background image

 
 

 

 

614 

W MIEJSCE ZAKO

ŃCZENIA 

 
 
 

Iwona KORCZ  
Uniwersytet Zielonogórski  
Andrzej ZDUNIAK 
Wy

ższa Szkoła Bezpieczeństwa w Poznaniu 

 

„EUROPEJSKIE MARZENIE”  

WYZWANIEM DLA POLSKIEJ PRZESTRZENI EDUKACYJNEJ 

 

 

 

Inni  widzieli,  co  si

ę  dzieje  i  pytali, 

dlaczego.  Ja  widzia

łem,  co  może  się  zda-

rzy

ć i pytałem, dlaczego nie. 

 

 

~R.F. Kennedy~ 

 
Tylko  marz

ąc o wielkich rzeczach, staniesz 

si

ę kimś na miarę swoich marzeń. 

~J. Allen~ 

 
Nie  ma  innego  sposobu  na  odkrycie  granic 
niemo

żliwego,  jak  wykroczyć  poza  nie  w 

stref

ę niemożliwości. 

~A.C. Clarke~ 

 

I.  Krajobraz  europejskiej  czasoprzestrzeni  w  oczach  ameryka

ńskiego 

wizjonera J. Rifkina 

„Ludzko

ść  po  raz  kolejny  znalazła  się  na  rozdrożu  pomiędzy  starym  porząd-

kiem  a  nadchodz

ącą  nową  epoką.  Nowe  rewolucyjne  technologie  zmuszają  nas 

do  dokonania  zasadniczych  zmian  w  pojmowaniu  przestrzeni  i  czasu.  Po  dwustu 
latach  dominacji  rynków  narodowych  i  okre

ślonego  terytorialnie  państwa  narodo-

wego stosunki mi

ędzyludzkie rozsadzają stare ramy instytucjonalne. Poczucie „ja” 

nowego  cz

łowieka  i  jego  postrzeganie  świata  odróżniają  go  od  autonomicznego, 

posiadaj

ącego własność człowieka epoki nowoczesnej (...) Nowa świadomość jest 

znacznie szersza i ma charakter globalny” – pisze w swym „Europejskim marzeniu” 
J.  Rifkin

1

,  wybitny  wspó

łczesny  wizjoner  i  myśliciel  społeczny.  I  zaraz  dość  pate-

tycznie dopowiada: „cho

ć Europa nie stała się nagle utopią szczęśliwości, właśnie 

tu,  na  Starym  Kontynencie  rodzi  si

ę  europejskie  marzenie,  jedyna  naprawdę  uni-

wersalna  propozycja  dla  globalizuj

ącego  się  świata.  To  Europejczycy  wyrażają 

najlepsze  aspiracje  ludzko

ści  i  od  zrealizowania  tej  wizji  –  zasadniczo  odmiennej 

od ameryka

ńskiej – zależą przyszłe losy mieszkańców Ziemi XXI wieku”. 

Czy  jednak  Europejczycy  potrafi

ą  żyć  w  zgodzie  ze  swym  marzeniem 

i je skutecznie realizowa

ć? – to już odrębne zagadnienie, którym też warto byłoby 

si

ę zająć. 

Rifkin, autor znamienitych prac, ot chocia

żby takich jak: „Koniec pracy”, „Wiek 

dost

ępu”,  „The  Biotech  Century”  czy  „The  Hydrogen  Economy”,  wykładowca 

                                                           

1

  J.  Rifkin:  Europejskie  marzenie.  Jak  europejska  wizja  przysz

łości  zaćmiewa  american  dream.  War-

szawa 2005 

background image

 
 

 

 

615 

w  Wharton  School  na  Uniwersytecie  Pensylwa

ńskim,  tudzież  prezes  głośnej  The 

Fundation on  Economy Trends  w Waszyngtonie, sw

ą światową popularnością nie 

ust

ępuje  A.  Tofflerowi,  który  „Szokiem  przyszłości”  przygotował  nas  wstępnie  do 

nadchodz

ącej „trzeciej fali cywilizacyjnej”, czyli społeczeństwu wiedzy i gospodarki 

opartej o wiedz

ę (GOW), ani S.P .Huntingtonowi, kreślącemu wytrwale obraz przy-

sz

łości  w  kategoriach  nieuchronnego  zderzenia  się  antagonistycznych  cywilizacji, 

maj

ąc na myśli cywilizacje: zachodnią, islamską i chińską, ani tym bardziej F. Fu-

kuyamie, znanemu wi

ększości z generalnie chybionych zapowiedzi „końca historii” 

i „ko

ńca człowieka”. 

Zaprezentowana  przez  wspomnianego  uczonego  europejska  wizja  przysz

ło-

ści,  powoli  zajmująca  –  jego  zdaniem  –  miejsce  american  dream,  niewiele  ma 
wspólnego z naiwnym idealizmem, cho

ć z naszego punktu widzenia nie brakuje jej 

elementów  nadoptymistycznych.  Bywa  te

ż  odczytywana  jako  zdecydowane  prze-

ciwstawienie si

ę funkcjonującemu do tej pory stereotypowi, w myśl którego Amery-

kanów  zwyk

ło  się  postrzegać,  oczywiście  metaforycznie  rzecz  ujmując,  jako  po-

chodz

ących z Marsa, a Europejczyków bardziej utożsamiać z naturą Wenus.

2

 Nie-

w

ątpliwie stanowi ona próbę zbudowania nowego historycznego systemu, włącza-

j

ącego rodzaj  ludzki  w  nowy  nurt  wspólnej historii,  opartej na powszechnych pra-

wach cz

łowieka i niepodważalnych prawach natury. Tak więc, europejskie marze-

nie, kreuj

ąc nową poniekąd historię, pozwala Europie odkryć się na nowo. A będąc 

lepiej  przystosowane  do  realiów  czasu  i  przestrzeni  globalizuj

ącego  się  świata, 

staje si

ę pierwszą ponadnarodową ideologią powstałą w erze globalizacji, uwalnia-

j

ącą jednostkę od hołdowania zachodniej opcji ideologicznej. 

Wyznaczaj

ąc  Europejczykom  odgrywanie  ambitnej,  bo  pierwszoplanowej  roli 

w  marszu  ku  nowej  erze,  Rifkin  lokalizuje  swe  europejskie  marzenie  u  zbiegu 
postmodernizmu  i  formuj

ącego  się  globalizmu.  Bliższe  jednak  prawdy  byłoby 

stwierdzenie  niniejszej  tre

ści:  marzenie  to  przenosi  nas  z  późnej  nowoczesności 

w tzw. epok

ę globalną, jako że proces wielkiej transformacji już się rozpoczął i nie 

ma  od  niego  odwrotu,  a  wymaga

ć on będzie zbudowania zupełnie nowej świado-

mo

ści – globalnej wraz z towarzyszącą jej uniwersalną moralnością (idea etyczno-

ści globalnej) oraz wypracowania zgoła odmiennych modeli instytucjonalnych. 

Warto w tym miejscu zaznaczy

ć, iż kluczowymi paradygmatami ery nowożyt-

nej, 

łącznie z aktualnym – późnym okresem jej ewolucji, są: (1) rynek kapitalistycz-

ny,  (2)  pa

ństwo  narodowe  i  (3)  nauka  przesiąknięta  na  wskroś  duchem  oświece-

niowym, gdzie liczy si

ę tylko rozum. 

Pami

ętajmy,  wielkie  zwroty  dokonujące  się  w  historii  ludzkości  zawsze  wyni-

ka

ły ze zmiany koncepcji czasu i przestrzeni. Dzięki potężnemu przełomowi w po-

strzeganiu  czasoprzestrzeni  i  ch

ęci  panowania  nad  nią  wyłoniły  się  nowoczesna 

nauka,  gospodarka  rynkowa  i  pa

ństwo  narodowe,  w  ramach  których  tkwimy  do 

dnia  dzisiejszego  (np.  czas  to  towar,  przestrze

ń  –  zasobem  surowcowym,  prawo 

w

łasności  i  konwersja  w  kapitał,  samoregulujący  się  rynek,  konsolidacja  władzy 

i  rz

ądzenie  terytorium,  użyteczność,  racjonalizm,  postęp  naukowo-techniczny, 

wzrost gospodarczy, dobrobyt materialny, etc.). 

Obecnie  zachodz

ące  zmiany  czasu  i  przestrzeni,  rewolucyjne  w  swej  treści 

i formie, zw

łaszcza wyraźne skrócenie tych parametrów i zburzenie muru odgrani-

czaj

ącego czas od przestrzeni, czyli bycie od stawania się, a także znoszenie gra-

                                                           

2

 R. Kagan: Of Paradise and Power: America and Europe in the New World Order, 2003 

background image

 
 

 

 

616 

nic  pa

ństwowych  pod  wpływem  globalnej  rewolucji  informacyjno-informatycznej 

i  komunikacyjnej  oraz  rozszerzenie  dzia

łalności  ludzkiej  prowadzonej  ponad  tymi 

granicami  w  wymiarze  globalnym,  wiedzie  do  radykalnego  os

łabienia  filarów  no-

śnych nowoczesności, w miejsce których wyłaniają się – charakterystyczne dla ery 
globalizacji  –  globalna  gospodarka  sieciowa,  ponadnarodowe  (regionalne)  prze-
strzenie  polityczne  i  nowe  podej

ście  do  nauki,  techniki  i  technologii,  bazujące 

na  holistycznej  wizji  cz

łowieka i relacyjnej świadomości. Szerzej omówimy je przy 

szczegó

łowym opisie europejskiego marzenia, zachowując wykładnię odautorską. 

Za

ś co się  tyczy samej globalizacji, definiowanej  z reguły jako sieć  współza-

le

żności  na  skalę  światową,  będącej  –  według  Cz.  Mojsiewicza  –  rozszerzeniem 

„dzia

łań człowieka we wszystkich rodzajach działalności ponad granicami narodo-

wymi” i obejmuj

ącej niemalże cały świat, choć bardzo nierównomiernie, bynajmniej 

nie  jest  to  zjawisko  nowe.  Raczej  mamy  do  czynienia  z  procesem  trwaj

ącym  od 

najdawniejszych  czasów,  który  stosunkowo  niedawno  nabra

ł  niezwykłego  tempa, 

intensywno

ści i niebywale się rozszerzył, obejmując swym zakresem takie dziedzi-

ny,  jak:  ekonomiczno  -  techniczn

ą,  komunikacyjno-informacyjną,  kulturalno-

naukow

ą  i  polityczno-społeczną.  E.  Wnuk-Lipiński  wśród  fundamentalnych  płasz-

czyzn  globalizacyjnych  wymienia  równie

ż  płaszczyznę  zorganizowanej  przestęp-

czo

ści. Jak zauważa R. Kapuściński, proces globalizacji, pojmowanej z reguły jako 

swobodny  przep

ływ  ogromnych  ilości  energii,  w  tym  kapitału  ludzkiego  i  kapitału 

pracy, oraz tworzenie si

ę społeczeństwa planetarnego (czytaj: globalnego) są nie-

odwracalne. W globalizacji, która sama z siebie nie jest ani dobra, ani z

ła, zawiera 

si

ę wyjątkowa szansa dla całej ludzkości, bowiem oznacza ona nowe, niespotyka-

ne dot

ąd możliwości, ale także niesie sporo zagrożeń, w tym o charakterze global-

nym, i generuje nie

łatwy do rozwiązania problem niepożądanych skutków pogloba-

lizacyjnych.  Tym  samym  okazuje  si

ę  być  wielkim  paradoksem,  gdyż  przynosząc 

póki  co  wymierne  korzy

ści nielicznym, marginalizuje  bądź  wręcz  wyklucza  prawie 

dwie trzecie ludzko

ści świata. 

Laureat  Nagrody  Nobla  –  A.K.  Sen  czyni  s

łuszną  uwagę  pod  jej  adresem, 

mówi

ąc:  „Globalizacja  sama  w  sobie  nie  jest  fałszywą  drogą  (...)  Potrzeba  nam 

przede  wszystkim  sprawiedliwego  podzia

łu  owoców  globalizacji”,  jako  że  globali-

zacja  przep

ływów kapitałowych rodzi, niestety, nowe podziały. Nic przeto dziwne-

go, 

że ostatnimi czasy obserwuje się wzmożone wysiłki w kierunku nadania globa-

lizacji  „ludzkiej  twarzy”,  nie  mówi

ąc  już  o  wprowadzeniu  do  niej,  w  szczególności 

do sfery biznesowej, elementu „sumienia”, wskutek czego ma ona sta

ć się ludziom 

bardziej 

życzliwą, sprzyjając naszemu przejściu do „cywilizacji rozwoju”, a nie po-

gr

ążać ubogich krajów w otchłani bezwzględnej walki o przetrwanie. 

Konkluduj

ąc, integracja europejska to jeden z istotnych komponentów globali-

zacji, i wszystko wskazuje na to, 

że w długofalowej perspektywie będzie to proces 

udany. Europejskie marzenie ma te

ż o wiele większe szanse na zaspokojenie róż-

norakich d

ążeń ludzkich, wiodących ku zaistnieniu społeczności globalnej, na spo-

sób my

ślenia, zachowania i działania której wpływ mają niekwestionowane warto-

ści  uniwersalne,  wyznawane  przez  jej  członków.  Tym  niemniej  należy  mieć  na 
wzgl

ędzie fakt, iż trzecia fala procesów globalizacyjnych nie pokrywa się z trzecią 

fal

ą demokratyzacji. Wciąż więcej między nimi rozbieżności niż punktów stycznych. 

Przejd

źmy teraz do zwięzłej charakterystyki europejskiego marzenia w wyda-

niu  Rifkina.  Skoncentrujemy  si

ę  w niej na trzech  zasadniczych płaszczyznach re-

fleksji, a mianowicie: gospodarce, polityce i spo

łeczeństwie. 

background image

 
 

 

 

617 

Przedtem jednak proponujemy wgl

ąd w istotę europejskiego i amerykańskiego 

marzenia,  b

ędących  jak  wiadomo  dwoma  diametralnie  różnymi  podejściami  do 

przysz

łości. Ważniejsze człony tych marzeń zestawione zostały w poniższym uję-

ciu tabelarycznym (tab.1). 

 

Tabela nr 1. Istotne ró

żnice pomiędzy marzeniami: amerykańskim i europejskim 

 

Lp. 

AMERYKA

ŃSKIE MARZENIE 

EUROPEJSKIE MARZENIE 

1. 

orientacja na zysk 

orientacja na ludzi 

2. 

niezale

żność, samodzielność i samowystar-

czalno

ść jednostki 

dojrza

ła współzależność, wzajemne powiąza-

nia zwi

ązki i interakcje społeczne, odrzucenie 

mitu o samowystarczalno

ści człowieka 

3. 

prawo w

łasności prywatnej 

(w

łasność zderza się z demokracją!) 

powszechne prawa cz

łowieka i niezbywalne 

prawa natury 

4. 

skrajny indywidualizm 

umiarkowany kolektywizm + umiarkowany 
indywidualizm 

5. 

to

żsamość jednopoziomowa 

to

żsamość wielopoziomowa 

6. 

odpowiedzialno

ść osobista za własne życie, 

sukces i szcz

ęście 

odpowiedzialno

ść zbiorowa, współodpowie-

dzialno

ść za losy innych ludzi i świata 

7. 

nacisk na indywidualne mo

żliwości i samo-

doskonalenie 
(„p

ływaj, albo toń”) 

akcent na równo

ść szans (nie ma możliwości 

zagwarantowania równych praw) 

8. 

wolno

ść związana z autonomią 

wolno

ść upatrywana w relacjach 

9. 

nieustanny znój/wyt

ężony wysiłek 

(„

żyją, żeby pracować”) 

oprócz aktywno

ści zawodowej – prawdziwa, 

g

łęboka zabawa (deep play) („pracują, aby żyć”) 

10. 

tendencja do gromadzenia bogactw 
(wzrost zamo

żności) 

promowanie zdrowego stylu 

życia i podno-

szenia jako

ści życia 

11. 

liczy si

ę wydajność pracy 

(protestancka etyka pracy) 

liczy si

ę wszechstronny rozwój człowieka i 

umiej

ętne wykorzystywanie jego potencjału 

progresja kapita

łu społecznego i jego spójność 

12. 

przedsi

ębiorczość, wynalazczość, inicjatywa 

elastyczno

ść konkurencyjna (twarda) 

kreatywno

ść na średnim poziomie, uwalnianie 

pot

ęgi ludzkiego ducha 

elastyczno

ść konstruktywna (miękka) 

13. 

podejmowanie ryzyka 
odwaga decyzyjna 

zapobieganie ryzyku i dzielenie si

ę nim na 

wspólnym polu dzia

łania, rozwaga decydenta 

14. 

rywalizacja, konkurencja, posiadanie 

otwarto

ść, dostęp, uczestnictwo w życiu 

wszystkiego, co nas otacza, consens 
dialog i negocjacje spo

łeczne 

15. 

dominacja/hegemonia 
styl protranskacyjny 

wspó

łdziałanie i kooperacja, styl umiarkowa-

nie protransakcyjny i propartnerski 

16. 

dyktat si

ły 

polityka empatii, zrozumienie 

17. 

patriotyzm i duma narodowa 
(„naród wybrany”) 

idea obywatelstwa ponadnarodowego 
obywatel-kosmopolita (kosmokrata) 

18. 

bezpiecze

ństwo oparte na wyodrębnieniu 

(exclusivity) 

bezpiecze

ństwo oparte na włączeniu 

(inclusivity) 

19. 

my

ślenie strategiczno-prakseologiczne 

warto

ści materialne 

my

ślenie holistyczno-instrumentalne 

warto

ści społeczne i duchowe (postmateriali-

styczne) 

20. 

motywy dzia

łania: pieniądze, władza, osią-

gni

ęcia, połączone z nagrodami zewnętrz-

nymi 

motywacja afiliacyjna, uznanie, szacunek, 
presti

ż, sukces psychologiczny 

21. 

nieograniczony post

ęp materialny (niekiedy 

cel u

święca środki) 

zrównowa

żony i trwały rozwój harmonia i 

wspó

łbrzmienie 

22. 

niepohamowany wzrost gospodarczy (do-
brobyt gospodarczy) 

kolektywny dobrobyt spo

łeczny (dobrostan 

jednostki i wspólnoty bazuje na wzajemnych 
zale

żnościach) 

23. 

gospodarka liberalna (minimum ingerencji 
pa

ństwa) 

socjalna gospodarka rynkowa (interwencjo-
nizm pa

ństwowy) 

background image

 
 

 

 

618 

Lp. 

AMERYKA

ŃSKIE MARZENIE 

EUROPEJSKIE MARZENIE 

24. 

świadomość indywidualna 

troska o globaln

ą świadomość i etyczność 

25. 

zasklepienie si

ę wyłącznie w granicach 

w

łasnego interesu 

dba

łość o wspólne dobro, korespondujące z 

dobrem jednostki 

26. 

racjonalizm, pragmatyzm, utylitaryzm 

kompilacja ograniczonej racjonalno

ści z pozy-

tywn

ą emocjonalnością i scalającym wymia-

rem duchowym 

27. 

podmioty inwestuj

ące w rozwój kapitału 

ludzkiego: pracownik i firma 

inwestorzy rozwoju kapita

łu ludzkiego: pań-

stwo, organizacje, pracownicy 

28. 

ZZL: partycypacja finansowa 

ZZL: partycypacja przedstawicielska 

29. 

spo

łecznikostwo korzeniami tkwiące w reli-

gijno

ści i indywidualizmie 

wsparcie i pomoc spo

łeczna udzielane tak na 

poziomie indywidualnym, grupowym, jak i 
instytucjonalnym 

30. 

panowanie nad przyrod

ą, mającą wartość li 

tylko u

żytkową, i nierzadko rabunkowa 

eksploatacja jej zasobów 

wra

żliwość ekologiczna, ekologiczny sens 

życia, myślenie systemowe, scalanie ekosys-
temów, bezpo

średni kontakt z Naturą, mającą 

warto

ść wewnętrzną 

31. 

geopolityka (

środowisko – polem walki 

wszystkich ze wszystkimi i o wszystko) 

polityka biosfery (wspó

łpraca z otoczeniem i 

wspólnot

ą w taki sposób, by sprzyjało to 

ogólnemu dobrostanowi biosfery), istoty 

żywe 

po

łączone w jedną, niepodzielną sieć życia w 

obr

ębie biosfery 

32. 

podej

ście wynikowe, bazujące na profesjo-

nalizmie 

podej

ście procesowe z wyczuciem konteksto-

wym. (cele-procesy-ludzie) 

33. 

dawanie pierwsze

ństwa suwerennemu 

prawu wyrokowania o s

łuszności działań 

podejmowanych przez w

łasne państwo nad 

mi

ędzynarodowe pakty i zobowiązania 

(zbrojne interwencje wyprzedzaj

ące) 

d

ążenie do budowania stabilnego świata, 

umacniania pokoju (pokojowe wspó

łistnienie) i 

respektowania prawa mi

ędzynarodowego, 

minimalizowania konfliktów, a w razie ko-
nieczno

ści – interweniowania rozjemczego; 

aktywna pomoc krajom rozwijaj

ącym się 

34. 

nastawienie wysoceoptymistyczne, cz

ęsto-

kro

ć huraoptymistyczne 

od umiarkowanego pesymizmu do umiarko-
wanego optymizmu, przewa

ża realizm 

35. 

zawy

żone poczucie własnej wartości 

zainteresowanie kondycj

ą ludzką i jej krucho-

ścią, zdrowe poczucie własnej wartości (w 
rzeczywisto

ści w niektórych przypadkach – 

zbyt zani

żone) 

36. 

przezwyci

ężanie sprzeczności  

zarz

ądzanie porażkami i rozczarowaniami 

synteza sprzeczno

ści, zarządzanie między 

ekstremami, zarz

ądzanie paradoksami 

37. 

marzenie – raczej indywidualnym przedsi

ę-

wzi

ęciem, czerpiącym siłę ze zmagań i 

zamiarów wieku m

łodzieńczego 

zbiorowe marzenie, czerpi

ące z mądrości 

wieku dojrza

łego 

38. 

wydawa

łoby się, że ukierunkowane na przy-

sz

łość, lecz, osadzone niewzruszenie w ide-

ologii protestanckiej i ideologii o

świeceniowej, 

coraz mniej maj

ące wspólnego z epoką globa-

lizacyjn

ą (marzenie wracające do przeszłości) 

optyka przysz

łościowa, ale oparta na pomo-

ście łączącym przeszłość, teraźniejszość i 
przysz

łość 

39. 

du

ża niezależność badań naukowych i 

cz

ęsto bezkrytyczna akceptacja ich rezulta-

tów oraz zbyt pospieszne wdra

żanie ich w 

praktyce, bez zg

łębienia ich możliwych 

konsekwencji 

regulacje dotycz

ące nauki i techniki 

zasady ostro

żności obowiązujące przy wpro-

wadzaniu na rynek nowych technologii, pro-
duktów i us

ług („wtórne oświecenie”) 

40. 

Ameryka – supermocarstwem 
(uznawanym wska

źnikiem – PKB) 

mniej obiecuj

ące miejsce dla awansu 

Europa – „mi

ękką” potęgą, z wysokim HDI 

(preferowane indeksy to: zrównowa

żonego 

dobrobytu gospodarczego, rozwoju cz

łowieka, 

zdrowia spo

łecznego, pomyślności gospodar-

czej czy prawdziwego post

ępu)  większe 

mo

żliwości realizacji kariery 

 

Źródło: na podstawie dostępnej literatury przedmiotu. 

background image

 
 

 

 

619 

Oba  marzenia  maj

ą  swoje  mocne  i  słabe  strony.  A  do  tego  nie  wystarczy 

przeczyta

ć „Zrób to, o czym marzysz” J. Canfielda i M.V. Hansena, aby się spełniło 

które

ś z nich. Wygląda na to, że amerykańskiemu marzeniu trudno będzie dosto-

sowa

ć  się  do  świata  relacji,  przepływów  i  pozbawionego  granic,  gdzie  dobrobyt 

pojedynczego  cz

łowieka i wspólnoty włączonej w sieć powiązań oparty będzie na 

wzajemnych zale

żnościach i jakości kontaktów. 

Europejskie marzenie ju

ż dziś percepowane jest jako interesująca i realna al-

ternatywa w stosunku do american dream, zw

łaszcza wielce obiecująca w czasach 

burzliwych przemian zachodz

ących we współczesnym świecie. Z uwagi na większe 

poczucie  wspólnej  odpowiedzialno

ści  za  dobrobyt  społeczny,  Europejczycy  mają 

niepowtarzaln

ą szansę znaleźć się w awangardzie działań, kształtujących zredefi-

niowany 

świat na miarę globalnych wyzwań zmienionej czasoprzestrzeni. 

W  dalszej  cz

ęści  naszych  rozważań,  mówiąc  o  Europie,  będziemy  mieli  na 

my

śli  Unię  Europejską  –  nowy  podmiot  gospodarczy,  nowy  byt  polityczny  i  nowy 

twór  spo

łeczny,  która  wciąż  się  znajduje  w  stadium  formowania,  a  już  wymaga 

pilnego reformowania w zakresie administracji. 

Gospodarka UE, pod wzgl

ędem miernika PKB, niezbyt zresztą wiernie opisu-

j

ącego  dobrobyt  gospodarczy  państwa,  konsekwentnie  goni  gospodarkę  amery-

ka

ńską, a biorąc pod uwagę lepsze od PKB wskaźniki, ot chociażby: indeks rozwo-

ju  cz

łowieka  (HDI),  czy  indeks  zrównoważonego  dobrobytu  gospodarczego 

(ISEW),  albo  indeks  prawdziwego  dobrobytu  (GPI)  –  mo

żna odnieść  wrażenie,  iż 

ju

ż ją przegoniła. 

Podstawow

ą  strukturą  gospodarki  globalnej  jest  sieć.  Sieciowy  biznes  różni 

si

ę  w  znaczący  sposób  od  gospodarki  modelu  rynkowo-wymiennego,  a  właściwa 

dla  niego  jest  optymalizacja  strumienia  dochodów  uczestników  sieci.  Sieci  bazuj

ą 

na  idei 

łączenia  zasobów  i  dzielenia  ryzyka  podejmowanych  przedsięwzięć,  przy 

jednoczesnym  skracaniu  czasu  potrzebnego  do  dostarczenia  produktu  czy 

świad-

czenia us

ług docelowym użytkownikom. 

Podmioty  gospodarcze,  zasilaj

ące sieci, godzą się dobrowolnie  zrezygnować 

z cz

ęści swej suwerenności na rzecz korzyści płynących ze wspólnego korzystania 

z  zasobów  i  dzielenia  si

ę  ryzykiem  na  jakże  szerokim  polu  działania  sieciowego. 

Liczy  si

ę zatem nie tyle posiadanie (częstokroć własność przynależąca do produ-

centa  udost

ępniana jest użytkownikowi na ściśle określony czas), co uczestnicze-

nie. A powodzenie w sieci warunkuj

ą w dużej mierze: dobra wola, bliskość, zaufa-

nie  podparte  wiarygodno

ścią,  wzajemność,  gotowość  do  współpracy  i  wymiany 

informacji, bez wykorzystywania innych jej uczestników. 

Europejczycy  maj

ą  też  mieszane  uczucia  w  stosunku  do  kapitalizmu,  miast 

„niewidzialnej r

ęki rynku” chcieliby widzieć przyjazne jego oblicze. 

Gospodarka  globalna  coraz  bardziej  przypomina  struktur

ę  dyspersyjną,  wy-

muszaj

ącą redefinicję pojęcia własności, być może jako prawa dostępu do własno-

ści wspólnej, lub – jak chce tego McPherson – jako prawa do odpowiedniej jakości 
życia.  Zdecydowanie  należy  odejść  od  Bodinowskiego  rozumienia  wspólnej  wła-
sno

ści jako stanu nienaturalnego, gwałcącego prawa boskie. 

Warto te

ż pamiętać o nielinearności, ciągłości i cybernetyczności (cybernetyka 

zogniskowana  g

łównie  na  sprzężeniu  zwrotnym  ujemnym!)  gospodarki  sieciowej, 

podczas gdy charakterystyczne dla gospodarki rynkowej pozostaj

ą: liniowość, nie-

ci

ągłość i izolacja. 

background image

 
 

 

 

620 

Odnosz

ąc się do UE jak bytu politycznego, określonego przez jednych „specy-

ficznym  supermocarstwem”,  nie  zwi

ązanym  z  konkretnym  terytorium  a  jednak 

prawnie wi

ążącym, przez innych – „wymuszonym imperium”, trzecim co do wielko-

ści  organizmem  politycznym  na  świecie,  bądź  też  „potęgą  polityczną  zrodzoną  z 
popio

łów klęsk”, można śmiało powiedzieć, że należy go uznać za unikalny w dzie-

jach  ludzko

ści  eksperyment  polityczny,  tym  bardziej,  iż  –  wobec  istnienia  w  tym 

przypadku  zmiennej geometrii  – mo

żliwych jest wiele różnych kombinacji jego za-

ko

ńczenia.  Nie  brakuje  bowiem  zwolenników  zarówno  modelu  federacyjnego 

(wi

ększa  władza  w  rękach  Unii),  jak  i  konfederacyjnego  (pozostawienie  władzy 

poszczególnym  pa

ństwom  członkowskim,  UE  –  jako  międzyrządowe  forum  koor-

dynuj

ące cele i wspierające realizację inicjatyw tychże państw). 

Prób

ą  kompromisu  między  federalistami  a  konfederatami  ma  być  przyjęcie 

Konstytucji UE, która nada jej niejako status pa

ństwa, co ciekawe, nieroszczącego 

sobie  pretensji  do  atrybutu  pa

ństwowości,  jakim  tradycyjnie  jest  terytorium.  Nie-

przypadkowo  fundament  tej

że  dyskutowanej  ciągle  jeszcze  konstytucji  stanowi 

Karta  Praw Podstawowych, jako 

że prawa w niej zawarte to nic innego jak normy 

reguluj

ące działanie ludzkie w obrębie sieci publicznych. 

Eksperyment  unijny  zasadza  si

ę  na  sieciowej  strukturze  władzy  politycznej. 

Ten wielopoziomowy model rz

ądzenia w ramach horyzontalnych sieci zorientowa-

ny  jest  na  proces  uczestniczenia  rz

ądu,  gospodarki  (biznesu)  i  społeczeństwa  w 

ci

ągłym dialogu, debacie, negocjacjach i wypracowywaniu kompromisów pomiędzy 

wszystkimi uczestnikami sieci. 

Innymi s

łowy, eksperymentalne sprawowanie władzy przez UE polega na za-

rz

ądzaniu otwartymi, podlegającymi nieustannym zmianom, ludzkimi działaniami w 

globalnych sieciach („Rz

ądzenie – ciągłym procesem zaangażowania”). Demokra-

cja  uczestnicz

ąca staje się jednym, ogromnym przedsięwzięciem człowieka, obej-

muj

ącym i czas, i przestrzeń. 

Rol

ą Unii w płaszczyźnie politycznej nie jest prezentacja żywotnych interesów 

narodowych,  lecz:  po  pierwsze  –  bycie  forum  dyskusyjnym,  dokonuj

ącym  oceny 

istniej

ących  stosunków  międzypaństwowych  i  procedur  koordynujących  działania 

podmiotów  –  uczestników  sieci  w

ładzy,  w  których  państwo  narodowe  jest  tylko 

jednym z graczy, gdy

ż na scenie politycznej pojawiły się nowe siły, wymykające się 

kontroli pa

ństwowej, oraz mechanizmem regulacyjnym umożliwiającym stały dialog 

mi

ędzy stronami, po drugie – bycie  instytucją  ustawodawczą,  wysuwającą  propo-

zycje,  zastanawiaj

ącą  się  nad  inicjatywami  legislacyjnymi  i  udzielającą  stosownej 

pomocy w implementacji decyzji politycznych, po trzecie – bycie mediatorem i ne-
gocjatorem,  d

ążącym do ułatwienia i regulowania przepływu konkurencyjnych czy 

wr

ęcz  sprzecznych  ze  sobą  działań,  interesów,  celów,  zamiarów,  po  czwarte  – 

bycie  kreatorem  kolektywnej  to

żsamości  europejskiej,  zbudowanej  na  obywatel-

stwie ponadnarodowym (rewizja poj

ęcia obywatelstwa; obywatel UE – powszechne 

prawa  cz

łowieka nadrzędne wobec praw politycznych przysługujących mu w jego 

pa

ństwie;  nowe  poczucie  przynależności  i  poczucie  wspólnego  celu,  aby  Zjedno-

czona Europa mia

ła swych prawdziwych Europejczyków). 

Ze wzgl

ędu na fakt rozgrywania polityki w UE pomiędzy rządem, gospodarką i 

spo

łeczeństwem,  uprawianej  bardziej  w  ramach  policentrycznego  stylu  rządzenia 

(decentralizacja  i  interaktywno

ść), szczególny nacisk należy położyć na ukształto-

wanie  odpowiedniego  typu  wspó

łpracy Unia – społeczeństwo obywatelskie, a do-

k

ładniej  jego  organizacji  (organizacje  społeczeństwa  obywatelskiego  [CSO]  są 

background image

 
 

 

 

621 

terminem  szerszym  od  organizacji  pozarz

ądowych).  Wbrew  pozorom,  dotychcza-

sowa  s

łabość  CSO  w  sieciowych  strukturach  władzy  nie  oznacza,  że  społeczeń-

stwo  obywatelskie  nie  odzyska  centralnej  pozycji  w 

życiu  publicznym,  w  sieciach 

publicznych. Ju

ż dziś Europejczycy żywią większe zaufanie do CSO niż do przed-

stawicieli rz

ądu czy biznesu. 

Co  by

śmy  jednak  nie  powiedzieli  o  unijnym  eksperymencie  politycznym,  bę-

dzie  to  wci

ąż  enigmatyczne  i  nie  oddające  rzetelnie  dynamiki  procesualnej  w  tej 

sferze 

życia  europejskiego.  Ledwie  dotykamy  powierzchni  „góry  lodowej”,  a  bez 

si

ęgnięcia  do  jej  głębi  nie  sposób  przewidzieć,  co  w  obrębie  tej  płaszczyzny  de 

facto si

ę wydarzy. Wszak obszar polityczny najwolniej i najtrudniej podlega oddzia-

ływaniu procesów globalizacyjnych. 

Zgodnie  z „europejskim marzeniem”, w domenie spo

łecznej Wspólnota Euro-

pejska to zintegrowane spo

łeczeństwo informacyjne, a w niedalekiej przyszłości – 

spo

łeczeństwo  wiedzy.  Niektórzy  określają  je  mianem  społeczeństwa  pokapitali-

stycznego/ postindustrialnego. 

Spo

łeczeństwu  Networked  Europe  przyjdzie  się  zmierzyć  z  wieloma  proble-

mami, m. in. z ró

żnorodnością kulturową, kłopotem prokreacyjnym (niski wskaźnik 

urodze

ń), ze starzeniem się obywateli, z problemem imigrantów, z rozrastającą się 

biurokratyczn

ą  machiną  brukselską,  z  kwestią  wojskową  (chodzi  o  siły  szybkiego 

reagowania), z traktowaniem Natury w zupe

łnie nowy sposób, z globalnymi zagro-

żeniami, poradzenie sobie z którymi wymaga globalnej świadomości, a kluczem do 
niej jest empatia. 

Ponadto  nie  bez  znaczenia  s

ą też nabrzmiałe problemy typu terroryzm, bez-

robocie,  odczuwalne  braki  w  zatrudnieniu  na  europejskim  rynku  pracy,  a  tak

że 

stworzenie  nowej  wizji  cz

łowieka  oraz  rozstrzygniecie  dylematu:  panowanie  czy 

s

łużenie. 

Europejczycy chc

ą być włączeni w globalny nurt przemian, nie tracąc przy tym 

pewnej  dozy  autonomii,  indywidualizacji  i  poczucia  to

żsamości kulturowej. Wyma-

ga

ło to będzie poszukania dynamicznej równowagi pomiędzy dążeniem do zróżni-

cowania a integracj

ą w obrębie Homo sapiens. 

G

łoszenie szczytnego hasła o „ubogaceniu poprzez różnorodność kulturową” 

nie wystarczy, o czym 

świadczy zagorzały spór w tej materii między zwolennikami 

pluralizmu kulturowego a ksenofobami. Nie jest 

łatwo realizować powszechne pra-

wa  cz

łowieka  i  z  równą  atencją  respektować  zasadę  wielokulturowości.  Przykła-

dem  losy  imigracji  w  Europie.  Rozkwit  diaspor  kulturowych  stwarza  mo

żliwości 

powstania  autentycznej  globalnej  sfery  publicznej,  ale  trzeba  równocze

śnie pogo-

dzi

ć  się  z  tym,  iż  imigranci  europejscy  –  w  przeciwieństwie  do  amerykańskich  – 

przynosz

ą ze sobą swoją kulturę, a nie asymilują się z gospodarzem. 

Innymi  s

łowy,  społeczności  diaspor  kulturowych  są  powiązane  w  czasie,  ale 

ju

ż nie w przestrzeni i dlatego mogą nieźle funkcjonować tak w obrębie granic pań-

stwowych,  jak  i  ponad  okre

ślonym terytorium, co prowadzi do podwójnej zależno-

ści i wątpliwości dotyczących ich lojalności. W związku z tym istotnym byłoby wy-
pracowanie wspólnego celu i doprowadzenie do jego internalizacji (uwewn

ętrznie-

nia)  przez  diaspory.  Dzi

ęki utożsamieniu się ich  z nim wzrasta  zaangażowanie  w 

jego realizacj

ę i zadowolenie z tytułu jego osiągnięcia. 

Radzenie sobie z zagro

żeniami w skali globalnej możliwe jest dzięki stworze-

niu  globalnej 

świadomości,  która  zakłada  z  kolei  istnienie  zintegrowanej  osoby 

(najlepiej  by 

łączyła  ona  umysłowość  i  zdobycze  naukowe  Zachodu  z  umysłowo-

background image

 
 

 

 

622 

ścią i mądrością Wschodu oraz funkcje lewej półkuli z funkcjami prawej), działają-
cej w oparciu o etyczno

ść globalną. 

Punktu  wyj

ścia do globalnej świadomości upatruje się w empatii, która prócz 

tego,  i

ż jest dyspozycją wewnętrzną człowieka, jednocześnie stanowi umiejętność 

wyuczon

ą. Przenosi nas ona w świat jednoczącej całości, czyli świat „nas”, będący 

przeciwwag

ą  świata  „my  –  oni”.  Co  więcej,  umożliwia  funkcjonowanie  w  ramach 

wspólnoty biosferycznej poprzez w

łączenie się w mnogość relacji składających się 

na biosfer

ę, a to oznacza nie tylko wyjście ku innym ludziom, lecz także rzeczywi-

ste  (a  nie  wirtualne)  i  bezpo

średnie  spotkanie  z  Naturą.  Nie  można  bowiem  być 

od

łączonym (ekskluzja) i doświadczać empatii. 

Cz

ęść badaczy utrzymuje wręcz, że nadszedł czas przejścia od „wieku rozu-

mu” do „wieku empatii”. My jeste

śmy zdania, iż kardynalne znaczenie dla dojrzałej 

świadomości  jednostki  ludzkiej  mają  i  wiara,  i  rozum,  i  empatia.  Trzeba  tylko  za-
cz

ąć myśleć sieciowo. 

O.  Barfield,  postrzegaj

ąc  historię  jako  odsłanianie  się  ludzkiej  świadomości, 

twierdzi: nasza 

świadomość osiąga aktualnie trzeci stopień wtajemniczenia. Wiąże 

si

ę z tym stadium przeniesienie zainteresowania człowieka z geosfery na biosferę. 

W my

śl polityki biosfery Ziemia traktowana jest jak żywy organizm, składający się z 

powi

ązanych  ze  sobą  relacji,  a  przetrwanie  i  rozwój  każdego  z  nas  możliwe  jest 

dzi

ęki  włączeniu  się  w  działanie  na  rzecz  wspólnot  większych,  których  jesteśmy 

zaledwie cz

ęścią (pamiętajmy: całość nie sprowadza się do sumy części). 

Oznacza to, 

że wszystkie istoty żywe (w tym nasi „bracia mniejsi”), połączone 

s

ą w jedną, niepodzielną sieć życia. Mało tego, jeśli Ziemia naprawdę funkcjonuje 

jako 

żywy organizm, to działalność ludzka dysfunkcjonalna lub destrukcyjna może 

mie

ć poważne konsekwencje zarówno dla życia nas samych, jak i całej biosfery. 

Europejczycy  chc

ą  żyć  w  zrównoważonym  związku  z  Ziemią,  z  uwzględnie-

niem  dobra  nast

ępnych  pokoleń,  i  jednocześnie  cieszyć  się  dobrym  życiem  „tu 

i  teraz”.  Chc

ą  żyć  w  stabilnym  świecie,  w  którym  panuje  pokój,  rządzonym  przez 

consens,  a  prowadzona  polityka  opiera

ć  się  ma  o  włączenie  (aby  skorzystać 

z  w

łączenia  przedtem  trzeba  mieć  dostęp)  oraz  umiejętne  łączenie  interesów 

wszystkich  krajów  i  dzielenie  wspólnych  losów.  Brzmi  to  jak  utopia,  cho

ć  być  nią 

nie musi, o ile potrafimy przyj

ąć odpowiedzialność za siebie, wspólnotę, otoczenie, 

czyli za dobrostan biosfery, któr

ą zamieszkujemy. 

To równie

ż nowa era w nauce i technice, od których oczekuje się, by tworzone 

produkty, 

świadczone  usługi  i  powstające  technologie  uwzględniały  reguły  ekolo-

giczno

ści i zasady zrównoważonego rozwoju. 

Summa  sumarum,  wszystkie  te  zmiany  mog

ą  okazać się  punktem zwrotnym 

w  dziejach  ludzko

ści,  do  czego  Europejczycy  są  lepiej  przygotowani  niż 

Amerykanie. 

Co  prawda,  dla  Rifkina  podzia

ł  miedzy  USA  a  Europą  ma  charakter  raczej 

psychologiczny. Po cz

ęści ma on rację, jak w przypadku wytykania nam zbyt nikłe-

go  optymizmu,  niedostatku  ufno

ści w siebie, małych pokładów nadziei czy rażąco 

niskiej  odpowiedzialno

ści  osobistej.  Wypada  nad  tym  solidnie  popracować.  Tym 

niemniej  s

ądzimy,  iż  zarysowujące  się  pomiędzy  europejskim  a  amerykańskim 

marzeniem  ró

żnice  są  głębsze  i  ich  podłoża  należy  szukać  także  poza  mechani-

zmami psychologicznymi. Nie podzielamy te

ż jego poglądu na temat obiecującego 

eksportu modelu UE do krajów ASEAN. 

 

background image

 
 

 

 

623 

II. Wyzwania stoj

ące przed przestrzenią edukacyjną w Polsce 

W lekcji  nowego  podej

ścia do przyszłości, dawanej światu przez Europę, nie 

mo

że  zabraknąć  –  ze  zrozumiałych  względów  –  udziału  edukacji.  I  nie  chodzi  tu 

jedynie  o  ogólnoeuropejskie  programy  edukacyjne,  typu:  Sokrates  (wraz  z  Era-
smusem),  Leonardo  da  Vinci  czy  M

łodzież.  Rzecz  dotyczy  ukształtowania  holi-

stycznego  cz

łowieka i rozwoju społeczeństwa przyszłości. Tę lekcję musi odrobić 

sumiennie  i  polska  szko

ła.  Dobrze  by  było,  gdyby  kierowała  się  przy  tym  trzema 

filarami, konstytuuj

ącymi – w naszym mniemaniu – przestrzeń edukacyjną, a mia-

nowicie: nadziej

ą, zaufaniem i empatią (rys.1). 

 

 

Rysunek nr 1. Kamienie milowe polskiej przestrzeni edukacyjnej 

Źródło: opracowanie własne. 

 

Poni

żej omówimy je pokrótce. 

 

Nadzieja 
Do niedawna nadzieja uchodzi

ła, w myśl wielowiekowego poglądu, za emocję 

reguluj

ącą  zachowania jednostki i pełniącą funkcje motywacyjne. Jednak kognity-

wi

ści dokonali prawdziwego przewrotu w jej rozumieniu i odtąd zaczęto postrzegać 

nadziej

ę jako „wielowymiarową strukturę poznawczą, której centralnym składnikiem 

jest  przekonanie, 

że  w  przyszłości  człowiek  osiągnie  pożądany  cel  z  określonym 

Sens życia

NADZIEJA

PRZESTRZEŃ

EDUKACYJNA

ZAUFANIE

EMPATIA

wiarygodne relacje

ułatwiające współpracę

współzależność

 

background image

 
 

 

 

624 

prawdopodobie

ństwem. Poza tym jej elementami są: składnik emocjonalny, tempo-

ralny, afiliatywny i sprawczy. Tworz

ą one pewną całość, w której dominuje emocja, 

ale  przede  wszystkim  poznanie”

3

.  Nadto  nadzieja  ma  charakter  dynamiczny,  co 

czyni  j

ą  ważnym  motywatorem  człowieka,  uruchamiającym  określonego  rodzaju 

zachowania. 

W  sk

ład  komponenty  poznawczej  wchodzą  myśli,  wyobrażenia,  skojarzenia, 

poczucia,  ale  centralne  miejsce  zajmuje  system  przekona

ń  o  osiągnięciu  w  przy-

sz

łości  doniosłego  celu,  pożądanego  wyniku  czy  określonego  dobra  oraz  ocena 

stopnia  prawdopodobie

ństwa  ich  zrealizowania,  czyli  możliwości  spełnienia 

nadziei. 

Powy

ższe przekonanie jest nasycone emocjami, uczuciami i namiętnościami, 

które  oddzia

ływują na atrakcyjność rezultatu i jego znaczenie dla dobrostanu jed-

nostkowego b

ądź społecznego, motywując do intensywnych działań w tym kierun-

ku.  Jednym  s

łowem, mimo  iż  nadzieja  nie  jest  emocją,  składnik  emocjonalny  od-

grywa w tej strukturze istotn

ą rolę. Stąd bylibyśmy skłonni definiować nadzieję jako 

struktur

ę poznawczo-afektywną. Nie zapominajmy też, że z nią łączą się tak emocji 

i uczucia pozytywne, jak i negatywne. 

Co si

ę tyczy składnika temporalnego, nadzieja koncentruje się na przyszłości, 

cho

ć  nie  wolno  pomijać  w  niej  udziału  doświadczenia  zdobytego  w  przeszłości, 

u

łatwiającego  ocenę  wartości  obranego  celu  i  wyboru  środków  umożliwiających 

jego  osi

ągnięcie,  oraz  wiedzy  teraźniejszej,  decydującej  o  konstruowaniu  przy-

sz

łych planów działania. 

W sk

ładniku afiliatywnym ważną rolę odgrywają głównie ludzie, i to w obrębie 

nadziei  skierowanej  na  w

łasną  osobę  (samonadziei),  jak  również  –  a  dokładniej 

szczególnie  istotn

ą  –  w  nadziei  zorientowanej  na  innych  (przykładem  nadzieja 

altruistyczna). Sk

ładowa sprawcza dynamizuje procesy nie tylko psychicznej natu-

ry, ale i o charakterze spo

łecznym. Pełniąc funkcję motywacyjną, zwiększa aktyw-

no

ść człowieka, odpowiada  za trwałość  działań i ochrania przed przeciwnościami 

życiowymi, tudzież pozwala lepiej sobie z nimi radzić. 

Analizuj

ąc nadzieję, nie sposób pominąć lęku, jako że nadzieja i lęk – to dwie 

podstawowe  si

ły  sprawcze  człowieka,  niejako  dwie  różne  strony  ludzkiego  losu: 

jasna  –  nadzieja,  ciemna  –  l

ęk.  W  potocznym  rozumieniu  ujmowane  w  układzie: 

t

ęcza-mrok. W przeciwieństwie do nadziei, lęk jest jednowymiarową strukturą psy-

chiczn

ą, czyli emocją negatywną (co prawda skognitywizowaną), której źródłami są 

najcz

ęściej:  zagrożenia  naturalne,  zdobycze  cywilizacyjne,  zwłaszcza  ich  niespo-

dziewane  skutki  uboczne,  oraz 

świadome i celowe działania destruktywne skiero-

wane  przeciwko  cz

łowiekowi (przemoc, terroryzm, etc.). Ma  on też  większą prze-

strze

ń temporalną, bowiem obejmuje czas teraźniejszy i przyszły, jego manifesta-

cja  jest  bardziej  widoczn

ą  w porównaniu  z nadzieją,  której symptomy  dotyczą ra-

czej sfery wewn

ętrznej, a także przewyższa tę ostatnią bogactwem różnorodności. 

Uwzgl

ędniając  wpływ  tych  dwóch  sił,  można  powiedzieć,  iż  nadzieja  kojarzy 

nam si

ę z oddziaływaniem pozytywnym, skierowanym „do”, ułatwiającym osiągnię-

cie ambitnego celu, utrzymuj

ącym możliwość jego osiągnięcia i kolejnych celów w 

przysz

łości oraz zwiększającym dotychczasową ich wartość. 

Natomiast  l

ęk  jest  siłą  regulacyjną  „od”,  zmuszającą  człowieka  do  eliminacji 

b

ądź  redukcji  zaistniałego  zagrożenia  czy  niebezpieczeństwa,  lub  odroczenia  w 

                                                           

3

 J. Kozielecki: Psychologia nadziei. Warszawa 2006, s. 134 

background image

 
 

 

 

625 

czasie  maj

ącego  nastąpić  zagrożenia,  albo  zastosowania  reakcji  unikowej  bądź 

ucieczki od sytuacji streso- i l

ękotwórczych. Byłoby błędem twierdzić, że siła ta ma 

charakter wy

łącznie negatywny, gdyż pełni również wiele funkcji pozytywnych. 

Bior

ąc  pod  uwagę  dwa  wymiary:  pasywność-aktywność  i  partykularność-

generalno

ść, Kozielecki wyróżnia cztery główne rodzaje nadziei, a mianowicie: 

-  pasywn

ą nadzieję partykularną (pasywność + partykularyzm); 

-  aktywn

ą nadzieję partykularną (aktywność + partykularyzm); 

-  pasywn

ą nadzieję generalną (pasywność + generalność); 

-  aktywn

ą nadzieję generalną (aktywność + generalność). 

Nadzieja  pasywna  to  bierne  oczekiwanie  na  osi

ągniecie  pożądanego  celu  z 

okre

ślonym  stopniem  prawdopodobieństwa  (mamy/żywimy  nadzieję).  Aktywną 

charakteryzuje za

ś przekonanie, że dzięki swym umiejętnościom i motywacji jeste-

śmy  w stanie  zrealizować wytyczony cel, rzecz jasna również  z określonym stop-
niem prawdopodobie

ństwa. 

Istot

ą nadziei partykularnej jest ukierunkowanie na jeden ściśle  zdefiniowany 

cel.  Z  kolei  zgeneralizowan

ą  (ogólną)  nadzieję  cechuje  ogólne  przekonanie, 

i

ż  w  przyszłej czasoprzestrzeni możliwe będzie  osiągnięcie doniosłych celów, po-

zwalaj

ących  zaspokoić  jednocześnie  osobiste  interesy  i  wypracować  dobro  spo-

łeczne (życie według nadziei i w nadziei oraz działanie z nadzieją). Nadzieja gene-
ralna nadaje sens 

życiu i afirmuje ten proces, zwiększa zaufanie i szanse lepszego 

przystosowania  si

ę  do  środowiska,  tworzy  podwaliny  autentycznego  sukcesu,  re-

dukuj

ąc ryzyko i wpływa pozytywnie na partykularną, otwierając się na przyszłość i 

kreatywno

ść, czyli twórcze nastawienie do zmian („Nadzieja jest drogą człowieka”). 

Nas  interesuje  przede  wszystkim  aktywna  nadzieja  generalna,  która  wpisana 

jest  zarówno  w  rozum,  jak  i  serce  cz

łowieka,  która  sprawia  –  powtórzmy  za 

E. Eriksonem  – 

że  świat  wydaje  nam  się  bardziej  uporządkowany,  usensowniony 

i  przychylniejszy.  Bez  niej  nie  byliby

śmy w stanie zaspokajać potrzeby samoreali-

zacji,  przekracza

ć  granice  siebie  i  niemożliwego  w  działaniach  transgresyjnych. 

Uchodzi te

ż za jedną z elementarnych cnót i wartości kulturowych, którą zaczynają 

interesowa

ć się przedstawiciele psychologii i socjologii pozytywnej. 

Cz

ęsto  jednak  bywa  mylona  z  innymi  zasobami  umysłu,  jak  na  przykład: 

optymizmem  (mo

żna mieć nadzieję, lecz nie przejawiać optymizmu, i vice versa), 

umiejscowieniem kontroli (generalnie wewn

ętrzne poczucie kontroli koreluje z wyż-

szym  poziomem  nadziei,  ale  nadzieja  jest  bardziej  samodzieln

ą  i  fundamentalną, 

je

śli chodzi o kwestie eschatologiczno-transcendentalne), poczuciem własnej sku-

teczno

ści  (chociaż  oba  zasoby  wpływają  regulująco  na  zachowania  celowe,  po-

czucie w

łasnej skuteczności – mniej zabarwione emocjami – okazuje się być decy-

duj

ące  w  wybranych  sytuacjach  specyficzno-kontekstowych).  Poza  podobień-

stwami, te poj

ęcia różnią się między sobą, o czym nie należy zapominać. 

Nadzieja, jako naturalny stan egzystencji cz

łowieka, swój proces dojrzewania, 

na który  wp

ływ mają: przekaz genetyczny, oddziaływanie społeczne, własna dzia-

łalność jednostki i jej praca nad sobą, rozpoczyna już we wczesnym dzieciństwie. 
Do kluczowych przymiotów w pe

łni rozwiniętej nadziei, zwanej dojrzałą, zaliczamy: 

a) aktywno

ść (aktywna nadzieja angażuje potencjał człowieka i jego wolę, pozwa-

laj

ąc  mu  się  rozwijać  i  ubogacać  kulturę),  b)  tendencje  wzrostowe  (zwiększanie 

poziomu nadziei); nie jest to wzrost liniowy, lecz raczej falowanie nadziei, c) 

świa-

domo

ść (świadoma nadzieja to ta,  do której mamy dostęp,  inaczej mówiąc  – jest 

ona  zdawaniem  sobie  sprawy  z  celu  i  prawdopodobie

ństwa  jego  osiągnięcia;  od-

background image

 
 

 

 

626 

r

ębnym problemem jawi się nieświadoma, będąca niezbywalnym składnikiem natu-

ry ludzkiej), d) ekspansywno

ść (wzrost ekspansywności nadziei i to w wielu kierun-

kach naraz), e) realizm (realistyczna nadzieja bazuje na faktach, wiedzy naukowej 
i  racjonalnym  my

śleniu),  f)  regulacja  (nadzieja  pełni  funkcje  regulatora  ludzkich 

zachowa

ń),  g)  unikatowe  przeżycie  (niepowtarzalne  doświadczenie,  owiane  nutą 

tajemniczo

ści, przepojone ekspresyjnością). 

K.  Obuchowski  w  „Galaktyce  potrzeb”  prezentuje  tez

ę  o  związku  nadziei 

z sensem 

życia, głosząc wszem i wobec: „Łatwo przecież wykazać, że brak nadziei 

eliminuje  sens  sensu 

życia”

4

,  przy  czym  jego  konstatacja  dotyczy  nie  tylko  sensu 

życia w warunkach zsyłki syberyjskiej. I trudno się nie zgodzić z tak sformułowaną 
tez

ą. 

Z aksjologicznego punktu widzenia dominuj

ą trzy opcje poglądowe: po pierw-

sze – nadzieja poj

ęciem neutralnym, a więc można za jej pomocą opisywać czyny 

dobre i  z

łe, po drugie – nadzieja łączona z celami prospołecznymi, czyli percepo-

wana jako cnota (np. dla katolików jest jedn

ą z ważniejszych cnót, chodzi tu o na-

dziej

ę  na  życie  wieczne);  dla  nauk  społecznych  tego  stulecia,  które mają się  zaj-

mowa

ć naszymi najlepszymi potencjałami, jak utrzymuje J.Czapiński, „istnieje zbiór 

ludzkich mocnych stron, które wspaniale chroni

ą przed chorobą psychiczną: opty-

mizm,  nadzieja,  odwaga,  umiej

ętność  współżycia  z  ludźmi,  życzliwość  i  czułość, 

etyka pracy, odpowiedzialno

ść, wiara, nastawienie na przyszłość, uczciwość i wy-

trwa

łość”

5

, po trzecie – nadzieja autentyczna (prawdziwa) powi

ązana z pożądanym 

dobrem spo

łecznym, a fałszywa (sztuczna) z celami antyspołecznymi, tym samym 

pojawia si

ę podział na nadzieję dobrą i złą. 

Zasadnicze znaczenie dla autentycznej nadziei, g

łęboko zakotwiczonej w na-

szej 

świadomości,  pełniącej  funkcję  regulatora  zachowań  w  warunkach  normal-

nych,  stresowych  i  kryzysowych,  a  tak

że  w  trakcie  działań  zachowawczych 

(ochronnych)  i  transgresyjnych,  ma  rozwój  kompetencji  telicznych  (umiej

ętność 

formu

łowania doniosłych, odległych celów) i instrumentalnych (umiejętność posłu-

giwania  si

ę  narzędziami  materialno-społecznymi  oraz  korzystania  ze  znanych  i 

konstruowania nowych metod, wiod

ących do osiągnięcia celu). 

Rola  prawdziwej,  ukszta

łtowanej  na  wysokim  poziomie  nadziei  gwałtownie 

wzrasta  w ró

żnych dziedzinach działalności ludzkiej współczesnego świata, m. in. 

w  edukacji,  medycynie,  nauce,  technice,  gospodarce,  polityce,  sporcie,  mediach, 
wojsku, czy religii. 

W  mi

ędzyczasie,  poza  klasycznymi  rodzajami  nadziei,  wymienionymi  wcze-

śniej,  zaczynają  pojawiać  się  odmiany  nader  osobliwe,  takie  jak:  mininadzieja  w 
stresie traumatycznym, zw

łaszcza w PTSD; nadzieja zapożyczna (transfer nadziei 

od  edukatorów,  pracowników  s

łużby  zdrowia  czy  mających  autorytet  polityków); 

nadzieja  „trzeciego  wieku”  (ludzie  starsi  z  wysokim  stopniem  nadziei  –  to  ludzie 
m

ądrzy);  nadzieja  na  pokaz  (fasadowa),  która  nie  dosięga  głębi  osobowości,  a 

jedynie  pozyskuje  si

ę  nią  aprobatę społeczną, czy  nadzieja  altruistyczna (osiąga-

nie celów, pozwalaj

ących uratować życie innych). 

Bardzo  wa

żnym  w  sprostaniu  sytuacjom  trudnym,  w  szczególności  zaś  eks-

tremalnym, jest sprz

ężenie aktywnej nadziei (hoping) z radzeniem sobie (coping). 

                                                           

4

 K. Obuchowski: Galaktyka potrzeb. Psychologia d

ążeń ludzkich. Poznań 2000, s. 273 

5

  J.  Czapi

ński,  (red.):  Psychologia  pozytywna.  Nauka  o  szczęściu,  zdrowiu,  sile  i  cnotach  człowieka

Warszawa 2004, s. 31 

background image

 
 

 

 

627 

Jakie  zatem  funkcje  pe

łni  nadzieja  fałszywa,  iluzoryczna,  czasem  określana 

zamiennie dewiacyjn

ą?, której źródeł należy szukać w wypaczeniach prawdy (złu-

dzenia, iluzje, fabrykowanie informacji, mity historyczne i psychologiczne, my

ślenie 

magiczne)  i  braku  realizmu  (utopie,  fantazjowanie  odno

śnie nieosiągalnych celów 

i  dróg  ich  realizacji,  przekraczanie  niedozwolonych  lub  nieprzekraczalnych  granic, 
dobór nieodpowiednich narz

ędzi). 

Otó

ż, nie da się zaprzeczyć jej istnieniu. Poza tym, iż jest ona faktem, trzeba 

te

ż  przyznać,  że  spełnia  w  regulacji  zachowania  ludzkiego  tak  pozytywne,  jak 

i negatywne funkcje. A to oznacza trudno

ści z jednoznacznym dokonaniem bilansu 

zysków i strat, zwi

ązanych właśnie z tą nadzieją. 

Na pewno mamy z ni

ą do czynienia częściej w sytuacjach wyjątkowych, prak-

tycznie przekraczaj

ących ludzkie możliwości. W porównaniu z prawdziwą, fałszywa 

nadzieja okazuje si

ę mniej skuteczna i krótkotrwała. Ponieważ funkcjonuje w opar-

ciu  o  wypaczony  stan  rzeczy,  cz

ęsto  prowadzi  do  konfliktu  wartości,  do  konfliktu 

mi

ędzy dobrem a złem. 

Mo

że  być  ona  do  zaakceptowania  w  przypadku,  gdy  bazuje  na  złudzeniach 

pozytywnych czy konstruktywnych mitach. Co  interesuj

ące, niekiedy uciekamy się 

do nadziei fa

łszywej, opowiadając się po stronie nadziei, a nie po stronie prawdy, 

gdy uwa

żamy ją za wybór mniejszego zła. 

Warto w tym miejscu wspomnie

ć i o dwunadziei, która wiąże ze sobą nadzieję 

indywidualn

ą (psychologiczną)  z globalną (uniwersalną). Dziś nie chodzi nam bo-

wiem  o  ukszta

łtowanie  li  tylko  homo  esperans,  lecz  zbudowanie  społeczeństwa 

nadziei  indywidualnej  i  zbiorowej,  w  którym  „ludzie  b

ędą dążyć do wspólnego do-

bra, stosuj

ąc pozytywne środki”. Ta struktura, broniąc nas przed absurdem świata, 

przy równoczesnym zaanga

żowaniu poziomów mikro-, mezo- i makrospołecznego, 

sprzyja aktywno

ści obywatelskiej (z zachowaniem obopólnego szacunku, wzajem-

nego zrozumienia i zaufania, rado

ści, zadowolenia, szczęścia, poczucia spełnienia, 

dumy itd.), jednocze

śnie minimalizuje niepewność, lęk, niepokój, smutek, przymus, 

przemoc,  kary,  poni

żanie  i  dewiacje  społeczne.  Kolektywna  nadzieja  jest  grupo-

wym  przekonaniem, 

że  dzięki  solidarnej  realizacji  zadań  i  zbiorowej  uspójnionej 

motywacji,  dana spo

łeczność osiągnie w przyszłości wspólne dobro z określonym 

prawdopodobie

ństwem. 

Jest  to  zatem  nagl

ący  problem  w  obliczu  powszechnego  spadku  nadziei, 

a  nierzadko  stanów  beznadziejno

ści,  prowadzących  do  nudy,  frustracji,  gniewu, 

w

ściekłości,  demobilizacji,  rozpaczy,  depresji,  apatii  i  samobójstwa.  Jak  dowodzą 

badania  empiryczne  istnieje 

ścisła  zależność  pomiędzy  beznadziejnością  a  ten-

dencjami  samobójczymi.  Jest  ona,  mamy  na  my

śli  beznadziejność,  znacznie  lep-

szym predyktorem ni

ż powiązanie samobójstw z nastrojem depresywnym. 

Wobec  nasilaj

ącej  się  fali  deficytu  i  erozji  nadziei  szkoła  nie  może  pasywnie 

oczekiwa

ć samorozwiązania się tego problemu, po prostu żywiąc nadzieję na lep-

sze czasy. Musi si

ę włączyć aktywnie do poszerzania środowiska nadziei, pamięta-

j

ąc  przy  tym  o  mądrej  sentencji  Fromma:  „Posiadanie  nadziei  jest  podstawowym 

warunkiem bycia cz

łowiekiem. Jeśli człowiek porzuca całą nadzieję (...) pozostawia 

za sob

ą własne człowieczeństwo”, a wtórują mu G.Marcel

6

: „Mie

ć nadzieję, to żyć 

w nadziei” i P. Ricoeur

7

: „

Życie w nadziei i życie nadzieją nabiera sensu”. 

                                                           

6

 G. Marcel: Homo viator. Wst

ęp do metafizyki nadziei. Warszawa 1984 

7

 P. Ricoeur: Pod

ług nadziei. Warszawa 1991 

background image

 
 

 

 

628 

Odno

śnie do E. Fromma, którego książka „Rewolucja nadziei” (1968), pisana 

z pozycji modernistycznych, okaza

ła się w sumie dziełem ponad jego siły, czytamy 

w  niej:  „Znajdujemy  si

ę  w  samym  środku  kryzysu  współczesnego  człowieka  (...) 

Istnieje  jednak  nadzieja,  poniewa

ż  istnieje  rzeczywista  możliwość,  że  człowiek, 

okre

ślając się na nowo, stworzy humanistyczne społeczeństwo technologiczne”

8

Jego  zdaniem,  nie  jeste

śmy  skazani  na  klęskę  w  walce  o  dobro  człowieka. 

Wzrost optymizmu, dodajmy – antropologicznego, i d

ążenie ku samorealizacji – to 

moralne  osi

ągnięcie  kontrkultury.  Autor  „Rewolucji  nadziei”  postuluje  stworzenie 

spo

łeczeństwa  alternatywnego  i  zmianę  dotychczas  praktykowanych  systemów 

warto

ści  na  drodze  ewolucyjnej,  a  nie  rewolucyjnej,  kierując  się  przy  tym  niezby-

walnymi potrzebami natury ludzkiej. Mówi

ąc oględnie, jego propozycje nie obejmu-

j

ą  likwidacji  istniejących  instytucji,  lecz  dobudowanie  nowych,  bardziej  demokra-

tycznych,  przeobra

żenie  postaw  na  antyautorytarne  i  danie  „zielonego  światła” 

warto

ściom postmaterialistycznym. 

 

Zaufanie 
Drugi znacz

ący filar przestrzeni edukacyjnej stanowi zaufanie. Arystoteles był 

przekonany,  zupe

łnie  zresztą  słusznie,  że  nadzieja  zwiększa  stopień  zaufania  do 

siebie i interpersonalnego, a w szerszym planie – sprzyja powstaniu kultury zaufa-
nia. 

W  tym  w

ątku  tematycznym  interesuje  nas  głównie  socjologiczny  aspekt  za-

ufania.  Ale  poprzedzimy  go  zupe

łnie świadomie spojrzeniem psychologii społecz-

nej, która za zaufanie interpersonalne uwa

ża „zgeneralizowane oczekiwanie (prze-

konanie)  wobec  drugiej  osoby,  grupy  lub  instytucji  spo

łecznej,  że  można  polegać 

na  jej  s

łowie,  przyrzeczeniu,  powiedzianym  lub  napisanym,  na  intencji  takiego 

przyrzeczenia  dzi

ęki temu, że osoba ta, grupa lub instytucja posiada następujące 

cechy:  intencje  zachowa

ń  wiarygodnych,  kompetencje  ich  spełnienia  oraz  obiek-

tywne mo

żliwości zachowań zgodnych z tymi intencjami, tymi kompetencjami”

9

Budowanie  tego  zaufania  odbywa  si

ę poprzez możliwość nawiązywania kon-

taktów  mi

ędzyludzkich,  na  drodze  komunikowania  się  i  obcowania  z  innymi. 

A  istotnym  faktorem  stymuluj

ącym tworzenie się  zaufania jest gotowość jednostki 

do  wspó

łdziałania  i  współpracy  z  ludźmi.  Tymczasem  nastawienie  rywalizacyjne 

wiedzie ku kszta

łtowaniu się zachowania nieufnego. 

Rozwój  socjologicznego  nurtu  bada

ń  nad  zaufaniem  datuje  się  na  koniec  lat 

70. XX w., a rozpoczyna go esej N. Luhmanna z 1979 r. pt. Trust and Power, któ-
rego autor stara si

ę dowieść, że w związku z rosnącą złożonością, niepewnością, 

niejasno

ścią i dynamicznością zaufanie staje się niezbędne w życiu społecznym. 

A.  Giddens  w  „Nowoczesno

ści i tożsamości” traktuje zaufanie jako charakte-

rystyczny  sk

ładnik  późnej  nowoczesności.  Dla  niego  „podejmowanie  ryzyka  jest 

rodzajem  «eksperymentu  z  zaufaniem»  (w  sensie  podstawowego  zaufania)”

10

,  a 

„Funkcjonowanie systemów abstrakcyjnych opiera si

ę na zaufaniu, ale nie sposób 

czerpa

ć z nich korzyści moralnych, jakie dają stosunki międzyludzkie”.

11

 Samo za

ś 

                                                           

8

 E. Fromm: Rewolucja nadziei. Pozna

ń 2000, s. 194 

9

 za: G. Bartkowiak, H. Januszek: Umiej

ętności kierownicze. Poznań 1996, s. 29 

10

 A. Giddens: Nowoczesno

ść i tożsamość. „Ja” i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności. War-

szawa 2002, s. 183 

11

 Ibidem, s. 187 

background image

 
 

 

 

629 

zaufanie  pojmuje  on  jako  oparte  na  zawierzeniu,  które  równowa

ży  niewiedzę  lub 

brak informacji, poleganie oparte na osobach lub systemach abstrakcyjnych 

Z kolei A. Seligman definiuje zaufanie w kategoriach efektu lawinowo rosn

ącej 

liczby  wyspecjalizowanych  ról  spo

łecznych,  czyli  jako  niezbędną  konieczność  w 

dzisiejszych czasach. 

Najbardziej  interesuj

ące wydaje się syntetyczne podejście P. Sztompki, który 

w  1999  r.  uku

ł socjologiczną teorię zaufania i zaprezentował ją w pracy, zatytuło-

wanej „Trust: A socjological Theory”. Wyk

ładnię i zasadnicze elementy tej właśnie 

teorii przedstawimy w dalszej cz

ęści artykułu. 

Poniewa

ż ludzkie działania są zorientowane na przyszłość i formowane przez 

jej antycypacj

ę, skutki naszych aktualnych zmagań po części zależą od przyszłych 

okoliczno

ści naturalnych (przyrodniczych) i wydarzeń społecznych, nad którymi nie 

sprawujemy  kontroli  lub  jedynie  cz

ęściową. Tak więc, funkcjonujemy i działamy w 

świecie  wykreowanym w  dużej mierze przez innych,  obdarzonych  – podobnie jak 
my – swobod

ą wyboru, a co za tym idzie istnieje zawsze ryzyko, którego nie da się 

unikn

ąć podczas wchodzenia w rozliczne interakcje z ludźmi, że ci inni ludzie po-

dejm

ą decyzje i działania dla nas niekorzystne czy wręcz szkodliwe. 

Skomplikowanie  rzeczywisto

ści  społecznej  powoduje,  że  decydujemy  się  na 

uczestnictwo w ustawicznej grze, w której czynimy zak

łady, stawiając na takie lub 

inne  przysz

łe  działania  naszych  partnerów,  a  czyniąc  to  udzielamy  im  zaufania 

b

ądź go odmawiamy (pozostajemy wobec nich nieufni). 

Dla  Sztompki,  „zaufanie  i  nieufno

ść  to  swoiste  zakłady  na  temat  przyszłych, 

niepewnych dzia

łań ludzi. Słowo «zakład» w tej definicji ma podkreślić, że zaufanie 

to  nie  tylko  kontemplacyjna  nadzieja,  ale  oparte  na  tym  zaanga

żowanie,  podjęcie 

jakiej

ś nie dającej się odwrócić i obarczonej ryzykiem decyzji”

12

Poniewa

ż w życiu można grać ostrzej (większe ryzyko) lub ostrożniej (mniej-

sze  ryzyko),  nasze  zak

łady  tworzą  swoistą  skalę  zaufania,  zależnego  od  rodzaju 

oczekiwa

ń  wobec  partnerów  interakcji  społecznych,  poczynając  od  najmniej  wy-

magaj

ących oczekiwań efektywnościowych (racjonalna kalkulacja) – poprzez ocze-

kiwania aksjologiczne (dzia

łania uczciwe, sprawiedliwe, odpowiedzialne; nasi part-

nerzy  lud

źmi  moralnymi)  –  a  na  najbardziej  wymagających  oczekiwaniach  opie-

ku

ńczych/powierniczych (bezinteresowna troska o nasze sprawy ze strony innych; 

partnerzy – szlachetnymi altruistami) ko

ńcząc. 

Wraz ze wzrostem wymaga

ń stawianych partnerom, szansa doznania zawodu 

zaufania si

ę zwiększa. Mało tego, znacznie łatwiej jest utracić zaufanie, niż je zdo-

by

ć. Doznany  zawód, odczytywany jako zdarzenie destruktywne, może  z czasem 

doprowadzi

ć  do  uogólnionej  nieufności,  podczas  gdy  sprawdzenie  się  pokładanej 

ufno

ści  (doświadczenie  pozytywne)  częstokroć  rzutuje  na  wygenerowanie  uogól-

nionego zaufania. 

Jak  podkre

śla  politolog  R.Hardin,  zaufanie  (podobnie  jak  kondycja  ludzka  – 

I.K.) to dobro bardzo kruche. 

Cytowany  wy

żej polski socjolog, określa zaufanie jako „wyrażone w działaniu 

wobec  partnera  oczekiwanie, 

że  jego  reakcje  będą  dla  nas  korzystne”,  inaczej 

mówi

ąc – jako „podejmowany w warunkach niepewności zakład na temat tego, co 

uczyni partner”. 

                                                           

12

 P. Sztompka: Socjologia. Analiza spo

łeczeństwa. Kraków 2002, s. 310 

background image

 
 

 

 

630 

Zaufanie tak pojmowane mo

że mieć charakter wybiórczy, skoncentrowany na 

wybranych  obiektach  i  osobach,  b

ądź  uogólniony,  przyjmując  wówczas  postać 

„klimatu/atmosfery”  zaufania,  charakteryzuj

ącego  poszczególne  jednostki  ludzkie 

lub ca

łą zbiorowość. 

Pod wzgl

ędem skierowania ku obiektom wyróżnia się takie jego odmiany, jak: 

osobiste  (nakierowane  na  konkretne  osoby),  pozycyjne  (nacelowane  a  priori  na 
ka

żdego, zajmującego godną zaufania pozycję społeczną czy pełniącego określo-

n

ą  rolę),  komercyjne  (przekonanie  wyrażone  w  decyzji  zakupu,  odnoszące  się 

bezpo

średnio do produktów i usług, a pośrednio do producentów i usługodawców), 

technologiczne  (w  stosunku  do  systemów  technicznych,  a  po

średnio  do  ich  kon-

struktorów i operatorów),  instytucjonalne (dotycz

ące organizacji i ich uczestników) 

i  systemowe  (adresowane  do  systemu  spo

łecznego,  ustroju  politycznego,  gospo-

darki, zapewniaj

ące poczucie bezpieczeństwa egzystencjalnego). 

Motywacji  do  podejmowania  takich  a  nie  innych  zak

ładów, tzn. wyrażających 

zaufanie b

ądź nieufność wobec określonych osób i obiektów, wymienia się kilka. 

Wi

ększość  z  nich  dotyczy  właściwości  „adresatów”  zaufania  i  kontekstu  ich 

dzia

łania.  Sporo  jest  związanych  z  cechami  „nadawców”  zaufania,  czyli  z  indywi-

dualn

ą ich skłonnością do obdarzania zaufaniem albo odmową zaufania. Nie wolno 

te

ż zapominać o kulturowo motywowanym zaufaniu bądź nieufności. 

Co si

ę tyczy adresatów zaufania, brane są pod uwagę zarówno kryteria bez-

po

średnio wiążące się z nimi, typu: reputacja, osiągnięcia, fizjonomia, jak i pośred-

nie  –  charakter  kontekstu  sytuacyjnego  czy  strukturalnego  (czy  jest  to  kontekst 
wymuszaj

ący  na osobie/instytucji postępowanie godne  zaufania),  w którym działa 

obiekt obdarzany przez nas zaufaniem. 

Poza  racjonaln

ą  kalkulacją  mogą  zaistnieć  inne  okoliczności  skłaniające  do 

zaufania  b

ądź  nieufności,  niezależnie  od  cech  adresata.  Jednym  z  takich  czynni-

ków  jest  osobista  ufno

ść  nadawcy,  traktowana  jako  cecha  osobowościowa,  okre-

ślana  mianem  „impulsu  zaufania”  (dyspozycja  osobowościowa,  która  skłania  do 
udzielenia zaufania a priori) lub „zaufania podstawowego”, w ró

żnym zresztą stop-

niu  rozwini

ęta  u  różnych  ludzi.  Wydaje  się  być  ona  nie  tyle  cechą  wrodzoną,  co 

efektem korzystnego klimatu we wczesnej fazie socjalizacji jednostki i zgromadzo-
nego przez ni

ą pozytywnego doświadczenia w trakcie relacji międzyludzkich. 

Oprócz sk

łonności psychologicznej w wydaniu indywidualnym, można również 

zaobserwowa

ć  tendencję  do  udzielania  zaufania  bądź  jego  odmawiania,  mającą 

charakter  zbiorowy.  Wówczas  mamy  do  czynienia  z  regu

łą  kulturową,  normatyw-

nym oczekiwaniem spo

łecznym, u podstaw którego legły skumulowane w ramach 

dziedzictwa historycznego rezultaty do

świadczeń zbiorowych. 

Zaufanie w wymiarze kulturowym mo

że przybrać tak charakter wybiórczy (być 

skierowane  do  okre

ślonego  rodzaju  obiektów),  jak  i  uogólniony  (w  stosunku  do 

wszelkich  obiektów).  Uogólnione  zaufanie  prowadzi  do  kultury  zaufania,  przenika-
j

ącej  całą  zbiorowość,  a  uogólniona  nieufność  buduje  kulturę  nieufności,  zwaną 

zamiennie  kultur

ą cynizmu (podejrzliwość, ciągły monitoring i kontrola), która uru-

chamia destrukcyjn

ą spiralę rozpowszechniającej się i pogłębiającej nieufności. 

Warto  te

ż  w  tym  miejscu  wspomnieć  o  bilansach  zaufania  dokonywanych 

przez  jednostki,  organizacje  i  instytucje,  które  s

ą  charakterystycznymi  dla  nich 

zestawami  obiektów,  wobec  których  przejawiaj

ą  one  zaufanie,  i  jednocześnie  ze-

stawami podmiotów, które wyra

żają wobec nich zaufanie. 

background image

 
 

 

 

631 

Ugruntowywanie zaufania b

ądź nieufności bazuje generalnie na relacjach typu 

epistemologicznego  (b

łąd  w  tym  zakresie  prowadzi  do  nadmiernej łatwowierności 

lub paranoicznej podejrzliwo

ści), gdzie przyjmowane są zakłady w oparciu o ocenę 

wiarygodno

ści  partnera,  albo  na  relacjach  o  charakterze  genealogicznym,  u  pod-

staw  których  znajduj

ą  się  orientacje  indywidualne  (predyspozycje  osobiste 

„nadawcy”)  lub  orientacje  kulturowe  (nakazy  podzielane  przez  zbiorowo

ść).  W 

przypadku relacji genealogicznych, b

łąd inercji, wynikający z zerwania przez rady-

kalnie zmieniaj

ącą się współczesność ze swą przeszłością, może doprowadzić do 

naiwno

ści lub cynizmu. 

Z problemem ugruntowania pozostaje w 

ścisłym związku funkcjonalność i dys-

funkcjonalno

ść zaufania i nieufności, i to odnośnie do całego społeczeństwa, jak i 

poszczególnych jego cz

łonków. 

Je

śli zaufanie jest zasadne, to okazuje się być funkcjonalne tak dla obdarza-

j

ącego zaufaniem, jak i obdarzonego. Zwiększa się tym samym „kredyt zaufania” i 

wolno

ść działania adresata zaufania. 

Uzasadniona nieufno

ść wobec niegodnych zaufania pełni pozytywne funkcje i 

jest jak najbardziej postaw

ą racjonalną. 

Dysfunkcjonalnymi staj

ą się zarówno zaufanie, jak i nieufność, gdy brakuje im 

epistemologicznych  podstaw.  W  przypadku  nieugruntowanego  epistemologicznie 
zaufania, czyli  ufania  niegodnym  zaufania, dochodzi do nieracjonalnej niedba

łości 

(brak  niezb

ędnych  informacji  o  partnerze  i  działanie  „na  ślepo”)  bądź  naiwności 

(ignorowanie  posiadanych  niekorzystnych  informacji).  W  sytuacji  nieuzasadnionej 
nieufno

ści generowane są szkody po obu stronach, gdy odmowa zaufania dotyczy 

tych,  którzy  na  zaufanie  w  pe

łni  zasługują, albo pojawiają się  zgoła nieracjonalne 

obawy na pograniczu paranoi, prowadz

ące do wzajemnej alienacji. 

W  odniesieniu  do  kulturowego  wymiaru  zaufania  sprawa  funkcjonalno

ści  czy 

dysfunkcjonalno

ści  zaufania  i  nieufności  nie  zasadza  się  na  epistemologicznym 

ugruntowaniu. Nie mo

żna powiedzieć o kulturze zaufania czy kulturze cynizmu, że 

s

ą  zasadne  albo  bezzasadne.  Będąc  wynikiem  wyjątkowej  kompilacji  czynników 

historycznych,  strukturalnych  i  podmiotowych,  mog

ą one spowodować różne kon-

sekwencje, w zale

żności od konkretnej obecnej sytuacji społecznej. 

Funkcjonalno

ść zgeneralizowanego zaufania lub uogólnionej nieufności, uza-

sadnionego  przesz

łymi  doświadczeniami,  jest  sensowna  wtedy,  gdy  te  minione 

do

świadczenia będą powielać się w przyszłości. 

Je

śli  natomiast  dokonały  się  w  społeczeństwie  fundamentalne  zmiany,  wów-

czas  utrzymywanie  uogólnionego  zaufania  czy  tego  samego  rodzaju  nieufno

ści, 

zbudowanych na bazie dawnych do

świadczeń, staje się społecznie dysfunkcjonal-

ne. 

Model teoretyczny kultury  zaufania, która  wydaje si

ę być stanem pożądanym 

w dobie ewolucji ku spo

łeczeństwu globalnemu, składa się – według Sztompki – z : 

A – uwarunkowa

ń historycznych, pełniących rolę tła dla teraźniejszości (tego dzie-

dzictwa  nie  da  si

ę  zmienić),  B  –  uwarunkowań  strukturalnych  (spoistość  i  stabil-

no

ść  normatywna;  trwałość  porządku  społecznego;  przejrzystość  organizacji  spo-

łecznej;  podporządkowanie  władzy  regułom  prawa,  czyli  odpowiedzialność  osób  i 
instytucji;  realizacja  uprawnie

ń  i  egzekucja  obowiązków,  tj.  <<oswajanie>  otocze-

background image

 
 

 

 

632 

nia  spo

łecznego) i C – uwarunkowań podmiotowych (rysy osobowościowe wraz z 

nastrojami spo

łecznymi oraz społeczne zasoby kapitałowe).

13

 

Ten model da si

ę przełożyć na język praktyki. A zatem kulturę zaufania można 

kszta

łtować, a szanse tego przedsięwzięcia zwiększają się w miarę jak społeczeń-

stwo jest zasobniejsze i uczciwsze. 

Poniewa

ż historii zmienić się nie da (w przypadku Polski – „zakodowana” tra-

dycja nieufno

ści), pozostaje oddziaływanie na pozostałe składniki modelu. 

Mowa  o  kontek

ście  życia  społecznego  (czynniki  strukturalne),  gdzie  dostrze-

gamy  ogromne  pole  do  popisu  polityków,  i  czynnikach  podmiotowych,  czyli  cz

łon-

kach  spo

łeczeństwa  (np.  wzrost  zasobów  kapitałowych,  pewność  siebie,  wzrost 

morale  spo

łeczeństwa,  proaktywność,  optymizm,  nadzieja,  nastawienie  na  przy-

sz

łość, poczucie własnej wartości, prospołecznosć, aspiracje i ambicje, sprzyjająca 

socjalizacja). 

Jedno  jest  pewne,  kultura  zaufania  prowadzi  do  wzmocnienia  wi

ęzi  społecz-

nych,  zintensyfikowania  wzajemnych  oddzia

ływań,  wolności,  otwartości,  aktywno-

ści,  podmiotowości,  integracji  wspólnotowej,  kooperatywności,  spontaniczności  i 
kreatywno

ści, a  wpływając  zwrotnie na  własne uwarunkowania,  poszerza  i pogłę-

bia 

środowisko zaufania. 

Reasumuj

ąc,  zaufanie  jako  podstawa  wszelkich  stosunków  międzyludzkich  i 

spoiwo  organizacyjne,  wyp

ływa  z  potencjalnej  wiarygodności  osoby  obdarzonej 

zaufaniem oraz oczywistej wiarygodno

ści osoby, która zaufaniem obdarza. Wiary-

godno

ść  zaś  stanowi  pochodną  charakteru  człowieka  i  jego  kompetencji

14

  oraz  – 

uzupe

łnijmy – jego troski. Dojrzałe demokracje wyzwalają „silniejsze zasoby uogól-

nionego zaufania a priori”. 

 

Empatia 
W niniejszym  fragmencie  rozmy

ślań wyjdziemy poza spopularyzowaną przez 

D. Golemana i wsp. perspektyw

ę emaptii, której istotę obrazuje rys.2. 

Przypomnijmy,  Goleman,  R.  Boyatzis  i  A.  McKee  wyró

żniają  cztery  podsta-

wowe  obszary  inteligencji  emocjonalnej  (IE):  samo

świadomość,  samokontrolę, 

świadomość społeczną i zarządzanie relacjami. Z obszarami tymi, które współdzia-
łają ze sobą w ramach dynamicznych relacji, związane są kompetencje, dające się 
podzieli

ć na: I – osobiste, czyli odnoszące się do człowieka w wymiarze indywidu-

alnym,  oraz  sk

ładające  się  na  nie:  samoświadomość i  samokontrolę,  II  –  kompe-

tencje  spo

łeczne,  dotyczące  zachowań  człowieka  w  odniesieniu  do  innych  ludzi, 

zw

łaszcza  umiejętności  zrozumienia  drugiego  człowieka  i  ułożenia  wzajemnych, 

zadowalaj

ących relacji, które dzielą się z kolei na: świadomość społeczną i zarzą-

dzanie relacjami. 

Te kompetencje s

ą rudymentarnymi składnikami kompetencji przywódczych. 

Empatia,  zaklasyfikowana  do 

świadomości  społecznej,  jako  znaczący  „ele-

ment  umiej

ętności  przywódczych,  jest  dzisiaj  szczególnie  ważna  z  trzech  przy-

najmniej  powodów:  wzrastaj

ącej  roli  pracy  zespołowej,  gwałtownej  globalizacji  i 

coraz  pilniejszej  potrzeby  zatrzymania  talentów  w  szeregach  firmy”

15

  –  trafnie  za-

uwa

ża w „Co czyni cię przywódcą?” Goleman. 

                                                           

13

 P. Sztompka: Socjologia. Analiza spo

łeczeństwa. Kraków 2002, s. 321, 318 – 320 

14

 S.R. Covey: 8. nawyk. Pozna

ń 2005, s. 166, 168 

15

 Harvard Business Review: Atrybuty przywódcy. Gliwice 2006, s. 21 

background image

 
 

 

 

633 

To prawda, szanuj

ący się lider musi, podejmując decyzje, życzliwie liczyć się 

z emocjami i uczuciami swych zwolenników czy wspó

łpracowników, umieć wyczuć 

i zrozumie

ć punkt widzenia każdego członka zespołu. 

Chocia

ż  empatia  ciągle  jeszcze  nie  cieszy  się  zbyt  dużym  szacunkiem  w 

świecie biznesu, a samo słowo „empatia” wydaje się – na pierwszy rzut oka – zu-
pe

łnie  nie pasować do twardych realiów gospodarczych, to  za sprawą postępują-

cych  procesów  globalizacyjnych  jej  udzia

ł  wśród  najbardziej  pożądanych  cech 

liderskich b

łyskawicznie wzrasta. Empatyczni przywódcy dostrzegają istnienie róż-

nic kulturowych i etnicznych, potrafi

ą zrozumieć i docenić ich znaczenie w dialogu 

mi

ędzykulturowym, umiejętnie radząc sobie z konfliktami zrodzonymi na tym tle. 

Coraz  to  istotniejsz

ą  rolę  pełni  też  empatia  w  zatrzymywaniu  w  organizacji 

utalentowanych  pracowników  („wielkie  umys

ły”),  stanowiących  trzon  jej  kapitału 

intelektualnego,  co  szczególnie  wa

żne  jest  w  gospodarce  opartej  o  wiedzę.  Co-

aching  i  mentoring,  o  skuteczno

ści  których  decyduje  charakter  więzi,  przynoszą 

organizacjom  korzy

ści,  zarówno  w  formie  uzyskiwania  lepszych  wyników,  jak  i 

wzrostu satysfakcji ich uczestników oraz mniejszej fluktuacji kadr. 

 

OBSZARY IE I ZWIĄZANE Z NIMI KOMPETENCJE EMOCJONALNE

SAMOKONTROLA = ZARZĄDZANIE SOBĄ

SAMOŚWIADOMOŚĆ

samoświadomość emocjonalna

samokontrola emocjonalna

otwartość

elastyczność (zdolność do adaptacji)

motywacja osiągnięć (nastawienie na sukces) 

inicjatywa

optymizm

ZARZĄDZANIE RELACJAMI

inspiracja

wywieranie wpływu na ludzi

dbałośc o rozwój innych

inicjowanie i katalizowanie zmian

zarządzanie konfliktami

praca zespołowa i współpraca

trafna samoocena

pewność siebie

ŚWIADOMOŚĆ SPOŁECZNA

empatia

świadomość organizacyjna

uczynność (nastawienie na klienta)

K

O

M

P

E

TE

N

C

J

OS

O

B

IS

TE

K

O

M

P

ETE

NC

J

S

PO

Ł

E

C

Z

NE

  

Rysunek nr 2. Miejsce empatii w inteligencji emocjonalnej 

Źródło:  T.  Bradberry,  J.  Greaves:  Podręcznik  inteligencji  emocjonalnej.  Helion,  Gliwice  2006,  s.  35;  D.  Gole-

man,  R.  Boyatzis,  A.  McKee:  Naturalne  przywództwo.  Odkrywanie  mocy  inteligencji  emocjonalnej.  Jacek  Santorski-
Wydawnictwa Biznesowe. Wroc

ław 2002, s. 57 – 58, 171 – 174

 

My pragniemy przybli

żyć ekoempatyczne podejście do zarządzania organiza-

cjami i kierowania lud

źmi, autorstwa L.J. Krzyżanowskiego, traktowane przez niego 

jako podstawowa zasada poznawczo-aksjologiczna. 

Jego nowatorstwo wyra

ża się tym, iż – jak sam tłumaczy autor książki „O pod-

stawach kierowania organizacjami inaczej: paradygmaty, metafory, modele, filozo-
fia,  metodologia,  dylematy,  trendy”  –  „Kategori

ę  empatii  oraz  postaw  i  zachowań 

background image

 
 

 

 

634 

empatycznych proponuj

ę odnieść nie tylko do nadorganicznego poziomu rzeczy-

wisto

ści – człowieka i  wszelkich społeczności  ludzkich, od  lokalnych po globalną, 

lecz  tak

że  do  organicznego  poziomu  rzeczywistości  –  od  poszczególnych  «bio-

osobników»,  poprzez  gatunki  i  populacje  flory  i  fauny  oraz  biocenozy  do  biosfery 
ziemskiej,  i  wreszcie,  do  podorganicznego  poziomu  rzeczywisto

ści  –  od  geo- 

poprzez  atmo-  do  astrosfery,  wszystko  w  ich  wzajemnych  oddzia

ływaniach  (inte-

rakcjach) wewn

ątrz i w otoczeniu organizacji”

16

Przyj

ęcie ekoempatycznej koncepcji działań kierowniczych spowoduje zasad-

nicz

ą  zmianę  treści,  sposobów  pełnienia  ról  kierowniczych  i  statusu  społecznego 

zarz

ądzających, których dotąd niezmiernie obciążona stresem profesja – w ramach 

ewolucji sztuki przewodzenia – przekszta

łci się w godne podziwu powołanie i peł-

nienie misji spo

łecznej z niekłamaną pasją. 

Godzi  si

ę  stwierdzić  rzecz  następującą:  kategoria  empatii,  początkowo  jako 

konstruktu  nauk  psychologicznych,  zasilaj

ących  „nauki  humanistyczne”,  wraz  z 

obserwowan

ą  tendencją  do  rozpatrywania  problemów  współczesnego  świata  w 

uj

ęciu  nie  tyle  już  interdyscyplinarnym,  co  transdziedzinowym,  pomału  stała  się 

poj

ęciem  szeroko  rozumianych  nauk  społecznych,  a  ostatnio  wyraźnie  wyszła  i 

poza ich granice. 

Dlatego te

ż mówiąc o zachowaniach empatycznych, łączących aspekty: emo-

cjonalny i poznawczy, mamy na my

śli nie tylko te skierowane na jednostki ludzkie, 

grupy spo

łeczne, kultury organizacyjne, wspólnoty socjokulturowe i inne zbiorowo-

ści ludzkie, ale również  zorientowane na  zjawiska i procesy przyrodnicze oraz na 
procesy  techniczno-technologiczne,  które  mog

ą  sprzyjać  przetrwaniu  i  rozwojowi 

Natury i ludzko

ści, bądź zagrażać ich egzystencji. 

Empatia  stanowi  punkt  wyj

ścia dla  właściwego  pojmowania  współzależności, 

a na dojrza

łej jej postaci powinno współczesnym zależeć najbardziej. 

Model zale

żności (1994), zilustrowany na rys.3, sugeruje, że nie ma możliwo-

ści bezpośredniego przejścia od zależności do współzależności. Po drodze znajdu-
j

ą  się  fazy  albo  wzajemnej  zależności,  albo  odrzucenia  zależności;  jedną  z  nich 

trzeba zaliczy

ć. 

 

WSPÓŁZALEŻNOŚĆ

NIEZALEŻNOŚĆ

ODRZUCENIE ZALEŻNOŚCI

ZALEŻNOŚĆ

 WZAJEMNA ZALEŻNOŚĆ

 

 

Rysunek  nr 3. Model zale

żności wg Coxa i Makina 

Żródło: P.Makin, C.Cooper, Ch.Cox: Organizacje a kontrakt psychologiczny. Zarządzanie ludźmi w pracy. WN 

PWN, Warszawa 2000, s. 183. 

 

                                                           

16

 L.J. Krzy

żanowski: O podstawach kierowania organizacjami inaczej: paradygmaty, metafory, modele, 

filozofia, metodologia, dylematy, trendy. Warszawa 1999, s. 278 

background image

 
 

 

 

635 

My  ze  swej  strony  rozbudowaliby

śmy  go  o  kategorię  pojęciową  –  przeciw-

zale

żność, dobudowując ramię do odrzucenia zależności w taki oto sposób: 

 

 

NIEZALEŻNOŚĆ

PRZECIWZALEŻNOŚĆ

ODRZUCENIE ZALEŻNOŚCI

...

...

 

 

Postawa  zale

żności w dorosłym życiu świadczy o pewnym infantylizmie. Nie-

zale

żność stanowi naturalny etap w młodzieńczym rozwoju, ale jeśli jest dalej pre-

ferowana  –  wydatnie  ogranicza  formu

łowanie dojrzałych celów i kształtowanie się 

zdrowych wi

ęzi grupowych. 

Przeciwzale

żność  zaś  oznacza  wewnętrzny  przymus  przyjmowania  postaw 

i  wyra

żania  poglądów  przeciwstawnych  do  otoczenia,  obojętnie,  jakie  by  one  nie 

by

ły. 

Najw

łaściwszą  zatem  jest  dojrzała  współzależność,  czyli  świadomość  wza-

jemnej  nieodzowno

ści ludzi i potrzeby  współpracy,  bo człowiek nie jest jednostką 

samowystarczaln

ą i samotniczą, przynajmniej pod względem psychologicznym. 

Bez empatii i wspó

łzależności nie ma mowy o etyczności globalnej, a zdaniem 

H. Künga: „Nie ma globalnego porz

ądku bez globalnej etyki”. Wprowadzenie przez 

J. Seku

łę do literatury pojęcia „etyczność” wydaje się słuszne, gdyż jest ono neu-

tralne aksjologiczne, bez obci

ążeń zrelatywizowanego kulturowo wartościowania. 

Gwa

łtowny rozwój sieci powiązań gospodarczych, politycznych, społecznych, 

naukowych, kulturowych, organizacyjnych, technologicznych, turystycznych i spor-
towych  rozbudza  nadzieje  na  zaistnienie  niespotykanego  do  tej  pory  w  historii 
ludzko

ści  nowego  przymierza  między  ludźmi  na  skalę  globalną.  Kluczowym  pro-

blemem  tej  integracji,  oboj

ętnie  jak  będziemy  ją  nazywać,  czy  wspólnotą  ogólno-

ludzk

ą,  czy  społeczeństwem  globalnym  lub  planetarnym,  czy  też  zintegrowaną 

cywilizacj

ą bądź cywilizacją miłości i mądrości, jest kwestia scalenie moralnego. 

Etyczno

ść globalna, w sytuacji jakiej znalazł się aktualnie świat, to nie utopia, 

nie potencjalna mo

żliwość, nie postulowana powinność, lecz realna konieczność. 

Seku

ła  jest  przekonany  o  tym,  że  wspomniana  etyczność  „to  moralność  dą-

żeń,  to  drogowskaz  szlaku  ku  jedności  z  zachowaniem  pluralizmu  kulturowego 
i religijnego”.

17

 

Nie  powinna  by

ć ona jakąś sztuczną konstrukcją etyczną czy systemem mo-

ralnym  bazuj

ącym  na  jednej  doktrynie  światopoglądowej.  A  za  to  musi  cemento-

wa

ć tradycję ze współczesnością, konwencjonalizm z innowacyjnością, globalność 

z regionalno

ścią i lokalnością, uniwersalizm z różnorodnością. 

Rozwój  etyczno

ści  globalnej  nieuchronnie  pociągnie  za  sobą  sformułowanie 

nowego  paradygmatu  filozoficzno-etycznego,  otworzy  nowe  perspektywy  przed 
filozofi

ą  człowieka  i  ludzkości,  przyczyni  się  do  opracowania  socjologicznej  teorii 

rozwoju  globalnego  i  stanie  si

ę  przyczynkiem  do  przeobrażeń  tak  w  sferze  teorii, 

jak i praktyki spo

łecznej. 

                                                           

17

 J. Seku

ła (red.): Idea etyczności globalnej. Siedlce 1999, s. 11 

background image

 
 

 

 

636 

I wówczas zi

ści się marzenie T. Kotarbińskiego, któremu marzył się „taki układ 

świata, iżby każdy mógł wszędzie na globie ziemskim czuć się jak u siebie”. 

Wi

ększość z nas zapewne zgodzi się z twierdzeniem, że świat kapitalizmu jest 

do

ść wydajny, ale jednocześnie odhumanizowany i zdepersonalizowany. Mechani-

zmy  rynkowe  przyzwyczai

ły  nas  do  oddzielania  wydajnych  („skazanych  na  suk-

ces”)  od  niewydajnych  („skazanych  na  pora

żkę”).  Przywykliśmy  też  do  obrazu, 

zgodnie z którym wydajno

ść i empatia nie tworzą dobranej pary. 

Tymczasem  autorzy  nowej  koncepcji  kapitalizmu,  J.  Ridderstr

åle  i  K.  a  Nor-

dström z Stockholm School of Economics, propaguj

ą hasło: „Wydajności i empatio, 

łączcie się”. Zgadzają się co do tego, że „naczelnym celem powinno być stworze-
nie takiego systemu, który by

łby równocześnie wydajny i humanistyczny – jak glo-

balna  struktura  zarz

ądzająca,  odznaczająca  się  zarówno  sprawnością,  jak 

i empati

ą”

18

 (rys.4). 

 

HUMANIZACJA 

POPRZEZ ZAANGAŻOWANIE

(STAN POŻĄDANY)

ZADŁAWIENIE 

PRZEZ REGULACJĘ

STAN OBECNY

ULGA 

PRZEZ WIARĘ

E

M

P

A

T

IA

wysoka

wysoka

WYDAJNOŚĆ

w

ys

o

ka

n

is

ka

 

 
 

Rysunek nr 4. Relacja: empatia – wydajno

ść 

Źródło: J.Ridderstråle, K.a Nordström: Karaoke capitalism. Zarządzanie dla ludzkości. Helion, Gliwice 2006, s. 252. 

 

W zwi

ązku z powyższym proponują realną, lecz bardziej wymagającą drogę – 

humanizacj

ę  dzięki  zaangażowaniu.  Wymaga  ona  zaakceptowania  odpowiedzial-

no

ści za to, co się dzieje w świecie. Odpowiedzialność osobista, od której należa-

łoby  zacząć,  nie  powinna  jednak  wykluczać  kolektywnego  działania  i  tym  samym 
zbiorowej odpowiedzialno

ści czy współodpowiedzialności. 

S.R. Covey, wsz

ędzie gdzie tylko to możliwe, tzn. w „7. nawykach skuteczne-

go  dzia

łania”,  „Zasadach  skutecznego  przywództwa”  i  „8.  nawyku”,  podkreśla  do-

broczynn

ą  rolę  komunikacji  empatycznej  i  prowadzącego  do  niej  empatycznego 

s

łuchania, którym potrzebne jest ćwiczenie uważności, podobnie jak „zachęta sta-

nowi tlen dla duszy”. 

Mistrzowie  buddyjscy,  w  ramach  uczenia  swych  adeptów  sztuki  <<uwa

żnego 

życia>>,  zaczynają  od  pięciu  treningów  uważności,  które  można  potraktować  jak 
najlepszy lek na bol

ączki naszych czasów. Wydaje się nam celowym przytoczyć je 

w rozszerzonej formie. Oto one: 

                                                           

18

 J. Ridderstr

åle, Nordström: Karaoke capitalism..., op. cit., s. 251 

background image

 
 

 

 

637 

1)  „

Świadomy cierpienia powodowanego przez niszczenie życia – zobowiązu-

j

ę się pielęgnować w sobie współczucie i uczyć się, jak chronić życie ludzi, 

zwierz

ąt, roślin i minerałów”; 

2)  „

Świadomy  cierpienia  powodowanego  przez  wyzysk,  niesprawiedliwość 

spo

łeczną, kradzież i ucisk – zobowiązuję się pielęgnować w sobie miłują-

c

ą dobroć i uczyć się, jak działać dla dobra ludzi, zwierząt, roślin i minera-

łów”; 

3)  „

Świadomy cierpienia powodowanego przez niewłaściwe zachowanie sek-

sualne – zobowi

ązuję się pielęgnować w sobie poczucie odpowiedzialności 

i uczy

ć się, jak dbać o bezpieczeństwo i chronić nienaruszalność jednostki, 

praw ma

łżeńskich, rodzin i całego społeczeństwa”; 

4)   „

Świadomy  cierpienia  powodowanego  przez  nieuważną  mowę  i  niezdol-

no

ść słuchania  innych  ludzi –  zobowiązuję się pielęgnować  w sobie  zdol-

no

ść  wypowiadania  słów  z  miłością  i  umiejętnością  uważnego  słuchania, 

aby przynosi

ć szczęście innym i łagodzić ich cierpienia”; 

5)  „

Świadomy cierpienia powodowanego przez nieuważną konsumpcję – zo-

bowi

ązuję się dbać o dobre zdrowie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne – 

swoje,  mojej  rodziny,  spo

łeczności  i  całego  społeczeństwa  –  praktykując 

uwa

żne jedzenie, picie i bycie uważnym konsumentem”.

19

 

Czy

ż to nie doskonały przykład eko-empa-etycznej koncepcji działań ludzkich 

w  „globalnej  wiosce”  i  „globalnym  mie

ście”?,  kładącej  silny  nacisk  na  ekologię, 

empati

ę i etykę. 

Zmierzaj

ąc  ku  zakończeniu  naszej  refleksji,  pokusimy  się  o  wysnucie  trzech 

wniosków z niej p

łynących, natury ogólniejszej: 

-  Po  pierwsze  –  nadzieja,  zaufanie,  empatia,  jak  s

ądzimy, stanowią solidne 

w

ęzły  sieci  mądrości, która  z  oczywistych  przyczyn  nie  sprowadza  się  do 

sieci  wiedzy. A jak wynika z Coveyowskiej  zapowiedzi, cywilizacja m

ądro-

ści nastanie po społeczeństwie wiedzy; jej wykładnią będzie służba. 

-  Po drugie – te trzy filary spo

łeczeństwa globalnego już dziś są gwarantami 

naszego bezpiecze

ństwa, a w niedalekiej przyszłości stworzą realną moż-

liwo

ść  odpowiedzialnej  progresji  całej  planety,  zwanej  Ziemią,  w  harmonii 

ze  Wszech

światem.  Stąd  dobrze  przysłużą  się  realizacji  skorygowanego 

europejskiego marzenia. 

-  Po  trzecie  –  urzeczywistnienie  w  Polsce  idei  bezpiecznej  i  prorozwojowej 

szko

ły wymaga od wszystkich uczestników przestrzeni edukacyjnej, w tym 

mened

żerów  edukacji,  edukatorów  i  samych  edukowanych,  nieustannego 

kszta

łtowania,  pielęgnowania  i  wzmacniania  wymienionych  wyżej  kamieni 

milowych, b

ędących równocześnie podwalinami rodzimego sukcesu. Warto 

przy tym pami

ętać o Evansomowskim powiedzonku: „Ludzie nie czują nie-

ch

ęci  do  zmian,  a  do  bycia  zmienianymi”.  Dlatego  zmiany  należy  zacząć 

od siebie, maj

ąc na uwadze to, co dawno temu napisał Tołstoj, a mianowi-

cie:  „Ka

żdy  myśli  o  zmienianiu świata,  ale  nikt  nie myśli  o  zmienianiu  sa-

mego siebie”. Ju

ż czas wyciągnąć z tego stosowną naukę, a nie powtarzać 

ci

ągle tych samych błędów. 

                                                           

19

 T.N. Hanh: Nauki o mi

łości. Poznań 2006, s. 129 – 131