Ukryta tajemnica pieniądza
Louis Even
1. Uratowani z ton
ą
cego okr
ę
tu
Statek uległ katastrofie wskutek eksplozji. Ludzie
szukaj
ą
c ratunku chwytali si
ę
jego szcz
ą
tków. Kiedy
było ju
ż
po wszystkim pi
ę
ciorgu z nich udało si
ę
uratowa
ć
. Dryfowali na prowizorycznej tratwie.
Rozbitkowie od wielu godzin obserwowali
horyzont w nadziei,
ż
e mo
ż
e spostrze
ż
e ich jaki
ś
okr
ę
t. Czy t
ą
prowizoryczn
ą
tratw
ą
dopłyn
ą
do
jakiego
ś
go
ś
cinnego wybrze
ż
a?
Wtem jeden z nich krzykn
ą
ł: -Ziemia! Spójrzcie,
ziemia! Wła
ś
nie tam dok
ą
d spychaj
ą
nas fale!
W miar
ę
zbli
ż
ania si
ę
do brzegu ich twarze
rozpogadzały si
ę
.
Rozbitków było pi
ę
ciu. Pi
ę
ciu Polaków.
Franciszek jest cie
ś
l
ą
. To on pierwszy zawołał: ziemia! Paweł jest rolnikiem.
Jakub, do
ś
wiadczony hodowca bydła. Henryk, ogrodnik i Tomasz, mineralog.
2. Opatrzno
ś
ciowa wyspa
Nasi rozbitkowie poczuli,
ż
e wracaj
ą
do
ż
ycia, kiedy postawili stopy na l
ą
dzie.
Po osuszeniu si
ę
i rozgrzaniu zapragn
ę
li
pozna
ć
wysp
ę
, na któr
ą
wyrzuciły ich fale z dala
od cywilizacji. Nazwali j
ą
„Wysp
ą
rozbitków".
Po odbyciu krótkiego spaceru przekonali si
ę
,
ż
e wyspa nie jest pustynnym ugorem. Nie
spotkali jednak
ż
adnych ludzi. Natrafili natomiast
na nieliczne stado zdziczałego bydła, z czego
mogli wnosi
ć
,
ż
e dawniej mieszkali tu ludzie.
Jakub zapewnił,
ż
e b
ę
dzie tu mo
ż
na rozwin
ąć
hodowl
ę
bydła.
Paweł stwierdził,
ż
e wyspa w wi
ę
kszej cz
ęś
ci nadaje si
ę
pod upraw
ę
.
Henryk oczekiwał obfitych zbiorów z licznych drzew owocowych
rosn
ą
cych na wyspie.
Franciszka zainteresował przede wszystkim las z ró
ż
norodnym
drzewostanem - jak dobrze byłoby
ś
ci
ąć
drzewa i zbudowa
ć
domy dla małej
kolonii.
Tomasza najbardziej zainteresowała skalista cz
ęść
wyspy. Dostrzegł tu oznaki,
które wskazywały na podło
ż
e bogate w minerały. Tomasz był pewien,
ż
e mimo braku
ulepszonych narz
ę
dzi uda mu si
ę
wydoby
ć
z rudy u
ż
yteczne metale.
A wi
ę
c ka
ż
dy z nich mógłby odda
ć
si
ę
swoim ulubionym zaj
ę
ciom na rzecz
wspólnego dobra. Wszyscy dzi
ę
kowali Opatrzno
ś
ci za uratowanie ich z wielkiego
niebezpiecze
ń
stwa.
3. Prawdziwe bogactwo
I nasi przyjaciele wzi
ę
li si
ę
do pracy.
Domy i meble s
ą
dziełem cie
ś
li. Z pocz
ą
tku
zadowalali si
ę
skromnym po
ż
ywieniem. Lecz wkrótce
mogli zebra
ć
plony z uprawianych przez siebie pól.
Z upływem czasu posiadło
ść
rozbitków na wyspie
wzbogacała si
ę
. Nie w złoto ani w banknoty lecz w
realne bogactwo: w po
ż
ywienie, ubranie, mieszkania -
w rzeczy odpowiadaj
ą
ce ich potrzebom.
Ka
ż
dy z nich pracował w swojej dziedzinie.
Wszelk
ą
nadwy
ż
k
ę
jak
ą
kto
ś
wyprodukował wymieniał za nadwy
ż
ki produktów
wytworzone przez pozostałych.
ś
ycie na wyspie nie zawsze było łatwe, gdy
ż
brakowało im wielu rzeczy, do
których byli przyzwyczajem w cywilizowanym
ś
wiecie. Ale los ich mógłby by
ć
o wiele
gorszy.
Zreszt
ą
ju
ż
w Polsce poznali kryzys. Pami
ę
taj
ą
jak musieli si
ę
ogranicza
ć
,
podczas gdy sklepy w odległo
ś
ci dziesi
ę
ciu kroków od ich domów były przepełnione
towarami. Tutaj przynajmniej nie musz
ą
patrze
ć
jak si
ę
psuj
ą
produkty potrzebne do
ż
ycia. I nie musz
ą
obawia
ć
si
ę
licytacji. Tutaj maj
ą
prawo do korzystania z owoców
swojej ci
ęż
kiej pracy.
A wi
ę
c nasi rozbitkowie eksploatuj
ą
wysp
ę
i wielbi
ą
Boga spodziewaj
ą
c si
ę
,
ż
e
pewnego dnia odnajd
ą
swoich krewnych zachowawszy dwa wielkie dobra:
ż
ycie i
zdrowie.
4. Wielka trudno
ść
Nasi przyjaciele cz
ę
sto zbierali sj
ę
dla
omówienia wielu spraw.
W bardzo uproszczonym systemie
gospodarczym, w jakim
ż
yli i pracowali, jedno ich
niepokoiło:
ż
e nie maj
ą
pieni
ę
dzy.
Prosta wymiana produktów za produkty jest
niedogodna. Nie zawsze produkty do wymiany
s
ą
równocze
ś
nie do dyspozycji.
Na przykład za drzewo dostarczone rolnikowi
zim
ą
mo
ż
na zapłaci
ć
warzywami dopiero za
sze
ść
miesi
ę
cy.
Niejednokrotnie równie
ż
zdarzało si
ę
,
ż
e
jeden z nich dostarczał produktu du
ż
ych rozmiarów, za który chciałby otrzyma
ć
zapłat
ę
drog
ą
wymiany na szereg mniejszych artykułów wyprodukowanych przez
ró
ż
nych producentów w ró
ż
nym czasie.
To wszystko komplikowało sprawy biznesu i bardzo obci
ąż
ało pami
ęć
. Gdyby w
obiegu były pieni
ą
dze, ka
ż
dy z nich sprzedawałby swoje towary za pieni
ą
dze. Po ich
otrzymaniu kupowałby rzeczy jakie chce, kiedy chce i gdy s
ą
do kupienia.
Wszyscy zgodzili si
ę
,
ż
e system pieni
ęż
ny byłby dogodny. Ale
ż
aden z nich nie
wiedział, jak go ustanowi
ć
. Nauczyli si
ę
produkowa
ć
realne bogactwo: rzeczy. Ale
zupełnie nie wiedzieli jak wyprodukowa
ć
pieni
ą
dz, odzwierciedlenie tego bogactwa.
Nie wiedzieli, w jaki sposób pieni
ą
dz powstaje i jak go stworzy
ć
, gdy go nie ma i
gdy zdecydowali si
ę
,
ż
e chc
ą
go mie
ć
. W ich sytuacji na pewno wielu wykształconych
ludzi byłoby te
ż
w kłopocie podobnie jak wszystkie rz
ą
dy były zakłopotane w okresie
dziesi
ę
ciu lat poprzedzaj
ą
cych wojn
ę
. Brakowało wówczas jedynie pieni
ę
dzy i rz
ą
dy
były wobec tego zagadnienia bezradne.
5. Przybycie jeszcze jednego rozbitka
Pewnego dnia wieczorem, gdy nasi przyjaciele
siedz
ą
c na wybrze
ż
u roztrz
ą
sali ten problem po raz
chyba setny, spostrzegli na morzu szalup
ę
z
samotnym wio
ś
larzem.
Pospieszyli mu na ratunek. Z jego mowy
wywnioskowali,
ż
e jest Polakiem. Wyjawił im,
ż
e jest
Europejczykiem, który jako jedyny uratował si
ę
z
rozbitego statku. Podał swoje nazwisko: Marcin
Golden.
Opisali mu swoje poło
ż
enie na wyspie mówi
ą
c: -
Chocia
ż
ż
yjemy z dala od cywilizacji, nie mo
ż
emy si
ę
skar
ż
y
ć
. Ziemia daje dobre
plony, las równie
ż
przynosi nam korzy
ś
ci.
Jednego nam tylko brakuje: pieni
ę
dzy, które by nam ułatwiły wymian
ę
naszych
produktów.
- A wi
ę
c błogosławcie przypadek, który mnie do was sprowadził - odrzekł Marcin.
- Jestem bankierem i pieni
ą
dz nie stanowi dla mnie
ż
adnej tajemnicy. W krótkim
czasie mog
ę
ustanowi
ć
dla was system pieni
ęż
ny, z którego b
ę
dziecie zadowoleni.
B
ę
dziecie mieli wtedy wszystko to, co maj
ą
cywilizowani ludzie.
Bankier!... Bankier!... Anioł, który by przybył prosto z Nieba nie wzbudziłby w nich
wi
ę
kszego szacunku. Czy
ż
w krajach cywilizowanych nie przyzwyczaili si
ę
kłania
ć
bankierom, którzy sprawuj
ą
kontrol
ę
nad ruchem finansów?
6. Bóg cywilizacji
- Panie Marcinie, jako bankier nie b
ę
dzie pan na naszej wyspie pracował. Zajmie
si
ę
pan wył
ą
cznie naszymi pieni
ę
dzmi i finansami.
- Z przyjemno
ś
ci
ą
, z jak
ą
by to zrobił ka
ż
dy bankier,
ż
eby si
ę
przyczyni
ć
do
wspólnego dobra.
- Zbudujemy panu odpowiednie mieszkanie, które b
ę
dzie odpowiadało godno
ś
ci
bankiera. Czy w mi
ę
dzyczasie mo
ż
emy pana ulokowa
ć
w pomieszczeniu słu
żą
cym
nam do zebra
ń
?
- Oczywi
ś
cie, moi przyjaciele. Ale najpierw wynie
ś
my z łodzi ocalone przedmioty:
pras
ę
drukarsk
ą
, papier i inne akcesoria, a przede wszystkim baryłk
ę
, z któr
ą
zechciejcie obchodzi
ć
si
ę
ze szczególn
ą
ostro
ż
no
ś
ci
ą
.
Wyładowali wszystko, przy czym baryłka ich zaintrygowała.
- Ta baryłka - o
ś
wiadczył Marcin - jest skarbem nie maj
ą
cym sobie równego. Jest
pełna ... złota!
Pełna złota! Zdawało si
ę
,
ż
e z pi
ę
ciu ciał uleci pi
ęć
dusz! Na Wysp
ę
Rozbitków
wkroczył bóg cywilizacji. Bóg
ż
ółty, zawsze ukryty ale pot
ęż
ny, straszny, którego
obecno
ść
czy nieobecno
ść
, albo najmniejsze kaprysy mog
ą
decydowa
ć
o losie
wszystkich narodów!
- Złoto! Panie Marcinie, pan jest prawdziwym, wielkim bankierem. O, wasza
wysoko
ść
!
O, czcigodny Marcinie! Najwy
ż
szy kapłanie boga, złota! A wi
ę
c zechce pan
przyj
ąć
nasz hołd i przysi
ę
g
ę
wierno
ś
ci!
- Tego złota starczyłoby dla całego kontynentu, moi przyjaciele. Ale złoto nie
b
ę
dzie kr
ąż
y
ć
. Trzeba je schowa
ć
, gdy
ż
jest ono dusz
ą
wszelkiego zdrowego
pieni
ą
dza, a dusza zawsze jest niewidzialna. Wytłumacz
ę
wam to wszystko przy
wr
ę
czaniu pieni
ę
dzy.
7. Zakopywanie bez
ś
wiadków
Zanim si
ę
wszyscy rozeszli na spoczynek
Marcin rzucił pytanie: - Ile pieni
ę
dzy
potrzebowaliby
ś
cie na pocz
ą
tek dla
przeprowadzania waszych transakcji?
Spojrzeli po sobie i z pokor
ą
poradzili si
ę
Marcina. Pod wpływem sugestii dobrego
bankiera doszli do wniosku,
ż
e ka
ż
demu z nich
na pocz
ą
tek wystarczy po 200 zł.
Rozchodz
ą
c si
ę
wymieniali entuzjastyczne
komentarze. I pomimo pó
ź
nej pory sp
ę
dzili wi
ę
kszo
ść
nocy nie
ś
pi
ą
c, a ich
wyobra
ż
enia ekscytował obraz złota. Udało im si
ę
zasn
ąć
dopiero nad ranem. Marcin
nie tracił czasu. Zapomniał o zm
ę
czeniu, pami
ę
taj
ą
c o swojej przyszło
ś
ci na wyspie
w charakterze bankiera. Pod osłon
ą
ciemno
ś
ci nocy wykopał dół, zatoczył do niego
baryłk
ę
i zasypał j
ą
ziemi
ą
. Dla zatarcia wszelkich
ś
ladów przykrył to miejsce
starannie uło
ż
on
ą
darni
ą
i posadził tam mały krzew.
Nast
ę
pnie na swojej małej prasie wydrukował 1000 jednozłotowych banknotów.
Przy czym rozwa
ż
ał:
- Jak te banknoty jest łatwo zrobici Ich warto
ść
opiera si
ę
na produktach, do
których sprzeda
ż
y b
ę
d
ą
one słu
ż
y
ć
.
Bez nich banknoty te nie miałyby
ż
adnej warto
ś
ci. Ale moich pi
ę
ciu naiwnych
klientów o tym nie wie.
S
ą
dz
ą
,
ż
e gwarancj
ą
pieni
ę
dzy jest złoto. Dzi
ę
ki ich niewiedzy i nie
ś
wiadomo
ś
ci
trzymam ich w r
ę
ku.
8. Do kogo nale
ż
y nowy pieni
ą
dz?
Nazajutrz wieczorem rozbitkowie zebrali
si
ę
u Marcina. Na stole le
ż
ało pi
ęć
plików
banknotów.
- Zanim te pieni
ą
dze rozdziel
ę
pomi
ę
dzy
was - powiedział bankier - musimy si
ę
porozumie
ć
.
- Podstaw
ą
pieni
ą
dza jest złoto. Złoto,
umieszczone w moim banku jest moj
ą
własno
ś
ci
ą
. Och! Nie martwcie si
ę
! Po
ż
ycz
ę
wam tych pieni
ę
dzy i u
ż
yjecie ich na swoje
potrzeby. Ale obci
ążę
was odsetkami.
Poniewa
ż
na tej wyspie jest mało pieni
ę
dzy,
a raczej wcale ich nie ma, s
ą
dz
ę
,
ż
e b
ę
dzie
słuszne, je
ś
li za
żą
dam od was niewielkiego
procentu: o
ś
miu od stu (8%).
- Istotnie, panie Marcinie, jest pan wspaniałomy
ś
lny.
- Jeszcze jedno zastrze
ż
enie: interesy interesami, nawet w
ś
ród najlepszych
przyjaciół. A wi
ę
c zanim wr
ę
cz
ę
wam pieni
ą
dze, musicie mi podpisa
ć
zobowi
ą
zanie
do zwrotu kapitału wraz z odsetkami. W wypadku waszej niewypłacalno
ś
ci b
ę
d
ę
zmuszony skonfiskowa
ć
wasz
ą
własno
ść
. Och, to jest zwykła formalno
ść
. Bynajmniej
nie pragn
ę
waszych własno
ś
ci, zadowol
ę
si
ę
swoimi pieni
ę
dzmi, co do których
jestem pewien,
ż
e mi je zwrócicie. A wy zatrzymacie swoj
ą
własno
ść
.
- To jest słuszne i zgodne ze zdrowym rozs
ą
dkiem, panie Marcinie. Przyło
ż
ymy
si
ę
do pracy ze zdwojon
ą
gorliwo
ś
ci
ą
i wszystko panu spłacimy.
- Wła
ś
nie o to chodzi.
Gdy wyłoni
ą
si
ę
jakie
ś
nowe problemy zawsze przychod
ź
cie do mnie po rad
ę
.
Jako bankier jestem waszym najlepszym przyjacielem. A oto dla ka
ż
dego z was po
200 złotych.
I pi
ę
ciu przyjaciół odeszło zachwyconych, z r
ę
koma pełnymi pieni
ę
dzy i głowami
zatopionymi w ekstazie z ich posiadania.
9. Zagadnienie arytmetyczne
Pieni
ą
dz Marcina zacz
ą
ł kursowa
ć
na wyspie.
Wymiany si
ę
o
ż
ywiły i jednocze
ś
nie upro
ś
ciły.
Wszyscy byli zadowoleni i z szacunkiem i
respektem kłaniali si
ę
Marcinowi.
Jednak Tomasz, mineralog, był zatroskany
siedz
ą
c pracowicie z ołówkiem nad kartk
ą
papieru.
Tomasz, jak inni, podpisał urnowy,
ż
e spłaci
Marcinowi w ci
ą
gu roku 200 zł plus 16 zł odsetek.
Przecie
ż
jego produkty s
ą
jeszcze w ziemi, a w
kieszeni ma ju
ż
tylko kilka złotych. W jaki sposób
zdoła spłaci
ć
swój dług w nadchodz
ą
cym terminie
płatno
ś
ci?
Długi czas łamał sobie głow
ę
nad tym indywidualnym problemem, bez sukcesu.
W koócu zacz
ą
ł rozpatrywa
ć
go ze społecznego punktu widzenia.
- Je
ż
eli we
ź
miemy pod uwag
ę
cał
ą
nasz
ą
społeczno
ść
na wyspie, czy b
ę
dziemy
w stanie wywi
ą
za
ć
si
ę
z naszych zobowi
ą
za
ń
? Marcin wyprodukował banknoty na
sum
ę
1000 zł, a
żą
da od nas zwrotu 1080 zł. Nawet je
ż
eli zbierzemy wszystkie
pieni
ą
dze, jakie s
ą
na wyspie chc
ą
c mu je odda
ć
b
ę
dzie ich tylko 1000 zł, a nie 1080
zł. Nikt nie ma tych dodatkowych 80 zł. Produkujemy rzeczy, a nie złotówki.
Tak wi
ę
c Marcin b
ę
dzie mógł zawładn
ąć
cał
ą
wysp
ą
, poniewa
ż
nie mo
ż
emy mu
zwróci
ć
kapitału wraz z odsetkami (procentem).
Je
ż
eli s
ą
nawet tacy, którzy s
ą
w stanie spłaci
ć
cały swój dług nie troszcz
ą
c si
ę
o
drugich, to niektórzy z nich zbankrutuj
ą
od razu, inni przetrwaj
ą
. Ale w ko
ń
cu i na
tych ostatnich przyjdzie kolej! Wtedy bankier stanie si
ę
wła
ś
cicielem całej wyspy.
Chc
ą
c temu zapobiec musimy si
ę
zorganizowa
ć
i wspólnie uregulowa
ć
nasze
sprawy.
Tomasz bez trudu przekonał swoich towarzyszy,
ż
e Marcin ich oszukał. Dlatego
postanowili powtórnie si
ę
z nim spotka
ć
.
10. Dobroczynno
ść
bankiera
Marcin wyczytał z ich twarzy, co si
ę
dzieje w ich duszach. Zachował jednak dobr
ą
min
ę
. Impulsywny Franciszek przedstawił mu
spraw
ę
:
- W jaki sposób mamy panu odda
ć
1080
zł, skoro na całej wyspie jest tylko 1000 zł?
- Te dodatkowe 80 zł stanowi
ą
procent,
moi przyjaciele. Czy wasza produkcja nie
powi
ę
kszyła si
ę
?
- Tak, ale pieni
ą
dz si
ę
nie powi
ę
kszył.
Pan domaga si
ę
pieni
ę
dzy, a nie towarów. Tylko pan robi pieni
ą
dze. Otó
ż
pan
wydrukował tylko 1000 zł, a
żą
da pan zwrotu 1080 zł. Nie mo
ż
emy panu tyle odda
ć
!
Chwileczk
ę
, moi przyjaciele. Bankier zawsze si
ę
dostosowuje do okoliczno
ś
ci, dla
wi
ę
kszego dobra ogółu...
A wi
ę
c spła
ć
cie mi tylko procent: nie wi
ę
cej ni
ż
80 zł. Kapitał zatrzymajcie.
- Czy pan umarza cały nasz dług, 200 zł ka
ż
demu z nas?
- O, nie! Przykro mi, ale bankier nigdy nie rezygnuje ze spłaty długu. W ko
ń
cu
oddacie mi wszystkie pieni
ą
dze, które wam po
ż
yczyłem, ale co roku b
ę
dziecie mi
spłaca
ć
tylko odsetki. Nie b
ę
d
ę
si
ę
domagał zwrotu kapitału. By
ć
mo
ż
e niektórzy z
was nie b
ę
d
ą
mogli płaci
ć
nawet samych odsetek, gdy
ż
pieni
ą
dze kr
ążą
od jednych
do drugich. Ale zorganizujcie si
ę
jako pa
ń
stwo i przyjmijcie system dobrowolnej
składki, co nazywa si
ę
podatkiem.
Tych, którzy maj
ą
wi
ę
cej pieni
ę
dzy obci
ąż
ycie wi
ę
kszym podatkiem, biednych -
mniejszym. Byle
ś
cie spłacili mi w cało
ś
ci sum
ę
odsetek, to ja b
ę
d
ę
zadowolony, a
wasze małe pa
ń
stwo b
ę
dzie si
ę
pomy
ś
lnie rozwija
ć
.
Nasi przyjaciele wyszli troch
ę
uspokojeni, ale wci
ąż
w
ą
tpi
ą
cy.
11. Ekstaza Marcina Golden
Po odej
ś
ciu towarzyszy Marcin skupia si
ę
i
my
ś
li:
"Mój interes jest dobry. Ci ludzie s
ą
pracowici, ale nie znaj
ą
si
ę
na rzeczy. Ich
ignorancja i łatwowierno
ść
stanowi moj
ą
sił
ę
.
Poprosili mnie o pieni
ą
dze, a ja zakułem ich w
kajdany niewoli. Podczas gdy ich oszukałem,
obsypali mnie kwiatami".
"Istotnie, mogli si
ę
zbuntowa
ć
i wrzuci
ć
mnie do morza. Ale... Mam ich podpisy. S
ą
uczciwi. Dotrzymaj
ą
swoich umów. Uczciwi i
ci
ęż
ko pracuj
ą
cy ludzie zostali stworzeni na
tym
ś
wiecie,
ż
eby słu
ż
y
ć
bankierom i
finansistom".
"O, wielki bankierze! O,
ś
wiatły mistrzu, słuszne jest stwierdzenie: 'Dajcie mi
kontrol
ę
nad finansami narodu, a zagrarn na nosie tym, którzy tworz
ą
jego prawa.
Ja, Marcin Golden, jestem panem Wyspy Rozbitków, poniewa
ż
kontroluj
ę
jej
system pieni
ęż
ny".
"Moja dusza jest przepełniona entuzjazmem i ambicj
ą
. Czuj
ę
,
ż
e mógłbym
rz
ą
dzi
ć
całym
ś
wiatem. To, co zrobiłem tutaj mógłbym przeprowadzi
ć
na całej Ziemi.
Niech tylko wydob
ę
d
ę
si
ę
z tej wysepki: wiem, jak rz
ą
dzi
ć
ś
wiatem, nie dzier
żą
c
berła".
"Z najwi
ę
ksz
ą
rozkosz
ą
wpajałbym swoj
ą
filozofi
ę
w głowy tych, którzy kieruj
ą
społecze
ń
stwem : bankierów, przemysłowców, polityków, reformatorów, profesorów,
dziennikarzy - a staliby si
ę
moimi sługami. Masy s
ą
stworzone do
ż
ycia w
niewolnictwie, podczas gdy elita jest ustanowiona jako ich nadzorcy".
I w ol
ś
nionym umy
ś
le Marcina powstaje cała struktura systemu bankowego.
12. Niezno
ś
ny koszt
ż
ycia
Tymczasem sytuacja na wyspie si
ę
pogarsza. Wprawdzie produkcja wyra
ź
nie
wzrosła, ale spadła ilo
ść
wymiany towarów
(transkcji).
Marcin pilnuje swoich interesów,
ś
ci
ą
gaj
ą
c
odsetki regularnie. Pozostali musz
ą
my
ś
le
ć
o
odło
ż
eniu pieni
ę
dzy dla niego.
Pieni
ą
dz zakrzepł - zamiast kr
ąż
y
ć
swobodnie. Ci, którzy płac
ą
najwy
ż
sze podatki,
wyst
ę
puj
ą
przeciw tym, którzy płac
ą
mniej.
Podnosz
ą
ceny,
ż
eby w ten sposób
zrekompensowa
ć
swoje straty. A najbiedniejsi,
którzy nie płac
ą
podatków, narzekaj
ą
na
dro
ż
yzn
ę
i kupuj
ą
coraz mniej.
Nawet gdyby jeden z drugim podj
ę
li prac
ę
zarobkow
ą
zacz
ę
liby nieustannie
domaga
ć
si
ę
podwy
ż
ek płac,
ż
eby dostosowa
ć
si
ę
do coraz wy
ż
szych kosztów
ż
ycia,
do dro
ż
yzny.
Obni
ż
a si
ę
moralno
ść
, zanika rado
ść
ż
ycia, praca nie sprawia ju
ż
zadowolenia.
Bo po co pracowa
ć
? Produkty trudno jest sprzeda
ć
, a je
ż
eli si
ę
je sprzeda, trzeba
płaci
ć
Marcinowi podatki. A wi
ę
c trzeba si
ę
ogranicza
ć
. To jest prawdziwy kryzys. I
jeden drugiego oskar
ż
a o brak miłosierdzia i o to,
ż
e jest powodem dro
ż
yzny.
Pewnego dnia Henryk, siedz
ą
c w swoim sadzie, doszedł do wniosku,
ż
e
„post
ę
p", jaki przypisuj
ą
systemowi pieni
ęż
nemu ustanowionemu przez bankiera
wszystko na wyspie popsuł.
Z pewno
ś
ci
ą
oni sami maj
ą
wady, ale system Marcina podsyca w nich to, co w
ludzkiej naturze jest najgorsze.
I Henryk postanowił przekona
ć
swoich przyjaciół i zjednoczy
ć
ich do akcji. Zacz
ą
ł
od Jakuba. Z nim poszło mu łatwo.
-Och, nie jestem uczony - powiedział Jakub - ale ju
ż
od dłu
ż
szego czasu czuj
ę
,
ż
e system tego bankiera jest bardziej zepsuty ni
ż
nawóz w mojej oborze ubiegłej
wiosny.
Wszyscy po kolei zrozumieli to i postanowili ponownie spotka
ć
si
ę
z Marcinem.
13. U kowala kajdanów
U bankiera rozp
ę
tała si
ę
burza.
- Na naszej wyspie brakuje pieni
ę
dzy, bo pan
nam je zabiera. Płacimy i płacimy i jeste
ś
my panu
jeszcze tyle winni, ile byli
ś
my na pocz
ą
tku.
Pracujemy, uprawiamy ziemi
ę
i powodzi si
ę
nam
gorzej ni
ż
przed pana przybyciem. Długi! Długi!
Jeste
ś
my a
ż
po, szyj
ę
w długach.
- Och! B
ą
d
ź
cie chłopcy rozs
ą
dni! Wasze
interesy kwitn
ą
i to wszystko dzi
ę
ki mnie. Dobry
system bankowy jest najwi
ę
kszym skarbem kraju.
Ale
ż
eby ten system działał korzystnie musicie mie
ć
wiar
ę
w bankiera. Przychod
ź
cie do mnie jakby
ś
cie
przychodzili do swojego ojca ... czy chcecie wi
ę
cej pieni
ę
dzy? Bardzo dobrze. Moja
baryłka złota jest warta o wiele tysi
ę
cy złotych wi
ę
cej. Obci
ąż
aj
ą
c wasz
ą
własno
ść
długiem (hipotek
ą
) po
ż
ycz
ę
wam nowych tysi
ą
c złotych.
- Tak! Teraz nasz dług podskoczy do 2000 zł! I mamy panu płaci
ć
dwukrotnie,
wi
ę
kszy procent, latami, do ko
ń
ca naszego
ż
ycia?
- Tak, ale w miar
ę
, jak b
ę
dzie wzrasta
ć
warto
ść
waszych nieruchomo
ś
ci
b
ę
dziecie mogli zaci
ą
ga
ć
nowe po
ż
yczki, a spłaca
ć
b
ę
dziecie mi zawsze tylko
odsetki. Zsumujcie wasze wszystkie długi w jeden - to si
ę
nazywa długiem
skonsolidowanym.
I mo
ż
ecie dodawa
ć
go do długu rok po roku.
- I zwi
ę
ksza
ć
podatki rok po roku?
- Oczywi
ś
cie. Ale jednocze
ś
nie ka
ż
dego roku b
ę
dzie si
ę
powi
ę
ksza
ć
wasz
dochód.
- A wi
ę
c w miar
ę
, jak wskutek naszej pracy wyspa b
ę
dzie si
ę
rozwija
ć
, b
ę
dzie si
ę
powi
ę
ksza
ć
nasz zbiorowy dług!
- Owszem, tak jak si
ę
to dzieje we wszystkich cywilizowanych pa
ń
stwach.
Obecnie dług publiczny jest jak gdyby miernikiem dobrobytu kraju.
14. Wilk po
ż
era owce
- Czy pan, panie Marcinie, nazywa to
zdrowym systemem pieni
ęż
nym? Dług
publiczny, gdy staje si
ę
nieunikniony i
niespłacalny, nie jest zdrowy, lecz szkodliwy.
- Wszelki zdrowy system monetarny, moi
panowie, jest opany na złocie i wychodzi z
banku w postaci długów.
Dług narodowy jest dobr
ą
rzecz
ą
, nie
pozwala ludziom na zbytnie zadowolenie.
Rz
ą
dy ujarzmiane s
ą
przez najwy
ż
sz
ą
i
ostateczn
ą
m
ą
dro
ść
uciele
ś
nion
ą
w
bankierach. Poniewa
ż
jestem bankierem, jestem na waszej wyspie pochodni
ą
cywilizacji. B
ę
d
ę
dyktował wasz
ą
polityk
ę
i regulował wasz standard
ż
ycia.
- Panie Marcinie jeste
ś
my tylko prostymi lud
ź
mi, ale bynajmniej nie chcemy takiej
cywilizacji. Nie po
ż
yczymy ju
ż
od pana ani jednego grosza. Niech lo b
ę
dzie pieni
ą
dz
zdrowy czy niezdrowy, ale nie chcemy wi
ę
cej mie
ć
z panem do czynienia.
- Współczuj
ę
wam, panowie, z powodu waszej niem
ą
drej decyzji. Ale skoro ze
mn
ą
zrywacie, przypominam o waszych zobowi
ą
zaniach. A wi
ę
c oddajcie mi
wszystko: kapitał i odsetki (procent).
- Ale
ż
to jest niemo
ż
liwe! Nawet gdyby
ś
my oddali panu wszystkie pieni
ą
dze, jakie
s
ą
na wyspie, jeszcze byliby
ś
my panu dłu
ż
ni.
- Nic na to nie poradz
ę
. Czy
ś
cie nie zagwarantowali mi na pi
ś
mie? Tak, czy nie?
A wi
ę
c na mocy
ś
wi
ę
to
ś
ci umów przejmuj
ę
wszystkie wasze zadłu
ż
one własno
ś
ci
stanowi
ą
ce gwarancje, jak to ustalili
ś
my wówczas, gdy byli
ś
cie tak uszcz
ęś
liwieni z
mego przybycia. Poniewa
ż
nie chcecie słu
ż
y
ć
pot
ę
dze pieni
ą
dza dobrowolnie,
zmusz
ę
was do tego sił
ą
. Nadal b
ę
dziecie eksploatowa
ć
wysp
ę
, ale ju
ż
dla mnie i na
moich warunkach. Odejd
ź
cie, jutro wydam wam rozkazy.
15. Kontrola prasy
Jak prawdziwy bankier, Marcin wiedział,
ż
e kto sprawuje kontrol
ę
nad systemem
pieni
ęż
nym jakiego
ś
narodu, sprawuje
kontrol
ę
nad samym narodem. Ale Marcin
zdawał sobie spraw
ę
,
ż
e dla osi
ą
gni
ę
cia tego
celu trzeba si
ę
postara
ć
, by naród
ż
ył w
nie
ś
wiadomo
ś
ci. Dlatego nale
ż
y go
zainteresowa
ć
innymi sprawami.
Marcin zaobserwował,
ż
e spo
ś
ród pi
ę
ciu
rozbitków dwóch było konserwatystami, a
trzech liberałami. Rozwin
ę
ło si
ę
to w trakcie ich wieczornych rozmów, szczególnie po
tym, jak popadli w niewolnictwo. Pomi
ę
dzy konserwatystami i liberałami zacz
ę
ły
narasta
ć
stałe tarcia i niezgoda.
Tote
ż
pomógł on zorganizowa
ć
dwa ugrupowania polityczne: parti
ę
konserwatystów i liberałów. Finansuje obie partie, zyskuj
ą
c w ten sposób pewno
ść
,
ż
e ten, kto zostanie wybrany pozostanie na jego usługach, zamiast słu
ż
y
ć
ludowi.
Henryk, który był najmniej stronniczy, uwa
ż
aj
ą
c,
ż
e wszyscy maj
ą
takie same
potrzeby i aspiracje, zasugerował utworzenie zwi
ą
zku wszystkich ludzi,
ż
eby wywarli
nacisk na władze. Takiego zwi
ą
zku Marcin nie mógłby uzna
ć
, poniewa
ż
poło
ż
yłoby to
kres jego rz
ą
dów.
ś
aden dyktator, bankier, finansista czy ktokolwiek nie mógłby
stan
ąć
przed wykształconymi i zjednoczonymi lud
ź
mi.
Marcin starał si
ę
rozj
ą
trzy
ć
te ich polityczne dysputy do najwy
ż
szego stopnia.
Przy pomocy swojej małej prasy drukarskiej wydawał dwa tygodniki: „Trybun
ę
" dla
liberałów i „Głos" dla konserwatystów.
„Trybuna" w skrócie mówiła:
„Je
ż
eli nie jeste
ś
cie ju
ż
panami u siebie, to z powodu tych zdradzieckich
konserwatystów, którzy zawsze s
ą
przyklejeni do wielkich interesów".
„ Głos" w skrócie mówił: „Wasza zrujnowana gospodarka i dług pa
ń
stwowy jest
dziełem tych przekl
ę
tych liberałów, którzy zawsze s
ą
gotowi do politycznych
awantur".
I nasze dwa polityczne ugrupowania kłóciły si
ę
w najlepsze zapominaj
ą
c,
ż
e
głównym sprawc
ą
ich niezgody jest kontroler i władca pieni
ę
dzy, bankier Marcin.
16. Cenne znalezisko
Pewnego dnia Tomasz, mineralog, odkrył
w gł
ę
bi małej zatoki, w
ś
ród sitowia,
opuszczon
ą
łód
ź
. Brakowało w niej wioseł i
jakichkolwiek
ś
ladów,
ż
e j
ą
kto
ś
u
ż
ywał.
Tomasz znalazł w łodzi skrzyni
ę
w do
ść
dobrym stanie, z kilkoma sztukami bielizny, z
paroma drobnymi przedmiotami i pierwszym
tomem publikacji Kredytu Społecznego z
Kanady pt.: Pierwszy rok 'Michael' /'Vers
Demain'.
Zasiadł do czytania. Tre
ść
ksi
ąż
ki
pochłon
ę
ła go, a twarz mu si
ę
rozja
ś
niła.
- Ale
ż
- zawołał - powinni
ś
my to wiedzie
ć
od dawna! Warto
ść
pieni
ą
dza w
ż
adnym
wypadku nie opiera si
ę
na złocie, lecz na produktach, które za pieni
ą
dze mo
ż
na
kupi
ć
.
Krótko mówi
ą
c, pieni
ą
dz powinien by
ć
rodzajem ksi
ę
gowo
ś
ci, kredytem
przechodz
ą
cym z jednego konta na drugie, w zale
ż
no
ś
ci od kupna i sprzeda
ż
y.
Ogólna suma pieni
ę
dzy zale
ż
y od ogólnej ilo
ś
ci produktów.
Wzrostowi produkcji zawsze musi towarzyszy
ć
odpowiedni wzrost ilo
ś
ci
pieni
ę
dzy.
Nigdy w
ż
adnym czasie nie nale
ż
y płacic odsetek od nowego pieni
ą
dza (pieni
ą
dz
nie mo
ż
e by
ć
oprocentowany). Post
ę
p nie jest reprezentowany przez wzrost długu
publicznego, lecz przez dywidend
ę
równ
ą
dla wszystkich... Ceny dostosowane s
ą
do
ogólnej siły nabywczej przez współczynnik cen. Kredyt Społeczny...
Tomasz nie mógł si
ę
dłu
ż
ej opanow
ć
. Wstał i ruszył p
ę
dem, z ksi
ąż
k
ą
w r
ę
k
ą
,
ż
eby podzieli
ć
si
ę
z tym wspaniałym odkryciem ze swoimi czterema towarzyszami.
17. Pieni
ą
dz - elementarna ksi
ę
gowo
ść
Tomasz zmienił si
ę
w profesora. Uczył innych
tego, czego sam si
ę
nauczył z przesłanej przez Boga
publikacji Kredytu Społecznego.
- Oto - rzekł - co mo
ż
na by zrobi
ć
bez bankiera,
bez jego złota, bez zaci
ą
gania długów.
- Otwieram konto na nazwisko ka
ż
dego z nas. W
kolumnie po prawej stronie zapisuj
ę
wpływy (kredyt),
które powi
ę
kszaj
ą
konto; po lewej stronie zapisuj
ę
wydatki (debet), które zmniejszaj
ą
konto.
Ka
ż
dy z nas na pocz
ą
tek chciał po 200 zł.
Wpisujemy 200 zł jako wpływy dla ka
ż
dego. I w tym
momencie ka
ż
dy ma natychmiast 200 zł.
Franciszek kupuje od Pawła produktów za 10 zł. Z konta Franciszka odejmuj
ę
wiec 10, zostaje mu 190. Dodaj
ę
10 Pawłowi, który ma teraz 210.
Jakub kupuje u Pawła za 8 zł. Odejmuj
ę
8 Jakubowi, któremu zostaje 192. Konto
Pawła wzrosło do 218.
Paweł kupuje drzewo od Franciszka za 15 zł. Pawłowi odejmuj
ę
15, ma on teraz
203. 15 dodaje Franciszkowi, który ma teraz 205.
I tak dalej, z jednego konta na drugie, całkiem tak samo, jak papierowe złotówki
przechodz
ą
z jednej kieszeni do drugiej.
Je
ż
eli kto
ś
z nas potrzebuje pieniedzy na powi
ę
kszenie swojej produkcji udziela
mu si
ę
nowego potrzebnego kredytu, bez oprocentowania, który odda on do
funduszu kredytowego po dokonaniu sprzeda
ż
y. To samo odnosi si
ę
do nowych
inwestycji publicznych, które s
ą
finansowane (odzwierciedlane) nowym kredytem.
Konto ka
ż
dego powi
ę
ksza si
ę
równie
ż
okresowo o dodatkow
ą
sum
ę
, w
zale
ż
no
ś
ci od post
ę
pu społecznego, bez zabierania innym. I to jest dywidenda
narodowa. W ten sposób pieni
ą
dz staje si
ę
narz
ę
dziem słu
żą
cym.
18. Rozpacz bankiera
Wszyscy dobrze to zrozumieli. Mała
społeczno
ść
wyspy stała si
ę
społeczno
ś
ci
ą
systemu Kredytu Społecznego. Nazajutrz
Marcin otrzymał list opatrzony pi
ę
cioma
podpisami.
„Szanowny Panie, Pan nas zadłu
ż
ył,
opodatkował i wykorzystał całkiem
niepotrzebnie. Nie potrzebujemy,
ż
eby Pan nadal kierował naszym systemem
pieni
ęż
nym.
Odt
ą
d b
ę
cziemy mie
ć
wszystkie potrzebne nam pieni
ą
dze bez złota, bez długów,
bez złodzieja. Od dzi
ś
ustanawiamy na Wyspie Rozbitków system Kredytu
Społecznego. Dywidenda narodowa zast
ą
pi dług narodowy (dług publiczny).
Je
ż
eli Pan domaga si
ę
zwrotu kapitału, mo
ż
emy Panu odda
ć
wszystkie
pieni
ą
dze, jakie Pan dla nas wyprodukował, ale nic ponadto. Nie mo
ż
e si
ę
Pan
domaga
ć
" zwrotu tego, czego Pan nie wytworzył".
Marcin jest zrozpaczony. Jego imperium si
ę
wali. Jego marzenia rozpadły si
ę
. Co
ma teraz zrobi
ć
? Wszelkie argumenty b
ę
d
ą
daremne.
Pi
ę
ciu ludzi odkryło prawd
ę
i stało si
ę
kredytowcami. Pieni
ą
dz i kredyt nie
stanowi
ą
ju
ż
dla nich
ż
adnej tajemnicy, tak samo jak dla Marcina.
- Och, co robi
ć
? Ci ludzie zostali o
ś
wieceni i pozyskani przez Kredyt Społeczny.
Ich doktryna rozszerzy si
ę
znacznie szybciej ni
ż
moja. Czy powinienem prosie ich o
przebaczenie? Sta
ć
si
ę
jednym z nich? Mam uczyni
ć
to ja, finansista i bankier?
Nigdy! Raczej odejd
ę
i spróbuj
ę
ż
y
ć
na uboczu.
19. Wykryte oszustwo
W celu zabezpieczenia si
ę
przed wszelkimi
pretensjami bankiera, jakie mógłby w przyszło
ś
ci
sobie ro
ś
ci
ć
, nasi przyjaciele postanowili wystawi
ć
mu dokument, stwierdzaj
ą
cy,
ż
e posiada on to
wszystko, co przywiózł na wysp
ę
.
Dlatego sporz
ą
dzili ogólny inwentarz:
łód
ź
, mała prasa drukarska i ... osławiona
baryłka złota.
Marcin musiał wskaza
ć
miejsce, gdzie j
ą
ukrył.
Przy wykopywaniu jej nasi przyjaciele odnie
ś
li si
ę
do
niej ju
ż
z o wiele mniejszym respektem. Pod
wpływem Kredytu Społecznego nauczyli si
ę
gardzi
ć
fetyszem złota.
Tomasz, mineralog, kiedy pomagał podnosi
ć
baryłk
ę
spostrzegł,
ż
e jest zbyt
lekka jak na złoto.
Porywczy Franciszek długo si
ę
nie wahaj
ą
c uderzył siekier
ą
: oczom ich ukazało
si
ę
wn
ę
trze baryłki. Ani grama złota! Kamienie, nic wi
ę
cej, tylko zwykłe kamienie, bez
ż
adnej warto
ś
ci!...
Nasi przyjaciele nie mogli ze zdumienoa przyj
ść
do siebe.
- Pomy
ś
le
ć
,
ż
e cał
ą
swoj
ą
własno
ś
ci
ą
zagwarantowali
ś
my za kawałki papieru
opartego na czterech szuflach kamieni. To jest grabie
ż
pomno
ż
ona przez kłamstwo!
- Pomy
ś
le
ć
,
ż
e w ci
ą
gu wielu miesi
ę
cy kłociliłmy si
ę
i nienawidzili
ś
my z powodu
takiego oszustawa! Diabeł!
Gdy tylko Franciszek podniósł siekier
ę
, bankier pu
ś
cił si
ę
p
ę
dem w stron
ę
lasu.
20. Po
ż
egnanie Wyspy Rozbitków
Po otwarciu baryłki i ujawnieniu obłudy i
dwulicowo
ś
ci nikt wi
ę
cej nie słyszał o
bankierze Marcinie.
Wkrótce po tym przepływaj
ą
cy w pobli
ż
u
wyspy statek zauwa
ż
ył na niej oznaki
ż
ycia i
zarzucił kotwic
ę
niedaleko brzegu. Nasi
rozbilkowie dowiedzieli si
ę
,
ż
e statek płynie
do Ameryki i postanowili powróci
ć
nim do
Kanady.
Najwa
ż
niejsze dla nich było to,
ż
eby
zabra
ć
ze sob
ą
album "Pierwszy rok Kredytu
Społecznego", który ocalił ich z r
ą
k bankiera Marcina i klóry o
ś
wiecił ich umysły
nieuga-szonym
ś
wiatłem.
Kiedy wrócili do Kanady wszyscy powa
ż
nie zaanga
ż
ował i si
ę
we współprac
ę
z
czasopismem "Michael" i stali si
ę
oddanymi i zagorzałymi apostołami idei Kredytu
Społecznego.
(
Historia ta nie ma na celu krytyki personelu zatrudnionego w banku, ani tez krytyki
dyrektorów lub inspektorów bankowych. Oni sa po prostu pracownikami. Od nich
pracodawca wymaga odpowiedniej "postawy", uprzejmosci, uczciwosci, dokladnego
wykonywania polecen i absolutnego posluszenstwa. To system jest wadliwy, a my wszyscy
jako pierwsi jestesmy z jego powodu poszkodowani.)
Od przypowiesci do rzeczywistosci
System pieni
ą
dza zadłu
ż
aj
ą
cego
Louis Even
System pieni
ą
dza zadłu
ż
aj
ą
cego zaprowadzony przez Marcina na Wyspie Rozbitków
sprawiał,
ż
e mała społeczno
ść
wyspy zadłu
ż
ała si
ę
w miar
ę
, jak wyspa rozwijała si
ę
i
wzbogacała dzi
ę
ki pracy ich wszystkich.
Czy dokładnie tak samo nie dzieje si
ę
dzisiaj w naszych cywilizowanych
pa
ń
stewkach?
Dzisiejsza Polska jest obecnie z pewno
ś
ci
ą
bogatsza pod wzgledem
rzeczywistego maj
ą
tku ni
ż
była przed 50 lub 100 laty. Otó
ż
porównajcie dług
narodowy, sum
ę
wszystkich długów publicznych, jakie Polska ma obecnie z długami
przed 50, 100 lat, sprzed trzech wieków!
A przecie
ż
to bogactwo wyprodukowała w ci
ą
gu wielu lat sama ludno
ść
polska!
Dlaczego wi
ę
c zadłu
ż
a
ć
j
ą
za rezultat jej własnej pracy?
Dla przykładu rozwa
ż
cie przypadek szkół, wodoci
ą
gów, mostów, dróg i innych
budów o charakterze publicznym. Kto tego wszystkiego dokonał? - budowniczowie
kraju. Kto dostarczył materiałów? - fabryki kraju. A dłaczego budowniczowie moga
si
ę
zajmowa
ć
robotami publicznymi? Poniewa
ż
s
ą
inni pracownicy, którzy produkuj
ą
zywno
ść
, odzie
ż
, obuwie i inne dobra lub zapewniaj
ą
usługi, z których mog
ą
korzysta
ć
konstruktorzy i przemysłowcy.
A wi
ę
c to cała ludno
ść
dzi
ę
ki swojej ró
ż
norodnej pracy wytwarza te dobra. Je
ż
eli
nawet pewne rzeczy sprowadza si
ę
z zagranicy, to w zamian za produkty, które si
ę
tam wyeksportowało.
A co obecnie stwierdzamy? Wsz
ę
dzie obywateli obci
ąż
a si
ę
podatkami: za
szkoły, szpitale, mosty, drogi i inne roboty publiczne. A wi
ę
c ka
ż
e si
ę
płaci
ć
ludno
ś
ci
za to, co sama wyprodukowala.
P
ł
aci
ć
wi
ę
cej ni
ż
wynosi cena
Ale na tym nie koniec. Ludno
ś
ci ka
ż
e si
ę
płaci
ć
wi
ę
cej ni
ż
wynosi cena tego, co
ludno
ść
sama wyprodukowała. Jej własna produkcja b
ę
d
ą
ca rzeczywistym
bogactwem staje si
ę
dla niej długiem obci
ąż
onym procentem. Z biegiem lat suma
procentów mo
ż
e si
ę
zrówna
ć
z wielko
ś
ci
ą
długu nalo
ż
onego przez system albo moze
j
ą
nawet przewy
ż
szy
ć
. W ko
ń
cu dochodzi do tego,
ż
e ludno
ś
ci ka
ż
e si
ę
płaci
ć
dwukrotnie, trzykrotnie cen
ę
tego, co sama wyprodukowała.
Oprócz długów publicznych s
ą
te
ż
długi przemysłowe, równie
ż
obci
ąż
one
procentem. Zmuszaj
ą
one przemysłowca, przedsiebiorc
ę
do podnoszenia cen
powy
ż
ej kosztu produkcji, tak, by mógł on zwróci
ć
po
ż
yczony kapitał wraz z
odsetkami, bez nara
ż
ania sie na bankructwo.
W obecnym systemie finansowym długi publiczne, długi przemysłowe i odsetki
zawsze musi płaci
ć
ludno
ść
. Płaci
ć
w formie podatków, je
ś
li chodzi o długi publiczne;
jesli chodzi o dlugi przemyslowe - płaci
ć
w formie cen, gdzie długi te s
ą
zawarte.
Ceny rosn
ą
, podczas gdy podatki wyciagaj
ą
pieni
ą
dze z kieszeni.
Tyra
ń
ski system
To wszystko i jeszcze wiele innych rzeczy wskazuje na system monetarny,
system finansowy, który obecnie rz
ą
dzi zamiast słu
ż
y
ć
i który panuje nad ludno
ś
ci
ą
,
jak panował Marcin nad mieszka
ń
cami wyspy, zanim si
ę
zbuntowali.
Ale co si
ę
dzieje, gdy władcy pieni
ą
dza odmawiaj
ą
udzielenia po
ż
yczki albo
stawiaj
ą
instytucjom publicznym lub przemysłowcom warunki za trudne do
spełnienia?
Wówczas instytucje pa
ń
stwowe zaprzestaj
ą
wykonywania projektów, które
sk
ą
din
ą
d s
ą
nagl
ą
ce; przemysłowcy zaprzestaj
ą
starania si
ę
o rozwój produkcji, która
odpowiadałaby potrzebom. I własnie z tego rodzi si
ę
bezrobocie. A
ż
eby bezrobotni
nie umarli z głodu trzeba obci
ąż
y
ć
podatkami tych, którzy jeszcze cokolwiek
posiadaj
ą
, albo którzy pobieraj
ą
pensje.
Czy mo
ż
emy wyobrazi
ć
sobie bardziej tyra
ń
ski system, z tak wieloma zgrubnymi
skutkami!
Przeszkoda w dystrybucji
I to jeszcze nie wszystko. Oprócz zadłu
ż
ania producentów albo parali
ż
owania
produkcji, której finansowania si
ę
odmawia, taki system pieni
ę
zny jest złym
narz
ę
dziem finansowania zbytu produktów.
Chocia
ż
sklepy i magazyny s
ą
pełne, chocia
ż
jest wszystko co potrzebne do
produkcji jeszcze obfitszej, zbyt produktów jest ograniczony.
Istotnie, mo
ż
na naby
ć
tyle produktów, ile jest si
ę
w stanie za nie zapłaci
ć
. Przy
obfito
ś
ci produkcji powinna by
ć
zapewniona obfito
ść
sily nabywczej w portfelach. Ale
tak nie jest. Obecny system nakłada na produkty ceny zawsze wy
ż
sze, ni
ż
wynosi
suma pieni
ę
dzy wkładana jako siła nabywcza do portfeli ludno
ś
ci. Ten system nie
posiada
ż
adnego mechanizmu wyrównujacego t
ę
luk
ę
.
Zdolno
ść
płatnicza nie odpowiada zdolno
ś
ci produkcyjnej. Finanse nie
odpowiadaj
ą
rzeczywisto
ś
ci, nie s
ą
na tym samym poziomie. Rzeczywisto
ść
oznacza
obfito
ść
dóbr łatwych do wyprodukowania. Finanse oznaczaj
ą
pieni
ą
dz racjonowany i
trudny do zdobycia.
Poprawi
ć
to co jest wadliwe
Obecny system finansowy jest w rzeczywisto
ś
ci systemem karz
ą
cym, zamiast
by
ć
systemem słu
żą
cym.
To nie znaczy,
ż
e trzeba go znie
ść
, ale trzeba go poprawi
ć
. Mo
ż
na by to
doskonale zrobi
ć
stosuj
ą
c zasady finansowe Kredytu Społecznego.
Wprowadzenie zasad Kredytu Społecznego stworzyłoby system, który by słu
ż
ył
zamiast panowa
ć
.
Idea Kredytu Społecznego
Pieni
ą
dz odpowiadaj
ą
cy rzeczywisto
ś
ci
Pieni
ą
dz Marcina na Wyspie Rozbitków nie miałby
ż
adnej warto
ś
ci, gdyby na
wyspie nie było produktów. Nawet je
ś
liby jego baryłka była rzeczywi
ś
cie pełna złota,
czy mo
ż
na by było za nie co
ś
kupi
ć
, gdyby nie było produktów? Otó
ż
ani pieni
ą
dz
papierowy, ani jakakolwiek suma cyfr w ksi
ę
dze Marcina nie mogłaby nikogo
wyzywi
ć
, gdyby nie było
ż
ywno
ś
ci. To samo odnosi si
ę
do ubrania. To samo odnosi
si
ę
do wszystkiego.
Ale na wyspie były produkty. Pochodziły z bogactw naturalnych wyspy oraz z
pracy małej społecznosci, która j
ą
zamieszkiwala. Te bogactwa naturalne, które
jedynie nadaj
ą
warto
ść
pieni
ą
dzom, były własno
ś
ci
ą
wszystkich mieszkanców wyspy,
a nie wyłaczn
ą
własnosci
ą
Marcina, bankiera.
Marcin zadłu
ż
ał ich za to, co było ich własno
ś
cia. Zrozumieli to po zapoznaniu si
ę
z zasadami Kredytu Społecznego. Zrozumieli,
ż
e wszystkie pieniadze, cały kredyt
finansowy opiera si
ę
na realnym kredycie społecze
ń
stwa, a nie na operacjach
finansowych bankiera. Pieni
ą
dz powinien sta
ć
si
ę
ich własnosci
ą
w chwili jego
powstania, a wi
ę
c powinien by
ć
im oddany, rozdzielony pomi
ę
dzy nich bez wzgl
ę
du
na to, w jaki sposób b
ę
dzie potem przechodzi
ć
od jednych do drugich, zale
ż
nie od
przepływu produkcji.
Odtad kwestia pieni
ą
dza stała si
ę
dla nich tym, czym jest w istocie: kwesti
ą
prostej rachunkowo
ś
ci.
Pierwsz
ą
rzecz
ą
jakiej si
ę
wymaga od rachunkowo
ś
ci jest to,
ż
eby była dokładna,
zgodna z rzeczywisto
ś
cia, która odzwierciedla. Pieni
ą
dz powinien odpowiada
ć
produkcji bogactwa albo jego niszczeniu. Powinien post
ę
powac za ruchem
bogactwa: obfita produkcja - obfity pieni
ą
dz; produkcja łatwa - łatwy pieni
ż
dz;
produkcja automatyczna - automatyczny pieni
ą
dz; produkcja darmowa darmowy
pieni
ą
dz.
Pieni
ą
dz na produkcj
ę
Pieni
ą
dz powinien by
ć
do dyspozycji producentów, w miare jak go potrzebuj
ą
do
uruchomienia
ś
rodków produkcji.
Jest to mo
ż
liwe, poniewa
ż
stało si
ę
tak z dnia na dzie
ń
w chwili wypowiedzenia
wojny, w roku 1939. Pieni
ą
dz, którego brakowało wsz
ę
dzie od dziesi
ę
ciu lat, nagle
si
ę
pojawił i w ci
ą
gu sze
ś
ciu lat wojny nie było
ż
adnego problemu braku pieniedzy na
sfinansowanie całej mo
ż
liwej i wymaganej produkcji.
A wi
ę
c pieni
ą
dz mo
ż
e i powinien słuzy
ć
produkcji publicznej i produkcji prywatnej
tak samo wiernie, jak słuzył produkcji wojennej. Wszystko, co jest mo
ż
liwe do
zrealizowania w celu zaspokojenia slusznych potrzeb ludno
ś
ci powinno by
ć
mo
ż
liwe
do sfinansowania.
Byłby to koniec koszmarów dla organów pa
ń
stwowych i samych obywateli.
Sko
ń
czyłoby si
ę
bezrobocie i zwiazane z nim ograniczenia, dopóki istniej
ą
rzeczy i
zadania, które nale
ż
y wykona
ć
,
ż
eby zaspokoi
ć
publiczne czy prywatne potrzeby
ludno
ś
ci.
Wszyscy kapitalistami. Dywidenda dla ka
ż
dego
Kredyt Społeczny zaleca rozdział okresowej dywidendy dla wszystkich.
Powiedzmy, sumy pieni
ęż
nej przekazywanej co miesi
ą
c ka
ż
demu, niezale
ż
nie od
jego zaj
ę
cia - całkiem tak samo, jak dywidenda przekazywana kapitali
ś
cie, nawet gdy
nie jest osobi
ś
cie zatrudniony w produkcji.
Uznaje si
ę
,
ż
e kapitalista, który inwestuje swoje pieni
ą
dze w jakim
ś
przedsi
ę
biorstwie, ma prawo do dochodu ze swego kapitału, dochodu, który nazywa
si
ę
dywidend
ą
. Tak inni uzywaj
ą
jego kapitału i ci inni s
ą
za to wynagradzani w
postaci pensji. Ale kapitalista ci
ą
gnie korzy
ś
ci z samego faktu obecno
ś
ci jego
kapitału w przedsi
ę
biorstwie. Je
ż
eli pracuje w nim osobi
ś
cie, czerpie dochody z
dwóch
ź
ródeł: w postaci wynagrodzenia za swoj
ą
prac
ę
i w postaci dywidendy za
swój kapitał (inwestycje).
Otó
ż
Kredyt Społeczny uwa
ż
a,
ż
e wszyscy członkowie społecze
ń
stwa s
ą
kapitalistami. Wszyscy s
ą
włascicielami wspólnego kapitału realnego, który ma o
wiele wi
ę
kszy udział w nowoczesnej produkcji, ni
ż
kapitał w postaci pieni
ę
dzy czy
indywidualny wkład pracowników.
Co stanowi ten wspólny kapitał?
Przede wszystkim zasoby naturalne kraju, których nikt nie wytworzył, które s
ą
darem Bo
ż
ym dla mieszka
ń
ców danego kraju.
Nast
ę
pnie suma wiedzy, wynalazków, odkry
ć
, ulepsze
ń
techniki produkcji - tego
całego post
ę
pu przyj
ę
tego, nagromadzonego, zwi
ę
kszanego i przekazywanego z
pokolenia na pokolenie. Jest to dziedzictwo wytworzone przez minione pokolenia,
którego nasze pokolenie u
ż
ywa i które powi
ę
ksza, by je przekaza
ć
nast
ę
pnemu. Nie
jest to niczyja wył
ą
czna własno
ść
, ale wspólne dobro w całym tego słowa znaczeniu.
I własnie to stanowi najwi
ę
kszy czynnik nowoczesnej produkcji. Zaló
ż
my,
ż
e nie
znamy siły nap
ę
dowej pary, elektryczno
ś
ci, ropy - które s
ą
wynalazkami trzech
ostatnich wieków - i zastanówmy si
ę
, czym byłaby całkowita produkcj
ą
, nawet gdyby
robotnicy rzeczywi
ś
cie zwi
ę
kszyli wydajno
ść
pracy i to w ci
ą
gu wielu dodatkowych
godzin.
Niew
ą
tpliwie potrzeba jeszcze producentów, aby ten kapitał przyniósł dochód.
Producenci s
ą
wynagradzani za swoj
ą
prac
ę
. Ale sam kapitał powinien przynosi
ć
dywidend
ę
swoim wła
ś
cicielom, a wi
ę
c wszystkim obywatelom, gdy
ż
wszyscy na
równi s
ą
współdziedzicami minionych pokole
ń
.
Z uwagi na to,
ż
e ten wspólny kapitał stanowi najwi
ę
kszy czynnik nowoczesnej
produkcji, dywidenda powinna by
ć
na tyle wysoka, by ka
ż
dy mógł dzi
ę
ki niej
zaspokoi
ć
przynajmniej niezb
ę
dne potrzeby egzystencji. Nast
ę
pnie w miar
ę
jako
mechanizacja, motoryzacja, automatyzacja zaczynaj
ą
odgrywa
ć
coraz wieksz
ą
role
w produkcji przy coraz mniejszym udziale pracy ludzkiej, cz
ęść
rozdzielana w postaci
dywidendy powinna by
ć
coraz to wi
ę
ksza.
Jest to zupełnie inny sposób pojmowania rozdziału bogactw niz obecny. Zamiast
pozostawi
ć
osoby i rodziny na dnie nedzy albo opodatkowywac tych którzy jeszcze
bior
ą
udział w produkcji, wszyscy mieli by mie
ć
zapewniony dochód oparty na
dywidendzie. Byłby to lepszy rozdział u
ź
ródła.
Zarazem byłby to sposób bardzo dostosowany do wielkich mo
ż
liwo
ś
ci
nowoczesnej produkcji, sposób realizowania prawa ka
ż
dego człowieka do u
ż
ywania
dóbr materialnych. Prawa, które ka
ż
da osoba ludzka posiada z samego faktu,
ż
e
istnieje. Prawa fundamentalnego i nie ulegaj
ą
cego przedawnieniu, o którym Pius XII
przypomniał w swoim historycznym przemówieniu radiowym z 1 czerwca 1949 r.:
"Dobra materialne zostały przez Boga stworzone dla wszystkich
ludzi i powinno sie je udost
ę
pni
ć
wszystkim, zgodnie z zasadami
sprawiedliwo
ś
ci i miło
ś
ci. Ka
ż
dy człowiek, jako istota rozumna z
natury posiada podstawowe prawo do u
ż
ywania ziemskich dóbr
materialnych... to indywidualne prawo w
ż
aden sposób nie mo
ż
e by
ć
zniesione, nawet przez zastosowanie innych pewnych i uznanych praw
odnosz
ą
cych si
ę
do dóbr materialnych".
Dywidenda dla wszystkich i dla ka
ż
dego: oto naj
ś
wiatlejsza formuła ekonomiczna
i społeczna, jak
ą
kiedykolwiek zaproponowano
ś
wiatu, który nie stoi przed
zagadnieniem produkcji, ale przed zagadnieniem rozdziału produktów (konsumpcji).
Nie przez partie polityczne
Jest wielu ludzi na całym
ś
wiecie, którzy w Kredycie Społecznym Douglasa
widz
ą
najdoskonalsz
ą
propozycj
ę
obsłu
ż
enia nowoczesnej ekonomii obfito
ś
ci,
prowadz
ą
c
ą
do tego, by produkty mo
ż
na było odda
ć
do dyspozycji wszystkich.
Trzeba si
ę
jeszcze postara
ć
,
ż
eby ta koncepcja została zastosowana w praktyce.
Niestety, na przykład w Kanadzie politycy skompromitowali słowa Kredyt
Spoleczny, nazywaj
ą
c nimi parti
ę
polityczn
ą
. Jest to najwi
ę
ksze zafałszowanie
doktryny Douglasa. Doprowadziło to do zamieszania i braku zaufania do tej idei.
Wielu z góry nie chce słysze
ć
o Kredycie Społecznym, gdy
ż
uwa
ż
aj
ą
go za parti
ę
polityczn
ą
, a s
ą
ju
ż
członkami innej partii.
Jednak
ż
e Kredyt Społeczny, wła
ś
ciwie poj
ę
ty, nie jest parti
ą
polityczn
ą
. Jest
czym
ś
przeciwnym. Sam zało
ż
yciel szkoły kredytowej C.H. Douglas z pewno
ś
ci
ą
znał swoj
ą
doktryn
ę
lepiej, ni
ż
ktokolwiek inny (przede wszystkim niesko
ń
czenie
lepiej od pyszałków, którzy chc
ą
si
ę
posługiwa
ć
powierzchownym poj
ę
ciem, jakie
maj
ą
o Kredycie Społecznym w celu zaspokojenia swych politycznych ambicji). Otó
ż
Douglas stanowczo o
ś
wiadczył,
ż
e pomi
ę
dzy Kredytem Społecznym, a polityk
ą
wyborcz
ą
zachodzi sprzeczno
ść
.
Partia polityczna i Kredyt Spoleczny s
ą
to dwie nazwy, z których jedna wyklucza
drug
ą
, ze wzgl
ę
du na sam
ą
ich natur
ę
, cel, sił
ę
nap
ę
dow
ą
, ducha.
Zasady Kredytu Społecznego opieraj
ą
si
ę
na filozofii. I ta filozofia daje
pierwsze
ń
stwo osobie przed grup
ą
, przed instytucjami, nawet przed samym rz
ą
dem.
Wszelka działalno
ść
dokonywana w imie prawdziwego Kredytu Społecznego
powinna odbywa
ć
si
ę
w słu
ż
bie osoby.
A je
ś
li chodzi o parti
ę
polityczn
ą
, to jej działalno
ść
jest o
ż
ywiona i kierowana
całkiem innym duchem.
Ka
ż
da partia polityczna (stara czy nowa), ma przede wszystkim na celu zdoby
ć
lub utrzyma
ć
władz
ę
, sta
ć
si
ę
lub pozosta
ć
grup
ą
, która b
ę
dzie rz
ą
dzi
ć
pa
ń
stwem.
Jest to zdobywanie władzy dla pewnego stronnictwa.
Kredyt Społeczny, przeciwnie, uwa
ż
a,
ż
e władza powinna by
ć
rozdzielona
pomi
ę
dzy wszystkich: władza ekonomiczna - za po
ś
rednictwem okresowej
dywidendy umo
ż
liwiaj
ą
cej ka
ż
demu kierowanie produkcj
ą
swego kraju; władza
polityczna - czyni
ą
c Pa
ń
stwo, rz
ą
dy na wszystkich szczeblach, rzecz
ą
osób, a nie
osoby rzecz
ą
Pa
ń
stwa.
Partie polityczne s
ą
zainteresowane rz
ą
dzeniem. Natomiast prawdziwy Kredyt
Społeczny zainteresowany jest rozwojem indywidualnym i rozwojem narodu.
Polityka partii doprowadza do tego,
ż
e obywatele rezygnuj
ą
z osobistej
odpowiedzialno
ś
ci, gdy
ż
partia cał
ą
wag
ę
przywi
ą
zuje do głosu wyborczego, do aktu
trwaj
ą
cego zaledwie kilka sekund, dokonywanego przez obywatela za parawanem,
po spo
ż
yciu potrawki wyborczej przyprawionej wszystkimi sosami w ci
ą
gu kampanii
wyborczej.
Natomiast Kredyt Społeczny uczy obywateli ponosi
ć
odpowiedzialno
ść
samemu,
zarówno w polityce, jak w innych dziedzinach, i o ka
ż
dym czasie, bior
ą
c na siebie
nadzorcz
ą
rol
ę
rz
ą
dów i ich odpowiedzialno
ść
, głosz
ą
c prawd
ę
i ujawniaj
ą
c
niesprawiedliwo
ść
, bez wytchnienia i wsz
ę
dzie, gdzie si
ę
j
ą
napotka.
Wszystkie partie polityczne przyczyniaj
ą
si
ę
do wytworzenia w narodzie
podziałów, gdy
ż
jedne walcz
ą
z drugimi w pogoni za władz
ą
. Otó
ż
wszelkie podziały
osłabiaj
ą
. Naród podzielony, osłabiony,
ź
le si
ę
rz
ą
dzi.
Doktryna Kredytu Społecznego, w przeciwie
ń
stwie do partii, sprawia,
ż
e
obywatele staj
ą
si
ę
ś
wiadomi podstawowych d
ąż
e
ń
, wspólnych dla wszystkich.
Autentyczny ruch kredytowy poucza obywateli, jak maj
ą
si
ę
zjednoczy
ć
d
ążą
c do
zaspokojenia swoich wymaga
ń
, co do których wszyscy s
ą
zgodni. A w razie potrzeby
jak maj
ą
wywrze
ć
zorganizowany nacisk na rz
ą
d, niezale
ż
nie od tego jaka grupa
byłaby u władzy. I dlatego miesi
ę
cznik "Michael"/"Vers Demain" zaleca w polityce
presj
ę
narodu zgrupowanego poza parlamentem, lecz oddziaływuj
ą
cego na rz
ą
dy,
tak aby delegaci narodu mogli ustanowi
ć
prawa w duchu Kredytu Społecznego.
Aby mogły zatryumfowa
ć
tak wielkie idee, jak pi
ę
kna kredytowa koncepcja
ekonomiczna, potrzebni s
ą
nie politycy
żą
dni sławy i chciwi pieni
ę
dzy, lecz
apostołowie oddaj
ą
cy si
ę
dla sprawy bezinteresownie, maj
ą
cy jedynie na celu tryumf
prawdy i
ś
wiata lepszego dla wszystkich; apostołowie pozbawieni tu, na ziemi,
jakiegokolwiek wynagrodzenia, robi
ą
cy dla wytkni
ę
tego celu wszystko co mo
ż
liwe, a
co do reszty - zdaj
ą
cy si
ę
na Boga.
Pismo “Michael”/“Vers Demain” pracuje nad ukstałtowaniem takich wła
ś
nie
apostołów, przedstawia ich zadania, działno
ść
i wyniki.
Louis EVEN
Info: http://www.michaeljournal.org/wyspa.htm