background image

OSHO

Medytacja

Podstawy praktyki

Spis treści
Czym jest medytacja

2

Wskazówki do praktyki

7

Nie czuj się bezradny

7

Bądź odprężony

8

Nie żądaj natychmiastowych satori 9
Stwórz przestrzeń do medytacji

9

Właściwa pozycja ciała

10 

Bądź pośrodku

10

Poczucie humoru

10

Nie walcz, nie psychoanalizuj

11

Niech medytacja będzie twoim pragnieniem

11

Medytacja jest zabawą

12

Medytacja nie jest przeciwna umysłowi

12

Niech wzrasta w tobie uważność

  12

Pojawia się prawdziwa cisza

14

Oświecenie przychodzi w swoim czasie

15

Pułapki na drodze

 16

Moce psychiczne: ostatni atak ego

16

Powab iluzorycznych doznań

16

Pierwsza eksplozja 

17

Satori z umysłu

18

Doznania potwierdzające

20

Cały świat staje się doliną

20

Każda nuta staje się krystalicznie czysta

21

Słyszysz świat jak echo

21

Będziesz słyszał wszystko prócz siebie

21

Pojawia się wielkie światło  21
Nie możesz znaleźć swego ciała

22

Doznanie unoszenia się 

22

Radość bez powodu 23
Brak reakcji - brak lęku

24

Kilka spraw istotnych

24

1

background image

Baw się

24

Bądź cierpliwy

24

Nie wyczekuj rezultatów

24

Doceniaj nieświadomość

25

Nie jesteś swoimi doznaniami

25

Obserwujący to nie świadek   

26

Medytacja przychodzi sama   

27

Którą technikę mam wybrać

28

Medytacja w ujęciu Osho

32

Zorba Budda: tamten świat w tym jest ukryty

32

Dlaczego medytacje aktywne?

35

Biografia Osho

36

O Osho

39

Czym jest medytacja?

Medytacja nie jest hinduską metodą, techniką; nie można się jej nauczyć. Medytacja to 

wzrastanie, wzrastanie totalności twego życia w całej jego okazałości.
Medytacji nie można dodać do ciebie takiego, jakim jesteś - może ona przyjść do ciebie tylko 
poprzez   zasadniczą   przemianę,   metamorfozę.   Jest   rozkwitaniem,   wzrastaniem.   Wzrastanie 
zawsze zachodzi w totalności, nigdy nie jest dodatkiem.
W medytacji musisz wzrastać. Trzeba właściwie pojąć to totalne wzrastanie osobowości, inaczej 
będziesz sam przed sobą udawać, zajmiesz się grami umysłu. Tyle ich jest! Mogą cię ogłupić, 
nic nie dadzą, a możesz  ponieść przez nie szkody.  Błędne jest już samo  nastawienie,  że w 
medytacji jest jakaś sztuczka, rozumienie medytacji jako metody. Kiedy zaczynasz bawić się 
sztuczkami umysłu, umysł zaczyna się degenerować.
Umysł - taki, jaki jest - nie jest medytacyjny. Zanim nastąpi medytacja, umysł musi się zmienić 
w całej swej istocie. Czym jest, więc umysł, który masz teraz? Jak funkcjonuje?
Umysł zawsze werbalizuje. Możesz znać słowa, język, strukturę koncepcyjną myślenia, ale to 
nie   jest   myślenie.   Wręcz   przeciwnie   -   jest   to   ucieczka   od   myślenia.   Widzisz   kwiat   i 
werbalizujesz to, widzisz człowieka idącego ulicą i werbalizujesz to. Umysł potrafi zamienić 
każde egzystencjalne zdarzenie w słowa. I słowa stają się barierą, więzieniem. Przeszkodą dla 
umysłu medytacyjnego jest właśnie to nieustanne zamienianie zdarzeń w słowa i zamienianie 
egzystencji w słowa.
Pierwszym   wymogiem  dla   umysłu   medytacyjnego   jest,   więc   bycie   świadomym   tego 
nieustannego werbalizowania i zdolność do zatrzymania tego procesu. Patrz na zdarzenia - nie 
werbalizuj ich. Bądź świadom ich obecności, ale nie zamieniaj ich w słowa. Niech zdarzenia 
będą poza słowami; niech ludzie będą poza słowami; niech sytuacje będą poza słowami. Nie jest 
to niemożliwe... jest to naturalne. Sztuczne jest to, co mamy, lecz tak do tego przywykliśmy, tak 
bardzo stało się to automatyczne, że już nie zauważamy jak nieustannie zamieniamy doznania w 
słowa.
Jest   wschód   słońca.   Nie   zdajesz   sobie   sprawy   z   przestrzeni   pomiędzy   widzeniem   go   a 
werbalizowaniem.   Widzisz   słońce,   czujesz   je...   i   natychmiast   to   werbalizujesz.   Przestrzeń 
między widzeniem i werbalizowaniem zostaje zagubiona. Musisz zdać sobie sprawę z tego, że 
wschód słońca nie jest słowem. Jest to pewien fakt, pewna obecność. Umysł automatycznie 
zamienia doznanie w słowa, a te wchodzą między ciebie a to doznanie.
Medytacja  oznacza życie bez stów, ponad słowami. Czasem zdarza się to spontanicznie. Gdy 
jesteś zakochany, odczuwana jest obecność, nie słowa. Gdy dwoje zakochanych staje się sobie 

2

background image

bliskimi,   zawsze   nastaje   milczenie.   Nie   w   tym   rzecz,   że   nie   ma   nic   do   wyrażania.   Wręcz 
przeciwnie, jest tego tyle, że aż się przelewa. Ale nie ma słów, nie może być... Słowa przyjdą 
dopiero po odejściu miłości.
Jeśli dwoje zakochanych  nie potrafi milczeć,  jest to sygnał, że ich miłość  umarła. Słowami 
zapełniają to, co po niej zostało. Gdy miłość żyje, nie ma słów, ponieważ samo istnienie miłości 
jest tak napełniające,  tak przenikające,  że pokonana zostaje bariera  języka  i słów. I zwykle 
zostaje ona pokonana tylko w miłości.
Medytacja  jest kulminacją miłości, nie tylko do jednej osoby, lecz do egzystencji w całej jej 
totalności. Medytacja to żywa relacja z totalnością egzystencji, która jest wszędzie wokoło. Jeśli 
umiesz być w miłości w każdej sytuacji, jesteś w medytacji.
Medytacja nie jest sztuczką umysłu, nie jest metodą na uciszenie umysłu - wymaga głębokiego 
zrozumienia   jego   mechanizmu.   Gdy   zrozumiesz   ten   mechaniczny   nawyk   werbalizowania, 
zamieniania   egzystencji   w   słowa,   powstaje   pewna   przestrzeń.   Powstaje   sama   z   siebie. 
Przychodzi w ślad za zrozumieniem, jak cień. Ważne jest nie tyle zdobycie umiejętności bycia w 
medytacji, lecz poznanie dlaczego w niej nie jesteś. Sam proces medytacji jest negatywny, bo nie 
jest dodawaniem ci czegoś nowego - jest negowaniem tego, co już zostało dodane.
Ludzie nie mogą istnieć bez słów, potrzebują ich. Egzystencja ich nie potrzebuje. Nie mówię, 
byś   istniał   bez   słów.   Musisz   ich   używać,   ale   musisz   nauczyć   się   włączać   i   wyłączać   ten 
mechanizm werbalizowania. Gdy jesteś w społeczeństwie, słowa są potrzebne, a gdy jesteś sam 
na sam z egzystencją, musisz umieć je wyłączyć.
Jeśli   nie   potrafisz   ich   wyłączyć   -   trwają,   a   ty   nie   potrafisz   ich   zatrzymać   -   stajesz   się 
niewolnikiem.   Umysł   musi   być   narzędziem,   nie   panem.   Gdy   umysł   jest   panem,   jest   nie-
medytacja.   Medytacja   jest   wtedy,   gdy   to  ty  jesteś   panem   i   twoja   świadomość   jest   panem. 
Medytacja oznacza, więc zapanowanie nad mechanizmem umysłu.
Umysł i jego funkcjonowanie w słowach to nie wszystko. Ty jesteś czymś więcej i egzystencja 
jest  czymś   więcej. Świadomość  jest  ponad  językiem,  egzystencja  jest ponad  językiem.  Gdy 
świadomość i egzystencja są jednym, jest komunia. Ta, komunia jest medytacją.
Słowa trzeba porzucić. Nie mówię, że masz je tłumić czy wyeliminować. Mówię, że słowa nie 
mogą być nawykiem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gdy spacerujesz - poruszasz nogami; 
jeśli   jednak   twoje   nogi   poruszają   się,   gdy   siedzisz   -   to   szaleństwo.   Musisz   nauczyć   się   je 
wyłączyć. Tak samo nie powinno być w tobie słów, wtedy, gdy nie rozmawiasz. Słowa służą 
porozumiewaniu się, gdy więc nic nikomu nie przekazujesz, nie powinno ich być.
Jeśli zdołasz tego dokonać, będziesz wzrastać w medytacji. Medytacja to proces wzrastania - nie 
technika. Technika zawsze jest martwa, może, więc być do ciebie dodana, a proces zawsze jest 
żywy - wzrasta, rozwija się.
Słowa  są   potrzebne,   ale   nie   wolno   trwać   w   nich   cały   czas.   Muszą   być   chwile   bez 
werbalizowania, kiedy po prostu jesteś. Nie chodzi o wegetowanie. Jest świadomość i jest ona 
ostrzejsza,   żywsza   -   to   słowa   ją   stępiają.   Słowa   muszą   być   powtarzane,   wywołują,   więc 
znużenie. Im ważniejszy jest dla ciebie język, tym bardziej będziesz znużony.
Egzystencja nigdy się nie powtarza. Każda róża jest inna, zupełnie inna... Nigdy takiej jeszcze 
nie było i nigdy takiej już nie będzie. Ale gdy nazywamy ją „różą," samo to słowo już jest 
powtórzeniem. Ono zawsze istniało i zawsze będzie istnieć. Starym słowem zabiłeś to, co takie 
nowe.
Egzystencja  zawsze jest młoda, a słowa zawsze są stare. Słowami  uciekasz od egzystencji, 
uciekasz od życia, bo słowa są martwe. Im bardziej pogrążasz się w słowach, tym bardziej cię 
one umartwiają. Człowiek wyuczony jest zupełnie martwy, ponieważ cały jest tylko słowami.
Sartre nazwał swoją autobiografię „Słowa". Żyjemy w słowach. A raczej nie żyjemy. Na końcu 
pozostaje tylko stos nagromadzonych słów i nic więcej. Słowa są jak zdjęcia. Widzisz coś, co 
jest żywe i robisz temu zdjęcie. Zdjęcie jest martwe. Potem robisz album z martwych zdjęć. 

3

background image

Człowiek, który nie żył w medytacji, jest jak martwy album. Są w nim tylko słowne obrazy, 
wspomnienia. Nic nie zostało przeżyte - wszystko zamienił w słowa.
Medytacja  oznacza życie totalnie, a żyć totalnie można tylko wtedy, gdy jesteś w ciszy. Ale 
bycie w ciszy nie oznacza nieświadomości. W ciszy możesz być nieświadomy, ale to nie jest 
żywa cisza. Umysł znów przegapił...
Mantrami możesz sam siebie zahipnotyzować. Powtarzając jakieś słowo możesz stworzyć  w 
umyśle tyle znużenia, że zaśnie. Zapadasz w sen, w nieświadomość. Jeśli stale będziesz nucił 
„Ram Ram Ram" - umysł zaśnie. Wtedy nie będzie bariery słów, ale ty będziesz nieświadomy.
Medytacja  oznacza brak słów, gdy ty jesteś świadomy. W innej sytuacji nie ma połączenia z 
egzystencją, ze wszystkim, co istnieje. Żadna mantra ani śpiewanie nie pomogą. Autohipnoza to 
nie medytacja, wręcz przeciwnie - bycie w stanie autohipnozy to regresja. Nie jest wyjściem 
ponad słowa, ale upadkiem poniżej słów.
Porzuć, więc wszystkie mantry, wszystkie takie techniki. Pozwól istnieć chwilom, w których nie 
ma słów. Nie możesz pozbyć się słów za pomocą mantry, gdyż ten proces sam w sobie używa 
słów. Nie można wyeliminować słów za pomocą słów -jest to niemożliwe.
Co więc można zrobić? Tak naprawdę nic nie możesz zrobić - prócz zrozumienia. Cokolwiek 
uczynisz, będzie to tylko skutkiem tego, czym jesteś. Trwasz w chaosie, nie jesteś w medytacji, 
twój   umysł   nie   jest   w   ciszy,   więc   cokolwiek   z   ciebie   wyjdzie,   stworzy   jeszcze   więcej 
zamieszania. Jedyne, co możesz uczynić, to zacząć być świadomym funkcjonowania umysłu. 
Tylko  tyle  - po prostu bądź  uważny.  Uważność nie ma  nic  wspólnego ze  słowami.  To akt 
egzystencjalny, nie mentalny.
Najważniejsze jest, więc bycie uważnym. Bądź uważny procesów mentalnych, funkcjonowania 
umysłu.   Gdy   jesteś   świadomy   funkcjonowania   umysłu,   już   nim   nie   jesteś.   Sama   uważność 
oznacza, że jesteś poza - z dala, świadek. A im bardziej jesteś uważny, tym łatwiej dostrzegasz 
przestrzenie   między   doznaniem   a   słowami.   Te   przestrzenie   istnieją,   ale   ty   jesteś   tak 
nieświadomy, że ich nie zauważasz.
Między dwoma słowami zawsze jest przestrzeń, nawet, jeśli niemal niezauważalna. Gdyby tak 
nie było, dwa słowa nie mogłyby być dwoma słowami - stałyby się jednym. W muzyce między 
dwoma nutami zawsze jest przestrzeń, cisza. Dwa słowa czy nuty nie mogą być oddzielne od 
siebie,   jeśli   nie   ma   między   nimi   przerwy.   Zawsze   jest   miedzy   nimi   cisza,   ale   trzeba   być 
naprawdę uważnym, by to odczuć.
Im jesteś uważniejszy, tym wolniejszy jest umysł. Zawsze jest to ze sobą powiązane. Im mniej 
świadomości,   tym   szybszy   umysł;   im   bardziej   jesteś   świadomy,   tym   proces   umysłu   jest 
wolniejszy. Jesteś bardziej świadomy, umysł zwalnia, przestrzenie między myślami poszerzają 
się.... możesz je zauważyć.
Przypomina to film. Gdy projektor pracuje w zwolnionym tempie, widać przerwy. Podnoszę 
rękę i widać, że zdjęcie składa się z setek kadrów. Każdy jest odrębnym zdjęciem. Gdy te setki 
pojedynczych zdjęć wyświetlane są tak szybko, że nie widzisz przerw, widzisz unoszenie ręki 
jako jeden proces. W zwolnionym tempie te przerwy możesz zauważyć.
Umysł   jest   jak   film.   Są   w   nim   przerwy.   Im   jesteś   uważniejszy   umysłu,   tym   łatwiej   je 
zauważasz.   Przypomina   to   rysunek   gestaltowski,   w   którym   są   dwa   różne   obrazy.   Możesz 
widzieć jeden albo drugi, ale obu razem nie zobaczysz. Może to być rysunek staruszki ukazujący 
równocześnie młodą dziewczynę. Gdy skupiasz uwagę na jednym, drugiego nie zobaczysz; gdy 
skupisz uwagę na drugim, pierwszy zniknie. Nawet, jeśli widziałeś oba rysunki, nie możesz 
zobaczyć ich obu równocześnie.
To samo dzieje się z umysłem. Gdy widzisz słowa, nie możesz dostrzec przerw, gdy widzisz 
przerwy, nie możesz zobaczyć słów. Po każdym słowie następuje przerwa i po każdej przerwie 
następuje słowo, ale nie możesz widzieć równocześnie jednego i drugiego. Jeżeli skupiasz uwagę 
na przerwach, słowa znikną, a ty zapadniesz się w medytacji.
Świadomość  skupiona tylko na słowach jest nie-medytacyjna, świadomość skupiona tylko na 

4

background image

przerwach jest medytacyjna.  Zawsze, gdy stajesz się świadomy  przerw, słowa znikają. Gdy 
będziesz obserwował uważnie, nie znajdziesz słów - znajdziesz tylko przerwę.
Możesz odczuć różnicę między dwoma słowami, ale nie możesz odczuć różnicy miedzy dwoma 
przerwami. Słowa są zawsze mnogie, przerwa zawsze jest jedna. Wszystko stapia się razem i 
staje się jednością. Medytacja to skupienie się na przerwie. Wtedy zmienia się cały gestalt.
Trzeba zrozumieć  coś jeszcze. Patrząc na rysunek z gestaltu ze skupieniem na staruszce, nie 
zobaczysz drugiego obrazu. Ale jeśli zachowasz uwagę skupioną na staruszce przez dłuższy 
czas, jeśli staniesz się totalnie uważny - w pewnej chwili to skupienie zmieni się, nagle staruszka 
zniknie i pojawi się ten drugi obraz.
Dlaczego   tak   się   dzieje?   Dlatego,   że   umysł   nie   może   przez   dłuższy   czas   pozostawać   w 
skupieniu.   Musi   się   zmieniać   -   albo   zaśnie.   Są   tylko   te   dwie   możliwości.   Jeśli   będziesz 
koncentrował się na jednej rzeczy, umysł zaśnie. Nie może trwać w bezruchu, gdyż umysł jest 
żywym   procesem.   Jeśli   pozwolisz   mu   na   znużenie   -   zaśnie,   by   uciec   od   zastoju   twojego 
skupienia. Wtedy może żyć dalej, w snach.
Taką medytację  podaje Maharishi Mahesh Yogi. Daje ona tyle spokoju i odświeżenia, może 
poprawić zdrowie fizyczne i równowagę psychiczną, ale nie jest właściwą medytacją. Te same 
efekty można uzyskać w autohipnozie. Hinduskie słowo „mantra" oznacza sugestię, nic więcej. 
Błędem jest przyjęcie, że mantra to medytacja - tak nie jest. Jeśli uznasz ją za medytację, nigdy 
nie   będziesz   szukać   autentycznej   medytacji.   I   to   jest   największa   szkoda,   jaką   czynią   takie 
praktyki i ludzie, którzy je propagują. Jest to jedynie psychologiczne narkotyzowanie się.
Nie używaj, więc żadnej mantry do wypchnięcia słów. Po prostu stań się świadomy słów, a 
umysł automatycznie zacznie skupiać się na przerwach.
Jeśli utożsamisz się  ze słowami, będziesz skakał ze słowa na słowo i przegapisz przerwę. To 
inne słowo jest czymś nowym, na czym można się skupić. Umysł stale się zmienia, skupienie się 
zmienia. Jeśli jednak nie utożsamisz się ze słowami, pozostaniesz tylko świadkiem - z daleka 
obserwującym korowód słów. Wtedy zmieni się całe skupienie i staniesz się świadomy przerwy. 
To samo dzieje się, gdy obserwujesz ludzi idących ulicą. Jedna osoba przeszła, druga jeszcze nie 
nadeszła. Jest przerwa, ulica jest pusta. Jeśli będziesz obserwował, poznasz tę przerwę.
Gdy poznasz tę przerwę, jesteś w niej - wskoczyłeś w nią. To otchłań, daje taki spokój, taką 
świadomość... Bycie w tej przerwie to medytacja... przemiana. Teraz słowa nie są potrzebne, 
zostawisz je. Świadomie je zostawisz. Jesteś świadomy ciszy, nieskończonej. Jesteś jej częścią, 
jesteś z nią jednością. Nie jesteś świadomy tej otchłani jako czegoś innego, jesteś świadomy 
otchłani jako siebie. Wiesz i jesteś tym wiedzeniem. Obserwujesz tę przerwę; obserwujący jest 
tym, co obserwowane.
Jeśli chodzi o słowa i myśli, jesteś świadkiem, kimś oddzielnym, i słowa są odrębne. Gdy nie 
ma   słów,   jesteś   przerwą,   świadomy   swego   istnienia.   Między   tobą   a   przerwą,   między 
świadomością   a   egzystencją,   nie   ma   bariery.   Jesteś   w   sytuacji   egzystencjalnej.   I   to   jest 
medytacja: bycie jednością z egzystencją, bycie w niej totalnie i nadal bycie świadomym. Jest to 
zaprzeczenie, paradoks. Oto poznałeś sytuację, w której jesteś jej świadomy, a równocześnie w 
niej jesteś.
Zwykle, gdy jesteś czegoś świadomy, to coś staje się oddzielne od ciebie. Jeśli z czymś  się 
utożsamiamy, przestaje to być czymś odrębnym i innym - ale wówczas nie jesteśmy świadomi. 
Tak dzieje się w złości i w seksie. Jednością stajemy się tylko wtedy, gdy jesteśmy nieświadomi.
Seks  tak bardzo nas przyciąga, bo w seksie na chwilę stajesz się jednością. Ale wtedy jesteś 
nieświadomy.  Szukasz nieświadomości, bo szukasz jedności. A im bardziej jej szukasz, tym 
bardziej stajesz się nieświadomy... i nie odczujesz błogości seksu, bo ta błogość pochodziła z 
nieświadomości.
W chwili namiętności byłeś nieświadomy. Świadomość odeszła. Na jedną chwilę znalazłeś się w 
otchłani, ale nieświadomy. A im bardzie) szukasz świadomości, tym bardziej ją tracisz. W końcu 
przyjdzie chwila ogarnięcia przez seksualność, gdy ta chwila nieświadomości już nie następuje. 

5

background image

Ta otchłań została zagubiona i ta błogość została zagubiona - wtedy ten akt staje się czymś 
bezsensownym. Staje się tylko mechanicznym rozładowaniem się, nie ma już w nim niczego 
duchowego.
Znamy tylko nieświadomą jedność, nigdy nie zaznaliśmy świadomej jedności Medytacja jest 
jednością świadomą. To drugi biegun seksualności. Seks to jeden biegun - nieświadoma jedność; 
medytacja to drugi biegun - świadoma jedność. Seks to najniższy punkt jedności, medytacja to 
jej szczyt, najwyższy szczyt jedności. Różnią się one świadomością.
Umysł   człowieka   Zachodu   myśli   o   medytacji,   gdyż   zagubiony   został   urok   seksu.   Gdy 
społeczeństwo przestaje tłumić seksualność, przychodzi medytacja, bo seks niehamowany zabija 
swój własny urok i romantyzm, zabija swoją duchową stronę. Tyle jest seksu, ale nie można już 
dłużej pozostawać w nim nieświadomie.
Społeczeństwo   stłumione   seksualnie   może   zachować   seksualność,   ale   społeczeństwo   nie-
tłumiące, bez zahamowań, nie może pozostać w seksualności. Musi ona zostać przekroczona. 
Jeśli   społeczeństwo   jest   seksualne,   nastąpi   medytacja.   Społeczeństwo   wolne   seksualnie   to 
pierwszy krok do duchowego poszukiwania.
To poszukiwanie  naprawdę istnieje,  można  je, więc  wyzyskiwać.  I Wschód to robi.  Można 
dostarczać guru na zamówienie, eksportować ich - tak się teraz dzieje. Od takich guru nauczysz 
się jednak tylko sztuczek. Zrozumienie przychodzi w życiu, w przezywaniu. Nie można go dać 
ani przekazać.
Nie mogę dać ci mojego zrozumienia. Mogę o nim mówić, ale nie mogę ci go dać Sam musisz 
je   znaleźć.   Musisz   wejść   w   życie,   błądzić,   ponosić   porażki,   doznać   wielu   frustracji.   Do 
medytacji dotrzesz tylko przez niepowodzenia, błędy, frustracje, przez spotkanie z prawdziwym 
życiem.  Dlatego  mówię,  że jest  to wzrastanie.  Co nieco  można  zrozumieć,  ale  zrozumienie 
przychodzące przez innego człowieka pozostanie czymś intelektualnym. Dlatego Krishnamurti 
wymaga niemożliwego. Mówi: ..Nie pojmuj mnie intelektualnie." A przecież od kogoś innego 
może przyjść tylko zrozumienie intelektualne. Dlatego wysiłek Krishnamurtiego jest absurdalny. 
To,   co   on   mówi   jest   autentyczne,   ale   gdy   wymaga   od   słuchającego   czegoś   więcej   niż 
zrozumienia   intelektualnego,   jest   to   niemożliwe.   Przez   kogoś   innego   nic   więcej   nie   może 
przyjść, nic więcej nie można przekazać. Zrozumienie intelektualne może wystarczyć... Jeżeli 
zdołasz intelektualnie zrozumieć to, co mówię, możesz zrozumieć to, co me było powiedziane. 
Możesz zrozumieć przerwy - to, czego nie mówię, czego nie jestem w stanie wyrazić. Pierwsze 
zrozumienie   musi   być   intelektualne,   intelekt   jest   drzwiami.   Nie   może   to   być   duchowe. 
Duchowość to świątynia wewnętrzna.
Mogę   komunikować   się   z   tobą   tylko   intelektualnie.   Jeśli   naprawdę   to   zrozumiesz,   zdołasz 
odczuć to, co nie zostało powiedziane. Nie mogę porozumiewać się bez słów, ale używając słów 
używam też ciszy. Musisz być świadomy jednego i drugiego. Jeśli zrozumiesz tylko słowa, jest 
to porozumienie; ale jeśli zdołasz być świadomy także przerw - jest połączenie.
Trzeba   od   czegoś   zacząć.   Każdy   początek   jest   fałszywy,   ale   trzeba   zacząć.   Przez   to,   co 
fałszywe, szukając po omacku, natrafisz na drzwi. Kto myśli, że zacznie tylko od właściwego 
początku, ten nigdy nie zacznie. Nawet fałszywy krok jest krokiem we właściwym kierunku, 
gdyż został dokonany, nastąpił początek. Zaczynasz iść po omacku w ciemności i dzięki temu 
błądzeniu znajdujesz drzwi.
Dlatego   mówię,   byś   był   świadomy   procesu   językowego,   procesu   słów   -   i   abyś   szukał 
świadomości przerw. Będą chwile, gdy z twojej strony nie będzie żadnego świadomego starania 
i będziesz zdawał sobie sprawę z tych przerw. Jest to spotkanie z tym, co boskie, spotkanie z 
tym, co egzystencjalne. Gdy nastąpi, nie uciekaj od niego, bądź w nim. Najpierw spowoduje to 
lęk - tak być musi. W spotkaniu z nieznanym zawsze powstaje lęk, bo nieznane jest dla nas 
śmiercią. Gdy pojawia się przerwa, czujesz, że zbliża się śmierć. Bądź martwy! Po prostu w tym 
bądź i w tej przerwie umrzyj zupełnie. Nastąpi zmartwychwstanie. Poprzez umieranie śmiercią w 
ciszy, życie zmartwychwstaje. Po raz pierwszy jesteś żywy, naprawdę żywy.
Medytacja nie jest metodą, lecz procesem, medytacja nie jest techniką, lecz zrozumieniem. Nie 

6

background image

można jej uczyć, można ją tylko wskazać. Nie możesz się o niej dowiedzieć: żadna informacja 
nie jest prawdziwa, gdyż pochodzi z zewnątrz, a medytacja przybywa z twego własnego wnętrza.
Szukaj,   więc!   Bądź   szukającym,   nie   uczniem.   Bądź   uczniem   życia   w   jego   totalności,   nie 
uczniem jakiegoś guru. Wtedy nie będziesz uczył się tylko słów. Duchowe nauki nie przyjdą ze 
słów, ale z przerw, ciszy, które zawsze cię otaczają. Są one nawet w tłumie, na targowisku i 
bazarze.   Szukaj   tych   ciszy,   szukaj   tych   przerw   wewnątrz   i   na   zewnątrz,   a   pewnego   dnia 
stwierdzisz, że jesteś w medytacji.
Medytacja przychodzi. Zawsze przychodzi samoistnie, nie można jej sprowadzić. Ale trzeba jej 
szukać, bo tylko, gdy jej szukasz, jesteś na nią otwarty, wrażliwy. Chcesz ją gościć. Medytacja 
jest gościem. Możesz ją zaprosić i czekać na nią. Przychodzi ona do Buddy, przychodzi do 
Jezusa, przychodzi do każdego, kto jest gotowy, kto jest otwarty i poszukujący.
Ale   nie   ucz   się   tego   z   zewnątrz,   bo   omamią   cię   sztuczki.   Umysł   zawsze   szuka   czegoś 
łatwiejszego.   To   jest   źródło   wykorzystywania.   Pojawiają   się   guru   i   bycie   guru   staje   się 
nawykiem, a duchowe życie ulega zatruciu. Najbardziej niebezpieczny jest ten, kto wyzyskuje 
potrzebę duchowości. Jeśli ktoś zabierze ci bogactwo, nie jest to ważne; gdy ktoś cię zawiedzie, 
nie jest to ważne. Ale jeśli ktoś cię zwodzi i zabija, a nawet opóźnia twoją potrzebę dążenia do 
medytacji, do tego, co boskie, do ekstazy... ten grzech jest wielki i niewybaczalny.
Tak   się   dzieje.   Bądź   tego   świadomy   i   nikogo   nie   pytaj:   „Czym   jest   medytacja?   Jak   mam 
medytować?" Zamiast tego pytaj, jakie są zahamowania, jakie są przeszkody. Pytaj, dlaczego nie 
zawsze jesteś w medytacji, gdzie wzrastanie zostało zatrzymane, gdzie zostałeś okaleczony. I nie 
szukaj guru, ponieważ guru okaleczają. Każdy, kto daje ci gotową receptę, nie jest przyjacielem - 
jest twoim wrogiem.
Błądź w ciemności Nic innego nie można zrobić. To błądzenie stanie się zrozumieniem, które 
uwolni cię od ciemności. Jezus rzekł: „Prawda jest wolnością."
Zrozum tę wolność. Prawda zawsze przychodzi w zrozumieniu. Nie jest czymś, co spotykasz, 
jest   czymś,   w   czym   wzrastasz.   Poszukuj,   więc   zrozumienia,   bo   im   większe   jest   twoje 
zrozumienie, tym jesteś bliższy prawdy. W pewnej nieznanej, nieoczekiwanej, niedającej się 
przewidzieć chwili, gdy zrozumienie sięga szczytu... znajdziesz się w otchłani... Ciebie już nie 
ma - ale jest medytacja.
Kiedy ciebie nie ma, jesteś w medytacji. Medytacja nie jest powiększeniem ciebie, jest zawsze 
czymś większym od ciebie. Kiedy jesteś w otchłani, jest medytacja. Nie ma wtedy ego, nie ma 
ciebie. Jest istnienie. To właśnie - najwyższe istnienie -mają na myśli religie, kiedy mówią o 
Bogu.  Ono  jest   istotą   wszystkich   religii,   wszystkich   poszukiwań,   ale   nie   można   go  nigdzie 
znaleźć w postaci gotowej.

Wskazówki do praktyki

Nie czuj się bezradny
Po pierwsze, nie spiesz się, niech nie ogarnie cię desperacja. Jeśli dziś ci się nie powiedzie, nie 
czuj się bezradny. Jeśli dziś ci się nie powiedzie, będzie to naturalne. Jeśli tak będzie przez kilka 
dni, też będzie to naturalne.
Naturalnie, w świecie wewnętrznym wiele razy musisz doznać porażek, bo nigdy jeszcze w nim 
nie wędrowałeś. Wszystkie twe umiejętności dotyczą ruchu na zewnątrz, ekstrawersji. Nie wiesz 
jak wejść do swego wnętrza. Ludzie słyszą „wejdź w siebie, wsłuchaj się w siebie", ale nie 
rozumieją tego. Znają tylko ruch na zewnątrz, tylko  wychodzenie do innego człowieka. Nie 
znają   żadnego   sposobu   dotarcia   do   samych   siebie.   To   jest   nieuniknione:   wskutek   swoich 
dawnych nawyków wiele razy będziesz doznawać porażek.
Nie stań się bezradny. Dojrzałość przychodzi powoli. Przyjdzie na pewno, ale trzeba na to czasu. 
Pamiętaj: do każdego przyjdzie ona w innym tempie, nie porównuj, więc, nie myśl: „On jest taki 

7

background image

wyciszony i radosny, a ja jeszcze nie: co jest ze mną?" Nie porównuj się z nikim; każdy w 
poprzednich wcieleniach żył inaczej. Nawet w tym życiu ludzie żyją odmiennie.
Wszystko   zależeć   będzie   od   twoich   umiejętności,   umysłu,   uwarunkowania,   wykształcenia, 
religii, w której jesteś wychowany, książek, które czytasz, ludzi, z którymi żyjesz, atmosfery, 
którą w sobie stworzyłeś. Będzie zależeć od tysięcy rzeczy, od tego ile możesz przyjąć - ale 
przyjdzie na pewno.
Potrzeba tylko cierpliwości, pracy w ciszy, pracy w cierpliwości... przychodzi koncentracja i 
pojawia się dojrzałość. W istocie rzeczy człowiek dojrzały i człowiek skoncentrowany to dwa 
aspekty tego samego zjawiska. Dlatego dzieci nie mogą być w koncentracji - są w ciągłym 
ruchu,   nie   mogą   być   w   jednym   punkcie,   nieruchome.   Wszystko   je   przyciąga   -   samochód 
przejechał, ptak śpiewa, ktoś zaczął się śmiać, sąsiad włączył radio, motyl się porusza - wszystko 
jest atrakcyjne, cały świat. Dzieci skaczą z jednej rzeczy na inną. Nie potrafią się skoncentrować, 
nie potrafią być z jedną rzeczą tak całkowicie i totalnie, że wszystko inne znika, przestaje istnieć.
Wraz z dojrzałością pojawia się koncentracja. Dojrzałość i koncentracja to dwie nazwy tego 
samego stanu. Trzeba jednak pamiętać, że przyjdzie to stopniowo - nie porównuj, więc, nie 
spiesz się.
Bądź odprężony
Po   drugie,   gdy   już   podejmiesz   decyzję   wędrowania   ścieżką   wewnętrzną,   decyzję   bycia 
sannyasinem, człowiekiem medytującym, gdy wnętrze cię przyzywa i podejmiesz decyzję, że 
teraz będziesz wędrował pytając „Kim jestem?", musisz pamiętać, by nie wędrować w napięciu. 
Wędruj w sposób bardzo odprężony, pilnuj, by ta twoja wewnętrzna podróż była wygodna. Ma 
to teraz ogromne znaczenie.
Zwykle każdy popełnia ten pierwszy błąd. Ludzie czynią swą wewnętrzną podróż niepotrzebnie 
skomplikowaną, niewygodną. Jest tego przyczyna... W swym zwyczajnym życiu ludzie są pełni 
złości na innych. W codziennym życiu zachowują się wobec innych z przemocą. W zwyczajnej, 
ekstrawertycznej podróży są sadystami, cieszy ich torturowanie innych, cieszy ich pokonywanie 
innych, cieszy ich konkurowanie z innymi, podbijanie innych. Całą ich radością jest sprawianie, 
by inni czuli się gorszymi od nich samych. Taka jest ta twoja ekstrawertyczna podróż.
Gdy człowiek zwraca się ku swemu wnętrzu, napotyka problem: co ma zrobić ze swą złością, 
wrogością, agresją, przemocą? Jest sam: będzie torturować siebie, złościć się na siebie. I tacy są 
tak zwani mahatmowie...
Podróż   ekstrawertyczna   była   podróżą   sadyzmu.   Podróż   introwertyczna   staje   się   podróżą 
masochizmu, zaczynasz torturować siebie. A w torturowaniu siebie jest pewne zadowolenie, taka 
perwersyjna radość. Jeśli zagłębisz się w historię, zdziwi cię, nie uwierzysz, co człowiek sam 
sobie czynił.
Wiele bzdur powstało z tego prostego błędu. W zwykłym życiu usiłujesz utrudniać życie innym. 
Kiedy zwracasz się do wewnątrz, ten stary umysł może będzie próbował utrudnić życie tobie.
Pamiętaj:   poszukujący   swego   wnętrza   musi   mieć   wygody,   gdyż   To   może   nastąpić   tylko   w 
sytuacji przyjemności, w stanie odprężenia. Gdy jesteś napięty i jest ci niewygodnie, nic się nie 
stanie.   Gdy   jesteś   napięty,   jest   ci   niewygodnie,   twój   umysł   się   przejmuje,   nie   jesteś   w 
nieruchomej przestrzeni. Gdy jesteś głodny - jak możesz być w nieruchomej przestrzeni?
A oni uczą postów i mówią, że post pomoże ci medytować. Raz na jakiś czas post może pomóc 
w zyskaniu dobrego zdrowia, zabierze z ciała kilka zbędnych kilogramów, ale post nie może 
pomóc medytacji.
Bycie pośrodku jest właściwą drogą - Złotym Środkiem.
Jedz tyle, byś nie czuł się głodny, ale nie jedz za dużo, byś nie czuł się ociężały, ospały, bo 
wtedy medytacja jest trudniejsza. Złotego Środka trzeba przestrzegać na wszelkie sposoby, we 
wszystkich sytuacjach.
Zapewnij sobie komfort, bądź odprężony. Nie trzeba torturować siebie, nie trzeba tworzyć sobie 
zbędnych kłopotów.
Porzuć ten umysł złości, przemocy,  agresji; dopiero wtedy możesz wyruszyć  do wewnątrz - 
tylko   w   odprężonej   świadomości   człowiek   zanurza   się   coraz   głębiej   w   siebie.   W   totalnym 

8

background image

odprężeniu docierasz najgłębiej do swego wnętrza.
Nie żądaj natychmiastowych satori
Po trzecie, nie wymagaj za wiele, bo jeśli będziesz wymagał zbyt wiele, staniesz się napięty, 
pojawi się niepokój. Najlepiej niczego nie wymagaj. Ot, czekaj. Zasiej ziarno w sercu i zacznij 
pracować - czekaj wiosny.
Ludzie   żądają   zbyt   wiele:   chcą   natychmiastowych   satori,   samadhi.   Chcą   natychmiastowej 
nirwany. Czasem przychodzą do mnie głupi ludzie i mówią: „Siedem dni medytuję i nic się 
jeszcze nie zdarzyło." Siedem dni? A przez siedemdziesiąt milionów żywotów robili wszystko, 
co było przeciwne medytacji! Przez siedem dni... jakby zobowiązywali Boga albo mnie. Skarżą 
się: „Nic się nie zdarzyło. Siedem dni minęło, jeszcze tylko trzy dni treningu, a ja dalej nie 
jestem oświecony!"
Nie wymagaj za wiele, nie bądź zbyt  chciwy;  miej więcej zrozumienia. Na wszystko trzeba 
czasu. Pamiętaj: nie musisz martwić się o wynik - on jest zawsze zgodny z twoją potrzebą i 
wartością. Na cokolwiek jesteś gotów, nastąpi to. Jeśli nie następuje, to tylko, dlatego, że jeszcze 
nie jesteś na to gotowy. Przygotowuj się. Domaganie się nic nie pomoże. Widocznie nie jesteś 
jeszcze tego wart, oczyszczaj, więc dalej swe serce, koncentruj się bardziej, medytuj, stań się 
bardziej   wyciszony,   bardziej   odprężony,   bądź   coraz   bardziej   zharmonizowany   ze   swym 
wnętrzem.   I   czekaj.   Bo   kiedy   serce   i   energia   są   ze   sobą   w   harmonii,   rezultat   przychodzi 
automatycznie.
Gdy siejesz ziarno, nie musisz, co dnia rozkopywać ziemi i sprawdzać, co się z nim dzieje. 
Zniszczyłbyś  ziarno, nic już by się nie stało. Więc czekasz - miesiącami  nic się nie dzieje. 
Musisz podlewać je wodą i zwozić nawóz i musisz je pielęgnować... miesiącami nic się nie 
dzieje.   Potem   nagle   pewnego   dnia,   pewnego   wczesnego   ranka,   cud...   ziarna   zakiełkowały. 
Wyszły ledwie dwa małe listki, zdarzył się cud. Co było niewidzialne, stało się widzialne... Ale 
zawsze przychodzi to w swoim czasie.
Stwórz przestrzeń do medytacji
Po   czwarte,   gdy   przygotowujesz   ogród   dla   róż,   musisz   zmienić   całą   glebę.   Trzeba   usunąć 
kamienie, stare korzenie, usunąć chwasty. Musisz stworzyć odpowiednie warunki, przestrzeń i 
ochronę.   Musisz   zbudować   ogrodzenie.   Gdy   zamierzasz   hodować   róże,   tyle   przygotowania 
będzie potrzeba. Medytacja to róża, największa róża, róża ludzkiej świadomości.
Jakie są te odpowiednie warunki? I ta odpowiednia przestrzeń?
Znajdź miejsce sprzyjające medytacji. Na przykład pomoże raczej siedzenie pod drzewem niż w 
kinie czy na peronie dworca - trzeba wyjść do natury, do gór, drzew i rzek, gdzie Tao nadal 
płynie, wibruje, pulsuje, wszędzie się przelewa. Drzewa ciągle medytują. Milcząca, nieświadoma 
jest ta medytacja. Nie mówię byś stawał się drzewem - musisz stać się buddą! Budda ma jedną 
cechę wspólną z drzewem: jest tak samo zielony jak ono, pełny soku, tak samo świętujący jak 
drzewo, oczywiście z pewną różnicą - on jest świadomy, a drzewo jest nieświadome.
Ale gdy usiądziesz pod drzewem, na którym śpiewają piękne ptaki, tańczy paw, czy choćby przy 
płynącej rzece... dźwięk płynącej wody... przy wodospadzie... jego wielka muzyka...
Jeśli możesz, przygotuj w swym domu specjalny pokój do medytacji. Wystarczy mały kącik, ale 
przeznaczony specjalnie do medytacji. Czemu specjalnie? Gdyż każde działanie tworzy własną 
wibrację.  Gdy  w   tym   miejscu   tylko   medytujesz,   nabiera   ono   aury  medytacji.   Co   dnia,   gdy 
medytujesz,   wchłania   twe   wibracje   gdy   jesteś   w   medytacji.   Gdy   przychodzisz   nazajutrz,   te 
wibracje zaczynają cię ogarniać. Pomagają, odwzajemniają się, odpowiadają.
Miejsce   święte  to  miejsce   właściwe  do  medytacji,  właściwe   warunki.  Jeśli  czujesz  w   sobie 
wielką złość, nie jest to pora na medytowanie, płynąłbyś pod prąd. Gdy czujesz w sobie wielką 
chciwość, to nie czas na medytowanie: nie będzie to łatwe. Są chwile, gdy medytacja z łatwością 
cię ogarnia: słońce wschodzi i widzisz to wschodzące słońce, i nagle wszystko wewnątrz jest 
nieruchome, nie jesteś jeszcze częścią tego targowiska - oto pora na medytowanie. Czujesz się 
dobrze, zdrowo, z nikim się nie kłóciłeś - oto pora na medytowanie. Przyszedł znajomy i jesteś 
pełen miłości -oto pora na medytowanie. Jesteś ze swą kobietą, oboje czujecie się tak szczęśliwi; 

9

background image

siądźcie razem i medytujcie, a stwierdzisz, że wtedy, gdy możesz medytować ze swą ukochaną, 
ze swym przyjacielem, dzieją się największe radości życia.
Znajdź odpowiednie warunki - zawsze są one dostępne. Nie ma ani jednego człowieka, który nie 
znalazłby   odpowiednich   warunków.   W   ciągu   dwudziestu   czterech   godzin   przychodzi   wiele 
chwil, które  bardzo łatwo  można  przemienić  w  medytacje  gdyż  w tych  chwilach  w  sposób 
naturalny zmierzasz do wewnątrz. Noc pełna jest gwiazd...  połóż się na ziemi, patrz na gwiazdy, 
poczuj się z nimi zharmonizowany, a potem medytuj.
Gdy   chcesz   medytować,   wyłącz   telefon,   wyłącz   siebie.   Powieś   kartkę   na   drzwiach,   że 
medytujesz, by przez godzinę nikt nie pukał. Gdy wchodzisz do pokoju medytacji, zdejmij buty: 
stąpasz   po   świętej   ziemi.   Odstaw   nie   tylko   buty,   ale   i   wszystko   to,   czym   się   zaprzątasz. 
Świadomie zostaw wszystko razem z butami. Wejdź do wewnątrz niczym nie zajęty. Można 
przeznaczyć na to jedną z dwudziestu czterech godzin. Dwadzieścia trzy godziny przeznacz na 
inne zajęcia, pragnienia, myśli, ambicje, projekcje. Wyłącz z tego jedną godzinę, a w końcu 
stwierdzisz, że ta jedna godzina jest prawdziwą godziną twego życia, a tamte dwadzieścia trzy to 
czyste  marnotrawstwo. Tylko  ta jedna godzina ocalała,  wszystko  inne zostało  wyrzucone  w 
błoto.
Właściwa pozycja ciała
Po piąte, nie zajmuj się zbytnio właściwą procedurą, bo zajmie cię to całego - że powinieneś 
siedzieć   w   odpowiedniej   pozycji.   Dobrze,   jeśli   możesz   tak   siedzieć,   ale   gdy   niepotrzebnie 
odwraca to uwagę, porzuć to. Twoje nogi nie będą czuły się dobrze, jeśli nie potrafisz siedzieć w 
pozycji pełnego lotosu (co jest trudne dla ludzi, którzy całe życie siedzą na krzesłach, jest to 
trudne, gdyż cały ich system mięśniowy ukształtował się w pewien określony sposób). Zasną 
albo zaczną przysparzać ci kłopotów. Stale będą domagać się uwagi, nie wymuszaj, więc pozycji 
lotosu.
Pozycja lotosu jest dobra, jeśli jest łatwa. Jeśli nie, każda inna pozycja jest jak pozycja lotosu. 
Gdy nie możesz siedzieć na podłożu, jeśli jest to trudne, usiądź na krześle. Medytacja nie boi się 
krzeseł - może dziać się wszędzie. Renu zadała mi wczoraj pytanie: „Czy oświecenie może 
nastąpić na koniu na biegunach?" Może, może nawet przytrafić się temu koniowi na biegunach!
Dołóż odrobiny starań, to wszystko,  ale nie przejmuj  się tym  za bardzo: czy kręgosłup jest 
całkiem wyprostowany czy nie, czy twoja głowa jest w jednej linii z kręgosłupem czy nie... nie 
zajmuj się za bardzo tymi drobiazgami. To tylko pewne wskazania. Zrozum je, przyjmij i idź 
swoją drogą. Znajdź własną drogę. Najważniejsze, że ma ci być wygodnie i masz być odprężony.
Bądź pośrodku
Po szóste, musisz być dokładnie pośrodku. Ludzie albo stają się zbyt aktywni, albo zbyt bierni. 
Gdy   stają   się   nadmiernie   aktywni,   powstaje   niepokój,   swego   rodzaju   gonitwa,   pośpiech, 
szybkość, brak spokoju; gdy stają się zbyt bierni - ospałość, swoisty letarg, opieszałość. Bądź 
pośrodku. Bycie pośrodku to kryterium, które trzeba zawsze stosować. Nie jedz za dużo, nie 
wygładzaj się zbytnio. Nie śpij za dużo, nie śpij mniej niż trzeba. Pamiętaj zawsze być pośrodku. 
Nadmiar jest zabroniony. Wszelkie skrajności trzeba porzucić, bo stan odprężonego umysłu jest 
tylko pośrodku.
Gdy dostąpisz takiej równowagi, wysiłku i braku wysiłku, celu i bezcelowości, istnienia i nie-
istnienia, umysłu i nie-umysłu, działania i nie-działania... wtedy możesz pozwolić sobie płynąć z 
biegiem spraw, możesz pozwolić sobie na unoszenie się.
Poczucie humoru
Pamiętaj: największym problemem dla człowieka religijnego jest to, by nie być zbyt poważnym, 
największym problemem dla człowieka religijnego jest to, by nie być smutnym, największym 
problemem dla człowieka religijnego jest to, by nie być negatywnym; tak zazwyczaj się dzieje... 
ludzie   religijni   stają   się   bardzo   smutni,   bardzo   poważni,   bardzo   negują   życie.   Zupełnie 
zapominają   o   wiośnie,   myślą   tylko   o   zeschniętym   drewnie   i   martwych   prochach.   Utracili 
równowagę.
Naprawdę religijny jest ten, kto zna poczucie humoru. Człowiek naprawdę religijny jest szczery, 

10

background image

ale nigdy poważny; całkowicie oddany swej pracy, ale bez nastawienia „grzeszniku, jestem od 
ciebie świętszy", nigdy nie odczuwa wyższości, tylko pokorę. Człowiek naprawdę religijny umie 
tańczyć  z wiatrem i deszczem, umie śmiać się i chichotać z dziećmi, czuje się swobodnie i 
spokojnie   w   każdej   sytuacji   życia.   Oto   wolność,   wolność   od   ego.   Ego   czyni   człowieka 
poważnym.
Jeżeli staniesz się zbyt poważny, utoniesz w świecie ciemności, w świecie negacji. Pamiętaj, nie 
masz stać się zimny. Ci tak zwani święci są bardzo zimni, nie zrozumieli o co w tym wszystkim 
chodzi. Bądź chłodny, ale nigdy nie zimny, a między jednym a drugim jest ogromna różnica, i 
jest też w tym  pewien bardzo głęboki paradoks. Nazywam to „chłodem" - w porównaniu z 
rozgorączkowanym stanem namiętności to chłód; w porównaniu z zimnem śmierci to ciepło. Jest 
to ciepło w porównaniu z zimnem śmierci i jest to chłód w porównaniu z roznamiętnioną żądzą 
życia. Jest to ciepło i chłód zarazem. Człowiek naprawdę religijny jest chłodny, gdyż nie ma 
żądzy; zarazem jest ciepły, gdyż nie jest smutny, nie jest poważny.
Nie walcz, nie psychoanalizuj
Powinieneś   być   oddzielony   od  korowodu   myśli.   Przyjdą,   otoczą   cię   ze   wszech   stron.   Będą 
przypominać chmury - najmniejsza drobina nieba zostanie utracona. Gdy jest zbyt wiele myśli, 
walka z nimi jest naturalnym instynktem, gdyż wyczytałeś, że medytacja to stan bez myśli. Ale 
przez walkę nikt nie pozbywa się myśli. Jeśli będziesz walczyć,  zostaniesz pokonany. Sama 
walka   staje   się   przyczyną   twej   klęski.   Nie   możesz   walczyć   z   cieniami,   gdyż   zostaniesz 
pokonany.
Spróbuj walczyć ze swym cieniem, a zostaniesz pokonany; nie dlatego, że cień jest potężny, ale 
dlatego, że cienia nie ma. A jak możesz zwyciężyć walcząc z czymś, czego nie ma? Myśli to 
cienie, nie walcz z nimi.
Gdy nie walczysz, pojawia się druga możliwość - to wybrała psychoanaliza. Bądź razem ze 
skojarzeniami, pozwól myślom wędrować dokąd chcą. Jedna myśl wiąże się z inną i jeszcze inną 
i jeszcze inną i tak to trwa i trwa w nieskończoność, do znudzenia. Będziesz to czuć jak swego 
rodzaju odprężenie.   Dlatego  po  psychoanalizie  ludzie   czują się  uratowani,   zbawieni.  Nie  są 
zbawieni ani uratowani - tylko walka znika. Stajesz się napięty ponieważ walczysz. Kiedy nie 
walczysz, napięcie znika i to zniknięcie napięcia daje ci poczucie, jakbyś został uratowany.
Będzie   to   przyjemne   odczucie.   Gdy   walczysz   ze   swymi   myślami   i   nie   możesz   zwyciężyć, 
porzucasz walkę i pozwalasz myślom wędrować, zaczynasz wędrować razem z nimi; pojawia się 
przyjemne   odczucie.   Oto   cały   sekret   psychoanalizy.   Psychoanaliza   w   niczym   nie   pomaga, 
sprawia jedynie, że czujesz się dobrze, ponieważ pomaga ci porzucić walkę.
Nie   potrzeba   walczyć,   nie   potrzeba   pozwalać   myślom   na   zaistnienie   i   wędrować   za   nimi. 
Pozostań obserwatorem, świadkiem.
Musisz znów stać się panem. Musisz stać się panem, nie sługą. Na czym polega to panowanie? 
Bycie świadkiem to bycie panem. Obserwuj myśli, w całkowitym spokoju i ciszy, obserwuj. 
Pozwól im przyjść i odejść, pozwól im pojawić się i zniknąć. Po prostu zauważaj - myśl się 
pojawia, jest, odeszła... wkrótce dotrzesz do punktu, w którym jest ich coraz mniej i mniej i 
mniej;  potem pewnego dnia - przerwa... wszystkie  myśli  znikły.  W tej przerwie - pierwsze 
doznanie boskości.
Niech medytacja będzie twoim pragnieniem
99 procent ludzi medytuje, gdyż o medytacji się mówi. Czasami staje się ona modna. Ameryka 
przechodzi taką fazę. O medytacji się mówi, każdy robi medytację. Jeżeli jej nie robisz, na 
pewno coś przegapiasz.
Nie czujesz takiej potrzeby, nie pojawiła się ona w twym istnieniu, nie doszedłeś do tej chwili w 
swej ewolucji gdy medytacja następuje sama z siebie, ale wszyscy ją robią i chodzą do mistrzów 
i siedzą w milczeniu. Ktoś robi Zazen, ktoś TM, ktoś dynamiczną... Pewnie coś przegapiasz. 
Pojawia się więc chciwość - powodowany chciwością zaczynasz czynić starania.
Nie są to starania o medytację. Są to starania o uzyskanie czegoś, o czym myślisz, że przez 
medytację To uzyskasz. Takie fazy przychodzą i odchodzą. Takie kulty pojawiają się i znikają. 

11

background image

Są swoistą modą.
Człowiek medytujący nie przyszedł medytować dlatego, że inni medytują; pojawiła się w nim 
głęboka potrzeba, stała się pukaniem do jego serca, nieustającym pukaniem. Cały świat zdaje się 
być bez znaczenia, on chce wejść do wewnątrz. Chce wiedzieć kim jest. Nie dlatego, że inni się 
dowiedzieli. Gdyby nikt nie propagował medytacji i nie było żadnych książek i wszystkie książki 
zostałyby zniszczone i wszyscy mistrzowie poszliby skryć się w jaskiniach Himalajów, wtedy 
też byłoby kilkoro ludzi, którzy by medytowali i na własną rękę szukali sposobów medytowania. 
Byliby to prawdziwi medytujący.  Dla nich medytacja  byłaby tak samo  łatwa jak cokolwiek 
innego. Byłaby czymś takim jak oddychanie.
Medytacja jest zabawą
Nie możesz pragnąć medytacji, bo ona jest tylko wtedy, gdy nie ma pragnienia. Nie możesz 
pragnąć  wyzwolenia,  nirwany,  bo ono jest tylko  w stanie  bycia  bez  pragnienia.  Nie można 
uczynić go przedmiotem pragnienia. Dla mnie i dla tych wszystkich, którzy wiedzą, pragnienie 
jest  światem  -  nie   chodzi   o  to,  że  pragniesz  tego,   co  światowe.  Pragnienie,  samo   zjawisko 
pragnienia, jest światem.
Możesz   się   bawić,   a   wszystko   jest   możliwe   dzięki   zabawie,   gdy   medytacja   jest   zabawą. 
Wszystko   jest   możliwe   natychmiast,   bo   nie   jesteś   zakłócony,   niecierpliwy,   nigdzie   się   nie 
spieszysz, do nikąd nie zmierzasz. Jesteś tu i teraz. Jeśli medytacja następuje, dobrze. Jeśli nie 
następuje, też dobrze. Nie robisz nic niewłaściwego, bo nie ma pragnienia, nie ma oczekiwania, 
nie ma przyszłości.
I pamiętaj: gdy medytacja i nie-medytacja stają się do siebie podobne, medytacja ci się zdarzyła. 
Dotarłeś. Cel został osiągnięty, zstąpiło do ciebie to, co ostateczne. Wygląda to dziwnie gdy 
mówię byś nie czynił z medytacji praktyki, raczej uczyń z niej zabawę, uciechę. Ciesz się nią 
gdy ją robisz, nie dla jakiegoś rezultatu.
Nasze umysły są bardzo poważne, śmiertelnie poważne. Nawet gdy się bawimy, robimy z tego 
coś poważnego: pracę, obowiązek. Baw się jak dzieci. Baw się technikami medytacji, wtedy 
znacznie więcej może się zdarzyć.  Nie traktuj ich poważnie, traktuj je jak zabawę. Ale my 
wszystko robimy poważnie. Nawet gdy się bawimy, robimy to poważnie. Wobec religii zawsze 
byliśmy   bardzo   poważni.   Religia   nigdy   nie   była   uciechą,   dlatego   ta   ziemia   nadal   jest   nie-
religijna. Religia musi stać się radością i świętowaniem, celebrowaniem; celebrowaniem chwili, 
cieszeniem   się   wszystkim,   co   robisz,   cieszeniem   się   tak   bardzo   i   tak   głęboko,   że   umysł 
zatrzymuje się.
Medytacja nie jest przeciwna umysłowi
Musisz być wdzięczny umysłowi. To pierwszy krok do wyjścia poza umysł, nie jako wróg, ale 
przyjaciel. Gdy słyszysz, że masz wyjść poza umysł, możesz popaść w niezrozumienie. Mam 
ogromny   szacunek   do   umysłu.   Tyle   zawdzięczamy   umysłowi,   że   nie   ma   sposobu   na 
odwdzięczenie się.
Pierwszym jest więc to, że medytacja nie jest przeciwna umysłowi, dzieje się ona poza umysłem. 
A „poza" to nie to samo co „przeciwko".
Gdy ta przyjaźń pogłębi się, umysł nie będzie przeszkadzał w twoich medytacjach, bo medytacja 
nie   jest   przeciwna   niemu.   W   istocie   rzeczy   jest   to   jego   spełnienie,   jego   własny   najwyższy 
rozkwit. Wyjście poza niego nie jest nastawieniem antagonizmu, ale ewolucji przyjaźni.
Takie powinno być nastawienie wszystkich medytujących - nie walczyć. Jeśli walczysz, może ci 
się udać uciszyć umysł na jakiś czas, ale nie zwyciężysz. Umysł wróci, będziesz go potrzebował. 
Nie możesz  żyć  bez  niego, bez  niego nie  możesz  istnieć  w  świecie.  Gdy zdołasz  stworzyć 
przyjazny związek z umysłem, pomost miłości, zamiast być przeszkodą w medytacji, zaczyna on 
być pomocą. Chroni twą ciszę, bo ta cisza jest też jego skarbem, nie tylko twoim. Staje się glebą, 
z której rozkwitną róże medytacji, i ta gleba będzie tak samo szczęśliwa jak róże.
Zacznij od miłości do swego ciała, które jest twą najbardziej zewnętrzną częścią. Zacznij kochać 
swój   umysł;   gdy   pokochasz   swój   umysł,   zaczniesz   go   upiększać,   tak   jak   upiększasz   ciało. 
Utrzymuj go w czystości, świeżości - nie chcesz by twe ciało straszliwie cuchnęło, chcesz by 

12

background image

było kochane i szanowane przez innych. Twoja obecność nie powinna być jedynie tolerowana, 
ale przyjmowana z radością.
Musisz upiększać umysł poezją, muzyką, sztuką, wielką literaturą. Kłopot w tym, że twój umysł 
wypełniają tylko błahostki. Twój umysł przenikają takie podrzędne sprawy, że nie możesz go 
kochać. Nie myślisz  o niczym  wielkim.  Zharmonizuj  go z największymi  poetami,  z ludźmi 
takimi jak Fiodor Dostojewski, Lew Tołstoj, Antoni
Czechów, Turgieniew, Rabindranath, Kahlil Gibran, Michaił Naimi - wypełnij go największymi 
wzlotami umysłu.
Wtedy nie będziesz nieprzyjazny umysłowi. Będziesz się radował umysłem. Nawet gdy będzie 
on w twojej ciszy, będzie miał swoją poezję i muzykę; wyjście ponad tak wysubtelniony umysł 
jest   bardzo   łatwe.   Jest   to   pełny   przyjaźni   krok   ku   wyższym   szczytom:   poezja   staje   się 
mistycyzmem,   wielka   literatura   staje   się  wielkim  wglądem   w   egzystencję,  muzyka  staje  się 
ciszą.
Gdy te rzeczy zaczną zamieniać się w wyższe szczyty, poza umysłem, będziesz odkrywać nowe 
światy, wszechświaty, dla których nawet nazw nie mamy. Mówimy „stan btogości", „ekstaza", 
„oświecenie", ale tak naprawdę żadne słowo tego nie opisuje. Sprowadzenie tego do wyjaśnień, 
teorii  i filozofii  jest po prostu poza mocą  języka.  Jest po prostu poza... a umysł  raduje się 
wykraczaniem poza...
To jest mój unikalny wkład w ciebie. Z absolutną pokorą stwierdzam, że wykraczam daleko 
nawet przed Gautama Buddę, gdyż on wciąż walczy z umysłem. Kocham swój umysł i przez 
miłość wykroczyłem poza niego.
Moje podejście do medytacji jest absolutnie nowe i świeże, gdyż opiera się na miłości, nie na 
walce   czy  wojnie.   Tylko  miłość  jest   ścieżką.   Uczyń   swój   umysł   tak   pięknym,  jak  to  tylko 
możliwe. Udekoruj go kwiatami. Jestem naprawdę bardzo smutny gdy widzę, że ludzie nie znają 
„Księgi Mirdad", że nigdy nie zajrzeli do absurdalnych opowieści Chuang Tzu, nigdy nie starali 
się zrozumieć absolutnie irracjonalnych opowiastek zenu.
Najpierw   niech   twój   umysł   zostanie   ozdobiony.   Tylko   poza   tym   przesyconym   aromatem 
ogrodem   umysłu   będziesz   mógł   wędrować   w   ciszy,   bez   walki;   umysł   będzie   pomocą,   nie 
przeszkodą.   Nie   stwierdziłem,   by   był   on   przeszkodą,   mogę   wiec   powiedzieć   z   całkowitą 
autorytatywnością - nie jest przeszkodą. Po prostu nie wiesz jak go wykorzystywać.
Niech wzrasta w Tobie uważność
Wzrastanie   duchowe   nie   jest   techniczne,   każda   technika   może   stać   się   przeszkodą.   Możesz 
zacząć trzymać się techniki. Zdarzyło się to milionom ludzi.
W poszukiwaniu duchowego wzrastania spotykają nauczyciela, który daje im jakąś technikę. 
Technika   pomaga   im   stać   się   bardziej   wyciszonymi,   uspokojonymi,   cichymi,   zyskać   wielki 
dobrobyt; wtedy technika staje się absolutnie zasadnicza. Nie mogą zostawić tej techniki. Jeśli ją 
zostawią, wszystkie doznania zaczną znikać. Nawet jeśli ta technika była praktykowana latami, 
wszystkie doznania znikną w trzy dni. Techniki nie dają ci duchowego wzrastania, ale mogą 
stworzyć   halucynację,   która   wygląda   na   duchową,   gdyż   ty   nie   wiesz   czym   jest   wzrastanie 
duchowe.
Pamiętaj:   bycie   świadkiem   nie   jest   techniką,   to   twoja   natura.   Technika   coś   stwarza; 
obserwowanie ujawnia to, co jest. Nie tworzy niczego, przeciwnie, może zniszczyć iluzje, które 
wałęsały się dlatego, że nie byłeś dostatecznie uważny, więc nigdy nie zauważyłeś, że były to 
zjawiska iluzoryczne.
Iluzję można   stworzyć  tak   łatwo,  że  umysł  zawsze  cieszy  się technikami.   Kto ma  użyć  tej 
techniki?  Umysł  będzie panem techniki.  Obserwowanie jest poza umysłem,  umysł  nie umie 
obserwować.   To   jedyne,   czego   umysł   nie   potrafi   robić.   To   dlatego   umysł   nie   może   jej 
zanieczyścić, umysł nie może sprowadzić jej na manowce.
Wielu ludzi, wielkich tak zwanych świętych, proroków, mesjaszy żyło w halucynacji i nigdy nie 
poznali tego prostego naturalnego procesu uważności.
Lepiej byś nie zajmował się żadnymi technikami. Uważność jest tak czysta, nie skażaj jej niczym 
innym. I jest tak pełna, tak kompletna, że nie trzeba jej innego wsparcia. Ale umysł zawsze chce 

13

background image

jakiejś techniki, bo może sprawować kontrolę nad techniką. Umysł jest technikiem, technika jest 
jego życiem. Uważność jest poza jego kontrolą. Jest poza nim, jest ponad nim, a w gruncie 
rzeczy jest dla umysłu śmiercią.
Gdy uważność wzrasta, umysł musi umrzeć. Wszyscy ludzie tacy jak Maharishi Mahesh Yogi 
uczący   medytacji   transcendentalnej,   dają   techniki,   z   którymi   umysł   czuje   się   świetnie.   Ale 
wzrastania nie będzie. Wykorzystują oni ludzkość dając techniki i jest to złe wykorzystywanie, 
bo zatrzymuje ewolucję.
Jestem przeciwny wszystkim technikom. Jestem za prostym,  naturalnym procesem, który już 
masz, który co jakiś czas wykorzystujesz.
Gdy jesteś w złości, jak stajesz się świadomy, że jesteś w złości? Gdyby była tylko złość i nikt 
by jej nie obserwował, nie mógłbyś stać się jej świadom. Złość sama w sobie nie może stać się 
świadoma.
Jesteś świadomy wtedy, gdy jesteś w złości, gdy nie jesteś w złości, gdy czujesz się dobrze, gdy 
nie   czujesz   się   dobrze.   Ale   nie   stosujesz   tej   uważności   systematycznie,   naukowo,   głęboko, 
totalnie w każdej fazie umysłu. A dla mnie w tym słowie zawiera się cala istota medytacji.
Pojawia się prawdziwa cisza
Są dwa rodzaje ciszy: jedną pielęgnujesz, druga pojawia się sama z siebie. Twoja pielęgnowana 
cisza to nic innego jak stłumiony zgiełk. Możesz siedzieć w milczeniu, a jeżeli siedzisz długo i 
trwasz w tej praktyce miesiącami i latami, powoli staniesz się zdolny do tłumienia wszelkich 
hałasów wewnątrz. Dalej będziesz siedział na wulkanie, który w każdej chwili może wybuchnąć, 
wystarczy byle pretekst. To nie jest prawdziwa cisza, ale cisza narzucona siłą.
To   dzieje   się   na   całym   świecie.   Ludzie,   którzy   usiłują   medytować,   którzy   usiłują   stać   się 
wyciszonymi,   tylko   narzucają   sobie   ciszę.   Można   ją   narzucić.   Możesz   mieć   wokół   siebie 
warstwę ciszy, ale to tylko oszukiwanie siebie, nic innego. Ta warstwa ci nie pomoże. Gdy cisza 
pojawi się z twojego istnienia, nie jest narzucona wnętrzu z zewnątrz, przychodzi drugą stroną - 
przychodzi, wzbiera z wewnątrz na zewnątrz, narasta z centrum w kierunku tego co naokoło... to 
totalnie inne zjawisko.
Dlatego   moje   podejście   polega   na   przejściu   katharsis   tego   wewnętrznego   zgiełku,   raczej 
wyrzuceniu go na zewnątrz niż pielęgnowaniu ciszy.  Ludzi ogarnia zdumienie gdy do mnie 
przychodzą po raz pierwszy, a przedtem byli z jakimś buddyjskim mistrzem, robili vipassanę, 
siedzieli, zmuszali się do jakiejś statycznej pozycji. Skąd ta statyczna pozycja? Gdy ciało jest 
zmuszone do trwania w jednej pozycji, umysł też musi pozostawać w jednej pozycji.
Ciało i umysł funkcjonują razem. Umysł to wewnętrzny aspekt ciała, zjawiska materialnego. Nie 
ma nic wspólnego z twym istnieniem. Jest tak samo materią jak twoje ciało, jeśli więc robisz coś 
z ciałem, to samo automatycznie dzieje się z umysłem. Dlatego na przestrzeni wieków ludzie 
kultywowali pozycje ciała - siądź w pozycji lotosu, zmuś ciało by było jak posąg, marmurowy 
posąg.   Jeśli   ciało   naprawdę   jest   nieruchome,   zmuszone,   zobaczysz,   że   umysł   zapada   się   w 
pewien rodzaj ciszy, która jest fałszywa, nie jest prawdziwa. Pozycja ciała zmusiła go do bycia w 
ciszy. Spróbuj tego, zrób po prostu pozycję złości swoimi pięściami, twarzą, zębami; wejdź w 
pozycję   złości,   a   będziesz   zaskoczony:   zaczniesz   odczuwać   złość.   To   właśnie   robi   aktor: 
przyjmuje jakąś pozycję ciała, a później przychodzi i umysł.
Prawdziwa cisza musi przyjść sama z siebie. Polecam więc: nie zmuszaj swego ciała. Raczej 
tańcz, śpiewaj, poruszaj się, biegaj, pływaj. Niech ciało ma wszelkie rodzaje ruchu, by i twój 
umysł  miał  wszelkie  rodzaje ruchu; w tym  wewnętrznym  ruchu umysł  zaczyna  przechodzić 
katharsis, wypuszczać swoje trucizny.
Zacznij od katharsis, by wyrzucić z siebie wszelkie śmieci jakie gromadzisz aż od dzieciństwa. 
Byłeś w złości, ale nie mogłeś tego wyrazić, bo gdy wpadałeś w złość, matkę ogarniał szał - 
tłumisz   więc   to.   Byłeś   w   złości,   chciałeś   krzyczeć,   ale   nie   mogłeś,   wręcz   przeciwnie   - 
uśmiechałeś się. Wszystko co w sobie nagromadziłeś -trzeba to wyrzucić. A potem czekaj... i 
cisza zaczyna w ciebie wstępować. Ta cisza ma swoje piękno. Jest totalnie inna, jej cecha jest 
inna, jej głębia jest inna. Nie walczysz, jesteś w nastroju płynięcia, ale nic się nie pojawia. Jest to 
piękne   -   gdy   nie   pojawia   się   żadna   myśl,   gdy   myśli   same   z   siebie   znikają.   Wtedy   jesteś 

14

background image

całkowicie wyciszony, ale ta cisza jest pozytywna. Cisza narzucona jest negatywna.
To   jedna   z   tych   wielkich   przemian,   które   chcę   ci   dać.   Stare   metody   coś   narzucają.   Moje 
rozumienie jest takie: nigdy niczego nie narzucaj. Raczej wyrzuć wszystkie śmieci, które w sobie 
nosisz.   Bądź   coraz   bardziej   pusty,   nabieraj   więcej   miejsca.   Stwórz   w   sobie   nieco   więcej 
przestrzeni... w tej przestrzeni przychodzi cisza.
I w takich chwilach powinieneś być w nastroju płynięcia. Zapomnij o wszystkich pozycjach. 
Zapomnij wszystko co usiłujesz robić - niczego nie usiłuj robić. Bądź w stanie nie-robienia. Po 
prostu odpręż się, odpręż się całkowicie,  nic nie rób, bo im bardziej  jesteś  odprężony,  tym 
bardziej cisza może przeniknąć do twojego istnienia -bądź otwarty, przyjmujący, odprężony.
Gdy następuje cisza, nagle znikają wszelkie zagmatwania - i to bez śladu! Nie zostaje po nich 
nawet   ślad.   Nie   możesz   uwierzyć,   że   cały   ten   zgiełk...   gdzie   on   się   podział?   Nie   możesz 
uwierzyć, że kiedykolwiek w tobie istniał. Nie możesz uwierzyć, że nadal istnieje w innych.
Oświecenie przychodzi w swoim czasie.
Oświecenie następuje wtedy, gdy następuje - nie możesz nim kierować, nie możesz sprawić, by 
nastąpiło.   Możesz   wiele   uczynić   by   nastąpiło,   ale   to,   co   robisz   nie   będzie   jego   przyczyną. 
Cokolwiek robisz, nie spowoduje to twojego oświecenia, ale przygotuje cię na jego otrzymanie. 
Ono przychodzi  w swoim czasie.  Cokolwiek robisz, po prostu przygotowuje cię to na jego 
przyjęcie, na zauważenie go gdy przyjdzie, na rozpoznanie go gdy przyjdzie.
Nie możesz go przywołać, jest to coś większego od ciebie. Gdybyś mógł je spowodować, byłoby 
tylko kolejną dekoracją ego. Nie możesz go spowodować. Nie możesz sprawić by nastąpiło. 
Musisz zniknąć by ono mogło być.
Możesz więc studiować wszystkie  święte pisma  świata, a staniesz się bardzo uczony,  pełny 
wiedzy, ale pozostaniesz nieoświecony. Tak naprawdę staniesz się bardziej nieoświecony niż 
byłeś wcześniej, bo im masz więcej wiedzy, tym masz większe ego;
im bardziej praktykujesz techniki ascetyczne, tym bardziej wzmacnia się twoje ego. ..Robię to i 
robię tamto, i tyle już zrobiłem - tyle postów, i tyle ślubów". Im więcej robisz, tym bardziej 
czujesz, że jesteś godzien i że możesz domagać się oświecenia.
Oświecenie nie jest czymś, co możesz znaleźć szukając; ono przychodzi do ciebie gdy wszelkie 
poszukiwania   okazują   się   próżne.   I   pamiętaj:   nie   mówię,   że   masz   nie   szukać.   Bo   gdy   nie 
będziesz szukał, nigdy nie przekonasz się, że to poszukiwanie jest próżne. Nie mówię, że masz 
nie medytować. Bez medytowania nie zrozumiesz, że jest taka medytacja, której nie możesz 
robić, a która do ciebie przychodzi.
Twoje medytacje po prostu oczyszczą ci oczy, uczynią cię bardziej spostrzegawczym. Twoje 
serce stanie się bardziej czujne, świadome, miłujące, wrażliwe. Twoje istnienie zacznie widzieć 
to,   czego   wcześniej   nie   widziałeś.   Zaczniesz   zgłębiać   nowe   przestrzenie   swego   istnienia.   Z 
każdym dniem i chwilą będzie się działo coś nowego. Twoje medytacje są jak kąpiel - dadzą ci 
świeżość, ale ta świeżość to nie oświecenie. To tylko przygotowanie drogi. Nigdy nie osiągasz 
oświecenia. Zawsze jest dokładnie odwrotnie - to oświecenie dosięga ciebie.
Jestem   przeciwny  wszystkim   eskapistom,   którzy  uciekają   od   świata   i   zaczynają   medytować 
dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jestem im przeciwny, całkowicie przeciwny. Jedna godzina 
medytacji   wystarcza.   Medytacja   jest   czymś   tak   potężnym,   że   wystarcza   jedna   godzina   na 
dwadzieścia cztery. Oświetli to całe twoje życie.
Życie jest sprawdzianem czy twoja medytacja przebiega pomyślnie czy nie. Gdy pójdziesz do 
sklepu, poznasz czy w swojej medytacji odnosisz sukcesy. Czy w sklepie nadal jesteś tak chciwy 
jak przedtem? Czy nadal wpadasz w złość gdy ktoś powie coś przeciwko tobie? Czy ludzie nadal 
mogą   tak   samo   łatwo   wytrącać   cię   z   równowagi   jak   przedtem?   Na   targowisku   jest   test 
wszystkich twoich medytacji.
Kiedy   tylko   medytujesz   i   nic   innego   nie   robisz,   przypomina   to   sytuację,   gdy   stale 
przygotowujesz się i nigdy nie idziesz na egzamin. To nie jest dobre. Test musi być codziennie - 
jedna godzina medytacji, dwadzieścia trzy godziny testu.

15

background image

Pułapki na drodze

Moce psychiczne: ostatni atak ego
Bycie   nieprzywiązanym   w   świecie   jest   bardzo   trudne,   ale   jeszcze   trudniejsze   jest   bycie 
nieprzywiązanym  wtedy,  gdy swe  podwoje odsłania  świat  duchowy.  Ta druga  trudność jest 
milion razy większa, bo moce światowe nie są rzeczywiste. Są bezsilne, nigdy nie zaspokajają, 
nie dają zadowolenia. Każde nowe osiągnięcie w świecie tworzy dalsze pragnienia. Zamiast 
zaspokajać, wysyła umysł w nową podróż: jakąkolwiek moc osiągniesz w świecie, użyjesz jej do 
tworzenia nowych pragnień.
Nieprzywiązanie   nie   jest   tak   trudne   w   sprawach   światowych,   ale   gdy   chodzi   o   moce 
wewnętrzne, psychiczne, są one tak bliskie twego istnienia i są tak nieskończenie zaspokajające, 
że bycie nieprzywiązanym do nich jest prawie niemożliwe. Gdy nie jesteś nieprzywiązany, znów 
stworzyłeś jakiś świat i pozostaniesz daleko, daleko od ostatecznego wyzwolenia.
Ponieważ wszystko co posiadasz, posiada i ciebie, poświęcenie musi być totalne, całkowicie 
totalne. Musisz porzucić wszystko co posiadasz - prócz swej nagiej natury. To. czego nie można 
poświęcić, tylko to winno pozostać. To, co można poświęcić, powinno być poświęcone.
Dysponowanie   mocami   duchowymi   jest   bardzo   satysfakcjonujące,   zaspokajające,   daje   tyle 
subtelnej radości ego, takiej czystej, że nie możesz odczuć w tym niepokoju. Nigdy cię to nie 
frustruje. W sprawach światowych tyle jest frustracji, właściwie nic nie ma oprócz frustracji. 
Cudem   jest   jak   ludzie   mogą   tego   nie   zauważać.   Cudem   jest   jak   ludzie   mogą   siebie   sami 
oszukiwać i wierzyć, że jest jakaś nadzieja. Ten zewnętrzny świat jest beznadziejny, jest skazany 
na zagładę.
Obojętne   jak   wielki   dom   zbudujesz   albo   jak   wielką   władzę   zdobędziesz:   polityczną, 
ekonomiczną,   społeczną   -   śmierć   wszystko   ci   zabierze.   Nie   trzeba   wiele   inteligencji   by   to 
zrozumieć. A moce wewnętrzne - śmierć nie może ich zabrać. Są większe od śmierci. I nigdy nie 
przysparzają   ci   frustracji.   Oto   twoje   moce,   twoje   potencjalne   możliwości,   które   doszły   do 
rozkwitu. Wydaje się, że nie ma potrzeby poświęcania ich, nie ma potrzeby wyrzekania się ich, 
ale Patanjali mówi, że ich także trzeba się wyrzec. Jeśli tak się nie stanie, zaczniesz żyć  w 
świecie wizji - znów w gonitwie za władzą. A religia nie jest gonitwą za władzą.
Nie  szukasz  ego,  raczej   próbujesz  odnaleźć   całość,  a  całość  jest  możliwa   tylko   wtedy,  gdy 
wszelkiego rodzaju egoistyczne gonitwy zostaną porzucone i poświęcone. Gdy ciebie nie ma - 
jest Bóg.
A ostateczne przywiązanie przychodzi, gdy osiągasz jakieś cudy, moce siddhi, gdy możesz robić 
różne rzeczy - rzeczy, które są cudowne, rzeczy, które są niewiarygodne. Jeśli staniesz się do 
nich przywiązany, wcześniej czy później znów znajdziesz się w świecie. Uważaj. To ostatni atak 
ego, nie daj się pochwycić. Ego zarzuca na ciebie swoją ostatnią sieć...
Pamiętaj, musisz być czujny na każdym kroku. Umysł jest przebiegły. Możesz myśleć: „Tak, 
kiedy   cudy   przyjdą,   nie   będę   do   nich   przywiązany".   Pomyśl   jeszcze   raz.   Gdzieś   w   sobie 
znajdziesz żywe pragnienie: „Niech przyjdą, potem zobaczymy. Najpierw niech przyjdą". Kto by 
się   przejmował   kaivalyą,   wyzwoleniem?   To   nie   wygląda   na   prawdziwy   cel.   Ot,   tylko   być 
wyzwolonym, wolnym? Po co?
Uważaj! Umysł jest bardzo chciwy, ego jest samą chciwością. Gdy znasz ten teren i rozumiesz 
go i wiesz gdzie nastąpi ostatni atak ego, możesz przygotować się z większą starannością, a gdy 
nastąpi nie zostaniesz pochwycony znienacka.
Powab iluzorycznych doznań
Doznanie iluzoryczne to doznanie poety. Doznanie iluzoryczne to doznanie wyobraźni. Nawet 
jeśli w swych medytacjach poniesiesz porażkę, coś zyskasz. Taki będzie twój zysk: będziesz 
bardziej   cieszył   się   drzewami   i   kwiatami,   i   światem   i   pięknem.   Ale   wcześniej   czy   później 
energia, która została stworzona poprzez medytację, zniknie i będziesz musiał spaść z powrotem 
do starego zamieszania.
Pamiętaj: jeśli powiedzie ci się w medytacji, ta radość jest twoja na wieczność. Ale nawet jeśli 
poniesiesz porażkę, znajdziesz chwile radości i poezji. Ci, którzy ponoszą w medytacji porażki, 

16

background image

stają się poetami, ci, którzy dostępują sukcesu, stają się mędrcami. Mędrcy to poeci Wiecznego, 
poeci chwytają Chwilowe.
Dlatego   czasem   tak   się   dzieje:   odrobina   medytacji   i   czujesz   się   tak   dobrze,   że   przestajesz 
medytować.  Myślisz,  że wszystko  osiągnąłeś.  Drzewa  są zieleńsze,  róże  sa bardziej  różane, 
miłość płynie wspaniale, wszystko zaczęło się dziać, czym się przejmować? Ale energia, która 
została   stworzona,   wkrótce   zniknie:   ogarnęło   cię   iluzoryczne   doznanie.   Tak   jest   na   całym 
świecie   z   narkotykami,   narkotyki   dają   tylko   iluzoryczne   doznania.   Ale   medytacja,   jeśli   nie 
zostanie doprowadzona do końca, także może uczynić to samo.
Gdy   decyzja   została   podjęta,   jest   zobowiązaniem   -   musisz   iść   do   samego   końca.   Jest   to 
wyzwanie. Przyjmij  to wyzwanie i wyrusz w tę najpiękniejszą podróż swego wewnętrznego 
poszukiwania. I nie zatrzymuj się nigdzie pośrodku póki nie dotrzesz, póki nie dojdziesz do 
samego oka cyklonu.
Pierwsza eksplozja

Gdy siedziałem przed tobą pierwszy raz, czternaście lat temu, w Woodlands, wewnątrz  
nastąpiła eksplozja. Nie wiem co to znaczy, ale często mam odczucie, że od tamtej pory  
stale gonię za czymś, co już się stało.

Krishna Prem, twoje pytanie ma ogromne znaczenie dla wszystkich poszukujących prawdy, gdyż 
to  pytanie  dotyka  najbardziej   fundamentalnego  prawa,  któremu  podlegają  ci,  którzy  szukają 
czegoś niewyjaśnialnego, czegoś niewyrażalnego. Najpierw objaśnię ci to prawo. Mogło zdarzyć 
się to wielu, zdarzy się to każdemu.
To prawo powiada, że gdy pierwszy raz spotykasz mistrza, przychodzisz niewinny, bez żadnego 
przeżycia. Przychodzisz jako przyjmowanie, jako wrażliwość - gotowy do pójścia w każdym 
kierunku, ochoczo i totalnie. Dlatego pierwsze spotkanie z mistrzem zawsze wyzwala eksplozję.
Ta eksplozja następuje wskutek twej niewinności, wskutek umysłu, który nie oczekuje. Nic nie 
wiesz o duchowości, nic nie wiesz o ekstazie. Twoje nie-wiedzenie jest przyczyną eksplozji. Ale 
potem zaczyna się bardzo kłopotliwa podróż. Potem zaczyna się koszmar. Potem dosłownie w 
każdej chwili czekasz, by ta eksplozja nastąpiła znów. I możesz czekać latami - nie nastąpi, bo ty 
nie spełniasz podstawowego warunku umożliwiającego jej nastąpienie. Całkiem zapomniałeś w 
jakiej sytuacji nastąpiła ta pierwsza eksplozja.
Teraz nie może już być tamtej sytuacji. Cokolwiek zrobisz, będzie oczekiwanie, tamto przeżycie. 
Nie możesz stworzyć tego nie-wiedzenia, nie jest to w twoich rękach, to nie tak funkcjonuje 
egzystencja. Pierwszym co musisz zrobić to zupełne zapomnienie o tamtej eksplozji. Dobrze, że 
ona nastąpiła,  ale  są rzeczy daleko  większe. Po co zajmować  się czymś  tak podstawowym, 
przeżyciem z przedszkola.
Zacznij na świeżo. Siądź przy mnie, nie oczekując, czekając. Spróbuj zrozumieć różnicę między 
oczekiwaniem   a   samym   czekaniem.   W   oczekiwaniu   jest   pewne   pragnienie   i   jest   wyraźny 
przedmiot,  którego pragniesz. To przeszkadza  w rozwoju. Gdy czekasz, nie wiedząc  na co, 
doznanie samego czekania jest tak cenne i wartościowe, tak głęboko przemieniające, że musi 
nastąpić coś większego niż ta pierwsza eksplozja. Nie będzie to ta sama eksplozja. Przez tych 
czternaście lat tyle wody spłynęło z Gangesem.
Odłącz się. Póki nie porzucisz tej eksplozji i oczekiwania na nią, pozostaniesz czternaście lat 
temu, i między mną i tobą będzie przepaść czternastu lat. Zrozum tylko, że stało się to, bo tego 
nie oczekiwałeś, a teraz nie następuje, bo tego oczekujesz. Jest to proste prawo, ale bardzo 
podstawowe. Każdy staje się jego ofiarą - gdy czegoś posmakujesz, domagasz się tego znów.
Pamiętaj,   egzystencja   jest   niewyczerpana.   Wiele   może   ci   dać,   nie   proś   o   powtórzenia. 
Egzystencja nienawidzi powtarzania, nie chce byś doznawał tego samego.
Każde doznanie, gdy następuje dwa razy, traci to co jest w nim najcenniejsze: nowość, świeżość, 
wspaniałość wczesnego poranka. Jeśli to zrozumiesz, to pierwsze doznanie może być ogromną 
pomocą, nie będzie przeszkodą. Ta pierwsza eksplozja ukazuje po prostu, że jesteś na dobrej 
drodze,   przekroczyłeś   próg.   Teraz   bądź   bardziej   otwarty   i   bardziej   niewinny,   bardziej   nie-
wiedzący, a każdego dnia będzie się działo znacznie więcej.

17

background image

Takie małe zrozumienie staje się kluczem, który otwiera bramy tajemnic, sekretów. Ale możesz 
trzymać się kurczowo tego pierwszego doznania i stale powtarzać w swym umyśle: „Kiedy to 
nastąpi? Nie następuje..."
To   najczęstsza   trudność   u   wszystkich   szukających   prawdy.   Pierwsze   doznanie   staje   sie 
przeszkodą albo otwarciem. Wszystko zależy od ciebie. Jeśli będziesz się go kurczowo trzymał, 
ciągle oczekiwał, zamienisz je w przeszkodę. Jeśli odczuwasz wdzięczność dla tego doznania, 
głębokie   podziękowanie   w   swym   sercu,   i   wędrujesz   dalej   bez   tęsknot   i   pragnienia   tego 
pierwszego   doznania,   dało   ci   ono   posmak,   że   jesteś   na   właściwej   drodze.   Doświadczaj 
wszystkiego, bądź wdzięczny, ale nie zatrzymuj się i nigdy nie oczekuj ponownie tego samego 
doznania, bo zamyka ci to drogę do większych doznań.
Satori z umysłu
Słyszałam jak mówiłeś, że kto nie jest jeszcze gotowy do oświecenia, ten może od tego doznania 
umrzeć. Wierzę, że to doznanie może pozostać krótkotrwałym satori, po którym wracamy do 
normalności.   Tak   tego   doświadczyłam.   Byłam   w   stanie   ogromnego   szczęścia   i 
bezproblemowości, miałam tak silne uczucie „Jestem Miłością," a potem, może po pół godzinie, 
wróciłam. Możesz coś o tym powiedzieć?
Szybko   wróciłaś!   To   naprawdę   rzadko   spotykane,   już   po   pół   godzinie!   To   wielki   powrót. 
Przeszłaś doznanie bezproblemowości, ogromnego szczęścia i poczucia „jestem miłością". A co 
się   stało   po  pół   godzinie?   Problemy   pewnie   wróciły  i   cierpienie   mogło   się  pogłębić.   A   co 
dopiero to doznanie „jestem miłością?" Kim teraz jesteś -to znaczy po pół godzinie?
Zrobiłaś naprawdę niezłą robotę! Nie wiem co ci powiedzieć, od czego zacząć, od tego przed czy 
po pół godzinie? Satori nie jest czymś takim. Satori to miniaturowe doznanie samadhi, ale gdy 
raz w nie wejdziesz, nie możesz już z niego wyjść. To prawdziwy test i kryterium. Wszystko co 
przychodzi i odchodzi, jest z umysłu - to wyobraźnia. Wszystko co przychodzi i zostaje, nawet 
wbrew tobie, nawet gdy chcesz, żeby odeszło, niemożliwe jest pozbycie się tego... Satori jest na 
zawsze.
Samadhi przypomina totalne otwarcie się lotosu, satori to początek otwierania się płatków. Satori 
to początek, samadhi to kulminacja. Ale nie wychodzisz z niego. Jest to ruch jednokierunkowy - 
nikt z tego nie wyszedł.
A umysł jest w stanie wszystko sobie wyobrazić. To co uważasz za szczęście, jest tylko snem 
twego umysłu. Twój umysł może śnić o wszystkim. Może śnić o satori, może śnić o samadhi, we 
śnie może stać się Buddą - ale sen nie może trwać długo. Nawet pół godziny to za dużo!
Chyba wpadłaś w pułapkę umysłu. Mówisz: „Słyszałam jak mówiłeś, że kto nie jest jeszcze 
przygotowany   do   oświecenia,   ten   może   od   tego   doznania   umrzeć."   Słyszałaś,   ale   nie 
zrozumiałaś. Nie zgłębiłaś wszystkich implikacji.
Mówię,   że   oświecenie   może   zdarzyć   się   dokładnie   w   tej   chwili,   nawet   w   twoim 
nieprzygotowaniu, bo nie zależy ono od przygotowania. Nie jest czymś co zależy od wysiłków, 
gotowości. Jest czymś poza tobą, poza twym zasięgiem. Może nastąpić dokładnie w tej chwili. 
Nie następuje, bo byłoby to groźne dla twego życia.
Doznanie  oświecenia to wielki szok dla ciała,  umysłu,  całego systemu.  Jest jak błyskawica. 
Wszystko   czym   byłaś   zostaje   rozbite   w   pył.   Szok   jest   tak   wielki,   że   możesz   zapomnieć 
oddychać,   zapomnieć,   że   zatrzymało   się   twoje   serce.   Przygotowanie   jest   potrzebne   nie   do 
oświecenia,   ale   do   jego   wchłonięcia.   Przygotowanie   jest   potrzebne   nie   do   osiągnięcia 
oświecenia, ale po to, żebyś się nie rozpadła kiedy ono przyjdzie, żebyś pozostała scentrowana, 
wyciszona i pełna pokoju... niech się dzieje. Ciebie to nie niszczy. Twoje przygotowanie jest 
konieczne by ocalić życie w tym wielkim doznaniu, które jest jak ogień.
Jeśli nie jesteś przygotowana, oświecenie i śmierć są niemal równoczesne. Wielu ludzi umarło z 
powodu nagłego oświecenia. Nie byli na nie gotowi, było ono czymś zbyt wielkim. Ich ciało, 
cały ich system, były zbyt delikatne wobec tego doznania. Byli zbyt mali, a to doznanie było 
zbyt wielkie.
Gdy więc ludzie mówią ci: „Przygotowuj się do oświecenia", naprawdę mają na myśli: „Nie 
przygotowuj się... do oświecenia, ono nie przyjdzie z twojego przygotowania; przygotuj się, byś 

18

background image

mogła powitać je bez własnego rozbicia, abyś nie została zabita tą wielką radością".
Oświecenie jest największym doznaniem w życiu. Nawet nie możesz sobie wyobrazić czym jest, 
żadne wyobrażenia nie są tu możliwe. Możesz myśleć o przyjemności, wielkiej przyjemności; 
możesz myśleć o szczęściu, bo co nieco je poznałaś, ot, odrobinę. Możesz myśleć: „Może nie 
będzie problemów". Ale w rzeczywistości oświecenie nie składa się z tego wszystkiego.
Ponieważ stale żyjesz w atmosferze pełnej tęsknoty za oświeceniem, twój umysł może zacząć 
wymyślać,   tworzyć   marzenia.   Nie   bierz   tych   marzeń   na   poważnie.   Tak   się   stało.   Mówisz: 
„Wierzę,   że   to   doznanie   może   pozostać   krótkotrwałym   satori   i   potem   człowiek   wraca   do 
normalności". Nie wiesz co jest twoją normalnością.
Oświecenie jest twoją normalnością!
Ten stan, w którym jesteś, jest nienormalny! Powrót z satori do twojej tak zwanej normalności 
jest powrotem z satori do szaleństwa. To jest po prostu niemożliwe. Jeśli raz zobaczysz światło, 
nie możesz  znów  stać się ślepa. Gdy raz poznasz miłość,  nienawiść nie może  już w twym 
istnieniu podnieść swej głowy. Gdy wszystkie problemy znikną, skąd mają powrócić?
Strzeż się swego umysłu, może cię oszukać! Umysł może snuć halucynacje o wszystkim; gdy 
żyjesz w specjalnej atmosferze, medytacja, oświecenie, błogość, ekstaza unoszą się w powietrzu, 
gdzie   każdy   myśli   o   tych   nadzwyczajnych   doznaniach...   To   nie   jest   zwykłe   miejsce.   Na 
targowisku ludzie myślą o pieniądzach, władzy, szacunku. To nie jest targowisko, to świątynia 
ciszy. Tu wszystko wibruje i łatwo splątać się w wyobrażeniach. A kobieta jest podatniejsza na 
wyobrażania niż mężczyzna.
Mężczyzna myśli, kobieta czuje. Czucie jest nieracjonalne. Dla mężczyzny wyobrażanie sobie 
czegoś   jest   trudne.   Kobieta   bardzo   łatwo   może   sobie   cokolwiek   wyobrazić.   Jej   centrum 
funkcjonowania   to   uczucie,   emocja,   sentymenty;   marzenia   stale   wypełniają   jej   oczy.   Te 
marzenia mogą być  przydatne w poezji i dramacie, ale marzenia w żaden sposób nie mogą 
pomóc na drodze do prawdy; wręcz przeciwnie, to wielkie przeszkody. Prawda nie jest twoją 
wyobraźnią, nie jest twoim odczuciem. Prawda to twoje istnienie.
Jeśli chodzi o oświecenie, problemem dla mężczyzny jest jego rozum, problemem dla kobiety 
jest   jej   uczucie.   Jedno   i   drugie   to   bariery   przed   oświeceniem.   Mężczyzna   musi   porzucić 
rozumowanie,   kobieta   musi   porzucić   uczucie.   Jedno   i   drugie   jest   tak   samo   odległe   od 
oświecenia. U mężczyzny tym oddaleniem jest rozumowanie, umysł; u kobiety jest nim uczucie, 
serce - ale te oddalenia są sobie równe. Mężczyzna musi porzucić logikę, kobieta musi porzucić 
emocje. Oboje muszą porzucić coś, co przeszkadza na drodze.
Oświecenie jest możliwe tylko wtedy gdy jesteś całkowicie pusta: bez myśli, uczucia, po prostu 
całkowita cisza. Wtedy to co następuje, zostaje. Nie odchodzi.
Pytanie jest więc istotne dla wszystkich. W swej tęsknocie, w pragnieniu, w namiętności jesteś 
podatna na halucynacje, możesz zacząć myśleć albo czuć to co chciałabyś  przeżyć. I to jest 
niebezpieczne, bo stanie się dla ciebie ostatnią przeszkodą. Nigdy nie będziesz w stanie sięgnąć 
pozą tę barierę.
Dobrze jest od samego początku być czujną. Nigdy nie wyobrażaj sobie! Pamiętaj, że jedynym 
co możesz uczynić dla oświecenia, jest przygotowanie, wyciszone istnienie, spokój. Oświecenie 
przyjdzie we właściwej chwili, zawsze wtedy gdy jesteś absolutnie wyciszona.
Nie musisz sobie tego wyobrażać, ani przejmować się tym, jakie to jest. Nie musisz znajdować 
definicji,   zajmować   się   opisami,   jakie   cechy,   jakie   przeżycia   nastąpią   wskutek   tego   -   bo 
wszystko to jest niebezpieczne, wszystko co może dać twojemu umysłowi piękne okazje do 
wyobrażania sobie, myślenia i wierzenia.
To kwestia twojego przeżywania. Przygotowuj się do tego przeżycia! Stań się przyjmującym 
gospodarzem... gość nadchodzi. Jedynym czego trzeba jest czekająca świadomość. W absolutnej 
ciszy,   uważna,   świadoma,   przychodzi   Bóg,   oświecenie,   prawda,   obojętne   jak   to   nazwiesz. 
Zawsze przychodzi  gdy tylko  ktoś jest gotowy;  nigdy nie było  inaczej. Musisz być  cichym 
czekaniem, z głęboką ufnością, wielką miłością, nieskończoną wdzięcznością.

Doznania potwierdzające

19

background image

Doznanie potwierdzające oznacza, że zbliżasz się do domu. Musisz zrozumieć, musisz zdawać 
sobie   sprawę   z   doznań   potwierdzających,   bo   daje   to   odwagę,   nadzieję;   daje   siłę   do   życia. 
Zaczynasz czuć, że szukasz nie na darmo, że ranek jest już bardzo bliski. Może nadal jest noc i 
ciemność, ale pierwsze doznanie potwierdzające zaczęło przenikać. Gwiazdy zaczynają znikać, 
wschód nabiera czerwieni. Słońce nie wzeszło, jest wczesny świt - to doznanie potwierdzające, 
że słońce jest niedaleko. Gdy wschód staje się czerwony, wkrótce, lada chwila, słońce wzniesie 
się nad horyzont. Ptaki zaczęły śpiewać, ptaki sławią nadchodzący poranek. Drzewa wyglądają 
na ożywione, sen znika, ludzie się budzą. To są doznania potwierdzające.
Na ścieżce duchowej też są doznania potwierdzające. Przypomina to sytuację gdy wędrujesz w 
kierunku pięknego ogrodu, którego nie widzisz. Im bliżej tego ogrodu, tym chłodniejszy wiatr 
czujesz. Im dalej odchodzisz, tym bardziej chłód znika, im bardziej się zbliżasz, tym bardziej 
chłód znowu się pojawia. Im bardziej się zbliżasz, tym bardziej wiatr jest nie tylko chłodny, ale 
niesie też i aromat, aromat wielu kwiatów. Im dalej odchodzisz, tym bardziej ten aromat zanika. 
Im bardziej się zbliżasz, tym lepiej słyszysz ptaki śpiewające pośród drzew. Drzew nie możesz 
dostrzec, ale śpiew ptaków... dalekie wołanie kukułki... las mangowców... zbliżasz się..
To   są   doznania   potwierdzające.   Dokładnie   to   samo   dzieje   się   gdy   wędrujesz   w   kierunku 
wewnętrznego ogrodu, w kierunku wewnętrznego źródła życia, radości, ciszy, błogości. Gdy 
zaczynasz poruszać się w kierunku centrum, kilka rzeczy zniknie, a pojawi się kilka rzeczy 
nowych.
Pamiętaj: gdy doznania potwierdzające zaczynają się pojawiać, nie bądź za szybko zaspokojony. 
Chłodny wietrzyk nadszedł, a ty siedzisz i myślisz, że dotarłeś. Ten chłód jest piękny, petny 
błogości, ale masz iść dalej. Nie zadowalaj się drobiazgami. Bądź zadowolony, że zaczęły się 
one pojawiać, traktuj je jako kamienie milowe - ale nie one są celem. Ciesz się nimi, dziękuj 
Bogu,   odczuwaj   wdzięczność...   i   idź   dalej   w   tym   samym   kierunku,   z   którego   przychodzą 
doznania potwierdzające.
Utrzymuj to w samej głębi swego serca, nie zadowalaj się drobiazgami. Wiele rzeczy dzieje się 
w drodze, wiele cudownych rzeczy dzieje się w drodze, ale nie zadowalaj się czymkolwiek. 
Pamiętaj   -   masz   stać   się   świadomością   Chrystusa,   bodhisattvą:   nic   mniejszego   nie   da   ci 
zaspokojenia.
Cały świat staje się doliną
Ci   którzy   wędrują   (a   każdy   zmierza   ku   medytacji)   natkną   się   na   te   dziwne,   choć   piękne 
przestrzenie. Pierwszym znakiem, że medytacja zaczęła się w tobie dziać,
jest... cała egzystencja staje się doliną, a ty jesteś na szczycie wzgórza. Zaczynasz się wznosić. 
Cały   świat   staje   się   doliną,   daleko,   głęboko   poniżej,   a   ty   siedzisz   na   szczycie   wzgórza 
oświetlonego słońcem. Medytacja unosi cię: nie fizycznie, ale duchowo. I to zjawisko jest bardzo 
wyraźne - takie będą oznaki.
Gdy  w   medytacji   poruszasz   się   do   wewnątrz,   widzisz,   że   między   tobą   i   zgiełkiem   wokoło 
powstaje wielki dystans. Możesz siedzieć na targowisku i nagle zobaczysz przerwę między tobą i 
hałasami. Chwilę wcześniej te hałasy były tożsame z tobą, byłeś w nich; teraz oddalasz się od 
nich.
Fizycznie   jesteś   tak   jak   wcześniej.   Nie   trzeba   iść   w   góry,   tu   jest   droga   do   odnalezienia 
rzeczywistych gór wewnątrz, droga do odnalezienia Himalajów wewnątrz. Zaczynasz wchodzić 
w   głęboką   ciszę   i   nagle   wszystkie   te   hałasy,   które   były   tak   blisko   ciebie...   a   było   takie 
zamieszanie...  zaczynają  się oddalać, odchodzić  w dal. Na zewnątrz wszystko  jest takie  jak 
wcześniej,   nic   się   nie   zmieniło   -   siedzisz   w   tym   samym   miejscu,   w   którym   zaczynałeś 
medytować. Ale wraz z pogłębianiem się medytacji będziesz to odczuwał: poczujesz narastający 
dystans do rzeczy zewnętrznych.
Każda nuta staje się krystalicznie czysta
Po drugie, cokolwiek będzie wypowiedziane na zewnątrz, jest całkowicie wyraźne, w istocie 
rzeczy wyraźniejsze niż było wcześniej. To jest urok medytacji. Nie stajesz się nieświadomy, bo 
w nieświadomości też widzisz, że hałasy znikają. W narkozie poczujesz, że dzieje się to samo 

20

background image

zjawisko   -   hałasy   zaczynają   się   oddalać,   dalej,   dalej...   i   odeszły   -   ale   ty   zapadłeś   w 
nieświadomość. Niczego nie możesz usłyszeć wyraźnie.
Dokładnie to samo dzieje się w medytacji, ale z pewną różnicą: hałasy zaczynają się od ciebie 
oddalać, ale każdy hałas staje się zdecydowanie wyraźny, wyraźniejszy niż wcześniej, bo teraz 
pojawia się bycie świadkiem.
Początkowo ty też byłeś  hałasem pośród tych  wszystkich hałasów, byłeś  w nich zagubiony. 
Teraz jesteś obserwatorem, a ponieważ jesteś tak wyciszony, wszystko możesz widzieć jasno, 
wyraźnie. Choć hałasy są odległe, są wyraźniejsze niż kiedykolwiek dotąd. Słyszysz każdą jedną 
nutę.
Słyszysz świat jak echo
I trzecia rzecz będzie odczuwana: nie słyszysz ich bezpośrednio, ale jakby pośrednio, jakby były 
echem dźwięków, nie nimi samymi. Stają się bardziej bezpostaciowe, ich postaciowość zanika. 
Stają się mniej materialne, ich materialność znika, nie są już ciężkie, są lekkie. Możesz zobaczyć 
ich lekkość, są jak echo. Cała egzystencja staje się echem.
Dlatego mistycy hinduscy nazywają świat maya: iluzja. Iluzja nie oznacza nierzeczywistości, ale 
podobieństwo   do  cienia,   podobieństwo   do  echa.   Nie   oznacza   nie-egzystencjalności,   oznacza 
tylko  podobieństwo do snu. Podobne do cienia,  podobne do snu, do echa - takie  będzie  to 
uczucie. Nie możesz odczuć, że te zjawiska są rzeczywiste. Cała egzystencja staje się snem, 
bardzo wyraźnym, widocznym, gdyż ty jesteś uważny. Najpierw byłeś zagubiony we śnie: nie 
byłeś czujny i myślałeś, że to rzeczywistość. Byłeś utożsamiony ze swym umysłem. Teraz nie 
utożsamiasz się już z umysłem, powstało w tobie coś odrębnego - uważność, sakshi.
Będziesz słyszał wszystko prócz siebie
I czwarta rzecz będzie odczuwana. Słyszysz całą egzystencję wokoło: ludzi rozmawiających, 
spacerujących, śmiejące się dzieci, ktoś krzyczy, woła jakiś ptak, samochód przejeżdża, samolot, 
pociąg. Będziesz w stanie słyszeć wszystko. Prócz jednego: nie będziesz w stanie słyszeć siebie, 
zupełnie zniknąłeś. Jesteś pustką. W ogóle cię nie ma. Nie możesz odczuć siebie jako istoty. Są 
wszystkie hałasy, znikły tylko twoje wewnętrzne hałasy. Zwykle wewnątrz ciebie jest więcej 
hałasów  niż   na zewnątrz.   Prawdziwe  zamieszanie  jest  wewnątrz  ciebie,  jest  tam  prawdziwe 
szaleństwo. A gdy zewnętrzne szaleństwo spotyka się z wewnętrznym szaleństwem, powstaje 
piekło.
Zewnętrzne szaleństwo będzie trwało dalej, bo nie ty je stworzyłeś i nie ty możesz je zniszczyć; 
bardzo łatwo możesz zniszczyć wewnętrzne szaleństwo. Jest to w twoich możliwościach. Gdy 
wewnętrznego szaleństwa nie ma, zewnętrzne szaleństwo staje się nieistotne. Traci swą realność, 
staje się iluzoryczne. Nie możesz znaleźć swego dawnego głosu, nie pojawia się w tobie żadna 
myśl, nie ma więc dźwięku.
Stałeś się pusty, wszystko zeszło głęboko w dolinę, słychać tylko echa. Gdy słyszysz echa, nie 
ma   to   na   ciebie   wpływu.   Powoli,   stopniowo   wzrastasz   w   medytację.   Wszystko   staje   się 
nieistotne. Wszystko możesz zobaczyć.
Pojawia się wielkie światło
Dopóki nie jesteś pusty, pozostaniesz ciemny, pozostaniesz ciemnością. Gdy jesteś całkowicie 
pusty,   gdy   nie   ma   nikogo   wewnątrz   ciebie,   pojawia   się   światłość.   Obecność   ego   stwarza 
ciemność. Ciemność i ego są synonimami. Nie-ego i światło są synonimami.
Dlatego wszystkie metody medytacji, bez względu na orientację, w końcu zbiegają się w tej 
pustej komnacie twego wewnętrznego istnienia. Pozostaje tylko cicha przestrzeń i w tej cichej 
przestrzeni widzisz pojawiające się światło nie mające żadnego źródła. Nie przypomina  ono 
światła, które widziałeś gdy wschodzi słońce, bo światło słońca nie może być wieczne - w nocy 
znów zniknie. Nie przypomina ono światła, któremu trzeba paliwa, bo gdy paliwo się skończy, 
to światło zniknie.
To światło jest bardzo tajemne: nie ma źródła, nie ma przyczyny. Nie jest niczym spowodowane, 
gdy   się   więc   pojawi,   zostaje,   nigdy   nie   znika.   Tak   naprawdę   już   jest,   lecz   ty   nie   jesteś 
dostatecznie pusty by je zobaczyć.

21

background image

Takie będą doznania gdy to światło zaczyna w tobie narastać. Gdy siadasz w milczeniu i stajesz 
się spokojny, nieruchomy, bez ruchu wewnątrz i na zewnątrz... nagle widzisz, że twymi oczami 
wylewa się światło. Jest to doznanie, którego nauka jeszcze nie poznała. Nauka sądzi, że światło 
dostaje   się   do  oczu,   nigdy  na   odwrót.  Światło   przychodzi   z   zewnątrz,   dostaje   się   do  oczu, 
wchodzi w  ciebie  - to  tylko  polowa  opowieści.  Drugą połowę znają tylko  mistycy  i ludzie 
medytujący.  To jedna część - światło wchodzi do ciebie.  Jest jeszcze druga część - światło 
wylewa się twymi oczami. A gdy światło zaczyna wylewać się oczami, światło oczu zaczyna 
płonąć płomieniem, wszystko przed tobą staje się całkiem jasne.
Rozjaśnia się cała egzystencja. Widzisz, że drzewa są zieleńsze niż kiedykolwiek dotąd, a ich 
zieloność ma w sobie pewną jasność. Widzisz, że róże są bardziej różane niż zwykle. Te same 
róże, te same drzewa, ale napływa w nie coś z ciebie, ukazując je wyraźniej niż kiedykolwiek 
dotąd.   Wtedy   drobiazgi   mają   tyle   piękna   -   kolorowe   kamyki   są   dla   buddy   piękniejsze   niż 
diament Koh-i-noor dla królowej Elżbiety. Dla królowej Elżbiety nawet Koh-i-noor, największy 
diament świata, nie jest tak piękny jak dla buddy zwyczajny kamyk. Dlaczego? Bo oczy buddy 
mogą wylewać światło i w tym świetle zwyczajne kamyki stają się koh-i-noorami. Zwyczajni 
ludzie stają się buddami. Dla buddy wszystko jest pełne stanu buddy. Dlatego Budda powiedział: 
„W dniu, w którym stałem się oświecony, cała egzystencja stała się oświecona. Drzewa i góry i 
rzeki i skały - wszystko stało się oświecone". Cała egzystencja została wyniesiona ku wyższej 
obfitości.
Zależy to od tego ile możesz dać egzystencji - tylko tyle dostaniesz. Jeśli nic nie dasz, nic nie 
dostaniesz. By dostać, najpierw musisz dać. Dlatego ludzie twórczy znają więcej piękna, więcej 
miłości, więcej radości niż ludzie, którzy nie są twórczy -bo ludzie twórczy dają coś egzystencji. 
Egzystencja przyjmuje... i hojnie odpowiada.
Twe oczy są puste, niczego nie dają, tylko  biorą. Są skąpcami,  nie dzielą  się. Zawsze gdy 
spotkasz oczy, które potrafią się dzielić, ujrzysz ogromną różnicę, ogromne piękno, ciszę, moc, 
potencjał. Jeśli potrafisz zobaczyć oczy, które mogą wylać swe światło w ciebie, całe twe serce 
będzie poruszone.
Zobaczysz to! Twoje oczy zaczynają płonąć. A gdy oczy zaczynają płonąć, cała egzystencja 
przyjmuje   nowe   zabarwienie,   nową   głębię,   nowy   wymiar,   jakby   wszystko   nie   było   już 
trójwymiarowe, ale czterowymiarowe. Nowy wymiar został dodany -wymiar świetlistości.
Tak. jak słońce świecące nad obłokiem: obłok płonie, ty w nim jesteś, obłok jest tylko ogniem 
odzwierciedlającym  słońce. Zaczynasz  żyć  w tym  obłoku światła.  Śpisz" w nim,  chodzisz i 
siedzisz: ten obłok stale jest. Ten obłok widać jako aurę. Kto ma oczy potrafiące to widzieć, 
będzie widzieć światło wokół głów świętych, wokół ich ciał. Otacza ich subtelna aura.
Nie możesz znaleźć swego ciała
W chwili gdy jesteś pełny światła wewnątrz i oczy ci płoną i cała egzystencja płonie nowym 
życiem, gdy otworzysz oczy i spróbujesz odnaleźć swe ciało, nie znajdziesz go. W tych chwilach 
materia znika.
Gdy zyskasz zdolność widzenia ducha, zobaczysz, że materia znikła. Obu na raz nie możesz 
widzieć. Te znaki trzeba zrozumieć, bo zdarzą się i tobie, i to zrozumienie pomoże. Inaczej, gdy 
kiedyś otworzysz oczy i nie znajdziesz swego ciała, możesz zwariować. Na pewno poczujesz, że 
coś jest nie w porządku, nie żyjesz albo zwariowałeś. Co się stało z ciałem? Gdy to zrozumiesz, 
we właściwym momencie przypomnisz sobie. Mówię o tych  doznaniach, byś  był świadomy 
wszystkiego, co jest możliwe, byś nie został) zaskoczony gdy to nastąpi, byś wiedział, rozumiał, 
byś miał mapy. Możesz odczytać gdzie jesteś i w tym rozumieniu możesz się odprężyć.
Doznanie unoszenia się
To następuje bardzo szybko, zaczyna się to dziać w bardzo wczesnych fazach. Gdy siedzisz 
nieruchomo, nagle czujesz, że jesteś nieco wyżej  niż podłoże, może piętnaście centymetrów 
wyżej. Z wielkim zaskoczeniem otwierasz oczy i stwierdzasz, że siedzisz na podłożu, myślisz 
więc, że pewnie śniłeś.
Nie, nie śniłeś, twoje ciało fizyczne zostało na podłożu. Masz też inne ciało, ciało światła ukryte 

22

background image

wewnątrz,   nazwij   je   ciałem   astralnym,   subtelnym,   witalnym,   jakkolwiek   chcesz   -   to   ciało 
zaczyna wznosić się wyżej. Od wewnątrz możesz odczuć tylko to ciało, bo jest to twoje wnętrze. 
Gdy otwierasz oczy, twoje materialne ciało siedzi na podłożu, tak samo jak przedtem. Nie myśl, 
że miałeś halucynacje, ani odrobinę. To fakt rzeczywisty, nieco się unosiłeś, ale w swym drugim 
ciele, nie w pierwszym.
Te znaki potwierdzające trzeba zrozumieć, ale nie chwalić się nimi. Nikomu o nich nie mów, bo 
ego znowu wejdzie i zacznie wykorzystywać te doznania. A gdy ego wchodzi, doznania znikają. 
Nigdy o nich nie mów. Jeśli nastąpią, po prostu je zrozum, zauważ i zupełnie o nich zapomnij.
I to też trzeba pamiętać: wszystkie one mogą ci się zdarzyć lub nie, albo mogą zdarzyć się w 
innej kolejności, albo mogą się zdarzyć w inny sposób. Tysiące zdarzeń są możliwe, ponieważ 
ludzie są tak różni.
Komuś te doznania mogą się nie zdarzyć w taki sposób jak zostały opisane. Na przykład komuś 
może się nie zdarzyć, że unosi się ku górze; może się zdarzyć, że staje się większy i większy i 
większy... cały pokój jest go pełny. I dalej staje się większy i większy, teraz dom jest wewnątrz 
niego.   Jest   to   bardzo   zagadkowe.   Chce   się   otworzyć   oczy   i   zobaczyć   co   się   dzieje:   „Czy 
wariuję?" Może przyjdzie chwila, gdy zobaczysz, że „Cała egzystencja jest wewnątrz mnie. Nie 
jestem poza nią. Ona nie jest poza mną, jest wewnątrz mnie... i gwiazdy poruszają się wewnątrz 
mnie."
Komuś   może   się   zdarzyć,   że   staje   się   mniejszy   i   mniejszy,   staje   się   cząsteczką,   prawie 
niewidzialną, atomem, a potem znika. Może tak być. Patanjali skatalogował wszelkie możliwe 
doznania. Ludzie mają różne predyspozycje, talenty i potencjalne możliwości, każdemu więc 
zdarza się to inaczej.
To tylko wskazówki jak może się to dziać; nie myśl, że wpadasz w szaleństwo albo że dzieje się 
coś dziwacznego. Te doznania nie są przerażające, za to twoja interpretacja może je uczynić 
przerażającymi.
Radość bez powodu
Wielki znak potwierdzający jest wtedy gdy bez żadnego powodu nagle czujesz się radosnym. W 
zwykłym życiu jesteś radosny gdy jest jakiś powód. Spotkałeś piękną kobietę i jesteś radosny, 
albo masz pieniądze, których zawsze chciałeś, i jesteś radosny, albo kupiłeś dom z pięknym 
ogrodem i jesteś  radosny;  te  radości nie mogą  jednak trwać długo. Są chwilowe, nie mogą 
pozostawać ciągle i nieprzerwanie.
Jeśli twoja radość jest czymś spowodowana, zniknie, będzie chwilowa. Wkrótce zostawi cię w 
głębokim smutku; wszystkie radości zostawiają cię w głębokim smutku. Ale jest pewien inny 
rodzaj radości, który jest znakiem potwierdzającym: nagle jesteś radosny w ogóle bez żadnego 
powodu. Nie możesz wskazać dlaczego. Nie potrafisz odpowiedzieć gdy ktoś pyta: „Dlaczego 
jesteś radosny?"
Nie   mogę   odpowiedzieć   dlaczego   jestem   radosny.   Nie   ma   powodu.   Po   prostu   tak   jest.   Tej 
radości nie można zakłócić. Cokolwiek się stanie, będzie ona trwała. Ona jest, dzień w dzień, 
noc w noc. Możesz być młody, możesz być stary, możesz być żywy, możesz umierać - ona 
zawsze   jest.   Gdy   znalazłeś   taką   radość,   która   pozostaje,   która   trwa   choć   okoliczności   się 
zmieniają, wtedy bądź pewien, że zbliżasz się do stanu bycia buddą.
Jest to znak potwierdzający. Jeśli radość przychodzi i odchodzi, nie ma to zbyt wielkiej wartości, 
jest to zjawisko światowe. Ale kiedy radość trwa, pozostaje nieprzerwana, ciągle - jakbyś był 
odurzony bez żadnego narkotyku, jakbyś właśnie wziął kąpiel, jesteś świeży jak krople rosy o 
poranku, świeży jak nowe liście wiosną, świeży jak liście lotosu w stawie; stale pozostajesz w tej 
świeżości, która utrzymuje się i utrzymuje i nic jej nie zakłóca - wiedz, że zbliżasz się do domu.

Brak reakcji - brak lęku
Gdy twa cisza i radość pogłębiają się, zaczynasz odczuwać, że dla ciebie śmierci nie ma. W 
śmierci umiera tylko persona, osobowość - esencja nigdy nie umiera. Gdy wiesz, że coś w tobie 
trwa, coś co nigdy się nie zmienia, radość trwająca bez względu na okoliczności, po raz pierwszy 

23

background image

wiesz, że jest w tobie coś nieśmiertelnego, masz w sobie coś wiecznego. I ta chwila jest chwilą 
siły, potencjalnych możliwości, nieustraszoności. Nie boisz się. Drżenie znika. Po raz pierwszy 
patrzysz w rzeczywistość bez lęku.
Teraz nic cię nie przysłania, nic nie może cię ogarnąć i zniekształcić twej wyrazistości. Twoje 
widzenie pozostaje nietknięte. Ktoś cię obraża, ale to nie staje się chmurą, która cię opada. Ktoś 
jest w złości, widzisz to doskonale, naprawdę czujesz współczucie dla tego człowieka, który jest 
w złości i niepotrzebnie spala się w ogniu. Oblewasz go swoją błogością, pokojem i miłością. 
Zachowuje się on głupio, trzeba mu wszelkiego współczucia.

Kilka spraw istotnych

Pierwszą   sprawą   jest   stan   odprężenia,   pozostawania   bez   walki   przeciwko   umysłowi,   bez 
sterowania umysłem, bez koncentracji.
Druga:   po   prostu   obserwuj   z   odprężoną   uważnością   wszystko   co   się   dzieje,   bez   żadnego 
ingerowania, tylko obserwując umysł, w ciszy...
Trzecia: bądź bez żadnego osądzania, oceniania.
Oto te trzy rzeczy: odprężenie, obserwowanie, brak osądzania. Stopniowo wielka cisza zstępuje 
na ciebie. Wszelki ruch wewnątrz ustaje. Jesteś, lecz nie ma poczucia ja jestem... sama czysta 
przestrzeń.   Jest   112   metod   medytacji.   Mówiłem   o   wszystkich.   Różnią   się   budową,   ale 
fundamenty mają te same: odprężenie, obserwowanie w uważności i nastawienie nie-osądzania.
Baw się
Miliony ludzi przegapia medytację, gdyż medytacja przybrała błędną konotację. Wygląda bardzo 
poważnie i ponuro, ma w sobie coś z kościoła; wygląda tak jakby była tylko dla ludzi, którzy są 
martwi albo prawie martwi, dla tych, którzy są ponurzy, poważni, mają smutne miny, utracili 
uciechę, radość, zabawę, celebrowanie...
Takie są cechy medytacji: człowiek naprawdę medytujący jest pełen zabawy, życie jest dla niego 
uciechą, życie jest leelą, zabawą. Cieszy się nim ogromnie. Nie jest poważny. Jest odprężony.
Bądź cierpliwy
Nie spiesz się. Tak często pośpiech powoduje opóźnienia. Gdy pragniesz, czekaj cierpliwie; im 
głębsze czekanie, tym szybciej to przychodzi.
Zasiałeś ziarno, teraz siądź w cieniu i obserwuj co się dzieje. Ziarna zakiełkują, rozkwitną, ale ty 
nie możesz przyspieszyć tego procesu. Czyż wszystko nie potrzebuje czasu? Pracować musisz, 
ale wyniki zostaw Bogu. Nic w życiu nie ulega zmarnowaniu, zwłaszcza kroki kierowane ku 
prawdzie.
Zdarza się czasem, że pojawia się niecierpliwość; niecierpliwość przychodzi z pragnieniem, a to 
jest przeszkoda. Zachowaj pragnienie, ale niecierpliwość wyrzuć. Nie pomyl niecierpliwości z 
pragnieniem. W pragnieniu jest tęsknota, ale nie ma walki - w niecierpliwości jest walka, ale nie 
ma   tęsknoty.   W  tęsknocie  jest czekanie,  ale   nie  ma   domagania   się  - w  niecierpliwości   jest 
domaganie się, ale nie ma czekania. W pragnieniu są łzy w milczeniu - w niecierpliwości jest 
niespokojna walka.
Prawdy nie można zawojować; osiągana jest ona przez powierzenie się, nie przez walkę. Jest 
zdobywana totalnym powierzeniem się.
Nie wyczekuj rezultatów
Ego   jest   nastawione   na   efekty,   umysł   zawsze   gania   za   efektami.   Umysł   nigdy   nie   jest 
zainteresowany samym działaniem, jego zainteresowanie skupia się na efekcie. ..Co przez to 
zyskam?" Jeśli umysł zobaczy zyski bez działania, pójdzie na skróty.
Dlatego   ludzie   wykształceni   stają   się   bardzo   przebiegli;   potrafią   odnajdywać   skróty.   Jeśli 
zarabiasz pieniądze w sposób legalny, może ci to zająć całe życie. Ale jeśli możesz zarabiać 
pieniądze na przemycie, na hazardzie czy na czymś innym - stając sie przywódcą politycznym, 
premierem,   prezydentem   -   wtedy   wszystkie   skróty   są   dla   ciebie   dostępne.   Człowiek 
wykształcony staje się przebiegły.  Nie staje się mądry,  staje się tylko  sprytny.  Staje się tak 

24

background image

przebiegły, że chce mieć wszystko nic nie robiąc.
Medytacja zdarza się tylko tym, którzy nie są nastawieni na efekty. Medytacja jest stanem bez 
zorientowania na cele.
Doceniaj nieświadomość
Gdy jesteś świadomy, ciesz się tym; gdy jesteś nieświadomy, ciesz się nieświadomością. Nic w 
tym złego, nieświadomość jest jak odpoczynek.
Gdyby  tak  nie  było,  świadomość  byłaby  napięciem.  Gdy przez  całą  dobę nie  śpisz, ile  dni 
możesz tak żyć? Bez jedzenia człowiek może żyć trzy miesiące, bez snu w ciągu trzech tygodni 
oszaleje i będzie próbował popełnić samobójstwo. W ciągu dnia jesteś czujny, w nocy odprężasz 
się i to odprężenie pomaga ci być znowu czujnym i świeżym w ciągu dnia. Energie przechodzą 
okres spoczynku, by rano mogły znowu być bardziej ożywione.
To samo stanie się w medytacji: przez kilka chwil jesteś doskonale świadomy, na szczycie, a 
przez kilka chwil jesteś w dolinie, odpoczywasz. Świadomość znikła, zapomniałeś. Ale co w tym 
złego?
Takie   to   proste.   Dzięki   nieświadomości   świadomość   znów   się   zjawi,   świeża   i   młoda.   Jeśli 
zdołasz cieszyć się jednym i drugim, staniesz się czymś jeszcze innym -trzeba to zrozumieć. Jeśli 
zdołasz   cieszyć   się   jednym   i   drugim,   znaczy   to,   że   nie   jesteś   ani   jednym   ani   drugim,   ani 
świadomością ani nieświadomością. Jesteś tym, kto cieszy się jednym i drugim. Pojawia się coś 
z tego, co poza.
To właśnie jest prawdziwy świadek. Szczęściem się cieszysz, co w tym złego? Gdy szczęście 
mija i stałeś się smutny, cóż złego w smutku? Ciesz się nim. Gdy zdołasz cieszyć sie smutkiem, 
nie jesteś ani jednym ani drugim.
Gdy cieszysz się smutkiem, ma on swe własne piękno. Szczęście jest płytkie, smutek jest bardzo 
głęboki,   ma   głębię.   Człowiek,   który   nigdy   nie   był   smutny,   jest   płytki,   ot.   na   powierzchni. 
Smutek  przypomina  ciemną  noc, bardzo  głęboką.  W ciemności  jest cisza  i jest  też smutek. 
Szczęście kipi, jest w nim dźwięk. Przypomina górską rzekę, która wydaje dźwięk. Rzeka w 
górach nie jest za bardzo głęboka, zawsze jest płytka. Gdy dociera na równiny, staje się głęboka, 
ale dźwięk ustaje. Płynie jakby nie płynęła. W smutku jest głębia.
Po co tworzyć kłopoty? Gdy jesteś szczęśliwy, bądź szczęśliwy, ciesz się. Nie utożsamiaj się z 
tym. Gdy mówię byś był szczęśliwy, mam na myśli byś się tym cieszył. Niech będzie to klimat, 
który porusza się i zmienia. Ranek zmienia się w południe, południe zmienia się w wieczór, 
potem nastaje noc. Niech szczęście będzie klimatem, który cię otacza. Ciesz się nim; gdy potem 
przyjdzie smutek, ciesz się i nim. Uczę cię cieszenia się w każdej sytuacji. Siądź w ciszy i ciesz 
się smutkiem; nagle smutek przestaje być smutkiem, stal się chwilą ciszy i spokoju, piękny sam 
w sobie. Nie ma w nim nic złego.
I przychodzi najwyższa alchemia, chwila, kiedy nagle uświadamiasz sobie, że nie jesteś ani 
jednym ani drugim - ani szczęściem ani smutkiem. Jesteś obserwatorem, obserwujesz szczyty, 
obserwujesz doliny - ale nie jesteś ani jednym ani drugim.
Gdy ten  punkt zostaje osiągnięty,  możesz  świętować wszystko.  Świętujesz życie,  świętujesz 
śmierć.
Nie jesteś swoimi doznaniami
Jedną z najważniejszych spraw, o których powinieneś pamiętać jest to, że cokolwiek napotkasz 
w  tej  wewnętrznej  podróży,   ty  tym   nie  jesteś.   Jesteś   świadkiem.  Może   to  być  nicość,   albo 
błogość czy cisza. Jedno trzeba pamiętać: jakkolwiek piękne i zachwycające doznanie napotkasz, 
ty   nim   nie   jesteś.   Jesteś   tym,   który   go   doznaje,   i   jeśli   będziesz   szedł   dalej   i   dalej   i   dalej, 
ostateczny w tej podróży jest punkt, gdzie nie ma żadnego doznania, ani ciszy, ani błogości czy 
nicości. Nie ma dla ciebie nic przedmiotowego, jest tylko twoja podmiotowość. Zwierciadło jest 
puste. Niczego nie odzwierciedla. To ty.
Nawet wielcy podróżujący wewnętrznego świata utknęli w pięknych doz-naniach i utożsamili się 
z   nimi,   myśląc:   „Odnalazłem   siebie".   Zatrzymali   się   przed   ostatnim   etapem,   gdy   znikają 
wszystkie doznania.

25

background image

Oświecenie nie jest doznaniem. Jest stanem, gdy pozostajesz w absolutnej samotności, nic tam 
nie ma do poznania. Żaden przedmiot nie jest obecny, obojętne jak piękny. Tylko w tej chwili 
twoja   świadomość,   której   nie   ogranicza   żaden   przedmiot,   dokonuje   zwrotu   i   wędruje   z 
powrotem do źródła. Staje się to poznaniem samego siebie. Staje się oświeceniem.
Przypomnę ci słowo „przedmiot". Każdy przedmiot oznacza przeszkodę. Oznacza „przeszkodę, 
przeciwstawienie".   Przedmiot   może   więc   być   poza   tobą,   w   świecie   materialnym;   przedmiot 
może być w tobie, w świecie psychologicznym, może być w twoim sercu, uczuciach, emocjach, 
sentymentach, nastrojach. I przedmioty mogą być nawet w twym duchowym świecie. Są tak 
ekstatyczne, że nie możesz sobie wyobrazić istnienia czegoś więcej. Wielu mistyków  świata 
zatrzymało  się na ekstazie.  Tak  piękne  to miejsce  i  malownicze...  ale  do domu  jeszcze  nie 
dotarli.
Gdy   dochodzisz   do   punktu   gdzie   wszelkie   doznania   są   nieobecne,   nie   ma   przedmiotu,   a 
świadomość bez przeszkód porusza się w kręgu; w egzystencji wszystko porusza się w kręgu, 
jeśli nie ma żadnych przeszkód — przychodzi z tego samego źródła twojego istnienia, krąży. Nie 
znajdując przed sobą żadnych  przeszkód, żadnego doznania, żadnego przedmiotu, wędruje z 
powrotem. I podmiot sam staje się przedmiotem.
O   tym   całe   życie   mówił   J.   Krishnamurti:   obserwujący   staje   się   obserwowanym   -dotarłeś. 
Wcześniej   na   drodze   stoi   tysiące   rzeczy.   Ciato   ma   własne   doznania,   znane   jako   doznania 
ośrodków kundalini; siedem ośrodków staje się siedmioma kwiatami lotosu. Każdy jest większy 
od   poprzedniego   i   wyższy   i   aromat   oszałamia...   Umysł   podsuwa   tyle   przestrzeni, 
nieograniczonej, nieskończonej. Ale pamiętaj o tym najważniejszym: to jeszcze nie dom.
Ciesz się podróżą i ciesz się wszystkimi scenami, które pojawiają się w tej podróży, drzewami, 
górami, kwiatami, rzekami, słońcem i księżycem i gwiazdami; nigdzie się jednak nie zatrzymuj, 
póki twoja własna podmiotowość nie stanie się swoim własnym przedmiotem. Gdy obserwujący 
staje się obserwowanym, gdy poznający staje się poznawanym, gdy patrzący staje się tym, co 
widziane, pojawił się dom.
Ten dom jest prawdziwą świątynią, której szukaliśmy przez całe żywoty... ale zawsze zbaczamy 
z   drogi.   Dajemy   się   zaspokoić   pięknymi   doznaniami.   Odważny   poszukujący   musi   zostawić 
wszystkie te piękne doznania za sobą, iść dalej. Gdy wszystkie doznania są wyczerpane i tylko 
on sam zostaje w swej samotności... niema większej ekstazy, nie ma pełniejszej błogości, nie ma 
prawdziwszej prawdy. Dostąpiłeś czegoś, co nazywam boskością, sam stałeś się boskością.
Staruszek przychodzi do lekarza.
-    Mam problemy z toaletą - skarży się.
-   Zobaczymy... Jak z oddawaniem moczu?
-   Co rano o siódmej, jak u dziecka.
-   Dobrze. A stolec?
-   Ósma rano, codziennie, jak w zegarku.
-   Skoro tak, to co to za problem? - pyta lekarz.
-    Budzę się o dziewiątej. Spisz i czas już się obudzić...
Wszystkie te doznania są doznaniami śpiącego umysłu. Umysł przebudzony nie ma w ogóle 
żadnych doznań.
Obserwujący to nie świadek
Obserwujący i obserwowane to dwa aspekty świadka. Gdy znikają one w sobie, gdy stapiają się i 
stają się jednym, świadek po raz pierwszy pojawia się w swej totalności. Wiele osób ma pytania, 
ponieważ sądzą, że świadek to obserwator. W ich umyśle obserwujący i świadek to synonimy. 
Tak nie jest - obserwujący nie jest świadkiem, jedynie jego częścią. Zawsze gdy część uważa 
siebie za całość, błądzimy.
Obserwujący oznacza podmiotowość, a obserwowane oznacza przedmiotowość. Obserwujący 
oznacza to co poza obserwowanym, a obserwowane oznacza to co jest wewnątrz. Wnętrze i 
zewnętrze nie mogą być oddzielne - są razem, mogą być tylko razem. Kiedy doświadczasz tego 
bycia razem, czy raczej jedności, pojawia się świadek. Świadka nie można praktykować. Jeżeli 
spróbujesz praktykować świadka, będziesz praktykował tylko obserwującego, a obserwujący to 

26

background image

nie świadek.
Co więc masz robić? Trzeba stopić się w jedno, zespolić się. Widząc kwiat róży, zapomnij 
zupełnie, że widzisz jakiś przedmiot i że widzi go podmiot. Niech obejmie was piękno chwili, jej 
błogosławieństwo, żebyście - róża i ty - nie byli oddzielnymi od siebie, ale stali się jednym 
rytmem, jedną pieśnią, jedną ekstazą.
Kiedy kochasz, czujesz muzykę, patrzysz na zachód słońca, niech to trwa. Im więcej tym lepiej, 
gdyż nie jest to sztuka, lecz pewien talent. Musisz go poczuć, a gdy go masz, możesz wyzwolić 
to wszędzie, w każdej chwili'.
Gdy pojawia się świadek, nie ma nikogo, kto by nim był, ani niczego co byłoby przedmiotem 
bycia świadkiem. Jest czyste lustro, nic nie odzwierciedlające. Nawet powiedzenie, że jest to 
lustro, nie jest właściwe, lepiej byłoby powiedzieć, że jest to
odzwierciedlanie. Jest to bardziej dynamiczny proces stapiania się i złączania, a nie zjawisko 
statyczne;  jest to przepływ.  Róża sięga do ciebie,  ty sięgasz do róży - jest to dzielenie  się 
istnieniem.
Zapomnij, że świadek to obserwator - tak nie jest. Obserwatora można praktykować, świadek 
zdarza   się.   Obserwator   to   swoista   koncentracja,   obserwator   utrzymuje   cię   w   oddzieleniu. 
Obserwator   powiększa,   wzmacnia   ego.   Im   bardziej   stajesz   się   obserwatorem,   tym   bardziej 
czujesz się wyspą - oddzielny, daleki, odległy.
W ciągu wieków mnisi całego świata praktykowali obserwatora. Może nazywali go świadkiem, 
ale to nie świadek. Świadek to coś totalnie  innego, innego jakościowo. Obserwatora można 
praktykować, pielęgnować; praktykując go można stać się lepszym obserwatorem.
Naukowiec   obserwuje,   mistyk   jest   świadkiem.   Cały   proces   nauki   to   obserwacja,   bardzo 
przenikliwa, uważna i ostra... by nic nie pominąć. Ale naukowiec nie zna Boga. Jego obserwacja 
jest   bardzo,   bardzo   biegła,   ale   on   sam   jest   nieświadomy   Boga.   Nigdy   nie   napotyka   Boga, 
przeciwnie,   zaprzecza   jego   istnieniu,   bo   im   bardziej   obserwuje   (a   cały   jego   proces   to 
obserwacja) tym bardziej oddziela się od egzystencji. Zerwane mosty, powstają ściany... zostaje 
on uwięziony we własnym ego.
Mistyk jest świadkiem. Pamiętaj, bycie świadkiem to zdarzenie, skutek uboczny bycia totalnie w 
każdej chwili, w każdej sytuacji, w każdym przeżyciu. Totalność jest kluczem - z totalności 
rodzi się błogosławieństwo bycia świadkiem. Zapomnij o obserwowaniu - da ci ono bardziej 
dokładną informację o obserwowanym przedmiocie, ale pozostaniesz absolutnie nieświadomy 
swej własnej świadomości.
Medytacja przychodzi sama
Medytacja jest taką tajemnicą, że można ją nazwać nauką, sztuką, talentem, i nie będzie w tym 
żadnej sprzeczności.
Z jednego punktu widzenia jest to nauka: jest konkretna technika, którą trzeba robić. Nie ma od 
tego   wyjątków,   jest   to   niemal   prawo   naukowe.   Z   innego   punktu   widzenia   można   o   niej 
powiedzieć, że jest sztuką. Nauka to przedłużenie umysłu -matematyka, logika, racjonalność. 
Medytacja należy do serca, nie do umysłu - nie jest logiką, bliższa jest miłości. Nie przypomina 
działań naukowych, bardziej przypomina muzykę, poezję, malowanie, tańczenie. Dlatego można 
ją nazwać sztuką.
Ale   medytacja   to   tak   wielka   tajemnica,   że   nazwanie   jej   „nauką"   i   „sztuką"   nie   mówi 
wszystkiego. Jest to pewien talent; albo go masz albo go nie masz. Talent nie jest nauką, nie 
można   go   nauczyć.   Talent   nie   jest   sztuką.   Talent   jest   czymś   najbardziej   tajemniczym   w 
człowieku.
Gdy byłem  dzieckiem,  posłano  mnie  do nauczyciela,  nauczyciela  pływania.  Był  najlepszym 
pływakiem w mieście, nigdy nie spotkałem kogoś, kto tak bardzo kochałby wodę. Woda była dla 
niego bogiem, oddawał jej cześć, rzeka była jego domem. Wcześnie rano - o trzeciej - można 
było spotkać go nad rzeką. Wieczorem można było spotkać go nad rzeką, i w nocy można było 
spotkać go siedzącego, medytującego nad rzeką. Całe jego życie składało się z bycia blisko 
wody.
Gdy chciałem nauczyć się pływać, zaprowadzono mnie do niego. Spojrzał na mnie, coś poczuł. 

27

background image

Powiedział:   „Nie   ma   sposobu   by   nauczyć   się   pływać.   Mogę   tylko   wrzucić   cię   do   wody   i 
pływanie przyjdzie samo z siebie. Nie ma sposobu nauczenia
się go, nie można go nauczyć. To taki talent, a nie wiedza". Tak zrobił, wrzucił mnie do wody, a 
sam stał na brzegu. Dwa, trzy razy poszedłem na dno i czułem, że prawie tonę. A on stał i nawet 
nie próbował mi pomóc! Kiedy chodzi o życie, robisz wszystko co możesz. Zacząłem poruszać 
rękoma,   przypadkowo,   gorączkowo...   ale   ten   talent   pojawił   się.   Gdy   życie   jest   zagrożone, 
wszystko zrobisz... Zawsze gdy robisz wszystko  co możesz,  gdy działasz totalnie, wszystko 
przychodzi samo z siebie!
Umiałem pływać! Niesamowite! „Następnym razem - powiedziałem - nie musisz mnie wrzucać, 
sam wskoczę. Teraz wiem, że ciało ma naturalną pływalność. Nie jest to kwestia pływania, ale 
zharmonizowania się z żywiołem wody. Gdy jesteś w harmonii z żywiołem wody, chroni cię 
on."
Od tamtej pory tylu ludzi wrzucam do rzeki życia! Ja tu stoję... Nikt nie przegrywa jeśli dokona 
tego skoku. Nauczenie się jest nieuniknione.
Opanowanie tego talentu może zająć kilka dni. To jest talent, nie sztuka! Gdyby medytacja była 
sztuką, bardzo łatwo byłoby jej uczyć. A jako talent, musi być ćwiczony, nabywasz go powoli. 
Jeden z profesorów psychologii w Japonii próbował uczyć pływania małe sześciomiesięczne 
dzieci i udało mu się to. Potem próbował z dziećmi trzymiesięcznymi - i udało mu się. Teraz 
próbuje z noworodkami i mam nadzieję, że mu się uda. Wszystko na to wskazuje, bo jest to 
pewien talent. Nie trzeba żadnego doświadczenia, wieku, wykształcenia... jest to po prostu talent. 
A jeśli sześciomiesięczne czy trzymiesięczne dziecko potrafi pływać, oznacza to, że w sposób 
naturalny dysponujemy wyobrażeniem „jak" się pływa... musimy tylko to odkryć.
Odrobina starań i zdołasz to odkryć. To samo odnosi się do medytacji - bardziej nawet niż do 
pływania. Po prostu musisz poczynić nieco starań.

Którą technikę mam wybrać?

Devi   pyta   Shivę:   Jaka   jest   twoja   rzeczywistość,   mój   Panie?   Ale   on   nie   odpowie.   Wręcz 
odwrotnie - poda technikę. I jeśli Devi przejdzie przez tę technikę, dowie się. Zatem odpowiedź 
jest pośrednia, nie wprost. Shiva nie odpowie kim jest. Poda technikę. Zrób to, a dowiesz się.
Dla   tantry   działanie   jest   poznaniem,   innego   poznania   nie   ma.   Póki   czegoś   nie   zrobisz,   nie 
zmienisz się, nie nabędziesz nowej perspektywy, na którą i z której będziesz patrzeć, póki nie 
przejdziesz do wymiaru zupełnie innego niż intelekt, odpowiedzi nie będzie. Odpowiedzi można 
udzielić,  ale wszystkie  odpowiedzi  są kłamstwami.  Wszystkie  filozofie  to kłamstwa.  Zadasz 
pytanie - filozofia da ci odpowiedź, która cię zadowala albo nie. Jeśli cię zadowala, stajesz się 
wyznawcą tej filozofii, ale pozostajesz taki sam. Jeśli nie - poszukasz innej filozofii, na którą 
będziesz mógł się nawrócić. Ty pozostajesz taki sam, w ogóle nie dotknięty - niezmieniony.
112 metod medytacji tantry tworzy całą naukę o przemianie umysłu. Zagłębimy się w nie, jedna 
po drugiej. Najpierw spróbujemy zrozumieć je intelektualnie, ale używaj intelektu tylko jako 
narzędzia, nie traktuj go jak swego pana. Używaj go jako narzędzia do zrozumienia, ale nie 
zacznij tworzyć nim barier. Gdy będziemy mówić o tych technikach, po prostu odstaw na bok 
swą dotychczasową wiedzę, wszystko co wiesz, bez względu na to jakie informacje zebrałeś. 
Odłóż je na bok, to tylko kurz, który zebrał się na drodze.
Wyjdź na spotkanie tym metodom ze świeżym umysłem, z czujnością, ale bez myślenia. 1 nie 
stwarzaj fałszywego przekonania, że umysł myślący to umysł czujny. Nie jest taki, bo z chwilą 
wejścia w myślenie tracisz świadomość tego co się dzieje, tracisz czujność. Nie ma cię.
Te metody nie należą do żadnej religii. Pamiętaj: one nie są hinduskie, tak samo jak teoria 
względności nie jest żydowska tylko dlatego, że wymyślił ją Einstein, a radio i telewizja nie są 
chrześcijańskie. Nikt nie pyta: „Dlaczego używasz elektryczności? Przecież to chrześcijański 
wynalazek, to chrześcijański umysł ją wymyślił". Nauka nie należy do ras i religii - a tantra jest 
nauką. Pamiętaj więc: te techniki wcale nie są hinduskie. Opracowali je hindusi, ale nie są one 
hinduskie.   Dlatego   w   tych   technikach   nie   ma   wzmianki   o   jakimkolwiek   religijnym   rytuale. 

28

background image

Żadnej   świątyni   nie   potrzeba.   Ty   sam   jesteś   świątynią.   To   ty   stanowisz   laboratorium,   cały 
eksperyment ma przebiegać w tobie. Nie są potrzebne żadne wierzenia.
Tantra nie jest religią - tantra to nauka. Żadnych wierzeń nie potrzeba. Nie trzeba wierzyć w 
Koran,   Wedy,   Buddę   czy   Mahavira.   Żadne,   żadne   wierzenie   nie   jest   potrzebne.   Wystarcza 
śmiałość i odwaga eksperymentowania - i to jest piękne.
Praktykować może mahometanin i sięgnie głębszych znaczeń Koranu. Praktykować może hindus 
i   po  raz   pierwszy  zrozumie   czym   są  Wedy.   Praktykować   może   jain   i   buddysta,   nie   muszą 
odchodzić od swych religii. Tantra ich zaspokoi, kimkolwiek są. Tantra będzie pomocą, bez 
względu na ścieżkę jaką wybrali.
Wybierz technikę, która ci odpowiada, włóż w nią całą swą energię, a nigdy już nie będziesz taki 
jak kiedyś. Prawdziwe, autentyczne techniki zawsze tak działają. Jeśli stawiam jakieś wstępne 
warunki,   ukazuje   to,   że   mam   pseudotechnikę.   Mówię:   „Najpierw   zrób   to,   nie   rób   tego,   a 
potem..."
I   są   to   warunki   niemożliwe   do   spełnienia,   bo   złodziej   może   zmienić   obiekt   swego 
zainteresowania, ale nie może przestać być złodziejem. Człowiek chciwy może zmienić obiekt 
swej chciwości, ale nie może porzucić chciwości. Możesz go zmusić, on sam też może narzucić 
sobie brak chciwości, ale to i tak będzie skutek innej chciwości. Jeśli obiecasz mu niebo, może 
nawet   spróbuje   nie   być   chciwym.   I   to   będzie   chciwość   par   excellance.   Niebo,   moksha 
(wyzwolenie), sat-chit-ananda (istnienie, świadomość, błogość) - one staną się przedmiotem jego 
chciwości.
Tantra mówi, że nie można nikogo zmienić jeśli mu się nie da techniki prowadzącej do zmiany. 
Samym głoszeniem kazań nic się nie zmienia. Widać to na całym świecie: to co mówi tantra jest 
wypisane na całym świecie. Tyle głoszenia kazań, tyle moralizowania, tylu księży, kaznodziei; 
cały świat jest ich pełny, a jednak wszystko jest tak brzydkie i niemoralne.
Tych 112 metod może pomóc każdemu człowiekowi. Nie każda metoda może być dla ciebie 
przydatna.   Dlatego   Shiva   opowiada   o   tylu   metodach.   Wybierz   dowolną   metodę,   która   ci 
odpowiada. Nietrudno poznać odpowiednią metodę.
Spróbujemy zrozumieć każdą metodę i to, w jaki sposób możesz wybrać dla siebie tę jedną, 
która  może  zmienić  ciebie  i  twój  umysł.   To  zrozumienie,  intelektualne  zrozumienie,  będzie 
podstawową koniecznością, ale nie jest celem samym dla siebie. O czymkolwiek tu będę mówił, 
wypróbuj to.
Tak naprawdę, gdy spróbujesz właściwej metody, ona natychmiast zacznie działać. Ja będę więc 
tu co dnia mówił o tych metodach - ty je sprawdzaj na sobie. Po prostu baw się nimi, idź do 
domu i próbuj. Właściwa metoda, gdy tylko natkniesz się na nią, od razu zacznie działać. Coś w 
tobie eksploduje i poznasz, że „To jest dla mnie odpowiednia metoda". Potrzebne jest jednak 
działanie   -   i   może   pewnego   dnia   poczujesz   się   zaskoczony   kiedy   nagle   jedna   z   metod   cię 
pochwyci.
A więc gdy ja będę tu mówił, w tym samym czasie ty baw się tymi metodami. Mówię „baw się", 
bo nie powinieneś być zbyt poważny. Po prostu baw się! Coś ci może będzie pasować. Jeśli 
będzie ci to odpowiadać, stań się poważny i wejdź w to głęboko; mocno, uczciwie, całą swoją 
energią, całym umysłem. Ale przedtem po prostu baw się.
Kiedy się bawisz, twój umysł jest bardziej otwarty. Kiedy jesteś poważny, twój umysł nie jest 
tak otwarty, zamyka się. Więc po prostu baw się. A te metody są proste. Możesz się nimi tak po 
prostu bawić.
Weź jedną metodę. Baw się nią co najmniej trzy dni. Jeśli da ci ona pewne poczucie bliskości, 
jeśli daje ci pewne poczucie pomyślności i zadowolenia, jeśli da ci
poczucie,   że   jest   dla   ciebie,   zacznij   podchodzić   do   niej   na   poważnie.   Wtedy   zapomnij   o 
pozostałych, nie baw się innymi metodami. Trzymaj się tej jednej, co najmniej trzy miesiące.
Cudy mogą się dziać. Ważne jest tylko to, aby ta technika była na pewno dla ciebie. Jeśli ta 
technika nie jest dla ciebie, nic się nie zdarzy. Możesz trwać z nią przez całe żywoty, ale z tobą 
nic się nie będzie działo. Jeżeli ta metoda jest dla ciebie, nawet trzy minuty mogą wystarczyć.

29

background image

Tych 112 technik może więc być dla ciebie cudownym przeżyciem, ale też mogą one być tylko 
słuchaniem. Od ciebie to zależy. Każdą metodę będę opisywał z tylu punktów widzenia jak to 
tylko możliwe. Jeśli poczujesz do którejś jakieś przyciąganie, baw się nią przez trzy dni, a potem 
ją zostaw. Jeśli poczujesz, że ci odpowiada, że coś w tobie zaczęło się dziać, rób ją przez dalsze 
trzy miesiące.
Życie   jest   cudem.   Jeśli   nie   znałeś   jego   tajemnicy,   to   tylko   ukazuje,   że   nie   znałeś   techniki 
umożliwiającej zbliżenie się do niego. Shiva przedstawia 112 metod. Są to wszystkie możliwe 
metody. Jeśli nic w tobie nie zaskoczy i nic nie da ci poczucia, że jest dla ciebie, znaczy to, że 
nie ma dla ciebie metody - pamiętaj o tym. I wtedy zapomnij o duchowości, ciesz się życiem. To 
nie dla ciebie.
Tych 112 metod jest jednak przeznaczonych dla całej ludzkości - przez wszystkie wieki, które 
minęły, i na wszystkie wieki, które jeszcze przyjdą. Nigdy nie było (i nigdy nie będzie) ani 
jednego   człowieka,   który   mógłby   stwierdzić:   „Żadna   z   tych   112   metod   nie   jest   dla   mnie 
przydatna". Niemożliwe! To jest niemożliwe!
Każdy typ umysłu został tu uwzględniony. Każdy możliwy typ umysłu otrzymał w tantrze jakąś 
technikę.   Istnieje   wiele   technik,   dla   których   nie   istnieje   jeszcze   odpowiedni   człowiek   -   to 
techniki na przyszłość. Istnieje wiele technik, dla których nie istnieje odpowiedni człowiek w 
chwili obecnej - one były ważne w przeszłości. Ale nie obawiaj się: jest wiele metod, które są 
dla ciebie.
Zacznij więc tę podróż...

Jakie   są   dokładne   znaki,   po   których   można   rozpoznać,   że   dana   technika   doprowadzi 
praktykującego do Najwyższego?

Są takie wskazania. Pierwszym jest to, że zaczynasz odczuwać w sobie zupełnie inną tożsamość. 
Nie jesteś taki jak kiedyś. Jeśli dana technika jest dla ciebie odpowiednia, natychmiast stajesz się 
inną osobą. Jeśli jesteś żonaty, nie będziesz już takim samym mężem jak kiedyś. Jeżeli jesteś 
sprzedawcą, nie będziesz już taki sam jak kiedyś. Kimkolwiek jesteś, jeżeli technika jest dla 
ciebie odpowiednia, stajesz się inną osobą - to jest pierwszy znak.
Jeżeli więc zaczniesz czuć się dziwnie z samym sobą, będzie to znak, że coś dobrego zaczęło się 
z tobą dziać. Jeżeli jesteś taki sam i nie masz żadnego dziwnego uczucia, nic się nie dzieje. To 
jest pierwszy znak, po którym poznasz czy dana technika jest dla ciebie odpowiednia. Jeżeli tak 
jest, natychmiast zostajesz przeniesiony gdzieś indziej, przemieniony w inną osobę. Dzieje się to 
nagle: patrzysz na świat w inny sposób. Oczy są te same, ale patrzący człowiek ukryty za tymi 
oczami już nie jest taki sam.
Po drugie: zaczyna odpadać wszystko, co tworzyło napięcie i konflikty. Nie jest tak, że twoje 
konflikty, niepokoje i napięcia odpadają po latach praktykowania danej metody - na pewno nie! 
Jeżeli   dana   metoda   jest   dla   ciebie   odpowiednia,   wszystko   to   zaczyna   odpadać   natychmiast. 
Poczujesz napływające ożywienie, jakby pozbawiono cię brzemienia. Jeżeli technika jest dla 
ciebie odpowiednia, poczujesz jakby zmienił się kierunek działania siły ciążenia. Nie przyciąga 
cię ziemia, bardziej przyciąga cię niebo. Co czujesz przy starcie samolotu? Wszystko zostaje 
zakłócone. Nagłe szarpnięcie i siłą ciążenia przestaje oddziaływać. Ziemia już cię nie przyciąga, 
pokonujesz siłę ciążenia.
Takie samo szarpnięcie pojawia się gdy dana technika medytacji jest dla ciebie odpowiednia. 
Nagle unosisz się, czujesz, że ziemia nie jest już tak ważna, nie ma siły ciążenia. Nic nie ściąga 
cię w dół, coś ciągnie cię do góry. W terminologii religijnej nazywa się to „łaską." Są dwie siły: 
siła ciążenia i łaska. Laska to unoszenie cię do góry, siła ciążenia to ściąganie cię w dół.
To dlatego wiele osób podczas medytacji nagle przestaje odczuwać wagę swego ciała i odczuwa 
tę   wewnętrzną   lewitację.   Wiele   osób   opowiadało,   gdy   technika   była   dla   nich   odpowiednia: 
„Takie to dziwne! Zamykam oczy i czuję jakbym uniósł się nad ziemię, trochę tylko, ćwierć 
metra,  pół metra, nawet i metr  nad ziemię.  A kiedy otwieram oczy,  nadal siedzę na ziemi; 
zamykam oczy i znów się unoszę. Co to jest? Po otwarciu oczu siedzę przecież na ziemi, nie 
unosiłem się w powietrzu".

30

background image

Ciało pozostaje na ziemi, ale ty lewitujesz. Lewitacja to w istocie rzeczy przyciąganie do góry. 
Jeżeli dana technika jest dla ciebie odpowiednia, zaczynasz być przyciągany, ponieważ działanie 
tej techniki umożliwia  to przyciąganie  do góry.  I takie jest znaczenie  techniki: technika  ma 
otworzyć cię na działanie siły, która pociągnie cię do góry. Jeżeli ta technika jest dla ciebie 
odpowiednia, poznasz to - znika waga twojego ciała.
Po trzecie, cokolwiek teraz będziesz robił, cokolwiek, choćby najmniej ważna rzecz, wszystko 
będzie inne. Będziesz inaczej chodzić, będziesz inaczej siedzieć, będziesz inaczej jeść. Wszystko 
będzie inne. Wszędzie będziesz odczuwać tę różnicę. Czasem to dziwne doświadczenie bycia 
kimś   innym   może   powodować   lęk.   Chciałbyś   wrócić   i   być   taki   jak   kiedyś   -   tak   bardzo 
przywykłeś do tego starego. Był to świat rutyny, nawet znudzenia, ale ty sobie w nim dobrze 
radziłeś.
Teraz wszędzie będziesz czuł przepaść. Poczujesz jak zniknie twoja sprawność, jak zmniejszy 
się twoja przydatność, poczujesz, że wszędzie jesteś outsiderem. Trzeba przetrzymać ten okres. 
Potem znowu będziesz w harmonii. To ty się zmieniasz, nie świat, więc przestaniesz pasować do 
otoczenia. Pamiętaj o tym: gdy technika jest dla ciebie odpowiednia, nie będziesz pasować do 
tego świata. Staniesz się niedostosowany. Wszędzie coś będzie nie tak, czegoś będzie brakować. 
Wszędzie poczujesz się jakby przeszło trzęsienie ziemi. Wszystko przecież zostało takie jak było 
-to tylko ty się zmieniłeś. Ale potem znowu będziesz w harmonii, na innym planie, na wyższym 
planie.
To   zakłócenie   odczuwane   jest   tak   samo   jak  w   przypadku   dziecka,   które   dorasta   i   staje  się 
dojrzałe seksualnie. W wieku czternastu czy piętnastu lat każdy chłopiec
czuje się dziwnie. Pojawiła się nowa siła: seks. Nie było jej wcześniej, a raczej była, ale ukryta. 
Po   raz   pierwszy   ten   nowy   rodzaj   siły   stał   się   teraz   dostępny.   Dlatego   chłopcy   są   bardzo 
nieporadni; dziewczynki i chłopcy, gdy stają się dojrzali seksualnie, stają się bardzo nieporadni. 
Nigdzie nie są całymi sobą. Już nie są dziećmi, ale jeszcze nie są dorosłymi, są gdzieś pośrodku, 
nie pasują ani tu, ani tam. Gdy bawią się z małymi dziećmi, czują się niezręcznie, przecież stali 
się już dorośli. Gdy zaprzyjaźniają się z dorosłymi, czują się niezręcznie, bo przecież nadal są 
dziećmi. Do nikogo nie pasują.
To samo dzieje się gdy dana technika jest dla ciebie odpowiednia. Pojawia się nowe źródło 
energii,   większe   od   seksu.   Znów   jesteś   w   fazie   przejściowej.   Nie   pasujesz   już   do   świata 
ziemskich ludzi. Już nie jesteś dzieckiem, ale jeszcze nie pasujesz do świata świętych; pośrodku 
czujesz się nieporadnie.
Jeżeli technika jest dla ciebie odpowiednia, pojawią się te trzy odczucia. Może spodziewałeś się, 
że powiem coś innego: że będziesz bardziej wyciszony, spokojniejszy. A ja mówię coś dokładnie 
odwrotnego: będziesz bardziej zaburzony. Gdy technika jest dla ciebie odpowiednia, będziesz 
bardziej zaburzony, a nie wyciszony. Cisza przyjdzie później. A jeśli przychodzi cisza, a nie 
zaburzenie,  to   na  pewno  nie  jest  to  odpowiednia  technika;   to  tylko   dostosowywanie   się  do 
starych wzorców.
Dlatego ludzie wolą modlitwę zamiast medytacji, bo modlitwa daje pocieszenie. Jest dla ciebie 
odpowiednia, dopasowuje się do ciebie, do twojego świata. Modlitwa pełniła kiedyś dokładnie tę 
samą   rolę   co   dziś   psychoanaliza.   Jeżeli   byłeś   zaburzony,   modlitwa   zmniejszała   zaburzenie, 
dopasowywała   cię   do   wzorców,   społeczeństwa   i   rodziny.   Jeśli   więc   pójdziesz   do 
psychoanalityka na rok, dwa czy trzy, twoja sytuacja się nie poprawi, ale ty staniesz się bardziej 
dostosowany. Modlitwa działa tak samo, i księża działają tak samo: sprawiają, że stajesz się 
bardziej dostosowany.
Gdy umiera twoje dziecko, jesteś zaburzony,  więc idziesz do księdza. On mówi: „Nie bądź 
wytrącony z równowagi. Umierają tylko te dzieci, które Pan Bóg kocha bardziej, woła je do 
siebie." I czujesz się zaspokojony. Twoje dziecko zostało „wezwane," Bóg kocha je bardziej. 
Albo ksiądz powie ci coś innego: „Nie martw się, dusza nigdy nie umiera. Twoje dziecko jest w 
niebie."
Parę dni temu była tu kobieta. W zeszłym miesiącu zmarł jej mąż. Była roztrzęsiona. Przyszła do 
mnie i mówi: „Proszę, powiedz mi, że on się odrodzi w dobrym miejscu i że wszystko będzie 

31

background image

dobrze. Daj mi tylko tę pewność, że nie poszedł do piekła albo nie stał się zwierzęciem, że jest w 
niebie albo stał się bogiem czy coś takiego. Jeżeli dasz mi tę pewność, wszystko będzie dobrze, 
dam sobie radę; jeśli nie, biada mi."
Ksiądz powiedziałby: „Dobrze! Twój mąż urodził się na nowo jako bóg w siódmym niebie i jest 
bardzo szczęśliwy. I czeka na ciebie."
Takie modlitwy tylko dopasowują cię do wzorców... i czujesz się lepiej.
Medytacja to nauka. Nie pomoże ci w dopasowaniu się, pomoże ci dokonać przemiany. Właśnie 
dlatego   mówię,   że   te   trzy   znaki   są   właściwymi   sygnałami.   Pojawi   się   cisza,   ale   nie   jako 
dopasowanie. Cisza będzie twoim wewnętrznym rozkwitem. Wtedy cisza nie jest dopasowaniem 
do   społeczeństwa,   rodziny,   świata   czy   biznesu,   na   pewno   nie.   Wtedy   cisza   jest   prawdziwą 
harmonią ze wszechświatem.
Rozkwita   wtedy  w   tobie   głęboka   harmonia   i   totalność,   pojawia   się   cisza...   ale   to  przyjdzie 
później. Najpierw będziesz czuł się wytrącony z równowagi, najpierw odczujesz szaleństwo - 
ponieważ już teraz jesteś w szaleństwie, tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy.
Jeżeli jakaś technika jest dla ciebie odpowiednia, sprawi, że staniesz się świadomy wszystkiego 
czym jesteś. Stanie przed tobą twoja anarchia, twój umysł, twoje szaleństwo... wszystko. Ty już 
jesteś   takim   zamieszaniem   ukrytym   w   ciemności.   Jeżeli   jakaś   technika   jest   dla   ciebie 
odpowiednia,   poczujesz   się   jakby   nagle   pojawiło   się   światło   i   zaczynasz   widzieć   całe   to 
zamieszanie. Po raz pierwszy spotykasz siebie takim, jaki naprawdę jesteś. Wolałbyś wyłączyć 
światło  i znów zasnąć. Pojawia się lęk. Właśnie w tym  momencie  z pomocą  przychodzi  ci 
mistrz. Powiada: „Nie bój się. Tak jest tylko na początku. I nie uciekaj od tego."
Najpierw to światło pokaże ci kim jesteś, a jeżeli zdołasz pójść dalej, przemieni cię w to, czym 
naprawdę możesz być.

Medytacja w ujęciu Osho

Zorba Budda: tamten świat w tym jest ukryty

Czasem w Twoich słowach widzę swego rodzaju żywego Greka Zorbę: jedzącego, pijącego 
i cieszącego się życiem, pełnego pożądania i namiętności. Kiedy indziej czuję, że mówisz,  
że właściwą drogą jest siedzenie w ciszy, obserwowanie, bez ruchu, niczym mnich. Mam 
wrażenie, że udało Ci się połączyć sprzeczności, ale czy można być równocześnie Zorbą 
-kierowanym namiętnościami i pragnieniami, i Buddą —pozbawionym uczuć, zimnym i  
wyciszonym?

To jest właśnie największa synteza: kiedy Zorba staje się Buddą. Chcę tu stworzyć nie Greka 
Zorbę, ale Zorbę Buddę.
Zorba jest piękny, ale czegoś mu brakuje. Tak, ziemia do niego należy, ale brakuje mu nieba. 
Jest   bardzo   ziemski,   ukorzeniony   niczym   gigantyczny   cedr,   ale   nie   ma   skrzydeł,   nie   może 
wznieść się do nieba. Ma korzenie, ale nie ma skrzydeł.
Jedzenie, picie i cieszenie się życiem samo w sobie jest dobre, nie ma w tym nic złego - ale to 
nie wszystko. Szybko się tym znudzisz. Nie można ciągle tylko jeść, pić i cieszyć się życiem. 
Szybko  ta karuzela  radości zamienia  się karuzelę  smutku  -właśnie  dlatego,  że wszystko  się 
powtarza. Tylko bardzo mierny umysł może być ciągle tym zaspokojony.
Jeśli masz odrobinę inteligencji, wcześniej czy później pojawi się w tobie pytanie: o co w tym 
wszystkim chodzi? Po co to wszystko? Nie można zbyt długo unikać tego pytania. A jeżeli jesteś 
bardzo   inteligentny,   to   pytanie   zawsze   będzie,   ciągle   będzie,   ciągle   będzie   domagać   się 
odpowiedzi od twego serca: po co to wszystko?
O jednym  trzeba pamiętać: nie ci ludzie stają się sfrustrowani życiem,  którzy są biedni czy 
głodują - na pewno nie. Ci ludzie nie mogą odczuwać frustracji. Jeszcze nie zaczęli żyć - jak 

32

background image

więc mają być sfrustrowani? Oni mają nadzieję... biedny człowiek zawsze ma nadzieję, że coś 
się stanie - jeżeli nie dzisiaj to jutro, albo pojutrze; jeżeli nie w tym życiu, to w następnym.
Kim są ci, którzy malują niebo wyglądające jak Klub Playboya - kim są ci ludzie? Wygłodzeni, 
biedni, ci, co przegapili swoje życie... nakładają swoje pragnienia na wyobrażenie o niebie. W 
niebie płyną rzeki wina... Kto może wyobrażać sobie rzeki wina? Ten kto je przegapił w tym 
życiu... W niebie rosną drzewa, które spełniają życzenia. Siadasz pod takim drzewem, czegoś 
sobie zapragniesz i w chwili tego pragnienia, natychmiast, twoje pragnienie spełnia się.
Tylko własnym doświadczeniem poznajesz kompletną próżność tego wszystkiego. Tylko Zorba 
może poznać kompletną próżność tego wszystkiego. Sam Budda też był Zorbą. W swoim kraju 
miał do dyspozycji wszystkie piękne kobiety. Jego ojciec zażądał, by były przy nim wszystkie 
piękne dziewczęta. Budda miał najpiękniejsze pałace, różne pałace na różne pory roku. Miał 
wszelkie możliwe luksusy, wszystko co w tamtych czasach było możliwe. Żył jak Grek Zorba, 
dlatego ogarnęło go całkowite sfrustrowanie już gdy miał dwadzieścia dziewięć lat. Budda był 
bardzo inteligentny. Gdyby był człowiekiem miernoty, korzystałby z tego wszystkiego dalej. Ale 
on szybko zrozumiał o co w tym wszystkim chodzi: że wszystko się powtarza, wszystko jest 
takie samo. Co dnia tak samo jesz, kochasz się z kobietami... a on miał co dnia nowe kobiety, z 
którymi mógł się kochać. Ale na jak długo...? Szybko znużyło go to wszystko.
Doświadczenie życia jest bardzo gorzkie. Słodkie jest tylko w wyobraźni, a tak naprawdę jest 
bardzo gorzkie. Budda uciekł z pałacu, od tych kobiet, bogactw, luksusów, od wszystkiego.
Nie jestem więc przeciwny Grekowi Zorbie, bo Grek Zorba jest najgłębszą podstawą Zorby 
Buddy. Z takiego przeżycia wyrasta Budda. Dlatego całym sobą opowiadam się za tym światem, 
ponieważ wiem, że tamtego świata można doznać tylko poprzez niego. Dlatego mówię, byś nie 
uciekał od niego, nie mówię, że masz stać się mnichem. Mnich to ktoś, kto wystąpił przeciwko 
Zorbie, kto jest eskapistą, tchórzem i podjął działanie w pośpiechu, powodowany swoją nie-
inteligencją. Nie jest człowiekiem dojrzałym. Mnich jest człowiekiem niedojrzałym, chciwym - 
chciwym tamtego świata... chce dostać go bardzo szybko, choć to jeszcze nie jego pora i jeszcze 
do tego nie dojrzał.
Żyj   w   tym   świecie,   ponieważ   ten   świat   pozwala   ci   przygotować   się,   stać   się   człowiekiem 
dojrzałym, uzyskać wewnętrzną godność. Wyzwania tego świata umożliwiają scentrowanie, dają 
uważność. Ta uważność staje się pomostem, po którym możesz przejść od Zorby do Buddy.
Tylko Zorbowie stają się Buddami - a Budda nigdy nie był mnichem. Mnich to ktoś taki, kto 
nigdy nie był Zorbą, ale kogo urzekają słowa Buddy. Mnich jest imitatorem, jest fałszywy, na 
niby. Imituje Buddę. Może być chrześcijaninem, może być buddystą albo hindusem - nie jest to 
istotne - rzecz w tym, że imituje Buddę.
Gdy mnich odchodzi od tego świata, zaczyna z nim walczyć. Nie odchodzi odprężony. Świat 
przyciąga go całego, a on walczy z tym. Staje się człowiekiem podzielonym, jedna połowa jego 
istnienia dąży do tego świata, druga staje się chciwa tamtego świata. Jest podzielony. Mnich jest 
z gruntu schizofreniczny, jest człowiekiem podzielonym na to co niższe i na to co wyższe. I to co 
niższe   stale   go   przyciąga   i   staje   się   coraz   bardziej   atrakcyjne   -   i   staje   się   coraz   bardziej 
stłumione. A ponieważ on nie przeżył tego co niższe, nie może przejść to tego co wyższe.
Do tego co wyższe możesz dotrzeć tylko wtedy,  gdy przeżyłeś  to co niższe. To co wyższe 
dostępujesz tylko wtedy, gdy przeszedłeś już agonie i ekstazy tego co niższe. Zanim lotos stanie 
się kwiatem lotosu, musi przebić się przez błoto - ten świat jest tym błotem. Mnich uciekł od 
tego błota, nigdy więc nie stanie się lotosem. To tak, jakby nasionko lotosu bało się wpaść w 
błoto... może powodowane swoim ego: „Przecież jestem zalążkiem lotosu! Nie mogę tak po 
prostu wpaść w błoto." W takiej
sytuacji na zawsze pozostanie nasionkiem; nigdy nie rozkwitnie kwiatem lotosu. Jeśli zechce 
zakwitnąć   jak   lotos,   musi   zanurzyć   się   w   błoto,   musi   przeżyć   tę   sprzeczność.   Bez   tej 
sprzeczności życia w błocie, nigdy nie pójdzie dalej.
Chcę. byś zapuścił korzenie w ziemi. Całkowicie zgadzam się z Friedrichem Nietzsche, który 
powiada: „Zaprawdę bracia moi, pozostańcie wiernymi ziemi i nie wierzcie tym, co mówią o 
nadziejach z tamtego świata!" Najpierw naucz się pierwszej lekcji zaufania - ufając ziemi. Teraz 

33

background image

to ona jest twoim domem!
Nie goń za tamtym światem. Żyj tym światem... żyj nim z intensywnością i namiętnością. Żyj 
nim w totalności, całym swoim istnieniem. Dzięki temu zaufaniu, życiu namiętnością, miłością i 
radością, zdołasz pójść dalej...
Tamten świat ukryty jest w tym świecie. Budda śpi w Zorbie. Trzeba go przebudzić... i nikt inny 
nie może go przebudzić jak tylko samo życie.
Jestem tu po to, by pomóc ci w byciu totalnym - kimkolwiek jesteś. W jakimkolwiek jesteś 
stanie, żyj nim totalnie. Tylko żyjąc totalnie w tym, w czym jesteś, zdołasz wyjść ponad to czym 
jesteś.
Najpierw   stań   się   Zorbą,   kwiatem   tej   ziemi,   przez   to   zyskaj   możliwość   stania   się   Buddą   - 
kwiatem tamtego świata. Tamten świat nie jest gdzieś indziej  niż ten, tamten świat nie jest 
przeciwny temu - tamten świat jest ukryty w tym świecie. Ten świat jest jedynie przejawem 
tamtego, a tamten jest niewidoczną częścią tego świata.

Dlaczego medytacje aktywne?

Po raz pierwszy biorę udział w medytacjach. Czy możesz wyjaśnić do czego służą aktywne 
techniki medytacji?

Ludzki umysł jest ukierunkowany na wysiłek, na działanie, ma obsesję bycia aktywnym - bo im 
jesteś aktywniejszy, tym twoje ego może uzyskać większe spełnienie ego, tym bardziej możesz 
powiedzieć „ja". Wszelka aktywność jest zasadniczo pożywieniem dla osobowości egoistycznej.
Medytacja nie jest wysiłkiem, nie jest aktywnością - jest raczej głębokim powierzeniem się. 
Polega na byciu w nie-aktywności. Samo istnienie już jest medytacją -nie robienie niczego, nie 
pragnienie niczego, nie gonienie za czymś. Samo bycie tu i teraz, po prostu bycie tu i teraz... To 
właśnie nazywam medytacją. Bardzo trudno jest to sobie wyobrazić, nawet samo myślenie o tym 
jest trudne. Umysł nie potrafi myśleć o czymś, co nie jest wysiłkiem. Sam język umysłu, jego 
konstrukcja, struktura, opiera się na wysiłku - robieniu czegoś, osiąganiu czegoś, wędrowaniu.
Umysł jest bardzo poważny, a medytacja jest absolutnie niepoważna. Gdy to mówię, może jesteś 
zaskoczony, bo przecież ludzie stale mówią bardzo poważnie o medytacji. Ale medytacja nie jest 
niczym poważnym. Przypomina zabawę - niepoważną, szczerą, ale niepoważną. Nie jest czymś 
takim jak praca; bardziej przypomina zabawę. Zabawa nie jest aktywnością. Nawet gdy jest 
aktywna, nie jest aktywnością. Zabawa jest samą przyjemnością. Taka aktywność do nikąd nie 
prowadzi, nie ma w niej motywacji, natomiast jest czystą, płynącą energią.
Ale to jest trudne, bo my tak bardzo jesteśmy pochłonięci aktywnością. Od zawsze jesteśmy tak 
aktywni, że aktywność stała się naszą głęboko zakorzenioną obsesją. Jesteśmy aktywni nawet 
wtedy,   gdy   śpimy.   Jesteśmy   aktywni   nawet   wtedy,   gdy   myślimy   o   odprężeniu.   Nawet 
odprężenie uczyniliśmy aktywnością, dokonujemy wysiłku aby się odprężyć. Absurd! Ale tak się 
dzieje na skutek tych automatycznych nawyków umysłu.
Co   więc   możemy   zrobić?   Tylko   nie-aktywność   doprowadzi   cię   do   twojego   wewnętrznego 
centrum, ale umysł nie potrafi sobie wyobrazić jak można być nieaktywnym. Co więc mamy 
robić?
Opracowałem pewien sposób. Ten sposób polega na tym,  by być  tak bardzo aktywnym,  że 
aktywność po prostu ustaje sama z siebie - być tak szaleńczo aktywnym, że umysł goniący za 
byciem aktywnym  zostaje z ciebie wyrzucony.  Tylko  wtedy, po głębokim katharsis, możesz 
zapaść się w nie-aktywność i na chwilę zobaczyć świat, który nie jest światem wysiłku.
Gdy poznasz ten świat, bez żadnego wysiłku możesz do niego wejść. Gdy już go poczujesz - jak 
być po prostu tu i teraz, nic nie robiąc - w każdej chwili możesz do niego wejść, wszędzie 
możesz w nim trwać. W końcu będziesz mógł być aktywny na zewnątrz, a w swoim środku 
pozostać   bardzo   głęboko   nieaktywnym.   Na   początku   musisz   jednak   zrobić   coś   bardzo 
paradoksalnego. Tym paradoksem jest to, że najpierw musisz być aktywny, szaleńczo aktywny, 
gwałtownie   aktywny,   tak,   by   wszystko   zostało   uwolnione,   by   zostały   uwolnione   twoje 
stłumienia.

34

background image

Tyle w sobie stłumiłeś... Te stłumienia stale działają w twojej podświadomości, wytrącają cię z 
równowagi, zatruwają. Dopóki ich nie uwolnisz, nie poczujesz się naprawdę dobrze z samym 
sobą. Jeżeli nie możesz poczuć się dobrze z samym sobą, jak masz czuć się dobrze z całym 
wszechświatem? A dopóki nie masz tego głębokiego poczucia do wszystkiego, w czym żyjesz, 
nie poznałeś czym jest religia.
Tak długo już nie masz kontaktu ze sobą samym, tyle żywotów. Jesteś obcy sam sobie, stałeś się 
dla siebie obcą osobą, a wszystko przez to nastawienie tłumienia. Ciągle wszystko tłumisz. Nie 
krzyczysz, nie śmiejesz się, nie płaczesz prawdziwie. Niczego nie robisz autentycznie, z głębi 
siebie; niczego nie robisz, w czym byłaby zaangażowana twoja totalność.
W głębi siebie gromadzisz szaleństwo. W każdej chwili może ono wybuchnąć. Nikt nie jest 
normalny,   bo   tuż   pod   tą   tak   zwaną   normalnością   ukrywa   się   nienormalność,   szaleniec.   Ta 
nienormalna,   stłumiona   nieświadomość   jest   wulkanem,   który   stale   zakłóca   ci   życie.   Stale 
przeszkadza w tym, co widzisz, stale wszystko zaburza. Jest trucizną, której trzeba się pozbyć... 
jeśli w ogóle masz poczuć się dobrze z samym sobą. To pierwszy krok, którego trzeba dokonać, 
dopiero potem możesz czuć się dobrze z całym wszechświatem.
A   gdy   wszechświat   stanie   się   twoim   domem,   choćby   na   chwilę,   staniesz   się   człowiekiem 
religijnym.   Oto   przemiana...   Potem   zawsze   i   wszędzie   będziesz   czuł,   że   jesteś   w   domu. 
Gdziekolwiek  pójdziesz, kimkolwiek będziesz, cokolwiek będziesz robił, zawsze będziesz w 
domu, odprężony. To uczucie przyjdzie tylko wtedy, gdy wyrzucisz z siebie wszystkie bzdury 
nagromadzone   w   twoim   wnętrzu.   Ale   my   dbamy   o   nie,   stale   pilnujemy,   aby   nie   zostały 
uwolnione, ciągle ich bronimy.
Jeżeli będziesz dalej bronić tych swoich nagromadzonych bzdur nawet podczas medytacji, nic 
się nie stanie. Ale jeżeli jesteś gotowy wyrzucić z siebie wszystko to, co jest stłumione, wiele 
jest przed tobą możliwości. Będziesz mógł wyjechać stąd jako totalnie nowy człowiek, możesz 
stać się nowym istnieniem. Ale musisz mieć odwagę, chcieć wyrażać siebie, być autentyczny i 
pełny nastawienia zabawy.
Cokolwiek   jest   w   tobie   stłumione,   musi   zostać   wydobyte   na   powierzchnię.   Gdy  to   nastąpi, 
zostaniesz od tego uwolniony,  brzemię zostanie ci zdjęte. A w tej chwili nosisz to brzemię, 
każdy na swojej głowie nosi całe Himalaje. Z takim ciężarem na głowie nie pójdziesz dalej 
nawet o centymetr. Zrzuć go! To właśnie nazywam śmiałością. Miej więc w sobie tę odwagę.
Być   może   nie   zdajesz   sobie   z   tego   sprawy,   ale   im   jesteś   bardziej   stłumiony,   tym   płyciej 
oddychasz. Człowiek stłumiony nie może nabrać głębokiego oddechu. Boi się. Jego oddech nie 
dociera głęboko do pępka, jest płytki. Taki człowiek tylko łapie powietrze i już je wyrzuca. 
Oddech   nigdy   nie   dociera   do   głębi   jego   istnienia.   On   boi   się   swoich   korzeni,   boi   się   być 
totalnym, ponieważ gdy zacznie być totalnym, będzie musiał uwolnić swoje stłumienia. Będzie 
musiał inaczej się zachowywać, nie będzie w stanie nad sobą zapanować. Zostanie wrzucony w 
głębiny rzeki egzystencji. Egzystencja nad nim zapanuje, a on nie zdoła przejąć władzy nad 
egzystencją. Kontrolujemy nasze oddychanie starając się zachować panowanie nad sobą.
Popatrz na dziecko... dziecko oddycha inaczej. Nie jest jeszcze skażone kulturą, cywilizacją - to 
jest powód. Ale całe społeczeństwo będzie czyniło wszystko, by to dziecko ucywilizować, a 
kiedy stanie się ono świadome społeczeństwa, jego oddychanie ulegnie zmianie.
W tej jednej chwili zmieni się jego oddychanie. Kiedy dziecko uświadamia sobie swoją płeć - 
albo to społeczeństwo, rodzice czy rodzina uświadamiają temu dziecku jego płeć - oddychanie 
ulega zmianie. Oddychanie staje się płytkie, bo głębokie oddychanie masuje, pobudza ośrodek 
seksualności   od   wewnątrz;   schodzi   bardzo   głęboko   i   pomaga   poruszyć   energię   seksualną. 
Społeczeństwo, religia, tak zwane religie - wszyscy boją się seksualności. Całe rodziny, kultury i 
cywilizacje   boją   się   seksualności.   Gdy   seksualność   dziecka   zostanie   potępiona,   to   dziecko 
przestanie   oddychać   naturalnie.  Jego  oddychanie  stanie  się  płytkie,   ponieważ  gdyby   oddech 
zszedł głęboko, ośrodek seksualności zostałby pobudzony. Aby nie zejść tak głęboko, dziecko 
nie dopuszcza oddychania. I to dlatego każdy oddycha tak płytko.
Ośrodek seksualności można pobudzać dwoma sposobami. Można pobudzać go z zewnątrz - gdy 
odczuwasz  przyciąganie  do  płci   przeciwnej,  jest  to  właśnie   pobudzanie  z   zewnątrz;   energia 

35

background image

porusza   się   na   zewnątrz.   Jeśli   weźmiesz   głęboki   wdech   i   pobudzisz   nim   ten   ośrodek   od 
wewnątrz, energia porusza się do wewnątrz; jest to ta sama energia. Seksualność jest jednym i 
drugim, może poruszać się na zewnątrz i do wewnątrz. Może poruszać się w dół i wędrować ku 
górze; oba kierunki są dla niej dostępne. Obojętne w którym kierunku, ta energia musi zostać 
uwolniona. Istnieje pewien wewnętrzny układ w człowieku, za pośrednictwem którego porusza 
się   energia   seksualna   -   nazywamy   go   kundalini.   Kundalini   to   nic   innego   jak   tylko   energia 
seksualna poruszająca się do wewnątrz człowieka.
I stanie się coś jeszcze... uwolniona zostanie energia, elektryczność twojego ciała,' znana pod 
nazwą   bioelektryczności.   Kiedy   w   ciele   uwolniona   zostaje   bioelektryczność,   możesz 
wykorzystać ją jako środek do wyjścia ponad, do pójścia dalej niż tylko bycie w ciele.
Boimy się ciała, nie pozwalamy mu więc żyć w pełni. Sprawiamy, że staje się ono na wpół 
martwe. Jeżeli stanie się na wpół martwe, można będzie nad nim zapanować. Jeżeli będzie żywe 
w całej swojej pełni, nie da się nim sterować. I tego się właśnie obawiamy. Umysł zawsze się boi 
i boi się tylko jednego: co się stanie, gdy umysł przestanie panować nad tym co się dzieje? 
Umysł może panować tylko nad martwym albo na wpół martwym ciałem. Jeżeli ciało będzie 
żywe   w   całej  swojej  pełni,  umysł   zaczyna   się  bać.   Tej  energii   jest  tyle,  że   umysł   zostanie 
wyrzucony.
Medytacja   to   ścieżka   samotności,   każdy   podróżuje   nią   samodzielnie.   Wiele   innych   osób 
medytuje, wszyscy to robią, ale ty masz zajmować się tylko sobą. Jeżeli zajmiesz się innymi 
ludźmi, ani na centymetr nie poruszysz się z tego miejsca, gdzie jesteś i zmarnujesz cały swój 
czas spędzony tutaj. Dlatego nie zajmuj się innymi, całkowicie zajmij się sobą.
1 rób to wszystko w nastroju zabawy, nie bądź w tym poważny. Jeżeli staniesz się poważny, nie 
da się dokonać tego uwolnienia w pełni. Baw się, ciesz się tym szaleństwem, które z ciebie 
wychodzi.  Pomagaj  mu,  ciesz się nim,  współdziałaj  z nim.  Jeżeli  naprawdę zainteresuje cię 
wyjście poza swoje własne szaleństwa, tak właśnie trzeba działać.
Kiedy to szaleństwo zostanie z ciebie uwolnione, poczujesz się odciążony, jakbyś nic nie ważył, 
poczujesz jak wkracza do ciebie pewna subtelna świeżość, jakby wróciło twoje dzieciństwo. 
Znów stałeś się dzieckiem, nowo narodzonym, świeżym.
Ta świeżość jest bardzo ważna, ta niewinność ma wielkie znaczenie - jeżeli masz iść jeszcze 
dalej.

OSHO

Większość z nas spędza życie w świecie czasu, we wspomnieniach przeszłości, oczekiwaniach 
przyszłości.   Bardzo   rzadko   dotykamy   Bezczasowego,   wymiaru   teraźniejszości   -   w   chwilach 
nagłego   piękna   albo   zagrożenia,   w   spotkaniu   z   ukochaną   osobą   albo   zaskoczeni   tym,   co 
nieprzewidziane.
Bardzo niewielu ludzi wychodzi poza świat czasu i umysłu, ambicje i konkurencyjność, zaczyna 
żyć w świecie bezczasowego. A z nich jedynie nieliczni próbowali dzielić się swym doznaniem. 
Lao   Tzu,   Gautam   Budda,   Bodhidharma...   niedawno   George   Gurdjieff,   Raman   Maharishi,   J. 
Krishnamurti... Współcześni uważają ich za ekscentryków albo wariatów, ale po śmierci nazywa 
się ich „filozofami." Po jakimś czasie stają się oni legendą - nie ludźmi z krwi i kości, a czymś w 
rodzaju mitologicznych reprezentacji naszego zbiorowego pragnienia wyrośnięcia ponad małość 
i błahostki, bezsens naszego codziennego życia.
Osho   to   jedna   z   osób,   które   otworzyły   drzwi   do   odczuwania   tego   życia   w   bezczasowym 
wymiarze teraźniejszości. Sam nazwał siebie „prawdziwym egzystencjalistą" i poświęcił swe 

36

background image

życie  na prowokowanie innych  do poszukiwania tych  samych  drzwi, do wyjścia poza świat 
przeszłości i przyszłości i odkrycia dla samych siebie świata wieczności.
Od   wczesnego   dzieciństwa   jasne   było,   że   Osho   nie   będzie   żył   zgodnie   z   konwenansami 
otaczającego go świata. Pierwszych siedem lat spędził z dziadkami ze strony matki, którzy dali 
mu wolność bycia sobą, jaką cieszą się nieliczne dzieci. Był samotnikiem, wolał spędzać długie 
godziny siedząc w ciszy nad jeziorem albo samemu eksplorując otoczenie. Śmierć dziadka - jak 
mówi - wywarła głęboki wpływ na jego życie, wyzwalając determinację odkrycia w życiu tego, 
co nieśmiertelne. Gdy wrócił do powiększającej się rodziny swych rodziców i poszedł do szkoły, 
był już mocno utwierdzony w poczuciu jasności i sensu co do samego siebie. Dało mu to odwagę 
stawiania czoła wszystkim usiłowaniom kształtowania jego życia przez starszych, zgodnie z ich 
wyobrażeniami, kim on powinien być.
Osho nigdy nie unikał kontrowersji. Prawda nie zna dla niego kompromisów -albo przestaje być 
prawdą. A prawda nie jest jakimś wierzeniem, ale przeżyciem. Nigdy nie żąda on, by ludzie 
uwierzyli w to, co mówi, lecz chce by sami eksperymentowali i sprawdzili czy to, co mówi, jest 
prawdą czy nie.
Osho nie ustaje w wynajdywaniu sposobów i środków odkrywania czym naprawdę są nasze 
własne   przekonania   -   marnymi   pocieszeniami   mającymi   złagodzić   nasze   lęki   w   obliczu 
nieznanego   i   barierami   uniemożliwiającymi   spotkanie   z   tajemniczą   i   niezbadaną 
rzeczywistością.
Po oświeceniu, którego dostąpił mając 21 lat, Osho ukończył studia i kilka lat uczył filozofii na 
Uniwersytecie   Jabalpur.   Podróżował   wtedy   po   całych   Indiach,   wygłaszał   wykłady,   w 
publicznych   debatach   kwestionował   ortodoksyjnych   przywódców   religijnych,   spotykał   się   z 
ludźmi z wszystkich dziedzin życia. Wiele czytał - wszystko, co mogło pogłębić jego rozumienie 
systemów wiary i psychologii człowieka współczesnego.
Pod   koniec   lat   60-tych   Osho   zaczął   opracowywać   niepowtarzalne   techniki   medytacji 
dynamicznej. Współczesny człowiek - twierdzi -jest tak pełny przestarzałych tradycji przeszłości 
i niepokojów życia w dzisiejszym świecie, że musi przejść głęboki proces oczyszczania zanim 
będzie   mógł   odkryć   bez-myślowy,   odprężony   stan   medytacji.   Zaczął   prowadzić   obozy 
medytacyjne   w   różnych   miejscach   Indii,   wygłaszać   wykłady   i   osobiście   kierować   sesjami 
medytacji, które opracował.
Na początku lat 70-tych o Osho usłyszeli pierwsi ludzie z Zachodu, którzy przyłączyli się do 
coraz liczniejszego grona Hindusów inicjowanych przez Osho do neo-sannyasu. W 1974 roku 
wokół   Osho   powstała   komuna   mieszcząca   się   w   Punie   (Indie).   Wkrótce   strumyk   gości   z 
Zachodu stał się wartką rzeką.
Wielu z tych, którzy przybyli, było terapeutami. Ich zdaniem znaleźli się w obliczu ograniczeń 
terapii zachodnich i szukali takiego podejścia, które mogło pozwolić na dotarcie do znacznie 
głębszych pokładów ludzkiej psychiki i dokonać ich przemiany. Osho zachęcił ich, aby włączyli 
swoje umiejętności w pracę komuny i ściśle z nimi współpracował w rozwijaniu ich terapii w 
kontekście medytacji.
Osho uważa, że problemem terapii stworzonych na Zachodzie jest to, że zawężają się one do 
leczenia umysłu i jego psychologii, podczas gdy Wschód dawno już pojął, że problemem jest 
sam   umysł,   a   raczej   nasze   utożsamienie   z   nim.   Terapie   mogą   być   użyteczne   (choćby 
katarktyczne fazy medytacji opracowanych przez Osho) w zrzuceniu brzemienia stłumionych 
emocji i lęków oraz jako pomoc w lepszym zobaczeniu samych siebie. Dopóki nie zaczniemy 
oddzielać się od mechanizmu umysłu i jego projekcji, pragnień i lęków, będziemy wychodzić z 
jednego deszczu naszych własnych wytworów, po to, by wpadać pod rynnę innego.
Dlatego terapia musi biec równolegle z procesem odtożsamienia i bycia świadkiem, który znany 
jest pod nazwą medytacji.
Pod koniec lat 70-tych komuna w Punie stała się największym ośrodkiem terapii i rozwoju w 
świecie. Tysiące ludzi przybywały, by brać udział w grupach terapeutycznych i medytacjach, 
siedzieć przy Osho podczas jego codziennych porannych wykładów i wnosić wkład w życie 
komuny, po czym wrócić do swojego kraju i tam zakładać ośrodki medytacyjne.

37

background image

W   latach   1981-1985   eksperyment   komuny   kontynuowano   w   Stanach   Zjednoczonych   na 
pustynnym obszarze Oregonu o powierzchni 330 km2. Głównym celem życia w komunie była 
praca przy budowie miasta Rajneeshpuram, „oazy na pustyni." W zaskakująco krótkim czasie 
zbudowano   kwatery   dla   5.000   osób   i   zaczęto   naprawiać   wieloletnie   zniszczenia   nadmiernie 
spustoszonej ziemi, przywracając bieg strumieni, budując jeziora i zbiorniki wodne, rozwijając 
samowystarczalne rolnictwo i sadząc tysiące drzew.
Programy   medytacji   i   terapii   w   Rajneeshpuram   nadzorował   Międzynarodowy   Uniwersytet 
Medytacji Rajneesha (RIMU). Nowoczesne budynki i wyposażenie zorganizowane dla potrzeb 
uniwersytetu wraz ze starannie chronionym środowiskiem naturalnym umożliwiły dotarcie do 
takich głębi i takie rozbudowanie programów, jakie wcześniej nie były możliwe. Opracowano 
dłużej trwające kursy i szkolenia, co przyciągnęło większą grupę uczestników, pośród których 
wielu już było ludźmi dobrze sytuowanymi  w świecie i chciało pogłębić swoje umiejętności 
zawodowe i rozumienie samych siebie.
Pod   koniec   1985   roku   opozycja   lokalna   i   rządowa   wymierzona   przeciw   Osho   i   komunie 
uniemożliwiły   dalsze   kontynuowanie   eksperymentu.   Komuna   została   rozwiązana,   a   Osho 
wyruszył   w   podróż   dookoła   świata,   podczas   której   udzielał   wywiadów   prasie,   prowadził 
wykłady dla uczniów zebranych w Himalajach, Grecji i Urugwaju, aż wreszcie w połowie 1986 
roku wrócił do Indii.
W   styczniu   1987  roku   Osho   ponownie   osiadł   w   Punie,   gdzie   dwa  razy  dziennie   prowadził 
wykłady. W ciągu kilku miesięcy komuna w Punie powiększyła pierwotny zakres działalności. 
Standard   nowoczesnych,   klimatyzowanych   pomieszczeń   został   przyjęty   w   Ameryce.   Osho 
wyraźnie stwierdził, że nowa komuna w Punie ma być oazą XXI wieku, nawet w zacofanych 
technologicznie Indiach. Coraz więcej ludzi przybywało ze Wschodu, zwłaszcza z Japonii. Ich 
obecność wniosła odpowiednie wzbogacenie programów uzdrawiania i sztuk walki. Rozkwitły 
sztuki wizualne i ruchowe, równolegle z nową „Szkołą Tajemnic". Zróżnicowanie i rozszerzenie 
programu znalazło wyraz w nazwie wybranej przez Osho jako ogólne określenie wszystkich 
programów - Multiwersytet.
Bardziej   wzmógł   się   nacisk   kładziony   na   medytację,   co   w   wykładach   Osho   było   stale 
powracającym tematem. Osho sam stworzył kilka nowych grup medytacyjnych, takie jak No-
Mind, Mistyczna Róża, Narodzony na Nowo.
Od połowy 1987 roku Osho zaczął stopniowo wycofywać się z działalności publicznej. Jego 
wrażliwe zdrowie często nie pozwalało mu wygłaszać wykładów, okresy nieobecności stawały 
się   coraz   dłuższe.   W   połowie   1988   roku   do   wykładów   włączył   nowy   element,   pod   koniec 
każdego   wykładu   prowadząc   słuchaczy  w   trzyczęściowej   medytacji.   W   kwietniu   1989  roku 
wygłosił   ostatni   wykład,   odpowiadając   na   pytania   i   komentując   sutry   Zen.   W   następnych 
miesiącach, gdy tylko pozwalało mu na to zdrowie, pojawiał się wieczorem by siedzieć razem ze 
swymi uczniami i przyjaciółmi w medytacji muzyki i ciszy, po czym wracał do swego pokoju, a 
zgromadzeni oglądali któryś z jego wykładów nagranych na taśmie video.
19 stycznia 1990 roku Osho opuścił ciało. Ledwie kilka tygodni wcześniej, zapytany co stanie 
się z jego dziełem gdy odejdzie, odrzekł:
Moja ufność wobec egzystencji jest absolutna.
Jeśli   w   tym,   co   mówię,   jest   jakaś   prawda,   przetrwa   ona...   Ludzie,   którzy   nadal   będą 
zainteresowani   moją   pracą,   po   prostu   będą   nieśli   pochodnię,   ale   nikomu   niczego   nie   będą 
narzucać...
Pozostanę  źródłem inspiracji  dla  moich  ludzi.  I to  właśnie odczuje większość  sannyasinów. 
Chcę, aby sami wzrastali - rozwijali cechy takie jak miłość, wokół której żadnego kościoła nie 
można   stworzyć,   jak   świadomość,   która   nie   jest   niczyim   monopolem,   jak   świętowanie, 
radowanie się i zachowanie świeżych, dziecinnych oczu...
Chcę, aby moi ludzie poznawali siebie i nie byli takimi, jak ktoś inny tego chce. Droga do tego 
prowadzi przez wnętrze.
Około dziewięć  miesięcy przed opuszczeniem  ciała  Osho podyktował  napis, który miał  być 
wykuty  w  jego  samadhi   - krypcie   okrytej  marmurem  i  lustrami,   w  której  znalazły  się  jego 

38

background image

prochy. Brzmi on:
OSHO
Nigdy się nie urodził - Nigdy nie umarł
Jedynie odwiedził
tę Planetę Ziemię
11 grudnia 1931-19 stycznia 1990
Tekst opracowany przez Osho Multiversity, Puna, India

O Osho

                  Wypowiedzi znanych postaci świata polityki, kultury, nauki i sztuki

Jego niesamowite wykłady nagrane na taśmach audio i książki inspirują mnie i miliony innych 
ludzi na ścieżce samorozwoju... Osho jest niczym dzwon, bijący ludziom ku przypomnieniu: 
„Obudź się! Obudź się! Obudź się!"

James Coburn, aktor

Ludzie oświeceni tacy jak Osho wyprzedzają czasy, w których żyją. Dobrze, że coraz więcej 
młodych ludzi czyta jego książki.

K. R. Narayanan, prezydent Indii

Osho jest oświeconym mistrzem, który na wszelkie sposoby stara się pomóc ludzkości przejść tę 
trudną fazę w rozwoju świadomości.

Dalai Lama

Jego książki mnie oczarowały.

Federico Fellini

Osho to najbardziej niebezpieczny człowiek od czasów Jezusa Chrystusa... Widocznie w jego 
słowach jest prawda, inaczej nie byłby takim zagrożenia. Wypowiada on to, czego nikt inny nie 
ma   odwagi   mówić.   Jest   człowiekiem   wszechstronnej   wiedzy,   a   jego   wypowiedzi   nie   tylko 
pobudzają, stanowią też echo prawdy, która spędza sen z powiek tym, którzy chcą władać całym 
światem.

Tom Robbins, autor „Euen Cowgirls Get the Blues", „Still Life with Woodpecker" i „Jitterbug 

Perfume"

Książki Osho naprawdę mnie pochłonęły, uwielbiam je, to najlepsza lektura.

Mariannę Williamson, autorka

Osho dał swojemu krajowi i światu wizję, z której naprawdę można być dumnym.

Chandra Shekhar, były premier Indii

Przeczytałam wszystkie jego książki.

Shirley MacLaine

Przeczytałem   większość   książek   [Osho]   i   presłuchałem   nagrania   jego   wykładów   i   jestem 
przekonany,   że   w   tradycjach   duchowych   jest   to   umysł   o   nadzwyczajnej   błyskotliwości 
intelektualnej i adolnościach oratorskich.

James Broughton, poeta i autor

To najrzadziej spotykany i najbardziej utalentowany człowiek religijny, jaki pojawił się w tym 
stuleciu.

Kazuyoshi Kina, prof. nauk buddyjskich, Hosen Gakuen College, Tokio, Japonia

Osho wyzwala cię od skostniałych struktur umysłowych... wszystko w nim się zawiera, niczego 
on nie odrzuca.

Pan Nair, High Commissioner d/s Indii w Singapurze

39

background image

Nie słyszałem jeszcze nikogo, kto tak pięknie i swobodnie integrowałby i rozwiązywał problemy 
psychologiczne, które od pokoleń pochłaniały energię człowieka.

Rev. Cain, Chaplain Churchill College, Cambridge

Osho to największe wcielenie w Indiach od czasów Buddy. To żyjący Budda.

Lama Karmapa, naczelnik sekty Kargyupta buddyzmu tybetańskiego.

Te   błyskotliwe   wglądy   przynoszą   korzyść   wszystkim   tym,   którzy   pragną   dotrzeć   do 
doświadczalnej   wiedzy   w   sferze   czystej   potencjalności,   która   jest   wrodzona   każdemu 
człowiekowi. Ta książka powinna znaleźć się na półkach każdej biblioteki i w domach tych, 
którzy poszukują wiedzy o wyższej jaźni.

Dr Deepak Chopra, autor „Ageless Body, Timeless Mind: Quantun Healing and Unconditional 

Life"

Upaniszady podają najwyższą mądrość, Osho pokazuje jak wprowadzić ją w życie. 

R. E. Gussner, Wydział Religii, Uniwersytet Vermont, USA

Nauczam   nagiej   przemiany,   i   nauczam   przemiany   przez   Boga,   nie  
przez ciebie. Ty masz tylko mu przyzwolić. To jest wszystko, co musisz  
uczynić ze swojej strony.
Otwórz   drzwi,   czekaj.   Tylko   otwórz   drzwi   -   tyle   musisz   uczynić. 
Przyzwól... gdy zapuka on do twych drzwi - byś mógł go powitać. Gdy 
przyjdzie -byś mógł go rozpoznać, zaprosić do środka. Nie siedzisz  
przy zamkniętych drzwiach, to wszystko.
Medytacja na tym tylko polega - otwarcie drzwi.

Nie   ma   drogi,   która   by   do   Tego   prowadziła   -wszystkie   drogi 
wprowadzają w błąd. Droga jako taka wprowadza w błąd, bo droga 
oznacza, że odchodzisz dalej od siebie-droga zawsze zabiera cię w 
dal. Nie ma drogi umożliwiającej dojście do siebie - już tu jesteś! Nie 
ma potrzeby dochodzenia.
Po prostu przestań z tymi fantazjami o zmierzaniu dokądś, o stawaniu 
się   duchowym,   religijnym,   o   osiągnięciu   oświecenia,   niruany, 
samadhi - po prostu porzuć wszystkie te bzdury.
Spocznij   tylko   wewnątrz   swego   istnienia,   w   domu,   w   odprężeniu, 
rozluźniony...
W tej chwili, tu i teraz, jesteś oświecony!

Czym jest medytacja?
Medytacja to przygoda, największa przygoda, jaką człowiek może przeżyć. Medytacja oznacza 
samo bycie, nie robienie niczego: brak działania, brak myśli, brak emocji. Po prostu jesteś...
Kiedy znajdziesz czas na samo bycie, porzuć wszelkie działanie. Myślenie też jest działaniem, 
koncentracja jest działaniem i kontemplacja też. Nie rób nic choć przez chwilę, a znajdziesz się 
w swym centrum, w zupełnym odprężeniu - oto medytacja. Gdy zrozumiesz jak twoje istnienie 
może pozostawać niezaburzone, możesz zacząć robić różne rzeczy, czuwając, by nie zostało ono 
poruszone. To druga część medytacji.
Medytacja nie jest więc przeciwna działaniu. Nie musisz uciekać od życia. Medytacja jedynie 
uczy cię nowego sposobu życia: stajesz się okiem cyklonu.
Twoje   życie   trwa   dalej,   z   większą   intensywnością,   radością,   wyrazistością,   wyobraźnią   i 
kreatywnością, a jednak pozostajesz z boku, niczym obserwator na wzgórzu, widzący wszystko 
wokoło

40

background image

Nie jesteś tym, kto działa -jesteś tym, kto patrzy i widzi. To cały sekret medytacji stajesz się 
kimś, kto patrzy i widzi.
Działanie trwa na innym poziomie, nie zmienia się: rąbiesz drewno, czerpiesz wodę ze studni. 
Możesz robić rzeczy małe i wielkie, na jedno tylko nie pozwól: nie możesz zagubić swojego 
centrum. Ta uważność, patrzenie i widzenie, powinny istnieć bez przesłaniających je chmur, bez 
żadnych zaburzeń.

Osho

Osho to oświecony mistrz na wszelkie sposoby starający się pomóc ludzkości przejść tę trudną 
fazę rozwoju świadomości.
 Dalai Lama
Osho to największe wcielenie w Indiach od czasów Buddy, żyjącyBudda.
Lama Karmapa, naczelnik sekty Kargyupta buddyzmu tybetańskiego

Upaniszady podają najwyższą mądrość, Osho pokazuje jak wprowadzić ją w życie. 
R. E. Gussner, Wydział Religii, Uniw. Vermont, USA

Wydawnictwo SAMIRA
1KGH)
Wydawnictwo „KOS" Katowice 2003
© Copyright by Osho International
Osho is a registered trademark of Osho Foundation International Originally published as a compilation of texts in 
Osho Times International
© Copyright forthe Polish edition by Samira 1987, 1989, 1990, 1991, 1992, 1994, 2002 Opracowanie graficzne, 
skład, fotografie: Mariusz Włoczysiak
Wydanie VIII ISBN 83-88915-00-2
O
Wydawnictwo SAMIRA
Wydawnictwo KOS 40-110 Katowice, Agnieszki 13
tel./fax (32) 2584-045, tel. (32) 2582-648, 2582-270 http://www.kos.com.pl               e-mail: kos@kos.com.pl

41