Grecja będzie oszczędzać
Nasz Dziennik, 2011-06-24
Rząd poparli wszyscy deputowani rządzącej partii
PASOK - w sumie 155 osób. Przeciwko opowiedziało się
143 parlamentarzystów, 2 było nieobecnych. Wynik
głosowania oznacza zgodę na przyjęcie proponowanego
przez rząd pakietu reform i oszczędności.
W niezwykle emocjonalnym wystąpieniu poprzedzającym
głosowanie premier Jeorjos Papandreu wezwał wszystkich
Greków, by ratowali ojczyznę przed bankructwem i utratą
niezależności. Powiedział także, że kryzys, w którym znalazł
się kraj, jest efektem błędów i zaniedbań samych Greków. - Jeśli Grecy nie zdecydują się, by wszystko
zmienić, kraj nigdy nie wyjdzie z kryzysu - stwierdził.
Minister finansów Ewangelos Wenizelos odwoływał się także do uczuć narodowych. - Jesteśmy
dumnym narodem z bogatą historią. Wyjdziemy z tego kryzysu! Wygramy tę wojnę! - przekonywał.
Przed głosowaniem doszło do słownych utarczek między wicepremierem Theodorosem Pangalosem a
deputowanymi z opozycyjnej partii Nowa Demokracja. Na znak protestu ci ostatni opuścili salę obrad.
Po kilku minutach jednak na nią powrócili. Ich lider Antonis Samaras zapewniał w swym wystąpieniu, że
chce współpracować z innymi ugrupowaniami w ratowaniu kraju przed bankructwem, ale jednocześnie
wyraził brak zaufania do rządzących socjalistów. - Forsowany przez rząd program oszczędności
prowadzi donikąd. To lekarstwo jest niebezpieczniejsze od choroby - przekonywał.
Głosowanie było jednak zwycięstwem rządu. Wotum zaufania poparli wszyscy deputowani rządzącej
partii PASOK (Wszechgrecki Ruch Socjalistyczny). Tym samym lewicowy rząd Papandreu pokonał
pierwszą poważną przeszkodę w ratowaniu kraju przed bankructwem. W przyszłym tygodniu czeka go
kolejna próba sił. Pod głosowanie w parlamencie poddany zostanie rygorystyczny program
oszczędnościowy i prywatyzacyjny rządu, którego przyjęcie jest warunkiem uzyskania pomocy
finansowej z Unii Europejskiej.
Podczas debaty i głosowania przed siedzibą parlamentu demonstrowało ok. 10 tys. przeciwników
programu rządu.
W reakcji na wynik głosowania w Atenach szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso powiedział,
że wotum zaufania dla greckiego rządu to dobra wiadomość dla Grecji i całej Unii Europejskiej. Komisja
Europejska jeszcze we wtorek zaproponowała odblokowanie około miliarda euro z unijnego budżetu. W
dyskutowany obecnie pakiet pomocy finansowej dla Grecji nie włączy się natomiast Wielka Brytania,
której premier David Cameron wyraził nadzieję, że "eurostrefa sama upora się ze swymi trudnościami".
Piotr Falkowski, PAP
**********************
Pomoc nie trafi do Aten
1
Z Andrzejem Sadowskim, wiceprezydentem Centrum im. Adama Smitha, rozmawia Piotr
Falkowski
Kolejne państwo strefy euro znajduje się na progu bankructwa. A u nas wciąż mówi się o
przyjęciu tej waluty jako o czymś bezdyskusyjnie korzystnym dla gospodarki i finansów.
- Przynależność do strefy euro nie jest żadną gwarancją wzrostu gospodarczego i rozwoju. Nie daje
bogactwa. Bogactwo narodu nie bierze się z koloru farby na banknocie, który jest w obiegu. Zmiana
drahmy czy złotego na euro nie daje żadnych podstaw, by twierdzić to, co było w słynnym raporcie NBP
z 2004 roku, że samo wprowadzenie euro przyniesie wzrost gospodarczy. Komisja Europejska uważa w
oficjalnym dokumencie euro za sukces - ale jest to tylko sukces polityczny, ponieważ kraje unii
walutowej pogorszyły po jej zawarciu swoje wskaźniki ekonomiczne, w szczególności dwa bardzo
ważne: wzrost gospodarczy i bezrobocie. Nie chcę przypisywać euro samego negatywnego wpływu, ale
przed złymi wynikami gospodarczymi nie zabezpiecza. W tym samym czasie (przed kryzysem) Grecja
nie rozwijała się, a Irlandia się rozwijała. Euro stało się kotwicą w czasach kryzysu - jak twierdzono w
Polsce - i nie stało się elementem porządkującym finanse publiczne. Przykład Grecji pokazuje, że te
twierdzenia są całkowicie fałszywe. Dzięki Grecji, Irlandii i Portugalii mity związane z euro, będące jakąś
ekonomiczną religią, zweryfikowały się negatywnie. Wszystko sprowadza się do tego, jak państwo jest
rządzone. W Grecji mieliśmy do czynienia ze złym rządzeniem, złym systemem i złymi rozwiązaniami.
Teraz widzimy tego konsekwencje.
Państwa Unii Europejskiej chcą jednak bronić euro i "składają się" na pomoc dla Grecji...
- Nie! Ta pomoc nie jest dla Grecji! Te pieniądze pójdą na opłacenie zobowiązań, jakie ma Grecja w
bankach niemieckich i francuskich. I zebrane środki trafią właśnie tam, a nie do Grecji.
A czy Polska powinna uczestniczyć w tej pomocy? Premier Tusk mówił o ćwierci miliarda euro w
postaci gwarancji bankowych.
- To są pieniądze polskich obywateli. Po pierwsze, w Grecji nie było żadnego kataklizmu: powodzi,
suszy, pożarów - żadnej takiej klęski naturalnej, która uzasadniałaby pomoc. Pomoc pomiędzy
społeczeństwami, gdy innym dzieje się krzywda niezawiniona i nieprzewidywalna, jest zrozumiała. Ale
tu tak nie jest. Zauważmy, że nasi bliscy sąsiedzi - Estończycy, byli kilka lat temu w sytuacji równie
dramatycznej, rząd musiał obniżyć wynagrodzenia w sferze publicznej, zredukować o 20 proc.
emerytury, nastąpiło pogorszenie standardu życia. Mimo tego rząd Estonii przeprowadził bez specjalnej
zewnętrznej pomocy i bez odwoływania się do innych krajów bardzo radykalne reformy. I dzisiaj Estonia
jest w strefie euro, ale dlatego, że sama przeprowadziła uzdrowienie finansów publicznych. To
pokazuje, że można. Tak samo rozwiązanie problemów Grecji leży po stronie Grecji. Słusznie
zauważyła to premier Słowacji Iveta Radi?ová, że jej państwo nie przyłączy się do "pomocy dla Grecji",
bo emerytury Greków są o wiele wyższe niż emerytury Słowaków. Nasz premier jakoś nie zauważył, że
może użyć tego samego argumentu.
Co powinien zrobić rząd w Atenach?
- Może negocjować z bankami Niemiec i Francji redukcję tych wszystkich zobowiązań. A to z tego
względu, że te banki zaangażowały się w proceder czysto spekulacyjny na wierzytelnościach rządu
greckiego, to znaczy wkalkulowały, że UE i inne państwa zapłacą za długi Grecji tak czy inaczej, stąd
nawet jeśli Grecja już była niewypłacalna, dalej prowadziły operacje spekulacyjne na długu greckim. Nie
ma powodu, aby polski czy jakikolwiek inny rząd finansował spekulacyjne transakcje tych banków.
Powinno w naturalnych sposób dojść do redukcji tych zobowiązań, które powstały w ostatnim czasie w
sposób spekulacyjny.
Jakie błędy doprowadziły Grecję do obecnego stanu?
- Grecja posiada jedną z większych w Europie gospodarek nierejestrowanych, tzw. szarą strefę. Istnieje
2
ona nie dlatego, że ludzie są tacy podstępni i źli, tylko ze względu na absurdalny system podatkowy
obowiązujący w tym kraju. A więc wśród działań, które powinien podjęć rząd Grecji, powinno być nie
zwiększenie represji fiskalnych, nasyłanie kontrolerów i śledzenie ludzi satelitami, co ostatnio
próbowano robić, tylko zmiana systemu, uproszczenie i zmniejszenie podatków. Tylko to może skłonić
wcale nie najbiedniejszych Greków, aby zaakceptowali pewien poziom podatków i je płacili. W obecnym
systemie nie mają na to szans. Reforma fiskalna jest konieczna, aby kasa państwowa znów była
zasilana pieniędzmi z własnej gospodarki, a nie kolejnych pożyczek. Po drugie, jak mówił grecki
premier, kraj nie może się rozwijać, gdy połowa obywateli pracuje w instytucjach rządowych. Trzeba
pamiętać, że w Grecji mamy do czynienia z silnym etatyzmem. Druga połowa obywateli nie jest w stanie
wytworzyć takiej wartości dodanej, aby finansować obecny poziom konsumpcji, emerytur itd. Nie
pomógł nawet strumień pieniędzy z UE. Rozwoju kraju nie da się spowodować, rozbudowując
administrację i sektor publiczny. Siła tkwi w przedsiębiorczości obywateli, którą mają tak samo Grecy,
jak i Polacy. Wystarczy im nie przeszkadzać.
Czy program oszczędnościowy rządu Papandreu jest zgodny z tymi postulatami?
- Częściowo tak, bo na przykład Grecy uzyskali od instytucji międzynarodowych zgodę na obniżenie
podatku VAT. Nawiasem mówiąc - nasz rząd w sytuacji kryzysowej robi odwrotnie - podwyższa
opodatkowanie. Grecy zapowiedzieli też daleko idącą prywatyzację, likwidację umacnianych przez lata
monopoli. Te środki mogą okazać się niewystarczające.
Dziękuję za rozmowę.
3