background image

Bioenergo-głupota 

Dariusz Pietrek 

Do  tego  artykułu  przygotowywałem  się  bardzo  długo.  Zaliczyłem  liczne  pozycje 
książkowe,  uczestniczyłem  w  kilku  „Targach  Zdrowia”,  rozmawiałem  z  kilkoma 
bioterapeutami.  Kiedy  jednak  wszedłem  na  stronę  jednego  z  bardziej  znanych  „bio”, 
byłem bliski uduszenia się ze śmiechu. Oto, czym zostałem przywitany: 

„Energia, która płynie do Ciebie podczas naszego kontaktu (nawet podczas czytania tego 
tekstu!)  powoduje  wzrost  Twojej  kreatywności  i  efektywności.  Najważniejszy  jest 
kontakt.  On  już  nastąpił.  Płynie  energia.  Co  możesz  zrobić,  żeby  osiągnąć  więcej? 
Przyjedź do .....”  

…i tu nazwa miejscowości, w której ten Pan przyjmuje. 

Ludzie, uważajcie! Bo w trakcie czytania tego tekstu też może płynąć do Was energia, a 
wasza kreatywność urośnie. 

Czujecie? Rośnie, no teraz to już musicie czuć. No widzicie! To jest toooooo!!! 

Ale idąc dalej: w dziale formy pomocy czytam „.....Fotografia każdego człowieka jest dla 
mnie szczegółowym zapisem jego stanu zdrowia. Na jej podstawie określam dolegliwości 
równie  dokładnie,  jak  podczas  kontaktu  bezpośredniego,  a  przekazywana  przeze  mnie 
energia, płynie skutecznie do każdego. 

Możesz  przysłać  do  mnie  swoją  fotografię  z  krótkim  opisem  podstawowego  problemu 
zdrowotnego. W niedługim czasie otrzymasz odpowiedź z wyjaśnieniem wszystkich zasad 
korzystania z Trybu Intensywnej Opieki Przez Zdjęcie (TIOPZ)”. 

Ludzie! Szkoda, że tylko nasi niedouczeni lekarze tak nie potrafią! 

Patrzcie,  siedzę  w  domu  i  dzwonię  do  mojego  konowała  mówiąc  mu:  Ty  dobry  mój 
lekarzu, wyciągnij no szybciutko moją kartotekę i rzuć swoim bystrym oczkiem na moje 
zdjęcie  (umieszczone  podczas  aktu  wyboru  lekarza  pierwszego  kontaktu),  bo  coś  mi 
dolega. A on patrzy i patrzy i nagle widzi. On już wie, co mi jest. Dzwoni do mnie i mam 
pełną  jasność,  co  mi  dolega.  Nie  muszę  prątkować  wśród  innych  prątkujących. 
Oszczędzam czas swój i czas panienki z rejestracji! 

No tak, jedno małe zdjęcie... 

background image

LUDZIE !!!! No i w końcu wiem, co to tajemnicze TIOPZ oznacza: to Tryb Intensywnej 
Opieki  Przez  Zdjęcie.  A  na  cholerę  mi  potrzebne  Pogotowie  Ratunkowe,  ja  zapiszę  się 
chyba do TIOPZ-u! 

Dlaczego  się  śmiejecie?  Na  przykład  mając  atak  kolki  nerkowej,  dzwonię  do  tego 
fantastycznego bio i wydaję mu polecenie: „facet, gap się na moje zdjęcie, bo z bólu łażę 
po suficie.” A on w całej pełni profesjonalista wyciąga moją kartotekę ze zdjęciem, byle 
tylko aktualnym i patrzy się bardzo intensywnie. 

Nie, no Pietrek, co ty piszesz? Przecież tak zwariować to przecież nie można! 

Błąd. Jednak można! 

Jak  człowiek  pochodzi  po  tych  targach  zdrowia  i  zapozna  się  z  ofertą  cudotwórców  z 
bagien, po pewnym czasie przechodzi mu ochota do śmiechu.  

A te wszystkie afektowane panie, które wprowadzają jakąś adeptkę z I pietra, którą udało 
się  w  końcu  namówić,  aby  tu  przyszła.  I  ten  ściszony  głos,  pokazywanie  wzrokiem,  „a 
wiesz kto to jest? To bardzo znany bioenergoterapeta. A wiesz, on był w TV!”. Zawsze w 
tym momencie przypomina mi się I cześć filmu „Szpital na peryferiach” ze sławnym już 
tekstem „Gdyby głupota potrafiła latać.......” 

No, ale idźmy dalej.  

Jaką  jeszcze  pomoc  może  nam  zaproponować  ów  jegomość  znany  wszystkim  wiernym 
oglądaczom programu na jednej ze stacji TV komercyjnej ? 

Analizując  ofertę  tego  „bio”,  dowiadujemy  się,  że  nie  tylko  przez  fotografie  może 
„pomagać”. Cóż ciekawego może jeszcze ten pan nam zaoferować? Czytaj czytelniku: 

„Podobnie  jak  Twoja  fotografia  jest  dla  mnie  źródłem  wszelkich  informacji  o  Tobie  - 
zapisem  częstotliwości,  na  której  pracuje  Twój  organizm  -  tak  też  moje  zdjęcie jest  dla 
Ciebie sposobem szybszego i pełniejszego skontaktowania się z przepływającą przeze mnie 
energią.  W  kontakcie  mentalnym  codziennie  o  20.00  lub  o  22.00  wspomoże  i  wzmocni 
przekaz  energii.  Kontakt  mentalny  to  trzy  minuty,  podczas  których  myśląc  o  mnie  i 
mając  przed  sobą  moje  zdjęcie  energetyczne,  wykonujesz  po  kolei  trzy  zobrazowane 
poniżej gesty. Każdy gest trwa 1 minutę. Teraz energia gromadzi się na twoich dłoniach. 
Energia ulega uformowaniu i skondensowaniu. Energia swobodnie przepływa do twojego 
ciała”. 

background image

Ludziska, pan X czeka na Was zawsze od 20:00 do 22:00, czeka mentalnie oczywiście na 
specjalnie zarezerwowanej częstotliwości, aby jak już zawiedzie Tryb Intensywnej Opieki 
Przez Zdjęcie, to on Wam pomoże, tylko musicie myśleć trzy minuty. 

Już to widzę: pan X na urodzinach popijający wódeczkę. Ups. Jaka wódeczka? Przecież 
tylko  i  wyłącznie  woda  naenergetyzowana.  A  więc  popijając  tę  wodę  odbiera,  jak  SB 
Radio, Wasze fale z prośbami o moc. 

Niech moc będzie z Wami! 

Nie  zamieszczam  tutaj  zdjęć  tych  gestów,  gdyż  boję  się,  że  głupota  przez  przypadek 
mogłaby się stać zaraźliwa. 

Czytelniku, wybacz. 

„Na zakończenie tych trzech gestów strzepnij ręce, klaśnij kilkakrotnie w dłonie, a jeżeli 
masz taką możliwość, opłucz je pod bieżącą zimną wodą. 

Dzięki  tym  trzem  gestom  Twoje  ciało  powróci  do  harmonijnej  współpracy  wszystkich 
tkanek i uwolnione zostanie od szkodliwej jonizacji dodatniej (odpromieniuje się). 

Każda  forma  kontaktu  z  tą  energią  może  spowodować  reakcje  świadczące  o  tym,  że 
organizm zaczął się oczyszczać z gromadzących się w nim toksyn, złogów i zanieczyszczeń, 
z którymi energia własna osłabionego chorobą ciała nie daje sobie rady.”  

Osobiście  radziłbym  tym  wszystkim  nie  tylko  opłukać  ręce  zimną  wodą,  ale  cały  wleźć 
pod zimny prysznic tak na 20 minut, ale bez mentalnego kontaktu z panem X. Aha, ale 
tkanki by się nie uwolniły od jonizacji szkodliwej. 

No tak. Zaraz sobie postawię lustro przed monitorem, abym widział kiedy zgłupieję do 
końca czytając takie kretynizmy. No, ale ja nie mam programu w komercyjnej TV!  

Na  koniec  jeszcze  pragnę  wszystkim  czytelnikom  zaprezentować  sztandarowy  numer 
pana X: 

„Jak energetyzować wodę? 

• 1,5 litrowa butelka wody powinna być fabrycznie zamknięta. 

•  Kartkę  wodną  (którą  otrzymasz  pocztą)  podpisaną  imieniem  i  nazwiskiem  osoby,  dla 
której jest przeznaczona woda, naklej na butelkę.  

background image

•  Wodę  możesz  naenergetyzować  podczas  programu  w  TV  XXXXX,  a  także  podczas 
kontaktu mentalnego o 20.00 lub 22.00 - w trzecim geście zbliżając dłonie do butelki na 1 
minutę (zob. fotografie).  

• Tak przygotowana woda jest gotowa i nie trzeba jej już drugi raz energetyzować.  

•  Dla  wzmocnienia  i  uzupełnienia  kontaktu  druga  część  kartki  wodnej  powinna  być 
wypełniona i odesłana do mnie”. 

Proszę pamiętać: koniecznie zamknięta! 

No i tak kartka „wodna”, to znaczy że bez tej kartki to wszystko „psu na budę”. Będę 
czekał o 20:00 na ten program, kupiłem całą paletę wód (150 szt.) bez gazu – może pan X 
jeszcze gaz dorzuci!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!  

Drogi czytelniku, zwróć uwagę na wzmocnienie kontaktu. Koniecznie wypełnij i wyślij. 

Tak, zrób to teraz. Ale dokładnie. Bo teraz pan X może mentalnie znowu się kontaktować 
z  Tobą  na  tej  szczególnej  częstotliwości.  A  ostatecznie  pamiętaj,  jest  jeszcze  Tryb 
Intensywnej Opieki Przez Zdjęcie. 

Kochani! A jeśli pan X połączy te wszystkie metody, to minister Marek Balicki odejdzie 
na bezrobotne z całą armią lekarzy, pielęgniarek, salowych itd.!!! 

A na jednej ze stron znalazłem taki zestaw zadań, jakie ma spełniać bioenergoterapia: 

- informowanie zainteresowanego o zaburzonych strefach, 

- usunięcie zaburzenia przepływu energii, 

- usunięcie energii chorobowej, 

- zasilenie ciała osoby chorej pozytywną energią. 

No dobra, ktoś mi zarzuci, żem złośliwy człek. Wcale nie. Nie mam też jakiś uprzedzeń do 
znanego i cenionego na rynku cudotwórców z bagien pana X.  

Jak  sobie  poczytałem  wypowiedzi  naszych  zrzeszonych  w  Cechu  Rzemiosł  Różnych 
bioenergoterapeutów, to doszedłem do wniosku, że pan X to bardzo profesjonalny „bio”. 
Proszę poczytać, jak reklamują się nasi rodzimi szarlatani sic. Bioenergogoterapeuci! 

Ten  fragment  został  zaczerpnięty  z  artykułu  pana  Andrzej  Gregosiewicza.  Autor  jest 
profesorem dr hab. medycyny z Katedry i Kliniki Ortopedii Dziecięcej AM w Lublinie. 

background image

Na  stronie  http://www.medicus.lublin.pl  pisał  profesor!  A  wszystko  zrozumiałem,  czego 
nie mogę powiedzieć o tłumaczeniach naszych bio! 

Poniższe nazwy kierunków „specjalizacji” naszych rodzimych biooszustów są wytworem 
Pana Profesora: 

„Praterapeuta”:  „...dążę  do  zjednoczenia  z  praistotą  światła  boskiego.  Wykorzystuję 
energię świetlistą do leczenia wielu schorzeń. Dysponuję dwudziestoma rodzajami energii 
leczniczej”. 

„Voltoterapeuta”:  „...mój  zabieg  trwa  około  10-15  min.  To  wystarczy,  bo  ja  mam  22 
milivolty między dłońmi.Usunąłem guzy nowotworowe u około dwustu osób”.  

„Glinoterapeutka”: „Wykonuję okłady z glinki zielonej. Leczę nowotwory”.  

„Czakroterapeuta”: „Do czakry podstawowej wchodzę tylko mentalnie, gdyż znajduje się 
ona w kroczu”. „Syn zadzwonił do mnie... trzeba pomóc choremu na raka”. „Po pięciu 
zabiegach  choremu  wyrzuciło  na  pośladkach  mnóstwo  wrzodów.  Jakby  w  ten  sposób 
uciekała z niego choroba”.  

„Speedterapeuta”:  „Nie  wyglądało  to  dobrze.  Porządna  gula  wystawała  mu  z  szyi. 
Obejrzałem ją i przyłożyłem ręce. Po chwili guz zaczął się w oczach zmniejszać. W końcu 
całkiem zniknął.”  

„Longterapeuta”:  „Moje  biopole  oddziałuje  na  odległość  stu  metrów.  Dodatkowo 
energetyzuję wodę i chusteczki. Po przyłożeniu chusteczek ustępują bóle kończyn i goją 
się rany”.  

„Magterapeuta”: „...wyjmuję kręgosłup z ciała pacjenta”. „Potem wkładam kręgosłup z 
powrotem. Jest już po wszystkim”  

„Stratoterapeuta”:  „...ładowanie  kogoś  swoją  energią  to  tylko  trick.  Ja  przekazuję 
promień energii, który ściągam z góry”.  

„Krystalochromoterapeuta”:  „Zbudowałem  kryształową  lampę  do  leczenia  kolorami. 
Fala koloru wzmacniana jest trzykrotnie. Leczy wszystko”.  

„Hydroterapeuta”: „...energetyzuję butelkę wody mineralnej i polecam codziennie pić w 
domu. Wyleczyłem w ten sposób ciężkie złamanie kości piętowej”.  

„Walkterapeuta”:  „Spaceruję  po  chorym.  Metoda  polega  na  przekazie  energetycznym 
połączonym z masażem całego ciała stopami. Wyleczyłem guz nowotworowy płuca”.  

background image

„Optoterapeutka”:  „Działam  na  nich  białym  światłem,  smugą  bezinteresownej, 
przepełnionej miłością energii, którą wysyłam w kierunku osoby cierpiącej”.  

„Tam-tam-terapeutka”: „Na brzuchu, piersiach, za głową i przy stopach stawiam misy o 
różnych  rozmiarach.  Uderzam  w  misy  i  przysłuchuję  się  dźwiękom.  W  ten  sposób 
uzdrawiam  także  ciało  subtelne.  Potem  korzystam  jeszcze  z  dwóch  innych  rodzajów 
dzwonków wysokośpiewających, których zadaniem jest oczyszczanie, oraz tybetańskich, 
których dźwięk ma dawać połączenie z niebem i ziemią”.  

„Termoterapeuta”:  „Leczę  dotykiem  rąk  (...)  osiągających  temperaturę  38,6  stopnia 
Celsjusza”.  

„Regeneroterapeutka”: „moja metoda to energetyczny przekaz do kręgosłupa. Niedawno 
uzdrowiłam kobietę po wypadku samochodowym. Miała niemal zdruzgotany kręgosłup, 
ledwie się ruszała. Po kilku zabiegach kręgosłup zregenerował się”.  

„Uzdrowiciel  Boży”:  „Mam  energię  od  Boga,  podłączoną  pod  umysł.  Moja  myśl  jest 
sprawcza”.  

„Plazmoterapeuta”:  „Zdejmuję  bioplazmę  chorobową.  Wystarczy,  że  przejadę  ręką  i 
czuję wszystkie zakłócenia w organizmie. Od razu odbieram jakby uderzenie w dłoń”.  

„Chromoterapeuta”:  „...widzę  nie  tylko  choroby,  które  przeszliśmy  lub  te,  które  nam 
grożą.  Widzę  także  kolory  i  nimi  leczę.  Do  każdej  choroby  stosuję  inny  kolor.  Gdy 
niebieski  nie  pomaga,  dodaję  inny.  Do  leczenia  głowy  nie  wolno  stosować  czerwonego, 
ż

ółtego i pomarańczowego. Do złamania zaś kości jak najbardziej”.  

„Naturoterapeuta”:  „nie  badając  jestem  w  stanie  stwierdzić,  co  jest  przyczyną 
dolegliwości pacjenta. Nie muszę go nawet widzieć. Wystarczy, że będę miał jego zdjęcie 
lub podpis. W ten sposób wyleczyłem już niejedną osobę, nawet z nowotworem trzustki 
czy paraliżem”.  

„Net-terapeutka”:  „Kilka  tygodni  temu  otrzymałam  przez  internet  fotkę  chorego  na 
białaczkę. Dzięki swojej energii uzdrawiam widząc tylko wydruk z komputera”. 

„Rezonoterapeuta”:  „Wchodzę  w  świadomość  pacjenta.  Doprowadzam  z  nim  do 
rezonansu. Albo dopasowuję swoją częstotliwość do chorego, albo odwrotnie”.  

„Skolioterapeutka”: „Wzrokiem potrafię nastawić kręgosłup, poprawić skoliozę”.  

„Idioterapeuta”:  „25  lat  temu  w  Krynicy  ze  ściany  wyszła  niewysoka  postać  i  rzekła: 
Masz uzdrawiać”. 

background image

I na tym chyba można zakończyć........ 

A teraz może troszkę poważniej. Na jednej ze stron polskich „bio” przeczytałem taką oto 
definicję bioenergoterapii:  

„Bioenergoterapia  oddziaływuje  w  każdej  płaszczyźnie:  umysłowej,  emocjonalnej, 
fizycznej,  a  nawet  duchowej,  zważywszy  fakt,  iż  otaczające  nas  pole  energetyczne  jest 
wszechobecne. W naszym ciele energetycznym wyróżnia się czakry (węzły energetyczne), 
aurę,  meridiany,  punkty  akupunktury  i  inne  miejsca  gromadzenia  i  rozprowadzania 
energii.  Ciało  energetyczne  zależy  od  ciała  fizycznego,  subtelne  i  rozsądne  działanie 
bioenergoterapii  pozwala  utrzymać  te  dwa  ciała  w  równowadze.  Brak  równowagi 
odczuwamy jako dolegliwość lub chorobę”. 

No i wszystko już jasne! A po co się starają ci wszyscy medycy? 

No to przecież moje podatki są wykorzystywane na jakieś zabawki dla grupy dziwaków 
szukających  kwadratury  oka!  Przecież  wystarczy  utrzymać  równowagę  ciała 
energetycznego i fizycznego! 

Troszkę  dalej  będę  pisał  o  największej  manipulacji  słownej  naszych  biocudotwórców, 
czyli – co to jest ta nieszczęsna energia???? 

„...W  bioenergoterapii  mamy  do  czynienia  z  odwróceniem  kolejności  w  stosunku  do 
oddziaływań w medycynie akademickiej, w której częściej pracuje się nad ciałem – somą”.  

Bardzo  mnie  zastanowił  ten  fragment.  No  jak  to  odwróconej?  Przychodząc  do  lekarza, 
mówię  mu,  co  mnie  boli,  on  mnie  osłuchuje,  daje  skierowanie  na  dodatkowe  badania, 
analizuje wyniki i np. przepisuje mi lekarstwa potrzebne do wyleczenia. To tak w skrócie. 
A jak to oni robią? 

No  jak  odwrócona  to  chyba  tak:  ja  wchodzę,  już  chce  coś  powiedzieć,  a  tu  słyszę 
„CICHO, ja sam”. Podchodzi taki „bio”, macha łapkami i już wie wszystko! I wcale nie 
zajmuje  się  somą.  W  żadnym  wypadku,  on  zajmuje  się  tylko  duchem!  I  jego  proces 
leczenia jest holistyczny, a nie jakiś tam akademicki! Trochę to skomplikowane...........  

„....W konsekwencji poprawa stanu zdrowia fizycznego pacjenta skutkuje poprawą jego 
stanu  psychicznego.  W  leczeniu  metodami  naturalnymi  charakterystyczne jest to,  że w 
większości terapii niekonwencjonalnych pracuje się nad całym człowiekiem w sensie ciało 
– duch” . 

No odkrywcze to nie jest! 

A sposobów jest wiele: 

background image

1. bioterapeutyczny, 2. radiestetyczny, 3. naturalny, 4. homeopatyczny, 5. energetyczny, 
6.  relaksacyjny,  7.  niekonwencjonalny,  8.  komplementarny,  9.  alternatywny,  10. 
parapsychiczny,  11.  antropozoficzny,  12.  hipnotyczny,  13.  chiropraktyczny,  14. 
wizjonerski,  15.  mistyczny,  16.  uzdrowicielski,  17.  ekologiczny,  18.  wschodni,  19. 
ziołoleczniczy,  20.  intuicyjny,  21.  elektrofizjologiczny,  22.  ludowy,  23.  tybetański,  24. 
behawioralistyczny,  25.  witalistyczny,  26.  synchroniczny,  27.  wibracyjny,  28. 
oddechowy,  29.  pulsacyjny,  30.  funkcjonalistyczno-orgonomiczny,  31.  chiński,  32. 
nadprzestrzenny, 33. kosmiczny, 34. orientalny, 35. azjatycki, 36. psychosomatyczny, 37. 
metafizyczny, 38. elektromagnetyczny, 39. popularny, 40. medytacyjny, 41. partnerski, 
42.  integralny,  43.  filozoficzny,  44.  uniwersalistyczny,  45.  humanistyczny,  46. 
promocyjny,  47.  ajuwerdyjski,  48.  taoistyczny,  49.  afirmacyjny,  50.  dietetyczny,  51. 
aromatoterapeutyczny,  52.  chromoterapeutyczny  i  53.  taneczno-ruchowy.  Wypisałem 
tylko 30 rodzajów, ale co profesor to profesor -wypisał sobie 53! 

„...A  w  wielu  ta  terapia  odbywa  się  głównie  drogą  wiodącą  poprzez  psychikę  pacjenta, 
drogą duchową, dzięki której uzyskujemy wyleczenie także ciała. Nie jest już tajemnicą, 
iż  działania  bioenergoterapeutyczne  i  psychoterapeutyczne  są  w  stanie  zahamować  lub 
wręcz cofnąć zmiany spowodowane chorobami nowotworowymi”.  

Szlak jasny mnie trafia, gdy czytam takie kretynizmy! Dlaczego? 

Mój  znajomy  przyszedł  bardzo  podłamany  do  pracy.  Wszyscy  się  zastanawiali  co  się 
stało,  gdyż  każdy  z  nas  wiedział,  że  jego  żona  choruje  na  chorobę  nowotworową. 
Dowiedzieliśmy  się,  że  ordynator  poinformował  go  niestety  o  zakończeniu  leczenia, 
ponieważ medycyna już nie mogła pomóc, teraz wszystko w rękach Boga. 

No  i  jak  to  przysłowie  mówi  „tonący  itd.”  ,po  dokonaniu  wywiadu  cała  rodzina 
znajomego  pojechała  do  znanego,  działającego  na  terenie  województwa  śląskiego 
bioszarlatana  (  a  jest  ich  kilku!!!!).  Proszę  sobie  wyobrazić  atmosferę  panującą  w  tym 
małym fiaciku podczas tej pełnej nadziei wyprawy! 

Kiedy  rozmawiałem  później  z  moim  znajomym,  tak  opisał  mi  tę  wizytę:  zostali 
zaproszeni do środka. Kolega chciał przedstawić dokumentację medyczną, ale ten pan jej 
nie  potrzebował  (wydaje  mi  się,  że  jego  łacina  nie  była  „kompatybilna”  z  łaciną 
medyczną). Dokonał tych swoich obrzędów, czyli pomachał łapkami, pomachał (wyrzucił 
złą energię) i ze szczerym uśmiechem poinformował kolegę i jego żonę, że nie należy się 
bać i wszystko będzie naprawdę dobrze. Oczywiście za wizytę nic nie wziął (filantrop!), 
tylko kolega był nakłoniony do zakupu 1,5 kg huby sproszkowanej. 

Szanowni Państwo, pięć dni później miałem telefon z pracy, że żona kolegi zmarła. Ten 
człowiek  ma  do  dzisiaj  owe  1,5  kg  sproszkowanej  huby  i  o  czym  myśli,  kiedy  na  nie 
patrzy?...... 

background image

A przecież „ fachowe” czasopisma zajmujące się omawianą przeze mnie tematyką podają 
tylko spektakularne sukcesy „ biospecjalistów”, żadnych porażek.... 

Zbierając materiały na temat naszych cudownych „cudotwórców z bagien” zauważyłem, 
ż

e  takich  i  bardzo  podobnych  historii  było  trochę  za  dużo. Bo  ktoś  zawierzył  jakiemuś 

irydiologowi czy filipińskiemu helerowii.  

Szanowny  czytelniku,  można  by  więc  napisać  odrębną  pozycję  książkową  na  temat 
naszych wspaniałych cudotwórców z bagien!  

A  czy  wiecie  szanowni  czytelnicy,  że  Ministerstwo  Zdrowia  zapłaciło  6700  euro  za 
pierwszy  etap  prowadzonej  w  Austrii  holistycznej  terapii  pana  Jacka  Kaczmarskiego 
polegającej  na  stosowaniu  „punktowego  ogrzewania  nowotworu”  oraz  metody  Shiatsu 
(„masaż  ręczny,  pionowy”  i  Reiki  („uzdrawianie  przy  pomocy  energii  Wszechświata”). 
Niestety  z  informacji  zebranych  na  temat  metod  leczenia  pana  Jacka  Kaczmarskiego 
dowiedziałem  się,  że  miał  ambiwalentny  stosunek  do  medycyny  i  kpił  z  polskich 
chirurgów. 

Kuracja kosztowała miesięcznie 20 tyś złotych. Nie wiem do jakiego stopnia austriaccy 
„bioterapeuci” OSZUKIWALI pacjenta, ale obawiam się że „ZAROBILI” większą cześć 
zadeklarowanej kwoty 250 000 zł? - przecież zbierana była za pośrednictwem mediów. 

I  tu  szanowni  Państwo  nie  chodzi  mi  nawet  o  zawierzenie  pana  Jacka,  którego  bardzo 
lubiłem i lubię nadal słuchać. Ale chodzi mi o coś takiego, co się zwie etyką, moralnością 
tych bio-oszukańców. Nawet najmniejsze rzekome podbudowanie psychiczne jest już nie 
etyczne.  

W tym miejscu jawi mi się taka moda, która opanowała już wielu naszych obywateli – 
SPISKOWA TEORIA DZIEJÓW.  

Medycyna  –  nie  ona  jest  szkodliwa.  Przecież  wszyscy  lekarze  ordynują  nam  leki,  które 
reklamują im przedstawiciele handlowi firm farmaceutycznych. No, a oni robią to tylko 
dla zysku. Niektóre firmy są oskarżane o konszachty np. z sektami satanistycznymi! 

(Na  przykład  podczas  spotkania  z  rodzicami  na  temat  sekt  podeszła  do  mnie  Pani, 
informując  mnie,  że  taką  firmą  jest  firma  Blenda  Med.  Zapytałem  dlaczego,  a  ona 
oświadczyła, że jakaś sąsiadka słyszała wywiad w radio, gdzie prezes tej firmy przyznał 
się że jest satanistą. „ A Panie popatrz Pan! A tu jest wąż, a wąż to znak szatana! I koniec 
dyskusji. O mało co sam nie stałem się wspólnikiem tej firmy!). 

Ta głupia teoria zatacza szersze kręgi. Niektórzy widzą wszędzie masonów, Żydów. Inni 
dadzą się pokroić za tezę, że np.11 września na Pentagon w USA nie spadł samolot, lecz 

background image

był to zamach samych Amerykanów. Smutnym jest dla mnie to,  że jeden z bliskich mi 
ruchów  katolickich  stał  się  takim  wiodącym  w  „spiskowej  teorii  świata”,  dla  którego 
myślący  normalnie  są  nienormalnymi,  głupcami,  ślepcami  itd.  Może  dlatego,  że  w 
normalności sami jego członkowie już nic nie znaczą, więc chcieli jakoś zaistnieć.... 

Podobnie jest z ludźmi, którzy uwierzyli we wszystkie historyjki chwalące pod niebiosa 
naszych cudotwórców, uwierzyli w nieskuteczność medycyny, w jej naukowe podejście. 

A ponieważ w nauce liczy się tylko dowód naukowy, a nie gdybanie czy „zatkany kanał 
energii chorobowej”, którego przecież nie ma. Ale łatwiej niestety uwierzyć takim panom, 
którzy  potraktują  nas  holistycznie.  Ponadto  niestety  lecznictwo  w  Polsce  jest  bardzo 
często  winne  same  sobie-  lekarz  ma  przecież  średnio  tylko  5  minut  na  każdego 
człowieczka (czyli rozbieram się już w drzwiach!).  

A  taki  cudotwórca  może  nam  poświecić  dowolną  ilość  czasu!  Porozmawia,  zapyta  o 
rodzinę,  a  co  robi  córcia  a  czy  syn  znalazł  pracę  -  wywiad  bardzo  dużo  informacji 
dostarcza takiemu cudotwórcy. Kiedyś oglądałem program Jamesa Randiego, w którym 
miał być zdiagnozowany przez jednego z bardziej znanych cudotwórców w Rosji. Sława 
na cały świat. No i klapa. TOTALNA KLAPA. 

Rosyjski  cudotwórca  nie  dokonał  żadnej  diagnozy,  tylko  zobaczył  to,  co  chciał,  czyli 
założył  czarny  garnitur  z  czarną  wstążką  na  znak,  że  mu  ktoś  zmarł  (a  nie  zmarł)  oraz 
obrączkę przełożył na lewą rękę sugerując, że zmarła mu żona. 

I nic nie mówił , absolutnie nic. No i cała diagnoza „psu na budę”. 

No, ale teraz poważnie, co to takiego ta cała energia. 

-  Co  to  jest  dobra  energia,  a  co  to  jest  zła,  kosmiczna,  uniwersalna,  holistyczna, 
zbawienna, terapeutyczna itd. Itd. To jest tylko jedna wielka kosmiczna bzdura. Energia 
jest tylko energią. To tylko my stworzymy przymioty tej energii. Energia - to zdolność do 
wykonania pracy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I nic więcej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Energia jest jedna, ani zła ani 
dobra. 

- Energia przemieszcza się w następujący sposób: 

a.  w  przestrzeni:  jedynie  i  wyłącznie  jako  fale  elektromagnetyczne,  poruszająca  się  300 
000 km/sek. 

b. z użyciem nośnika energii: nośników energii jest ogromna ilość: każde poruszające się 
ciało stałe, płynne i gazowe jest jej nośnikiem, np.: fale dźwiękowe - nośnikiem energii jest 

background image

powietrze, prąd elektryczny - nośnikiem energii są elektrony, promieniowanie kosmiczne - 
nośnikiem energii są elementarne cząstki materii. 

- Czy energię można magazynować? Tak, można: 

a.  w  formie  ciepła  -  jednak  następuje  ubytek  z  powodu  promieniowania 
elektromagnetycznego, a dokładnie to jego części, czyli promieniowania cieplnego. 

b.  chemiczne  -  akumulatory,  baterie,  ogólnie  -  reakcje  chemiczne  wyzwalające 
zmagazynowaną energię, również spalanie zjedzonego pokarmu. 

c. pole magnetyczne, elektrostatyczne, jednak na krótki okres czasu.  

- Człeku, zastanów się jaka energia (dobra czy zła) poparzyła Ciebie jak się nie ostrożnie 
opalałeś. Powiesz: promieniowanie słoneczne. Ok. Czyli energia słoneczna. Najpierw było 
bardzo  przyjemnie,  a  jak  przyszedł  wieczór,  to  szukamy  pianki  przeciw  oparzeniom. 
Uczyniła to energia, której po prostu było za dużo. Klasyfikacja energii na złą i dobrą, w 
zależności od skutków, jakie czyni w naszym ciele jest sprzeczna z prawami fizyki! 

-  Kolejnym  przykładem  niech  będzie  dieta.  Obecnie  modną  dietą  jest  dieta  dok. 
Kwaśniewskiego, który namawia nas na spożywanie mięcha i tłuszczów.  

Mniam – wegetarianizm nigdy mi nie groził. 

I faktem jest, że jak zjesz na śniadanie marchewkę i jabłko (jak to można jeść????????) i 
będziesz  ciężko  pracował,  to  po  krótkim  czasie  odczujesz  potężny  głód,  a  zjedz  cztery 
paróweczki obłożone żółtym serem, wsadź do mikrofalówki. 

Bajka, masz paliwa na kilka godzin pracy!!! 

No tak, ale ja mówię o takiej trywialnej energii, a nie o tej naszych bio-oszustów. Nie, 
szanowny czytelniku, to ta sama energia! 

-  Chory  usłyszy,  że  jest  chory,  bo  nagromadziła  się  zła  energia,  która  zatkała  kanały 
przepływowe, no i masz człowieku problem, „a ja odblokuję te kanały”. I to jest właśnie 
oszustwo. No, ale jaki chory walczący o zdrowie i życie nie przyjmie takich głupot jako 
prawdę? 

Obecnie w temacie „medycyna niekonwencjonalna” fałsz i bzdura stały się pewnikiem. A 
im bardziej kretyńskie i pokręcone pseudo nauki, tym bardziej w oczach chorych stają się 
prawdziwsze. 

background image

Czytelniku, czy zastanawiałeś się jaki to nośnik przenosi ta energię z ręki „bio” na Ciebie, 
poprzez zdjęcie, grupowe sesje czy „energetyzowanie butelek”. 

- Ciekawe jaki to nośnik przenosi taką energię. Na dzień dzisiejszy nauka nie zna takiego 
nośnika,  który  by  taką  energię  (dobrą,  oczywiście)  przeniósł.  Promieniowanie 
elektromagnetyczne,  pochłaniane  przez  ciało,  zamienia  się  w  ciepło.  Promieniowanie 
elektromagnetyczne  przenika  przez  ośrodek  przezroczysty  bez  skutku,  tzn.  bez  strat 
energii nie zamienianej na ciepło np. butelka z wodą, światłowód. 

Mówiąc szczerze, można pisać i pisać. Za i przeciw. Człowiek zdeterminowany będzie łapał 
się każdej szansy, tylko jakim trzeba być człowiekiem wiedząc, że się oszukuje chorych i 
czerpie korzyści finansowe często do samego końca. 

W tym miejscu pragnę się pochwalić, że rozmawiając często z różnymi „bio”, jak już się 
troszkę spoufalimy to słyszę, że prawie 95% to oszuści, szarlatani i naciągacze. A ja mam 
to  prawdziwe  szczęście,  że  trafiam  tylko  na  tych  prawdziwych.  A  jak  oni  zawiodą,  to 
pozostał nam jeszcze Tryb Intensywnej Opieki Przez Zdjęcie. 

Panie Zbyszku, pędzę !!!!!!!!!!!!!! 

Dariusz Pietrek 

http://www.psychomanipulacja.pl/art/bioenergo-glupota.htm