Żonie Halinie
str.-64-65
Szary zmierzch się zakrada, gasną blaski tęczy.
Od wód jeziora senna mgła muślinem spływa.
I zda się że przyroda cała odpoczywa.
Tylko z dali, gdzieś owad cichutko zabrzęczy.
I nagle, z czerni trawy – błyska ognia smuga…
To płonie chrust omszały. Syczy, iskry roni.
Żarem twarze oblewa, cienie nocy gasi.
W ślad za nim płynie dymu wstęga jasna, długa.
I śniłem że świat cały oddycha pokojem.
I że anioł niebiański stanął tu na warcie.
Że ciszą tą odetchnę, nocą się upoję…
W tym płomień krwawy buchnął i targnął zażarcie.
Sercem mym. I tak z bólem w samotności stoję.
I tak mnie myśl oTobie zadręcza uparcie.
Przede mną cicha wierzba, jasny brzeg urwisty.
Na brzegu tym rzuconych kilka głazów leży.
Do nich – fala za falą - niespokojnie bieży.
I do nich śpieszą wiatrów zbłąkane poświaty.
Spojrzyj tam. Ponad taflą wielkiego jeziora.
Tam się pas lasów ciągnie, długi, siniejący.
Im dalszy – niklejszy aż wreszcie ginący…
Taki widok oglądam co dnia, co wieczora.
Nie do mnie cicha wierzba wyciąga konary.
I chłód sprowadza gdy w sercu płomień czuję.
Nie dla mnie w krąg przyroda roznieca swe czary.
I piękno niepojętym zwidem prześladuje…
Dziś mnie męczy tęsknoty przeogromnej żar.
I wzrokiem wciąż cię szukam a w myślach znajduję.
W kampingowego domku ściany.
Kroplami deszcz miarowo dzwoni.
Przez szybę - świat jest zapłakany.
Za szybą – myśl ma Ciebie goni.
W domku mym często wiatr zawodzi.
I wieści niosąc z Twojej strony.
Szepce mi nieustannie co dzień.
Żem jest – jak Ty, osamotniony.
Choć droga ma jest tak daleka.
Przecież ją myśl ma ciągle skraca.
Zawsze z tęsknotą Ciebie czekam.
Zawsze do Ciebie myślą wracam. Str-65
Po szybie struga biegnie szara.
Bolesna – jak zdradzieckie groty.
I gorzka jak trucizny czara.
Tak płynie tylko łza tęsknoty.
I gdy po szybie wzrok mój goni.
Już mi jej drżenia wcale nie żal.
Bo pieśń Twa z dala cicho dzwoni…
Zagareła kak iskra śleza.
1959r.