Kopała Klaudyna
Praca zaliczeniowa na zajęcia z Organizacji i marketingu w wydawnictwie
Recenzja książki Gobelin z wampirem Suzy McKee-Charnas
Gobelin z wampirem Suzy McKee-Charnas, którego pierwsze fragmenty ukazały się
w druku już w 1979 roku, to niezwykła, pięciorozdziałowa powieść, poświęcona samotnemu
wampirowi-antropologowi, kryjącemu się pod nazwiskiem dra Weylanda. Obok Wywiadu
z wampirem Anne Rice, który powstał zaledwie trzy lata wcześniej, Gobelin... jest jedną
z najważniejszych współczesnych powieści tematyki wampiryzmu, obejmujących wampira
wszechstronnie: od aspektu drapieżniczego po aspekt samotnika, odszczepieńca walczącego
z wyrzutami sumienia.
Część pierwsza, zatytułowana „Wykład”, wprowadza czytelnika do codziennego życia
profesora w szkole Cayslina. Dr Weyland jest starszym jegomościem, znanym i szanowanym
w świecie nauki, „gwiazdą Centrum Badań nad Człowiekiem Cayslina”, potrzebnym uczelni,
a zarazem budzącym zawiść współpracowników, ponadto niezwykle atrakcyjnym seksualnie,
zwłaszcza dla studentek.
Pierwsze słowa tej lektury brzmią: „We wtorek rano Katje odkryła, że dr Weyland jest
wampirem. Całkiem jak ten, którego w zeszłym tygodniu widziała w kinie.” Czytając ten
rozdział, nieustannie walczymy z niepewnością, czy pani Katje de Groot, urodzona
i wychowana w Afryce gospodyni, ulega fascynacji fikcją, czy też faktycznie opisane przez
nią zdarzenia mają miejsce, czy na pewno pracujący nad kartografią marzeń sennych dr
Weyland jest wampirem.
Niezwykle ciekawie przedstawia się tu fragment tytułowego „wykładu”, kiedy to po
wyczerpaniu głównej tematyki, pada pytanie: „Panie profesorze, czy brał pan kiedykolwiek
pod uwagę taką możliwość, że legendy o wilkołakach, wampirach i smokach nie
przedstawiają tworów naszej wyobraźni, naszych nocnych koszmarów, ale że są
świadectwem istnienia prawdziwych, choć rzadkich, cudów ewolucji?” Rozpoczyna ono
bardzo ciekawą dyskusję, w której Weyland udowadnia, jaki musiałby być wampir, gdyby
istniał w naszym świecie – „Katje chłonęła każde jego słowo. Otwartość, z jaką opowiadał
o tym wszystkim, imponowała jej i była ogromnie ekscytująca. Odnosiła wrażenie, że ta
sytuacja zaczęła mu się podobać i bawi go gra, którą prowadzi. Zachowywał się teraz o wiele
swobodniej, odszedł od pulpitu i z rękami w kieszeniach stał, wyniośle spoglądając na
publiczność. Katje miała wrażenie, że po prostu drwi z nich wszystkich”.
1
/
7
Kopała Klaudyna
Zatem, podsumowując wykład Weylanda, wampir musiałby być usytuowany na samym
końcu łańcucha pokarmowego (tu należy założyć, że tylko krew człowieka byłaby dla niego
w pełni wartościowa), zarazem jednak musiałby mieć sposób, aby nie wykończyć zupełnie
swoich żywicieli – na przykład w starożytności, gdy zaludnienie było o wiele mniejsze –
a sposobem tym mógłby być sen, podczas którego żywiciel zregenerowałby się, zwalniający
metabolizm „pasożyta” (wampir nie jest nieśmiertelny, ale starzeje się bardzo powoli, a ów
sen spowalnia jego starzenie jeszcze bardziej – „Znamy gatunki zwierząt, u których radykalne
ograniczenie pożywienia daje efekty niespotykanej długowieczności. Długie życie byłoby
zatem interesującą alternatywą dla reprodukcji. Skoro bowiem optymalną sytuacją dla
wampira byłby brak konkurencji, trudno zatem, żeby był on zainteresowany w płodzeniu
przyszłych rywali. Z tego samego powodu ugryzienie wampira z pewnością nie mogłoby
przemienić w wampira jego ofiary”. Ponadto wampir nie posiadałby filmowych kłów, gdyż
byłyby one mało skuteczne: „Polska wersja legendy o wampirach wydaje się bardziej
prawdopodobna. Mówi ona o czymś w rodzaju igły w języku wampira, żądła wypełnionego
substancją, która zmniejsza krzepliwość krwi. W ten sposób wampir mógłby pić krew,
zamykając wargami niewielką ranę, zamiast wygryzać w ciele nieszczęsnej ofiary dwie
wielkie, niepotrzebne dziury”. Rzecz jasna, wampir nie jest ożywionym trupem, a w pełni
żywym stworzeniem i największym problemem współczesnego wampira jest odnalezienie
bezpiecznego schronienia na czas snu, dodatkowym utrudnieniem jest gwałtowny rozwój
i zmiany w świecie ludzkim, do którego drapieżca ten musi się przystosować, aby zdobyć
pokarm niezauważenie - toteż czas jego snu musi ulec adekwatnemu zmniejszeniu.
Ten motyw kryptozoologiczny jest poprowadzony z wciągającą dokładnością
i spójnością, być może dał on inspirację późniejszym próbom systematyki czy rozwikłania
etiologii wampiryzmu prowadzonym w ramach fantastyki naukowej, takim jak choćby
powieść Whitleya Striebera z 1981 roku The Hunger, która bardzo szybko doczekała się
ekranizacji z niesamowitą grą aktorską Susan Sarandon oraz Catherine Deneuve (choć
oczywiście Strieber pociągnął te rozważania nad biologiczną naturą wampiryzmu nie tylko w
formie spekulacji bohaterów, ale również w formie prowadzonych przez nich badań
medycznych). Niewątpliwie w tej kwestii autorka Gobelinu… jest bardziej nowatorska niż
autorka Wywiadu z wampirem. Anne Rice jest o wiele bliższa sercem klasycznym,
wiktoriańskim wizjom wampiryzmu, wzbogaconym wyjściem poza dogmatyczną
pruderyjność i cenzuralność. Suzy McKee-Charnas to pisarka mniej osadzona w dawnych
2
/
7
Kopała Klaudyna
tradycjach, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że należy do zupełnie świeżego nurtu,
spuścizny po Richardzie Mathesonie i jego brawurowym I Am Legend z 1954.
Być może w polowaniu na Weylanda – prowadzonym przez kobietę o umyśle pełnym
otwartości i zawziętości, nienaturalnych dla zracjonalizowanego amerykańskiego światka
tamtych lat, upatrywać można się pewnych wątków biograficznych McKee-Charnas, która
sama spędziła jakiś czas na studiach w Afryce, w Nigerii, które określa jako coś, co zmieniło
jej pogląd na kulturę i świat, unaoczniło jej egocentryczność myśli amerykańskiej oraz
„uczyniło ją na stałe marginalną wobec jej własnej kultury”
. W pewnym sensie bowiem,
postać Katje de Groot to biała kobieta, która posługuje się zachodnimi kategoriami i żyje
w „cywilizowanym” świecie USA, doświadczywszy zarazem niedającej o sobie zapomnieć
pierwotności egzystencji w Afryce, gdzie zdobywanie pożywienia czy przetrwanie to zupełnie
innego rodzaju aktywności. Warto przypatrzeć się, jak kobieta ta z jednej strony postrzega
zachodni rozwój intelektualny jako odrywający od prawdziwego życia i upośledzający
zdolność samoobrony czy samostanowienia, z drugiej zaś – jednak nie powraca do Afryki, nie
należy więc również do tamtego świata.
Obsesja, którą Weyland wzbudził w byłej łowczyni afrykańskich stepów, pani de Groot,
ma w konsekwencji bardzo przewrotne skutki i doprowadza wycieńczonego Weylanda do
schwytania przez grupę sfanatyzowanych okultystów. Poświęcony jest temu epizodowi drugi
rozdział książki. Można powiedzieć, że McKee-Charnas bardzo sprytnie przedstawiła, co by
było, gdyby wampiry zostały przez ludzi zindentyfikowane i namierzone. Wampir jako
drapieżnik, nawet jeśli postępujący niezwykle przebiegle, nie przejmując się losem swych
ofiar, bliższy jest naturze, pierwiastek zwierzęcy sprawia, że jego czyny nie charakteryzują się
okrucieństwem, a jedynie wolą przetrwania. Człowiek zaś, żądny pieniędzy i władzy, zdolny
jest do wszelkiego okrucieństwa. Prawdopodobnie z tego powodu wampir stara się za wszelką
cenę „odczłowieczyć” – paradoksalnie – aby być bardziej humanitarnym. Trzeba przyznać, że
drugi rozdział jest o wiele silniej nacelowany na ukazanie pewnych ludzkich tendencji.
Zdawać by się mogło, że Weyland praktycznie nie bierze w nim aktywnego udziału, lecz jest
bardziej pretekstem, pasywnym, zamkniętym w klatce, ekscytującym odkryciem, dzięki
któremu porywaczom uda się zarobić pieniądze i zdobyć sławę. Wątek młodego chłopca,
Marka, wychowującego się w tak trudnym środowisku, marzącego o zdobyciu wykształcenia
1
„Teaching in Nigeria taught me much that American Education had falsified, misunderstood, or denied
outright about human beings, culture, economics, history, and the world in general, and in the process did
what the Peace Corps is, to my mind, supped to do: it made me permanently marginal to my home culture”
[adres:
http://www.suzymckeecharnas.com/text-pages/biography-who-i-am.htm
, dostęp: 2012-01-26]
3
/
7
Kopała Klaudyna
i wybiciu się ponad resztę, projektującego z zapartym tchem Kosmiczne Miasto, możemy
skojarzyć z młodym pokoleniem, do którego w tamtych czasach swoje filmy kierowali tacy
reżyserzy jak George Lucas.
Najbardziej spektakularny i wciągający jest jednak rozdział trzeci: „Gobelin
z jednorożcem”. Dr Edward Lewis Weyland, po podejrzanej nieobecności, wreszcie powraca
– dyrekcja uczelni wysyła go wówczas na obowiązkową terapię psychologiczną, po której
zaufana dla jego zwierzchników terapeutka, Floria Landauer, ma wystawić ocenę na temat
jego stanu psychicznego i zezwolić (lub nie) na dalszą pracę profesora. Jednakże dla Florii
Weyland staje się kimś więcej niż zwykłym pacjentem, rozwiązanie jego zagadki jest zarazem
ambicją lekarza, ale i dręczącym odruchem współczucia. „Drapieżniki z natury nie są
sentymentalne, choć ludzie lubią im to przypisywać” – powiedział niegdyś dr Weyland.
W trakcie swoich zwierzeń, kiedy w pełni otwiera się przed Florią Landauer i zwierza ze
wszystkich rytuałów wampira: polowania, głodu, budzących się nieraz emocji, wampir
nabiera do tej kobiety szacunku, zaczyna czuć do niej przywiązanie, zaczyna czuć sentyment,
narzucony mu przez obcowanie i zbliżanie się do natury człowieka.
Terapeutka stara się zwiedzić trudną tematykę seksualności antropologa. Wampir jak
zwykle jest świetnym nośnikiem przełamywania tabu seksualności, zarówno homoseksualnej,
jak i pewnych zachowań hetero- czy autoseksualnych. Warto tutaj zwrócić uwagę, że kiedy ta
książka powstała, Ameryka wciąż była pod dużym wrażeniem badań duetu Masters-Johnson,
który – nawet jeśli później poddany pewnej krytyce – był dużym przełomem w badaniu
seksualności i przyczynił się do opracowania seksuologicznych psychoterapii. O ile
w Wywiadzie z wampirem A. Rice stawia bardziej na szokowanie czytelnika (niejednoznaczne
relacje między dwoma mężczyznami, relacja dorosły-dziecko), o tyle S. McKee-Charnas
podchodzi do tematu bardziej „fachowo” – podejmując się niejako naświetlenia w sposób
wszechstronny społeczeństwa w dobie rewolucji obyczajowej, a więc również pewnych
lęków i próby przyjęcia zjawiska odmienności seksualnej. Ewidentnie McKee-Charnas stara
się być pisarką na miarę własnych czasów, bieżącą komentatorką i czujną obserwatorką.
Wchodząc w terapię Weylanda głębiej, można by odebrać go jako metaforę jednostki nieco
osamotnionej przez postępującą indywidualizację, niepewną swojej orientacji. A może jego
nadzwyczajna, „nadludzka” inteligencja pozwala mu zawiesić decyzję, odłożyć ją na czas
nieokreślony?
Floria po kilku rozmowach zdaje sobie już sprawę z tego, że Weyland nie kłamie, że
naprawdę jest wampirem i to nie jest dolegliwość psychiczna, lecz jego codzienne życie,
4
/
7
Kopała Klaudyna
w którym musi powrócić z powrotem pomiędzy swoje ofiary i prawdopodobnie tylko do tego
ma prowadzić dalsza terapia. Weyland nie chce stać się oswojonym jednorożcem, który straci
czujność, dając się głaskać dziewicy – nie może się pozwolić schwytać. Inna sprawa, że
Floria od dawna dziewicą już nie jest, a to, jak uda jej się zbliżyć do Weylanda, na pewno
pełne jest seksualnego napięcia.
Czwarty rozdział, „Muzyczne interludium”, jest konsekwencją decyzji Weylanda
o kontynuacji egzystencji drapieżnika. Z powodów oczywistych, czyli przestrzegania swojej
„mimikry”, Weyland przenosi się na drugi koniec USA, do Nowego Meksyku.
W Albuquerque będzie starał się dokończyć pewną autorefleksję, do której – koniec końców
– Florii udało się w nim rozpętać. Centralnym wydarzeniem, wokół którego koncentruje się
fabuła tej części, to jest opera Pucciniego zatytułowana „Toska”. Weyland przy okazji
obcowania ze sztuką, ma okazję rozważać ją jako niebezpieczne narzędzie, budujące
tożsamość, której on – jako wampir – stara się wyzbyć. Dlaczego wampir musi być do
pewnego stopnia bezosobowy? Łowca ma pozostać jak najbardziej anonimowy, nie dać się
uwikłać w obciążenie biograficzne. Tutaj ponownie McKee-Charnas wychodzi poza typowe
ujęcie zagadnienia. Oczywiście, wampiry u Anne Rice również odczuwają niezadowolenie
z powodu ciężaru pamięci. U Weylanda nie mamy jednak do czynienia z tak dramatycznym
czy histerycznym wyparciem, jest on świadomy, że pamięć i sentymenty to krucha strategia
przetrwania. Jego rozumowanie jest wyważone, pomimo gwałtownych reakcji somatycznych
– jest innym gatunkiem niż człowiek, odmieńcem, wampirem. Chwile zatracenia się
Weylanda w niepewności przeplatają się z brutalnymi scenami „Toski”. Na pewno tutaj
bardziej się rozwija artystyczna wizyjność McKee-Charnas, ale nie pozbawia się okazji do
relacjonowania lat 70. ani na chwilę. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż autorka mieszka na co
dzień w Nowym Meksyku, odmienność Wschodniego Wybrzeża od Zachodniego jest dla niej
więc czymś oczywistym, co pilnie nakreśla czytelnikowi. Na ten rozdział rzutują się również
jej zainteresowania feminizmem, tym, z jaką trudnością kobieta w tamtych czasach musiała
się przedzierać przez uprzedzone, męskie środowiska Wschodniego Wybrzeża, gdzie
„przemądrzałe kobiety” nie były tak silną grupą społeczną jak w zachodniej części USA.
Historia Weylanda jest długa i bardzo ciekawa, pokazana nie tylko z jego perspektywy,
ale i ludzi, w których życiach wampir pojawia się i coś zmienia. W tej, przedostatniej, części
książki dowiadujemy się nieco więcej o jego naturze. Za każdym razem, gdy wampir budzi
się ze śpiączki – dzięki której porusza się w czasie, zamiast przestrzeni – zapomina całego
swojego poprzedniego życia. Pozostają mu odruchowe umiejętności, pamięć tego, jak
5
/
7
Kopała Klaudyna
wskrzesić ogień, jak włączyć światło, zaś wszyscy ludzie, którzy nabierając wartości, mogli
stać się zagrożeniem, odchodzą w niepamięć. Wampir również stara się trzymać z dala od
sztuki – muzyka i teatr przywodzą mu na myśl minione czasy, utracone uczucia
i doprowadzają do utracenia matematycznej kontroli nad sobą.
Ostatni rozdział, piąty, to doprowadzenie tego cyklu egzystencji Weylanda do końca.
Zbliża się czas jego „podróży w czasie”. Powoli wygasają jego relacje międzyludzkie.
Kończy się dotychczasowy, nieomal freudowski romans z młodą asystentką Alison,
postrzegającą Weylanda explicite jako wymarzonego ojca. W tej części książki pisarka
zaintryguje czytelnika wyrazistą postacią Dorothei Winslow, niegdyś malarki o iście
artystycznym życiu towarzyskim, która stanie się dla Weylanda punktem zapalnym,
ostrzeżeniem, że potrzebuje regeneracji i nowej energii, aby przetrwać. Spostrzegawczość
i dokładność Dorothei sugerować mogłyby nawet, że McKee-Charnas utożsamiała się nieco
z tą postacią. Rozdział piąty to również nastrój niepewności wyjęty niczym z thrillerów, kiedy
to tajemniczy włamywacz zaczyna prześladować Weylanda. Te wątki będą się gęsto zaplatać,
aż do momentu wybuchu, a wówczas – życie wampira zawiśnie na włosku. Zakończenie
książki nie jest zatem nie jest przeciążone przemyśleniami. Raczej wpasowuje się
w dotychczas wykreowaną rzeczywistość i daje czytelnikowi już bardziej chwilę relaksu niż
trudnej refleksji.
Oceniając tę lekturę, warto zwrócić uwagę na zarysowane przez pisarkę tło fabularne,
oddające niejednorodność lat 70. XX wieku. Tak jak dla czytelnika, do którego pierwotnie
była skierowana ta książka – czytelnika współczesnego, przeżywającego te czasy – Gobelin…
zawiera pewne cenne uwagi, unaoczniające ówczesne problemy, tak i dla czytelnika żyjącego
trzy dekady później będzie ona obrazową retrospekcją, wskazującą, że pewne konflikty czy
lęki ludzkie są wciąż aktualne. W porównaniu do Wywiadu z wampirem Anne Rice, książka ta
okaże się o wiele mocniej osadzona w życiowych realiach, a zatem – mocniej przemawiająca.
Czytelnik nie otrzymuje końcowej odpowiedzi, musi sam się domyślać, jaki tak
naprawdę jest Weyland. Czy wampir w swojej naturze jest całkowicie zwierzęcy, kierujący
się prostymi emocjami, zdolny do przywiązania, czy też nadludzki – zdolny do bardzo
silnych, niebezpiecznych dla niego, jako wiecznie zagrożonego nienawiścią innych odmieńca,
uczuć, niepojętych nawet dla zwykłego człowieka. A może jest hybrydą, gatunkiem
psychologicznie łączącym wszystkie cechy psychiki zwierzęcej oraz pewne cechy
specyficznie ludzkie. Czy Weyland czuł się naprawdę samotny, czy też odczuwanie
6
/
7
Kopała Klaudyna
samotności zostało mu zaaplikowane sztucznie przez ludzi wokół, przez cywilizację, skażoną
uwielbieniem do romantycznych wizji?
Suzy McKee-Charnas wyprowadziła nie tylko brawurową fabułę, której streszczenie
szczegółowe jest nieomal niemożliwe – gdyż należałoby przepisać całą książkę, toteż
wykazałam tutaj najciekawsze wątki – ale i poprowadziła narrację prowadzącą do analizy
psychologicznej postaci, zarazem nie zdradzając najważniejszych wniosków. Ciężko nie
dostrzec gry językowej zawartej w tytule. Słowo „jednorożec” zostało zamienione na słowo
„wampir” – autorka mogła mieć tu wiele na myśli, być może wampir stał się tak
fascynującym, upragnionym obiektem pożądania jak niegdyś, choćby w średniowieczu,
mityczny jednorożec. Tak nieosiągalnym, ale też niewinnym? Gobelin z wampirem wydaje
się przede wszystkim być poświęcone ludzkiej samotności. Czy wampir jest jak zwykle tylko
pretekstem do myślenia o naszej naturze? Czy może jest tu silniejszym symbolem –
odnoszącym się do silnie zindywidualizowanych jednostek, które nabierają cech iście
„wampirzych”, które przez całe życie muszą walczyć z „tłumem wieśniaków
z pochodniami”?
Recenzja ukazała się również na łamach serwisu „Blood Luna Biblioteka Wampira”
7
/
7