background image

Do szlachetnie urodzonego z Kioto  

(Kukai, Kobo Daishi)                                                                         

 

Pytasz mnie, czemu zaszyłem się tak głęboko w górach.  
W zimnicy, gdzie straszą nagie szczyty i skały o dziwacznych kształtach.  
W tej siedzibie bogów gór, nawiedzanej przez duchy drzew. 
Gdzie trudno się wdrapać, a jeszcze trudniej zejść. 

Ach, gdzie masz oczy, czyŜ nie widziałeś? 
Drzew brzoskwiniowych oraz śliw? 
Pokryte kwieciem i odurzające.                                                                                                            
W wiosennym deszczu dopiero pękały ich pączki. 
A juŜ podmuch roznosi po całym ogrodzie ich róŜowe płatki.                                                            
Kilka gałązek zerwą dziewczyny podczas przechadzki, 
A unoszące się płatki porwie w locie wilga. 

Ach, gdzie masz oczy, czyŜ nie widziałeś?                                                                 
Jak tryska woda z fontanny w ogrodzie? 
Co rusz nowy strumień wybija - i znika na zawsze. 
Tysiąc mieniących się srebrem promieni. 
Płynie, płynie, płynie w niezmierzoną otchłań 
Wirując, falując płynie w nieskończoność 
I nikt nie odgadnie, dokąd i jak długo. 

Ach, gdzie masz oczy, czyŜ nie widziałeś? 
Miliardów tych ludzi, co Ŝyli w Japonii i w Chinach? 
ś

aden nie uszedł śmierci od zarania dziejów 

Mądrzy królowie i tyrani, poddani i wierni i źli. 
Kobiety piękne i pospolite - nikt nie zatrzymał młodości na zawsze. 
Urodzeni wysoko czy nisko, pomarli bez wyjątku. 
Wszyscy oni umarli, obróciwszy się w proch i pył. 

background image

W salonach, zamiast ich tańców i śpiewów, grasują teraz lisy. 
Ulotni jak sen, jak błysk, jak bańka powietrza - są wszyscy wieczni podróŜni. 

Ach, gdzie masz oczy, czyŜ nie widziałeś? 
Ten los spotkał wszystkich, jak mógłbyś ty jeden Ŝyć wiecznie? 
Serca mi pęka, gdy o tym myślę. 
Ty teŜ jesteś jak to słońce zachodzące za góry. 
Albo jak Ŝywy trup u kresu sił. 
Na próŜno zostałbym tu w stolicy 
Odejść, odejść dziś muszę, odejść jak najszybciej. 
Pozwól mi odejść - ten mistrz wielkiej pustki 
To dziecko Szingonu nie moŜe tutaj zostać. 

Widok sosen i skał na Górze Koja nigdy mnie nuŜy. 
ChyŜy górski potok jest źródłem najgłębszej radości 
Porzuć dumę ze światowych zdobyczy 
Uciekaj z płonącego domu potrójnej egzystencji! 
WłoŜywszy całe serce w praktykę wkrótce osiągniemy sferę wieczności.