Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Rozdział 11
Blayne spała twardo. Tak twardo, że pamiętała jedynie, że ktoś raz ją obudził by
wpakować jej kilka dużych tabletek do gardła, a następnie próbował utopić. Następnym razem gdy
się obudziła, czuła się znacznie lepiej i umierała z głodu.
Ziewając, usiadła i przeciągnęła się. Przeszła jej migrena, jej twarz nie była już dziesięć
razy większa niż całe jej ciało i mogła patrzeć obojgiem oczu. Na zewnątrz nadal było ciemno, ale
nie miała pojęcia, która jest godzina. Spojrzała na swój zegarek, ale szybko sobie przypomniała, że
nie działa.
1
Okej, Bo miał co do tego rację. Potrzebowała nowego zegarka... zadanie, za które się w
końcu zabierze.
Wstała i poszła do łazienki, potrzeba wysikania się była nadrzędna w stosunku do potrzeby
zjedzenia. Zrobiła, co miała zrobić, umyła ręce i wróciła do pokoju dziennego. Tam zatrzymała się i
zaczęła gapić.
- Co... czekaj... gdzie jest...uh...
- Czy czujesz się na tyle dobrze, by wstawać?
Blayne spojrzała przez swoje ramię. W drzwiach kuchennych stał Bo Novikov. W zasadzie
to był tak jakby lekko przygarbiony, ponieważ był zbyt wysoki jak na jej drzwi. Szczerze mówiąc,
zapomniała, że wpadł do niej.
Pytania typu dlaczego i skąd wiedział gdzie ona mieszka w Brooklynie ulotniły się, gdy
dotarło do niej, że nie została okradziona przez bardzo porządnych złodziei.
Wskazała ręką na swój pokój.
- Co ty zrobiłeś?
- Posprzątałem. Wygląda znacznie lepiej, nie sądzisz?
Blayne weszła w głąb pokoju.
- Gdzie są wszystkie moje rzeczy?
- Miałaś na myśli wszystkie te śmieci?
Blayne stanęła naprzeciw tej bezczelnej bestii w swoim mieszkaniu.
- Śmieci? Nazywasz moje rzeczy śmieciami?
- A nie są nimi?
- Nie! To nie są śmieci. To są moje rzeczy!
- Które są śmieciami.
Poirytowana jego spokojną, ale przemądrzałą postawą, Blayne wskazała na niego
oskarżycielsko palcem.
- Wyrzuciłeś je, prawda?
- No cóż...
1
No i widzisz? A Bo chciał ci kupić nowy...
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Ponieważ uznałeś, że to śmieci. Ale to nie były śmieci. To były moje rzeczy.
- Blayne...
- Moje! - wrzasnęła. - Nie twoje. Moje, moje, moje!
- Blayne...
- Myślisz, że kim ty jesteś? Przychodząc do mojego mieszkania? Zabierając moje brudy!
Wyrzucając moje brudy!
Do tego momentu, Blayne była uprzejma i nieskuteczna, ale kiedy Bo przewrócił na nią
swoimi oczami i wydał westchnienie w rodzaju „jestem zmęczony i czuję się wykorzystany”, miała
tego dość!
- Wynocha! - warknęła. - Wynoś się z mojego domu! Już! - Odwróciła się, by zrobić krótką
wycieczkę do drzwi wejściowych, tak, aby mogła dramatycznie je otworzyć, ale on złapał ją za jej
bluzę i okręcił ją do siebie.
Przez krótką chwilę myślała, że on zacznie ją okładać pięściami
2
, ale zamiast obrócić ją
twarzą do siebie, on obrócił ją tak, by stanęła twarzą do ściany za kanapą. Ściany z regałami na
książki, na które najpierw rzucała rzeczy, gdy się rozpakowywała i które miała w planach
uporządkować, kiedy będzie miała ku temu okazję. Niestety, ta „okazja” nigdy się nie pojawiła.
Nie tylko trzy regały na książki od podłogi do sufitu zostały uporządkowane, ale też
wszystkie książki i gazety, które Blayne kładła na podłogę, były teraz na półkach. I nie tylko były
ułożone w kolejności alfabetycznej, ale były uporządkowane alfabetycznie według autorów w
obrębie grup, które zostały podzielone tematycznie. I taak, tematy również były w porządku
alfabetycznym.
3
Bo znalazł nawet czas, by prowizorycznie związać jej gazety rocznikami i opisać
je tak, by wiedziała co to są za gazety bez rozwalania paczek.
- Och... - powiedziała. - Och, to miłe!
4
Okręcił nią znowu i tym razem stanęła przed kuchnią. Idealnie czystą kuchnią, ze
wszystkimi naczyniami, garnkami i patelniami odłożonymi na miejsce, z blatem kuchennym i
kuchenką wyszorowanymi do czysta, a cztery worki ze śmieciami, które miała zamiar wyrzucić do
kontenera na śmieci przez ostatnie dwa tygodnie, w końcu zniknęły. I była pewna, że gdyby chciała,
mogłaby jeść z kuchennej podłogi.
- Łał.
Kolejny zwrot i patrzyła teraz na swoją sypialnię. Wszystkie rzeczy, które do tej pory były
na podłodze, znajdowały się teraz w koszu na brudną bieliznę - Ja mam kosz na brudną bieliznę? -
a stos czystych rzeczy, które trzymała w koszu na pranie zniknął, co prowadziło ją do wniosku, że
są poskładane i włożone do jej komody.
Kilka rzeczy wisiało w jej szafie, która także była uporządkowana; ubrania wisiały według
rozmiarów. Buty, tenisówki i trepy, które rzucała na dno szafy, a potem spędzała godzinę każdego
ranka starając się dopasować buty do pary, leżały uporządkowane w szafie. W pierwszej kolejności
jej trepy do pracy, potem tenisówki, następnie wrotki i na końcu mały rządek jej butów do sukienek
i szpilek.
Okej, a więc nie wyrzucił wszystkiego w przypływie męskiego wiem-co-jest-dla-ciebie-
dobre, ale - w zamian - uporządkował tylko wszystkie jej bambetle i teraz miała czyste mieszkanie i
2
Eee, nie rozumiem skąd u Blayne ten pomysł?!
3
Wymiękłam :D
4
Tylko na taki komentarz ją stać?
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
widziała, że jej dywan był faktycznie w kolorze wesołej śliwki. I zdołał to wszystko zrobić w
zaledwie kilka godzin.
5
Blayne na chwilę przygryzła swoją dolną wargę, podobnie jek borsuk, który przygryzł jej
twarz, ale wiedziała, że nie sposób tego uniknąć. Musiała przeprosić i podziękować Bo
Novikovowi. Najlepiej obie te rzeczy w jednym zdaniu.
Przygotuj się, Thorpe. W ciągu kilku godzin on zrobił to, co tobie zajęłoby trzy lata z
oficjalnym groźbą ze strony National Health Services
6
.
Wzięła głęboki oddech.
- Bo...
I wtedy on odwrócił ją w drugą stronę. Teraz patrzyła na mały stół jadalny, który stał w jej
pokoju dziennym, jako że w rzeczywistości nie miała jadalni. Oczywiście, nawet gdyby miała
jadalnię i tak nie używałaby go jako stołu jadalnego, ponieważ zazwyczaj był on zawalony starymi i
nowymi rachunkami, dokumentami biznesowymi, które obiecała miesiąc albo dwa temu
przygotować dla Gwen, i pusty album na zdjęcia, i pudełko ze zdjęciami rodzinnymi, które starała
się ułożyć od kiedy się tu wprowadziła, na nadchodzące urodziny ojca. Jednak teraz te wszystkie
rzeczy były porządnie zebrane w stosik i poukładane z brzegu stołu, pilne rachunki w swoich
różowych kopertach na samej górze z dołączoną wielką kartką, na której było napisane „Zapłać je
natychmiast!”, tak że nie można ich było przegapić, a co za tym idzie nie można było o nich
zapomnieć.
Więc co teraz leżało na stole? Talerze i szklanki - pamiętam te talerze i szklanki! - pałeczki
do jedzenia i spora ilość chińskiego jedzenia z jej ulubionej dwadzieścia-cztery-godziny-na-dobę
knajpy na rogu.
- Och...łał.
I wtedy usłyszała jak się zatrzaskują drzwi.
7
Blayne skuliła się i spojrzała przez swoje ramię. I taak. Była całkowicie sama.
- Cholera!
***
Bo był przy swojej ciężarówce, gdy się zatrzymał i podniósł głowę. Wciągnął nosem
powietrze i warknął, gdy zdał sobie sprawę, że czuje wilka. Wilczycę.
Już w złym nastroju, odwrócił się w kierunku zapachu dochodzącego z alei po przeciwnej
stronie ulicy, ale zanim zdołał się dowiedzieć dlaczego wilczyca czai się w pobliżu mieszkania
Blayne, ona sama wyskoczyła tuż przed nim, jej ramiona wyciągnęły się, jej nogi rozkraczyły na
krawężniku. Wiedział, że to jej raczej żałosna próba zablokowania go, by nie szedł dalej.
Biorąc pod uwagę fakt, że nie potrafiła odeprzeć ataku borsuka, Bo podziwiał jej
5
Nie, nie, nie, to jest jawna niesprawiedliwość! Dlaczego ja na swojej drodze życia nie spotkałam takiego Bo? ;)
Przebolałabym nawet ten jego harmonogram :P
6
Państwowa Służba Zdrowia
7
O żesz... on jej to wszystko posprzątał i jeszcze kolację zamówił, a ona mu się kazała wynosić... nic dziwnego, że
sobie poszedł... buuuu - No właśnie - buuu!!! Ty niewdzięczny wilko-psie !!
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
determinację.
- Przepraszam - powiedziała. - Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
Mówiąc szczerze, nie oczekiwał, że ona go przeprosi. A przynajmniej nie od razu. a gdyby
przeprosiła, nie oczekiwał, że będzie mówić to serio. Ale mówiła to serio. Mógł to stwierdzić z całą
pewnością
- Proszę, nie odchodź - błagała. - Byłam totalną suką. Wiem. I przepraszam.
Jeśli ona mogła zachowywać się jak dorosła, on też mógł.
- I ja przepraszam, jeśli cię wkurzyłem. Chciałem tylko pomóc.
- Wiem. Wiem. - Przycisnęła dłonie do jego klatki piersiowej i, hmm, to było strasznie
miłe. - I naprawdę to doceniam. Wkurzyłam się, ponieważ pewnego razu ja i mój tata weszliśmy do
mojego „chlewu”, jak lubił to nazywać. I on wyrzucił wszystkie moje bambetle. Razem ze mną, jak
tam stałam! Miałam wtedy czternaście lat, ale do dziś mam wrażenie, że po tym traumatycznym
zdarzeniu nigdy nie doszłam do siebie.
Bo chciał się roześmiać, ale wiedział, że ona była poważna.
- Po prostu je wyrzucił?
- Według niego, nie miał czasu na to bym ruszyła swój leniwy tyłek i zrobiła to, co muszę
zrobić, a co oznaczało natychmiast a nie później, wtedy gdy będę miała na to ochotę. Słuchasz
mnie, panienko? - zapytała znacznie niższym i rykliwym głosem, najprawdopodobniej naśladując
swojego ojca.
Bo odchrząknął, powstrzymując uśmiech.
- Czy twój staruszek nie był w Marines
8
?
Jej uśmiech był zrezygnowany, ale nadal uroczy.
- Navy.
9
- Rozumiem. Mój wujek był w Marines. Wychowywał mnie po śmierci moich rodziców.
Poznałem po...uhm... tonie.
- To wszystko wyjaśnia - powiedziała z nagłą radością, której nie widział nigdy wcześniej
w życiu u żadnego drapieżnika. - Wojskowi rodzice albo opiekunowie wychowują dwa typy dzieci.
Albo super-uporządkowane dzieci, takie jak ty. Albo buntowniczo-bałaganiarskie, takie jak ja.
- Więc jestem nudny?
- Tego nie powiedziałam!
- Ale ty jesteś buntownikiem a ja tym porządnickim.
- Tak. Ale założę się, że ty potrafisz znaleźć wszystko czego potrzebujesz, wtedy kiedy
tego potrzebujesz.
- To prawda. Co, jak sądzę wyjaśnia, dlaczego wciąż znajdowałem cztery albo pięć
opakowań takich samych produktów leżących dookoła.
Skuliła się.
- Masz na myśli takich jak plastikowe worki na kanapki?
8
United States Marine Corps (Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych, USMC, w skrócie Marines)
9
United States Navy, US Navy (Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych)
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Miałaś tego szesnaście pudełek. Większość z nich nie otwarta, albo tylko kilka torebek
było zużytych.
Jeszcze bardziej się skuliła.
- Psiakrew!
Chichocząc z ulgi, że ona zwyczajnie zapomniała o tych torebkach, a nie że używała ich
do jakiegoś nielegalnego interesu z narkotykami, Bo zapytał:
- Czy wzięłaś resztę antybiotyków? Powinnaś wziąć resztę zaraz po przebudzeniu.
Przyglądała mu się badawczo tymi swoimi wspaniałymi brązowymi oczami.
- Wezmę je, jeśli wrócisz ze mną i zjemy trochę tego chińskiego jedzenia, na które mam
straszną ochotę. Umieram z głodu - wyszeptała.
- A jeśli z tobą nie wrócę?
- Nie wezmę lekarstw i wtedy wróci zakażenie, i umrę straszną i smutną śmiercią w swoim
idealnie czystym mieszkaniu, i to wszystko będzie twoją winą.
- Naprawdę byś to zrobiła, prawda?
- Tak. Nic na to nie poradzę. - Chwyciła jego przedramię obiema rękami. - Nie możesz
pozwolić mi umrzeć zupełnie samej, tylko dlatego, że byłam suką nie do wytrzymania.
- Skoro ujmujesz to w ten sposób...
- Chińskie jedzenie - przypomniała mu. - Kto jest w stanie oprzeć się pokusie niezwykłych
chińskich dań? Ja wiem, że nie potrafię. A ty?
Jak mógłby jej odmówić? Zwłaszcza kiedy była tak cholernie słodka?
- No dobra. Ale pierogi są moje. Nie dzielę się nimi.
- Niegrzeczny i skąpy - powiedziała, szarpiąc go za ramię dopóki nie zaczął iść,
pozwalając jej prowadzić się do środka. - Ale niech ci będzie, tym razem.
- Jakie to dojrzałe z twojej strony - powiedział sucho, rozśmieszając Blayne.
***
Korzystanie ze stołu jadalnego jako stołu jadalnego trwało całe dwie minuty, zanim Blayne
nie mogła znieść tego uczucia ograniczającego jej swobodę i szybko zaadaptowała podłogę na
zaimprowizowany piknik. Bo nie narzekał, ale wydawał się być tym zdumiony.
- Nie lubię ograniczeń - wyjaśniła.
Nie potrafiła powiedzieć, czy to zrozumiał, bo po prostu się w nią wpatrywał, zanim nie
chwycił za swoją zupę wonton
10
, sięgając po nią poprzez rozłożony przez Blayne koc.
Szczerze mówiąc, Blayne nie była pewna jak jej pójdzie posiłek z Bo Novikovem. Jedną
rzeczą było spędzanie z nim czasu podczas treningów, kiedy to rozmowa wymagająca
zaangażowania z jego strony polegała w większości na mówieniu jej co ma robić. Ale rozmowa
podczas kolacji wymagała zaangażowania obu stron, co Blayne uwielbiała, a co często mówiło jej,
10
Wonton - rodzaj pierożków popularnych w kuchni chińskiej. Tradycyjnie nadzienie sporządza się z mielonej
wieprzowiny, krewetek lub ostryg, oleju sezamowego i sosu sojowego. Często podawane bywają w zupach.
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
kto zostanie jej długoterminowym przyjacielem a koło kogo przejdzie, gdy go zobaczy na ulicy. Aż
do teraz, Blayne była prawie pewna, że Bo skończy w basenie z tymi, obok których „się
przechodzi”.
Nie robił wielu rzeczy, które nie wiązały się z hokejem, więc o czym właściwie będą
rozmawiać? Podłoga w jej pokoju dziennym wydawała się doskonałym miejscem na posiłek,
ponieważ jej pilot oraz dwudziestosiedmio-calowa plazma tylko czekała w razie potrzeby, gdyby
zapadła bolesna cisza.
Po dwóch godzinach, nie sięgnęła po pilota nawet raz.
- To - powiedziała wręczając mu zdjęcie - jest moja mama.
Uśmiech Bo był szeroki, a śmiech prawdziwy.
- Twoja mama miała afro.
Blayne zrobiła mały znak rock-and-rolla - ten, który zakonnice zwykły nazywać rogami
diabła - swoimi obiema dłońmi unosząc w górę mały palce oraz wskazujący, a środkowy i
serdeczny przytrzymała kciukiem w dole.
11
- Cholerna racja, że miała. Nazywała ją swoją psią grzywą, co irytowało każdego lwa w
zasięgu słyszalności dziesięciu mil.
- A jak to się stało, że ty nie nosisz afro?
- Ponieważ moje włosy rosną jak u Pippi Langstrumpf, a taki wygląd mi nie pasuje. -
Pokazała swoimi dłońmi. - Okej. Twoja kolej. Masz zdjęcie swoich rodziców?
- Taak. - Przewracając swoimi oczami jak wielki dziwak, którym był, Bo wyciągnął swój
portfel i wysunął z niego małe zdjęcie podając jej.
Azjatka był nieomal nietypową lwicą, aparat uchwycił niezmrużone spojrzenie jej złotych
oczu, mały uśmiech na jej pełnych wargach wydawał się być jednocześnie kpiący i niebezpieczny.
Kości policzkowe były ostre, a jej nos szeroki i raczej płaski, jak u syna. I kto był na tyle odważny,
by się do niej przytulać? Białowłosy niedźwiedź polarny, z brązowymi oczami i uroczym
uśmiechem stał tuż za nią. Genetycznie Bo był wyraźnie mieszanką swoich rodziców w proporcjach
pięćdziesiąt na pięćdziesiąt, ale on oczywiście wyróżniał niedźwiedzią stronę. Nie, żeby Blayne go
za to winiła, skoro został przygarnięty i wychowany przez niedźwiedzie.
- Wyglądają na szczęśliwych.
- Byli, przez większość czasu. Sporo się kłócili, ale myślę, że lubili się kłócić.
- W niektórych parach to naprawdę działa. Co się stało? - Zapytała o to, nad czym od
jakiegoś czasu się zastanawiała.
Bo wzruszył swoimi masywnymi ramionami.
- Pijany kierowca spowodował karambol na autostradzie. My byliśmy w jednym z
pierwszych samochodów i Tata nie wcisnął na czas hamulców a samochody za nami też tego nie
zrobiły.
- Byłeś z nimi?
Kiwnął głową.
11
Autorce chodziło o coś takiego ;)
http://image.shutterstock.com/display_pic_with_logo/536098/536098,1296338387,11/stock-photo-a-man-s-
hand-giving-the-rock-and-roll-sign-70033087.jpg
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Na tylnym siedzeniu. Wszystko, co pamiętam to zgrzytający dźwięk hamulców i
następnie metalu o metal, a potem obudziłem się w szpitalu. Kilka dni później przyjechał mój
wujek i mnie wziął, i pochowaliśmy moich rodziców kilka dni po tym, w Maine.
Blayne nie powiedziała mu, że jest jej przykro; wiedziała, że nie chciał tego słyszeć.
- A co z twoją mamą? - zapytał.
- Została upolowana.
Bo odwrócił się, jego ręka zamiast na jego plecach, spoczywała na jej kanapie, spojrzenie
jego niebieskich oczu skupiło się na niej.
- Co?
- W tym czasie Tatuś stacjonował w Japoni a Mamusia była w Londynie. Była tłumaczem
w Ambasadzie.
- A ty gdzie byłaś?
Zrobiła zeza.
- Z rodziną w Georgie. Rodziną mojego taty. Tak naprawdę nigdy mnie nie polubili, choć
Mama bardzo się starała by tak się stało. Miałam tam być przez lato.
- Wiesz co się stało?
- Nie za bardzo. Tatuś nie chciał o tym rozmawiać, a jeden z wujków, który był nieźle
pijany, próbował mi powiedzieć o tym po pogrzebie, ale nie zdawał sobie sprawy, ze Tatuś stał tuż
za nim. Przekonał się, że uderzenie w głowę łyżką do opon naprawdę boli.
Bo zachichotał.
- Nie współczuj mu. Moje ciotki spóźniły się na pogrzeb moich rodziców, ale przybyły na
czas, by zażądać zwrotu biżuterii mojej matki.
- Niegrzeczne.
- I głupie. Mama była mile widziana w mieście, ponieważ przyjechała z Tatą. Ja, ponieważ
jestem w połowie niedźwiedziem. Ale pełnej krwi lwice przechadzające się po Ursus County? To
wszelkiego rodzaju głupota. Niedźwiedzice miały dzień sportu.
- Zawsze chciałam pojechać do miasta wpełni-niedźwiedzi - westchnęła Blayne.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Zawsze myślałam, że ulice będą opływały w miód, a strumienie w łososie.
- W iesz, Grizzli nie są jedynymi, którzy tam żyją. Ja nie jestem wielkim fanem miodu.
- Jak możesz nie lubić miodu? Jak ktokolwiek może nie lubić miodu?
12
To szaleństwo!
- Nawet jeśli wiesz, czym są Grizzly, nadal myślisz o nich jako o słodkich misiach,
prawda?
- Tak.
Bo zaczął potrząsać głową, ale skończył ziewając.
- Zatrzymałam cię zbyt długo.
- Nie. - Spojrzał na swój zegarek
13
, jego oczy rozszerzyły się. - Okej. Może trochę. Lepiej
12
No tak po prostu można nie lubić miodu :) ja nie lubię :) - Ja... zimą, w ciepłym mleczku... mniam
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
pójdę.
- Śpij tutaj.
14
Sposób, w jaki całe jego ciało się napięło i kiedy nie patrzył na nią, uświadomił Blayne,
jak to mogło zabrzmieć.
- Na kanapie - szybko dodała.
Oboje spojrzeli na dwuosobową małą kanapkę
15
, którą ona nazywała przy ludziach kanapą.
- Jest ciut mała, co?
- Nic mi nie będzie. Ale muszę wstać o piątej trzydzieści. Mam śniadanie z moim agentem
o szóstej piętnaście.
Blayne zerwała się i pobiegła do swojego pokoju, szybko programując swój cyfrowy
budzik. Sprawdziła go dwa razy, ruszyła w kierunku pokoju dziennego, zawróciła i sprawdziła
ponownie. Chciała się upewnić, że ona nie będzie przyczyną jego spóźnienia na jakiekolwiek
spotkanie.
- Wszystko zrobione - powiedziała, wracając z poduszką i kilkoma kocami. Wziął
poduszkę i popatrzył na koce. - Och. Skręcam ogrzewanie na noc, żebym nie miała wysokich
rachunków.
- Dziękuję, bo teraz się roztapiam.
- Och! Przepraszam. Racja... jesteś polarnym.
Bo upuścił poduszkę na kanapę.
- Nie martw się. Zmienne polarne mogą się przystosować do każdej temperatury jeśli
potrzeba, po prostu czujemy się bardziej komfortowo w chłodzie.
- No, nie przejmuj się. Skręcę ogrzewanie i w lodówce będzie woda z lodem albo coś
podobnego.
- Wiem. Wyczyściłem lodówkę. Wygląda na to, że przeprowadzasz jakieś eksperymenty w
niektórych pojemnikach na żywność.
- Znów do tego wracamy? - spytała, używając ulubionego powiedzonka Gwen. -
Naprawdę?
- Mówię tylko, żebyś zadbała o takie rzeczy raz w tygodniu.
- Sz-sz-sz. - Zakryła jego twarz kocami. - Nie zmuszaj mnie, bym cię znienawidziła.
- Myślałem, że mnie lubisz - powiedział spod koców, więc je opuściła skoro nie wydawały
się być w ogóle skuteczne.
- Lubię. - Pochyliła się używając swojego surowego wyrazu twarzy. - Ale to się może
zmienić w mgnieniu oka, proszę pana.
Wyglądał na niewzruszonego wyrazem jej twarzy, nad którym ciężko pracowała przez lata!
- Będę o tym pamiętał.
- Widzimy się rano - powiedziała, skręcając ogrzewanie na tyle, na ile się odważyła bez
13
No, nie podejrzewam go, żeby spojrzał na ten, który ma Blayne ;)
14
O! wreszcie jakaś konkretna propozycja ;)
15
Np. coś takiego https://images-na.ssl-images-amazon.com/images/I/41Zmx-u1feL._AA400_.jpg
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
ryzykowania dla siebie hipotermii.
- Dobranoc, Blayne.
Blayne zamknęła drzwi od swojej sypialni i szybko przebrała się w swoją bieliznę
termiczną: spodnie dresowe, bluzę i super grube wełniane skarpety. Nakryła łóżko kocami i
schowała się pod nimi.
16
I, gdy tak siedziała w ciemności i patrzyła przez okno na murowany budynek tuż obok,
nagle przyszło jej do głowy, że ma w swoim pokoju dziennym śpiącego faceta, o którym nie wie
zbyt wiele, i że nigdy nie czuła się bezpieczniejsza.
17
Tej nocy Blayne zasypiała z uśmiechem na ustach.
16
Oj, Blayne, aleś ty nieżyciowa ;) masz w pokoju obok prawdziwą, żywą elektrownię jądrową i nie korzystasz z niej?
:P
17
No, a na dodatek mogłoby jej być znacznie cieplej, gdyby skorzystała z okazji ;)