O poczuciu własnej wartości - dr Jakub Kołodziej, OTS Lublin
Poczucie własnej wartości jest niezwykle istotne dla naszego dobrego samopoczucia i
prawidłowego rozwoju. Mając szacunek dla swojej osoby, potrafimy być otwarci na
innych, na nowe doświadczenia, mamy do siebie zaufanie, czujemy się pewni siebie i
jednocześnie nie nadużywamy swojej pewności. Jesteśmy w stanie realnie oceniać
sytuacje i podejmować słuszne decyzje, a w sytuacjach konfliktowych potrafimy się
bronić.
Przystępując do refleksji nad zagadnieniem poczucia własnej wartości, można postawić
kilka zasadniczych pytań:
1. W czym może przejawiać się brak poczucia własnej wartości?
2. Dlaczego jedni ludzie czują się wartościowi, a inni nie; inaczej mówiąc, skąd bierze
się poczucie wartości i skąd bierze się jego brak?
3. Co jest miarą mojej wartości, czy jest to jakieś zewnętrzne, obiektywne kryterium,
czy chodzi tu o moje poczucie?
4. Jeżeli nie mam poczucia własnej wartości, co zrobić, żeby je mieć, a jeżeli już je
posiadam, to co robić, żeby go nie stracić?
W czym może przejawiać się brak poczucia własnej wartości?
Okazuje się, że brak poczucia własnej wartości może manifestować się bardzo różnie
w naszym życiu. Objawami, z którymi najczęściej spotykam się w praktyce
psychologicznej, są: niepewność siebie, lęk przed ludźmi, przed ich oceną, paraliżująca
nieśmiałość, unikanie większych grup, zwłaszcza kiedy mają tam być osoby nieznane;
jak również unikanie podejmowania nowych inicjatyw czy przedsięwzięć. Często
pierwszą reakcją na nieznaną sytuację jest lęk. Objawem towarzyszącym takiej
postawie jest poczucie winy. Osoby reagujące w opisany wyżej sposób świadome są
tego, że nie akceptują siebie, często o tym mówią: do niczego się nie nadaję, jestem
głupi, wstydzę się pokazać ludziom, to moja wina. Często przepraszają innych, bez
względu na to czy faktycznie zawiniły, czy nie, co zresztą jest im bardzo trudno
rozeznać.
Negatywne mówienie o sobie jest najczęściej nieuświadomioną formą zwracania na
siebie uwagi otoczenia. Mówienie jestem do niczego ma wywołać u innych
współczucie i zrozumienie, inni mają uświadomić sobie, że potrzebuję opieki. To
oczywiście u wielu osób rodzi sprzeciw i następuje odrzucenie, a jeżeli pojawi się ktoś,
kto okaże akceptację i zainteresowanie, z czasem zaczyna męczyć się w tym związku.
Spora część osób nie uświadamia sobie braku poczucia własnej wartości. Takie osoby
często są bardzo pewne siebie, z tupetem, w grupie łatwo można je zauważyć, często
mówią o swoich kompetencjach i sukcesach. Trudno jest im słuchać, co inni mają do
powiedzenia, krytykują z założenia, mogą być w tym sprzeczni logicznie, ale to nie jest
dla nich istotne. Kiedy natrafiają na osoby podobne, rozgrywają wręcz bitwę pod
tytułem: moje lepsze. Gdy wyczuwają słabość swojego rozmówcy często atakują, są
poirytowane faktem, że inni sobie nie radzą. Kiedy natomiast wyczuwają pewność i
zdecydowanie partnera, wycofują się, krytykując go wobec innych. Osoby te mają
wygórowane ambicje, mogą nawet angażować się w działania służące innym, jednak u
podłoża takich działań leży potrzeba uznania społecznego. Osoby tego typu rzadko
trafiają do psychologa, a jeżeli już, to żeby zajął się ich bliskimi, bo mają z nimi
kłopoty.
W tym przypadku nadmierna pewność siebie pełni rolę kompensacji poczucia niskiej
wartości. W wynikach badań psychologicznych tych osób, zwłaszcza metodami
projekcyjnymi, widoczny jest wysoki poziom lęku, wewnętrzne napięcie, poczucie
1
niepewności i zagubienia. W kluczach kłamstwa uzyskują wysokie wyniki świadczące
o potrzebie aprobaty społecznej, a dominującym mechanizmem obronnym jest
zaprzeczanie i projekcja.
Brak poczucia własnej wartości może objawiać się też w formie, którą Binger trafnie
nazwał chłostaniem zmęczonego konia. Postawa ta widoczna jest w słowach:
wprawdzie mi się udało, ale można było lepiej; nie ma czasu na odpoczynek, trzeba
się poświęcać; muszę coraz więcej pracować. Osoby takie - w przeciwieństwie do
pierwszego opisanego typu - mają poczucie kompetencji, ale - w przeciwieństwie do
drugiego typu - rzadko o tym mówią. Wydają się być skromne i przede wszystkim
zapracowane. Stronią od ludzi, wolą robienie porządków w domu czy też rozgryzanie
doniosłych kwestii naukowych i - co jest najistotniejsze - nigdy nie są do końca
zadowolone z tego, co zrobiły. Często bardzo im zależy, żeby inni dowiedzieli się o ich
kompetencjach czy też osiągnięciach, ale nie mówią tego wprost, a kiedy są o to
pytane, mówią oględnie i z wyraźną nieśmiałością. Kiedy inni je chwalą, są
skrępowane, zaprzeczają, zmieniają temat, pokazują, że przecież innym też się udało
albo zrobili to lepiej. Najlepiej dla nich było by, gdyby inni się domyślali. Z racji swojej
pracowitości i naiwności osoby takie bywają wykorzystywane przez innych, nie umieją
się wtedy bronić, gdyż jest to związane z powiedzeniem komuś: nie, a w ten sposób
można utracić aprobatę. Naturalna reakcja żalu i gniewu przemienia się w poczucie
winy i przepraszanie. Wiele spośród tych osób potrafi zrobić w swoim życiu karierę,
zdobywając wysokie stanowisko i kiedy nie czują nad sobą zwierzchności, ich postawa
może się zmienić. Potrafią być bezwzględne, coraz rzadziej zachowują pozory, gniew i
frustracja narasta. Narasta również zmęczenie i znudzenie, daje się zauważyć brak
zapału, który z nostalgią wspominają.
U podstaw powyższych objawów leży również brak poczucia własnej wartości. Osoby
tak reagujące mogą być częściowo świadome przyczyn swojego zachowania, ale to nie
pomaga, nie pomagają również sukcesy. Ślepe dążenie do potwierdzania swojej
wartości może zostać okupione ciężkim kryzysem i utratą zdrowia.
Brak poczucia wartości czyni spustoszenie w życiu wielu osób. Osoby takie mogą
zniekształcać rzeczywistość, nadając nieprawdziwe znaczenie wydarzeniom, mogą
zachowywać się irracjonalnie, niezrozumiale dla otoczenia. Potrafią zaniedbać swoje
zdrowie, doprowadzając do wyczerpania organizmu. Nie rozumieją swoich uczuć, nie
wiedzą dlaczego jest im smutno, dlaczego chce im się płakać, dlaczego wszystkiego się
boją, skąd w nich tyle agresji i dlaczego ciągle czują się winne. Te zachowania i
przeżycia są przyczyną ogromnego cierpienia zarówno fizycznego, psychicznego jak i
duchowego, czasami jest to powolne umieranie. Jak to określiła jedna pacjentka: ja nie
mam poczucia, że się zatrzymałam, ja mam poczucie, że staczam się w dół, umieram.
Dosłownie każde wydarzenie jest kolejnym ciosem, boję się już momentów, kiedy jest
mi trochę lepiej, bo to rodzi nadzieję, choć wcale nie chcę jej mieć, ale rodzi i
następne wydarzenie boli jeszcze bardziej.
Dlaczego jedni ludzie czują się wartościowi, a inni nie; inaczej mówiąc, skąd
bierze się poczucie wartości i skąd bierze się jego brak?
Nikt z nas nie rodzi się z brakiem poczucia własnej wartości. Dla niektórych pacjentów
jest to szokujące stwierdzenie, bo choć nigdy sobie tego na głos nie powiedzieli,
towarzyszy im przekonanie, że ich brak poczucia wartości nie ma swojego początku:
ja po prostu taki jestem, do niczego się nie nadaję i nic się nie da z tym zrobić, od
małego taki byłem i większość ludzi o tym mi mówiła. Nie da się zaprzeczyć, że w
życiu osób, które czują się niewartościowe musiał być moment, kiedy dowiedziały się,
że są niewartościowe, nie ma innej możliwości. Mówiąc moment, mam na myśli
2
również ciąg wydarzeń, które - kumulując się - dały taki efekt.
Uznanie tego faktu rodzi nadzieję, iż można coś zrobić z brakiem poczucia wartości,
bo skoro ma ono swój początek, musi zapewne mieć swój środek i koniec. Niemniej
jednak trudno jest dojść do poznania przyczyn braku poczucia własnej wartości. Są
one obwarowane szeregiem mechanizmów obronnych.
Słuchając wielu historii życia osób zgłaszających się na terapię, bez najmniejszej
wątpliwości można powiedzieć, że większość problemów ma swoje źródło w okresie
dzieciństwa, zwłaszcza w złej relacji z rodzicami. Potwierdza to wiele badań. Jak może
wyglądać komunikat od rodziców: nie jesteś wartościowy?
Oto kilka wypowiedzi pacjentów:
· Moja mama wszystko chciała wiedzieć, czułem się tym skrępowany i poirytowany.
· Często byłam porównywana przez rodziców z moją koleżanką, że ona lepiej się uczy,
choć ja nie uczyłam się
źle.
· Moja mama często powtarzała mi, że nie dostanę się na studia. Słyszałam, jak
mówiła raz do taty: ona jest
słaba i nie da sobie rady.
· Pamiętam, jak mama kiedyś wpadła w szał, kazała mi klęczeć i przepraszać.
· Gdy miałem osiem lat, dostałem ostre lanie, do tej pory nie wiem czemu.
· Rodzice często mnie bili, myślę że wyszło mi to na dobre
· Często byłem świadkiem kłótni mamy z tatą, zawsze chciałem tę sytuację uspokoić.
· Pamiętam, jak tato bił mamę, chodziła posiniaczona.
· Miałem 8 lat, gdy rodzice rozwiedli się.
· Mama zdradziła tatę.
· Tato dotykał mnie.Komunikaty jesteś niewartościowy mówią również wychowawcy i
nauczyciele:
· Pamiętam jak w przedszkolu, pani, za jakieś nieposłuszeństwo podczas leżakowania,
ściągnęła mi majtki i
wyszła. Dzieciaki później ściągały ze mnie koc.
· Zostałem oskarżony przez nauczycielkę, że pomazałem ławkę. Przy wszystkich
musiałem to ścierać, a ja tego
nie zrobiłem. Nikt mnie wtedy nie słuchał.
· W podstawówce miałem nauczycielkę, wmawiała mi, że jestem baran i nic ze mnie
nie będzie.
· Pani powiedziała mi, że nie nadaję się na II rok studiów, poprosiła, żebym zaczęła
używać mózgu.Mówią to
również rówieśnicy:
· Pamiętam, jak w ubikacji, w szkole przezywali mnie grubas.
· Pamiętam, jak stały dziewczyny z mojej klasy i chłopaki nabijali się ze mnie, czułem
się słaby, niechciany,
niepotrzebny.
· Byłam z nim przez 3 lata. Pewnego dnia stwierdził ze go nudzę i odszedł.
Każda z tych wypowiedzi zawiera stwierdzenie: nie jesteś wartościowy, ale nie
każdemu łatwo przychodzi odczytać to w ten sposób. Często pojawia się mechanizm
tłumienia i wyparcia, następuje usprawiedliwianie zachowania innych, poczucie
zablokowania. Uczucie żalu i gniewu rodzi poczucie winy, a poczucie winy rodzi żal i
gniew.
Wypowiedzi te łączy również fakt, że stoją za nimi osoby, które cierpią z powodu
braku poczucia własnej wartości. Osobom tym powiedziano, że są niewartościowe i
3
czują się niewartościowe, ktoś powiedział im: jesteś bezwartościowy i one powtarzają:
jestem bezwartościowy. A więc słuchając takich komunikatów, możemy zacząć mówić
tak samo, jak ci, którzy je wypowiedzieli. Coraz bardziej mogą nas przenikać
usłyszane treści i nie jesteśmy w stanie powstrzymać ich wpływu, chociaż mówimy: nic
się nie stało, nie wiedział co mówi, przecież jest chory, miał trudne dzieciństwo. Nasze
zachowanie i tak zaczyna się zmieniać, a widoczne jest to przede wszystkim w
trudnościach nawiązania bliskich relacji z drugim człowiekiem.
Co jest miarą mojej wartości, czy jest to jakieś zewnętrzne, obiektywne
kryterium, czy chodzi tu o moje poczucie?
Z przytoczonych wyżej wypowiedzi można również wyciągnąć kolejny wniosek, że
poczucie własnej wartości nie wynika z braku sukcesów, nie wynika z brzydkiego
wyglądu, nie wynika ze słabych ocen w szkole, ale z faktu, że ktoś mi powiedział:
masz mieć sukcesy, jesteś za gruby, twoi koledzy mają lepsze oceny. Każdą z tych
wypowiedzi można nazwać miarą wartości, która zostaje nam przyłożona, bo kiedy
osiągnę sukces albo dobre oceny w szkole będę pochwalony - czytaj wartościowy,
kiedy będę szczuplejsza będę atrakcyjna - czytaj wartościowa.
Często pytam pacjentów, co jest ich miarą wartości. Jedni mówią, że nie wiedzą, inni,
że nie mają takiej miary, jeszcze inni nazywają wprost: atrakcyjny wygląd (częściej u
kobiet), posiadanie pieniędzy (częściej u mężczyzn), dobre stanowisko, wystrój
mieszkania, szacunek i poważanie u innych, opinia, że jestem w porządku. Nie trudno
zauważyć, że wszystkie te miarki wyznaczają nam nasze zainteresowania, dążenia,
plany, decyzje.
Można zatem zapytać, czy w takim razie istnieje taka miara, która „nie prowadzi nas
na manowce”? Życie osób, które czują się wartościowe, pokazuje, że tak. Jedyną
miarą naszej wartości jest fakt istnienia; fakt, że jestem. Osoby, które żyją takim
przekonaniem, nakładają swoją miarkę na innych, co przejawia się w bezwarunkowej
akceptacji napotkanego człowieka i napotkany człowiek otrzymuje taką miarkę, a
jeżeli ją ma, to daje ją innym.
Jeżeli nie mam poczucia własnej wartości, co zrobić, żeby je mieć; a jeżeli je już
posiadam, to co robić, żeby go nie stracić?
Spotykając osoby nieakceptujące siebie, często staramy się im pomóc i mówimy np. to
nieprawda, że jesteś brzydki; to nieprawda, że ci się nic nie udaje, popatrz ile ci
wyszło. Często staramy się pokazać im inną perspektywę widząc, że nadmiernie
koncentrują się na negatywach. Osoby te wydają się niechętnie tego słuchać,
zaprzeczają, mówią, że nam nie wierzą, choć tak naprawdę myślę, że są im potrzebne
realne i nieprzesadzone, pozytywne komunikaty. Jednocześnie możemy zauważyć, że
wielu osobom nie pomaga takie mówienie, wręcz utwierdza je w dotychczasowym
sposobie bycia. Narzekanie na siebie i oczekiwanie ze strony innych zaprzeczenia jest
dosyć powszechnym stylem funkcjonowania. Fakt, że pokazywanie pozytywnych
obszarów nie pomaga, zmusza nas do poszukiwania innych sposobów. Oto jeden z
nich:
Pewnego dnia zgłosiła się do mnie pacjentka. Była to 29-letnia kobieta żyjąca
samotnie. Była skromnie ubrana, zadbana. Pracowała w dużej firmie na kierowniczym
stanowisku, ukończyła 2 fakultety, studiowała przez jakiś czas za granicą.
Opowiadając swoją historię, stwierdziła tak:
Oprócz pracy nic nie dzieje się w moim życiu, zupełna wegetacja Nie mam celu w
życiu, nie
4
wiem, co mam dalej robić. Tak w ogóle, to uważam, że jestem głupia i nic nie umiem.
Czuję
się samotna, bycie z drugim człowiekiem jest dla mnie bardzo ważne. Próbowałam
sobie
kogoś znaleźć, ale zawsze się wycofywałam. Zawsze w swoim życiu starałam się
wszystko
kontrolować, a w takich sytuacjach czułam, że muszę zaufać, to przekraczało moje
możliwości.
W jej wypowiedzi można zauważyć brak nadziei, oskarżanie siebie, rezygnację.
W dalszej rozmowie, kiedy zadawałem jej kolejne pytania, zauważyłem, że nie jest z
tego zadowolona, czułem się oceniany. Po pewnym czasie powiedziałem jej:
Kiedy zadaję Pani pytania, mam wrażenie, że je Pani ocenia. W takich momentach
czuję się
przez Panią oceniany i lekceważony, i jest mi przykro z tego powodu.
Było to dla niej dużym zaskoczeniem. Podczas dalszej rozmowy przyznała, że kilka
osób mówiło jej, że jest oceniająca, ale ona wcale taka nie chce być. Na co
odpowiedziałem, że to jej nie usprawiedliwia i nie zmienia moich odczuć. Można
powiedzieć, że był to moment zwrotny w jej terapii. Nastąpiło bowiem dziwne
zjawisko - zaczęła odzyskiwać poczucie własnej wartości. Jak to się działo?
Z jednej strony czuła ból, że jest oceniająca, ale - nie będąc atakowaną - nie mogła się
bronić, poczuła ból z powodu ranienia innych. Dostrzegła w swoim życiu ból osób,
które zraniła. Jak stwierdziła:
Po raz pierwszy w życiu nie myślę o sobie, o tym, że ja ranię, ale myślę o osobach,
które przeze mnie
cierpią i to mnie bardzo boli.
Zaczęła jednocześnie przypominać sobie fakty, które były przyczyną jej oceniającej
postawy – jak matka często była niezadowolona z jej osiągnięć, jak szef w pracy nigdy
nie powiedział jej, że zrobiła coś dobrze, zawsze było mało. Zauważyła, że będąc
bardzo krytyczną wobec ich zachowania, stała się - można by rzec - taka sama. To
zrodziło żal i gniew do tych osób, bo przecież przez nie rani innych, ale jednocześnie
dało jej to przekonanie, że nie jest winna, a skoro nie jest winna i została skrzywdzona
jest wartościowa.
Słowa nie jesteś winien potrafią przemieniać nasze życie. Nie należy tego mylić z
usprawiedliwianiem złego postępowania, ale należy to rozumieć jako wyjaśnienie
przyczyn złego postępowania. Jednak po przeżyciu tych słów pojawia się kolejne
pytanie: jak przebaczyć?...
dr Jakub Kołodziej
5