background image

 

 

Jak Greckie bankructwo może zniszczyć UE

 

 
Autor: Frank Hollenbeck 

Źródło: 

mises.org

 

Tłumaczenie: Tomasz Kugiel 

 

Grecja  powróciła  na  pierwsze  strony  gazet.  Nie  powinno  to  być  żadną 

niespodzianką. Zakładanie, że Grecy zgodzą się pozostać na zawsze w niewoli długów 

było naiwnością. 

Choć ciągle słyszymy, że Grecja może zostać zmuszona do opuszczenia strefy 

euro,  to  w  rzeczywistości  nie  ma  mechanizmu,  który  pozwalałby  państwom  UE  na 
zmuszenie  jednego  z  członków  strefy  euro  do  opuszczenia  unii  walutowej.  Jest  to 

zwykły  blef.  To  standardowa  taktyka  rządów,  które  przy  pomocy  strachu  starają  się 
przekonać ludzi do poświęcenia wolności w zamian za odrobinę bezpieczeństwa. 

Obecne Grecja jest winna różnorakim kredytodawcom ponad 300 mld euro. Z 

tego  około  200  mld  to  zobowiązania  wobec  instytucji  strefy  euro,  Europejskiego 

Instrumentu  Stabilności  Finansowej  (EFSF),  Europejskiego  Mechanizmu  Stabilności, 

które  zebrały  fundusze  w  oparciu  o  gwarancje  państw  strefy  euro.  Pozostała  część 
greckiego  długu  to  zobowiązania  wobec  MFW,  EBC  oraz  prywatnych  kredytodawców. 

Jeśli  Grecja  odmówi  spłaty  swoich  długów,  to  najprawdopodobniej  będzie  chodziło 
głównie  o  długi  wobec  członków  strefy  euro.  By  zmniejszyć  greckie  zadłużenie  do 

poziomu,  z  którym  można  sobie  poradzić,  konieczne  będzie  odmówić  spłaty  co 
najmniej 150 mld euro. 

 

Bankructwo Grecji zagraża UE 

Oczywiście  odmowa  spłaty  długów  przez  Grecję  uruchomiłaby  udzielone 

wcześniej gwarancje. Rządy w Europie są w panice, ponieważ mogłoby to doprowadzić 
do  powtórki  z  bankructwa  Lehman  Brothers.  Hiszpania,  Włochy  i  Francja  udzieliły 

gwarancji  na  około  50%  greckiego  długu. Bankructwo  Grecji  oznaczałoby  gwałtowne 
zwiększenie  się  zadłużenia  każdego  z  tych  państw.  W  przypadku  Włoch  zadłużenie 

mogłoby  osiągnąć  punkt  krytyczny.  Państwo  to  ma  dług,  którego  relacja  do  PKB 
przekracza  130%  a  przez  ostatnie  kilka  dekad  doświadczało  ono  niemal  zerowego 

wzrostu.  Włochy  są  zbyt  duże,  by  je  uratować.  W  tym  przypadku  całkiem  możliwe 
będzie  przeniesienie  części  strat  na  posiadaczy  obligacji  (

bail-in

),  które  to  może 

background image

 

 

doprowadzić  do  paniki  bankowej.  EBC  najprawdopodobniej  zainterweniowałby, 
monetyzując  zadłużenie  tych  rozrzutnych  państw.  Niemcy  znalazłyby  się  wtedy  pod 

presją, by opuścić strefę euro. 

Teraz to Grecja decyduje o dalszym biegu wypadków. Obecnie utrzymuje ona 

dodatnie 

saldo  pierwotne

.  Historia  pokazuje,  że  kiedy  państwo  znajdzie  się  w  takiej 

sytuacji, to zwykle zaprzestaje spłaty długów 

w ciągu kolejnych dwóch lat

. W 1947 r. 

Time  Magazine  przypisał  Keynesowi  następujący  cytat:  „Jeśli  jesteś  winien  bankowi 
tysiące,  to  masz  kłopot.  Jeśli  jesteś  winien  bankowi  miliony,  to  bank  ma  kłopot”.  W 

obecnej sytuacji to UE ma kłopot. 

Niemcy  zagroziły,  że  zablokują  dalsze  finansowanie  Grecji,  jeśli  ta  wstrzyma 

lub cofnie obecne reformy. To również jest blef. Europejskie rządy pokazały już nam, 

że  są  całkowicie  niezdolne  do  odważnych  decyzji  —  zawsze  wybierają  najłatwiejszy 
sposób  na  odłożenie  problemów  w  czasie.  Grecja  prawdopodobnie  dalej  będzie 

otrzymywać  od  UE  pieniądze  na  spłatę  długów  i  odsetek,  w  zamian  za  obietnicę 
symbolicznych  reform.  Oczywiście,  takie  działanie  łamie  jedną  z  ważniejszych  zasad 

finansów:  nie  inwestuj  tam,  gdzie  już  straciłeś.  W  Europie  ciągle  proponujemy 
krótkotrwałe rozwiązania śmiertelnie choremu pacjentowi. Odkładając w czasie kryzys 

sprawiamy,  że  jego  wybuch  będzie  miał  jeszcze  gorsze  skutki.  Trzeba  zrozumieć,  że 

nie można rozwiązać problemu zadłużenia, zadłużając się jeszcze bardziej. 

 

Iluzja cięć budżetowych 

Pewnego dnia, cały ten system runie. Wyłączając Węgry, od wybuchu kryzysu 

finansowego w 2008 r. wydatki rządów przedstawione jako procent PKB rosły każdego 
roku. Rządowe wydatki 28 państw UE w 2013 r. były równe 49% PKB. Był to wzrost z 

45,5% w 2007 r. W przypadku Grecji relacja wydatków do PKB zwiększyła się z 46,8% 
w 2007 r. do 59% w 2013 r. To tyle jeśli chodzi 

cięcia budżetowe

. 

 Oczekiwanie,  że  wzrost  gospodarczy  przyspieszy  jest  całkowicie  irracjonalne 

kiedy  popycha  się  gospodarkę  w  stronę  komunistycznej  Kuby  zamiast  Singapuru. 
Mario Draghi wspomina o takich reformach jak uelastycznienie kodeksu pracy. Byłoby 

to  całkiem  zabawne  gdyby  nie  to,  że  on  mówi  takie  rzeczy  całkiem  poważnie. 
Prawdziwym  problemem  jest  stulecie  socjalistycznego  wtrącania  się  we  wszystkie 

sprawy,  które  od  lat  60.  staje  się  co  raz  gorsze.  Tego  systemu  nie  da  się  naprawić, 
można go tylko zniszczyć i zacząć jeszcze raz od podstaw. 

 

Europejskie gospodarki są nieelastyczne 

background image

 

 

Od 2003 do 2013 r. Francja doświadczała ciągłej „inflacji legislacyjnej”. (

wideo

Weźmy  za  przykład  prawa  dotyczące  wykorzystania  ziemi.  Od  80.  i  90.    obrońcom 

środowiska  z  pomocą  instytucji  unijnych  udało  się  wprowadzić  całą  masę  nowych 
regulacji.  Wykorzystanie  ziemi  musi  być  zgodne  z  rządowym  planem 

zagospodarowania  przestrzennego.  Ponadto  musi  spełnić  warunki  stawiane  przez 
multum  regulacji,  takich  jak  przepisy  dotyczące  strefy  przybrzeżnej,  przepisy  o 

obszarach  wodno-błotnych,  przepisy  chroniące  bioróżnorodność  oraz  przepisy  o 
ochronie stref przyrodniczych. Działki budowlane w pobliżu nawet małych miast mogą 

być  nawet  tysiąckrotnie  droższe  niż  ziemia  rolna.  Wysokie  ceny  w  połączeniu  z 

mnogością  innych  przeszkód  doprowadziły  do  zastoju  we  francuskiej  branży 
budowlanej. 

„Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad”. Przy 

wydatkach  rządowych  przekraczających  w  wielu  europejskich  państwach  50%  PKB, 

większość  ludzi  albo  pracuje  dla  rządu,  albo  ich  standard  życia  jest  od  tegoż  rządu 
zależny.  Ponad  połowa  pożyczek,  które  wpędziły  Grecję  w  kłopoty,  posłużyła  do 

zdobycia głosów dzięki zwiększeniu pensji w sektorze publicznym. Jednak nawet teraz 
pensje  w  tym  sektorze  pozostały  niemal  niezmienione.  Grecka  partia  Syriza 

zapowiedziała, że po wygranych wyborach wycofa nawet te niewielkie obniżki pensji i 

ciecia etatów, które udało się już wprowadzić w sektorze publicznym. 

 

Socjalizm dla bogatych 

Europa  uratowała  Grecję,  by  pomóc  swoim  bankierom.  Bez  pakietów 

pomocowych  Grecja  ogłosiłaby  bankructwo  i  powróciłaby  do  drachmy.  Zostałaby 
zmuszona  do  ostrych  cięć  państwowych  etatów  i  pensji.  Musiałaby  cofnąć  podwyżki 

pensji,  które  doprowadziły  ją  do  takiej  sytuacji.  Zamiast  tego  mamy    bankierów, 
którzy  wyszli  z  tej  sytuacji  po  zmienieniu  długu  prywatnego  w  dług  publiczny.  Teraz 

Grecja  może  zatopić  całą  Europę,  a  europejscy  podatnicy  nawet  nie  zdają  sobie 

sprawy  z  trudności,  jakie  niedługo  na  nich  spadną.  A  wszystko  po  to,  aby  dokonać 
redystrybucji od biednych do bogatych. 

Niestety  program  gospodarczy  lewicowej  Syrizy  tylko  pogorszy  sytuację 

gospodarczą.  Nie  da  się  znieść  prawa  rzadkości.  To  samo  tyczy  się  poglądów 

gospodarczych  hiszpańskiej  Podemos  i  francuskiego  Frontu  Narodowego.  Lepiej 
zapnijcie pasy, bo przyszłość Europy jest pełna turbulencji. Nie musiało tak być. 

Komentarz [1]: Problemu?