background image

 
 

 

 

 

443 

Mirosław KOWALSKI  
Daniel FALCMAN 
Uniwersytet Zielonogórski 
 

REFLEKSJE O ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA CIAŁO I ZDROWIE  

(CZĘŚĆ DRUGA) 

 
 
W  drugiej  części  „Refleksji...”  zajmiemy  się  ukazaniem  odpowiedzialności 

z perspektywy m.in. filozofii egzystencjalnej. Ten zarys podejmowanej problematyki 
poszerzymy o rozważania w przedmiocie kultury masowej, w której aktualizuje się 
wartość ludzkiej odpowiedzialności za ciało i zdrowie i odpowiedzialności w ogóle. 
Intencją  piszących  jest  zatem  kolejno  przeprowadzić  Czytelnika  przez  terminolo-
giczne  rozstrzygnięcia  kultury,  deskrypcję  kultury  masowej,  jakiej  dokonuje  
Z. Melosik, jak również – próbę odniesienia filozofii egzystencjalnej do przedkłada-
nej  kategorii  pojęciowej.  Tę  konstrukcję  uprawomocni  paradygmat  kultury  jako 
zintegrowanego, ogólnoludzkiego universum, które podporządkowuje sobie zarów-
no naturę, jak i społeczeństwo.

1

 

Wskazywana  przez  S.  Freuda  zasada  rozkoszy  (Lustprinzip)  –  kluczowego 

czynnika organizującego dokonania (Leistung) ludzkiego „aparatu psychicznego”,

2

 

w  której  to  omnipotencję  twórca  psychoanalizy  wierzył  niemal  bezgranicznie,

3

 

wprzęga się w myślenie o istocie kultury masowej postmodernizmu. Jak zauważa 
Z. Melosik, kultura ta przyjmuje postać amalgamatu, tworu wysoce niejednorodne-
go

4

, co tłumaczy niemałe trudności koncepcyjne. Mimo to, przywołanemu Autorowi 

udało  się  ująć  postmodernizm  w  ramy  kategorii  deskryptywnych.

5

  Idealnym  para-

doksem  podjętych  prób  było  uzyskanie  wiedzy  transwersalnej  (w  znaczeniu  jaki 
temu pojęciu zwykła przypisywać E. Marynowicz – Hetka),

6

 najlepiej pełnej krasie 

kartezjańskiego ideału.

7

 Idealnym paradoksem, bowiem postulat ów nie mógł dojść 

do skutku z racji inkoherencji treści, które miałyby zostać ujęte w rygorach usyste-
matyzowanych kategorii opisu. Strukturalna oprawa dla materii tak wielowątkowej, 
a niespójnej i sprzecznej z sobą w wielu miejscach, także tych, które uznać należy 
za fundamentalne. 

Z.  Melosik  wyodrębnia  w  ramach  współczesnej  kultury  popularnej  kategorie 

pojęciowe „kultury konsumpcji”, „kultury instant” oraz „kultury upozorowania”, upa-
trując w ich desygnatach wzajemnie dopełniającego się jej wizerunku. Autor wska-
zuje na dominującą rolę mediów w akcie kreacji tak skonceptualizowanej rzeczywi-
stości  społecznej.  Zdaniem  przywoływanego  Autora,  wyznacznikami  „kultury  kon-
sumpcji” jest: 

                                                           

1

  E.  Hałas:  Perspektywy socjologii  humanistycznej, W: J.  Turowski:  Socjologia. Wielkie  struktury spo-

łeczne. Lublin 1994, s. 16 

2

 Ibidem 

3

 Ibidem, s. 11 

4

 Z. Melosik: Współczesne amerykańskie spory edukacyjne (między socjologią edukacji a pedagogiką 

postmodernistyczną). Poznań 1994, s. 161 

5

 Z. Melosik, op. cit. 

6

 E. Murynowicz-Hetka: Pedagogika społeczna: podręcznik akademicki. Warszawa 2006, s. 24, 95 

7

 R. Descartes: Rozprawa o metodzie. Warszawa 1981, s. 22-23 

background image

 
 

 

 

 

444 

-  zjawisko nieograniczonej konsumpcji, które postrzega Autor wielorako: ja-

ko  kryterium  sukcesu  jednostek,  rozwoju  społeczeństw,  podstawy  warto-
ściowania, czynnika konstruowania tożsamości osobowej; 

-  afirmacja  przyjemności  i  radości:  tym,  co  określa  stopień  satysfakcji  i  sa-

mospełnienia człowieka jest jakość jego hedonistycznie pojmowanej egzy-
stencji.  Na  potrzeby  tak  pomyślanej  „ideologii  przyjemności”  stworzono 
nową postać moralności społecznej. Jej zadaniem jest utwierdzać w prze-
konaniu, że życie cnotliwe nie wiąże się – jak chcą tradycyjne systemy ak-
sjologiczno – etyczne – z ascezą, a wręcz przeciwnie – z konsumpcją przy-
jemności. W tak zaprojektowanej etyce społecznej miejsce „idei szczęścia” 
zastępuje „euforia supermarketu”; 

-  styl  życia  typu  shopping: czyli spędzanie czasu na robieniu  zakupów,  za-

bieganie o miano „trendy” oraz poszukiwanie ekscytacji; 

-  kategoria  „przestarzałości”  jako  bodziec  permanentnej  zmiany  oraz  kryte-

rium wartościowania.

8

 

„Kulturę instant” opisuje Z. Melosik za pomocą kategorii: 
-  prymatu „natychmiastowości” (fast ford – fast sex – fast car): czyli nieumie-

jętności (i niechęci) odwlekania gratyfikacji. Wskazywana zasada postępo-
wania  znajduje  cały  szereg  egzemplifikacji  w  życiu  społecznym.  Tym,  co 
ma  charakteryzować  uczestnika  „kultury  instant”,  jest,  zdaniem  Z.  Melosi-
ka,  nieustanne  urzeczywistnianie  nierealnych  wyobrażeń  i  wygórowanych 
oczekiwań wobec życia w formie natychmiastowej ich aktualizacji. 

„Kulturę upozorowania”  w  tak zaprojektowanej koncepcji deskryptywnej mają 

wyznaczać: 

-  dominująca rola mass mediów nie tylko odtwarzających, ale także konstru-

ujących  rzeczywistość.  Zdaniem  E.  V.  Sullivana,  „mass  media  stały  się 
najpotężniejszym  instrumentem  kształtowania  systemu  wartości  (…)  Ko-
munikacja  z  mass  mediów  tworzy  natychmiastowość”.

9

  Życie  społeczne 

staje się reprezentacją rzeczywistości zaobserwowanej w ekranie telewizo-
ra.  „W  konsekwencji  –  pisze  Z.  Melosik  –  mamy  do  czynienia  z  wyłania-
niem  się  kultury  upozorowania,  w  której  rzeczywistość  społeczna  miesza 
się  z  medialną  do  granic  nierozróżnialności”.

10

  Powstaje  nadrealna  hiper-

rzeczywistość.  Autentyczne  emocje  wypierane  są  przez  sztuczne  namięt-
ności serialowych bohaterów, a wszystko to, co pokazuje telewizja – nieza-
leżnie do tego, czy jest prawdziwe, czy nie – staje się wiarygodne. Życiowa 
monotonia, brak własnych doświadczeń, kompensowane są ekscytującymi 
przygodami ulubionych postaci ze srebrnego ekranu. Naturalne pragnienie 
przygody,  realizowane  za  pośrednictwem  telewizji,  wikła  odbiorcę  w 
sztuczny układ odniesienia, istnienia którego ten sobie nie uświadamia.

11

 

„Kulturę  kultu  ciała  i  seksualności”  opisuje  Z.  Melosik,  jako  tendencję  do 

„orientacji na ciało i seksualizacji konsumpcji oraz przymusu udanego życia seksu-
alnego”, przypisując jej mianowicie następujące cechy i właściwości: 

-  nawyk wartościowania osoby ludzkiej przez pryzmat jej fizycznej atrakcyj-

ności. Ciało przestało być niżej hierarchizowanym elementem ludzkiej toż-

                                                           

8

 Z. Melosik, op. cit., s. 69-71 

9

 Ibidem, s. 76 

10

 Ibidem, s. 77 

11

 Z. Melosik, op. cit., s. 76-78 

background image

 
 

 

 

 

445 

samości. Współcześnie odgrywa ono kluczową rolę w jej definiowaniu, za-
stępując  niejednokrotnie  samą  tożsamość,  która  redukowana  jest  w  ten 
sposób do tego, co wizualne. Określa to styl życia ludzi owładniętych ten-
dencją  do  stałego  upiększania.  Ma  się  ona  wyrażać  w  takich  praktykach, 
jak:  dieta  i  superdieta,  siłowania  i  solarium,  modne  stroje,  chirurgia  pla-
styczna i perfekcyjny makijaż; 

-  młodość i piękno jako synonimy kulturowej atrakcyjności; 
-  antynomia ciało jako moja własność – kulturowy ideał cielesności; 
-  erotyzacja  konsumpcji  oraz  instrumentalne  podejście  do  seksu. Wiele  re-

klam  telewizyjnych  przesyconych  jest  kontekstami  seksualnymi:  występu-
jące w nich modelki – ucieleśniające ideał kobiecości, prowokują mężczyzn 
–  ci  natomiast  bezwiednie  ulegają  manipulacji.  Seksualność  jest  tutaj, 
rzecz  jasna,  jedynie  kontekstem,  gdyż  prawdziwa  intencja  reklamodawcy 
ma charakter komercyjny. Tę praktykę określa Z. Melosik jako „seksualiza-
cję  sprzedawanych  towarów”.  Utożsamianie  atrakcyjnego  wyglądu  z  re-
klamowanymi produktami kształtuje świadomość widza, każe  więc doszu-
kiwać się analogicznych kontekstów w wielu aspektach codziennego życia. 
Zdaniem V. R. Shields, związek ten uległ współcześnie naturalizacji. Rów-
nocześnie pojęcie seksu pozbawiane jest składnika uczuciowego, odziera-
ne  intymności  i  prywatności.  Seks  superrealny,  prezentowany  z  najmniej-
szymi szczegółami, ulega – używając nomenklatury zaproponowanej przez 
C. Lasha – desublimacji, która ma się wyrażać w zaniku otaczającego go 
niegdyś klimatu tajemniczości i niedopowiedzenia. Redukowanie aktywno-
ści seksualnej człowieka do wymiary li tylko fizjologicznego, wpływa na de-
personalizację  społecznej  percepcji  osoby  ludzkiej.  Jedynie  obowiązują-
cym  nakazem  jest  postulat  udanego  życia  seksualnego.  Media  ukształto-
wały w odbiorcach patogeniczne przekonanie, iż osoby nie realizujące się 
w życiu seksualnym, cierpią na brak życiowej satysfakcji. Pojęcia seksu re-
kreacyjnego
  i  adekwatności  seksualnej  zadomawiają  się  za  sprawą  me-
diów  w  powszechnej  świadomości.  To  one  właśnie  sytuują  współcześnie 
odbiorcę w przywoływanej przez Autora antynomii Viagra – AIDS.

12

 

Warto  zauważyć,  iż  jakkolwiek  każdą  kulturę  identyfikuje  się  na  podstawie 

określonych postaw społecznych – w nich skądinąd urzeczywistniają się wartości i 
idee, to w przypadku kultury postmodernistycznej zjawisko to nasila się niewspół-
miernie. Skoro idee pozostają w  bliżej nieokreślonej przestrzeni, skoro są efeme-
ryczne, zmienne i trudno uchwytne, skazani jesteśmy na analizy powierzchniowe. 
Nie  jest  nadmiernie  ryzykownym  powiedzieć,  iż  postmodernizm  nie  identyfikuje 
swoich idei, tak samo jak z żadnymi się nie utożsamia. Dekonstruuje już istniejące, 
nie formułując w zamian własnych. Stanowi to poważny argument dla tych, którzy 
odmawiają postmodernizmowi racji bytu, dla których jest on martwym, czysto teo-
retycznym tworem.

13

 

Kategorią konstytuującą deskrypcję Z. Melosika może być zjawisko non – pa-

radygmatyczności. O jego fenomenie niech najlepiej zaświadczy fakt, iż zbiega się 
ono  z  wieloparadygmatycznością  współczesnej  rzeczywistości  społeczno  –  kultu-
rowej. Odzwierciedleniem non – paradygmatyczności jest zanegowanie fundamen-
                                                           

12

 Z. Melosik, op. cit., s. 78-82 

13

 S. Czerniak: Dwugłos o postmodernizmie, W: S. Czerniak, A. Szahaj (red.): Postmodernizm a filozo-

fia. Warszawa 1996, s. 19 

background image

 
 

 

 

 

446 

tów  dyskursu,  czyli  aksjomatów,  które  określają  nie  tylko  jego  treść,  ale  również 
sensowność  i  prawomocność  w  przestrzeni  społecznej.  W  zasadzie  dyskurs  w 
tradycyjnym  rozumieniu  tego  terminu  stał  się  niemożliwy.  Jego  miejsce  zastąpiły 
jazgot, bełkot, gra znaczeń, nijak zdających sprawę ze swej semantycznej spójno-
ści  (koherencji)  i  ciągłości  (konsekwencji).

14

  Semiotyka  wymyka  się  strukturze, 

powstaje natomiast jako dysfunkcja wobec czegoś, co dawniej jawiło się jako sta-
bilna  forma  i  treść,  dzisiaj  skutecznie  torpedowana,  marginalizowana,  spychana 
poza nawias najważniejszych ideologii. Wszystko zatem zawiera się w niczym, jak 
również nic pretensjonalnie uzurpuje sobie prawo do nazywania siebie wszystkim
Fragmenty upozorowanych dialogów (jeśli w ogóle aspirują do tego miana) w isto-
cie  ścierają  się  ze  sobą,  konkurują,  są  sprzeczne,  a  tylko  z  pozoru  konsylialne. 
Nowe  jakości  kulturowe  wdzierają  się  do  dawnego  uniwersum  (jego  ocalałych 
jeszcze pozostałości) na prawach nomady. Nowe konstrukcje myślowe nie identy-
fikują swoich paradygmatów. Na próżno doszukiwać się ich założeń początkowych. 
Przesłanki  nie  grają  roli,  pozostają  w  cieniu  krzykliwych  haseł,  sloganów,  których 
wiarygodności nikt nie sprawdza, bo nie ma ku temu prawa ani interesu, jeśli tylko 
frazes  komercjalizuje  się,  zyskuje  recepcję,  oczywiście  tylko  w  kategoriach  „tu  i 
teraz”. Co światlejsi (modernistyczni) rezygnują z krytyki współczesności, gdyż jej 
obraz  ilustruje  się  nazbyt  absurdalne,  by  być  przedmiotem  racjonalnej  krytyki. W 
ich  odczuciu świat  toczy  intelektualna  gangrena,  przenikająca  na  wskroś  obszary 
życia społecznego. 

Przyjemność relatywizuje się do podmiotu. Daremnym jest wszakże zakładać 

samoświadomość podmiotu, a więc też indywidualizacje przyjemności w znaczeniu 
dobrowolnego  wyboru  form  jej  urzeczywistniania.  Sobie  właściwą  wizję  tego,  co 
przyjemne,  kształtują  w  ludziach  sprzeczne  nuty  kultury  postmodernizmu.  Prze-
strzeń  jednostkowego  wyboru  jest  więc  tylko  hipotetyczna,  a  jego  moc  sprawcza 
na tyle wątpliwa, by spodziewać się jego decydującej roli. Skoro bowiem sens od-
najduje się w kulturze, działanie wyabstrahowane z kultury wydaje się być pozba-
wione  choćby  umownych  punktów  odniesienia.  Przeczy  to  humanistycznej  idei 
ludzkiej  indywidualności.

15

  Mnogość  istniejących  paradygmatów  –  ciągle  wzrasta-

jąca w świetle powstających bądź rekonstruujących się w nowym image kultur oraz 
ich  omnipotencji  w  dziedzinie  generowania  znaczeń  –  utrudnia  świadomy  wybór, 
skazuje  na  dezorientację.

16

  Tym  większą,  dodajmy,  że  modernistyczny  dyskurs 

kulturowy,  choć  osłabły  i  chylący  się  ku  społecznemu  niebytowi,  ciągle  jeszcze 
daje  o  sobie  znać.  Poddaje  w  wątpliwość  obecne  wzorce,  wskazuje  na  ich  non-
sens, wyzyskując w tym celu absurdalność i niespójność kolaży, szermując argu-
mentem  demoralizacji,  kulturowej  pustki,  braku  trwałych  odniesień.

17

  Zdaje  się 

antagonizować całostki społeczne, jeszcze bardziej, niż dawniej kontrastować ge-

                                                           

14

 R. J. Antonio: Postmodern Storytelling versus Pragmatic Truth – Seeking: The Discursive Bases of 

Social Theory, „Sociological Theory” 2/ 1991, s. 155; za: Z. Melosik: Pedagogika postmodernizmu, W: 
Z. Kwieciński, B. Śliwerski (red.): Pedagogika. Warszawa 2003, s. 464 

15

 V. Burgin: Nieobecność obecności: konceptualizm i postmodernizm, W: M. Gołaszewska (red.): Este-

tyka w świecie: wybór tekstów. Kraków 1997, s. 147 

16

 C. Taylor: Etyka autentyczności. Kraków 1996, s. 9 i nast. 

17

 J. W. Bennet: Our Children and Our Country, New York 1988; E. D. Hirsch: Cultural Literacy. What 

Every American Needs to Know?, Boston 1987; A. Bloom: The Closing of the American Mind, New York 
1987; za: Z. Melosik, op. cit., s. 463 

background image

 
 

 

 

 

447 

neracje,  doprowadzać  na  skraj  niezrozumienia. Wówczas  jedynym  ratunkiem jest 
przemoc i ideologia.

18

 

Wydaje się, że wobec zaprezentowanego stanu kultury masowej refleksja nad 

problematyką  zdrowotną  jest  nieodzowna.  Nie  chodzi  wyłącznie  o  zachowanie 
biologicznego trwania gatunku – jak chcieliby zachowawczo socjolobiolodzy – ale 
także  o  nadanie  ludzkiej  egzystencji  waloru  odpowiedzialnej.  Odpowiedzialność 
wymaga podmiotowości. Jest pojęciem odnoszącym się do określonego indywidu-
um – jego referencja do kategorii abstrakcyjnego bytu społecznego skazuje się na 
niemożliwość.  Pisze  M.  Buber:  „Jest  oczywiste,  że  dla  człowieka  żyjącego  we 
wspólnocie  grunt  istotnego  rozstrzygania  osobistego  pozostaje  stale  zagrożony 
przez fakt tak zwanych rozstrzygnięć zbiorowych. Przypominamy owo ostrzeżenie 
Kierkegaarda: Tłum albo w zupełności pozbawia skrupułów i gwarantuje nieodpo-
wiedzialność, albo osłabia odpowiedzialność pojedynczego, sprowadzając jej roz-
miar do jakiejś znikomej cząstki. 
Ja jednak muszę ująć to nieco inaczej: w prakty-
ce,  w  momencie  spełniania,  jedynie  pozornie  do  cząstki,  jednakże  później,  kiedy 
rozbudzony  ze  snu  po  północy  zostajesz  przywleczony  przed  tron  i  dopada  cię 
zlekceważone  przedtem  powołanie  do  bycia  pojedynczym,  ukazuje  się  pełna  od-
powiedzialność”.

19

 Człowiek mentalnie zamknięty w tłumie niezdolny jest do odpo-

wiedzialności. M. Buber radykalnie przeciwstawia się społecznej relatywizacji norm 
moralnych.  Pisze  o  tragicznym  uwikłaniu  podmiotu,  który  za  cenę  zaspokojenia 
potrzeby akceptacji wyłącza się mocą suwerennej decyzji z przestrzeni świadome-
go  urzeczywistniania  jakości  aksjologicznych.  Scedowanie  odpowiedzialności  na 
grupę przesądza faktycznie o końcu  odpowiedzialności etycznej,  gdyż ta ostatnia 
może  być  tylko  podmiotowa.  Zwraca  na  to  uwagę  także  N.  Hartmann:  „Konse-
kwencją  tego  (bałwochwalczego  utożsamia  przez  człowieka  intra-,  a  nawet  inter-
subiektywnej  tożsamości  z  obiektywnym  porządkiem  kosmicznym  –  przyp.  M.K.  i 
D.F.) jest milczące przyjmowanie tego, czego żadna ludzka myśl nie jest w stanie 
usprawiedliwić: ustanawiającej cel, przewidującej i predeterminującej i realnie kie-
rującej procesem świata świadomości, działającego podmiotu czy osobowego bytu 
w skali kosmicznej (...) Dla etyki powyższa perspektywa (...) jest wręcz katastrofal-
na.  Człowiek  zostaje  tutaj  metafizycznie  zwolniony  z  wszelkiej  odpowiedzialności 
i wszelkiego  przypisania;  sumienie  i  świadomość  winy  okazują  się  złudzeniami. 
Wprawdzie może on w ramach procesu światowego być nosicielem, a nawet urze-
czywistniającym pewne wartości, jednak jego noszenie tych wartości nie jest tutaj 
niczym więcej niż to, które przysługuje pozostałym istotom i rzeczom. Urzeczywist-
nienie, które wychodzi od niego, nie jest bowiem jego dziełem, lecz dziełem prze-
chodzącego  przezeń  procesu  teleologicznego,  który  nie  wynika  z  jego  woli  i  jego 
wyboru. Możliwość jego wolności i odpowiedzialności, a wraz z tym również możli-
wość noszenia wartości moralnych, które z konieczności przysługiwać mogą tylko 
istocie  wolnej  i  zdolnej  do  odpowiedzialności,  zostają  zniesione”.

20

  Ontologiczne 

rozstrzygnięcie  N.  Hartmanna  stanowi  teoretyczną  podstawę  dla  uznania  autono-
miczności  podmiotu  ludzkiego.  Intencją  filozofa  jest  uprawomocnienia  wartościo-

                                                           

18

 S. Shapiro: Pedagogy in the Time of Uncertainty: Post – modernism and the Struggle for Community

„Curriculum and Teaching” 2/ 1991, s. 23; za: Z. Melosik, op. cit., s. 464 

19

 M. Buber: O odpowiedzialności (wybrane fragmenty z lat 1918  1939). O wychowywaniu charakteru

W: J. Filek (red.): Filozofia odpowiedzialności XX wieku. Teksty źródłowe. Kraków 2004, s. 52 

20

  N.  Hartmann:  Filozoficzny  antropomorfizm  i  prymat  determinacji  aksjologicznej.  Unicestwienie  czło-

wieka i inwersja podstawowego prawa kategorialnego, W: Filozofia..., op. cit., s. 36-37 

background image

 
 

 

 

 

448 

wań etycznych. Człowiek zawieszony w zdeterminowanej konfiguracji działań był-
bym  pozbawiony  decyzyjnej  swobody,  a  więc  niezdolnym  do  brania  na  siebie 
etycznej odpowiedzialności. Tymczasem dobro i zło moralne to kategorie możliwe 
do przypisania każdemu z  osobna, jako wolnemu indywiduum. Nie są to bynajm-
niej  pojęcia  abstrakcyjne,  o  nieokreślonej  jednostkowej  identyfikacji.  Byty  warto-
ściowe  uobecniają  się  w  działaniach  nie  anonimowych  podmiotów.  Każdy  z  nich, 
jako wyposażony w wolną wolę i rozumność, predysponowany jest do ponoszenia 
odpowiedzialności. N. Hartmann i M. Buber zdają się wspólnie wyrażać pogląd, że 
nie ma ludzi wolnych od etycznych rozpatrzeń. Czyn ludzki, o ile realizuje określo-
ną moralną wartość, podlega kwalifikacji etycznej. M. Buber analizuje kwestię od-
powiedzialności etycznej od strony społecznego kontekstu, pozostając na niższym, 
niż N. Hartmann poziomie generalizacji. Jego cel jest wszakże identyczny – filozof 
zmierza do uargumentowania tezy o zanurzeniu w „przestrzeni etyczności” aktyw-
ności  pojedynczych  indywiduów.  Czyni  to  w  wywodzie  postulatywnym.  Nakazuje 
bronić  się  przez  zgubnym  wpływem  zawłaszczającym  ludzką  podmiotowość 
i sprawstwo grupy. 

Jakkolwiek  konstatacje  M.  Bubera,  jak  sam  to  stwierdza,  skierowane  są  do  

ludzi  wierzących  zakres  ich  stosowalności  jest,  naszym  zdaniem,  uniwersalny: 
„wspólnota,  do  której  ktoś  przynależy,  zwykle  nie  wypowiada  w  sposób  zgodny 
i wyraźny tego, co w danej chwili uważa za słuszne, a co nie. Rozpada się ona na 
mniej  czy  bardziej  widoczne  ugrupowania,  której  oferują  mu  krańcowo  różne  – 
choć  tak  samo  bezwarunkowe  i  roszczące  sobie  pretensje  do  autentyczności  – 
interpretacje przeznaczenia i zadania. Każde z nich wie, co jest dobre dla wspólno-
ty, każde gwoli zbawienia wspólnoty, domaga się od ciebie bezwzględnego podzie-
lania tej wiedzy. Przez polityczną decyzję rozumie się dziś na ogół przystąpienie do 
jednego  z tego rodzaju ugrupowań. Kiedy to już nastąpi,  wszystko staje się osta-
tecznie uporządkowane, czas decydowania się masz już ostatecznie za sobą. Od-
tąd  nie  potrzeba  już  nic  innego  czynić,  jak  tylko  naśladować  zachowania  grupy. 
Nigdy więcej nie staje się już na rozstajach, nigdy więcej nie musi się już wybierać 
spośród  możliwych  działań  tego  właściwego,  jest  to  już  bowiem  rozstrzygnięte. 
Jest  się  uwolnionym  od  tego,  w  co  się  kiedyś  wierzyło,  mianowicie,  iż  człowiek 
ciągle  na  nowo,  sytuacja  za  sytuacją,  miałby  odpowiadać  za  to,  co  każdorazowo 
wybrał.  Grupa  zdjęła  z  człowieka  jego  polityczną  odpowiedzialność.  W  grupie 
człowiek czuje się, jakby to ona już za niego odpowiedziała”.

21

 Filozof nie przekre-

śla faktu ludzkiego zakotwiczenia w grupie, wręcz przeciwnie – fakt ów sankcjonuje 
zobowiązując jednostkę do troski o społeczną sprawiedliwość. M. Buber porządku-
je  przestrzeń  odpowiedzialności  etycznej  wskazując  na  źródło  normatywów  oraz 
instancję  władną  rozliczać  człowieka  z  ich  realizacji.  Znaczenie  grupy  może  być 
tylko wtórne, a wcześniej – uświadamiane przez podmiot. Na człowieku ciąży po-
winność rozpoznania uwarunkowań swoich aktów etycznych, a zwłaszcza czynni-
ków odpowiedzialnych za możliwą presję, która może je zniekształcać. Właściwa - 
zdaniem M. Bubera - hierarchia etycznej lojalności obejmuje kolejno ludzką powin-
ność wobec Boga, samego siebie i społecznej grupy. 

Kryterium etyczności działań byłoby zatem nie tyle samo absolutystycznie ro-

zumiane indywiduum – przez takim ujęciem M. Buber stanowczo się wzbrania – ile 
kontakt tego indywiduum z Bogiem. M. Buber eksponuje sferę afektywną podmio-

                                                           

21

 M. Buber, op. cit., s. 52 

background image

 
 

 

 

 

449 

tu,  obiektywizuje  ją  przy  pomocy  wprowadzonej  w  obręb  rozważań  kategorii  su-
mienia,  przez  cały  czas  pozostając  fenomenologiem,  jednak  racji  ostatecznej 
prawdziwości  doszukuje  się  już  nie  w  podmiocie  samym,  a  transcendującym  ów 
podmiot Absolucie. Boski świat noetyczny to rzeczywistość wyższa i doskonalsza 
od  mikrokosmosu  stanowień  ludzkich.  M.  Buber  znakomicie  to  rozumie,  i  dlatego 
wywoławszy  sytuację  konfliktu  udziela  jednoznacznej  odpowiedzi,  za  którą  z  dwu 
opcji  należy  się  opowiedzieć.  Człowiek  jest  odpowiedzialny  przede  wszystkim 
przez Nieskończonym, w dalszej dopiero kolejności przez grupami swego społecz-
nego zakorzenienia. M. Buber pisze wyraźnie: „Każdemu człowiekowi przynależna 
jest  pewna  nieskończona  sfera  odpowiedzialności,  odpowiedzialności  przed  Nie-
skończonym. Człowiek porusza się, mówi, patrzy, a od każdego jego poruszenia, 
od każdego jego słowa, od każdego jego spojrzenia rozchodzą się fale i przenikają 
w głąb wydarzania się świata; a człowiek nie jest stanie rozpoznać jak wielkie i jak 
daleko  sięgające.  Każdy  człowiek  określa  całym  swym  byciem  i  czynieniem  los 
świata, i to w mierze, jaka zarówno jemu samemu, jak i wszystkim innym pozostaje 
nieznana (...) W taki oto sposób każde działanie człowieka staje się jakby naczy-
niem  nieskończonej  odpowiedzialności”.

22

  Ostateczną  instancją  etycznych  rozpa-

trzeń jest Absolut. To Bóg, a nie człowiek, ustala kryteria etycznych wartościowań. 
Człowiek  przeżywa  wartości,  ale  ich  właściwy  ontologiczny  status  zależy  od  woli 
Stwórcy. Podmiot nie potrafi oswoić poznawczo morza faktów składających się na 
świat.  Ten  przywilej  ma  wyłącznie  Bóg.  M.  Buber  sugeruje  człowiekowi  skoncen-
trowanie  na  własnym  wnętrzu,  zamiast  szukania  pozapodmiotowych  odniesień. 
Oczywiście postuluje troskę o grupę, ale otoczenie społeczne nie jest wartością na 
równi z Bogiem, czy jednostkową immanencją. 

Sensem  wychowania  winno  być,  zdaniem  M.  Bubera,  nie  tylko  uwalnianie 

tkwiących  w  człowieku  potencjalności,  ale  także  (a  nawet  przede  wszystkich) 
wdrażanie  go  do  umiejętnego  korzystania  z  wolności.  Wolności  nie  można  przy 
tym pojmować jako opozycji wobec przymusu, pojęcie to rodzi się bowiem nie tyle 
wskutek  całkowitej  niezależności  od  zewnętrznych  układów  odniesienia,  ile  w  ra-
mach międzyludzkiej interakcji. Człowiek wolny to podmiot spowinowacony z ludz-
kim jestestwem w swych bliźnich.  Możność bycia powiązanym  z  innymi  to trudny 
do przecenienia fundament stosunku wychowawczego. Przeświadczenia M. Bube-
ra  odnośnie  do  wolności  nabierają  właściwego  wydźwięku,  kiedy  się  je  zestawi 
z przywołanymi  wyżej  obrazami  ponowoczesnej  kultury  masowej.  Prawie  stulecie 
temu pisał już M. Buber: „Trzeba uświadomić sobie, iż w epoce, w której wszelkie 
tradycyjne wiązania, wyrodniejąc, zostają w swej prawomocności zakwestionowa-
ne, pęd do wolności prześciga sam siebie, traktując punkt odbicia jako cel, a pew-
ne  dobro  funkcjonalne  jako  dobro  substancjalne.  Byłoby  z  pewnością  jakimś 
czczym rozczulaniem się podnosić lament, iż oto eksperymentuje się z wolnością. 
Być  może  jest  to  znamię  owej  godziny  bez  drogowskazów,  że  oto  tak  wielu  spo-
śród  nas  używa  swego  życia  jako  sondy,  by  dowiedzieć  się,  jak  głęboko  się  już 
pogrążyliśmy  i  dokąd  tedy  mamy  zmierzać.  Jednakże  używają  oni  swego  życia! 
Podejmować  tego  rodzaju  eksperyment  to  bezsprzecznie  karkołomne  ryzyko;  ale 
do tego rodzaju eksperymentu namawiać – w kunsztownych rozważaniach, enun-
cjacjach i kolejnych problematyzacjach omawiać i zamawiać – to już pełna ohydy 

                                                           

22

 M. Buber, op. cit., s. 45-46 

background image

 
 

 

 

 

450 

degeneracja”.

23

 Słowa M. Bubera nie wydają się przesadą. Wyjałowienie ponowo-

czesnej  przestrzeni  społecznej  z  postulatów  etycznych  i  wszelkich  standardów 
normatywnych  powoduje  sytuację  przesycenia  wyborem,  gdzie  podmiot  skazany 
jest na faktyczną dezorientację i zagubienie. Człowiek nie potrafi żyć bez zasadni-
czych koordynatów orientujących go w świecie, z kolei to położenie zgotowała mu 
właśnie ponowoczesność. Miejsce kolejno obalanych nakazów moralnych pozosta-
ło  puste  –  niewypełnione  żadnymi  innymi,  co  w  konsekwencji  zrodziło  sytuację 
aksjonormatywnej próżni i dalej anomii. Szczególnie napiętnowane są osoby, które 
zniekształciły  obraz etycznej ideacji. Ten  zarzut  winno się kierować  współcześnie 
do  odpowiedzialnych  za  treści  m.in.  medialnych  przekazów.  Człowiek  pozostaje 
odpowiedzialny  sam  za  siebie,  jednak  jeszcze  większy  ciężar  winy  spoczywa  na 
tych, którzy sprowokowali go do zła. 

Wolność  określa  specyficzne  umiejscowienie  podmiotu  w  egzystencjalnej 

przestrzeni.  Ta  przestrzeń  jest  zawsze  jego,  nigdy  abstrakcyjna.  Należy  ją  rozu-
mieć jako takie usytuowanie człowieka w relacji do świata, innych i samego siebie, 
w którym ten zaciąga etyczne zobowiązania, aktualizuje się jako podmiot etyczny. 
J.P. Sartre ujmował to w następujący sposób: „(...) człowiek, skazany na to, by być 
wolny,  dźwiga  na  swych  ramionach  ciężar  całego  świata:  jest  odpowiedzialny  za 
świat i  za samego siebie (pojętego) jako sposób bycia. Bierzemy słowo odpowie-
dzialność
  w  banalnym  jego  znaczeniu  świadomości  bycia  bezspornym  sprawcą 
jakiegoś  wydarzenia  czy  jakiejś  rzeczy.  W  tym  sensie  odpowiedzialność  jest  dla 
bytu dla-siebie czymś przytłaczającym, jest on bowiem tym, poprzez którego wyda-
rza się to, iż jakiś świat istnieje; a ponieważ ów byt dla-siebie jest także tym, który 
czyni siebie będącym, musi on – jakąkolwiek by nie była sytuacja, w której się znaj-
duje – przyjąć tę sytuację w całości, łącznie z przeciwnościami, jakie ze sobą nie-
sie, nawet gdyby była ona nie do zniesienia; musi przyjąć ją z dumną świadomo-
ścią, że oto jest jej twórcą, bowiem owo największe zło czy owe najgorsze niebez-
pieczeństwa,  których  przytrafienie  się  grozi  mej  osobie,  posiadają  swój  sens  wy-
łącznie dzięki mojemu projektowi; i zjawiają się one w horyzoncie owego zaanga-
żowania się, jakim jestem. Bezsensem byłoby (...) chcieć się uskarżać, bowiem o 
tym, co odczuwamy, co przeżywamy czy czym jesteśmy, nie zadecydowało prze-
cież nic poza nami”.

24

 Człowiek jest jedynym podmiotem odpowiedzialnym za swo-

je  działania.  Nie  może  on  przekazać  tej  odpowiedzialności  komukolwiek  innemu. 
Nie  usprawiedliwia  go  nawet  wyjątkowy  kontekst  dokonywania  się  etycznych  ak-
tów: „Owe najstraszliwsze sytuacje czasu wojny, najpotworniejsze męki nie stano-
wią  jakichś  sytuacji  nieludzkich:  nie  istnieje  bowiem  sytuacja  nieludzka;  jedynie 
poprzez  strach,  ucieczkę  i  powrót  do  magicznych  sposobów  zachowywania  się 
mogę decydować się na to, co nieludzkie i będę dźwigał całą za nie odpowiedzial-
ność”.

25

 J.P. Sarte pojmuje odpowiedzialność człowieka jako następnik wynikania 

logicznego,  jest  ona  dlań  oczywista.  Skoro  podmiot  jest  sprawcą  działania,  skoro 
spoczywa na nim powinność aktywnego konstruowania własnej przestrzeni życia, 
nie  ma  aktywności  nieludzkich  –  wszystkie  mają  swego  wykonawcę  i  adresata. 
Człowiek  nie  może  uciec  w  potok  racjonalizacji  i  naiwnego  obarczania  winą  rze-
czywistości. Staje w prawdzie swoich czynów i tego, kim jest. Tutaj nie ma miejsca 
na fałsz. Jakkolwiek możliwy pod postacią manipulowania innymi, staje się absur-
                                                           

23

 M. Buber: O tym, co wychowawcze, W: Filozofia..., op. cit., s. 47 

24

 J. P. Sartre: Wolność a odpowiedzialność, W: Filozofia..., op. cit., s. 133-134 

25

 Ibidem 

background image

 
 

 

 

 

451 

dem, kiedy jednostka samej sobie usiłuje wmówić nieprawdę. Powstaje wrażenie, 
że  J.P.  Sartrowi  nie  chodzi  o  publiczne  rozliczanie  człowieka  z  jego  win.  Punkt 
ciężkości stwierdzeń filozofa  zasadza się na konkretnym podmiocie jako sprawcy 
etycznych działań, zatem perspektywa odniesienia winna się koncentrować bezpo-
średnio  właśnie  na  nim.  Francuski  egzystencjalista  sytuuje  w  centrum  wszelkich 
rozliczeń – jeśli wobec powyższego można je tak jeszcze nazywać – pojedynczego 
człowieka uwikłanego nie w bezimienny tragizm życia, a co najwyżej dramaturgię, 
którą  zawdzięcza  samemu  sobie.  Nawołuje  do  osobistego  autentyzmu  i  postawy 
obowiązku  względem  konstytuującej  go  substancji,  doskonałej  w  możnościowym 
projekcie, jak również  wskutek nabytego moralnego  zła chylącej się w stronę  wy-
naturzenia. 

Niestety, człowiek zamiast skupić się na etycznej analizie swoich czynów, po-

głębianiu refleksji i na tym gruncie tworzeniu nowej, dojrzalszej samoświadomości, 
ingeruje w dziedziny, które do niego nie należą, które zarezerwowane są Absolu-
towi:  „(...)  wielu  nie  chce  porzucić  wyobrażenia,  iż  pewnego  dnia  będzie  można 
wytworzyć z materii jakąś żywą substancję, samo życie. To jednak jest niemożliwe. 
Życie jest nie tylko wysoce złożoną substancją, lecz żywym ciałem. Ono jest morfo-
logicznie  ustrukturyzowane  w  nieskończoność.  Nie  jest  natomiast,  choćby  nie 
wiem jak złożoną, chemiczno – fizyczną maszyną, która jako konstruowalna musia-
łaby być skończona. I życie nie jest tylko żywym ciałem, lecz istnieniem w świecie 
wewnętrznym i zewnętrznym, w którym ono zachowuje się w sposób czynny. Na-
rządy  organizmu,  funkcjonujący  celowo  chemizm,  organy  zmysłów  są  wytworami 
życia, lecz nie są życiem samym. Badacze będą odkrywać i produkować niespoty-
kane  twory  biologiczne,  lecz  nie  będą  nigdy  mogli  wytworzyć  życia”.

26

  Fizykalna 

interpretacja faktu życia nie wystarcza, by mówić o człowieku. Jest on fenomenem, 
którego nie sposób sprowadzać wyłącznie do funkcji organicznych. Z tej przyczyny 
chybione  są  wszelkie  zabiegi  zamierzające  do  budowania  życia  w  toku  chemicz-
nych  reakcji,  czy  oddziaływań  między  fizycznymi  cząstkami.  Egzystencja  ludzka 
skrywa  się  w  Nieskończoności.  Ta  kategoria  jest  par  excellence  niedyskursywa, 
zatem  w  mówieniu  o  człowieku  więcej  jest  niedopowiedzeń,  niż  kategorycznych 
określeń. W tak pomyślanym jego jestestwie zawarta jest tajemnica, i tajemnica ta 
ma  walor  integralny.  K.  Jaspers  sugeruje  wielopoziomowość  ludzkiej  konstytucji 
bytowej, która stopniem swej złożoności miałaby górować nad pozostałymi istotami 
świata fenomenalnego. Jak sam stwierdza, projekt nie jest nigdy zamknięty, a roz-
ciąga się w nieskończoność. Wydaje się, że K. Jaspers taki atrybut nadaje ludzkiej 
duchowości  –  sama  fizyczność  pozwala  się  bowiem  zawrzeć  w  strukturze  orga-
nicznego  algorytmu.  Interpretacyjna  sugestia,  która  nasuwa  się  zaraz  później,  to 
jednak  założenie  substancjalnej  niesumatywności  człowieka.  Podmiot  nie  może 
być  zdaniem  K.  Jaspersa  rozumiany  jako  matematyczne  połączenie  skończonej 
cielesności i nieskończonej duszy. Obie płaszczyzny prędzej przenikają się nawza-
jem. Z podobnym rozstrzygnięciem spotkaliśmy się już u V. Frankla, który ontyczną 
strukturę człowieka tłumaczył nie przy pomocy modelu warstwicowego, a komple-
mentarnych  i  transcendentnych  wobec  siebie  płaszczyzn.  Wizja  K.  Jaspersa  wy-
chodzi  naprzeciw  tamtej.  Jej  ledwie  skrywanym  tłem  jest  enigmatyczny  byt  czło-
wieka, którego broni się  w ten sposób przed biologicznym redukcjonizmem. Pod-

                                                           

26

 K. Jaspers: Kosmos i życie, W: I. Olechnowicz: Karl Jaspers  filozofia i polityka. Wrocław 1996, s. 65 

background image

 
 

 

 

 

452 

miot sam w sobie i ze swej natury jest nieskończony. Jest nieskończoną i elemen-
tarną monadą. 

Ciało i zdrowie to jedne z przedmiotów ludzkiej odpowiedzialności. Wydają się 

ważne z co najmniej dwu powodów. Po pierwsze, umożliwiają biologiczne trwanie 
gatunku ludzkiego, po wtóre – wprzęgają się w etyczne zobowiązanie człowieka do 
troski o integralność własnej konstytucji bytowej oraz zdolność sprawowania aktów 
etycznych. Warto zauważyć, że ułomności ciała ograniczają przestrzeń aktywności 
człowieka, zatem stanowią z tej racji czynnik utrudniający mu bycie w świecie i w 
relacji z innymi. J.P. Sartre uczy, że odpowiedzialność człowieka za własne działa-
nia jest absolutna – nikt i nic nie może go z niej zwolnić. Przekonania M. Bubera 
pozwalają się z kolei zawrzeć w założeniu Nieskończonego Boga, który jest jedy-
nym  prawomocnym  punktem  aksjonormatywnego  odniesienia.  K.  Jaspers  dodaje 
do tego, że jest On sprawcą życia – inaczej egzystencjalnego fenomenu wytłuma-
czyć niepodobna. 

Filozofia  egzystencjalna  godzi  ze  sobą  racje  fenomenologii  i  kantowskiego 

obiektywizmu  etycznego.  Tę  teoretyczną  specyfikę  zawdzięcza  oparciu  o  zwarty 
antropologiczny konstrukt. Wydaje się, że dzieli on swe zasadnicze zręby z propo-
zycjami M. Schelera i R. Ingardena. Odpowiedzialność człowieka jest zatem prze-
sądzona.  Ciało  i  zdrowia  zawierają  się  w  zakreślonej  przez  nią  przestrzeni  jako 
moralne  imperatywy  kształtowania  i  rozwoju  tkwiących  w  immanencji  ludzkiej  po-
tencjalności, scalania człowieczej substancji miast jej fragmentaryzacji, którą niesie 
ze  sobą  ponowoczesność.  Człowiek  to  indywiduum,  które  jest  zarazem  autote-
liczną wartością i etycznym postulatem. Nie można pomyśleć go inaczej, jak tylko 
na uwspólnionej  płaszczyźnie refleksji ontologicznej  i aksjologicznej. Komponenty 
obu  tych  namysłów  uzupełniają  się  ze  sobą,  tworząc  w  konsekwencji  wielopozio-
mowy przedział antropologicznej refleksji. Normatywność koncepcji egzystencjalnej 
kłóci się z wizją ponowoczesności według Z. Melosika. Dzieje się tak z wielu róż-
nych przyczyn,  wśród istotniejszych należałoby  wymienić rozdźwięk w fundamen-
talnej  kwestii  statusu  wartości,  gdyż  one  programują  wszelką  refleksję  etyczną. 
Ponowoczesność  hołduje  wizji  wartości  jako  zmiennych  konstrukcji  społecznych. 
Czyni  to  zresztą,  rzecz  paradoksalna,  nie  explicite,  gdyż  przynajmniej  w  swych 
aktualizacjach  empirycznych  pozostaje  wymownie  bezrefleksyjna.  Tymczasem 
personalizm i egzystencjalizm wskazują na obiektywne bytowanie aksjologicznych 
jakości. Znakomitym zwieńczeniem dokonanej refleksji będą słowa B. Dyduły, traf-
nie ilustrującego konsekwencję tej swoistości: „Jeśli warunkiem szczęścia jest do-
bro i tylko dobro, to musi ono być obiektywne i prawdziwe. W przeciwnym wypadku 
brak obiektywnego uwarunkowania szczęścia, przy  równoczesnym stanie przeży-
wanej  ewentualnie  przyjemności,  stanowić  będzie  jedynie  namiastkę  szczęścia, 
którą wcześniej czy później rozwiać muszą realia życiowe”.

27

 

                                                           

27

 B. Dyduła: Wartości moralne i szczęście, W: R. Darowski (red.): Człowiek i świat: szkice filozoficzne

Kraków 1972, s. 90