Oni zawsze byli wśród nas

background image

Brad Steiger
Tytuł oryginału – Alien Meetings
Wydanie I – Nowy Jork 1978
Przekład z języka angielskiego i skład – Robert K. Leśniakiewicz ©
(CBUFOiZA-Beskidy, KKK-84)

Redakcja i konsultacja – Lucjan Znicz-Sawicki ©
(KKK-1), Bronisław Rzepecki ©
(KKK-63, GBUFO Kraków)

NA PRAWACH RĘKOPISU


Szczecin – Świnoujście – Jordanów 1986-2004
SPIS TREŚCI:

Wstęp

ROZDZIAŁ 1 – Bliskie Spotkania z Humanoidami.

ROZDZIAŁ 2 – Oni zawsze byli wśród nas...

ROZDZIAŁ 3 – Rozwijanie kontaktów z Obcymi Cywilizacjami.

ROZDZIAŁ 4 – LGM – Ufonauci czy trędowaci?

4.1. Kilku małych Chińczyków.

4.2. Przygoda Rosy Lotti.

4.3. Spotkanie z Obcymi na Réunion.

4.4. Spotkanie na narciarskim stoku.

4.5. „Gleboznawcy” z New Jersey.

4.6. Humanoidzi z Rockville, (VA).

4.7. Incydent w Ohio.

4.8. Obcy na skraju drogi.

4.9. Humanoid w belgijskim ogrodzie.

4.10. Człowiek-roślina.

4.11. Trolle, skrzaty i Ukryty Lud.

4.12. Przypadek Rivalino da Silvy.

4.13. Przygoda Villas-Boasa.

background image

ROZDZIAŁ 5 – Reperacje NOL-i.

5.1. Ufonauci przybywają na wezwanie.

5.2. „Monterzy” NOL-a z Montany

5.3. Incydent w New Berlin (NY).

ROZDZIAŁ 6 – Roboty i androidy.

6.1. Przygoda Jeana Doleckiego.

6.2. Gigant z Domene.

6.3. Cylindryczni Humanoidzi w Long Prairie (MN).

6.4. Lśniące roboty i wibrujący dźwięk.

6.5. Policjant kontra metalowy robot.

6.6. Robot na poboczu drogi.

6.7. Obcy z aparatem fotograficznym.

ROZDZIAŁ 7 – Obrzydliwości.

7.1. CE2 z Bigfootem.

7.2. Potworek w bańce

7.3. ....a poznacie Ich po zapachu...

7.4. Druga tajemnica Yeti.

7.5. Monstrum z Dalles.

7.6. NOL i małpolud z Pennsylwanii.

7.7. Ociężały gigant z Presque Isle.

7.8. Upiorki przy moście.

ROZDZIAŁ 8 – MiB: Ponura zagadka ufologii.

ROZDZIAŁ 9 – Spotkanie z NOL-em może być niebezpieczne dla twego zdrowia!

9.1. W nawiedzonym domu.

9.2. Niewidzialny dusiciel z Croxdale.

9.3. Niewidzialni napastnicy.

background image

9.4. Także i my strzelamy do Obcych!

9.5. Nietypowe morderstwa NN ludzi.

9.6. Napastnicy z Warminster.

9.7. Obcy strzelają do nas!

9.8. Nie podchodź do Ufitów!

ROZDZIAŁ 10 – Przerwane podróże i kosmiczni kidnaperzy.

10.1. Incydent na moście Le Martinet.

10.2. Monstrum z Pascaguola.

10.3. Kosmiczni kidnaperzy.

10.4. Cztery CE hiszpańskiego kierowcy.

10.5. Terror w Kentucky.

ROZDZIAŁ 11 – Aniołowie w skafandrach.

11.1. Kosmiczni Bracia z innego wymiaru.

11.2. Aniołowie ostrzegają nas.

Dodatek

WSTĘP
W dniach, które otwierają erę podboju Kosmosu, różne media odnotowują wciąż wzrastającą liczbę doniesień
od ludzi, którzy stanęli twarzą w twarz z czymś, co przyniosło im powiew Nieznanego.

Od dnia 24 czerwca 1947 roku, w którym to dniu przemysłowiec Kenneth Arnold zaobserwował NOL-e[1] w
pobliżu góry Mt. Rainier w Górach Kaskadowych, badania opinii publicznej wskazują na to, że co najmniej 12
mln Amerykanów potwierdza obserwację nieznanych powietrznych fenomenów. Wielu z nich poza tym
stwierdza, że spotkało się z Istotami Pozaziemskimi, które pozostawały w ścisłym związku ze zjawiskiem NOL.

Dr J. Allen Hynek – profesor astronomii w Northwestern University w Edvanston, (IL)[2], był przez prawie 12
lat cywilnym konsultantem ds. astronomii przy PROJEKCIE BLUE BOOK – oficjalnie zatwierdzonym i
prowadzonym przez USAF[3]. Uzyskany przezeń materiał badawczy sprowokował go do dalszych studiów tego
fenomenu.

Niestety – wiele faktów kontaktów z Nimi zostało zlekceważonych przez specjalistów z USAF, natomiast
badania prowadzone przez „cywilne” organizacje były, w odróżnieniu od prowadzonego przez USAF
PROJEKTU BLUE BOOK, zbyt powierzchowne i skupiały się jedynie na określeniu stabilności mentalnej
świadków kontaktów. Niechęć naukowców do „Syndromu LGM”[4] bierze się – jak to określił dr Hynek – z
tego, że: ...naukowcy po prostu nie lubią tego rodzaju informacji obalających ich światopogląd i utarte teorie.

background image

W swojej książce pt. „The UFO Experience” dr Hynek prezentuje swą klasyfikację fenomenu NOL:

v Nocne Światła – NL – kolorowe światła widziane nocą i manewrujące po niebie w sposób niemożliwy i
nieosiągalny dla jakiegokolwiek samolotu.

v Dzienne Dyski – DD – metaliczne obiekty, które mogą być obserwowane także przy pomocy urządzeń
radiolokacyjnych, wydające różne odgłosy i poruszające się z wielkimi prędkościami.[5]

v Obiekty Radiolokacyjne – RV – to obiekty, które są obserwowane przy pomocy urządzeń radiolokacyjnych
lub innych urządzeń technicznych, z ziemi i powietrza[6].[7]

v Bliskie Spotkanie Zerowego Rodzaju – CE0 – to spotkanie z Istotami humanoidalnymi czy
niehumanoidalnymi bez udziału UFO.[8]

v Bliskie Spotkania Pierwszego Rodzaju – CE1 – to zbliżenie się do NOL-a bez jakichkolwiek fizycznych
efektów.[9]

v Bliskie Spotkanie Drugiego Rodzaju – CE2 – to bliskie spotkanie z NOL-ami, kiedy następują zmiany w
otoczeniu – np. lądowanie.

v Bliskie Spotkanie Trzeciego Rodzaju – CE3 – to spotkanie z Istotami przebywającymi na pokładzie NOL-a.

v Bliskie Spotkanie Czwartego Rodzaju – CE4 – to zaproszenie lub uprowadzenie świadka na pokład NOL-a
przez Istoty.8

v Bliskie Spotkanie Piątego Rodzaju – CE5 – to psychiczny, telepatyczny kontakt z załogantami NOL-i.8

v Bliskie Spotkanie Szóstego Rodzaju – CE6 – to spotkanie z NOL-ami i ich załogantami, w których
świadkowie doznają uszkodzenia ciała, psychiki lub obu łącznie, albo nawet ponoszą śmierć wskutek tego CE.8

Zgodnie z dr Hynekiem, typy CE3, CE4, CE5 i CE6 są najbardziej nieprawdopodobnymi aspektami tajemnicy
spowijającej Nieznane Obiekty Latające. Ponadto dr Hynek oświadczył w wywiadzie dla „UFO Report” nr
8/1976, że w jego Center for UFO Studies znajduje się ponad 800 meldunków i doniesień o CE3.[10]

Wszystko to wskazuje na ogromne zainteresowanie problematyką NOL w USA. Jak widać, ludzi fascynują
niewidzialne obszary Nieznanego oraz jego wpływ na naszą realną Rzeczywistość. Różnie się mówi o
Przedstawicielach tego niezwykłego świata, innego wymiaru Rzeczywistości, czy tylko świata lub nawet...
wszechświata, kosmosu w innym sensie fizycznym. Takiego Kosmosu inaczej. I można rozpatrywać ten
fenomen li tylko z psychologiczno-socjologicznego punktu widzenia. Można także uznać Ich za byty istniejące
realnie w naszej Rzeczywistości, nie uciekając się do karkołomnych, psychologiczno-społecznych hipotez.
Jedno jest pewne: Oni znają nas, a my Ich już od dawna, czego dowodem może być (i jest – sic!) malarstwo
jaskiniowe i najwcześniejsza ustna tradycja naszego gatunku Homo sapiens (czasami ale nie zawsze) sapiens.

W tej książce mam nadzieję udokumentować fakty częstych CE3 i innych, a także udowodnić, że takie
Spotkania są jeszcze częstsze, niż kiedykolwiek w historii. Napisałem ja w celu i w nadziei, że książka ta
pomoże nam wtedy, gdy Oni rozpoczną odwiedziny na skalę masową. Ona pomoże nam się przygotować do tej
konfrontacji.

Brad Steiger

19 lutego 1977 roku

background image

ROZDZIAŁ 1 – Bliskie Spotkania z Humanoidami.

Odkąd człowiek stał się Człowiekiem, marzył o Innych Istotach – ludzkich w swym wyglądzie, albo o trochę
odmiennej, albo superludzkiej rasie, która w pewnym czasie wmieszała się w ewolucję Homo sapiens. Tych
Innych nazywaliśmy różnie: Aniołowie, Kosmici, Promieniści, Obcy, Nordycy, itd. – zaś w zależności od
okoliczności: Szatanami czy Demonami – równie dobrze, jak Bogami czy Panami Kosmosu. Zresztą,
jakiekolwiek nadalibyśmy Im miana, ten scenariusz objawień, spotkań, nawróceń, itd. pojawia się w każdej
kulturze i jest przekazywany z kultury na kulturę, z cywilizacji na cywilizację poprzez przepaście czasu.
Tajemniczy goście przybywają w ognistych rydwanach, tajemniczych kulach świateł i dziwnych
napowietrznych wehikułach. Czasami ukazywani są w oślepiających ogniach świateł, czasem zbliżali się do
świadków, zbliżali do kierowców samotnie przemierzających drogi, ale i nie tylko do nich.

W tym stanie naszego śledztwa powinniśmy odrzucić wszelkie dogmaty, mające na celu identyfikację tych
humanoidalnych istot, nawet wtedy, gdy ludzie mają naturę kolekcjonerów i klasyfikatorów – mających swego
rodzaju manię układania wszystkiego w szufladkach i fiszkach kartotek. Ale nawet taka postawa klasyfikatora
może być wielce użyteczną do zebrania hipotetycznych wyjaśnień CE3, które zostały stworzone przez
ufologów, psychologów, psychiatrów i innych badaczy Nieznanego, które postaram się pokazać w tej książce.
Każdy Czytelnik może potem wyselekcjonować swoją ulubioną hipotezę lub hipotezy, która(e) docierają do
niego najbardziej, albo dojdzie do przekonania – o ile po raz pierwszy usłyszy o ufozjawisku – że coś w tym
jednak jest. A oto krótki przegląd hipotez:

1. Hipoteza Pozaziemian – Istoty z UFO są astronautami, którzy są wysłannikami jednej lub kilku
Pozaziemskich Cywilizacji, która(e) obserwują Ziemię od wielu stuleci. Swoją działalność utrzymują w
tajemnicy z niewiadomych przyczyn;

2. Hipoteza tajemnicy wojskowej – Ufonauci są jedynie Ziemianami, którzy prowadzą tajne badania nad
nowymi broniami lotniczymi[11], co wyjaśnia człekokształtny wygląd Przybyszów;

3. Hipoteza Alchemików – zasadzająca się do tego, że przed wiekami, tajne towarzystwo alchemików
(Masonów, Różokrzyżowców) rozwinęło zaawansowaną technologię, która pozwoliła im przetrwać w ukryciu
we wnętrzu Ziemi lub na dnie oceanów. Ludzie ci pomagają nam teraz w rozwoju, albo czekają na odpowiedni
moment do zawładnięcia światem.[12]

4. Hipoteza deluzyjna – UFO i ich pasażerowie są niczym innym, jak czymś podobnym do projekcji
holowizyjnej lub efektem wywołującym złudę wzrokową, wytwarzaną przez nieznane siły (patrz Hipotezy 2 i
3) w nieznanych celach i z nieznanych motywów.

5. Hipoteza nieznanej ziemskiej cywilizacji – NOL-e są nieznanymi formami życia znajdującymi się w górnych
warstwach ziemskiej atmosfery.[13] Są to być może formy czystej energii pochodzenia plazmatycznego,
elektrycznego, elektromagnetycznego, itd.

6. Hipoteza Astronautów z Atlantydy – Ufonauci są potomkami antycznej cywilizacji, np. atlantydzkiej, która
posiadła technologię lotów kosmicznych, a której przedstawiciele od czasu do czasu odwiedzają swą starą
ojczyznę.[14]

7. Hipoteza Wędrowców w Czasie – Ufonauci są naszymi dalekimi potomkami, którzy studiują Ich przeszłość
(naszą teraźniejszość), traktując ją jako żywe muzeum historyczne.[15]

8. Hipoteza innego wymiaru – Ufonauci przybywają do nas nie z innej planety, ale z innego continuum
czasoprzestrzennego, koegzystującego równolegle z nami (świat alternatywny), ale znajdującego się na innym
„poziomie wibracyjnym”.[16]

background image

9. Hipoteza planetarnego poltergeista – Ufonauci mogą być rezultatem działania nieznanych nam praw fizyki,
które uruchomiono przypadkowo przez nasze działanie. To prawo czy też energia (np. psychiczna) nie stanowią
żadnej inteligencji, ale jest ona w stanie pochłaniać, odbijać czy imitować ludzką inteligencję.

10. Hipoteza psychoproteiny (ektoplazmy) – Pisarz Michel Talbot twierdzi, że: One (NOL-e) są «białkowe»,
ponieważ są one częścią tego samego kameleonowego fenomenu, który odzwierciedla zmiany wiary w strukturę
czasu. Są one «psychoidem» w tym, że są one parapsychologicznym fenomenem i zależą od stanu psychicznego
obserwatora. Innymi słowy mówiąc, to sam obserwator generuje NOL-e przy użyciu swej wyobraźni i swego
ektoplazmatycznego budulca.[17]

11. Hipoteza psychicznej potrzeby (tulpoidu) – A oto sugestia Jerome’a Clarka i Lorena Colemana: Zjawiska
tego rodzaju objawień świętych Pańskich czy NOL-i wynikają z naszego ludzkiego pragnienia ich ujrzenia. Są
to materializacje archetypów wkodowanych w naszą pamięć, a które doświadczamy jedynie jako symbole i
obrazy. Archetypy te są stare w tym sensie, że stanowią one część naszej psyche, a nowoczesne w tym, że
przejęliśmy je w kontekście idei umysłowych, które już osiągnęliśmy, jako ludzie. Innymi słowy – ludzie widzą
to, co bardzo pragną ujrzeć.[18]

12. Hipoteza archetypiczna – NOL-e i Ufonauci są jedynie wytworem, quasi-realnym bytem, powołanym przez
ludzi „kolektywnie nieświadomych” do życia. John White ukazuje jungowskie archetypy, jako „energetyczne
pole mentalne” osiągane dzięki i poprzez medytację, marzenia senne i odmienne stany świadomości,[19] przy
czym teoretyzuje, że może to być inny, wyższy jeszcze nierozpoznany wymiar naszej psychiki, w którym wyżej
rozwinięte istoty istnieją w wyższej parapsychicznej skali i mieszają się oraz prowadzą nasze, ziemskie sprawy.

13. Hipoteza pozaziemskiego kamuflażu – Nieznane pozaziemskie cywilizacje dokonują operacji
dezinformujących i maskujących prawdziwy cel swej działalności na Ziemi.

14. Hipoteza Teatru Absurdu (Magicznego Teatru) – Manifestacje NOL-i są rezultatem machinacji różnego
rodzaju czarowników, szamanów i innych ludzi obdarzonych „magicznymi” zdolnościami, albo istniejących
równolegle z nami Istot ziemskich. Manifestacje te mają na celu zasygnalizowanie nam Ich obecności.[20]

15. Hipoteza nadprzyrodzonego pochodzenia UFO – Ufonauci są niczym innym, jak opisanymi w „Biblii” i
innych świętych księgach innych religii wysłannikami boga(ów). Wysłannicy ci traktują swą działalność na
Ziemi jako część swej misji zbawienia Ludzkości.[21]

16. Hipoteza gry intelektualnej – Ufonauci prowadzą z Ludzkością intelektualną grę w celu podciągnięcia nas
na wyższy poziom świadomości.

Do tego należałoby dodać jeszcze ostatnie hipotezy z lat 90. XX wieku i pierwszych lat XXI wieku, którą
sformowali polscy ufolodzy wraz z ekologami, a jest nią:

17. Hipoteza Gai – UFO i Ufonauci są wytworami lub narządami zmysłów naszej planety Ziemi, która jest
ogromnym, żywym organizmem.

18. Hipoteza Wielkiej Wojny Bogów-Astronautów – zakłada ona, że UFO i Ufonauci są pozostałościami po
wielkim konflikcie sprzed 12-15 tys. lat, który to konflikt zdewastował Ziemię i jej cywilizacje, a my sami
jesteśmy teraz pilnowani przez Obcych, by nie powtórzyła się ta historia...

19. Hipoteza nekroewolucji – zakłada ona, że UFO i Ufonauci są martwymi, ale ewoluującymi maszynami,
które pozostały po Konflikcie Bogów, a które obserwują rozwój życia na Ziemi w sobie wiadomych celach.

20. Hipoteza produkcji ubocznej – UFO i Ufonauci są tworami sztucznymi ale niezamierzonymi, stanowiącymi

background image

niejako produkcję uboczną działalności naszej lub którejś z poprzednich cywilizacji. Produkty te są obdarzone
zdolnością do ewolucji i rozwijają się z upływem czasu...

W mej pracy pt. „Gods of Aquarius: UFO the Transformation of Man” (NY, 1976), przeprowadziłem
dowodzenie oparte na 12-letnich dociekaniach, iż w całej naszej historii jakaś pozaziemska cywilizacja
przeprowadza na nas badania naukowe, w celu być może przekazania nam podstawowych prawd. Odnotowałem
także fakt istnienia subtelnego związku pomiędzy Ludzkością a Ufonautami i to związku o charakterze
symbiotycznym! Wierzę w to, że Oni potrzebują nas tak samo, jak mu Ich... – aczkolwiek osobiście jestem
zdania, że Oni są Przybyszami z Innego Czasoprzestrzennego Continuum, jest jednak całkiem możliwe, że
jedna albo obie rasy maja pozaziemskie pochodzenie. I czuję, że biologiczna i umysłowa ewolucja na Ziemi
zależy od stanu równowagi pomiędzy nami a naszymi kosmicznymi kuzynami. W tej pracy zamierzam
przedstawić CE3 tak, jak przedstawiali je świadkowie tych wydarzeń.

Chociaż intelektualny klimat staje się coraz bardziej przyjazny dla zagadnienia Kontaktu, a opinia publiczna nie
była nastawiona bardziej przychylnie, to istnieją wciąż tacy, którzy traktują opowieści o kontaktach z Nimi jako
rodzaj niedorzecznych bajeczek dla grzecznych dzieci, halucynacje czy wręcz brednie.

Dr Hynek może wyjaśnić to lepiej, niż ktokolwiek inny, dlaczego „poważni badacze” automatycznie odrzucają
raporty o spotkaniu z humanoidami, kiedy już takowe do nich dotrą:

Dzieje się tak dlatego, że ludzie odczuwają atawistyczny lęk przed Nieznanym lub rywalizacją z nieznaną
cywilizacją. Jest jeszcze jeden czynnik – to właśnie owa człekokształtność Pasażerów NOL-i, ich łatwość
pokonywania ciążenia i atmosfery. Może to oznaczać, że Oni są jedynie robotami czy cyborgami, albo istotami,
których środowisko jest bardzo zbliżone do naszego własnego.

Kto wie – tak jak to zasugerowałem w „Gods of Aquarius...” – czy zamiast „my” i „Oni” nie powinniśmy
mówić po prostu „My” jako całość. Wszak wszyscy jesteśmy Dziećmi Wszechświata!...

Oczywiście wnioski i analizy końcowe wyciągnie każdy Czytelnik po przeczytaniu tej pracy, gdy przedstawione
mu zostaną znane fakty CE i zderzą się z jego własnym oglądem rzeczywistości. Dla każdego myślącego
człowieka lektura tego, co mam do powiedzenia zaobfituje w pytania, na które być może kiedyś uda się znaleźć
odpowiedzi.

ROZDZIAŁ 2 – Oni zawsze byli wśród nas...

Wczesnym latem 1971 roku, otrzymałem od pewnej pielęgniarki zatrudnionej w wielkim szpitalu w Iowa City,
IA, następującą informację, jak to pewnego ranka jadąc do pracy zauważyła coś przypominającego klatkę
zawieszona na linie prowadzącej wprost w niebo. Gdy podjechała bliżej zauważyła całkiem dokładnie figurę
człowieka ubranego w lśniący, opięty kombinezon. Człowiek ten patrzył na ziemię bardzo intensywnie, jakby
czegoś szukał. Kobieta przyznała później, że ów człowiek znajdował się zbyt wysoko, by mogła podać
szczegóły jego wyglądu czy ubioru.

Nasz świadek nigdy nie interesowała się ufologią i stwierdziła, ze nigdy nie interesowała się zjawiskiem NOL-i,
jednakże opowiedziała o tym wydarzeniu personelowi szpitala i pacjentom. Powiadomiła o tym swego zięcia,
który był policjantem w Iowa City. O całym tym incydencie dowiedział się również mój zaufany korespondent,
który wszczął natychmiast dochodzenie w tej sprawie. Tym korespondentem był Glen McWane, który
dowiedział się o tym wydarzeniu od roznosiciela gazet, a który z kolei na własne oczy widział Ufitę
opuszczającego się z nieba w tym samym czasie, co pielęgniarka. Kolejnym świadkiem tego samego incydentu
był pracownik pralni, który także widział tego Obcego. Zeznania świadków pokrywały się ze sobą w każdym
punkcie. Obcy w zwisającym obiekcie był osobnikiem o wielkiej klatce piersiowej, a jego ręce i nogi były
proporcjonalne do niej. Summa summarum był to osobnik przypominający (poza wymiarami) człowieka i
niewiele od człowieka się różnił. Nikt nie zauważył rysów tej dziwnej postaci, ale wszyscy byli zgodni, co do

background image

tego, że była ona ciemniejsza od kombinezonu. Istota ta znajdowała się w klatkowatym aparacie, którego
konstrukcja składała się z pionowych sztab. Sama klatka miała kształt jaja. Istota poruszała się w niej, i
pielęgniarka miała wrażenie, że patrzy na nią. Lokalna policja tez otrzymała sporo doniesień o zaobserwowaniu
NOL-a tego ranka, i wykonała wszystko, co możliwe w celu zidentyfikowania tego zjawiska. Tak zatem
skontrolowała miejscowe lotniska, a zwłaszcza helikopterowiska z wynikiem negatywnym. O tej porze i na tym
terenie nie było żadnego helikoptera, czy innego śmigłowca należącego do tych lotnisk.

Jeżeli współcześni ludzie doznają uczucia nierzeczywistości na widok Ufity czy NOL-a wiszącego w powietrzu,
to co możemy powiedzieć o wyobrażeniach i interpretacjach tego zjawiska przez ludzi pierwotnych? Wiszący w
powietrzu NOL – nawet bez Ufitów – być może zainspirował starożytnych Egipcjan do objaśnienia tego faktu
tym, że widzieli oni oko Horusa patrzące na nich. Z kolei Skandynawowie wiedzieli, że Odyn – ojciec bogów –
miał tylko jedno oko, które promieniując boską mądrością patrzyło poszukiwawczo na nich z góry!

Ludzkość od zawsze wierzyła w niewidzialny świat zaludniony przez niewidzialne stworzenia. I tak np.
„Biblia” ugruntowuje tę wiarę, a co więcej – informuje nas o tym, że duchowy (niematerialny) świat istnienie i
to w bezpośredniej bliskości naszego – materialnego świata.

W obu Testamentach – Starym i Nowym mówi się o tym, że te niewidzialne istoty są podzielone na dwie
kategorie: pierwsza z nich posłuszna Bogu i przyjazna ludziom zwana jest Aniołami, zaś druga lojalna wobec
Szatana zwana Demonami.

Powyższe przypomina nieco koncepcję Edgara Cayce’a dotyczącej wojny na Atlantydzie, toczonej pomiędzy
Dziećmi Prawa i złymi Synami Beliala. I tak à propos – imię Belial to po hebrajsku tyle, co: człowiek
bezprawia i jest używane w celu nazwania księcia czartów – Szatana lub Lucyfera.

Termin Anioł używany w „Biblii” (i nie tylko) jest raczej nazwą funkcji, a nie konkretnej osoby. Anioł jest po
prostu posłańcem, kimś, kto został wybrany w celu wykonania jakiejś misji. Każdy, kto studiował „Biblię”
stwierdzi, że Aniołowie są istotami z krwi i kości, a nie duchami. Aniołowie spożywali posiłek z Abrahamem,
wyprowadzili oni rodzinę Lota z Sodomy. Nie byli czczeni przez ludzi jako bogowie – to ostatnie było
zarezerwowane dla Jahwe. Izraelska manna była anielskim chlebem lub chlebem wielkości.

Aniołowie pozostawali w takim stosunku do Boga, jak dworzanie do króla. Nie byli bogami, ale kategorią
bytów stworzonych przez Boga – podobnie jak ludzie. Ludzie nie stawali się po śmierci Aniołami. Zgodnie z
tradycją „Biblii”, Anioły zostały stworzone o wiele wcześniej, niż ludzie z pyłu Ziemi. Chociaż Aniołowie są
często nazywani duchami, to w „Biblii” wielokrotnie mówi się o tym, że mają one ciała, ale na wyższym
poziomie egzystencji, niż ludzie. Św. Łukasz[22] w swej Ewangelii (Łk 20,36) twierdzi, że w czasie
Zmartwychwstania ci, którzy przez to przejdą będą równi Aniołom.[23] Innymi słowy mówiąc, człowiek
dokona swoistego skoku rozwojowego (ewolucyjnego), równającego go do rzędu o wyższym statusie
rozwojowym.

Jak długo Ziemia istnieje, Aniołowie zawsze okazują się być istotami wyglądającymi młodo, fizycznie
pociągającymi, opanowanymi i opisuje się je terminami, jakimi posługują się kontaktowcy w celu opisania
swych Kosmicznych Braci. Aczkolwiek Aniołowie mogą być pomyleni ze zwykłymi ludźmi[24], to jednak ci,
którzy się z nimi zetknęli bardzo często odczuwali fizyczne efekty ich wielkości. Ich pojawienie się jest nagłe i
towarzyszy im jaskrawe światło. Saul Tarsyjski oraz strażnicy grobu Jezusa zostali oślepieni przez niezwykłe
światło anielskie. Dotknięcie ręki anielskiej sparaliżowało Jakuba. Zachariasza ogłuszyło anielskie słowo.
Ludzie Daniela czuli drżenie przed głosami anielskimi, a pasterze zostali poderwani przez głosy anielskie
towarzyszące narodzinom Chrystusa. Tak więc, kiedy kiedykolwiek opisywano Aniołów używano
przymiotników: silny, szybki, wspaniały, subtelny, delikatny jak wiatr, elastyczny jak światło. Nie było dla nich
barier, ani wielkich odległości do pokonania. Aniołowie ocalili młodzieńców od śmierci w piecu ognistym, a
inni wybawili Daniela z jaskini lwów od śmierci w ich paszczękach. Aniołowie – podobnie jak Kosmiczni
Bracia – charakteryzują się wielkim humanitaryzmem.

background image

Od czasu stworzenia (Genezis, Księga Rodzaju) Aniołowie manifestują swe wielkie zainteresowanie sprawami
Hominis sapientis. Księga Hioba (Hi 38,7) mówi nam, jak Synowie Boży głośno wołają, gdy Pan położył
fundamenty Ziemi nadając jej wymiary i stanowił jej filary na miejsce. Mojżesz przyjął prawa z rąk Aniołów
(Ga 3,19), a Psalmy (Ps 103,20 i 104,4) mówią nam o tym, jak to Aniołowie sprawują kontrolę nad
zachowaniem praw Natury.

We wszystkich świętych księgach ujęto jedną wskazówkę postępowania człowieka z Aniołami: Nie czcij ich.
Św. Jan – autor Apokalipsy – ujrzał wizję Aniołów oddających cześć Bogu.[25] Ale kiedy chciał oddać cześć
Aniołowi, ten rzekł: Bacz, abyś tego nie uczynił, bo ja jestem tym współsługą i braci twoich, co mają
świadectwo Jezusa: Bogu samemu złóż pokłon.(Ap 19,10). Tak zatem Aniołowie są braćmi człowieka, a nie
jego bogami.[26]

W. Raymond Drake – pisarz i naukowiec w jednej osobie jest przekonany o tym, ze wielu klasycznych autorów
informuje nas w swych przekazach o tym, że przeżyliśmy jako gatunek wiele wizyt tych super-inteligentnych
istot z innych światów. W tym celu zanalizował on 50 prac antycznych autorów, w których odnalazł on wiele
opisów niebieskich fenomenów takich, jak: napowietrzne światła, tarcze, ogniste kule, dziwne statki oraz ludzi
o wyglądzie wojowników. W dodatku przytacza opisy dwóch i więcej „księżyców”, dwóch i więcej „słońc”,
nowych „gwiazd”[27], spadających świateł, nieznanych głosów, „bogów” zstępujących na Ziemię oraz „ludzi”
wstępujących do nieba. Drake pisze w magazynie „Fate”:

Nasi teologowie uważają starożytnych bogów za uantropomorfizowanie sił Natury, takich jak np. błyskawice i
pioruny! Jednak logika wskazuje, że antyczni bogowie Egiptu, Grecji, Rzymu, Skandynawii, Meksyku i innych
krajów byli czymś więcej, niż tylko zantropomorfizowanymi siłami Natury – byli astronautami z przestrzeni
kosmicznej. Wygląda na to, że po wielkich katastrofach pozostała w nas pamięć o bogach przekazana przez
tych, którzy przeżyli.

Pomiędzy setkami opisów, które Drake odnalazł i zbadał na uwagę zasługują następujące relacje:

1. Tytus Liwiusz – „Historia”, t. 8, rozdz. 11 (ok. 325 r. p.n.e.): ... tej nocy obaj konsulowie zostali nawiedzeni
przez człowieka wyższego od posągu i bardziej majestatycznego...

2. Tytus Liwiusz – „Historia”, t. 21, rozdz. 62 (ok. 214 r. p.n.e.): W Hadrii ujrzano ołtarz na niebie, a obok
postać ludzką odzianą w białe szaty...

3. Juliusz Obsequens – „Prodigiorum Libellus”, rozdz. 66 (ok. 175 r. p.n.e.): ... onego czasu zalśniły trzy słońca
na niebie. Tej nocy kilka gwiazd przepłynęło niebem nad Lanovium...

4. Józef – „Wojna żydowska” t. 61 (ok. 70 r.): Na chwilę przed zachodem słońca w powietrzu nad całą krainą
ukazały się rydwany i zbrojne wojska przez powietrze lecące, otoczyły miasta...

5. Diodor Kasjusz – „Historia Rzymu” (217 r.): ... w Rzymie ukazał się duch człowiekowi prowadzącemu osła
w stronę Kapitolu. ... aresztowano go i odesłano od Matermaniusa do Antoniusza. W czasie konwojowania
rzekł: Idę tam, gdzie każesz, ale nie ujrzę tego Cezara, lecz innego. A gdy doszli do Capui, człowiek ten znikł.

W przekonaniu Drake’a – Stary i Nowy Testament są pełne opisów kontaktów ludzi z Pozaziemskimi Istotami.
Badacze przypominają nam, że rzymski bohater Romulus został uniesiony do nieba przez wir powietrzny, co
jego potomek Numa Pompiliusz określił jako magiczną broń, a co z kolei antyczni autorzy: Liwiusz, Pliniusz
Starszy i Juliusz Obsequens[28] opisali jako tajemnicze głosy, niebieskie trąby, a ludzie w białych szatach
unosili się w statkach powietrznych nad Ziemią i lądowali na niej.

To jest zasadniczy zwrot w ludzkim rozumowaniu – pisze Drake – my czcimy teraz to, co zdarzyło się w

background image

starożytnej Palestynie – objawienia Boga. A przecież identyczne fenomeny miały miejsce w tym samym czasie
także w innych miejscach.

W roku 840 arcybiskup Lyonu – Agobard – opisał egzekucję trzech mężczyzn i jednej kobiety, którzy zostali
ujęci w momencie opuszczania przez nich statku, który przyleciał z nieba. Obcych wzięto w łańcuchy i
następnego dnia ukamienowano. Przyczyną było pomówienie ich o handel żywnością z miejscowymi chłopami.

W rozdziale 18, tomu 1. „Otio Imperalia” Gerwazy z Tilbury pisze o powietrznym statku, który zaczepił swą
„kotwicą” o stos kamieni w pobliżu Bristolu, około 1207 roku. Gdy jeden z pasażerów dziwnego statku
wynurzył się w niego w celu odczepienia kotwicy, został otoczony przez zdziwionych tym zjawiskiem
mieszkańców miasta. I chociaż wykonał swe zadanie, to zginął uduszony gęstą atmosferą, a ciało jego spadło na
ziemię. Zgodnie z relacją Gerwazego z Tilbury – kotwica, którą powietrzny żeglarz odciął był przed śmiercią –
została przeniesiona do bazyliki i tamże wystawiona na widok gawiedzi...

Podobny incydent został opisany w staro-norweskiej księdze „King’s Mirror” – stanowiącej kompendium XIII-
wiecznej wiedzy. Jej tłumaczenie na angielski sporządził w 1958 roku Albert C. Holland dla magazynu „Fate”,
a oto, co pisze się tam o pewnym dziwnym fakcie:

To, co wydarzyło się w Cloena[29] Borough było czymś cudownym. W mieście owym jest kościół pw. św.
Keraniusa. Pewnej niedzieli w czasie mszy rzucono z nieba kotwicę, która zahaczyła o łuk portalu. Kotwicę
zrzucono z napowietrznego statku. Pospólstwo wypadło na zewnątrz kościoła i ujrzało owo dziwo. Statek unosił
się nad kościołem przymocowany doń kotwicą. Na jego pokładzie zauważono ludzi. I nagle zdumione
pospólstwo ujrzało człowieka, który zanurkował w celu uwolnienia kotwicy... Gdy człowiek ten wreszcie do
niej dotarł, spróbował ja odczepić, jednakże gawiedź nań ruszyła i ujęła go. Obecny przy tym wydarzeniu
biskup polecił uwolnić tego człowieka, a to dlatego, że sprawiał on wrażenie, jakby znajdował się pod wodą.
Puszczono go więc wolno i popłynął on w górę ku statkowi. Załoga odcięła linę i statek pożeglował dalej,
znikając z oczu...[30]

Godnym odnotowania jest fakt, że we wszystkich tych incydentach pasażerowie dziwnych statków opisywani są
jako zwyczajni ludzie.[31] Zarówno władze kościelne, jak i zwyczajni ludzie opisując podobne wydarzenia
stosowali ich własną interpretację, dostosowana do ich wiadomości o świecie i poziomu ich techniki, i dlatego
opisy te są tak groteskowe.

W czasie 10-miesięcznego okresu pomiędzy listopadem 1896, a wrześniem 1897 roku, wielokrotnie opisywano
metaliczne, cygaro-kształtne napowietrzne pojazdy nad terytorium Stanów Zjednoczonych A.P. Era samolotów
rozpoczęła się dopiero w grudniu 1903 roku, kiedy to Orville i Wilbour Wrightowie rozpoczęli próby ze swym
modelem samolotu.[32]

Mówiąc o incydentach z NOL-ami w latach 1896-97, Charles Harvard Gibbs-Smith – historyk lotnictwa z
Victoria and Albert Museum w Londynie z całą pewnością orzekł, że jedynymi pasażerskimi pojazdami
powietrznymi, które mogły być widziane nad terytorium USA w tych latach były tylko wolno lecące kuliste
balony.

Ale nie tylko o tych pojazdach mówiło setki zdrowych na ciele i umyśle, trzeźwych i solidnych obywateli.
Wielu z nich opowiadało także o spotkaniach i rozmowach z tajemniczymi lotnikami, którzy (uwaga!!!)
opuszczali swe tajemnicze pojazdy w chwili, gdy lądowały one na ziemi.

15 kwietnia 1897 roku, Adolph Winkle i John Hulls, dwaj robotnicy rolni na farmie w Springfield, IL, ujrzeli
spoczywający na ziemi statek powietrzny na polu, 2 mile na północ od miasta. Trójka podróżników (kobieta i
dwaj mężczyźni) powiedziała im, że lądowali oni w celu dokonania naprawy instalacji elektrycznej.
Przedstawiając się im, jako ziemscy wynalazcy powiedzieli, że sporządzą pełny raport o swym wynalazku i
prześlą go rządowi wtedy, kiedy wyspa Kuba będzie wreszcie wolna.[33] Po wojnie meksykańsko –

background image

hiszpańskiej pracownicy opisali wreszcie to spotkanie, traktując ufonautów jako naukowców –
ekscentrycznych, ale z zasadami.

21 kwietnia John Braclay z Rockiand, TX, zdumiał się widząc statek powietrzny osiadający na pastwisku
opodal jego własnego domu. Powitał jednego z niezwykłych podróżnych z winchesterem w ręku, gdy ten
zbliżył się do jego domu. Braclay'a poproszono o odłożenie broni, bo lotnik nie miał złych zamiarów. - Nazywaj
mnie Smith – powiedział ufonauta - potrzebuję trochę oleju smarowego, parę przecinaków jeżeli możesz je
dostać, oraz trochę siarczanu miedzi. Sądzę, że dwa pierwsze artykuły dostaniesz w tartaku, a siarczan miedzi u
telegrafisty. Masz tu 10 dolarów, idź i kup te rzeczy, a reszta dla ciebie za twoją fatygę. Brarclay’a zatkało ze
zdumienia. Chciał zobaczyć statek, jednak powiedziano mu, że nie zezwala się na zwiedzenie go. Uspokoił się
gdy podróżni powiedzieli mu, że powrócą oni tu pewnego dnia i zabiorą go ze sobą w podróż pod warunkiem,
że załatwi to co mu zlecono. Potem powiedziano mu, że statek udaje się do Grecji, gdzie będzie następnego
dnia.

Również tego samego dnia były senator z Harrisburga, AS, usiłował wyjaśnić naturę i pochodzenie statku
powietrznego, którego załoga ciągnęła wodę z jego studni ok. godz. 01:00 w nocy. Zgodnie z tym, co się ów
senator dowiedział od dziwnych lotników, konstruktor tego pojazdu złamał tajemnicę grawitacji i przekazał to
odkrycie swemu siostrzeńcowi, który, je wykorzystał w praktyce. Od 7 lat - jak rzekł Ufonauta - pracował on
nad budową tego pojazdu i wreszcie szczęśliwie dokonał pierwszego lotu. A teraz, po szczęśliwym osiągnięciu
planety Mars, chce go wystawić na widok publiczny.

Frank Nichols, wpływowy farmer mieszkający 2 mile na wsch. od Houston, TX, został także zaskoczony nagłą
wizytą gości, którzy gasili swe pragnienie u jego studni o północy. Ufonauci zaprosili Nicholsa do zwiedzenia
swego statku. Jeden z członków, załogi z dumą poinformował go, że rozwiązał problem powietrznej nawigacji.
Pojazd skonstruowano z nowo-wynalezionego materiału, który miał właściwości „samoutrzymujące się w
powietrzu”, a siłą napędową jest "wysoko-skondensowana elektryczność". Zgodnie z oświadczeniem lotnika, 5
takich statków zbudowano w jakiejś zapadłej mieścinie w stanie Iowa, później jednak to odkrycie będzie
podane do publicznej wiadomości. Od tego czasu zostanie utworzone przedsiębiorstwo, które będzie zajmowało
się budową takich statków i w ciągu roku te maszyny będą już w ogólnym użyciu.

Jak widać, w każdym z tych przypadków kontaktów ufonauci obrzydliwie kłamali swym rozmówcom.
Kimkolwiek by oni nie byli, to nie byli oni naszymi, ziemskimi wynalazcami. Kimkolwiek by oni nie byli wie-
dzieli, że termin "wynalazca" był bardziej przyswajalny dla ludzi niż termin anioł, a zwłaszcza dla mieszkańców
USA w roku 1897.

Od 1947 r. do 1970, w którym to okresie czasu ludzie w maszynach cięższych od powietrza polecieli w Kosmos
- termin „kosmonauta” bardziej pasuje i przemawia do naszej wyobraźni niż „wynalazca”. My, ludzie
doświadczeni dwiema wojnami światowymi, przytłoczeni bombami jądrowymi, opadami radioaktywnymi,
bombą populacyjną i zanieczyszczeniem środowiska naturalnego - znów patrzymy w niebo, szukając pomocy i
to właśnie pomaga nam uważać ufonautów za Kosmicznych Wędrowców, Większość poważnych ufologów
klasyfikuje raporty o NOL i szufladkuje je na trzy rodzaje:

1. Świadkowie widzą ufonautów i vice-versa, ale żadna ze stron nie podejmuje wysiłków w celu nawiązania
jakiegokolwiek kontaktu.

2. Świadkowie dostrzegają ufonautów i próbują w minimalnym stopniu nawiązać werbalny lub wizualny (gesty)
kontakt.

3. Typowo "braterski" - w którym obie strony roztrząsają problemy filozoficzne i inne, oraz w którym
Przybysze obiecują pomoc w ukierunkowaniu nas na bardziej psychicznie atrakcyjny poziom bytu.

0 ile pierwszy schemat spotkań jest ogólnie akceptowany z wiarygodnością, drugi z pewnym niedowierzaniem,

background image

to trzeci jest niemal całkowicie pomijany przez ortodoksyjnych i nieortodoksyjnych ufologów (nawet w tym
towarzystwie zdarzają się twardogłowi!), jako coś pośredniego pomiędzy wygłupem a niesmacznym żartem -
nawet niezamierzonym! „Mamy tu kilka (opowieści kontaktowców), które jeżeli zostaną dobrze zbadane, mogą
-zostać całkowicie udowodnione jako prawda.” - stwierdził Jerome Clark, ufolog, który poświęcił wiele czasu
wgryzając się w tajemnicę kontaktów z ufonautami. „Niestety te opowieści potrzebują drobiazgowych
szczegółów, aby mogły być rozpracowane, - ale nawet jeżeli nie są one kompletne, to i tak stanowią długo
oczekiwany dowód, prowadzący do złamania i rozwiązania tajemnicy Niezidentyfikowanych Obiektów La
tających.”

W jego artykule „The Meaning of the Contact” („British Flying Saucer Review”, nr. z września i października
1965 r.) Clark twierdzi, że ufonauci chcą przeprowadzić swe operacje w sekrecie i dlatego oni przebywają
wielkie odległości i lądują w miejscach odległych od ludzkich siedzib i ludzkich (jakże ciekawych) oczu.
Obserwacje NOL-i i ich załóg, które dane nam było sporządzić, są jedynie incydentalne i okazjonalne. To
oczywiste - Oni nie życzą sobie poznania ich prawdziwej natury i celu pobytu na Ziemi.

Clark przypuszcza więc, że kontaktowcy zostali wykorzystani w dwóch celach:

1. Kontaktowcy są narzędziem Kosmitów, użytym w celu odstraszenia Ziemian od NOL-i i ufonautów.

2.Wprowadzenie w błąd tych, którzy interesują się działalnością NOL-i i ich Pasażerów (załóg) na Ziemi,
poprzez propagowanie dezinformujących bredni. Vide opisane powyżej wydarzenia z 1896-1897 r.

Krótko mówiąc kontaktowcy stanowią „kosmiczny straszak” oraz „kosmiczną zasłonę dymną” i zarazem
„kosmiczną bombę dezinformacyjną”. Cóż więc jest prawdziwym celem działalności ufonautów na naszej pla-
necie? Clark wątpi w to, że są oni najeźdźcami, choć musiał uczciwie przyznać tak jak większość ufologów, że
Nie mamy pojęcia dlaczego ten kontakt istnieje, ale to oczywiste że on jest!

ROZDZIAŁ 3 – Rozwijanie kontaktów z Obcymi Cywilizacjami.

W 1974 roku świat został zaszokowany informacją, podaną przez młodego szkockiego astronoma Duncana
Lunana, który rzekomo rozszyfrował posłanie, wysłane do Ziemi z innego systemu słonecznego. Lunan nie
puścił tej sensacyjnej historii do prasy. Opublikował ją w biuletynie Brytyjskiego Towarzystwa
Międzyplanetarnego, zwanym "Space Flight". Zgodnie z hipotezą Lunana bezludny próbnik, który umieszczono
na wokółksiężycowej orbicie pomiędzy 15 a 13 tysiącami lat temu, przekazywał to posłanie w okresie trudnym
do określenia, gdzieś w latach 20-tych naszego stulecia. Satelita ten został umieszczony stosunkowo niedaleko
nas przez mieszkańców planety, która jest z kolei satelitą gwiazdy, znanej nam jako Epsilon Booti (Wolarza) - e-
Boo.[34] Lunan zdeszyfrował depeszę w ten sposób:

Początek tutaj. Nasz dom - Epsilon Booti, która jest gwiazdą podwójną. Żyjemy na szóstej planecie z siedmiu,
licząc od słońca, które jest większym od drugiego. Nasza szósta planeta ma jeden księżyc. Nasza czwarta
planeta ma trzy. Nasza pierwsza i trzecia planeta mają po jednym. Nasz próbnik jest na pozycji gwiazdy Arktur,
umieszczonej na naszej mapie.[35]

Leonard Carter, sekretarz BTM podał do wiadomości, że Epsilon Booti znajduje się w odległości 103 milionów
lat świetlnych od Ziemi.[36] Próbnik zaś znajduje się w odległości ok. 27.000 km od Ziemi i został tam
umieszczony ok. 13.000 lat temu. Jak wszystkim wiadomo, radioecha przyjmowane są od lat 20-tych, ale nie
wyjaśniono całkowicie ich pochodzenia.

Oczywiście hipoteza ta spotkała się ze sprzeciwem nawet nieortodoksyjnych uczonych. Jego raport w „Space
Flight” wskazuje na fakt, że próbnik transmituje fale wtedy, gdy jest trafiany falami radiowymi, wysyłanymi z
Ziemi, o szeroko-spektralnym zakresie.[37]

background image

Jeden z czołowych amerykańskich radioastronomów prof. dr Ronald Bracewell powiedział, że odnosi się z
rezerwą do lunanowskiej interpretacji radiosygnałów, ale nie można jej całkowicie odrzucić. Bracewell wniósł
podobną teorię wyjaśniającą radioecha obserwowane w latach 1927, 1928 i 1934 dodając, że zamierza
wymieniać z Lunanem wyniki badań w ciągu paru lat.

W czasie Międzynarodowej Konferencji Naukowej w Biurakanie (Armenia), która zgromadziła wielu
luminarzy nauki w 1971 roku, spekulowano na temat ziemskiej interakcji w międzygwiezdne życie i vice-versa,
co upodobniło konferencję do zjazdu pisarzy science-fiction. A oto tematyka tej konferencji, podana w formie
pytań i zagadnień:

- Czy nasze życie pochodzi z Ziemi, czy też z Kosmosu? Czy kiedykolwiek Ziemię skolonizowano przez istoty
pozaziemskie? Czy moglibyśmy podobnie kolonizować inne planety?

- Czy Ziemia stanowi „kosmiczne ZOO” z człekokształtnymi na wolności?

- Czy komunikacja z nami jest zabroniona ze względu na naszą ekonomię, biologię, itd. itp.?

- Czy jesteśmy tylko królikami doświadczalnymi w laboratoriach Innych?

Jednym z najbardziej intrygujących pytań było: Czy Oni także podejmują jakieś wysiłki w celu nawiązania z
nami kontaktu?[38] Ależ tak! – pewne fakty wskazują na takie próby!

W październiku 1973 roku, Samuel Kaplan z Uniwersytetu w Gorki[39]zarejestrował serię zakłóceń radiowych,
które nie mogły pochodzić z żadnej ziemskiej radiostacji.

Amerykańscy astronomowie i radioastronomowie są nadzwyczaj ostrożni w formułowaniu takich sądów.
Wskazują oni na fakt, że jak dotąd nikt na terenie USA nie wyłapał żadnych radiosygnałów pochodzących z
głębokiego Kosmosu. Gdyby takie sygnały były emitowane, to z całą pewnością nasza – tj. ziemska – sieć
radioodbiorników z łatwością by je wychwyciła. Z drugiej strony musiałyby to być bardzo silne radioźródła,
bowiem słabsze sygnały zostałyby z całą pewnością wytłumione przez nasze radiostacje. Chociaż z kolei
wojskowi amerykańscy i rosyjscy odrzucają wszelkie oskarżenia amerykańskich uczonych, obwiniających
amerykańskie i rosyjskie[40] satelity wojskowe o „komunikaty z innych planet”. Ale tak czy siak, nikt nie wie,
kogo winić o nieznany przekaz radiowy, który zakłócił głos astronauty Gordona Coopera w czasie lotu w Faith-
7, w dniu 15 maja 1963 roku, kiedy to Cooper dokonywał swego 4. przelotu nad Hawajami. W tym miejscu
transmisja jego głosu została przerwana przez kogoś wołającego coś w „nieznanym obcym języku”. A wszystko
to na kanale łączności zarezerwowanym tylko i wyłącznie dla personelu latającego i kosmicznego NASA., która
zarejestrowała ten przekaz. Jak dotąd, nikt nie rozszyfrował jego treści i nie zidentyfikował miejsca jego
nadania...

John Keel stwierdził, że najbardziej masowy radiowy przekaz zarejestrowano w 1958 roku. Było to
przyjacielskie ostrzeżenie przed próbami jądrowymi oraz apel o odrzucenia wrogości między narodami. Keel
pisze:

... 3 sierpnia 1958 roku radioamatorzy na całym terytorium USA zgłosili złapanie dziwnej radiostacji, która
nadawała na międzynarodowym paśmie 75 m. Damski głos podający się za niejaką Decomę z planety Jowisz
ostrzegał swoich słuchaczy, że amerykańskie próby jądrowe mogą sprowadzić na nasz świat okropne
nieszczęścia. Przemawiała ona przez 2,5 godziny po angielsku, niemiecku, norwesku i własnym języku, który
opisano jako muzykalne kwilenie. Był to najsilniejszy sygnał, jaki kiedykolwiek przechwycono. Słyszało go
wiele osób. Telefonowano i nim do krewnych przyjaciół w innych stanach. Wszędzie było to samo. A FCC
zaprzeczyła wszystkiemu...[41]

Jesienią 1956 roku pewien inżynier jednej z firm elektronicznych w Cedar Rapids, IA, zatelefonował do swego

background image

przyjaciela Ray’a Clarka i zapytał, czy może mu przynieść taśmę, którą nagrał poprzedniego wieczora. Ray
relacjonował:

Wyglądało to tak, jakby Ich szukacze (skanery) mogły wyłapać każdy sygnał z Kosmosu. Zrozumiałem to
samo, co ów inżynier, że Oni mówią do nas z miejsca położonego o setki tysięcy mil od Ziemi. Oni przemawiali
do nas niemal dwie godziny. Głos był bezpłciowy, bezosobowy, prawie mechaniczny. To, co on mówił było
ciekawe i wartościowe. Czasami przypominało to wersety z »Upaniszad« lub prozę przypominającą skojarzenie
pomiędzy »Kahlil Gibran« a »Bhagavadgitą«, co także zawierało uniwersalne prawdy. W parę nocy później
znów zadzwonił do mnie telefon. Znajomy inżynier powiedział, że znów odbiera tą dziwną audycję. I wtedy
udało mi się dostrzec tego NOL-a lecącego na niebie. Miał on średnicę około ⅓ średnicy Księżyca.[42]NOL
poruszał się zygzakiem od horyzontu po horyzont - widziałem, jak zrobił to on 6 razy, a potem gwałtownie
przyspieszył i znikł z widoku. Następnego dnia radio i gazety podały wiadomość, że poprzedniej nocy błądzący
meteor spowodował zakłócenia w łączności telefonicznej. Firma elektroniczna z Cedar Rapids śledziła go, jak
również stacje radiolokacyjne w Omaha i Davenport. Najdokładniej, jak to było możliwe ustalono odległość –
wynosiła ona niemal 4.800 km od Ziemi. Oczywiście nie napisano tego, że ten »błądzący meteor« był także
»gadającym metapsychicznym meteorem«...

Cała ta afera jest reminiscencją tego, co napisał Lunan, że obce cywilizacje mogłyby umieścić swe satelity
komunikacyjne w pobliżu Ziemi wiele, wiele wieków temu. A z drugiej strony czy istnieje możliwość, że obce
cywilizacje umieściły swoje bazy na naszym naturalnym satelicie? Na zdjęciu zrobionym w dniu 22 listopada
1966 roku, przez sondę Lunar Orbiter 2, a przedstawiającym fragment powierzchni Księżyca, zauważono
dziwne iglice, których tam przedtem nie było. Rzecznik NASA oświadczył, że na terenie o rozmiarach 250 x
170 m znajduje się 6 iglic, których wielkość jest oceniana na 13-25 m wysokości i 17 m szerokości u podstawy.
[43] Jedna z nich wygląda, jak pomnik Waszyngtona – oświadczył rzecznik NASA Jet Propulsion Laboratory w
Pasadenie, CA, - zaś niektóre z mniejszych przypominają stożek lodów. Są to małe, białe punkty, które rzucają
długie cienie. Na zdjęciu znaleźliśmy 6 takich punktów i cieni: dwa duże i cztery małe. Wyglądają, jak jakiś
układ antenowy. [44]

Jeżeli te dziwne formacje są masztami antenowymi, to oznaczałoby, że te konstrukcje są dowodem na
działalność inteligentnych istot na powierzchni Srebrnego Globu.

A jaki będzie wygląd naszych kosmicznych kuzynów? Jacy Oni będą??? Miliony pytań. Wydaje mi się, że na
niektóre z nich można dać odpowiedź. Naukowcy zgadzają się z tym, że inteligentne formy życia muszą
odpowiadać pewnym generalnym warunkom. A więc 10 – istota musi oddychać powietrzem atmosferycznym.
20 – istota taka nie może być większa od człowieka, ale może być od niego o wiele mniejsza. Działa tutaj prawo
stosunku objętości do powierzchni ciała oraz jego masy. Działają tutaj prawa biologii i biofizyki – tak zatem
rozrost ciała musi doprowadzić do zwiększenia jego masy, a co za tym idzie, do wzmocnienia mięśni, kości
szkieletu, itd.

I dalej: 30 – podstawowe prawa biologii eliminują trzyokie i pięciouszne istoty żywe. Tylko widzenie dwuoczne
ma największe szanse bytu na naszym świecie, bo pozwala na widzenie stereoskopowe – przestrzenne. Logika
konstrukcji biologicznych nie znosi nadmiaru (vide casus dinozaurów), jak i niedomiarów (vide także
dinozaury). To nie jest taki paradoks, jak wygląda na pierwszy rzut oka – pomimo nadmiaru masy ciała,
dinozaury miały niedomiar inteligencji, co nie pozwoliło im na szybkie przystosowanie się do zmieniających się
warunków życia w zmiennym środowisku, co atoli nie wchodzi już w zakres tej pracy.[45]

Dodatkowe oczy wprowadzałyby niepotrzebny „szum informacyjny” do mózgu. Podobnie sprawa wygląda z
uszami. Jedno ucho uniemożliwia zlokalizowanie źródła dźwięku, za to dwoje uszu działa jak pelengator.
Pozwala to na dokładnie namierzenie źródła dźwięku. Poza tym, wydaje się być oczywistym, że oczy i uszy
powinny znajdować się w czaszce lub innym „pojemniku mózgowym” istoty, a to ze względu na maksymalne
skrócenie drogi dosyłu impulsów nerwowych do mózgu, co ma ogromne, jak nie decydujące znaczenie w walce
o byt.

background image

Istota taka musi posiadać odpowiedniki naszych rąk i nóg. Wiadomo – musi w jakiś sposób się poruszać i
wykonywać różne czynności. Para rąk z pięcio- lub wielostawowymi palcami jest na pewno bardziej użyteczna
od macek[46], pazurzastych łap czy innych potworności, którymi raczą nas pisarze science fiction.

Różne są poglądy na temat działalności NOL-i . Niestety, ufolodzy przestrzegają nas przed inwazją,
niewolnictwem i w ogóle dezintegracją Ludzkości. Inni zaś przypuszczają, że Oni przygotowują tutaj wielką
czystkę i przygotowują nas do tego. Sceptycy zaś pytają: dlaczego każdy Superintelekt miałby kłopotać się o
naszą, najeżona broniami masowej zagłady, błotnistą kulę, zawieszoną gdzieś w Kosmosie na peryferiach
Galaktyki?...

ROZDZIAŁ 4 – LGM – Ufonauci czy trędowaci?

Ciekawa sprawa: wielu z tych, którzy zaliczyli spotkanie z Ufonautami stwierdziło, że ci ostatni porozumiewali
się miedzy sobą językiem, który brzmi jak chiński. Wielu innych stwierdziło, że istoty te mówią po angielsku
(lub w ojczystym języku delikwenta)[47], lub mówią bardzo śpiewnie albo, według innych relacji – Ufici
śpiewali do nich.[48]

4.1. Kilku małych Chińczyków.

Dnia 17 lipca 1967 roku, grupa francuskich dzieci wyszła z wioski Arc-Sous-Cicon, krótko po godzinie 15. na
spacer wśród pól poprzecinanych rzędami krzewów. Dzieci szły pod górę po łagodnym stoku w kierunku
małego lasu sosnowego, gdy naraz jedna z dziewczynek, która szła przodem, odwróciła się i pobiegła w stronę
domu tak szybko, jak tylko mogła. Powiedziała matce, że przestraszyła się „kilku małych Chińczyków”, którzy
siedzieli za krzakami, a jeden złapał ją za nogę z zamiarem porwania jej. W parę chwil później, dwie nastoletnie
dziewczyny opowiedziały o tym, jak jakaś dziwna istota uciekała przed nimi biegnąc od krzaka do krzaka.
Stworzenie to było ubrane w krótką kurtkę i poruszało się wyraźnie prędzej , niż zwykły człowiek w takich
warunkach. Słyszały także, jak istota mówiła coś w „dziwnym, śpiewnym języku”.

4.2. Przygoda Rosy Lotti.

40-letnia Rosa Lotti mieszkała na małej farmie położonej w lesistej okolicy koło Cenniny, wsi w pobliżu
miasteczka Bucine, prowincja Arezzo, Włochy. W dniu 1 listopada 1954 roku, ta matka czworga dzieci miała
spotkanie z dwoma małymi istotami, które wyszły jej na spotkanie z niewielkiego pojazdu. Około godziny
06:30, Rosa niosła bukiet kwiatów na ołtarz Madonny Pellegriny. Naraz zauważyła ona beczkowaty obiekt,
który natychmiast przykuł jej uwagę. Wyglądał on, jak dwa połączone ze sobą dzwony. Długość NOL-a
wynosiła około 2 m. W pewnym momencie z dziwnego pojazdu wynurzyły się dwie istoty. Wyglądały one, jak
„mężczyźni, ale o wzroście dziecka”. Ubrani oni byli w jednoczęściowe stroje koloru szarego, które szczelnie
okrywały ich ciała, łącznie ze stopami. Do kołnierzy mieli poprzypinane jakieś przyrządy z guzikami w
kształcie gwiazdek. Twarze były widoczne, mimo okrywających głowy hełmów. LGM[49] byli bardzo ożywieni
i rozmawiali ze sobą językiem, który Rosa określiła jako podobny do chińszczyzny, jako że padało tam wiele
słów takich, jak : liu, lai, loi czy lau. Ludziki miały wielkie, inteligentne oczy. Rysy twarzy, według jej
oświadczenia, były „normalne”, ale ich górne wargi były uniesione lekko ku górze, co sprawiało wrażenie
uśmiechu i odsłaniały one duże, szerokie zęby. Dla wieśniaczki, jaką była Rosa, te ich dziwne usta wyglądały
jak królicze.[50] Ten, który wyglądał na starszego, usiłował nawiązać z nią kontakt. Wygląd i zachowanie
humanoidów przeraziły jednak Rosę, a zwłaszcza nagłe zniknięcie pojazdu i jego załogi, i nie tylko, ale o tym
za chwilę. Oczywiście Rosa opowiedziała całą historię wioskowemu karabinierowi, księdzu oraz ludziom,
którzy znali ja jako osobę zrównoważoną i „nie szerzącą głupich plotek”.

Po 18 latach, włoska grupa ufologiczna odwiedziła Rosę Lotti i w rezultacie tej wizyty sporządzono raport - w
miarę dokładny – w którym określono to zdarzenie jako typowe, wręcz klasyczne CE3.

background image

Opisując ten incydent we „Flying Saucer Review”[51] Sergio Conti stwierdza, że Rosa nie czuła strachu w
czasie całego CE. Przestrach odczuła potem, kiedy jedna z istot stworzyła przyrząd, który wydał się jej
podobnym do aparatu fotograficznego. Oczywiście nie chciała, by robiono jej zdjęcia. Conti dodaje, że Obcy
wytworzyli stan uspokojenia u Rosy – trankwilizację – którą zaobserwowano również w czasie innych CE3.[52]
Wygląda na to, że atawistyczne lęki manifestują się w nas wtedy i tylko wtedy, gdy widzimy obiekt (w tym
przypadku NOL) z daleka. Psychiczne niepokoje znikają w czasie spotkania i kontaktu z „gośćmi” . Tak właśnie
wyglądało w wielu przypadkach, na które powołuje się Conti . W czasie lądowania NOL-a i „desantu” Obcych ,
świadkowie byli w stanie paniki graniczącej z szokiem lub stuporem. Ale kiedy istoty zbliżają się do
delikwenta, świadek doświadcza stanu uspokojenia, zwłaszcza gdy porozumiewają się z nim werbalnie lub
telepatycznie. Kiedy istoty z powrotem oddalają się do NOL-a, świadkowie na powrót odczuwają lęk.[53]

Taka sekwencja stanów emocjonalnych: lęk – spokój – lęk, leży w ścisłym związku z tym, że Ufonauci są w
stanie transmitować uczucie uspokojenia tylko w niewielkim zasięgu. Być może jest to uzależnione w
większym stopniu od aury (ciała astralnego)Przybyszów, niż kontaktu telepatycznego, który można nawiązywać
na duże odległości.

Rosa Lotti przekazała także opis dziwnego pojazdu w czasie przeprowadzenia z nią wywiadu-ankiety w 20 lat
później: W szerszej części pojazd miał dwa iluminatory umieszczone po przeciwległych stronach środka, zaś w
centrum, pomiędzy nimi, znajdowały się małe drzwi (właz, luk), które były otwarte tak, że mogłam zajrzeć do
środka. Zauważyłam dwa małe foteliki umieszczone oparciami do siebie w ten sposób, że siedzący mieli te
iluminatory przed sobą.

Rosa zaprzeczyła temu, iż usta – a raczej wargi - tych istot były wywinięte, pamięta, że były one najzupełniej
„normalne”. Poza tym, wbrew doniesieniom prasowym, tajemniczy obiekt znikł nie w czasie ucieczki Rosy z
miejsca zdarzenia, a w momencie, gdy tylko odwróciła głowę na krótki moment. W tym właśnie króciutkim
momencie obiekt znikł tak, jakby się rozpłynął w powietrzu.

Conti pisze, że obecnie istnieje cała zintegrowana sieć zeznań naocznych świadków obejmująca zarówno
najniższe, jak i najwyższe warstwy społeczeństwa, od murarzy i studentów i robotników do urzędników
sądowych, którzy potwierdzają relację Rosy i fakt lądowania dziwnego obiektu w Cenninie krytycznego dnia, o
godzinie 06:30.

4.3. Spotkanie z Obcymi na Réunion.

Wyspa Réunion znajduje się na Oceanie Indyjskim, pomiędzy Mauritiusem a Madagaskarem. W dniu 31 lipca
1968 roku, o godzinie 09:00 zaobserwowano tam przelot NOL-a. Obserwuje się je codziennie na całym świecie
i widzą je tysiące (jak nie miliony) ludzi, co nikogo nie dziwi, ale w tym przypadku chodziło o coś naprawdę
ekstra.

31-letni rolnik M. Luce Fontaine oświadczył, że przebywając na małej polance w akacjowym lasku, gdzie
zrywał trawę dla swych królików, zauważył on owalny obiekt, który unosił się nad ziemią na wysokości 4-5 m i
w odległości 20 m od niego. Zewnętrzna krawędź tego, co można było nazwać „kabiną” czy „kokpitem” była
ciemnoniebieska, natomiast sama „kabina” wydawała się być jaśniejsza i błyszcząca, jak ekran. Obiekt posiadał
dwa metalowe wsporniki: powyżej i poniżej „kabiny”.

Fontaine jest ożeniony z nauczycielką, ma dzieci i znany jest jako osoba ciężko pracująca i uczciwa.
Oświadczenie Fontaine’a zawiera także jeden niezmiernie ciekawy punkt, a mianowicie – we wnętrzu „kabiny”
dostrzegł on dwie istoty zwrócone plecami do niego. W pewnym momencie ten siedzący po prawej odwrócił się
i spojrzał na Fontaine’a. Ten ostatni określił jego wzrost na 90 cm. Istoty były ubrane w jednoczęściowe stroje i
hełmy.

Tak więc obaj obrócili się plecami do mnie, a potem nastąpił błysk tak silny, jak od łuku elektrycznego.

background image

Wszystko wokół mnie zbielało od błysku. Poczułem silne gorąco i silny podmuch wiatru, a w parę sekund
później niczego tam już nie było.[54]

Po zniknięciu obiektu, Fontaine obejrzał sobie dokładnie teren, nad którym obiekt zawisł, ale nie znalazł
żadnych śladów pobytu NOL-a na ziemi, co zresztą nie było czymś dziwnym, bowiem obiekt wisiał na
wysokości 4-5 m nad gruntem.

Fontaine opowiedział wszystko najpierw swej żonie, a potem policji – ale nikt mi nie uwierzył - jak
skomentował to reporterowi z „Lumiéres dans la Nuit” – francuskiego czasopisma, którego reporterzy
przeprowadzili z nim wywiad. Nazajutrz rozpoczęło się formalne śledztwo, które prowadzili dwaj oficerowie:
kpt. Maljean (żandarmeria z St. Pierre) i kpt. Legros (Obrona Cywilna), którzy przybyli na miejsce zdarzenia.
Stwierdzono podwyższony stopień radioaktywności na tym terenie oraz na odzieży Fontaine’a. Zgodnie z
raportem kpt. Legrosa, na miejscu zdarzenia znajdowało się 8 punktów, w których radioaktywność była wyższa
od tzw. promieniowania tła i wynosiła 16 mR/h – bardzo niewiele[55], co jednak wskazywało na to, że jednak
„coś” tam było. Jedynym wytłumaczeniem tak niskiego poziomu radioaktywności było to, że pomiary
przeprowadzono w 10 dni po tym CE, a poza tym w ciągu tej dekady padały silne deszcze.[56]

W tym czasie obserwowano także pojawienie się NOL-a na tym terenie oraz – a było to 11 sierpnia – nad
Mauritiusem. Opisywano ten obiekt jako CNOL, który wyglądał podobnie, jak ten z Réunion. Dla tych, którzy
wierzą, że NOL–e mogą być tylko solidnymi, metalowymi pojazdami sugestia, iż NOL może po prostu zniknąć
jest nie do przyjęcia. Jednak raporty o nagłym pojawieniu się i znikaniu NOL-i powtarzają się tak często, że
musimy przyjąć taką możliwość, iż NOL jest obiektem nie tylko materialnym.[57] Jeżeli UFO pobiera energię z
nieznanych źródeł, to w konsekwencji tego NOL albo wisi w powietrzu, albo gotuje się do odlotu. Zawsze w
takich przypadkach dostrzega się delikatne świecenie. Światło to jest zbliżone do promieni UV, względnie
innych, niewidzialnych dla nas, ale dostrzegalne dla naszych aparatów fotograficznych, kamer wideo i innych
przyrządów[58] promieniowań – np. X, IR czy g. Inną teorią, która tłumaczy ten pojawiający się bądź znikający
fenomen jest używanie przez NOL-e przestrzenno-czasowego continuum, jako kanału transportowego,
umożliwiającego odbywanie podróży na wielkie odległości w zerowym czasie .[59]

4.4. Spotkanie na narciarskim stoku.

Z wysp Oceanu Indyjskiego przenieśmy się do Finlandii. [...] zdarzenie to miało miejsce późnym popołudniem
dnia 7 stycznia 1970 roku, w lesie, niedaleko wioski Imjärvi w południowej Finlandii. Krytycznego dnia dwaj
świadkowie zdarzenia: trzydziestoparoletni rolnik Esko Viljo oraz 36-letni leśniczy Aarno Heinonen jeździli na
nartach. Obu tych ludzi scharakteryzowano jako atletycznych i zatwardziałych abstynentów.[60] W czasie małej
przerwy w jeździe usłyszeli naraz dziwny, bzyczący odgłos i ujrzeli coś, co opisali jako bardzo silne światło na
niebie. Bzyczenie stało się intensywnym, zaś samo światło nagle się zatrzymało i naraz otoczyło się czymś w
rodzaju mgiełki o kolorze jasnoszarym. Mgiełka ta pulsowała w takt pulsacji światła. Ze szczytu utworzonej w
ten sposób chmurki wydobywały się kłęby dymu. Obaj świadkowie w zdumieniu obserwowali to zjawisko.
Chmura opuściła się na wysokość około 150 m, co pozwalało dostrzec jej wnętrze. Obaj mężczyźni zauważyli
tam metaliczny obiekt o około 3-metrowej średnicy. Na dolnej części obiektu zauważyli oni trzy półkule i
środkową tubę. Tymczasem ów NOL wisiał w powietrzu i wydawał dziwny dźwięk. Po pewnym czasie NOL
opuścił się niżej i zawisł na wysokości 3-4 m nad poziomem gruntu, i wtedy przestał bzyczeć. Był tak blisko –
opowiadał Heinonen, - że mogłem dosięgnąć go kijkiem.[61] Nagle pojazd wyemitował z tuby promień światła,
tworząc na ziemi krąg świetlny. Promień ten mierzył około 1 m średnicy. W tym czasie na cały ten teren
opuszczała się dziwna, szaro-czerwona mgła. Opowiada Heinonen:

Nagle poczułem, jak jakaś siła odciąga mnie do tyłu. Cofnąłem się o krok do tyłu i w tym samym czasie
zobaczyłem tą istotę. Stała ona w strumieniu światła i trzymała w ręku czarne pudełko.

Później Heinonen powiedział, że pudełko to miało okrągły otwór, z którego wydobywało się żółte, pulsujące
światło.

background image

Istota ta miała około 90 cm wzrostu i bardzo cienkie ręce i nogi. Jej twarz była blada jak wosk. Nie zauważyłem
jej oczu, ale jej nos był dziwny – wyglądał jak haczyk, a nie nos.

W swej relacji stwierdza on także, iż jej uszy były bardzo małe i przyciśnięte do czaszki. Istota była ubrana w
kombinezon w kolorze jasnej zieleni, a jej buty były ciemnozielone. Palce były zaciśnięte jak szpony wokół
czarnego pudełka. Zaś Viljo dodał, że istota stała w jasnym świetle i lśniła jak fosfor, ale jej twarz była bardzo
blada. Jej ramiona były cienkie i chude jak u dziecka. Nie widziałem szczegółów jej ubioru, pamiętam tylko, ze
był zielonkawego koloru. Viljo także opisał tą istotę jako stworzenie raczej niskie, poniżej metra wysokości i
bardzo chude.

W chwili, gdy dwaj ludzie obserwowali istotę, ta wycelowała otwór pudełka w Heinonena. Pulsujące światło
było bardzo jasne, prawie oślepiające. Jednocześnie mgiełka otaczająca NOL-a zgęstniała, a z oświetlonego
kręgu strzeliły wielkie iskry. Metrowe błyskawice miały kolor czerwony, zielony i purpurowy, które uderzyły w
ludzi, czego nie odczuli. Mgła zgęstniała i świadkowie stracili z oczu NOL-a i istotę z jej promieniem
świetlnym. W czasie trwania tego incydentu obaj mężczyźni nie mogli mówić do siebie. I dalej relacja Vilio:

Nagle krąg światła na śniegu przygasł. Promień świetlny powędrował drżąc jak płomień w stronę tuby NOL-a.
Jednocześnie dziwna mgła się rozproszyła i powietrze znów było czyste.

Po dwóch minutach od rozproszenia się mgły, Heinonen poczuł, że prawa strona jego ciała stała się nieczuła do
tego stopnia, że kiedy chciał zrobić krok do przodu, to przewrócił się.

Byłem zwrócony prawą strona do światła. Miałem zraniona prawą nogę, ale nie czułem niczego od stopy w
górę. Nie mogłem się podnieść, chociaż próbowałem kilka razy – powiedział Heinonen. Odpiął narty, a Vilio
pomógł mu iść do wsi, do domu jego rodziców, gdzie powiedział, że nie czuje się całkiem dobrze. Heinonen z
trudnością oddychał, bolała go głowa, czuł bóle w plecach, ramionach i nogach. Później dostał silnych torsji.
Wydalony przezeń mocz miał kolor czarnej kawy. Wezwano lekarza – dr Pauli Kajanoja, który stwierdził
znaczny spadek ciśnienia krwi, co wskazywało na szok, w związku z czym zaaplikował pacjentowi środki
uspokajające i nasenne. Jednak symptomy nie ustawały. Heinonen był tak osłabiony, że nie mógł chodzić. Poza
tym odczuwał ustawiczne zimno, chociaż nie gorączkował.

14 stycznia, dr Kajanoja odwiedził swego pacjenta po raz trzeci. Mimo uprawiania przez Heinonena ćwiczeń
polepszających krążenie, symptomy nie ustawały, wobec czego lekarz zabronił mu wykonywania jakichkolwiek
prac. W maju Heinonen wciąż czuł się źle – bolała go głowa, żołądek i kark. Wciąż nie mógł pracować.
Opowiedział także, że kiedy powrócili na miejsce wydarzenia, to poczuli się jeszcze gorzej. Poza bólami,
Heinonen miał okresowe zaniki pamięci. Od czasu incydentu nie miał apetytu. Przed incydentem, Heinonen
cieszył się końskim zdrowiem i doskonałym wzrokiem, a teraz odkrył, że każdy silniejszy błysk światła
powoduje łzawienie.

Viljo tez nie wyszedł cało z tego incydentu, chociaż nie odniósł tak poważnych obrażeń, jak jego towarzysz. W
godzinę po incydencie jego twarz ściemniała i poczerwieniała. Miał trudności ze złapaniem równowagi,
stwierdził także osłabienie mięśni nóg. 12 stycznia Viljo odwiedził okulistę w sprawie swych zapuchniętych
oczu. W dwa dni później udał się do internisty w Heinola, który przepisał mu lekarstwa na polepszenie
krążenia. W trzy dni później, Viljo odwiedził tego samego lekarza, który stwierdził, że jest on zupełnie zdrowy,
aczkolwiek Viljo twierdził, że będąc w saunie stwierdził całkowite zaczerwienienie skóry na całym ciele. W
maju Viljo napisał list do szwedzkiego dziennikarza nadmieniając przy tym, ze ludzie, którzy odwiedzili to
miejsce, też chorowali przez kilka dni. W swoim raporcie o stanie zdrowia obu mężczyzn, dr Kajanoja
stwierdził, że:

...obaj moi pacjenci przeszli silny wstrząs. Esko Viljo był bardzo czerwony na twarzy i wyglądało to na
opuchliznę. Obaj sprawiali wrażenie niepoczytalnych. Mówili dużo, szybko i bez sensu. Nie mogłem znaleźć

background image

jakichś patologicznych zmian u Heinonena. Nie czuł się dobrze, ale była to być może reakcja żołądkowa na
szok. Symptomy, które on opisywał przypominały mi porażenie promieniste. Niestety, nie miałem przyrządów,
by to stwierdzić. W jego moczu najprawdopodobniej znajdowała się krew. W ogóle nie mogłem postawić
diagnozy i przepisać właściwych leków.

Kiedy szwedzki dziennikarz, fotograf i tłumacz wraz ze świadkami udali się na to miejsce w czerwcu, ręce obu
świadków i tłumacza stały się czerwone, a Heinonena rozbolała głowa. Dziennikarz znalazł także dwóch innych
świadków incydentu, którzy przyznali, że 7 stycznia, o godzinie 16:45, widzieli NOL-a nad dwoma
narciarzami. Jednym z tych świadków była Edna Siitari, żona rolnika z Faistjärvi, wsi oddalonej o 15 km od
miejsca incydentu. Drugim świadkiem był mieszkaniec wioski Paaso, oddalonej o 10 km, który także widział
światło. Ale żaden z tych świadków nie kontaktował się z Obcymi[62].[63]

4.5. „Gleboznawcy” z New Jersey.

Było to pewnej, niezwykle ciepłej nocy styczniowej w roku 1975, kiedy to George O’Barski (lat 72) wracał do
domu z małego drug-store’u, którego był właścicielem. Gdzieś około godziny 02:00, O’Barski przejeżdżał
przez North Hudson Park, po newjersejskiej stronie rzeki Hudson. W pewnej chwili jego samochodowe radio
zaczęło odbierać dziwne zakłócenia atmosferyczne.

Zacząłem wsłuchiwać się w radio – opowiadał później O’Barski Tedowi Bloecherowi ankieterowi z MUFON –
wydobywały się z niego dziwnie wysokie głosy... Wzmocniłem trochę siłę głosu i wiesz co? Usłyszałem jakby
dźwięk, jakby ktoś coś drapał. A potem radio przestało działać! Niczego nie było słychać – rozumiesz?![64]

Szyby samochodu były częściowo opuszczone z powodu niezwykle ciepłej pogody. O’Barski zeznał później, że
słyszał buczący odgłos podobny do głosu pracującej lodówki i zobaczył coś, co podchodziło do lądowania: ten
przedmiot unosił się w powietrzu. Opisał on tego NOL-a jako coś okrągłego, mającego 10 m średnicy i 2-2,6 m
wysokości z kopułką na wierzchu. Sam obiekt był ciemny, miał jednak kilka oświetlonych iluminatorów
umieszczonych wokół korpusu pojazdu. Każde okno miało rozmiary 30 x 120 cm i przedzielała je przerwa o
szerokości 30 cm. Poza tym O’Barski nie zauważył innych szczegółów poza świecącym pasem biegnącym
dookoła pojazdu u podstawy kopułki.

NOL przeleciał nad samochodem O’Barskiego i wylądował w odległości około 30 m od niego. Określenie
„wylądował” nie jest tu za bardzo na miejscu, bowiem de facto NOL zawisł na wysokości 3 m nad ziemią, a
potem opadł na wysokość jakichś 1-1,2 m nad gruntem. O’Barski nie był w stanie stwierdzić, czy NOL stoi na
jakichś podporach, platformie czy też wisi w powietrzu.

Naraz otworzył się czworokątny właz i po stopniach zeszło w dół 9 lub 11 istot – jak dzieci schodzące po
drabinie przeciwpożarowej – oświadczył on. Ufonauci mieli 1-1,2 m wzrostu i wydawało mu się, że byli oni
ubrani w dziecięce kombinezony noszone na śnieg. Każdy z nich nosił hełm, który był okrągły i w kolorze
ciemnym, jak Ich ubiór. Istoty miały także rękawice. Każdy z nich miał torebkę i coś przypominającego łopatkę.
Każda torebka miała przymocowany do niej uchwyt . Humanoidzi musieli dobrze znać swoją pracę, gdyż jak
wszyscy znaleźli się na ziemi, to od razu rozpoczęli kopanie...

Kopali Oni w kilku miejscach w sąsiedztwie NOL-a, a wykopana ziemię wsypywali do torebek. Cała praca
trwała nie dłużej, niż 2 minuty, a potem humanoidalne istoty wspięły się do luku wejściowego. Pojazd
wystartował i znikł z oczu O’Barskiego w ciągu 20 sekund.

W swej relacji O’Barski stwierdził, że Oni działali tak jak ludzie, a nie jak roboty. I chociaż nie widziały go, to
czuł on lęk przed Nimi. Po odlocie NOL-a radio i silnik auta zaczęły pracować normalnie. Podsumowując swój
raport, O’Barski stwierdził, że:

Odkąd mam swój sklep, w ciągu 30 lat niejednokrotnie widziałem ludzi z pistoletami czy nożami. Wielokrotnie

background image

odnosiłem rany, ale nigdy nie przeżyłem czegoś podobnego, na widok czego skamieniałem z wrażenia, jak tym
razem...

Powinniśmy wreszcie rozważyć i tę myśl, że Ziemia jest odwiedzana przez wielu Przedstawicieli obcych
cywilizacji. Część z Nich zajmuje się badaniem naszej gleby, analizowaniem jej tak, jak nasze próbniki robią to
na Księżycu, Marsie i innych planetach. Inne zaś koncentrują swe zainteresowania na naszym duchowym
rozwoju. Jeszcze inni obserwują całokształt naszej działalności gospodarczej, naukowej, społecznej, itd.
godnym podkreślenia jest fakt, że opisy tych „gleboznawców” konsekwentnie mówią o typie małych istot, o
wzroście 90-120 cm. Istoty te kojarzą się z opowieściami czarowników mówiących o naszych rozumnych
kuzynach leczących (odtruwających) Matkę Ziemię. I znów podobnie jak u nas, w naszej kulturze istnieją
podziały na specjalności. Duchowni zajmują się duszą, aptekarze - lekarstwami, synoptycy poświęcili się
pogodzie, itp., tak iż możliwe jest, ze różne rodzaje kosmicznych ras interesują się tylko we własnym zakresie
naszą planetą.

4.6. Humanoidzi w Rockville, (VA).

To spotkanie miało miejsce w dniu 11 maja 1969 roku, około godziny 01:45.

24-letni Mike Luczkowich właśnie wracał do domu w Rockville z randez-vous.[65] Właśnie przejechał koło
Rockville General Store, kiedy w odległości 14-15 m od swego samochodu zauważył coś, co przypominało parę
jeleni. Później zorientował się, że obserwuje dwie postacie o niskim – 90-120 cm – wzroście. Stworzenia te
miały na głowach kuliste hełmy, które przypominały piłki do koszykówki. Hełmy te otaczały bladozielone pasy,
które odbijały światła samochodu. Początkowo Istoty te były nieruchome, ale rychło poruszyły się i oddaliły
szybkim biegiem na lewo od świadka. Gdy dwie pierwsze Istoty znikały z pola widzenia, z prawej strony
pojawiła się trzecia, która dołączyła do poprzednich.

Luczkowich oświadczył, że Istoty te były ubrane w jasnobrązowe kombinezony, które były nieco ciemniejsze u
dołu na rękach i na nogach. Nie zauważył on rysów twarzy, a to dzięki baniastym hełmom. Spotkanie to było
dlań wstrząsem, więc nie mówił o nim nikomu aż do niedzieli. W poniedziałek wraz z trzema innymi osobami
udał się na miejsce CE. Odnaleźli oni ślady Istot w postaci ścieżki wydeptanej na zaoranym polu, a także
połamanych gałązek żywopłotu. Ankieterzy NICAP przybyli następnego tygodnia, ale na nieszczęście, ślady te
zostały zatarte przez upływ czasu. Szkoda, że żaden z 4 mężczyzn nie sfotografował śladów, bądź nie
udokumentował ich w inny sposób.

Tego samego dnia, tj. 11 maja, około północy wracając do domu, 18-letnia Debbie Payne widziała owalny,
świecący obiekt unoszący się nad jej domem. Niestety, jej towarzysz nie zauważył go, ale bliskość
czasoprzestrzenna tych dwóch wydarzeń może wskazywać na istnienie związku przyczynowo-skutkowego
pomiędzy trzema małymi humanoidami, a NOL-em unoszącym się nad domem Payne’ów.

4.7. Incydent w Ohio.

W burzliwą noc 30 marca 1967 roku, David Morris jadąc samochodem do domu w południowej części stanu
Ohio przeżył swego rodzaju koszmar. Gdzieś około godziny 02:30, Morris osiągnął szczyt niewielkiego
wzgórza i ujrzał stojący wielki i stożkowaty obiekt w odległości 25-30 m od szosy, po jej lewej stronie. Zwolnił
więc do prędkości 50 km/h i obserwował dziwny obiekt stojący w polu. Miał on 8 m wysokości i około 4 m
szerokości u swej podstawy. Naraz uwagę Morrisa przykuło coś, co się działo na szosie. W poprzek szosy
przebiegało 4-5 jakichś istot wyraźnie widocznych w świetle świateł samochodu, ubranych w rodzaj
pomarańczowych kombinezonów. Morris zahamował, ale nie zatrzymał całkiem samochodu, wskutek czego
uderzył zderzakiem jednego „ludzika”. Samochód wpadł w poślizg na mokrej od deszczu jezdni, przejechał
ślizgiem około 3 m i wreszcie się zatrzymał. Morris złapał za klamkę drzwi, bo jego pierwszym impulsem było
udzielenie poszkodowanemu pierwszej pomocy, ale nagle błysnęła mu w mózgu myśl: Jeżeli zabiłem jednego z
Nich, to Oni zabiją mnie!!! Dodał zatem gazu i uciekł z miejsca zdarzenia. Później badający to miejsce ankieter

background image

oświadczył, że: Wszystko wskazuje na to, że Dave Morris mówił prawdę. Od pewnego czasu przyjęliśmy wiele
doniesień, raportów i relacji o nocnych spotkaniach z pomarańczowymi światłami różnych typów, kształtów i
rozmiarów, a zwłaszcza po incydencie Morrisa. Obecnie przyjmujemy analogiczne doniesienia o NOL-ach w
kolorze czerwonym... Ciekawy jestem, jak to się skończy?...

4.8. Obcy na skraju drogi.

20 marca 1967 roku, o godzinie 22:45 EST[66], mężczyzna określany przez Roberta A. Schmidta – sekretarza
Pittsburgh UFO Research Institute – panem Ribblesem poprosił swą córkę Joan o towarzyszenie mu w
wycieczce odbywanej domowym VW do przedmieścia miasta Butler, PA, w nadziei ujrzenia „powietrznych
świecących fenomenów” – czyli NOL-i, które tam obserwował onegdaj. Odtąd mieszkał tylko o milę od
prywatnego lotniska i czekał ponownie na Bliskie Spotkanie.

Krytycznego dnia zaparkowali samochód na jednej z dróg dojazdowych raczej mało uczęszczanej i po kilku
minutach oczekiwania ujrzeli dwa kuliste światła. Świecące obiekty początkowo wydawały się być dwoma
samolotami lecącymi ponad lotniskiem, ale w taki sposób, jakby zamierzały lądować na szosie, co potwierdziło
się w chwilę później, gdy oba światła zniżyły się nad nią i zaczęły zbliżać się do Ribblesów z prędkością około
50-60 km/h. Ribblesowie oczekiwali nieuchronnej kolizji, ale nie doszło do niej. Tak czy owak – zdębieli ze
zdumienia, a mieli po temu powód.

Światła przekształciły się w półkole pięciu postaci, które stały w odległości 5 m od VW. Oboje wyskoczyli z
samochodu i zza niego przyjrzeli się humanoidom. Schmidt podaje taki opis Istot wedle relacji Joan Ribbles:

... Wyglądali zupełnie jak ludzie, ale Ich twarze były zupełnie wyprane z uczuć... Ich oczy – o ile można je tak
nazwać – miały wygląd poziomych szczelinek... Nie widziałam białek czy tęczówek, tylko te szczelinki. Ich
nosy były wąskie i wydatne, nie takie jak ludzkie. Usta tak jak oczy przypominały wąskie szpareczki.[67]

Joan określiła wzrost tych Istot na 167 cm, z tym, że jedna z nich była niższa od pozostałych czterech i mierzyła
150 cm. Wszystkie Istoty nosiły płasko zakończone nakrycia głowy. Włosy czterech z nich były długie do uszu,
natomiast włosy niższej były długie do ramion, co nasunęło Joan myśl o tym, ze była to Istota rodzaju
żeńskiego. Cała piątka była ubrana w identyczne szarozielone bluzy i spodnie. Skóra Ich twarzy i rąk miała
kolor „przypalonej skóry”. Joan przyznała potem, że to półkole obserwujących ich Istot „napędziło jej stracha”.

- Nie słyszeliśmy żadnych odgłosów – zeznała potem badającemu to wydarzenie ankieterowi. Robblesowie
dopadli do samochodu, zapalili silnik i uciekli z miejsca zdarzenia.

Istniała możliwość zapomnienia pewnych szczegółów tego zdarzenia, tak jak w wielu przypadkach tego
rodzaju, biorąc pod uwagę to, że świadkowie znajdują się w stanie stresu a nawet szoku. Jednakże Joan
zapamiętała coś, co może być szczególnie ważną rzeczą, a mianowicie: kiedy światła zbliżały się do auta, to
słyszała ona „chór głosów” sączący się bezpośrednio do jej mózgu, a nie uszu.

... Głosy powtarzały: «Nie ruszaj się, nie ruszaj się»! – a kiedy uruchomiliśmy silnik głosy zawyły: «NIE
RUSZAJ SIĘ!!!» Kiedy światła znikły za nami, głosy wreszcie umilkły. Mój ojciec nie słyszał tego tak, jak ja to
słyszałam, ale nie jestem tego taka pewna...

4.9. Humanoid w belgijskim ogrodzie.

Od 1947 roku zanotowano wiele incydentów z NOL-ami i humanoidami. Teraz przedstawię jeden z rzadkich w
Belgii incydentów z humanoidami. Bohaterem tego wydarzenia jest pewien 28-letni Belg, którego inicjały
brzmią V.M. i który mieszka w Vilvorde, kilka kilometrów na północny-wschód od Brukseli.[68]

Pewnej grudniowej nocy 1973 roku, pan V.M. obudził się o godzinie 02:00 i udał się do toalety, znajdującej się

background image

na małym podwórku za kuchnią. Nie chcąc budzić żony nie zapalał światła, tylko wziął latarkę i wyszedł z
sypialni. Gdy doszedł do kuchni, usłyszał dziwny hałas, brzmiący jak upadek jakiejś łopaty czy szufli.
Jednocześnie ujrzał zielonkawe światło sączące się z kuchni. Wyjrzał przez okno i stwierdził, że jego ogród –
zazwyczaj ciemny o tej porze – jest oświetlony jakimś dziwnie zielonkawym światłem przywodzącym na myśl
akwarium. Źródłem tego zielonkawego światła był mały humanoid, a raczej jego ubiór. Miał on normalnie
wyglądające ręce i nogi, ogólnie proporcjonalne do reszty ciała. Ubiór tej istoty wyglądał na metalizowany,
natomiast głowę przykrywał mu hełm z przewodami biegnącymi do czworokątnego pojemnika (?),
umieszczonego na plecach, od barków do pasa tego stworzenia. Ubiór ten nie miał guzików ani eklerów. Wokół
bioder Przybysza znajdował się pas, który emitował czerwone światło z niewielkiego pudełka umieszczonego
tam, gdzie zazwyczaj znajduje się klamra. Znajdujący się w ogrodzie humanoid obsługiwał urządzenie
przypominające odkurzacz lub detektor min. poruszał tym urządzeniem nad kupą liści, wykonując wahadłowe
ruchy od i do siebie. Obserwując go V.M. odniósł wrażenie, że Istota ta ma trudności z poruszaniem się –
zataczała się i uginały się pod nią kolana.

Nagle V.M. skierował nań strumień światła z latarki, humanoid odwrócił się – widocznie nie mógł skręcać szyi i
musiał obracać swe całe ciało, by zobaczyć, co ma za sobą. Wtedy V.M. zobaczył, że humanoid ma ciemną
karnację skóry – poza tym nie widział on ani nosa, ani ust, a jedynie oczy – które były owalne – oraz małe,
punktowe uszy. Oczy humanoida były wielkie i jasne, z zielonymi obwódkami. Źrenice były również owalne i
czarne. Stali tak twarzą w twarz. Humanoid podniósł swą drugą rękę i zrobił znak „V” utworzony przez
środkowy i wskazujący palec. Następnie podszedł do ogrodowego muru i wszedł nań jak mucha – tj. cały czas
prostopadle do podłoża – i znalazł się na drugiej stronie. Po kilku chwilach ukazała się silna biała aura po
drugiej stronie ogrodu. Pomimo wiatru rozległ się silny odgłos i spoza muru podniósł się wolno kulisty obiekt,
który wisiał kilka chwil w powietrzu, a potem odleciał, wydając dźwięk podobny do brzęczenia owada.

V.M. opisując górną część NOL-a porównał ją do kopułki lśniącej pomarańczowo-czerwonym światłem. Dolna
część świeciła czerwienią, na tle której można było zauważyć trzy inne światełka: czerwone, zielone i
niebieskie. Na platformie okalającej NOL-a V.M. zauważył także dziwny emblemat: czarne koło przekreślone
skośnie żółtym znakiem przypominającym błyskawicę. Odlatując NOL pozostawił po sobie świecący ślad,
który rozpadł się na małe plamki.

V.M. nie nawiązał żadnego – werbalnego czy telepatycznego – kontaktu z Istotą, ani nie odczuwał lęku. Nie
odczuwał także żadnych psychofizycznych dolegliwości czy sensacji po kontakcie. Następnego dnia przeszukał
cały ogród, ale nie znalazł żadnego fizycznego śladu odwiedzin nocnego Gościa. Potem już nigdy nie był
trapiony nocnymi odwiedzinami.

4.10. Człowiek-roślina.

To zdarzyło się pewnego pięknego dnia w czerwcu 1968 roku. Jennings Frederick polował na ptaki przy
pomocy łuku i strzał. Nie ustrzeliwszy niczego wracał z próżną torbą do domu. Głęboko zamyślony usłyszał
naraz głos jakby szybko puszczonej do tyłu taśmy magnetofonowej. Zgodnie z tym, co napisał Gray Barker –
głos ten zdawał się mówić: Nie musisz się mnie bać. Chciałbym się z tobą porozumieć. Przybywam jako
przyjaciel. My wiemy o was wszystko. Przybywamy w pokoju. Potrzebuję opieki lekarskiej. Potrzebuję
pomocy.[69]

Kto, czy co nadawało tę wiadomość? Czy Frederick słyszał to oczami czy mózgiem? Nagle ukazało się coś pół-
ludzkiego, długouchego i żółtookiego. To coś miało ręce o trzech palcach o długości 18 cm. Ciało tego czegoś
przypominało łodygę rośliny zarówno w kolorze, jak i w kształcie – było zielone.

Początkowo Jennings sądził, że skaleczył sobie rękę o ciernie, ale później zorientował się, że ten humanoid
(???) zranił jego rękę i wysysał z niej krew! W pewnym momencie oczy stworzenia stały się czerwone i
przypominały rotujące wściekle pomarańczowe koła. Jennings zahipnotyzowany tym stał jak skamieniały.
Transfuzja trwała około minuty, poczym Istota – roślina-wampir puściła go i oddaliła się szybko na szczyt

background image

wzgórza, robiąc przy tym kroki o długości 8 metrów! Jennings wyprowadzony z transu znów poczuł ból
ramienia i udał się do domu. Wkrótce usłyszał buczący dźwięk, który nasunął mu myśl, że człowiek-roślina być
może startuje swym latającym talerzem czy innym pojazdem, w którym tu przybył. Oczywiście w domu
powiedział, że poranił rękę na ostrokrzewach. Historię o swym CE0 z Obcym opowiedział dopiero po paru
miesiącach swemu przyjacielowi o nazwisku Barker.

NOL-e nie były czymś obcym dla rodziny Fredericków. Matka Jenningsa miała też spotkanie w czasie, kiedy on
był w szkole. Po wyprawieniu męża do pracy i dzieci do szkoły myła talerze po śniadaniu. Od czasu do czasu
wyglądała przez kuchenne okno i naraz ujrzała – jak się to jej wydawało – dziecko bawiące się na polu pod
wzgórzami. Pomyślała, ze dzieciak może dotknąć elektrycznego ogrodzenia dla bydła i zdecydowała się ostrzec
dziecko przed niebezpieczeństwem. Gdy zbliżyła się do niego, to zauważyła, iż nie jest to dziecko, a mała
czarna lub ciemnozielona Istota, która zrywała trawę i wkładała ją do torebki. Nieco dalej znajdował się
talerzopodobny pojazd z wysięgnikiem dotykającym gruntu. Istota była przymocowana do NOL-a czymś, co
przypominało kabel. NOL miał 3 m średnicy i 1,6 m wysokości. Był on koloru biało-srebrzystego. Poniżej
kopułki znajdował się rząd okienek. NOL wirował w kierunku zgodnym z kierunkiem ruchu wskazówek zegara
i wydawał buczący dźwięk. Istota wydawała się być bardziej zwierzęciem, niż człowiekiem. Była ona naga,
miała małe uszy stojące jak u zwierzęcia i ogon, co sprawiało wręcz sataniczne wrażenie. Nie dostrzegła rysów
twarzy tej istoty.

Pani Frederick pobiegła do domu, wskoczyła do łóżka i nakryła głowę kołdrą, mając nadzieję, że cokolwiek to
było – zniknie. W parę minut później znów wyjrzała przez okno i zauważyła, że Istota wlazła do NOL-a, który
wystartował. Buczenie nasiliło się, gdy NOL wzleciał w powietrze „tak lekko jak piórko”.

Pani Frederick nie mówiła o tym nikomu, aż jej syn Jennings powrócił ze szkoły. Gdy matka opowiedziała mu o
tym wydarzeniu, natychmiast udał się na pastwisko, gdzie znalazł ślady wgniecenia gruntu. Na podstawie
wielkości śladu doszedł do wniosku, że NOL ważył około tony. Znalazł tam także dziwne pazurzaste ślady i
doszedł do wniosku, że Istota ważyła około 20 kg, a potem Jennings wysłał dokładny opis znalezionych śladów
do USAF. Znalezione ślady wgniecenia i łap (???) potwierdzały to, że jego matka nie uległa halucynacji. Gray
Barker pisze, że USAF zaserwowały im proste wyjaśnienie – BALON METEOROLOGICZNY. (!!!)

Ale to jeszcze nie koniec wydarzeń. Pewnego dnia – a raczej poranka, pomiędzy godziną 01:00 a 04:00 –
Jennings został obudzony silnym błyskiem czerwonego światła. Odruchowo sięgnął pod poduszkę po swój
rewolwer kalibru .38[70] i zaczął poszukiwać przyczyny błysku. Początkowo sądził, że źródłem światła był
piecyk gazowy, ale później zauważył mały pojemnik wielkości jabłka toczący się po podłodze pokoju. Nagle
poczuł jak złapała go czyjaś ręka i uczuł ukłucie igły w lewe przedramię. Stanął twarzą w twarz z trzema
facetami ubranymi w czarne golfy i ciemne spodnie. Na twarzach mieli gogle.[71] Jeden z nich powiedział:

- Psy są bardzo agresywne, więc wszystkie uśpiono.

- A co będzie z nim? – zapytał drugi.

- Wkrótce zaśnie, jest już na wpół śpiący – padła odpowiedź, i do Jenningsa – Nie obawiaj się tej igły, ramię
poboli cię przez dzień czy dwa i to wszystko...

Gdy pojemnik był w zasięgu ręki Jenningsa, ludzie ci nałożyli maski przeciwgazowe i ostatnią rzeczą jaka on
zapamiętał było to, że jeden z nich włożył ten przedmiot do kieszeni. Zgodnie z relacją Jenningsa, faceci
rozciągnęli coś nad jego twarzą i rozpoczęli wypytywanie go o UFO i o to, co on o nich sądzi. Wypytywali go o
to, co sądzi on o czasach współczesnych i o przyszłości. W tym miejscu Jennings stracił przytomność i nie
pamiętał niczego, co działo się z nim potem. Nikt w domu nie mówił mu o dziwnych wydarzeniach tej nocy,
więc sądził, że użyty przez niezwykłych „gości” gaz obezwładnił ich także.

Barker tak wypowiedział się na temat wywiadu z Jenningsem:

background image

Być może to on był jednym z Nich. Być może to on prowadził wywiad ze mną, a mnie się tylko wydawało, że
to ja prowadzę wywiad z nim.

Gray Barker odrzucił później tą myśl, jednakże doszedł później do wniosku, że Jennings jest człowiekiem
opętanym nie przez chorobę umysłową czy diabła, ale przez tajemnicę UFO.

4.11. Trolle, skrzaty i Ukryty Lud.

W oryginale tytuł tego podrozdziału brzmi „The Hidden Ones: Puck and the Wee People”. A rzecz będzie o
tych, którzy towarzyszyli nam od dzieciństwa w bajkach i legendach opowiadanych nam przez naszych
dziadków, rodziców i opiekunów…

W roku 1962, kilku przedsiębiorczych Islandczyków zamieszkałych w małej wiosce postanowiło zbudować
przetwórnię rybną. Zgodnie z islandzkimi tradycjami, każdy właściciel musi złożyć część swych dóbr
materialnych jako ofiarę przeznaczona dla tajemniczego Hidden lub Gömmde Folket -Ukrytego Ludu, i dlatego
kilku wieśniaków wytknęło przedsiębiorcom to, że każda część powinna być budowana zgodnie z tradycjami.
Biznesmeni odpowiedzieli śmiechem. Sprowadzili najnowsze maszyny, materiały budowlane, materiały
wybuchowe i specjalistów do operowania nimi. Sadzili, że jakieś tam głupie wsiowe zabobony nie zatrzymają
postępu. Aliści do czasu. Super-wytrzymałe świdry łamały się jeden po drugim jak zapałki. Pewien stary farmer
twierdził i ostrzegał, że wtargnęli na terytorium Ukrytego Ludu, ale robotnicy wykształceni i oświeceni zbyli go
śmiechem. Nie mogli zrozumieć, skąd na nowoczesnej Islandii wziął się taki stary głupiec. A świdry wciąż się
łamały. W końcu dyrektor przedsiębiorstwa, chociaż niewierzący w te opowieści, zgodził się z sugestią starego
farmera i udał się do miejscowego jasnowidza w celu nawiązania kontaktu z Ukrytym Ludem i dojścia z nim do
porozumienia. Jasnowidz w transie oznajmił dyrektorowi, że na miejscu tym znajduje się jedna, ale super-silna
Istota, która wybrała to miejsce na swe mieszkanie. Jednakże Istota ta nie była nieprzejednana. Gdy jasnowidz
wyjaśnił jej, że biznesmen potrzebuje tego terenu, zgodziła się przenieść się na inne miejsce. Ów troll[72]
poprosił o pewien czas na znalezienie sobie nowego miejsca. Po 5 dniach znów zapuszczono świdry w grunt i
okazało się, że interes został ubity. Żaden ze świdrów się już nie złamał...

W wielu tradycjach – szczególnie na Wyspach Brytyjskich i w Skandynawii – brzmią echa starych legend o
istotach zamieszkujących magiczne królestwo , znajdujące się pod powierzchnią ziemi – Asgard lub Asgård.
[73] Legendy te wskazują na istnienie Istot będących pośrednim ogniwem pomiędzy człowiekiem a Aniołem.
Ten dziwny lud wciąż miesza się w nasze ludzkie sprawy, czasami nam szkodząc, czasami pomagając...

Kilku specjalistów-biblistów doszukuje się w tych Istotach zbuntowanych aniołów, których wyrzucono z Nieba
po próbie rebelii Lucyfera. Ci „zdegradowani” aniołowie, czy jak kto woli – demony – obrali sobie nowe
miejsce życia na Ziemi, zmieszali się z ludźmi i utworzyli nowy gatunek – coś pośredniego pomiędzy ludźmi a
aniołami. Czymś takim – a bardzo interesującym przykładem wspólnym dla wielu kultur – może być słowo
Pukwadżin. Jest to słowo wspólne dla wszystkich kultur amerykańskich[74], a oznacza dosłownie mali
znikający ludzie. Europejczycy maja swoje elfy, które można porównać właśnie do Pukwadżinów. „Słodki
Puck” Williama Szekspira kpiąco śmieje się z naszej głupoty.[75] Słowo Puke jest znane w dialektach
teutońskich i skandynawskich – w tych ostatnich występuje również słowo Spok – a oznacza to małego duszka,
coś w rodzaju polskiego krasnoludka (bożątka) albo ducha (widmo). Puke kojarzy się z niemieckim słowem
Spuck – zły i brzydki demon, kobold, i holenderskim Spook – duch, a także z irlandzkim Pooke i kornwalijskim
chochlikiem Pixie.[76] Sufiks -dżin w słowie Pukwadżin kojarzy się automatycznie z arabskim słowem al-ğinn
albo dżin – baśniową istotą zamieszkującą magiczne lampy... Zadziwiające jest rozpowszechnienie
występowania tego słowa czy jego fragmentów.[77] Wygląda na to, że zjawisko małych znikających ludzików
jest uniwersalne dla całego świata.[78]

W ciągu stuleci wielu ludzi usiłowało udowodnić ich istnienie, no i nazywano Ich różnie. Pomawiano o różne
brzydkie rzeczy, takie jak m.in. namawianie i kuszenie ludzi do złego, porywanie dzieci i dorosłych do

background image

podziemnego królestwa, i wiele innych różnych psot. Z drugiej strony duszki te czasem były posłuszne woli
ludzi i nawet pomocne. Ochraniały dzieci, przy których porodzie asystowały.

Najciekawszym jest to, że wszystko wskazuje na niewątpliwy związek pomiędzy Ufitami a tymi Istotami. Co
więcej – Oni wchodzą w nasze najintymniejsze sprawy. Wiele przykładów CE3 i CE4 wskazuje na to, że Oni
chcą dokonać skrzyżowania naszych gatunków – stąd często mówi się o porywaniu mężczyzn, kobiet i dzieci
przez NOL-e. Opowieści i relacje wspominają też, że widziano NOL-e nad pokładami różnych minerałów.
LGM kopią dziury w ziemi w ich poszukiwaniu. A co się dzieje z ludźmi, którzy nieopatrznie wejdą Im w
paradę? Ano właśnie – opowiem teraz historię, która jeszcze 400 lat temu uchodziłaby za bajkę.

4.12. Przypadek Rivalino da Silvy.

17 sierpnia 1962 roku, Rivalino da Silva – górnik z Diamantiny w Brazylii, „nakrył” dwóch dziwnych ludzików
na kopaniu dołu. Ludziki te miały około 120 cm wzrostu, a widząc nadchodzącego da Silvę uciekły w krzaki.
Zanim górnik otrząsnął się ze zdumienia, obiekt w kształcie kapelusza uleciał z dużą prędkością w niebo. Gdy
następnego dnia opowiedział o tym kolegom z kopalni – ci wyśmiali go. Ale na tym się wcale nie skończyło!

Wczesnego ranka, dnia 20 sierpnia, jego 12-letni syn Raimunda został obudzony przez obce głosy. Przysięgał
potem, że słyszał wyraźnie kogoś, kto mówił: Rivalino jest tutaj – musi być zniszczony! Raimunda zobaczył
cień kogoś, kto nie wyglądał jak istota ludzka, niewysokiego, kto raczej wpłynął a nie wszedł do pokoju. Nagle
jego ojciec zaczął poruszać się jak w transie. Otworzył drzwi i poszedł w kierunku dwóch wielkich kul światła,
które unosiły się około 2 metry nad ziemią. Obiekty buczały i błyskały światełkami. Raimunda krzyknął do
ojca, by ten wracał, ale on wciąż szedł w kierunku świecących obiektów. Zanim chłopiec zdążył podbiec i
pociągnąć ojca za rękę do tyłu, jedna z kul wyemitowała ciężki, żółty obłok dymu, który dokładnie zakrył jego
postać. Gdy obłok rozwiał się, świecące kule znikły tak, jak i Rivalino da Silva...

Raimunda wraz ze swymi braćmi Fatimo i Dircen pobiegli na policję i tam złożyli sensacyjne i niewiarygodne
oświadczenie. Policja natychmiast zaczęła śledztwo. W pobliżu domu da Silvy znaleziono dziwną, wymiecioną
z pyłu i kurzu przestrzeń o średnicy 5,5 metra. Nie znaleziono żadnych śladów stóp, czy pojazdu kołowego.
Policjanci znaleźli jedynie kilka kropli krwi w odległości 55 m od domu, ale nie udało się jej zidentyfikować.
Później usiłowano udowodnić chłopcu, że to on zamordował ojca, ale rychło okazało się, że był on psychicznie
niezdolny do mordu. W dodatku pewien rybak oświadczył, że widział kule świetlne okrążające dom da Silvy
wieczorem, 19 sierpnia. Tymczasem jego koledzy opowiedzieli policji o jego spotkaniu z dwoma LGM... No
cóż – sprawę jak w takich przypadkach – umorzono i odłożono ad acta.

4.13. PrzygodaVillas-Boasa.

Kolejnym klasycznym przykładem zapisanym w annałach ufologii jest historia młodego Brazylijczyka –
Antonia Villas-Boasa.[79] Ten młody rolnik mieszkał w pobliżu miasta Francisco de Sales w stanie Minas
Gerais. W dniu 15 października 1957 roku, został on porwany na pokład wielkiego, jajowatego NOL-a z trzema
podporami. Jego pasażerowie byli niemal takiego samego wzrostu, co porwany – 160 cm. obezwładnionego
wciągnęli na pokład UFO, rozebrali do naga i poddali badaniom przy pomocy igieł i innych aparatów. Potem
wrzucili go do pomieszczenia, w którym znajdowała się zupełnie naga kobieta, należąca do „obcej” rasy. Jej
rysopis był następujący: oczy duże i niebieskie, nos prosty, wysokie kości policzkowe, usta niemal pozbawione
warg oraz ostro zarysowany podbródek. Ta młoda kobieta musiała być bardzo „gorąca”, bowiem Antonio
wyszedł z tej przygody z... objawami lekkiej choroby popromiennej.[80] (!!!) Jakie to romantyczne! Czyżby był
to przykład na to, że Oni zawsze byli i są wśród nas, mało tego – koegzystują z nami i manipulują nami na
tysiące sekretnych a subtelnych sposobów? Czy w mitach i legendach znajduje się racjonalne jądro, które
przetrwało przez stulecia? Wydaje się, że tak!

ROZDZIAŁ 5 – Reperacje NOL-i.

background image

W trakcie prowadzenia śledztwa w sprawie istnienia Nieznanych Obiektów Latających ufolodzy się nim
zajmujący doszli do wniosku, że jesteśmy nawiedzani – lub jak kto woli odwiedzani - przez pozaziemskie, w
pewnych momentach boskie Istoty, które nam pokazują swoje graniczące z cudami możliwości. Istnieje jednak
pewna kategoria doniesień o stwierdzonych faktach zaobserwowania gorączkowych i ręcznych napraw tych
urządzeń przez Pasażerów NOL-i. takie doniesienia rzucają więcej światła na zagadnienie pochodzenia
nieznanych Istot i ich cel pobytu na Ziemi.

W swej wcześniejszej pracy pt. „Gods of Aquarius” zasugerowałem, że takie zdarzenia mogłyby nasunąć nam
taką myśl: Skoro wytwory naszej (czy innej) kultury się psują, to nasza czy inna kultura wymaga
natychmiastowej naprawy...

5.1. Ufonauci przybywają na wezwanie.

Pan Jones i troje dzieci już spali, a pani Jones oglądała program „The Tonight Show” z Johnnym Carsonem.
Kiedy pani Jones weszła do kuchni, by się czegoś napić, jej uwagę przykuło coś, co przypominało helikopter
unoszący się nad linią wysokiego napięcia, która przebiegała na północ od domu. Helikopter wisiał nad tą linią
w odległości ćwierć mili[81] na wschód od domu. NOL zmierzał bardzo wolno w kierunku domu i naraz pani
Jones uświadomiła sobie, że to wcale nie jest helikopter.

Usiłowała obudzić męża, ale się jej to nie udało. Powróciła więc do kuchni. Pojazd wisiał już w odległości
zaledwie 4 m od domu, i wtedy zauważyła ona „ludzi” we wnętrzu pojazdu – mężczyznę i dwie kobiety. Ów
mężczyzna wpatrywał się w panią Jones. Później zeznała ona, że: ...Ich kształty były podobne do naszych...[82]
Sam pojazd przypominał swym wyglądem planetę Saturn. „Ludzie” na pokładzie NOL-a wyglądali jak sylwetki
wycięte z czarnego kartonu. Pani Jones nie była w stanie dostrzec żadnych kolorów, a jedynie kształty zdradzały
Ich płeć.

Gdy mężczyzna wbił w nią swój prawie hipnotyzujący wzrok, pani Jones poczuła lęk. Patrzyła tak przez pół
minuty, i w końcu udało się jej oderwać odeń swój wzrok. Obserwowała Ich jednak kątem oka. „Człowiek” ów
stał przed czymś, co wydawało się być pulpitem kontrolnym czy tablicą rozdzielczą i pilotował pojazd, który
poruszał się bardzo wolno. Potem znów spróbowała – zresztą bezskutecznie – obudzić swego męża. Tymczasem
jedna z kobiet podała coś mężczyźnie – To było niewielkie coś, przedmiot przypominający filiżankę kawy.
Mężczyzna był bardzo muskularny, ale cała trójka wyglądała miło i przyjaźnie, i była ładnie i harmonijnie
zbudowana. Ich głowy i ciała wyglądały na ludzkie. Wprawdzie pani Jones nie pamięta, czy mieli włosy, ani nie
widziała Ich ciał poniżej pasa, ale było dla niej oczywiste, że są to normalni ludzie. Ich pojazd miał kolor albo
biały, albo srebrzysty.

W chwilę później NOL odleciał wzdłuż linii wysokiego napięcia i dopiero wtedy zobaczyła ona kolorowe
światełka umieszczone na „pierścieniu” NOL-a. poza tym NOL pozostawiał za sobą mglisty ślad, który szybko
się rozwiał. Światełka były koloru czerwonego, zielonego i niebieskiego. Tej nocy pani Jones nie mogła zasnąć,
zaś jej mąż spał spokojnie do rana.

5.2. „Monterzy” NOL-a z Montany

Incydent ten, w którym NOL był najprawdopodobniej naprawiany przez swą załogę został zrelacjonowany
przez panią Leonę Nielson z miejscowości Walla-Walla , (WA).[83]

Według jej relacji, w lutym 1970 roku jechała ona z dwoma innymi kobietami do swego domku w Montanie, w
pobliżu Glacier Park. Trzy przyjaciółki podziwiały piękno okolicy w świetle Księżyca, a zwłaszcza refleksy
świetlne na śniegu otulającego Flat River. Ciszę zimowego wieczoru zakłócał jedynie trzask płonących
smolnych polan na kominku.

Około godziny 01:00 panie udały się na spoczynek, ale pani Nielson nie mogła zasnąć. Naraz okno jej sypialni

background image

rozjaśnił silny blask, jakby od reflektorów samochodowych, ale okno jej pokoju wychodziło na rzekę. Wstała i
wyszła na zewnątrz. Ujrzała długi przedmiot z kopułką i platformą umieszczoną poniżej jej. Obiekt ten był
najwidoczniej naprawiany przy użyciu aparatury spawalniczej, bowiem odskakiwały odeń potężne iskry, które
przelatywały przez rzekę i upadały na jej brzeg, przy domku.

Jedna z przyjaciółek dołączyła do świadka i obie kobiety obserwowały to przez pół godziny. Nagle iskry zgasły
i dziwny pojazd znikł. Pani Nielson zrelacjonowała, że widziały tam dwóch ludzi biegających wokół platformy
tego pojazdu. Opisywały Ich wygląd jako mężczyzn mających 170 cm wzrostu, odzianych w kombinezony
narciarskie. Ich głowy nie były odkryte. Poruszali się jak ludzie. Platforma, po której się poruszali miała 2 m
szerokości, zaś cały pojazd miał średnicą 16-17 m.

- Ani moja przyjaciółka, ani ja nie wpadłyśmy w panikę i nie uciekałyśmy – oświadczyła pani Nielson. – Sama
nie wiem, dlaczego?...

5.3. Incydent w New Berlin (NY).

Podobny incydent wydarzył się w stanie Nowy Jork, w dniu 25 listopada 1964 roku, w okolicy miejscowości
New Berlin. Po raz pierwszy od 4 lat niebo było tam jasne i bezchmurne. Była piękna, księżycowa noc, jedna z
tych, kiedy można do woli napawać się widokiem wygwieżdżonego nieba – myślała Marianne. Oboje wraz z
mężem Richardem – inżynierem-chemikiem przebywali u swych rodziców w Dzień Dziękczynienia. Zatrzymali
się u rodziców Richarda, którzy mieszkali o milę na południe od New Berlin. Richard wraz z ojcem udali się na
polowanie. Marianne choć zmęczona, nie mogła zasnąć, więc zdecydowała się na mały spacer. Po wyjściu z
domu spojrzała w niebo i zauważyła tam meteor, który wykonał regularny łuk na sferze niebieskiej i upadł poza
wschodnim horyzontem. Potem ukazał się drugi, ale ten widocznie nie miał zamiaru przestrzegać praw fizyki,
jak zwykły to robić zwyczajne meteory, które bardzo często widoczne są w listopadzie.[84] Meteor ten leciał w
dół po linii prostej, w ślad za pierwszym, ale wyglądało na to, że opada ponad autostradą, trochę bardziej na
wschód – na okolicę Five Corners.

Marianne zorientowała się, że nie patrzy na meteor – jego światło było zbyt intensywne i zbyt jasne – jak od
lampy kwarcowej. Nigdy w życiu nie widziała czegoś podobnego. I wtedy usłyszała niskie buczenie.

Marianne zawołała teściową, by przyszła i zobaczyła to dziwne zjawisko. Później przejechał koło niej jakiś
samochód, potem drugi – którego pasażerowie na widok świetlistego zjawiska zjechali na pobocze. Tymczasem
NOL zmierzał w kierunku Marianne. Na ten widok, kierowca dodał gazu i zwiał z miejsca incydentu. Marianne
miała zamiar zrobić to samo, ale właśnie w drzwiach domu ukazała się teściowa. Wtedy obiekt zatrzymał się.
Początkowo teściowa zamierzała wciągnąć Marianne do domu, ale potem zmieniła zdanie i chciała się przyjrzeć
zjawisku. Tymczasem NOL zawisł nieruchomo nad drogą, kilkadziesiąt metrów od domu.

- Czułam się zdenerwowana – powiedziała później Marianne do indagującego ją ankietera.[85] Pies matki
Richarda stał teraz przy nodze swej pani trzęsąc się i piszcząc ze strachu. Kierowca trzeciego samochodu
postąpił dokładnie tak, jak dwaj poprzedni – przydusił gaz do dechy i uciekł.

Tymczasem NOL wolno ruszył z miejsca, przeleciał nad małym strumieniem i osiągnął grzbiet wzgórza w
odległości około 1.300 m od domu i tam wylądował. Marianne nie słyszała odgłosu pracy jego silników, ale
wciąż widziała jasne światło płynące od obiektu.

Było bardzo zimno, więc teściowa wyperswadowała jej, by weszła do domu, skąd w dalszym ciągu
kontynuowała obserwację z okna przy pomocy lornetki. Była godzina 01:00. lornetka niewiele jej pomagała z
powodu silnego światła bijącego od NOL-a, tym niemniej udało się jej zaobserwować jakiś ruch koło niego,
wywołany obecnością człekopodobnych Istot. Światło wydobywało się z dolnej części NOL-a, który spoczywał
na podporach. Marianne obserwowała człekokształtne Istoty, które nosiły coś w rodzaju skrzynek
narzędziowych. Nie jest pewna, ile tych Istot było – 2 czy 3. Skrzynki te były umieszczone na piersiach

background image

humanoidów. Wzrost tych Istot oszacowała ona na 180-210 cm, zaś średnica oświetlonego przez NOL kręgu na
3 metry.

Marianne dała lornetkę swej teściowej, by ta też przyjrzała się NOL-owi i Ufitom. Zgodnie z oświadczeniami
obu kobiet, Istoty te były ubrane w rodzaj ściśle przylegających do ciała kombinezonów, przypominających
skafandry dla płetwonurków o rozmiarach 5-6. Ubiory te były ciemne, zaś dłonie tych Istot jaśniejsze od nich.
Ogólnie rzecz biorąc Oni wyglądali jak ludzie, tylko byli wyżsi.[86]

- Pracowali przy tym pojeździe tak, jak mój ojciec przy maszynach rolniczych – oświadczyła Marianne. –
Posługiwali się narzędziami jak ludzie, gdy zepsuje się im jakaś maszyna – dodała.

W pewnym momencie pojawił się drugi NOL i wylądował w pobliżu pierwszego. Wysiadło z niego 4 czy 5
Istot, które przyłączyły się do tych, które pracowały przy pierwszym UFO. Istoty te przybyły w chwili, kiedy ci
pierwsi usunęli coś, co przypominało silnik czy inne źródło napędu z centrum NOL-a, wtedy „nowi” dołączyli
do tamtej załogi i podjęli z nimi wspólną pracę. Marianne zeznała potem, że ci ludzie pocięli coś, co
przypominało kabel na równe części użyli ich do naprawy statku. Istoty te klęczały lub półleżały w czasie pracy.
Było ich tam 10 czy 12. Kilku z Nich coś wyjmowało z pojazdu, a inni coś wmontowywali do niego. Marianne
oświadczyła, że nie mogła zobaczyć dokładnie tych Istot bez lornetki, ale przez nią widziała je doskonale. Obie
kobiety czuły lęk, jednak najbardziej bał się pies, który bez przerwy trzymał się swej pani. Tym niemniej obie
zdecydowały się czekać i patrzeć, co będzie dalej.

- Wiesz – powiedziała Marianne – mogłyśmy zawołać kogoś, ale sądzę, że przeszkodzilibyśmy Im w naprawie,
zwłaszcza gdyby ktoś użył broni. Marianne była przekonana, że Ufonauci wiedzieli o tym, że nie ma ona
zamiaru wzywać pomocy czy policji było to dla niej oczywiste, że Oni ją obserwowali tak, jak ona
obserwowała Ich.

Minuty urastały zwolna w godziny, i o 04:30 Istoty zamontowały „silnik” w dolną część UFO. Ale zrobili to
widocznie niedokładnie, bo wymontowali „to” z powrotem. Znowu powtórzyło się cięcie kabli i
wmontowywanie ich na właściwe miejsce. Wszystko powtórzyło się po raz trzeci i w końcu udało się Im
poskładać to wszystko prawidłowo. Istoty pozbierały narzędzia i powróciły do swych NOL-i. o godzinie 04:55
pierwsze UFO wystartowało i odleciało. W minutę później znikł także drugi NOL. – To była bardzo długa noc –
skomentowała Marianne.

Już za dnia Marianne z mężem postanowili pójść na miejsce lądowania obu NOL-i, by poszukać jakichś śladów
materialnych Ich lądowania i pobytu. Po przybyciu na miejsce znaleźli 3 miejsca z trójkątnymi wgłębieniami,
głębokimi na 45 cm, co wskazywałoby na to, ze spoczywało tam coś wyjątkowo ciężkiego. W czasie
przeszukania terenu Marianne znalazła coś, co wydawało się być krótkim odcinkiem kabla, który ona opisała
jako rurkę o średnicy 1 cala[87] owiniętą w papieropodobny materiał. Rurkę zrobiono z metalu o wyglądzie
glinu, ale o wiele miększego od niego.

Po powrocie do domu rodziców Richarda, jego matka schowała ten „kabel” – ale kiedy ankieterzy zaczęli badać
tą historię, rychło wyszło na jaw, że ów „kabel” znikł. Nie można go było znaleźć. Sceptycy orzekli, że go
nigdy nie było. Optymiści zaś orzekli, że po prostu się zdezintegrował czy zdematerializował, jak to często
bywa w takich przypadkach.[88]

ROZDZIAŁ 6 – Roboty i androidy.

W odpowiedzi na ludzkie pragnienie posiadania jak największej ilości wolnego czasu, nauka zamierza
zwiększyć możliwości robotów i przystosować je do trudnych, niebezpiecznych i co tu ukrywać – brudnych
robót. [...] Podobnie może być z innymi, wyżej zaawansowanymi cywilizacjami. W każdym razie, choć
wygląda na to, że Ufonauci są humanoidalnymi istotami, to jednak wiele raportów o CE0 – CE4 wskazuje na to,
że załogi owych tajemniczych pojazdów wydają się być bardziej „robotoidalne” niż humanoidalne. Jeden z

background image

takich przypadków miał miejsce w dniu 9 stycznia 1976 roku, w okolicy Saint Jean-en-Royans we Francji:

6.1. Przygoda Jeana Doleckiego.

Bohaterem tego incydentu jest Jean Dolecki, który krytycznego dnia prowadził swą półciężarówkę po bocznej
drodze. Około godziny 19:00 Dolecki ujrzał naraz świetlistą kulę na ciemnym niebie. Ponieważ był to piątkowy
wieczór, a Doleckiemu śpieszyło się do domu po całotygodniowej harówce, więc początkowo nie zwrócił na nią
uwagi. Ale kiedy NOL zwolnił i zaczął tracić wysokość jednocześnie zbliżając się do niego, Dolecki zwolnił i
przyjrzał się temu bliżej. Obserwował to z dokładnością, jakiej nauczył go pewien stary bałtycki marynarz.

Odniosłem wrażenie, że jest to bardzo wielka kula, która świeciła tak, jakby była owinięta cynfolią. Sądziłem,
że «to» leci wprost na mnie.

Dolecki zahamował gwałtownie i stanął po prawej stronie drogi. Zafascynowało go światło płynące od obiektu.
Wyłączył światła w samochodzie, by mieć lepszy widok.

Świetlista kula wylądowała na polu w odległości około 100 m od niego. Dolecki ocenił jej średnicę na 13-16 m.
Górna część NOL-a była wyraźnie większa od dolnej. Nie sądzę, by ten obiekt wylądował na ziemi –
oświadczył potem ankieterowi – bowiem spód UFO emitował oślepiające światło, które jednak nie rozchodziło
się dookoła. Dolecki przyznał, że odczuwał strach, ale nie schował się za ciężarówką tylko cofnął się o kilka
kroków w tył. Widocznie ciekawość była silniejsza od strachu.

Następnie zobaczył on otwierające się drzwi w górnej części sferoidy. Ich wysokość wynosiła jakieś 2 m. W
otwartym luku ukazały się trzy Istoty odziane w srebrzyste stroje. One nie były ludźmi! Daję na to słowo! To
były roboty! Wielkie roboty! Tak wysokie, jak te drzwi! Ich ruchy były sztywne, bez płynności, jak opuszczali
NOL-a. zauważyłem, że miały one małe nóżki, a ich ramiona wyciągały się teleskopowo, jak wędka. Głowy
robotów były kwadratowe. Ale niestety Dolecki nie potrafił o nich powiedzieć czegoś więcej. Te trzy roboty
oddzieliły się od NOL-a, ale na krótki dystans. Poruszały się jak mechaniczne zabawki, urywanymi skokami,
równoważąc ramionami swe kroki. Nie poruszałem się, nie mogłem zrobić wdechu! Pomyślałem, że światła
postojowe mojego wozu przyciągną ich uwagę, ale nie – one mnie nawet nie dostrzegły – oświadczył Dolecki.
Po około 10 minutach roboty ponownie weszły na pokład NOL-a. drzwi zamknięto i pogasły światła z
wyjątkiem jednego na samym czubku sferoidy. NOL wystartował w górę z fantastyczną prędkością.

Powróciłem do kabiny mojego wozu i tam przeżegnałem się. Trzęsło mną solidnie i nie mogłem zapalić silnika.
Była tylko jedna rzecz, której pragnąłem – jak najszybciej znaleźć się w domu – przyznał Dolecki.

Dolecki wreszcie dotarł do domu, gdzie jego żona i córka jadły kolację. Opowiedział im całą historię. Pomimo
ich sceptycyzmu zadzwonił na policję donosząc o niezwykłym spotkaniu. Dyżurujący inspektor okazał się o
wiele mniejszym sceptykiem, niż żona i córka. Nie robił głupich uwag na temat NOL-i, które uważał za rzecz
realną od 1974 roku, kiedy to dwóch jego podwładnych zobaczyło tajemniczy obiekt latający nad St. Nazaire-
en-Royans. Dolecki – jak wykazało dochodzenie – miał opinie człowieka niepodatnego na sugestie i
halucynacje oraz niezdolnego do płatania głupich żartów.

Dochodzenie wykazało także, że byli inni świadkowie tego wydarzenia – rolnicza rodzina Alphonse’a Carrusa.
Tegoż wieczora, rodzina Carrusów oglądała program TV, w czasie którego kilkakrotnie na ekranie przesuwały
się pasma liter i cyfr, zaś w pewnym momencie obraz w ogóle znikł. Obydwa te wydarzenia – obserwacja
Doleckiego i dziwne zachowanie się telewizora Carrusów pozostawały ze sobą w ścisłej koincydencji. Jednakże
inna rodzina farmerska mieszkająca w pobliżu nie stwierdziła żadnych sensacji. I na tym kończy się sprawa
Doleckiego, ale tylko dla niego, bowiem istnieje cała masa doniesień o pojawianiu się UFO nad tym regionem
Francji.

6.2. Gigant z Domene.

background image

Jedną z tego rodzaju spraw był przypadek, który wydarzył się w nocy 5/6 stycznia tego samego roku. Jego
bohaterem był 10-letni Jean-Claude Silvente, mieszkający w okolicach Domene we Francji. Chłopiec opowiadał
o „gigancie”, który ubrany był w jednoczęściowy strój polśniewający kolorowymi światełkami, który wyszedł z
tajemniczego pojazdu. Chłopiec oczywiście przeraził się przybysza. „Gigant” ruszył na chłopca, który uciekł co
sił w nogach. Nie był on jedynym świadkiem incydentu, jako że „gigant” w maszynie pojawił się ponownie w
nocy 6/7 stycznia i to dokładnie w tym samym miejscu, co poprzednio. Tym razem świadkami była matka Jean-
Claude’a, jego siostra Elaine i jej szkolny kolega Marcel Solvini – lat 20. Opisali oni NOL-a jako kulę, która
wyglądała jak wielki czerwony reflektor, zstępujący z nieba prosto na nich. Świadkowie uciekli z tego miejsca i
zameldowali władzom o ukazaniu się NOL-a i jego dziwnego Pasażera.

6.3. Cylindryczni humanoidzi z Long Prairie, (MN).

19-letni Tomas Townsend, pracownik radiostacji KEYL w Long Prairie, MN, jechał na zachód autostradą I-29.
Zdarzenie to miało miejsce w dniu 23 października 1965 roku, o około 19:15 w odległości około 7 km od Long
Prairie. W momencie, kiedy młodzieniec z dużą prędkością pokonał zakręt i wyszedł na prostą, z przerażeniem
dostrzegł stojący na środku drogi wysoki obiekt. Przerażony Townsend przydusił pedał hamulca do oporu.
Samochód z poślizgiem zatrzymał się w odległości 4 m od czegoś, co później opisał on jako „statek rakietowy”.
Silnik, światła i radio samochodu przestały działać, ale pomimo tego pole widzenia było oświetlone.
„Rakietowy statek” wyglądał jak cylinder zaślepiony z jednej strony i Townsend ocenił jego wymiary na 3 x 10
m.[89] Był on przerażony możliwością kolizji z tym przedmiotem usiłował uruchomić silnik, ale bezskutecznie.
Wyszedł zatem z auta i podszedł do obiektu, który wydawał się całkiem opuszczony. W pewnej chwili zdębiał,
bo od „rakietowego statku” oddzieliły się trzy nieprawdopodobne postacie – były to trzy małe cylindry, które
poruszały się na pajęczych nóżkach, nie grubszych od ołówka. Aczkolwiek nie miały one żadnych cech
zewnętrznych, to ich ruchy były bardziej ludzkie, niż robocie – maszynowe...

Townsend nie pamięta, jak długo stał twarzą w twarz z dziwnymi obiektami, istotami (???). Po pewnym czasie
powrócił do samochodu, a trzy „roboty” wycofały się także do swego pojazdu, gdzie znikły w jaskrawym
promieniu światła, który wyemitowano z dolnej sekcji statku. Townsend obserwował tą scenę przez przednią
szybę swego wozu. Światło przybrało na mocy, jak i buczący dźwięk, który boleśnie wwiercał się w jego uszy.
Gdy „rakieta” wystartowała, snop światła był tak jasny, że okolica była oświetlona a giorno. Będąc już w
powietrzu, NOL zgasił światło z jego spodniej części. W tym samym momencie silnik, radio i światła wozu
zaczęły pracować normalnie. Samochód, który dotąd stał (zatrzymany przez Townsenda) samoczynnie ruszył z
miejsca. Townsend powiedział później, że był pewien, że kluczyk w stacyjce był na pozycji zerowej – STOP –
albo MAR. W każdym razie nie na AVV.[90]

Zdenerwowany do ostateczności zawrócił i pojechał z powrotem do Long Prairie, gdzie od razu udał się do
biura szeryfa i opowiedział mu o tym, co wiedział. Szeryf James Bain z policjantem Luvernem Lubovitzem z
trudnością uspokoili młodzieńca, który musiał być porządnie przestraszony, i jak opisali później obaj stróże
prawa – był on podekscytowany, nerwowy i roztrzęsiony, a Lubitz dodał, że także ... był straszliwie
zdenerwowany.

Pierwszą rzeczą, którą Townsend oświadczył obu policjantom było: nie jestem wariatem, pijakiem ani
ignorantem. Policjanci zgodzili się z nim, chociaż jeszcze nie wiedzieli, dlaczego Townsend tak powiedział.
Wszyscy, którzy go znali, określali go jako ciężko pracującego, zrównoważonego abstynenta. Townsend był
bardzo religijny i całe lato spędził jako doradca duchowy na obozie biblistów. Policjanci wysłuchali całej
historii i zadziałali bezzwłocznie i chociaż Townsed nie miał ochoty na powrót na miejsce CE, policjanci
namówili go do tego, by wskazał im to miejsce.

Po przyjeździe na miejsce tego CE3, wszyscy trzej mężczyźni widzieli pomarańczowe Nocne Światło (NL)
poruszające się po północnej stronie nieba. Lubitz sądził, że było ono bardziej żółto-białe niż pomarańczowe,
rozbłyskujące i przygasające, ciągnące za sobą rodzaj smugi.

background image

Bliższe zbadanie miejsca lądowania odkryło trzy ślady jakiejś oleistej substancji w formie długich smug
pozostawionych na chodniku. Miały one wymiary 100 x 10 cm. Lubitz powiedział potem, że nigdy w swej
policyjnej karierze, nie spotkał się z takimi śladami. Pokręcili się jeszcze po terenie, a potem powrócili do Long
Prairie. Szeryf Bain nie mógł określić przyczyny powstania tych śladów. Jedynym logicznym wytłumaczeniem
była niewiarygodna historia opowiedziana przez Townsenda...

6.4. Lśniące roboty i wibrujący dźwięk.

Wieczorem, dnia 18 października 1963 roku, kierowca ciężarówki Eugenio Douglas prowadząc swój trak został
oświetlony bardzo jasnym światłem. Było to na autostradzie w pobliżu Monte Maix, Argentyna. Relacje o tym
przekazali reporterzy gazet „El Diario” i „O Journal”[91], którzy przeprowadzili wywiad z bohaterem
incydentu.

Jadąc drogą, Douglas został naraz znienacka oślepiony ostrym białym światłem. Miał on niewiele czasu nad
zastanawianiem się nad jego źródłem. W chwilę później poczuł silną wibracje całego ciała spowodowana
dziwnym dźwiękiem. Stracił panowanie nad kierownicą i omal nie wylądował z ciężarówką w rowie. Wtedy
dopiero zdał sobie sprawę z tego, że światło wydobywa się ze lśniącego dysku o średnicy 8 m blokującego
autostradę. Gdy trochę ochłonął z pierwszego szoku, zauważył zbliżające się do niego trzy „niemożliwe do
opisania istoty”, które porównał do „lśniących metalowych robotów”. Przerażony do ostatnich granic
wyskoczył z kabiny ciężarówki i czterokrotnie wypalił z rewolweru w stronę zbliżających się „potworów”,
poczym uciekł przez pola. Wreszcie kiedy zatrzymał się, by złapać oddech, odwrócił się i zauważył trzy
„roboty” embarkujące się na pokład NOL-a. strzały z broni palnej nie wywarły na nich żadnego wrażenia.
Zanim dysk odleciał, to wykonał kilka przelotów nad przerażonym kierowcą, i to lotem koszącym.

Za każdym takim przelotem – oświadczył Douglas – odczuwałem falę strachu, uderzenie gorąca i nieprzyjemne
sensacje.

Douglas pobiegł do Monte Maix. Gdy przybył na policję, był w stanie niemalże histerii. Na poparcie swej
niewiarygodnej historii pokazał niezwykłe oparzenia skóry, które po obejrzeniu przez lekarza zmusiły go do
wydania następującej opinii: Tak niezwykłych oparzeń jeszcze nigdy w życiu nie widziałem...

Z kolei reporterzy dziennika „Acción”[92] opublikowali wywiad z tym lekarzem, który dodał do powyższego
stwierdzenia także i to, że nie jest on w stanie podać zadowalającego wyjaśnienia powstania tychże oparzeń...

6.5. Policjant kontra metalowy robot.

Jeff Greenshaw – szef policji w Falkville, (AL) oświadczył, iż przyjął telefoniczne powiadomienie o tym, że w
okolicy pojawił się NOL z oślepiającymi światłami. Po przyjeździe na miejsce zobaczył nie NOL-a, ale
„metalowe stworzenie” stojące na środku drogi.

Wyskoczyłem z radiowozu i mówię: «Cześć dziwaku!» – ale on nic nie powiedział. Wtedy cofnąłem się,
wyjąłem z wozu aparat fotograficzny i pstryknąłem kilka zdjęć. Greenshaw dodał, że ta dziwna Istota uciekła,
kiedy włączył światło stroboskopowe na dachu radiowozu... Wskoczyłem do samochodu i puściłem się za nim
w pogoń, ale nie mogłem jej dogonić – biegła szybciej, niż każda żywa istota, która widziałem!!![93]

Greenshaw opisał istotę jako robotopodobną, milczącą, bez rysów twarzy i z czubkiem na głowie.

Rzecz dziwna – po tym incydencie Greenshaw został dotknięty serią niepowodzeń osobistych, włączając w to
zniszczenie swego domu przez pożar. Skomentował to w ten sposób, że Ktoś pragnie zmusić go do opuszczenia
Falkwille, ale on tego nie zrobił. Obecnie święcie wierzy w to, że zdjęcia, które zrobił, przedstawiają istotę z
innej planety.[94]

background image

6.6. Robot na poboczu drogi.

Pani Robinson jechała właśnie z Huntswille (AL) do Tifton (GA) po południu, dnia 19 października 1973 roku.
Zatrzymała się tylko na stacji benzynowej, gdzie uzupełniła zapas paliwa i dokonała przeglądu technicznego
auta, po czym pojechała dalej z dużą prędkością. Gdy do Tifton pozostało jej jakieś 20 minut jazdy drogą
międzystanową I-75, silnik jej samochodu zgasł bez żadnej przyczyny. Miało to miejsce o godzinie 15:30, o ile
dobrze pamięta. Przez parę minut samochód bezwładnie toczył się po szosie. Pani Robinson udało się zjechać
na pobocze autostrady i tam samochód zatrzymał się.

I wtedy zaczęła ona doświadczać czegoś, co określiła jako „dziwne uczucie”, a mianowicie niejasne poczucie
zagrożenia, a kiedy spojrzała w boczne okno, to ujrzała to – niewielkiego – na 120 cm - ludzika z banią na
głowie, na której to „bani” nie widziała żadnych rysów twarzy poza szczelinami na oczy. Istota stała tak blisko
wozu, ze gdyby opuściła szybę, to mogłaby dotknąć ją wyciągniętą ręką.

Tymczasem dziwna Istota obeszła samochód dookoła i... znikła! Pani Robinson utrzymuje, że wszystko trwało
jakieś 5-6 minut. czuła, że ta Istota jest bardziej robotem, niż czymś żywym, a to ze względu na mechaniczne
ruchy, jakie wykonywała.

Badający sprawę ufolodzy stwierdzili, że pani Robinson nie pije alkoholu, nie używa narkotyków lub
trankwilizatorów.

Kiedy było dla niej oczywiste, że „robot” sobie poszedł, wyszła z samochodu przeświadczona, że może on w
każdej chwili eksplodować. Uniosła maskę wozu – z silnika wydobywał się dym... Gdy Pomoc Drogowa
zaholowała jej samochód do garażu, co miało miejsce półtorej godziny później, stwierdzono, że gorąco pod
maską było tak intensywne, iż blok silnika został niemal w całości stopiony! Dopiero po następnych 90
minutach silnik ostygł na tyle, że można było przy nim pracować!...

6.7. Obcy z aparatem fotograficznym.

Marzec 1965 roku był miesiącem szczególnej aktywności Obcych na Florydzie. 2 marca radio opublikowało
historię pewnego mieszkańca Florydy, zamieszkałego w okolicy Weeki Wachee Springs (FL), który miał swe
zdjęcie zrobione przez „kosmonautę”. Bohaterem tej historii jest John Reeves , 66-letni ex-nowojorczyk,
mieszkający samotnie w domku na plaży. Lubił on odbywać długie spacery nad morzem i rozmyślać o różnych
rzeczach. W czasie jednaj z takich wędrówek zauważył on NOL-a leżącego na polu. Ostrożnie, pod osłoną
krzaków, zbliżył się do niego starając się czynić jak najmniej hałasu. Był już w odległości 50 m od NOL-a, gdy
z krzaków znajdujących się 30 m od niego wynurzył się humanoid. Reeves ocenił jego wzrost na 150 cm. Od
tego czasu Reeves zamarł w bezruchu i obserwował humanoida, którego ciało było pokryte srebrno-szarym,
metalicznym materiałem. Ta Istota miała na głowie hełm, ale jej ludzka twarz nie była nim osłonięta. Oczy
Istoty były wąskie, kości policzkowe wydatne.

Istota wyczuła obecność Reevesa i zbliżyła się do miejsca jego ukrycia. Reeves także zaczął się zbliżać do niej.
Podeszli i zatrzymali się w odległości jakichś 5 m od siebie. Wtedy humanoid sięgnął do swego boku i w jego
ręce ukazał się przedmiot o długości 15-17 cm. Gdy Obcy uniósł ten przedmiot do oka, to Reeves zrobił „w tył
zwrot” i uciekł w obawie (a oglądał wiele filmów SF), że Istota wycelowała w niego jakąś morderczą broń
promienistą, która zamieniłaby go w kupę galarety, i nie miał najmniejszej ochoty zapoznać się z jej działaniem.
Przekonanie to umocnił fakt, że zanim Reeves „podał tyły”, przedmiot trzymany przez humanoida rozbłysnął
jaskrawym światłem. Potem jednak doszedł do wniosku, że dziwny turysta nie z tej Ziemi zrobił mu po prostu...
zdjęcie! Obcy nie ścigał go, ale obserwował jego ucieczkę. Reeves zatrzymał się, a wtedy przedmiot błysnął po
raz drugi. Obcy odwrócił się i poszedł do NOL-a, do trapu opuszczonego z jego dolnej części w lśniącym
cylindrze, który został wciągnięty po wejściu humanoida na pokład NOL-a. rozległ się ryczący głos, który
przeszedł w świszczący pisk.[95] W ciągu sekundy NOL zniknął z widoku...

background image

Po upewnieniu się, że UFO nie wróciło na to samo miejsce, Reeves udał się w miejsce lądowania w celu
znalezienia czegoś, co posłużyłoby, jako dowód na bytność NOL-a i Obcego dla innych ludzi. Udało mu się
znaleźć ślady stóp i głęboki dół wybity przez silnik hamujący NOL-a. w czasie oglądania śladów stóp, których
rozmiar Reeves ocenił na męską „ósemkę”, dostrzegł on zwinięty kawałek papieru. Rozwinął go i wtedy
okazało się, że są to dwa kawałki papieru pokryte niezrozumiałymi znakami.

Nazajutrz Reevers udał się do Brooksville i opowiedział wszystko personelowi radia WFFB, po czym wraz z
dziennikarzami i żołnierzami – skrawki papieru oddał wojskowym z Mac Dill AFB – powrócił na miejsce
incydentu. Fotoreporterzy gazetowi obfotografowali dziwne ślady i wgłębienie spowodowane pracą silników
hamujących. Reeves poddał się badaniom przy użyciu „detektora kłamstw”.[96] Badanie wykazało, że Reeves
jest prawdomówny, czyli że jego relacja była prawdziwa.[97] W dwa miesiące później USAF zwróciły mu dwa
skrawki papieru z opinią, że jest to jedynie czyjś głupi żart. Dekryptaż przeprowadzony przez speców z USAF
potwierdził tą tezę, bowiem clair[98] brzmiał tak: Planeta Mars – czy przybędziecie później – czekamy bardzo
na was – dlaczego pozostaliście tam tak długo.

Reeves był zdumiony i rozczarowany oskarżeniem USAF o hoax[99], i dlatego stwierdził potem, że nie były to
te same skrawki papieru, które przekazał USAF w dniu 3 marca.

A zatem sytuacja meksykańskiego pata. Czy 66-letni człowiek mógł przygotować i wprowadzić w czyn ten
hoax kompletując i sporządzając dziwne odciski butów, silników NOL-a, sporządzić inskrypcję, zaszyfrować ją
i wreszcie stworzyć nowy, nieznany gatunek papieru? A może ten hoax jest tylko przygotowanym dla Johna
Reevesa i całej Ludzkości posunięciem, w prowadzonej przez Obcych grze w rzeczywistość ???

ROZDZIAŁ 7 - Obrzydliwości.

Nasza świadomość posiada ciekawą właściwość. Gdy jesteśmy w stanie szoku, nie jesteśmy w stanie
zapamiętać dobrze tego, co obserwujemy i co więcej – zdarzenie przedstawia się nam w zgoła w innym świetle,
niż to było w rzeczywistości. Doskonałym przykładem na powyższe są relacje świadków i ofiar wypadków lub
zbrodni. Prowadzący śledztwo niejednokrotnie gubią się w gmatwaninie zeznań do tego stopnia, że trudno im
jest ustalić rzeczywisty przebieg wydarzenia.

7.1. CE2 z Bigfootem.

W ufologii takim ekstremalnym przykładem są CE0, CE3 i CE4, w czasie których dochodziło do spotkań z
groteskowymi potworami, które czasami znajdowały się w pobliżu przyziemionego NOL-a.[100] Najczęstszym
powodem milczenia na ten temat był strach i obrzydzenie – co jest zrozumiałe. Dobrze ilustruje to poniższa
historia 70-letniego Williama Bosaka z miejscowości Frederick (WI), który milczał na temat tego, co widział
osobiście i dopiero po paru tygodniach odważył się opowiedzieć o tym wydarzeniu reporterowi lokalnej gazety
„Pionier Press” ze St. Paul (MN), a było to tak:

Pewnego grudniowego wieczoru 1974 roku, pan Bosak wracał ze spotkania z kooperantami. Była godzina
22:30. Wieczór był mglisty, po jezdni sunęły szerokie pasma mgieł, spowodowane przez strumienie ciepłego i
wilgotnego powietrza, stykającego się z chłodnym gruntem. Bosak jechał powoli, uważnie wpatrując się w
drogę, którą oświetlał światłami mijania, a nie drogowymi czy jodami. Kiedy zbliżył się na pół mili od domu,
zobaczył coś na poboczu drogi i zatrzymał się. W odległości kilku stóp zobaczył coś bardzo dziwnego – jakąś
Istotę w niezwykłym pojeździe. Bosak powiedział później naszemu reporterowi:

- Ta dziwna istota w pojeździe trzyma ręce w górze, jakby chciała pokazać, że nie ma broni lub złych zamiarów.
Jej oczy były przerażone!

Według Bosaka Istota ta miała porośniętą włosem głowę po obu stronach twarzy, z tym, że twarz ta była

background image

bezwłosa. Włosy sterczały jej jak kolce jeża. Nie mógł niczego powiedzieć o jej ubraniu, bowiem porastały ją
włosy o kolorze czerwono-brązowym. Jej uszy przypominały uszy cielaka i odstawały od czaszki na jakieś 6-8
cm. Istota ta mogła mieć około 180 cm wzrostu, co nie jest takie pewne, jako że pojazd unosił się 60 cm ponad
ziemią. Bezwłosa twarz, długie uszy i zjeżone włosy nadawały jej przerażający wygląd – powiedział Bosak.
Ręce Istoty pokrywało również futro – jak resztę ciała.

- Gdy zrównałem się z prawą stroną obiektu, który był odległy o 2 m ode mnie, ta Istota obserwowała mnie
bacznie. W momencie mijania NOL-a wydawało mi się, że NOL ruszył w moją stronę i w samochodzie zrobiło
się ciemno.

NOL wystartował, gdy Bosak go wyminął – rozległ się świszczący głos, a obiekt niemal otarł się o auto.

Na pytanie, czy Istota ta wyglądała bardziej na zwierzę czy na człowieka, Bosak odparł, że na człowieka. Nie
mógł niczego powiedzieć o jego oczach, ale stwierdził, że były one ludzkie w kształcie. Szyja była średniej
długości, głowa wielkości głowy dorosłego człowieka. Nie pamięta rysów twarzy. Ogólnie rzecz biorąc, opis
tego stworzenia nie odbiega daleko od opisów istot w rodzaju Yeti, czy jego amerykańskiego odpowiednika –
Bigfoot.[101]

NOL mierzył ok. 2 m średnicy. Z powodu mgły Bosak nie mógł precyzyjnie określić, czy NOL leżał na ziemi,
czy wisiał nad gruntem. Mgła zasłaniała jego dolną część. W ogóle NOL przypominał laboratoryjny szklany
dzwon. Nie posiadał swego oświetlenia, a oświetlały go jedynie światła samochodu.

Inne przypadki napotkania „szklanych dzwonów”[102] z „prawie ludzkimi” pasażerami były również
opisywane na łamach prasy ufologicznej. Rok wcześniej, w październiku 1973 roku, podobny incydent zdarzył
się w Cincinatti (OH), gdzie pani Reafa Heitfield poinformowała prasę o przerażającym stworze zamkniętym w
czymś w rodzaju szklanego dzwonu.

„Canadian UFO Report” nr 21/1975 zamieszcza raport pp. Wymanów z Columbia Falls (MT), którzy
zaobserwowali i udokumentowali fotograficznie spotkanie z dziwną istotą zamkniętą w szklanym dzwonie.
[103] Czy ta „metoda szklanego dzwonu” jest używana przez Ufonautów w celu zrzucania dziwnych istot na
Ziemię? A może jest to metoda podróżowania z innego czasoprzestrzennego wymiaru do naszego? [104] Czy
tajemnica potworków w szklanym dzwonie jest częścią tajemnicy NOL-i? Być może kiedyś się tego dowiemy –
a kto wie, czy nawet może wcześniej, niż się tego spodziewamy?

7.2. Potworek w bańce

Nocą 21 października 1973 roku, 48-letnia rozwódka i jej trzej synowie spali twardo w swym domu na kołach.
Pani R.H. obudziła się około godziny 02:30 i wstała z łóżka, by się czegoś napić. Zauważyła światło płynące
zza zaciągniętych zasłon, a gdy je odsłoniła, to zauważyła rządek świateł uformowanych w łuk, znajdujący się
nie dalej, niż 1,8 m od jej okna.

- Każde światło było tej wielkości, że można je było nakryć rozczapierzoną dłonią – zeznała później
przesłuchującemu ją Leonardowi Stringfieldowi, ufologowi współpracującemu ze „Skylookiem”.[105] Te sześć
świateł znajdowało się na wysokości 1,3 m nad ziemią i świeciły różnymi kolorami – od soczyście niebieskiego
do srebrzystego – Były piękne jak światełka na choince. Wydawały się być podświetlone od wewnątrz i nie
rzucały światła na powierzchnię gruntu.

W chwili, gdy „światełka choinkowe” wisiały na zewnątrz, jej uwagę przyciągnął daleki, silny strumień światła
na parkingu oddalonym znacznie od jej przyczepy, w zachodnich dzielnicach Cincinatti. W strumieniu światła
stał samochód zaparkowany na chodniku. W jego pobliżu pani R.H. zauważyła naraz jakąś małpopodobną
istotę. Mimo przerażenia obserwowała ją przez jakieś 2-3 minuty. Istota ta stała przy samochodzie i pomyślała
ona, że coś przy nim majstruje. Wbiegła do pokoiku jej syna Carla i próbowała go obudzić – bezskutecznie.

background image

Powróciła więc do okna i stwierdziła, że Istota przeszła tymczasem na inne miejsce, oddalone ok. 12 m od
domu, gdzie znowu znalazła się w strumieniu światła lub bańce świetlnej, która wg pani R.H. przypominała
damską parasolkę spływająca z jej ramion. Jaskrawe światło zawierało się w granicach określonych przez tą
parasolkę. Istota ta była wyraźnie widoczna i pani R.H. była w stanie opisać ją dość dokładnie. Stwór ten nie
miał szyi, za to był szeroki w pasie. Twarz była pozbawiona znaków szczególnych. Świadek utrzymuje, że ta
„bańka” miała jakieś 210 cm średnicy, i była dostatecznie wielka dla kilku Istot, jak ta, którą obserwowała.
Chociaż nie widziała żadnych narzędzi czy maszyn w środku „bańki” widziała, jak Istota wykonywała rękami
jakieś ruchy sugerujące prowadzenie jakiejś manipulacji. W chwili, gdy pani R.H. zdecydowała się wezwać
policję i spróbowała to uczynić, dziwny „stwór w bańce” znikł.

Czy stwór widziany przez nią był tego samego pochodzenia, co Yeti i Bigfoot? Być może czas i dalsze
obserwacje powiedzą nam coś więcej.

7.3. ...a poznacie Ich po zapachu...

Niemal integralną częścią zjawisk związanych z obserwacjami „potworów” jest nieprzyjemny, często mdlący
odór. Coś takiego przydarzyło się dwóm młodym małżeństwom pewnej księżycowej nocy w styczniu 1967 roku
w Elfers k./New Port Richey (FL). Wracali oni z potańcówki i zamierzali zatrzymać się na parkingu. Na krótko
przed zatrzymaniem się, jedna z kobiet zaczęła uskarżać się na nieprzyjemny smród. Jej towarzysze początkowo
docinali jej ze śmiechem, że jest to naturalny zapach lasu, ale ona uparła się, ze ten zapach jest zupełnie inny.
Później przestali, bo też poczuli ten zapach, który przybrał na sile i stał się mdlący. Zanim jednak zbadali tą
sprawę, to ujrzeli stworzenie wielkości małej małpy, które wskoczyło na maskę samochodu. Cała czwórkę
ogarnęła panika. – To stworzenie wyglądało jak małpiatka – oświadczyło jedno z nich – ale było szare z
płonącymi, zielonymi oczami.[106]

Kierowca zapalił silnik, a „małpiatka” zeskoczyła z maski i pognała w las. Czwórka naszych bohaterów
zawróciła na tańce i tam opowiedziała tę historię funkcjonariuszowi policji, który miał tam służbę. Oględziny
maski samochodu przyniosły rezultat w postaci śladów zielonkawej lepkiej wydzieliny, którą można było
zebrać zwykłym scyzorykiem.

Ufolodzy, którzy badali tę sprawę stwierdzili, że cała czwórka zeznaje niemal słowo w słowo to samo, co inni
świadkowie. Takie zdarzenia nie są czymś niezwykłym na terenach przyległych do rzeki Anclote. W samej
rzeczy – niejednokrotnie meldowali lokalnej policji o czymś, co nazywano „odrażający” czy „przerażający
człowiek piasku”. Wielokrotnie spotykali go turyści, myśliwi i plażowicze. Wielu z nich opisywało go/ją/to
(???) jako istotę o wzroście 180-210 cm, ciężką, szarą pokrytą długim włosem i wydzielającą niemożliwy do
zniesienia smród. Wygląda na to, że nasza czwórka widziała młodego osobnika tego gatunku.

Nieco wcześniej – w dniu 30 listopada 1966 roku, w godzinach 21:00-22:00 pewna kobieta wymieniająca oponę
w okolicach Brooksville (FL), poczuła dziwny, nieprzyjemny zapach. Jednocześnie usłyszała trzask gałęzi
krzaków rosnących po obu stronach autostrady. Odwróciła się i ujrzała ogromne, porośnięte długim, szarym
włosem stworzenie zmierzające w jej stronę. Na szczęście potwór interesował się bardziej rozmontowanym
kołem, niż nią samą. Opowiedziała ona potem ankieterom, że istota ta była wyprostowana jak człowiek i
obserwowała z zainteresowaniem jej czynności. Kobieta była zbyt przestraszona, by krzyknąć, zamarła w
przerażeniu i modliła się tylko, by podjechał ktoś. Niebiosa wysłuchały jej modlitwy, bowiem po krótkim czasie
pojawił się jakiś samochód, a dziwna istota dała nura w krzaki. Pani owa opisała potem ja jako małpoluda z
płonącymi, zielonymi oczami, pokrytego szarym włosem.

Gazety na Florydzie wielokrotnie podawały relacje o spotkaniu z „Sandmanem”, jak je nazwano, ale nikt jak
dotąd nie zabił jej czy złapał żywcem...[107]

Pani Eula Lewis, zamieszkująca od dłuższego czasu w okolicach Brooksville, powiedziała ankieterowi i
badaczom tego fenomenu, że jest na tropie tego stworzenia, od czasu, kiedy po raz pierwszy zauważyła je w

background image

1964 roku, krótko po incydencie Johna Reveesa z NOL-em, który miał miejsce w tym samym rejonie. Wg pani
Lewis, ślady pozostawione przez te stworzenia przypominają ślady bosych ludzkich stóp , ale w żadnym
przypadku nie są to ślady niedźwiedzia. W czasie swego spotkania z tym humanoidem pani Lewis nie czuła
żadnego zapachu, ale przyznała, że stała na nawietrznej stronie od Sandmana[108].[109]

7.4. Druga tajemnica Yeti.

Przenieśmy się teraz do Turcji. 14 maja 1964 roku miało tam miejsce zadziwiające wydarzenie, którego
bohaterem był Ismir Bey i jego żona, którzy jadąc drogą zauważyli na niebie srebrny dysk, który był wielki jak
dom.[110]

Nagle dysk gwałtownie „spadł z nieba” i uderzył w grunt w wybuchu płomieni. Jesty to jeden z wielu raportów
o katastrofach NOL-i, ale to, co później nastąpiło jest już zupełnie nietypowe. Ze szczątków rozbitego dysku
wynurzył się wielki włochaty stwór i zbliżył się do Bey’ów. Bey wyskoczył z auta i starł się z dziwnym
stworem, który uderzeniem łapy pozbawił go przytomności. Pani Bey powiedziała potem, ze stwór uciekł do
pobliskiego lasu i nie wyrządził im już żadnej krzywdy.

Inny raport o obserwacji „monstrum” napłynął z drugiej strony Atlantyku, z miejscowości Dalles (OR).

7.5. Monstrum z Dalles.

Było to w maju 1971 roku, a bohaterem tego wydarzenia był Joe Madeiros, który podlewając kwiaty przed
swym biurem ujrzał stworzenie, które opisał w biurze szeryfa w następujący sposób: ... było ono wysokie na 3
m, owłosione szaro, a jego ramiona były długie do kolan. Było ono podobne do małpy i jestem pewien, że nie
był to niedźwiedź.

Nazajutrz Joe oraz trzej portlandzcy biznesmeni jadąc na konferencję zauważyli coś stojącego w polu, obok
wielkiego głazu narzutowego. To „coś”, wedle ich relacji, zeszło z erratyku i poszło polami w stronę samotnego
drzewa, którego wysokość wynosiła 240 cm, a gdy zrównało się z nim, to wzrost humanoida przewyższał jego
wysokość o jeszcze 2 stopy, czyli wynosił 3 m! Joe początkowo nie mówił niczego nikomu o humanoidzie z
obawy, że zostanie wyśmiany. Dopiero następnego dnia „puścił farbę”.

W tej samej części miasta odnotowano więcej doniesień o zaobserwowaniu tajemniczego potwora. Dwie noce
później, nauczyciel muzyki w miejscowej szkole średniej – Richard Brown wracając ze swą żoną do domu, w
światłach reflektorów samochodu dojrzał zarys sylwetki stojącej obok samotnego dębu pośród pól. Była mniej
więcej godzina 21:30. Brown zatrzymał samochód i z bagażnika wydobył sztucer z 4-krotnym celownikiem
optycznym. Stworzenie stało nieporuszenie przez 5 minut, dając Brownowi sposobność przyjrzenia mu się
przez celownik. Opis stworzenia był identyczny z opisem podanym przez Medeirosa. I tak, jak w tamtym
przypadku – Humanoid ulotnił się z tego terenu i nic więcej o nim nie można było powiedzieć.

Takie raporty o tego rodzaju spotkaniach nie są niczym nowym. Te datowane sprzed 1947 roku (pierwsza
obserwacja NOL-i) mają wiele tradycji w różnych częściach świata. I tak w Tybecie i Himalajach mówi się o
Yeti czy Mi-go lub Mi-tenh – czyli „odrażającym Człowieku Śniegu”, w USA i Kanadzie słyszy się o Bigfoot
(dosłownie: „Wielkostopy”) czy o Sasquatch. Parę lat temu obserwowano w stanie Missouri potwora zwanego
tam MoMo.

Fakty rodzą pytania, a z pytań rodzą się hipotezy. Jedna z nich głosi, że potwory te są brakującym ogniwem
pomiędzy małpą a człowiekiem, których Obcy używają jako swe zwierzęta doświadczalne lub domowe i
desantują je na Ziemię w celu zbadania tamtejszego środowiska przed mającą nastąpić inwazją. Natomiast inne
hipotezy głoszą, że to właśnie one mają być samymi Obcymi.

7.6. NOL i małpolud z Pensylwanii.

background image

18 maja 1975 roku, o godzinie 22:00, państwo Arlotta zajmowali miejsca w swym samochodzie gotując się do
powrotu do swego domu od swych krewnych w Gettysburgu (PA).[111] Pani Arlotta zapaliła silnik wozu i naraz
zauważyła dziwny obiekt na niebie lecący nad nimi. Mąż poprosił ją o wyłączenie silnika, a gdy to zrobiła, to
oboje usłyszeli dziwny dźwięk. NOL poruszał się ze wschodu na zachód i opisali go jako wielki owal, który był
jasnożółty na dole i ciemniejszy na górze. W ciemniejszej części znajdowało się 6 okienek, oświetlonych od
wewnątrz czerwonym światłem. Okienka te były kwadratowe. Arlottowie obserwowali dziwny obiekt, a w
minutę później zawołali swych krewnych i później już 5 osób oglądało NOL-a, który zbliżał się do nich, lecąc
na wysokości ok. 200 m nad ziemią. Nagle NOL wykonał gwałtowny zwrot pod kątem 90o w lewo i w tym
czasie jego kolor zmienił się z żółtego na pomarańczowy, jednocześnie NOL zaczął nabierać wysokości.
Świadkowie pognali za nim samochodem, ale stawał się on coraz bardziej pomarańczowy i mniejszy, a gdy
skręcili na drogę nr 130, to stracili go z oczu. Wszyscy zgodnie oceniali, ze widzieli tego NOL-a w czasie 4
minut.

Następnego dnia samotny kierowca jechał do swego domu w Jeanette. Gdy wjechał on na ten sam teren
przyległy do drogi nr 130, coś przykuło jego uwagę po lewej stronie szosy. Zatrzymał się i cofnął swój
samochód. W odległości kilkuset metrów zauważył on coś, co przypominało mu owczarka alzackiego, ale w
chwilę później zorientował się, że to „coś” było raczej małpą, a nie owczarkiem. Po paru sekundach stworzenie
to stanęło na tylnych nogach i jak człowiek pobiegło do pobliskiego lasu. Opis stworzenia wyglądał
następująco: wzrost 210-240 cm, pokryte było ono gęstą, czarną sierścią. Świadek, który był zatwardziałym
sceptykiem i nie wierzył w opowieści o Bigfootcie, teraz uwierzył w nie.

Obserwacja NOL-a pierwszej nocy i obserwacja Bigfoota w drugą noc miały miejsce na terenach oddalonych
od siebie o ćwierć mili.[112] Była to pierwsza obserwacja takiego stworzenia na tym terenie w czasie ponad
jednego roku.

7.7. Ociężały gigant na Presque Isle.

31 lipca 1966 roku, wielu mieszkańców Erie (PA) poczuło naraz, że „coś” wylądowało na brzegu Presque Isle
Penninsula Park.[113] Około godziny 22:00, dwaj strażnicy – Robert Loeb jr. i Ralph E. Clark udali się
samochodem w kierunku Szóstego Sektora Brzegowego. Tam znaleźli oni ugrzęzły w piasku samochód, w
którym znajdowali się: Douglas Tibbets (lat 18), Betty Jean Elem (16) oraz Anita Haifley (22). Powiedzieli oni
strażnikom, że czwarty członek ich grupy – Gerard La Belle (26) udał się w poszukiwaniu pomocy, więc
strażnicy nie muszą im jej udzielać. Strażnicy odpowiedzieli, że wrócą tu za 40 minut, aby zobaczyć, czy
samochód jest już uwolniony.

Kiedy powrócili oni znów na teren Szóstego Sektora stwierdzili, że La Belle jeszcze nie powrócił do
zakopanego samochodu, a w dodatku Doug Tibbets oświadczył, że stało się coś strasznego. Coś dziwnego
wylądowało na Siódmym Sektorze i wtedy pasażerowie usłyszeli jakiś dziwny dźwięk dochodzący stamtąd.
Strażnicy poszli więc z Tibbetsem we wskazanym kierunku i po przebyciu około 300 metrów plażą nie znaleźli
źródła dźwięku. Chociaż było ciemno i nie można było zidentyfikować żadnych śladów, ludzie postanowili
zbadać kilka z nich. Nagle rozległ się klakson ze strony zarytego samochodu. Gdy wrócili na miejsce, znaleźli
obie dziewczyny w różnych stadiach histerii. Clark uspokajał pannę Elem, która krzycząc usiłowała uciec plażą.
Odtworzono później to wydarzenie, i wg oświadczenia całej trójki przebiegło ono następująco:

Krótko po odjeździe strażników, parę minut po 22:00, automobiliści ujrzeli jasne światło „wielkie jak dom”
opadające na Siódmy Sektor. Zgodni oni byli co do tego, że ów NOL miał kształt grzyba i miał szereg okienek
w tylnej części. Gdy NOL wylądował na brzegu, zmienił swój kolor na czerwony, natomiast ich samochód
„zatrząsł się i zawibrował” wskutek uderzenia NOL-a o brzeg. Po wylądowaniu obiekt zaczął wydobywać z
siebie dźwięk „taki jak dzwonek telefoniczny”. Przerażeni świadkowie przycupnęli w samochodzie, gdzie
zdjęci strachem obserwowali „promienie świetlne” wydobywające się z UFO i omiatające plażę „tak, jakby
czegoś szukały”. W tym momencie ukazał się samochód patrolowy. Czerwone światło NOL-a rozbłysło, zaś

background image

„promienie świetlne” pociemniały. A w czasie, kiedy Tibbets ze strażnikami przeszukiwali plażę na Siódmym
Sektorze, panna Elem ujrzała „monstrum”.

Była to wysoka, wyprostowana sylwetka, która ja okropnie przeraziła. Wtedy nacisnęła klakson i trzymała go
tak długo, aż istota ta znikła w krzakach. Oczy panny Elem były jeszcze czerwone od płaczu, gdy na scenie
pojawili się dziennikarze. Szef strażników Parku Narodowego Dan Dascanio przesłuchał całe towarzystwo i
oświadczył, że nie ma on podstaw do podejrzeń ich o głupie żarty. Poza tym znaleźli się inni świadkowie,
którzy widzieli także NOL-a i przerażające światła krytycznego wieczoru.

Następnego dnia badacze odnaleźli na piasku kilka śladów, wskazujących na przypuszczalne miejsce lądowania
NOL-a. znaleziono kilka trójkątnych wgnieceń i odcisków stóp, prowadzących od miejsca lądowania do punktu
odległego o 4 m od zarytego w piachu samochodu. Zdjęcia odcisków pazurzastych łap opublikowano szeroko w
krajowej prasie.

7.8. Upiorki przy moście.

Poniższy raport pochodzi od Roberta Hunnicutta i dotyczy incydentu, który miał miejsce w marcu lub kwietniu
1955 roku. Raport ten został opublikowany w „Skylook”, w jego numerze listopadowym 1974 roku. A oto, co
mu się przydarzyło:

Hunnicutt jechał drogą na trasie Madeira – Loveland Pike, gdy naraz zauważył on trzech ludzi stojących na
poboczu drogi, plecami do okalających drogę krzewów. Był on zmęczony, wracał z pracy, była godzina 03:30.
w pierwszej chwili pomyślał, że mężczyźni modlą się na poboczu drogi. Zdumiony zatrzymał samochód i
wtedy zrozumiał swój błąd – to nie byli mężczyźni – to nie byli nawet ludzie! Postacie te były niewielkiego
wzrostu i stały w równych odstępach, patrząc na przeciwległą stronę drogi. Postać stojąca na skraju nagle
uniosła ręce ponad głowę z czymś w rodzaju pręta czy łańcucha w dłoniach. Wtedy Hunnicutt zobaczył białe i
niebieskie iskry przeskakujące poniżej i powyżej pręta, pomiędzy rękami.

Wydarzenie to miało miejsce na odludnym terenie. Na zachód od drogi znajdowały się duże obszary leśne.
Istota zniżyła pręt do swoich stóp i Hunnicuttowi wydawało się, ze przymocowała go do swych kostek. Naraz
wszystkie postacie wykonały zwrot w lewo, stając twarzą do Hunnicutta, który tymczasem wyszedł ze swego
auta, i bez żadnego dźwięku ruszyły na niego. Świadek widział je doskonale, bowiem oświetlały je światła jego
wozu. Postacie te były wysokie na metr i ubrane w kombinezony o kolorze ich twarzy – czyli szarawe. - Byli
Oni średnio brzydcy – lapidarnie opisał Ich świadek.[114]- Ich twarze miały bezwargie usta i spłaszczone nosy.
Oczy były normalne, choć bez brwi. Górna część głowy była łysa i miała fałdę tłuszczową przebiegającą przez
środek. Ich ciała były jeszcze dziwniejsze: ręce były nierównej długości – prawa dłuższa od lewej. Po prawej
stronie klatki piersiowej znajdowała się wypukłość. Ubrania powyżej pasa były obcisłe i właściwie nie bardzo
było wiadomo, gdzie kończy się ubranie a gdzie zaczyna skóra, która była tego samego koloru, co ubiór.
Poniżej pasa Stwory nosiły luźne spodnie. Biodra i pasy tych Istot wyglądały ciężko.

Zdumienie odjęło Hunnicuttowi mowę i zarazem strach przed dziwnym trio. Stał on po lewej stronie auta, a
potem zaczął iść w kierunku zbliżającej się trójki. Opisując Ich chód użył on słowa «wdzięczny». W pewnym
momencie świadek wyczuł telepatycznie, że powinien stanąć. Obserwował on dziwne trio przez parę minut i w
końcu postanowił poszukać kogoś, kto byłby mu za świadka. Ale kiedy już dostał się do swego wozu, został
uderzony falą silnego zapachu «świeżo siekanej lucerny i migdałów». Gdy odjechał z miejsca CE, dopiero
wtedy poczuł strach. Była prawie 04:00 i Hunnicutt pełnym gazem pojechał do domu, skąd udał się do Johna K.
Fitza – szefa policji w Loveland. Tam opowiedział, co mu się przydarzyło. Fitz powiedział później, że
Hunnicutt miał taki wygląd, jakby zobaczył ducha i relacjonował zbyt gwałtownie. Policjant podszedł do niego
i sprawdził, czy świadek jest trzeźwy. Był trzeźwy i nie sprawiał wrażenia «naćpanego» narkotykami. Obiecał
mu, że sprawdzi teren, a jemu samemu polecił udać się do domu. Fitz ubrał się, zabrał aparat fotograficzny oraz
pistolet i pojechał na poszukiwania. Przejechał tą trasę 4 czy 5 razy, ale nie znalazł niczego podejrzanego.
Skomentował to później, że czuł się jak nabity w butelkę największy głupiec w Lovelandzie. Jednakże

background image

zapytany, co zrobiłby, gdyby spotkał tych trzech humanoidów odpowiedział, że wysiadłby z auta i starał się z
nimi dogadać. Zakonkludował: Zresztą ktoś musi to zrobić prędzej czy później...

Strach jest najgroźniejszy wtedy, kiedy ma ludzkie oblicze...

ROZDZIAŁ 8 – MIB: Ponura zagadka ufologii.

Średniowieczni alchemicy – jak nam każą wierzyć legendy i podania – byli odwiedzani przez tajemniczych
nauczycieli i magów ubranych na czarno. Termin „Men In Black” – Ludzie w Czerni – pojawił się we wrześniu
1953 roku, kiedy to trzech MIB-ów „uciszyło” Alberta K. Bendera, dyrektora International UFO Bureau. Ale
sami MIB-owie działali już znacznie wcześniej...

Sprawa Bendera polegała na tym, że udało mu się pozyskać zupełnie pewne dane dotyczące pochodzenia i
celów działalności NOL-i. Napisał więc zarys swych przemyśleń na ten temat i rozesłał je do swych znajomych.
Gdy trzej MIB-owie przyszli do Bendera, to jeden z nich posiadał jeden z listów Bendera skierowany do
przyjaciela.[115] Poinformowano go, że jest blisko prawdy, ale w detalach jest ignorantem i powiedziano mu
prawdę. Była ona tak wstrząsająca, że Bender po prostu to odchorował... Wiedza ta mogła doprowadzić do
poważnych zmian w ziemskich układach społecznych. Populacja ludzka mogłaby poważnie ucierpieć wskutek
masowej histerii, która by ją ogarnęła, gdyby ta prawda wyszła na jaw. Albert K. Bender zgodził się porzucić
swe badania.

W roku 1956, Gray Barker opublikował historię „uciszenia” Bendera, rzecz jasna bez rewelacji na temat UFO i
dodał, że kilku ufologów również „wyciszono”, a szczególnie tych, którzy zbliżyli się do sedna tej Tajemnicy
Tajemnic. Kończąc swą pracę pt. „They Knew Too Much about Flying Saucers” Barker wypowiada następujące
słowa: Mam przeczucie, że któregoś dnia usłyszę Ich stukanie do moich drzwi. Oni także mogą zastukać do
Twoich drzwi, jeżeli nie staniemy się mądrzejsi i pierwsi dowiemy się, kim naprawdę są Ludzie w Czerni.

W roku 1966, tuziny ufologów skarżyło się na niespodziewane wizyty, które były czasami połączone z aktami
terroru i przemocy ze strony MIB-ów, o których zaczęto mówić jako o „zbrojnym ramieniu” lub „agenturze”
strzegącej tajemnicy NOL-i. Po „fali” NOL-i w latach 1966/67 wzrosła również aktywność MIB-ów wprost
proporcjonalnie do ilości zaobserwowanych NOL-i.[116]

Ufolog i dziennikarz John A. Keel skomentował fakty w sposób następujący: Ofiary MIB-ów są poddawane
technikom pewnego rodzaju prania mózgu, które wtrącają ją w stan mdłości, strachu, amnezji oraz innych
dolegliwości psychicznych, które mogą trwać do kilku dni. I dalej ostrzega – To zagrożenie nie pochodzi z
nieba, jest ono na naszej Ziemi i w tym momencie rozprzestrzenia się jak epidemia na nasz cały kraj, na cały
świat! Mocne słowa!... Dość powiedzieć, że telewizyjny serial „The Invaders”[117] wywarł na ufologach dość
paskudne wrażenie. A przecież ta historia o człowieku, który usiłuje zaalarmować świat o inwazji Obcych,
oparta jest o cienką otoczkę prawdy.[118]

Gdy zmarł słynny pisarz Frank Edwards po napisaniu dwóch bestsellerów o tematyce ufologicznej, ziarna
paranoi posiane przez panikarzy i – co tu ukrywać – zwykłych fantastów (nie ujmując w niczym pisarzom SF)
przemieniły się w huragan strachu. Nie przejmując się faktem, że Edwards zmarł na zwykły zawał serca, wielu
MIB-omaniaków przyjęło za pewnik absurdalną hipotezę, że MIB-owie dobrali mu się za mocno do skóry i
zamordowali go, ponieważ ujawnił fakt Ich obecności, ingerencji w nasze sprawy i ciemne cele Ich niecnej
misji. Autentyczni ufolodzy znaleźli się w istnym Malstromie ostentacyjnej akcji terrorystycznej – wydawało
się, że z każdego kąta wyzierają ubrane na czarno postacie...

Fani ufologii byli przesłuchiwani przez ekscentrycznych „oficerów USAF”, zdjęcia NOL-i konfiskowali
ciemnoskórzy mężczyźni ubrani w czerń. Doszło do ciekawej sytuacji – ufomaniacy obrzucali błotem instytucje
rządowe, te z kolei rewanżowały się atakami wymierzonymi w nadgorliwe amatorskie, obywatelskie
organizacje ufologiczne. Wreszcie doprowadziło to do kompletnej paranoi – niemal wszyscy dziwili się, czy nie

background image

jest to czasem celowa robota Ich – Obcych, Przybyszów z Kosmosu.

Szczytem wszystkiego było oświadczenie rzecznika prasowego Pentagonu[119] , który przyznał, że po
sprawdzeniu kilkunastu raportów dotyczących spotkań z MIB-ami: ...nie można ich łączyć z USAF w żaden
sposób, ani z żadną ze służb specjalnych USA[120]lub prywatnymi i półprywatnymi policjami i służbami
bezpieczeństwa osób prywatnych i koncernów. Przyznał także, że samo zjawisko czy fenomen MIB istnieje i
jest znany ogółowi amerykańskiego społeczeństwa.

Aktywność MIB-ów wznowiła się krótko po „fali NOL-i” w październiku 1973 roku, a wraz z nią powróciła
fala strachu i chaosu. Wyglądałoby na to, że kimkolwiek MIB-owie by nie byli, znów prowadzą swą działalność
ze zdwojoną energią.

- Brad! Nigdy nie uwierzyłbym, że coś takiego może przydarzyć się mnie! – głos w telefonie wibrował
napięciem i strachem. Młody człowiek wraz ze swą narzeczona przeżyli spotkania z MIB-ami.

- I co Sam – odpowiedziałem – a trzy lata temu nie uwierzyłbyś w to, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Ale
wierzysz teraz...

- ...teraz to ja już wiem! – odpowiedział Sam z emfazą.

Mówiąc krótko: MIB–owie są fenomenem w fenomenie. W kilku przypadkach ci ludzie, którzy zetknęli się z
aktywnością NOL-i, czy spotkali istoty-potwory w rodzaju Yeti czy Bigfoota albo fantomami, duchami,
poltergeistami, itd. itp., cierpiały potem na szczególny rodzaj osobistych dolegliwości. W ich telefonach
odzywały się grożące głosy ostrzegające ich przed „puszczeniem farby”. Osoby, które robiły zdjęcia NOL-i
były odwiedzane przez dziwnych przybyszów, którzy konfiskowali te zdjęcia wraz z negatywami, często-gęsto
firmując się jako pracownicy agencji i instytucji rządowych.

W większości przypadków, ofiary agresji MIB-ów opisują swych inkwizytorów jako niskich ludzi, mierzących
150-180 cm wzrostu, śniadych, o orientalnych rysach twarzy, co szczególnie wyróżnia się w kształcie skośnych
oczu, jednakże oczy te są osadzone inaczej, niż u ludzi Orientu. Wielu ludzi mówiło o odstających uszach, a
także o tym, że MIB-owie mają trudności z mówieniem, co wynika z bardzo krótkiego oddechu. Sprawia to
wrażenie, jakby wszyscy byli astmatykami...

John A. Keel w swej książce pt. „The Mothman Prophecies” podaje, że MIB-owie mają obsesję na punkcie...
czasu! Często rozpoczynając rozmowę z człowiekiem pytają go o godzinę. MIB-owie również bardzo często
wykazują swoistą „niepewność”, co do miejsca, w którym się zmaterializowali i często używają w rozmowie
wielu śmiesznych skrótów i zwrotów nie będących już w obiegu, co powoduje, że wydają się być bardziej
śmieszni, niż groźni. Sprawiają wrażenie kiepskich aktorów, którym powierzono granie roli, która im absolutnie
„nie leży”.[121]

Ciekawe rzeczy dzieją się po „wizytach” dziwnych „gości”. Dzwonią telefony, w słuchawkach odzywają się
nonsensowne i mechaniczne głosy. Programy radiowe i TV są przerywane obcymi sygnałami. Sieci audio-video
nadają obrazy ulotnych postaci, które nakazują delikwentom milczenie na temat ujrzanego latającego spodka.
[122] W zamian Istoty te obiecują im główne role w cudownych planach ulepszenia świata i uszczęśliwienia
Ludzkości.

W latach 1966-70 setki ufologów, kontaktowców i innych osób związanych z tą tematyką, było odwiedzanych
przez dziwnych „gości”, zazwyczaj trzech, ubranych na czarno, którzy zmuszali (czasem nawet siłą) ich do
zaprzestania badań ufologicznych lub wydania zdjęć, analiz, wyników badań czy artefaktów.[123] Pogróżki
często są przeplatane frazesami o tym, że dobra współpraca z MIB-ami będzie korzystną dla twej rodziny, kraju
i świata.[124]

background image

W marcowym wydaniu „New Atlantean Journal” (1974 r.)[125] Michael Talbot wskazuje na to, że wschodni
mistycyzm ma interesujące analogie do fenomenu MIB, którego tamtejszym odpowiednikiem są Bracia Cienia.
[126] [...]

Brzmi to wszystko, jak paranoiczne zwidy, ale ja dzięki osobistym kontaktom z ludźmi, którym MIB-owie dali
się we znaki wierzę, że fenomen ten istnieje naprawdę. Przykładem może być tutaj historia człowieka o imieniu
Sam X.

Sam i Mary X. mieli pecha zaobserwować kilka niezwykłych stworzeń, w pewnym wschodnim stanie USA,
gdzie mieszkali. Potem zaczęły się kłopoty z dziwnymi odwiedzinami, snami i wpadaniem w trans, w czasie
którego MIB-owie przekazywali Mary pogróżki. W końcu sytuacja stała się nie do zniesienia, więc
zdecydowałem się na pewien rodzaj psychoterapii. Sam i Mary wierzyli we wszechmoc MIB-ów i tylko zmiana
tego nastawienia do problemu mogła zaradzić najgorszemu. Poradziłem dać odpór psychicznemu naciskowi
MIB-ów i udało się. MIB-owie przestali ich nękać.

Wydaje mi się, że aktywność MIB-ów wzrosła od „fali NOL-i” w 1973 roku. Być może jest to jakiś cykl, o
którym nie mamy jeszcze pojęcia. Wygląda na to, że jest to jakiś rodzaj badania, sondażu naszej psychiki przy
pomocy właśnie tego fenomenu. Osobiście przeżyłem coś, co można by podciągnąć pod ten fenomen. A to było
tak:

Pewnej nocy siedząc w biurze redakcji pociłem się nad maszyną do pisania mając w perspektywie zbliżający się
deadline[127], usłyszałem odgłos ciężkich kroków zmierzających ku szczytowi schodów. Rzuciłem okiem w tę
stronę, ale nie ujrzałem tam nikogo. W pewnej chwili ciężki portret Edgara Allana Poëgo z donośnym trzaskiem
spadł na podłogę. Zirytowałem się. W moją stronę poleciały papiery. Pojedyncze kartki fruwały w powietrzu.
Miałem tego dość. Podniosłem wzrok znad maszyny i skrajnie zdegustowany uniosłem go ku niebu.

- Dość tego! – wrzasnąłem – wynoście się wszyscy do diabła!!!

Wszystko zamarło, a ja wróciłem do pracy, jakby poza nią nic nie istniało...

Każdy rodzaj inteligencji, obojętnie – wysoki czy niski, chce być dostrzeżony i nie znosi faktu, że jest
ignorowany. Ale ja nie zignorowałem jej, to raczej rozkazałem tym poltergeistycznym siłom się wynieść.
Odrzuciłem ich sposób widzenia rzeczywistości i moja własna zmiana odniesienia do tego zjawiska – od
pasywnego strachu do gniewu, spowodowała ten trick. Była to swoista próba, lekcja, egzamin, który udało mi
się zdać. Czy ta obca Inteligencja usiłowała mnie w ten sposób czegoś nauczyć?

Więc jest możliwe, że MIB-owie są swego rodzaju nauczycielami, którzy wskazują nam, że można zapanować
nad obcymi siłami jedynie siłą naszej woli. Oczywiście oni/one grożą nam, ale w starciu z ostrym odrzuceniem
ich, lub – jak w moim przypadku – rozkazem, po prostu wycofują się. Wygląda na to, że ucząc nas używają
prymitywnych metod – prowokując nas do działania lub zaniechania i rzucenia wyzwania naszemu własnemu
losowi. Czy nie jest to zatem lekcja – o ile jest to w ogóle lekcja?...

Jak to rozważałem teoretycznie w pracy „Mysteries of Time and Space”, MIB-owie są znani całej naszej
kulturze i w innych ziemskich kulturach i mitologiach jako Eonowie.[128] Eon bawi Ludzkość swymi
kuglarskimi sztuczkami i żonglerskimi popisami, ale jednocześnie w tym samym czasie instruuje ją lub
transformuje aspekty świata z korzyścią dla jego ludzkich uczuć. W większości kultur Eony są najstarszymi
istotami tego świata – istotami, które powstały tuż po stworzeniu go.[129] Indianie określają Eony jako
„starców”, ponieważ widzą w Nich istoty tak stare, jak Czas. Najczęściej Eon jest super-naturalną istotą, która
może dowolnie zmieniać kształty. Eony są istotami mądrymi, ale czasami mogą swymi głupimi zabawami i
psotami zatruć życia ludziom, którzy Im w jakiś sposób „podpadli”. Eon może kłamać, oszukiwać, kraść i
szkodzić bezkarnie. Czasami zdaje się, że jest on esencją amoralnego animizmu.

background image

Carl Jung widział w Eonach personifikację sił świętości – Aniołów. Natomiast animalistyczny Eon mógłby być
w tym układzie ciemną stroną jasnego umysłu, doprowadzającego go do rozchwiania, co brzmi właśnie jak
poltergeist czy MIB. W większości kultur nie przypisywano Eonom roli Szatana, a raczej bożka zesłanego na
Ziemię. Ukazuje się go jako tego, który przyniósł ogień Ludzkości, a który jak w prometejskiej legendzie płaci
za swój dar dla ludzi wewnętrznym bólem.

Douglas Hill kreśląc sylwetkę Eona w swym artykule pt. „Man, Myth and Magic” pisze, że w postaci tej
skupiły się cechy Anioła i herosa, którego ewolucja odzwierciedla naszą własną, ludzką ewolucję w kierunku
wyższego stadium świadomości i rozwoju społecznego. Jest on rodzajem psychicznego katharsis na wyższym
życiowym poziomie, a poza tym jest nieśmiertelny – jest istotą żyjącą i działającą tak, jaką był w zamierzchłej
przeszłości.

W mitologiach świata postać Eona pojawia się, jako postać herosa. Amerykanie, a raczej Indianie
północnoamerykańscy personifikują go jako mądrego kojota lub sprytnego wojownika. Skandynawowie,
Germanowie i Grecy widzą w nim psotnego czasem demonicznego, czasem pomocnego bożka, który oszukuje,
omamia, kłamie, kradnie, itp. Czyż nie jest to przypadek, że postać super-agenta 007 w służbie JKM – Jamesa
Bonda pojawia się akurat w szczytowym okresie terroru MIB? MIB-owie w swych czarnych ubiorach, mówiący
po angielsku z kiepskim akcentem, sprawiający zawsze wrażenie cudzoziemców, bez względu na narodowość
ofiar pasują jak ulał do członków tajemniczej organizacji SMERSH[130] będącej super-przeciwnikiem
brytyjskiego super-agenta 007...

Innymi słowy MIB-owie stali się modni, albo jako rezultat paranoidalnej wyobraźni, albo odwiedzania ludzi
wciągniętych w badania nad NOL-ami, dla których myśl o MIB-ach jest czymś oczywistym.

A teraz z innej beczki. Kim lub czym jest tulpa? W pojęciu joginów – tulpa jest wyekstrahowaną przez
kontemplację częścią naszego umysłu, która żyje własnym, samodzielnym życiem. Czyżby więc MIB-owie byli
właśnie takimi produktami naszej świadomości? A miałoby to działać na zasadzie sprzężenia zwrotnego – im
więcej się boimy, tym bardziej jesteśmy straszeni. Proste – nieprawdaż?[131] A do tego wszystkiego w latach
70. doszedł jeszcze element posiadania, co zostało ukazane m.in. w filmie „Egzorcysta” Williama Friedkina.
Ofiary wpadały w trans, słyszały różne głowy, które nawoływały, by stała się ona „jedną z Nich”. Do tego na
skórze ofiar pokazywały się stygmaty w kształcie liter czy ezoterycznych symboli. Osoby te sprawiały wrażenie
nawiedzonych przez demony. Działa ten sam niezawodny instrument – strach. Co nam to przypomina? Skądś to
już znamy – prawda? I pozostaje ten sam problem – wciąż aktualny w roku 1975, jakim był aktualny w 1475 –
ustawiczna, bezlitosna, bezpardonowa walka pomiędzy egzorcystami i siłami ciemności, pomiędzy Dobrem a
Złem. Nihil novi sub sole… Trzeba po prostu odwagi i siły woli, by krzyknąć: A wynoście się do diabła!...

A zatem zaczynajmy tą grę – w której mamy spore szanse wygrać – od zaraz. Ogień – ten prometeuszowski –
istniał od zawsze, bo był to ogień wiedzy, który On nam przyniósł. Osobiście jestem przekonany, że siły PSI –
odpowiedzialne za zjawiska teleportacji, telekinezy, telepatii, itd. były w nas zawsze. To właśnie te siły usiłują
obudzić w nas Eony, chociażby fragmentarycznie. Tak czy owak wkrótce staniemy na placu wielkiej
kosmicznej sceny, na której przyjdzie nam odegrać następną rolę. A w chwili, kiedy to osiągniemy, spełnią się
słowa W. F. Robertsona:

Zło jest cieniem, który zawsze towarzyszy Dobru. Macie świat bez cienia, ale to będzie także świat bez światła
– szary świat zmierzchu. Gdybyście powiększyli siłę i ostrość światła, to zwiększycie także ciemność i głębię
cieni – a wtedy zobaczycie ostro kształt cienia towarzyszącego światłu.

ROZDZIAŁ 9 - Spotkanie z NOL-em może być niebezpieczne dla twojego zdrowia.

Wielokrotnie zadawałem sobie pytanie o przyczyny, dla których ludzie zostają wciągnięci w incydenty z NOL-
ami. Jak to się dzieje, i co predestynuje te osoby do doznawania niezwykłych olśnień czy wizjonerstwa, podczas
kiedy inni ludzie widzą jedynie światełka na niebie? Co jest przyczyną tego, że jedni świadkowie nawiązują

background image

kontakt z załogami NOL-i, a inni reagują na Nich strachem i zgrozą?[132] Jest wiele przykładów , w których
trudno określić, czy ofiara Kontaktu „oblała kosmiczny test”, który mógł ją zaliczyć w szereg kontaktowców,
lub mogłaby być poddana jakiemuś perwersyjnemu doświadczeniu.[133]

Don Worley z Connersville (IN), przeprowadził onegdaj tasiemcowe dochodzenie w sprawie kobiety, która
przez wiele lat przeżywała niezwykłe, parapsychiczne doznania i sensacje mające związek z NOL-ami, a co
doprowadziło ją na skraj psychicznego chaosu. Jednocześnie to, co ona przeżywała nie było li tylko psychiczną
aberracją. Kobieta ta przeżywała swoiste skupienie objawiające się silnym błyskiem światła i potworną gonitwą
– istnym malstromem myśli. Pozwolę sobie przytoczyć fragment wywiadu przeprowadzonego z nią przez
Worley’a – jednego z wielu, które przeprowadził w sprawie „nawiedzenia Ann Adams”:

Worley: Jak długo mieszkała pani w tym domu?

Adams: Trzy lata.

W.: Czy widziała pani występowanie tych sił także w innych miejscach zamieszkania, innymi słowy mówiąc –
nie tylko tutaj?

A.: Tak, w każdym domu, w którym mieszkałam od 15 lat.

W.: W ilu domach pani mieszkała?

A.: O ile dobrze pamiętam, to w 7 – wszystkie wynajmowaliśmy, aż wreszcie kupiłam ten dom.

W.: Ten dom miał także swoją historię, czy wie coś pani na ten temat?

A.: Tak. Mieszkali tutaj państwo K. Pan K. zmarł w tamtym pokoju, zaś pani K. w krótkim czasie po nim w
tym.

W.: Czy „straszyło” tutaj, zanim wprowadziliście się do tego domu?

A.: Nie, nasza sąsiadka, która zajmowała się państwem K. oraz ich domem po ich śmierci twierdzi, że nie
zaobserwowała tutaj żadnych dziwnych zjawisk. Tym niemniej, tuz po naszej przeprowadzce poszłam do
kobiety, która była medium. To było ostatniego lata. Od tego czasu nie mogliśmy usnąć. Przez całą noc
łomotały drzwi. Wciąż otwierały się i zamykały okna. Rozlegały się kroki na szczycie schodów i w hollu.

W.: Czy pani mąż też słyszał te głosy?

A.: Ależ oczywiście! Pewnej nocy obudziłam się i poczułam, że pokój jest pełen silnego, duszącego zapachu
perfum. Przez kilka lat mieliśmy z tym spokój, ale kiedy przeprowadziliśmy się na ulicę V., „to” znów się
zaczęło. Prawie od zaraz słychać było w domu upiorne jęki we dnie i w nocy. Słyszeliśmy to wszyscy,
natomiast dzieci widziały w nocy ludzi na podwórku, a kiedy chciały zobaczyć, kto to jest, postacie po prostu
znikały... Pewnej nocy usłyszałam krzyk dziecka. Udałam się w kierunku, skąd dobiegał ten krzyk.
Przemierzyłam pole i rzeczkę i weszłam do niewielkiego lasku. Wtedy krzyk się urwał.[134] Krótko po tym
wydarzeniu mój brat i jego żona mieli dziecko, chłopczyka, który przeżył jedynie kilka miesięcy. Tak zatem –
jak sądzę – ów krzyk był swoistym „zwiastunem śmierci” mojego bratanka...[135]

W.: Czy zauważyła pani jeszcze coś innego, co zapisało się na trwałe w pani pamięci, jako coś bardzo ważnego?

A.: Tak. Widziałam coś, co nazywają trollem. To było na drodze opodal domu. Pewnego wieczoru szykowałam
właśnie kolację i rzuciłam okiem na drogę. Troll był ubrany w rodzaj koszuli i miał długie, siwe włosy
opadające na plecy. Był wysoki na metr. Gdy wyskoczyłam na dwór by go złapać, troll uciekł na wzgórze i

background image

znikł. Następne takie wydarzenie miało miejsce na krótko przed śmiercią mej synowej, która zginęła w
wypadku samochodowym. Od tygodnia byłam zdenerwowana, jak zawsze w lecie, tj. w czerwcu, lipcu i
sierpniu, gdy „te rzeczy” najczęściej się przytrafiają. Tej ciepłej nocy, kiedy leżałam sobie na kanapie, coś
kazało mi się z niej poderwać i podejść do drzwi i czekać na to, co się stanie. Stałam tam przez krótką chwilę i
miałam wizję policyjnego radiowozu podjeżdżającego do naszego domu z włączonym sygnalizatorem koloru
czerwonego. Słyszałam głos mężczyzny mówiącego coś o śmierci. po tym wydarzeniu poczułam się źle i
poszłam do dr K. Opowiedziałam mu o tym „fantomowym wozie policyjnym” i jego czerwonym świetle. I
chociaż widział czerwone obwódki wokół moich oczu – nie uwierzył w moja opowieść. Posłał mnie do szpitala
na terapię wstrząsową.[136]

W.: Czy te czerwone obwódki wokół pani oczu powstały po spotkaniu z „fantomem” wozu policyjnego?

A.: Tak, to było w 1965 roku. One są tam właśnie od tego czasu.[137] Lekarze i kuracja nie pomogły mi. Od tej
pory widzę czerwone błyskające światło, gdy poddaję się terapii.[138] Gdy przewidziałam, że moja synowa
odwożąc mojego syna do pracy miała zginąć w wypadku, dr K. chciał mnie umieścić w szpitalu, ale 31 sierpnia
tego roku[139] synowa zginęła w wypadku, gdy wracała do domu po odwiezieniu mojego syna do pracy.

W.: Jaka była reakcja pani rodziny na wieść o takiej prekognicji?

A.: Nie mówili o tym ze mną.

W.: A co może pani opowiedzieć o odgłosach kroków na schodach?

A.: Kroki rozpoczynały się holu i zmierzały ku szczytowi schodów. Sądzę, że brzmiały one jak męskie kroki.

W.: Czy zauważyła pani jakieś chłodne przeciągi, czy może odczuwała pani odczucie zimna?

A.: O tak! Ujrzałam także mężczyznę w swetrze wychodzącego po schodach. Najpierw sądziłam, że to mąż, ale
w chwile później usłyszałam jego głos dobiegający z łazienki na piętrze.

W.: Czy widziała pani jakieś światła?

A.: Tak, ostatniej nocy obudziło mnie silne światło.

Worley z panią Adams udali się do piwnicy, gdzie mogli porozmawiać z panem Adamsem. Worley potem tak
skomentował tę rozmowę:

Odniosłem wrażenie, że pan domu mógłby powiedzieć nam o wiele więcej, ale on wolał zajmować się pracą w
piwnicy, nie zwracając uwagi na rzeczy, których nie rozumie.

Pan Adams zapewnił Worley’a , że słyszał dwukrotnie krzyki, a bardzo często odgłosy kroków oraz trzaskanie
drzwiami i skrzypienie schodów.

Pani Adams: W każde Boże Narodzenie, które spędzaliśmy w tym domu, zawsze działo się coś dziwnego. Tak
właśnie było w ubiegłym roku. Wszyscy goście opuścili nasz dom i zostaliśmy sami z mężem. To była bardzo
zimna noc i oczywiście wszystkie drzwi i okna były szczelnie zamknięte. W pewnym momencie poczuliśmy
podmuch lodowatego wiatru, ciągnącego od frontowych drzwi. Mąż odwrócił się do nich, ale ja byłam pewna,
że są one szczelnie zamknięte. Podmuch lodowatego wiatru przeleciał przez cały dom i pognał z powrotem. Z
jakiegoś niejasnego dla mnie powodu rozpłakałam się i płakałam przez trzy dni. Wyglądało to na nadejście
pewnego uczucia „obecności”.

Worley zatelefonował do pani Adams 4 czerwca 1970 roku i dowiedział się, że od grudnia 1969 roku nie

background image

wydarzyło się nic ciekawego, nie licząc odgłosów drapania pazurami psa lub kota, któłre słyszano kilkakrotnie
przy drzwiach na szczycie schodów. Pani Adams powiedziała Worley’owi, że teraz jest „bliżej Boga” poprzez
czytanie Biblii i zrzeszenie się z grupą fundamentalistów, którzy modlą się za nią.

8 września 1970 roku, Worley znów zatelefonował do niej. Dowiedział się, że obecnie w domu Adamsów
panuje względny spokój, ...jednakże sądzę, że wyczułem nutkę zaniepokojenia i smutku w jej głosie. Pani
Adams modli się i studiuje Biblię. Zadzwoni do mnie, kiedy znów zaczęły się jakieś trudności. Mam nadzieję,
że jej modlitwy uwolniły ja od kłopotów i pozwoliły jej odzyskać równowagę. Ten cytat pochodzi z ostatniego
raportu Worley’a z dnia 13 czerwca 1971 roku.

9.2. Niewidzialny dusiciel z Croxdale.

Znanym nam jest fakt, że nasze uszy nie słyszą dźwięków infra[140] i ultra[141] emitowanych przez
generatory[142] oraz nie możemy zobaczyć wielu rodzajów promieniowań leżących poza skrajnymi
widzialnymi dla nas pasmami widma.[143] Wygląda na to, ze że podobnie jest z postrzeganiem naszej
Rzeczywistości. Sądzę, że badając ją naszymi coraz bardziej poszerzającymi horyzonty poznania narzędziami
badawczymi, będziemy w stanie uchwycić ultra czułymi mikrofonami i kamerami niewidzialne ręce
zostawiające ślady i niewidzialne stopy, pod którymi trzeszczą stopnie schodów i drewniane parkiety. Być może
pewnego dnia odpowiemy wreszcie na pytania dotyczące nauk leżących na „pograniczu oficjalnej wiedzy”.

Na naszym obecnym poziomie wiedzy wygląda na to, że może to być niebezpieczne dla tych, którzy nie są
przygotowani na CE-0, CE-III i CE-IV lub wycieczki w Nieznane.

21 czerwca 1975 roku, o godzinie 02:00, pani Gladys Worthington obudziła się z uczuciem nieznośnego ucisku
czyjejś ręki na swoim gardne. Jej mąż pracował na nocnej zmianie w elektrowni, ale jej cztery psy spały na dole
(!!!). Dlaczego jej nie ostrzegły?! Przerażona usiłowała przebić wzrokiem ciemności w nadziei ujrzenia swego
mordercy.

Nie mogłam dostrzec niczego – zeznała później - czułam, że coś przewala się po mnie od stóp do głowy.
Chciałam krzyknąć, ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Ucisk minął równie szybko, jak się pojawił...

Pani Worthigton leżała na plecach. Prawdopodobnie trapił ją nocny koszmar, zbyt straszny dla niej, który ulotnił
się z jej pamięci. Ale na tym rzecz się nie skończyła, bowiem innym razem wraz z mężem widziała coś
strasznego – jakąś białą sylwetkę ducha! Działo się to w ich domu przy Salvin Street w Croxdale, hrabstwo
Durham, Anglia.

Powróćmy jednak do krytycznej nocy. Pani Worthington jeszcze niespokojna, ale już zrelaksowana przymknęła
oczy. Zasypiała i naraz... Znów poczuła straszliwy ucisk ręki na swej szyi! I znowu nie widziała nikogo, mimo
wysiłków! Całą resztę nocy przeleżała bezsennie nie mając ochoty na powtórkę. Następnego ranka tak
oświadczyła dziennikarzowi z Londynu: Wstałam z łóżka, z przekonaniem, że to był tylko zły sen. Ale kiedy
podeszłam do lustra, by zrobić sobie makijaż, przeżyłam straszliwy szok. Na mojej szyi znajdowało się pięć
siniaków w kształcie czterech palców i kciuka.

Jej lekarz zgodził się z tym, że siniaki zostały zrobione poprzez silny nacisk (jakby dłoni), ale nie przyjął do
wiadomości jej opowieści o duszeniu jej przez „zjawę-dusiciela”.[144]

9.3. Niewidzialni napastnicy.

Gdy 26-letni Barry Lacy nie powrócił na lunch pewnego letniego dnia 1969 roku, jego żona poszła go szukać w
polu, które właśnie miał on orać. Lacy leżał w odległości około 200 m od traktora, (którego silnik wciąż
pracował) z poranioną głową. Butelka z kawą leżała stłuczona obok niego. Przewieziono go do Battle
Hospital[145] w Reading, hrabstwo Berkshire, Anglia, gdzie stwierdzono rany tłuczone głowy, złamanie kości

background image

czaszki i w rezultacie tego paraliż lewej strony ciała. W ostatnim raporcie medycznym stwierdza się, że młody
rolnik został całkowicie sparaliżowany i całkowicie stracił pamięć (amnezja), a więc nie znane są nadal
okoliczności tego wypadku (???). Ta historia stała się przyczyna wdrożenia policyjnego śledztwa oraz
dochodzenia przeprowadzonego przez towarzystwo asekuracyjne. Przyłączyli się do niego także koledzy i
pracownicy, których Lacy zatrudniał. Mimo intensywnych czynności dochodzeniowo-śledczych, nikt nie
potrafił wyjaśnić, co naprawdę wydarzyło się tego pięknego, letniego dnia.

Podobny przypadek zdarzył się w dniu 7 lipca 1973 roku, w pobliżu Port Angeles, (WA), 40-letniemu
mężczyźnie, którego znaleziono pobitego i nieprzytomnego. M.in. miał on złamaną rękę i nogę. Skutkiem tego
pobicia była całkowita amnezja. Nie znaleziono przy nim żadnych dokumentów, które ułatwiłyby jego
identyfikację.

Najbardziej tajemniczą z tego rodzaju spraw jest klasyczna zagadka zamkniętego pokoju , z którą przyszło się
zmierzyć policji z Southall, hrabstwo Middlesex, Anglia, w dniu 27 września 1974 roku. 60-letni Aubrey
Packham został znaleziony w biurze został znaleziony w swym biurze przedsiębiorstwa autobusowego. Sekcja
zwłok wykazała, że Packham został okrutnie pobity i to właśnie było przyczyna śmierci. W biurze nie było
żadnego śladu włamania czy walki. Niczego nie skradziono. Nie znaleziono żadnego motywu tej zbrodni.
Pozostała jedynie zagadka zabitego w czterech ścianach człowieka, w zamkniętym i dobrze strzeżonym biurze.

Niewidzialne ręce zostawiają ślady na kobiecym gardle, paraliż młodego farmera z rozwaloną czaszką, pobity
do utraty pamięci kloszard i w końcu zabity ciosami niewidzialnych rąk urzędnik. W każdym z tych
przypadków morderca – no bo jak można inaczej jego/ją/to (???) nazwać? – jest niewidzialny dla naszego oka i
powoduje straszliwe urazy ludzkiego ciała. Oczywiście parapsychologia zna uszkodzenia ludzkiego ciała znane
jako stygmaty.[146] Jednakże nie prowadzą one do śmierci czy amnezji oraz rozległych uszkodzeń ciała, a są
jedynie wyrazem głębokiego przeżycia mistycznego.

I dalej.

Pani Santuzza Campbell była sama w chwili, kiedy niewidzialny ktoś (?) czy coś (?) zbił ją z nóg straszliwie
silnym ciosem w głowę, w chwili, gdy spacerowała brzegiem Bridlington Cliffs. Nie ma poszlak na to, że w
tym czasie oddawała się medytacji czy innemu przeżyciu religijnemu. Nie znaleziono także innego motywu
pobicia pani Campbell. Przypuszczano, że coś – co ją uderzyło – spadło z samolotu, ale w tym przypadku jej
głowa byłaby roztrzaskana...[147]

W tej materii są dwie hipotezy usiłujące wyjaśnić te tajemnicze ataki. Pierwsza z nich zakłada istnienie
niewidzialnej inteligencji, która zamieszkuje z nami naszą planetę. Druga zwala winę na pilotów i pasażerów
NOL-i oraz „stowarzyszonych” z nimi MIB-ów... Co kieruje nimi? Nienawiść? Wrogość?

Wrogość nie może być motywem tych ataków. Raczej może rodzaj... głupoty. Tak jak dzieci rzucają kamieniami
w żaby czy myszy, albo dręczą koty, by sprawdzić, czy mają one rzeczywiście dziewięć żyć, tak Oni mogą
postępować z nami.

Mniej optymistyczny punkt widzenia zakłada, że Oni postępują z nami tak, jak badacz w laboratorium, który
dziennie uśmierca setki czy nawet tysiące królików doświadczalnych... Oczywiście w imię nauki!

9.4. Także i my strzelamy do Obcych!

Zresztą my sami też nie jesteśmy lepsi. My to także czynimy, i to nie tylko z myszkami, ale także z
przedstawicielami naszego gatunku, na których wypróbowujemy nasza własną prymitywną, ale jakże skuteczną
broń... A przecież strzelano także i do Przybyszy!

W grudniowym wydaniu magazynu „Fate” z 1970 roku, J. Russel Virden opisuje incydent, który zdarzył mu się,

background image

kiedy miał 9 lat. Pewnej chłodnej listopadowej nocy w 1943 roku, Virden i jego babcia zostali wyrwani ze snu
histerycznym krzykiem matki. Jego ojciec w tym czasie pełnił służbę w komisariacie policji niedaleko
Hattiesburga (MS). Pomimo wysiłków babci i chłopców matka nie mogła się uspokoić. Powtarzała wciąż: Jego
twarz była zielona! Mówię wam!... Zanim zdumieni chłopcy dowiedzieli się, czyja to twarz była zielona,
usłyszeli grzmot wystrzału z „dwunastki”[148] sąsiada, którego zaalarmował krzyk w sąsiedztwie. Wybiegł on
ze strzelbą w ręku i wypalił do czegoś, co wydawało mu się być opryszkiem. Sądził on, ze udało mu się go
trafić w plecy, tym niemniej domniemany opryszek uciekł. Puściliśmy się w pogoń, ktoś przyniósł silny
reflektor – pisze Virdan – Obcy dobiegł do drogi. I tam właśnie na asfalcie zauważyliśmy wielkie plamy żółtej
cieczy wyglądającej jak krew.

Pani Virden opowiedziała później przebieg wydarzeń. Obudziło ją donośne walenie w drzwi frontowe. Gdy
wstała pytając, kto zacz, usłyszała walenie do tylnych drzwi. Wściekła podbiegła do nich i odsunęła zasłonę. Za
szybą ujrzała człekokształtnego stwora, którego twarz była jasnozielona. I ta twarz ją przeraziła. Zaczęła
histerycznie krzyczeć i to nas obudziło – kończy Virden. Dodał on także, że cała społeczność w której żyli
uwierzyła w odwiedziny istoty nie z tego świata.

A wszystko to wydarzyło się na 4 lata przed pierwszą obserwacją NOL-i w okolicach szczytu Mt. Rainier w
Górach Kaskadowych, której dokonał Kenneth Arnold. Ciekawe, jak wiele takich zdarzeń i incydentów legło u
podstaw Syndromu LGM, zanim „oficjalnie” zaczęło się mówić o Wielkiej Tajemnicy w czerwcu 1947 roku?...

9.5. Nietypowe morderstwa NN ludzi.

Swoją droga ta Wielka Tajemnica może zabić człowieka w szczególnie wyrafinowany sposób. No bo jak
nazwać inaczej to, co się przytrafiło 11-letniemu Ianowi Saltowi, który zginął w do dziś dnia niewyjaśnionych
okolicznościach?

Chłopiec ten opuścił swój dom w Solihull w celu pooglądania samolotów lądujących i startujących z lotniska w
Birmingham w Anglii. Później jego zwłoki znaleziono w stawie znacznie oddalonym od trasy dojazdowej do
lotniska. Ian w czasie swej pechowej wyprawy przemierzył świeżo zaorane pole. Dokładne badanie śladów
wykazało, że coś zmusiło go do biegu w panicznej ucieczce przez pola. Chłopiec przebił się przez żywopłot, a
następnie wpadł do stawu i utonął. Tyle wiemy na pewno. Nie znaleziono żadnego innego śladu człowieka czy
zwierzęcia, przed którym Ian uciekałby w panicznym strachu. A więc co mogło go tak wystraszyć? Czy spotkał
on swojego zielonego człowieka - LGM?

Mniej więcej 4 miesiące później znaleziono zwłoki Garneta Olivera leżące na głębokości 1,5 m pod wodą w
studni Field Farm k./Partney w Lincolnshire, Anglia. Ten 85-letni rolnik jeszcze na godzinę przed śmiercią
rozmawiał ze swym przyjacielem i nie nosił się z samobójczymi zamiarami. Studnię nakrywała ciężka
betonowa pokrywa, która usunięto. Koroner nie był w stanie znaleźć żadnych śladów wpadnięcia czy
wepchnięcia go do tej wąskiej studni. „Krakowskim targiem” zgodzono się na nieszczęśliwy wypadek, ale jego
przyczyny są nadal niewyjaśnione. Do dnia dzisiejszego...

Wygląda na to, że stworzenia zamieszkujące angielskie i brytyjskie wody nie są najłaskawsze dla ludzi. Kilka
dni przed tajemniczą śmiercią Iana Salta znaleziono ciała dwóch NN[149] kobiet leżące u ujścia rzeki Lossie w
hrabstwie Moraryshire. Człowiek, który je znalazł zauważył, że: przypływ wyrzucił je i pozostawił na plaży.
Policja nie była w stanie zidentyfikować tych zwłok.

W tydzień po wypadku Iana Salta trzech robotników rolnych znalazło zwłoki NN mężczyzny płynące w Bristol
Channel koło Lilstock k./Bridgewater w hrabstwie Somerset. Policja nie była w stanie zidentyfikować tych
zwłok, pomimo intensywnego śledztwa i ogólnokrajowych poszukiwań.

Identycznie było w przypadku ciała NN kobiety wyłowionego z Manchester Canal i NN topielca z Methly River
koło Leeds, w dwa tygodnie po wypadku Iana Salta. Ten mężczyzna był gładko wygolony i dobrze ubrany oraz

background image

nosił szkła kontaktowe zakupione u miejscowego optyka, ale to jest wszystko, co o nim wiadomo...[150]

9.6. Napastnicy z Warminster.

Ufologom jest znanych kilka serii tajemniczych ataków, które nawiedziły wieś Warminster w Anglii.
Niewidzialne siły zaczęły prześladować przyjezdnych mieszczuchów od Bożego Narodzenia 1964 roku. Od
tego czasu zaobserwowano zwiększoną aktywność NOL-i na tym terenie – szczególnie były to obserwacje typu
DD i NL.

Typowym przykładem jest raport Erica Payne’a – lat 19. Payne wracał z randki do domu. Było mglisto, szare
tumany unosiły się z pól. Wtem:

... usłyszałem nad sobą niski brzęk. Nie pochodził on od drutów telefonicznych. Spojrzałem na górę i
zdębiałem. Wyobraźcie sobie wielki cynowy talerz wypełniony orzechami też wielkimi i wiszący nad moją
głową. Naraz poczułem ulewę ostrych, kłujących uderzeń w głowę i policzki. Uderzenie wiatru potargało mi
włosy i oślepiło. Jakaś siła wgniotła mi głowę i ramiona. Usiłowałem odeprzeć ten niewidzialny atak. A
przecież zanim to się stało, nie widziałem w powietrzu żadnego samolotu, czy innego pojazdu powietrznego...
Po pewnym czasie wyczołgałem się na drogę. Byłem mokry od rosy, ale to mnie nie martwiło. Nie chciałbym
się jeszcze raz spotkać z takim „czymś”.

Pani Madge Bye usłyszała podobny odgłos ponad swoją głową, kiedy szła do kościoła w poranek Bożego
Narodzenia w 1965 roku. Wbiegła ona na plac przykościelny ścigana niewidocznymi mackami dźwięku. Od tej
pory znajduje się w stanie ciągłego wstrząsu.

Straszliwie silny terkoczący dźwięk sparaliżował małego pieska i wstrząsnął ramionami 19-letniej dziewczyny
usiłującej wciągnąć go do domu.

Botanik, geolog i biolog David C. Molton opowiadał o tym, że widział stadko gołębi zabitych w locie bez
żadnej widocznej przyczyny. Zbadał te ptaki i stwierdził, ze zwłoki ich znajdowały się już w silnym stężeniu
pośmiertnym w chwilę po ich spadku na ziemię.[151]

Wydarzenia w Warminster biegły swoim torem. Gdyby incydenty nie powodowały takiej psychozy strachu, to
wiele elementów pasowałoby do innych raportów o wrogich NOL-ach. Wiele fenomenów posiada aspekt
manipulowania przez Nich polami elektromagnetycznymi. Kombinacja pól elektrycznych, magnetycznych i
mikrofalowych jest czymś bardzo często związana z pojawianiem się NOL-i, a te czynniki są raczej
niebezpieczne dla naszego zdrowia.[152]

9.7. Obcy strzelają do nas!

Nie jest tajemnicą, że wiele rządów jest w trakcie prowadzenia programów naukowych, mających na celu
badanie wpływu różnych promieniowań na organizm ludzki, już to w celach militarnych, już to w medycznych i
naukowych. I tak stwierdzono np., że mikrofale są w stanie pobudzić na odległość molekuły kwasu
adezynotrójfosforowego (ATP), który jest podstawą przemiany materii w komórkach mięśniowych. Urządzenie
wysyłające takie mikrofale – maser – jest w stanie porazić paraliżem każdą żywą istotę na Ziemi i w Kosmosie.
Bron taka może także zabić... – wszystko zależy od amplitudy i częstotliwości użytych mikrofal.[153]

Nie twierdzę jednak, by Ufonauci mieli tak działającą broń i używali jej przeciwko nam. Sądzę, że te mikrofale,
albo infra- czy ultradźwięki, pola elektryczne i magnetyczne, itd. itp. są jeno produktem ubocznym np. pracy
silników (pędników) NOL-i, czy też efektem przechodzenia UFO z jednego wymiaru w drugi, tak jak to jest z
efektem supersonicznego big-bangu w przypadku samolotu odrzutowego czy rakiety przekraczającej barierę 1
Ma.

background image

Gregory Wells z Winston (OH), opowiedział o tym, że został zbity z nóg promieniem światła wyemitowanym
przez NOL-a w chwili, gdy niósł on wiadro wody. Zgodnie z jego relacją, NOL ukazał się niespodziewanie i
zawisł nad wielkim drzewem, ok. 10 m nad gruntem. Promień światła wystrzelił z obiektu, powalił Wellsa na
ziemię, zapalił na nim kurtkę oraz wypalił krąg trawy. Matka Wellsa ruszyła mu z pomocą, kiedy UFO
odleciało. Młody człowiek został trochę poparzony.

1 października 1968 roku, w okolicach Linz w Brazylii, operator buldożera zauważył OVNI o rozmiarach
samochodu osobowego. Była wtedy godzina 06:00. Operator widział 3 humanoidalne istoty przez iluminatory
NOL-a. zgodnie z jego oświadczeniem – z obiektu wystrzelił żółty promień i oślepił go, mimo tego zobaczył
jak z NOL-a wychodzą 2 istoty i niosą jakieś przedmioty. Gdy powrócili do obiektu, UFO wystartowało i
odleciało z wielką prędkością.

19 sierpnia 1965 roku, w East Liverpool (OH), 4 chłopców przebywało na campingu, gdy nagle nad nimi ukazał
się wielki NOL i zawisł nad obozowiskiem. Chłopcy przerażeni rozbiegli się, ale jeden chciał zobaczyć, co
będzie dalej i zatrzymał się. Jego ciekawość została ukarana, bo naraz ze spodu UFO otworzył się właz, z
którego wystrzelił żółty promień trafiając go w skroń. Od tego wydarzenia nie mógł przez dłuższy czas słyszeć
na jedno ucho...

Tego samego roku, dnia 7 września, 6-letni Barry Burns z Durand (WI) wrócił do domu opowiadając o „tej
rzeczy”, która pozbawiła go słuchu. Jego matka udała się na miejsce zdarzenia i ujrzała tam dziwny obiekt o
długości 10 m, wiszący 120 cm nad ziemią, pomiędzy jej domem a stodołą, która znajdowała się 70 m dalej.

Niedzielnego wieczoru, dnia 17 września tegoż roku, Joe McFarland i Edward Alcorn (obaj po 17 lat), poszli do
lasu nazbierać kawałki drewna na szkolne prace ręczne. Było to w hrabstwie Rockcastle (KY). Usiedli, by
odpocząć na chwilę i od razu poczuli zmęczenie i senność. Później Joe tak zrelacjonował to wydarzenie w
wywiadzie dla „Signal” w Kentucky:

Ujrzeliśmy wokół nas krąg światła, które było bardzo jasne. Spojrzeliśmy w górę – jakieś 8 albo 9 metrów nad
nami wisiał krąg świetlny. Wyglądało to,. Jak lampa nad stołem operacyjnym i miało około 10 m średnicy. W
ciągu paru sekund krąg przygasł i znów było ciemno. Nie słyszeliśmy żadnego dźwięku.

Chłopcy zbiegli z pagórka, na którym siedzieli, i pobiegli w dół przedzierając się przez krzaki. U podnóża
pagórka natknęli się na brata i siostrę Alcorna oraz resztę kolegów, których pozostawili przed wejściem do lasu.
Oni także widzieli dziwne światło na niebie:

Widzieliśmy także drugie mniejsze światło oraz jaśniejsze pomiędzy drzewami. To drugie światło błysnęło 3
razy. Kiedy to większe przygasało, to mniejsze błysnęło 3-krotnie i także przygasło.

Mogę powiedzieć tylko tyle, że chłopcy opowiedzieli niezwykle ciekawą historię – oświadczył przesłuchujący
ich oficer policji stanowej. – Sądzę, że powiedzieli prawdę, ale to, co widzieli jest co najmniej tajemnicze.
Ciekawe jest to, że w innych miejscach hrabstwa Rockcastle ludzie nie związani z nimi również widzieli
dziwne obiekty i światła na niebie.

Prof. Felipe Machado Carrington onegdaj omówił incydent, w którym wziął udział plantator kawy zdrowy na
ciele i umyśle, mieszkający w stanie Sao Paulo, Brazylia, który został uderzony strumieniem światła z nieba.
Chociaż miało to miejsce w 1946 roku, to po raz pierwszy opublikowano to we francuskim „Phénomènes
Spatiaux” z 1971 roku oraz marcowo-kwietniowym FSR z 1973 roku. Zgodnie z oświadczeniem prof.
Carringtona, przebieg wydarzeń przedstawiał się następująco:

40-letni Jose Prestes Filho został oświetlony i powalony na ziemię tajemniczym promieniem światła w czasie
dochodzenia do domu swej siostry, która wraz z licznymi znajomymi pospieszyła mu na pomoc. Naoczni
świadkowie zeznali policji, że Prestes nie nosił śladów obrażeń czy poparzeń, ale w godzinę po wydarzeniu

background image

żwawy plantator dosłownie rozpadł się przed oczami przerażonych i zdumionych do ostatnich granic ludzi.
Zdumienie ich było tym większe, że nie sprawiał on wrażenia, jakby czuł jakikolwiek ból. Świadkowie opisali
to w taki sposób:

... jego – tj. Prestesa – wnętrzności nagle znalazły się na wierzchu i wyglądały tak, jakby gotowano je przez
wiele godzin. Ciało zaczęło odpadać od kości. Płaty mięsa i skóry odpadały od szkieletu. Kawałki mięsa wisiały
gdzieniegdzie uczepione ścięgnami do szkieletu... Tak, że po chwili został tylko goły szkielet...

Proces całkowitego rozkładu (???) czy rozpadu (???) zakończył się rzecz jasna śmiercią Prestesa, która nastąpiła
w 6 godzin po incydencie. Dezintegracja nastąpiła tak szybko, że nie można go było dostarczyć do szpitala, ale
umierając (???) Prestes opowiedział z detalami swoje przeżycia.

Policja przeprowadziła błyskawiczne śledztwo. Nie znaleziono żadnych śladów w miejscu, gdzie Prestes został
uderzony snopem światła, ale Carrington zauważa, że: ... wcześniej obserwowano nad tym terenem wiele OVNI
o niewyjaśnionym pochodzeniu. Światła te wykonywały nieprawdopodobne ewolucje na nocnym niebie.

9.8. Nie podchodzić do Ufitów!

Zbliżenie się do Ufonauty może także dawać fizjologiczne efekty, jednak nie tak okropne, jak w przypadku
Prestesa.

1 września 1965 roku, peruwiański robotnik, o którym mówiono, że jest on bardzo odpowiedzialną osobą i nie
wymyślającą takich historii - opowiedział, że owładnęło nim takie jakieś dziwne uczucie podniecenia, w czasie
którego poniosło go na teren lotniska, na którym właśnie pracował. Była 05:00 , gdy z nieba spłynął niewielki
dysk i wylądował opodal zdumionego robotnika. Wciąż sparaliżowany dziwnym uczucie ujrzał on Obcego,
który wychodził z głębi NOL-a. był on wzrostu tylko 90-100 cm i wyglądał zupełnie jak człowiek, ale jego
głowa była nieproporcjonalnie wielka w stosunku do reszty ciała. Humanoid usadowił się przed człowiekiem i
usiłował się z nim porozumieć gestami obu rąk i szczekliwymi dźwiękami. Po pewnym czasie zrezygnował,
wstał i powrócił do pojazdu.

1 lipca 1965 roku, tym razem we Francji, na polu nieopodal Valensole, rolnik Maurice Masse ze zdumieniem
ujrzał obiekt przypominający kształtem piłkę do rugby wiszący pomiędzy roślinami. Gdy podszedł bliżej do
NOL-a, który potem porównał wielkością do samochodu Renault-Dauphine, ujrzał dwóch LGM, którzy badali
jeden z jego krzaków lawendy. Pomimo niskiego wzrostu – 8-letniego dziecka, mieli Oni głowy 3-krotnie
większe od głowy dorosłego człowieka (sic!!!) i bezwargie usta. Monsieur Masse przyznał, że mieli Oni ludzki
wygląd. Podszedł więc do Nich, by porozmawiać, ale kiedy LGM zobaczyli go, to wycelowali w niego jakąś
rurę i Masse znieruchomiał. I potem obaj LGM spokojnie zabrali się za badanie lawendy i rozmawiali miedzy
sobą w jakimś nieznanym Francuzowi języku. Przez ten cały czas Masse miał pewność, że Oni nic złego mu nie
zrobią. Tymczasem obaj LGM wsiadły z powrotem do NOL-a i wystartowali, a Masse’owi powróciła zdolność
ruchu po upływie jakichś 15 minut. Po incydencie, Masse powrócił na jego miejsce wraz z kilkoma szacownymi
obywatelami i zbadał miejsce Lądowania, gdzie odkryli tam 6 wgłębień pozostawionych przez NOL-a, a także
kilka śladów pozostawionych przez Istoty. Masse cieszył się reputacją człowieka godnego zaufania i miejscowi
żandarmi oświadczyli, że nie mieli podstaw posądzać go o głupi żart.[154]

13 sierpnia 1967 roku, o godzinie 16:00, Inacio de Souza wraz ze swą żoną Marią wracali do domu na farmę
Santa Maria, znajdującą się pomiędzy Crixas a Pilar de Goias w stanie Goias, Brazylia, gdzie był on dyrektorem
przedsiębiorstwa. Gdy przybyli na miejsce, zauważyli obiekt w kształcie odwróconej umywalki o średnicy 35
metrów. Pomiędzy nim a domem znajdowały się trzy dziwne postacie. Inaciowi wydawały się one nagie, ale
jego żona wyjaśniła mu, że były one ubrane w przylegające ściśle do ciała bladożółte dresy. Ich głowy były
łyse. Gdy osoby te ujrzały Inacia i Marię, to wycelowały w nich swe palce wskazujące i pobiegły ku nim. Inacio
krzyknął do Marii, by uciekała, a sam strzelił w stronę najbliższego intruza. W tej samej chwili promień
zielonego światła uderzył go w pierś. Inacio padł, a Maria powróciła, by go bronić. Ujęła strzelbę, ale

background image

humanoidzi uciekli do NOL-a, który wystartował ostro w górę z dźwiękiem przypominającym brzęczenie roju
pszczół.

W ciągu następnych dwóch dni Inacio czuł mdłości (jak po skażeniu radioaktywnym) miał gorączkę, drżenie
rąk, i wreszcie trafił do szpitala w Goiania. Badający go lekarz orzekł, że są to objawy zatrucia alkaloidami z
roślin trujących. Inacio opowiedział lekarzowi o tym, co mu się naprawdę przydarzyło. Zdumiony lekarz zrobił
mu wiele badań, m.in. hemogram. Okazało się, że Inacio miał białaczkę i to w tak ostrej formie, że wedle osadu
lekarza nie zostało mu więcej, niż dwa miesiące życia. Inacio stracił na wadze i stał się przeraźliwie chudy.
Przypominał obciągnięty skórą szkielet. Jego skóra pokryła się bladożółtymi plamami. Poza tym odczuwał silne
bóle. Kazał on spalić swe łóżko i pościel po swej śmierci, co stało się w 60 dni po incydencie.

14 czerwca 1968 roku, Pedro Letzel[155] właściciel motelu w Chile wracając do domu zastał swą 19-letnią
córkę Marię Estellę leżącą bez przytomności na podłodze. Gdy odzyskała przytomność, to opowiedziała taką
oto niezwykłą historię, a mianowicie – z sypialni wywabiło ją niezwykle jasne światło w holu ich domu.
Zdumiona popatrzyła nań i wtem... przed nią zmaterializowała się postać mężczyzny o wzroście około 180 cm.
Podniósł on prawą rękę, a Maria poczuła senność. Istota ta była przyjacielska i zdawała się prowadzić z nią
konwersację wydając jakieś dźwięki, ale nie poruszając ustami. Istota ta prowadziła jednostronną rozmowę z
nią, a potem znikła. Wtedy Maria zemdlała.

W tym samym czasie, kiedy Maria Letzlówna przyjmowała niezwykłego „gościa”, Catalicio Fernandez
zaskoczył Obcych ubranych w lśniąco-zielone ubrania, buszujących po jego domu w Buenos Aires. Istoty te
były przyjaźnie nastawione, ale Fernandez miał zawsze uczucie znużenia, kiedy którykolwiek z Nich kierował
rękę w jego stronę. Nie widziałem niczego w ich rękach – oświadczył potem – nie mieli w rękach ani na rękach
żadnych pierścieni, kulek czy kryształów, o których mówiło wielu innych ludzi...

Mary Geddis, 21-latka z Albany (OH) opowiadała, że widziała wysoką „widmową” postać, kiedy wracała do
domu z zajęć na Ohio University, w dniu 16 października 1973 roku. W chwilę później ujrzała wielkie białe
światło lecące nad polem, na wysokości 8-10 m nad ziemią w jej bezpośredniej bliskości. Gdy później
wieczorem przygotowywała kolację, do jej domu przyszedł sąsiad opowiadając, że widział coś dziwnego na
niebie. Przyjaciel Mary, Joe rozpoczął dyskusję z nim na ten temat i naraz Mary zauważyła małego
elektrycznego człowieczka gapiącego się na nią zza półotwartych drzwi.

- To wyglądało, jak „elektryczny człowieczek” używany do sygnalizacji. – oświadczyła ona George M.
Eberhardtowi – Ten „człowieczek” miał twarz i „antenki” na czubku i po bokach głowy.

Wzrost gnoma nie przekraczał metra. Mary nie widziała nóg, a później opisała Istotę jako „formę energii”.

Cóż zatem przydarzyło się Mary Geddis? Co mogłoby się jej przydarzyć, gdyby posłuchała Toma i wyszła na
zewnątrz.[156] Czy skończyłoby się to jak w przypadku Pettera Aliranta, któremu spalono rękę? Wydarzenie to
opisał Tapani Kuningas w FSR nr IX-X/1975. Według niego incydent ten przebiegł następująco:

Dwaj robotnicy leśni napotkali LGM ubranego w jednoczęściowy kombinezon z „kosmicznym” hełmem. Gdy
ta Istota szybowała w stronę otwartego włazu NOL-a, Aliranta złapał ją za cholewkę buta swą prawą, gołą ręką i
jeszcze szybciej ją puścił, bowiem odniósł wrażenie, że jest ona z rozpalonego żelaza. Ręka bolała go jeszcze
przez kilka dni, tak iż nie mógł utrzymać w niej siekiery... Aliranta oświadczył później reporterowi, ze boi się
chodzić samotnie po lesie w obawie przed następnym takim spotkaniem. [...]

Jestem pewien, że każdy z nas mógłby się identyfikować z wypowiedzią tego młodego (21 lat) robotnika
leśnego po tak niezwykłym doświadczeniu życiowym. Swoja drogą Petter Aliranta może się tylko cieszyć, że
wyszedł z tego tylko z niewielkimi obrażeniami, a nie z paraliżem, który pozostawiłby go bezwładnego w lesie
na pastwę losu, a ludzie mówiliby o nim jako o jeszcze jednej ofierze tajemniczego ataku.

background image

Z drugiej strony słowa ofiara czy atak są jedynie zwrotami, które wyrażają czysto ludzki punkt widzenia. Jest
oczywiste, że ludzie poszkodowani w czasie CE znaleźli się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie, a
tylko z naszego punktu widzenia mówimy o tym, jako o akcie przemocy czy zła. To tak, jak z elektrycznością –
ci, których poraził prąd twierdzą, że jest to koncentrat zła, ale nie myślą tak ci, którzy używają go na co dzień.
Ci, którzy nie zostali poparzeni czy porażeni prądem sądzą, że elektryczność jest dobra. A tymczasem
elektryczność nie jest ani dobra ani zła – to tylko pewna forma energii, którą można opanować. Sir Phillip
Sidney powiedział kiedyś tak:

Nie ma nigdy prawdziwego zła. Ono jest w nas samych, a cała reszta jest albo naturalna, albo przypadkowa.

A swoja drogą, czy tylko? Przecież to podobno my jesteśmy tu u siebie...

Rozdział 10 - Przerwane podróże i kosmiczni kidnaperzy.

Kiedykolwiek w naszej historii badacze i naukowcy odwiedzali nowe lady, zawsze powracali do domu
przywożąc próbki roślin i zwierzęta zamieszkujące tamte regiony globu. Tak było zawsze – od Cezara i
Kleopatry po naszych współczesnych kosmonautów, astronautów i tajkonautów oraz nasze międzyplanetarne
sondy, które przywiozły nam próbki księżycowych skał i badały marsjańską glebę. Ludzkość od swego zarania
lubiła nazywać odległe miejsca dziwnie brzmiącymi nazwami – cóż, pragnienie obejrzenia i nazwania jest
uniwersalne.

Sprawa Betty i Barney’a Hillów jest sztandarową i najbardziej znaną, jeżeli idzie o przypadki przerywania
podróży i kosmicznego kidnapingu. Dlatego też skupmy się na tych mniej znanych przypadkach tego rodzaju
incydentów. [...][157]

10.1. Incydent na moście Le Martinet.

24-letnia francuska urzędniczka Mlle. Hélène Giulana wracała do domu w Hustan z Valence, gdzie była w kinie,
drogą nr 531, w nocy 10 lipca 1976 roku. Była godzina 01:30, kiedy zgasły światła i silnik jej samochodu,
chociaż zbiornik był prawie pełen benzyny. Samochód zatrzymał się na moście Le Martinet. Nagle zauważyła
ona dziwny, świecący pomarańczowym światłem obiekt stojący na jezdni o jakieś 5 m od przednich zderzaków
jej auta. Przerażona Hélène zamknęła wszystkie drzwi pojazdu i zakryła twarz rękami. Kiedy minął pierwszy
strach, odważyła się spojrzeć na drogę, ale NOL znikł. Z niedowierzaniem włączyła zapłon – silnik zaskoczył
od razu. Do domu dojechała w pół godziny. I tutaj przeżyła drugi szok – zegar wskazywał 04:30! Jak to było
możliwe, że 30 minut rozrosło się naraz do 2 godzin!? I co stało się z nią w czasie tych 2 godzin?[158] Hélène
początkowo nikomu nic nie mówiła o swej przygodzie z obawy przed ośmieszeniem, jednakże po pewnym
czasie przełamała strach i zgłosiła się do organizacji ufologicznej.

10.2. Monstrum z Pascagoula.

Październik jest miesiącem raczej nieciekawym, jeżeli idzie o nasilenie incydentów z NOL-ami, ale ten
październik 1973 roku był wyjątkiem od wszelkich reguł, zważywszy doniesienie od dwóch rybaków z
Missisipi, którzy oświadczyli władzom, że zostali porwani na pokład NOL-a przypominającego wielką rybę.

Charles Hickson, lat 45, wraz ze swym kolegą od wędki Calvinem Parkerem, lat 19, łowili ryby na starym pirsie
nad Pescaguola River, w pobliżu miasta Pescaguola (MS). Obaj obserwowali rybokształtny obiekt emanujący
niebieskawym światłem, podchodzący do lądowania. NOL wylądował i obaj mężczyźni zostali zabrani na jego
pokład przez trzy odrażające Istoty, obślizgłe, z karbowanymi odnóżami i odstającymi uszami. Mężczyźni ostali
zbadani i wypuszczeni na wolność. Szeryf z Pescaguola – Fred Diamond oświadczył badaczom, ze obie ofiary
tego CE-IV były śmiertelnie przerażone i omal nie przypłaciły tego zawałem serca.

Powyższa historia zainteresowała w najwyższym stopniu dr J. Allena Hyneka z Northwestern University w

background image

Chicago, który był naukowym konsultantem w PROJECT BLUE BOOK oraz dr Jamesa Hardera z University
of California, który zahipnotyzował obu świadków. Tym sposobem odtworzono cały przebieg incydentu i
podano go prasie. [...]

W ślad za ich raportem, w Stanach Zjednoczonych ukazało się dosłownie tysiące meldunków i relacji o
obserwacjach UFO, i to nie tylko w USA, bo o zjawiskach związanych z działalnością UFO i USO donoszono z
każdego zakątka świata. Zaczęła się „październikowa fala UFO”.

Wracając do naszego incydentu w nocy 11 października, to inni mieszkańcy Pescaguoli też widzieli tego NOL-
a, a prawdopodobnie to samo UFO było widziane w Gulfport (MS). Ponadto w Tallahassee (FL) dwóch
mieszkańców widziało NOL-a przemierzającego nocne niebo nad okręgiem Léon. Poza tym widziano, jak 6
NOL-i przelatywało ponad Buckeye State k./Dayton (OH). Jakby tego było mało, 5 października, a więc na
tydzień przed incydentem w Pescaguola, strażnik parkowy w Tuelpo (MS) widział spodkowatego NOL-a, który
świecił żółtymi, czerwonymi i zielonymi światełkami stroboskopowymi.

10.3. Kosmiczni kidnaperzy.

16 września 1962 roku, pan Telemaco Xavier został uprowadzony przez Obcych. Ostatni raz widziano go
idącego w stronę swego domu wąską ścieżką w dżungli, po meczu w Villa Coneceicao w płn. Brazylii.
Świadkiem porwania był robotnik pracujący na plantacji drzew gumowych, który zeznał władzom, że zauważył
okrągły, Niecący obiekt, lądujący na przesiece. Z NOL-a wyskoczyło trzech ludzi (???), którzy dopadli
mężczyznę idącego ścieżką i wciągnęli go przemocą do UFO. Gazety w Rio de Janeiro zacytowały
oświadczenie policji, której funkcjonariusze znaleźli "ślady bójki w miejscu, gdzie wg zeznania robotnika ta
walka miała miejsce". Dla dziennikarzy brazylijskich było jasne, że: Telemaco Xavier został porwany przez
latający dysk. Pozostało pytanie, czy Brazylijczyka dołączono do bogatej kolekcji istot z planety Ziemia, którą
badają, analizują i wszechstronnie rozpatrują Obcy badacze w swych laboratoriach?

13 sierpnia 1965 roku, w Renton (WA), dwie siostry Ellen i Laura Ryeson przybyły do pracy o 07:00 i
rozpoczęły zbieranie fasoli na polu należącym do Yasa Marity z Kentu. Ledwie obie siostry weszły na pole,
zauważyły trzech innych "robotników" znajdujących się już na tym polu. Po pewnym czasie zorientowany się,
że ci trzej Obcy interesują się bardziej nimi niż zbieraniem fasoli. W chwilę później obie nastolatki zauważyły,
że Obcy nie są w ogóle podobni do ludzi. Ich wzrost wahał się w granicach 155 -165 cm. Włosy ich były białe,
natomiast skóra twarzy miała wielkie pory i była "szara jak "kamień". Obcy byli ubrani w purpurowe bluzy i
białe koszule pod nimi. Szczęśliwie dla dziewcząt, Obcy trzymali się raczej z daleka od nich i nie mieli przy
sobie czegokolwiek co wyglądałoby na broń. Siostry ostrożnie wycofały się do swego samochodu i odjechały,
udając się na policję, gdzie złożyły wyczerpujące wyjaśnienia.

W andyjskim miasteczku Santa Barbara zdarzył się bardzo dziwny przypadek, którego świadkiem był
miejscowy gubernator. W okolicach jeziora Geulacocha zauważył on dwóch ludzików, o wzroście ok. 90 cm,
którzy szli przez wysokie śniegi. Naraz obaj Obcy znikli w oślepiającym błysku.

Z kolei w Peru, setki chłopów z Huancavelica przeżyło momenty przerażenia, gdy piątka NOL-i wykonała
swoisty "nalot" na miasteczko. Nalot ten trwał trzy minuty.

W Argentynie w lutym 1965 r. społeczeństwo zostało wstrząśnięte wiadomością pochodzącą z wioski Torren
koło Santo Time, gdzie Ufonauci porwali mieszkańców małej fermy. A było to tak: Pewnej ciemnej nocy, na
oczach wieśniaków wylądował na ziemi NOL. Dwie dziwne istoty o wzroście co najmniej 180 cm wynurzyły
się z wnętrza pojazdu i udały się prosto do domku pewnego wieśniaka, którego usiłowały wyciągnąć przemocą
z domu. Nie udało im się dzięki obronie zorganizowanej przez przyjaciół. Ale następnej nocy, gdy NOL znów
wylądował i wyszło z niego dwóch „porywaczy”, zostali oni powitani skoncentrowanym ogniem ich
farmerskich strzelb. Choć wyglądało na to, że skafandry Kosmitów były kuloodporne, Obcy wycofali się i już
nigdy więcej nie niepokoili mieszkańców wioski. Żadna ze stron nie była poszkodowana, jednak ci rolnicy,

background image

którzy przez dłuższy czas byli w kontakcie z „porywaczami”, zapadli na dziwną chorobę skóry.

10.4. Cztery CE hiszpańskiego kierowcy.

Maxi Iglesias nie ma wielkiej wyobraźni. Jeżeli kłamie, nie czyni tego z przekonaniem. - to opinia Angela
Gomeza Escoriala, zawarta w jego artykule opublikowanym w magazynie "White and Black" opisującym aż
cztery (!!!) CE pewnego młodego hiszpańskiego kierowcy ciężarówki, z których to spotkań aż 2 były typu CE-
III!

Nocą 20 marca 1974 roku, 21-letni Maximiliano Iglesias Sanchez prowadził swoją ciężarówkę, wracając do
Lagunilla. Gdy przejechał przez wieś Horacio, ujrzał bardzo silne światło, odległe o jakieś 600 m od jego wozu.
Początkowo sądził, że to światło jadącego z naprzeciwka samochodu. Ponieważ silne białe światło oślepiało go,
kilkakrotnie zamigotał światłami drogowymi, w celu zasygnalizowania kierowcy tamtego wozu by zmienił
światła drogowe na światła mijania, jednakże bezskutecznie. Siła tamtego światła nie zmieniła się nawet na jotę,
więc Maxi zjechał na pobocze drogi. Światło na drodze naraz przygasło i miało siłę jakieś 50 wat, więc Maxi
ruszył w jego kierunku. Gdy znalazł się w odległości 200 m od światła, stało się coś dziwnego. W jego
samochodzie zgasły światła i zatrzymał się silnik. Teren oświetlało jedynie światło na drodze, które pochodziło
od nieznanego obiektu. Sanchez opisał go jako dysk o konstrukcji wykonanej ze stali lub platyny, nie mający
żadnych otworów, mierzący 10-12 m średnicy i spoczywający na trzech wysokich podporach na 100-120 cm.
Czegoś takiego jeszcze nie widziałem - stwierdził Sanchez. I wtedy zauważył drugi podobny „statek” stojący o
3 m na prawo od pierwszego. Naraz znikąd pojawili się dwaj Ufonauci przed stojącym na jezdni NOL-em.
Spojrzeli w kierunku Sancheza, a jeden z nich wskazał na niego palcem, wtedy jeden z nich odwrócił się i znikł
po prawej stronie NOL, drugi stał i obserwował Maxa. W chwilę później druga istota powróciła. Obaj ufonauci
spojrzeli na siebie i znikli po prawej stronie NOL, który uniósł się w powietrze i odleciał, wydając z siebie
huczący głos.

Sanchez opisał ufonautów jako istoty humanoidalne, o wzroście 180 cm, noszące obcisłe kombinezony.
Materiał z którego je wykonano był tak lśniący jak dysk i wyglądał jak guma. Ruchy istot były płynne, tak jak
ludzkie, również ludzkie były ich proporcje. Niestety Sanchez nie mógł opisać ich twarzy, bowiem znajdował
się w odległości 200 m od nich. Gdy pierwszy NOL zrównał się z drugim, oba obiekty zawisły nieruchomo w
powietrzu. Silnik ciężarówki znów zastartował i Sanchez zdecydował się na dalszą jazdę. Ale gdy odjechał na
małą odległość od wiszących nieruchomo NOL-i, górę wzięła ciekawość. Zatrzymał wóz i wyszedł z niego, by
przyjrzeć się im bliżej. Zauważył, że oświetlony NOL zniżył się znów nad miejscem, na którym stał
poprzednio. Wtedy po raz pierwszy Sanchez poczuł strach. Wrócił do ciężarówki i wyduszając z silnika całą
moc pognał do domu, gdzie natychmiast położył się spać bez kolacji.

W ciągu kilku następnych dni Sanchez opowiadał swą historię sąsiadom, ale ci nie wierzyli mu na słowo.
Jednak gdy opowiedział o tym, co mu się wydarzyło synowi swego pracodawcy, ten uwierzył mu, bowiem
słyszał już coś podobnego od pewnego komiwojażera, który przeżył podobnież takie spotkanie w okolicach
Sewilli.

21marca, Sanchez pojechał do Piñeda z ładunkiem materiałów konstrukcyjnych, a także by odwiedzić swą
narzeczoną Anuncię Merino. Opowiedział o tym wydarzeniu jej i jej rodzinie i zamierzał przenocować u nich,
bowiem bał się wracać samotnie w nocy w tym terenie. Jednak zmienił swój plan i pojechał. Około godziny
23:15 przejeżdżał przez miejsce,gdzie poprzedniej nocy spotkał humanoidów i NOL. I znowu ujrzał jasne
światło na drodze. Historia powtórzyła się z tym, że światło wydzielał nie jeden, ale aż trzy NOL-e!!! No i
humanoidów było więcej, bo aż czterech. Poruszali się w kierunku środkowego, spoczywającego na jezdni
NOL-a, porozumiewając się gestami. Istoty wskazywały na Sancheza i ruszyły w jego kierunku. Ten

background image

przerażony, rzucił się do ucieczki, udało mu się zmylić pogoń. Istoty szukały go, ale on widział to ukryty w
rowie. Chociaż humanoidzi znajdowali się czasami w odległości nie większej niż 3-4 m od niego, wciąż nie był
w stanie ujrzeć ich twarzy. Wreszcie Istoty dały za wygraną i przestały go poszukiwać. Sanchez poczuł się
bezpieczny w swym ukryciu. Wyszedł z niego i udał się w kierunku świateł wsi Horacio, które były odległe o 2
km. W pewnym momencie usiadł i zapalił papierosa, a następnie zawrócił do porzuconego wozu. Sądził
bowiem, że okolica jest już opuszczona przez Obcych. Mylił się jednak. Trzy NOL-e wciąż tam były!!! Znikli
tylko humanoidzi. Gdy Sanchez dotarł do samochodu stwierdził, że zamknięto wszystkie drzwi szoferki! A
przecież pamiętał o tym, że zostawił je otwarte! Strach minął gdy stwierdził, że nikogo nie ma w środku.
Spróbował uruchomić silnik, ale bezskutecznie. Gdy zatrzasnął drzwi - na drodze pojawili się znów
humanoidzi. Znów było ich czterech i znów gestykulując zmierzali w jego kierunku. Tym razem jednak
podeszli do NOL-a stojącego po prawej stronie drogi i wystartowali. Silnik samochodu zaskoczył. Odlotowi
NOL-a towarzyszył ten sam buczący odgłos. Wyglądało na to, że NOL usunął się Sanchezowi z drogi, i że
może odjechać, co uczynił niezwłocznie. I zwiałem stamtąd - oświadczył on przesłuchującym go specjalistom.
Aliści chęć ucieczki została pokonana i to po przejechaniu 200 m. Zatrzymał ciężarówkę i...zawrócił (już
pieszo) do stojących na asfalcie NOL-i. Zboczył w przydrożne krzaki i ukryty za nimi obserwował najbliższego
NOL-a, chcąc zobaczyć jak humanoidzi wchodzą i wychodzą z niego. Pomimo wytężania wzroku widział
wciąż, tylko burtę pojazdu. Żadnych otworów, żadnych drzwi - nic. Potem obserwował istoty przy pracy.
Używały one dwóch, rodzajów narzędzi, które przypominały podkowę i literę „T”. Wbijały to „T” w jezdnię i w
powstały otwór wsuwały podkowę. Jednak nie wyglądało na to, żeby pobierały próbki roślin czy asfaltu. I znów
nie mógł, mimo oświetlenia i niewielkiej odległości ujrzeć rysów twarzy humanoidów.

Strach przed Nieznanym okazał się silniejszy od ciekawości i Sanchez na pełnym gazie wrócił do domu. Rano
zwierzył się ze wszystkiego swemu pracodawcy, który poradził mu udać się do Guardia Civil, co też zrobił.
Towarzyszył mu syn pracodawcy. Oficer dyżurny skontaktował się z centralą w Bejar i po 3 dniach wezwał
Sancheza w celu spisania jego zeznań. Śledczy udali się na miejsce incydentu, gdzie znaleźli ślady dziwnej
działalności. Na jezdni gdzie lądował NOL odnaleziono głębokie otwory w asfalcie, wywiercone bardzo
twardym narzędziem, co stanowiło potwierdzenie zeznań Sancheza. W kilka dni później z Madrytu przybyło
dwóch ludzi podających się za ufologów. Wyposażeni oni byli w różne instrumenty oraz licznik Geigera.
Znaleźli oni także inne ślady m.in. trzy koliska wygniecionej trawy oraz stwierdzili podwyższoną
radioaktywność miejsc lądowania UFO.[159] (!!!)

Na marginesie tego wydarzenia Sanchez stwierdził, że akumulator jego wozu był rano całkowicie wyładowany,
choć przecież udało mu się w nocy uruchomić silnik, mechanik, któremu Sanchez dał ten akumulator do
naładowania nie stwierdził w nim żadnych zmian.

Na tym się nie skończyło. 30 marca o godzinie 00:45 Sanchez wraz ze swą dziewczyną ujrzeli dwa wielkie
jasne światła na niebie. Przelatywały one nad terenem dwóch poprzednich incydentów.

Ostatnie i zarazem czwarte spotkanie z Nieznanym Sanchez przeżył wraz z Anuncią i jej wujem. Jechali właśnie
do Salamanki w celu zdania przez Sancheza egzaminu na pierwszą klasę prawa jazdy. O godzinie 18:30
Anuncia ujrzała silne białe światło na niebie, które później znikło. Po przejechaniu kilku kilometrów tym razem
wszyscy ujrzeli jasne światło, które leciało wprost na nich, grożąc czołowym zderzeniem, na szczęście światło
uniosło się w górę, przeleciało nad nimi i znikło.

Później Sanchez nie widywał już NOL-i czy humanoidów, a wkrótce po swych przejściach poszedł do wojska.
W wywiadzie radiowym wypowiedział się tak w kontekście swych przeżyć: Nie mam potrzeby mówienia o
odwadze. Przedtem nie wiedziałem co to strach, ale teraz już wiem co to takiego.

10.5. Terror w Kentucky .

Ta noc - 6 stycznia 1976 roku na długo pozostanie w pamięci trzech kobiet z Kentucky, które wracając do domu
po spóźnionej kolacji zostały zbadane przez załogę NOL metodami, przypominającymi tortury. Tymi kobietami

background image

o których mówiono że mają silne charaktery, były: Elaine Thomas lat 48, Louise Smith lat 48 i Mona Stafford
lat 35. Wszystkie mieszkały w lub koło Liberty (KY). Dwie z nich są babciami, a pani Stafford jest matką 17-
latka. Żadna z nich nie przypomina sobie wszystkiego z detalami, ale dzięki zastosowaniu przez dr Leo
Sprinkle’a hipnozy, udało się odtworzyć przebieg zdarzenia.

O godzinie 23:30 wszystkie trzy panie jechały do swych domów ze Stanford (KY). Znajdowały się o milę na
zachód od Stanford gdy w ich polu widzenia ukazał się wielki dysk. Był tak wielki jak stadion piłkarski! -
oświadczyła pani Smith, która prowadziła samochód tej nocy.

Dysk był metalicznie szary ze świecącą białą kopułką, rzędem czerwonych świateł dookoła krawędzi i 3 czy 4
żółtymi światłami w dolnej części. NOL najpierw zatrzymał się przed nimi, potem okrążył samochód i w tej
chwili samochód przyspieszył jazdę do 130 km/h. Sam! Pani Smith nie miała nad nim jakiejkolwiek kontroli. Ta
sama siła, która rozpędziła samochód, teraz rozpoczęła go cofać do tyłu. Wstrząs spowodował utratę
świadomości i wszystkie trzy kobiety były nieprzytomne przez następne 80 minut. To co się w tym czasie z
nimi działo, zostało odkryte dzięki zastosowaniu hipnozy.

Kobiety te zostały wciągnięte na pokład NOL i następnie poddane całkowitemu badaniu lekarskiemu. Elaine
Thomas opowiedziała, że leżała na plecach w długim, wąskim pomieszczeniu podobnym do inkubatora.
Humanoidzi, którzy ją otaczali wyglądali jak małe, ciemne figurki, których wzrost oceniła na 120 cm. W jej
pierś wciskano twardy, tępy instrument, który powodował silny ból. Wtedy także „coś” zaciskało się na jej
gardle. Przy każdej próbie mówienia przeżywała wstrząs. Pod hipnozą wydawała z siebie tylko ciche okrzyki.
Czuła niewidzialną dłoń zaciskającą się na gardle i widziała cienie postaci poruszające się wokół niej. Oni nie
pozwalają mi odetchnąć? Nie mogę się stąd ruszyć! - krzyczała.

Pani Smith znajdowała się w jakimś ciemnym i gorącym pomieszczeniu gdzie przymocowano jej coś do twarzy.
Poprosiła Ufonautów o światło, ale gdy zabłysło, w przerażeniu zamknęła oczy. To co ujrzała było nazbyt
straszne i dlatego nie mogła opisać tych istot. Boże! Pomóż mi! - krzyknęła. Później powiedziała ufologom, że
wnętrze NOL było bardzo ciemne i to ją bardzo przestraszyło. Prosiła by ją wpuszczono i pozwolono odejść. W
końcu krzyknęła: Jestem tak słaba, chcę umrzeć! Ostatnią rzeczą którą pamięta, był widok świateł ulicy.

Mona Stafford pamięta, że leżała na łóżku w pomieszczeniu przypominającym salę operacyjną. Jej prawe ramię
było unieruchomione jakąś niewidzialną siłą. Wokół siedziały trzy lub cztery istoty, ubrane w białe kitle,
pomimo tego, że nie czuła się torturowana, to jednak pamięta, że w pewnej chwili wyjęto jej oczy z oczodołów.
Następnie wzdęto jej brzuch jak balon. Potem wykręcono jej stopy. Nie wytrzymam tego dłużej - krzyknęła i
straciła przytomność.

Następną rzeczą którą zapamiętały była jazda do domu Louise. I jeszcze jedno. Jadąc z tamtego miejsca
powinny być tam o północy. Tymczasem było wpół do drugiej, prawie 80 minut ich życia zostało wyjęte z
życiorysu. Szyja Louise była zraniona, kiedy Mona oglądała to, dostrzegła dziwne czerwone znaki podobne do
oparzeń, długie na 7 cm, szerokie na 2,5 cm. Także i szyja Elaine nosiła ten sam rodzaj obrażeń, przerażone
kobiety wezwały na pomoc sąsiada Lowella Lee. On po wysłuchaniu całej historii umieścił każdą z kobiet w
oddzielnych pokojach i poprosił o opisanie całego incydentu. Wszystkie opisy były bardzo podobne do siebie.

Chociaż dziwne znaki znikły po dwóch dniach, wszystkie trzy nie mogły podać racjonalnej przyczyny dziwnej
utraty czasu od chwili gdy ich samochód został szarpnięty do tyłu w czasie zjawienia się po raz pierwszy NOL-
a.

Po seansach hipnotycznych przeszły przez test wariograficzny[160], który wykonał inspektor James Young z
policji w Lexington. W zaprzysiężonym protokole Young oświadczył: Moim zdaniem, kobiety te wierzą w to,
co przeżyły.

Dr Sprinkle wyraził opinię, że wszystkie trzy kobiety przeżyły specyficzne przeżycie, na co wskazuje fakt

background image

obserwacji i badań poszkodowanych przez nieznane istoty. Ponadto nadmienił, że nie jest to pierwszy fakt
utraty poczucia czasu w tego rodzaju CE-III i CE-IV. Podobnych przypadków odnotował więcej. Analogiczną
opinię wygłosił szeryf okręgu Lincoln, Bill Norris dodając do tego, iż w styczniu tego roku otrzymał wiele
doniesień o obserwacjach NOL-i.

10 października 1976 roku, w „National Enquirer” ukazał się artykuł podpisany przez Boba Pratta, w którym
autor powołując się na dyrektora MUFON-u Lena Stringfielda, prowadzącego postępowanie wyjaśniające w tej
sprawie oświadcza że: Jest to jeden z najciekawszych, odnotowanych przez MUFON incydentów. A powyższy
incydent nie jest odosobniony. Osoby biorące w nim udział znane są ze swej religijności, rzetelności i
uczciwości, dzięki której cieszą się doskonałą opinią w swoim środowisku. W sumie, jest to tylko jeden więcej
raport o CE-IV z humanoidalnymi istotami z innej sfery czasu czy przestrzeni.

Właściwie nie ma powodów do zdziwienia: czyż my nie jesteśmy dla Nich tak inni, jak Oni dla nas? Być może,
ale wyglądałoby na to, że Oni poznali nas lepiej dzięki swym możliwościom technologicznym, niż my ich i być
może mają więcej pytań niż my...

10.6. Wzięcia we śnie.

Od pewnego czasu otrzymuję informację od różnych ludzi, którzy przyznają, że zostali zabrani na pokład NOL-
a w czasie trwania tzw. efektu OBE (Out of the Body Sxperience - dosłownie wyjście poza ciało), co sprawiało
wrażenie przeżywania dziwnego snu. Czy ludzie ci byli wciągnięci w incydenty tak jak w przypadku Betty i
Bamey’a Hillów? O ile incydent „Zeta Reticuli” czy ten z Kentucky były wypadkami czysto fizycznymi, to ten
rodzaj CE można by (i trzeba) nazwać CE psychicznymi lub lepiej parapsychicznymi.[161] Osobiście jestem,
przekonany, że taki związek pomiędzy NOL a nami istnieje i ma miejsce w innym wymiarze naszej psychiki.
Im więcej dowiadujemy się o NOL-ach, tym bardziej poznajemy samych siebie jako pewną społeczność. Tak
więc nasze spotkania z NOL-ami są także, poza czysto fizycznym kontaktem z Innymi - kontaktem
psychicznym, duchowym, który odbywa się nie tylko poza czasem i przestrzenią, ale również nawet poza
naszym ciałem fizycznym. Stąd bierze się właśnie pojęcie „lotu astralnego”, „wędrówki dusz” czy bardziej
uczenie - OBE. Być może OBE jest tym kluczem do zrozumienia Tajemnicy Tajemnic? Czyżby więc OBE był
najłatwiejszym środkiem kontaktu z parapsychicznymi istotami, znanymi jako Ufonauci? Wszak wszystkie
doniesienia które mówią o tym, że świadek został zabrany na pokład NOL-a są opisywane bardziej jako
mentalne, duchowe, a w każdym razie niematerialne, niż fizyczne, namacalne. Od dawna byłem przekonany o
tym, że ludzkość jest związana z Istotami z NOL-i już od czasu gdy pierwszy człowiek wyprostował swe plecy i
zaczął marsz w górę.[162] Jest rzeczą pewną i jasną, że w ciągu całej swej ewolucji człowiek opisywał swe
spotkania z Nimi, posługując się znanym mu aparatem pojęciowym, wykształconym na bazie swej
dotychczasowej wiedzy.

A teraz zatrzymajmy się i porównajmy relacje o zjawiskach związanych z NOL-ami, z legendami narosłymi
wokół Starej Religii - czarnoksięstwa w latach 1400-1500. Od stuleci Kościół rzymskokatolicki i w ogóle
chrześcijaństwo oficjalnie ignorowały praktyki tej starej tradycji, ale do czasu. Odkąd ludzie zaczęli na serio
zastanawiać się nad budową Wszechświata, cała kościelna hierarchia dostała jakiegoś obsesyjnego „bzika” na
punkcie diabłów i kobiet-wiedźm, latających na miotłach, W swej pracy „Anti-Christ and the Millenium” E. R.
Chamberlin wspaniale pointuje pewien problem, który jest analogiczny do dyskutowanego w tym rozdziale
aspektu tajemnicy NOL-i. A brzmi to tak: Jest czymś paradoksalnym to, że Kościół Chrystusowy, który ze i
wszystkich sił zwalczał praktyki sataniczne i satanistyczne, nadał tym praktykom swą formę. Było koniecznym
zdefiniowanie satanizmu w celu prowadzenia z nim skutecznej walki, przez co Kościół nadał mu kształt czegoś
więcej niż tylko folkloru. Zdecydowana większość elementów satanizmu, tworzących satanizm sensu largo,
została niejako "zapożyczona" zza granic Europy, ale w ciągu stuleci Kościół satysfakcjonował się odrzucaniem
ich jako bzdur. Legenda o kobietach latających po nocach na miotłach nie była traktowana poważnie. Głupcem
jest ten kto wierzy w to, iż coś takiego jest możliwe dla ciała, które zostało stworzone dla duszy. W końcu
jednak społeczność została zmuszona do dania temu wiary w rosnącej fali religijnego fanatyzmu.

background image

Cóż, opisując CE z NOL-ami używamy terminologii s-f, a Obcy jako produkty naszej wyobraźni robią to, czego
się po Nich spodziewamy. Jednym słowem, sprowadziliśmy całą naszą Tajemnicę do formatu „wojen
gwiezdnych”. Być może fałszywie to wszystko interpretujemy jako czysto fizyczne spotkania, które „zostały
stworzone dla duszy”. Innymi słowy, czy spotkania te odbywają się tylko i wyłącznie w naszej psychice? Co
możemy powiedzieć na temat zjawiska OBE? Dr Karlis Osis, dyrektor American Society for Psychical
Research /ASPR/ napisał tak: Od 2 lat Departament Badań ASPR zaangażował się w odnalezienie odpowiedzi
na pytania: Czy człowiek, a raczej jego osobowość jest w stanie przeżyć swą śmierć? Innymi słowy mówiąc -
czy istnieje życie po śmierci? Czy „dusza” człowieka może opuścić ciało czasowo (jak w OBE) czy na stałe (po
śmierci)?

Dokonując przeglądu dokonanych eksperymentów, dr Osis zsumował całą tę pracę ASPR oświadczając:
Badania nad OBE okazały się być niewdzięcznym i trudnym zadaniem, głównie dlatego, że fenomen ten nie
przejawia się tak jak sobie tego życzymy. Nasze wyniki potwierdzają hipotezy tyczące OBE. Mamy nadzieję
udowodnić istnienie egzomatycznego istnienia.

Tysiące ludzi przeszło przez doświadczenia OBE w życiu codziennym, czego ślady znajdują się w gigantycznej
masie literatury, dotyczącej tego i fenomenu oraz w mistycznej i religijnej tradycji. W swej wcześniejszej pracy
wyraziłem swą opinię, że spontaniczne OBE występuje ogólnie w 8 przypadkach:

1. w czasie snu;

2. w czasie porodu, operacji, ekstrakcji zęba z anestezją itp.;

3. w czasie wypadku samochodowego, lotniczego, itp., wskutek odniesienia bardzo silnych urazów fizycznych,
mechanicznych i in., gdy poszkodowany sprawia wrażenie umarłego; 4. w czasie doznawania silnego bólu
fizycznego;

5. w pewnych stanach chorobowych;

6. w stanie śmierci klinicznej;

7. w chwili śmierci, gdy umierający traci łączność z żywymi ludźmi, z którymi łączy go emocjonalna więź;

8. wskutek działania skoncentrowanej i ukierunkowanej woli człowieka.

Do tego możemy spokojnie dorzucić:

9. wskutek psychicznego "kidnapingu" istot latających w NOL. Porwany ma wrażenie, że znajduje się na
pokładzie latającego talerza.

Ciekawym przykładem takiego rodzaju spotkania z NOL-OBE jest przypadek CE, którego uczestnicy
rozpoznali się nawzajem już po spotkaniu w życiu codziennym:

Gdy otworzyłem drzwi ujrzałem przyjaciela i jakiegoś nieznajomego. Nowoprzybyły miał wyraz
bezgranicznego zdumienia na twarzy. Przez cały wieczór uporczywie gapił się we mnie, aż w końcu
dowiedziałem się dlaczego. Opowiedział mi swój okropny sen o kimś, kogo wcześniej nie znał, a teraz
rozpoznał tego nieznajomego. To byłem ja! W swym śnie znalazł się w pomieszczeniu, w którym znajdowało
się wielu ludzi. Ludzie ci sprawiali wrażenie czekających na coś czy na kogoś. Nie znałem żadnego z nich, poza
mną. Uśmiechnąłem się do niego, co sprawiło, że stał się spokojniejszy. Podszedł do mnie. I naraz wszyscy
spojrzeli w górę. Nad głowami mieli gwiaździste niebo z bezgwiezdnym kręgiem w zenicie. Zauważył, że to
był owalny obiekt opadający z nieba. Ledwo to dotarło do niego, w NOL-u ukazał się otwór, z którego wystrze-
liły niebiesko-białe promienie. Poczuł lęk i rozejrzał się, by stwierdzić jak reagują inni na ten widok, ludzie

background image

lecieli jeden za drugim w kierunku tego otworu. W pewnym momencie poczuł „black-out” i obudził się już w
dziwnym kopułowatym pomieszczeniu. Inni ludzie też wracali z wolna do przytomności. Każdy człowiek został
umieszczony w jednym z foteli, których trzy rzędy stały pod ścianami. Naprzeciw nich znajdowany się tablice
rozdzielcze ze światełkami, przyciskami, wskaźnikami itp. W centrum znajdowały się 2 fotele, umieszczone
pod tymi panelami. Poza tymi urządzeniami lśniło jaskrawe światło. Pośrodku, w geometrycznym centrum
pomieszczenia była kolumna czy słup, łączący sufit z podłogą. Tą kolumnę otaczała metrowej wysokości
barierka. Mężczyźni i kobiety na których patrzył wyglądali równie wystraszeni jak on. Poczuł, że myśli go
opuściły. Naraz wszyscy spojrzeli na środek pomieszczenia. Stał tam człowiek odziany w srebrzysty, ściśle
przylegający do ciała strój, przykrywający jego stopy i dłonie. Głowę pokrywał kulisty hełm, zasłaniający
twarz. Witam na pokładzie - przyjaciele! powiedział i zdjął hełm. To byłem ja!

Brad - ja wciąż śnię ten sam sen już od półtora roku. Po piątym czy szóstym razie miałem tego dosyć. Nie mogę
powiedzieć ile razy mi się to wydarzyło - już się w tym pogubiłem!

Przedyskutowałem to wydarzenie z moim korespondentem i wkrótce wyszło na jaw parę zaskakujących detali.
Zdarza się bowiem, że ktoś śni sen o spotkaniu kogoś, kogo zna z literatury. Ale my mówimy o sytuacji, w
której blisko tuzin mężczyzn i kobiet doświadcza tego samego snu, identycznego w najdrobniejszych
szczegółach, spotykających tego samego człowieka. Takie zmiany sytuacji w tym śnie są identyczne w każdym
przypadku.

Mój Korespondent pisał:

Odnalazłem tych ludzi i poleciłem im naszkicować plan tego kopułowatego pomieszczenia. Pomimo różnych
poziomów artystycznych, wszyscy narysowali ten sam plan pomieszczenia. Potem poleciłem im oznaczyć swe
miejsce siedzenia na jednym z trzech rzędów foteli, mając nadzieję, że wszyscy narysują znak tylko w jednym
miejscu. Ale nie! Wszyscy oznaczyli miejsce swego siedzenia w różnych miejscach. Wobec tego poleciłem
opisać im strój w którym ja (Brad Steiger) się im ukazałem. Znów opisy były identyczne, tak jak opis każdego
innego szczegółu to które pytałem. Stwierdziłem pewien interesujący fakt: nikt nie pamiętał kiedy miał ten sen i
nikt nie mógł sobie tego przypomnieć. To ich dziwiło. Nie byli pewni tego czy to miało miejsce tydzień, dwa
tygodnie czy miesiąc temu. Widocznie nie były to normalne sny.

Mój korespondent zdecydował się opowiedzieć mi także inny „sen”, który przyśnił mu się w lecie 1959 roku:

Właśnie siedziałem, czytając w swoim ulubionym fotelu. W pewnej chwili poczułem niepokój i
zdenerwowanie. COŚ nie dawało mi spokoju, coś o czym zapomniałem, a powinienem pamiętać. Nagle
rzuciłem okiem w kierunku drzwi. Wiedziałem, że ktoś za nimi, stoi. Odłożyłem książkę wstałem i podszedłem
do nich, otworzyłem je nieco i wyjrzałem. Stało tam dwóch facetów odzianych na czarno. Wyglądali jak
jednojajowe bliźniaki, tak byli podobni do siebie. Obaj mieli ciemną cerę ze wschodnim wykrojem oczu, ale nie
byli orientalnymi typami ludzi. Pamiętam, że to było w 1959 roku, na wiele wcześniej nim ludzie zaczęli mówić
o MIB-ach, Ludziach w Czerni. Choć nie wyrzekli ani słowa, usłyszałem w mózgu: Jesteś gotów? Nie wiem
dlaczego, ale z tej czy innej przyczyny byłem gotowy do drogi. Zdjąłem swój świąteczny strój i sięgnąłem po
turystyczne szorty. Była to upiornie gorąca noc. I znów usłyszałem we wnętrzu czaszki głos: To nie będzie
potrzebne i tak cię nikt nie zobaczy. Dziwne, ale to mnie uspokoiło. Wyszliśmy przez hali i naraz znaleźliśmy
się na płaskim pagórku. Zdziwiła mnie ta nagła zmiana scenerii. Zauważyłem światła samochodu
nadjeżdżającego ulicą i znalazłem się pomiędzy dwoma mężczyznami. Nie chciałem być widziany w mym
odświętnym ubraniu. Ktoś roześmiał się w mych myślach: Mówiłem tobie, że nikt cię nie zobaczy. Spróbuj!
Spróbowałem a jakże - samochód przejechał niemal potrącając mnie. Jego pasażerowie nawet nie spojrzeli w
moim kierunku. To było tak, jakbym był niewidzialny. To mnie zdumiało. Powróciłem do mych towarzyszy.
Patrzyli w górę. I to co nastąpiło później przypominało mój późniejszy sen. Spojrzałem w górę i ujrzałem coś,
co wisiało nad nami. W tym „czymś” otworzył się otwór, z którego bluznęło niebieskie światło. Uczułem
nieważkość i ujrzałem jak dom i grunt zapada się w dole. Unosiliśmy się w kierunku tego „czegoś”. Straciłem
przytomność gdy zbliżyłem się do otworu. Gdy przyszedłem do przytomności, leżałem na boku patrząc na

background image

ścianę. Przewróciłem się na plecy, a potem usiadłem. Znajdowałem się w pomieszczeniu o dziwnym kształcie.
Wyglądało to jak wnętrze pieroga w miejscu sklejenia - to porównanie jest jedynym przychodzącym mi na
myśl. Pomieszczenie było puste, ogołocone z przedmiotów z wyjątkiem podestu lub czegoś w tym rodzaju, na
którym siedziałem. Ściany, podłoga i sufit wyglądały tak, jakby zrobiono je z niebieskawo-szarego materiału.
To coś na czym siedziałem było miękkie, natomiast ściany były twarde, choć na oko wykonane z takiego
samego materiału. Pomieszczenie zalane było spokojnym, miękkim bezkierunkowym światłem. Nie potrafiłem
umiejscowić jego środka (źródła). Naraz usłyszałem kobiecy głos mówiący: Właśnie się zbudziłeś. Rozejrzałem
się w nadziei że ujrzę coś lub kogoś, ale nadaremnie - tylko gołe ściany, nic więcej! Naraz otworzyły się drzwi i
mogłem dostrzec część hollu, który choć był ciemny, widać w nim było niebieskawą poświatę, dobiegającą
jakby z wielkiej odległości. W drzwiach zamajaczyły dwa cienie. Nie mogę nic powiedzieć o ich kształcie. Ich
ruch był zbyt szybki i nieskoordynowany. Miałem wrażenie, że zbliża się do mnie dwoje ludzi, kobieta i
mężczyzna, niosący pojemnik pełen chirurgicznych narzędzi i strzykawek...

Naraz znalazłem się znów w mym domu, siedząc w fotelu i czytając książkę. Byłem straszliwie senny,
poszedłem więc spać, śmiejąc się ze swej rozigranej wyobraźni.

Mój Korespondent dodał, że po obudzeniu się następnego ranka uznał ten epizod jako zwykły koszmar. Ale gdy
sięgnął po książkę, którą odłożył poprzedniego dnia stwierdził, że książka... znikła! W ciągu 2 dni przeszukał
cały dom, ale bez rezultatu. Gdy sublokator mego korespondenta, pracownik FBI powrócił z podróży
służbowej, poprosił go o pomoc w poszukiwaniach. Obaj przewrócili dom do góry nogami: Zaczęliśmy od
jednego końca - pisał – i czyściliśmy, zmiataliśmy i woskowaliśmy wszystko co było na drodze do drugiego
końca. Znaleźliśmy-wiele rzeczy zapomnianych, zagubionych i takich, o których słuch zaginął, ale nie
znaleźliśmy nawet śladu książki.

Po upływie tygodnia obaj przyjaciele znaleźli książkę, leżącą na krawędzi biurka, tam gdzie Korespondent ją
pozostawił: Jak to się stało że książka znikła na tydzień i znów się pojawiła?[163] Nie mówiąc już o tym, jak
powróciłem do mieszkania którego drzwi zatrzaskują się automatycznie, nie mając klucza w kieszeni?!

Jeżeli to się zdarzyło naprawdę, to nasuwa się pewien ciekawy wniosek. To był rodzaj teleportacji: wszak po
wyjściu do hali u natychmiast znaleźliśmy się na szczycie wzgórza, to jasne. Jest tylko jeszcze małe „ale” -
przecież mogliśmy się teleportować wprost do wnętrza NOL. Widocznie jednak nie jest to możliwe. Być może
NOL jest chroniony jakimś rodzajem pola siłowego przed tekeportacją i potencjalnymi teleportantami. I jeszcze
jedno - gdy śpię, zazwyczaj wiem że śnię i we śnie wiem co mi się śni. Innymi słowy mówiąc wiem że to co
przeżywam jest snem. Tym razem jednak nie miałem tego wrażenia. To przeżycie było podobne do snu poprzez
brak poczucia upływu czasu. Poza tym nie miałem całkowitej kontroli nad sobą. We śnie działałem bardziej jak
zdalnie sterowany robot niż jak człowiek. Sądzę, że wielu z nas było i jest kontrolowanych telepatycznie przez
ufonautów. To jest właśnie to co czuję, ale nie mam dowodów. To jest właśnie problem całej ufologii, bowiem
gros wydarzeń i incydentów związanych z NOL leży na obszarach pogranicza oficjalnej nauki i paranauk.

Opracowując moje „Gods of Aąuarius: UFOs and the Transformation of Man” zamieściłem w nim wypowiedź
dr Andrija Puharicha i jego asystentki Melanie Toyofuku na temat swych badań „cudownego dziecka” Uri
Gellera, który swego czasu zbulwersował cały świat swymi psychicznymi możliwościami i superwysokim IQ.
[164] Puharich ma pewność, że takie dzieci mogą odwiedzać NOL-e w postaciach astralnych. To zabawne -
powiada Puharich - jak dwoje z nich spotkało się w jednym statku kosmicznym, to oboje zaczynali zmieniać
zapisy. One były chłodne w tonie.[165]

Puharich opowiedział o interesującym zdarzeniu, jakie onegdaj miał w Meksyku. A mianowicie: zebrał szóstkę
takich „kosmicznych dzieci” i rozpoczął drażnić ich porównaniami symboli, o których powiedział im, że nie są
one „z tej Ziemi”. Narysował więc kilka takich symboli i zapytał dzieci czy widzą jakieś podobieństwa (metoda
przypominająca test Roschacha). Owszem - odpowiada jedno z nich - ale nie narysował pan tego poprawnie.
Tam jest pewien mały detal, który powinien być gdzie indziej. Ten dzieciak natychmiast wpadł na to -
powiedział Puharich - w pół godziny, a mam to na taśmie, te dzieci uporały się z problemem. Kiedy zapytałem

background image

je później, czy kiedyś rozwiązywały coś podobnego, odparły że nie. Ale jakoś zapamiętały to albo dzięki
treningowi na statkach kosmicznych, albo doszły do tego wspólnie!

Jeżeli te efekty OBE są duchowymi, mentalnymi eksperymentami tamtych z NOL-i, to jaki cel mają one
osiągnąć? Czy niektórzy z nas są przeprogramowani lub kierowani przez Nich, by być naszymi mistrzami,
mentorami, przewodnikami i nauczycielami? Czy ludzie ci są tymi wybranymi do przetrwania czasów, zwanych
przez Indian amerykańskich czasami Wielkiego Oczyszczania? Cokolwiek te OBE-NOL sny wskazują, są one
wyrazem pewnego rodzaju interwencji w nasze ludzkie sprawy, a NOL-e są tego obecnym aktywizującym
archetypicznym symbolem.

ROZDZIAŁ 11 - Aniołowie w skafandrach

Od kilku lat przyjmuję i gromadzę świadectwa, pochodzące od wielu poważnie myślących ludzi którzy
twierdzą, że spotkali się w swym życiu z anielskimi istotami lub - jak to się mówi współcześnie - Kosmicznymi
Braćmi. W tych oświadczeniach mówi się o tych, którzy otrzymali żywność w głodowej potrzebie, odzież gdy
marzli i pieniądze w czasie gdy gwałtownie ich potrzebowali. Ludzie ci mówili o materializacji tych, tak bardzo
pożądanych przez nich przedmiotów, a nie o splocie sprzyjających wydarzeń, które by zaspokoiły te potrzeby.

W mej kartotece mam także oświadczenia ludzi, którzy zostali cudem uratowani z różnych opresji, jak np.
pożary, lawiny, bitwy militarne itd. poprzez manifestację anielskich istot i pozaziemskich sił, A także
korespondencję od tych, których życie zostało zmienione w "jednym mgnieniu oka" poprzez zetknięcie się z
tymi Istotami, lub wskutek dodatniej interakcji ich inteligencją z tą wyższą Inteligencją, reprezentowaną przez
Nich - Braci z Kosmosu. I wiele innych oświadczeń, informacji i meldunków o istotach, znanych jako Anioły-
Stróże.

Anielskie istoty wydają się być czymś w rodzaju fenomenu para-psychofizycznego, zarazem materialnego i
niematerialnego, manifestującego swą obecność w pewnych sytuacjach, już to jako rodzaj wewnętrznej siły
duchowej człowieka, już to jako istota z krwi i kości.

Wielebny Billy Graham, którego bestsellery kreują aniołów na "tajnych agentów Boga" twierdzi także, iż tylko
chrześcijanie mają wyłączny monopol na nich. Jednak poczynione przeze mnie badania wykazują, że istnieje
uniwersalna (a więc niezależna od wyznawanej religii) więź fizyczno-mentalna pomiędzy rodzajem ludzkim, a
Kimś kogo często opisuje się jako „świetliste istoty”.

Istoty owe ukazywały się zawsze, w każdym miejscu i czasie. Nie ma na Ziemi społeczeństwa, którego losy nie
byłyby w jakiś sposób z Nimi związane. [...]

Kim Oni są naprawdę? Czy są Oni synonimem tego, co nazwaliśmy zjawiskiem, fenomenem Nieznanych
Obiektów Latających, albo czarnoksięskich, magicznych i nieznanych nam jeszcze mocy?

Wyznaję pogląd, że anielskie inteligencje komunikują się głównie z naszą podświadomością, ponieważ
większość przeżyć związanych z objawieniami aniołów wydarza się najczęściej i jest najbardziej efektywna,
gdy człowiek znajduje się w stanie pobudzenia podświadomości, lub wyłączenia świadomości, co w praktyce
wychodzi na jedno. Dlatego też wszystkie obserwacje NOL-i, duchów, skrzatów, trolli i Aniołów w relacjach o
nich brzmią jak opowieści z krainy snów, lub są snem samym w sobie. I właśnie incydenty z tymi Istotami
zdarzają się najczęściej wtedy, gdy uczestnik tego rodzaju CE znajduje się w stanie snu lub półsnu. W tym
stanie zaćmienia świadomości informacje przenikają bezpośrednio do podświadomości, wytwarzając rodzaj
subwiedzy. Gdy uczestnicy relacjonują swe przeżycia, to słuchacz tej relacji odnosi niejasne wrażenie, że coś
bardzo ważnego w niej pominięto, zaś opowiadający sądzi, że opowiada najlepszą część swych nocnych
doświadczeń. Dlatego też używamy hipnozy w celu ogarnięcia całości niezwykłych spotkań. To spowodowane
jest tym, że świadomość przypomina dziecko, które mówi tylko o tym, co jest w stanie przetransformować na
język intelektu, emocji i ducha, język obwarowany nakazami, zakazami, przesądami i przekonaniami danej

background image

jednostki, więc w sumie ubogi. Natomiast starsza i mądrzejsza podświadomość ma bardziej kompletny obraz
tego co niosło za sobą to spotkanie. I ten obraz wyzwala właśnie hipnoza.

Doszedłem więc do wniosku, że ta „anielska” łączność w wielu przypadkach dotyczy naszego, wyższego Ja.
Zresztą, bez względu na to czy istoty te działają w obiektywnym czy też, w subiektywnym wymiarze naszej
inteligencji, cel działania pozostaje jeden: duchowy rozwój Ludzkości. Innymi słowy mówiąc, celem tym jest
transformacja człowieka myślącego, Homo Sapiens w człowieka uduchowionego - Homo Spiritualis, poprzez
wyzwolenie w nim wszystkich jego duchowych możliwości.

11.1. Kosmiczni Bracia z innego wymiaru

Było to 30 maja 1976 roku. Tego dnia Clarisa Bernhardt miała „najstraszliwszą wizję”: we śnie ujrzała wioskę
jakichś ludzi o ciemnej karnacji skóry, która to miejscowość pod wpływem potężnego wstrząsu rozleciała się w
gruzy jak domek z kart. Czuła jak na nią walą się tony błota, z których emanowała groza śmierci. Ujrzała ludzi
uciekających w nieprzytomnej panice. Clarisa zrozumiała, że jest to prewizja trzęsienia ziemi: Miałam
całkowitą pewność, że to ma miejsce na wyspie w zachodniej części Pacyfiku - wspominała później - Drżącymi
wargami spytałam gdzie i kiedy to się wydarzy. I wtedy ujrzała wizję kalendarza, którego kartki załopotały
gwałtownie i zatrzymały się na czerwcu, którego 26 dzień był zakreślony.

W kilka sekund później przed moimi oczami błysnęła cyfra 7, więc wiedziałam już, że to trzęsienie ziemi
będzie miało siłę 7 stopni w skali Richtera.

31maja Clarisa powiadomiła o tym dr Johna Derra, geofizyka koordynatora US National Earthquake
Information Service[166] w Denver, że 26 czerwca 1976 roku w zachodniej części Pacyfiku będzie miało
miejsce trzęsienie ziemi o sile 7°R. Dr Derr wimputował tę informację w komputer, ponieważ - jak powiedział:
Badamy możliwości psychicznego przewidywania wstrząsów podziemnych. Clarisa przedstawiła również swą
wizję dr Davidowi Stewartowi, dyrektorowi Laboratorium Geofizycznego Uniwersytetu Północnej Karoliny.

Około godziny 04:00 w dniu 26 czerwca Nową Gwineę nawiedziło prawdziwe terremoto[167] o sile 7,1°R.

Dokładność tej przepowiedni jest znacząca - powiedział dr Derr i dodał - to coś więcej niż ślepy traf. Jestem
przekonany o tym, że psychika potrafi przewidzieć trzęsienie ziemi. Clarisa Bernhardt udowodniła to.
Współczesna technologia tego nie potrafi.

Ale to jeszcze nie wszystko. Clarisa przewidziała trzęsienie ziemi na Dzień Dziękczynienia (listopad 1974 roku)
o godzinie 15:00 w Hollister (CA), które miało siłę 5,2oR. Pomyliła się tylko o jedną minutę! Trzęsienie ziemi
zaczęło się o godzinie 15:01, w dniu 28.11.1974 roku.

Ponadto Clarisa przewidziała trafnie dwie inne katastrofy tego rodzaju, ich miejsca, czas i siłę wstrząsów w
roku 1975: 26,05. Azory, 7,8°R (pomyliła się o 2 godz. 11 min.) oraz 29.11. Hawaje, 7,2°R (bezbłędnie!). Poza
tym Clarisa potrafiła przewidzieć inne wydarzenia, zagrażające ludzkiemu życiu, a mające znaczenie w historii
Ludzkości. 5 sierpnia miała wizję „czerwonego kaptura” wymierzającego pistolet w prezydenta Geralda Forda.
Oczywiście powiadomiła o tym FBI, że prezydentowi grozi niebezpieczeństwo ze strony morderczyni, noszącej
na głowie czerwoną kapturową czapkę i że będzie to miało miejsce 5 września 1975 roku. Dzięki temu udało się
udaremnić zamach Lynette Fromme. Clarisa przewidziała również trafnie czas i miejsce ujęcia Patty
Hearst[168], którą ujęto faktycznie 18 września 1975 roku.

W swoim programie radiowym „Exploration” przewidziała wielkie niebezpieczeństwo zawisłe nad królem
Fajsalem w czasie Wielkiego Tygodnia 1975 roku. Wiedziała jednocześnie, że niebezpieczeństwo to jest nie-
uniknione, ponieważ jej nie znano w Arabii Saudyjskiej i nikt nie brał tego całkiem poważnie, co sprawdziło
się: król Fajsal zginął w zamachu. Obecnie Clarisa współpracuje z lokalnymi federalnymi urzędami policyjnymi
w celu zapobiegania przestępstwom, zanim jeszcze zostaną dokonane.

background image

Dr Telemachos Grennias, psycholog zajmujący się badaniem paranormalnych fenomenów, pracujący dla
Episkopalnej Archidiecezji Kalifornii Północnej oświadczył, że: Clarisa przeprowadziła serię prywatnych
przepowiedni dla mnie, których trafność była zdumiewająco wysoka. Jestem przekonany, że jej możliwości nie
mają równych sobie na świecie. Ona jest najciekawszym tego rodzaju odkryciem ostatnich czasów.[169]

A teraz powstaje pytanie: co jest źródłem jej zdumiewających możliwości przewidywania wydarzeń? W czasie
serii dyskusji z nią i jej mężem Russem, które miały miejsce w Oklahoma City w czerwcu 1976 roku,
doszedłem do wniosku, że wiedza ta wynika wskutek spotkań z innymi niż ludzie Istotami. Pozwolę sobie
przytoczyć fragment wywiadu przeprowadzonego z nią:

Clarisa: Oni kilkakrotnie „wyciągnęli” mnie. Nie chcę przez to powiedzieć, że fizycznie, bo moje ciało było
nadal w łóżku. Oni „wciągnęli” moją świadomość na pokład statku kosmicznego, W tym czasie Oni przekazali
mi pewne informacje na temat trzęsień ziemi w tym roku. Jak Oni wyglądali? W ogóle były tam trzy istoty o
wzroście 160-170 cm ubrane w srebrzyste kombinezony. Na głowach nosili kuliste hełmy, przez co nie mogłam
dostrzec ich rysów twarzy. Ale czułam, że ich głowy były proporcjonalne do reszty ciała, innymi słowy mówiąc
wyglądali jak ludzie. Zapytałam ich kim Oni są. Odpowiedzieli mi, że mogę ich uważać za Kosmicznych Braci.
Wielu z nich jest na wyższym stopniu rozwoju duchowego. Powiedzieli także, że ludzie na naszej planecie (t j.
Ziemi) dowiedzą się o Nich w bliskiej przyszłości, powiedzieli mi też nazwę swej planety, ale jest ona dla nas
niewymawialna. Przybywają z kilku galaktyk (???). Potrafią poruszać się tak samo dobrze w czasie jak i w
przestrzeni. Oni są zaniepokojeni tym co się dzieje na Ziemi. Obawiają się kierunku w którym dąży rozwój
naszej energetyki jądrowej. Nasza nuklearna samozagłada spowoduje wielkie zmiany we Wszechświecie.[170]
Przybywają więc z misją całkowicie pokojową, misją miłości i pokoju. Chcieliby powiadomić o tym każdego.
W tym celu nawiążą z nami więcej kontaktów, ale to wtedy, gdy człowiek wyrośnie z prymitywnego,
emocjonalnego charakteru swej psychiki, dla nich myśl jest rzeczą. Każdy człowiek na tej planecie powinien
być odpowiedzialny za swoje myśli, powinien, kontrolować je i kierować na lepsze, pozytywne tory. Gdy
będziemy mogli to robić, wtedy ujrzymy ich w postaci fizycznej.

Steiger: Czy może pani przypomnieć sobie wygląd wnętrza tego statku kosmicznego?

C.: Pomieszczenie w którym się znajdowałam było tak wielkie jak blok mieszkalny. Oni „wciągnęli” mnie w
miejsce, gdzie członkowie załogi statku byli pogrążeni we śnie, leżeli w sześciu rzędach tak daleko, jak to
mogłam zobaczyć.

S.: Czy porozumiewano się z panią werbalnie czy mentalnie?

C.: Mentalnie. Zawsze towarzyszyło temu światło płynące od przodu. Towarzyszyło ono zawsze wtedy, gdy
porozumiewano się ze mną w ten sposób.

S.: Jak brzmiał ten głos? Mechanicznie jak np. z komputera, czy to był ludzki głos? Czy to był twój głos
wewnętrzny czy Ich?

C.: Oni mówili po angielsku i to nie był głos z komputera. Głos wydobywał się spoza światła,[171] nie mam
także wątpliwości co do tego, że mówili do mnie Oni.

S.: Jak pani myśli, dlaczego Oni przekazali pani informacje o mających nastąpić trzęsieniach ziemi?

C.: Powiedziano mi, że Oni chcą pomóc mi tak, jak ja starałam się pomóc ludziom. Mam pewne możliwości
dzięki memu własnemu rozwojowi duchowemu, (Oni powiedzieli mi, że moje studia metapsychiczne
uwrażliwiły mnie), więc to było przyczyną dla której mnie właśnie wybrali.

S.: Czy dano pani jakieś wskazówki co do tego, jak długo Oni będą chronić życie na Ziemi? Czy czuła pani Ich

background image

obecność już wcześniej, lub czy domyślała się pani Ich obecności przed kontaktami z Nimi?

C.: Z tego, co zrozumiałam wynikało, że Oni czekają na rozwój duchowy, człowieka - to najlepszy sposób
wyrażenia tego, co mi powiedziano. Odniosłam wrażenie, że Oni chcą przybyć do nas, ale nie w celach
wojennych. Ich wiedza mogłaby zdziałać na Ziemi wiele dobrego, mogłaby bardzo nam pomóc...

S.: Czy mówili coś na temat Boga?

C.: Nie. Zresztą to Oni mówili do mnie, a ja zadawałam mało pytań. Czułam, że Oni są od nas nieskończenie
wyżsi w rozwoju. Jestem pewna, że jest jeszcze wiele rzeczy we Wszechświecie, których jeszcze nie jesteśmy w
stanie objąć rozumem.

S.: Czy mówili o tym, że mają jeszcze jakieś inne plany w stosunku do nas, które zamierzają wprowadzi w
życie?

C.: Główną dziedziną w której chcą nam pomagać jest poznawanie Wszechświata. Jeżeli okażemy się tego
warci. Poza tym pomogą nam w rozwoju naszych nauk.

Powyższy wywiad spowodował dłuższą rozmowę z dyrektorem Instytutu Badań PSI i Rozwoju Duchowego w
Oklahoma City dr doc. Seanem Sterlingiem, w wyniku której przeprowadzono kolejny wywiad z Clarisą. Na
marginesie dodam, że Instytut działa z ramienia PSI Seven, korporacji zajmującej się badaniem fenomenów
parapsychologicznych i podawaniem o nich informacji do wiadomości publicznej. Po rozmowie z Bernhardtami
dr Sterling będąc hipnologiem i hipnofizjologiem wprowadził Clarisę w trans i zapisał na taśmie następujące
sprawozdanie:

Sterling: Co zdarzyło się na drodze do San Jose? Co było pierwszą dziwną - rzeczą, którą ujrzałaś gdy
opuściłaś swój dom w tym dniu?

Clarisa: Spóźniłam się. Widzę, że na drodze nie ma wielu samochodów. Nie chcę się spóźnić, ale czuję się
dziwnie, jakoś tak sennie choć nie ma po temu powodu. Jest tak... dziwniej...

S.: Co jest dziwniej?

C.: Dziwne uczucie, coś się dzieje z moim czołem. To owładnęło mną. Czuję się okropnie, tak jakbym
wypadała z ciała. Muszę prowadzić samochód! Mam nadzieję, że nie zemdleję!!!...

S.: Jak szybko pani jedzie?

C.: 55 mph.[172] Teraz zwalniam, bo nie chcę spowodować wypadku lub wyjechać poza szosę, ale dzieje się
coś, czego nie mogę wyjaśnić... To coś jest w mym czole, rani w głowę. Jakieś głosy coś mówią.

S.: Co one mówią?

C.: (Unosząc się) One mówią do mnie: nie obawiaj się. Nie wiem czy umieram czy nie. Czekaj... czekaj... One
mówią do mnie, a ja nie mogę mówić... Słyszę ludzki głos. On mówi, że nazywa się Marisha. On mówi nie bój
się, ale ja się boję! (krzyczy). Nie wiem co się dzieje, nie mogę prowadzić wozu. To wygląda jak obłok ponad
samochodem. Chyba zemdleję...

S.: Co to za obłok?

C.: Mgła. Wygląda jak wielki przedmiot opadający na samochód. Nie wiem co to jest. Dobry Boże... Oni mówią
żebym się nie bała. Czekaj! Co to? Przede mną stoi 5 postaci...

background image

S.: Co widzi pani wokół siebie?

C.: Nie mogę... Coś słyszę... Nie bój się - to od przodu, od jednej z tych postaci, ale on nie mówi. To słyszę w
myśli. On mówi, że jego imię brzmi Marisha – Jesteśmy z innego czasu i innego świata. Zrozum, nie chcemy
zrobić ci krzywdy. Musimy ci coś wyjaśnić.

S.: Co widzi pani w swym otoczeniu? Czy może pani coś widzieć wokół siebie?

C.: Stoimy jak gdyby w okrągłym budynku. Coś jakby arena z wielką ilością przyrządów. Jest tu także
samochód. W ogóle wygląda to, jak wielki garaż bez okien. To miejsce jest sterylnie czyste.

S.: Co Oni mówią teraz?

C.: Mówią mi, że powinnam o Nich myśleć jako o Kosmicznych Braciach. Przybyli tylko po to, by ze mną
porozmawiać. Przepraszają za to, że mnie przestraszyli. Czuję się lepiej. Dwóch z Nich podchodzi do mnie.
Wokół pomieszczenia znajduje się wiele świateł, wyglądają jak jakieś kontrolki. Sądzę, że to jest podobne do
tablicy rozdzielczej jak w samochodzie czy samolocie, lub kontrolki komputera. Dzieje się tu wiele rzeczy,
wiele informacji...

S.: Co mówią ci Kosmiczni Bracia?

C.: Mówią, że dowiem się więcej o Nich. Przepraszają za mój strach, ale chcieli mi pokazać, że mają kontrolę
(nad ludźmi). Nie okazują tego, ale zrobili mi to po to, bym to zrozumiała. Będą ze mną w kontakcie przez kilka
dni.

S.: Dlaczego Oni panią kontrolują? Dlaczego wybrali do tego właśnie panią?

C.: Nie ma takiej przyczyny, bo Oni kontrolują wszystkich, przy czym nikogo do niczego nie zmuszają. Chcieli
mi po prostu pokazać, że to jest możliwe. Jestem Im potrzebna do pomocy w wypełnieniu Ich misji. Przybyli w
celach pokojowych, nie chcą nam wyrządzić szkody. Oni martwią się o nas. Powiedzieli, że Ludzkość jest na
krawędzi stanu destrukcji. Jeżeli chcemy zniszczyć samych siebie - to dla nas oczywiście jest to bez znaczenia -
ale nie dla Wszechświata jako całości. Z tej przyczyny mogę Im pomóc w Ich pracy robienia innych bardziej
wrażliwymi na sprawy tego świata, ludzie nie są odpowiedzialni za swoje czyny i muszą dojrzeć do tego. Oni
nie podlegają prawom przemijalności czasu, tak jak my, ale nauczymy się tego w przyszłości. Powiedzieli mi,
że powrócą i będę miała świadomość tego Spotkania z Nimi, a także że będą w kontakcie ze mną w przyszłości,
i że nie będę się Ich już obawiać.

Strasznie ciekawiło mnie co kryje wnętrze statku kosmicznego, bowiem był bardzo wielki. Powiedziano mi, że
mogłabym odczuć rodzaj kontuzji. Oni kontrolują wielu ludzi, ale nie życzą sobie pokazywać mi to, jak to
robią. Odniosłam wrażenie, że nie znają Oni uczucia wstydu czy innych emocji.

S.: Dlaczego pani tak sądzi?

C.: Oni byli dobrzy, ale tacy... chłodni...Tak to czułam... Oni mają zupełnie inne spojrzenie na życie. Być może
wynika to z Ich wysokiej wiedzy. Czuję, że mogę opuścić Ich i wrócić na Ziemię.

S.: Zanim pani odeszła, czy dali Oni pani jakieś formuły czy wiedzę służącą nam do pomocy?

C.: Tak. To wzór na nowe paliwo.

S.: Spróbuj go odtworzyć.

background image

C.: Widzę pierwsze litery: coś jak Y, coś jak R i liczba.

S.: Jaka liczba?

C.: Coś jak 2 lub Z...Taki śmieszny znaczek, jak krzyżyk - #... Potem H, T i RHC. Znów 2, potem H, potem
O,P,Y - to wszystko nieuporządkowane... A ponad wszystkim R, dwa Y i V. To jest wszystko, co mogę ujrzeć
teraz.

RYYV
------------------------------------------

YR 2 # H T RHC 2 H OPY

Oni mówią, że ten wzór jest ważny. To pomoże ludziom w problemach paliwowych. Mówi coś jeszcze, ale nie
pamiętam wszystkiego... tylko dwa słowa... jedno jak „pluton”, a drugie jak „lit”. Coś łączy te dwie rzeczy, nie
wiem co.[173] Coś dziwnie lśni, sądzę, że wracam. Oni mówią, że ślą tylko pozdrowienie miłości. Znów jestem
senna... ale nie boję się tym razem. Znów obłok mgły. Oni powiedzieli, że mogę niczego nie pamiętać, ale
przypomnę to sobie po pewnym czasie. Skontaktują się ze mną i będą przy mnie. Jestem senna i dzwoni mi w
uszach, ale oddycham głębiej. Co się stało? Musiałam chyba zemdleć! Nie wiem gdzie jestem.

S.: Gdzie pani jest teraz?

C.: To straszne! W San Jose!

S.: A dokładnie?

C.: Nie wiem dokładnie. San Jose jest z tyłu - na drogowskazie pisze, że przede mną jest Oakland... Mój Boże,
jak się tu znalazłam?!

Niestety, Clarisa Bernhardt nie przypomniała sobie tej formuły na cudowne paliwo. Być może przypomni sobie
w przyszłości...?

11.2. Aniołowie ostrzegają nas.

Clarisa przewiduje, że na początku marca 1978 roku zachodnie wybrzeże USA zmieni swą konfigurację. San
Diego będzie wyspą. Na południe od Santa Barbara masyw kontynentalny przemieni się w archipelag wysp. Nie
widzę strat w ludziach, bowiem będą to zmiany stopniowe, umożliwiające szybką ewakuację ludności z
zagrożonych rejonów... Nastąpi zmiana biegunowości Ziemi, ale też stopniowo, nie gwałtownie. Nowa konfi-
guracja biegunów będzie bardziej harmonijna i korzystniejsza dla Ziemi. Imperiał Valley będzie znów dnem
morza. Utworzy się nowa zatoka, tworząca nową drogę wodną do Arizony.[174]

Clarisa widzi liczbę 8 mającą związek z jej przewidywaniami przemian w tym rejonie Pacyfiku, które mają
nastąpić 8 marca 1978 roku, i mają trwać przez 10 lat.[175] Zatoka San Francisco stanie się morzem
śródlądowym. Los Angeles i San Diego będą wyspami na pełnym morzu, natomiast na oceanie powstanie nowy
kontynent. Phoenix będzie miastem portowym nowego Zachodniego Wybrzeża i zmieni nazwę na Port City of
the West. Południowo-zachodnie stany USA zmienią się w piękną Rivierę.

Bez względu na to, czy źródłem tej wiedzy są Kosmiczni Bracia czy jej, Clarisy, „intuicja nadświadomości”, nie
możemy dłużej przechodzić nad jej przewidywaniami do porządku dziennego.[176]

Sama koncepcja odwiedzin Ziemi przez przedstawicieli innych cywilizacji nie stała się wprawdzie częścią

background image

współczesnej mitologii[177], odkąd George Adamski oświadczył, że wszedł w kontakt z pilotem „latającego
spodka” pochodzącego z Wenus, który to kontakt miał miejsce w pobliżu Desert Center (CA), 20 listopada 1952
roku. Adamski porozumiewał się z nim dzięki telepatycznemu transferowi myśli, z tak wielkim sukcesem, że
kontaktowiec ten opublikował 2 bestsellery swego życia: „Flying Saucers Have Landed” oraz „Inside the Space
Ships”, i dzięki czemu stał się najbardziej kontrowersyjną postacią zwłaszcza po swojej śmierci, niż za życia w
szczytowych latach swej misyjnej działalności czołowego piewcy na cześć Kosmicznych Braci. Dla tych,
którzy tworzą „kult latającego talerza” Adamski jest i pozostał na zawsze naszym pierwszym ambasadorem w
Kosmosie. Dla sceptyków pozostał szarlatanem, szalbierzem i bezczelnym naciągaczem. Dla badaczy, którzy
biorą „na poważnie” całą sprawę NOL-i, Adamski personifikuje kogoś, kto poważnie wziął się za problem tak
skrzętnie pomijany i ignorowany przez ortodoksyjnych naukowców.

Religioznawca pracujący dla United Press International (UPI) Louis Casses skomentował w sierpniu 1969 roku
w artykule prasowym o tych, którzy wierzą w to, iż Ziemia jest unikalnym miejscem we Wszechświecie, w
którym stał się jedyny w swoim rodzaju cud życia, powołany aktem woli Najwyższego, w polemice twierdzi on,
że nie ma dowodów na to, że „cud” ten ogranicza się tylko i wyłącznie do naszej Ziemi.

Wielebny G. E. U. Nicholson, rektor kościoła pod wezwaniem św. Marii Dziewicy w Burfield (Anglia),
opublikował swój zdumiewająco nie ortodoksyjny pogląd na temat NOL-i w kościelnym czasopiśmie. Według
niego ufozjawisko ma charakter ogólnoświatowego fenomenu i stawia pytanie czy są one „rydwanami Boga”
wymienionymi w Biblii, czy też może są one instrumentami „satanicznie nastawionych ludzi na Ziemi”, przy
czym jest tak ustosunkowany do kontaktowców i ich przesłania: Kosmiczni Bracia są posłańcami Boga, a ich
obecnym zadaniem jest obserwować Ziemię i być z nami w Dniu Sądu Ostatecznego. To Oni będą
odpowiedzialni za wniebowstąpienia tych, którzy prawdziwie wierzą w Niego i będą z nimi w czasie gdy
Ziemia będzie niszczona płomieniami ognia niebieskiego.[178]

Nicholson przypomina swe wcześniejsze wypowiedzi:

- Jezus ukazuje nam niebo zamieszkałe przez swych Aniołów & Świętych, a gdy On powróci, Jego Aniołowie
będą zebrani wraz ze Świętymi z czterech stron świata, od jednego krańca niebios do drugiego;

- św. Paweł zapewnia, że ci którzy żyją w wierze prawdziwej do czasu Dnia Sądu będą wzięci do Niebios i
spotkają się z Panem na wysokościach;

- Przepowiednie Psalmów mówią o latających kulistych pojazdach w czasie trwania tego wydarzenia: Jest 20
tysięcy rydwanów, a w każdym tysiąc aniołów, a Pan jest pośród nich.

- w tekście proroctw Izajasza jest fragment o wielkiej radości, która zapanuje na ziemi gdy zniknie wszelkie zło:
Oto nadejdzie Pan w płomieniach wraz ze swoimi rydwanami jak huragany i zstąpi w płomieniach ognia na
Ziemię. W końcowej konkluzji wyraża wiarę w realność fenomenu NOL-i i jego możliwych powiązań z Biblią,
a ściślej - z zawartymi w niej proroctwami.

Brytyjski kaznodzieja Kościoła Metodystów, lord Soper oświadczył publicznie, że we Wszechświecie mogą
istnieć istoty, które są dla człowieka niedostrzegalne: Oni mogą istnieć jako wiązki fal radiowych, lub jako coś
jeszcze bardziej dziwnego dla nas, w stosunku do czego nie można użyć już antropomorficznych terminów.
Poza tym nie widział żadnej przyczyny, by nie uważać, że wiara w Boga przeszkadza w utwierdzaniu
przekonania, że onegdaj odwiedziły nas istoty z innego świata. - Jeżeli na planetach Epsilonu Eridani żyją istoty
myślące, to mogą one mieć własną inkarnację Boga - powiedział on. - Ten fakt nie stoi w jakiejkolwiek
sprzeczności z naszym obrazem Boga i Jego Syna. Chrystus jest ludzkim odbiciem Boga, tak więc istoty z
innych światów mają swoje własne odbicie Boga, Najwyższej Istoty. Wynikało to by z tego, że każda istota w
Kosmosie została stworzona na obraz i podobieństwo Boże...

Ojciec Lambert Bolphin, badacz z Instytutu Stanforda w Kalifornii oświadczył w tamtejszej prasie, co

background image

następuje: Te wydarzenia zawiodły mnie do przekonania, że NOL-e są pozaziemskiego pochodzenia,
pilotowane przez inteligentne istoty. Ich pojawienie się jest kojarzone z drugim przybyciem Chrystusa.

Rabin Norman Lamm, żydowski teolog wystąpił z opinią, że judaizm i jego podstawa (Talmud) nie jest
zagrożona naukowymi odkryciami, iż człowiek nie jest jedyną istotą rozumną na Bożym świecie. I chociaż
Biblia kładzie nacisk na wyjątkową naturę człowieka, rabbi Lamm wskazuje na to, że taka informacja nie leży
w sprzeczności z jej doktrynami.

W swej pracy „Gods of Aquarius” przytoczyłem, onegdaj przypadek Francie, kontaktowca i mistyczki Nowych
Czasów (New Age), która zrelacjonowała swoje pierwsze spotkanie z anielskimi istotami, które porozumiewały
się z nią dziwną, śpiewną mową:

Wszystko zaczęło się w chwili, gdy ojciec zaczął wbijać gwóźdź w ścianę po mojej prawej stronie. Firanki
targane były przeciągiem, okna były otwarte. Zasłony niemal dotykały moich nóg. Pamiętam te szczegóły mimo
tego, że miałam tylko 5 lat. Być może to Oni chcieli bym to zapamiętała.

W pewnej chwili ujrzałam postać opadającą wolno i stającą po mej prawej stronie. Postać ta przeniknęła przez
sufit i lśniła miękkim światłem. Nie jestem pewna czy ona dotykała podłogi. Na jej ramionach powiewała długa
szata. Włosy miała jasne i proste, opadające na kark. Oczy niebieskie, szeroko rozstawione. Uzębienie pełne,
skóra gładka bez zarostu. To akurat pamiętam, bo ojciec miał brodę...

...Nie wiem dlaczego przez te wszystkie lata sądziłam, że to był anioł. Zaczął on mówić do mnie, jego głos był
bardzo melodyjny, zaś jego mowa przypominała melorecytację. Krzyknęłam do ojca: Tato, patrz! W naszym
pokoju jest anioł!!! - po czym rzuciłam na niego okiem. Widziałam jego plecy i uniesioną do kolejnego
uderzenia rękę trzymającą młotek. Nie poruszał się. Już chciałam okrzyknąć go, ale wtedy ujrzałam drugiego
anioła wiszącego mu nad głową. Powiedziałam do ojca: Jeżeli nie chcesz się odwracać, to spójrz w górę - masz
jednego nad głową. Ale tato się nie poruszał. Anioł nad jego głową był kobietą. Widziałam tylko jej twarz i
głowę. Wyglądała jakby była z innego miejsca niż męski anioł. Miała ciemniejszą skórę, oczy i włosy. Jej włosy
były faliste i wisiały po obu stronach jej drobnej twarzyczki, a tymczasem mój anioł mówił do mnie.
Zapamiętałam kilka fraz, ale nie rozumiałam ich. Zawołałam matkę i ujrzałam kolejną kobiecą twarz w rogu
pokoju. Rozejrzałam się - w pokoju były cztery anioły...

...Zawołałam matkę jeszcze raz i dodałam, że w pokoju są anioły. Po chwili „mój” anioł zmienił głos. Nie był
już melorecytacyjny, ale niski, monotonny, mechaniczny: Nie wzywaj swych rodziców - rzekł. Matka
odpowiedziała, że nie ma czasu, bo jest zajęta. Anioł znów mówił do mnie i w pewnym momencie znikł tak, jak
i pozostałe żeńskie istoty. Ojciec wbijał gwóźdź... Nie zapamiętałam tego, co do mnie mówiono, poza paroma
frazami, nie mówiąc już o tym, że nic z tego nie zrozumiałam. Jeżeli jednak naprawdę Oni się pojawili w mym
życiu to sądzę, że pozostał po tym trwały ślad w mojej podświadomości. Dlaczego Oni pojawili się w swej
postaci fizycznej? Równie dobrze mogli skomunikować się ze mną telepatycznie.

Kilka lat temu sheffieldzkie gazety opublikowały wywiad z Phillippem Rodgersem zamieszkałym na sir
William Hill w Orindleford w Anglii. Wraz z nim wypowiadali się uczeni, astronomowie i inżynierowie. Powo-
dem zaś przeprowadzenia tego wywiadu była taśma magnetofonowa, na której Rodgers utrwalił dziwne,
straszne głosy, mówiące z ostrym, nieprzyjemnym akcentem. Głosy te pochodziły od Istot z Kosmosu.

Phillipp Rodgers jest słynnym muzykiem, który w chwilach wolnych od zajęć zajmuje się wychwytywaniem i
zapisywaniem na taśmę magnetyczną głosów i odgłosów pochodzących ze statków kosmicznych lub Istot z in-
nych światów. Bez względu na to, czy są to pozdrowienia od istot z dalekich światów, czy cokolwiek innego,
bez względu na to czy jest to wada magnetofonu czy mediumistycznych właściwości Rodgersa[179], głosy rze-
czywiście brzmią dziwnie i „nieziemsko”.

Dłuższa wymiana korespondencji pomiędzy mną a Rodgersem odsłoniła kulisy jego przygody z „głosami z

background image

Kosmosu”:

Pewnego dnia, w październiku 1956 roku, wspinałem się na szczyt wzniesienia Sir William Hill, długą i prostą,
błotnistą drogą biegnącą na wysokości 400 m n.p.m. patrząc na Serpent Valley i wioskę Grindleford
(Derbyshire), która znajduje się o jakieś 16 km od przemysłowego miasta Sheffield. Gdy schodziłem w dół
ujrzałem dziwne pulsujące światło, którego pochodzenia nie mogłem sobie wyjaśnić.

W parę tygodni później, gdy schodziłem ze wzgórza, zostałem oślepiony przez latający obiekt, który wisiał na
wprost mnie, świecąc na przemian to biało, to czerwono, a potem zniknął. Te dwa CE utwierdziły mnie w
przekonaniu, że nie tylko NOL-e naprawdę istnieją, ale także Oni wiedzą coś o mnie. Poza tym oba te
Spotkania były czysto osobiste - nikt poza mną w nich nie uczestniczył.

W ciągu następnego roku (1957), w okolicy Sheffield zaobserwowano wielokrotnie przeloty NOL-i. We
wrześniu miałem wiele razy okazję słyszeć masę dźwięków, emitowanych przez niewidzialne obiekty
latające[180]. Czasem były to fragmenty jakiejś melodii, a czasami były to melodyjne, ale nierytmiczne
dźwięki, które przypominały dźwięki dzwonów. Będąc muzykiem byłem w stanie zapisać te dźwięki na
pięciolinię. Pewnego razu wydobyłem ze swego instrumentu nutę C przed 300 swymi szkolnymi dziećmi. Jeden
z tych obiektów powtórzył to wysokie C, nie tylko słyszane przeze mnie i dzieci, ale także przez innych
kolegów i nauczycieli. Później dowiedziałem się, że kilku ludzi w hrabstwie Rossocommon (Irlandia) słyszeli
podobne dźwięki, więc nie były to dźwięki powstałe w mym mózgu.

24 listopada 1957 roku, wpadłem na pomysł zapisywania tych dźwięków na taśmę magnetyczną. W tym celu
umieściłem mikrofon swego Grundiga na parapecie okna saloniku, i włączyłem magnetofon, zbiegłem na dół i
stanąłem przy drzwiach wejściowych. Po paru minutach usłyszałem penetrujący przenikliwy dźwięk,
wydobywający się z pomiędzy drzew po przeciwnej stronie łąki. Pobiegłem na górę, przewinąłem taśmę z
paskudnym przekonaniem, że nic tam nie będzie. Ale byłem w błędzie, dźwięk był utrwalony czysto jak dzwon.
Zauważyłem, że składał się z dwóch podstawowych składowych nut, w zestawieniu zupełnie mnie nie znanym.
To był pierwszy dźwięk pochodzący z Kosmosu, który udało mi się wychwycić. Podobne dźwięki udało mi się
wychwycić w czasie Bożego Narodzenia.

W lutym 1958 roku, także odnotowałem kilka tego rodzaju dźwięków w czasie silnej śnieżycy. Były to
muzyczne frazy, pomiędzy którymi mikrofon wyłapał słowo Howdy!, rodzaj pozdrowienia, nigdy nie używane-
go w naszym rejonie. Sądzę, że dziewczynka, która je powiedziała, uczyła się angielskiego w zachodnich
stanach USA.

Następne wydarzenie miało miejsce 21 marca, gdzieś koło południa. Mechaniczny, „komputerowy” głos
powiedział jasno i czysto: Ludzie, statek jest prawdziwy!; zaś w tle słychać było odgłosy pracy maszyny do
pisania. Było to pierwsze posłanie od Nich, które zostało odnotowane na taśmie. Wydarzenie to utwierdziło
mnie w przekonaniu, że NOL-e są prawdziwe i są pilotowane przez rozumne istoty. Sygnały te wyłapałem nie
przez radio, a przez mikrofon Golden Voice umieszczony pod oknem mojej sypialni na wysokości ok. 4 m od
ziemi. Wszystkie te sygnały były niesłyszalne dla mnie, słyszę je dopiero po cofnięciu i odtworzeniu taśmy.

Na krótko po opisanych wydarzeniach, udało mi się nagrać fantastyczną serię muzycznych sygnałów, granych
na instrumentach nieznanych na Ziemi: jeden z nich brzmiał jak skrzypce, ale bez struny G, zastąpionej
wyższym B i E w ziemskich skrzypcach. Pomiędzy dźwiękami zanotowałem pozdrowienia, a potem rozległy
się dźwięki jakiegoś instrumentu przypominającego harfę, grającą dziwny, w nowoczesnym brzmieniu akord.
Dokładnie sprawdziłem czy w radio i TV nie były nadawane w tym czasie jakieś koncerty muzyki
współczesnej. Nie było takich.

Z całym naciskiem muszę zaznaczyć, że moje zapisy są krótkie i fragmentaryczne, trwają 1-2 sekundy i nie
dłużej. Nie ma w nich posłań od Wenusjan czy Marsjan zakazujących wojen, zabraniających produkcji bomb
wodorowych, itp. Jeżeli poskładamy je w jedną całość, to uzyskamy żywy obraz istot które je wytworzyły. Oni

background image

nie chcą zrobić nam krzywdy i są nam życzliwi.

Jedno z najciekawszych nagrań udało mi się uzyskać w dzień Bożego Ciała ok. godziny 20:45. Później
sprawdziłem, czy jakieś dzieciaki nie bawiły się na polu po przeciwnej stronie domu. Nie było tam nikogo. Na
taśmie były głosy dzieci, które naśladowały głosy zwierząt, nuciły i śmiały się. Głosy te były poprzedzielane
dźwiękiem jakiegoś instrumentu, wygrywającego nowoczesne frazy muzyczne, podobne nieco do fanfar. Mały
chłopiec, który mógł już mówić, powiedział: sputnik. Poprzedzone to było czymś w rodzaju wypowiedzi w jego
własnym języku: Ja-du-pardu! Dziewczynka w wieku 11 lat (ziemskich) powiedziała miękko: Alleluja!
Poprzedzone słowami Hyanna-podo wypowiedziane z włoską czystością.

W parę tygodni później znów zarejestrowałem chłopięcy głos, mówiący: Ya-ba hueseta, natomiast młody
damski głos odpowiedział mu: Mee-see-mar tonem brzmiącym jak czułe pozdrowienie. [...]

Choć jesteśmy istotami rozumnymi, bardzo szybko osądzamy innych. Wciąż nie możemy znaleźć motywów,
które kierują Innymi w dokonywaniu badań, obserwacji i analiz naszej własnej kultury.

Inwazja... dominacja... zajmowanie terytorium... konkwista... komercjalna ekspaloatacja... Skąd my to znamy?

Gdyby powyższe leżało w planie tych Istot, to tą konfrontację mielibyśmy już dawno za sobą, bo Oni mają nad
nami tak wielką przewagę technologiczną, że nie musieliby nawet wdawać się z nami w walkę zbrojną. Więc ta
„wojna światów” nie wchodzi w grę. Celem Ich badań jest po prostu nasze życie i życie na naszej planecie we
wszelkich jej środowiskach. Znają naszą historię lepiej nawet od nas, bo i nie obowiązują ich prawa czasu i
przestrzeni. Powyższe dowodzi tylko jednego: Oni zawsze byli z nami i wśród nas. Poza tym wciąż
przyspieszają swój program interakcji. I to właśnie wydaje się być jedynym logicznym programem działania
naszych kosmicznych kuzynów.

KONIEC

Przypisy

[1] Niezidentyfikowany Obiekt Latający = UFO – przyp. red.

[2] Przyjąłem najnowsze dwuliterowe oznaczenia stanów USA, które zamieszczam w nawiasie obok nazwy
miejscowości, wykaz stanów USA zamieszczam na końcu książki – przyp. tłum.

[3] United States Air Forces – siły powietrzne USA – przyp. tłum.

[4] Little Green Men – małe zielone ludziki – żartobliwa nazwa nadana Obcym przez astronomów brytyjskich z
okazji odkrycia pierwszego pulsara w latach 60. XX wieku – przyp. tłum.

[5] Aktualnie stosuje się tą klasyfikację dla wszystkich obiektów dziennych, niezależnie od kształtu, koloru, itp.
właściwości – uwaga tłum.

[6] A ostatnio także i z przestrzeni kosmicznej – przyp. tłum.

[7] Właściwe określenie to Obserwacje Radarowo-Wizualne – obserwacje na ekranach radarów i równoczesne
obserwacje wzrokowe – przyp. red.

[8] Stopień ten został dodany do klasyfikacji przez ufologów już po śmierci dr Hyneka – uwaga tłum.

[9] A dokładniej, gdy obiekt jest bliżej świadka, niż 150 m, ale kiedy nie ma nań żadnego fizycznego

background image

oddziaływania – przyp. red.

[10] Archiwum Centrum Badań UFO i Zjawisk Anomalnych w Krakowie zgromadziło ponad 3.500 informacji
na temat Obserwacji Dalekich i Bliskich Spotkań z UFO w Polsce do początku roku 2004 – uwaga tłum.

[11] A także – w dobie różnych programów w rodzaju NMD/SDI i innych - i kosmicznymi – uwaga tłum.

[12] Tematyka ta została barwnie ukazana w filmie science-fiction pt. „Szerokość geograficzna zero” reż.
Inoshiro Honda – uwaga tłum.

[13] Zob. Ivan Sanderson – „Uninvited Visitors” oraz Brinsley le Poer-Trench – „Operation Earth” – przyp.
tłum.

[14] Zob. Janusz A. Zajdel – „Cylinder van Troffa” – przyp. tłum.

[15] Zob. – „UFO – pojazdy spoza czasu” i St. Lem – „Dzienniki gwiazdowe Ijona Tichego: Podróż XX” a
także Zb. Nienacki – „Pan Samochodzik i człowiek z UFO”, wyd. III, Olsztyn 1991 – uwaga tłum.

[16] I. Sanderson – Uninvited…” – ibidem. B. le Poer-Trench – “Operation…” – ibidem.

[17] Autorowi powyższego zdania chodzi o podświadomą generację ektoplazmy i świadome lub podświadome
formowanie jej w kształt NOL-a, tak jak to ma miejsce w przypadku powstawania „duchów” i „zjaw” czy
„fantomów” w czasie seansów spirytystycznych, z tym, że w opisywanym przypadku rolę medium przejmuje na
siebie sam obserwator. Tym mechanizmem można wytłumaczyć niektóre fenomeny utrwalone na zdjęciach
zrobionych w rejonie występowania agrosymboli w Wylatowie i innych miejscach pojawiania się agroformacji
– uwaga tłum.

[18] I w ten sposób wytwarzamy tulpoidy albo myślokształty – biologiczne projekcje naszych myśli i pragnień
– uwaga tłum.

[19] To jest właśnie ta moc rycerzy Jedi z „Wojen gwiezdnych” Lucasa – uwaga tłum.

[20] Takimi istotami mogliby być mieszkańcy legendarnej Interterry, Pellucidaru czy Agharty – przyp. tłum.

[21] Powyższe stanowi doktrynę niektórych ugrupowań i sekt religijno-okultystycznych i ufologicznych, a
nawet satanistycznych w rodzaju np.: Antrovis, Christian Zion Advocates, Raelians czy Heaven’s Gate – uwaga
tłum.

[22] Wszystkie cytaty biblijne wg „Biblii Tysiąclecia”, wyd. III, Warszawa – Poznań 1980 – przyp. tłum.

[23] Cytat ów brzmi: Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc
uczestnikami zmartwychwstania. – przyp. tłum.

[24] Jak to było np. w Sodomie i Gomorze – Rdz 19,1-18 – uwaga tłum.

[25] Podobny opis znajduje się w apokryficznej Księdze Henocha – uwaga tłum.

[26] Por. Brinsley le Poer-Trench – „Operation Earth” – uwaga tłum.

[27] Oczywiście chodzi tutaj o zjawisko NL, a nie fenomen naturalny gwiazd Novych i Supernovych – przyp.
tłum.

background image

[28] Z łac. dosł..: Usłużny – uwaga tłum.

[29] Inne źródła podają nazwę Cloera lub Cloera Borrough – przyp. tłum.

[30] Wydarzenie to jest najprawdopodobniej kalką opisanego wcześniej incydentu z okolic Bristolu, bowiem
uczonym i historykom jak dotąd nie udało się ustalić, gdzie leżała miejscowość o tej nazwie: Cloena czy Cloera
Borough – uwaga tłum.

[31] Por. Lucjan Znicz-Sawicki – „Goście z Kosmosu – NOL”, t. 1, Gdańsk 1982 – przyp. tłum.

[32] Pierwszy sterowiec wprawdzie wzniósł się w powietrze w 1872 roku, ale żaden ówczesny sterowiec nie
miał lśniącej, metalicznej powłoki, jaka miały statki powietrzne obserwowane w tym okresie. Zob. M. Jesenský
– „UFO nad Dzikim Zachodem” w „Nieznanym Świecie” z 2003 roku – przyp. tłum.

[33] W tym czasie Kuba była jeszcze kolonią hiszpańską – przyp. tłum.

[34] Jest to gwiazda Izar (al-Izar) – przyp. tłum.

[35] Szerszą interpretację tekstów „radioech Störmera” podaje A. Marks w książce „Na tropach Kosmitów” –
przyp. tłum.

[36] Inne źródła podają od 103 do 150 ly – przyp. tłum.

[37] W tym miejscu nasuwa się uwaga, czy Istotami, które skonstruowały ten próbnik nie są czasem... ludzie?
Pomyślmy – te 13.000 lat akurat dziwnym zbiegiem okoliczności pasuje do daty katastrofy i zagłady Imperium
Atlantydy. Co więcej – pojawianie się dziwnych Nieznanych Obiektów Kosmicznych lub/i Nieznanych
Obiektów Orbitalnych w rodzaju Czarnego Księcia czy Czarnego Barona w latach 40. i 50. XX wieku mogło
stanowić odzew na sygnały prof. Störmera i van der Poola z 1926 roku. Kto wie, czy nie był to relikt z czasów
atomowych wojen bogów-astronautów??? Po drugie – czyż nie wydaje się trafniejszą interpretacja
Szpilewskiego, która wskazuje na inną gwiazdę – Tau Ceti (τ-Ceti), która jest odległa od Słońca o 11,8 ly –
przyp. tłum.

[38] Celowo pominąłem tutaj enuncjacje dotyczące Silentium Universii oraz wniosków z Konferencji
Biurakańskiej, bowiem nie dotyczą one bezpośrednio tematu, a opracowania ich znajdują się w wielu źródłach.
Ponadto opuściłem tutaj szczegóły Projektu OZMA, które są powszechnie znane – uwaga konsultanta.

[39] Dzisiaj Niżnyj Nowgorod – przyp. tłum.

[40] A teraz także chińskie, japońskie, brazylijskie i izraelskie – przyp. tłum.

[41] Federal Communication Commission – Federalna Komisja ds. Łączności – przyp. tłum.

[42] Czyli ok. 10’ – uwaga tłum.

[43] To raczej nie były iglice, a małe piramidy, jak to wynika z podanych wymiarów – uwaga tłum.

[44] Niestety, dalsze badania zdjęć i wnioski z nich wyciągnięte zostały przez NASA utajnione i tylko z
przecieków prasowych wynika, że znaleziono tam wiele dziwnych obiektów terenowych, które uznano za
przejaw rozumnego działania jakichś istot na Srebrnym Globie. Czytelnikowi polecam cykl kilkunastu
publikacji na ten temat zamieszczonych na łamach „Nieznanego Świata” – uwaga tłum.

[45] Ostatnie badania z końca lat 90. XX wieku wskazują na to, że dinozaury nie były wcale tępymi i

background image

ociężałymi potworami, jak je sobie wyobrażano, ale istotami o znacznej ruchliwości i inteligencji, które jednak
wyginęły wskutek kosmicznego kataklizmu – jak udowodniły to prace L. i W. Alvarezów, a nie z powodu swej
ogromnej wagi... – przyp. tłum.

[46] Argument sporny, bowiem badania głowonogów udowodniły, że macki w warunkach środowiska wodnego
są organem sprawniej funkcjonującym, niż ręce – przyp. tłum.

[47] W Polsce przypadek taki miał miejsce w czasie CE0 Witkowice w 1980 roku - z tym, że Obcy
porozumiewali się telepatycznie ze świadkiem – uwaga konsultanta.

[48] W czasie najsłynniejszego polskiego CE4 w Emilcinie Obcy porozumiewali się pomiędzy sobą jakimś
dziwnym, świergotliwym językiem, zaś ze świadkiem za pomocą gestów – uwaga tłum.

[49] Little Green Men = Małe Zielone Ludziki, potoczne, żargonowe określenie humanoidalnych Kosmitów –
uwaga konsultanta.

[50] Jak uśmiech Dżokera kreowanego przez Jacka Nicholsona w filmie „Batman” – przyp. tłum.

[51] Sergio Conti – FSR, nr IX-X/1970 – przyp. aut.

[52] Stwierdzenie to nie jest całkowicie zgodne ze stanem faktycznym, bowiem w kilkunastu przypadkach CE3
i CE4, Obcy zmuszali przemocą ludzi do wejścia na pokład NOL-a, lub zbliżenia się do niego – uwaga tłum.

[53] W. Strieber w swej pracy „Wspólnota” twierdzi, że Obcy stosują rodzaj maskowania psychotronicznego
mózgów świadków, w celu osłabienia szoku spowodowanego przez nich. Są to wspomnienia osłonowe, które
albo przesłaniają prawdę o tym, co świadek przeżył, albo w ogóle wymazują te nieprzyjemne wspomnienia z
pamięci świadka – uwaga tłum.

[54] FSR, nr I-II/1969 – przyp. aut.

[55] Dla porównania, po katastrofie w Czernobylskiej EJ w kwietniu i maju 1986 roku, radioaktywność na
terenie woj. zachodniopomorskiego wzrosła miejscami do 3 cR/h, co uważano za dawkę niebezpieczną dla
człowieka i innych istot żywych – przyp. tłum.

[56] Deszcz jest naturalnym czynnikiem dekontamitacyjnym skażenia promienistego czy chemicznego, ale
jednocześnie może być „transporterem” radioaktywnego fall-out’u, jak wykazały to katastrofy w amerykańskich
i radzieckich instalacjach jądrowych – uwaga tłum.

[57] Paradoks ten można obejść zakładając, że NOL-e naprawdę są pojazdami czasowymi (poruszającymi się
we wszystkich kierunkach w czasie i w przestrzeni) a nie tylko czasoprzestrzennymi – uwaga tłum.

[58] To wychodzi szczególnie na czarno-białych zdjęciach, kiedy to świadkowie opisujący NOL-a twierdzą, że
był on jasny, zaś na zdjęciu wyszedł jako ciemny i vice-versa. Można to wytłumaczyć tym, że NOL emitował
promieniowanie, na które było uczulone oko świadka, ale nie błona filmowa, którą miał w aparacie. Podobnie
jest w przypadku zapisów wideo czy zdjęć wykonanych techniką cyfrową – uwaga tłum.

[59] Jest to hipoteza nad- lub podprzestrzeni. Zakłada ona, że podróże w naszej czasoprzestrzeni z punktu A do
punktu B odbywają się w czasie T, gdzie T > 0, co warunkuje prędkość światła – c. Inaczej jest w pod- czy
nadprzestrzeni (hiperprzestrzeni), gdzie T = 0, a c nie jest prędkością progową, bowiem pojęcie prędkości traci
w ogóle jakikolwiek sens fizyczny – uwaga tłum.

[60] Co w Finlandii – której obywatele wcale bynajmniej nie grzeszą brakiem pogardy w stosunku do

background image

wysokoprocentowych trunków – jest uznawane za cechę świadczącą o prawdomówności i uczciwości – uwaga
tłum.

[61] FSR, nr IX-X/1970 – przyp. aut.

[62] Powyższy incydent został wykorzystany przez Sołomona (Soła) Szulmana w jego plagiatorskiej pracy pt.
„Иннопланeтяние над Россией”, Moskwa 1990, w której umieścił on detale tego CE w realiach radzieckich –
uwaga konsultanta.

[63] Wioska Imjärvi przeżyła w latach 1970-75 prawdziwą inwazję NOL-i. to CE3 było jedynie wstępem do
całej serii incydentów z Obcymi i ich pojazdami, (zob. H. Spencer & J. Evans – „UFOs 1947-1987: 40-years
Search for an Explanation”, BUFORA, Londyn 1987) – uwaga tłum.

[64] Zob. „Skylook”, nr III/1976 – przyp. aut.

[65] „Skylook”, nr VIII/1975 – przyp. aut.

[66] EST = czas wschodnioamerykański – przyp. tłum.

[67] Robert A. Schmidt – FSR nr X-XI/1968 – przyp. aut.

[68] Zob. „Canadian UFO Report”, lato 1976 – przyp. aut.

[69] „Gray Barker’s Newsletter”, marzec 1976 – przyp. aut.

[70] Czyli 9,6 mm – przyp. tłum.

[71] Ogólny opis Istot pokrywa się z tzw. MiB – Ludźmi w Czerni, o których będzie jeszcze mowa w Rozdziale
8 tej pracy – uwaga tłum.

[72] Zły, złośliwy lub dobry duch z ludowych podań skandynawskich – przyp. tłum.

[73] Według innych legend jest to kraina położona na wschód od Donu lub „nad chmurami”, gdzie znajdują się
siedziby germańskich bogów – uwaga tłum.

[74] Oczywiście przedkolumbijskich – uwaga tłum.

[75] Dygresja ta jest co najmniej na miejscu, bowiem Szekspir był Różokrzyżowcem, czego ślady znajdujemy
w jego dramatach („Burza”, „Sen nocy letniej”), a Różokrzyżowcy zajmowali się m.in. magią, alchemią i
nawiązywaniem łączności ze światem ponadzmysłowym – uwaga tłum.

[76] Do czego zdolne są Pixies pokazał doskonale Christopher Columbus w filmie „Harry Potter i Komnata
Tajemnic” (2002) nakręconego wg drugiego tomu powieści J. K. Rowling pod tym samym tytułem – przyp.
tłum.

[77] Jak dowodzą tego badania polskiego językoznawcy prof. dr hab. Benona Zbigniewa Szałka ze Szczecina
około 12 tys. lat temu na Ziemi istniała jedna cywilizacja posługująca się jednakowym pismem i wspólnym
językiem, czego ślady widać także i w językach współczesnych – uwaga tłum.

[78] Także mitologia słowiańska zna małe zielone istotki ludzkie z wielkimi głowami oraz cienkimi rączkami i
nóżkami – przyp. tłum.

background image

[79] Historia ta ma kilka wersji, Autor przytacza tutaj mniej romantyczną wersję tego „kosmicznego” romansu z
Pozaziemianką – uwaga tłum.

[80] Celem napromieniowania jego skóry była najprawdopodobniej jej sterylizacja – przyp. tłum.

[81] Tzn. ok. 400 m – przyp. tłum.

[82] „Ohio UFO Reporter”, marzec 1973 – przyp. aut.

[83] Ted Bloecher – „UFO Repair Reported” w „Skyhook”, lipiec 1975 – przyp. aut.

[84] Są to roje Taurydów i Leonidów, których nazwy pochodzą od nazw konstelacji Taurus – Byk i Leo – Lew –
przyp. tłum.

[85] „Skylook” nr 7/1975 r. – przyp. aut.

[86] Wysokość Istot oszacowano później na podstawie porównania Ich wzrostu z porastającymi teren krzewami,
które okalały miejsce incydentu – uwaga aut.

[87] Czyli 2,54 cm – przyp. tłum.

[88] Przypadki takie odnotowano także i w Polsce – zob. Br. Rzepecki i K. Piechota – „UFO nad Polską”,
Białystok 1996. Osobiście uważam, że jest to raczej likwidacja chronoklazmu, a nie usunięcie „niewygodnego”
dowodu w klasycznym ujeciu - uwaga tłum.

[89] Podobny obiekt lub obiekty zaobserwowano przy szosie E-67 z Pärnu do Tallina w Estonii, w 1989 roku –
przyp. tłum.

[90] Townsend postąpił jak doświadczony kierowca, obawiając się kolizji i możliwości samozapłonu paliwa
najprawdopodobniej wyłączył silnik, przekręcając kluczyk w stacyjce z pozycji AVV na MAR lub STOP –
uwaga tłum.

[91] „El Diario” wydanie z Monte Maix, Argentyna i „O Journal” wydanie z Rio de Janeiro, Brazylia – przyp.
aut.

[92] „Acción” wydanie w Aggraga, Argentyna – przyp. aut.

[93] Relacja ta przypomina pogoń świadków NL/CE0 z dziwną Istotą w okolicach Dobrej k./Szczecina w
kwietniu 1978 roku. Tamta Istota była goniona z prędkością 110 km/h i też nie można było jej dogonić... –
przyp. tłum.

[94] Ta seria niepowodzeń przypomina dość dokładnie działania MiB wymierzone w świadków obserwacji
UFO czy CE – uwaga tłum.

[95] Najprawdopodobniej jest to efekt nie tyle fizyczny, ile psychiczny. Wielu świadków CE mówi o efektach
dźwiękowych, a jednocześnie inni świadkowie – obserwujący tego samego NOL-a – ich nie słyszą... Może to
mieć związek z oddziaływaniem pól siłowych UFO na mózg człowieka, podobnie jak ma to miejsce w
przypadku bolidów elektrofonicznych – uwaga tłum.

[96] Z ang.„lie detector” – zwany po polsku poligrafem lub wariografem – zespół przyrządów pomiarowych
mierzących reakcje fizjologiczne przesłuchiwanego (temperatura ciała, tętno, ciśnienie krwi, napięcie mięśni,
itp.), których zmiany parametrów wskazują na to, czy przesłuchiwany przeżywa emocje w związku z

background image

zadawanymi mu pytaniami – uwaga tłum.

[97] Badanie wariograficzne w wielu krajach (w tym w wielu stanach USA) nie jest dowodem, ale poszlaką i
nie może być wykorzystywane jako dowód w procesie sądowym – przyp. tłum.

[98] Rozszyfrowany tekst – przyp. tłum.

[99] Z ang. dosł. „głupi żart”, „głupi kawał” – tak w literaturze ufologicznej określa się wszelkie oszustwa i
fałszerstwa dowodów, artefaktów, relacji, zdjęć, itd. itp. – uwaga tłum.

[100] Lub NOL (czy nawet kilka NOL-i) unosił(o) się nad takim stworzeniem, jak to miało miejsce w Dobrej
k./Szczecina w 1978 roku – uwaga tłum.

[101] Środkowo-azjatycka odmiana Yeti nazywa się Ałmas lub Ałmasny. Radziecka i rosyjska literatura
ufologiczna także wiąże obecność NOL-i z tymi istotami – przyp. tłum.

[102] W światowej literaturze ufologicznej takie urządzenie określa się jako urządzenie typu „bell-jar” – przyp.
tłum.

[103] „Canadian UFO Report”, vol. 3, nr 4/1975 – przyp. aut.

[104] Istnieje możliwość, że zrzucane są przez nich nie tylko istoty opisane w rozdziale, ale również inne tzw.
zwierzęta reliktowe, które mogą pochodzić nie tyle z innej planety, ile w dalekiej Przeszłości lub Przyszłości
geologicznej naszej planety i dostawać się w naszą Rzeczywistość wskutek chronoklazmu, a nie celowego
działania – uwaga tłum.

[105] „Skylook” nr 12/1973 – przyp. aut.

[106] J. Whitenour i B. Steiger – „Saga”, luty 1968 – przyp. aut.

[107] Ch. Carter wykorzystał ten motyw w jednym z odcinków swego serialu „Z Archiwum X” – przyp. tłum.

[108] Zajmujący się humanoidalnymi istotami z UFO i tematami pokrewnymi amerykański ufolog Albert
Rosales z Miami (FL) potwierdził wszystkie tutaj wymienione i opisane relacje o spotkaniu z „Abominable
Sandmanem”, które miały miejsce na Florydzie w opisywanym czasie. Faktycznie istnieje tam nieznany nauce,
bardzo ostro śmierdzący gatunek małpy zwany przez miejscowych „skunk monkey” – skunksią małpą, którą
obserwowano niejednokrotnie na półwyspie Floryda – przyp. tłum.

[109] To właśnie m.in. o takich istotach pisał w swych opowiadaniach słynny „Cień z Providence” amerykański
pisarz horrorów H. Ph. Lovecraft. Jak widać, nie pisał on z głowy, ale w oparciu o relacje z realnych zdarzeń,
które miały miejsce w USA – uwaga tłum.

[110] Zob. „Canadian UFO Report”, vol. 2, nr 4/1975 – przyp. aut.

[111] S. Gordon – „UFO and Creature Observed in Same Area in Pennsylvania” w „Skylook” nr 11/1975 –
przyp. aut.

[112] Czyli ok. 400 m – przyp. tłum.

[113] Jest to teren parku narodowego, którego część znajduje się na półwyspie Presque – przyp. tłum.

[114] T. Bloecher – „Occupant Case Detailed” w „Skylook” nr 11/1974 – przyp. aut.

background image

[115] Kolegami tymi byli: Edgar Jarrod – szef Australian Flying Saucer Bureau oraz Harold Fulton – szef
Civilian Saucer Investigation of New Zealand. Wszyscy trzej prowadzili obszerną korespondencję na temat
powiązań UFO z Antarktydą i wszyscy trzej byli terroryzowani przez MIB. NB, pewne wyjaśnienie powiązań
NOL-i z Białym Kontynentem podał M. Reilly w powieści sensacyjnej pt. „Stacja lodowa” (Warszawa 2001), w
której twierdzi on, że Amerykanie od dawna wykorzystywali Antarktykę jako poligon dla swych najnowszych
technologii wojskowych, i taka jest chyba prawda o UFO w Antarktyce. Inną rzeczą jest to, że właśnie na
Antarktydzie mogło dochodzić do kontaktów z Obcymi już dawno, jeszcze w latach międzywojennych, w
czasie pierwszych badań interioru Szóstego Kontynentu, co znalazło swe odzwierciedlenie w ówczesnej
literaturze grozy i SF – uwaga tłum.

[116] Osobiście jestem przekonany, że za tym stoi tylko i wyłącznie aktywność amerykańskich, NATO-wskich,
radzieckich i innych służb specjalnych, które w okresie Zimnej Wojny rozpracowywały zagadnienie fenomenu
UFO i wszystkich innych, które dałyby przewagę jednej ze stron i pozwoliły na pokonanie drugiej. Wskazuje na
to logika prowadzonych przez nich działań, konfiskata artefaktów, zbieranie relacji o NOL-ach, „wyciszanie”
badaczy czy świadków obserwacji dalekich i CE z UFO, itd. itp. – uwaga tłum.

[117] U nas znany pod tytułem „Najeźdźcy” i wyświetlany w TVP-1 w latach 1979/80 – przyp. tłum.

[118] John A. Keel poświęcił się potem demaskowaniu mitologii ufologii i Zimnej Wojny, wskutek czego
zdemaskował kilka głośnych ufomatactw XX stulecia, m.in. „Incydent na Maury Island”, co zawarł w swym
artykule opublikowanej przez J. Spencera i H. Evansa antologii pt. „UFOs 1947-1987: In the 40-Years Search
for an Explanation” (BUFORA, Londyn 1987), gdzie stwierdza wprost, że MIB-owie są agentami rządu Stanów
Zjednoczonych maskującymi potknięcia amerykańskiego programu zbrojeń atomowych i innych. W podobnym
duchu ujmuje problem Ch. Carter w swym popularnym serialu TV pt. „Z Archiwum X”, który zdobył
niesamowitą wręcz popularność na całym świecie na przełomie XX i XXI wieku – uwaga tłum.

[119] W tym czasie płk George P. Freeman – rzecznik prasowy Pentagonu z ramienia Project Blue Book –
przyp. aut.

[120] W tym przypadku chodzi o służby wywiadu i kontrwywiadu: Federalne Biuro Śledcze - FBI, Centralną
Agencję Wywiadowczą - CIA, Obronną Agencję Wywiadowczą - DIA, Krajową Agencję Bezpieczeństwa -
NSA, Wywiad USAF – A-2, Wywiad Wojsk Lądowych – G-2, Wywiad US Navy – N-2, Wywiad techniczny
USAF – ATIC, Wywiad techniczny US Navy – ONR, itd. itp. – przyp. tłum.

[121] Powyższe spostrzeżenie może sugerować, że MIB-owie są Przybyszami spoza czasu, którzy działają w
naszej Rzeczywistości i zbierają wszystkie artefakty pozostawione przez Ufonautów (a tak na dobrą sprawę
Chrononautów) w celu niedopuszczenia do chronoklazmów. Dokładniej problem ten wykłada Zbigniew
Nienacki w już tu powołanej powieści pt. „Pan Samochodzik i człowiek z UFO” – uwaga tłum.

[122] Obecnie użytkownicy Internetu odbierają dziwne e-maile zawierające różne wirusy kasujące pamięć
twardych dysków lub nawet pogróżki – uwaga tłum.

[123] W ufologii termin „artefakt” oznacza każdą materialną rzecz związaną z ufozjawiskiem – przyp. tłum.

[124] W amerykańskim filmie pt. „Faceci w Czerni” i „Faceci w Czerni 2” w reżyserii Barry’ego Sonnenfelda
MIB-ami okazują się być agenci ds. Kosmitów specjalnej agencji rządu USA, których zadaniem jest utrzymanie
porządku i właściwych stosunków pomiędzy Ziemianami a zamieszkującymi tajnie Ziemię Kosmitami i
demaskują ich diabelskie knowania – uwaga tłum.

[125] 6290 Thirty-fourth Avenue North, St. Petersburg, FL-33710, USA – przyp. aut.

background image

[126] W religiach Wschodu są to istoty stojące poza światem ludzi i bogów, których rola jest strzeżenie
czystości doktryny religijnej (Jung) lub tzw. Strażnicy Progu – istoty strzegące odwiecznej, a nierozpoznawalnej
tajemnicy bytu jednostkowego człowieka. Są one nierozerwalnie związane z każdym człowiekiem – przyp.
tłum.

[127] Deadline – w żargonie dziennikarskim: nieprzekraczalny termin oddania tekstu do ostatecznej redakcji
numeru – przyp. tłum.

[128] Autor używa słowa „trickster” – „oszust” – ale słowo „Eon”, zapożyczone z prozy H. Ph. Lovecrafta – w
tym przypadku oznacza pewien rodzaj bytów starszych od Ludzkości, i bardziej tutaj pasuje do natury tych istot
– uwaga tłum.

[129] Nasuwa się tutaj analogia z Ludźmi I Generacji, których cywilizacja istniała już na Ziemi co najmniej 2
mld lat temu – uwaga tłum.

[130] Chodzi tutaj o radziecką służbę kontrwywiadu NKWD/NKGB – Смертъ Шпионом – dosł.: „Śmierć
Szpiegom” – przyp. tłum.

[131] Do ufologii lat 80. ub. wieku wprowadzono nawet termin tulpoid, jako tworu wygenerowanego
świadomie czy nieświadomie przez ludzi badających UFO, a który zachowywałby się dokładnie tak, jakby
sobie oni tego życzyli. Problem w tym, że niejednokrotnie UFO pokazywały się ludziom, którzy niczego o UFO
nie wiedzieli, a co praktycznie obala tą hipotezę – uwaga konsultanta.

[132] Na początku lat 80. w USA powstała grupa badawcza NOL-i składająca się z lekarzy – tzw. PROJECT
VISIT – zajmujący się psychicznymi (CE5) i fizycznymi skutkami (CE6) Bliskich Spotkań – uwaga tłum.

[133] Zob. Raymond E. Fowler – „Sprawa Andreassonów”, Białystok 1992 – uwaga tłum.

[134] Tego rodzaju fenomen (odgłosów krzyku czy płaczu dziecka) jest często kojarzony z obecnością UFO w
naszym pobliżu – uwaga tłum.

[135] Zjawisko „zwiastuna śmierci” jest znane z wielu relacji i jest zdaje się fenomenem psychotronicznym,
którego nie można wiązać z obecnością UFO, a raczej ze zjawiskami PSI, takimi jak telepatia, telegnozja czy
prekognicja. Tematyka ta była wałkowana na łamach „Nieznanego Świata” oraz innych czasopism
ezoterycznych i tam odsyłam zainteresowanych – uwaga tłum.

[136] Ofiary incydentów z NOL-ami bardzo często skarżą się na zapalenie spojówek, łzawienie oczu, itp.
dolegliwości oczne, co można wytłumaczyć dużą ilością szkodliwego promieniowania UV emitowanego przez
nie – uwaga tłum.

[137] To jest od 5 lat. Worley przeprowadził ten wywiad w 1970 roku – przyp. aut.

[138] Być może leczono nie traumę, ale wspomnienie osłonowe (zob. W. Strieber – Wspólnota”), które miało tą
traumę złagodzić i zamaskować, dlatego terapia nie odnosiła skutku – uwaga tłum.

[139] Tj. 1965 – przyp. aut.

[140] Infradźwięki są to dzięki o częstotliwości <20 Hz, czyli poniżej dolnego progu słyszalności przez
człowieka – przyp. tłum.

[141] Ultradźwiękami nazywamy dźwięki o częstotliwościach od 16 kHz do 100 MHz, czyli powyżej górnego
progu słyszalności przez człowieka – przyp. tłum.

background image

[142] I nie tylko, bowiem niektóre zwierzęta są w stanie generować i odbierać ultradźwięki i infradźwięki (np.
psy, koty, delfiny, itd.) – przyp. tłum.

[143] Człowiek widzi fale świetlne o długościach zawartych pomiędzy 380 a 780 nm – uwaga tłum.

[144] Wbrew pozorom zjawisko to pod nazwą nocnej zmory jest dobrze znane na Słowiańszczyźnie.
CBUFOiZA posiada w swych rejestrach kilka przypadków podobnych wydarzeń, które rozegrały się w Polsce –
uwaga tłum.

[145] Szpital wojskowy – przyp. aut.

[146] Ludzi, którzy są podatni na nie nazywamy stygmatykami. Największym współcześnie żyjącym
stygmatykiem był o. Pio – uwaga tłum.

[147] Nie mówiąc już o niezwykle nikłym prawdopodobieństwie trafienia w tak mały cel, jakim jest ludzka
głowa z wysokości, na jakiej zazwyczaj latają samoloty! – uwaga autora.

[148] Tzn. strzelby myśliwskiej o wystrzeliwanej przez nią masie śrutu lub pocisku (kuli lub breneki)
wynoszącej 1/12 funta angielskiego ołowiu, czyli ok. 38 g. Najpopularniejszymi strzelbami są „dwunastki” i
„szesnastki” – przyp. tłum.

[149] NN = Nomen Nominum czyli Nieznanego Nazwiska – przyp. tłum.

[150] Być może te trupy były rezultatem porachunków przestępczych, mafijnych albo wynikiem gry wywiadów
i kontrwywiadów. Niestety nie wiadomo, czy zainteresowała się tym MI-5 lub inna służba wywiadu, czy
kontrwywiadu Wielkiej Brytanii i/albo NATO. Jest to bardzo możliwe, bowiem w informacjach serwowanych
nam przez autora nie ma kluczowego faktu: daty śmierci Iana Salta. Osobiście uważam, że te tajemnicze zgony
tych NN osób mogą mieć związek z jedną z największych tajemnic Zimnej Wojny – a mianowicie: śmiercią
kmdr J. „Bustera” Crabbe’a w kwietniu 1956 roku, który na użytek wywiadu Royal Navy miał za zadanie
dokonać pomiarów śrub napędowych radzieckiego krążownika Ordżonikidze, cumującego wtedy w Portsmouth.
Akcja ta skończyła się śmiercią lub porwaniem kmdr Crabbe’a i kompromitacją metod MI-6. (Zob. P. Wright –
„Łowca szpiegów”, Warszawa 1991) Znalezione zwłoki mogą mieć związek z tymi wydarzeniami – uwaga
tłum.

[151] W Polsce podobny przypadek miał miejsce w dniu 26 grudnia 1983 roku w okolicach Radziejowa
Starego, gdzie ofiarami ataku były ptaki z rodziny krukowatych (zob. J. Tretter – „Zwykłe zjawisko
nadprzyrodzone” w „Express Reporterów” Warszawa 1984) – uwaga tłum.

[152] Także pojawianie się tzw. agroformacji czy agrosymboli jest kojarzone z działaniem promieniowania
mikrofalowego oraz pól elektrycznych, magnetycznych i grawitacyjnych, czego dowodzą badania prowadzone
przez ufologów w piktogramach zbożowych na całym świecie – uwaga tłum.

[153] W czasie moskiewskiej konferencji „Bioinformenergo ‘97” wystosowano apel do wszystkich rządów
świata o zaniechanie badań i produkcji broni psychotronicznych i działających w oparciu o podobnie działające
środki. Ufolodzy mają dowody na to, że broń taka była wypróbowywana i stosowana przeciwko ludziom już na
początku II połowy XX wieku. Ostatnio wszystkie mocarstwa – a szczególnie USA – pracują nad
zastosowaniem wszelkich rodzajów broni kosmicznego bazowania oraz tzw. NLW (Non-Lethal Weapon) czyli
broni, która nie zabija, ale powoduje obezwładnienie siły żywej nieprzyjaciela lub trwałe uszkodzenia jego
środków technicznych, co miało miejsce m.in. w czasie I (1991) i II (2003) Wojny w Zatoce oraz Wojny w

background image

Kosowie (1999), a także w czasie Operacji Afgańskiej (2001). Istnieje zatem możliwość, że niektóre z
agroformacji zbożowych mogą być generowane przez tego rodzaju tajne bronie i tajne technologie – uwaga
tłum.

[154] Inna wersja tego CE podaje, że Masse został obezwładniony przez Obcych po oddaniu do nich strzału z
broni palnej. Por. H. Spencer i J. Evans – „UFOs: 1947-1987…” – uwaga tłum.

[155] Według innych źródeł Pedro Pretzel, incydent ten miał miejsce w Argentynie – uwaga tłum.

[156] Istnieje możliwość, że Mary zostałaby uprowadzona, szczególnie jeżeli byłaby w ciąży. Ludowe podania
mówią o ciężarnych kobietach, które były uprowadzane przez Obcych i albo nie rodziły swych dzieci, albo
rodziły dzieci Obcych, ewentualnie donaszały ciążę, ale ich dzieci były porywane przez Obcych – uwaga tłum.

[157] Incydent ten jest w Polsce znany, więc pozwoliłem sobie tutaj na skrót – uwaga tłum.

[158] Był to klasyczny przypadek CE z tzw. missing time – „zagubionym czasem” – uwaga konsultanta.

[159] Jest to typowy przykład na powiązanie ufozjawiska z powstawaniem tzw. agroformacji zbożowych –
przyp. tłum.

[160] Test na wariografie (poligrafie) – popularnie zwanym wykrywaczem kłamstw. W niektórych krajach jest
on jedynie dowodem posiłkowym (poszlaką) i nie może decydować o winie czy niewinności oskarżonego, czy
prawdomówności świadka – uwaga konsultanta.

[161] Są to Bliskie Spotkania oznaczone jako CE-III-F albo CE5, w czasie których dochodzi do kontaktu
psychicznego – uwaga konsultanta.

[162] W świetle wyjaśnień podanych przez hipotezę Wędrowców w Czasie jest to całkowicie zrozumiałe. Obcy
– a raczej ludzie z głębokiej Przeszłości lub Przyszłości naszej planety po prostu studiują powstanie i rozwój
Hominis sapientis od Ich – naszego – zarania i stąd przekazy o bogach, którzy mogą się łączyć z ludźmi
(ówczesnymi), bez konieczności pokonywania barier genetycznych, które stanowiłyby przeszkodę (być może
nie do pokonania) w przypadku, gdyby w grę wchodziły Istoty z Kosmosu, a nie ludzie – przyp. tłum.

[163] Żartobliwie nazywa się to „efektem diabelskiego ogona” (bo niby diabeł ogonem nakrył...) i tłumaczone
jest tym, że Obcy zabierają jakąś rzecz w celu gruntownego przebadania jej, a potem zwracają na to miejsce, z
którego ją wzięli – uwaga tłum.

[164] Uri Gellera zdemaskowano wreszcie jako oszusta i zręcznego hochsztaplera – przyp. tłum.

[165] Autor tej książki też uważa się za „gwiezdne dziecko”, co zaważyło potem na jego dalszym życiu
osobistym – uwaga tłum.

[166] Narodowa Służba Informacyjna o Trzęsieniach Ziemi – przyp. tłum.

[167] Bardzo silne, gwałtowne i niszczące trzęsienie ziemi – przyp. tłum.

[168] Patrycja Hearst – córka znanego magnata prasowego Hearsta była członkiem SLA – Wolnej Armii
Symbiozy, ugrupowania terrorystyczno-kryminalnego, które dopuściło się m.in. wielu mordów, w tym rodziny
znanego polskiego aktora i reżysera Romana Polańskiego – uwaga tłum.

[169] Takich „odkryć” jest więcej, ale najsłynniejszym amerykańskim medium XX wieku był Edgar Cayce –
przyp. tłum.

background image

[170] Dotyczy to nie tylko naszych arsenałów broni jądrowej i termojądrowej, ale cywilnych instalacji
nuklearnych – uwaga tłum.

[171] Taki scenariusz „głos zza światła” powtarza się niemal we wszystkich przypadkach CE3 i CE4 – uwaga
konsultanta.

[172] Mil na godzinę, czyli ok. 88,3 km/h – przyp. tłum.

[173] Obydwa te pierwiastki są wykorzystywane jako paliwa w energetyce jądrowej – przyp. tłum.

[174] Podobne wydarzenia widział w swych „readings” E. Cayce – przyp. tłum.

[175] Na szczęście dla Amerykanów, ta i inne przepowiednie się nie spełniły aż do roku 2004 – przyp. tłum.

[176] Kalifornia znajduje się na aktywnym uskoku tektonicznym, i w każdej chwili grozi jej katastrofalne
trzęsienie ziemi, które może (ale wcale nie musi) zaowocować tragicznymi i katastrofalnymi następstwami, a
dzisiaj stanowi wspaniałą pożywkę dla scenarzystów filmów katastroficznych i fantastyczno-naukowych
kręconych w Hollywood – uwaga tłum.

[177] Teza ta obecnie jest kontrowersyjna, zwłaszcza że pod koniec II tysiąclecia n.e. powstało wiele ruchów
religijnych, sekt i stowarzyszeń ezoterycznych opartych na ufologii, jak np. Antrovis, Christian Zion Advocates,
Raelians czy Heaven’s Gate i in. – przyp. tłum.

[178] Pogląd ten jest kontrowersyjny z tego względu, że stawia pod znakiem zapytania omnipotencję i
wszechwiedzę Boga, bowiem gdyby był wszechmocny i wszechwiedzący, niepotrzebni byliby Mu pomocnicy
w postaci Kosmicznych Braci... – przyp. tłum.

[179] Chodzi tutaj o zjawisko tzw. „Głosów Jurgensona” mających być dowodem na istnienie Kroniki Akaśnej,
które mogą powstawać i być rejestrowane przez magnetofony nawet bez mikrofonów, ale w obecności mediów,
lub w nagrywanym na taśmę białym szumie radiowym, kiedy to na tle słyszy się wypowiadane słowa lub całe
logiczne frazy – uwaga tłum.

[180] Istnieje podklasa NOL-i zwana Niewidzialnymi NOL-ami (NNOL lub po angielsku Invisible UFO -
IUFO), które są niewidzialne dla ludzkiego oka, ale wyczuwają je zwierzęta i można je wychwycić na kliszę
czy fotoelementy aparatów fotograficznych oraz kamer. Czasami manifestują się one w specyficznych
warunkach świetlnych – uwaga tłum.

Robert K. Leśniakiewicz


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Paragraf 22 czy Oni są wśród nas
JEZUS ZAWSZE WŚRÓD NAS(1)
Jesteś o Panie wśród nas
Negocjacje wśród nas (WOS)
Wikingowie są wśród nas
Zakochani są wśród nas, Teksty piosenek, TEKSTY
zakochani, Zakochani są wśród nas
INNI WŚRÓD NAS lekcja wychowawcza
Anioly sa wsrod nas - Grunn, S E N T E N C J E
Aniołowie są wśród nas, • PDF
Czy Dulscy są wśród nas
Czar Magdalenki zdrajcy sa wsrod nas
Zima wśród nas
Piraci są wśród nas, METODYKA
Herosi są wśród nas – przygody z „h”

więcej podobnych podstron