EWANGELIA WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA
Według najdawniejszej, dość jednolitej tradycji, zarówno zachodniej jak wschodniej
(fragment Muratoriego, Klemens Rzymski, Ignacy Antiocheński, Polikarp, Justyn, Tacjan itp.),
autorem trzeciej Ewangelii i Dziejów Apostolskich był Łukasz. Pewne dane owej tradycji o
kolejach życia i działalności literackiej Łukasza są potwierdzone przez liczne szczegóły
zawarte w przypisywanych Łukaszowi dziełach oraz w Listach św. Pawła. Tak więc pochodził
Łukasz najprawdopodobniej z rodziny pogańskiej, zamieszkałej w Antiochii Syryjskiej. O
dobrej znajomości stosunków we wspólnocie antiocheńskiej świadczą teksty
Dz 11,19–30
;
13,1–3
. Zarówno trzecia Ewangelia, jak i Dzieje Apostolskie zdradzają dość dużą kulturę
historycznoliteracką ich autora.
Nawrócił się Łukasz wcześnie – może około r. 40 – i już podczas drugiej podróży misyjnej
Pawła był przy boku Apostoła, przynajmniej na odcinku od Troady do Filippi. Około roku 49
św. Paweł, wracając przez Macedonię do Jerozolimy, znów spotyka Łukasza i nie rozstaje się z
nim, aż do swego pierwszego uwięzienia w Rzymie, po wspólnie odbytej burzliwej podróży
morskiej z Cezarei do stolicy imperium rzymskiego. Zdaje się, że Łukasz był przy Pawle także
podczas drugiego rzymskiego uwięzienia Apostoła, lecz nie można powiedzieć nic pewnego o
dalszej jego działalności ani o miejscu i czasie śmierci, choć nie jest wykluczone, że zmarł
gdzieś na terenie Grecji, być może śmiercią męczeńską, skoro Kościół czci go od
najdawniejszych czasów jako męczennika. Długie przebywanie przy boku wielkiego Pawła
pozostawiło liczne i łatwo dostrzegalne ślady, zwłaszcza na teologicznych, dokładniej,
soteriologicznych poglądach Łukasza. Widoczne są również wpływy terminologiczne. Z
zawodu był Łukasz lekarzem, co wynika zarówno ze świadectw zewnętrznych (
Kol 4,14
,
liczne teksty patrystyczne), jak i z niektórych, bardzo specjalistycznych sformułowań w trzeciej
Ewangelii (por. 4,23; 4,38; 5,18; 13,11; 14,2 itp.). Być może, iż właśnie częste kontakty z
ludzkim cierpieniem uczyniły z Łukasza pisarza dobroci, miłosierdzia i współczucia.
Ewangelia powstała chyba już po zburzeniu Jerozolimy (r. 75–80). Wzmiankowana przez
Łukasza (19,43; 21,20–24) brzydota spustoszenia zdaje się stanowić aluzję do leżącego już w
gruzach Świętego Miasta. Łukasz, referując przebieg procesu Jezusa, nie cytuje słów o
zburzeniu i odbudowie świątyni. Materiał do napisania swych obydwu ksiąg, a zwłaszcza
Ewangelii, czerpał Łukasz bądź z kontaktów osobistych ze świadkami naocznymi wielu
wydarzeń, bądź z wiarygodnych źródeł pisanych. Tak więc atmosferę, styl chrześcijańskiego
życia poznał Łukasz, stykając się w Antiochii na co dzień z tamtejszymi wyznawcami
Chrystusa. Zdaje się, że osobiście znał Filipa, Apostoła Samarii (
Dz 8,5–8
;
21,8
), spotykał
chyba niektórych spośród uczniów Jana Chrzciciela; nie jest wykluczone, że znał osobiście
Jana Ewangelistę lub przynajmniej ludzi z jego otoczenia, na co zdają się wskazywać niektóre
fragmenty trzeciej Ewangelii (zob. np. 2,33 n; 3,2; 8,51; itp.). Był chyba również w
bezpośrednim kontakcie z Matką Bożą (2,19.51) i z pobożnymi niewiastami, które
towarzyszyły Jezusowi w Jego wędrówkach po Palestynie (7,37; 8,1–3; 10,38n; 23,27–31).
Ze źródeł pisanych z pewnością największe usługi oddawała Łukaszowi przy redagowaniu
jego Ewangelii, Ewangelia Marka, której ogólną strukturę i mnóstwo detali – choć z pewnymi
modyfikacjami i typowo Łukaszową atmosferą – odkrywamy względnie łatwo w trzeciej
Ewangelii. Możliwe, że była Łukaszowi również znana aramejska wersja Ewangelii Mateusza
oraz inne źródła, których on nie określa dokładniej, lecz do korzystania z nich czyni dość
wyraźną aluzję (1,1).
Pod względem doktryny Ewangelia Łukasza jest bardziej niż którakolwiek z pozostałych
trzech Ewangelią zbawienia. Od swego mistrza przejął Łukasz typowy dla Listów Pawła
uniwersalizm nauki o zbawieniu. Tak więc zapowiada autor trzeciej Ewangelii, że wszyscy
ludzie ujrzą zbawienie Boże (3,6), a kiedy genealogię Jezusa doprowadza aż do Adama (por.
Rz
5,12–21
), to w tym celu, żeby pokazać, że Jezus będzie Zbawcą tak samo wszystkich ludzi, jak
przyczyną zatracenia wszystkich był Adam. Będąc Zbawicielem wszystkich, Jezus z Ewangelii
Łukasza, sam pełen dobroci i przebywający tak często na modlitwie (3,21; 5,16; 6,12; 9,18.29;
11,1; 23,46), szczególną miłością darzy biednych, upośledzonych, prostaczków, złamanych na
duchu (4,18 n), powszechnie wzgardzonych, jak np. celnicy i grzesznicy (por. 5,27–32; 7,37–
50). Tylko Łukasz przekazał nam piękne przypowieści o zgubionej drachmie i o synu
marnotrawnym (15,8–32). Słusznie więc został nazwany piewcą łaskawości Chrystusa (Dante).
W sposobie przedstawiania zbawczego dzieła Jezusa Łukasz, podobnie zresztą jak Paweł,
bardzo wyraźnie na pierwszy plan wysuwa temat męki i zmartwychwstania Jezusa, co jest
widoczne nawet w samej strukturze Ewangelii. Rozpoczynając swą działalność w Galilei, Jezus
zbliża się powoli lecz zdecydowanie, do Jerozolimy, gdzie ma umrzeć i zmartwychwstać. Jezus
Łukasza jest ciągle w drodze do swej śmierci i zmartwychwstania. W ścisłym związku z
tematem zmartwychwstania pozostaje również tytuł „Pan” (Kύριoς) przypisywany Jezusowi z
częstotliwością, która przypomina pod tym względem Listy św. Pawła. Następstwem
wmyślania się w zbawczą śmierć i skutki zmartwychwstania są, liczniejsze u Łukasza niż w
pozostałych Ewangeliach synoptycznych, wzmianki o Duchu Świętym.
Wprawdzie autor poświęca swe dzieło dostojnemu Teofilowi, lecz w rzeczywistości pisze
je dla chrześcijan nawróconych z pogaństwa. Dlatego właśnie opuszcza w swej Ewangelii to
wszystko, co było zrozumiałe tylko dla Żydów (por. teksty paralelne:
Mt 5,17.19
;
Mk 7,1–23
)
lub szczególnie przykre dla pogan (np.
Mk 7,24–30
). By zaś zdobyć sobie tych ostatnich, z
wyjątkowym upodobaniem akcentuje rzeczy dla nich miłe (2,32; 9,55; 10,37; 17,16–18).
Bardziej niż pozostali dwaj synoptycy Łukasz usiłuje być historykiem w znaczeniu
zbliżonym nieco do naszego sposobu pojmowania historii. Po dokładnym zbadaniu
wszystkiego przedstawia po kolei rzeczy i zdarzenia (1,3). Lecz i jego Ewangelia jest przede
wszystkim historią zbawienia, opowiadaną po to, żeby chrześcijanie nawróceni z pogaństwa
utwierdzili się w wierze. Nie brak w niej również akcentów historiozoficznych, z dominantą w
postaci idei „wypełniania czasów” lub „środka czasu”, który przypada na okres ziemskiego
życia Jezusa. Język literacki Ewangelii św. Łukasza jest bogaty, elastyczny, piękny, co
pozwoliło św. Hieronimowi uznać jej autora za najbardziej biegłego w grece spośród
wszystkich Ewangelistów.
PROLOG (1,1–4)
1
1
Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas,
2
tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa.
3
Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei,
dostojny Teofilu,
4
abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono.
1
–2.
Pierwszy wiersz Ewangelii pozwala stwierdzić, że Łukasz nie jest pierwszym
ewangelistą. Już wielu przed nim próbowało utrwalić na piśmie czyny i słowa Jezusa, o czym
Łukasz wspomina być może dlatego, by usprawiedliwić do pewnego stopnia swoją zbyt śmiałą
jak na ludzkie możliwości decyzję. Podobnie jak dla Łukasza, tak i dla jego poprzedników,
źródłem były zeznania świadków i sług Dobrej Nowiny.
3
–4.
Łukasza skłonił zresztą do napisania nie tylko przykład innych Ewangelistów, lecz
także nalegania niejakiego Teofila, osobistości, o której nic nie wiemy, lecz którą Łukasz
darzył szczególnym szacunkiem, o czym świadczy choćby sam tytuł: dostojny Teofilu. Zresztą
tytuł ten może również stanowić aluzję do jakiejś godności piastowanej przez niego, a
wówczas szacunek, jakim go darzy Łukasz, miałby charakter bardziej urzędowy (por.
Dz
23,26
). Teofilowi nie jest obca Dobra Nowina. Zna jej treść prawdopodobnie z katechezy
ustnej. Wydaje się jednak, że do Łukasza ma on zaufanie większe niż do jakiegokolwiek
innego nauczyciela. Tak więc Łukasz zbadawszy wszystko dokładnie, od pierwszych
wystąpień Jezusa – a ściśle mówiąc od zwiastowania narodzin Jana Chrzciciela – aż do
wniebowstąpienia Zbawiciela, opisze wszystko według kolejności, aby Teofil mógł się
przekonać, że prawdą jest to, czego się dowiedział już przedtem o Chrystusie i Jego czynach.
Od tej pory wiara jego będzie się opierać nie na podaniach trudnych do stwierdzenia, lecz na
zeznaniach autentycznych świadków. Mimo tych deklaracji Ewangelia Łukasza, podobnie jak
trzy pozostałe Ewangelie, nie będzie ani pełną, ani chronologicznie uporządkowaną biografią
Jezusa. Wzmianka o tym, że Ewangelista sam wszystko od początku zbadał, każe się już z góry
domyślać wielu interpretacji opisywanych faktów. Pod tym względem Ewangelia Łukasza
rzeczywiście różni się dość znacznie od pozostałych dwu Ewangelii synoptycznych. Mimo to
przyznać trzeba, że zasługuje na miano dzieła historycznego na pewno w większym stopniu niż
Ewangelia Mateusza czy Marka, i dlatego jej autor zyskał sobie miano „dziejopisarza Bożego”.
NARODZENIE I ŻYCIE UKRYTE JANA
CHRZCICIELA I JEZUSA
PRZED NARODZENIEM
ZAPOWIEDŹ NARODZENIA JANA (1,5–25)
5
Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan, imieniem Zachariasz, z oddziału Abiasza.
Miał on żonę z rodu Aarona, a na imię było jej Elżbieta.
6
Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga i
postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich.
7
Nie mieli jednak
dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna; oboje zaś już posunęli się w lata.
8
Kiedy według wyznaczonej dla swego oddziału kolei pełnił służbę kapłańską przed Bogiem,
9
jemu zgodnie ze zwyczajem kapłańskim przypadł w udziale los, żeby wejść do przybytku
Pańskiego i złożyć ofiarę kadzenia.
10
A cały lud modlił się na zewnątrz w czasie ofiary kadzenia.
11
Wtedy ukazał mu się anioł Pański, stojący po prawej stronie ołtarza kadzenia.
12
Przeraził się na
ten widok Zachariasz i strach padł na niego.
13
Lecz anioł rzekł do niego: «Nie bój się, Zachariaszu!
Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, i nadasz mu imię Jan.
14
Będzie to dla ciebie radość i wesele; i wielu cieszyć się będzie z jego narodzin.
15
Będzie bowiem
wielki w oczach Pana; wina i sycery
pić nie będzie (
Lb 6,3
;
Sdz 13,4 n
;
1 Sm 1,11
) i już w łonie
matki napełniony zostanie Duchem Świętym.
16
Wielu spośród synów Izraela nawróci do Pana, ich
Boga;
17
on sam pójdzie przed Nim w duchu i z mocą Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku
dzieciom (
Ml 3,23n
),
a nieposłusznych – do rozwagi sprawiedliwych, by przygotować Panu lud
doskonały».
18
Na to rzekł Zachariasz do anioła: «Po czym to poznam? Bo sam jestem już stary i
moja żona jest w podeszłym wieku».
19
Odpowiedział mu anioł: «Ja jestem Gabriel, stojący przed
Bogiem. I zostałem posłany, aby mówić z tobą i oznajmić ci tę radosną nowinę.
20
A oto będziesz
niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim
słowom, które się spełnią w swoim czasie».
21
Lud tymczasem czeka
ł na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w przybytku.
22
Kiedy wyszedł, nie mógł do nich mówić, zrozumieli więc, że miał widzenie w przybytku. On zaś
dawał im znaki i pozostał niemy.
23
A gdy upłynęły dni jego posługi kapłańskiej, powrócił do swego
domu.
24
Potem żona jego, Elżbieta, poczęła i kryła się [z tym] przez pięć miesięcy, mówiąc:
25
«Tak
uczynił mi Pan wówczas, kiedy wejrzał łaskawie, by zdjąć ze mnie hańbę wśród ludzi».
5.
Spośród czterech ewangelistów, tylko Łukasz przedstawia dokładnie dzieje Jana
Chrzciciela, opisując nawet zwiastowanie jego narodzin. Gatunek literacki, z którym mamy do
czynienia w tym opisie, nie jest tworem nowotestamentowym. W podobny sposób było
zapowiadane prawie cudowne przyjście na świat niektórych patriarchów (np. Izaaka:
Rdz
17,16
) i sędziów (np. Samsona:
Sdz 13,2
; Samuela, który był również prorokiem:
1 Sm 1–2
)
Izraela.
Choć Łukasz jest „dziejopisem Bożym” i zależy mu na przedstawianiu nie tyle dziejów
świata, co historii zbawienia, to jednak jeszcze wiele razy można będzie dostrzec w jego
Ewangelii próby zharmonizowania historii świeckiej z dziejami zbawienia. Historia zbawienia
dokonuje się w czasie i jest wplatana przez Boga samego w bieg wyłącznie naturalnych
wydarzeń. Tak się też rzecz ma ze zwiastowaniem narodzin Jana Chrzciciela. Fakt ten miał
miejsce za panowania króla Heroda, czyli w latach między 40 a 4 przed Chr., a zatem
konkretnie wtedy, kiedy kapłan imieniem Zachariasz pełnił według przypadającej na niego
kolejności służbę świątynną. Jak wiele mających doniosłe następstwa wydarzeń w życiu Jezusa
– np. chrzest, Przemienienie, wybór Apostołów, sama śmierć Jezusa – tak też zapowiedź
narodzin Jana Chrzciciela dokona się w atmosferze modlitwy. Elżbieta, małżonka Zachariasza,
pochodziła również z rodu kapłańskiego, co odpowiadało przepisom prawnym, nakazującym
kapłanowi poślubianie niewiasty legitymującej się pochodzeniem z pokolenia kapłańskiego.
6
–7.
Ideał pobożności reprezentowany przez Zachariasza i Elżbietę jest jeszcze bardzo
starotestamentowy: oboje byli sprawiedliwi i postępowali według przykazań i przepisów
Pańskich. Drugi przymiot jest właściwie tylko rozwinięciem pierwszego. Według przekonań
żydowskich bowiem człowiek jest sprawiedliwy wtedy, gdy zachowuje skrupulatnie Prawo.
Nieposiadanie dziecka było – przynajmniej w oczach ludzi ówczesnych – niewątpliwą skazą na
dobrej opinii tych dwojga sprawiedliwych. Co gorsza, nie istniały perspektywy ewentualnego
usunięcia tej skazy: Elżbieta była niepłodna, a poza tym oboje już posunęli się w lata. Te dwa
ostatnie szczegóły nie bez powodu zestawia Łukasz razem, mocno je uwydatniając. Na ich tle
tym większy wyda się cud przyjścia na świat potomka obojga.
8
–10.
Jako historyk Łukasz określi nie tylko z grubsza czas niezwykłego zdarzenia,
umieszczając je w ramach panowania Heroda, króla Judei, ale powie również, że zwiastowanie
miało miejsce w czasie służby świątynnej Zachariasza, dokładnie mówiąc wtedy, kiedy
sędziwy kapłan wszedł do przybytku Pańskiego, aby złożyć ofiarę kadzenia.
11
–12.
Wtedy właśnie po prawej stronie ołtarza ukazał mu się anioł. Prawa strona jest
symbolem ocalenia, zbawienia (por.
Mt 25,33 n
). Wolę Bożą zarówno w ST, jak i w NT
najczęściej przekazują ludziom aniołowie, stając przy nich we śnie lub na jawie. Na widok
anioła, jako wysłannika Bożego, człowiek reaguje zazwyczaj bojaźnią. Owo uczucie, zwane w
psychologii religii mysterium tremendum, potęgowało się w naszym przypadku być może
dlatego, iż Zachariasz pamiętał o wielokrotnie powtarzanej w księgach ST przestrodze, że musi
umrzeć ten, kto widział Boga.
13
–14.
Anioł zaś – podobnie jak to będzie potem czynił Jezus – podnosi przerażonego
człowieka na duchu, uspokaja.
W przypadku Zachariasza prócz owych słów pokrzepienia anioł przynosi kapłanowi także
wiadomość o wysłuchaniu jego próśb i o przyszłych narodzinach Jana. Nie jest wykluczone, że
prośby i modlitwy Zachariasza miały za przedmiot to samo, co późniejsze modlitwy starca
Symeona: zbawienie Izraela. Bardziej prawdopodobne jest jednak przypuszczenie, że
Zachariasz modlił się o to, by Bóg zesłał mu potomstwo, które jak wiadomo, było zawsze
wyrazem błogosławieństwa Bożego. Imię, jakie Zachariasz nada swemu synowi – Johhanan:
„Jahwe okazał miłosierdzie, Jahwe jest łaskawy” – będzie przypominać podeszłym już w latach
małżonkom dobroć Boga względem ludzi. Osoba potomka Zachariaszowego stanie się źródłem
prawdziwej radości nie tylko dla dwojga sprawiedliwych, lecz także dla wielu innych ludzi.
15.
Ta tajemnicza zapowiedź stanie się bardziej zrozumiała może nie wtedy, kiedy Jan z
całą surowością będzie nawoływał do pokuty, mówiąc przy tym o siekierze już przyłożonej do
korzenia, lecz wtedy, gdy będzie ogłaszał przyjście „Większego od siebie”. Podobnie jak ludzie
ST uprawiający surową ascezę – bez względu na to, czy należeli do jakiejś grupy czy sekty
religijnej (por. np. Samson:
Sdz 13,2–5.7
; Samuel:
1 Sm 1,15n
; nazirejczycy, esseńczycy) czy
nie – również i Jan wina i sycery pić nie będzie. Zresztą kandydatom na kapłanów i samym
kapłanom Prawo wyraźnie zakazywało używania jakichkolwiek napojów oszałamiających
podczas służby liturgicznej (
Kpł 10,9
). Jeśli Jan będzie wielki w oczach Pana – wkrótce
dowiemy się, że między narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana (7,28) – to dlatego,
że już w łonie matki zostanie napełniony Duchem Świętym. To ostatnie stwierdzenie oznacza
nie tyle może uwolnienie Jana jeszcze w łonie matki – jak chcieli zwłaszcza starsi teologowie –
od zmazy grzechu pierworodnego, ile raczej nawiązuje do szczególnej świętości Jana od
pierwszych lat jego życia. Wyrażeniem identycznie brzmiącym zwykło się też w Biblii
określać nadprzyrodzone dary proroków. Tak więc ze względu na ową pełnię Ducha Świętego,
ze względu na misję, jaką będzie spełniał, Jan jest rzeczywistym prorokiem, choć przez
skromność nie przyzna się do tej godności, gdy nieco później wyraźnie będzie o to pytany (
J
1,21
).
16
–17.
Przyszłą działalność Jana streścił anioł w sposób następujący: doprowadzi do
nawrócenia wielu synów Izraela; z gorliwością przypominającą wystąpienia Eliasza (por.
Ml
3,23
) będzie wprowadzał miłość i ład społeczny do poszczególnych rodzin; sprawi również, że
nieposłuszni, zbuntowani znów zaczną żyć jak sprawiedliwi. Krótko mówiąc, dzięki
działalności Jana Izrael stanie się znów ludem doskonałym, własnością Pana. Takie były
zresztą zamiary samego Jahwe, gdy po zawarciu przymierza z Izraelem oświadczał: Będę
chodził wśród was, będę waszym Bogiem, a wy będziecie moim ludem (
Kpł 26,12
).
18.
Zapowiedź narodzin Jana była tak niezwykła, wizja jego przyszłej działalności tak
nieprawdopodobna, że Zachariasz zażądał znaku, który pozwoliłby mu stwierdzić
wiarygodność słów anioła. Podobnie domagali się znaków wielcy mężowie w ST, jak
Abraham:
Rdz 15,7 n
i Gedeon:
Sdz 6,36 nn
, a w NT – Żydzi ustawicznie niedowierzający
Jezusowi. Mówiąc inaczej, zareagował Zachariasz w sposób, który będzie później bardzo
zdecydowanie potępiany przez Chrystusa. Kiedy Bóg przemawia – osobiście lub przez swoich
wysłanników – należy Go bez wahania słuchać. Powaga, prawdomówność Boga powinny
wystarczyć za wszelkie znaki.
19
–25.
I dlatego Zachariasz nie otrzymuje znaku, bo chyba nie można nazwać znakiem
kary, jaką Bóg na niego zsyła. Anioł Gabriel, przedstawiwszy się wyraźnie, kim jest – jest
jednym spośród siedmiu tych, którzy stoją przed obliczem Boga (
Tb 12,15
;
Ap 8,2
) – i
wyjaśniwszy z czym przychodzi, oznajmia Zachariaszowi, że będzie niemy aż do dnia
spełnienia się obietnicy Bożej, czyli do chwili narodzin Jana. Zaznacza przy tym wyraźnie, że
kara ta spotyka Zachariasza za jego niedowiarstwo. A oto jakby trzeci akt dramatu: lud
oczekujący na wyjście kapłana poczyna się niepokoić i dziwić z powodu tak długotrwałej jego
nieobecności. Niepokój zamienił się chyba w przerażenie, kiedy Zachariasz ukazał się w końcu
ludowi, lecz nie mógł wypowiedzieć ani jednego słowa, tylko próbował wytłumaczyć swój stan
za pomocą tajemniczych znaków. I tak już nie odzyskawszy mowy, Zachariasz, po
zakończeniu swojej posługi w świątyni, wrócił do domu. W jakiś czas potem Elżbieta
spostrzegła, że jest brzemienna. Od razu stwierdziła, że spełnia się zapowiedź Boża. Wiedziała
też, że stając się matką, zostanie niejako zrehabilitowana w oczach ludzi: Pan wejrzał na nią
łaskawie i odjął od niej hańbę bezpłodności.
Tak więc rzeczy niezwykłe poprzedziły przyjście na świat Jana, który też okazał się
niezwykłą postacią. Zapowiedziom jego narodzin towarzyszą radość i groza. Palec Boży
dostrzega się przy tym w sposób aż nazbyt wyraźny.
ZWIASTOWANIE MARYI (1,26–38)
26
W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret,
27
do
Dzie
wicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.
28
Wszedłszy do Niej, [anioł] rzekł: «Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą, <błogosławiona
jesteś między niewiastami>».
29
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co by miało znaczyć to pozdrowienie.
30
Lecz
anioł rzekł do Niej: «Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga.
31
Oto poczniesz i
porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus.
32
Będzie On wielki i zostanie nazwany Synem
Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida.
33
Będzie panował nad domem Jakuba
na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca».
34
Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to
stanie, skoro nie znam męża?»
35
Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc
Najwy
ższego okryje Cię cieniem. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem
Bożym.
36
A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym
miesiącu ta, którą miano za niepłodną.
37
Dla Boga bowiem nie ma nic ni
emożliwego» (por.
Rdz
18,14
;
Jr 32,27
).
38
Na to rzekła Maryja: «Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według
słowa twego». Wtedy odszedł od Niej anioł.
Nim przejdzie się do egzegezy tekstu mówiącego o zwiastowaniu narodzin Syna Bożego,
warto zwrócić uwagę na pewną dysproporcję dwu części tej perykopy: dość dokładny opis
samej scenerii zwiastowania – miesiąc szósty, miasto galilejskie, mające nazwę Nazaret,
imiona Dziewicy i męża (1,26–27) – oraz króciutkie, lapidarne, lecz pełne teologicznej treści
pozdrowienie (1,28). Ono to właśnie, a nie część pierwsza perykopy, powinno przede
wszystkim stanowić przedmiot długich medytacji. Nie ma też nic dziwnego w tym, że w
uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najśw. Maryi Panny, czyli w święto całkowitej wolności
Maryi od grzechu pierworodnego, czyta się Ewangelię opisującą zapowiedź narodzin Jezusa.
Najświętsza Maryja Panna była bowiem wolna od grzechu pierworodnego ze względu na swoje
przyszłe, Boże macierzyństwo. Nie sposób zatem pojąć Jej niepokalanego poczęcia bez
odwoływania się do Jej macierzyńskiej godności.
26.
Pisząc dla nie-Żydów Łukasz określił położenie Nazaretu: miasto w Galilei. Galilea,
północna część Palestyny, była zamieszkała przez ludność pochodzenia w znacznej mierze
nieizraelskiego. Miasteczko Nazaret nie jest wspomniane ani razu w ST, nie ma o nim
wzmianki również w Pismach Józefa Flawiusza. Uzasadnione jest zatem trochę pogardliwe
pytanie Natanaela: Czy może być co dobrego z Nazaretu? (
J 1,46
).
27.
Według religijnych przepisów żydowskich Dziewica była więc już legalną małżonką
Józefa, aczkolwiek nie miał jeszcze miejsca ostatni akt obrzędów małżeńskich, tj.
przeprowadzenie niewiasty do domu męża, o czym świadczy bardzo wyraźnie następujący
tekst z Ewangelii Mateusza: Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim
zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego (1,18). Maryja była
więc małżonką, ale dziewicą zarazem. Poza Judeą, w której swoboda obyczajów była
powszechnie znana, narzeczona według prawa uchodziła za dziewicę, co – jak się
dowiadujemy z Talmudu – było przestrzegane szczególnie w Galilei. Wzmiankę o pochodzeniu
z domu, tj. z pokolenia Dawida, należy odnieść tylko do Józefa. Według Ewangelii Mateusza
anioł Pański, zwracając się do Józefa, powiedział: Józefie, synu Dawida… (1,20). Pochodzenie
Maryi z pokolenia Dawida nigdzie nie jest w Ewangeliach ani wykluczone, ani pozytywnie
stwierdzone.
Już pod koniec ubiegłego stulecia naliczono około 60 hipotez próbujących wyjaśnić
znaczenie imienia „Maryja”. Według wielu poważnych egzegetów imię to pochodzi od rdzenia
egipskiego wyrażającego ideę upodobania, miłości. Zatem słowo „Maryja” – znaczyłoby tyle,
co „umiłowana przez Jahwe”.
28.
Przywykliśmy już do przekładu oddającego pierwsze słowa zwiastowania polskim
„Bądź pozdrowiona”. Przekład ten, aczkolwiek poprawny, nie jest jedyny i może nawet nie
najlepszy. Użyty w tym miejscu przez Łukasza czasownik χαιρε znaczy również „raduj się!”
Następujące po owym χαιρε słowa anioła są zupełnie naturalnym i najbardziej logicznym
uzasadnieniem radości. Winna się radować Maryja dlatego, że jest pełna łaski lub – tłumacząc
dosłownie – że została obdarzona łaską. Dokoła tego właśnie przywileju Matki Bożej skupiają
się wszystkie myśli Kościoła w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Maryi. Słowa te stanowią
bowiem najwyraźniejszą aluzję do całkowitej bezgrzeszności Maryi, choć nie jest wykluczone,
że wyrażają także zewnętrzne, fizyczne piękno Bogarodzicy (por.
Syr 24,13–17
). Może być to
aluzja do słów skierowanych przez proroków (
So 3,10–16
;
Za 9,9
) do Córy Syjonu.
Wyrażenie bezpośrednio po tym następujące, „Pan z Tobą”, oddaje właściwie to samo:
szczególną bliskość Boga względem Maryi, specjalne Jej wyróżnienie. Już w ST mówiło się,
że Pan jest z kimś, gdy świętość czyjaś do tego rodzaju opinii upoważniała. Dalszy ciąg
„anielskiego poselstwa” jest być może nawiązaniem do tego, że Maryja miała począć i
porodzić Syna inaczej niż jakakolwiek inna niewiasta. Dlatego właśnie jest „błogosławiona
między niewiastami”. Według wszelkiego prawdopodobieństwa słowa: Błogosławiona jesteś
między niewiastami nie znajdowały się pierwotnie w opisie zwiastowania. Zostały
wprowadzone znacznie później przez jakiegoś kopistę, który je zaczerpnął ze sceny
nawiedzenia św. Elżbiety przez Matkę Bożą (
Łk 1,42
). Oto jak godny podziwu jest znów
proces przygotowywania domu dla Słowa Wcielonego. Musiało tak być. Musiała być
najczystszą z czystych, skoro miała się stać Matką Syna Bożego.
29.
Choć anioł za chwilę powie: Nie bój się, Maryjo, z czego wynika, że zmieszanie Maryi
miało też coś z obawy, to jednak była to obawa innego rodzaju niż opisane nieco wcześniej
przerażenie Zachariasza, któremu również anioł zapowiedział narodziny Jana Chrzciciela. U
Maryi wypadałoby raczej mówić o pewnym poruszeniu wewnętrznym, o chwilowym
wytrąceniu Jej z równowagi.
30
–33.
Słowa wprost zapowiadające Boskie macierzyństwo Maryi wyjaśniają poprzednie
oświadczenie: „Znalazłaś łaskę u Boga”. Łaska owa polegała na powołaniu Maryi do godności
Bogarodzicy. Warto zanotować, iż w zapowiedzi anioła brak jakiejkolwiek wzmianki o
ziemskim ojcu Jezusa. Opis wielkości Mesjasza przypomina cokolwiek zapowiadaną również
przez anioła przyszłość Jana Chrzciciela: To, czego dokona Syn Maryi, przekracza
niesłychanie przyszłe dzieło Jana. Jezus jest bowiem Synem Najwyższego. Pan Bóg powierzy
Mu tron Dawida, będzie On też panował nad całym domem Jakuba. Wizja ziemskiej wielkości
Jezusa jest utrzymana w ramach starotestamentowej teologii Mesjasza. Mesjasz przyjdzie, aby
odnowić świetność dynastii Dawidowej.
34.
Z lęku Maryi, wywołanego pojawieniem się anioła i treścią jego słów, zrodziła się
dwojakiego rodzaju refleksja: najpierw rozważała Maryja, co oznacza to pozdrowienie, a gdy
anioł oznajmił, że ma być Matką Jezusa, zapytała, jak się to stanie… Pytanie Maryi było w
rzeczywistości albo wyznaniem, że postanowiła Ona nigdy nie współżyć z mężem (ślub
dziewictwa), albo stwierdzeniem dotyczącym okresu Jej narzeczeństwa: nie może się to chyba
stać, bo nie współżyję ze swym mężem. Lecz anioł Jej odpowiedział: Duch Święty zstąpi na
Ciebie i moc Najwyższego okryje Cię cieniem.
35.
Oto, w jaki sposób będą urzeczywistnione Boże zamiary przy równoczesnym
poszanowaniu postanowień Maryi. Pan Bóg nie żąda od Niej niczego, co byłoby sprzeczne z
Jej sumieniem. Duch Święty – to w tym wypadku stwórcza moc Boga samego (por.
Ps
104[103],30
), osłanianie zaś Maryi mocą Najwyższego, tą samą życiodajną mocą Boga,
przywodzi na pamięć nie tyle obraz ptaka okrywającego skrzydłami swoje pisklęta (por.
Pwt
32,11
;
Ps 17[16],8
;
91[90],4
), co raczej kojarzy się z owym obłokiem, który prowadził
Izraelitów z Egiptu, przypominając im w ten sposób pełną majestatu obecność Boga (
Wj 40,34
n
). To właśnie za sprawą Boga samego i dzięki Jego stwórczej mocy dokona się poczęcie Syna
Bożego. Ten, którego porodzi Maryja, będzie zwany Synem Bożym, dlatego że zostanie
poczęty w nadludzki sposób. Określenie Syn Boży jest w tym wypadku tylko dopowiedzeniem
do wyrazu Święte.
36
–37.
To wszystko, co Maryja usłyszała przed chwilą, było tak niezwykłe, tak trudne do
pojęcia, że anioł odwołuje się do pewnego faktu, względnie łatwo sprawdzalnego, żeby
udowodnić Maryi, iż u Boga wszystko jest możliwe (słowa wypowiedziane już kiedyś do
Abrahama i Sary –
Rdz 18,14
): Oto mimo podeszłego wieku krewna Maryi, Elżbieta, już
niedługo wyda na świat syna. Różnica między poczęciem Jana Chrzciciela a Jezusa jest tak
wielka, że trudno nawet zestawić te obydwa przypadki. W obydwu ma się jednak do czynienia
z faktem niezwykłej interwencji Boga, który wszystko może.
38.
Ostateczna decyzja Maryi wskazuje na zupełną odmienność postawy przyszłej
Bogarodzicy w stosunku do zachowania się Zachariasza, któremu wypadło przeżyć
analogiczną sytuację: Maryja poddaje się pokornie wszystkim postanowieniom Bożym. Odtąd
będzie nazywana „Panną Wierną”. Już uwierzyła.
Wtedy właśnie, w momencie owego wiekopomnego fiat dokonało się Wcielenie Syna
Bożego. Z postawy Maryi, której zwiastował anioł narodzenie Syna Bożego, ludzie powinni się
uczyć nade wszystko kornej, uległej wiary. Ileż to razy przyrzekano nam godność dzieci
Bożych i Boga samego w nagrodę – a w praktyce nie wierzyliśmy obietnicom. Dialog zaś
archanioła z Maryją to przykład najwznioślejszej rozmowy duszy z Bogiem. Każda rozmowa z
Bogiem winna się kończyć ze strony człowieka słowem, które wypowiedziała Maryja: Fiat!
Najwyraźniej życzył sobie tego Chrystus, gdy w trzydzieści kilka lat później uczył ludzi
modlitwy, w której znajduje się między innymi taka oto prośba: niech Twoja wola się spełnia
na ziemi, tak jak w niebie (por.
Mt 6,10
).
NAWIEDZENIE (1,39–45)
39
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [ziemi]
Judy.
40
Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
41
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie
Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę.
42
Wydała ona głośny
okrzyk i powiedziała: «Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego
łona.
43
A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?
44
Oto bowiem, skoro głos
Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie.
45
Błogosławiona [jest], która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana».
W Łukaszowym opisie nawiedzenia Elżbiety przez Maryję chodzi o wzruszające spotkanie
dwu osób, mających sobie przekazać wielkie tajemnice: jedna poczęła w sposób niezwykły i
ma porodzić poprzednika Zbawiciela, druga za sprawą Ducha Świętego zgodziła się zostać
Matką samego Zbawiciela.
39
–40.
Maryja nie po to udała się z pośpiechem do Elżbiety, aby się przekonać o
prawdziwości słów anioła, który zwiastując Jej narodzenie Jezusa, powiedział, że Elżbieta
poczęła w swej starości syna. Jeżeli udawała się Maryja do Elżbiety, to taka była wówczas
potrzeba Jej serca; jeśli się spieszyła, to dlatego, że radość rozpierała Jej serce. Nieokreślone
bliżej miejsce zamieszkania Elżbiety i Zachariasza według najstarszej tradycji znajdowało się
około 7 km na wschód od Jerozolimy, tam gdzie leży obecnie miasteczko Ain-Karim.
Wzmianka o poruszeniu się dzieciątka w łonie Elżbiety jest czasem przytaczana na poparcie
prawdy o uwolnieniu Jana Chrzciciela jeszcze przed jego narodzeniem od grzechu
pierworodnego.
41
–45.
Na Elżbietę spłynął szczególny dar Boży, dzięki któremu specjalną wizją proroczą
ogarnęła i uwielbiła podniosłym słowem przyszłą misję Syna Maryi. Słowa wypowiedziane
przez Elżbietę były jakby pierwszym aktem kultu Maryi – Matki Boga. Tak więc już od
samego początku zasłużyła sobie na pochwały wiara Maryi. Jednakże nigdy Maryja nie miała
być czczona ze względu na Nią samą, więc i Elżbieta, przemawiając do Niej, równocześnie
uwielbiała Jezusa: Błogosławiony jest owoc Twojego łona… Matka mojego Pana… W
odpowiedzi na słowa Elżbiety Maryja wyśpiewała wiekopomny Magnificat. Nie byłoby więc
pewnie tego wzruszającego wylewu uczuć Matki Bożej, gdyby nie miało miejsca nawiedzenie
przez Nią św. Elżbiety. To serdeczne spotkanie dwu niewiast oczekujących „czasu swojego”
pobudzało do twórczości nie tylko wyobraźnie artystów, lecz skłaniało umysły wielu zwykłych
ludzi do snucia refleksji dotyczących prawdziwej przyjaźni.
MAGNIFICAT (1,46–56)
46
Wtedy rzekła Maryja:
«Wielbi dusza moja Pana
47
i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
48
Bo
wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej.
Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia,
49
gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny;
a święte jest Jego imię –
50
i
miłosierdzie Jego z pokoleń na pokolenia dla tych, co się Go boją.
51
On przejawia moc ramienia swego,
rozprasza pyszniących się zamysłami serc swoich.
52
Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych.
53
Głodnych syci dobrami, a bogaczy odprawia z niczym.
54
Ujął się za sługą swoim, Izraelem,
pomny na miłosierdzie swoje,
55
jak przyobiecał naszym ojcom –
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki».
56
Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.
Dialog Elżbiety z Matką Bożą kończy się hymnem Magnificat, który wyśpiewała Matka
Zbawiciela. Jest to hymn jakby potrójnej wdzięczności: za łaskę szczególnego wyniesienia
Maryi (45–50), za miłosierdzie i dobroć Boga względem Izraela (51–54), za wierność Boga w
dotrzymywaniu obietnic danych kiedyś patriarchom (55). Cały hymn jest właściwie utkany z
krótkich cytatów starotestamentowych, ułożonych w różne odmiany paralelizmów, co każe
przypuszczać, że tekst ten został zapożyczony przez Łukasza z tradycji typowo palestyńskiej.
46
–48.
Radość, do której anioł zachęcał Maryję w chwili zwiastowania, dopiero teraz
wypełnia serce Bogarodzicy. Podobne uczucia napełniały zresztą w ST Annę, kiedy powiła
Samuela (por.
1 Sm 2,1–10
). Powód radości jest ten sam, który sugerował już wtedy Maryi
archanioł Gabriel: Maryja miała się cieszyć, bo została napełniona łaską. Tej pełni łaski jest
najwyraźniej świadoma, gdy oznajmia, że Bóg wejrzał na Jej uniżenie. Kiedy zaś stwierdza, że
błogosławioną nazywać Ją będą wszystkie pokolenia – to zapowiada w ten sposób rozwijający
się od tylu stuleci kult maryjny w jego najrozmaitszych postaciach.
49
–53.
Z samego oświadczenia Maryi wynika, iż całą swoją wielkość zawdzięcza Ona
wyniesieniu do godności Bogarodzicy. Najwięcej miejsca w swym Magnificat poświęca
Maryja miłosierdziu Bożemu. Przejawy owego miłosierdzia można odnosić albo do
poszczególnych etapów historii Izraela – okazał moc swojego ramienia na przykład, gdy
uwalniał Izraelitów z Egiptu, gdy pomagał im zwyciężać nieprzyjaciół w rozlicznych wojnach
(por.
Pwt 26,6–9
) – albo rozumieć je w sensie bardziej uniwersalistycznym i uważać za
podstawę odnoszenia się Boga do ludzi w ogóle: Bóg zawsze karze zbyt pysznych, a nagradza
uniżonych, odbiera majętność bogaczom, a wspiera ubogich (por.
Ps 9,19
;
Iz 57,15
;
Jdt 9,11
;
Mt 5,3
). Stwierdzenia te nie są zresztą pozbawione cech pewnego, bardzo podnoszącego na
duchu proroctwa: w ten sposób zawsze Bóg będzie traktował ludzi. Po stronie ubogich stanął
również Jezus, gdy będąc bogatym… stał się ubogi (
2 Kor 8,9
), gdy istniejąc w postaci Bożej…
uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci (
Flp 2,6.8
).
54
–55.
Trzecia, ostatnia część Magnificat opiewa wierność Boga, spełniającego
wszystkie obietnice dane kiedykolwiek ojcom Izraela. Izraelita w swej pobożności, na wskroś
nacjonalistycznej, ze wszystkich przymiotów Boga najbardziej cenił sobie Jego wierność. Do
tej wierności odwoływał się prawie zawsze, gdy Boga o coś prosił, w niej też pokładał
największe nadzieje. Ze wszystkich zaś obietnic największymi w tradycji religijnej Izraela były
obietnice dane Abrahamowi a obejmujące swym zasięgiem wiele następnych pokoleń.
Opiewając przymioty Boga Maryja przekazała nam trzy bardzo typowe dla ST określenia
Stwórcy: jest On potężny, święty i pełen miłosierdzia nad tymi, co się Go boją. Bojaźń Boża –
to ideał pobożności starotestamentowej. Bogobojny jest równocześnie sprawiedliwy i
zatroskany o przestrzeganie Bożego Prawa.
56.
Jeżeli Łukasz mówi, że Maryja została u Elżbiety około trzech miesięcy, a potem
zaznacza, że przyszła do niej w szóstym miesiącu po zwiastowaniu narodzin Jana Chrzciciela,
to może chce przez to dać do zrozumienia czytelnikom, że Maryja została w domu Elżbiety, by
służyć jej pomocą aż do przyjścia na świat Chrzciciela.
NARODZENIE I ŻYCIE UKRYTE
NARODZENIE JANA (1,57–66)
57
Dla Elżbiety zaś nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna.
58
Gdy jej sąsiedzi i krewni
usłyszeli, że Pan okazał jej tak wielkie miłosierdzie, cieszyli się z nią razem.
59
Ósmego dnia
przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza.
60
Ale matka jego
odpowiedziała: «Nie, natomiast ma otrzymać imię Jan».
61
Odrzekli jej: «Nie ma nikogo w twoim
rodzie, kto by nosił to imię».
62
Pytali więc na migi jego ojca, jak by chciał go nazwać».
63
On
zażądał tabliczki i napisał: «Jan będzie mu na imię». I zdumieli się wszyscy.
64
A natychmiast
otworzyły się jego usta i [rozwiązał się] jego język, i mówił błogosławiąc Boga.
65
Wtedy strach padł
na wszystkich i
ch sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się
zdarzyło.
66
A wszyscy, którzy [o tym] słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: «Kimże będzie to
dziecię?» Bo istotnie ręka Pańska była z nim.
57
–58.
Zgodnie z zapowiedzią anioła, Elżbieta, gdy nadszedł jej czas, powiła syna.
Pamiętając o imieniu, jakie miało być nadane synowi Zachariasza, Ewangelista uczyni
natychmiast dwa spostrzeżenia: 1) Pan okazał jej swoje wielkie miłosierdzie; 2) sąsiedzi i
krewni cieszyli się razem z matką nowo narodzonego dziecięcia. Spełniły się pragnienia obojga
małżonków: wysłuchał Bóg modlitw Zachariasza, została odjęta od Elżbiety hańba,
towarzysząca w tamtych czasach małżonce niepłodnej.
59
–63.
Jako sprawiedliwi… i postępujący według wszystkich przykazań i przepisów
Pańskich, ósmego dnia (por.
Rdz 17,12
;
Kpł 12,3
) rodzice poddali swe dziecię obrzezaniu.
Ceremonii obrzezania towarzyszyło zazwyczaj nadawanie imienia dziecku. Otóż przy nadaniu
imienia synowi Zachariasza zdarzyły się znów rzeczy niezwykłe. Zgodnie z częstym
zwyczajem chłopcu chciano nadać imię ojca (por. np.
Tb 1,1.9
). Ale niezwykłość przyjścia na
świat tego chłopca oraz sam charakter jego posłannictwa każą odstąpić od tego zwyczaju mimo
energicznej opozycji najbliższej rodziny i krewnych. Elżbieta i Zachariasz – ten ostatni za
pomocą tabliczki, na której wypisał, jak pragnął nazwać syna – domagali się zgodnie, by ich
syn otrzymał imię Jan. Tak więc od tego momentu w każdym najbardziej zwyczajnym
odezwaniu się do dziecka jego rodzice zarazem wyznawali, że „Jahwe okazał im swoje
miłosierdzie” (por. 1,58).
64.
Z nadaniem imienia Janowi kończy się czas kary zesłanej na jego ojca, Zachariasza.
Natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał i mówił wielbiąc Boga. Tak więc
pierwsze słowa wypowiedziane przez uleczonego z niemoty Zachariasza były wyrazem
chwalby Bożej. Zauważmy, iż w rzeczywistości głównie w tym celu w ogóle warto i powinno
się otwierać usta.
65
–66.
Świadków ceremonii obrzezania i tych, co się domagali dla Jana imienia jego
ojca, ogarnęło przerażenie, które też udzieliło się najbliższym sąsiadom, a potem mieszkańcom
całej okolicy. Powodów przerażenia mogło być wiele, lecz ostatecznie wszystkie sprowadzały
się do niewątpliwego stwierdzenia bardzo wyraźnej ingerencji Boga: Świadomość zaś
znajdowania się w bezpośrednim kontakcie z Bogiem zawsze napełnia bojaźnią. Z drugiej
strony zupełnie oczywisty fakt wkraczania Boga w życie nowo narodzonego chłopca zmuszał
wszystkich do postawienia sobie pytania: Kimże będzie to dziecię?
BENEDICTUS (1,67–80)
67
Wtedy ojciec jego, Zachariasz, został napełniony Duchem Świętym i zaczął prorokować,
mówiąc:
68
«Błogosławiony Pan, Bóg Izraela,
bo nawiedził lud swój i odkupił,
69
i
moc zbawczą nam wzbudził
w domu sługi swego, Dawida:
70
jak
zapowiedział to z dawien dawna
przez usta swych świętych proroków,
71
że nas wybawi od nieprzyjaciół
i z ręki wszystkich, którzy nas nienawidzą;
72
że miłosierdzie okaże ojcom naszym
i wspomni na swoje
święte Przymierze –
73
na przysięgę, którą złożył ojcu naszemu, Abrahamowi,
że nam użyczy tego,
74
iż z mocy nieprzyjaciół wyrwani,
bez lęku służyć Mu będziemy
75
w pobożności i sprawiedliwości przed Nim
po wszystkie dni nasze.
76
A i ty, dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz,
bo pójdziesz przed Panem przygotować Mu drogi;
77
Jego ludowi dasz poznać zbawienie,
[co się dokona] przez odpuszczenie mu grzechów,
78
dzięki litości serdecznej Boga naszego.
Przez nią nawiedzi nas Słońce Wschodzące z wysoka,
79
by
zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają,
aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju».
80
Chłopiec zaś wzrastał i umacniał się na duchu, a żył na pustkowiu aż do dnia ukazania się
przed Izraelem.
67
–68.
Odpowiednikiem maryjnego Magnificat z historii dzieciństwa Jezusa jest pieśń
Zachariasza w opisie dziecięctwa Jana Chrzciciela. Do wyśpiewania tego proroczego hymnu,
podobnie jak kiedyś Maryi, tak teraz Zachariaszowi potrzebna jest specjalna pomoc z góry.
Zachariasz został napełniony Duchem Świętym. W tym, co wyśpiewał, znajdują się najpierw
uwielbienia Boga za to, że zesłał Izraelowi Mesjasza i związane z Jego przyjściem dobra
mesjańskie (1,67–75), a potem kilka proroczych obrazów, przedstawiających przyszłą
działalność i rolę Jana Chrzciciela w całym dziele zbawienia (1,76–79).
69
–75.
W części pierwszej pieśni dochodzi do głosu temat znany nam już z Magnificat
Maryi: wierność Boga obietnicom danym ojcom w ogóle, a Abrahamowi w szczególności. Bóg
Izraela jest wychwalany za to, że uczynił tak, jak to zapowiedział od dawna przez usta swych
świętych proroków; że wspomniał na swe święte przymierze i na przysięgę, którą złożył
Abrahamowi; że wreszcie sprawi, iż Izrael, wyrwany z mocy nieprzyjaciół będzie służył
swemu Bogu w sprawiedliwości i miłości. Jak w Magnificat Maryi Bóg został nazwany
Wszechmocnym, tak teraz mianem mocy zbawczej, wzbudzonej w domu sługi Bożego,
Dawida, jest określony Mesjasz i Jego dzieło.
76
–79.
Przyszłość Jana Chrzciciela została już ogólnie zarysowana w momencie
zwiastowania narodzin tego ostatniego proroka. Lecz Zachariasz przedstawiając przyszłość
Jana jest o wiele dokładniejszy niż archanioł Gabriel. Zachariasz nazywa swego syna
prorokiem Najwyższego, ale Jezus powie później, że Jan jest więcej niż prorokiem (
Łk 7,26
). O
tym, że działalność Jana będzie torowaniem drogi Panu, Jan wyraźnie jeszcze będzie mówił.
Wzmianka o odpuszczeniu grzechów jest aluzją do obmyć, których Jan dokonywał, głosząc
przy tym swoje pokutne kazania. Jednakże zbawienie, na którego przyjęcie Jan tak gorliwie
będzie przygotowywał ludzi, okaże się ostatecznie dziełem serdecznej litości Boga. Ona to,
zstępując z wysoka, wcielona niejako we Wschodzącego, nawiedzi całą ziemię i zajaśnieje
prawdziwym światłem tym, co dotychczas pozostawali w mrokach, okryci cieniem śmierci
(por.
Iz 9,1
;
Ap 21,3n
).
80.
O dziecięcych latach Jana nie wiemy prawie nic, podobnie jak o dzieciństwie Jezusa.
Łukasz ograniczy się jedynie do notatki, że Jan rósł i wzmacniał się na duchu, pozostając na
pustkowiu aż do czasu rozpoczęcia swej publicznej działalności. Z późniejszych danych
zawartych w Ewangelii Łukasza wynika, że pustynia, na której Jan spędził swoje dziecięce i
młodzieńcze lata, znajdowała się w okolicach niedawno odkrytego „klasztoru” tzw. mnichów
qumrańskich. Jest jednak mało prawdopodobne to, by Jan należał do tej społeczności. Nauka,
którą będzie potem głosił, wykazuje więcej rozbieżności niż punktów stycznych z ideologią
sekty qumrańskiej. Nie wiadomo, jak długo trwał okres duchowej formacji Jana na pustyni.
Tak więc jego dzieciństwo było jeszcze bardziej ukryte niż młodość Jezusa.
NARODZENIE JEZUSA (2,1–7)
2
1
W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności
w całym świecie.
2
Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz.
3
Podążali więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta.
4
Udał się także Józef z
Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego zwanego Betlejem, ponieważ pochodził
z domu i rodu Dawida,
5
żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna.
6
Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania.
7
Powiła swego pierworodnego Syna,
owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.
1.
August Cezar stał na czele imperium rzymskiego w latach 30 przed Chr. – 14 po Chr. i
podobnie jak inni imperatorzy rzymscy nazywał się chętnie „panem całego świata”. Nic też
dziwnego, że i zanotowane tu zarządzenie Augusta w dosłownym przekładzie brzmi: aby był
spisany cały świat! Zarządzane co pewien czas spisy ludności pozwalały władzom rzymskim
zorientować się przede wszystkim co do liczby ludzi, którzy na wypadek wojny mogliby być
spożytkowani do wzmocnienia rzymskich legionów; z drugiej strony – i to było nie mniej
ważne – listy obywateli sporządzane podczas generalnych spisów były konieczne do
skrupulatnego ściągania podatków. Palestyna, mimo iż rezydował w niej Herod mogący
używać tytułu króla, nie była zwolniona od poddania się publicznemu spisowi ludności. Warto
przy okazji dodać, iż dopełnienie tego obowiązku każdy Izraelita – a Herod chyba w
pierwszym rzędzie – uważał za wielkie upokorzenie.
2.
Kwiryniusz przebywał w Syrii dwukrotnie jako wysoki urzędnik rzymski: pierwszy raz
w latach 10–8 przed Chr. brał udział w nie znanej bliżej misji wojskowej, zaś w r. 6 po Chr.
został mianowany formalnie prokuratorem Syrii. Być może, iż wzmiankowany tu spis odbył się
w latach 10–8 przed Chr. i był pierwszy w politycznej karierze Kwiryniusza. Rozpoczął go sam
Kwiryniusz, a dokończył w imieniu nieobecnego już wielkorządcy Sencjusz Saturninus. Spis
ów nazywany jest pierwszym spisem Kwiryniusza dlatego, by można go było odróżnić od
drugiego, który miał miejsce za czasów powtórnej bytności Kwiryniusza w Palestynie (r. 6 po
Chr.), o czym wspomina św. Łukasz w
Dz 5,37
. Dla nas dziś nie jest najważniejsze to, który
spis ludności miał Łukasz na myśli: pierwszy w ogóle, czy pierwszy za wielkorządcy
Kwiryniusza. Raczej wypada zwrócić uwagę na tę przedziwną zbieżność: oto gdy dokonuje się
spis „całego okręgu ziemi”, wtedy właśnie przychodzi na świat jeszcze jeden Człowiek. Czy
tylko powiększy się o jednego liczba wszystkich spisanych? Czy wielu spośród śmiertelników
już wtedy przypuszczało, co Nowonarodzony przyniesie całej ludzkości?
3.
Małe, w czasach Jezusa niewiele ponad tysiąc mieszkańców liczące Betlejem –
dosłownie: „dom chleba” – było wspomniane przez proroka Micheasza (5,1), jako miejsce
narodzin Mesjasza, potomka Dawida. Dawid również w pobliżu Betlejem strzegł trzody ojca
swego, Jessego.
4
–7.
Wyjaśniając wzmiankę Łukasza o narodzinach Jezusa komentatorzy zwracają uwagę
na czasownik τίκτειν, którym została wyrażona idea porodzenia Jezusa przez Maryję. Warto
zanotować, że narodzenie człowieka poczętego przez stosunek mężczyzny z niewiastą jest
określane czasownikiem γεννάω (por. np. opis narodzin Jana Chrzciciela). Nazwanie Jezusa
„pierworodnym” wcale nie oznacza, że Maryja porodziła po przyjściu na świat Jezusa jeszcze
inne dzieci. Pierworodne jest pierwsze dziecko nawet wtedy, kiedy się okaże jedynakiem.
Autorzy natchnieni zwykli w podobnych wypadkach abstrahować od spraw dalszego
potomstwa. Chodzi im jedynie o podkreślenie, że nowo narodzone dziecię jest własnością
Boga. To właśnie wyrażała idea pierworodztwa. Łukasz świadomie przygotowuje sobie w ten
sposób tło literackie do opisu ofiarowania i wykupu Jezusa w świątyni. W Ewangelii Mateusza
powtarza się aż trzy razy wzmianka o braciach Jezusa (12,46n; 13,55; 28,10), wiadomo jednak,
że tym terminem określało się nie tylko bliższych, ale nawet dalszych krewnych.
Betlejem, będąc skromnym, pozbawionym wszelkich atrakcji miasteczkiem, nie mogło
pomieścić dużej ilości przybyłych na spis ludzi. Nic dziwnego, że wszystkie gospody – miejsca
prowizorycznego schronienia, często nawet nie mające dachu – były wypełnione po brzegi. Nie
było dla nich miejsca w gospodzie, co może mieć sens głębszy – „odpowiedniego” do
misterium Bożego Narodzenia. Oto, jak się będą układały „sprawy mieszkaniowe” Jezusa.
Istniał co prawda naród, w którym sobie Bóg szczególnie upodobał, naród, który za Bożą
pomocą miał już własną ziemię. Było też, Bożą własnością zwane, święte miasto Jerozolima, a
w nim świątynia, dom Boga. A jednak przychodząc na świat Syn Człowieczy nie miał gdzie
głowy skłonić. Przyszedł do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli (
J 1,11
). Przyjdzie czas,
że odwróci się od swego ludu. Na Święte Miasto spadnie straszna kara za to, że nie słuchało
Chrystusa. Będzie musiał użyć przemocy – jeden jedyny raz w ciągu swej działalności
publicznej – ażeby uwolnić dom swój od niepożądanych, bezprawnych lokatorów – intruzów.
Ostatecznie świat nigdy nie będzie Jego miejscem zamieszkania. Dla autorów natchnionych
NT świat stanie się synonimem wrogich Chrystusowi mocy. Chrystus przyjdzie na świat, żeby
stoczyć bój z szatanem, po czym znów wróci do Ojca.
PASTERZE U ŻŁÓBKA (2,8–20)
8
W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą.
9
Wtem stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się
przestraszyli.
10
I rzekł do nich anioł: «Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie
udziałem całego narodu:
11
dziś bowiem w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest
Mesjasz, Pan.
12
A to będzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowlę owinięte w pieluszki i leżące
w żłobie».
13
I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga
słowami:
14
«Chwała Bogu na wysokościach,
a na ziemi pokój ludziom, w których sobie upodobał».
15
Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili między sobą: «Pójdźmy do
Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił».
16
Udali się też pośpiesznie i
znaleźli Maryję, Józefa oraz leżące w żłobie Niemowlę.
17
Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli, co im
zostało objawione o tym Dziecięciu.
18
A wszyscy,
którzy to słyszeli, zdumieli się tym, co im
pasterze opowiedzieli.
19
Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim
sercu.
20
A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to
zostało przedtem powiedziane.
8
–12.
W słowach Bożych skierowanych do człowieka, od samego początku przewijała się
idea podnoszenia na duchu ludzi. Z pozdrowieniem przyniesionym Maryi przez anioła w chwili
Jej zwiastowania połączone było również jakże krzepiące upomnienie: Nie bój się, Maryjo… I
tak już będzie zawsze. Ilekroć zatrwoży się człowiek, stojąc sam na sam z Bogiem lub patrząc
na działanie cudotwórczej mocy Boga, wtedy usłyszy: Nie bój się. Słowa te są równocześnie
pouczeniem, że nie należy unikać spotkań z Bogiem, gdyż zawsze czerpać się z nich będzie
pokrzepienie.
13
–14.
Przywykliśmy, wskutek niezbyt dokładnych tłumaczeń Pisma Świętego,
dopatrywać się w anielskim hymnie zawartym w opisie narodzin Jezusa wyrazów hołdu dla
Boga na wysokościach i życzeń pokoju dla ludzi dobrej woli na ziemi. Jeśli nie ma żadnych
zastrzeżeń co do hołdów składanych Bogu, to z całą stanowczością należy stwierdzić, że autor
natchniony nie zamierzał tu wychwalać przymiotów człowieka. Mówi natomiast o człowieku,
który stał się przedmiotem upodobania Bożego, opiewając w ten sposób życzliwość Boga dla
ludzi. Należy zatem słowa hymnu anielskiego zrozumieć w sposób wyżej podany w
przekładzie. Warto przy tym zauważyć, że „uczucia” Boga Ojca względem ludzi są tu
wyrażone terminem prawie takim samym, jak ten, którego użyją później autorzy natchnieni,
mówiąc o umiłowaniu Jezusa przez Boga Ojca. Pokój oznajmiony ludziom oznacza początek
pojednania ludzkości z Bogiem. Boże Narodzenie jest nade wszystko, świętem pojednania.
Ludzkość była skłócona z Bogiem, odwrócona od Niego, pozbawiona z Nim jakiegokolwiek
kontaktu, rozdarta sama w sobie. Chrystus przychodzi na świat przede wszystkim w celu
przywrócenia pokoju. Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam (
J 14,27
). Pierwszy hołd
nowo narodzonemu Jezusowi złożyły duchy niebieskie – aniołowie. Spośród ludzi zaś – oprócz
Matki Bożej i Józefa – mieli się pojawić najpierw najubożsi z ubogich: pasterze.
15
–17.
Poinformowani o narodzeniu Jezusa niezwykłą światłością i specjalnym
poselstwem anioła, pasterze udają się na miejsce, gdzie był Jezus. Oni też stali się pierwszymi
apostołami nowiny o Bożym narodzeniu. Zobaczywszy bowiem wszystko tak, jak im anioł
powiedział, poszli i donieśli innym o tym, co widzieli i co im zostało objawione.
18.
Nic dziwnego, że wszystkich napełniło to prawdziwym zdumieniem. Wzmianki o
zdziwieniu wywoływanym przez czyny i słowa Jezusa będą się zdarzały w Ewangelii Łukasza
o wiele częściej niż u pozostałych trzech Ewangelistów. Opowiadanie pasterzy posiada
wszystkie cechy urzędowego świadectwa: mówili o tym, co sami własnymi oczyma widzieli.
Wiara pierwszych chrześcijan w Nowonarodzonego – podobnie zresztą i nasza wiara – będzie
się opierać na zeznaniach autentycznych świadków. Nie inaczej też będzie powiązana z
rzeczywistością wiara w Zmartwychwstałego.
19
–20.
Apostolstwu pasterzy towarzyszyła prawdziwa chwała Boża, gdyż ludzie ci nie
tylko opowiadali o tym, co widzieli, lecz także wielbili Boga za to wszystko, co widzieli i
słyszeli.
OBRZEZANIE (2,21)
21
Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je
nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie [Matki].
21.
W Księdze Kapłańskiej 12,3 czytamy: Ósmego dnia [chłopiec] zostanie obrzezany.
Poddanie się temu i wielu innym prawom obowiązującym wszystkich Izraelitów było zgodne z
misją Mesjasza, który chciał być podobny we wszystkim do prawego człowieka. Mimo chwały
otaczających Go aniołów Jezus, narodzony pozornie jak każde palestyńskie dziecię, poddaje się
prawu obrzezania, składając w ten sposób pierwociny krwi własnej.
Imię Jezus dość często spotykane wśród Izraelitów (por. np.
2 Krn 31,15
;
24,11
;
Ezd 2,6
;
Ne 8,7
;
Ag 1,1.12
), wyraża ideę pomocy, z jaką Bóg śpieszy ludziom: Jeszua – Jahwe jest
zbawieniem. Kiedy
Mt 1,21
mówi o Jezusie: On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów – to
wyraźnie nawiązuje do treści imienia JEZUS. Ceremonia nadania imienia Jezusowi każe się
cofnąć myślą do opisu stwarzania wszechświata i człowieka. Wtedy to bowiem wszystkiemu,
co zaczynało istnieć, było nadawane imię (
Rdz 2,19
). Tak więc pierwsze w dziejach świata
nadawanie imion zbiegło się, jak widać z samym powoływaniem rzeczy do istnienia. Swoje
właściwe imię każdy chrześcijanin otrzymuje na chrzcie św. Otóż warto zauważyć, że ten
sakrament jest właściwie jakby ponownym stwarzaniem człowieka. Człowiek przez grzech
świadomie i dobrowolnie pozbawił się życia. Jednakże powodowany swą nieskończoną
dobrocią dokonał Bóg ponownego stworzenia człowieka, obdarzając go zresztą życiem jeszcze
wyższego rzędu. W każdej Mszy św. powtarzało się niegdyś słowa: „Boże, który godność
natury ludzkiej przedziwnie stworzyłeś i jeszcze przedziwniej naprawiłeś”. Tak więc znowu
akt stwórczy jest połączony z nadaniem imienia. Nazwy dawane kiedyś stworzeniom znaczyły
bardzo wiele, po prostu określały ich naturę; nie są pozbawione znaczeń także i te imiona, które
otrzymujemy na chrzcie św. Oto oznaczają one w pierwszym rzędzie zadzierzgnięcie
specjalnych związków ze świętymi w niebie i oddają nas w szczególną opiekę tym, co już
posiadają pełnię doskonałości.
Tekst Pawłowy: Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię,
aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych (
Flp
2,9–10
) bywa odnoszony do imienia Jezus, ale raczej odnosi się do tytułu boskiego Pan.
OFIAROWANIE W ŚWIĄTYNI (2,22–24)
22
Gdy potem upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, przynieśli Je do
Jerozolimy, aby przedstawić Panu.
23
Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: Każde
pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu (
Wj 13,2.12.15
).
24
Mieli również złożyć
w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego.
Z obrzędem oczyszczenia niewiasty, która dopiero co została matką, wiązało się złożenie z
tego tytułu ofiary oraz złożenie wykupu w wysokości proporcjonalnej do stanu majątkowego
rodziców. Fragment świadczący o całkowitym poddaniu się Syna Człowieczego prawom, które
obowiązywały w Jego ojczyźnie. Podobny do nas we wszystkim z wyjątkiem grzechu (
Hbr
4,15
). Święty Paweł będzie kiedyś mógł stwierdzić: Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał
Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy
podlegali Prawu, byśmy mogli otrzymać przybrane synostwo (
Ga 4,4–5
). Złożenie wykupu za
pierworodnego przypomina tę jakże często wypowiadaną przez autorów starotestamentowych
myśl, że wszystko, co stworzone, jest własnością Boga. Druga część perykopy poświęcona jest
osobie i kantykowi Symeona.
22
–24.
Według przepisów Prawa Mojżeszowego niewiasta, która porodziła dziecię płci
męskiej, uchodziła za nieczystą przez siedem dni, gdy zaś wydała na świat córkę, była
nieczystą dni czternaście (por.
Kpł 12,2–8
). Choć minął już okres jej pierwszej nieczystości, w
dalszym ciągu nie wolno jej było opuścić domu przez dni trzydzieści trzy, gdy porodziła syna,
a przez dni sześćdziesiąt sześć po urodzeniu córki. Dnia czterdziestego – lub w przypadku
wydania na świat córki dnia osiemdziesiątego – niewiasta była obowiązana stawić się w
świątyni, gdzie kapłan, po dokonaniu odpowiedniego obrzędu, stwierdzał urzędowo, że została
oczyszczona, w związku z czym niewiasta składała ofiarę z jednorocznego jagnięcia i pary
gołębi lub synogarlic. Mówiąc o „dniach oczyszczenia ich” Łukasz zdaje się sugerować myśl,
że za nieczystą uchodziła nie tylko Maryja, lecz także Jezus. Z kontekstu jednakże wynika, że
samo przedstawienie Jezusa w świątyni, choć nie wymagane przez Prawo, zostało tu
podciągnięte pod wspólne miano oczyszczenia. Wszystko, co było pierworodne płci męskiej,
stanowiło – zgodnie z Prawem (
Wj 13,2–12
;
22,28n
) – własność Boga. Pierworodne zwierzę
należało złożyć Bogu w ofierze, natomiast syn pierworodny winien być poświęcony na służbę
Bogu w świątyni. Ponieważ jednak obowiązek ten spełniały specjalnie do tego powołane
pokolenia kapłańskie, za pierworodne dziecię składało się wykup w wysokości pięciu
świątynnych syklów (
Lb 3,47
;
18,16
). Znów nawiązuje Łukasz nie do powinności złożenia
wykupu za Jezusa, lecz do ofiary, którą miała złożyć za siebie Maryja, dopełniając w ten
sposób ceremonii urzędowego oczyszczenia. „Przedstawić” – to termin kultyczny LXX.
Maryja jako „Córa Syjonu” przedstawia przyszłego Arcykapłana Nowego Przymierza.
STARZEC SYMEON (2,25–32)
25
A żył w Jeruzalem człowiek imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny,
wyczekujący pociechy Izraela; a Duch Święty spoczywał na nim.
26
Jemu Duch Święty objawił, że
nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego.
27
Z natchnienia więc Ducha przyszedł do
świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa,
28
on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił:
29
«Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu
w pokoju, według Twojego słowa.
30
Bo moje oczy
ujrzały Twoje zbawienie,
31
któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
32
światło na oświecenie pogan
i chwałę ludu Twego, Izraela» (por.
Iz 40,5
;
52,10
;
42,6
;
49,6.9
;
25,7
;
46,13
).
25
–26.
Przydomek „starca” przylgnął do tego człowieka chyba tylko ze względu na
prawdopodobną długotrwałość oczekiwania „pociechy Izraela”. Łukasz nie szczędzi
Symeonowi zresztą innych, wysoce zaszczytnych określeń. Symeon jest mężem
sprawiedliwym, czyli posiada coś z tej sprawiedliwości, której Pan Bóg udziela ludziom,
czyniąc ich na podobieństwo swoje świętymi. Symeon jest także nazwany bogobojnym, co
oznacza, że udziałem jego była również pełna szacunku bojaźń Boga, synonim nieomal
miłości, bojaźń, która nie każe stronić od Boga, lecz zmusza niejako do szukania schronienia
właśnie u Niego. Najbardziej może jednak godne uwagi jest to, że całym jakby powołaniem
życiowym Symeona było wyczekiwanie „pociechy Izraela”. Można by go wskutek tego
uważać za patrona chrześcijańskiej cierpliwości, tej cnoty, która czyni znośnym wszelkie
oczekiwania, cnoty niezbędnej dla każdego, gdyż wszyscy jesteśmy ustawicznie skazywani na
jakieś czekanie. Posiąść umiejętność chrześcijańskiego czekania znaczy to być w posiadaniu
jednej z głównych cnót bogobojnego Symeona. Nie mniej znamienne jest to, że przedmiot
oczekiwań Symeona został określony mianem pociechy Izraela. Sens tego określenia okaże się
w pełni zrozumiały dopiero w teologii św. Pawła. Pawłowi właśnie zawdzięczamy formułę:
Bóg, Ojciec nasz, który nas umiłował i przez łaskę udzielił nam wiecznego pocieszenia (
2 Tes
2,16
). Otóż okazuje się z innych tekstów Pawła, że synonimem tego pocieszenia jest po prostu
sam Chrystus. Trzykrotnie użyje Paweł zwrotu: „Umiłował nas i wydał siebie samego za nas”
(
Ga 2,20
;
Ef 5,2.25
), trzy razy również posłuży się wyrażeniem: Wydał siebie samego za mnie
– za nas (
Ga 1,4
;
1 Tm 2,6
;
Tt 2,14
). Tak więc Symeon oczekiwał na Chrystusa, który miał
przynieść prawdziwą pociechę Izraelowi. Przeto nim jeszcze miał być zesłany Duch Święty,
„Pocieszyciel najlepszy”, przyszedł Chrystus nazwany tu „pociechą Izraela”.
Wzmianka o obecności Ducha Świętego w Symeonie świadczy o niezawodności
oczekiwań tego człowieka. Wskutek specjalnej interwencji Ducha Świętego Symeon przyszedł
do świątyni akurat wtedy, kiedy tam wnoszono Dziecię Jezus. W każdym razie Symeon, dzięki
wyraźnej woli Bożej, stał się jednym z najbardziej uprzywilejowanych ludzi, którzy
kiedykolwiek żyli. Oto dane mu było piastować na własnych rękach Dziecię Jezus.
27
–32.
Kantyk Symeona jest nade wszystko wyrazem uczuć człowieka, który doznaje
ulgi, osiągnąwszy cel swojego życia. Jest to pieśń chrześcijańskiego rozstania się z życiem
doczesnym. Chrystus, którego trzymał Symeon na swych rękach, w kantyku jest nazwany
zbawieniem, co jeszcze bardziej zbliża Łukasza do wspomnianych już formuł z Listów św.
Pawła. Kantyk jest również przykładem pierwszych w NT sformułowań nauki o
powszechności odkupienia: Światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela. Jeżeli
perykopa ta bywała źródłem ciągle nowych natchnień dla poetów i malarzy, to przede
wszystkim ze względu na dostojną postać Symeona, piastującego Dzieciątko Jezus na rękach.
Nie bez wpływu na wyobraźnię artystyczną pozostają również słowa samego kantyku
Symeona. Każdy z nas mógłby być Symeonem, bo wszyscy otrzymaliśmy przyrzeczenie, że
zobaczymy Pana. Jeśli niewielu z nas śpiewa Symeonowy kantyk, to głównie dlatego, że nie
potrafimy czekać.
PROROCTWO SYMEONA (2,33–35)
33
A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono.
34
Symeon zaś błogosławił Ich i
rzekł do Maryi, Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i
na znak, któremu sprzeciwiać się będą
35
– a Twoją duszę miecz przeniknie – aby na jaw wyszły
zamysły serc wielu».
33.
Pewnego wyjaśnienia wymaga wzmianka o zdumieniu Maryi i Józefa. W pełni
zrozumiałe jest zdziwienie Józefa, który po raz pierwszy dowiaduje się o chwalebnej
przyszłości Jezusa. Ale z Józefem dziwiła się także Maryja, patrząc na niezwykłe zachowanie
się Symeona i słuchając słów, o których wiedziała, że mogły być przekazane Symeonowi tylko
przez Boga samego. Zresztą i Ona po raz pierwszy usłyszała, że Syn Jej będzie światłością dla
pogan (1,31–33).
34.
Owo błogosławienie było bardziej wyrazem współradości Symeona niż
błogosławieństwem w sensie ścisłym. Mimo iż zwykło się nazywać Symeona starcem, nigdzie
w Piśmie Świętym nie ma wzmianki o jego sędziwym wieku. Na tę starość wskazuje tylko
wzmianka a gotowości na śmierć. Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju.
Proroctwo Symeona, w całości co prawda wypowiedziane do Maryi, w swej pierwszej części
odnosi się do Jezusa, w drugiej zaś dotyczy Matki Bożej. O Jezusie przepowiedział Symeon, że
dla wielu spośród Izraela będzie On powodem upadku, a dla innych przyczyną wywyższenia.
W ten sposób zostały określone skutki z jednej strony wrogiej, z drugiej zaś pełnej miłości
postawy ludzi wobec Chrystusa. Wzmianka o znaku, któremu sprzeciwiać się będą, jest
zapowiedzią przyszłych utarczek Jezusa z faryzeuszami. Życie Jezusa i Jego czyny będą albo
znakiem cudownym, czymś niezwykłym, niewytłumaczalnym, albo modelem, przykładem
dyskutowanym lub wręcz odrzucanym przez ludzi.
35.
Słowa Twoją duszę miecz przeniknie stanowią swego rodzaju parentezę, która wiąże
się jednak doskonale z kontekstem poprzedzającym i sprawia, że całe proroctwo Symeona jest
skierowane do Maryi. Nie oznaczają one bynajmniej – jak sądził Orygenes – że Maryja zwątpi
kiedyś w Bóstwo i mesjańską godność swego Syna, i to będzie ów miecz przeszywający Jej
duszę. Są one zapowiedzią współudziału Maryi w przyszłych cierpieniach Jezusa lub – może
dokładniej jeszcze – są wyrazem tego, co czuła Maryja pod krzyżem, w momencie kiedy ciało
Jej Syna przebijano włócznią; była współprzebijana. Jest to więc pierwsza zapowiedź męki
Jezusa, i w pewnym sensie przedsmak atmosfery Wielkiego Tygodnia.
Drugą część w. 35 – aby na jaw wyszły zamysły serc wielu – wiązać należy z w. 34. Chodzi
tu bowiem o myśl, że sprzeciwianie się Chrystusowi ujawni zamysły wielu ludzi. Zamysły owe
zresztą – gdyby zostać bardziej wiernym terminologii greckiej – oznaczają po prostu knowania,
wrogie plany.
PROROKINI ANNA (2,36–38)
36
Była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w
latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem,
37
i pozostała wdową. Liczyła już sobie
osiemdziesiąt cztery lata. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach
dniem i nocą.
38
Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy
oczekiwali wyzwolenia Jeruzalem.
36.
Anna prorokini – jak Miriam lub Debora – jest typem pobożnej niewiasty Starego
Prawa. Należała do tych, co modlitwą, postami i służbą świątynną usiłowali przyśpieszyć
zbawienie Izraela. Była z tych, którzy oczekiwali, z tych, dla których oczekiwanie na przyjście
Mesjasza było powołaniem życiowym. Słowa Łukasza: sławiła Boga i mówiła o Nim
wszystkim, dają nam prawo do uznawania w osobie Anny kogoś, kto jeszcze przed Janem
Chrzcicielem prostował ścieżki Pańskie. Jan wyprzedzał Jezusa. Anna prorokini wyprzedzała
Jana.
37
–38.
Jej wejście do świątyni akurat w chwili ofiarowania Jezusa nie było chyba
dziełem przypadku. Korzystała pewnie z tego samego światła Bożego, którym był oświecony
Symeon, gdy zapowiadał przyszłość Mesjasza i przedstawiał ból Jego Matki. Ewangelista
pozwala sobie na swoistą przesadę literacką, gdy mówi, że Anna nie rozstawała się ze
świątynią (37): Zaraz bowiem z następnego wiersza wynika, że gdy Dziecię Jezus wnoszono
do świątyni, Anna była tam nieobecna. Nadeszła właśnie w owej godzinie (w. 38). Jerozolima,
jako Święte Miasto i stolica Izraela, była często uważana za symbol i uosobienie całego
narodu. Wyzwolenie Jerozolimy było równoznaczne z uwolnieniem całego narodu. Z samego
tekstu nie można wywnioskować, o jakim wyzwoleniu – duchowym czy politycznym –
marzyła prorokini Anna i ludzie jej podobni.
POWRÓT DO NAZARETU (2,39–40)
39
A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta –
Nazaretu.
40
Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża
spoczywała na Nim.
39
–40.
Wzmianka o powrocie do Nazaretu i o wzrastaniu Dziecięcia w mądrości i łasce
należy do charakterystycznych refrenów, którymi Łukasz zwykł kończyć poszczególne
fragmenty swego opowiadania, zwłaszcza w Dziejach Apostolskich (por. 6,7; 9,31; 12,24; 16,5;
19,20; itd.). Stwierdzenie, że Jezus wzrastał w mądrości, nie sprzeciwia się bynajmniej
prawdzie o Bóstwie drugiej Osoby Trójcy Świętej. Jezus był pełnym człowiekiem. Rozwijał się
zatem zgodnie z prawami natury ludzkiej. Trudność stanowi fakt, że Łukasz mówi o powrocie
do Nazaretu zaraz po ofiarowaniu Jezusa w świątyni, pomijając w ten sposób hołd trzech
Mędrców i ucieczkę Jezusa do Egiptu, o czym mówi dość obszernie Mateusz (por. 2,1–23).
Należy zatem przypuszczać, że albo święta Rodzina, przybywszy na krótko do Nazaretu udała
się ponownie do Betlejem, gdzie miałby miejsce pokłon trzech Mędrców i skąd uszedłby Jezus
do Egiptu, by wrócić następnie i osiąść już na stałe w Nazarecie, albo – co wydaje się bardziej
prawdopodobne – Łukasz ma na uwadze tylko tę późniejszą, definitywną podróż do Nazaretu i
mówi o niej zaraz po ofiarowaniu Jezusa w świątyni, choć nie wyklucza tego, co się w tym
czasie zdarzyło, to jest przybycia trzech Mędrców i ucieczki Jezusa do Egiptu.
DWUNASTOLETNI JEZUS W ŚWIĄTYNI (2,41–50)
41
Rodzice Jego chodzili co roku do Je
ruzalem na Święto Paschy.
42
Gdy miał lat dwanaście,
udali się tam zwyczajem świątecznym.
43
Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został
młody Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice.
44
Przypuszczając, że jest wśród
pątników, uszli dzień drogi i szukali Go między krewnymi i znajomymi.
45
Gdy Go nie znaleźli,
wrócili do Jeruzalem, szukając Go.
46
Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami,
przysłuchiwał się im i zadawał pytania.
47
Wszyscy z
aś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością
Jego umysłu i odpowiedziami.
48
Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego:
«Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie».
49
Lecz On
im odpowiedział: «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co
należy do mego Ojca?»
50
Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.
41
–42.
Pielgrzymka do Jerozolimy to – jeśli pominąć takie wydarzenia, jak ofiarowanie
w świątyni, hołd Mędrców i ucieczka do Egiptu – jedyny szczegół z czasu ukrytego życia
Jezusa znany nam z Ewangelii. Tekst Łukasza nie upoważnia zresztą do twierdzenia, że była to
pierwsza podróż Jezusa na święto Paschy. Według powszechnie zachowywanego zwyczaju
chłopiec był obowiązany do przestrzegania przepisów Prawa po ukończeniu 13 roku życia. Od
tego momentu winien też udawać się trzy razy w roku do Jerozolimy: na święto Paschy, na
Zielone Święta i na Święto Namiotów. Jednakże w pobożnych rodzinach już od
najwcześniejszych lat wdrażano dzieci w praktyki religijne, prowadząc nawet małe dzieci do
Jerozolimy na święto trwające siedem dni.
43.
To, że Maryja i Józef nie spostrzegli zaraz po wyjściu z Jerozolimy braku Syna wśród
wracających pielgrzymów, nie świadczy o pozostawieniu Jezusa bez opieki, lecz jest dowodem
zaufania, jakim Maryja i Józef obdarzali zarówno Jezusa, jak i krewnych lub znajomych, wśród
których mógł się On znajdować. Niepokój Matki Bożej poszukującej Syna stanowi przeto
jakby pierwszy etap urzeczywistniania się proroctwa Symeona o mieczu, który miał przeszyć
serce Maryi.
44.
Za tradycyjny koniec pierwszego etapu drogi pielgrzymów powracających z
Jerozolimy uchodzi miejscowość El-Bireh, odległa o około 18 km od Świętego Miasta.
Mówiąc o „jednym dniu drogi” Łukasz albo jest niezupełnie dokładny, albo każe się domyślać
– co jest bardziej prawdopodobne – że święta Rodzina opuściła Jerozolimę nie wczesnym
rankiem, lecz w czasie pełnego dnia. Na przebycie 18 km wystarczyło bowiem kilka godzin.
45
–46.
Ostatecznie znaleziono Jezusa w świątyni, tzn. dokładnie na dziedzińcu
świątynnym, gdzie uczeni w Piśmie mieli swe „wykłady” dla ludu lub grona wybranych
uczniów. Słowa Łukasza odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami,
przysłuchiwał się im i zadawał pytania (w. 46) każą się domyślać, że Jezus nie znajdował się w
samym środku i jako największy doktor autorytatywnie nauczał, mimo iż tak właśnie wszedł
do ikonografii chrześcijańskiej, lecz że niepostrzeżenie najpierw słuchał mędrców, a potem
bądź stawiał niezwykle rozsądne pytania, bądź udzielał zdumiewających odpowiedzi
faryzeuszom, którzy nań wskutek tego zwrócili uwagę.
47.
Zdumienie uczonych ma w sobie coś z osłupienia i obawy. W ten sposób zaniepokoił
Jezus po raz pierwszy, mając zaledwie 12 lat, uczonych żydowskich, którzy będą z czasem
widzieć w osobie i nauczaniu Jezusa, największe dla siebie niebezpieczeństwo. Innego rodzaju
było zdumienie Matki Bożej oglądającej znów utraconego na trzy dni Syna. W podziwie Maryi
nie było nic z obawy; był on raczej synonimem wielkiej, pełnej dumy radości. Maryja chyba
nie przypuszczała, że Jezus, Jej Syn, posiadał już aż taką mądrość.
48.
Słowa Maryi zapewne brzmią jak swego rodzaju wymówka, zrozumiała całkowicie w
sposób naturalny i podyktowana miłującym sercem matki. Zresztą znaczenie tych słów
zależało też od tonacji głosu, jakim zostały wypowiedziane. Warto przy tym zauważyć, że
Maryja w sposób bardzo dla siebie charakterystyczny usunie się dyskretnie na drugi plan,
mówiąc: ojciec Twój i ja. Nazwanie Józefa ojcem nie sprzeciwia się prawdzie o Boskim
poczęciu Jezusa. Wobec ludzi, na zewnątrz, Józef jest przedstawiany prawie zawsze jako
naturalny ojciec Jezusa. Ten sam Łukasz, opisując dokładnie zwiastowanie narodzin Jezusa
wyjaśnił już, kto jest ojcem Mesjasza. Sama Matka Boża wyraźnie wspomina swoją udrękę w
czasie nieobecności Syna: Z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Ból Jej i niepokój potęgowały się
być może wskutek tego, że pozostawała pod wrażeniem słów Symeona, który mówił o
sprzeciwianiu się Jej Synowi i o mieczu, który miał przeszyć Jej własną duszę. Najbardziej
jednak zasługuje na uwagę odpowiedź Jezusa oraz postawa Maryi i Józefa, określona mianem
niezrozumienia tego, co im było mówione. Otóż Jezus wyraża zdziwienie, że był w ogóle
poszukiwany, dodając następnie, iż Maryja i Józef winni byli wiedzieć, że On, Jezus, musi
pozostawać w tym, co należy do Ojca.
49.
Odpowiedź to nie tyle może szorstka, co bardzo zdecydowana. Trudno wykazać, co
Jezus miał tu na myśli mówiąc o tym, co należy do Ojca. Jedni sądzą, że chodzi po prostu o
świątynię, i wtedy odpowiedź Jezusa miałaby sens następujący: Czemuż to szukaliście Mnie
wszędzie, zamiast pójść do domu Ojca Mego. Wiecie, że tam trzeba Mi przebywać. Inni
natomiast uważają – i to jest bardziej prawdopodobne – że chodziło o sprawy Ojca
Niebieskiego, czyli o całe posłannictwo mesjańskie Jezusa. Nadarzyła się, być może po raz
pierwszy, sposobność ukazania uczonym żydowskim mądrości Mesjasza i pobudzenia ich do
refleksji nad wybraniem Jezusa przez Boga lub nad tym, co się działo wówczas w świątyni.
Sprawy Ojca Niebieskiego oznaczają więc w tym wypadku ów proces stopniowego ujawniania
przez Jezusa swojej mesjańskiej godności. Sprawom tym Jezus ma być oddany bardziej niż
własnej Matce i przybranemu ojcu. Co więcej, Jezus wyraża nawet zdziwienie, iż Jego rodzice
mogli się tego nie domyślać.
50.
O jakie niezrozumienie tu chodzi lub dokładniej, o niezrozumienie czego? Maryja i
Józef wiedzieli przecież, że ojcem Jezusa był sam Pan Bóg. Nie orientowali się może jednak
dostatecznie, do jakiego stopnia całe życie doczesne Jezusa należy do Ojca Niebieskiego. Nie
przypuszczali, być może, że już w tak młodym wieku Jezus pocznie przekładać sprawy Ojca
nad dom rodzinny. A może pisząc: Nie zrozumieli tego, co im powiedział, nawiązywał Łukasz
do wspomnień samej Matki Bożej, która po latach wielu, przypatrując się przeszłości swego
Syna poprzez pryzmat Jego cierpienia i śmierci, mogła mówić: Nie rozumiałam w pełni, nie
wiedziałam dokładnie, że być w sprawach Ojca Niebieskiego, znaczyło wycierpieć tak wiele,
nie przewidywałam tego wszystkiego, co się później stać miało. Tak więc zbawcze plany Boga
były Maryi objawiane stopniowo. Zrozumiałe stawały się też powoli, lecz nieubłaganie
tajemnicze epizody z życia Jej Syna. Niektórzy przypuszczają, że niezrozumienie odnosiło się
do trzech dni, jakie w przyszłości miały dzielić śmierć Jezusa od zmartwychwstania.
ŻYCIE W NAZARECIE (2,51–52)
51
Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie
wszystkie te sprawy w swym sercu.
52
Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u
Boga i u ludzi.
51
–52.
Postać Maryi przechowującej w swym sercu słowa i czyny Jezusa pozostanie na
zawsze wzorem niedościgłym dla wszystkich ludzi prawdziwie wierzących i czerpiących
pokarm z nauki Zbawiciela. Łukasz powie nawet, że wszystkie owe przedziwne zdarzenia
wiążące się z przyjściem na świat Jezusa Maryja zachowywała w swym sercu, bezustannie nad
nimi medytując. Może Jej wspomnienia posłużyły też Łukaszowi za źródło wiedzy, gdy
przedstawiał historię dziecięcych lat Jezusa i chwile poprzedzające narodziny Syna Bożego.
Twierdzenie o postępach Jezusa w mądrości, w latach i w łasce zdaje się pozostawać w
sprzeczności z nauką o Bóstwie Jezusa. Przecież będąc Bogiem i posiadając pełnię wszelkiej
doskonałości, Jezus nie mógł wzrastać ani w mądrości, ani tym bardziej w łasce u Boga.
Trudność powyższą usuwa, przynajmniej pośrednio, wzmianka o wzrastaniu Jezusa w latach.
Ona to właśnie upoważnia nas do wiązania całego zdania z naturą Jezusa tylko ludzką.
Podobnie jak wzrastał Jezus w latach, tak też pomnażała się Jego mądrość, zdobywana w
następstwie coraz to nowych doświadczeń; bardziej widoczne stawało się na zewnątrz
upodobanie, jakie w Nim Bóg znajdował. W ten sposób urzeczywistnia się też i to, co mówił
Jan Chrzciciel: Trzeba, by On wzrastał, a ja żebym się umniejszał (
J 3,30
). Więziony przez
kilkanaście miesięcy i nawet z więzienia wysyłający posłańców do Jezusa, Jan umilknie na
zawsze wtedy właśnie, kiedy Jezus będzie u szczytu nawoływań do miłości. Lata
poprzedzające ten moment służyły stopniowo umniejszaniu się Jana, a wzrastaniu Chrystusa.
PRZYGOTOWANIE DO DZIAŁALNOŚCI JEZUSA
JAN CHRZCICIEL (3,1–6)
3
1
Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był
na
miestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i Trachonitydy,
Lizaniasz tetrarchą Abileny;
2
za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało
słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni.
3
Obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i
głosił chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów,
4
jak jest napisane w księdze mów proroka
Izajasza:
Głos wołającego na pustyni:
Przygotujcie drogę Panu,
prostujcie ścieżki dla Niego!
5
Każda dolina zostanie wypełniona,
każda góra i pagórek zrównane,
drogi kręte staną się prostymi,
a wyboiste drogami gładkimi!
6
I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże (
Iz 40,3
–5
).
1.
Długim, z kilku wierszy złożonym zdaniem wstępnym opisał Łukasz historyczne
wkroczenie Boga – poprzez działalność Jana – w ludzkie sprawy, próbując w ten sposób
zharmonizować historię zbawienia człowieka z ziemskimi dziejami ludzkości. A oto wyniki
owej synchronizacji w przekładzie na naszą rachubę czasu.
Piętnasty rok rządów cesarza Tyberiusza, następcy Augusta, to najprawdopodobniej lata
28–29 po Chr. Tyberiusz objął rządy jako Collega Imperii w r. 12 po Chr.
Piłat zarządzał Judeą w latach 26–36 po Chr. Do obowiązków namiestnika należało przede
wszystkim czuwanie nad regularnymi wpływami podatków do skarbu Imperium.
Namiestnikowi przysługiwało również prawo wydawania wyroków śmierci (ius gladii) w
wypadkach przewidzianych rzymskim kodeksem karnym. Wśród prowincji poddanych władzy
Rzymu niektóre niedostatecznie jeszcze ujarzmione państwa były poddane wprost
imperatorowi – stąd nazwa: provinciae imperatoriae – mimo że bezpośrednia władza w owych
prowincjach należała do propretorów. Inne, spokojniejsze i od dłuższego czasu już należące do
wspólnoty rzymskiej kraje nosiły miano prowincji senatorskich (provinciae senatoriae) i były
poddane władzy tzw. prokonsulów. Judea, ze względu na ustawiczne bunty jej mieszkańców,
stanowiła część cesarskiej tj. imperatorskiej prowincji Syrii.
Królestwo Heroda Wielkiego po jego śmierci (r. 4 przed Chr.) podzielili między siebie
trzej synowie Heroda: Archelaos, Herod Antypas i Filip. Archelaos, jako najstarszy wiekiem,
otrzymał tytuł etnarchy, tj. głowy ludu, pozostali dwaj bracia nazywali się tetrarchami, czyli
„szefami czwartych części”. Archelaos zarządzał Judeą, Samarią i Idumeą. Z czasem władze
rzymskie w dowód uznania zezwoliły Archelaosowi na posługiwanie się tytułem króla, co
zresztą nie uchroniło go przed późniejszymi niełaskami, po których nastąpiło zesłanie go do
Galii. Herod Antypas był tetrarchą Galilei i Perei w latach 4 przed Chr. – 39 po Chr. Był już
wspominany w związku z uwięzieniem i ścięciem Jana Chrzciciela (
Mt 14,1
;
Mk 6,14–29
).
Jezus powiedział o nim: Idźcie i powiedzcie temu lisowi (
Łk 13,32
). Filip, syn Heroda
Wielkiego i Kleopatry, był tetrarchą północno-wschodniej części Palestyny, tj. Iturei oraz
krainy trachonickiej, w latach 4 przed Chr. – 34 po Chr. Odbudował miasto Betsaidę, a w celu
upamiętnienia swoich rządów kazał wznieść miasto, zwane potem Cezareą Filipową. O
Lizaniaszu, tetrarsze Abileny, wiadomo tylko to, co wspomniał właśnie przy tej okazji Łukasz.
Pewna inskrypcja znaleziona w tej prowincji – na północny zachód od Damaszku – potwierdza
notatkę Łukasza.
2.
Józef, zwany Kajfaszem, był arcykapłanem w latach 18–36 po Chr. Annasz zaś został tu
wymieniony albo dlatego, że jako były arcykapłan (6–15 po Chr.) był teściem Kajfasza, albo
dlatego, że cieszył się jeszcze wciąż wielkim poszanowaniem wśród ludu. Wyrażenie:
skierowane zostało słowo Boże do Jana, jest nawiązaniem do starotestamentowych opisów
powołań proroków przez Boga (por.
Jr 1,2.5.11
;
20,9
;
Oz 1,1
;
Jl 1,1
itd.).
3.
Wspomniany tylko w poprzedzającym kontekście chrzest głoszony przez Jana tym
razem jest opisany dość dokładnie, a zwłaszcza jego funkcja przemieniająca człowieka. Pokuta
bowiem, o której tu mowa, jest przekładem terminu greckiego (μετάνoια), który oznacza w
pierwszym rzędzie przemianę, nawrócenie, inne ustawienie całej osobowości człowieka
względem Boga i bliźniego. Obmyciu wodą, czyli samej ceremonii chrztu, towarzyszyło
zawsze nawoływanie do pokuty. Przeto i z tego tytułu również chrzest udzielany przez Jana
słusznie był nazwany chrztem nawrócenia, tu i gdzie indziej (
Mk 1,4
;
Dz 13,24
;
19,4
).
4
–6.
Sens cytowanych wierszy Izajasza w interpretacji autora trzeciej Ewangelii zdaje się
być następujący: Jan ma nie tylko prostować drogi Pańskie; jego obowiązkiem jest niejako
wytyczać ścieżki Mesjaszowi (
Iz 40,4
). Zapowiedź „wypełniania dolin” zdaje się odnosić do
biednych i zgłodniałych, którzy będą nasyceni w czasie mesjańskiej szczęśliwości (por.
Łk
1,52
), słowa zaś o górach i wzniesieniach poniżonych – to chyba aluzja do upokorzeń, jakie
miały spotkać wyniosłych i pysznych tego świata.
WEZWANIE DO NAWRÓCENIA (3,7–9)
7
Mówił więc do tłumów, które wychodziły, żeby przyjąć chrzest od niego: «Plemię żmijowe, kto
wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem?
8
Wydajcie więc godne owoce
nawrócenia; i nie próbujcie sobie wmawiać: „Abrahama mamy za ojca”, bo powiadam wam, że z
tych oto kamieni może Bóg wzbudzić potomstwo Abrahamowi.
9
Już siekiera jest przyłożona do
korzenia drzew. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte i w ogień
wrzucone».
7
–8.
Nauczanie Jana obfitowało w sformułowania mocne, radykalne i nawiązywało
prawie zawsze do przyszłego gniewu Bożego. Skutków tego gniewu można by uniknąć tylko
przez natychmiastowe zawrócenie z dotychczasowej drogi życia, przez postępowanie, które
mogłoby być nazwane wydawaniem owoców nawrócenia. Samo pocieszanie się myślą o
pochodzeniu od Abrahama w niczym nie zmieni godnego opłakania stanu moralnego
grzeszników. Pan Bóg może nawet z kamieni wzbudzić sobie synów Abrahama, jeśli tylko
zajdzie tego potrzeba. Jest to myśl, której rozwinięciu Apostoł Paweł poświęci prawie cały List
do Galatów i znaczną część Listu do Rzymian.
9.
Gniew Boży ujawni się w pełni dopiero kiedyś, w przyszłości, ale siekiera do korzenia
drzew już jest przyłożona. Jeśli się człowiek nie opamięta, będzie skazany na zagładę tak, jak
wycina się drzewo nie rodzące owoców i wrzuca do ognia na spalenie. Ten sam fragment
katechezy Jana Chrzciciela został przekazany także przez Mateusza. Łukasz złagodził
cokolwiek sam początek tej perykopy. Gdy w relacji Mateusza wyrażeniem „plemię żmijowe”
Jan piętnuje tylko faryzeuszy i saduceuszy, to według Łukasza Jan zwraca się w ten sposób do
tłumów, które się gromadziły, żeby przyjąć chrzest od niego. Ostrość wystąpień Jana
względem ludzi, którzy przecież dobrowolnie przychodzili do niego, tłumaczy się tym, że
ludzie owi wierzyli w magiczną jakby moc chrztu, którego Jan udzielał, ale wcale nie
odmieniali swego dotychczasowego trybu życia. Otóż chrzest udzielany przez Jana tylko wtedy
miał jakiś sens, kiedy wiązał się z odmianą życia.
SZCZEGÓLNE WSKAZANIA (3,10–14)
10
Pytały go tłumy: «Cóż więc mamy czynić?»
11
On im odpowiadał: «Kto ma dwie suknie,
niech się podzieli z tym, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni».
12
Przyszli zaś
także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i rzekli do niego: «Nauczycielu, co mamy czynić?»
13
On im
powiedział: «Nie pobierajcie nic więcej ponad to, co wam wyznaczono».
14
Pytali go też i żołnierze:
«A my co mamy czynić?» On im odpowiedział: «Na nikim pieniędzy nie wymuszajcie i nikogo nie
uciskajcie, lecz poprzestawajcie na waszym żołdzie».
10
–11.
Nawoływanie Jana przynajmniej czasami odnosiło skutki. Ludzie pytali bowiem:
Cóż więc mamy czynić? Pytanie tego rodzaju świadczy o wewnętrznym otwarciu się człowieka,
o jego gotowości poddania się wszelkim wskazaniom. Otóż znamienne jest to, że Jan w swej
odpowiedzi stawia na pierwszym miejscu potrzebujących: z dwu posiadanych sukni jedną każe
oddać bliźniemu, który wcale nie ma ubrania; podobnie nakazuje dzielić się z potrzebującym
tym, co się ma do jedzenia.
12
–14.
Celników zobowiązuje do uczciwości: żadnych łapówek, żadnych wygórowanych
zysków, żołnierzom zakazuje wykorzystywania posiadanej broni do celów nieuczciwych,
zaleca im zaś poprzestawać na samym żołdzie. Oto jak powinno wyglądać życie ludzi, którzy
pragną unikać w przyszłości gniewu Bożego. Ma się ono opierać na praktyce sprawiedliwości i
miłości bliźniego, ma być ciągłym świadczeniem tej miłości.
ŚWIADECTWO JANA O MESJASZU (3,15–18)
15
Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w swych sercach co do Jana,
czy nie jest Mesjaszem,
16
on tak przemówił do wszystkich: «Ja was chrzczę wodą; lecz idzie
mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On będzie was
chrzcił Duchem Świętym i ogniem.
17
Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu:
pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym».
18
Wiele też innych
napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.
15
–18.
Wszyscy trzej synoptycy zamieszczają świadectwo Jana o Mesjaszu, ale Łukasz
czyni to w sposób najbardziej dokładny. Tylko Łukasz zamieszcza wzmiankę o tym, iż
niektórzy ludzie uważali Jana za Mesjasza, o wiele dokładniej też niż np. Marek przedstawia
naturę chrztu, którego będzie udzielał Jezus.
UWIĘZIENIE JANA (3,19–20)
19
Lecz tetrarcha Herod, karcony przez niego z powodu Herodiady, żony swego brata, i z
powodu wszy
stkich złych czynów, które popełnił,
20
dodał do tego wszystkiego i to, że zamknął
Jana w więzieniu.
19
–20.
Por. objaśnienia wyżej podane do
Mt 14,3–5
;
Mk 6,17–20
.
JEZUS MESJASZEM
CHRZEST JEZUSA (3,21–22)
21
Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił,
otworzyło się niebo
22
i Duch Święty zstąpił nad Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba
odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie».
21
–22.
W opisie chrztu Jezusa tylko w relacji Łukasza Jezus modlił się w chwili
zstępowania nań Ducha Świętego w postaci gołębicy. Zresztą w żadnej Ewangelii Jezus nie
pozostaje tak często na modlitwie jak u Łukasza (por. prócz tego tekstu: 5,16; 6,12; 9,18; 11,1).
Poza tym w tym trójwierszu Ewangelii Łukasza (3,21–23) uderza nas przede wszystkim
przedziwne pomieszanie, gdy chodzi o osobę Jezusa, rzeczy niebieskich z ziemskimi: oto gdy
był chrzczony lud wszystek, został też, pozornie tak samo jak inni ludzie, ochrzczony i Jezus.
Nadto miał Jezus, przynajmniej w mniemaniu innych ludzi, ziemskiego ojca, którym był
właśnie Józef. Jednakże ani chrzest Jezusa w rzeczywistości nie był taki sam jak chrzest innych
ludzi, ani Jego ziemskie synostwo nie polegało na fizycznym pochodzeniu od Józefa.
Tradycja, dotycząca wszystkich szczegółów związanych z chrztem Jezusa,
prawdopodobnie sięga swymi początkami opowiadań samego Jana Chrzciciela. Od niego to
chyba dowiedziano się o treści owego głosu z nieba. Wzmianka o cielesnej postaci, w której
zjawił się Duch Święty, podkreśla dokładniej rzeczywistość teofanii, a może ma też na uwadze
lepsze uwydatnienie indywidualności Ducha Świętego. Intencje trynitarne Łukasza są aż
nazbyt widoczne w tym opowiadaniu: Jezus przyjmujący chrzest, Duch Święty w postaci
gołębicy, głos Ojca Niebieskiego z góry. Na podstawie tego, co dało się słyszeć z nieba, chrzest
Jezusa był niejako manifestacją Jego synostwa Bożego.
RODOWÓD JEZUSA (3,23–38)
23
Sam zaś Jezus, rozpoczynając swoją działalność, miał lat około trzydziestu. Był, jak
mniema
no, synem Józefa, syna Helego,
24
syna Mattata, syna Lewiego, syna Melchiego, syna
Jannaja, syna Józefa,
25
syna Matatiasza, syna Amosa, syna Nahuma, syna Chesliego, syna
Naggaja,
26
syna Maata, syna Matatiasza, syna Semei, syna Josecha, syna Jody,
27
syna Jana
syna Resy, syna Zorobabela, syna Salatiela, syna Neriego,
28
syna Melchiego, syna Addiego, syna
Kosama, syna Elmadana, syna Hera,
29
syna Jezusa, syna Eliezera, syna Jorima, syna Mattata,
syna Lewiego,
30
syna Symeona, syna Judy, syna Józefa, syna Jonama, syna Eliakima,
31
syna
Meleasza, syna Menny, syna Mattata, syna Natana, syna Dawida,
32
syna Jessego, syna Jobeda,
syna Booza, syna Sali, syna Naassona,
33
syna Aminadaba, syna Admina, syna Arniego, syna
Esroma, syna Faresa, syna Judy,
34
syna Jakuba, syna Izaaka, syna Abrahama, syna Tarego, syna
Nachora,
35
syna Serucha, syna Ragaua, syna Faleka, syna Ebera, syna Sali,
36
syna Kainama,
syna Arfaksada, syna Sema, syna Noego, syna Lamecha,
37
syna Matusali, syna Enocha, syna
Jareta, syna Maleleela, syna Kainama,
38
syna Enosa, syna Seta, syna Adama, syna Bożego.
23.
O Józefie zaś powiedział Łukasz, że jest tylko domniemanym ojcem Jezusa. Niemniej
Józef miał odegrać ważną rolę w owym powiązaniu Jezusa z ziemią i zamieszkałymi na niej
ludźmi. Bosko–ludzkie sprawy Jezusa, opisane przez św. Łukasza, stały się też udziałem
całego życia Józefa. Dowiedział się bowiem od anioła, że Jezus, powierzony jego pieczy,
począł się z Ducha Świętego; wiedział również, że Jezus będzie wybawicielem Izraela. Z
drugiej strony jednak musiał się oddać najbardziej szarym zajęciom, żeby zapewnić Jezusowi i
Matce Jego środki do ich doczesnej egzystencji. Wzmianka o tym, że Jezus miał lat około
trzydziestu (miał ich zapewne nieco więcej ponad trzydzieści), gdy zaczynał swą publiczną
działalność, również nie jest pozbawiona – jak się wydaje – znaczenia. Kandydat na kapłana
był zdolny do spełniania funkcji kapłańskich, kiedy ukończył lat trzydzieści (
Lb 4,3
); Józef
egipski rozpoczynał swoje urzędowanie po ukończeniu trzydziestego roku życia (
Rdz 41,46
),
Dawid w tym właśnie wieku został powołany na króla (
2 Sm 5,4
), a Ezechiel na proroka (
Ez
1,1
). Jezus ma około trzydziestu lat, gdy rozpoczyna swoją działalność jako Król, Kapłan i
Prorok.
24
–38.
Rodowód Jezusa podali tylko dwaj ewangeliści: Mateusz i Łukasz. Genealogia
Jezusa w wersji Mateuszowej ma charakter zstępujący: od Abrahama do Jezusa, w Ewangelii
Łukasza – wstępujący: od Jezusa poprzez Dawida, Abrahama i Adama do samego Boga.
Łukasz – być może opierając się na Pawłowej teologii dwu Adamów (por.
Rz 5,12–21
) – chce
przez to pokazać, że Jezus jest drugim Adamem. W Łukaszowej wersji rodowodu Jezusa
można wyodrębnić jedenaście zgrupowań imion, w każdej grupie po siedem. W tej części
rodowodu, która obejmuje imiona od Abrahama do Dawida, daje się zauważyć całkowita
zgodność pomiędzy Mateuszem a Łukaszem, natomiast we fragmencie od Dawida do Jezusa
mamy do czynienia z bardzo wielu rozbieżnościami. Dotyczą one nawet prawie bezpośrednich
przodków Jezusa: ojciec Józefa nazywał się według Łukasza Heli, natomiast według Mateusza
Jakub.
Spośród wielu podejmowanych dotychczas prób zharmonizowania tych dwu redakcji
rodowodu Jezusa dwie zasługują na szczególną uwagę. Według pierwszej z nich obydwaj
ewangeliści podają genealogię Józefa, a rozbieżności między nimi biorą się stąd, że Mateusz
przedstawia naturalny rodowód Józefa, Łukasz zaś referuje ten sam rodowód na podstawie
prawa lewiratu. Istotę prawa lewiratu, często stosowanego w izraelskich zwyczajach
rodzinnych, podaje Księga Powtórzonego Prawa (25,5n). Otóż według zaproponowanego
wyżej rozwiązania ojcem naturalnym Józefa był Jakub wg genealogii Mateusza, Heli zaś wg
genealogii Łukasza był ojcem Józefa na mocy prawa lewiratu. Tak samo zresztą tłumaczy się
rozbieżność pomiędzy Mateuszem a Łukaszem w przypadku Salatiela.
Zwolennicy innego rozwiązania natomiast sądzą, że rozbieżności pomiędzy Mateuszem a
Łukaszem wynikły z faktu, iż pierwszy podaje rodowód naturalny Józefa, a drugi – takąż samą
genealogię Maryi. Józef wszedł do rodowodu Maryi dlatego, że według zwyczajów
żydowskich, gdy Izraelita miał same córki, męską linię jego potomstwa przedłużał zięć. Tak
miało być właśnie w przypadku Maryi, która nie miała braci.
KUSZENIE NA PUSTYNI (4,1–13)
4
1
Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu, a wiedziony był przez Ducha na
pustyni
2
czterdzieści dni, i był kuszony przez diabła. Nic przez owe dni nie jadł, a po ich upływie
poczuł głód.
3
Rzekł Mu wtedy diabeł: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby
stał się chlebem».
4
Odpowiedział mu Jezus: «Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek»
(
Pwt 8,3
LXX).
5
Wówczas powiódł Go [diabeł] w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata
6
i rzekł do Niego diabeł: «Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i
mogę je dać, komu zechcę.
7
Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje».
8
Lecz Jezus mu odrzekł: «Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu
samemu służyć będziesz» (
Pwt 6,13
).
9
Zawiódł Go też do Jerozolimy, postawił na szczycie narożnika świątyni i rzekł do Niego:
«Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół.
10
Jest bowiem napisane:
Aniołom swoim da
rozkaz co do ciebie, żeby cię strzegli,
11
i
na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej
nogi o
kamień» (
Ps 91[90],11 n
).
12
Lecz Jezus mu odparł: «Powiedziano: Nie będziesz wystawiał
na próbę Pana, Boga swego» (
Pwt 6,16
).
13
Gdy diabeł dopełnił całego kuszenia, odstąpił od Niego do czasu.
1
–8.
Dwaj synoptycy – Mateusz i Łukasz – opisują dość dokładnie kuszenie Jezusa na
pustyni. Marek (1,12n) czyni o tym tylko lakoniczną wzmiankę. Opis Łukasza jest prawie
identyczny z relacją Mateusza, lecz zawiera kilka godnych uwagi retuszów interpretacyjnych. I
tak np. nie ma wątpliwości w trzeciej Ewangelii co do tego, kto zawiódł Jezusa na pustynię, bo
cały opis zaczyna się od słów: Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu. Kusiciela
nazywa Łukasz po prostu diabłem.
9
–13.
Mateuszowe „Miasto Święte” Łukasz nazwie wyraźnie Jerozolimą (4,9); ukazane
Jezusowi wszystkie królestwa świata według relacji Łukasza szatan nazywa potęgą i
wspaniałością, dodając przy tym, że nad wszystkimi posiada moc i może je rozdawać, komu
chce. Łukasz nie omieszka też zaznaczyć, że szatan władzy owej nad całym światem nie ma z
samego siebie, lecz że została mu ona dana, wreszcie jedynie Łukasz zanotuje, że szatan
odstąpił od Jezusa tylko do czasu. Zarówno w wersji Mateusza, jak i w relacji Łukasza
wszystkie trzy kuszenia Jezusa mają na celu uzyskanie z ust samego Jezusa odpowiedzi, która
byłaby wyrazem Jego świadomości mesjańskiej. Chrystus, ten drugi Adam, nie poddał się
żadnej z pokus w przeciwieństwie do pierwszego Adama, który uległ pierwszej próbie.
DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA W GALILEI
POCZĄTEK DZIAŁALNOŚCI
PIERWSZE WYSTĄPIENIE (4,14–15)
14
Potem powrócił Jezus mocą Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy.
15
On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich.
14
–15.
Po zwycięstwie nad szatanem Jezus udał się do Galilei, by rozpocząć swoją
publiczną działalność. Gdy Mateusz mówi, że Jezus usłyszawszy o uwięzieniu Jana usunął się
do Galilei może w obawie, by i Jego nie spotkał podobny los, to Łukasz, najwyraźniej pragnąc
uniknąć stwierdzenia, że Jezus bał się czegokolwiek, oświadcza: powrócił… mocą Ducha do
Galilei. Tak więc moc Najwyższego jest z Jezusem od pierwszych chwil Jego publicznej
działalności. Pierwszym wystąpieniom Jezusa w synagogach galilejskich towarzyszył wielki
rozgłos, a sam Jezus zyskiwał sobie coraz większe uznanie u ludu: był wysławiany przez
wszystkich. Łukasz z właściwym sobie upodobaniem podkreśla takie momenty zarówno w
działalności Jezusa, jak potem, w Dziejach Apostolskich, w historii pierwotnego Kościoła.
Miejscem nauczycielskich wystąpień Jezusa są synagogi. Do synagog też będzie wstępował
potem Paweł, ilekroć zjawi się w jakimś nie znanym mu dotychczas mieście, z góry już
upatrzonym na ośrodek nowej chrześcijańskiej gminy.
JEZUS W NAZARECIE (4,16–30)
16
Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim
zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać.
17
Podano Mu księgę proroka Izajasza.
Rozwinąwszy księgę, znalazł miejsce, gdzie było napisane:
18
Duch Pański spoczywa na Mnie,
ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie,
abym ubogim niósł dobrą nowinę,
więźniom głosił wolność,
a niewidomym przejrzenie;
abym uciśnionych odsyłał wolnymi,
19
abym obwoływał rok łaski Pana (
Iz 61,1 n
;
58,6
).
20
Zwinąwszy księgę, oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Niego
utkwione.
21
Począł więc mówić do nich: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli».
22
A
wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym łaski słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili:
«Czy nie jest to syn Józefa?»
23
Wtedy rzekł do nich: «Z pewnością powiecie Mi to przysłowie:
Lekarzu, ulecz samego siebie; dokonajże i tu, w swojej ojczyźnie, tego, co wydarzyło się, jak
słyszeliśmy, w Kafarnaum».
24
I dodał: «Zaprawdę, powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile
widziany w swojej ojczyźnie.
25
Naprawdę, mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów
Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód
panował w całym kraju;
26
a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w
Sarepcie Sydońskiej.
27
I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie
został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman».
28
Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się
gniewem.
29
Porwawszy się z miejsc, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na urwisko góry, na
której zbudowane było ich miasto, aby Go strącić.
30
On jednak przeszedłszy pośród nich, oddalił
się.
16
–17.
Lecz oto pierwsze niepowodzenie. Miało ono miejsce w Nazarecie – czyli w
rodzinnym mieście Jezusa – a relację o tych pierwszych trudnościach przekazał nam tylko
autor trzeciej Ewangelii. Zresztą zaczęło się wszystko jak najlepiej: przyszedłszy do Nazaretu,
Jezus udał się w szabat do synagogi, gdzie zwyczajem przyjętym także przez uczonych
żydowskich, począł czytać i wyjaśniać Pismo. Łukasz powiada, że rozwinąwszy księgę,
dokładnie mówiąc, rozwinąwszy pergaminowy zwój, Jezus zupełnie przypadkiem – tylko
Pięcioksiąg należało czytać po kolei, inne księgi można było czytać dowolnie, na wyrywki –
natrafił na tekst, którego wyjaśnienie okazało się brzemienne w następstwa.
18
–19.
Nie ulega wątpliwości, że za przypadkowością wyboru owego tekstu znajdowało
się działanie Ducha Świętego. Był to fragment Księgi Izajasza mówiący o powołaniu i
działalności proroka: prorok został powołany wskutek tego, że spoczął na nim Duch Pański,
którym został namaszczony, celem zaś jego posłannictwa jest nieść dobrą nowinę ubogim,
głosić wolność więźniom, a ślepym możność widzenia; sprawiać ulgę uciśnionym i ogłaszać
rok łaski, która zstąpiła od Pana.
20
–24.
Skończywszy czytanie, począł Jezus wyjaśniać zebranym sens świętego tekstu. Na
wstępie oświadczył, że dziś właśnie spełniły się prorocze słowa Izajasza. Było to oświadczenie
ogromnie doniosłe. Jezus dał w nim do zrozumienia, że to, co prorok powiedział o sobie, w
rzeczywistości odnosiło się właśnie do Jezusa; że to wskutek działalności, którą Jezus
rozpoczyna, ślepi będą widzieć, chromi chodzić, a ubodzy posłyszą Dobrą Nowinę.
Egzegeza Jezusa nie budziła żadnych zastrzeżeń; przeciwnie, Łukasz nawet zaznacza, że
wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym łaski słowom (lub: wdzięku), które płynęły z ust
Jego. Jeśli tak było, to chyba dlatego, że zebrani nie zrozumieli właściwie słów Jezusa. W
zdumienie i podziw wprawiała ich jedynie Jego mądrość. Wiedzieli przecież, że był synem
Józefa cieśli, znali Jego Matkę i najbliższych krewnych. Łukasz nie mówi wyraźnie, że zebrani
w synagodze wątpili w prawdomówność i uczciwość Jezusa, ale pytania, które sobie
wzajemnie zadawali, zdają się o tym świadczyć, co potwierdza zresztą autor pierwszej
Ewangelii, który przedstawia analogiczny fakt, choć co prawda w zupełnie odmiennym
kontekście.
Zresztą Jezus sam odczytał te wątpliwości w sercach swoich słuchaczy, którzy byli
przeświadczeni, że mógł On dokonać rzekomo czegoś niezwykłego tylko w Kafarnaum, gdzie
nikt Go nie znał i nie wiedział nic o Jego pochodzeniu. Niechby tak spróbował powtórzyć choć
jeden z tamtych czynów tu, w ojczyźnie swojej, w Nazarecie! Wyręczywszy Żydów w
wyraźnym wypowiedzeniu tych ukrytych myśli Jezus przypomniał smutną prawdę z dziejów
Izraela: otóż żaden z proroków ST nie znalazł posłuchu we własnej ojczyźnie.
25
–27.
Oświadczenie to potwierdził Jezus dwoma przykładami: gdy wskutek
długotrwałej suszy zapanował w całej Palestynie głód, to Eliasz dokonał cudu rozmnożenia
zapasów żywności nie w swojej ojczyźnie – choć cierpiało tam wiele wdów – ale w pogańskiej
Sarepcie pod Sydonem; gdy za czasów Elizeusza wielu trędowatych było w Izraelu, to prorok
nie uzdrowił nikogo spośród swoich rodaków, tylko Syryjczyka Naamana.
28
–30.
Zebrani dobrze pojęli aluzje. Jednakże gorzka prawda napełniła ich nie skruchą,
lecz gniewem. Porwali się z miejsca, wyprowadzili Jezusa nie tylko z synagogi, lecz w ogóle z
miasta, i zawiedli Go na stok urwistego wzniesienia, skąd miał być strącony w przepaść. Planu
swego jednakże nie doprowadzili do końca, gdyż jeszcze nie nadeszła godzina Jego. Lecz
urwiste zbocze góry jako miejsce planowanej zagłady Jezusa pokazuje się turystom
dzisiejszym. W niewielkiej odległości od tego urwiska znajduje się kościółek zbudowany
rzekomo na tym miejscu, z którego Maryja, pełna bólu, przypatrywała się Jezusowi
prowadzonemu – na niewątpliwą – tak się przecież wydawało – śmierć.
JEZUS W KAFARNAUM (4,31–32)
31
Udał się do Kafarnaum, miasta w Galilei, i tam nauczał w szabat.
32
Zdumiewal
i się Jego
nauką, gdyż słowo Jego było pełne mocy.
31
–32.
Tak więc nie dokonawszy niczego w Nazarecie, przybył Jezus do Kafarnaum.
Tam podobnie jak w Nazarecie – zapewne w synagodze, choć Łukasz tego wyraźnie nie
powiedział – nauczał ludzi w szabat. Tym razem zadziwiał nie mądrością, lecz raczej
autorytatywnością swego nauczania. Znane nam już z Ewangelii Mateusza Kazanie na Górze
jest bardzo typowym przykładem takiej nauki. Występując w roli nauczyciela Chrystus był
równocześnie ustawodawcą. Jego słowo było pełne władzy.
UZDROWIENIE OPĘTANEGO (4,33–37)
33
A był w synagodze człowiek, który miał w sobie ducha nieczystego. Zaczął on krzyczeć
wniebogłosy:
34
«Och, czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić?
Wiem, kto jesteś: Święty Boga».
35
Lecz Jezus rozkazał mu surowo: «Milcz i wyjdź z niego!» Wtedy
zły duch rzucił go na środek i wyszedł z niego, nie wyrządzając mu żadnej szkody.
36
Wprawiło to
wszystkich w zdumienie, i mówili między sobą: «Cóż to za słowo, że z władzą i mocą rozkazuje
nawet duchom nieczystym, i wychodzą».
37
I wieść o Nim rozchodziła się wszędzie po okolicy.
33
–37.
Do zdumienia dołączyło się przerażenie, kiedy Jezus dokonał cudownego
uleczenia obecnego w synagodze opętanego. Zdarzenie to opisał prócz Łukasza także Mateusz,
i to w sposób zupełnie identyczny, chociaż w innym, chronologicznie lepszym kontekście.
W DOMU PIOTRA (4,38–41)
38
Po opuszczeniu synagogi przyszedł do domu Szymona. A wysoka gorączka trawiła teściową
Szymona. I prosili Go za nią.
39
On stanąwszy nad nią, rozkazał gorączce, i opuściła ją. Zaraz też
wstała [uzdrowiona], i usługiwała im.
40
O zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite choroby, przynosili ich do
Niego. On zaś na każdego z nich kładł ręce i uzdrawiał ich.
41
Także złe duchy wychodziły z wielu,
wołając: «Ty jesteś Syn Boży!» Lecz On je gromił i nie pozwalał im mówić, ponieważ wiedziały, że
On jest Mesjaszem.
38
–41.
Nie miał to być jedyny cud dokonany przez Chrystusa w Kafarnaum. Oto zaraz po
wyjściu z synagogi udał się Jezus do domu Szymona Piotra. Dom ten służył Zbawicielowi –
jak się wydaje – za kwaterę podczas Jego działalności w Kafarnaum. Tam właśnie, według
Łukasza samym słowem, według Marka przez ujęcie chorej za rękę, uleczył Jezus z wysokiej
gorączki teściową Piotra, co znów musiało się odbić szerokim echem w całej okolicy, skoro
wszyscy trzej synoptycy zanotowali to zdarzenie. Zresztą wyraźnie świadczy o tym, również
zapisany przez wszystkich trzech synoptyków, fakt sprowadzania do Jezusa ze wszystkich
stron cierpiących na różne choroby. Żaden z tych biedaków nie odchodził bez doznania ulgi.
Na każdego z nich kładł ręce i uzdrawiał.
JEZUS OPUSZCZA KAFARNAUM (4,42–44)
42
Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne. A tłumy szukały Go i przyszły aż
do N
iego; chciały Go zatrzymać, żeby nie odchodził od nich.
43
Lecz On rzekł do nich: «Także
innym miastom muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo po to zostałem posłany».
44
I
głosił słowo w synagogach Judei.
42
–44.
Nic też dziwnego, że gdy po kryjomu opuścił Kafarnaum i zamierzał udać się na
inne miejsce, ludzie, po dłuższych poszukiwaniach, zabiegali Mu drogę i prosili, by pozostał
nadal w ich mieście. Lecz On oświadczywszy, że musi także gdzie indziej głosić królestwo
Boże, wyszedł z Kafarnaum, ale przez jakiś czas jeszcze pozostał na terenie Galilei, nauczając
w synagogach i – jak zaznacza Marek – wyrzucając złe duchy (
Mk 1,39
).
NAUCZANIE Z ŁODZI (5,1–3)
5
1
Pewnego razu
– gdy tłum cisnął się do Niego, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad
jeziorem Genezaret
–
2
zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali
sieci.
3
Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od
brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy.
1
–3.
Północny brzeg jeziora Genezaret, przypominając zboczem Górę Błogosławieństw,
wnętrze starożytnego amfiteatru, był ulubionym miejscem nauczania Jezusa. Mieszkańcy
Galilei przez całe trzy lata publicznej działalności Chrystusa należeli również do Jego
słuchaczy, o wiele bardziej wdzięcznych niż Żydzi z Jerozolimy lub innych miast Judei.
Komentatorzy zwracają uwagę na fakt, że zapis cudownego połowu ryb zaczyna się od
wzmianki o nauczaniu Jezusa z Piotrowej łodzi. Chrystus w szczególny sposób zaczyna
wyróżniać Piotra; mieszka w jego domu, wstępuje właśnie do jego łodzi, aby nauczać rzesze.
Oto, jak łódź Piotrowa staje się coraz wyraźniej typem Kościoła nauczającego.
OBFITY POŁÓW (5,4–11)
4
Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!»
5
A
Szymon odpowiedział: «Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo
zarzucę sieci».
6
Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się
rwać.
7
Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i
napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały.
8
Widząc to, Szymon Piotr przypadł Jezusowi do
kolan i rzekł: «Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny».
9
I jego bowiem, i wszystkich
jego towarzys
zy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali;
10
jak również Jakuba i Jana;
synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. A Jezus rzekł do Szymona: «Nie bój się,
odtąd ludzi będziesz łowił».
11
I wciągnąwszy łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim.
4.
Nie ma nic dziwnego w tym, że pierwsza część polecenia Jezusa dotyczy tylko osoby
Piotra – wypłyń – w drugiej zaś Jezus zwraca się do całej załogi – zarzućcie; kierował łodzią
zwykle jeden człowiek, ale sieć, jakiegokolwiek byłaby typu, musiało zarzucać w morze i
wyciągać kilku ludzi. Sieci, zwłaszcza te wielkich rozmiarów, były dość kosztowne.
Kupowano je wspólnym wysiłkiem kilku rybaków. Z tego względu sieci zarzucano i
wyciągano grupowo.
5.
Długoletnie doświadczenie – potwierdzone pracą usilną, lecz bezskuteczną nawet w
ciągu ostatniej nocy, która stanowiła porę najwłaściwszą na połowy – pozostawało w wyraźnej
sprzeczności z poleceniem Jezusa. Jednakże Piotr nie tylko wykona dokładnie nakaz Jezusa,
ale także nazwie Zbawiciela Mistrzem – taki jest bowiem sens greckiego terminu επιστάτης.
Tak więc zademonstrował Piotr właściwą postawę człowieka wobec inicjatywy Bożej: dał z
siebie wszystko, nie tracąc jednak ani poczucia własnej niemocy, ani ufności we wszechmoc
Boga.
6
–8.
Przerażenie Piotra jako takie jest rzeczą dość typową dla zachowania się ludzi
patrzących na przejawy cudotwórczej mocy Boga. Po raz pierwszy w Ewangelii Łukasza
występuje termin Kύριoς na określenie osoby Jezusa. Uwydatnia on godność i majestat Jezusa
bardziej niż notowany na początku tej perykopy rzeczownik επιστάτης – mistrz. Cudowność
połowu ryb nie tylko wprowadziła Apostołów w osłupienie, ale także – i to może przede
wszystkim – przyczyniła się do wzbudzenia ich wielkiej ufności w osobę Jezusa. Prośby Piotra,
zdumionego obfitością połowu, nie należy brać zbyt dosłownie. Piotr wcale nie pragnął, aby go
Pan Jezus rzeczywiście opuścił. Przemawiało przez tego przerażonego rybaka poczucie
wielkiej niegodności. Przypomina się mimo woli wyznanie setnika. Tak już będzie zawsze w
Ewangeliach: ilekroć człowiek czyni się w oczach Boga mało godnym, wówczas Bóg sam
dźwiga człowieka wyżej. Piotr rozumiał również, że znajdując się w obecności Jezusa ma do
czynienia z Istotą obdarzoną nadziemskimi siłami.
9
–10.
Chrystusowe słowa otuchy wypowiedziane do Piotra: Nie bój się, odtąd ludzi
będziesz łowił, z jednej strony dodawały Piotrowi odwagi do przyszłych zadań, z drugiej zaś
wyprowadzały go z niepokoju, w który wprawił go cudowny połów ryb. Warto już tu
zaznaczyć, że przyszłe połowy Piotra również będą się zawsze odbywały przy współudziale
Boga. Nikt nie może przyjść do Mnie – zapewnia Chrystus – jeżeli go nie pociągnie Ojciec,
który Mnie posłał (
J 6,44
).
11.
Nowe życie Piotra i dwu synów Zebedeuszowych zaczęło się od podwójnego
wyrzeczenia: zostawili łodzie i sieci, bezcenne narzędzia ich pracy zarobkowej, następnie zaś
opuściwszy dom rodzinny, poszli za Jezusem. W najdokładniejszym, najbardziej
drobiazgowym planowaniu ludzkim należy zostawić margines na działanie Boga. Uległość
wobec Niego nie musi być rezygnowaniem ze zdrowego rozsądku. Każde powołanie, poważnie
potraktowane, zobowiązuje do wyrzeczenia się siebie, do pozostawienia wszystkiego i pójścia
z Nim. Posłuszeństwo Bogu opłaca się stokrotnie.
UZDROWIENIE TRĘDOWATEGO (5,12–16)
12
Gdy przebywał w jednym z miast, zjawił się człowiek cały pokryty trądem. Gdy ujrzał Jezusa,
upadł na twarz i prosił Go: «Panie, jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić».
13
Jezus wyciągnął rękę i
dotknął go, mówiąc: «Chcę, bądź oczyszczony». I natychmiast trąd z niego ustąpił.
14
A On mu
przykazał, żeby nikomu nie mówił: «Ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż ofiarę za swe oczyszczenie,
jak przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich».
15
Lecz tym szerzej rozchodziła się Jego sława, a
liczne tłumy zbierały się, aby Go słuchać i uzyskać uzdrowienie z ich niedomagań.
16
On jednak
usuwał się na pustkowie i [tam] się modlił.
12
–16.
Wszyscy trzej synoptycy opisali cudowne uzdrowienie trędowatego. Marek
uczynił to w sposób najbardziej szczegółowy, uwydatniając przede wszystkim wielką wiarę
chorego, co mogło być wynikiem wyraźnego polecenia Piotra, ubolewającego nad załamaniem
się w pewnym momencie jego własnej wiary. Łukasz bardzo wyraźnie zależy od Marka.
Akcentuje również bezgraniczną ufność trędowatego, a poza tym w ramach własnych
upodobań literackich ukazuje szczególnie wyraźnie dobroć Jezusa; tylko on zamieszcza
wzmiankę o tym, że Jezus, dokonawszy cudu, odszedł na miejsce ustronne i modlił się
PIERWSZY ZATARG Z FARYZEUSZAMI
UZDROWIENIE PARALITYKA (5,17–26)
17
Pewne
go dnia, gdy nauczał, siedzieli faryzeusze i uczeni w Prawie, którzy przyszli ze
wszystkich miejscowości Galilei, Judei i z Jeruzalem. A była w Nim moc Pańska, tak że mógł
uzdrawiać.
18
Wtem jacyś mężczyźni, niosąc na łożu człowieka, który był sparaliżowany, starali się
go wnieść i położyć przed Nim.
19
Nie mogąc w żaden sposób go przenieść z powodu tłumu, weszli
na płaski dach i przez powałę spuścili go wraz z łożem na sam środek, przed Jezusa.
20
On widząc
ich wiarę, rzekł: «Człowieku, odpuszczone są ci twoje grzechy».
21
Na to uczeni w Piśmie i faryzeusze poczęli się zastanawiać i mówić: «Kimże on jest, że
wypowiada bluźnierstwa? Któż może odpuścić grzechy prócz samego Boga?»
22
Lecz Jezus
przejrzał ich myśli i w odpowiedzi [na nie] rzekł do nich: «Co za myśli nurtują w sercach waszych?
23
Cóż jest łatwiej powiedzieć: „Odpuszczone są ci twoje grzechy”, czy powiedzieć: „Wstań i
chodź”?
24
Otóż żebyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania
grzechów» – rzekł do sparaliżowanego: «Mówię ci, wstań, weź swoje łoże i idź do domu!»
25
I
natychmiast wstał wobec nich, wziął łoże, na którym leżał, i poszedł do swego domu, wielbiąc
Boga.
26
Wtedy zdumienie ogarnęło wszystkich; wielbili Boga i pełni bojaźni mówili: «Przedziwne
rzeczy widzieliśmy dzisiaj».
17
–26.
Wszyscy trzej synoptycy opisali cudowne uleczenie paralityka i powstały przy tej
okazji konflikt Jezusa z faryzeuszami. Te trzy relacje nie są jednak pozbawione pewnych
rozbieżności: Mateusz jest bardzo lakoniczny, zwięzły, opis Łukasza zawiera wiele szczegółów
różniących go od wersji Markowej. Tak np. autor trzeciej Ewangelii nie mówi, że cud miał
miejsce w Kafarnaum, ale zaznacza zaraz na początku, że nauczaniu Jezusa przysłuchiwali się
faryzeusze i uczeni w Prawie, przybyli ze wszystkich miejscowości Galilei, Judei i z Jeruzalem.
Brak też u Mateusza i Marka wzmianki o tym, że człowiek uzdrowiony – na duszy i ciele –
odszedł wielbiąc Boga oraz o tym, że świadków całego zdarzenia napełniła bojaźń. Wreszcie
ostatnie słowa owych świadków w Ewangelii Łukasza mają charakter entuzjastycznego
wyznania wiary w cudotwórczą moc Jezusa, czego nie można powiedzieć o zakończeniu tej
perykopy w wersji Mateusza lub Marka.
POWOŁANIE LEWIEGO (5,27–32)
27
Potem wyszedł i zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego na komorze celnej. Rzekł do
niego: «Pójdź za Mną!»
28
On zostawił wszystko, wstał i z Nim poszedł.
29
Lewi zaś wydał dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu; a był spory tłum celników oraz
innych [ludzi], którzy zasiadali z nimi do stołu.
30
Na
to szemrali faryzeusze i uczeni ich w Piśmie,
mówiąc do Jego uczniów: «Dlaczego jecie i pijecie z celnikami i grzesznikami?»
31
Lecz Jezus im
odpowiedział: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają.
32
Nie przyszedłem
powołać do nawrócenia się sprawiedliwych, lecz grzeszników».
27
–29.
Pewne rozbieżności istnieją również pomiędzy Łukaszem a dwoma pozostałymi
synoptykami w opisie powołania Mateusza. Gdy autor pierwszej Ewangelii nazywa tego
celnika po prostu Mateuszem, a Marek – Lewim, synem Alfeusza, to Łukasz mówi tylko tyle:
zobaczył celnika, imieniem Lewi. Podobnie jak Marek, Łukasz również – w przeciwieństwie do
Mateusza – mówi wyraźnie, że uczta, w której brał udział Jezus, miała miejsce w domu
Lewiego. W uczcie uczestniczą, według Łukasza, tłum celników oraz innych, a nie celnicy i
grzesznicy, jak piszą pozostali dwaj synoptycy.
30
–32.
Wzmianka o uczonych w Piśmie i faryzeuszach jest też tak sformułowana, że nie
powstaje żadna wątpliwość co do tego – czego nie można powiedzieć o wersji Markowej – czy
faryzeusze również uczestniczyli w uczcie. Na pewno ich tam nie było. W odpowiedzi Jezusa
na zarzut, jaki Mu postawili faryzeusze, Łukasz, podobnie jak Marek, nie zamieszcza cytatu z
Oz 6,6
. Cytat ten jest niewątpliwie dodatkiem Mateusza (por. wyżej s. 56, kom. do
Mt 9,13
)
SPRAWA POSTÓW (5,33–39)
33
Oni zaś rzekli do Niego: «Uczniowie Jana dużo poszczą i modły odprawiają, podobnie też
uczniowie faryzeuszów; natomiast Twoi jedzą i piją».
34
A Jezus rzekł do nich: «Czy możecie
nakłonić gości weselnych do postu, dopóki pan młody jest z nimi?
35
Lecz przyjdzie czas, kiedy
zabiorą im pana młodego, i wtedy, w owe dni, będą pościli».
36
Opowiedział im też przypowieść: «Nikt nie przyszywa do starego ubrania jako łaty tego, co
oderwie od nowego; w prz
eciwnym razie i nowe podrze, i łata z nowego nie nada się do starego.
37
Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków; w przeciwnym razie młode wino rozerwie
bukłaki, i samo wycieknie, i bukłaki przepadną.
38
Lecz młode wino należy wlewać do nowych
bukłaków.
39
Kto się napił starego, nie chce potem młodego – mówi bowiem: „Stare jest lepsze”».
33
–38.
W sposób prawie identyczny jak pozostali dwaj synoptycy (
Mt 9,14–17
;
Mk
2,18–22
) streszcza Łukasz polemikę Jezusa z uczniami Jana i faryzeuszami dotyczącą postu.
Do konfliktu doszło – jak się zdaje – jeszcze podczas uczty u Lewiego. Nie chodziło przy tym
o jakiś konkretny post wypadający tego dnia, lecz o to, że uczniowie Jezusa nie przestrzegali
wszystkich postów przyjętych na mocy zwyczajów żydowskich. W sposób identyczny też, jak
pozostali dwaj synoptycy, przytacza Łukasz porównania do łaty z nowego sukna i do starego
wina w nowych bukłakach.
39.
Na zakończenie dorzuca jednak zdanie, które nie ma swego odpowiednika ani u
Mateusza, ani u Marka: Kto się napił starego, nie chce potem młodego – mówi bowiem: „Stare
jest lepsze”. Nie bardzo wiadomo, co by to dopowiedzenie miało oznaczać. Najbardziej
prawdopodobne wydaje się przypuszczenie, że chodzi tu o przytoczenie smętnego porzekadła
tych, którzy przywykli do praktyki Starego Prawa, uważając je za coś tak wartościowego, jak
stare wino.
ŁUSKANIE KŁOSÓW W SZABAT (6,1–5)
6
1
W szabat przechodził wśród zbóż, a uczniowie zrywali kłosy i jedli, wykruszając [ziarna]
rękami.
2
Niektórzy zaś z faryzeuszów mówili: «Czemu czynicie to, czego nie wolno w szabat?»
3
Wtedy Jezus odpowiadając im, rzekł: «Nawet tegoście nie czytali, co uczynił Dawid, gdy poczuł
głód, on i jego ludzie?
4
Jak wszedł do domu Bożego i wziąwszy chleby pokładne, sam jadł i dał
swoim ludziom? Chocia
ż samym tylko kapłanom wolno je spożywać».
5
I dodał: «Syn Człowieczy
jest Panem także szabatu».
1
–5.
Ze wszystkich trzech synoptyków Łukasz jest najbardziej zwięzły w sposobie
przedstawienia konfliktu, który dotyczył przestrzegania prawa szabatu. Nie nazwał po imieniu
kapłana Abiatara, za którego urzędowania Dawid wkroczył do świątyni i spożył chleby
pokładne; nie wspomina – podobnie zresztą jak Marek – o drugim przykładzie ciągłego
gwałcenia prawa szabatu, tj. o posłudze kapłańskiej. Konkluzja sporu, czyli ostatnie słowo
Jezusa, jest taka sama wszystkich trzech ewangelistów: Syn Człowieczy jest Panem także
szabatu.
UZDROWIENIE W SZABAT (6,6–11)
6
W inny szabat wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą
rękę.
7
Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód
do oskarżenia Go.
8
On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę:
«Podnieś się i stań na środku!» Podniósł się i stanął.
9
Wtedy Jezus rzekł do nich: «Pytam was:
Czy wolno w szabat czynić coś dobrego, czy coś złego, życie ocalić czy zniszczyć?»
10
I
spojrzawszy dokoła po wszystkich, rzekł do niego: «Wyciągnij rękę!» Uczynił to, i jego ręka stała
się znów zdrowa.
11
Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, jak mają postąpić wobec
Jezusa.
6
–8.
W opisie uzdrowienia człowieka z uschłą ręką Łukasz zależy przede wszystkim od
Marka. Wpływy Marka zdradza sam początek opowiadania: a więc faryzeusze nie zadają
Jezusowi wprost – jak u Mateusza – podchwytliwego pytania, lecz podpatrują Go, czy będzie
w szabat uzdrawiał, aby znaleźć powód do skarg przeciw Niemu. Łukaszowa wzmianka o tym,
że Jezus poznał ich skryte myśli, nie ma odpowiednika u żadnego z dwu pozostałych
synoptyków.
9
–11.
Pytanie: Czy wolno w szabat czynić coś dobrego, czy coś złego? jest postawione
według Marka i Łukasza przez Jezusa, a nie, jak to podaje Mateusz, przez faryzeuszy w formie:
Czy wolno uzdrawiać w szabat? (
Mt 12,10
) Podobnie jak Marek również i Łukasz opuszcza
Mateuszową wzmiankę o owcy, która w dzień sobotni wpadła do dołu. Dłużej niż Mateusz
zatrzymuje się Łukasz przy pytaniu: Czy wolno w szabat czynić coś dobrego? U wszystkich
trzech synoptyków opis uleczenia paralityka kończy się jednakowo sformułowaną wzmianką o
zebraniu Żydów naradzających się nad tym, jak by zgładzić Jezusa.
W TOKU PEŁNEJ DZIAŁALNOŚCI
WYBÓR DWUNASTU (6,12–16)
12
W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc trwał na modlitwie do Boga.
13
Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał
apostołami:
14
Szymona, któremu nadał imię Piotr, i brata jego Andrzeja, Jakuba, Jana, Filipa,
Bartłomieja,
15
Mateusza, Tomasza, Jakuba, syna Alfeusza, Szymona z przydomkiem Gorliwy,
16
Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.
W sposób zdradzający niektóre rysy charakterystyczne trzeciej Ewangelii opisuje Łukasz
wybór dwunastu Apostołów. Scenę samego powołania Apostołów poprzedza modlitwa, której
Jezus oddaje się tym razem przez całą noc. U żadnego z Ewangelistów Jezus nie pozostaje tak
często na modlitwie jak u Łukasza. Modlitwą przygotowuje się do podejmowania ważniejszych
decyzji.
12
–13.
Ze wszystkich Ewangelistów Łukasz najwyraźniej przedstawia wzajemny
stosunek znaczeniowy określeń: „kolegium Dwunastu”, „apostołowie” i „uczniowie”. Mówi
bowiem, że Jezus przywołał swych uczniów, wybrał spośród nich dwunastu, których też
nazwał apostołami. Wszystkie ewentualne wątpliwości powstające przy interpretacji
analogicznych tekstów trzech pozostałych Ewangelistów wyjaśnia się za pomocą tej
wypowiedzi. Wynika z niej wcale niedwuznacznie, że grono największe ilościowo stanowili
uczniowie Pańscy. Spośród nich – po pewnym okresie pobytu przy boku Chrystusa – sam
Zbawiciel wyłonił kolegium Dwunastu. Wszyscy członkowie tego kolegium nazywają się
apostołami, chociaż nie należy zapominać, że na miano Apostołów w sensie ścisłym będą
zasługiwali dopiero od momentu ich rozesłania na samodzielne prace misyjne. Tak więc
wszyscy Apostołowie – i nikt poza nimi – wchodzą w skład kolegium Dwunastu. Każdy z
Apostołów był też uczniem Pańskim, ale nie odwrotnie: tylko niektórzy uczniowie zostali
powołani do godności Apostołów.
14
–16.
Wszyscy trzej synoptycy podają – Łukasz nawet dwukrotnie (bo jeszcze w
Dz
1,13n
) – listę imion dwunastu Apostołów, ale każdy czyni to w sposób nieco inny: Mateusz
wylicza Apostołów parami, siebie jako byłego celnika umieszczając na końcu, w pewnej
paraleli do Judasza zdrajcy. Marek wymienia Apostołów pojedynczo, tłumacząc lub
transkrybując po grecku imiona aramejskie. Jego katalog imion apostolskich robi wrażenie listy
odtworzonej z pamięci. Łukasz, wyliczając imiona Apostołów, łączy ze sobą braci. Zarówno w
tej Ewangelii, jak w Dziejach zestawia obok siebie Judę, brata Jakuba, z Judaszem Iskariotą,
zawsze dorzucając przy tym ostatnim wyjaśnienie: który stał się zdrajcą. Podobnie jak w
katalogach pozostałych Ewangelistów, u Łukasza również Piotr jest wymieniony na pierwszym
miejscu, a Judasz na ostatnim.
NAPŁYW TŁUMÓW (6,17–19)
17
Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie; był tam liczny tłum Jego uczniów i wielkie
mnóstwo ludu z całej Judei i z Jeruzalem oraz z nadmorskich okolic Tyru i Sydonu;
18
przyszli oni,
aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy
nieczyste, doznawali uzdrowienia.
19
A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła
od Niego i uzdrawiała wszystkich.
17
–18.
Według topografii Marka i Łukasza powołanie dwunastu Apostołów miało
miejsce na górze. U stóp owej góry gromadziły się tymczasem coraz większe tłumy ludzi.
Część z nich stanowili właśnie uczniowie, spośród których Jezus dopiero co wybrał Dwunastu.
Do pozostałej reszty dołączali coraz to inni z całej Judei, z Jerozolimy, z Tyru i Sydonu.
Jednych ściągała do Jezusa chęć usłyszenia niezwykłej nauki, innych nadzieja doznania pewnej
ulgi w chorobie. A Jezus uzdrawiał cierpiących: tych, którzy byli dręczeni przez duchy
nieczyste.
19.
Nic dziwnego, że ludzie pragnęli chociaż dotknąć się szat Jezusa. Samo dotknięcie
bowiem już wystarczało, by odzyskać utracone zdrowie. Oto postać Łukaszowego Jezusa –
Dobroczyńcy i Lekarza. Oto obraz społeczności chrześcijańskiej w jej hierarchicznym
zróżnicowaniu, z różnymi potrzebami i z Jezusem jako życiodajnym źródłem owych sił, które
zaspokajają potrzeby wiernych.
BŁOGOSŁAWIEŃSTWA (6,20–23)
20
On zaś podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
«Błogosławieni [jesteście], ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
21
Błogosławieni, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
22
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy
zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne:
23
cieszcie
się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie
ich czynili prorokom».
Mając obok siebie grono najbliższych współpracowników, a przed sobą rzesze ludzi,
których życzliwość, wskutek wyświadczonych dobrodziejstw, zdawała się nie ulegać
wątpliwości, wygłosił Jezus swoje wiekopomne Kazanie na Górze. W relacji Łukasza zostało
ono wygłoszone po dłuższej już działalności nauczycielsko-cudotwórczej Jezusa. Ten kontekst
chronologiczny zdaje się być bardziej właściwy niż podane przez Mateusza okoliczności,
według których Kazanie na Górze miałoby być wygłoszone na samym początku działalności
Jezusa. Należy bowiem przypuszczać, że Jezus wielu uprzednimi czynami przygotował ludzi
na przyjęcie tak ważnej nauki, jaką było Jego Kazanie na Górze. W relacji Łukasza – i tym
m.in. Łukasz różni się od Mateusza – Kazanie nie było wygłoszone już na górze, bo nieco
wcześniej Ewangelista zaznaczył, że Jezus zszedł z góry i zatrzymał się na równym miejscu.
Kazanie owo, zwane inaczej kodeksem moralności nowotestamentowej, w wersji
Łukaszowej jest znacznie krótsze niż w relacji Mateusza. Powstaje w związku z tym pytanie,
czy wygłoszone przez Jezusa Kazanie na Górze było tak długie, jak jego obecna wersja
Mateuszowa – pełne trzy rozdziały (5–7) – którą Łukasz skrócił do około 30 wierszy (6,17–
49), czy też może Kazanie owo, raczej krótkie w swej pierwotnej postaci, Mateusz rozbudował
szczegółami interpretacyjnymi, które bądź dorzucił od siebie, bądź wyrwał z innego kontekstu.
Próbując rozstrzygnąć ten problem należy przyznać, że Mateusz lubi gromadzić w większe
całości materiał dotyczący tej samej problematyki, choćby on znajdował się w chronologicznie
różnych kontekstach. Prawdą jest również to, że autor pierwszej Ewangelii z upodobaniem
interpretuje, wyjaśnia referowane przez siebie fakty, przez co zwiększają się rozmiary całej
jego Ewangelii. Z drugiej strony jednak nie ulega wątpliwości, że Łukasz w swej relacji
Chrystusowego Kazania na Górze opuszczał, jako niezrozumiałe dla czytelników jego
Ewangelii, partie o charakterze specyficznie semickim. Dlatego właśnie w Łukaszowej wersji
Kazania na Górze brak wskazań dotyczących składania przysięgi, rozwodów, zabójstw itp.
Należałoby zatem przypuszczać, że Kazanie na Górze nie było tak długie, jak jego obecna
wersja Mateuszowa, ani tak krótkie, jak relacja zachowana w Ewangelii Łukasza. Jest to
konkluzja dość sceptyczna, lecz na obecnym etapie badań Ewangelii nic ponadto nie można
powiedzieć.
Kazanie na Górze w wersji Łukaszowej zaczyna się również od błogosławieństw, jednak
nie dziewięciu jak u Mateusza, lecz czterech. Po błogosławieństwach następują – również
cztery – przestrogi, czyli tzw. „biada”, od słowa zaczynającego każdą z tych przestróg. Poza
tym błogosławieni są wymieniani u Mateusza w osobie trzeciej, u Łukasza – w drugiej. I
wreszcie ostatnia rozbieżność: Mateusz formułuje przynajmniej niektóre błogosławieństwa w
ten sposób, że posiadają one bardziej duchowy charakter.
Znów więc powstaje problem analogiczny do poruszanego przed chwilą: która z dwu
wersji błogosławieństw jest bardziej zbliżona do ich postaci oryginalnej: Mateuszowa czy
Łukaszowa? Otóż gdy chodzi o liczbę błogosławieństw, to bardziej prawdopodobna wydaje się
wersja Mateusza. Symetria czterech błogosławieństw i czterech przestróg zdradza dość
wyraźnie pewne tendencje literackie autora trzeciej Ewangelii. Natomiast mowa bezpośrednia,
czyli w drugiej osobie, zdaje się bardziej odpowiadać pierwotnym sformułowaniom logiów
Jezusa. Wreszcie nie ulega dziś wątpliwości, że retusze, dodatki spirytualizujące w pierwszej
Ewangelii pochodzą od jej autora, inaczej trudno byłoby zrozumieć, dlaczego Łukasz czyniłby
bardziej niezrozumiałym już zinterpretowany tekst Mateusza.
20.
Wśród tych, co otrzymują obietnicę błogosławieństwa Bożego, na pierwszym miejscu
znajdują się ubodzy. Aczkolwiek dobra materialne były wyrazem błogosławieństwa Bożego, to
jednak już prawodawstwo starotestamentowe brało ubogich w szczególną opiekę. Ubodzy
Izraela, tzw. anawim Jahwe, tworzyli jakby klasę społeczną ludzi najautentyczniej
wyczekujących przyjścia Mesjasza, przy równoczesnym zatroskaniu o bardzo skrupulatne
przestrzeganie Prawa. Królestwo Boże przyobiecane ubogim jako nagroda za ich doczesne
niedostatki jest tu synonimem najwyższego dobrobytu.
21.
Drugie błogosławieństwo, mające swój odpowiednik w trzecim błogosławieństwie u
Mateusza, jest właściwie synonimem pierwszego. Łaknęli bowiem i bywali spragnieni nie
bogacze, lecz właśnie ubodzy. Czym jest głód, do czego potrafi doprowadzić człowieka, do
jakiego stopnia może upodlić ludzką naturę – o tym najlepiej wiedzą pokolenia, które mają za
sobą ostatnie wojny, obozy koncentracyjne, powstania, oblężenia miast itp. Człowiek głodny
żyje tylko jedną myślą: jest to myśl o kawałku chleba.
W trzecim z kolei błogosławieństwie chodzi o ludzi, którzy uginają się pod brzemieniem
różnych nieszczęść, tracą najbliższych, całe swoje mienie, los sprzeciwia się im na każdym
kroku. Nie wykluczone jest jednak to, że chodzi tutaj również o takich, którzy jak w swoim
czasie Piotr, potrafią się zdobyć na łzy prawdziwej skruchy. W nagrodę udziałem ich stanie się
kiedyś radość, jakiej nikt już nie jest w stanie pozbawić człowieka. Radość jest nieodłącznie
związana z pojęciem królestwa mesjańskiego.
22.
Wreszcie czwarte błogosławieństwo – Jezus zwraca się tu do ludzi w drugiej osobie –
podobnie jak ostatnie błogosławieństwo w relacji Mateusza, jest skierowane wprost do
Apostołów. To im są przepowiadane złorzeczenia i prześladowania z powodu Syna
Człowieczego. Wizja tych ucisków jest nieco bardziej ponura u Łukasza niż u Mateusza. W
Ewangelii Mateusza są wspomniane złorzeczenia, prześladowania i fałszywe oskarżenia,
natomiast Łukasz mówi o nienawiści, o wyłączeniu Apostołów z synagog, o okazywaniu im
powszechnej pogardy i o zniesławieniu ich imienia tylko dlatego, że są wyznawcami
Chrystusa. W obydwu wersjach tego błogosławieństwa chodzi o ten sam paradoks w
chrześcijańskim spojrzeniu na problem cierpienia. W medytacjach nad treścią tego paradoksu
będzie się potem lubował św. Paweł, ten, który może bardziej niż ktokolwiek z grona
Dwunastu odczuł ból prześladowań, zniewag i nienawiści z powodu Syna Człowieczego.
Właśnie ze względu na owe prześladowania Apostołowie będą kontynuatorami dzieła
proroków i zarazem spadkobiercami losu, jaki ich spotkał.
23.
Zapłata czekająca Apostołów za prześladowania nie jest dokładniej określona. Będzie
nią po prostu niebo wraz ze szczęściem, jakie się składa na jego naturę.
PRZEKLEŃSTWA (6,24–26)
24
«Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.
25
Biad
a wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie.
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie.
26
Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili
fałszywym prorokom».
24.
A oto cztery przestrogi.
Pierwsza odnosi się do bogaczy. Ludzie ci, wykorzystujący dobra tego świata jedynie w
tym celu, by opływać w rozkosze doczesne, zasługują na karę, którą Jezus nazywa tu ironicznie
pociechą. W rzeczywistości zamiast pociechy czeka ich – tyle razy wzmiankowane w Biblii –
płacz i zgrzytanie zębów (
Mt 8,12
;
13,42.50
;
Łk 13,28
).
25.
Druga przestroga dotyczy tych, którzy nigdy nie zaznali głodu. Zło moralne ich życia
nie na tym jednak polegało, że nie brakowało im pożywienia. Chodzi najprawdopodobniej o
tych, którzy zasklepieni w swej sytości, sami nigdy nie zakosztowawszy głodu, nie pomyśleli
też o przyjściu z pomocą tym, którzy cierpieli głód i pragnienie. Otóż przyjdzie taki czas, że
owi syci za doczesnego życia poczną kiedyś łaknąć i nikt już nie będzie w stanie nakarmić ich i
napoić.
Nic dobrego nie czeka również tych, którzy się teraz śmieją. Jest tyle powodów do smutku
i płaczu, lecz niektórych ludzi wcale ten smutek nie obchodzi. Pozbawieni wszelkiej
wrażliwości, nie płaczą z płaczącymi, lecz głośnym śmiechem zagłuszają wyrzuty sumienia.
Przyjdzie kiedyś czas, że ta egoistyczna radość i śmiech zamienią się w smutek i gorzkie łzy.
Płacz i zgrzytanie zębów – to chleb codzienny potępionych.
26.
Ostatnia przestroga dotyczy tych ludzi, którzy się lubują we wszelkiego rodzaju
pochlebstwach, gonią za popularnością i są żądni próżnej sławy. Takimi upodobaniami
odznaczali się fałszywi prorocy. Nie mieli odwagi mówić narodowi o klęskach, choć je
przewidywali. Możnych tego świata karmili fałszywymi wizjami przyszłości. Wychwalano ich
za to, ale przyjdzie taki czas, że rzeczywistość ukaże się bez żadnych osłonek. Podobnie więc
jak ostatnie błogosławieństwo nawiązuje do prawdziwych, sprawiedliwych proroków, tak
ostatnie „biada” przestrzega przed zgubnym naśladowaniem proroków fałszywych.
MIŁOŚĆ NIEPRZYJACIÓŁ (6,27–36)
27
«Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym,
którzy was nienawidzą;
28
błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy
was oczerniają.
29
Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli zabiera ci płaszcz, nie
broń mu i szaty.
30
Dawaj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze
twoje.
31
Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie!
32
Jeśli bowiem miłujecie tych
tylko, którzy was miłują, jakaż za to [należy się] wam wdzięczność? Przecież i grzesznicy okazują
miłość tym, którzy ich miłują.
33
I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za
to [należy się] wam wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią.
34
Jeśli pożyczek udzielacie tym, od
których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to [należy się] wam wdzięczność? I grzesznicy
pożyczają grzesznikom, żeby tyleż samo otrzymać.
35
Wy natom
iast miłujcie waszych nieprzyjaciół,
czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka i
będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych.
36
Bądźcie
miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny».
27
–30.
W wersji Łukaszowej proporcjonalnie największy fragment kazania Jezusa
poświęcony jest prawu miłości, dokładniej mówiąc, nakazowi miłości nieprzyjaciół. Było to w
Jego nauczaniu największe novum dla ludzi wychowanych w atmosferze starotestamentowego
prawa odwetu. Chrystus zniósłszy tamto prawo każe miłować nieprzyjaciół, dobrze czynić tym,
którzy okazują nam wyraźną nienawiść; za przekleństwa i złorzeczenia każe płacić
błogosławieństwem; poleca modlić się za oszczerców. Konieczność zrezygnowania z prawa
zemsty ilustruje Jezus nie czterema, lecz trzema przykładami. Opuścił Łukasz jako mało
zrozumiały dla czytelników jego Ewangelii przypadek okazania uprzejmości natrętnemu
gościowi połączonej z odprowadzeniem go do domu.
31
–36.
Nakaz miłości nieprzyjaciół jest u Łukasza również umotywowany, choć nie w
taki sam sposób jak u Mateusza. Tak więc miłując nieprzyjaciół chrześcijanin zasługuje sobie
przez to na prawdziwą zapłatę, różni się stylem swego życia od poganina, wysnuwa praktyczne
wnioski z tego, że wszyscy jesteśmy synami tego samego Ojca, który jest w niebie, i wreszcie
naśladuje Boga w Jego miłosierdziu nad wszystkimi ludźmi. Zasługuje bowiem na Jego
wdzięczność.
POWŚCIĄGLIWOŚĆ W SĄDZENIU I HOJNOŚĆ (6,37–38)
37
«Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni;
odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone.
38
Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą,
utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką
miarą, jaką wy mierzycie».
37
–38.
Instrukcje dotyczące konieczności panowania nad językiem – to sprawa miłości
już nie tylko nieprzyjaciół, lecz wszystkich ludzi, to zagadnienie reguł, na których powinno się
opierać w ogóle wzajemne współżycie ludzkie: jeśli nie chcemy, by ludzie wydawali o nas
mało korzystne sądy, to i my nie możemy wyjawiać wad i błędów innych ludzi; nie
potępiajmy, jeśli sami nie chcemy być potępieni; darujmy innym doznane krzywdy, jeśli
chcemy, by nam przebaczono nasze potknięcia. Jeśli chcemy doświadczać hojności ze strony
innych ludzi, sami również musimy być hojni w okazywaniu pomocy potrzebującym. A pracę
nad udoskonaleniem wewnętrznym należy zaczynać zawsze od samego siebie. Inaczej nie ma
się żadnego prawa do wytykania niedoskonałości bliźnim naszym. Forma bierna (passivum
theologicum) wyrażająca nagrodę odnosi się do Bożej odpłaty.
DWÓCH NIEWIDOMYCH (6,39–40)
39
Opowiedział im też przypowieść: «Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie
wpadną w dół obydwaj?
40
Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni
wykształcony, będzie jak jego nauczyciel».
39.
Na konieczność rozpoczynania doskonalenia moralnego od samego siebie wskazuje
przypowieść o dwu niewidomych. Żaden z nich nie może być przewodnikiem drugiego. Tak
też i ten, kto sam jest jeszcze bardzo niedoskonały, nie może dawać innym pouczeń moralnych.
Przypowieść ta była dość wyraźną aluzją do postępowania faryzeuszy, którzy chcieli być
przewodnikami narodu, mimo iż sami trwali od dawna w karygodnym zaślepieniu.
40.
Podobnie rzecz się ma z dwoma ludźmi, z których jeden jest nauczycielem, a drugi
uczniem: uczeń nie może dawać żadnych instrukcji nauczycielowi. Jeżeli Jezus oświadcza, że
tylko każdy dobrze wyuczony może być nauczycielem, to czyni przez to aluzję do swojej
nauczycielskiej działalności lub do nauk głoszonych przez Apostołów. Ci ostatni mają przyjść
na miejsce faryzeuszy i oni dopiero, „dobrze wyuczeni przez Jezusa”, będą mogli prowadzić
naród właściwymi drogami.
OBŁUDA (6,41–42)
41
«Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?
42
Jak możesz mówić swemu bratu: „Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku”,
podczas gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a
wtedy przejrz
ysz, ażeby usunąć drzazgę z oka brata swego».
41
–42.
Tak więc jeśli się chce usunąć źdźbło z oka brata, trzeba najpierw wyjąć belkę z
własnego oka. Jeśli tego nie uczynimy, będziemy trwali w obłudzie, którą Chrystus tyle razy i
tak bardzo zdecydowanie potępiał. Por. komentarz do
Mt 7,1–5
(wyżej, s. 45)
DRZEWO I OWOCE (6,43–45)
43
«Nie ma drzewa dobrego, które by wydawało zły owoc, ani też drzewa złego, które by dobry
owoc wydawało.
44
Po własnym owocu bowiem poznaje się każde drzewo; nie zrywa się fig z
ci
ernia, ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron.
45
Dobry człowiek z dobrego skarbca swego
serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią
jego usta».
43
–45.
Pozostając przy obrazowym stylu pouczeń, czyni Jezus aluzję do postępowania
faryzeuszy w ich roli fałszywych proroków. Mówi tym razem o dwu rodzajach drzew
wydających owoce: o drzewie dobrym, które nie może rodzić złych owoców, oraz o drzewie
złym, które nie jest w stanie rodzić owoców dobrych. Pouczenie to zanotował w identycznej
formie i również w ramach Kazania na Górze Mateusz. Przykładowe tu palestyńskie jeżyny
odznaczające się wprawdzie długotrwałością, ale są całkiem nieprzydatne do jedzenia. Chodzi
ciągle o tę samą myśl, że ze złego wnętrza mogą pochodzić tylko złe myśli i czyny. I
odwrotnie: gdy serce człowieka jest wypełnione dobrymi, szlachetnymi pragnieniami – to i
czyny jego – a zwłaszcza słowa – będą szlachetne i piękne. Bo usta mówią z obfitości serca.
DOBRA LUB ZŁA BUDOWA (6,46–49)
46
«Czemu to wzywacie Mnie: „Panie, Panie!”, a nie czynicie tego, co mówię?
47
Pokażę wam,
do kogo podobny jest każdy, kto przychodzi do Mnie, słucha słów moich i wypełnia je.
48
Podobny
jest do człowieka, który buduje dom: wkopał się głęboko i fundament założył na skale. Gdy przyszła
powódź, wezbrana rzeka uderzyła w ten dom, ale nie zdołała go naruszyć, ponieważ był dobrze
zbudowany.
49
Lecz ten, kto usłyszał, a nie wypełnił, podobny jest do człowieka, który zbudował
dom na ziemi bez fundamentu. [Gdy] rzeka ude
rzyła w niego, od razu runął, a ruina owego domu
była wielka».
46
–49.
Podobnie jak Mateuszowa (7,24–27, por. komentarz, wyżej, s. 49), tak też i
Łukaszowa wersja Kazania na Górze kończy się przypowieścią alegoryczną o dwu
budowniczych, z których jeden wznosił swój dom na solidnych, głęboko wkopanych w ziemię
fundamentach, a drugi – na lotnym, niczym nie umocnionym piasku. Budowla pierwszego
przetrwała największe ulewy i najsilniejsze wichury, budowanie drugiego rozpadło się, gdy
przyszła powódź i wezbrany potok uderzył w ów nowo zbudowany dom. Otóż budowniczymi
są ludzie, którzy słuchają słowa Bożego. Jedni i drudzy przyjmują pouczenia Boże w najlepszej
wierze, ale tylko niektórzy potrafią skutecznie wprowadzić w życie słowo Boże. Jedni trwają
przy Chrystusie mimo największego ucisku, inni zaś załamują się przy pierwszych
trudnościach.
SETNIK Z KAFARNAUM (7,1–10)
7
1
Gdy Jezus dokończył wszystkich tych mów do słuchającego [Go] ludu, wszedł do
Kafarnaum.
2
Sługa pewnego setnika, szczególnie przez niego ceniony, chorował i bliski był
śmierci.
3
Skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do Niego starszyznę żydowską z prośbą, żeby
przyszedł i uzdrowił mu sługę.
4
Ci zjawili się u Jezusa i prosili Go usilnie: «Godzien jest, żebyś mu
to wyświadczył – mówili –
5
miłuje bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę».
6
Jezus
przeto zdążał z nimi. A gdy był już niedaleko domu, setnik wysłał do Niego przyjaciół ze słowami:
«Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój.
7
I dlatego ja sam nie
uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa odzyska zdrowie.
8
Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: „Idź!” – a idzie; drugiemu:
„Przyjdź!” – a przychodzi; a mojemu słudze: „Zrób to!” – a robi».
9
Gdy
Jezus to usłyszał, zadziwił
się nad nim, i zwróciwszy się do tłumu, który szedł za Nim, rzekł: «Powiadam wam: Tak wielkiej
wiary nie znalazłem nawet w Izraelu».
10
A gdy wysłańcy wrócili do domu, zastali sługę zdrowego.
1
–5.
Łukasz opisał o wiele dokładniej i nieco inaczej niż Mateusz uzdrowienie sługi
setnika z Kafarnaum. Tak więc mówi Łukasz najpierw, że cud miał miejsce w Kafarnaum
zaraz po wygłoszeniu Kazania na Górze; nie wymienia choroby, na jaką cierpiał sługa setnika,
ale mówi, że chory był bliski śmierci; do Jezusa przychodzi, by prosić Go o uleczenie chorego,
nie sam setnik – jak u Mateusza – ale delegacja złożona ze starszych żydowskich, którzy od
siebie już starannie umotywowali prośbę o uzdrowienie sługi: setnik, w którego imieniu
przychodzą, godzien jest, by Jezus wyświadczył mu tę przysługę, bo kocha naród żydowski, a
ponadto zbudował synagogę.
6
–10.
Wiekopomne słowa: Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój według
Mateusza (8,8) wypowiada sam setnik, według zaś Łukasza ani setnik, ani starsi żydowscy,
lecz przyjaciele setnika, wysłani specjalnie. Pod koniec opowiadania Łukasz opuszcza – trudno
pojąć dlaczego – znajdującą się u Mateusza wzmiankę o ludach, które przyjdą ze Wschodu i z
Zachodu, aby zasiąść w królestwie niebieskim. Szczegół ten pasuje przecież doskonale do
uniwersalizmu Ewangelii Łukasza. Rozwiązanie nasuwa się tylko jedno: Łukasz nie znalazł
tego proroctwa w źródle, którym dysponował pisząc swoją Ewangelię.
MŁODZIENIEC Z NAIN (7,11–17)
11
Wkrótce potem udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a podążali z Nim Jego
uczniowie i tłum wielki.
12
Gdy przybliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego –
jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta.
13
Na jej widok Pan
zlitował się nad nią i rzekł do niej: «Nie płacz».
14
Potem przystąpił, dotknął się mar – a ci, którzy je
nieśli, przystanęli – i rzekł: «Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!»
15
A zmarły usiadł i zaczął mówić; i
oddał go jego matce.
16
Wszystkich zaś ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: «Wielki prorok
powstał wśród nas, i Bóg nawiedził lud swój».
17
I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po
całej okolicznej krainie.
Śledząc na kartach Ewangelii postępowanie Jezusa, łatwo stwierdzić, że wkracza On we
wszystkie smutki ludzkie. Tak jak ludziom przerażonym dodawał otuchy mówiąc: Nie lękajcie
się! (
Mt 17,7
), tak też do zasmuconych zwykł mawiać najpierw: Nie płaczcie! (
Łk 23,28
). Opis
cudu wskrzeszenia młodzieńca z Nain podobny jest w swej strukturze do starotestamentowych
relacji o zmartwychwskrzeszeniach, których dokonali Eliasz (
1 Krl 17,17–24
) i Elizeusz (
2 Krl
4,29–37
). Spośród Ewangelistów tylko Łukasz mówi o tym pierwszym tryumfie Jezusa nad
śmiercią.
11.
Nain, miasto, o którym ani razu nie wspominają księgi ST, znajduje się w odległości
około 8 km na południe od Nazaretu. Z Kafarnaum trzeba było wędrować do Nain 7 – 8 godzin
drogą, którą przebył Jezus.
12.
Tak więc wkrótce miały się spotkać ze sobą na wąskiej uliczce prowadzącej do Nain
dwa pochody: orszak żałobny opuszczający miasto, by znaleźć się za chwilę na pobliskim
cmentarzu, z drugiej zaś strony Jezus, towarzyszący Mu uczniowie i tłum wielki, zmierzający
do Nain. Śmierć jedynego dziecka sprawiała rodzicom zawsze wielki ból (por.
Jr 6,26
;
Am
8,10
;
Za 12,10
). W przypadku opisywanym przez Ewangelistę smutek był tym większy, że
matka zmarłego była już wdową. Według zwyczajów obowiązujących na Wschodzie zmarłych
grzebano wieczorem, w dzień ich śmierci. Tłum towarzyszący zwłokom jedynego syna składał
się głównie z niewiast, wyrażających głośnym płaczem i zawodzeniem smutek matki i jej
najbliższych.
13.
Kύριoς – to tytuł, którym pierwsi chrześcijanie określali przede wszystkim Chrystusa
zmartwychwstałego, Tego, który się okazał Panem życia i śmierci. Swoją władzę nad śmiercią
ujawni Chrystus za chwilę, wskrzeszając młodzieńca z Nain. Oto powód, dla którego
Ewangelista już nazywa Jezusa Panem. Nie pierwszy też raz czytamy na kartach Ewangelii
wzmianki o wzruszeniu Jezusa. Jego serce poruszały zresztą nie tylko tak smutne sprawy, jak
śmierć jedynego syna, którego matka była wdową.
14
–15.
Jeszcze w czasach Chrystusa namaszczano wonnościami zmarłych, nawet
ubogich, po czym zwłoki owijano w prześcieradło, zostawiając niekiedy tylko – np. gdy
chodziło o jakieś ważne osobistości – odkryte twarz i głowę. Tak przygotowane do złożenia w
grobie ciało niesiono na specjalnych noszach, które w opowiadaniu Ewangelisty są nazwane
marami. Zdziwienie niosących martwego młodzieńca musiało być wielkie, skoro Jezus –
prawdopodobnie przez tamtych ludzi nie rozpoznany – dotknął mar. Obawiali się być może
tego, że Jezus dotknie także zwłok, co sprowadziłoby na Niego – według przewidywań Prawa
(
Lb 19,16
) – rytualną nieczystość. Musieli się dziwić jeszcze bardziej, kiedy Jezus ich
obecność jakby zignorował, zwracając się wprost do umarłego, który natychmiast ożył. Swoją
niespodziewaną interwencję zakończył Chrystus – według ogromnie zwięzłego opowiadania
Łukasza – oddaniem młodzieńca jego matce.
16.
Nadmieniliśmy już, że opowiadanie ewangelijne o wskrzeszeniu młodzieńca z Nain
bardzo przypomina zmartwychwskrzeszenia dokonane przez Eliasza i Elizeusza. Fakt, że w
tamtych opisach chodziło również o przywrócenie życia jedynym synom dwu owdowiałych
niewiast, sprawia, iż rzesze patrząc na wskrzeszonego młodzieńca z Nain, zawołały: Wielki
prorok powstał wśród nas. Kiedy indziej ten sam Łukasz określając Jezusa mianem Proroka
doda, że był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu (24,19). Ludzie
patrzący na cud przywrócenia życia byli przekonani, że poprzez Cudotwórcę działa sam Pan
Bóg, że niezwykłymi czynami Jezusa sam Jahwe nawiedza lud swój. Stąd radosne okrzyki:
Bóg nawiedził lud swój.
17.
Wzmianka o rozgłoszeniu cudownego wskrzeszenia młodzieńca z Nain, odtwarzająca
historyczną prawdę, została wprowadzona przez Łukasza ze względu na dalszy kontekst, w
którym jest mowa o poselstwie uczniów Jana do Jezusa. W odpowiedzi, jaką Jezus przesłał
Janowi, znajdowały się słowa: Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi
wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni… umarli zmartwychwstają… (
J
7,22
) Żadna tragedia ludzka nie może być obojętna naszemu sercu. Zaskorupienie się we
własnym szczęściu jest wielkim egoizmem. Uporczywość, z jaką Chrystus wraca do tematu
miłosierdzia, daje dużo do myślenia. Bardzo zależało Chrystusowi na tym, byśmy zrozumieli,
czym jest miłosierdzie nad bliźnim.
POSELSTWO JANA CHRZCICIELA (7,18–23)
18
O tym wszystkim donieśli Janowi jego uczniowie. Wtedy Jan przywołał do siebie dwóch
spośród swoich uczniów
19
i posłał ich do Pana z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma
przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»
20
Gdy ludzie ci zjawili się u Jezusa, rzekli: «Jan
Chrzciciel przysyła nas do Ciebie z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też
innego mamy oczekiwać?»
21
W tym właśnie czasie [Jezus] wielu uzdrowił z chorób, dolegliwości i
[uwolnił] od złych duchów; także wielu niewidomych obdarzył wzrokiem.
22
Odpowiedział im więc:
«Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą,
trędowaci zostają oczyszczeni i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię.
23
A błogosławiony jest ten, kto nie zwątpi we Mnie».
18
–21.
Historię poselstwa uczniów Jana do Jezusa Łukasz przedstawił nieco dokładniej
niż Mateusz. Jego relacja jest wzbogacona o pewne szczegóły – np. wzmianka o dopiero co
dokonanych przez Jezusa cudownych uleczeniach – ułatwiające czytelnikowi lepsze
zrozumienie tej mimo wszystko dość trudnej perykopy. Z opowiadania Łukasza też nie wynika
dość jasno, dlaczego Jan domaga się od Jezusa publicznego wyznania Jego świadomości
mesjańskiej. Przeglądu różnych hipotez w związku z tą trudnością dokonaliśmy przy
wyjaśnianiu paralelnego tekstu Mateusza 11,2–6 (wyżej, s. 69–70).
22.
Odpowiedź, jaką Jezus kazał zanieść Janowi, obydwaj ewangeliści zanotowali w
sposób identyczny. Łukasz podobnie jak Mateusz nie podaje jednak, czy i w jaki sposób
zrozumiał tę odpowiedź Jan Chrzciciel, lecz Łukasz wyznaje – może nawet mimo woli – kim
był dla niego Chrystus. Otóż rozpoczynając swoją relację o poselstwie uczniów Jana pisze
autor trzeciej Ewangelii: Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do
Pana (w. 18 n). Tak więc Jezus jest dla Łukasza Panem. Przemawia tu przez Ewangelistę wiara
całego pierwotnego Kościoła w prawdę o zmartwychwstaniu Jezusa. Jezus jest chwalebnym,
wywyższonym Panem. W chwili gdy Jan chce się dowiedzieć, kim jest Jezus, daleko jeszcze
do ujawnienia tej chwały. Czeka Zbawiciela jeszcze długa, bolesna droga przez cierpienie i
krzyż.
23.
Mając bardzo jeszcze starotestamentalne wyobrażenie o Mesjaszu – potężnym
wybawicielu i restauratorze politycznej świetności Izraela – wielu współczesnych Janowi
mogło zwątpić w to, czy Jezus jest rzeczywiście zapowiadanym Mesjaszem. Zachowywał się
bowiem tak dziwnie: nie wymierzał natychmiast surowej kary tym, którzy na nią z pewnością
zasługiwali, pozwalał się znieważać i zdawał się tolerować zło. Ludzie nie zdobywający się na
bardziej wnikliwy sposób myślenia mogli nie tylko w Niego zwątpić, lecz także naprawdę Nim
się zgorszyć.
ŚWIADECTWO JEZUSA O JANIE (7,24–30)
24
Gdy wysłannicy Jana odeszli, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: «Coście wyszli
zobaczyć na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze?
25
Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka
w miękkie szaty ubranego? Oto w pałacach królewskich przebywają ci, którzy noszą okazałe stroje
i żyją w zbytkach.
26
Ale coście wyszli zobaczyć? Proroka? Tak, mówię wam, nawet więcej niż
proroka.
27
On jest tym,
o którym napisano: Oto posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby
przygotował Ci drogę (
Ml 3,1
).
28
Powiadam wam <bowiem>: Między narodzonymi z niewiast nie
ma większego od Jana. Lecz najmniejszy w królestwie Bożym większy jest niż on».
29
I cały lud,
który Go słuchał, a nawet celnicy przyznawali słuszność Bogu, przyjmując chrzest Janowy.
30
Faryzeusze zaś i uczeni w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując chrztu
od niego.
24
–27.
Świadectwo Jezusa o Janie brzmi identycznie w relacji Mateusza i Łukasza. Jan
nie jest trzciną chwiejącą się na wietrze, nie jest człowiekiem odzianym w miękkie szaty i
oddającym się rozkoszom – tacy żyją w pałacach królewskich. Jan jest największym z
proroków, więcej niż prorokiem, i wśród narodzonych z niewiasty nikt nie jest większy od
niego.
28.
Pochwała Jana Chrzciciela zmienia się niespodziewanie w pochwałę synów królestwa
Bożego. Przez królestwo niebieskie u Mateusza należy rozumieć, jak się wydaje, nową
ekonomię zbawienia lub dokładniej – nową społeczność wiernych. Otóż najmniejszy z tej
społeczności większy jest od Jana Chrzciciela. Wzmianka o owym najmniejszym w królestwie
Bożym zdaje się być przede wszystkim aluzją do samego Jezusa. To On przecież powiedział,
że przychodzi służyć wszystkim; On potem na znak swojej małości umyje nogi Apostołom.
Pośrednio jest to także aluzja do wszystkich wzgardzonych w królestwie Bożym. W oczach
Boga są oni większymi nawet od Jana Chrzciciela, który jeszcze nie należał do nowego
królestwa Bożego.
29
–30.
Świadectwo Jezusa o Janie Chrzcicielu i o najmniejszych w królestwie Bożym
kończy się syntetyczną uwagą, z której wynika, że większość ludzi słuchających Jezusa
zwracała się do Jana z prośbą o chrzest, przyznając w ten sposób – jak mówi Łukasz –
słuszność Bogu, czyli akceptując zbawcze plany Boga. Tak bowiem postanowił Bóg, aby na
przyjęcie Jego Syna ludzie przygotowali swe serca przez „chrzest nawrócenia”. Rozumiała to
większość Żydów, nawet celnicy, uważani powszechnie za typowych grzeszników. Nie chcieli
natomiast – bo trudno, powiedzieć, że nie mogli – uznać planów Bożych faryzeusze i uczeni w
Piśmie, czyli ci, którzy posiadali wszystkie dane, by poprzez lekturę dawnego Prawa odkryć
Boże plany. Trwając w ślepym uporze i zatwardziałości tym samym uniemożliwiali
zrealizowanie się względem nich zbawczych zamiarów Boga. Łukasz chce przez to
powiedzieć, że swymi planami zbawienia Bóg Ojciec obejmuje absolutnie wszystkich ludzi.
Potępieni nie wejdą do królestwa Bożego wyłącznie z własnej winy.
SĄD JEZUSA O WSPÓŁCZESNYCH (7,31–35)
31
«Z kim więc mam porównać ludzi tego pokolenia? Do kogo są podobni?
32
Podobni są do
dzieci przesiadujących na rynku, które głośno przymawiają jedne drugim: „Przygrywaliśmy wam, a
nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali”.
33
Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł
chleba i nie pił wina; a wy mówicie: „Zły duch go opętał”.
34
Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy
mówicie: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników”.
35
A jednak wszystkie dzieci
mądrości przyznały jej słuszność».
31
–34.
Przypowieść o dzieciach bawiących się na rynku, rozgrymaszonych, na nic nie
zdecydowanych, ma obrazować postawę faryzeuszy i uczonych w Piśmie wobec Jezusa i Jana:
ani Jezus, ani Jan nie byli w stanie zaspokoić ich gustów.
35.
Przypowieść o dzieciach bawiących się na rynku kończy wzmianka uwydatniająca
ostateczny tryumf mądrości mimo negatywnej postawy wobec Chrystusa faryzeuszy i
uczonych w Piśmie. Wzmiankę tę zawiera również Mateuszowa wersja wyżej wspomnianej
przypowieści (por.
Mt 11,16–19
wraz z komentarzem, wyżej, s. 72). Jest tu jednak do
zanotowania pewna rozbieżność między Mateuszem a Łukaszem: Mateusz mówi o
usprawiedliwieniu mądrości przez jej czyny, według Łukasza zaś mądrość jest
usprawiedliwiona przez swe dzieci. Sformułowanie Łukaszowe należy rozumieć w ten sposób:
mądrość Bożą, przejawiającą się w zbawczych dziełach Bożych, są w stanie pojąć i uznać za
prawdziwą tylko ci, którzy są dziećmi tej mądrości, czyli ci, którzy się z owej mądrości
narodzili i poddawali się jej zbawiennemu działaniu w swych myślach i czynach, w całym
sposobie swego życia. To dzięki owej mądrości Bożej ludzie zrozumieli, że Jan jest
poprzednikiem Mesjasza. Do tego poznania nie wystarczyłby sam ludzki rozum. Konieczny był
dar mądrości Bożej.
NAWRÓCONA JAWNOGRZESZNICA (7,36–50)
36
Jeden z faryzeuszów zaprosił Go do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i
zajął miejsce za stołem.
37
A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne,
dowiedziawszy się, że gości w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku
38
i
stanąwszy z tyłu u Jego stóp, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego stopy i włosami swej głowy je
wycierała. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem.
39
Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: «Gdyby on był prorokiem,
wiedziałby, co to za jedna i jaka to jest ta kobieta, która się go dotyka, że jest grzesznicą».
40
Na to
Jezus rzekł do niego: «Szymonie, mam ci coś do powiedzenia». On rzekł: «Powiedz, Nauczycielu».
41
«Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi
pięćdziesiąt.
42
Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który z nich więc będzie go
bardziej miłował?»
43
Szymon odpowiedział: «Przypuszczam, że ten, któremu więcej darował». On
zaś mu rzekł: «Słusznie osądziłeś».
44
Potem zwróciwszy się w stronę kobiety, rzekł do Szymona: «Widzisz tę kobietę? Wszedłem
do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i otarła je swymi
włosami.
45
Nie powitałeś Mnie pocałunkiem; a ona, odkąd wszedłem, nie przestała całować stóp
moich.
46
Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje stopy.
47
Dlatego
powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało
się odpuszcza, mało miłuje».
48
Do
niej zaś rzekł: «Odpuszczone są twoje grzechy».
49
Na to
współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: «Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?»
50
On zaś rzekł do kobiety: «Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!»
36
–38.
Opowiadanie o nawróceniu jawnogrzesznicy znajduje się tylko w Ewangelii
Łukasza. Nawrócenie niewiasty znanej z publicznych występków dokonało się podczas uczty,
na którą zaprosił Jezusa pewien faryzeusz. Z opowiadania Łukasza nie wynika, jakie zamiary
przyświecały faryzeuszowi, gdy zapraszał Jezusa do swego domu: czy krył się za tym jakiś
podstęp, czy może faryzeusz ów należał do ludzi jak Józef z Arymatei i nie wykazywał
żadnych chęci podchwycenia Jezusa za słowa lub na tzw. wykroczeniu przeciw Prawu. Zdaje
się jednak nie ulegać wątpliwości fakt, że całą historię zreferował Ewangelista po to, aby
pokazać, jak zupełnie inaczej niż faryzeusze pojmował Jezus swój stosunek do grzeszników.
Ani na moment nie odstępuje od zasady: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle
mają (
Mt 9,12
). Co więcej, Jezus różni się dość zasadniczo nawet od Jana, gdy chodzi o
grzesznika. Gdy Jan uszedł na pustynię, z dala od ludzi tworzących świat zły, przewrotny, to
Jezus wchodzi w sam środek tego świata. Nie czekał, aż ludzie do Niego przyjdą, lecz sam
przychodził do faryzeuszy, o których wrogości do siebie przecież dobrze wiedział, i zasiadał do
stołu razem z grzesznikami, których występki były znane nie tylko Jemu, lecz także całemu
miastu.
Trudno zrozumieć, w jaki sposób publiczna grzesznica mogła się dostać do domu
faryzeusza i to w czasie, gdy odbywała się tam uroczysta uczta. Jeszcze trudniej pojąć, jak
mogła dotrzeć do samego Jezusa. W każdym razie jakoś do tego doszło, co więcej, właśnie
jawnogrzesznica dokonała tego, co powinien był zrobić faryzeusz – gospodarz domu. To ona
łzami obmyła nogi Jezusa, wytarła je własnymi włosami, a potem całowała Mu stopy i
namaszczała je olejkiem. Uczyniła więc o wiele więcej niż nakazywały ówczesne zwyczaje
podejmowania gości, z tym, że troska o zachowanie tych zwyczajów należała nie do niej, lecz
do faryzeusza. Tymczasem zdobył się on jedynie na – ukrywane zresztą w duchu – wyrazy
ironicznego współczucia dla Jezusa: gdyby wiedział, kim jest owa niewiasta, na pewno nie
pozwoliłby jej się dotknąć. Jezus z pewnością nie jest prorokiem – myślał faryzeusz – chociaż
ludzie uważają Go za proroka.
39
–40.
Odczytawszy myśli faryzeusza, Jezus udzielił mu pouczenia w formie swoistej
przypowieści o pewnym wierzycielu i jego dwu dłużnikach. Dłużnicy nie byli równi pod
względem zadłużenia: jeden był winien pięćset, a drugi tylko pięćdziesiąt denarów. Lecz
miłosierny pan obydwu dłużnikom darował ich należności. Faryzeusz miał rozstrzygnąć sam,
który z nich, po tym wspaniałomyślnym geście wierzyciela, będzie mu okazywał większą
miłość. Chrystus pochwalił orzeczenie faryzeusza: większą miłość litościwemu wierzycielowi
będzie okazywał ten, któremu został darowany większy dług. Nietrudno się domyślić, że owym
litościwym Wierzycielem jest Chrystus, jawnogrzesznica zaś i faryzeusze – to dłużnicy. Lecz
w samych szczegółach, podanego przez Chrystusa wyjaśnienia przypowieści natrafiamy na
pewne – przynajmniej pozorne – niekonsekwencje.
41
–46.
W przypowieści o dwu dłużnikach miłość dla wierzyciela jest zjawiskiem
wtórnym; jej wyrazem jest wdzięczność za doznane dobrodziejstwo. Natomiast w
zastosowaniu przypowieści miłość poprzedza akt darowania.
47.
Chrystus bowiem tak kończy pouczenie faryzeusza Szymona: grzechy kobiety, i to
liczne, są jej odpuszczone, ponieważ wiele umiłowała: A ten, komu mało się odpuszcza, mało
miłuje. Rozbieżność między przypowieścią a jej aplikacją jest jednak tylko pozorna. W
rzeczywistości chodzi o dwa spojrzenia na dwie różne fazy tego samego procesu zbliżania się
człowieka do Boga. Miłość okazywana przez grzesznika, który uzyskał przebaczenie, jest
zjawiskiem wtórnym w stosunku do przebaczenia, ale musi też owo przebaczenie poprzedzać.
Darowanie grzechów wlewa do duszy miłość, pobudza do miłości. Z drugiej strony jednak bez
uprzedniego aktu miłości wyrażającej się w żalu za grzechy nie ma prawdziwego przebaczenia.
Dłużnikom darował wierzyciel ich zadłużenia dlatego, że na to zasługiwali, że już w jakiś
sposób okazywali miłość swemu panu. To, co uczyniła Jezusowi jawnogrzesznica, było
wyrazem również niewątpliwej miłości. I odwrotnie, wszystkie zaniedbania przez faryzeusza
obowiązków prawdziwego gospodarza domu świadczyły wyraźnie o jego braku miłości dla
Chrystusa. Wniosek praktyczny: w tej sytuacji faryzeusz nie może też liczyć na przebaczenie.
48
–49.
Powodem do nowego szemrania biesiadników było publiczne oświadczenie
Jezusa, że jawnogrzesznicy odpuszczają się wszystkie jej grzechy. Wiadomo, że między
Jezusem a faryzeuszami dochodziło nieraz do otwartych konfliktów na tle władzy
odpuszczania grzechów. Istniało bowiem powszechne wśród Żydów przekonanie, że tylko Bóg
może odpuszczać grzechy. Tymczasem Jezus oświadcza: Żebyście wiedzieli, że Syn Człowieczy
ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów… (
Łk 5,24
).
50.
Jezus nie zrażony szemraniem zwrócił się do jawnogrzesznicy i dorzucił takie oto
wyjaśnienie: Twoja wiara cię ocaliła. To samo będzie oświadczał jeszcze wiele razy ludziom,
którym cudownie przywracał zdrowie.
ŚLADEM JEZUSA (8,1–3)
8
1
Następnie wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie
Bożym. A było z Nim Dwunastu
2
oraz kilka kobiet, które zostały uwolnione od złych duchów i od
chorób: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów;
3
Joanna, żona Chuzy,
rządcy Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały [udzielając] ze swego mienia.
1.
Charakter syntetyzujący pewien okres działalności Jezusa posiadają pierwsze trzy
wiersze rozdziału ósmego. Łukasz stwierdza ponownie, że Jezus nie trwa na jednym miejscu,
nie czeka aż ludzie do Niego przyjdą, tylko podróżuje od miasta do miasta, od wsi do wsi i
głosi Ewangelię o królestwie Bożym. Idea królestwa Bożego – to temat centralny katechezy
Jezusa. W tym nauczycielskim trudzie towarzyszą Mu Apostołowie. Przy Jego boku,
wsłuchując się w Jego słowa, patrząc własnymi oczyma na dokonywane przez Niego cuda,
mają się uczyć sztuki apostolskiego posługiwania. Jest to ich seminarium duchowne, z całą
teorią i praktyką przyszłego kapłaństwa.
2
–3.
O sprawy codziennego życia zarówno Jezusa, jak grona apostolskiego troszczyły się
pobożne niewiasty, które towarzyszyły Jezusowi w Jego wędrówkach po palestyńskiej ziemi. O
jednej tylko mówi Łukasz, że oswobodził ją Jezus aż od siedmiu duchów nieczystych, o innych
nadmienił ogólnie, że były uwolnione od złych duchów i wyleczone z różnych słabości. Pewnie
każda z nich miała coś do zawdzięczenia Jezusowi. Nic tedy dziwnego, że usługiwały Jezusowi
i Apostołom z własnego mienia. Będą je potem naśladować Lidia (
Dz 16,14
), Pryscylla (
Dz
18,2
), Syntyche i Ewodia (
Flp 4,2
), Chloe (
1 Kor 1,11
), Febe (
Rz 16,1 n
), oddające tak wielkie
usługi św. Pawłowi, oraz dzisiaj te wszystkie pobożne i dzielne niewiasty, w habitach
zakonnych lub w świeckim stroju, bez których współudziału trudno byłoby wyobrazić sobie nie
tylko pracę misyjną, lecz także działalność duszpasterską dzisiejszego Kościoła.
PRZYPOWIEŚĆ O SIEWCY (8,4–8)
4
Gdy zebrał się wielki tłum i z poszczególnych miast przychodzili do Niego, opowiedział im
przypowieść:
5
«Siewca wyszedł siać swoje ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało
podeptane,
a ptaki podniebne wydziobały je.
6
Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie
miało wilgoci.
7
Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je.
8
Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny». To mówiąc, wołał: «Kto
ma uszy do słuchania, niechaj słucha!»
Być może, iż właśnie akurat wtedy, kiedy Jezus zasiadł do nauczania, jakiś człowiek
ukazał się na równinie przybrzeżnej, aby zasiać ziarno. Można się domyślać, że ludzie nie od
razu pojęli, dlaczego Jezus zwrócił ich uwagę na siewcę rzucającego ziarno na rolę.
4
–5.
Drogi palestyńskie nie zawsze są w pełnym znaczeniu tego słowa drogami. Często
nie są też dokładnie wyłączone spośród pól uprawnych; raczej należy powiedzieć, że każdy
kawałek uprawianej roli jest poprzecinany wielu dróżkami. Nic tedy dziwnego, że wiele ziarna
siewnego spadało na drogę lub też obok drogi. Nie zapadając w sypką ziemię, było
wdeptywane przez przechodniów i wcześniej lub później wydziobywały je ptaki, które zresztą
zwykły chodzić krok w krok za siewcą.
6
–7.
Gruntu skalnego jest w Palestynie wielekroć razy więcej niż uprawnej gleby. Zresztą
ta ostatnia również rzadko kiedy przypomina nasze czarnoziemy. Najczęściej jest to warstewka
ziemi pokrywająca z lekka nierzadko wystające na zewnątrz kamienie. Ziarno padające na owe
kamieniste polany zamiera rychło wskutek braku wilgoci. Przez ciernie należy tu rozumieć
wszelkiego rodzaju chwasty, wyjątkowo odporne na suszę, szybko wzrastające i dochodzące
swymi rozmiarami do 2–metrowej wysokości. Żadne zboże nie jest w stanie sprostać ich sile
wzrastania. Ciernie wyrastają znacznie szybciej i zagłuszają zboże.
8.
Wydajności stokrotnej nie należy pojmować zbyt dosłownie. Stokrotny znaczy w tym
wypadku po prostu bardzo wielki. W paralelnym tekście Mateusza czytamy: Inne w końcu
padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne
trzydziestokrotny (
Mt 13,8
). Święty Hieronim twierdził, że chodzi tu o aluzję do dziewic, wdów
i do ludzi żyjących w małżeństwie. Każdy z tych stanów wyda w takiej właśnie proporcji
owoce świętości. Nikt dziś – rzecz jasna – nie podtrzymuje takiej egzegezy, gdyż nie odtwarza
ona myśli autora natchnionego. W tekście chodzi jedynie o ideę plonów obfitych, aczkolwiek
nierównych, w odniesieniu do poszczególnych ziaren.
Słowami: Kto ma uszy…, niechaj słucha zwykł Jezus nakłaniać swoich słuchaczy do
refleksji nad tym, co słyszeli. W analogicznym fragmencie Ewangelii Marka ta sama
konieczność wnikania w słowa Chrystusa – przy Jego wyraźnej pomocy – jest przedstawiona w
następujący sposób: Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże więc zrozumiecie inne? (
Mk 4,13
).
Trudno nie dostrzec w tych dwóch pytaniach odrobiny ironii. Wczuwając się w nieudolność
swoich słuchaczy Jezus wyjaśni za chwilę sens przypowieści. Największy problem
egzegetyczny stanowi dwuwiersz (9–11) łączący przypowieść z jej aplikacją.
CEL I WYJAŚNIENIE PRZYPOWIEŚCI (8,9–15)
9
Pytali Go więc Jego uczniowie, co oznacza ta przypowieść.
10
On rzekł: «Wam dano poznać
tajemnice
królestwa Bożego, innym zaś w przypowieściach, aby patrząc nie widzieli i słuchając nie
rozumieli.
11
Takie jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże.
12
Tymi zaś na drodze są ci,
którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie
byli zbawieni.
13
Na skałę pada u tych, którzy gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz nie
mają korzenia: wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują.
14
To, które padło między ciernie,
oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą, a zagłuszeni przez troski, bogactwa i
rozkosze życia, nie wydają owocu.
15
Wreszcie ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy
wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc dzięki
wytrwałości».
9
–10.
Wynikałoby więc z tych słów, że Chrystus naucza w przypowieściach po to, aby
„inni” nie dostrzegali tego, na co będą patrzeć, i aby nie rozumieli tego, co będą słyszeć. Takie
postępowanie wydaje się dość dziwne, zwłaszcza gdy się zważy, iż przypowieści z natury swej
mają na celu przedstawienie idei oderwanych przy pomocy konkretnych obrazów; mają z
natury swej wyjaśniać, a nie zaciemniać. Otóż w odpowiedzi na powyższą kwestię należy
zauważyć, iż w kontekście oryginalnym Izajasza wspomniane słowa zapowiadają karę, jaka
spadnie na Żydów za ich wrogą, pełną niedowiarstwa postawę wobec nauczania proroków
starotestamentowych. Tam więc zaślepienie oczu i otępienie zmysłów było zamierzone. Inaczej
nieco rzecz się ma w Łukaszowej aplikacji słów Izajasza. Tu chodzi raczej o stwierdzenie
faktu, że nauczanie Chrystusa będzie okazją do zatwardziałości dla słuchaczy, którzy się
dobrowolnie na nią narażają i w zawiniony sposób w niej trwają. Cytat Izajasza ukazuje pewien
przewidziany i dopuszczony skutek przewrotnego postępowania. Tak więc sens w. 10,
opierając się na pewnej parafrazie, byłby następujący: Wam dane jest poznać tajemnice
królestwa Bożego, innym zaś przez przypowieści, aby się wypełniło to, co jest napisane:
Patrzyli, a nie ujrzeli, i usłyszeli, a nie zrozumieli. Por. nadto komentarz do
Mt 13,10–17
(wyżej, s. 81).
11.
Z wyjaśnienia tego wynika, że przypowieść niniejsza nie jest pozbawiona elementów
alegoryzujących. Ziarnem jest słowo Boże. Nie można jednak powiedzieć, że drogą jest świat,
że cierniami są rozkosze i bogactwa tego życia, a ptakami – są złe duchy. Samej przypowieści
można by też nadać tytuł: Losy Bożego słowa. Warto przy tym zauważyć, że trzy czwarte
Bożego ziarna idzie na marne. Tylko co czwarte wydaje owoc pożądany. Znowu dowód, że nie
mamy tu do czynienia z samą alegorią. W rzeczywistości bowiem znacznie więcej niż jedna
czwarta ziarna pada na dobrą rolę. Autor, abstrahując od pewnych szczegółów obrazu,
koncentruje się na myśli głównej całego opowiadania. Przy wyjaśnieniu przypowieści należy
również pamiętać o tym, że nie chodzi o samo podobieństwo ziarna do słowa, lecz o paralelizm
między ziarnem wrzuconym w ziemię a słowem Bożym skierowanym do serc i umysłów ludzi.
12
–13.
Są to ludzie, którzy słuchają słowa Bożego, nie odnosząc go jednak wcale do
siebie. Żyją w ustawicznym rozproszeniu, w ich głowach mogą się snuć bezkarnie
najrozmaitsze myśli. Żadna idea nie zdoła zapaść głęboko w ich serce, przy niczym nie trwają
tak długo, by mogło to w ich duszy zapuścić korzenie. Niektórzy ludzie bywają pociągani na
chwilę albo pięknem Bożego słowa, albo wizją nagrody za uczciwe życie. Mają jednak na tyle
słabą wolę, iż z natury nie są zdolni do poważnego, głębokiego pojmowania życia. Jego ujemne
aspekty mogą się im w każdej chwili wydać piękne i godne pożądania, poddają się im bez
walki.
14.
Chodzi tu o tych, którymi zawładnęła żądza pieniędzy i przyjemności cielesnych.
Mogą to być umysły głębokie, poważne, ale pozostające w przemożnej niewoli dwu
wspomnianych mocy, które są w stanie zdusić w duszy człowieka wszystko, co wzniosłe.
15.
Pozytywne nastawienie słuchających słowa, ich właściwe usposobienie oraz
konieczność świadomej współpracy ze wzrastającym powoli ziarnem – to elementy zasadnicze
pouczenia, jakie miało wynikać z wygłoszonej przez Chrystusa przypowieści.
Oto dzieje słowa Bożego. Obraz smutny: trzy czwarte ziarna idzie na marne. W życiu
wielu ludzi bywają okresy dróg publicznych, twardej opoki, cierni wszystko zagłuszających.
Droga nie strzeżona – chodzą po niej wszyscy. Chrystus powiedział o sobie: Ja jestem drogą (
J
14,6
) – jakże inna to Droga. Opoka – ludzie wysuszeni grzechami lenistwa w służbie Bożej.
Ciernie złego środowiska. Boża cisza – owoc stokrotny. Zresztą każdy człowiek bywa drogą,
opoką, cierniem… A każdy mógłby się stać glebą urodzajną.
ZADANIE UCZNIÓW (8,16–18)
16
«Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz
umieszcza na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą.
17
Nie ma bowiem nic skrytego,
co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło.
18
Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą nawet to,
co mu się wydaje, że ma».
16
–17.
Bezpośrednio po przypowieści o siejbie następuje u Łukasza logion o lampie,
której gdy zostanie zapalona, niczym się nie przykrywa ani nie umieszcza pod łóżkiem. Miało
to oznaczać, że otrzymanego od Chrystusa światła prawdziwej wiedzy o królestwie Bożym
Apostołowie nie powinni ukrywać. Przeciwnie, wiedza ta po to została im dana, aby ją
przekazywali innym. Oni sami mają spełniać rolę świeczników, z których powinna
promieniować na wszystkich światłość Bożej nauki. Nawet najbardziej tajemnicze pouczenia
Boże powinny być przez uczniów przekazane wszystkim ludziom.
18.
Oświadczenie, że kto ma, temu będzie dane, a kto nie ma, temu zabiorą i to, co – jak
mu się wydaje – ma, powtarza Łukasz w sformułowaniu znanym już z Ewangelii Mateusza.
Chodzi więc o stwierdzenie, że objawienie Boże podobne jest w pewnym stopniu do kapitału,
który powinien procentować, rosnąć w ten sposób z każdym dniem. Kto posiada duży kapitał,
tego przychody są znaczne; małym kapitałem zaś niewiele można zarobić; co więcej, dochodzi
z czasem wręcz do bankructwa, i traci się wszystko.
PRAWDZIWI KREWNI JEZUSA (8,19–21)
19
Wtedy przyszli do Niego Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu
tłumu.
20
Oznajmiono Mu: «Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą».
21
Lecz On im odpowiedział: «Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i
wypełniają je».
19
–21.
Drugą część opowiadania Łukasz wyraźnie stylizuje i skraca nawet w porównaniu
z Markiem, a w odpowiedzi Jezusa na wiadomość, że jest On poszukiwany przez Matkę i braci,
pomija Łukasz wzmiankę o siostrach, nie notuje gestu Chrystusa wskazującego na uczniów w
momencie wyjaśniania, kto jest Jego Matką i bratem. Jezus mówi, że na miano Jego
najbliższych zasługują ci, którzy słuchają – szczegół pominięty przez Mateusza i Marka –
słowa Bożego i wypełniają je. Warto przy okazji zauważyć, że i w tym sensie Maryja była w
pełni Matką Jezusa. Dwa razy powie o Niej Łukasz, że zachowywała w sercu słowa Jezusa i
strzegła ich (2,19.51). Ona też wspaniałomyślnie oświadczyła, że jest służebnicą Pańską (
Łk
1,38
).
CUDA I NAUCZANIE
BURZA NA JEZIORZE (8,22–25)
22
Pewnego dnia wsiadł ze swymi uczniami do łodzi i rzekł do nich: «Przeprawmy się na drugą
stronę jeziora». I odbili od brzegu.
23
A gdy płynęli, zasnął. Wtedy spadł gwałtowny wicher na
jezioro, tak że fale ich zalewały i byli w niebezpieczeństwie.
24
Przystąpili więc do Niego i obudzili
Go, wołając: «Mistrzu, Mistrzu, giniemy!» On zaś wstał, rozkazał wichrowi i wzburzonej fali:
uspokoiły się, i nastała cisza.
25
A do nich rzekł: «Gdzież jest wasza wiara?» Oni zaś przestraszeni i
pełni podziwu mówili między sobą: «Kim On jest właściwie, że nawet wichrom i wodzie rozkazuje, a
są Mu posłuszne?».
22
–24.
Wygładzona stylistycznie i językowo jest również Łukaszowa relacja o
cudownym uciszeniu burzy na jeziorze: nie ma tu komplikujących tok opowiadania powtórzeń,
nie ma ani wyolbrzymiania rozmiarów burzy, ani specjalnego akcentowania bojaźni
Apostołów; nie ma wymówki czynionej Jezusowi – zob.
Mk 4,38
– że się nie troszczy o
ginących uczniów.
25.
W słowach skierowanych do uczniów, Jezus podkreśla przede wszystkim ich brak
wiary. Końcowe pytanie uczniów – element dydaktycznie najważniejszy w całym opowiadaniu
– powtarzają w formie identycznej wszyscy trzej synoptycy.
UZDROWIENIE OPĘTANEGO (8,26–39)
26
I przypłynęli do kraju Gergezeńczyków, który leży naprzeciw Galilei.
27
Gdy wyszedł na ląd,
wybiegł Mu naprzeciw pewien człowiek z miasta, opętany przez złe duchy. Już od dłuższego czasu
nie nosił ubrania i mieszkał nie w domu, lecz w grobowcach.
28
Gdy ujrzał Jezusa, z krzykiem padł
p
rzed Nim i zawołał: «Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Błagam Cię, nie
dręcz mnie!»
29
Rozkazywał bowiem duchowi nieczystemu, by wyszedł z tego człowieka. Bo już
wiele razy porywał go, a choć wiązano go łańcuchami i trzymano w pętach, on rwał więzy, a zły
duch gnał go na pustkowie.
30
A Jezus zapytał go: «Jak ci na imię?» On odpowiedział: «Legion»,
bo wiele złych duchów weszło w niego.
31
I zaczęły Go prosić, żeby im nie kazał odejść do
Czeluści.
32
A była tam duża trzoda świń, pasących się na górze. I zaczęły Go prosić [złe duchy],
żeby im pozwolił wejść w nie. I pozwolił im.
33
Wtedy złe duchy wyszły z człowieka i weszły w
świnie, a trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i utonęła.
34
Widząc, co zaszło, pasterze uciekli i rozpowiedzieli o tym po mieście i po osiedlach.
35
Ludzie wyszli zobaczyć, co się stało. Przyszli do Jezusa i zastali człowieka, z którego wyszły złe
duchy, ubranego i przy zdrowych zmysłach, siedzącego u nóg Jezusa. I ogarnął ich strach.
36
A ci,
którzy widzieli, opowiedzieli im, w jaki sposób opętany został uzdrowiony.
37
Wtedy cała ludność
kraju Gergezeńczyków prosiła Go, żeby odszedł od nich, bo wielkim strachem byli przejęci. On
więc wsiadł do łodzi i odpłynął z powrotem.
38
Człowiek zaś, z którego wyszły złe duchy, prosił Go, żeby mógł z Nim zostać. Lecz [Jezus]
odprawił go, mówiąc:
39
«Wracaj do domu i opowiadaj wszystko, co Bóg ci uczynił». Odszedł więc i
głosił po całym mieście wszystko, co Jezus mu uczynił.
26
–39.
W opisie uleczenia opętanego z Gerazy Łukasz dość wiernie odtwarza Marka. Tak
więc mówi, podobnie jak Marek, o jednym opętanym, a nie o dwóch, jak podaje Mateusz;
Jezus jest nazwany przez opętanego Synem Boga Najwyższego. Łukasz opuszcza jedynie
znajdującą się u Marka wzmiankę o zdziwieniu ludzi, którzy słuchali opowiadania o
uzdrowieniu opętanego i o zagładzie stada świń; nie jest też tak dokładny w przedstawianiu
cierpień opętanego i pomija całkowitym milczeniem wzmiankę o jego znęcaniu się nad sobą
samym. Od siebie natomiast dodaje autor trzeciej Ewangelii, że opętany nie nosił żadnego
odzienia i aż dwukrotnie nadmienia, że nieszczęśliwy człowiek już od dłuższego czasu był
dręczony przez szatana. Te drobne rozbieżności nie zmieniają sensu całego opowiadania i zdają
się świadczyć jedynie o typowych dla Łukasza zabiegach literackiego wygładzania tekstu.
KOBIETA CIERPIĄCA NA KRWOTOK (8,40–48)
40
Gdy Jezus powrócił, tłum przyjął Go z radością, bo wszyscy Go wyczekiwali.
41
A oto
przyszedł człowiek, imieniem Jair, który był przełożonym synagogi. Upadł Jezusowi do nóg i prosił
Go, żeby zaszedł do jego domu.
42
Miał bowiem córkę jedynaczkę, liczącą około dwunastu lat,
która była bliska śmierci.
Gdy Jezus tam podążał, tłumy napierały na Niego.
43
A pewna kobieta, która od dwunastu lat
cierpiała na upływ krwi, całe swe mienie wydała na lekarzy, z których żaden nie mógł jej uleczyć,
44
podeszła z tyłu i dotknęła frędzli Jego płaszcza, a natychmiast ustał jej upływ krwi.
45
Lecz Jezus
zapytał: «Kto się Mnie dotknął?» Gdy wszyscy się wypierali, Piotr powiedział: «Mistrzu, to tłumy
zewsząd Cię otaczają i ściskają».
46
Lecz Jezus rzekł: «Ktoś się Mnie dotknął, bo poznałem, że
moc wyszła ode Mnie».
47
Wtedy kobieta, widząc, że się nie ukryje, podeszła drżąca i padłszy
przed Nim, opowiedziała wobec całego ludu, dlaczego się Go dotknęła i jak natychmiast została
uleczona.
48
Jezus rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju».
40
–42.
Według Łukasza Jezus dokonawszy uzdrowienia opętanego w Gerazie, czyli w
krainie zamieszkałej przez pogan, znów przeprawił się na drugi brzeg jeziora i znalazł się w
Galilei, gdzie już czekała na Niego cała rzesza ludzi. Z tłumu wyłonił się człowiek. Tylko z
relacji Marka i Łukasza wiadomo, że miał on na imię Jair i był przełożonym synagogi, ale
tylko Łukasz zaznacza, że jego umierająca córka była jedynaczką. Skoro liczyła lat dwanaście,
tzn. („dwanaście” ma też
Mk 5,42
) wedle ustawodawstwa izraelskiego mogła już wkrótce
wyjść za mąż. Obydwa szczegóły uwydatniają typową dla autora trzeciej Ewangelii chęć
zaakcentowania współczucia i litości Jezusa. To właśnie takie szczegóły sprawiają, że Łukasz
jest nazywany ewangelistą dobroci i miłosierdzia.
43
–48.
Po drodze do domu Jaira dokonał Jezus cudownego uleczenia niewiasty chorej na
krwotok. Zależność Łukasza od Marka jest nadal widoczna, chociaż znów występują drobne
retusze. I tak np. Łukasz, sam lekarz, zdaje się oszczędzać trochę opinię lekarzy, do których
zwracała się niewiasta chora na krwotok. Mówi co prawda, że lekarze owi nic nie mogli pomóc
nieszczęśliwej niewieście, ale pomija milczeniem znajdującą się u Marka (5,26) wzmiankę, że
po kosztownych wizytach – całe swe mienie na nie wydała – jeszcze gorzej się czuła. Na
pytanie Jezusa, kto się Go dotknął, odpowiedzieli nie anonimowi uczniowie, lecz w ich imieniu
Piotr. Wszyscy trzej synoptycy kończą swoje relacje oświadczeniem Jezusa, że niewiasta
dzięki swej wielkiej wierze doznała łaski uzdrowienia.
CÓRKA JAIRA (8,49–56)
49
Gdy On jeszcze mówił, przyszedł ktoś z domu przełożonego synagogi i oznajmił: «Twoja
córka umarła, nie trudź już Nauczyciela!»
50
Lecz Jezus, słysząc to, rzekł: «Nie bój się! Wierz tylko,
a będzie ocalona».
51
Gdy przyszedł do domu, nie pozwolił nikomu wejść z sobą, poza Piotrem,
Jakubem i Janem oraz ojcem i matką dziecka.
52
A wszyscy płakali i zawodzili nad nią. Lecz On
rzekł: «Nie płaczcie, bo nie umarła, tylko śpi».
53
I wyśmiewali Go, wiedząc, że umarła.
54
On zaś,
ująwszy ją za rękę, rzekł głośno: «Dziewczynko, wstań!»
55
Duch jej powrócił, i zaraz wstała. Polecił
też, aby jej dano jeść.
56
Ro
dzice jej osłupieli ze zdumienia, lecz On przykazał im, żeby nikomu nie
mówili o tym, co się stało.
49
–56.
Po uzdrowieniu niewiasty chorej na krwotok Jezus ruszył w dalszą drogę do domu
Jaira. Nie zatrzymała Go wiadomość, że dziewczynka już umarła. Nie jeden raz jeszcze będzie
Jezus stawiał czoło śmierci i zawsze to spotkanie będzie się kończyło Jego zwycięstwem.
Nawet wtedy, gdy skona na krzyżu i zostanie złożony do grobu. Tak się też stało i w tym
wypadku, mimo iż na oświadczenie Jezusa, że dziewczynka śpi, zebrani zareagowali
śmiechem. A jednak wszyscy trzej synoptycy stwierdzeniem zmartwychwskrzeszenia kończą
swoją relację o wizycie Jezusa w domu Jaira; Duch jej powrócił – wyraża się fachowo Łukasz
– i zaraz wstała. A później jest już tylko mowa o podziwie, który ogarniał wszystkich ludzi z
powodu tak niezwykłego czynu Jezusa.
PIERWSZE ROZESŁANIE DWUNASTU (9,1–6)
9
1
Wtedy zwołał Dwunastu, dał im moc i władzę nad wszystkimi złymi duchami oraz [władzę]
leczenia chorób.
2
I wysłał ich, aby głosili królestwo Boże i uzdrawiali chorych.
3
Mówił do nich: «Nie
bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy; nie miejcie też po
dwie suknie.
4
Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, pozostańcie tam i stamtąd będziecie wychodzić.
5
Jeśliby was gdzieś nie przyjęli, wychodząc z tego miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych na
świadectwo przeciwko nim!»
6
Wyszli więc i chodzili po wsiach, głosząc Ewangelię i uzdrawiając
wszędzie.
1
–2.
Tak zwane pierwsze rozesłanie dwunastu Apostołów każdy z trzech synoptyków
opisuje trochę inaczej. Łukasz jest najbardziej zbliżony do Marka. Obaj mówią o wezwaniu
Apostołów przez Jezusa i o wyposażeniu ich w specjalną władzę. Dzięki tej władzy będą
Apostołowie mogli – jak stwierdza Łukasz – wyrzucać z ludzi złe duchy. Otrzymali też moc
leczenia wszelkich dolegliwości. Jeszcze w czasach Jezusa i nawet w Ewangeliach wszystkie
choroby – zwłaszcza schorzenia natury psychicznej – uważano za wyraz obecności szatana w
cierpiącym człowieku. Każda choroba jest swoistym dowodem jego działania. Łukasz, będąc
lekarzem, wyraźnie odróżnia władzę nad wszystkimi złymi duchami i moc leczenia chorób.
Obdarzonych taką podwójną władzą, wysłał Jezus Dwunastu. Dopiero od tego momentu będą
zasługiwali w pełni na miano Apostołów, czyli posłanych. Wtedy też rozpoczęły się dzieje
misyjnej działalności Kościoła, prowadzonej ze zmiennym powodzeniem po dzień dzisiejszy.
Cel posłannictwa Apostołów jest podwójny: mają głosić królestwo Boże i uzdrawiać chorych.
Głoszenie Królestwa jest wymienione na pierwszym miejscu. Tak się rzecz ma we wszystkich
nowotestamentowych opisach posługi apostolskiej. Tak zwany czyn apostolski, w tym
wypadku – leczenie chorych, znajduje się na drugim miejscu.
3.
Obok wskazania określającego ogólnie cel posługi apostolskiej udziela Jezus swym
wysłannikom wielu bardziej szczegółowych pouczeń. Przede wszystkim zobowiązuje ich do
praktyki bezwzględnego ubóstwa, które według Łukasza ma być jeszcze bardziej surowe niż
według Marka: gdy bowiem według tego ostatniego Apostołowie nie powinni brać ze sobą w
drogę nic prócz laski, to Łukasz pisze: Nie bierzcie nic na drogę:, ani laski, ani torby
podróżnej… Wiadomo, że jest to rozbieżność – niekiedy wyjaśniana aluzją do
pielgrzymujących do świątyni – raczej drugorzędna. Ważne jest to, żeby Apostołowie
całkowicie zaufali Bogu, który wie, czego ludziom potrzeba, i troszczy się o nich bardziej niż o
lilie polne lub o ptaki niebieskie. Ich myśli mają być zajęte tylko jednym: pragnieniem dobrego
spełnienia posłannictwa, do którego zostali powołani.
4
–6.
Powtarza też Łukasz za Markiem tak samo enigmatycznie sformułowany zakaz
przenoszenia się z kwatery na kwaterę w celu znalezienia jak najlepszych warunków pobytu.
Mają praktykować ubóstwo i znosić niewygody. Ostatnią instrukcję Łukasz wygładza
stylistycznie. Gdy Marek mówi o strząśnięciu pyłu na świadectwo niegościnnym mieszkańcom
jakiegoś miasta, to u Łukasza czytamy: na świadectwo przeciwko nim. Łukasz zaznacza, że
wyszli i chodzili po wsiach głosząc wszędzie Ewangelię i uzdrawiając chorych.
NIEPOKÓJ HERODA ANTYPASA (9,7–9)
7
O wszystkich tych wydarzeniach posłyszał również tetrarcha Herod, i był zaniepokojony.
Niektórzy bowiem mówili, że Jan powstał z martwych;
8
inni, że zjawił się Eliasz; jeszcze inni, że
któryś z dawnych proroków zmartwychwstał.
9
A Herod mówił: «Jana ja ściąć kazałem. Któż więc
jest ten, o którym takie rzeczy słyszę?» I starał się Go zobaczyć.
7
–8.
Tak więc Jezus rozpoczął, jeszcze za swego życia, działalność misjonarską poprzez
grono Dwunastu. Wieść o Nim rozchodziła się wskutek tego szybciej i coraz bardziej
niepokoiła tych, którzy powodując się ciasnym ludzkim wyrachowaniem ciągle drżeli o
posiadaną władzę. Do owych zaniepokojonych działalnością Jezusa władców należał przede
wszystkim tetrarcha Herod.
9.
Niepokój jego był tym większy, iż rozeszła się wieść, że tym, który dokonuje rzeczy
niezwykłych, jest Jan Chrzciciel. Herod wiedział dobrze, że Jan został ścięty. On to przecież
osobiście wręczył Salome głowę Jana Chrzciciela. Jan powstał z martwych – mówiono – i
dokonuje cudów. Jeszcze inni rozpowszechniali wiadomość, że to Eliasz pojawił się już na
ziemi i za jego sprawą dzieją się rozliczne cuda. Byli też i tacy, którzy uważali Jezusa za
zmartwychwstałego proroka, choć nie potrafili podać jego imienia. Łukasz nie powtarza za
Markiem rzekomego oświadczenia Heroda, uważającego Jezusa za zmartwychwstałego Jana
Chrzciciela. Jako uczeń Pawła, wie Ewangelista zapewne o tym, co spotkało jego mistrza, gdy
kiedyś, na pamiętnym Areopagu w Atenach (
Dz 17,32
; por. 26,24) począł mówić o
zmartwychwstaniu. Nie przypuszczał więc, by Herod, wierzył w zmartwychwstanie Jana.
Dlatego autor trzeciej Ewangelii ogranicza się do stwierdzenia, że sprawa identyfikacji
tajemniczego cudotwórcy bardzo Heroda intrygowała. Dokładał więc wszelkich starań, by
spotkać osobiście nie znanego mu dotąd, a tak już rozsławionego Jezusa. Nie będzie polegał na
domysłach ludzi, musi osobiście rozszyfrować tego człowieka.
POWRÓT APOSTOŁÓW (9,10–11)
10
Gdy Apostołowie wrócili, opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali. Wtedy wziął ich ze sobą i
udał się [z nimi] osobno w okolice miasta zwanego Betsaidą.
11
Lecz tłumy zwiedziały się o tym i
podążyły za Nim. On je przyjął i mówił im o królestwie Bożym, a tych, którzy leczenia potrzebowali,
uzdrawiał.
10
–11.
Apostołowie ukończyli pierwszy, jakby próbny etap swego posługiwania.
Przychodzą do Jezusa, by złożyć Mu sprawozdanie ze swej działalności misjonarskiej. Dwaj
synoptycy, Marek i Łukasz, piszą o spotkaniu Apostołów z Jezusem, ale żaden nie podaje, jak
Mistrz zareagował na to sprawozdanie.
PIERWSZE ROZMNOŻENIE CHLEBA (9,12–17)
12
Dzień począł się chylić ku wieczorowi. Wtedy przystąpiło do Niego Dwunastu, mówiąc:
«Odpraw tłum; niech idą do okolicznych wsi i zagród, gdzie mogliby się zatrzymać i znaleźć
żywność, bo jesteśmy tu na pustkowiu».
13
Lecz On rzekł do nich: «Wy dajcie im jeść!» Oni zaś
powiedzieli: «Mamy tylko pięć chlebów i dwie ryby; chyba że pójdziemy i zakupimy żywności dla
wszystkich tych ludzi».
14
Było bowiem mężczyzn około pięciu tysięcy. Wtedy rzekł do swych
uczniów: «Każcie im rozsiąść się gromadami, mniej więcej po pięćdziesięciu».
15
Uczynili tak i
porozsadzali wszystkich.
16
A On wziął te pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo i odmówiwszy
nad nimi błogosławieństwo, połamał i dawał uczniom, by podawali tłumowi.
17
Jedli i nasycili się
wszyscy, a zebrano jeszcze z tego, co im zostało, dwanaście koszów ułomków.
12.
Jezus wziął uczniów ze sobą i zaprowadził ich na miejsce pustynne w okolice
Betsaidy. I tu dokonał cudu, który został opisany przez wszystkich czterech Ewangelistów.
Było to tzw. pierwsze rozmnożenie chleba na pustyni. Wydarzenie to najdokładniej opisał
Marek, od którego dość wyraźnie zależy również Łukasz, chociaż są pewne odchylenia u
autora trzeciej Ewangelii w kolejności przedstawiania niektórych szczegółów, a czasami także
drobne rozbieżności rzeczowe.
13
–17.
O dwustu denarach, które posiadali Apostołowie, i o ewentualnym zakupie
żywności za tę skromną sumę pieniędzy Łukasz w ogóle nie wspomina. Według Łukasza
ludzie usiedli grupami po pięćdziesięciu, według Marka po stu pięćdziesięciu w każdej grupie.
Opis Łukasza jest nadto poprawniejszy stylistycznie i językowo. Myśl przewodnia u
wszystkich czterech Ewangelistów jest taka sama: chodziło o pokazanie miłosierdzia, a nade
wszystko cudotwórczej mocy Chrystusa, uwydatnionej w dwojaki sposób: poprzez samo
nakarmienie do syta pięciu tysięcy ludzi i poprzez napełnienie ułomkami aż dwunastu koszów.
Całe wydarzenie pozostaje w pewnym związku z kuszeniem Jezusa – również na pustyni: tam,
mimo namów szatana, Jezus nie dokonał cudu, by zaspokoić własny głód, tu zaś nie proszony
przez nikogo, rozmnaża chleb i ryby, karmiąc pięć tysięcy ludzi. Poza tym każdy z Apostołów
napełnił cały jeden kosz resztkami. Tak oto Jezus wystąpił w roli drugiego Mojżesza: jak
tamten Mojżesz karmił lud cudownie manną na pustyni, tak i Jezus również na pustyni
cudownie nakarmił rzesze. Święty Jan wykaże jednak ogromną różnicę, jaka istniała pomiędzy
manną Mojżesza a chlebem, który daje Jezus (
J 6,32.49
).
WYZNANIE PIOTRA (9,18–21)
18
Gdy raz modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem:
«Za kogo uważają Mnie tłumy?»
19
Oni odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza;
jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał».
20
Zapytał ich: «A wy za kogo
Mnie uważacie?» Piotr odpowiedział: «Za Mesjasza Bożego».
21
Wtedy surowo im przykazał i
napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili.
18
–21.
W opisie wyznania Piotra istnieją – jak już wiadomo – poważne różnice między
Mateuszem z jednej strony a Markiem i Łukaszem z drugiej. Łukasz zasadniczo zależy od
Marka, ale i tu można zanotować pewne rozbieżności. Wydaje się np., że według Łukasza
wyznanie Piotra miało miejsce nie pod Cezareą Filipową, lecz w okolicach Betsaidy. Poza tym
Jezus – jak to zazwyczaj bywa u Łukasza – trwa na modlitwie. Referując opinie ludzi
dotyczące Jezusa Łukasz pomija milczeniem przypuszczenie tych, co uważali, że Jezus jest
Jeremiaszem. Apostołowie sądzą – według Marka – że Jezus jest Mesjaszem, według Łukasza
– że jest Mesjaszem Bożym. Podobnie jak Marek, nie zamieszcza Łukasz pochwały Piotra ani
samej obietnicy Jezusa udzielenia Piotrowi prymatu władzy.
PIERWSZA ZAPOWIEDŹ MĘKI I ZMARTWYCHWSTANIA (9,22)
22
I dodał: «Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę,
arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie».
22.
Pierwszą zapowiedź męki Łukasz referuje dokładnie tak samo jak Marek, jednakże
opuszcza nieudaną interwencję Piotra, próbującego odwieść Jezusa od zamiaru udania się do
Jerozolimy.
WARUNKI NAŚLADOWANIA JEZUSA (9,23–27)
23
Potem mówił do wszystkich: «Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie,
niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje.
24
Bo kto chce za
chować swoje życie, straci
je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.
25
Bo cóż za korzyść dla człowieka, jeśli
cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?
26
Kto się bowiem Mnie i słów moich
zawstydzi, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w swojej chwale oraz w chwale
Ojca i świętych aniołów.
27
Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają
śmierci, aż ujrzą królestwo Boże».
23.
Bezpośrednio po zapowiedzi męki następują pouczenia, w których Jezus mówi, jakie
warunki trzeba spełnić, aby zostać Jego uczniem. Marek i Łukasz zaznaczają wyraźnie, że
pouczenia te były skierowane nie tylko do Apostołów, lecz także do rzesz lub jak mówi
Łukasz, do wszystkich. U Łukasza również pewną trudność stanowi fakt, że Jezus mówi o
krzyżu na długo przed swoją śmiercią. Jakkolwiek rozwiązałoby się tę trudność – o różnych
możliwościach była mowa przy wyjaśnianiu paralelnego tekstu Mateusza (10,38) – myśl
główna pozostaje ta sama: kto pragnie być uczniem Chrystusa, musi być gotów na największe
trudy i cierpienia ze śmiercią włącznie.
24
–26.
Dalsze ostrzeżenia brzmią podobnie u wszystkich trzech synoptyków: ten, kto
będzie troszczył się zbytnio o zachowanie życia doczesnego, utraci życie wieczne, natomiast
kto straci życie doczesne – oczywiście dla Chrystusa – ten osiągnie życie wieczne. Wreszcie
niech też ludzie pamiętają: kto zaprze się Jezusa – będzie przecież umierał On jak złoczyńca na
krzyżu – nie może liczyć na to, że Chrystus weźmie go w obronę w dniu ostatecznym. Życie
wieczne powinno przedstawiać dla każdego wartość najwyższą. Dla zdobycia tej wartości
należy bez wahania poświęcić wszystkie skarby całego świata.
27.
Mimo tak trudnych warunków, jakie spełnić muszą ludzie pragnący rzeczywiście
naśladować Jezusa, Zbawiciel zaznacza na koniec, iż w najbliższym Jego otoczeniu są ludzie,
którzy jeszcze przed śmiercią zobaczą majestat królestwa niebieskiego. Była to dość wyraźna
aluzja do Piotra, Jakuba i Jana, trzech uprzywilejowanych świadków Przemienienia Pańskiego.
Byli oni już przy wskrzeszeniu córki Jaira; niedługo weźmie ich Jezus ze sobą na Górę Oliwną,
gdzie będą mieli okazję przypatrywać się Jego moralnej agonii. Przedtem jednak zobaczą w
pełnej chwale – Łukasz dwukrotnie wspomni ową chwałę – Tego, który sam dobrowolnie
wyda się w ręce oprawców. Świadków było tylko trzech. Tylu osób żądało starotestamentowe
Prawo do ważności urzędowego świadczenia (
Pwt 19,15
).
PRZEMIENIENIE JEZUSA (9,28–36)
28
W jakieś osiem dni po tych naukach wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę,
aby się modlić.
29
Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco
białe.
30
A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz.
31
Ukazali się oni w chwale
i mówili o Jego odejściu, którego miał dopełnić w Jeruzalem.
32
Tymczasem Piotr i towarzysze
snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwu mężów, stojących przy Nim.
33
Gdy oni się z Nim rozstawali, Piotr rzekł do Jezusa: «Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy
trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co
mówi.
34
Gdy jeszcze to mówił, pojawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy weszli w obłok.
35
A z
obłoku odezwał się głos: «To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!»
36
W chwili gdy odezwał się
ten głos, okazało się, że Jezus jest sam. A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie
opowiedzieli o tym, co zobaczyli.
28.
Opis Przemienienia Pańskiego w Ewangelii Łukasza jest zbliżony do opisu Marka.
Lecz oto główne rozbieżności. Gdy według Marka Przemienienie dokonało się w sześć dni od
zakończenia mów Jezusa, zwłaszcza od czasu pierwszej zapowiedzi męki, to według autora
trzeciej Ewangelii stało się to „w jakieś osiem dni po tych słowach”. Nie jest wykluczone, że
Łukasz liczy także terminy a quo i ad quem. Stąd właśnie ta różnica.
29.
Poza tym Jezus, jak to się zdarza często u Łukasza, wyszedł na górę, aby się modlić.
Ani Mateusz, ani Marek nie wspominają o tej modlitwie. Tak więc Jezus Łukasza nim zacznie
objawiać siebie słowem lub czynem, nim zacznie mówić do ludzi, sam najpierw trwa na
rozmowie z Ojcem. Opisując białość szaty Przemienionego Jezusa Łukasz nie posługuje się ani
przenośnią śniegu, ani obrazem pracy farbiarza; mówi, że szata była po prostu lśniąco biała.
30
–31.
Szczegół najbardziej oryginalny w Łukaszowym opisie Przemienienia stanowi
wzmianka o treści rozmowy, jaką Mojżesz i Eliasz prowadzili z Jezusem: omawiali Jego
odejście, które miało nastąpić w Jerozolimie. Jest to aluzja nie tylko do śmierci Jezusa na
Golgocie, ale i do wniebowstąpienia, które miało miejsce również w Jerozolimie i które zostało
opisane tylko przez Łukasza, bardzo lakonicznie w Ewangelii i nieco dokładniej na samym
początku Dziejów Apostolskich.
32
–36.
O zmorzeniu snem Piotra i jego towarzyszy wspomina również tylko Łukasz i
tylko on zaznacza, że z propozycją postawienia trzech namiotów wystąpił Piotr właśnie wtedy,
kiedy Mojżesz i Eliasz odchodzili od Jezusa. Wynika stąd, że faktem oddalania się
przedstawicieli Starego Porządku pragnie Łukasz usprawiedliwić niefortunne wystąpienie
Piotra. Chociaż autor trzeciej Ewangelii nie notuje zakazu Jezusa mówienia o Przemienieniu, to
jednak powtarza po Marku spostrzeżenie, że Jan, Jakub i Piotr zachowali milczenie i w owym
czasie nikomu nic nie opowiedzieli o tym, co zobaczyli.
UZDROWIENIE EPILEPTYKA (9,37–43A)
37
Następnego dnia, gdy zeszli z góry, wielki tłum wyszedł naprzeciw Niego.
38
Naraz ktoś z
tłumu zawołał: «Nauczycielu, proszę Cię, wejrzyj na mego syna; to mój jedynak.
39
A oto chwyta go
duch, tak że nagle krzyczy; miota nim tak, że się pieni, i tylko z trudem odstępuje od niego,
rzucając nim o ziemię.
40
Prosiłem Twoich uczniów, żeby go wyrzucili, ale nie mogli».
41
I rzekł: «O
plemię niewierne i przewrotne! (por.
Pwt 32,5
) Dokąd jeszcze będę wśród was i będę was znosił?
Przyprowadź tu swego syna!»
42
Gdy on jeszcze podchodził, zły duch porwał go i zaczął [nim]
miotać. Jezus rozkazał surowo duchowi nieczystemu, uzdrowił chłopca i oddał go jego ojcu.
43
A
wszyscy osłupieli ze zdumienia nad wielkością Boga.
37
–43.
Dość szczegółową, bardzo realistyczną relację Marka o cudownym uleczeniu
opętanego Łukasz streścił i wygładził stylistycznie. Wydarzenie to umieszcza Łukasz zaraz po
Przemienieniu, gdy tylko Jezus zstąpił z góry. Podobnie jak w przypadku córki Jaira tak i tym
razem chodzi o dziecko jedyne. Jest też w trzeciej Ewangelii wzmianka o nieudanych próbach
wypędzenia złego ducha przez Apostołów; jest narzekanie na niedowiarstwo i małoduszność
ludu; jest wreszcie bardzo lakoniczna uwaga o uleczeniu chłopca; na koniec tylko Łukasz
wspomina o zdziwieniu, jakie ogarnęło wszystkich świadków tego niezwykłego wydarzenia.
Było to zdumienie wyjątkowo duże, skoro Łukasz mówi o nim w tak szczególny sposób:
Wszyscy osłupieli ze zdumienia nad wielkością Boga.
DRUGA ZAPOWIEDŹ MĘKI (9,43B–45)
Gdy tak wszyscy pełni byli podziwu dla wszystkich Jego czynów, Jezus powiedział do swoich
uczniów:
44
«Weźcie wy sobie dobrze do serca te słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce
ludzi».
45
Lec
z oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi; tak że go nie pojęli,
a bali się zapytać Go o to powiedzenie.
44
–45.
Bezpośrednio po opisie uzdrowienia opętanego następuje u Łukasza druga
zapowiedź męki. Jest krótsza niż u Mateusza i Marka, ale bardzo dosadna, gdyż zaczyna się od
słów: Weźcie wy sobie dobrze do serca te słowa… Potem mówi Łukasz jednak tylko o wydaniu
Jezusa w ręce ludzkie. Apostołowie nie zrozumieli słów Jezusa, lecz bali się zapytać o ich sens
lub może należałoby raczej powiedzieć, że znaczenie poszczególnych słów pojęli, nie wiedzieli
jednak wcale, dlaczego dzieło zbawienia człowieka musi się dokonywać w sposób tak okrutny
dla Zbawiciela. Zresztą pamiętali być może jeszcze o tym, co spotkało Piotra, gdy po pierwszej
zapowiedzi męki próbował odwieść Jezusa od zamiaru udania się do Jerozolimy.
SPÓR O PIERWSZEŃSTWO (9,46–48)
46
Pojawiła się też u nich myśl, kto z nich jest największy.
47
Lecz Jezus, znając tę myśl w ich
sercach, wziął dziecko, postawił je przy sobie
48
i rz
ekł do nich: «Kto by to dziecko przyjął w imię
moje, Mnie przyjmuje; a kto by Mnie przyjął, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto bowiem jest
najmniejszy wśród was wszystkich, ten jest wielki».
46
–48.
Lecz tym bardziej niezrozumiały jest spór, który właśnie w takich okolicznościach
powstał między Apostołami i dotyczył kwestii, kto z nich jest większy, ważniejszy, bardziej
wartościowy. Łukasz przedstawił ten spór, a zwłaszcza jego rozstrzygnięcie przez Chrystusa, w
formie nieco skróconej. Rozstrzygnięcie miało charakter lekcji poglądowej, w której
elementem ilustrującym było małe, bezradne dziecko. Pouczenie kończy się stwierdzeniem
następującym: Kto bowiem jest najmniejszy wśród was wszystkich, ten jest wielki.
W IMIĘ JEZUSA (9,49–50)
49
Wtedy przemówił Jan: «Mistrzu, widzieliśmy, jak ktoś w imię Twoje wypędzał złe duchy, i
zaczęliśmy mu zabraniać, bo nie chodzi z nami».
50
Lecz Jezus mu odpowiedział: «Przestańcie
zabraniać; kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami».
49
–50.
Wzmiankę o człowieku, który wypędzał złe duchy w imię Jezusa, choć nie należał
do grona Apostołów, Łukasz podaje w formie nieco krótszej niż Mateusz. Ale sens pouczenia,
którego Jezus przy tej okazji udzielił Apostołom, jest taki sam: nie należy zabraniać temu
człowiekowi stosowania egzorcyzmów, bo jeśli ktoś nie występuje wyraźnie przeciw
Apostołom, to jest z nimi.
PODRÓŻ DO JEROZOLIMY
PIERWSZY OKRES PODRÓŻY
NIEGOŚCINNI SAMARYTANIE (9,51–56)
51
Gdy dopełniały się dni Jego wzięcia [z tego świata], postanowił udać się do Jeruzalem,
52
i
wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i weszli do pewnego miasteczka
samarytańskiego, by przygotować Mu pobyt.
53
Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do
Jeruzalem.
54
Widząc to uczniowie, Jakub i Jan, rzekli: «Panie, czy chcesz, byśmy powiedzieli:
Niech ogień spadnie z nieba i pochłonie ich?» (por.
2 Krl 1,10.14
).
55
Lecz On, odwróciwszy się,
zgromił ich.
56
I udali się do innego miasteczka.
51
–53.
Opowiadanie o niegościnnych Samarytanach zamieszcza tylko Łukasz. Trzy
sprawy zasługują w tym opowiadaniu na szczególniejszą uwagę: 1) nieodwołalnie podjęta
przez Jezusa decyzja udania się do Jerozolimy; 2) odwieczna nienawiść Samarytan do Żydów;
3) porywczość Apostołów, wyrażających swoją gotowość zniszczenia niegościnnego miasta w
Samarii.
Łukasz mówi o zbliżaniu się czasu wzięcia Jezusa z tego świata. W analogicznych
sytuacjach Jan będzie się posługiwał wyrażeniem nadeszła godzina Jego (
J 13,1
). Obydwa
sformułowania wyrażają tę samą myśl: moment śmierci Jezusa zbliża się nieubłaganie. Żadna
siła nie będzie w stanie zawrócić Jezusa z drogi do niej wiodącej. Wysłanie naprzód swoistego
zwiadu miało na celu prawdopodobnie także usunięcie lub ominięcie ewentualnych przeszkód,
chociaż trzeba przyznać, że w pierwszym rzędzie chodziło chyba o to, aby podążaniu Jezusa do
Jerozolimy nadać bardziej uroczysty charakter.
Lecz jednym z zadań posłańców było przygotowanie Jezusowi jakiegoś punktu oparcia,
miejsca wytchnienia po każdym dniu męczącej wędrówki. Otóż w jednym z miast Samarii – bo
przez Samarię wiodła najkrótsza droga z Galilei do Jerozolimy – nie udało się znaleźć gospody
dla Jezusa. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jeruzalem. Odezwały się
antagonizmy, które nie wygasły do dnia dzisiejszego.
54.
Uczniom Jezusa ten brak elementarnej gościnności wydał się czymś niesłychanym.
Patrzyli już na niejeden przejaw Jego cudotwórczej mocy, sami dokonali już też niejednego
cudu. Są więc pewni, że posiadają środki potrzebne do ukarania mieszkańców nieprzyjaznego
miasta. Występują tedy z propozycją: żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich. To ci sami
ludzie, którzy kiedyś chcieli powyrywać z pszenicy chwast i spalić go na długo przed żniwami;
to ci, z których jeden niedługo już, poniesiony gniewem, dobędzie miecza i odetnie ucho słudze
arcykapłana.
55
–56.
Tę porywczość ludzką Jezus hamował zawsze z jednakowym spokojem.
Odwróciwszy się zabronił uczniom dokonywania jakiejkolwiek zemsty na niegościnnym
mieście. Po prostu udali się do innego miasteczka, gdzie chyba nie było podobnych trudności,
skoro Łukasz wcale o nich nie wspomina. A może było to już miasto nie samarytańskie, lecz
galilejskie?
TRZEJ NAŚLADOWCY JEZUSA (9,57–62)
57
A gdy szli drogą, ktoś powiedział do Niego: «Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz!»
58
Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki podniebne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma
miejsca, gdzie by głowę mógł położyć».
59
Do innego rzekł: «Pójdź za Mną». Ten zaś odpowiedział: «Panie, pozwól mi najpierw pójść
pogrzebać mojego ojca».
60
Odparł mu: «Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś
królestwo Boże!»
61
Jeszcze inny rzekł: «Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z
moimi w domu».
62
Jezus mu odpowiedział: «Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się
ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego».
58
–59.
W drodze do Jerozolimy miało też miejsce wydarzenie opisane – ale w nieco
odmienny sposób – przez Mateusza i Łukasza. Według relacji Łukasza było to spotkanie
Jezusa z trzema ludźmi, z których każdy chciał być uczniem Jezusa, lecz równocześnie każdy –
prócz pierwszego – zgłaszał pewne trudności, które stały na przeszkodzie przynajmniej
chwilowo, w urzeczywistnieniu tego pragnienia. Pierwszy – Mateusz mówi, że był to uczony w
Piśmie – swoją chęć przyłączenia się do Jezusa wyrażał w sposób bardzo wspaniałomyślny i
pełen entuzjazmu: Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz! Tak właśnie, całkiem dowolnie
wybierano nauczycieli spośród rabinów. Jezus jednak spokojnie studzi ten młodzieńczy zapał.
Człowiek ów nie zdaje sobie sprawy, na co się decyduje. Być uczniem Chrystusa – to znaczy
praktykować najskrajniejsze ubóstwo i wyrzeczenie się wszystkiego. Syn Człowieczy
dosłownie nie ma gdzie głowy skłonić. Znajduje się w sytuacji gorszej niż ptactwo, które ma
przecież swoje gniazda, albo dzika zwierzyna, mająca własne kryjówki w ziemi. Otóż być
uczniem Chrystusa – znaczy to dzielić całkowicie Jego niedolę. Tak więc bardzo wyraźnie
kazał Jezus owemu człowiekowi rozważyć dobrze decyzję, którą zamierzał podjąć.
59
–60.
Innego natomiast wezwał sam, żeby poszedł za Nim i człowiek ten wyraził zgodę,
ale pragnął przedtem pójść i pogrzebać swego ojca. Musiał być chyba bardzo zdziwiony – nie
wiadomo nawet, czy nie zmienił swej decyzji – gdy w odpowiedzi usłyszał takie oto
bezwzględne słowa Jezusa: Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo
Boże. Nakaz ten jest nawet trochę nieludzki: jakże to, więc nie należy oddać ostatniej przysługi
nawet rodzonemu ojcu? Słowa te musiały się wydawać szczególnie szorstkie Izraelitom,
których Prawo bardzo wyraźnie zobowiązywało do grzebania rodziców i krewnych. Lecz z
niezwykłości tych słów wynika również niezwykła wielkość sprawy królestwa Bożego. Ponad
głoszenie tego królestwa nie można przekładać absolutnie niczego. Jest to królestwo
prawdziwego życia. Wprowadzanie umarłych duchowo do tego królestwa jest sprawą o wiele
ważniejszą niż grzebanie nawet najbliższych krewnych. Tak więc od kandydatów na swoich
uczniów – przy czym inicjatywa powołania znajduje się wyłącznie w rękach Boga – wymaga
się absolutnej gotowości wyrzeczenia się wszystkiego i pójścia natychmiast za głosem Bożym.
„Umarli” grzebiący swoich bliskich – to ci, którzy nie usłyszeli głosu powołania. Być może nie
chodzi tu o pogrzeb zmarłego akurat ojca, lecz o przyłączenie się do Jezusa dopiero po śmierci
ojca, która nie wiadomo kiedy nastąpi?
61
–62.
Powód o wiele mniej ważny przedstawił trzeci ewentualny kandydat na ucznia
Chrystusa. Należy się domyślać, że jego także wezwał Chrystus. I ten również – podobnie jak
wspomniany wyżej człowiek – wyraził zgodę pójścia za Jezusem, pragnął jednak wrócić
jeszcze na chwilę do domu, aby pożegnać się z najbliższymi. Rzecz po ludzku zupełnie
zrozumiała: wypadało pożegnać rodzinę, gdy się odchodziło nie wiadomo dokąd i nie wiadomo
na jak długo. Tak było z Elizeuszem (por.
1 Krl 19,20
). Ale Jezus i tym razem był innego
zdania: ktokolwiek przykłada rękę do pługa i równocześnie wstecz się ogląda, nie nadaje się do
królestwa Bożego. Każdy z tych trzech przypadków ilustruje w sposób mniej lub więcej
barwny doniosłość sprawy królestwa Bożego oraz potrzebę absolutnego oddania się tej sprawie
ludzi, którzy mają być jej heroldami. Nic nie jest ważniejsze od głoszenia królestwa Bożego.
WYSŁANIE SIEDEMDZIESIĘCIU DWÓCH (10,1–12)
10
1
Następnie wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwu i wysłał ich po dwóch
przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał.
2
Powiedział też do nich: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana
żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo.
3
Idźcie! Oto posyłam was jak owce między wilki.
4
Nie noście ze sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie.
5
Gdy
wejdziecie do jakiegoś domu, najpierw mówcie: Pokój temu domowi.
6
Jeśli tam mieszka człowiek
godny pokoju,
wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was.
7
W tym samym domu
zostańcie, jedząc i pijąc, co będą mieli: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z
domu do domu.
8
Jeśli do jakiegoś miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą;
9
uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże.
10
Lecz
jeśli do jakiegoś miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie:
11
Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie,
że bliskie jest królestwo Boże.
12
Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu
miastu».
1.
Tylko u autora trzeciej Ewangelii jest mowa, obok Apostołów i uczniów, o tak zwanych
siedemdziesięciu dwóch i tylko przy okazji ich rozesłania na prace misyjne. Warianty w
niektórych rękopisach zmieniające liczbę 72 na 70 zdają się być dość wyraźną próbą
stworzenia analogii do 70 narodów ziemi (
Rdz 10
), do 70 starszych (
Lb 11,16.17.24 n
), do 70
członków Sanhedrynu itp. Niektóre elementy Łukaszowego opowiadania o rozesłaniu
siedemdziesięciu dwóch podaje także Mateusz, wplatając je w relację o rozesłaniu Dwunastu.
Grono siedemdziesięciu dwóch należy utożsamiać z ludźmi, którzy gdzie indziej są określani
mianem uczniów, choć nie ma podstaw, by twierdzić, że wszystkich uczniów Pańskich było
razem tylko siedemdziesięciu dwóch, podobnie jak nie wiadomo, ilu ich było w ogóle. Wydaje
się, że jednak mają rację ci, którzy sądzą, iż w rzeczywistości było tylko jedno rozesłanie
uczniów, i to w liczbie bliżej nam dziś nie znanej. Dla zaprezentowania własnych tez
teologicznych Mateusz i Marek mówią tylko o rozesłaniu Dwunastu, Łukasz zaś, korzystając z
materiału dwóch pierwszych Ewangelii, wspomniał o rozesłaniu Dwunastu, a nadto dołączył
opowiadanie bardziej nawet zbliżone, jak się zdaje, do oryginalnej mowy Jezusa, o rozesłaniu
na misje siedemdziesięciu dwóch; chciał może lepiej uwydatnić uniwersalistyczny zasięg misji
Jezusa.
Wysyłanie siedemdziesięciu dwóch parami było podyktowane względami praktycznymi:
łatwiej było, a niekiedy nawet bezpieczniej nauczać, wędrując we dwójkę. Zresztą świadectwo
dwóch posiadało większą moc przekonującą i bardziej urzędowy charakter (
Pwt 19,15
).
Szczegół dość znamienny stanowi to, że wszystkie miasta i miejscowości, do których z
polecenia Jezusa udawali się uczniowie, miał później nawiedzać Jezus osobiście. Uczniowie
byli więc wysłannikami zapowiadającymi i przygotowującymi uroczyste przyjście Jezusa.
2
–3.
Podobnie jak grono Dwunastu otrzymało specjalne pouczenia przed udaniem się na
samodzielne prace misyjne, tak też i ci dowiedzą się, jak należy głosić królestwo Boże. Zanim
jednak Jezus udzieli im tych instrukcji, posłuży się obrazem ukazującym potrzebę wszczęcia
owej wielkiej akcji misyjnej. Jest to obraz łanów zboża dojrzałego już do zbioru; lecz oto brak
robotników, którzy mogliby zebrać plony. Żniwo wielkie – robotników mało. Analogiczną
metaforą, w podobnym kontekście zresztą, posłuży się później św. Paweł (por.
1 Kor 3,7–10
).
Należy prosić Pana, by posłał jak najwięcej robotników na żniwo. Wysyłanych na owe żniwa
czekają jednak bardzo poważne trudności. Idą jak bezbronne owce między drapieżne wilki.
4.
Również ci, podobnie jak Apostołowie, mają praktykować absolutne ubóstwo. Mają też
być bezwzględnie oddani sprawie głoszenia królestwa Bożego. Owo zaangażowanie się w
głoszenie Królestwa powinno być bezwzględne; wysłani nie mogą zatrzymywać się w drodze
nawet po to, żeby pozdrowić swoich znajomych. Inna rzecz, że pozdrowienia na Wschodzie
były połączone z całym ceremoniałem pytań i odpowiedzi, co zajmowało wiele czasu.
5
–6.
Już przez proroków starotestamentowych Mesjasz był nazywany Księciem Pokoju
(np.
Iz 9,5
). Nic tedy dziwnego, że i wysłannicy Mesjasza są heroldami pokoju: do
jakiegokolwiek domu wejdą, najpierw powiedzą: Pokój temu domowi. Słowa te nie będą tylko
pustą formułką, zwykłym pozdrowieniem; będą rzeczywiście sprowadzały błogosławieństwo
Bożego pokoju na gospodarzy, o ile okażą się tego godni. Patrząc już z pewnej perspektywy na
tę działalność, poda Łukasz w Dziejach Apostolskich słowa św. Piotra: Posłał swe słowo synom
Izraela, zwiastując im pokój przez Jezusa Chrystusa (10,36).
7
–8.
Wyrzekłszy się rzeczy nawet niezbędnych do codziennego życia, mieli uczniowie
prawo do tego, by o ich powszednie potrzeby zatroszczyli się ci, którym głosili królestwo
Boże. Jako robotnicy Chrystusa, godni są swej zapłaty. Mają prawo korzystać z dachu nad
głową, z jedzenia i picia (por.
1 Kor 9,11
;
Ga 6,6
;
1 Tm 5,18
). Nie wolno im jednak wybierać
sobie lepszych kwater, przenosząc się z domu bardziej ubogiego do zamożniejszego, nie wolno
żądać lepszych potraw albo odrzucać to, co rzekomo nieczyste, domagając się tego, co według
Prawa żydowskiego uchodziło za nieskazitelne. To ostatnie wskazanie posiadało bardzo wielką
doniosłość: chodziło bowiem o głoszenie królestwa Bożego poganom.
9.
Cel posłannictwa siedemdziesięciu dwóch jest taki sam jak zadania, które Chrystus
postawił przed dwunastu Apostołami: mają uzdrawiać chorych i głosić wszystkim, że zbliżyło
się królestwo Boże. Na uwagę zasługuje może jedynie to, że uzdrawianie chorych zostało
postawione na pierwszym miejscu.
10
–12.
W przypadku zaś, gdyby mieszkańcy jakiegoś miasta nie chcieli przyjąć owych
siedemdziesięciu dwóch wysłanników Chrystusa, mają się zachować tak, jak w analogicznej
sytuacji Apostołowie: mają strząsnąć pył ze swego obuwia i oświadczyć niegościnnym
ludziom, że mimo to królestwo Boże jest blisko. Nic bowiem nie jest w stanie zatrzymać
procesu jego przybliżania się. Sam od siebie zaś Chrystus ostrzega, że w dzień sądu nawet
Sodomie będzie lżej niż temu niegościnnemu miastu. Wszystkim zaś wiadomo było dobrze z
lektury ST, jaką karę zesłał Bóg na Sodomę.
BIADA NIE POKUTUJĄCYM MIASTOM (10,13–16)
13
«Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda,
które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły, siedząc w worze i popiele.
14
Toteż Tyrowi i
Sydonowi lżej będzie na sądzie niżeli wam.
15
A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być
wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz!
16
Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi
Tym, który Mnie posłał».
13.
Ostrzeżenie pod adresem niegościnnego miasta kojarzy się Chrystusowi z karami,
jakie czekają Korozain, Betsaidę i Kafarnaum. Te trzy miasta, położone na północno-
wschodnim wybrzeżu jeziora Genezaret, były świadkami najliczniejszych cudów Jezusa. Mimo
to trwają nadal w swym zaślepieniu i niedowiarstwie, zamiast od dawna już pokutować.
14
–15.
Gdybyż podobnego przywileju goszczenia Chrystusa w swych murach dostąpiły
nawet tak pogańskie miasta jak Tyr i Sydon, już dawno czyniłyby pokutę. Lecz z trzech wyżej
wspomnianych miast na największą karę zasługuje Kafarnaum. W nim bowiem najdłużej i
najwyraźniej ujawniał Chrystus swoją moc cudotwórczą. Miało więc wszelkie szansę, by być
wywyższonym aż do nieba; tymczasem będzie strącone na samo dno piekła.
16.
Wysłannicy Chrystusa są Jego pełnomocnikami w całym tego słowa znaczeniu. Kto
ich słucha, słucha samego Chrystusa; i odwrotnie: kto nimi gardzi, gardzi samym Chrystusem i
nie uznaje samego Boga Ojca, który posłał na świat Chrystusa. Można powiedzieć, bez żadnej
przesady, że nic tak bardzo nie zabezpiecza wysłanników Chrystusa, jak właśnie te słowa. Z
drugiej strony jednak nic tak bardzo nie napełnia poczuciem odpowiedzialności za powierzone
dzieło głoszenia królestwa Bożego, jak owo zapewnienie o występowaniu w imię Jezusa. Tak
zrozumie kiedyś ciężar swej apostolskiej odpowiedzialności św. Paweł i dlatego będzie się
uskarżał, że jego misyjnym mowom towarzyszyło prawie zawsze uczucie bojaźni i drżenia.
RADOŚĆ APOSTOŁA (10,17–20)
17
Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością, mówiąc: «Panie, przez wzgląd na Twoje imię
nawet złe duchy nam się poddają».
18
Wtedy rzekł do nich: «Widziałem szatana, który spadł z nieba
jak błyskawica.
19
Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze
przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi.
20
Jednakże nie z tego się cieszcie, że duchy się wam
poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie».
17.
Króciutka relacja o powrocie siedemdziesięciu dwóch z pierwszych prac misyjnych
nie jest bez znaczenia dla lepszego wniknięcia w psychikę pierwszych wysłanników Chrystusa.
Wrażenia, jakie odnieśli ci ludzie ze swej pierwszej, samodzielnej wyprawy misyjnej, były
następujące: przede wszystkim byli oszołomieni sukcesami, które stały się ich udziałem;
ogarniał ich również radosny, apostolski zapał do dalszej pracy; wreszcie poczuli w sobie
władzę nawet nad demonami i przechwalali się nią przed Jezusem. Ujawniła się w ten sposób
po raz pierwszy w uczniach ich świadomość tego, czym stali się z woli samego Jezusa: oto są
potężnymi narzędziami w rękach Boga, przy czym akcent zasadniczy w świadomości
apostolskiej zdawał się spoczywać nie tyle na samej idei narzędzia, co raczej na jego
wszechwładnej skuteczności.
18
–19.
Otóż tu właśnie wprowadzi sam Chrystus pewną korektę. W swej odpowiedzi
przyzna, że dał uczniom władzę deptania po wężach i skorpionach i po wszelkiej mocy
nieprzyjacielskiej, jednakże mają się weselić nie z tego, że duchy im ulegają, ale z tego, że ich
imiona zapisane są w niebie.
20.
Inaczej mówiąc, uczniowie winni byli zrozumieć, że władza, którą dysponowali, była
im dana nie na ich własny użytek, lecz po to tylko, aby mogli usuwać przeszkody, na jakie
natrafiali; powinni pojąć, że przywilej stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze
przeciwnika (
Łk 10,19
) otrzymali nie ze względu na nich samych, ale z uwagi na ich
posłannictwo; że ich radość winna mieć za przedmiot to, iż spełniają wolę Bożą; że zarabiają
sobie na wieczną zapłatę; że są uległymi Bogu narzędziami. Wszelki czyn apostolski musi
wyrastać z osobistej świętości ucznia i owa świętość winna ludziom sprawiać większą radość
niż ich apostolskie sukcesy. Idea wybrania przedstawiona za pomocą obrazu zapisania w
księdze życia jest nawiązaniem do pewnych wypowiedzi ze ST. Oto np. w
Wj 32,33
czytamy:
Tylko tego, który zgrzeszył przeciw Mnie, wymażę z mojej księgi. Podobnie
Dn 12,1
: W tym
czasie naród twój dostąpi zbawienia: ci wszyscy, którzy zapisani są w księdze. Zob. nadto
Ml
3,16
;
Ps 69[68],29
. W NT obraz ten występuje w
Flp 4,3
i bardzo często w Apokalipsie św.
Jana (3,5.12; 13,8; 20,12.15; 21,27; 22,18.19). Tak oto rozpoczął się długi proces prostowania
umysłów i serc uczniów Pańskich: jeszcze niejeden raz będzie im Jezus wyrzucał ich
małoduszność, bojaźliwość oraz brak wytrwałości w modlitwie i czuwaniu.
OBJAWIENIE OJCA I SYNA (10,21–22)
21
W tej to chwili rozradował się Jezus w Duchu Świętym i rzekł: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie
nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak,
Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.
22
Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest
O
jciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić».
21
–22.
Tak zwany hymn pochwalny na cześć Ojca objawiającego wielkie rzeczy
maluczkim tego świata oraz siebie samego Synowi, Łukasz powtarza dosłownie za Mateuszem
11,25–27 (zob. wyżej, s. 72–73), opuszczając jedynie zachętę do naśladowania Jezusa.
PRZYWILEJ UCZNIÓW (10,23–24)
23
Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: «Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy
widzicie.
24
Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie
ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli».
23
–24.
Specjalne uprzywilejowanie uczniów Pańskich polega na tym, że dane im jest
oglądać tajemnice zbawienia ludzkości; że są świadkami urzeczywistnienia się planów Bożych,
które były zakryte przez wieki (
Rz 16,25
;
Ef 3,4–5
;
Kol 1,26
;
1 P 1,11–12
). Otóż takiego
zaszczytu nie dostąpili najwięksi prorocy, łącznie z Izajaszem, któremu zawdzięczamy
najwięcej mesjańskich proroctw, ani najsławniejsi królowie, nie wyłączając Dawida, który
uchodzi za ideał wśród panujących w Izraelu. Tak więc mamy w tym tekście do czynienia ze
specjalnym, dodatkowym błogosławieństwem. Tym błogosławieństwem można objąć
wszystkich ludzi, patrzących na tyle nieszczęść, które gnębią nie tylko grzeszników, lecz także
sprawiedliwych. Błogosławione oczy, które widzą tak wielką cierpliwość Boga.
MIŁOŚĆ BLIŹNIEGO (10,25–29)
25
A oto powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Go na próbę, zapytał: «Nauczycielu, co
mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?»
26
Jezus mu odpowiedział: «Co jest napisane w
Prawie? Jak czytasz?»
27
On rzekł: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem,
całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego
(
Pwt 6,5
;
Kpł 18,18
).
28
Jezus rzekł do niego: «Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył» (
Kpł
18,5
).
29
Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: «A kto jest moim bliźnim?»
25
–26.
Niejeden już raz uczeni w Prawie zadawali Jezusowi podobne pytania,
zmierzające zawsze z jednakowym uporem do skompromitowania Zbawiciela w oczach tłumu.
Ponieważ Jezus oznajmił przed chwilą, że wszystko Mu przekazał Ojciec i że tylko On wie,
kim jest Ojciec – niech więc pouczy ludzi, jak mają żyć, żeby osiągnąć królestwo niebieskie.
Uczony w Prawie na pewno nie spodziewał się zamiast odpowiedzi takiego właśnie pytania.
Stawiając powyższe pytanie Jezus przeniósł całe zagadnienie na płaszczyznę będącą niejako
specjalnością faryzeuszy. Pobożny Izraelita – za takiego właśnie chciał uchodzić każdy
faryzeusz i uczony w Piśmie – był przekonany, że świętość osiąga się przez zachowywanie
wszystkich przepisów Prawa.
27.
Odpowiedź uczonego w Piśmie jest fragmentem wyznania wiary (Ńema), które każdy
Izraelita powtarzał dwa razy na dzień i którego tekst był wypisany nad głównym wejściem do
każdego domu (mezuza). Ten nakaz podwójnej miłości w rzeczywistości streszczał całe Prawo
i Proroków. Przykazanie miłości Boga było sformułowane w sposób uroczysty trzykrotnie w
ST:
Pwt 6,4–9
;
11,13–21
;
Lb 15,37–41
. Gdy chodzi o miłość bliźniego, czytamy w Księdze
Kapłańskiej 19,18: Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Jezus aprobował tę
odpowiedź, polecając uczonemu w Prawie przestrzegać nakazu miłości Boga i bliźniego w celu
osiągnięcia zbawienia. Zanosiło się na to, że dyskusja zostanie w ten sposób zakończona.
Musiałby zatem faryzeusz odejść, nie pochwyciwszy Jezusa za słowa, stawia przeto następne
pytanie.
28
–29.
A oto, co powinien był wiedzieć w związku z tym faryzeusz na podstawie lektury
Prawa: Przybysza osiadłego wśród was, będziecie uważać za tubylca. Będziesz go miłował jak
siebie samego (
Kpł 19,34
). W Księdze Powtórzonego Prawa (10,19) czytamy: Wy także
miłujcie cudzoziemca, boście sami byli cudzoziemcami w ziemi egipskiej. Tak więc według
przepisów Prawa nawet nie-Izraelitę należało uważać za bliźniego i darzyć miłością taką, jak
siebie samego. Jednakże w praktyce miłość bliźniego ograniczano przeważnie do samych tylko
Izraelitów.
MIŁOSIERNY SAMARYTANIN (10,30–37)
30
Jezus, nawiązując do tego, rzekł: «Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł
w ręce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego,
odeszli.
31
Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął.
32
Tak samo
lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął.
33
Pewien zaś Samarytanin, wędrując,
przyszedł również na to miejsce. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko:
34
podszedł do niego i
opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do
gospody i pielęgnował go.
35
Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł:
„Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał”.
36
Kto z tych
trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?»
37
On
odpowiedział: «Ten, który mu okazał miłosierdzie». Jezus mu rzekł: «Idź, i ty czyń podobnie!»
30.
Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, nie pozbawiona szczegółów, których
autentyczność jeszcze i dziś można sprawdzić – np. droga z Jerozolimy do Jerycha jeszcze dziś
nie należy do najbezpieczniejszych – przypomina cokolwiek dzieje całej ludzkości; nad nami
wszystkimi, okaleczonymi przez grzechy i zbolałymi prawie do utraty przytomności, pochyla
się Chrystus, by opatrzyć nasze rany i by nas pielęgnować swym nieskończonym
miłosierdziem.
31.
Listę „przechodzących mimo” otwiera kapłan, czyli ten, po którym najbardziej można
było się spodziewać miłosierdzia. Winien przecież żyć na co dzień tym, co głosił. Przypowieść
nie zawiera żadnych szczegółów, które mogłyby choć w części usprawiedliwić karygodną
obojętność kapłana: to np., że wracał umęczony całodzienną służbą w świątyni albo że spieszył
do Jerozolimy na swój dyżur, że bał się zatrzymać na niebezpiecznej drodze. Niektórzy jako
usprawiedliwienie przytaczają obawę przed nieczystością rytualną. Zresztą czy w ogóle
cokolwiek mogłoby usprawiedliwiać zachowanie się tego kapłana?
32.
Lewici są wspominani w Biblii prawie zawsze, ilekroć jest mowa o kapłanach. Do
obowiązków lewity należało pilnowanie porządku u wejścia do świątyni, pewien udział w
muzyce towarzyszącej śpiewom świątynnym i nade wszystko asystowanie kapłanom przy
składaniu ofiar podczas przeróżnych okadzeń itp. Lewita zachował się wobec napadniętego
przez zbójców tak samo jak kapłan, mimo że obaj zapewne czytali następujące zalecenia
Prawa: Jeśli zobaczysz zbłąkanego wołu swego brata albo sztukę mniejszego bydła, nie
odwrócisz się od nich, lecz zaprowadzisz je z powrotem do swego brata… Tak postąpisz z jego
osłem, tak postąpisz z jego płaszczem, tak postąpisz z każdą rzeczą zgubioną przez swego brata
– z tym, co mu zginęło, a tyś odnalazł: nie możesz od tego się odwrócić (
Pwt 22,1.3
).
33
–34.
Pouczenie moralne, które należało wyciągnąć z całej przypowieści, osiąga swój
punkt szczytowy w opisie zachowania się Samarytanina. Wzajemna niechęć lub dokładniej
nienawiść Samarytan do Żydów była równie zastarzała, jak i powszechnie znana. Sięga swymi
początkami czasu niewoli babilońskiej (586–538 przed Chr.) i trwa po dzień dzisiejszy.
Zapominając na chwilę o tej wielowiekowej nienawiści, Samarytanin, bez jakiegokolwiek
wahania, podszedł do leżącego i opatrzył mu rany, zalewając je „oliwą i winem”. Zwyczaj
dokonywania pierwszych obmyć świeżych ran winem i łagodzenia ich następnie oliwą
zachował się dotychczas w medycznych obyczajach ludowych na Wschodzie.
35.
Najbliższa gospoda według wszelkiego prawdopodobieństwa znajdowała się dopiero
w Jerychu. Być może, iż całą noc spędził miłosierny Samarytanin przy posłaniu chorego, a
wczesnym rankiem dalszą troskę o nieszczęśliwego powierzył właścicielowi gospody,
zdobywając się przy tym na nową i wcale niemałą ofiarę: wyjął dwa denary, dał gospodarzowi
i rzekł: jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał. Denar – jak wiadomo z
przypowieści o robotnikach w winnicy – stanowił całodzienny zarobek jednego robotnika (
Mt
20,2
). Pozbywając się dwu denarów Samarytanin uszczuplił dość znacznie swoje oszczędności.
Nie poprzestał jednak na tym. Odchodząc powiedział, że za kilka dni odwiedzi chorego.
36
–37.
Uczony w Prawie, by dać wyraz swej niechęci do Samarytan, zapytany przez
Jezusa nie zdołał nawet wykrztusić słowa: „Samarytanin”. Wolał powiedzieć: Ten, który mu
okazał miłosierdzie. Tak więc Chrystus nie dał co prawda odpowiedzi wprost na pytanie: „Kto
jest bliźnim naszym”, lecz pytający winien był zrozumieć, że każdy człowiek w sercu swoim
nosi naturalne wyczucie tego, kto jest jego bliźnim. Przypowieść ukazuje równocześnie to, co
stanowi element istotny prawdziwej miłości: miłość jest dawaniem. W pewnym momencie
miłość autentyczna przestaje nawet być uczuciem: przekształca się mimo woli w cały łańcuch
decyzji oddawania siebie otoczeniu.
Dobroć Boża nigdy nie okazuje się tak wyraźnie, jak na tle obrzydliwego zła. Zawstydzani
przez grzeszników i niewierzących, chrześcijanie winni się udoskonalać na swych upadkach.
Miłosierdzie nic by na tym nie utraciło, gdyby przestało istnieć jako słowo. Niechby tylko było
czynem. Prawdziwe miłosierdzie zawsze musi jednak kosztować, a wyraża się najdobitniej w
dawaniu. Święty Paweł, ilekroć mówi o miłosierdziu Chrystusa nad ludźmi, używa formuły:
Umiłował nas i wydał siebie samego (
Ga 2,20
;
Ef 5,2.25
).
MARTA I MARIA (10,38–42)
38
W dalszej ich drodze zaszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła
Go w swoim domu.
39
Mia
ła ona siostrę, imieniem Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego
słowa.
40
Marta zaś uwijała się około rozmaitych posług. A stanąwszy przy Nim, rzekła: «Panie, czy
Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi
pomogła».
41
A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele,
42
a potrzeba
<mało albo> tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona».
38.
Opowiadanie o zatrzymaniu się Jezusa w domu Marii i Marty znajduje się tylko w
Ewangelii Łukasza. Wydarzenie to ma miejsce również w ramach podróży Jezusa do
Jerozolimy. Łukasz nie wspomina, co prawda, nazwy wsi, do której Jezus wstąpił.
Najwyraźniej nie chce się rozpraszać: Jezus w jego Ewangelii zmierza ciągle do Jerozolimy.
Ona jest celem Jego podróży. Ale z pewnych danych zawartych w Ewangelii Jana (12,1–3)
wynika, że była to Betania, odległa zaledwie o kilka kilometrów od Jerozolimy. W domu
nawiedzonym przez Jezusa, oprócz dwu niewiast, Marii i Marty, mieszkał także ich brat
Łazarz, o czym znów dowiadujemy się od św. Jana (11,1–44).
39
–40.
Podczas pobytu Jezusa w domu Marii i Marty Łazarz był chyba nieobecny, skoro
Ewangelista wcale o nim nie wspomina. Tylko jedna z dwu sióstr troszczyła się o godne
przyjęcie Jezusa. Widocznie kosztowało to tak wiele pracy, że nie była w stanie sama
przygotować wszystkiego. Nic tedy dziwnego, że zwróciła się do Jezusa, by zezwolił lub wręcz
nakazał Marii, iżby jej przyszła z pomocą. Zwróciła się z tą sprawą do Jezusa, a nie wprost do
swej siostry Marii, gdyż ta siedziała u stóp Jezusa, zasłuchana w Jego słowa. U Żydów kobiety
nie mogły należeć do grona uczniów jakiegoś rabina. Inaczej rzecz się ma teraz: każda może i
powinna nawet słuchać nauki Jezusa. Święty Paweł będzie kiedyś zachęcał Koryntian, żeby
godnie i z upodobaniem trwali przy Panu (
1 Kor 7,35
). Byłoby więc nietaktem odwołać Marię
od Zbawiciela, Jemu samemu nic o tym nie mówiąc. Lecz w słowach Marty zwracającej się do
Jezusa z prośbą o interwencję daje się wyczuć pewne zniecierpliwienie i może nawet
wymówka: Czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą…?
41
–42.
Tymczasem Jezus ku naszemu zdziwieniu nie okazał Marcie współczucia.
Przeciwnie, pochwalił właśnie Marię mówiąc, że lepszą cząstkę obrała.
Mówi się często, że te dwie siostry to uosobienia – jedna życia czynnego, druga
kontemplacji, i że w kontemplacji znajduje Bóg większe upodobanie niż w troskach o sprawy
tego świata. Ale może bardziej właściwe byłoby spostrzeżenie następujące: Jezus domaga się,
by słuchanie Jego słowa było stawiane ponad wszystko. Nie można potępiać zachowania się
Marty: Jezus też dał wyraz swemu szacunkowi dla jej zatroskania, chociażby przez odezwanie
się: Marto, Marto martwisz się i niepokoisz o wiele… Marta chciała przecież przygotować jak
najgodniejsze przyjęcie Jezusa. Niewłaściwość jej postępowania sprowadzała się do tego, że
kiedy Chrystus mówił, ona była zajęta czym innym; nie słuchała Jego słowa. W stosunku do
niej marnowało się więc słowo Pańskie. Tak jak dla tych, którzy zostali posłani przez Jezusa,
by głosić Ewangelię, nie było nic ważniejszego od spełniania powierzonej im posługi, od
głoszenia Dobrej Nowiny – dlatego gdy posługa przy stole zajmowała Apostołom zbyt wiele
czasu, powołali do życia instytucję siedmiu zapewne diakonów (
Dz 6,1–7
) – tak też dla
wiernych nie może być rzeczy ważniejszej od słuchania owej Nowiny.
MODLITWA (11,1–4)
11
1
Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden z uczniów
do Niego: «Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów».
2
A On rzekł do
nich: «Kiedy będziecie się modlić, mówcie:
Ojcze, niech się święci Twoje imię;
niech przyjdzie Twoje królestwo!
3
Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień
4
i przebacz nam nasze grzech
y, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini;
i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie».
1.
Rozdział jedenasty Ewangelii Łukasza rozpoczyna się znów od wzmianki o
przebywaniu Jezusa na modlitwie. Wielokrotnie już zaznaczaliśmy, że Łukasz bardzo chętnie
ukazuje osobę Jezusa rozmodlonego. Zazwyczaj jednak Jezus oddala się od ludzi, gdy pragnie
się modlić. Tym razem świadkami Jego rozmodlenia są uczniowie; im również udzieliło się
pragnienie oddania się modlitwie. Zwrócili się więc do Jezusa, żeby ich nauczył modlić się tak,
jak nauczył Jan swych uczniów. Nie jest wykluczone, że ten, który przemawiał w imieniu
wszystkich, był kiedyś w bliższym kontakcie z uczniami Jana lub może z samym Janem.
Nowość, jaką Jezus wnosił samą swoją osobą i działalnością, była według uczniów
dostatecznym powodem dokonania ewentualnej zmiany w dotychczasowym zwracaniu się do
Boga.
2
–4.
Jezus bez najmniejszych wahań uległ prośbie i wyrecytował Modlitwę Pańską,
polecając ją jako model najlepszej modlitwy. Tekst Modlitwy Pańskiej podaje tylko Mateusz i
Łukasz. Autor pierwszej Ewangelii wplata ją – jak wiadomo – w Kazanie na Górze. Kontekst
chronologiczny i treściowy w Ewangelii Łukasza zdaje się być lepszy. Lecz i sam tekst
Modlitwy Pańskiej nie jest identyczny u obydwu synoptyków. Wersja Łukaszowa jest znacznie
krótsza. Zaczyna się podobnie jak u Mateusza inwokacją do Ojca, lecz brak przy tej inwokacji
jakichkolwiek bliższych określeń: nie jest powiedziane, że to Ojciec nasz, nie jest wymienione
niebo jako miejsce Jego zamieszkania. Modlitwa zaczyna się bezpośrednio od prośby o
uświęcenie imienia Bożego, czyli o kult i adorację Boga samego, gdyż imię w mentalności
semickiej utożsamia się z samą osobą (por.
Ez 36,23
). Następuje, potraktowana bardzo
centralnie, prośba o przyjście królestwa Bożego. Przyjście królestwa Bożego jest
równoznaczne z tryumfem nad szatanem, oznacza koniec jego królestwa. Ostatni fragment
Modlitwy Pańskiej brzmi identycznie u obydwu Ewangelistów, z tym, że Łukasz pomija
prośbę o wybawienie od złego – lub od zła – oraz końcowe Amen.
NATRĘTNY PRZYJACIEL (11,5–8)
5
Dalej mówił do nich: «Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu:
„Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby,
6
bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam, co mu
podać”.
7
Le
cz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje
dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”.
8
Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie
dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile
potrzebuje».
5
–6.
O wartości modlitwy nie decyduje jednak sama jej treść. Dobra, skuteczna modlitwa
musi się odznaczać pewnymi przymiotami. Jedną z ważniejszych cech modlitwy jest jej
wytrwałość. Chrystus najwyraźniej pragnął, by o tym przymiocie modlitwy uczniowie Jego
pamiętali w sposób szczególny. W tym celu właśnie pozostawił im całą przypowieść o
natrętnym przyjacielu, który przychodzi o północy, by prosić o kawałek chleba. Wypadło mu
bowiem podejmować niespodziewanego gościa. Ze względu na upał, nocą podróżuje się na
Wschodzie chętniej niż w dzień. Zapasów żywności nikt jednak nie posiada. Skromne,
prymitywne chleby piecze się każdego dnia na nowo, w ilości potrzebnej dla domowników
tylko na jeden dzień.
7
–8.
Chociaż ów zakłopotany, nie przygotowany na przyjęcie gościa człowiek przychodzi
w porze najbardziej niestosownej – jest północ, wszyscy już śpią – to jednak, ponieważ prosi
natarczywie i wytrwale, prośbie jego staje się zadość. Udzielający owego wsparcia musi
pokonać wiele trudności: trzeba wstać w momencie zapadania w najgłębszy sen, trzeba
otworzyć bramę, zbudzić domowników, którzy śpią zazwyczaj we wspólnej izbie, rozciągnięci
na macie pokrywającej podłogę. Natarczywość proszącego była jednak tak wielka, że nie
można było się jej oprzeć. Zmuszała do działania nie przyjacielska miłość, ale chęć pozbycia
się w końcu natręta.
WYTRWAŁOŚĆ W MODLITWIE (11,9–13)
9
«I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a
zostanie wam otworzone.
10
Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a
kołaczącemu zostanie otworzone.
11
Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu
kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża?
12
Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu
skorpiona?
13
Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż
bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą».
9
–12.
A oto drugi przymiot modlitwy: jej ufność. Gdy o wytrwałości prośby pisał tylko
Łukasz, to instrukcje dotyczące ufności, jaka powinna towarzyszyć modlitwie, podaje także
Mateusz 7,7–11. I to pouczenie również zostało przybrane w szatę przypowieściową. Powtarza
się u obydwu Ewangelistów owa trojaka rada: Proście, szukajcie, pukajcie. Następuje –
zanotowana również przez obydwu Ewangelistów – metafora dziecka proszącego o chleb i
rybę, do czego Łukasz dorzuca jeszcze jedną ewentualność: dziecku proszącemu o jajko dobry
ojciec na pewno nie poda skorpiona. Ten Łukaszowy dodatek sprawia egzegetom wiele kłopotu
po dzień dzisiejszy. Skąd takie niezwykłe skojarzenie: jajko i skorpion? Chodzi chyba po
prostu o myśl, że niewysłuchanie prośby syna cierpiącego głód zdaje się być dla uczciwego
ojca nieprawdopodobieństwem, przy czym to nieprawdopodobieństwo przy trzeciej
ewentualności osiąga punkt szczytowy.
13.
Całość rozumowania opiera się na logicznej zasadzie a minore ad maius: jeśli zwykły
człowiek, ojciec ziemski, nie jest w stanie odmówić czegokolwiek własnemu dziecku, które
zwraca się doń z całą ufnością, to o ileż większa ufność powinna towarzyszyć prośbom, które
kierujemy do Boga, będącego naszym Ojcem najlepszym. Udzieli On swym dzieciom nie tylko
dóbr doczesnych, lecz także darów samego Ducha Świętego. Trzeba Go tylko z całą ufnością o
to prosić.
ZŁOŚLIWE ZARZUTY (11,14–23)
14
Raz wyrzucał złego ducha [z człowieka], który był niemy. A gdy zły duch wyszedł, niemy
zaczął mówić i tłumy były zdumione.
15
Lecz niektórzy z nich rzekli: «Mocą Belzebuba, władcy złych
duchów, wyrzuca złe duchy».
16
Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego
znaku z nieba.
17
On jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: «Każde królestwo wewnętrznie
skłócone pustoszeje i dom na dom się wali.
18
Jeśli więc i szatan z sobą jest skłócony, jakże się
ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy.
19
Lecz jeśli Ja
mocą Belzebuba wyrzucam złe duchy, to czyją mocą wyrzucają je wasi synowie? Dlatego oni będą
waszymi sędziami.
20
A jeśli Ja palcem Bożym (
Wj 8,15
;
31,18
;
Pwt 9,10
;
Ps 8,4
) wyrzu
cam złe
duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże.
21
Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie.
22
Lecz gdy
mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, to zabierze całą broń jego, na której polegał, i rozda
jego łupy.
23
Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, ten rozprasza».
14
–15.
Z całej relacji o wyrzucaniu złego ducha z człowieka niemego Łukasz przekazuje
tylko to, co jest konieczne do lepszego ukazania opozycji przeciwników Jezusa. Pomija
milczeniem nawet zanotowane przez Mateusza pytanie: Czyż nie jest to Syn Dawida? (
Mt
12,23
). Wśród przeciwników Jezusa wyodrębnia kilka grup. Przedstawiciele pierwszej z nich
posądzają Jezusa o zmowę z Belzebubem, władcą złych duchów. Tak określające imię
wywodzi się od nazwy bożka Ekronu, Baal-Zebuba (por.
2 Krl 1,2
) – dosł.: bóstwo much.
Potem nazwa ta została zmieniona na jeszcze pogardliwiej brzmiące Baal-Zebul: bóstwo gnoju.
Dotychczas nie wiadomo, dlaczego tym epitetem poczęto z czasem obdarzać przywódcę złych
duchów. Są też próby poprawiania na „władcę domu”.
16.
Wśród występujących przeciwko Jezusowi byli i tacy, którzy nie atakowali Zbawiciela
posądzaniem o zmowę z szatanem, lecz domagali się znaku z nieba. Ale ich intencje były nie
mniej przewrotne. Łukasz bowiem mówi wyraźnie: Chcąc Go wystawić na próbę, domagali się
od Niego znaku z nieba. Ludzie owi wierni swym założeniom nie wspomnieli o cudzie
uzdrowienia. Sądzili, że lepiej będzie nie zwracać nań uwagi, zignorować całe wydarzenie,
próbując uwikłać Jezusa w polemikę. Otóż w swej odpowiedzi Jezus też pominął całkowitym
milczeniem owo żądanie znaku, na zarzut zaś pozostawania w zmowie z szatanem
odpowiedział wykazaniem niedorzeczności w rozumowaniu faryzeuszy.
17
–18.
Jezus odczytał natychmiast ukryte myśli jednej i drugiej grupy swoich oponentów.
Jednym i drugim udziela odpowiedzi. Zwraca uwagę na pewien absurd w rozumowaniu
pierwszych: gdyby Jezus korzystał w swej cudotwórczej działalności z pomocy szatana, to
szatan ów musiałby występować przeciwko sobie samemu. W rezultacie królestwo tak
postępującego władcy złych duchów nie trwałoby zbyt długo.
19
–20.
Argument pierwszy, będący w swej istocie sprowadzeniem rozumowania
przeciwnika do niedorzeczności (reductio ad absurdum) jest poparty odwołaniem się do
pewnych, dobrze Żydom znanych konkretów (argumentum ad hominem). Oponenci Jezusa
mają również swoich egzorcystów. Czyżby oni również posługiwali się mocą szatana? Nie
pozostaje tedy nic innego, jak przyjąć, że Jezus korzysta ze specjalnej pomocy samego Boga,
gdy uwalnia ludzi z mocy szatana. Wyrażenie palec Boży, zaczerpnięte ze ST, oznacza po
prostu wszechmoc Boga, jakby fizycznie obecnego wśród ludzi. W paralelnym tekście
Mateusza (12,28) znajduje się wyrażenie Duch Boży. Skoro zaś przyjmie się, że szatan ustępuje
mocy Boga działającego przez Jezusa, to znak to oczywisty, iż zbliża się już królestwo Boże.
Szatan odchodzi jako pokonany przez Tego, który dokonuje dzieła wybawienia całej ludzkości
z więzów grzechu. Zapoczątkowane po porażce szatana na pustyni pasmo zwycięstw Jezusa
trwa: każdy cud Jezusa będzie stanowił kolejny etap w tym zwycięskim pochodzie Zbawiciela.
21
–23.
Szatan tylko przez pewien czas był owym mocarzem bezpiecznie sprawującym
władzę nad ludzkością. Przychodzi teraz Mocniejszy. Jest nim Jezus występujący w roli
Wybawiciela uciśnionych. Nie jest dlań groźny cały arsenał szatańskiej broni. Miłość, którą
walczy Jezus, jest potężniejsza od największej nienawiści uosobionej przez szatana. A wszyscy
ci, o których toczy się walka, nie mogą być tylko jej biernymi obserwatorami. Wobec Jezusa
nie można zajmować postawy obojętnej. Jeżeli tylko nie jest się z Jezusem, już występuje się
przeciwko Niemu. Pojawia się – nierzadko zresztą występujący w Biblii – obraz Jezusa
żniwiarza. Wszyscy ci, którzy są z Nim, uczestniczą w chwalebnym zbiorze plonów, ci zaś, co
nie opowiadają się po Jego stronie, przyczyniają się wprost do marnowania drogocennego
ziarna.
NAWRÓT DO GRZECHU (11,24–26)
24
«Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając
spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: „Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem”.
25
Przychodzi i
zastaje go wymiecionym i przyozdobionym.
26
Wtedy idzie i bierze siedmiu innych duchów,
złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się
gorszy niż poprzedni».
24
–26.
Obojętność wobec szatana jest niedopuszczalna choćby z tego względu, że szatan,
mimo iż pokonany, nie rezygnuje jednak z prób ponownego zawładnięcia duszą ludzką.
Ponieważ jednak znajduje ją wymiecioną i przyozdobioną wskutek przebywania w niej Boga,
nie czując się dostatecznie silnym idzie i bierze ze sobą siedmiu innych duchów gorszych od
siebie, i wszedłszy mieszkają tam. I tak stają się późniejsze sprawy człowieka owego gorsze
niż pierwsze. Tak więc jest to nauka dla tzw. recydywistów. Stanowią oni tak specjalny rodzaj
grzeszników i narażają duszę swoją na tak wielkie niebezpieczeństwo, że Kościół każe ich
traktować w specjalny sposób nawet wtedy, gdy wyznawają swoje winy. Być może, ma się tu
również do czynienia z pewnym pouczeniem przeznaczonym specjalnie dla Żydów. Było to dla
nich swoiste ostrzeżenie: jeśli nie usłuchają nawoływań Jezusa i Jego Apostołów, popadną w
jeszcze większe nieszczęście.
PRAWDZIWIE BŁOGOSŁAWIENI (11,27–28)
27
Gdy On to mówił, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: «Błogosławione łono,
które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś».
28
Lecz On rzekł: «Tak, błogosławieni są raczej ci, którzy
słuchają słowa Bożego i [go] przestrzegają».
27
–28.
Słowa niewiasty błogosławiącej Jezusa Kościół odnosi do Matki Bożej. W
rzeczywistości bowiem wielkość Syna udzieliła się także Matce. W ten sposób urzeczywistniło
się po raz pierwszy to, co Maryja powiedziała sama o sobie w wiekopomnym Magnificat:
błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia (
Łk 1,48
). Bezpośrednim powodem lub
okazją do wypowiedzenia owej pochwały było albo cudowne uleczenie opętanego, albo to, co
Chrystus rzekł w odpowiedzi na szemranie faryzeuszy. Głos owej niewiasty z tłumu,
spontanicznie wielbiącej Boga, był zawstydzeniem dla faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Mimo
swej mądrości nie chcieli się zdobyć na jedynie właściwą postawę stworzenia wobec Stwórcy.
Uwielbienie Chrystusa przez niewiastę miało być dla nich upokarzającym pouczeniem.
Odpowiedź Jezusa zawiera aprobatę uwielbień wygłoszonych przez niewiastę i pouczenie
zarazem dla wszystkich ludzi w ogóle, a dla świadków całego zdarzenia w szczególności; jest
to równocześnie aluzja do tego, że nauka Jezusa nie zawsze była słuchana i nie przez
wszystkich przestrzegana.
ZNAK JONASZA (11,29–32)
29
A gdy tłumy się gromadziły, zaczął mówić: «To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda
znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza.
30
Jak bowiem Jonasz stał się
znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia.
31
Królowa z
Południa powstanie na sądzie przeciw ludziom tego plemienia i potępi ich; ponieważ ona z krańców
ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon.
32
Ludzie z Niniwy
powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza
się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz».
29.
Do innego kontekstu i w nieco inny sposób niż Mateusz wprowadza Łukasz
opowiadanie o znaku Jonasza. Nie wspomina o tym, że znaku domagali się podstępnie uczeni
w Piśmie i faryzeusze. Jezus z własnej inicjatywy począł mówić do tłumów o plemieniu
złośliwym, domagającym się od Niego znaku. Oświadczył przy tym – podobnie zresztą jak w
wersji Mateuszowej – że owi spragnieni znaków otrzymają tylko jeden znak: znak Jonasza.
30.
W dalszym ciągu swej wypowiedzi Jezus przyrównuje się do proroka Jonasza: jak
Jonasz przez swą działalność był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn
Człowieczy znakiem dla tego plemienia. Nie wspomina jednak Jezus wcale – w relacji Łukasza
– o tym, że Jonasz przebywał przez trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, ani o
tym, że Syn Człowieczy będzie pozostawał przez trzy dni i trzy noce w sercu ziemi. Tak więc
typologia Jonasza jest o wiele mniej dokładnie sprecyzowana u Łukasza niż u Mateusza
(12,40).
31
–32.
Wzmianka o królowej z Południa posiada taki sam sens dydaktyczny u obydwu
Ewangelistów: królowa Saby spieszyła z daleka, by posłuchać w Jerozolimie mądrych nauk
Salomona. A oto teraz znajduje się w Jerozolimie Ktoś o wiele mądrzejszy, lecz prawie nikt nie
chce słuchać Jego nauczania. W roli wydającej wyrok na to plemię wystąpi więc kiedyś sama
królowa z Południa. Podobny sens posiada wzmianka o Niniwitach: oni nawrócili się wskutek
napomnień Jonasza. Tymczasem mieszkańców Palestyny upomina Ktoś nieporównanie
większy od Jonasza. Dlatego też przeciw opornym słuchaczom Jezusa wystąpią kiedyś z
wyrazami potępienia także mieszkańcy Niniwy.
ŚWIATŁO (11,33–36)
33
«Nikt nie zapala lampy i nie umieszcza jej w ukryciu ani pod korcem, lecz na świeczniku, aby
jej blask widzieli ci, którzy wchodzą.
34
Lampą ciała jest twoje oko. Jeśli twoje oko jest zdrowe, całe
twoje ciało będzie rozświetlone. Lecz jeśli jest chore, ciało twoje będzie również w ciemności.
35
Bacz więc, czy światło, które jest w tobie, nie jest ciemnością.
36
Jeśli zatem całe twoje ciało będzie
rozświetlone, nie mając w sobie żadnej części ciemnej, całe będzie rozświetlone, jak gdyby lampa
oświecała cię swym blaskiem».
33.
Porównanie do światła, którego po zapaleniu nikt nie stawia w kącie ani nie umieszcza
pod korcem, lecz na świeczniku, powtarza Łukasz za Mateuszem (5,15; 6,22n), w innym
kontekście co prawda, ale w identycznym brzmieniu.
34.
Lecz jeśli tak jest, to dlaczego tak wielu nie dostrzega światła, którym jest mądrość
nauczania Chrystusa? Dlatego, że chore są oczy ludzi, którzy powinni oglądać owo światło.
Poprzez chore oko światło nie przenika do wnętrza człowieka i nie powoduje właściwych
reakcji w całym jego życiu.
35
–36.
Niekiedy może się też komuś wydawać, że chodzi w światłości. Tymczasem jest
to światłość tylko pozorna, zwykłe złudzenie. Należy się zastanowić, czy ta rzekoma światłość
nie jest po prostu ciemnością. Człowiek jest bowiem w stanie uczynić ciemnością nawet tę
światłość, którą otrzymuje od Boga w sposób naturalny w momencie swego stworzenia. Lecz
jeśli człowiek otworzy się na światłość Bożej nauki, to całe jego wnętrze, wszystkie jego myśli
i czyny będą prześwietlone owym blaskiem Bożym jak błyskawicą, która rozjaśnia na moment
cały horyzont.
NAPIĘTNOWANIE FARYZEUSZÓW (11,37–44)
37
Gdy jeszcze mówił, pewien faryzeusz zaprosił Go do siebie na obiad. Poszedł więc i zajął
miejsce za stołem.
38
Lecz faryzeusz, widząc to, wyraził zdziwienie, że nie obmył wpierw rąk przed
posiłkiem.
39
Na to Pan rzekł do niego: «Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej
strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości.
40
Nierozumni! Czyż
Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza?
41
Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na
jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste.
42
Lecz biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiej jarzyny, a
pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie pomijać.
43
Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku.
44
Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą».
37
–40.
Groźną mowę Jezusa przeciwko faryzeuszom i uczonym w Piśmie zanotował
tylko autor trzeciej Ewangelii. Do wygłoszenia tej mowy doszło w okolicznościach
następujących: pewien faryzeusz zaprosił Jezusa do swego domu na wspólny posiłek. Kiedy
wyrażał zdziwienie, że Jezus zasiadł do stołu, nie dokonawszy przedtem obmycia rąk, Jezus
zareagował długim i bardzo surowym w tonie przemówieniem. Należy zauważyć, iż trochę
zaskakuje nas przede wszystkim sam fakt zaproszenia Jezusa na posiłek do domu faryzeusza.
Jakież to cele przyświecały temu gościnnemu faryzeuszowi?
Na pierwszy rzut oka może również dziwić zachowanie się Jezusa: nie przestrzegał
obyczajów obowiązujących w obcym domu, a poza tym, będąc gościem, pozwolił sobie na
robienie uwag, i to obraźliwych zarówno pod względem formy, jak i co do treści. Ale nie
należy zapominać, że Jezus naucza nie tylko słowem, lecz także czynem. To zupełnie
świadome przekroczenie przepisu Prawa miało zamierzony cel pedagogiczny. Wydaje się, że
Jezus całkiem wyraźnie chciał sprowokować gospodarza domu do owej krytycznej wypowiedzi
dotyczącej zachowania się Zbawiciela. Wypowiedź ta miała się stać okazją do wygłoszenia
całego wykładu na temat istoty czystości w jej nowotestamentowym ujęciu.
41.
Otóż na wstępie uczynił Jezus bardzo ważne rozróżnienie: istnieje czystość
zewnętrzna, materialna, i wewnętrzna. Mimo troski o czystość zewnętrzną, tak bardzo
pielęgnowaną przez faryzeuszy, ci sami faryzeusze wewnątrz są pełni przewrotności i
zdzierstwa. Tymczasem czystość wewnętrzna jest o wiele ważniejsza od czystości zewnętrznej;
co więcej, jeśli ktoś jest czysty w swym wnętrzu, to jego strona zewnętrzna również nie budzi
zastrzeżeń. Ci, co myślą inaczej, zasługują na miano głupców, bo nie chcą uznać prawdy, że
Bóg jest Stwórcą nie tylko zewnętrznej strony człowieka, lecz także jego wnętrza. I niech się
takim ludziom nie wydaje, że jeśli poświęcą coś na zewnętrzne wsparcie bliźniego, to tym
samym staną się czyste ich wnętrza.
42
–44.
Następnie zwracając się już bezpośrednio do faryzeuszy ma im Jezus za złe to, że
dając dziesięcinę z rozmaitych ziół, równocześnie nie troszczą się wcale o przestrzeganie
sprawiedliwości i miłości Bożej, że uganiają się za pierwszymi miejscami w synagogach i
pragną, żeby ich ludzie publicznie pozdrawiali. Ostatecznie przyrównał Jezus faryzeuszy do
niewidocznych grobów: ludzie chodzą po nich, całkiem nieświadomi tego, że nie okazują
żadnego szacunku zmarłym. Równocześnie zaś łamią prawo czystości, bo wchodzenie w
jakikolwiek kontakt z ciałem umarłego sprawiało, że żywy stawał się nieczystym (por.
Lb
19,16
).
NAPIĘTNOWANIE UCZONYCH W PRAWIE (11,45–54)
45
Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: «Nauczycielu, słowami tymi także
nam ubliżasz».
46
On odparł: «I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo nakładacie na ludzi ciężary nie
do uniesienia, a sami nawet jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie.
47
Biada wam, ponieważ budujecie grobowce prorokom, a wasi ojcowie ich zamordowali.
48
Zatem dajecie świadectwo i przytakujecie uczynkom waszych ojców, gdyż oni ich pomordowali, a
wy im wznosicie grobowce.
49
Dlatego też powiedziała Mądrość Boża: Poślę do nich proroków i
apostołów, a niektórych z nich zabiją i prześladować będą.
50
Tak na to plemię spadnie kara za
krew wszystkich proroków, która została przelana od stworzenia świata,
51
od krwi Abla aż do krwi
Zachariasza, który zginął między ołtarzem a przybytkiem. Tak, mówię wam, zażąda się zdania z
niej sprawy od tego plemienia.
52
Biada wam, uczonym w Prawie, bo wzięliście klucze poznania; sami nie weszliście, a
przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli».
53
Gdy wyszedł stamtąd, uczeni w Piśmie i faryzeusze poczęli gwałtownie nastawać na Niego i
wypytywać Go o wiele rzeczy.
54
Czyhali przy tym, żeby Go pochwycić na jakimś słowie.
45
–52.
Nauką Jezusa poczuli się dotknięci nie tylko faryzeusze, lecz także uczeni w
Piśmie. Nic tedy dziwnego, iż jeden z tych ostatnich zwrócił Jezusowi uwagę, że ubliża
również im, uczonym w Piśmie. W odpowiedzi wygłosił Jezus nie mniej ostrą mowę
przeciwko uczonym w Piśmie, ostrzegając ich aż trzykrotnym „biada” przed karą, jaką na
siebie ściągają. A oto najważniejsze wykroczenia uczonych w Piśmie: wyjaśniając Biblię
wkładają na ludzi ciężary wprost nie do uniesienia, a sami tymczasem nie zobowiązują się do
niczego; budują grobowce, czcią otaczają proroków ST, a Jezusa oraz Jego Apostołów nie chcą
przyjąć; dla siebie zarezerwowali klucz do właściwego rozumienia woli Bożej, ale swoją
postawą uniemożliwiają ludziom jej spełnianie i sami owej woli nie czynią.
Najdłużej zatrzymał się Jezus przy drugim z kolei zarzucie skierowanym przeciwko
faryzeuszom, czemu nie należy się dziwić: chodziło przecież o sprawę wiążącą się wprost z
Jego osobą. Jezus wymawia uczonym w Prawie przede wszystkim hipokryzję: oto odżegnują
się oni od postępowania swoich ojców, którzy skazywali na śmierć proroków, przez to, że
owym prorokom budują grobowce. Jakaż to jednak iluzoryczna poprawa! Przecież ci
budowniczowie pomników dla tamtych mężów Bożych równocześnie odrzucają Jezusa, który
jest nie tylko wysłannikiem, ale Synem Boga. Wszystkie proroctwa o tragicznym końcu
Mesjasza wypełniają się wskutek złej woli i zatwardziałości uczonych w Prawie. Oni też, i całe
plemię, które reprezentują, poniosą zasłużoną karę za wszystkie tamte morderstwa i za śmierć
Mesjasza. Stanie się to już wkrótce, w momencie doszczętnego zburzenia Jerozolimy. Nie
mniej obciąża uczonych w Piśmie zarzut trzeci: badając Pisma powinni przecież dobrze
wiedzieć, kim jest Jezus. Tymczasem oni nie tylko sami Go odrzucają, ale również prostym
ludziom nie pozwalają iść za Nim, zamykając im w ten sposób dostęp do Prawdy.
Odpowiedzialność ciążąca na tych, co występują rzekomo w imieniu Boga, jest bardzo wielka.
Chodzi przecież o wieczne zbawienie, nie tylko własne, lecz także bliźniego
53
–54.
Nie wiadomo, czy Jezus spożył w końcu ten niefortunny posiłek, czy może
wcześniej opuścił dom faryzeusza. Łukasz zaznacza tylko, że gdy wyszedł stamtąd, uczeni w
Piśmie i faryzeusze poczęli Go gwałtownie atakować różnymi pytaniami. Przyświecał im przy
tym jeden cel: chcieli Go chwycić za słowa. Po surowym napiętnowaniu obłudy faryzeuszy i
biegłych w Prawie następują w Ewangelii Łukasza – nie posiadające zresztą żadnych paraleli u
pozostałych trzech Ewangelistów – przestrogi dla uczniów.
KWAS FARYZEUSZÓW (12,1–3)
12
1
Kiedy ogromne tłumy zebrały się koło Niego, tak że jedni cisnęli się na drugich, zaczął
mówić najpierw do swoich uczniów: «Strzeżcie się kwasu, to znaczy obłudy faryzeuszów.
2
Nie ma
bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome.
3
Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali
do ucha, głoszone będzie na dachach».
1.
Pierwsza z owych przestróg jest właściwie napomnieniem, żeby uczniowie wystrzegali
się tego, co Jezus tak ostro napiętnował przed chwilą u faryzeuszy: żeby nie byli obłudni.
Obłuda jest niczym kwas, który zakwasza i niszczy całego człowieka. Jej istota sprowadza się
ostatecznie do tego, że człowiek jest inny w swym wnętrzu duchowym, a inny na zewnątrz.
Wobec Boga człowiek niczego nie może ukryć. Co więcej, nawet i ludzie odkryją z czasem
nasze prawdziwe, choćby najstaranniej ukrywane oblicze.
2
–3.
Szczerością, prostotą, uczciwością powinno się odznaczać przede wszystkim
nauczanie tych, co z polecenia samego Chrystusa mają głosić Dobrą Nowinę. Niech nie sądzą,
że nie wyjdzie na jaw to, co przekazywali innym z największą dyskrecją, szepcząc im do ucha.
Nic się nie ukryje; najintymniejsze sekrety będą rozgłaszane na dachach. Nie ma w tym żadnej
przesady: na dachach palestyńskich domów koncentrowało się życie towarzyskie, którego
część nieodłączną stanowiły zawsze długie rozmowy o codziennych i niecodziennych
sprawach.
MĘSTWO W UCISKU (12,4–12)
4
«A mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic już
więcej uczynić nie mogą.
5
Pokażę wam, kogo się macie obawiać: bójcie się Tego, który po zabiciu
ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie!
6
Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za
dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych.
7
U was zaś nawet włosy
na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
8
A powiadam wam: Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do
niego wobec aniołów Bożych;
9
a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec
aniołów Bożych.
10
Każdemu, kto powie jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie
odpuszczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie odpuszczone.
11
Kiedy was ciągać będą po synagogach, urzędach i władzach, nie martwcie się, w jaki
sposób albo czym macie się bronić lub co mówić,
12
bo Duch Święty pouczy was w tej właśnie
godzinie, co należy powiedzieć».
4.
Wymagania stawiane uczniom Pańskim są więc duże. Wiele mogła kosztować, niekiedy
zwłaszcza, wierność głoszonej nauce. Jako zwykli ludzie zapewne odczuwali Apostołowie
niekiedy pokusę złagodzenia moralnych przede wszystkim nakazów Nowego Prawa. Mogło im
to zaoszczędzić wielu cierpień, a niekiedy wręcz nawet uratować życie. Bali się przecież
prześladowań, ucisku, więzienia. Lecz oto Chrystus każe im wyzbyć się takiej bojaźni. Nazywa
ich przy tym przyjaciółmi (por.
J 15,14 n
) chyba po to, by nabrali tym większego zaufania do
słów Jego pociechy.
5
–7.
Trudno jednak przypuścić, by słowa Jezusa rzeczywiście podniosły ich na duchu.
Raczej chyba przeciwnie: popadli w tym większą rozterkę wewnętrzną. Dowiadują się bowiem,
że jest Ktoś, kogo powinni się bać stokroć więcej niż wszystkich nieprzyjaciół ziemskich; Tego
mianowicie, który może pozbawić ich doczesnego życia, a potem jeszcze wtrącić do ognia
wiecznego. Od tego momentu z pewnością zaczęły się zmagać w duszach Apostołów uczucia
dwu różnych bojaźni: obawy przed śmiertelnymi ludźmi, którzy mogą wyrządzić niejedną
krzywdę, z pozbawieniem życia włącznie, oraz lęku przed Bogiem nieśmiertelnym, za
sprzeniewierzenie się któremu grozi kara utraty życia wiecznego. Gdyby wiara uczniów nie
pozostawiała już nic do życzenia, to rzecz jasna, kierowaliby się tylko bojaźnią Boga. Lecz
Chrystus tyle razy wyrzucał swoim uczniom niedowiarstwo. Toteż do swej wypowiedzi
dotyczącej bojaźni Bożej dołączył zapewnienie o nieskończonej miłości i dobroci Boga
względem każdego człowieka, posługując się przy tym rozumowaniem – często spotykanym w
Jego wypowiedziach – które polega na wnioskowaniu a minore ad maius: jeżeli Bóg opiekuje
się po ojcowsku wróblem, którego wartość jest przysłowiowo znikoma, to jakże można
przypuszczać, że pozostawi bez opieki człowieka będącego w potrzebie? Uwaga o włosach
policzonych na głowach Apostołów kończy tę zachętę do wiary w Opatrzność Bożą.
8
–9.
Ze sprawą bojaźni Boga wiąże się też kwestia odwagi. Potrzeba odważnego
przyznawania się do Chrystusa jest podyktowana nadzieją przyszłej nagrody w postaci
przyznania się Chrystusa do tych, co Go wyznają na ziemi, i odwrotnie: zaparcie się Chrystusa
tu na ziemi pociąga za sobą niemożność należenia do Niego w życiu przyszłym.
10.
Sprawa nabiera szczególnego znaczenia, gdy chodzi o uczniów Chrystusa. Jeśli
bowiem jakiś człowiek, taki, który nie zna tajemnic królestwa Bożego, powie coś przeciwko
Synowi Człowieczemu, to będzie mu odpuszczone. Nie można bowiem bez specjalnego
objawienia wiedzieć, kim jest naprawdę Syn Człowieczy. Ale jeśli ktoś spośród Apostołów nie
przyzna się do Chrystusa, to bluźni przeciwko Duchowi Świętemu, bo przecież właśnie dzięki
Duchowi Świętemu Apostołowie dobrze wiedzą, kim jest Syn Człowieczy. Oczerniają więc
Ducha Świętego, gdy twierdzą, że nie znają Jezusa. Jest to grzech tak wielki, że nie będzie
odpuszczony ani w tym życiu, ani w przyszłym. Nie znaczy to, iż bezsilne są wobec tego
grzechu dobroć i miłosierdzie Boże. W praktyce jednak ludzie bluźniący Duchowi Świętemu
póki w grzechu tym trwają uporczywie i w zaślepieniu umysłu i serca schodzą z tego świata,
narażają się na potępienie (por. komentarz do
Mt 12,31 n
, wyżej, s. 77).
11
–12.
Tak więc sprawa jest bardzo poważna. Trzeba raczej znosić największe szykany i
prześladowania, niż zaprzeć się Chrystusa. Trzeba się na ową trudną drogę zdecydować tym
bardziej, że Jezus obiecuje swoją szczególną pomoc w sytuacjach wyjątkowo trudnych. W
ogniu krzyżujących się pytań, zadawanych tak przez sędziów żydowskich, o czym świadczy
wzmianka o synagogach, jak przez trybunały pogańskie, na co wskazują terminy: urzędy i
władze, sam Duch Święty oświeci swym światłem osaczony zewsząd umysł i podsunie słowa
najbardziej odpowiednie w danej chwili. Istnieje więc poważna nadzieja, że tym, co będą
odważnie wyznawać Syna Człowieczego, uda się wyjść cało z największych opresji. Natomiast
żadnych optymistycznych perspektyw na przyszłość nie mogą mieć ci, którzy wyparliby się
Syna Człowieczego w tym życiu.
OSTRZEŻENIE PRZED CHCIWOŚCIĄ (12,13–21)
13
A ktoś z tłumu rzekł do Niego: «Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze
mną spadkiem».
14
Lecz On mu odpowiedział: «Człowieku, któż Mnie ustanowił nad wami sędzią
albo rozjemcą?» (por.
Wj 2,14
;
Dz 7,27
).
15
Powiedział też do nich: «Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś ma
[wszystkiego] w nadmiarze, to życie jego nie zależy od jego mienia».
16
I opowiedział im przypowieść: «Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole.
17
I rozważał w sobie: „Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów”.
18
I rzekł: „Tak
zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe moje zboże i dobra.
19
I
powiem sobie: Ma
sz wielkie dobra, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj!”
20
Lecz
Bóg rzekł do niego: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc
przypadnie to, coś przygotował?”
21
Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie
jest bogaty u Boga».
13
–14.
Przeszkodę w mężnym przyznawaniu się do Syna Człowieczego może stanowić
nie tylko bojaźń niebezpieczeństw ze strony złych ludzi. Jest także wiele innych powodów;
jednym z nich zaś jest przywiązanie do bogactw tego świata. Okazją do wygłoszenia kilku
pouczeń o potrzebie zwalczania chciwości stało się wystąpienie pewnego człowieka, który
prosił Jezusa, by interweniował w sprawie spadku niesprawiedliwie zagarniętego przez jedną
tylko osobę, gdy tymczasem prawowitych dziedziców było kilku. Człowiek ów
prawdopodobnie uważał Jezusa za szczególnie biegłego znawcę prawa, jeśli w ogóle nie za
ustawodawcę.
15.
Lecz Jezus nie chciał interweniować. Oświadczył, że nie czuje się powołanym do tego,
by być rozjemcą lub sędzią poróżnionych braci. Celem posłannictwa Jezusa nie było
rozsądzanie sporów o dobra tego świata. On przyszedł po to, by nawoływać grzeszników do
nawrócenia (5,32), by odszukać… to, co zginęło (19,10), by dać swoje życie jako okup za wielu
(
Mk 10,45
), aby [owce] miały życie (
J 10,10
). Nic tedy dziwnego, że zamiast czynnie
interweniować na rzecz pokrzywdzonego spadkobiercy, Chrystus udzielił mu nawet lekkiej
nagany oświadczając, że o wartości ludzkiego życia nie decyduje wielkość posiadanego
majątku.
16
–21.
Żeby zaś ta prawda zapadła jak najbardziej w świadomość rzesz, posłużył się
Jezus króciutką przypowieścią o pewnym zamożnym człowieku, który gromadził mozolnie
przez wiele lat dobra tego świata. Gdy miał ich już tyle, iż wydawało się, że będzie mógł
spędzić resztę swego życia – w jego przekonaniu długiego jeszcze – na rozkoszach i używaniu,
wtedy właśnie przyszła śmierć, a on sam został pouczony przez Boga, że niemądrze ułożył
sobie swoje życie.
DOCZESNE TROSKI (12,22–31)
22
Potem rzekł do swoich uczniów: «Dlatego powiadam wam: Nie martwcie się o życie, co
będziecie jeść, ani też o ciało, w co macie się przyodziać.
23
Życie bowiem więcej znaczy niż
pokarm, a ciało więcej niż odzienie.
24
Przypatrzcie się krukom: nie sieją ani żną; nie mają piwnic
ani spichlerzy, a
Bóg je żywi. O ileż ważniejsi jesteście wy niż ptaki!
25
Któż z was martwiąc się
może dołożyć choćby jedną chwilę do wieku swego życia?
26
Jeśli więc nawet drobnej rzeczy
[uczynić] nie możecie, to czemu martwicie się o inne?
27
Przypatrzcie się liliom, jak rosną: nie
pracują i nie przędą. A powiadam wam: Nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak
ubrany jak jedna z nich.
28
Jeśli więc ziele, które dziś jest na polu, a jutro do pieca będzie
wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to o ileż bardziej was, ludzie małej wiary!
29
I wy nie pytajcie, co
będziecie jedli i co pili, i nie bądźcie o to zatroskani.
30
O to wszystko bowiem zabiegają narody
świata, a Ojciec wasz wie, że tego potrzebujecie.
31
Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te
rzeczy będą wam dodane».
22.
Wniosek ostateczny jest następujący: należy zabiegać nie o dobra tego świata, lecz o
bogactwa, które mają znaczenie w oczach Boga. Dlatego sprawy jedzenia i przyodziewania się
nie powinny wypełniać całego życia ludzkiego. Nie znaczy to, że Chrystus zalecał świętą
bezczynność, że kazał liczyć jedynie na Opatrzność Bożą. Przecież to On właśnie sprawy
chleba uczynił przedmiotem jednej z próśb w modlitwie, której sam ludzi nauczył. Chodzi
jednak o to, by życie wieczne przedstawiało dla nas wartość większą niż pokarm lub odzienie.
23
–31.
I znów to samo wnioskowanie a minore ad maius: jeżeli Bóg taką troską otacza
ptactwo, któremu daje możność wyżywienia się, i lilie polne, na których piękno z zazdrością
spogląda monarcha, to jakże można nawet przypuszczać, by pozostawił bez opieki człowieka.
Zresztą człowiek choćby najusilniej zabiegał o przydanie czegoś do swej urody, wzrostu czy
stanu posiadania, niczego nie osiągnie, jeśli mu Bóg nie dopomoże. Zbytnia troska o sprawy
tego świata, to cecha znamienna postawy życiowej pogan. Chrześcijanie mają swego Ojca w
niebie, a Ten wie najlepiej, czego potrzeba Jego dzieciom. Należy się zatem starać przede
wszystkim o królestwo Boże, a wszystko inne będzie nam przydane (por. komentarz do
Mt
6,25–34
, wyżej, s. 44–45).
DOBRA TRWAŁE (12,32–34)
32
«Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo.
33
Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb
niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy.
34
Bo gdzie jest skarb
wasz, tam będzie i serce wasze».
Skromniutką swymi zewnętrznymi rozmiarami pierwszą społeczność chrześcijańską
przyrównał Jezus do małej trzódki. Aczkolwiek jest tak niewielka, to jednak Bóg bardzo sobie
w niej upodobał. Ci nieliczni, nic nie znaczący w ówczesnym świecie ludzie otrzymali w
dziedzictwo królestwo Boże. Nie mają się więc niczego obawiać. Nic nie będzie w stanie
odłączyć ich od miłości Boga (
Rz 8,39
).
32
–33.
Owszem, niech sprzedadzą nawet to, co mają, a otrzymane pieniądze niech
oddadzą ubogim. W ten sposób nabędą sobie skarb, którego nic nie zniszczy – ani mól, ani
rdza, ani złodziej – ponieważ od samego początku będzie on znajdował się w niebie.
34.
W co człowiek wkłada wiele trudu, w tym też tkwi swoim sercem. Jeżeli będzie się
trudził przez całe życie gromadzeniem skarbów w niebie, to w niebie, przy Bogu, będzie trwał
całym swoim sercem i wszystkimi pragnieniami.
GOTOWOŚĆ NA PRZYJŚCIE PANA (12,35–40)
35
«Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie.
36
A wy [bądźcie] podobni do
ludzi oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy
nadejdzie i zakołacze.
37
Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie.
Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im
usługiwał.
38
Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie.
39
A
to rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie przyjść ma złodziej, nie pozwoliłby
włamać się do swego domu.
40
Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie,
Syn Człowieczy przyjdzie».
35
–39.
Życie chrześcijanina powinno być jednym ustawicznym czuwaniem. W owym
czuwaniu, w tej gotowości do wyjścia na spotkanie z Chrystusem chrześcijanie mają być
podobni do Żydów gotujących się ongiś do wyjścia z Egiptu: wszyscy mieli przepasane biodra
– żeby powłóczyste szaty nie utrudniały im ruchów ciała – i trzymali w rękach zapalone
pochodnie, by oświetlać nimi mroki nocy. Oprócz tych aluzji do Księgi Wyjścia Chrystus
posługuje się inną metaforą: mówi o ludziach oczekujących na swego Pana, który udał się na
ucztę weselną i nie wiadomo, kiedy z niej powróci. Jeżeli domownicy będą czuwać, jeżeli nie
zasną mimo zmęczenia i nocnej pory, spotka ich za to wielka i zaszczytna nagroda. Oto Pan
uradowany wiernością swoich najbliższych każe im zasiąść do stołu i sam będzie im
posługiwał.
40.
Nie ma żadnej wątpliwości co do tego, że ów pan powracający o czasie, którego żadną
miarą nie można z góry określić – to Chrystus przychodzący ponownie po to, by
sprawiedliwym dać wieczną nagrodę, a niesprawiedliwych skazać na potępienie. O potrzebie
ustawicznego czuwania mówi także analogia do gospodarza, do którego domu chcieliby się
włamać złodzieje i okraść go. A to na skutek braku czujności. Gdyby ów gospodarz wiedział,
kiedy przyjdzie złodziej, z pewnością czuwałby i prawdopodobnie mógłby uratować swój
majątek. Otóż z przyjściem Pana ma się rzecz tak, jak z owym złodziejem: jak przed
złodziejem można się zabezpieczyć tylko przez czujne pilnowanie swego mienia, tak też
wieczna nagroda nie ominie nas tylko wtedy, gdy nie będziemy zaskoczeni przyjściem Syna
Człowieczego. Wezwanie do czujności kończy się tedy słowami: Bądźcie gotowi, bo w chwili,
w której się nie spodziewacie, Syn Człowieczy przyjdzie.
PRZYPOWIEŚĆ O WIERNYM I NIEWIERNYM SŁUDZE (12,41–
48)
41
Wtedy Piotr zapytał: «Panie, czy do nas mówisz tę przypowieść, czy też do wszystkich?»
42
Pan odpowiedział: «Któż jest owym rządcą wiernym i roztropnym, którego pan ustanowi nad swoją
służbą, żeby rozdawał jej żywność we właściwej porze?
43
Szczęśliwy ten sługa, którego pan
powróciwszy zastanie przy tej czynności.
44
Prawdziwie powiadam wam: Postawi go nad całym
swoim mieniem.
45
Lecz jeśli sługa ów powie sobie w sercu: Mój pan się ociąga z powrotem, i
zacznie bić sługi i służące, a przy tym jeść, pić i upijać się,
46
to nadejdzie pan tego sługi w dniu,
kiedy się nie spodziewa, i o godzinie, której nie zna; surowo go ukarze i wyznaczy mu miejsce z
niewiernymi.
47
Ów sługa, który poznał wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego
wolą, otrzyma wielką chłostę.
48
Ten zaś, który nie poznał jego woli, a uczynił coś godnego kary,
otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele
powierzono, tym więcej od niego żądać będą».
41
–44.
Przypowieść o wiernym szafarzu i niewiernym słudze podaje tylko Łukasz. Jest to
właściwie wyjaśnienie podobieństwa o gospodarzu pilnującym swego mienia przed
złodziejami. Apostołowie nie byli pewni, czy to, co Jezus powiedział, odnosiło się tylko do
nich, czy do wszystkich ludzi. W imieniu wszystkich znów – podobnie jak zazwyczaj – zabiera
głos Piotr. W odpowiedzi na to pytanie Chrystus posługuje się przypowieścią, najwyraźniej po
to, by Jego pouczenie lepiej było zapamiętane przez uczniów. Dał im do zrozumienia, że
powinni być rządcami wiernymi i roztropnymi. Takimi ustanowił ich Pan nad swoją
majętnością. Istota ich zarządzania sprowadza się do tego, żeby wszystkim pracującym w
posiadłości owego Pana dostarczać żywność we właściwym czasie. Temu zajęciu mają się
oddawać zawsze z jednakową gorliwością, choćby nieobecność właściciela posiadłości trwała
nie wiadomo jak długo.
45
–48.
Biada natomiast takiemu rządcy, który korzystając z nieobecności swego
mocodawcy będzie nieludzko traktował oddanych jego pieczy ludzi i sam pocznie się źle
prowadzić, mówiąc sobie przy tym, że do chwili powrotu Pana zdoła jeszcze wszystko
naprawić. Nieprawda, nie zdoła! Pan wróci właśnie w czasie największego nieporządku, a
samego włodarza zewsząd zaczną oskarżać ci, którzy doznali od niego krzywdy. Kara, jaka
spadnie na nieuczciwego zarządcę, będzie tym większa, że przecież znał on dobrze wolę swego
Pana, a mimo to świadomie się jej sprzeniewierzył. Otrzymałby o wiele mniejszą chłostę,
gdyby nie znał woli Pana. Tak więc komu wiele dano, od tego też wiele będzie się wymagać.
Apostołowie należą niewątpliwie do tych, którym wiele dano. Nie ulega też żadnej
wątpliwości, że to oni właśnie są owymi włodarzami. O wszystkich głosicielach Ewangelii
powie kiedyś św. Paweł: Niech więc uważają nas ludzie za sługi Chrystusa i za szafarzy
tajemnic Bożych. A od szafarzy już tutaj się żąda, aby każdy z nich był wierny (
1 Kor 4,1 n
).
ZA JEZUSEM LUB PRZECIW NIEMU (12,49–53)
49
«Przyszedłem ogień rzucić na ziemię, i jakże pragnę, ażeby już zapłonął.
50
Chrzest mam
przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
51
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój?
Nie, powiadam wam, lecz rozłam.
52
Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu:
troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu;
53
ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu;
matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw
teściowej».
49.
Po tej przestrodze, przypominającej Apostołom ogrom ciążącej na nich
odpowiedzialności, następują słowa dość paradoksalnie określające cel posłannictwa Jezusa.
Oto mówi Jezus sam o sobie, że przychodzi po to, żeby rzucić ogień na ziemię i bardzo Mu
zależy na tym, żeby ten ogień wybuchnął jak najprędzej i jak największym płomieniem. Jak w
wielu innych tekstach natchnionych, tu również ogień jest symbolem Ducha Świętego.
Przyjście na świat Jezusa otwiera epokę działania Ducha Świętego. Chrystus pragnie, aby to
działanie – oczyszczające ludzi i zapalające ich coraz większą miłością Bożą – osiągnęło jak
najrychlej swoją pełnię.
50
–51.
Następnie mówi Jezus, że ma przyjąć chrzest, co wydaje się dziwne, gdyż
wiadomo, że już dawno został ochrzczony przez Jana. Tu jednak chodzi o inny rodzaj chrztu.
Chrystus lęka się, bo będzie to chrzest w postaci Jego niedalekich już cierpień, które spłyną nań
jak strumienie wody na przyjmującego chrzest. Ból i czysto ludzka bojaźń – uczucia, które
będą wyciskały aż krwawy pot z Jezusa w Ogrójcu – już dają znać o sobie. Aczkolwiek
Chrystus przyrównywał się tak często do cierpiącego Sługi Jahwe, prowadzonego jak niewinny
i bezbronny baranek na rzeź, to jednak Jego posłannictwo nie ma charakteru pokojowego. Choć
powie gdzie indziej, że jest samym pokojem i tylko w Nim mogą ludzie znaleźć prawdziwe
ukojenie (
J 14,27
), to jednak wymagania stawiane przez Niego ludziom zmuszają ich do
ustawicznej i nieubłaganej walki wewnętrznej.
52
–53.
Konieczność usłuchania nakazów Chrystusa i podporządkowania się im bez reszty
każe niekiedy poróżnić się i rozstać z najbliższymi: wystąpić przeciwko rodzeństwu, przeciw
własnym dzieciom, rodzicom lub krewnym, co zapowiadali zresztą już prorocy
starotestamentowi (
Mi 7,6n
). Tak więc pod tym względem Chrystus przynosi na ziemię nie
pokój, lecz wojnę. Decyzja podporządkowania się Jego nakazom musi być bezwzględna,
pozbawiona jakichkolwiek zastrzeżeń, choćby to miało kosztować bardzo wiele. Kto bowiem
nie gromadzi z Nim, ten już rozprasza; kto nie jest z Nim, ten jest już przeciwko Niemu.
ZNAKI CZASU (12,54–59)
54
Mówił także do tłumów: «Gdy ujrzycie chmurę podnoszącą się na zachodzie, zaraz mówicie:
„Deszcz idzie”. I tak się dzieje.
55
A gdy wiatr wieje z południa, powiadacie: „Będzie upał”. I bywa.
56
Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże chwili obecnej nie rozpoznajecie?
57
I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne?
58
Gdy idziesz do sprawującego władzę ze swym przeciwnikiem, staraj się w drodze dojść z
nim do zgody, by cię nie zaciągnął do sędziego; a sędzia przekazałby cię dozorcy, dozorca zaś
wtrąciłby cię do więzienia.
59
Powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni pieniążek».
54
–59.
Gdy człowiek, który coś zawinił, jest prowadzony już do sądu, to niechże dołoży
w drodze wszelkich starań, by szkodę naprawić polubownie; w przeciwnym razie czeka go
niechybnie więzienie, z którego tak długo nie wyjdzie, jak długo nie ściągną z niego całego
długu. Tak też i my. Dopóki żyjemy, mamy możność załatwić nasze porachunki z Bogiem
zdecydowanie na naszą korzyść. Gdy przyjdzie dzień sądu, za późno już będzie na poprawę.
Nie należy też zwlekać z nawróceniem, ponieważ weszliśmy już w czasy ostateczne.
WEZWANIE DO NAWRÓCENIA (13,1–5)
13
1
W tym samym czasie przyszli jacyś ludzie i donieśli Mu o Galilejczykach, których krew
Piłat zmieszał z krwią ich ofiar.
2
Jezus im odpowiedział: «Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli
większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, iż to ucierpieli?
3
Bynajmniej, powiadam wam;
lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie.
4
Albo myślicie, że owych osiemnastu, na
których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy
Jeruzalem?
5
Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo
zginiecie».
1
–3.
Od nawoływań do nawrócenia rozpoczyna się również rozdział trzynasty Ewangelii
Łukasza. Wykorzystuje przy tym Jezus dwa wydarzenia historyczne, by tym skuteczniej
przekonać swoich słuchaczy o konieczności poprawy życia. Pierwszy z owych historycznych
faktów to masakra, jakiej Piłat dopuścił się na grupie mieszkańców Galilei w chwili składania
przez nich ofiar w święto Paschy. Widok był straszliwy: ciał pomordowanych ludzi nie można
było odróżnić od mięsa zwierząt składanych w ofierze. Doniesiono o tym wszystkim Jezusowi,
być może z myślą, że zareaguje w jakiś niezwykły sposób na tak straszną zbrodnię.
Tymczasem Jezus oświadczył, że nieszczęście spotkało Galilejczyków nie dlatego, że byli
wyjątkowymi grzesznikami. Żydzi byli bowiem przekonani, że każde nieszczęście spadające
na człowieka jest w jakimś sensie karą za jego grzechy: im większe nieszczęście, tym cięższe
musiały być grzechy. Otóż nie! Niejeden raz będzie Chrystus tłumaczył, że tak nie musi być,
jednakże dodał, że wszystkich grzeszników, nawet tych, co za Nim chodzą, może spotkać takie
samo nieszczęście.
4
–5.
O drugim wydarzeniu, zawaleniu się wieży w Siloam, podobnie zresztą jak i o
pierwszym nic więcej poza tą krótką wzmianką nie wiadomo. Przypuszcza się, że był to jakiś
fragment budowanych przez Piłata akweduktów. Pod gruzami owej wieży zginęło osiemnastu
ludzi – znów wcale nie dlatego, że byli większymi grzesznikami niż pozostali mieszkańcy
Jerozolimy. Niemniej niekoniecznie takie samo, lecz podobne, a może i groźniejsze w skutkach
nieszczęście może spaść na każdego, kto będzie trwał nadal w swych grzechach. Spełniła się ta
przepowiednia na mieszkańcach Jerozolimy w roku 70 (por. 19,41–44). Tak więc każda śmierć
– a zwłaszcza śmierć nagła – naszych bliskich powinna być dla nas okazją do zrobienia
dokładnego rachunku sumienia.
NIEURODZAJNE DRZEWO FIGOWE (13,6–9)
6
I opowiedział im następującą przypowieść: «Pewien człowiek miał zasadzone w swojej
winnicy drzewo figowe; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł.
7
Rz
ekł więc do
ogrodnika: „Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie
znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia?”
8
Lecz on mu odpowiedział: „Panie, jeszcze
na ten rok je pozostaw, aż okopię je i obłożę nawozem;
9
i może wyda owoc. A jeśli nie, w
przyszłości możesz je wyciąć”».
6
–9.
Przypowieść o nie owocującym drzewie figowym – zanotowana tylko przez Łukasza
– obrazuje cierpliwość Boga względem współczesnych Jezusowi Żydów, a także względem
wszystkich grzeszników. Nieurodzajnym drzewem figowym jest bowiem człowiek nie
spełniający dobrych uczynków. Metafora – jeśli chodzi o Izraela – sięga swymi początkami
jeszcze ST (por. np.
Iz 5,9
). Czas działalności Chrystusa – to wołanie skierowane do Boga o
miłosierdzie nad grzeszną ludzkością. Dzięki zasługom Chrystusa powstaje nowa wielka
szansa ocalenia ludzi. Zbawcza działalność Chrystusa – to okopywanie, nawożenie i wszystkie
inne pełne troskliwości zabiegi dokoła tego, by bezużyteczne dotąd, skazane już na wycięcie
drzewo figowe znów poczęło rodzić owoce. Ale wykorzystanie tej szansy zależy jedynie od
dobrej woli poszczególnych ludzi. Jeśli nie zdobędą się na ową dobrą wolę, ich los będzie
podobny do tego, co spotka nieurodzajną figę: będzie już nieodwołalnie wycięta i zniszczona.
UZDROWIENIE KOBIETY W SZABAT (13,10–17)
10
Nauczał raz w szabat w jednej z synagog.
11
A była tam kobieta, która od osiemnastu lat
miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować.
12
Gdy Jezus
ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej : «Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy».
13
Położył na
nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga.
14
Lecz przełożony synagogi, oburzony
tym, że Jezus uzdrowił w szabat, rzekł do ludu: «Jest sześć dni, w które należy pracować. W te
więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu!»
15
Pan mu odpowiedział: «Obłudnicy, czyż
każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić?
16
A owej
córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, czy nie należało uwolnić od tych
więzów w dzień szabatu?»
17
Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały
cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez Niego.
10
–13.
Opowiadanie o uzdrowieniu pewnej kobiety w szabat, aczkolwiek przekazane
tylko przez Łukasza, posiada jednak niektóre cechy wspólne z wielu innymi relacjami o
cudownych uleczeniach: ciężki stan chorej – cierpi od lat osiemnastu, zgięta we dwoje, nie
może się wyprostować – nałożenie rąk na chorą, natychmiastowy efekt w postaci uzdrowienia,
uzdrowiona chwali Boga. Natomiast jedną z niezwykłych cech tego opowiadania jest fakt, że
niewiasta nie prosi o uleczenie – może dlatego, że był to szabat – lecz Jezus sam przywołuje ją
do siebie i uzdrawia. Szczegół ten ukazuje jeszcze wyraźniej Jego miłosierdzie, przymiot tak
charakterystyczny dla Zbawiciela w Ewangelii Łukasza. Wyrzucając szatana, który nękał ludzi,
Jezus zapoczątkowuje epokę miłosierdzia.
14
–17.
Z dalszych szczegółów opowiadania zdaje się wynikać, że Jezus szukał jakiejś
sposobności, by wyłożyć zebranym swój pogląd na starotestamentowe prawo odpoczynku
szabatowego. Nie zawiódł się w przewidywaniach, że taką sposobność będzie stanowić
uzdrowienie chorej. Przełożony synagogi zareagował natychmiast, oświadczając, że jest sześć
dni przeznaczonych na pracę i tylko wtedy wolno uzdrawiać. Wówczas Jezus nie tylko
wyjaśnił, że przykazanie miłości bliźniego zwalnia od zachowania prawa szabatu, lecz także
napiętnował obłudę przełożonego synagogi i jemu podobnych. Ci sami ludzie, aby się nie
narazić na ewentualne straty materialne, nawet w szabat karmią i poją swoje zwierzęta
domowe; mają skrupuły tylko wtedy, gdy chodzi o udzielenie pomocy człowiekowi. Łukasz
zaznacza, że na te słowa wstyd ogarnął wszystkich przeciwników Jezusa. Widać więc z tego,
że występowano nie tyle po to, by bronić instytucji szabatu, lecz żeby potępiać i oskarżać
Jezusa. Natomiast lud cały był po Jego stronie i cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów
dokonanych przez Niego.
PRZYPOWIEŚĆ O ZIARNKU GORCZYCY I O ZACZYNIE (13,18–
21)
18
Mówił więc: «Do czego podobne jest królestwo Boże i z czym mam je porównać?
19
Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się
wielkim drzew
em, tak że ptaki podniebne zagnieździły się na jego gałęziach».
20
I mówił dalej: «Z czym mam porównać królestwo Boże?
21
Podobne jest do zaczynu, który
pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło».
18
–21.
Dwie króciutkie przypowieści – o ziarnie gorczycznym i o kwasie chlebowym –
powtarza Łukasz częściowo za Markiem, a głównie za Mateuszem. Obydwie przypowieści tu
również – podobnie jak u pozostałych dwu synoptyków – mówią o skromniutkich początkach i
o przyszłej wielkości królestwa Bożego. Przypowieść pierwsza przedstawia ideę rozrostu
ekstensywnego, przestrzenno-ilościowego, druga mówi o mocy wewnętrznej tkwiącej w
malutkich początkach królestwa Bożego i będącej w stanie przekształcić wszystko, cokolwiek
znajdzie się w zasięgu tego królestwa.
DRUGI OKRES PODRÓŻY DO JEROZOLIMY
ODRZUCENIE ŻYDÓW (13,22–30)
22
I przemierzał miasta i wsie, nauczając i odbywając swą podróż do Jerozolimy.
23
Raz ktoś
Go zapytał: «Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?» On rzekł do nich:
24
«Usiłujcie wejść przez
ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie zdołają.
25
Skoro Pan domu
wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: „Panie,
otwórz nam!”, lecz On wam odpowie: „Nie wiem, skąd jesteście”.
26
Wtedy zaczniecie mówić:
„Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś”.
27
Lecz On rzecze:
„Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy, którzy dopuszczacie się
niesprawiedliwości!” (
Ps 6,9
).
28
Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama,
Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych.
29
Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym.
30
Tak
oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi».
22
–23.
W Ewangelii Łukasza Jezusowi przyświeca ciągle jeden cel: dotarcie do
Jerozolimy. Wszystko inne – wszystkie cuda, nauczanie Jezusa – dokonuje się w drodze. Jezus
nie przerywa tej podróży; idzie od miasta do miasta, od wsi do wsi, podążając do Jerozolimy.
Do wygłaszania swych pouczeń Jezus bywał niekiedy prowokowany przez faryzeuszy, kiedy
indziej zaś uczniowie sami prosili Go o jakieś wyjaśnienie. I tak między innymi zapytano Go –
mówiąc do Niego „Panie”, co suponuje wielką godność, autorytet – czy wielu ludzi osiągnie
zbawienie. Według nauki faryzeuszy na pewno mieli być zbawieni wszyscy synowie Izraela,
lecz niektórzy w to wątpili, nie mówiąc już o wszystkich nieobrzezanych. Jakaż więc będzie
liczba zbawionych, czy bardzo mała?
24.
Jezus nie odpowiada wprost na to pytanie, lecz posługuje się przenośnią, z której treści
można jednak wysnuć pewne wnioski co do ilości zbawionych. Otóż według tej przenośni z
wejściem do zbawienia wiecznego rzecz się ma tak, jak z możliwością dostania się na salę
godową: gotujących się do wejścia jest bardzo wielu, a brama prowadząca do sali biesiadnej
bardzo wąska. W Ewangelii Mateusza Jezus mówi wyraźnie: Jakże ciasna jest brama i wąska
droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują (
Mt 7,14
). Wejdą tedy na
ową salę godową tylko ci, którym będzie na tym bardzo zależało, którzy użyją wszystkich sił,
nie wyłączając przemocy wobec samych siebie, by się tam dostać. Należy przy tym pamiętać,
że czas przeznaczony na wchodzenie gości jest ograniczony; powtórzmy to z naciskiem:
ograniczona jest nie ilość miejsc na sali biesiadnej, lecz czas wchodzenia na salę, zupełnie tak
samo, jak ograniczone, skończone w czasokresie swego trwania jest życie każdego człowieka.
25.
W pewnym momencie drzwi się zatrzasną. Ci, co zostaną na zewnątrz, będą do nich
kołatać, będą się powoływać na dawną zażyłość z Panem domu – Przecież jadaliśmy i piliśmy z
Tobą – lecz nic to już nie pomoże. To prawda, że Jezus przebywał w domach Izraelitów,
zasiadał z nimi do wspólnego stołu, nauczał na ulicach ich miast i osiedli. Ale oni nie
wykorzystali tej wielkiej szansy zbawienia. Do królestwa Bożego wejdzie bowiem nie ten,
który woła „Panie, Panie”, lecz ten, kto czyni wolę Ojca Niebieskiego.
26
–27.
Dlatego z wewnątrz będzie teraz dochodził ciągle ten sam głos: Nie znam was…
(
Mt 25,12
) nie wiem, skąd jesteście. Wreszcie nastąpi tragiczny wyrok odrzucenia: Odstąpcie
ode Mnie wszyscy, którzy dopuszczacie się niesprawiedliwości. Cierpienie odrzuconych będzie
tym większe, iż będą oni widzieli szczęście Abrahama, Izaaka i Jakuba, natomiast im, choć
mogliby przeżywać to samo szczęście, nie pozostanie nic innego, jak płacz i zgrzytanie zębów
– obraz często w Biblii spotykany, wyrażający ideę niewczesnego żalu wobec wiecznego
potępienia (por.
Mt 8,12
;
13,42.50
;
22,13
;
24,51
;
25,30
). Tak więc rozstrzygnął Jezus spór
prowadzony przez faryzeuszy co do zbawienia synów Izraela. Nie można powiedzieć, że opinia
Jezusa była bardzo pocieszająca.
28
–30.
Ponieważ Żydzi odrzucili Mesjasza, słuchaczami Dobrej Nowiny będą poganie.
Oni też przyjdą kiedyś ze wszystkich stron świata i zasiądą za stołem w królestwie Bożym. W
ten sposób ostatni staną się pierwszymi, a pierwsi ostatnimi. Żydzi bowiem uważali pogan za
uosobienie wszelkiego grzechu: Prawo zabraniało z nimi jakichkolwiek kontaktów, ponieważ
uchodzili za nieczystych. I oto teraz oni właśnie zasiądą w królestwie Bożym,
urzeczywistniając w ten sposób zapowiedzi proroków ST (por.
Iz 25,6–8
;
Ps 107[106],3
).
CHYTRY HEROD (13,31–33)
31
W tym czasie przyszli niektórzy faryzeusze i rzekli Mu: «Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce
Cię zabić».
32
Lecz On im odpowiedział: «Idźcie i powiedzcie temu lisowi: Oto wyrzucam złe duchy i
dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia będę u kresu.
33
Jednak dziś, jutro i pojutrze
muszę być w drodze, bo rzecz to niemożliwa, żeby prorok zginął poza Jeruzalem».
31
–32.
Kiedy Jezus przemierzał obszar Galilei i Perei, czyli ziemie pozostające pod
władzą Heroda Agryppy, pewnego dnia przyszło kilku faryzeuszy – a wszystko wskazuje na to,
że byli wysłannikami Heroda – i polecili Jezusowi wyjść co rychlej poza granice państwa. Jeśli
tego nie uczyni, Herod gotów jest pozbawić Go życia. Lecz Jezus nie uląkł się wcale tych
pogróżek. Przeciwnie, nazwał Heroda chytrym lisem. Wiadomo, że lis bez przerwy czyha z
ukrycia na swoje ofiary, rzadko kiedy jednak staje do otwartej walki. Gdy mu zagraża jakieś
niebezpieczeństwo, ucieka do swej jamy. Otóż Herod zachowywał się podobnie: nie chciał się
ujawnić wprost jako otwarty wróg Jezusa, lecz w sposób podstępny chciał Go zgładzić.
Demaskując tę perfidię Jezus kazał też donieść Herodowi, że nie przychodzi, by zabiegać o
zdobycie władzy politycznej, lecz by sprawiać ulgę ludziom: wyrzuca złe duchy, przywraca
chorym zdrowie. Słowa te – i stojące za nimi czyny – były uzasadnieniem pełnej odwagi w
postawie Jezusa wobec Heroda: cóż może Mu on uczynić, mimo najbardziej wyszukanego
podstępu, jeśli Chrystus ma władzę nad nieczystymi duchami i jest Panem ludzkiego życia?
33.
Tajemnicze słowa dziś i jutro, a trzeciego dnia wyrażają najprawdopodobniej myśl
następującą: jeszcze przez jakiś czas – niezależnie od tego, co postanawia Herod – Jezus musi
prowadzić swoją dobroczynną działalność. Kres tej działalności nastąpi również w czasie
wyznaczonym z góry. Nie jest wykluczone, że wzmianka o dniu trzecim jest aluzją do
przyszłego zmartwychwstania, które będzie definitywnym dopełnieniem wszystkich obietnic
zbawienia. Tymczasem nic nie może stanąć na przeszkodzie realizowaniu zbawczych planów
Bożych. Jezus musi więc jeszcze przez jakiś czas wędrować po ziemi Heroda, musi dojść do
Jerozolimy. Tam dopiero umrze. Wypowiadając słowa: rzecz to niemożliwa, żeby prorok zginął
poza Jeruzalem, Jezus tym samym stwierdzi, że jest prorokiem. Jako proroka spotka Go też los
innych proroków. O tym, że synowie Izraela są nie tylko potomkami proroków, lecz także
synami morderców proroków, jest mowa zarówno w NT (
Dz 3,25
), jak i w ST (
Jr 2,30
;
Ne
9,16
).
NIESZCZĘSNE MIASTO (13,34–35)
34
«Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są
posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie
chcieliście.
35
Oto dom wasz [tylko] dla was pozostan
ie. Mówię zaś wam: nie ujrzycie Mnie, aż
<nadejdzie czas, gdy> powiecie:
Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie» (
Ps
118[117],26
).
34.
Przewidując swój tragiczny koniec w Jerozolimie Jezus ubolewa nad tym miastem, w
którym sobie Bóg przecież tak bardzo upodobał. Wszystkie próby doprowadzenia Jerozolimy
do skruchy i opamiętania spełzły na niczym. Mieszkańcom tego miasta ofiarował Jezus miłość
tak troskliwą, jak macierzyńska piecza ptaka gromadzącego swe pisklęta pod skrzydła – obraz
spotykany kilkakrotnie już w ST (
Pwt 32,10 n
;
Iz 31,5
;
Ps 36[35],8
). Wszystko na próżno; z
jednakowym okrucieństwem właśnie w Jerozolimie są zabijani prorocy i kamienowani
wysłannicy Boga.
35.
Za ten upór i zaślepienie spadnie na Jerozolimę już wkrótce straszna kara. To miasto,
przedmiot szczególnej opieki Bożej, mieszkanie Boga samego, przestanie być domem Bożym.
Bóg przestanie się nim opiekować, zostawi je ludziom. Będzie mieszkaniem tylko ludzi. Nie
ujrzą już w nim Boga. Bóg w osobie Chrystusa pojawi się tam dopiero po to, by oddać
każdemu według jego uczynków. Przybędzie wtedy znów w chwale i majestacie i będzie
wysławiany przez mieszkańców tego bogobójczego miasta.
NOWE UZDROWIENIE W SZABAT (14,1–6)
14
1
Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć
posiłek, oni Go śledzili.
2
A oto zjawił się przed Nim pewien człowiek chory na wodną puchlinę.
3
Wtedy Jezus zapytał uczonych w Prawie i faryzeuszów: «Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też
nie?»
4
Lecz oni milczeli. On zaś dotknął go, uzdrowił i odprawił.
5
A do nich rzekł: «Któż z was, jeśli
jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu?»
6
I nie
zdołali Mu na to odpowiedzieć.
1
–3.
Opis uleczenia w szabat człowieka chorego na puchlinę bardzo przypomina relację o
uzdrowieniu niewiasty, która miała ducha niemocy (13,10–17). Różnice – nieistotne zresztą –
polegają na tym, że nie faryzeusze zgłaszają pretensje o łamanie prawa szabatu, lecz Jezus sam
pyta, czy wolno w szabat uzdrawiać czy nie. Co więcej, nawet na wyraźne pytanie Jezusa
faryzeusze nie zgłaszają żadnych sprzeciwów: po prostu milczą. Domy na Wschodzie rzadko
kiedy bywają zamykane zwyczajem mieszkańców Europy. Człowiek chory mógł bez trudności
wejść do domu faryzeusza i stanąć przed Jezusem. Zresztą są powody do przypuszczeń, że
chory na puchlinę był sprowadzony specjalnie przez samych faryzeuszy. W każdym razie
zjawienie się tego człowieka przed Jezusem, którego wrażliwość na ludzką niedolę znali już
dobrze sami faryzeusze, stało się powodem niepokojącego milczenia. Był przecież szabat: Czy
Jezus odważy się dokonać uleczenia? Ciszę przerwał Jezus pytaniem.
Gdyby uczeni w Prawie i faryzeusze odpowiedzieli, że wolno w szabat uzdrawiać,
znaleźliby się – według własnego mniemania – w kolizji z Prawem, którego przestrzeganie
głosili jako największą konieczność życiową. Gdyby odpowiedzieli, że w szabat nie wolno
uzdrawiać, Chrystus i tak mógłby dokonać uleczenia – już niejeden raz uzdrawiał w święto – a
oni musieliby przyznać, że chory dzięki Bożej interwencji odzyskał zdrowie. Obydwie
odpowiedzi godziłyby w interesy faryzeuszy. Postawione przez Jezusa pytanie pozostało więc
bez odpowiedzi.
4.
Sprawa uzdrawiania w szabat została już załatwiona definitywnie przez Jezusa ową
pamiętną zasadą: szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu (
Mk
2,27
). Jezus wprowadza więc konsekwentnie w życie głoszoną przez siebie naukę. Chce też,
żeby faryzeusze uznali słuszność Jego postępowania. Dlatego, mimo milczenia zebranych,
odprawiwszy uzdrowionego, zadaje nowe pytanie.
5
–6.
Spadające tylko w porze zimowej deszcze zmuszają mieszkańców Palestyny do
zbierania i magazynowania cennej wody na wszystkie pozostałe miesiące całego roku. Do
przechowywania wody służą cysterny najrozmaitszego typu, rezerwuary i studnie, których
wiele, po opróżnieniu z wody, stanowi niebezpieczne pułapki nie tylko dla zwierząt, lecz także
dla ludzi. Przepisy prawne oraz utarte zwyczaje pozwalały nawet w dzień szabatu wydobyć
wołu, który by wpadł do studni. Faryzeusze wiedzieli więc dobrze, jak należało odpowiedzieć
na pytanie, czy można wyciągnąć w dzień szabatu syna albo wołu ze studni. Nie chcąc jednak
przyznać Jezusowi racji i to pytanie pokryli milczeniem. I nie zdołali Mu na to odpowiedzieć –
stwierdza Ewangelista. Na chwilę uwagi zasługuje w słowach Jezusa skojarzenie: syn albo wół.
Każdy człowiek – a cierpiący w pierwszym rzędzie – jest dzieckiem, któremu Bóg po
ojcowsku spieszy z pomocą. Nie ma w tym nic dziwnego. Ale nie tylko własnemu rodzonemu
dziecku spieszy się z pomocą, lecz nawet nierozumne zwierzę trzeba i należy uwolnić z
potrzasku, gdyby się weń dostało w dzień szabatu. Znów więc przypomina Jezus najważniejsze
przykazanie nowej ekonomii zbawienia: przykazanie miłości bliźniego. I to pytanie pozostało
jednak bez odpowiedzi, ukazując tym wyraźniej tryumf Jezusa nad Jego oponentami.
SKROMNOŚĆ (14,7–11)
7
Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca
wybierali. Tak mówił do nich:
8
«Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by
przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego.
9
Wówczas przyjdzie ten,
kto was obu zaprosił i powie ci: „Ustąp temu miejsca”, a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć
ostatnie miejsce.
10
Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. A gdy
przyjdzie ten, który cię zaprosił, powie ci: „Przyjacielu, przesiądź się wyżej!” I spotka cię zaszczyt
wobec wszystkich współbiesiadników.
11
Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto
się uniża, będzie wywyższony».
7.
Rzecz dzieje się w domu pewnego faryzeusza, który poprosił Jezusa do siebie na obiad.
Wejście Jezusa do domu faryzeusza nie dziwi po tym, co Ewangeliści już powiedzieli o
postawie Jezusa wobec grzeszników. Zresztą chodziło zapewne o faryzeusza nie
wyróżniającego się specjalnie wrogim do Chrystusa nastawieniem. Inaczej chyba faryzeusz
nieprzyjazny Jezusowi nie odważyłby się zaprosić Go do swego domu na wspólny posiłek.
Należy też przypuszczać, że opisywane tu przez Łukasza zdarzenie miało miejsce w Perei, z
daleka od Jerozolimy. Niebezpieczeństwo ewentualnego donosu było więc dla gospodarza
względnie niewielkie. Zaproszenie Jezusa na ucztę nie świadczyło o szczerej życzliwości.
Jeżeli nie sam gospodarz, to przynajmniej obecni tam inni faryzeusze żywili cichą nadzieję, że
uda się im pochwycić Jezusa za słowa.
8
–11.
Umieszczone w bezpośrednim kontekście tego uzdrowienia pouczenie o
niewybieraniu miejsc pierwszych stwarza pewną trudność. Korzystając z gościnności Jezus
okazałby się może zbyt szorstki, gdyby wtedy właśnie, w obcym domu, pouczał
współbiesiadników. Nasuwają się dwa możliwe rozwiązania tej kwestii. Według pierwszej
interpretacji nie jest wykluczone, że wspomniana zachęta do pokory znajdowała się pierwotnie
w innym kontekście. Być może, iż właśnie ów temat „dostrzegania człowieka” sprawił, że
Łukasz, nie troszcząc się zbytnio o różnice kontekstowe, zestawił razem dwie, podobne
tematycznie, nauki Jezusa. Druga interpretacja – mniej prawdopodobna – bierze za punkt
wyjścia słowa Łukasza: Opowiedział zaproszonym przypowieść?… (w. 7). Chrystus nie
zwracałby więc wprost uwagi tłoczącym się przy pierwszych miejscach, tylko czyniłby lekką
aluzję do ich niestosownego postępowania. Jednakże nietrudno stwierdzić, że była to
wyjątkowo jasna przypowieść i mimo tak rzekomo oględnej formy słowa Chrystusa na pewno
były odczute boleśnie. Tak więc pragnie Chrystus, abyśmy czasem komuś zrobili miejsce w
życiu, choćby kosztem własnej straty, choćby się to innym wydawało bezsensowne.
Chrześcijaństwo ma bowiem czasem pozory nonsensu w myśl Pawłowego: My głupi dla
Chrystusa… (
1 Kor 4,10
). Mamy więc ciągle na nowo uczyć się szacunku dla człowieka:
próbujmy dostrzegać obok siebie ludzi lepszych, mądrzejszych, większych. Nie ma co udawać,
że tacy nie istnieją. Są na pewno. Dostrzegajmy się wzajemnie! Nie lekceważmy słabszych od
nas, uszanujmy równych sobie, nie bójmy się lepszych i bardziej wartościowych niż my.
Miejmy odwagę uznać naszą niższość. Nawet za cenę wyrzeczenia warto czasem ustąpić
komuś miejsca; nawet gdyby się to wydało nonsensem. Już w czasach Chrystusa chrześcijanie
uchodzili za szaleńców. To, co głupie dla świata, mądre jest u Boga. Nie jest wykluczony także
sens eschatologiczny przypowieści – zapowiedź sądu ostatecznego.
KOGO ZAPRASZAĆ NA UCZTĘ (14,12–14)
12
Do tego zaś, który Go zaprosił, mówił także: «Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie
zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni
nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę.
13
Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich,
ułomnych, chromych i niewidomych.
14
A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się
odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych».
12
–14.
Na pierwszy rzut oka może trochę dziwną, lecz jakże aktualną po dzień dzisiejszy
instrukcję pozostawił Jezus faryzeuszowi, w którego domu spożywał posiłek. Otóż niech nie
zaprasza na przyjęcie do siebie swych przyjaciół, braci, krewnych, zamożnych sąsiadów,
którzy mogliby się mu odwdzięczyć zaproszeniem na podobne przyjęcie. I tak zamknąłby się
rachunek wzajemnych świadczeń, z góry przemyślany, zaplanowany według ewentualnych
strat i zysków. Miłość wyrażająca się w tak pojmowanej gościnności jest w rzeczywistości
zwykłą miłością własnego „ja”. Chrystus doradza coś innego: należy zapraszać na uczty
ubogich, ułomnych, chromych i ślepych; krótko mówiąc tych wszystkich, po których nie
można się spodziewać na pozór żadnego rewanżu. W rzeczywistości tak pojmowana
gościnność opłaca się najbardziej: otrzyma się za nią zapłatę przy zmartwychwstaniu
sprawiedliwych. Mowa tu rzecz jasna o zapłacie w postaci życia wiecznego.
PRZYPOWIEŚĆ O UCZCIE (14,15–24)
15
Słysząc to, jeden ze współbiesiadników rzekł do Niego: «Szczęśliwy ten, kto będzie
ucztował w królestwie Bożym».
16
On zaś mu powiedział: «Pewien człowiek wyprawił wielką ucztę i
zaprosił wielu.
17
Kiedy nadeszła pora uczty, posłał swego sługę, aby powiedział zaproszonym:
„Przyjdźcie, bo już <wszystko> jest gotowe”.
18
Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać.
Pi
erwszy kazał mu powiedzieć: „Kupiłem pole, muszę wyjść je obejrzeć; proszę cię, uważaj mnie
za usprawiedliwionego”.
19
Drugi rzekł: „Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować; proszę cię,
uważaj mnie za usprawiedliwionego”.
20
Jeszcze inny rzekł: „Poślubiłem żonę i dlatego nie mogę
przyjść”.
21
Sługa powrócił i oznajmił to swemu panu. Wtedy rozgniewany gospodarz nakazał
swemu słudze: „Wyjdź co prędzej na ulice i w zaułki miasta i sprowadź tu ubogich, ułomnych,
niewidomych i chromych!”
22
Sługa oznajmił: „Panie, stało się, jak rozkazałeś, a jeszcze jest
miejsce”.
23
Na to pan rzekł do sługi: „Wyjdź na drogi i między opłotki i przynaglaj do wejścia, aby
mój dom był zapełniony.
24
Albowiem powiadam wam: Żaden z owych ludzi, którzy byli zaproszeni,
nie skosztuj
e mojej uczty”».
15
–17.
Szczęście wieczne przedstawiane w formie uczty należy do tematów nierzadkich
zarówno w ST, jak i w NT, głównie chyba dlatego, że na uczcie człowiek, mając pod
dostatkiem jedzenia i picia, bywa zazwyczaj w błogim i radosnym nastroju. Kierując się
ogólnie zarówno przyjętymi zwyczajami, jak i zdrowym rozsądkiem, człowiek wyprawiający
wielką ucztę już zawczasu zaprosił przewidzianych gości. Podobnie jak my dzisiaj
odpowiadamy negatywnie lub pozytywnie na przedstawione nam zaproszenie, tak też zwykło
się reagować i w czasach Chrystusa. W sam dzień przyjęcia do zaproszonych był ponownie
wysłany sługa (vocator), mający przypomnieć delikatnie, że już wszystko jest gotowe.
18.
Zawód sprawiony przez wymówki był tym większy, że zaproszeni, według wszelkiego
prawdopodobieństwa, przyrzekli swój udział w uczcie. Tylko bowiem do odpowiadających
pozytywnie na zaproszenie był wysyłany sługa już w sam dzień uczty. Odmowa przybycia na
ucztę zgłoszona w ostatniej chwili jest uważana nawet u dzisiejszych Arabów za powód do
śmiertelnej obrazy. Żadna z wymówek nie podaje racji rzeczywiście usprawiedliwiających
nieobecność na uczcie. Oglądanie nowo zakupionego pola z pewnością można było odłożyć na
inną porę, choćby tego samego dnia, nie mówiąc już o innym dniu tygodnia.
19
–20.
Zakupione woły na pewno były już wypróbowane, zanim jeszcze doszła do skutku
transakcja związana z ich nabyciem. Wymówka nie posiadała więc nawet pozorów istnienia
rzeczywistych przeszkód. Nie tyle może usprawiedliwienie, co raczej dowód wyjątkowego
samolubstwa przesłał trzeci spośród zaproszonych. Tak więc wszyscy trzej okazali się ludźmi
opanowanymi szczególnym egoizmem. Dwaj pierwsi zachowali przy tym pozory pewnej
uprzejmości, mówiąc: „Proszę cię, miej mnie za wymówionego”, trzeci zaś był wręcz
arogancki w swej krótkiej, zdawkowej odpowiedzi nie mogę, skoro małżeństwo już zawarł
przedtem.
21.
Gniew i oburzenie człowieka wyprawiającego ucztę były w pełni uzasadnione. Na nic
innego bowiem nie zasługiwała postawa zaproszonych. Człowiek zapraszający na ucztę
postanowił jednak pokazać, że uczta mimo to się odbędzie; niedelikatność niewdzięcznych
zaproszonych nie stworzyła sytuacji bez wyjścia.
22
–23.
Ludzi wymienionych w tym poleceniu po dzień dzisiejszy nie brak na ulicach i
zaułkach miast Bliskiego Wschodu. Nietrudno się domyśleć, z jaką podejrzliwością musieli ci
biedacy słuchać zaproszenia właśnie ich na ucztę „do pewnego człowieka”. Przekonać ich o
szczerości zaproszenia nie było zadaniem prostym. Uczta musiała być przygotowana na bardzo
wiele osób: ułomnych, ślepych i chorych jest na ulicach miast wschodnich wielu. Mimo iż
wszyscy napotkani przyszli, na sali przyjęć było jeszcze miejsce. W poszukiwaniu dalszych
gości sługa opuszcza miasto i udaje się na drogi i opłotki. Schodzi w ten sposób jeszcze niżej
po drabinie społecznego upośledzenia. Człowiek wyprawiający ucztę postanowił, ażeby
wszystkie miejsca były zajęte, działając jakby z myślą ewentualnego odprawienia do domu
któregoś z wcześniej zaproszonych, gdyby przypadkiem zmienił decyzję i w ostatniej chwili
zechciał przyjść na ucztę.
24.
Nietrudno się domyśleć, że zapraszającym na gody jest Pan Bóg, zapraszani zaś i
odmawiający przybycia na gody reprezentują naród wybrany, gardzący nauką Jezusa i Jego
uczniów. Natomiast biedota i chorzy znalezieni na ulicach, na drogach miejskich, w opłotkach
– to poganie, którym była opowiadana Dobra Nowina, odrzucona przez Izraelitów. Wymówki
zaproszonych, lecz odmawiających przybycia, obrazują przywiązanie ludzi do rzeczy
doczesnych. Są równocześnie dowodem wielkiego nietaktu względem zapraszającego na ucztę.
Przypowieść – albo jak niektórzy chcą: alegoria – jest w rzeczywistości wizją przyszłych
dziejów Kościoła Chrystusowego. Zapraszanie na ucztę trwa ciągle i ciągle też nie brak takich,
którzy znajdują tysiące powodów, aby arogancko zlekceważyć zaproszenie.
OBOWIĄZKI UCZNIÓW JEZUSA (14,25–35)
25
A szły z Nim wielkie tłumy. On odwrócił się i rzekł do nich:
26
«Jeśli kto przychodzi do Mnie, a
nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie
może być moim uczniem.
27
Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim
uczniem.
28
Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma
na wykończenie?
29
Inac
zej, gdyby położył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc
na to, zaczęliby drwić z niego:
30
„Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”.
31
Albo jaki król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie
rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami
nadciąga przeciw niemu?
32
Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o
warunki pokoju.
33
Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim
uczniem.
34
Dobra jest sól; lecz jeśli nawet sól smak swój utraci, to czymże ją przyprawić?
35
Nie nadaje
się ani dla ziemi, ani dla nawozu; precz się ją wyrzuca. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!»
25
–26.
Wymagania stawiane przez Jezusa kandydatom na Jego uczniów znamy już po
części z relacji Mateusza (10,24–42) i Marka (8,34–38). Wśród owych wymagań na pierwszym
miejscu znajduje się konieczność absolutnego oddania się Jezusowi: całym sercem, całą duszą,
wszystkimi siłami. Zwłaszcza całym sercem. Wspomniana tu nienawiść nie jest nienawiścią w
sensie ścisłym. To po prostu „mniejsza” miłość. Nienawidzić – to w potocznym myśleniu
Semity znaczy kochać kogoś miłością niezbyt wielką (por.
Mt 10,37
) lub po prostu „nie
wybrać” (por.
Ml 1,2n
;
Rz 9,13
).
27.
Bardziej niż Chrystusa nikogo nie wolno kochać: ani ojca, ani matki, ani żony czy
dzieci, braci lub sióstr…, nawet siebie samego nie można kochać bardziej niż Chrystusa. Kto
by się sprzeniewierzył temu wymaganiu, nie może być uczniem Chrystusa. To bardzo ciężko
zdobyć się na taką ofiarę, to wielki krzyż, ale kto nie potrafi go udźwignąć, nie może być
uczniem Chrystusa. Warto pamiętać, że w starożytności, gdy ktoś był skazywany na śmierć
przez ukrzyżowanie – jednakże w praktyce stosowano bardzo rzadko ten rodzaj kary – sam
musiał, tak jak to będzie później czynił Chrystus, dźwigać swój krzyż na miejsce kaźni.
28
–30.
Przypowieść o budowniczym, który nim pocznie wznosić budowlę, najprzód
myśli o środkach finansowych potrzebnych do budowania, kandydatom na uczniów Jezusa
przypomina potrzebę dokładnego zbadania sił moralnych, gotowości wyrzeczenia się
wszystkiego i bezwzględnego przylgnięcia do Chrystusa. Inaczej owo naśladowanie Jezusa
mogłoby się źle skończyć, a sam kandydat na apostoła stałby się przedmiotem drwin całego
otoczenia.
31
–33.
Podobną myśl wyraża przypowieść o królu, który przed rozpoczęciem wojny
oblicza skrupulatnie swoje siły militarne. Gdy stwierdzi, że jest słabszy od przeciwnika, a
możliwość poniesienia klęski okazuje się bardzo wyraźna, wtedy postanawia nie wyruszać na
wojnę. Zupełnie tak samo rzecz się ma z kandydatami na uczniów Jezusa. Dlatego
konkludując, Jezus powie: nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może
być moim uczniem.
34
–35.
Logion o soli zwietrzałej powtarzają – choć każdy w innym kontekście – wszyscy
trzej synoptycy. Sens tego oświadczenia w kontekście Łukaszowym jest następujący:
Apostołowie, przez swoją naukę i przykład osobistego życia, mają być jakby solą, zapewniając
zdrowie moralne całej ludzkości. Otóż jeśli owa sól straci swoje własności, jakże będzie
spełniać funkcję wyznaczoną jej przez samego Stwórcę? Niewiele pożytku będzie przynosił
apostoł nie posiadający kwalifikacji autentycznego apostoła. Tylko ci, którzy mają uszy do
słuchania, czyli łaskę specjalnego zrozumienia sensu tych tak surowych wymagań Jezusa, będą
w stanie pojąć Jego słowa. Do nich to przede wszystkim zwraca się Jezus mówiąc: Kto ma
uszy, niechaj słucha (
Mt 11,15
). Dotykamy tu problemu łaski lub charyzmatu powołania.
BOŻE PRZEBACZENIE
ZABŁĄKANA OWCA (15,1–7)
15
1
Przybliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać.
2
Na to szemrali
faryzeusze i uczeni w Piśmie, mówiąc: «Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi».
3
Opowiedz
iał im
wtedy następującą przypowieść:
4
«Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie
zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie?
5
A gdy ją
znajdzie, bierze z radością na ramiona
6
i wraca do domu;
sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im:
„Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła”.
7
Powiadam wam: Tak samo w niebie
większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu
dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia».
Dwie przypowieści o owcy zgubionej i odnalezionej drachmie stanowią dwie części
opowiadania, którego myśl główna wyraża szczególne zatroskanie Boga o to, co małe,
cierpiące, zgubione i potrzebujące pomocy. Pan Bóg zajmuje się najmniejszą istotą tak bardzo,
jakby Go nie obchodziło istnienie całego świata.
1.
Obowiązkiem celników było ściąganie podatków, których wysokość Rzymianie
podnosili do ostatecznych granic. Stąd niechęć, jaką okazywano nie tylko władzom rzymskim,
lecz także celnikom, była w pełni uzasadniona. Oni bowiem mieli obowiązek zebrać i wpłacić
do skarbu określoną kwotę, a przy okazji ustalić własną prowizję (por. nauczanie Jana
Chrzciciela:
Łk 3,12 n
– s. 287). Grzesznikami zaś faryzeusze zwykli nazywać tych
wszystkich, którzy nie dość skrupulatnie przestrzegali przepisów Prawa. W Ewangelii Łukasza
jest wzmianka o obecności celników w domu Lewiego podczas uczty wyprawianej na cześć
Jezusa (5,29n). Tym razem jednak celnicy zjawili się sami, iżby lepiej poznać osobę i naukę
Jezusa. Rzecz zrozumiała, iż faryzeusze od samego początku patrzyli krzywym okiem na
przestawanie Jezusa z celnikami i grzesznikami. Może na żadnym terenie logika faryzeuszy nie
była w tak wyraźnej opozycji do Chrystusowego sposobu myślenia, jak właśnie w sprawie
stosunku sprawiedliwych do grzeszników. Gdy faryzeusze sądzili, że wszelkie kontakty z
grzesznikami brukają sprawiedliwych, Chrystus Pan wychodził grzesznikom naprzeciw,
nauczając, że pomocy lekarza potrzebuje człowiek chory, a nie dobrze się mający (por. 5,31).
Nigdy też Chrystus nie pragnął śmierci grzesznika (por.
Ez 18,23
). Sam dobrowolnie poszedł
na śmierć, aby tylko grzesznik mógł się nawrócić i żyć.
2
–4.
Ze względu na zajęcie większości mieszkańców Palestyny obrazy zaczerpnięte z
życia i zwyczajów pasterskich były wykorzystywane przez Jezusa dość często przy
opowiadaniu Dobrej Nowiny. Sto owiec tworzy dość pokaźne stado, nie tak wielkie jednak,
żeby jego właściciel mógł przejść do porządku dziennego nad stratą jednej owcy. O zabłąkanie
się owieczki nie było trudno, jeśli się zważy, że Pustynia Judzka, porosła bujną zielenią w
porze deszczów zimowych (październik–marzec), była pełna przeróżnych rozpadlin i
nierówności. Nie jest wykluczone, że pasterz odchodząc na poszukiwanie jednej zaginionej
owieczki resztę stada zostawiał pod opieką przynajmniej psa owczarka, który od
najdawniejszych czasów pomaga w doglądaniu całej trzody.
5.
Znaleziona owca nie wraca już sama, lecz jest niesiona przez pasterza – albo dlatego, że
błąkała się zbyt długo i jest całkowicie wyczerpana, albo dlatego, aby nie zaginęła ponownie.
Postać pasterza niosącego znalezioną owcę na ramionach lubią naśladować po dzień dzisiejszy
pasterze arabscy, pozując bardzo chętnie i za niewielką opłatą do fotografii przygodnie
spotkanym turystom.
6
–7.
Wyrażenie „wraca do domu” jest tu zapewne swoistym eufemizmem. Chodzi
najprawdopodobniej o prowizoryczne schronienie, w którym pasterze spędzali zazwyczaj noce,
zgromadziwszy w pobliżu swoje stada po całodziennym wypasie. „Sąsiedzi i przyjaciele” – to
inni pasterze, dobrze już poinformowani o kłopotach tego, co zgubił jedną ze stu owiec.
Wzmianka o dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia,
jest trochę ironiczną aluzją do faryzeuszy przechwalających się swoją niewinnością. Nie
oznacza to jednak wcale, że w niebie nie panuje radość, kiedy żadna z owiec nie odchodzi od
stada. Jednakże powodów do radości niecodziennej dostarcza powrót kogoś, kto był uważany
za zaginionego.
ZGUBIONA DRACHMA (15,8–10)
8
«Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala
światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie?
9
A znalazłszy ją, sprasza
przyjaciółki i sąsiadki i mówi: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam”.
10
Tak
samo, powiadam wam, radość nastaje wśród aniołów Bożych z powodu jednego grzesznika, który
się nawraca».
8
–9.
Ze starożytnych kontraktów handlowych, których wiele dotarło do nas na skrawkach
papirusów, wiadomo, że za pięć denarów można było kupić jedną owcę. Wspomniana w tej
przypowieści drachma, mimo że kobiecie pozostało jeszcze dziewięć drachm, stanowiła więc
dość pokaźny uszczerbek w finansach zwłaszcza uboższej rodziny. Nic dziwnego, że
poszukiwanie zaginionej monety było sprawą arcypoważną i napełniało poszkodowanego
właściciela prawdziwym smutkiem. Do skromniejszych domów prostej ludności palestyńskiej
– jeśli to domem w ogóle można nazwać – światło dzienne dochodzi jedynie przez otwór
zwany drzwiami. Poszukiwanie czegoś względnie małego na podłodze – nie zamiatanej tak
często jak podłogi normalnych domów – wymagało dodatkowego oświetlenia. Sposób
poszukiwania, rokujący największe nadzieje na odnalezienie zguby, sprowadzał się do
starannego wymiatania wszystkiego, co było na podłodze. Zagubioną monetę można było
wówczas, jeśli nie dostrzec, to przynajmniej usłyszeć, ponieważ wydawała dźwięk przy
każdym mocniejszym poruszeniu.
10.
Z mieszkańców nieba zostali tu wymienieni wyraźnie aniołowie. Myśl główna obydwu
przypowieści jest również ta sama: Pan Bóg w swym wytrwałym poszukiwaniu grzesznika jest
jak pasterz szukający zaginionej owieczki albo jak niewiasta oddana poszukiwaniu zgubionej
drachmy. Wzmianka o radości Bożej napełnia otuchą każdego zagubionego człowieka.
SYN MARNOTRAWNY (15,11–32)
11
Powiedział też: «Pewien człowiek miał dwóch synów.
12
Młodszy z nich rzekł do ojca: „Ojcze,
daj mi część własności, która na mnie przypada”. Podzielił więc majątek między nich.
13
Niedługo
potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swoją
własność, żyjąc rozrzutnie.
14
A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie, i on sam
zaczął cierpieć niedostatek.
15
Poszedł i przystał na służbę do jednego z obywateli owej krainy, a
ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie.
16
Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami,
którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.
17
Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to
najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu przymieram głodem.
18
Zabiorę się i
pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Niebu i względem ciebie;
19
już nie
jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mnie choćby jednym z twoich najemników.
20
Zabrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył
się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go.
21
A syn rzekł do niego:
„Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Niebu i wobec ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim
synem”.
22
Lecz ojciec powiedzia
ł do swoich sług: „Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie
go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi!
23
Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie:
będziemy ucztować i weselić się,
24
ponieważ ten syn mój był umarły, a znów ożył; zaginął, a
odnalazł się”. I zaczęli się weselić.
25
Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał
muzykę i tańce.
26
Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć.
27
Ten mu rzekł: „Twój
brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego”.
28
Rozgniewał się na to i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu.
29
Lecz on
odpowiedział ojcu: „Oto tyle lat ci służę i nie przekroczyłem nigdy twojego nakazu; ale mnie nigdy
nie dałeś koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi.
30
Skoro jednak wrócił ten syn twój, który
roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę”.
31
Lecz on mu
odpowiedział: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, do ciebie należy.
32
A
trzeba było weselić się i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł
się”».
11
–13.
Tylko Łukasz podaje opowiadanie o synu marnotrawnym. Historia składa się z
dwu odrębnych części: pierwsza dotyczy samego syna marnotrawnego, druga – jego brata.
Pierwszego z dwu braci zgubiła żądza posiadania pieniędzy i chęć użycia rozkoszy tego świata.
Łukasz zaznacza, że był to młodszy syn tego zamożnego człowieka. Być może chce w ten
sposób złożyć część winy na karb niedoświadczenia i bezmyślności marnotrawnego syna.
Musiał on być jednak już na tyle dorosły, że ojciec zgodził się na jego propozycję i dokonał
podziału majętności. Otrzymawszy należną mu część młodszy syn odjechał w dalekie strony:
po prostu dlatego, by z dala od swoich, bez żadnego skrępowania, bez czyichkolwiek
sprzeciwów trwonić pieniądze w sposób na pewno mało chwalebny.
14.
Nie jest wykluczone, że oddalenie się syna marnotrawnego od rodzinnego domu miało
być, już w zamiarach Ewangelisty, typem wszelkiego trwania w grzechu. Oddalenie się od
Boga, dystans – to przecież obraz grzechu spotykany w Biblii już przy opisie pierwszego
upadku. Adam i Ewa również odeszli, oddalili się od Boga, kiedy przekroczyli zakaz Boży.
15
–19.
Nędza, w jaką popadł ów bezmyślny młodzieniec i tak na pewno przyszłaby na
niego, lecz przyśpieszyła ją klęska głodu, jaka nawiedziła właśnie ówczesne miejsce pobytu
marnotrawnego syna. Co było w nim silniejsze: ambicja czy umiłowanie wolności – nie
wiadomo. W każdym razie mimo dokuczliwego głodu nie wracał do rodzinnego domu. A że do
życia wcale nie był przygotowany, pragnąc przetrwać, musiał się zadowolić podjęciem pracy
najmniej chwalebnej: został pasterzem świń.
Ewangelista nie powiedział wyraźnie, czy ów młody człowiek był z pochodzenia Żydem.
Jeśli tak, to hańba zwiększała się jeszcze bardziej: pełnił służbę u poganina – bo tylko poganin
mógł być właścicielem stada świń – i pilnował zwierząt, które według prawa żydowskiego
uchodziły za nieczyste (
Kpł 11,7
). Wreszcie można sobie wyobrazić, ile go kosztowało i jak
było poniżające, obiektywnie rzecz biorąc, owo pożywianie się – i to tylko wtedy, gdy nikt nie
widział – strawą przeznaczoną dla świń. Lecz nawet ten tak poniżający proceder musiał być w
końcu całkowicie uniemożliwiony, bo oto młodzieniec – do niedawna tak bezmyślny, a teraz
nękany głodem i prawdziwie zatroskany o jutro – podejmuje desperacką decyzję: pójdę do
mego ojca. Jest przy tym o tyle świadom swojej winy, że nie marzy nawet, by wrócić do
rodzinnego domu w charakterze umiłowanego syna. Postanawia nawet wyznać wręcz przed
ojcem swoją niegodziwość wobec Boga, określonego tu słowem „Niebo” i wobec ojca i
zamierza prosić go o przebaczenie oraz o to, by mógł pozostać w jego domu jako jeden z
najemników. Doszedł bowiem do wniosku po dłuższych deliberacjach, że nawet jako sługa w
domu swego ojca będzie miał stokroć lepiej niż będąc pasterzem cudzych wieprzów.
20
–24.
Tak więc wybrał się w powrotną drogę. Łukasz przechodzi z kolei do ojca
marnotrawnego syna. Nie na darmo autor trzeciej Ewangelii jest nazywany ewangelistą
dobroci. Opis dobroci tego zacnego ojca również usprawiedliwia w pełni powyższe określenie:
ujrzał syna, gdy był jeszcze daleko, wzruszył się głęboko, wybiegł naprzeciw niego, rzucił się
mu na szyję i ucałował go. To wzruszenie wzmogło się jeszcze bardziej, gdy syn, zgodnie z
postanowieniem, jakie sobie uczynił, prosił o przyjęcie go do domu w charakterze zwykłego
sługi. Wtedy ojciec kazał przynieść najlepsze szaty, przybrać w nie syna wyglądającego
zapewne jak żebrak, kazał podać mu najlepsze obuwie i ozdobić jego ręce pięknym
pierścieniem, a wreszcie zarządził przygotowanie wielkiej uczty, by wszyscy mogli dać wyraz
radości z powrotu syna, którego uważano już za umarłego. Mamy podstawy, by przypuszczać,
że Łukasz myślał nie tylko o dobroci ziemskiego ojca, lecz także o nieskończonej miłości Boga
Ojca, który w taki sam sposób i ciągle na nowo przebacza swym marnotrawnym dzieciom.
Żąda od nich tylko jednego – żeby wrócili i oświadczyli z żalem: Ojcze, zgrzeszyłem (por.
Jr
3,12n
).
25
–28.
A oto druga część opowiadania. Dotyczy – jak już wiemy – starszego syna, który
przez cały czas nieobecności młodszego brata trwał wiernie przy boku ojca, troszcząc się o całą
majętność. Majętność musiała być znaczna, skoro jej właściciel zatrudniał u siebie najemników
i sługi. Wielkość majątku pociągała za sobą konieczność większego wkładu pracy. Rozumując
po ludzku, trudno się nawet dziwić owemu starszemu synowi, że zapłonął gniewem, gdy
wracając z pola trafił w domu na wielką ucztę, wydaną przez ojca na cześć marnotrawnego
syna. Rozgniewał się – mówi Łukasz – i nie chciał wejść. I znów dobroć ojcowska wychodzi
naprzeciw – tym razem naprzeciw urazom starszego syna.
29
–31.
Rozpoczyna się dialog. Starszy syn czyni ojcu wymówki: za swoją wierność,
uczciwość, pracowitość, posłuszeństwo nigdy nie doczekał się podobnej zapłaty, a jego brat,
zamiast słusznej kary, otrzymał tak niezwykłe dowody miłości i uznania. Wymówki, po ludzku
rzecz biorąc, słuszne. Nie można jednak zapominać ani na moment, że ów dobry ojciec myślał
także po ojcowsku, a zwłaszcza po Bożemu. I dlatego odpowiedział: Ty zawsze jesteś ze mną i
wszystko, co moje, do ciebie należy. A trzeba było weselić się i cieszyć z tego, że ten brat twój
był umarły, a znów ożył.
32.
I znów należałoby uczynić uwagę, którą zakończyliśmy objaśnienie pierwszej części
tego opowiadania. Łukasz chce nam przedstawić nie tyle dobroć pewnego ziemskiego ojca, ile
raczej miłosierdzie Ojca Niebieskiego, który kieruje się w swym postępowaniu nie tyle
sprawiedliwością, ile dobrocią i miłością. Druga część opowiadania przypomina zresztą
przypowieść o robotnikach w winnicy (por.
Mt 20,1–16
): szemranie tych, co za uciążliwą,
całodzienną pracę otrzymali taką samą zapłatę jak ci, którzy zaledwie kilka godzin spędzili na
polu, jest odpowiednikiem oburzenia starszego brata. Ojciec z tego opowiadania mógłby
równie dobrze powtórzyć swemu starszemu synowi słowa wypowiedziane tam do
niezadowolonych z wypłaty robotników: Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na
to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry? Równie dobrze pasuje do tej sytuacji inna
wypowiedź Jezusa: Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają (5,31). Warto
wreszcie zauważyć, że opowiadanie o synu marnotrawnym posiada wiele myśli wspólnych z
przypowieściami o zbłąkanej owieczce i zagubionej drachmie, stanowiąc ich cenne dopełnienie
przez to, iż podkreśla w nawróceniu udział dobrej woli grzesznika.
NIEBEZPIECZEŃSTWO BOGACTW
OBROTNY RZĄDCA (16,1–8)
16
1
Powiedział też do uczniów: «Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono
przed nim, że trwoni jego majątek.
2
Przywołał więc go do siebie i rzekł mu: „Cóż to słyszę o tobie?
Zdaj sprawę z twego zarządzania, bo już nie będziesz mógł zarządzać”.
3
Na to rządca rzekł sam
do
siebie: „Co ja pocznę, skoro mój pan odbiera mi zarządzanie? Kopać nie mogę, żebrać się
wstydzę.
4
Wiem już, co uczynię, żeby mnie ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę odsunięty
od zarządzania”.
5
Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego:
„Ile jesteś winien mojemu panu?”
6
Ten odpowiedział: „Sto beczek oliwy”. On mu rzekł: „Weź swoje
zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt”.
7
Następnie pytał drugiego: „A ty ile jesteś
winien?” Ten odrzekł: „Sto korców pszenicy”. Mówi mu: „Weź swoje zobowiązanie i napisz:
osiemdziesiąt”.
8
Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego
świata roztropniejsi są w stosunkach z podobnymi sobie ludźmi niż synowie światłości».
Cały szesnasty rozdział Ewangelii Łukasza składa się z przypowieści, obrazujących dobre i
złe użycie pieniędzy. Przypowieść zaś o roztropnym włodarzu potwierdza bardzo wyraźnie
znane w egzegezie nowotestamentowej spostrzeżenie, że nierzadko autora natchnionego
interesuje w całej przypowieści tylko jeden element potrzebny do wyrażenia zamierzonej
myśli.
1.
Bogaty człowiek był – jak się wydaje – posiadaczem rozległych włości. Oddając się
przyjemnościom tego świata, troskę o swoją majętność powierzył rządcy. Instytucja ta, znana
zarówno Semitom, jak i Grekom, polegała na całkowitym zaufaniu, którym właściciel obdarzał
swego rządcę. Zdarzało się jednak, że włodarze nadużywali niekiedy owego kredytu zaufania;
trwonili majątek, który winni byli pomnażać. Nie mieli oni pensji, lecz pobierali prowizję od
dłużników Dla myśli przewodniej naszej przypowieści wcale nie jest istotne to, w jaki sposób
nieuczciwy rządca marnował mienie swego pana. Zwykła zawiść ludzka, a może i
niesprawiedliwość, której rządca dopuszczał się prawdopodobnie względem innych ludzi,
sprawiły, że o nadużyciach rychło dowiedział się właściciel włości.
2
–3.
Może delikatność, a może i brak kompetencji właściciela sprawiają, że rządca nie jest
stawiany od razu w stan oskarżenia. Ma złożyć właścicielowi dokładne sprawozdanie ze
wszystkich strat i zysków całej majętności, oddanej sobie w administrację. Jakkolwiek
wypadłby ów końcowy bilans, gospodarz włości zdecydował już z góry, by wymówić posadę
rządcy, bardzo podejrzanemu o nieuczciwość. Postawiony tak niespodziewanie w przykrej
sytuacji rządca zaczął nade wszystko przemyśliwać o tym, w jaki sposób mógłby przedłużyć
styl swego wielkopańskiego życia. Zwykłe uprawianie pola wydawało mu się zajęciem
przekraczającym jego siły, żebranie nie licowało z godnością – rzeczywistą lub urojoną – jego
osoby. Tak więc zostały wyeliminowane dwie pierwsze ewentualności uczciwego wydostania
się z trudnego położenia.
4
–7.
Sam fakt istnienia dłużników niekoniecznie musiał obciążać rządcę. Być może
pożyczył on ludziom z pańskiego mienia za wiedzą samego właściciela. W każdym razie ilość
oraz wartość oliwy i zboża dawanego ludziom bez pieniędzy przez rządcę nie była
właścicielowi znana oficjalnie. Inaczej bowiem rządca nie mógłby dokonać operacji, o której
będzie za chwilę mowa. Wspomniani są – jakby dla zilustrowania niecnych zabiegów rządcy –
tylko dwaj dłużnicy. Było ich z pewnością znacznie więcej. Ciążący na tych dwu dług w
postaci nie zapłaconej oliwy i pszenicy był dość pokaźny. Sto beczek oliwy w przeliczeniu na
nasze jednostki miary wynosi około 3800 litrów, a sto miar pszenicy to według obliczeń
archeologów około 40 ton. Poprawka w papierach obciążających dłużnika miała być dokonana
szybko – szczegół nie bez znaczenia przy określaniu wartości „filantropijnej” operacji rządcy.
Na pewno trochę zaskoczeni, ale bez wątpienia prawdziwie uradowani dłużnicy natychmiast
podjęli w duchu decyzję wyrażenia wdzięczności rządcy, który się okazał tak bardzo
wspaniałomyślny.
8.
Przewidywania rządcy co do przyszłej wdzięczności obdarzonych życzliwością
dłużników musiały się sprawdzić. Mógł on liczyć na dalszą beztroskę i wygody lekkiego życia.
Pan zaś pochwalił nieuczciwego rządcę, rzecz jasna, nie za jego nieuczciwość. Łukasz bardzo
wyraźnie odróżnia w tej przypowieści, a nawet przeciwstawia sobie dwa pojęcia: nieuczciwość
i roztropność. Została pochwalona tylko troska włodarza o przyszłość, nie zaś sposób, w jaki
się owo zatroskanie wyraziło. Wyrażenie synowie tego świata – to semityzm odnoszący się w
tym wypadku głównie do włodarza, choć obejmuje swym zakresem także dłużników, którzy
korzystali skwapliwie z nieuczciwej „dobroci”. Synowie światłości – to ludzie uczciwi,
oświeceni łaską chrztu św., wyznawcy Chrystusa. Nie bez żalu stwierdza Chrystus Pan, że
sprawiedliwi są mniej przebiegli, gdy chodzi o dobra duchowe, niż miłośnicy tego świata w
sprawach dóbr doczesnych. Zarzuca Chrystus sprawiedliwym lenistwo w służbie Bożej –
grzech, z którego ludzie spowiadają się rzadko, mimo że należy on do grupy siedmiu wad
głównych i jest tak często popełniany. Niesprawiedliwi wkładają znacznie więcej energii w
dokonywanie zła niż sprawiedliwi w pomnażanie dobra.
DOBRY UŻYTEK Z PIENIĄDZA (16,9–13)
9
«Ja też wam powiadam: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy
[wszystko] się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.
10
Kto w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w bardzo małej
sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie.
11
Jeśli więc w zarządzaniu niegodziwą
mamoną nie okazaliście się wierni, to kto wam prawdziwe dobro powierzy?
12
Jeśli w zarządzaniu
cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, to któż wam da wasze?
13
Żaden sługa nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego będzie nienawidził, a
drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i
Mamonie!»
9.
Niegodziwa mamona – to niekoniecznie zdobyte podstępem, nieuczciwością dobra tego
świata. To raczej dobra, do których człowiek przywiązuje się w przesadny, niewłaściwy
sposób. Jednakże mogą się one stać również narzędziem potrzebnym do osiągnięcia zbawienia
wiecznego. Trzeba je tylko odpowiednio wykorzystać. Otóż sposób najwłaściwszy korzystania
z dóbr tego świata polega na tym, by się nimi dzielić z prawdziwie potrzebującymi. W
przeciwnym razie, pewnego dnia staną się zupełnie bezużyteczne, a człowiek wskutek złego
ich używania nawet poniesie szkodę.
10
–11.
Sprawy doczesne, zwłaszcza sprawy pieniądza – to rzeczy małe. Lecz przy ich
załatwianiu obowiązuje również uczciwość. Trudno bowiem przypuścić, by okazał się
uczciwym i wiernym w rzeczach wielkich ten, kto nie nauczył się owej uczciwości w rzeczach
błahych. Nie otrzymają więc w nagrodę dóbr prawdziwych, wiecznych, ci, którzy nie potrafili
używać w sposób sprawiedliwy niegodziwego pieniądza. Życie doczesne, posługiwanie się
dobrami tego świata, jest albo zarabianiem na życie wieczne, czyli na dobro o wartości
najwyższej, albo też narażaniem się na karę wieczną.
12.
Nie należy przy tym zapominać, że dobra doczesne są nam właściwie obce; nie
stanowią naszej trwałej własności, a my, jako synowie światłości, nie możemy z nich tworzyć
części naszego „ja”, nie możemy się z nimi wiązać całą naszą duszą. Stąd też ich mniejsze
znaczenie. Natomiast dobra duchowe mają charakter trwały i stanowią właściwość człowieka
duchowego. Są nam również powierzone przez Boga. Z nimi mamy się zespolić jak najściślej,
one mają stanowić naszą nieprzemijającą własność. Stąd też pochodzi ich wartość.
Dysponowanie tymi dobrami wymaga o wiele większego wkładu uczciwości, wierności.
Ludziom nieuczciwym, niewiernym, opieszałym nikt nie powierzy takiego dobra.
13.
W ostrzeżeniu tym chodzi – jak się za chwilę okaże – o panów, stanowiących
radykalne względem siebie przeciwstawienie. Służenie jest synonimem całkowitego oddania
się temu, kogo lub co za pana przyjmujemy. Warto przy tym zauważyć, iż konieczność
służenia jest już zakładana jako rzecz nie dająca się uniknąć. Chrystus Pan wcale nie tłumaczy
konieczności służenia komuś. Człowiek bowiem z natury ma służyć innym, co nie ogranicza
życia pełnią osobistej wolności. Tak więc nie to jest tematem Ewangelii, że trzeba służyć, lecz
to, komu należy służyć. Zostały przy tym postawione do wyboru dwie potęgi: Bóg i mamona.
Ta ostatnia oznacza nie tylko pieniądz w sensie ścisłym, ale rzeczy tego świata w ogóle.
Wymieniona na zakończenie zasada: Nie możecie służyć Bogu i Mamonie zobowiązuje do
poważnego traktowania naszej przynależności do Chrystusa. Przypomina się mimo woli
postawa św. Hieronima, który opuszczał Rzym i szedł na Pustynię Judzką po to, żeby już nie
tylko się wydawać, ale rzeczywiście być chrześcijaninem. Chrystus oddał się za nas cały, nie
znosi też, aby Mu ludzie służyli tylko połową swojej osobowości. Miłość Boża ku ludziom jest
bowiem na swój sposób zaborcza i zazdrosna. Już w ST „zabiegał” Jahwe o to, aby naród
wybrany nie kochał innych bogów i nie szukał u nich żadnej pomocy. „Zazdrosny” był tą
zazdrością, która jednak nigdy nie miała za przedmiot Jego wrogów. „Zazdrość” Boża jest
wyrazem miłości. Lud odkupiony Nowego Przymierza staje się jeszcze bardziej własnością
Boga. Pan Bóg jest zaborczy w swym umiłowaniu, ale tylko po to, by człowiek nie dał się
uwieść próżnemu poszukiwaniu szczęścia gdzieś poza Bogiem. Oto co ma wyrażać
zdecydowane stwierdzenie: Żaden sługa nie może dwom panom służyć.
FARYZEJSKA ŚWIĘTOŚĆ (16,14–15)
14
Słuchali tego wszystkiego chciwi na grosz faryzeusze i podrwiwali sobie z Niego.
15
Powiedział więc do nich: «To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze
serca. To bowiem, co za wielkie uchodz
i między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych».
14.
Pouczeń Jezusa o dobrym, właściwym użyciu pieniądza słuchali także znani z
chciwości faryzeusze, ludzie, którzy uważali, że bogactwo doczesne jest zapłatą za pobożność,
gdy tymczasem ubóstwo oznacza karę Bożą. Na podstawie takiej zasady uciekali się faryzeusze
do wszelkich sposobów – nie wyłączając ucisku wdów (
Łk 20,47
) – byle tylko zgromadzić
sobie jak największe bogactwa. Nie trafiały im więc do przekonania pouczenia Jezusa.
Podrwiwali sobie z nich, czym ściągnęli na siebie ostre – nie pierwsze zresztą tego rodzaju –
upomnienie.
15.
Potępił Jezus bardzo surowo ich obłudną, opartą na samych pozorach sprawiedliwość.
Mogą liczyć jedynie na ludzką naiwność. Bóg sam wie dobrze, co kryje się w ich wnętrzu. I tak
okaże się kiedyś, że to, co uchodzi za wzniosłe w oczach ludzi, jest obrzydliwością w oczach
Boga. To samo powie później św. Paweł o mądrości i mocy ludzkiej. To bowiem, co jest
głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi
(
1 Kor 1,25
).
POCZĄTEK KRÓLESTWA BOŻEGO (16,16–17)
16
«Aż do Jana [trwało] Prawo i Prorocy; odtąd głosi się Dobrą Nowinę o królestwie Bożym i
każdy gwałtem wdziera się do niego.
17
Lecz łatwiej niebo i ziemia przeminą, niż żeby jedna kreska
miała odpaść z Prawa».
16
–17.
Logion o początku królestwa Bożego nie ma żadnego związku ani z kontekstem
poprzedzającym, ani następującym. Nie ma też żadnych paraleli u pozostałych dwu
synoptyków, stąd trudność przy ewentualnych próbach odszukania jego kontekstu
oryginalnego. Logion stwierdza, że osoba i działalność Jana Chrzciciela stanowią moment
przełomowy w historii zbawienia: do Jana sięgało Prawo i Prorocy, od czasów Jana głosi się
Ewangelię o królestwie Bożym. Prawdą też jest to, że bardzo wielu garnie się do owego
królestwa, co więcej, ludzie próbują zdobywać je siłą. I słusznie. Ma to być powodem do
zawstydzenia i refleksji dla faryzeuszy, którzy nadal odnoszą się niechętnie do Ewangelii o
Królestwie. Niech jednak wszystkim będzie wiadomo, że królestwo Boże nie jest
rzeczywistością pozbawioną wszelkiego prawa, nie jest bezpiecznym azylem dla grzeszników.
To, co stanowi istotę prawa dawnego, a więc cały jego trzon moralny, nadal obowiązuje i
będzie obowiązywać aż do skończenia świata; co więcej, można powiedzieć, że całe Prawo
nadal obowiązuje, lecz zmienia się jego interpretacja. Mianowicie nie obowiązuje wykładnia
Prawa proponowana przez faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Sprawiedliwość tych, którzy
wchodzą do królestwa Bożego, musi być większa od sprawiedliwości uczonych w Piśmie i
faryzeuszy (por.
Mt 5,20
).
NIEROZERWALNOŚĆ MAŁŻEŃSTWA (16,18)
18
«Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez
męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo».
18.
W relacji Łukasza stanowisko Jezusa w kwestii nierozerwalności małżeństwa jest
jednoznaczne: kto oddala swoją żonę; a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; również oddalona
niewiasta gdy usiłuje wstąpić w nowy związek małżeński, popełnia cudzołóstwo. A więc nie
ma żadnych wyjątków, żadnych klauzul w rodzaju tych, które sprawiają tak wiele kłopotów
przy interpretacji paralelnego tekstu Mateusza (5,32; 19,9).
BOGACZ I UBOGI ŁAZARZ (16,19–31)
19
«Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień ucztował
wystawnie.
20
U bramy jego pałacu leżał żebrak pokryty wrzodami, imieniem Łazarz.
21
Pragnął on
nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; ale także psy przychodziły i lizały jego wrzody.
22
Umarł
żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany.
23
Gdy
cierpiąc męki w Otchłani, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie.
24
I
zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i przyślij Łazarza, aby koniec swego palca umoczył
w wodzie i ochłodził mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”.
25
Lecz Abraham odrzekł:
„Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz w podobny sposób – niedolę; teraz
on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz.
26
A ponadto między nami a wami zionie ogromna
przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd nie przedostają się
do nas”.
27
Tamten rzekł: „Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca.
28
Mam bowiem
pięciu braci: niech ich ostrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki”.
29
Lecz Abraham odparł:
„Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!”
30
„Nie, ojcze Abrahamie – odrzekł tamten – lecz
gdyby ktoś z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą”.
31
Odpowiedział mu: „Jeśli Mojżesza i
Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą”».
19
–21.
Opowiadanie o bogaczu i Łazarzu, podobnie jak historię o marnotrawnym synu,
podaje tylko Łukasz. Jest to plastyczne wezwanie grzeszników do opamiętania się i pokuty,
póki jeszcze istnieje możność po temu. Jest to także przestroga przed niewłaściwym,
bezdusznie egoistycznym używaniem bogactw tego świata. Bohaterami opowiadania są dwaj
ludzie: jeden bogaty – Ewangelista nie podał jego imienia – strojący się w najcenniejsze szaty i
oddający się co dzień rozkoszom tego życia; drugi imieniem Łazarz – przedstawiał pod
każdym względem skrajne przeciwieństwo bogacza: nie miał własnego domu, leżał na pół nagi
u bramy pałacu owego bogatego człowieka i znajdował współczucie jedynie u psów,
nierozumnych zwierząt, które przychodziły i lizały jego okryte wrzodami ciało, sprawiając mu
przez to niewątpliwą ulgę.
22
–24.
Śmierć bogacza i Łazarza kończy pierwszy akt tego dramatycznego opowiadania.
Nie kończy się jednak istnienie jego bohaterów: bogacz został pogrzebany –
najprawdopodobniej z wystawnością stosowną do jego bogactw – gdy tymczasem o złożeniu
do grobu Łazarza nie ma nawet najmniejszej wzmianki. Lecz zaraz potem bogacz znalazł się w
Otchłani, gdzie cierpiał straszne męki. Jego cierpienia potęgowało jeszcze to, że widział z dala
Łazarza, który po swej śmierci został przeniesiony na łono Abrahama, gdzie zażywał
niewymownego szczęścia. Wzmianka o łonie Abrahama to także aluzja do uczty niebieskiej –
pozycja półleżąca ucztujących.
25
–26.
Sytuacja odmieniła się więc diametralnie: teraz ucztuje i to w otoczeniu całego
dworu niebieskiego Łazarz, ten, który za życia ziemskiego nie był chyba nigdy na żadnej
uczcie. Świadkiem rozkoszy Łazarza jest obecnie bogacz. Jak kiedyś Łazarz, tak teraz on błaga
o miłosierdzie. Jego prośba jest bardzo skromna: niech Łazarz umoczy swój palec, przyjdzie i
przynajmniej zwilży mu język. Pragnienie w ogniu Otchłani staje się nie do zniesienia. Prosi o
tak niewiele. A jednak prośba jego nie będzie wysłuchana. Był może nieczuły kiedyś na
podobne wołanie innych, musi teraz za to cierpieć. Jedyny wyraźny zarzut jaki można
wyczytać jest ten, że za swoje uznawał tylko doczesne dobra, a teraz jest pozbawiony
prawdziwych, wiecznie trwałych. Zresztą jest jeszcze inny powód tego, że Łazarz nie może mu
sprawić ulgi: oto między nim a Łazarzem istnieje przepaść, której nikt nie może przebyć.
27
–29.
Wtedy potępiony bogacz prosił o wysłanie Łazarza na ziemię, by sprowadził on ze
złej drogi pięciu pozostałych przy życiu braci bogacza. Jeśli bowiem nikt ich nie upomni, będą
kiedyś skazani na niewątpliwie takie same cierpienia. Ale i ta prośba nie została wysłuchana.
Są już bowiem wysłannicy Boży na ziemi i oni to właśnie bez przerwy nawołują ludzi do
pokuty.
30
–31.
Lecz cierpiący bogacz nastawał dalej. Prosił natarczywie o posłanie do swoich
braci kogoś z zaświatów. Takiego wysłannika z pewnością usłuchaliby jego bracia. Ale na to
otrzymał odpowiedź następującą: Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z
umarłych powstał, nie uwierzą. Na tym zakończył się dialog bogacza z Abrahamem. Za późno
na wszystko. Złe użycie pieniądza, egoizm, bezduszność doprowadziły do tragedii, której już
nikt i nic nie zdoła ani odwołać, ani złagodzić.
RÓŻNE WSKAZANIA
ZGORSZENIE (17,1–2)
17
1
Rzekł znowu do swoich uczniów: «Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada
temu, przez którego przychodzą.
2
Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u
szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu dla jednego z tych małych.
U
ważajcie na siebie!»
1
–2.
Przestrogi przed zgorszeniem podają wszyscy trzej synoptycy, ale każdy w nieco
odmiennej formie. Łukasz zaznacza – czego nie czynią pozostali dwaj synoptycy – że
słuchaczami tych przestróg byli uczniowie Jezusa. Wszyscy trzej natomiast mówią o tym, że
zgorszenia muszą przyjść, lecz biada tym, którzy spowodują w sposób bezpośredni ich
przyjście; wszyscy trzej dają do zrozumienia, iż gorszyciele maluczkich na pewno nie wejdą do
królestwa niebieskiego, i stwierdzają, iż lepiej by było, gdyby ich zatopiono w głębinach
morskich. Maluczcy – to ubodzy, niewykształceni, w ogóle nic nie znaczący w oczach tego
świata. Właśnie w maluczkich tego świata od początku w sposób szczególny upodobał sobie
Bóg i ich kazał otaczać szczególną troską (
Jk 2,2–5
;
Mt 18,6.10.14
). Dlatego za wyrządzanie
im zwłaszcza duchowej krzywdy przewiduje Jezus takie surowe kary. Końcową uwagę,
skierowaną do uczniów: Uważajcie na siebie, podaje już tylko Łukasz. Wynika z tego, że
grzechem szczególnie ciężkim byłoby spowodowane przez uczniów zgorszenie tych, którzy
byli przedmiotem wyjątkowego upodobania Bożego.
OBOWIĄZEK PRZEBACZENIA (17,3–4)
3
«Jeśli brat twój zawini, upomnij go; i jeśli będzie żałował, przebacz mu.
4
I jeśliby siedem razy
na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwrócił się do ciebie, mówiąc: „Żałuję tego”, przebacz
mu».
3
–4.
Instrukcje w sprawie przebaczania uraz podają Mateusz i Łukasz, przy czym ten
ostatni w postaci bardzo skróconej: błądzącego należy upomnieć, a gdyby okazał skruchę,
trzeba mu przebaczyć; trzeba ten akt miłosierdzia powtórzyć choćby siedem razy na dzień,
jeśliby bliźni o to prosił, za każdym razem przyznając się do winy. Chrześcijanie są bowiem
dla siebie braćmi, a oto jak powinni odnosić się do siebie bracia nawet według wskazań ST:
Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do brata. Będziesz upominał bliźniego, aby nie
zaciągnąć winy z jego powodu. Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów
twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego (
Kpł 19,17n
).
MOC WIARY (17,5–6)
5
Apostołowie prosili Pana: «Dodaj nam wiary!»
6
Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko
gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!”, a byłaby
wam posłuszna».
5
–6.
Prośbę Apostołów o przymnożenie im wiary podaje tylko Łukasz. Silna wiara
niezbędna jest po to, by można było wypełnić wymagania, jakie Jezus stawiał przed ludźmi w
ogóle, a przed Apostołami w szczególności. Odpowiedź Jezusa na tę prośbę była trochę
zaskakująca: oświadczając, że nawet odrobina, tak mała jak przysłowiowe ziarno gorczycy
(
Mk 4,31
), prawdziwie silnej wiary może zdziałać wszystko – obrazem tej mocy jest wyrwanie
z korzeniami drzewa morwowego, które potrafi przetrwać na jednym miejscu około 600 lat –
stwierdzał Jezus to, o czym Apostołowie dobrze wiedzieli. Właśnie dlatego prosili o
przymnożenie wiary, ponieważ rozumieli, czego można dzięki silnej wierze dokonać.
SŁUŻYĆ Z POKORĄ (17,7–10)
7
«Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: „Pójdź zaraz i
siądź do stołu”?
8
Czy nie powie mu raczej: „Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż
zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił”?
9
Czy okazuje wdzięczność słudze za to, że
wykonał to, co mu polecono?
10
Tak i wy, gdy
uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie:
„Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”».
7
–10.
Lecz Jezus tylko pozornie pozostawił bez odpowiedzi prośbę Apostołów. Po
stwierdzeniu niezwykłej mocy każdej prawdziwej wiary podał Zbawiciel kilka wskazań
dotyczących istoty pokornego służenia. Kto służy z prawdziwą pokorą, podobny jest do sługi,
który nie ma swemu panu za złe tego, że po całym dniu pracy nie jest zaraz zapraszany do
stołu, ale wpierw przygotuje mu posiłek i posługuje cierpliwie, aż on zaspokoi swój głód; nie
skarży się na to, że jego pan nie dziękuje mu za usługę. Takimi powinni być Apostołowie. Nie
domagając się żadnej, rzekomo należnej im za ich pracę zapłaty, powinni posiadać świadomość
tego, że są tylko nieużytecznymi sługami; że do nich należy jedynie wypełnianie tego, co im
nakaże Pan. Chodzi tu, co prawda, o stosunek człowieka do Boga, od którego nic nam się nie
należy, ale przecież wiara właściwie pojęta wyznacza właśnie postawę człowieka względem
Boga.
TRZECI OKRES PODRÓŻY DO JEROZOLIMY
WDZIĘCZNY SAMARYTANIN (17,11–19)
11
Zmierzając do Jeruzalem przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei.
12
Gdy wchodzili do
pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka
13
i głośno
zawo
łali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!»
14
Na ten widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się
kapłanom!» A gdy szli, zostali oczyszczeni.
15
Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił
chwaląc Boga donośnym głosem,
16
padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu. A był to
Samarytanin.
17
Jezus zaś rzekł: «Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest
dziewięciu?
18
Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?»
19
Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła».
11
–12.
Spoza materiału dydaktycznego Ewangelii Łukasza wyłania się co chwila motyw
zdecydowanego zbliżania się Jezusa do Jerozolimy. Fragment owej podróży ukazuje również
tekst 17,11–19.
Przy innej okazji była już mowa o przepisach prawnych, regulujących kontakty ludzi
zdrowych z trędowatymi (zob. komentarz do
Mt 8,1–4
, wyżej, s. 49–50). Ogólna treść tych
przepisów wykluczała właściwie wszelką styczność z ludźmi zdrowymi do chwili urzędowego
stwierdzenia przez kapłana, że człowiek trędowaty został oczyszczony. Do tego momentu
pojawienie się trędowatych w miastach, w osiedlach lub jakichkolwiek skupiskach ludzi
zdrowych było surowo zabronione.
13.
Lecz mógłby ktoś zapytać: Skąd wzięło się nagle aż dziesięciu trędowatych? Może
zgromadziła ich wspólna niedola i ta sama niemożność skontaktowania się ze zdrowymi
ludźmi? A może zbiegli się przypadkiem, słysząc każdy w miejscu swego pobytu, że oto
będzie przechodził Jezus-Cudotwórca? Ich wiara w Chrystusową zdolność czynienia cudów
daje się wyczytać nade wszystko z przekonania, które towarzyszy ich prośbie o zmiłowanie:
Mistrzu, ulituj się nad nami! Zresztą były jeszcze i inne dowody ich zaufania do Jezusa.
Powiemy o nich za chwilę.
14
–16.
Polecenie przedstawienia się kapłanom (
Kpł 13,49n
;
14,2n
) przy innym opisie
uleczenia trędowatych (
Mk 1,41–44
) następowało po samym uzdrowieniu; w Ewangelii
Łukasza trędowaci udali się jeszcze jako chorzy do kapłanów. Zostali uleczeni w drodze. Ich
powrót do zdrowia był więc w pewnym sensie uzależniony od zaufania poleceniu, które wydał
Jezus. Trudno zresztą zrozumieć, jak Samarytanin, podwójnie nieszczęśliwy: przez swoje
pochodzenie i słabość ciała, znalazł się wśród Żydów. Cierpienie, nędza fizyczna od
najdawniejszych czasów zacierały – jak widać – różnice narodowościowe i pozwalały
zapominać na jakiś czas o nawet wiekowych nienawiściach.
17
–18.
Perykopa mówi między innymi – lub może przede wszystkim – o wrażliwości
Boga na wdzięczność ludzką. Stąd ciężar znaczeniowy całego opowiadania znajduje się nie w
fakcie uzdrowienia dziesięciu trędowatych. Należy dopatrywać się go w postawie
Samarytanina, który dziękując Jezusowi miał zawstydzić Izraelitów, nie poczuwających się do
wdzięczności. Pan Bóg pragnie, by Mu dziękowano. Specjalne i ustawicznie trwające
dziękowanie należy się Bogu za dar życia. O postawionym tu za przykład Samarytaninie jest
powiedziane, że wrócił i dał chwałę Bogu. Składanie Bogu chwały ze strony człowieka
suponuje zawsze dwa akty: prawdziwą skruchę i całkowite oddanie się do Jego dyspozycji. Oto
dlaczego chwała, którą Bogu składamy, przynosi korzyść w pierwszym rzędzie człowiekowi:
skrucha zapewnia zbawienie, opieka Boża zaś chroni przed wszelkimi nieszczęściami.
Człowiek ma się zdobywać ciągle na swoistą wdzięczność metafizyczną. Jeżeli bowiem każde
istnienie jest wyrazem dobroci Bożej, to o ile bardziej o dobroci Boga świadczy ten rodzaj
egzystencji, którym został obdarzony człowiek. Dziękujemy Bogu za to, że jesteśmy. Pan Bóg
zapragnął nas swą odwieczną wolą stwórczą, i oto istniejemy. Wielka to rzecz być chcianym
przez Boga samego.
19.
Wiara jest warunkiem prawie wszystkich uzdrowień ewangelicznych. Pochwalał ją
Jezus, kiedy się przejawiała we wszystkich innych okolicznościach. W przypadku
Samarytanina zasługiwała ona na tym większe uznanie, że człowiek ten, nie należąc do narodu
wybranego, nawet według własnego przekonania miał niewielkie szansę, aby był wysłuchany
przez Jezusa.
PRZYJŚCIE KRÓLESTWA BOŻEGO (17,20–21)
20
Zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: «Królestwo
Boże nie przyjdzie w sposób dostrzegalny;
21
i nie powiedzą: „Oto tu jest” albo: „Tam”. Oto bowiem
królestwo Boże pośród was jest».
20
–21.
Króciutki dialog Jezusa z faryzeuszami posiada wielkie znaczenie dla lepszego
zrozumienia istoty królestwa Bożego. Na pytanie faryzeuszy, kiedy przyjdzie królestwo Boże –
pytanie to niepokoiło od dawna wszystkich bez wyjątku Izraelitów – Jezus odpowiedział:
Królestwo Boże nie przyjdzie w sposób dostrzegalny… Bo królestwo Boże pośród was jest.
Wynika z tego, że obraz królestwa Bożego, jaki mają w swej świadomości faryzeusze, jest
zupełnie inny od Chrystusowej koncepcji tegoż królestwa. Królestwo, o którego przyjściu
mówi Jezus, nie jest z tego świata (
J 18,36
), nie oznacza żadnej materialnej potęgi; jest we
wnętrzu poszczególnych ludzi, w ich nowym sposobie myślenia, odczuwania i życia. Wskutek
tego, że przebywa w nich i działa na swój sposób Duch Święty.
DZIEŃ SYNA CZŁOWIECZEGO (17,22–37)
22
Do uczniów zaś rzekł: «Przyjdzie czas, kiedy zapragniecie ujrzeć choćby jeden z dni Syna
Człowieczego, a nie zobaczycie.
23
Powiedzą wam: „Oto tam” lub: „Oto tu”. Nie chodźcie tam i nie
biegnijcie za nimi.
24
Bo jak błyskawica, gdy zabłyśnie, jaśnieje od jednego krańca widnokręgu aż
do drugiego, tak będzie z Synem Człowieczym w dniu Jego.
25
Wpierw jednak musi wiele
wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie.
26
Jak działo się za dni Noego, tak będzie również za dni Syna Człowieczego:
27
jedli i pili,
żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki; a przyszedł potop i wygubił
wszystkich.
28
Podobnie jak działo się za czasów Lota: jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i
budowali,
29
lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba deszcz ognia i siarki (
Rdz
19,24
) i wygubił wszystkich;
30
tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi.
31
W owym dniu, kto będzie na dachu, a jego rzeczy w mieszkaniu, niech nie schodzi, by je
zabrać; a kto na polu, niech również nie wraca do siebie.
32
Miejcie w pamięci żonę Lota!
33
Kto
będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa je.
34
Powiadam wam: Tej
nocy dwóch będzie na jednym posłaniu: jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony.
35
Dwie będą
razem mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, a druga zostawiona».
37
Py
tali Go: «Gdzie, Panie?»
On im odpowiedział: «Gdzie jest padlina, tam zgromadzą się i sępy».
22
–25.
Z wielkiej mowy eschatologicznej Jezusa, zajmującej w Ewangelii Mateusza cały
dwudziesty czwarty rozdział, a u Marka trzynasty, Łukasz zachował tylko niektóre fragmenty,
komponując z nich własny obraz dnia Syna Człowieczego. Poza tym są w tym obrazie pewne
elementy nowe, nie spotykane w tradycji, którą utrwala Mateusz. I tak np. według Łukasza,
Jezus mówi, iż przyjdzie kiedyś taka chwila, że uczniowie zapragną zobaczyć choćby jeden z
dni Syna Człowieczego, ale nie zobaczą. Powód tego pragnienia został podany nieco dalej; oto
przyjdzie czas tak wielkiego ucisku, że ludzie, doprowadzeni do granic wytrzymałości, będą
wzdychać choćby do jednej chwili ulgi.
26
–30.
Pojawienie się Syna Człowieczego z pewnością wszystkim sprawiłoby ulgę.
Dlatego też będą się mnożyły pogłoski o Jego rzekomym zbliżaniu się. Będą to jednak
fałszywe wieści. Nikt nie zna czasu przyjścia Syna Człowieczego. Jego pojawienie się będzie
podobne do błyskawicy na niebie. Ludzie będą się oddawać swoim najzwyklejszym zajęciom –
będą jeść, pić, żenić się, wychodzić za mąż, kupować, sprzedawać, sadzić, budować – i wtedy
właśnie przyjdzie Syn Człowieczy tak nieoczekiwanie, jak niespodziewanie deszcz ognia i
siarki spadł kiedyś na mieszkańców Sodomy.
31
–32.
Nikt więc nie wie, kiedy przyjdzie Syn Człowieczy. Jedno co można przewidzieć
to właśnie to, że Syn Człowieczy nim się pojawi ponownie na ziemi, musi najpierw wiele
wycierpieć i być odrzuconym przez naród wybrany.
33.
Syn Człowieczy przyjdzie ponownie po to, aby definitywnie rozsądzić ludzkie sprawy.
Wobec nadchodzącego sądu wszystko okaże się mało ważne; nic nie będzie już warte
zabiegów ani jakiejkolwiek troski – rzeczy zostawione w mieszkaniu, dom cały i rodzina
znajdująca się gdzieś daleko. Za niczym nie należy się już oglądać wstecz, żeby nas nie
spotkało nieszczęście, przypominające śmierć żony Lota, która unosząc darowane jej przez
Boga życie uległa pokusie obejrzenia się w stronę płonącej Sodomy i za karę zamieniła się w
słup soli (
Rdz 19,26
), który jak to mówi Księga Mądrości, pozostał na zawsze pomnikiem
niewierności tej kobiety (10,7). Ważny będzie tylko Pan. Nim tylko warto będzie się
zajmować.
34
–36.
Otóż Chrystus pragnie, żeby eschatologiczną postawę zachowywali chrześcijanie
przez całe swe życie; żeby troskę o życie wieczne przedkładali ponad wszystkie sprawy
doczesne, bo kto będzie się starał zachować za wszelką cenę życie doczesne, ten straci życie
wieczne. Według dość rozpowszechnionych przekonań żydowskich ponowne przyjście
Chrystusa będzie miało miejsce w noc paschalną. Zaraz też rozpocznie się sąd polegający
przede wszystkim na bezwzględnym oddzieleniu sprawiedliwych od niesprawiedliwych. Dwaj
ludzie oddani tym samym zajęciom, ale w różny sposób: jeden z myślą o Panu, drugi tylko o
sprawach tego świata; teraz jeden będzie wzięty do Pana, drugi zostanie przeznaczony na
wieczną zagładę.
37.
Współczesnych Jezusowi ludzi interesowało nie tylko to, kiedy przyjdzie Syn
Człowieczy, lecz także kwestia, gdzie odbędzie się ów straszny sąd ostateczny. Chrystus
udziela na to pytanie odpowiedzi dość obrazowej: jeżeli widać gdzieś stado sępów, to można
przypuszczać, że w pobliżu znajduje się padlina. Otóż sąd odbywa się tam – i to już teraz –
gdzie są grzesznicy. Sprawiedliwi nie boją się sądu, po ich dusze nie przylecą sępy, zwiastuny
potępienia wiecznego.
MOC WYTRWAŁEJ MODLITWY (18,1–8)
18
1
Opowiadał im też przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać:
2
«W
pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi.
3
W tym samym mieście
żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!”
4
Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi
się nie liczę,
5
to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie
nachodziła mnie bez końca i nie zadręczała mnie”».
6
I Pan dodał: «Słuchajcie, co mówi ten niesprawiedliwy sędzia.
7
A Bóg, czyż nie weźmie w
obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich
sprawie?
8
Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie
wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»
1.
Osiemnasty rozdział Ewangelii Łukasza zawiera między innymi dwie przypowieści,
którymi Chrystus zilustrował zasadnicze przymioty modlitwy, tj. wytrwałość i ufność.
2
–3.
Przypowieść o niegodziwym sędzi przedstawia wytrwałość człowieka na modlitwie.
Nagabywany wielokrotnie i natarczywie przez pewną wdowę sędzia niegodziwy czyni w końcu
zadość jej prośbie, lecz tylko dlatego, by się uwolnić od jej nalegań. Niegodziwego sędziego
przedstawia Łukasz jako tego, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. Jest to
najbardziej autentyczna charakterystyka człowieka złego. Został określony dosadnie jego
stosunek do Boga i do ludzi. Nie bać się Boga – to znaczy być pozbawionym z własnej winy
jakichkolwiek związków z Bogiem. Pan Bóg, Jego wielkość, tak wtedy, gdy karze, jak i wtedy,
kiedy nagradza, nie jest dla złego sędziego motywem postępowania. Świadomie ignoruje
istnienie Boga, chełpi się tym nawet, mówiąc: Chociaż Boga się nie boję.
4
–6.
Drugim rysem charakterystycznym owego człowieka, nie bojącego się Boga, jest
jego wygodnictwo; jeżeli ustąpił wdowie, to tylko dlatego, żeby go więcej nie nachodziła, żeby
go zostawiła w pokoju albo żeby mu nie powiedziała czegoś niestosownego. Nie chce zdobyć
się na żadną ofiarę, służy jedynie sobie. Sędzia ów grzeszy także przeciwko sprawiedliwości,
której miał służyć. Jego zawodowym obowiązkiem było bronić uciśnionych. Tekst nie mówi
tego wyraźnie, lecz mamy chyba prawo przypuszczać, że wdowa prawdopodobnie była
pozbawiona środków materialnych, przy pomocy których mogłaby opłacić urzędowe czynności
sędziego. Może to właśnie było powodem głównym oporów z jego strony. I tak wskutek
nieludzkiej postawy sędziego uboga wdowa narażona była na znoszenie niesprawiedliwości
dłużej niż to było konieczne. A oto, co już Prawo Mojżeszowe mówiło o tak niegodziwych
stróżach ładu społecznego: Przeklęty, kto łamie prawo obcokrajowca, sieroty i wdowy (
Pwt
27,19
).
7
–8.
W całym opowiadaniu mamy do czynienia z często spotykaną już argumentacją a
minore ad maius: jeżeli nawet tak niegodziwy sędzia wysłuchał natarczywej prośby, to czyż
można nawet przypuszczać, żeby nie wysłuchał podobnej modlitwy Pan Bóg? Na pewno
weźmie w obronę uciśnionych, którzy zwrócą się do Niego o pomoc. Na zakończenie
przypowieści znów wraca Ewangelista do tematu ponownego przyjścia Syna Człowieczego w
roli najwyższego sędziego. Lecz wynik sądu zależy od tego, czy ludzie będą jeszcze mieli
wiarę, gdy przyjdzie Syn Człowieczy? Będą bowiem poddani tylu próbom; czy przejdą przez
wszystkie zwycięsko?
FARYZEUSZ I CELNIK (18,9–14)
9
Opowiedział też niektórym, co dufni byli w siebie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę
przypowieść:
10
«Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik.
11
Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie:
zdziercy, niesprawie
dliwi, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik.
12
Zachowuję post dwa razy w
tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam”.
13
A celnik stał z daleka i nie śmiał nawet
oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi, mówiąc: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!”
14
Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten: Każdy bowiem, kto się
wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».
9.
Przypowieść o faryzeuszu i celniku podaje nie tyle przykłady dobrej i złej modlitwy, ile
raczej obrazuje prawdziwą i fałszywą pobożność w czasie modlitwy.
10.
Nawet z ksiąg Pisma Świętego NT dowiadujemy się, że istniał w świątyni
jerozolimskiej swoisty porządek nabożeństw (
Łk 1,10
;
Dz 3,1
). Niezależnie od tego zbierano
się co dzień na poranne i wieczorne składanie ofiar (por.
Wj 29,38–42
;
Kpł 6,2
;
Lb 28,3–8
).
Poza tym o każdej porze dnia można było wejść do świątyni, tak jak to uczynili dwaj ludzie z
omawianej perykopy. Faryzeusz i celnik – to przedstawiciele dwu skrajnie różnych warstw
społecznych Izraela. Pierwszy reprezentował pobożność czysto legalistyczną, opartą na
zewnętrznych uczynkach, drugi stykając się co dzień ze wszystkim, co było w przekonaniu
faryzeuszy najbardziej nieczyste, uchodził za symbol wszelkiego zła moralnego.
11
–12.
Są to słowa świadczące o wielkim upodobaniu, jakie ktoś znajduje w samym
sobie. Mówiąc Boże, dziękuję Ci, faryzeusz współradował się z własnym „ja”. Swym
zachowaniem się reprezentował ten rodzaj religijności, która czyni Boga dłużnikiem ludzi. Był
zatroskany przede wszystkim o to, żeby żaden z jego uczynków nie uszedł uwagi Boga. Stąd
cała owa lista ludzkich „dobrodziejstw” Bogu wyświadczonych. Wśród „dobrych uczynków”
faryzeusza były wspomniane dwukrotne w ciągu tygodnia posty. Prócz wielkiego dnia postu w
Dniu Przebłagania (jom kippur) (
Kpł 16,29
;
23,27
;
Lb 29,7
), istniał wśród faryzeuszy zwyczaj
przestrzegania postu w poniedziałek i czwartek: na uczczenie wejścia Mojżesza na górę Synaj
w czwartek i na pamiątkę zejścia z niej w poniedziałek. Prawo nakazywało składać dziesięcinę
jedynie ze zwierząt i płodów ziemi (
Kpł 27,30
;
Pwt 14,22n
). Jednakże faryzeusz z
przypowieści Jezusa daje dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywa, nawet z mięty i ruty, i
wszelkiej jarzyny – jak to wypomina Jezus na innym miejscu innym faryzeuszom (11,42).
Faryzeusz, aby uwydatnić swoją wielkość, porównuje się z innymi ludźmi. Nie czyni źle jak
inni.
13.
Celnikowi natomiast nie są potrzebne żadne zestawienia. Sam dostrzega dostatecznie
jasno swoją ludzką nędzę. Wyznaje pokornie, iż wszyscy ludzie są dłużnikami Boga. W
modlitwie faryzeusza człowiek był jej ośrodkiem i głównym przedmiotem całej ascetycznej
troski, celnik zaś uznaje wielkość Boga i przyznaje się do swej marności ludzkiej. Wzmianka o
tym, że celnik stał z daleka, nie jest również pozbawiona teologicznej treści. Odległość,
dystans, dalekość – to obrazy biblijne, ilustrujące skutki każdego grzechu. Pierwszy człowiek
uświadomiwszy sobie, że złamał Prawo Boże, również skrył się przed Bogiem; odszedł od
Niego (
Rdz 3,8.23n
). Poczucie odległości, co więcej, nawet konieczność odejścia od Boga jest
zjawiskiem psychicznie bardzo typowym dla człowieka, który popełnił grzech i postanawia
trwać nadal w jego skutkach. Stojąc z daleka celnik tym samym dawał wyraz przekonaniu, że
jest grzesznikiem. Bicie się w piersi jest dość znamienne dla samego pojęcia grzechu i w ogóle
braku miłości. Zamarłe wskutek grzechu serce ma być owymi uderzeniami znowu pobudzone
do życia lub karane przez samego winowajcę. Pan Bóg bowiem kocha nas zawsze z jednakową
mocą, tylko człowiek nie jest w stanie odczuwać owej miłości, jest umarły dla miłości Bożej.
Trzeba ponownie ożywić serce ludzkie, iżby mogło odbierać sygnały miłości Bożej trzeba
wprzód siebie skarcić przez żal.
14.
Chrystus Pan opowiedział się zdecydowanie po stronie celnika. On poszedł do domu
usprawiedliwiony. Tak więc pokorną prośbę o odpuszczenie grzechów przedkłada Bóg ponad
skrupulatne przestrzeganie przepisów Prawa. Mimo że w. 14 stwierdza: Każdy, kto się
wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony, to przecież warto zauważyć, że
celnik nie tyle się uniżał, co raczej był po prostu wobec Boga Jego stworzeniem świadomym
zależności od Boga. Faryzeusz swoją postawą pokazał, jaki nie powinien być człowiek jako
stworzenie Boże, celnik zaś – jak trzeba się zachować, żeby zasługiwać w pełni na miano
stworzenia Bożego.
JEZUS PRZYJMUJE DZIECI (18,15–17)
15
Przynosili Mu również małe dzieci, żeby na nie kładł ręce, lecz uczniowie, widząc to,
szorstko im zabraniali.
16
Jezus zaś przywołał je do siebie, mówiąc: «Pozwólcie dzieciom
przychodzić do Mnie i nie przeszkadzajcie im: do takich bowiem należy królestwo Boże.
17
Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do
niego».
15
–17.
Opis spotkania Jezusa z dziećmi powtórzył Łukasz dosłownie za Markiem
(10,13–16; por.
Mt 19,13–15
), pomijając jedynie wzmiankę o tym, że Jezus oburzył się na
uczniów, gdy nie dopuszczali do Niego dzieci. Odnajdujemy natomiast wszędzie to samo
zapewnienie, że do takich jak dzieci należy królestwo Boże i że jeśli się ktoś nie stanie jak
dziecko, nie wejdzie do tego królestwa.
BOGATY MŁODZIENIEC (18,18–23)
18
Zapytał Go pewien dostojnik: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie
wieczne?»
19
Jezus mu odpowiedział: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko
sam Bóg.
20
Znasz przykazania:
Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij
swego ojca i matkę» (
Wj 20,12
–16
;
Pwt 5,16
–20
).
21
On odrzekł: «Tego wszystkiego
przestrzegałem od młodości».
22
A Jezus usłyszawszy to, powiedział do niego: «Jednego ci jeszcze
brak: sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie; potem przyjdź i
chodź za Mną».
23
On zaś, gdy to usłyszał, mocno się zasmucił, gdyż był bardzo bogaty.
18
–20.
Wszyscy trzej synoptycy podają opowiadanie o bogatym młodzieńcu (por.
Mt
19,16–22
;
Mk 10,17–22
). Zresztą młodzieńcem nazywa bohatera opowieści tylko Mateusz.
Według Łukasza był to jakiś dostojnik. Być może chodzi tu o pewien retusz stylistyczno-
rzeczowy: wielkie bogactwa w posiadaniu dostojnika są czymś bardziej naturalnym. U
wszystkich trzech synoptyków bogaty człowiek nazywa Jezusa „Nauczycielem dobrym”, a
Jezus, znów jednakowo we wszystkich trzech relacjach, poprawiając go wyjaśnia, że dobry jest
tylko Bóg. Korygując pytanie młodzieńca Jezus jakby wskazuje mu, gdzie i przy kim powinien
szukać zbawienia. Powinien się skoncentrować tylko i wyłącznie na Bogu, w Nim widzieć
najwyższego, najbardziej autorytatywnego i najlepszego nauczyciela. Jego właśnie
reprezentuje Jezus, Syn Boży. Nie jest wykluczone, że równocześnie chce Jezus zwrócić
owemu młodzieńcowi uwagę na niewłaściwość posługiwania się jakimkolwiek pochlebstwem.
21
–23.
Identyczny jest również dalszy ciąg opowiadania: bogaty człowiek oświadcza, że
przestrzegał od młodości wszystkich przykazań, w odpowiedzi zaś Jezus doradza mu, aby
sprzedał całą majętność, rozdał pieniądze ubogim i poszedł za Nim. W odróżnieniu od
Mateusza i Marka Łukasz nie mówi, że człowiek ów odszedł, nie posłuchawszy rady Jezusa.
Łukasz ogranicza się do stwierdzenia, że się zasmucił, gdyż był bardzo bogaty.
NIEBEZPIECZEŃSTWO BOGACTW (18,24–27)
24
Jezus zobaczywszy go [takim] rzekł: «Jak trudno tym, którzy mają dostatki, wejść do
królestwa Bożego.
25
Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do
królestwa Bożego».
26
Zapytali ci, którzy to słyszeli: «Któż więc może być zbawiony?»
27
Jezus
odpowiedział: «To, co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga».
24
–27.
Do tego smutku nawiązuje autor trzeciej Ewangelii, łącząc z kontekstem
poprzedzającym następujące bezpośrednio potem przestrogi co do bogactwa i ubóstwa.
Przestrogi zaczynają się od stwierdzenia, że bogaczom trudno wejść do królestwa Bożego.
Zarówno to stwierdzenie, jak analogia do wielbłąda przeciskającego się przed ucho igielne oraz
następujący bezpośrednio potem dialog Jezusa ze słuchaczami tych pouczeń Łukasz powtarza
w brzmieniu identycznym za Mateuszem (19,24) i Markiem (10,25), (por. komentarz, wyżej, s.
115, 225).
NAGRODA ZA DOBROWOLNE UBÓSTWO (18,28–30)
28
Wówczas rzekł Piotr: «Oto my, opuściwszy swoją własność, poszliśmy za Tobą».
29
On im
odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu lub żony, braci, rodziców lub
dzieci dla królestwa Bożego,
30
żeby nie otrzymał daleko więcej [jeszcze] w tym czasie, a w wieku
przyszłym – życia wiecznego».
28
–30.
Dialog kończy się wystąpieniem Piotra, który pyta Jezusa, jaka nagroda czeka ich
za to, że opuścili wszystko i poszli za Nim. Odpowiedź Jezusa Łukasz nieco skraca,
opuszczając całą ową kłopotliwą listę dóbr doczesnych: domy, braci, siostry i matki, dzieci i
pola (
Mt 19,29
;
Mk 10,29
) – przez co jego tekst staje się bardziej zrozumiały, choć właśnie
wskutek tego, być może, mniej oryginalny. W relacji Łukasza Jezus ogranicza się do
oświadczenia, że każdy, kto dla królestwa Bożego opuszcza wszystko, co ma, otrzyma daleko
więcej teraz i życie wieczne w przyszłości. Dodaje jednak „żonę”, co jest aluzją do
praktykowanego już wówczas dobrowolnego celibatu.
TRZECIA ZAPOWIEDŹ MĘKI I ZMARTWYCHWSTANIA (18,31–
34)
31
Potem wziął Dwunastu i powiedział do nich: «Oto idziemy do Jeruzalem i spełni się
wszystko, co napisali prorocy o Synu Człowieczym.
32
Zostanie wydany w ręce pogan, będzie
wyszydzony, zelżony i opluty;
33
ubiczują Go i zabiją, a trzeciego dnia zmartwychwstanie».
34
Oni
jednak nic z tego nie zrozumieli. Rzecz ta była zakryta przed nimi i nie pojmowali tego, o czym była
mowa.
31
–33.
W słowach zapowiedzi męki łatwo dostrzec, jeśli nie wyraźne cytaty z
Iz 52,13 –
53
,12, to przynajmniej niewątpliwą aluzję do pieśni o Słudze Cierpiącym. Według Ewangelii
Łukasza tę zapowiedź męki Jezusa poprzedziły już inne przepowiednie (9,22–44; 17,25). W
każdej z nich dorzucał Jezus jakieś nowe szczegóły swoich przyszłych cierpień. Ostatnia
zapowiedź męki jest wyjątkowo realistyczna. Znajduje się w niej też po raz pierwszy
wzmianka o tym, że Jezus będzie wydany w ręce pogan, oraz zapewnienie, że Ukrzyżowany
zmartwychwstanie dnia trzeciego. Wizja historii Wielkiego Tygodnia była jednak zupełnie
niezrozumiała dla Apostołów.
34.
Powodem niezrozumienia tego, co Jezus mówił, było powszechne, obejmujące
zapewne i uczniów Jezusa mniemanie, że Mesjasz przyjdzie jako triumfator przywracający
wolność i potęgę Izraelowi. Mesjasz – to w pierwszym rzędzie wybawiciel polityczny i twórca
dobrobytu materialnego. Postać Mesjasza cierpiącego była uczniom Jezusa obca tak samo, jak
ogromnej większości ówczesnych Żydów. Słowa zapowiedzi męki i śmierci Jezusa zrozumieją
oni w pełni dopiero po zmartwychwstaniu Zbawiciela, zgodnie ze świadectwem samych
Ewangelistów. Oto, co czytamy np. u św. Jana: Z początku Jego uczniowie nie zrozumieli tego.
Ale gdy Jezus został uwielbiony, wówczas przypomnieli sobie, że to o Nim było napisane i że
tak Mu uczynili (12,16).
NIEWIDOMY POD JERYCHEM (18,35–43)
35
Kiedy przybliżał się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał.
36
Gdy
usłyszał przeciągający tłum, wypytywał się, co to się dzieje.
37
Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu
przechodzi.
38
Wtedy zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!»
39
Ci, co szli na
przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Jezusie, Synu Dawida,
ulituj się nade mną!»
40
Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się przybliżył,
zapytał go:
41
«Co chcesz, abym ci uczynił?» On odpowiedział: «Panie, żebym przejrzał».
42
Jezus
mu odrzekł: «Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła».
43
Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc
Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu.
35.
Brak w Ewangelii Łukasza bliższych danych, wskazujących na to, że Jezus ruszył w
drogę do Perei. Być może jednak (zob.
Łk 17,11
), że zeszedł w dolinę Jordanu pomiędzy
Galileją a Samarią i przez Beisan zmierzał dalej na południe w stronę Jerycha. Ani imienia, ani
powodu kalectwa człowieka żebrzącego Łukasz nie podaje (por.
Mt 9,27–31
;
20,29–34
;
Mk
10,46–52
).
36.
Bramy do dawnych miast – podobnie jak dziś główne rogatki miejskie – dawały
szansę spotkania tam właśnie stosunkowo największej ilości ludzi, z czym wiązała się też
realna nadzieja otrzymania jakiegoś wsparcia. Pytanie niewidomego o powód „przeciągania
tłumu” jest bardziej uzasadnione przy założeniu, że opisana scena rozgrywa się u wejścia do
miasta. Przy wyjściu z miasta rzecz byłaby trochę mniej naturalna.
37
–39.
Określenie Jezus z Nazaretu u Łukasza szczególnie często występuje w Dziejach
Apostolskich. W świadomości niewidomego to określenie kojarzy się z ideą Mesjasza i dlatego
zwraca się on do Jezusa słowami: Jezusie, Synu Dawida. Słowa te wypowiada z przejęciem aż
dwa razy, co przypomina trochę okrzyki tłumu podczas tryumfalnego wjazdu Jezusa do
Jerozolimy, kiedy to Chrystus jest również obwoływany Synem Dawida (
Mt 21,9
).
40
–43.
Wytrwałość proszącego o zmiłowanie została wynagrodzona. Jeszcze tylko jedno
pytanie rzucone po to, by niewidomy wyraźnie mógł zamanifestować swoją wiarę, i za chwilę
mocą jednego słowa Przejrzyj! niewidomy odzyskuje wzrok. Wiara, o której tu mowa, to nie
tyle może teologiczna cnota wiary, ile raczej niezłomne przeświadczenie człowieka
nieszczęśliwego, że Jezus może go uleczyć. Słowa wielbiące Boga były ze strony
uzdrowionego wyrazem jego prawdziwej wdzięczności, ze strony zaś przygodnie zebranych
świadków – hołdem złożonym cudotwórczej mocy Boga, objawiającego się w Jezusie.
ZACHEUSZ (19,1–10)
19
1
Potem wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto.
2
A pewien człowiek, imieniem
Zacheusz, który był zwierzchnikiem celników i był bardzo bogaty,
3
chciał koniecznie zobaczyć
Jezusa, któż to jest, ale sam nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu.
4
Pobiegł więc
naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.
5
Gdy
Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko,
albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu».
6
Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go
rozradowany.
7
A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę».
8
Lecz
Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w
czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie».
9
Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się
udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama.
10
Albowiem Syn Człowieczy przyszedł
odszukać i zbawić to, co zginęło» (
Ez 34,16
).
1
–2.
Opowiadanie o spotkaniu Jezusa z celnikiem Zacheuszem przekazuje tylko autor
trzeciej Ewangelii. Zdarzenie miało miejsce w Jerychu, u którego bram Jezus uzdrowił
niewidomego. Zacheusz jest przedstawiony jako człowiek zamożny i przełożony celników.
Kim byli celnicy i jaką cieszyli się reputacją w ówczesnym świecie – wiadomo już z wyjaśnień
odpowiednich fragmentów Ewangelii Mateusza (9,9–13; por.
Łk 15,1
– z komentarzem).
Dobrobyt Zacheusza również nie przysparzał mu sympatii u ludzi, a poza tym – według nauki
Chrystusa – jego ewentualne wejście do królestwa Bożego czynił co najmniej tak trudnym, jak
przejście wielbłąda przez ucho igielne.
3.
Łukasz dorzucił także pewien szczegół dotyczący cech czysto zewnętrznych osoby
Zacheusza: oto okazuje się, że był on bardzo niskiego wzrostu i wskutek tego właśnie nie mógł
zobaczyć Jezusa, gdy wchodził On do Jerycha. Tłum był wielki i co chwila ktoś wyższy
wzrostem przysłaniał mu Jego osobę.
4
–5.
Pragnąc jednak za wszelką cenę zobaczyć Chrystusa, wdrapał się na przydrożne
drzewo, wskutek czego naraził się co prawda na drwiny, bo sytuacja była śmieszna – on,
wszystkim znany dostojnik, na drzewie! – ale za to nie tylko zobaczył Jezusa, ale także został
dostrzeżony przez Niego.
6
–8.
Co więcej, zobaczywszy go, Jezus kazał mu natychmiast zejść z drzewa, ponieważ
jeszcze tego samego dnia zapragnął być gościem w jego domu. Zacheusz poczuł się niezwykle
zaszczycony tą zapowiedzią: zeszedł z pośpiechem z sykomory i z wielką radością podejmował
w swym domu Jezusa. Jednakże miano Jezusowi za złe to – nie po raz pierwszy zresztą – że
udał się w gościnę do grzesznika (por.
Łk 5,30
;
15,2
). Tymczasem Zacheusz okazał się stokroć
bardziej otwartym na Dobrą Nowinę niż ci, którzy go uważali za grzesznika. Oto oświadczył
publicznie, że połowę swojej majętności rozdaje ubogim – choć Prawo zobowiązywało go do
restytucji zabranej własności z dodaniem jednej piątej (
Lb 5,6n
) – a gdyby się zdarzyło, że ktoś
zostałby przez niego skrzywdzony, gotów jest wynagrodzić krzywdę w czwórnasób, choć
Prawem był zobowiązany do zwrotu jedynie 120% wartości nieuczciwie zdobytej rzeczy (por.
Kpł 5,20–26
).
9.
Tę szczerość i dobrą wolę Zacheusza nagrodził Jezus nie lada pochwałą: Dziś –
oświadczył Jezus – zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama.
Owo dziś pojawia się już po raz drugi w opowiadaniu o spotkaniu Jezusa z Zacheuszem.
Określenia tego nie należy wiązać z jednym konkretnym dniem; odnosi się ono do całej epoki
zbawczego działania Chrystusa. Ważne znaczenie teologiczne posiada wzmianka o tym, że
Zacheusz jest także potomkiem Abrahama. To polemiczne stwierdzenie ma obalić wprost
bałwochwalczą wiarę Żydów w wyłączne ich pochodzenie od Abrahama: byli bowiem
przekonani, że zostaną usprawiedliwieni już przez sam fakt pochodzenia od Abrahama. Z tym
złudzeniem będzie się potem rozprawiał św. Paweł, poświęcając powyższemu zagadnieniu cały
List do Galatów i znaczną część Listu do Rzymian. Potomkiem Abrahama jest każdy, kto żyje
wiarą Abrahama. Otóż Zacheusz taką właśnie wiarę okazał Jezusowi jeszcze przed przyjęciem
Go w swym własnym domu.
10.
Opowiadanie o Zacheuszu kończy się stwierdzeniem, że Syn Człowieczy po to
przyszedł na świat, aby szukać i zbawiać to, co zginęło. Dlatego przed wejściem do Jerycha
przywrócił wzrok niewidomemu, a teraz przygarnął do siebie człowieka, którego uważano za
publicznego grzesznika.
PRZYPOWIEŚĆ O MINACH (19,11–28)
11
Gdy tego słuchali, dodał jeszcze przypowieść, ponieważ był blisko Jeruzalem, a oni myśleli,
że królestwo Boże zaraz się zjawi.
12
Mówił więc: «Pewien człowiek szlachetnego rodu udał się do
dalekiego kraju, aby uzyskać dla siebie godność królewską i wrócić.
13
Przywołał więc dziesięciu
sług swoich, dał im dziesięć min i rzekł do nich: „Obracajcie nimi, aż wrócę”.
14
Ale jego
współobywatele nienawidzili go i wysłali za nim poselstwo z oświadczeniem: „Nie chcemy, żeby ten
królował nad nami”.
15
Gdy po otrzymaniu godności królewskiej wrócił, kazał przywołać do siebie te
sługi, którym dał pieniądze, aby się dowiedzieć, co każdy zyskał.
16
Stawił się więc pierwszy i rzekł:
„Panie, twoja mina przysporzyła dziesięć min”.
17
Odpowiedział mu: „Dobrze, sługo dobry;
ponieważ w drobnej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami”.
18
Także
drugi przyszedł i rzekł: „Panie, twoja mina przyniosła pięć min”.
19
Temu też powiedział: „I ty miej
władzę nad pięciu miastami”.
20
Następny przyszedł i rzekł: „Panie, oto twoja mina, którą trzymałem
zawiniętą w chustce.
21
Lękałem się bowiem ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym: bierzesz,
czegoś nie położył, i żniesz, czegoś nie posiał”.
22
Odpowiedział mu: „Według słów twoich sądzę
cię, zły sługo! Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: biorę, gdzie nie położyłem, i żnę,
gdziem nie posiał.
23
Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku? A ja po powrocie byłbym je
z zyskiem odebrał”.
24
Do obecnych zaś rzekł: „Zabierzcie mu minę i dajcie temu, który ma dziesięć
min”.
25
Odpowiedzieli mu: „Panie, ma już dziesięć min”.
26
„Powiadam wam: Każdemu, kto ma,
będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma.
27
Tych zaś przeciwników moich,
którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach”».
28
Po tych słowach szedł naprzód, zdążając do Jerozolimy.
11.
Zanotowana tylko przez Łukasza przypowieść o dziesięciu minach srebra nawiązuje
być może do sytuacji historycznej, jaka zaistniała w niektórych częściach Palestyny za czasów
Jezusa. Otóż po śmierci Heroda Wielkiego władzą po nim mieli się podzielić jego trzej
synowie: Herod Antypas, Filip i Archelaos. Ten ostatni miał otrzymać w posiadanie Judeę, w
której właśnie leżało Jerycho, oraz tytuł króla. Po jedno i drugie musiał się jednak zwrócić z
prośbą do cesarza Augusta rezydującego w Rzymie. Kandydat na króla udał się do Rzymu, ale
w ślad za nim ruszyła pięćdziesięcioosobowa delegacja szczerze nienawidzących Archelaosa
mieszkańców Judei i ona to wymogła na cesarzu, że Archelaos nie otrzymał tytułu króla.
12
–13.
W przypowieści rzeczy mają się inaczej. Człowiek szlachetnego rodu właśnie
otrzymuje królewską koronę – wiadomo jednak, że przypowieść tylko w niewielkim stopniu
czyni aluzję do historycznej rzeczywistości. Chrystus, który jest alegorią owego człowieka
szlachetnego rodu z przypowieści, też nie otrzymuje korony, co więcej, znalazłszy się w
Jerozolimie nie tylko że nie otrzyma królestwa, ale znajdzie tam śmierć, gdyż Jego przyszli
poddani nienawidzą Go bardziej niż mieszkańcy Judei Archelaosa. Odchodzi tedy Chrystus po
swej śmierci do dalekiego kraju. Tam otrzyma koronę królewską i kiedyś wróci stamtąd, by
zażądać rachunku strat i zysków od tych, którym powierzył pewne dobra.
14
–21.
Obowiązkiem obdarowanych było pomnożyć otrzymane pieniądze, a potem
wszystko zwrócić panu. W przypowieści jest przedstawiony jego powrót i rozliczanie się ze
sługami. Jeden z nich zarządzaną przez siebie sumę pomnożył dziesięciokrotnie, inny
pięciokrotnie. Jednego i drugiego spotkały słowa uznania i nie byle jaka nagroda: oto stali się
zarządcami jeden dziesięciu, inny pięciu miast. W ten sposób zostali dopuszczeni do udziału w
królewskiej władzy ich pana.
22
–24.
Lecz był wśród obdarowanych i taki, który wcale nie powiększył powierzonej mu
sumy pieniędzy w obawie – jak sam się potem tłumaczył, by mu ktoś czegoś nie skradł, nie
zniszczył; czuł się przecież odpowiedzialny za to, czego stał się stróżem. Jednakże to
tłumaczenie zostało odrzucone: powinien był zatroszczyć się o pomnożenie otrzymanych min
właśnie dlatego, że poczuwał się do odpowiedzialności za nie, że bał się surowości swego
pana. Opieszałość, lenistwo i lekkomyślność tego człowieka zostały ukarane: powierzony
pieniądz zabrano mu i oddano go temu, który w wyniku umiejętnego i gorliwego
gospodarowania jedną miną był teraz właścicielem aż dziesięciu min.
25
–28.
Tak będzie się rzecz miała w dzień ostateczny z naszymi dobrami duchowymi: kto
je pomnoży, ten w nagrodę za gorliwość otrzyma jeszcze więcej. Porachuje się też Pan i z tymi,
którzy byli Jego wyraźnymi przeciwnikami i nie chcieli dopuścić do tego, żeby był ich królem:
każe ich stracić w swojej obecności. Tak więc znów wizja przyszłego sądu wysuwa się na plan
pierwszy w nowotestamentowych zapowiedziach paruzji.
DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA W JEROZOLIMIE
UROCZYSTY WJAZD DO JEROZOLIMY (19,29–40)
29
Gdy przybliżył się do Betfage i Betanii, ku górze zwanej Oliwną, wysłał dwóch spośród
uczniów,
30
mówiąc: «Idźcie do wsi, która jest naprzeciwko, a wchodząc do niej, znajdziecie
uwiązane oślę, którego nie dosiadał żaden człowiek. Odwiążcie je i przyprowadźcie.
31
A gdyby
was kto pytał: „Dlaczego odwiązujecie?”, tak powiecie: „Pan go potrzebuje”».
32
Wysłani poszli i
znaleźli [wszystko] tak, jak im powiedział.
33
A gdy odwiązywali oślę, zapytali ich jego właściciele:
«Czemu odwiązujecie oślę?»
34
Odpowiedzieli: «Pan go potrzebuje».
35
I przyprowadzili je do
Jezusa, a zarzuciwszy na nie swe płaszcze, wsadzili na nie Jezusa.
36
Gdy je
chał, słali swe
płaszcze na drodze.
37
Zbliżał się już do zboczy Góry Oliwnej, kiedy całe mnóstwo uczniów poczęło
wielbić radośnie Boga za wszystkie cuda, które widzieli.
38
I mówili głosem donośnym:
«Błogosławiony Król,
który przychodzi w imię Pańskie (
Ps 118[117],26
).
Pokój w niebie
i chwała na wysokościach».
39
Lecz niektórzy faryzeusze spośród tłumu rzekli do Niego: «Nauczycielu, zabroń tego swoim
uczniom!»
40
Odrzekł: «Powiadam wam: Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą» (
Ha 2,11
).
29
–38.
Opis tryumfalnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy Łukasz powtarza dosłownie za
Markiem. Jednakże w odróżnieniu od Marka, a zgodnie z wersją Mateusza zaznacza, że
miejsce, z którego Jezus wysyłał swoich uczniów po oślątko uwiązane u drzewa w najbliższej
wiosce, znajdowało się w pobliżu Betfage i Betanii. Nie ma u Łukasza – podobnie jak u Marka
– żadnej wzmianki o oślicy, a zatem nie ma też problemu zasiadania na dwu zwierzętach
równocześnie. Dorzuca natomiast Łukasz zwięzłą informację o cudach, których Bóg dokonał
przez Jezusa i które stały się powodem chwalebnych okrzyków na cześć Jezusa wjeżdżającego
uroczyście do Jerozolimy.
39
–40.
Wreszcie w zakończeniu swego opisu zamieszcza Łukasz szczegół, którego nie
ma u żadnego z pozostałych Ewangelistów. Oto gdy tłumy entuzjastycznie witały Jezusa,
faryzeusze poczęli się domagać, żeby Jezus nakazał – przynajmniej swoim uczniom –
milczenie. Lecz Jezus oświadczył, że jeśliby uczniowie zamilkli, kamienie wołać będą. Tak
więc Jezus nie tylko aprobował to, co w takim uniesieniu wypowiadały o Nim tłumy, lecz
wyraźnie sobie życzył, niczego już nie ukrywając, żeby Go uważano za Króla, który
przychodzi w imię Pańskie. Odpowiedź dana faryzeuszom jest wyrazem świadomości
mesjańskiej Jezusa.
ZAPOWIEDŹ UPADKU MIASTA (19,41–44)
41
Gdy był już blisko, na widok miasta zapłakał nad nim
42
i rzekł: «O gdybyś i ty poznało w ten
dzień to, co służy pokojowi! Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami.
43
Bo przyjdą na
ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd.
44
Powalą na
ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą, a nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie
rozpoznało czasu twojego nawiedzenia».
41
–42.
Chrystus zbliżał się do Jerozolimy od strony Betanii, schodząc po amfiteatralnym
zboczu Góry Oliwnej. Od murów okalających świątynię, odbudowaną z przepychem przez
Heroda, dzieliła Go już tylko dolina Cedronu. Chrystus zawsze poddawał się wzruszeniu, gdy
patrzył na panoramę Jerozolimy, miasto Dawida i Salomona, święty gród proroków Izajasza,
Jeremiasza i tylu innych wielkich mężów Izraela. W tym wypadku wzruszenie było tak wielkie,
że łzy cisnęły się do oczu Zbawiciela, co miało się zdarzyć jeszcze jeden raz tylko w ciągu
publicznej działalności Jezusa, tj. przy grobie Łazarza. Powodem płaczu Jezusa na pewno nie
była wizja mającej wkrótce nastąpić męki. Chrystus nigdy nie płakał nad sobą. O łzy
przyprawiał Jezusa upór mieszkańców Świętego Miasta. Były to łzy współczucia,
przewidującego karę, jaka miała spaść na niezbożną Jerozolimę.
Bezpośrednim powodem żalu Jezusa był fakt, że Jerozolima nie chciała przyjąć zapowiedzi
mesjańskiego szczęścia, przedstawionego tu za pomocą obrazu idealnego pokoju (
Iz 11,6 n
;
Oz
2,20 n
). Chrystus ubolewa nad tym, że mieszkańcy Jerozolimy nie chcą zrozumieć sensu
Bożych planów, wskutek czego nie widzą, jak wielkiego dobra pragnie Bóg i dla nich, i dla
całej ludzkości.
43
–44.
Karą sprawiedliwie zasłużoną będzie kompletna ruina miasta, bo nie rozpoznało
czasu nawiedzenia, tj. czasu dobrodziejstw Bożych i łaski. Przepowiednia sprawdziła się
dokładnie: w r. 70 po Chr. Rzymianie – jak się dowiadujemy z relacji Józefa Flawiusza –
otoczyli Jerozolimę, po 14 dniach obalili mur północny, w pięć dni później przebili mur
zachodni, zdobyli twierdzę Antonia, a wkrótce potem wielki pożar ogarnął świątynię i całe
miasto.
WYPĘDZENIE PRZEKUPNIÓW (19,45–46)
45
Potem wszedł do świątyni i zaczął wyrzucać sprzedających w niej.
46
Mówił do nich:
«Napisane jest: Mój dom będzie domem modlitwy, a wy uczyniliście go jaskinią zbójców» (
Iz 56,7
;
Jr 7,11
).
45.
Troska Jezusa o miasto ograniczy się, w drugiej części perykopy, do najznakomitszej
części tego miasta, tj. do świątyni. Opis wypędzania kupczących ze świątyni został przez
Łukasza w dużej mierze skrócony. Wydarzenie to, zdaniem Ewangelisty, nie przedstawiało
większego znaczenia dla odbiorców jego dzieła.
46.
Cytując proroctwo Izajasza opuszcza Łukasz wzmiankę o wszystkich narodach (zob.
Mk 11,17
: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów), co jest dość trudne do
zrozumienia, gdy ma się na uwadze uniwersalizm soteryjny trzeciej Ewangelii. Niewłaściwość
czynu sprzedawców polegała na tym, że nie okazali miejscu świętemu należytego szacunku, a
prócz tego uniemożliwiali pielgrzymom modlitewne skupienie i oddawanie czci Bogu.
NAUCZANIE W ŚWIĄTYNI (19,47–48)
47
I nauczał codziennie w świątyni. Lecz arcykapłani i uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu
czyhali na Jego życie.
48
Tylko nie wiedzieli, co by mogli czynić, cały lud bowiem słuchał Go z
zapartym tchem.
47
–48.
Wrogość arcykapłanów, którzy czuli się jedynymi panami wszystkiego, co
wypełniało świątynię, była do przewidzenia. Ich nienawiść do Jezusa wzrastała może i dlatego,
że prosty lud był, jak się wydaje, po Jego stronie. Całe poprzednio opisane wydarzenie
znacznie poderwało powagę arcykapłanów i przywódców ludu. Od tej pory nic już nie ułagodzi
zawistnego gniewu nieprzyjaciół Jezusa. Tak więc Jerozolima, Miasto Święte Mesjasza, nie
przyjęło Chrystusowej Ewangelii; co więcej, nawet świątynia, jedyny w mieście dom Boży,
była zajęta na ludzkie sprawy. Nie było miejsca dla Boga ani w całym mieście, ani w Jego
własnym domu. Oto dlaczego zapłonął Chrystus Pan świętym gniewem.
Relacje trzech Synoptyków (
Mt 21,12–13
;
Mk 11,15–19
;
Łk 19,45 n
) o wypędzeniu
kupczących ze świątyni nastręczają pewną trudność, gdy chodzi o zharmonizowanie ich pod
względem kontekstu historycznego z opowiadaniem Jana. Autor czwartej Ewangelii umieszcza
bowiem scenę na początku publicznego nauczania Jezusa, gdy tymczasem u Synoptyków
wypędzenie kupczących ma miejsce przy okazji ostatniego przybycia Jezusa do Jerozolimy.
Jakkolwiek by było, na pewno nie chodzi tu o relacje o dwu różnych wypędzeniach
kupczących ze świątyni. Jan zdaje się mieć rację, umieszczając to wydarzenie na początku
publicznej działalności Jezusa. Jest zresztą we wskazaniach chronologicznych bardziej
dokładny od Synoptyków. Ale z drugiej strony miał swoje racje teologiczne, by to wydarzenie
umieścić w serii „znaków”. Trudno przypuścić, by po takim fakcie władze świątyni tolerowały
działalność publiczną Jezusa. Nadto wspomina o kilku podróżach Jezusa do Jerozolimy; mógł
więc scenę wypędzenia kupczących powiązać z tą, której owo wydarzenie rzeczywiście
towarzyszyło, czego nie mogli uczynić Synoptycy, wzmiankujący tylko jedną podróż Jezusa do
Świętego Miasta.
PYTANIE O WŁADZĘ (20,1–8)
20
1
Pewnego dnia, kiedy nauczał lud w świątyni i głosił Dobrą Nowinę, podeszli arcykapłani i
uczeni w Piśmie wraz ze starszymi
2
i zapytali Go: «Powiedz nam, jakim prawem to czynisz albo
kto ci dał tę władzę?»
3
Odpowiedział im: «Ja też zadam wam pytanie. Powiedzcie Mi:
4
Czy
chrzest Janowy pochodził z nieba, czy też od ludzi?»
5
Oni zastanawiali się i mówili między sobą:
«Jeśli powiemy: „Z nieba”, to zarzuci nam: „Dlaczego nie uwierzyliście mu?”
6
A jeśli powiemy: „Od
ludzi”, to cały lud nas ukamienuje, bo jest przekonany, że Jan był prorokiem».
7
Odpowiedzieli więc,
że nie wiedzą, skąd pochodził.
8
Wtedy Jezus im rzekł: «Zatem i Ja wam nie powiem, jakim
prawem to czynię».
1
–8.
Dialog Jezusa z arcykapłanami pragnącymi dowiedzieć się, skąd posiada Jezus
władzę nauczania, referują wszyscy trzej Synoptycy (
Mt 21,23–27
– zob. komentarz, wyżej, s.
126;
Mk 11,27–33
) w identyczny sposób: na postawione Jezusowi pytanie – ostatecznie miało
ono na celu wydobycie od Niego stwierdzenia, czy jest Mesjaszem – nie otrzymali arcykapłani
żadnej odpowiedzi, ponieważ sami nie chcieli czy nie mogli wyjaśnić, skąd pochodził i jakie
miał znaczenie chrzest Jana. Od właściwego zrozumienia posłannictwa Janowego zależało
pozytywne ustosunkowanie się do misji Jezusa. Jan przecież przygotowywał drogę
Zbawicielowi.
PRZYPOWIEŚĆ O PRZEWROTNYCH ROLNIKACH (20,9–19)
9
I zaczął mówić do ludu tę przypowieść: «Pewien człowiek założył winnicę (
Iz 5,1
), oddał ją w
dzierżawę rolnikom i wyjechał na dłuższy czas.
10
W odpowi
edniej porze wysłał sługę do rolników,
aby mu oddali jego część z plonu winnicy. Lecz rolnicy obili go i odesłali z niczym.
11
Ponownie
posłał drugiego sługę. Lecz i tego obili, znieważyli i odesłali z niczym.
12
Posłał jeszcze trzeciego;
tego również pobili do krwi i wyrzucili.
13
Wówczas rzekł pan winnicy: „Co mam począć? Poślę
mojego syna umiłowanego, chyba go uszanują”.
14
Lecz rolnicy, zobaczywszy go, naradzali się
między sobą, mówiąc: „To jest dziedzic, zabijmy go, a dziedzictwo stanie się nasze”.
15
I
wyrzuciwszy go z winnicy, zabili. Co więc uczyni z nimi właściciel winnicy?
16
Przyjdzie i wytraci
tych rolników, a winnicę da innym». Gdy to usłyszeli, zawołali: «Nigdy to się nie stanie!»
17
On zaś
spojrzał na nich i rzekł: «Cóż więc znaczy to słowo Pisma: Ten właśnie kamień, który odrzucili
budujący, stał się głowicą węgła? (
Ps 118[117],22
)
18
Każdy, kto upadnie na ten kamień, rozbije
się, a na kogo on spadnie, zmiażdży go».
19
W tej samej godzinie uczeni w Piśmie i arcykapłani zapragnęli dostać Go w swoje ręce, lecz
bali się ludu. Zrozumieli bowiem, że przeciwko nim skierował tę przypowieść.
9
–16.
Przypowieść o niegodziwych dzierżawcach winnicy również powtarza Łukasz
prawie dosłownie za Markiem (12,1–12). Niewielkie rozbieżności sprowadzają się do
następujących punktów: Łukasz skraca opis wyposażenia winnicy przez właściciela –
zabezpieczanie winnicy płotem, okopanie, tłocznie, budowanie wieży – przed jego wyjazdem
na długi czas; trzeci z kolei sługa, wysłany do niegodziwych dzierżawców, według Marka
został zabity, według Łukasza tylko poraniony; o innych sługach, według Łukasza również
pozabijanych, nie ma żadnej wzmianki po zapowiedzi kary, jaka spotka zabójców
umiłowanego syna właściciela winnicy. Marek nie notuje żadnej reakcji słuchaczy, a Łukasz
mówi, iż powiedzieli oni wtedy: Nigdy to się nie stanie.
17
–19.
Cytat
Ps 118
[117] jest nieco krótszy u Łukasza, lecz autor trzeciej Ewangelii
dodaje przestrogę przed nieszczęściem, jakie spotka tego, kto upadnie na ów kamień lub na
kogo ów kamień spadnie. Sens przypowieści jest bardzo oczywisty, jednakowy u wszystkich
trzech synoptyków, bez retuszów, które by ukazywały tendencje specyficzne poszczególnych
Ewangelistów. Uczeni w Piśmie i arcykapłani zrozumieli natychmiast, że to oni właśnie są
niegodziwymi dzierżawcami winnicy. Dlatego zapragnęli dostać Go w swoje ręce i zgładzić;
ale obawa przed ludem znów powstrzymała ich na jakiś czas.
SPRAWA PODATKU (20,20–26)
20
Śledzili Go więc i nasłali na Niego szpiegów. Ci udawali pobożnych i mieli podchwycić Go w
mo
wie, aby Go wydać zwierzchności i władzy namiestnika.
21
Zapytali Go więc: «Nauczycielu,
wiemy, że słusznie mówisz i uczysz, i nie masz względu na osobę, lecz drogi Bożej w prawdzie
nauczasz.
22
Czy wolno nam płacić podatek Cezarowi, czy nie?»
23
On przejr
zał ich podstęp i rzekł
do nich:
24
«Pokażcie Mi denara. Czyj nosi obraz i napis?» Odpowiedzieli: «Cezara».
25
Wówczas
rzekł do nich: «Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga».
26
I nie mogli podchwycić Go na słowie wobec ludu. I zadziwieni Jego odpowiedzią, zamilkli.
20.
Ale faryzeusze nie odstąpili od zamiaru zgładzenia Jezusa. Czekali tylko na stosowną
chwilę, a przede wszystkim dokładali wielu starań, żeby skompromitować Jezusa wobec
tłumów.
21
–22.
Ewentualną kompromitację Mistrza z Nazaretu miało na celu pytanie, czy wolno
płacić podatek cesarzowi czy nie. Misję ludzi, którzy przyszli do Jezusa z owym
podchwytliwym pytaniem wszyscy trzej synoptycy przedstawiają jednakowo (
Mt 22,15–22
–
zob. komentarz, wyżej, s. 132–134;
Mk 12,13–17
). Różnica – nie bez znaczenia – dotyczy
grupy, którą reprezentowali wysłannicy: według Mateusza i Marka byli to faryzeusze i
herodianie, Łukasz natomiast mówi, że byli to szpiedzy, którzy udawali pobożnych i mieli
podchwycić Go w mowie, aby Go wydać zwierzchności i władzy namiestnika (w. 20).
23
–26.
Mamy tu więc do czynienia z bezkompromisowym demaskowaniem
przeciwników Jezusa, co jest szczególnie wymowne w relacji Łukasza, nazywanego przecież
Ewangelistą dobroci i łagodności. I ta próba pochwycenia Jezusa za słowa zakończyła się
porażką szpiegów wysłanych przez faryzeuszy i herodianów (por.
Mt 22,15 n
). Nie mogli
podchwycić Go na słowie – notuje Łukasz. Zadziwieni Jego odpowiedzią, zamilkli.
SPRAWA ZMARTWYCHWSTANIA (20,27–40)
27
Wówczas podeszło do Niego kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma
zmartwychwstania, i zagadnęli Go
28
w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli
umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat pojmie ją za żonę i niech
wzbudzi potomstwo swemu bratu (
Pwt 25,5n
).
29
Otóż było siedmiu braci. Pierwszy pojął żonę i
zmarł bezdzietnie.
30
[Pojął ją] drugi,
31
a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy
dzieci.
32
W końcu umarła ta kobieta.
33
Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną?
Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę».
34
Jezus im odpowiedział: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą.
35
Lecz ci, którzy
uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić
nie będą, ani za mąż wychodzić.
36
Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są
dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania.
37
A że umarli zmartwychwstają, to i
Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa „O krzewie”, gdy Pana nazywa Bogiem Abrahama,
Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba (
Wj 3,2.6
).
38
Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych;
wszyscy bowiem dla Niego żyją».
39
Na to rzekli niektórzy z uczonych w Piśmie: «Nauczycielu,
dobrze powiedziałeś».
40
I już o nic nie śmieli Go pytać.
27
–40.
Ale dalszych wysiłków nie zaniechano. Tym razem pojawiają się sami
saduceusze, którzy odrzucali stanowczo naukę o zmartwychwstaniu ciał. Ci też nic nie
osiągnęli. Wszyscy trzej synoptycy (
Mt 22,23–33
– zob. komentarz, wyżej, s. 134–135;
Mk
12,18–27
) w identyczny sposób przedstawiają ich klęskę, przy czym Mateusz zaznacza, że
odpowiedź Jezusa wywołała jeszcze większe uznanie dla Niego wśród tłumów, a Łukasz
kończy swoją relację słowami następującymi: już o nic nie śmieli Go pytać.
MESJASZ SYNEM BOŻYM (20,41–44)
41
Natomiast On rzekł do nich: «Jak można twierdzić, że Mesjasz jest synem Dawida?
42
Przecież sam Dawid mówi w Księdze Psalmów: Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej,
43
aż położę nieprzyjaciół Twoich jako podnóżek pod Twoje stopy.
44
Dawid nazywa Go Panem: jak
zatem może być On [tylko] jego synem?»
41
–44.
Wtedy inicjatywę przejął Jezus: On zaczął pytać. Pierwsze pytanie brzmiało: Jak
można twierdzić, że Mesjasz jest synem Dawida. Przecież sam Dawid nazywa Mesjasza swoim
Panem. Wszyscy trzej synoptycy (zob.
Mt 22,42–46
z komentarzem wyżej, s. 136;
Mk 12,35–
37
) zanotowali pytanie Jezusa, wszyscy pozostawili je bez odpowiedzi, ale u wszystkich
samorzutnie nasuwa się tylko taka odpowiedź: Mesjasz jest Synem nie ludzkim, lecz Bożym.
OSTRZEŻENIE PRZED UCZONYMI W PIŚMIE (20,45–47)
45
Gdy cały lud się przysłuchiwał, rzekł do swoich uczniów:
46
«Strzeżcie się uczonych w
Piśmie, którzy z upodobaniem chodzą w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku,
pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach.
47
Objadają oni domy wdów i dla
pozoru długo się modlą. Ci tym surowszy dostaną wyrok».
45
–47.
Następne z kolei wystąpienie Jezusa skierowane jest zdecydowanie przeciwko
faryzeuszom. Była to przestroga przed uczonymi w Piśmie, którzy swą obłudną pobożnością
wprowadzali w błąd prostych ludzi, wyłudzając ostatni grosz nawet od wdów przysłowiowo
zasługujących na wsparcie, a nie na wyzysk. W referowaniu tej przestrogi Łukasz trzyma się
wiernie Marka, odchodząc razem z nim od tradycji reprezentowanej przez Mateusza, u którego
znajduje się w tym miejscu, jak wiadomo, długa, pełna grozy mowa przeciwko uczonym w
Piśmie i faryzeuszom (
Mt 23,1–36
).
WDOWI GROSZ (21,1–4)
21
1
Podniósłszy oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony.
2
Zobaczył też,
jak pewna uboga wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki,
3
i rzekł: «Prawdziwie powiadam wam: Ta
uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni.
4
Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę Bogu z tego,
co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie».
1
–4.
Występująca w tej przestrodze wzmianka o wdowach była spowodowana, być może,
tym, co się działo w obecności Jezusa i Jego uczniów: oto widziano, jak ludzie zamożni
przychodzili i wrzucali – pewnie dość duże – ofiary do skarbony świątynnej. Lecz na pochwałę
Jezusa zasłużyli sobie nie oni, tylko uboga wdowa, która podeszła i złożyła w ofierze dwa
pieniążki, nie przedstawiające wielkiej wartości, lecz stanowiące cały jej majątek. Dała
wszystko, co miała, a nie tylko to, co jej zbywało, jak owym bogaczom. Całkowicie zaufała
Bogu i Jego dobroci w przekonaniu, że Bóg nie opuści jej w potrzebie (por.
Mk 12,41–44
).
MOWA O ZBURZENIU JEROZOLIMY I PRZYJŚCIU
CHRYSTUSA
ZNISZCZENIE ŚWIĄTYNI (21,5–7)
5
Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami,
powiedział:
6
«Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który
by nie był zwalony».
7
Zapytali Go: «Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to się
dzia
ć zacznie?»
5
–7.
Zapowiedź zburzenia świątyni jerozolimskiej zreferował Łukasz tak jak Marek
(13,1–4), nieznacznie tylko skracając i gładząc literacko wersję autora drugiej Ewangelii.
Wizja zniszczenia świątyni została spowodowana podziwem uczniów dla cennego materiału i
samej konstrukcji świątyni. Przyjdzie czas, kiedy ani z tej świątyni, ani z całego miasta nie
pozostanie kamień na kamieniu.
POCZĄTEK BOLEŚCI (21,8–11)
8
Jezus odpowiedział: «Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod
moim imieniem i będą mówić: „To ja jestem” oraz: „Nadszedł czas”. Nie podążajcie za nimi!
9
I nie
trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz
nastąpi koniec».
10
Wtedy mówił do nich: «Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw
królestwu.
11
Wystąpią silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne
zjawiska i wielkie znaki na niebie».
8
–11.
Wizja zniszczenia Jerozolimy w nauczaniu Jezusa kojarzy się zazwyczaj z
cierpieniami, jakie miały poprzedzać koniec świata. Ten zaś kres stanowił niejako jedno
wydarzenie w połączeniu z ponownym przyjściem Jezusa. O zjawach i znakach na niebie nic
dokładniejszego niestety nie można powiedzieć. Niektórzy sądzą, że Łukasz czyni tu aluzję do
tekstu z
2 Mch 5,2n
: Ukazywali się biegnący w powietrzu jeźdźcy ubrani w szaty haftowane
złotem i uzbrojone wojsko, podzielone na kohorty, oddziały jeźdźców w bojowym szyku…
PRZEŚLADOWANIE UCZNIÓW (21,12–19)
12
«Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was
do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i
namiestników.
13
Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa.
14
Postanówcie sobie w
sercu nie obmyślać naprzód swej obrony.
15
Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden
z waszych prześladowców nie będzie mógł się oprzeć ani sprzeciwić.
16
A wydawać was będą
nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią.
17
I z powodu
mojego imienia
będziecie w nienawiści u wszystkich.
18
Ale włos z głowy wam nie spadnie.
19
Przez
swoją wytrwałość ocalicie wasze życie».
12
–19.
Tradycję tę w sposób jednolity przekazali wszyscy trzej synoptycy (
Mt 24,9–14
–
zob. komentarz, wyżej, s. 141;
Mk 13,9–13
), uwydatniając zwłaszcza prześladowania, jakie
spadną na uczniów Jezusa za to tylko, że będą głosić Ewangelię. Lecz im przede wszystkim
obiecuje Jezus szczególną pomoc swoją i nagrodę w życiu przyszłym.
ZNAKI ZAPOWIADAJĄCE ZBURZENIE JEROZOLIMY (21,20–
24)
20
«Skoro zaś ujrzycie Jeruzalem otoczone przez wojska, wtedy wiedzcie, że jego
spustoszenie jest bliskie.
21
Wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry; ci, którzy są w
mieście, niech z niego uchodzą, a ci, co po wsiach, niech do niego nie wchodzą.
22
Będzie to
bowiem czas pomsty
, aby spełniło się wszystko, co jest napisane.
23
Biada brzemiennym i
karmiącym w owe dni! Nastanie bowiem wielki ucisk na ziemi i gniew na ten naród:
24
jedni polegną
od miecza, a drugich zapędzą w niewolę między wszystkie narody. A Jeruzalem będzie deptane
przez pogan (
Za 12,3
LXX), aż czasy pogan się wypełnią».
20
–21.
W opisie samego oblężenia Jerozolimy na wstępie Łukasz jest nieco
dokładniejszy od Mateusza (24,15–22) i Marka (13,14–32). I tak gdy ci ostatni, nawiązując do
proroctwa Daniela (9,27), mówią o ohydzie spustoszenia, Łukasz, nie odwołując się do
żadnego tekstu, przestrzega: Skoro zaś ujrzycie Jeruzalem otoczone przez wojska, wtedy
wiedzcie, że jego spustoszenie jest bliskie. Potem jednak autor trzeciej Ewangelii dokonuje
pewnych skrótów: Nie wspomina o tych, którzy znajdą się na dachu w momencie oblężenia;
nie mówi nic o przebywających w tym czasie na roli, lecz ogólnie tylko nie każe wracać do
miasta tym, którzy w chwili natarcia na ich domostwa będą się znajdowali poza miastem; nie
zaleca modlitw i próśb o to, by ów koniec nie nastąpił podczas zimy.
22
–23.
Pod koniec natomiast podaje szczegół, który nie ma swego odpowiednika ani u
Mateusza, ani u Marka. Oto najpierw oznajmia, że to, co spotka mieszkańców Jerozolimy i
samo miasto, będzie wyrazem gniewu Bożego. Przedmiotem gniewu Bożego jest przede
wszystkim naród wybrany. Powodem gniewu Bożego w ST są najczęściej odstępstwa
Izraelitów od kultu Boga prawdziwego, sprzeniewierzenie się woli Jahwe (
1 Sm 6,19
; 15;
28,18;
2 Sm 6,7
). Gniew Boży ustawał z chwilą gdy człowiek schodził ze złej drogi (
Wj 34,6
;
Iz 48,9
;
Ps 103[102],8
). Gniew Boży miał więc dla Izraela charakter zbawienny. Bóg gniewał
się dlatego, żeby nawrócić Izraela. Lecz już w ST jest mowa o takim gniewie Bożym, którego
nikt i nic nie będzie w stanie powstrzymać. O tym właśnie eschatologicznym zagniewaniu
Boga mówi Jezus, snując przed swymi uczniami wizje zburzenia Jerozolimy i końca świata.
24.
Inną odrębność Łukasza w stosunku do Mateusza i Marka stanowi wzmianka o śmierci
mieszkańców Jerozolimy od miecza – najprawdopodobniej aluzja do
Jr 20,4
– i o ich zesłaniu
na wygnanie pomiędzy pogan oraz o deptaniu Świętego Miasta przez pogańskich najeźdźców
(por.
Dn 8,13
). Wszystko to miało się już bardzo niedługo spełnić co do joty: po czteroletniej
wojnie (r. 66–70) Jerozolima została zrównana z ziemią, prawie milion Żydów poległo, a około
stu tysięcy – jeśli wierzyć Józefowi Flawiuszowi – poszło do niewoli.
PRZYJŚCIE CHRYSTUSA (21,25–28)
25
«Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych
wobec huku morza i jego nawałnicy.
26
Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń
zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte.
27
Wtedy ujrzą Syna
Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z mocą i wielką chwałą.
28
A gdy się to dziać zacznie,
nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie».
25.
Znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, huk morza – to wyrażenia spotykane dość
często już w ST (
Jr 4,23–26
;
Ez 32,7
;
Am 8,9
;
Mi 1,3–4
;
Jl 2,10
;
3,4
;
Iz 13,9–10
;
34,4
) przy
opisach interwencji Boga-Sędziego w ludzkie sprawy.
Chrystus, a za Nim Ewangeliści posługują się językiem zrozumiałym dla ludzi im
współczesnych. Obrazów tych nie należy więc pojmować zbyt dosłownie, choć z drugiej strony
nie można też wykluczyć jakiegoś udziału całego wszechświata w przygotowaniu się na
ponowne przyjście Jezusa (
Rz 8,19–23
). Czy można zatem utrzymywać na podstawie tego
tekstu, że cały wszechświat będzie zniszczony ogniem lub przestanie istnieć wskutek nie
znanego bliżej kataklizmu? Jest to tajemnica, której Pismo Święte nigdy – nawet w takich
tekstach, jak
2 P 3,10
– nie wyjaśnia. Jedno można stwierdzić z całą pewnością: przyjdzie czas,
że ciała niebieskie swoim wyglądem dadzą nam znać, iż obecny porządek rzeczy ma się ku
końcowi.
26.
Powodem przerażenia będą przede wszystkim zmiany zachodzące w świecie
widzialnym i zagrażające w każdej chwili życiu człowieka. Z drugiej strony jednak
przedmiotem bojaźni będzie także wizja ostatecznego sądu, o którym tyle razy mówili prorocy
ST. Moce niebieskie – to nie duchy nieczyste ani aniołowie, tylko właśnie wspomniane na
samym początku ciała niebieskie, jak słońce, księżyc i gwiazdy (por.
Iz 34,4
).
27.
Pojawienie się w obłokach Syna Człowieczego jest niewątpliwym nawiązaniem do
Dn
7,13–14
: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do
Przedwiecznego… Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu
wszystkie narody, ludy i języki. Obłoki są wspomniane w opisach prawie wszystkich teofanii
zarówno w ST, jak i w NT. W paralelnym tekście Mateusza (24,30) znajdujemy wzmiankę o
ukazaniu się na niebie znaku Syna Człowieczego. Według wielu Ojców Kościoła znak ten
będzie miał kształt krzyża, z zawieszonym na nim Chrystusem. Zdaniem innych ma to być
jeden ze znaków wspomnianych na początku tego fragmentu (w. 25) Ewangelii, znak
wyróżniający się wśród innych i zwiastujący niejako przyjście samego Chrystusa. Owego
przyjścia Chrystusa nie należy pojmować symbolicznie w sensie Jego obecności w Kościele
lub jako działalność Ducha Świętego, objawiającego swoją moc szczególną w rozszerzaniu się
chrześcijaństwa. Jest to eschatologiczne przyjście Jezusa, na co wyraźnie wskazują paralelne
teksty Mateusza (24,31) i Marka (13,27), przyjście nie dające się określić pod względem czasu,
co sam Łukasz stwierdzi, mówiąc: Jak błyskawica, gdy zabłyśnie, jaśnieje od jednego krańca
widnokręgu aż do drugiego, tak będzie z Synem Człowieczym w dniu Jego (17,24).
28.
Jest to nawiązanie do sytuacji przedstawionej w w. 20: Skoro zaś ujrzycie Jeruzalem
otoczone przez wojska, wtedy wiedzcie, że jego spustoszenie jest bliskie. Zburzenie Jerozolimy
ma oznaczać początek nowej epoki w dziejach powstającego chrześcijaństwa, które od tego
czasu pocznie ogarniać swymi wpływami pogan. Stąd też wizja przyszłych ruin Jerozolimy nie
powinna słuchaczy Jezusa przerażać, ale raczej napełniać otuchą: będą uwolnieni od przeszkód
ze strony wrogiego Ewangelii judaizmu. Za tą interpretacją przemawia także w. 32, w którym
czytamy: Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie. Za niespełna czterdzieści lat – nie
przeminęło więc jeszcze pokolenie współczesne Chrystusowi – miały się sprawdzić co do
Jerozolimy słowa Chrystusa.
Odkupienie, o którym tu mowa, oznacza przede wszystkim uwolnienie chrześcijan od
prześladowań i wszelkiego rodzaju przeszkód stawianych Ewangelii Chrystusowej. Upadek
Jerozolimy położy kres cierpieniom chrześcijan jerozolimskich. Tak więc dla nich zapowiedź
zburzenia Jerozolimy była źródłem radości, niewiernych Żydów zaś słowa Chrystusa napawały
uzasadnionym przerażeniem. W rzeczywistości wiele chrześcijańskich rodzin jeszcze przed
rozpoczęciem oblężenia Jerozolimy (r. 66–70) uszło na drugą stronę Jordanu w okolice
miejscowości Pella, i tam uratowało swe życie, pozostali zaś w Jerozolimie, głównie Żydzi,
patrzyli na tragiczny koniec Świętego Miasta i gruzy zaledwie co ukończonej świątyni, której
budowa trwała od r. 20 przed Chr. do 66. Po tym zniszczeniu świątynia, o której mówiono, że
kto jej choć raz w życiu nie zobaczył, niczego nie widział, nigdy już nie miała być
odbudowana.
PRZYKŁAD Z DRZEWA FIGOWEGO (21,29–33)
29
I powiedział im przypowieść: «Spójrzcie na drzewo figowe i na wszystkie drzewa.
30
Gdy
widzicie, że wypuszczają pąki, sami poznajecie, że już blisko jest lato.
31
Tak i wy, gdy ujrzycie te
wszystkie wydarzenia, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże.
32
Zaprawdę, powiadam wam: Nie
przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie.
33
Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie
przemi
ną».
29
–30.
Sama aplikacja przypowieści o fidze i innych drzewach w czasie dojrzewania ich
owoców jest równocześnie nawiązaniem do pierwszych wierszy dwudziestego pierwszego
rozdziału, do wierszy, w których jest mowa o zburzeniu świątyni. Chodzi zwłaszcza o pytanie
sformułowane w w. 7: Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to się dziać
zacznie. Drzewo figowe – a nie inne – jest wspomniane może dlatego, że ono właśnie było
obrazem narodu wybranego (
Oz 9,10
;
Mi 7,1
;
Jr 8,13
;
24,1 n
). Od innych drzew rosnących w
Palestynie – jak np. cyprys albo oliwka – figa różni się tym, że na czas zimy traci liście i
wygląda jak obumarła. Pierwsze pąki na obumarłej fidze są niewątpliwym zwiastunem wiosny.
Ostatecznie więc zapowiedziane przez Chrystusa zburzenie Jerozolimy będzie nie zwiastunem
mającego nastąpić wkrótce końca świata, lecz znakiem początków uwolnienia Kościoła z
więzów judaizmu.
31.
Nie oznacza to, że dopiero wtedy, po zburzeniu Jerozolimy, będzie ustanowione na
ziemi królestwo Boże. Znaczy to, że przybliży się niejako i przyspieszony będzie ostateczny
tryumf królestwa Bożego.
32
–33.
Znów nie jesteśmy w stanie określić bardziej szczegółowo tej końcowej
przemiany – albo dokładniej: przemijania nieba i ziemi. Nawet św. Paweł niewiele wyjaśni,
kiedy napisze w Liście do Rzymian: Stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów
Bożych. Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na
Tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by
uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych (
Rz 8,19–21
).
Urzeczywistnienie się proroctwa o zburzeniu Jerozolimy miało zagwarantować pewność
ponownego przyjścia Jezusa. Interpretując tę perykopę byłoby rzeczą wskazaną rozpocząć od
drugiej części, wyraźnie zwracając uwagę na jej powiązanie z w. 7 i 20. W ten sposób lepiej
można będzie uwydatnić ideę końca dającego zarazem początek: koniec niewoli – początek
nowego życia. Rozumie się wtedy właściwie myśl Kościoła otwierającego tą perykopą
ewangelijną nowy rok liturgiczny. Ponowne przyjście Jezusa wzmiankowane w pierwszej
części perykopy, a odczytane u progu oczekiwania na narodzenie się Zbawiciela, ma ujawnić
już teraz moc wielką i majestat Tego, który przyjdzie wpierw jako bezradne Dziecię.
Pewną trudność w opowiadaniu Łukasza stanowi to, że wspomniane przez niego ponowne
przyjście Syna Człowieczego (21,25–28) było już raz wzmiankowane, i to w kontekście
niezbyt odległym: 17,22–37. Mateusz (24,23–31) i Marek (13,24–27) natomiast wspominają
tylko raz chwalebny powrót Jezusa, łącząc to wydarzenie ze zburzeniem Jerozolimy. Jak
wytłumaczyć wspomniany wyżej dublet w Ewangelii Łukasza? Otóż pamiętać należy, że
Łukasz wyraźnie oddziela zburzenie Jerozolimy (21,6–24a) od opisu ponownego przyjścia
Jezusa (17,22–37). Ponieważ jednak tradycja katechetyczna i literacka wiązała z końcem
świata wizję zburzenia Jerozolimy i zapowiedź ponownego przyjścia Jezusa, przeto – idąc za
Mateuszem i Markiem – Łukasz przy opisie zburzenia Jerozolimy wspomniał także o
ponownym przyjściu Jezusa, mimo że już przedtem opisał ową paruzję dość dokładnie.
POTRZEBA CZUJNOŚCI (21,34–36)
34
«Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i
trosk doczesnych, żeby ten dzień nie spadł na was znienacka
35
jak potrzask. Przyjdzie on bowiem
na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi (
Iz 24,17
).
36
Czuwajcie więc i módlcie się w każdym
czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem
Człowieczym».
34
–35.
Eschatologiczna mowa Jezusa u wszystkich trzech synoptyków kończy się
wezwaniem do czujności. Wezwanie to jest szczególnie rozbudowane w Ewangelii Łukasza,
gdzie są wymienione główne czynniki sprawiające, że człowiek nie jest dostatecznie czujny.
Otóż serce człowieka obciążają: hulatyka, pijaństwo i doczesne troski. Na ludzi oddanych tym
sprawom dzień Pański przyjdzie znienacka, wtedy gdy na jego przyjście wcale nie będą
przygotowani. Nagłość przyjścia Syna Człowieczego ilustruje Łukasz nie przenośnią złodzieja,
ale metaforą potrzasku, w który człowiek wpada nie wiadomo kiedy.
36.
Wreszcie okazuje się, że mimo największych osobistych wysiłków człowiek nie
będzie mógł w pełni czuwać. Musi się nadto modlić, żeby Pan zaoszczędził mu cierpień, które
spaść mają na świat cały. Zresztą czuwanie jest w Biblii zawsze ściśle powiązane z modlitwą:
kto czuwa, ten się modli, bo trwa myślą przy Bogu, i odwrotnie, kto się modli, ten jest
przytomny umysłem i sercem. Modlitwie należy się oddawać ustawicznie, bo nigdy nie
wiadomo, kiedy nadejdzie Pan.
OSTATNIE DNI JEZUSA (21,37–38)
37
W ciągu dni nauczał Jezus w świątyni, [wieczorami] zaś wychodząc, noce spędzał na górze
zwanej Oliwną.
38
A rano cały lud śpieszył do Niego, aby Go słuchać w świątyni.
37
–38.
Ostatnie chwile Jezusa były wypełnione ogromnym wysiłkiem. Kiedy jeszcze
pozostawał na wolności, w ciągu dnia nauczał w świątyni, a noce spędzał na Górze Oliwnej,
zatopiony w głębokiej modlitwie. Lud prosty nadal trwał wiernie przy Nim: zewsząd śpieszono
do świątyni, żeby Go słuchać. Właśnie ta wierność ludu uniemożliwiała jego przywódcom
urzeczywistnienie dawno już podjętych planów pojmania i zgładzenia Syna Człowieczego.
MĘKA I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA
CHRYSTUSA
SPISEK PRZECIW JEZUSOWI I ZDRADA JUDASZA (22,1–6)
22
1
Nadchodziła uroczystość Przaśników, tak zwana Pascha.
2
Arcykapłani i uczeni w Piśmie
szukali sposobu, jak by Go zabić, gdyż bali się ludu.
3
Wtedy szatan wstąpił w Judasza, zwanego Iskariotą, który był jednym z Dwunastu.
4
Poszedł
więc i zmówił się z arcykapłanami oraz dowódcami straży, jak ma im Go wydać.
5
Ucieszyli się i
ułożyli się z nim, że dadzą mu pieniądze.
6
On zgodził się i szukał sposobności, żeby im Go wydać
bez [wiedzy] tłumu.
1
–2.
Od rozdziału dwudziestego drugiego poczynając, Ewangelia Łukasza przedstawia
dzieje męki Jezusa. Podobnie jak dwaj pozostali synoptycy (
Mt 26,14–16
;
Mk 14,10–11
) mówi
Łukasz o spisku, który w sposób coraz bardziej wyraźny knuli przeciw Jezusowi arcykapłani i
uczeni w Piśmie. Właściwie wszystko już było gotowe: można było rozpocząć akcję mającą na
celu w pierwszym rzędzie pojmanie Jezusa, gdyby nie to, że nadchodziło święto Paschy i w
związku z tym w mieście zgromadziło się wielu ludzi. Przywódcy żydowscy wyraźnie się ich
bali, ponieważ ludzie ci stali zdecydowanie po stronie Jezusa. Słuchali pouczeń Chrystusa
(6,18) i widzieli w Nim wielkiego proroka, obdarzonego szczególną mocą Bożą (7,16). Tej
postawy nie można było lekceważyć.
3
–6.
Żaden z Ewangelistów nie podaje, czy zaproponowane przez Judasza wyjście z tej
trudnej sytuacji było wynikiem zabiegów starszyzny żydowskiej, czy opatrznościowym
zrządzeniem. W każdym razie Judasz zobowiązał się za pieniądze wydać Jezusa bez wiedzy
tłumu. Czekał już tylko na odpowiednią chwilę. Tę decyzję Judasza uważa Łukasz za dzieło
wprost szatańskie. Szatan dosłownie wstąpił w Judasza. Być może, mówiąc tak chce Łukasz
trochę uniewinnić zdrajcę. Poza tym w relacji o zdradzie Judasza Łukasz nie wykracza bardzo
poza szczegóły podane przez Marka.
PRZYGOTOWANIE PASCHY (22,7–13)
7
Tak nadszedł dzień Przaśników, w którym należało ofiarować Paschę.
8
Jezus posłał Piotra i
Jana z poleceniem: «Idźcie i przygotujcie nam Paschę, byśmy mogli ją spożyć».
9
Oni Go zapytali:
«Gdzie chcesz, abyśmy ją przygotowali?»
10
Odpowiedział im: «Oto gdy wejdziecie do miasta,
spotka się z wami człowiek niosący dzban wody. Idźcie za nim do domu, do którego wejdzie,
11
i
powiedzcie gospodarzowi: „Nauczyciel pyta cię: Gdzie jest izba, w której mógłbym spożyć Paschę
z moimi uczniami?”
12
Ów zaś wskaże wam salę dużą, usłaną; tam przygotujecie».
13
Oni poszli,
znaleźli [wszystko] tak, jak im powiedział, i przygotowali Paschę.
7
–13.
Bezpośrednie przygotowania do Ostatniej Wieczerzy wszyscy trzej synoptycy
przedstawiają podobnie. Jednakże tylko Łukasz cytuje imiona Piotra i Jana jako tych uczniów,
którzy mieli spotkać w Jerozolimie człowieka z dzbanem wody i kroczyć za nim aż do
przestronnego pomieszczenia, zwanego później wieczernikiem. Pomieszczenie owo
znajdowało się w mieście. Jezus sam przebywał jeszcze poza Jerozolimą, ale Prawo
nakazywało spożywać wieczerzę paschalną wewnątrz miejskich murów.
OSTATNIA PASCHA (22,14–18)
14
A gdy nadeszła pora, zajął miejsce u stołu i Apostołowie z Nim.
15
Wtedy rzekł do nich:
«Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami, zanim będę cierpiał.
16
Albowiem powiadam wam:
Nie będę <już> jej spożywać, aż się spełni w królestwie Bożym».
17
Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, rzekł: «Weźcie go i podzielcie między
siebie;
18
albowiem powiadam wam: odtąd nie będę <już> pił [napoju] z owocu winnego krzewu, aż
przyjdzie królestwo Boże».
14
–18.
Początek uczty paschalnej Łukasz przedstawił o wiele dokładniej niż pozostali
dwaj synoptycy. Do stołu zasiadł Jezus z dwunastoma Apostołami. Nie zabrakło nawet
Judasza. Jezus oświadczył na wstępie, iż od dawna bardzo pragnął spożywać wspólnie ze
swymi uczniami tę Paschę. Miała to być ostatnia wieczerza paschalna przed męką. Następną
będzie Jezus spożywał – jak sam oświadczył – dopiero wtedy, kiedy przyjdzie królestwo Boże.
Tak więc wieczerza, którą Jezus spożywa ze swymi najbliższymi, ma charakter uczty
pożegnalnej. Wieczerza owa, aczkolwiek ostatnia tu na ziemi, nie oznacza końca Jezusa i nie
jest ucztą absolutnie ostatnią; owszem, stanowi zapowiedź przyszłego szczęścia, które jest
często przyrównywane do wspaniałej uczty.
USTANOWIENIE EUCHARYSTII (22,19–20)
19
Następnie wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał im, mówiąc: «To jest
Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!»
20
Tak samo i kielich
[wziął] po wieczerzy, mówiąc: «Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie
wylana».
19
–20.
Inaczej niż pozostali dwaj synoptycy zreferował Łukasz słowa wypowiedziane
przez Jezusa w momencie rozdzielania wśród uczniów chleba i wina. Nazywając chleb swoim
Ciałem równocześnie oświadczył Jezus, że jest to Ciało wydane za ludzi. Tylko Łukasz – a
także Paweł (
1 Kor 11,23–25
) – podaje polecenie Jezusa, aby uczniowie ponawiali w
przyszłości Jezusowy gest rozdzielania chleba, przypominając sobie w ten sposób ową
wspólnie spożywaną Ostatnią Wieczerzę.
Tak oto została odprawiona nowa Pascha: miejsce baranka zajął teraz sam Jezus, zamiast
kielicha wina wychylono kielich Krwi własnej Jezusa. Oddzielne pożywanie chleba i wina
wskazuje na śmierć Chrystusa, będącą również w swej istocie oddzieleniem ciała Jego od krwi.
Równocześnie było to zawarcie Nowego Przymierza, tego, które zapowiadali już
starotestamentowi prorocy (por. np.
Jr 31,31–34
). W słowach wymawianych nad kielichem
zamiast wyrażenia Krew, która za wielu wylana będzie (
Mt 26,28
;
Mk 14,24
), u Łukasza
czytamy: Krew, która za was będzie wylana. Oświadczenie dotyczące wydawania ciała i
przelewania krwi przypomina bardzo męczeńską śmierć Sługi Jahwe. Tak więc i przy tej okazji
również Jezus daje do zrozumienia, że Jego życie i mająca już wkrótce nastąpić śmierć są
urzeczywistnianiem posłannictwa Cierpiącego Sługi.
ZAPOWIEDŹ ZDRADY (22,21–23)
21
«Lecz oto ręka mojego zdrajcy jest obok Mnie na stole.
22
Wprawdzie Syn Człowieczy
odchodzi według tego, jak było postanowione, lecz biada temu człowiekowi, przez którego będzie
wydany».
23
A oni zaczęli wypytywać jeden drugiego, kto by spośród nich mógł to uczynić.
21
–23.
Relacja o wskazaniu zdrajcy powtarza się prawie dosłownie we wszystkich
czterech Ewangeliach. Łukasz opuszcza jedynie wzmiankę o tym, iż lepiej byłoby owemu
zdrajcy, żeby się był wcale nie narodził, i ogranicza się do ubolewania nad przyszłością tego
człowieka. W Ewangelii Łukasza uczniowie nie pytają Jezusa, każdy z osobna, czy to nie
któryś z nich jest owym zdrajcą i konsekwentnie Jezus nie wskazuje wprost – jak to ma miejsce
u Mateusza – na Judasza jako zdrajcę.
SPÓR O PIERWSZEŃSTWO (22,24–30)
24
Powstał również spór między nimi o to, który z nich zdaje się być największy.
25
Lecz On
rzekł do nich: «Królowie narodów panują nad nimi, a ich władcy przybierają miano dobroczyńców.
26
Wy zaś nie tak [macie postępować]. Lecz największy między wami niech będzie jak najmłodszy,
a przełożony jak sługa.
27
Któż bowiem jest większy? Ten, kto siedzi za stołem, czy ten, kto służy?
Czyż nie ten, kto siedzi za stołem? Otóż Ja jestem pośród was jako ten, kto służy.
28
Wyście wytrwali przy Mnie w moich przeciwnościach.
29
Dlatego i Ja przekazuję wam
królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec:
30
abyście w królestwie moim jedli i pili przy moim stole
oraz zasiadali na tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela».
Bezpośrednio po wskazaniu na Judasza jako na zdrajcę powstał według Łukasza między
Apostołami spór o to, kto z nich jest najważniejszy, największy. Spór jak najbardziej
niestosowny, wśród uczniów Jezusa w ogóle, a w tamtej sytuacji w szczególności. Na
niestosowność tego sporu zwrócił uwagę Jezus, odwołując się do przykładu władców tego
świata panujących nad podbitymi narodami. Władcy owi czynią się dobroczyńcami narodów,
nad którymi panują, i chcą, żeby ich powszechnie za takich uważano. Tak np. cesarz August
kazał się nazywać zbawcą i dobroczyńcą całego świata. Ucisk wywierany dzięki posiadanej
władzy usiłowano w ten sposób ukryć pod maską przyjaźni i życzliwości.
26
–27.
Otóż nie mogli tak postępować uczniowie Jezusa. Być przełożonym, najwyższym
wśród nich – znaczy to służyć wszystkim. Królestwo, które głosi Chrystus, nie jest bowiem z
tego świata. Inne panują w nim stosunki. Zresztą Chrystus na przykładzie własnego
zachowania się pokaże, jak powinien postępować ten, który jest największy: Apostołowie
zasiądą za stołem, a On będzie im posługiwał, co więcej, własne swe Ciało odda na pokarm, a
Jego Krew będzie służyć za napój wszystkim ludziom. Zazwyczaj ten, który zasiada za stołem,
czuje się, i w rzeczywistości jest, ważniejszy od tego, który mu posługuje. Otóż Jezus pragnie
pokazać, jak uniża się całkiem dobrowolnie i czyni mniejszym od swoich uczniów, choć oni
doskonale wiedzą, jak bardzo ich przewyższa.
28.
Wiele razy ubolewał Jezus nad małodusznością i niedowiarstwem swoich uczniów. Z
drugiej strony jednak ta mała trzódka trwała – przy Nim mimo najrozmaitszych przeciwności.
Na wyraźne pytanie Jezusa, czy i oni przypadkiem nie chcą odejść, odpowiedzieli ustami
Piotra: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i
poznali, że Ty jesteś Świętym Bożym (
J 6,68
). Otóż za tę wierność spotyka ich teraz wspaniała
nagroda.
29
–30.
Jezus przekazuje im królestwo, które sam otrzymał od Ojca. Jest to przyszłe,
eschatologiczne królestwo, przyobiecane najpierw Synowi jako zapłata za Jego uniżenie i
pokorę, a potem także wszystkim wyznawcom Syna Bożego. Tym ostatnim przypadnie nadto
w udziale zaszczyt ucztowania przy wspólnym stole, a Dwunastu Apostołom zasiadania na
dwunastu tronach i osądzania dwunastu pokoleń izraelskich.
OBIETNICA DANA PIOTROWI I ZAPOWIEDŹ JEGO UPADKU
(22,31–34)
31
«Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę;
32
ale Ja
prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci».
33
On zaś
rzekł: «Panie, z Tobą gotów jestem iść nawet do więzienia i na śmierć».
34
Lecz Jezus odrzekł:
«Powiadam ci, Piotrze, nim zapieje dziś kogut, ty trzy razy wyprzesz się tego, że Mnie znasz».
31
–33.
Zapowiedź zaparcia się Piotra podają wszyscy czterej Ewangeliści, z czego można
wnosić o doniosłości tego wydarzenia dla tradycji wczesnochrześcijańskiej. Relacja
Łukaszowa zdaje się być niezależna od żadnej z pozostałych trzech Ewangelii. Tylko Łukasz
wspomina o tym, że Jezus mówił Szymonowi o pokusach, jakie czekają jego i innych
Apostołów. Wskutek owych pokus grono tych, co chodzą za Jezusem, zmniejszy się poważnie;
zostaną przesiani tak, jak przesiewa się pszenicę. Jeśli Szymon ocaleje, to tylko dlatego, że
będzie się za nim wstawiał Jezus.
34.
Lecz od samego początku przewiduje też Jezus niewątpliwą klęskę, upadek Piotra.
Mówi bowiem o tym, że Piotr nawróci się i będzie utwierdzał swoich braci. A już całkiem
wyraźnie zapowie Jezus zaparcie się Piotra, gdy ten ostatni pocznie zapewniać, że gotów jest
pójść za Mistrzem do więzienia, a nawet na śmierć. Wzmiankę o pianiu koguta i o trzykrotnym
zaparciu się Piotra podają wszyscy Ewangeliści. Przyjdzie już niedługo czas, że Piotr
przypomni sobie dokładnie te prorocze słowa Mistrza. Lecz prawdą okaże się i to, że nastąpi
nawrócenie Piotra i utwierdzenie za jego sprawą w wierze wielu braci.
CZAS WALKI (22,35–38)
35
I rzekł do nich: «Czy brak wam było czego, kiedy was posyłałem bez trzosa, bez torby i bez
sandałów?» Oni odpowiedzieli: «Niczego».
36
«Lecz teraz – mówił dalej – kto ma trzos, niech go
weźmie; tak samo torbę; a kto nie ma, niech sprzeda swój płaszcz i niechaj kupi miecz!
37
Albowiem powiadam wam: to, co jest napisane, musi się spełnić na Mnie: Zaliczony został do
złoczyńców (
Iz 53,12
). To bowiem, co się do Mnie odnosi, dobiega kresu».
38
Oni rzekli: «Panie, tu
są dwa miecze». Odpowiedział im: «Wystarczy».
35
–36.
Bezpośrednio po zapowiedzi zaparcia się Piotra następują w Ewangelii Łukasza
trochę enigmatyczne instrukcje. Nim jednak zacznie Jezus pouczać, najprzód pyta uczniów,
czy brakowało im czegoś, kiedy na głoszenie Ewangelii zostali posłani bez trzosa, bez torby
podróżnej i bez sandałów. Istotnie, dzięki Bożej troskliwości nie brakowało im niczego z
rzeczy koniecznych do codziennego życia. Lecz oto teraz słyszą coś zgoła odmiennego: kto ma
trzos, powinien go ze sobą zabrać; powinien też wziąć ze sobą torbę podróżną; a miecz będzie
mu teraz tak bardzo potrzebny, że na jego zakup należy sprzedać nawet ostatni płaszcz.
37
–38.
Rozpoczynają się czasy Kościoła, czasy niepokoju – wrogości względem
wyznawców Chrystusa, epoka bezwzględnej walki. Stąd owa potrzeba zabrania ze sobą rzeczy
najkonieczniejszych, stąd potrzeba zaopatrzenia się w miecz. Pamiętać jednak należy, iż chodzi
tu przede wszystkim o uzbrojenie duchowe. Kościół nie jest królestwem z tego świata i nie
walczy materialnym orężem. Jego bronią jest modlitwa, wytrwałość i gotowość pójścia nawet
na śmierć. Należy się starać, by tego rodzaju broń zdobyć za wszelką cenę. Apostołowie nie
pojmowali tej tajemnicy. W ogóle zbyt dosłownie brali słowa Jezusa. Skoro tylko wspomniał o
prześladowaniu i o potrzebie walki, oni natychmiast przedłożyli Mu dwa miecze. Jeżeli Jezus
zareagował na tę propozycję słowami Wystarczy, to nie oznaczało to, iż uważał, że dwa miecze
wystarczą, ale że uznał za zbyteczne udzielanie Apostołom dalszych pouczeń. Nadchodziła
Jego godzina, nie można było już odkładać jej na później. Prześladowania, jakie mają spaść na
cały Kościół, wrogość względem pierwszych chrześcijan – to proste następstwo nienawiści do
Chrystusa. To On właśnie będzie uznany za złoczyńcę, to Jego ziemskie życie, wskutek
ludzkiej złości, ma się już ku końcowi. Tajemnicą pozostanie dla nas na zawsze, dlaczego
Pismo musi się wypełnić w tak bardzo bolesny sposób (por.
Iz 52,15 – 53
,1).
JEZUS W OGRÓJCU
MODLITWA I TRWOGA KONANIA (22,39–46)
39
Potem wyszedł i udał się, według zwyczaju, na Górę Oliwną; towarzyszyli Mu także
uczniowie.
40
Gdy przyszedł na miejsce, rzekł do nich: «Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie».
41
A sam oddalił się od nich na odległość około rzutu kamieniem, padł na kolana i modlił się
42
tymi
słowami: «Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich. Wszakże nie moja wola, lecz Twoja
niech się stanie!»
43
Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i pokrzepiał Go.
44
Pogrążony w udręce,
jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię.
45
Gdy wstał
od modlitwy i przyszedł do uczniów, zastał ich śpiących ze smutku.
46
Rzekł do nich: «Czemu
śpicie? Wstańcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie».
39.
Według relacji Łukasza, bezpośrednio po tym krótkim dialogu z uczniami Jezus udaje
się na Górę Oliwną. Prawdopodobnie już przedtem spędził tam niejedną godzinę na modlitwie,
bo Ewangelia ta zaznacza: udał się, według zwyczaju, na Górę Oliwną. Łukasz jednak nie
mówi, że miejsce, na którym zatrzymał się Jezus, nosiło miano Getsemani (
Mt 26,26
), ale
notuje – czego nie czynią pozostali dwaj synoptycy – wyraźne polecenie Jezusa skierowane do
uczniów: Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie.
40
–42.
Tylko Łukasz podaje dokładnie odległość, na jaką oddalił się Jezus od uczniów,
by w samotności się modlić. Wszyscy trzej synoptycy podają treść owej modlitwy: Jezus modli
się o to, aby Ojciec – jeśli taka jest Jego wola – uwolnił Go od kielicha męki. Wszyscy trzej
mocno podkreślają moment całkowitego poddania się Syna woli Ojca.
43
–44.
Tylko Łukasz opisuje ukazanie się Jezusowi anioła ze słowami pokrzepienia.
Anioł – jak zawsze – tu również jest wysłannikiem Boga i słowa podniesienia na duchu
pochodzą od samego Ojca. Był to wyraźny dowód, że modlitwa Jezusa dotarła do Ojca. Tego
rodzaju pokrzepienia niejeden raz już przedtem udzielał Bóg ludziom znoszącym jakieś
cierpienia (por. np.
Dn 3,49n
;
10,1–19
n); tak też będzie podnosił na duchu pierwszych
męczenników chrześcijańskich. Tylko u Łukasza – lekarza! – znajdujemy również wzmiankę o
gęstych kroplach krwi (termin medyczny), które spływały aż na ziemię po obliczu
rozmodlonego Jezusa.
45
–46.
Kiedy Jezus przerwał na chwilę swoją modlitwę i wrócił do uczniów, byli oni
pogrążeni w głębokim śnie. Tylko Łukasz podaje racje tego braku czujności: zastał ich
śpiących ze smutku. Bardziej może pasowałoby tu słowo: zwątpienie, rezygnacja – są to
postawy, którym zazwyczaj towarzyszy smutek. Na otępienie, rezygnację i zwątpienie
Apostołów wskazują zresztą słowa Jezusa: Czemu śpicie? Wstańcie i módlcie się, abyście nie
ulegli pokusie. Do zrezygnowanych, wątpiących, pokusa ma o wiele łatwiejszy dostęp.
Powyższe słowa są więc jeszcze jednym dowodem troski Jezusa o Jego uczniów: nie
zapomniał o nich nawet wtedy, kiedy sam znajdował się u kresu ludzkiej wytrzymałości.
POJMANIE JEZUSA (22,47–53)
47
Gdy On jeszcze mówił, oto zjawił się tłum. A jeden z Dwunastu, imieniem Judasz, szedł na
ich czele i podszedł do Jezusa, aby Go ucałować.
48
Jezus mu rzekł: «Judaszu, pocałunkiem
wydajesz Syna Człowieczego?»
49
Towarzysze Jezusa widząc, na co się zanosi, zapytali: «Panie,
czy mamy uderzyć mieczem?»
50
I któryś z nich uderzył sługę najwyższego kapłana, i odciął mu
prawe ucho.
51
Lecz Jezus odpowiedział: «Przestańcie, dosyć!» I dotknąwszy ucha, uzdrowił go.
52
Do arcykapłanów zaś, dowódcy straży świątynnej i starszych, którzy wyszli przeciw Niemu, Jezus
rzekł: «Wyszliście z mieczami i kijami jak na zbójcę?
53
Gdy codziennie bywałem z wami w
świątyni, nie podnieśliście rąk na Mnie, lecz to jest wasza godzina i panowanie ciemności».
47.
Łukasz nie wspomina już o tym, że Jezus obudziwszy Apostołów, ponownie udał się
na modlitwę. Tłum zjawił się, gdy On jeszcze mówił, zachęcając uczniów do czuwania. W
relacji wszystkich czterech Ewangelistów na czele złowrogiego tłumu szedł Judasz, jeden z
Dwunastu. Tak więc w końcu stał się przywódcą. Ludzie tworzący ów tłum z pewnością nie
byli przypadkowymi przechodniami. Była to dobrze zorganizowana rzesza wysłanników
Wysokiej Rady.
48
–51.
Dalej wszystko już potoczyło się według z góry ułożonego planu: Judasz ucałował
Mistrza, Jezus uczynił Apostołowi-odstępcy wymówkę; w tym czasie jeden z Apostołów –
według Jana był to Szymon Piotr – nie czekając na zezwolenie dobycia miecza, odciął ucho
słudze najwyższego kapłana. Łukasz w swej dokładności lekarskiej zaznaczy nawet, że było to
prawe ucho. Ten „zbrojny wyczyn” – być może spowodowany skojarzeniami z niedawno
wypowiedzianymi przez Jezusa słowami o potrzebie posiadania miecza – nie odpowiadał
jednak zamiarom Mistrza. Skarciwszy Piotra Jezus sprawił, że ów nieszczęśliwy sługa nie
stracił ucha: dotknąwszy ucha, uzdrowił go. Królestwo Jezusa nie jest z tego świata. Uznania,
szacunku dla siebie Jezus nie szuka przy pomocy miecza.
52
–53.
Wszyscy trzej synoptycy przekazali wymówkę, jaką Jezus uczynił arcykapłanom:
Wyszliście z mieczami i kijami jak na zbójcę. Dzieje się tak dlatego, że już nadeszła godzina i
panowanie ciemności. Wynika stąd, że aktualny tryumf mocy ciemności nad Jezusem pozostaje
również w zasięgu Bożej woli. Dopiero teraz zezwolił Bóg na ten tryumf, nie będzie to jednak
trwałe panowanie szatana nad światem. Warto przy tym zwrócić uwagę na bardzo wyraźne
utożsamianie tych, co pojmali Jezusa, z panowaniem ciemności.
JEZUS PRZED SWOIMI SĘDZIAMI
ZAPARCIE SIĘ PIOTRA (22,54–62)
54
Schwycili Go więc, poprowadzili i zawiedli do domu najwyższego kapłana. A Piotr szedł z
daleka.
55
Gdy roznie
cili ogień na środku dziedzińca i zasiedli wkoło, Piotr usiadł także między nimi.
56
A jakaś służąca, zobaczywszy go siedzącego przy ogniu, przyjrzała mu się uważnie i rzekła: «I
ten był razem z Nim».
57
Lecz on zaprzeczył temu, mówiąc: «Nie znam Go, kobieto».
58
Po chwili
zobaczył go ktoś inny i rzekł: «I ty jesteś jednym z nich». Piotr odrzekł: «Człowieku, nie jestem».
59
Po upływie prawie godziny jeszcze ktoś inny począł zawzięcie twierdzić: «Na pewno i ten był razem
z Nim; jest przecież Galilejczykiem».
60
Piotr zaś rzekł: «Człowieku, nie wiem, co mówisz». I
natychmiast, gdy on jeszcze mówił, zapiał kogut.
61
A Pan obrócił się i spojrzał na Piotra.
Wspomniał Piotr na słowo Pana, jak mu powiedział: «Dziś, nim kogut zapieje, trzy razy się Mnie
wyprzesz».
62
I wyszedłszy na zewnątrz, gorzko zapłakał.
54
–62.
Dokonując bardzo nieznacznych skrótów, Łukasz zasadniczo tak jak Mateusz
(26,69–75) i Marek (14,66–72) przedstawia historię pierwszego zaparcia się Piotra. O pianiu
koguta wspomina Łukasz dopiero przy trzecim zaparciu się Piotra. Podobnie jak pozostali dwaj
synoptycy również Łukasz przypomina słowa Jezusa, który zapowiadał Piotrowi jego
trzykrotne zaparcie się Mistrza. Wszyscy trzej również mówią o tym, że Piotr wyszedł na
zewnątrz i gorzko zapłakał. Oto reakcja grzesznika, który rozpoznał wielkość swojej winy.
JEZUS WYSZYDZONY (22,63–65)
63
Tymczasem ludzie, którzy pilnowali Jezusa, naigrawali się z Niego i bili Go.
64
Zasłaniali Mu
oczy i pytali: «Prorokuj, kto cię uderzył».
65
Wiele też innych obelg miotali przeciw Niemu.
63
–65.
Równie jednolita okazała się tradycja mówiąca o naigrawaniu się żołnierzy z
Jezusa: wszyscy trzej synoptycy notują, że strażnicy i żołnierze bili Jezusa, zasłaniali Mu oczy
i domagali się, by prorokował, kto Go uderzył.
PRZED SANHEDRYNEM (22,66–71)
66
Skoro dzień nastał, zebrała się starszyzna ludu, arcykapłani i uczeni w Piśmie i kazali
przyprowadzić Go przed ich Sanhedryn.
67
Rzekli: «Jeśli ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam!» On
im odrzekł: «Jeśli wam powiem, nie uwierzycie Mi,
68
a jeśli was zapytam, nie dacie Mi odpowiedzi.
69
Lecz odtąd Syn Człowieczy siedzieć będzie po prawej stronie Wszechmocy Bożej» (
Dn 7,13
;
Ps
110[109],1
).
70
Zawołali wszyscy: «Więc ty jesteś Synem Bożym?» Odpowiedział im: «Tak. Ja Nim
jestem».
71
A oni z
awołali: «Na co nam jeszcze potrzeba świadectwa? Sami przecież słyszeliśmy z
ust jego».
66
–68.
Dokładniej niż pozostali dwaj synoptycy przedstawia Łukasz historię drugiego
przesłuchania Jezusa przez Wysoką Radę. Przesłuchanie zaczyna się od pytania, na które
udzielając ewentualnej odpowiedzi Jezus miałby wyznać, czy jest Mesjaszem czy nie. Lecz
Jezus nie odpowiedział na to pytanie. Wiedział, że tym Żydom nie chodziło o uczciwe
poszukiwanie prawdy, wiedział, że za tym pozornie niewinnym pytaniem krył się jakiś podstęp
i z pewnością wiedział również, co to był za podstęp. Z osobą Mesjasza łączyli Żydzi nadzieje
przede wszystkim polityczne. W przekonaniu Żydów Mesjasz miał w pierwszym rzędzie
przywrócić Izraelowi wolność narodową.
69.
Gdyby Jezus oświadczył wręcz, że uważa się za Mesjasza, już istniałby powód
wydania Go w ręce władz rzymskich, jako pretendenta do władzy. Zresztą udzielenie
właściwej odpowiedzi na pytanie postawione przez Wysoką Radę wymagałoby dialogu. Z
kolei Jezus musiałby o coś zapytać swoich rozmówców, z góry jednak wiadomo, że ich
odpowiedzi nie byłyby szczere. Pod tym względem miał Jezus aż nazbyt bogate doświadczenie
(por. np. 20,1–8; 20,41–44). Jednakże ostatecznie odpowiedział Jezus Wysokiej Radzie na
pytanie, za kogo się uważa.
70
–71.
Żydzi, mimo swego zaślepienia, właściwie zrozumieli odpowiedź Jezusa. Ze
słów: Syn Człowieczy siedzieć będzie po prawej stronie Wszechmocy Bożej wywnioskowali, że
Jezus uważa się za Syna Bożego. Jezus potwierdził zresztą słuszność tego wniosku. Tak więc
w przeddzień niejako swojej śmierci, niczego już nie ukrywając, Jezus stwierdził, iż świadom
jest tego, że jest Mesjaszem, ale nie wybawcą politycznym, doczesnym przywódcą narodu, lecz
prawdziwym pomazańcem Bożym. W tym miejscu zakończono przesłuchiwanie Oskarżonego.
Uznano je po prostu za zbyteczne. Jezus przecież sam wyraźnie przyznał się do tego, o co Go
posądzono.
JEZUS PRZED PIŁATEM (23,1–7)
23
1
I całe ich zgromadzenie powstało; i poprowadzili Go przed Piłata.
2
Tam zaczęli oskarżać
Go: «Stwierdziliśmy, że ten człowiek podburza nasz naród, że odwodzi od płacenia podatków
Cezarowi i że siebie podaje za Mesjasza-Króla».
3
Piłat zapytał Go: «Czy ty jesteś Królem
żydowskim?» Jezus odpowiedział mu: «Tak».
4
Piłat więc oświadczył arcykapłanom i tłumom: «Nie
zn
ajduję żadnej winy w tym człowieku».
5
Lecz oni nastawali i mówili: «Podburza lud, szerząc swą
naukę po całej Judei, od Galilei, gdzie rozpoczął, aż dotąd».
6
Gdy Piłat to usłyszał, zapytał, czy
człowiek ten jest Galilejczykiem.
7
A gdy się upewnił, że jest spod władzy Heroda, odesłał Go do
Heroda, który w tych dniach również przebywał w Jerozolimie.
1
–2.
Członkowie Wysokiej Rady wydali Jezusa w ręce Piłata; żeby zaś sprawa nabrała
większej powagi, w drodze do Piłata Jezusowi towarzyszył cały Sanhedryn. Wysunięto
przeciwko Oskarżonemu trzy zarzuty: 1) że podburza naród; 2) że odwodzi od płacenia
podatku Cezarowi; 3) że podaje się za Mesjasza-Króla. Widać więc z tego, że oskarżenia
powyższe wykraczają daleko poza granice informacji, jakie Wysoka Rada zdołała zebrać
podczas przesłuchania Jezusa. Wszystkie zarzuty miały charakter, przynajmniej po części,
polityczny, gdyż w spory wewnętrzno-religijne Żydów władze rzymskie nie zwykły się
mieszać. Pomówienie o namowę do niepłacenia podatków stanowi, być może, aluzję do źle
zrozumianej wypowiedzi o monecie czynszowej. Posądzanie Jezusa o tzw. podburzanie narodu
jest jeszcze bardziej nie sprecyzowane niż poprzedni zarzut.
3.
Nic tedy dziwnego, że Piłat rozpoczął przesłuchiwanie Jezusa od zarzutu trzeciego. Jego
treść była najbardziej konkretna i gdyby się okazała prawdą, mogła stanowić dla władz
rzymskich najpoważniejsze niebezpieczeństwo. Nie interesuje przy tym Piłata sprawa
mesjańskiej godności Jezusa. Pyta jedynie o to, czy Jezus jest królem żydowskim. Jeśli uzyska
odpowiedź twierdzącą, sprawa zakończy się szybko, a Jezus podzieli los tylu nieszczęśliwych,
dawno już straconych przywódców żydowskich. Dość enigmatyczna w swym oryginalnym
brzmieniu odpowiedź Jezusa jest twierdzeniem i przeczeniem zarazem: Jezus jest królem
żydowskim, ale nie w takim sensie, jak to sobie wyobrażał Piłat. Przybył do Jerozolimy nie jak
polityczny władca na drogocennym rydwanie ani nie w królewskiej lektyce, lecz na skromnym
osiołku, przyszedł po to, by zawładnąć świątynią, która jest domem Jego Ojca; krótko mówiąc:
Jezus czuje się królem, ale Jego królestwo nie jest z tego świata (por.
J 18,36
).
4.
Tak też zdaje się zrozumiał odpowiedź Jezusa Piłat, skoro oświadczył zebranym: Nie
znajduję żadnej winy w tym człowieku. Z punktu widzenia prawa rzymskiego Jezus nie dopuścił
się żadnego przestępstwa. Ale postawa arcykapłanów i tłumu była nieprzejednana. Domagali
się jeszcze natarczywiej zagłady Jezusa, formułując tylko nieco inaczej zgłoszone już zarzuty.
5.
Do wspomnianego przed tym oskarżenia o podburzanie dołączono teraz zarzut
dotyczący wywrotowej nauki, którą Jezus głosił po całej Judei i Galilei. W przekonaniu Piłata i
te słowa nie wniosły nic takiego, co wskazywałoby na pogwałcenie przez Jezusa prawa
rzymskiego. Sprawa jednak była dość kłopotliwa dla namiestnika. Najwyraźniej nie chciał się
narażać arcykapłanom, wiedząc dobrze o ich wpływach w narodzie, ale też nie chciał skazywać
na karę śmierci człowieka niewinnego.
6
–7.
I oto niespodziewanie dostrzegł wyjście z tej trudnej sytuacji: usłyszał, że Jezus
rozpoczął swoje nauczanie w Galilei. Zapytał więc, czy jest On Galilejczykiem, a po
otrzymaniu twierdzącej odpowiedzi odesłał Go do Heroda, który posiadał władzę nad Galileą i
akurat w tym czasie przebywał w Jerozolimie. W ten sposób zakończył się drugi etap procesu
Jezusa, czyli Jego przesłuchanie przez Piłata.
JEZUS PRZED HERODEM (23,8–12)
8
Na widok Jezusa Herod bardzo się ucieszył. Od dawna bowiem chciał Go ujrzeć, ponieważ
słyszał o Nim i spodziewał się, że zobaczy jakiś znak, zdziałany przez Niego.
9
Zasypał Go też
wieloma pytaniami, lecz Jezus nic mu nie odpowiedział.
10
Arcykapłani zaś i uczeni w Piśmie stali i
gwałtownie Go oskarżali.
11
Wówczas wzgardził Nim Herod wraz ze swoją strażą; na pośmiewisko
kazał Go ubrać w lśniący płaszcz i odesłał do Piłata.
12
W tym dniu Herod i Piłat stali się
przyjaciółmi. Przedtem bowiem byli z sobą w nieprzyjaźni.
8
–10.
Przebieg przesłuchania Jezusa przez Heroda relacjonuje tylko Łukasz. Okazuje się,
że Herod od dawna już pragnął zobaczyć Jezusa przede wszystkim dlatego, by móc osobiście
stwierdzić, czy rzeczywiście ma On władzę czynienia cudów. To również miały na celu liczne
pytania, stawiane przez Heroda Jezusowi. Ale Jezus na żadne z tych pytań nie odpowiedział.
Milczenie to jest jednak bardzo wymowne. Oto, co mówi Izajasz o Cierpiącym Słudze Jahwe:
Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź
prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich (
Iz 53,7
).
Tymczasem wśród oskarżających prócz arcykapłanów pojawiają się teraz uczeni w Piśmie.
Oskarżenia stają się jeszcze bardziej gwałtowne, chociaż Łukasz nie podaje już dokładniej ich
treści.
11.
Uporczywe milczenie Jezusa wyczerpuje w końcu cierpliwość Heroda: Wzgardził Nim
Herod – notuje Ewangelista. Co więcej, jego zwykła ciekawość ludzka przerodziła się w
swoistą wrogość względem Jezusa. Bo czyż nie wyrazem wrogości był nakaz ubrania Jezusa w
lśniący płaszcz – ironiczna aluzja do Jego królewskich roszczeń – i odesłania Go z powrotem
do Piłata? Tak więc kłopotliwy problem Chrystusa staje znów przez Piłatem. W wyniku
odesłania Jezusa do Heroda Piłat osiągnął przynajmniej jedno: zyskał sobie życzliwość
żydowskiego króla, którego dotychczas z pewnością nie mógł uważać za swego przyjaciela.
Powodów nieprzyjaźni między Herodem a Piłatem było wiele: lekceważenie możnowładcy
żydowskiego przez pogańskiego urzędnika, panoszenie się pomniejszych rzymskich władz
lokalnych, co doprowadziło w końcu do tego, że delegacja Żydów palestyńskich składa w
Rzymie na ręce cesarza Tyberiusza skargę przeciwko Piłatowi.
12.
Tak więc wrogość względem Jezusa pojednała ze sobą w osobach Heroda i Piłata
skłócone dotąd dwa światy: pogan i Żydów. Osoba Jezusa staje się więc niekiedy znakiem
bardzo niezwykłego pojednania. Herod i Piłat też mogą powtórzyć za Pawłem On bowiem jest
naszym pokojem (
Ef 2,14
) ale à rebours.
JEZUS PONOWNIE PRZED PIŁATEM (23,13–16)
13
Piłat więc kazał zwołać arcykapłanów, członków Sanhedrynu oraz lud
14
i rzekł do nich:
«Przywiedliście mi tego człowieka pod zarzutem, że podburza lud. Otóż ja przesłuchałem go wobec
was i nie znalazłem w nim żadnej winy w sprawach, o które go oskarżacie.
15
Ani też Herod – bo
odesłał go do nas; przecież nie popełnił on nic godnego śmierci.
16
Każę go więc wychłostać i
uwolnię».
13
–14.
Lecz Piłat nadal łudzi się co do tego, że może jednak zdoła ocalić Jezusa. Zwołuje
arcykapłanów oraz lud i oświadcza, że zamierza tylko wychłostać Oskarżonego, a potem puści
Go wolno. Ani Piłat bowiem, ani potem Herod nie zdołali stwierdzić słuszności stawianych
Jezusowi zarzutów. Był to więc, w gruncie rzeczy, wyrok uniewinniający Jezusa.
15
–16.
Biczowanie było zazwyczaj łączone z ukrzyżowaniem. Piłat jednak najwyraźniej
zamierzał poprzestać na samym biczowaniu. Powód do podjęcia takiej decyzji był nawet
podwójny, jak już wspomniano: sam Piłat nie znalazł w postępowaniu Jezusa nic takiego, co by
zasługiwało na karę śmierci, a tego samego zdania był zresztą również Herod.
JEZUS ODRZUCONY PRZEZ SWÓJ NARÓD (23,17–25)
17
<A był obowiązany uwalniać im jednego na święta>.
18
Zawołali więc wszyscy razem: «Strać
tego, a uwolnij nam Barabasza!»
19
Był on wtrącony do więzienia za jakieś rozruchy powstałe w
mieście i za zabójstwo.
20
Piłat, chcąc uwolnić Jezusa, ponownie przemówił do nich.
21
Lecz oni
wołali: «Ukrzyżuj, ukrzyżuj go!»
22
Zapytał ich po raz trzeci: «Cóż on złego uczynił? Nie znalazłem
w nim nic zasługującego na śmierć. Każę go więc wychłostać i uwolnię».
23
Lecz oni nalegali z
wielkim wrzaskiem, domagając się, aby Go ukrzyżowano; i wzmagały się ich krzyki.
24
Piłat więc
zawyrokował, żeby ich żądanie zostało spełnione.
25
Uwolnił im tego, którego się domagali, a który
za bunt i zabójstwo był wtrącony do więzienia; Jezusa zaś zdał na ich wolę.
17
–19.
Istniała wreszcie jeszcze jedna okoliczność, która ułatwiała Piłatowi podjęcie
decyzji uniewinniającej Jezusa. Oto był zwyczaj, że z okazji święta Paschy uwalniał Piłat, by
okazać ludowi swoją łaskawość, jakiegoś więźnia. Owego roku zamierzał on obdarzyć
wolnością powszechnie znanego zabójcę, Barabasza.
20
–22.
Ponieważ był to osobnik, który wyrządził wiele zła innym, Piłat był przekonany,
że gdy zaproponuje uwolnienie zamiast Barabasza Jezusa, wszyscy przyjmą to z najwyższym
entuzjazmem. Jakież musiało być jego zdziwienie, gdy się okazało, że lud domagał się
stanowczo wypuszczenia Barabasza, a zagłady Jezusa, i to przez ukrzyżowanie. Piłat próbował
oponować: jeszcze raz stwierdził, że nie znajduje w tym Człowieku żadnej winy, lecz aby
uczynić zadość choć po części żądaniom tłumu, każe Jezusa ubiczować, a potem puści Go
wolno.
23
–25.
Ale rzesze z coraz większym wrzaskiem domagały się ukrzyżowania Jezusa.
Jeżeli Piłat kierował się nawet poczuciem pewnej sprawiedliwości, to jednak wcale nie był
skłonny poświęcać dla Jezusa własnej kariery. Widząc, że nie zdoła przekonać arcykapłanów i
starszych ludu, uwolnił Barabasza, a Jezusa zdał na ich wolę. Tak oto tragicznie zakończył się
proces Jezusa. Wkrótce miano przystąpić do wykonania wyroku.
DROGA KRZYŻOWA (23,26–32)
26
Gdy Go wyprowadzili, zatr
zymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola. Włożyli
na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem.
27
A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim.
28
Lecz Jezus
zwrócił się do nich i rzekł: «Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i
nad waszymi dziećmi!
29
Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: „Szczęśliwe niepłodne łona,
które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły”.
30
Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas! i do
pagórków: Przykryjcie nas! (
Oz 10,8
)
31
Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z
suchym?»
32
Prowadzono też innych dwóch – złoczyńców, aby ich z Nim stracić.
26.
Wedle zwyczaju, skazany na śmierć przez ukrzyżowanie sam powinien zanieść krzyż
na miejsce stracenia. Tak też rzecz się miała i w przypadku Jezusa, z tym, że albo drzewo
krzyża było wyjątkowo ciężkie, albo Jezus czuł się już bardzo zmęczony wskutek dość długiej
drogi na Golgotę; w każdym razie nie mógł już sam dźwigać swego krzyża. Postanowiono więc
zorganizować skazańcowi doraźną pomoc. Szczęśliwcem, któremu dane było pomagać
Jezusowi w dźwiganiu Jego krzyża, miał się okazać Szymon z Cyreny. Włożyli na niego krzyż,
aby go niósł za Jezusem. Fakt ten notują wszyscy trzej synoptycy, wcale nie wspominając o
uczuciach, jakie przy tym towarzyszyły Szymonowi.
27
–28.
Spotkanie Jezusa z niewiastami przedstawia tylko Łukasz. Było to spotkanie
bardzo wzruszające: mimo nieprzejednanej wrogości arcykapłanów i starszyzny żydowskiej
znaleźli się jednak ludzie, którzy prawdziwie współczuli Jezusowi. Niewiasty głośno płakały,
co było godne tym szczególniejszej uwagi, że Jezus, jako skazaniec, nie miał prawa do tego, by
Jego śmierć publicznie opłakiwano. Ze strony niewiast było to więc swoiste bohaterstwo i
publiczne wyznanie wiary w Jezusa. Nie mógł Chrystus pozostać obojętny na takie objawy
współczucia. Lecz nawet wtedy nie przestał być Nauczycielem. Powiedział niewiastom –
określając je, jak ongiś Izajasz, mianem „córek Jerozolimy” – by opłakiwały raczej własny los i
smutną przyszłość swoich dzieci.
29
–32.
Na morderców Jezusa mieszkających w Jerozolimie przyjdzie bowiem tak
straszna kara, iż niewiasty bezpłodne będą wtedy czuły się szczęśliwsze niż te, które zrodziły
wielu synów. Tak hańbiąca każdą niewiastę żydowską bezpłodność okaże się wtedy
prawdziwym błogosławieństwem. Siebie samego przyrównuje Jezus – najniewinniejszy z
niewinnych – schodząc z tego świata w pełni swych ludzkich lat, do zielonego drzewa, które
wydałoby jeszcze niejeden owoc. Suchymi, nieużytecznymi drzewami są tu najwyraźniej
niesprawiedliwi, obciążeni najróżniejszymi grzechami.
UKRZYŻOWANIE (23,33–34)
33
Gdy przyszli na miejsce zwane «Czaszką», ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po
prawej, drugiego po lewej Jego stronie.
34
<Jezus zaś mówił: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą,
co czynią»>. A oni rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając losy (
Ps 22[21],19
).
33.
Podobnie jak pozostali dwaj synoptycy i Jan, Łukasz również wspomina o tym, że
wspólnie z Jezusem ukrzyżowano dwu przestępców. Tak więc znów miały się wypełnić słowa
proroka: zaliczony został do złoczyńców (
Iz 53,12
;
Łk 22,37
).
Tylko Łukasz przekazał treść modlitwy Jezusa wiszącego na krzyżu. Była to prośba o
przebaczenie dla Jego oprawców. Jezus prosi Boga w ich imieniu o przebaczenie, bo nie
wiedzą, co czynią. Tak więc nawet największe cierpienia nie były w stanie zgasić miłości
Chrystusa do ludzi, nawet do tych, którzy pozbawiali Go życia. Oto, jak urzeczywistniał Jezus
swoim życiem przykazanie miłości skierowanej nawet do nieprzyjaciół.
34.
Słowa modlitwy Jezusowej, nie wiedzą, co czynią, wcale nie oznaczają, że oprawcy
Jezusa rzeczywiście nie byli świadomi swoich czynów i że wskutek tego nie ponosili za nie
żadnej odpowiedzialności. Natomiast z pewnością nie uświadamiali oni sobie w pełni, kim był
Ten, którego na śmierć skazywali, i jakie były Jego zamiary względem całej ludzkości.
WYSZYDZENIE NA KRZYŻU (23,35–38)
35
Lud zaś stał i patrzył. A członkowie Sanhedrynu szydzili: «Innych wybawiał, niechże teraz
siebie wybawi, jeśli jest Mesjaszem, Bożym Wybrańcem».
36
Szydzili z Niego i żołnierze;
podchodzili do Niego i podawali Mu ocet,
37
mówiąc: «Jeśli ty jesteś Królem żydowskim, wybaw
sam siebie».
38
Był także nad Nim napis <w języku greckim, łacińskim i hebrajskim>: «To jest Król
żydowski».
35.
Tłum stojący pod krzyżem – to może nawet ci sami ludzie, których Jezus spotkał na
swej drodze krzyżowej. Łukasz nie wspomina o ich wrogości względem Jezusa: po prostu stali
i patrzyli. Natomiast nie opamiętali się członkowie Sanhedrynu: drwili z Jezusa proponując
Mu, żeby wybawił teraz samego siebie, skoro czynił się wybawcą innych i skoro uważał się za
wybrańca Bożego.
36
–37.
Nie lepiej zachowywali się, wyraźnie oszczędzani dotąd przez Łukasza, żołnierze.
Oni również szydzili z Jezusa i obrzucali szyderstwami, przypominającymi cokolwiek drwiny
arcykapłanów i starszych ludu: Jeśli Ty jesteś Królem żydowskim, wybaw sam siebie. Cóż to za
bezsilny władca. Ukrzyżowany Mesjasz-Król – to prawdziwe zgorszenie dla Żydów, a
głupstwo dla pogan (
1 Kor 1,23
).
38.
Nad głową Jezusa widniał napis: Król żydowski. Słowa te miały wyjaśniać powód Jego
ukrzyżowania. Został skazany na śmierć, ponieważ ogłaszał się królem żydowskim.
NAWRÓCONY ZŁOCZYŃCA (23,39–43)
39
Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: «Czyż ty nie jesteś
Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas».
40
Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie
boisz, chociaż tę samą karę ponosisz?
41
My przecież – sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną
karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił».
42
I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy
przyjdziesz do swego królestwa».
43
Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś
będziesz ze Mną w raju».
39.
Tylko Łukasz, piewca dobroci Bożej i ludzkiej, zapisał dialog Jezusa z łotrami. W
konsekwencji tego dialogu jeden z owych łotrów zyskał sobie miano „złego”, a drugi
„dobrego”. Zły łotr powtarzał drwiny starszyzny żydowskiej i żołnierzy. Jego zachowanie się
nie było jednak pozbawione nadziei osiągnięcia osobistych korzyści. Zły łotr domagał się, by
Jezus, jeśli jest rzeczywiście Mesjaszem, uwolnił siebie i ich, obydwu łotrów, od niechybnej
już śmierci. Było to domaganie się znaku świadczącego o mesjańskiej godności Jezusa, ale
równocześnie niweczącego odwieczne plany zbawienia człowieka.
40
–42.
Drugi, tzw. dobry łotr, karcił swego nieszczęsnego współtowarzysza. Z jego słów
dowiadujemy się, że obaj dopuścili się poważnych przestępstw i że spotyka ich za to słuszna
kara. Dobry łotr jest też przekonany, że Jezus cierpi najniewinniej. Do Jezusa zaś zwraca się z
prośbą, która była formalną modlitwą: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego
królestwa.
43.
Nic dziwnego, że Jezus zareagował na tę wiarę i wyrazy współczucia prawdziwie
wielkoduszną życzliwością, przyrzekając dobremu łotrowi, że jeszcze tego samego dnia
zabierze go ze sobą do raju. Tak więc z dwóch ludzi, którzy byli „razem z Jezusem”, w
jednakowej bliskości względem Niego, tylko jeden wykorzystał w sposób właściwy tę wielką
szansę; tylko jednemu przyobiecał Jezus łaskę dalszego przebywania razem. Po raz pierwszy
tedy w sposób tak publiczny Jezus wystąpił w roli Zbawiciela ludzi.
ŚMIERĆ JEZUSA (23,44–46)
44
Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej.
45
Słońce
się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek.
46
Wtedy Jezus zawołał donośnym
głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego (
Ps 31[30],6
). Po tych słowach wyzionął
ducha.
44
–45.
O zjawiskach kosmicznych, które towarzyszyły śmierci Jezusa, i o samym
konaniu Jezusa Łukasz pisze znacznie mniej niż pozostali dwaj synoptycy. Wspomina jedynie
o ciemnościach, jakie zalegały ziemię od godziny szóstej aż do dziewiątej – czyli od dwunastej
do trzeciej według naszej rachuby czasu – mówi o zaćmieniu słońca i o rozdarciu się zasłony w
świątyni.
46.
Nie ma w Ewangelii Łukasza gorzkiej skargi Jezusa na to, że został opuszczony przez
Ojca, ale są słowa, które Jezus wypowiedział, cytując
Ps 31[30],6
, tuż przed skonaniem: Ojcze,
w Twoje ręce powierzam ducha mego. Tak więc oznajmił Jezus, że dobrowolnie oddaje swoje
życie. Były to równocześnie słowa modlitwy i całkowitego zdania się na wolę Ojca. Jezus z
Ewangelii Łukasza modli się więc podczas swego chrztu (3,21), modli się w chwili
Przemienienia (9,28), modlitwa również towarzyszy Jego ostatniej chwili.
PO ZGONIE JEZUSA (23,47–49)
47
Na widok tego, co się działo, setnik oddał chwałę Bogu, mówiąc: «Istotnie, człowiek ten był
sprawiedliwy».
48
Wszystkie też tłumy, które zbiegły się na to widowisko, gdy zobaczyły, co się
działo, powracały bijąc się w piersi.
49
Wszyscy Jego znajomi stali z daleka; a również niewiasty,
które Mu towarzyszyły od Galilei, przypatrywały się temu.
47
–48.
Dokładniej niż pozostali dwaj synoptycy zreferował Łukasz świadectwo setnika,
ale też jest bardziej krytyczny niż Mateusz i Marek: setnik z Ewangelii Łukasza nie mówi, że
Jezus jest prawdziwie Synem Bożym, lecz tylko „sprawiedliwym człowiekiem”. Na takie
określenie w całej pełni zasługiwał Ktoś, kto modlił się za swoich oprawców, a łotrowi
przyrzekł szczęście wieczne. Nie należy jednak zapominać, że sprawiedliwym nazywał się
również Sługa Cierpiący, będący typem przyszłego Mesjasza. Słowa setnika podziałały, jak się
okazuje, pozytywnie na resztę świadków męki i śmierci Jezusa. Ludzie bili się w piersi, co
oznaczało, że poczuwali się do winy.
49.
Znajomi Jezusa – wśród nich zapewne niektórzy Jego uczniowie – stali opodal i
przypatrywali się z bojaźnią Mistrzowi. Z pewnością każdy z nich myślał wtedy przede
wszystkim o własnej przyszłości. Stąd owo oddalenie, zapowiadane już zresztą przez Psalmistę
w ST: Oddaliłeś ode mnie moich znajomych, uczyniłeś mnie dla nich ohydnym… (
Ps 88[87],9
);
lub gdzie indziej: Przyjaciele moi i sąsiedzi stronią od mojej choroby i moi bliscy stoją z daleka
(
Ps 38[37],12
). Były też pod krzyżem pobożne niewiasty, które towarzyszyły Jezusowi od
samej Galilei aż po Jerozolimę. Przypatrywały się jedynie. Cóż mogły więcej uczynić? Ale to,
że tam były, znaczyło bardzo wiele: będą świadczyć kiedyś nie tylko o życiu, lecz także o
śmierci Jezusa. Oto Kościół Chrystusowy w zalążku, zgromadzony pod krzyżem: uczniowie,
pobożne niewiasty, Matka Jezusa (
J 19,25n
) i Jego znajomi lub krewni (por.
Dz 1,14
).
ZŁOŻENIE JEZUSA DO GROBU (23,50–56)
50
A był tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Rady.
51
Nie przystał on na
ich uchwałę i postępowanie. Pochodził z miasta żydowskiego, Arymatei, i oczekiwał królestwa
Bożego.
52
On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa.
53
Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i
złożył w grobie wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany.
54
Był to dzień
Przygotowania i szabat zaczynał jaśnieć.
55
Były przy tym niewiasty, które z Nim przyszły z Galilei. Obejrzały grób i w jaki sposób zostało
złożone ciało Jezusa.
56
Po powrocie przygotowały wonności i olejki; lecz zgodnie z przykazaniem
zachowały spoczynek w szabat.
50
–51.
Wszyscy czterej Ewangeliści opisują scenę zdjęcia z krzyża ciała Jezusa. Łukasz
przedstawia jednak najpochlebniej postać Józefa z Arymatei: człowiek dobry i sprawiedliwy…
członek Wysokiej Rady… oczekiwał królestwa Bożego. Przy tego rodzaju przymiotach
moralnych stosunek Józefa do postępowania Sanhedrynu nie mógł być inny, jak tylko
negatywny: Nie przystał on na ich uchwałę i postępowanie.
52
–53.
Co więcej, kiedy Jezus już skonał na krzyżu, miał odwagę udać się do Piłata i
poprosić o Jego ciało. Prawo Mojżeszowe zabraniało pozostawiania ciała skazańca na drzewie
na czas choćby jednej nocy (
Pwt 21,23
). Sam zatroszczył się o przygotowanie pogrzebu, a
szczytem jego życzliwości było odstąpienie Jezusowi przeznaczonego dla siebie, dopiero co
wykutego w skale grobu. Tak więc człowiek imieniem Józef zaopiekował się Jezusem, gdy na
ten świat przychodził, a inny, także Józef, zatroszczył się o ciało Syna Bożego, gdy było już
składane do grobu.
54
–56.
Wspierały go w tym zbożnym dziele niewiasty, które przyszły z Jezusem z
Galilei. One to obejrzały zwłoki złożone już w grobie, udały się do domu, przygotowały różne
wonności i olejki, by następnie wrócić do grobu i namaścić ciało Jezusa. Jednakże nie
dokonały namaszczenia, ponieważ rozpoczął się już szabat, jaśniejący zapalanymi światłami,
zabraniający jakichkolwiek posług fizycznych. Tak więc niewiasty widziały Jezusa, gdy za
życia dokonywał cudownych czynów, widziały, jak konał na krzyżu, one też stwierdziły
osobiście, że został złożony do grobu.
ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
PUSTY GRÓB (24,1–11)
24
1
W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności.
2
Kamień zastały odsunięty od grobu.
3
A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa.
4
Gdy wobec
tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach.
5
Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: «Dlaczego szukacie żyjącego
wśród umarłych?
6
Nie ma Go tutaj; zm
artwychwstał. Przypomnijcie sobie, jak wam mówił, będąc
jeszcze w Galilei:
7
„Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz
trzeciego dnia zmartwychwstanie”».
8
Wtedy przypomniały sobie Jego słowa,
9
wróciwszy zaś od
grobu, oznajmiły to wszystko Jedenastu i wszystkim pozostałym.
10
A były to: Maria Magdalena,
Joanna i Maria, matka Jakuba; i inne z nimi opowiadały to Apostołom.
11
Lecz słowa te wydały im
się czczą gadaniną i nie dali im wiary.
1.
Wszyscy trzej synoptycy opisują wydarzenia, które miały miejsce rano w pierwszy
dzień tygodnia: skoro świt niewiasty poszły do grobu, by namaścić ciało Jezusa. Łukasz nie
mówi jednak na razie, ile było niewiast, nie wymienia ich imion – uczyni to dopiero pod koniec
opowiadania – i nie notuje ich troski o to, kto odwali kamień tarasujący wejście do grobu.
2.
Podobnie jak pozostali dwaj synoptycy mówi o tym, że kamień był odwalony, ale nie
wyjaśnia za przykładem Mateusza, że kamień znalazł się poza grobem z powodu trzęsienia
ziemi.
3
–4.
Nieco inaczej niż pozostali dwaj synoptycy przedstawia Łukasz poszczególne fakty
od momentu wejścia trzech niewiast do grobu. Tak więc przede wszystkim stwierdziły one
brak ciała Jezusa, następnie zobaczyły dwóch mężczyzn w lśniących szatach i na widok
niezwykłych nieznajomych ogarnęło ich przerażenie.
5
–11.
Dialog rozpoczęli właśnie owi tajemniczy mężczyźni (
Mk 16,5
) i oni to oznajmili,
że nie ma Jezusa wśród umarłych, że zmartwychwstał zgodnie z zapowiedzią mówiącą, że Syn
Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników, że będzie ukrzyżowany i że trzeciego dnia
zmartwychwstanie. Były to słowa sumujące zapowiedzi męki, co też niewiasty, gdy nieco
ochłonęły, zdołały sobie przypomnieć. Wszystko, co przeżyły przy pustym grobie niewiasty,
po powrocie do domu opowiedziały Apostołom. Ale oni nie dali wiary świedectwu kobiet.
PIOTR U GROBU (24,12)
12
Jednakże Piotr wybrał się i przybiegł do grobu; schyliwszy się, ujrzał same tylko płótna. I
wrócił do siebie, dziwiąc się temu, co się stało.
12.
Lecz swoim opowiadaniem osiągnęły przynajmniej tyle, że zaniepokoiły Apostołów.
Słuszność relacji niewiast pierwszy postanowił zbadać Piotr. Udał się do grobu Jezusa i
stwierdził ponad wszelką wątpliwość, że wewnątrz znajdowały się tylko płótna, w które
owinięte było ciało Jezusa, natomiast samego ciała już nie było, co wprawiło Piotra w nie lada
zdziwienie.
UCZNIOWIE Z EMAUS (24,13–35)
13
Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej o
sześćdziesiąt stadiów od Jeruzalem.
14
Rozmawiali oni ze sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło.
15
Gdy tak rozmawiali i rozprawiali ze sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi.
16
Lecz oczy ich
były jakby przesłonięte, tak że Go nie poznali.
17
On zaś ich zapytał: «Cóż to za rozmowy
prowadzicie ze sobą w drodze?» Zatrzymali się smutni.
18
A jeden z nich, imieniem Kleofas,
odpowiedział Mu: «Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się
tam w tych dniach stało».
19
Zapytał ich: «Cóż takiego?» Odpowiedzieli Mu: «To, co się stało z
Jezusem Naza
rejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego
ludu;
20
jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali.
21
A myśmy się
spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Ale po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak
się to stało.
22
Nadto, jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu,
23
a nie
znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On
żyje.
24
Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego
nie widzieli».
25
Na to On rzekł do nich: «O, nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we
wszystko, co powiedzieli prorocy!
26
Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej
ch
wały?»
27
I zaczynając od Mojżesza, poprzez wszystkich proroków, wykładał im, co we
wszystkich Pismach odnosiło się do Niego.
28
Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej.
29
Lecz
przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił».
Wszedł więc, aby zostać wraz z nimi.
30
Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił
błogosławieństwo, połamał go i dawał im.
31
Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On
zniknął im z oczu.
32
I mówili między sobą: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w
drodze i Pisma nam wyjaśniał?»
33
W tej samej godzinie zabrali się i wrócili do Jeruzalem. Tam zastali zebranych Jedenastu, a
z nimi innych,
34
którzy im oznajmili: «Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi».
35
Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak Go poznali przy łamaniu chleba.
Perykopa niniejsza jest dość cennym świadectwem nastrojów, jakie panowały wśród
Apostołów i uczniów Pańskich po ukrzyżowaniu Jezusa. Część tych ludzi trwała jeszcze w
Jerozolimie, zamknięta z obawy przed Żydami w wieczerniku, część zaś opuszczała już Święte
Miasto.
13
–17.
Do tych ostatnich należeli właśnie dwaj uczniowie z Emaus. Byli pod wrażeniem
tego, co się stało w Jerozolimie przed kilku dniami. Wzmianka o rozprawianiu pozwala
domyśleć się, że dwaj uczniowie podczas rozmowy nie byli jednego zdania. Przedmiotem
dysputy była chyba przede wszystkim sprawa zniknięcia z grobu Jezusa ukrzyżowanego.
Powodu do smutku dostarczały zapewne zawiedzione nadzieje w związku z działalnością i
śmiercią Jezusa. Smutek – być może ukrywany cokolwiek – ujawnił się, gdy jakiś napotkany
człowiek, mimo iż zdawał się iść z Jerozolimy, nic rzekomo nie wiedział o Jezusie.
18
–21.
To, co Kleofas, jeden z dwu idących do Emaus, powiedział o Jezusie przygodnie
spotkanemu towarzyszowi podróży, stanowi dość znamienny przykład wczesnochrześcijańskiej
katechezy chrystologicznej. Oto główne elementy tej katechezy: Jezus pochodził z Nazaretu;
był prorokiem potężnym w uczynku i w mowie; wydali Go arcykapłani i przełożeni ludu;
został skazany na śmierć i ukrzyżowany. Tyle wiedziano o Jezusie do chwili Jego
zmartwychwstania. Jest to obraz bardzo niekompletny działalności Jezusa; mówi o
rozczarowaniu Jego uczniów, o tym, jak bardzo czuli się zawiedzeni śmiercią swego Mistrza,
nic chyba nie świadczy tak dobitnie, jak następujące słowa: A myśmy się spodziewali, że On
właśnie miał wyzwolić Izraela.
22
–24.
Tymczasem przygnębienie wzrastało wskutek wieści, jakie przyniosły niektóre
spośród niewiast. Otóż niewiasty owe udawszy się rano do grobu Jezusa nie znalazły Jego
ciała. Był to już nie lada powód do przerażenia. Lecz niewiasty oprócz tego widziały aniołów,
którzy oznajmili, że Jezus żyje. Słuszność tych zeznań stwierdzili naocznie niektórzy spośród
Apostołów po udaniu się na miejsce złożenia do grobu Jezusa.
25
–27.
Ze sposobu relacjonowania wydarzeń wynikało, iż uczniowie z Emaus wierzą
niewiastom, ale nadal zdają się nie posiadać wiary w rzeczywistość zmartwychwstania Jezusa.
Reakcja Jezusa musiała więc być zdecydowana.
Niejeden raz już w podobny sposób korygował teologię mesjańską nie tylko
towarzyszących Mu tłumów, lecz także samych Apostołów. Pojawienie się Jezusa obok ludzi
w chwili gdy ogarnia ich wielkie przygnębienie było wyrazem dobroci Bożej, nie po raz
pierwszy zresztą notowanej przez Ewangelistów. W rzeczywistości przyszedł Jezus z pomocą
wierze dwu uczniów z Emaus. Skarcił ich co prawda na wstępie, lecz zaraz zaczynając od
Mojżesza, poprzez wszystkich proroków, wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się
do Niego. Umacniał ich wiarę, otwierał im oczy, przychylając się niejako do słów wszystkich
Apostołów, którzy prosili ongiś Jezusa o przymnożenie im wiary (
Łk 17,5
). Jest to jeszcze
jedno pouczenie, że na pełną wiarę nikt nie zdobędzie się sam o własnych siłach; potrzebna jest
specjalna interwencja Chrystusa, niezbędne jest jakieś otwarcie oczu ludzkich przez Mądrość z
góry.
28
–29.
Nie wiadomo, jakimi intencjami kierował się Jezus, przyjmując ostatecznie
zaproszenie do domu jednego z dwu przygodnych znajomych. Nie bez znaczenia było również
to, że miało się ku wieczorowi. A może po prostu chciał odkryć już do końca tajemnicę
Zmartwychwstałego?
30.
Od pobłogosławienia chleba i połamania go pomiędzy siedzących przy stole
rozpoczynał się każdy posiłek u Żydów. Tak więc wieczerza w Emaus miała być zwykłym
codziennym posiłkiem wieczornym. A jednak po tym właśnie geście łamania chleba uczniowie
rozpoznali Jezusa. Ani przez samo nieoczekiwane pojawienie się przy ich boku, ani na
podstawie wyjaśnienia Pisma, tylko po łamaniu chleba. Dla pierwszych chrześcijan szczegół
ten posiada znaczenie pouczające. Ma on bowiem przypominać im, że Eucharystyczna Ofiara
sprawia znów to, iż Chrystus jest żywy i obecny wśród ludu, że między nimi pozostaje. To
chyba nie przypadek, że Łukasz aż trzy razy używa słów mówiących o pozostawaniu Jezusa z
uczniami. Uczta Eucharystyczna, do której ten posiłek w intencjach autora natchnionego z
pewnością ma nawiązywać, jest oznaką pozostawania Chrystusa z ludźmi.
Eucharystia jest w tym sensie znakiem zmartwychwstania Jezusa, jest nie tylko pamiątką
śmierci, lecz także zmartwychwstania Jezusa.
31
–33.
Kiedy już uczniowie nie mieli wątpliwości, że Jezus zmartwychwstał, wtedy
Zmartwychwstały znów zniknął. Nie będzie już przebywał na ziemi w sposób taki, jak przed
zmartwychwstaniem. Będzie zamieszkiwał światłość niedostępną (
1 Tm 6,16
). Po tym
niezwykłym spotkaniu ze Zmartwychwstałym dwaj uczniowie z Emaus wrócili do Jerozolimy,
tak jak wracali do siebie wszyscy, którzy mieli szczęście spotkać Boga: pasterze (
Łk 2,20
),
Apostołowie (9,10), siedemdziesięciu dwóch (10,17), uzdrowiony trędowaty (17,15) i cały lud,
który był świadkiem ukrzyżowania Jezusa (23,48). Wszyscy wracali po to, żeby opowiedzieć,
co ich spotkało (w. 35) i oddać w ten sposób chwałę Bogu. Dobra Nowina o zmartwychwstaniu
musi być zaniesiona do Jerozolimy, aby właśnie stamtąd rozeszła się na cały świat (
Łk 24,47
;
Dz 1,8
).
34
–35.
Spotkanie dwu uczniów z Emaus z jedenastu Apostołami w Jerozolimie miało na
celu uzgodnienie relacji o zmartwychwstaniu Jezusa. Okazuje się, że to, co przeżyli dwaj
uczniowie z Emaus, owi drugorzędni świadkowie zmartwychwstania, znajduje całkowite
potwierdzenie w przeżyciach Piotra.
Dwaj wróciwszy z Emaus do Jerozolimy – wyruszyli jeszcze tej samej godziny, pełni
uniesienia – opowiedzieli o swoich przeżyciach jedenastu Apostołom, a ci z kolei przedstawili
to, co widział Szymon Piotr podczas swojej samotnej bytności u grobu Jezusa. Może chodzi tu
o inne ukazanie się Zmartwychwstałego Piotrowi (por.
1 Kor 15,5
) niż to, co widział przy
pustym grobie (w. 12). Mogli więc wszyscy już teraz jednozgodnie stwierdzić, że Pan
rzeczywiście zmartwychwstał (
Łk 24,34
).
Po świadectwie trzech niewiast, po wizji lokalnej Piotra, pojawienie się Jezusa uczniom z
Emaus było trzecim z kolei dowodem na rzeczywistość zmartwychwstania. Dochodzi tu jednak
nowy, bardzo ważny szczegół: uczniowie z Emaus słyszą, że Piotr nie tylko widział pusty grób,
ale że Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi. Tak więc Łukaszowi nie jest
znana dokładniej tradycja mówiąca o ukazaniu się Chrystusa Piotrowi (por.
1 Kor 15,4n
).
JEZUS UKAZUJE SIĘ APOSTOŁOM (24,36–43)
36
A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: «Pokój wam!»
37
Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha.
38
Lecz On rzekł do nich: «Czemu jesteście
zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach?
39
Popatrzcie na moje ręce i nogi:
to Ja jestem. Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja
mam».
40
Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi.
41
Lecz gdy oni z radości jeszcze nie
wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: «Macie tu coś do jedzenia?»
42
Oni podali Mu kawałek
pieczonej ryby.
43
Wziął i spożył przy nich.
36
–37.
Lecz oto jeszcze spotkanie Apostołów nie dobiegło końca, gdy Chrystus zjawił się
nagle w sposób, który pozostanie dla wszystkich tajemnicą, i rzekł: Pokój wam. Zebrani
zareagowali tak samo, jak niewiasty przy pustym grobie na widok mężczyzn przybranych w
białe szaty: przerazili się bardzo.
38.
Na bojaźń człowieka przeżywającego epifanię Boga samego albo jakiejś Jego mocy
Bóg lub Jego wysłannicy reagują zawsze w ten sam sposób: podnoszą człowieka na duchu. Tak
też jest i w tym wypadku. Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w
waszych sercach? Zmieszanie i wątpliwości Apostołów musiały być rzeczywiście bardzo
wielkie, skoro nie wystarczył sam głos i widok osoby Jezusa, ale trzeba było nadto, by pokazał
rany na rękach i nogach.
39
–40.
Tak więc blizny, ślady cierpienia – to najbardziej przekonujące znaki
autentyczności Zmartwychwstałego. Ale i to nie wystarczyło. Nie przekonały Apostołów słowa
Jezusa, który kazał siebie dotknąć, by mogli stwierdzić naocznie i namacalnie, że On nie jest
widmem, bo żaden duch nie ma przecież ciała ani kości, lecz najnormalniejszym człowiekiem.
41
–43.
Z godną podziwu wytrwałością w dalszym ciągu przekonuje Chrystus Apostołów
– dopiero potem św. Paweł powie, co byłoby, gdyby Chrystus nie zmartwychwstał (
1 Kor
15,16–18
) – o rzeczywistości swojego zmartwychwstania. Poprosił o jedzenie i wobec
wszystkich spożył kawałek pieczonej ryby. Tym razem Łukasz nie wspomina już o żadnych
wątpliwościach lub niedowiarstwie Apostołów.
OSTATNIE POUCZENIA (24,44–49)
44
Potem rzekł do nich: «To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze
z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w
Psalmach».
45
Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma,
46
i rzekł do nich: «Tak jest
napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie;
47
w imię Jego głoszone
będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jeruzalem.
48
Wy
jesteście świadkami tego.
49
Oto Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w
mieście, aż będziecie przyobleczeni w moc z wysoka».
44.
Wątpliwości, niedowierzanie Apostołów z pewnością zasługiwały na pewną naganę.
Przecież w całym ST, w Prawie, u Proroków i w Psalmach jest mowa właśnie o tym, co
spotkało Syna Człowieczego. Jest tam między innymi napisane, że Mesjasz będzie cierpiał i że
trzeciego dnia zmartwychwstanie. Bez głębszego zrozumienia czytali Apostołowie Pismo!
45
–47.
Potrzebne było – dokonujące się właśnie teraz specjalne oświecenie umysłu
Apostołów, by mogli właściwie zrozumieć Pismo. Dowiadują się też Apostołowie, że właśnie
w imię Chrystusa umęczonego i zmartwychwstałego ma być głoszone dzieło nawrócenia
narodów (
Łk 2,32
;
3,6
;
Iz 25,7
;
40,5
;
42,6
;
49,6.9
;
52,10
) oraz Dobra Nowina odpuszczenia im
wszystkich grzechów.
48
–49.
Te bardzo szczególne misje rozpoczną się w Jerozolimie i będą je prowadzić w
całym ówczesnym świecie właśnie Apostołowie zwani inaczej świadkami zmartwychwstania
(por.
Dz 1,22
). Dzieło to rozpoczną dopiero wtedy, kiedy Chrystus ześle na nich obietnicę
swego Ojca. Tymczasem mają pozostać w Jerozolimie, oczekując na przyobleczenie w
specjalną moc z wysoka. To ostatnie zalecenie stanowi niedwuznaczną aluzję do zesłania
Ducha Świętego, mocą którego Apostołowie już w dniu zesłania rozpoczęli wielkie dzieło
nawracania narodów. Po dokonaniu zaś pierwszych cudów Apostołowie są w pełni świadomi
tego, że korzystają z mocy Ducha Świętego.
WNIEBOWSTĄPIENIE (24,50–51)
50
Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce, błogosławił ich.
51
A kiedy ich
błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba.
50
–51.
Sprawy dotyczące przyszłości Apostołów i całej ludzkości stanowiły przedmiot
ostatnich pouczeń Jezusa. Potem udał się do Betanii, położonej na wzgórzu, kilka kilometrów
od Jerozolimy, i tam pobłogosławiwszy po raz ostatni Apostołów został uniesiony do nieba.
ZAKOŃCZENIE (24,52–53)
52
Oni zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością wrócili do Jeruzalem,
53
gdzie stale przebywali
w świątyni, <wielbiąc i> błogosławiąc Boga.
52
–53.
Z ostatnich słów Ewangelii Łukasza wynika, że po wniebowstąpieniu Chrystusa
Apostołowie wrócili do Jerozolimy i znaczną część czasu spędzali w świątyni, wielbiąc Boga.
Trzecia Ewangelia zaczyna się i kończy w świątyni.