1
Ks. Marek Chmielewski
CIERPIENIE W ROZWOJU DUCHOWYM
Implikacje dla kierownictwa duchowego
Jan Paweł II w Liście Salvifici doloris stwierdza, że
„w takiej lub innej postaci cierpienie zdaje się być — jest
— prawie nieodłączne od ziemskiego bytowania czło-
wieka” (SD 3). Prawdą jest jednak, że „cierpienie jest
również wezwaniem do ujawnienia moralnej wielkości
człowieka, jego duchowej dojrzałości” (SD 22). Papież
potwierdza w ten sposób dwutysiącletnie doświadczenie
Kościoła odnośnie do roli cierpienia w duchowym rozwo-
ju chrześcijanina. Na ten temat wypowiada się też Kate-
chizm Kościoła Katolickiego: „Droga do doskonałości
wiedzie przez Krzyż. Nie ma świętości bez wyrzeczenia i
bez walki duchowej. Postęp duchowy zakłada ascezę i
umartwienie, które prowadzą stopniowo do życia w po-
koju i radości błogosławieństw” (nr 2015).
Pomoc w rozwoju duchowym — nie tylko pomimo
cierpienia, ale właśnie przez cierpienie — jest głównym
zadaniem kapłana towarzyszącego cierpiącym, zwłasz-
cza chorym terminalnie. W tym zakresie nikt go nie jest
w stanie zastąpić, nawet najbieglejszy psychoterapeuta
czy lekarz. Niewłaściwa pomoc w tym zakresie, albo jej
brak, może przyczynić się nie tylko do powiększenia
cierpień, ale nawet do odebrania sensu życia choremu i
pogrążenia go w rozpaczy. Posługa kierownictwa du-
chowego wobec cierpiących terminalnie stawia zatem
szczególne wymagania, zwłaszcza jeśli chodzi o dobrą
znajomość procesów życia duchowego, zarówno w jego
wymiarze ascetycznym, jak i mistycznym. Tego ostat-
———————
Wydrukowane w: W pokornej służbie Prawdzie i Miłości (Misty-
ka polska, t. 88), red. S. Urbański i inni, Warszawa 2008, s. 79-92.
2
niego wymiaru, wbrew zadawnionym opiniom, nie wolno
traktować jako stanu nadzwyczajnego, lecz jako natu-
ralne dopełnienie i kulminację życia duchowego, a więc
również drogi ascetycznej.
1. Życie duchowe i jego rozwój
Dla określenia, czym jest życie duchowe, warto się-
gnąć do myśli Jana Pawła II. W posynodalnej adhortacji
Ecclesia in America pisze on, że „w istocie, przez poję-
cie «duchowość» rozumie się styl życia lub formę życia
według wymogów chrześcijańskich. Duchowość jest
«życiem w Chrystusie» i «w Duchu», które przyjęte
przez wiarę, wyraża się w miłości, jest ożywiane nadzie-
ją i przekłada się na życie codzienne we wspólnocie
eklezjalnej. W tym sensie przez duchowość, która jest
celem i która prowadzi do nawrócenia, rozumie się nie
jakąś cześć życia, ale całe życie kierowane przez Ducha
Świętego” (nr 29). W rozumieniu Papieża, życie ducho-
we, zwane tu duchowością, jest życiem w ścisłym zjed-
noczeniu z Chrystusem pod wpływem Ducha Świętego
we wspólnocie Kościoła. Polega ono na chrystoformiza-
cji, czyli stopniowym upodabnianiu się do Chrystusa
(por. Ga 4, 19), aż do momentu, o którym św. Paweł po-
wie: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chry-
stus” (Ga 2, 20). Ów proces tylko z pozoru pozostaje w
gestii podmiotu duchowego. W rzeczywistości to Bóg
jest tu „sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wo-
lą” (Flp 2, 13). Odnośnie do tego Apostoł Narodów pi-
sze: „[…] za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana
mi łaska Jego nie okazała się daremna; przeciwnie, pra-
cowałem więcej od nich wszystkich, nie ja, co prawda,
lecz łaska Boża ze mną” (1 Kor 15, 10). Życie duchowe
jest zatem dziełem łaski Ducha Świętego w człowieku.
W procesie jego rozwoju od sakramentalnego początku
we Chrzcie, aż po zjednoczenie mistyczne, chrześcijanin
3
podejmuje (albo nie) współpracę z uświęcającą inicjaty-
wą Ducha, zaś kierownik duchowy jest świadkiem i stró-
żem z ramienia Kościoła tej tajemniczej współpracy. Peł-
nienie kierownictwa duchowego należy bowiem po-
strzegać przede wszystkim jako posługę eklezjalną, to
znaczy aktualizującą się we wspólnocie Kościoła i w
imieniu Kościoła. Dlatego bez duchowego zaplecza
wspólnoty eklezjalnej szybko przerodzi się ona jedynie w
psychiczno-moralne wsparcie, wystawione na pokusę
manipulacji
1
. Jeżeli zatem wolą Bożą jest prowadzenie
człowieka do doskonałości drogą cierpienia terminalne-
go, to kierownik duchowy nie może zakłamywać tego
faktu jakąś formą pocieszającego psychologizowania,
lecz w duchu wiary i w zgodzie z nauczaniem Kościoła
ma wskazać efektywne sposoby podjęcia ciężaru cier-
pienia jako szczególnej formy chrześcijańskiego powo-
łania w powołaniu.
Rozwój duchowy polega na progresywnej symplifika-
cji personalnych odniesień wertykalnych i horyzontal-
nych. Oznacza to, że Duch Święty, który jako Boska
Osoba jest Bytem absolutnie prostym, prowadząc pod-
miot duchowy do zjednoczenia z Boską Trójcą, uprasz-
cza jego relacje względem Boga i ludzi, a także wzglę-
dem samego siebie. Ta zmiana relacji osobowych od-
czuwana jest przez podmiot jako bolesne ogołocenie, a
więc jako rodzaj cierpienia duchowego, które jest ko-
nieczne dla wydobycia tego, co w człowieku jest odbi-
ciem Bożego obrazu i podobieństwa (por. Łk 17, 33;
J 12, 24). Jan Paweł II w Salvifici doloris podsuwa taka
interpretację cierpienia, jako danej przez Boga szansy
pochodzącej z miłości, aby nie wahać się pozbycia tego,
co nieistotne na rzecz tego co najważniejsze. Zatem
terminalna choroba i wyniszczenie ciała, a więc ogoło-
———————
1
Zob. A. J. Nowak, Manipulacja a kierownictwo duchowe, w:
Teologia duchowości katolickiej, red. W. Słomka i inni, Lublin 1993,
s. 352-365.
4
cenie w dosłownym znaczeniu, upodobnia do Chrystusa
oraz jednoczy z Nim w zbawczym dziele. Cierpienie,
które w płaszczyźnie naturalnej w jakiś sposób przyspie-
sza dojrzewanie osobowe człowieka, sprzyja również ży-
ciu duchowemu i jego rozwojowi. Jeśli chodzi o posługę
kierownictwa duchowego, to nie wystarczy podtrzyma-
nie otwartości cierpiącego na to co duchowe, ale po-
prowadzenie go dalej, aby przyjmując cierpienie jako
proces ogołocenia — symplifikacji, w sposób aktywny
podjął trud duchowego rozwoju, tzn. pozwolił prowadzić
się Duchowi Świętemu.
W katolickiej tradycji teologicznej powszechnie
przyjmuje się, że rozwój duchowy przebiega w trzech
zasadniczych fazach: na drodze oczyszczenia początku-
jących, oświecenia postępujących i na drodze zjedno-
czenia doskonałych. Ponieważ mamy do czynienia z ta-
jemniczym działaniem Ducha Bożego w człowieku, dla-
tego podział na te fazy trzeba traktować umownie, nie
ma bowiem między nimi ostrych linii podziału, podobnie
jak trudno jest precyzyjnie określić przejście z dzieciń-
stwa do młodości, czy z młodości do dorosłości. W każ-
dym przypadku przyjęte kryteria mają jedynie znaczenie
formalne, podczas gdy sam proces rozwoju duchowego
przebiega w sposób ciągły, co nie znaczy że w układzie
wzrostowo-linearnym. Właściwym dla rozwoju ducho-
wego wykresem byłaby raczej nieregularna sinusoida,
której amplitudę wyznaczać będą duchowe wzloty i
upadki. Każdy spowiednik i kierownik duchowy w ocenie
duchowego postępu bardziej będzie patrzył na ogólną
tendencję wzrostową, aniżeli na pojedyncze wahnięcia
owej amplitudy.
W tę duchową amplitudę mocno wpisuje się przeży-
wanie własnego cierpienia. Ono bowiem nierzadko jest
zasadniczym czynnikiem wpływającym na duchowe
wzloty i potknięcia. Można więc zaryzykować tezę, że
5
odniesienie chorego do własnego cierpienia jest pewne-
go rodzaju termometrem jego duchowego rozwoju
2
.
2. Cierpienie na drodze oczyszczenia
Pierwszą i w praktyce najdłużej trwającą fazą życia
duchowego jest oczyszczenie początkujących, dlatego
jest ona najlepiej opisana. I choć cały wysiłek ascetyczny
na tym etapie koncentruje się wokół umartwienia i tzw.
walki duchowej, to jednak nie chodzi tu o niszczenie
zdolności percepcyjnych zmysłów zewnętrznych, czy za-
trzymanie aktywności kojarzeniowo-imaginacyjnej zmy-
słów wewnętrznych (pamięci i wyobraźni). Istotą proce-
su oczyszczenia na tym etapie rozwoju duchowego jest
bowiem zmiana mentalności, o której mówi Chrystus w
Ewangelii, że nie to co wchodzi w człowieka przez jego
zmysły czyni go nieczystym, lecz co z niego wychodzi,
bo wszelka nieczystość rodzi się w sercu człowieka (por.
Mt 15, 11. 18; Mk 7, 15). Nie w tym rzecz, aby nie wi-
dzieć, nie słyszeć, nie odczuwać itd., lecz widząc, sły-
sząc i odczuwając nie stać się niewolnikiem doznań
zmysłowych, wszelkiej pożądliwości i egoizmu. Idzie
więc o to, aby w duchu wolności dziecka Bożego korzy-
stać z darów Stwórcy i uwielbiać go w Jego dziełach,
pamiętając zarazem o odpowiedzialności za powierzony
świat. Długotrwały proces tak rozumianego duchowego
oczyszczenia, jaki dokonuje się dzięki wspartej łaską
Bożą autorefleksji modlitewnej, sakramentowi pokuty,
rachunkowi sumienia, zaleceniom i radom kierownika
duchowego itd., zmierza do wychowania człowieka do
patrzenia na rzeczywistość z perspektywy żywej wiary,
a nie z perspektywy natury i świata. Jeżeli życie ducho-
we jest procesem permanentnej chrystoformizacji, to
———————
2
Zob. A. Royo Marín, Teologia della perfezione, Milano 1987
(wyd. 7), s. 411-431.
6
oczyszczenie polega na uczeniu się patrzenia na rze-
czywistość oczami Chrystusa
3
. Inaczej mówiąc, jest to
nawrócenie zarówno w wymiarze negatywnym („od”
grzechu), jak i pozytywnym („do” Chrystusa). Bez wybo-
ru Chrystusa jako Zbawiciela i Pana, bez uznania Jego
prawa miłości i podporządkowania mu całej swej egzy-
stencji, nie może być mowy o rozwoju życia duchowego.
Odejście od nawyków ukształtowanych według natu-
ralnych potrzeb i wpływów tzw. świata, z jednej strony
odczuwane jest jako rodzaj cierpienia, dlatego przebycie
fazy oczyszczenia początkujących wymaga samozapar-
cia, motywowanego wiarą. Z drugiej zaś strony to cier-
pienie jest jednym z najbardziej skutecznych środków
duchowego udoskonalenia. Odnośnie do tego Jan Paweł
II uczy, że choć „cierpienie zawsze jest próbą nad wyraz
ciężką, której poddane zostaje człowieczeństwo”, to jed-
nak „zawiera się w cierpieniu jakby szczególne wyzwa-
nie do cnoty, którą człowiek musi wypracować ze swojej
strony” (SD 23).
Sam fakt doznawania jakiegokolwiek cierpienia, na-
wet niezależnie od religijnej i nadprzyrodzonej motywa-
cji, sprawia, że człowiek zmuszony jest do stanięcia w
prawdzie, a więc do zrzucenia maski, zasłaniającej jego
autentyczne oblicze duchowe. Na tym polega pokora, aby
uznać w sobie zarówno to co dobre, jak i to co złe. W
procesie duchowego oczyszczenia chodzi właśnie o to,
aby wyzbyć się fałszywego obrazu siebie. Inną pozytywną
stroną cierpienia jest to, że skłania ono do przetasowania
hierarchii wartości i zdecydowanego określenia, co jest w
———————
3
„Droga cierpienia jest bowiem o wiele bezpieczniejsza i ko-
rzystniejsza niźli droga radości i działania. Najpierw dlatego, że w
cierpieniu nabywa dusza sił Bożych, zaś w swoich radościach i czy-
nach ujawnia tylko swą słabość i niedoskonałość. […] w cierpieniu
wyrabiają się i pomnażają cnoty, dusza oczyszcza się i nabiera więk-
szej mądrości i roztropności”. — św. Jan od Krzyża, Noc ciemna, II,
16, 9.
7
życiu najważniejsze. Doznane cierpienie zmusza do po-
rzucenia ciasnej skorupy własnego egoizmu i otwarcia się
na innych. Przejście od postawy egocentrycznej do alte-
rocentrycznej, to kolejny wymiar fazy oczyszczenia po-
czątkujących w życiu duchowym. Warto jeszcze zwrócić
uwagę na to, że cierpienie uświadamia kruchość ziem-
skiej egzystencji, a tym samym otwiera na wymiar escha-
tyczny. Zmusza przy tym do oczyszczenia i wzmocnienia
nadziei oraz do oparcia się na Bogu, toteż nierzadko w
czasie ciężkiej choroby dokonują się prawdziwe nawró-
cenia. Cierpienie staje się więc efektywnym środkiem
oczyszczenia duchowego i dysponowania chrześcijanina
do ściślejszego zjednoczenia z Chrystusem
4
.
Duszpasterz i kierownik duchowy, posługujący osobie
cierpiącej, powinien przede wszystkim pomóc jej zaak-
ceptować cierpienie i uznać zaistniałą sytuację jako ży-
ciową szansę rozwoju. Wiadomo bowiem, że każdy kry-
zys jako egzystencjalny przełom niesie ze sobą możli-
wość zarówno progresu, jak i regresu, w zależności od
tego, jak zostanie rozwiązany przez konkretne decyzje i
wybory. Zaistniałej sytuacji cierpienia nie należy więc
oceniać wyłącznie w kategoriach dobra i zła, ale jako
zmianę, inny sposób bytowania, który wprawdzie wyry-
wa z dotychczasowych układów dających poczucie bez-
pieczeństwa, ale odsłania nowe przestrzenie egzysten-
cji. Chodzi zatem o eksponowanie wszystkiego co pozy-
tywne w zaistniałej sytuacji, bez zakłamywania rzeczy-
wistości. Skoro bowiem nie można zmienić sytuacji, to
należy tak dostosować swój sposób życia, aby nie tylko
nic nie stracić, lecz — przeciwnie — zyskać nowy jego
wymiar.
Ważne będzie wskazanie, że cierpienie nie tyle jest
karą za grzech, lecz szansą, jaką daje Bóg zatroskany o
———————
4
Por. S. Kowalczyk, Podstaw y św iatopoglądu chrześcijańskiego,
Warszawa 1979, s. 108-110.
8
swe dziecko, aby je oczyścić i uszlachetnić, skoro powo-
łuje je do świętości. Nie ma zatem potrzeby polecać
szczególnych praktyk ascetycznych (tzw. ascezy czyn-
nej), natomiast wskazana jest zachęta do przyjmowania
doznawanych ograniczeń w duchu wiary, cierpliwie, z
godnością i twórczo (tzw. asceza bierna).
Największą pokusą na drodze oczyszczenia początku-
jących jest z jednej strony zniechęcenie, a z drugiej —
niecierpliwość w osiąganiu doskonałości i próżność z
powodu odniesionych pierwszych sukcesów, których
skonfrontowanie z nowymi niepowodzeniami może po-
grążać w zniechęceniu. Ta ambiwalencja ze zdwojoną si-
łą może występować u cierpiących, gdyż ich przestrzeń
egzystencjalna uległa znacznemu ograniczeniu, wskutek
czego bardziej skoncentrowani są oni na sobie: na swo-
ich porażkach i sukcesach. Pożyteczna w tym zakresie
może okazać się jedna z reguł św. Ignacego z Loyoli:
„Ten, kogo ogarnęła pociecha duchowa, powinien my-
śleć nad tym, jak się będzie zachowywał w strapieniu,
które później nadejdzie i niech nabiera nowych sił na ta-
ki czas”
5
. Parafrazując te słowa można powiedzieć, że
kto trwa w strapieniu powinien myśleć o doznanych po-
ciechach i czerpać z nich siły.
3. Cierpienie na drodze oświecenia
O ile w fazie oczyszczenia postępujących podmiot
duchowy miał przekonanie, że cały proces udoskonale-
nia zależy głównie od niego, choć w istocie przede
wszystkim działał on pod wpływem łaski Bożej, to w fa-
zie drugiej proces udoskonalenia coraz bardziej nabiera
charakteru biernego. Oznacza to, że podmiot duchowy
wyraźniej zdaje sobie sprawę z tego, że działa w nim
Duch Święty na mocy swoich darów. Dzięki dokonane-
———————
5
Ćw iczenia duchowne, nr 323.
9
mu już oczyszczeniu czynnemu, teraz bardziej niż do-
tychczas odczuwa i dostrzega w sobie działanie Boże. To
ostrzejsze niż dotychczas widzenie wszystkiego w świe-
tle Bożej prawdy i uległość wobec natchnień Ducha
Świętego jest sednem fazy oświecenia postępujących.
Nie chodzi więc o nadzwyczajne stany nadświadomości,
lecz o bardziej przenikliwe widzenie siebie i otaczającej
rzeczywistości z Bożej perspektywy.
Chrześcijanin na tym etapie życia duchowego w spo-
sób nie tylko intencjonalny, ale realny (doświadczalny)
postrzega siebie jako umiłowane dziecko Boże, Boga ja-
ko Ojca, zaś Chrystusa jako swego umiłowanego Pana i
Przyjaciela. Jednocześnie w Bożym świetle widzi wszyst-
kie dotychczasowe swoje grzechy i aktualne niedoskona-
łości oraz ograniczenia. Jest to przyczyną specyficznych
cierpień duchowych. Świadomość wybrania, umiłowania
i hojnego obdarowania, ostro kontrastuje bowiem z
równie wyostrzoną świadomością własnej nędzy i nie-
godności
6
. Wobec tego kierownik duchowy ze zrozumie-
niem i z pewną rezerwą będzie się odnosił do ustawicz-
nej skargi podmiotu duchowego na swą grzeszność i
niegodność, co może sprawiać wrażenie, że jego stan
moralno-duchowy zamiast się podnosić, stale się pogar-
sza. Tak jednak nie jest, gdyż występuje tu subiektywne
odczucie grzeszności przy obiektywnej prawości życia.
Obserwujemy bowiem pewną prawidłowość w rozwoju
duchowym: im bardziej człowiek grzeszy, tym trudniej
dostrzega własny grzech. I odwrotnie: im delikatniejsze
———————
6
„Znajdzie się i taki, który jej [duszy — przyp. M. Ch.] powie, że
cofa się, skoro nie znajduje w rzeczach Bożych smaku i pociechy, ja-
kie przedtem odczuwała. Podwajają się wtedy cierpienia tej biednej
duszy. Zdarzyć się bowiem może, że największym zmartwieniem, ja-
kie dusza odczuwa, jest właśnie poznanie własnych nędz; jaśniej niż
przy świetle dziennym widzi jak pełną jest zła i grzechów: ponieważ
Pan Bóg w tej nocy kontemplacji daje jej owo światło poznania […]”.
— św. Jan od Krzyża, Droga na Górę Karmel, I, prolog, 5.
10
staje się sumienie, tym dotkliwiej odczuwa nawet naj-
mniejszą niedoskonałość.
Innym źródłem duchowych cierpień osób na drodze
oświecenia postępujących jest zmiana sposobu modli-
twy. Od dotychczas praktykowanej modlitwy werbalnej,
przez rozmyślanie i medytację, podmiot duchowy prze-
chodzi do kontemplacji. W jej ramach mogą pojawiać się
już pierwsze oznaki tzw. modlitwy biernej, czyli mi-
stycznej. Zmiana jest radykalna i polega na odejściu w
modlitwie od myślenia dyskursywnego oraz werbalizacji,
a więc „działania”, na rzecz „obecności”, która według
św. Teresy od Jezusa „jest samym patrzeniem i miłowa-
niem”. Zanim jednak podmiot duchowy przywyknie do
nowej więzi modlitewnej z Bogiem, przeżywa udręki z
powodu niemożności posługiwania się dotychczasowym
sposobem modlitwy. Zwykle jest tak, że ulubione teksty,
teraz stają się beztreściowe, a podejmowane z miłością
pacierze i koronki nużą. Z tego rodzi się bolesne prze-
konanie o zaniedbaniu modlitwy. Kierownik duchowy
zdaje sobie jednak sprawę z zasadniczej różnicy między
niezawinioną oschłością, zapowiadającą skok rozwojowy
w życiu duchowym, a zawinioną oziębłością, zawsze
zdradzającą duchowy regres.
Opisywane tu cierpienia duchowe na drodze oświe-
cenia postępujących mają źródło w znacznie wydoskona-
lonej miłości do Chrystusa, w którego podmiot duchowy
nie tylko wierzy przeświadczeniem rozumu i woli, ale
realnie doświadcza w swoim wnętrzu, choć w sposób nie
zawsze uświadomiony. Jest to więc cierpienie miłości tę-
skniącej, porównywane czasem do cierpień czyśćco-
wych
7
. Wszystko, co nie wyraża wprost tej miłości i tę-
———————
7
„Cierpienie to jest podobne do mąk czyśćcow ych; bo jak tam
oczyszczają się dusze, aby mogły ujrzeć Boga w jasnym widzeniu ży-
cia przyszłego, tak i tu na swój sposób oczyszczają się, aby się mogły
przeobrazić w Niego przez miłość — w tym życiu”. — Tenże, Żyw y
płomień miłości, 1, 24.
11
sknoty, albo jej nie służy, odbierane jest jako bezużytecz-
ne, a nawet przykre. W związku z tym obserwujemy cha-
rakterystyczną oznakę duchowego postępu u osób cier-
piących, która polega na tym, że o ile w początkach drogi
duchowej ich cierpienie jest niemal w centrum uwagi, a
czasem powodem do buntu, to na tym etapie schodzi ono
na drugi plan. Można mówić o ufnym pogodzeniu się z
cierpieniem, jednak nie w sensie beznadziejnej rezygna-
cji, lecz jakby przyjacielskiego objęcia. Dzieje się tak dla-
tego, że pod wpływem Ducha Świętego podmiot duchowy
wie, że cierpienie bardziej niż cokolwiek innego jednoczy
go z Chrystusem (por. Kol 1, 24) i przyczynia się do bu-
dowania Królestwa Bożego (por. SD 21). Mimo cierpienia
przeżywa radość, jako szczęście duchowe, posiadając
Boga i kochając Go jako najwyższe i niezmienne dobro
8
.
Jest to radość w cierpieniu i pomimo cierpienia, co jest
oznaką osobowej i duchowej dojrzałości, podczas gdy ra-
dość z cierpienia ujawnia duchową i psychiczną patolo-
gię, podobnie jak rozpacz w cierpieniu wskazuje na oso-
bową i duchową niedojrzałość.
W tym przejściu od postawy buntu wobec cierpienia
w początkach drogi duchowej do postawy uznania nad-
przyrodzonej jego wartości na drodze oświecenia, poja-
wiać się będzie jednak motywacja „egocentryczna”, któ-
ra wyraża się w tym, że cierpiący pragnie przede
wszystkim odpokutować za swoje grzechy i potwierdzić
swą miłość do Ukrzyżowanego Chrystusa. W tej moty-
wacji nie brak miejsca dla wynagradzanie za grzechy
swoich bliskich i znajomych, lecz całkowite zapomnienie
o sobie w cierpieniu pojawi się dopiero w następnej fa-
zie duchowego rozwoju. Tymczasem życie modlitwy,
przeważnie kontemplacyjnej, oraz sakramenty święte,
zwłaszcza Eucharystia, stanowić będą uprzywilejowane
———————
8
Zob. Paweł VI, Adhortacja apostolska „Gaudete in Domino” o
radości chrześcijańskiej (9 V 1975), rozdz. 1.
12
miejsce dla aktów włączania swojego cierpienia w Krzyż
Chrystusa.
Jeśli chodzi o wnioski dla kierownictwa duchowego
osób cierpiących, to odnośnie do obwiniania się z powo-
du swojej grzeszności, zasadnym wydaje się zapropono-
wanie spowiedzi generalnej, do której należy penitenta
odpowiednio przygotować, pomagając mu rozpoznać w
czym mógł zgrzeszyć, a przede wszystkim wykazując mu
wszystkie przejawy Bożej miłości i miłosierdzia w jego
życiu. Podejmowanie natomiast drobiazgowej analizy i
roztrząsanie w świetle kryteriów teologiczno-moralnych,
czy i na ile wystąpił grzech, byłoby niepotrzebnym du-
chowym dręczeniem, które sprzyjać będzie skrupułom.
Nie należy też nakłaniać do porzucania modlitwy
werbalnej, ani zmuszać do niej pomimo wyraźnie od-
czuwalnego trudu jej odprawiania. Zamiast tego wska-
zana byłaby roztropna równowaga, która polega na za-
chęcaniu nie tylko do recytowania modlitw, ale także do
podejmowania rozmyślań oraz medytacji, jak i na łagod-
nym hamowaniu porywów do modlitwy kontemplacyjnej.
Chodzi o to, aby nabrać pewności co do jej nadprzyro-
dzonego charakteru. Niezawodnym kryterium będzie tu
na pierwszym miejscu prostota i posłuszeństwo, szczere
pragnienie chwały Bożej oraz pewnego rodzaju lęk
przed tym nowym sposobem modlitwy, połączony z po-
kornym pragnieniem Boga
9
.
Ważne jest, by kierownik duchowy umacniał przeko-
nanie, że przeżywane cierpienie ma zbawczy sens i Bóg
potrzebuje go dla przeprowadzenia swoich planów; że
jest ono prawdziwym powołaniem i charyzmatem, czyli
darem danym bardziej dla innych niż dla samego cier-
piącego. Nie tyle więc ważne jest to, co i jak cierpi sam
chory, ale jaki jest z tego duchowy pożytek dla Kościoła.
———————
9
Zob. R. Garrigou-Lagrange, Trzy okresy życia wewnętrznego
wstępem do życia w niebie, tł. s. T. Landy, Niepokalanów 2001 (wyd.
3), s. 450-454.
13
Im więcej będzie miłości w tym ofiarowywaniu cierpie-
nia, tym obfitsza będzie radość i wewnętrzny pokój, co
nie znaczy, że obiektywnie zmniejszy się cierpienie. Mo-
że być ono odczuwane nawet jako bardziej dotkliwe, co
znaczyłoby, że jest to dar miły dla Pana i że On go
przyjmuje.
4. Cierpienie na drodze zjednoczenia
Trzecią fazą duchowego rozwoju jest droga zjedno-
czenia doskonałych, zwana także fazą życia mistyczne-
go. We właściwym rozumieniu chrześcijańskiej mistyki
należy odróżnić ją od mistycyzmu, czy tzw. paramistyki,
czyli spektakularnych zjawisk porządku somatycznego
lub poznawczego
10
. Istotą chrześcijańskiej mistyki jest
bezpośrednie i uświęcające doświadczenie obecności
Chrystusa w sobie, w „szczycie duszy”, które choć na
ogół jest krótkotrwałe i nagłe, to pozostawia trwający
przez pewien czas stan mistycznego uniesienia. Jest ono
niewyrażalne, niezależne od podmiotu, a więc nie daje
się przewidzieć, a tym bardziej wywołać, gdyż to Bóg
udziela tej łaski komu chce, kiedy i jak chce. Z tej racji
nie jest prawdziwym mistykiem ten, kto chce nim być,
tym bardziej, że nie jest to warunek konieczny do zba-
wienia i świętości, lecz jedna z dróg do tego celu. Warto
jednak podkreślić, że ten poziom życia duchowego, jako
kontynuacja drogi oświecenia, jest naturalną konse-
kwencją łaski chrztu świętego, dlatego występuje
znacznie częściej niż się wydaje, choć nie w sposób
spektakularny. Osoby w ten sposób obdarowane łaską
czasem nie zdają sobie sprawy, że de facto są mistyka-
mi. Celowe zaś uświadomienie im tego stanu na ogół
wywołuje u nich zmieszanie i sprawia uczucie odarcia z
———————
10
Zob. A. Royo Marín, dz. cyt., s. 1025-1132; V. Marcozzi, Feno-
meni paranormali e doni mistici, Cinisello Balsamo 1990.
14
najintymniejszych przeżyć. Nie chodzi więc o to, aby
kierownik duchowy uświadamiał mistyka, że jest misty-
kiem, lecz by był pokornym świadkiem Tajemnicy i nie
lękał się jej oraz samego mistyka, wszakże jako kapłan
na co dzień obcuje z tą samą Tajemnicą w Eucharystii i
innych sakramentach.
Wbrew naiwnym wyobrażeniom o mistyce, pisma
osób doświadczających stanów mistycznych pokazują, że
jest to jedno wielkie duchowe, a nierzadko także fizycz-
ne cierpienie
11
. Trudno byłoby wskazać tekst mistyczny,
który nie mówiłby o cierpieniu. Na tym etapie dodatko-
wo występują tzw. cierpienia esencjonalne i akcydental-
ne. Te pierwsze św. Jan od Krzyża nazywa bierną nocą
ducha. Polega ona na całkowitym ogołoceniu duchowym
człowieka, zanim zostanie dopuszczony do pełnego
zjednoczenia z Bogiem. Św. Jan od Krzyża porównuje je
do włożenia żelaza do ognia, które, dopóki tkwi w ogniu,
ma wszystkie jego właściwości, choć nie przestaje być
żelazem. W innym przypadku mówi o mokrym drewnie
włożonym do ognia, które zanim będzie zdolne palić się,
wpierw musi wyschnąć, dymiąc i skwiercząc
12
. Podobnie
———————
11
„Różne choroby, nawet najcięższe, zwykł także Pan dopusz-
czać na duszę do tego stanu podniesioną. Jest to cierpienie o wiele
większe od poprzedniego. Towarzyszą mu bóle bardzo dotkliwe, któ-
re, gdy dojdą do najwyższego stopnia ostrości, nie sądzę, by mógł
być większy ból zewnętrzny na ziemi, choćby wziąć w porównanie
wszelkie inne, choćby najgwałtowniejsze. Bóle te, trapiąc zewnątrz i
wewnątrz całego człowieka, tak gnębią duszę, że nie wie sama, co z
sobą począć; chętnie zgodziłaby się ponieść raczej choćby najsroż-
sze, prędko kładące koniec życiu, męczeństwo, niż takie bóle cier-
pieć. Wprawdzie w tej najostrzejszej, krańcowej formie swojej trwają
one niedługo; Bóg też nie da człowiekowi cierpieć więcej nad to, co
może, i w boskiej dobroci swojej użycza mu najpierw łaski cierpliwo-
ści…”. — św. Teresa od Jezusa, Tw ierdza wewnętrzna, VI, 1, 6.
12
„Cierpienia te przychodzą ze strony słabości i niedoskonałości
duszy, skutkiem których nie może bez tego oczyszczenia przyjmować
boskiego światła, słodyczy i rozkoszy. (Podobnie jak drzewo nie może
natychmiast, gdy się przyłoży do niego ogień, przemienić się w
15
mistyk, musi całkowicie pozbyć się ludzkiego (antropo-
morficznego) sposobu rozumienia treści wiary, aby móc
przebywać z Bogiem bezpośrednio, choć wciąż jeszcze
jakby przez zasłonę lub w ciemnym obłoku. W praktyce
dzieje się tak, że dotychczasowe pojęcia i formuły wiary
tracą dla niego swoją wymowę. Przestaje też rozumieć
słowa modlitwy. Jest tak dlatego, że właściwa intelekto-
wi czynnemu konceptualizacja nie obejmuje Bożej Ta-
jemnicy. Jedyne co pozostaje, to heroiczna „naga wiara”,
czyli nie dająca się w żaden racjonalny sposób uzasadnić
pewność bycia w jedności z Bogiem. Jak wielkie jest to
duchowe cierpienie, tylko w małym stopniu można wy-
obrazić sobie przez analogię do człowieka, który nagle
utracił wzrok i słuch.
Drugie z cierpień esencjonalnych na tym etapie pole-
ga na nienasyconej tęsknocie za zjednoczeniem z Bo-
giem, którego podmiot już doświadczał w pojedynczych
aktach
13
. Wskutek takiej tęsknoty mistyk z dużą rezerwą
odnosi się do rzeczywistości ziemskiej, gdyż czuje się
spełniony i pogodzony z życiem. Oczekuje śmierci nie
jako wyzwolenia „od” trudów życia, ale jako wyzwolenia
„do” pełni życia, stąd ze spokojem podchodzi do wszyst-
kiego, w czym dane jest mu jeszcze uczestniczyć. Nie-
rzadko przykład takich postaw znajdujemy u osób cier-
piących terminalnie.
Mistyk, niezależnie czy doznaje cierpienia fizycznego
czy też nie, mimo iż dystansuje się do świata i życia, to
———————
ogień, lecz musi być do tego przygotowane). Stąd też pochodzą cier-
pienia duszy”. — św. Jan od krzyża, Noc ciemna, II, 10, 4.
13
Wyrazem tego jest słynna glosa św. Jana od Krzyża: „Ja już nie
żyję w sobie, / Bez Boga żyć nie mogę! / Bez niego i bez siebie? / Ja-
kąż odnajdę drogę? / Miast życia — tysiąc śmierci! / — W głębię życia
się wdzieram, / Umieram, bo nie umieram! […]. Pozbawiony tu Cie-
bie, / Jakież życie mieć mogę? / Jeno śmierć ustawiczna! / Czuję o
siebie trwogę, / Serce w bólu się krwawi, / Więc ku Tobie spozieram!
/ umieram, bo nie umieram!” — Dzieła, tł. B. Smyrak, Kraków 1986
(wyd. 4), s. 60-61.
16
jednak czuje się odpowiedzialny za Boży ład w świecie.
Szczególnym jednak przedmiotem miłości mistyka jest
Kościół święty jako wspólnota wierzących, dlatego ma
wielki szacunek dla kapłanów oraz osób konsekrowa-
nych zakonnych i świeckich. Głęboko przekonany, że je-
go cierpienie jest wpisane w Krzyż Chrystusa, nie tylko
je przyjmuje, ale pragnie cierpieć, aby w ten sposób słu-
żyć Królestwu Bożemu
14
.
Życiu mistycznemu zwykle towarzyszą cierpienia ak-
cydentalne, na które składać się może choroba fizyczna,
różne nieszczęścia, przykre doświadczenia i niepowo-
dzenia w podejmowanych przez niego dziełach apostol-
skich, które jednak na zasadzie ewangelicznego ziarna
wrzuconego w ziemię z czasem (nierzadko dopiero po
śmierci) wydają obfity plon. Do tych cierpień akcyden-
talnych dołącza się także niezrozumienie ze strony ludzi,
nawet najbliższych, a czasem pogarda z powodu bycia
„znakiem sprzeciwu”. Nierzadko mistyk doznaje cier-
pień także od kierownika duchowego i spowiednika, któ-
rzy nie mając osobistego doświadczenia mistycznego,
ani stosownej wiedzy na ten temat, nietrafnymi decy-
zjami mogą powiększać duchowe cierpienie i poczucie
wyobcowania.
Czy wobec tego mistyk jest szczęśliwym człowie-
kiem? Odpowiedź zależy od tego, jak będziemy rozumieć
———————
14
„Prawdziwy duch wybiera w rzeczach Bożych raczej to co
przykre, niż to co miłe; raczej się skłania ku cierpieniu niż ku pocie-
chom; raczej pragnie utracić wszystko dla Boga, niż coś posiadać;
raczej idzie za oschłościami i utrapieniami niż za pociechami i słod-
kimi obcowaniami, wiedząc, że to właśnie jest naśladowaniem Chry-
stusa i zaparciem się siebie”. — św. Jan od Krzyża, Droga na Górę
Karmel, I, 7, 5; „[…] chociaż to męczeństwo takie, że żadnej na nie
ulgi nie ma, cierpi je przecież ochotnie i, gdyby taka była wola Boża,
gotowa jest cierpieć je całe życie, to znaczy, nie umrzeć raz, ale
wciąż, całe życie umierać, bo stan ten można porównać tylko z rze-
czywistym konaniem”. — św. Teresa od Jezusa, Tw ierdza wewnętrz-
na, VI, 11, 6.
17
szczęście. Jeśli źródłem szczęścia jest miłość, to bez
wątpienia mistyk jest szczęśliwy za życia i po śmierci,
mimo że cierpi. Rodzi się też drugie pytanie: czy mistyk,
który cieszy się doświadczalnym obcowaniem z Bogiem,
potrzebuje jeszcze posługi kierownictwa duchowego?
Owszem, potrzebuje jako sprawdzonego w Kościele
środka duchowego postępu. Szczególnie w odniesieniu
do mistyków trzeba patrzeć na kierownictwo duchowe
przez pryzmat wiary. Nawet jeśli sam kierownik ducho-
wy nie ma doświadczenia w życiu mistycznym, to Duch
Święty posługuje się nim jako narzędziem służącym
uwiarygodnieniu tego, co się dzieje w duszy mistyka.
Ponadto ta posługa jest wyrazem jedności mistyka z Ko-
ściołem, nie mówiąc już o zwykłej ludzkiej głębokiej
przyjaźni, chroniącej go przed pokusą zniechęcenia i
samotnością.
Uproszczeniem problemu byłoby pytanie o to, czy
wśród osób ciężko chorych można spotkać mistyków.
Nie wydaje się jednak przesadną teza, że cierpiący ter-
minalnie, w szczególny sposób są powołani do uczynie-
nia swego cierpienia efektywnym środkiem duchowego
rozwoju w formie i stopniu, jaki wyznaczy im Boża
Opatrzność.
Opisany tu rozwój duchowy aż po stan mistyczny
ukazuje, jak szerokie są horyzonty życia duchowego i jak
w nie wpisuje się fenomen cierpienia. Jeśli bowiem mówi
się o mistyce gór, a nawet mistyce aktu seksualnego
15
,
to na zasadzie analogii o ileż bardziej zasadne jest mó-
wić o mistyce cierpienia i cierpieniu mistycznym. To, czy
stanie się ono drogą do najpełniejszego na ziemi zjedno-
czenia z Bogiem, w dużym stopniu zależeć będzie od po-
sługi kierownika duchowego wobec osób naznaczonych
stygmatem cierpienia.
———————
15
Zob. A. Grün, G. Riedl, Mistyka i eros, tł. M. Ruta, Kraków 1998.