Pochyły krzyż
1943r.1-11
str.-51-52
Listopad… Zaduszki, i lat cztery już mija.
Mogiła zapadła nieznana, niczyja.
Posępna i ciężka mgła bieleje wokół.
Kładąc krople rosy na rozmiękły sokół.
Z drzew liście opadłe, zeschłe i sczerniałe.
Jako krew zastygła na Ojczyzny chwałę.
Nad pochyłym krzyżem dziś cicho szeleszczą.
Jakąś cichą modlitwą uszy nasze pieszczą.
Niczyja tu ręka pamiętna, pieściwa.
Kwiatów nie położy, ani głowa siwa
Łzą gorącą nie zrosi prochy opuszczone.
Patrząc w przeszłość z bólem przez kurzu zasłonę.
A może przypadkiem podróżny zbłądzony.
Z duszą utęsknioną w te strony zagnany.
Smętnymi oczyma obejmie krzyż mały.
Pochyły i samotny – brzozowy krzyż biały.
A może się wesprze na nim w swej niemocy,
By sił zaczerpać i wytrwania mocy…
I cichym westchnieniem ukołysze łkanie,
Bólu i rozpaczy i serca wołanie.
I rosą grobową ochłodzi źrenice,
Żarzące cierpieniem jak śmierci gromnice
I jęknie boleśnie odchodząc nieznany,
Tułacz swej wiernicy drogiej, ukochanej…
I znów pozostanie samotna mogiła,
Rozwiana, zapadła ziemi ojców bryła
Tylko rdzą przeżarty Chełm na krzyżu zwiśnie,
Tylko orzeł na nim czasem dziwnie błyśnie.
Sczękną stare miecze- echo się rozchodzi,
Szmerem chorągwianych znaków ucho łudzi.
I w szumie bezlistnych drzew chwałę niesie,
I z głębi mogił wstaje i w niebiosa pnie się.
Jak krepowe zwoje zamarły tęsknoty,
Jak zwodniczy obraz minionej pieszczoty.
Jak głosy przebrzmiałe nadziei straconej,
Jak perły przeczyste w ofierze rzucone.
Dziś dla nas nieznany bohater oręża
Walczy mocą ducha i wroga zwycięża.
Nieznana nam postać i nieznane lica,
Jako nieśmiertelnej Ojczyzny strażnica.
Str.52