92. Wyjdź poza pojęcie “jestem tym ciałem”
Rozmówca: Jesteśmy jak zwierzęta, goniące za czymś w daremnym pościgu i wydaje się, że nie ma temu końca.
Czy jest jakaś droga wyjścia?
Maharaj: Może być panu proponowanych wiele wyjść z tej sytuacji, które gdzieś pana powiodą i sprowadzą do
punktu wyjścia. Po pierwsze niech zda pan sobie sprawę, że pański problem istnieje jedynie w stanie czuwania,
że jakkolwiek jest bolesny, jest pan zdolny o nim zapomnieć zasypiając. Kiedy znajduje się pan w stanie
czuwania, jest pan świadomy, kiedy pan śpi jest pan tylko żywy. Świadomość i życie – może je pan nazwać
Bogiem, ale pan jest poza nimi, poza Bogiem, poza bytem i niebytem. To, co nie pozwala panu poznać siebie
jako wszystko i poza wszystkim, to umysł oparty na pamięci. Ma nad panem władzę tak długo póki mu pan ufa,
niech pan z nim nie walczy, niech go pan po prostu ignoruje. Pozbawiony uwagi ucichnie i obnaży mechanizmy
swojego działania. Z chwilą, kiedy pozna pan jego naturę i cel, nie pozwoli mu pan tworzyć wyimaginowanych
problemów.
R: Z pewnością nie wszystkie problemy są wyimaginowane. Istnieją prawdziwe problemy.
M: Jakież mogą istnieć problemy, które nie są stworzone przez umysł? Życie i śmierć nie tworzy problemów –
ból i przyjemności przychodzą i odchodzą, doświadczane i zapominane. To pamięć i antycypacja tworzą
problemy osiągania i unikania zabarwione naszym lubię nie lubię. Prawda i miłość są prawdziwą naturą
człowieka, a umysł i serce narzędziami ich wyrażania.
R: Jak poddać umysł kontroli? A co z sercem, które nie wie czego chce?
M: One nie mogą działać w ciemności. Żeby poprawnie funkcjonować potrzebują światła czystej świadomości.
Każde staranie aby je kontrolować oddaje je jedynie pod rozkazy pamięci. Pamięć zaś jest dobrym sługą, ale
złym panem. Skutecznie uniemożliwia odkrycie. W rzeczywistości nie ma miejsca na wysiłek. Egoizm
spowodowany identyfikacją z ciałem jest głównym problemem i powodem innych problemów. Egoizm nie może
być usunięty w drodze wysiłku, a jedynie przez jasny wgląd w jego przyczyny i skutki. Wysiłek jest oznaką
konfliktu pomiędzy sprzecznymi pragnieniami. Powinny być zobaczone takimi jakimi są – wtedy znikają.
R: I co pozostaje?
M: Pozostaje to, co nie może się zmienić. Wielki pokój, głęboka cisza, ukryte piękno rzeczywistego. Ponieważ
nie można tego przekazać słowami czeka to na pana, żeby sam pan tego doświadczył.
R: Czy nie trzeba być przygotowanym i uprawnionym do realizacji? Nasza natura jest do głębi zwierzęca. Jeśli
tego nie przezwyciężymy, jak możemy mieć nadzieję, że zaświta w nas rzeczywiste?
M: Niech pan pozostawi zwierzę samemu sobie. Pozwoli mu być. Niech pan pamięta czym pan jest. Niech pan
użyje każdego zdarzenia w ciągu dnia, żeby przypominało panu o tym, że bez pana jako świadka nie byłoby ani
zwierzęcia, ani Boga. Niech pan zrozumie, że jest pan i jednym, i drugim, jest pan esencją i substancją
wszystkiego, co jest, i pozostanie wierny swemu rozumieniu.
R: Czy samo zrozumienie wystarcza? Nie potrzebuję bardziej namacalnych dowodów?
M: To zrozumienie decyduje o wartości dowodów. A jakiego, bardziej namacalnego dowodu niż pańskie
istnienie pan potrzebuje? Dokądkolwiek pan się udaje znajduje pan tam siebie. Nieważne jak daleko w czasie się
pan przesunie, jest pan tam.
R: Z pewnością nie jestem wszechprzenikający i wieczny. Jestem tylko tu i teraz.
M: Bardzo dobrze. Owo „tu” jest wszędzie, a „teraz” – zawsze. Niech pan wyjdzie poza pojęcie „jestem tym
ciałem”, a stwierdzi pan, że przestrzeń i czas są w panu, a nie pan w czasie i przestrzeni. Z chwilą, gdy pan to
zrozumie główna przeszkoda na drodze do realizacji zostanie usunięta.
R: Czym jest realizacja, która jest poza rozumieniem?
M: Niech pan sobie wyobrazi gęsty las pełen tygrysów I siebie w mocnej stalowej klatce. Wiedząc, że jest pan
dobrze przez nią chroniony patrzy pan na tygrysy bez lęku. Następnie znajduje pan tygrysy w klatce a siebie
włóczącego się po dżungli. W końcu klatka znika, a pan dosiada tygrysa.
R: Uczestniczyłem w jednej z grupowych sesji medytacji, która miała ostatnio miejsce w Bombaju, i byłem
świadkiem szaleństwa i utraty kontroli nad sobą jej uczestników. Dlaczego ludzie biorą udział w takich
rzeczach?
M: Są to twory nie znającego wytchnienia umysłu, którymi karmi się ludzi poszukujących sensacji. Niektóre z
nich pozwalają podświadomości wyrzucić z siebie stłumione wspomnienia i tęsknoty, i w tym zakresie
przynoszą ulgę. Jednakże ostatecznie pozostawiają praktykującego je w stanie w jakim był na początku lub w
jeszcze gorszym.
R: Czytałem ostatnio książkę napisaną przez pewnego jogina na temat jego doświadczeń w czasie medytacji.
Jest pełna wizji i głosów, kolorów i melodii, niezłe przedstawienie i niesamowita rozrywka! W końcu wszystko
to zblakło a pozostało jedynie uczucie nieustraszoności. Nic dziwnego, że człowiek, który przeszedł przez takie
doświadczenia nietknięty nie boi się niczego. Zastanawiałem się jaki pożytek mogłaby mieć ta książka dla mnie?
M: Prawdopodobnie żaden skoro to pana nie pociąga. Inni mogą być pod wrażeniem. Ludzie różnią się między
sobą. Jednakże wszyscy muszą zmierzyć się z faktem swojego istnienia. “Jestem” to fakt podstawowy, “Kim
jestem?” to podstawowe pytanie, na które każdy musi znaleźć odpowiedź.
R: Tę samą odpowiedź?
M: Tę samą w swej naturze, inną w sposobie wyrażania.
Każdy poszukujący akceptuje, bądź tworzy metodę, która mu odpowiada, stosuje ją do siebie z pewną dozą
żarliwości i wysiłku, osiąga rezultaty zgodne z własnym temperamentem i oczekiwaniami, zamienia je na kupę
słów, buduje z nich system, ustanawia tradycję i zaczyna przyjmować innych do swojej “szkoły Jogi”.
Wszystko to jest zbudowane na pamięci i wyobraźni. Żadna z tych szkół nie jest pozbawiona wartości, ani
niezastąpiona. W każdej z nich można dojść do tego punktu, w którym wszelkie pragnienie postępu musi zostać
porzucone, żeby dalszy postęp stał się możliwy. Wtedy wszystkie szkoły są porzucane, ustaje wysiłek. W
samotności i ciemności dokonywany jest ogromny krok, który kładzie kres niewiedzy i lękowi na zawsze.
Prawdziwy nauczyciel jednakże nie więzi swego ucznia w przepisowym zbiorze idei, uczuć i działań.
Przeciwnie, pokazuje mu cierpliwie potrzebę bycia wolnym od wszystkich idei i określonych wzorów
zachowania, żeby być czujnym i poważnym i iść tam gdzie życie go powiedzie, nie żeby się radować, czy
cierpieć, ale żeby się uczyć i rozumieć.
U właściwego nauczyciela uczeń uczy się uczyć, a nie pamiętać i być posłusznym. Satsang, towarzystwo
zacnego człowieka nie modeluje w jakiś określony sposób, ale czyni wolnym. Niech pan uważa na wszystkich,
którzy czynią pana zależnym. Większość z tych oddanych swemu guru kończy rozczarowaniem jeśli nie
tragicznie. Na szczęście poważny poszukiwacz w porę uwolni się z więzów, mądrzejszy dzięki doświadczeniu.
R: Z pewnością samooddanie ma swoją wartość.
M: Samooddanie jest poświęceniem wszystkich egoistycznych motywów. Tego nie można dokonać, to zdarza
się, kiedy realizuje pan swoją prawdziwą naturę. Werbalne samooddanie, nawet jeśli idzie w parze z uczuciami
ma niewielką wartość i załamuje się pod naciskiem. W najlepszym razie wskazuje ono na aspiracje, a nie na
fakty.
R: W Rigvedzie wspomina się adhi jogę, Jogę Pierwotną, będącą małżeństwem pragny z Praną, która, jak ja to
rozumiem, oznacza zjednoczenie mądrości i życia. Czy powiedziałby pan, że jest to również połączeniem
Dharmy i Karmy, prawości i działania?
M: Tak, zakładając, że przez prawość rozumie pan zgodność z własną naturą a przez działanie – jedynie
niesamolubne wolne od pożądań działanie.
W adhi jodze samo życie jest Guru a umysł – uczniem. Umysł służy życiu, nie rozkazuje mu. Życie płynie
naturalnie i bez wysiłku, a umysł usuwa przeszkody na drodze jego spokojnego przepływu.
R: Czy życie z samej swojej natury nie jest powtarzalne. Czy podążanie za życiem nie wiedzie do stagnacji?
M: Życie samo w sobie jest bezgranicznie kreatywne. Nasiono, z czasem, staje się lasem. Umysł jest jak leśnik –
wspiera I reguluje przeogromny życiowy pęd ku istnieniu
R: Widziana jako posługa czyniona życiu przez umysł, adhi joga jest doskonałą demokracją. Każdy jest
zaangażowany w przeżywanie życia zgodnie z tym, co wie i umie najlepiej. Każdy jest uczniem tego samego
Guru.
M: Może pan to tak ująć. Może tak być – potencjalnie. Lecz jeśli życia się nie kocha i mu się nie ufa, jeśli nie
podąża się za nim z żarliwością i zapałem, zabawianiem się fantazjami byłaby rozmowa o Jodze, która jest
ruchem w świadomości i świadomością w działaniu.
R: Pewnego razu obserwowałem górski strumień płynący między głazami. Wokół każdego z nich ruch
wburzonej wody był inny, zależnie do kształtów i rozmiaru głazu. Czy nie jest tak, że każda osoba jest jedynie
wzburzeniem wokół ciała, podczas gdy życie jest jedno i jest wieczne?
M: Ruch wody I sama woda nie są oddzielone. To jej wzburzenie czyni cię jej świadomym. Świadomość jest
zawsze świadomością ruchu, zmiany. Nie może istnieć coś takiego jak niezmienna świadomość. Brak zmian
natychmiast pozbawia świadomość istnienia. Człowiek pozbawiony wewnętrznych i zewnętrznych wrażeń
obojętnieje, albo wychodzi poza świadomość I nieświadomość w stan pozbawionego narodzin i śmierci. Dopiero
kiedy duch i materia spotykają się ze sobą rodzi się świadomość.
R: Są one jednym, czy dwoma?
M: Zależy to od słów, jakich pan używa: są one jednym, albo dwoma, albo trzema. W obliczu dociekania trzy
staje się dwoma a dwa jednym. Porównaj to do twarzy – lustra – odbicia. Każde z nich dwóch zakłada istnienie
trzeciego, które je łączy. Podczas sadhany widzisz trzy jako dwa, póki nie zdasz sobie sprawy, że dwa jest
jednym. Póki jesteś pochłonięty światem, nie jesteś w stanie poznać siebie. Odwróć swą uwagę od świata i
skieruj ją ku wnętrzu.
R: Nie mogę zniszczyć świata.
M: Nie ma takiej potrzeby. Niech pan zrozumie, że to co pan widzi nie jest tym, co jest. To, co przejawione
rozpłynie się pod wpływem dociekania, a znajdująca się pod nim rzeczywistość wyjdzie na powierzchnię. Nie
musi pan palić domu, żeby z niego wyjść. Po prostu pan wychodzi. Tylko wtedy, kiedy nie może pan swobodnie
wejść i wyjść dom staje się więzieniem. Ja wprowadzam się i wyprowadzam ze świadomości łatwo i naturalnie i
dlatego świat jest moim domem, a nie więzieniem.
R: Ale w końcu jest świat, czy go nie ma?
M: To, co pan widzi nie jest niczym innym, jak pańską jaźnią. Niech pan to nazwie jak pan chce, to jednak nie
zmieni faktu. Prześwietlając film przeznaczenia pańskie światło kreśli rysunki na ekranie. Pan jest widzem,
światłem, obrazem i ekranem. Nawet film przeznaczenia (parabdha) jest wybrany przez Pana i przez Pana
narzucony. Duch jest gościem, który lubi przezwyciężać przeszkody. Im trudniejsze zadanie, tym głębsza i
szersza jest jego samorealizacja.