background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

Rozdział 16 

 

Coś go dusiło. Śmiertelnie go dusiło. Złapał za to, starając się odciągnąć to od swojej szyi. 

Silne ramiona chwyciły jego ręce, odsuwając je. Walczył ponownie, szarpiąc się z nimi, wiedząc, że 
one próbują go zabić. 

- Bold! 

Usłyszał głos. Rozpoznał go. 

-  Bold!  Posłuchaj  mnie.  Tu  doktor  Luntz!  Otwórz  oczy,  kochanie!  Otwórz  je  i  spójrz  na 

mnie! 

Zrobił to, choć nie było to łatwe. 
To  doktor  Luntz  unosiła  się  nad  nim,  ręce  trzymała  na  jego  twarzy,  głaszcząc  policzki 

miękkimi chłodnymi palcami.  

- Jesteś bezpieczny, Bold. Jesteś bezpieczny. 

Próbował odpowiedzieć, ale zakrztusił się i rozkaszlał, jego ciało próbowało wydalić to, co 

utknęło w jego gardle. 

-  Wyciągnijmy  to  z  niego  -  powiedziała  dr  Luntz  do  kogoś  po  jego  lewej  stronie.  - 

Spokojnie, Bold. Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. 

Z  jego  ust  usunięto  taśmę  i  z  gardła  wyciągnięto  rurkę.  Szybko  przetoczył  się  na  bok  - 

kaszel stał się gorszy, gdy śluz i ślina wylewały się z niego. 

-  Wszystko  w  porządku,  Bold.  Wszystko  w  porządku.  -  Pogłaskała  go  po  plecach  i  szyi, 

gdy ktoś inny wytarł mu usta. 

Gdy kaszel ustapił, Bo został ponownie przewrócony na plecy. 
Marci  Luntz  uśmiechnęła  się  do  niego.  Tym  ciepłym  uśmiechem,  którym  obdarzała  go 

zawsze, gdy widziała go w mieście. 

- Cześć Bold. 

Musiał przyznać, że cieszył się, że ją widział, ale była właściwie jedna rzecz… 
Marci Luntz nie opuściła miasta. Nie, odkąd wróciła ze swojego pobytu u Johna Hopkinsa. 

Cytując  ją:  „A  co  tam  na  mnie  czeka?  Wpełni  ludzie?  Snobistyczne  koty  i  ekscentryczne  wilki? 
Dziękuję, ale zostanę tutaj.”
 

Bo odwrócił od niej wzrok i rozejrzał się po sali, patrząc przez okno, przez które świeciło 

jasne poranne słońce rzucające cienie na śnieg i lód pokrywające drzewa. Na te drzewa, z głębokimi 
żłobieniami na pniach, wyrytymi w ciągu setek lat przez zasłużone niedźwiedzie. 

Chryste, był z powrotem. Z powrotem w mieście, do którego przeprowadził się po śmierci 

rodziców. W mieście, które opuścił osiem lat temu. 

Był z powrotem w Ursus County, w Maine. 
Ale dlaczego? Dlaczego tutaj był? I dlaczego był ranny? 
Przesunął  wzrok  na  swoje  ramię.  Miał  założony  gips  -  ból,  gdy  kości  i  mięśnie  się 

naprawiały, rozchodził się promieniście po jego ramieniu i całym ciele. 

Chryste, jego ramię. Złamał ramię. Kiedy? Jak? I, co ważniejsze, czy wciąż będzie mógł 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

grać? 

Strach  wstrząsnął  ciałem  Bo,  wspomagany  równocześnie  przez  uczucie  gorąca  i  zimna. 

Gorączka. Miał gorączkę. Racjonalnie, wiedział że to dobra rzecz. Gorączka pomoże go naprawić. 
Tak samo jak dr Luntz. 

Wrócił spojrzeniem do  niej. Uśmiechnęła się. To był ten ciepły uśmiech, który tak dobrze 

pamiętał. Skupił na nim wzrok, natychmiast czując spokój i koncentrując się na tym. Już miał jej 
oddać uśmiech - a rzadko odczuwał potrzebę zrobienia tego w stosunku do kogokolwiek - gdy dr 
Luntz  została  odepchnięta  przez  dużą,  nalaną,  głupią  gębę,  którą  pamiętał  zbyt  dobrze,  a  która 
przybliżała się do niego. 

Zbyt blisko. 

- Drobinka! - gęba krzyknęła Bo prosto w twarz. - Jak się masz, Drobinko? Jak się czujesz 

kolego?  -  Polarny  obejrzał  sobie  Bo  i  uśmiechnął  szeroko.  -  Widzę,  że  w  końcu  osiągnąłeś 
odpowiedni wzrost. Był już na to pieprzony czas, powiedziałbym. Prawda, dzieciaku? 

- Fabi. 

-  W  porządku  doktorku!  Drobinka  jest  moim  kuzynem,  prawda?  Wiesz  o  tym.  Drobinka 

mnie uwielbia!

1

 Nieprawdaż, Drobinko? Czyż nie uwielbiasz swojego kuzyna Fabiego? 

Uh…  nie.  Nie,  Bo  nie  uwielbiał  swojego  kuzyna.  Jak  zawsze,  Bo  chciał  poodbijać  tym 

idiotą jak piłeczką tenisową. Jednak niemal słyszał głos mówiący mu, że to nie będzie właściwe. To 
rodzina
, podkreślił głos. 

Musisz mieć rodzinę! 
Znał ten głos… i tę absurdalną opinię. Blayne. To był głos Blayne. 
Blayne… 
Mając prawą ręką w gipsie i nadal się uzdrawiającą, użył lewej ręki by chwycić Fabiego 

Novikova za gardło, jego pace zaciskały się, dopóki oczy jego kuzyna nie wybałuszyły się. 

Doktor Luntz złapała go za rękę, próbując oderwać go od Fabiego. 

- Potrzebna mi tutaj pomoc! Grigori! Ktokolwiek! Natychmiast! - krzyknęła. 

Bo podniósł się do góry przyciągając bliżej Fabiego. 

-  Gdzie  ona  jest?  -  zapytał,  jego  głos  nie  był  niczym  więcej  jak  ochrypłym  dźwiękiem, 

wydobywającym  się  z  uszkodzonego  gardła.  Ale  ból  nie  powstrzymał  go  przed    ryknęciem  w 
przerażoną twarz Fabiego. - Gdzie jest Blayne? 

 

*** 

 

Grigori  szedł  korytarzem  w  stronę  sali  swojego  bratanka.  Dzieciak  radził  sobie  dobrze. 

Marci wydawała się rzeczywiście pewna, że wydobrzeje - a Marci nie okłamałaby go, nawet jeśli 
by chciała. Gorączka uderzyła ciężko w dzieciaka, ale tego się można było spodziewać. Bold rzucał 
się i kręcił przez całą noc, jego wielkie ciało zmieniało się z ludzkiego w zwierzęce co kilka minut, 
przepacając je i dwukrotnie trzeba było mu zmieniać gips na ramieniu. 

Ciężko  było  dopasować  cokolwiek  do  jego  zmiennej  formy.  Odziedziczył  sporo  po 

                                                 

1

 Taaa, jak cholera, go uwielbia ;) 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

każdym ze swoich rodziców i okazał się być czymś cholernie nowym.

2

 

Nie  miał  zamiaru  opuszczać  dzieciaka  tego  ranka,  ale  Marci  wysłała  Grigoriego  do 

szpitalnej kawiarni po kawę i niesamowite ciasteczkowe kanapki ponieważ, i tu cytował: „Nie wiem 
co bardziej irytuje mnie w tej chwili. Twoja twarz czy ta jama, którą nazywasz żołądkiem, burcząca 
co dziesięć sekund.
” 

A  jednak,  wracając,  przyniósł  jej  kilka  ciastek  z  plastrem  miodu.  Nigdy  by  jej  nie 

podziękował słowami za pomoc swojemu bratankowi, ale ciasteczka powinny załatwić sprawę. 

Grigori  wyszedł  zza  rogu  i  zatrzymał  się  gwałtownie.  W  zasadzie  nie  był  zszokowany 

widząc swojego bratanka szturmującego szpitalny korytarz, krzyczącego „Blayne!”. Nie był także 
zdziwiony,  widząc  połowę  zespołu  próbującego  go  zatrzymać.  Ale  dlaczego  ten  idiota  Fabi 
podszedł tak blisko, że Bold nie tylko mógł przytrzymać go za szyję, ale teraz wlókł  go ze sobą, 
gdy kroczył korytarzem szukając tego dziwacznego małego wilkopsa, to przekraczało granice jego 
pojmowania.   

- Nie stój tak - narzekała Marci zza Bolda. - Zrób coś!

3

 

- Tak, tak, tak. - Grigori ruszył korytarzem, aż znalazł się jakieś sześć metrów od chłopaka.

 

Stanął, rozstawił szeroko swoje stopy  i warknął:  

- Bold! 

Bold  stanął,  jego  niebieskie  oczy  zwęziły  się.  Grigori  przez  chwilę  nie  był  pewien  czy 

chłopak go rozpoznaje. Przez chwilę był pewien, że Bold Novikov go zaatakuje. Więc dodał: 

- Odstaw swojego  kuzyna na ziemię. 

Bold  spojrzał  na  krewnego,  którego  trzymał  w  swojej  lewej  ręce.  Potrząsając  głową, 

zwrócił wzrok na swojego wuja i podniósł rękę, którą trzymał kuzyna. Następnie potrząsnął nieco 
Fabim. 

- Gdzie ona jest? Dlaczego nikt mi nie chce powiedzieć? 

- Powiem ci gdzie ona jest, jak tylko postawisz swojego kuzyna na ziemi.  Miażdżysz mu 

tchawicę. 

Bold puścił Fabiego. 

- Gdzie ona jest? - zapytał ponownie. 

Grigori wskazał pokój pomiędzy nimi. 

- Właśnie tam, więc możesz przestać zachowywać się jak głupi fiut. 

Chłopak  krótko  warknął  i  wbiegł  do  pokoju.  Wtedy  to  Marci  gniewnie  spojrzała  na 

Grigoriego, a on w odpowiedzi wzruszył ramionami. Co takiego zrobił? 

 

*** 

 

Nie było jej w łóżku, ale uczucie ulgi spłynęło po nim, gdy zobaczył ją stojącą nago przy 

dużym panoramicznym oknie w jej pokoju szpitalnym, gapiącą się na śnieg i lód na zewnątrz. Nie 

                                                 

2

  Kto  jest  ciekaw  jak  wygląda  zmienna  forma  Bo?  No  kto,  kto?  ;)  Zdaje  się,  że  to  tej  pory  autorka  nam  tego  nie 

ujawniła… 

3

 Hehe, a tego wyrażenia faceci nienawidzą ;) a odpowiedź zawsze ta sama: „No, ale co?” 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

wiedział  czego  się  spodziewać,  gdy  wrócił  do  niego  koszmar  poprzedniej  nocy.  Gdy  zdał  sobie 
sprawę, że nie było jej u jego boku, bezpiecznej i zdrowej. 

Przyglądał jej się przez krótką chwilę. Miała mnóstwo  ran, które lekarze pozszywali, ale 

wyglądało na to, że większość z nich spowodowało szkło. I miała masę siniaków

4

, które już bladły. 

Ale  mimo  to…  pamiętał  jak  jej  ciało  się  poruszało  w  poprzednią  noc,  zanim  zmienił  jej 
przeznaczenie.  Umiał  rozpoznać  złamane  kości  i  uszkodzony  kręgosłup,  kiedy  je  widział.  Umiał 
rozpoznać,  ponieważ  miał  w  tym  spore  doświadczenie.  I  chociaż  zmienni  potrafili  się  uleczyć  z 
tego rodzaju uszkodzeń jakie ona miała szybciej niż ludzie, to i tak zajmie jej to miesiące, a może 
lata, by wrócić do zdrowia. 

A jednak stała tutaj, wysoka i silna. 
Podnosząc  z  podłogi  koc,  który  ona  odrzuciła,  Bo  podszedł  i  stanął  za  nią,  owijając  go 

wokół jej ciała. Nie puścił jej, ale po prostu ją trzymał. Pochylając swoją głowę w dół by przycisnąć 
ją do jej głowy, spytał: 

- Blayne? 

- Jak? - spytała. 

- Jak co? 

- Jak przywiozłeś nas na Syberię? 

- Syberię? Co każe ci myśleć, że jesteśmy na Syberii? 

- Nieludzka ilość śniegu i lodu oraz przyjacielskie niedźwiedzie polarne. - Przycisnęła dłoń 

do szyby i wtedy Bo zobaczył za oknem trzy polarne niedźwiedzie. Jeden z nich przyciskał swój 
czarny nos do szyby, tam gdzie była ręka Blayne. 

- Oni są zmiennymi, Blayne. 

- Naprawdę? Ale są tacy mili. 

- To niepełnoletni. I myślę, że oni po prostu gapią się na twoje piersi. 

- Och. A więc to nie Syberia? 

- Nie. 

- Co za rozczarowanie. 

- Przykro mi. 

- Niech ci nie będzie. Nadal mam coś, co mogę sobie zaplanować. 

Bo przyłożył swoje wargi do jej policzka a Blayne podniosła swoją rękę i pogładziła go po 

jego szczęce. 

- To był piekielny pocałunek, Novikov. 

Zachichotał i przytulił ją mocniej. 

- Wszystko w porządku? 

- Wciąż oddycham. W moim świecie, to jest w porządku. - Spojrzała w dół i sapnęła. - Och 

Boże, Bo. Twoja ręka. 

- Jest w porządku. 

                                                 

4

 Godejcie po naszymu - czyli teraz będzie troszkę gwary poznańskiej - siniak to po mojemu po prostu biniol :) 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

- Nie jest w porządku. Jest w gipsie. - Oderwała się od niego, by móc spojrzeć mu w twarz. 

Jej wzrok powędrował ku jego barkowi i Bo zobaczył teraz jej łzy. 

- Twój bark. 

Nie  wiedząc  o  czym  ona  mówi,  spojrzał  w  dół  i  zobaczył  bandaż  na  swoim  ramieniu. 

Teraz, gdy był tego świadomy, poczuł też ból. Zgadza się. Został postrzelony. Przypomniał sobie. 

- Jest w porządku. 

Potrząsnęła głową, łzy lały się strumieniami po jej twarzy. 

- Zrujnowałam ci karierę. Zrujnowałam ciebie. 

Łał. Kiedy zaczynała się rozkręcać, nic nie mogło jej powstrzymać. 

- Blayne, nie zrobiłaś nic złego. 

-  Tak  mi  przykro.  Tak  bardzo  mi  przykro,  że  ci  to  zrobiłam.  -  Wcisnęła  się  w  niego, 

szlochając prosto w jego nagą pierś. - Boże, co ja zrobiłam? 

Nie wiedząc jak sobie z tym poradzić, zrobił coś, co zwykł robić dziesięć lat temu, gdy był 

zakłopotany. 

- Doktor Luntz? 

Kobieta pojawiła się w drzwiach, na jej twarzy widniało zatroskanie. 

- O co chodzi, Bold? 

Wskazał na wilkopsa w swoich ramionach. 

- Co u licha… - Wbiegła do środka, przykładając dłoń do czoła Blayne. - Co się dzieje? 

- Hmm.. ona uważa, że zrujnowała moją karierę i życie. Podobno to wszystko jej wina. 

-  Och,  naprawdę.  Mężczyźni  Novikovów.  -  Chwyciła  Blayne  za  ramiona  i  odciągnęła  od 

Bo.  -  Chodź,  kochanie.  -  Zaprowadziła  ją  z  powrotem  do  łóżka.  -  Musisz  się  uspokoić.  Musisz 
przestać płakać. Wiesz, że nie możemy dać ci niczego, co zrobiłoby to za ciebie. 

Grigori  pojawił  się  w  drzwiach.  Jego  widok  zaskoczył  Bo.  Nie  dlatego,  że  wyglądał 

znacząco  inaczej,  bo  tak  nie  było.  Trochę  starszy,  miał  zdecydowanie  więcej  siwizny  w  swoich 
białych włosach

5

, ale to nie było to. To zobaczenie go w ogóle, po tylu latach. I to, że wyglądał na 

tak… zatroskanego. 

- Co się dzieje? – zapytał, spoglądając na Bo. 

- A teraz musisz się uspokoić... - Doktor Luntz spojrzała ostro na Grigoriego. - Nie ma nic, 

z  czym  byśmy  sobie  nie  poradzili.  Prawda,  kochanie?  -  dodała,  próbując  przyciągnąć  uwagę 
Blayne. 

- Zrujnowałam mu życie - odpowiedziała Blayne pomiędzy szlochami. - To moja wina. 

- Niczego nie zrujnowałaś. On wydobrzeje. Oboje wydobrzejecie. 

- On już nigdy nie będzie taki sam. Zawsze będzie wadliwy. Uszkodzony. Bezużyteczny. 

Zszokowany,  Bo  spojrzał  na  swojego  wuja,  który  zaczął  się  śmiać  sprawiając,  że  Blayne 

powiedziała ostro: 

- To nie jest zabawne! 

                                                 

5

 Hmm, jak wygląda siwizna w białych włosach????? 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

-  Oczywiście,  że  to  nie  jest  zabawne  -  powiedziała  doktor  Luntz,  pocierając  ramiona 

Blayne  i  próbując  z  całych  sił  również  się  nie  roześmiać.  -  Zignoruj  go,  kochanie.  To  idiota. 
Wszyscy musimy to zaakceptować. - Dotkor Luntz mrugnęła do Bo, zanim usiadła przy Blayne. - A 
teraz, chcę żebyś mnie wysłuchała… - Doktor Luntz spojrzała na Bo, ktory dokończył: 

- Blayne Thorpe. 

-  Blayne  Thorpe,  ponieważ  nienawidzę  się  powtarzać.  Z  Boldem  Novikovem  wszystko 

będzie w porządku. Mamy najlepszych cholernych lekarzy na wschodnim wybrzeżu, tutaj w Ursus 
County,  w Maine.  Lepszych, niż chłopak zasługuje - i  to  jest  fakt. Ale zszyli  go ładnie i  równo,  i 
upewnili się, że stanie na lodzie zanim się spostrzeżesz. Jedyną rzeczą, która zrujnuje jego karierę 
będzie starość i fakt, że on wciąż rozmyślnie rani ludzi. 

- Tylko jeśli wejdą mi w drogę - wtrącił Bo. 

- Widzisz? Nawet teraz, nadal jest złośliwy jak niedźwiedź cyrkowy. Więc się nie martw. 

Chcę tylko, żebyś zrobiła wdech i wydech, to naprawdę łatwe. 

Blayne zrobiła, co doktor Luntz jej kazała - kilkukrotnie - dopóki się nie uspokoiła. 

- I proszę. Czujesz się teraz lepiej? 

Blayne przytaknęła. 

- Tak, proszę pani. 

- To dobrze. Dopóki całkowicie nie minie ci gorączka, nie możemy cię denerwować, tak? 

A ty wiesz dlaczego, prawda? 

-  Ponieważ  mogę  wpaść  w  szał  i  nie  będziecie  w  stanie  mnie  uspokoić  nie  ryzykując  z 

zabicia mnie. 

- Zgadza się. Więc pozostań spokojna i zrelaksowana przez dłuższą chwilę. Okej? 

Blayne zamknęła oczy i odczekała chwilę, zanim odpowiedziała: 

- Tak, proszę pani. 

- To dobrze. To dobrze. Lubię jak tak się rzeczy układają. Miło i spokojnie. Głośne hałasy 

po prostu mnie irytują. A teraz, jesteś głodna, Blayne? 

- Tak, proszę pani. 

-  Dobrze.  Przyniosę  ci  coś  do  zjedzenia.  -  Doktor  Luntz  zaczęła  odchodzić,  gestykulując 

do Bo. 

Kiedy on tylko się na nią gapił, niepewny czego od niego chciała

6

, westchnęła i chwyciła 

jego rękę. Pociągnęła go w stronę łóżka i popychała, aż usiadł przy Blayne.  

-  Przyniosę  coś  dla  was  obojga.  -  Poklepała  Bo  po  ramieniu  zanim  wyszła,  zabierając  ze 

sobą Grigoriego i zamykając za nimi drzwi. 

- Kto to był? - spytała Blayne. 

-  Doktor  Luntz. To  ta  lekarka,  która  pomagała  nam  po  tym  tragicznym  ataku  borsuka  na 

ciebie. 

-  Dopóki  nie  wiesz  jak  to  jest  być  prześladowanym  przez  borsuki,  nie  naśmiewaj  się  ze 

mnie. 

                                                 

6

 Faceci są tacy niedomyślni ;) 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

- Nie pomyślałbym o tym. 

Oparła  głowę  na  jego  bicepsie  i  Bo  nie  mógł  się  powstrzymać,  by  nie  uśmiechnąć  się 

odrobinę. Tak wspaniale było ją poczuć na sobie. 

- Jesteś pewien, że dobrze się czujesz? - spytała. 

- Taa. 

- Nie okłamujesz mnie? 

- Nie jestem dobry w okłamywaniu. 

- Wiem. Ten zegarek nie kosztował pięćdziesiąt dolców. Więcej niż tysiąc, prawda? 

- Yhm… 

- W porządku. Wybaczę ci, bo uratował nam życie, prawda? 

- Nawet nie masz pojęcia. 

- Mam. - Spojrzała na niego. - Dziękuję. 

- Przestań. Bo będę miał oczy czerwone jak królik. 

Roześmiała się lekko. 

- Taak. Racja. 

Blayne  wyciągnęła  swoją  prawą  rękę  spod  koca  i  Bo  skulił  się,  gdy  zobaczył,  że  co 

najmniej trzy z jej palców były poważnie złamane. 

Jej palec wskazujący i serdeczny były wykręcone pośrodku do góry. 
Bo  sięgnął  po  jej  dłoń,  zastanawiając  się  dlaczego  doktor  Luntz  nie  nastawiła  ich  kiedy 

Blayne  była  nadal  nieprzytomna;  gdy  Blayne  stęknęła  a  jej  trzy  palce  wydały  głośne  potrójne 
„Pstryk!”.  I  tak  po  prostu,  palce  Blayne  były  z  powrotem  na  swoim  miejscu.  Zwinęła  dłonie  w 
pięści, następnie wyprostowała palce i westchnęła. 

- Myślałam, że one już nigdy nie wskoczą z powrotem. 

-  Wskoczą  z  powrotem?  -  Chryste,  czy  to  było  to,  co  stało  się  z  tymi  wszystkimi 

połamanymi kośćmi, które widział zeszłej nocy? 

- Tak. No wiesz. 

Nie za bardzo, ale może lepiej było nie pytać. Jako człowiek hybryda wiedział, że każde z 

nich miało swoje dobre i złe strony odziedziczone ze zmieszania się krwi ich przodków i, żeby być 
szczerym, był wdzięczny za to, że jakąkolwiek mieszankę Blayne posiadała, sprawiła ona, że jego 
mały wilkopies przeżył.  

-  Czy  masz  coś  przeciwko  temu,  żebym  się  położyła  dopóki  ona  nie  wróci?  -  spytała.  - 

Nadal jestem śpiąca. 

- Tak... - przyznał - ...ja też. 

- W takim razie połóż się ze mną. - Blayne uśmiechnęła się a on był szokująco wdzięczny 

za  to,  że  mógł  to  zobaczyć.  Wilkopies  szybko  wsunęła  się  pod  przykrycie  jej  szpitalnego  łóżka 
niedźwiedzich rozmiarów i przesunęła się na drugą stronę, by zrobić miejsce dla Bo. 

- Hmm, Blayne, jestem tak jakby nagi. 

-  Ja  też.  Nie  powiem  nikomu,  jeśli  ty  nie  powiesz.  -  Uśmiechnęła  się  szerzej  i  Bo 

zrozumiał, że gorączka jej minęła. - No chodź. 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

Nie będąc pewnym, czy to najlepsza rzecz jaką mógł zrobić, ale bardzo tego pragnąc, Bo 

wszedł pod pościel. Blayne obróciła się na bok a następnie wydała polecenie: 

- Przysuń się i obejmij mnie!

7

 

- Kobieto, jestem nagi! - powiedział rozpaczliwie. 

- Nie jęcz, nie nazywaj mnie „kobietą”, tylko po prostu przysuń się i obejmij mnie. 

Był pewien, że to nie jest najlepsza rzecz, jaką może zrobić, ale mając niewielki wybór, Bo 

przesunął  się  za  Blayne.  Jednakże  próbował  trzymać  swoją  dolną  połowę  tak  daleko,  jak  to 
możliwe. Jakkolwiek niezbyt skutecznie, gdy Blayne zaczęła przesuwać się do tyłu, dopóki jej pupa 
nie nacisnęła na jego krocze. 

- Idealnie - westchnęła. A potem się roześmiała. - Boże, Bo. Twój fiut jest ogromny.

8

 

- Próbujesz mnie zranić, prawda? 

- Niee. Za bardzo cię lubię, by to zrobić. 

Taa,  ale  czy  lubiła  go  wystarczająco?  Oczywiście  zanim  zdobył  się  na  odwagę  by  o  to 

zapytać, ona już spała. 

 

*** 

 

Marci spojrzała znad swojego talerza miodowych bułeczek. 

- Co? 

Grigori usiadł naprzeciwko niej w jednym z kawiarnianych boksów. 

- Myślałem, że miałaś im przynieść jedzenie. 

- Do tego czasu będą zimne. Nakarmię ich kiedy się znów obudzą. 

- Ona jest uroczym maleństwem, czyż nie? 

- Acha. - Marci wiedziała do czego to zmierzało. 

- Ale wilkopies? 

Typowe. Wilkopsy miały najgorszą reputację pośród hybryd, ale Marci zawsze uważała, że 

to niesprawiedliwe. 

- Wydaje mi się, że ona ma więcej powodów do zmartwień. Widziałeś jego grzywę, gdy jej 

szukał? Nagle urosła, wiesz? Nie było jej, kiedy został tu przywieziony. 

Zjadła kawałek miodowej bułeczki zanim zapytała: 

- Jak tam Fabi, tak przy okazji? 

- Wysłałem tego kretyna do domu. 

- Ten chłopak jest głupi, Grigori. 

- Tak jak jego ojciec. 

- A skoro już o nim mowa… 

                                                 

7

 Blayne po prostu chciała położyć się z Bo „na łyżeczkę” :) 

8

 A jaki miałby być, skoro Novikov to kawał chłopa ;) no i to chyba nie jest powód do śmiechu? 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

- Nie. Nie przyjdzie go odwiedzić. 

- Głupki. Wszyscy z was. 

- Dziękuję. 

- Ty i Bo się nie liczycie. 

Grigori spojrzał na jej talerz. 

- Zamierzasz zjeść wszystkie miodowe bułeczki? 

- Przecież nawet nie lubisz miodu. 

-  Oboje  wiemy,  że  zjem  wszystko  co  jest  słodkie  i  smaczne.  -  Potem  się  uśmiechnął,  a 

Marci poważnie zaczęła rozważać rzucenie całego talerza w jego twarz. 

Zabrzmiał  ledwo  słyszalny  dźwięk  dzwonka  i  Grigori  sięgnął  po  swoją  komórkę. 

Wyciągnął ją ze swoich dżinsów i odebrał. 

- Novikov. 

Marci  wróciła  do  swoich  miodowych  bułeczek,  klepiąc  Grigoriego  po  dłoni,  gdy  ten 

sięgnął po jedną. Nie powiedział do telefonu nic więcej niż „acha”, ale kiedy się rozłączył wyglądał 
na naprawdę oszołomionego. 

- Co? 

- To była Kerry-Ann. Zdaje się, że zadzwonił do niej Niles Van Holtz. 

Alfa watahy Van Holtz? Zadzwonił do burmistrz ich miasta? 

- Czego chciał? 

- Przyjeżdża tutaj. 

- Dlaczego? 

- By dostać wilkopsa. 

- Nie powiesz mi, że Van Holtz chciałby mieć hybrydę w swojej watasze. - Z tego co Marci 

wiedziała, Van Holtzovie byli prawie tak samo źli jak stada lwów, kiedy szło o tego typu rzeczy. 

-  Jest  już  w  drodze  ze  stanu Waszyngton  do  Nowego Yorku,  a  potem  tutaj.  Ma  nawet  ze 

sobą niedźwiedzia z Jersey. Będą tutaj jutro. 

- Dla ochrony? - spytała ze śmiechem. 

- Jakoś w to wątpię. 

- Myślisz, że Bold z nimi wróci? 

Grigori wzruszył ramionami. 

- Prawdopodobnie. Już wkrótce ma finały Llewellyn Cup. Nie będzie chciał ich stracić. 

- Wiesz, mógłbyś go odwiedzić czasami. Może zobaczyć jak gra. 

Polarny chrząknął. 

- Mógłby mnie zaprosić. 

- O mój Boże! Wy dwoje! 

- Za co na mnie krzyczysz? - Porwał ostatnią miodową bułeczkę z jej talerza. - I biorę ją, 

ponieważ jesteś mi winna. 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

-  Nic ci  nie jestem  winna, poza szybkim kopnięciem w tyłek. Wam  obu: tobie i  twojemu 

bratankowi! 

-  Jeśli  to  nic  innego...  -  powiedział  Grigori  znad  miodowej  bułeczki,  -  ...jeśli  Van  Holtz 

przyjeżdża po wilkopsa, przynajmniej nie będziemy musieli się martwić o jej bezpieczeństwo. 

To była prawda. Nikt w Ursus County nie był wielkim fanem wilków, a każda hybryda z 

więcej niż jedną ósmą wilczej krwi była uważana za wilka. 

Biedne dziecko będzie chodzącym celem. 

-  Van  Holtz  przybywający  tutaj…  -  powiedziała  Marci  spoglądając  przez  okno.  -  Nie 

będziemy potrzebować czerwonego dywanu na jego przyjazd? 

Grigori roześmiał się i Marci przyłączyła się do niego. 

 

*** 

 

Blayne obudziła się. Natychmiast uświadomiła sobie, że teraz jest ciemno, co oznaczało, 

że przespała cały dzień, i że jej kości były całkowicie uleczone i jakieś dziesięć razy silniejsze niż 
przed uszkodzeniem, i że była wtulona w Bo Novikova. Jej twarz wciśnięta w jego szyję, jego fiut 
wciśnięty pomiędzy jej udo, i pocił się. 

Tak samo obudzili się za ich pierwszym razem, prawda? Tylko, że wtedy nie było pocenia 

się, ponieważ obydwoje byli w pełni ubrani. 

Co mogła powiedzieć? Bardziej jej się podobało nago. 
Blayne  przeciągnęła  dłońmi  po  plecach  Bo,  rozkoszując  się  czuciem  jego  skóry  pod 

swoimi palcami. Przesunęła swoją nogę w górę po jego udzie, powodując tarcia na jego fiucie. 

Poczuła  jak  jego  szczęka  napina  się,  i  wiedziała,  że  dźwięk,  który  słyszy,  to  zgrzytanie 

zębami. Uśmiechając się, pocałowała go w szyję, przypominając sobie ich przerwany zeszłej nocy 
pocałunek. 

Kiedy zrobiła swoim językiem małe kółka na ciele Bo, ten w końcu odezwał się: 

- Proszę, powiedz mi, że nie śpisz. 

- Yhm. - Pociągnęła swoim językiem po jego szyi, w górę do jego napiętej szczęki. 

- Okej, okej... - powiedział desperacko, - ...to jest pomocne. Um, uh… Blayne... - jęknął, 

jego dłonie pieściły ją, - ...może powinniśmy się wstrzymać do czasu aż poczujesz się lepiej. 

- Czuję się świetnie. Gorączki nie ma, kości są uleczone i mam sporo energii, z którą nie 

wiem  co  zrobić.  -  Uniosła  się  trochę,  by  spojrzeć  na  jego  twarz.  -  Chcę,  żebyś  znów  mnie 
pocałował. 

Przyglądał jej się badawczo tymi swoimi jasnoniebieskimi oczami. 

- Czy to nie będzie wykorzystywanie ciebie? 

Boże, był taki słodki! 

- Ani trochę. Teraz mnie pocałuj. 

Zrobił  to,  podnosząc  swoją  głowę  dopóki  ich  usta  się  nie  spotkały.  Kiedy  ich  języki  się 

zetknęły, Blayne głęboko westchnęła. Taak, dobrze pamiętała, że ich pierwszy pocałunek był taki 
dobry. Bała się, że rozdmuchała to ponad miarę z powodu tego, co stało się później. No więc, nie 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

zrobiła tego. 

Dłonie Bo wsunęły się w jej włosy, palce wbiły w czaszkę. 
Jego ciało podniosło się na łóżku i Blayne została zmuszona by usiąść wraz z nim. 
Chwyciła jego przedramiona swoimi rękami, palce jej prawej dłoni zacisnęły się na jego 

gipsie.  Ich  pocałunek  stał  się  bardziej  intensywny,  ich  języki  zagłębiały  się  coraz  bardziej,  gdy 
walczyli o oddech. 

Blayne nie mogła uwierzyć, jak było to zdumiewające, a to był tylko pocałunek. 
Musieli przestać. On musiał przestać. Ale nie mógł. Nie mógł przestać. 
Nie, gdy ona smakowała tak wspaniale, gdy tak dobrze było ją czuć na sobie. Dziesięć lat 

na to czekał i nie chciał zmarnować kolejnej sekundy. 

Ale  nie  byli  w  jego  domu  ani  w  jej  malusieńkim  mieszkaniu  w  Brooklynie.  Byli  w 

Memorial Hospital w Ursus County, narażając się pielęgniarkom i lekarzom, na miłość boską! Albo 
jego  wujkowi  albo  doktor  Luntz!  -  mogących  tu  wejść,  kiedy  tylko  będą  mieli  na  to  -  psiakrew  - 
ochotę. 

Wyrwał się z ich pocałunku, miał zamknięte oczy, ponieważ wiedział, że nie będzie mógł 

spojrzeć w te wielkie brązowe oczy. 

- Blayne, musimy przestać. 

Zamiast  przestać,  ona  sięgnęła  w  dół  i  chwyciła  jego  fiuta,  ściskając  i  gładząc  go 

równocześnie. 

Jędza! Złośliwa, okrutna jędza! 

- Musisz... - zadrżał - ...przestać. 

Pocałowała jego szyję, szczękę, usta. 

- Nie chcę. - Przycisnęła swoje usta do jego ucha. - Chcę patrzeć jak dochodzisz. 

Zrobił zeza i zdał sobie sprawę, że jego silna wola wyczerpuje się. 

Oboje  o  tym  wiedzieli.  Jeden  więcej  ruch  jej  ręki  i  będzie  skończony,  nie  zatrzyma  się 

dopóki ona nie będzie nosić obrączki i nie będzie w ciąży. 

Wiedząc bardzo dobrze, że to nie był dobry czas na podejmowanie życiowych decyzji, Bo 

zrobił jedną rzecz, o której wiedział, że może powstrzymać Blayne. Powiedział: 

- Blayne… ja widziałem cię. 

- Widziałeś mnie gdzie? - spytała, skubiąc go w bark. 

- W vanie. Widziałem co zrobiłaś w vanie. 

Jej usta i ręka znieruchomiały i, powoli, Blayne odchyliła się do tyłu, by spojrzeć mu  w 

twarz. 

- Och - powiedziała. - Okej. - Następnie rzuciła się do ucieczki. 

Bo złapał ją za rękę i wciągnął z powrotem do łóżka. 

- Nie uciekaj ode mnie - rozkazał. 

Oczywiście,  że  zamierzała  uciec.  Czy  naprawdę  oczekiwał,  że  ona  zostanie?  Ale  jego 

chwyt był mocny a on sam był jednym z tych nielicznych, na których - jak Blayne przypuszczała - 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

nie podziała jej technika „Masakryczne Pazury Wiatraka”.

9

 

Tak więc zrobiła kolejną dobrą rzecz. Skłamała. 

-  Nic  nie  pamiętam  -  powiedziała.  Jej  ojciec,  zawsze  planista  nieuchronnego,  powiedział 

jej,  że  to  może  być  jej  wymówką  w  prawie  każdej  niezręcznej  sytuacji.  A  to  była  niezręczna 
sytuacja. 

- Martwisz się, że rozpowiem? - zapytał, głaszcząc palcami wolnej dłoni jej policzek. 

- Powiedz, wyśmiej, skrytykuj… wszystko jedno. 

- Nie powiem co widziałem, Blayne. Nigdy nie powiem. To nasz sekret. 

Chciała mu wierzyć, ale… 

- Obiecuję. - Chwycił jej policzek i zmusił ją, by spojrzała mu w oczy. Nie miała pojęcia, 

że odwróciła od niego wzrok. - Przysięgam ci, że nie powiem ani słowa. 

-  To  Tatuś  -  wygadała  się.  -  Po  tym,  co  się  stało  Mamie…  chciał  mieć  pewność,  że 

potrafię… 

- Się obronić. Cieszę się. Cieszę się, że to zrobił. 

Wydała z siebie zabarwiony paniką śmiech. 

-  Jednak  to  nie  był  on.  Ten  kto  nauczył  mnie,  mam  na  myśli.  Tatuś  nie  jest  najlepszym 

wojownikiem  jako  człowiek.  Za  wyjątkiem  pospolitych  burd,  w  sensie  gangów  motocyklowych. 
Ale  ma  wielu  przyjaciół.  Z  Jednostki,  Piechoty,  Marynarki.  I  kilkoro  dzikich  psów  -  przyjaciół 
mojej  mamy,  którzy  byli  w Armii  Izraelskiej.  -  Przygryzła  swoją  wargę,  jej  ciało  drżało.  - Tylko 
Gwenie wie. 

- Ani słowa, Blayne. Nie ode mnie. Nigdy. 

Przełknęła i wzięła głęboki oddech. Zdała sobie sprawę, że Bo, tak jak Gwen, rozumie co 

mogło by się stać gdyby powiedział. Wilkopsy były uważane za niestabilne i niebezpieczne. Dodaj 
do  tego  dobrze  wytrenowane  umiejętności  posługiwania  się  bronią  i  strach  innych  zmiennych 
zostaje podwojony. Niektórzy zmienni czystej rasy nie dbali o to. Ci, którzy ją wytrenowali, nigdy 
się nie martwili. Ale byli inni… inni, którzy uczynili swoim celem usunięcie jej z tej planety. 

To nie był Bo. To nigdy nie będzie Bo. On dochowa jej sekretu. Wiedziała to. 
Zarzuciła  mu  ręce  na  szyję  i  uściskała  go;  przyspieszone  bicie  jej  serca  wróciło  do 

normalnego rytmu. 

Bo przytulił ją z powrotem, jego dłonie głaskały jej plecy.  

Gdy przestała drżeć, Blayne odsunęła się. Gorące i perwersyjne pomysły o seksie zostały 

zapomniane; chwyciła jego pokrytą gipsem rękę. 

- Jak twoje ramię? Naprawdę? 

Bo pomacał się po gipsie swoją wolną ręką. Po chwili, wbił się w niego swoim pazurem, 

łatwo go rozrywając. Oczyścił rękę z wszelkiego przylegającego materiału i poruszał nią odrobinę. 

- To wspaniałe uczucie. Chociaż nie będę tak naprawdę wiedział, dopóki nie wrócę na lód. 

- Zamierzam wrócić później dzisiaj, jeśli ty też? 

- Dobrze. - Przytrzymał w dłoni jej podbródek. - Mamy parę niedokończonych spraw. 

                                                 

9

 Windmill Claws of Mauling – tłumaczenie techniki Blayne – Agnieszka :D Tłumaczka przeczytawszy – wymiękła ;) 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

Poczuła nagły dreszcz wiedząc, że on jej pragnie. 

- Tak. Mamy. 

- Poza tym, nie chcę spędzić tu ani chwili dłużej niż to konieczne. 

- Dlaczego? 

Wydał dźwięk i Blayne zapytała: 

- Czy ty właśnie na mnie chrząknąłeś? 

- Nie chcę o tym mówić. 

-  O  chrząknięciu,  czy  o  tym  dlaczego  nie  chcesz  tu  być?  Ponieważ  mam  więcej  obaw  z 

powodu twojego chrząkania na mnie. 

- Blayne. 

- Czy to twój zrobię-z-tobą-porządek ton? 

Wzruszył ramionami. 

- Tak jakby. 

-  Dość  słaby.  Byłeś  twardszy  kiedy  trenowaliśmy.  -  Szturchnęła  go  palcem  w  zranione 

ramię.- Czy to boli? 

- Nie. 

Blayne  podniosła  się  na  kolana,  położyła  dłoń  na  jego  ustach  i  zdarła  bandaż  drugą.  Bo 

ryknął w agonii, ale zignorowała to i przyjrzała się bliżej ranie. 

- Będą musieli zdjąć ci te szwy zanim wyjedziemy. 

- Dziękuję ci, doktorze Rzeźniku! 

Roześmiała się, pochylając bliżej by zbadać prawie uleczonę ranę. 

- Jakiś pomysł, jaki to kaliber? 

- Wygląda na czterdziestkę piątkę. 

- Czterdziestka piątka by zatrzymać potężnego misio-lwa? Głupi wpełni ludzie. 

- Przestań mnie tak nazywać. - Zrobił kółko swoim ramieniem. - Jesteś głodna? 

- Umieram z głodu - przyznała. 

-  O  tej  godzinie,  w  Ursus  County  mamy  dwie  możliwości.  Szpitalna  kawiarnia  albo…  - 

Wskazał  na  okno  i  Blayne  skupiła  swój  wzrok  na  zewnątrz,  na  pokrytej  śniegiem  ziemi  i 
przechodzącej obok małej rodzinie jeleni. 

Uśmiechnęła się szeroko, jej żołądek zaburczał z aprobatą. 

-  Jestem  za  „albo”  -  powiedziała.  -  Zdecydowanie  za  „albo”.  Poza  tym...  -  klasnęła  w 

dłonie, - ...chcę zobaczyć jak wyglądasz w swojej zmiennej formie. -  Była zdumiona tym, co natura 
potrafi wymyślić, kiedy gaturnki się mieszają! Nie mogła się doczekać, ale Bo wyglądał jakby się 
tym trochę denerwował. - Coś nie tak? 

- Nie. Ale nie możesz się śmiać. 

- Śmiać? Dlaczego miałabym się śmiać? 

Zamiast  odpowiedzieć,  Bo  się  przemienił.  Właśnie  tam,  na  łóżku.  Blayne  się  nie 

roześmiała,  chociaż  pisnęła,  zmuszona  zeskoczyć  z  łóżka  tylko  z  powodu  samego  rozmiaru 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

zwierzęcej formy Bo Novikova. 

Jego zwierzęcą postacią był ważący siedemset dwadzieścia pięć kilogramów i długi na trzy 

metry  i  sześćdziesiąt  centymetrów  biały  lew.  Jego  przednie  łapy  były  lwie  a  tylne  -  były  łapami 
niedźwiedzia  polarnego  i  miały  wielkość  talerzy  obiadowych.  Pokrywało  je  białe  futro,  a  każda 
miała prawie dwudziesto-trzy centymetrowe czarne pazury

10

. Jego uszy były zbyt małe w stosunku 

do tego, co urosło w absolutnie gigantyczną grzywę, a jego twarz była wyraźnie kocia, z płaskim 
czarnym pyszczkiem raczej niż z długim nosem polarnego.

11

 

Jednak  to,  co  zafascynowało  Blayne  najbardziej,  to  były  jego  kły.  Otwarcie  pożerała  je 

wzrokiem;  mogła  myśleć  tylko  o  prehistorycznych  szablozębnych  kotach.  Grube  z  pewnością  na 
ponad sześć centymetrów

12

 oraz długie na dziewiętnaście centymetrów

13

, były niebezpiecznie ostre; 

przednie siekacze ciągnęły się przez dolną wargę aż za podbródek.

14

 

Jako  człowiek  może  i  był  bardziej  niedźwiedziem,  ale  kiedy  się  zmieniał  był  po  prostu 

jednym gigantyczny kotem, większym i dłuższym niż legrys

15

 i - mogła się założyć, że cała ta lwia 

agresja pasowała do niego. 

Przyglądał  jej  się  uważnie,  prawdopodobnie  zmartwiony  tym,  że  ona  znów  będzie 

próbowała uciec od niego. Ale ona była zbyt zafascynowana! 

Blayne wskoczyła z powrotem na łóżko i odbiła się wprost na niego. 
Śmiejąc się, przeciągnęła swoimi dłońmi po jego grzywie i ciele. 
Chętna, by zobaczyć jak on się porusza i poluje, poderwała się znów na nogi i rzuciła w 

stronę okna. Otworzyła je, ignorując przenikliwe zimno, które wtargnęło do środka, i przemieniła 
się. Wybiegła na zewnątrz i szybko odwróciła się, by móc na niego patrzeć.  

Bo wyskoczył z łóżka bezpośrednio przez okno, nie dotykając nawet podłogi. Jak na jego 

rozmiar,  poruszał  się  tak  płynnie  jak  kot.  I  kiedy  pobiegła  za  nim  zrozumiała,  że  jest  w 
prawdziwych tarapatach. Ponieważ nigdy wcześniej w swoim życiu nie widziała nic piękniejszego 
niż Bo Novikov w zmiennej formie. Wrażenie to było tak intensywne, że przypomniało jej się coś, 
co  jej  matka  jej  powiedziała,  kiedy  była  zbyt  młoda,  by  naprawdę  mogła  to  zrozumieć:  „Czułam 
wstręt  do  twojego  ojca,  dopóki  nie  zobaczyłam  jak  upolował  łosia.  To,  w  połączeniu  z  nim  na 
Harleyu - byłam stracona, kochanie. Stracona.
” 

Tak. W końcu to pojęła. 

 

                                                 

10

 Generalnie waży 1600 funtów, jest długi na 12 stóp i ma 9 calowe pazury 

11

 Wow :D a to ci Bo :D 

12

 Dokładnie 2,5 cala 

13

 7,5 cala 

14

 http://www.cats.alpha.pl/wildcats/pictures/smilodon.jpg - oto Bo :P 

15

 http://pl.wikipedia.org/wiki/Lygrys - krzyżówka ojca-lwa i matki-tygrysicy