Biblia III
By Krzysztof Łukiewski
Copyright 2012 Krzysztof Łukiewski
Smashwords Edition
Od autora:
Drodzy czytelnicy!
Co powinno ucieszyć współczesnych czytelników, a niektórych być może zasmucić,
to fakt, że powieść ta nie będzie długa i nie będzie zawierała zbędnych, półstronicowych,
kwiecistych, metaforyczno-alegorycznych opisów tego, co leżało na jakimś stoliku lub tego,
jaki był krój spodni i kolor koszuli bohaterów, albo jeszcze lepiej, jak co pachniało i czym
było czuć. Nie będzie przedłużania, bo kto w naszych czasach czytałby takie książki? To nie
czasy wieku XIX czy XX, kiedy generalnie „nie było tak naprawdę, co robić” i ludzie z braku
zajęć szwędali się bez celu rozmyślając o niebieskich migdałach. Dziś na myślenie nie ma już
czasu, skoro smartfon, komputer, e-pralka i e-lodówka zrobią to za nas.
Nie będzie też nic o skomplikowanych społeczno – emocjonalno – psychologicznych
powiązaniach międzyludzkich i społecznych oraz różnych ich aspektach i wariacjach.
Tak wiele już o tym napisano, że wystarczy skorzystać z tego, co jest. Problem jednak w tym,
że część z nas jest zbyt zajęta zamartwianiem się i ciężką pracą nad poprawą swego
mizernego losu, a część pracą nad tym by losem się nie przejmować – by w ogóle zawracać
sobie głowę traceniem czasu na czytanie książek. Czasy są zbyt nerwowe i niepewne na
czytanie opasłych tomisk, nie ten klimat można pewnie powiedzieć (chyba, że jest się
dziesięciolatkiem), a publikacja ta, mimo że krótka to cele ma ambitne i może właśnie,
dlatego jest idealna na te kryzysowo – przejściowe czasy.
Na wstępie wypadałoby odnieść się do kontrowersyjnego tytułu tej krótkiej nowelki
i stwierdzić:, jakie czasy taki tytuł, ale byłaby to prawdopodobnie zbyt ostra ocena, co nie
zmienia faktu, że mimo tak monumentalnego tytułu książka ta mogłaby być jeszcze o połowę
krótsza. W przeciwieństwie do dwóch pierwszych części o tym samym tytule, uważne
czytanie każdego zdania i analizowanie każdego słowa jest niewskazane. Najważniejsze, to
postarać się uchwycić ideę. Może to komuś wydawać się nudne, jak wszystko, co dotyczy
filozofii lub polityki, ale tym razem jest przynajmniej generalnie, konkretnie i poza ogólnym
filozoficzno-politycznym ględzeniem, do którego wszyscy przywykli. Prezentowane są
rozwiązania, a nie tylko ogólne stwierdzenia typu „trzeba zrobić, żeby było dobrze”. Jest też
odpowiedź na proste, ludzkie pytanie – „niby jak?” W każdym razie…
Pierwszy człowiek był na księżycu ponad pięćdziesiąt lat temu, a ówczesne komputery
były wielkości szafy… A teraz? … Niektóre są wielkości paczki papierosów. Bombarduje nas
Internet, telewizja, telefony komórkowe i „publiczne kluby”, w których bawią się „wszyscy”.
Świat zrobił się wioską… Tyle, że ta wioska jest ewidentnie skrzywiona moralnie, ponieważ
2
w jednej jej części matki przymierające głodem chowają swoje dzieci, a w drugiej inni
operacyjnie zmniejszają żołądki…
Tak czy siak, na początku XXI wieku wszystko i wszędzie dzieje się szybko, szybko!
Dlatego pisarz w naszych czasach powinien (oprócz talentu) posiadać mocno rozwinięte
„sumienie artysty”, które jak filtr, czy bramkarz na imprezie dla VIPów wyrzucał będzie
wszystko to, co jest zbędne, nudne i jedynie zmarnuje czas potencjalnego czytelnika nie
wnosząc do jego rozumu żadnych pożytecznych czy ważnych informacji, a co gorsze ani
krztyny rozrywki. Ostrzegam na wstępie – ja, mimo świadomości tej kwestii, do końca
pewnie nim nie jestem, choć będąc tego świadom – przynajmniej się staram, stąd nowela jest
tak krótka, na ile się dało.
Książka ta nie opisuje problemów, natomiast pokazuje rozwiązania, nie opisuje tego,
co złe, lecz co można byłoby zrobić, żeby było dobrze, nie jest o narzekaniu, jest o szukaniu
rozwiązań.
... No, i jest w tej książce Krzyś, a Krzysiowi, tak jak i całemu obecnie światu, wciąż się
spieszyło, więc szybko, szybko, zaczynamy…
3
OD WUJKA GUGLA I CIOCI WIKIPEDII:
1.
, starożytne żydowskie tłumaczenie Tory na język grecki powstałe
pomiędzy III i I wiekiem przed naszą erą i późniejsze, inne księgi anonimowych twórców
tłumaczą wszystkie trzydzieści dziewięć przypadków, gdzie występuje hebrajskie słowo
messiah, jako Christos. Nowy Testament zawiera grecką formę Μεσσίας, Messias jedynie
dwukrotnie w ewangelii Św. Jana, 1:41 oraz 4:25.
2.
Krzyś: imię pochodzenia greckiego, od słów Christos (Chrystus) i phero (nieść). Oznacza:
niosący (w sobie), wyznający Chrystusa.
3. W roku 2007 świat nawiedziło ponad 400 klęsk żywiołowych, jest to dziesięciokrotnie
więcej niż na początku lat 90.
LICZBA 81
4. W pierwszych 16 wersach Ewangelii Mateusza, raportowania przodków Jezusa od
Abrahama, 81 imion męskich jest notowanych.
5.
1:81= 0.1234567890.
4
Wstęp
Rok 1981 był rokiem jak każdy inny, gdzieś ktoś kogoś zabił, gdzieś ktoś się urodził,
gdzieś była jakaś wojna, a gdzieś rewolucja. Świat nabierał rozpędu. IBM zaprezentował
pierwszy komputer osobisty. Jak świat się przez to zmienił… Miały wtedy również miejsce,
doniosłe później w skautkach, odkrycia medyczne – takie jak odkrycie komórek
macierzystych, (z których niebawem zaczęto „produkować” organy do przeszczepu
oraz leczyć wszelakie ciężkie choroby) oraz inne, mniej optymistyczne – odkryto nową
chorobę – AIDS.
W tym też, to roku zmarł Bob Marley, a pewien morderca zaczął odsiadywać wyrok
śmierci, potem zaczął pisać książki dla dzieci, za które dostał nagrodę literacką i niewiele
brakowało, a zostałby laureatem pokojowej Nagrody Nobla. Problem polegał na tym,
że nie był zrzeszony w żadnej religii, gdyż wierzył w Jednego i porozumiewał się z Nim bez
pośredników. Gdyby nie ten fakt, to bez problemów załapałby się gdzieś na beatyfikację.
Chciał zbawić świat i zapewne trochę mu się udało, choć chyba znowu nie do końca,
– co widać codziennie w wiadomościach.
Tego roku miały również miejsce wspomniane wcześniej rewolucje i przewroty.
W kraju pochodzenia Krzysztofa panował w tym czasie dziwny stan, zwany wojennym.
A może nie taki dziwny, skoro w innym kraju – Syrii – od 30 lat nie mogą się zdecydować
żeby go znieść…, kto to wie…
W tym też roku, miał miejsce zamach na prezydenta Egiptu, (co jest całkiem
nieprzypadkowe, jeżeli wierzyć w święte księgi i proroków oraz znaki na niebie i ziemi, które
być może ostrzegają przed tym, co ma być lub jest). Dlaczego? Ale wróćmy do głównego
wątku historii … Mały Krzyś urodził się o jeden miesiąc za wcześnie, pewnego zimowego
poranka, dokładnie 8 stycznia 1981 roku, po ośmiu miesiącach i jednym tygodniu ciąży.
W skrócie 8.1.81 – urodził się akurat wtedy zapewne, żeby łatwo mu było zapamiętać.
Tak czy owak jego matka, po sześciu miesiącach leżenia z nogami u góry, przez cesarskie
cięcie, dała życie wcześniakowi o imieniu Krzyś. Co ciekawe, od razu po poczęciu, lekarze
ochrzcili Krzysztofa dzieckiem wysokiego ryzyka, ponieważ mały Krzyś, wtedy jeszcze
nawet nie Krzyś, lecz po prostu małe coś, bardzo spieszyło się do wyjścia i dlatego jego
matka musiała leżeć we wcześniej podanym położeniu.
Ponadto okazało się, że Krzyś mógł poczekać jeszcze trochę, gdyż urodził się mały,
słaby i cherlawy; na tyle słaby, że lekarze gotowi byli wypisywać mu akt zgonu. Najpierw
wróżyli mu tydzień życia, potem miesiąc, później dwa miesiące, potem rok, potem dwa.
5
Jak skończył trzy lata lekarze dali sobie spokój z zabawą we wróżkę i stwierdzili, że „żyć
będzie, choć ile nie wiadomo?. W każdym razie, od tego czasu, określenie „dziecko
wysokiego ryzyka” oderwało się niejako od osoby Krzysia i całkiem niesłusznie jak się
później okaże, zostało ono zapomniane.
Krzyś mieszkał w okresie swojej młodości w malutkim jednopokojowym mieszkaniu,
na dziesiątym, ostatnim piętrze bloku (nazwa ta określa dokładnie zarówno typ budynku
jak i jego kształt), który mieścił się w jeszcze większym „bloku”, zwanym sowieckim. Jego
dzieciństwo przebiegało, w porównaniu do wcześniejszych jak i późniejszych losów, dość
typowo, no może oprócz faktu, że zegarki na jego ręce stawały lub zaczynały chodzić
„do tyłu”. Co więcej, w jego obecności psuły się wszystkie inne urządzenia mechaniczne
i elektryczne – pewne specjalistki od mocy tajemnych stwierdziły, że to wszystko jest
wynikiem jakiegoś pola energetycznego, czy czegoś w tym stylu.
Prawdopodobnie przez swój przedwczesny start, jako dziecko był mniejszym, nieco
nadpobudliwym chłopcem, który od rana do wieczora biegał wraz z innymi dziećmi na placu
zabaw. Sąsiadka z pierwszego piętra bloku, która zajmowała się Krzysiem, gdy jego rodzice
byli w pracy, zauważyła jedną prawidłowość – „Krzyś nigdy na nic nie dawał sobie czasu”.
To było prawdą – Krzyś, bowiem uważał, że czasu nie ma. Nie wiadomo w tym momencie,
czy świadomości braku czasu nie miał już w łonie matki, – co tłumaczyłoby tak wielką jego
chęć wyjścia na zewnątrz. W każdym razie, czteroletni Krzyś był przekonany, że z życia musi
czerpać jak najwięcej i jak najwięcej spostrzegać i analizować, bowiem żyć będzie jedynie
„do około trzydziestki”, a potem koniec. Ten właśnie koniec napawał go nieuzasadnioną
radością. Był to inny świat, do którego zawsze mógł uciec w momencie, gdy świat
rzeczywisty stawał się nie do zniesienia i nie do przyjęcia. Tak jak wtedy, gdy brak
przestrzeni życiowej, doskwierająca bieda i fruwające talerze przy akompaniamencie
wiadomości o głodujących w Afryce rezonowały, co często miało miejsce. Jak jego rodzice
się kłócili, a on nie miał gdzie się schować ani gdzie uciec (była to, jak już wspomniano
kawalerka) wówczas tłumaczył sobie – „to nie ważne, wszystko nie ważne, będę żył do
trzydziestki, przeżyję, doświadczę i odczuję ile się da, zmienię ten świat, żeby ludzie nie
musieli mieszkać w pięć osób na dwudziestu metrach kwadratowych, żeby nie było więcej
małych dzieci umierających z głodu, albo takich, co muszą kraść, żeby mieć, co jeść…,
a jeżeli to za dużo, to zarobię kupę kasy i spadam”.
Nie wiadomo skąd w tym małym chłopcu tak wielkie ambicje i pragnienia, ale być
może, jak twierdzi pewien mędrzec:, –„jeśli naprawdę z całych sił czegoś się pragnie, znaczy
to, że pragnienie owo zrodziło się z Duszy Wszechświata”. Być może. Krzyś bardzo wierzył
6
w dobro, jako prawdziwe pojęcie, a nie slogan i naiwnie wierzył, że skoro świat jest dobry,
a ludzie posiadają wielkie umysły, to przecież świat może być piękny, a fakt, że jeszcze dla
tak wielu do końca taki nie jest, albo raczej nie mają warunków by się nim cieszyć, wydawał
mu się jedynie drobnym błędem będącym rezultatem zbiorowego niedopatrzenia.
Dużo łatwiej natomiast można wytłumaczyć chęć „zarobienia kasy” – rodzice Krzysia
często i głównie kłócili się w owym czasie o pieniądze, dlatego zapewne Krzyś, mimo wstrętu
do pieniędzy samych w sobie, chciał wtedy mieć ich bardzo dużo. Natomiast słowo „spadam”
oznaczało dla małego Krzysztofa nic innego jak samobójstwo. Takie podejście było jego
tarczą, tarczą przed rzeczywistością, tarczą przed nim samym i budzącą się w nim agresją.
Mimo, że Krzyś miał wtedy dopiero cztery latka myślał nadzwyczaj dużo
i to nad rzeczami, jak na czterolatka, bardzo poważnymi. Doszedł on, bowiem wtedy
do wniosku, skądinąd bardzo słusznego, ze świat sam w sobie nigdy nie jest winny jego ani
niczyich innych problemów, i że w związku z tym nie powinien on ich na świecie
wyładowywać. Mszczenie się jest złe, nie istnieje zasada oko za oko, ząb za ząb, a zatem sens
wyładowywania agresji był mu obcy – przeciwnie wolał wyładowywać ją na sobie stosując
autoagresję. Wymyślił punkt, przesuwając go w czasie, w którym cała ta agresja, jeżeli
jeszcze istniałaby, znalazłaby sobie ujście – za jakieś dwadzieścia sześć lat i w ten oto sposób
przelewał cały gniew w ten jeden przepastny jak przyszłość – worek, co pozwalało mu
na egzystencję i zracjonalizowanie otaczającego go świata.
Krzyś jednak, nie wiedząc nawet o tym, pragnął bardzo, choć podświadomie, ziścić to,
co było nie jego chceniem, lecz chceniem jego matki, która krzyczała: „ja już dłużej nie
mogę!, ja mam dość!, ja już dłużej nie wytrzymam!” Były to słowa człowieka na krawędzi,
krawędzi końca… końca, który jakoś jednak nigdy nie nadchodzi… Krzyś działał i myślał tak
by koniec nadszedł, żeby był pewny, określony i rychły. Życzył sobie tego z całego serca,
tego pragnął najbardziej. Dla niego był to przejaw buntu, buntu bez powodu, lecz powód
jakoś nigdy nie był potrzebny, tak samo jak większości nigdy nie jest specjalnie potrzebny
powód by żyć, a on widział w otaczającej go rzeczywistości mnóstwo powodów by się z nim
rozstać.
Krzyś pomimo swego młodego wieku rozumiał jednak, że takie postanowienie jest
w pewnym sensie paktem z diabłem, który to pakt podpisałby wykonując swój zamysł –
pozbawienia się życia, jako że przecież samobójstwo jest grzechem. Myślał jednak, że taki
grzech jest najmniejszym z możliwych, i jeżeli człowiek nie popełni żadnych innych, a będzie
starał się być jak najlepszy, to Bóg będzie miał nie lada zagadkę, co z takim delikwentem
począć. Poza tym życie nie jest przyjemne, gdy jest się nieszczęśliwym, myśli się o śmierci
7
lub jej usilnie pragnie, a ciągłe odkładanie tego dylematu w odległą przyszłość zmusza zająć
się życiem na bieżąco, w momencie jego trwania, a nie zamartwianiem się nad własnym
losem, losem głodujących dzieci w Afryce lub też niepewną czy też w czyjejś opinii
beznadziejną przyszłością. Wszystko to jest nie ważne, jest tu i teraz. Tak, więc mały Krzysio
został można by powiedzieć, małym wyznawcą zasady carpe diem z wielkimi ambicjami,
lecz on zapewne tak wtedy o sobie nie myślał, miał przecież mniej niż dziesięć lat.
Mała bomba zegarowa z detonatorem czasowym ustawionym na „trzydzieści lat, albo coś
koło tego” oraz ambitnym planem na życie, żyła więc sobie, dorastając z roku na rok.
Dzieciństwo przebiegało praktycznie bardzo normalnie i Krzysiu był pozornie całkiem
wesołym i grzecznym chłopcem. Do czasu. Najpierw, po ukończeniu szkoły podstawowej
Krzyś poznał odpowiednich ludzi, którzy mieli dostęp do odpowiednich specyfików, na które
od dawna już Krzyś miał ochotę. Zapalił marihuanę i od tego czasu wszystko się zmieniło.
Detonator czasowy został schowany głęboko do szafy, przestał być oglądany i podziwiany
oczyma duszy i zaczął nawet zachodzić kurzem, bowiem Krzyś dzień w dzień znajdował
sposób na oderwanie się od rzeczywistości, która przestała być już tak istotna i tak dołująca.
Kłótnie jego rodziców zwyczajnie już go nie dotyczyły, a brak sensu takiej rzeczywistości
został zamazany. On miał na to swoje, nowe, lekarstwo – śmiech. Tak zaczęła się trwająca
długie lata przygoda Krzysia z Marysią. Krzyś nie był już pozornie szczęśliwy – był po prostu
całkiem szczęśliwy.
Tak mijało dziesięć lat, w tym czasie bohater naszej historii jak i świat wyraźnie się
zmieniał. Telewizorów początkowo nie było, potem były kolorowe, a na koniec stały się
płaskie jak obrazy. Telefony wcześniej były analogowe, potem cyfrowe, komórkowe,
aż w końcu stały się komputerami, a komputery uprzednio były stacjonarne, potem
przenośne,
a na koniec w ogóle straciły klawiatury, a do tego niebawem wszystkie przestaną być twarde
i zaczną się wyginać.
Krzyś przeżył w tym czasie faktycznie tak wiele, ile się dało, dla przykładu:
z matecznika komunizmu wybrał się do matecznika kapitalizmu (USA), jego rodzice w końcu
wzięli rozwód, wyprowadzili się z 25m
2
do domu jednorodzinnego, za namową pewnej
dziewczyny został ojcem, która chyba czuła, że coś jest w nim na rzeczy, choć nie do końca
wiedziała co, ale dzięki temu poznał, co to znaczy być ojcem. Zakochał się, żył w miłości
i doświadczył jej straty, żył życiem studenta i życiem kloszarda, życiem osoby pracującej
i bumelanta, osoby zdrowej i schorowanej, żeby doświadczyć wszystkiego żył kilka
żyć na raz.
8
Najistotniejsze jednak chyba było to, że przede wszystkim myślał, ciągle i bez
przerwy, puszczał swe myśli po nieuczęszczanych torach i poddawał w wątpliwość wszystkie
dogmaty, aż pewnego dnia, gdy jeszcze czuł tę miłość, wszystkie te myśli i pragnienia,
w tym to jego największe, w końcu złożyły się w jedną spójną całość, którą ludzie nazywają
wizją, a ludzi takich – wizjonerami. I tak został Krzyś – wizjonerem …
I
…A gdy powoli miał nadejść czas, gdy zaświeci gwiazda, a księżyc zatrzęsie się
i nadejdą inne dziwne rzeczy, a wśród ludzi zapanuje chaos – było lato. Ciepłe powietrze,
a w szczególności słońce pozwalało wszystkim ładować życiowe akumulatory.
Krzyś spoglądał na zegarek mniej więcej, co dwadzieścia sekund, gdy w tym czasie
jego mózg pracował na pełnych obrotach tyle, że na biegu jałowym. Jego myśli latały bez
składu i ładu. E niedługo miała się pojawić i w końcu miał podzielić się z kimś, co od tak
dawna siedziało w jego głowie. Czekał w samochodzie przełączając kanały w radiu i wiercąc
się nerwowo. Choć słońce grzało niemiłosiernie Krzyś nie miał zamiaru wychodzić,
gdyż z tego miejsca dokładnie widział każdą z dróg, którą E mogła przyjść na spotkanie. Był
pewien, że rozpozna ją nawet z daleka, choć nigdy wcześniej jej nie widział. Gdy jego oczy
zwrócone były akurat w stronę zachodnią w jego polu widzenia pojawiła się już E.
Krzyś odwrócił głowę w prawo, tylko na chwilę, chcąc dalej wypatrywać strony
zachodniej. Potem tępo patrzył jeszcze w tamtą stronę przez kilka sekund, po czym odwrócił
się gwałtownie szukając obiektu, który przywołał jego spojrzenie. I ukazała się ona. Piękna,
wysoka, szła krokiem dystyngowanym, niespiesznym i pełnym gracji, jak kobiety
z poprzednich epok, niespotykanym w obecnych czasach. Gdy zadzwonił telefon, czego
Krzyś nie mógł usłyszeć, usiadła na chwilę na ławce. Gdy założyła jedną szczuplutką nogę,
będącą marzeniem wielu kobiet, na drugą, jego serce stopniało do reszty. Wysiadł
z samochodu i niespiesznym krokiem ruszył w stronę ławki, na której siedziała E,
rozmyślając nad tym czy być sobą i tak jak planował podzielić się z nią swoją wizją, czy być
raczej spełnieniem oczekiwań tej pięknej damy na ten piękny letni dzień. Dystans do
przebycia nie był zbyt długi i zanim się namyślił był już przy ławce.
– Witaj! – powiedział uśmiechając się.
– Witaj królu parkietu – zadziornie odparła E. – Więc, jaki masz plan na ten piękny
dzień? Idziemy na plażę?
– Ok. – odparł nie wiedząc za bardzo, od czego zacząć.
9
Do morza prowadziła krótka brukowana dróżka pośród wielkich kasztanów, a na jej
końcu stała ławka, na której na chwilę usiedli i zdjęli buty. Zaraz potem E złapała go za rękę
i podskakując prowadziła go na swoje ulubione miejsce. Usiedli naprzeciw siebie, po czym E
widząc niezdecydowanie Krzysia bezpardonowo rzekła:
– Pocałuj mnie podrywaczu – zaśmiała się.
– Dobrze – sama ta odpowiedź, niepoparta czynem, już ją zdziwiła, ale to miał być
dopiero początek jej zdziwienia, – ale najpierw chcę ci coś pokazać – powiedział wyciągając
z torby laptopa – wtedy będziesz po części wiedziała, czemu w ogóle tak zależy mi na tym, co
robię, na tym, co chcę osiągnąć w tej mojej misji. – Przeczytaj to – powiedział.
E z lekkim zdziwieniem, szczególnie po wczorajszym spotkaniu w klubie, widząc
tę ładną buźkę nigdy by nie przypuszczała, że może mieścić się w niej cokolwiek więcej niż
sex, drugs and rock and roll, dlatego zaintrygowana położyła komputer na kolana i zaczęła
czytać:
Prawa człowieka a statystyki:
1. Połowa świata – prawie trzy miliardy ludzi – żyje za mniej niż dwa dolary na dzień.
Ta wielkość jest oparta na współczynniku siły nabywczej (PPP –purchasing power
parity), co oznacza w praktyce, że ceny dóbr w krajach równają się i dlatego też dana
osoba mogłaby kupić taką samą ilość dóbr za daną sumę pieniędzy w każdym kraju.
Innymi słowy, gdyby biedna osoba z biednego kraju, która żyje za dolara dziennie,
przeprowadziła się np. do USA, bez żadnej zmiany w jej dochodach, wciąć żyłaby za
dolara dziennie.
2.
Zaledwie 12% populacji zużywa 85% wody, te 12% nie żyje w krajach Trzeciego
Świata.
3.
PKB czterdziestu ośmiu najbiedniejszych krajów jest mniejszy niż bogactwo trzech
najbogatszych ludzi.
4.
Kraje rozwijające się wydają 13 $ na spłatę długów za każdego, 1 $ jakiego
otrzymują w subwencjach. Źródło – Global Development Finance, World
Bank, 1999
5. Prawie miliard ludzi weszło w 21 wiek nie będąc zdolnymi do przeczytania książki
lub nawet podpisania się.
6.
Mniej niż 1% sumy, jaką świat wydaje na broń była potrzebna, aby do
roku 2000 wszystkie dzieci uczęszczały do szkół – jednak tak się nie stało.
10
7.
51% ze 100 najbogatszych instytucji na świecie to korporacje.
8. Najbogatsza nacja na Ziemi ma największą przepaść między bogatymi i biednymi
spośród wszystkich krajów zindustrializowanych.
9.
Im biedniejsze państwo tym większe prawdopodobieństwo, że spłata jego
zadłużenia jest odciągana wprost od ludności, która ani nie podpisywała umów
o pożyczkę, ani też nie dostała żadnych pieniędzy.
10. 20% populacji w krajach rozwiniętych konsumuje 80% dóbr tego świata.
11.
Połączone bogactwo 200 najbogatszych ludzi osiągnęło trylion dolarów w roku
1999, połączone bogactwo 582 milionów ludzi z 43 najbiedniejszych państw wynosi
146 milionów.
12.
497 miliarderów w 2001 zarejestrowało majątek wartości 1,54 tryliona dolarów,
jest to dużo więcej niż produkt narodowy wszystkich nacji regionu subsaharyjskiej
Afryki (929,3 miliony dolarów) a nawet więcej niż regionów bogatych w ropę
z bliskiego wschodu i północnej Afryki (1,34 tryliona). Posiadają oni również
majątek większy niż połączone dochody biedniejszej połowy całej światowej
populacji.
13.
Całkowita suma majątku najbogatszych 8,3 miliona ludzi na świecie „wzrosła
o 8,2% do 30,8 trylionów w 2004 r. dając im kontrolę nad prawie jedną czwartą
światowych aktywów finansowych”. Innymi słowy, około 0, 13 % populacji świata
kontroluje 25 % światowego bogactwa w roku 2004.
14.
Zgodnie z danymi UNICEF 30 000 dzieci ginie codziennie z powodu ubóstwa.
„Umierają cicho w jakichś najbiedniejszych wioskach na świecie, poza kontrolą
i świadomością świata”.
30 000 dziennie, to 210 000 w każdym tygodniu, lub niewiele mniej niż
11 milionów w ciągu roku – tyle dzieci umiera przed ukończeniem piątego roku
życia.
15.
Około 6 milionów dzieci umiera rocznie z powodu głodu. Źródło:
www.care.org/campaigns/Word-hunger/facts.asp
11
16.
Dla wzrostu ekonomicznego i prawie wszystkich innych wskaźników ostatnie 20 lat
(obecnej formy globalizacji – od 1980 do 2000 r.) pokazały bardzo wyraźny spadek
w postępie w porównaniu z poprzednimi dwiema dekadami (1960-1980). Dla
każdego wskaźnika podzielono państwa na 5 w miarę równych grup, na podstawie
poziomu, jaki osiągnęły na początku okresu (1960 lub 1980). Wnioski:
−
wzrost: spadek wskaźników wzrostu gospodarczego był najbardziej wyraźny
i dotyczył wszystkich grup państw,
−
przewidywana długość życia: postęp w przewidywanej długości życia również
został dla 4 z 5 grup państw, z wyjątkiem najwyższej grupy (przewidywana
długość życia 69-76 lat),
−
umieralność noworodków i dzieci: postęp w redukcji umieralności niemowląt
był również znacząco niższy w okresie globalizacji (1980-1998) niż przez
poprzednie dwie dekady,
−
edukacja i umiejętność czytania i pisania: postęp w edukacji również zwolnił
podczas okresu globalizacji.
Statystyki dotyczące dzieci:
1.
Liczba dzieci na świecie – 2,2 miliarda.
2.
Liczba dzieci żyjących w nędzy – 1 miliard (co drugie dziecko).
3. Z pośród 1,9 miliarda dzieci żyjących w krajach rozwijających się:
−
640 milionów bez odpowiedniego schronienia (1 na 3),
−
400 milionów bez żadnej dostępu do bezpiecznej wody pitnej (1 na 5),
−
270 milionów bez żadnego dostępu do usług medycznych (1 na 7).
4. Dzieci nieuczęszczające do szkoły w skali całego świata – 121 milionów.
5. 10,6 miliona dzieci zmarło w 2003 r. przed ukończeniem 5 roku życia (jest to tyle
samo ile wynosi populacja dzieci we Francji, Niemczech, Grecji i Włoszech).
Weźmy również pod rozwagę takie oto zestawienie ukazujące globalne priorytety
w wydatkach w 1998 r.:
−
kosmetyki w USA – 8 miliardów $,
−
lody w Europie – 11 miliardów,
−
perfumy w Europie i USA – 12 miliardów,
12
−
karmy dla zwierząt w Europie i USA – 17 miliardów,
−
papierosy w Europie – 50 miliardów,
−
napoje alkoholowe w Europie – 105 miliardów,
−
narkotyki w świecie – 400 miliardów,
−
wydatki na wojsko na świecie – 780 miliardów,
i porównajmy je z tym, co nazwane było „dodatkowymi kosztami” w celu osiągnięcia
powszechnego dostępu do podstawowych usług we wszystkich krajach
rozwijających się:
−
edukacja podstawowa dla wszystkich – 6 miliardów,
−
woda i urządzenia sanitarne – 9 miliardów,
−
zdrowie rozrodcze dla wszystkich kobiet – 12 miliardów,
−
podstawowa opieka zdrowotna i wyżywienie – 13 miliardów.
I ze zrealizowanym programem ratunkowym dla amerykańskiego sektora finansowego
– 700 miliardów.
II
– To jest straszne – powiedziała i cała radość z tego słonecznego dnia nagle gdzieś się
ulotniła. Miała nadzieję na romantyczne spotkanie, a zrozumiała, że po tym, co przeczytała
dziś raczej nie może na to liczyć. Była z jednej strony zdziwiona, że w tej ładnej główce kryją
się takie przemyślenia i trochę zła na niego, że porusza takie tematy w tak piękny słoneczny
dzień, gdy ostatnio tak mało ich było, ale jakaś mała jej cząstka zaczęła być ciekawa, do
czego zmierza.
– I, to jest ten TWÓJ PLAN!? – powiedziała z wyrzutem odkładając laptopa.
– To jest tylko, „dlaczego”, to jest jedynie teraźniejsza rzeczywistość, a jednocześnie
moja motywacja – odparł.
E, nawet na niego nie spojrzała wyglądając w stronę spokojnego morza. Krzyś
popatrzył na jej słodką nadąsaną buzię i również zaczął patrzeć na morze. Gdy ich policzki
dotknęły się szepnął:
– To co, mam ci opowiedzieć, jaki mam plan, żeby to w końcu zmienić?
13
E odwróciła się chcąc spojrzeć mu w oczy, aby sprawdzić w nich czy to prawda i gdy
spojrzała w te brązowe ślepia święcące się do niej z pewnością, podświadomie zdziwiona
tym, co zobaczyła, odparła uśmiechając się:
– Tak.
–
Dobrze, ale najpierw trochę mistycyzmu, żeby to wszystko było trochę bardziej
wiarygodne i przekonujące – rzekł z ironią w głosie – no i ciekawsze – dodał – no dobra, więc
po pierwsze to wiesz, że ma przyjść ktoś na dwa tysiące lat po Chrystusie – ciągnął dalej, już
bardziej poważnym, wręcz teatralnie poważnym tonem.
–
Taak… – z początkowym zdziwieniem odparła E, lecz gdy spojrzała
na uśmiechniętego Krzysia patrzącego na nią z dziwną pewnością siebie dodała ze słodyczą
w głosie, aby kontynuował przedstawienie – mów, mów - rzekła.
–
Raz w życiu otworzyłem Biblię – podrapał się po głowie – to znaczy raz
ostatnio, od czasu jak pamiętam – stwierdził, nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu – i tam był
taki wers, że ten ktoś, kto ma przyjść za te dwa tysiące lat po Chrystusie, ma oddzielić
dobrych od złych?
–
No, no i… – z niecierpliwością w głosie powiedziała E.
–
Czekaj zaraz przejdę do konkretów, jeszcze tylko jeden fakt, który widziałem
gdzieś w telewizji, chyba na dwójce, że już biegają po świecie wyznawcy islamu i szukają
tego gościa – tu zrobił teatralną przerwę i dodał – i ten gość ma podobno mieć, zgodnie z ich
księgami, znamię na lewym policzku – znowu zrobił przerwę.
E domyśliła się po chwili, dokąd zmierza i badawczo spojrzała na jego twarz.
–
No i co? – spytała.
–
No spójrz na mój lewy policzek.
Spojrzała jeszcze raz, tym razem precyzując swoje spojrzenie z całej twarzy na
jedynie wskazany fragment.
–
No faktycznie masz pieprzyk – stwierdziła i uśmiechnęła się, bo znowu zaczęło
robić się ciekawie.
–
Aha i jeszcze jedno – rzekł Krzyś, jakby o czymś zapomniał – i w tym islamie
jest napisane, że ten koleś ma przyjść i powiedzieć jak ma być i tak będzie i wszyscy powinni
go słuchać.
E patrzyła na niego coraz bardziej zdziwiona, zaciekawiona i rozbawiona.
–
No dobra, to teraz może trochę bardziej na poważnie. Opowiem ci o świecie z
mojej głowy, moim wymyślonym wymarzonym świecie, mojej wizji świata, o tym jak to
według mnie niedługo będzie. Ok?
14
–
Tak, tak! – odparła.
–
Ach, powinienem, może jeszcze na wstępie, podać ci parę faktów naukowych,
żeby określić kontekst, punkt, w jakim nasz świat się znajduje. Wiesz na przykład, że
wymyślili kamerę dla ślepych, taki chip, który się wszczepia do mózgu, żeby mogli widzieć.
Na razie działa w czerni i bieli i do tego trzeba nosić przy sobie taką małą skrzynkę, ale
pracują już nad taką, co będzie działać w kolorze. I na przykład wymyślili też taki inny chip
do mózgu, żeby kadłubki – tu wykonał adekwatną pozę – ludzie bez rączek i nóżek, mogli
sterować komputerem za pomocą myśli – na razie jest to na poziomie poruszania myszką,
góra,
dół
i prawo, lewo. Oprócz tego pracują nad takim nowym rodzajem chipów, które mają zastąpić
kody kreskowe, i w ten sposób nie trzeba będzie tych biednych kobiet, co siedzą przy tych
czytnikach. Po prostu przejeżdżasz wózkiem przez bramkę i komputer liczy wszystko, co
masz w wózku i do tego już niedługo płacić będziemy swoim smartfonem zbliżając go tylko
do czytnika, który sam ściągnie punkty z karty – zaśmiał się, – pomyśl – ciągnął dalej,
– że domy, mogłyby być budowane przez roboty, a pola orane przez automatyczne traktory.
Super, czyż nie?
E kiwnęła głową na znak zgody.
–
I jeszcze opowiem ci o takiej ciekawej teorii opartej na tempie rozwoju
procesorów komputerowych, których moc obliczeniowa podwaja się, co każde dwa lata, albo
coś koło tego. W każdym razie jest teoria, według mnie całkiem słuszna, że nasz świat
rozwija się dużo szybciej niż świat pięćdziesiąt, sto, czy chociażby sto pięćdziesiąt lat temu.
Chodzi
o to, że tempo rozwoju od czasu wynalezienia procesora komputerowego wzrasta w takim
tempie: kładziesz ziarenko, następnie za dwa lata dwa ziarenka, następnie cztery, a potem
osiem, szesnaście, trzydzieści dwa, sześćdziesiąt cztery i tak dalej. Zawsze dwa razy więcej
– no tak jak w procesorach nie? Masz 128, 256, 512, 1024 i tak dalej. Więc skoro wynaleźli
ten procesor w tysiąc dziewięćset czterdziestym którymś, a komputer wtedy był wielkości
szafy, a teraz mamy dwa tysiące jedenasty i komputer jest czasami wielkości paczki
papierosów, to praktycznie walimy już pionowo w górę – mówiąc to wyciągnął w górę rękę
ukazując krzywą odzwierciedlającą tą ideę.
–
Naprawdę ciekawa teoria – przyznała E.
–
Szkoda tylko, że niezbyt skutecznie to wykorzystujemy. Nasz system
polityczno –ekonomiczny jest jak przedwczorajszy pampers – wtrącił Krzyś z nutą nostalgii,
ale zaraz otrząsnął się z tej myśli i powiedział:
15
–
Ale wracając do tematu – kontynuował – żyjemy w czasach industrializmu,
technologii, po prostu w zajebistych czasach, czyż nie?
–
Niewątpliwie – odpowiedziała, – ale co to wszystko ma do rzeczy? Jaki jest ten
twój plan?
–
Ok., w końcu, chyba naprawdę jesteś ciekawa – rzekł z niekrywaną
satysfakcją,
– więc teraz opowiem ci o tym moim świecie, jak myślę, niedługo on będzie tak wyglądał
i jak to osiągnąć.
Znowu skinęła głową i uśmiechnęła się, co wywołało naturalny uśmiech również
na twarzy Krzysia.
–
No właśnie – kontynuował, – więc skoro jest dobro, a jest, nie? I skoro jest zło,
nie?, to powinno być na ziemi adekwatnie – niebo i piekło, więc najpierw opowiem ci, jak
zorganizować niebo na ziemi. Podam ci instrukcję „how to make poverty a history” –
uśmiechnął się – i przepraszam, że jestem w tym trochę niepoważny, ale pozory to tylko
pozory – nie są ważne. Prawda jest najważniejsza – dodał – a w ogóle, to plan jest tak
naprawdę w swym założeniu bardzo prosty i nie trzeba profesora ekonomii, żeby go
zrozumiał. – To może zacznę tak – powiedział – gdyby porównać tą misję wyeliminowania
nędzy i innych okropności do budowania domu choćby – to, co jest potrzebne? Żeby
wybudować jakikolwiek budynek potrzebny jest plan i tak samo jest ze zmienianiem świata
i z zaspokajaniem ludzkich potrzeb. Potrzebny jest plan. Trzeba wiedzieć, co, ile i gdzie.
Zatem bierzemy te super komputery, co wymyślają bomby atomowe i wysyłają rakiety
w kosmos, bierzemy dane z programu Google Earth i map geograficznych, liczymy ile jest
ludzi na ziemi, bierzemy średnie zużycie dóbr, jakie występuje w tak zwanych krajach
rozwiniętych, gdzie ludzie używają mydła, kremów, proszków do prania, telefonów
komórkowych, kina, imprez, basenów, siłowni etc. Potem wklepujemy tym super
komputerom, w tę makietę z Google Earth, taki program coś a’la „sim city”, oczywiście ten
program musiałby być trochę bardziej rozbudowany, ale w ogóle znasz tą grę? – zapytał.
O dziwo, mimo tego, że E była kobietą, ponownie odpowiedziała twierdząco i nawet,
aby upewnić Krzysia, że tym razem jej kiwnięcie nie jest jedynie czystym gestem
opowiedziała pokrótce o tej grze strategicznej i na czym ona polega.
–
No właśnie – ciągnął dalej – i te komputery wyliczają ilu ludzi potrzeba, do
jakiej pracy, oczywiście przy użyciu najnowszej i najbardziej ekologicznej technologii w
każdej gałęzi produkcji, do wytwarzania wszystkich tych dóbr, jakie człowiek chce i
potrzebuje posiadać do komfortowego i ciekawego życia, budowy odpowiedniej ilości
16
domów, kin, szkół, bibliotek, basenów, dróg i tak dalej. I w związku z tym, ile każdy
człowiek
musi
w życiu przepracować, żeby wszyscy mieli to, czego chcą. A tłumacząc to od dupy strony,
albo, innymi słowy, z drugiej strony – zaśmiał się – od strony obywateli – to wyglądałoby
to tak, że istniałaby taka strona internetowa, coś na wzór obecnych sklepów internetowych
z mydłem i powidłem, gdzie każdy zaznaczyłby wybrane przez siebie produkty. Wiesz, tak
jak w biblii – proście, a będzie wam dane – trzeba to zdanie wprowadzić w życie. Po prostu
bierzemy i robimy (to znaczy ograny państwa) ankietę w internecie, gdzie każdy zaznacza, co
chce i czego potrzebuje i oczywiście również swoje talenty i ilość pracy, jaką jest gotowy
poświęcić by zaspokoić swoje potrzeby. Taką ankietę przeprowadzać się będzie wśród
wszystkich mieszkańców ziemi. Za dziadka, który nie zna się na komputerach, może
wypełnić wnuczek, a za dziecko jego rodzic, w każdym razie w tej ankiecie będą zawarte
wszystkie rzeczy, jakie człowiek może potrzebować bądź sobie zażyczyć, począwszy
od wyboru produktów spożywczych, chemii, RTV-AGD, przez wycieczki zagraniczne,
hobby, mieszkanie, meble i tak dalej, po prostu wszystko. Jak przykładowo ktoś ma już dom,
to nie zaznacza, jak ktoś nie ma, to zaznacza, jeden chce jeść same warzywa, inny tylko mięso
i tak dalej, każdy wpisuje, co chce. W każdym razie chodzi o to, że wszystko jest policzalne,
a w obecnych czasach mamy sprzęt i technologię, żeby te wszystkie dane w łatwy sposób
zebrać i wszystko policzyć. OK?
–
Ok., tylko nie mów „od dupy strony”, bo ja bym się na miejscu tych obywateli
bardzo obraziła – uśmiechnęła się.
–
Masz rację – odparł Krzyś – wcale nie mam tych obywateli w dupie, bo w
końcu właśnie dla nich, dla ludzi, na to wpadłem. A gadam tak, pewnie przez to życie na
podwórku
i zbuntowaną naturę, przez to mój język jest mało wykwintny i elokwentny, a czasami nawet
chamski – zaśmiał się, – aż dziw bierze, że skończyłem studia.
–
Coś w tym jest Krzysiu, no i mam taką nadzieję – rzekła, uśmiechając się, – ale
opowiadaj dalej.
–
No i potem prognozuje się produkcję określonych dóbr, sprawdza możliwość,
termin realizacji możliwie wszystkich zadań i w związku z tym ilu ludzi potrzeba, do jakiej
czynności, żeby to się stało, … i produkować powinno się tylko to, co najlepsze, bo produkcja
tego i tak nie wymaga większych nakładów pracy ani materiałów. Bo jaki sens robić
pończochy, żeby się darły skoro można produkować praktycznie niezniszczalne? Jedynie
wymaga tego, co najlepsze, tego, żeby ci, co to wymyślili chcieli podzielić się tym
17
ze światem, a każdy dobry człowiek tego właśnie chce. Tak jak każdy dobry człowiek chce
pracować na swoje utrzymanie i dla dobra innych, rozumiesz mnie? To proste, prawda?
–
Chyba tak, to znaczy, że chciałbyś wprowadzić komunizm po prostu? Tak?
Każdemu po równo?
–
Tak myślałem, że to powiesz. Właśnie nie! Chodzi o to, żeby każdy mógł
mieć, choć to minimum humanizmu, na pewno nie komunizm, no może z ideą marksizmu czy
socjalizmu ma to coś wspólnego, ale z komunizmem, czyli że wszystko miałoby być
państwowe, ludzie inwigilowani, a partii nie wolno krytykować, to na pewno nie. Według
mnie, to w ogóle ten język, te nazwy, terminologie są archaiczne i nie pasują nijak do
teraźniejszości.
Ja na przykład, jeżeli chodzi o gospodarkę, to chyba można nazwać moje poglądy
lewicowymi, choć nie jestem pewien, ale jeżeli chodzi o sprawy takie jak tożsamość
narodowa, patriotyzm czy moralność to raczej jestem prawicowy. Prawica, czy lewica, co za
różnica – zaśmiał się.
–
To, jaki miałby być to ustrój? – spytała E.
–
No właśnie, sęk w tym, że sama nazwa, czy rodzaj ustroju nie jest w tym
wszystkim w ogóle ważny, może być kapitalizm, może komunizm, a najlepiej hybryda obu.
Ważne jest, że ludzie są równi, że jesteśmy jedną ludzką rodziną, że są prawa człowieka i nie
może być tak, że miliony umierają z głodu. Ważne jest to, co powiedziałem przed chwilą.
Ważne jest, kto i co chce oraz co jest gotowy zrobić by osiągnąć swój cel. Jaką ma motywację
i predyspozycje, a potem ważne jest stworzenie dobrego planu osiągnięcia tego celu.
Czy przykładowo jogurt lub samochód będzie produkować firma Danone należąca do kogoś
tam czy państwowa mleczarnia, albo auto produkować będzie państwowa, czy prywatna
firma jest w tym świetle drugorzędne, ważne jest na ile i jakich jogurtów, albo aut jest
zapotrzebowanie i ewentualnie kto, na co zasłużył. Rozumiesz?
–
Chyba tak, ale co będzie, jeżeli każdy będzie chciał dwa samochody, trzy
domy
i sto jogurtów?
–
No cóż... Jak mówił Gandi, ziemia na pewno jest w stanie zaspokoić potrzeby
wszystkich ludzi, ale nie chciwość jednej osoby, dlatego jeżeli ludzie w tej ankiecie
pozaznaczaliby tak, to symulacja wykazałaby pewnie, że niemożliwe jest osiągnięcie celu
polegającego na takim dobrobycie, a raczej rozpuście i należałoby wszystkim oznajmić,
że w związku z tym, że wszyscy są tak pazerni i chciwi nikt nie będzie miał nic, dalej będzie
18
tak jak jest, czyli biedni będą biednieć, a bogaci się bogacić i każdy każdego będzie starał się
wykorzystać. Ale myślę, że nie będzie tak źle, szczególnie, że większość ludzi nie ma nawet
własnego pokoju, więc będą w stanie zrozumieć sens i logikę tego wszystkiego. Większość
ludzi pragnie znaleźć miłość, założyć rodzinę, mieć dzieci, jeździć na wakacje, zwiedzać i tak
dalej. Jeżeli ze swojej pracy są w stanie zapewnić sobie to wszystko są po prostu szczęśliwi,
a cała reszta leni i degeneratów dostanie minimum pozwalające na egzystencję. To znaczy,
jeżeli ktoś zaznaczy, że chce trzy samochody, dwie wille i dziesięć kilo mięsa dziennie,
a nie miał ani chęci ani motywacji by skończyć podstawówkę, a do tego zaznaczy, że nie ma
zamiaru podjąć jakiejkolwiek pracy, to system również może wziąć to pod uwagę i takich
delikwentów po prostu nie brać zupełnie na serio, co nie zmienia przecież faktu, że akurat
jogurtów, chleba i zamulaczy życiowych spokojnie dla nich wystarczy. Chodzi
o wprowadzenie odpowiedniego modelu sprawiedliwości społecznej, parytetu wykształcenia,
zdolności, pracowitości i motywacji. Rach ciach ciach i gotowe. A jeżeli chodzi o prawo,
zakazy i nakazy, to wszystko już zostało wymyślone i nie trzeba Ameryki odkrywać. Jest
dekalog, są prawa człowieka, kodeksy karne i cywilne, trójpodział władzy i tak dalej,
a zresztą zasady typu, czy wolno pluć gumą do żucia na ulicy, albo czy wolno pić piwo,
czy palić papierosy, czy całować się publicznie mogą być różne w różnych częściach świata,
bo w końcu ludzie są trochę różni i różne są ich historie i … tu zrobił małą przerwę, a na jego
twarzy widać było jakby dziecięce zagubienie, gdyż gonitwa myśli, za którą podążał nagle
urwała się. E zauważyła to, przysunęła się do niego bliżej, uśmiechnęła sie, po czym
pocałowała go w policzek. Nagle jakby coś mu się przypomniało, zaczął znowu.
–
Aha, ale jest tu jeden haczyk, jeżeli ludzie mieliby takie niebo na ziemi, to jest
jeden problem.
–
A mianowicie? – zapytała.
–
No taki, że możemy zacząć się rozmnażać również na skalę przemysłową i
zjemy
tą naszą ziemię, jak szarańcza – uśmiechnął się – zresztą, teraz już jesteśmy w trakcie, tak
więc wpadłem na pomysł, najprostszy jaki mi przyszedł do głowy w tej chwili, żeby
wprowadzić generalną zasadę i propagować (nie nakazywać tylko pokazywać konsekwencje
innego scenariusza), że każda kobieta może mieć maksymalnie dwójkę dzieci. W końcu
przecież największym szczęściem jest być za młodu wystarczająco rozważnym,
a jednocześnie romantycznym, aby doczekać poznania tego jednego, zakochać się
z wzajemnością i potem mieć dzieci. A przecież już liczba nie ma tutaj znaczenia,
grunt, że jest choć jedno czy dwójka dzieci, obiektów rodzicielskiej miłości, ale
19
najważniejsze, że w ten sposób nasza liczba pozostanie na w miarę stałym i przewidywalnym
poziomie. Pasuje?
–
No tak, a co będzie, jeżeli będzie jedno dziecko więcej? – spytała E.
–
Nic – odparł – wypadki się zdarzają, i nie wszystkie kobiety przecież będą
miały dwójkę dzieci, więc jakoś to się pewnie zbilansuje – znowu się uśmiechnął, – przecież
wiadomo, że nie będziemy ich zabijać, prawda?, chodzi tu bardziej o kwestie świadomości
i propagowania właściwych społecznie postaw. Żeby ludzie rozumieli, że ma to głębszy sens
poza samym „ograniczaniem”, choćby dla ekologii, dla środowiska, jak i dla możliwości
stworzenia dobrobytu dla wszystkich.
E coraz bardziej promieniała, słysząc pomysłowość Krzysia, a Krzyś również, choć
bardziej skrycie radował się, że jest w końcu ktoś, kto chce wysłuchać jego „głupiego
gadania”, a do tego zgadza się z nim i wierzy w to już, tak samo mocno jak on. On czuł się
zwykłym człowiekiem, no może z lekkim świrem, ale raczej bez super mocy.
–
No dobrze Mesjaszu, co jeszcze mi opowiesz?
Krzyś znowu zamyślił się przez chwilę, po czym znowu zaczął:
–
Ach, właśnie, a propos – uśmiechnął się znacząco – jeszcze jedna rzecz, o
której zapomniałem. Kiedy jakieś 500 lat p.n.e., pierwszy raz tłumaczono Torę na język
grecki
na zlecenie któregoś z potomków Aleksandra Wielkiego, wszystkie 39 przypadków, gdzie
występowało słowo Mesjasz uczeni przetłumaczyli, jako Christos, – czyli, przecież po grecku
Krzyś, – czyli tak, jak mam na imię. Więc też pasuje – zaśmiał się, – ale te wszystkie
mistyczne wiadomości przekazuję ci tylko, ponieważ je odkryłem buszując po necie i jakoś
tworzą one logiczną całość z moim pomysłem. Ale wcale tak być naprawdę nie musi, i nie to
jest ważne. Nie trzeba traktować tego poważnie. Poważnie traktuj mój pomysł i przekonania,
bo one są dla mnie najważniejsze. Jak mawiał Aleksander Macedoński, człowieka mierzyć
powinno się po zamiarach, – a moje są dość ambitne, nie uważasz? – zaśmiał się znowu.
E patrzyła na niego wielkimi niebieskimi oczami pełnymi zdumienia. Ale jedna rzecz
nie dawała jej spokoju, więc spytała:
–
No i świetnie, sam pomysł jest naprawdę interesujący Krzysiu, ale mam jedną
wątpliwość – powiedziała, nie będąc do końca przekonana jeszcze do jednej podstawowej
rzeczy, – a jak twoim zdaniem miałoby się to stać?
–
No cóż, to chyba oczywiste? Skoro każdy miałby wypełnić ankietę, gdzie
zaznaczałby wymarzoną pracę i inne zajęcia, które mógłby wykonywać, swój ulubiony kolor
papieru toaletowego i wystrój wnętrza swojej chatki i to nie miałoby być problemem,
20
to bez wątpienia nie byłoby problemem zorganizować proste wybory, czy ludzie reflektują na
taki to właśnie system ekonomiczny czy nie, i jeżeli większość na to pójdzie, to w demokracji
oznacza to, że sprawa jest załatwiona. Czyli, jeżeli w każdym z krajów oraz w każdym
z narodów, który teraz jeszcze nie jest krajem, ale nie czuje się wspólnotą z istniejącym
obecnie podziałem administracyjnym świata, a po prostu takim podziałem by się stał.
Bo jeżeli w jakiejś części tego naszego globu żyje Polak, Niemiec, Rosjanin, Czeczen,
Syryjczyk, Kurd, obywatel Gorkhalandu czy Rom to też jest częścią człowieczeństwa i ma
prawo do wolności, dobrobytu i poczucia wspólnoty we własnym narodzie, jako wspólnocie
narodów, do własnych mediów, kultury i tak dalej. I teoretycznie, gdyby w każdym z państw
znaleźli się tacy, którzy zrozumieją przesłanie tej idei i zechcą sprawdzić to w praktyce
zakładając jakąś partię z programem na jej podstawie, to na przykład mógłby być sposób.
Bo tak jest dobrze, i jeżeli ludzie chcą zrobić, żeby było dobrze to, TO jest właśnie jedyna
właściwa droga.
–
Aha, i jeszcze, właśnie – jakby opuścił jakiś fragment – to się chyba rozumie
samo
z siebie, ale w każdym razie, żeby ten system działał to taka polityka musiałaby obejmować
całą kulę ziemską. To jest ta właśnie wspólna cecha z Aleksandrem, on też chciał stworzyć
jedno globalne państwo, pewnie w celu, żeby wszystkim żyło się lepiej. Nikt w obecnych
czasach nie jest samotną wyspą, zawsze komuś czegoś będzie brakowało, a ktoś inny będzie
potrzebował czegoś innego, boleśnie doświadczyła tego Japonia. Więc nie będzie już państw
tylko jedna wielka organizacja, na przykład WU – World Union Liablity Company
– tu znowu uśmiechnął się – tę nazwę tak sobie wymyśliłem, może być inna. Zresztą jest już
jedna taka organizacja i biurowiec i kompy do zrobienia tego projektu, normalnie wszystko –
ONZ, która po prostu pomagałoby w koordynacji pomocy i współpracy między
poszczególnymi krajami. No i oczywiście uznane byłyby państwa i narody, lecz pełniłyby one
bardziej rolę okręgów administracyjnych o być może nieco różnych systemach prawnych,
ustalanych przez demokratycznie wybranych prawodawców w tych krajach. – Wiesz?
– wtrącił – w jednym kraju wolno byłoby pluć na ulicy, bo tam większość to świntuchy,
a w drugim nawet bąka nie wolno byłoby puścić, jeżeli to kraj „świętoszków” – zaśmiał się, –
ale celem każdego tego rządu byłoby osiągnięcie stanu określonego minimum egzystencji
socjalnej dla każdego homo sapiens i wolność osiągania szczytów dla tych, którzy chcą i mają
motywację oraz zdolności, czyli wszystko sprowadza się również do sprawiedliwego modelu
społecznego. Ale generalnie ten świat byłby nie rządzony, a raczej zarządzany, tak jak wielkie
koncerny, przez ludzi o odpowiednich predyspozycjach i wykształceniu, a co najważniejsze –
21
poprzez pryzmat celu, czyli zadowolenia swoich „akcjonariuszy”, a nie jak teraz, rządzony
często przez tych, co najgłośniej krzyczą i najbardziej chcą, a nie mają czasami ukończonej
nawet szkoły średniej, a ich celem jest jedynie dopchać się do koryta i splendoru. I jestem
pewien, że ci, którzy sami nie ukończyli studiów, nie mieliby przeciwko temu jakichkolwiek
obiekcji. Bo prości ludzie chcą jedynie dobrobytu, igrzysk i chleba, jak mawiali Rzymianie,
teraz może bardziej net LTE i plazmę, bo teraz igrzyska są w telewizji i w Internecie.
–
W tym nowym świecie ludzie będą mogli podróżować swobodnie po całym
globie, łatać sobie tam i z powrotem. No może nie tak od razu, bo niektóre kraje mogłyby się
nie zgodzić obawiając się pewnie napływu obcokrajowców, ale w miarę jak poziom życia
globalnie wzrośnie i w miarę zrówna się, to ta obawa zniknie. Ale tak czy siak ważne jest to,
że ten system musi obejmować całą kulę ziemską, bo nawet jak jedno państwo chce się tak
zorganizować, według zasady jak tu zrobić, żeby każdy miał, co chciał, a wokół są same
kraje, które kombinują, według zasady rywalizacji i konkurencji, czyli niby „każdy ma równe
szanse”, a naprawdę – jak by tu „wydymać” bliźniego (przepraszam za wyrażenie) taniej
kupić, drożej sprzedać, to taki system jest z góry skazany na porażkę, rozumiesz? …
– przerwał nagle i spytał, jakby szukając litości, – ale mam zakręcony umysł, co?
E cały czas się uśmiechała i wydawało się, że widzi w tym sens i zgadza się
z każdym jego słowem oraz akceptuje go całego, takiego nawet zakręconego. Tak już mają
ci nadpobudliwi ludzie, są bardzo ufni i łatwowierni, mają otwarte umysły i nie mają żadnych
uprzędzeń.
Był jednak bardzo szczęśliwy, że ktoś wierzy w jego idee. Po chwili dodał:
–
Ludzie na całym świecie też widzą, że świat, a szczególnie nasza ludzka
cywilizacja naprawdę poszła do przodu. Ludzie chcą zmian, wolności, demokracji i
dobrobytu. Teraz jest tak jakby zwykli ludzie żyli w jednym świecie, a rządzący, bogacze i
oligarchowie w zupełnie innym. Elity żyją jeszcze w innej epoce i myślą, że albo gnębiąc
„poddanych”
utrzymają
się
u władzy, a będąc u tej władzy wcale nie przejmują się obowiązkami wobec suwerena, czyli
obywateli, a tylko walką z „wrogiem”, czyli obcym państwem, albo będąc u władzy
w praktyce zapominają, jaki jest prawdziwy cel, w jakim zostali na te funkcje przez ludzi
powołani. Bo tak naprawdę większość Palestyńczyków osobiście nic nie ma do Żydów, ani
Żydzi do Palestyńczyków, tak jak Polacy do Rosjan czy Niemcy do Francuzów. Teraz
wszędzie są jakieś rewolucje. Ludzie na całym świecie organizują demonstracje przez
Facebooka – w Tunezji, Egipcie, Syrii, Libii, a nawet w Rosji, ludzie chcą zmiany, chcą
dobra, wolności, prawdy, uczciwości, ale chyba nie ma spójnej wizji jak to osiągnąć
22
– a ja myślę, że może tak, może czuję to pragnienie wszechświata. Choć ja za długo pewnie
nie pożyję – przerwał, jakby zastanawiając się nad tym, co właśnie miał powiedzieć.
Wreszcie godząc się na to, co ma powiedzieć stwierdził tonem trochę nie do końca
poważnym, próbując obrócić to w żart – wiesz wybrańcy boga, żyją krotko.
–
Dlaczego tak mówisz? Będziesz żył i umrzesz, jako staruszek.
–
Tak myślisz? … Może? Ale wiesz? – dodał – oglądałem w telewizji taki film
fabularny o śmierci Kennedy’ego, wiesz, dlaczego go zabili? Bo był niby komunistą.
Rozmowa pół żartem pół serio na chwilę urwała się. W tym momencie oboje jakby
zamyślili się, nie czując potrzeby odzywania się do siebie. Obejrzeli się dookoła. Morze było
spokojne, obok nich, pod bacznym okiem babci, bawił się mały chłopiec. Natomiast dziadek
zażywał kąpieli słonecznych, nie bacząc na nic. Plaża była jeszcze pusta. Oprócz paru osób
nie było nikogo. Krzyś cieszył się towarzystwem E, a ona jego. W życiu są rożne chwile,
w tej chwili na pewno i ona i on byli szczęśliwi.
–
Krzyśku opowiedz mi coś jeszcze z tych twoich przemyśleń, wesołych
nowinek – ciągnęła Krzysia.
–
No dobra – entuzjastycznie odparł Krzyś, – więc jeszcze trochę wesołych
nowinek.
A wiesz, że w ogóle, to Ewangelia oznacza właśnie wesołą nowinę, więc można powiedzieć,
że głoszę Ewangelię, … albo jakby sceptyk, niedowiarek bez nadziei, stwierdził – populizm,
– jak kto woli – zaśmiał się, – ale teoretycznie, hipotetycznie, jak już będzie takie niebo na
ziemi, to nie będzie już, na przykład, tych biednych czarnych dzieci, które są takie chude, jak
ja, albo jeszcze chudsze, a brzuszki mają jakby zjadły piłkę. Bo kiedyś ich kontynent
ograbiono z najlepszych ludzi robiąc z nich niewolników, a potem pozostałych zostawiając
samym sobie, albo „biedne” kraje Trzeciego Świata bogate w zasoby naturalne, w których
ciągle jest wojna, na rękę wielkim koncernom – nagle zamyślił się i powiedział – zresztą nie
wiem, ale czasami wydaje mi się, że wpadłem na tę ideę właśnie, dlatego, że jestem
Polakiem. Bo z jednej strony Polacy, tak jak Afrykańczycy i inni, wiele wycierpieli z rąk
okupantów przez ostatnie wieki, ale jednocześnie Polska, czy ktokolwiek tego chce, czy nie,
leży w Europie i dzieli jej kulturę i rozwój cywilizacyjny. I chyba tylko dla Polaków
te wzniosłe idee polityczne, solidaryzmu i prawa człowieka są więcej niż jedynie pustymi
frazesami służącymi do tego by wywyższać się ponad innych, samemu tych zasad
nie przestrzegając.
–
Jesteś niesamowity – powiedziała E.
23
Krzyś jakby tego nie usłyszał i mówił dalej – w każdym razie nie będzie ludzi, którzy muszą
kraść, bo nie mają na chleb, nie będzie ludzi, którzy żyją razem z rodzicami, nie dlatego, że
tak ich kochają, ale dlatego, że nie stać ich po prostu na własne cztery kąty. Ludzie będą po
prostu żyli jak im się podoba, oczywiście w ramach ustalonych przez cywilizacje
i społeczeństwo zasad. Będą żyć, imprezować, czasem pracować, a ogólnie cieszyć się
życiem i rozwijać. Zobacz też na rynek pracy na przykład, ludzie studiują pięć lat jakieś
prawo czy ekonomię, a potem i tak robią coś całkiem innego i to za śmieszne pieniądze,
bo tak naprawdę wyszkolenie kogokolwiek do wykonywania jakiejś pracy nie zabiera lat,
tylko trochę rozumu od tego, kto ma być uczony. Ludzie powinni studiować dla
przyjemności, dla poszerzania swoich horyzontów i pogłębiania swojej wiedzy, bo to robi
z nich lepszych, bardziej świadomych ludzi. No i wykształcenie można stosować, jako jeden
z parytetów w tworzeniu sprawiedliwego modelu społecznego. Rozumiejąc to, naprawdę
można bardzo łatwo zamienić ten nasz okropny świat w niebo na ziemi. Nie będzie,
na przykład, patrząc z drugiej strony – klęsk urodzaju. Co to jest w ogóle klęska urodzaju?
To tak, jakby za dużo było źle… bez sensu. Skoro mamy za dużo pszenicy, czy czegokolwiek
innego, to dobrze, jak my mamy za dużo, to na pewno gdzieś będzie miejsce, gdzie jest
za mało, a jeżeli nawet nie, to można zachować nadwyżkę na później, oszczędzając ludzką
pracę. Albo rajstopy, które były niezniszczalne, a już nie są, tylko po to, żeby ludzie mieli
więcej pracy. Cała polityka postarzania produktów. Bezsens. Lepiej już wprowadzić
w większości branż politykę, na przykład 4 godzinnego dnia pracy, albo pracy jedynie trzy
dni w tygodniu, żeby każdy miał zajęcie. Proste. Mówię ci, ten system, co wymyśliłem pasuje
do wszystkiego i wszystko naprawi. I nieważne, czy jesteś Żydem, muzułmanem,
chrześcijaninem czy nawet ateistą, czy jesteś czarny, żółty, biały czy czerwony, czy jeszcze
innym stworem, ważne żeby być człowiekiem i wierzyć w dobro i starać się nie być złym
i to wystarczy.
–
Czyli, niebo na Ziemi? – zapytała.
–
No cóż – zamyślił się Krzyś – pewnie i tak będą te dzikie albo artystyczne
dusze, które wiele do szczęścia nie potrzebują prócz wolności od wszystkiego, będą też
pewnie nieszczęśliwie zakochani, odrzuceni, być może samotni albo zgnuśniali i będą tacy,
którym się nie udało, którym coś nie wyszło, ale tutaj pomóc mogą księża, kuratorzy, lekarze
i psycholodzy, a nie filozofowie ustrojowi – zaśmiał się, – ale nie będzie takich, co umierają
z głodu, nie z własnej chęci, a tylko dlatego, że nie mają co jeść albo takich co pracują
po szesnaście godzin dziennie w wieku lat piętnastu. No, ale zapomniałem wspomnieć o tym
całym „piekle” i jak to ma wyglądać. Więc teraz może o tym.
24
III
–
Według mnie, tak jakby wziąć pod uwagę cały rozwój naszej cywilizacji, to na
początku była dżungla, każdy robił co chciał, każdy sobie rzepkę skrobał, jakby to można
było powiedzieć, jak każde inne zwierzę, zresztą pewnie nie było nas zbyt wielu, więc
problemów między ludźmi też nie było wiele. Ale my przecież mamy wielki umysł dany
od Boga. Wiec najpierw ktoś wpadł na ten wspaniały pomysł i wprowadził państwo,
organizację do tej naszej egzystencji, żeby wprowadzić jakieś prawa, ład i porządek oraz
żebyśmy zaczęli się rozwijać, a nie szkodzić sobie na wzajem. Potem, jeszcze inny ktoś, jakiś
Francuz chyba, wpadł w końcu na tą piękną i prawdziwą ideę, że tak naprawdę suwerenem
państwa są ludzie, jego obywatele i państwo nie jest dla jednego człowieka, króla, czy grupy
ludzi, którzy nami rządzą, lecz dla obywateli. Bo, to z ich woli zostało one stworzone
i istnieje. Szkoda tylko, że mimo upływu ponad dwustu lat od tego jakże trafnego
spostrzeżenia jakoś dalej rządzący w swoich działaniach dbają głównie o swoje własne dobro.
Aha, ale miało być o piekle, więc tutaj w sumie też nic nowego nie wymyślam, na to wpadli
już kiedyś Angole z Australią. Czyli bierzemy taki mniej więcej kawałek ziemi, gdzieś
na naszej planecie, ale nie Australię oczywiście, bo czemu, tam jest tak ładnie, rafy koralowe
i w ogóle. Na przykład, gdzieś w okolicach Syberii, tam będzie dobrze, zimno tak dalej, to nie
będzie im tak wesoło. Państwo, cywilizacja opiera się na zasadach, zasadach akceptowanych
przez większość, takich jak nie zabijaj czy nie gwałć. Zasady są jasne i każdy je zna.
Są jednak tacy, którzy nie chcą się im podporządkować. Więc bierzemy taki kawał ziemi
stawiamy dwudziestometrowy mur z fundamentami na 30 metrów w głąb, kamerami na
podczerwień oraz ze strażnikami, co każde sto, sto pięćdziesiąt metrów i tam trafia każdy
człowiek, który zrobił coś złego. Bez względu na to, jakiej jest narodowości, wyznania czy
koloru skóry. I tam będą sobie mogli robić już zupełnie, co będą chcieli. W środku nie będzie
strażników ani żadnej ochrony. I, jeżeli się komuś nie podoba, że na świecie są zasady, na
przykład nie zabijaj, nie kradnij, nie gwałć i tak dalej, to tam może robić, co mu się rzewnie
podoba. Tam będzie całkowita dżungla, pełna wolność. Bez żadnych praw. Można tam będzie
zabijać, kraść, gwałcić i rabować, ale trzeba będzie liczyć się z tym, że jemu mogą zrobić
to samo i nie będzie policjanta, do którego będzie mógł pobiec. I, jak stworzymy takie piekło,
to każdy, kto będzie chciał robić jakieś złe rzeczy innym ludziom pomyśli dwa razy.
Bo wątpię, że ktoś będzie chciał udać się w to miejsce. Aaa, a zakłady penitencjarne, jakie już
istnieją będą służyć jako, jak by, to powiedzieć, tak zwane „przejściówki”. Jak ktoś zostanie
25
złapany po raz pierwszy czy drugi czy nawet trzeci (to chyba będzie zależało od jego
przewinienia), to pójdzie tam, ale nie na pięć lat czy dziesięć czy nawet rok. Wsadzi się
go tam na tydzień, albo dwa dni czy kilka miesięcy. Będzie on siedział w celi, oglądał filmy
ze świata, do którego zmierza i będzie mógł zastanowić się, co woli – naszą cywilizację,
DVD i MTV czy dżunglę, – tu znowu na chwile przestał mówić … jakby trochę zmieniając
temat, powiedział, – bo tak naprawdę nie chodzi o to, czy ludzie lubią używki czy nie
czy są bi, homo czy hetero czy aseksualni, czy są czarni złoci czy czerwoni, ważne jest
czy są dobrzy czy źli i trzeba jednych od drugich oddzielić, na tym polega moja idea.
Bo według mnie, nie powinno być tak, że dobrzy ludzie nie ufają sobie nawzajem,
a źli wykorzystują tych, którzy nie chcieli zamknąć swych serc. Trzeba oddzielić dobrych
od złych. Pasuje ci taki plan? Chcę zmienić oblicze ziemi, z tysiąca masek na jedną
uśmiechniętą twarz trzymającą za pysk wściekłe zło. Czy ktokolwiek chciałby dzielić tę samą
ziemię z kimś, kto go okradł, zgwałcił jego dziecko, jego kobietę albo zamordował kogoś
bliskiego? Z pewnością nie! I da się to załatwić tworząc niebo – państwo, cywilizację i piekło
– dżunglę, gdzie każdy robi, co chce, gdzie wszystko wolno. Tam będą trafiać również
rządzący, którzy zapomnieli się w swojej roli i pragnęli zostać królami, jak na przykład
w Korei czy Syrii.
–
Jesteś niesamowity – odpowiedziała, a na jej twarzy widać było prawdziwy
podziw, a nawet fascynację – trochę roztrzepany, ale niesamowity.
–
Wiem, wiem – jakby odrzucając wagę tego stwierdzenia odpowiedział Krzyś,
a potem dodał – widzisz mogłem zostać lekarzem, prawnikiem, astronautą albo raperem, ale
wtedy pewnie nie stworzyłbym tej idei, po prostu zajmowałbym się czymś innym, a wolałem,
jednak mimo wszystko, skierować swój, być może nie tak mały umysł na coś bardziej
istotnego. Ja w to wierzę, za to mogę umrzeć i co może najśmieszniejsze to, że to piekło, ale
w szczególności niebo jest dla mnie bardzo rzeczywiste ... w mojej wyobraźni.
E, nic na to nie odpowiedziała, a Krzyś, który dalej chciał jej opowiadać, jako że była
to pierwsza od długiego czasu osoba, która chciała rozmawiać o czymś innym niż telewizja
i pogoda mówił dalej, – bo nie chodzi o to, że ktoś na przykład nie ma, ale chodzi głównie
o to, że co po niektóry, ma taką świadomość, że nie ma albo, że nie będzie miał albo, że nie
ma szansy na to, że będzie miał, że jest sam i nie ma nikogo, kto chciałby mu pomóc. To pcha
go w tą otchłań bez wyjścia, w autodestrukcję. Ja, na przykład całe życie uważam się
za milionera, a przynajmniej czuję się tak, jakbym miał ten zasrany milion dolarów, czy
czego tam, mimo że nie mam nic. Ale jestem szczęśliwy jakbym miał ten milion i nie jest mi
w ten sposób do szczęścia potrzebny. Bo pieniądze szczęścia nie dają. Na przykład ja nic nie
26
mam i nie mam specjalnej potrzeby ani chęci mieć, ale mogę mieć tą świadomość, że mam,
a inni, których rodzice nie są, na przykład, dobrze sytuowani mają świadomość, że z pracą
jest ciężko, płacą jak niewolnikom i on ma świadomość, że nie ma i raczej mieć nie będzie.
Ale chce i tak, jak każdy potrzebuje mieć, wtedy niektórzy chcą mieć za wszelka cenę i tu
pojawia się zło, na przykład kradzieże.
–
Racja Krzyś. Naprawdę zaczynam dostrzegać, że masz rozwiązanie, jak to
wszystko zmienić, nieprawdaż?
– No myślę, że ten plan naprawdę nie jest zły, a do tego łatwo go zweryfikować,
czy realny. Wystarczy policzyć na tych komputerkach i zrobić małą symulację. I te kilka
puszek dla najbardziej potrzebujących, to naprawdę myślę, że i teraz bez liczenia by się dało,
ale ja bym poszedł dalej z tym minimum, tak bardziej po norwesku, myślę.
– Dobrze. Rozumiem – zaśmiała się – i co jeszcze? To koniec tej twojej filozofii?
– Nie do końca, w żadnym razie, bo dla mnie to jest wizja, tak jakby ktoś mi
podyktował to ze wszystkimi szczegółami … tyle, że one są wszystkie razem pomieszane
w mojej zakręconej głowie, która być może dodaje coś od siebie … już czekaj chwilę, bo jak
zauważyłaś znowu się zgubiłem. Aha, wszystko jest policzalne i weryfikowalne, więc
a propos tego właśnie, to dzięki procesorom, technologii, a w szczególności dzięki temu,
że mamy INTERNET i, że jest on już dość szybki, to wszystko będzie możliwe. Podam
ci przykład takiego jednego z, jak to nazwałem „rozwiązań technicznych” – otóż, jak teraz
mamy salony sprzedaży telefonów komórkowych, to tak będą wyglądać urzędy i w takim
urzędzie będzie można załatwić praktycznie wszystko, oczywiście, co jest związane
z organizacją, państwem, no ta Ziemia Sp. Z o.o. – czyli, na przykład wybór szkoły, pracy,
zezwolenia, pozwolenia i tym podobne. Będą też takie automaty, coś a’la teraźniejsze
bankomaty i tam będzie można załatwić z państwem mnóstwo rzeczy, na przykład wybrać
sobie pracę, dokonać zmian w ankiecie, płacić i sprawdzać rachunki i tym podobne.
I trzeba jedynie wymyśleć jakiś system zabezpieczeń, żeby nie można było się podszywać
pod jakąś inną osobę. Czyli, na przykład te bankomaty miałyby czytniki siatkówki oka
oraz odcisku palca i problem z głowy. Choć, z drugiej strony teraz, to każdy ma smartfon,
a tym, to już praktycznie można wszystko ogarnąć, … więc, po co, to komu? Ale myślę,
że jakiś taki urząd „face to face”, to by się przydał. … Ładnie mam nakitrane w tej
głowie, co? Ale technologia już jest i jedynie trzeba ją zacząć powszechnie stosować, aby
wszystkim żyło się łatwiej i lepiej. Nie po to, by ludzi kontrolować, ale by im służyć.
Bo spójrz na to z tej strony, na przykład samochód czy ten cały procesor komputerowy,
to jest drogie, bo ktoś to zaprojektował, wynalazł i chce za to wielką kasę, oprócz tego
27
ma firmę i jej właściciele też muszą na tym trzepać wielką kasę, a tak naprawdę to, co to jest
auto – trochę blach, trochę plastiku i trochę pracy, żeby go wyprodukować. No i oczywiście
potrzeba fabryki, żeby go zbudować, a jeżeli jest ich za mało, to trzeba wybudować więcej.
Proste. – I jakby sam do siebie się zwrócił z lekkim gniewem – dla mnie to jest kurde
wszystko proste.
– Nie szkodzi Krzysiu, nie przejmuj się i opowiadaj dalej.
W tym momencie zadzwonił telefon.
– Halo?
– Siema, dziku. Zbychu z tej strony, od Natalii. Masz załatwić jakieś palenie.
– No mam, ale sorry, dzisiaj nie dam rady, jestem u siebie na dzielnicy, a tutaj pustki,
a nie chce mi się dzisiaj jechać. Dobra, to będę szukał. Na razie.
– Na razie.
– Sorry, to kumpel dzwonił, po palenie, ale nie będę latał za towarem, skoro mam
ci jeszcze tyle do opowiedzenia, prawda?
– Prawda, prawda Krzyś – uśmiechnęła się – no, to mów dalej.
– Ach, no właśnie coś mi się znowu przypomniało i to jest ważne, bo jak wytną to
potem z tej mojej biblii, to ty przynajmniej będziesz wiedziała i będziesz mogła powiedzieć,
że jest przekłamanie w tekście – zaśmiał się. – Otóż, jak już mówiłem, dozwolone powinno
być wszystko, co nie jest złe, a zła jest ta działalność człowieka, która krzywdzi drugą osobę.
W każdym razie chodzi o to, że według mnie narkotyki powinny być legalne, to znaczy ich
sprzedaż powinna być kontrolowana przez państwo. I to wszystkie narkotyki, nawet heroina.
Bo, na przykład, co by było jak heroina byłaby nielegalna, oczywiście znalazłby się ktoś, kto
sprzedawałby ją, bo zawsze będzie ktoś, kto będzie chciał ją brać – tak jest przecież teraz.
Samo branie nie jest złe, kradzież jest zła, a jak hera kosztuje dwie stówy za grama,
to ci biedni kanalarze kradną, a tak dostaliby to świństwo, jak w Norwegii, na receptę i byłby
spokój. Jeżeli z jakiegoś powodu chcą zniszczyć sobie życie i zdrowie, to ich sprawa, nie?
Gdyby, na przykład zakazali palenia ziółka, to przecież jedną trzecią naszej populacji
należałoby od razu za ten plot wyrzucić, jako złych ludzi, a przecież wielu nawet wielkich
myślicieli i odkrywców zażywało rożnych specjałów. No i nie oszukujmy się, na imprezach
kupa ludzi bierze piguły, koks i tak dalej. I, to sami prawnicy, menadżerzy, psycholodzy i tak
dalej. Branie nie jest złe, ale tłumaczenie, że zrobiłem coś, bo byłem, na przykład naćpany,
to żadne tłumaczenie. Samo branie środków odurzających też wcale nie jest czymś tak
niezwykłym, ale tak, czy inaczej, jeżeli nie umiesz się kontrolować, to twój problem, nie ćpaj
wtedy. To jest sport dla ludzi o mocnych nerwach. A jak jeszcze raz zrobisz coś złego,
28
to wypad za płot i nie ważne, czy byłeś naćpany, czy nie. Proste. A co jest złe? No, to już jest
ustalone w kodeksach, na przykład gwałty, pobicia, kradzieże, wymuszenia i tak dalej.
Wszystko jest proste, he he.
– No, ciekawe, ciekawe. A jak byś chciał, żeby, to się stało, to przecież nie realne, jak
chcesz, to wprowadzić?
– No, cóż – odparł, – co do tych narkotyków, to już raczej tylko moja prywatna
opinia, która raczej nie przejdzie i będzie odrzucona – zaśmiał się, – ale co do reszty
pomysłów na świat, to już ci mówię – uśmiechał się znowu. – Więc, to też jest proste, mamy
demokrację, nie? Więc robimy głosowanie obejmujące cały glob i pytamy, czy ludzie chcą
wprowadzić taki system. Dla każdego DVD, MTV i Discovery Channel, dach nad głową,
praca za godziwą płacę, pozwalająca na godziwe życie dla siebie i swojej rodziny, pełna
wolność słowa, ubioru, orientacji, preferencji i tak dalej. Jak ludzie się zgodzą, będą
reflektować na taki pomysł, to wtedy wszyscy wypełniają tę ankietę, a ten stary system
obowiązywać będzie jeszcze przez jakieś, na przykład pięć lat. A w tym czasie największe
umysły obliczają przy użyciu komputerów, dokładnie, ile, czego trzeba jeszcze wybudować,
ile domów, mieszkań, ile fabryk i tak dalej. Wszystko jest policzalne, a do tego, zanim się
przecież zacznie, to w takiej wirtualnej symulacji wszystko wyjdzie, łącznie z tym, czy
w ogóle jest to możliwe, czy nie i jak wszystko będzie przygotowane, to w dzień zero
zaczynamy i mamy niebo na ziemi. Jak już ci mówiłem, suwerenem państwa są jego
obywatele, więc jak obywatele zdecydują, że ma być taki system, to wolę obywateli trzeba
uszanować i w demokratyczny sposób wprowadzić ten pomysł, czyli jak to zrobić, żeby
każdy miał, co chce i wolna amerykanka. A, jeżeli ktoś będzie się sprzeciwiał (na przykład
te kilka tysięcy bogaczy) no, to trzeba będzie się zbuntować i zrobić rewolucję. Ale skoro nikt
tu nie planuje nikomu nic zabrać, to chyba nie będzie takich. W tej rewolucji nie chodzi o to,
żeby bogaci byli biedni, tak jak reszta, tylko, żeby reszta, a szczególnie ta część, która teraz
żyje w ubóstwie, zdobyła nadzieję i miała szansę żyć, tak jak człowiek, jako twór na kształt
Boga i na to zasługuje. Myślę, że za kilka lat świat sam ewoluuje do tego pomysłu i będzie to,
po prostu naturalne. Świat robi się coraz mniejszy. Zresztą ty, to wiesz, sama jeździsz po
świecie. Ludzie wszędzie są tacy sami, tylko w kilku typach.
– To fakt.
– Zapewne. Ja też zwiedziłem już trochę świata, mam znajomych w rożnych krajach,
i wszyscy są tacy sami. I to jest właśnie piękne. Człowiek jest człowiek. Są rożne typy ludzi,
ale wszędzie te typy są takie same, nawet w takiej pipidówce jak Islandia, znajdzie się amator
szuwaru, a w jakiejś małej mieścinie w Szwecji znajdzie się miłośnik ziela. W Stanach,
29
no cóż, tam to już praktycznie wszyscy – zaśmiał się. – Świat jest piękny, tylko trzeba go
trochę uporządkować. No i oczywiście dalej będą mniej i bardziej sytuowani, biedniejsi
i bogaci, bo tak już jest, są mądrzejsi i głupsi, ładniejsi i brzydsi, wyżsi i niżsi. Chyba jasnym
jest, że lekarz musi dostać więcej niż, na przykład stróż. I na przykład, jak teraz jest wielka
afera z piratami, którzy nielegalnie używają muzyki, nie? Ale, jak kogoś nie stać na kupienie
płyty za cztery dychy, bo ma pięćset na cały miesiąc to, co ma zrobić? Na to, też jest
rozwiązanie, jest KaZaA, eMule, czy inny program, nie? Więc, jak ktoś będzie ściągał sobie
muzykę danego artysty, to jemu wpływa punkt na konto, na przykład dziesięć groszy za
pierwsze pięć tysięcy ściągnięć i jedna dziesiąta grosza za następne. I jak jesteś wielkim
artystą, to twój film, czy piosenkę mogą słuchać miliardy ludzi i jesteś bogaty jak cholera.
Oni będą mogli mieszkać sobie na wyspach i posiadać wielkie wille. A normalny człowiek
to, czego pragnie i potrzebuje? Mieszkania, kasy na rachunki, spotkania ze znajomymi
i zabalować od czasu do czasu, a potem, też wychowywać dzieci. No i oczywiście wszyscy
naukowcy, którzy teraz dostają średnią pensję od koncernu, którego akcjonariusze
większościowi, czytaj: właściciele spijają śmietankę, w nowym systemie będą wychwalani
pod niebiosa za te wszystkie wynalazki, dzięki którym praca jest wydajniejsza, środowisko
lepiej chronione lub ludzkie życie wygodniejsze. Ci też oczywiście będą dostawać wille.
Zresztą jest na to, nawet teraz bardzo dobry sposób, żeby bez zmiany systemu
ekonomicznego, jako takiego, wrócić do pierwotnych jego wartości. Opodatkować zysk
z dywidendy z obecnych 20% na jakieś 80%, wtedy taki masowy obrót akcjami straciłby
sens, jednakże sam biznes, jako taki miałby sens, jeżeli przynosi przykładowo kilkaset
milionów dolarów zysku rocznie, bo 20% jest również, na pewno pokaźną sumą, która
jednemu lub nawet kilku osobom spokojnie wystarczą, a przecież są firmy i koncerny, które
produkują miliardowe zyski. A dla rządów, takie 80%, to byłby szok. Mogliby nie wiedzieć,
co robić z taką kasą, ale całe szczęście, jak już ci mówiłem, mam plan – zaśmiał się.
– Zresztą nie ważne, właśnie w tym wszystkim jest to, „jak?”, – najważniejsze jest, co, ile,
kiedy, komu i odpowiednie symulacje komputerowe. A po stworzeniu optymalnego planu
pozostaje jedynie wybór środków, które i tak na końcu sprowadzają się do ludzkiej pracy,
bądź inwencji. A, czy ten człowiek będzie pracował w firmie państwowej czy prywatnej, czy
firma będzie miała jednego czy sto tysięcy właścicieli, to z punktu widzenia celu, planu, jak
i efektu tej pracy nie ma zasadniczego znaczenia. Chodzi o to, żeby sprawdzić, co i jak
miałoby to być, a potem tak to zrobić, mówiąc w skrócie.
– Podoba mi się ta twoja filozofia.
30
– No jasne. Bo nadchodzi nowa era. Era rozumu, nauki i postępu. I nic tego nie
zatrzyma, a mi po prostu zawsze się spieszy. Czytałem w Internecie, że ostatnie dwa tysiące
lat była astrologiczna era ryb, która kończy się w 2012 roku i nastąpi era wodnika, a wodnik
właśnie hołduje rozumowi, nauce i tolerancji, a jest przeciwko zabobonom, fobiom,
dyskryminacji, i tym podobnym. A wiesz, że ja bym się urodził w znaku wodnika, ale
oczywiście musiałem się pośpieszyć i urodziłem się koziorożcem. Choć, jakby liczyć od
poczęcia, jestem wodnikiem. No, to już wszystko pasuje, nie?
– No, pasuje, pasuje, ty mój Mesjaszu – odparła rozbawiona.
– Bardzo śmieszne. Choć może i prawdziwe,… że to raczej schizofrenia – zaśmiał
się. – Ach właśnie, a propos schizofrenii i praw autorskich, bo to może pod to podchodzić –
zaśmiał się – słyszałaś o tym nowym prawie zwanym ACTA, które chcą wprowadzić
miłościwie nam panujący? Więc, gdyby ktoś miał schizofrenię, to ONI wprowadzają to prawo
nawet nie tylko po to, albo nie głównie po to, żeby zablokować YouTube i inne tym podobne
strony, tylko właśnie, żeby kontrolować i blokować wolność słowa i tych wszystkich
oburzonych, albo podobnych mi, z rewolucyjno-wywrotowymi poglądami, aby tylko nie
rozplenili swojej idei, żeby mogli uciszyć tego, który będzie miał rozwiązanie
na współczesne problemy, ale które pozbawi te pięć czy dziesięć procent populacji kontroli
nad resztą plebsu i nie będą mogli czuć się, już tak bardzo lepsi, niż reszta. Ja, na przykład,
jak napisałbym tę książkę, to oczywiście też chciałbym za nią dostać jakieś wynagrodzenie,
ale najważniejsze dla mnie jest to, żeby moja idea dotarła do umysłów innych, żeby ludzie
mogli poznać moje poglądy i zobaczyli to, co ja, i jeżeli ktoś przeczyta moją książkę bez
płacenia, to nie będę miał z tym zasadniczego problemu. Ale wracając do tej idei, którą
próbuję ci wkręcić, jeszcze powiem ci trochę o tym państwie, organizacji. Nie będzie już, tak
jak teraz państw, bo będzie, jak już mówiłem jedno państwo, organizacja, World–Union
Limited Liability Company, takie ONZ, tylko miałoby więcej obowiązków, ale nie będzie też
rządu, tylko zarząd, tak jak jest na przykład w firmach. Ten zarząd będzie zdawał coroczną
relację radzie nadzorczej, czyli coś a’la teraźniejszy sejm czy senat, ze swojej działalności.
Jego działalność można by kolokwialnie określić, jako hodowlę ludzi. A człowiek, jako
akcjonariusz, czyli współwłaściciel tego „przedsięwzięcia”, a jednocześnie zwierzę wysoko
rozwinięte potrzebuje nie tylko jeść i pić, ale też przez komórkę pogadać, film sobie obejrzeć,
muzyki posłuchać, na imprezkę wyskoczyć, osiągać swoje cele, rozwijać się, mieć swoje
prawa itd., a do tego może wnieść skargę, jak coś w tej jego hodowli szwankuje. Ale mając
do tego takie właśnie hodowlane podejście i używając do tego najnowszej technologii – cały
czas najnowszej, (bo najnowsze cały czas się zmienia) sprawa będzie według mnie dość
31
prosta i do tego życie będzie dużo zdrowsze i lepsze. Na przykład, jeżeli jakaś określona dieta
jest najlepsza, to państwo-organizacja będzie promować ją w mediach oraz będzie miała
gotowe, standardowo wypełnione ankiety zawierające, na przykład wybalansowaną dietę,
ćwiczenia fizyczne i tym podobne. A każdy, jeżeli tylko będzie chciał, będzie miał czas na
studiowanie świata wokół nich, edukację, wymiany studenckie oraz poznawanie siebie,
swojej duchowości i może jeszcze jeden aspekt tego całego nieba. Jak będzie już taki system,
to wszyscy ludzie, którzy wykonują jakąś pracę mogą czuć się dumni z siebie, ponieważ ich
praca pozwala na to, by cały ten nasz wózek jechał do przodu, ważny jest każdy etat. Przecież
praca i lekarza i sprzątaczki jest tak samo ważna, w tym sensie, że musi być wykonana, nie?
A cała reszta, która akurat nie musi chodzić do pracy, bo pracy dla nich po prostu nie ma,
będzie wdzięczna pozostałym za to, że jest tak wspaniale, że hodowla idzie wzorowo i każdy
ma, co chce. Praca będzie w dużej mierze przywilejem, a nie obowiązkiem. No, i to jest
niebo, a teraz piekło.
– Krzyś – przerwała mu – i ty, to sam wszystko wymyśliłeś, co mi opowiadasz?
– spytała z lekkim niedowierzaniem – musisz, to spisać! – powiedziała.
– Mam zamiar to wszystko spisać – powiedział, jeszcze bardziej uradowany tym, że
piękna E, uważała te jego pomysły za godne spisania – zresztą mam cześć spisaną, ale
w bardziej naukowym tonie, a to się raczej nie sprzeda, więc napiszę jeszcze jakąś powieść
i tam to wkleję. – No – powiedział, – więc teraz to „piekło”, czyli raj dla pedofili, złodziei,
gwałcicieli, oszustów, tyranów i tak dalej – podrapał się po głowie, – ale w sumie, to o piekle
już ci chyba opowiedziałem.
– Opowiedziałeś, jak będzie wyglądało, ale jak się tam będzie tych ludzi wsadzać,
za przeproszeniem? – spytała.
– No, tak jak teraz, w tej mierze niewiele się zmieni – są kodeksy, są ciężkie
przestępstwa, jest sąd niezawisły, który orzeka o winie bądź niewinności oskarżonego, wtedy
dopiero naprawdę nabierze sensu idea domniemania niewinności. Bo konsekwencje skazania
nie będą byle, jakie! Zresztą w to miejsce, myślę, wysyłać będzie się ludzi popełniających
najcięższe przestępstwa oraz starych recydywistów.
– To ja będę robiła aplikację sędziowską! – stwierdziła.
– Będziesz najpiękniejszą sędziną w całym mieście. Bo czyż nie powinno być tak, że
dobrzy ludzie nie ufają sobie nawzajem, a źli wykorzystują tych, którzy nie chcieli zamknąć
swych serc. Trzeba oddzielić dobrych od złych. Zgadzasz się? To jest idea wprowadzenia
takiego „piekła”, czyli państwa dla „złych ludzi”. Jak będzie piekło, to według mnie
32
wystarczą jakieś dwa pokolenia i przestępczość praktycznie przestanie istnieć, zostanie
przeprowadzona naturalna selekcja.
– Naturalna selekcja? – odparła E i piękny uśmiechem rozświetlił jej twarz.
– E, … – zamyślił się Krzyś – powinienem ci chyba przedstawić jeszcze jedną wersję
tej historii – uśmiechnął się. – Taką normalną wersję dla ateistów i niedowiarków – zaśmiał
się, – czyli dla normalnych ludzi. A, tak szczerze mówiąc to, to jest właśnie ta „pierwsza
wersja”, po stworzeniu której, dotarły do mnie te tajemne informacje, które tak naprawdę,
to znalazłem w internecie. Otóż wpadłem na tę ideę, jako spójną całość leżąc w łóżku
po wykładach z praw człowieka na moim uniwerku, kilka lat temu. To znaczy myślałem
o tym bez przerwy (no może z jakimiś przerwami) – uśmiechnął się – w każdym razie,
w ramach ONZ, większość świata, dokładnie 183 państwa, ratyfikowały taką
międzynarodową umowę, w której zobowiązują się do zapewnienia wolności obywatelskich
i praw, tak zwanej drugiej generacji, czyli praw społecznych, gospodarczych i kulturalnych,
takie jak, na przykład, prawo do nauki dla dzieci, prawo do zdrowia albo prawo do pracy,
która powinna pozwolić na utrzymanie ciebie i twojej rodziny. Te wszystkie państwa
zobowiązały się do zrobienia wszystkiego, co trzeba, aby te prawa zrealizować. I, gdy tak sam
zastanawiałem się, jak to zrobić, gdybym był takim kimś z władzą i zależałoby mi na
how to make poverty a history, – to wpadłem na tą ideę. Bo świat teraz jest pełen obłudy,
z jednej strony istnieją prawa człowieka, a z drugiej żadna władza tak naprawdę nie dba o nie
i są kraje, w których rządzą tyrani lub garstka ludzi, są czystki etniczne, głód i jeszcze inne
straszne rzeczy, a przecież siły ONZ, (jako wspólnoty wszystkich państw i ludzi) spokojnie
poradziłyby sobie w tydzień z takim „rządem”.
– Tak mój Panie – odparła, a jej twarz promieniała tym anielskim blaskiem.
To nie była kobieta, to była ta trzecia płeć – anielska. Krzyś osłupiał i zamilkł na
chwilę. Jego umysł przeżył szok. Nagle, w końcu jego przeczucie się sprawdziło. Istnieje
Anioł, który ma mu pomóc zbawić ten świat, ten, o którego płakał do Boga, gdy nachodziła
go rozpacz i opuszczał entuzjazm, ten anioł, którego tak całe życie mu brakowało.
– Aniele…
– Słucham – odparła w sposób tak naturalny, jak odpowiada osoba, której imię
wypowiada się. E myślała, jak bardzo zmieniło się jej życie i spojrzenie na świat przez
te kilkanaście minut rozmowy. Parzyła na Krzysia, który wydawał jej się słodkim
niepokornym chłopcem, który jednocześnie nim nie jest. W tym momencie spojrzała na niego
i widziała go dokładnie takim, jakim jest i Krzyś też to zobaczył.
33
– Bo ja, … to znaczy … – Krzyś nie mógł zebrać myśli. Jego mózg zarejestrował ten
krótki przekaz, który przepłynął przez oczy E, ale jego umysł, który wcześniej podobnej
rzeczy nie doświadczył, cofnął się na tą chwilę do poziomu dziecka, które bierze swój
pierwszy krok, do nastolatka poznającego nowe umiejętności, do niemowlęcia, które poznaje
nowy świat i umysł ten chciał jeszcze raz „zobaczyć” to, co przekazała E. Gdy nigdy czegoś
takiego nie znałeś musisz odnieść to, do czegoś innego, a jeżeli nie możesz, musisz dobrze to
poznać i zdefiniować samodzielnie. Krzyś tylko to poczuł, lecz nie rozumiał jeszcze wtedy.
Siedział, jakby w innym świecie przez kilka sekund.
– Spokojnie – powiedziała E, łapiąc go za rękę – jeszcze będzie dobrze, ja to wiem,
Aniołem będę Twym – uśmiechnęła się.
I proces się powtórzył. Jednak Krzyś wcale lepiej nie poczuł się. Był zupełnie
wyobcowany. Nie wiedział, co mówić, ani co robić. Było to po nim widać, jak nigdy.
E patrzyła na niego, wiedziała to, tak jak wiedziała, że tak zareaguje. Czuła, że odzyskała coś,
co utraciła. Czuła się tak, jak człowiek, który odzyskuje wzrok, który kiedyś już posiadał.
Czuła, że jej moce i wiara wróciły, poczuła, kim jest.
Rozmawiali tak, jeszcze przez kilka godzin. Słońce zachodziło tego dnia nadzwyczaj
powoli. Być może zbliżało się letnie przesilenie. W każdym razie, gdy zrobiło się ciemno
pora była już bardzo późna. Spostrzegłszy to, E postanowiła zakończyć spotkanie.
– Krzysiu, kochanie moje, ja muszę już iść, mam jeszcze bardzo dużo pakowania –
powiedziała.
– Jasne – odparł nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć.
– A ty masz pisać. Tylko nie tak chaotycznie – zamyśliła się nad tym, co ma
powiedzieć i rzekła godząc się z losem, jak również mając za pewne na uwadze swój wyjazd
na długi czas – a nawet jak chaotycznie to trudno, może ktoś to poczuje i zrozumie, skoro
ja zrozumiałam.
– Mam taką nadzieję – odparł – w każdym razie po rozmowie z tobą jestem pełen
inspiracji i na pewno coś napiszę.
Gdy E wstała i kierowała się ku deptakowi złapał ją za rękę.
– Jeszcze jedno, choć już to ci mówiłem – powiedział, – ale pamiętaj, a propos tego
mistycznego początku mojej opowieści, ja żadnego cudu nie widziałem, ani Bóg mi nie
powiedział, że jestem tym Mesjaszem, który ma przyjść na dwa tysiące lat po Chrystusie
czy Christosem z LXX, następnym wcieleniem Buddy czy czymtamkolwiek innym. Podałem
ci jedynie suche fakty i po prostu mój rozum tak je połączył, że tworzą one z moimi
przekonaniami jakoś dziwnie spójną całość i pokrywają się z moim pomysłem na naprawę
34
świata, no i oczywiście tak jest ciekawiej, nieprawdaż? Ale tak naprawdę najpierw była idea
a dopiero potem odnalazłem te inne pasujące mistyczne wiadomości. Żadnego cudu przy tym
nie ma.
– To nie jest ważne, ja i tak naprawdę wierze w sens tego, co mówiłeś i zobaczysz
będzie dobrze. Muszę lecieć. Buziak.
Słońce właśnie zaszło i zapanował ciepły, letni wieczór. Pocałowała go i ścisnęła
mocno, tak jak drogą osobą, której nie będzie się widzieć przez długi czas.
Po rozmowie tej poczuł i zrozumiał, że nie może ruszać detonatora, którego tak długo
nosił w sobie, mimo, że zapracował na to, by wcisnąć go leciutko, choćby opuszkiem palców
i nawet, jeżeli Bóg lub los zechce sam go włączyć nawet jutro to i tak stało się tego dnia coś
wielkiego – znalazł coś, czego wielu szuka bardzo długo – sens istnienia.
35
POSŁOWIE
****
Wszystkiego, czego w tej książce nie dopowiedziano, jak i wiele szczegółów
technicznych, zobaczyć i wydedukować można na podstawie You Tube, National
Geographic, Planete i Descovery Chanel, poczuć przy piosence „When we stand Together”
Nickelback, Imagine zespołu The Beatles, This could be heaven, Queen i …. Fatithless’a.
Wystarczy tylko wyobraźnia, umiejętność czytania między wierszami, dobra wola,
optymizm i trochę wiary w ludzi i świat.
36
MIĘDZYNARODOWY PAKT PRAW GOSPODARCZYCH,
SPOŁECZNYCH I KULTURALNYCH
otwarty do podpisu w Nowym Jorku dnia 19 grudnia 1966 r.(Dz. U. z dnia 29 grudnia
1977 r.) i podpisany przez ponad 150 państw naszego globu.
Artykuł 11
1. Państwa Strony niniejszego Paktu uznają prawo każdego do odpowiedniego poziomu życia
dla niego samego i jego rodziny, włączając w to wyżywienie, odzież i mieszkanie, oraz do
stałego polepszania warunków bytowych. Państwa Strony podejmą odpowiednie kroki w celu
zapewnienia realizacji tego prawa, uznając w tym celu zasadnicze znaczenie współpracy
międzynarodowej, opartej na zasadzie dobrowolności.
2. Państwa Strony niniejszego Paktu, uznając podstawowe prawo każdego do wolności
od głodu, podejmą, indywidualnie i w drodze współpracy międzynarodowej, niezbędne kroki,
włączając w to konkretne programy potrzebne w celu:
a) ulepszenia metod produkcji, konserwacji i dystrybucji żywności przez pełne wykorzystanie
wiedzy technicznej i naukowej, przez rozpowszechnianie wiedzy o zasadach żywienia oraz
przez rozwijanie lub reformowanie systemów rolnych w taki sposób, aby osiągnąć najbardziej
sprawny rozwój i wykorzystanie zasobów naturalnych;
b) zapewnienia sprawiedliwego podziału światowych zasobów żywności stosownie do
potrzeb, uwzględniając problemy krajów importujących i krajów eksportujących żywność.
37
NARODY WIRTUALNIE
ZJEDNOCZONE
INNOWACYJNY PROGRAM BADAWCZY
Niemożliwe nie istnieje.
INFOMACJE WSTĘPNE
wska zów ki d o interp reta c ji:
A
Prezentowana idea nie ma na celu likwidacji
państw narodowych ani nie ma na celu
stworzenia jednego globalnego państwa.
Historia i tradycje narodowe powinny być
ważne i pielęgnowane jako, że są one
podstawowymi cechami ludzkiej cywilizacji
ale nie ozna cza to również, że państwa i
narody nie mogą współpracować dla
wspólnego dobra zamiast dbania jedynie o
własne państwo jako, że praktycznie żadne
państwo nie jest w 100% samowystarczalne.
38
INFOMACJE WSTĘPNE
wska zów ki d o interp reta c ji:
A
Prezentowana idea nie ma na celu inwigila cji,
obserwacji ani kontroli obywateli i nigdy nie
powinna zostać użyta jako narzędzie albo
wymówka dla stosowania jakichkolwiek
represji. Cały przepływ informacji pomiędzy
rządem a obywatelami powinien być
wykorzystywany jedynie do zarzą dza nia
ekonomicznym i społecznym aspektem życia
ludzkiego.
INFOMACJE WSTĘPNE
wska zów ki d o interp reta c ji:
A
Wdrażanie niniejszej idei nigdy nie
powinno wyłączać ani ograniczać
żadnych praw ani wolności , w
szczególności prawa do własności
prywatnej, pra w i wolności osobistych
i politycznych lub prawa do prywatnej
działalności gospodarczej.
39
CEL projektu: Sp ra w d zenie c zy
realizacja idei praw człowieka
w śród całej ludzkiej populacji
jest w ogóle możliwa.
(w szc zeg ólnośc i p ra w sp ołec znyc h,
g osp od a rc zyc h i kultura lnyc h –
zg od nie z tra kta ta mi ONZ)
NARODY WIRTUALNIE ZJEDNOCZONE
A
CEL OSTATECZNY: rea liza c ja id ei
p ra w c złowieka – d ob rob ytu
większośc i p op ula c ji lud zkiej
za mieszkują c ej kulę ziemską .
NARODY WIRTUALNIE ZJEDNOCZONE
40
Osiągnięcie
wcześniej
wymienionych celów
wymaga
przeprowadzenia kilku globalnych i
kompleksowych programów
badawczych:
A.
Program badań Ziemii
B.
Program badań ludzkiej populacji
C.
Program badań aspektów
ekonomicznych i technicznych.
NARODY WIRTUALNIE ZJEDNOCZONE
A
Wyniki programów A, B i C oraz
wyniki
globalnej ankiety
dostarczą
niezbędnych danych do stworzenia
programu badawczego
Narodów
Wirtualnie Zjednoczonych
, który to
program przedstawi
ROZWIĄZANIE
.
NARODY WIRTUALNIE ZJEDNOCZONE
41
ROZWIĄZANIE – Wynik programu Narodów
Wirtualnie Zjednoczonych byłby to
wirtualny plan stworzony na podstawie
rzeczywistych danych (programów badań
A,B, C oraz globalnej ankiety, opisanych w
następnych slajdach), który organizuje
naszą planetę w najbardziej efektywny
sposób, przy użyciu najnowszego dorobku
naukowego i potencjału technologicznego
w celu realizacji idei dobrobytu całej
ludzkości.
NARODY WIRTUALNIE ZJEDNOCZONE
Program
badań
A
Opis
programu
Zebranie dokładnych, reczywistych danych
dotyczących populacji ludzkiej we wszystkich
aspektach, takich jak: położenie geograficzne,
wiek, wykształcenie itp. (większość tych
danych jest jużznana i tym samym łatwa do
pozyskania)
Cel programu Określenie zakresu, wielkości projektu a
jednocześnie określenie środków jakimi można
osiągnąć CEL.
42
Program
badań
B
Opis
programu
Zebranie dokładnych danych dotyczących
naszej planety takich jak: rodzaje gleb w
poszczególnych częściach globu, dostępności
wody pitnej, źródeł energii oraz bogactw
naturalnych itd. (dane te są również w
większości znane więc badanie powinno być
niedrogie i proste do wykonania)
Cel
programu
Określenie bazy, na której PLAN miałby być
stworzony.
Program
badań
C
Opis
programu
Zebranie danych ekonomicznych i
technicznych dotyczących wydajności
produkcji we wszystkich gałęziach gospodarki
(przy użyciu najnowocześniejszych
technologii i najlepszego know-how), nowych
technologii, źródeł energii etc.
Cel programu Określenie narzędzi / środków do osiągnięcia
CELU.
43
Innowacyjny
Program
badawczy
Narody Wirtualnie Zjednoczone
Opis programu
Stworzenie wirtualnego planu (komputerowej
symulacji), który organizuje naszą planetę w
najbardziej pragmatyczny i ekologicznie wydajny
sposób aby osiągnąć cele zapisane konwencjach
praw człowieka oraz Celach M ilenijnych ONZ.
(stworzenie takiego planu wymaga współpracy
wielu specjalistów z takich dziedzin jak: logistyka,
informatyka, nauki ścisłe, architektura,
ekonomia, filozofia, ekologia).
Cel programu
Stworzenie wstępnego planu, który powinien
zostać zrewidowany i uaktualniony po
zakończeniu dodatkowego programu
badawczego -
globalnej ankiety
.
Dodatkowy
program
badawczy
Globalna ankieta
Opis i cel
programu
Z jednej strony ankieta powinna pokazać oczekiwania
indywidualnych osób dotyczących ich stylu życia,
pracy, mieszkania, diety, sposobu spędzania wolnego
czasu itp., a jednocześnie powinna pokazać
indywidualne ambicje i motywacje oraz co dana osoba
jest gotowa zrobić w celu osiągnięcia swoich osobistych
celów życiowych, mając na względzie, że los każdego
leży w jego rękach i zależy do pewnego stopnia od jego
indywidualnego wysiłku i potencjału.
Ankieta powinna pokazać co jest potrzebne w celu
zaspokojenia tych oczekiwań i czy jest to w ogóle
możliwe.
Short c omment to the ta b le :
44
Globalna ankieta
Niniejszy p rog ra m b a d a w c zy p ow inien zosta ć
p rzep row a d zony rów noleg le z p rog ra ma mi
w sp omnia nym i w c ześniej. Na p oc zą tku (w c elu
w stęp neg o p orów na nia z p rog ra m em Na rod ów
Wirtua lnie Zjed noc zonyc h) a nkieta m oże b yć
p rzep row a d zona na c zęśc i p op ula c ji w c ela c h
sta tystyc znyc h, a le d oc elow o p ow inna zosta ć
p rzep row a d zona z ka żd ym ob yw a telem kuli ziem skiej.
Pod c za s p rzep row a d za nia a nkiety w śród c a łej lud zkiej
p op ula c ji na leża łob y za stosow a ć Internet, c o w b a rd zo
zna c zą c y sp osób ob niżyłob y koszty p rzep row a d zenia
ta kieg o b a d a nia a jed noc ześnie p ozw oliłob y na
zeb ra nie w ielu różnyc h d a nyc h w ła tw y sp osób i
osta tec znie – jeżeli p rog ra m Na rod ów Wirtua lnie
Zjed noc zonyc h oka za łb y się m ożliw y d o w d rożenia ,
p la tform a ta m og ła b y służyć p óźniej d o za ma w ia nia
ind yw id ua lnie niektóryc h tow a rów b ą d ź usług lub też d o
w ymia ny inform a c ji p omięd zy rzą d em a jeg o suw erenem
– ob yw a tela mi.
A
Rezulta t p rogra mu Na rod ów Wirtua lnie
Zjed noc zonyc h i rezulta ty d od tkow eg o
p rog ra mu b a d a wc zego – glob a lnej a nkiety
muszą b yć komp a tyb ilne w p rzec iw nym
wyp a d ku d a lsze w d ra ża nie teg o p rog ra mu
b yłob y b ezsensow ne.
A
Jeżeli rezultaty pokrywają się i wyniki
programu Narodów Wirtualnie
Zjednoczonych są pozytywne można
przeprowadzić debatę z ośrodkami
badawczymi, politykami i naukowcami i
sposoby na wprowadzenie teorii w życie
mogą być omówione.
Komentarz do tabel
45
Podczas wykonywania badań w fazie
teoretyczno-wirtualnej nie ma ograniczeń
natury politycznej lub ekonomicznej. Są
oczywiście ograniczenia obiektywne, natury
naukowej lub technicznej lecz nie zmienia to
faktu, że wciąż można w pełni wykorzystać
dostępny potencjał naukowy i techniczny.
Prowa dzenie ba dania w fazie całkowicie
teoretycznej nie wymaga koniecznie
zaangażowania ani zgody politycznej jako,
że, w tym stadium, nie narusza suwerenności
żadnego państwa ani nie narusza praw i
wolności żadnych osób fizycznych ani
prawnych.
Zalety koncepcji programu badawczego
Narodów Wirtualnie Zjednoczonych
Program badawczy Narodów Wirtualnie
Zjednoczonych proponuje nowy sposób na
rozwiązanie współczesnych problemów i
jednocześnie jego globalne podejście
może mieć pozytywny wpływ na aspekt
zbliżania do siebie ludzi, kultur i narodów.
Program Narodów Wirtualnie
Zjednoczonych prezentuje innowacyjne
podejście do znalezienia trwałego
rozwiązania współczesnych problemów
głodu, ubóstwa, zacofania i
zanieczyszczenia środowiska w dużej
części świata jak i innych problemów
istniejących w krajach rozwiniętych.
Zalety koncepcji programu badawczego
Narodów Wirtualnie Zjednoczonych
46
Nawet jeżeli program badawczy Narodów
Wirtualnie Zjednoczonych okazałby się nie
możliwy do dalszego wdrażania i realizacji
(co jest mało prawdopodobne) to na pewno
dostarczyłby wielu istotnych danych
ekonomicznych.
Koncepcja progra mu Narodów Wirtualnie
Zjednoczonych, jeżeli możliwa do
wdrożenia, dzięki swojemu podejściu do
filozofii tworzenia i dystrybucji towarów oraz
usług, miałaby bardzo pozytywny wpływ na
powiązanie pomiędzy popytem a podażą a
tym samym pozytywny wpływ na ceny
towarów i usług.
Zalety koncepcji programu badawczego
Narodów Wirtualnie Zjednoczonych
Program badawczy Narodów Wirtualnie
Zjednoczonych skupia się na i dotyka
jedynie ekonomicznego, społecznego
aspektu ludzkiej egzystencji dlatego też
nie powinien być powodem konfliktów
religijnym, rasowych czy etnicznych a
może mieć pozytywny wpływ na te
aspekty naszej cywilizacji.
Program badawczy Narodów Wirtualnie
Zjednoczonych spotkałby się za pewne z
publiczną aprobatą.
Zalety koncepcji programu badawczego
Narodów Wirtualnie Zjednoczonych
47
Program badawczy Narodów Wirtualnie
Zjednoczonych określiłby nasz
potencjał, możliwości jak i nasze
potrzeby w mierzalny i wymierny sposób.
Końcowy komentarz
A
Gdyby program badawczy Narodów
Wirtualnie Zjednoczonych mógł zostać
zastosowany rozwiązałby kompleksowo
wiele problemów, takich jak:
-
głód i ubóstwo,
-
zanieczyszczenie środowiska,
-
kryzysy polityczne.
Końcowy komentarz
48
Dziękuję za uwagę
49