Ksenofobiczna heca prawnika Agory
Aktualizacja: 2011-07-15 12:39 pm
Dyżurny pełnomocnik Adama Michnika, Piotr Rogowski, reprezentujący Agorę SA podczas ostatniej
rozprawy przeciwko Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi, zachowywał się jak oskarżyciel w
antysemickich procesach z roku 1968. – A pan jak się początkowo nazywał? Jak się nazywał pana
ojciec? Czy pana rodzina nosiła nazwisko Szulc? – atakował poetę Rogowski. Zwracając się do
publiczności zgromadzonej na sali sugerował, że powinna ona potępić prof. Rymkiewicza.
Podczas rozprawy wytoczonej poecie Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi przez koncern Agora SA
doszło do niespotykanego od lat skandalu. Prawnik Agory Piotr Rogowski w trakcie wysłuchania poety
przed sądem, zamiast zadawać związane z przedmiotem rozprawy pytania, odegrał jednoosobowy
spektakl nienawiści i pogardy dla prof. Rymkiewicza. Nie zwracając uwagi na polecenia sędzi
prowadzącej sprawę, pytał o komunistyczną młodość poety, jego rodzinę i pochodzenie.
Niejednokrotnie zamiast do sądu zwracał się do zebranej publiczności, którą próbował pouczać i
edukować. Podnosił przy tym głos, przesadnie gestykulował i robił sugestywne miny.
Widmo marcowych procesów
Najbardziej skandaliczne były pytania mecenasa Rogowskiego o pochodzenie poety. – A pan jak się
początkowo nazywał? I pana rodzina? – pyta Rogowski poetę. Mecenas Sławomir Sawicki prosi o
uchylenie pytania. – No nie! – krzyczy Rogowski przesadnie wymachując głową, po czym nie reagując
na uwagi sądu, kontynuuje atak. – Jak się nazywał pana ojciec? Czy pana rodzina nosiła nazwisko
Szulc? – rzuca w kierunku poety mecenas Adama Michnika. – Tak. Rodowe nazwisko mojego ojca
brzmiało Szulc. No ale to nie było nazwisko „luksemurgistowskie”, bo ojciec nie był Żydem, tylko
Niemcem – odpowiada spokojnie Rymkiewicz.
Rogowskiemu ta odpowiedź jednak nie wystarczy. – Pan wspomniał ostatnio w jednym z wywiadów, że
tą Różą Luksemburg i tym „luksemburgizmem” zajął się pan teraz, jak ten proces się zaczął. Tak pan
twierdził? – pyta mecenas Michnika. – Zacząłem uważniej czytać – prostuje Rymkiewicz. – A wie pan,
że najbliższy współpracownik pani Róży Luksemburg to był pan Schultz? – znów atakuje Rogowski. –
Ja nie wiem, skąd te aluzje. Wysoki sądzie, proszę o interwencję, bo ten proces zaczyna się zmieniać w
antysemicką hecę, związaną z pytaniami pana mecenasa. Proszę do tego nie dopuścić – apeluje poeta.
Dopiero głośna reakcja publiczności sprawiła, że sędzia ostrzej zareagowała na niezwiązane z
rozprawą sugestie mecenasa Rogowskiego.
Historia niewygodna
Przypomnijmy, że Agora SA wytoczyła proces Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi po tym, jak w
wywiadzie dla „Gazety Polskiej” powiedział on, że czołowi dziennikarze „Gazety Wyborczej” są
duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski, czerpią z ducha ideologii Róży Luksemburg i
dlatego pragną, by Polacy, przestali być Polakami. Jednocześnie stwierdził, że byli oni tak
wychowywani, że muszą dziś żyć w nienawiści do krzyża polskiego.
Obrony poety podjął się związany z „Gazetą Polską” mecenas Sławomir Sawicki. W odpowiedzi na
pozew Agory SA, dotkniętej słowami Rymkiewicza, przedstawił dowody, że czołowi ideolodzy „Gazety
Wyborczej” byli blisko związani z ruchem komunistycznym bądź wychowali się w komunistycznych
rodzinach. Posłużył się przy tym publicznie dostępnymi materiałami z internetu.
1
Fakty historyczne zawarte w odpowiedzi na pozew tak rozzłościły właścicieli Agory SA, że wspierając
się organizacją „Otwarta Rzeczpospolita – stowarzyszenie przeciw antysemityzmowi i ksenofobii”
skierowali oni protest do Rzecznika Dyscyplinarnego Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie,
oskarżając mecenasa Sawickiego o nadużycie wolności słowa i złamanie kodeksu etyki zawodowej. W
swoim oświadczeniu stowarzyszenie pisze, że mecenas Sawicki zawarł w swoim piśmie
„niedopuszczalne treści”.
„Niedopuszczalne jest publiczne imputowanie osobom zasłużonym w walce o wolną Polskę postaw
antypolskich i uzasadnianie tego zachowaniami członków ich rodzin w czasach młodości.
Niedopuszczalne jest publiczne wywoływanie i wykorzystywanie uprzedzeń antysemickich przez
generowanie skojarzeń między brzmieniem nazwisk mogących należeć do rodzin polskich Żydów a
postawami i zachowaniami określanymi jako antypolskie. Niedopuszczalne jest stawianie znaku
równości między polską a katolicyzmem” – pisze stowarzyszenie.
Mecenas Sławomir Sawicki nie napisał jednak nic, co nie stanowiłoby suchych faktów historycznych.
Stwierdził bowiem, że dziennikarz „Gazety Wyborczej” Seweryn Blumsztajn działał w czerwonym
harcerstwie. Inny publicysta gazety, Konstanty Gebert, był synem Bolesława Geberta, współzałożyciela
komunistycznej partii USA.
Helena Michnik, matka redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Adama Michnika, była działaczką
Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej „Życie” oraz współorganizatorką komunistycznej
organizacji pionierskiej im. Lenina. Jego ojciec Ozjasz Szechter był członkiem lwowskiej bojówki
komunistycznej, działaczem Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy oraz uczestnikiem operacji
szpiegowskiej NKWD skierowanej przeciwko Polsce, noszącej kryptonim „Koń Trojański”.
Z kolei brat Adama Michnika, Stefan Michnik, był działaczem Związku Walki Młodych, PPR i PZPR, a
następnie sędzią wojskowym w najwyższym sądzie wojskowym w procesach politycznych skierowanych
przeciwko niepodległościowemu podziemiu. Jest on za to do dziś ścigany europejskim nakazem
aresztowania, a prokuratura chce go postawić przed sądem za zbrodnie komunistyczne. – Są to fakty,
które powinny być powszechnie znane – komentuje sprawę historyk dr Leszek Żebrowski. –
Komunistyczna Partia Polski to był trzon konspiracji komunistycznej w Polsce, ale wokół niej powstało
wiele innych organizacji. To ona była matką polskiego komunizmu. Środowisko wywodzące się z KPP
sam Adam Michnik określił w skrócie jako „żydokomuna”. Była to nie tylko formacja polityczna i
agenturalna, ale także pewna formacja ideowa i „moralna”. Ich sposób patrzenia na świat był taki, że
punktem odniesienia nie było dobro Polski czy Europy w dzisiejszym rozumieniu, tylko komunizm, dobro
Związku Sowieckiego i Józefa Stalina.
Groźny precedens
Biorąc pod uwagę powyższe życiorysy dziennikarzy „Gazety Wyborczej” i ich rodzin, słowa Jarosława
Marka Rymkiewicza o ich wychowaniu w duchu komunistycznym nie mogą nikogo bulwersować, a tym
bardziej nie powinny być traktowane jako pomówienie. Tymczasem zastępca Rzecznika
Dyscyplinarnego Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie Krzysztof Buczek-Pągowski
postanowił wydać postanowienie o przedstawieniu zarzutów mecenasowi Sławomirowi Sawickiemu. W
treści postanowienia radca Buczek-Pągowski stwierdza, że mecenas Sawicki „nadużył wolności pisma
poprzez nieuzasadnione potrzebą wyznaczoną przedmiotem w/w postępowania odwołanie się do
okoliczności dotyczących życiorysów członków rodzin Adama Michnika, Konstantego Geberta oraz
działalności Seweryna Blumstajna »w czerwonym harcerstwie«, co stanowi naruszenie art. 27 ust. 6
Kodeksu etyki radcy prawnego”.
2
Do dziekana Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie skierowaliśmy pytania dotyczące tego,
czy obrona klienta poprzez zamieszczenie w odpowiedzi na pozew faktów historycznych jest czymś
niewłaściwym? Jak mają się zarzuty skierowane wobec Sławomira Sawickiego, do tego co wyczyniał na
sali sądowej mecenas Adama Michnika, Piotr Rogowski? I czy w związku ze skandalicznym
zachowaniem mecenasa Rogowskiego Izba ma zamiar postawić mu analogiczne zarzuty?
Do momentu oddania gazety do druku nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Zarzuty postawione
Sławomirowi Sawickiemu mogą być próbą zastraszenia niezłomnego prawnika, który nie boi się bronić
przed sądem prawa do wolności słowa. – Radca prawny jest zobowiązany do podejmowania wszelkich
czynności w interesie swojego klienta. Moim zdaniem, jeżeli Rzecznik Dyscyplinarny w trakcie
toczącego się procesu wszczyna postępowanie i stawia zarzut prawnikowi jednej ze stron procesu, to
nie można wykluczyć, iż tym samym oddziałuje na swobodę wypowiedzi tego prawnika i może wpłynąć
na przegranie procesu przez stronę, którą ten prawnik reprezentuje. Dlatego Rzecznik Dyscyplinarny
powinien powstrzymać się z rozpoznaniem merytorycznym zarzutu wobec radcy prawnego do czasu
zakończenia postępowania w danej instancji – komentuje sprawę adwokat Piotr Kwiecień.
Filip Rdesiński
Publikacje "Gazety Polskiej" (15.07.2011)
3