18 paź, 10:00
Fot. Stock Photo
Jeepem pod piramidami, czyli jak
zmotywować handlowca
Tagi:
pracownik
,
korporacje
,
szkolenia
,
firma
,
turystyka
Udział w organizowanych przez korporacje „incentive travels”
(podróżach motywacyjnych) ma być nagrodą i wyróżnieniem. Po co
firmy tak szastają pieniędzmi?
Afryka dzika – wzdychają rzesze potencjalnych podróżników. Wydawałoby
się, że większość może tak sobie tylko pomarzyć. Ale nie! Takie podróże
finansuje swoim pracownikom i klientom wiele firm. Czy wystarczy więc
zatrudnić się w znanej korporacji, aby podróżować po świecie?
Niekoniecznie, bowiem nie każda firma jest aż tak hojna i nie wszystkim
pracownikom je funduje. Atrakcyjne wyjazdy są z reguły nagrodą za nadzwyczajne osiągnięcia. Wielu
pracowników podstawowych szczebli organizacji daje wyraz swoim frustracjom, twierdząc, że wyśrubowane
kryteria zespołowe i indywidualne są trudne do wypełnienia, zmuszają całą załogę do nadludzkich wysiłków, a
beneficjentów jest niewielu.
- Firma ludziom płaci nędznie, a wydaje grube tysiące na konferencje, zagraniczne wycieczki dla zarządu i
temu podobne fanaberie - narzeka Jarek, handlowiec z firmy dystrybuującej przyprawy.
Z punktu widzenia zarządów firm, problem wydatków wygląda jednak inaczej.
- Konkurencja depcze nam po piętach. Mimo wielu premii i nagród ludzie nie wydają się właściwie
umotywowani, a fluktuacja kadr jest stale za wysoka. Nowe systemy premiowe nie poprawiają efektywności
zespołów, a tylko powiększają frustrację. Jak mam swoich ludzi zmotywować do jeszcze większego wysiłku? –
retorycznie pyta Paweł, kierownik regionalny w jednej z największych sieci stacji benzynowych.
Coraz częściej menedżerowie czołowych polskich przedsiębiorstw przekonują się, że trzeba zadziałać na
wyobraźnię podwładnych, wyrwać ich z rutyny dnia codziennego, wywołać efekt zaskoczenia. Stąd rosnące
zainteresowanie niesztampowymi programami motywującymi, takimi jak „incentive travels” (czyli podróże
motywacyjne). Jednak, jak pokazuje praktyka, imprezy takie mają i swoje minusy. Niech za przykład służy
pięciodniowy korporacyjny wyjazd 85 regionalnych przedstawicieli handlowych do Egiptu. Zarząd korporacji
pragnął podsumować mijający rok i zmobilizować personel przed wprowadzeniem na rynek nowego produktu.
Jak przebiegał ten wyjazd, opowiada Marek, jeden z organizatorów.
- Przygotowania, negocjacje i ustalenia trwały miesiącami. Powstał program, którego realizacja wymagała
żelaznej dyscypliny i zegarmistrzowskiej wręcz dokładności. W każdym jego punkcie nadrzędną ideą miała
być integracja zespołów! I tak, w czasie pustynnego safari miały zdarzać się markowane zakopania i awarie
jeepów, a uczestnicy powinni wspólnie wykopywać pojazdy (a kadra mierzyć czas), na pustyni rozgrywane
miały być takie konkurencje jak wchodzenie na wydmy po linie, mecz z balonami przywiązanymi do stóp itp.
Inne elementy rywalizacji to: szukanie skarbów, testy wiedzy produktowej i ogólno-krajoznawczej. Ale
zawsze w ramach zespołu! Nawet typowe dla tamtego terenu atrakcje, jak przejażdżka na wielbłądzie, miały
być tylko pretekstem do realizacji wyższych celów – mówi.
Dla uczestników wycieczki impreza zaczęła się już na Okęciu - na zakupach w sklepach wolnocłowych.
- Humory uczestnikom dopisywały, a konsumpcja - wiadomo czego - w czasie trzygodzinnego lotu sprawiła, że
przed lądowaniem wielu trudno było się dotrzeźwić. O trzeciej w nocy mieliśmy trudną przeprawę z egipskim
celnikiem. Wieźliśmy bowiem sześć kartonów pełnych drewnianych elementów, z których w finale miały być
ułożone, oczywiście zespołowo, piramidki z nazwą nowego produktu. Funkcjonariusz podejrzliwie obwąchiwał
kawałki drewna – myślę, że to pierwszy przypadek od kilku tysięcy lat, gdy piramidy przywieziono zza granicy
– opowiada Marek.
Czytaj dalej na 2. stronie - Balanga dzień i noc
Jeepem pod piramidami, czyli jak zmotywować handlowca - Biznes w ...
http://gielda.onet.pl/,0,4883008,drukuj
1 z 3
2011-10-24 09:24
Zobacz także w Onecie:
Uważaj na plaży! Co Ci grozi?
Ekstremalni przedsiębiorcy – biznes na adrenalinie
Ciąg dalszy artykułu...
Zaraz za rogatkami Kairu zaczyna się pustynia. Droga do specjalnie przygotowanego obozowiska na Pustyni
Zachodniej zajmuje kilka godzin, więc jest nareszcie czas, aby poznać uczestników. O czym w takich chwilach
opowiadają przedstawiciele handlowi? O swojej ciężkiej pracy oczywiście.
Okolice specjalnie przygotowanego dla grupy pustynnego obozowiska to miejsce realizacji scenariusza wielu
gier. Uczestnicy biegają po wydmach, tarzają się w piachu. Praktyczna niemożność komunikowania się z
kierowcami jeepów sprowadza realizację tego punktu programu do bezsensownego jeżdżenia w promieniu
kilkuset metrów od obozowiska. „Szukanie skarbów” okazuje się zbyt ambitną konkurencją.
Końcowy akord tej egzotycznej przygody to rejs luksusowym statkiem po Nilu. Uroczysta kolacja, występy
(prezes pokazał prawdziwy talent w tańcu brzucha) i co najważniejsze - podsumowanie imprezy. Na koniec
wspólnie złożono wspomniane wcześniej piramidy. Uczestnicy wykazali się przy tym znakomitym
współdziałaniem, czyli – osiągnięto najważniejszy cel wyjazdu.
Specjaliści od zarządzania personelem twierdzą, że podróże motywacyjne powinny być częścią systemów
motywacyjnych, ponieważ dają szczególnie silne i długotrwałe efekty
– Co roku naszych najlepszych sprzedawców wysyłamy w jakieś nowe miejsce, te wyjazdy motywują, dają
poczucie bycia VIP-em i dumy z firmy – chwali się Ewa, dyrektor personalna sieci sklepów meblowych. – Tylko
z takiego wyjazdu sprzedawca może przywieźć zdjęcie z prezesem w kąpielówkach - dodaje.
- Incentives” to nie jakieś socjotechniczne sztuczki - twierdzi Piotr, specjalista z działu marketingu znanego
producenta słodyczy. - Obecnie to element polityki marketingowej firmy służącej komunikowaniu się z
pracownikami, klientami i kontrahentami. - I element budowania wizerunku pracodawcy wśród pracowników
- dodaje jego kolega z działu personalnego.
Różnorodność działań i budżetów w tej dziedzinie jest wprost niewiarygodna. Mianem wydarzenia z obszaru
„incentives” określa się zarówno ognisko dla pracowników sklepu, dofinansowane kwotą kilkuset złotych z
Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych, jak i rajd jeepami po Górach Skalistych, gdzie koszt „od głowy”
wynosi kilkanaście tysięcy USD. Mogą to być wyjazdy małych, kilkunastoosobowych grup, ale bywają też
imprezy dla tysiąca osób.
Ważną cechą wyjazdów „incentives” jest wysoki standard obiektów i usług, zamawianych dla uczestników.
Mają oni przecież czuć się VIP-ami! A więc takie wyjazdy muszą być drogie. Szkolenie czy konferencja jest
kosztem prowadzenia działalności w świetle prawa podatkowego, ale rejs jachtem po Karaibach już nie.
Dlatego firmy starają się tak manewrować formułą „koszty – podatki”, aby jak największą część wydatków
odpowiednio zakwalifikować. Stąd właśnie wzięły się szkolenia pod palmami, wyjazdowe konferencje itp.
- To było fantastyczne, nareszcie mogłam się nagadać z koleżankami z innych zmian – wykrzykuje Sylwia,
pracownica sieciowej stacji benzynowej, która w maju spędziła tydzień w Kemer w Turcji. Wyjazd był nagrodą
w corocznym konkursie. W tym roku na czterech tygodniowych turnusach przebywało tam prawie dwustu
pracowników.
- Takie wyjazdy cholernie łączą z ludźmi, bardzo długo się o nich pamięta – wspomina Piotr, pracownik jednej
z największych w kraju firm ubezpieczeniowych. Mimo że Piotr i jego koledzy zza biurka bawili się tylko nad
polskim morzem, to opowieściom o wyczynach w czasie tamtych trzech dni nie ma końca.
Szczególną cechą wyjazdów motywacyjnych jest grupowe doświadczenie. Właśnie zbiorowe przeżywanie
wyjazdu odróżnia „incentives” od zwykłych wycieczek turystycznych. Ze wspólnych wyjazdów przywozi się
wspaniałe wspomnienia, ale czyhają też niebezpieczeństwa.
- W hotelu na Krecie były różne draki i awantury, balangowałem dzień i noc. Wróciłem do pracy ledwie żywy -
wspomina Jarek, były kierownik projektów w firmie budowlanej.
- Lecz wkrótce potem zostałem odsunięty od ciekawych projektów, dostałem niezasłużenie niską ocenę roczną
i w końcu zwolniłem się - dodaje. - Dużo wody w Wiśle upłynęło, zanim skojarzyłem pewne fakty. Na
wyjeździe była osoba spoza firmy. Okazało się, że to był wynajęty konsultant, psycholog. Ten facet,
uczestnicząc w naszych zajęciach i zabawach, tworzył nasze profile osobowościowe. A potem zarząd
Jeepem pod piramidami, czyli jak zmotywować handlowca - Biznes w ...
http://gielda.onet.pl/,0,4883008,drukuj
2 z 3
2011-10-24 09:24
wykorzystał je do ocen pracowniczych. Szkoda, że tak to się skończyło, ale przynajmniej było wesoło, oj
wesoło - wspomina.
Niezależne badania potwierdzają, że rzeczywiście, w ocenie pracowników podróż motywacyjna zajmuje
wysoką pozycję na liście preferencyjnej - przed premią pieniężną i nagrodą rzeczową. Mimo to jednak
„incentives” to nie jakiś
złoty
środek. Praktyka pokazuje, że pracownicy nagrodzeni wyjazdem może i są
bardziej uśmiechnięci i zmotywowani, ale jeśli trafi się dużo korzystniejsza oferta pracy – i tak odejdą.
Źródło:
OnetBiznes
Copyright 1996-2011 Grupa Onet.pl SA
Jeepem pod piramidami, czyli jak zmotywować handlowca - Biznes w ...
http://gielda.onet.pl/,0,4883008,drukuj
3 z 3
2011-10-24 09:24