Rozdział XI.
Góra Kali’Gryph, Królestwo Gryfonii. Listopad, 1251.
Złamane pióra. Brudna i zmatowiała sierść. I ostre jak brzytwy szpony. Gilda siedziała
przed swoim rozbitym lustrem, trzymając głowę w swoich łapach. Nie wyglądała tak źle jak
mała Frankie, ale nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek będzie doprowadzona do takiego stanu. I
nie chodziło tylko o jej urodę. Była chuda, chuda jak nigdy wcześniej w swoim życiu. Była też
słabsza, co ją zdziwiło - sądziła, że trening znacznie zwiększy jej siłę fizyczną. Ale tak się nie
stało. Po prostu nauczyła się, jak wykorzystywać tą siłę, którą już miała. W końcu styl walki
Szpona nie polegał na przytłoczeniu swojego przeciwnika, ale na szybkim ataku,
obezwładnieniu go i wycofaniu się. Mięśnie były równie zbędne, co błyszcząca sierść.
- Gildaaa, Rodric cię wołaaa... - usłyszała głos. Nagle drzwi do jej pokoju otwarły się z
hukiem, a mały, obszarpany gryf z gracją przetoczył się po podłodze i wylądował na ziemi,
wykonując wcześniej półobrót.
- Haha, widzę, że w końcu przestałaś zamykać drzwi. A ja zastanawiałam się, jak długo będzie
ci się chciało wymieniać zamki. Przez ciebie wyglądałam na niezdarną!
- Dziewczyno, nie potrafiłabyś wyglądać na niezdarną, nawet gdybyś się starała. Wiesz, czego
ode mnie chce? Znowu mam lecieć zapolować? - spytała Gilda, po czym spojrzała z
powrotem w lustro i zaczęła wyrywać połamane pióra.
- Nieee, nie nie nie. Mamy więźnia! Znaleźli ją szperającą wokół góry. - zapiszczała Frankie,
po czym przeleciała na legowisko Gildy. Padła na nie jak szmaciana kukła, a potem
natychmiast przetoczyła się na plecy.
- Przesłuchiwali ją całymi godzinami. A ona nic nie powiedziała! Kompletnie nic, dasz wiarę?
Roddy pomyślał, że może twój czas spędzony z kucykami w końcu na coś się przyda, może
uda ci się jakoś do niej dotrzeć i dowiedzieć, o czym myśli, ale ja myślę, że kompletnie o
niczym!
Gilda odwróciła się na krześle w stronę Frankie.
- W porządku, dzieciaku, ale...-- HEJ! ZMIATAJ STAMTAD!
Frankie wzbiła się w górę i zrobiła salto w powietrzu, po czym wylądowała obok legowiska.
- Poważnie, Frankie. W naszych pokojach mieści się wszystko, co należy do nas. Inni
pozwalają ci tak po nich szperać?
- Nie. Spuszczają mi łomot, jeśli mnie złapią. Ale pomyślałam, że tak kiepski Szpon jak ty nie
będzie miał nic przeciwko, prawda?
- Tak, jasne. Nieważne. Gdzie znajdę Rodrica?
- Spiżarnia na baraninę. No, a przynajmniej ten pokój, który byłby nią, gdybyśmy mieli
jeszcze baraninę. Wiesz gdzie.
Gilda kiwnęła głową, po czym wyszła z pokoju. Opuściła skrzydło mieszkalne i weszła do
labiryntu zakręconych, ciasnych, identycznych korytarzy. W końcu dotarła do wielkiej hali z
bardzo wysokim stropem. Zobaczyło przed sobą dużego, lekko obszarpanego, ale
wyglądającego dostojnie gryfa. Podeszła do niego powoli i oddała głęboki ukłon.
- Lordzie Rodric. Czekam na rozkazy.
Jej rozmówca przewrócił oczami.
- Ogarnij się, Twistbeak. Mamy robotę do zrobienia.
Gilda wyprostowała się, szczerząc zęby.
- Wiem, Roddy, dzieciak mi powiedział. Nie możesz złamać jakiegoś więźnia? Co, rączki ci się
zmęczyły po kilku ciosach?
Gryf udał urażonego, na tyle dobrze, że Gilda niemal uwierzyła w jego teatrzyk.
- No, no, Gilda, znasz mnie przecież. Potrafię wyciągnąć zeznania od każdego. Mógłbym w
pięć minut dowiedzieć się od królowej kucyków, z którymi ze swoich gwardzistów się rżnie.
- Tak, pewnie, i na pewno byłbyś pierwszy w kolejce do zastąpienia ich. No, to co się stało?
Trudny przypadek?
- Tak jakby, ale... Eh, sama zobaczysz. W każdym razie, pomyślałem, że spróbujemy bardziej
psychologicznego podejścia, ale ja sam nie wiem nic o tych głupich konikach. Można
próbować je zawstydzać, można podjudzać, a one tylko patrzą na ciebie, jakbyś mówił po
zebrzemu. Nic na nie nie działa, tylko ból.
Gilda zaśmiała się.
- Faktycznie nie wiesz nic o kucykach, Roddy. Kucyk to nie gryf, on nie dba o honor ani o
rangę.
- Nie mają honoru? Nic dziwnego, że nie da się z nimi wytrzymać. Więc czymże jest kucyk,
panno skrybo?
- Nedzną, małą kupą przyjaźni. Na nie są dwa sposoby. Pierwszy - udawać ich przyjaciela i
zdobyć ich zaufanie, drugi - zagrozić, że skrzywdzisz kogoś, kogo kochają i darzą zaufaniem.
I tyle. No. Przyjaźń odpada, jeśli już zaczęliście ją tłuc. A każdy szpieg pozna się na starym,
dobrym numerze z dobrym i złym gliną. Więc co, albo kogo, ona kocha?
Rodric uniósł brwi.
- Gilda, ja nie wiem nawet, czy ten kucyk jest w stanie kochać. Sama zobaczysz. Wejdź tam, i
życzę powodzenia. - gryf mrugnął do swojej rozmówczyni. - Aha, a jeśli zawiedziesz, to
wyrwę ci skrzydła i zrobię z ciebie karmę dla lwów.
Gilda zignorowała groźbę i weszła przez grube, drewniane drzwi do oświetlonego
pochodniami pomieszczenia na baraninę. A w nim, na środku pokoju, lawendowy kucyk o
biało-purpurowej grzywie wisiał w powietrzu do góry nogami. Po prostu wisiał. Gilda
przekrzywiła głowę i ostrożnie podeszła do niego. Charknęła. Klacz obróciła się w jej stronę.
Na jej twarzy widniał nieobecny uśmiech, a jej puste oczy obracały się niezależnie od siebie.
- No, więc... Powiedzieli mi, że nie chcesz współpracować. Może będę mogła ci pomóc. -
spróbowała Gilda.
Ha ha ha, jeszcze jedna przyjaciółka. W jej uszach zadźwięczał głos. Miło mi cię poznać. A
przynajmniej myślę, że jeszcze się nie spotkałyśmy. A może nie spotkamy się aż do kolejnego
miesiąca? Wiem, że mamy się spotkać.
Gilda rozejrzała się, kompletnie ogłupiała.
Nie, to nie ma sensu, oczywiście, że spotykamy się teraz. Widzę cię. Swoimi prawdziwymi
oczami. Ale ty nie chcesz mnie skrzywdzić jak pozostali, więc chyba to z tobą chcę
rozmawiać.
Gilda przekrzywiła głowę. A więc jednak bicie przyniosło rezultaty. W końcu się poddała.
Nie, ha ha ha, nie jesteś szalona. Nikt nie jest, wiesz? Jesteś szalona, kiedy twoje myśli nie
mają sensu. A wszystkie myśli mają sens dla tych, którzy je myślą. Inni mówią, że jesteś
szalona, kiedy nie widzieli rzeczy, które ty widziałaś, i chcą, żebyś myślała tak, jak oni. Twój
przyjaciel chce z tobą rozmawiać.
Gilda zawahała się, po czym odwróciła się w stronę drzwi. Jakby na zawołanie usłyszała zza
nich głos.
- Widzisz? To jest cholernie dziwne. Może to jakiś nowy rodzaj tajnego agenta?
Gilda zwróciła się z powrotem w stronę kucyka.
Nie, ha ha ha, on nic nie wie. Wszystko, co wie, jest prawdą, ale sam z siebie nie wie nic, więc
to się nie liczy, prawda?
Gryfka potrząsnęła gwałtownie głową.
- Czy- czy ty jesteś prawdziwa?
Dla siebie jestem. Inni mnie widzą, a gdy dotykam rzeczy, one się ruszają, więc zapewne
jestem prawdziwa. Ja to wiem, ale inne kucyki nie wiedzą wielu rzeczy, więc wiedzą rzeczy,
o których ja wiem, że są nieprawdziwe, ale dla nich one są prawdziwe, więc ciągle mówią, że
nie jestem prawdziwa, więc może nie jestem, jeśli jesteś jedną z nich.
Kucyk ciągle obracał się powoli w powietrzu, obserwując Gildę przynajmniej jednym okiem. Z
jej ust ciekła cienka strużka śliny.
Gilda gapiła się na klacz.
- Na bogów. - wykrztusiła w końcu. - Nie wiem, co Celestia ci zrobiła, ale ty jesteś kompletnie
szalona.
Celestia nic mi nie zrobiła. Dobrze wie, że powinna zostawić mnie w spokoju. Ale nie
zostawiła Discorda w spokoju. To było smutne. Nie lubię być smutna. Żaden kucyk nie lubi. A
ty sprawiłaś, że wiele kucyków było smutnych, Gilda. Dlaczego to zrobiłaś?
- Zamknij się. To ja tu zadaję pytania. - rzuciła gryfka.
Nie podobasz mi się. Nie myślisz, zanim coś powiesz. Przez to twoje słowa mnie zaskakują,
chyba, że słyszałam je wcześniej, ale teraz nie pamiętam naszej rozmowy, więc cały czas
mnie zaskakujesz. A ja nie lubię być zaskakiwana.
- Tak, tak, jestem chodzącą niespodzianką. Więc dlaczego tu jesteś?
Jestem tu, bo pamiętam, że powinnam tu być. Nie jest dobrze, jeśli nie jesteś w miejscu, w
którym jesteś.
- To nie ma sensu. Żadnego. Słuchaj, jeśli naprawdę jesteś szalona, to my nie będziemy mieli z
ciebie żadnego pożytku i cię zabijemy. A jeśli nie jesteś, to przestań udawać i powiedz mi, co
chcemy wiedzieć, a ja gwarantuję ci, że przeżyjesz.
Kucyk opuścił jedno oko na ziemię i uniósł drugie na gryfkę. Jego nieobecny uśmiech pozostał
bez zmian.
Już ci kiedyś mówiłam, że nie jestem szalona. A nie, to było teraz. Nie jestem szalona. Po
prostu widzę rzeczy, których ty nie możesz. Ale to nic. Ty możesz robić rzeczy, których ja
nie mogę. Dlatego tu jestem.
Gilda odwróciła się.
- Ta, jednak jesteś szalona. Celestia pewnie przysłała cię tu, żeby się ciebie pozbyć. Dość
gadania. Do zobaczenia na egzekucji, wariatko.
Nie wyjdziesz z tego pomieszczenia. Powiedziałam ci już, że Celestia nic mi nie zrobiła. A
teraz skup się. Wiem, że starasz się nie myśleć, żeby mnie zaskoczyć, ale jeśli zaczniesz
myśleć, to będziesz mądrzejsza. Spójrz na mnie. Unoszę się w powietrzu i rozmawiam z tobą
bez mówienia. I wiem wszystko. Powinnaś być zaciekawiona. Byłabyś, gdybyś myślała.
Gilda zwróciła się z powrotem w stronę klaczy.
- Tak. Masz rację. Jesteś cholernie dziwna, i wiem, że powinnam wyjść i powiedzieć
Rodricowi, żeby cię zabił, ale--
Ale chcesz wiedzieć to, co ja wiem.
- Coś w tym rodzaju. Nie mam pojęcia, czym ty jesteś--
Ha ha, ja też nie.
- Ale to wszystko jest zbyt szalone, żeby to zignorować.
Wiedziałam, że się przekonasz. Chociaż nie, nie wiedziałam. Ale zgadłam!
- Mówiłaś, że wiesz wszystko, wariatko.
Nie wszystko naraz, głupku. To by nie miało sensu.
- Skoro tak mówisz... Masz jakieś imię?
Dużo imion! Podoba mi się “Screwball”. Jest śmieszne.
- Dobra. A więc, Screwball. Czego ty chcesz? Poza “byciem tam, gdzie jesteś”.
Chcę, żebyś mi pomogła. A ty mi pomożesz. Jeszcze nie wiem, dlaczego, i nie wiem, czy
proszenie ciebie to dobry pomysł, ale to zrobiłam, więc to robię.
- A ja chcę, żeby szalony magiczny kucyk zaczął mówić z sensem, ale tego nie zrobił, więc
tego nie zrobi. Tak chcesz się bawić?
Nie. To było zbyteczne. A ja nie jestem szalona. Musisz się skupić. Nie możesz mi pomóc, jeśli
się nie skupisz.
- Pomóc ci w czym? I nie, to nie jest propozycja, i muszę ci powiedzieć, że pewnie żadnej nie
dostaniesz.
Oczywiście że nie. To ja wam ją złożę. Musisz pomóc mi uciec, bo jeśli uwolnię się sama, to
twoi przyjaciele nie pomogą nam zrobić następnej rzeczy, którą pomożecie mi zrobić.
- Wiem, o co chodzi. Pomogę ci zrobić tą rzecz, o której pamiętałaś, ale która jeszcze się nie
stała, a ty o niej zapomniałaś. Mam rację?
Nie. O tym nie mogłabym zapomnieć.
- W porządku. Strzelaj, Screwy.
Najpierw znajdziemy moją czapkę.
A potem ty i twoi przyjaciele pomożecie mi zabić Celestię.