background image

DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

 

do ko

ń

ca staro

Ŝ

ytno

ś

ci

 

 

ś

redniowiecze i odrodzenie

 

 

barok i o

ś

wiecenie

 

 

1815-1914

 

 

1914-1989

  

jak i z czego studiowa

ć

 filozofi

ę

 

 

moje wykłady

 

 

Wittgenstein

 

 

filozofowie i socjologowie nauki

 

David HUME 

BADANIA DOTYCZ

Ą

CE ROZUMU LUDZKIEGO 

przekład Jana Łukasiewicza i Kazimierza Twardowskiego, opracowała Anna 

Hochfeldowa 

wybór fragmentów 

Rozdział I. O ró

Ŝ

nych rodzajach filozofii

 

Rozdział II. O pochodzeniu idei

 

Rozdział III. O kojarzeniu idei

 

Rozdział IV. W

ą

tpliwo

ś

ci sceptyczne dotycz

ą

ce czynno

ś

ci rozumu

 

Rozdział V. Sceptyczne rozwi

ą

zanie tych trudno

ś

ci

 

Rozdział VI. O prawdopodobie

ń

stwie

 

Rozdział VII. O idei zwi

ą

zku koniecznego

 

Rozdział VIII. O wolno

ś

ci i konieczno

ś

ci

 

Rozdział IX. O rozumie zwierz

ą

t

 

Rozdział X. O cudach

 

Rozdział XI. O szczególnej opatrzno

ś

ci i o 

Ŝ

yciu przyszłym

 

Rozdział XII. O filozofii akademickiej, czyli sceptycznej

Rozdział I

 

O RÓ

ś

NYCH RODZAJACH FILOZOFII 

Filozofi

ę

 moraln

ą

, czyli nauk

ę

 o naturze ludzkiej, mo

Ŝ

na ujmowa

ć

 w sposób dwojaki; 

ka

Ŝ

dy z nich ma swoje zalety i mo

Ŝ

e przyczyni

ć

 si

ę

 do zadowolenia (entertainement), 

nauki i poprawy ludzko

ś

ci. Jedni uwa

Ŝ

aj

ą

 człowieka za istot

ę

 zrodzon

ą

 głównie do 

działania, zale

Ŝ

n

ą

 w swoim post

ę

powaniu od upodoba

ń

 i uczu

ć

, d

ąŜą

c

ą

 do rzeczy 

jednych, a unikaj

ą

c

ą

 innych, stosownie do warto

ś

ci, jak

ą

 zdaj

ą

 si

ę

 posiada

ć

, oraz do 

tego, z jakiej bierzemy je strony. A 

Ŝ

e ze wszystkich rzeczy najwi

ę

ksz

ą

 warto

ść

 przyznaje 

si

ę

 cnocie, przeto maluj

ą

 j

ą

 filozofowie tej kategorii w najpi

ę

kniejszych barwach, 

korzystaj

ą

c obficie z pomocy poezji i wymowy, i przedstawiaj

ą

 swój przedmiot w sposób 

łatwy i przyst

ę

pny, a przy tym tak, a

Ŝ

eby najskuteczniej przemówi

ć

 do wyobra

ź

ni i 

pozyska

ć

 sympati

ę

. Dobieraj

ą

 szczególnie efektowne przypadki i przykłady z 

Ŝ

ycia; 

zestawiaj

ą

c przeciwne sobie charaktery, uwydatniaj

ą

 zachodz

ą

cy mi

ę

dzy nimi kontrast; a 

wabi

ą

c nas na drog

ę

 cnoty nadziej

ą

 chwały i szcz

ęś

cia, strzeg

ą

 naszych kroków na tej 

drodze za pomoc

ą

 m

ą

drych wskazówek i znakomitych wzorów. Ucz

ą

 nas odczuwa

ć

 

Ŝ

nic

ę

 mi

ę

dzy wyst

ę

pkiem a cnot

ą

; wzbudzaj

ą

 nasze wzruszenia i kieruj

ą

 nimi; kiedy 

za

ś

 uda im si

ę

 skłoni

ć

 serca nasze do umiłowania tego, co prawe i godziwe, s

ą

dz

ą

Ŝ

osi

ą

gn

ę

li w pełni cel wszystkich swych trudów.

Filozofowie drugiego rodzaju widz

ą

 w człowieku istot

ę

 raczej my

ś

l

ą

c

ą

 ni

Ŝ

 działaj

ą

c

ą

 i 

staraj

ą

 si

ę

 bardziej wykształci

ć

 jego rozum ni

Ŝ

 udoskonali

ć

 obyczaje. Dla nich natura 

ludzka jest przedmiotem docieka

ń

; roztrz

ą

saj

ą

 j

ą

 zatem skrupulatnie, chc

ą

c znale

źć

 

zasady, które rz

ą

dz

ą

 naszym rozumem, pobudzaj

ą

 uczucia i sprawiaj

ą

Ŝ

e chwalimy albo 

ganimy dany przedmiot, uczynek, sposób zachowania si

ę

. Poczytuj

ą

 to całemu 

pi

ś

miennictwu za brak, 

Ŝ

e filozofia nie zdołała dotychczas w sposób powszechnie uznany 

ustali

ć

 podstaw etyki, rozumowania, krytyki estetycznej; 

Ŝ

e rozprawia ci

ą

gle o prawdzie i 

fałszu, o cnocie i wyst

ę

pku, o pi

ę

knie i brzydocie, nie umiej

ą

c poda

ć

 

ź

ródła tych 

rozró

Ŝ

nie

ń

. W mozolnym tym przedsi

ę

wzi

ę

ciu nie cofaj

ą

 si

ę

 przed 

Ŝ

adnymi trudno

ś

ciami, 

lecz post

ę

puj

ą

c od poszczególnych przypadków do zasad ogólnych staraj

ą

 si

ę

 wy

ś

ledzi

ć

 

zasady coraz to ogólniejsze i nie zaznaj

ą

 spoczynku, póki nie dotr

ą

 do owych zasad 

Strona 1 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

ostatecznych, które musz

ą

 w ka

Ŝ

dej nauce poło

Ŝ

y

ć

 kres ciekawo

ś

ci ludzkiej. Chocia

Ŝ

 

dociekania ich wydaj

ą

 si

ę

 abstrakcyjne, a nawet niezrozumiałe dla zwykłych czytelników, 

pragn

ą

 oni uznania ludzi uczonych i m

ą

drych i czuj

ą

 si

ę

 dostatecznie wynagrodzeni za 

trudy całego 

Ŝ

ywota, je

Ŝ

eli uda im si

ę

 wydoby

ć

 na jaw kilka ukrytych prawd, które mog

ą

 

przyczyni

ć

 si

ę

 do pouczenia potomno

ś

ci. 

Jest rzecz

ą

 pewn

ą

Ŝ

e filozofia popularna i przyst

ę

pna (easy and obvious) zachowa 

zawsze u ogółu ludzi pierwsze

ń

stwo przed 

ś

cisł

ą

 filozofi

ą

 spekulatywn

ą

 (accurate and 

abstruse), a wielu zachwala

ć

 j

ą

 b

ę

dzie jako nie tylko przyjemniejsz

ą

, lecz tak

Ŝ

e bardziej 

po

Ŝ

yteczn

ą

. Bli

Ŝ

ej ł

ą

czy si

ę

 ona z 

Ŝ

yciem, kształci serce i uczucia, a odnosz

ą

c si

ę

 

bezpo

ś

rednio do zasad, które kieruj

ą

 działaniem ludzkim, poprawia obyczaje i zbli

Ŝ

człowieka do doskonałych wzorów, jakie opisuje. Filozofia spekulatywna natomiast, 
opieraj

ą

c si

ę

 na sposobie my

ś

lenia, który nie ma nic wspólnego z działaniem i 

Ŝ

yciem 

praktycznym, zatraca si

ę

, gdy filozof opu

ś

ci swe ustronie i wst

ą

pi na widowni

ę

 

Ŝ

ycia; 

niełatwo te

Ŝ

 mog

ą

 jej zasady wywrze

ć

 wpływ na nasz sposób zachowania si

ę

 i 

post

ę

powanie. (...)

(...) Sława Cycerona kwitnie po dzi

ś

 dzie

ń

, podczas gdy sława Arystotelesa zupełnie 

upadła. La Bruyere gło

ś

ny jest poza morzami i do tej pory cieszy si

ę

 uznaniem, natomiast 

Malebranche'a sławili tylko współcze

ś

ni mu rodacy. A Addisona b

ę

d

ą

 mo

Ŝ

e jeszcze 

ch

ę

tnie czyta

ć

 ludzie wtedy, gdy o Locke'u nikt ju

Ŝ

 nie wspomni.

Człowiek zajmuj

ą

cy si

ę

 wył

ą

cznie filozofi

ą

 jest postaci

ą

 na ogół nie bardzo ch

ę

tnie przez 

ś

wiat widzian

ą

, poniewa

Ŝ

 według powszechnego mniemania nie przysparza 

społecze

ń

stwu ani 

Ŝ

adnego po

Ŝ

ytku, ani przyjemno

ś

ci, 

Ŝ

yj

ą

c z dala od ludzi, w

ś

ród 

zasad i poj

ęć

 tak samo jak on niedost

ę

pnych. Ale kompletny nieuk z jeszcze wi

ę

kszym 

spotyka si

ę

 lekcewa

Ŝ

eniem; za

ś

 kiedy w jakim

ś

 kraju rozkwitaj

ą

 nauki, zupełny brak 

zamiłowania do szlachetnych tych zaj

ęć

 uchodzi za najpewniejsz

ą

 oznak

ę

 pospolito

ś

ci 

ducha. Za wzór doskonało

ś

ci uwa

Ŝ

a si

ę

 człowieka, który nie popada w 

Ŝ

adn

ą

 z tych 

kra

ń

cowo

ś

ci i odznacza si

ę

 w równej mierze zamiłowaniem do ksi

ąŜ

ek, towarzystwa i 

Ŝ

ycia praktycznego, zachowuj

ą

c w obcowaniu z innymi ow

ą

 bystro

ść

 umysłu i 

wra

Ŝ

liwo

ść

, któr

ą

 wytwarza kontakt z literatur

ą

 pi

ę

kn

ą

, a w 

Ŝ

yciu praktycznym - 

rzetelno

ść

 i dokładno

ść

, do jakiej z natury rzeczy prowadzi dobra filozofia. A

Ŝ

eby 

wykształci

ć

 i rozpowszechni

ć

 tak wszechstronnie rozwini

ę

ty typ człowieka, nie ma nic 

u

Ŝ

yteczniejszego nad utwory w łatwym stylu i typie, które nie odci

ą

gaj

ą

 zanadto od 

Ŝ

ycia, 

nie wymagaj

ą

 do swego zrozumienia gł

ę

bokich studiów ani odci

ę

cia si

ę

 od 

ś

wiata, a 

sprawiaj

ą

Ŝ

e czytelnik powraca do ludzi pełen szlachetnych uczu

ć

 i m

ą

drych nauk, 

daj

ą

cych si

ę

 zastosowa

ć

 w ka

Ŝ

dej 

Ŝ

yciowej potrzebie. Dzi

ę

ki takim utworom cnota staje 

si

ę

 pon

ę

tna, nauka przyjemna, towarzystwo pouczaj

ą

ce, a samotno

ść

 - nie nudna.

Człowiek jest istot

ą

 rozumn

ą

, z nauki czerpie wi

ę

c wła

ś

ciw

ą

 dla siebie straw

ę

 i 

po

Ŝ

ywienie. Lecz tak ciasne s

ą

 granice rozumu ludzkiego, 

Ŝ

e niewiele mo

Ŝ

na si

ę

 

spodziewa

ć

 zadowolenia z osi

ą

gni

ęć

 w tej dziedzinie, czy to pod wzgl

ę

dem ich zakresu, 

czy pewno

ś

ci. Równie jak rozumn

ą

, jest człowiek istot

ą

 towarzysk

ą

; nie zawsze jednak 

znale

źć

 mo

Ŝ

e towarzystwo przyjemne i zajmuj

ą

ce i nie zawsze czuje do niego nale

Ŝ

yty 

poci

ą

g. Człowiek jest tak

Ŝ

e istot

ą

 czynn

ą

, zarówno wi

ę

c z tego powodu, jak wskutek 

rozlicznych potrzeb 

Ŝ

yciowych musi pracowa

ć

 i zajmowa

ć

 si

ę

 sprawami praktycznymi. 

Lecz umysłowi potrzeba od czasu do czasu odpoczynku, nie mo

Ŝ

e zatem bez przerwy 

utrzyma

ć

 si

ę

 w gotowo

ś

ci do pracy i trudu. Zdaje si

ę

 przeto, 

Ŝ

e natura wyznaczyła 

rodzajowi ludzkiemu mieszany sposób 

Ŝ

ycia jako najbardziej dla

ń

 odpowiedni i po cichu 

ostrzegła człowieka, a

Ŝ

eby 

Ŝ

adnej ze swych skłonno

ś

ci nie pozwolił wybuja

ć

 na tyle, by 

odebrało mu to mo

Ŝ

liwo

ść

 innych zainteresowa

ń

 i zaj

ęć

. Pu

ść

 wodze swej nami

ę

tno

ś

ci 

dla nauki, powiada; niech tylko nauka twoja b

ę

dzie ludzka i niech ma bezpo

ś

redni

ą

 

styczno

ść

 z czynnym 

Ŝ

yciem i społecze

ń

stwem. Spekulacji my

ś

lowych i bada

ń

 

si

ę

gaj

ą

cych w gł

ą

b zabraniam ci i kara

ć

 je b

ę

d

ę

 surowo: sprowadz

ą

 one na ciebie 

Strona 2 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

pos

ę

pn

ą

 melancholi

ę

, pogr

ąŜą

 ci

ę

 w wiecznej niepewno

ś

ci, a gdy rzekome swe odkrycia 

ogłosisz 

ś

wiatu, spotkasz si

ę

 z chłodnym przyj

ę

ciem. B

ą

d

ź

 filozofem, lecz przy całej swej 

filozofii b

ą

d

ź

 te

Ŝ

 człowiekiem.

Gdyby ogól ludzi poprzestawał na tym, 

Ŝ

e woli filozofi

ę

 popularn

ą

 ni

Ŝ

 abstrakcyjn

ą

 i 

uczon

ą

, a tej ostatniej nie pot

ę

piał ani lekcewa

Ŝ

ył, mo

Ŝ

na by ostatecznie zgodzi

ć

 si

ę

 z t

ą

 

powszechn

ą

 opini

ą

 i bez sprzeciwów pozwoli

ć

 ka

Ŝ

demu człowiekowi lubi

ć

 to, do czego 

skłaniaj

ą

 go własne upodobania i uczucia. Poniewa

Ŝ

 jednak cz

ę

sto w sprawie tej idzie 

si

ę

 dalej, posuwaj

ą

c si

ę

 a

Ŝ

 do całkowitego odrzucenia wszelkich gł

ę

bszych docieka

ń

czyli tego, co nosi zwykle nazw

ę

 metafizyki, przeto zastanowimy si

ę

 obecnie, jakie 

rozumne argumenty przytoczy

ć

 mo

Ŝ

na w ich obronie.

Zacznijmy od uwagi, 

Ŝ

e jedn

ą

 ze znacznych korzy

ś

ci, wynikaj

ą

cych z filozofii 

ś

cisłej i 

abstrakcyjnej, s

ą

 usługi 

ś

wiadczone filozofii popularnej i bliskiej sprawom ludzkim, która 

bez pomocy tamtej nie zdołałaby nigdy osi

ą

gn

ąć

 w swych pogl

ą

dach, wskazówkach i 

dowodzeniach dostatecznego stopnia 

ś

cisło

ś

ci. Cała literatura pi

ę

kna to tylko obrazy 

Ŝ

ycia ludzkiego, rozmaitych ludzkich postaw i sytuacji; wzbudza ona w nas ró

Ŝ

ne uczucia 

- pochwały lub nagany, podziwu lub kpiny - stosownie do rodzaju przedmiotu, który nam 
przedstawia. Zadanie to niezawodnie lepiej wykona artysta, który oprócz subtelnego 
smaku i bystrego zmysłu spostrzegawczego posiada dokładn

ą

 znajomo

ść

 naszej 

wewn

ę

trznej organizacji, czynno

ś

ci rozumu, działa

ń

 nami

ę

tno

ś

ci i rozmaitych odmian 

uczucia, odró

Ŝ

niaj

ą

cych wyst

ę

pek od cnoty. Jakkolwiek mozolne wyda

ć

 mo

Ŝ

e si

ę

 to do 

wewn

ą

trz skierowane badanie, staje si

ę

 ono jednak w pewnej mierze nieodzownie 

potrzebne tym, którzy chc

ą

 z powodzeniem opisa

ć

 widom

ą

, zewn

ę

trzn

ą

 stron

ę

 

Ŝ

ycia i 

obyczajów. Anatom ukazuje nam rzeczy w najwy

Ŝ

szym stopniu niemiłe i wstr

ę

tne; a 

jednak nauka jego przydaje si

ę

 malarzowi, nawet kiedy maluje Wenus lub Helen

ę

U

Ŝ

ywaj

ą

c najbogatszych barw swojej sztuki i nadaj

ą

c swoim postaciom pełen gracji i 

uroku wygl

ą

d, musi malarz jednak zwróci

ć

 zarazem uwag

ę

 na wewn

ę

trzn

ą

 budow

ę

 ciała 

ludzkiego, na rozmieszczenie mi

ęś

ni, układ ko

ś

ci oraz na przeznaczenie i kształt ka

Ŝ

dej 

cz

ęś

ci ciała i ka

Ŝ

dego jego organu. Dokładno

ść

 w ka

Ŝ

dym przypadku podnosi walory 

pi

ę

kna, a trafno

ść

 rozumowania - walor subtelnych uczu

ć

. Daremnie wywy

Ŝ

szaliby

ś

my 

jedno, deprecjonuj

ą

c drugie.

Widzimy nadto, 

Ŝ

e gdy chodzi o wszystkie sztuki i umiej

ę

tno

ś

ci, nawet je

ś

li ich zwi

ą

zek z 

Ŝ

yciem i działaniem jest najbli

Ŝ

szy, duch 

ś

cisło

ś

ci, jakkolwiek b

ą

d

ź

 nabyty, zbli

Ŝ

a je do 

doskonało

ś

ci i sprawia, 

Ŝ

e lepiej słu

Ŝą

 dobru społecze

ń

stwa. A chocia

Ŝ

 filozof 

Ŝ

yje z dała 

od 

Ŝ

ycia praktycznego, przecie

Ŝ

 filozoficzny sposób my

ś

lenia, je

Ŝ

eli poszczególne 

jednostki starannie go kultywuj

ą

, rozszerza si

ę

 stopniowo na całe społecze

ń

stwo i 

u

Ŝ

ycza podobnej poprawno

ś

ci ka

Ŝ

dej sztuce i ka

Ŝ

demu powołaniu. Polityk nabywa 

wi

ę

kszej ostro

Ŝ

no

ś

ci i subtelno

ś

ci w rozdzielaniu i równowa

Ŝ

eniu władzy, prawnik 

rozumuje bardziej metodycznie i wedle lepszych zasad, wódz 

ś

ci

ś

lej przestrzega 

karno

ś

ci i z wi

ę

ksz

ą

 przezorno

ś

ci

ą

 układa plany operacji. Trwało

ść

 nowo

Ŝ

ytnych rz

ą

dów 

w porównaniu ze staro

Ŝ

ytnymi oraz 

ś

cisło

ść

 nowo

Ŝ

ytnej filozofii wzrastały stopniowo i 

prawdopodobnie w analogicznym tempie wzrasta

ć

 b

ę

d

ą

 nadal.

Gdyby nawet z docieka

ń

 filozoficznych wynikała tylko ta korzy

ść

Ŝ

e zaspokajaj

ą

 

niewinn

ą

 ciekawo

ść

, i tak nie nale

Ŝ

ałoby ich lekcewa

Ŝ

y

ć

, gdy

Ŝ

 byłyby jedn

ą

 wi

ę

cej z 

nielicznych bezpiecznych i nieszkodliwych rozrywek, które ludzko

ś

ci przypadły w udziale. 

Najmilsza 

ś

cie

Ŝ

ka 

Ŝ

ycia i najmniej kryj

ą

ca zasadzek prowadzi drog

ą

 nauki i wiedzy, a 

tego, kto potrafi usun

ąć

 jak

ąś

 przeszkod

ę

 na tej drodze lub ukaza

ć

 nowe jakie

ś

 

perspektywy, powinno si

ę

 uwa

Ŝ

a

ć

 za dobroczy

ń

c

ę

 ludzko

ś

ci. Zaj

ę

cia naukowe mog

ą

 

wydawa

ć

 si

ę

 uci

ąŜ

liwe i nu

Ŝą

ce, ale podobnie jak silne organizacje cielesne, tak samo 

zdarzaj

ą

 si

ę

 dzielne i kwitn

ą

cym zdrowiem obdarzone umysły, które potrzebuj

ą

 

forsownych 

ć

wicze

ń

 i czerpi

ą

 przyjemno

ść

 z tego, co dla ogółu ludzi jest mozolne i 

trudne. Ciemno

ść

 jest w samej rzeczy uci

ąŜ

liwa zarówno dla umysłu, jak dla oka, lecz co 

Strona 3 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

za rozkosz, co za rado

ść

 wydoby

ć

 z ciemno

ś

ci 

ś

wiatło, cho

ć

by kosztem najwi

ę

kszej 

pracy.

Zarzuca si

ę

 jednak, 

Ŝ

e ta ciemno

ść

 w filozofii uczonej i abstrakcyjnej jest nie tylko 

uci

ąŜ

liwa i nu

Ŝą

ca, lecz 

Ŝ

e jest ona tak

Ŝ

e nieuniknionym 

ź

ródłem niepewno

ś

ci i bł

ę

du. W 

samej rzeczy, najsłuszniejszym i najbardziej powa

Ŝ

nym zarzutem w stosunku do 

znacznej cz

ęś

ci metafizyki jest to, 

Ŝ

e nie jest ona wła

ś

ciwie nauk

ą

, lecz wynika albo z 

bezowocnych wysiłków pró

Ŝ

no

ś

ci ludzkiej, która chciałaby zgł

ę

bi

ć

 rzeczy dla rozumu 

zgoła niedost

ę

pne, albo te

Ŝ

 z chytro

ś

ci potocznych zabobonów, które, nie mog

ą

c obroni

ć

 

si

ę

 na otwartym polu, fabrykuj

ą

 spl

ą

tane zaro

ś

la, by ukry

ć

 i osłoni

ć

 sw

ą

 słabo

ść

Wyp

ę

dzone z miejsc otwartych, ucieka to plemi

ę

 rozbójnicze do lasów i czatuje w 

zasadzce, by wedrze

ć

 si

ę

 na ka

Ŝ

d

ą

 niestrze

Ŝ

on

ą

 drog

ę

 my

ś

li i zablokowa

ć

 j

ą

 religijnymi 

skrupułami i przes

ą

dami. (...)

(...) Jedyna metoda, za pomoc

ą

 której uwolni

ć

 mo

Ŝ

na od razu nauk

ę

 od tych zawiłych 

kwestii, polega na tym, by wnikn

ąć

 w natur

ę

 rozumu ludzkiego i okaza

ć

 na podstawie 

ś

cisłej analizy jego władz i zdolno

ś

ci, 

Ŝ

e nie nadaje si

ę

 w 

Ŝ

aden sposób do roztrz

ą

sania 

tak odległych i niejasnych rzeczy. Musimy podj

ąć

 si

ę

 tej pracy, 

Ŝ

eby móc nast

ę

pnie 

Ŝ

y

ć

 

spokojnie; musimy uprawia

ć

 starannie prawdziw

ą

 metafizyk

ę

, by pozby

ć

 si

ę

 fałszywej i 

zepsutej. Niektórych od zwodniczej filozofii chroni lenistwo; u innych nad lenistwem 
przewa

Ŝ

a jednak ciekawo

ść

. Zw

ą

tpienie, które w pewnych chwilach bierze gór

ę

, ust

ę

puje 

z kolei miejsca 

ś

miałym nadziejom i oczekiwaniom. 

Ś

cisłe i trafne rozumowanie jest 

jedynym uniwersalnym lekarstwem, odpowiednim dla wszystkich osób i usposobie

ń

; ono 

jedno potrafi obali

ć

 filozoficzn

ą

 t

ę

 spekulacj

ę

 i ów 

Ŝ

argon metafizyczny, który w 

poł

ą

czeniu z potocznym zabobonem czyni j

ą

 niejako nieprzeniknion

ą

 dla tych, co 

rozumuj

ą

 niedbale, i nadaje jej pozór nauki i m

ą

dro

ś

ci.

Z dokładniejszego rozpatrzenia władz i zdolno

ś

ci natury ludzkiej wynika nie tylko ta 

korzy

ść

Ŝ

e mo

Ŝ

emy po uwa

Ŝ

nym zbadaniu sprawy odrzuci

ć

 najmniej pewn

ą

 i najmniej 

przyjemn

ą

 cz

ęść

 wiedzy, lecz i wiele korzy

ś

ci pozytywnych. Jest rzecz

ą

 godn

ą

 uwagi, 

Ŝ

czynno

ś

ci umysłu, jakkolwiek s

ą

 nam najbli

Ŝ

sze, zdaj

ą

 si

ę

, gdy je badamy, zapada

ć

 w 

ciemno

ść

; wzrok nasz niełatwo umie znale

źć

 linie i granice, które je wyró

Ŝ

niaj

ą

 i dziel

ą

S

ą

 to zbyt ulotne obiekty, by mogły przez dłu

Ŝ

szy czas przedstawia

ć

 si

ę

 jednakowo; 

trzeba je uj

ąć

 w jednej chwili, przy pomocy szczególnej przenikliwo

ś

ci, b

ę

d

ą

cej darem 

natury, udoskonalonym przez przyzwyczajenie i refleksj

ę

. Jest to przeto wcale 

niepo

ś

lednia cz

ęść

 nauki, pozna

ć

 po prostu ró

Ŝ

ne czynno

ś

ci umysłu, oddzieli

ć

 jedne od 

drugich, uło

Ŝ

y

ć

 je według wła

ś

ciwych kategorii i uporz

ą

dkowa

ć

 cały ten pozorny chaos, w 

który s

ą

 uwikłane, gdy staj

ą

 si

ę

 przedmiotem refleksji i badania. (...)

Gdy wi

ę

c starannie uprawia

ć

 b

ę

dziemy filozofi

ę

 i gdy ogół, zwracaj

ą

c na t

ę

 nauk

ę

 

uwag

ę

, doda jej zach

ę

ty, czy

Ŝ

 nie b

ę

dzie nam wolno spodziewa

ć

 si

ę

Ŝ

e zdoła ona 

poszukiwania swe posun

ąć

 jeszcze dalej i wykry

ć

, do pewnego przynajmniej stopnia, 

tajemne spr

ęŜ

yny i prawa, które kieruj

ą

 czynno

ś

ciami umysłu ludzkiego? Przez długi 

czas zadowalali si

ę

 astronomowie tym, 

Ŝ

e na podstawie zjawisk okre

ś

lali rzeczywiste 

ruchy, układ i wielko

ść

 ciał niebieskich; a

Ŝ

 pojawił si

ę

 wreszcie filozof, który za pomoc

ą

 

bardzo udatnego rozumowania okre

ś

lił tak

Ŝ

e prawa i siły rz

ą

dz

ą

ce i kieruj

ą

ce ruchami 

planet. Podobnych rzeczy dokonano i dla innych dziedzin przyrody. Nie ma wi

ę

c powodu 

traci

ć

 nadziei na analogiczne sukcesy i w naszych badaniach, dotycz

ą

cych władz umysłu 

i jego organizacji, je

Ŝ

eli tylko przeprowadzone zostan

ą

 z takim samym talentem i 

ostro

Ŝ

no

ś

ci

ą

. Prawdopodobnie jedne czynno

ś

ci i prawa umysłu zale

Ŝą

 od drugich, te 

znowu mog

ą

 da

ć

 si

ę

 sprowadzi

ć

 do innych, jeszcze bardziej ogólnych i uniwersalnych. 

Jak daleko mo

Ŝ

na w badaniach tych si

ę

 posun

ąć

 - trudno to nam b

ę

dzie 

ś

ci

ś

le okre

ś

li

ć

zanim starannie rzeczy nie wypróbujemy, a trudno tak

Ŝ

e i potem. (...) Je

Ŝ

eli wi

ę

c kwestie 

te le

Ŝą

 w granicach rozumu ludzkiego, to mo

Ŝ

e rozwi

ąŜ

emy je w ko

ń

cu szcz

ęś

liwie; je

Ŝ

eli 

nie, b

ę

dziemy przynajmniej mogli porzuci

ć

 je z czystym sumieniem. (...) 

Strona 4 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

(...) B

ę

dziemy szcz

ęś

liwi, gdy uda nam si

ę

 zł

ą

czy

ć

 ró

Ŝ

ne rodzaje filozofii, godz

ą

gruntowno

ść

 bada

ń

 z jasno

ś

ci

ą

 i rzetelno

ść

 z oryginalno

ś

ci

ą

; za

ś

 jeszcze szcz

ęś

liwsi, 

gdy rozumuj

ą

c w sposób przyst

ę

pny, zdołamy podwa

Ŝ

y

ć

 podstawy filozofii 

spekulatywnej, która dotychczas słu

Ŝ

yła, jak si

ę

 zdaje, jedynie ochronie zabobonu i 

osłaniała niedorzeczno

ść

 i bł

ą

d.

Rozdział II

 

O POCHODZENIU IDEI 

Ka

Ŝ

dy bez trudu przyzna, 

Ŝ

e istnieje znaczna ró

Ŝ

nica mi

ę

dzy percepcjami umysłu 

zale

Ŝ

nie od tego, czy odczuwamy przykro

ść

 nadmiernego gor

ą

ca lub przyjemno

ść

 

umiarkowanego ciepła, czy te

Ŝ

 uprzytamniamy sobie pó

ź

niej wra

Ŝ

enia te z pami

ę

ci lub 

wyprzedzamy je wyobra

ź

ni

ą

. Te zdolno

ś

ci umysłu mog

ą

 na

ś

ladowa

ć

 lub odtwarza

ć

 

percepcje zmysłów; nie potrafi

ą

 jednak nigdy osi

ą

gn

ąć

 w całej pełni siły i 

Ŝ

ywo

ś

ci czu

ć

 

pierwotnych. Nawet wtedy, gdy działaj

ą

 z najwi

ę

ksz

ą

 sił

ą

, mo

Ŝ

emy co najwy

Ŝ

ej rzec o 

nich, 

Ŝ

e tak 

Ŝ

ywo przedstawiaj

ą

 nam przedmioty, i

Ŝ

 prawie je czujemy lub widzimy. 

Wyj

ą

wszy jednak wypadki rozstroju umysłowego, wywołanego chorob

ą

 lub obł

ą

kaniem, 

nie mog

ą

 nigdy percepcje te uzyska

ć

 takiego stopnia 

Ŝ

ywo

ś

ci, by zupełnie nie dały si

ę

 od 

pierwotnych odró

Ŝ

ni

ć

. Wszelkie barwy poezji, cho

ć

by najwspanialsze, nie zdołaj

ą

 nigdy 

odda

ć

 przyrody w taki sposób, a

Ŝ

eby

ś

my opis wzi

ę

li za rzeczywisty krajobraz. Naj

Ŝ

ywsza 

my

ś

l nie dorówna nigdy najsłabszemu nawet czuciu.

Tak

ą

 sam

ą

 ró

Ŝ

nic

ę

 mo

Ŝ

emy zauwa

Ŝ

y

ć

, je

ś

li chodzi o wszystkie inne percepcje umysłu. 

Inaczej zachoruje si

ę

 człowiek w napadzie gniewu, inaczej, gdy tylko my

ś

li o tym uczuciu. 

Skoro mi kto

ś

 powie, 

Ŝ

e jaka

ś

 osoba jest zakochana, łatwo zrozumiem jego my

ś

l i 

utworz

ę

 sobie trafne wyobra

Ŝ

enie o stanie tej osoby; w 

Ŝ

aden jednak sposób nie mog

ę

 

wzi

ąć

 tego wyobra

Ŝ

enia za rzeczywiste niepokoje i wzruszenia miłosne. Gdy my

ś

limy o 

minionych uczuciach i wzruszeniach, my

ś

l nasza jest wiernym zwierciadłem i odtwarza 

rzeczy zgodnie z prawd

ą

; lecz barwy, których u

Ŝ

ywa, s

ą

 blade i niewyra

ź

ne w 

porównaniu z tymi, w które odziane były percepcje pierwotne. Nie trzeba wielkiej 
bystro

ś

ci ani głowy metafizycznej, by spostrzec mi

ę

dzy nimi ró

Ŝ

nic

ę

.

Mo

Ŝ

emy przeto teraz podzieli

ć

 wszystkie percepcje umysłu na dwie klasy, czyli rodzaje, 

które ró

Ŝ

ni

ą

 si

ę

 od siebie stopniem siły i 

Ŝ

ywo

ś

ci. Słabsze i mniej 

Ŝ

ywe percepcje 

nazywaj

ą

 si

ę

 zwykle my

ś

lami lub ideami. Dla drugiej kategorii brak nazwy w naszym 

j

ę

zyku i w bardzo wielu innych; jak przypuszczam dlatego, 

Ŝ

e tylko dla potrzeb 

filozoficznych trzeba było obj

ąć

 je jakim

ś

 jednym słowem czy terminem ogólnym. 

Pozwólmy sobie zatem nazwa

ć

 je impresjami, nadaj

ą

c słowu temu znaczenie cokolwiek 

odmienne od zwykłego. Przez wyraz impresja rozumiem wi

ę

c wszystkie percepcje 

Ŝ

ywsze, które powstaj

ą

, gdy słyszymy, widzimy, czujemy, kochamy, nienawidzimy, 

po

Ŝą

damy lub chcemy. Impresje za

ś

 odró

Ŝ

niam od idei, które s

ą

 mniej 

Ŝ

ywymi 

percepcjami i które u

ś

wiadamiamy sobie wtedy, gdy zastanawiamy si

ę

 nad 

którymkolwiek z wymienionych powy

Ŝ

ej wra

Ŝ

e

ń

 lub wzrusze

ń

.

Na pierwszy rzut oka nie ma, zdaje si

ę

, rzeczy, która by mniej była skr

ę

powana ani

Ŝ

eli 

my

ś

l człowieka; wymyka si

ę

 ona nie tylko wszelkiej ludzkiej władzy i kontroli, ale 

swobody jej nie hamuj

ą

 nawet granice natury i rzeczywisto

ś

ci. Tworzy

ć

 dziwol

ą

gi i ł

ą

czy

ć

 

nieodpowiadaj

ą

ce sobie kształty i formy - to dla wyobra

ź

ni trudno

ść

 nie wi

ę

ksza, ni

Ŝ

 

przedstawienie sobie najnaturalniejszych i doskonale znanych przedmiotów. I podczas 
gdy nasze ciało przykute jest do jednej planety, po której porusza si

ę

 z mozołem i 

trudem, my

ś

l mo

Ŝ

e nas w jednej chwili przenie

ść

 w najodleglejsze zak

ą

tki wszech

ś

wiata, 

a nawet poza wszech

ś

wiat, w nieograniczony chaos, w którym, jak sobie wyobra

Ŝ

amy, 

panuje zupełny zam

ę

t. Czego oko nie widziało ani ucho nie słyszało - nawet to mo

Ŝ

na 

sobie tak

Ŝ

e wyobrazi

ć

; w mocy my

ś

li jest wszystko, z wyj

ą

tkiem tego, co zawiera 

absolutn

ą

 sprzeczno

ść

.

Strona 5 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Chocia

Ŝ

 jednak my

ś

l nasza zdaje si

ę

 posiada

ć

 nieograniczon

ą

 swobod

ę

, przekonamy si

ę

 

po bli

Ŝ

szym zbadaniu, 

Ŝ

e zamkni

ę

ta jest faktycznie w bardzo ciasnych granicach i 

Ŝ

cała twórcza moc umysłu sprowadza si

ę

 jedynie do zdolno

ś

ci ł

ą

czenia, przemieszczania, 

powi

ę

kszania lub umniejszania materiału dostarczonego nam przez zmysły i 

do

ś

wiadczenie. Gdy my

ś

limy o złotej górze, ł

ą

czymy tylko ze sob

ą

 dwie niesprzeczne 

idee, złoto gór

ę

, które poznali

ś

my ju

Ŝ

 poprzednio. Cnotliwego konia mo

Ŝ

emy sobie 

pomy

ś

le

ć

; mo

Ŝ

emy bowiem na podstawie znajomo

ś

ci własnych dozna

ń

 pomy

ś

le

ć

 sobie 

cnot

ę

 i poł

ą

czy

ć

 j

ą

 z kształtem i postaci

ą

 konia, zwierz

ę

cia dobrze nam znanego. Jednym 

słowem, cały materiał my

ś

lowy pochodzi albo z wra

Ŝ

e

ń

 zewn

ę

trznych, albo z 

wewn

ę

trznych, a tylko poł

ą

czenie ich i układ zale

Ŝą

 od umysłu i woli. Albo te

Ŝ

, wyra

Ŝ

aj

ą

si

ę

 w sposób filozoficzny, wszystkie nasze idee, czyli słabsze percepcje, s

ą

 kopiami 

impresji, czyli percepcji 

Ŝ

ywszych. 

A

Ŝ

eby to udowodni

ć

, wystarcz

ą

, mam nadziej

ę

, dwa nast

ę

puj

ą

ce argumenty. Po 

pierwsze: gdy analizujemy nasze my

ś

li, czyli idee, najbardziej nawet zło

Ŝ

one lub 

wzniosłe, przekonujemy si

ę

 zawsze, 

Ŝ

e mo

Ŝ

na je rozło

Ŝ

y

ć

 na idee proste, odtwarzaj

ą

ce 

jakie

ś

 poprzednie uczucie lub wra

Ŝ

enie. Nawet idee, które z pochodzeniem tym na pozór 

nic wspólnego nie maj

ą

, ujawniaj

ą

 po bli

Ŝ

szym zbadaniu taki sam sposób powstania. 

Idea Boga jako istoty niesko

ń

czenie rozumnej, m

ą

drej i dobrej powstaje z refleksji nad 

czynno

ś

ciami naszego własnego umysłu i z nieograniczonego spot

ę

gowania cech 

dobroci i m

ą

dro

ś

ci. Rozbiorów takich mo

Ŝ

emy przeprowadza

ć

, ile nam si

ę

 podoba; 

zawsze oka

Ŝ

e si

ę

Ŝ

e ka

Ŝ

da badana idea jest kopi

ą

 podobnej do niej impresji. Kto by 

twierdził, 

Ŝ

e teza ta nie jest w ka

Ŝ

dym przypadku prawdziwa i 

Ŝ

e nie brak wyj

ą

tków, ma 

jedn

ą

 tylko i to łatw

ą

 drog

ę

Ŝ

eby j

ą

 obali

ć

: niech nam poda ide

ę

, która w jego mniemaniu 

nie pochodzi z tego 

ź

ródła. Wtedy naszym zadaniem b

ę

dzie wskaza

ć

 impresj

ę

, czyli 

Ŝ

yw

ą

 percepcj

ę

, która jej odpowiada, je

Ŝ

eli zechcemy utrzyma

ć

 nasze stanowisko. 

Po wtóre: je

Ŝ

eli si

ę

 zdarzy, 

Ŝ

e wskutek jakiej

ś

 wady narz

ą

du zmysłowego brak komu

ś

 

pewnej kategorii czu

ć

, okazuje si

ę

 zawsze, 

Ŝ

e brak mu równie

Ŝ

 i odpowiednich idei. 

Ś

lepy nie mo

Ŝ

e utworzy

ć

 sobie poj

ę

cia barw, ani głuchy poj

ę

cia d

ź

wi

ę

ków. (...) 

Lapo

ń

czyk lub Murzyn nie maj

ą

 poj

ę

cia smaku wina. (...) Człowiek o łagodnych 

obyczajach nie mo

Ŝ

e utworzy

ć

 sobie idei nienasyconej m

ś

ciwo

ś

ci lub okrucie

ń

stwa; 

niełatwo te

Ŝ

 pojmie samolub, czym jest wielka przyja

źń

 i bezinteresowno

ść

. Przyznamy 

bez trudu, 

Ŝ

e inne istoty posiada

ć

 mog

ą

 wiele zmysłów, o których nie jeste

ś

my w stanie 

mie

ć

 poj

ę

cia, gdy

Ŝ

 idee ich nigdy nie dotarły do nas t

ą

 drog

ą

, któr

ą

 idea jaka

ś

 mo

Ŝ

dosta

ć

 si

ę

 do umysłu, to znaczy drog

ą

 faktycznego wra

Ŝ

enia i uczucia.

(...) Wszystkie idee, a zwłaszcza idee abstrakcyjne, s

ą

 z natury blade i niewyra

ź

ne i 

umysł zaledwie mo

Ŝ

e je uchwyci

ć

. Łatwo mo

Ŝ

na je pomyli

ć

 z innymi, podobnymi ideami, 

a gdy cz

ę

sto u

Ŝ

ywali

ś

my jakiego

ś

 terminu, cho

ć

 nie ł

ą

czyli

ś

my z nim wyra

ź

nego 

znaczenia, skłonni jeste

ś

my my

ś

le

ć

Ŝ

e ł

ą

czy si

ę

 on z jak

ąś

 okre

ś

lon

ą

 ide

ą

. Natomiast 

wszystkie impresje, to znaczy wszystkie wra

Ŝ

enia, czy to zewn

ę

trzne, czy wewn

ę

trzne, 

s

ą

 jasne i 

Ŝ

ywe. Granice mi

ę

dzy nimi s

ą

 

ś

ci

ś

lej okre

ś

lone i nie tak łatwo w ich zakresie 

popełni

ć

 jaki

ś

 bł

ą

d lub si

ę

 pomyli

ć

. Skoro zatem podejrzewamy, 

Ŝ

e jaki

ś

 termin 

filozoficzny bywa u

Ŝ

ywany bez znaczenia, czyli idei (co zbyt cz

ę

sto si

ę

 dzieje), pozostaje 

nam tylko zbada

ć

z jakiej impresji wywodzi si

ę

 owa rzekoma idea. Je

Ŝ

eli za

ś

 

Ŝ

adnej 

impresji nie da si

ę

 wskaza

ć

, potwierdzi to słuszno

ść

 naszych podejrze

ń

. O

ś

wietlaj

ą

c idee 

tak jasno, mo

Ŝ

emy si

ę

 nie bez racji spodziewa

ć

Ŝ

e czynimy bezprzedmiotow

ą

 wszelk

ą

 

dalsz

ą

 dyskusj

ę

 na temat ich realnego istnienia i natury. (...)

Rozdział III

 

O KOJARZENIU SI

Ę

 IDEI 

Jest rzecz

ą

, oczywist

ą

Ŝ

e istnieje jakie

ś

 prawo (principle) zwi

ą

zku pomi

ę

dzy ró

Ŝ

nymi 

my

ś

lami, czyli ideami umysłu, i 

Ŝ

e nast

ę

puj

ą

 one po sobie w sposób do pewnego stopnia 

Strona 6 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

metodyczny i prawidłowy, gdy pojawiaj

ą

 si

ę

 w pami

ę

ci lub wyobra

ź

ni. W powa

Ŝ

niejszych 

rozmy

ś

laniach i wypowiedziach fakt ten jest tak widoczny, 

Ŝ

e ka

Ŝ

d

ą

 poszczególn

ą

 my

ś

l, 

która przerwie prawidłowy tok czy ła

ń

cuch idei, spostrzegamy i eliminujemy natychmiast. 

Nawet w najbardziej fantastycznych, najbardziej bezładnych marzeniach, ba, nawet w 
snach naszych odkry

ć

 mo

Ŝ

emy po zastanowieniu si

ę

Ŝ

e wyobra

ź

nia nie p

ę

dzi w nich na 

o

ś

lep, ale 

Ŝ

e zawsze jest jaki

ś

 zwi

ą

zek pomi

ę

dzy poszczególnymi nast

ę

puj

ą

cymi po 

sobie ideami. Gdyby

ś

my spisali najzupełniej swobodn

ą

, lu

ź

no tocz

ą

c

ą

 si

ę

 rozmow

ę

zauwa

Ŝ

yliby

ś

my od razu co

ś

, co stanowiło ł

ą

cznik pomi

ę

dzy kolejnymi jej etapami. 

Gdyby za

ś

 nie dało si

ę

 go odszuka

ć

, to jednak osoba, która przerwała tok rozmowy, 

powiedziałaby nam, 

Ŝ

e jakie

ś

 ukryte nast

ę

pstwo my

ś

li pojawiło si

ę

 w jej umy

ś

le, 

odwodz

ą

c j

ą

 stopniowo od przedmiotu rozmowy. Stwierdzono, 

Ŝ

e w ró

Ŝ

nych j

ę

zykach, 

nawet je

ś

li nie mo

Ŝ

na podejrzewa

ć

 najmniejszego mi

ę

dzy nimi zwi

ą

zku czy styczno

ś

ci, 

wyrazy oznaczaj

ą

ce najbardziej cho

ć

by zło

Ŝ

one idee 

ś

ci

ś

le sobie odpowiadaj

ą

. Stanowi 

to niezbity dowód tego, 

Ŝ

e idee proste, zawarte w zło

Ŝ

onych, zostały poł

ą

czone ze sob

ą

 

na zasadzie jakiego

ś

 powszechnego prawa, które jednako przejawia si

ę

 u wszystkich 

ludzi.

Chocia

Ŝ

 fakt ł

ą

czenia si

ę

 rozmaitych idei ze sob

ą

 zbyt jest oczywisty, by mógł uj

ść

 uwagi, 

nie znam przecie

Ŝ

 filozofa, który by próbował wyliczy

ć

 lub sklasyfikowa

ć

 wszystkie 

zasady ich kojarzenia si

ę

; a jest to przecie

Ŝ

 przedmiot, który, jak si

ę

 zdaje, zasługuje na 

zainteresowanie. Co do mnie, s

ą

dz

ę

Ŝ

e istniej

ą

 tylko trzy zasady zwi

ą

zku pomi

ę

dzy 

ideami, mianowicie podobie

ń

stwo, styczno

ść

 w czasie lub przestrzeni oraz przyczyna 

skutek.

W to, 

Ŝ

e zasady te słu

Ŝą

 do ł

ą

czenia idei, jak s

ą

dz

ę

, nikt szczególnie w

ą

tpi

ć

 nie b

ę

dzie. 

Obraz wiedzie w sposób naturalny my

ś

l nasz

ą

 w stron

ę

 oryginału. Wzmianka o jednym 

pomieszczeniu w jakim

ś

 domu daje w sposób naturalny pocz

ą

tek my

ś

li lub rozmowie o 

innych. A gdy my

ś

limy o ranie, trudno nam powstrzyma

ć

 si

ę

 od my

ś

li o cierpieniu, które z 

niej wynika. Trudno byłoby jednak

Ŝ

e udowodni

ć

 w stopniu zadowalaj

ą

cym dla czytelnika, 

a nawet dla siebie samego, 

Ŝ

e wyliczenie to jest wyczerpuj

ą

ce i innych zasad kojarzenia 

si

ę

 prócz wymienionych nie ma. W takich przypadkach mo

Ŝ

emy jedynie przemy

ś

le

ć

 

szereg przykładów, badaj

ą

c starannie zasad

ę

, która wi

ąŜ

e ze sob

ą

 ró

Ŝ

ne my

ś

li, i nie 

ustawa

ć

 dopóty, dopóki zasadzie tej nie nadamy mo

Ŝ

liwie najogólniejszej postaci. Im 

wi

ę

cej przykładów zbadamy i im wi

ę

cej doło

Ŝ

ymy stara

ń

, tym wi

ę

ksz

ą

 osi

ą

gniemy 

pewno

ść

Ŝ

e wyliczenie, które na tej podstawie podajemy, jest wyczerpuj

ą

ce i pełne. (...)

Rozdział IV 

 

W

Ą

TPLIWO

Ś

CI SCEPTYCZNE DOTYCZ

Ą

CE CZYNNO

Ś

CI ROZUMU 

Cz

ęść

 I

Wszystkie przedmioty rozumu lub badania ludzkiego mo

Ŝ

na w sposób naturalny 

podzieli

ć

 na dwa rodzaje, tj. na stosunki pomi

ę

dzy ideami i na fakty. Pierwszego rodzaju 

przedmiotów dotycz

ą

 geometria, algebra i arytmetyka, krótko mówi

ą

c - wszelkie 

twierdzenia, które s

ą

 albo intuicyjnie, albo demonstratywnie pewne. Twierdzenie, 

Ŝ

kwadrat przeciwprostok

ą

tnej równa si

ę

 sumie kwadratów obu przyprostok

ą

tnych, wyra

Ŝ

pewien stosunek pomi

ę

dzy tymi figurami. Zdanie, 

Ŝ

e trzy razy pi

ęć

 równa si

ę

 połowie 

trzydziestu, wyra

Ŝ

a pewien stosunek pomi

ę

dzy tymi liczbami. Twierdzenia tego rodzaju 

odkry

ć

 mo

Ŝ

na dzi

ę

ki samemu działaniu my

ś

li, niezale

Ŝ

nie od jakichkolwiek przedmiotów 

istniej

ą

cych we wszech

ś

wiecie. Gdyby nawet kół lub trójk

ą

tów na 

ś

wiecie wcale nie było, 

to i tak prawdy dowiedzione przez Euklidesa zachowałyby zawsze pewno

ść

 i 

oczywisto

ść

.

Fakty, które stanowi

ą

 drug

ą

 kategorie przedmiotów rozumu ludzkiego, nie daj

ą

 si

ę

 

dowodzi

ć

 (are not ascertained) w taki sam sposób; dowody (evidence), które 

Strona 7 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

przemawiaj

ą

 na rzecz ich prawdziwo

ś

ci, jakkolwiek wielkiej wagi, maj

ą

 odmienn

ą

 natur

ę

 

ni

Ŝ

 tamte. 

ś

aden fakt nie wyklucza mo

Ŝ

liwo

ś

ci faktu przeciwstawnego, ten bowiem nie 

mo

Ŝ

e nigdy zawiera

ć

 sprzeczno

ś

ci, a umysł równie łatwo i jasno go pojmuje, jak gdyby 

był najzupełniej zgodny z rzeczywisto

ś

ci

ą

ś

e sło

ń

ce jutro nie wzejdzie, jest zdaniem nie 

mniej zrozumiałym i nie bardziej w sobie sprzecznym ni

Ŝ

 twierdzenie, 

Ŝ

wzejdzie

Nadaremnie przeto usiłowaliby

ś

my wykaza

ć

 demonstratywnie jego fałszywo

ść

. Gdyby 

mo

Ŝ

na fałszywo

ść

 tego zdania wykaza

ć

 demonstratywnie, musiałoby ono zawiera

ć

 w 

sobie sprzeczno

ść

, a wtedy umysł nie mógłby go jasno poj

ąć

.

Jest zatem, jak si

ę

 zdaje, rzecz

ą

 interesuj

ą

c

ą

 zbada

ć

, co uprawnia nas do tego (what is 

the nature of that evidence), by w kwestiach rzeczywistego istnienia i faktów 

Ŝ

ywi

ć

 

pewno

ść

 wykraczaj

ą

c

ą

 poza bie

Ŝą

ce 

ś

wiadectwo zmysłów i zapis pami

ę

ci. Ten dział 

filozofii - rzecz ciekawa - mało był uprawiany zarówno w staro

Ŝ

ytno

ś

ci, jak i w czasach 

nowszych; (...).

Wszelkie rozumowanie dotycz

ą

ce faktów ma, jak si

ę

 zdaje, za podstaw

ę

 stosunek 

przyczyny skutku. Jedynie za pomoc

ą

 tego stosunku mo

Ŝ

emy wyj

ść

 poza 

ś

wiadectwo 

pami

ę

ci i zmysłów. Gdyby kogo

ś

 zapyta

ć

, dlaczego uznaje fakt, który mu nie jest dany w 

do

ś

wiadczeniu, np. 

Ŝ

e przyjaciel jego bawi na wsi albo we Francji - podałby tego racj

ę

ą

 

racj

ą

 t

ą

 byłby jaki

ś

 inny fakt, np. 

Ŝ

e otrzymał od niego list albo 

Ŝ

e znał wcze

ś

niejsze jego 

plany i decyzje. Kto znalazłby zegarek lub jaki

ś

 inny przyrz

ą

d na niezamieszkałej wyspie, 

wnioskowałby, 

Ŝ

e na wyspie tej byli kiedy

ś

 ludzie. Wszelkie nasze rozumowania 

dotycz

ą

ce faktów s

ą

 takiej samej natury; przypuszczamy tu zawsze, 

Ŝ

e zachodzi zwi

ą

zek 

pomi

ę

dzy faktem danym nam w do

ś

wiadczeniu a innym, o którym na podstawie tamtego 

wnosimy. Gdyby ich nic ze sob

ą

 nie ł

ą

czyło, wniosek byłby nieuprawniony. Słysz

ą

c w 

ciemno

ś

ci artykułowany głos i rozumne słowa, jeste

ś

my przekonani, 

Ŝ

e jest tu jaki

ś

 

człowiek. Dlaczego? Poniewa

Ŝ

 s

ą

 to rzeczy wynikaj

ą

ce z ustroju i organizmu ludzkiego, 

ś

ci

ś

le z nim zwi

ą

zane. Analizuj

ą

c jakiekolwiek inne rozumowanie tego rodzaju, 

zobaczymy zawsze, 

Ŝ

e opiera si

ę

 ono na stosunku przyczyny i skutku, przy czym 

stosunek ten bywa bli

Ŝ

szy lub dalszy, prosty lub rozgał

ę

ziony. Ciepło i 

ś

wiatło s

ą

 

równoległymi skutkami ognia i z jednego z nich wolno zasadnie wnosi

ć

 o drugim.

Chc

ą

c zatem pozna

ć

 dokładnie, co stanowi podstaw

ę

 upewniaj

ą

c

ą

 nas o prawdziwo

ś

ci 

faktów, musimy zbada

ć

, w jaki sposób poznajemy przyczyny i skutki.

O

ś

mielam si

ę

 twierdzi

ć

, przy tym tez

ę

 moj

ą

 wypowiadam w postaci zdania ogólnego nie 

dopuszczaj

ą

cego wyj

ą

tku, 

Ŝ

e w 

Ŝ

adnym przypadku nie osi

ą

gamy znajomo

ś

ci tego 

stosunku na podstawie rozumowania a priori, wynika ona w zupełno

ś

ci z do

ś

wiadczenia, 

mianowicie wtedy, gdy spostrzegamy, 

Ŝ

e jakie

ś

 konkretne przedmioty stale ze sob

ą

 si

ę

 

ł

ą

cz

ą

. Przypu

ść

my, 

Ŝ

e człowiek o najbystrzejszym nawet rozumie wrodzonym i jak 

najwi

ę

kszych zdolno

ś

ciach znajduje si

ę

 wobec jakiego

ś

 przedmiotu: je

Ŝ

eli przedmiot ten 

jest mu zupełnie nieznany, człowiek ów nie potrafi na podstawie najstaranniejszego 
zbadania jego własno

ś

ci zmysłowych wykry

ć

 ani 

Ŝ

adnej z jego przyczyn, ani 

Ŝ

adnego ze 

skutków. Chocia

Ŝ

by zdolno

ś

ci intelektualne Adama były od samego pocz

ą

tku bez 

zarzutu, nie zdołałby on przecie

Ŝ

 z płynno

ś

ci i przejrzysto

ś

ci wody wywnioskowa

ć

Ŝ

mo

Ŝ

e go zadławi

ć

, ani te

Ŝ

 z jasno

ś

ci i ciepła ognia, 

Ŝ

e mo

Ŝ

e go spali

ć

. Własno

ś

ci 

przedmiotu dost

ę

pne zmysłom nigdy nie ujawniaj

ą

 przyczyn, które go wywołały, ani te

Ŝ

 

skutków, które z niego wynikn

ą

; rozum nasz bez pomocy do

ś

wiadczenia nie mo

Ŝ

e nic 

wnosi

ć

 o rzeczywistym istnieniu i faktach.

Łatwo zgodz

ą

, si

ę

 wszyscy na zdanie, 

Ŝ

przyczyny i skutki mo

Ŝ

emy pozna

ć

 nie na 

podstawie rozumu, lecz tylko za pomoc

ą

 do

ś

wiadczenia, je

ś

li chodzi o przedmioty, o 

których pami

ę

tamy, 

Ŝ

e niegdy

ś

 były nam zupełnie nieznane; zdajemy sobie bowiem 

spraw

ę

Ŝ

e byli

ś

my wówczas zupełnie niezdolni przewidzie

ć

, co z nich wyniknie. 

Poka

Ŝ

my człowiekowi, który nie ma poj

ę

cia o fizyce, dwie gładkie płyty marmuru; 

Strona 8 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

człowiek ten nie domy

ś

li si

ę

Ŝ

e przylgn

ą

 do siebie w taki sposób, i

Ŝ

 trzeba b

ę

dzie 

wielkiej siły, by je rozsun

ąć

 w kierunku prostopadłym, gdy tymczasem naciskowi 

bocznemu stawiaj

ą

 tak niewielki opór. Tak

Ŝ

e gdy chodzi o zjawiska, które wykazuj

ą

 mało 

podobie

ń

stwa do powszednich zjawisk przyrody - wszyscy łatwo si

ę

 godz

ą

Ŝ

poznajemy je jedynie drog

ą

 do

ś

wiadczenia; nikt przecie

Ŝ

 nie b

ę

dzie sobie wyobra

Ŝ

ał, 

Ŝ

wybuch prochu strzelniczego albo przyci

ą

ganie magnesu mo

Ŝ

na było odkry

ć

 na 

podstawie rozumowania a priori. Tak samo rzecz si

ę

 ma, je

Ŝ

eli skutek jaki

ś

 zale

Ŝ

y od 

bardzo skomplikowanego mechanizmu albo od ukrytego układu cz

ą

stek; w takich 

przypadkach równie

Ŝ

 bez trudu przyznajemy, 

Ŝ

e wszelka nasza wiedza pochodzi z 

do

ś

wiadczenia. Któ

Ŝ

 b

ę

dzie twierdził, 

Ŝ

e potrafi wskaza

ć

 ostateczn

ą

 przyczyn

ę

, dla której 

mleko i chleb s

ą

 straw

ą

 odpowiedni

ą

 dla człowieka, a nieodpowiedni

ą

 dla lwa lub 

tygrysa?

Ale ta sama prawda nie wyda si

ę

 na pierwszy rzut oka równie oczywista, je

Ŝ

eli chodzi o 

zjawiska, z którymi oswoili

ś

my si

ę

 od pierwszych chwil 

Ŝ

ycia, które wykazuj

ą

 

ś

cisł

ą

 

analogi

ę

 z całym biegiem przyrody i o których przypuszczamy, 

Ŝ

e wynikaj

ą

 z prostych 

własno

ś

ci przedmiotów, a nie z ukrytego układu cz

ą

stek. Skłonni jeste

ś

my mniema

ć

Ŝ

skutki mo

Ŝ

na by odkry

ć

 tu samym działaniem rozumu, bez pomocy do

ś

wiadczenia. 

Wyobra

Ŝ

amy sobie, 

Ŝ

e znalazłszy si

ę

 niespodziewanie na tym 

ś

wiecie, umieliby

ś

my od 

razu wywnioskowa

ć

, i

Ŝ

 jedna kula bilardowa, uderzaj

ą

c o drug

ą

, wprawi j

ą

 w ruch; 

sadzimy, 

Ŝ

e nie trzeba czeka

ć

 na wynik, by móc to z cał

ą

 stanowczo

ś

ci

ą

 twierdzi

ć

Przyzwyczajenie w ten sposób na nas wpływa, 

Ŝ

e tam, gdzie jest najsilniejsze, zasiania 

nie tylko nasz przyrodzony brak wiedzy, lecz tak

Ŝ

e ukrywa samo siebie i pozornie nie 

odgrywa roli wła

ś

nie dlatego, 

Ŝ

e oddziałuje z najwi

ę

ksz

ą

 sił

ą

.

(...) Gdy widz

ę

 np. kul

ę

 bilardow

ą

 poruszaj

ą

c

ą

 si

ę

 w kierunku innej kuli i gdy nawet, 

przypu

ść

my, przypadkiem powstanie we mnie my

ś

l o ruchu drugiej kuli jako skutku 

zetkni

ę

cia si

ę

 czy zderzenia obu kul - czy

Ŝ

 nie mog

ę

 sobie pomy

ś

le

ć

Ŝ

e sto innych 

zdarze

ń

 mo

Ŝ

e by

ć

 równie dobrze nast

ę

pstwem tej przyczyny? Czy

Ŝ

 nie mogłyby obie 

kule znale

źć

 si

ę

 w stanie bezwzgl

ę

dnego spoczynku? Czy nie mogłaby pierwsza w linii 

prostej wróci

ć

 na dawne miejsce albo odskoczy

ć

 od drugiej w dowolnym kierunku? 

Wszystkie te przypuszczenia s

ą

 niesprzeczne i dadz

ą

 si

ę

 pomy

ś

le

ć

. Dlaczegó

Ŝ

 wi

ę

mieliby

ś

my uprzywilejowa

ć

 jedno, ani bardziej niesprzeczne, ani łatwiejsze do 

pomy

ś

lenia ni

Ŝ

 inne? Nigdy rozumowanie a priori nie potrafi uzasadni

ć

 takiego 

przywileju.

Jednym słowem: ka

Ŝ

dy skutek jest zdarzeniem ró

Ŝ

nym od swojej przyczyny. Nie mo

Ŝ

na 

go przeto wykry

ć

 w przyczynie, a aprioryczne na jego temat pomysły i koncepcje s

ą

 

czym

ś

 zupełnie dowolnym. A nawet gdy ju

Ŝ

 mamy skutek, jego poł

ą

czenie z przyczyn

ą

 

musi okaza

ć

 si

ę

 równie dowolne, poniewa

Ŝ

 jest zawsze wiele innych skutków, które 

rozumowi musz

ą

 wyda

ć

 si

ę

 równie dobrze dopasowane do przyczyny i równie naturalne. 

Daremnie wi

ę

c usiłowaliby

ś

my bez pomocy obserwacji i do

ś

wiadczenia przewidywa

ć

 

poszczególne fakty lub drog

ą

 wnioskowania rozpoznawa

ć

 przyczyny i skutki.

Pozwala nam to zrozumie

ć

, dlaczego jeszcze 

Ŝ

aden rozumny i skromny filozof nie 

wyobra

Ŝ

ał sobie, 

Ŝ

e potrafi poda

ć

 ostateczn

ą

 przyczyn

ę

 jakiegokolwiek zjawiska 

przyrody lub wskaza

ć

 wyra

ź

nie działania siły wytwarzaj

ą

cej którykolwiek z danych nam 

skutków. Wiadomo, 

Ŝ

e rozum ludzki ze wszystkich sił d

ąŜ

y do tego, by upro

ś

ci

ć

 zasady 

rz

ą

dz

ą

ce zjawiskami przyrody i - rozumuj

ą

c na podstawie analogii, do

ś

wiadczenia i 

obserwacji - sprowadzi

ć

 liczne skutki szczegółowe do kilku przyczyn ogólnych. 

Wysilaliby

ś

my si

ę

 jednak daremnie, chc

ą

c wykry

ć

 przyczyny tych przyczyn ogólnych; nie 

potrafimy nigdy wyja

ś

ni

ć

 ich sobie w sposób, który by nas zadowolił. Te ostateczne 

spr

ęŜ

yny i zasady s

ą

 w zupełno

ś

ci ukryte przed ciekawo

ś

ci

ą

 ludzk

ą

 i niedost

ę

pne 

badaniu. Spr

ęŜ

ysto

ść

, ci

ąŜ

enie, spójno

ść

 cz

ą

stek, przenoszenie si

ę

 ruchu przez 

uderzenie - oto prawdopodobnie ostateczne przyczyny i zasady, jakie kiedykolwiek 

Strona 9 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

odkryjemy w przyrodzie; b

ę

dziemy mogli uwa

Ŝ

a

ć

 si

ę

 za dostatecznie szcz

ęś

liwych, je

Ŝ

eli 

uda si

ę

 nam przez dokładne badania i 

ś

cisłe rozumowanie sprowadzi

ć

 poszczególne 

zjawiska w zupełno

ś

ci albo w przybli

Ŝ

eniu do tych zasad ogólnych. Najdoskonalsza 

filozofia naturalna jedynie odsuwa nieco nasz

ą

 niewiedz

ę

, tak jak najdoskonalsza 

filozofia moralna czy metafizyczna pozwala, by

ć

 mo

Ŝ

e, jedynie dojrze

ć

 wi

ę

ksze jej 

obszary. Tak oto z ka

Ŝ

dej nauki wypływa przekonanie o 

ś

lepocie i niemocy człowieka, 

prze

ś

laduj

ą

c nas na ka

Ŝ

dym kroku, mimo i

Ŝ

 usiłujemy si

ę

 mu wymkn

ąć

.

Nawet pomoc u

Ŝ

yczona filozofii naturalnej przez geometri

ę

, mimo całej wła

ś

ciwej tej 

nauce 

ś

cisło

ś

ci rozumowania, dla której tak słusznie si

ę

 j

ą

 sławi, nie zdoła temu brakowi 

zapobiec ani poprowadzi

ć

 nas ku poznaniu ostatecznych przyczyn. Ka

Ŝ

dy dział 

matematyki stosowanej opiera si

ę

 na zało

Ŝ

eniu, 

Ŝ

e przyroda ustanowiła okre

ś

lone 

prawa, którymi si

ę

 kieruje, a rozumowaniem abstrakcyjnym posługujemy si

ę

 albo po to, 

by wesprze

ć

 do

ś

wiadczenie w wykrywaniu tych praw, albo by okre

ś

li

ć

 ich działanie w 

poszczególnych przypadkach, w których zale

Ŝ

y ono od pewnej 

ś

ci

ś

le oznaczonej 

odległo

ś

ci i ilo

ś

ci. Istnieje np. wykryte do

ś

wiadczalnie prawo ruchu, które powiada, 

Ŝ

p

ę

d, czyli siła ciała w ruchu pozostaje w stosunku zło

Ŝ

onym, czyli w proporcji do jego 

masy i pr

ę

dko

ś

ci; st

ą

d wynika, 

Ŝ

e niewielka siła mo

Ŝ

e pokona

ć

 ka

Ŝ

d

ą

 przeszkod

ę

 lub 

podnie

ść

 ka

Ŝ

dy ci

ęŜ

ar, je

Ŝ

eli za pomoc

ą

 odpowiedniego przyrz

ą

du czy maszyny 

potrafimy zwi

ę

kszy

ć

 pr

ę

dko

ść

 do takiego stopnia, 

Ŝ

e przewy

Ŝ

szy opór przeszkody. 

Geometria pomaga nam stosowa

ć

 to prawo, okre

ś

laj

ą

c wła

ś

ciwe rozmiary cz

ęś

ci i figur, 

które mog

ą

 wej

ść

 w skład danej maszyny. B

ą

d

ź

 co b

ą

d

ź

 jednak wykrycie samego prawa 

zawdzi

ę

czamy wył

ą

cznie do

ś

wiadczeniu i całe rozumowanie abstrakcyjne 

ś

wiata nie 

potrafiłoby nigdy ani o krok zbli

Ŝ

y

ć

 nas do jego poznania. (...)

Cz

ęść

 II

Nie mamy dot

ą

d zadowalaj

ą

cej odpowiedzi na nasze pierwotne pytanie. Wszelka 

odpowied

ź

 stwarza coraz to nowe zagadnienia, nie mniej trudne od poprzednich, i 

prowadzi do dalszych pyta

ń

. Gdy zapytamy, jakiej natury s

ą

 wszystkie nasze 

rozumowania dotycz

ą

ce faktów, wła

ś

ciwa odpowied

ź

, jak si

ę

 zdaje, brzmi, 

Ŝ

e opieraj

ą

 si

ę

 

one na stosunku przyczyny i skutku. Gdy zapytamy z kolei, co jest podstaw

ą

 wszystkich 

naszych rozumowa

ń

 i konkluzji dotycz

ą

cych tego stosunku, odpowiedzie

ć

 mo

Ŝ

emy 

jednym słowem: do

ś

wiadczenie. Gdy jednak posuniemy nasz

ą

 ciekawo

ść

 jeszcze dalej i 

zapytamy, jaka jest podstawa wszystkich konkluzji uzyskanych z do

ś

wiadczenia - to 

wyst

ą

pi tu pytanie nowe, którego rozwikłanie i wyja

ś

nienie wydaje si

ę

 trudniejsze. (...)

W tym rozdziale zadowol

ę

 si

ę

 rozwi

ą

zaniem łatwego zadania, ograniczaj

ą

c si

ę

 do 

negatywnej odpowiedzi na postawione tu pytanie. Twierdz

ę

 zatem, 

Ŝ

e nawet gdy ju

Ŝ

 

wiemy z do

ś

wiadczenia, jak działaj

ą

 przyczyna i skutek, konkluzje, uzyskane z tego 

do

ś

wiadczenia, nie opieraj

ą

 si

ę

 na rozumowaniu ani na 

Ŝ

adnych w ogóle czynno

ś

ciach 

intelektu. Odpowied

ź

 t

ę

 postaram si

ę

 zarówno wyja

ś

ni

ć

, jak obroni

ć

.

Trzeba niew

ą

tpliwie przyzna

ć

Ŝ

e przyroda trzyma nas z dala od wszystkich swych 

tajników i poucza jedynie o niewielu powierzchownych własno

ś

ciach rzeczy, ukrywaj

ą

przed nami siły i zasady, od których oddziaływanie tych rzeczy w cało

ś

ci zale

Ŝ

y. Zmysły 

mówi

ą

 nam o barwie, ci

ęŜ

arze i konsystencji chleba, ale ani zmysły, ani rozum nie mog

ą

 

nam nigdy wskaza

ć

 tych jego własno

ś

ci, które czyni

ą

 ze

ń

 straw

ę

 i po

Ŝ

ywienie ludzkiego 

organizmu. Wzrok lub dotyk dostarcza nam idei dokonuj

ą

cego si

ę

 wła

ś

nie ruchu ciał; nie 

mo

Ŝ

emy sobie jednak utworzy

ć

 nawet najsłabszego poj

ę

cia o tej cudownej sile czy 

mocy, która sprawia, 

Ŝ

e poruszaj

ą

ce si

ę

 ciało pozostałoby w wieczystym ruchu, a któr

ą

 

ciała trac

ą

 tylko wtedy, gdy udzielaj

ą

 jej innym ciałom. Chocia

Ŝ

 jednak nie znamy sił 

[wyrazu "siła" u

Ŝ

ywam tutaj w znaczeniu nie

ś

cisłym i potocznym (...)] i zasad przyrody, 

przypuszczamy z reguły, 

Ŝ

e podobnym własno

ś

ciom zmysłowym odpowiadaj

ą

 podobne 

siły ukryte, i spodziewamy si

ę

Ŝ

e wynikn

ą

 z nich skutki podobne do tych, które były nam 

Strona 10 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

ju

Ŝ

 dane w do

ś

wiadczeniu. Je

Ŝ

eli nam kto

ś

 poka

Ŝ

e substancj

ę

 podobn

ą

 barw

ą

 i 

konsystencj

ą

 do chleba, który jedli

ś

my dawniej, powtórzymy prób

ę

 (experiment) bez 

namysłu, przewiduj

ą

c z wszelk

ą

 pewno

ś

ci

ą

Ŝ

e substancja ta tak samo nas po

Ŝ

ywi. Oto 

czynno

ść

 umysłu czy my

ś

li, której podstaw

ę

 bardzo chciałbym pozna

ć

. Przyznaje si

ę

 

ogólnie, 

Ŝ

e pomi

ę

dzy własno

ś

ciami zmysłowymi a ukrytymi siłami nie zachodzi 

Ŝ

aden 

znany nam zwi

ą

zek, i co za tym idzie, 

Ŝ

e umysł nie wnioskuje o ich stałym i prawidłowym 

(regular) poł

ą

czeniu na podstawie niczego, co o nich wie. Co si

ę

 tyczy do

ś

wiadczenia 

minionego, mo

Ŝ

na zgodzi

ć

 si

ę

Ŝ

e dostarcza nam bezpo

ś

redniej i pewnej wiedzy w 

zakresie tych wył

ą

cznie przedmiotów i w obr

ę

bie tego jedynie czasu, który obejmowało. 

Dlaczego jednak mieliby

ś

my rozszerza

ć

 to do

ś

wiadczenie na przyszło

ść

 i na inne 

przedmioty, które mog

ą

, o ile wiemy, by

ć

 tylko z wygl

ą

du podobne do poprzednich - oto 

główne pytanie, na które kładłbym nacisk. Chleb, który dawniej jadłem, po

Ŝ

ywił mnie, to 

znaczy, 

Ŝ

e ciało o takich to a takich zmysłowych własno

ś

ciach posiadało wtedy takie to a 

takie siły ukryte; czy jednak z tego wynika, 

Ŝ

e inny chleb musi mnie kiedy indziej tak

Ŝ

po

Ŝ

ywi

ć

 i 

Ŝ

e podobnym własno

ś

ciom zmysłowym musz

ą

 zawsze towarzyszy

ć

 podobne 

siły ukryte? Wniosek taki nie wydaje mi si

ę

 

Ŝ

adn

ą

 miar

ą

 konieczny. Ale nie mo

Ŝ

na chyba 

zaprzeczy

ć

Ŝ

e umysł wyprowadza tu jakie

ś

 nast

ę

pstwo, 

Ŝ

e stawia si

ę

 tu jaki

ś

 krok, 

dokonuje jakiej

ś

 czynno

ś

ci my

ś

lowej, jakiego

ś

 wnioskowania, które wymaga wyja

ś

nienia. 

Wszak bynajmniej nie mo

Ŝ

na uwa

Ŝ

a

ć

 za identyczne tych dwóch zda

ń

Przekonałem si

ę

Ŝ

e z takim to a takim przedmiotem ł

ą

czył si

ę

, zawsze taki to a taki skutek, oraz: 

Przewiduj

ę

Ŝ

e z innymi przedmiotami, z wygl

ą

du podobnymi, ł

ą

czy

ć

 si

ę

, b

ę

d

ą

 skutki 

podobne. (...)

Rozumowanie bywa dwojakie, mianowicie albo demonstratywne, tj. takie, które dotyczy 
stosunków mi

ę

dzy ideami, albo te

Ŝ

 moralne, tj. takie, które dotyczy faktów i istnienia. 

ś

w niniejszym przypadku nie mamy do czynienia z argumentami demonstratywnymi, jest, 
jak si

ę

 zdaje, rzecz

ą

 oczywist

ą

, nie ma bowiem 

Ŝ

adnej sprzeczno

ś

ci w przypuszczeniu, 

Ŝ

e bieg przyrody mo

Ŝ

e ulec zmianie i 

Ŝ

e rzecz jaka

ś

, pozornie podobna do tych, które 

znamy z do

ś

wiadczenia, poci

ą

gnie za sob

ą

 odmienne albo nawet wprost przeciwne 

skutki. Czy

Ŝ

 nie mog

ę

 sobie jasno i wyra

ź

nie pomy

ś

le

ć

Ŝ

e ciało spadaj

ą

ce z chmur i pod 

ka

Ŝ

dym innym wzgl

ę

dem podobne do 

ś

niegu, posiada mimo to smak soli i działa na 

dotyk jak ogie

ń

? Czy istnieje twierdzenie zrozumialsze nad zdanie, 

Ŝ

e wszystkie drzewa 

zakwitn

ą

 w grudniu i styczniu, a opadn

ą

 w maju i czerwcu? Otó

Ŝ

 wszystko, co jest 

zrozumiałe i co mo

Ŝ

na sobie wyra

ź

nie pomy

ś

le

ć

, wolne jest od sprzeczno

ś

ci i 

Ŝ

adne 

argumenty demonstratywne, 

Ŝ

adne abstrakcyjne rozumowanie a priori nie dowiod

ą

 tego, 

Ŝ

e jest fałszem. (...)

W istocie, wszelkie argumenty uzyskane z do

ś

wiadczenia opieraj

ą

 si

ę

 na podobie

ń

stwie, 

które spostrzegamy pomi

ę

dzy zjawiskami przyrody i dzi

ę

ki któremu jeste

ś

my skłonni 

oczekiwa

ć

 w przyszło

ś

ci skutków podobnych do tych, jakie nast

ę

powały po owych 

zjawiskach do tej pory. (...) Po przyczynach, które wydaj

ą

 si

ę

 podobne, spodziewamy si

ę

 

podobnych skutków. To jest cała nasza tre

ść

 wszystkich naszych opartych na 

do

ś

wiadczeniu wniosków. Otó

Ŝ

 wydaje si

ę

 oczywiste, 

Ŝ

e gdyby

ś

my wniosek taki 

wyprowadzali na podstawie rozumu - to od razu, i oparty na jednym przypadku, byłby on 
równie doskonały jak po najdłu

Ŝ

szym do

ś

wiadczeniu. Rzecz ma si

ę

 jednak zupełnie 

inaczej. Nic nie jest tak podobne do siebie, jak jajka; a przecie

Ŝ

 nikt z racji tego 

zewn

ę

trznego podobie

ń

stwa nie spodziewa si

ę

Ŝ

e wszystkie b

ę

d

ą

 mu tak samo 

smakowały. Dopiero po długim szeregu jednakowych do

ś

wiadcze

ń

 zebranych w danym 

zakresie zjawisk nabieramy pełnego zaufania i pewno

ś

ci, gdy chodzi o poszczególne 

przypadki. (...) 

(...) Istnieje zgoda co do tego, 

Ŝ

e barwa, konsystencja i inne własno

ś

ci zmysłowe chleba 

nie wydaj

ą

 si

ę

 same przez si

ę

 pozostawa

ć

 w zwi

ą

zku z ukryt

ą

 sił

ą

 

Ŝ

ywi

ą

c

ą

. Inaczej 

bowiem mogliby

ś

my, obywaj

ą

c si

ę

 bez pomocy do

ś

wiadczenia, wnosi

ć

 o tej sile 

natychmiast, gdy pojawi

ą

 si

ę

 odpowiednie własno

ś

ci zmysłowe - wbrew opinii wszystkich 

Strona 11 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

filozofów, wbrew oczywistym faktom. Objawia si

ę

 tu zatem nasz przyrodzony stan 

niewiedzy je

ś

li chodzi o siły i oddziaływanie obiektów. W jaki sposób zaradza temu 

do

ś

wiadczenie? Ukazuje nam jedynie pewn

ą

 ilo

ść

 jednakowych (uniform) skutków 

wywołanych przez okre

ś

lone obiekty i uczy nas, 

Ŝ

e owym obiektom przysługiwały w 

danej chwili takie to a takie siły i władze. Skoro zjawia si

ę

 nowy obiekt wyposa

Ŝ

ony w 

podobne własno

ś

ci zmysłowe, spodziewamy si

ę

 po nim podobnych sił i władz i 

oczekujemy analogicznego skutku. Po ciele o takiej samej barwie i konsystencji, co 
chleb, spodziewamy si

ę

Ŝ

e dostarczy nam podobnego po

Ŝ

ywienia i strawy. Ale krok ten, 

który stawia nasz umysł, wymaga niew

ą

tpliwie wyja

ś

nienia. Gdy kto

ś

 powiada: We 

wszystkich dotychczasowych przypadkach stwierdziłem, 

Ŝ

e takie to a takie własno

ś

ci 

zmysłowe ł

ą

czyły si

ę

 z takimi to a takimi siłami ukrytymi, oraz gdy powiada: Podobne 

własno

ś

ci zmysłowe b

ę

d

ą

 si

ę

 zawsze ł

ą

czyły z podobnymi siłami ukrytymi, nie mo

Ŝ

na mu 

zarzuci

ć

 tautologii, a zdania te nie s

ą

 pod 

Ŝ

adnym wzgl

ę

dem identyczne. Powiecie, 

Ŝ

jedno z tych zda

ń

 jest wnioskiem wyprowadzonym ze zdania drugiego. Musicie jednak 

przyzna

ć

Ŝ

e wniosek ten nie jest ani intuicyjny, ani wyprowadzony demonstratywnie; 

jaki

Ŝ

 wi

ę

c ma charakter? Twierdzi

ć

Ŝ

e opiera si

ę

 na do

ś

wiadczeniu, byłoby petitio 

principii, albowiem wszystkie wnioski uzyskane z do

ś

wiadczenia wychodz

ą

 z zało

Ŝ

enia, 

Ŝ

e przyszło

ść

 b

ę

dzie podobna do przeszło

ś

ci i 

Ŝ

e z podobnymi własno

ś

ciami 

zmysłowymi b

ę

d

ą

 ł

ą

czyły si

ę

 podobne siły. Je

Ŝ

eli zachodzi najl

Ŝ

ejsze podejrzenie, 

Ŝ

bieg przyrody mo

Ŝ

e ulec zmianie i 

Ŝ

e przeszło

ść

 mo

Ŝ

e nie by

ć

 norm

ą

 przyszło

ś

ci - 

wszelkie do

ś

wiadczenie staje si

ę

 nieu

Ŝ

yteczne i nic ze

ń

 nie wynika. 

ś

adn

ą

 wi

ę

c miar

ą

 

argumenty uzyskane z do

ś

wiadczenia nie zdołaj

ą

 dowie

ść

Ŝ

e przyszło

ść

 b

ę

dzie 

podobna do przeszło

ś

ci, poniewa

Ŝ

 one same opieraj

ą

 si

ę

 bez wyj

ą

tku na zało

Ŝ

eniu, 

Ŝ

podobie

ń

stwo takie istnieje. (...)

Jest rzecz

ą

 niew

ą

tpliw

ą

Ŝ

e najbardziej nieo

ś

wieceni i nierozgarni

ę

ci chłopi, ba, nawet 

dzieci i nierozumne zwierz

ę

ta korzystaj

ą

 z do

ś

wiadczenia i poznaj

ą

 własno

ś

ci 

otaczaj

ą

cych przedmiotów, obserwuj

ą

c wynikaj

ą

ce z nich skutki. Je

Ŝ

eli dziecko doznało 

bólu dotkn

ą

wszy płomienia 

ś

wiecy, b

ę

dzie w przyszło

ś

ci starannie unikało zbli

Ŝ

ania r

ę

ki 

do 

ś

wiec, spodziewaj

ą

c si

ę

 podobnego skutku po przyczynie o podobnych własno

ś

ciach 

zmysłowych i podobnym wygl

ą

dzie. Je

ś

li na tej podstawie twierdzisz, 

Ŝ

e umysł dziecka 

do takiego wniosku dochodzi za pomoc

ą

 jakiego

ś

 procesu argumentacji czy 

rozumowania, to mam prawo domaga

ć

 si

ę

, by

ś

 mi t

ę

 argumentacj

ę

 wyłuszczył; nie 

znajdziesz pretekstu, 

Ŝ

eby nie uczyni

ć

 zado

ść

 temu tak słusznemu 

Ŝą

daniu. Nie mo

Ŝ

esz 

powiedzie

ć

Ŝ

e argumentacja jest zawiła i mo

Ŝ

e nie uda ci si

ę

 jej uchwyci

ć

, skoro 

przyznajesz, 

Ŝ

e pojmuje j

ą

 prosty umysł dzieci

ę

cy. A je

Ŝ

eli chwil

ę

 si

ę

 zawahasz albo te

Ŝ

po namy

ś

le, przytoczysz jak

ąś

 argumentacj

ę

 skomplikowan

ą

 i uczon

ą

 - sam poniek

ą

dasz za wygran

ą

 i przyznasz, 

Ŝ

e to, co nam ka

Ŝ

e przypuszcza

ć

, i

Ŝ

 przyszło

ść

 jest 

podobna do przeszło

ś

ci, i spodziewa

ć

 si

ę

 podobnych skutków po przyczynach z wygl

ą

du 

podobnych, nie jest rozumowaniem. (...)

Rozdział V

 

SCEPTYCZNE ROZWI

Ą

ZANIE TYCH W

Ą

TPLIWO

Ś

CI 

Cz

ęść

 I

Zamiłowanie do filozofii, podobnie jak zamiłowanie do religii, posiada, jak si

ę

 zdaje, t

ę

 

słab

ą

 stron

ę

Ŝ

e cho

ć

 słu

Ŝ

y

ć

 ma poprawie naszych obyczajów i wykorzenieniu wad, 

czasem przecie

Ŝ

, je

ś

li 

ź

le nim pokierowa

ć

, podsyca w nas jedynie jak

ąś

 dominuj

ą

c

ą

 

skłonno

ść

 i pcha umysł tym bardziej zdecydowanie ku temu, co wskutek wrodzonego 

charakteru i nastawienia i tak zanadto go ci

ą

gnie. Nie ulega w

ą

tpliwo

ś

ci, 

Ŝ

e d

ąŜą

c do 

podniosłego spokoju ducha, który cechuje filozofa-m

ę

drca, i usiłuj

ą

c znale

źć

 

przyjemno

ść

 tylko w tym, czego nam dostarcza własny umysł, mo

Ŝ

emy na koniec - jak to 

si

ę

 przydarzyło Epiktetowi i innym stoikom - uczyni

ć

 z naszej filozofii po prostu 

wysubtelniony nieco system egoizmu i usprawiedliwi

ć

 sobie rozumowo zarówno 

Strona 12 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

poniechanie wszelkiej cnoty, jak te

Ŝ

 wszelkiej przyjemno

ś

ci społecznej natury; kiedy za

ś

 

analizujemy uwa

Ŝ

nie marno

ść

 

Ŝ

ycia ludzkiego i rozmy

ś

lamy o znikomo

ś

ci i nietrwało

ś

ci 

bogactw i zaszczytów - mo

Ŝ

e wła

ś

nie tym samym schlebiamy wrodzonemu lenistwu, 

które, nienawidz

ą

c wiru 

ś

wiatowego i zgiełku interesów, szuka sobie rozumnego pozoru, 

aby oddawa

ć

 si

ę

 pełnej i nieskr

ę

powanej bezczynno

ś

ci. Istnieje jednak pewien kierunek 

filozofii, któremu pod tym wzgl

ę

dem niewiele zdaje si

ę

 grozi

ć

, poniewa

Ŝ

 nie wi

ąŜ

e si

ę

 z 

Ŝ

adn

ą

 ujemn

ą

 skłonno

ś

ci

ą

 człowieczego umysłu ani nie mo

Ŝ

e przymiesza

ć

 si

ę

 do 

wrodzonych upodoba

ń

 i tendencji. Kierunkiem tym jest filozofia akademicka, czyli 

sceptyczna. Akademicy mówi

ą

 ustawicznie o w

ą

tpliwo

ś

ciach, o zawieszeniu s

ą

du, o 

niebezpiecze

ń

stwie tkwi

ą

cym w pospiesznych rozstrzygni

ę

ciach, o ograniczeniu bada

ń

 

do bardzo w

ą

skiego zakresu i o wyrzeczeniu si

ę

 wszelkich docieka

ń

, le

Ŝą

cych poza 

obr

ę

bem powszedniego 

Ŝ

ycia i praktyki. Có

Ŝ

 wi

ę

c silniej ni

Ŝ

 taka filozofia sprzeciwia si

ę

 

lenistwu i gnu

ś

no

ś

ci umysłu, jego beztroskiej arogancji, wygórowanym pretensjom i 

zabobonnej łatwowierno

ś

ci! Pow

ś

ci

ą

ga ona wszelk

ą

 nami

ę

tno

ść

, z wyj

ą

tkiem umiłowania 

prawdy, tej za

ś

 nami

ę

tno

ś

ci nigdy nie jest, ani by

ć

 nie mo

Ŝ

e, dosy

ć

. Jest tedy 

zdumiewaj

ą

ce, 

Ŝ

e wła

ś

nie ta filozofia, która w 

Ŝ

adnym niemal wypadku nie jest zdolna 

wyrz

ą

dzi

ć

 zła ani szkody, stanowi obiekt tylu nieuzasadnionych zarzutów i oszczerstw. 

Lecz mo

Ŝ

e wła

ś

nie to, co czyni j

ą

 tak bezgrzeszn

ą

, nara

Ŝ

a j

ą

 zarazem na ogóln

ą

 niech

ęć

 

i zło

ść

. Nie schlebiaj

ą

c niedobrym skłonno

ś

ciom, mało zdobywa sobie zwolenników; a 

poniewa

Ŝ

 sprzeciwia si

ę

 tylu przywarom i niedorzeczno

ś

ciom, podnosi przeciw sobie 

tłumy nieprzyjaciół, którzy oskar

Ŝ

aj

ą

 j

ą

 o libertynizm, profanacj

ę

 

ś

wi

ę

to

ś

ci i bezbo

Ŝ

no

ść

Nie nale

Ŝ

y te

Ŝ

 obawia

ć

 si

ę

Ŝ

e filozofia ta, staraj

ą

c si

ę

 zamkn

ąć

 nasze badania w 

granicach powszedniego 

Ŝ

ycia, zdoła kiedykolwiek podwa

Ŝ

y

ć

 sens rozumowa

ń

, jakie w 

Ŝ

yciu tym przeprowadzamy, i posun

ąć

 swe w

ą

tpliwo

ś

ci tak daleko, by sparali

Ŝ

owało to 

wszelkie działanie i wszelk

ą

 prac

ę

 my

ś

li. Natura nigdy si

ę

 swych praw nie wyrzeknie i 

ostatecznie zawsze odniesie zwyci

ę

stwo nad dowolnego rodzaju rozumowaniem 

abstrakcyjnym. (...)

Wyobra

ź

my sobie, 

Ŝ

e jaki

ś

 osobnik, obdarzony zreszt

ą

 wielkim rozumem i inteligencj

ą

znalazłby si

ę

 znienacka na 

ś

wiecie. Niew

ą

tpliwie zauwa

Ŝ

yłby od razu nieustaj

ą

c

ą

 

sukcesj

ę

 rzeczy i nast

ę

puj

ą

cych kolejno zdarze

ń

; niczego wi

ę

cej nie potrafiłby wykry

ć

ś

adne rozumowanie nie pozwoliłoby mu pocz

ą

tkowo doj

ść

 do poj

ęć

 przyczyny i skutku, 

poniewa

Ŝ

 owe siły, dzi

ę

ki którym dokonuj

ą

 si

ę

 wszystkie operacje przyrody, nigdy nie 

podpadaj

ą

 pod zmysły i poniewa

Ŝ

 nie mo

Ŝ

na na tej tylko podstawie, 

Ŝ

e jedno zjawisko w 

jednym przypadku wyprzedziło inne, wyprowadzi

ć

 rozumnego wniosku, 

Ŝ

e pierwsze jest 

przyczyn

ą

 drugiego. Zwi

ą

zek ich mo

Ŝ

e by

ć

 arbitralny i przygodny. Mo

Ŝ

e nie istnie

ć

 racja 

pozwalaj

ą

ca z ukazania si

ę

 jednego zjawiska wnosi

ć

 o istnieniu drugiego. Jednym 

słowem, osobnik ów, zanim nie nabyłby wi

ę

kszego do

ś

wiadczenia, nie byłby w ogóle 

zdolny powzi

ąć

 na temat faktów 

Ŝ

adnych hipotez ani wniosków, pewnym za

ś

 mógłby by

ć

 

jedynie tego, co dane mu jest bezpo

ś

rednio w postrze

Ŝ

eniu i pami

ę

ci.

Wyobra

ź

my sobie natomiast, 

Ŝ

e zdobył on wi

ę

ksze do

ś

wiadczenie i 

Ŝ

Ŝ

ył do

ść

 długo na 

ś

wiecie, by zauwa

Ŝ

y

ć

, i

Ŝ

 podobne rzeczy czy zjawiska wchodz

ą

 w stałe ze sob

ą

 zwi

ą

zki; 

jakie

Ŝ

 b

ę

d

ą

 efekty takiej sytuacji? Ze zjawienia si

ę

 jednego przedmiotu wnosi on 

bezpo

ś

rednio o istnieniu drugiego. A przecie

Ŝ

 mimo całego swego do

ś

wiadczenia nie 

wytworzył idei ani nie poznał tej ukrytej siły, dzi

ę

ki której jedna rzecz wywołuje inn

ą

; nie 

skłania go te

Ŝ

 do wyprowadzenia takiego wniosku 

Ŝ

aden proces rozumowania. Mimo to 

czuje, 

Ŝ

e co

ś

 go do tego zmusza; a cho

ć

by był przekonany, i

Ŝ

 rozum nie bierze udziału w 

tej operacji, sposób jego my

ś

lenia nie ulegnie zmianie. Inna to zasada nim powoduje, 

gdy taki wyprowadza wniosek.

Zasad

ą

 t

ą

 jest nawyk, przyzwyczajenie. Gdziekolwiek bowiem powtarzanie si

ę

 pewnej 

czynno

ś

ci lub funkcji wytwarza skłonno

ść

 do ponawiania tej samej czynno

ś

ci lub funkcji 

tak

Ŝ

e wtedy, gdy nie pobudza nas do niej 

Ŝ

adne rozumowanie ani działanie umysłu, tam 

Strona 13 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

zawsze powiadamy, 

Ŝ

e skłonno

ść

 ta jest efektem przyzwyczajenia. U

Ŝ

ywaj

ą

c tego 

wyrazu wcale nie s

ą

dzimy, jakoby

ś

my podali ostateczn

ą

 przyczyn

ę

 tego rodzaju 

skłonno

ś

ci. Wskazujemy tylko pewn

ą

 tkwi

ą

c

ą

 w naturze ludzkiej zasad

ę

, powszechnie 

uznan

ą

 i dobrze znan

ą

 ze swego działania. (...) Wszystkie zatem wnioski z 

do

ś

wiadczenia nie s

ą

 wynikiem rozumowania, lecz przyzwyczajenia.

Przyzwyczajenie wi

ę

c jest tym wielkim kierownikiem 

Ŝ

ycia ludzkiego. Jest ono jedyn

ą

 

zasad

ą

, która sprawia, 

Ŝ

e do

ś

wiadczenie jest dla nas po

Ŝ

yteczne i 

Ŝ

e oczekujemy w 

przyszło

ś

ci podobnego porz

ą

dku zjawisk jak ten, który poznali

ś

my dawniej. Bez wpływu 

przyzwyczajenia nie wiedzieliby

ś

my o 

Ŝ

adnym fakcie nic poza tym, co jest bezpo

ś

rednio 

dane w spostrze

Ŝ

eniu i pami

ę

ci. Nie dowiedzieliby

ś

my si

ę

 nigdy, jak dobiera

ć

 

ś

rodki do 

celów, ani jak posługiwa

ć

 si

ę

 danymi nam przez przyrod

ę

 siłami, by wywoła

ć

 skutek. Od 

razu sko

ń

czyłoby si

ę

 zarówno wszelkie działanie praktyczne, jak te

Ŝ

, po najwi

ę

kszej 

cz

ęś

ci, badanie naukowe.

Tutaj jednak mo

Ŝ

e na miejscu b

ę

dzie uwaga, 

Ŝ

e chocia

Ŝ

 wnioski czerpane z 

do

ś

wiadczenia prowadz

ą

 nas poza zakres pami

ę

ci i zmysłów, upewniaj

ą

c nas o faktach 

zaszłych w najodleglejszych miejscach i w najdawniejszych czasach, przecie

Ŝ

 musi by

ć

 

zawsze dany zmysłom lub pami

ę

ci jaki

ś

 fakt, który mógłby przy wyprowadzaniu takich 

wniosków słu

Ŝ

y

ć

 za punkt wyj

ś

cia. Kto by natrafił w bezludnej okolicy na szcz

ą

tki 

wspaniałych gmachów, wnosiłby st

ą

d, 

Ŝ

e okolic

ę

 t

ę

 w dawnych czasach zamieszkiwali 

ludzie cywilizowani; gdyby za

ś

 nie napotkał 

Ŝ

adnej tego rodzaju rzeczy, nigdy by takiego 

wniosku nie sformułował. O zdarzeniach wieków minionych dowiadujemy si

ę

 z historii; 

znaczy to, 

Ŝ

e musimy przestudiowa

ć

 ksi

ę

gi, które zawieraj

ą

 odpowiednie informacje, a 

nast

ę

pnie posuwa

ć

 si

ę

 we wnioskowaniu, przechodz

ą

c od jednego 

ś

wiadectwa do 

drugiego, a

Ŝ

 dotrzemy do naocznych 

ś

wiadków i widzów owych zamierzchłych 

wypadków. (...)

(...) Wszelkie przekonanie o faktach, czyli o rzeczywistym istnieniu, wynika wył

ą

cznie 

st

ą

d, 

Ŝ

e jaka

ś

 rzecz dana jest pami

ę

ci lub zmysłom, oraz 

Ŝ

e przywykli

ś

my ł

ą

czy

ć

 t

ę

 rzecz 

z jak

ąś

 inn

ą

. Czyli innymi słowy: Stwierdziwszy w wielu przypadkach, 

Ŝ

e jakie

ś

 dwa 

rodzaje przedmiotów, płomie

ń

 i gor

ą

co, 

ś

nieg i zimno, zawsze si

ę

 ze sob

ą

 ł

ą

czyły, umysł 

przez przyzwyczajenie nakłoniony zostaje do tego, 

Ŝ

e ilekro

ć

 znowu spostrze

Ŝ

e płomie

ń

 

lub 

ś

nieg, oczekuje ciepła lub zimna i jest prze

ś

wiadczony, i

Ŝ

 własno

ś

ci te istniej

ą

 

naprawd

ę

 i ujawni

ą

 si

ę

 przy bli

Ŝ

szym kontakcie. Prze

ś

wiadczenie to (belief) jest 

koniecznym rezultatem zetkni

ę

cia si

ę

 umysłu z danym faktem. Jest to akt duszy w 

danych warunkach tak samo nieunikniony, jak odezwanie si

ę

 uczucia miło

ś

ci, gdy 

doznajemy dobrodziejstw, lub nienawi

ś

ci, gdy spotyka nas krzywda. Wszystkie te akty s

ą

 

rodzajem wrodzonych instynktów, których 

Ŝ

adne argumentowanie, 

Ŝ

aden proces 

my

ś

lowy czy rozumowy nie mo

Ŝ

e ani wytworzy

ć

, ani usun

ąć

.

Cz

ęść

 II

Nie ma nic swobodniejszego nad wyobra

ź

ni

ę

 człowieka; chocia

Ŝ

 nie mo

Ŝ

e ona wyj

ść

 

poza pierwotny zasób idei, którego jej dostarczaj

ą

 zmysły zewn

ę

trzne i wewn

ę

trzne, 

posiada przecie

Ŝ

 nieograniczon

ą

 władz

ę

 mieszania, ł

ą

czenia, rozł

ą

czania i dzielenia tych 

idei, tworz

ą

c najrozmaitszego rodzaju fikcje i fantazje. Mo

Ŝ

e wymy

ś

li

ć

 sobie ci

ą

wypadków posiadaj

ą

cych wszelkie pozory rzeczywisto

ś

ci, mo

Ŝ

e przypisa

ć

 im okre

ś

lone 

miejsce w czasie i w przestrzeni, przedstawi

ć

 je sobie jako istniej

ą

ce i odmalowa

ć

 je w 

całym bogactwie szczegółów, jakie bywaj

ą

 wła

ś

ciwe faktom historycznym, o których 

autentyczno

ś

ci jeste

ś

my najzupełniej prze

ś

wiadczeni. Na czym polega wi

ę

c ró

Ŝ

nica 

mi

ę

dzy tak

ą

 fikcj

ą

 a prze

ś

wiadczeniem? Nie tkwi ona po prostu w jakiej

ś

 okre

ś

lonej idei, 

która ł

ą

czyłaby si

ę

 z danym wyobra

Ŝ

eniem i zmuszała nas do uznania jego 

rzeczywisto

ś

ci, a której brakowałoby wszelkiej widomej fikcji. Wszak umysł rozporz

ą

dza 

swobodnie wszystkimi swymi ideami; mógłby wi

ę

c wedle woli doł

ą

czy

ć

 ow

ą

 ide

ę

 do byle 

Strona 14 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

jakiej fikcji, dzi

ę

ki czemu potrafiłby by

ć

 prze

ś

wiadczony o czymkolwiek by zechciał; ale to 

sprzeciwia si

ę

 codziennemu do

ś

wiadczeniu. Mo

Ŝ

emy w my

ś

li zł

ą

czy

ć

 głow

ę

 ludzk

ą

 z 

ciałem ko

ń

skim; nie mo

Ŝ

emy jednak na zawołanie wzbudzi

ć

 w sobie prze

ś

wiadczenia, 

Ŝ

taka istota kiedykolwiek rzeczywi

ś

cie istniała.

St

ą

d wynika, 

Ŝ

e ró

Ŝ

nica mi

ę

dzy fikcj

ą

 prze

ś

wiadczeniem tkwi w jakim

ś

 uczuciu lub 

poczuciu (sentiment or feeling), zwi

ą

zanym wła

ś

nie z prze

ś

wiadczeniem, a nie z fikcj

ą

niezale

Ŝ

nym od naszej woli i nie daj

ą

cym si

ę

 według upodobania wywoła

ć

. Musi ono 

stanowi

ć

 reakcj

ę

 wrodzon

ą

, jak wszystkie inne uczucia, i wynika

ć

 z okre

ś

lonej sytuacji, 

wobec której umysł znalazł si

ę

 w danej chwili. (...) Gdy widz

ę

 kul

ę

 bilardow

ą

 d

ąŜą

c

ą

 po 

gładkim stole ku innej, łatwo mog

ę

 sobie pomy

ś

le

ć

Ŝ

e zatrzyma si

ę

, kiedy si

ę

 z ni

ą

 

zetknie. My

ś

l ta nie zawiera 

Ŝ

adnej sprzeczno

ś

ci, a przecie

Ŝ

 odczuwam j

ą

 zupełnie 

inaczej, ani

Ŝ

eli my

ś

l, w której przedstawiam sobie, 

Ŝ

e jedna kula popchnie drug

ą

 i udzieli 

jej swego ruchu.

Gdyby

ś

my chcieli pokusi

ć

 si

ę

 o definicj

ę

 tego poczucia, stan

ę

liby

ś

my zapewne wobec 

zadania nierozwi

ą

zalnego lub przynajmniej bardzo trudnego, tak samo, jak gdyby

ś

my 

chcieli zdefiniowa

ć

 uczucie zimna lub gniewu na u

Ŝ

ytek kogo

ś

, kto nigdy stanów tych nie 

doznał. Prze

ś

wiadczenie, oto trafna i wła

ś

ciwa nazwa tego poczucia; a nie ma chyba 

człowieka, który by nie wiedział, co wyraz ten oznacza, skoro ka

Ŝ

dy człowiek w ka

Ŝ

dej 

chwili 

ś

wiadom jest uczucia odpowiadaj

ą

cego temu wyrazowi. (...) Prze

ś

wiadczenie daje 

ideom wi

ę

ksz

ą

 wag

ę

 i wpływ; sprawia, 

Ŝ

e wydaj

ą

 nam si

ę

 donio

ś

lejsze, utrwala je w 

umy

ś

le i czyni z nich zasady kieruj

ą

ce naszym post

ę

powaniem. Słysz

ę

 np. w tej chwili 

głos znanej mi osoby; brzmienie głosu zdaje si

ę

 dochodzi

ć

 z s

ą

siedniego pokoju. To 

wra

Ŝ

enie zmysłowe zwraca moj

ą

 my

ś

l ku owej osobie, a zarazem ku całemu jej 

otoczeniu. Wyobra

Ŝ

am sobie, 

Ŝ

e i ona, i zwi

ą

zane z ni

ą

 rzeczy, istniej

ą

 w tej chwili 

naprawd

ę

, wyposa

Ŝ

one w te same własno

ś

ci i stosunki, które poznałem dawniej. Te idee 

silniej opanowuj

ą

 mój umysł ani

Ŝ

eli my

ś

l o zaczarowanym zamku. Maj

ą

 one zupełnie 

inn

ą

 tre

ść

 uczuciow

ą

 i odznaczaj

ą

 si

ę

 pod ka

Ŝ

dym wzgl

ę

dem o wiele wi

ę

kszym 

wpływem, czy to chodzi o wzbudzenie przyjemno

ś

ci czy przykro

ś

ci, rado

ś

ci czy smutku. 

(...)

Zauwa

Ŝ

yli

ś

my ju

Ŝ

Ŝ

e natura ustanowiła zwi

ą

zki pomi

ę

dzy poszczególnymi ideami; skoro 

tylko pewna idea przychodzi nam na my

ś

l, poci

ą

ga ona za sob

ą

 swój korelat i powoli, 

niepostrze

Ŝ

enie kieruje na

ń

 nasz

ą

 uwag

ę

. Zasady tego zwi

ą

zku, czyli kojarzenia, 

sprowadzili

ś

my do trzech, mianowicie do podobie

ń

stwa, styczno

ś

ci przyczynowo

ś

ci; s

ą

 

to jedyne ogniwa wi

ąŜą

ce ze sob

ą

 nasze my

ś

li i wytwarzaj

ą

ce ów uporz

ą

dkowany tok 

my

ś

li i słów, który w stopniu silniejszym lub słabszym wyst

ę

puje u wszystkich ludzi. (...)

Otó

Ŝ

 jako pierwsze w tym kierunku do

ś

wiadczenie mo

Ŝ

emy przytoczy

ć

 fakt, 

Ŝ

e na widok 

portretu nieobecnego przyjaciela idea, któr

ą

 o nim mamy, staje si

ę

 dzi

ę

ki podobie

ń

stwu 

wyra

ź

nie 

Ŝ

ywsza i 

Ŝ

e ka

Ŝ

de wywołane przez ni

ą

 uczucie, czy to rado

ś

ci, czy smutku, 

nabiera nowej siły i 

ś

wie

Ŝ

o

ś

ci. (...)

Obrz

ę

dy religii rzymsko-katolickiej mo

Ŝ

na uwa

Ŝ

a

ć

 za przykład tego samego rodzaju. 

Wyznawcy tego [osobliwego] zabobonu, chc

ą

c usprawiedliwi

ć

 cały ten ceremoniał, który 

im si

ę

 wyrzuca, twierdz

ą

 zwykle, i

Ŝ

 odczuwaj

ą

 dodatni wpływ pewnych ruchów, pozycji i 

czynno

ś

ci, gdy chodzi o spot

ę

gowanie pobo

Ŝ

no

ś

ci i o

Ŝ

ywienie zapału religijnego, który 

inaczej, skierowany wył

ą

cznie ku dalekim i niematerialnym celom, niechybnie by osłabł. 

Przedstawiamy sobie, powiadaj

ą

, przedmioty naszej wiary w wizerunkach i obrazach 

dostrzegalnych, a znalazłszy si

ę

 wobec tych wizerunków, uobecniamy sobie owe 

przedmioty lepiej, ani

Ŝ

eli potrafiliby

ś

my to uczyni

ć

 wył

ą

cznie okiem ducha i drog

ą

 

kontemplacji. (...)

Strona 15 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Nie ulega w

ą

tpliwo

ś

ci, 

Ŝ

przyczynowo

ść

 wywiera taki sam wpływ, co stosunki 

podobie

ń

stwa i styczno

ś

ci. Ludzie zabobonni otaczaj

ą

 kultem relikwie 

ś

wi

ę

tych i 

pobo

Ŝ

nych m

ęŜ

ów z tej samej racji, z jakiej czuj

ą

 potrzeb

ę

 wizerunków i obrazów, a 

czyni

ą

 to, aby wzmocni

ć

 swoj

ą

 gorliwo

ść

 i uzyska

ć

 dokładniejsze i 

Ŝ

ywsze poj

ę

cie o 

Ŝ

ywotach, których wzór pragn

ą

 na

ś

ladowa

ć

. Otó

Ŝ

 jest rzecz

ą

 jasn

ą

Ŝ

e jedn

ą

 z 

najcenniejszych relikwii, jak

ą

 mo

Ŝ

e sobie zdoby

ć

 ich czciciel, byłby jaki

ś

 przedmiot 

sporz

ą

dzony r

ę

k

ą

 

ś

wi

ę

tego; a je

Ŝ

eli takiego charakteru nabieraj

ą

 odzie

Ŝ

 i sprz

ę

ty 

ś

wi

ę

tego, to dzieje si

ę

 tak dlatego, 

Ŝ

e niegdy

ś

 posługiwał si

ę

 on tymi rzeczami, 

Ŝ

e ich 

dotykał i kładł je na siebie. Z tego wzgl

ę

du nale

Ŝ

y je wi

ę

c uzna

ć

 do pewnego stopnia za 

jego dzieło powi

ą

zane z nim ła

ń

cuchem przyczyn i skutków krótszym ni

Ŝ

 wszystko, co 

poza tym pozwala nam stwierdzi

ć

Ŝ

ś

wi

ę

ty ów istniał rzeczywi

ś

cie.

Wyobra

ź

my sobie, 

Ŝ

e spotykamy syna przyjaciela, który ju

Ŝ

 dawno umarł lub wyjechał; 

rzecz jasna, 

Ŝ

e widok taki natychmiast o

Ŝ

ywi skorelowan

ą

 z nim ide

ę

 i odtworzy w 

naszych my

ś

lach cał

ą

 dawniejsz

ą

 serdeczno

ść

 i poufało

ść

 w barwach daleko 

Ŝ

ywszych, 

ani

Ŝ

eli by si

ę

 to stało w innych warunkach. Otó

Ŝ

 i nowe zjawisko, które zdaje si

ę

 

potwierdza

ć

 nasz

ą

 zasad

ę

.

Widzimy, 

Ŝ

e stałym elementem w tego rodzaju zjawiskach jest prze

ś

wiadczenie o 

rzeczywistym charakterze korelatu; w innym wypadku skorelowanie nie odniosłoby 
skutku. (...)

Mamy tu wi

ę

c co

ś

 w rodzaju przedustanowionej harmonii pomi

ę

dzy biegiem przyrody a 

nast

ę

pstwem naszych idei; a chocia

Ŝ

 władze i siły kieruj

ą

ce owym biegiem s

ą

 nam 

zupełnie nieznane, przecie

Ŝ

 nasze my

ś

li i przedstawienia zawsze mimo to, jak widzimy, 

post

ę

puj

ą

 tym samym torem, co inne zjawiska przyrody. Przyzwyczajenie jest ow

ą

 

zasad

ą

, dzi

ę

ki której wytworzyła si

ę

 ta zgodno

ść

, tak niezb

ę

dna do istnienia naszego 

rodzaju i do unormowania naszego post

ę

powania we wszystkich okoliczno

ś

ciach i 

przypadkach 

Ŝ

ycia. Gdyby obecno

ść

 przedmiotu nie wywoływała natychmiast idei 

przedmiotów, które z nim normalnie si

ę

 ł

ą

cz

ą

, cała nasza wiedza musiałaby zamyka

ć

 si

ę

 

w ciasnych granicach naszej pami

ę

ci i zmysłów; nie nauczyliby

ś

my si

ę

 nigdy dobiera

ć

 

ś

rodków do celów ani wykorzystywa

ć

 naszych przyrodzonych władz do tego, by 

zapewni

ć

 sobie jakie

ś

 dobro lub unikn

ąć

 zła. Kto si

ę

 lubuje w dociekaniu i roztrz

ą

saniu 

przyczyn celowych, ma tu obszerne pole do zachwytu i podziwu.

Na poparcie przedstawionej powy

Ŝ

ej teorii dodam jeszcze, 

Ŝ

e owo działanie umysłu, 

dzi

ę

ki któremu z podobnych przyczyn wnosimy o podobnych skutkach i vice versa, jest 

tak nieodzownym warunkiem utrzymania si

ę

 przy 

Ŝ

yciu ka

Ŝ

dej istoty ludzkiej, i

Ŝ

 jest 

nieprawdopodobne, aby mogło zosta

ć

 powierzone zwodniczym dedukcjom rozumu, który 

pracuje tak powoli; w pierwszych latach dzieci

ń

stwa nie przejawia si

ę

 wcale, za

ś

 w 

ka

Ŝ

dym wieku i ka

Ŝ

dym okresie 

Ŝ

ycia jest, w najlepszym razie, nadzwyczaj podatny na 

ę

dy i pomyłki. Odpowiada to lepiej zwykłej m

ą

dro

ś

ci przyrody, je

ś

li tak konieczny akt 

umysłu powierzyła jakiemu

ś

 instynktowi czy mechanicznej skłonno

ś

ci, która mo

Ŝ

e działa

ć

 

nieomylnie, mo

Ŝ

e zjawia

ć

 si

ę

 razem z pojawieniem si

ę

 

Ŝ

ycia i my

ś

lenia i funkcjonowa

ć

 

zupełnie niezale

Ŝ

nie od mozolnych dedukcji rozumu. Tak jak przyroda nauczyła nas 

u

Ŝ

ywa

ć

 naszych członków, nie udzielaj

ą

c nam znajomo

ś

ci mi

ęś

ni i nerwów, za pomoc

ą

 

których wprawiamy je w ruch, tak samo te

Ŝ

 wszczepiła nam instynkt, który ka

Ŝ

e porusza

ć

 

si

ę

 naszej my

ś

li zgodnie z porz

ą

dkiem, jaki ustanowiła dla zdarze

ń

 zewn

ę

trznych, mimo 

i

Ŝ

 nie znamy władz i sił, od których w cało

ś

ci zale

Ŝ

y ów prawidłowy tok i nast

ę

pstwo 

zdarze

ń

.

Rozdział VI

 

O PRAWDOPODOBIE

Ń

STWIE 

Strona 16 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

[Locke dzieli wszystkie sposoby argumentowania na demonstratywne i prawdopodobne. 
Z tego punktu widzenia powinni

ś

my mówi

ć

Ŝ

e jest tylko rzecz

ą

 prawdopodobn

ą

, i

Ŝ

 

wszyscy ludzie musz

ą

 umrze

ć

, lub 

Ŝ

e sło

ń

ce jutro wzejdzie. Aby jednak zbli

Ŝ

y

ć

 nasz 

sposób mówienia do potocznego, nale

Ŝ

ałoby podzieli

ć

 argumenty na demonstracje

dowody i prawdopodobie

ń

stwa, przy czym przez dowód rozumiem taki oparty na 

do

ś

wiadczeniu argument, wobec którego ustaje wszelka w

ą

tpliwo

ść

 i opozycja.]

Nie istnieje wprawdzie na 

ś

wiecie nic takiego jak przypadek, ale nieznajomo

ść

 

rzeczywistej przyczyny zjawiska oddziałuje na rozum w taki sam sposób i wytwarza taki 
sam typ przekona

ń

 czy pogl

ą

dów.

Istnieje na pewno prawdopodobie

ń

stwo wynikaj

ą

ce z przewagi szans po jakiej

ś

 stronie; a 

w miar

ę

, jak ta przewaga wzrasta i przewy

Ŝ

sza szanse przeciwne, wzrasta te

Ŝ

 w 

odpowiednim stosunku prawdopodobie

ń

stwo i sprawia, 

Ŝ

e strona, po której ow

ą

 

przewag

ę

 widzimy, wzbudza w nas coraz silniejsze prze

ś

wiadczenie i uznanie. Je

Ŝ

eli 

cztery 

ś

ciany kostki oznaczymy okre

ś

lon

ą

 figur

ą

 czy liczb

ą

 punktów a dwie pozostałe 

ś

ciany - inn

ą

 figur

ą

 czy inn

ą

 liczb

ą

 punktów, to b

ę

dzie bardziej prawdopodobne, i

Ŝ

 kostka 

odwróci si

ę

 do góry jedn

ą

 z owych czterech 

ś

cian, a nie jedn

ą

 z dwóch. (...)

Wydaje si

ę

 rzecz

ą

 oczywist

ą

Ŝ

e umysł, staraj

ą

c si

ę

 przewidzie

ć

, co wyniknie z rzucenia 

takiej kostki, uwa

Ŝ

a zwrócenie si

ę

 ka

Ŝ

dej ze 

ś

cian do góry za rzecz w równym stopniu 

prawdopodobn

ą

; na tym wła

ś

nie polega istota przypadku, 

Ŝ

e zrównuje on całkowicie 

wszystkie poszczególne wchodz

ą

ce w gr

ę

 zdarzenia. (...)

Z prawdopodobie

ń

stwem przyczyn ma si

ę

 rzecz tak samo, jak z prawdopodobie

ń

stwem 

przypadku. Niektóre przyczyny wywołuj

ą

 okre

ś

lony skutek w sposób całkowicie 

jednostajny i stały; nie znamy przykładu, by działanie ich nas zawiodło lub ujawniło jak

ąś

 

nieprawidłowo

ść

. Ogie

ń

 zawsze parzył, a woda dławiła wszystkie istoty ludzkie; to, 

Ŝ

ruch powstaje wskutek zderzenia i ci

ęŜ

ko

ś

ci, jest prawem powszechnym, które, jak 

dot

ą

d, nie dopuszcza wyj

ą

tków. S

ą

 jednak inne przyczyny, o których przekonali

ś

my si

ę

Ŝ

e działaj

ą

 mniej regularnie i niezawodnie. Rabarbar nie zawsze okazuje si

ę

 

ś

rodkiem 

przeczyszczaj

ą

cym, a opium - nasennym dla ka

Ŝ

dego, kto za

Ŝ

ył te lekarstwa. (...) 

Gdzie

ś

my natomiast widzieli, 

Ŝ

e z przyczyn pozornie zupełnie podobnych wynikały skutki 

Ŝ

ne, wszystkie te rozmaite skutki sił

ą

 rzeczy przychodz

ą

 nam na my

ś

l i musz

ą

 zosta

ć

 

wzi

ę

te w rachub

ę

, gdy okre

ś

lamy prawdopodobie

ń

stwo zdarzenia. (...) Wida

ć

 tu wi

ę

c w 

sposób oczywisty, 

Ŝ

e przenosz

ą

c minione do

ś

wiadczenie na przyszło

ść

, by móc okre

ś

li

ć

 

skutek, który z danej przyczyny wyniknie, przenosimy wszystkie poszczególne zdarzenia 
z zachowaniem proporcji, w jakich wyst

ę

powały one w przeszło

ś

ci, u

ś

wiadamiaj

ą

c sobie, 

Ŝ

e jedno wyst

ą

piło np. sto razy, inne dziesi

ęć

 razy, a jeszcze inne - raz jeden. (...)

Rozdział VII 

 

O IDEI ZWI

Ą

ZKU KONIECZNEGO 

Nauki matematyczne posiadaj

ą

 nad moralnymi t

ę

 wielk

ą

 przewag

ę

Ŝ

e idee ich, b

ę

d

ą

wyra

ź

ne, s

ą

 zawsze jasne i precyzyjne, 

Ŝ

e najmniejsz

ą

 mi

ę

dzy nimi ró

Ŝ

nic

ę

 mo

Ŝ

na 

natychmiast spostrzec, 

Ŝ

e te same terminy wyra

Ŝ

aj

ą

 zawsze te same idee i wolne s

ą

 od 

dwuznaczno

ś

ci i chwiejno

ś

ci. Nikt nie pomiesza linii owalnej z kołem ani te

Ŝ

 hiperboli z 

elips

ą

. Trójk

ą

ty równo- i ró

Ŝ

noramienne s

ą

 o wiele 

ś

ci

ś

lej rozgraniczone, ani

Ŝ

eli cnota i 

wyst

ę

pek, prawda i fałsz. Je

Ŝ

eli termin jaki

ś

 jest zdefiniowany w geometrii, umysł 

samorzutnie przy ka

Ŝ

dej sposobno

ś

ci bez trudu podstawia definicj

ę

 t

ę

 w miejsce 

zdefiniowanego terminu; a nawet kiedy definicj

ą

 si

ę

 nie posługuje, mo

Ŝ

e uzmysłowi

ć

 

sobie sam przedmiot i dzi

ę

ki temu uj

ąć

 go w sposób jasny i trwały. Natomiast 

subtelniejsze stany umysłu, operacje rozumu, rozmaite poruszenia uczu

ć

, chocia

Ŝ

 

faktycznie ró

Ŝ

ni

ą

 si

ę

 mi

ę

dzy sob

ą

, przecie

Ŝ

 trudne s

ą

 do uchwycenia, kiedy si

ę

 nad nimi 

zastanawiamy; nie potrafimy te

Ŝ

 wskrzesi

ć

 w sobie pierwotnego zjawiska za ka

Ŝ

dym 

Strona 17 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

razem, kiedy zdarza nam si

ę

 o nim my

ś

le

ć

. Dlatego to stopniowo w nasze rozumowanie 

wkrada si

ę

 chwiejno

ść

: zjawiska podobne łatwo bierzemy za identyczne, a wnioski 

zaczynaj

ą

 w ko

ń

cu odbiega

ć

 bardzo daleko od przesłanek. (...)

W

ś

ród idei wyst

ę

puj

ą

cych w metafizyce nie ma bardziej niejasnych i chwiejnych, ni

Ŝ

 s

ą

 

idee mocy, siły, energii czy zwi

ą

zku koniecznego, którymi z konieczno

ś

ci bez przerwy 

zajmujemy si

ę

 we wszystkich naszych roztrz

ą

saniach. Spróbujmy wi

ę

c w tym rozdziale 

ustali

ć

 w miar

ę

 mo

Ŝ

no

ś

ci 

ś

cisłe znaczenie tych wyrazów i tym sposobem usun

ąć

 nieco 

tej niejasno

ś

ci, na któr

ą

 podnosi si

ę

 tyle skarg wobec tej dziedziny filozofii.

ś

e wszystkie nasze idee s

ą

 tylko kopiami naszych impresji, czyli, innymi słowy, 

Ŝ

niepodobna nam pomy

ś

le

ć

 

Ŝ

adnej rzeczy, której nie czuli

ś

my poprzednio b

ą

d

ź

 zmysłami 

zewn

ę

trznymi, b

ą

d

ź

 wewn

ę

trznymi - oto twierdzenie, które, jak si

ę

 zdaje, nie wywoła 

wielkiej dyskusji. Próbowałem [rozdz. II] twierdzenie to wyja

ś

ni

ć

 i uzasadni

ć

, a tak

Ŝ

wyraziłem nadziej

ę

Ŝ

e czyni

ą

c ze

ń

 odpowiedni u

Ŝ

ytek mo

Ŝ

na osi

ą

gn

ąć

 w 

rozumowaniach filozoficznych wi

ę

ksz

ą

 jasno

ść

 i 

ś

cisło

ść

, ani

Ŝ

eli to si

ę

 dot

ą

d udawało. 

Idee zło

Ŝ

one daj

ą

 si

ę

, by

ć

 mo

Ŝ

e, dobrze pozna

ć

 za pomoc

ą

 definicji, która jest po prostu 

wyliczeniem wchodz

ą

cych w ich skład cz

ęś

ci, czyli idei prostych. Gdy jednak doszedłszy 

w definicji do idei najprostszych natykamy si

ę

 nadal na jak

ąś

 wieloznaczno

ść

 i brak 

jasno

ś

ci, jakie

Ŝ

 wtedy mamy wyj

ś

cie? W jaki sposób mo

Ŝ

emy rzuci

ć

 na idee te dosy

ć

 

ś

wiatła i sprawi

ć

, by stały si

ę

 dla intelektualnego wgl

ą

du całkowicie jednoznaczne i 

ś

cisłe? Otó

Ŝ

 trzeba wskaza

ć

 impresje, czyli pierwotne odczucia (sentiments), których 

kopiami s

ą

 idee. Impresje te s

ą

 bez wyj

ą

tku 

Ŝ

ywe i wyra

ź

ne. Wykluczaj

ą

 wszelk

ą

 

dwuznaczno

ść

. Nie tylko same staj

ą

 przed nami w jasnym 

ś

wietle, lecz mog

ą

 tak

Ŝ

rzuci

ć

 

ś

wiatło na odpowiadaj

ą

ce im, a pogr

ąŜ

one w ciemno

ś

ciach idee. W ten sposób 

uda nam si

ę

 mo

Ŝ

e uzyska

ć

 nowy mikroskop czy te

Ŝ

 rodzaj narz

ę

dzia optycznego, za 

pomoc

ą

 którego potrafimy w zakresie nauk moralnych najbardziej nieuchwytne, 

najprostsze idee tak powi

ę

kszy

ć

, aby bez trudu mo

Ŝ

na je było uj

ąć

 i niemniej dobrze 

pozna

ć

, jak najjaskrawsze i najbardziej wyra

ź

ne z idei, jakie mog

ą

 by

ć

 przedmiotem 

bada

ń

.

Aby wi

ę

c pozna

ć

 w całej pełni ide

ę

 siły czy koniecznego zwi

ą

zku, zbadajmy 

odpowiadaj

ą

c

ą

 jej impresj

ę

; aby za

ś

 tym pewniej impresj

ę

 t

ę

 wykry

ć

, szukajmy jej we 

wszystkich 

ź

ródłach, z których dałaby si

ę

 zaczerpn

ąć

.

Patrz

ą

c na otaczaj

ą

ce nas przedmioty zewn

ę

trzne i rozwa

Ŝ

aj

ą

c działanie przyczyn, nie 

potrafimy nigdy, w 

Ŝ

adnym konkretnym przypadku, wykry

ć

 jakiejkolwiek siły czy 

koniecznego zwi

ą

zku, jakiejkolwiek własno

ś

ci ł

ą

cz

ą

cej skutek z przyczyn

ą

 tak, i

Ŝ

by był 

on jej niechybnym nast

ę

pstwem. Widzimy tylko, 

Ŝ

e aktualnie jedno zjawisko faktycznie 

nast

ę

puje po drugim. Pchni

ę

cie jednej kuli bilardowej ł

ą

czy si

ę

 z ruchem drugiej. Oto 

wszystko, co si

ę

 przedstawia zmysłom zewn

ę

trznym. Umysł nie doznaje 

Ŝ

adnego 

odczucia, 

Ŝ

adnej wewn

ę

trznej impresji, któr

ą

 wywołałoby nast

ę

pstwo tych zjawisk: st

ą

wynika wi

ę

c, 

Ŝ

Ŝ

aden pojedynczy, konkretny przypadek przyczyny i skutku nie zawiera 

nic, co mogłoby nasuwa

ć

 ide

ę

 siły lub koniecznego zwi

ą

zku. (...)

W rzeczywisto

ś

ci nie ma takiej cz

ą

stki materii, która by kiedykolwiek za po

ś

rednictwem 

swoich własno

ś

ci zmysłowych ujawniła jak

ąś

 sił

ę

 lub energi

ę

 albo dała nam podstaw

ę

 do 

wyobra

Ŝ

ania sobie, i

Ŝ

 cokolwiek wywołuje lub 

Ŝ

e nast

ę

puje po niej co

ś

 innego, co 

mieliby

ś

my prawo nazwa

ć

 jej skutkiem. Cielesno

ść

, rozci

ą

gło

ść

, ruch - wszystkie te 

własno

ś

ci s

ą

 w sobie zamkni

ę

te i nigdy nie wskazuj

ą

 innych zjawisk, które miałyby z nich 

wynika

ć

. Widownia wszech

ś

wiata zmienia si

ę

 ustawicznie; jedna rzecz nast

ę

puje po 

drugiej nieprzerwanym szeregiem, ale siła czy te

Ŝ

 moc, poruszaj

ą

ca cał

ą

 maszyneri

ę

jest przed nami całkowicie ukryta i nie uwidacznia si

ę

 w 

Ŝ

adnej z dostrzegalnych 

własno

ś

ci ciał. Wiemy, 

Ŝ

e ciepło rzeczywi

ś

cie zawsze towarzyszy ogniowi, nie mamy 

jednak 

Ŝ

adnych podstaw, by chocia

Ŝ

by domy

ś

la

ć

 si

ę

 lub wyobra

Ŝ

a

ć

 sobie, na czym 

Strona 18 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

polega zwi

ą

zek jednego z drugim. Niepodobna zatem, by idea siły miała swe 

ź

ródło w 

rozwa

Ŝ

aniu ciał, ciała bowiem nigdy nie uwidaczniaj

ą

 siły, która mogłaby sta

ć

 si

ę

 

pierwowzorem takiej idei.

(...) Akt woli wprawia nasze członki w ruch lub wzbudza w naszej wyobra

ź

ni nowe idee. 

Ten wpływ woli znany nam jest z własnej 

ś

wiadomo

ś

ci.

(...) Nale

Ŝ

y zauwa

Ŝ

y

ć

Ŝ

e wpływ ten jest faktem, który, jak wszystkie inne zjawiska 

przyrody, mo

Ŝ

e by

ć

 znany tylko z do

ś

wiadczenia i którego niepodobna przewidzie

ć

 na 

podstawie jakiej

ś

 widocznej w przyczynie siły lub energii, która by przyczyn

ę

 t

ę

 ł

ą

czyła ze 

skutkiem i czyniła go nieuchronnym jej nast

ę

pstwem. Ruch naszego ciała odbywa si

ę

 na 

rozkaz naszej woli. Tego jeste

ś

my w ka

Ŝ

dej chwili 

ś

wiadomi. Sposobu jednak, w jaki to 

si

ę

 dzieje, energii, dzi

ę

ki której wola dokonuje tak nadzwyczajnej operacji - rzeczy tych 

tak dalece nie jeste

ś

my bezpo

ś

rednio 

ś

wiadomi, 

Ŝ

e pozosta

ć

 musz

ą

 na zawsze 

nieuchwytne nawet dla najstaranniejszych bada

ń

.

Albowiem, po pierwsze: Czy

Ŝ

 jest w całej przyrodzie zasada bardziej tajemnicza, ni

Ŝ

 

poł

ą

czenie duszy z ciałem, dzi

ę

ki któremu domniemana substancja duchowa zyskuje taki 

wpływ na materialn

ą

Ŝ

e najsubtelniejsza my

ś

l mo

Ŝ

e wprawi

ć

 w ruch najgrubsz

ą

 materi

ę

Gdyby

ś

my posiadali zdolno

ść

 przenoszenia tajemnym pragnieniem gór albo kierowania 

planetami po ich drogach - ogromna ta władza nie byłaby wcale czym

ś

 bardziej 

nadzwyczajnym ani bardziej dla nas niepoj

ę

tym. Je

Ŝ

eliby

ś

my jednak za spraw

ą

 

ś

wiadomo

ś

ci postrzegali jak

ąś

 sił

ę

 lub energi

ę

 w woli, to musieliby

ś

my sił

ę

 t

ę

 zna

ć

musieliby

ś

my zna

ć

 jej zwi

ą

zek ze skutkiem, musieliby

ś

my zna

ć

 tajemne poł

ą

czenie 

duszy i ciała oraz natur

ę

 obu tych substancji, dzi

ę

ki której jedna z nich mo

Ŝ

e w tylu 

przypadkach oddziaływa

ć

 na drug

ą

.

Po drugie: Nie mamy jednakowej władzy nad ruchami wszystkich narz

ą

dów naszego 

ciała, chocia

Ŝ

 nie umiemy wskaza

ć

 

Ŝ

adnej oprócz do

ś

wiadczenia racji dla tej tak 

znacznej mi

ę

dzy nimi ró

Ŝ

nicy. Dlaczego wola mo

Ŝ

e oddziaływa

ć

 na j

ę

zyk i palce, a nie 

na serce lub w

ą

trob

ę

? Pytanie to nie sprawiałoby nam trudno

ś

ci, gdyby

ś

my mieli 

ś

wiadomo

ść

 jakiej

ś

 siły w przypadku pierwszym, w drugim natomiast nie mieli. 

Rozumieliby

ś

my wtedy niezale

Ŝ

nie od do

ś

wiadczenia, dlaczego władza woli nad 

narz

ą

dami ciała nie przekracza pewnych okre

ś

lonych granic. Znaj

ą

c w takim wypadku 

dokładnie sił

ę

 czy te

Ŝ

 moc, za pomoc

ą

 której wola działa, wiedzieliby

ś

my równie

Ŝ

dlaczego oddziaływanie jej ma wła

ś

nie taki, a nie inny zakres. (...)

Po trzecie: Anatomia uczy nas, 

Ŝ

e bezpo

ś

rednim przedmiotem siły przy ruchu dowolnym 

nie jest sam poruszony członek, lecz 

Ŝ

e s

ą

 nim pewne mi

ęś

nie, nerwy i tchnienia 

Ŝ

yciowe, a mo

Ŝ

e jakie

ś

 jeszcze drobniejsze i mniej znane elementy, którym kolejno 

udziela si

ę

 ruch, zanim dosi

ę

gnie członka, którego ruch jest bezpo

ś

rednim przedmiotem 

aktu woli. (...) Oto umysł chce, by zaszło okre

ś

lone zjawisko; natychmiast powstaje 

zjawisko inne, nam samym nieznane, a całkiem od zamierzonego odmienne; zjawisko to 
wywołuje z kolei inne, tak samo nieznane, a

Ŝ

 w ko

ń

cu długiego szeregu nast

ę

pstw 

pojawia si

ę

 wreszcie zjawisko zamierzone. (...) 

(...) 

ś

e ruch ich posłuszny jest rozkazom woli - o tym, tak samo jak o innych zjawiskach 

przyrody, mówi nam potoczne do

ś

wiadczenie; siła jednak czy te

Ŝ

 energia, dzi

ę

ki której to 

si

ę

 dzieje, jest tak samo jak siła działaj

ą

ca w innych zjawiskach przyrody nieznana i 

niepoj

ę

ta.

Czy

Ŝ

 b

ę

dziemy wobec tego twierdzi

ć

Ŝ

e jeste

ś

my 

ś

wiadomi siły czy te

Ŝ

 energii, która 

działa w naszym własnym umy

ś

le wówczas, gdy aktem lub rozkazem woli wywołujemy 

jak

ąś

 now

ą

 ide

ę

, ka

Ŝ

emy j

ą

 umysłowi w skupieniu rozwa

Ŝ

a

ć

, obracamy j

ą

 na wszystkie 

strony, a wreszcie - usuwamy na rzecz innej idei w przekonaniu, 

Ŝ

e rozpatrzyli

ś

my j

ą

 ju

Ŝ

 

Strona 19 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

dokładnie? My

ś

l

ę

Ŝ

e te same argumenty dowiod

ą

, i

Ŝ

 nawet tego rodzaju rozkaz woli nie 

dostarcza nam rzeczywistej idei siły czy te

Ŝ

 energii.

Po pierwsze: (...)

Po drugie: Władza, któr

ą

 ma umysł nad sob

ą

 samym, jest tak samo ograniczona, jak jego 

władza nad ciałem; nasza wiedza o tych granicach nie wynika ani z rozumu, ani ze 
znajomo

ś

ci natury przyczyny i skutku, ale opiera si

ę

 na do

ś

wiadczeniu i obserwacji, tak 

samo jak i wiedza o wszystkich innych zjawiskach przyrody i o zachowaniu si

ę

 

przedmiotów zewn

ę

trznych. Nad naszymi uczuciami i nami

ę

tno

ś

ciami mamy władz

ę

 o 

wiele skromniejsz

ą

 ni

Ŝ

 nad ideami, a i ta zamyka si

ę

 w bardzo ciasnych granicach. Czy

Ŝ

 

powie kto

ś

Ŝ

e potrafi wskaza

ć

 ostateczn

ą

 racj

ę

 tych granic lub wyja

ś

ni

ć

, dlaczego w 

jednym wypadku siła jest wi

ę

ksza, a w drugim mniejsza?

Po trzecie: Ta władza nad sob

ą

 samym jest w ró

Ŝ

nych momentach bardzo ró

Ŝ

na. 

Człowiek zdrowy posiada j

ą

 w stopniu wy

Ŝ

szym ni

Ŝ

 osłabiony chorob

ą

. Jeste

ś

my 

bardziej panami swoich my

ś

li rano ni

Ŝ

 wieczorem; bardziej na czczo ni

Ŝ

 po sutym 

posiłku. Czy potrafimy wytłumaczy

ć

 sobie te wahania inaczej ni

Ŝ

 na podstawie 

do

ś

wiadczenia? Gdzie

Ŝ

 jest wiec owa siła, której jeste

ś

my rzekomo 

ś

wiadomi? Czy nie 

ma tu, b

ą

d

ź

 w duchowej, b

ą

d

ź

 w cielesnej substancji, albo i w obu naraz, jakiego

ś

 

ukrytego mechanizmu lub układu cz

ą

stek, od którego zale

Ŝ

y skutek, a który, b

ę

d

ą

c nam 

zupełnie nieznany, sprawia, 

Ŝ

e siła czy te

Ŝ

 energia woli jest nam równie nieznana i 

niepoj

ę

ta? (...)

Na ogół ludzie nie maj

ą

 najmniejszych trudno

ś

ci z tłumaczeniem bardziej zwykłych i 

pospolitych działa

ń

 przyrody, jak np. spadanie ciał ci

ęŜ

kich, wzrost ro

ś

lin, rozmna

Ŝ

anie 

si

ę

 zwierz

ą

t albo od

Ŝ

ywianie si

ę

 organizmów pokarmem, ale s

ą

dz

ą

, i

Ŝ

 we wszystkich 

tych przypadkach postrzegaj

ą

 sam

ą

 ow

ą

 sił

ę

 czy energi

ę

, która tkwi w przyczynie, ł

ą

cz

ą

j

ą

 ze skutkiem i czyni

ą

c jej działanie raz na zawsze niezawodnym. Na podstawie 

długiego nawyku wyrabia si

ę

 w nich taki sposób my

ś

lenia, 

Ŝ

e na widok przyczyny z 

całym zaufaniem zaczynaj

ą

 natychmiast oczekiwa

ć

 towarzysz

ą

cego jej normalnie 

zjawiska i niemal nie wyobra

Ŝ

aj

ą

 sobie, i

Ŝ

 mogłoby z niej wynikn

ąć

 co

ś

 innego. Jedynie 

natykaj

ą

c si

ę

 na wydarzenia niezwykłe, w rodzaju trz

ę

sienia ziemi, zarazy czy 

wszelakiego typu dziwów i cudów, popadaj

ą

 w zakłopotanie, nie umiej

ą

c dobra

ć

 do nich 

przyczyny ani wyja

ś

ni

ć

 sposobu, w jaki powstaje z niej skutek. W przypadku takich 

trudno

ś

ci zwykli ludzie ucieka

ć

 si

ę

 do jakiego

ś

 niewidzialnego rozumnego czynnika, 

upatruj

ą

c w nim bezpo

ś

redni

ą

 przyczyn

ę

 zdarzenia, które ich zadziwia, a którego ich 

zdaniem niepodobna wytłumaczy

ć

 zwykłymi siłami przyrody. Filozofowie natomiast, 

którzy posuwaj

ą

 si

ę

 w swych badaniach nieco dalej, spostrzegaj

ą

 od razu, 

Ŝ

e nawet w 

najzwyklejszych zjawiskach energia przyczyny jest tak samo niepoj

ę

ta jak w zjawiskach 

najbardziej niezwykłych i 

Ŝ

e z do

ś

wiadczenia dowiadujemy si

ę

 jedynie o cz

ę

stym 

poł

ą

czeniu zjawisk, natomiast nigdy nie jeste

ś

my w stanie dopatrzy

ć

 si

ę

 mi

ę

dzy 

zjawiskami niczego w rodzaju zwi

ą

zku. (...)

[Nie mam potrzeby rozbiera

ć

 szczegółowo owej vis inertiae, o której tyle si

ę

 mówi w 

najnowszej filozofii, a któr

ą

 przypisuje si

ę

 materii. Wiemy z do

ś

wiadczenia, 

Ŝ

e ciało w 

stanie spoczynku lub ruchu pozostaje w tym samym stanie, póki nie wytr

ą

ci go z niego 

jaka

ś

 nowa przyczyna, oraz 

Ŝ

e ciało poruszone odbiera poruszaj

ą

cemu je tyle wła

ś

nie 

ruchu, ile go samo nabywa. To s

ą

 fakty. U

Ŝ

ywaj

ą

c tu nazwy vis inertiae, oznaczamy ni

ą

 

jedynie te fakty, nie twierdz

ą

c wcale, 

Ŝ

e mamy jak

ąś

 ide

ę

 siły bezwładno

ś

ci, tak samo jak 

mówi

ą

c o sile ci

ąŜ

enia mamy na my

ś

li pewne skutki, nie zajmuj

ą

c si

ę

 sam

ą

 działaj

ą

c

ą

 

sił

ą

. Sir Isaac Newton nie miał nigdy intencji pozbawia

ć

 przyczyn wtórnych [wydania E i 

F: materii] wszelkiej siły i energii, chocia

Ŝ

 niektórzy z jego zwolenników usiłowali tak

ą

 

wła

ś

nie teori

ę

 oprze

ć

 na jego powadze. Przeciwnie, ów wielki uczony uciekł si

ę

 do 

eterycznego czynnego fluidu, by wyja

ś

ni

ć

 powszechne ci

ąŜ

enie; był jednak na tyle 

Strona 20 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

ostro

Ŝ

ny i skromny, 

Ŝ

e przyznał, i

Ŝ

 jest to tylko hipoteza, przy której nie nale

Ŝ

ałoby si

ę

 

bez dalszych do

ś

wiadcze

ń

 upiera

ć

. Musz

ę

 wyzna

ć

Ŝ

e losy pogl

ą

dów maj

ą

 w sobie co

ś

 

do

ść

 niezwykłego. Descartes napomkn

ą

ł o teorii powszechnego i wył

ą

cznego działania 

Boga, nie upieraj

ą

c si

ę

 przy niej. Malebranche i inni kartezja

ń

czycy uczynili z niej 

podstaw

ę

 całej swej filozofii. W Anglii jednak nie cieszyła si

ę

 ona uznaniem. Locke, 

Clarke i Cudworth nie zwrócili na ni

ą

 nawet uwagi, zakładaj

ą

c przez cały czas, 

Ŝ

e materia 

posiada rzeczywist

ą

 sił

ę

, chocia

Ŝ

 podrz

ę

dn

ą

 i pochodn

ą

. Jakim sposobem teoria ta 

nabyła takiej przewagi u naszych współczesnych metafizyków?]

Cz

ęść

 II

Spieszmy jednak do konkluzji tego dowodzenia, które i tak ju

Ŝ

 ci

ą

gnie si

ę

 zbyt długo. 

Daremnie szukali

ś

my idei siły czy te

Ŝ

 koniecznego zwi

ą

zku wsz

ę

dzie tam, gdzie mo

Ŝ

na 

by si

ę

 dopatrywa

ć

 jej 

ź

ródeł. Okazuje si

ę

Ŝ

e bez wzgl

ę

du na to, jak gruntownie 

podchodzimy do rzeczy, w odosobnionych przypadkach działania ciał wykry

ć

 mo

Ŝ

emy 

wył

ą

cznie nast

ę

powanie jednego zjawiska po drugim, nigdy natomiast nie jeste

ś

my w 

stanie uchwyci

ć

 siły czy mocy, dzi

ę

ki której przyczyna działa, ani zwi

ą

zku mi

ę

dzy 

przyczyn

ą

 a jej domniemanym skutkiem. Na tak

ą

 sam

ą

 trudno

ść

 natrafiamy równie

Ŝ

 i 

wtedy, gdy rozpatrujemy oddziaływanie umysłu na ciało; widzimy mianowicie, 

Ŝ

e ruch 

ciała nast

ę

puje po akcie woli, nie jeste

ś

my jednak w stanie dostrzec czy te

Ŝ

 poj

ąć

 w

ę

zła, 

który wi

ą

załby ruch z aktem woli, ani energii, dzi

ę

ki której umysł wytwarza ów skutek. 

Władza woli nad własnymi jej zdolno

ś

ciami i ideami nie jest ani odrobin

ę

 bardziej 

zrozumiała. Tak wi

ę

c w ogóle w całym wszech

ś

wiecie nie wyst

ę

puje ani jeden przypadek 

zwi

ą

zku, który mogliby

ś

my uchwyci

ć

. Wszystkie zjawiska ukazuj

ą

 si

ę

 nam jako 

całkowicie niezale

Ŝ

ne i odr

ę

bne. Jedno nast

ę

puje po drugim, ale jakiego

ś

 w

ę

zła mi

ę

dzy 

nimi nie udaje si

ę

 zaobserwowa

ć

. Wydaj

ą

 si

ę

 poł

ą

czone, lecz nigdy zwi

ą

zane. A 

poniewa

Ŝ

 nie mo

Ŝ

emy mie

ć

 idei tego, co nigdy nie było nam dane ani w postrzeganiu 

zewn

ę

trznym, ani w wewn

ę

trznym odczuciu - to wydaje si

ę

 wynika

ć

 st

ą

d konieczna 

konkluzja, 

Ŝ

e idei zwi

ą

zku czy te

Ŝ

 siły nie mamy w ogóle i 

Ŝ

e wyrazy te s

ą

 całkowicie 

pozbawione sensu, czy to gdy posługujemy si

ę

 nimi w rozumowaniu filozoficznym, czy w 

Ŝ

yciu powszednim.

(...) Gdy jednak pewien rodzaj zjawisk zawsze, we wszystkich wypadkach, wyst

ę

pował w 

poł

ą

czeniu z innym, nie wahamy si

ę

 przepowiada

ć

 jednego z nich, gdy pojawia si

ę

 

drugie i posługiwa

ć

 rozumowaniem, które jedyne zdolne jest upewni

ć

 nas o faktach i 

istnieniu. Jedno z takich zjawisk nazywamy wtedy przyczyn

ą

, drugie skutkiem

przypuszczamy, 

Ŝ

e zachodzi mi

ę

dzy nimi pewien zwi

ą

zek, 

Ŝ

e w jednym z nich tkwi jaka

ś

 

siła, która nieuchronnie wytwarza drugie, działaj

ą

c w sposób absolutnie niezawodny i 

konieczny.

Okazuje si

ę

 tedy, 

Ŝ

e idea koniecznego zwi

ą

zku mi

ę

dzy zjawiskami powstaje na 

podstawie wi

ę

kszej liczby podobnych do siebie przypadków, w których owe zjawiska 

stale ze sob

ą

 si

ę

 ł

ą

cz

ą

Ŝ

e natomiast nie mo

Ŝ

e nam jej nasun

ąć

 jeden spo

ś

ród takich 

przypadków, cho

ć

by

ś

my rozpatrywali go z wszelkich mo

Ŝ

liwych punktów widzenia i stron. 

W wi

ę

kszej liczbie przypadków nie ma jednak

Ŝ

e nic, co by ró

Ŝ

niło ka

Ŝ

dy z nich od 

ka

Ŝ

dego z przypadków pojedynczych; s

ą

 one z zało

Ŝ

enia dokładnie do siebie podobne, z 

wyj

ą

tkiem tej tylko okoliczno

ś

ci, 

Ŝ

e umysł po powtórzeniu si

ę

 przypadków podobnych 

staje si

ę

 wskutek przyzwyczajenia skłonny na widok jednego zjawiska oczekiwa

ć

 tego, 

które tamtemu stale towarzyszy, i wierzy

ć

, i

Ŝ

 zaistnieje ono rzeczywi

ś

cie. Ten wi

ę

zwi

ą

zek, który umysł nasz czuje, to nawykowe przenoszenie si

ę

 wyobra

ź

ni z jednego 

przedmiotu na drugi, który tamtemu stale towarzyszy - oto owo odczucie, oto impresja, 
na podstawie której tworzymy ide

ę

 siły czy koniecznego zwi

ą

zku. Niczego wi

ę

cej tu nie 

ma. (...)

Strona 21 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

(...) Podobne przedmioty ł

ą

cz

ą

 si

ę

 zawsze z podobnymi. Tego uczy nas do

ś

wiadczenie. 

Zgodnie zatem z tym do

ś

wiadczeniem mo

Ŝ

na zdefiniowa

ć

 przyczyn

ę

 jako przedmiot, po 

którym nast

ę

puje przedmiot inny, przy czym po wszystkich przedmiotach podobnych do 

pierwszego nast

ę

puj

ą

 przedmioty podobne do drugiego; albo innymi słowy: przy czym, 

gdyby nie było przedmiotu pierwszego, drugi nie mógłby był istnie

ć

. Pojawienie si

ę

 

przyczyny naprowadza umysł zawsze, na zasadzie nawykowego przej

ś

cia, na ide

ę

 

skutku. Tego równie

Ŝ

 uczy nas do

ś

wiadczenie. Mo

Ŝ

na tedy zgodnie z tym 

do

ś

wiadczeniem utworzy

ć

 inn

ą

 definicj

ę

 przyczyny i nazwa

ć

 j

ą

 przedmiotem, po którym 

nast

ę

puje przedmiot inny, a którego pojawienie si

ę

 naprowadza zawsze nasz

ą

 my

ś

l na 

ten inny przedmiot. Chocia

Ŝ

 jednak obydwie te definicje opieraj

ą

 si

ę

 na okoliczno

ś

ciach 

wzgl

ę

dem przyczyny obcych - brakowi temu nie mo

Ŝ

na zaradzi

ć

 ani te

Ŝ

 doj

ść

 do jakiej

ś

 

definicji doskonalszej, uwydatniaj

ą

cej w przyczynie ten moment, który stanowi o jej 

zwi

ą

zku ze skutkiem. Nie mamy 

Ŝ

adnej idei tego zwi

ą

zku ani nawet jasnego wyobra

Ŝ

enia 

o tym, co wła

ś

ciwie pragniemy wiedzie

ć

, gdy usiłujemy wyrobi

ć

 sobie jakie

ś

 o nim 

poj

ę

cie. Mówimy np., 

Ŝ

e drganie tej oto struny jest przyczyn

ą

 tego oto d

ź

wi

ę

ku. Có

Ŝ

 

jednak mamy na my

ś

li, wypowiadaj

ą

c to twierdzenie? Albo to, 

Ŝ

e po okre

ś

lonym drganiu 

nast

ę

puje okre

ś

lony d

ź

wi

ę

k i 

Ŝ

e po wszystkich podobnych drganiach nast

ę

powały 

podobne d

ź

wi

ę

ki, albo 

Ŝ

e po okre

ś

lonym drganiu nast

ę

puje okre

ś

lony d

ź

wi

ę

k i 

Ŝ

e w 

momencie pojawienia si

ę

 pierwszego zjawiska umysł wyprzedza zmysły, tworz

ą

natychmiast ide

ę

 zjawiska drugiego. Mo

Ŝ

emy rozpatrywa

ć

 stosunek przyczyny i skutku z 

któregokolwiek z tych dwóch punktów widzenia; poza tym jednak 

Ŝ

adnej jego idei nie 

mamy. [W my

ś

l tych wyja

ś

nie

ń

 i definicji idea siły jest równie wzgl

ę

dna jak idea 

przyczyny: obie odniesione s

ą

 do skutku, czyli jakiego

ś

 zjawiska stale ł

ą

cz

ą

cego si

ę

 z 

poprzednim. Rozwa

Ŝ

aj

ą

nieznany moment zjawiska, normuj

ą

cy i okre

ś

laj

ą

cy stopie

ń

 lub 

wielko

ść

 jego skutku, nazywamy go jego sił

ą

. Zgodnie z tym wszyscy uczeni przyjmuj

ą

Ŝ

e skutek jest miar

ą

 siły. Wszak gdyby mieli jak

ąś

 ide

ę

 siły samej w sobie, dlaczego nie 

mogliby jej samej w sobie mierzy

ć

? Sporu, czy energia ciała b

ę

d

ą

cego w ruchu jest 

proporcjonalna do jego pr

ę

dko

ś

ci, czy te

Ŝ

 do kwadratu jego pr

ę

dko

ś

ci - sporu tego, 

mówi

ę

, nie trzeba by rozstrzyga

ć

, porównuj

ą

c ze sob

ą

 skutki w równych i ró

Ŝ

nych 

odcinkach czasu, lecz mo

Ŝ

na by to uczyni

ć

 drog

ą

 bezpo

ś

redniego pomiaru i porównania. 

(...)]

Powtórzmy wi

ę

c pokrótce wywody tego rozdziału. Ka

Ŝ

da idea jest kopi

ą

 jakiej

ś

 

poprzedzaj

ą

cej j

ą

 impresji czy uczucia (sentiment), a gdzie nie da si

ę

 takiej impresji 

odnale

źć

, tam z pewno

ś

ci

ą

 idei nie ma. W 

Ŝ

adnym z osobna wzi

ę

tym przypadku 

działania ciał lub umysłów nie ma nic, co wytwarzałoby jak

ąś

 impresj

ę

, a przeto mogło 

nasun

ąć

 ide

ę

 siły czy koniecznego zwi

ą

zku. Gdy jednak zachodzi wi

ę

ksza ilo

ść

 

przypadków jednakowych (uniform), a po takich samych zjawiskach nast

ę

puje zawsze to 

samo - zaczynamy my

ś

le

ć

 o przyczynie i zwi

ą

zku. Doznajemy wtedy nowej impresji, 

czujemy nowe uczucie (we feel a new sentiment), a mianowicie nawykowe zwi

ą

zanie (

customary connection) w my

ś

li lub wyobra

ź

ni jednego zjawiska z innym, które mu stale 

towarzyszy. To wła

ś

nie uczucie jest pierwowzorem idei, której poszukujemy. Skoro 

bowiem idea ta powstaje na podstawie wi

ę

kszej ilo

ś

ci podobnych do siebie przypadków, 

a nie powstaje na podstawie 

Ŝ

adnego przypadku pojedynczego, przeto 

ź

ródłem jej musi 

by

ć

 to, czym wi

ę

ksza ilo

ść

 przypadków ró

Ŝ

ni si

ę

 od ka

Ŝ

dego przypadku wzi

ę

tego z 

osobna. Jedyna jednak ró

Ŝ

nica mi

ę

dzy nimi polega na owym nawykowym zwi

ą

zaniu, 

czyli nawykowym przenoszeniu si

ę

 wyobra

ź

ni. Pod ka

Ŝ

dym innym wzgl

ę

dem s

ą

 one do 

siebie podobne. Pierwszy, jaki widzieli

ś

my, przypadek ruchu przeniesionego przez 

zderzenie si

ę

 dwóch kul bilardowych (by powróci

ć

 do przykładu, który rzecz doskonale 

obja

ś

nia) jest zupełnie podobny do przypadków, które widujemy teraz; ró

Ŝ

nic

ę

 stanowi 

tylko to, 

Ŝ

e za pierwszym razem nie mogli

ś

my z jednego zjawiska wyprowadzi

ć

 wniosku 

o drugim, co mo

Ŝ

emy zrobi

ć

 obecnie, po tak długim jednostajnym do

ś

wiadczeniu 

(uniform experience). (...)

Strona 22 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Rozdział VIII 

 

O WOLNO

Ś

CI I KONIECZNO

Ś

CI 

Mo

Ŝ

na by nie bez racji oczekiwa

ć

Ŝ

e w kwestiach, roztrz

ą

sanych i dyskutowanych z 

wielk

ą

 zawzi

ę

to

ś

ci

ą

 od chwili powstania nauk i filozofii, strony dyskutuj

ą

ce powinny si

ę

 

były zgodzi

ć

 przynajmniej co do znaczenia poszczególnych terminów i 

Ŝ

e w ci

ą

gu dwóch 

tysi

ę

cy lat powinni

ś

my byli w naszych badaniach zdoby

ć

 si

ę

 na to, by przej

ść

 od słów do 

rzeczywistego przedmiotu sporu. Jak

Ŝ

e bowiem łatw

ą

 rzecz

ą

 mo

Ŝ

e wydawa

ć

 si

ę

 

ś

cisłe 

zdefiniowanie u

Ŝ

ytych w rozumowaniu wyrazów i zaj

ę

cie si

ę

 w dalszym ci

ą

gu 

rozpatrywaniem i rozbiorem tych definicji, a nie pustych d

ź

wi

ę

ków. Przypatrzywszy si

ę

 

jednak całej sprawie bli

Ŝ

ej, b

ę

dziemy skłonni doj

ść

 do zgoła odmiennych wniosków. Z 

samego faktu, 

Ŝ

e pewien spór długo si

ę

 toczył i dot

ą

d pozostaje nierozstrzygni

ę

ty, 

mo

Ŝ

na si

ę

 domy

ś

li

ć

Ŝ

e w sposobie wyra

Ŝ

ania si

ę

 zachodzi tu jaka

ś

 niejednoznaczno

ść

 i 

Ŝ

e strony dyskutuj

ą

ce ł

ą

cz

ą

 ró

Ŝ

ne idee z wyrazami, którymi si

ę

 w sporze posługuj

ą

Skoro bowiem przyjmujemy, 

Ŝ

e władze umysłu s

ą

 z natury rzeczy u wszystkich jednostek 

jednakowe - inaczej wzajemne przekonywanie si

ę

 i dysputy musiałyby by

ć

 najzupełniej 

bezowocne - to gdyby ludzie z wypowiadanymi wyrazami ł

ą

czyli jednakowe idee, byłoby 

niepodobie

ń

stwem, by przez tak długie lata dochodzili w tej samej sprawie do ró

Ŝ

nych 

pogl

ą

dów, zwłaszcza 

Ŝ

e informuj

ą

 si

ę

 wzajemnie o swoich zapatrywaniach i 

Ŝ

e ka

Ŝ

da ze 

stron stara si

ę

 wszelkimi sposobami o argumenty, które by jej przyniosły zwyci

ę

stwo nad 

przeciwnikiem. Co prawda, gdy ludzie próbuj

ą

 dyskutowa

ć

 o zagadnieniach le

Ŝą

cych 

całkowicie poza zasi

ę

giem ludzkich mo

Ŝ

liwo

ś

ci poznawczych, jak np. problem pocz

ą

tków 

bytu lub organizacji 

ś

wiata czystych inteligencji czyli duchów - mog

ą

 przez długie lata 

przelewa

ć

 z pustego w pró

Ŝ

ne, nie dochodz

ą

c do 

Ŝ

adnego wyniku. Gdy jednak chodzi o 

zagadnienia le

Ŝą

ce w sferze 

Ŝ

ycia i do

ś

wiadczenia, to narzuca si

ę

 my

ś

l, 

Ŝ

rozstrzygni

ę

cie sporów odwleka si

ę

 tak bardzo jedynie wskutek niejednoznaczno

ś

ci 

pewnych wyrazów, która utrzymuje mi

ę

dzy przeciwnikami ci

ą

gły dystans i nie pozwala im 

zetrze

ć

 si

ę

 wr

ę

cz.

Tak wła

ś

nie miała si

ę

 rzecz z roztrz

ą

sanym od tak dawna zagadnieniem wolno

ś

ci i 

konieczno

ś

ci; a miała si

ę

 tak do tego stopnia, 

Ŝ

e, je

ś

li nie bardzo si

ę

 myl

ę

, wszyscy 

ludzie, zarówno uczeni, jak nieuczeni, w sprawie tej, jak to zobaczymy, zawsze byli 
jednego zdania i 

Ŝ

e kilka jasnych definicji byłoby natychmiast zako

ń

czyło cały spór. 

Kwesti

ę

 t

ę

 zreszt

ą

 tak dalece nicowano na wszystkie strony i wtr

ą

ciła ona filozofów w taki 

labirynt pogmatwanej sofistyki, 

Ŝ

e nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby rozs

ą

dny 

czytelnik dbał o swój spokój na tyle, i

Ŝ

 pozostałby głuchy na propozycj

ę

 zaj

ę

cia si

ę

 

zagadnieniem, po którym nie mo

Ŝ

e si

ę

 spodziewa

ć

 ani nauki, ani zabawy. Proponowany 

jednak tutaj sposób argumentowania mo

Ŝ

e zdoła na nowo pobudzi

ć

 jego uwag

ę

; wszak 

jest on mniej utarty, pozwala si

ę

 spodziewa

ć

 pewnego cho

ć

by rodzaju rozstrzygni

ę

cia 

sporu i zbytnio nie zakłóci spokoju czytelnika zawiłym i niejasnym rozumowaniem.

Spodziewam si

ę

 tedy wykaza

ć

Ŝ

e w pogl

ą

dach i na konieczno

ść

, i na wolno

ść

 - je

ś

li 

nadaje si

ę

 tym wyrazom jakie

ś

 sensowne znaczenie - wszyscy ludzie zawsze si

ę

 ze sob

ą

 

zgadzali, a cały spór toczył si

ę

 dot

ą

d wył

ą

cznie o słowa. Zaczniemy od rozbioru doktryny 

konieczno

ś

ci. (...)

Wydaje si

ę

 rzecz

ą

 oczywist

ą

Ŝ

e gdyby sceneria przyrody zmieniała si

ę

 ustawicznie w 

taki sposób, i

Ŝ

 nie byłoby dwóch zjawisk do siebie podobnych, lecz ka

Ŝ

dy przedmiot 

byłby czym

ś

 zupełnie nowym, niepodobnym do niczego, co widzieli

ś

my przedtem - nie 

byliby

ś

my nigdy ani w przybli

Ŝ

eniu doszli do idei konieczno

ś

ci czy zwi

ą

zku ł

ą

cz

ą

cego 

tego rodzaju przedmioty. W takich warunkach mogliby

ś

my powiedzie

ć

Ŝ

e jeden 

przedmiot czy te

Ŝ

 jedno zjawisko nast

ę

puje po drugim, nie za

ś

Ŝ

e jedno wywołuje 

drugie. Stosunek przyczyny i skutku musiałby rodzajowi ludzkiemu by

ć

 zupełnie 

nieznany. Wnioskowanie i rozumowanie o działaniach przyrody stałoby si

ę

 niemo

Ŝ

liwe, a 

jedynymi drogami, którymi wiedza o rzeczywistym istnieniu czegokolwiek mogłaby 

Strona 23 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

dotrze

ć

 do umysłu, pozostałyby zmysły i pami

ęć

. Zatem idea konieczno

ś

ci i 

przyczynowo

ś

ci ma swoje 

ź

ródło wył

ą

cznie w widocznej w działaniach przyrody 

jednostajno

ś

ci (uniformity); przedmioty podobne stale si

ę

 tu ze sob

ą

 ł

ą

cz

ą

, a 

przyzwyczajenie urabia umysł tak, i

Ŝ

 z istnienia jednego przedmiotu wnioskuje si

ę

 o 

istnieniu drugiego. Na tych dwóch momentach polega cała konieczno

ść

, któr

ą

 

przypisujemy materii. Poza stałym poł

ą

czeniem przedmiotów podobnych i wynikaj

ą

cym 

stad wnioskowaniem z jednego o drugim nie mamy 

Ŝ

adnego w ogóle poj

ę

cia 

konieczno

ś

ci ani zwi

ą

zku. (...)

Co si

ę

 tyczy momentu pierwszego, tj. stałego i regularnego poł

ą

czenia zjawisk 

podobnych, zadowol

ą

 nas mo

Ŝ

e nast

ę

puj

ą

ce uwagi: Istnieje powszechna zgoda, 

Ŝ

czyny ludzkie, bez wzgl

ę

du na kraj i czasy, znamionuje wielka jednostajno

ść

 i 

Ŝ

e natura 

ludzka pozostaje zawsze co do swych pierwiastków (principles) i działa

ń

 taka sama. Te 

same motywy wywołuj

ą

 zawsze te same czyny, te same skutki wynikaj

ą

 z tych samych 

przyczyn. Ambicja, sk

ą

pstwo, samolubstwo, pró

Ŝ

no

ść

, przyja

źń

, szlachetno

ść

, duch 

obywatelski - uczucia te, splataj

ą

c si

ę

 w rozmaitych proporcjach i przenikaj

ą

społecze

ń

stwo, były od pocz

ą

tku 

ś

wiata i s

ą

 do tej chwili 

ź

ródłem wszystkich czynów i 

przedsi

ę

wzi

ęć

 w dziejach ludzko

ś

ci. Chcecie pozna

ć

 uczucia, skłonno

ś

ci i sposób 

Ŝ

ycia 

Greków i Rzymian? Przypatrzcie si

ę

 dobrze usposobieniu i post

ę

powaniu Francuzów i 

Anglików; nie mo

Ŝ

na bardzo zbł

ą

dzi

ć

, przenosz

ą

c na narody dawniejsze wi

ę

kszo

ść

 

spostrze

Ŝ

e

ń

, które dotycz

ą

 pó

ź

niejszych. Ludzie s

ą

 tak dalece, bez wzgl

ę

du na czas i 

miejsce, tacy sami, 

Ŝ

e historia nie powie nam w tej materii nic nowego ani niezwykłego. 

Główny jej po

Ŝ

ytek polega wył

ą

cznie na tym, 

Ŝ

e wykrywa ona stałe i powszechne 

pierwiastki natury ludzkiej, ukazuj

ą

c człowieka w najró

Ŝ

norodniejszych okoliczno

ś

ciach i 

warunkach, i 

Ŝ

e dostarcza materiału, na podstawie którego mo

Ŝ

emy obserwowa

ć

 i 

poznawa

ć

 trwałe mechanizmy post

ę

powania i zachowania si

ę

 ludzi. Te opowiadania o 

wojnach, intrygach, walkach stronnictw i rewolucjach s

ą

 zbiorami tylu

Ŝ

 do

ś

wiadcze

ń

, za 

pomoc

ą

 których polityk albo filozof ustala zasady swej nauki, podobnie jak fizyk lub 

przyrodnik zapoznaje si

ę

 z natur

ą

 ro

ś

lin, minerałów albo innych przedmiotów 

zewn

ę

trznych dzi

ę

ki do

ś

wiadczeniom, które gromadzi. A podobie

ń

stwo mi

ę

dzy ziemi

ą

wod

ą

 i innymi 

Ŝ

ywiołami, którymi zajmowali si

ę

 Arystoteles i Hipokrates, a t

ą

 ziemi

ą

wod

ą

 etc., które obserwujemy obecnie - otó

Ŝ

 podobie

ń

stwo mi

ę

dzy tymi rzeczami nie jest 

bynajmniej wi

ę

ksze ni

Ŝ

 podobie

ń

stwo mi

ę

dzy lud

ź

mi opisanymi przez Polibiusza i Tacyta 

a tymi, którzy dzisiaj rz

ą

dz

ą

 

ś

wiatem. (...)

Dlatego to do

ś

wiadczenie, nabyte w długim 

Ŝ

yciu i dzi

ę

ki ró

Ŝ

norodno

ś

ci zaj

ęć

 i 

otoczenia, jest tak po

Ŝ

yteczne dla poznania zasad natury ludzkiej i regulowania zarówno 

naszego przyszłego post

ę

powania, jak i bada

ń

 naukowych. Dzi

ę

ki takiemu 

przewodnictwu wznosimy si

ę

 od poznania czynów, słów, a nawet gestów człowieka do 

poznania jego skłonno

ś

ci i motywów; i na odwrót, znaj

ą

c jego motywy i skłonno

ś

ci, 

dochodzimy do zrozumienia jego czynów. (...)

Nie nale

Ŝ

y si

ę

 jednak spodziewa

ć

, by taka jednostajno

ść

 w post

ę

powaniu ludzkim miała 

doprowadzi

ć

 do tego, i

Ŝ

 wszyscy ludzie w takich samych warunkach zachowywaliby si

ę

 

zawsze dokładnie w ten sam sposób, bez wzgl

ę

du na ró

Ŝ

norodno

ść

 charakterów, 

upodoba

ń

 i pogl

ą

dów. Takiej jednostajno

ś

ci w ka

Ŝ

dym szczególe nie znajdujemy nigdzie 

w przyrodzie. Wprost przeciwnie, obserwuj

ą

c rozmaito

ść

 post

ę

powania rozmaitych ludzi, 

dochodzimy na tej podstawie do znacznej rozmaito

ś

ci zasad, zakładaj

ą

cych z reguły 

pewien stopie

ń

 jednostajno

ś

ci i prawidłowo

ś

ci. (...)

Tak na przykład, gdy zwykłe objawy fizycznego zdrowia i choroby nie odpowiadaj

ą

 

naszym oczekiwaniom, gdy lekarstwa nie działaj

ą

 tak jak zazwyczaj, gdy taka czy inna 

przyczyna wywołuje nieprawidłowe skutki, filozof i lekarz nie dziwi

ą

 si

ę

 temu ani te

Ŝ

 nie 

s

ą

 skłonni zaprzeczy

ć

 w ogóle konieczno

ś

ci i jednostajno

ś

ci praw, które rz

ą

dz

ą

 

organizmem istot 

Ŝ

ywych. Wiedz

ą

 oni, 

Ŝ

e ciało ludzkie jest wielce skomplikowan

ą

 

Strona 24 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

maszyn

ą

Ŝ

e drzemie w nim wiele ukrytych sił zupełnie naszemu pojmowaniu 

niedost

ę

pnych, 

Ŝ

e musi nam si

ę

 ono w swych działaniach cz

ę

sto przedstawia

ć

 jako 

nader niepewne i 

Ŝ

e przeto nieprawidłowe skutki objawiaj

ą

ce si

ę

 na zewn

ą

trz nie mog

ą

 

dowodzi

ć

, jakoby w jego wewn

ę

trznych czynno

ś

ciach i stanach prawa przyrody nie były 

zachowane z najwy

Ŝ

sz

ą

 dokładno

ś

ci

ą

.

Je

Ŝ

eli filozof jest konsekwentny, zastosuje to samo rozumowanie do post

ę

powania i 

aktów woli istot rozumnych. Najdalej odbiegaj

ą

ce od normy, najbardziej nieoczekiwane 

postanowienia ludzkie mog

ą

 by

ć

 cz

ę

sto zrozumiałe dla osób, które dokładnie znaj

ą

 

charakter i sytuacj

ę

 tego, kto postanowienie takie podj

ą

ł. Człowiek o usposobieniu 

uprzejmym odpowiada opryskliwie: otó

Ŝ

 bol

ą

 go z

ę

by albo te

Ŝ

 nie jadł obiadu. Osobnik z 

natury ospały objawia w zachowaniu niezwykłe o

Ŝ

ywienie: otó

Ŝ

 spotkał go 

niespodziewanie jaki

ś

 szcz

ęś

liwy przypadek. A gdy nawet jakiego

ś

 post

ę

pku, jak si

ę

 to 

niekiedy zdarza, nie mo

Ŝ

e szczegółowo wytłumaczy

ć

 ani sama osoba działaj

ą

ca, ani te

Ŝ

 

nikt inny, to wiemy przecie

Ŝ

 na ogół, 

Ŝ

e charakter ludzki jest do pewnego stopnia 

zmienny i nierówny. Jest to poniek

ą

d stałe znami

ę

 natury ludzkiej, chocia

Ŝ

 szczególniej 

odnosi si

ę

 to do tych osób, które nie maj

ą

c utrwalonych zasad post

ę

powania zachowuj

ą

 

si

ę

 z reguły w sposób kapry

ś

ny i chwiejny. Wewn

ę

trzne zasady i pobudki mog

ą

 działa

ć

 w 

sposób jednostajny, mimo owych pozornych nieprawidłowo

ś

ci; tak samo jak wiatry, 

deszcze, chmury i inne zmiany pogody podlegaj

ą

, jak przypuszczamy, stałym zasadom, 

chocia

Ŝ

 niełatwo wykrywa je ludzka przenikliwo

ść

. (...)

Wzajemna zale

Ŝ

no

ść

 ludzi jest we wszystkich zwi

ą

zkach społecznych tak wielka, 

Ŝ

e nie 

ma prawie czynno

ś

ci ludzkiej zupełnie w sobie zamkni

ę

tej lub wykonywanej bez 

Ŝ

adnego 

wzgl

ę

du na czynno

ś

ci innych, niezb

ę

dne do tego, by osi

ą

gn

ę

ła ona w pełni cel, do 

którego zmierza działaj

ą

cy. Najubo

Ŝ

szy, w pojedynk

ę

 pracuj

ą

cy rzemie

ś

lnik spodziewa 

si

ę

 przynajmniej opieki władzy, która by mu zapewniała korzystanie z owoców jego 

pracy. Spodziewa si

ę

 tak

Ŝ

e, 

Ŝ

e znajdzie nabywców, gdy wyniesie swój towar na targ i 

zaofiaruje go za odpowiedni

ą

 cen

ę

, oraz 

Ŝ

e za pieni

ą

dze, które zarobi, potrafi skłoni

ć

 

innych, by go zaopatrzyli we wszystko, czego potrzebuje do 

Ŝ

ycia. (...) Krótko mówi

ą

c, 

wnioskowanie oparte na do

ś

wiadczeniu i rozumowanie dotycz

ą

ce post

ę

powania innych 

ludzi przenika tak dalece 

Ŝ

ycie ludzkie, i

Ŝ

 nie ma chwili, w której by si

ę

 nim nie posługiwał 

ka

Ŝ

dy człowiek, o ile nie 

ś

pi. Czy

Ŝ

 wi

ę

c nie mamy racji twierdz

ą

c, 

Ŝ

e wszyscy ludzie 

zawsze si

ę

 zgadzali z teori

ą

 konieczno

ś

ci w tym znaczeniu, w którym okre

ś

lili

ś

my j

ą

 i 

wyja

ś

nili powy

Ŝ

ej?

I filozofowie nie 

Ŝ

ywili w tym wzgl

ę

dzie nigdy pogl

ą

du odmiennego od ogółu ludzi. (...) 

Wydaje si

ę

 zatem prawie niepodobie

ń

stwem, by mo

Ŝ

na było wzi

ąć

 si

ę

 do jakiejkolwiek 

nauki albo działalno

ś

ci praktycznej, nie uznaj

ą

c teorii konieczno

ś

ci i owego 

wnioskowania z motywów o czynno

ś

ciach zale

Ŝ

nych od woli, z cech człowieka - o jego 

post

ę

powaniu. (...)

Cz

ę

sto nad tym si

ę

 zastanawiałem, co by mogło by

ć

 powodem, 

Ŝ

e ludzie, chocia

Ŝ

 

powszechnie w całym swym post

ę

powaniu i rozumowaniu godz

ą

 si

ę

 bez wahania z 

teori

ą

 konieczno

ś

ci, objawiaj

ą

 mimo to tak

ą

 niech

ęć

, gdy chodzi o uznanie jej w słowach 

i w ka

Ŝ

dej epoce okazuj

ą

 si

ę

 skłonni wyznawa

ć

 raczej pogl

ą

d przeciwny. Mo

Ŝ

na to, jak 

s

ą

dz

ę

, wytłumaczy

ć

 w sposób nast

ę

puj

ą

cy: Badaj

ą

c działania ciał i wywoływanie 

skutków przez przyczyny, przekonujemy si

ę

Ŝ

e wszystkie nasze władze poznawcze nie 

s

ą

 w stanie naszej wiedzy o tym stosunku posun

ąć

 poza stwierdzenie, 

Ŝ

e poszczególne 

przedmioty stale si

ę

 ze sob

ą

 ł

ą

cz

ą

 

Ŝ

e umysł nawykowo przechodzi od zjawienia si

ę

 

jednego przedmiotu do prze

ś

wiadczenia o istnieniu drugiego. Chocia

Ŝ

 jednak ostateczny 

ów wniosek, konstatuj

ą

cy ułomno

ść

 wiedzy ludzkiej, jest rezultatem naj

ś

ci

ś

lejszego 

rozbioru tej kwestii, ludzie mimo to nader skłonni s

ą

 wierzy

ć

Ŝ

e wnikaj

ą

 gł

ę

biej w siły 

przyrody i spostrzegaj

ą

 co

ś

 w rodzaju koniecznego zwi

ą

zku pomi

ę

dzy przyczyn

ą

 a 

skutkiem. Gdy natomiast zwróciwszy my

ś

l ku czynno

ś

ciom własnego umysłu, zwi

ą

zku 

Strona 25 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

takiego pomi

ę

dzy pobudk

ą

 a czynem nie czuj

ą

, gotowi s

ą

 na tej podstawie 

przypuszcza

ć

Ŝ

e istnieje ró

Ŝ

nica mi

ę

dzy skutkami wynikaj

ą

cymi z sił materialnych, a 

skutkami wywołanymi przez my

ś

l i rozum. Doszedłszy natomiast raz do przekonania, 

Ŝ

Ŝ

adnego rodzaju zwi

ą

zku przyczynowym nie wiemy nic prócz tego, 

Ŝ

e przedmioty stale 

si

ę

 ze sob

ą

 ł

ą

cz

ą

, i 

Ŝ

e w 

ś

lad za tym umysł z jednego wnioskuje o drugim, oraz widz

ą

c, 

Ŝ

e te dwie rzeczy, jak si

ę

 powszechnie uwa

Ŝ

a, dotycz

ą

 tak

Ŝ

e działa

ń

 zale

Ŝ

nych od woli, 

łatwiej mo

Ŝ

e damy si

ę

 nakłoni

ć

 do tego, by przyzna

ć

 wszystkim przyczynom jedn

ą

 i t

ę

 

sam

ą

 konieczno

ść

. A chocia

Ŝ

 rozumowanie to, przypisuj

ą

c decyzjom woli konieczno

ść

sprzeciwia si

ę

 systemom wielu filozofów, zobaczymy po namy

ś

le, 

Ŝ

e owi filozofowie nie 

zgadzaj

ą

 si

ę

 z nim tylko w słowach, a nie w swym prawdziwym przekonaniu. 

Konieczno

ś

ci tak rozumianej, jak rozumiemy j

ą

 tutaj, 

Ŝ

aden filozof nigdy dot

ą

d jeszcze 

nie odrzucał i, jak s

ą

dz

ę

, nigdy nie b

ę

dzie mógł odrzuci

ć

. Mo

Ŝ

e jedynie utrzymywa

ć

Ŝ

e w 

działaniach materii umysł potrafi spostrzec mi

ę

dzy przyczyn

ą

 i skutkiem jaki

ś

 gł

ę

bszy 

zwi

ą

zek, który nie wyst

ę

puje w zale

Ŝ

nych od woli działaniach istot rozumnych. Czy tak 

jest czy te

Ŝ

 nie jest, o tym mo

Ŝ

e rozstrzygn

ąć

 jedynie zbadanie sprawy; obowi

ą

zek 

uzasadnienia tego stanowiska spada na filozofów, którzy je głosz

ą

, w tym za

ś

 celu 

powinni oni zdefiniowa

ć

 lub opisa

ć

 t

ę

 konieczno

ść

 i wskaza

ć

 j

ą

 nam w działaniach 

przyczyn materialnych.

Wydawałoby si

ę

 istotnie, 

Ŝ

e ludzie przyst

ę

puj

ą

 do zagadnienia wolno

ś

ci i konieczno

ś

ci z 

niewła

ś

ciwej strony, rozpoczynaj

ą

c od rozpatrywania władz duszy, wpływu rozumu i 

czynno

ś

ci woli. Niechaj si

ę

 naprzód zajm

ą

 rozbiorem sprawy prostszej, mianowicie 

działaniem ciał i martwej, nierozumnej materii, i niechaj spróbuj

ą

, czy w tej dziedzinie 

potrafi

ą

 sobie utworzy

ć

 ide

ę

 przyczynowo

ś

ci i konieczno

ś

ci innej ni

Ŝ

 ta, która polega na 

stałym poł

ą

czeniu przedmiotów i na id

ą

cym w 

ś

lad za tym wnioskowaniu umysłu z 

jednego przedmiotu o innym. Je

Ŝ

eli momenty te s

ą

 naprawd

ę

 wszystkim, co składa si

ę

 

na konieczno

ść

, któr

ą

 poznajemy w 

ś

wiecie materialnym, i je

Ŝ

eli wszyscy si

ę

 godz

ą

Ŝ

tak samo si

ę

 dzieje w przypadku działa

ń

 umysłu, dyskusja dobiegła ko

ń

ca; a 

przynajmniej trzeba j

ą

 odt

ą

d uwa

Ŝ

a

ć

 za czysto słown

ą

. (...)

Ale id

ź

my dalej w tej próbie pogodzenia przeciwnych stanowisk w kwestii wolno

ś

ci i 

konieczno

ś

ci - najbardziej spornej kwestii metafizyki, tej najbardziej spornej z nauk. Nie 

trzeba b

ę

dzie wielu słów, by dowie

ść

Ŝ

e ludzie powszechnie zgadzali si

ę

 ze sob

ą

 

zarówno w pogl

ą

dzie na wolno

ść

, jak i w pogl

ą

dzie na konieczno

ść

, i 

Ŝ

e przeto cały spór 

na ten temat był dot

ą

d czysto słowny. Có

Ŝ

 bowiem rozumiemy przez wolno

ść

, kiedy 

u

Ŝ

ywamy tego słowa w stosunku do działa

ń

 zale

Ŝ

nych od woli? Z pewno

ś

ci

ą

 nie chcemy 

przez to powiedzie

ć

, jakoby działania były tak lu

ź

no powi

ą

zane z pobudkami, 

skłonno

ś

ciami i okoliczno

ś

ciami, i

Ŝ

by nie wypływały z nich w sposób do pewnego stopnia 

jednostajny, i by jedne nie dawały podstaw do wnioskowa

ń

 pozwalaj

ą

cych konkludowa

ć

 

o istnieniu drugich. S

ą

 to bowiem niew

ą

tpliwe i uznane powszechnie fakty. Przez 

wolno

ść

 mo

Ŝ

emy wi

ę

c jedynie rozumie

ć

 mo

Ŝ

no

ść

 działania lub niedziałania stosownie do 

determinacji woli, co znaczy, 

Ŝ

e je

Ŝ

eli chcemy si

ę

 nie rusza

ć

, mo

Ŝ

emy si

ę

 nie rusza

ć

je

Ŝ

eli chcemy poruszy

ć

 si

ę

, mo

Ŝ

emy i to uczyni

ć

. Otó

Ŝ

 hipotetyczna ta wolno

ść

 

przysługuje według zgodnego i powszechnego zdania wszystkim, którzy nie s

ą

 wi

ę

zieni i 

zakuci w kajdany. Tu wi

ę

c nie ma 

Ŝ

adnej kwestii spornej.

W jakikolwiek sposób definiowaliby

ś

my wolno

ść

, zawsze powinni

ś

my przestrzega

ć

 

dwóch niezb

ę

dnych warunków: po pierwsze

Ŝ

eby definicja była zgodna z niew

ą

tpliwymi 

faktami, po drugie, by pozostawała w zgodzie sama z sob

ą

. Je

Ŝ

eli b

ę

dziemy warunków 

tych przestrzegali, a definicji naszej nadamy form

ę

 zrozumiał

ą

 - to zobaczymy, o czym 

jestem gł

ę

boko przekonany, 

Ŝ

e wszyscy ludzie oka

Ŝą

 si

ę

 co do niej zgodni.

Jest rzecz

ą

 powszechnie uznan

ą

Ŝ

e nie istnieje nic, co by nie miało przyczyny istnienia, i 

Ŝ

e w efekcie 

ś

cisłego rozbioru przypadek okazuje si

ę

 tylko wyrazem negatywnym, nie 

oznaczaj

ą

cym 

Ŝ

adnej realnej siły, która by miała byt rzeczywisty. Istnieje jednak pogl

ą

d, 

Strona 26 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Ŝ

e pewne przyczyny s

ą

 konieczne, a inne konieczne nie s

ą

. Otó

Ŝ

 i korzy

ś

ci definicji. 

Niechaj kto

ś

 zdefiniuje przyczyn

ę

, nie uwzgl

ę

dniaj

ą

c jako elementu definicji koniecznego 

zwi

ą

zku przyczyny ze skutkiem, i niech wyra

ź

nie wska

Ŝ

ź

ródło idei, któr

ą

 definicja 

wyra

Ŝ

a, a ch

ę

tnie dam za wygran

ą

. Je

Ŝ

eli jednak przyj

ąć

 podane powy

Ŝ

ej wyja

ś

nienie 

sprawy, rzecz b

ę

dzie absolutnie niewykonalna. Gdyby przedmioty nie były ze sob

ą

 w 

sposób trwały (regular) poł

ą

czone, nie doszliby

ś

my nigdy do poj

ę

cia przyczyny i skutku; 

za

ś

 efektem tego trwałego poł

ą

czenia jest wnioskowanie rozumu, stanowi

ą

ce jedyny 

uchwytny dla nas rodzaj powi

ą

zania. Ktokolwiek podejmuje si

ę

 zdefiniowa

ć

 przyczyn

ę

 

pomijaj

ą

c te momenty, musi albo posłu

Ŝ

y

ć

 si

ę

 wyrazami niezrozumiałymi, albo 

synonimami wyrazu, który usiłuje zdefiniowa

ć

. Je

Ŝ

eli za

ś

 przyjmuje si

ę

 definicj

ę

 

wspomnian

ą

 powy

Ŝ

ej - wolno

ść

, rozumiana jako przeciwie

ń

stwo nie przymusu, lecz 

konieczno

ś

ci, niczym nie ró

Ŝ

ni si

ę

 od przypadku, który, jak wszyscy zgodnie przyznaj

ą

nie istnieje.

Cz

ęść

 II

Nie ma bardziej rozpowszechnionej, a przecie

Ŝ

 bardziej nagannej metody rozumowania, 

jak stara

ć

 si

ę

 w dyskusjach filozoficznych zbi

ć

 jak

ąś

 hipotez

ę

 utrzymuj

ą

c, i

Ŝ

 

konsekwencje jej s

ą

 niebezpieczne dla religii i moralno

ś

ci. Je

Ŝ

eli pogl

ą

d jaki

ś

 prowadzi 

do niedorzeczno

ś

ci, jest on niew

ą

tpliwie mylny; nie jest jednak jaki

ś

 pogl

ą

d niew

ą

tpliwie 

mylny dlatego, 

Ŝ

e wypływaj

ą

 ze

ń

 niebezpieczne konsekwencje. Takich argumentów 

nale

Ŝ

y wyrzec si

ę

 całkowicie; wszak nie przyczyniaj

ą

 si

ę

 w niczym do wykrycia prawdy, a 

słu

Ŝą

 tylko do tego, by zohydzi

ć

 przeciwnika. Uwag

ę

 t

ę

 wypowiadam całkiem ogólnie, nie 

zamierzaj

ą

c wyci

ą

gn

ąć

 st

ą

Ŝ

adnej korzy

ś

ci dla siebie. Poddaj

ę

 si

ę

 bez zastrze

Ŝ

e

ń

 tego 

rodzaju krytyce i 

ś

miem twierdzi

ć

Ŝ

e koncepcje zarówno konieczno

ś

ci, jak wolno

ś

ci, tak 

jak je powy

Ŝ

ej wyło

Ŝ

yłem, nie tylko s

ą

 z moralno

ś

ci

ą

 zgodne, lecz bezwzgl

ę

dnie 

potrzebne dla jej utrzymania.

Konieczno

ść

 mo

Ŝ

na definiowa

ć

 dwojakim sposobem, stosownie do dwóch okre

ś

le

ń

 

przyczyny, której jest istotn

ą

 cz

ęś

ci

ą

. Polega ona albo na stałym poł

ą

czeniu przedmiotów 

podobnych, albo na wnioskowaniu rozumu z jednego przedmiotu o innym. Otó

Ŝ

 w 

szkołach, na ambonie, w zwykłym wreszcie 

Ŝ

yciu uznaje si

ę

 powszechnie, cho

ć

 

milcz

ą

co, 

Ŝ

e konieczno

ść

 w obu tych znaczeniach (które naprawd

ę

 s

ą

 w gruncie rzeczy 

identyczne) cechuje zjawiska woli; nikt te

Ŝ

 dot

ą

d nie próbował zaprzeczy

ć

Ŝ

e mo

Ŝ

emy 

działania ludzkie czyni

ć

 przedmiotem wniosków i 

Ŝ

e wnioski te opieraj

ą

 si

ę

 na 

do

ś

wiadczeniu wskazuj

ą

cym, i

Ŝ

 podobne do siebie działania ł

ą

cz

ą

 si

ę

 z podobnymi 

pobudkami, skłonno

ś

ciami i okoliczno

ś

ciami. (...)

Jedynym rzeczywistym przedmiotem nienawi

ś

ci lub zemsty jest osoba, czyli istota 

obdarzona my

ś

l

ą

 i 

ś

wiadomo

ś

ci

ą

, a je

Ŝ

eli uczucia te bywaj

ą

 wywoływane przez 

zbrodnicze lub haniebne czyny, dzieje si

ę

 tak tylko dlatego, 

Ŝ

e pozostaj

ą

 z t

ą

 osob

ą

 w 

jakim

ś

 stosunku lub zwi

ą

zku. Czyny z natury rzeczy s

ą

 czym

ś

 ograniczonym w czasie i 

przemijaj

ą

cym, a gdy nie wypływaj

ą

 z jakiej

ś

 przyczyny tkwi

ą

cej w charakterze lub 

usposobieniu osoby, która ich dokonała, nie mog

ą

 ani przynie

ść

 jej zaszczytu, kiedy s

ą

 

dobre, ani niesławy, kiedy s

ą

 złe. Same czyny mog

ą

 by

ć

 naganne, mog

ą

 si

ę

 sprzeciwia

ć

 

wszelkim przepisom moralno

ś

ci i religii, ale osoba działaj

ą

ca nie jest za nie 

odpowiedzialna; a poniewa

Ŝ

 nie s

ą

 efektem 

Ŝ

adnej trwałej i stałej jej wła

ś

ciwo

ś

ci i nic 

stałego ani trwałego po sobie nie zostawiaj

ą

, tedy niepodobna, aby owa osoba z ich 

powodu mogła si

ę

 sta

ć

 przedmiotem kary lub zemsty. Według pogl

ą

du zatem, który nie 

uznaje konieczno

ś

ci, a co za tym idzie - przyczyn, człowiek, który popełnił 

najstraszniejsz

ą

 zbrodni

ę

, jest tak samo czysty i bez skazy, jak w chwili przyj

ś

cia na 

ś

wiat, a jego charakter nie ma absolutnie nic wspólnego z popełnionymi czynami, skoro 

nie wypływaj

ą

 one z charakteru i skoro ich zbrodniczo

ść

 nie mo

Ŝ

e nigdy słu

Ŝ

y

ć

 za dowód 

zepsucia.

Strona 27 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Nie gani si

ę

 ludzi za czyny, których dokonuj

ą

 bezwiednie i przypadkowo, jakiekolwiek by 

poci

ą

gn

ę

ły nast

ę

pstwa. Dlaczego? Tylko dlatego, 

Ŝ

e to, z czego te czyny wypływaj

ą

 (the 

principles of these actions), jest czym

ś

 jedynie chwilowym i wył

ą

cznie do tych czynów si

ę

 

ogranicza. Mniej si

ę

 gani ludzi za czyny, których dokonuj

ą

 w po

ś

piechu i bez namysłu, 

ani

Ŝ

eli za czyny przemy

ś

lane. Z jakiej racji? Tylko dlatego, 

Ŝ

e temperament porywczy, 

chocia

Ŝ

 jest stał

ą

 przyczyn

ą

 czy te

Ŝ

 pierwiastkiem (principle) w umy

ś

le, nie działa przez 

cały czas i nie kazi całego charakteru. Z drugiej strony skrucha zmazuje wszelk

ą

 

zbrodni

ę

, je

Ŝ

eli ł

ą

czy si

ę

 z ni

ą

 poprawa 

Ŝ

ycia i obyczajów. Jak to wytłumaczy

ć

? Tylko w 

ten sposób, 

Ŝ

e czyny wyciskaj

ą

 na człowieku pi

ę

tno zbrodniarza wył

ą

cznie o tyle, o ile 

dowodz

ą

Ŝ

e w jego umy

ś

le tkwi

ą

 pierwiastki zbrodnicze, a gdy w stanie umysłu nast

ą

piła 

pod tym wzgl

ę

dem zmiana, czyny trac

ą

 charakter dowodu, a zarazem trac

ą

 

zbrodniczo

ść

. A gdyby nie zaj

ąć

 stanowiska konieczno

ś

ci, nigdy by niczego nie 

dowodziły, a w nast

ę

pstwie tego nigdy nie byłyby zbrodnicze.

Równie łatwo i na podstawie tych samych argumentów mo

Ŝ

na wykaza

ć

Ŝ

wolno

ść

, w 

my

ś

l owej wspomnianej powy

Ŝ

ej definicji, co do której wszyscy ludzie s

ą

 zgodni, jest 

tak

Ŝ

e istotnym warunkiem moralno

ś

ci i 

Ŝ

e czyny ludzi, którym jej brak, nie podlegaj

ą

 

kwalifikacji moralnej, nie mog

ą

 sta

ć

 si

ę

 przedmiotem uznania lub nagany. Skoro bowiem 

czyny s

ą

 przedmiotem naszych uczu

ć

 etycznych tylko o tyle, o ile s

ą

 objawem 

wewn

ę

trznego charakteru, uczu

ć

 i afektów, to niepodobna, aby pobudzały do pochwały 

lub nagany, gdy nie wynikaj

ą

 z owych 

ź

ródeł, lecz s

ą

 w cało

ś

ci wytworem zewn

ę

trznego 

przymusu. (...) 

Odpowied

ź

 na zarzut pierwszy wydaje si

ę

 jasna i przekonywaj

ą

ca. Jest wielu filozofów, 

którzy na podstawie dokładnego rozbioru wszelkiego rodzaju zjawisk przyrody 
stwierdzaj

ą

Ŝ

e cało

ść

, rozwa

Ŝ

ana jako jeden system, 

ś

wiadczy w ka

Ŝ

dym momencie 

swego istnienia o doskonałej dobroci sprawcy i 

Ŝ

e ostatecznie wszystkie istoty stworzone 

dost

ą

pi

ą

 mo

Ŝ

liwie najwy

Ŝ

szego szcz

ęś

cia, bez domieszki pozytywnego czyli 

bezwzgl

ę

dnego cierpienia i zła. Ka

Ŝ

de zło fizyczne, powiadaj

ą

, jest istotn

ą

 cz

ęś

ci

ą

 tego 

systemu dobroci i nawet samo Bóstwo, ze wzgl

ę

du na sw

ą

 m

ą

dro

ść

, nie mogłoby go 

usun

ąć

, nie stwarzaj

ą

c przy tym wi

ę

kszego zła albo nie eliminuj

ą

c wi

ę

kszego dobra, 

które z owego zła wyniknie. Niektórzy filozofowie, a w

ś

ród nich staro

Ŝ

ytni stoicy

wyprowadzili z tej teorii argument maj

ą

cy dostarcza

ć

 pociechy w ka

Ŝ

dym utrapieniu; 

pouczali mianowicie swych zwolenników, 

Ŝ

e zło, z powodu którego cierpi

ą

, jest w istocie 

czym

ś

 dla wszech

ś

wiata dobrym i 

Ŝ

e przy szerszym sposobie widzenia rzeczy, który 

zdołałby obj

ąć

 cało

ść

 

ś

wiata, ka

Ŝ

de zdarzenie dawałoby powód do zadowolenia i 

rado

ś

ci. Argument ten mo

Ŝ

e wydawa

ć

 si

ę

 dobry i wzniosły, ale w praktyce rychło okazał 

si

ę

 słaby i nieskuteczny. Niezawodnie zniecierpliwiliby

ś

my raczej ani

Ŝ

eli uspokoili 

człowieka wij

ą

cego si

ę

 w bólach go

ść

cowych, gdyby

ś

my mu prawili o m

ą

dro

ś

ci ogólnych 

praw, które wywołały w jego ciele zło

ś

liwe humory i doprowadziły je przez odpowiednie 

przewody do 

ś

ci

ę

gien i nerwów, gdzie teraz powoduj

ą

 tak okropne m

ę

ki. Takie szersze 

spojrzenie na rzeczy mo

Ŝ

e na chwil

ę

 poci

ą

gn

ąć

 wyobra

ź

ni

ę

 człowieka usposobionego 

refleksyjnie, a wiod

ą

cego 

Ŝ

ycie spokojne i bezpieczne; nie mo

Ŝ

e jednak osta

ć

 si

ę

 na 

dłu

Ŝ

szy czas w jego umy

ś

le, cho

ć

by nie przeszkadzały temu ból ani nami

ę

tno

ść

; tym 

bardziej nie mo

Ŝ

e si

ę

 utrzyma

ć

, gdy przypuszcz

ą

 na

ń

 atak pot

ęŜ

ni ci przeciwnicy. (...)

Rozdział IX

 

O ROZUMIE ZWIERZ

Ą

(...) Po pierwsze: Wydaje si

ę

 rzecz

ą

 oczywist

ą

Ŝ

e zwierz

ę

ta, nie inaczej ni

Ŝ

 ludzie, ucz

ą

 

si

ę

 wielu rzeczy z do

ś

wiadczenia i wnosz

ą

Ŝ

e te same skutki wynikaj

ą

 zawsze z tych 

samych przyczyn. Na tej podstawie zapoznaj

ą

 si

ę

 z bardziej widocznymi własno

ś

ciami 

ciał zewn

ę

trznych i od chwili przyj

ś

cia na 

ś

wiat gromadz

ą

 stopniowo wiadomo

ś

ci o 

wła

ś

ciwo

ś

ciach ognia, wody, ziemi, kamieni, wysoko

ś

ci i gł

ę

bi itd. oraz o nast

ę

pstwach 

wynikaj

ą

cych z ich oddziaływania. Brak wiedzy i do

ś

wiadczenia młodych ró

Ŝ

ni si

ę

 tu 

Strona 28 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

wyra

ź

nie od sprytu i rozumu starszych zwierz

ą

t, które na podstawie dłu

Ŝ

szej obserwacji 

nauczyły si

ę

 unika

ć

 tego, co im szkodzi, a szuka

ć

 tego, co im przynosi po

Ŝ

ytek lub 

przyjemno

ść

. Ko

ń

 obeznany z terenem poznaje wła

ś

ciw

ą

 wysoko

ść

, któr

ą

 mo

Ŝ

e wzi

ąć

 w 

skoku, i nigdy nie pokusi si

ę

 o co

ś

, co przechodzi jego siły i zr

ę

czno

ść

. Stary chart 

powierzy bardziej m

ę

cz

ą

c

ą

 cz

ęść

 polowania młodszemu, a sam si

ę

 tak ustawi, by 

spotka

ć

 zaj

ą

ca, gdy b

ę

dzie kluczył; przewidywania za

ś

, które mu nastr

ę

cza ta sytuacja, 

opieraj

ą

 si

ę

 wył

ą

cznie na obserwacji i do

ś

wiadczeniu.

Wida

ć

 to jeszcze wyra

ź

niej ze skutków tresury i wychowania zwierz

ą

t, które mo

Ŝ

na przez 

odpowiednie zastosowanie nagród i kar nauczy

ć

 czynno

ś

ci najbardziej nawet 

niezgodnych z ich wrodzonymi instynktami i skłonno

ś

ciami. Czy

Ŝ

 to nie do

ś

wiadczenie 

uczy psa obawia

ć

 si

ę

 bólu, gdy mu grozimy lub podnosimy bicz, by go uderzy

ć

? Czy

Ŝ

 nie 

do

ś

wiadczenie równie

Ŝ

 ka

Ŝ

e mu reagowa

ć

 na imi

ę

 i na podstawie najzupełniej 

dowolnego d

ź

wi

ę

ku wnosi

ć

Ŝ

e mamy jego na my

ś

li, a nie którego

ś

 z jego towarzyszy, i 

Ŝ

e chcemy go przywoła

ć

, gdy imi

ę

 to wymawiamy w pewien sposób, z pewn

ą

 intonacj

ą

 i 

akcentem? 

We wszystkich tych przypadkach, jak widzimy, zwierz

ę

 wnioskuje o pewnym fakcie 

przekraczaj

ą

cym zakres tego, co bezpo

ś

rednio działa na jego zmysły, a wnioskowanie to 

opiera si

ę

 w zupełno

ś

ci na minionym do

ś

wiadczeniu; zwierz

ę

 spodziewa si

ę

 mianowicie 

po danej mu aktualnie rzeczy nast

ę

pstw takich samych jak te, o których przekonało si

ę

 w 

do

ś

wiadczeniu, 

Ŝ

e wynikaj

ą

 z rzeczy do niej podobnych.

Po drugie: Niepodobna, aby to wnioskowanie zwierz

ą

t mogło si

ę

 opiera

ć

 na jakim

ś

 

procesie argumentacji czy rozumowania, dzi

ę

ki któremu stwierdzi

ć

 by mogły w konkluzji, 

Ŝ

e jednakowe rzeczy musz

ą

 poci

ą

gn

ąć

 za sob

ą

 jednakowe skutki i 

Ŝ

e wszystko w 

przyrodzie b

ę

dzie i

ść

 zawsze tym samym trybem. Je

Ŝ

eli bowiem istniej

ą

 naprawd

ę

 jakie

ś

 

za tym przemawiaj

ą

ce argumenty, s

ą

 one niew

ą

tpliwie zbyt zawiłe, by mogły by

ć

 

dost

ę

pne istotom o tak ograniczonej inteligencji; wszak trzeba nieraz najdalej id

ą

cej 

staranno

ś

ci i uwagi umysłu filozoficznego, aby je odkry

ć

 i zastosowa

ć

. Zatem zwierz

ę

ta 

nie kieruj

ą

 si

ę

 w tych wnioskach rozumowaniem, tak jak nie kieruj

ą

 si

ę

 nim dzieci ani te

Ŝ

 

ogół ludzi w zwykłych swoich poczynaniach i wnioskach; nie kieruj

ą

 si

ę

 nim nawet sami 

filozofowie, którzy, o ile chodzi o wszelkie praktyczne strony 

Ŝ

ycia, s

ą

 w gruncie rzeczy 

tacy sami jak zwykli ludzie i tym samym podlegaj

ą

 prawom. Przyroda musiała postara

ć

 

si

ę

 o jak

ąś

 inn

ą

 zasad

ę

, daj

ą

c

ą

 si

ę

 łatwiej i bardziej ogólnie u

Ŝ

y

ć

 i zastosowa

ć

; nie mo

Ŝ

te

Ŝ

 operacja tak niesłychanie dla 

Ŝ

ycia doniosła, jak

ą

 jest wnioskowanie o skutkach na 

podstawie przyczyn, by

ć

 powierzona niepewnym procesom rozumowania i argumentacji. 

A je

Ŝ

eli mo

Ŝ

na by jeszcze o tym w

ą

tpi

ć

, gdy chodzi o człowieka, to gdy chodzi o istoty 

nierozumne, rzecz wydaje si

ę

 nie ulega

ć

 w

ą

tpliwo

ś

ci; skoro za

ś

 owa teza jest w pełni 

uzasadniona w przypadku zwierz

ą

t, to według wszelkich prawideł analogii wiele 

przemawia za tym, 

Ŝ

e nale

Ŝ

y j

ą

 przyj

ąć

 ogólnie, bez wyj

ą

tków i zastrze

Ŝ

e

ń

. Jedynie 

przyzwyczajenie sprawia, 

Ŝ

e zwierz

ę

ta z rzeczy danej w postrze

Ŝ

eniu zmysłowym 

wnosz

ą

 o istnieniu tego, co stale rzeczy tej towarzyszy, i przyzwyczajenie wła

ś

nie ka

Ŝ

ich wyobra

ź

ni na widok jednego zjawiska przedstawia

ć

 sobie drugie w osobliwy ów 

sposób, który zwiemy prze

ś

wiadczeniem. Nie mo

Ŝ

na poda

ć

 innego wytłumaczenia tej 

operacji znamionuj

ą

cej wszystkie, zarówno wy

Ŝ

sze, jak ni

Ŝ

sze rodzaje istot czuj

ą

cych, 

które znajduj

ą

 si

ę

 w zasi

ę

gu naszej obserwacji. (...)

Chocia

Ŝ

 jednak zwierz

ę

ta czerpi

ą

 wielk

ą

 cz

ęść

 swej wiedzy z do

ś

wiadczenia, niemał

ą

 

cz

ęść

 otrzymuj

ą

 wprost z r

ę

ki przyrody; ta cz

ęść

 ich wiedzy przewy

Ŝ

sza znacznie zakres 

poj

ę

tno

ś

ci, któr

ą

 przejawiaj

ą

 w zwykłych warunkach, i przy najdłu

Ŝ

szym stosowaniu i 

do

ś

wiadczeniu mało albo wcale si

ę

 nie doskonali. Nazywamy j

ą

 instynktem i jeste

ś

my 

nader skłonni podziwia

ć

 j

ą

 jako co

ś

 bardzo nadzwyczajnego i nie daj

ą

cego si

ę

 

wytłumaczy

ć

 

Ŝ

adnym dociekaniem rozumu ludzkiego. Ale podziw nasz mo

Ŝ

e zniknie albo 

zmaleje, gdy zwa

Ŝ

ymy, 

Ŝ

e wła

ś

nie to oparte na do

ś

wiadczeniu rozumowanie, które jest 

Strona 29 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

wspólne nam i zwierz

ę

tom i od którego zale

Ŝ

y całe post

ę

powanie w 

Ŝ

yciu, nie jest niczym 

innym ni

Ŝ

 rodzajem instynktu lub mechanicznej siły, która działa w nas, cho

ć

 jej nie 

znamy, i któr

ą

 w jej głównych czynno

ś

ciach nie kieruj

ą

 owe stosunki czy porównania idei, 

b

ę

d

ą

ce wła

ś

ciwym przedmiotem naszych władz intelektualnych. Cho

ć

 instynkty te ró

Ŝ

ni

ą

 

si

ę

 od siebie, przecie

Ŝ

 jednak to, co uczy człowieka unika

ć

 ognia, jest tak samo 

instynktem jak to, co uczy ptaka tak dokładnie sztuki wysiadywania jaj oraz całej 
ekonomii i porz

ą

dku wychowania młodych.

Rozdział X

 

O CUDACH 

Cz

ęść

 I

W pismach Dra Tillotsona znajduje si

ę

 argument przeciw rzeczywistej obecno

ś

ci

nacechowany tak

ą

 zwi

ę

zło

ś

ci

ą

, zgrabno

ś

ci

ą

 i sił

ą

, jaka w ogóle da si

ę

 pomy

ś

le

ć

 w 

wywodzie skierowanym przeciw nauce tak mało zasługuj

ą

cej na powa

Ŝ

ne odparcie. Jest 

rzecz

ą

 powszechnie uznan

ą

, powiada ów uczony prałat, 

Ŝ

e powaga zarówno Pisma 

ś

wi

ę

tego, jak tradycji, opiera si

ę

 wył

ą

cznie na 

ś

wiadectwie apostołów, naocznych 

ś

wiadków tych cudów, za pomoc

ą

 których nasz Zbawiciel potwierdzał swe boskie 

posłannictwo. (...)

Chocia

Ŝ

 do

ś

wiadczenie jest naszym jedynym przewodnikiem w rozumowaniu 

dotycz

ą

cym faktów, trzeba przyzna

ć

Ŝ

e przewodnik ten nie jest pod ka

Ŝ

dym wzgl

ę

dem 

nieomylny, lecz mo

Ŝ

e nas w niektórych przypadkach wprowadzi

ć

 w bł

ą

d. Je

Ŝ

eli kto

ś

 

spodziewa si

ę

 w naszym klimacie lepszej pogody w którym

ś

 tygodniu czerwca ani

Ŝ

eli 

grudnia, rozumuje trafnie i zgodnie z do

ś

wiadczeniem, cho

ć

 niew

ą

tpliwie mo

Ŝ

e si

ę

 

zdarzy

ć

Ŝ

e si

ę

 pomyli. (...)

Człowiek roztropny dostosowuje zatem prze

ś

wiadczenie do mocy dowodowej. We 

wnioskach opartych na do

ś

wiadczeniu niezawodnym oczekuje zjawiska z maksymaln

ą

 

pewno

ś

ci

ą

, widz

ą

c w do

ś

wiadczeniu minionym niezbity dowód tego, 

Ŝ

e zjawisko to 

zaistnieje w przyszło

ś

ci. W innych razach post

ę

puje z wi

ę

ksz

ą

 ostro

Ŝ

no

ś

ci

ą

; porównuje 

do

ś

wiadczenia przeciwne, zastanawia si

ę

, za czym przemawia wi

ę

ksza ilo

ść

 

do

ś

wiadcze

ń

 i ku tej te

Ŝ

 stronie si

ę

 skłania, nie bez w

ą

tpliwo

ś

ci i waha

ń

; a gdy 

ostatecznie s

ą

d swój ustali, moc dowodowa nie wykracza poza to, co nazywamy 

prawdopodobie

ń

stwem. (...)

(...) Skoro jest zasad

ą

 ogóln

ą

Ŝ

e pomi

ę

dzy przedmiotami nie ma wykrywalnego zwi

ą

zku 

Ŝ

e wszystkie wnioski, jakie mo

Ŝ

na na podstawie jednych przedmiotów wyprowadzi

ć

 o 

innych, opieraj

ą

 si

ę

 wył

ą

cznie na do

ś

wiadczeniu stałego i regularnego poł

ą

czenia, to jest 

rzecz

ą

 oczywist

ą

, i

Ŝ

 nie powinni

ś

my wył

ą

cza

ć

 spod tej zasady 

ś

wiadectwa ludzkiego, 

którego zwi

ą

zek z jakim

ś

 zdarzeniem wydaje si

ę

 sam w sobie równie mało konieczny jak 

wszystkie zwi

ą

zki. (...)

Otó

Ŝ

 skoro moc dowodowa relacji i 

ś

wiadectw ludzkich opiera si

ę

 na minionym 

do

ś

wiadczeniu, przeto odpowiednio do tego do

ś

wiadczenia przybiera rozmait

ą

 warto

ść

 i 

uwa

Ŝ

ana bywa za dowód b

ą

d

ź

 prawdy, b

ą

d

ź

 prawdopodobie

ń

stwa, stosownie do tego, 

czy poł

ą

czenie mi

ę

dzy jak

ąś

 okre

ś

lon

ą

 relacj

ą

 a obiektem jest stałe czy zmienne. (...)

W przypadku, którym si

ę

 obecnie zajmujemy, ta niezgodno

ść

 materii dowodowej 

(contrariety of evidence) mo

Ŝ

e wynika

ć

 z kilku ró

Ŝ

nych przyczyn: z przeciwie

ń

stwa 

niezgodnych ze sob

ą

 

ś

wiadectw, z charakteru i liczby 

ś

wiadków, ze sposobu, w jaki 

zło

Ŝ

yli 

ś

wiadectwo, albo te

Ŝ

 z poł

ą

czenia wszystkich tych okoliczno

ś

ci. Fakt jaki

ś

 wydaje 

nam si

ę

 podejrzany, je

Ŝ

eli 

ś

wiadkowie wzajem sobie przecz

ą

, je

Ŝ

eli jest ich niewielu albo 

je

Ŝ

eli ich charakter budzi pewne w

ą

tpliwo

ś

ci, je

Ŝ

eli maj

ą

 interes w przedstawieniu sprawy 

Strona 30 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

tak, jak j

ą

 przedstawiaj

ą

, je

Ŝ

eli składaj

ą

 

ś

wiadectwo z wahaniem albo, na odwrót, w

ś

ród 

zbyt stanowczych zapewnie

ń

. Istniej

ą

 liczne inne tego typu okoliczno

ś

ci, które mog

ą

 

osłabi

ć

 lub zniszczy

ć

 sił

ę

 argumentów powołuj

ą

cych si

ę

 na 

ś

wiadectwo ludzkie.

Przypu

ść

my np., 

Ŝ

e fakt, którego autentyczno

ść

 

ś

wiadectwo usiłuje wykaza

ć

, ma w sobie 

co

ś

 nadzwyczajnego i cudownego; warto

ść

 dowodowa 

ś

wiadectwa mo

Ŝ

e w takim 

wypadku ulec wi

ę

kszemu lub mniejszemu osłabieniu, w zale

Ŝ

no

ś

ci od tego, czy fakt jest 

mniej czy bardziej niezwykły. Je

Ŝ

eli pokładamy jakie

ś

 w ogóle zaufanie w tym, co mówi

ą

 

ś

wiadkowie i historycy, to dzieje si

ę

 tak nie dlatego, jakoby

ś

my postrzegali a priori jaki

ś

 

zwi

ą

zek mi

ę

dzy 

ś

wiadectwem a rzeczywisto

ś

ci

ą

, lecz dlatego, 

Ŝ

e przywykli

ś

my 

stwierdza

ć

 mi

ę

dzy nimi zgodno

ść

. Kiedy jednak

Ŝ

e fakt, którego dotyczy 

ś

wiadectwo, 

nale

Ŝ

y do kategorii zjawisk rzadko podpadaj

ą

cych pod nasz

ą

 obserwacj

ę

, wywi

ą

zuje si

ę

 

walka dwóch przeciwstawnych do

ś

wiadcze

ń

 - jedno w miar

ę

 swej siły niweczy drugie, a 

do

ś

wiadczenie posiadaj

ą

ce przewag

ę

 mo

Ŝ

e działa

ć

 na umysł jedynie z tak

ą

 sił

ą

, jaka mu 

pozostaje. Dokładnie ta sama zasada do

ś

wiadczenia, która daje nam, w pewnym 

stopniu, poczucie pewno

ś

ci co do wiarygodno

ś

ci 

ś

wiadectwa, w tym wypadku daje nam 

tak

Ŝ

e, w innym stopniu, poczucie pewno

ś

ci co do niewiarygodno

ś

ci faktu, którego 

autentyczno

ść

 usiłuje ono wykaza

ć

; z tej sprzeczno

ś

ci wynika nieuchronnie pewna 

przeciwwaga i wzajemne niweczenie si

ę

 prze

ś

wiadcze

ń

 i autorytetów. (...)

Ów ksi

ąŜę

 indyjski, który nie chciał uwierzy

ć

 pierwszym wie

ś

ciom o skutkach mrozu, 

rozumował trafnie; trzeba było oczywi

ś

cie bardzo przekonuj

ą

cego 

ś

wiadectwa, aby 

nakłoni

ć

 go do uznania faktów wynikaj

ą

cych z nieznanych mu zjawisk przyrody i tak 

bardzo niepodobnych do tego, o czym mówiło mu stałe i jednostajne do

ś

wiadczenie. 

Cho

ć

 owe fakty nie sprzeciwiały si

ę

 temu do

ś

wiadczeniu, nie były jednak z nim zgodne. 

(...) 

Cud jest zakłóceniem praw przyrody, a poniewa

Ŝ

 prawa te opieraj

ą

 si

ę

 na 

niewzruszonym i niezmiennym do

ś

wiadczeniu, przeto dowód, jakiego przeciw cudowi 

dostarcza sama natura faktu, jest tak pełny, jak tylko mo

Ŝ

na sobie w ogóle wyobrazi

ć

 

jaki

ś

 dowód z do

ś

wiadczenia. Dlaczego jest rzecz

ą

 wi

ę

cej ni

Ŝ

 prawdopodobn

ą

Ŝ

wszyscy ludzie musz

ą

 umrze

ć

Ŝ

e ołów sam z siebie nie mo

Ŝ

e zawisn

ąć

 w powietrzu, 

Ŝ

ogie

ń

 spala drzewo i 

Ŝ

e go gasi woda, je

ś

li nie dlatego, 

Ŝ

e zjawiska te okazały si

ę

 

zgodne z prawami przyrody i 

Ŝ

e trzeba zakłócenia tych praw lub, innymi słowy, trzeba 

cudu, aby im zapobiec? Nie uwa

Ŝ

a si

ę

 za cud niczego, co si

ę

 zdarza w granicach 

zwykłego porz

ą

dku przyrody. Nie jest cudem, je

Ŝ

eli człowiek pozornie zupełnie zdrowy 

nagle umrze; taki bowiem rodzaj 

ś

mierci, cho

ć

 jest mniej zwyczajny od innego, widuje si

ę

 

cz

ę

sto. Byłoby jednak cudem, gdyby umarły powrócił do 

Ŝ

ycia; tego bowiem nie widziano 

nigdy i nigdzie. Musi zatem istnie

ć

 jednostajne do

ś

wiadczenie przemawiaj

ą

ce przeciw 

ka

Ŝ

demu zdarzeniu cudownemu; inaczej zdarzenie nie zasługiwałoby na t

ę

 nazw

ę

. A 

poniewa

Ŝ

 jednostajne do

ś

wiadczenie ma znaczenie dowodu, przeto mamy tutaj 

bezpo

ś

redni i całkowity dowód wynikaj

ą

cy z natury faktu przeciw istnieniu jakichkolwiek 

cudów; i tylko dowód przeciwny, wyposa

Ŝ

ony w wi

ę

ksz

ą

 sił

ę

 przekonuj

ą

c

ą

, mo

Ŝ

e taki 

dowód obali

ć

 i uczyni

ć

 cud wiarygodnym.

Wynika st

ą

d w sposób jasny (a jest to zasada ogólna, godna naszej uwagi), 

Ŝ

e "

Ŝ

adne 

ś

wiadectwo nie wystarcza do wykazania autentyczno

ś

ci cudu, je

Ŝ

eli nie jest ono tego 

rodzaju, 

Ŝ

e jego fałszywo

ść

 byłaby wi

ę

kszym cudem ani

Ŝ

eli fakt, który ma by

ć

 na jego 

podstawie wykazany, a nawet w tym wypadku argumenty wzajemnie si

ę

 niwecz

ą

 i 

silniejszy daje nam pewno

ść

 odpowiadaj

ą

c

ą

 jedynie temu stopniowi siły, który pozostaje 

po odj

ę

ciu siły argumentu słabszego". Je

Ŝ

eli mi kto

ś

 opowiada, 

Ŝ

e widział, jak umarłemu 

przywrócono 

Ŝ

ycie, natychmiast my

ś

l

ę

 sobie, czy jest rzecz

ą

 bardziej prawdopodobn

ą

Ŝ

e opowiadaj

ą

cy b

ą

d

ź

 mnie wprowadza w bł

ą

d, b

ą

d

ź

 sam został w bł

ą

d wprowadzony, 

czy te

Ŝ

 

Ŝ

e fakt, o którym opowiada, istotnie zaszedł. Porównuj

ę

 jeden cud z drugim i 

stosownie do przewagi, któr

ą

 po jednej z tych stron stwierdzam, spraw

ę

 rozstrzygam, 

Strona 31 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

odrzucaj

ą

c zawsze cud wi

ę

kszy. Je

Ŝ

eliby fałszywo

ść

 

ś

wiadectwa była czym

ś

 bardziej 

cudownym ani

Ŝ

eli opowiedziany fakt, wtedy, ale dopiero wtedy, 

ś

wiadcz

ą

cy mógłby 

wymaga

ć

, abym mu podporz

ą

dkował swoje prze

ś

wiadczenie i s

ą

d.

Cz

ęść

 II

W powy

Ŝ

szym rozumowaniu przypuszczali

ś

my, 

Ŝ

ś

wiadectwo, na które powołuje si

ę

 

cud, mo

Ŝ

e ewentualnie osi

ą

gn

ąć

 warto

ść

 pełnego dowodu i 

Ŝ

e fałszywo

ść

 tego 

ś

wiadectwa byłaby prawdziwym cudem. Łatwo jednak wykaza

ć

Ŝ

e

ś

my w tym ust

ę

pstwie 

byli o wiele za liberalni i 

Ŝ

e nigdy 

Ŝ

adnego cudownego zdarzenia nie stwierdzono w 

sposób tak zupełnie oczywisty.

Albowiem, po pierwsze: Nie znajdzie si

ę

 w całej historii cudu po

ś

wiadczonego przez 

wystarczaj

ą

c

ą

 liczb

ę

 ludzi posiadaj

ą

cych tak niew

ą

tpliwy zdrowy rozs

ą

dek, takie 

wychowanie i wykształcenie, które by nas upewniły, 

Ŝ

e sami w 

Ŝ

aden sposób nie ulegli 

złudzeniu; ludzi o tak niew

ą

tpliwej prawo

ś

ci, i

Ŝ

by mo

Ŝ

na ich uwa

Ŝ

a

ć

 za wy

Ŝ

szych ponad 

wszelkie podejrzenie, 

Ŝ

e maj

ą

 zamiar wprowadzenia innych w bł

ą

d; ludzi ciesz

ą

cych si

ę

 

u ogółu tak dobr

ą

 sław

ą

 i takim powa

Ŝ

aniem, i

Ŝ

by mieli bardzo wiele do stracenia na 

wypadek, gdyby im wykazano jaki

ś

 fałsz; ludzi po

ś

wiadczaj

ą

cych przy tym fakty, które 

dokonały si

ę

 w sposób tak jawny i w tak znanej cz

ęś

ci 

ś

wiata, 

Ŝ

e wyj

ś

cie na jaw fałszu 

byłoby nieuniknione; a przecie

Ŝ

 wszystkie te czynniki s

ą

 nieodzowne, aby wzbudzi

ć

 w 

nas pełne zaufanie w 

ś

wiadectwo ludzkie.

Po drugie: Mo

Ŝ

emy w naturze ludzkiej zauwa

Ŝ

y

ć

 pewien pierwiastek, o którym, je

ś

li go 

ś

ci

ś

le zbadamy, przekonamy si

ę

Ŝ

e musi niezmiernie osłabi

ć

 wiar

ę

 we wszelkiego 

rodzaju cuda, jak

ą

 mogłoby wzbudzi

ć

 w nas 

ś

wiadectwo ludzkie. (...)

Jak łakomie słucha si

ę

 cudownych sprawozda

ń

 podró

Ŝ

ników, ich opisu potworów 

morskich i l

ą

dowych, opowie

ś

ci o bajecznych przygodach, zadziwiaj

ą

cych ludach i 

obyczajach! A je

Ŝ

eli z upodobaniem do cudów zł

ą

czy si

ę

 duch religijny - ko

ń

czy si

ę

 

zdrowy rozs

ą

dek, a 

ś

wiadectwo ludzkie traci w tych warunkach wszelk

ą

 miarodajno

ść

Człowiek religijny mo

Ŝ

e by

ć

 marzycielem (enthusiast) i wyobra

Ŝ

a

ć

 sobie, 

Ŝ

e widzi to, co 

jest nierzeczywiste; mo

Ŝ

e wiedzie

ć

Ŝ

e jego opowiadanie nie jest prawdziwe, a przecie

Ŝ

 

trwa

ć

 przy nim w najlepszej w 

ś

wiecie intencji po to, aby przysłu

Ŝ

y

ć

 si

ę

 tak 

ś

wi

ę

tej 

sprawie; albo te

Ŝ

, nawet gdy nie ulega takiemu złudzeniu, działa na niego pró

Ŝ

no

ść

która, podniecona tak wielk

ą

 pokus

ą

, wywiera na niego wpływ silniejszy ni

Ŝ

 na ludzi w 

innych warunkach; a tak samo działa miło

ść

 własna. Ci, którzy go słuchaj

ą

, mog

ą

 nie 

mie

ć

 i zwykle nie maj

ą

 do

ść

 rozs

ą

dku, aby zbada

ć

, o ile to, co mówi, jest zasadne; z tej 

dozy rozs

ą

dku za

ś

, jak

ą

 maj

ą

, rezygnuj

ą

 z zasady, gdy chodzi o tego rodzaju wzniosłe i 

tajemnicze sprawy. A gdyby nawet chcieli rzeczywi

ś

cie posłu

Ŝ

y

ć

 si

ę

 rozs

ą

dkiem, 

nami

ę

tno

ść

 i rozogniona wyobra

ź

nia sprawiaj

ą

Ŝ

e nie funkcjonuje on prawidłowo. Ich 

łatwowierno

ść

 pot

ę

guje zuchwalstwo opowiadaj

ą

cego, a zuchwalstwo opowiadaj

ą

cego 

wzmaga ich łatwowierno

ść

.

Sztuka wymowy doprowadzona do szczytu pozostawia mało miejsca rozumowi i refleksji; 
zwracaj

ą

c si

ę

 w zupełno

ś

ci do wyobra

ź

ni i uczu

ć

, ujarzmia ch

ę

tnych słuchaczy i 

podporz

ą

dkowuje sobie ich rozs

ą

dek. Na szcz

ęś

cie szczyt ten rzadko kiedy bywa 

osi

ą

gany. Czego jednak taki Tuliusz czy Demostenes tylko z trudem mogli dokona

ć

 z 

audytorium rzymskim lub ate

ń

skim, to z ogółem ludzi potrafi zrobi

ć

 pierwszy lepszy 

kapucyn, pierwszy lepszy w

ę

drowny lub miejscowy kaznodzieja, przy czym osi

ą

ga efekt 

lepszy, gdy

Ŝ

 porusza nami

ę

tno

ś

ci niewyszukane i pospolite.

Liczne przykłady oszuka

ń

czych cudów, proroctw i nadprzyrodzonych zdarze

ń

, które w 

ci

ą

gu wszystkich wieków demaskowano na podstawie zaprzeczaj

ą

cych im 

ś

wiadectw 

albo które same si

ę

 demaskuj

ą

 przez sw

ą

 niedorzeczno

ść

, dowodz

ą

 w sposób 

Strona 32 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

dostateczny wielkiego upodobania człowieka do rzeczy nadzwyczajnych i cudownych i 
powinny, rozumie si

ę

, wzbudzi

ć

 nieufno

ść

 wobec wszelkich tego rodzaju relacji. (...) 

Po trzecie: Silnej presumpcji przeciw wszelkim opowiadaniom o nadprzyrodzonych 
zjawiskach i cudach dostarcza okoliczno

ść

, i

Ŝ

 obfituj

ą

 w nie głównie ludy nieo

ś

wiecone i 

barbarzy

ń

skie; je

ś

li za

ś

 jakim

ś

 tego rodzaju opowiadaniom daje do siebie przyst

ę

p naród 

cywilizowany, to okazuje si

ę

 z reguły, 

Ŝ

e przej

ą

ł je od nieo

ś

wieconych i barbarzy

ń

skich 

przodków, którzy przekazali je wraz z ow

ą

 sankcj

ą

 nietykalno

ś

ci i powag

ą

, jaka 

towarzyszy zawsze opartym na tradycji pogl

ą

dom. (...)

Dziwna to rzecz, powie mo

Ŝ

e bystry czytelnik po przeczytaniu relacjonuj

ą

cych te cuda 

historyków, 

Ŝ

e takie nadzwyczajne rzeczy nie zdarzaj

ą

 si

ę

 nigdy w naszych czasach. Ale 

wcale, mam nadziej

ę

, nie jest dziwne to, 

Ŝ

e ludzie we wszystkich czasach kłami

ą

Musiałe

ś

 zapewne spotka

ć

 do

ść

 przykładów tej ułomno

ś

ci. Sam wiele razy byłe

ś

 

ś

wiadkiem, jak rodziły si

ę

 opowie

ś

ci o cudach, które wszyscy ludzie m

ą

drzy i bystrzy 

przyjmowali z szyderstwem, a które na koniec porzucał nawet i szary tłum. B

ą

d

ź

 

przekonany, 

Ŝ

e owe gło

ś

ne kłamstwa, które rozkrzewiły si

ę

 i rozwin

ę

ły do tak potwornych 

rozmiarów, miały pocz

ą

tki podobne; padłszy jednak na odpowiedniejszy grunt, wyrosły 

na koniec na cuda równe nieomal tym, o których opowiadaj

ą

. (...)

Jako czwarty powód, osłabiaj

ą

cy wiarygodno

ść

 cudów, chciałbym wskaza

ć

 i t

ę

 

okoliczno

ść

, i

Ŝ

 za 

Ŝ

adnym z nich, nawet je

ś

li nie został dot

ą

d wyra

ź

nie zdemaskowany, 

nie przemawia 

ś

wiadectwo, któremu nie sprzeciwiałaby si

ę

 wielka ilo

ść

 

ś

wiadków, tak 

Ŝ

nie tylko cud niweczy wiarygodno

ść

 

ś

wiadectwa, ale tak

Ŝ

ś

wiadectwo niweczy samo 

siebie. Aby to ja

ś

niej wytłumaczy

ć

, zwa

Ŝ

my, 

Ŝ

e w kwestiach religijnych wszystko to, co 

jest ró

Ŝ

ne, jest sobie przeciwne, i 

Ŝ

e jest rzecz

ą

 niemo

Ŝ

ebn

ą

, aby religie staro

Ŝ

ytnego 

Rzymu, Turcji, Syjamu i Chin były wszystkie razem oparte na niewzruszonej podstawie. 
Tak samo wi

ę

c jak ka

Ŝ

dy cud, do którego ro

ś

ci sobie prawo jedna z tych religii (a 

wszystkie one obfituj

ą

 w cuda), zmierza bezpo

ś

rednio do uzasadnienia tego systemu, do 

którego nale

Ŝ

y, tak te

Ŝ

 w równej mierze, cho

ć

 w sposób bardziej po

ś

redni, słu

Ŝ

y obaleniu 

ka

Ŝ

dego innego systemu. Obalaj

ą

c system współzawodnicz

ą

cy, obala zarazem 

wiarygodno

ść

 cudów, na których system ten został oparty, tak 

Ŝ

e cuda ró

Ŝ

nych religii 

trzeba uwa

Ŝ

a

ć

 za fakty ze sob

ą

 sprzeczne, a dowody (evidences) na ich rzecz, bez 

wzgl

ę

du na to, czy s

ą

 słabe, czy silne, za dowody, które si

ę

 sobie nawzajem 

przeciwstawiaj

ą

. (...)

Jednym z najlepiej po

ś

wiadczonych cudów całej 

ś

wieckiej historii jest to, co Tacyt 

opowiada o Wespazjanie: 

ś

lin

ą

 swoj

ą

 uzdrowił w Aleksandrii 

ś

lepca, a dotkni

ę

ciem 

kalekiej nogi - kulawego, który posłuszny objawieniu boga Serapisa wypełnił jego 
polecenie i udał si

ę

 do Wespazjana po cudowne uzdrowienie. Opowiadanie to mo

Ŝ

na 

sobie przeczyta

ć

 u owego znakomitego historyka. Ka

Ŝ

dy szczegół zdaje si

ę

 dodawa

ć

 

wagi takiemu 

ś

wiadectwu i mógłby zosta

ć

 szeroko rozwini

ę

ty z cał

ą

 sił

ą

 argumentacji i 

wymowy, gdyby komu

ś

 dzisiaj na tym zale

Ŝ

ało, by przeprowadzi

ć

 dowód tego wygasłego 

i bałwochwalczego zabobonu: - Wi

ę

c powaga, rzetelno

ść

, wiek i prawo

ść

 tak wielkiego 

cesarza, który przez całe 

Ŝ

ycie swobodnie przestawał z przyjaciółmi i dworzanami i nie 

przybierał nigdy owych póz bosko

ś

ci, w które stroili si

ę

 Aleksander i Demetriusz. - 

Historyk, pisarz współczesny, znany z nieskazitelno

ś

ci i prawdomówno

ś

ci, a nadto mo

Ŝ

najwi

ę

kszy i najprzenikliwszy geniusz całego 

ś

wiata staro

Ŝ

ytnego, tak dalece nieskłonny 

do łatwowierno

ś

ci, 

Ŝ

e ci

ąŜ

y na nim nawet zarzut przeciwny - ateizmu i bezbo

Ŝ

no

ś

ci. 

Osoby, na których powadze opiera swoj

ą

 relacj

ę

 o cudzie, objawiaj

ą

ce, jak wolno 

przypu

ś

ci

ć

, w swych s

ą

dach wyrobiony charakter i prawdomówno

ść

. - Naoczni 

ś

wiadkowie zdarzenia, podtrzymuj

ą

cy swe zeznania, gdy ród Flawiuszów był ju

Ŝ

 

pozbawiony tronu i nie mógł ju

Ŝ

 

Ŝ

adnymi nagrodami płaci

ć

 za kłamstwo. (...) - Je

ś

li do 

tego dodamy, 

Ŝ

e wedle relacji zdarzenia te miały si

ę

 odby

ć

 publicznie, to oka

Ŝ

e si

ę

Ŝ

Strona 33 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

niepodobna pomy

ś

le

ć

 dowodu, który by silniej przemawiał za tak grubym i namacalnym 

fałszem. (...)

Z pewno

ś

ci

ą

 nigdy nie przypisywano nikomu wi

ę

kszej ilo

ś

ci cudów, ni

Ŝ

 miało to miejsce 

w zwi

ą

zku z cudami, które ostatnimi czasy działy si

ę

 rzekomo we Francji u grobu opata 

Parisa, słynnego jansenisty, którego 

ś

wi

ę

to

ś

ci

ą

 tak długo zwodzono lud. 

ś

e chorzy 

odzyskuj

ą

 zdrowie, głusi słuch, 

ś

lepi wzrok - o tym wsz

ę

dzie mówiono jako o zwykłych 

zjawiskach zachodz

ą

cych za spraw

ą

 

ś

wi

ę

tego owego grobu. Bardziej zdumiewa to, 

Ŝ

wiele z tych cudów stwierdzono na miejscu wobec s

ę

dziów o nieposzlakowanej 

prawo

ś

ci, 

Ŝ

e potwierdzone one zostały przez 

ś

wiadków wiarygodnych i wybitnych, w 

wieku o

ś

wieconym i w najznakomitszej z istniej

ą

cych obecnie na 

ś

wiecie miejscowo

ś

ci. 

Ale to jeszcze nie wszystko: wydano i szeroko rozpowszechniono opis tych cudów, a 
nawet jezuici, którzy przecie

Ŝ

 s

ą

 korporacj

ą

 uczon

ą

 i ciesz

ą

 si

ę

 poparciem władzy, a przy 

tym s

ą

 zdecydowanymi przeciwnikami wierze

ń

, na których rzecz owe cuda miały si

ę

 

rzekomo dzia

ć

, nigdy nie potrafili ich w sposób stanowczy odeprze

ć

 lub wyja

ś

ni

ć

 (...). 

Gdzie

Ŝ

 znajdziemy tak wielk

ą

 liczb

ę

 okoliczno

ś

ci stwierdzaj

ą

cych zgodnie jaki

ś

 fakt? I 

Ŝ

 mo

Ŝ

emy przeciwstawi

ć

 takiej chmarze 

ś

wiadków prócz absolutnej niemo

Ŝ

liwo

ś

ci, 

czyli cudowno

ś

ci zdarze

ń

, o których opowiadaj

ą

? Ale ten jeden argument b

ę

dzie w 

oczach wszystkich rozumnych ludzi uchodzi

ć

 niew

ą

tpliwie za wystarczaj

ą

cy.

Czy

Ŝ

 słuszny jest wniosek, 

Ŝ

e poniewa

Ŝ

 pewnego: rodzaju 

ś

wiadectwo ludzkie ma 

olbrzymi

ą

 doniosło

ść

 i powag

ę

 w pewnych przypadkach, np. je

Ŝ

eli nam opowiada o 

bitwie pod Filippi lub Farsalos, to z tego powodu wszelkie 

ś

wiadectwo ludzkie musi we 

wszystkich przypadkach mie

ć

 tak

ą

 sam

ą

 doniosło

ść

 i powag

ę

?

Przypu

ść

my, 

Ŝ

e zarówno stronnicy Cezara, jak Pompejusza przyznawaliby sobie 

zwyci

ę

stwo w tych bitwach i 

Ŝ

e historycy ka

Ŝ

dej ze stron w jednakowy sposób 

przypisywaliby przewag

ę

 własnej partii; jak

Ŝ

eby ludzko

ść

 mogła po takim upływie czasu 

mi

ę

dzy nimi rozstrzygn

ąć

? Równie silne jest przeciwie

ń

stwo mi

ę

dzy cudami opisanymi 

przez Herodota czy Plutarcha, a cudami, które podaje Mariana, Bede czy jakikolwiek inny 
historyk zakonny.

Człowiek m

ą

dry okazuje bardzo akademick

ą

 wiar

ę

 wszelkiej relacji, która sprzyja 

uczuciom relacjonuj

ą

cego, b

ą

d

ź

 to sławi

ą

c jego ojczyzn

ę

, jego ród lub jego samego, 

b

ą

d

ź

 to zgadzaj

ą

c si

ę

 w jakikolwiek inny sposób z wrodzonymi mu skłonno

ś

ciami i 

pop

ę

dami. Ale czy

Ŝ

 jest wi

ę

ksza pokusa ni

Ŝ

 uchodzi

ć

 za wysłannika, proroka, posła

ń

ca 

niebios? Któ

Ŝ

 nie chciałby walczy

ć

 z licznymi niebezpiecze

ń

stwami i trudno

ś

ciami, aby 

zdoby

ć

 tak wzniosł

ą

 godno

ść

? A je

Ŝ

eli kto

ś

 wskutek pró

Ŝ

no

ś

ci i podnieconej wyobra

ź

ni 

sam siebie naprzód nawrócił i bierze teraz swoje urojenia na serio, czy

Ŝ

 b

ę

dzie si

ę

 kiedy 

wahał u

Ŝ

y

ć

 pobo

Ŝ

nego oszustwa, by poprze

ć

 spraw

ę

 tak 

ś

wi

ę

t

ą

 i pełn

ą

 zasługi?

Najmniejsza iskra mo

Ŝ

e tutaj buchn

ąć

 najwi

ę

kszym płomieniem, poniewa

Ŝ

 zawsze 

znajdzie przygotowany materiał palny. Owo avidum genus auricularum, ów tłum gapiów, 
przyjmie łakomie i bez zastanowienia wszystko, co schlebia zabobonowi i sprzyja cudom.

Ile

Ŝ

 to takich historii wykryto w ci

ą

gu wieków i wy

ś

miano w samym ich zarodku! A ile

Ŝ

 

wi

ę

cej szumnie przez jaki

ś

 czas rozgłaszano, by pó

ź

niej je porzuci

ć

 i zapomnie

ć

! Gdzie 

wi

ę

c kr

ąŜą

 tego rodzaju opowie

ś

ci, wytłumaczenie zjawiska jest rzecz

ą

 prost

ą

Post

ę

pujemy zgodnie z nie zmieniaj

ą

cym si

ę

 do

ś

wiadczeniem i danymi obserwacji, 

tłumacz

ą

c je znanymi i naturalnymi przyczynami - łatwowierno

ś

ci

ą

 i urojeniem. Czy

Ŝ

 

powinni

ś

my, zamiast odwoływa

ć

 si

ę

 do tak naturalnego wyja

ś

nienia, pogodzi

ć

 si

ę

 raczej 

z my

ś

l

ą

 o cudownym pogwałceniu najbardziej ustalonych praw przyrody?

Nie musz

ę

 przypomina

ć

, jak trudno jest stwierdzi

ć

 fałszywo

ść

 informacji w sprawach 

b

ą

d

ź

 prywatnych, b

ą

d

ź

 nawet publicznych, chocia

Ŝ

 dotycz

ą

 rzeczy, które zaj

ść

 miały na 

Strona 34 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

miejscu. Có

Ŝ

 dopiero, gdy chodzi o sprawy cho

ć

by nieco bardziej odległe! Nawet 

trybunał s

ą

dowy z całym autorytetem, cał

ą

 

ś

cisło

ś

ci

ą

 i rozumem, jakie ma do dyspozycji, 

znajduje si

ę

 cz

ę

sto w kłopocie, gdy ma rozstrzygn

ąć

 mi

ę

dzy prawd

ą

 a fałszem 

rozpatruj

ą

c całkiem niedawne czyny. Kwestia ta za

ś

 nigdy nie zostanie rozstrzygni

ę

ta, 

je

Ŝ

eli powierzymy j

ą

 zwykłym metodom sporów, kłótni i niepewnych wie

ś

ci, zwłaszcza 

gdy po obu stronach działaj

ą

 nami

ę

tno

ś

ci ludzkie.

Gdy zaczyna kiełkowa

ć

 jaka

ś

 nowa religia, ludzie m

ą

drzy i uczeni uwa

Ŝ

aj

ą

 rzecz zwykle 

za zbyt błah

ą

, by zasługiwała na ich uwag

ę

. A gdy pó

ź

niej zapragn

ą

 ujawni

ć

 oszustwo, 

aby otworzy

ć

 otumanionemu tłumowi oczy, min

ę

ła ju

Ŝ

 pora po temu, a dokumenty i 

ś

wiadectwa, które mogłyby spraw

ę

 wyja

ś

ni

ć

, zagin

ę

ły bezpowrotnie.

Nie dysponujemy 

Ŝ

adnymi innymi 

ś

rodkami wykrycia fałszywo

ś

ci 

ś

wiadectwa prócz tych, 

które trzeba wydoby

ć

 z samych wła

ś

nie 

ś

wiadectw, a 

ś

rodki te, chocia

Ŝ

 zawsze 

skuteczne w r

ę

kach m

ą

drych i 

ś

wiadomych rzeczy, bywaj

ą

 zazwyczaj zbyt subtelne, by 

mogły by

ć

 zrozumiałe dla ludzi niewykształconych.

Ogólnie wi

ę

c mówi

ą

c, okazuje si

ę

Ŝ

Ŝ

adne 

ś

wiadectwo za jakiegokolwiek rodzaju 

cudem nigdy nie osi

ą

ga

 

prawdopodobie

ń

stwa, a tym mniej siły dowodu; dalej, 

Ŝ

e gdyby 

nawet osi

ą

gn

ę

ło t

ę

 sił

ę

, przeciwstawia mu si

ę

 inny dowód, wynikaj

ą

cy z samej natury 

faktu, którego autentyczno

ść

 

ś

wiadectwo usiłuje wykaza

ć

. Jedynie do

ś

wiadczenie nadaje 

powag

ę

 ludzkiemu 

ś

wiadectwu; jest to to samo do

ś

wiadczenie, które upewnia nas o 

prawach przyrody. Gdzie tedy oba te rodzaje do

ś

wiadczenia sprzeciwiaj

ą

 si

ę

 sobie, nie 

pozostaje nam nic innego, jak odj

ąć

 jedno od drugiego i skłoni

ć

 si

ę

 do jednego lub 

drugiego pogl

ą

du z takim poczuciem pewno

ś

ci, jakie wynika z ró

Ŝ

nicy. W my

ś

l jednak 

wyłuszczonej tutaj zasady, odejmowanie to, gdy chodzi o wszystkie religie obiegowe, 
równa si

ę

 zupełnemu unicestwieniu. Dlatego mo

Ŝ

na przyj

ąć

 jako norm

ę

Ŝ

Ŝ

adne 

ś

wiadectwo ludzkie nie mo

Ŝ

e mie

ć

 takiej siły, aby udowodni

ć

 cud i uczyni

ć

 go prawowit

ą

 

podstaw

ą

 systemu religijnego. (...)

(...) Naj

ś

wi

ę

tsza nasza religia opiera si

ę

 na wierze, nie na rozumie (...). Aby rzecz t

ę

 

lepiej unaoczni

ć

, zanalizujemy cuda, o których opowiada Pismo 

ś

wi

ę

te; 

Ŝ

eby za

ś

 nie 

zgubi

ć

 si

ę

 na polu zbyt obszernym, ograniczmy si

ę

 do cudów, o których czytamy w 

Pi

ę

cioksi

ę

gu, przy czym zgodnie z zasadami owych rzekomych chrze

ś

cijan potraktujemy 

to dzieło nie jako słowo lub 

ś

wiadectwo samego Boga, lecz jako czysto ludzki wytwór 

pisarzy i historyków. Mamy tu wi

ę

c przede wszystkim do czynienia z ksi

ę

g

ą

 przekazan

ą

 

nam przez lud barbarzy

ń

ski i nieo

ś

wiecony, napisan

ą

 w okresie, gdy lud ów tkwił w 

jeszcze gł

ę

bszym barbarzy

ń

stwie, i według wszelkiego prawdopodobie

ń

stwa - w bardzo 

długi czas po faktach, które relacjonuje, nie potwierdzon

ą

 przez 

Ŝ

adne zbie

Ŝ

ne z ni

ą

 

ś

wiadectwo i przypominaj

ą

c

ą

 owe bajeczne opowie

ś

ci, które ka

Ŝ

dy naród snuje o swoich 

pocz

ą

tkach. Czytaj

ą

c t

ę

 ksi

ę

g

ę

 widzimy, 

Ŝ

e obfituje w rzeczy cudowne i nadprzyrodzone. 

Opowiada o stanie 

ś

wiata i natury ludzkiej zupełnie odmiennym od obecnego; o upadku, 

który nas tego stanu pozbawił; o wieku ludzkim si

ę

gaj

ą

cym prawie tysi

ą

ca lat; o 

zniszczeniu 

ś

wiata przez potop; o arbitralnym wyznaczeniu jednego narodu na 

wybra

ń

ców niebios, przy czym naród ten to ziomkowie autora; o wybawieniu owego 

narodu z niewoli przez cuda tak zdumiewaj

ą

ce, jak to sobie tylko mo

Ŝ

na wyobrazi

ć

Chciałbym, aby kto

ś

 z r

ę

k

ą

 na sercu i po, powa

Ŝ

nym namy

ś

le o

ś

wiadczył, czy s

ą

dzi, 

Ŝ

fałszywo

ść

 tego rodzaju ksi

ę

gi, popartej tego rodzaju 

ś

wiadectwem, byłaby czym

ś

 

bardziej niezwykłym i cudownym od cudów, które zostały w niej opisane; co wszak

Ŝ

e, w 

my

ś

l podanego powy

Ŝ

ej kryterium prawdopodobie

ń

stwa, stanowi warunek konieczny 

tego, by móc ksi

ąŜ

k

ę

 t

ę

 zaakceptowa

ć

To, co

ś

my powiedzieli o cudach, mo

Ŝ

e by

ć

 bez zmian zastosowane tak

Ŝ

e do proroctw; 

wszelkie proroctwa s

ą

 wszak rzeczywistymi cudami i tylko jako cuda mog

ą

 uchodzi

ć

 za 

dowody objawienia. Gdyby przepowiadanie przyszło

ś

ci nie przekraczało przyrodzonych 

Strona 35 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

zdolno

ś

ci ludzkich, byłoby niedorzeczno

ś

ci

ą

 powoływa

ć

 si

ę

 na jakiekolwiek proroctwo 

jako argument przemawiaj

ą

cy za posłannictwem boskim lub za powag

ą

 nadan

ą

 przez 

niebiosa. Ogółem wi

ę

c wzi

ą

wszy, mo

Ŝ

emy stwierdzi

ć

 w konkluzji, 

Ŝ

religii 

chrze

ś

cija

ń

skiej towarzyszyły cuda nie tylko w jej pocz

ą

tkach, lecz 

Ŝ

e tak

Ŝ

e dzisiaj 

Ŝ

aden 

rozumny człowiek nie mo

Ŝ

e w ni

ą

 wierzy

ć

 bez cudu. Sam rozum nie wystarcza, aby nas 

przekona

ć

 o jej prawdziwo

ś

ci. A kogokolwiek pobudza do jej przyj

ę

cia wiara, ten 

ś

wiadom jest dziej

ą

cego si

ę

 w nim samym nieustaj

ą

cego cudu, który obala wszystkie 

zasady jego rozumu i zniewala go do akceptacji rzeczy całkowicie sprzecznych z 
nawykiem i do

ś

wiadczeniem.

Rozdział XI

 

O SZCZEGÓLNEJ OPATRZNO

Ś

CI I O 

ś

YCIU PRZYSZŁYM 

Wdałem si

ę

 niedawno w rozmow

ę

 z przyjacielem, który lubuje si

ę

 w paradoksach 

sceptycznych. (...)

Rozmowa rozpocz

ę

ła si

ę

 od tego, 

Ŝ

e wyraziłem podziw dla osobliwie szcz

ęś

liwego losu 

filozofii, która potrzebuj

ą

c przed wszystkimi innymi przywilejami zupełnej wolno

ś

ci, a 

kwitn

ą

c głównie dzi

ę

ki swobodnemu 

ś

cieraniu si

ę

 stanowisk i argumentów, zrodziła si

ę

 

po raz pierwszy w epoce i w kraju wolno

ś

ci i tolerancji, niekr

ę

powana nawet w swych 

najdziwaczniejszych pogl

ą

dach 

Ŝ

adnymi wierzeniami, wyznaniem czy kodeksem karnym. 

Pomin

ą

wszy bowiem wygnanie Protagorasa i 

ś

mier

ć

 Sokratesa, która miała po cz

ęś

ci i 

inne podło

Ŝ

e, trudno wła

ś

ciwie w dziejach staro

Ŝ

ytnych o przykłady owej zawistnej 

bigoterii, dr

ę

cz

ą

cej w tak wysokim stopniu nasz wiek. Epikur a

Ŝ

 do pó

ź

nej staro

ś

ci 

mieszkał spokojnie w Atenach; epikurejczyków dopuszczano nawet do godno

ś

ci 

kapła

ń

skiej (...).

Podziwiasz, odrzekł mój przyjaciel, jako całkiem osobliwe szcz

ęś

cie filozofii to, co, jak si

ę

 

zdaje, wynika z naturalnego biegu rzeczy i jest nieuniknionym zjawiskiem, jakikolwiek 
byłby to wiek i naród. Ta uparta bigoteria, na któr

ą

 si

ę

 u

Ŝ

alasz jako na rzecz tak dla 

filozofii fataln

ą

, jest w istocie rzeczy jej córk

ą

, która, poł

ą

czywszy si

ę

 z zabobonem, 

zupełnie odsuwa si

ę

 od spraw swej matki i staje si

ę

 jej najzaci

ę

tszym wrogiem i 

prze

ś

ladowc

ą

. (...) gdy min

ę

ły pierwsze burze wywołane nowymi paradoksami i 

zasadami filozofów, nauczyciele ci zawsze od tej pory przez cał

ą

 staro

Ŝ

ytno

ść

 zdawali 

si

ę

 

Ŝ

y

ć

 w wielkiej zgodzie z ugruntowanym zabobonem dziel

ą

c ludzko

ść

 starannie na 

dwie cz

ęś

ci: dla wykształconych i m

ą

drych przeznaczali filozofi

ę

, religi

ę

 za

ś

 oddali na 

własno

ść

 nieo

ś

wieconemu ludowi. (...)

Chciałbym, odpowiedziałem, aby

ś

 spróbował swej wymowy na tak niezwykłym temacie i 

wypowiedział mow

ę

 w obronie Epikura (...).

W takich warunkach, odrzekł, rzecz nie byłaby trudna; je

Ŝ

eli chcesz, b

ę

d

ę

 przez chwil

ę

 

uwa

Ŝ

ał si

ę

 za Epikura, a ciebie potraktuj

ę

 jako lud ate

ń

ski i wypowiem tak

ą

 mow

ę

Ŝ

cała urna wypełni si

ę

 biał

ą

 fasol

ą

 i nie znajdzie si

ę

 ani jedno czarne ziarnko, 

Ŝ

eby 

ucieszy

ć

 zło

ś

liwo

ść

 moich przeciwników.

Doskonale; uczy

ń

 wi

ę

c, jake

ś

my uło

Ŝ

yli. 

Ate

ń

czycy! Przybywam tutaj, by usprawiedliwi

ć

 przed waszym gronem nauki, które 

głosiłem w mojej szkole i widz

ę

Ŝ

e zamiast rozprawia

ć

 ze spokojnymi i wolnymi od 

nami

ę

tno

ś

ci badaczami, stoj

ę

 wobec oskar

Ŝ

e

ń

 zaciekłych przeciwników. Wasza uwaga, 

która naprawd

ę

 powinna si

ę

 kierowa

ć

 ku zagadnieniom dobra publicznego i interesom 

republiki, odbiega oto ku roztrz

ą

saniom filozofii spekulatywnej; i te imponuj

ą

ce cho

ć

 

mo

Ŝ

e bezowocne dociekania zajmuj

ą

 miejsce waszych bardziej powszednich, lecz i 

bardziej po

Ŝ

ytecznych zaj

ęć

. O ile to jednak ode mnie zale

Ŝ

y, pragn

ę

 temu nadu

Ŝ

yciu 

Strona 36 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

zapobiec. Nie b

ę

dziemy tutaj rozprawiali o powstaniu i rz

ą

dach 

ś

wiatów. Zastanowimy 

si

ę

 tylko nad tym, jak dalece tego rodzaju zagadnienia wi

ąŜą

 si

ę

 z dobrem publicznym. A 

je

Ŝ

eli potrafi

ę

 was przekona

ć

Ŝ

e s

ą

 one rzecz

ą

 dla spokoju społecznego i dla 

bezpiecze

ń

stwa rz

ą

du zupełnie oboj

ę

tn

ą

, to natychmiast, jak si

ę

 spodziewani, ode

ś

lecie 

nas do naszych szkół, aby

ś

my tam dowoli rozpatrywali to najsubtelniejsze, a zarazem 

najbardziej spekulatywne zagadnienie wszelkiej filozofii.

Religijnie usposobieni filozofowie, nie zadowalaj

ą

c si

ę

 tradycj

ą

 waszych przodków ani 

naukami kapłanów (co do mnie, ch

ę

tnie si

ę

 na to wszystko godz

ę

), folguj

ą

 niewczesnej 

ciekawo

ś

ci próbuj

ą

c ustali

ć

, w jakiej mierze potrafi

ą

 religi

ę

 uzasadni

ć

 przy pomocy zasad 

rozumu; tym sposobem za

ś

, zamiast usun

ąć

 - budz

ą

 w

ą

tpliwo

ś

ci wyłaniaj

ą

ce si

ę

 

naturalnym biegiem rzeczy z pilnych i sumiennych roztrz

ą

sa

ń

. W barwach 

najwspanialszych opisuj

ą

 ład, pi

ę

kno i m

ą

dre urz

ą

dzenie wszech

ś

wiata, a nast

ę

pnie 

pytaj

ą

, czy tak 

ś

wietny objaw inteligencji mo

Ŝ

e by

ć

 dziełem przypadkowego zetkni

ę

cia 

si

ę

 atomów albo czy 

ś

lepy traf mógł wytworzy

ć

 rzeczy, dla których najwi

ę

kszy nawet 

geniusz nie znajdzie do

ść

 słów podziwu. Nie b

ę

d

ę

 badał słuszno

ś

ci tego argumentu. 

Przyznam, 

Ŝ

e jest tak silny, jak tego tylko pragn

ąć

 mog

ą

 moi przeciwnicy i oskar

Ŝ

yciele. 

Wystarczy, je

Ŝ

eli potrafi

ę

 na podstawie samego tego rozumowania wykaza

ć

Ŝ

zagadnienie jest czysto spekulatywne i 

Ŝ

e odrzucaj

ą

c w moich filozoficznych 

roztrz

ą

saniach opatrzno

ść

 i 

Ŝ

ycie przyszłe, nie podkopuj

ę

 podstaw społecze

ń

stwa, lecz 

głosz

ę

 pogl

ą

dy, o których nawet oni, wychodz

ą

c ze swoich własnych zało

Ŝ

e

ń

 i rozumuj

ą

konsekwentnie, musz

ą

 powiedzie

ć

Ŝ

e s

ą

 rzetelne i nale

Ŝ

ycie uzasadnione.

Otó

Ŝ

 wy, oskar

Ŝ

yciele moi, uznajecie, 

Ŝ

e główny albo i jedyny argument przemawiaj

ą

cy 

za istnieniem Boga (czego nigdy nie podawałem w w

ą

tpliwo

ść

) opiera si

ę

 na panuj

ą

cym 

ś

wiecie ładzie; wida

ć

 w nim bowiem takie oznaki inteligencji i 

ś

wiadomo

ś

ci celów, 

Ŝ

uwa

Ŝ

acie to za rzecz nierozs

ą

dn

ą

, je

Ŝ

eli za przyczyn

ę

 tego wszystkiego przyjmuje si

ę

 

b

ą

d

ź

 przypadek, b

ą

d

ź

 

ś

lep

ą

 i niczym nie kierowan

ą

 sił

ę

 materialn

ą

. Przyznajecie, 

Ŝ

e jest 

to argument post

ę

puj

ą

cy od skutków do przyczyn. Na podstawie ładu cechuj

ą

cego dzieło 

wnosicie, 

Ŝ

e ten, kto je sporz

ą

dził, musiał je zaprojektowa

ć

 i obmy

ś

li

ć

 z góry. Je

Ŝ

eli nie 

potraficie my

ś

li tej obroni

ć

, to, jak przyznajecie, konkluzja wasza upada; nie twierdzicie 

równie

Ŝ

, jakoby konkluzj

ę

 ow

ą

 mo

Ŝ

na było posun

ąć

 poza to, do czego upowa

Ŝ

niaj

ą

 

zjawiska przyrody. Oto wasze ust

ę

pstwa. Wi

ę

c zwa

Ŝ

cie, prosz

ę

, co z tego wynika.

Je

Ŝ

eli na podstawie skutku wnosimy o jakiej

ś

 konkretnej przyczynie, musimy 

przestrzega

ć

 wła

ś

ciwej mi

ę

dzy nimi proporcji; nie wolno nam nigdy przypisywa

ć

 

przyczynie jakichkolwiek własno

ś

ci prócz tych, które akurat wystarczaj

ą

 do wywołania 

skutku. (...)

Przyznaj

ą

c zatem, 

Ŝ

e twórcami bytu albo ładu wszech

ś

wiata s

ą

 bogowie, otrzymujemy 

wniosek, 

Ŝ

e posiadaj

ą

 dokładnie taki stopie

ń

 mocy, inteligencji i dobroci, jaki si

ę

 

przejawia w ich dziele; niczego wi

ę

cej tym sposobem dowie

ść

 nie mo

Ŝ

na, chyba 

Ŝ

przywołamy na pomoc przesad

ę

 i pochlebstwo, aby wypełni

ć

 braki dowodzenia i 

rozumowania. (...)

Widzicie w 

ś

wiecie pewne zjawiska. Szukacie przyczyny lub sprawcy. Wyobra

Ŝ

acie 

sobie, 

Ŝ

e

ś

cie go znale

ź

li. Nast

ę

pnie tak si

ę

 rozmiłowujecie w tym płodzie waszego 

mózgu, 

Ŝ

e sobie wyobra

Ŝ

acie, i

Ŝ

 sprawca ów musiał wytworzy

ć

 co

ś

 wi

ę

kszego i bardziej 

doskonałego od tego, co sami widzimy, a co tak pełne jest zła i nieładu. Zapominacie, 

Ŝ

ta najwy

Ŝ

sza inteligencja i dobro

ć

 s

ą

 czym

ś

 całkowicie wyimaginowanym, a przynajmniej 

rozumowo bezzasadnym, i 

Ŝ

e nie macie prawa przypisywa

ć

 temu sprawcy 

Ŝ

adnych 

własno

ś

ci, prócz tych, które naprawd

ę

, jak sami widzicie, objawił i wyraził w swoich 

tworach. Pozwólcie tedy, filozofowie, aby wasi bogowie odpowiadali obecnemu 
wygl

ą

dowi 

ś

wiata i nie próbujcie wygl

ą

du tego zmienia

ć

 przy pomocy dowolnych 

Strona 37 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

przypuszcze

ń

 tak, by lepiej odpowiadał atrybutom, które tak ochoczo przypisujecie swoim 

bóstwom. (...)

St

ą

d to pochodz

ą

 wszystkie owe daremne usiłowania zmierzaj

ą

ce do wyja

ś

nienia tego, 

co nam si

ę

 w 

ś

wiecie przedstawia jako zło, i do ocalenia honoru bogów, skoro musimy 

uzna

ć

 rzeczywisto

ść

 zła i nieładu, w co 

ś

wiat tak bardzo obfituje. Uparte i oporne 

własno

ś

ci materii, przestrzeganie ogólnych praw albo jakie

ś

 inne tego rodzaju racje - oto, 

jak powiadaj

ą

, jedyna przyczyna, która ograniczała moc i dobro

ć

 Jowisza i kazała mu 

uczyni

ć

 człowieka i wszelkie czuj

ą

ce stworzenie tak niedoskonałym i nieszcz

ęś

liwym. 

Widocznie wi

ę

c atrybuty te przyjmuje si

ę

 z góry jako dowiedzione w ich najszerszym 

zakresie. I przyznaj

ę

Ŝ

e przy takim zało

Ŝ

eniu tego rodzaju domysły mog

ą

 przedstawia

ć

 

si

ę

 jako prawdopodobne wyja

ś

nienie istniej

ą

cego w 

ś

wiecie zła. Ale znowu si

ę

 pytam: 

Dlaczego uwa

Ŝ

a

ć

 atrybuty te za dowiedzione albo dlaczego przypisywa

ć

 przyczynie inne 

własno

ś

ci ani

Ŝ

eli te, które istotnie przejawiaj

ą

 si

ę

 w skutku? Po co torturowa

ć

 mózg, by 

usprawiedliwi

ć

 porz

ą

dek 

ś

wiata na podstawie zało

Ŝ

e

ń

, które, o ile wiadomo, mog

ą

 by

ć

 

całkowitym urojeniem i których 

ś

ladów nie da si

ę

 nigdzie w przyrodzie odnale

źć

?

Hipotez

ę

 religijn

ą

 trzeba zatem uwa

Ŝ

a

ć

 tylko za pewien sposób wyja

ś

nienia widzialnych 

zjawisk 

ś

wiata; nikt jednak, kto rozumuje trafnie, nie o

ś

mieli si

ę

 wywnioskowa

ć

 z niej 

Ŝ

adnego konkretnego faktu ani te

Ŝ

 na jej podstawie zmieni

ć

 czegokolwiek w zjawiskach, 

ani czegokolwiek do nich doda

ć

. (...)

Gdzie

Ŝ

 wi

ę

c jest ohyda tej nauki, któr

ą

 głosz

ę

 w mej szkole albo któr

ą

 raczej rozpatruj

ę

 w 

moich ogrodach? Albo có

Ŝ

 znajdujecie w całym tym zagadnieniu, co chocia

Ŝ

 w 

najsłabszym stopniu zagra

Ŝ

ałoby bezpiecze

ń

stwu dobrych obyczajów czy spokoju i 

porz

ą

dku społecznego?

Powiadacie, 

Ŝ

e nie uznaj

ę

 opatrzno

ś

ci ani najwy

Ŝ

szego władcy 

ś

wiata, który kieruje 

biegiem wypadków i karze złych niesław

ą

 i niepowodzeniem, a wynagradza dobrych 

czci

ą

 i powodzeniem we wszystkich ich przedsi

ę

wzi

ę

ciach. Ale z pewno

ś

ci

ą

 nie 

kwestionuj

ę

 samego biegu wypadków, jawnego ka

Ŝ

demu, kto go chce bada

ć

 i 

roztrz

ą

sa

ć

. Przyznaj

ę

Ŝ

e w obecnym porz

ą

dku rzeczy cnota ł

ą

czy si

ę

 z wi

ę

kszym 

spokojem umysłu ni

Ŝ

 wyst

ę

pek i spotyka si

ę

 na 

ś

wiecie z 

Ŝ

yczliwszym przyj

ę

ciem. 

Ś

wiadom jestem tego, 

Ŝ

e zgodnie z dotychczasowym do

ś

wiadczeniem ludzko

ś

ci 

przyja

źń

 jest najwi

ę

ksz

ą

 rozkosz

ą

 

Ŝ

ycia ludzkiego, a umiarkowanie jedynym 

ź

ródłem 

równowagi i szcz

ęś

cia. Nigdy nie waham si

ę

 pomi

ę

dzy cnotliwym i wyst

ę

pnym sposobem 

Ŝ

ycia, lecz zdaj

ę

 sobie spraw

ę

Ŝ

e dla ka

Ŝ

dego zdrowo my

ś

l

ą

cego człowieka przewaga w 

zupełno

ś

ci jest po stronie cnoty. Có

Ŝ

 wi

ę

cej mo

Ŝ

ecie powiedzie

ć

, razem z wszystkimi 

waszymi przypuszczeniami i całym waszym rozumowaniem? Prawda, mówicie mi, 

Ŝ

e ten 

porz

ą

dek rzeczy (disposition of things) jest dziełem inteligencji i zamiaru. Ale sk

ą

dkolwiek 

by si

ę

 wywodził - sam ów porz

ą

dek, od którego zale

Ŝ

y nasza dola lub niedola, a co za 

tym idzie, nasz sposób i rodzaj 

Ŝ

ycia, nie ulega przez to zmianie. Zawsze mam mo

Ŝ

no

ść

tak samo jak macie j

ą

 wy, kierowa

ć

 si

ę

 w post

ę

powaniu dawniejszym do

ś

wiadczeniem. 

(...)

Ŝ

 jednak musi sobie pomy

ś

le

ć

 filozof o owych pustych rezonerach, którzy, zamiast 

traktowa

ć

 rzeczywisty stan rzeczy jako jedyny przedmiot rozwa

Ŝ

a

ń

, tak dalece odwracaj

ą

 

do góry nogami cały porz

ą

dek natury, 

Ŝ

e czyni

ą

 z tego 

Ŝ

ycia tylko przej

ś

cie do czego

ś

co le

Ŝ

y dalej, przedsionek, wiod

ą

cy do obszerniejszego i zupełnie odmiennego gmachu, 

prolog, słu

Ŝą

cy jedynie za wst

ę

p do sztuki i maj

ą

cy jej doda

ć

 wdzi

ę

ku i zalet! Jak 

s

ą

dzicie, sk

ą

d mog

ą

 tacy filozofowie czerpa

ć

 swoj

ą

 ide

ę

 bogów? Z pewno

ś

ci

ą

 z własnej 

swej pomysłowo

ś

ci i wyobra

ź

ni. Gdyby bowiem czerpali j

ą

 z danych nam zjawisk, nie 

wskazywałaby nigdy na nic poza nimi, lecz musiałaby by

ć

 do nich dokładnie 

dostosowana. 

ś

e jest rzecz

ą

 mo

Ŝ

liw

ą

, i

Ŝ

 bóstwo jest wyposa

Ŝ

one w atrybuty, których 

przejawów nigdy nie zdarzyło si

ę

 nam widzie

ć

, oraz 

Ŝ

e kieruje si

ę

 ono w działaniu 

Strona 38 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

zasadami, których nie umiemy nale

Ŝ

ycie rozpozna

ć

 - wszystko to mo

Ŝ

na 

ś

miało 

przyzna

ć

. Ale zawsze b

ę

dzie to czysta mo

Ŝ

liwo

ść

 i hipoteza. Brak nam wszelkich racji, 

na podstawie których mogliby

ś

my wnosi

ć

 o jego atrybutach i zasadach działania, o ile nie 

widzimy, 

Ŝ

e si

ę

 przejawiaj

ą

 i realizuj

ą

.

Czy istniej

ą

 na 

ś

wiecie jakie

ś

 oznaki sprawiedliwo

ś

ci w rozdziale dóbr? Je

Ŝ

eli 

odpowiecie, 

Ŝ

e tak, wnosz

ę

 st

ą

d, i

Ŝ

 sprawiedliwo

ś

ci dzieje si

ę

 zado

ść

, skoro si

ę

 w 

ś

wiecie objawia. Je

Ŝ

eli odpowiecie, 

Ŝ

e nie, wnosz

ę

Ŝ

e nie macie podstaw, by 

przypisywa

ć

 bogom sprawiedliwo

ść

 w tym znaczeniu, w jakim słowa tego u

Ŝ

ywamy. 

Je

Ŝ

eli zajmiecie stanowisko po

ś

rednie pomi

ę

dzy twierdzeniem a przeczeniem, mówi

ą

c, 

Ŝ

e sprawiedliwo

ść

 bogów w chwili obecnej objawia si

ę

 tylko po cz

ęś

ci, a nie w całej swej 

pełni - odpowiem, i

Ŝ

 nie macie podstaw, by przypisywa

ć

 jej inny jaki

ś

 okre

ś

lony zasi

ę

oprócz tego, w jakim w chwili obecnej widzicie, 

Ŝ

e si

ę

 przejawia.

Tym wi

ę

c sposobem, Ate

ń

czycy, doprowadzam spór z moimi przeciwnikami do rychłego 

ko

ń

ca. Bieg 

ś

wiata tak samo jest dost

ę

pny moim rozwa

Ŝ

aniom, jak waszym. Dany w 

do

ś

wiadczeniu tok wypadków jest t

ą

 wielk

ą

 wskazówk

ą

, któr

ą

 wszyscy si

ę

 kierujemy w 

post

ę

powaniu. Nie wolno si

ę

 powoływa

ć

 na nic innego ani. w polu, ani w senacie. O 

niczym innym nie powinno by

ć

 mowy ani w szkole, ani w izbie uczonego. Daremnie 

ograniczony nasz rozum chciałby przedrze

ć

 si

ę

 przez te granice, zbyt ciasne dla naszej 

Ŝą

dnej wyobra

ź

ni. Gdy na podstawie biegu 

ś

wiata wnosimy o jakiej

ś

 przyczynie 

rozumnej, która naprzód zaprowadziła, a nast

ę

pnie utrzymuje we wszech

ś

wiecie ład, 

chwytamy si

ę

 zasady tyle

Ŝ

 niepewnej, co bezu

Ŝ

ytecznej. Jest niepewna, poniewa

Ŝ

 

sprawa le

Ŝ

y całkowicie poza zasi

ę

giem naszego do

ś

wiadczenia; jest bezu

Ŝ

yteczna, 

poniewa

Ŝ

 je

ś

li wiedz

ę

 o tej przyczynie czerpiemy w cało

ś

ci z naturalnego biegu 

wydarze

ń

, to w my

ś

l reguł poprawnego rozumowania nie mo

Ŝ

emy 

Ŝ

adn

ą

 miar

ą

 post

ą

pi

ć

 

odwrotnie i z przyczyny wyprowadza

ć

 nowych wniosków o skutku ani te

Ŝ

, czyni

ą

c jakie

ś

 

dodatki do zwykłego i znanego z do

ś

wiadczenia biegu 

ś

wiata, ustanawia

ć

 na tej 

podstawie nowych zasad post

ę

powania. (...)

(...) Gdy chodzi o wytwory sztuki i my

ś

li ludzkiej, wolno post

ę

powa

ć

 od skutku do 

przyczyny, a nast

ę

pnie odwrotnie, wychodz

ą

c od przyczyny, wyprowadza

ć

 nowe wnioski 

o skutku oraz bada

ć

 zmiany, którym prawdopodobnie ulegał albo te

Ŝ

 mo

Ŝ

e jeszcze ulec. 

Ale có

Ŝ

 jest podstaw

ą

 tej metody rozumowania? Niew

ą

tpliwie to, 

Ŝ

e człowiek jest istot

ą

 

znan

ą

 nam z do

ś

wiadczenia; znamy jego pobudki i zamiary, a jego plany i skłonno

ś

ci 

wi

ąŜą

 i ł

ą

cz

ą

 si

ę

 ze sob

ą

 w pewien sposób zgodny z prawami, którym przyroda poddała 

tego rodzaju istoty. (...)

Sprawa ma si

ę

 inaczej, gdy w naszych rozumowaniach wychodzimy od tworów przyrody. 

Bóstwo jest nam znane wył

ą

cznie ze swych dzieł i jest w całym wszech

ś

wiecie jedyne; 

nie podpada pod 

Ŝ

aden rodzaj lub gatunek, którego własno

ś

ci lub cechy znaliby

ś

my z 

do

ś

wiadczenia, tak i

Ŝ

 na ich podstawie mogliby

ś

my wnioskuj

ą

c drog

ą

 analogii doj

ść

 do 

jakich

ś

 atrybutów czy cech Bóstwa. (...)

Walnym 

ź

ródłem popełnianych przez nas w tej mierze bł

ę

dów i nieograniczonej 

dowolno

ś

ci domysłów, na jak

ą

 sobie w tym przedmiocie pozwalamy, jest to, 

Ŝ

cichaczem stawiamy siebie w miejscu Najwy

Ŝ

szej Istoty i wnosimy, i

Ŝ

 za ka

Ŝ

dym razem 

obierze ona taki sposób post

ę

powania, na jaki by

ś

my, jako na rozumny i wskazany, sami 

si

ę

 na jej miejscu zdecydowali. Ale pomin

ą

wszy okoliczno

ść

Ŝ

e zwyczajny porz

ą

dek 

ś

wiata mo

Ŝ

e nas przekona

ć

, i

Ŝ

 prawie wszystkim rz

ą

dz

ą

 zasady i prawa odmienne od 

naszych własnych, pomin

ą

wszy ju

Ŝ

 to, powiadam, przecie

Ŝ

 musi si

ę

 wyda

ć

 rzecz

ą

 

ewidentnie niezgodn

ą

 z wszelkimi regułami analogii, 

Ŝ

eby z intencji i planów ludzkich 

wnioskowa

ć

 o intencjach i planach Istoty tak bardzo odmiennej i o tyle wy

Ŝ

szej. (...) Co 

uwa

Ŝ

amy za wielk

ą

 doskonało

ść

, mo

Ŝ

e by

ć

 w rzeczywisto

ś

ci ułomno

ś

ci

ą

. A chocia

Ŝ

by 

nawet było najdoskonalsz

ą

 doskonało

ś

ci

ą

, to przecie

Ŝ

 wygl

ą

da to raczej na pochlebstwo 

Strona 39 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

i panegiryzm ani

Ŝ

eli na trafne rozumowanie i zdrow

ą

 filozofi

ę

, je

Ŝ

eli t

ę

 mnieman

ą

 

doskonało

ść

 przypisuje si

ę

 Najwy

Ŝ

szej Istocie wtedy, gdy si

ę

 w jej dziełach w całej pełni 

naprawd

ę

 nie przejawiła. Cała wi

ę

c filozofia 

ś

wiata i cała religia, która jest wszak tylko 

rodzajem filozofii, nigdy nie zdoła nas wyprowadzi

ć

 poza zwyczajny porz

ą

dek 

do

ś

wiadczenia ani dostarczy

ć

 nam norm post

ę

powania i zachowania si

ę

 innych ani

Ŝ

eli 

te, które płyn

ą

 z refleksji nad 

Ŝ

yciem. Na podstawie hipotezy religijnej niepodobna ani 

wywnioskowa

ć

 

Ŝ

adnego nowego faktu, ani przewidzie

ć

 czy przepowiedzie

ć

 

Ŝ

adnego 

zdarzenia, ani oczekiwa

ć

 

Ŝ

adnych nagród czy kar wykraczaj

ą

cych poza to, co ju

Ŝ

 znamy 

z praktyki i obserwacji. Tak wi

ę

c moja obrona Epikura nadal przedstawia si

ę

 jako dobrze 

uzasadniona i przekonywaj

ą

ca; a mi

ę

dzy politycznymi interesami społecze

ń

stwa i 

filozoficznymi rozprawami dotycz

ą

cymi metafizyki i religii nie ma 

Ŝ

adnej ł

ą

czno

ś

ci.

Jest jeszcze jedna okoliczno

ść

, odrzekłem, któr

ą

, jak si

ę

 zdaje, przeoczyłe

ś

. Chocia

Ŝ

 

godz

ę

 si

ę

 na twoje przesłanki, musz

ę

 jednak odrzuci

ć

 twój wniosek. Stwierdzasz 

mianowicie, 

Ŝ

e koncepcje i rozumowania tre

ś

ci religijnej nie mog

ą

 wpływa

ć

 na 

Ŝ

ycie, 

poniewa

Ŝ

 wpływa

ć

 na nie nie powinny. Nie liczysz si

ę

 zupełnie z tym, 

Ŝ

e ludzie nie 

rozumuj

ą

 tak jak ty, ale 

Ŝ

e z wiary w istnienie boskie wyci

ą

gaj

ą

 liczne konsekwencje, 

przypuszczaj

ą

c, i

Ŝ

 Bóstwo wymierzy kar

ę

 za wyst

ę

pki i udzieli nagrody cnocie poza tym, 

co ujawnia si

ę

 w zwykłym porz

ą

dku 

ś

wiata. Nie idzie o to, czy to ich rozumowanie jest 

czy te

Ŝ

 nie jest słuszne. Jego wpływ na ich 

Ŝ

ycie i post

ę

powanie przez to si

ę

 nie zmienia. 

Ci za

ś

, którzy usiłuj

ą

 pozbawi

ć

 ich tego rodzaju przes

ą

dów, s

ą

 by

ć

 mo

Ŝ

e dzielnymi 

my

ś

licielami, lecz nie mog

ę

 ich uwa

Ŝ

a

ć

 za dobrych obywateli i polityków; wszak 

uwalniaj

ą

 człowieka od jednego z hamulców pow

ś

ci

ą

gaj

ą

cych jego nami

ę

tno

ś

ci i 

sprawiaj

ą

Ŝ

e gwałcenie praw społecznych staje si

ę

 pod pewnym wzgl

ę

dem łatwiejsze i 

bardziej bezpieczne.

Ostatecznie zgodziłbym si

ę

 mo

Ŝ

e na twoje ogólne konkluzje przemawiaj

ą

ce na korzy

ść

 

wolno

ś

ci, chocia

Ŝ

 oparłbym je na przesłankach odmiennych od tych, którymi usiłujesz je 

uzasadni

ć

. S

ą

dz

ę

Ŝ

e pa

ń

stwo powinno tolerowa

ć

 ka

Ŝ

dy kierunek filozoficzny; nie ma 

wszak przykładu, 

Ŝ

eby jakikolwiek rz

ą

d wskutek takiej pobła

Ŝ

liwo

ś

ci doznał był szkody w 

swych interesach politycznych. Filozofowie nie ulegaj

ą

 egzaltacji; ich doktryny nie s

ą

 dla 

szerokich warstw zbyt pon

ę

tne; a wszelkie hamulce, jakie mo

Ŝ

na nało

Ŝ

y

ć

 ich 

rozumowaniu, musz

ą

 z konieczno

ś

ci poci

ą

gn

ąć

 konsekwencje niebezpieczne dla nauki, 

a nawet i dla pa

ń

stwa, gdy

Ŝ

 toruj

ą

 drog

ę

 prze

ś

ladowaniu i uciskowi w sprawach 

posiadaj

ą

cych gł

ę

bsze znaczenie i doniosło

ść

 dla ogółu. (...)

Rozdział XII 

 

O FILOZOFII AKADEMICKIEJ, CZYLI SCEPTYCZNEJ 

Cz

ęść

 I

Ŝ

adnej sprawie nie u

Ŝ

yto tylu filozoficznych dowodze

ń

, co z my

ś

l

ą

 o tym, by wykaza

ć

Ŝ

e Bóg istnieje i 

Ŝ

atei

ś

ci s

ą

 w bł

ę

dzie; a przecie

Ŝ

 najbardziej wierz

ą

cy filozofowie dot

ą

wiod

ą

 spór o to, czy mo

Ŝ

e kto

ś

 by

ć

 tak za

ś

lepiony, 

Ŝ

eby wyznawał ateizm. Jak mamy te 

sprzeczno

ś

ci pogodzi

ć

? Bł

ę

dni rycerze, którzy włóczyli si

ę

 po 

ś

wiecie, aby go uwolni

ć

 od 

smoków i olbrzymów, nie mieli nigdy najmniejszych w

ą

tpliwo

ś

ci co do istnienia tych 

monstrów.

Innym wrogiem religii jest sceptyk, który z natury rzeczy wywołuje oburzenie wszystkich 
teologów i solenniejszych filozofów, chocia

Ŝ

 z cał

ą

 pewno

ś

ci

ą

 nikt nie spotkał si

ę

 jeszcze 

z tak niedorzeczn

ą

 istot

ą

 ani te

Ŝ

 nie rozmawiał z człowiekiem, który nie miałby 

Ŝ

adnego 

zdania czy pogl

ą

du ani w sprawach 

Ŝ

yciowych, ani w kwestiach teoretycznych. St

ą

rodzi si

ę

 całkiem naturalnym trybem rzeczy pytanie, co mamy na my

ś

li, gdy dajemy 

komu

ś

 miano sceptyka? I do jakich granic mo

Ŝ

na posun

ąć

 filozoficzne zasady w

ą

tpienia i 

niedowierzania?

Strona 40 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Istnieje pewien rodzaj sceptycyzmu, który poprzedza wszelk

ą

 prac

ę

 badawcz

ą

 i filozofi

ę

a który nader zalecany był przez Descartes'a i innych jako znakomita ochrona przed 

ę

dami i zbyt pochopnym s

ą

dem. Sceptycyzm ten ka

Ŝ

e nam zaj

ąć

 stanowisko ogólnego 

pow

ą

tpiewania nie tylko wobec wszystkich naszych dawniejszych pogl

ą

dów i zasad, lecz 

nawet wobec samych władz naszych; o tym, 

Ŝ

e nas te władze nie wprowadzaj

ą

 w bł

ą

d, 

musimy si

ę

, powiadaj

ą

 owi sceptycy, sami upewni

ć

 przy pomocy ła

ń

cucha rozumowa

ń

 

wyprowadzonych z pewnej zasady pierwotnej, która 

Ŝ

adn

ą

 miar

ą

 nie mo

Ŝ

e by

ć

 bł

ę

dna 

ani zwodnicza. Ani jednak nie ma 

Ŝ

adnej takiej pierwotnej zasady, która by miała 

pierwsze

ń

stwo przed innymi oczywistymi i przekonuj

ą

cymi zasadami, ani te

Ŝ

, gdyby taka 

zasada istniała, nie mogliby

ś

my o krok nawet wyj

ść

 poza ni

ą

, nie posługuj

ą

c si

ę

 tymi 

wła

ś

nie władzami, którym ju

Ŝ

 z zało

Ŝ

enia nie ufamy. Kartezja

ń

skie zatem w

ą

tpienie, 

gdyby jaka

ś

 istota ludzka potrafiła si

ę

 na nie zdoby

ć

 (co jest jawnym niepodobie

ń

stwem), 

byłoby całkiem nieuleczalne i 

Ŝ

adne rozumowanie nie mogłoby nam da

ć

 pewno

ś

ci i 

przekonania w jakimkolwiek przedmiocie.

Trzeba jednak przyzna

ć

Ŝ

e temu rodzajowi sceptycyzmu, uj

ę

temu w form

ę

 bardziej 

umiarkowan

ą

, mo

Ŝ

na nada

ć

 sens nader racjonalny, a wtedy jest on niezb

ę

dnym 

przygotowaniem do zajmowania si

ę

 filozofi

ą

, poniewa

Ŝ

 pozwala nam zachowa

ć

 wła

ś

ciw

ą

 

bezstronno

ść

 s

ą

du i uwalnia umysł od rozmaitych przes

ą

dów, którymi mogli

ś

my 

przesi

ą

kn

ąć

 wskutek wychowania lub pochopno

ś

ci w pogl

ą

dach. Rozpoczynaj

ą

c od 

jasnych i oczywistych zasad, post

ę

puj

ą

c krokiem ostro

Ŝ

nym i pewnym, dokonuj

ą

c cz

ę

sto 

przegl

ą

du naszych wniosków i skrupulatnie analizuj

ą

c wszystkie ich nast

ę

pstwa, 

b

ę

dziemy si

ę

 co prawda w systemie naszym posuwali i powoli, i nie nazbyt znacznie; ale 

przecie

Ŝ

 jest to jedyny sposób pozwalaj

ą

cy nam si

ę

 spodziewa

ć

Ŝ

e dojdziemy do 

prawdy i osi

ą

gniemy nale

Ŝ

yt

ą

 stało

ść

 i pewno

ść

 przekona

ń

.

Istnieje inny rodzaj sceptycyzmu, b

ę

d

ą

cy nast

ę

pstwem nauki i zaj

ęć

 badawczych, a 

polegaj

ą

cy na przypuszczeniu, 

Ŝ

e ludzie wykryli b

ą

d

ź

 to całkowit

ą

 zawodno

ść

 władz 

umysłowych, b

ą

d

ź

 te

Ŝ

 sw

ą

 niezdolno

ść

 do wyrobienia sobie jakiego

ś

 ustalonego 

przekonania w tych wszystkich ciekawych kwestiach teoretycznych, którymi si

ę

 

zazwyczaj zajmuj

ą

. Nawet i nasze zmysły stały si

ę

 dzi

ę

ki pewnemu rodzajowi filozofów 

przedmiotem sporu, a prawidła post

ę

powania w 

Ŝ

yciu potocznym bywaj

ą

 tak samo 

podawane w w

ą

tpliwo

ść

 jak najgł

ę

bsze zasady lub twierdzenia metafizyki czy teologii. 

Poniewa

Ŝ

 z tymi paradoksalnymi doktrynami (je

ś

li zechcemy je w ogóle tak nazwa

ć

mo

Ŝ

na spotka

ć

 si

ę

 u niektórych filozofów, a u niejednego - z ich odparciem, przeto z 

natury rzeczy budz

ą

 one nasz

ą

 ciekawo

ść

 i zach

ę

caj

ą

 do zbadania argumentów, na 

których mo

Ŝ

na by je oprze

ć

.

Byłoby niepotrzebne zatrzymywa

ć

 si

ę

 na bardziej oklepanych argumentach, którymi 

sceptycy wszystkich czasów wojuj

ą

 przeciw 

ś

wiadectwu zmysłów; nale

Ŝą

 do nich 

argumenty czerpane z niedoskonało

ś

ci i zawodno

ś

ci naszych narz

ą

dów zmysłowych 

objawiaj

ą

cej si

ę

 przy niezliczonych sposobno

ś

ciach: pozorne załamanie wiosła w 

wodzie, ró

Ŝ

ny wygl

ą

d przedmiotów zwi

ą

zany z ró

Ŝ

nym ich oddaleniem, podwójne obrazy 

powstaj

ą

ce przy ucisku na jedno oko i liczne inne tego rodzaju złudzenia. Takie 

sceptyczne argumenty naprawd

ę

 dowodz

ą

 jedynie, 

Ŝ

e na samych zmysłach nie mo

Ŝ

na 

bezwzgl

ę

dnie polega

ć

, lecz 

Ŝ

e nale

Ŝ

y prostowa

ć

 ich 

ś

wiadectwo za pomoc

ą

 rozumu oraz 

uwzgl

ę

dniaj

ą

c to wszystko, co wynika z natury 

ś

rodowiska, odległo

ś

ci przedmiotu i stanu 

narz

ą

du zmysłowego; tylko w tych warunkach mo

Ŝ

na z nich, w stosownym dla nich 

zakresie, uczyni

ć

 autentyczne kryteria prawdy i fałszu. Istniej

ą

 przeciw zmysłom inne, 

ę

bsze argumenty, z którymi nie tak łatwo jest da

ć

 sobie rad

ę

.

Wydaje si

ę

 rzecz

ą

 oczywist

ą

Ŝ

e przyrodzony instynkt czy predyspozycja skłania 

człowieka do tego, by polegał na swych zmysłach, i 

Ŝ

e bez pomocy jakiegokolwiek 

rozumowania, a nawet niemal przed u

Ŝ

yciem rozumu, zakładamy zawsze istnienie 

ś

wiata 

zewn

ę

trznego, który nie jest zale

Ŝ

ny od naszego postrzegania, lecz który by istniał, 

Strona 41 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

chocia

Ŝ

 by

ś

my wszyscy, a z nami wszystkie istoty czuj

ą

ce, nie istnieli lub wygin

ę

li. Nawet 

zwierz

ę

ta podlegaj

ą

 takiemu mniemaniu; przekonanie o istnieniu przedmiotów 

zewn

ę

trznych towarzyszy wszystkim ich my

ś

lom, planom i czynno

ś

ciom.

Wydaje si

ę

 równie

Ŝ

 rzecz

ą

 oczywist

ą

Ŝ

e człowiek id

ą

c za tym 

ś

lepym a pot

ęŜ

nym 

instynktem natury przyjmuje zawsze, i

Ŝ

 wła

ś

nie obrazy, których dostarczaj

ą

 mu zmysły, 

s

ą

 przedmiotami zewn

ę

trznymi i nigdy nie podejrzewa, i

Ŝ

by jedne miały by

ć

 tylko 

przedstawieniami drugich. Ten oto stół, który, jak widzimy, jest biały, i który, jak czujemy, 
jest twardy, wedle naszego przekonania istnieje niezale

Ŝ

nie od tego, 

Ŝ

e go postrzegamy, 

i jest w stosunku do postrzegaj

ą

cego go umysłu czym

ś

 zewn

ę

trznym. Nasza obecno

ść

 

nie nadaje mu bytu, nasza nieobecno

ść

 bytu go nie pozbawia. Zachowuje swoje istnienie 

niezmiennie i całkowicie, niezale

Ŝ

nie od stanu istot rozumnych, które go postrzegaj

ą

 lub 

o nim my

ś

l

ą

 (contemplate it).

Ale ten powszechny i pierwotny pogl

ą

d ka

Ŝ

dego człowieka rychło burzy najskromniejsza 

ju

Ŝ

 filozofia, która nas poucza, 

Ŝ

e umysłowi mog

ą

 by

ć

 dane jedynie obrazy (images), 

czyli percepcje i 

Ŝ

e zmysły s

ą

 jedynie wej

ś

ciem przepuszczaj

ą

cym owe obrazy, lecz 

niezdolnym wytworzy

ć

 bezpo

ś

rednio obcowania umysłu z przedmiotem. Stół, który 

widzimy, wydaje si

ę

 coraz mniejszy w miar

ę

 jak si

ę

 od niego oddalamy; rzeczywisty 

jednak stół, istniej

ą

cy niezale

Ŝ

nie od nas, nie ulega 

Ŝ

adnej zmianie; wi

ę

c to, co było dane 

umysłowi, było tylko obrazem stołu. Oto oczywiste wyroki rozumu; 

Ŝ

aden my

ś

l

ą

cy 

człowiek nigdy nie w

ą

tpił, 

Ŝ

e byty, o które nam chodzi, gdy mówimy ten dom, to drzewo

nie s

ą

 niczym innym, jak postrze

Ŝ

eniami w umy

ś

le, ulotnymi kopiami albo 

przedstawieniami (representations) innych bytów, istniej

ą

cych zawsze tak samo i od 

niczego niezale

Ŝ

nie.

Co si

ę

 wi

ę

c tyczy tej kwestii, rozumowanie zmusza nas do tego, aby

ś

my przeciwstawili 

si

ę

 przyrodzonym instynktom pierwotnym lub wzi

ę

li z nimi rozbrat, przyjmuj

ą

c nowy 

system pogl

ą

dów, gdy chodzi o 

ś

wiadectwo zmysłów. Jednak

Ŝ

e filozofia znajdzie si

ę

 

teraz w olbrzymim kłopocie chc

ą

c ten nowy system uzasadni

ć

 i zabezpieczy

ć

 si

ę

 przed 

chwytami i obiekcjami sceptyków. Nie mo

Ŝ

na ju

Ŝ

 powoła

ć

 si

ę

 na nieomylny i nie 

dopuszczaj

ą

cy sprzeciwu przyrodzony instynkt, ten bowiem zawiódł nas do zupełnie 

odmiennego systemu, o którym przekonali

ś

my si

ę

Ŝ

e jest złudny, a nawet bł

ę

dny. A 

uzasadnienie tego domniemanego systemu filozoficznego, które by opierało si

ę

 na 

szeregu jasnych i przekonuj

ą

cych argumentów albo chocia

Ŝ

by na jakim

ś

 pozorze 

argumentów, to rzecz ponad wszelkie ludzkie siły i mo

Ŝ

liwo

ś

ci.

Na podstawie jakich argumentów mo

Ŝ

na dowie

ść

Ŝ

e percepcje umysłu musz

ą

 by

ć

 

wywołane przez przedmioty zewn

ę

trzne, zupełnie od nich ró

Ŝ

ne, a przecie

Ŝ

 do nich, je

ś

li 

to mo

Ŝ

liwe, podobne, i 

Ŝ

e nie mogłyby powsta

ć

 b

ą

d

ź

 to dzi

ę

ki energii samego umysłu, 

b

ą

d

ź

 to dzi

ę

ki sugestii wywieranej przez jakiego

ś

 niewidzialnego i nieznanego ducha, 

b

ą

d

ź

 te

Ŝ

 dzi

ę

ki jakiej

ś

 innej, jeszcze mniej nam znanej przyczynie? Jest rzecz

ą

 wiadom

ą

Ŝ

e w rzeczywisto

ś

ci wiele owych percepcji powstaje bez udziału czynników 

zewn

ę

trznych, np. we 

ś

nie, w obł

ą

kaniu i w innych chorobach. I nie mo

Ŝ

e by

ć

 nic bardziej 

niewytłumaczalnego ni

Ŝ

 sposób, w jaki ciało miałoby tak oddziaływa

ć

 na umysł, aby 

obraz swój zdołało przekaza

ć

 substancji, której natura ma tak dalece ró

Ŝ

ni

ć

 si

ę

 od natury 

ciała, a nawet by

ć

 jej przeciwie

ń

stwem.

Czy percepcje zmysłowe s

ą

 wywołane przez podobne do nich przedmioty zewn

ę

trzne, 

jest to quaestio facti. Jak nale

Ŝ

y pytanie to rozstrzygn

ąć

? Niew

ą

tpliwie na podstawie 

do

ś

wiadczenia, tak jak wszystkie innego tego typu pytania. Ale tutaj do

ś

wiadczenie 

milczy i milcze

ć

 musi. Umysłowi zawsze dane s

ą

 tylko percepcje i niepodobna, by zdoby

ć

 

miał jakie

ś

 do

ś

wiadczenie co do ich zwi

ą

zku z przedmiotami. Przypuszczenie, 

Ŝ

e taki 

zwi

ą

zek istnieje, nie ma 

Ŝ

adnego oparcia w rozumowaniu.

Strona 42 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Kto powołuje si

ę

 na wiarygodno

ść

 Istoty Najwy

Ŝ

szej, by dowie

ść

 wiarygodno

ś

ci naszych 

zmysłów, ten niew

ą

tpliwie nadaje sprawie bardzo niespodziewany obrót. Gdyby w 

sprawie tej w ogóle znaczyła cokolwiek wiarygodno

ść

 owej Istoty, zmysły nasze byłyby 

całkowicie nieomylne, gdy

Ŝ

 niepodobna, by mogła ona nas kiedykolwiek zwodzi

ć

. Nie 

mówi

ę

 ju

Ŝ

 o tym, 

Ŝ

e podawszy raz 

ś

wiat zewn

ę

trzny w w

ą

tpliwo

ść

, niełatwo znajdziemy 

argumenty zdolne dowie

ść

 istnienia takiej Istoty lub któregokolwiek z jej atrybutów.

Jest to wi

ę

c sposób argumentowania zapewniaj

ą

cy stałe triumfy sceptykom gł

ę

bszym i 

bardziej filozoficznie wyrobionym, gdy usiłuj

ą

 wprowadzi

ć

 uniwersalne w

ą

tpienia do 

wszystkich dziedzin wiedzy ludzkiej i nauki. Czy idziesz za przyrodzonymi instynktami i 
skłonno

ś

ciami, powiedz

ą

, kiedy godzisz si

ę

 z tez

ą

 o wiarygodno

ś

ci zmysłów? Ale to 

prowadzi ci

ę

 do przekonania, 

Ŝ

e samo postrze

Ŝ

enie czy sam zmysłowy obraz jest 

przedmiotem zewn

ę

trznym. Czy odrzucasz t

ę

 tez

ę

, by głosi

ć

 bardziej racjonalny pogl

ą

d, 

Ŝ

e postrze

Ŝ

enia s

ą

 tylko przedstawieniami czego

ś

 zewn

ę

trznego? Zatem odbiegasz od 

skłonno

ś

ci przyrodzonych i od bardziej oczywistych zapatrywa

ń

, a mimo to nie potrafisz 

zadowoli

ć

 swego rozumu, który nigdy nie zdoła znale

źć

 

Ŝ

adnego przekonuj

ą

cego, na 

do

ś

wiadczeniu opartego argumentu, 

Ŝ

eby dowie

ść

Ŝ

e postrze

Ŝ

enia pozostaj

ą

 w zwi

ą

zku 

z jakimi

ś

 przedmiotami zewn

ę

trznymi.

Istnieje inny, podobnej natury, sceptyczny sposób argumentowania, zaczerpni

ę

ty z nader 

gruntownej filozofii, który zasługiwałby na nasz

ą

 uwag

ę

, gdyby trzeba było si

ę

ga

ć

 a

Ŝ

 do 

takiej gł

ę

bi, aby odkry

ć

 argumenty i rozumowania, tak mało przydatne do jakich

ś

 

powa

Ŝ

nych celów. Jest rzecz

ą

 przez współczesnych badaczy powszechnie uznan

ą

Ŝ

wszystkie jako

ś

ci zmysłowe przedmiotów, jak twardo

ść

, mi

ę

kko

ść

, ciepło, czarno

ść

biało

ść

 itp. s

ą

 wył

ą

cznie wtórne i 

Ŝ

e nie istniej

ą

 w samych tych przedmiotach, lecz s

ą

 

percepcjami umysłu, przy czym nie istnieje 

Ŝ

aden zewn

ę

trzny oryginał czy wzór, który by 

sob

ą

 reprezentowały. Je

Ŝ

eli teza ta jest słuszna, gdy chodzi o jako

ś

ci wtórne, to musi 

stosowa

ć

 si

ę

 tak

Ŝ

e do jako

ś

ci domniemanie pierwotnych - rozci

ą

gło

ś

ci i 

nieprzenikalno

ś

ci; do takiej nazwy jako

ś

ci te nie mog

ą

 te

Ŝ

 sobie ro

ś

ci

ć

 wi

ę

kszego od 

tamtych prawa. Idei rozci

ą

gło

ś

ci dostarczaj

ą

 nam wył

ą

cznie zmysły wzroku i dotyku; a 

je

Ŝ

eli wszystkie jako

ś

ci postrzegane zmysłowo s

ą

 w umy

ś

le, nie za

ś

 w przedmiotach - to 

samo dotyczy

ć

 musi tak

Ŝ

e idei rozci

ą

gło

ś

ci, która jest całkowicie zale

Ŝ

na od idei 

zmysłowych, czyli od idei jako

ś

ci wtórnych. Od takiego wniosku nic nas nie mo

Ŝ

uchroni

ć

 prócz twierdzenia, 

Ŝ

e idee owych jako

ś

ci pierwotnych zawdzi

ę

czamy abstrakcji

je

ś

li pogl

ą

d taki dokładnie zbadamy, przekonamy si

ę

Ŝ

e jest niezrozumiały, a nawet 

niedorzeczny. Niepodobna poj

ąć

 rozci

ą

gło

ś

ci, która by nie była ani widzialna, ani 

dotykalna; a rozci

ą

gło

ść

 dotykalna i widzialna, która by nie była ani twarda, ani mi

ę

kka, 

ani czarna, ani biała, jest czym

ś

 w równej mierze niepoj

ę

tym. Niechaj kto

ś

 spróbuje poj

ąć

 

trójk

ą

t w ogóle, który nie jest ani równoramienny, ani ró

Ŝ

noboczny, i który nie ma 

okre

ś

lonych rozmiarów ani okre

ś

lonego stosunku boków, a rychło zrozumie 

niedorzeczno

ść

 wszystkich scholastycznych pogl

ą

dów na abstrakcj

ę

 i idee ogólne. 

[Argument ten jest wzi

ę

ty od dra Berkeleya; wi

ę

kszo

ść

 pism tego bardzo pomysłowego 

autora jest w istocie najlepsz

ą

 szkoł

ą

 sceptycyzmu, na jak

ą

 trafi

ć

 mo

Ŝ

na czy to u 

staro

Ŝ

ytnych, czy u nowszych filozofów, nie wył

ą

czaj

ą

c Bayle'a. Na tytułowej karcie swej 

ksi

ąŜ

ki wyznaje on jednak, 

Ŝ

e napisał j

ą

 tyle

Ŝ

 przeciwko sceptykom, co przeciw ateistom i 

wolnomy

ś

licielom. Ale 

Ŝ

e wszystkie jego argumenty, mimo i

Ŝ

 inaczej pomy

ś

lane, maj

ą

 w 

rzeczywisto

ś

ci charakter czysto sceptyczny, to wida

ć

 po tym, i

Ŝ

 nie dopuszczaj

ą

 

Ŝ

adnej 

odpowiedzi i nie wytwarzaj

ą

 

Ŝ

adnego przekonania. Jedynym ich skutkiem jest to, 

Ŝ

wywołuj

ą

 owo chwilowe zaniepokojenie, zakłopotanie i zmieszanie, które jest efektem 

sceptycyzmu.]

Tak wi

ę

c pierwszy zarzut filozoficzny przeciw 

ś

wiadectwu zmysłów, czyli przeciw 

pogl

ą

dowi uznaj

ą

cemu byt zewn

ę

trzny, polega na tym, 

Ŝ

e o ile pogl

ą

d taki opiera si

ę

 na 

przyrodzonym instynkcie, sprzeciwia si

ę

 rozumowi, a o ile odnosimy go do rozumu - 

sprzeciwia si

ę

 przyrodzonemu instynktowi, nie dysponuj

ą

c przy tym 

Ŝ

adnymi 

Strona 43 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

sensownymi argumentami (rational evidence), które by przekonały bezstronnego 
badacza. Drugi zarzut si

ę

ga dalej i przedstawia pogl

ą

d ten jako niezgodny z rozumem; 

przynajmniej wtedy, je

Ŝ

eli jest zasad

ą

 rozumu, i

Ŝ

 wszystkie jako

ś

ci zmysłowe s

ą

 w 

umy

ś

le, a nie w przedmiotach. Pozbaw materi

ę

 jej wszystkich dost

ę

pnych nam jako

ś

ci, 

zarówno pierwotnych, jak wtórnych, a obrócisz j

ą

 niejako w nico

ść

, pozostawiaj

ą

c jedynie 

jakie

ś

 nieznane, niewytłumaczalne co

ś

 jako przyczyn

ę

 naszych postrze

Ŝ

e

ń

: poj

ę

cie tak 

niejasne, 

Ŝ

Ŝ

aden sceptyk nie uzna go za godne zwalczania.

Cz

ęść

 II

Mo

Ŝ

e si

ę

 to wydawa

ć

 przedsi

ę

wzi

ę

ciem bardzo dziwacznym ze strony sceptyków, i

Ŝ

 

pragn

ą

 zniweczy

ć

 rozum przy pomocy dowodzenia i rozumowania; a przecie

Ŝ

 jest to 

podstawowe zadanie wszystkich ich bada

ń

 i dysput. Usiłuj

ą

 podnosi

ć

 zarzuty zarówno 

przeciwko rozumowaniu abstrakcyjnemu, jak przeciwko rozumowaniu dotycz

ą

cemu 

faktów i istnienia.

Główny zarzut przeciw wszelkiemu rozumowaniu abstrakcyjnemu opiera si

ę

 na ideach 

przestrzeni i czasu; idee te s

ą

 bardzo jasne i zrozumiałe w 

Ŝ

yciu potocznym i przy 

bezkrytycznym ich uj

ę

ciu; kiedy jednak zostaj

ą

 poddane rozbiorowi w prawdziwie 

gruntownych naukach (a s

ą

 głównym przedmiotem tych nauk) - prowadz

ą

 do tez, które 

wydaj

ą

 si

ę

 pełne niedorzeczno

ś

ci i sprzeczno

ś

ci. 

ś

aden dogmat ko

ś

cielny, wymy

ś

lony w 

celu poskromienia i ujarzmienia buntowniczego rozumu ludzkiego, nie razi zdrowego 
rozs

ą

dku w stopniu wy

Ŝ

szym, ani

Ŝ

eli twierdzenie o niesko

ń

czonej podzielno

ś

ci 

przestrzeni wraz z płyn

ą

cymi st

ą

d nast

ę

pstwami, o których z pewnego rodzaju triumfem i 

egzaltacj

ą

 rozpowiadaj

ą

 ostentacyjnie wszyscy matematycy (geometricians) i metafizycy. 

Wielko

ść

 rzeczywista niesko

ń

czenie mniejsza ani

Ŝ

eli jakakolwiek wielko

ść

 sko

ń

czona, 

zawieraj

ą

ca wielko

ś

ci niesko

ń

czenie od niej samej mniejsze i tak dalej in infinitum - oto 

konstrukcja tak zuchwała i zadziwiaj

ą

ca, 

Ŝ

Ŝ

aden ewentualny dowód nie potrafi jej 

ci

ęŜ

aru ud

ź

wign

ąć

, albowiem obra

Ŝ

a ona najja

ś

niejsze i najnaturalniejsze zasady 

rozumu ludzkiego. [Cokolwiek by s

ą

dzi

ć

 o punktach matematycznych, trzeba przecie

Ŝ

 

przyzna

ć

Ŝ

e istniej

ą

 punkty fizyczne, tj. cz

ęś

ci rozci

ą

gło

ś

ci, których nie mo

Ŝ

na dzieli

ć

 czy 

te

Ŝ

 zmniejsza

ć

 ani wzrokowo, ani w wyobra

ź

ni. Te wi

ę

c obrazy (images) dane wyobra

ź

ni 

lub zmysłom s

ą

 absolutnie niepodzielne, matematycy musz

ą

 przeto uzna

ć

Ŝ

e s

ą

 

niesko

ń

czenie mniejsze ani

Ŝ

eli jakakolwiek rzeczywista cz

ęść

 rozci

ą

gło

ś

ci; a przecie

Ŝ

 nic 

nie wydaje si

ę

 dla rozumu rzecz

ą

 pewniejsz

ą

 ni

Ŝ

 to, 

Ŝ

e niesko

ń

czona ich ilo

ść

 tworzy 

niesko

ń

czon

ą

 rozci

ą

gło

ść

. Có

Ŝ

 dopiero, gdy chodzi o niesko

ń

czon

ą

 ilo

ść

 owych 

niesko

ń

czenie małych cz

ęś

ci rozci

ą

gło

ś

ci, które si

ę

 uwa

Ŝ

a znowu za niesko

ń

czenie 

podzielne.] Ale sprawa staje si

ę

 jeszcze dziwaczniejsza przez to, 

Ŝ

e te pozornie 

niedorzeczne pogl

ą

dy opieraj

ą

 si

ę

 na arcyjasnym i arcynaturalnym ci

ą

gu rozumowa

ń

; a 

niepodobna wszak zgodzi

ć

 si

ę

 na przesłanki, nie przyjmuj

ą

c zarazem, tego, co z nich 

wynika. Nie mo

Ŝ

e by

ć

 rzeczy bardziej przekonuj

ą

cej i przemawiaj

ą

cej nam do rozumu, 

ani

Ŝ

eli wszystkie twierdzenia o własno

ś

ciach kół i trójk

ą

tów; a przecie

Ŝ

, raz je 

przyj

ą

wszy, jak

Ŝ

e mo

Ŝ

emy nie uzna

ć

Ŝ

e k

ą

t utworzony przez koło i doprowadzon

ą

 do 

niego styczn

ą

 jest niesko

ń

czenie mniejszy ani

Ŝ

eli jakikolwiek k

ą

t o ramionach prostych, 

Ŝ

e powi

ę

kszaj

ą

ś

rednic

ę

 koła in infinitum otrzymujemy mi

ę

dzy kołem a styczn

ą

 k

ą

ty 

coraz mniejsze, znowu in infinitum, i 

Ŝ

e k

ą

ty utworzone przez inne krzywe i 

doprowadzone do nich styczne mog

ą

 by

ć

 niesko

ń

czenie mniejsze ani

Ŝ

eli k

ą

t mi

ę

dzy 

jakimkolwiek kołem a jego styczn

ą

 itd. in infinitum? Dowód tych twierdze

ń

 wydaje si

ę

 

równie poprawny jak dowód wykazuj

ą

cy, 

Ŝ

e suma k

ą

tów w trójk

ą

cie równa si

ę

 dwóm 

k

ą

tom prostym, chocia

Ŝ

 to twierdzenie jest zrozumiałe i przyst

ę

pne, a tamto obfituje w 

sprzeczno

ś

ci i niedorzeczno

ś

ci. Rozum wydaje si

ę

 tu wtr

ą

cony w rodzaj osłupienia i 

zawieszenia, a st

ą

d rodzi si

ę

 w nim, bez podszeptów ze strony sceptyków, brak zaufania 

do samego siebie i do gruntu, po którym st

ą

pa. Widzi jasne 

ś

wiatło, rozja

ś

niaj

ą

ce 

niektóre miejsca; ale tu

Ŝ

 obok tego 

ś

wiatła rozci

ą

ga si

ę

 nieprzenikniona ciemno

ść

. To 

Strona 44 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

wszystko tak go razi i miesza, 

Ŝ

e niemal o niczym nie mo

Ŝ

e wypowiedzie

ć

 si

ę

 w sposób 

stanowczy i pewny.

Niedorzeczno

ść

 tych 

ś

miałych orzecze

ń

 wydawanych w naukach abstrakcyjnych wydaje 

si

ę

 stawa

ć

, je

ś

li jest to w ogóle mo

Ŝ

liwe, bardziej jeszcze wyrazista, gdy chodzi o 

zagadnienie czasu, a nie przestrzeni. Niesko

ń

czona ilo

ść

 realnych cz

ą

stek czasu, 

nast

ę

puj

ą

cych kolejno po sobie i kolejno zapadaj

ą

cych si

ę

 w nico

ść

, wydaje si

ę

 

sprzeczno

ś

ci

ą

 tak oczywist

ą

Ŝ

e nale

Ŝ

ałoby s

ą

dzi

ć

, i

Ŝ

 

Ŝ

aden człowiek, na którego umysł 

owe nauki nie wpłyn

ę

ły ujemnie zamiast dodatnio, nie potrafi nigdy na ni

ą

 si

ę

 zgodzi

ć

.

A przecie

Ŝ

 rozum musi trwa

ć

 dalej w niepokoju i niepewno

ś

ci, nawet w stosunku do tego 

sceptycyzmu, ku któremu popychaj

ą

 go owe pozorne niedorzeczno

ś

ci i sprzeczno

ś

ci. 

Jest całkowicie niezrozumiałe, jak idea jasna i wyra

ź

na mo

Ŝ

e zawiera

ć

 czynniki 

sprzeczne z ni

ą

 sam

ą

 albo z inn

ą

 jasn

ą

 i wyra

ź

n

ą

 ide

ą

; jest to rzecz mo

Ŝ

e równie 

niedorzeczna, jak jakikolwiek s

ą

d, który mo

Ŝ

na wypowiedzie

ć

. Tak wi

ę

c nic nie mo

Ŝ

e by

ć

 

bardziej sceptyczne, bardziej wypełnione niepewno

ś

ci

ą

 i w

ą

tpliwo

ś

ciami, ani

Ŝ

eli sam ów 

sceptycyzm, wyłaniaj

ą

cy si

ę

 z niektórych paradoksalnych twierdze

ń

 geometrii, czyli nauki 

o wielko

ś

ciach. [Nie s

ą

dz

ę

, aby było niemo

Ŝ

liwe unikni

ę

cie tych niedorzeczno

ś

ci i 

sprzeczno

ś

ci, je

Ŝ

eli przyj

ąć

Ŝ

e w ogóle nie istnieje nic takiego, jak idee oderwane lub 

ogólne w 

ś

cisłym tego słowa znaczeniu, lecz 

Ŝ

e wszystkie idee ogólne to w istocie idee 

szczegółowe, przył

ą

czone do pewnych wyrazów ogólnych, które w danym przypadku 

przywodz

ą

 na my

ś

l inne idee szczegółowe, podobne pod pewnymi wzgl

ę

dami do idei 

obecnej w danym momencie w umy

ś

le. Tak wi

ę

c, słysz

ą

c wyraz "ko

ń

", natychmiast 

przedstawiamy sobie ide

ę

 karego czy siwego zwierz

ę

cia o pewnych rozmiarach i 

kształtach; poniewa

Ŝ

 jednak wyraz ten normalnym trybem rzeczy stosuje si

ę

 tak

Ŝ

e do 

zwierz

ą

t o innych barwach, kształtach i rozmiarach, przeto odpowiednie idee, chocia

Ŝ

 

faktycznie wyobra

ź

ni dane nie s

ą

, łatwo jej si

ę

 przypominaj

ą

, a nasze rozumowanie i 

wnioskowanie przebiega tak samo, jak gdyby były nam one dane rzeczywi

ś

cie. Je

Ŝ

eli to 

przyjmiemy (co wydaje si

ę

 rzecz

ą

 sensown

ą

), to wyniknie st

ą

d, 

Ŝ

e wszystkie idee 

wielko

ś

ci, których dotycz

ą

 rozumowania matematyków, to wył

ą

cznie idee szczegółowe, 

dostarczone przez zmysły i wyobra

ź

ni

ę

, i 

Ŝ

e, co za tym idzie, nie mog

ą

 by

ć

 podzielne w 

niesko

ń

czono

ść

. (...)]

Zarzuty sceptyczne przeciw dowodzeniu moralnemu (moral evidence), czyli przeciw 
rozumowaniu dotycz

ą

cemu faktów, s

ą

 albo potoczne, albo filozoficzne. Zarzuty potoczne 

powołuj

ą

 si

ę

 na przyrodzon

ą

 ułomno

ść

 rozumu ludzkiego, na sprzeczne ze sob

ą

 

pogl

ą

dy, wyznawane w ró

Ŝ

nych czasach i przez ró

Ŝ

ne ludy, na odmienno

ść

 naszych 

zapatrywa

ń

 w warunkach zdrowia i choroby, młodo

ś

ci i staro

ś

ci, pomy

ś

lno

ś

ci i 

niepowodze

ń

, na ustawiczne sprzeczno

ś

ci w stanowisku i pogl

ą

dach ka

Ŝ

dego człowieka 

z osobna i na wiele innych tego rodzaju argumentów. Nie ma potrzeby dłu

Ŝ

ej rozwodzi

ć

 

si

ę

 nad t

ą

 spraw

ą

. Zarzuty te s

ą

 zbyt błahe. Poniewa

Ŝ

 w 

Ŝ

yciu codziennym na ka

Ŝ

dym 

kroku przeprowadzamy rozumowania dotycz

ą

ce faktów i istnienia i nie mogliby

ś

my 

Ŝ

adn

ą

 miar

ą

 

Ŝ

y

ć

, nie posługuj

ą

c si

ę

 ustawicznie tym rodzajem rozumowania, przeto 

Ŝ

aden st

ą

d zaczerpni

ę

ty zarzut potoczny nie mo

Ŝ

e wystarczy

ć

 do tego, aby dowodzenie 

moralne podkopa

ć

. Wielkimi burzycielami pyrronizmu, czyli przesadnych zasad 

sceptycznych, s

ą

 czyn, działanie, zaj

ę

cia codziennego 

Ŝ

ycia. Owe zasady mog

ą

 kwitn

ąć

 

i triumfowa

ć

 w filozofii szkół, gdzie istotnie trudno albo nawet niepodobna ich zbi

ć

. Z 

chwil

ą

 jednak, gdy wyst

ę

puj

ą

 z ukrycia i gdy obecno

ść

 rzeczywistych zdarze

ń

 

poruszaj

ą

cych nasze uczucia i nami

ę

tno

ś

ci przeciwstawi je pot

ęŜ

niejszym zasadom 

naszej natury - znikaj

ą

 jak dym, a stanowisko najzagorzalszego sceptyka okazuje si

ę

 

takie samo, jak stanowisko wszystkich innych 

ś

miertelników.

Sceptyk zatem lepiej by czynił, nie opuszczaj

ą

c wła

ś

ciwego swego terenu i rozwijaj

ą

owe bardziej filozoficzne zarzuty, które wynikaj

ą

 z gł

ę

bszego spojrzenia na spraw

ę

. Ma 

on, jak si

ę

 wydaje, a

Ŝ

 nadto okazji do triumfu, gdy słusznie obstaje przy tym, 

Ŝ

e wszelkie 

Strona 45 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

dowodzenie dotycz

ą

ce faktów, wykraczaj

ą

cych poza 

ś

wiadectwo zmysłów lub pami

ę

ci, 

opiera si

ę

 w cało

ś

ci na stosunku przyczyny i skutku, 

Ŝ

e nasza idea tego stosunku jest 

wył

ą

cznie ide

ą

 dwóch zjawisk, które cz

ę

sto były ze sob

ą

 poł

ą

czone

Ŝ

e nie dysponujemy 

argumentami, które by nas przekonały, i

Ŝ

 zjawiska, które według naszego do

ś

wiadczenia 

były cz

ę

sto poł

ą

czone, b

ę

d

ą

 równie

Ŝ

 kiedy indziej poł

ą

czone w taki sam sposób i 

Ŝ

e do 

takiego wniosku nie skłania nas nic prócz przyzwyczajenia, czyli pewnego istniej

ą

cego w 

naszej naturze instynktu, któremu co prawda trudno si

ę

 oprze

ć

, lecz który, jak ka

Ŝ

dy w 

ogóle instynkt, mo

Ŝ

e by

ć

 zawodny i wprowadza

ć

 nas w bł

ą

d. Gdy sceptyk obstaje przy 

tych argumentach, dowodzi swojej siły, a wła

ś

ciwie raczej swojej i naszej ułomno

ś

ci, i 

zdaje si

ę

 burzy

ć

, przynajmniej w danej chwili, wszelk

ą

 pewno

ść

 i wszelkie przekonanie. 

Argumenty te mo

Ŝ

na by przedstawi

ć

 szerzej, gdyby mo

Ŝ

na si

ę

 po nich spodziewa

ć

 

jakiego

ś

 trwałego dobra czy po

Ŝ

ytku dla społecze

ń

stwa.

W tym bowiem tkwi główny i najbardziej kłopotliwy zarzut przeciw przesadnemu 
sceptycyzmowi, 

Ŝ

e nie mo

Ŝ

e z niego nigdy wynikn

ąć

 

Ŝ

adne trwałe dobro, póki zachowuje 

on pełn

ą

 swoj

ą

 sił

ę

 i moc. Wystarczy po prostu spyta

ć

 takiego sceptyka, o co mu chodzi i 

co chce osi

ą

gn

ąć

 przez osobliwe swoje, dociekania, a od razu znajdzie si

ę

 w kłopocie i 

nie b

ę

dzie wiedział, co odpowiedzie

ć

. Wyznawca Kopernika lub Ptolemeusza, broni

ą

którego

ś

 z tych systemów astronomii, mo

Ŝ

e mie

ć

 nadziej

ę

Ŝ

e wzbudzi u słuchaczy 

przekonanie, które oka

Ŝ

e si

ę

 stabilne i trwałe. Stoik lub epikurejczyk głosi zasady, które 

nie tylko mog

ą

 okaza

ć

 si

ę

 trwałe, lecz nadto oddziała

ć

 na post

ę

powanie ludzi. 

Pyrro

ń

czyk natomiast nie mo

Ŝ

e liczy

ć

 na to, 

Ŝ

e jego filozofia wywrze jaki

ś

 trwały wpływ 

na umysł, a gdyby go wywarła - 

Ŝ

e wpływ ten byłby dla społecze

ń

stwa korzystny. 

Przeciwnie, musi przyzna

ć

, je

Ŝ

eli w ogóle co

ś

 przyzna, 

Ŝ

e wszelkie 

Ŝ

ycie ludzkie 

musiałoby zgin

ąć

, gdyby teorie jego zapanowały trwale i powszechnie. Wszelka logiczna 

my

ś

l, wszelkie działanie natychmiast by ustały, a człowiek trwałby w stanie kompletnego 

letargu, póki nie zaspokojone potrzeby organizmu nie poło

Ŝ

yłyby kresu n

ę

dzy jego 

Ŝ

ywota. Prawda, 

Ŝ

e tak fatalnej ewentualno

ś

ci nie bardzo nale

Ŝ

y si

ę

 obawia

ć

. Przyroda 

jest zbyt pot

ęŜ

na, aby mogła j

ą

 zmóc teoria. A chocia

Ŝ

 pyrro

ń

czyk dociekliwo

ś

ci

ą

 swoich 

rozumowa

ń

 mo

Ŝ

e wprawi

ć

 siebie lub innych w chwilow

ą

 konsternacj

ę

 i zmieszanie, to 

przecie

Ŝ

 pierwsze najzwyklejsze zdarzenie 

Ŝ

yciowe rozwieje wszystkie jego w

ą

tpliwo

ś

ci i 

skrupuły i we wszystkich sprawach działania i my

ś

lenia postawi go na równi z filozofami 

dowolnego innego kierunku, albo i z lud

ź

mi, którzy nigdy filozofi

ą

 si

ę

 nie zajmowali. 

Zbudzony ze swych snów, pierwszy b

ę

dzie si

ę

 wraz z innymi z siebie 

ś

miał i wyzna, 

Ŝ

wszystkie jego obiekcje s

ą

 tylko zabaw

ą

 i maj

ą

 na celu jedynie wykazanie dziwacznego 

poło

Ŝ

enia rodzaju ludzkiego, który musi i działa

ć

, i my

ś

le

ć

, i wierzy

ć

, chocia

Ŝ

 nie potrafi, 

mimo najusilniej szych stara

ń

, znale

źć

 dla tych czynno

ś

ci zadowalaj

ą

cej podstawy, ani 

te

Ŝ

 oddali

ć

 zarzutów, jakie mog

ą

 by

ć

 przeciw nim podniesione.

Cz

ęść

 III

Istnieje, rzecz prosta, sceptycyzm bardziej umiarkowany, czyli filozofia akademicka, która 
mo

Ŝ

e by

ć

 zarazem trwała i po

Ŝ

yteczna, a która mo

Ŝ

e po cz

ęś

ci wypływa

ć

 z owego 

pyrronizmu, czyli sceptycyzmu przesadnego, je

Ŝ

eli jego niewiele znacz

ą

ce w

ą

tpliwo

ś

ci 

zostan

ą

 w jakiej

ś

 mierze sprostowane przez zdrowy rozs

ą

dek i refleksj

ę

. Wi

ę

kszo

ść

 ludzi 

z natury ma skłonno

ść

 do pogl

ą

dów o charakterze stanowczym i dogmatycznym; patrz

ą

na rzeczy jednostronnie i nie maj

ą

c poj

ę

cia o argumentach, które by tu stanowi

ć

 mogły 

jak

ąś

 przeciwwag

ę

, chwytaj

ą

 si

ę

 bez namysłu zasad, ku którym czuj

ą

 skłonno

ść

; nie 

maj

ą

 te

Ŝ

 

Ŝ

adnego wyrozumienia dla tych, co 

Ŝ

ywi

ą

 pogl

ą

dy przeciwne. Wszelkie 

niezdecydowanie i niepewno

ść

 pl

ą

cz

ą

 ich my

ś

l, unieruchamiaj

ą

 uczucia, parali

Ŝ

uj

ą

 

działanie. Niecierpliwi

ą

 si

ę

 tedy, póki nie wyzwol

ą

 si

ę

 ze stanu, w którym tak 

ź

le si

ę

 

czuj

ą

, i s

ą

dz

ą

Ŝ

e gwałtowno

ś

ci

ą

 swych twierdze

ń

 i uporczywo

ś

ci

ą

 przekona

ń

 nie mog

ą

 

si

ę

 nigdy do

ść

 daleko od niego odsun

ąć

. Gdyby jednak tacy dogmatycy zdołali 

u

ś

wiadomi

ć

 sobie osobliwe ułomno

ś

ci rozumu ludzkiego, którym podlega on nawet 

wtedy, gdy funkcjonuje bez zarzutu i zachowuje maksymaln

ą

 

ś

cisło

ść

 i ostro

Ŝ

no

ść

 s

ą

du, 

Strona 46 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

to tego rodzaju refleksja z natury rzeczy wzbudziłaby w nich wi

ę

ksz

ą

 skromno

ść

 i 

pow

ś

ci

ą

gliwo

ść

, obni

Ŝ

aj

ą

c zarazem ich wysokie o sobie mniemanie i osłabiaj

ą

uprzedzenia, jakie 

Ŝ

ywi

ą

 wobec swoich przeciwników. Człowieka niewykształconego 

mo

Ŝ

e zastanawia

ć

 postawa uczonego, który mimo przewagi, jak

ą

 daje mu nauka i 

rozmy

ś

lanie, zwykle przecie

Ŝ

 s

ą

dom swym nie dowierza; a je

Ŝ

eli jaki

ś

 uczony jest 

wskutek wrodzonego usposobienia skłonny do pychy i uporu - kilka kropelek pyrronizmu 
mo

Ŝ

e wyleczy go z zarozumiało

ś

ci, pokazuj

ą

c mu, 

Ŝ

e niewielka wy

Ŝ

szo

ść

, jak

ą

 

ewentualnie uzyskał nad bli

ź

nimi, jest całkowicie bez znaczenia w porównaniu z 

uniwersaln

ą

 dezorientacj

ą

 i pomieszaniem tkwi

ą

cym w naturze ludzkiej. Istnieje w ogóle 

pewien stopie

ń

 w

ą

tpienia, ostro

Ŝ

no

ś

ci i skromno

ś

ci, który nie powinien nigdy opuszcza

ć

 

dobrego my

ś

liciela we wszelkiego rodzaju badaniach i s

ą

dach.

Inn

ą

 form

ą

 sceptycyzmu umiarkowanego, która mo

Ŝ

e przynie

ść

 ludzko

ś

ci korzy

ść

, a 

stanowi

ć

 naturalny rezultat pyrro

ń

skich w

ą

tpliwo

ś

ci i skrupułów, jest ograniczenie 

naszych bada

ń

 do przedmiotów najlepiej dostosowanych do niewielkich mo

Ŝ

liwo

ś

ci 

rozumu ludzkiego. Wyobra

ź

nia ludzka z natury rzeczy jest wysokiego lotu, zachwyca si

ę

 

wszystkim, co dalekie i niezwykłe, i unosi si

ę

 dowolnie w najbardziej odległe regiony 

czasu i przestrzeni, by uciec od rzeczy, które wskutek przyzwyczajenia zbytnio jej 
spowszedniały. Poprawny za

ś

 sposób s

ą

dzenia (a correct judgement) przestrzega 

metody przeciwnej: unikaj

ą

c wszelkich zbyt daleko i wysoko si

ę

gaj

ą

cych roztrz

ą

sa

ń

zamyka si

ę

 w granicach zwykłego 

Ŝ

ycia i spraw, które nale

Ŝą

 do codziennej praktyki i 

do

ś

wiadczenia, tematy za

ś

 bardziej wzniosłe odst

ę

puje umiej

ę

tno

ś

ciom zdobniczym 

poetów i mówców oraz sztuce kapłanów i polityków. Najskuteczniejsz

ą

 drog

ą

prowadz

ą

c

ą

 do zaj

ę

cia tak zbawiennego stanowiska, jest przekona

ć

 si

ę

 raz do gł

ę

bi o 

sile pyrro

ń

skiego w

ą

tpienia i o tym, 

Ŝ

e nic nas nie potrafi od niego uwolni

ć

 z wyj

ą

tkiem 

wielkiej pot

ę

gi przyrodzonych instynktów. Ci, którzy maj

ą

 zamiłowanie do filozofii, b

ę

d

ą

 

mimo to kontynuowa

ć

 badania, gdy

Ŝ

 pomin

ą

wszy bezpo

ś

redni

ą

 przyjemno

ść

towarzysz

ą

c

ą

 takim zaj

ę

ciom, zdaj

ą

 sobie spraw

ę

, i

Ŝ

 pogl

ą

dy filozoficzne nie s

ą

 niczym 

innym, jak odbiciem (rejflections) powszedniego 

Ŝ

ycia, skorygowanym i 

usystematyzowanym. Nigdy jednak nie ogarnie ich pokusa wykroczenia poza granice 

Ŝ

ycia powszedniego, póki pami

ę

ta

ć

 b

ę

d

ą

 o niedoskonało

ś

ci, w

ą

skim zasi

ę

gu i 

niedokładnym funkcjonowaniu władz, którymi si

ę

 posługuj

ą

. Skoro nie umiemy poda

ć

 

zadowalaj

ą

cej racji, dla której po tysi

ą

ckrotnym do

ś

wiadczeniu wierzymy, 

Ŝ

e kamie

ń

 

upadnie, a ogie

ń

 spali - czy

Ŝ

 zdołamy kiedykolwiek uzasadni

ć

 pogl

ą

d, który mówiłby o 

pocz

ą

tku 

ś

wiatów lub o miejscu przyrody w wieczno

ś

ci?

To zaw

ęŜ

enie bada

ń

 jest w samej rzeczy czym

ś

 tak pod ka

Ŝ

dym wzgl

ę

dem racjonalnym, 

Ŝ

e aby przekona

ć

 nas o nim, wystarczy najbardziej pobie

Ŝ

ny rozbiór przyrodzonych 

władz umysłu ludzkiego i zestawienie ich z tym, co stanowi ich przedmiot. Zobaczymy 
wtedy, co jest wła

ś

ciwym polem nauki i bada

ń

.

Wydaje mi si

ę

Ŝ

e jedynym przedmiotem nauk abstrakcyjnych i rozumowania 

demonstratywnego jest wielko

ść

 i liczba i 

Ŝ

e wszelkie wysiłki zmierzaj

ą

ce do 

rozszerzenia tego doskonalszego rodzaju wiedzy poza ten zakres s

ą

 czyst

ą

 sofistyk

ą

 i 

złudzeniem. Poniewa

Ŝ

 składniki wielko

ś

ci i liczby s

ą

 całkiem podobne, przeto stosunki 

mi

ę

dzy nimi komplikuj

ą

 si

ę

 i wikłaj

ą

 i nie ma nic ciekawszego, a zarazem 

u

Ŝ

yteczniejszego, jak 

ś

ledzi

ć

 za pomoc

ą

 ró

Ŝ

norodnych 

ś

rodków ich równo

ść

 lub 

nierówno

ść

 poprzez ró

Ŝ

ne ich przejawy. Poniewa

Ŝ

 jednak wszystkie inne idee s

ą

 

wyra

ź

nie od siebie ró

Ŝ

ne i odmienne, przeto nawet przy ich najdokładniejszym 

roztrz

ą

saniu mo

Ŝ

emy jedynie spostrzec t

ę

 odmienno

ść

 i na podstawie prostego 

zastanowienia si

ę

 orzec, 

Ŝ

e jedna rzecz nie jest drug

ą

. Je

ś

li za

ś

 zdarzy si

ę

 w tym 

zakresie jaka

ś

 trudno

ść

, pochodzi ona wył

ą

cznie z nieokre

ś

lonego znaczenia słów, które 

mo

Ŝ

na poprawi

ć

 za pomoc

ą

 lepszych definicji. Tego, 

Ŝ

e kwadrat przeciwprostok

ą

tnej jest 

równy sumie kwadratów dwóch pozostałych boków, nie mo

Ŝ

na wiedzie

ć

, mimo 

najdokładniejszego okre

ś

lenia wyrazów, bez bada

ń

 i przeprowadzenia odpowiedniego 

Strona 47 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

rozumowania. Aby si

ę

 jednak przekona

ć

 o prawdziwo

ś

ci zdania, 

Ŝ

tam, gdzie nie ma 

własno

ś

ci, nie ma te

Ŝ

 niesprawiedliwo

ś

ci, wystarczy zdefiniowa

ć

 poszczególne wyrazy, 

wyja

ś

niaj

ą

c, 

Ŝ

e niesprawiedliwo

ść

 jest naruszeniem własno

ś

ci. Zdanie to jest w istocie 

po prostu mniej dokładn

ą

 definicj

ą

. Tak samo ma si

ę

 rzecz z owymi wszystkimi 

rzekomymi wnioskami sylogistycznymi, które mo

Ŝ

na znale

źć

 w ka

Ŝ

dej dziedzinie wiedzy, 

z wyj

ą

tkiem nauk o wielko

ś

ci i liczbie; o wielko

ś

ci za

ś

 i liczbie mo

Ŝ

na, jak s

ą

dz

ę

, orzec z 

całym spokojem, 

Ŝ

e s

ą

 one jedynym wła

ś

ciwym przedmiotem wiedzy posługuj

ą

cej si

ę

 

dowodzeniem demonstratywnym.

Wszystkie inne badania ludzkie dotycz

ą

 wył

ą

cznie faktów i istnienia, te za

ś

, rzecz prosta, 

nie nadaj

ą

 si

ę

 do dowodzenia demonstratywnego. Cokolwiek jest, mo

Ŝ

nie by

ć

ś

adne 

zaprzeczenie faktu nie mo

Ŝ

e prowadzi

ć

 do sprzeczno

ś

ci. Nieistnienie ka

Ŝ

dego bez 

wyj

ą

tku bytu (being) jest równie jasn

ą

 i wyra

ź

n

ą

 ide

ą

, jak jego istnienie. Zdanie 

stwierdzaj

ą

ce, 

Ŝ

e byt ów nie istnieje, chocia

Ŝ

by było fałszywe, jest równie zrozumiałe i 

jasne jak zdanie stwierdzaj

ą

ce, 

Ŝ

e istnieje. Inaczej ma si

ę

 rzecz z naukami w 

ś

cisłym 

tego słowa znaczeniu. Tu ka

Ŝ

de zdanie, które nie jest prawdziwe, jest bałamutne i 

niezrozumiałe. Ze pierwiastek sze

ś

cienny z 64 równa si

ę

 połowie 10, jest zdaniem 

fałszywym, którego niepodobna zrozumie

ć

. Ale 

Ŝ

e Cezar albo archanioł Gabriel, albo 

inna jaka

ś

 istota, nigdy nie istniała, mo

Ŝ

e by

ć

 zdaniem fałszywym, które niemniej jest w 

pełni zrozumiałe i nie prowadzi do sprzeczno

ś

ci.

Istnienie wi

ę

c wszelkiego bytu mo

Ŝ

na udowodni

ć

 jedynie za pomoc

ą

 argumentów 

czerpanych z jego przyczyn lub skutków; te za

ś

 argumenty opieraj

ą

 si

ę

 całkowicie na 

do

ś

wiadczeniu. Je

Ŝ

eli rozumujemy a priori, wtedy jakakolwiek rzecz mo

Ŝ

e nam si

ę

 wyda

ć

 

zdolna wytworzy

ć

 jak

ą

kolwiek inn

ą

. Upadniecie kamyczka mo

Ŝ

e na dobr

ą

 spraw

ę

 zgasi

ć

 

sło

ń

ce, a 

Ŝ

yczenie ludzkie kierowa

ć

 biegiem planet po orbitach. Jedynie do

ś

wiadczenie 

poucza nas o naturze i granicach przyczyny i skutku i pozwala z istnienia jednego 
przedmiotu wnosi

ć

 o istnieniu innego. [Owa bezbo

Ŝ

na zasada dawnej filozofii Ex nihilo 

nihil fit, wykluczaj

ą

ca stworzenie materii, na gruncie tej filozofii traci racj

ę

 bytu. Nie tylko 

wola Najwy

Ŝ

szej Istoty mo

Ŝ

e stworzy

ć

 materi

ę

, lecz, ujmuj

ą

c rzecz a priori, stworzy

ć

 j

ą

 

mo

Ŝ

e wola jakiejkolwiek innej istoty lub jakakolwiek w ogóle przyczyna, jak

ą

 tylko potrafi 

wskaza

ć

 najbardziej bujna wyobra

ź

nia.] Taka jest podstawa rozumowania moralnego, 

które le

Ŝ

y u podstaw wi

ę

kszej cz

ęś

ci wiedzy ludzkiej i z którego płyn

ą

 wszelkie działania i 

post

ę

pki człowieka.

Rozumowanie moralne dotyczy albo faktów szczegółowych, albo ogólnych. Wszelkie 
rozwa

Ŝ

ania 

Ŝ

yciowe dotycz

ą

 faktów szczegółowych, a tak samo wszelkie dociekania w 

zakresie historii, chronologii, geografii i astronomii.

Naukami, które zajmuj

ą

 si

ę

 faktami ogólnymi, s

ą

 polityka, filozofia naturalna, medycyna, 

chemia itd., gdzie bada si

ę

 własno

ś

ci, przyczyny i skutki całych kategorii zjawisk.

Nauka o Bogu, czyli teologia, dowodz

ą

c istnienia Boga i nie

ś

miertelno

ś

ci duszy, składa 

si

ę

 po cz

ęś

ci z rozumowa

ń

 dotycz

ą

cych faktów szczegółowych, po cz

ęś

ci z rozumowa

ń

 

dotycz

ą

cych faktów ogólnych. Ma oparcie w rozumie, o ile zasadza si

ę

 na 

do

ś

wiadczeniu. Najlepszym jednak i najsilniejszym jej oparciem jest wiara i objawienie 

boskie.

Etyka i estetyka s

ą

 raczej sprawami smaku i odczu

ć

 (taste and sentiment) ani

Ŝ

eli 

rozumu. Pi

ę

kno, czy to duchowe, czy fizyczne, raczej czujemy, ni

Ŝ

 postrzegamy. Je

Ŝ

eli 

za

ś

 na jego temat rozumujemy i usiłujemy ustali

ć

 jego kryterium - to rozwa

Ŝ

amy tu fakt 

nowy, mianowicie smak ludzki w ogóle lub te

Ŝ

 inny jaki

ś

 fakt tego rodzaju, 

Ŝ

e mo

Ŝ

e by

ć

 

przedmiotem rozumowania i bada

ń

.

Strona 48 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Je

Ŝ

eli przej

ę

ci tymi zasadami przebiegniemy biblioteki, jakiego

Ŝ

 musimy dokona

ć

 

spustoszenia! Bior

ą

c do r

ę

ki jaki

ś

 tom, traktuj

ą

cy np. o teologii albo szkolnej metafizyce, 

zapytujemy: Czy zawiera jakie

ś

 rozumowanie abstrakcyjne, dotycz

ą

ce wielko

ś

ci lub 

liczby? Nie. Czy zawiera jakie

ś

 oparte na do

ś

wiadczeniu rozumowanie dotycz

ą

ce faktów 

i istnienia? Nie. A wi

ę

c w ogie

ń

 z nim, albowiem nie mo

Ŝ

e zawiera

ć

 nic prócz sofisterii i 

złudze

ń

!

Strona 49 z 49

Bez tytułu 1

2009-10-20