Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Rozdział 16
Coś go dusiło. Śmiertelnie go dusiło. Złapał za to, starając się odciągnąć to od swojej szyi.
Silne ramiona chwyciły jego ręce, odsuwając je. Walczył ponownie, szarpiąc się z nimi, wiedząc, że
one próbują go zabić.
- Bold!
Usłyszał głos. Rozpoznał go.
- Bold! Posłuchaj mnie. Tu doktor Luntz! Otwórz oczy, kochanie! Otwórz je i spójrz na
mnie!
Zrobił to, choć nie było to łatwe.
To doktor Luntz unosiła się nad nim, ręce trzymała na jego twarzy, głaszcząc policzki
miękkimi chłodnymi palcami.
- Jesteś bezpieczny, Bold. Jesteś bezpieczny.
Próbował odpowiedzieć, ale zakrztusił się i rozkaszlał, jego ciało próbowało wydalić to, co
utknęło w jego gardle.
- Wyciągnijmy to z niego - powiedziała dr Luntz do kogoś po jego lewej stronie. -
Spokojnie, Bold. Spokojnie. Wszystko będzie dobrze.
Z jego ust usunięto taśmę i z gardła wyciągnięto rurkę. Szybko przetoczył się na bok -
kaszel stał się gorszy, gdy śluz i ślina wylewały się z niego.
- Wszystko w porządku, Bold. Wszystko w porządku. - Pogłaskała go po plecach i szyi,
gdy ktoś inny wytarł mu usta.
Gdy kaszel ustapił, Bo został ponownie przewrócony na plecy.
Marci Luntz uśmiechnęła się do niego. Tym ciepłym uśmiechem, którym obdarzała go
zawsze, gdy widziała go w mieście.
- Cześć Bold.
Musiał przyznać, że cieszył się, że ją widział, ale była właściwie jedna rzecz…
Marci Luntz nie opuściła miasta. Nie, odkąd wróciła ze swojego pobytu u Johna Hopkinsa.
Cytując ją: „A co tam na mnie czeka? Wpełni ludzie? Snobistyczne koty i ekscentryczne wilki?
Dziękuję, ale zostanę tutaj.”
Bo odwrócił od niej wzrok i rozejrzał się po sali, patrząc przez okno, przez które świeciło
jasne poranne słońce rzucające cienie na śnieg i lód pokrywające drzewa. Na te drzewa, z głębokimi
żłobieniami na pniach, wyrytymi w ciągu setek lat przez zasłużone niedźwiedzie.
Chryste, był z powrotem. Z powrotem w mieście, do którego przeprowadził się po śmierci
rodziców. W mieście, które opuścił osiem lat temu.
Był z powrotem w Ursus County, w Maine.
Ale dlaczego? Dlaczego tutaj był? I dlaczego był ranny?
Przesunął wzrok na swoje ramię. Miał założony gips - ból, gdy kości i mięśnie się
naprawiały, rozchodził się promieniście po jego ramieniu i całym ciele.
Chryste, jego ramię. Złamał ramię. Kiedy? Jak? I, co ważniejsze, czy wciąż będzie mógł
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
grać?
Strach wstrząsnął ciałem Bo, wspomagany równocześnie przez uczucie gorąca i zimna.
Gorączka. Miał gorączkę. Racjonalnie, wiedział że to dobra rzecz. Gorączka pomoże go naprawić.
Tak samo jak dr Luntz.
Wrócił spojrzeniem do niej. Uśmiechnęła się. To był ten ciepły uśmiech, który tak dobrze
pamiętał. Skupił na nim wzrok, natychmiast czując spokój i koncentrując się na tym. Już miał jej
oddać uśmiech - a rzadko odczuwał potrzebę zrobienia tego w stosunku do kogokolwiek - gdy dr
Luntz została odepchnięta przez dużą, nalaną, głupią gębę, którą pamiętał zbyt dobrze, a która
przybliżała się do niego.
Zbyt blisko.
- Drobinka! - gęba krzyknęła Bo prosto w twarz. - Jak się masz, Drobinko? Jak się czujesz
kolego? - Polarny obejrzał sobie Bo i uśmiechnął szeroko. - Widzę, że w końcu osiągnąłeś
odpowiedni wzrost. Był już na to pieprzony czas, powiedziałbym. Prawda, dzieciaku?
- Fabi.
- W porządku doktorku! Drobinka jest moim kuzynem, prawda? Wiesz o tym. Drobinka
mnie uwielbia!
1
Nieprawdaż, Drobinko? Czyż nie uwielbiasz swojego kuzyna Fabiego?
Uh… nie. Nie, Bo nie uwielbiał swojego kuzyna. Jak zawsze, Bo chciał poodbijać tym
idiotą jak piłeczką tenisową. Jednak niemal słyszał głos mówiący mu, że to nie będzie właściwe. To
rodzina, podkreślił głos.
Musisz mieć rodzinę!
Znał ten głos… i tę absurdalną opinię. Blayne. To był głos Blayne.
Blayne…
Mając prawą ręką w gipsie i nadal się uzdrawiającą, użył lewej ręki by chwycić Fabiego
Novikova za gardło, jego pace zaciskały się, dopóki oczy jego kuzyna nie wybałuszyły się.
Doktor Luntz złapała go za rękę, próbując oderwać go od Fabiego.
- Potrzebna mi tutaj pomoc! Grigori! Ktokolwiek! Natychmiast! - krzyknęła.
Bo podniósł się do góry przyciągając bliżej Fabiego.
- Gdzie ona jest? - zapytał, jego głos nie był niczym więcej jak ochrypłym dźwiękiem,
wydobywającym się z uszkodzonego gardła. Ale ból nie powstrzymał go przed ryknęciem w
przerażoną twarz Fabiego. - Gdzie jest Blayne?
***
Grigori szedł korytarzem w stronę sali swojego bratanka. Dzieciak radził sobie dobrze.
Marci wydawała się rzeczywiście pewna, że wydobrzeje - a Marci nie okłamałaby go, nawet jeśli
by chciała. Gorączka uderzyła ciężko w dzieciaka, ale tego się można było spodziewać. Bold rzucał
się i kręcił przez całą noc, jego wielkie ciało zmieniało się z ludzkiego w zwierzęce co kilka minut,
przepacając je i dwukrotnie trzeba było mu zmieniać gips na ramieniu.
Ciężko było dopasować cokolwiek do jego zmiennej formy. Odziedziczył sporo po
1
Taaa, jak cholera, go uwielbia ;)
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
każdym ze swoich rodziców i okazał się być czymś cholernie nowym.
2
Nie miał zamiaru opuszczać dzieciaka tego ranka, ale Marci wysłała Grigoriego do
szpitalnej kawiarni po kawę i niesamowite ciasteczkowe kanapki ponieważ, i tu cytował: „Nie wiem
co bardziej irytuje mnie w tej chwili. Twoja twarz czy ta jama, którą nazywasz żołądkiem, burcząca
co dziesięć sekund.”
A jednak, wracając, przyniósł jej kilka ciastek z plastrem miodu. Nigdy by jej nie
podziękował słowami za pomoc swojemu bratankowi, ale ciasteczka powinny załatwić sprawę.
Grigori wyszedł zza rogu i zatrzymał się gwałtownie. W zasadzie nie był zszokowany
widząc swojego bratanka szturmującego szpitalny korytarz, krzyczącego „Blayne!”. Nie był także
zdziwiony, widząc połowę zespołu próbującego go zatrzymać. Ale dlaczego ten idiota Fabi
podszedł tak blisko, że Bold nie tylko mógł przytrzymać go za szyję, ale teraz wlókł go ze sobą,
gdy kroczył korytarzem szukając tego dziwacznego małego wilkopsa, to przekraczało granice jego
pojmowania.
- Nie stój tak - narzekała Marci zza Bolda. - Zrób coś!
3
- Tak, tak, tak. - Grigori ruszył korytarzem, aż znalazł się jakieś sześć metrów od chłopaka.
Stanął, rozstawił szeroko swoje stopy i warknął:
- Bold!
Bold stanął, jego niebieskie oczy zwęziły się. Grigori przez chwilę nie był pewien czy
chłopak go rozpoznaje. Przez chwilę był pewien, że Bold Novikov go zaatakuje. Więc dodał:
- Odstaw swojego kuzyna na ziemię.
Bold spojrzał na krewnego, którego trzymał w swojej lewej ręce. Potrząsając głową,
zwrócił wzrok na swojego wuja i podniósł rękę, którą trzymał kuzyna. Następnie potrząsnął nieco
Fabim.
- Gdzie ona jest? Dlaczego nikt mi nie chce powiedzieć?
- Powiem ci gdzie ona jest, jak tylko postawisz swojego kuzyna na ziemi. Miażdżysz mu
tchawicę.
Bold puścił Fabiego.
- Gdzie ona jest? - zapytał ponownie.
Grigori wskazał pokój pomiędzy nimi.
- Właśnie tam, więc możesz przestać zachowywać się jak głupi fiut.
Chłopak krótko warknął i wbiegł do pokoju. Wtedy to Marci gniewnie spojrzała na
Grigoriego, a on w odpowiedzi wzruszył ramionami. Co takiego zrobił?
***
Nie było jej w łóżku, ale uczucie ulgi spłynęło po nim, gdy zobaczył ją stojącą nago przy
dużym panoramicznym oknie w jej pokoju szpitalnym, gapiącą się na śnieg i lód na zewnątrz. Nie
2
Kto jest ciekaw jak wygląda zmienna forma Bo? No kto, kto? ;) Zdaje się, że to tej pory autorka nam tego nie
ujawniła…
3
Hehe, a tego wyrażenia faceci nienawidzą ;) a odpowiedź zawsze ta sama: „No, ale co?”
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
wiedział czego się spodziewać, gdy wrócił do niego koszmar poprzedniej nocy. Gdy zdał sobie
sprawę, że nie było jej u jego boku, bezpiecznej i zdrowej.
Przyglądał jej się przez krótką chwilę. Miała mnóstwo ran, które lekarze pozszywali, ale
wyglądało na to, że większość z nich spowodowało szkło. I miała masę siniaków
4
, które już bladły.
Ale mimo to… pamiętał jak jej ciało się poruszało w poprzednią noc, zanim zmienił jej
przeznaczenie. Umiał rozpoznać złamane kości i uszkodzony kręgosłup, kiedy je widział. Umiał
rozpoznać, ponieważ miał w tym spore doświadczenie. I chociaż zmienni potrafili się uleczyć z
tego rodzaju uszkodzeń jakie ona miała szybciej niż ludzie, to i tak zajmie jej to miesiące, a może
lata, by wrócić do zdrowia.
A jednak stała tutaj, wysoka i silna.
Podnosząc z podłogi koc, który ona odrzuciła, Bo podszedł i stanął za nią, owijając go
wokół jej ciała. Nie puścił jej, ale po prostu ją trzymał. Pochylając swoją głowę w dół by przycisnąć
ją do jej głowy, spytał:
- Blayne?
- Jak? - spytała.
- Jak co?
- Jak przywiozłeś nas na Syberię?
- Syberię? Co każe ci myśleć, że jesteśmy na Syberii?
- Nieludzka ilość śniegu i lodu oraz przyjacielskie niedźwiedzie polarne. - Przycisnęła dłoń
do szyby i wtedy Bo zobaczył za oknem trzy polarne niedźwiedzie. Jeden z nich przyciskał swój
czarny nos do szyby, tam gdzie była ręka Blayne.
- Oni są zmiennymi, Blayne.
- Naprawdę? Ale są tacy mili.
- To niepełnoletni. I myślę, że oni po prostu gapią się na twoje piersi.
- Och. A więc to nie Syberia?
- Nie.
- Co za rozczarowanie.
- Przykro mi.
- Niech ci nie będzie. Nadal mam coś, co mogę sobie zaplanować.
Bo przyłożył swoje wargi do jej policzka a Blayne podniosła swoją rękę i pogładziła go po
jego szczęce.
- To był piekielny pocałunek, Novikov.
Zachichotał i przytulił ją mocniej.
- Wszystko w porządku?
- Wciąż oddycham. W moim świecie, to jest w porządku. - Spojrzała w dół i sapnęła. - Och
Boże, Bo. Twoja ręka.
- Jest w porządku.
4
Godejcie po naszymu - czyli teraz będzie troszkę gwary poznańskiej - siniak to po mojemu po prostu biniol :)
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Nie jest w porządku. Jest w gipsie. - Oderwała się od niego, by móc spojrzeć mu w twarz.
Jej wzrok powędrował ku jego barkowi i Bo zobaczył teraz jej łzy.
- Twój bark.
Nie wiedząc o czym ona mówi, spojrzał w dół i zobaczył bandaż na swoim ramieniu.
Teraz, gdy był tego świadomy, poczuł też ból. Zgadza się. Został postrzelony. Przypomniał sobie.
- Jest w porządku.
Potrząsnęła głową, łzy lały się strumieniami po jej twarzy.
- Zrujnowałam ci karierę. Zrujnowałam ciebie.
Łał. Kiedy zaczynała się rozkręcać, nic nie mogło jej powstrzymać.
- Blayne, nie zrobiłaś nic złego.
- Tak mi przykro. Tak bardzo mi przykro, że ci to zrobiłam. - Wcisnęła się w niego,
szlochając prosto w jego nagą pierś. - Boże, co ja zrobiłam?
Nie wiedząc jak sobie z tym poradzić, zrobił coś, co zwykł robić dziesięć lat temu, gdy był
zakłopotany.
- Doktor Luntz?
Kobieta pojawiła się w drzwiach, na jej twarzy widniało zatroskanie.
- O co chodzi, Bold?
Wskazał na wilkopsa w swoich ramionach.
- Co u licha… - Wbiegła do środka, przykładając dłoń do czoła Blayne. - Co się dzieje?
- Hmm.. ona uważa, że zrujnowała moją karierę i życie. Podobno to wszystko jej wina.
- Och, naprawdę. Mężczyźni Novikovów. - Chwyciła Blayne za ramiona i odciągnęła od
Bo. - Chodź, kochanie. - Zaprowadziła ją z powrotem do łóżka. - Musisz się uspokoić. Musisz
przestać płakać. Wiesz, że nie możemy dać ci niczego, co zrobiłoby to za ciebie.
Grigori pojawił się w drzwiach. Jego widok zaskoczył Bo. Nie dlatego, że wyglądał
znacząco inaczej, bo tak nie było. Trochę starszy, miał zdecydowanie więcej siwizny w swoich
białych włosach
5
, ale to nie było to. To zobaczenie go w ogóle, po tylu latach. I to, że wyglądał na
tak… zatroskanego.
- Co się dzieje? – zapytał, spoglądając na Bo.
- A teraz musisz się uspokoić... - Doktor Luntz spojrzała ostro na Grigoriego. - Nie ma nic,
z czym byśmy sobie nie poradzili. Prawda, kochanie? - dodała, próbując przyciągnąć uwagę
Blayne.
- Zrujnowałam mu życie - odpowiedziała Blayne pomiędzy szlochami. - To moja wina.
- Niczego nie zrujnowałaś. On wydobrzeje. Oboje wydobrzejecie.
- On już nigdy nie będzie taki sam. Zawsze będzie wadliwy. Uszkodzony. Bezużyteczny.
Zszokowany, Bo spojrzał na swojego wuja, który zaczął się śmiać sprawiając, że Blayne
powiedziała ostro:
- To nie jest zabawne!
5
Hmm, jak wygląda siwizna w białych włosach?????
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Oczywiście, że to nie jest zabawne - powiedziała doktor Luntz, pocierając ramiona
Blayne i próbując z całych sił również się nie roześmiać. - Zignoruj go, kochanie. To idiota.
Wszyscy musimy to zaakceptować. - Dotkor Luntz mrugnęła do Bo, zanim usiadła przy Blayne. - A
teraz, chcę żebyś mnie wysłuchała… - Doktor Luntz spojrzała na Bo, ktory dokończył:
- Blayne Thorpe.
- Blayne Thorpe, ponieważ nienawidzę się powtarzać. Z Boldem Novikovem wszystko
będzie w porządku. Mamy najlepszych cholernych lekarzy na wschodnim wybrzeżu, tutaj w Ursus
County, w Maine. Lepszych, niż chłopak zasługuje - i to jest fakt. Ale zszyli go ładnie i równo, i
upewnili się, że stanie na lodzie zanim się spostrzeżesz. Jedyną rzeczą, która zrujnuje jego karierę
będzie starość i fakt, że on wciąż rozmyślnie rani ludzi.
- Tylko jeśli wejdą mi w drogę - wtrącił Bo.
- Widzisz? Nawet teraz, nadal jest złośliwy jak niedźwiedź cyrkowy. Więc się nie martw.
Chcę tylko, żebyś zrobiła wdech i wydech, to naprawdę łatwe.
Blayne zrobiła, co doktor Luntz jej kazała - kilkukrotnie - dopóki się nie uspokoiła.
- I proszę. Czujesz się teraz lepiej?
Blayne przytaknęła.
- Tak, proszę pani.
- To dobrze. Dopóki całkowicie nie minie ci gorączka, nie możemy cię denerwować, tak?
A ty wiesz dlaczego, prawda?
- Ponieważ mogę wpaść w szał i nie będziecie w stanie mnie uspokoić nie ryzykując z
zabicia mnie.
- Zgadza się. Więc pozostań spokojna i zrelaksowana przez dłuższą chwilę. Okej?
Blayne zamknęła oczy i odczekała chwilę, zanim odpowiedziała:
- Tak, proszę pani.
- To dobrze. To dobrze. Lubię jak tak się rzeczy układają. Miło i spokojnie. Głośne hałasy
po prostu mnie irytują. A teraz, jesteś głodna, Blayne?
- Tak, proszę pani.
- Dobrze. Przyniosę ci coś do zjedzenia. - Doktor Luntz zaczęła odchodzić, gestykulując
do Bo.
Kiedy on tylko się na nią gapił, niepewny czego od niego chciała
6
, westchnęła i chwyciła
jego rękę. Pociągnęła go w stronę łóżka i popychała, aż usiadł przy Blayne.
- Przyniosę coś dla was obojga. - Poklepała Bo po ramieniu zanim wyszła, zabierając ze
sobą Grigoriego i zamykając za nimi drzwi.
- Kto to był? - spytała Blayne.
- Doktor Luntz. To ta lekarka, która pomagała nam po tym tragicznym ataku borsuka na
ciebie.
- Dopóki nie wiesz jak to jest być prześladowanym przez borsuki, nie naśmiewaj się ze
mnie.
6
Faceci są tacy niedomyślni ;)
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Nie pomyślałbym o tym.
Oparła głowę na jego bicepsie i Bo nie mógł się powstrzymać, by nie uśmiechnąć się
odrobinę. Tak wspaniale było ją poczuć na sobie.
- Jesteś pewien, że dobrze się czujesz? - spytała.
- Taa.
- Nie okłamujesz mnie?
- Nie jestem dobry w okłamywaniu.
- Wiem. Ten zegarek nie kosztował pięćdziesiąt dolców. Więcej niż tysiąc, prawda?
- Yhm…
- W porządku. Wybaczę ci, bo uratował nam życie, prawda?
- Nawet nie masz pojęcia.
- Mam. - Spojrzała na niego. - Dziękuję.
- Przestań. Bo będę miał oczy czerwone jak królik.
Roześmiała się lekko.
- Taak. Racja.
Blayne wyciągnęła swoją prawą rękę spod koca i Bo skulił się, gdy zobaczył, że co
najmniej trzy z jej palców były poważnie złamane.
Jej palec wskazujący i serdeczny były wykręcone pośrodku do góry.
Bo sięgnął po jej dłoń, zastanawiając się dlaczego doktor Luntz nie nastawiła ich kiedy
Blayne była nadal nieprzytomna; gdy Blayne stęknęła a jej trzy palce wydały głośne potrójne
„Pstryk!”. I tak po prostu, palce Blayne były z powrotem na swoim miejscu. Zwinęła dłonie w
pięści, następnie wyprostowała palce i westchnęła.
- Myślałam, że one już nigdy nie wskoczą z powrotem.
- Wskoczą z powrotem? - Chryste, czy to było to, co stało się z tymi wszystkimi
połamanymi kośćmi, które widział zeszłej nocy?
- Tak. No wiesz.
Nie za bardzo, ale może lepiej było nie pytać. Jako człowiek hybryda wiedział, że każde z
nich miało swoje dobre i złe strony odziedziczone ze zmieszania się krwi ich przodków i, żeby być
szczerym, był wdzięczny za to, że jakąkolwiek mieszankę Blayne posiadała, sprawiła ona, że jego
mały wilkopies przeżył.
- Czy masz coś przeciwko temu, żebym się położyła dopóki ona nie wróci? - spytała. -
Nadal jestem śpiąca.
- Tak... - przyznał - ...ja też.
- W takim razie połóż się ze mną. - Blayne uśmiechnęła się a on był szokująco wdzięczny
za to, że mógł to zobaczyć. Wilkopies szybko wsunęła się pod przykrycie jej szpitalnego łóżka
niedźwiedzich rozmiarów i przesunęła się na drugą stronę, by zrobić miejsce dla Bo.
- Hmm, Blayne, jestem tak jakby nagi.
- Ja też. Nie powiem nikomu, jeśli ty nie powiesz. - Uśmiechnęła się szerzej i Bo
zrozumiał, że gorączka jej minęła. - No chodź.
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Nie będąc pewnym, czy to najlepsza rzecz jaką mógł zrobić, ale bardzo tego pragnąc, Bo
wszedł pod pościel. Blayne obróciła się na bok a następnie wydała polecenie:
- Przysuń się i obejmij mnie!
7
- Kobieto, jestem nagi! - powiedział rozpaczliwie.
- Nie jęcz, nie nazywaj mnie „kobietą”, tylko po prostu przysuń się i obejmij mnie.
Był pewien, że to nie jest najlepsza rzecz, jaką może zrobić, ale mając niewielki wybór, Bo
przesunął się za Blayne. Jednakże próbował trzymać swoją dolną połowę tak daleko, jak to
możliwe. Jakkolwiek niezbyt skutecznie, gdy Blayne zaczęła przesuwać się do tyłu, dopóki jej pupa
nie nacisnęła na jego krocze.
- Idealnie - westchnęła. A potem się roześmiała. - Boże, Bo. Twój fiut jest ogromny.
8
- Próbujesz mnie zranić, prawda?
- Niee. Za bardzo cię lubię, by to zrobić.
Taa, ale czy lubiła go wystarczająco? Oczywiście zanim zdobył się na odwagę by o to
zapytać, ona już spała.
***
Marci spojrzała znad swojego talerza miodowych bułeczek.
- Co?
Grigori usiadł naprzeciwko niej w jednym z kawiarnianych boksów.
- Myślałem, że miałaś im przynieść jedzenie.
- Do tego czasu będą zimne. Nakarmię ich kiedy się znów obudzą.
- Ona jest uroczym maleństwem, czyż nie?
- Acha. - Marci wiedziała do czego to zmierzało.
- Ale wilkopies?
Typowe. Wilkopsy miały najgorszą reputację pośród hybryd, ale Marci zawsze uważała, że
to niesprawiedliwe.
- Wydaje mi się, że ona ma więcej powodów do zmartwień. Widziałeś jego grzywę, gdy jej
szukał? Nagle urosła, wiesz? Nie było jej, kiedy został tu przywieziony.
Zjadła kawałek miodowej bułeczki zanim zapytała:
- Jak tam Fabi, tak przy okazji?
- Wysłałem tego kretyna do domu.
- Ten chłopak jest głupi, Grigori.
- Tak jak jego ojciec.
- A skoro już o nim mowa…
7
Blayne po prostu chciała położyć się z Bo „na łyżeczkę” :)
8
A jaki miałby być, skoro Novikov to kawał chłopa ;) no i to chyba nie jest powód do śmiechu?
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Nie. Nie przyjdzie go odwiedzić.
- Głupki. Wszyscy z was.
- Dziękuję.
- Ty i Bo się nie liczycie.
Grigori spojrzał na jej talerz.
- Zamierzasz zjeść wszystkie miodowe bułeczki?
- Przecież nawet nie lubisz miodu.
- Oboje wiemy, że zjem wszystko co jest słodkie i smaczne. - Potem się uśmiechnął, a
Marci poważnie zaczęła rozważać rzucenie całego talerza w jego twarz.
Zabrzmiał ledwo słyszalny dźwięk dzwonka i Grigori sięgnął po swoją komórkę.
Wyciągnął ją ze swoich dżinsów i odebrał.
- Novikov.
Marci wróciła do swoich miodowych bułeczek, klepiąc Grigoriego po dłoni, gdy ten
sięgnął po jedną. Nie powiedział do telefonu nic więcej niż „acha”, ale kiedy się rozłączył wyglądał
na naprawdę oszołomionego.
- Co?
- To była Kerry-Ann. Zdaje się, że zadzwonił do niej Niles Van Holtz.
Alfa watahy Van Holtz? Zadzwonił do burmistrz ich miasta?
- Czego chciał?
- Przyjeżdża tutaj.
- Dlaczego?
- By dostać wilkopsa.
- Nie powiesz mi, że Van Holtz chciałby mieć hybrydę w swojej watasze. - Z tego co Marci
wiedziała, Van Holtzovie byli prawie tak samo źli jak stada lwów, kiedy szło o tego typu rzeczy.
- Jest już w drodze ze stanu Waszyngton do Nowego Yorku, a potem tutaj. Ma nawet ze
sobą niedźwiedzia z Jersey. Będą tutaj jutro.
- Dla ochrony? - spytała ze śmiechem.
- Jakoś w to wątpię.
- Myślisz, że Bold z nimi wróci?
Grigori wzruszył ramionami.
- Prawdopodobnie. Już wkrótce ma finały Llewellyn Cup. Nie będzie chciał ich stracić.
- Wiesz, mógłbyś go odwiedzić czasami. Może zobaczyć jak gra.
Polarny chrząknął.
- Mógłby mnie zaprosić.
- O mój Boże! Wy dwoje!
- Za co na mnie krzyczysz? - Porwał ostatnią miodową bułeczkę z jej talerza. - I biorę ją,
ponieważ jesteś mi winna.
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Nic ci nie jestem winna, poza szybkim kopnięciem w tyłek. Wam obu: tobie i twojemu
bratankowi!
- Jeśli to nic innego... - powiedział Grigori znad miodowej bułeczki, - ...jeśli Van Holtz
przyjeżdża po wilkopsa, przynajmniej nie będziemy musieli się martwić o jej bezpieczeństwo.
To była prawda. Nikt w Ursus County nie był wielkim fanem wilków, a każda hybryda z
więcej niż jedną ósmą wilczej krwi była uważana za wilka.
Biedne dziecko będzie chodzącym celem.
- Van Holtz przybywający tutaj… - powiedziała Marci spoglądając przez okno. - Nie
będziemy potrzebować czerwonego dywanu na jego przyjazd?
Grigori roześmiał się i Marci przyłączyła się do niego.
***
Blayne obudziła się. Natychmiast uświadomiła sobie, że teraz jest ciemno, co oznaczało,
że przespała cały dzień, i że jej kości były całkowicie uleczone i jakieś dziesięć razy silniejsze niż
przed uszkodzeniem, i że była wtulona w Bo Novikova. Jej twarz wciśnięta w jego szyję, jego fiut
wciśnięty pomiędzy jej udo, i pocił się.
Tak samo obudzili się za ich pierwszym razem, prawda? Tylko, że wtedy nie było pocenia
się, ponieważ obydwoje byli w pełni ubrani.
Co mogła powiedzieć? Bardziej jej się podobało nago.
Blayne przeciągnęła dłońmi po plecach Bo, rozkoszując się czuciem jego skóry pod
swoimi palcami. Przesunęła swoją nogę w górę po jego udzie, powodując tarcia na jego fiucie.
Poczuła jak jego szczęka napina się, i wiedziała, że dźwięk, który słyszy, to zgrzytanie
zębami. Uśmiechając się, pocałowała go w szyję, przypominając sobie ich przerwany zeszłej nocy
pocałunek.
Kiedy zrobiła swoim językiem małe kółka na ciele Bo, ten w końcu odezwał się:
- Proszę, powiedz mi, że nie śpisz.
- Yhm. - Pociągnęła swoim językiem po jego szyi, w górę do jego napiętej szczęki.
- Okej, okej... - powiedział desperacko, - ...to jest pomocne. Um, uh… Blayne... - jęknął,
jego dłonie pieściły ją, - ...może powinniśmy się wstrzymać do czasu aż poczujesz się lepiej.
- Czuję się świetnie. Gorączki nie ma, kości są uleczone i mam sporo energii, z którą nie
wiem co zrobić. - Uniosła się trochę, by spojrzeć na jego twarz. - Chcę, żebyś znów mnie
pocałował.
Przyglądał jej się badawczo tymi swoimi jasnoniebieskimi oczami.
- Czy to nie będzie wykorzystywanie ciebie?
Boże, był taki słodki!
- Ani trochę. Teraz mnie pocałuj.
Zrobił to, podnosząc swoją głowę dopóki ich usta się nie spotkały. Kiedy ich języki się
zetknęły, Blayne głęboko westchnęła. Taak, dobrze pamiętała, że ich pierwszy pocałunek był taki
dobry. Bała się, że rozdmuchała to ponad miarę z powodu tego, co stało się później. No więc, nie
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
zrobiła tego.
Dłonie Bo wsunęły się w jej włosy, palce wbiły w czaszkę.
Jego ciało podniosło się na łóżku i Blayne została zmuszona by usiąść wraz z nim.
Chwyciła jego przedramiona swoimi rękami, palce jej prawej dłoni zacisnęły się na jego
gipsie. Ich pocałunek stał się bardziej intensywny, ich języki zagłębiały się coraz bardziej, gdy
walczyli o oddech.
Blayne nie mogła uwierzyć, jak było to zdumiewające, a to był tylko pocałunek.
Musieli przestać. On musiał przestać. Ale nie mógł. Nie mógł przestać.
Nie, gdy ona smakowała tak wspaniale, gdy tak dobrze było ją czuć na sobie. Dziesięć lat
na to czekał i nie chciał zmarnować kolejnej sekundy.
Ale nie byli w jego domu ani w jej malusieńkim mieszkaniu w Brooklynie. Byli w
Memorial Hospital w Ursus County, narażając się pielęgniarkom i lekarzom, na miłość boską! Albo
jego wujkowi albo doktor Luntz! - mogących tu wejść, kiedy tylko będą mieli na to - psiakrew -
ochotę.
Wyrwał się z ich pocałunku, miał zamknięte oczy, ponieważ wiedział, że nie będzie mógł
spojrzeć w te wielkie brązowe oczy.
- Blayne, musimy przestać.
Zamiast przestać, ona sięgnęła w dół i chwyciła jego fiuta, ściskając i gładząc go
równocześnie.
Jędza! Złośliwa, okrutna jędza!
- Musisz... - zadrżał - ...przestać.
Pocałowała jego szyję, szczękę, usta.
- Nie chcę. - Przycisnęła swoje usta do jego ucha. - Chcę patrzeć jak dochodzisz.
Zrobił zeza i zdał sobie sprawę, że jego silna wola wyczerpuje się.
Oboje o tym wiedzieli. Jeden więcej ruch jej ręki i będzie skończony, nie zatrzyma się
dopóki ona nie będzie nosić obrączki i nie będzie w ciąży.
Wiedząc bardzo dobrze, że to nie był dobry czas na podejmowanie życiowych decyzji, Bo
zrobił jedną rzecz, o której wiedział, że może powstrzymać Blayne. Powiedział:
- Blayne… ja widziałem cię.
- Widziałeś mnie gdzie? - spytała, skubiąc go w bark.
- W vanie. Widziałem co zrobiłaś w vanie.
Jej usta i ręka znieruchomiały i, powoli, Blayne odchyliła się do tyłu, by spojrzeć mu w
twarz.
- Och - powiedziała. - Okej. - Następnie rzuciła się do ucieczki.
Bo złapał ją za rękę i wciągnął z powrotem do łóżka.
- Nie uciekaj ode mnie - rozkazał.
Oczywiście, że zamierzała uciec. Czy naprawdę oczekiwał, że ona zostanie? Ale jego
chwyt był mocny a on sam był jednym z tych nielicznych, na których - jak Blayne przypuszczała -
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
nie podziała jej technika „Masakryczne Pazury Wiatraka”.
9
Tak więc zrobiła kolejną dobrą rzecz. Skłamała.
- Nic nie pamiętam - powiedziała. Jej ojciec, zawsze planista nieuchronnego, powiedział
jej, że to może być jej wymówką w prawie każdej niezręcznej sytuacji. A to była niezręczna
sytuacja.
- Martwisz się, że rozpowiem? - zapytał, głaszcząc palcami wolnej dłoni jej policzek.
- Powiedz, wyśmiej, skrytykuj… wszystko jedno.
- Nie powiem co widziałem, Blayne. Nigdy nie powiem. To nasz sekret.
Chciała mu wierzyć, ale…
- Obiecuję. - Chwycił jej policzek i zmusił ją, by spojrzała mu w oczy. Nie miała pojęcia,
że odwróciła od niego wzrok. - Przysięgam ci, że nie powiem ani słowa.
- To Tatuś - wygadała się. - Po tym, co się stało Mamie… chciał mieć pewność, że
potrafię…
- Się obronić. Cieszę się. Cieszę się, że to zrobił.
Wydała z siebie zabarwiony paniką śmiech.
- Jednak to nie był on. Ten kto nauczył mnie, mam na myśli. Tatuś nie jest najlepszym
wojownikiem jako człowiek. Za wyjątkiem pospolitych burd, w sensie gangów motocyklowych.
Ale ma wielu przyjaciół. Z Jednostki, Piechoty, Marynarki. I kilkoro dzikich psów - przyjaciół
mojej mamy, którzy byli w Armii Izraelskiej. - Przygryzła swoją wargę, jej ciało drżało. - Tylko
Gwenie wie.
- Ani słowa, Blayne. Nie ode mnie. Nigdy.
Przełknęła i wzięła głęboki oddech. Zdała sobie sprawę, że Bo, tak jak Gwen, rozumie co
mogło by się stać gdyby powiedział. Wilkopsy były uważane za niestabilne i niebezpieczne. Dodaj
do tego dobrze wytrenowane umiejętności posługiwania się bronią i strach innych zmiennych
zostaje podwojony. Niektórzy zmienni czystej rasy nie dbali o to. Ci, którzy ją wytrenowali, nigdy
się nie martwili. Ale byli inni… inni, którzy uczynili swoim celem usunięcie jej z tej planety.
To nie był Bo. To nigdy nie będzie Bo. On dochowa jej sekretu. Wiedziała to.
Zarzuciła mu ręce na szyję i uściskała go; przyspieszone bicie jej serca wróciło do
normalnego rytmu.
Bo przytulił ją z powrotem, jego dłonie głaskały jej plecy.
Gdy przestała drżeć, Blayne odsunęła się. Gorące i perwersyjne pomysły o seksie zostały
zapomniane; chwyciła jego pokrytą gipsem rękę.
- Jak twoje ramię? Naprawdę?
Bo pomacał się po gipsie swoją wolną ręką. Po chwili, wbił się w niego swoim pazurem,
łatwo go rozrywając. Oczyścił rękę z wszelkiego przylegającego materiału i poruszał nią odrobinę.
- To wspaniałe uczucie. Chociaż nie będę tak naprawdę wiedział, dopóki nie wrócę na lód.
- Zamierzam wrócić później dzisiaj, jeśli ty też?
- Dobrze. - Przytrzymał w dłoni jej podbródek. - Mamy parę niedokończonych spraw.
9
Windmill Claws of Mauling – tłumaczenie techniki Blayne – Agnieszka :D Tłumaczka przeczytawszy – wymiękła ;)
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Poczuła nagły dreszcz wiedząc, że on jej pragnie.
- Tak. Mamy.
- Poza tym, nie chcę spędzić tu ani chwili dłużej niż to konieczne.
- Dlaczego?
Wydał dźwięk i Blayne zapytała:
- Czy ty właśnie na mnie chrząknąłeś?
- Nie chcę o tym mówić.
- O chrząknięciu, czy o tym dlaczego nie chcesz tu być? Ponieważ mam więcej obaw z
powodu twojego chrząkania na mnie.
- Blayne.
- Czy to twój zrobię-z-tobą-porządek ton?
Wzruszył ramionami.
- Tak jakby.
- Dość słaby. Byłeś twardszy kiedy trenowaliśmy. - Szturchnęła go palcem w zranione
ramię.- Czy to boli?
- Nie.
Blayne podniosła się na kolana, położyła dłoń na jego ustach i zdarła bandaż drugą. Bo
ryknął w agonii, ale zignorowała to i przyjrzała się bliżej ranie.
- Będą musieli zdjąć ci te szwy zanim wyjedziemy.
- Dziękuję ci, doktorze Rzeźniku!
Roześmiała się, pochylając bliżej by zbadać prawie uleczonę ranę.
- Jakiś pomysł, jaki to kaliber?
- Wygląda na czterdziestkę piątkę.
- Czterdziestka piątka by zatrzymać potężnego misio-lwa? Głupi wpełni ludzie.
- Przestań mnie tak nazywać. - Zrobił kółko swoim ramieniem. - Jesteś głodna?
- Umieram z głodu - przyznała.
- O tej godzinie, w Ursus County mamy dwie możliwości. Szpitalna kawiarnia albo… -
Wskazał na okno i Blayne skupiła swój wzrok na zewnątrz, na pokrytej śniegiem ziemi i
przechodzącej obok małej rodzinie jeleni.
Uśmiechnęła się szeroko, jej żołądek zaburczał z aprobatą.
- Jestem za „albo” - powiedziała. - Zdecydowanie za „albo”. Poza tym... - klasnęła w
dłonie, - ...chcę zobaczyć jak wyglądasz w swojej zmiennej formie. - Była zdumiona tym, co natura
potrafi wymyślić, kiedy gaturnki się mieszają! Nie mogła się doczekać, ale Bo wyglądał jakby się
tym trochę denerwował. - Coś nie tak?
- Nie. Ale nie możesz się śmiać.
- Śmiać? Dlaczego miałabym się śmiać?
Zamiast odpowiedzieć, Bo się przemienił. Właśnie tam, na łóżku. Blayne się nie
roześmiała, chociaż pisnęła, zmuszona zeskoczyć z łóżka tylko z powodu samego rozmiaru
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
zwierzęcej formy Bo Novikova.
Jego zwierzęcą postacią był ważący siedemset dwadzieścia pięć kilogramów i długi na trzy
metry i sześćdziesiąt centymetrów biały lew. Jego przednie łapy były lwie a tylne - były łapami
niedźwiedzia polarnego i miały wielkość talerzy obiadowych. Pokrywało je białe futro, a każda
miała prawie dwudziesto-trzy centymetrowe czarne pazury
10
. Jego uszy były zbyt małe w stosunku
do tego, co urosło w absolutnie gigantyczną grzywę, a jego twarz była wyraźnie kocia, z płaskim
czarnym pyszczkiem raczej niż z długim nosem polarnego.
11
Jednak to, co zafascynowało Blayne najbardziej, to były jego kły. Otwarcie pożerała je
wzrokiem; mogła myśleć tylko o prehistorycznych szablozębnych kotach. Grube z pewnością na
ponad sześć centymetrów
12
oraz długie na dziewiętnaście centymetrów
13
, były niebezpiecznie ostre;
przednie siekacze ciągnęły się przez dolną wargę aż za podbródek.
14
Jako człowiek może i był bardziej niedźwiedziem, ale kiedy się zmieniał był po prostu
jednym gigantyczny kotem, większym i dłuższym niż legrys
15
i - mogła się założyć, że cała ta lwia
agresja pasowała do niego.
Przyglądał jej się uważnie, prawdopodobnie zmartwiony tym, że ona znów będzie
próbowała uciec od niego. Ale ona była zbyt zafascynowana!
Blayne wskoczyła z powrotem na łóżko i odbiła się wprost na niego.
Śmiejąc się, przeciągnęła swoimi dłońmi po jego grzywie i ciele.
Chętna, by zobaczyć jak on się porusza i poluje, poderwała się znów na nogi i rzuciła w
stronę okna. Otworzyła je, ignorując przenikliwe zimno, które wtargnęło do środka, i przemieniła
się. Wybiegła na zewnątrz i szybko odwróciła się, by móc na niego patrzeć.
Bo wyskoczył z łóżka bezpośrednio przez okno, nie dotykając nawet podłogi. Jak na jego
rozmiar, poruszał się tak płynnie jak kot. I kiedy pobiegła za nim zrozumiała, że jest w
prawdziwych tarapatach. Ponieważ nigdy wcześniej w swoim życiu nie widziała nic piękniejszego
niż Bo Novikov w zmiennej formie. Wrażenie to było tak intensywne, że przypomniało jej się coś,
co jej matka jej powiedziała, kiedy była zbyt młoda, by naprawdę mogła to zrozumieć: „Czułam
wstręt do twojego ojca, dopóki nie zobaczyłam jak upolował łosia. To, w połączeniu z nim na
Harleyu - byłam stracona, kochanie. Stracona.”
Tak. W końcu to pojęła.
10
Generalnie waży 1600 funtów, jest długi na 12 stóp i ma 9 calowe pazury
11
Wow :D a to ci Bo :D
12
Dokładnie 2,5 cala
13
7,5 cala
14
http://www.cats.alpha.pl/wildcats/pictures/smilodon.jpg - oto Bo :P
15
http://pl.wikipedia.org/wiki/Lygrys - krzyżówka ojca-lwa i matki-tygrysicy