Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Rozdział 15
Grigori Novikov obudził się powarkując.
- To nie mój telefon - kobiecy głos ostro odezwał się w ciemności.
Odsuwając się od ciepłego ciała, wokół którego był owinięty, Grigori sięgnął po swoje
leżące na podłodze dżinsy i wyciągnął telefon z ich przedniej kieszeni.
- Taak?
- Grigori?
Grigori z trudnością słyszał głos po drugiej stronie. W tle był duży hałas. Brzmiało to jak
helikoptery.
- Taak?
- Tu twój kuzyn. Yuri.
- Tak? - spytał, ponieważ - Bóg świadkiem - miał wielu kuzynów.
- Z Brooklynu. Otrzymaliśmy wezwanie.
- Tak?
- To Bold.
Całkowicie obudzony, Grigori usiadł.
- Jesteś pewien?
- Jesteśmy pewni. Jest w kiepskim stanie.
- Sprowadźcie go tutaj.
- W mieście jest szpital…
- Nie jest przygotowany na niedźwiedzie hybrydy. Sprowadźcie go tutaj. Czekamy na
niego.
- Okej. Ruszamy. Jeszcze jedna rzecz.
- Co?
- Jest z nim kobieta.
- Wpełni człowiek?
- Nie. Ale jeśli nie jest martwa, to będzie.
Lecz Grigori znał swojego bratanka. Jeśli ona była z Boldem, musieli przynajmniej
spróbować.
- Przywieźcie ją.
- Robi się. Wysyłam swojego syna. My musimy tu posprzątać.
Rozmowa się rozłączyła, Grigori odwrócił się i opuścił stopy na podłogę.
- Co się dzieje?
- To Bold - odpowiedział zaniepokojonemu głosowi. - Potrzebuje nas.
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
***
Gwen wbijała łokieć w bok Locka dopóki nie pojął aluzji i nie objął jej swoim ramieniem.
Ponownie roześmiała się, słysząc rozmowę pomiędzy tymi dwoma mężczyznami. Gdyby rok temu
ktoś jej powiedział, że będzie zaręczona z niezgrabnym niedźwiedziem z fetyszem na punkcie
miodu, musiałaby wbić temu komuś rozum do głowy. Ale zaczynała zdawać sobie sprawę, że życie
zawsze potrafiło trochę zamieszać.
Im więcej zamieszania, tym bardziej interesująco.
- Może powinienem zadzwonić do Blayne - zasugerował Ric, gdy skończyli deser a on
popijał kolejną filiżankę kawy.
- Dlaczego? - zapytała Gwen, chociaż już znała odpowiedź.
- Nie wiem czy mogę mu ufać.
To było coś, co Gwen już wykombinowała, opierając się na reakcji obu mężczyzn gdy
powiedziała im jak hybryda wkręciła Blayne w randkę z kolacją. Uważała, że to było zabawne i
słodkie. A faceci? Nie tak bardzo.
- To dupek - Lock wymamrotał pomiędzy łykami kawy.
Biorąc pod uwagę fakt, że Lock zwykle nie miał nic złego do powiedzenia o nikim,
sprawiało to, że kiedy to powiedział, wszystko było nawet zabawniejsze.
- Nie wiem, czy posunąłbym się tak daleko, ale mu nie ufam jeśli chodzi o naszą Blayne.
To był ten problem z Blayne. Przyjaźniła się z tymi wszystkimi facetami, zmieniała ich w
wielkich braci, których nigdy nie miała, i kończyła bez randek, ale za to dobrze chroniona przed
każdym innym mężczyzną, który mógłby być zainteresowany. I kto musiał rozwiązać ten problem?
Któż inny, jak nie Gwen?
- Wszystko z nią w porządku - Gwen zapewniła obu idiotów. - Zaufajcie mi, Blayne wie
jak o siebie zadbać.
- Taak, zupełnie jakby potężny klaps mógł pozbyć się zatwardziałego łajdaka.
- Walki na klapsy są dla przyjaciół. Jeśli Blayne byłaby w prawdziwych tarapatach, nie
mam wątpliwości, że by sobie z tym poradziła. - Gwen spojrzała na Rica. - Więc proszę, nie krępuj
się i odwołaj swojego pit bulla.
Ric zakrztusił się swoją kawą.
- Co?
- No wiesz, Ric. Twój pit bull Dee-Ann? Zatrudniłeś ją, by chroniła Blayne, tak? Cóż, jeśli
mam rację, Blayne już wkrótce będzie miała swoją własną gwiazdę hokeja by ją strzegła, więc
możesz z powrotem przypiąć swoją sukę do łańcucha.
- Nie jestem pewien co ty…
- Zatrudniłeś ją, prawda? Żeby pilnowała naszej Blayne? Z powodu tych wszystkich
ataków na hybrydy? To znaczy - dodała, - mam nadzieję, że to ty ją zatrudniłeś. W innym
przypadku to byłoby po prostu cholernie przerażające, że ona się kręci w pobliżu.
Ric mrugnął.
- Tak. Racja. Oczywiście. Zatrudniłem ją. By chroniła Blayne. Właśnie.
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Lock położył swój kubek na stole.
- Kłamiesz.
Powiedział to tak cicho, że Gwen wiedziała, że się z nimi nie droczy. I widziała, jak
wypowiedź Rica przechodzi od uroczo mętnej do drapieżnie zimnej w dwie sekundy.
- Kłamiesz - Lock mówił dalej. - Ponieważ nikt przy zdrowych zmysłach nie zatrudniłby
Dee-Ann by kogoś śledziła tak na wszelki wypadek. Więc powiedz mi natychmiast - i wtedy to
grizzly wybuchł: - dlaczego do kurwy śledzisz Blayne!
Wpełni ludzie w jadalni podskoczyli na mały wybuch Locka, ale głowa Rica tylko
nieznacznie się pochyliła, jasne oczy skupiły się na grizzlim.
Gwen uderzyła dłonią w stół.
- Na zewnątrz. Obydwaj. Natychmiast.
Sięgnęła po swój plecak by wyjąć portfel, ale Ric rzucił mały zwitek gotówki na stół na
pokrycie rachunku i napiwku.
Gdy byli już na zewnątrz, Gwen nałożyła paski plecaka na swoje ramiona, koncentrując się
na Ricu.
- No dobra, zacznij mówić.
- Być może możemy…
- Nie wciskaj mi tego gówna, Ric - przerwał mu Lock. - Rozmawiamy o Dee-Ann. A znam
ją wystarczająco dobrze by wiedzieć, że wolałbym prawie każdego innego na tej planecie by śledził
Blayne z własnej woli. Więc o co chodzi?
- Nie mogę o tym rozmawiać.
- Dlaczego nie, do cholery? - warknęła Gwen. - Co ukrywasz?
Lock podszedł bliżej do Rica - przyjaciele zaczęli wpatrywać się w siebie ostrym
wzrokiem. Pierwszy - rozgniewany grizzly, drugi - wilk niechętny do ustępstw.
Gwen wstrzymała oddech i zwinęła dłonie w pięści, aż jej paznokcie wbiły się w
wewnętrzną stronę.
Po minucie wzajemnego wpatrywania się, Lock cofnął się.
- O mój Boże. Ty głupi sukinsynu.
- Co? - zapytała Gwen.
- Zrobiłeś to, prawda? - Lock kontynuował, ignorując Gwen. - Przyłączyłeś się do Grupy.
Gwen potrząsnęła głową.
- Czym jest Grupa?
Lock zaśmiał się krótko, przeraźliwie.
- Są jak Gwardia Narodowa. Gwardia zajmuje się problemami poza Stanami, podzas gdy
Grupa lubi rozwiązywać problemy wewnętrzne.
- A co to ma wspólnego z Blayne?
- Odpowiedz jej - warknął Lock, gdy Ric nie odpowiadał.
Ric skrzyżował ręce na piersi, nie wyglądał już dłużej jak słodki, niedoceniany wilk, jak
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
zawsze o nim myślała, i odpowiedział:
- Nazwisko Blayne zostało sprzedane. Do walk pitów.
- Sprzedane? - Gwen desperacko próbowała zrozumieć te wszystkie bzdury tajnego agenta.
- Masz na myśli, że może zostać porwana?
- Dokładnie. Dee-Ann obserwuje ją, by ją chronić.
- To kłamstwo - warknął Lock.
1
- Znam Dee-Ann. Ona nie jest niczyją niańką. Używasz
Blayne jako przynęty, prawda?
Gwen wiedziała, że to co powiedział Lock jest prawdą, gdy Ric nawet nie pofatygował się,
by temu zaprzeczyć. Ale Lock zawarczał - nic dziwnego, skoro większość swojego czasu w
Marines spędził udając przynętę dla bogatych skurwieli, którzy polowali na jego rodzaj.
Jego garb grizzlego zaczął się powiększać, gdy Lock chwycił Rica za jego skórzaną kurtkę
podnosząc go z ziemi.
- Prawda? - ryknął, a wilk warknął podnosząc wargi by odsłonić swoje długie na dwa cale
kły.
- Przestań! - krzyknęła Gwen, uderzając swoim ciałem w Locka. - Natychmiast przestań! -
Kiedy tych dwoje nie poruszyło się, powiedziała - Postaw go!
Lock zrobił to, upuszczając wilka. Ric wylądował bez potknięcia i Gwen weszła pomiędzy
nich dwóch, stając naprzeciw Rica.
- Czy powiedziałeś cokolwiek z tego Blayne? - zapytała go.
- Nie. Podjęto decyzję, że najlepiej będzie jeśli tego nie zrobimy.
Gwen na krótko zamknęła oczy.
- Nie, Ric. To nie było najlepiej. Nie w przypadku wilkopsa. I nie w przypadku Blayne
Thorpe.
- Chronimy ją.
- Dee-Ann dziś wieczorem jest ze swoją Watahą - powiedział Lock.
- Dziś wieczorem ktoś inny ubezpiecza Blayne.
Lock pokręcił nosem.
- Stażyści.
- Dałeś Blayne stażystów? - Było coraz gorzej, i Gwen szybko zanurzyła dłoń w swoje
dżinsy, by wyciągnąć z nich swój telefon komórkowy.
- Nic jej nie będzie. Oni nie są świeżo po szkole średniej, Gwen.
- Chłopaki nie rozumiecie - powiedziała. - Myślicie, że znacie Blayne… - Gwen ponownie
potrząsnęła głową i szybko wybrała numer komórki Blayne.
Zrobiła to jeszcze dwa razy, wiedząc, że telefon jej przyjaciółki zawsze był na dnie jej
plecaka. Ale kiedy Blayne nie odebrała po raz trzeci, Gwen zrozumiała, że czas zacząć się martwić.
- I jak? - zapytał Lock.
- Nie odbiera.
1
Kurcze, co on taki warkliwy się zrobił? – PMS ??
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- To nie znaczy…
- Nie znasz Blayne! - krzyknęła Ricowi prosto w twarz. Odeszła od mężczyzn. - W ogóle
jej nie znasz.
***
Chryste, byli w niezłych tarapatach. Jakimś sposobem zgubili tego cholernego wilkopsa.
Dee-Ann, określana w biurze Grupy także jako ”Ta Suka” da im za to zbiorowo po dupach.
Szczególnie trudno będzie to wyjaśnić, zwłaszcza że ciężarówka Bo Novikova była rozmiaru
małego czołgu i naprawdę ciężko ją było przegapić. Ale utknęli w korku w Nowym Yorku. To nie
była ich wina!
- Skręć tutaj - powiedziała Tommiemu. Zrobił to i, po mniej niż mili, zatrzymał się.
- Kurwa.
Gemma wysiadła z samochodu. Wyciągnęła broń z kabury i szybko podeszła do
uszkodzonego vana i do wpełni człowieka, któremu brakowało części głowy.
- Ten wykitował od strzału - powiedział jej Tommy.
Potaknęła i podeszła do czarnej ciężarówki Novikova. Szyba po stronie kierowcy była
rozbita, oboje drzwi otwarte. Usłyszała “Jump Around” zespołu House of Pain
2
i wiedziała, że to
dzwonek czyjegoś telefonu.
3
Stojąc przy drzwiach od strony pasażera, mogła powiedzieć, że
dochodzi on z plecaka.
Plecaka Blayne Thorpe, w którym nadal był jej portfel wraz z kartami kredytowymi.
Nie. To nie był rozbój.
- Zadzwonię do Dee - zaczęła mówić, ale przestała gdy zobaczyła na sobie spojrzenie
Tommiego. Albo, powinna powiedzieć, spojrzenie Tommiego na cokolwiek, co było za nią.
Gemma wciągnęła nosem powietrze i obnażyła kły, odwróciła się i wysunęła pazury.
Grizzly złapał lamparcicę za głowę i podniósł z ziemi. Syknęła i warknęła, tnąc go swoimi
pazurami.
Usłyszała ryk Tommiego a następnie leciała, tuż nad ciężarówką i wprost na swojego
tygrysiego partnera. Ciężko uderzyli w ziemię, tocząc się w wyniku siły uderzenia.
Wstała pierwsza i wtedy to zobaczyła czarnego niedźwiedzia oraz polarnego
poruszających się ociężale w ich kierunku.
Tommy także wstał, ale miał zamiar ruszyć na grizzlego. Złapała go za ramię.
- Uciekaj - powiedziała. A gdy się na nią gapił, krzyknęła: - Uciekaj!
Wystartowali, wracając do swojego samochodu w ciągu kilku sekund. Gemma usiadła na
siedzeniu kierowcy, zatrzaskując drzwi i wrzucając wsteczny bieg we wciąż niedotartym
samochodzie, gdy Tommy siadał na miejscu pasażera.
Samochód odskoczył na kilka metrów, ale polarny trzymał go za przód, podnosząc go z
2
Tu można tego posłuchać http://www.youtube.com/watch?v=DwQbPgouUYo
3
Hehe, Blayne ma chyba dla każdego znajomego przypisany inny dzwonek ;)
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
ziemi.
- Cholera! Pozbądź się go!
Tommy wyciągnął swoją dłoń i otworzył okno. Wychylił się i zaczął strzelać, trafiając
polarnego w ramię i górną część klatki piersiowej. To go nie zabiło, ale na pewno wkurzyło.
Wrzasnął i szarpnął się, odrywając dach samochodu. Dzięki temu pojazd został uwolniony
na wystarczająco długo, żeby Gemma mogła wycofać się na jakieś pół mili. Zmieniła się by
prowadzić i zawróciwszy, skierowała się ku drodze, którą przyjechali. Tommy rozluźnił się na
swoim siedzeniu, dyszał, jego oczy zmieniały kolor ze złotego na brązowy gdy próbował się
uspokoić.
- Niedźwiedzie? - zapytała. - Przeklęte niedźwiedzie?
- To nie nasze niedźwiedzie.
Wiedziała o tym. Chociaż Grupa miała drużynę niedźwiedzi w swoich szeregach, to Naród
Niedźwiedzi - jak lubili siebie nazywać - wciąż posiadał własną jednostkę. To był bardzo dziwny i
bardzo niebezpieczny związek pomiędzy wszystkimi rasami. Jednak tak długo jak im nie
przeszkadzano, niedźwiedzie nigdy nie niepokoiły innych zmiennych. Ale jak się ich wkurzyło,
albo ścigało jednego z nich, wtedy można było wszystko zaprzepaścić.
I w tej chwili, wyglądało to tak, jakby piekło było na wolności na Brooklynie, w Nowym
Yorku.
***
Yuri Novikov spojrzał w górę, gdy jeden z jego ludzi stanął przed nim. Kumpel polarny,
krwawiący z ran postrzałowych.
- Wpełni ludzie? - zapytał, kucając przy jednym z martwych.
- Nie. Koty. Broń typu wojskowego.
Wiedział, że to nie mogła być Jednostka. Oni nie angażowali się wewnątrz granic U.S. To
oznaczało Grupę.
- Co Grupa miała z tym wspólnego? - spytał Yuri.
- Nie wiem.
- Zapytałeś czy po prostu zaatakowałeś?
4
Polarny pociągnął nosem.
- Wiesz, że nienawidzę kotów.
I wilków i kojotów i hien i wszystkich innych, którzy nie byli niedźwiedziami.
- A twój kuzyn? - polarny spytał Yuriego, próbując wyciągnąć kulę z ramienia własnymi
palcami.
- W drodze do domu. Zajmą się nim. I zostaw to. - Yuri uderzył w rękę idioty, odrywając ją
od pogarszającej się rany. - Jesteś gorszy niż moje wnuki.
4
Czy to podchwytliwe pytanie??
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Tamte koty mogły szukać tego wilkopsa.
W takim razie Grupa może przybyć do Ursus County. Ten wilkopies, i nieważne czy
przeżyje czy będzie martwy, nie był jego problemem.
- Spójrz na to - powiedział Yuri wskazując na ciało wpełni człowieka.
Polarny przykucnął.
- Niezłe cięcia - odpowiedział.
- Wszystkie strategiczne. Tylko główne arterie. Szyja, wnętrze uda, wnętrze górnej części
ramienia. Nie widziałem takiej roboty od czasów wojska.
- Twój kuzyn?
- Dzieciak jest piekielnie dobrym hokeistą i drapieżnikiem, ale to wszystko na ten temat.
Rozrywanie gardeł i wyrywanie nóg prawdopodobnie jest bardziej w jego stylu. A to… to wymaga
umiejętności. I zimnej krwi, którą widziałem tylko wśród ludzi z Jednostki.
- Wilkopies?
- Ona nie ma żadnych tatuaży. Żadnych poważniejszych blizn. Trochę mała. I Jednostka
nie przyjmuje hybryd. Zwłaszcza psów. Zbyt trudne do okiełznania. Zbyt niestabilne.
5
- W takim razie kto?
6
- Nie wiem. Ale - wyciągnął komórkę, - lepiej zadzwonię do Grigoriego, tak na wszelki
wypadek. On nienawidzi niespodzianek, a myślę, że miał ich dość jak na jedną noc, nie uważasz?
***
Marci Luntz, M.D.
7
spojrzała na lądujący helikopter. Skinęła na swój zespół medyczny i
ten popędził z dwoma noszami.
Micah Novikov wstał z przedniego siedzenia pasażera i wysiadł, po czym zamknął za sobą
drzwi helikoptera. Marci pamiętała, że chłopiec przyjeżdżał z wizytą każdego lata. Wyrósł na dość
dużych rozmiarów polarnego, ale - podobnie jak jego ojciec Yuri - mniejszego niż Grigori.
Czując nudności w żołądku, Marci niecierpliwie czekała na swój zespół, by wyniósł Bolda
z helikoptera.
Marci dorastała razem z ojcem Bolda i Grigorim, ale nie widziała Bolda dopóki jako
dziesięciolatek nie został sprowadzony do miasta przez swojego wujka. Oboje jego rodzice nie żyli,
i ten cichy mały niedźwiadek miał niewiele do powiedzenia w pierwszych kilku tygodniach i
miesiącach. Kiedy odszedł osiem lat temu by rozpocząć swoją karierę, wiedziała, że spotka go
ponownie.
Ale nie tak. Nigdy się nie spodziewała zobaczyć go ponownie w takim stanie.
Jej zespół wbiegł z Boldem do środka, jeden z lekarzy starał się pomóc mu oddychać.
5
Eee, bo w Ameryce mają kiepskie psychicznie psy :P
6
No kto? Swoją drogą, niezła jest. Tak jak Gwen powiedziała, nie znamy tak naprawdę Blayne. – Ja bym raczej
powiedziała, że znają „psa‟, ale nie „wilka‟ Blayne
7
M.D - Doktor medycyny
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Podążyła za nimi, ale Micah złapał ją za ramię, powstrzymując ją.
- Dziewczyna - powiedział i kiwnął głową w stronę helikoptera. - Ona wciąż oddycha.
Drugi zespół Marci potrzebował tylko jednego sanitariusza by wyciągnąć dziewczynę;
Bold potrzebował czterech. Dziewczyna była mniej zakrwawiona, ale jej ciało wyglądało… źle.
Sanitariusz położył ją na noszach a jego wzrok napotkał wzrok Marci. Pokręcił głową, już z niej
rezygnując, ale Marci nie dawało się tak łatwo od czegoś odwieść.
- Wnieście ją i znajdźcie doktor Yu.
- Marci - powiedział do niej Micah. - Ta dziewczyna… coś jest nie tak.
- Dlaczego? Bo wygląda to tak, jakby każda kość w jej ciele była złamana?
- Nie. Nie to. Coś słyszałem.
- Micah, porozmawiamy o tym później.
Popędziła za swoimi zespołami, Grigori był tuż przy jej boku. W momencie gdy dotarła na
oddział nagłych wypadków, doktor Baxter już pracował nad Boldem.
- Mam go, mam go - powiedział Baxter, zanim Marci zdążyła wejść do środka. - Sprawdź
dziewczynę. Ona jest umierająca.
- Nie ma sprawy. - Marci obróciła się i zobaczyła doktor Yu zmierzającą korytarzem w jej
kierunku.
- Mamy czarną kobietę w dwójce, wilkopsa. - Razem weszły do sali, pielęgniarki już
przygotowywały wilkopsa. - Wygląda to na katastrofalne uszkodzenia…
Lekarki zatrzymały się i rozejrzały po sali, zastanawiając się skąd dobiega ten hałas.
- Co to…
- Nie wiem.
Znów to usłyszały, i tym razem pielęgniarki odskoczyły od pacjentki, jedna z nich -
zaskoczona - warcząc w panice.
Marci i Yu spojrzały na siebie a potem z powrotem na wilkopsa.
Powoli podeszły bliżej, każda z nich z pochylonym prawym uchem blisko ciała
dziewczyny, by sprawdzić, czy ponownie usłyszą ten dźwięk…
Pstryk!
- Boże! - Marci odskoczyła do tyłu wprost na Micah, który stał za nią. - Ten dźwięk. To…
to wychodzi z niej.
Yu - wyszkolona na Harvardzie i w Princeton, chirurg a zarazem Wielka Panda - pochyliła
się bliżej. Więcej pstrykających odgłosów sprawiło, że się wyprostowała; ciało wilkopsa skręcało
się z każdym dźwiękiem.
Z szeroko otwartymi oczami, biało-czarnymi włosami wymykającymi się z jej
praktycznego koka, Yu powiedziała:
- Ja… sądzę, że jej kości…
- Nastawiają się z powrotem i zrastają. - Micah skończył za nią. Spojrzawszy na Marci,
wzruszył ramionami w sposób, który przypominał jej Grigoriego. - Próbowałem ci powiedzieć.
- Jak szybko twój wuj może tu przyjechać?
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
***
Ric westchnął. Kiedy otrzymał telefon od zespołu pilnującego Blayne, odłączył się od
Locka i Gwen, co nie było trudne jako że Lock się do niego nie odzywał, i poszedł do biura. Nie
dotarł nawet do windy, a Dee już była za nim zadając mu pytania, po których nie czuł się
komfortowo.
- Dlaczego?
- Chcesz złą wiadomość, gorszą wiadomość czy dobrą wiadomość?
Westchnął ponownie. Nie pomagało to Dee-Ann, że brzmiała tak…radośnie.
- Złą wiadomość. - odpowiedział.
- Nie mam pojęcia czy wilkopies jest martwy czy żywy.
Tak. To była bardzo zła wiadomość.
- Dobra wiadomość?
- Wiem, gdzie ona jest.
Okej. To było obiecujące. Ale jednak…
- A ta gorsza wiadomość?
Właściwie bez poruszenia się, Dee jednak zdołała wzruszyć całym swoim ciałem.
- Jest w Ursus County, w Maine.
I gdy Ric uderzył swoją głową w ścianę, mając nadzieję, że powstrzyma paniczny krzyk w
swoim mózgu, Dee-Ann wcale nie wyglądała na zdziwioną.
***
Grigori patrzył jak lekarze-niedźwiedzie z którymi dorastał, łatają jego bratanka. Nigdy nie
myślał, że znów tu będzie. Nie chodziło mu o fizyczne miejsce, ale o sytuację. Ostatnim razem był
tu ze swoim bratem, ale wtedy to wpełni ludzie próbowali uratować życie polarnemu
8
; jego kocia
żona właśnie zmarła. Nic nie mogli zrobić. Prawdopodobnie nic więcej, co mógłby zrobić zmienny
lekarz. Rany były zbyt rozległe. Kiedy było już po wszystkim, został tylko chłopiec. Jedyne dziecko
jego brata. Grigori w tym czasie był w Marines, członkiem rzadko wymienianej, ale dobrze znanej
Jednostki, złożonej tylko ze zmiennych. Grigori natychmiast otrzymał pozwolenie, by być przy
łóżku brata, ale sądził, że to jego starszy brat weźmie chłopca do siebie.
Jak bardzo się mylił. Jego najstarszy brat przysiągł, że nigdy nie wybaczy ojcu Bolda
jakiegoś głupiego sporu sprzed wielu lat, co najwidoczniej stało się prawdą. Nie wybaczył mu.
I chociaż wciąż wiódł miłe, spokojne życie w Ursus County z czwórką dzieci i żoną, która
z łatwością poradziłaby sobie z jednym dzieckiem więcej, które potrzebowało rodziny tego
http://pl.wikipedia.org/wiki/Nied%C5%BAwied%C5%BA_polarny
tak mi przyszło na myśl…
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
mężczyzny, tak się nigdy nie stało.
Grigori wiedział, że opcje dla niedźwiedziątka nie są nalepsze. Rodzina zastępcza. Dom
dziecka. Prowadzony przez wpełni ludzi. Grigori nie mógł znieść takiej myśli. Więc poszedł do
swojego dowódcy i zwolnił się ze służby.
Coś, co nie byłoby łatwe dla wpełni ludzkich Marines, ale zmienni grali według innych
reguł. Czasem tak po prostu musiało być, gdy przychodziło do zaopiekowania się swoim młodym.
Więc Grigori wziął na wychowanie cichego, schludnego chłopca z problemami z czasem. Nie było
łatwo. Grigori miał wtedy tylko dwadzieścia dziewięć lat i zazwyczaj to głównie samice
wychowywały niedźwiedziątka, ale nie mógł pozwolić, by to go powstrzymało. Chłopiec go
potrzebował. Ponieważ co dziesięciolatek składający swoje skarpety bez rozkazu dowódcy mógł
mu powiedzieć? I ten chłopak miał tę dziwną rzecz z czasem i Chryste, spisy! Było tak wiele list! Z
początku, Grigori martwił się, że dzieciak doznał w wypadku urazu psychicznego. Przez pierwsze
kilka miesięcy sprawdzał czy dzieciak torturuje zwierzęta albo rysuje dziwne obrazki z zabitymi
ludźmi. On był po prostu zbyt cichy. Zbyt grzeczny. Zbyt poważny. Szczególnie jak na młode
niedźwiedzia lub lwa.
Grigori zabrał chłopca do Marci Luntz, by go zbadała, ale ona powiedziała mu, żeby się
nie martwił. Potem, pewnego dnia, chłopak wszedł do pokoju gdy Grigori oglądał mecz hokejowy
w telewizji. Po raz pierwszy dzieciak usiadł przy nim bez pytania i oglądał razem z nim. Wcześniej
nie zawracał sobie głowy telewizją, zawsze był bardziej fanem czytania, co Grigori zawsze uznawał
za nudne. Ale dzieciak obejrzał każdą sekundę meczu, prawie się uśmiechając gdy ten się skończył.
Następnego dnia, działając pod wpływem przeczucia, Grigori wrócił do domu z parą
hokejówek, kijkiem i krążkiem, i zabrał dzieciaka na jeden ze stawów obok swojego domu. Nie
mówiąc ani słowa, chłopak założył swoje łyżwy fachowo je zawiązując, owinął rączkę kijka taśmą i
wszedł na lód.
Wtedy to Grigori zrozumiał za czym dzieciak tęsknił przez te kilka miesięcy od kiedy
mieszkali razem.
A po tym, jak obserwował go przez dobrą godzinę, Grigori zdał sobie sprawę z czegoś
jeszcze.
Ten dzieciak będzie supergwiazdą. Jak na kogoś tak młodego, kto - jak zgadywał - nie był
na lodzie od miesięcy, Bo Novikov miał najbardziej imponujące ruchy, jakie Grigori kiedykolwiek
widział, a dzieciak wykonywał tylko ćwiczenia.
Z początku, Grigori był jedynym, który to widział. Nawet jak na dziesięciolatka, Bold był
mniejszy niż jakiekolwiek młode. Cichszy, mniej żwawy. Grigori martwił się, że presja ze strony
innych dzieciaków sprawi, że Bold się podda, zwłaszcza że zaczęli go przezywać ”Drobinka”.
Grigori powinien był wiedzieć lepiej. Dzieciak nie dawał za wygraną. Bold, zawsze mniejszy od
innych niedźwiedzi z którymi grał, nigdy nie pozwalał, żeby to go powstrzymywało. Nigdy nie
pozwolił by reakcje reszty miasta na to, że był twardy, nieustępliwy i podły, go dotknęły. Dzieciak
miał cel i szedł do niego jak metodycznie planujący wojnę dyktator.
9
To niemal wstyd, że dzieciak nie miał zainteresowań wojskowych, bo mógłby zostać
generałem jeszcze przed osiągnięciem trzydziestki. Albo mógłby zostać zabity przez własnych
żołnierzy. To mogło pójść w obie strony.
Doktor Karl Baxter wyszedł z sali operacyjnej.
9
I założe się, że działał jak szwajcarski zegarek – niezawodny i zawsze na czas
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Okej. Wyjęliśmy kulę i zaszyliśmy co mogliśmy, i założyliśmy gips na jego ramię. Teraz
czekamy i zobaczymy.
Grigori skinął głową.
- Okej.
Grizzly z Yellowstone poklepał go po ramieniu.
- Dlaczego nie napijesz się kawy? Prawdopodobnie będziesz jej potrzebował. Do czasu jak
wrócisz, będziemy mogli cię wpuścić, byś go zobaczył.
- Okej. Dzięki, Karl.
- Oczywiście.
Grigori zmierzał korytarzem w dół, w stronę wind, którymi zjechałby do kawiarni, gdy
zatrzymał się u drzwi do sali, w której zajmowano się wilkopsem. Gdy pielęgniarki odmówiły
powrotu do sali z „trzaskającym” i „składającym się psem”, jak to została nazwana przez
sanitariuszki, Betty Yu i Marci odmówiły opuszczenia jej boku.
Zafascynowane każdym trzaskiem, chrupnięciem i pstryknięciem wychodzącym z tej
małej dziewczynki.
10
- Jak ona się ma?
Marci spojrzała na niego a następnie odwróciła wzrok, przewracając dziewczynę na bok i
skupiając uwagę na jej plecach.
- Żyje ale wciąż jest nieprzytomna. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia czy ona
kiedykolwiek wyjdzie z… - Wskazała na plecy wilkopsa. - Betty… co to jest?
Panda obeszła łóżko.
- Co jest co?
- To? Nie wygląda jak rana.
- Więcej szkła? - Betty spojrzała na Grigoriego. - Znalazłyśmy szkło zatopione w jej ciele.
Prawdopodobnie w wyniku wypadku.
Wypadek. Taa. Racja. Z tego co usłyszał jakieś trzydzieści minut temu od swojego kuzyna,
kraksa vana nie była zwyczajnym wypadkiem. Bynajmniej. Zwłaszcza, że Yuri nawet nie sądził, by
większość z wpełni ludzkich ofiar zginęła w wyniku wypadku. Byli martwi przedtem.
- Myślałam, że mamy je wszystkie - wyjaśniła Betty, chwytając wyglądającą na zacisk
rzecz z długimi rączkami, i umieszczając ją w ciele wilkopsa. - Ale mogłyśmy przegapić kawałek
lub dwa.
Szarpnęła i wyciągnęła coś z ciała wilkopsa. To błyszczało w ostrym świetle izby przyjęć,
ale nie było to szkło.
Yu przytrzymała to w górze.
- Co to jest, do cholery?
Taak. Grigori też chciałby to wiedzieć.
10
Jak to niedźwiadki