1
Ludwig von Mises (1881-1973) — jeden z najwybitniejszych
ekonomistów XX wieku, czołowy przedstawiciel austriackiej
szkoły ekonomicznej, wykładowca wielu prestiżowych
uniwersytetów, autor licznych, książek i publikacji, znany
przede wszystkim z prac pt. „Teoria a Historia”, „Ludzkie
Działanie”, „Teoria Pieniądza i Kredytu”, „Socjalizm”,
„Biurokracja”, w których w przystępny i obrazowy sposób
wykazywał
irracjonalność
marksistowskich
koncepcji
społeczno- ekonomicznych, oraz przekonywał czytelników o
zaletach płynących z gospodarki wolnorynkowej.
http://libertarianizm.pl/wolnosciowe_czytanki/prekursorzy/mentalnosc_antykapitalistycz
na/start
3
Przedmowa
Zastąpienie przedkapitalistycznych metod zarządzania gospodarką systemem
wolnorynkowego kapitalizmu spowodowało zwielokrotnienie liczby ludności i
podniesienie średniego standardu życia w sposób bezprecedensowy. Tym bogatsze
staje się społeczeństwo im mniej stawia mu się przeszkód na drodze wolnej
przedsiębiorczości i prywatnej inicjatywy. Mieszkańcom Stanów Zjednoczonych
powodzi się lepiej niż mieszkańcom innych krajów, ponieważ rząd amerykański
podjął później, niż to miało w innych miejscach świata politykę ingerencji państwa w
dziedzinę prywatnej przedsiębiorczości. Niemniej wielu ludzi, szczególnie
intelektualistów, odnosi się z niechęcią do kapitalizmu. Z ich punktu widzenia ten
system organizacji społeczno-ekonomicznej nic prawie nie przyniósł oprócz biedy i
nieszczęść. Ludzie byli szczęśliwi i dobrze im się powodziło w dobrych dawnych
czasach poprzedzających „rewolucję przemysłową”. Teraz w kapitalizmie większość
stanowią ludzie głodujący oraz biedacy nielitościwie eksploatowani przez
bezwzględne jednostki. Dla tych ostatnich nic się nie liczy za wyjątkiem pieniężnych
interesów. Nie produkują dobrych i naprawdę użytecznych rzeczy, lecz tylko co
przynosi największe zyski. Zatruwają ciała alkoholem i tytoniem, a dusze i umysły
treścią szmatławych czasopism, pornograficznych książek i głupich filmów.
Ideologiczną nadbudową kapitalizmu jest literatura zgnilizny i upodlenia, burleska i
sztuka strip-teas'u, hollywoodzkie filmy i powieści detektywistyczne. Uprzedzenie i
fanatyzm opinii publicznej przejawia się najwyraźniej w fakcie, że odnosi ona epitet
„kapitalistyczny” do rzeczy źle widzianych i zjawisk negatywnych, a nie do tych,
które cieszą się powszechną aprobatą. Jak może coś dobrego wynikać z kapitalizmu?
Wartościowe rzeczy są wytwarzane wbrew kapitalizmowi, a złe są jego domeną.
Analiza tych antykapitalistycznych uprzedzeń, oraz ujawnianie ich podstaw, oraz
skutków, jest celem niniejszego opracowania.
4
I. SPOŁECZNA CHARAKTERYSTYKA KAPITALIZMU I PSYCHOLOGICZNE
PRZYCZYNY JEGO DYSKREDYTOWANIA
1. Wszechwładny konsument
Charakterystyczną cechą nowoczesnego kapitalizmu jest masowa produkcja
dóbr przeznaczonych do konsumpcji dla mas. Wynikiem tego jest tendencja do
ciągłego polepszania się średniego standardu życia, co polega na postępującym
bogaceniu się wielu ludzi. Kapitalizm awansuje „szarego” człowieka i wywyższa go
do rangi „burżuja”.
W społeczeństwie kapitalistycznym „szary” człowiek jest wszechwładnym
konsumentem, który kupując, lub powstrzymując się od kupowania, ostatecznie
określa to co powinno być dla rynku produkowane i w jakiej ilości i jakości. Te
sklepy i warsztaty, które wyłącznie i przeważnie, zaspokajają tylko wyrafinowane
potrzeby bogatych obywateli, odgrywają jedynie podrzędną rolę w całej gospodarce
rynkowej. Z zasady nie osiągają one rozmiarów wielkiego przedsiębiorstwa. Wielki
biznes zawsze służył masom, bezpośrednio lub pośrednio. Na tym awansie
pospólstwa polega radykalna przemiana społeczna spowodowana „rewolucją
przemysłową”. Lud, który we wszystkich poprzednich wiekach tworzył zastępy
niewolników i chłopów pańszczyźnianych, ubogich i żebraków, stał się kupującą
publicznością, o której względy zabiegają przedsiębiorcy. Składa się ona z klientów,
którzy „zawsze” mają rację, z odbiorców, którzy mogą uczynić biednych
przedsiębiorców bogatymi, a bogatych biednymi.
W strukturze ekonomii rynkowej, nie sabotowanej przepisami rządów i
polityków, nie ma rządów i dziedziców trzymających ludzi w poddaństwie,
zbierających daniny i kontrybucje, oraz opływających w zbytki, podczas gdy
poddani muszą zadowalać się byle czym. System zysku czyni prosperującymi tych
ludzi, którym udaje się zaspokajać potrzeby innych w możliwie najlepszy i najtańszy
sposób. dobrobyt może być osiągnięty tylko poprzez służenie konsumentom.
Kapitaliści tracą swoje fundusze z chwilą, gdy przestają inwestować w dziedzinach,
w których ludzkie potrzeby są najlepiej zaspokajane. W codziennie powtarzanym
plebiscycie, w którym każdy grosz daje prawo do głosowania, konsumenci określają
kto powinien posiadać i prowadzić fabrykę, sklep, czy farmę. Kontrola
materiałowych środków produkcji staje się więc funkcją społeczną uzależnioną od
potwierdzenia lub odwołania tej kontroli przez wszechwładnych konsumentów.
Nowoczesne pojecie wolności polega na tym, że człowiek dorosły ma prawo
do kształtowania swego życia zgodnie z własnymi planami. A więc nie jest
5
zmuszany do życia według założeń władzy egzekwującej je za pomocą policji - czyli
aparatu przymusu i zniewolenia. Wolność jednostki zawsze jest jednak ograniczona
fizjologiczną budową człowieka i niedostatkiem czynników produkcji dostarczanych
przez naturę. Oczywiste jest, że wola człowieka kształtowania swego losu nie może
przekroczyć granic tzw. praw natury.
Stwierdzenie tych faktów nie jest równoznaczne z uzasadnieniem potrzeby
wolności jednostki z punktu widzenia jakichkolwiek norm absolutnych lub pojęć
metafizycznych. Nie wyraża też żadnego sądu o modnych doktrynach zwolenników
totalitaryzmu prawicowego lub lewicowego, i nie ma nic wspólnego z ich
założeniem, że masy są głupie i ignoranckie, aby wiedzieć, co może najlepiej służyć
ich prawdziwym potrzebom interesom; i dlatego koniecznie potrzebują one rządu
będącego nadzorcą i opiekunem, gdyż inaczej będą sobie szkodziły. Również nie
bierze pod uwagę tez, że istnieją nadludzie powołani do sprawowania z urzędu
takiego nadzorowania.
2. Bodziec do polepszania gospodarki.
W kapitalizmie przeciętny człowiek cieszy się ułatwieniami, które w
minionych czasach były nieznane, a więc nieosiągalne nawet dla najbogatszych
jednostek. Oczywiście jednak samochody, telewizory i lodówki nie czynią człowieka
szczęśliwym. W chwili gdy je nabywa, jest szczęśliwszy niż przedtem, ale gdy tylko
niektóre z jego pragnień zostają zaspokojone, rodzą się nowe. Taka jest ludzka
natura.
Niewielu Amerykanów w pełni zdaje sobie sprawę z faktu, że ich kraj posiada
najwyższy standard życia; a życie przeciętnego Amerykanina wydaje się czymś
wspaniałym i nieosiągalnym dla większości ludzi zamieszkujących kraje
niekapitalistyczne. Większość ludzi nie docenia tego co posiada, lub co mogłaby
nabyć, i pragnie tych rzeczy, które są dla niej niedostępne. Daremne byłoby
ubolewanie nad tym nienasyconym apetytem na coraz większą ilość dóbr. Ta żądza
jest właśnie impulsem, który skierowuje człowieka na drogę prowadzącą do
polepszenia gospodarki. Wedle kryteriów materialistycznych, nie można uznać za
cnotę zadawalania się tym, co się ma, lub co łatwo można mieć, i powstrzymywanie
się od wysiłków polepszania swych warunków materialnych. Postawa braku
dążenia do polepszania tych warunków jest raczej typowa dla zwierząt, a nie dla
przeciętnego człowieka. Charakterystycznym dla ludzkiej istoty jest to że, na ogół
nigdy nie zaprzestaje wysiłków na rzecz polepszania swego dobrobytu.
6
Jednakże dla osiągnięcia pożądanych rezultatów, wysiłki te powinny być we
właściwy sposób ukierunkowane i dostosowane do celu. U większości naszych
współczesnych niewłaściwe jest nie to, że tęsknią za bogatszym zaopatrzeniem w
różne dobra, ale to, że wybierają oni nieodpowiednie środki do osiągnięcia tego celu.
Są zwodzeni przez fałszywe ideologie. Faworyzują te poglądy polityczne, które są
sprzeczne z ich własnymi, prawidłowo rozumianymi, życiowymi interesami. Nie
przewidują nieuniknionych, długoterminowych konsekwencji swego postepowania i
znajdują zadowolenie w ich przemijających, krótkotrwałych efektach. Godzą się na
środki, których zastosowanie musi powodować, w dziedzinie podziału pracy,
ogólny rozkład współpracy społecznej i powrót do barbażyństwa.
Jedynym dostępnym środkiem na polepszenie materialnych warunków
rodzaju ludzkiego jest przyśpieszenie wzrostu stosunku gromadzonego kapitału do
przyrostu ludnośći. Im więcej jest kapitału zainwestowanego w przeliczeniu na
głowę pracownika, tym lepsze dobra można produkować i z nich korzystać. To jest
właśnie to, co kapitalizm, ten oparty na zysku, najbardziej dyskredytowany system,
powodował i powoduje codziennie od nowa. Tymczasem, większość współczesnych
rządów i partii politycznych przykłada się do niszczenia tego systemu.
Dlaczego nienawidzą oni kapitalizmu? Dlaczego, korzystając z dobrobytu,
który on ludziom przyniósł, z nostalgią wspominają „dobre dni” i tęsknie spoglądają
na nędzne warunki pracownicze w ZSRR?.
3. Kapitalizm a społeczeństwo oparte na kryteriach "urodzenia" i
pochodzenia
Zanim omówimy ten punkt konieczne jest podkreślenie charakterystycznej
cechy kapitalizmu w porównaniu z tą, która charakteryzuje system społeczeństwa
opartego na kryteriach „urodzenia” i pochodzenia, które to społeczeństwo dla
uproszczenia nazwać można stanowym.
Dość często porównuje się przedsiębiorców i kapitalistów w ekonomii
rynkowej do arystokratów w społeczeństwie stanowym. Podstawą takiego
porównania jest stosunkowa zamożność obu grup, w przeciwieństwie do
stosunkowej biedy innych. Jednakże, powoływanie się na tę metaforę może dawać
złudzenie, że nie ma podstawowych różnic między majętnością arystokratów a
zamożnością „burżuazji” lub kapitalistów. Majętności arystokratów nie są
zjawiskiem rynkowym, lecz wywodzą się one głównie z podbojów, z hojności
zwycięzcy. Kresem tych majętności i zamożności może być ich unieważnienie przez
7
dawcę, zabranie przez innego zwycięzcę, lub też ich roztrwonienie. Feudał nie
zaopatruje konsumentów w dobra i dlatego obojętne mu są opinie gminu.
Przedsiębiorcy i kapitaliści natomiast zawdzięczają zamożność swym
klientom. Tracą ją w momencie gdy ktoś inny zaopatruje klientów lepiej i taniej niż
oni sami.
Nie jest celem niniejszego opracowania opisywanie historycznych warunków,
które doprowadziły do powstania kastowych i stanowych instytucji i do podziału na
dziedziczne grupy o różnych prawach, pozycjach społecznych i legalnie
uświęconych przywilejach i ograniczeniach. To co dla nas jest ważne to fakt, że
zachowanie istnienia instytucji feudalnych było nie do pogodzenia z systemem
kapitalistycznym. Ich obalenie i ustalenie zasady równości wobec prawa usunęło
bariery dzielące ludzkość od możliwości korzystania ze wszystkich tych
dobrodziejstw, które jedynie system prywatnej własności środków produkcji i
prywatna przedsiębiorczość czyni możliwym.
W społeczeństwie opartym na kastach, stanach lub na statusie, pozycja
indywidualnego człowieka jest ustalona. Z urodzenia przypisany jest on do
określonej warstwy społecznej, a jego pozycję w społeczeństwie wyznaczają prawa i
przepisy, które definiują przysługujące tej warstwie określone przywileje i
obowiązki, oraz dotyczące ją ograniczenia. W przypadkach wyjątkowego szczęścia
lub pecha, rzadkie jednostki mogą dostąpić awansu społecznego, lub doznawać
społecznej degradacji. Z reguły jednak warunki życia poszczególnych członków
określonej warstwy społecznej mogą polepszyć się lub pogorszyć tylko ze zmianą
warunków życia tej warstwy jako całości. Człowiek nie jest najpierw obywatelem, a
następnie członkiem określonej warstwy społecznej, lecz odwrotnie, jest członkiem
tej ostatniej i tylko dzięki temu staje się pośrednio częścią narodu i obywatelem.
Dlatego jeśli wchodzi on w kontakt z rodakiem należącym do innej warstwy, nie
poczuwa się z nim do wspólnych więzi a raczej odczuwa tę przepaść, która dzieli go
od ludzi o innym statucie społecznym. Ta odmienność znalazł odbicie w zwyczajach
językowych i sposobie ubierania się. Swego czasu np. europejska arystokracja lubiła
posługiwać się językiem francuskim. Szlachta używała języka rodzimego, podczas
gdy niższe warstwy mieszkańców miast i wsi trzymały się lokalnych dialektów,
żargonów i gwar, które często bywały niezrozumiałe dla ludzi „dobrze
wychowanych”. Różne stany ubierały się odmiennie i trudno było się pomylić w
rozpoznaniu do jakiej warstwy społecznej należy spotkany nieznajomy.
Chwalący dobre starych czasy wymierzają swą krytykę głównie przeciw
zasadzie równości wszystkich wobec prawa, która znosiła przywileje stanowe i
tytuły. Mówiąc, że przez tę zasadę społeczeństwo zatraciło swą „organiczną”
8
złożoność na rzecz „amorficznych” mas. Masy te są najwyższą instancją, a ich
przyziemny materializm zastąpił szlachetne wzory minionych wieków. Pieniądz jest
królem. Ludzie bezwartościowi opływają w dostatek i bogactwa, podczas gdy
zasłużeni i wartościowi nie posiadają nic.
Krytyka ta dyskretnie daje do zrozumienia, że w danych czasach arystokraci
wyróżniali się prawością, i że zawdzięczali posiadany status społeczny i dochody
swej moralnej i kulturalnej wyższości. Chyba nawet nie ma potrzeby rozprawiania
się z tą bajką. Wstrzymując się od jakichkolwiek sądów wartościujących, historyk
może jednak przypomnieć, że wyższa arystokracja głównych krajów Europy
składała się w istocie z potomków tych wojowników, dworzan i kurtyzan, którzy w
wyniku wojen, głównie religijnych i dynastycznych XVI i XVII wieku znaleźli się,
dzięki swemu przezornemu wyborowi, w obozie zwycięzcy w danym kraju.
Aczkolwiek konserwatywni i „postępowi” przeciwnicy kapitalizmu nie
zgadzają się między sobą w ocenie dawnych ustrojów, są oni całkowicie zgodni w
potępianiu wzorca społeczeństwa kapitalistycznego. W ich ocenie, nie ci zdobywają
dobrobyt i uznanie, którzy przysługują się współobywatelom, ale lekkomyślni i
bezwartościowi ludzie. Obie grupy pretendują do tego, że ich celem jest znalezienie
metod „rozdziału” dóbr, słuszniejszych od wyraźnie niesprawiedliwych metod
panujących w systemie kapitalizmu wolnorynkowego.
Otóż nikt nigdy nie twierdził, że w warunkach nieskrępowanego kapitalizmu
będzie się najlepiej powodziło tym osobnikom, którzy z punktu widzenia
odmiennych kryteriów wartości, powinni być wyróżnieni. Kapitalistyczna
demokracja rynku nie wynagradza ludzi na zasadzie ich „prawdziwych” zalet,
wrodzonych wartości, czy moralnych walorów. Nie ocena zasług człowieka oparta
na „absolutnej” zasadzie sprawiedliwości zapewnia większe czy mniejsze
powodzenie, lecz jego ocena przez innych ludzi, którzy stosują wyłącznie miarę
swych własnych potrzeb, życzeń i celów. Jest to właśnie dokładnie to co oznacza
demokratyczny system rynkowy. Konsumenci są wszystkim - oni są władcami i chcą
być zadowalani.
Np. miliony ludzi lubi pić pinka-pinkę, napój przyrządzany przez światową
kompanię Pinka-Pinka. Miliony ludzi lubi detektywistyczne książki, „dreszczowce”,
ilustrowane gazety, walki byków, boks, whisky, papierosy, gumę do żucia. Miliony
ludzi wybiera rządy, które pragną zbrojeń i prowadzą wojny. W ten sposób
przedsiębiorcy, którzy dostarczają w sposób najlepszy i najtańszy wszystkich rzeczy
potrzebnych do zaspokajania tych potrzeb czy zachcianek-osiągają powodzenie i
bogactwo. Co się liczy, w ramach rynkowej gospodarki to nie akademicka ocena
9
wartości, ale praktyczne wartościowanie dokonywane przez ludzi, wyrażające się w
kupowaniu lub w powstrzymywaniu się od zakupów.
Jest tylko jedna rada dla malkontentów narzekających na nieuczciwość
systemu rynkowego. Jeśli chcesz zdobyć majątek, próbuj zadowolić publiczność
przez zaoferowanie jej czegoś co tańsze, lub co ona najbardziej lubi. Próbuj zastąpić
pinka-pinkę skomponowanym przez siebie napojem. Równość wobec prawa daje ci
siłę do rzucania wyzwania każdemu milionerowi. Na rynku nie sabotowanym
restrykcjami narzucanymi przez rządy-tylko ty jesteś sobie winien, jeśli swymi
osiągnięciami nie zdystansujesz „króla” czekolady, gwiazdy filmowej czy mistrza w
boksie.
Lecz jeśli wyżej sobie cenisz satysfakcję jaką ci daje pisanie poezji lub rozpraw
filozoficznych, od bogactwa jakiego możesz dorobić się w branży odzieżowej, lub w
boksie zawodowym, masz pełną wolność takiego wyboru. Oczywiście nie zarobisz
wtedy takich pieniędzy jak ci, którzy obsługują większość, gdyż takie jest prawo
ekonomicznej demokracji rynku. Ci którzy zaspokajają potrzeby małej grupy ludzi,
zbiorą mniej głosów/dolarów niż ci, którzy zaspokajają potrzeby większości ludzi.
Zarobki gwiazdy filmowej przewyższają zarobki filozofa, a producenci pinka-pinki
górują nad zarobkami nad kompozytorem symfonii.
Ważne jest zdawanie sobie sprawy, że korzystanie ze sposobności do
konkurowania do nagród, które społeczeństwo ma do rozdzielenia, jest zwyczajem
społecznym i nie może usuwać lub leczyć wrodzonych ułomności u tych, którzy, w
porównaniu z innymi ludźmi dotknęła dyskryminacja natury. Nie może też zmienić
faktu, że wielu rodzi się chorymi lub staje się kalekami w okresie swego życia.
Biologiczne wyposażenie danego człowieka, określa i ogranicza pole działalności, na
które może on służyć on innym. Klasa ludzi, którzy mają zdolność niezależnego
myślenia jest oddzielona przepaścią nie do pokonania od tych, którzy tej zdolności
nie posiadają.
4. Urazy zawiedzonej ambicji
Postarajmy się zrozumieć teraz dlaczego ludzie czują odrazę do kapitalizmu:
w społeczeństwie opartym na kastach i statusie człowiek może przypisać swój
niepomyślny los warunkom, nad którymi nie ma kontroli. Jest niewolnikiem,
ponieważ wyższe siły, które określają wszystko co się dzieje, wyznaczyły mu jego
miejsce. Jego czyny nie maja tu wpływu i nie ma powodu aby miał wstydzić się
swoich nędznych warunków. Żona nie może go za to winić. Jeśliby go spytała:
„Dlaczego nie jesteś księciem, ja byłabym księżniczką”, on odpowiedziałby:
10
„Gdybym się urodził synem księcia, to bym się z tobą nie ożenił - córką sługi - lecz z
córką innego księcia; a to, że nie jesteś księżniczką to jest wyłącznie twoja wina;
dlaczego nie byłaś mądrzejsza w wyborze swoich rodziców?”.
W kapitalizmie sprawy mają się zupełnie inaczej. Tutaj pozycja życiowa
każdego zależy od jego własnego działania. Każdy, którego ambicje nie zostały w
pełni zaspokojone doskonale wie, że zaprzepaścił okazję, że był poddany próbie, w
której został pokonany przez innego. Gdy żona strofuje go: „Dlaczego zarabiasz
tylko dwieście dolarów tygodniowo? Gdybyś był tak mądry jak twój przyjaciel
Paweł, byłbyś teraz szefem a ja bym miała lepsze życie”, staje się świadom swej
niższości i czuje się upokorzony.
Częsta gadanina na temat surowości kapitalizmu wynika z faktu, że traktuje
on każdego człowieka w zależności od jego wkładu w dobrobyt innych. Władanie
zasady - „Każdemu według jego zasług” nie pozwala na żadne tłumaczenie się co do
powodów osobistych niedociągnięć. Każdy wie, że wielu z tych, którym zazdrości,
zawdzięczają wszystko samym sobie i że startowali z tego samego punktu co on i, co
gorsze, zdaje sobie sprawę, że wszyscy inni ludzie wiedzą to także. Czyta w oczach
żony i dzieci cichy wyrzut: „Dlaczego nie byłeś mądrzejszy?”. On wie jak ludzie
podziwiają tych, którym poszczęściło się lepiej od niego i jak patrzą z lekceważeniem
i politowaniem na jego niepowodzenia.
Co wielu czyni nieszczęśliwymi w kapitalizmie to fakt, że kapitalizm daje
każdemu możliwość osiągnięcia najbardziej pożądanych pozycji, które oczywiście
mogą być osiągnięte tylko przez niewielu. Cokolwiek człowiek osiągnął dla siebie
jest jedynie ułamkiem tego do czego zdobycia popycha go ambicja. Zawsze ma na
widoku ludzi, którzy osiągnęli to co jemu się nie udało. Są ludzie, którzy prześcignęli
go i w stosunku do, których żywi w swej podświadomości kompleks niższości. Taka
jest postawa włóczęgi w stosunku do człowieka posiadającego stałą pracę, robotnika
niewykwalifikowanego w stosunku do kierownika, wykonawcy w stosunku do
zleceniodawcy, wicedyrektora w stosunku do dyrektora przedsiębiorstwa,
człowieka, który posiada trzysta tysięcy dolarów w stosunku do milionera itd. Dobre
samopoczucie i równowaga wewnętrzna zostają zachwiane na widok tych, którzy
dali dowód większych zdolności i pojętności. Każdy jest świadom własnego
niepowodzenia i niedoskonałości.
Pierwszym z długiego szeregu niemieckich autorów, którzy radykalnie
odrzucali „zachodnie” idee Oświecenia i społecznej filozofii racjonalizmu,
utylitaryzmu i leseferyzmu oraz kierunki propagowane przez te szkoły myślenia, był
Justus Moser. Jedną z nowych zasad, która wywołała oburzenie Mosnera, było
żądanie by awansowanie oficerów armii i urzędników opierało się na osobistych
11
zasługach i umiejętnościach, a nie na ich pochodzeniu i szlacheckich powiązaniach,
lub na wieku i czasie trwania służby. Życie w społeczeństwie, w którym sukces
zależałby wyłącznie od osobistych zasług, twierdził Mosner, byłoby nie do
zniesienia. Ludzką naturą jest, że każdy jest skory do przeceniania swych własnych
wartości i zasług. Jeżeli pozycja człowieka jest uwarunkowana przez czynniki inne
niż jego wrodzona doskonałość, to ci którzy pozostaną na dole drabiny społecznej są
w stanie się z tym zgadzać i, znając swoją wartość, wciąż zachowywać swoją
godność i szacunek dla siebie. Ale jest inaczej jeśli tylko zasługa ma mieć znaczenie
decydujące. Wtedy ci, którym się nie powiodło, czują się urażeni i upokorzeni. Stąd
rodzi się nienawiść i wrogość przeciwko wszystkim, którzy ich zdystansowali.
Cechą rynkowego systemu kapitalistycznego jest takie społeczeństwo, w
którym sukces lub niepowodzenie człowieka są określone jego zasługami i
osiągnięciami. Cokolwiek można myśleć o uprzedzeniu Mosnera w stosunku do
zasady zasług, należy przyznać, że miał rację w opisie jednej z jego konsekwencji
psychologicznych. Miał wgląd w psychikę tych, którzy poddani zostali próbie i jej
nie wytrzymali.
Celem pocieszenia się i odnowienia wiary w siebie taki człowiek szuka kozła
ofiarnego. Próbuje wytłumaczyć sobie, że nie powiodło mu się nie z własnej winy.
Jest on co najmniej tak zdolny, wydajny i pracowity jak ci, którzy go
przyćmili. Niestety ten nasz niegodziwy porządek społeczny nie wynagradza
najbardziej zasłużonych ludzi; koronuje nieuczciwych, łajdaków, oszustów,
wyzyskiwaczy, ludzi bezwzględnych i bez skrupułów. To jego prawość
spowodowała niepowodzenie. Był on zbyt uczciwy by stosować podłe chwyty,
dzięki którym rywalom powiodło się w osiągnięciu wyższej pozycji. W warunkach
panujących w kapitalizmie człowiek jest zmuszany do wyboru między prawością i
biedą z jednej strony, a złem i bogactwem z drugiej. On sam, dzięki Bogu, wybrał
pierwsze rozwiązanie, odrzucając tym samym drugie.
To poszukiwanie kozła ofiarnego jest postawą ludzi żyjących w społecznym
ustroju, który traktuje każdego według jego wkładu w dobrobyt innych i gdzie
każdy jest z tego powodu „kowalem własnego losu”. W takim społeczeństwie każdy
człowiek, którego ambicje nie zostały całkowicie zaspokojone, może czuć się
dotknięty losem tych, którym powiodło się lepiej. Głupiec ujawnia te uczucia w
oszczerstwach i zniesławieniu, mądrzejszy nie traci czasu na osobiste szkalowanie.
Przekształca swoją nienawiść w filozofię antykapitalizmu, aby zagłuszyć cichy
wewnętrzny głos, który mówi, że doznane porażki są jego własną winą. Jego
fanatyzm w obronie krytyki kapitalizmu jest w rzeczywistości spowodowany tym,
że zwalcza własną świadomość fałszywości tej krytyki.
12
Cierpienia sfrustrowanej ambicji są charakterystyczne dla ludzi żyjących w
społeczeństwie gdzie istnieje równość wobec prawa. Nie są one spowodowane tą
równością, ale faktem, że w takim społeczeństwie nierówność ludzi pod względem
zdolności intelektualnych, siły woli i zdolności realizatorskich staje się widoczna.
Przepaść między tym, czym ktoś jest i co osiąga, a tym co myśli o swoich
zdolnościach i osiągnięciach, jest ujawniana bezlitośnie. Marzenia o „sprawiedliwym
świecie”, który by traktował człowieka według jego „prawdziwej wartości” są
ucieczką tych wszystkich, którzy są dotknięci brakiem znajomości siebie.
5. Urazy inteligentów
Przeciętny człowiek z reguły nie ma okazji do przestawania z ludźmi, którym
powiodło się lepiej niż jemu samemu. Obraca się w kręgu innych zwyczajnych ludzi.
Prawie nigdy nie spotyka swego głównego szefa towarzysko i nie dowie się z
bezpośrednich kontaktów jak różnym jest od niego wielki przedsiębiorca, lub
naczelny dyrektor, z punktu widzenia posiadanych zdolności służenia potrzebom
klientów. Swoją zazdrość i urazy spowodowane powyższym często zwraca on nie
przeciwko żywej istocie z krwi i kości, ale przeciwko bladym abstraktom takim jak
„dyrekcja”, „kapitał” i „giełda”. Niemożliwe jest nienawidzenie nikłego cienia z tą
samą goryczą jaką można żywić do bliźniego spotykanego co dzień.
Inaczej jest z ludźmi, których szczególne warunki ich zatrudnienia, lub
związki rodzinne, wprowadzają w osobiste kontakty ze zdobywcami laurów, które,
jak wierzą, prawnie im samym też powinny być przyznane. W stosunku do owych
zdobywców uczucia sfrustrowanej ambicji stają się szczególnie cierpkie, gdyż
powodowane są nienawiścią do konkretnych żyjących osób. Ludzie tacy nie cierpią
kapitalizmu, ponieważ przydzielił on innemu człowiekowi pozycję, którą sami
chcieliby zajmować.
Tak jest na przykład z tymi, których ogólnie nazywa się inteligentami. Weźmy
np. lekarzy. Codzienna rutyna i doświadczenie czynią każdego doktora świadomym
faktu, że istnieje hierarchia określona zasługami i osiągnięciami każdego pracownika
medycyny. Ci, którzy są teraz wybitniejsi od danego lekarza, ci, których metod i
usprawnień musi on się teraz uczyć, i odpowiednio praktykować w celu utrzymania
się na właściwym poziomie, ci sami byli jego zwykłymi kolegami na akademii
medycznej, później służyli jako interniści, tak jak i on, a obecnie razem z nim
uczęszczają na zebrania stowarzyszenia lekarzy. Spotyka ich zarówno przy łóżku
pacjenta jak i na towarzyskich spotkaniach. Niektórzy z nich są jego osobistymi
przyjaciółmi, lub spokrewnieni z nimi; wszyscy oni odnoszą się do niego z
13
uprzejmością i nazywają go swoim drogim kolegą. Ale górują nad nim w uznaniu
przez ogół i często również w wysokości dochodów. Przewyższyli go, a teraz należą
do innej klasy ludzi. Gdy przyrównuje się do nich, czuje się poniżony. Ale musi
uważać na siebie, ażeby swojej złości i zazdrości nikomu nie ujawniać. Nawet
najlżejszy ślad takich uczuć mógłby zostać zauważony, bardzo źle oceniony i mógłby
go zdeprecjonować w oczach innych. Musi przełknąć swoje upokorzenie i odwrócić
gniew w innym kierunku. Oskarża więc ustrój ekonomiczny i system
kapitalistyczny, który uważa za szkodliwy. Gdyby nie ten nieuczciwy system, jego
zdolności, praca, jego zapał i osiągnięcia, przyniosłyby mu uznanie i bogactwo.
To samo dzieje się z wieloma prawnikami i nauczycielami, artystami,
aktorami i dziennikarzami, architektami i pracownikami naukowymi, inżynierami i
chemikami. Oni także odczuwają frustrację, ponieważ są zirytowani powodzeniem
swoich bardziej zdolnych kolegów, swoich dawnych szkolnych towarzyszy i
przyjaciół. Urazy te są właśnie pogłębiane przez owe przepisy postępowania
zawodowego, które rzucają zasłonę koleżeństwa i braterstwa na realia
współzawodnictwa.
Aby zrozumieć niechęć inteligencji i inteligentów do kapitalizmu trzeba sobie
zdać sprawę, że w ich umyśle system ten utożsamiany jest z określonymi osobami,
których sukces mają im za złe, i których czynią odpowiedzialnymi za swoje
zawiedzone ambicje. Ich odraza do kapitalizmu jest tylko maską ich zawiści
żywionej do „kolegów”, którym się lepiej powiodło.
6. Antykapitalistyczne uprzedzenia amerykańskich intelektualistów
Antykapitalistyczne uprzedzenie intelektualistów jest zjawiskiem nie
ograniczającym się do jednego lub kilku krajów. Jest jednak bardziej powszechnym i
gorzkim w USA niż w krajach europejskich. Dla wyjaśnienia tego raczej
zaskakującego zjawiska należy rozpatrzyć sprawę tzw. wyższych sfer, czyli dobrego
towarzystwa, po francusku - „le monde”
W Europie wyższe sfery obejmują wszystkie znakomitości w każdej sferze
działalności. Mężowie stanu i przywódcy parlamentu, szefowie różnych
departamentów państwowych, wydawcy i redaktorzy głównych gazet i czasopism,
znani pisarze, naukowcy, artyści, aktorzy, muzycy, sławni inżynierowie, prawnicy i
lekarze, tworzą razem z wyróżniającymi się przedsiębiorcami i potomkami
arystokratycznych i patrycjuszowskich rodów to co uważane jest za dobre
towarzystwo. Spotykają się oni razem na obiadach, herbatkach, balach i wentach
dobroczynnych, wernisażach i wystawach, odwiedzają te same restauracje, hotele i
14
uzdrowiska. Gdy się spotykają, znajdują przyjemność w rozmowach na tematy
intelektualne więc - w zwyczaju towarzyskim pierwotnie wypracowanym we
Włoszech w okresie renesansu, doskonalonym na paryskich salonach, a później
naśladowanym przez oświecone klasy wszystkich ważniejszych miast zachodniej i
centralnej Europy. Nowe idee i ideologie znajdowały aplauz lub dezaprobatę na
spotkaniach towarzyskich zanim zaczęły zataczać szersze kręgi. Nie można
rozważać historii sztuki, literatury dziewiętnastego wieku bez analizy roli wówczas
odegranej przez wyższe sfery towarzyskie, które dodawały lub ujmowały ducha
umysłowej awangardzie.
Dostęp do zachodnio-europejskich salonów jest nadal otwarty dla każdego
kto wybił się w jakiejkolwiek dziedzinie. Oczywiście, łatwiejszy jest on dla osób
wykazujących się pochodzeniem arystokratycznym lub pochodzących z bogatych
rodzin, aniżeli dla ludzi skromnego pochodzenia i ze średnim dochodem. Ale nie
bogactwo lub tytuł może dać członkowi tej grupy rangę i prestiż, który jest wynikiem
osobistego wyróżniania się. Gwiazdami paryskich salonów nie są milionerzy, lecz
członkowie Akademii Francuskiej. Intelektualiści przodują, a inni co najmniej udają
zamiłowanie do spraw umysłowych.
W tym znaczeniu pojęcie „wyższe sfery towarzyskie” jest obce życiu
amerykańskiemu, a to co nosi miano „society” odnosi się prawie wyłącznie do
najbogatszych rodzin. Powiązania towarzyskie między przodującym biznesmenem a
np. wybitnym znanym powszechnie pisarzem, artystą czy naukowcem są w USA
minimalne. Ci których nazwiska znajdują się w „Rejestrze Towarzyskim”, nie
spotykają się towarzysko z twórcami opinii publicznych i zwiastunami idei
determinujących przyszłość narodu. Większość członków „society” nie interesuje się
książkami i ideami. Kiedy spotykają się i nie grają w karty, plotkują o innych, mówią
więcej o sporcie, aniżeli o problemach kultury. Ale nawet ci, którzy nie czują awersji
do czytania, nie maja ochoty zadawać się z pisarzami, naukowcami czy artystami.
Nieomal że przepaść dzieli „society” od warstwy intelektualistów. Amerykańscy
pisarze lub naukowcy są skłoni do osądzania bogatego przedsiębiorcy jako
barbarzyńcę, jako człowieka pochłoniętego wyłącznie zarabianiem pieniędzy.
Profesor pogardza swymi wychowankami, którzy są bardziej zaangażowani w
uniwersyteckiej drużynie sportowej, aniżeli w naukowych osiągnięciach
uniwersytetu. Czuje się upokorzony dowiadując się, że trener sportowy zarabia
więcej niż on - wybitny profesor filozofii. Człowiek, którego praca twórcza daje
początek nowym technologiom, nie cierpi biznesmena zainteresowanego głównie ich
materialną wartością. Jest znamienne jak wielu amerykańskich naukowców-fizyków
sympatyzuje z socjalizmem lub komunizmem. Zważywszy, że będąc ignorantami w
15
dziedzinie ekonomii bywają przeciwni temu, co lekceważąco nazywają systemem
zysku, nie można się po nich spodziewać bardziej odpowiednich postaw.
Jeżeli grupa ludzi izoluje się od reszty narodu, a zwłaszcza od sfer
intelektualnych, w sposób jaki to robi amerykańska „society”, nieuniknionym jest, że
członkowie tej ostatniej stają się celem raczej wrogiej krytyki ze strony tych, których
trzymają poza własnym kręgiem. wyłączność praktykowana przez amerykańskich
bogaczy uczyniła ich w pewnym sensie wyrzutkami. Mogą się pysznić swoim
własnym wyróżnieniem. Nie zauważają jednak, że stosując powyższą segregację
towarzyską sami się izolują i rozjątrzają urazy, które skłaniają intelektualistów do
przybierania postaw antykapitalistycznych.
7. Urazy pracowników umysłowych
Poza wspólną dla większości ludzi niechęcią do kapitalizmu pracownik
umysłowy często bywa dotknięty dwoma charakterystycznymi rodzajami urazów.
Siedząc za biurkiem i wypisując słowa lub cyfry na papierze jest on skłonny
przeceniać wartość swojej pracy. Podobnie jak zwierzchnik, pisze i czyta tylko to co
inni współpracownicy napisali i rozmawia bezpośrednio lub przez telefon z innymi
ludźmi. Zarozumiały, wyimaginowuje swoją przynależność do elity zarządzającej
przedsiębiorstwem i utożsamia siebie ze swoim zwierzchnikiem. Jako pracownik
umysłowy, spogląda on lekceważąco na ubrudzone ręce robotników. Zły jest, gdy
okazuje się, że wielu z pośród pracowników fizycznych otrzymuje wyższą płacę i
cieszą się większym szacunkiem niż on sam. Myśli sobie wtedy: co za wstyd, żeby
kapitalizm nie wynagradzał jego pracy umysłowej we właściwy sposób, a
rozpieszczał niedouków za ich zwykłą pracę fizyczną. Żywiąc takie atawistyczne
idee o znaczeniu pracy urzędniczej i fizycznej, pracownik umysłowy traci z oczu
rzeczywisty obraz sytuacji. Nie widzi, że jego własna praca urzędnicza polega na
wykonywaniu rutynowych czynności, które wymagają zwykłego treningu, podczas
gdy „fizyczni”, którym zazdrości, są wysoko wykwalifikowanymi mechanikami i
technikami, którzy wiedzą jak operować skomplikowanymi maszynami i
urządzeniami współczesnego przemysłu. To jest właśnie zupełne niezrozumienie
realnego stanu rzeczy, ujawniające urzędniczy brak rozeznania i rozumowania.
Inaczej mówiąc, podobnie jak osoba wolnego zawodu, jest skazany na
codzienne kontakty z ludźmi, którym się lepiej powodzi niż jemu samemu. Widzi on
niektórych współpracowników, którzy startowali kiedyś z tego samego poziomu co
on, robiących karierę w ramach hierarchii firmy, podczas gdy on został w tyle.
Jeszcze wczoraj Paweł miał tę samą pozycję, co on. Dzisiaj Paweł ma ważniejsze i
16
lepiej płatne stanowisko. I myśli sobie ”…i to mimo tego, że Paweł jest pod każdym
względem gorszy ode mnie”. Oczywiście - wnioskuje - Paweł zawdzięcza swój
awans różnym kombinacjom, intrygom i podstępom, mogącym zapewnić karierę
człowiekowi tylko w tym niesprawiedliwym systemie kapitalistycznym, który
demaskowany jest przez literaturę i prasę, przez naukowców i polityków jako źródło
niezgody i nieszczęścia.
Klasyczny przykład zarozumiałości i fałszywego przekonania urzędników, że
ich własna podrzędna praca jest częścią głównej działalności przedsiębiorstwa i jest
pokrewna pracy zwierzchników, znajduje się w tekście Lenina o „kontroli produkcji i
dystrybucji”, uznanym za jego najbardziej popularne dzieło. Lenin i większość jego
współpracowników nigdy nie nauczyli się niczego o funkcjonowaniu ekonomii
rynkowej i nigdy nie chcieli tego zrobić. Ich wiedza oparta była na opisie Marksa
uznającym kapitalizm za najgorsze ze wszystkich nieszczęść. Byli oni zawodowymi
rewolucjonistami. Prawie zawsze jedynym źródłem ich dochodów były fundusze
partii, które były zasilane przez dobrowolne a częściej przymusowe kontrybucje i
składki członkowskie, a w okresie późniejszym przymusowe wywłaszczenia
(chociaż przed 1917, jako tułacze w zachodniej i centralnej Europie, niektórzy z
pośród znanych towarzyszy czasami otrzymywali niższe rangą, rutynowe prace w
przedsiębiorstwach). To było ich doświadczenie - doświadczenie urzędnika, który
wypełniał formularze i blankiety, przepisywał listy, zapisywał cyfry w księgach i
wprowadzał dokumenty do akt - i to dostarczyło Leninowi i jego towarzyszom
wszystkich informacji o funkcjonowaniu i działalności przedsiębiorstw.
Lenin poprawnie rozróżniał pracę przedsiębiorcy, z jednej strony, a zespołu
wykształconych inżynierów z drugiej strony. Ci eksperci i technolodzy są głównymi
wykonawcami zamówień. W kapitalizmie są oni posłuszni kapitaliście, w socjalizmie
będą posłuszni „uzbrojonym robotnikom”. Funkcja kapitalisty i przedsiębiorcy jest
odmienna; jest nią, powołując się na Lenina „kontrola produkcji i dystrybucji pracy i
produktów”. W rzeczywistości wysiłki przedsiębiorcy i kapitalisty zdążają do jak
najlepszego służenia potrzebom konsumenta, a więc do znajdowania tego, co
powinno być produkowane, w jakiej ilości i w jakim gatunku. Nie jest równoważne
ze znaczeniem jakie Lenin przypisuje terminowi „kontrola”. Jako marksista nie
zdawał on sobie sprawy z problemów takich jak nieunikniony niedostatek środków i
czynników produkcji, niepewność co do przyszłych warunków zapotrzebowania i
zbytu, konieczności dokonywania wyboru spośród oszałamiającej ilości technologii
najbardziej pożądanych dla osiągnięcia z góry ustalonego celu. Żadnego odniesienia
do tych spraw nie znajdziemy w dziełach Marksa i Engelsa. Wiedza Lenina o
biznesie, zdobyta z opowiadań jego towarzyszy, którzy krótko pracowali w biurach
17
przedsiębiorstw, ograniczała się do tego, że funkcjonowanie przedsiębiorstwa
wymaga bazgraniny, dokumentacji, liczenia. Ogłasza on zatem, że „księgowość i
kontrola” są podstawą dla organizacji i poprawnego funkcjonowania społeczeństwa.
Ale „księgowość i kontrola”, powtarza on, zostały bardzo uproszczone przez
kapitalizm, i sprowadzone do niezwykle prostych operacji pilnowania, notowania i
wydawania kwitów, a to jest dostępne dla każdego, kto umie czytać i pisać i zna
podstawowe cztery działania arytmetyki.
Była to filozofia urzędnika od segregowania akt, w jej pełnej chwale.
8. Urazy "kuzynów"
Na rynku nie zakłócanym siłami zewnętrznymi, proces przekazywania
kontroli nad czynnikami produkcji w ręce najbardziej uzdolnionych ludzi nigdy nie
ustaje. Gdy tylko przedsiębiorca lub firma zacznie zmniejszać swe wysiłki jak
najlepszego zaspokajania pilnych i jeszcze niedostatecznie zaspokojonych potrzeb
konsumenta, następuje zmniejszenie się majątku nagromadzonego uprzednio
owocną działalnością. Często zaczyna to mieć miejsce jeszcze za życia
przedsiębiorcy, kiedy jego optymizm, energia i zaradność słabną z powodu wieku,
zmęczenia i choroby, a zdolność dostosowywania działalności przedsiębiorczej do
nieustannie zmieniającej się struktury rynku wygasa. Częściej jednak jest to lenistwo
jego spadkobierców, które powoduje roztrwonienie spadku. Jeżeli ospałe i bierne
potomstwo właściciela nie straci dobytku i pomimo swojej niekompetencji
pozostanie przy pieniądzach, to zawdzięcza to instytucjom i względom politycznym
podyktowanym
tendencjami
antykapitalistycznymi,
praktycznie
bowiem
spadkobiercy ci wycofują się z rynku, gdzie nie ma sposobu zachowania nabytego
majątku inaczej niż przez zdobywanie go co dzień od nowa w ostrej konkurencji z
innymi firmami tej branży. Spadkobiercy ci chronią się pod skrzydłami państwa
(kupując np. państwowe obligacje), państwa, które obiecuje ich ustrzec przed
niebezpieczeństwem rynku, na którym straty są karą za nieudolność.
Istnieją jednakże rodziny, w których wybitne zdolności wymagane do
prowadzenia przedsiębiorstwa powtarzają się w kolejnych generacjach. jeden, z
dwóch synów, wnuków, lub nawet prawnuków może być w swych zdolnościach
równy przodkom. Majątek zdobyty przez przodków nie jest wówczas trwoniony,
lecz coraz bardziej powiększany.
Te przypadki oczywiście nie są zbyt częste, ale zwracają na siebie uwagę nie
tylko z powodu rzadkości, ale także z racji, że ludzie, którzy umieją powiększać
odziedziczone przedsiębiorstwo cieszą się podwójnym prestiżem; szacunkiem
18
okazywanym im ojcom, a teraz im samym. Tacy patrycjusze, jak czasami nazywają
ich
ludzie
nieświadomi
różnicy
miedzy
społeczeństwem
stanowym
a
społeczeństwem kapitalistycznym, w opinii większości łączą w sobie wychowanie,
delikatny smak i eleganckie maniery ze zdolnościami i umiejętnościami ciężko
pracującego handlowca czy przemysłowca. I niektórzy z nich należą do
przedsiębiorców najbogatszych w kraju, a nawet na świecie.
Musimy się tu zająć środowiskiem tych najbogatszych spośród tzw. rodzin
patrycjuszowskich, celem objaśnienia zjawiska odgrywającego poważną rolę we
współczesnej propagandzie i w intrygach antykapitalistycznych.
Nawet w tych szczęśliwych rodzinach kwalifikacje wymagane dla
pomyślnego prowadzenia interesów nie są dziedziczone przez wszystkich synów i
wnuków. Z zasady tylko jeden, najwyżej dwóch, z każdej generacji jest nim
obdarzony. Jest wówczas istotnym dla zachowania majętności i interesów rodziny
aby prowadzenie spraw było powierzone jednemu czy dwóm i aby pozostali
członkowie rodziny zostali przesunięci jedynie do roli odbiorców pewnej części
zysków. Metody ustanawiania takich podziałów rodzinnych są różne w różnych
krajach, zależnie od odnośnych przepisów państwowych lub lokalnych. Wynik
jednakże jest ten sam. Dzielą one rodziny na dwie kategorie członków, na tych
którzy bezpośrednio zajmują się interesami, i których proponuję nazwać „szefami”, i
na tych, którzy się interesami nie zajmują; tych ostatnich proponuję nazwać
„kuzynami”.
Druga kategoria z zasady skład się z ludzi ściśle spokrewnionych lub
spowinowaconych z tymi z pierwszej kategorii. Są to bracia, kuzyni, bratankowie,
siostrzeńcy szefów, a częściej siostry, owdowiałe bratowe, kuzynki, bratanice,
siostrzenice itd.
„Kuzyni” czerpią swoje dochody z firm lub korporacji. Ale obce jest im życie
przedsiębiorstw i nie wiedza nic o problemach jakim przedsiębiorca musi sprostać.
Uczęszczali do modnych szkół i uniwersytetów, których atmosfera przepełniona
była wyniosłym lekceważeniem dla „robienia” pieniędzy. Niektórzy z nich spędzają
czas w nocnych klubach i innych miejscach rozrywki, grają w karty i uprawiają
hazard, lubią widowiska, biesiady, hulanki i oddają się rozpuście. Inni amatorsko
zajmują się malarstwem, pisaniem lub innymi sztukami. Większość z nich jest
gnuśnymi i nieużytecznymi dla społeczeństwa ludźmi.
Prawdą jest, że były i są wyjątki, i że osiągnięcia tych wyjątkowych członków
grupy kuzynów w znacznym stopniu przeważały nad skandalami wywołanymi
przez prowokacyjnie zachowujących sie playboyów i rozrzutników. Wielu ze
znanych autorów, uczonych i polityków było takimi „ludźmi bez określonego
19
zajęcia”. Wolni od konieczności zarabiania zawodowo na życie i niezależni od łaski
fanatyków stali się pionierami nowych idei. Inni, sami nie posiadając inspiracji
twórczej, stali się mecenasami artystów, którzy bez środków finansowych i bez
uzyskanej aprobaty nie byliby w stanie zrealizować swej twórczości. Rola jaką bogaci
ludzie odegrali w intelektualnym i politycznym rozwoju Wielkiej Brytanii
podkreślana była przez wielu historyków. Środowisko, w którym pisarze i artyści
dziewiętnastowiecznej Francji żyli i znajdowali poparcie było zawężone do tzw.
„dobrego towarzystwa” - le monde. Jednakże nie rozważamy tu ani grzechów
playboyów ani doskonałości drugiej grupy majętnych jednostek. Naszym tematem
jest udział jaki specjalna grupa „kuzynów” wzięła w szerzeniu doktryn mających na
celu zniszczenie ekonomii rynkowej.
Wielu „kuzynów” wierzy, że zostali oni pokrzywdzeni przez układy
regulujące ich finansowe związki z „szefami” i rodzinną firmą. Obojętne czy owe
układy ustalone zostały testamentem ojca lub dziadka, czy umową, którą sami
podpisali; uważają, że otrzymują za mało a szefowie za dużo. Nie znając natury
przedsiębiorstw i rynku są oni - podobnie jak Marks - przekonani, że kapitał
automatycznie przynosi zysk. Nie widzą żadnego powodu, dla którego ci
członkowie rodziny, którzy są odpowiedzialni za prowadzenie interesów powinni
zarabiać więcej niż oni. Niezdolni do właściwej oceny znaczenia bilansu zysku i strat
dopatrują się w każdym akcie „szefów” wrogiego zamiaru oszukania i odsunięcia od
praw wynikających z racji urodzenia. kłócą się z szefami nieustannie.
Nie jest więc dziwne, że szefowie zostają wyprowadzeni z równowagi. Są oni
dumni ze swoich osiągnięć w przezwyciężaniu przeszkód stawianych działalności
dużego przedsiębiorstwa przez państwo i związki zawodowe. Czują się w pełni
świadomi faktu, że mimo ich zapału i wybitnych umiejętności firma może upaść, lub
rodzina może doprowadzić do jej sprzedaży. Wierzą oni, że kuzyni powinni
sprawiedliwie oceniać ich zasługi, zamiast skarżyć się i narzekać w sposób bezczelny
i oburzający.
Rodzinna wojna między szefami a kuzynami dotyczy tylko członków klanu,
ale staje się ona bardzo istotna kiedy kuzyni dla dokuczenia szefom zaczynają
przynależeć do antykapitalistycznego obozu i udzielają funduszy na różnego
rodzaju „postępowe” cele. Kuzyni tacy są często entuzjastami popierania strajków, i
to nawet strajków w fabrykach z których pobierają zyski. Dobrze znany jest fakt, że
większość „postępowych” periodyków i wiele „postępowych” gazet prawie
całkowicie zależy od hojnie w ten sposób przyznawanych im funduszy. Kuzyni ci
czynią zapisy „postępowym” uczelniom, uniwersytetom i instytucjom na cele
„społecznych badań” i popierają różnego rodzaju działania partii komunistycznej.
20
Jako kawiarniani socjaliści i „salonowi bolszewicy” grają oni ważną rolę w
„proletariackiej
armii
walczącej
przeciwko
złowrogiemu
systemowi
kapitalistycznemu”.
9. Komunizm Broadwayu i Hollywoodu
Wielu, którym kapitalizm dał dobry dochód i wolny czas, tęskni za
rozrywkami. Tłumy żądne są filmów i widowisk. Dlatego w przemyśle
rozrywkowym można „robić” grube pieniądze. Popularni aktorzy i reżyserzy cieszą
się bardzo wysokimi zarobkami. Żyją w domach o charakterze pałaców z lokajami i
basenami kąpielowymi. Oczywiście nie głodują. Jednak Hollywood i Broadway,
słynne światowe centra przemysłu filmowego i estradowego, są siedliskiem
komunizmu. Autorzy sztuk i aktorzy są często najbardziej zagorzałymi
zwolennikami sowietyzmu.
Czyniono różne próby w celu wytłumaczenia tego zjawiska. W każdej
uzyskanej interpretacji jest ziarenko prawdy. Jednakże nie zwrócono uwagi na
główny motyw, który prowadzi przywódców sceny i ekranu w szeregi
rewolucjonistów.
W kapitalizmie, materialny sukces jednostki zależy od oceny jego osiągnięć
dokonanej przez niezależnych konsumentów. W tym znaczeniu nie ma tu różnicy
między usługami oferowanymi przez fabrykanta, a scenopisarza, lub aktora.
Świadomość tej zależności czyni zaangażowanych w przemyśle rozrywkowym
bardziej niepewnymi jutra, aniżeli tych, którzy oferują klientowi namacalne dobra.
Producenci tych ostatnich wiedzą, że ich produkty są kupowane z powodu
określonych właściwości fizycznych. Mają więc podstawę aby się spodziewać, że
publiczność będzie tak długo te produkty nabywać jak długo nic lepszego i tańszego
nie będzie jej oferowane, gdyż jest nieprawdopodobne, aby potrzeby klientów
zaspokajane przez takie produkty zmieniły się w najbliższej przyszłości. Stan
zapotrzebowania rynku na nie może, do pewnego stopnia, być przewidziany przez
inteligentnego przedsiębiorcę. Może więc on z pewną dozą ufności spoglądać w
przyszłość.
Inaczej jest w przemyśle rozrywkowym. Ludzie ciągną do rozrywek ponieważ
są znudzeni. A nic ich bardziej nie nuży jak rozrywka, z którą się dobrze obeznali.
Dlatego istotą przemysłu rozrywkowego jest rozmaitość i nowość. Odbiorcy
przyjmują z aplauzem prawie wszystko co nowe, nieoczekiwane, niespodziewane.
Są kapryśni. Lekceważą dzisiaj to co powiedzieli wczoraj. Gwiazdor sceny lub
ekranu musi się zawsze liczyć z nieobliczalnością i kapryśnością publiki. Jednego
21
ranka budzi się bogaty i sławny, a następnego może być zapomniany. Zdaje sobie
doskonale sprawę, że całkowicie zależy od widzimisię i zachcianek tłumu polującego
za uciechą. Jest więc wciąż pełen niepokoju. Podobnie jak główny budowniczy w
sztukach Ibsena, obawia się nieznanych przybyszy i żywotności młodych, którzy
zastąpią go jako ulubieńca publiczności.
Oczywiste jest, że nie ma lekarstwa na to co ludzi z przemysłu rozrywkowego
czyni niepewnymi jutra. Wówczas, tak jak tonący „chwytają się brzytwy”.
Komunizm, myślą niektórzy, przyniesie mi oswobodzenie od niepewności. Czy nie
jest to system, który czyni wszystkich ludzi szczęśliwymi? Czyż oni sami ciężko
pracujący, nie są towarzyszami wszystkich innych pracujących ludzi?
Można przyjąć, że żaden z hollywoodzkich lub broadwayowskich
komunistów nie studiował dogłębnie dzieł ważniejszych autorów socjalistycznych,
ani tym bardziej analizujących system ekonomii rynkowej, gdyż inaczej owe
urodziwe dziewczyny, znane tancerki, owi uroczy piosenkarze, autorzy i producenci
komedii, filmów i przebojów nie ulegliby dziwnemu złudzeniu, że krzywdy i
niepokoje artystów znikną gdy „wywłaszczający” zostaną wywłaszczeni.
Są tacy, którzy winią kapitalizm za głupotę i niedelikatność wielu wytwórców
przemysłu rozrywkowego. Nie ma potrzeby dyskutować na ten temat. Trzeba
jednak pamiętać, że żadne inne środowisko amerykańskie nie było tak
entuzjastyczne w aprobowaniu komunizmu jak twórcy i ludzie współpracujący w
produkcji głupich filmów, sztuk i widowisk.
Gdy przyszły historyk szukał będzie mało znaczących faktów, w rodzaju tych,
które Taine wysoko cenił jako materiał źródłowy, nie powinien zaniedbać wzmianki
o roli, jaką najsłynniejsza na świecie strip-teaserka odegrała w amerykańskim ruchu
radykalnym.
22
II. FILOZOFIA SPOŁECZNA ZWYKŁEGO CZŁOWIEKA
1. Kapitalizm rzeczywisty a kapitalizm widziany oczyma przeciętnego
człowieka
Powstanie ekonomii jako nowej dziedziny wiedzy było jednym z najbardziej
doniosłych wydarzeń w historii ludzkości. Poprzez przygotowanie drogi dla
prywatnej przedsiębiorczości kapitalistycznej zmieniła ona w ciągu kilku generacji
ludzkie sprawy bardziej radykalnie, aniżeli uczyniło to poprzedzające ją dziesięć
tysięcy lat. Każdej minuty, od dnia urodzenia aż do śmierci, mieszkańcy kraju
kapitalistycznego korzystają ze wspaniałych osiągnięć kapitalistycznych sposobów
myślenia i działania.
Najbardziej zadziwiającą rzeczą dotyczącą bezprecedensowej zmiany
egzystencjalnych warunków spowodowanych kapitalizmem jest fakt, że zostało to
dokonane wysiłkami niewielu pisarzy- -ekonomistów i niewielu mężów stanu,
którzy przyswoili sobie idee tych pierwszych. Nie tylko szerokie masy, ale także
większość przedsiębiorców, którzy dzięki swojej działalności handlowo-
przemysłowej wdrażali w życie prawa liberalizmu rynkowego (leseferyzmu), nie
rozumiało głównych cech funkcjonowania tych praw. Nawet w szczytowych dniach
liberalizmu tylko niewielu ludzi pojmowało w pełni działanie ekonomii rynku.
Cywilizacja zachodnia przyjęła kapitalizm za zaleceniami tej elity ludzi.
W pierwszej dekadzie dziewiętnastego wieku wielu było takich ludzi, którzy
traktowali swoją nieznajomość problemów ekonomicznych jako poważny brak, i
chcieli go naprawić. W Wielkiej Brytanii, w okresie między upadkiem Napoleona a
wojną krymską, nie było innych dzieł, które byłyby czytane chętniej niż rozprawy na
tematy ekonomiczne. Ale moda szybko zmieniła się. Przedmiot był nieprzyswajalny
dla większości czytelników.
Ekonomia jest tak odmienna od nauk przyrodniczych i technicznych z jednej
strony, a historii i prawoznawstwa z drugiej, że dla początkującego wydaje się ona
dziwna i odpychająca. Ci, których badania wykonywane są w laboratoriach,
archiwach lub bibliotekach, z podejrzliwością odnoszą się do szczególnego
charakteru ekonomii. Specyfika jej teorii poznania wydaje się bez sensu ciasno
rozumującym fanatykom pozytywizmu. Ludzie chcieliby znaleźć w książkach o
ekonomii wiedzę, która doskonale pasuje do ich z góry przyjętych pojęć czym
ekonomia powinna być, tj. dyscypliną ukształtowaną zgodnie z logiczną strukturą
fizyki lub biologii; i stają się oni zdezorientowani i zaprzestają poważnego zmagania
23
się z problemami, gdy analizowanie tych ostatnich wymaga niezwykłego wysiłku
umysłowego.
Wynikiem tej ignorancji jest fakt, że ludzie przypisują wszystkie ulepszenia
warunków ekonomicznych postępowi nauk przyrodniczych i technologii. Widzą oni
to tak, że na przestrzeni ludzkiej historii zwycięża samoczynna tendencja w kierunku
postępu doświadczalnych nauk przyrodniczych i ich stosowania do rozwiązywania
problemów technologicznych. Tendencja ta jest nie do pokonania, i jest wrodzona
rodzajowi ludzkiemu. Jej działanie występuje bez względu na polityczną czy
gospodarczą organizację społeczeństwa. Uważają oni, że bezprecedensowy postęp
technologiczny w ostatnich dwustu latach nie był kształtowany systemami
ekonomicznymi tego okresu. Nie był on osiągnięciem klasycznego liberalizmu,
wolnego handlu, leseferyzmu i kapitalizmu, a zatem wystąpi on w każdym innym
systemie gospodarczym społeczeństwa. Doktryny Marksa zdobyły aplauz po prostu
dla tego, że zaadoptowały powyższą interpretację zdarzeń i otoczyły tę ostatnią
pseudofilozoficzną zasłoną, co uczyniło tę doktryny zachęcającymi zarówno dla
heglowskiego spirytualizmu jak i dla materializmu. Materialne siły produkcji,
według Marksa, są nadludzkimi czynnikami, niezależnymi od woli i działania
człowieka.
Kroczą
swymi
własnymi
drogami
wyznaczonymi
prawami
niezgłębionych i nieuniknionych sił wyższego rzędu. Zmieniają się one tajemniczo i
zmuszają ludzkość do dostosowania swojej struktury społecznej do tych zmian.
Materialne siły produkcji wystrzegają się jednej rzeczy - spętania ich przez społeczną
strukturę ludzkości. Podstawową treścią historii jest walka materialnych sił
produkcji o uwolnienie się od społecznych więzów, którymi są skute.
Marks naucza, że kiedyś materialne siły produkcji występowały między
innymi w postaci ręcznego młyna i wtedy ustawiały one ludzkie sprawy zgodnie z
wymogami feudalizmu. Kiedy później niezgłębione prawa, które wyznaczają
ewolucję materialnych sił produkcji, zastąpiły ręczny młyn młynem parowym,
feudalizm musiał ustąpić kapitalizmowi. Od tego czasu owe materialne siły
rozwinęły się dalej i obecny stan absolutnie wymaga wprowadzenia socjalizmu w
miejsce kapitalizmu. Ci, którzy próbują zahamować socjalistyczną rewolucję,
podejmują się beznadziejnego zadania. Niemożliwym jest zatrzymanie biegu historii.
Idee tzw. partii lewicowych różnią się między sobą w różnych punktach, lecz
zgodne są co do jednego: wszystkie traktują postęp gospodarczy jako proces
samoczynny.
Członek amerykańskiego związku zawodowego uważa swój standard
życiowy za rzecz oczywistą i należną mu. Los określił, że powinien używać dóbr,
które były niedostępne nawet dla najbardziej zamożnych ludzi wcześniejszych
24
pokoleń i które są wciąż niedostępne dla nie-Amerykanów. Nie przychodzi mu na
myśl, że „nieokrzesany indywidualizm” wielkiego biznesu odgrywać może jakąś
rolę w istnieniu tego co nazywa „amerykańskim sposobem życia”. W jego oczach
„zarządzanie” reprezentuje niesłuszne roszczenia „eksploatujących”, którzy
zamierzają odebrać mu prawa nabyte od urodzenia. Myśli, że w historycznej
ewolucji
istnieje
niepowstrzymywalna
tendencja
do
ciągłego
wzrostu
„produktywności” jego pracy. Oczywiste jest, że owoce tej poprawy wyłącznie
należą do niego. To jest jego zasługą, że w wieku kapitalizmu wartość produktów
tworzonych przez przemysł przetwórczy, dzielona przez liczbę zatrudnionych, ma
tendencje wzrostowe.
Prawdą jest, że wzrost tego co nazywamy produktywnością pracy zawdzięcza
się stosowaniu lepszych narzędzi i maszyn. Stu robotników we współczesnej fabryce
produkuje w jednostce czasu wielokrotnie więcej niż stu robotników w warsztatach
przedkapitalistycznych rzemieślników. Usprawnienie to nie jest uwarunkowane
wyższymi umiejętnościami, kwalifikacjami, lub przykładaniem się do pracy
indywidualnego robotnika. Faktem jest, że sprawność potrzebna średniowiecznym
rzemieślnikom była bez porównania ważniejsza dla nich niż jest potrzebna
robotnikom w wielu dziedzinach dzisiejszego przemysłu. Jest to wynikiem
zastosowania bardziej wydajnych narzędzi i maszyn, które z kolei są wynikiem
akumulacji kapitału i dodatkowych inwestycji.
Terminy kapitał, kapitalizm, kapitalista używane były przez Marksa w sensie
negatywnym i nadal w tym sensie używane są przez wielu ludzi, a także przez różne
urzędy państwowe. Słowa te wciąż trafnie wskazują główny czynnik, którego
działanie spowodowało uzyskanie większości wspaniałych osiągnięć ostatnich
dwustu lat i bezprecedensowe polepszenie średniego standardu życia stale
wzrastającej liczbie ludzi. To co odróżnia nowoczesne przemysłowe warunki w
krajach kapitalistycznych od warunków z czasów przedkapitalistycznych, oraz od
tych powszechnie panujących dzisiaj w krajach tzw. gospodarczo zacofanych, to jest
wysokość dostępnych kapitałów. Żadne ulepszenie technologiczne nie może być
wprowadzone w życie, jeśli wymagany do tego celu kapitał nie został najpierw
zaoszczędzony.
Oszczędzanie, czyli gromadzenie kapitału, jest czynnikiem, który stopniowo,
na przestrzeni tysiącleci, przekształcił trudne poszukiwania pożywienia dzikich
mieszkańców jaskiń, w nowoczesne procesy przemysłowe. Nadającymi tempo tej
ewolucji były idee, które doprowadziły do stworzenia struktury organizacyjnej, w
ramach, której akumulacja kapitału stała się bezpieczniejsza dzięki zasadzie
prywatnej własności środków produkcji. Każdy krok naprzód, na drodze do
25
dobrobytu, jest wynikiem oszczędzania. Najbardziej pomysłowe wynalazki
technologiczne byłyby praktycznie nieużyteczne, jeśli środki wymagane do ich
wykorzystania nie zostałyby zebrane.
Środki produkcji, jakie stają się osiągalne dzięki oszczędzaniu, używane są
przez przedsiębiorców do najekonomiczniejszego zaspokajania najbardziej
naglących i jeszcze nie zaspokojonych potrzeb odbiorcy. Wraz z technologiami
dążącymi do ulepszenia metod produkcyjnych, przedsiębiorcy odgrywają,
równolegle z oszczędzającymi, aktywną rolę w toku wydarzeń, które nazywamy
postępem gospodarczym. Reszta ludzkości ciągnie zyski z działalności tych trzech
klas pionierów, ale cokolwiek sama robi korzysta ona tylko ze zmian, do powstania
których w niczym się nie przyczyniła.
Charakterystyczną cechą ekonomii rynkowej jest fakt, że przydziela ona
niepostępowej większości ludzi - większą część ulepszeń życiowych uzyskanych
wysiłkami trzech postępowych klas - tych, którzy oszczędzają, tych, którzy inwestują
w środki produkcji, i tych, którzy opracowują nowe metody zastosowania środków
produkcji. Akumulacja kapitału, przewyższająca przyrost ludzkości, zwiększa z
jednej strony wydajność produkcji, a z drugiej strony - obniża cenę produktu. Proces
rynkowy daje zwykłemu człowiekowi szansę korzystania z owoców osiągnięć
innych ludzi. Zmusza to wspomniane trzy postępowe klasy do służenia, w jak
najlepszy sposób, niepostępowej większości.
Każdy ma prawo włączyć się w szeregi trzech postępowych klas
społeczeństwa kapitalistycznego. Te trzy klasy nie są zamkniętymi kastami.
Członkostwo w nich nie jest przywilejem przyznawanym jednostkom przez wyższe
autorytety, lub dziedziczonym po czyichś przodkach. Te klasy nie są klubami, i ci co
się w nich znaleźli nie mają prawa do niedopuszczania do nich nowych członków.
To co jest potrzebne aby stać się kapitalistą, przedsiębiorcą lub wynalazcą nowych
metod technologicznych, to jest rozum i siła woli. Bogaty spadkobierca ma pewną
przewagę, gdyż startuje z bardziej uprzywilejowanej pozycji niż inni, ale jego
wysiłek w sprostaniu rywalizacji na rynku jest nie mniejszy niż „nowoprzybyłego”.
Musi on reorganizować swój spadek w celu przystosowania go do zmian warunków
na rynku. Tak np. problemy, z którymi spotyka się spadkobierca po „królu” kolei, są
obecnie bardziej skomplikowane niż te, które spotykał człowiek zaczynający od
„niczego” firmę transportu ciężarówkami lub samolotami.
Przeciętny człowiek interpretuje powyższe sprawy w sposób godny
pożałowania. Ze sposobu jaki XY widzi sytuację wynikałoby, że wszystkie te nowe
przemysły, które zapewniają ułatwienia życiowe nieznane jego rodzicom, stały się
możliwe dzięki jakiemuś mitologicznemu tworowi zwanemu postępem. Akumulacja
26
kapitału, przedsiębiorczość i geniusz technologiczny nie przyłożyły się w niczym do
powstania dobrobytu; ten ostatni powstał spontanicznie. Jeśli jakiś człowiek ma być
wynagrodzony za to co XY określa wzrostem produktywności pracy, to powinien
być nim robotnik przy taśmie montażowej. Niestety, w tym grzesznym świecie
występuje eksploatacja człowieka przez człowieka. Biznes zabiera to co najlepsze i
pozostawia jak wskazuje Manifest Komunistyczny - tylko tyle ile robotnik
„potrzebuje na utrzymanie i podtrzymanie swojej klasy”. W rezultacie „współczesny
robotnik, zamiast korzystać z postępu przemysłu, stacza się coraz niżej i niżej… staje
się biedakiem, a ubóstwo rozwija się szybciej niż ludność i bogactwo”. Autorzy tego
rodzaju
opisów
kapitalistycznego
uprzemysłowienia
wychwalani
są
na
uniwersytetach jako wielcy filozofowie i dobroczyńcy ludzkości, a nauki ich są
przyjmowane ze czcią przez miliony posiadaczy domów, które są wyposażone w
aparaty radiowe, telewizory i inne wytwory kapitalizmu, o których nawet nie śniło
się ich rodzicom.
Najgorsza eksploatacja, mówią tacy profesorowie, przywódcy związków
zawodowych i różni politykierzy, jest stosowana przez wielki biznes. Stracili oni
rozeznanie, że charakterystyczną cechą wielkiego biznesu jest masowa produkcja dla
zaspokojenia potrzeb mas. W kapitalizmie robotnicy sami, pośrednio lub
bezpośrednio są głównymi konsumentami rzeczy, które fabryki produkują.
We wczesnych latach kapitalizmu istniało duże opóźnienie między
powstaniem wynalazku a jego udostępnianiem masom. Około sześćdziesiąt lat temu
Gabriel Trade miał rację wskazując, że wynalazek przemysłowy służy najpierw
zaspokajaniu kaprysu mniejszości, zanim stanie się potrzebą ogółu; to co
początkowo uważane było za ekstrawagancję, staje się zwyczajną potrzebą każdego.
Stwierdzenie to było wciąż prawdziwe w odniesieniu do popularyzacji auta, ale
produkcja aut, na dużą skalę, przez trzy wielkie firmy, poważnie skróciła, a niekiedy
prawie wyeliminowała, to opóźnienie. Nowoczesne wynalazki mogą być
realizowane z zyskiem jedynie przy stosowaniu metod masowej produkcji, a więc
staje się dostępne dla wielu prawie że w momencie ich wcielenia w życie. Tak np. w
Stanach Zjednoczonych nie było odczuwalnego okresu czasu kiedy korzystanie z
takich innowacji jak telewizja, nylonowe pończochy, czy puszkowane dziecinne
jedzenie, było dostępne jedynie zamożnej mniejszości. Wielki biznes dąży w
rzeczywistości do standaryzacji sposobów konsumpcji i rozrywek.
W ekonomii rynkowej nikt nie ubożeje z powodu faktu, że niektórzy ludzie są
bogaci. Bogactwo bogatych nie jest przyczyną biedy. Wręcz przeciwnie, proces
rynkowy, który czyni niektórych bogatymi, jest wynikiem działania, które dało
satysfakcję wielu innym ludziom przez zaspokojenie ich potrzeb materialnych.
27
Przedsiębiorcy, kapitaliści i technolodzy prosperują tak długo jak długo zaspokajają
w najlepszy sposób potrzeby klientów.
2. Front antykapitalistyczny
Od samych początków ruchu socjalistycznego i wysiłków odnowienia polityki
interwencyjnej
czasów
przedkapitalistycznych,
zarówno
socjalizm
jak
i
interwencjonizm zostały zdyskredytowane w oczach znawców podstaw ekonomii.
Idee rewolucjonistów i reformatorów znalazły jedynie uznanie większości
ignorantów działających wyłącznie pod wpływem silnych namiętności: zazdrości i
nienawiści.
Filozofia społeczna wieku Oświecenia, która utorowała drogę do realizacji
liberalnego programu wolności ekonomicznej, wprowadzonej w życie ekonomii
rynkowej (kapitalizm), i do jego konstytucyjnego wytworu - rządów
reprezentatywnych, nie sugerowała likwidacji trzech starych potęg: monarchii,
arystokracji i kościoła. Europejscy liberałowie dążyli do zastąpienia władzy króla
monarchią parlamentarną, a nie do stworzenia rządu republikńskiego. Chcieli znieść
przywileje arystokratów, ale nie pozbawiac ich tytułów, herbów i posiadłości. Byli
chętni do rozdawania każdemu wolności sumienia i do zaniechania prześladowań
opozycji i heretyków, oraz do dania wszystkim kościołom, i ich odłamom, całkowitej
wolności w dążeniu do celów duchowych. Wobec tego trzy wielkie potęgi „ancien
regime'u” zostały zachowane. Można byłoby się spodziewać, że książęta, arystokraci
i kler, którzy niezmordowanie głosili swój konserwatyzm, byli przygotowani do
przeciwstawienia się atakowi socjalistów na podstawy cywilizacji zachodniej.
Ostatecznie przecież zwiastuni socjalizmu nie uchylali się przed ujawnieniem, że
pod totalitaryzmem socjalistycznym nie będzie miejsca dla tego, co nazywają oni
pozostałością tyranii, przywilejów, zabobonu.
Jednakże nawet w tych uprzywilejowanych grupach uraza i zazdrość były
silniejsze niż zdrowy rozsądek. W istocie rzeczy wielu z nich przyłączyło się do
socjalistów nie zważając na to, że socjalizm dążył także do konfiskaty własności i że
nie może być żadnej wolności religijnej w systemie totalitarnym. Hohenzollern w
Niemczech zapoczątkował politykę, którą pewien amerykański obserwator nazwał
socjalizmem monarchicznym. Autokratyczni przedstawiciele Romanowych w Rosji
bawili się związkami zawodowymi jako bronią do zwalczania „burżuazyjnych”
wysiłków stworzenia reprezentatywnego rządu. W każdym europejskim kraju
arystokracja właściwie współpracowała z wrogami kapitalizmu. Wszędzie wybitni
teologowie starali się zdyskredytować system wolnej przedsiębiorczości, i w ten
28
sposób pośrednio popierać albo socjalizm albo radykalny interwencjonizm.
Niektórzy ze znanych przywódców ówczesnego protestantyzmu - Barth i Brunner w
Szwajcarii, Niebhuhr i Tillich w Stanach Zjednoczonych, były Arcybiskup
Canterbury - William Temple - jawnie potępiali kapitalizm i nawet obciążali
odpowiedzialnością za nadużycia rosyjskiego bolszewizmu rzekome błędy
kapitalizmu.
Ktoś mógłby się zastanowić czy Sir William Harcourt miał rację, gdy
sześćdziesiąt lat temu oświadczył: teraz my wszyscy jesteśmy socjalistami; ale
obecnie rządy, partie polityczne, nauczyciele i pisarze, wojujący bezbożnicy, na
równi z chrześcijańskimi teologami, są prawie jednogłośni w odrzuceniu ekonomii
rynkowej i uchwaleniu rzekomych zalet wszechmocnego państwa. Obecne pokolenie
jest wychowane w środowisku fascynowanym ideami socjalizmu.
Wpływ pro-socjalistycznej ideologii ujawnia się w sposobie w jaki opinia
publiczna, prawie bez wyjątku, tłumaczy przyczyny wstępowania ludzi do partii
socjalistycznych lub komunistycznych. Mając do czynienia z polityką wewnętrzną
zakłada się, że ci, którzy nie są bogaci, „naturalnie” i „nieodzownie” sprzyjają
radykalnym programom - planowaniu, socjalizmowi, komunizmowi - podczas gdy
tylko bogaci mają powód do głosowania za zachowaniem ekonomii rynkowej. To
założenie przyjmuje za pewnik podstawową idee socjalizmu, że działalność
kapitalizmu szkodzi interesom gospodarczym mas, przynosząc korzyści jedynie
„wyzyskiwaczom”, i że socjalizm polepszy standard życia szarego człowieka.
Tymczasem, ludzie chcą socjalizmu nie ponieważ wiedzą, że socjalizm
zapewni im lepsze jutro, a odrzucają kapitalizm gdyż wiedzą, że jest to system
przeciwny ich życiowym interesom. W rzeczywistości są socjalistami ponieważ
wierzą, że socjalizm polepszy ich warunki bytu, a nienawidzą kapitalizmu ponieważ
wierzą, że ich krzywdzi. Są socjalistami ponieważ są zaślepieni przez zawiść i
ignorancję. Uparcie odmawiają studiowania ekonomii i odrzucają miażdżącą krytykę
programów socjalistycznych przez ekonomistów, gdyż w ich oczach ekonomia,
będąca teorią abstrakcyjną jest nonsensem. Udają, że wierzą tylko w doświadczenie;
jednak niemniej uparcie odrzucają przyjęcie do wiadomości niezaprzeczalnych
faktów takich jak ten, że standard życiowy przeciętnego człowieka jest
nieporównywalnie wyższy w kapitalistycznej Ameryce niż w socjalistycznym raju
sowietów.
Rozważając sytuację w krajach ekonomicznie zacofanych ludzie wykazują to
samo błędne rozumowanie. Myślą, że mieszkańcy tych krajów, ponieważ są
dotknięci biedą, muszą „oczywiście” sympatyzować z komunizmem.
29
Oczywiste jest, że biedne kraje chcą się wyzwolić od niedostatku. Ich
mieszkańcy mając na celu polepszenie warunków gospodarczych winni więc przyjąć
taki system społeczno-ekonomiczny, który najlepiej zagwarantuje osiągnięcie tego
celu; czyli, logicznie rzecz biorąc, zdecydować się na kapitalizm. Tymczasem,
zbałamuceni przez fałszywe idee antykapitalistyczne, są oni przychylnie nastawieni
do komunizmu. Jest rzeczywiście paradoksem, że przywódcy owych krajów,
rzucając tęskne spojrzenia na bogactwo krajów zachodnich, odrzucają metody które
uczyniły Zachód bogatym, a bywają oczarowani sowietyzmem, który jest
odpowiedzialny za utrzymanie Rosjan i ich satelitów w biedzie. Jeszcze większym
paradoksem jest to, że są Amerykanie, którzy korzystając z wytworów wielkiego
biznesu kapitalistycznego, chwalą system sowiecki i uważają za „zupełnie
naturalne”, że biedne kraje Azji i Afryki powinny przedkładać komunizm nad
kapitalizmem.
Ludzie mogą zgadzać się, lub nie, z tym czym każdy powinien poważnie
studiować ekonomię. Jedna rzecz jest pewna: człowieka, który publicznie mówi i
pisze o przeciwieństwach między kapitalizmem a socjalizmem, a nie zapoznał się
dokładnie z tym, co ekonomia ma do powiedzenia o tych dwóch systemach, nie
należy brać poważnie.
30
III. LITERATURA W KAPITALIZMIE
12. Rynek zbytu na literaturę
Kapitalizm daje wielu ludziom szansę na wykazanie inicjatywy. Podczas gdy
sztywne reguły społeczeństwa stanowego narzucają działalności monotonną rutynę i
nie tolerują odchyleń od tradycyjnych wzorów postępowania, kapitalizm popiera
innowatorów. Zysk jest nagrodą za uwieńczone powodzeniem odchylenia od
zwyczajnych sposobów postępowania; strata jest karą dla tych, którzy bezmyślnie
trzymają się przestarzałych metod. Jednostka ma swobodę wykazania się co może
zrobić w lepszy sposób niż inni.
Jednakże ta wolność jednostki jest ograniczona. Jest ona wynikiem demokracji
rynku i dlatego uznanie osiągnięć jednostki zależy od wszechwładnego konsumenta.
Opłacalnym na rynku nie jest osiągnięcie dobre samo w sobie. ale takie, które uznane
zostało za dobre przez odpowiednio dużą liczbę konsumentów. Jeśli kupująca
publiczność nie dorosła do tego aby docenić wartość produktu, choćby był on
doskonały, wszystkie kłopoty i koszta związane z jego wytworzeniem są daremne.
Kapitalizm jest zasadniczo systemem masowej produkcji dla zaspokojenia
potrzeb mas. Sypie dobrami na zwykłego człowieka, jak z rogu obfitości. Podniósł
średni standard życiowy na poziom o jakim nie marzono w dawnych czasach.
Milionom ludzi udostępnił udogodnienia, jakie kilka generacji wcześniej były w
zasięgu jedynie wąskiej elity bogaczy (jeśli w ogóle były).
Doskonały przykład na to daje ewolucja rynku na wszystkie rodzaje literatury.
Literatura - w szerokim sensie tego słowa - jest dziś towarem, o który proszą miliony.
Czytają gazety, magazyny i książki, słuchają transmisji, zapełniają teatry. Autorzy,
producenci i aktorzy, którzy zadowalają życzenia publiczności, zarabiają niemało. W
ramach społecznego podziału pracy rozwinął się nowy podział: literaci, tzn. ludzie
żyjący z pisania. Literaci sprzedają na rynku swoje usługi i wytwory swojego
wysiłku, podobnie jak inni specjaliści sprzedają swoje usługi lub produkty. W istocie
pisarze są mocno włączeni w system współdziałania społeczeństwa rynkowego.
W latach przedkapitalistycznych pisanie było sztuką nieopłacalną. Kowale,
szewcy mogli zarobić na życie ale autorzy nie. Pisarstwo było sztuką, „hobby” ale nie
zawodem. Było ono szlachetnym zajęciem ludzi bogatych, królów, dostojników,
mężów stanu, patrycjuszy i innych finansowo niezależnych. Było ono praktykowane
w wolnych chwilach przez biskupów i mnichów, wykładowców na uniwersytetach i
żołnierzy. Człowiek bez grosza, którego przemożna siła pobudzała do pisania,
musiał najpierw zabezpieczyć sobie jakieś źródło dochodu, inne niż autorstwo.
31
Spinoza szlifował soczewki. Dwaj Millowie, ojciec i syn, pracowali w londyńskich
biurach Kompanii Wschodnio-Indyjskiej. Większość biednych autorów żyła z
hojności bogatych przyjaciół sztuki i nauki. Królowie i książęta rywalizowali między
sobą w patronowaniu poetom i pisarzom. Pałace były azylem literatury.
Jest faktem historycznym, że system mecenatu dawał na ogół autorom pełną
wolność wypowiedzi. Mecenasi nie usiłowali narzucać swoim protegowanym
własnej filozofii i własnych standardów smaku i etyki. Często nawet skłonni byli
zabezpieczać ich przed autorytetami kościelnymi.
Tym niemniej obraz filozofów, historyków i poetów poruszających się
pomiędzy dworakami, uzależnionych od łask despoty nie jest zbyt budujący. Starzy
liberałowie powitali ewolucję rynku produktów literackich jako zasadniczą część
procesu, który wyemancypował człowieka spod kurateli królów i arystokratów.
Myśleli, że odtąd sądy wydawane przez klasy wykształcone będą decydujące. Co za
wspaniała perspektywa! Zdawało się, że zaświtał nowy okres rozkwitu.
2. Sukces na rynku książkowym.
Było jednakże kilka usterek w tym obrazie. Literatura nie jest konformizmem,
ale nowością lub rozbieżnością zapatrywań. Ci autorzy, którzy po prostu powtarzają
to, co każdy aprobuje i chce usłyszeć nie mają znaczenia. Liczy się tylko nowator,
dysydent, zwiastun rzeczy , o których się nie słyszało, człowiek który odrzuca
tradycyjne wzory i dąży do zastępowania starych wartości i idei nowymi. Jest on
koniecznie anty-autorytarny i anty-rządowy, nieprzejednany oponent ogromnej
większości współczesnych. Ściślej, jest on autorem książek, których większa część
publiczności nie kupuje.
Cokolwiek można sądzić o Marksie czy np. Nietzschem to nikt nie zaprzeczy
ich olbrzymiego pośmiertnego sukcesu. Pomimo to obaj umarliby z głodu gdyby nie
to, że poza honorariami mieli inne źródła dochodu. Niekonformista i innowator nie
powinien zbyt wiele oczekiwać ze sprzedaży swych książek na normalnym rynku.
Potentatem rynku książkowego jest autor beletrystyki dla mas. Byłoby
błędnym założeniem, że te masy zawsze wolą złe książki. Brakuje im rozeznania i
dlatego czasem gotowe są czytać nawet dobre książki. Prawdą jest, że większość
powieści i sztuk obecnie publikowanych jest zwyczajnym śmieciem. Niczego innego
nie można się spodziewać, gdy tysiące tomów pisanych jest każdego roku. Nasze
czasy mogłyby kiedyś nazwane wiekiem kwitnącej literatury, gdyby tylko jedna z
tysiąca książek okazała się równa wartością wielkim książkom przeszłości.
32
Wielu krytyków lubi potępiać kapitalizm za to, co nazywają upadkiem
literatury. Być może powinni raczej oskarżać swą własną niezdolność do odsiewania
plew od ziarna. Czy są oni bardziej gorliwi niż ich byli poprzednicy około sto lat
temu? Dziś np. krytycy są pełni chwały dla Stendalha. Ale kiedy umarł w 1842 roku,
był on nieznany i nie rozumiany.
Kapitalizm zapewnił taki dobrobyt masom, że mogą kupować książki i
czasopisma. Ale nie mógł wpoić im smaku, jaki posiadali wielcy mecenasowie
sztuki. Nie jest winą kapitalizmu, że przeciętny człowiek nie docenia niezwykłych
książek.
3. Uwagi na temat tzw. powieści kryminalnych.
W okresie, w którym radykalny ruch antykapitalistyczny był mocny, na pozór
nie do pokonania, wystąpił nowy rodzaj literacki: literatura detektywistyczna (znana
pod nazwą „powieści kryminalnych”). To samo pokolenie Anglików, których głosy
wyborcze wprowadziły Partię Pracy do brytyjskich urzędów, oczarowane były
takimi autorami jak Edgar Wallace. Konsekwentny marksista powinien nazwać
powieść detektywistyczną (być może razem z komiksami, hollywoodzkimi filmami i
sztukami „streap-teasu”) artystyczną nadstrukturą ruchu związkowego i socjalizacji.
Wielu historyków, socjologów i psychologów próbowało zbadać i wyjaśnić
popularność tego osobliwego rodzaju literatury. Najbardziej gruntowne z tych badań
wydają się być dokonane przez profesora W.O Aydelotte'a. Ma on rację twierdząc, że
wartość socjologiczna i psychologiczna powieści kryminalnych polega na tym, że na
ogół opisują fantazję i marzenia. W związku z tym rzuca to pewne światło na ludzi,
którzy lubią czytać taką literaturę. Ma on również słuszność sugerując, że czytelnik
utożsamia się z detektywem i w bardzo ogólnych zarysach czyni detektywa
odpowiednikiem własnego ja.
Taki czytelnik jest człowiekiem zawiedzonym, gdyż nie osiągnął pozycji
życiowej, do której osiągnięcia pchała go ambicja. Jak już uprzednio wspomniałem,
jest on gotowy pocieszać się poprzez oskarżanie niesprawiedliwości systemu
kapitalistycznego. Nie udało mu się w życiu, ponieważ jest uczciwy i postępuje
zgodnie z prawem. Jego konkurentom bardziej się poszczęściło dzięki ich
nieuczciwości; uciekali się oni do różnych kantów, o których stosowaniu on,
sumienny i bez skazy, nigdy by nie pomyślał. Gdyby tylko inni ludzie wiedzieli jak
oszukańczy i aroganccy są owi dorobkiewicze. Niestety ich przestępstwa nie zostały
odkryte i cieszą się oni niezasłużoną dobrą opinią. Ale dzień sądu nadejdzie. On sam
zdemaskuje przestępców wyjawiając ich karygodne czyny.
33
W typowej fabule powieści kryminalnej występuje człowiek, którego inni
szanują i uważają za niezdolnego do podłości, a który popełnia straszną zbrodnię.
Nikt go nie podejrzewa. Ale sprytny detektyw nie daje się zmylić, bo się zna na
świętoszkowatych hipokrytach i wie gdzie szukać winowajcy. Zbiera więc dowody
przeciw niemu i dzięki detektywowi dobra sprawa ostatecznie zwycięża.
Demaskowanie przestępcy pozującego na czcigodnego obywatela było, wraz z
ukrytymi tendencjami anty-burżuazyjnymi już nieraz tematem opisywanym także i
w powieściach o wysokim poziomie literackim; jako przykład można wspomnieć
„Filary społeczeństwa” Ibsena. Powieść kryminalna obniża wartość fabuły poprzez
wprowadzenie do niej taniego charakteru obłudnego detektywa, który delektuje się
poniżaniem człowieka ogólnie uważanego za nieskazitelnego obywatela. Motywem
postępowania detektywa jest podświadoma nienawiść do „burżuja”, któremu się
powodzi. Odpowiednikami detektywa, w treści powieści, są nieudolni inspektorzy
policji zbyt tępi aby mogli rozwiązać zagadkę kryminalną. W powieści jest nawet
czasem sugerowane, że nieświadomie zakładają oni z góry, iż z racji wysokiej i
imponującej pozycji społecznej faktycznego winowajcy, nie mógł on popełnić
przestępstwa. Detektyw pokonuje przeszkody, które tępota policjantów stawia na
jego drodze. Jego triumf jest klęską władzy państwa burżuazyjnego, które takich
policjantów zatrudnia.
Powyższe jest dowodem dlaczego powieść kryminalna ma szczególne
powodzenie wśród ludzi o zawiedzonych ambicjach. (Istnieją oczywiście także inni
czytelnicy powieści kryminalnych.) Marzą oni jak się „odegrać” na konkurentach,
którym się powiodło. Marzą o momencie kiedy taki konkurent w kajdankach
zostanie odprowadzony przez policję. Zastępcze spełnienie takich marzeń dane im
jest na ogół w momencie rozwijania się akcji powieści kryminalnych, w której kojarzą
się z detektywem, a swego konkurenta identyfikują ze schwytanym zbrodniarzem.
4. Wolność prasy.
Wolność prasy jest jedną z podstawowych cech narodu wolnych obywateli i
jest ona jednym z zasadniczych punktów programu politycznego dawnego
klasycznego liberalizmu. Nikomu się jeszcze nie udało wysunąć możliwego do
obrony zarzutu przeciwko rozumowaniu podanemu w dwóch klasycznych dziełach:
„Areopagitica” z 1644, Johna Miltona i „O Wolności” z 1859, Johna Stuarta Millsa.
Nielicencjonowane wydawnictwa są żywą krwią literatury.
Wolna prasa może egzystować tylko tam gdzie jest prywatna kontrola
środków produkcji. We wspólnocie socjalistycznej, gdzie wszystkie zakłady
34
wydawnicze i drukarnie są w posiadaniu i pod kontrolą rządu, nie może być wolnej
prasy. Rząd określa kto powinien mieć czas i warunki na pisanie i co powinno być
drukowane i publikowane. W porównaniu z warunkami panującymi w Związku
Sowieckim, nawet carska Rosja retrospektywnie wygląda jak kraj o wolnej prasie.
Kiedy naziści dokonali słynnego palenia książek, dostosowali się oni dokładnie do
programu jednego z wybitniejszych autorów socjalistycznych, Cabeta.
W trakcie socjalizacji społeczeństwa, wolność autorów stopniowo zanika. Dla
autora z dnia na dzień, staje się coraz trudniejsze opublikowanie książki lub artykułu
o treści, która nie podoba się rządowi lub silnym grupom nacisku. Heretycy nie są
jeszcze „likwidowani” tak jak w Związku Sowieckim, ani ich książki nie są palone
jak za czasów i z rozkazu inkwizycji. Nie ma powrotu do starego systemu, ani do
cenzury. Samozwańczy postępowcy mają bardziej skuteczną broń do swej
dyspozycji. Ich głównym narzędziem opresji jest bojkotowanie autorów, wydawców,
redaktorów, sprzedawców książek, drukarzy, ogłoszeniodawców i czytelników.
Każdy ma prawo wstrzymania się od czytania książek, czasopism i gazet,
których nie lubi i do zalecania innym ludziom aby unikali tych publikacji. Ale jest
zupełnie inną sprawą gdy niektórzy ludzie grożą innym poważnymi represjami za
popieranie pewnych publikacji i ich wydawców. Na przykład, w wielu krajach
wydawcy gazet i czasopism są straszeni perspektywą bojkotu ze strony związków
zawodowych. Unikają oni wtedy otwartej dyskusji nad danym zagadnieniem i
taktycznie ustępują przywódcom związków.(2)
Ci przywódcy związkowi są bardziej wrażliwi na opozycję i krytykę niż
królowie i cesarze ubiegłych wieków i nie mają poczucia humoru. Ich
przewrażliwienie zdegradowało satyrę, komedię i operetkę w teatrach publicznych,
a filmy skazało na jałowość. W „ancien regime” teatry miały wolność w graniu sztuki
Beaumarchais'a wyśmiewającej arystokrację, czy w graniu nieśmiertelnej opery
skomponowanej przez Mozarta. Za drugiego cesarstwa we Francji sztuka p.t.
„Wielka księżna Gerolstein” autorstwa Offenbucha i Halvy'ego parodiowała
absolutyzm, militaryzm i dworskie życie. Napoleon III i inni europejscy
monarchowie, osobiście lubili nawet sztuki, które ich ośmieszały. W latach
wiktoriańskich cenzor brytyjskich teatrów, Lord Chamberlain, nie wstrzymywał
wykonywania komedii muzycznych Gilberta i Sulivana, wyśmiewających wszystkie
czcigodne instytucje brytyjskiego systemu rządów.Wysoko urodzeni lordowie
wypełniali loże, podczas gdy na scenie Earl Montararat śpiewał: „Izba Lordów nie
rości sobie pretensji do wybitnego intelektu.”
W naszych czasach z zasady nie parodiuje się na scenie jakichkolwiek władz.
Lekceważące rozważania na temat związków zawodowych, spółdzielni,
35
przedsiębiorstw rządowych, deficytów budżetowych i innych problemów państwa
„opiekuńczego” nie są na ogół tolerowane. Przywódcy związkowi i biurokraci są
nietykalni. To co pozostało komedii to te tematy, które często czynią z niej
nieciekawą farsę.
5. Bigoteria literatów.
Łatwo może ujść uwadze pobieżnego obserwatora obecnych ideologii
panująca bigoteria urabiaczy opinii publicznej i machinacje, które wyciszają głosy
krytyków. Wydaje się istnieć niezgodność w odniesieniu do spraw uważanych za
ważne. Komuniści, socjaliści i interwencjoniści oraz różne sekty i szkoły tych
kierunków ideologicznych zwalczają się z takim zapałem, że ogólna uwaga
odwrócona jest od podstawowych dogmatów, co do których panuje całkowita zgoda
pomiędzy owymi kierunkami. Z drugiej strony, kilku niezależnych myślicieli, którzy
mają odwagę kwestionowania tych dogmatów, praktycznie jest wyjętych spod
prawa i dlatego ich idee nie są w stanie docierać do czytającej publiczności.
Olbrzymiej machinie „postępowej” propagandy i indoktrynacji udało się
przeforsowanie swoich tabu. Nietolerancyjne ortodoksyjne, lecz samozwańczo
„nieortodoksyjnie” szkoły dominują na scenie.
Ten „antyortodoksyjny” dogmatyzm jest mieszaniną różnych sprzecznych i
nie do pogodzenia ze sobą doktryn. Jest to eklektyzm w najgorszym wydaniu,
myląca zbieranina domysłów zapożyczonych z błędnych i fałszywych pojęć, które
dawno się rozpadły. Obejmuje urywki dzieł z wielu socjalistycznych autorów,
zarówno „utopijnych” jak i „naukowych marksistów”, z Niemieckiej Szkoły
Historycznej,
Socjalistów
Fabiańskich,
Amerykańskich
Instytucjonalistów,
Francuskich Syndykalistów, Technokratów… Powtarza błędy Godwin'a, Carleya,
Ruskin'a, Bismarck'a, Sorel'a, Veblen'a i mnóstwa mniej znanych ludzi.
Podstawowym dogmatem tych wierzeń jest przekonanie, że ubóstwo jest
wynikiem niesprawiedliwych instytucji społecznych. Grzechem pierworodnym,
który pozbawił rodzaj ludzki błogiego życia w rajskim ogrodzie, było ustanowienie
prywatnej własności i prywatnego przedsiębiorstwa. Kapitalizm służy tylko
prywatnym interesom nieokiełznanych wyzyskiwaczy. Skazuje to masy dobrych
ludzi na postępujące zubożenie i degradację. To czego potrzeba, aby się ludziom
dobrze wiodło, to poskromienie chciwych wyzyskiwaczy przez wielkiego boga
zwanego Państwem. Motyw „zysku” musi zostać zastąpiony motywem „służby”. Na
szczęście, mówią oni, żadne intrygi i żadna brutalność ze strony szatańskich
„ekonomicznych monarchistów” nie może zdławić ruchu reform. Nadejście wieku
36
centralnego planowania jest nieuniknione. Przyniesie on dostatek i obfitość dla
wszystkich. Gorliwi zwolennicy przyspieszenia tego wielkiego przekształcenia
nazywają siebie postępowcami właśnie dlatego, że pretendują do spełnienia tego, co
jest zarówno pożądane jak i zgodne z niezbadanymi prawami historycznej ewolucji.
Negatywnie określają mianem reakcjonistów tych wszystkich, którzy poświęcają się
próżnemu, w ich mniemaniu, wysiłkowi zatrzymania tego co sami nazywają
postępem.
W wyniku przyjęcia tych dogmatów postępowcy opowiadają się za polityką,
która, jak uważają, mogłaby natychmiast polepszyć los cierpiących mas. Zalecają np.
rozszerzenie kredytu i zwiększanie ilości pieniędzy w obiegu, dekretowanie
pewnego minimum stawki godzinowej, która byłaby wymuszana przez rząd, bądź
przez związki zawodowe naciskiem i siłą, kontrolowanie czynszów i cen artykułów
pierwszej potrzeby i wprowadzanie innych środków interwencyjnych. Ekonomiści
wskazali, że środki te nie przynoszą wyników, których osiągnięcie jest celem
głoszonym przez obrońców takiej polityki. W rzeczywistości wynikiem stosowania
wspomnianych środków jest to, że nawet z punktu widzenia tych, którzy je zalecają i
wprowadzają w życie, następuje pogarszanie się stanu rzeczy, które miały one
zadanie polepszyć. rozbudowa kredytów powoduje powstrzymywanie się kryzysów
ekonomicznych i okresów depresji. inflacja powoduje znaczny wzrost cen
wszystkich podstawowych artykułów i usług. Wysiłki narzucania stawek
wynagrodzenia wyższych niż te, które są określone nieskrępowanym rynkiem,
prowadzą do masowego bezrobocia przedłużającego się z roku na rok. Pułapy cen
powodują spadek zaopatrzenia w towary. Ekonomiści udowodnili to w sposób
niezaprzeczalny i żaden „postępowy” pseudoekonomista nie próbował tego
zakwestionować.
Podstawowym zarzutem postępowców jest teza, że powtarzanie się
kryzysów, depresji i masowego bezrobocia, są nieodłączną cechą kapitalizmu.
Wykazanie, że zjawiska te są wręcz przeciwne, wynikiem interwencyjnych akcji
regulowania kapitalizmu „dla polepszenia warunków życia zwykłego człowieka” -
zadaje ideologii postępowej ostateczny cios. Ponieważ postępowcy nie są w stanie
wysunąć jakichkolwiek możliwych do obrony zarzutów w stosunku do takich
ekonomistów, próbują oni ukrywać je przed społeczeństwem, a przede wszystkim
przed inteligencją i studentami uniwersytetów. Jakiekolwiek wzmiankowanie tych
„herezji” jest zabronione. Ich autorzy obrzucani są wyzwiskami, a studentów
odwodzi się od czytania rzekomych bzdur.
Z punktu widzenia postępowego dogmatyka istnieją dwie grupy ludzi
kłócących się o to, ile „dochodu narodowego” każda z nich powinna brać na siebie.
37
Klasa posiadająca, przedsiębiorcy i kapitaliści, których często nazywają
„kierownictwem”, jest gotowa pozostawiać „ludziom pracy”, tj. pracownikom
najemnym i urzędnikom niewiele mniej niż potrzeba na minimum egzystencji.
Ludzie pracy, co można łatwo zrozumieć, rozżaleni chciwością kierownictwa,
skłonni są do słuchania radykałów, komunistów, którzy chcą całkowicie
wywłaszczyć kierownictwo. Jednakże większość klasy pracującej jest na tyle
umiarkowana, że nie pozwala sobie na przesadny radykalizm. Odrzucają bowiem
komunizm i gotowi są do zadowolenia się mniejszą niż całkowitą konfiskatą
„niezapracowanego” dochodu. Dążą do połowicznych rozwiązań w dziedzinach
państwowej opieki społecznej, planowania i socjalizmu. W tym sporze
intelektualiści, którzy jakoby nie należą do żadnej z dwóch grup obozów
przeciwnych, wzywani są na arbitrów. Oni profesorowie, przedstawiciele nauki,
pisarze, literaci wystrzegać się muszą ekstremistów każdej grupy, a więc zarówno
tych, którzy zalecają kapitalizm, jak i tych, którzy wybierają komunizm. Muszą stać
po stronie umiarkowanych. Muszą być za planowaniem, opieką społeczną,
socjalizmem i muszą popierać wszystkie środki przewidziane dla ukrócenia
chciwości kierownictwa i dla zapobiegania nadużywania władzy gospodarczej przez
to kierownictwo.
Nie ma potrzeby wchodzenia w szczegółową analizę wszystkich błędów i
sprzeczności zawartych w tym sposobie myślenia. Wystarczy wskazać trzy
podstawowe punkty:
Pierwszy: Wielkim konfliktem naszych czasów nie jest walka o podział
„dochodu ekonomicznego”. To nie jest spór pomiędzy dwoma klasami, z których
każda żądna jest przywłaszczyć sobie możliwie jak największą część dóbr
dostępnych do podział. Jest to spór dotyczący wyboru najbardziej odpowiedniego
systemu gospodarczej organizacji społeczeństwa. Pytaniem jest, który z dwóch
systemów: kapitalizm czy socjalizm gwarantuje wyższą produktywność ludzkich
wysiłków dla polepszenia standardu życiowego. Pytaniem jest również, czy
socjalizm może być rozważany jako alternatywa kapitalizmu i czy jakiekolwiek
racjonalne prowadzenie działalności produkcyjnej, a więc oparte na rachunku
ekonomicznym, może być realizowane w warunkach socjalistycznych. Bigoteria i
dogmatyzm socjalistów objawia się w fakcie, że uparcie odmawiają oni rozpoczęcia
badania tych problemów. U nich z góry jest przesądzone, że kapitalizm jest
najgorszym złem, a socjalizm wcieleniem dobra. Każdy wysiłek w kierunku
dogłębnego i szerszego analizowania problemów ekonomicznych wspólnoty
socjalistycznej jest uważany za przestępstwo obrazy majestatu. Skoro warunki
istniejące w krajach zachodnich nie pozwalają na jeszcze na likwidację takich
38
„przestępców” metodą sowiecką, „przestępcy” ci są znieważani, oczerniani
bojkotowani i dyskredytowani odnośnie motywów swojego postępowania.
Drugi: W porządku ekonomicznym nie ma różnicy między socjalizmem i
komunizmem. Oba terminy socjalizm i komunizm oznaczają ten sam system
ekonomicznej organizacji społeczeństwa, polegający na publicznej kontroli
wszystkich środków produkcji w odróżnieniu od prywatnej kontroli środków
produkcji charakteryzującej kapitalizm. Oba terminy, socjalizm, komunizm, są
synonimami. Dokument jaki wszyscy marksistowscy socjaliści uważają za
niepodważalną podstawę swej wiary nazwany jest Manifestem Komunistycznym. Z
drugiej strony, oficjalna nazwa komunistycznego imperium rosyjskiego brzmi:
Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich.
Antagonizm pomiędzy współczesną partią komunistyczną i socjalistyczną nie
dotyczy ostatecznego celu ich programu. Odnosi się głównie do dążeń rosyjskich
dyktatorów do ujarzmienia tak wielu krajów jak to możliwe, a przede wszystkim
Stanów Zjednoczonych. Odnosi się on ponadto do zagadnienia, czy realizacja
publicznej kontroli środków produkcji powinna być osiągalna metodami
konstytucyjnymi, czy też przez obalenie rządów siłą.
Również określenie „planowanie” i „opieka społeczna”, tak jak są one
używane w języku ekonomistów, mężów stanu, polityków i większości ludzi nie
oznaczają nic innego, jak ostateczny cel komunizmu i socjalizmu. Planowanie
oznacza, że plan rządowy powinien zastąpić plany pojedynczych obywateli. A zatem
znaczy, że przedsiębiorcy i kapitaliści winni być pozbawieni swobody używania
swego kapitału według własnych planów i powinni zostać bezwarunkowo
zobowiązani dostosować się do zarządzeń wydawanych przez komisje lub urzędy
planowania centralnego. Sprowadza się to do przejęcia kontroli przedsiębiorców i
kapitalistów przez rząd.
Poważnym błędem byłoby zatem uważać socjalizm, planowanie, lub
państwową opiekę społeczną za rozwiązanie problemu ekonomicznej organizacji
społeczeństwa, różniące się od komunistycznego, a które w wyniku ostatecznym
byłyby oceniane jako mniej absolutne i mniej radykalne. Wielu ludzi myli się gdy
sądzi, że socjalizm i planowanie są odtrutkami na komunizm. Socjalista jest bardziej
umiarkowany od komunisty w jednym względzie - nie przekazuje tajnych
dokumentów własnego kraju sowieckim agentom i nie organizuje spisków dla
mordowania antykomunistycznych burżujów. Jest to oczywiście bardzo ważną
różnicą, ale nie ma ono żadnego związku z ostatecznymi celami działalności
politycznej.
39
Trzeci: Kapitalizm i socjalizm są dwoma odmiennymi wzorami organizacją
społeczeństwa. Prywatna kontrola środków produkcji a kontrola publiczna są
pojęciami wzajemnie się wykluczającymi, a nie tylko pojęciami różnymi. Nie istnieje
taki byt, jak ekonomia mieszana, system, który by się znajdował w połowie drogi
miedzy kapitalizmem a socjalizmem. Zwolennicy tego, co fałszywie uważane jest za
rozwiązanie połowiczne, nie zalecają kompromisu pomiędzy kapitalizmem a
socjalizmem, a trzecie rozwiązanie, które ma swoje własne specyficzne cechy i winno
być oceniane zgodnie ze swoimi zaletami. Ten trzeci system, który ekonomiści
nazywają interwencjonizmem, nie jednoczy, jak orędownicy twierdzą, pewnych cech
kapitalizmu z pewnymi cechami socjalizmu. To jest coś całkowicie różnego od
każdego z nich. Ekonomiści, którzy deklarują, że interwencjonizm nie osiąga tego, co
jego stronnicy chcą osiągnąć, ale czyni sprawy gorszymi, nie tylko z punktu
widzenia
ekonomistów,
lecz
nawet
z
punktu
widzenia
zwolenników
interwencjonizmu, nie są bezkompromisowymi ideowcami czy ekstremistami.
Opisują jedynie nieuniknione konsekwencje interwencjonizmu.
Gdy Marks i Engels w Manifeście Komunistycznym zalecali określone środki
interwencyjne, nie mieli na myśli zalecania kompromisu między socjalizmem a
kapitalizmem. Uważali oni te środki, a warto wspomnieć, że są to te same, które
tworzyły treść polityki „New Deal'u” i „Fair Deal'u” — za pierwszy krok w stosunku
ustanowienia pełnego komunizmu. Sami opisali te środki jako „ekonomicznie
niewystarczające i nie do utrzymania”, a żądali ich tylko dlatego, że „w trakcie ich
stosowania dystansują one same siebie, wymagają dalszych ingerencji w stary
porządek
społeczny
i
są
do
uniknięcia
jako
sposób
na
całkowite
zrewolucjonizowanie sposobów produkcji”. A więc społeczno-gospodarcza filozofia
postępowców jest obroną socjalizmu i komunizmu.
6. Tematy "społeczne" w powieści, filmie, teatrze.
Publiczność związana z ideami socjalistycznymi żąda tematyki „społecznej” w
powieściach, filmach i sztukach teatralnych. Autorzy, sami przepojeni ideami
socjalistycznymi, są gotowi dostarczać żądany towar. Opisują oni niezadowalające
warunki, które, jak insynuują, są nieuniknioną konsekwencją kapitalizmu. Opisują
niedostatek i nędzę, ignorancję, brud i choroby klasy „eksploatowanej”. Surowo
karcą luksus, głupotę i moralne zepsucie klas „eksploatujących”. W ich oczach
wszystko co złe i absolutne jest burżuazyjne, a wszystko co dobre i wyniosłe jest
proletariackie.
40
Autorzy, którzy mają do czynienia z życiem zubożałych, mogą być zasadniczo
podzieleni na dwie klasy. Do pierwszej należą ci, którzy sami nie doświadczyli
biedy, a urodzili się i wychowali bądź w środowisku „burżuazyjnym”, bądź w
środowisku zamożnych wieśniaków, lub innych ludzi pracy, dla których
środowisko, w których umieszczają akcję swojej powieści czy sztuki, jest obce.
Autorzy ci przed rozpoczęciem pracy pisarskiej muszą zbierać informacje o życiu w
podświecie, który chcą przedstawić. Wplątują się więc w odnośne badania, lecz
oczywiście nie podchodzą do przedmiotu tych badań bez uprzedzeń. Wiedzą z góry
co odkryją. Są przekonani, że warunki pracowników najemnych są gorsze od tych,
któreśmy sobie wyobrażali - wręcz okropne. Zamykają oni oczy na te wszystkie
rzeczy, których nie chcą widzieć, a dostrzegają tylko to, co potwierdza z góry ich
wyrobioną opinię. Nauczeni zostali przez socjalistów, że kapitalizm jest systemem,
który przyczynia się do wielkiego cierpienia mas ludzkich - im bardziej ten system
rozwija się i zbliża do pełnej dojrzałości, tym większa liczba ludzi ubożeje. Produkty
twórczości takich autorów i arystokratów służyć mają jako przykłady obrazujące
powyższy dogmat marksizmu.
To, że wybrali za temat przedstawienie nieszczęść i nędzy nie może być
poczytywane za zło. Twórca może wykazać swój geniusz w traktowaniu każdego
rodzaju przedmiotu. Błąd ich polega raczej na tendencyjnym fałszowaniu
rzeczywistości i fałszywej interpretacji warunków społecznych. Nie zauważają, że
wstrząsające warunki, które opisują, są rezultatem bądź nieobecności kapitalizmu,
bądź istnienia przedkapitalistycznych pozostałości, bądź też wynikiem sabotażu
działalności kapitalizmu (np. rządowymi interwencjami). Nie rozumieją, że
kapitalizm, poprzez wytwarzanie na wielką skalę produktów masowej konsumpcji,
jest zasadniczo systemem najbardziej usuwającym ubóstwo. Opisują oni
przeciętnego pracownika tylko jako robotnika fabrycznego, nie zastanawiając się nad
faktem, że jest on także ważnym konsumentem zarówno wytworów
przemysłowych, jak i produktów żywnościowych i odnośnych surowców.
Upodobanie tych pisarzy do zajmowania się ludzką ruiną i niedolą
przekształca się w skandaliczne zniekształcenia prawdy gdy sugerują oni, że to co
opisują jest typowym i charakterystycznym stanem w kapitalizmie. Dane
statystyczne dotyczące produkcji i sprzedaży wszystkich artykułów produkcji
masowej jasno pokazują, że typowy robotnik nie jest pogrążony w nędzy.
Wybitną postacią literatury na tematy „społeczne” był Emil Zola. Ustalił on
wzór, który został przyjęty przez mnóstwo naśladujących go mniej zdolnych
autorów. Jego zdaniem sztuka jest ściśle związana z nauką, winna być oparta na
badaniach i musi obrazować odkrycia naukowe. Według Zoli głównym rezultatem
41
nauk społecznych jest dogmat, że kapitalizm jest najgorszym ze wszystkich
systemów, i że nadchodzący socjalizm jest zarówno nieunikniony jak i wysoce
pożądany. Jego powieści były zestawem socjalistycznych kazań. Ale Zola w swym
zapale i w swych socjalistycznych uprzedzeniach bardzo szybko został prześcignięty
przez literaturę „proletariacką” swoich uczniów.
„Proletariaccy” krytycy literaccy twierdzą, że „proletariaccy” autorzy w
swych dziełach zajmują się po prostu nieprzeinaczonymi faktami doświadczenia
proletariackiego. W rzeczywistości autorzy ci nie tylko podają fakty, ale fakty te
interpretują z punktu widzenia nauk Marksa i Engelsa, Veblera i Webbów. Ta
interpretacja jest istotą ich pisarstwa, które charakteryzuje je jako prosocjalistyczną
propagandę.
Pisarze ci zakładają, że dogmaty na których bazują ich wyjaśnienia wydarzeń,
są niepodważalnie zrozumiałe same przez się; stąd są całkowicie przekonani, że
czytelnicy podzielą ich przeświadczenie. Wydaje się im również rzeczą zbyteczną
wyraźne wspomnienie owych doktryn; czasami pośrednio odwołują się do nich. Ale
to nie zmienia faktu, że treść książek tych autorów jest zależna od słuszności
socjalistycznych doktryn i rozważań pseudoekonomicznych. W ten sposób fikcja
ilustruje nauki udzielane przez antykapitalistycznych doktrynerów.
Drugą klasę autorów proletariackiej beletrystyki stanowią, ci którzy urodzili
się w proletariackim środowisku opisywanym w ich książkach. Ludzie ci oderwali
się od warunków życia pracowników fizycznych i weszli w szeregi pracowników
umysłowych i przedstawicieli wolnych zawodów. Nie są oni, tak jak wyżej
wymienieni autorzy pochodzenia „burżuazyjnego”, zmuszani do podejmowania
specjalnych badań w celu dowiedzenia się czegoś o życiu pracowników fizycznych i
najemnych. Mogą opierać się na własnym doświadczeniu.
To osobiste doświadczenie uczy ich praw, które wprost zaprzeczają
podstawowym dogmatom socjalistycznego credo. Utalentowani i ciężko pracujący
synowie rodziców żyjących w skromnych warunkach nie są odcięci od dostępu do
intratnych stanowisk. Literaci o pochodzeniu proletariackim są tego dowodem.
Wiedzą w przeciwieństwie do ich braci i kolegów, dlaczego im samym powiodło się.
W trakcie przesuwania się ku lepszej pozycji życiowej mieli oni pełne możliwości
zetknięcia się z innymi młodymi, którzy podobnie jak oni sami byli żądni nauki i
awansu. Wiedzą dlaczego niektórym z nich udało się w życiu a innym nie. Teraz
żyjąc wśród burżuazji odkrywają, że to co odróżnia człowieka, który się bogaci, od
innego, który zarabia mało pieniędzy, to nie to, że ten pierwszy jest łajdakiem.
Literaci nie wynieśliby się ponad poziom, z którego pochodzą, gdyby byli tacy głupi
aby nie zauważyć, że tak jak oni, wielu przedsiębiorców i ludzi wolnych zawodów
42
pochodzi z ubogich rodzin i głównie zawdzięcza sukces sobie samym. Nie mogą nie
zdawać sobie sprawy, że różnice w dochodzie spowodowane są innymi czynnikami
niż te, które sugerują socjalistyczne uprzedzenia.
Jeśli tacy literaci folgują sobie w pisaniu i piszą to co jest w rzeczywistości
prosocjalistycznym kaznodziejstwem, nie są oni szczerzy. Ich powieści i sztuki są
kłamliwe i dlatego niewiele warte. Plasują się one znacznie poniżej poziomu książek
ich kolegów pochodzenia „burżuazyjnego”, którzy przynajmniej wierzą w to co
piszą.
Autorzy socjalistyczni nie zadawalają się opisywaniem warunków życia
„ofiar” kapitalizmu. Piszą też o życiu i działalności przedsiębiorców, a więc tych,
którzy z kapitalizmu korzystają. Intencją ich jest ujawnić czytelnikom, jak powstają
zyski, a że sami -dzięki Bogu- nie znają się na tak brudnych sprawach, najpierw
studiują je uważnie w dziełach tak zwanych autorytetów, kompetentnych
historyków, ci zaś specjaliści mówią im o „finansowych gangsterach” o „baronach-
rozbójnikach”, i o sposobach jakimi ci osiągnęli swe bogactwo. Na przykład: „Zaczął
karierę jako zaganiacz bydła. Kupował od farmerów bydło i pędził je na rynek,
karmił je solą, po czym do picia dawał duże ilości wody. Litr wody waży jeden
kilogram. Pojąc każdą sztukę dziesięcioma czy piętnastoma litrami wody miał w ten
sposób niezły zysk gdy dochodziło do sprzedaży.”. W podobnym stylu mnóstwo
powieści i sztuk mówiło o oszukańczych transakcjach handlarzy. Potentaci dorobili
się swych majątków dzięki sprzedaży popękanej stali, butów z kartonowymi
zelówkami i materiałów bawełnianych sprzedawanych jako jedwabne. Przekupywali
senatorów i gubernatorów, sędziów i policję. Oszukiwali swoich klientów i ich
pracowników. Wszystko było stosunkowo proste.
Nigdy nie przyszło na myśl tym autorom, że ich opowiadania pośrednio
zakładają, że większość ludzi jest idiotami, których każdy przestępca może łatwo
oszukać. Wyżej wspomniana, jako przykład sztuczka z „napompowanymi” krowami
jest najprostszą i najstarszą metodą oszukiwania. Trudno jest uwierzyć, żeby istnieli,
w jakiejkolwiek części świata, tak głupi rzeźnicy - nabywcy bydła, aby się w
powyższy sposób dali nabierać. Takie opowiadania są przesadnym liczeniem na
naiwność czytelnika. Tak samo ma się rzecz z innymi podobnymi bajkami.
Według autorów „postępowych” kapitalista jest w prywatnym życiu często
barbarzyńcą, hazardzistą i pijakiem. Dni spędza na torach wyścigowych, wieczory w
nocnych klubach, a noce z kochankami. Według tego co Marks i Engels podają w
Manifeście Komunistycznym, to ci „burżuje”, nie dość, że mają do swojej dyspozycji
córki swych proletariuszy, nie mówiąc o zwykłych prostytutkach, to jeszcze
największą przyjemność znajdują w uwodzeniu żon jedni drugim. W ten sposób
43
amerykański biznesmen jest przedstawiany w znacznej części literatury i filmów
amerykańskich.
44
IV. ZARZUTY ANTYKAPITALISTYCZNE Z DZIEDZINY POZA-GOSPODARCZEJ
1. Argument szczęścia.
Krytycy wysuwają dwa zarzuty przeciw kapitalizmowi: po pierwsze mówią,
że posiadanie samochodu, telewizji i lodówki nie czyni ludzi szczęśliwymi; po
drugie, dodają, wciąż istnieją ludzie, którzy nie posiadają żadnej z tych rzeczy. Oba
twierdzenia są słuszne, lecz nie obciążają winą kapitalistycznego systemu
społecznego.
Ludzie pracują i mozolą się nie tyle dla osiągnięcia doskonałego szczęścia, co
dla radykalnego pozbycia się niepokoju, aby w ten sposób stać się bardziej szczęśliwi
niż byli poprzednio. Człowiek , który kupuje telewizor, daje dowód, że myśli, iż
posiadanie tego aparatu polepszy jego dobrobyt i da mu więcej zadowolenia. Gdyby
było inaczej, nie kupiłby telewizora.
Zadaniem lekarza nie jest uczynienie pacjenta szczęśliwym, lecz usunięcie
bólu i przywrócenie pacjenta do lepszej formy, która pozwoli mu na kontynuowanie
tego co jest główną troską każdej żyjącej istoty, a mianowicie - walki z czynnikami
grożącymi jego życiu i warunkom bytu.
Może być prawdą, że wśród buddystów, oddających się medytacji i żyjących
w brudzie i ubóstwie, a utrzymujących się z jałmużny, są tacy, którzy czują się
całkiem szczęśliwi i nie zazdroszczą żadnemu bogaczowi. Faktem jest jednak, że dla
przeważającej większości ludzi taki sposób życia wydawałby się nie do zniesienia,
gdyż posiadają oni jakoby wrodzone dążenie do nieustannego polepszania
zewnętrznych warunków egzystencji. Któżby stawiał azjatyckiego żebraka za
przykład przeciętnemu Amerykaninowi?
Jednym z najbardziej zauważalnych osiągnięć kapitalizmu jest spadek
śmiertelności noworodków. Kto zaprzeczy, że zjawisko to usunęło co najmniej jedną
z wielu przyczyn ludzkich nieszczęść?
Nie mniej absurdalny jest drugi zarzut przeciw kapitalizmowi, a mianowicie,
że z osiągnięć technologii i medycyny nie korzystają wszyscy ludzie. Zmiany w
warunkach ludzkiego bytu są dokonywane przez najmądrzejszych i najbardziej
energicznych ludzi. Oni prowadzą, a reszta ludzkości stopniowo i powoli za nimi
postępuje. Użyteczny wynalazek jest najpierw luksusem dostępnym niewielu, potem
tylko stopniowo staje się osiągalny dla większości.
Nie można poważnie traktować zarzutu tego rodzaju, że używanie butów czy
widelców rozpowszechniło się tylko powoli, i że nawet dzisiaj miliony ludzi obywają
się bez nich. Wykwintne panie i panowie, którzy pierwsi zaczęli używać mydła, byli
45
zwiastunami masowej produkcji mydła dla przeciętnego człowieka. Jeśli ci, którzy
mają dziś środki na zakup telewizora, mieliby się powstrzymywać od jego nabycia,
ponieważ niektórych ludzi na to nie stać, nie przyśpieszyliby lecz wstrzymali
upowszechnienie tego wynalazku.
2. Materializm.
Wciąż istnieją malkontenci, którzy obwiniają kapitalizm za tak zwany podły
materializm. Nie mogą nie przyznać, że kapitalizm ma tendencje polepszania
materialnych warunków ludzkości, ale -mówią - odrywa on ludzi od wyższych i
szlachetniejszych dążeń. Karmi ciała, lecz wyjaławia dusze i umysły. doprowadza do
zaniku sztuk pięknych. Minęły dni wielkich poetów i malarzy, rzeźbiarzy i
architektów. Nasze czasy charakteryzują się produkcją dzieł bezwartościowych.
Ocena wartości dzieł sztuki jest całkowicie subiektywna. Niektórzy ludzie
chwalą to, czym inni gardzą. Nie ma ścisłej miary określania wartości estetycznej
poematu lub budowli. Ci, którzy są zachwyceni katedrą w Chartes, czy dziełami
Valesqueza, niekiedy mają za prostaków tych ludzi, którzy pozostają obojętni wobec
tych wspaniałości. Wielu studentów zanudza się na śmierć, gdy szkoła zmusza ich
do czytania Hamleta. Jedynie osoby obdarzone iskrą umysłowości artystycznej mają
zdolność oceniania i cieszenia się dziełem artysty.
Pośród tych, którzy roszczą sobie pretensje do tytułu ludzi wykształconych,
występuje dużo hipokryzji. Przybierają oni minę znawców i udają entuzjazm dla
sztuki z przeszłości i dla dawno zmarłych artystów. Nie wykazują tyle sympatii dla
współczesnego artysty walczącego o uznanie. Udawany podziw dla starych
mistrzów jest dla nich sposobem lekceważenia i wykpiwania nowych mistrzów
odchodzących od tradycyjnych norm i tworzących swoje własne wzory.
John Ruskin, razem z Crley'em i Webb'ami, Bernardem Shaw i kilkoma
innymi, będzie zapamiętany jako jeden z grabarzy brytyjskiej wolności, cywilizacji i
dobrobytu.
Podłego charakteru, zarówno w życiu prywatnym jak i publicznym,
gloryfikował wojnę i rozlew krwi, oraz fanatycznie oczerniał nauczanie ekonomii
politycznej, której zresztą nie rozumiał. Zawzięcie pomniejszał zasługi ekonomii
rynkowej a wychwalał bractwa. Składał hołd artystom wcześniejszych wieków, lecz
gdy spotkał się z pracami żyjącego wielkiego artysty, Whistlera, do tego stopnia
krytykował je, używając obelżywego i wyzywającego języka, że za zniesławienie
został pozwany do sądu i uznany winnym. „Zasługą” pisarstwa Ruskina jest
46
szerzenie przesądu, że kapitalizm oprócz tego, że jest złym systemem
ekonomicznym, zastępuje piękno - brzydotą, wielkość - małością, sztukę - tandetą.
Ponieważ ludzie bardzo różnią się w ocenie dzieł artystycznych, nie jest
możliwe obalenie wywodów o niższości artystycznej wieku kapitalizmu w ten sam
autorytatywny sposób, w jaki można odrzucić błędy w logice rozumowania, lub
ustaleniu faktów doświadczalnych. tymczasem żaden zdrowo myślący człowiek nie
miałby odwagi na tyle, aby pomniejszać wielkość osiągnięć artystycznych wieku
kapitalizmu.
Wybitną sztuką tej epoki „podłego materializmu i groszoróbstwa” jest
muzyka. Wagner i Verdi, Berlioz i Bizet, Brahms i Bruckner, Hugo Wolf i Mahler,
Puccini i Richard Strauss, co za znakomita kawalkada! Co za epoka, w której tacy
mistrzowie jak Schumann i Dionizetti byli zaćmiewani przez wciąż wyższej klasy
geniuszów!
Były też wielkie powieści Balzaca, Flauberta, Maupassanta, Jensa Jacobsena,
Prousta i poematy Wiktora Hugo, Walta Whitmana, Rilkiego i Yeatsa. O ileż
biedniejsze byłoby nasze życie, gdybyśmy nie mieli możności zapoznania się z
pracami tych wielkich i wielu innych nie mniej wspaniałych pisarzy.
Nie zapomnijmy również o francuskich malarzach i rzeźbiarzach, którzy
uczyli nas nowych sposobów patrzenia na świat i cieszenia się światłem i kolorem.
Nikt nigdy nie kwestionował, że wiek ten jest okresem rozkwitu działalności
naukowej we wszystkich dziedzinach; lecz, mówią malkontenci, to są głównie dzieła
specjalistów, podczas gdy brakuje „syntezy”. Trudno byłoby w bardziej absurdalny
sposób interpretować nauczanie nowoczesnej matematyki, fizyki i biologii. A co z
książkami filozofów jak Croce, Bergson, Hussler i Whitehead?
Każda epoka ma swój własny charakter w dziedzinie osiągnięć artystycznych.
Imitacja dzieł sztuki przeszłości nie jest sztuką, jest zwyczajem. Dziełu nadają
wartość te cechy, które wyróżniają go od innych i przydają mu to, co nazywamy
stylem epoki.
Pod
jednym
względem
wielbiciele
przeszłości
wydają
się
być
usprawiedliwieni.
Ostatnie
pokolenia
nie
przekazały
przyszłości
takich
monumentów jak piramidy, greckie świątynie, gotyckie katedry i kościoły, pałace
renesansowe i barokowe. W ostatnich stu latach zbudowano wiele kościołów i nawet
katedr, a jeszcze więcej budynków rządowych, szkół i bibliotek, ale z zasady nie
wykazują one żadnej oryginalnej koncepcji; odzwierciedlają lub łączą w sobie,
rozmaite stare style. Jedynie w charakterze domów mieszkalnych, budynków
biurowych i domów jednorodzinnych zauważyć można coś co można
zakwalifikować jako styl architektoniczny naszych czasów. Aczkolwiek byłoby raczej
47
nieuczciwością niedoceniać niezwykłej wielkości takich widoków jak panorama
wieżowców Nowego Yorku, to jednak można przyjąć, że nowoczesna architektura
nie osiągnęła indywidualnego charakteru stylu wieków przeszłych.
Przyczyny są różne. Odnośnie budowli kościelnych - wyraźny konserwatyzm
kościołów ulega innowacji. Z przemijaniem zaś dynastii i arystokracji, dążenie do
budowania nowych pałaców zasadniczo zanikło. Bogactwo przedsiębiorców i
kapitalistów jest natomiast niezależnie od tego, co by opowiadali antykapitalistyczni
demagodzy, na ogół na tyle mniejsze w porównaniu do tego, jakim dysponowali
książęta i królowie, że nie mogą sobie pozwolić na takie luksusowe pałace i budowle
jak Wersal czy Escorial. Przeważnie decyzja projektowania budynków rządowych
nie pochodzi od despotów mających, wbrew opinii publicznej, swobodę w wyborze
mistrza, którego cenili, i w popieraniu projektu, często wydającego się
skandalicznym większości poddanych. Natomiast komitety i komisje nie są skłonne
do przyjmowania pomysłów odważnych pionierów. Wolą się nie wychylać. Chyba
nigdy nie było takiej epoki, w której wielu ludzi byłoby gotowych do chwalenia
sztuki im współczesnej. Podziw i uznanie dla żyjących wielkich pisarzy i artystów
ograniczone były do małych kręgów wielbicieli. To nie zły smak tłumów jest cechą
kapitalizmu, ale fakt, że dzięki kapitalizmowi tłumy obdarzone bogactwem
materialnym stały się żądne literatury, której narzucają swój zły smak. Rynek
książkowy
zalewany
jest
strumieniem
sztuki
podrzędnej
jakości
dla
półbarbarzyńców, ale to nie przeszkadza wielkim autorom w tworzeniu dzieł o
niepospolitej wartości. Krytycy płaczą nad rzekomym upadkiem rzemiosła. Na
przykład, przeciwstawiają stare meble, które się zachowały w zamkach
arystokratycznych rodzin europejskich i w kolekcjach muzealnych, tanim meblom
wytwarzanym na wielką skalę przez przemysł, ale nie zauważają, że owe okazy
kolekcjonerskie robione były wyłącznie dla bardzo zamożnych. Rzeźbionych komód
i inkrustowanych stołów nie znajdowano w nędznych domach biedniejszych warstw
społeczeństwa. Ci, którzy narzekają na tanie meble przeciętnego Amerykanina
powinni pojechać na południe i zobaczyć lepianki meksykańskich rolników, gdzie
mebli w ogóle brak. Gdy nowoczesny przemysł zaczął zaopatrywać masy w sprzęt
odpowiadający wyższej stopie życiowej, głównym jego celem była jak najtańsza
produkcja, bez zwracania uwagi na wartości estetyczne. Później, gdy rozwój
kapitalizmu spowodował wzrost stopy życiowej mas, przemysł stopniowo nastawił
się na produkcję rzeczy, którym nie brak dobrego wykończenia i piękności. Tylko
romantyczne uprzedzenia mogą skłonić widza do nie zwracania uwagi na fakt, że
coraz więcej mieszkańców krajów kapitalistycznych, żyje w otoczeniu, którego nie
można nazwać nieładnym.
48
3. Niesprawiedliwość.
Najzagorzalszymi krytykami kapitalizmu są ci, którzy odrzucają go z powodu
rzekomej niesprawiedliwości. Nic nie kosztuje opisywanie tego co powinno być, a co
nie jest z racji sprzeczności z niezmiennymi prawami świata rzeczywistego. Takie
marzenia mogą być uważane za nieszkodliwe tak długo, jak długo zostają
majaczeniami. Lecz gdy ci, którzy je przeżywają zaczynają zapominać o różnicy
między fantazją a rzeczywistością, stają się najpoważniejszą przeszkodą dla ludzkich
wysiłków i dążeń do dobrobytu.
Najgorszymi z takich złudzeń są pomysły, że „natura” nadała każdemu
człowiekowi pewne prawa. Zgodnie z tą doktryną natura jest równie hojna dla
każdego nowonarodzonego. Jest pełno wszystkiego dla każdego. W związku z tym
każdy ma niezaprzeczalne prawo w stosunku do innych ludzi i społeczeństwa, do
otrzymania pewnej części tego, co natura mu przydzieliła. Odwieczne prawa
naturalnej i boskiej sprawiedliwości wymagają, aby nikt nie przywłaszczał sobie
tego, co prawnie należy do innych ludzi. Biedni są w potrzebie tylko dlatego, że
niesprawiedliwi ludzie pozbawili ich praw przyrodzonych. Jest zadaniem kościoła i
władz świeckich zapobieganie takiemu ograbianiu i zapewnienie dobrobytu
każdemu człowiekowi.
Doktryna ta jest całkowicie mylna. Natura nie jest hojna lecz skąpa.
Ograniczyła zaopatrzenie we wszystkie rzeczy konieczne do utrzymania przy życiu.
Zaludniła świat zwierzętami i roślinami, które często zagrażają ludzkiemu życiu i
dobrobytowi. Objawia siły i żywioły, których działalność szkodzi ludzkim wysiłkom
i życiu. Przetrwanie i dobrobyt człowieka są wynikiem jego umiejętności i zdolności
w używaniu głównego instrumentu, w który zaopatrzyła go natura czyli rozumu.
Ludzie współpracując ze sobą w systemie podziału pracy stworzyli bogactwo, który
marzyciele uważają za bezpłatny dar natury. Nonsensem jest powoływanie się na
rzekomo naturalne lub boskie zasady sprawiedliwości w odniesieniu do ''rozdziału”
tego bogactwa. Znaczenie ma nie przydział odpowiedniej porcji funduszu danego
ludziom przez naturę, lecz raczej rozbudowa takich systemów i instytucji
społecznych, które umożliwiają ludziom kontynuowanie i zwiększanie produkcji
wszystkich potrzebnych im rzeczy.
Światowa
Rada
Kościołów,
organizacja
ekumeniczna
Kościołów
Protestanckich, oświadczyła w 1948 roku: „Sprawiedliwość wymaga np., aby mieszkańcy
Azji i Afryki mogli korzystać z większej produkcji maszyn”. Ma to sens tylko wtedy, gdy
się zakłada, że Bóg zaofiarował ludzkości określoną ilość maszyn i oczekuje, że
zostaną one równo rozdzielone pomiędzy różne narody. Tymczasem kraje
49
kapitalistyczne były na tyle złe, że zawładnęły większą niż nakazywałaby to
„sprawiedliwość” częścią tego inwentarza maszyn i w ten sposób pozbawiły
mieszkańców Azji i Afryki należnej im ilości. Co za wstyd!
Prawdą jest, że gromadzenie kapitału i jego inwestowanie w maszyny, które
są źródłem stosunkowo dużej zamożności narodów zachodnich, jest spowodowane
istnieniem kapitalizmu; kapitalizmu, który ten sam dokument Rady Kościołów z
zawziętością i fałszywie opisuje i odrzuca z powodów moralnych. Nie jest winą
kapitalistów, że Azjaci i Afrykanie nie przyjęli tych ideologii i sposobów ich
postępowania, które uczyniłyby możliwym rozwój kapitalizmu autochtonicznego.
Również nie jest winą kapitalistów, że polityka odnośnych krajów udaremniła
wysiłki zagranicznych inwestorów dla stworzenia w tym kraju większej produkcji
maszyn. Zasadniczo nikt tego nie kwestionuje, że setkom milionów ludzi w Afryce i
Azji przynosi nędzę to, że trzymają się oni kurczowo prymitywnych metod
produkcji i nie korzystają z dobrodziejstw, które stosowanie nowocześniejszych i
lepszych technologii i środków wytwarzania mogłoby im przynieść. Jest jednak tylko
jeden sposób ulżenia ich niedoli, a mianowicie całkowite przyjęcie przez te kraje
kapitalizmu wolnorynkowego. To czego potrzebują, to prywatnej przedsiębiorczości,
gromadzenia kapitałów, oraz powstania nowych kapitalistów i przedsiębiorców. Jest
nonsensem winić kapitalizm i kapitalistyczne narody Zachodu za sytuację, jaką
zacofani ludzie sami na siebie sprowadzają. Środkiem zaradczym nie jest
„sprawiedliwość”, ale zastąpienie niewłaściwej polityki polityką zdrową, czyli
polityką wolnorynkową.
To nie czcze rozprawy o niejasnym koncepcie sprawiedliwości społecznej
podniosły, do obecnego poziomu, standard życiowy przeciętnego mieszkańca
krajów kapitalistycznych, ale działalność ludzi określanych jako „jednostki
bezwzględne” i „wyzyskiwacze”. Ubóstwo krajów zacofanych wynika z faktu, że ich
polityka wywłaszczania, dyskryminacji podatkowej, ograniczeń dewizowych i
kontroli handlu z zagranicą zapobiegają inwestycjom kapitału zagranicznego,
podczas gdy ich polityka wewnętrzna nie pozwala na akumulację kapitału
krajowego.
Wszyscy ci, którzy na gruncie moralności odrzucają system kapitalistyczny
jako system niesprawiedliwy, oszukują samych siebie przez brak zrozumienia czym
jest kapitał, jak powstaje, jak go się stosuje i jakie są korzyści wynikające z jego
używania na cele procesów wytwórczych.
Jedynym źródłem powstawania dodatkowych środków produkcji jest
oszczędzanie. Jeśli konsumuje się wszystkie dobra produkowane, nie tworzy się
nowego kapitału; ale jeśli konsumpcja pozostaje w tyle za produkcją, a nadwyżka
50
dóbr nowowyprodukowanych, ponad dobra skonsumowane, jest używana do
dalszych celów wytwórczych, to procesy te są odtąd prowadzone przy pomocy
zwiększonej ilości środków produkcji. Wszystkie środki produkcji są dobrami
pośrednimi na drodze prowadzonej od pierwszego zastosowania wyjściowych
czynników produkcji, takich jak surowce naturalne i ludzka praca, do oddawania
gotowego produktu na rynek. Wszystkie środki produkcji są nietrwałe, wszystkie
prędzej czy później, zużywają się w procesie, któremu służą. Jeśli wszystkie
produkty gotowe zostaną zużyte, bez zastąpienia podstawowych środków
wytwarzania, których używano w produkcji, nowymi środkami, kapitał zostanie
wyczerpany. Jeśli to się stanie, dalsza wytwórczość będzie wspierana mniejszą
ilością środków produkcji i dlatego będzie wykazywać mniejszą wydajność na
jednostkę surowców i użytej pracy ludzkiej. Aby zapobiec tego rodzaju brakowi
oszczędności należy przeznaczyć część wysiłku wytwórczego na produkowanie
kapitału potrzebnego do wymiany środków produkcji pochłoniętych w
wytwarzaniu dóbr użytkowych.
Kapitał nie jest prezentem od Boga lub natury. Jest wynikiem skrzętnego
ograniczenia konsumpcji przez człowieka. Kapitał tworzy się i zwiększa przez
oszczędzanie, a zachowuje się przez powstrzymywanie od zbędnej konsumpcji.
Ani kapitał, ani środki produkcji same w sobie nie mają mocy zwiększania
wydajności surowców i ludzkiej pracy. Tylko gdy wyniki oszczędzania są mądrze
wykorzystywane i inwestowane, zwiększają one wydajność na jednostkę surowca i
ludzkiej pracy. W przeciwnym wypadku są one marnotrawione i tracone.
Akumulacja nowego kapitału i konserwacja poprzednio zakumulowanego
oraz używanie kapitału dla celów zwiększenia wydajności ludzkiego wysiłku są
owocami celowego ludzkiego działania. Są one wynikiem postępowania tych, którzy
oszczędzają i wstrzymują się od wydawania pieniędzy: kapitalistów zarabiających
procenty od samych funduszy i ludzi, którym udaje się gospodarować dostępnym
kapitałem tak, że daje to największe zaspokojenie potrzeb rynku. Ludźmi takimi są
przedsiębiorcy wytwarzający zyski.
Ani kapitał, ani postępowanie kapitalistów i przedsiębiorców, nie mogłoby
polepszyć poziomu życia reszty ludzi, gdyby nie-kapitaliści i nie-przedsięborcy nie
reagowali w pewien określony sposób. Gdyby „zarabiający na życie” mieli
zachowywać się w sposób opisany „żelaznym prawem płac” i nie robiliby innego
użytku ze swoich pieniędzy jak tylko w celach wyżywienia i zwiększenia ilości
potomstwa, wzrost akumulacji kapitału odpowiadałby przyrostowi liczby ludności,
a więc wszystkie dobrodziejstwa wynikające z akumulacji kapitału dodatkowego
odzwierciedlałyby się w pomnażaniu się ludzkości. Tymczasem ludzie nie reagują
51
na polepszenie się ich zewnętrznych warunków w sposób taki, w jaki reagują
gryzonie i bakterie. Znają również inne przyjemności niż odżywianie i rozmnażanie
się. Dlatego, w krajach cywilizacji kapitalistycznej, wzrost kapitału akumulowanego
przekracza przyrost naturalny ludności. W miarę jak to następuje, krańcowa
produktywność pracy ludzkiej zwiększa się w stosunku do krańcowej
produktywności materialnych czynników produkcji. Występuje tendencja do
wzrostu wysokości płac. Ta część całkowitej wartości produktów materialnych, która
przypada w udziale pracującym zarobkowo zwiększa się w stosunku do tej, która
jako odsetki przypada kapitalistom, a jako czynsz właścicielom ziemi.
Mówienie o produktywności pracy robotnika ma sens tylko wtedy, jeśli
odnosi się to do krańcowej produktywności, a więc do tej, która jest równoważna
zmniejszeniu się produktywności netto spowodowanej odejściem od pracy jednego
robotnika. Poza tym odnosi się to do określonej wartości gospodarczej, do określonej
ilości dóbr lub ich pieniężnej równowartości. Pojęcie ogólnej wydajności pracy,
używanej w mowie potocznej w odniesieniu do rzekomo naturalnego prawa
robotnika do całkowitego wzrostu tej wydajności jest niesprecyzowane i puste.
Pojęcie takie jest oparte na złudzeniu, że wśród różnych czynników produkcji udział
każdego z tych czynników w procesie wytworzenia gotowego produktu da się
określić. Jeżeli utnie się nożycami kawałek papieru to niemożliwe jest określenie, jaki
udział tej produkcji przypadł na nożyce, a jaki na człowieka, który nimi operował.
Dla wyprodukowania samochodu potrzeba różnych maszyn i narzędzi, różnych
surowców, pracy różnych surowców, pracy różnych pracowników fizycznych i
umysłowych, a przede wszystkim potrzebne są plany projektodawcy. Ale nikt nie
może określić jaki procent gotowego samochodu można dokładnie przypisać
każdemu z różnych czynników współdziałania jakie były potrzebne do
wyprodukowania auta.
Odłóżmy na chwilę na bok rozważania wykazujące błędy w podejściu do
problemu i spytajmy, który z dwóch czynników, praca czy kapitał, wywołuje wzrost
produktywności. Jeśli w ten sposób postawimy pytanie, odpowiedź winna brzmieć:
kapitał. Czynnikiem, który sprawia, że całkowita wytwórczość dzisiejszych Stanów
Zjednoczonych jest, na głowę pracownika, wyższa niż miało to miejsce w
dawniejszych wiekach, lub wciąż ma miejsce w krajach gospodarczo zacofanych,
takich jak np. Indie, jest to, że obecnie robotnik amerykański wspomagany jest
lepszymi i liczniejszymi, niż dawniej maszynami. Jeżeli wyposażenie na głowę
robotnika nie byłoby bogatsze obecnie niż trzysta lat temu, lub ma dziś miejsce w
Indiach, to produkcja na głowę robotnika nie byłaby wyższa. Z braku zwiększania
liczby zatrudnionych, dla zwiększania całkowitej amerykańskiej produkcji
52
przemysłowej wymagana jest inwestycja kapitału dodatkowego, który otrzymany
być może jedynie drogą gromadzenia oszczędności. Tym oszczędnościom i
inwestycjom przypisywać należy zasługę pomnażania produktywności wszystkich
sił roboczych.
Powodem wzrostu zarobków i stale wzrastającego udziału osoby zarabiającej
w wydajności produkcji, wzmacnianej akumulacją nadwyżki kapitału, jest fakt, że
procent wzrostu tej akumulacji przewyższa procent przyrostu ludności. Oficjalna
doktryna pomija ten fakt milczeniem a nawet stanowczo mu zaprzecza. Polityka
związków zawodowych wykazuje jednak, że ich kierownicy dobrze zdają sobie
sprawę z prawdziwości teorii, którą publicznie oczerniają i określają głupim
burżuazyjnym chwaleniem się. W rzeczywistości są oni chętni ograniczyć liczbę
starających się o pracę w całym kraju poprzez prawa antyimigracyjne i poprzez
zapobieganie dopływowi nowych ludzi do każdej dziedziny rynku pracy.
Fakt, że wzrost wynagrodzenia nie zależy od produktywności poszczególnego
pracownika, lecz od krańcowej produktywności pracy ludzkiej jest jasno wykazany
w tym, że wynagrodzenia wzrastają również za osiągnięcia, w których
produktywność jednostki wcale się nie zmieniła. Jest wiele takich zajęć. Fryzjer goli
dziś klienta w sposób podobny do tego w jaki zwykli golić klientów jego
poprzednicy dwieście lat temu. Lokaj usługuje przy stole premiera brytyjskiego w
ten sam sposób, w jaki kiedyś lokaje służyli Pittowi i Palmersonowi. W rolnictwie
niektóre rodzaje prac nadal są wykonywane przy pomocy tych samych narzędzi i w
ten sam sposób w jaki były wykonywane setki lat temu. Tymczasem wynagrodzenia
tych pracowników są znacznie wyższe niż były w przeszłości. Są one wyższe,
ponieważ wyznaczone są krańcową produktywnością pracy. Pracodawca lokaja
wstrzymuje go przed zatrudnieniem się w fabryce. To nie żadna zasługa lokaja
powoduje wzrost jego wynagrodzenia lecz fakt, że ogólny wzrost procentowy
zainteresowania
kapitału
przekracza
ogólny
procentowy
wzrost
liczby
pracowników. Wszystkie pseudoekonomiczne doktryny, które pomniejszają rolę
oszczędności i akumulacji kapitału są absurdalne. To co składa się na większą
zamożność społeczeństwa kapitalistycznego w porównaniu do mniejszej zamożności
społeczeństwa niekapitalistycznego jest to, że dostępne zaopatrzenie w środki
produkcji jest większe w tym pierwszym przypadku. Tym, co spowodowało wzrost
stopy życiowej pracownika jest to, że wzrosło wyposażenie w kapitał na głowę
chętnych do pracy. Wynikiem tego faktu jest to, że pracownikom wciąż przypada
wzrastający udział w całości wyprodukowanych dóbr użytecznych. Żaden z
namiętnych wywodów Marksa, Keynesa i całej gromady mniej znanych autorów nie
osłabia słuszności twierdzenia, że istnieje jeden środek na stały wzrost zarobków i
53
dobrobytu tych wszystkich, którzy chcą zarabiać, a mianowicie przyspieszenie
wzrostu kapitału w stosunku do wzrostu ludności. Jeżeli jest to „niesprawiedliwe”,
to wina leży w naturze rzeczy a nie w człowieku.
4. "Burżuazyjny" przesąd co do wolności.
Historia zachodniej cywilizacji jest świadectwem nieustannej walki o wolność.
Współdziałanie społeczne w ramach podziału pracy jest ostatecznym i
wyłącznym źródłem sukcesu człowieka w walce o byt i w jego dążeniach do
polepszenia, jak tylko można, materialnych warunków jego egzystencji. Z racji
ludzkiej natury społeczeństwo nie może istnieć, jeśli nie ma sposobu, na
uniemożliwienie ludziom niezdyscyplinowanym działań niezgodnych z życiem
społecznym. Celem zabezpieczenia pokojowej współpracy, trzeba być gotowym do
konieczności, zastosowania akcji represyjnych przeciwko zakłócającym spokój.
Społeczeństwo nie może funkcjonować bez społecznego aparatu przymusu, tzn. bez
państwa i rządu. Wyłania się jednak związany z tym problem: potrzeba ograniczania
tych, którzy są na urzędach państwowych tak, aby nie nadużywali swej władzy i nie
zmieniali innych ludzi w swych faktycznych niewolników.
Celem walki o wolność jest trzymanie w ryzach uzbrojonych obrońców
pokoju, gubernatorów i ich policjantów. Polityczne pojęcie swobód indywidualnych
oznacza wolność od samowolnych działań ze strony sił policyjnych.
Idea wolności jest i zawsze była specyficzna dla Zachodu. Cechą rozdziału
Wschodu od Zachodu jest przede wszystkim fakt, iż ludzie wschodu nie tworzyli
idei wolności. Nieprzemijającą chwałą starożytnych greków było to, że oni pierwsi
pojęli znaczenie instytucji gwarantujących wolność. Niedawne badania historyczne
odkryły wschodnie pochodzenie niektórych osiągnięć naukowych, które dawniej
przypisywano Hellenom. Ale nikt nigdy nie kwestionował, że idea wolności
powstała w miastach starożytnej Grecji. Dzieła greckich filozofów i historyków
przekazały ją Rzymianom, a później Europie i Ameryce. Zasada wolności stała się
podstawową troską wszystkich planów Zachodu dla ustalenia dobrego
społeczeństwa. Doprowadziła do powstania filozofii leseferyzmu, której ludzkość
zawdzięcza wszystkie bezprecedensowe osiągnięcia wieku kapitalizmu.
Celem nowoczesnych instytucji politycznych i sądowych jest ochrona swobód
indywidualnych przed naruszeniem ich ze strony rządu. Reprezentatywny rząd i
reguły prawa, niezależność sądów i trybunałów od ingerencji ze strony urzędów
administracyjnych, nakaz przyprowadzenia aresztowanego do sądu dla
stwierdzenia legalności aresztu, sądowe badania i ukrócenie samowoli administracji,
54
wolność mowy i prasy, rozdział państwa od kościoła i wiele innych instytucji, miały
tylko jeden cel ograniczyć samowolę urzędników i uczynić jednostki wolnymi od ich
tyranii. Wiek kapitalizmu obalił wszystkie pozostałości po niewolnictwie i
poddaństwie. Położył kres okrutnym karom i zredukował karę za popełnione
przestępstwo do minimum koniecznego dla odstraszenia od przestępstw. Usunął
tortury i inne niepożądane metody postępowania z podejrzanymi i łamiącymi
prawo. Zniósł wszystkie przywileje i obwieścił równość wszystkich wobec prawa.
Przekształcił poddanych tyranii w wolnych ludzi.
Materialne ulepszenia w prowadzeniu spraw państwowych były owocem
tych reform i innowacji. Z chwilą gdy wszystkie przywileje znikły i każdy nabył
prawo kwestionowania praw pozostałych ludzi, została dana wolna ręka tym, którzy
mieli zdolność rozwinięcia tych wszystkich nowych przemysłów, które sprawiły, że
dziś materialne warunki ludzi są dużo lepsze. Liczba ludności zwielokrotnia się, a
mimo to liczniejsza ludność może korzystać z życia lepszego niż był udziałem ich
przodków.
W krajach cywilizacji zachodniej również zawsze istnieli obrońcy tyrani, czyli
arbitralnej i absolutnej władzy samowładcy, lub arystokracji, oraz zwolennicy
poddaństwa wszystkich pozostałych ludzi. W wieku Oświecenia głosy te słabły, a
sprawa wolności zaczęła górować. W pierwszej części XIX wieku wydawał się być
nieodparty zwycięski postęp zasady wolności. Najwybitniejsi filozofowie i historycy
nabrali przeświadczenia, że ewolucja historyczna dąży do instytucji gwarantujących
wolność, i że żadne intrygi i machinacje ze strony zwolenników serwilizmu nie
potrafią zatrzymać dążeń zmierzających w kierunku liberalizmu.
W odniesieniu do liberalnej filozofii społecznej istnieje tendencja do pomijania
poważnego znaczenia czynnika, który działał na rzecz idei wolności, a mianowicie
znaczenia wybitnej roli, jaką odegrała literatura starożytnej Grecji w dziedzinie
kształcenia elit. Wśród greckich autorów byli również zwolennicy wszechmocy
państwa-zalicza się do nich Platon. Jednakże ideą przewodnią greckiej ideologii było
dążenie do wolności. Oceniane na podstawie obecnych kryteriów greckie miasta -
państwa winny być nazywane oligarchiami. Wolność, którą greccy mężowie stanu,
filozofowie i historycy chwalili jako najbardziej cenne dobro ludzi, było przywilejem
zarezerwowanym dla nielicznych. Odmawiając jej niewolnikom, faktycznie broniono
despotycznych rządów dziedzicznej kasty oligarchów. Byłoby jednak poważnym
błędem uznawanie starogreckich hymnów do wolności za fałszywe. Starożytni
Grecy nie byli mniej szczerzy w swoim chwaleniu i poszukiwaniu swobód, niż
właściciele niewolników, twórcy amerykańskiej Deklaracji Niepodległości. To
polityczna literatura starożytnych Greków zrodziła idee Monarchomachów, filozofię
55
whigów, doktryny Althusiusa, Grotiusa i Johna Locke'a oraz ideologie ojców
nowoczesnej konstytucji i Karty Praw. Studia klasyczne, które były podstawą nauk
liberalizmu rozbudziły ducha wolności w Anglii Stuartów, we Francji Burbonów, i
we Włoszech poddanych despotyzmowi całej plejady różnych książąt. Spośród XIX -
wiecznych mężów stanu nie kto inny jak Bismarck, który obok Metternicha był
największym wrogiem wolności, przyznaje, że nawet w Prusach Fryderyka
Wilhelma III system wychowania w szkole średniej — Gymnasium — oparty na
greckiej i rzymskiej literaturze był twierdzą republikanizmu. Żarliwe usiłowania
usunięcia studiów klasycznych z programu wychowania liberalnego, aby w ten
sposób zniszczyć istotę tego wychowania, były jednym z głównych przejawów
odradzania się ideologii niewolnictwa.
Faktem jest, że sto lat temu niewielu ludzi przewidziało niezwykły rozwój idei
antyliberalnych, które miały się zrodzić w krótkim czasie. Idea wolności wydawała
się być tak głęboko zakorzeniona, że nikt nie myślał, iż jakiś ruch reakcyjny mógłby
kiedykolwiek przyczynić się do jego wykorzenienia. Byłoby beznadziejnym
przedsięwzięciem atakować otwarcie wolność i walczyć o powrót do poddaństwa i
niewolnictwa, lecz antyliberalizm zaszczepiał się w ludzkich zakamuflowany jako
superliberalizm, który właśnie rozwinie i urzeczywistni idee prawdziwej wolności i
swobody. Przychodził pod płaszczykiem socjalizmu, komunizmu, planowania i
interwencji państwa.
Żaden inteligentny człowiek nie mógł nie zauważyć, że to do czego dążą
socjaliści, komuniści, planiści i interwencjoniści jest najbardziej radykalnym
obaleniem wolności indywidualnej i ustaleniem państwowej wszechmocy. Jednakże
przeważająca większość inteligencji socjalistycznej była i jest przekonana, że walcząc
o socjalizm walczy o wolność. Nazywali siebie lewicowcami i demokratami, a
obecnie chcą być liberałami.
Omawialiśmy już czynniki psychologiczne, które osłabiły zdrowy rozsądek
tych inteligentów i mas za nimi podążających. W swej podświadomości dobrze czuli,
że sami sobie byli winni za doznawane niepowodzenia w osiąganiu dalekosiężnych
celów, do których pchała ich ambicja. Bardzo dobrze wiedzieli, że nie byli albo
dostatecznie zdolni, albo nie dość pracowici. Nie byli jednak skorzy do
przyznawania się, sami przed sobą, a tym bardziej przed innymi ludźmi, do swej
niższości. Szukali kozła ofiarnego. Pocieszali się i próbowali przekonać innych, że
przyczyną niepowodzeń nie była ich własna nieudolność, lecz niesprawiedliwość
systemów ekonomiczno-społecznych. Twierdzili, że w kapitalizmie wykorzystanie
swoich zdolności („samorealizacja”) dostępne jest dla niewielu. „Wolność w
społeczeństwie leseferystycznym osiągalna jest tylko przez tych, którzy mają
56
pieniądze lub warunki do jej kupienia.” Stąd wnioskowali, że państwo musi
ingerować w celu zapewnienia społecznej sprawiedliwości”, pod którą, w
rzeczywistości, rozumieli danie przez państwo sfrustrowanej miernocie wszystkiego
„zgodnie z jej potrzebami”. Tak długo, jak problemy socjalizmu były tylko
przedmiotem rozpraw, ludzie, którym było brak trzeźwego sądu i zrozumienia
rzeczy mogli padać ofiarą złudzenia, że wolność w reżimie socjalistycznym da się
zachować. Takie oszukiwanie samego siebie nie mogło być jednak dłużej żywione,
odkąd sowiecka praktyka wykazała każdemu warunki istniejące w socjalistycznej
wspólnocie. Dzisiaj chwalący socjalizmu, gdy chcą przekonywać ludzi o możliwości
pogodzenia socjalizmu i wolności, zmuszeni są do zniekształcania faktów i do
fałszywego przedstawiania oczywistego znaczenia słów.
Zmarły już prof. Laski — za życia wybitny członek i przywódca Brytyjskiej
Partii Pracy, samozwańczy niekomunista lub nawet antykomunista — mówił:
„niewątpliwie w sowieckej Rosji komunista ma pełne poczucie wolności;
niewątpliwie ma on również dobre wyczucie, że w faszystowskich Włoszech
wolność jest mu odmawiana”. Prawdą jest, że Rosjanin ma wolność być posłuszny
wszystkim rozkazom wydawanym przez zwierzchników, ale skoro tylko oddali się
choćby o jedną setną cala od drogi myślenia ustalonej przez władze, jest on
bezlitośnie karany. Wszyscy ci politycy, urzędnicy, wojskowi, autorzy, muzycy i
naukowcy, którzy zostali poddani czystce w partii - bądźmy tego pewni - nie byli
antykomunistami. Przeciwnie byli oni fanatycznymi komunistami, dobrymi
członkami partii, których najwyższa władza w uznaniu ich lojalności dla
sowieckiego credo, wysunęła na wysokie stanowiska. Jedynym przestępstwem jakie
popełnili było to, że niewystarczająco szybko dostosowywali się w swoich ideach,
zasadach, książkach i utworach do najnowszych zmian w idach i gustach Stalina.
Trudno uwierzyć, aby ludzie tacy mieli „pełne poczucie wolności”, chyba że
przypiszemy słowu wolność znaczenie, które jest dokładnie odwrotne temu, jakie
wszyscy ludzie dotąd mu przypisywali.
Faszystowskie Włochy były oczywiście krajem, w którym nie było wolności.
Przyjęły one za wzór znaną sowiecką zasad rządów jednej partii i zgodnie z tym
wyciszały wszystkie odmienne poglądy. Mimo tego istniała jednak w stosowaniu tej
zasady rzucająca się w oczy różnica między bolszewikami a faszystami. Np. w
faszystowskich Włoszech żył sobie spokojnie były członek parlamentarnej grupy
posłów komunistycznych prof. Antonio Graziadei, który aż do śmierci pozostał
lojalny swoim komunistycznym wierzeniom. Otrzymywał państwową pensję, do
której był upoważniony jako emerytowany profesor, miał swobodę pisania i
publikowania
w
wybitnych
włoskich
firmach
wydawniczych
typowo
57
marksistowskich książek. Jego brak wolności był z pewnością mniej ograniczony niż
ten doświadczany przez rosyjskich komunistów, którzy jak uznał prof. Laski mieli
„niewątpliwie pełne poczucie wolności”.
Prof. Laski znajdował przyjemność w powtarzaniu truizmu, że wolność w
praktyce oznacza zawsze wolność w ramach prawa. Powtarzał on, że celem prawa
jest zawsze „zapewnianie bezpieczeństwa sposobowi życia, jaki tym, którzy
kontrolują machinę państwową, wydaje się zadawalający.” Jest to poprawne
określenie praw wolnego kraju, jeśli oznacza ono, że dąży do zabezpieczenia
społeczeństwa przed spiskami mającymi za cel wywołanie wojny domowej lub
obalenie istniejącego porządku siłą. Ale jest poważnym błędem prof. Laskiego jego
dodatkowe twierdzenie, że w kapitalistycznym społeczeństwie „dążenie człowieka
biednego do zmiany, w radykalny sposób, prawa własności bogatych, od razu
naraża cały system wolności na niebezpieczeństwo.”
Weźmy przykład Karola Marksa, bożka prof. Laskiego i jemu podobnych.
Gdy w 1848 i 1849 Marks wziął czynny udział w organizowaniu i kierownictwie
rewolucji w Prusach, a potem również i w innych państwach niemieckich, gdzie
prawnie był cudzoziemcem, odmówiono mu prawa pobytu. Przeniósł się wówczas z
żoną dziećmi i służącą najpierw do Paryża a potem do Londynu. Gdy w Niemczech
nastał pokój, a współsprawcom nieudanej rewolucji udzielono amnestii, Marks mógł
spokojnie wracać do każdej części Niemiec i często z tej swobody korzystał. Nie był
on dłużej uchodźcą i tylko z własnej woli uczynił Londyn miejscem swego
zamieszkania. Nikt nie molestował go, gdy w roku 1864 założył Międzynarodowe
Stowarzyszenie Robotników, organizm, którego zadaniem było organizowanie
wielkiej rewolucji światowej. Nikt nie zatrzymywał go, gdy w celach tej organizacji
odwiedzał różne kraje na kontynencie. Mógł swobodnie pisać i publikować artykuły,
które, uważając słów prof. Laskiego, były z pewnością przejawem dążenia ku
„zmianie w sposób radykalny, praw własności bogatych”. Umarł spokojnie w swym
londyńskim domu przy 41 Maitland Park Road 14 marca 1883 roku.
Lub weźmy przykład Brytyjskiej Partii Pracy. Jej wysiłki, „aby zmienić, w
sposób radykalny, prawa własności bogatych”, jak prof. Laski bardzo dobrze
wiedział, nie były ograniczone z zewnątrz żadnymi aktami niezgodnymi z zasadą
poszanowania wolności.
Dysydent Marks, w wiktoriańskiej Anglii mógł swobodnie żyć, pisać i bronić
rewolucji, podobnie jak w powiktoriańskiej Anglii Partia Pracy mogła się dowolnie
angażować w działalności polityczną. W sowieckiej Rosji nawet najlżejsza opozycja
nie jest tolerowana. Taka jest różnica między wolnością a niewolnictwem.
58
5. Wolność a cywilizacja zachodnia.
W praktyce krytycy prawnego i konstytucjonalnego pojęcia wolności oraz
instytucji ustanowionych do jej realizacji mają słuszność twierdząc, że wolność od
samowolnych akcji ze strony urzędników nie jest sama w sobie dostatecznie
wystarczająca dla uczynienia obywateli wolnymi. Tym co daje tyle wolności na ile da
się to pogodzić ze współżyciem w społeczeństwie, jest funkcjonowanie gospodarki
rynkowej. Konstytucje i kodeksy prawa nie tworzą tej wolności jaką przynosi system
gospodarki konkurencyjnej, a jedynie chronią wolność przed naruszeniem jej przez
władze policyjne. W gospodarce rynkowej ludzie maja praktycznie możliwość do
dążenia do pozycji jaką chcą osiągnąć w systemie społecznego podziału pracy. Mogą
wybierać
sobie dowolne pola działania, na których chcieliby służyć
współobywatelom. W gospodarce planowanej brakuje im takich możliwości. W tym
przypadku władze określają zajęcie każdego człowieka. Wola przełożonych
awansuje człowieka na lepsze stanowisko, lub odmawia takiego awansu. jednostka
całkowicie zależy od osoby dzierżącej władzę. Natomiast w kapitalizmie każdy ma
prawo współzawodniczyć z innymi. Jeśli sądzi, że ma możliwości zaopatrywania
ludzi w jakiejś dziedzinie taniej lub lepiej niż inni to czynią, może próbować wykazać
się swymi umiejętnościami. Brak funduszy nie powinien zniechęcać go w tych
planach, gdyż kapitaliści wciąż poszukują osobników, którzy potrafią gospodarować
funduszami w jak najbardziej korzystny sposób. Wyniki działalności przemysłowo-
handlowej zależą jedynie od reakcji klientów, którzy kupują to co najlepiej lubią.
Pracownik najemny również nie zależy od samowoli pracodawcy.
Przedsiębiorca, który nie potrafi zatrudnić takich pracowników, jacy by się najlepiej
nadawali do danej pracy i płacić im tyle, aby nie znaleźli lepiej płatnej pracy gdzie
indziej, jest karany obniżką dochodów. Pracodawca nie robi pracownikom łaski.
Zatrudnia ich, jako środek niezbędny do powodzenia swego przedsiębiorstwa z tych
samych powodów, dla jakich kupuje surowce i wyposażenie zakładu. Pracownik ma
prawo znaleźć sobie zatrudnienie, które mu najbardziej odpowiada.
W gospodarce rynkowej stale się odbywa proces społecznej selekcji, który
określa pozycję i zarobki każdego. Wielkie majątki mogą się kruszyć i całkowicie
zniknąć, podczas gdy w tym samym czasie różni ludzie urodzeni w biedzie, mogą
dochodzić do wybitnych pozycji i znacznych dochodów. Tam gdzie nie ma
przywilejów i gdzie rządy nie chronią interesów zagrożonych wyższą wydajnością
„nowoprzybyłych” na rynek, osoby które nabyły majątek w przeszłości są zmuszane
do nabywania go co dzień od nowa, w konkurencji z innymi ludźmi. W ramach
podziału pracy i współdziałania społecznego każdy jest uzależniony od uznania jego
usług przez kupującą publiczność, której sam jest członkiem. Każdy, w kupowaniu
59
lub powstrzymywaniu się od kupna, jest członkiem najwyższego sądu, który
wyznacza wszystkim ludziom określone miejsce w społeczeństwie. Każdy bierze
udział w procesie, który jednym ludziom wyznacza wyższe a innym niższe dochody.
Każdy ma swobodę oferowania czegoś za co ci gotowi są nagrodzić go przyznaniem
wyższego dochodu. Wolność w kapitalizmie znaczy - nie zależeć od woli innych
ludzi bardziej, niż ci inni zależą od naszej własnej. Nie do wyobrażenia jest wolność
gdzie przy istnieniu produkcji, odbywającej się na zasadzie podziału pracy, człowiek
pozbawiony byłby osobistej autonomii gospodarczej.
Nie
ma
potrzeby
podkreślania,
że
podstawowym
argumentem
przemawiającym na korzyść kapitalizmu, a przeciw socjalizmowi, jest fakt, że
socjalizm musi koniecznie odebrać resztki wolności indywidualnych i przekształcić
wszystkich ludzi w niewolników tych, którzy są u władzy. Socjalizm nie da się
zrealizować jako system ekonomiczny, ponieważ społeczeństwo socjalistyczne nie
miałoby żadnej możliwości odwoływania się do rachunku ekonomicznego. Dlatego
socjalizm nie może być uważany za system ekonomicznej organizacji społeczeństwa.
Jest on środkiem rozkładu współdziałania społecznego metodą wprowadzania biedy
i chaosu.
Omawiając sprawę wolności nie rozpatruje się podstawowego problemu
ekonomicznych sprzeczności między kapitalizmem a socjalizmem. Wskazuje się
raczej na to, że człowiek Zachodu, w odróżnieniu od większości Azjatów, jest istotą
całkowicie dostosowaną do życia w wolności i ukształtowaną do życia w wolności.
Cywilizacje Chin, Japonii, Indii i krajów mahometańskiego Bliskiego Wschodu, takie
jakimi były, zanim narody tych krajów nie zaznajomiły się z zachodnim sposobem
życia, oczywiście nie mogą być kojarzone z barbarzyństwem. Narody te już wiele
setek a nawet tysięcy lat temu dokonały wspaniałych osiągnięć w nauce,
architekturze, rzemiośle, w literaturze, filozofii i oświacie. Zorganizowały potężne
mocarstwa, lecz następnie ich wysiłki ustały, ich kultura stopniowo odrętwiała i
kostniała. Straciły zdolność stawiania czoła problemom ekonomicznym. Ich
intelektualny i artystyczny geniusz obumarł, a autorzy i artyści kopiowali wzory
tradycyjne. Ich teolodzy, filozofowie, prawnicy pozwalali sobie tylko na niezmienne
odnawianie starych dzieł. Pomniki postawione przez przodków uległy zniszczeniu.
Obywatele stracili wigor i stali się apatyczni wobec postępującego rozkładu i
zubożenia. Ich mocarstwa rozpadły się.
Starożytne prace wschodniej filozofii i poezji porównywalne są z najbardziej
wartościowymi pracami Zachodu, lecz na wiele późniejszych stuleci Wschód
zaprzestał wkładu do wysiłku umysłowego ludzkości. Problemy i sprzeczności,
60
które wstrząsnęły Zachodem, pozostały nieznane Wschodowi. W Europie
występował ruch umysłowy, na Wschodzie zastój, ospałość obojętność.
Przyczyna jest oczywista Wschodowi brakowało zasadniczej - idei
niezależności od państwa. Wschód nigdy nie rozwinął sztandaru wolności, nie
próbował podkreślać prawa jednostek przeciw mocy władców. Nie kwestionował
samowoli despotów. I w związku z tym nie ustalił legalnych ram, które
zabezpieczyłyby prywatny majątek obywateli przed konfiskatą ze strony tyranów.
Przeciwnie, omamieni ideami, że bogactwo bogatych jest przyczyną biedoty
biednych, poddani zgadzali się z postępowaniem władz wywłaszczających bogatych
ludzi interesu. W ten sposób była uniemożliwiana akumulacja kapitału na dużą
skalę, a narodom musiało zabraknąć tych wszystkich ulepszeń, które wymagają
poważnych funduszy na inwestycje. Nie mogła rozwinąć się „burżuazja”, w związku
z czym brakowało mecenasów dla patronowania autorom, artystom, wynalazcom.
Dla synów ludu wszystkie drogi do wyróżnienia osobistego były zamknięte. Mogli
oni tylko próbować robić karierę w służbie władcy. Społeczeństwo zachodnie było
wspólnotą jednostek, które mogły współzawodniczyć o najwyższe wyróżnienie.
Wschodnie
społeczeństwo
było
zbiorowiskiem
poddanych,
całkowicie
uzależnionych od łaski panów. Młodzież Zachodu patrzy na świat jako na pole
działalności, na którym może się wybić i zdobyć sławę, zaszczyty, majątek; nic nie
jest zbyt trudne dla ich ambicji. Natomiast potulni potomkowie wschodnich
rodziców nie znają nic innego jak naśladowanie rutyny otoczenia. Szlachetne
poleganie na samym sobie człowieka Zachodu znalazło odzwierciedlenie w takich
pieśniach pochwalnych jak w chóralnym hymnie w Antygonie Sofoklesa, mówiącym
o człowieku i jego przedsiębiorczości, czy nawet w IX Symfonii Beetowena. Niczego
podobnego nie słyszało się na Wschodzie.
Czy to możliwe, aby potomkowie budowniczych cywilizacji białych ludzi
odrzucili swoją wolność i dobrowolnie poddali się władzy wszechwładnego
państwa? Czy powinni szukać zadowolenia w systemie, gdzie ich jedynym
wysiłkiem będzie służenie, jako pionki, w kolosalnej maszynie przeznaczonej do
operowania przez wszechwładnego planistę? Czy mentalność wstrzymanych w
rozwoju cywilizacji powinna zniszczyć ideały, dla osiągnięcia których tysiące
przodków poświęciło swoje życie?
„Ruere in servitium” - pogrążyli się w niewolnictwie, Tacyt smutnie zauważył
mówiąc o Rzymianach z czasów Tyberiusza.
61
6. Antykomunizm a kapitalizm.
We wszechświecie nie ma nigdy i nigdzie spokoju i bezruchu. Zmiany i
przeobrażenia są podstawowymi cechami życia. Każdy stan rzeczy jest przemijający;
każdy wiek jest wiekiem przemian. Ludzkie życie nigdy nie jest spokojem i
odpoczynkiem. Życie jest procesem, a nie stanem spoczynku. Mimo to ludzki umysł
zawsze był omamiany obrazem nie zmieniającej się egzystencji. Celem, do którego
przyznają się wszystkie utopijne ruchy, jest położenie kresu historii i ustalenie
ostatecznego i trwałego pokoju.
Przyczyny psychologiczne tego dążenia są oczywiste. Każda zmiana zmienia
zewnętrzne warunki życia i dobrobytu i zmusza ludzi do dostosowywania się od
nowa do modyfikacji środowiska. To godzi w interesy i zagraża tradycyjnym
sposobom produkcji i konsumpcji. Dokucza tym wszystkim, którzy są ospali
umysłowo i wzbraniają się zrewidowania swoich sposobów myślenia.
Konserwatyzm jest sprzeczny z samą naturą ludzkiej działalności, ale zawsze był
ukochanym programem opieszałych, którzy bezdusznie opierali się każdemu
wysiłkowi mającemu na celu polepszenie ich własnych warunków, inicjowanemu
przez umysłowo aktywną mniejszość. Przymiotnika reakcyjny używa się w
odniesieniu do arystokratów i duchownych, którzy nazwali swoje partie
konserwatywnymi. Tym niemniej dobre przykłady ducha reakcyjnego były dawane
przez cechy rzemieślnicze, blokujące nowoprzybyłym dostęp praktykowania
odnośnego rzemiosła, przez farmerów żądających ochrony celnej, subsydiów i
„równoważnych cen”, przez robotników wrogo usposobionych do ulepszeń
technologicznych i popierających uprzywilejowanie związkowe i podobne praktyki.
Czcza arogancja literatów i cyganerii określa działalność ludzi interesu
mianem prymitywnego robienia pieniędzy. Prawdą jest jednak, że na ogół
przedsiębiorcy i organizatorzy wykazują więcej zdolności umysłowych niż
przeciętny pisarz
czy artysta malarz. Niższość wielu samozwańczych
intelektualistów przejawia się właśnie w fakcie, że brakuje im rozeznania jaka
pojętność i zdolność rozumowania jest wymagana dla pomyślnego zorganizowania i
prowadzenia przedsiębiorstwa.
Powstanie licznej klasy takich powierzchownych intelektualistów jest jednym
z najmniej pożądanych zjawisk wieku nowoczesnego kapitalizmu. Są oni
dokuczliwi, a zamieszanie jakie powodują czasem zniechęca ludzi mniej odpornych.
Nikomu by nie zaszkodziło, aby coś zrobiono dla ukrócenia ich działalności, lub
nawet całkowitego zlikwidowania ich klik.
Jednakże wolność jest niepodzielna. Każda próba ograniczenia wolności
nieznośnych dekadenckich literatów i pseudoartystów mogłaby stworzyć precedens
62
dla władzy dla określania tego co jest dobre a co złe. Socjalizowałoby to wysiłek
umysłowy i artystyczny. Także kwestią otwartą jest, czy w końcu usunięto by
niepotrzebne i budzące zastrzeżenia osoby, ale pewne jest, że takie postępowanie
mogłoby stworzyć przeszkody nie do pokonania na drodze rozwoju geniuszu
twórczego. Władze nie lubią nowych idei, nowych sposobów myślenia i nowych
stylów sztuki. Są przeciwne wszelkim rodzajom ulepszeń. Zwierzchnictwo władz w
rezultacie dałoby ścisłe ograniczenie, przyniosłoby zastój i upadek.
Zgnilizna moralna, rozpasanie i jałowość, oraz społeczna szkodliwość
większości tych, którzy tworzą klasę kandydatów na literatów i artystów, jest
okupem jaki ludzkość musi płacić, aby pozwolić twórczym pionierom na
dokonywanie wielkich dzieł. Wolność musi być dana wszystkim, nawet ludziom
prymitywnym, ażeby nie przeszkodzić tym niewielu, którzy mogą użyć jej dla dobra
ludzkości. Wolność, z której korzystają ciemne typy z Quartier Latin jest jednym z
warunków, które uczyniły możliwym pojawienie się pewnej ilości wielkich pisarzy,
malarzy, rzeźbiarzy. Pierwszą rzeczą, której potrzebuje geniusz, jest oddychanie
świeżym powietrzem.
A zresztą, to nie powierzchowne doktryny cyganerii dają złe wyniki, lecz to,
że społeczeństwo gotowe jest do ich przychylnego przyjmowania. Złem jest
przychylna reakcja na takie pseudofilozofie ze strony tych, którzy kształtują opinię
publiczną, a następnym złem jest podobna reakcja ze strony zadowolonych mas.
Ludzie, ażeby nie uchodzić za zacofanych i prymitywnych, chętni są popierać
dogmaty, które uważają za modne.
Najbardziej szkodliwą ideologią ostatnich kilkudziesięciu lat był syndykalizm
Georga Sorela i jego entuzjazm dla „action directe”. Stworzony przez sfrustrowanego
francuskiego intelektualistę, syndykalizm wkrótce ujął literatów wszystkich krajów
europejskich. Był głównym czynnikiem w radykalizacji wszystkich ruchów
wywrotowych. Wywarł wpływ na francuski socjalizm, militaryzm i antysemityzm.
Odegrał ważną rolę w ewolucji rosyjskiego bolszewizmu, włoskiego faszyzmu,
niemieckiego ruchu młodzieżowego, który w końcu spowodował powstanie
nazizmu. Doprowadził do przekształcenia się partii politycznych, pragnących
zwycięstwa poprzez kampanie wyborcze, we frakcje, które oparły swą działalność na
organizacjach uzbrojonych band. Również doprowadził do skompromitowania
rządu reprezentatywnego i „burżuazyjnego społeczeństwa”, głosił zasadę wojny
domowej i wojny zagranicznej. Jego głównym sloganem było siła i jeszcze raz siła.
Obecny stan w Europie jest w dużym stopniu wynikiem zwycięstwa nauczań Sorela.
Intelektualiści przyjęli jako pierwsi idee Sorela i spopularyzowali je, mimo że
ton sorelizmu był jaskrawo antyintelektualny. Sorel był przeciwny trzeźwemu
63
myśleniu i rzeczowej dyskusji. Co się dla Sorela liczyło to jedynie czyn, a mianowicie
akt siły w imię siły. Walczyć dla mitu, cokolwiek może to znaczyć. Jego wskazówką
było: „Jeśli stawiasz siebie na gruncie mitów, stajesz się odporny na wszelkie zarzuty
krytyczne” Co za wspaniała filozofia zniszczenia w imię zniszczenia. Nie mów nie
rozumuj, bij! Sorel odrzuca „wysiłek umysłowy” nawet literackich mistrzów
rewolucji. Podstawowym celem mitu jest „przygotować ludzi do walki dla
zniszczenia tego co istnieje”.
Mimo
to
odpowiedzialność
za
rozprzestrzenienie
destrukcyjnej
pseudofilozofii nie spoczywa ani na Sorelu, ani na jego uczniach, Leninie,
Musolinim, Rosenbergu, ani na tłumie nieodpowiedzialnych literatów i artystów.
Katastrofa nastąpiła, ponieważ przez wiele dziesięcioleci prawie nikt nie podjął
krytycznego badania i analizowania agresywnej mentalności szalonych fanatyków.
Nawet ci autorzy, którzy powstrzymywali się przed przyjęciem bez zastrzeżeń idei
beztroskiego używania siły, chętnie wynajdowali przychylne wytłumaczenia
najgorszych okrucieństw dyktatorów. Pierwsze nieśmiałe zarzuty podniesiono
rzeczywiście bardzo późno, dopiero wtedy, kiedy intelektualni współwinowajcy
polityki okrucieństw zaczęli zdawać sobie sprawę, że nawet entuzjastyczne
przyjmowanie ideologii totalitarnych nie chroni nikogo przed torturami i egzekucją.
Dzisiaj istnieje „front antykomunistyczny”. Ci ludzie, którzy nazywają siebie
„liberałami
1
antykomunistycznymi”,
i
których
inni
czasem
nazywają
„antykomunistami”, dążą do komunizmu bez tych wrodzonych i koniecznych cech
komunizmu, które są nadal nie do przyjęcia dla Amerykanów. Stosują złudne
rozróżnienia pomiędzy komunizmem a socjalizmem i, paradoksalnie, szukają
poparcia dla niekomunistycznego socjalizmu w dokumencie, który sami jego autorzy
nazwali Manifestem Komunistycznym. Myślą, że dobrze określili zagadnienie,
używając takich terminów zastępczych dla socjalizmu jak państwo planowania lub
państwo opiekuńcze. Symulują odrzucanie rewolucyjnych i dyktatorskich aspiracji
„czerwonych”, a w tym samym czasie w książkach i czasopismach, w szkołach i na
uniwersytetach, chwalą Karola Marksa, szermierza komunistycznej rewolucji i
dyktatury proletariatu, jako jednego z największych ekonomistów, filozofów i
socjologów, i jako czołowego dobrodzieja i oswobodziciela rodzaju ludzkiego.
Chcieliby abyśmy wierzyli, że nietotalitarny totalitaryzm, rodzaj trójkątnego
kwadratu, jest najlepszym lekarstwem na wszelkie choroby. Jeśli wysuwają jakieś
zarzuty przeciw komunizmowi, to są one łagodne, natomiast gotowi są lżyć
kapitalizm słowami zapożyczonymi ze strofującego słownictwa Marksa i Lenina.
1
w amerykańskiej terminologii mianem liberałów określa się przedstawicieli lewicy - całkiem jak u nas w
Polsce.
64
Podkreślają oni, że odczuwają znaczenie mocniejszy wstręt do kapitalizmu niż do
komunizmu i tłumaczą wszystkie skandaliczne akty postępowania komunistów
powołując się na „okropności nie do opisania ” kapitalizmu. W skrócie - udają, że
zwalczają komunizm, próbując przekonać ludzi do idei Manifestu Komunistycznego.
Ci samozwańczy „liberałowie antykomunistyczni” zwalczają nie komunizm
jako taki, ale system komunistyczny, w którym oni sami nie dzierżą steru. Chcieliby
stworzyć system socjalistyczny, tzn. komunistyczny, w którym rządziliby oni sami
lub ich najbliżsi przyjaciele. Gdybyśmy powiedzieli, że pali ich żądza likwidowania
innych ludzi, byłoby to za dużo, oni po prostu sami nie chcą być zlikwidowani. W
socjalistycznej wspólnocie tylko najwyżsi arystokraci i ich wspólnicy mogą mieć tę
pewność.
Ruch „anty-coś tam” wykazuje często negatywna postawę. Nie ma szansy
powodzenia. Namiętne przemówienia na rzecz takiego ruchu często faktycznie
propagują program atakowany. Ludzie muszą walczyć o coś co chcą osiągnąć, a nie
tylko odrzucać zło, jakiekolwiek ono może być. Muszą bez zastrzeżeń aprobować
program ekonomii wolnorynkowej.
Komunizm mógłby dziś mieć, po rozczarowaniach spowodowanych
sowietami i żałosnym upadku ich eksperymentów socjalistycznych, bardzo małe
szanse powodzenia na Zachodzie, gdyby nie ów fałszywy antykomunizm. Tylko
otwarte i nie ograniczone poparcie kapitalizmu wolnorynkowego może ochronić
cywilizowane narody Europy Zachodniej, Ameryki i Australii przed zniewoleniem
przez barbarzyństwo Moskwy.