OSHO
Medytacja
Podstawy praktyki
Spis treści
Czym jest medytacja
2
Wskazówki do praktyki
7
Nie czuj się bezradny
7
Bądź odprężony
8
Nie żądaj natychmiastowych satori 9
Stwórz przestrzeń do medytacji
9
Właściwa pozycja ciała
10
Bądź pośrodku
10
Poczucie humoru
10
Nie walcz, nie psychoanalizuj
11
Niech medytacja będzie twoim pragnieniem
11
Medytacja jest zabawą
12
Medytacja nie jest przeciwna umysłowi
12
Niech wzrasta w tobie uważność
12
Pojawia się prawdziwa cisza
14
Oświecenie przychodzi w swoim czasie
15
Pułapki na drodze
16
Moce psychiczne: ostatni atak ego
16
Powab iluzorycznych doznań
16
Pierwsza eksplozja
17
Satori z umysłu
18
Doznania potwierdzające
20
Cały świat staje się doliną
20
Każda nuta staje się krystalicznie czysta
21
Słyszysz świat jak echo
21
Będziesz słyszał wszystko prócz siebie
21
Pojawia się wielkie światło 21
Nie możesz znaleźć swego ciała
22
Doznanie unoszenia się
22
Radość bez powodu 23
Brak reakcji - brak lęku
24
Kilka spraw istotnych
24
1
Baw się
24
Bądź cierpliwy
24
Nie wyczekuj rezultatów
24
Doceniaj nieświadomość
25
Nie jesteś swoimi doznaniami
25
Obserwujący to nie świadek
26
Medytacja przychodzi sama
27
Którą technikę mam wybrać
28
Medytacja w ujęciu Osho
32
Zorba Budda: tamten świat w tym jest ukryty
32
Dlaczego medytacje aktywne?
35
Biografia Osho
36
O Osho
39
Czym jest medytacja?
Medytacja nie jest hinduską metodą, techniką; nie można się jej nauczyć. Medytacja to
wzrastanie, wzrastanie totalności twego życia w całej jego okazałości.
Medytacji nie można dodać do ciebie takiego, jakim jesteś - może ona przyjść do ciebie tylko
poprzez zasadniczą przemianę, metamorfozę. Jest rozkwitaniem, wzrastaniem. Wzrastanie
zawsze zachodzi w totalności, nigdy nie jest dodatkiem.
W medytacji musisz wzrastać. Trzeba właściwie pojąć to totalne wzrastanie osobowości, inaczej
będziesz sam przed sobą udawać, zajmiesz się grami umysłu. Tyle ich jest! Mogą cię ogłupić,
nic nie dadzą, a możesz ponieść przez nie szkody. Błędne jest już samo nastawienie, że w
medytacji jest jakaś sztuczka, rozumienie medytacji jako metody. Kiedy zaczynasz bawić się
sztuczkami umysłu, umysł zaczyna się degenerować.
Umysł - taki, jaki jest - nie jest medytacyjny. Zanim nastąpi medytacja, umysł musi się zmienić
w całej swej istocie. Czym jest, więc umysł, który masz teraz? Jak funkcjonuje?
Umysł zawsze werbalizuje. Możesz znać słowa, język, strukturę koncepcyjną myślenia, ale to
nie jest myślenie. Wręcz przeciwnie - jest to ucieczka od myślenia. Widzisz kwiat i
werbalizujesz to, widzisz człowieka idącego ulicą i werbalizujesz to. Umysł potrafi zamienić
każde egzystencjalne zdarzenie w słowa. I słowa stają się barierą, więzieniem. Przeszkodą dla
umysłu medytacyjnego jest właśnie to nieustanne zamienianie zdarzeń w słowa i zamienianie
egzystencji w słowa.
Pierwszym wymogiem dla umysłu medytacyjnego jest, więc bycie świadomym tego
nieustannego werbalizowania i zdolność do zatrzymania tego procesu. Patrz na zdarzenia - nie
werbalizuj ich. Bądź świadom ich obecności, ale nie zamieniaj ich w słowa. Niech zdarzenia
będą poza słowami; niech ludzie będą poza słowami; niech sytuacje będą poza słowami. Nie jest
to niemożliwe... jest to naturalne. Sztuczne jest to, co mamy, lecz tak do tego przywykliśmy, tak
bardzo stało się to automatyczne, że już nie zauważamy jak nieustannie zamieniamy doznania w
słowa.
Jest wschód słońca. Nie zdajesz sobie sprawy z przestrzeni pomiędzy widzeniem go a
werbalizowaniem. Widzisz słońce, czujesz je... i natychmiast to werbalizujesz. Przestrzeń
między widzeniem i werbalizowaniem zostaje zagubiona. Musisz zdać sobie sprawę z tego, że
wschód słońca nie jest słowem. Jest to pewien fakt, pewna obecność. Umysł automatycznie
zamienia doznanie w słowa, a te wchodzą między ciebie a to doznanie.
Medytacja oznacza życie bez stów, ponad słowami. Czasem zdarza się to spontanicznie. Gdy
jesteś zakochany, odczuwana jest obecność, nie słowa. Gdy dwoje zakochanych staje się sobie
2
bliskimi, zawsze nastaje milczenie. Nie w tym rzecz, że nie ma nic do wyrażania. Wręcz
przeciwnie, jest tego tyle, że aż się przelewa. Ale nie ma słów, nie może być... Słowa przyjdą
dopiero po odejściu miłości.
Jeśli dwoje zakochanych nie potrafi milczeć, jest to sygnał, że ich miłość umarła. Słowami
zapełniają to, co po niej zostało. Gdy miłość żyje, nie ma słów, ponieważ samo istnienie miłości
jest tak napełniające, tak przenikające, że pokonana zostaje bariera języka i słów. I zwykle
zostaje ona pokonana tylko w miłości.
Medytacja jest kulminacją miłości, nie tylko do jednej osoby, lecz do egzystencji w całej jej
totalności. Medytacja to żywa relacja z totalnością egzystencji, która jest wszędzie wokoło. Jeśli
umiesz być w miłości w każdej sytuacji, jesteś w medytacji.
Medytacja nie jest sztuczką umysłu, nie jest metodą na uciszenie umysłu - wymaga głębokiego
zrozumienia jego mechanizmu. Gdy zrozumiesz ten mechaniczny nawyk werbalizowania,
zamieniania egzystencji w słowa, powstaje pewna przestrzeń. Powstaje sama z siebie.
Przychodzi w ślad za zrozumieniem, jak cień. Ważne jest nie tyle zdobycie umiejętności bycia w
medytacji, lecz poznanie dlaczego w niej nie jesteś. Sam proces medytacji jest negatywny, bo nie
jest dodawaniem ci czegoś nowego - jest negowaniem tego, co już zostało dodane.
Ludzie nie mogą istnieć bez słów, potrzebują ich. Egzystencja ich nie potrzebuje. Nie mówię,
byś istniał bez słów. Musisz ich używać, ale musisz nauczyć się włączać i wyłączać ten
mechanizm werbalizowania. Gdy jesteś w społeczeństwie, słowa są potrzebne, a gdy jesteś sam
na sam z egzystencją, musisz umieć je wyłączyć.
Jeśli nie potrafisz ich wyłączyć - trwają, a ty nie potrafisz ich zatrzymać - stajesz się
niewolnikiem. Umysł musi być narzędziem, nie panem. Gdy umysł jest panem, jest nie-
medytacja. Medytacja jest wtedy, gdy to ty jesteś panem i twoja świadomość jest panem.
Medytacja oznacza, więc zapanowanie nad mechanizmem umysłu.
Umysł i jego funkcjonowanie w słowach to nie wszystko. Ty jesteś czymś więcej i egzystencja
jest czymś więcej. Świadomość jest ponad językiem, egzystencja jest ponad językiem. Gdy
świadomość i egzystencja są jednym, jest komunia. Ta, komunia jest medytacją.
Słowa trzeba porzucić. Nie mówię, że masz je tłumić czy wyeliminować. Mówię, że słowa nie
mogą być nawykiem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gdy spacerujesz - poruszasz nogami;
jeśli jednak twoje nogi poruszają się, gdy siedzisz - to szaleństwo. Musisz nauczyć się je
wyłączyć. Tak samo nie powinno być w tobie słów, wtedy, gdy nie rozmawiasz. Słowa służą
porozumiewaniu się, gdy więc nic nikomu nie przekazujesz, nie powinno ich być.
Jeśli zdołasz tego dokonać, będziesz wzrastać w medytacji. Medytacja to proces wzrastania - nie
technika. Technika zawsze jest martwa, może, więc być do ciebie dodana, a proces zawsze jest
żywy - wzrasta, rozwija się.
Słowa są potrzebne, ale nie wolno trwać w nich cały czas. Muszą być chwile bez
werbalizowania, kiedy po prostu jesteś. Nie chodzi o wegetowanie. Jest świadomość i jest ona
ostrzejsza, żywsza - to słowa ją stępiają. Słowa muszą być powtarzane, wywołują, więc
znużenie. Im ważniejszy jest dla ciebie język, tym bardziej będziesz znużony.
Egzystencja nigdy się nie powtarza. Każda róża jest inna, zupełnie inna... Nigdy takiej jeszcze
nie było i nigdy takiej już nie będzie. Ale gdy nazywamy ją „różą," samo to słowo już jest
powtórzeniem. Ono zawsze istniało i zawsze będzie istnieć. Starym słowem zabiłeś to, co takie
nowe.
Egzystencja zawsze jest młoda, a słowa zawsze są stare. Słowami uciekasz od egzystencji,
uciekasz od życia, bo słowa są martwe. Im bardziej pogrążasz się w słowach, tym bardziej cię
one umartwiają. Człowiek wyuczony jest zupełnie martwy, ponieważ cały jest tylko słowami.
Sartre nazwał swoją autobiografię „Słowa". Żyjemy w słowach. A raczej nie żyjemy. Na końcu
pozostaje tylko stos nagromadzonych słów i nic więcej. Słowa są jak zdjęcia. Widzisz coś, co
jest żywe i robisz temu zdjęcie. Zdjęcie jest martwe. Potem robisz album z martwych zdjęć.
3
Człowiek, który nie żył w medytacji, jest jak martwy album. Są w nim tylko słowne obrazy,
wspomnienia. Nic nie zostało przeżyte - wszystko zamienił w słowa.
Medytacja oznacza życie totalnie, a żyć totalnie można tylko wtedy, gdy jesteś w ciszy. Ale
bycie w ciszy nie oznacza nieświadomości. W ciszy możesz być nieświadomy, ale to nie jest
żywa cisza. Umysł znów przegapił...
Mantrami możesz sam siebie zahipnotyzować. Powtarzając jakieś słowo możesz stworzyć w
umyśle tyle znużenia, że zaśnie. Zapadasz w sen, w nieświadomość. Jeśli stale będziesz nucił
„Ram Ram Ram" - umysł zaśnie. Wtedy nie będzie bariery słów, ale ty będziesz nieświadomy.
Medytacja oznacza brak słów, gdy ty jesteś świadomy. W innej sytuacji nie ma połączenia z
egzystencją, ze wszystkim, co istnieje. Żadna mantra ani śpiewanie nie pomogą. Autohipnoza to
nie medytacja, wręcz przeciwnie - bycie w stanie autohipnozy to regresja. Nie jest wyjściem
ponad słowa, ale upadkiem poniżej słów.
Porzuć, więc wszystkie mantry, wszystkie takie techniki. Pozwól istnieć chwilom, w których nie
ma słów. Nie możesz pozbyć się słów za pomocą mantry, gdyż ten proces sam w sobie używa
słów. Nie można wyeliminować słów za pomocą słów -jest to niemożliwe.
Co więc można zrobić? Tak naprawdę nic nie możesz zrobić - prócz zrozumienia. Cokolwiek
uczynisz, będzie to tylko skutkiem tego, czym jesteś. Trwasz w chaosie, nie jesteś w medytacji,
twój umysł nie jest w ciszy, więc cokolwiek z ciebie wyjdzie, stworzy jeszcze więcej
zamieszania. Jedyne, co możesz uczynić, to zacząć być świadomym funkcjonowania umysłu.
Tylko tyle - po prostu bądź uważny. Uważność nie ma nic wspólnego ze słowami. To akt
egzystencjalny, nie mentalny.
Najważniejsze jest, więc bycie uważnym. Bądź uważny procesów mentalnych, funkcjonowania
umysłu. Gdy jesteś świadomy funkcjonowania umysłu, już nim nie jesteś. Sama uważność
oznacza, że jesteś poza - z dala, świadek. A im bardziej jesteś uważny, tym łatwiej dostrzegasz
przestrzenie między doznaniem a słowami. Te przestrzenie istnieją, ale ty jesteś tak
nieświadomy, że ich nie zauważasz.
Między dwoma słowami zawsze jest przestrzeń, nawet, jeśli niemal niezauważalna. Gdyby tak
nie było, dwa słowa nie mogłyby być dwoma słowami - stałyby się jednym. W muzyce między
dwoma nutami zawsze jest przestrzeń, cisza. Dwa słowa czy nuty nie mogą być oddzielne od
siebie, jeśli nie ma między nimi przerwy. Zawsze jest miedzy nimi cisza, ale trzeba być
naprawdę uważnym, by to odczuć.
Im jesteś uważniejszy, tym wolniejszy jest umysł. Zawsze jest to ze sobą powiązane. Im mniej
świadomości, tym szybszy umysł; im bardziej jesteś świadomy, tym proces umysłu jest
wolniejszy. Jesteś bardziej świadomy, umysł zwalnia, przestrzenie między myślami poszerzają
się.... możesz je zauważyć.
Przypomina to film. Gdy projektor pracuje w zwolnionym tempie, widać przerwy. Podnoszę
rękę i widać, że zdjęcie składa się z setek kadrów. Każdy jest odrębnym zdjęciem. Gdy te setki
pojedynczych zdjęć wyświetlane są tak szybko, że nie widzisz przerw, widzisz unoszenie ręki
jako jeden proces. W zwolnionym tempie te przerwy możesz zauważyć.
Umysł jest jak film. Są w nim przerwy. Im jesteś uważniejszy umysłu, tym łatwiej je
zauważasz. Przypomina to rysunek gestaltowski, w którym są dwa różne obrazy. Możesz
widzieć jeden albo drugi, ale obu razem nie zobaczysz. Może to być rysunek staruszki ukazujący
równocześnie młodą dziewczynę. Gdy skupiasz uwagę na jednym, drugiego nie zobaczysz; gdy
skupisz uwagę na drugim, pierwszy zniknie. Nawet, jeśli widziałeś oba rysunki, nie możesz
zobaczyć ich obu równocześnie.
To samo dzieje się z umysłem. Gdy widzisz słowa, nie możesz dostrzec przerw, gdy widzisz
przerwy, nie możesz zobaczyć słów. Po każdym słowie następuje przerwa i po każdej przerwie
następuje słowo, ale nie możesz widzieć równocześnie jednego i drugiego. Jeżeli skupiasz uwagę
na przerwach, słowa znikną, a ty zapadniesz się w medytacji.
Świadomość skupiona tylko na słowach jest nie-medytacyjna, świadomość skupiona tylko na
4
przerwach jest medytacyjna. Zawsze, gdy stajesz się świadomy przerw, słowa znikają. Gdy
będziesz obserwował uważnie, nie znajdziesz słów - znajdziesz tylko przerwę.
Możesz odczuć różnicę między dwoma słowami, ale nie możesz odczuć różnicy miedzy dwoma
przerwami. Słowa są zawsze mnogie, przerwa zawsze jest jedna. Wszystko stapia się razem i
staje się jednością. Medytacja to skupienie się na przerwie. Wtedy zmienia się cały gestalt.
Trzeba zrozumieć coś jeszcze. Patrząc na rysunek z gestaltu ze skupieniem na staruszce, nie
zobaczysz drugiego obrazu. Ale jeśli zachowasz uwagę skupioną na staruszce przez dłuższy
czas, jeśli staniesz się totalnie uważny - w pewnej chwili to skupienie zmieni się, nagle staruszka
zniknie i pojawi się ten drugi obraz.
Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że umysł nie może przez dłuższy czas pozostawać w
skupieniu. Musi się zmieniać - albo zaśnie. Są tylko te dwie możliwości. Jeśli będziesz
koncentrował się na jednej rzeczy, umysł zaśnie. Nie może trwać w bezruchu, gdyż umysł jest
żywym procesem. Jeśli pozwolisz mu na znużenie - zaśnie, by uciec od zastoju twojego
skupienia. Wtedy może żyć dalej, w snach.
Taką medytację podaje Maharishi Mahesh Yogi. Daje ona tyle spokoju i odświeżenia, może
poprawić zdrowie fizyczne i równowagę psychiczną, ale nie jest właściwą medytacją. Te same
efekty można uzyskać w autohipnozie. Hinduskie słowo „mantra" oznacza sugestię, nic więcej.
Błędem jest przyjęcie, że mantra to medytacja - tak nie jest. Jeśli uznasz ją za medytację, nigdy
nie będziesz szukać autentycznej medytacji. I to jest największa szkoda, jaką czynią takie
praktyki i ludzie, którzy je propagują. Jest to jedynie psychologiczne narkotyzowanie się.
Nie używaj, więc żadnej mantry do wypchnięcia słów. Po prostu stań się świadomy słów, a
umysł automatycznie zacznie skupiać się na przerwach.
Jeśli utożsamisz się ze słowami, będziesz skakał ze słowa na słowo i przegapisz przerwę. To
inne słowo jest czymś nowym, na czym można się skupić. Umysł stale się zmienia, skupienie się
zmienia. Jeśli jednak nie utożsamisz się ze słowami, pozostaniesz tylko świadkiem - z daleka
obserwującym korowód słów. Wtedy zmieni się całe skupienie i staniesz się świadomy przerwy.
To samo dzieje się, gdy obserwujesz ludzi idących ulicą. Jedna osoba przeszła, druga jeszcze nie
nadeszła. Jest przerwa, ulica jest pusta. Jeśli będziesz obserwował, poznasz tę przerwę.
Gdy poznasz tę przerwę, jesteś w niej - wskoczyłeś w nią. To otchłań, daje taki spokój, taką
świadomość... Bycie w tej przerwie to medytacja... przemiana. Teraz słowa nie są potrzebne,
zostawisz je. Świadomie je zostawisz. Jesteś świadomy ciszy, nieskończonej. Jesteś jej częścią,
jesteś z nią jednością. Nie jesteś świadomy tej otchłani jako czegoś innego, jesteś świadomy
otchłani jako siebie. Wiesz i jesteś tym wiedzeniem. Obserwujesz tę przerwę; obserwujący jest
tym, co obserwowane.
Jeśli chodzi o słowa i myśli, jesteś świadkiem, kimś oddzielnym, i słowa są odrębne. Gdy nie
ma słów, jesteś przerwą, świadomy swego istnienia. Między tobą a przerwą, między
świadomością a egzystencją, nie ma bariery. Jesteś w sytuacji egzystencjalnej. I to jest
medytacja: bycie jednością z egzystencją, bycie w niej totalnie i nadal bycie świadomym. Jest to
zaprzeczenie, paradoks. Oto poznałeś sytuację, w której jesteś jej świadomy, a równocześnie w
niej jesteś.
Zwykle, gdy jesteś czegoś świadomy, to coś staje się oddzielne od ciebie. Jeśli z czymś się
utożsamiamy, przestaje to być czymś odrębnym i innym - ale wówczas nie jesteśmy świadomi.
Tak dzieje się w złości i w seksie. Jednością stajemy się tylko wtedy, gdy jesteśmy nieświadomi.
Seks tak bardzo nas przyciąga, bo w seksie na chwilę stajesz się jednością. Ale wtedy jesteś
nieświadomy. Szukasz nieświadomości, bo szukasz jedności. A im bardziej jej szukasz, tym
bardziej stajesz się nieświadomy... i nie odczujesz błogości seksu, bo ta błogość pochodziła z
nieświadomości.
W chwili namiętności byłeś nieświadomy. Świadomość odeszła. Na jedną chwilę znalazłeś się w
otchłani, ale nieświadomy. A im bardzie) szukasz świadomości, tym bardziej ją tracisz. W końcu
przyjdzie chwila ogarnięcia przez seksualność, gdy ta chwila nieświadomości już nie następuje.
5
Ta otchłań została zagubiona i ta błogość została zagubiona - wtedy ten akt staje się czymś
bezsensownym. Staje się tylko mechanicznym rozładowaniem się, nie ma już w nim niczego
duchowego.
Znamy tylko nieświadomą jedność, nigdy nie zaznaliśmy świadomej jedności Medytacja jest
jednością świadomą. To drugi biegun seksualności. Seks to jeden biegun - nieświadoma jedność;
medytacja to drugi biegun - świadoma jedność. Seks to najniższy punkt jedności, medytacja to
jej szczyt, najwyższy szczyt jedności. Różnią się one świadomością.
Umysł człowieka Zachodu myśli o medytacji, gdyż zagubiony został urok seksu. Gdy
społeczeństwo przestaje tłumić seksualność, przychodzi medytacja, bo seks niehamowany zabija
swój własny urok i romantyzm, zabija swoją duchową stronę. Tyle jest seksu, ale nie można już
dłużej pozostawać w nim nieświadomie.
Społeczeństwo stłumione seksualnie może zachować seksualność, ale społeczeństwo nie-
tłumiące, bez zahamowań, nie może pozostać w seksualności. Musi ona zostać przekroczona.
Jeśli społeczeństwo jest seksualne, nastąpi medytacja. Społeczeństwo wolne seksualnie to
pierwszy krok do duchowego poszukiwania.
To poszukiwanie naprawdę istnieje, można je, więc wyzyskiwać. I Wschód to robi. Można
dostarczać guru na zamówienie, eksportować ich - tak się teraz dzieje. Od takich guru nauczysz
się jednak tylko sztuczek. Zrozumienie przychodzi w życiu, w przezywaniu. Nie można go dać
ani przekazać.
Nie mogę dać ci mojego zrozumienia. Mogę o nim mówić, ale nie mogę ci go dać Sam musisz
je znaleźć. Musisz wejść w życie, błądzić, ponosić porażki, doznać wielu frustracji. Do
medytacji dotrzesz tylko przez niepowodzenia, błędy, frustracje, przez spotkanie z prawdziwym
życiem. Dlatego mówię, że jest to wzrastanie. Co nieco można zrozumieć, ale zrozumienie
przychodzące przez innego człowieka pozostanie czymś intelektualnym. Dlatego Krishnamurti
wymaga niemożliwego. Mówi: ..Nie pojmuj mnie intelektualnie." A przecież od kogoś innego
może przyjść tylko zrozumienie intelektualne. Dlatego wysiłek Krishnamurtiego jest absurdalny.
To, co on mówi jest autentyczne, ale gdy wymaga od słuchającego czegoś więcej niż
zrozumienia intelektualnego, jest to niemożliwe. Przez kogoś innego nic więcej nie może
przyjść, nic więcej nie można przekazać. Zrozumienie intelektualne może wystarczyć... Jeżeli
zdołasz intelektualnie zrozumieć to, co mówię, możesz zrozumieć to, co me było powiedziane.
Możesz zrozumieć przerwy - to, czego nie mówię, czego nie jestem w stanie wyrazić. Pierwsze
zrozumienie musi być intelektualne, intelekt jest drzwiami. Nie może to być duchowe.
Duchowość to świątynia wewnętrzna.
Mogę komunikować się z tobą tylko intelektualnie. Jeśli naprawdę to zrozumiesz, zdołasz
odczuć to, co nie zostało powiedziane. Nie mogę porozumiewać się bez słów, ale używając słów
używam też ciszy. Musisz być świadomy jednego i drugiego. Jeśli zrozumiesz tylko słowa, jest
to porozumienie; ale jeśli zdołasz być świadomy także przerw - jest połączenie.
Trzeba od czegoś zacząć. Każdy początek jest fałszywy, ale trzeba zacząć. Przez to, co
fałszywe, szukając po omacku, natrafisz na drzwi. Kto myśli, że zacznie tylko od właściwego
początku, ten nigdy nie zacznie. Nawet fałszywy krok jest krokiem we właściwym kierunku,
gdyż został dokonany, nastąpił początek. Zaczynasz iść po omacku w ciemności i dzięki temu
błądzeniu znajdujesz drzwi.
Dlatego mówię, byś był świadomy procesu językowego, procesu słów - i abyś szukał
świadomości przerw. Będą chwile, gdy z twojej strony nie będzie żadnego świadomego starania
i będziesz zdawał sobie sprawę z tych przerw. Jest to spotkanie z tym, co boskie, spotkanie z
tym, co egzystencjalne. Gdy nastąpi, nie uciekaj od niego, bądź w nim. Najpierw spowoduje to
lęk - tak być musi. W spotkaniu z nieznanym zawsze powstaje lęk, bo nieznane jest dla nas
śmiercią. Gdy pojawia się przerwa, czujesz, że zbliża się śmierć. Bądź martwy! Po prostu w tym
bądź i w tej przerwie umrzyj zupełnie. Nastąpi zmartwychwstanie. Poprzez umieranie śmiercią w
ciszy, życie zmartwychwstaje. Po raz pierwszy jesteś żywy, naprawdę żywy.
Medytacja nie jest metodą, lecz procesem, medytacja nie jest techniką, lecz zrozumieniem. Nie
6
można jej uczyć, można ją tylko wskazać. Nie możesz się o niej dowiedzieć: żadna informacja
nie jest prawdziwa, gdyż pochodzi z zewnątrz, a medytacja przybywa z twego własnego wnętrza.
Szukaj, więc! Bądź szukającym, nie uczniem. Bądź uczniem życia w jego totalności, nie
uczniem jakiegoś guru. Wtedy nie będziesz uczył się tylko słów. Duchowe nauki nie przyjdą ze
słów, ale z przerw, ciszy, które zawsze cię otaczają. Są one nawet w tłumie, na targowisku i
bazarze. Szukaj tych ciszy, szukaj tych przerw wewnątrz i na zewnątrz, a pewnego dnia
stwierdzisz, że jesteś w medytacji.
Medytacja przychodzi. Zawsze przychodzi samoistnie, nie można jej sprowadzić. Ale trzeba jej
szukać, bo tylko, gdy jej szukasz, jesteś na nią otwarty, wrażliwy. Chcesz ją gościć. Medytacja
jest gościem. Możesz ją zaprosić i czekać na nią. Przychodzi ona do Buddy, przychodzi do
Jezusa, przychodzi do każdego, kto jest gotowy, kto jest otwarty i poszukujący.
Ale nie ucz się tego z zewnątrz, bo omamią cię sztuczki. Umysł zawsze szuka czegoś
łatwiejszego. To jest źródło wykorzystywania. Pojawiają się guru i bycie guru staje się
nawykiem, a duchowe życie ulega zatruciu. Najbardziej niebezpieczny jest ten, kto wyzyskuje
potrzebę duchowości. Jeśli ktoś zabierze ci bogactwo, nie jest to ważne; gdy ktoś cię zawiedzie,
nie jest to ważne. Ale jeśli ktoś cię zwodzi i zabija, a nawet opóźnia twoją potrzebę dążenia do
medytacji, do tego, co boskie, do ekstazy... ten grzech jest wielki i niewybaczalny.
Tak się dzieje. Bądź tego świadomy i nikogo nie pytaj: „Czym jest medytacja? Jak mam
medytować?" Zamiast tego pytaj, jakie są zahamowania, jakie są przeszkody. Pytaj, dlaczego nie
zawsze jesteś w medytacji, gdzie wzrastanie zostało zatrzymane, gdzie zostałeś okaleczony. I nie
szukaj guru, ponieważ guru okaleczają. Każdy, kto daje ci gotową receptę, nie jest przyjacielem -
jest twoim wrogiem.
Błądź w ciemności Nic innego nie można zrobić. To błądzenie stanie się zrozumieniem, które
uwolni cię od ciemności. Jezus rzekł: „Prawda jest wolnością."
Zrozum tę wolność. Prawda zawsze przychodzi w zrozumieniu. Nie jest czymś, co spotykasz,
jest czymś, w czym wzrastasz. Poszukuj, więc zrozumienia, bo im większe jest twoje
zrozumienie, tym jesteś bliższy prawdy. W pewnej nieznanej, nieoczekiwanej, niedającej się
przewidzieć chwili, gdy zrozumienie sięga szczytu... znajdziesz się w otchłani... Ciebie już nie
ma - ale jest medytacja.
Kiedy ciebie nie ma, jesteś w medytacji. Medytacja nie jest powiększeniem ciebie, jest zawsze
czymś większym od ciebie. Kiedy jesteś w otchłani, jest medytacja. Nie ma wtedy ego, nie ma
ciebie. Jest istnienie. To właśnie - najwyższe istnienie -mają na myśli religie, kiedy mówią o
Bogu. Ono jest istotą wszystkich religii, wszystkich poszukiwań, ale nie można go nigdzie
znaleźć w postaci gotowej.
Wskazówki do praktyki
Nie czuj się bezradny
Po pierwsze, nie spiesz się, niech nie ogarnie cię desperacja. Jeśli dziś ci się nie powiedzie, nie
czuj się bezradny. Jeśli dziś ci się nie powiedzie, będzie to naturalne. Jeśli tak będzie przez kilka
dni, też będzie to naturalne.
Naturalnie, w świecie wewnętrznym wiele razy musisz doznać porażek, bo nigdy jeszcze w nim
nie wędrowałeś. Wszystkie twe umiejętności dotyczą ruchu na zewnątrz, ekstrawersji. Nie wiesz
jak wejść do swego wnętrza. Ludzie słyszą „wejdź w siebie, wsłuchaj się w siebie", ale nie
rozumieją tego. Znają tylko ruch na zewnątrz, tylko wychodzenie do innego człowieka. Nie
znają żadnego sposobu dotarcia do samych siebie. To jest nieuniknione: wskutek swoich
dawnych nawyków wiele razy będziesz doznawać porażek.
Nie stań się bezradny. Dojrzałość przychodzi powoli. Przyjdzie na pewno, ale trzeba na to czasu.
Pamiętaj: do każdego przyjdzie ona w innym tempie, nie porównuj, więc, nie myśl: „On jest taki
7
wyciszony i radosny, a ja jeszcze nie: co jest ze mną?" Nie porównuj się z nikim; każdy w
poprzednich wcieleniach żył inaczej. Nawet w tym życiu ludzie żyją odmiennie.
Wszystko zależeć będzie od twoich umiejętności, umysłu, uwarunkowania, wykształcenia,
religii, w której jesteś wychowany, książek, które czytasz, ludzi, z którymi żyjesz, atmosfery,
którą w sobie stworzyłeś. Będzie zależeć od tysięcy rzeczy, od tego ile możesz przyjąć - ale
przyjdzie na pewno.
Potrzeba tylko cierpliwości, pracy w ciszy, pracy w cierpliwości... przychodzi koncentracja i
pojawia się dojrzałość. W istocie rzeczy człowiek dojrzały i człowiek skoncentrowany to dwa
aspekty tego samego zjawiska. Dlatego dzieci nie mogą być w koncentracji - są w ciągłym
ruchu, nie mogą być w jednym punkcie, nieruchome. Wszystko je przyciąga - samochód
przejechał, ptak śpiewa, ktoś zaczął się śmiać, sąsiad włączył radio, motyl się porusza - wszystko
jest atrakcyjne, cały świat. Dzieci skaczą z jednej rzeczy na inną. Nie potrafią się skoncentrować,
nie potrafią być z jedną rzeczą tak całkowicie i totalnie, że wszystko inne znika, przestaje istnieć.
Wraz z dojrzałością pojawia się koncentracja. Dojrzałość i koncentracja to dwie nazwy tego
samego stanu. Trzeba jednak pamiętać, że przyjdzie to stopniowo - nie porównuj, więc, nie
spiesz się.
Bądź odprężony
Po drugie, gdy już podejmiesz decyzję wędrowania ścieżką wewnętrzną, decyzję bycia
sannyasinem, człowiekiem medytującym, gdy wnętrze cię przyzywa i podejmiesz decyzję, że
teraz będziesz wędrował pytając „Kim jestem?", musisz pamiętać, by nie wędrować w napięciu.
Wędruj w sposób bardzo odprężony, pilnuj, by ta twoja wewnętrzna podróż była wygodna. Ma
to teraz ogromne znaczenie.
Zwykle każdy popełnia ten pierwszy błąd. Ludzie czynią swą wewnętrzną podróż niepotrzebnie
skomplikowaną, niewygodną. Jest tego przyczyna... W swym zwyczajnym życiu ludzie są pełni
złości na innych. W codziennym życiu zachowują się wobec innych z przemocą. W zwyczajnej,
ekstrawertycznej podróży są sadystami, cieszy ich torturowanie innych, cieszy ich pokonywanie
innych, cieszy ich konkurowanie z innymi, podbijanie innych. Całą ich radością jest sprawianie,
by inni czuli się gorszymi od nich samych. Taka jest ta twoja ekstrawertyczna podróż.
Gdy człowiek zwraca się ku swemu wnętrzu, napotyka problem: co ma zrobić ze swą złością,
wrogością, agresją, przemocą? Jest sam: będzie torturować siebie, złościć się na siebie. I tacy są
tak zwani mahatmowie...
Podróż ekstrawertyczna była podróżą sadyzmu. Podróż introwertyczna staje się podróżą
masochizmu, zaczynasz torturować siebie. A w torturowaniu siebie jest pewne zadowolenie, taka
perwersyjna radość. Jeśli zagłębisz się w historię, zdziwi cię, nie uwierzysz, co człowiek sam
sobie czynił.
Wiele bzdur powstało z tego prostego błędu. W zwykłym życiu usiłujesz utrudniać życie innym.
Kiedy zwracasz się do wewnątrz, ten stary umysł może będzie próbował utrudnić życie tobie.
Pamiętaj: poszukujący swego wnętrza musi mieć wygody, gdyż To może nastąpić tylko w
sytuacji przyjemności, w stanie odprężenia. Gdy jesteś napięty i jest ci niewygodnie, nic się nie
stanie. Gdy jesteś napięty, jest ci niewygodnie, twój umysł się przejmuje, nie jesteś w
nieruchomej przestrzeni. Gdy jesteś głodny - jak możesz być w nieruchomej przestrzeni?
A oni uczą postów i mówią, że post pomoże ci medytować. Raz na jakiś czas post może pomóc
w zyskaniu dobrego zdrowia, zabierze z ciała kilka zbędnych kilogramów, ale post nie może
pomóc medytacji.
Bycie pośrodku jest właściwą drogą - Złotym Środkiem.
Jedz tyle, byś nie czuł się głodny, ale nie jedz za dużo, byś nie czuł się ociężały, ospały, bo
wtedy medytacja jest trudniejsza. Złotego Środka trzeba przestrzegać na wszelkie sposoby, we
wszystkich sytuacjach.
Zapewnij sobie komfort, bądź odprężony. Nie trzeba torturować siebie, nie trzeba tworzyć sobie
zbędnych kłopotów.
Porzuć ten umysł złości, przemocy, agresji; dopiero wtedy możesz wyruszyć do wewnątrz -
tylko w odprężonej świadomości człowiek zanurza się coraz głębiej w siebie. W totalnym
8
odprężeniu docierasz najgłębiej do swego wnętrza.
Nie żądaj natychmiastowych satori
Po trzecie, nie wymagaj za wiele, bo jeśli będziesz wymagał zbyt wiele, staniesz się napięty,
pojawi się niepokój. Najlepiej niczego nie wymagaj. Ot, czekaj. Zasiej ziarno w sercu i zacznij
pracować - czekaj wiosny.
Ludzie żądają zbyt wiele: chcą natychmiastowych satori, samadhi. Chcą natychmiastowej
nirwany. Czasem przychodzą do mnie głupi ludzie i mówią: „Siedem dni medytuję i nic się
jeszcze nie zdarzyło." Siedem dni? A przez siedemdziesiąt milionów żywotów robili wszystko,
co było przeciwne medytacji! Przez siedem dni... jakby zobowiązywali Boga albo mnie. Skarżą
się: „Nic się nie zdarzyło. Siedem dni minęło, jeszcze tylko trzy dni treningu, a ja dalej nie
jestem oświecony!"
Nie wymagaj za wiele, nie bądź zbyt chciwy; miej więcej zrozumienia. Na wszystko trzeba
czasu. Pamiętaj: nie musisz martwić się o wynik - on jest zawsze zgodny z twoją potrzebą i
wartością. Na cokolwiek jesteś gotów, nastąpi to. Jeśli nie następuje, to tylko, dlatego, że jeszcze
nie jesteś na to gotowy. Przygotowuj się. Domaganie się nic nie pomoże. Widocznie nie jesteś
jeszcze tego wart, oczyszczaj, więc dalej swe serce, koncentruj się bardziej, medytuj, stań się
bardziej wyciszony, bardziej odprężony, bądź coraz bardziej zharmonizowany ze swym
wnętrzem. I czekaj. Bo kiedy serce i energia są ze sobą w harmonii, rezultat przychodzi
automatycznie.
Gdy siejesz ziarno, nie musisz, co dnia rozkopywać ziemi i sprawdzać, co się z nim dzieje.
Zniszczyłbyś ziarno, nic już by się nie stało. Więc czekasz - miesiącami nic się nie dzieje.
Musisz podlewać je wodą i zwozić nawóz i musisz je pielęgnować... miesiącami nic się nie
dzieje. Potem nagle pewnego dnia, pewnego wczesnego ranka, cud... ziarna zakiełkowały.
Wyszły ledwie dwa małe listki, zdarzył się cud. Co było niewidzialne, stało się widzialne... Ale
zawsze przychodzi to w swoim czasie.
Stwórz przestrzeń do medytacji
Po czwarte, gdy przygotowujesz ogród dla róż, musisz zmienić całą glebę. Trzeba usunąć
kamienie, stare korzenie, usunąć chwasty. Musisz stworzyć odpowiednie warunki, przestrzeń i
ochronę. Musisz zbudować ogrodzenie. Gdy zamierzasz hodować róże, tyle przygotowania
będzie potrzeba. Medytacja to róża, największa róża, róża ludzkiej świadomości.
Jakie są te odpowiednie warunki? I ta odpowiednia przestrzeń?
Znajdź miejsce sprzyjające medytacji. Na przykład pomoże raczej siedzenie pod drzewem niż w
kinie czy na peronie dworca - trzeba wyjść do natury, do gór, drzew i rzek, gdzie Tao nadal
płynie, wibruje, pulsuje, wszędzie się przelewa. Drzewa ciągle medytują. Milcząca, nieświadoma
jest ta medytacja. Nie mówię byś stawał się drzewem - musisz stać się buddą! Budda ma jedną
cechę wspólną z drzewem: jest tak samo zielony jak ono, pełny soku, tak samo świętujący jak
drzewo, oczywiście z pewną różnicą - on jest świadomy, a drzewo jest nieświadome.
Ale gdy usiądziesz pod drzewem, na którym śpiewają piękne ptaki, tańczy paw, czy choćby przy
płynącej rzece... dźwięk płynącej wody... przy wodospadzie... jego wielka muzyka...
Jeśli możesz, przygotuj w swym domu specjalny pokój do medytacji. Wystarczy mały kącik, ale
przeznaczony specjalnie do medytacji. Czemu specjalnie? Gdyż każde działanie tworzy własną
wibrację. Gdy w tym miejscu tylko medytujesz, nabiera ono aury medytacji. Co dnia, gdy
medytujesz, wchłania twe wibracje gdy jesteś w medytacji. Gdy przychodzisz nazajutrz, te
wibracje zaczynają cię ogarniać. Pomagają, odwzajemniają się, odpowiadają.
Miejsce święte to miejsce właściwe do medytacji, właściwe warunki. Jeśli czujesz w sobie
wielką złość, nie jest to pora na medytowanie, płynąłbyś pod prąd. Gdy czujesz w sobie wielką
chciwość, to nie czas na medytowanie: nie będzie to łatwe. Są chwile, gdy medytacja z łatwością
cię ogarnia: słońce wschodzi i widzisz to wschodzące słońce, i nagle wszystko wewnątrz jest
nieruchome, nie jesteś jeszcze częścią tego targowiska - oto pora na medytowanie. Czujesz się
dobrze, zdrowo, z nikim się nie kłóciłeś - oto pora na medytowanie. Przyszedł znajomy i jesteś
pełen miłości -oto pora na medytowanie. Jesteś ze swą kobietą, oboje czujecie się tak szczęśliwi;
9
siądźcie razem i medytujcie, a stwierdzisz, że wtedy, gdy możesz medytować ze swą ukochaną,
ze swym przyjacielem, dzieją się największe radości życia.
Znajdź odpowiednie warunki - zawsze są one dostępne. Nie ma ani jednego człowieka, który nie
znalazłby odpowiednich warunków. W ciągu dwudziestu czterech godzin przychodzi wiele
chwil, które bardzo łatwo można przemienić w medytacje gdyż w tych chwilach w sposób
naturalny zmierzasz do wewnątrz. Noc pełna jest gwiazd... połóż się na ziemi, patrz na gwiazdy,
poczuj się z nimi zharmonizowany, a potem medytuj.
Gdy chcesz medytować, wyłącz telefon, wyłącz siebie. Powieś kartkę na drzwiach, że
medytujesz, by przez godzinę nikt nie pukał. Gdy wchodzisz do pokoju medytacji, zdejmij buty:
stąpasz po świętej ziemi. Odstaw nie tylko buty, ale i wszystko to, czym się zaprzątasz.
Świadomie zostaw wszystko razem z butami. Wejdź do wewnątrz niczym nie zajęty. Można
przeznaczyć na to jedną z dwudziestu czterech godzin. Dwadzieścia trzy godziny przeznacz na
inne zajęcia, pragnienia, myśli, ambicje, projekcje. Wyłącz z tego jedną godzinę, a w końcu
stwierdzisz, że ta jedna godzina jest prawdziwą godziną twego życia, a tamte dwadzieścia trzy to
czyste marnotrawstwo. Tylko ta jedna godzina ocalała, wszystko inne zostało wyrzucone w
błoto.
Właściwa pozycja ciała
Po piąte, nie zajmuj się zbytnio właściwą procedurą, bo zajmie cię to całego - że powinieneś
siedzieć w odpowiedniej pozycji. Dobrze, jeśli możesz tak siedzieć, ale gdy niepotrzebnie
odwraca to uwagę, porzuć to. Twoje nogi nie będą czuły się dobrze, jeśli nie potrafisz siedzieć w
pozycji pełnego lotosu (co jest trudne dla ludzi, którzy całe życie siedzą na krzesłach, jest to
trudne, gdyż cały ich system mięśniowy ukształtował się w pewien określony sposób). Zasną
albo zaczną przysparzać ci kłopotów. Stale będą domagać się uwagi, nie wymuszaj, więc pozycji
lotosu.
Pozycja lotosu jest dobra, jeśli jest łatwa. Jeśli nie, każda inna pozycja jest jak pozycja lotosu.
Gdy nie możesz siedzieć na podłożu, jeśli jest to trudne, usiądź na krześle. Medytacja nie boi się
krzeseł - może dziać się wszędzie. Renu zadała mi wczoraj pytanie: „Czy oświecenie może
nastąpić na koniu na biegunach?" Może, może nawet przytrafić się temu koniowi na biegunach!
Dołóż odrobiny starań, to wszystko, ale nie przejmuj się tym za bardzo: czy kręgosłup jest
całkiem wyprostowany czy nie, czy twoja głowa jest w jednej linii z kręgosłupem czy nie... nie
zajmuj się za bardzo tymi drobiazgami. To tylko pewne wskazania. Zrozum je, przyjmij i idź
swoją drogą. Znajdź własną drogę. Najważniejsze, że ma ci być wygodnie i masz być odprężony.
Bądź pośrodku
Po szóste, musisz być dokładnie pośrodku. Ludzie albo stają się zbyt aktywni, albo zbyt bierni.
Gdy stają się nadmiernie aktywni, powstaje niepokój, swego rodzaju gonitwa, pośpiech,
szybkość, brak spokoju; gdy stają się zbyt bierni - ospałość, swoisty letarg, opieszałość. Bądź
pośrodku. Bycie pośrodku to kryterium, które trzeba zawsze stosować. Nie jedz za dużo, nie
wygładzaj się zbytnio. Nie śpij za dużo, nie śpij mniej niż trzeba. Pamiętaj zawsze być pośrodku.
Nadmiar jest zabroniony. Wszelkie skrajności trzeba porzucić, bo stan odprężonego umysłu jest
tylko pośrodku.
Gdy dostąpisz takiej równowagi, wysiłku i braku wysiłku, celu i bezcelowości, istnienia i nie-
istnienia, umysłu i nie-umysłu, działania i nie-działania... wtedy możesz pozwolić sobie płynąć z
biegiem spraw, możesz pozwolić sobie na unoszenie się.
Poczucie humoru
Pamiętaj: największym problemem dla człowieka religijnego jest to, by nie być zbyt poważnym,
największym problemem dla człowieka religijnego jest to, by nie być smutnym, największym
problemem dla człowieka religijnego jest to, by nie być negatywnym; tak zazwyczaj się dzieje...
ludzie religijni stają się bardzo smutni, bardzo poważni, bardzo negują życie. Zupełnie
zapominają o wiośnie, myślą tylko o zeschniętym drewnie i martwych prochach. Utracili
równowagę.
Naprawdę religijny jest ten, kto zna poczucie humoru. Człowiek naprawdę religijny jest szczery,
10
ale nigdy poważny; całkowicie oddany swej pracy, ale bez nastawienia „grzeszniku, jestem od
ciebie świętszy", nigdy nie odczuwa wyższości, tylko pokorę. Człowiek naprawdę religijny umie
tańczyć z wiatrem i deszczem, umie śmiać się i chichotać z dziećmi, czuje się swobodnie i
spokojnie w każdej sytuacji życia. Oto wolność, wolność od ego. Ego czyni człowieka
poważnym.
Jeżeli staniesz się zbyt poważny, utoniesz w świecie ciemności, w świecie negacji. Pamiętaj, nie
masz stać się zimny. Ci tak zwani święci są bardzo zimni, nie zrozumieli o co w tym wszystkim
chodzi. Bądź chłodny, ale nigdy nie zimny, a między jednym a drugim jest ogromna różnica, i
jest też w tym pewien bardzo głęboki paradoks. Nazywam to „chłodem" - w porównaniu z
rozgorączkowanym stanem namiętności to chłód; w porównaniu z zimnem śmierci to ciepło. Jest
to ciepło w porównaniu z zimnem śmierci i jest to chłód w porównaniu z roznamiętnioną żądzą
życia. Jest to ciepło i chłód zarazem. Człowiek naprawdę religijny jest chłodny, gdyż nie ma
żądzy; zarazem jest ciepły, gdyż nie jest smutny, nie jest poważny.
Nie walcz, nie psychoanalizuj
Powinieneś być oddzielony od korowodu myśli. Przyjdą, otoczą cię ze wszech stron. Będą
przypominać chmury - najmniejsza drobina nieba zostanie utracona. Gdy jest zbyt wiele myśli,
walka z nimi jest naturalnym instynktem, gdyż wyczytałeś, że medytacja to stan bez myśli. Ale
przez walkę nikt nie pozbywa się myśli. Jeśli będziesz walczyć, zostaniesz pokonany. Sama
walka staje się przyczyną twej klęski. Nie możesz walczyć z cieniami, gdyż zostaniesz
pokonany.
Spróbuj walczyć ze swym cieniem, a zostaniesz pokonany; nie dlatego, że cień jest potężny, ale
dlatego, że cienia nie ma. A jak możesz zwyciężyć walcząc z czymś, czego nie ma? Myśli to
cienie, nie walcz z nimi.
Gdy nie walczysz, pojawia się druga możliwość - to wybrała psychoanaliza. Bądź razem ze
skojarzeniami, pozwól myślom wędrować dokąd chcą. Jedna myśl wiąże się z inną i jeszcze inną
i jeszcze inną i tak to trwa i trwa w nieskończoność, do znudzenia. Będziesz to czuć jak swego
rodzaju odprężenie. Dlatego po psychoanalizie ludzie czują się uratowani, zbawieni. Nie są
zbawieni ani uratowani - tylko walka znika. Stajesz się napięty ponieważ walczysz. Kiedy nie
walczysz, napięcie znika i to zniknięcie napięcia daje ci poczucie, jakbyś został uratowany.
Będzie to przyjemne odczucie. Gdy walczysz ze swymi myślami i nie możesz zwyciężyć,
porzucasz walkę i pozwalasz myślom wędrować, zaczynasz wędrować razem z nimi; pojawia się
przyjemne odczucie. Oto cały sekret psychoanalizy. Psychoanaliza w niczym nie pomaga,
sprawia jedynie, że czujesz się dobrze, ponieważ pomaga ci porzucić walkę.
Nie potrzeba walczyć, nie potrzeba pozwalać myślom na zaistnienie i wędrować za nimi.
Pozostań obserwatorem, świadkiem.
Musisz znów stać się panem. Musisz stać się panem, nie sługą. Na czym polega to panowanie?
Bycie świadkiem to bycie panem. Obserwuj myśli, w całkowitym spokoju i ciszy, obserwuj.
Pozwól im przyjść i odejść, pozwól im pojawić się i zniknąć. Po prostu zauważaj - myśl się
pojawia, jest, odeszła... wkrótce dotrzesz do punktu, w którym jest ich coraz mniej i mniej i
mniej; potem pewnego dnia - przerwa... wszystkie myśli znikły. W tej przerwie - pierwsze
doznanie boskości.
Niech medytacja będzie twoim pragnieniem
99 procent ludzi medytuje, gdyż o medytacji się mówi. Czasami staje się ona modna. Ameryka
przechodzi taką fazę. O medytacji się mówi, każdy robi medytację. Jeżeli jej nie robisz, na
pewno coś przegapiasz.
Nie czujesz takiej potrzeby, nie pojawiła się ona w twym istnieniu, nie doszedłeś do tej chwili w
swej ewolucji gdy medytacja następuje sama z siebie, ale wszyscy ją robią i chodzą do mistrzów
i siedzą w milczeniu. Ktoś robi Zazen, ktoś TM, ktoś dynamiczną... Pewnie coś przegapiasz.
Pojawia się więc chciwość - powodowany chciwością zaczynasz czynić starania.
Nie są to starania o medytację. Są to starania o uzyskanie czegoś, o czym myślisz, że przez
medytację To uzyskasz. Takie fazy przychodzą i odchodzą. Takie kulty pojawiają się i znikają.
11
Są swoistą modą.
Człowiek medytujący nie przyszedł medytować dlatego, że inni medytują; pojawiła się w nim
głęboka potrzeba, stała się pukaniem do jego serca, nieustającym pukaniem. Cały świat zdaje się
być bez znaczenia, on chce wejść do wewnątrz. Chce wiedzieć kim jest. Nie dlatego, że inni się
dowiedzieli. Gdyby nikt nie propagował medytacji i nie było żadnych książek i wszystkie książki
zostałyby zniszczone i wszyscy mistrzowie poszliby skryć się w jaskiniach Himalajów, wtedy
też byłoby kilkoro ludzi, którzy by medytowali i na własną rękę szukali sposobów medytowania.
Byliby to prawdziwi medytujący. Dla nich medytacja byłaby tak samo łatwa jak cokolwiek
innego. Byłaby czymś takim jak oddychanie.
Medytacja jest zabawą
Nie możesz pragnąć medytacji, bo ona jest tylko wtedy, gdy nie ma pragnienia. Nie możesz
pragnąć wyzwolenia, nirwany, bo ono jest tylko w stanie bycia bez pragnienia. Nie można
uczynić go przedmiotem pragnienia. Dla mnie i dla tych wszystkich, którzy wiedzą, pragnienie
jest światem - nie chodzi o to, że pragniesz tego, co światowe. Pragnienie, samo zjawisko
pragnienia, jest światem.
Możesz się bawić, a wszystko jest możliwe dzięki zabawie, gdy medytacja jest zabawą.
Wszystko jest możliwe natychmiast, bo nie jesteś zakłócony, niecierpliwy, nigdzie się nie
spieszysz, do nikąd nie zmierzasz. Jesteś tu i teraz. Jeśli medytacja następuje, dobrze. Jeśli nie
następuje, też dobrze. Nie robisz nic niewłaściwego, bo nie ma pragnienia, nie ma oczekiwania,
nie ma przyszłości.
I pamiętaj: gdy medytacja i nie-medytacja stają się do siebie podobne, medytacja ci się zdarzyła.
Dotarłeś. Cel został osiągnięty, zstąpiło do ciebie to, co ostateczne. Wygląda to dziwnie gdy
mówię byś nie czynił z medytacji praktyki, raczej uczyń z niej zabawę, uciechę. Ciesz się nią
gdy ją robisz, nie dla jakiegoś rezultatu.
Nasze umysły są bardzo poważne, śmiertelnie poważne. Nawet gdy się bawimy, robimy z tego
coś poważnego: pracę, obowiązek. Baw się jak dzieci. Baw się technikami medytacji, wtedy
znacznie więcej może się zdarzyć. Nie traktuj ich poważnie, traktuj je jak zabawę. Ale my
wszystko robimy poważnie. Nawet gdy się bawimy, robimy to poważnie. Wobec religii zawsze
byliśmy bardzo poważni. Religia nigdy nie była uciechą, dlatego ta ziemia nadal jest nie-
religijna. Religia musi stać się radością i świętowaniem, celebrowaniem; celebrowaniem chwili,
cieszeniem się wszystkim, co robisz, cieszeniem się tak bardzo i tak głęboko, że umysł
zatrzymuje się.
Medytacja nie jest przeciwna umysłowi
Musisz być wdzięczny umysłowi. To pierwszy krok do wyjścia poza umysł, nie jako wróg, ale
przyjaciel. Gdy słyszysz, że masz wyjść poza umysł, możesz popaść w niezrozumienie. Mam
ogromny szacunek do umysłu. Tyle zawdzięczamy umysłowi, że nie ma sposobu na
odwdzięczenie się.
Pierwszym jest więc to, że medytacja nie jest przeciwna umysłowi, dzieje się ona poza umysłem.
A „poza" to nie to samo co „przeciwko".
Gdy ta przyjaźń pogłębi się, umysł nie będzie przeszkadzał w twoich medytacjach, bo medytacja
nie jest przeciwna niemu. W istocie rzeczy jest to jego spełnienie, jego własny najwyższy
rozkwit. Wyjście poza niego nie jest nastawieniem antagonizmu, ale ewolucji przyjaźni.
Takie powinno być nastawienie wszystkich medytujących - nie walczyć. Jeśli walczysz, może ci
się udać uciszyć umysł na jakiś czas, ale nie zwyciężysz. Umysł wróci, będziesz go potrzebował.
Nie możesz żyć bez niego, bez niego nie możesz istnieć w świecie. Gdy zdołasz stworzyć
przyjazny związek z umysłem, pomost miłości, zamiast być przeszkodą w medytacji, zaczyna on
być pomocą. Chroni twą ciszę, bo ta cisza jest też jego skarbem, nie tylko twoim. Staje się glebą,
z której rozkwitną róże medytacji, i ta gleba będzie tak samo szczęśliwa jak róże.
Zacznij od miłości do swego ciała, które jest twą najbardziej zewnętrzną częścią. Zacznij kochać
swój umysł; gdy pokochasz swój umysł, zaczniesz go upiększać, tak jak upiększasz ciało.
Utrzymuj go w czystości, świeżości - nie chcesz by twe ciało straszliwie cuchnęło, chcesz by
12
było kochane i szanowane przez innych. Twoja obecność nie powinna być jedynie tolerowana,
ale przyjmowana z radością.
Musisz upiększać umysł poezją, muzyką, sztuką, wielką literaturą. Kłopot w tym, że twój umysł
wypełniają tylko błahostki. Twój umysł przenikają takie podrzędne sprawy, że nie możesz go
kochać. Nie myślisz o niczym wielkim. Zharmonizuj go z największymi poetami, z ludźmi
takimi jak Fiodor Dostojewski, Lew Tołstoj, Antoni
Czechów, Turgieniew, Rabindranath, Kahlil Gibran, Michaił Naimi - wypełnij go największymi
wzlotami umysłu.
Wtedy nie będziesz nieprzyjazny umysłowi. Będziesz się radował umysłem. Nawet gdy będzie
on w twojej ciszy, będzie miał swoją poezję i muzykę; wyjście ponad tak wysubtelniony umysł
jest bardzo łatwe. Jest to pełny przyjaźni krok ku wyższym szczytom: poezja staje się
mistycyzmem, wielka literatura staje się wielkim wglądem w egzystencję, muzyka staje się
ciszą.
Gdy te rzeczy zaczną zamieniać się w wyższe szczyty, poza umysłem, będziesz odkrywać nowe
światy, wszechświaty, dla których nawet nazw nie mamy. Mówimy „stan btogości", „ekstaza",
„oświecenie", ale tak naprawdę żadne słowo tego nie opisuje. Sprowadzenie tego do wyjaśnień,
teorii i filozofii jest po prostu poza mocą języka. Jest po prostu poza... a umysł raduje się
wykraczaniem poza...
To jest mój unikalny wkład w ciebie. Z absolutną pokorą stwierdzam, że wykraczam daleko
nawet przed Gautama Buddę, gdyż on wciąż walczy z umysłem. Kocham swój umysł i przez
miłość wykroczyłem poza niego.
Moje podejście do medytacji jest absolutnie nowe i świeże, gdyż opiera się na miłości, nie na
walce czy wojnie. Tylko miłość jest ścieżką. Uczyń swój umysł tak pięknym, jak to tylko
możliwe. Udekoruj go kwiatami. Jestem naprawdę bardzo smutny gdy widzę, że ludzie nie znają
„Księgi Mirdad", że nigdy nie zajrzeli do absurdalnych opowieści Chuang Tzu, nigdy nie starali
się zrozumieć absolutnie irracjonalnych opowiastek zenu.
Najpierw niech twój umysł zostanie ozdobiony. Tylko poza tym przesyconym aromatem
ogrodem umysłu będziesz mógł wędrować w ciszy, bez walki; umysł będzie pomocą, nie
przeszkodą. Nie stwierdziłem, by był on przeszkodą, mogę wiec powiedzieć z całkowitą
autorytatywnością - nie jest przeszkodą. Po prostu nie wiesz jak go wykorzystywać.
Niech wzrasta w Tobie uważność
Wzrastanie duchowe nie jest techniczne, każda technika może stać się przeszkodą. Możesz
zacząć trzymać się techniki. Zdarzyło się to milionom ludzi.
W poszukiwaniu duchowego wzrastania spotykają nauczyciela, który daje im jakąś technikę.
Technika pomaga im stać się bardziej wyciszonymi, uspokojonymi, cichymi, zyskać wielki
dobrobyt; wtedy technika staje się absolutnie zasadnicza. Nie mogą zostawić tej techniki. Jeśli ją
zostawią, wszystkie doznania zaczną znikać. Nawet jeśli ta technika była praktykowana latami,
wszystkie doznania znikną w trzy dni. Techniki nie dają ci duchowego wzrastania, ale mogą
stworzyć halucynację, która wygląda na duchową, gdyż ty nie wiesz czym jest wzrastanie
duchowe.
Pamiętaj: bycie świadkiem nie jest techniką, to twoja natura. Technika coś stwarza;
obserwowanie ujawnia to, co jest. Nie tworzy niczego, przeciwnie, może zniszczyć iluzje, które
wałęsały się dlatego, że nie byłeś dostatecznie uważny, więc nigdy nie zauważyłeś, że były to
zjawiska iluzoryczne.
Iluzję można stworzyć tak łatwo, że umysł zawsze cieszy się technikami. Kto ma użyć tej
techniki? Umysł będzie panem techniki. Obserwowanie jest poza umysłem, umysł nie umie
obserwować. To jedyne, czego umysł nie potrafi robić. To dlatego umysł nie może jej
zanieczyścić, umysł nie może sprowadzić jej na manowce.
Wielu ludzi, wielkich tak zwanych świętych, proroków, mesjaszy żyło w halucynacji i nigdy nie
poznali tego prostego naturalnego procesu uważności.
Lepiej byś nie zajmował się żadnymi technikami. Uważność jest tak czysta, nie skażaj jej niczym
innym. I jest tak pełna, tak kompletna, że nie trzeba jej innego wsparcia. Ale umysł zawsze chce
13
jakiejś techniki, bo może sprawować kontrolę nad techniką. Umysł jest technikiem, technika jest
jego życiem. Uważność jest poza jego kontrolą. Jest poza nim, jest ponad nim, a w gruncie
rzeczy jest dla umysłu śmiercią.
Gdy uważność wzrasta, umysł musi umrzeć. Wszyscy ludzie tacy jak Maharishi Mahesh Yogi
uczący medytacji transcendentalnej, dają techniki, z którymi umysł czuje się świetnie. Ale
wzrastania nie będzie. Wykorzystują oni ludzkość dając techniki i jest to złe wykorzystywanie,
bo zatrzymuje ewolucję.
Jestem przeciwny wszystkim technikom. Jestem za prostym, naturalnym procesem, który już
masz, który co jakiś czas wykorzystujesz.
Gdy jesteś w złości, jak stajesz się świadomy, że jesteś w złości? Gdyby była tylko złość i nikt
by jej nie obserwował, nie mógłbyś stać się jej świadom. Złość sama w sobie nie może stać się
świadoma.
Jesteś świadomy wtedy, gdy jesteś w złości, gdy nie jesteś w złości, gdy czujesz się dobrze, gdy
nie czujesz się dobrze. Ale nie stosujesz tej uważności systematycznie, naukowo, głęboko,
totalnie w każdej fazie umysłu. A dla mnie w tym słowie zawiera się cala istota medytacji.
Pojawia się prawdziwa cisza
Są dwa rodzaje ciszy: jedną pielęgnujesz, druga pojawia się sama z siebie. Twoja pielęgnowana
cisza to nic innego jak stłumiony zgiełk. Możesz siedzieć w milczeniu, a jeżeli siedzisz długo i
trwasz w tej praktyce miesiącami i latami, powoli staniesz się zdolny do tłumienia wszelkich
hałasów wewnątrz. Dalej będziesz siedział na wulkanie, który w każdej chwili może wybuchnąć,
wystarczy byle pretekst. To nie jest prawdziwa cisza, ale cisza narzucona siłą.
To dzieje się na całym świecie. Ludzie, którzy usiłują medytować, którzy usiłują stać się
wyciszonymi, tylko narzucają sobie ciszę. Można ją narzucić. Możesz mieć wokół siebie
warstwę ciszy, ale to tylko oszukiwanie siebie, nic innego. Ta warstwa ci nie pomoże. Gdy cisza
pojawi się z twojego istnienia, nie jest narzucona wnętrzu z zewnątrz, przychodzi drugą stroną -
przychodzi, wzbiera z wewnątrz na zewnątrz, narasta z centrum w kierunku tego co naokoło... to
totalnie inne zjawisko.
Dlatego moje podejście polega na przejściu katharsis tego wewnętrznego zgiełku, raczej
wyrzuceniu go na zewnątrz niż pielęgnowaniu ciszy. Ludzi ogarnia zdumienie gdy do mnie
przychodzą po raz pierwszy, a przedtem byli z jakimś buddyjskim mistrzem, robili vipassanę,
siedzieli, zmuszali się do jakiejś statycznej pozycji. Skąd ta statyczna pozycja? Gdy ciało jest
zmuszone do trwania w jednej pozycji, umysł też musi pozostawać w jednej pozycji.
Ciało i umysł funkcjonują razem. Umysł to wewnętrzny aspekt ciała, zjawiska materialnego. Nie
ma nic wspólnego z twym istnieniem. Jest tak samo materią jak twoje ciało, jeśli więc robisz coś
z ciałem, to samo automatycznie dzieje się z umysłem. Dlatego na przestrzeni wieków ludzie
kultywowali pozycje ciała - siądź w pozycji lotosu, zmuś ciało by było jak posąg, marmurowy
posąg. Jeśli ciało naprawdę jest nieruchome, zmuszone, zobaczysz, że umysł zapada się w
pewien rodzaj ciszy, która jest fałszywa, nie jest prawdziwa. Pozycja ciała zmusiła go do bycia w
ciszy. Spróbuj tego, zrób po prostu pozycję złości swoimi pięściami, twarzą, zębami; wejdź w
pozycję złości, a będziesz zaskoczony: zaczniesz odczuwać złość. To właśnie robi aktor:
przyjmuje jakąś pozycję ciała, a później przychodzi i umysł.
Prawdziwa cisza musi przyjść sama z siebie. Polecam więc: nie zmuszaj swego ciała. Raczej
tańcz, śpiewaj, poruszaj się, biegaj, pływaj. Niech ciało ma wszelkie rodzaje ruchu, by i twój
umysł miał wszelkie rodzaje ruchu; w tym wewnętrznym ruchu umysł zaczyna przechodzić
katharsis, wypuszczać swoje trucizny.
Zacznij od katharsis, by wyrzucić z siebie wszelkie śmieci jakie gromadzisz aż od dzieciństwa.
Byłeś w złości, ale nie mogłeś tego wyrazić, bo gdy wpadałeś w złość, matkę ogarniał szał -
tłumisz więc to. Byłeś w złości, chciałeś krzyczeć, ale nie mogłeś, wręcz przeciwnie -
uśmiechałeś się. Wszystko co w sobie nagromadziłeś -trzeba to wyrzucić. A potem czekaj... i
cisza zaczyna w ciebie wstępować. Ta cisza ma swoje piękno. Jest totalnie inna, jej cecha jest
inna, jej głębia jest inna. Nie walczysz, jesteś w nastroju płynięcia, ale nic się nie pojawia. Jest to
piękne - gdy nie pojawia się żadna myśl, gdy myśli same z siebie znikają. Wtedy jesteś
14
całkowicie wyciszony, ale ta cisza jest pozytywna. Cisza narzucona jest negatywna.
To jedna z tych wielkich przemian, które chcę ci dać. Stare metody coś narzucają. Moje
rozumienie jest takie: nigdy niczego nie narzucaj. Raczej wyrzuć wszystkie śmieci, które w sobie
nosisz. Bądź coraz bardziej pusty, nabieraj więcej miejsca. Stwórz w sobie nieco więcej
przestrzeni... w tej przestrzeni przychodzi cisza.
I w takich chwilach powinieneś być w nastroju płynięcia. Zapomnij o wszystkich pozycjach.
Zapomnij wszystko co usiłujesz robić - niczego nie usiłuj robić. Bądź w stanie nie-robienia. Po
prostu odpręż się, odpręż się całkowicie, nic nie rób, bo im bardziej jesteś odprężony, tym
bardziej cisza może przeniknąć do twojego istnienia -bądź otwarty, przyjmujący, odprężony.
Gdy następuje cisza, nagle znikają wszelkie zagmatwania - i to bez śladu! Nie zostaje po nich
nawet ślad. Nie możesz uwierzyć, że cały ten zgiełk... gdzie on się podział? Nie możesz
uwierzyć, że kiedykolwiek w tobie istniał. Nie możesz uwierzyć, że nadal istnieje w innych.
Oświecenie przychodzi w swoim czasie.
Oświecenie następuje wtedy, gdy następuje - nie możesz nim kierować, nie możesz sprawić, by
nastąpiło. Możesz wiele uczynić by nastąpiło, ale to, co robisz nie będzie jego przyczyną.
Cokolwiek robisz, nie spowoduje to twojego oświecenia, ale przygotuje cię na jego otrzymanie.
Ono przychodzi w swoim czasie. Cokolwiek robisz, po prostu przygotowuje cię to na jego
przyjęcie, na zauważenie go gdy przyjdzie, na rozpoznanie go gdy przyjdzie.
Nie możesz go przywołać, jest to coś większego od ciebie. Gdybyś mógł je spowodować, byłoby
tylko kolejną dekoracją ego. Nie możesz go spowodować. Nie możesz sprawić by nastąpiło.
Musisz zniknąć by ono mogło być.
Możesz więc studiować wszystkie święte pisma świata, a staniesz się bardzo uczony, pełny
wiedzy, ale pozostaniesz nieoświecony. Tak naprawdę staniesz się bardziej nieoświecony niż
byłeś wcześniej, bo im masz więcej wiedzy, tym masz większe ego;
im bardziej praktykujesz techniki ascetyczne, tym bardziej wzmacnia się twoje ego. ..Robię to i
robię tamto, i tyle już zrobiłem - tyle postów, i tyle ślubów". Im więcej robisz, tym bardziej
czujesz, że jesteś godzien i że możesz domagać się oświecenia.
Oświecenie nie jest czymś, co możesz znaleźć szukając; ono przychodzi do ciebie gdy wszelkie
poszukiwania okazują się próżne. I pamiętaj: nie mówię, że masz nie szukać. Bo gdy nie
będziesz szukał, nigdy nie przekonasz się, że to poszukiwanie jest próżne. Nie mówię, że masz
nie medytować. Bez medytowania nie zrozumiesz, że jest taka medytacja, której nie możesz
robić, a która do ciebie przychodzi.
Twoje medytacje po prostu oczyszczą ci oczy, uczynią cię bardziej spostrzegawczym. Twoje
serce stanie się bardziej czujne, świadome, miłujące, wrażliwe. Twoje istnienie zacznie widzieć
to, czego wcześniej nie widziałeś. Zaczniesz zgłębiać nowe przestrzenie swego istnienia. Z
każdym dniem i chwilą będzie się działo coś nowego. Twoje medytacje są jak kąpiel - dadzą ci
świeżość, ale ta świeżość to nie oświecenie. To tylko przygotowanie drogi. Nigdy nie osiągasz
oświecenia. Zawsze jest dokładnie odwrotnie - to oświecenie dosięga ciebie.
Jestem przeciwny wszystkim eskapistom, którzy uciekają od świata i zaczynają medytować
dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jestem im przeciwny, całkowicie przeciwny. Jedna godzina
medytacji wystarcza. Medytacja jest czymś tak potężnym, że wystarcza jedna godzina na
dwadzieścia cztery. Oświetli to całe twoje życie.
Życie jest sprawdzianem czy twoja medytacja przebiega pomyślnie czy nie. Gdy pójdziesz do
sklepu, poznasz czy w swojej medytacji odnosisz sukcesy. Czy w sklepie nadal jesteś tak chciwy
jak przedtem? Czy nadal wpadasz w złość gdy ktoś powie coś przeciwko tobie? Czy ludzie nadal
mogą tak samo łatwo wytrącać cię z równowagi jak przedtem? Na targowisku jest test
wszystkich twoich medytacji.
Kiedy tylko medytujesz i nic innego nie robisz, przypomina to sytuację, gdy stale
przygotowujesz się i nigdy nie idziesz na egzamin. To nie jest dobre. Test musi być codziennie -
jedna godzina medytacji, dwadzieścia trzy godziny testu.
15
Pułapki na drodze
Moce psychiczne: ostatni atak ego
Bycie nieprzywiązanym w świecie jest bardzo trudne, ale jeszcze trudniejsze jest bycie
nieprzywiązanym wtedy, gdy swe podwoje odsłania świat duchowy. Ta druga trudność jest
milion razy większa, bo moce światowe nie są rzeczywiste. Są bezsilne, nigdy nie zaspokajają,
nie dają zadowolenia. Każde nowe osiągnięcie w świecie tworzy dalsze pragnienia. Zamiast
zaspokajać, wysyła umysł w nową podróż: jakąkolwiek moc osiągniesz w świecie, użyjesz jej do
tworzenia nowych pragnień.
Nieprzywiązanie nie jest tak trudne w sprawach światowych, ale gdy chodzi o moce
wewnętrzne, psychiczne, są one tak bliskie twego istnienia i są tak nieskończenie zaspokajające,
że bycie nieprzywiązanym do nich jest prawie niemożliwe. Gdy nie jesteś nieprzywiązany, znów
stworzyłeś jakiś świat i pozostaniesz daleko, daleko od ostatecznego wyzwolenia.
Ponieważ wszystko co posiadasz, posiada i ciebie, poświęcenie musi być totalne, całkowicie
totalne. Musisz porzucić wszystko co posiadasz - prócz swej nagiej natury. To. czego nie można
poświęcić, tylko to winno pozostać. To, co można poświęcić, powinno być poświęcone.
Dysponowanie mocami duchowymi jest bardzo satysfakcjonujące, zaspokajające, daje tyle
subtelnej radości ego, takiej czystej, że nie możesz odczuć w tym niepokoju. Nigdy cię to nie
frustruje. W sprawach światowych tyle jest frustracji, właściwie nic nie ma oprócz frustracji.
Cudem jest jak ludzie mogą tego nie zauważać. Cudem jest jak ludzie mogą siebie sami
oszukiwać i wierzyć, że jest jakaś nadzieja. Ten zewnętrzny świat jest beznadziejny, jest skazany
na zagładę.
Obojętne jak wielki dom zbudujesz albo jak wielką władzę zdobędziesz: polityczną,
ekonomiczną, społeczną - śmierć wszystko ci zabierze. Nie trzeba wiele inteligencji by to
zrozumieć. A moce wewnętrzne - śmierć nie może ich zabrać. Są większe od śmierci. I nigdy nie
przysparzają ci frustracji. Oto twoje moce, twoje potencjalne możliwości, które doszły do
rozkwitu. Wydaje się, że nie ma potrzeby poświęcania ich, nie ma potrzeby wyrzekania się ich,
ale Patanjali mówi, że ich także trzeba się wyrzec. Jeśli tak się nie stanie, zaczniesz żyć w
świecie wizji - znów w gonitwie za władzą. A religia nie jest gonitwą za władzą.
Nie szukasz ego, raczej próbujesz odnaleźć całość, a całość jest możliwa tylko wtedy, gdy
wszelkiego rodzaju egoistyczne gonitwy zostaną porzucone i poświęcone. Gdy ciebie nie ma -
jest Bóg.
A ostateczne przywiązanie przychodzi, gdy osiągasz jakieś cudy, moce siddhi, gdy możesz robić
różne rzeczy - rzeczy, które są cudowne, rzeczy, które są niewiarygodne. Jeśli staniesz się do
nich przywiązany, wcześniej czy później znów znajdziesz się w świecie. Uważaj. To ostatni atak
ego, nie daj się pochwycić. Ego zarzuca na ciebie swoją ostatnią sieć...
Pamiętaj, musisz być czujny na każdym kroku. Umysł jest przebiegły. Możesz myśleć: „Tak,
kiedy cudy przyjdą, nie będę do nich przywiązany". Pomyśl jeszcze raz. Gdzieś w sobie
znajdziesz żywe pragnienie: „Niech przyjdą, potem zobaczymy. Najpierw niech przyjdą". Kto by
się przejmował kaivalyą, wyzwoleniem? To nie wygląda na prawdziwy cel. Ot, tylko być
wyzwolonym, wolnym? Po co?
Uważaj! Umysł jest bardzo chciwy, ego jest samą chciwością. Gdy znasz ten teren i rozumiesz
go i wiesz gdzie nastąpi ostatni atak ego, możesz przygotować się z większą starannością, a gdy
nastąpi nie zostaniesz pochwycony znienacka.
Powab iluzorycznych doznań
Doznanie iluzoryczne to doznanie poety. Doznanie iluzoryczne to doznanie wyobraźni. Nawet
jeśli w swych medytacjach poniesiesz porażkę, coś zyskasz. Taki będzie twój zysk: będziesz
bardziej cieszył się drzewami i kwiatami, i światem i pięknem. Ale wcześniej czy później
energia, która została stworzona poprzez medytację, zniknie i będziesz musiał spaść z powrotem
do starego zamieszania.
Pamiętaj: jeśli powiedzie ci się w medytacji, ta radość jest twoja na wieczność. Ale nawet jeśli
poniesiesz porażkę, znajdziesz chwile radości i poezji. Ci, którzy ponoszą w medytacji porażki,
16
stają się poetami, ci, którzy dostępują sukcesu, stają się mędrcami. Mędrcy to poeci Wiecznego,
poeci chwytają Chwilowe.
Dlatego czasem tak się dzieje: odrobina medytacji i czujesz się tak dobrze, że przestajesz
medytować. Myślisz, że wszystko osiągnąłeś. Drzewa są zieleńsze, róże sa bardziej różane,
miłość płynie wspaniale, wszystko zaczęło się dziać, czym się przejmować? Ale energia, która
została stworzona, wkrótce zniknie: ogarnęło cię iluzoryczne doznanie. Tak jest na całym
świecie z narkotykami, narkotyki dają tylko iluzoryczne doznania. Ale medytacja, jeśli nie
zostanie doprowadzona do końca, także może uczynić to samo.
Gdy decyzja została podjęta, jest zobowiązaniem - musisz iść do samego końca. Jest to
wyzwanie. Przyjmij to wyzwanie i wyrusz w tę najpiękniejszą podróż swego wewnętrznego
poszukiwania. I nie zatrzymuj się nigdzie pośrodku póki nie dotrzesz, póki nie dojdziesz do
samego oka cyklonu.
Pierwsza eksplozja
Gdy siedziałem przed tobą pierwszy raz, czternaście lat temu, w Woodlands, wewnątrz
nastąpiła eksplozja. Nie wiem co to znaczy, ale często mam odczucie, że od tamtej pory
stale gonię za czymś, co już się stało.
Krishna Prem, twoje pytanie ma ogromne znaczenie dla wszystkich poszukujących prawdy, gdyż
to pytanie dotyka najbardziej fundamentalnego prawa, któremu podlegają ci, którzy szukają
czegoś niewyjaśnialnego, czegoś niewyrażalnego. Najpierw objaśnię ci to prawo. Mogło zdarzyć
się to wielu, zdarzy się to każdemu.
To prawo powiada, że gdy pierwszy raz spotykasz mistrza, przychodzisz niewinny, bez żadnego
przeżycia. Przychodzisz jako przyjmowanie, jako wrażliwość - gotowy do pójścia w każdym
kierunku, ochoczo i totalnie. Dlatego pierwsze spotkanie z mistrzem zawsze wyzwala eksplozję.
Ta eksplozja następuje wskutek twej niewinności, wskutek umysłu, który nie oczekuje. Nic nie
wiesz o duchowości, nic nie wiesz o ekstazie. Twoje nie-wiedzenie jest przyczyną eksplozji. Ale
potem zaczyna się bardzo kłopotliwa podróż. Potem zaczyna się koszmar. Potem dosłownie w
każdej chwili czekasz, by ta eksplozja nastąpiła znów. I możesz czekać latami - nie nastąpi, bo ty
nie spełniasz podstawowego warunku umożliwiającego jej nastąpienie. Całkiem zapomniałeś w
jakiej sytuacji nastąpiła ta pierwsza eksplozja.
Teraz nie może już być tamtej sytuacji. Cokolwiek zrobisz, będzie oczekiwanie, tamto przeżycie.
Nie możesz stworzyć tego nie-wiedzenia, nie jest to w twoich rękach, to nie tak funkcjonuje
egzystencja. Pierwszym co musisz zrobić to zupełne zapomnienie o tamtej eksplozji. Dobrze, że
ona nastąpiła, ale są rzeczy daleko większe. Po co zajmować się czymś tak podstawowym,
przeżyciem z przedszkola.
Zacznij na świeżo. Siądź przy mnie, nie oczekując, czekając. Spróbuj zrozumieć różnicę między
oczekiwaniem a samym czekaniem. W oczekiwaniu jest pewne pragnienie i jest wyraźny
przedmiot, którego pragniesz. To przeszkadza w rozwoju. Gdy czekasz, nie wiedząc na co,
doznanie samego czekania jest tak cenne i wartościowe, tak głęboko przemieniające, że musi
nastąpić coś większego niż ta pierwsza eksplozja. Nie będzie to ta sama eksplozja. Przez tych
czternaście lat tyle wody spłynęło z Gangesem.
Odłącz się. Póki nie porzucisz tej eksplozji i oczekiwania na nią, pozostaniesz czternaście lat
temu, i między mną i tobą będzie przepaść czternastu lat. Zrozum tylko, że stało się to, bo tego
nie oczekiwałeś, a teraz nie następuje, bo tego oczekujesz. Jest to proste prawo, ale bardzo
podstawowe. Każdy staje się jego ofiarą - gdy czegoś posmakujesz, domagasz się tego znów.
Pamiętaj, egzystencja jest niewyczerpana. Wiele może ci dać, nie proś o powtórzenia.
Egzystencja nienawidzi powtarzania, nie chce byś doznawał tego samego.
Każde doznanie, gdy następuje dwa razy, traci to co jest w nim najcenniejsze: nowość, świeżość,
wspaniałość wczesnego poranka. Jeśli to zrozumiesz, to pierwsze doznanie może być ogromną
pomocą, nie będzie przeszkodą. Ta pierwsza eksplozja ukazuje po prostu, że jesteś na dobrej
drodze, przekroczyłeś próg. Teraz bądź bardziej otwarty i bardziej niewinny, bardziej nie-
wiedzący, a każdego dnia będzie się działo znacznie więcej.
17
Takie małe zrozumienie staje się kluczem, który otwiera bramy tajemnic, sekretów. Ale możesz
trzymać się kurczowo tego pierwszego doznania i stale powtarzać w swym umyśle: „Kiedy to
nastąpi? Nie następuje..."
To najczęstsza trudność u wszystkich szukających prawdy. Pierwsze doznanie staje sie
przeszkodą albo otwarciem. Wszystko zależy od ciebie. Jeśli będziesz się go kurczowo trzymał,
ciągle oczekiwał, zamienisz je w przeszkodę. Jeśli odczuwasz wdzięczność dla tego doznania,
głębokie podziękowanie w swym sercu, i wędrujesz dalej bez tęsknot i pragnienia tego
pierwszego doznania, dało ci ono posmak, że jesteś na właściwej drodze. Doświadczaj
wszystkiego, bądź wdzięczny, ale nie zatrzymuj się i nigdy nie oczekuj ponownie tego samego
doznania, bo zamyka ci to drogę do większych doznań.
Satori z umysłu
Słyszałam jak mówiłeś, że kto nie jest jeszcze gotowy do oświecenia, ten może od tego doznania
umrzeć. Wierzę, że to doznanie może pozostać krótkotrwałym satori, po którym wracamy do
normalności. Tak tego doświadczyłam. Byłam w stanie ogromnego szczęścia i
bezproblemowości, miałam tak silne uczucie „Jestem Miłością," a potem, może po pół godzinie,
wróciłam. Możesz coś o tym powiedzieć?
Szybko wróciłaś! To naprawdę rzadko spotykane, już po pół godzinie! To wielki powrót.
Przeszłaś doznanie bezproblemowości, ogromnego szczęścia i poczucia „jestem miłością". A co
się stało po pół godzinie? Problemy pewnie wróciły i cierpienie mogło się pogłębić. A co
dopiero to doznanie „jestem miłością?" Kim teraz jesteś -to znaczy po pół godzinie?
Zrobiłaś naprawdę niezłą robotę! Nie wiem co ci powiedzieć, od czego zacząć, od tego przed czy
po pół godzinie? Satori nie jest czymś takim. Satori to miniaturowe doznanie samadhi, ale gdy
raz w nie wejdziesz, nie możesz już z niego wyjść. To prawdziwy test i kryterium. Wszystko co
przychodzi i odchodzi, jest z umysłu - to wyobraźnia. Wszystko co przychodzi i zostaje, nawet
wbrew tobie, nawet gdy chcesz, żeby odeszło, niemożliwe jest pozbycie się tego... Satori jest na
zawsze.
Samadhi przypomina totalne otwarcie się lotosu, satori to początek otwierania się płatków. Satori
to początek, samadhi to kulminacja. Ale nie wychodzisz z niego. Jest to ruch jednokierunkowy -
nikt z tego nie wyszedł.
A umysł jest w stanie wszystko sobie wyobrazić. To co uważasz za szczęście, jest tylko snem
twego umysłu. Twój umysł może śnić o wszystkim. Może śnić o satori, może śnić o samadhi, we
śnie może stać się Buddą - ale sen nie może trwać długo. Nawet pół godziny to za dużo!
Chyba wpadłaś w pułapkę umysłu. Mówisz: „Słyszałam jak mówiłeś, że kto nie jest jeszcze
przygotowany do oświecenia, ten może od tego doznania umrzeć." Słyszałaś, ale nie
zrozumiałaś. Nie zgłębiłaś wszystkich implikacji.
Mówię, że oświecenie może zdarzyć się dokładnie w tej chwili, nawet w twoim
nieprzygotowaniu, bo nie zależy ono od przygotowania. Nie jest czymś co zależy od wysiłków,
gotowości. Jest czymś poza tobą, poza twym zasięgiem. Może nastąpić dokładnie w tej chwili.
Nie następuje, bo byłoby to groźne dla twego życia.
Doznanie oświecenia to wielki szok dla ciała, umysłu, całego systemu. Jest jak błyskawica.
Wszystko czym byłaś zostaje rozbite w pył. Szok jest tak wielki, że możesz zapomnieć
oddychać, zapomnieć, że zatrzymało się twoje serce. Przygotowanie jest potrzebne nie do
oświecenia, ale do jego wchłonięcia. Przygotowanie jest potrzebne nie do osiągnięcia
oświecenia, ale po to, żebyś się nie rozpadła kiedy ono przyjdzie, żebyś pozostała scentrowana,
wyciszona i pełna pokoju... niech się dzieje. Ciebie to nie niszczy. Twoje przygotowanie jest
konieczne by ocalić życie w tym wielkim doznaniu, które jest jak ogień.
Jeśli nie jesteś przygotowana, oświecenie i śmierć są niemal równoczesne. Wielu ludzi umarło z
powodu nagłego oświecenia. Nie byli na nie gotowi, było ono czymś zbyt wielkim. Ich ciało,
cały ich system, były zbyt delikatne wobec tego doznania. Byli zbyt mali, a to doznanie było
zbyt wielkie.
Gdy więc ludzie mówią ci: „Przygotowuj się do oświecenia", naprawdę mają na myśli: „Nie
przygotowuj się... do oświecenia, ono nie przyjdzie z twojego przygotowania; przygotuj się, byś
18
mogła powitać je bez własnego rozbicia, abyś nie została zabita tą wielką radością".
Oświecenie jest największym doznaniem w życiu. Nawet nie możesz sobie wyobrazić czym jest,
żadne wyobrażenia nie są tu możliwe. Możesz myśleć o przyjemności, wielkiej przyjemności;
możesz myśleć o szczęściu, bo co nieco je poznałaś, ot, odrobinę. Możesz myśleć: „Może nie
będzie problemów". Ale w rzeczywistości oświecenie nie składa się z tego wszystkiego.
Ponieważ stale żyjesz w atmosferze pełnej tęsknoty za oświeceniem, twój umysł może zacząć
wymyślać, tworzyć marzenia. Nie bierz tych marzeń na poważnie. Tak się stało. Mówisz:
„Wierzę, że to doznanie może pozostać krótkotrwałym satori i potem człowiek wraca do
normalności". Nie wiesz co jest twoją normalnością.
Oświecenie jest twoją normalnością!
Ten stan, w którym jesteś, jest nienormalny! Powrót z satori do twojej tak zwanej normalności
jest powrotem z satori do szaleństwa. To jest po prostu niemożliwe. Jeśli raz zobaczysz światło,
nie możesz znów stać się ślepa. Gdy raz poznasz miłość, nienawiść nie może już w twym
istnieniu podnieść swej głowy. Gdy wszystkie problemy znikną, skąd mają powrócić?
Strzeż się swego umysłu, może cię oszukać! Umysł może snuć halucynacje o wszystkim; gdy
żyjesz w specjalnej atmosferze, medytacja, oświecenie, błogość, ekstaza unoszą się w powietrzu,
gdzie każdy myśli o tych nadzwyczajnych doznaniach... To nie jest zwykłe miejsce. Na
targowisku ludzie myślą o pieniądzach, władzy, szacunku. To nie jest targowisko, to świątynia
ciszy. Tu wszystko wibruje i łatwo splątać się w wyobrażeniach. A kobieta jest podatniejsza na
wyobrażania niż mężczyzna.
Mężczyzna myśli, kobieta czuje. Czucie jest nieracjonalne. Dla mężczyzny wyobrażanie sobie
czegoś jest trudne. Kobieta bardzo łatwo może sobie cokolwiek wyobrazić. Jej centrum
funkcjonowania to uczucie, emocja, sentymenty; marzenia stale wypełniają jej oczy. Te
marzenia mogą być przydatne w poezji i dramacie, ale marzenia w żaden sposób nie mogą
pomóc na drodze do prawdy; wręcz przeciwnie, to wielkie przeszkody. Prawda nie jest twoją
wyobraźnią, nie jest twoim odczuciem. Prawda to twoje istnienie.
Jeśli chodzi o oświecenie, problemem dla mężczyzny jest jego rozum, problemem dla kobiety
jest jej uczucie. Jedno i drugie to bariery przed oświeceniem. Mężczyzna musi porzucić
rozumowanie, kobieta musi porzucić uczucie. Jedno i drugie jest tak samo odległe od
oświecenia. U mężczyzny tym oddaleniem jest rozumowanie, umysł; u kobiety jest nim uczucie,
serce - ale te oddalenia są sobie równe. Mężczyzna musi porzucić logikę, kobieta musi porzucić
emocje. Oboje muszą porzucić coś, co przeszkadza na drodze.
Oświecenie jest możliwe tylko wtedy gdy jesteś całkowicie pusta: bez myśli, uczucia, po prostu
całkowita cisza. Wtedy to co następuje, zostaje. Nie odchodzi.
Pytanie jest więc istotne dla wszystkich. W swej tęsknocie, w pragnieniu, w namiętności jesteś
podatna na halucynacje, możesz zacząć myśleć albo czuć to co chciałabyś przeżyć. I to jest
niebezpieczne, bo stanie się dla ciebie ostatnią przeszkodą. Nigdy nie będziesz w stanie sięgnąć
pozą tę barierę.
Dobrze jest od samego początku być czujną. Nigdy nie wyobrażaj sobie! Pamiętaj, że jedynym
co możesz uczynić dla oświecenia, jest przygotowanie, wyciszone istnienie, spokój. Oświecenie
przyjdzie we właściwej chwili, zawsze wtedy gdy jesteś absolutnie wyciszona.
Nie musisz sobie tego wyobrażać, ani przejmować się tym, jakie to jest. Nie musisz znajdować
definicji, zajmować się opisami, jakie cechy, jakie przeżycia nastąpią wskutek tego - bo
wszystko to jest niebezpieczne, wszystko co może dać twojemu umysłowi piękne okazje do
wyobrażania sobie, myślenia i wierzenia.
To kwestia twojego przeżywania. Przygotowuj się do tego przeżycia! Stań się przyjmującym
gospodarzem... gość nadchodzi. Jedynym czego trzeba jest czekająca świadomość. W absolutnej
ciszy, uważna, świadoma, przychodzi Bóg, oświecenie, prawda, obojętne jak to nazwiesz.
Zawsze przychodzi gdy tylko ktoś jest gotowy; nigdy nie było inaczej. Musisz być cichym
czekaniem, z głęboką ufnością, wielką miłością, nieskończoną wdzięcznością.
Doznania potwierdzające
19
Doznanie potwierdzające oznacza, że zbliżasz się do domu. Musisz zrozumieć, musisz zdawać
sobie sprawę z doznań potwierdzających, bo daje to odwagę, nadzieję; daje siłę do życia.
Zaczynasz czuć, że szukasz nie na darmo, że ranek jest już bardzo bliski. Może nadal jest noc i
ciemność, ale pierwsze doznanie potwierdzające zaczęło przenikać. Gwiazdy zaczynają znikać,
wschód nabiera czerwieni. Słońce nie wzeszło, jest wczesny świt - to doznanie potwierdzające,
że słońce jest niedaleko. Gdy wschód staje się czerwony, wkrótce, lada chwila, słońce wzniesie
się nad horyzont. Ptaki zaczęły śpiewać, ptaki sławią nadchodzący poranek. Drzewa wyglądają
na ożywione, sen znika, ludzie się budzą. To są doznania potwierdzające.
Na ścieżce duchowej też są doznania potwierdzające. Przypomina to sytuację gdy wędrujesz w
kierunku pięknego ogrodu, którego nie widzisz. Im bliżej tego ogrodu, tym chłodniejszy wiatr
czujesz. Im dalej odchodzisz, tym bardziej chłód znika, im bardziej się zbliżasz, tym bardziej
chłód znowu się pojawia. Im bardziej się zbliżasz, tym bardziej wiatr jest nie tylko chłodny, ale
niesie też i aromat, aromat wielu kwiatów. Im dalej odchodzisz, tym bardziej ten aromat zanika.
Im bardziej się zbliżasz, tym lepiej słyszysz ptaki śpiewające pośród drzew. Drzew nie możesz
dostrzec, ale śpiew ptaków... dalekie wołanie kukułki... las mangowców... zbliżasz się..
To są doznania potwierdzające. Dokładnie to samo dzieje się gdy wędrujesz w kierunku
wewnętrznego ogrodu, w kierunku wewnętrznego źródła życia, radości, ciszy, błogości. Gdy
zaczynasz poruszać się w kierunku centrum, kilka rzeczy zniknie, a pojawi się kilka rzeczy
nowych.
Pamiętaj: gdy doznania potwierdzające zaczynają się pojawiać, nie bądź za szybko zaspokojony.
Chłodny wietrzyk nadszedł, a ty siedzisz i myślisz, że dotarłeś. Ten chłód jest piękny, petny
błogości, ale masz iść dalej. Nie zadowalaj się drobiazgami. Bądź zadowolony, że zaczęły się
one pojawiać, traktuj je jako kamienie milowe - ale nie one są celem. Ciesz się nimi, dziękuj
Bogu, odczuwaj wdzięczność... i idź dalej w tym samym kierunku, z którego przychodzą
doznania potwierdzające.
Utrzymuj to w samej głębi swego serca, nie zadowalaj się drobiazgami. Wiele rzeczy dzieje się
w drodze, wiele cudownych rzeczy dzieje się w drodze, ale nie zadowalaj się czymkolwiek.
Pamiętaj - masz stać się świadomością Chrystusa, bodhisattvą: nic mniejszego nie da ci
zaspokojenia.
Cały świat staje się doliną
Ci którzy wędrują (a każdy zmierza ku medytacji) natkną się na te dziwne, choć piękne
przestrzenie. Pierwszym znakiem, że medytacja zaczęła się w tobie dziać,
jest... cała egzystencja staje się doliną, a ty jesteś na szczycie wzgórza. Zaczynasz się wznosić.
Cały świat staje się doliną, daleko, głęboko poniżej, a ty siedzisz na szczycie wzgórza
oświetlonego słońcem. Medytacja unosi cię: nie fizycznie, ale duchowo. I to zjawisko jest bardzo
wyraźne - takie będą oznaki.
Gdy w medytacji poruszasz się do wewnątrz, widzisz, że między tobą i zgiełkiem wokoło
powstaje wielki dystans. Możesz siedzieć na targowisku i nagle zobaczysz przerwę między tobą i
hałasami. Chwilę wcześniej te hałasy były tożsame z tobą, byłeś w nich; teraz oddalasz się od
nich.
Fizycznie jesteś tak jak wcześniej. Nie trzeba iść w góry, tu jest droga do odnalezienia
rzeczywistych gór wewnątrz, droga do odnalezienia Himalajów wewnątrz. Zaczynasz wchodzić
w głęboką ciszę i nagle wszystkie te hałasy, które były tak blisko ciebie... a było takie
zamieszanie... zaczynają się oddalać, odchodzić w dal. Na zewnątrz wszystko jest takie jak
wcześniej, nic się nie zmieniło - siedzisz w tym samym miejscu, w którym zaczynałeś
medytować. Ale wraz z pogłębianiem się medytacji będziesz to odczuwał: poczujesz narastający
dystans do rzeczy zewnętrznych.
Każda nuta staje się krystalicznie czysta
Po drugie, cokolwiek będzie wypowiedziane na zewnątrz, jest całkowicie wyraźne, w istocie
rzeczy wyraźniejsze niż było wcześniej. To jest urok medytacji. Nie stajesz się nieświadomy, bo
w nieświadomości też widzisz, że hałasy znikają. W narkozie poczujesz, że dzieje się to samo
20
zjawisko - hałasy zaczynają się oddalać, dalej, dalej... i odeszły - ale ty zapadłeś w
nieświadomość. Niczego nie możesz usłyszeć wyraźnie.
Dokładnie to samo dzieje się w medytacji, ale z pewną różnicą: hałasy zaczynają się od ciebie
oddalać, ale każdy hałas staje się zdecydowanie wyraźny, wyraźniejszy niż wcześniej, bo teraz
pojawia się bycie świadkiem.
Początkowo ty też byłeś hałasem pośród tych wszystkich hałasów, byłeś w nich zagubiony.
Teraz jesteś obserwatorem, a ponieważ jesteś tak wyciszony, wszystko możesz widzieć jasno,
wyraźnie. Choć hałasy są odległe, są wyraźniejsze niż kiedykolwiek dotąd. Słyszysz każdą jedną
nutę.
Słyszysz świat jak echo
I trzecia rzecz będzie odczuwana: nie słyszysz ich bezpośrednio, ale jakby pośrednio, jakby były
echem dźwięków, nie nimi samymi. Stają się bardziej bezpostaciowe, ich postaciowość zanika.
Stają się mniej materialne, ich materialność znika, nie są już ciężkie, są lekkie. Możesz zobaczyć
ich lekkość, są jak echo. Cała egzystencja staje się echem.
Dlatego mistycy hinduscy nazywają świat maya: iluzja. Iluzja nie oznacza nierzeczywistości, ale
podobieństwo do cienia, podobieństwo do echa. Nie oznacza nie-egzystencjalności, oznacza
tylko podobieństwo do snu. Podobne do cienia, podobne do snu, do echa - takie będzie to
uczucie. Nie możesz odczuć, że te zjawiska są rzeczywiste. Cała egzystencja staje się snem,
bardzo wyraźnym, widocznym, gdyż ty jesteś uważny. Najpierw byłeś zagubiony we śnie: nie
byłeś czujny i myślałeś, że to rzeczywistość. Byłeś utożsamiony ze swym umysłem. Teraz nie
utożsamiasz się już z umysłem, powstało w tobie coś odrębnego - uważność, sakshi.
Będziesz słyszał wszystko prócz siebie
I czwarta rzecz będzie odczuwana. Słyszysz całą egzystencję wokoło: ludzi rozmawiających,
spacerujących, śmiejące się dzieci, ktoś krzyczy, woła jakiś ptak, samochód przejeżdża, samolot,
pociąg. Będziesz w stanie słyszeć wszystko. Prócz jednego: nie będziesz w stanie słyszeć siebie,
zupełnie zniknąłeś. Jesteś pustką. W ogóle cię nie ma. Nie możesz odczuć siebie jako istoty. Są
wszystkie hałasy, znikły tylko twoje wewnętrzne hałasy. Zwykle wewnątrz ciebie jest więcej
hałasów niż na zewnątrz. Prawdziwe zamieszanie jest wewnątrz ciebie, jest tam prawdziwe
szaleństwo. A gdy zewnętrzne szaleństwo spotyka się z wewnętrznym szaleństwem, powstaje
piekło.
Zewnętrzne szaleństwo będzie trwało dalej, bo nie ty je stworzyłeś i nie ty możesz je zniszczyć;
bardzo łatwo możesz zniszczyć wewnętrzne szaleństwo. Jest to w twoich możliwościach. Gdy
wewnętrznego szaleństwa nie ma, zewnętrzne szaleństwo staje się nieistotne. Traci swą realność,
staje się iluzoryczne. Nie możesz znaleźć swego dawnego głosu, nie pojawia się w tobie żadna
myśl, nie ma więc dźwięku.
Stałeś się pusty, wszystko zeszło głęboko w dolinę, słychać tylko echa. Gdy słyszysz echa, nie
ma to na ciebie wpływu. Powoli, stopniowo wzrastasz w medytację. Wszystko staje się
nieistotne. Wszystko możesz zobaczyć.
Pojawia się wielkie światło
Dopóki nie jesteś pusty, pozostaniesz ciemny, pozostaniesz ciemnością. Gdy jesteś całkowicie
pusty, gdy nie ma nikogo wewnątrz ciebie, pojawia się światłość. Obecność ego stwarza
ciemność. Ciemność i ego są synonimami. Nie-ego i światło są synonimami.
Dlatego wszystkie metody medytacji, bez względu na orientację, w końcu zbiegają się w tej
pustej komnacie twego wewnętrznego istnienia. Pozostaje tylko cicha przestrzeń i w tej cichej
przestrzeni widzisz pojawiające się światło nie mające żadnego źródła. Nie przypomina ono
światła, które widziałeś gdy wschodzi słońce, bo światło słońca nie może być wieczne - w nocy
znów zniknie. Nie przypomina ono światła, któremu trzeba paliwa, bo gdy paliwo się skończy,
to światło zniknie.
To światło jest bardzo tajemne: nie ma źródła, nie ma przyczyny. Nie jest niczym spowodowane,
gdy się więc pojawi, zostaje, nigdy nie znika. Tak naprawdę już jest, lecz ty nie jesteś
dostatecznie pusty by je zobaczyć.
21
Takie będą doznania gdy to światło zaczyna w tobie narastać. Gdy siadasz w milczeniu i stajesz
się spokojny, nieruchomy, bez ruchu wewnątrz i na zewnątrz... nagle widzisz, że twymi oczami
wylewa się światło. Jest to doznanie, którego nauka jeszcze nie poznała. Nauka sądzi, że światło
dostaje się do oczu, nigdy na odwrót. Światło przychodzi z zewnątrz, dostaje się do oczu,
wchodzi w ciebie - to tylko polowa opowieści. Drugą połowę znają tylko mistycy i ludzie
medytujący. To jedna część - światło wchodzi do ciebie. Jest jeszcze druga część - światło
wylewa się twymi oczami. A gdy światło zaczyna wylewać się oczami, światło oczu zaczyna
płonąć płomieniem, wszystko przed tobą staje się całkiem jasne.
Rozjaśnia się cała egzystencja. Widzisz, że drzewa są zieleńsze niż kiedykolwiek dotąd, a ich
zieloność ma w sobie pewną jasność. Widzisz, że róże są bardziej różane niż zwykle. Te same
róże, te same drzewa, ale napływa w nie coś z ciebie, ukazując je wyraźniej niż kiedykolwiek
dotąd. Wtedy drobiazgi mają tyle piękna - kolorowe kamyki są dla buddy piękniejsze niż
diament Koh-i-noor dla królowej Elżbiety. Dla królowej Elżbiety nawet Koh-i-noor, największy
diament świata, nie jest tak piękny jak dla buddy zwyczajny kamyk. Dlaczego? Bo oczy buddy
mogą wylewać światło i w tym świetle zwyczajne kamyki stają się koh-i-noorami. Zwyczajni
ludzie stają się buddami. Dla buddy wszystko jest pełne stanu buddy. Dlatego Budda powiedział:
„W dniu, w którym stałem się oświecony, cała egzystencja stała się oświecona. Drzewa i góry i
rzeki i skały - wszystko stało się oświecone". Cała egzystencja została wyniesiona ku wyższej
obfitości.
Zależy to od tego ile możesz dać egzystencji - tylko tyle dostaniesz. Jeśli nic nie dasz, nic nie
dostaniesz. By dostać, najpierw musisz dać. Dlatego ludzie twórczy znają więcej piękna, więcej
miłości, więcej radości niż ludzie, którzy nie są twórczy -bo ludzie twórczy dają coś egzystencji.
Egzystencja przyjmuje... i hojnie odpowiada.
Twe oczy są puste, niczego nie dają, tylko biorą. Są skąpcami, nie dzielą się. Zawsze gdy
spotkasz oczy, które potrafią się dzielić, ujrzysz ogromną różnicę, ogromne piękno, ciszę, moc,
potencjał. Jeśli potrafisz zobaczyć oczy, które mogą wylać swe światło w ciebie, całe twe serce
będzie poruszone.
Zobaczysz to! Twoje oczy zaczynają płonąć. A gdy oczy zaczynają płonąć, cała egzystencja
przyjmuje nowe zabarwienie, nową głębię, nowy wymiar, jakby wszystko nie było już
trójwymiarowe, ale czterowymiarowe. Nowy wymiar został dodany -wymiar świetlistości.
Tak. jak słońce świecące nad obłokiem: obłok płonie, ty w nim jesteś, obłok jest tylko ogniem
odzwierciedlającym słońce. Zaczynasz żyć w tym obłoku światła. Śpisz" w nim, chodzisz i
siedzisz: ten obłok stale jest. Ten obłok widać jako aurę. Kto ma oczy potrafiące to widzieć,
będzie widzieć światło wokół głów świętych, wokół ich ciał. Otacza ich subtelna aura.
Nie możesz znaleźć swego ciała
W chwili gdy jesteś pełny światła wewnątrz i oczy ci płoną i cała egzystencja płonie nowym
życiem, gdy otworzysz oczy i spróbujesz odnaleźć swe ciało, nie znajdziesz go. W tych chwilach
materia znika.
Gdy zyskasz zdolność widzenia ducha, zobaczysz, że materia znikła. Obu na raz nie możesz
widzieć. Te znaki trzeba zrozumieć, bo zdarzą się i tobie, i to zrozumienie pomoże. Inaczej, gdy
kiedyś otworzysz oczy i nie znajdziesz swego ciała, możesz zwariować. Na pewno poczujesz, że
coś jest nie w porządku, nie żyjesz albo zwariowałeś. Co się stało z ciałem? Gdy to zrozumiesz,
we właściwym momencie przypomnisz sobie. Mówię o tych doznaniach, byś był świadomy
wszystkiego, co jest możliwe, byś nie został) zaskoczony gdy to nastąpi, byś wiedział, rozumiał,
byś miał mapy. Możesz odczytać gdzie jesteś i w tym rozumieniu możesz się odprężyć.
Doznanie unoszenia się
To następuje bardzo szybko, zaczyna się to dziać w bardzo wczesnych fazach. Gdy siedzisz
nieruchomo, nagle czujesz, że jesteś nieco wyżej niż podłoże, może piętnaście centymetrów
wyżej. Z wielkim zaskoczeniem otwierasz oczy i stwierdzasz, że siedzisz na podłożu, myślisz
więc, że pewnie śniłeś.
Nie, nie śniłeś, twoje ciało fizyczne zostało na podłożu. Masz też inne ciało, ciało światła ukryte
22
wewnątrz, nazwij je ciałem astralnym, subtelnym, witalnym, jakkolwiek chcesz - to ciało
zaczyna wznosić się wyżej. Od wewnątrz możesz odczuć tylko to ciało, bo jest to twoje wnętrze.
Gdy otwierasz oczy, twoje materialne ciało siedzi na podłożu, tak samo jak przedtem. Nie myśl,
że miałeś halucynacje, ani odrobinę. To fakt rzeczywisty, nieco się unosiłeś, ale w swym drugim
ciele, nie w pierwszym.
Te znaki potwierdzające trzeba zrozumieć, ale nie chwalić się nimi. Nikomu o nich nie mów, bo
ego znowu wejdzie i zacznie wykorzystywać te doznania. A gdy ego wchodzi, doznania znikają.
Nigdy o nich nie mów. Jeśli nastąpią, po prostu je zrozum, zauważ i zupełnie o nich zapomnij.
I to też trzeba pamiętać: wszystkie one mogą ci się zdarzyć lub nie, albo mogą zdarzyć się w
innej kolejności, albo mogą się zdarzyć w inny sposób. Tysiące zdarzeń są możliwe, ponieważ
ludzie są tak różni.
Komuś te doznania mogą się nie zdarzyć w taki sposób jak zostały opisane. Na przykład komuś
może się nie zdarzyć, że unosi się ku górze; może się zdarzyć, że staje się większy i większy i
większy... cały pokój jest go pełny. I dalej staje się większy i większy, teraz dom jest wewnątrz
niego. Jest to bardzo zagadkowe. Chce się otworzyć oczy i zobaczyć co się dzieje: „Czy
wariuję?" Może przyjdzie chwila, gdy zobaczysz, że „Cała egzystencja jest wewnątrz mnie. Nie
jestem poza nią. Ona nie jest poza mną, jest wewnątrz mnie... i gwiazdy poruszają się wewnątrz
mnie."
Komuś może się zdarzyć, że staje się mniejszy i mniejszy, staje się cząsteczką, prawie
niewidzialną, atomem, a potem znika. Może tak być. Patanjali skatalogował wszelkie możliwe
doznania. Ludzie mają różne predyspozycje, talenty i potencjalne możliwości, każdemu więc
zdarza się to inaczej.
To tylko wskazówki jak może się to dziać; nie myśl, że wpadasz w szaleństwo albo że dzieje się
coś dziwacznego. Te doznania nie są przerażające, za to twoja interpretacja może je uczynić
przerażającymi.
Radość bez powodu
Wielki znak potwierdzający jest wtedy gdy bez żadnego powodu nagle czujesz się radosnym. W
zwykłym życiu jesteś radosny gdy jest jakiś powód. Spotkałeś piękną kobietę i jesteś radosny,
albo masz pieniądze, których zawsze chciałeś, i jesteś radosny, albo kupiłeś dom z pięknym
ogrodem i jesteś radosny; te radości nie mogą jednak trwać długo. Są chwilowe, nie mogą
pozostawać ciągle i nieprzerwanie.
Jeśli twoja radość jest czymś spowodowana, zniknie, będzie chwilowa. Wkrótce zostawi cię w
głębokim smutku; wszystkie radości zostawiają cię w głębokim smutku. Ale jest pewien inny
rodzaj radości, który jest znakiem potwierdzającym: nagle jesteś radosny w ogóle bez żadnego
powodu. Nie możesz wskazać dlaczego. Nie potrafisz odpowiedzieć gdy ktoś pyta: „Dlaczego
jesteś radosny?"
Nie mogę odpowiedzieć dlaczego jestem radosny. Nie ma powodu. Po prostu tak jest. Tej
radości nie można zakłócić. Cokolwiek się stanie, będzie ona trwała. Ona jest, dzień w dzień,
noc w noc. Możesz być młody, możesz być stary, możesz być żywy, możesz umierać - ona
zawsze jest. Gdy znalazłeś taką radość, która pozostaje, która trwa choć okoliczności się
zmieniają, wtedy bądź pewien, że zbliżasz się do stanu bycia buddą.
Jest to znak potwierdzający. Jeśli radość przychodzi i odchodzi, nie ma to zbyt wielkiej wartości,
jest to zjawisko światowe. Ale kiedy radość trwa, pozostaje nieprzerwana, ciągle - jakbyś był
odurzony bez żadnego narkotyku, jakbyś właśnie wziął kąpiel, jesteś świeży jak krople rosy o
poranku, świeży jak nowe liście wiosną, świeży jak liście lotosu w stawie; stale pozostajesz w tej
świeżości, która utrzymuje się i utrzymuje i nic jej nie zakłóca - wiedz, że zbliżasz się do domu.
Brak reakcji - brak lęku
Gdy twa cisza i radość pogłębiają się, zaczynasz odczuwać, że dla ciebie śmierci nie ma. W
śmierci umiera tylko persona, osobowość - esencja nigdy nie umiera. Gdy wiesz, że coś w tobie
trwa, coś co nigdy się nie zmienia, radość trwająca bez względu na okoliczności, po raz pierwszy
23
wiesz, że jest w tobie coś nieśmiertelnego, masz w sobie coś wiecznego. I ta chwila jest chwilą
siły, potencjalnych możliwości, nieustraszoności. Nie boisz się. Drżenie znika. Po raz pierwszy
patrzysz w rzeczywistość bez lęku.
Teraz nic cię nie przysłania, nic nie może cię ogarnąć i zniekształcić twej wyrazistości. Twoje
widzenie pozostaje nietknięte. Ktoś cię obraża, ale to nie staje się chmurą, która cię opada. Ktoś
jest w złości, widzisz to doskonale, naprawdę czujesz współczucie dla tego człowieka, który jest
w złości i niepotrzebnie spala się w ogniu. Oblewasz go swoją błogością, pokojem i miłością.
Zachowuje się on głupio, trzeba mu wszelkiego współczucia.
Kilka spraw istotnych
Pierwszą sprawą jest stan odprężenia, pozostawania bez walki przeciwko umysłowi, bez
sterowania umysłem, bez koncentracji.
Druga: po prostu obserwuj z odprężoną uważnością wszystko co się dzieje, bez żadnego
ingerowania, tylko obserwując umysł, w ciszy...
Trzecia: bądź bez żadnego osądzania, oceniania.
Oto te trzy rzeczy: odprężenie, obserwowanie, brak osądzania. Stopniowo wielka cisza zstępuje
na ciebie. Wszelki ruch wewnątrz ustaje. Jesteś, lecz nie ma poczucia ja jestem... sama czysta
przestrzeń. Jest 112 metod medytacji. Mówiłem o wszystkich. Różnią się budową, ale
fundamenty mają te same: odprężenie, obserwowanie w uważności i nastawienie nie-osądzania.
Baw się
Miliony ludzi przegapia medytację, gdyż medytacja przybrała błędną konotację. Wygląda bardzo
poważnie i ponuro, ma w sobie coś z kościoła; wygląda tak jakby była tylko dla ludzi, którzy są
martwi albo prawie martwi, dla tych, którzy są ponurzy, poważni, mają smutne miny, utracili
uciechę, radość, zabawę, celebrowanie...
Takie są cechy medytacji: człowiek naprawdę medytujący jest pełen zabawy, życie jest dla niego
uciechą, życie jest leelą, zabawą. Cieszy się nim ogromnie. Nie jest poważny. Jest odprężony.
Bądź cierpliwy
Nie spiesz się. Tak często pośpiech powoduje opóźnienia. Gdy pragniesz, czekaj cierpliwie; im
głębsze czekanie, tym szybciej to przychodzi.
Zasiałeś ziarno, teraz siądź w cieniu i obserwuj co się dzieje. Ziarna zakiełkują, rozkwitną, ale ty
nie możesz przyspieszyć tego procesu. Czyż wszystko nie potrzebuje czasu? Pracować musisz,
ale wyniki zostaw Bogu. Nic w życiu nie ulega zmarnowaniu, zwłaszcza kroki kierowane ku
prawdzie.
Zdarza się czasem, że pojawia się niecierpliwość; niecierpliwość przychodzi z pragnieniem, a to
jest przeszkoda. Zachowaj pragnienie, ale niecierpliwość wyrzuć. Nie pomyl niecierpliwości z
pragnieniem. W pragnieniu jest tęsknota, ale nie ma walki - w niecierpliwości jest walka, ale nie
ma tęsknoty. W tęsknocie jest czekanie, ale nie ma domagania się - w niecierpliwości jest
domaganie się, ale nie ma czekania. W pragnieniu są łzy w milczeniu - w niecierpliwości jest
niespokojna walka.
Prawdy nie można zawojować; osiągana jest ona przez powierzenie się, nie przez walkę. Jest
zdobywana totalnym powierzeniem się.
Nie wyczekuj rezultatów
Ego jest nastawione na efekty, umysł zawsze gania za efektami. Umysł nigdy nie jest
zainteresowany samym działaniem, jego zainteresowanie skupia się na efekcie. ..Co przez to
zyskam?" Jeśli umysł zobaczy zyski bez działania, pójdzie na skróty.
Dlatego ludzie wykształceni stają się bardzo przebiegli; potrafią odnajdywać skróty. Jeśli
zarabiasz pieniądze w sposób legalny, może ci to zająć całe życie. Ale jeśli możesz zarabiać
pieniądze na przemycie, na hazardzie czy na czymś innym - stając sie przywódcą politycznym,
premierem, prezydentem - wtedy wszystkie skróty są dla ciebie dostępne. Człowiek
wykształcony staje się przebiegły. Nie staje się mądry, staje się tylko sprytny. Staje się tak
24
przebiegły, że chce mieć wszystko nic nie robiąc.
Medytacja zdarza się tylko tym, którzy nie są nastawieni na efekty. Medytacja jest stanem bez
zorientowania na cele.
Doceniaj nieświadomość
Gdy jesteś świadomy, ciesz się tym; gdy jesteś nieświadomy, ciesz się nieświadomością. Nic w
tym złego, nieświadomość jest jak odpoczynek.
Gdyby tak nie było, świadomość byłaby napięciem. Gdy przez całą dobę nie śpisz, ile dni
możesz tak żyć? Bez jedzenia człowiek może żyć trzy miesiące, bez snu w ciągu trzech tygodni
oszaleje i będzie próbował popełnić samobójstwo. W ciągu dnia jesteś czujny, w nocy odprężasz
się i to odprężenie pomaga ci być znowu czujnym i świeżym w ciągu dnia. Energie przechodzą
okres spoczynku, by rano mogły znowu być bardziej ożywione.
To samo stanie się w medytacji: przez kilka chwil jesteś doskonale świadomy, na szczycie, a
przez kilka chwil jesteś w dolinie, odpoczywasz. Świadomość znikła, zapomniałeś. Ale co w tym
złego?
Takie to proste. Dzięki nieświadomości świadomość znów się zjawi, świeża i młoda. Jeśli
zdołasz cieszyć się jednym i drugim, staniesz się czymś jeszcze innym -trzeba to zrozumieć. Jeśli
zdołasz cieszyć się jednym i drugim, znaczy to, że nie jesteś ani jednym ani drugim, ani
świadomością ani nieświadomością. Jesteś tym, kto cieszy się jednym i drugim. Pojawia się coś
z tego, co poza.
To właśnie jest prawdziwy świadek. Szczęściem się cieszysz, co w tym złego? Gdy szczęście
mija i stałeś się smutny, cóż złego w smutku? Ciesz się nim. Gdy zdołasz cieszyć sie smutkiem,
nie jesteś ani jednym ani drugim.
Gdy cieszysz się smutkiem, ma on swe własne piękno. Szczęście jest płytkie, smutek jest bardzo
głęboki, ma głębię. Człowiek, który nigdy nie był smutny, jest płytki, ot. na powierzchni.
Smutek przypomina ciemną noc, bardzo głęboką. W ciemności jest cisza i jest też smutek.
Szczęście kipi, jest w nim dźwięk. Przypomina górską rzekę, która wydaje dźwięk. Rzeka w
górach nie jest za bardzo głęboka, zawsze jest płytka. Gdy dociera na równiny, staje się głęboka,
ale dźwięk ustaje. Płynie jakby nie płynęła. W smutku jest głębia.
Po co tworzyć kłopoty? Gdy jesteś szczęśliwy, bądź szczęśliwy, ciesz się. Nie utożsamiaj się z
tym. Gdy mówię byś był szczęśliwy, mam na myśli byś się tym cieszył. Niech będzie to klimat,
który porusza się i zmienia. Ranek zmienia się w południe, południe zmienia się w wieczór,
potem nastaje noc. Niech szczęście będzie klimatem, który cię otacza. Ciesz się nim; gdy potem
przyjdzie smutek, ciesz się i nim. Uczę cię cieszenia się w każdej sytuacji. Siądź w ciszy i ciesz
się smutkiem; nagle smutek przestaje być smutkiem, stal się chwilą ciszy i spokoju, piękny sam
w sobie. Nie ma w nim nic złego.
I przychodzi najwyższa alchemia, chwila, kiedy nagle uświadamiasz sobie, że nie jesteś ani
jednym ani drugim - ani szczęściem ani smutkiem. Jesteś obserwatorem, obserwujesz szczyty,
obserwujesz doliny - ale nie jesteś ani jednym ani drugim.
Gdy ten punkt zostaje osiągnięty, możesz świętować wszystko. Świętujesz życie, świętujesz
śmierć.
Nie jesteś swoimi doznaniami
Jedną z najważniejszych spraw, o których powinieneś pamiętać jest to, że cokolwiek napotkasz
w tej wewnętrznej podróży, ty tym nie jesteś. Jesteś świadkiem. Może to być nicość, albo
błogość czy cisza. Jedno trzeba pamiętać: jakkolwiek piękne i zachwycające doznanie napotkasz,
ty nim nie jesteś. Jesteś tym, który go doznaje, i jeśli będziesz szedł dalej i dalej i dalej,
ostateczny w tej podróży jest punkt, gdzie nie ma żadnego doznania, ani ciszy, ani błogości czy
nicości. Nie ma dla ciebie nic przedmiotowego, jest tylko twoja podmiotowość. Zwierciadło jest
puste. Niczego nie odzwierciedla. To ty.
Nawet wielcy podróżujący wewnętrznego świata utknęli w pięknych doz-naniach i utożsamili się
z nimi, myśląc: „Odnalazłem siebie". Zatrzymali się przed ostatnim etapem, gdy znikają
wszystkie doznania.
25
Oświecenie nie jest doznaniem. Jest stanem, gdy pozostajesz w absolutnej samotności, nic tam
nie ma do poznania. Żaden przedmiot nie jest obecny, obojętne jak piękny. Tylko w tej chwili
twoja świadomość, której nie ogranicza żaden przedmiot, dokonuje zwrotu i wędruje z
powrotem do źródła. Staje się to poznaniem samego siebie. Staje się oświeceniem.
Przypomnę ci słowo „przedmiot". Każdy przedmiot oznacza przeszkodę. Oznacza „przeszkodę,
przeciwstawienie". Przedmiot może więc być poza tobą, w świecie materialnym; przedmiot
może być w tobie, w świecie psychologicznym, może być w twoim sercu, uczuciach, emocjach,
sentymentach, nastrojach. I przedmioty mogą być nawet w twym duchowym świecie. Są tak
ekstatyczne, że nie możesz sobie wyobrazić istnienia czegoś więcej. Wielu mistyków świata
zatrzymało się na ekstazie. Tak piękne to miejsce i malownicze... ale do domu jeszcze nie
dotarli.
Gdy dochodzisz do punktu gdzie wszelkie doznania są nieobecne, nie ma przedmiotu, a
świadomość bez przeszkód porusza się w kręgu; w egzystencji wszystko porusza się w kręgu,
jeśli nie ma żadnych przeszkód — przychodzi z tego samego źródła twojego istnienia, krąży. Nie
znajdując przed sobą żadnych przeszkód, żadnego doznania, żadnego przedmiotu, wędruje z
powrotem. I podmiot sam staje się przedmiotem.
O tym całe życie mówił J. Krishnamurti: obserwujący staje się obserwowanym -dotarłeś.
Wcześniej na drodze stoi tysiące rzeczy. Ciato ma własne doznania, znane jako doznania
ośrodków kundalini; siedem ośrodków staje się siedmioma kwiatami lotosu. Każdy jest większy
od poprzedniego i wyższy i aromat oszałamia... Umysł podsuwa tyle przestrzeni,
nieograniczonej, nieskończonej. Ale pamiętaj o tym najważniejszym: to jeszcze nie dom.
Ciesz się podróżą i ciesz się wszystkimi scenami, które pojawiają się w tej podróży, drzewami,
górami, kwiatami, rzekami, słońcem i księżycem i gwiazdami; nigdzie się jednak nie zatrzymuj,
póki twoja własna podmiotowość nie stanie się swoim własnym przedmiotem. Gdy obserwujący
staje się obserwowanym, gdy poznający staje się poznawanym, gdy patrzący staje się tym, co
widziane, pojawił się dom.
Ten dom jest prawdziwą świątynią, której szukaliśmy przez całe żywoty... ale zawsze zbaczamy
z drogi. Dajemy się zaspokoić pięknymi doznaniami. Odważny poszukujący musi zostawić
wszystkie te piękne doznania za sobą, iść dalej. Gdy wszystkie doznania są wyczerpane i tylko
on sam zostaje w swej samotności... niema większej ekstazy, nie ma pełniejszej błogości, nie ma
prawdziwszej prawdy. Dostąpiłeś czegoś, co nazywam boskością, sam stałeś się boskością.
Staruszek przychodzi do lekarza.
- Mam problemy z toaletą - skarży się.
- Zobaczymy... Jak z oddawaniem moczu?
- Co rano o siódmej, jak u dziecka.
- Dobrze. A stolec?
- Ósma rano, codziennie, jak w zegarku.
- Skoro tak, to co to za problem? - pyta lekarz.
- Budzę się o dziewiątej. Spisz i czas już się obudzić...
Wszystkie te doznania są doznaniami śpiącego umysłu. Umysł przebudzony nie ma w ogóle
żadnych doznań.
Obserwujący to nie świadek
Obserwujący i obserwowane to dwa aspekty świadka. Gdy znikają one w sobie, gdy stapiają się i
stają się jednym, świadek po raz pierwszy pojawia się w swej totalności. Wiele osób ma pytania,
ponieważ sądzą, że świadek to obserwator. W ich umyśle obserwujący i świadek to synonimy.
Tak nie jest - obserwujący nie jest świadkiem, jedynie jego częścią. Zawsze gdy część uważa
siebie za całość, błądzimy.
Obserwujący oznacza podmiotowość, a obserwowane oznacza przedmiotowość. Obserwujący
oznacza to co poza obserwowanym, a obserwowane oznacza to co jest wewnątrz. Wnętrze i
zewnętrze nie mogą być oddzielne - są razem, mogą być tylko razem. Kiedy doświadczasz tego
bycia razem, czy raczej jedności, pojawia się świadek. Świadka nie można praktykować. Jeżeli
spróbujesz praktykować świadka, będziesz praktykował tylko obserwującego, a obserwujący to
26
nie świadek.
Co więc masz robić? Trzeba stopić się w jedno, zespolić się. Widząc kwiat róży, zapomnij
zupełnie, że widzisz jakiś przedmiot i że widzi go podmiot. Niech obejmie was piękno chwili, jej
błogosławieństwo, żebyście - róża i ty - nie byli oddzielnymi od siebie, ale stali się jednym
rytmem, jedną pieśnią, jedną ekstazą.
Kiedy kochasz, czujesz muzykę, patrzysz na zachód słońca, niech to trwa. Im więcej tym lepiej,
gdyż nie jest to sztuka, lecz pewien talent. Musisz go poczuć, a gdy go masz, możesz wyzwolić
to wszędzie, w każdej chwili'.
Gdy pojawia się świadek, nie ma nikogo, kto by nim był, ani niczego co byłoby przedmiotem
bycia świadkiem. Jest czyste lustro, nic nie odzwierciedlające. Nawet powiedzenie, że jest to
lustro, nie jest właściwe, lepiej byłoby powiedzieć, że jest to
odzwierciedlanie. Jest to bardziej dynamiczny proces stapiania się i złączania, a nie zjawisko
statyczne; jest to przepływ. Róża sięga do ciebie, ty sięgasz do róży - jest to dzielenie się
istnieniem.
Zapomnij, że świadek to obserwator - tak nie jest. Obserwatora można praktykować, świadek
zdarza się. Obserwator to swoista koncentracja, obserwator utrzymuje cię w oddzieleniu.
Obserwator powiększa, wzmacnia ego. Im bardziej stajesz się obserwatorem, tym bardziej
czujesz się wyspą - oddzielny, daleki, odległy.
W ciągu wieków mnisi całego świata praktykowali obserwatora. Może nazywali go świadkiem,
ale to nie świadek. Świadek to coś totalnie innego, innego jakościowo. Obserwatora można
praktykować, pielęgnować; praktykując go można stać się lepszym obserwatorem.
Naukowiec obserwuje, mistyk jest świadkiem. Cały proces nauki to obserwacja, bardzo
przenikliwa, uważna i ostra... by nic nie pominąć. Ale naukowiec nie zna Boga. Jego obserwacja
jest bardzo, bardzo biegła, ale on sam jest nieświadomy Boga. Nigdy nie napotyka Boga,
przeciwnie, zaprzecza jego istnieniu, bo im bardziej obserwuje (a cały jego proces to
obserwacja) tym bardziej oddziela się od egzystencji. Zerwane mosty, powstają ściany... zostaje
on uwięziony we własnym ego.
Mistyk jest świadkiem. Pamiętaj, bycie świadkiem to zdarzenie, skutek uboczny bycia totalnie w
każdej chwili, w każdej sytuacji, w każdym przeżyciu. Totalność jest kluczem - z totalności
rodzi się błogosławieństwo bycia świadkiem. Zapomnij o obserwowaniu - da ci ono bardziej
dokładną informację o obserwowanym przedmiocie, ale pozostaniesz absolutnie nieświadomy
swej własnej świadomości.
Medytacja przychodzi sama
Medytacja jest taką tajemnicą, że można ją nazwać nauką, sztuką, talentem, i nie będzie w tym
żadnej sprzeczności.
Z jednego punktu widzenia jest to nauka: jest konkretna technika, którą trzeba robić. Nie ma od
tego wyjątków, jest to niemal prawo naukowe. Z innego punktu widzenia można o niej
powiedzieć, że jest sztuką. Nauka to przedłużenie umysłu -matematyka, logika, racjonalność.
Medytacja należy do serca, nie do umysłu - nie jest logiką, bliższa jest miłości. Nie przypomina
działań naukowych, bardziej przypomina muzykę, poezję, malowanie, tańczenie. Dlatego można
ją nazwać sztuką.
Ale medytacja to tak wielka tajemnica, że nazwanie jej „nauką" i „sztuką" nie mówi
wszystkiego. Jest to pewien talent; albo go masz albo go nie masz. Talent nie jest nauką, nie
można go nauczyć. Talent nie jest sztuką. Talent jest czymś najbardziej tajemniczym w
człowieku.
Gdy byłem dzieckiem, posłano mnie do nauczyciela, nauczyciela pływania. Był najlepszym
pływakiem w mieście, nigdy nie spotkałem kogoś, kto tak bardzo kochałby wodę. Woda była dla
niego bogiem, oddawał jej cześć, rzeka była jego domem. Wcześnie rano - o trzeciej - można
było spotkać go nad rzeką. Wieczorem można było spotkać go nad rzeką, i w nocy można było
spotkać go siedzącego, medytującego nad rzeką. Całe jego życie składało się z bycia blisko
wody.
Gdy chciałem nauczyć się pływać, zaprowadzono mnie do niego. Spojrzał na mnie, coś poczuł.
27
Powiedział: „Nie ma sposobu by nauczyć się pływać. Mogę tylko wrzucić cię do wody i
pływanie przyjdzie samo z siebie. Nie ma sposobu nauczenia
się go, nie można go nauczyć. To taki talent, a nie wiedza". Tak zrobił, wrzucił mnie do wody, a
sam stał na brzegu. Dwa, trzy razy poszedłem na dno i czułem, że prawie tonę. A on stał i nawet
nie próbował mi pomóc! Kiedy chodzi o życie, robisz wszystko co możesz. Zacząłem poruszać
rękoma, przypadkowo, gorączkowo... ale ten talent pojawił się. Gdy życie jest zagrożone,
wszystko zrobisz... Zawsze gdy robisz wszystko co możesz, gdy działasz totalnie, wszystko
przychodzi samo z siebie!
Umiałem pływać! Niesamowite! „Następnym razem - powiedziałem - nie musisz mnie wrzucać,
sam wskoczę. Teraz wiem, że ciało ma naturalną pływalność. Nie jest to kwestia pływania, ale
zharmonizowania się z żywiołem wody. Gdy jesteś w harmonii z żywiołem wody, chroni cię
on."
Od tamtej pory tylu ludzi wrzucam do rzeki życia! Ja tu stoję... Nikt nie przegrywa jeśli dokona
tego skoku. Nauczenie się jest nieuniknione.
Opanowanie tego talentu może zająć kilka dni. To jest talent, nie sztuka! Gdyby medytacja była
sztuką, bardzo łatwo byłoby jej uczyć. A jako talent, musi być ćwiczony, nabywasz go powoli.
Jeden z profesorów psychologii w Japonii próbował uczyć pływania małe sześciomiesięczne
dzieci i udało mu się to. Potem próbował z dziećmi trzymiesięcznymi - i udało mu się. Teraz
próbuje z noworodkami i mam nadzieję, że mu się uda. Wszystko na to wskazuje, bo jest to
pewien talent. Nie trzeba żadnego doświadczenia, wieku, wykształcenia... jest to po prostu talent.
A jeśli sześciomiesięczne czy trzymiesięczne dziecko potrafi pływać, oznacza to, że w sposób
naturalny dysponujemy wyobrażeniem „jak" się pływa... musimy tylko to odkryć.
Odrobina starań i zdołasz to odkryć. To samo odnosi się do medytacji - bardziej nawet niż do
pływania. Po prostu musisz poczynić nieco starań.
Którą technikę mam wybrać?
Devi pyta Shivę: Jaka jest twoja rzeczywistość, mój Panie? Ale on nie odpowie. Wręcz
odwrotnie - poda technikę. I jeśli Devi przejdzie przez tę technikę, dowie się. Zatem odpowiedź
jest pośrednia, nie wprost. Shiva nie odpowie kim jest. Poda technikę. Zrób to, a dowiesz się.
Dla tantry działanie jest poznaniem, innego poznania nie ma. Póki czegoś nie zrobisz, nie
zmienisz się, nie nabędziesz nowej perspektywy, na którą i z której będziesz patrzeć, póki nie
przejdziesz do wymiaru zupełnie innego niż intelekt, odpowiedzi nie będzie. Odpowiedzi można
udzielić, ale wszystkie odpowiedzi są kłamstwami. Wszystkie filozofie to kłamstwa. Zadasz
pytanie - filozofia da ci odpowiedź, która cię zadowala albo nie. Jeśli cię zadowala, stajesz się
wyznawcą tej filozofii, ale pozostajesz taki sam. Jeśli nie - poszukasz innej filozofii, na którą
będziesz mógł się nawrócić. Ty pozostajesz taki sam, w ogóle nie dotknięty - niezmieniony.
112 metod medytacji tantry tworzy całą naukę o przemianie umysłu. Zagłębimy się w nie, jedna
po drugiej. Najpierw spróbujemy zrozumieć je intelektualnie, ale używaj intelektu tylko jako
narzędzia, nie traktuj go jak swego pana. Używaj go jako narzędzia do zrozumienia, ale nie
zacznij tworzyć nim barier. Gdy będziemy mówić o tych technikach, po prostu odstaw na bok
swą dotychczasową wiedzę, wszystko co wiesz, bez względu na to jakie informacje zebrałeś.
Odłóż je na bok, to tylko kurz, który zebrał się na drodze.
Wyjdź na spotkanie tym metodom ze świeżym umysłem, z czujnością, ale bez myślenia. 1 nie
stwarzaj fałszywego przekonania, że umysł myślący to umysł czujny. Nie jest taki, bo z chwilą
wejścia w myślenie tracisz świadomość tego co się dzieje, tracisz czujność. Nie ma cię.
Te metody nie należą do żadnej religii. Pamiętaj: one nie są hinduskie, tak samo jak teoria
względności nie jest żydowska tylko dlatego, że wymyślił ją Einstein, a radio i telewizja nie są
chrześcijańskie. Nikt nie pyta: „Dlaczego używasz elektryczności? Przecież to chrześcijański
wynalazek, to chrześcijański umysł ją wymyślił". Nauka nie należy do ras i religii - a tantra jest
nauką. Pamiętaj więc: te techniki wcale nie są hinduskie. Opracowali je hindusi, ale nie są one
hinduskie. Dlatego w tych technikach nie ma wzmianki o jakimkolwiek religijnym rytuale.
28
Żadnej świątyni nie potrzeba. Ty sam jesteś świątynią. To ty stanowisz laboratorium, cały
eksperyment ma przebiegać w tobie. Nie są potrzebne żadne wierzenia.
Tantra nie jest religią - tantra to nauka. Żadnych wierzeń nie potrzeba. Nie trzeba wierzyć w
Koran, Wedy, Buddę czy Mahavira. Żadne, żadne wierzenie nie jest potrzebne. Wystarcza
śmiałość i odwaga eksperymentowania - i to jest piękne.
Praktykować może mahometanin i sięgnie głębszych znaczeń Koranu. Praktykować może hindus
i po raz pierwszy zrozumie czym są Wedy. Praktykować może jain i buddysta, nie muszą
odchodzić od swych religii. Tantra ich zaspokoi, kimkolwiek są. Tantra będzie pomocą, bez
względu na ścieżkę jaką wybrali.
Wybierz technikę, która ci odpowiada, włóż w nią całą swą energię, a nigdy już nie będziesz taki
jak kiedyś. Prawdziwe, autentyczne techniki zawsze tak działają. Jeśli stawiam jakieś wstępne
warunki, ukazuje to, że mam pseudotechnikę. Mówię: „Najpierw zrób to, nie rób tego, a
potem..."
I są to warunki niemożliwe do spełnienia, bo złodziej może zmienić obiekt swego
zainteresowania, ale nie może przestać być złodziejem. Człowiek chciwy może zmienić obiekt
swej chciwości, ale nie może porzucić chciwości. Możesz go zmusić, on sam też może narzucić
sobie brak chciwości, ale to i tak będzie skutek innej chciwości. Jeśli obiecasz mu niebo, może
nawet spróbuje nie być chciwym. I to będzie chciwość par excellance. Niebo, moksha
(wyzwolenie), sat-chit-ananda (istnienie, świadomość, błogość) - one staną się przedmiotem jego
chciwości.
Tantra mówi, że nie można nikogo zmienić jeśli mu się nie da techniki prowadzącej do zmiany.
Samym głoszeniem kazań nic się nie zmienia. Widać to na całym świecie: to co mówi tantra jest
wypisane na całym świecie. Tyle głoszenia kazań, tyle moralizowania, tylu księży, kaznodziei;
cały świat jest ich pełny, a jednak wszystko jest tak brzydkie i niemoralne.
Tych 112 metod może pomóc każdemu człowiekowi. Nie każda metoda może być dla ciebie
przydatna. Dlatego Shiva opowiada o tylu metodach. Wybierz dowolną metodę, która ci
odpowiada. Nietrudno poznać odpowiednią metodę.
Spróbujemy zrozumieć każdą metodę i to, w jaki sposób możesz wybrać dla siebie tę jedną,
która może zmienić ciebie i twój umysł. To zrozumienie, intelektualne zrozumienie, będzie
podstawową koniecznością, ale nie jest celem samym dla siebie. O czymkolwiek tu będę mówił,
wypróbuj to.
Tak naprawdę, gdy spróbujesz właściwej metody, ona natychmiast zacznie działać. Ja będę więc
tu co dnia mówił o tych metodach - ty je sprawdzaj na sobie. Po prostu baw się nimi, idź do
domu i próbuj. Właściwa metoda, gdy tylko natkniesz się na nią, od razu zacznie działać. Coś w
tobie eksploduje i poznasz, że „To jest dla mnie odpowiednia metoda". Potrzebne jest jednak
działanie - i może pewnego dnia poczujesz się zaskoczony kiedy nagle jedna z metod cię
pochwyci.
A więc gdy ja będę tu mówił, w tym samym czasie ty baw się tymi metodami. Mówię „baw się",
bo nie powinieneś być zbyt poważny. Po prostu baw się! Coś ci może będzie pasować. Jeśli
będzie ci to odpowiadać, stań się poważny i wejdź w to głęboko; mocno, uczciwie, całą swoją
energią, całym umysłem. Ale przedtem po prostu baw się.
Kiedy się bawisz, twój umysł jest bardziej otwarty. Kiedy jesteś poważny, twój umysł nie jest
tak otwarty, zamyka się. Więc po prostu baw się. A te metody są proste. Możesz się nimi tak po
prostu bawić.
Weź jedną metodę. Baw się nią co najmniej trzy dni. Jeśli da ci ona pewne poczucie bliskości,
jeśli daje ci pewne poczucie pomyślności i zadowolenia, jeśli da ci
poczucie, że jest dla ciebie, zacznij podchodzić do niej na poważnie. Wtedy zapomnij o
pozostałych, nie baw się innymi metodami. Trzymaj się tej jednej, co najmniej trzy miesiące.
Cudy mogą się dziać. Ważne jest tylko to, aby ta technika była na pewno dla ciebie. Jeśli ta
technika nie jest dla ciebie, nic się nie zdarzy. Możesz trwać z nią przez całe żywoty, ale z tobą
nic się nie będzie działo. Jeżeli ta metoda jest dla ciebie, nawet trzy minuty mogą wystarczyć.
29
Tych 112 technik może więc być dla ciebie cudownym przeżyciem, ale też mogą one być tylko
słuchaniem. Od ciebie to zależy. Każdą metodę będę opisywał z tylu punktów widzenia jak to
tylko możliwe. Jeśli poczujesz do którejś jakieś przyciąganie, baw się nią przez trzy dni, a potem
ją zostaw. Jeśli poczujesz, że ci odpowiada, że coś w tobie zaczęło się dziać, rób ją przez dalsze
trzy miesiące.
Życie jest cudem. Jeśli nie znałeś jego tajemnicy, to tylko ukazuje, że nie znałeś techniki
umożliwiającej zbliżenie się do niego. Shiva przedstawia 112 metod. Są to wszystkie możliwe
metody. Jeśli nic w tobie nie zaskoczy i nic nie da ci poczucia, że jest dla ciebie, znaczy to, że
nie ma dla ciebie metody - pamiętaj o tym. I wtedy zapomnij o duchowości, ciesz się życiem. To
nie dla ciebie.
Tych 112 metod jest jednak przeznaczonych dla całej ludzkości - przez wszystkie wieki, które
minęły, i na wszystkie wieki, które jeszcze przyjdą. Nigdy nie było (i nigdy nie będzie) ani
jednego człowieka, który mógłby stwierdzić: „Żadna z tych 112 metod nie jest dla mnie
przydatna". Niemożliwe! To jest niemożliwe!
Każdy typ umysłu został tu uwzględniony. Każdy możliwy typ umysłu otrzymał w tantrze jakąś
technikę. Istnieje wiele technik, dla których nie istnieje jeszcze odpowiedni człowiek - to
techniki na przyszłość. Istnieje wiele technik, dla których nie istnieje odpowiedni człowiek w
chwili obecnej - one były ważne w przeszłości. Ale nie obawiaj się: jest wiele metod, które są
dla ciebie.
Zacznij więc tę podróż...
Jakie są dokładne znaki, po których można rozpoznać, że dana technika doprowadzi
praktykującego do Najwyższego?
Są takie wskazania. Pierwszym jest to, że zaczynasz odczuwać w sobie zupełnie inną tożsamość.
Nie jesteś taki jak kiedyś. Jeśli dana technika jest dla ciebie odpowiednia, natychmiast stajesz się
inną osobą. Jeśli jesteś żonaty, nie będziesz już takim samym mężem jak kiedyś. Jeżeli jesteś
sprzedawcą, nie będziesz już taki sam jak kiedyś. Kimkolwiek jesteś, jeżeli technika jest dla
ciebie odpowiednia, stajesz się inną osobą - to jest pierwszy znak.
Jeżeli więc zaczniesz czuć się dziwnie z samym sobą, będzie to znak, że coś dobrego zaczęło się
z tobą dziać. Jeżeli jesteś taki sam i nie masz żadnego dziwnego uczucia, nic się nie dzieje. To
jest pierwszy znak, po którym poznasz czy dana technika jest dla ciebie odpowiednia. Jeżeli tak
jest, natychmiast zostajesz przeniesiony gdzieś indziej, przemieniony w inną osobę. Dzieje się to
nagle: patrzysz na świat w inny sposób. Oczy są te same, ale patrzący człowiek ukryty za tymi
oczami już nie jest taki sam.
Po drugie: zaczyna odpadać wszystko, co tworzyło napięcie i konflikty. Nie jest tak, że twoje
konflikty, niepokoje i napięcia odpadają po latach praktykowania danej metody - na pewno nie!
Jeżeli dana metoda jest dla ciebie odpowiednia, wszystko to zaczyna odpadać natychmiast.
Poczujesz napływające ożywienie, jakby pozbawiono cię brzemienia. Jeżeli technika jest dla
ciebie odpowiednia, poczujesz jakby zmienił się kierunek działania siły ciążenia. Nie przyciąga
cię ziemia, bardziej przyciąga cię niebo. Co czujesz przy starcie samolotu? Wszystko zostaje
zakłócone. Nagłe szarpnięcie i siłą ciążenia przestaje oddziaływać. Ziemia już cię nie przyciąga,
pokonujesz siłę ciążenia.
Takie samo szarpnięcie pojawia się gdy dana technika medytacji jest dla ciebie odpowiednia.
Nagle unosisz się, czujesz, że ziemia nie jest już tak ważna, nie ma siły ciążenia. Nic nie ściąga
cię w dół, coś ciągnie cię do góry. W terminologii religijnej nazywa się to „łaską." Są dwie siły:
siła ciążenia i łaska. Laska to unoszenie cię do góry, siła ciążenia to ściąganie cię w dół.
To dlatego wiele osób podczas medytacji nagle przestaje odczuwać wagę swego ciała i odczuwa
tę wewnętrzną lewitację. Wiele osób opowiadało, gdy technika była dla nich odpowiednia:
„Takie to dziwne! Zamykam oczy i czuję jakbym uniósł się nad ziemię, trochę tylko, ćwierć
metra, pół metra, nawet i metr nad ziemię. A kiedy otwieram oczy, nadal siedzę na ziemi;
zamykam oczy i znów się unoszę. Co to jest? Po otwarciu oczu siedzę przecież na ziemi, nie
unosiłem się w powietrzu".
30
Ciało pozostaje na ziemi, ale ty lewitujesz. Lewitacja to w istocie rzeczy przyciąganie do góry.
Jeżeli dana technika jest dla ciebie odpowiednia, zaczynasz być przyciągany, ponieważ działanie
tej techniki umożliwia to przyciąganie do góry. I takie jest znaczenie techniki: technika ma
otworzyć cię na działanie siły, która pociągnie cię do góry. Jeżeli ta technika jest dla ciebie
odpowiednia, poznasz to - znika waga twojego ciała.
Po trzecie, cokolwiek teraz będziesz robił, cokolwiek, choćby najmniej ważna rzecz, wszystko
będzie inne. Będziesz inaczej chodzić, będziesz inaczej siedzieć, będziesz inaczej jeść. Wszystko
będzie inne. Wszędzie będziesz odczuwać tę różnicę. Czasem to dziwne doświadczenie bycia
kimś innym może powodować lęk. Chciałbyś wrócić i być taki jak kiedyś - tak bardzo
przywykłeś do tego starego. Był to świat rutyny, nawet znudzenia, ale ty sobie w nim dobrze
radziłeś.
Teraz wszędzie będziesz czuł przepaść. Poczujesz jak zniknie twoja sprawność, jak zmniejszy
się twoja przydatność, poczujesz, że wszędzie jesteś outsiderem. Trzeba przetrzymać ten okres.
Potem znowu będziesz w harmonii. To ty się zmieniasz, nie świat, więc przestaniesz pasować do
otoczenia. Pamiętaj o tym: gdy technika jest dla ciebie odpowiednia, nie będziesz pasować do
tego świata. Staniesz się niedostosowany. Wszędzie coś będzie nie tak, czegoś będzie brakować.
Wszędzie poczujesz się jakby przeszło trzęsienie ziemi. Wszystko przecież zostało takie jak było
-to tylko ty się zmieniłeś. Ale potem znowu będziesz w harmonii, na innym planie, na wyższym
planie.
To zakłócenie odczuwane jest tak samo jak w przypadku dziecka, które dorasta i staje się
dojrzałe seksualnie. W wieku czternastu czy piętnastu lat każdy chłopiec
czuje się dziwnie. Pojawiła się nowa siła: seks. Nie było jej wcześniej, a raczej była, ale ukryta.
Po raz pierwszy ten nowy rodzaj siły stał się teraz dostępny. Dlatego chłopcy są bardzo
nieporadni; dziewczynki i chłopcy, gdy stają się dojrzali seksualnie, stają się bardzo nieporadni.
Nigdzie nie są całymi sobą. Już nie są dziećmi, ale jeszcze nie są dorosłymi, są gdzieś pośrodku,
nie pasują ani tu, ani tam. Gdy bawią się z małymi dziećmi, czują się niezręcznie, przecież stali
się już dorośli. Gdy zaprzyjaźniają się z dorosłymi, czują się niezręcznie, bo przecież nadal są
dziećmi. Do nikogo nie pasują.
To samo dzieje się gdy dana technika jest dla ciebie odpowiednia. Pojawia się nowe źródło
energii, większe od seksu. Znów jesteś w fazie przejściowej. Nie pasujesz już do świata
ziemskich ludzi. Już nie jesteś dzieckiem, ale jeszcze nie pasujesz do świata świętych; pośrodku
czujesz się nieporadnie.
Jeżeli technika jest dla ciebie odpowiednia, pojawią się te trzy odczucia. Może spodziewałeś się,
że powiem coś innego: że będziesz bardziej wyciszony, spokojniejszy. A ja mówię coś dokładnie
odwrotnego: będziesz bardziej zaburzony. Gdy technika jest dla ciebie odpowiednia, będziesz
bardziej zaburzony, a nie wyciszony. Cisza przyjdzie później. A jeśli przychodzi cisza, a nie
zaburzenie, to na pewno nie jest to odpowiednia technika; to tylko dostosowywanie się do
starych wzorców.
Dlatego ludzie wolą modlitwę zamiast medytacji, bo modlitwa daje pocieszenie. Jest dla ciebie
odpowiednia, dopasowuje się do ciebie, do twojego świata. Modlitwa pełniła kiedyś dokładnie tę
samą rolę co dziś psychoanaliza. Jeżeli byłeś zaburzony, modlitwa zmniejszała zaburzenie,
dopasowywała cię do wzorców, społeczeństwa i rodziny. Jeśli więc pójdziesz do
psychoanalityka na rok, dwa czy trzy, twoja sytuacja się nie poprawi, ale ty staniesz się bardziej
dostosowany. Modlitwa działa tak samo, i księża działają tak samo: sprawiają, że stajesz się
bardziej dostosowany.
Gdy umiera twoje dziecko, jesteś zaburzony, więc idziesz do księdza. On mówi: „Nie bądź
wytrącony z równowagi. Umierają tylko te dzieci, które Pan Bóg kocha bardziej, woła je do
siebie." I czujesz się zaspokojony. Twoje dziecko zostało „wezwane," Bóg kocha je bardziej.
Albo ksiądz powie ci coś innego: „Nie martw się, dusza nigdy nie umiera. Twoje dziecko jest w
niebie."
Parę dni temu była tu kobieta. W zeszłym miesiącu zmarł jej mąż. Była roztrzęsiona. Przyszła do
mnie i mówi: „Proszę, powiedz mi, że on się odrodzi w dobrym miejscu i że wszystko będzie
31
dobrze. Daj mi tylko tę pewność, że nie poszedł do piekła albo nie stał się zwierzęciem, że jest w
niebie albo stał się bogiem czy coś takiego. Jeżeli dasz mi tę pewność, wszystko będzie dobrze,
dam sobie radę; jeśli nie, biada mi."
Ksiądz powiedziałby: „Dobrze! Twój mąż urodził się na nowo jako bóg w siódmym niebie i jest
bardzo szczęśliwy. I czeka na ciebie."
Takie modlitwy tylko dopasowują cię do wzorców... i czujesz się lepiej.
Medytacja to nauka. Nie pomoże ci w dopasowaniu się, pomoże ci dokonać przemiany. Właśnie
dlatego mówię, że te trzy znaki są właściwymi sygnałami. Pojawi się cisza, ale nie jako
dopasowanie. Cisza będzie twoim wewnętrznym rozkwitem. Wtedy cisza nie jest dopasowaniem
do społeczeństwa, rodziny, świata czy biznesu, na pewno nie. Wtedy cisza jest prawdziwą
harmonią ze wszechświatem.
Rozkwita wtedy w tobie głęboka harmonia i totalność, pojawia się cisza... ale to przyjdzie
później. Najpierw będziesz czuł się wytrącony z równowagi, najpierw odczujesz szaleństwo -
ponieważ już teraz jesteś w szaleństwie, tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy.
Jeżeli jakaś technika jest dla ciebie odpowiednia, sprawi, że staniesz się świadomy wszystkiego
czym jesteś. Stanie przed tobą twoja anarchia, twój umysł, twoje szaleństwo... wszystko. Ty już
jesteś takim zamieszaniem ukrytym w ciemności. Jeżeli jakaś technika jest dla ciebie
odpowiednia, poczujesz się jakby nagle pojawiło się światło i zaczynasz widzieć całe to
zamieszanie. Po raz pierwszy spotykasz siebie takim, jaki naprawdę jesteś. Wolałbyś wyłączyć
światło i znów zasnąć. Pojawia się lęk. Właśnie w tym momencie z pomocą przychodzi ci
mistrz. Powiada: „Nie bój się. Tak jest tylko na początku. I nie uciekaj od tego."
Najpierw to światło pokaże ci kim jesteś, a jeżeli zdołasz pójść dalej, przemieni cię w to, czym
naprawdę możesz być.
Medytacja w ujęciu Osho
Zorba Budda: tamten świat w tym jest ukryty
Czasem w Twoich słowach widzę swego rodzaju żywego Greka Zorbę: jedzącego, pijącego
i cieszącego się życiem, pełnego pożądania i namiętności. Kiedy indziej czuję, że mówisz,
że właściwą drogą jest siedzenie w ciszy, obserwowanie, bez ruchu, niczym mnich. Mam
wrażenie, że udało Ci się połączyć sprzeczności, ale czy można być równocześnie Zorbą
-kierowanym namiętnościami i pragnieniami, i Buddą —pozbawionym uczuć, zimnym i
wyciszonym?
To jest właśnie największa synteza: kiedy Zorba staje się Buddą. Chcę tu stworzyć nie Greka
Zorbę, ale Zorbę Buddę.
Zorba jest piękny, ale czegoś mu brakuje. Tak, ziemia do niego należy, ale brakuje mu nieba.
Jest bardzo ziemski, ukorzeniony niczym gigantyczny cedr, ale nie ma skrzydeł, nie może
wznieść się do nieba. Ma korzenie, ale nie ma skrzydeł.
Jedzenie, picie i cieszenie się życiem samo w sobie jest dobre, nie ma w tym nic złego - ale to
nie wszystko. Szybko się tym znudzisz. Nie można ciągle tylko jeść, pić i cieszyć się życiem.
Szybko ta karuzela radości zamienia się karuzelę smutku -właśnie dlatego, że wszystko się
powtarza. Tylko bardzo mierny umysł może być ciągle tym zaspokojony.
Jeśli masz odrobinę inteligencji, wcześniej czy później pojawi się w tobie pytanie: o co w tym
wszystkim chodzi? Po co to wszystko? Nie można zbyt długo unikać tego pytania. A jeżeli jesteś
bardzo inteligentny, to pytanie zawsze będzie, ciągle będzie, ciągle będzie domagać się
odpowiedzi od twego serca: po co to wszystko?
O jednym trzeba pamiętać: nie ci ludzie stają się sfrustrowani życiem, którzy są biedni czy
głodują - na pewno nie. Ci ludzie nie mogą odczuwać frustracji. Jeszcze nie zaczęli żyć - jak
32
więc mają być sfrustrowani? Oni mają nadzieję... biedny człowiek zawsze ma nadzieję, że coś
się stanie - jeżeli nie dzisiaj to jutro, albo pojutrze; jeżeli nie w tym życiu, to w następnym.
Kim są ci, którzy malują niebo wyglądające jak Klub Playboya - kim są ci ludzie? Wygłodzeni,
biedni, ci, co przegapili swoje życie... nakładają swoje pragnienia na wyobrażenie o niebie. W
niebie płyną rzeki wina... Kto może wyobrażać sobie rzeki wina? Ten kto je przegapił w tym
życiu... W niebie rosną drzewa, które spełniają życzenia. Siadasz pod takim drzewem, czegoś
sobie zapragniesz i w chwili tego pragnienia, natychmiast, twoje pragnienie spełnia się.
Tylko własnym doświadczeniem poznajesz kompletną próżność tego wszystkiego. Tylko Zorba
może poznać kompletną próżność tego wszystkiego. Sam Budda też był Zorbą. W swoim kraju
miał do dyspozycji wszystkie piękne kobiety. Jego ojciec zażądał, by były przy nim wszystkie
piękne dziewczęta. Budda miał najpiękniejsze pałace, różne pałace na różne pory roku. Miał
wszelkie możliwe luksusy, wszystko co w tamtych czasach było możliwe. Żył jak Grek Zorba,
dlatego ogarnęło go całkowite sfrustrowanie już gdy miał dwadzieścia dziewięć lat. Budda był
bardzo inteligentny. Gdyby był człowiekiem miernoty, korzystałby z tego wszystkiego dalej. Ale
on szybko zrozumiał o co w tym wszystkim chodzi: że wszystko się powtarza, wszystko jest
takie samo. Co dnia tak samo jesz, kochasz się z kobietami... a on miał co dnia nowe kobiety, z
którymi mógł się kochać. Ale na jak długo...? Szybko znużyło go to wszystko.
Doświadczenie życia jest bardzo gorzkie. Słodkie jest tylko w wyobraźni, a tak naprawdę jest
bardzo gorzkie. Budda uciekł z pałacu, od tych kobiet, bogactw, luksusów, od wszystkiego.
Nie jestem więc przeciwny Grekowi Zorbie, bo Grek Zorba jest najgłębszą podstawą Zorby
Buddy. Z takiego przeżycia wyrasta Budda. Dlatego całym sobą opowiadam się za tym światem,
ponieważ wiem, że tamtego świata można doznać tylko poprzez niego. Dlatego mówię, byś nie
uciekał od niego, nie mówię, że masz stać się mnichem. Mnich to ktoś, kto wystąpił przeciwko
Zorbie, kto jest eskapistą, tchórzem i podjął działanie w pośpiechu, powodowany swoją nie-
inteligencją. Nie jest człowiekiem dojrzałym. Mnich jest człowiekiem niedojrzałym, chciwym -
chciwym tamtego świata... chce dostać go bardzo szybko, choć to jeszcze nie jego pora i jeszcze
do tego nie dojrzał.
Żyj w tym świecie, ponieważ ten świat pozwala ci przygotować się, stać się człowiekiem
dojrzałym, uzyskać wewnętrzną godność. Wyzwania tego świata umożliwiają scentrowanie, dają
uważność. Ta uważność staje się pomostem, po którym możesz przejść od Zorby do Buddy.
Tylko Zorbowie stają się Buddami - a Budda nigdy nie był mnichem. Mnich to ktoś taki, kto
nigdy nie był Zorbą, ale kogo urzekają słowa Buddy. Mnich jest imitatorem, jest fałszywy, na
niby. Imituje Buddę. Może być chrześcijaninem, może być buddystą albo hindusem - nie jest to
istotne - rzecz w tym, że imituje Buddę.
Gdy mnich odchodzi od tego świata, zaczyna z nim walczyć. Nie odchodzi odprężony. Świat
przyciąga go całego, a on walczy z tym. Staje się człowiekiem podzielonym, jedna połowa jego
istnienia dąży do tego świata, druga staje się chciwa tamtego świata. Jest podzielony. Mnich jest
z gruntu schizofreniczny, jest człowiekiem podzielonym na to co niższe i na to co wyższe. I to co
niższe stale go przyciąga i staje się coraz bardziej atrakcyjne - i staje się coraz bardziej
stłumione. A ponieważ on nie przeżył tego co niższe, nie może przejść to tego co wyższe.
Do tego co wyższe możesz dotrzeć tylko wtedy, gdy przeżyłeś to co niższe. To co wyższe
dostępujesz tylko wtedy, gdy przeszedłeś już agonie i ekstazy tego co niższe. Zanim lotos stanie
się kwiatem lotosu, musi przebić się przez błoto - ten świat jest tym błotem. Mnich uciekł od
tego błota, nigdy więc nie stanie się lotosem. To tak, jakby nasionko lotosu bało się wpaść w
błoto... może powodowane swoim ego: „Przecież jestem zalążkiem lotosu! Nie mogę tak po
prostu wpaść w błoto." W takiej
sytuacji na zawsze pozostanie nasionkiem; nigdy nie rozkwitnie kwiatem lotosu. Jeśli zechce
zakwitnąć jak lotos, musi zanurzyć się w błoto, musi przeżyć tę sprzeczność. Bez tej
sprzeczności życia w błocie, nigdy nie pójdzie dalej.
Chcę. byś zapuścił korzenie w ziemi. Całkowicie zgadzam się z Friedrichem Nietzsche, który
powiada: „Zaprawdę bracia moi, pozostańcie wiernymi ziemi i nie wierzcie tym, co mówią o
nadziejach z tamtego świata!" Najpierw naucz się pierwszej lekcji zaufania - ufając ziemi. Teraz
33
to ona jest twoim domem!
Nie goń za tamtym światem. Żyj tym światem... żyj nim z intensywnością i namiętnością. Żyj
nim w totalności, całym swoim istnieniem. Dzięki temu zaufaniu, życiu namiętnością, miłością i
radością, zdołasz pójść dalej...
Tamten świat ukryty jest w tym świecie. Budda śpi w Zorbie. Trzeba go przebudzić... i nikt inny
nie może go przebudzić jak tylko samo życie.
Jestem tu po to, by pomóc ci w byciu totalnym - kimkolwiek jesteś. W jakimkolwiek jesteś
stanie, żyj nim totalnie. Tylko żyjąc totalnie w tym, w czym jesteś, zdołasz wyjść ponad to czym
jesteś.
Najpierw stań się Zorbą, kwiatem tej ziemi, przez to zyskaj możliwość stania się Buddą -
kwiatem tamtego świata. Tamten świat nie jest gdzieś indziej niż ten, tamten świat nie jest
przeciwny temu - tamten świat jest ukryty w tym świecie. Ten świat jest jedynie przejawem
tamtego, a tamten jest niewidoczną częścią tego świata.
Dlaczego medytacje aktywne?
Po raz pierwszy biorę udział w medytacjach. Czy możesz wyjaśnić do czego służą aktywne
techniki medytacji?
Ludzki umysł jest ukierunkowany na wysiłek, na działanie, ma obsesję bycia aktywnym - bo im
jesteś aktywniejszy, tym twoje ego może uzyskać większe spełnienie ego, tym bardziej możesz
powiedzieć „ja". Wszelka aktywność jest zasadniczo pożywieniem dla osobowości egoistycznej.
Medytacja nie jest wysiłkiem, nie jest aktywnością - jest raczej głębokim powierzeniem się.
Polega na byciu w nie-aktywności. Samo istnienie już jest medytacją -nie robienie niczego, nie
pragnienie niczego, nie gonienie za czymś. Samo bycie tu i teraz, po prostu bycie tu i teraz... To
właśnie nazywam medytacją. Bardzo trudno jest to sobie wyobrazić, nawet samo myślenie o tym
jest trudne. Umysł nie potrafi myśleć o czymś, co nie jest wysiłkiem. Sam język umysłu, jego
konstrukcja, struktura, opiera się na wysiłku - robieniu czegoś, osiąganiu czegoś, wędrowaniu.
Umysł jest bardzo poważny, a medytacja jest absolutnie niepoważna. Gdy to mówię, może jesteś
zaskoczony, bo przecież ludzie stale mówią bardzo poważnie o medytacji. Ale medytacja nie jest
niczym poważnym. Przypomina zabawę - niepoważną, szczerą, ale niepoważną. Nie jest czymś
takim jak praca; bardziej przypomina zabawę. Zabawa nie jest aktywnością. Nawet gdy jest
aktywna, nie jest aktywnością. Zabawa jest samą przyjemnością. Taka aktywność do nikąd nie
prowadzi, nie ma w niej motywacji, natomiast jest czystą, płynącą energią.
Ale to jest trudne, bo my tak bardzo jesteśmy pochłonięci aktywnością. Od zawsze jesteśmy tak
aktywni, że aktywność stała się naszą głęboko zakorzenioną obsesją. Jesteśmy aktywni nawet
wtedy, gdy śpimy. Jesteśmy aktywni nawet wtedy, gdy myślimy o odprężeniu. Nawet
odprężenie uczyniliśmy aktywnością, dokonujemy wysiłku aby się odprężyć. Absurd! Ale tak się
dzieje na skutek tych automatycznych nawyków umysłu.
Co więc możemy zrobić? Tylko nie-aktywność doprowadzi cię do twojego wewnętrznego
centrum, ale umysł nie potrafi sobie wyobrazić jak można być nieaktywnym. Co więc mamy
robić?
Opracowałem pewien sposób. Ten sposób polega na tym, by być tak bardzo aktywnym, że
aktywność po prostu ustaje sama z siebie - być tak szaleńczo aktywnym, że umysł goniący za
byciem aktywnym zostaje z ciebie wyrzucony. Tylko wtedy, po głębokim katharsis, możesz
zapaść się w nie-aktywność i na chwilę zobaczyć świat, który nie jest światem wysiłku.
Gdy poznasz ten świat, bez żadnego wysiłku możesz do niego wejść. Gdy już go poczujesz - jak
być po prostu tu i teraz, nic nie robiąc - w każdej chwili możesz do niego wejść, wszędzie
możesz w nim trwać. W końcu będziesz mógł być aktywny na zewnątrz, a w swoim środku
pozostać bardzo głęboko nieaktywnym. Na początku musisz jednak zrobić coś bardzo
paradoksalnego. Tym paradoksem jest to, że najpierw musisz być aktywny, szaleńczo aktywny,
gwałtownie aktywny, tak, by wszystko zostało uwolnione, by zostały uwolnione twoje
stłumienia.
34
Tyle w sobie stłumiłeś... Te stłumienia stale działają w twojej podświadomości, wytrącają cię z
równowagi, zatruwają. Dopóki ich nie uwolnisz, nie poczujesz się naprawdę dobrze z samym
sobą. Jeżeli nie możesz poczuć się dobrze z samym sobą, jak masz czuć się dobrze z całym
wszechświatem? A dopóki nie masz tego głębokiego poczucia do wszystkiego, w czym żyjesz,
nie poznałeś czym jest religia.
Tak długo już nie masz kontaktu ze sobą samym, tyle żywotów. Jesteś obcy sam sobie, stałeś się
dla siebie obcą osobą, a wszystko przez to nastawienie tłumienia. Ciągle wszystko tłumisz. Nie
krzyczysz, nie śmiejesz się, nie płaczesz prawdziwie. Niczego nie robisz autentycznie, z głębi
siebie; niczego nie robisz, w czym byłaby zaangażowana twoja totalność.
W głębi siebie gromadzisz szaleństwo. W każdej chwili może ono wybuchnąć. Nikt nie jest
normalny, bo tuż pod tą tak zwaną normalnością ukrywa się nienormalność, szaleniec. Ta
nienormalna, stłumiona nieświadomość jest wulkanem, który stale zakłóca ci życie. Stale
przeszkadza w tym, co widzisz, stale wszystko zaburza. Jest trucizną, której trzeba się pozbyć...
jeśli w ogóle masz poczuć się dobrze z samym sobą. To pierwszy krok, którego trzeba dokonać,
dopiero potem możesz czuć się dobrze z całym wszechświatem.
A gdy wszechświat stanie się twoim domem, choćby na chwilę, staniesz się człowiekiem
religijnym. Oto przemiana... Potem zawsze i wszędzie będziesz czuł, że jesteś w domu.
Gdziekolwiek pójdziesz, kimkolwiek będziesz, cokolwiek będziesz robił, zawsze będziesz w
domu, odprężony. To uczucie przyjdzie tylko wtedy, gdy wyrzucisz z siebie wszystkie bzdury
nagromadzone w twoim wnętrzu. Ale my dbamy o nie, stale pilnujemy, aby nie zostały
uwolnione, ciągle ich bronimy.
Jeżeli będziesz dalej bronić tych swoich nagromadzonych bzdur nawet podczas medytacji, nic
się nie stanie. Ale jeżeli jesteś gotowy wyrzucić z siebie wszystko to, co jest stłumione, wiele
jest przed tobą możliwości. Będziesz mógł wyjechać stąd jako totalnie nowy człowiek, możesz
stać się nowym istnieniem. Ale musisz mieć odwagę, chcieć wyrażać siebie, być autentyczny i
pełny nastawienia zabawy.
Cokolwiek jest w tobie stłumione, musi zostać wydobyte na powierzchnię. Gdy to nastąpi,
zostaniesz od tego uwolniony, brzemię zostanie ci zdjęte. A w tej chwili nosisz to brzemię,
każdy na swojej głowie nosi całe Himalaje. Z takim ciężarem na głowie nie pójdziesz dalej
nawet o centymetr. Zrzuć go! To właśnie nazywam śmiałością. Miej więc w sobie tę odwagę.
Być może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale im jesteś bardziej stłumiony, tym płyciej
oddychasz. Człowiek stłumiony nie może nabrać głębokiego oddechu. Boi się. Jego oddech nie
dociera głęboko do pępka, jest płytki. Taki człowiek tylko łapie powietrze i już je wyrzuca.
Oddech nigdy nie dociera do głębi jego istnienia. On boi się swoich korzeni, boi się być
totalnym, ponieważ gdy zacznie być totalnym, będzie musiał uwolnić swoje stłumienia. Będzie
musiał inaczej się zachowywać, nie będzie w stanie nad sobą zapanować. Zostanie wrzucony w
głębiny rzeki egzystencji. Egzystencja nad nim zapanuje, a on nie zdoła przejąć władzy nad
egzystencją. Kontrolujemy nasze oddychanie starając się zachować panowanie nad sobą.
Popatrz na dziecko... dziecko oddycha inaczej. Nie jest jeszcze skażone kulturą, cywilizacją - to
jest powód. Ale całe społeczeństwo będzie czyniło wszystko, by to dziecko ucywilizować, a
kiedy stanie się ono świadome społeczeństwa, jego oddychanie ulegnie zmianie.
W tej jednej chwili zmieni się jego oddychanie. Kiedy dziecko uświadamia sobie swoją płeć -
albo to społeczeństwo, rodzice czy rodzina uświadamiają temu dziecku jego płeć - oddychanie
ulega zmianie. Oddychanie staje się płytkie, bo głębokie oddychanie masuje, pobudza ośrodek
seksualności od wewnątrz; schodzi bardzo głęboko i pomaga poruszyć energię seksualną.
Społeczeństwo, religia, tak zwane religie - wszyscy boją się seksualności. Całe rodziny, kultury i
cywilizacje boją się seksualności. Gdy seksualność dziecka zostanie potępiona, to dziecko
przestanie oddychać naturalnie. Jego oddychanie stanie się płytkie, ponieważ gdyby oddech
zszedł głęboko, ośrodek seksualności zostałby pobudzony. Aby nie zejść tak głęboko, dziecko
nie dopuszcza oddychania. I to dlatego każdy oddycha tak płytko.
Ośrodek seksualności można pobudzać dwoma sposobami. Można pobudzać go z zewnątrz - gdy
odczuwasz przyciąganie do płci przeciwnej, jest to właśnie pobudzanie z zewnątrz; energia
35
porusza się na zewnątrz. Jeśli weźmiesz głęboki wdech i pobudzisz nim ten ośrodek od
wewnątrz, energia porusza się do wewnątrz; jest to ta sama energia. Seksualność jest jednym i
drugim, może poruszać się na zewnątrz i do wewnątrz. Może poruszać się w dół i wędrować ku
górze; oba kierunki są dla niej dostępne. Obojętne w którym kierunku, ta energia musi zostać
uwolniona. Istnieje pewien wewnętrzny układ w człowieku, za pośrednictwem którego porusza
się energia seksualna - nazywamy go kundalini. Kundalini to nic innego jak tylko energia
seksualna poruszająca się do wewnątrz człowieka.
I stanie się coś jeszcze... uwolniona zostanie energia, elektryczność twojego ciała,' znana pod
nazwą bioelektryczności. Kiedy w ciele uwolniona zostaje bioelektryczność, możesz
wykorzystać ją jako środek do wyjścia ponad, do pójścia dalej niż tylko bycie w ciele.
Boimy się ciała, nie pozwalamy mu więc żyć w pełni. Sprawiamy, że staje się ono na wpół
martwe. Jeżeli stanie się na wpół martwe, można będzie nad nim zapanować. Jeżeli będzie żywe
w całej swojej pełni, nie da się nim sterować. I tego się właśnie obawiamy. Umysł zawsze się boi
i boi się tylko jednego: co się stanie, gdy umysł przestanie panować nad tym co się dzieje?
Umysł może panować tylko nad martwym albo na wpół martwym ciałem. Jeżeli ciało będzie
żywe w całej swojej pełni, umysł zaczyna się bać. Tej energii jest tyle, że umysł zostanie
wyrzucony.
Medytacja to ścieżka samotności, każdy podróżuje nią samodzielnie. Wiele innych osób
medytuje, wszyscy to robią, ale ty masz zajmować się tylko sobą. Jeżeli zajmiesz się innymi
ludźmi, ani na centymetr nie poruszysz się z tego miejsca, gdzie jesteś i zmarnujesz cały swój
czas spędzony tutaj. Dlatego nie zajmuj się innymi, całkowicie zajmij się sobą.
1 rób to wszystko w nastroju zabawy, nie bądź w tym poważny. Jeżeli staniesz się poważny, nie
da się dokonać tego uwolnienia w pełni. Baw się, ciesz się tym szaleństwem, które z ciebie
wychodzi. Pomagaj mu, ciesz się nim, współdziałaj z nim. Jeżeli naprawdę zainteresuje cię
wyjście poza swoje własne szaleństwa, tak właśnie trzeba działać.
Kiedy to szaleństwo zostanie z ciebie uwolnione, poczujesz się odciążony, jakbyś nic nie ważył,
poczujesz jak wkracza do ciebie pewna subtelna świeżość, jakby wróciło twoje dzieciństwo.
Znów stałeś się dzieckiem, nowo narodzonym, świeżym.
Ta świeżość jest bardzo ważna, ta niewinność ma wielkie znaczenie - jeżeli masz iść jeszcze
dalej.
OSHO
Większość z nas spędza życie w świecie czasu, we wspomnieniach przeszłości, oczekiwaniach
przyszłości. Bardzo rzadko dotykamy Bezczasowego, wymiaru teraźniejszości - w chwilach
nagłego piękna albo zagrożenia, w spotkaniu z ukochaną osobą albo zaskoczeni tym, co
nieprzewidziane.
Bardzo niewielu ludzi wychodzi poza świat czasu i umysłu, ambicje i konkurencyjność, zaczyna
żyć w świecie bezczasowego. A z nich jedynie nieliczni próbowali dzielić się swym doznaniem.
Lao Tzu, Gautam Budda, Bodhidharma... niedawno George Gurdjieff, Raman Maharishi, J.
Krishnamurti... Współcześni uważają ich za ekscentryków albo wariatów, ale po śmierci nazywa
się ich „filozofami." Po jakimś czasie stają się oni legendą - nie ludźmi z krwi i kości, a czymś w
rodzaju mitologicznych reprezentacji naszego zbiorowego pragnienia wyrośnięcia ponad małość
i błahostki, bezsens naszego codziennego życia.
Osho to jedna z osób, które otworzyły drzwi do odczuwania tego życia w bezczasowym
wymiarze teraźniejszości. Sam nazwał siebie „prawdziwym egzystencjalistą" i poświęcił swe
36
życie na prowokowanie innych do poszukiwania tych samych drzwi, do wyjścia poza świat
przeszłości i przyszłości i odkrycia dla samych siebie świata wieczności.
Od wczesnego dzieciństwa jasne było, że Osho nie będzie żył zgodnie z konwenansami
otaczającego go świata. Pierwszych siedem lat spędził z dziadkami ze strony matki, którzy dali
mu wolność bycia sobą, jaką cieszą się nieliczne dzieci. Był samotnikiem, wolał spędzać długie
godziny siedząc w ciszy nad jeziorem albo samemu eksplorując otoczenie. Śmierć dziadka - jak
mówi - wywarła głęboki wpływ na jego życie, wyzwalając determinację odkrycia w życiu tego,
co nieśmiertelne. Gdy wrócił do powiększającej się rodziny swych rodziców i poszedł do szkoły,
był już mocno utwierdzony w poczuciu jasności i sensu co do samego siebie. Dało mu to odwagę
stawiania czoła wszystkim usiłowaniom kształtowania jego życia przez starszych, zgodnie z ich
wyobrażeniami, kim on powinien być.
Osho nigdy nie unikał kontrowersji. Prawda nie zna dla niego kompromisów -albo przestaje być
prawdą. A prawda nie jest jakimś wierzeniem, ale przeżyciem. Nigdy nie żąda on, by ludzie
uwierzyli w to, co mówi, lecz chce by sami eksperymentowali i sprawdzili czy to, co mówi, jest
prawdą czy nie.
Osho nie ustaje w wynajdywaniu sposobów i środków odkrywania czym naprawdę są nasze
własne przekonania - marnymi pocieszeniami mającymi złagodzić nasze lęki w obliczu
nieznanego i barierami uniemożliwiającymi spotkanie z tajemniczą i niezbadaną
rzeczywistością.
Po oświeceniu, którego dostąpił mając 21 lat, Osho ukończył studia i kilka lat uczył filozofii na
Uniwersytecie Jabalpur. Podróżował wtedy po całych Indiach, wygłaszał wykłady, w
publicznych debatach kwestionował ortodoksyjnych przywódców religijnych, spotykał się z
ludźmi z wszystkich dziedzin życia. Wiele czytał - wszystko, co mogło pogłębić jego rozumienie
systemów wiary i psychologii człowieka współczesnego.
Pod koniec lat 60-tych Osho zaczął opracowywać niepowtarzalne techniki medytacji
dynamicznej. Współczesny człowiek - twierdzi -jest tak pełny przestarzałych tradycji przeszłości
i niepokojów życia w dzisiejszym świecie, że musi przejść głęboki proces oczyszczania zanim
będzie mógł odkryć bez-myślowy, odprężony stan medytacji. Zaczął prowadzić obozy
medytacyjne w różnych miejscach Indii, wygłaszać wykłady i osobiście kierować sesjami
medytacji, które opracował.
Na początku lat 70-tych o Osho usłyszeli pierwsi ludzie z Zachodu, którzy przyłączyli się do
coraz liczniejszego grona Hindusów inicjowanych przez Osho do neo-sannyasu. W 1974 roku
wokół Osho powstała komuna mieszcząca się w Punie (Indie). Wkrótce strumyk gości z
Zachodu stał się wartką rzeką.
Wielu z tych, którzy przybyli, było terapeutami. Ich zdaniem znaleźli się w obliczu ograniczeń
terapii zachodnich i szukali takiego podejścia, które mogło pozwolić na dotarcie do znacznie
głębszych pokładów ludzkiej psychiki i dokonać ich przemiany. Osho zachęcił ich, aby włączyli
swoje umiejętności w pracę komuny i ściśle z nimi współpracował w rozwijaniu ich terapii w
kontekście medytacji.
Osho uważa, że problemem terapii stworzonych na Zachodzie jest to, że zawężają się one do
leczenia umysłu i jego psychologii, podczas gdy Wschód dawno już pojął, że problemem jest
sam umysł, a raczej nasze utożsamienie z nim. Terapie mogą być użyteczne (choćby
katarktyczne fazy medytacji opracowanych przez Osho) w zrzuceniu brzemienia stłumionych
emocji i lęków oraz jako pomoc w lepszym zobaczeniu samych siebie. Dopóki nie zaczniemy
oddzielać się od mechanizmu umysłu i jego projekcji, pragnień i lęków, będziemy wychodzić z
jednego deszczu naszych własnych wytworów, po to, by wpadać pod rynnę innego.
Dlatego terapia musi biec równolegle z procesem odtożsamienia i bycia świadkiem, który znany
jest pod nazwą medytacji.
Pod koniec lat 70-tych komuna w Punie stała się największym ośrodkiem terapii i rozwoju w
świecie. Tysiące ludzi przybywały, by brać udział w grupach terapeutycznych i medytacjach,
siedzieć przy Osho podczas jego codziennych porannych wykładów i wnosić wkład w życie
komuny, po czym wrócić do swojego kraju i tam zakładać ośrodki medytacyjne.
37
W latach 1981-1985 eksperyment komuny kontynuowano w Stanach Zjednoczonych na
pustynnym obszarze Oregonu o powierzchni 330 km2. Głównym celem życia w komunie była
praca przy budowie miasta Rajneeshpuram, „oazy na pustyni." W zaskakująco krótkim czasie
zbudowano kwatery dla 5.000 osób i zaczęto naprawiać wieloletnie zniszczenia nadmiernie
spustoszonej ziemi, przywracając bieg strumieni, budując jeziora i zbiorniki wodne, rozwijając
samowystarczalne rolnictwo i sadząc tysiące drzew.
Programy medytacji i terapii w Rajneeshpuram nadzorował Międzynarodowy Uniwersytet
Medytacji Rajneesha (RIMU). Nowoczesne budynki i wyposażenie zorganizowane dla potrzeb
uniwersytetu wraz ze starannie chronionym środowiskiem naturalnym umożliwiły dotarcie do
takich głębi i takie rozbudowanie programów, jakie wcześniej nie były możliwe. Opracowano
dłużej trwające kursy i szkolenia, co przyciągnęło większą grupę uczestników, pośród których
wielu już było ludźmi dobrze sytuowanymi w świecie i chciało pogłębić swoje umiejętności
zawodowe i rozumienie samych siebie.
Pod koniec 1985 roku opozycja lokalna i rządowa wymierzona przeciw Osho i komunie
uniemożliwiły dalsze kontynuowanie eksperymentu. Komuna została rozwiązana, a Osho
wyruszył w podróż dookoła świata, podczas której udzielał wywiadów prasie, prowadził
wykłady dla uczniów zebranych w Himalajach, Grecji i Urugwaju, aż wreszcie w połowie 1986
roku wrócił do Indii.
W styczniu 1987 roku Osho ponownie osiadł w Punie, gdzie dwa razy dziennie prowadził
wykłady. W ciągu kilku miesięcy komuna w Punie powiększyła pierwotny zakres działalności.
Standard nowoczesnych, klimatyzowanych pomieszczeń został przyjęty w Ameryce. Osho
wyraźnie stwierdził, że nowa komuna w Punie ma być oazą XXI wieku, nawet w zacofanych
technologicznie Indiach. Coraz więcej ludzi przybywało ze Wschodu, zwłaszcza z Japonii. Ich
obecność wniosła odpowiednie wzbogacenie programów uzdrawiania i sztuk walki. Rozkwitły
sztuki wizualne i ruchowe, równolegle z nową „Szkołą Tajemnic". Zróżnicowanie i rozszerzenie
programu znalazło wyraz w nazwie wybranej przez Osho jako ogólne określenie wszystkich
programów - Multiwersytet.
Bardziej wzmógł się nacisk kładziony na medytację, co w wykładach Osho było stale
powracającym tematem. Osho sam stworzył kilka nowych grup medytacyjnych, takie jak No-
Mind, Mistyczna Róża, Narodzony na Nowo.
Od połowy 1987 roku Osho zaczął stopniowo wycofywać się z działalności publicznej. Jego
wrażliwe zdrowie często nie pozwalało mu wygłaszać wykładów, okresy nieobecności stawały
się coraz dłuższe. W połowie 1988 roku do wykładów włączył nowy element, pod koniec
każdego wykładu prowadząc słuchaczy w trzyczęściowej medytacji. W kwietniu 1989 roku
wygłosił ostatni wykład, odpowiadając na pytania i komentując sutry Zen. W następnych
miesiącach, gdy tylko pozwalało mu na to zdrowie, pojawiał się wieczorem by siedzieć razem ze
swymi uczniami i przyjaciółmi w medytacji muzyki i ciszy, po czym wracał do swego pokoju, a
zgromadzeni oglądali któryś z jego wykładów nagranych na taśmie video.
19 stycznia 1990 roku Osho opuścił ciało. Ledwie kilka tygodni wcześniej, zapytany co stanie
się z jego dziełem gdy odejdzie, odrzekł:
Moja ufność wobec egzystencji jest absolutna.
Jeśli w tym, co mówię, jest jakaś prawda, przetrwa ona... Ludzie, którzy nadal będą
zainteresowani moją pracą, po prostu będą nieśli pochodnię, ale nikomu niczego nie będą
narzucać...
Pozostanę źródłem inspiracji dla moich ludzi. I to właśnie odczuje większość sannyasinów.
Chcę, aby sami wzrastali - rozwijali cechy takie jak miłość, wokół której żadnego kościoła nie
można stworzyć, jak świadomość, która nie jest niczyim monopolem, jak świętowanie,
radowanie się i zachowanie świeżych, dziecinnych oczu...
Chcę, aby moi ludzie poznawali siebie i nie byli takimi, jak ktoś inny tego chce. Droga do tego
prowadzi przez wnętrze.
Około dziewięć miesięcy przed opuszczeniem ciała Osho podyktował napis, który miał być
wykuty w jego samadhi - krypcie okrytej marmurem i lustrami, w której znalazły się jego
38
prochy. Brzmi on:
OSHO
Nigdy się nie urodził - Nigdy nie umarł
Jedynie odwiedził
tę Planetę Ziemię
11 grudnia 1931-19 stycznia 1990
Tekst opracowany przez Osho Multiversity, Puna, India
O Osho
Wypowiedzi znanych postaci świata polityki, kultury, nauki i sztuki
Jego niesamowite wykłady nagrane na taśmach audio i książki inspirują mnie i miliony innych
ludzi na ścieżce samorozwoju... Osho jest niczym dzwon, bijący ludziom ku przypomnieniu:
„Obudź się! Obudź się! Obudź się!"
James Coburn, aktor
Ludzie oświeceni tacy jak Osho wyprzedzają czasy, w których żyją. Dobrze, że coraz więcej
młodych ludzi czyta jego książki.
K. R. Narayanan, prezydent Indii
Osho jest oświeconym mistrzem, który na wszelkie sposoby stara się pomóc ludzkości przejść tę
trudną fazę w rozwoju świadomości.
Dalai Lama
Jego książki mnie oczarowały.
Federico Fellini
Osho to najbardziej niebezpieczny człowiek od czasów Jezusa Chrystusa... Widocznie w jego
słowach jest prawda, inaczej nie byłby takim zagrożenia. Wypowiada on to, czego nikt inny nie
ma odwagi mówić. Jest człowiekiem wszechstronnej wiedzy, a jego wypowiedzi nie tylko
pobudzają, stanowią też echo prawdy, która spędza sen z powiek tym, którzy chcą władać całym
światem.
Tom Robbins, autor „Euen Cowgirls Get the Blues", „Still Life with Woodpecker" i „Jitterbug
Perfume"
Książki Osho naprawdę mnie pochłonęły, uwielbiam je, to najlepsza lektura.
Mariannę Williamson, autorka
Osho dał swojemu krajowi i światu wizję, z której naprawdę można być dumnym.
Chandra Shekhar, były premier Indii
Przeczytałam wszystkie jego książki.
Shirley MacLaine
Przeczytałem większość książek [Osho] i presłuchałem nagrania jego wykładów i jestem
przekonany, że w tradycjach duchowych jest to umysł o nadzwyczajnej błyskotliwości
intelektualnej i adolnościach oratorskich.
James Broughton, poeta i autor
To najrzadziej spotykany i najbardziej utalentowany człowiek religijny, jaki pojawił się w tym
stuleciu.
Kazuyoshi Kina, prof. nauk buddyjskich, Hosen Gakuen College, Tokio, Japonia
Osho wyzwala cię od skostniałych struktur umysłowych... wszystko w nim się zawiera, niczego
on nie odrzuca.
Pan Nair, High Commissioner d/s Indii w Singapurze
39
Nie słyszałem jeszcze nikogo, kto tak pięknie i swobodnie integrowałby i rozwiązywał problemy
psychologiczne, które od pokoleń pochłaniały energię człowieka.
Rev. Cain, Chaplain Churchill College, Cambridge
Osho to największe wcielenie w Indiach od czasów Buddy. To żyjący Budda.
Lama Karmapa, naczelnik sekty Kargyupta buddyzmu tybetańskiego.
Te błyskotliwe wglądy przynoszą korzyść wszystkim tym, którzy pragną dotrzeć do
doświadczalnej wiedzy w sferze czystej potencjalności, która jest wrodzona każdemu
człowiekowi. Ta książka powinna znaleźć się na półkach każdej biblioteki i w domach tych,
którzy poszukują wiedzy o wyższej jaźni.
Dr Deepak Chopra, autor „Ageless Body, Timeless Mind: Quantun Healing and Unconditional
Life"
Upaniszady podają najwyższą mądrość, Osho pokazuje jak wprowadzić ją w życie.
R. E. Gussner, Wydział Religii, Uniwersytet Vermont, USA
Nauczam nagiej przemiany, i nauczam przemiany przez Boga, nie
przez ciebie. Ty masz tylko mu przyzwolić. To jest wszystko, co musisz
uczynić ze swojej strony.
Otwórz drzwi, czekaj. Tylko otwórz drzwi - tyle musisz uczynić.
Przyzwól... gdy zapuka on do twych drzwi - byś mógł go powitać. Gdy
przyjdzie -byś mógł go rozpoznać, zaprosić do środka. Nie siedzisz
przy zamkniętych drzwiach, to wszystko.
Medytacja na tym tylko polega - otwarcie drzwi.
Nie ma drogi, która by do Tego prowadziła -wszystkie drogi
wprowadzają w błąd. Droga jako taka wprowadza w błąd, bo droga
oznacza, że odchodzisz dalej od siebie-droga zawsze zabiera cię w
dal. Nie ma drogi umożliwiającej dojście do siebie - już tu jesteś! Nie
ma potrzeby dochodzenia.
Po prostu przestań z tymi fantazjami o zmierzaniu dokądś, o stawaniu
się duchowym, religijnym, o osiągnięciu oświecenia, niruany,
samadhi - po prostu porzuć wszystkie te bzdury.
Spocznij tylko wewnątrz swego istnienia, w domu, w odprężeniu,
rozluźniony...
W tej chwili, tu i teraz, jesteś oświecony!
Czym jest medytacja?
Medytacja to przygoda, największa przygoda, jaką człowiek może przeżyć. Medytacja oznacza
samo bycie, nie robienie niczego: brak działania, brak myśli, brak emocji. Po prostu jesteś...
Kiedy znajdziesz czas na samo bycie, porzuć wszelkie działanie. Myślenie też jest działaniem,
koncentracja jest działaniem i kontemplacja też. Nie rób nic choć przez chwilę, a znajdziesz się
w swym centrum, w zupełnym odprężeniu - oto medytacja. Gdy zrozumiesz jak twoje istnienie
może pozostawać niezaburzone, możesz zacząć robić różne rzeczy, czuwając, by nie zostało ono
poruszone. To druga część medytacji.
Medytacja nie jest więc przeciwna działaniu. Nie musisz uciekać od życia. Medytacja jedynie
uczy cię nowego sposobu życia: stajesz się okiem cyklonu.
Twoje życie trwa dalej, z większą intensywnością, radością, wyrazistością, wyobraźnią i
kreatywnością, a jednak pozostajesz z boku, niczym obserwator na wzgórzu, widzący wszystko
wokoło
40
Nie jesteś tym, kto działa -jesteś tym, kto patrzy i widzi. To cały sekret medytacji stajesz się
kimś, kto patrzy i widzi.
Działanie trwa na innym poziomie, nie zmienia się: rąbiesz drewno, czerpiesz wodę ze studni.
Możesz robić rzeczy małe i wielkie, na jedno tylko nie pozwól: nie możesz zagubić swojego
centrum. Ta uważność, patrzenie i widzenie, powinny istnieć bez przesłaniających je chmur, bez
żadnych zaburzeń.
Osho
Osho to oświecony mistrz na wszelkie sposoby starający się pomóc ludzkości przejść tę trudną
fazę rozwoju świadomości.
Dalai Lama
Osho to największe wcielenie w Indiach od czasów Buddy, żyjącyBudda.
Lama Karmapa, naczelnik sekty Kargyupta buddyzmu tybetańskiego
Upaniszady podają najwyższą mądrość, Osho pokazuje jak wprowadzić ją w życie.
R. E. Gussner, Wydział Religii, Uniw. Vermont, USA
Wydawnictwo SAMIRA
1KGH)
Wydawnictwo „KOS" Katowice 2003
© Copyright by Osho International
Osho is a registered trademark of Osho Foundation International Originally published as a compilation of texts in
Osho Times International
© Copyright forthe Polish edition by Samira 1987, 1989, 1990, 1991, 1992, 1994, 2002 Opracowanie graficzne,
skład, fotografie: Mariusz Włoczysiak
Wydanie VIII ISBN 83-88915-00-2
O
Wydawnictwo SAMIRA
Wydawnictwo KOS 40-110 Katowice, Agnieszki 13
tel./fax (32) 2584-045, tel. (32) 2582-648, 2582-270 http://www.kos.com.pl e-mail: kos@kos.com.pl
41