background image
background image

Copyright by Złote Myśli & Marek Zabiciel, rok 2009

Autor: Marek Zabiciel

Tytuł: Życie to jest teatr

Nr zamówienia: 1291627-20130213

Nr Klienta: 1269982

Data realizacji: 13.02.2013

Zapłacono: 21,90 zł

Wydanie: 1

Data: 21.10.2009

ISBN: 978-83-7582-895-5

Złote Myśli Sp. z o.o.

ul. Toszecka 102

44-117 Gliwice

www.zlotemysli.pl

email: 

kontakt@zlotemysli.pl

Autor oraz Wydawnictwo Złote Myśli dołożyli wszelkich starań, by zawarte w tej książce

informacje były kompletne i rzetelne. Nie biorą jednak żadnej odpowiedzialności ani za

ich wykorzystanie, ani za związane z tym ewentualne naruszenie praw patentowych lub

autorskich.

Autor

oraz

Wydawnictwo

Złote

Myśli

nie

ponoszą

również

żadnej

odpowiedzialności za ewentualne szkody wynikłe z wykorzystania informacji zawartych

w książce.

Niniejsza publikacja, ani żadna jej część, nie może być kopiowana, ani w jakikolwiek inny

sposób reprodukowana, powielana, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez

pisemnej zgody wydawcy. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także

kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw

autorskich niniejszej publikacji.

Wszelkie prawa zastrzeżone.

All rights reserved.

background image

SPIS TREŚCI

SPIS TREŚCI

WSTĘP

.......................................................................6

AKT I

Wrzuć na luz, czyli nie traktuj wszystkiego tak bardzo poważnie

.10

AKT II

Bądź sobą, czyli nigdy się nie sprzedawaj

.....................................33

AKT III

Możesz wszystko, czyli o nic nie trzeba walczyć

............................56

AKT IV

Bądź pomocny, czyli to, co dajesz, to wraca

..................................81

AKT V

Działaj z głową, czyli głową muru nie przebijesz

.........................104

AKT VI

Wybacz im wszystko, czyli jak zrobić sobie dobrze

.....................129

AKT VII

Ustaw azymut, czyli jak się nie zgubić

.........................................155

AKT VIII

Dramat jest sztuką, czyli wszystko zawsze jest na miejscu

.........182

AKT IX

Nic nie trwa wiecznie, czyli komfortowe zmiany

........................205

AKT X

Psychiczna aspiryna, czyli śmiej się do łez

..................................229

AKT XI

Zaufaj, czyli jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie

.................................251

AKT XII

Złota zasada, czyli skuteczne podejście do życia

.........................276

ZAKOŃCZENIE

......................................................294

NOTA OD AUTORA

................................................296

background image

Za napisanie tej książki chciałbym podziękować Życiu i Bogu.

background image

Tę książkę dedykuję Beacie, Mateuszowi i Nikoli.

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
WSTĘP

WSTĘP

WSTĘP

Życie to nie teatr

Życie to nie teatr, mówisz ciągle, opowiadasz;
Maski coraz inne, coraz mylne się nakłada;
Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra
Przy otwartych i zamkniętych drzwiach.
To jest gra!

Życie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam;
Życie to nie tylko kolorowa maskarada;
Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest;
Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć!
Ty i ja – teatry to są dwa.
Ty i ja!

Ty – ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w górę wznosisz brwi.
Nawet kiedy źle ci jest, to nie jest źle.
Bo ty grasz!

Ja duszę na ramieniu wiecznie mam.
Cały jestem zbudowany z ran.

6

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
WSTĘP

Lecz kaleką nie ja jestem tylko ty!
Dzisiaj bankiet u artystów, ty się tam wybierasz;
Gości będzie dużo, niedostępna tyraliera;
Flirt i alkohole, może tańce będą też,
Drzwi otwarte zamkną potem się.
No i cześć!

Wpadnę tam na chwilę, zanim spuchnie atmosfera;
Wódki dwie wypiję, potem cicho się pozbieram;
Wyjdę na ulicę, przy fontannie zmoczę łeb;
Wyjdę na przestworza, przecudowny stworzę wiersz.
Ty i ja – teatry to są dwa.
Ty i ja!

Ty – ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w górę wznosisz brwi.
I niezaraźliwy wcale jest twój śmiech.
Bo ty grasz!

Ja duszę na ramieniu wiecznie mam.
Cały jestem zbudowany z ran.
Lecz gdy śmieję się, to w krąg się śmieje świat!
Edward Stachura

Jak to więc jest? Życie to jest teatr czy nie? Tytuł wiersza Edwar-
da Stachury mógłby wskazywać na to, że nie, ale jeśli wczujemy 
się odrobinę w sam klimat tego, moim zdaniem, bardzo praw-
dziwego wiersza, to dojdziemy do wniosku, że tytuł jest nieco 

7

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
WSTĘP

przekorny. A więc co? Życie to teatr, a świat jest jedną wielką 
sceną, na której odgrywamy swoje życiowe role, czy nie? A jeśli 
tak, to czy grane przez nas role są prawdziwe? I kto tak napraw-
dę jest reżyserem, kto scenarzystą, a kto dobiera aktorów tego 
przedstawienia? Bóg? Siła wyższa? A może my sami? Myślę, że 
niezależnie od tego, jakiej odpowiedzi udzielimy na to pytanie, 
będzie ona prawdziwa. I wydaje mi się, że tak naprawdę jest to 
bez znaczenia. Dlaczego? Otóż odpowiedź jest prosta. Niezależ-
nie od tego, czy życie można porównać do przedstawienia te-
atralnego, czy nie, liczy się tylko to, czy wiemy, jak żyć.

Nie wdając się zbytnio w filozoficzne debaty już na samym po-
czątku, pragnę podkreślić, że nie zamierzam tworzyć kolejnego 
poradnika, choć może mogłoby to wynikać z tytułu tej książki. 
Bardziej zależy mi na podzieleniu się z Tobą, Czytelniku, mo-
imi refleksjami dotyczącymi tego, co nas otacza. Nie wydaje mi 
się, żebym był ekspertem od tak szerokiego i poważnego tema-
tu, jakim jest życie. Ale jest jedna zasadnicza kwestia, która 
mnie upoważnia do tego, by wypowiadać się w tym temacie. 
Otóż jestem studentem życia. Uczę się go i choć niejednokrot-
nie mnie zadziwia swą konstrukcją, to mam nieodparte wraże-
nie, że posuwam się do przodu i coraz więcej udaje mi się zro-
zumieć. Może słowo „udaje” jest tu odrobinę nie na miejscu, bo 
nie ma to nic wspólnego z przypadkiem. Świadomie podejmuję 
pewne kroki, aby przekonać się, jak działa ta szeroko rozumia-

8

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
WSTĘP

na scena, na której odgrywamy swe role (bo na chwilę obecną, 
odpowiadając na pytanie zadane na początku, uważam, że życie 
to jest teatr). I uważam, że mamy do odegrania w nim swoje 
role. Każdy ma swoją i każdy zostanie rozliczony z tego, jak ją 
zagrał. Tak naprawdę rozliczani ze swoich ról życiowych jeste-
śmy   przez   cały   czas   trwania   tego   cyklu   od   narodzin   –   po 
śmierć.

Na kolejnych stronach tej książki omawiam dwanaście sugestii, 
które  są  moim zdaniem  istotne w odgrywaniu  przez  nas  ról 
ludzkich. Dlaczego dwanaście? A czemu nie! Dwanaście ładnie 
brzmi. Równie dobrze mógłbym podać ich siedemdziesiąt, ale 
kto by to wytrzymał, nie mówiąc o spamiętaniu. Celem, jaki mi 
przyświeca, jest to, byś to właśnie Ty zastanowił się nad tym, 
czy przypadkiem nie warto skorzystać z takiego podejścia, o ja-
kim mówię. To, co Ci pasuje – przyjmij. Odrzuć to, co według 
Ciebie jest niepraktyczne, ale o jedno Cię proszę. Zastanów się 
nad tym, co jest tu zawarte. Nie odrzucaj, zanim nie dowiesz 
się, co miałem Ci do powiedzenia – lub może lepiej – do zasu-
gerowania jako ciche podpowiedzi dotyczące egzystencji. I po-
zwól, że mówiąc do Ciebie, również będę się uczył. Człowiek 
najwięcej się uczy wtedy, kiedy przekazuje to, co wie, innym. 
A ja uwielbiam się uczyć skutecznie, choć nie zawsze moja sku-
teczność jest na najwyższym poziomie. A więc do dzieła, niech 
życie pokaże, czego się wspólnie nauczymy…

9

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

AKT I

AKT I

Wrzuć na luz, czyli nie traktuj wszystkiego 
tak bardzo poważnie

Dzwoniący do drzwi dzwonek oznajmił przybycie gościa. Bill 
gwałtownie wyskoczył z łazienki w samych slipach i z na wpół 
ogoloną twarzą, krzycząc:

– Już otwieram!

Kiedy otworzył drzwi, ujrzał w nich swojego kolegę.

– No co ty, zwariowałeś?! Jeszcze nie jesteś gotowy? Szwedzi 
będą na lotnisku za czterdzieści minut. Pospiesz się, bo jak nie 
zdążymy,   szef   urwie   nam   głowę!   –   wykrzyczał   swój   przekaz 
Skip i wszedł do środka.
– Nie wrzeszcz tak, za pięć minut będę gotowy – rzucił Bill, 
kierując się z powrotem do łazienki.

Skip wszedł do salonu umieszczonego na piątym piętrze apar-
tamentowca i zaczął oglądać poustawiane na meblach przed-

10

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

mioty. Kiedy doszedł wzrokiem do ściany, ujrzał portret żony 
Billa, Doris.

– Hej, Bill, kto namalował ten portret Doris? Jest piękny.
– Bo Doris jest piękna – odpowiedział Bill, wychylając się z ła-
zienki i właściwie w tej samej chwili jego twarz z uśmiechniętej 
przeszła w przerażoną. – O rany! Skip, do której dzisiaj będą 
u nas ci Szwedzi?
– Do piątej, a co?
– Cholera jasna. Obiecałem Doris, że o czwartej zabiorę ją do 
Muzeum na bulwarze.
– No to przełożysz wyjście.
– Stary, nie mogę, przekładałem to już cztery razy. Jak dzisiaj 
nie   pójdziemy,   to   Doris   się   wścieknie.   Poza   tym   dzisiaj   jest 
ostatni dzień wystawy.
– No ale jak powiesz staremu o tym, że chcesz się wcześniej 
urwać, to się wścieknie jeszcze bardziej niż Doris.

„No to Doris się na pewno wścieknie” – pomyślał Bill, zakłada-
jąc krawat. Po chwili wszedł do salonu i powiedział do Skipa:

– Możemy już iść.

Całą drogę na lotnisko Bill myślał o tym, jak przekonać Doris, 
że odłożenie wyjścia na wystawę to nie jego wina.

Samolot ze Szwedami przyleciał punktualnie. Bill i Skip dotarli 
do punktu, w którym mieli pojawić się ich goście, pięć minut 

11

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

przed czasem. Skip wyjął z czworokątnej torby planszę z napi-
sem Mr. Jörgensen i podał ją Billowi.

– Stań tu i poczekaj na nich, ja muszę do toalety – powiedział, 
po czym wsunął tabliczkę w ręce kolegi i pospiesznie odszedł 
w stronę toalet.

„Wyglądam jak ten palant, stojąc tu z tą tabliczką” – pomyślał 
Bill, ale że wyjścia specjalnie nie miał, stał i czekał „jak palant” 
na Szwedów.

Kolejne godziny były w życiu Billa nie takie, jak chciałby ich 
posiadacz.   Opuszczając   parking   lotniska,   Bill   wyjeżdżał   tak 
szybko, że ledwo zdążył wyhamować, kiedy na drogę nagle wy-
biegł   bezpański  kot.  Hamowanie  było  tak  nagłe,  że  siedzący 
z tyłu Szwed mało nie wybił sobie zębów, lądując niemalże na 
desce   rozdzielczej   przedniej   części   samochodu.   Później   był 
czterdziestominutowy korek, w którym ugrzęźli, bo Skip wy-
myślił, że będzie szybciej, jeśli pojadą Morning Road. Niestety 
nie było. Na spotkanie w siedzibie ich firmy przybyli spóźnieni, 
zdenerwowani,  z uszkodzonym  gościem, który  nie omieszkał 
poskarżyć się szefowi Billa i Skipa i poinformować go, jak nie-
ostrożni są jego podwładni. Kiedy godzinę po spotkaniu Bill 
wysłuchiwał ostrej reprymendy od swojego szefa, myślał tylko 
o jednym. Kiedy w końcu zatopi swoje smutki w kieliszku bran-
dy. Doris, która usłyszała od niego w międzyczasie, że z wyjścia 
na wystawę znowu będą nici, tak huknęła słuchawką telefonu, 

12

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

że Bill myślał, że rozwaliła go w drobny mak. Oczywiście, kiedy 
próbował się do niej jeszcze raz dodzwonić, usłyszał jedynie, że 
abonent jest w tym momencie nieosiągalny, tak samo jak nie-
osiągalne było teraz to, aby Doris wybaczyła mu. Całe więc ży-
cie Billa o godzinie dziewiętnastej trzydzieści, kiedy przemie-
rzał centrum miasta pieszo, było jedną wielką ruiną. Bolał go 
potwornie brzuch, dając do zrozumienia, że wrzody, które le-
czył pół roku temu, ponownie wkraczają w jego życie z impe-
tem. Był zrozpaczony i nie widział drogi wyjścia. Jego wyobraź-
nia  rozpoczęła,  jak to  często bywa  w  takich okolicznościach, 
„drogę przez mękę”. „Pewnie Doris mnie zostawi, przecież nie 
raz już mówiła, że jeśli wszystko inne będzie dla mnie ważniej-
sze niż ona, to nie będzie sensu się ze sobą męczyć. Jeszcze je-
den taki numer, jak powiedział stary, i wylecę na zbity pysk bez 
pracy i perspektyw. Przyjazd Szwedów miał być zwieńczeniem 
kilku miesięcy negocjacji, a okazał się kompletną klapą. A na 
dodatek znowu  brzuch  mnie  boli. Pewnie niedługo  trafię do 
szpitala, tak jak pół roku temu” – myślał Bill, szykując sobie 
psychiczną szubienicę. I tak idąc, roztaczał przed sobą wizje 
katastrofy na każdym odcinku swego życia, aż dotarł na róg 
Downing i Yellow Street, gdzie znajdował się jego ulubiony bar 
„Albatros”. I tam w samotności spędził dwie godziny, zalewając 
swoje wrzody podrzędną brandy. Kiedy wyszedł z baru, było 
już dosyć ciemno. Szedł wolno przez park zatopiony w swoich 
myślach o bezsensie życia. Wtem zobaczył przed sobą siedzącą 

13

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

na ławce postać. Był to bezdomny, którego często mijał, choć 
tak   naprawdę   nigdy   nie   zwracał   na   niego   specjalnej   uwagi. 
Tym razem jednak było inaczej. Kiedy chciał przejść obok sta-
łego   mieszkańca   parku   jak   zwykle,  ten   podniósł   swój  wzrok 
spod kapelusza z szeroką obręczą, który wieńczył jego głowę, 
i zapytał.

– Masz może papierosa, przyjacielu?

Bill stanął, sięgnął do kieszeni, wyjmując z nich paczkę papie-
rosów   i   wyciągnął   je   w   stronę   nieznajomego   –   znajomego. 
Tamten wyjął cztery sztuki i oddał Billowi resztę.

– Pozwolisz, że poczęstuję się tak, by mi starczyło na potem?
– Jasne,  jasne…  – odburknął  Bill. Nie należał do  osób chy-
trych, a to, że bezdomny wziął od niego nie jednego, ale cztery 
papierosy, sprawiło mu nawet przyjemność.
– Smutny pan zalewa smutki, bo jest smutno? – zagaił niby od 
niechcenia nieznajomy.
– No, kiedy wszystko jest bez sensu, to trzeba, bo inaczej moż-
na zwar… zwariować – zająknął się Bill, bo brandy zrobiła już 
swoje.
– A co takiego jest bez sensu?
– Całe moje życie – odparł smutno Bill i, nie wiadomo czemu, 
usiadł na ławce obok bezdomnego.
– Ano tak czasem bywa, wiem coś o tym – odpowiedział nie-
znajomy i dodał wyciągając rękę. – Jestem Sam.

14

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

– Bill – odpowiedział, ściskając rękę już znajomego starszego 
jegomościa.
– A co tak naprawdę jest bez sensu w twoim życiu? – nawiązał 
po chwili milczenia Sam.

Bill   nie   był   zbyt   wylewny,   jeśli   chodzi   o   nieznajomych,   ale 
brandy robiła krok po kroku swoje, więc za chwilę Sam znał 
całą historię jego życia ze szczególnym uwzględnieniem faktów, 
które miały miejsce tego dnia.

– Problemy! Kto ich nie ma? – rzucił, wysłuchawszy słów Billa, 
Sam. – Współczuję ci, mój przyjacielu – ciągnął dalej. – Ale 
wydaje mi się, że niepotrzebnie wszystko, co cię spotyka, trak-
tujesz tak bardzo poważnie.
–   A  jak   mam   traktować,   niepoważnie?!   –   odparował   trochę 
podirytowany Bill. – Udzielać dobrych rad można, ale życie to 
nie jest teoria.
– To prawda, ale w niczym nie zmienia to faktu, że nie ma po-
trzeby traktować go zbyt poważnie, bo po prostu na to nie za-
sługuje.
– A co ty o tym wiesz, bezdomny Samie? – zapytał trochę nie-
grzecznie Bill.
– To prawda, że jestem bezdomny. Ale kiedyś nie byłem. To 
prawda, że dzisiaj nie mam żadnej rodziny, a właściwie ta, któ-
rą mam, nie chce się do mnie przyznać. To prawda, że dzisiaj 
nie   zdobywam   medali   za   ofiarność   i   odwagę,   ratując   ludzi 

15

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

z okopów i dzisiaj nie podpisuję wielomilionowych kontraktów. 
Ale wszystko to robiłem i to upoważnia mnie do tego, by po-
wiedzieć tobie, Billu jakiś tam, że życie jest prostsze, niż nam 
się wydaje i nie wymaga od nas tego, byśmy wypruwali sobie 
flaki.

Bill   zbaraniał.   Nie   oczekiwał   takich   słów,   takiej   przemowy, 
a już na pewno nie z ust nieznajomego bezdomnego człowieka, 
którego mijał codziennie, wracając z pracy do domu.

– Opowiedz mi o swoim życiu, proszę – spokojnym już tonem 
wyszeptał Bill.

I Sam zaczął swoją opowieść. Kiedy skończył, minęła północ. 
Bill   już   trochę   wytrzeźwiał.   Wracał   do   domu   po   rozstaniu 
z nowo   poznanym   człowiekiem   i   nie   mógł   się   nadziwić,   ile 
przygód, ile sytuacji, ile niepowodzeń, upokorzeń i sukcesów 
może spotkać jednego człowieka. Sytuacje, o jakich opowiadał 
mu Sam, opresje, z jakich wychodził, były wprost nie do uwie-
rzenia. Ale nie to najbardziej wstrząsnęło Billem. To, co zrozu-
miał, to fakt, że jego problemy są niczym w porównaniu do 
tego, co przeżył Sam. I jeśli człowiek jest w stanie znieść i prze-
trwać   takie   sytuacje,   jakich   współtwórcą   był   ten   bezdomny 
człowiek, który podzielił się z nim swoją historią, to znaczy, że 
wszystko   w   życiu   może   skończyć   się   dobrze,   jeśli   tylko   nie 
damy się ponieść emocjom i niepotrzebnej powadze, graniczą-
cej z dramatyzowaniem w chwilach trudnych. Z takimi myśla-

16

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

mi wrócił do domu. W drzwiach przywitała go Doris. Jakież 
było   jego   zdziwienie,   kiedy   zamiast   oczekiwanej   przez   niego 
awantury jego dziewczyna przytuliła się do niego i zaczęła pła-
kać, wyrażając troskę o to, że nie wracał tak długo do domu. 
Kiedy nazajutrz poszedł do biura i został wezwany do szefa, 
ten, zamiast udzielić mu kolejnej reprymendy, powiedział, że 
niepotrzebnie się na niego wczoraj złościł, bo „klapa ze Szwe-
dami” nie była tak naprawdę jego winą. I choć może wydawać 
się to nieprawdopodobne, od tego dnia Bill nigdy więcej nie 
miał już problemów ze swoimi wrzodami.

Kiedy cztery lata później siedział z Doris na ławce w parku, 
a obok bawił się ich mały synek, jego żona zapytała go o tamten 
dzień, a właściwie o tamten wieczór.

– Bill, pamiętasz, jak kiedyś wróciłeś do domu tak późno, a ja cze-
kałam na ciebie i zamiast zrobić ci awanturę, zaczęłam płakać?
– Pamiętam.
– Powiedz, co się wtedy stało, bo ja do dzisiaj nie mogę zrozu-
mieć, co na ciebie tak wpłynęło, że od tego wieczoru stałeś się 
innym człowiekiem. Później rzuciłeś pracę, zaproponowałeś mi 
małżeństwo, dalej ta fantastyczna firma, którą założyłeś. Po-
wiedz, co się wtedy stało?
– Otóż widzisz, Doris, w ten wieczór, kiedy wracałem z baru, 
spotkałem Anioła, który wytłumaczył mi, że życie jest cenne 

17

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

i piękne, ale powiedział mi również, że nie należy wszystkiego 
traktować tak bardzo poważnie i wtedy żyje się lepiej.
– I co?
– I nic. Po prostu mu uwierzyłem.

Wiele twych problemów wynika z faktu, że ży-
jesz w ciągłym pośpiechu, przez co nie umiesz  
podjąć decyzji, co pociąga za sobą dalszy stres, 
powodując brak sił. Troszcz się więc o wypoczy-
nek tak często jak to możliwe.

Nikolaus B.Enkelmann

Jest sprawą oczywistą, że nie jest łatwo w dzisiejszym pędzą-
cym   wciąż   do   przodu   świecie   zachować   spokój   i   z   ogromną 
cierpliwością   realizować   krok   po   kroku   piętrzące   się   przed 
nami zadania. Ale to, że nie jest to łatwe, wcale nie oznacza, że 
jest to niemożliwe. Paradoksalnie pierwsza sugestia dotycząca 
tego, jak ułatwić sobie życie w obliczu panującego wokół nas 
teatralnego nastroju, mówi o tym, że należy zwolnić i przestać 
aż tak bardzo przejmować się odgrywaną przez nas rolą. Pro-
blemem dzisiejszego człowieka jest wiele spraw i zagadnień, ale 
jedno z ważniejszych dotyczy tego, że traktujemy siebie samych 
zbyt poważnie. Do kwestii z nami związanych przywiązujemy 

18

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

taką wagę, jakby od nich zależały sprawy nie tylko naszego ży-
cia i śmierci, ale całej naszej planety. Z drugiej strony trudno 
się jednak nie zgodzić z tym, że to od nas zależy, jak będzie wy-
glądało nasze życie. Na drodze do tego, by nauczyć się podcho-
dzić do samego siebie z dystansem, trzeba najpierw odrobinę 
zwolnić tempo tego, co się wokół nas dzieje. Zwolnić tempo czy 
może inaczej „zmniejszyć pośpiech”? Ciągła gonitwa i ilość na-
kładających się w związku z nią spraw powodują ciągłe napię-
cia, które są przyczyną stresów, nerwic i chorób. Goniąc bez 
przerwy za czymś, co w naszej hierarchii nieustalonych jeszcze 
świadomie priorytetów jest niby ważne, skazujemy się na wy-
czerpanie akumulatorów, zanim zdążymy dotrzeć do miejsca, 
gdzie będziemy mogli je uzupełnić. Wszystkie podręczniki sa-
modoskonalenia, wypowiedzi mądrych ludzi, którzy zdecydo-
wali się żyć świadomie i przeróżne traktaty filozoficzno-religij-
ne podkreślają pewien absolutnie fundamentalny fakt. Szyb-
kość realizacji czegokolwiek jest uzależniona nie od tego, jak 
szybko przebiera się nogami, ale od tego, jak skutecznie opra-
cuje się strategię układania ich w trakcie poruszania się. Dzi-
siejszy człowiek, zamiast każdego dnia poświęcić chwilę na za-
planowanie go, rusza w bój z mało dokładnym i niedoskonałym 
planem w głowie, nie zdając sobie sprawy z tego, co tak na-
prawdę jest ważne dla niego samego. I to jest właśnie ten pro-
blem. Mówi nam się już od jakiegoś czasu, że tylko ciężką pracą 
można do czegoś dojść. Według moich obserwacji, ktoś to ha-

19

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

sło rzucił, a później uciekł. Dzisiaj jak nigdy wcześniej powinni-
śmy zwrócić uwagę na wypoczynek. Ale nie taki, jak często ob-
serwujemy. Nie chodzi o spędzanie czasu na zakupach w mar-
ketach czy zapijaniu się do nieprzytomności na masowych lub 
kameralnych imprezach, choć skądinąd może to być próba do-
starczenia sobie relaksu i oderwania się od trosk codziennych. 
Chodzi o wypoczynek w ciszy własnego wnętrza. Chodzi o spo-
kój, który poprowadzi nas do zaplanowania tego, co mamy zro-
bić, ale w taki sposób, by było to dla nas najlepsze, a nie tylko 
efektowne   z   zewnątrz.   We   wstępie   pytam,   czy   życie   jest   te-
atrem, czy też nie. Odpowiadam następnie, że jest. Jeśli zatem 
przyjmuję   to   jako   aksjomat,   to   analogicznie   do   ról   granych 
przez aktorów w filmie czy teatrze, potrzebne nam jest przygo-
towanie. Nie wyobrażam sobie, by aktor wychodził na scenę 
bez przygotowania. Nawet jeśli sztuka jest improwizowana, to 
wykonujący ją musi być przygotowany właśnie do improwizo-
wania. A uczy się tego poprzez doskonalenie swego warsztatu 
artystycznego,   odgrywając   wielokrotnie   z   góry   zaplanowane 
role, w wykonywaniu których ma najczęściej niewielką możli-
wość własnej interpretacji tekstu. Kluczem do zrozumienia tej 
części książki jest to, że zarówno odtwarzający rolę, jak i planu-
jący ją, czyli nasz teatralny reżyser (zakładamy, że jest autorem 
sztuki), to ta sama osoba, czyli Ty. Odegranie życiowej roli, bez 
uprzedniego scenariusza, który jest podstawą wcześniej prze-
myślaną i przeanalizowaną, jest wirtuozerią, która często pro-

20

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

wadzi nas donikąd. A przecież w każdym momencie życia moż-
na przerwać ten schemat działania. Po prostu dajesz sobie czas 
na napisanie scenariusza, a następnie spokojnie zaczynasz go 
odgrywać.

Warunkiem   spokoju   zewnętrznego   jest   spokój 
wewnętrzny.   Nie   mamy   obowiązku   reagować 
na wiadomości ani informacje, które nie mają 
nic wspólnego z naszym marzeniem. Jeżeli bę-
dziemy reagować na wszystko – włączając w to 
sprawy, na które w opinii innych powinniśmy 
zareagować – roztrwonimy całą swoją energię 
intelektualną i emocjonalną.

John Roger i Peter McWilliams

Napisanie takiego scenariusz życia nie jest sprawą prostą, jeśli 
nigdy do tej pory tego nie robiliśmy. Jeśli całe życie ktoś mówił 
nam, co mamy robić, to trudno oczekiwać, że nagle sami przej-
miemy kontrolę. Poza tym jest bardzo ważna kwestia nieod-
łącznie związana z działaniem na własne konto, zgodnie z wła-
snym wyobrażeniem tego, jak powinno wyglądać nasze życie. 
Tą kwestią jest odpowiedzialność. Odpowiedzialność za to, co 

21

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

się stanie, jeśli wdrożymy w życie nasz program, czy, jak kto 
woli, scenariusz życia.

Chaosu,   który   panuje   w   naszym   życiu,   nie   pozbędziemy   się 
w ten sposób, że zdecydujemy, że z nim zrywamy. Decyzja jest 
dopiero pierwszym krokiem, ważnym, ale jeśli za nim nie pój-
dzie działanie, konkretne i skuteczne, to efekty takiej pracy bę-
dzie można sobie włożyć po prostu w buty, a i to niewiele da, 
bo nie staniemy się przez to więksi, a tylko się namęczymy. Co 
zatem robić? Spokój wewnętrzny. To od niego trzeba zacząć. 
Nie osiągniemy stabilnej sytuacji zewnętrznej w naszym życiu, 
jeśli nie opanujemy własnego wnętrza. Niezależnie od tego, kto 
i co ma dzisiaj do powiedzenia na temat medytacji, modlitwy 
czy konstruktywnego relaksu, to są to niewątpliwie narzędzia 
służące do zrozumienia siebie i osiągnięcia spokoju wewnętrz-
nego, jeśli nie całkowitego i nie od razu – to przynajmniej czę-
ściowego i krok po kroku. Co do samego scenariusza, który bę-
dziemy chcieli napisać dla samych siebie, trzeba wiedzieć, że 
prawdopodobnie nie będzie możliwe zaplanowanie wszystkie-
go od razu i w szczegółach. Nawet trudno będzie przewidzieć 
sceny,   w   których   się   pojawimy.   Natomiast   w   tym   działaniu 
chodzi o określenie nie tyle konkretnych scen, a o zaplanowa-
nie   tego,   jak   będziemy   reagowali   na   określone   sytuacje.   Co 
przyjmiemy jako wartościowe i do czego się zastosujemy, co 
odrzucimy jako niepotrzebne, a co uznamy za obojętne. Napi-

22

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

sanie nawet z grubsza własnego scenariusza życia to nic innego 
jak określenie celów, jakie chcemy osiągnąć. Po zdefiniowaniu, 
czego   chcemy,   piszemy   dopiero   podscenariusze,   które   mają 
określić, jak będziemy reagować na docierające do nas sygnały. 
Cała bajka będzie polegała na tym, by nasze reakcje zbliżały 
nas do osiągnięcia naszych celów, a nie oddalały nas od nich. 
Nie mamy żadnego obowiązku przywiązywać się do scenariu-
szy odgrywanych przez innych uczestników życia, jeśli nie są 
one zgodne z realizacją tego, czego naprawdę pragniemy. Czę-
sto wydaje się nam, że powinniśmy coś zrobić, zachować się 
w określony sposób, bo tak wypada, bo wszyscy tak robią, bo 
tak nas nauczono. Niejednokrotnie takie podejście to kardynal-
ny życiowy błąd, który z czasem powoduje właśnie to, że za-
miast żyć w zgodzie z naszym wnętrzem, żyjemy programami 
na życie innych ludzi. Nie mamy obowiązku zachowywania się 
w określony konwencjonalny sposób, jeśli czujemy, że to nie 
jest nasza bajka. Dalej wynika z tego, że nie musimy reagować 
na wszystko, co wydarza się w naszym życiu – i powiem nawet 
więcej – nie powinniśmy. To, że reagujemy na wszystko i to, że 
staramy   się   wszystko   objąć,   powoduje   właśnie   ciągły   chaos 
i pośpiech. W konsekwencji i tak nie udaje nam się ogarnąć 
wszystkiego, a trwoniąc swoje siły i kierując uwagę na niepo-
trzebne  rzeczy,  sami  wprowadzamy  się  w  stan  emocjonalnej 
kwadratury koła, z której nie udaje nam się wyjść. I tak żyjemy. 
A przecież można inaczej. Co mnie to obchodzi, że ktoś tam, 

23

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

coś tam, gdzieś tam? To przecież jest tam. Nawet jeśli czasem 
najbliższe osoby wciągają nas w sprawy, które nie są nam do 
niczego potrzebne, to przecież można powiedzieć, że sobie tego 
nie życzymy. No ale żeby wiedzieć, czego sobie nie życzymy, to 
musimy wiedzieć, czego sobie życzymy. To proste. Trzeba kon-
centrować się na tym, co jest dla nas ważne. Dla nas i z naszego 
punktu widzenia. I proszę mi wierzyć, że do takiego działania 
nie trzeba być egoistą.

Kiedy się martwisz, to tak naprawdę modlisz się 
o to, czego nie chcesz.

Joseph Murphy

Zmartwienia to te elementy naszego życia, których większość 
z nas pragnie za wszelką cenę uniknąć. A jednak jakimś dziw-
nym zbiegiem okoliczności okazuje się, że sami ściągamy je so-
bie na własne plecy. Robimy to bardzo skutecznie poprzez my-
ślenie   o   nich.   Każda   nasza   myśl   to   modlitwa   wysyłana   do 
wszechświata. Jeśli się martwimy i wyobrażamy sobie niepo-
wodzenia, to sami prosimy o to, by zagościły w naszym życiu. 
Jeśli wyobrażamy sobie zwycięstwo, radość i szczęście, to pla-
nujemy zdarzenia, które nam tego dostarczą. Na ten temat na-
pisano już tomy ksiąg i zrobiono na ich podstawie wiele życio-

24

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

wych doktoratów. Jak to się ma do naszej kwestii pośpiechu 
i brania bardzo serio wszystkiego, co robimy? Otóż zależność 
jest oczywista. Jeśli mamy na głowie zbyt wiele, jeśli gonimy 
wciąż, by zdążyć i jeszcze, jak by tego było mało, chcemy wyka-
zać się perfekcją, to wciąż będziemy się zastanawiać, czy zdąży-
my, czy podołamy, czy damy radę. Jeśli zaczniemy poddawać 
się takim myślom (a jak wspomniałem, są one nieuniknione, 
jeśli gnamy bez zastanowienia), to zacznie powstawać obawa, 
co do tego, czy podołamy. To jest prosty mechanizm psycholo-
giczny. Jeśli myślisz, „czy”, to jednocześnie nie jesteś pewien. 
Jeśli nie jesteś pewien, to zacznie wkradać się powątpiewanie. 
Pojawią się myśli o tym, że mimo wszystko może zdarzyć się 
niepowodzenie. No i od takiego myślenia już niedaleko do my-
śli „a co, jeśli nie zdążę?”, „co, jeśli nie dam rady?”. W tym mo-
mencie szykujemy sobie samobójczego gola do naszej emocjo-
nalnej bramki. A życie zgodnie z zasadą podążania za emocja-
mi zafunduje nam porażkę na planie fizycznym. Prawdą jest 
oczywiście to, że nie wszystkie złe scenariusze będą się realizo-
wały w naszym życiu. Wręcz nawet z badań wynika, że więk-
szość naszych obaw nie zrealizuje się. Ale nie można liczyć na 
to, że myślenie o biedzie uczyni z nas ludzi bogatych, tak samo 
jak myślenie o tym, że coś się zawali, nie zbuduje solidnej kon-
strukcji,   a   co   najwyżej   kolosa   na   glinianych   nogach,   który 
z czasem runie jak domek z kart, zamieniając się w ruinę.

25

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

Wytonowanie, spokojne zaplanowanie i umiejętność przekaza-
nia tych najtrudniejszych zadań naszemu wewnętrznemu prze-
wodnikowi, którego mamy przecież w sobie, zacznie powodo-
wać z czasem ufność, która, pielęgnowana, będzie nam przyno-
siła coraz więcej konstruktywnych myśli, które przyniosą z ko-
lei wyciszenie i pozwolą nabrać większego dystansu do tego, co 
robimy. A o to przecież chodzi.

Rzeczywiście ważne sprawy rzadko bywają na-
glące, chyba że takimi chcemy je widzieć.

Hyrum W.Smith

Podczas studiowania życiowych lekcji bardzo często spotyka-
łem się ze stwierdzeniem, że sprawy, które są ważne, rzadko 
bywają naglące. I jak to student, idący przeważnie okrężną dro-
gą lub próbujący za wszelką cenę znaleźć drogę na skróty, prze-
konałem   się,   że   to   nie   tylko   rady   dawane   po   to,   by   dobrze 
brzmiały.  Sprawdziłem   to  zbyt  dokładnie   i  zbyt  boleśnie,   by 
wątpić w to, że to, co naprawdę jest dla nas ważne, nie będzie 
wywoływało   presji   natychmiastowego   działania   bez   zastano-
wienia. Nie chodzi o ignorowanie wewnętrznego impulsu, któ-
ry pojawia się czasem, dając nam do zrozumienia, że nadszedł 
czas działania. Chodzi o to, że wszechświat zorganizował nasze 

26

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

życie nie jako formę wyścigów, ale jako dobry nauczyciel, rozu-
miejąc, że zabójcze tempo niszczyłoby nas. Zaprojektował pra-
wa życia, uwzględniając to, że ważna jest harmonia. A w har-
monii nie ma miejsca na szarpanie się. To my sami, kreując na-
szą  rzeczywistość,  określamy  świadomie  lub  nie,  co  wymaga 
natychmiastowego działania, a co nie. Każdy ważniejszy pro-
jekt naszego życia, wszystko to, co jest tak naprawdę dla nas 
ważne, potrzebne i dobre, wymaga od nas jedynie spokojnych 
i wyważonych ruchów, które są dostosowane do tempa równo-
wagi i harmonii. Nieznajomość osobistych priorytetów powo-
duje, że to, co z powodzeniem można odłożyć na inną chwilę, 
opóźnić   czy  najzwyczajniej   w   świecie   nie   realizować,   wydaje 
nam się niecierpiące zwłoki i powoduje wyobrażenie, że trzeba 
to załatwić natychmiast. Tak naprawdę, jeśli sam się zastano-
wisz, pewnie dojdziesz do wniosku (ale warunkiem tego jest, by 
naprawdę   dobrze   przemyśleć   sprawę),   że   część   tych   rzeczy, 
które   wykonujesz,   nie   wymaga   realizacji   dlatego,   że   tego 
chcesz, ale dlatego, że wydaje Ci się, że te sprawy są ważne z ja-
kiegoś powodu. A skoro życie jest teatrem, w którym sam pi-
szesz scenariusz zdarzeń, to przecież możesz dokonać świado-
mych wyborów  zarówno tego, co robisz,  jak i tego,  w  jakim 
tempie to wykonujesz.

27

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

Oprócz szlachetnej sztuki robienia tego, co trze-
ba zrobić, jest jeszcze szlachetniejsza sztuka ro-
bienia tego, czego robić nie trzeba.

wschodni filozof Lin Yutang

I tak właśnie przechodzimy do jednej z najważniejszych kwestii 
tego, co można nazwać sztuką życia. Tak naprawdę bardziej bę-
dzie się liczyło nie to, co robimy, ale czego nie robimy. A już 
z całą pewnością będzie to miało ogromne znaczenie na samym 
początku naszego świadomego życia. Pod pojęciem świadome-
go życia proponuję rozumieć sytuację, w której zdajemy sobie 
sprawę z tego, że to my jesteśmy odpowiedzialni za to, co się 
w nim dzieje, oraz to, że działamy świadomie, dokonując wybo-
rów, czego chcemy, a czego nie.

Jest takie powiedzenie, że jeśli w natłoku spraw wszystko jest 
ważne, to tak naprawdę nic nie jest ważne. Zamiast gonić na 
złamanie   karku   za   kolejną   sprawą,   stań,   pomyśl,   co   jeszcze 
masz zrobić, a następnie zdecyduj, że połowy tego nie zrobisz. 
Przeprowadzając takie ćwiczenie, możesz się zdziwić, z jakim 
trudem przyjdzie nie robienie tego, co wydawało Ci się bardzo 
ważne. Takie ćwiczenie jest jednak miarodajne dopiero, jeśli 
mimo wszystko, mimo podpowiedzi własnego rozumu, że nie 

28

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

możesz tak postąpić, jednak tak postąpisz. Następnie po jakimś 
czasie oceń sam, jaki wpływ na Twoje życie miało to, że zanie-
chałeś wykonać pewnych czynności, które z gruntu rzeczy wy-
dawały   się   niezbędne.   Oczywiście,   trzeba   zrobić   to   z   głową, 
żeby nie wpędzić się w kłopoty, czyli innymi słowy odrzucić na-
leży   te  sprawy,  które  rzeczywiście   są  niepotrzebne,  a  nie  te, 
które z jakiegoś powodu są istotne dla Ciebie. Nieocenionymi 
pomocami  w walce  z tym, co  w  konsekwencji  będzie  jałowe 
w Twoim życiu, są stawiane sobie cele do zrealizowania. Żyje-
my z dnia na dzień i wydaje nam się, że wszystko wiemy, że tak 
naprawdę w sposób doskonały zdajemy sobie sprawę z tego, co 
powinniśmy robić i jak. Ale tak nie jest. Skąd wiadomo, że tak 
nie jest? Bo gdyby tak było, to nasze życie byłoby spokojne, ra-
dosne,   pełne   chwil   spełnienia   i   błogości.   Tymczasem   daleko 
nam do takiego modelu. Nie trzeba być filozofem ani jasnowi-
dzem, żeby zaobserwować nerwowość w ludzkim działaniu, i to 
na każdym kroku. W korku, w sklepie, w drodze na wywiadów-
kę do szkoły, w domu, w pracy. Nerwowość i podrażnienie ro-
dziców w stosunku do dzieci, przełożonych do podwładnych, 
czy w relacjach partnerskich, wynika między innymi z braku 
kontroli nad emocjami. A przecież nigdy nie będziemy w stanie 
kontrolować swoich emocji ani zarządzać nimi, jeśli nie zwolni-
my   i   nie   przyjrzymy   się   temu,   jakie   mechanizmy   działania 
funkcjonują w naszym przypadku. Kluczem do szczęścia, czy 
może jednym z kluczy, jest panowanie nad swoimi emocjami 

29

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

lub, jak kto woli, wysoki współczynnik inteligencji emocjonal-
nej. A uzyskuje się go, pracując nad sobą. Żeby to robić, trzeba 
mieć na to czas. Żeby mieć czas, trzeba z pewnych rzeczy, które 
robiliśmy do tej pory, zrezygnować. I tak kółko się zamyka.

Tylko dwie zasady zapewnią ci harmonijne ży-
cie. 1. Nie przejmuj się drobiazgami. 2. Wszystko 
to tylko drobiazgi.

Tom Butler-Bowdon

Przyglądając się powyższej regule możemy dojść do wniosku, 
że nazbyt ona wszystko upraszcza. No bo jak ze zdrowym po-
dejściem do życia można stwierdzić, że wszystko jest drobia-
zgiem? Czy to znaczy, że wszystko kompletnie jest bez znacze-
nia? Nasze stosunki z partnerem, z dziećmi, nasza praca zawo-
dowa czy szkoła? W zrozumieniu tego pomoże nam umiejęt-
ność spojrzenia na to, co dzieje się w naszym życiu z trochę in-
nej perspektywy. Kiedy decydujemy się na zwolnienie tempa, 
kiedy odrzucamy część spraw, czynności, które kiedyś wydawa-
ły nam się tak bardzo ważne, zaczynamy dostrzegać kilka zależ-
ności. Po pierwsze zaczynamy dostrzegać innych ludzi oraz to, 
że świat nie kręci się wokół nas. Zaczynamy rozumieć, że nasze 
życie to szereg współzależności z daną nam oczywiście możli-

30

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

wością decydowania o tym, jakich wyborów dokonamy, spoty-
kając się z określoną sytuacją. Jeśli będziemy umieli spojrzeć 
na   siebie   na   przykład   z   Kosmosu,   to   dostrzeżemy,   że   nasze 
sprawy, nasze zajęcia, plany, zmartwienia są bardzo małą dro-
binką   w   kosmicznej   harmonii   życia.   W   zastosowaniu   odpo-
wiedniego dystansu do nas samych i tego, co robimy, pomaga 
pytanie zadane w stosunku do dowolnej czynności czy zadania, 
które mamy wykonać: „Kto będzie o tym pamiętał za sto lat?”. 
Oczywiście   nie   należy   popadać   w   skrajność   i   przechodzić 
w bierność przeradzającą się w nihilizm. Ale nie wydaje mi się, 
żeby   przy   obecnym   egocentryzmie   takie   chwilowe   podejście 
z szerszej perspektywy mogło nam zaszkodzić. Może tylko po-
móc, a w skrajność nie popadniemy tak łatwo, bo życie, które 
jest  już  za  progiem  naszego  rozluźnienia,  szybko  da   o  sobie 
znać i przypomni o sobie. Skrajności wszędzie, gdzie występu-
ją, wprowadzają destabilizację. A nam powinno chodzić o wy-
równanie, czyli o doprowadzenie do harmonii. I wtedy właśnie 
odgrywana przez nas sztuka zacznie być piękna i satysfakcjo-
nująca przede wszystkim dla nas.

Nie sądzę, aby była potrzeba przeskakiwania zbyt wielu płot-
ków na raz w sztafecie życia. Nie chodzi o to, by zmieniać od 
razu   wszystkie   przyzwyczajenia   i   nawyki.   Zresztą,   jak   wspo-
mniałem, Bóg w swej wspaniałości naprawdę tego od nas nie 
oczekuje (podobno nie oczekuje od nas niczego i tylko nas ko-

31

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT I

cha), żebyśmy dźwigali zbyt ciężki krzyż. Ale jeśli chcemy reali-
zować   swój   ziemski   plan,   którego   niewątpliwą   częścią   jest 
wznoszenie   się,   to   warto   w   chwilach   szczególnego   napięcia 
wrzucać na luz, bo tylko tak dostrzeżemy osobisty bezsens nie-
których  naszych  działań  podejmowanych  nawykowo  lub pod 
czyimś wpływem. Życie będzie wtedy naprawdę fajną sztuką 
reżyserowaną i odgrywaną przez nas jako głównych aktorów, 
kiedy będzie sprawiało nam przyjemność. Do tego – chcemy 
czy nie, wiemy lub nie – dążymy. Dążenie do szczęścia to nic 
innego jak dążenie do wiecznej przyjemności. Pomyśl o tym za 
każdym razem, kiedy będzie Ci się wydawało, że harujesz jak 
wół z prędkością myśli.

32

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

AKT II

AKT II

Bądź sobą, czyli nigdy się nie sprzedawaj

– Uaaaaaaa! – potężny okrzyk z tysięcy gardeł odbijał się od 
trybun stadionu. Sędzia właśnie odgwizdał koniec meczu. Dru-
żyna miejscowych „Tygrysów” wygrała mecz i zakwalifikowała 
się do finału rozgrywek. Dla wielu ludzi, którzy przybyli w tym 
dniu na trybuny, ten sport był jak religia, a ewentualna prze-
grana   ich   ukochanej   drużyny   była   żałobą   równoznaczną   ze 
śmiercią członka najbliższej rodziny.

„To   dziwne”   –   myślał   Jerry,   schodząc   ze   schodów   stadionu 
i udając się w stronę wyjścia. „Jak wielkie znaczenie dla tych 
wszystkich ludzi ma ten sport.” I tak myśląc nad fenomenem 
zawładnięcia ludzkim umysłem przez masową rozrywkę, dotarł 
do swojego samochodu.

– Jerry? – usłyszał nagle nieznajomy głos. Kiedy się odwrócił, 
ujrzał niskiego, prawie łysego człowieka z dużymi niebieskimi 
oczami uśmiechniętego od ucha do ucha.
– Co, nie poznajesz mnie? Zapomniałeś o starym kumplu?

33

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

– Michael?
– No, a któż by inny?

I   dwóch   facetów   po   czterdziestce   wpadło   sobie   w   ramiona, 
podskakując jak dzieci. Po chwili, kiedy już emocje nieco opa-
dły, Michael zaproponował:

– Słuchaj, stary, musimy jakoś uczcić to nasze spotkanie. Może 
wyskoczymy na jednego, znam fajną knajpkę niedaleko stąd. 
Co o tym myślisz?
– To doskonały pomysł, tym bardziej że i tak mam luźny wie-
czór. Dopiero jutro mam spotkanie koło południa, a samolot 
powrotny mam wieczorem.
– A co, ty już tu nie mieszkasz?
–   Nie,   Miki   –   tak   zdrobniale   zwykł   go   nazywać,   kiedy   byli 
młodsi. – Nie mieszkam tu od osiemnastu lat, zaraz po szkole 
wywiało mnie w świat.
– No popatrz, jak ten czas leci, nawet nie wiedziałem. No ale 
nic to. Wsiadaj do samochodu i jedź za mną – oznajmił wesoło 
Michael i po chwili przemierzali dosyć sprawnie południową 
część miasta. Po dziesięciu minutach zatrzymali się pod klu-
bem o wdzięcznej nazwie „Pod żaglami”.
– To trochę nawiązuje do naszej przeszłości, kiedy pływaliśmy 
na jeziorach – zagaił Jerry, kiedy wysiedli już ze swoich samo-
chodów.

34

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

– I tak właśnie ma być. To bardzo fajny pub, lubię tu przycho-
dzić, przypomina mi o dawnych czasach, kiedy byliśmy młodzi 
i wolni – trochę ze smutkiem w głosie powiedział Michael.
– A co, teraz nie jesteś wolny?
– Teraz? Teraz to nawet nie jestem młody… Ale co tam, chodźmy.
– A samochody? Tu je zostawimy?
– Nie martw się. Później weźmiemy taksówkę. A parking jest 
prywatny i strzeżony. To własność mojego szwagra. Samocho-
dy są tu bezpieczne.

Po chwili znaleźli się w bardzo ładnie urządzonym lokalu, któ-
rego wystrój imitował wnętrze ekskluzywnego jachtu. Widok 
był naprawdę imponujący.

– Kapitalne miejsce! – powiedział trochę podniesionym gło-
sem Jerry, bo muzyka była dosyć głośna.
– Za chwilę spróbujesz, jakie podają tu drinki i wtedy dopiero 
się zdziwisz! – oznajmił z dumą w głosie Michael, ciesząc się 
i będąc   dumnym,   że   zabrał   starego   kumpla   w   takie   właśnie 
miejsce.

Kiedy usiedli już w wygodnych fotelach stylizowanych na podo-
bieństwo drewnianych tronów, na których kiedyś siadali bogo-
wie   tacy   jak   Neptun,   Miki   powiedział,   spijając   pierwszy   łyk 
chłodnego napoju alkoholowego:

– No to opowiadaj, co tam u ciebie.

35

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

– Nie bardzo wiem, od czego mam zacząć, tak dawno się nie 
widzieliśmy…
–   Ostatni   raz   widzieliśmy   się   na   pożegnaniu   Dawida,   kiedy 
upomniała się o niego armia…
– No właśnie – zaczął już bardziej pewnie Jerry, przypomina-
jąc sobie dokładnie, co wydarzało się w jego życiu od tego cza-
su, kiedy żegnali Dawida. – Kiedy pożegnaliśmy go, miałem na 
drugi dzień rozpocząć pracę w tym zakładzie, gdzie pracował 
mój ojciec. Taki nieduży zakład, świadczący usługi dla stoczni, 
czyli praca przy produkcji statków.
– Tak, pamiętam – przypomniał sobie Miki. – No i?
– No i okazało się, że zamiast zameldować się w pracy następ-
nego dnia, zameldowałem się na dworcu kolejowym, kupiłem 
bilet do najbliższego dużego miasta i ruszyłem w świat.
– Dlaczego? – popatrzył ze zdziwieniem Michael. – Przecież mia-
łeś robotę załatwioną przez ojca, każdy z nas wtedy o tym marzył, 
żeby chwycić się czegokolwiek, a ty to miałeś i nie skorzystałeś?
– No właśnie nie. Kiedy obudziłem się w nocy po imprezie, po-
myślałem sobie, że jako nastoletni chłopak miałem marzenia, 
by   zobaczyć   świat   i   stanąć   na   jego   szczycie.   Obudziło   mnie 
w zasadzie przekonanie, że jeśli pójdę do pracy tak jak mój oj-
ciec i wejdę w te same schematy, to po wielu latach będę robił 
dokładnie to samo, co on. Zrozumiałem, że to nie jest wyjście 
dla mnie. Zrozumiałem, że jeśli nie zdecyduję się na, wydawa-
łoby się, desperacki ruch, to nigdy się stąd nie wyrwę.

36

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

– No i? – z wypiekami na twarzy spytał po raz kolejny Michael.
– No i rano spakowałem się, napisałem parę słów do rodziców, 
żeby się nie martwili i ruszyłem w świat.
– I co, nie szukali cię?
– Szukali, ale nie znaleźli. Co jakiś czas dawałem im znać, że ze 
mną wszystko w porządku. Martwili się o mnie i prosili, żebym 
wrócił, ale ja stanowczo i zdecydowanie odmawiałem. Poza tym, 
po kilku miesiącach na samym początku, które były naprawdę 
ciężkie i wiele razy miałem taką myśl, żeby się poddać i wrócić, 
w końcu wszystko zaczęło się układać. Znalazłem idealną wręcz 
pracę. Od tego momentu wszystko zaczęło mi sprzyjać.
– No a na początku nie bałeś się?
– Bałem się jak cholera, ale o wiele bardziej przerażała mnie 
perspektywa spędzenia swojego życia w tym mieście, w taki spo-
sób jak wszyscy. Nie znaczy to, że uważałem życie moich rodzi-
ców za stracone czy przegrane. Ja po prostu chciałem przeżyć je 
po swojemu. Żeby móc to zrobić, musiałem się stąd wyrwać.
– No i dalej pracujesz w tamtej firmie, o której wspomniałeś?
– Nie, stary. Później pracowałem jeszcze w kilku, aż otworzy-
łem własny biznes.
– Masz swoją firmę? – ze zdziwieniem spytał Michael, bo re-
jon, w którym mieszkali jako młodzieńcy, bezpośrednio przyle-
gał do nabrzeży portowych. Wszyscy mieszkańcy byli zatrud-
niani w firmach, które wykonywały usługi dla stoczni lub pra-
cowali w niej samej. Nikt specjalnie nie kwapił się do własnej 

37

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

inicjatywy i to, że komuś udało się „wypłynąć” gdzieś dalej i za-
błysnąć, było traktowane jako cud albo wyjątkowy zbieg oko-
liczności.
–   Mam   kilka   swoich   firm   i   dlatego   mogę   realizować   teraz 
wszystko to, o czym myślałem, będąc dzieckiem.
– Gratuluję, widzę zatem, że się koledze udało – Michael wy-
ciągnął rękę na znak szacunku, choć w jego głosie dało się wy-
czuć nutkę zazdrości.
– Daj spokój, Miki, po prostu mi się udało – Jerry powiedział 
tak tylko ze względu na to, by jego koledze nie było przykro. 
Wiedział, że to nie dlatego dzisiaj był w tym miejscu, że mu się 
udało. On wiedział, ile go to kosztowało. Wiedział, jak wiele 
musiał na początku poświęcić, oddalając się od rodziców, rezy-
gnując z wątpliwego poczucia komfortu na rzecz spełnienia sie-
bie i własnych aspiracji.
– Przyniosę następną kolejkę, poczekaj tu, Miki.

Podszedł   do   baru.   Elegancko   ubrane   kelnerki   chodziły   tam 
i z powrotem, ale Jerry lubił sam podchodzić do baru, bo to nie 
tylko skracało czas oczekiwania na drinka, ale dawało możli-
wość   obserwacji   tego,   jak   wygląda   organizacja   w   lokalach. 
A był tym zainteresowany, bo sam posiadał sieć lokali.

Jakież   zdziwienie   go   ogarnęło,   kiedy   wrócił   do   stolika,   przy 
którym   siedzieli   wspólnie   z   Michaelem   i   zastał   stolik   pusty. 
„Pewnie poszedł do toalety” – pomyślał Jerry o swoim kompa-

38

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

nie. Ale kiedy minęło już dobre piętnaście minut, poszedł do 
toalety sprawdzić, czy nie ma tam kumpla. Michaela nie było 
w toalecie. To zaniepokoiło trochę Jerry'ego. „Czyżby się ulot-
nił?” – przeszło mu przez głowę. Aby to sprawdzić, wyszedł na 
zewnątrz lokalu. Jakież było jego zdziwienie, kiedy spojrzał na 
parking, a po samochodzie Mikiego nie było śladu.

„Co się do cholery stało?” – Jerry nie mógł zrozumieć. Nagle go 
olśniło. „Zazdrość!” – pomyślał.

Co prawda wypił tylko jednego drinka, ale nie chciał ryzyko-
wać. Kiedy siedział w taksówce, która odwoziła go do hotelu, 
myślał o tym, co niedawno się wydarzyło. Analizował, dlaczego 
jego kolega ze szkolnych lat tak się zachował. Każdy z nich miał 
przecież w młodości taką samą szansę lub, inaczej rzecz ujmu-
jąc, mogło się wydawać, że żaden z nich nie ma żadnej szansy. 
Środowisko,  z  którego  wyrośli,  charakteryzowało   się   tym,  że 
ciężko było się z niego wyrwać i udawało się to naprawdę tylko 
nielicznym. Mentalność otoczenia, nawyki myślowe tych ludzi 
były tak ścisłe, tak zawężone i ograniczone, że każdy dzieciak, 
który nawet może miał swoje marzenia, rezygnował z nich, wy-
bierając stary, znany i utarty schemat. Jerry był trochę zły na 
kolegę, a z drugiej strony go rozumiał. Kiedy Miki dowiedział 
się, że Jerry osiągnął w życiu sukces, stwierdził, że to nie jest 
już ten sam kompan i towarzysz. A zachowanie trochę prostac-
kie i nieeleganckie jak pozostawienie kolegi samego bez słowa 

39

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

wynikało z żalu nie tyle do tego, że to Jerry'emu się udało, ale 
do tego, że Miki nie był na tyle silny, by pójść za głosem swoje-
go serca. Nie był na tyle silny, by uwierzyć w swoje marzenia, 
by rzucić wyzwanie całemu światu, by rzucić się w tę stronę ży-
cia, co do której nie było pewności, że pokryje się z marzenia-
mi. Michael był zły na siebie. Był tak zły, że nie mógł dłużej roz-
mawiać z Jerrym. I Jerry to wiedział, dlatego, kiedy już dojeż-
dżał do hotelu, całkiem minęła mu złość. Taksówkarz, który za-
uważył, że jego pasażer śmieje się do samego siebie, zagadnął:

– Co pana szanownego tak rozbawiło?
– Nic, po prostu jestem szczęśliwy.
– Szczęśliwy? A co to znaczy i jak to się robi? – zapytał taksów-
karz, odwracając głowę w stronę swojego pasażera, bo akurat 
stanęli na skrzyżowaniu z czerwonym światłem.
– Nie wiem, jak robią to inni, ale wiem, jak ja to zrobiłem.
– To proszę powiedzieć, może ja też spróbuję – w głosie tak-
sówkarza Jerry wyczuł nutę drwiny.

Ruszyli, bo zmieniło się światło. Jakiś czas w samochodzie za-
legała cisza, a po chwili Jerry odezwał się.

– Czy często robi pan to, co doradzają panu inni ludzie?
– Prawie zawsze, przecież są inni mądrzejsi ode mnie i oni wie-
dzą, co jest dobre. 
– No i w tym jest właśnie problem.
– Jak to? – zapytał zdziwiony taksówkarz.

40

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

– Powodem, dla którego ja jestem dzisiaj szczęśliwy, jest to, że 
prawie zawsze robiłem inaczej, niż doradzali mi inni ludzie.
– To co, nikogo pan nie słuchał i to ma być właśnie ten sposób 
na szczęście?
– Nie, proszę pana. Była taka osoba, której słuchałem zawsze.
– Tak? A kim była ta osoba? – zapytał taksówkarz, po raz kolej-
ny odwracając się do swojego pasażera.
– Ja sam – odpowiedział Jerry i podał banknot taksówkarzowi, 
bo   auto   zaparkowało   pod   pięciogwiazdkowym   hotelem.   – 
Reszty nie trzeba, dziękuję i do widzenia panu.

Cokolwiek możesz uczynić lub śnisz, że możesz, 
rób.   Śmiałość   kryje   w   sobie   genialność,   moc 
i magię.

J.W. Goethe

Tak wielu ludzi w dzisiejszym świecie staje się marionetkami 
w rękach tych, którzy rzekomo  wiedzą  lepiej,  jak  należy żyć. 
Panujące   powszechnie   przekonanie,   że   istnieją   granice   ludz-
kich możliwości, to kłamstwo zakodowane w nas po to, by zro-
bić właśnie z nas marionetki w rękach innych ludzi. Jak zatem 
poradzić sobie z tym, żeby życie było sztuką świadomie przez 
nas odgrywaną i kształtowaną? Trzeba pokonać samego siebie. 

41

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

Jeśli czujesz, że trzeba coś zrobić i oczywiście nie krzywdzisz 
przy tym innych – rób to. Często zadajemy sobie pytanie doty-
czące tego, czy to, co chcemy osiągnąć, jest tak naprawdę w za-
sięgu   naszych   możliwości.   Dosyć   ciekawym   spostrzeżeniem 
jest uświadomienie sobie tego, kiedy zaczynamy zadawać sobie 
takie właśnie pytanie. Łatwo dostrzec, że im ludzie stają się 
bardziej   dojrzali,   starsi,   tym   bardziej   kurczowo   trzymają   się 
osobistej strefy komfortu. Popatrzmy na dzieci. One nie mają 
takich barier. Dla dzieci nie ma rzeczy niemożliwych. Ich fanta-
zja, wrażliwość i brak hamulców w postaci utrwalonych przez 
lata kodów powodują, że wierzą w to, że mogą zostać, kimkol-
wiek chcą. Wszelkie dostępne źródła dotyczące osiągania przez 
człowieka wielkości namawiają do tego, by stać się dziećmi. Na 
pozór wydawać się to może sprzeczne z naszym logicznym po-
dejściem do życia. Bo co może dziecko? Otóż może i to bardzo 
wiele. Nie jest już żadną tajemnicą ani sekretem, że to myśli 
i nasza wyobraźnia tworzą otaczający nas świat. Dzieci nie wi-
dzą barier ani ograniczeń utrudniających czy uniemożliwiają-
cych realizację jakiegokolwiek projektu. Dla nich nie istnieją 
przeszkody. Czemu? Najczęściej dlatego, że się z nimi nie spo-
tkały.   I   w   tym   układzie   niewiedza   może   być   błogosławień-
stwem.  Czemu   Jezus   powiedział,   że  aby  wejść  do   Królestwa 
Niebieskiego,   trzeba   być   jak   dziecko?   Bo   dzieci   nie   poddają 
w wątpliwość tego, że na przykład Wniebowstąpienie dostępne 
jest dla każdego i zawsze, pod warunkiem, że nie zwątpi.

42

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

Przechodząc przez kolejne etapy życia, zmieniamy się. Sprze-
dajemy swoje marzenia, plany, a samych siebie rozmieniamy 
na drobne. W ten sposób nie jesteśmy sobą. Co to może jeszcze 
oznaczać?   Otóż   tak   naprawdę   każdy   człowiek   jest   cudem 
i może osiągnąć wszystko to, w co zdoła uwierzyć i o czym po-
myśleć. I w swej najgłębszej istocie tacy właśnie jako ludzie je-
steśmy. Wielcy, potężni i można by rzec – wszechmogący. Kie-
dy pod wpływem doświadczeń życiowych, niepowodzeń i klęsk 
ograniczamy samych siebie poprzez myślenie o tym, co może-
my, a czego nie, żyjemy, utwierdzając się w przekonaniu o swo-
jej słabości. Czy można to zmienić? Zawsze można. Bądź sobą 
i nigdy się nie sprzedawaj. Ufaj w to, że życie, jakie wokół Cie-
bie zakwita, jest wynikiem i odzwierciedleniem tego, kim je-
steś. A to, kim jesteś, definiuje to, jak myślisz. Nie jest istotne, 
jak wiele razy bat spadał na Twoje plecy. Mądrzy ludzie traktu-
ją taki stan rzeczy jako błogosławieństwo. Uczą się na błędach 
i wyciągają wnioski z bolesnych lekcji. Goethe pewnie o tym 
wiedział. Prawdziwa magia to nie ta, którą obserwujemy w mo-
mencie, kiedy hipnotyzer „czaruje” ludzki umysł, podporząd-
kowując go sobie w sposób absolutny. Prawdziwa magia to nie 
materializacja przedmiotów. Prawdziwą magią nie jest umie-
jętność czynienia cudów, uzdrawiając innych ludzi. Prawdziwa 
magia polega na umiejętności dokonania wyboru tego, co jest 
dla człowieka naprawdę ważne, a następnie podążanie swoją 
własną drogą, dopóki cel nie zostanie osiągnięty. To jest praw-

43

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

dziwa magia. W cytacie, który przyświeca tej części naszej ana-
lizy, mamy słowo „śmiałość”. I to właśnie śmiałość jest tym na-
rzędziem   magicznego   klucza.   Nie   jest  istotne,   jak  wielki   czy 
z pozoru nierealny jest Twój cel. Uwierz w niego i zacznij dzia-
łać z pełną wiarą w jego osiągnięcie, a cuda zaczną się pojawiać 
w Twoim życiu jak grzyby po deszczu. I choć użyliśmy słowa 
„magia”, to tak naprawdę nie będzie to żadna magia. Wszech-
świat sprzyja ludziom odważnym. Nie pozwól, by strach roz-
mienił Twoje życie na drobne. Nie sprzedawaj swoich marzeń 
tylko dlatego, że się boisz. Strach nie jest niczym złym. Świad-
czy o inteligencji jednostki i może być bardzo pomocny w życiu 
codziennym. Ale nie może on powodować tego, że zaczniemy 
odgrywać tchórzliwe role we własnym teatrze życia.

Rób to, co według ciebie słuszne, bo i tak będą 
cię krytykować. Potępią cię, jeśli to zrobisz, ale  
też będą mieli pretensje, jeśli tego nie zrobisz.

Eleonor Roosevelt

Niejednokrotnie   w   trakcie   życia   zdarza   nam   się   postępować 
pod dyktando innych ludzi. Chcąc ich zadowolić, decydujemy 
się często na działanie, które jest wbrew naszym własnym prze-
konaniom. Robimy rzeczy, w które nie wierzymy, których się 

44

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

później   wstydzimy,   czy   zwyczajnie   po   ich   zrobieniu   czujemy 
dyskomfort. To smutne, a jednocześnie dosyć zabawne. Smut-
ne, bo smutek jest naturalnym uczuciem, jeśli wiemy, że to, co 
zrobiliśmy, nie jest zgodne z naszym przekonaniem, a zabaw-
ne, bo znając kilka oczywistych zależności, nie sposób nie dojść 
do wniosku, że działanie wbrew sobie nie ma sensu. Nie chodzi 
tu o dążenie do celu, który jest spójny z naszym wnętrzem, kie-
dy pojawiają się przeszkody. Przyjrzyjmy się prostym zależno-
ściom. Nie jest możliwe, aby zawsze dogodzić wszystkim. Za-
wsze znajdzie się ktoś, kto skrytykuje Cię za Twoje działanie, 
niezależnie od tego, co będziesz robić. Matka Teresa, Papież 
Jan Paweł II, Jezus Chrystus, a nawet sam Bóg mają zwolenni-
ków, ale i przeciwników. Wiadomo wszem i wobec, że ocena 
zewnętrzna   innych   ludzi   nie   będzie   absolutnie   obiektywna 
w stosunku do tego, co robisz. W myśl tego, co zostało do tej 
pory powiedziane, zbawienie miliona osób czy nakarmienie stu 
tysięcy głodujących żołądków nie zagwarantuje Ci chwały abso-
lutnej i  wiecznej.  Nie  ma  wątpliwości,  że  są  to  czyny wielce 
chwalebne, ale nie ma gwarancji, że świat zewnętrzny, który 
jest wynikiem naszych wewnętrznych projekcji, nominuje Cię 
wszem i wobec do nagrody całkowitej aprobaty i poparcia ze 
strony wszystkich.

Droga wyboru jest drogą decyzji. Częściej daje się zauważyć, że 
żałujemy tego, czego nie zrobiliśmy, niż tego, że coś zostało do-

45

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

konane. Choć z drugiej strony podobno sztuka życia polega ra-
czej na tym, by wiedzieć, czego robić nie należy i to stosować, 
niż na robieniu tego, co właściwe. Tak czy owak, wielce kusząca 
i chyba lepiej sprawdzająca się w istocie rzeczy jest koncepcja, 
by realizować siebie, nie zwracając zbytnio uwagi na to, co po-
wiedzą ci, którzy nie będą należeli do grona naszych zwolenni-
ków. Oczywiście należy pamiętać o powtarzanej nie raz zasa-
dzie, by przy realizacji naszych projektów nie krzywdzić innych 
osób. Pomyśl, proszę, o tym w ten sposób. Jeśli każdy, kto do-
konał czegoś wielkiego na tym świecie, czekałby na aprobatę 
wszystkich zainteresowanych tematem jego działania, to pew-
nie   dzisiaj   zrywalibyśmy   banany   z   drzew   i   na   tych   samych 
drzewach je konsumowali.

Cytat   Eleonor   Roosevelt   powinien   skłonić   nas   do   myślenia, 
mimo że odnosił się do rządów i polityki, a jego największe za-
stosowanie ma miejsce tam, gdzie wchodzą w grę ludzkie emo-
cje w skali globalnej. Trudniej o lepszą płaszczyznę takiego do-
świadczenia, niż stołek prezydencki podobno demokratycznego 
kraju (pani Roosevelt, jak wiemy, była żoną prezydenta Stanów 
Zjednoczonych Ameryki Północnej).

Podsumowując, można by rzec, jak mówi porzekadło, że lepiej 
coś zrobić, nie mając pewności, czy plan się powiedzie, niż ża-
łować, że się wcale nie spróbowało.

46

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

Najpowszechniejszą   bez   wątpienia   słabością 
ludzką jest zwyczaj nadstawiania ucha na nega-
tywne podszepty innych ludzi.

Napoleon Hill

Oddanie władzy nad sobą innym ludziom lub okolicznościom 
to bez wątpienia jeden z czynników uwsteczniających nas na 
drodze rozwoju, jakim jest życie. A jest to tym bardziej smutne, 
że występuje jako zjawisko niemalże nagminne i permanentne. 
Ale żeby nie wprowadzać w nasze rozważania zbyt wielu nutek 
uwertury apatii i zobojętnienia, popatrzmy, co można zrobić 
z niekoniecznie korzystnym takim właśnie stanem rzeczy. Jeśli 
już mamy kogoś słuchać czy kierować się jego radą, to należy 
spojrzeć, czy osoba, która nam coś podpowiada, stanowi dla 
nas autorytet w dziedzinie podpowiedzi. Czy udowodniła swo-
im życiem, że warto posłuchać jej rad? Ludzie uwielbiają dora-
dzać, podpowiadać, co należy zrobić w określonej kwestii naj-
częściej wtedy, kiedy efekt podpowiedzi nie będzie ich bezpo-
średnio   dotyczył   (bo  kto  chce  wziąć   na  siebie  odpowiedzial-
ność, jeśli sprawy pójdą nie tak, jak zakładano?). Poza tym tak 
rzadko można usłyszeć w dzisiejszym świecie słowa wsparcia. 
Rady   i   podszepty   mają   najczęściej   charakter   negatywny,   bo 
uwypuklają negatywny aspekt analizowanej sprawy czy, inaczej 

47

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

rzecz ujmując, pokazują na przykładach z życia osób podpowia-
dających, dlaczego coś jest niemożliwe do zrealizowania. Jak 
można   dyskutować   z  życiowym   doświadczeniem,   szczególnie 
kogoś, kto jest starszy? I poddajemy się. Ale jeśli zastanowisz 
się przez chwilę, to być może dojdziesz do wniosku, że ogrom-
na większość ludzi żyjących na Ziemi to nie typy zwycięzców 
życiowych, ale raczej ofiar systemów, państw, życia, a tak na-
prawdę   własnego   myślenia   na   temat   własnych   możliwości. 
Z doświadczeniem, nawet jeśli jest wiekowe i sprawdzone, za-
wsze, podkreślam: zawsze, można polemizować. To, że coś nie 
zostało zrobione, że coś jeszcze się do tej pory nie udało, że cze-
goś jeszcze nie wynaleziono, nie świadczy o tym, że jest to nie-
możliwe do osiągnięcia, ale świadczy jedynie o tym, że do tej 
pory jeszcze nikt nie znalazł sposobu na to, by doprowadzić 
projekt do końca, tak by móc powiedzieć, że się udało. Nasze 
życie   to   naprawdę   wspaniała   odgrywana   przez   nas   samych 
sztuka, która może być ogromnie inspirująca i pełna potężnych 
dokonań wzbogaconych nutką dramatyzmu, jeśli tylko pozwo-
limy sobie na luksus słuchania głosu własnego serca i postępo-
wania w zgodzie z nim. Nie pozwól na to, by podszepty wrogiej 
publicystyki obróciły w gruz Twoje marzenia o własnych możli-
wościach. Nie słuchaj tych, którzy, siedząc w swoich wykopa-
nych dołkach, boją się z nich wyjść tylko dlatego, że raz próbo-
wali kiedyś tam i się nie udało. Korzystanie z doświadczenia in-
nych ludzi może być bardzo inspirujące, ale nie może ono prze-

48

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

radzać się w drogowskaz wyznaczający drogę, którą podążasz. 
Jeśli bowiem zbyt mocno uwierzysz, że coś jest niemożliwe, to 
trudno będzie później przestawić się na tory, po których będzie 
podążał pociąg Twojego szczęścia z przyczepionymi do loko-
motywy wagonami Twoich możliwości.

Prawdziwy geniusz nigdy nie chadza ścieżkami 
wydeptanymi przez innych.

Emil Ludwig

No i tak dochodzimy pomału do twierdzenia, że życie każdego 
z nas jest tak niezwykle indywidualne i posiada tak nieskończe-
nie wiele możliwości, że szkoda grać role innych ludzi w teatrze 
życia. „Bądź sobą i nigdy się nie sprzedawaj” – tak brzmi pod-
tytuł tego rozdziału. No dobrze. Ale można mieć jeszcze wątpli-
wości co do tego, czy aby większość z nas jest takim geniuszem, 
o jakim pomyślał autor naszego cytatu, Emil Ludwig. Gdyby 
przyjmować jednostronny punkt widzenia i patrzeć na geniusz 
jako na osobę, to można mieć wątpliwości. Ale z innej strony 
prawdziwy geniusz jest w nas. Jest w każdym z nas. W Tobie 
i we mnie. Nasz geniusz to ta iskra życia, bez której nikt nie 
mógłby istnieć. Ten geniusz, ten prawdziwy „Ty” i „ja”, to nasze 
Wyższe Ja, to Bóg w nas. I pomimo że jest On jednakowej tre-

49

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

ści  we   wszystkim,   to  uwielbia   przybierać   różnorodne   formy. 
Dlatego właśnie każdy z nas jest indywidualnością, która po-
winna   realizować   swój   własny,   osobisty   program,   który   jest 
określoną drogą życiową. Żeby być sobą, trzeba być kimś, ale 
należy dodać, że każdy z nas jest już kimś. Dostaliśmy to nieja-
ko w sposób automatyczny, przychodząc na Ten Świat. Podglą-
danie tego, co robią inni ludzie, jest wartościowe tylko do mo-
mentu, w którym stwierdzimy i odpowiemy sobie na pytanie, 
czy to, co oni robią, jest zgodne z naszym systemem wartości 
i czy   my   zachowalibyśmy   się   tak   samo   w   podobnej   sytuacji. 
Staranie się, by być kopią kogoś, kto stanowi dla nas nawet naj-
wyższy autorytet, jest zatracaniem w sobie samego siebie. Mam 
nadzieję, że jest to na tyle dobrze zrozumiane i zinterpretowa-
ne przez Ciebie, że sam dojdziesz do wniosku, że nie warto na 
siłę udawać kogoś, kim się nie jest. Trzeba tworzyć swój wła-
sny, osobisty styl, wyznaczając jednocześnie wyjątkowy wzór 
będący   tkaniną   indywidualnego   życia.   Można,   rzecz   jasna, 
utożsamiać się z określonymi ideałami, poglądami czy koncep-
cjami, ale nie warto nadmiernie utożsamiać się za wszelką cenę 
z ich twórcami. Nie zostaniesz drugim Papieżem, idolem z ga-
zety czy twórcą istniejącej już religii. Nie możesz zostać drugim 
Napoleonem czy Oskarem Wildem. Ale możesz być sobą. Mo-
żesz swoją osobowością stworzyć unikalną jednostkę, która (je-
śli Ci oczywiście na tym zależy) będzie wymieniana w podręcz-
nikach historii jako… (sam dokończ to zdanie). Ci, którzy na 

50

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

siłę starają się kopiować swoich idoli, są najczęściej słabą kopią 
Mistrza.

Konsekwencja   nie   jest   cechą   absolutną.   Jeżeli 
dzisiaj mam inne zadanie, niż miałem wczoraj, 
to   czyż   jego   zmiana   nie   jest   wyrazem   konse-
kwencji?   Jestem   w   takim   wypadku   niekonse-
kwentny do mojej przeszłości, ale konsekwentny 
w stosunku co do prawdy… Konsekwencja pole-
ga na tym, że człowiek kieruje się prawdą, tak  
jak ją rozpoznaje.

Mahatma Gandhi

Analizując podejście do bycia sobą, realizacji życia według wła-
snego scenariusza, można czasem wpaść w pułapkę skrajności 
i przesady. Nadmierne utożsamianie się z pewnymi koncepcja-
mi może prowadzić do uzależnienia. A uzależnienie, jak sama 
nazwa wskazuje, jest toksyczne, bo ogranicza naszą swobodę 
poruszania się po życiowych zakrętach. Mówi się, że tylko kro-
wa nie zmienia poglądów. Nie widzę powodu, dla którego moż-
na by było to zwierzę stawiać na równi z krzesłem. Ale wracając 
do naszego tematu, pragnę podkreślić, podążając za Gandhim 
(nadmiernie i przesadnie nie utożsamiając się z tym Wielkim 

51

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

Człowiekiem), że zmiana zdania nie świadczy o niespójności. 
Wielu z nas obawia się zmiany zdania, by w oczach innych nie 
wyjść na osobę niestabilną. A nie ma nic dalszego od prawdy 
niż   twierdzenie,   że   zmiana   zdania   w   danej   kwestii   świadczy 
o słabości jednostki ludzkiej, jaką każdy z nas jest. Mało tego. 
Umiejętność przyznania się do błędu, do własnej niedoskona-
łości, do niewłaściwej oceny jest oznaką wielkości. Jeśli ktoś 
twierdzi, że będąc człowiekiem, można być idealnym i nieomyl-
nym, to chyba nie znajdzie we mnie sojusznika podpisującego 
się pod takim stwierdzeniem (na tę chwilę). Mówimy często 
o prawdzie. O naszej prawdzie. A czym jest tak naprawdę ta 
prawda i czy jest ona niezmienna jak skalny fundament? Zależy 
od kontekstu i od jej aspektu. Prawdą jest to, że Prawda jest 
jedna, niezmienna. To ta Prawda przez duże „P”, która może 
być utożsamiana z boskim prawem wszechświata. Ale prawdą 
jest również to, że prawda jest zmienna i ewoluuje, jeśli przyj-
miemy, że jest nią własne osobiste przekonanie dotyczące życia 
jako całości, czyli inaczej – nasz światopogląd. Jeśli zastano-
wisz się przez chwilę, to pewnie przyznasz mi rację, że Twoja 
prawda (utożsamiana ze światopoglądem) sprzed dziesięciu lat 
różni się od tej wyznawanej obecnie. Jeśli nie, to znaczy, że nie 
rozwijasz się i stoisz w miejscu (bez obrazy). Nasze podejście, 
wnioski, schematy działania zmieniają się, ustanawiając naszą 
własną prawdę, według której żyjemy i z którą się utożsamiamy 
na   wciąż   nowej   pozycji.   I  tu   dochodzimy   do   podsumowania 

52

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

wypowiedzi Gandhiego (rozumianej w ten, a nie inny sposób 
na potrzeby naszych rozważań), że nie należy nadmiernie przy-
wiązywać się do niczego, z naszym własnym, osobistym zda-
niem   włącznie.  Jeśli   pod   wpływem   okoliczności   przyjdzie   Ci 
zmienić   zdanie,   to   nie   znaczy,   że   zdradzasz   samego   siebie. 
Wręcz może to świadczyć o Twojej inteligencji i umiejętności 
dostosowania się do tego, co na tę chwilę jest dla Ciebie praw-
dziwe. Poza tym należy mieć świadomość, że z naszego ludzkie-
go punktu widzenia nie istnieje coś takiego jak prawda absolut-
na i ostateczna. Nie istnieje nawet coś takiego jak prawda lep-
sza   czy   gorsza.   Prawdy   mogą   być   różne,   a   jednocześnie   tak 
samo prawdziwe. Wszystko zależy od tego, na jakim stopniu 
rozwoju znajduje się jednostka. Nie będziemy w naszą skrom-
ną analizę plątać dodatkowo takich motywów jak kwestie mo-
ralne czy wcześniej wspomniane prawa Absolutne. Proponuję 
natomiast   przemyśleć   taką   kwestię,   że  warto   szukać   prawdy 
ostatecznej. Na tym między innymi polega życie i po to jeste-
śmy tu i teraz.

Kiedy wartości są jasne, decyzje są łatwe.

Roy Disney

53

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

Żeby nie tracić z własnego horyzontu tego, kim naprawdę jeste-
śmy,   czy   tego,   kim   chcemy   być,   powinniśmy   wiedzieć,   jacy 
chcemy być i dlaczego właśnie tacy, a nie inni. Jeśli powiem, że 
temu właśnie celowi służą wartości, które wyznajemy, to pew-
nie nie będę zbyt oryginalny. Ale i nie na tym mi zależy. Zależy 
mi natomiast na tym, by jasno i klarownie zdefiniować te me-
chanizmy,   które   pozwolą   nam   na   odgrywanie   naszego   życia 
według   własnych   scenariuszy,   na   deskach   naszych   własnych 
scen teatralnych. Człowiek, którego system wartości jest nieja-
sny,  będzie   miał   niesamowitą  wręcz  trudność  z  podejmowa-
niem decyzji. Bo jak możemy wiedzieć, co jest dla nas właści-
we, jeśli nie wiemy, co oznacza samo słowo „właściwe”? W ży-
ciu możemy kierować się najróżniejszymi wartościami. Można 
swój system wewnętrznego postępowania, który może być po-
równany z osobistym, moralnym kodeksem oprzeć na gniewie, 
chciwości i żądzy zysku. Można oprzeć go na miłości, wdzięcz-
ności i współodczuwaniu (nie mylić ze współczuciem). Mamy 
prawo wyboru. Sentencja wypowiedziana przez Roya Disneya 
ma zastosowanie zarówno w układzie wartości godnych pożało-
wania, jak i tych, które gloryfikują imię ludzkie. Jasne wartości 
definiują „z urzędu” jasność postępowania. Dzieje się tak, po-
nieważ już wiemy, co jest dla nas ważne i wartościowe i nie tra-
cimy czasu na analizy w momencie, gdy staniemy przed dyle-
matem,   czy   zwyczajnym   wyborem.  Oczywiście   zdecydowanie 
należy poprzeć systemy wartości oparte na takich przymiotach, 

54

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT II

które wnoszą najwyższe wibracje w życie człowieka. Jeśli więc 
aktor na scenie życia chce odgrywać swoją rolę w miarę płynnie 
i,   że   tak   się   wyrażę,   „cały   czas   do   przodu   i   cały   czas   się 
staramy”, to powinien zdefiniować w miarę dokładnie swój sys-
tem wartości. Naturalną konsekwencją (która może wcale nie 
być taka oczywista) powinno być wyznaczenie sobie celów, do 
których będziemy zmierzali, ale ten aspekt zostawmy sobie na 
inną okoliczność.

55

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

AKT III

AKT III

Możesz wszystko, czyli o nic nie trzeba 
walczyć

W podłużnym i dosyć ciasnym holu zebrała się spora grupa 
mężczyzn przypominających swym wyglądem Apolla. Casting 
na modela do reklamy firmy „ProcessComs” był niezwykle lu-
kratywny. Według słuchów, jakie krążyły w świecie reklamy, 
zwycięzca miał podpisać kontrakt na niezwykle wysoką kwotę. 
Dlatego nie należało się dziwić, że w wąskim holu studia rekla-
mowego zebrali się wszyscy młodzi i piękni mężczyźni liczący 
się w branży. Ralph siedział jak na szpilkach już od godziny. 
Choć miał numer dwudziesty siódmy na kilka setek kandyda-
tów, kolejka posuwała się piorunem. Ralph przyszedł prawie 
na godzinę przed rozpoczęciem castingu, a po kilku minutach 
od jego rozpoczęcia miał już wchodzić, by się zaprezentować. 
Zasady castingu były takie, że najpierw spośród grona wszyst-
kich uczestników komisja złożona z trzech przedstawicieli pro-
ducenta   wybierała   finałową   dziesiątkę,   a   następnie   spośród 

56

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

niej miał zostać wybrany szczęśliwiec, którego twarz w przy-
szłości miała symbolizować nieskazitelność i piękno produktów 
firmy „ProcessComs”. Kiedy wyczytano jego imię i nazwisko, 
nogi lekko się pod nim ugięły. Nie należał do nowicjuszy, ale 
nigdy jeszcze nie startował do gry o tak wysoką stawkę. War-
tym podkreślenia był fakt, że Ralph należał do czołówki tych 
najlepszych i  najpiękniejszych  w  swojej  branży,  dlatego  jego 
aspiracje i ambicje, a zarazem szanse na wygraną w tym castin-
gu, były dosyć wysokie. Zdawał sobie z tego sprawę, ale trema 
to trema i nie zawsze był w stanie zapanować nad swoimi emo-
cjami.

Po wyjściu z sali, w której prezentowali się kandydaci, jeszcze 
lekko drżał. Nie ze strachu, ale z podniecenia. Widział w oczach 
komisji, że wypadł bardzo dobrze. Pozostawało mu tylko cze-
kać do zakończenia pierwszej części castingu, aż ogłoszone zo-
staną wyniki. Udał się w stronę miejsca, gdzie wcześniej sie-
dział. Choć ludzi było bardzo dużo, to właściwie niewiele osób 
siedziało. Dochodząc do swojego poprzedniego miejsca, spoj-
rzał na młodego mężczyznę siedzącego dwa krzesła dalej. Sie-
dzieli obok siebie już wcześniej, ale dopiero teraz Ralph zauwa-
żył, jak niezwykłą urodę posiadał ten mężczyzna. Ralph usiadł 
i spojrzał na niego jeszcze raz. Tak na oko mężczyzna był tro-
chę młodszy od Ralpha.

57

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

– Pierwszy raz na castingu? – zapytał Ralph, uśmiechając się 
do nieznajomego.
– Tak. Pierwszy raz – odpowiedział nieznajomy.

Siedzieli tak przez chwilę, po czym młody mężczyzna wyciągnął 
rękę w geście powitania i przedstawił się w pozycji na wpół sie-
dzącej.

– Mam na imię Eban.
– Miło mi, jestem Ralph.
– Co masz w ręce? – zapytał Ralph, widząc, że Eban trzyma 
w rękach zieloną cienką teczkę. – Referencje?
– Nie, to zgłoszenie do castingu.
–   Nie   zgłosiłeś   się   wcześniej?   –  zapytał   zdziwiony   Ralph.   – 
Przecież termin zgłoszeń upłynął dwa dni temu.
– Tak? Nie wiedziałem. Ale to nic, postaram się jakoś wkręcić, 
żeby   móc  się   zaprezentować.   Tak   naprawdę   to   przeczytałem 
o tym   castingu   w   dzisiejszej   gazecie,   więc   zdecydowałem,   że 
spróbuję.
– To nie jesteś zawodowym modelem? – z nutą zdziwienia za-
pytał Ralph.
– Nie – odpowiedział Eban. – Jestem aktualnie programistą 
komputerowym, ale kiedy przeczytałem w gazecie o tym castin-
gu, pomyślałem sobie, że fajnie by było przeżyć taką przygodę. 
No i dlatego przyszedłem.
– Hmmm… – mruknął Ralph i zamyślił się.

58

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

„Ten chłopak nie ma szans. Wszyscy ci goście kręcący się doko-
ła to starzy wyjadacze. To zawodowcy. Poza tym jak ten chło-
pak przekona komisję, żeby dopuściła go do prezentacji, jeśli 
nie dokonał zgłoszenia wcześniej.” – myślał. Po chwili zdecydo-
wał się podzielić z Ebanem swoimi wątpliwościami co do jego 
szans na sukces. Eban spokojnie wysłuchał Ralpha, po czym 
stwierdził.

– Wiesz, Ralph. Jeśli nie uda mi się, to nic się nie dzieje. Nie 
sądzę, abym był pod jakąkolwiek presją. A poza tym głęboko 
wierzę w to, że jeśli taka właśnie ma być moja droga, to nic nie 
będzie miało znaczenia. Ani to, że nie dokonałem wcześniejsze-
go zgłoszenia, ani to, że nie jestem zawodowym modelem. Nie 
będę   walczył   o   to  tak   jak   większość  tych   chłopaków,  bo   nie 
uważam, że  w życiu  trzeba  walczyć.  Jeśli  coś jest w  zgodzie 
z naszym,   powiedzmy   trochę   tajemniczo,   przeznaczeniem,   to 
okoliczności nam pomogą.

„Dziwny gość” – pomyślał Ralph, wysłuchawszy Ebana.

Po chwili z sali studyjnej wyszła szczupła blondynka, kierując 
się do toalety.

– Ona jest w komisji? – zapytał Eban, patrząc na Ralpha.
– Tak. To szefowa komisji.

Kiedy kobieta wracała po chwili na salę, Eban błyskawicznie 
podniósł się z miejsca, delikatnie stanął jej na drodze i zaczął 

59

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

rozmowę,   która   trwała   nie   dłużej   niż   trzydzieści   sekund,   po 
czym   kobieta   wzięła   dokument,   który   wyjął   z   teczki   Eban 
i zniknęła, zamykając za sobą drzwi. 

– I co, wzięła? – niezwykle zdziwionym głosem zapytał Ralph.
– Tak. Muszę tylko trochę poczekać, bo wchodzę na samym 
końcu.
– A co jej powiedziałeś, że zgodziła się, aby przyjąć twoje zgło-
szenie? – Ralph nie mógł wyjść z podziwu, jak Ebanowi udało 
się przekonać dosyć konserwatywną szefową komisji.
– Normalnie. Powiedziałem, że bardzo mi zależy, że dowiedzia-
łem się o tym castingu dopiero dzisiaj i tyle.
– I co, tak po prostu przyjęła?
– No, jak widziałeś.
– Dziwne…

Od tej pory czas Ralpha płynął wolno. Choć zajmowała go co 
jakiś czas rozmowa, najpierw z Ebanem, a później ze znajomy-
mi, których nie brakowało wśród konkurencji jego nieprzecięt-
nej urody, nie mógł się doczekać ogłoszenia wyników. Eban na-
tomiast sprawiał wrażenie ogromnie spokojnego i zrelaksowa-
nego. Żartował, śmiał się, jakby aktualna sytuacja nie streso-
wała go ani trochę. Kiedy zegar wybił godzinę dwunastą, z sali 
wyszedł   mężczyzna,   który   wyczytał   imię   i   nazwisko   Ebana. 
Ralph był szczęśliwy, bo to oznaczało, że cała męczarnia zwią-
zana ze stresem i niepewnością nie potrwa już długo.

60

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

Eban wstał i kierując się do sali studyjnej, rzucił do Ralpha.

– Życz mi szczęścia.
– Życzę ci.
– Dzięki.
– Za takie słowa się nie dziękuje, żeby nie zapeszyć.
–   Ja   zawsze   dziękuję   –   odpowiedział   na   odchodnym   Eban 
i zniknął za drzwiami.

Wyszedł wyluzowany tak samo jak wszedł. „Skąd ten chłopak 
ma w sobie tyle luzu? Może jemu naprawdę nie zależy na tym, 
żeby wygrać? Może przyszedł tylko tak sobie, zobaczyć, jak to 
jest na takich castingach?” – pomyślał Ralph.

– No i co? Jak poszło? 
– Myślę, że dobrze.

W tym momencie w holu pojawił się ten sam mężczyzna, który 
wyczytywał imiona i nazwiska kandydatów i przeczytał dziesięć 
nazwisk, które przeszły do drugiej tury. Szczęście Ralpha było 
ogromne.   Został   zakwalifikowany.   Ale   jeszcze   mocniejszym 
uczuciem było zdziwienie, którego doświadczył, słysząc, że do 
grona dziesięciu najlepszych dostał się także Eban, który za-
miast unosić w górę ręce w geście triumfu, stał oparty o ścianę 
i delikatnie się uśmiechał.

– Stary. Dostałeś się! – krzyknął podniecony Ralph.

61

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

– Ty też. Gratulacje. Ale to przecież nie koniec. Z dziesięciu 
mają wybrać tylko jednego.
– No właśnie…– zreflektował się Ralph, uświadamiając sobie, 
że to nie ostateczne zwycięstwo. Choć był zawodowcem, jego 
własne emocje robiły z nim, co chciały.

Klnący pod nosem młodzieńcy ze zwieszonymi głowami opusz-
czali smętnie hol studia, wieszając psy na guście jurorów, któ-
rzy   nie   docenili   piękna   ich   osobistego   uroku.   Kiedy   ostatni 
przegrany zatrzasnął za sobą drzwi wejściowe, atmosfera nieco 
się ociepliła i zostało dziesięć osób. I każda z nich wierzyła, że 
to właśnie jej przypadnie główna wygrana. Ponieważ komisja 
zarządziła godzinną przerwę, dalsza część rywalizacji miała się 
odbyć po tym, jak jej członkowie uzupełnią puste przestrzenie 
własnych  żołądków. Dziewięciu  kandydatów na  supermodela 
nie   mogłoby   w   takim   momencie   niczego   przełknąć.   Nerwy, 
emocje, stres, spowodowane były tym, że dla nich wygrana lub 
przegrana to była sprawa życia lub śmierci. Dziewięciu, bo jed-
na   wyluzowana   osoba   miała   ochotę   coś   przekąsić.   Tą   jedną 
osobą był Eban. Chwilę siedział na korytarzu, przysłuchując się 
rozmowom   zawodowców   o   licach   cudownie   pięknych   dzieci 
bożych. Ale ich konwersacje nie miały nic wspólnego z bosko-
ścią. Rozmawiali o tych, którzy właśnie musieli opuścić hol stu-
dia. To było okropne. Tamci nie zdążyli jeszcze wyjść, a już na 
ich głowy, a w zasadzie twarze, posypały się całe tony paskud-
nych epitetów i przymiotów. Ralph królował wśród nadających 

62

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

na złośliwych falach. Eban, nieprzyzwyczajony do takich zacho-
wań, był wstrząśnięty i ogromnie zaskoczony. Ten miły facet 
sprzed kilku chwil stał się gadającą żmiją plującą naokoło ja-
dem niczym smok ziejący z paszczy straszliwym ogniem. „Boże, 
co za towarzystwo!”– pomyślał Eban. „Ci goście mogliby wy-
drapać oczy, byle tylko dopiąć swego celu”. Postanowił przyjąć 
lunch   i   wychodząc   z   głównego   holu,   skierował   się   w   stronę 
baru, myśląc, że kiedy wyjdzie, to niekoniecznie pokojowe to-
warzystwo  nie  zostawi  na  nim  suchej  nitki.  Nie  pomylił  się. 
Przez cały czas, kiedy jadł lunch, zastanawiał się, czy odpadną 
mu na talerz rozgrzane do czerwoności uszy.

Kiedy wrócił po niecałej godzinie do grona nowo poznanych 
znajomych, ci ucichli nagle, jakby zobaczyli diabła. „No tak, te-
raz to już jest jasne, że nie jestem ich ulubieńcem” – pomyślał 
Eban i oparł się o ścianę, czekając na wezwanie komisji. Tak 
jak poprzednio z sali wyszedł mężczyzna i wyczytał pierwsze 
nazwisko.   Modele   wchodzili   i   wychodzili   i   tak   samo   jak   za 
pierwszym razem – Eban wszedł na końcu. Wyszedł po chwili, 
a za nim wyszedł wszystkim już doskonale znany mężczyzna, 
oznajmiając, że za dziesięć minut wszyscy zostaną poproszeni 
do środka, gdzie zostanie ogłoszony ostateczny werdykt.

Kiedy mężczyzna wszedł, do tej samej sali wślizgnął się Ralph 
i po chwili wyszedł z promiennym uśmiechem, nie wiadomo 
czemu trochę złowrogo patrząc na Ebana. Ten zignorował nie-

63

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

przyjemny wzrok niedawno poznanego człowieka. Dziesięć mi-
nut zleciało dosyć szybko.

Kiedy młodzi i piękni zostali poproszeni do sali, stanęli w rzę-
dzie,  niecierpliwie  zacierając   ręce.  Tylko   jedne  ręce   nie  były 
spocone i nie drżały nerwowo. Były to ręce Ebana, który stanął 
trochę z tyłu.

– Proszę, niech panowie staną równo, a szczególnie pan, który 
się chowa.
– Nie chowam się – odpowiedział śmiało Eban i wyrównał sze-
reg, przypominając sobie tę umiejętność z zajęć wychowania fi-
zycznego w szkole podstawowej.
– Jeśli przed ogłoszeniem werdyktu któryś z panów ma coś do 
powiedzenia, to bardzo proszę – zaapelowała szefowa komisji.

I okazało się, że każdy ma coś do powiedzenia. Dziewięciu męż-
czyzn, z Ralphem na czele, zaczęło opowiadać, jak bardzo im 
zależy na podpisaniu tego kontraktu. Mówili, jak wiele pracy 
włożyli w przygotowania, by doprowadzić swoje wizerunki do 
takich nieziemsko pięknych postaci. Gloryfikowali swoje osią-
gnięcia   i   umiejętności.   Na   końcu   szeregu   stał   Eban.   Ostatni 
w pierwszej turze rywalizacji. Ostatni wchodzący na salę w dru-
giej i ostatni w szeregu wypowiadających się o sobie wymode-
lowanych cudach.

64

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

– A pan… Eban? Czy ma pan nam coś do powiedzenia? – zapy-
tała szefowa komisji, kiedy dziewięciu pięknookich zakończyło 
gloryfikowanie osobistych zalet.
– Chyba nic nie mam do powiedzenia… a właściwie to mam. 
Wydaje mi się, że nie powinienem się tutaj znaleźć. Moi kole-
dzy, którzy stoją tu obok, zasługują o wiele bardziej na to, by 
wygrać w tej rywalizacji, niż ja. Oni tego tak bardzo pragną. 
Dlatego proszę, aby nie brali państwo pod uwagę mojej osoby 
przy analizowaniu i podejmowaniu werdyktu.

Po wypowiedzeniu tych słów odwrócił się i zaczął kierować się 
w stronę wyjścia z sali.

– Proszę zaczekać – stanowczo zaoponowała szefowa komisji. 
– Werdykt został już podjęty i wybraliśmy właśnie pana.
– Jak to mnie? – Eban stanął jak wryty.
– To pan wygrał.
– Jak to on? – ryknął jak lew Ralph. Przecież zwracałem pań-
stwa uwagę na to, że niezgodnie z regulaminem jego podanie 
zostało przyjęte w dniu dzisiejszym.
– Wiem, proszę pana. I proszę tu nie krzyczeć. Wiem o tym 
i nie musiał mi pan tego przypominać, bo sama zdecydowałam 
o przyjęciu pana Ebana do naszego konkursu.
– No, ale jak to, gdzie są zasady?
– Zasady, proszę pana, zostały stworzone po to, by ułatwić pracę 
naszej komisji, a nie po to, by sztywno wyznaczały granice, któ-

65

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

rych nie moglibyśmy przekroczyć, nawet jeśli byłoby to ze stratą 
dla wykonywanego przez nas zadania. Pan Eban według naszej 
opinii najlepiej zaprezentuje wyroby naszego klienta i byłoby nie-
powetowaną stratą, gdybyśmy nie wzięli pod uwagę jego kandy-
datury i w konsekwencji nie zdecydowalibyśmy się na jego ofertę.

W sali zaległa cisza, choć atmosfera stworzona przez dziewięć 
zrozpaczonych piękności mogłaby przytłoczyć nawet najcięższy 
walec drogowy.

Szefowa komisji składając dokumenty, oznajmiła:

– Zatem dziękujemy panom za poświęcony nam czas. Do wi-
dzenia. A panu – dodała, podchodząc do Ebana i wyciągając 
rękę – gratuluję, jeśli oczywiście dalej jest pan zainteresowany 
naszą ofertą.
– Tak, jestem i dziękuję – odpowiedział uśmiechnięty Eban, 
odwzajemniając uścisk dłoni szefowej komisji.

Dziewięciu rozgoryczonych opuściło salę. Jeden uśmiechnięty 
pozostał.   Dziewięciu   walczących   –   przegrało.   Jeden   łagodny 
i przyjazny – zwyciężył. Trzy razy ostatni. A teraz pierwszy.

Twórz, a nie walcz o to, co już stworzono.

Wallace D.Wattles

66

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

Człowiek może wszystko. Ty też możesz wszystko. Możesz być, 
kim chcesz i możesz mieć wszystko, czego zapragniesz. Wie-
rzysz w to? Jeśli wierzysz chociaż trochę, to i tak jesteś na ko-
rzystniejszej pozycji niż większość ludzi, jeśli oczywiście Twoim 
celem jest osiągnąć coś więcej niż zwykłą przeciętność. Należy 
dodać, że żeby to wszystko mieć, nie trzeba wcale o to walczyć. 
I nie jest to żadna pusta utopia. To założenie nie mówi o tym, 
że   zawsze   wszystko   przyjdzie   do   nas   bez  wysiłku.   Podkreśla 
jednak, że to, co zdobywamy w walce z innymi, nie da nam 
w konsekwencji szczęścia. Nigdy.

Świat, w którym żyjemy, może pokazywać na inną zależność. 
Można, obserwując go, wyciągnąć mylne wnioski, że tylko po-
przez rywalizację i pokonanie w wyścigu innych możemy zdo-
być coś naprawdę cennego. Firmy wyprzedzają się nie w sposo-
bach zadowolenia klienta, ale w sposobach utrudniania życia 
konkurencji. Polityka, nawet ta obserwowana bardzo pobież-
nie, może skłaniać nas do wniosków, że tylko ten, kto głośniej 
krzyczy, może rządzić i ustalać reguły gry. Mówi się, że ten ma 
władzę i ten rządzi światem, kto ma pieniądze. Najczęściej gro-
madzone   w   sposób   daleko   odbiegający   od   zasad   etycznych 
i moralnych. Wiemy, że wojna to dzisiaj jeden z najbardziej lu-
kratywnych interesów.

Od dawien dawna ludzka chęć posiadania za wszelką cenę jak 
najwięcej (nie bardzo wiadomo po co) zrodziła synów i córki, 

67

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

którzy w myśl błędnie pojmowanej idei zdobywania dla siebie 
korzyści   fundowali   ziemi   obrazki   stanowiące   dzisiaj   historię 
okupioną krwią i łzami. Wizje takich przywódców jak Aleksan-
der   Wielki,  Napoleon   Bonaparte   czy  Hitler   doprowadziły   do 
wojen, zabijania, mordowania, podporządkowywania sobie ca-
łych nacji i narodów. A wszystko w imię papierowej idei za-
władnięcia   całym   światem.   Dzisiaj   błędnie   pojmowana,   źle 
i naiwnie interpretowana historia, której dodatkowo autentycz-
ność pozostawia wiele do życzenia (jak wiemy, historię piszą 
zwycięzcy, modelując ją dla własnych korzyści), utrwala w nas 
wzorzec powielany z pokolenia na pokolenie, że walka jest spo-
sobem na życie.

Jeśli zastanowimy się tylko chwilę i pomyślimy rozsądnie, ana-
lizując fakty (nawet te zniekształcone), to powinniśmy dojść do 
bardzo oczywistego wniosku, że sprawy, rzeczy, terytoria zdo-
byte przemocą czy w zwierzęcej walce nie tylko nie dały pozor-
nym zwycięzcom poszukiwanego zaspokojenia, ale przyczyniły 
się do ich absolutnej i całkowitej klęski. Tego między innymi 
uczy historia. Nie znam ani jednego przypadku, w którym ktoś, 
kto odniósł wspomniane wyżej pozorne zwycięstwo na drodze 
walki z drugim człowiekiem, osiągnął spełnienie, odszedł z tego 
świata szczęśliwy lub pozostawił po sobie model służący ludz-
kości i wspierający jej rozwój i dobrobyt. Te narody, które po-
wstały na krzywdzie innych, na podbojach i bezpardonowym 

68

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

odbieraniu   innym   wolności   i   ich   domu,   upadną   prędzej   czy 
później. Nie można zbudować szczęścia na ludzkiej krzywdzie. 
Nic bardziej sugestywnego i oczywistego.

Odgrywając nasz przysłowiowy teatr życia, możemy założyć, że 
chcemy, by nasza sztuka była tragedią, komedią, tragikomedią, 
melodramatem lub na przykład heroiczną opowieścią z cyklu 
ballady o Królu Arturze i Rycerzach Okrągłego Stołu. Do nas 
należy wybór. Można walczyć, ale nie trzeba. Życie oparte na 
solidnych fundamentach, pomagające nam osiągnąć zamierzo-
ny cel z punktu widzenia kosmicznej całości, nie wymaga od 
nas walki. Wymaga jedynie, aby się dostosować do harmonii, 
jaka jest nadrzędną zasadą otaczającej nas rzeczywistości. Wal-
ka jako sposób jest przestarzała i powinna być już niemodna. 
Ale nade wszystko jest po prostu nieskuteczna jako sposób na 
życie (nie licząc tego, że jeszcze trzeba się namęczyć).

U podstaw tej błędnej koncepcji (mowa tu o walce w katego-
riach sposobu na życie) leży przekonanie, że dóbr na tym świe-
cie jest określona ilość. Konsekwencją, jak argumentuję – błęd-
ną – takiego podejścia do świata jest myślenie, że jeśli dobra 
jest ograniczona ilość, to odbierając je innym i przywłaszczając 
sobie, tworzymy dla siebie więcej szczęścia. To absurd. Bo za-
raz kłania nam się Prawo Wszechświata, które mówi o tym, że 
to, co dajemy, to do nas wraca. Jeśli dajemy walkę, czyli prze-
moc, to taka mało sympatyczna energia, pod zmyślnie przez 

69

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

wszechświat skonfigurowaną formą, wróci do nas. I to mamy 
jak w banku. Dlatego właśnie nigdy nikt nie zbudował szczęścia 
na przemocy i walce. Bo tego zrobić się najzwyczajniej na świe-
cie nie da.

Zamiast szeroko przyjętej i popularnej formy walki o każdy cal 
naszej  ziemi  –  postaraj  się  tworzyć. Nie  musisz obawiać  się 
o to, że czegoś jest ograniczona ilość. Dobry Bóg skonstruował 
świat   tak,   że   wszystkiego   zawsze   jest   pod   dostatkiem.   Jest 
wręcz boski nadmiar wszystkiego. Dobra, szczęścia, doskona-
łych i dobrze płatnych posad, cudownych związków partner-
skich, a to, co nas ogranicza przed posiadaniem tego wszystkie-
go, jest zależne wyłącznie od samoograniczeń w myśleniu i nie-
umiejętności   przyjęcia   koncepcji   dobrobytu   i   dostatku,   jako 
naszych oczywistych prawd. Koncepcja tworzenia czegoś nowe-
go w miejsce zabierania obiektu naszych pragnień innym i do-
datkowa   umiejętność   przyjmowania   tego,   co   zsyła   nam   nie-
omylny w swej naturze los, może zmienić Twoje życie i zmieni 
je na lepsze, jeśli tylko przyjmiesz te prawdy i zaakceptujesz je 
w swojej podświadomości. 

Plutokraci, czyli ci, którzy posiadają nadzwyczajną zdolność do 
rywalizacji, tracą bardzo wiele swojej życiowej energii na cele, 
których prawdziwa natura może być bardzo wątpliwa z punktu 
widzenia prawdziwych korzyści. Ale należy nadmienić, że wal-
ka sama w swej istocie może mieć dwa końce – jak przysłowio-

70

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

wy kij. Ważną sprawą w całej kwestii jest właściwe zrozumienie 
tematu. Jeśli przyjmiemy, że walka może być dobra i powiedz-
my zła, to do tej dobrej można w dużym uproszczeniu zaliczyć 
zmagania z samym sobą, czyli pracę nad własnym tak zwanym 
charakterem.   Natomiast   ta   negatywna   i wprowadzająca   dys-
harmonię dotyczy walki z innymi ludźmi. Nie warto walczyć o 
posadę, wydrapując komuś oczy tak jak nasza grupa pięknych 
modeli z opowiadania. Warto natomiast pracować nad sobą, 
żeby zwalczyć we własnym wnętrzu przeszkody uniemożliwia-
jące nam to, by upragniona posada przyszła do nas łatwo, lekko 
i przyjemnie. Wtedy teatr zacznie być dopiero sztuką. I na tym 
polegać będzie tworzenie. Na konstruowaniu nowego człowie-
ka, który swoją energią będzie zarządzał o wiele efektywniej niż 
do tej pory. A poza tym, jak wiemy, kto mieczem wojuje, od 
miecza ginie. Czy w swoim ręku trzymasz miecz?

Ten jest słaby, kto jest okrutny. Łagodności moż-
na oczekiwać jedynie od silnych.

Stephen R. Covey

Walka zewnętrzna, która jest niekontrolowana, z czasem bę-
dzie rodziła przemoc i okrucieństwo, bo im dalej posuniemy się 
w swoich zmaganiach i im większy napotkamy opór, tym prę-

71

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

dzej obudzą się w nas niekontrolowane przez rozsądek popędy, 
które u swej podstawy będą miały osiągnięcie celu za wszelką 
cenę. Z drugiej strony wiedzieć należy, że przemoc jest oznaką 
strachu. Im bardziej się boimy, tym bardziej będziemy agre-
sywni. Okrucieństwo jest oznaką słabego umysłu, który nie po-
trafi nad sobą zapanować. Ludzie silni wewnętrznie nie potrze-
bują udowadniać swojej siły, zniżając się do fizycznych środ-
ków przemocy, czyli do walki w imię czegoś. Prawdziwa siła, 
która pomoże Ci żyć naprawdę, to siła w Twoim wnętrzu. Nale-
ży   zdać   sobie   jeszcze   sprawę   z   tego,   że   łagodność   z   cytatu 
Stphena Coveya nie oznacza uległości w kontekście bezradno-
ści. Chodzi tu o to, że człowiek naprawdę silny wewnętrznie 
wie, że nie musi walczyć i dlatego jest taki silny. Prawdziwy 
wojownik  sięga   po  miecz  tylko   w  razie   ostateczności,  robiąc 
wcześniej wszystko, by nie dopuścić do konfrontacji na płasz-
czyźnie fizycznej. Uprawia styl walki bez walki. Dopiero gdy nie 
widzi już innego wyjścia, pozbawia mocy swojego przeciwnika, 
ale i wtedy robi to w pełni humanitarnie, czyli nie żywiąc do 
niego złości ani urazy. Ten mechanizm działa w ten sposób, bo 
wojownik wie, że tak naprawdę walczy z samym sobą, że nikt 
nie jest zły w swej prawdziwej naturze i rozumie, że jego prze-
ciwnik po prostu zapomniał o tym, że walka nie jest właściwym 
rozwiązaniem.

72

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

Przyglądając się powtórnie temu, czego dowiadujemy się z kart 
historii, trudno się chyba nie zgodzić z tym, że człowiek okrut-
ny jest słaby. Jest słaby, bo się boi. Strach jest słabością nie-
wątpliwie. Potwierdzali to najwięksi z pozoru Imperatorzy, ści-
nając   na   gilotynach,   paląc   i   wieszając   swoich   rywali.   Strach 
przed   utratą   władzy,   wpływów,   przed   zdetronizowaniem, 
strach przed buntem, nieposłuszeństwem, przed utratą miło-
ści, przed stratą rodziny – to różne formy tego samego uczucia, 
czyli strachu. Rozumiejąc, że wszystko jest w rękach jednego 
Boga, który nie pozwala na niesprawiedliwość, przestajemy się 
bać i zaczynamy być silni. A zarazem zaczynamy być wolni.

Wielkie rzeczy mogą dziać się wtedy, gdy nie zale-
ży ci na tym, komu zostanie przypisana zasługa.

Mark Twain

Walkę jako taką można interpretować na wielu płaszczyznach. 
Wewnętrzną, psychiczną, o wpływy, o sprawiedliwość, w kon-
tekście fizycznym i jeszcze w wielu innych konfiguracjach. Bar-
dzo często walczymy, by odnieść zwycięstwo. Im bardziej jeste-
śmy uzależnieni od naszego osobistego obrazu w oczach innych 
ludzi, tym mocniej walczymy o zrobienie na nich wrażenia, pod 
wpływem którego mogliby nas ocenić jako silnych, mądrych, 

73

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

zaradnych itd. Jest oczywistością, że uzależnianie się od zdania 
innych jest spowodowane niską samooceną, czyli brakiem sa-
moakceptacji. Chcemy wtedy, żeby to środowisko nas otaczają-
ce zrównoważyło nasze braki dotyczące samooceny. Ale to jest 
tak samo nieskuteczne jak budowanie domku z kart na plaży 
w dzień sztormu.

Ludzie, którym zależy za wszelką cenę na tym, by ich nazwisko 
było gloryfikowane z jakiegoś tam powodu, są o wiele bardziej 
narażeni w teatrze życia na sytuacje wywołujące walkę i destabi-
lizację emocjonalną. Nie to jest istotne, komu zostanie przypisa-
na zasługa, ale to, czy nasze działanie przyczyniło się do tego, by 
świat był lepszym miejscem. Jest to ważne zagadnienie i niezwy-
kle łatwo dające się zaobserwować w naszym otoczeniu.

Nieustannie walczymy o prestiż, o nagrody, o uznanie, o apro-
batę, o uwagę innych. Prawdziwie wielkie rzeczy, powtarzając 
za Markiem Twainem, mogą powstać dopiero wtedy, kiedy lu-
dziom je kształtującym nie zależy na tym, czy im zostanie przy-
pisana zasługa. Obsesja na punkcie własnego nazwiska widnie-
jącego pod danym zdarzeniem stała się udziałem wielu ludzi, 
między innymi tych, którzy zostali wcześniej wymienieni prze-
ze mnie z imienia i nazwiska powyżej. Z drugiej strony trudno 
sobie   wyobrazić,   studiując   życie   Gandhiego,   Matki   Teresy 
z Kalkuty, Karola Wojtyły czy Maksymiliana Kolbego, żeby ci 
ludzie oczekiwali swojego miejsca w panteonie gwiazd za to, 

74

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

czego dokonali. Wielcy ludzie przędą nić swojego życia dla sa-
mego tworzenia. Przyglądając im się dokładniej, można powie-
dzieć, że byli wojownikami i walczyli, tylko że ich orężem była 
miłość, dobroć, pokora, chęć służenia innym i dążenie do po-
jednania.

Jeśli harujesz i pot leje ci się z czoła, to tylko dla-
tego, że nie znasz, nie poznałeś żadnego innego 
sposobu na życie.

Andrzej Brodziak

Zakładasz maskę, zmieniasz ubiór, przygotowujesz się do spek-
taklu i wychodzisz na scenę. Zanim to zrobisz, przed samym 
dosłownie wyjściem otrzymujesz bagaż do przechowania. Takie 
jajko – niespodzianka (choć zaplanowana wcześniej). Ten ba-
gaż to wszelkie kody, programy, część własnej przeszłości. Wie-
le w tym ograniczeń, a później do tego bagażu rodzice dołożą 
jeszcze swoje, otoczenie im pomoże i niestety chcesz czy nie – 
musisz z tym żyć. I jest szczęściem, jeśli się dowiesz o tym, co 
nosisz   i   zaczniesz   nad   tym   pracować,   by   dotrzeć   do   pełnej 
i prawdziwej osobistości, którą jesteś, ale z drugiej strony jest 
tragedią   odgrywaną   na   deskach   własnego   teatru,   jeśli   żyjesz 
w niewiedzy i męczysz się z tym, co można przecież zmienić. 

75

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

Takim balastem, który włożono nam ludziom na plecy w skali 
globalnej, jest popularne twierdzenie, że człowiek musi ciężko 
pracować,  żeby… Czy trzeba?  Czy  trzeba  ciężko harować jak 
wół? No można i najczęściej niestety tak się dzieje. Wtedy to 
właśnie  życie   jest  ciągłą   walką  z  przeciwnościami,  z  ciągłym 
niezadowoleniem i nie dość, że trzeba walczyć z całym świa-
tem, to niewiele z tego wynika, oprócz paru groszy na chleb 
i wora pełnego frustracji. A przecież są inne możliwości. Szkoły 
dotyczące tego, jak przestać walczyć i zacząć żyć, są szeroko do-
stępne,   ale   trzeba   się   nimi   zainteresować.   Część   tych   nauk 
znajdziemy   w   nieskrzywionych   ludzką   chęcią   dominacji   tek-
stach religijnych, rzadziej w samych doktrynach. Reszta to po-
rozrzucane   po   całym   świecie   przeróżne   filozofie   i   koncepcje 
ukazujące prawdziwą wielkość człowieka i jego możliwości.

Jeśli zaczniesz poszerzać swój światopogląd, to pewnie trafisz 
na nie. Poszerzą się wraz z tym Twoje horyzonty i być może 
zrozumiesz, że nie trzeba ciężko pracować całe życie w pocie 
czoła. Przestaniesz wtedy walczyć o swój byt, a zaczniesz zwy-
czajnie być i żyć. To długa droga i prawdopodobnie najtrud-
niejsza, ale pozwalająca wierzyć w końcowy sukces, a podszyta 
konsekwencją gwarantującą życie przyjemne, radosne i piękne. 
Czy wierzysz w to?

76

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

Wszystkie   wojny   to   bitwy,   aby   udowodnić,   że 
własny sposób myślenia jest lepszy niż cudzy.

Andrzej Brodziak

Andrzej Brodziak cytowany po raz drugi serwuje nam kolejną 
wartą przemyślenia myśl dotyczącą walki człowieka. Każda wal-
ka to tak naprawdę chęć udowodnienia za wszelką cenę, że to 
my mamy rację, że to my jesteśmy silniejsi, lepsi, niezwyciężeni. 
Walka to często spór o to, co nam się należy, do czego jesteśmy 
stworzeni. Nasze przekonania biorą się z określonego systemu 
wartości,   który   wyznajemy.   W   swoich   poprzednich   książkach 
wyjaśniałem zależność pomiędzy systemami wartości stworzo-
nymi na bazie prawdziwych i fałszywych przekonań. Nie rozwo-
dząc się po raz kolejny nad tą kwestią, przypomnę tylko tyle, że 
jeśli nasze fałszywe ego jest rozdmuchane czy raczej nadmiernie 
rozbudowane w sferach własnej samooceny jako kogoś lepszego 
od innych, będzie nami kierowała chęć dominacji i żądza wła-
dzy. I ta zależność będzie powodem podejmowania przez nas 
walki „o każdy centymetr boiska”, by potwierdzić nasz własny 
obraz w oczach otaczającego nas świata. Nie ma nic złego w ry-
walizacji, jeśli nie przybiera ona kształtów obsesji, bo wtedy tra-
cimy tak zwany obiektywny osąd i zatracamy się w walce z wia-
trakami, podążając za błędnym Don Kichotem.

77

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

Oczywiście należy chyba przyznać rację, że istnieją lepsze i gor-
sze koncepcje na życie. Ale bezpieczniej jest (szczególnie wtedy, 
kiedy   nasza   świadomość  nie   jest  na   zbyt  wysokim   poziomie) 
przyjąć wersję, że działanie, postępowanie i myślenie kogoś in-
nego nie jest gorsze od naszego, ale po prostu inne. I ta inna od 
nas osoba ma prawo do wyrażania własnej koncepcji, dopóki 
oczywiście zbyt mocno nie wkracza w naszą własną przestrzeń 
i dopóki nie zakłóca nam możliwości wyrażania siebie.

Jeśli musisz odeprzeć cios, powinieneś dokładnie 
wiedzieć, z jaką siłą, a to wymaga dużo większe-
go rozumu niż po prostu rada w stylu „Nie od-
dawaj” lub „Oddawaj”.

Robert Kiyosaki

Na koniec analizy dotyczącej walki na scenie teatru życia warto 
przyjrzeć się zagadnieniu wymierzania sprawiedliwości. Szla-
chetna,   pełna   serca   i   miłości   postawa   jest,   jak   powszechnie 
wiadomo, godna naśladowania. Ale przecież życie nie jest tylko 
teoretycznym rozważaniem i podsyła nam różne konfiguracje 
zdarzeń,   obserwując,   jak   sobie   z   nimi   poradzimy.   I   czasem 
bywa, że trudno jest stać pod ścianą i przyglądać się biegowi 
wydarzeń. Dylemat sprowadza się do myślenia: jeśli nie będę 

78

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

walczył, to zginę bez walki, bo przecież mnie atakują. Szczegól-
nie wyraźnie taki schemat rysuje się w czasach walk i wojen. 
Czy w tym układzie pacyfistyczne „nie” będzie lepsze z moral-
nego punktu widzenia niż patriotyczne „tak” dla zabijania wro-
ga? Z jednej strony biblijne „nie zabijaj”, z drugiej strony „za 
wolność naszą i waszą”. To bardzo trudna do rozpatrzenia kwe-
stia. Pozostawię Cię z nią sam na sam, Szanowny Czytelniku. 
Natomiast   w   sytuacjach   mniej   ekstremalnych   ciężar   kalibru 
decyzji: walczyć czy nie, wydaje się nieco mniejszy, choć jak 
wiemy,   nic   nie   zostaje   bez   odpowiedzi   w   otaczającym   nas 
wszechświecie. Powtarzając za dosyć trafną podpowiedzią Ro-
berta   Kiyosakiego   –   jeśli   przydarzy   Ci   się   w   życiu   sytuacja, 
w której stwierdzisz, że musisz odeprzeć cios, to najpierw za-
stanów się, jaka forma działania będzie w danej sytuacji najlep-
sza dla Ciebie i Twojego otoczenia. Pamiętając o tym, że wraca 
do nas to, co sami dajemy, warto przed podjęciem każdego czy-
nu, a szczególnie tego impulsywnego, nagłego i niekontrolowa-
nego   policzyć   do   dziesięciu.   Oczywiście   to   truizm   mówiący 
o tym, że nie powinniśmy działać zbyt impulsywnie i pod wpły-
wem emocji. I naprawdę zdaję sobie sprawę z tego, że czasem 
niesamowicie trudno jest się opanować, żeby nie oddać pięk-
nym za nadobne. Sam ćwiczę się w takim działaniu od lat i nie-
jednokrotnie nie mogę się nadziwić temu, jak głupio i nieodpo-
wiedzialnie postąpiłem. To proza życia. Ale inaczej jest działać, 
nie mając świadomości, że to, co robimy, krzywdzi nie tylko in-

79

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT III

nych, ale też nas samych, a inaczej świadomie analizować na-
wet po czasie wyniki własnego działania. Poza tym często deli-
katna riposta jest w stanie więcej zdziałać niż ofensywa, do któ-
rej   angażujemy   cały   arsenał   naszej   niekoniecznie   twórczej 
energii. Agresja, jak wiemy, wspiera i nasila agresję. Podobne 
przyciąga podobne. Może właśnie dlatego najwłaściwszym re-
medium na złość, strach i przemoc jest miłość. Miłość – ta sze-
roko rozumiana i wyrażana w różnych formach w zależności od 
sytuacji jest swego rodzaju przeciwwagą dla niskich wibracji 
destrukcyjnych działań i emocji. Często rozbrajający szczero-
ścią uśmiech dziecka powoduje, że nie możemy dłużej się na 
nie   gniewać.   Z   tego   samego   powodu   szczerze   powiedziane 
„przepraszam” powoduje, że nie chowamy już urazy.

Nasza sztuka może wnosić tak zwane pozytywne wibracje czy 
dobrą energię w życie. W życie nasze i naszego otoczenia, czyli 
w życie świata. I wtedy gramy jak zawodowcy.

80

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

AKT IV

AKT IV

Bądź pomocny, czyli to, co dajesz, to wraca

114422 był zwykłym robotem klasy C14 Standard. Służył jako 
maszyna do wprowadzania kodów nowo produkowanym mo-
delom w sto czternastej fabryce, która była własnością Wielkie-
go Brata. Dwadzieścia dwie dekady spędzone na tym samym 
stanowisku, przy tej samej maszynie nie znudziły go. Wszak był 
tylko robotem. Pomimo że w jego obwodach przesyłanie prądu 
było automatyczne i zaprogramowane, to część jego istoty była 
oparta na tak zwanej sztucznej inteligencji. Iskra życia wymy-
ślona  ręką  istoty  człowieczej  dawała  mu  prawo  do  własnych 
myśli, choć tylko w granicach uwarunkowanych przez wprowa-
dzony program. Chodzący żywy trup, a z drugiej strony nieza-
wodna i prawie inteligentna maszyna, choć jedna z wielu. Ni-
czym się nie wyróżniająca spośród szeregu takich samych sta-
lowo-szarych braci wyprodukowanych na tej samej maszynie 
i posegregowanych według potrzeb fabryki produkującej coraz 
to nowsze modele.

81

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

Dzień 114422 był dniem takim samym. Trudno było na dobrą 
sprawę  zdefiniować,  czy  jego   dzień  odpowiadał   jasności,  czy 
ciemności,   bo   fabryka   usytuowana   trzy   kilometry   pod   po-
wierzchnią   planety   nie   pozwalała   na   rozróżnianie   pór   dnia 
i nocy według wschodów czy zachodów słońca. Poza tym nie 
było takiej potrzeby. Roboty pracujące w fabryce miały zapro-
gramowany jedynie mechaniczny czas, który składał się z de-
kad i poddekad, w skład których wchodziły okresy i podokresy 
podzielone zręcznie przez zarządców w taki sposób, by pół in-
teligentne maszyny miały wrażenie, że jest czas pracy i czas od-
poczynku. Nikt z organizatorów tego podziemnego świata nie 
wiedział tak naprawdę, jak to się stało, że doszło do wprowa-
dzenia systemu opartego na podziale na działanie i niedziała-
nie. Z punktu widzenia ich interesu maszyny powinny praco-
wać na okrągło, bez przerw, ale wprowadzony przez jakiegoś 
nad wyraz „sprawiedliwego” programistę kod na początku two-
rzenia systemu doprowadził do tego, że nikt nie umiał dokonać 
przeprogramowania, i tak utrwalany przez lata wzorzec dopro-
wadził do stanu aktualnego.

Dzień 114422 był, jak wiemy, dniem takim samym. Takim sa-
mym zawsze. Na początku kolejnej dekady stawał on przy swo-
jej  maszynie,  wprowadzał  swój  osobisty kod  identyfikacyjny, 
po czym włączał się w proces produkcyjny takich samych jemu 
podobnych – choć nowszych. Ściślej rzecz ujmując, jego zada-

82

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

nie polegało na naciskaniu kilku guzików w zależności od tego, 
jaką strukturę produkowanej półmaszyny sugerował wmonto-
wany  jako  czujnik  taśmy  produkcyjnej  chip.  114422 miał do 
wyboru   kilka   programów   podstawowych   jak:   posłuszeństwo, 
bezwzględne   poddanie   się   wzorcowi   programu   nadrzędnego, 
obojętność wobec innych jednostek, zgłaszanie wszelkich obja-
wów samodzielnego myślenia zauważonych u innych, elimino-
wanie struktur myślowych opartych na ewentualnym własnym 
osądzie i wyobrażeniu. Oprócz tych programów podstawowych 
114422 miał do dyspozycji możliwość zaaplikowania taśmowo 
nadciągającym braciom nowej generacji takich cech jak: brak 
oporu wobec zarządców, umiejętność dezintegracji innych jed-
nostek na polecenie, walka aż do końca swojej egzystencji za 
ideały wprowadzane jako Prawa Wielkiego Brata i jeszcze kilka 
innych kodów i podprogramów, które czyniły z każdego robota 
maszynę działającą w sprawnie zaprojektowanym systemie.

Pulpit sterowniczy, na jakim pracował 114422, był nieco przesta-
rzały. Tak naprawdę maszyna, na której pracował, była unika-
tem. Już dawno miano zmienić mu stanowisko jego pracy na 
nowsze, ale zawsze okazywało się, że są ważniejsze sprawy do 
załatwienia. Nadzorcy i poddani Wielkiego Brata stojący wyżej w 
hierarchii zignorowali Nakaz 01235577 ze sto dwunastej dekady 
NN mówiący o tym, że „cały przestarzały sprzęt wprowadzony 
przed dwunastą dekadą HG musi być natychmiast wymieniony”. 

83

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

Zignorowali przez zwykłe niedbalstwo, bo nikt świadomie nie 
lekceważył poleceń Wielkiego Brata – to było karane dezintegra-
cją. Zignorowali… i tak się to wszystko zaczęło…

Pewnej dekady jak zwykle 114422 stanął przy swojej maszynie. 
Do rozpoczęcia pracy miał jeszcze półtora okresu, więc patrząc 
tępo, jak to miał w zwyczaju, w podłogę, nagle spojrzał na dolną 
część maszyny, która stanowiła stanowisko jego pracy. Czerwo-
ny napis „Zabrania się zerwania plomby” zwisał zawsze i wyglą-
dał tak samo jak zwykle. 114422 widział go już tyle razy, ale nig-
dy się nad nim nie zastanawiał. Na szkoleniu wprowadzającym 
tłumaczono mu, że w tej części maszyny zawierają się niepo-
trzebne do pracy mechanizmy, do których nigdy nie wolno za-
glądać. Nigdy to nigdy. Dlatego nigdy tam nie zaglądał. Ale tej 
dekady, czekając na swoją kolej, coś, nie wiadomo czemu, zacie-
kawiło go właśnie tam, gdzie zawsze obojętnie spoglądał. Otóż 
powód był jeden. Plomba była zerwana, a czerwona kartka „Za-
brania się zerwania plomby” zwisała, jakby ktoś celowo chciał ją 
zerwać. W takich sytuacjach rozkaz był oczywisty: „zawiadomić 
zwierzchnika”. Ale nie wiadomo czemu, 114422 zamiast od razu 
powiadomić nadrobota klasy U7, który pełnił rolę jego bezpo-
średniego zwierzchnika, zdjął plombę, włożył do środka maszy-
ny rękę i wyciągnął pulpit sterowniczy z przyciskami bardzo po-
dobnymi do tych, których używał na co dzień. Zaczął oglądać 
obiekt swojego odkrycia. Na pulpicie znajdowały się przyciski 

84

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

z obco mu brzmiącymi nazwami: dobroć, szacunek, radość, kon-
struktywne myślenie, pogoda ducha, pomaganie innym, umie-
jętność   prawidłowej   syntezy   na   podstawie   danych   wewnętrz-
nych zgodnych z etycznym systemem wartości itd. Przycisków 
było o wiele więcej niż na jego aktualnym pracowniczym pulpi-
cie. Definicje, które wyczytał na zabronionej części pulpitu, tro-
chę rozumiał, ale nie do końca. Po skończonej dekadzie swojej 
dniówki, kiedy wracał do swojego rewiru 7856, postanowił zaj-
rzeć do robota 0011891, który był jednym z najstarszych istnie-
jących,   a   zarazem   najbardziej   ludzkim   z   funkcjonujących. 
114422 lubił czasem z nim rozmawiać. Kiedy miał wolny czas, 
wymykał się ze swojego rewiru, by posłuchać opowieści 0011891 
o tym, jak było kiedyś. O tym, jak istoty były wolne i myślały sa-
modzielnie. Tego okresu 114422 miał wyjątkowe szczęście. Kie-
dy zaszedł do 001891, tamten jakby na niego czekał. Zaczęli roz-
mawiać. 114422 opowiedział swojemu rozmówcy o swoim od-
kryciu. Kiedy 0011891 dowiedział się o wszystkim, zadumał się 
niczym mędrzec i powiedział.

– To szansa.
– Szansa na co? – zapytał zaciekawiony 114422.
– Szansa na to, by świat stał się znowu normalny.
– Dlaczego?– zapytał zdziwiony 114422.

I 0011891 opowiedział mu dokładnie o każdym ze słów znajdu-
jących   się   na   starym   pulpicie.   Powiedział,   że   kiedyś,   dawno 

85

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

temu Wielki Brat kazał zniszczyć wszystko, co miało związek 
z wolną wolą istot żywych i od tego czasu zaczęto produkować 
półsyntetyczne   maszyny.   Powiedział   mu   również   o   przepo-
wiedni, która miała się zrealizować kiedyś w przyszłości, że kie-
dyś pojawi się ktoś, kto zmieni świat, a świat w zamian zrewan-
żuje się tej istocie wszystkim, co najlepsze.

Tej dekady 114422 nie mógł wprowadzić się w program odpo-
czynku.   Nieustannie   myślał   o   tym,   czego   dowiedział   się   od 
0011891. I od tej pory o niczym innym nie mógł myśleć. Mijały 
dekady… W końcu postanowił jeszcze raz odwiedzić 0011891 
z pytaniem, jak ten ktoś, kto ma zmienić świat, powinien tego 
dokonać. Kiedy siedział już w rewirze 0011891 i zadał pytanie, 
tamten popatrzył na niego i powiedział, cicho szepcząc:

– Jest jeden sposób. Trzeba zacząć wszczepiać w nowo powsta-
jące istoty programy, które masz na swojej starej klawiaturze. 
Nie ma innego wyjścia. I czasu jest mało, bo niedługo zlikwidu-
ją te maszyny, które mają jeszcze programy Wielkiego Dobra.
– Czy  to wystarczy?  –  zapytał  zdziwiony  114422. –  Przecież 
produkowane są miliardy robotów. Czy jeśli jedna maszyna za-
cznie wszczepiać nowe programy… to czy to wystarczy?
– Nie wiem na pewno. Ale słyszałem kiedyś, dawno, od pewne-
go zdezintegrowanego już robota, a właściwie jeszcze człowie-
ka, że Dobro ma o wiele większą moc niż Zło. Ma o wiele więk-
szą moc niż wszystkie programy zniewolenia i kontroli. A więc 

86

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

jeśli zaszczepiony zostanie „wirus”, to rozpocznie się reakcja 
łańcuchowa, której nikt nie zatrzyma.
– A czy nadzorcy Wielkiego Brata nie zorientują się?
– Tego nie wiem. Ale dlaczego pytasz? Chciałbyś spróbować?
– Nie wiem… chyba nie. Przecież jestem tylko zwykłym robotem.
– Pamiętaj, że Nadzwyczajni to ci, którzy kiedyś byli zwyczajni 
– powiedział 0011891 i pożegnał 114422.

114422 myślał kolejne dekady, aż kiedyś pewnej z nich wysunął 
stary pulpit swojej maszyny i bojąc się straszliwie zdemasko-
wania, nacisnął po raz pierwszy przycisk „dobro”. I tak pierw-
szy program Dobra został umieszczony w mózgu istoty, która 
miała się wkrótce narodzić. Od tej pory sprawy potoczyły się 
bardzo szybko. 114422 zamiast używać górnego pulpitu, używał 
dolnego. Wszczepiał „zakazane” programy nowo produkowa-
nym istotom. Brał dodatkowe dekady, żeby „zarazić” jak naj-
większą ilość swych braci, zanim go złapią i zdezintegrują. Co 
do   tego   nie   miał   żadnych   wątpliwości.   Wiedział,  że  to   tylko 
kwestia   dekad.   Wpajał   tylko   swoim   podzespołom   inteligent-
no-technicznym, że tych dekad będzie dużo, zanim nadzorcy 
Wielkiego Brata zorientują się w sytuacji.

I zdarzyło się pewnej dekady, że 114422, wracając do swojego 
rewiru, został powitany w geście przyjaźni przez nową maszynę 
UJ 5555, która, jak ocenił, opuściła niedawno magazyn goto-
wych robotów. Jakież było jego zdziwienie! Roboty nigdy nie 

87

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

okazywały uczuć! Oznaczało to jedno, że programy działają. Po 
kilku dekadach zaczęły się dziać przedziwne rzeczy. Całe bata-
liony nowych robotów zaczęły się uprzejmie do siebie odnosić, 
zarażając starsze modele! Nadzorcy nie wiedzieli, co mają ro-
bić, bo reakcja łańcuchowa była tak szybka, że nie można było 
nad nią zapanować. I mało tego, roboty zaczęły się buntować 
przeciw zniewalającym programom. Powstał chaos. Propagan-
da Wielkiego Brata straszyła buntowników i obiecywała powrót 
do „starych dobrych czasów”. Ale było za późno. Nastała rewo-
lucja. Rewolucja Miłości i Dobroci. 114422 stał się bohaterem. 
Na krótko. Nadzorcy bardzo szybko doszli do tego dzięki zapi-
som przeszłości na komputerowych taśmach, kto był sprawcą 
całego zamieszania. I pewnej dekady, kiedy 114422 starał się 
przemknąć do kolejnego rewiru, próbując wprowadzić wirusa 
Dobroci   w   kolejne   modele   produkcyjne,   został   schwytany, 
ubezwłasnowolniony,   a   następnie   zdezintegrowany.   Mogłoby 
się wydawać, że skończył się czas bohatera. Ale…

Kiedy 114422 otworzył oczy, do jego źrenic dotarło światło tak 
przenikające, że natychmiast je zamknął z powrotem. Ktoś sie-
dzący obok niego chwycił go wpół i próbował pomóc mu usiąść.

– Gdzie ja jestem?
– Jesteśmy na powierzchni planety. Nie otwieraj oczu. To słoń-
ce. Byłeś w dezintegracji wiele dekad.
– Kim jesteś?

88

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

– Przyjacielem. Jesteś wśród swoich. A my jesteśmy tu dzięki 
tobie.
– Jak to? – zapytał nieco zdziwiony 114422.
– Przed megadekadą to ty pierwszy wszczepiłeś w nas progra-
my Dobra. W konsekwencji życie spod Ziemi wyszło na jej po-
wierzchnię.
– A Wielki Brat?
– Żyje pod powierzchnią z garstką swych wielbicieli. Jego czasy 
przeminęły. Teraz jesteśmy wolni.

114422 nie bardzo rozumiał. Powoli otwierał oczy, przyzwyczaja-
jąc się do światła słonecznego. Kiedy mógł już patrzeć i rozejrzał 
się dookoła, wyszeptał tylko, widząc otaczającą go przyrodę:

– Jak tu pięknie…

Po kilku dekadach, które już teraz można było nazwać dniami, 
kiedy 114422 oswoił się już z otoczeniem i dowiedział się, że 
z dezintegracji pomogli mu się uwolnić ci, którzy zostali przez 
niego zaszczepieni wirusami Dobra, postanowiono spotkać się 
i ustalić pewne zasady współżycia w Nowym Lepszym Świecie. 
Kiedy Nowi Ludzie zebrali się na polanie przy Wielkiej Wodzie, 
pierwszy odezwał się ten, który pomógł rozbudzić się 114422.

– W imieniu nas wszystkich pragnę poprosić cię o to, byś był 
naszym przywódcą – i tu zwrócił się do 114422.
– Ja… przywódcą? – zdziwił się 114422. – Poza tym, czy nie 
wystarczy nam już przywódców?

89

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

– Nie wydaje nam się. Teraz potrzebujemy mądrego przywódcy 
bardziej niż wcześniej. Teraz ktoś musi nauczyć nas żyć.
– To zbyt wielki zaszczyt i honor dla mnie – odrzekł skromnie 
114422.
– Twoje słowa świadczą o tym, że to właśnie ty powinieneś nas 
poprowadzić. W zamian zobowiązujemy się być lojalni wobec 
ciebie. I będziemy cię kochać. Ponad życie.

Kiedy 114422 usłyszał te słowa, łza potoczyła się po jego policzku.

– Powiedzcie, proszę, czym sobie zasłużyłem na to wszystko…– 
nie wstydził się płakać. Wstyd był mu obcy. Nie znał go.
– Nauczycielu – odezwał się znowu pomocny przyjaciel. – Da-
jemy ci dokładnie to samo, co ty sam nam kiedyś dałeś… Tylko 
teraz to jest już inne życie.

Podarunki otrzymuje się z reguły tylko wtedy, 
gdy się na nie zasłużyło.

Manfred Köhnlechner

Kolejna sugestia dotycząca tego, w jaki sposób ułatwiać sobie 
grę w teatrze życia, dotyczy stwierdzenia, że wraca do nas to, co 
dajemy. Zanim zaczniemy jednak dawać bez oczekiwania na 
zwrot, to zdając sobie sprawę z tego, że nie każdego z nas bę-

90

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

dzie na to stać, proponuję wziąć pod uwagę zasadę „osobistego 
egoizmu”. U jej podstaw leży to, że jeśli trudno nam się poświę-
cać w imię zasad nas niedotyczących, to przynajmniej bądźmy 
pomocni samym sobie. A jak możemy być pomocni samym so-
bie? Otóż tu właśnie napotykamy na paradoks, który z techniki 
„osobistego egoizmu” pomaga nam wejść na tory bycia pomoc-
nym innym ludziom. Dzieje się tak w myśl zasady, że to, co da-
jesz, to wraca. Jeśli logicznie podejdziemy do sprawy i zaakcep-
tujemy tę zasadę jako nadrzędną, nie będziemy mieli trudności 
z okazywaniem pomocy innym ludziom, bo będziemy wiedzieli, 
że  prędzej  czy  później  okazane  zaangażowanie,  uczucie,  gest 
wrócą do nas. Możemy zacząć się zastanawiać, czy to nie cwa-
niactwo? Pewnie tak. Czy to szczytne i chwalebne dawać, wie-
dząc, że tak naprawdę czynimy dobrze samym sobie? Czy nie 
piękniej jest dawać dla samego dawania i nie liczyć na korzyści 
płynące z takiego podejścia? Pewnie lepiej, ale jest to ostatni 
i najtrudniejszy etap naszych altruistycznych zmagań z rzeczy-
wistością. Dlatego nie widzę nic złego w tym, żeby na początku 
kierować się „osobistym egoizmem”, bo on pozwoli nam lepiej 
zrozumieć zależności będące istotą świata niewidzialnego czy, 
jak kto woli, subtelnego. Wielu z nas ma zakorzenione pomaga-
nie innym jako standard. Ale wielu jeszcze nie. I dla tej rzeszy 
jeszcze „nieporuszonych” niech argumentem za tym, że dobrze 
jest pomagać innym, będzie właśnie zasada, że to, co dajemy, 
to do nas wraca.

91

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

Miłość otrzymać możemy tylko wtedy, kiedy sami ją damy. Jeśli 
sami chcemy być radośni, to sprawmy, by nieść radość innym. 
Najlepszy król najpierw był sługą. Musiał dawać, a później do-
piero otrzymał wszystko to, co najlepsze – królestwo, majątek, 
ale przede wszystkim serca i oddanie poddanych. Przypomnij 
sobie legendę o Królu Arturze, Robin Hoodzie nazywanym czę-
sto Księciem Złodziei, czy naszego 114422, który musiał służyć, 
zanim został przywódcą. Pamiętać należy, że dając komuś swój 
czas, pieniądze, zainteresowanie, dobre słowo, tak naprawdę da-
jemy część naszej energii. Dlatego tak istotna jest tu intencja, 
czyli jakość, a nie ilość „darowizny”. Możemy mieć natomiast 
wątpliwości, obserwując świat dokoła, czy aby tak na pewno jest, 
czy prawo zwrotu działa zawsze i bez zakłóceń. Powody, dla któ-
rych możemy mieć wątpliwości, są takie, że nie zawsze widzimy 
powracającą do nas energię. Bo prawdopodobnie jest tak, że nie 
zawsze   wraca   ona   pod   taką   samą   postacią,   jak   ją   wysyłamy. 
Przekazanie komuś określonej kwoty pieniędzy nie zawsze i nie 
od  razu  zaowocuje  tym,  że takie  same  lub  większe  pieniądze 
wrócą do nas bezpośrednio. Może być tak, że poprawią się nasze 
stosunki rodzinne, a sytuacja finansowa nie. Poza tym mamy 
często skłonność do gloryfikowania naszych szlachetnych zacho-
wań i domagamy się za nie nagrody, ale nie dostrzegamy, że 
zdarza nam się działać, krzywdząc innych. I nie ma innej możli-
wości jak tylko ta, że za nasze złe uczynki poniesiemy konse-
kwencje. Nie ma to nic wspólnego z „zemstą Boga”. To prawo 

92

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

mówiące o tym, że reakcja jest zawsze poprzedzona akcją, a to, 
co zasiejesz – to zbierzesz. Dasz byle co – to samo do Ciebie 
wróci. Dasz coś wartościowego – coś wartościowego otrzymasz. 
To chyba proste. Chyba więc nie bez przyczyny nasz cytat bezpo-
średnio dotyczy tego, że jeśli chcesz otrzymywać od życia pre-
zenty, to sam musisz je dawać.

Idealny człowiek czerpie radość z czynienia do-
bra dla innych.

Dale Carnegie

Po   etapie   „osobistego   egoizmu”,   jeśli   oczywiście   nie   mamy 
przekonania co do zasad działania prawa, że to, co dajemy, to 
do nas wraca, przychodzi czas na prawdziwą umiejętność życia, 
jaką  jest  radość  z dawania  innym  wszystkiego,  co  najlepsze. 
I tu pewne zastrzeżenie: nie wszystkiego, co mamy, tak by się 
unieszczęśliwić, ale wszystkiego, co najlepsze. W Biblii czyta-
my, jak Jezus głosi słowo, że jeśli człowiek jest bogaty, to powi-
nien iść i rozdać wszystko, a następnie zaangażować się w służ-
bę Ojcu. I jeszcze dołożono fragment o wielbłądzie i uchu igiel-
nym. No i tak powstały mity, choć nie całkowicie oderwane od 
prawdziwej natury rzeczy.  Otóż  całe  takie  działanie  z rozda-
niem swojego majątku ma sens, kiedy człowiek jest zaangażo-

93

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

wany w służbę na rzecz materializmu i nie umie dostrzec tego, 
co w życiu jest najważniejsze. Ale pomyślmy logicznie. Ten, kto 
wierzy w moc pieniądza i tak nie zastosuje się, a ten kto klepie 
biedę będzie się łudził, że nędza jest chwalebna i miła Bogu. 
Pozwolę sobie zinterpretować po swojemu ten kontrowersyjny 
fragment.   Jeśli   nadmiernie   przywiązujesz   się   do   pieniądza, 
czyli szeroko rozumianego materializmu, to ciężko Ci będzie 
zrozumieć   naturę   Boga,   który   w   swej   istocie   ma   niewiele 
wspólnego z materialną częścią naszej egzystencji. I to tyle tłu-
maczenia. Reszta została przez wieki dopowiedziana przez żą-
dzę uwikłania w trybach reguł, zakazów i nakazów ludzkości. 
Proponuję zastanowić się nad następującą kwestią. Który czło-
wiek będzie w stanie dokonać większych i bardziej wartościo-
wych rzeczy w skali globalnej. Ten, który nie ma nic, czy ten, 
który dysponuje olbrzymim kapitałem i możliwościami? Oczy-
wiście zakładamy dalej, że jeden i drugi ma głęboko wpojone 
przekonanie do tego, że niesienie pomocy innym jest chwaleb-
ne i należy to robić. Jeszcze raz zapytam, który?

Największy problem jest w tym, że ludzie, kiedy już dorobią się 
fortun, rzadko pamiętają, kim byli i skąd przyszli. Najczęściej 
nie mają ochoty dzielić się swoim bogactwem. Zaczynają nabie-
rać błędnego przekonania, że są absolutnie samowystarczalni 
i sądzą, że to, co osiągnęli, stało się bez udziału sił boskich. A to 
nieprawda. To mit i utopia. I to do nich mówił Chrystus, że 

94

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

prędzej pustynne zwierzę przeciśnie się przez ucho sprzętu do 
cerowania   niż   oni   zobaczą   Ojca.   Myślę   jednak,   że   czasy   się 
zmieniają. My się zmieniamy i stać nas już na to, by zrozumieć, 
że należy się bogacić ile tylko wlezie, a później tak zarządzać 
swoimi fortunami, by czynić świat lepszym miejscem do życia. 
Przecież i tak wszystko pochodzi od Boga, czy to akceptujemy, 
czy nie i czy to rozumiemy, czy nie.

Dale Carnegie, jeden z prekursorów samodoskonalenia, mówi 
nam o idealnym człowieku. Tego idealnego człowieka definiuje 
jako istotę, która radość będzie czerpała z czynienia dobra na 
rzecz innych ludzi. I rzeczywiście trudno znaleźć chyba lepszą 
definicję doskonałości czy ideału. Kochać bliźniego swego jak 
siebie samego – jedno z najbardziej uniwersalnych przykazań, 
jakie kiedykolwiek zostało spisane na łamach religijnej propa-
gandy – to nic innego jak oddać mu wszystko i dołożyć wszel-
kich starań, by było mu jak najlepiej. A gdy jeszcze raz zapy-
tam: kiedy będziemy w stanie pomagać większej ilości ludzkiej 
rasy? Odpowiem: wtedy, kiedy sami będziemy mieli dużo i ob-
ficie. Ale czuję, że zbyt mocno wychodzę poza ramy tego cytatu. 
Przejdźmy dalej i popatrzmy na całe zagadnienie z trochę innej 
strony.

95

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

Nawet ten, który krzywdzi, doznaje krzywdy, je-
śli pozwala mu się wyrządzać krzywdę.

Nale Donald Walsch

Wejdziemy na temat często kontrowersyjny z etycznego, logicz-
nego i moralnego punktu widzenia. Jeśli przypomnimy sobie 
zasadę, że to, co dajemy, to do nas wraca, to czy powinniśmy 
korygować działania innych ludzi, jeśli uznajemy je za niewła-
ściwe? Czy sami chcielibyśmy, by ktoś zwracał nam uwagę, ka-
rał nas i korygował, jeśli to my popełnialibyśmy błędy? A jeśli 
te błędy to nie byłyby błędy, tylko działania właściwe, nato-
miast osoba nas obserwująca i korygująca źle oceniałaby sytu-
ację? I jak to wszystko się ma do kolejnego biblijnego stwier-
dzenia (nastały czasy biblijne w tej części książki), że „nie sądź-
cie, a nie będziecie sądzeni…”?

Rozłóżmy to zagadnienie na czynniki pierwsze. Autor naszego 
cytatu wskazuje na zależność, że bierność wobec krzywdy ludz-
kiej nie może być przymiotem natury chwalebnej. Mało tego. 
Na ile się da, należałoby dopomóc osobie krzywdzącej, aby tego 
nie czyniła, bo sama dozna w konsekwencji krzywdy. Kolejna 
sprawa dotyczy tego, że jeśli sami w sposób prawidłowy i zgod-
ny ze sztuką pomożemy komuś w nieczynieniu krzywdy, to ist-

96

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

nieje duża szansa na to (w myśl zasady, że to, co dajemy, to do 
nas wraca), że w przyszłości, jeśli sami w przypływie emocji ze-
chcemy wyrządzić komuś krzywdę, zostaniemy powstrzymani 
przed tym również zgodnie ze sztuką. A więc po tej odrobinę 
zakręconej analizie możemy stwierdzić, że należy zapobiegać 
działaniom   mogącym   powodować   krzywdzenie   jednych   ludzi 
przez   innych.   No   dobrze,   ale   kiedy   tak   naprawdę   możemy 
stwierdzić, że komuś dzieje się krzywda? Na podstawie wła-
snych obserwacji i odczuć? Przecież nie jesteśmy w stanie po-
stawić   się   w   sytuacji   drugiego   człowieka.   A   może   dla   niego 
określone  działanie  nie   będzie   krzywdą?  Może   to  tylko   nam 
wydaje się, że to krzywda, a jemu sprawia to na przykład przy-
jemność? Czy jeśli ktoś kogoś bije, a ta bita osoba wyje z bólu, 
to czy jest to krzywda? A jeśli bita osoba jest fetyszystą, a bijąca 
sadystą? A my nagle znajdujemy się w środku samej sytuacji, 
osobie bijącej wybijamy zęby, a później okazuje się, że to była 
taka zabawa? Być może posunąłem się odrobinę za daleko. Ale 
to nic nie szkodzi. Tak miało być. To celowa prowokacja, aby 
pobudzić Twój aktorski umysł do analizy i do odgrywania sztu-
ki życia po uprzednim napisaniu scenariusza.

Przechodząc do meritum sprawy i próbując znaleźć jakieś salo-
monowe rozwiązanie tej niewątpliwie trudnej do jednoznaczne-
go zdefiniowania kwestii, warto chyba wziąć pod uwagę nastę-
pującą   koncepcję.   Nie   można   przechodzić   wobec   ewidentnej 

97

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

krzywdy ludzkiej obojętnie. Najczęściej wiemy, kiedy należy in-
terweniować i wiemy, kiedy dzieje się krzywda. Podany przeze 
mnie przykład jest skrajny i ma pobudzić wyłącznie do myślenia, 
ale nie będzie on często występującym przypadkiem. Trzy suge-
stie   wydają   się   w   tym  momencie   być  bardzo   na   miejscu.  Po 
pierwsze należy korygować i udaremniać krzywdzące zachowa-
nia innych bez oceniania ich samych jako osób. To jest bardzo 
trudne, bo wymaga interwencji bez udziału emocji. Po drugie ro-
bić to w sposób, który jest adekwatny do sytuacji. Po trzecie nie 
wymierzać samemu sprawiedliwości, a jedynie zapobiegać sytu-
acji do momentu, w którym jest opanowana. Ta trzecia sugestia 
jest szczególnie istotna. Często zdarza się, że w obronie jednej 
atakowanej  niesprawiedliwie  osoby  staje  inna.  Kiedy   opanuje 
już sytuację, sama wymierzając według siebie słuszną karę, staje 
się oprawcą napastnika, który staje się w tym momencie ofiarą 
i wypadałoby, żeby to jemu ktoś przyszedł z pomocą. Jeśli ko-
muś pomożemy odciągając na przykład napastnika, a następnie 
skujemy mu mordę, że aż będzie bolało, to najpierw zrobiliśmy 
dobrze, potem źle i w konsekwencji może się okazać, że ściągnę-
liśmy na siebie więcej niepotrzebnych doświadczeń, które prze-
cież do nas prędzej czy później wrócą. Nie trzeba się obawiać sy-
tuacji, że napastnik nie poniesie konsekwencji swego czynu. Po-
niesie na pewno. Ale to nie my mamy być sędzią w jego sprawie. 
Wszechświat zadba o to, by było sprawiedliwie, bo tak jest skon-
struowany i nad tym czuwa. I w takich sytuacjach niech nam 

98

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

przyświeca chrystusowe „nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni…”. 
Nie stójmy biernie, kiedy dzieje się krzywda. Reagujmy, ale tak, 
by zapobiegać, a nie karać i róbmy to po to, by w sytuacjach, kie-
dy nam zdarzy się wyjść poza granice właściwego zachowania 
i działania, ktoś pokierował nami do momentu, aż odzyskamy 
panowanie – nie dalej.

Aby mieć wolność w sobie, trzeba ją dawać, aby 
mieć w sobie pokój, trzeba go czynić.

Noel Langley

Przyjrzyjmy się teraz przez chwilę naszej zasadzie z perspekty-
wy kwadratury koła. Miłość można otrzymać wtedy, kiedy się 
ją daje. Dobroć czy dobre słowo otrzymamy wtedy, kiedy sami 
je dajemy. Pieniądze zaczną do nas przychodzić, jeśli sami na-
uczymy się obdarowywać nimi innych. Żeby jednak to wszystko 
robić, czyli dawać, trzeba to w sobie mieć. No a żeby mieć, trze-
ba  dawać  i  tak  wkoło. I  na tym  polegać  będzie  nasza  altru-
istyczna kwadratura koła. Spokój na zewnątrz, w naszym życiu 
uzyskamy   wtedy,   kiedy   będziemy   emanować   spokojem   we-
wnętrznym. Żeby mieć spokój wewnątrz, trzeba go czynić, czyli 
wprowadzać go w nasze zewnętrzne sfery. I znowu utniemy to 
rozważanie w momencie, kiedy jedyną rozsądną rzeczą byłoby 

99

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

zapytać, co było pierwsze: jajko czy… Ale ten tekst już raz w tej 
książce wykorzystałem.

Wielu   z   nas   jest   zapewne   przekonanych   o   tym,   że   najpierw 
nam się należy. Najpierw powinniśmy dostać. Tak długo, jak to 
powszechne   przekonanie   będzie   królowało   w   naszych   umy-
słach, tak długo nie zrobimy kroku naprzód w skali globalnej. 
Już   wystarczy.   Wystarczy   już   oczekiwania,   że   to   nam   się 
wszystko należy i że jesteśmy pępkiem świata. Może i będzie 
trudno, ale spróbujmy albo nie – lepiej zróbmy to. Zacznijmy 
dawać. Zacznijmy dawać na zewnątrz i nie czekajmy, aż to coś 
pojawi się w naszych wnętrzach. Zacznijmy dawać dobre słowo, 
radość, optymizm, zrozumienie, współczucie na zewnątrz. Tak 
bez oczekiwania na to, że coś się stanie w zamian. Tak po pro-
stu. Kiedy to zrobimy, mamy jak w banku fakt, że pewnego 
ranka albo wieczora obudzimy się i to coś będzie w nas. Świat 
nie pozwoli nam zbyt długo czekać, nie dając w zamian nagro-
dy pod postacią obfitości w każdej dziedzinie, jeśli tylko na-
uczymy się dawać. Róbmy to mechanicznie. Na początku dla 
zysku. Ordynarnie. Później z biegiem czasu coraz bardziej sub-
telnie.   Coraz   bardziej   i   bardziej.   Coraz   mocniej   i   więcej.   Aż 
pewnego dnia zrozumiemy, że to nasz osobisty sposób na życie. 
Aż pewnego dnia zrozumiemy, że już inaczej nie potrafimy żyć. 
Że to jedno, czego tak najbardziej pragniemy, to dawać, dawać 
i dawać. I jednocześnie okaże się, że zaczynamy przyjmować, 

100

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

bo Wszechświat nie będzie mógł patrzeć na jednostronny pro-
ces. Musi być harmonia. Tak naprawdę dawanie i otrzymywa-
nie to to samo. To ten sam proces, niczym się nieróżniący. To 
jedno i to samo, tylko usytuowane na dwóch różnych biegu-
nach lub może lepiej to coś, co pulsuje odwiecznym rytmem. 
Wdech, wydech. Nie ma dawania bez otrzymywania, tak samo 
jak nie ma otrzymywania bez dawania. To jest klucz. To jest 
prawdziwa wiedza. To jest prawdziwe życie. To jest właśnie to. 
Poczuj to.

Świeca, od której odpalono tysiące świec, w żad-
nym   razie   nie   wypali   się   przez   to   wcześniej. 
Szczęścia   nigdy   nam   nie   ubywa,   gdy   dzielimy 
się nim z innymi.

Nauki Buddy

Dzieląc się z innymi radością, miłością i obfitością, jaką obda-
rzył nas los, pomnażamy skarby naszego świata. Nie ma rów-
nież obawy o to, że dając innym coś, uszczuplamy tym samym 
nasz   osobisty   skarbiec.   Ktoś   mógłby   zapytać,   a   jak   to   jest 
w kwestii   pieniędzy?   Tak   często   poruszam   temat   pieniędzy 
i naszego fizycznego stanu posiadania, bo jest rzeczą chyba zro-
zumiałą, że to właśnie o tę część „energetycznej matrycy” głów-

101

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

nie nam chodzi. Dobrym słowem to może i chętnie byśmy się 
podzielili, ale pieniędzmi to już nie. Bo sami nie mamy, bo inni 
mają więcej i niech to ci inni dają itd. Pieniądze szczęścia nie 
dają. A ja twierdzę, że dają. To znaczy mogą tak samo dawać, 
jak i nie dawać. Czyli mówiąc dosyć obrazowo, pieniądze szczę-
ścia nie dają i dają. Wszystko zależy od tego, jak podchodzimy 
do ich posiadania. Po raz ostatni w tym rozdziale powtórzę, że 
pieniądze, stan ich posiadania to tylko stan umysłu. Jeśli daje-
my komuś pieniądze z intencją, żeby dały temu komuś szczę-
ście i nasza intencja jest szczera, to istnieje duża szansa na to, 
żeby przyniosły mu szczęście. A szczęście, jak wiemy, to uczu-
cie, to nie rzecz. To nastrój, chwila.

Kolejna sprawa, aby lepiej zrozumieć słowa Buddy. Szczęście to 
stan umysłu. To określona forma energii. Wywołana może być 
na trwałe lub nie. Dlatego nie ma znaczenia, czym się dzielimy 
i co dajemy. Ważne, jaka intencja temu towarzyszy, bo to de-
terminuje rodzaj energii, jaką ofiarowujemy komuś za naszym 
pośrednictwem. I dlatego właśnie jest tak, że dajemy coś ko-
muś w takiej formie, a wraca to do nas jako inna. A doskonale 
skonstruowana maszyna życia dokładnie wie, jaka forma dla 
nas   jest   najlepsza.   Tylko   że   my  własnym   rozumem   tego   nie 
ogarniamy. Dlatego właśnie nie umiemy się cieszyć chwilą, za-
chwycać cudowną pogodą, nie umiemy dostrzegać i doceniać 

102

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IV

tego, że uśmiech dziecka czy osoby ukochanej to te chwile, dla 
których warto żyć.

Bądźmy pomocni. Dawajmy wsparcie innym ludziom. Obda-
rzajmy ich wszystkim, czego sami sobie byśmy życzyli. I wtedy 
świat się zmieni. Wtedy dopiero zrozumiemy prawdziwą war-
tość życia.

103

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

AKT V

AKT V

Działaj z głową, czyli głową muru nie 

przebijesz

Wspinanie się po szczeblach zawodowej drabiny to niejedno-
krotnie ciężka harówa. Ricky o tym wiedział. Był o tym przeko-
nany. Pracował jak wół albo może jak osioł. Był tytanem pracy. 
Firma,   w   której   zdobywał   swe   zawodowe   szlify,   handlowała 
metalami kolorowymi. Ricky sprzedawał głównie miedź. Miał 
nawet   takie   powiedzenie   wygrawerowane   na   swojej   srebrnej 
bransolecie: „Kto nie ma miedzi, ten cicho siedzi”. Ricky to był 
chłop na „schwał” w swych nieskromnych oczach. Siedział na 
miedzi i uwielbiał dobrą zabawę. Nic nienaturalnego. Piątkowe 
wieczory przedłużające się do późnej niedzieli to był czas na 
szaleństwo sobotniej nocy. Tylko że noc trwała trzy dni i dwie 
noce. Z reguły. Takie nieskomplikowane życie. Po prostu. Pięć 
dni w tygodniu pracujemy od rana do nocy, ale za to weekend 
jest dla nas, no chyba że trafi się jakaś robota do wykonania 

104

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

albo szkolenie. A i tych, jak wiadomo, nie brakuje w świecie 
przedstawicieli handlowych spod znaku „błyskawicy”.

Ricky był nieskomplikowany. Jasne zasady, proste schematy, 
byle do celu i ciągle się staramy, aż zabraknie tchu. Poruszał się 
białym niemieckim niedużym samochodem, na którym widnia-
ła estetycznie naklejona reklama jego firmy. Telefon z „mega” 
zoomem,   radio   CB,  codziennie   nowa   koszula   i  siedemnaście 
krawatów zmienianych co drugi dzień. Czemu co drugi? Nawet 
Ricky tego nie wiedział. Zresztą nie tylko tego nie wiedział. Nie 
wiedział także wielu innych rzeczy, dlaczego tak, a nie inaczej 
wygląda jego życie. Nie dlatego, że był tumanem. Był niezwykle 
lub lepiej – nieprzeciętnie – inteligentny, ale nigdy jakoś tak 
nie starczało czasu na to, by zastanowić się, jak ma wyglądać 
dzień codzienny. Tak to życie samo wszystko poukładało i tak 
to było.

Kolejny piątek rozpoczął się tak naprawdę dopiero wieczorem. 
Rozpoczął się naprawdę.

–   Kolejka   dla   wszystkich!!!   –   wrzasnął   Ricky,   a  trzeba   nam 
wiedzieć, że chłopak miał gest.

Czterdzieści siedem osób w całej knajpie zawyło, jakby zdziera-
no z nich skórę, choć był to okrzyk euforii. Czterdzieści siedem 
wściekłych psów zniknęło w czterdziestu siedmiu gardłach na-
raz. I tyle kolejki. Pod koniec zabawy, kiedy Ricky miał już dwa 

105

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

promile   we   krwi,   trzymał   rachunek   i   nie   doczytał   końcówki. 
Z knajpy wypadł na zbity pysk. Na zbity pysk, bo zbito mu pysk. 
Nazajutrz leczył rany. Boleśnie. Kompresiki pokazowe. Po trzy-
nastej przyszła do niego dobra znajoma. Było o czym gadać.

– Jak ja im zapłacę rachunek w przyszłym tygodniu?
– Trzeba było nie stawiać całej knajpie tylu kolejek.
– Dwanaście kolejek to dużo?
– Człowieku, jaja sobie robisz? Przecież tam była masa ludzi.
– No wiem. Przegiąłem.
– Naprawdę?
– Nie bądź ironiczna, przegiąłem i to bardzo. Co ja teraz, kur-
wa, mam zrobić? Jeszcze do tego chyba dopisali mi dodatkową 
kwotę, jakbym robił w tej knajpie ślub. Zanim obili mi ryja, ka-
zali się podpisać pod rachunkiem.
– Zgłoś to na policję.
– Zwariowałaś? Chcesz mnie zobaczyć w czarnym worku? Ci 
faceci to bandyci.
– No to lepiej się pomódl.
– Dzięki.

Dwa dni to kupa czasu. No i kupa może się zmienić. W niedzie-
lę wieczorem Ricky już wiedział, jak nie połamać sobie zębów 
na tym orzechu, jednocześnie go konsumując. Nielimitowany 
i niekontrolowany czas pracy pozwolił mu nazajutrz zameldo-
wać  się  w banku.  Kredyt  oprocentowany  właściwie  otrzymał 

106

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

niezwykle   łatwo.   Aż   się   sam   zdziwił.   Godzinę   później   wraz 
z pieniążkami zastukał w tylne drzwi zamkniętej jeszcze o tej 
porze knajpy. Załatwił sprawę, obiecując sobie, że więcej się już 
tam nie pojawi. Teraz tylko kredyt. Trzeba go było spłacić. Ric-
ky tak sobie myślał, że musi go szybko spłacić. Żeby jednak to 
zrobić, musiałby mieć olbrzymi jednorazowy przypływ gotów-
ki. I wtedy wpadł na ten pomysł.

Firma,   w   której   pracował,   była   potężna,   ale   Ricky   pracował 
w niewielkim   oddziale.   Comiesięczne   rankingi   najlepszych 
sprzedawców pozwalały mu na niezłe zarobki, a przy tym czyniły 
z niego najlepszego sprzedawcę regionu. Ale cały ten show był 
niczym w porównaniu do tego, co działo się w centrali. Tam do-
piero goście sprzedawali, a przy tym zarabiali. Plan  Ricky'ego 
był taki, żeby w ciągu trzech miesięcy zostać najlepszym sprze-
dawcą w firmie. To w sposób automatyczny stanowiło o fakcie, 
że premia, jaką by dostał, pozwoliłaby mu zlikwidować zacią-
gnięty kredyt. I choć cała sprawa nie była sprawą życia i śmierci, 
bo kredyt mógł spłacać przez kilka lat w sposób swobodny, to 
jednak Ricky tak do niej podszedł jak do wyzwania. Naczytał się, 
że   każda   niekorzystna   z   pozoru   sytuacja   stwarza   potencjalną 
możliwość i właśnie to tę możliwość chciał wykorzystać. A poza 
tym kochał takie wyzwania. Postawić sobie poprzeczkę tak wy-
soko,   żeby   niemalże   nie   móc   jej   przeskoczyć.   Z perspektywy 
obecnej jego cel był czystą mrzonką i sam nie wiedział jeszcze, 

107

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

jak się zabrać do realizacji planu. Wiedział jedno, że to jest moż-
liwe. Zabrał się więc do roboty i wytężał przez najbliższych kilka 
dni swoją mózgownicę. Po paru dniach plan był gotów. Kiedy 
Ricky na niego popatrzył i starał się ocenić go „na chłodno”, nie 
wyglądał on tak brawurowo i nierealnie, jak mogłoby się wyda-
wać. W każdym razie wszystko, co było w nim zawarte, było 
w zasięgu możliwości Ricky'ego. Tylko ten czas. Trzy miesiące to 
trochę krótko. Ale to nic, stwierdził pomysłodawca i wykonawca 
w jednej osobie i zabrał się do realizacji. Plan był prosty. Nawią-
zać współpracę i zacząć realizować zamówienia dla kilku potęż-
nych odbiorców wschodniego wybrzeża, którzy do tej pory za-
opatrywali się u konkurencji. Ale jak wiemy, z reguły te proste 
sprawy   bywają   niełatwe.   Zaczął   działać   metodycznie.   Oferta, 
spotkanie,   negocjacje,   próba   nawiązania   bliższego   kontaktu 
z klientem, no i kontrakt poprzedzony deklaracją, która czyni 
z Ricky'ego nowego dostawcę.

Minęły dwa miesiące. Z siedmiu potencjalnych klientów dwóch 
kategorycznie   odmówiło   współpracy,   trzech   zaczęło   odbierać 
towar od firmy Rickyego i nad trzema pracował. Cel jednak, 
choć bliższy spełnienia niż na początku, wydawał się bardzo 
odległy. Tych trzech ostatnich klientów miało stanowić podsta-
wę sprzedaży będącej rekordową w firmie. I choć trzech już 
zdobytych   odbiorców   stanowiło   olbrzymi   i   pokaźny   dorobek 
niestrudzonego sprzedawcy, on swoim zwyczajem działał jak 

108

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

opętany, żeby swój plan zrealizować w stu procentach. Próbo-
wał   wszystkiego.   Nic   nie   skutkowało,   tak   jakby   walił   głową 
w mur.

Trzy miesiące minęły. I choć w firmie zorganizowano na cześć 
Ricky'ego   przyjęcie,   bo   jego   wyniki   sprzedaży   podskoczyły 
o trzysta procent, on sam nie mógł się wyzbyć uczucia porażki. 
Sam przed sobą był sprawiedliwy, a zarazem niezwykle surowy. 
Tego wieczoru, choć impreza była dosyć fajna, on bawił się do-
syć przeciętnie. Nawet nie wypił zbyt wiele. Kiedy wrócił do 
domu, osunął się na swój ulubiony fotel, nie omieszkawszy zro-
bić sobie wcześniej mocnego drinka. Siedząc i sącząc czterdzie-
stoprocentowy pomieszany z zeroprocentowym napojem mix, 
spojrzał na leżącą na stole gazetę. Jego przyjaciółka zostawiła 
ją   tydzień   temu,   kiedy   u   niego   była.   Ricky   wziął   ją   w   rękę. 
Traktowała o sprawach, jak on to nazywał, „nie z tego świata”.

– Kto czyta te śmoje-boje? – mruknął pod nosem, ale mimo 
wszystko otworzył czasopismo.

Akurat traf chciał, że natknął się na artykuł o podążaniu za sy-
gnałami,   które   życie   nieustannie   podsyła   nam   po   to,   byśmy 
mogli iść drogą realizacji. Zaczął czytać. Jego początkowy scep-
tycyzm połączony z lekceważeniem pomału zaczął przeradzać 
się w zaciekawienie. Artykuł zaczynał się tak: „Jeśli wyznaczy-
łeś sobie jakiś cel i nie możesz go zrealizować, to niekoniecznie 
postawiony cel jest zły. Może być po prostu tak, że zamiast po-

109

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

dążać drogą synchroniczności, walisz głową w mur…”. „Cieka-
we – pomyślał Ricky – to tak samo jak ze mną”. I czytał dalej. 
Upłynął kwadrans, kiedy odłożył gazetę. „Oni chyba mają rację, 
walę głową w mur. Tylko czego nie dostrzegłem? Czy istnieje 
sposób na to, by tych trzech klientów złożyło u mnie zamówie-
nia?”

Według   tego,   kto   napisał   artykuł,   jeśli   realizujemy   dowolny 
projekt, to w jego trakcie z całą pewnością otrzymamy masę sy-
gnałów,   które   wskazują   nam   właściwą   drogę.   Trzeba   tylko 
umieć je odczytać.

Dopił drinka, odstawił szklankę i wstał, żeby zrobić sobie coś 
do jedzenia i w tym samym momencie go olśniło. Przypomniał 
sobie scenę z jednym z klientów, nad którym pracował. Rzecz 
dotyczyła   tego,   jak   tamten   mówił,   że   współpraca   może   być 
możliwa tylko w momencie, kiedy Ricky przedstawi mu refe-
rencje jego stałych odbiorców. Ricky zlekceważył tę wypowiedź 
klienta, jakby nie istniała. Po pierwsze nie posiadał referencji 
i nie bardzo chciało mu się je zbierać od aktualnych odbiorców, 
a po drugie wydawało mu się, że jego potencjalny klient chce 
go w ten sposób zbyć. Później przypomniał sobie, że gdy był na 
przyjęciu urodzinowym swojego wujka, żona jubilata zadekla-
rowała się, że pomoże mu, bo jego potencjalny klient to dobry 
kolega ze studiów jej najlepszej przyjaciółki. Ricky i ten sygnał 
zbagatelizował,   bo   ciotka   nie   stanowiła   dla   niego   autorytetu 

110

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

w dziedzinie biznesu, a już na pewno nie w dziedzinie kontak-
tów   międzyludzkich.   Następnie   jak   błyskawica   przez   głowę 
Ricky'ego  przeszła myśl o tym, jak jego szef mówił kiedyś, że 
ludzie ze wschodniego wybrzeża nie lubią czerwonych krawa-
tów. Ulubiony krawat Ricky'ego miał kolor czerwony i zakładał 
go na swoje najważniejsze spotkania. Myśląc o tych wszystkich 
zależnościach i sytuacjach, zamiast pójść do kuchni i przygoto-
wać sobie posiłek, sięgnął do swojego biurka, wyciągnął z niego 
arkusz kancelaryjnego papieru i zaczął zastanawiać się, pisząc, 
co jeszcze przeoczył w swoich działaniach. Zastał go świt, ale 
był zadowolony. Okazało się, że w kontaktach z trzema klienta-
mi, nad którymi pracował, popełnił masę błędów. Ale nie wyni-
kały   one   ze   sztuki   sprzedaży,   negocjacji   czy   przekonywania. 
Wynikały one z faktu, że nie obserwował tego, co się wokół nie-
go dzieje i nie wyciągał odpowiednich wniosków co do dalszych 
działań.

Kolejne   dwa   tygodnie   poświęcił   tylko   tym   trzem   klientom. 
Zmienił   front   działania   i   wykorzystał   wszystkie   swoje   atuty 
i możliwości, jakie posiadał, lub jakie wydawało mu się, że po-
siadał. A przede wszystkim obserwował, co się działo i natych-
miast reagował. Jeśli widział, że w określonym dniu jego roz-
mówca  nie był  zbyt przyjaźnie  nastawiony,  to nie ryzykował 
i wycofywał się. Jeśli odnosił wrażenie, że coś może mu sprzy-
jać, czynił z tego zjawiska swojego sprzymierzeńca. Poza tym 

111

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

kilka   razy   wykorzystał   fakt,   który   dopiero   teraz   zauważył 
w swoim życiu, że jeśli wstaje z łóżka radośnie i z dobrym na-
stawieniem, to wszystko lepiej mu wychodzi i kiedy obserwo-
wał u siebie taki nastrój, zamiast jechać, jak to zwykł rano ro-
bić, do firmy, kierował się od razu do klienta, uprzednio dzwo-
niąc.   Wypytał   sekretarki   swoich   klientów,   w   jaki   sposób  ich 
szefowie lubią przyjmować informacje i właśnie pod tym kątem 
opracował strategię działania. Należy dodać, że to tylko zmniej-
szyło jego przygotowania do spotkań, bo dwóch z trzech klien-
tów nie lubiło papierowych analiz, woleli rozmowę. Sam po-
mysł   takiego   podejścia   do   sprawy   podsunęła   mu   sekretarka 
jednego z klientów i wykorzystał go w dwóch pozostałych przy-
padkach, bo był czujny.

I dwa miesiące później kolejny bankiet na jego cześć miał już zgo-
ła inny charakter. Pojawił się sam główny boss, któremu nie wy-
padało osobiście nie uhonorować najlepszego sprzedawcy w fir-
mie. Ricky osiągnął swój cel. Był z siebie dumny. I miał z czego. 
Docenił   wagę   działania   z   głową,   czyli   podążania   za   sygnałami 
i podpowiedziami sugerowanymi przez życie i otoczenie.

Minął rok. Na przyjęciu w głównej sali balowej teatru tłoczyli 
się zebrani goście. Stojąca impreza, jakich wiele w tym mieście, 
przyciągnęła wielu przemysłowców i biznesmenów. Ricky miał 
już dosyć tej atmosfery, kiedy ujrzał swojego znajomego.

112

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

– Cześć Harald, ty też tutaj?
– No jak widzisz, ja też tutaj i chyba też mam już dość.
– To chodź, siądziemy w barze na dole i wypijemy kilka głęb-
szych.
– Z przyjemnością.

I zeszli na dół do baru. Po godzinie rozluźnili atmosferę i weszli 
na tematy służbowe wspominając to, co było.

– A pamiętasz, jak pojawiłem się u ciebie w czerwonym krawa-
cie? – zapytał Ricky Haralda.
– Pamiętam.
– Mogę cię o coś zapytać?
– Śmiało.
– W firmie, zanim do ciebie trafiłem, ktoś mi sugerował, że fa-
ceci ze wschodniego wybrzeża nie lubią czerwonych krawatów. 
Wtedy to zignorowałem i kilka razy byłem u ciebie w czerwo-
nym krawacie. Powiedz mi, czy to ma aż takie znaczenie i czy 
faceci ze wschodniego wybrzeża rzeczywiście nie lubią czerwo-
nych krawatów?
– To prawda. Nie lubią, choć nie wiem naprawdę, skąd się to 
wzięło. Może dlatego nie lubią, że tak się mówi.
– No dobrze, a ty?
– Ja naprawdę nie lubię takich krawatów i w ogóle nie lubię 
czerwonego koloru.
– A mnie lubisz?

113

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

– Ciebie lubię.
– To znaczy, że nie miało wtedy znaczenia, w jakim krawacie 
pojawiłem się u ciebie? 
– Wiesz stary… powiem ci prawdę. Gdybyś nie zmienił tego 
czerwonego krawata, to nigdy niczego od ciebie bym nie kupił.
– No to dobrze, że zmieniłem krawat.
– W rzeczy samej… w rzeczy samej.

Może nam się wydawać, że to, co mamy zrobić, 
jest niemożliwością. Jeśli tak sprawa wygląda, 
to znaczy, że nasz problem jest źle postawiony. 
Jeśli natomiast problem jest dobrze postawiony, 
na pewno ma rozwiązanie. Należy go tak sfor-
mułować,   by   sprowadzał   się   do   wykonalnego 
zadania.

Scott Thorpe

Działanie   na   pograniczu   tego,   co   wydaje   nam   się   możliwe, 
a tego, co w naszym wyobrażeniu wykracza poza nasze zwykłe 
możliwości, ma swoje wady i zalety. Zasadnym jednak wydaje 
się twierdzenie, że problem z niemożliwością dokonania czegoś 
z reguły nie leży w wielkości naszego celu, ale w naszym podej-
ściu do jego wielkości i w naszym wyobrażeniu o trudności jego 

114

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

realizacji. Wszystko zatem sprowadzać się będzie do myślenia, 
a w konsekwencji do tego, co mamy w głowie. Nie oczekując 
jednak od wszystkich, że nagle zmienią tory myślowe, rozsze-
rzą swoje spojrzenie i uchwycą w całości zakres swoich możli-
wości, zalecane jest robić to stopniowo. Rozwój, jak niejedno-
krotnie powtarzałem, powinien być, i z reguły jest, ewolucją, 
a nie rewolucją. A zatem jeśli coś, co chcemy zrealizować, coś, 
czego chcemy dokonać, wydaje nam się na pozór niemożliwe 
lub   trudne   do   zrobienia,   warto   zastosować   metodę,   której 
kwintesencję podaje Scott Thorpe. Problem jest dopóty proble-
mem, dopóki jest problematyczny. Jeśli umiemy go przeformu-
łować, tak by powstało z niego zadanie do wykonania i jeszcze 
do tego mamy wizję, jak je wykonać, to w miejsce naszego pro-
blemu powstaje zadanie, które składa się z czynności do wyko-
nania i wystarczy zabrać się za ich realizację. Dlaczego dzieje 
się tak, że zamiast od razu przetwarzać w swoich umysłach za-
gadnienie na dające się zrealizować zadanie, tworzymy myślo-
wego   knota   blokującego   nas   w   działaniu?   Powodów,   jak   to 
zwykle   bywa,   jest   kilka.   Rzadko   bowiem   coś   jest   całkowicie 
czarne lub całkowicie białe. Większa część zagadnień to różne 
odcienie szarości. Po pierwsze najczęściej zamiast szukać moż-
liwości, szukamy powodów, dla których czegoś nie da się zrobić 
lub takich zależności, które uniemożliwią nam pójście do przo-
du. Po drugie ze względu na szybkie tempo życia nie poświęca-
my naszym sprawom zbyt wiele czasu, a jeśli już nad czymś się 

115

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

z pozoru zastanawiamy, robimy to szybko, niechlujnie i byle 
jak. Po trzecie przy podejmowaniu decyzji, przy analizowaniu 
zależności mających wpływ na zagadnienie kierujemy się z re-
guły możliwościami, z którymi na co dzień żyjemy. Nasz świat 
składa  się  z określonych  ludzi,  sytuacji  i  doświadczeń,  które 
wytyczają granice tego, co uważamy za możliwe. Podłożem tak 
ograniczonego  sposobu reagowania jest strach przed zmianą 
trzymający   nas   w   utartych   schematach   i   ograniczający   nasz 
rozwój.   To   strach   przed   zmianą,   przed   wyjściem   z   osobistej 
strefy komfortu. Prawdziwym powodem, dla którego mamy tak 
wiele problemów, jest obawa przed tym, że jeśli je rozwiążemy, 
znajdziemy   się   w   nowych   sytuacjach,   w   innych   okoliczno-
ściach, do których nie jesteśmy przyzwyczajeni i z którymi nie 
umiemy żyć. Jeśli ktoś stwierdzi, że to nonsens, to niech zasta-
nowi   się   nad   pytaniem,   dlaczego   ludzie   bardzo   biedni,   po-
wiedzmy   bezdomni,   nie   bardzo   chcieliby   zmienić   swój   los? 
Pewnie nie wszyscy, ale część z nich tak właśnie podchodzi do 
życia. Ich podejście jest niczym innym jak obawą przed innym 
życiem. Przyczyny czy powody tych obaw pomińmy, bo choć są 
bardzo ważne lub, inaczej mówiąc, fundamentalne, nie są te-
matem naszych rozważań w tym momencie.

A   teraz   przejdźmy   do   konkretnych   przykładowych,   choć   co-
dziennych, z życia wziętych, zagadnień. Jeśli mówimy o tym, że 
jesteśmy  chorzy,   na   przykład   mamy   raka,   no   to   mamy   pro-

116

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

blem. Ale jeśli mówimy o konkretnym leczeniu, któremu pod-
daliśmy się po konsultacji z lekarzem, o naszych planach na 
przyszłość, o alternatywnych metodach, jakie mamy zamiar za-
stosować w walce z chorobą i wyznaczamy jeszcze sobie termin 
wyzdrowienia,   to   zamiast   problemu   mamy   skonstruowany 
plan, który wystarczy zacząć realizować. Sceptycy mogą powie-
dzieć, że to to samo. Że to dwie strony tego samego medalu i że 
samym myśleniem oraz zmianą nastawienia nie da się uzdro-
wić   choroby.   Swoje   argumenty   niech   sceptycy   wsadzą   sobie 
w swoje cztery litery. Absolutnie to wszystko, o czym piszę, jest 
możliwe i działa. Zmiana myślenia i podejścia będzie powodo-
wała wzrost naszej wiary w końcowy rezultat, a tym samym za-
cznie się uruchamiać mechanizm wyzwalający w nas chęć do 
wyzdrowienia (mowa tu o tych, którzy chcą wyzdrowieć). Jak 
wiemy, wiara czyni cuda, a dla niedowiarków żadne argumenty 
nie będą dosyć mocne, by stanowiły prawdę.

Zapaść finansowa czy bankructwo to problem. Program napra-
wy sytuacji, wyjścia z kryzysu to plan działania i szansa na lep-
szą przyszłość. Kryzys wiary, brak sensu życia to problem. Po-
szukiwanie sensu istnienia to droga. To kierunkowskaz. Oczy-
wiście trudno jest na takim poziomie ogólności operować bar-
dziej konkretnymi przykładami. Sytuacji życiowych jest mnó-
stwo, a co za tym idzie, bardzo wiele problemów do rozwiąza-
nia staje na naszej drodze.

117

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

Aby było nam łatwiej i aby sprawniej działać w otaczającym nas 
świecie,   można   zastosować   podejście,   które   mówi   o   tym,   że 
każdy problem, jaki się przed nami pojawia, to nic innego jak 
sprawa do załatwienia. Po prostu zadanie. Nie należy podda-
wać   się   wyobrażeniom   na   temat   jego   ogromu,   ale   należy 
w miarę   energicznie   opracować   plan   pokonania   go,   obejścia 
czy neutralizacji w zależności od sytuacji i okoliczności. O tym, 
jak to zrobić, powiemy sobie w dalszej części tego rozdziału.

Czasami   szukamy   rozwiązania   problemu,   nie 
zauważając, że problemu nie ma.

Kurt Tepperwein

Ta sentencja może wydawać się nieco trywialna, ale niesie ze 
sobą wiele życiowej mądrości. Aby to udowodnić, proponuję 
mały test myślowy. Załóżmy od teraz, że powiedzmy przez ty-
dzień albo miesiąc (w zależności od tego, jak bardzo ktoś jest 
w stanie zaufać opatrzności) nie rozwiązujemy pojawiających 
się przed nami problemów. Pozwalamy tylko im być i obserwu-
jemy, jak też się sytuacja rozwinie. Nie płaczemy nad rozlanym 
mlekiem, nie oddajemy pięknym za nadobne, nie upominamy 
się o to, co ktoś nam jest winien, patrząc z naszego punktu wi-
dzenia. Zapytam tak. Jak wielu z nas byłoby gotowych przyjąć 

118

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

przez nawet tak krótki czas jak jeden tydzień taką postawę? 
Czy Ty byłbyś gotów? Jeśli tak, to gratuluję, bo to oznacza, że 
masz dystans do otaczającego Cię świata i do tego, co się w nim 
dzieje. A jeśli nie? No cóż, wnioski pozostawię bez komentarza. 
Idąc dalej naszym tokiem rozumowania, co taki eksperyment 
miałby nam udowodnić? Otóż sprawa jest prosta. Jeśli stać Cię 
na to, to zrób taki test. Zobaczysz wtedy, jak wiele spraw pozo-
stawionych własnemu biegowi bez Twojej ingerencji rozwiąże 
się samo. I to całkiem nieźle z punktu widzenia Twojej osoby. 
Pewnie nie należy generalizować, mówiąc, że wszystko potoczy 
się jak po maśle bez Twojej ingerencji, ale zapewne zdziwisz 
się, jak wiele spraw w naszym życiu ma tendencje do tego, by 
rozwiązywać się bez naszej ingerencji, a cała bajka polegać bę-
dzie na tym, by nie przeszkadzać im w przybraniu korzystnej 
dla Ciebie formy. Jeszcze jedna uwaga do tego eksperymentu. 
Jeśli pozostawimy sprawy własnemu biegowi, decydując się na 
bierność, a następnie pod wpływem pozornie niekorzystnego 
obrotu sprawy zaczniemy panicznie przeciwdziałać, obawiając 
się całkowitej katastrofy, to skutki mogą być o wiele bardziej 
opłakane,  niż  gdybyśmy reagowali  od razu. Dlaczego  tak się 
dzieje? No bo albo mamy zaufanie do tak zwanej opatrzności, 
albo to zaufanie jest tylko częściowe. I w tym przypadku brak 
wiary będzie korzystniejszy niż wiara częściowa.

119

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

Test ten jest testem dla odważnych. Pozostali natomiast mogą 
przyjąć bez wahania tezę, że często jest tak, że rzekomy pro-
blem   wcale   problemem   nie   jest,   a   przybiera   on   taką   postać 
w naszej głowie pod wpływem wyobrażenia na jego temat. Nie 
trzeba wyważać drzwi tam, gdzie ich nie ma.

Jest sporo technik zarówno mentalnych, jak i fizycznych, aby zo-
rientować się, na ile dana sytuacja jest problemem i na ile należy 
się w nią angażować. Można zadać sobie pytanie, czy sprawa, 
z która   się   zmagam,   jest   bezpośrednio   lub   chociaż   pośrednio 
związana z moimi życiowymi celami. Jeśli nie, to nie ma potrzeby 
jej rozwiązywać. A jeśli nie mam życiowych celów? No to słaby ze 
mnie aktor na scenie życia. Problem często przestaje być proble-
mem, jeśli przeanalizujemy sobie, jakie konsekwencje mogą wy-
niknąć pod wpływem nazwijmy to „niekorzystnego obrotu spra-
wy”. Jeśli niewielkie lub żadne, to nie powinno być problemu. Ko-
lejną podpowiedzią jest analiza, czy problem, którym się zajmuję, 
jest rzeczywiście mój i czy to ja powinienem się nim zajmować. 
Jeśli nie, to nie ma problemu albo przynajmniej nie powinien nas 
dotyczyć. Kolejna sugestia. Jeśli nie mam na coś wpływu (takie 
sytuacje czasem się zdarzają) albo mój wpływ jest marginalny, to 
problemu też z logicznego punktu widzenia być nie powinno, bo 
sprawy i tak potoczą się same bez naszego udziału. No i na koniec 
tej krótkiej i oczywiście nieskończonej listy można dorzucić prze-
badany fakt, że ponad 90% naszych obaw się nie sprawdza, czyli 

120

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

inaczej:   nie   ma   miejsca.   Najgorsze   z   możliwych   scenariuszy 
sprawdzają się niezmiernie rzadko. Jak mówił jeden mój kolega: 
nie szukajmy kwadratowych jaj, bo ich nie ma.

Thomas   Edison   wierzył,   że   sukces   składa   się 
z dwóch  elementów:  po pierwsze, należy  zdefi-
niować, co chce się stworzyć, a po drugie, trzeba  
eksperymentować   do   momentu,   kiedy   wyczer-
pane zostaną wszystkie możliwości.

fragment   książki   „100   praw   sukcesu 
w biznesie” – Brian Tracy

Żeby zrównoważyć trochę poziom energii tej części sugestii doty-
czących umiejętności odgrywania osobistych przedstawień w te-
atrze życia, przeanalizujmy teraz nieco inne spojrzenie na zagad-
nienie działania z głową. Zrobimy to po to, by nie upraszczać nad-
miernie naszego dosyć skomplikowanego życia i nie głosić tezy, że 
możemy, będąc tu i teraz na Ziemi, nie mieć żadnych problemów, 
bo to prawdopodobnie jest niemożliwe. Gdybyśmy chcieli stwier-
dzić, że trudności i problemy życiowe przytrafiają się tylko nie-
uświadomionym, to jednocześnie zdyskredytowalibyśmy wnioski 
doświadczenia i mądrości, jakie płyną od Wielkich ludzi, którzy 
dokonali nieprzeciętnych rzeczy. Należy im się szacunek. Ważne 

121

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

jednak jest to, byśmy wykorzystali ich doświadczenia, nadmiernie 
się do nich nie przywiązując, bo my jako kolejne pokolenie mamy 
moralny obowiązek szukać coraz lepszych i bardziej optymalnych 
rozwiązań, które ułatwiałyby życie nam i naszemu otoczeniu.

Wracając do naszego wątku, który podsumowuje powyższy cy-
tat, czasem walenie głową w mur jest uzasadnione. I jest to 
uzasadnione wtedy, kiedy cel, do którego zmierzamy, musi być 
osiągnięty, a nasze doświadczenie w kwestii możliwości zasto-
sowania optymalnych i skutecznych rozwiązań jest niewielkie 
albo żadne. Samo słowo „musi”, którego użyłem, niech ozna-
cza, że nie dopuszczamy wariantu nieosiągnięcia celu. Czyli in-
nymi słowy, liczy się tylko zwycięstwo i nic innego. Żadnych 
kompromisów.   Podawany   powyżej   za   wzór   takiego   działania 
Thomas Edison mógłby uchodzić prawdopodobnie za jednego 
z ojców tej formy działania. Ilość nieudanych prób, zanim po-
wstało rozwiązanie umożliwiające nam dzisiaj sztuczne oświe-
tlanie   pomieszczeń   i   terenów   stała   się   legendą,   jeśli   chodzi 
o powstawanie wynalazków w historii naszego świata. W zależ-
ności od źródła (nasza wiedza jest oparta często na różnych da-
nych, tak jakby naprawdę istniały odmienne od siebie rzeczy-
wistości   w   tym   samym   czasie),   mówi   się,   że   on   dokonał   od 
6000 do 12000 prób, zanim udało mu się uzyskać skutecznie 
działający prototyp tego, co dzisiaj nazywamy żarówką. Takie 
działanie świadczy nie tylko o tym, że bardzo mało jest rzeczy 

122

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

niemożliwych   dla   człowieka,   który   wierzy.   Takie   działanie 
świadczy również o tym, że czasem tłuczenie głową w mur, na-
wet na oślep, może przynieść i przynosi w konsekwencji suk-
ces. Tylko mądrość tego przekazu powinna nam jasno dawać 
do zrozumienia, że działanie za wszelką cenę i do końca jest 
pewną   formą   fanatyzmu   i   pochłania   olbrzymie   ilości   czasu, 
energii i często innych środków, które są niezbędne do jego re-
alizacji. I o ile istnieją sytuacje, które usprawiedliwiają takie 
działanie i, mało tego, często są nawet niezbędne albo koniecz-
ne, to należy zdawać sobie sprawę z tego, że nie da się tak na 
dłuższą metę żyć, wykorzystując taki sposób do większości na-
szych spraw, które wymagają interwencji czy działania. To zna-
czy da się, tylko niezbyt długo. Zatem przyjąć należy, że tak 
zwane   tłuczenie   głową   w   mur   powinno   być   w   jakiś   sposób 
usprawiedliwione. A kto ma „wystawić” to usprawiedliwienie? 
Oczywiście my sami. Wybór należy do każdego z nas z osobna.

Różnica pomiędzy mędrcem a zwykłym człowie-
kiem polega na tym, że kiedy mędrzec otrzymuje 
komunikat z zewnątrz, działa zgodnie z nim, nato-
miast zwykli ludzie uznają go za nieprawdziwy.

Stuart Wilde

123

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

A więc pytanie za miliard dolarów: „Jak należy żyć?”. Trzeba 
nie lada eksperta, żeby umiał na to odpowiedzieć, szczególnie 
dzisiaj, kiedy świat staje na głowie (dosłownie i w przenośni). 
Niezwykle  istotnym,  ciekawym,  a  przede  wszystkim  skutecz-
nym (bo potwierdzonym w działaniu) narzędziem jest podąża-
nie za własną intuicją. Istnieje wszakże warunek – aby to na-
rzędzie działało sprawnie, trzeba nauczyć się je stosować. A na-
uczyć można się wyłącznie przez stosowanie. Intuicja, jak wie-
my, to słuchanie głosu naszego serca lub nas samych z innego 
poziomu głębi. Żeby nie wchodzić zbyt mocno w niewidzialne 
sfery,   do   których   większość   z   nas   nie   jest   przyzwyczajona, 
przyjmijmy,   że  słuchanie   intuicji   to   słuchanie   wewnętrznego 
głosu, który nigdy nie wpuści nas w maliny (no chyba żeby za-
znać przyjemności skosztowania pysznych owoców). Jak zatem 
ma się do tego wszystkiego zdanie skonstruowane przez pana 
Wilde’a, który prawdziwego mędrca definiuje jako tego, który 
działa   na   podstawie   komunikatów   z   zewnątrz?   Sprzeczność? 
Niekoniecznie. A jeśli tak to tylko pozorna. Absolutnie i dosko-
nale rozwinięty człowiek naszego poziomu nie potrzebowałby 
sygnałów  zewnętrznych, bo prawda działałaby w nim i przez 
niego. Ale że nam jeszcze trochę brakuje do takiej doskonało-
ści, to niewymownie mądry i zaradny wszechświat daje nam 
szereg podpowiedzi, którędy należy podążać, przedstawiając je 
jako zdarzenia zewnętrzne czy zewnętrzne podpowiedzi. Dla la-
ika i ignoranta tak zwane zbiegi okoliczności, powtarzające się 

124

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

sytuacje, zaskakujące obroty sprawy to jedynie nic nieznaczący 
chaos   tego   świata.   Dla   człowieka   wybitnie   wykształconego 
w sztuce życia i umiejącego poruszać się po nim w zgodzie z bo-
ską harmonią, te wszystkie sygnały to drogowskazy. I na tym 
polegać będzie mądrość mędrca, że potrafi je zinterpretować 
i zastosować się do nich. Kto zatem „sponsoruje” te wydarze-
nia? Kto je układa i w jakim celu? To temat dla innej książki, 
ale krótko można powiedzieć, że to „my sami, tylko z górnej 
półki”.   Dla   jednych   będzie   to   Wyższe   Ja,   dla   innych   Anioł 
Stróż, a jeszcze dla innych Bóg. Ciekawe, czy prawda, tak jak to 
z reguły bywa, jest pośrodku?

Czasami trzeba iść drogą okrężną, jeśli nie moż-
na najkrótszą.

Andrzej Wójcikiewicz

Jeśli zgodzimy się już z tym, że działać trzeba mądrze, to chyba 
można   się  też  zgodzić,  że  nie  zawsze  mądrze   oznacza  szybko. 
A raczej   rzadko.   „Spiesz   się   powoli”   –   mówi   stara   maksyma. 
I chwała tym, którzy nauczyli się żyć według tej zasady. To znaczy 
chwała dla nich, bo mają łatwiej w życiu. Jestem wyznawcą zasa-
dy, że „już, od razu i wszystko”, bo szkoda czasu. Ale wyznaję rów-
nież zasadę, że jeśli trzeba na coś czekać, bo to najlepsze rozwią-

125

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

zanie, to niech szybkość szlag trafi. Znowu sprzeczność? Jeśli tak, 
to   znowu   pozorna.   Trwające   życie   to   ciągłe   zmiany.   Również 
zmiany tempa. Dochodzenie do celu w rekordowym czasie to nie 
zawsze lub rzadko sprint. To sprint przez jakiś czas, odpoczynek, 
by zregenerować siły, trucht, bieg, kłus, galop i stanie w miejscu 
też czasem. Rekordowy czas dojścia do celu osiągniemy nie wte-
dy, kiedy pobiegniemy na złamanie karku do przodu, ale kiedy 
będziemy wiedzieć, z jakiego tempa w danym momencie korzy-
stać, tak by istniała niekończąca się harmonia. Jasne? Myślę, że 
bardzo. Proste? Myślę, że proste. Łatwe? Chyba niekoniecznie. 
Ale możliwe, jeśli zaczniemy wykorzystywać nasz pełny potencjał, 
by tak działać. Jak to robić? Obserwować siebie, sytuację, ludzi, 
zdarzenia i przede wszystkim myśleć po swojemu. Można ciągnąć 
jeszcze listę dalej i mówić, że warto wykorzystywać doświadczenie 
innych, przyjmując to, co nam odpowiada, odrzucać to, co nam 
się nie przyda itd. Wiele tego by się nazbierało. Zapamiętać w tym 
miejscu warto, że nie zawsze najlepsza jest ta droga, która jawi 
nam się jako najkrótsza. Poza tym nie zawsze da się pójść tą naj-
krótszą drogą. Wynika to między innymi z faktu, że do pewnych 
spraw, do pewnych rzeczy, do których dążymy, musimy dorosnąć. 
Musimy, jak mawia Brian Tracy, zapłacić z góry za sukces, który 
chcemy osiągnąć. I właśnie dlatego musimy pójść drogą inną niż 
ta najkrótsza, by przeżywając określone sytuacje, konfrontując się 
z pewnymi zdarzeniami, zapłacić własną energią, ucząc się lekcji, 
które mamy do przerobienia. Inaczej nie dostaniemy marchewki, 

126

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

która zwisa przed naszym nosem, a jeśli zdobędziemy ją podstęp-
nie, płacąc mniej, niż powinniśmy, to albo się nią udławimy, albo 
nie będzie nam smakowała.

Umysł jest jak spadochron – działa dobrze tylko 
wtedy, gdy jest otwarty.

Teodoro Gomez i Gottfried Kerstin

I tak dochodzimy prawdopodobnie do najważniejszej konkluzji 
tej części. Trzeba myśleć. Nic nie zastąpi myślenia. Ale nie cho-
dzi tu o myślenie po prostu. Chodzi o myślenie konstruktywne, 
takie,   które   pomoże   nam   wyciągnąć   wnioski,   jakie   działania 
w naszym życiu są stratą czasu i waleniem głową w mur, a jakie 
przynoszą   nam   korzyści.   Nam   osobiście   i   innym,   którzy   żyją 
obok nas. I żeby było sprawiedliwie, to nikt nikogo nie zwolnił 
z myślenia, choć konstruowane systemy gospodarcze, militarne 
czy   kulturowe   są   nafaszerowane   knotami,   które   ugruntowują 
w ludzkich umysłach przekonanie, że nie musimy myśleć i że 
inni, niby mądrzejsi, zrobią to lepiej za nas. To bzdura i wiara 
w taki zabobon jest prawdziwą chorobą ludzkości.

Jeśli miałbym wskazać, na czym zależy mi najbardziej, pisząc 
kolejną już książkę, to odpowiedziałbym, że na tym, by ludzie 

127

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT V

zaczęli myśleć. Nikt na dłuższą metę nie jest w stanie przekazać 
więcej niż to, na co słuchający czy chłonący umysł jest gotów. 
Mamy   prawo   popełniać   błędy,   wyciągać   błędne   wnioski 
i mamy pełne prawo do tego, by przestać się bać tego, że popeł-
nimy błąd. To jedyny proces, który umożliwi nam nauczenie 
się myślenia po swojemu. Oczywiście należy dołożyć wszelkich 
starań, by nie powielać błędów i by uczyć się na nich.

Porównanie umysłu do spadochronu spadło mi w tę część tej 
książki jak gwiazdka z nieba. I analogia do skoczka, któremu 
nie może się otworzyć spadochron, jest w tym momencie tak 
idealna, jakby stąd właśnie była. Nie myśląc, jesteśmy jak ten 
skoczek i spadamy bez wiary i nadziei. Ale ten sam skoczek wie 
w głębi siebie, że istnieje zapasowy spadochron, tylko o tym za-
pomniał.   Kiedy   spadając,   rezygnuje,   spada,   aby   zginąć.   Ale 
w pewnym   momencie   zaczyna   w   głowie   świtać   mu   myśl,   że 
może jest jakieś inne, lepsze, mogące go uratować rozwiązanie. 
I   pomału   zaczyna   główkować.   Szuka   alternatywy.   I   trafia 
w końcu zdrętwiałą od zimna ręką na zawleczkę drugiego, za-
pasowego   spadochronu.   Z   początku   męczy   się,   bo   nie   może 
uruchomić mechanizmu rozwijającego drugi spadochron. Ale 
w końcu mu się udaje. Już wie, że nie zginie. A może właśnie 
rozpoczyna nowe życie…

128

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

AKT VI

AKT VI

Wybacz im wszystko, czyli jak zrobić sobie 

dobrze

Maciej stanął przed bramą kościoła i wpatrywał się w majesta-
tycznie wyglądający gmach. Był prostym człowiekiem, bez spe-
cjalnego poczucia estetyki i piękna, ale ten kościół zawsze go 
urzekał. Pomimo że wioska, w której mieszkał, była bardzo nie-
wielka, kościół zbudowany na początku XIII wieku prezento-
wał się okazale. Mógłby z powodzeniem być nie lada atrakcją 
w dużym mieście. Maciej stał tak przez chwilę, po czym pchnął 
do przodu metalową bramę, która, głośno skrzypiąc, otworzyła 
swoje   podwoje.   Szedł   bez   przekonania.   Nie   podejrzewał,   że 
w ten   zimny   powszedni   dzień   zastanie   otwarte   drzwi   domu 
modlitwy. Tak  właściwie  to nic nie  wiedział. Ostatni raz  był 
w kościele dwadzieścia lat temu. Od tego czasu, kiedy stwier-
dził, że jego noga więcej tam nie postanie, zwyczajnie, pomimo 
dezaprobaty ze strony współmieszkańców, więcej się tam nie 
pojawił. Aż do dzisiaj. Dlatego ogromnie się zdziwił, kiedy naci-

129

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

snął nowoczesną klamkę jasnych dębowych drzwi, trochę nie-
pasujących do mrocznego wizerunku budowli, a te otworzyły 
się,   zapraszając   do   środka   gościa.   Powoli,   z   majestatem   za-
mknął drzwi i skierował się w stronę ołtarza. Nie klęknął i nie 
przeżegnał się. Szedł prosto i powoli. Kiedy doszedł do samego 
ołtarza, przystanął i zaczął wpatrywać się w potężny krzyż, na 
którym zawieszona była rzeźba konającego Chrystusa.

„I co, warto było ginąć za tych, którzy ci to zrobili?” – pomyślał 
Maciej, patrząc na męczennika. Popatrzył na ołtarz, po czym 
usiadł na ławce w pierwszym rzędzie. Siedział tak przez krótką 
chwilę, po czym zakrył twarz rękoma, opierając ją na nich. „Po 
co tu przyszedłem?” – pomyślał. Odpowiedź na to pytanie była 
prosta. I Maciej to wiedział. Szukał pomocy, bo został na świe-
cie sam, a przynajmniej tak mu się wydawało. To, że przyszedł 
szukać   pomocy   tam,   gdzie   nigdy   jej   nie   szukał,   świadczyło 
o jego desperacji i o tym, że tak naprawdę jest mu już wszystko 
jedno. Życie ma sens tylko do momentu, kiedy go dostrzegamy 
lub   przynajmniej   w   niego   wierzymy.   Najczęściej   kojarzy   się 
ono nam z kimś. Z inną osobą. Żyjemy, jeśli mamy po co, ale 
częściej, jeśli mamy dla kogo.

Dziesięć   minut   spędzone   na   ławce   kościelnej   nie   przyniosło 
żadnej ulgi siedzącemu na niej człowiekowi. Patrzył tępo w bli-
żej nieokreślony punkt misternie stworzonego ołtarza.

130

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

Nagle coś „zaszurało” w bocznej części kościoła. „Pewnie mysz” 
– pomyślał Maciej i kontynuował swoje „spojrzenie w nicość”. 
Jednak szmer powtórzył się, tym razem nieco głośniej. Skrzyp-
nęły drzwi. Maciej odwrócił się i ujrzał wchodzącego bocznymi 
drzwiami   kościoła   proboszcza   Gerwazego.   Energiczny   ksiądz 
w średnim   wieku   zbliżał   się   do   zakrystii.   Kiedy   doszedł   do 
pierwszego rzędu ławek, ujrzał Macieja.

– Wszelki duch Pana Boga chwali! A to mamy święto. Witam 
was, Macieju!
– Niech… Szczęść Boże – odpowiedział Maciej, przypomniaw-
szy sobie fakt, że nie pamięta, jak leciało to przywitanie, od 
którego  chciał  zacząć.  Teraz   dopiero   miał   powody   do  złości. 
Proboszcz Gerwazy to była ostatnia osoba, jaką chciał dzisiaj 
widzieć. W sklepie dowiedział się, że ksiądz wyjechał na kilka 
dni i zostawił cały przybytek w rękach swojego pomocnika.
– Co was tu sprowadza? – zapytał ogromnie zaskoczony ksiądz.

Maciej   nie   miał   nic   przeciwko   samemu   Gerwazemu,   ale   nie 
bardzo był w stanie zwierzać się komuś młodszemu od siebie. 
Szczególnie dużo młodszemu. Uważał Gerwazego za niewiele 
wiedzącego o życiu klechę, który, nie wiadomo czemu, znalazł 
się w takiej dziurze jak wioska, w której stał kościół.

– Tak przyszedłem sobie tylko posiedzieć… – odpowiedział wy-
mijająco Maciej.

131

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

– Ano, jeśli tak, to posiedźcie sobie, proszę. Pierwszy raz od 
siedmiu lat was tu widzę, od kiedy tu przyjechałem. To musi 
być coś ważnego, siedźcie sobie, proszę, ile chcecie. Miałem za-
mknąć już kościół, ale poczekam w zakrystii, ile będzie potrze-
ba – powiedział Gerwazy, po czym oddalił się.

Maciej siedział i patrzył zdziwiony, jak ksiądz odchodzi i był 
bardzo zaskoczony jego delikatnością i taktem. Był raczej prze-
konany, kiedy go zobaczył, że będzie musiał tłumaczyć się ze 
swojej obecności tutaj. Kiedy Gerwazy zniknął, w kościele zale-
gła znowu cisza. Maciej dalej siedział w ławce. Nie mógł zebrać 
myśli, choć bardzo się starał. Po pięciu minutach przy ołtarzu 
pojawił się znów ksiądz, wnosząc wazon ze świeżymi kwiatami. 
„Porozmawiaj z nim” – jakiś głos szepnął do Macieja. „A kim ty 
jesteś?” – trochę przestraszony wyszeptał Maciej, rozglądając 
się, dookoła, ale nikogo nie zauważył. „To ja, twój Anioł Stróż, 
porozmawiaj  z  nim”. „Chyba  zwariowałem”  – pomyślał  zdu-
miony Maciej.

Gerwazy postawił wazon z boku ołtarza i już miał się oddalić, 
kiedy usłyszał głos Macieja.

– Czy mogę zadać księdzu pytanie? – wypowiedziawszy to, Ma-
ciej znów zganił sam siebie. „No nie, ja chyba naprawdę zwa-
riowałem!” – czując, że zadanie tego pytania księdzu tak jakby 
nie pochodziło od niego.

132

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

Proboszcz   trochę   zdumiony   zachowaniem   Macieja   odwrócił 
się, ale bardzo spokojnie podszedł do pierwszego rzędu ławek 
kościelnych. Przystanął, popatrzył Maciejowi w oczy, po czym 
usiadł obok niego.

– Proszę – łagodnym i delikatnym tonem powiedział Gerwazy.
– Bo widzi ksiądz, nie rozumiem, dlaczego w życiu jest tak, że 
jednemu się wszystko udaje, a drugi to ma ciągle pod górkę. 
Czy Biblia podaje, dlaczego tak się na świecie dzieje? – Maciej 
był prostym człowiekiem. Zadał pytanie po prostu, używając 
nad wyraz w takiej sytuacji niejasnego skrótu myślowego, ale 
to nie zraziło proboszcza.
– W Biblii jest odpowiedź na to i jeszcze na wiele innych pytań, 
jeśli tylko umiemy otworzyć się na jej mądrość. Ale powiedzcie, 
Macieju, o co konkretnie chodzi, z czym macie problem, może 
będę mógł jakoś pomóc.

Jak często w takich przypadkach bywa, Maciej najchętniej to 
by powiedział, o co chodzi i by nie powiedział. Walczył chwilę 
ze sobą.

–   Bo   widzi   ksiądz…   –   zaczął   niezdecydowanie,   nie   wiedząc, 
a właściwie wiedząc, że nie bardzo ma ochotę zwierzać się Ger-
wazemu. Ale usłyszał ponownie: „Porozmawiaj z nim i powiedz 
mu, o co chodzi” – i zamiast walczyć ze sobą, co mówić, a co nie, 
potok słów wylał się z niego jak wiosenna woda po roztopach.

133

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

– Bo widzi proboszcz, żyć to mi się już nie chce. Wszyscy mnie 
zostawili. Dwa lata temu odeszła ode mnie żona, bo niby we 
wszystkim   widzę   tylko   podstęp,   zdradę   i   niby   umiem   tylko 
oskarżać. A ja tak normalnie, logicznie. W ciągu dwóch lat po-
kłóciłem się najpierw z jedną córką, później z drugą, a niedaw-
no z synem. Obrażone dzieci zostawiły mnie samego, mówiąc, 
że ze mną się nie da żyć. A ja nie mogłem patrzeć, jak roztrwa-
niają to, co budowałem w pocie czoła przez tyle lat. To przecież 
normalne, logiczne. Jakoś stanąłem na nogi, a tu sąsiad, ten 
Józef, wie ksiądz który, sprzedał swoją część ziemi pod auto-
stradę. Ustaliliśmy, że nigdy nie sprzedamy, a on sprzedał. Po-
szedłem do niego i powiedziałem, co o tym myślę, że to zdrada. 
A on na to, że zrobił, jak uważał i że jeśli mi się to nie podoba, 
to mogę szukać przyjaciela gdzie indziej. A przecież mieliśmy 
umowę. To jego wina. Ja przecież normalnie, logicznie rozu-
muję. A wczoraj w sądzie rejonowym dowiedziałem się, że nie 
mogę   sprzedać   swojej   ziemi,   bo   w   księgach   jest   jakiś   błąd 
i prawnie nie należy do mnie. Ja nie chciałem sprzedawać, ale 
jeśli Józef sprzedał, to nie było sensu dalej się upierać, bo auto-
stradę i tak by wybudowali, czy ja bym im ziemię sprzedał, czy 
nie. No i wtedy okazało się właśnie, że nie mogę sprzedać, bo 
sąd nie pozwala. A ja tę ziemię od dziada, pradziada… – tu za-
trząsł się mu głos, ale po kilku sekundach Maciej opanował się 
i kontynuował. – A te konowały mówią mi, że to nie do końca 
jest tak i że prawo nie zezwala, bo coś tam. To ja im na to nor-

134

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

malnie, logicznie, że to nie moja wina, że to ich wina, ale gdzie 
tam, słuchać nie chcieli. Odwołałem się, ale nie mam już siły. 
I dlatego pytam księdza, czy to wszystko jest w porządku, żeby 
jednego człowieka spotykały takie krzywdy? I tak idę, patrzę, 
kościół. To i postanowiłem zapytać Pana Boga, jak to jest. Ale 
siedzę tu już jakiś czas i do niczego nie doszedłem. Może nie 
zasługuję na to, żeby Bóg mi odpowiedział – po policzku Ma-
cieja spłynęła łza. Aż sam się zdziwił, bo twardy był Maciej jak 
stal. Otarł łzę, jakby nie była jego, zagryzł wargi i spojrzał na 
Gerwazego. Ksiądz westchnął.
– No cóż… sytuacja rzeczywiście nie wygląda najlepiej.
– No właśnie. Powiem więcej, wygląda do dupy! – wypalił Ma-
ciej, dopiero po fakcie zorientowawszy się, że jest w miejscu 
świętym. – Niech ksiądz wybaczy, poniosło mnie…
– Rozumiem, mnie by też poniosło. – Maciej po raz kolejny po-
patrzył ze zdziwieniem, ale tym razem również z szacunkiem 
na   księdza,   który   po   raz   drugi   potraktował   go   ze   zrozumie-
niem.
– Może ksiądz coś doradzi? – zapytał Maciej i kolejny już raz po-
czuł się głupio, łamiąc swoje zasady mówiące o tym, że prosić 
o nic nikogo nie należy. – Zresztą, co tam ksiądz może doradzić…
– Rzeczywiście, trudna sytuacja – spokojnie odparł ksiądz.
– A co, nie mówiłem? – niejako w geście triumfu Maciej wy-
prostował się, bo kości nie były przyzwyczajone do twardej ko-
ścielnej ławki.

135

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

– Ale może mógłbym coś wam podpowiedzieć, Macieju.
–   Tak?  No   to,   co   ksiądz   może   mi   podpowiedzieć?  –  z   nutą 
drwiny w głosie zapytał Maciej, będąc absolutnie przekonanym 
o swoich racjach, jak również o swoim beznadziejnym położe-
niu względem rzeczywistości, jaką kreował.
–   Z  waszego   opowiadania   wynika,   że   wszyscy  ludzie,   którzy 
was zostawili albo potraktowali niesprawiedliwie, są winni wa-
szej krzywdy.
– A co, nie wyrażałem się jasno?! Oczywiście, że tak! Mam na 
to dowody! To normalne, logiczne! – zakończył swoją ripostę 
wzburzony Maciej.
– A czy gniewacie się na nich, czy czujecie do nich żal?
– A jak tu nie czuć, skoro tak mnie potraktowali? – pytaniem 
na pytanie zripostował Maciej.
– Otóż widzicie, Macieju… tylko się nie denerwujcie… w życiu 
jest tak, że często powodem naszych niepowodzeń jest żal do 
innych ludzi i wina, jaką ich obarczamy, za to, co rzekomo nam 
robią. A obarczanie winą kogoś innego niż my sami za niepo-
wodzenia, które nam się przytrafiają, jest trucizną, która zżera 
nas od środka.

Maciej   siedział   osłupiały   i   nie   rozumiał,   co   ksiądz   do   niego 
mówi.

136

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

– To co, ksiądz sugeruje, że to wszystko moja wina? No i masz 
babo placek, wiedziałem, że rozmowa z księdzem to nieporozu-
mienie.
– Nie denerwujcie się – ciągnął dalej ksiądz.– Nie oskarżam 
was i nie obwiniam. Przyszliście tu po pomoc. Zadaliście pyta-
nie   Bogu   i   czekacie.   Pojawiłem   się   ja,   który   choć   nie   zna 
wszystkiego i nie wie, co jest dla was najlepsze, sugeruje, że je-
śli wybaczycie ludziom ich krzywdy względem was, to pomoże-
cie sobie i im.
– Wybaczyć im po tym wszystkim, co mi zrobili?
– Właśnie tak, to jest właśnie działanie prawdziwego chrześci-
janina. Tego uczył nas Chrystus.
– Ten sam, którego ukrzyżowaliście? – Maciej z reguły był bez-
pośredni i mówił to, co myślał.
– To nie my go ukrzyżowaliśmy. Ukrzyżowali go ci, którzy się 
z nim nie zgadzali.
– To dlaczego dalej wisi na krzyżu? Dlaczego go z niego nie 
zdejmiecie?
– Czy przyszliście tutaj po to, by to roztrząsać? Czy może po to, 
by wiedzieć, jak żyć?
–   Ksiądz   wybaczy.   Poniosło   mnie.   Porywczy   jestem.   Proszę 
o wybaczenie.
– To nie ja będę ci wybaczał, ale On – i tu Gerwazy wskazał na 
ukrzyżowaną postać konającą na krzyżu. – Lepiej posłuchajcie, 
co On miał do powiedzenia w kwestii, w której tu przychodzicie.

137

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

Proboszcz podszedł do ołtarza, zdjął z niego pięknie oprawiony 
egzemplarz   Pisma   Świętego,   usiadł   obok   Macieja,   otworzył 
i zaczął czytać.

– Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam 
przebaczy Ojciec wasz niebieski… Nie sądźcie, abyście nie byli 
sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; taką 
miarą,   jaką   wy   mierzycie,   wam  odmierzą.   Czemu   to   widzisz 
drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym nie dostrze-
gasz?... Odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone… – te i inne 
słowa   Jezusa   czytał   Gerwazy   Maciejowi.   Kiedy   skończył,   za-
mknął Biblię. Maciej milczał.

– Widzisz, przyjacielu – mówił już od siebie Gerwazy. – Od-
puść wszelkie winy, te które miały miejsce naprawdę, jak i te, 
które urodziły się tylko w twojej głowie. To twój upór i poczucie 
osobistej   krzywdy   odpycha   od   ciebie   bożą   łaskę.   Wybacz 
wszystko i wszystkim. Oto moja rada.

Maciej dalej milczał. Wlepiał swój wzrok w marmurową po-
sadzkę kościoła. Po chwili wyszeptał.

– Tylko jak mam to zrobić…

Po   trzydziestu   minutach   opuścił   kościół.   Szedł   przed   siebie 
bezwiednie. Czuł się, jakby był pijany. Doszedł do wiejskiego 
baru. Tego wieczoru był naprawdę pijany…

138

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

Dwa miesiące później nastała wiosna. Gerwazy jak zwykle o tej 
porze roku nadmiernie poświęcał się swojemu przykościelne-
mu ogródkowi. Sadził warzywa, pełł chwasty, pielęgnował wsa-
dzone własnoręcznie do ziemi roślinki. Tego dnia słońce grzało 
wyjątkowo mocno, choć wiosna niedawno się zaczęła. Wsadza-
jąc   kolejne   nasionko   rzodkiewki   w   miękką   ziemię,   myślał 
o Macieju. Nie widział go od momentu, kiedy tamten wybiegł 
z kościoła w zimowy mroźny dzień po ich rozmowie. Gerwazy 
często modlił się, aby życie Macieja nabrało sensu, aby zrozu-
miał i uwierzył w to, co jest naprawdę ważne. Kiedy ręka Ger-
wazego  schowała  pod   ziemią  kolejne   nasionko,  usłyszał   głos 
swego pomocnika.

– Księże proboszczu. Parafianie do księdza.

Gerwazy wstał, otrzepał z ziemi ręce i popatrzył w stronę idą-
cych ludzi. Musiał zasłonić ręką oczy, bo szli akurat od strony 
wschodzącego słońca. Jakież było jego zdziwienie, kiedy zoba-
czył pięcioro ludzi. Macieja, jego żonę, dwie córki i syna. Szli, 
uśmiechając się z daleka.

– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
–   Na   wieki   wieków   amen.   Jakże   radośnie   jest   widzieć   was 
wszystkich!
– Proszę księdza, ja przyszedłem podziękować – radosnym gło-
sem, jakby zmienionym, nieswoim rozpoczął Maciej. – Ksiądz 
uratował mi życie.

139

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

– Kiedyż to?
– Proszę nie żartować. Ksiądz wie. Moja rodzina i ja znów je-
steśmy razem. I miał ksiądz rację, problemem byłem ja sam. 
Nikomu nie mogłem wybaczyć. Byłem niesprawiedliwy. Kiedy 
to zrozumiałem, wybaczyłem, tak jak ksiądz mi poradził.
– I co?
– I zaczęły dziać się cuda. A dzisiaj jesteśmy znów razem. To 
dzięki księdzu.
–   Nie,   przyjacielu,   to   dzięki   Bogu   –   odpowiedział   Gerwazy 
i szeroki uśmiech rozpromienił jego twarz. 

Wiedzieć wszystko, to wszystko wybaczyć.

Dale Carnegie

Rozumieć wszystko, to wszystko wybaczyć.

Joseph Murphy

Wybaczenie   jest   aktem   łaski.   „Nigdy   ci   nie   wybaczę”   –   to 
stwierdzenie, które brzmi jak wyrok. Wyrok skazujący. Prze-
analizujmy – kogo.

140

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

Kiedy żywimy do kogoś urazę, kiedy skrywamy żal, uważając, 
że ta osoba wyrządziła nam krzywdę, sami na własne życzenie 
wprowadzamy się w stan destabilizacji emocjonalnej. Działa tu 
prosty   mechanizm.   Kiedy   myślimy   o   krzywdzie,   o   zdradzie, 
o upokorzeniu, to tak naprawdę nasze myśli podążają w stronę 
bólu. Kiedy myślimy o bólu, to nietrudno się domyślić, że nasze 
samopoczucie nie może być dobre. Każda nasza myśl podążają-
ca w stronę osoby, do której mamy żal, w myśl zasady, że to, co 
dajemy, to do nas wraca, powróci do nas i spowoduje obniżenie 
jakości   naszego   samopoczucia.   Mocno   sprawę   upraszczając, 
można powiedzieć, że obarczanie kogoś winą poprzez myślenie 
o tym przynajmniej dwukrotnie wyrządzi szkodę nam samym. 
Wtedy, kiedy myśli wysyłamy i wtedy, kiedy do nas wracają. 
Nietrudno się domyślić, że wprowadzenie w życie zasady „nig-
dy ci nie wybaczę”, to nic innego jak fundowanie sobie na stałe 
przypływu destrukcyjnych odczuć i emocji.

Z drugiej strony tak naprawdę nie mamy czego wybaczać, bo 
to, co nas spotyka, nie jest przypadkowe ani nieprzewidywalne, 
a wynika jedynie z naszego sposobu pojmowania i rozumienia 
świata. Nie jest już nową koncepcją, że w innych ludziach wi-
dzimy jedynie odbicie nas samych. Jeśli zatem zachowania in-
nych ludzi drażnią nas, niepokoją czy ranią, to znaczy, że pro-
blem nie jest w nich, choć to oni są właśnie tym „narzędziem”, 
które ma nam zademonstrować nasze braki, ale w nas. Dosyć 

141

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

słusznym   wydaje   się   tu   podejście   dziękczynienia   za   życiową 
lekcję, zamiast noszenia w sobie urazy, która, jak wspomnia-
łem, pustoszy nasze wnętrza, zostawiając w nich chłód i ból. 
Oczywiście zdecydowanie prościej jest o tym pisać, mówić i do 
tego namawiać, niż to robić. To zrozumiałe, biorąc pod uwagę 
naszą emocjonalną potęgę, która w chwilach uniesienia odsu-
wa wszelkie logiczne i teoretyczne koncepcje dotyczące tego, co 
byłoby dobrze zrobić czy jak się zachować.

Zaprezentowane powyżej cytaty oddają tę właśnie kwestię, mó-
wiąc o tym, że wiedzieć i rozumieć wszystko, to wszystko wyba-
czyć. Czasem zastanawiamy się, czy moglibyśmy uniknąć pew-
nych   zdarzeń,   nieprzyjemności   czy   zranień   w   naszym   życiu. 
Poza tym, dążąc do szczęścia, możemy czasem zastanawiać się, 
jak uniknąć nieprzyjemnych sytuacji w przyszłości. Myślę, że 
ani jedno, ani drugie podejście, czy raczej ich nadmierna anali-
za, nie zaprowadzą nas zbyt daleko i nie dadzą nazbyt satysfak-
cjonujących nas odpowiedzi. To, co było, już minęło i powrót 
do tego ma sens tylko po to, by nauczyć się, jak nie powielać 
popełnionych w przeszłości błędów (bo jeśli czujemy się zranie-
ni i musimy komuś coś wybaczać, to gdzieś jest błąd). A przy-
szłości nie jesteśmy w stanie bardzo dokładnie zaplanować.

Co   zatem   można   z  tym   wszystkim   jeszcze  zrobić?   Myślę,   że 
można głęboko zaufać, że jeśli coś nam się w życiu przydarza, 
to ma to miejsce ze ściśle określonego powodu, który w pierw-

142

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

szym momencie może być dla nas odrobinę lub całkiem nieja-
sny. Jeśli coś się wydarza, to znaczy, że musiało się wydarzyć 
(może nie musiało się wydarzyć jeszcze godzinę wcześniej, ale 
nasze działanie doprowadziło w konsekwencji do tego, że jed-
nak musiało się wydarzyć właśnie w tej chwili). Może i można 
było temu zapobiec, ale cóż – stało się i już. Co to ma wspólne-
go z wybaczaniem czy krzywdzeniem? Otóż bardzo wiele. Zda-
rzenia, w szczególności te nieprzyjemne, mają nas czegoś na-
uczyć. Możemy być właściwie pewni, że jeśli ktoś daje nam nie-
przyjemną życiową lekcję, to my sami wcześniej taką lekcję za-
fundowaliśmy  komuś  innemu.  Paradoks  tej  sytuacji  wygląda 
następująco (oczywiście to tylko jedna z możliwości). Ktoś Cię 
krzywdzi,   a   Ty   mu   nie   wybaczasz.   Chowasz   w   sobie   urazę, 
krzywdząc sam siebie. Jednocześnie inna osoba, której Ty wy-
rządziłeś rzekomą krzywdę, chowa do Ciebie urazę, nie mogąc 
Ci wybaczyć. Zależności i powiązań może być wiele, ale rozpa-
trzmy jedno, które będzie często funkcjonowało. Jeśli Ty wyba-
czysz osobie, która wyrządziła Ci krzywdę, i przestajesz żywić 
do niej urazę, to jest wielce prawdopodobne, że ta osoba, którą 
rzekomo Ty skrzywdziłeś, odpuści Ci winę. Czy warto? Mówi-
łem już o tym, że kiedy nie możemy komuś wybaczyć, to głów-
nie krzywdzimy siebie. Wiedzieć jednak należy, że każda de-
strukcyjna myśl pod adresem danej osoby jest przez nią odbie-
rana, jeśli  nie  w  sposób świadomy, to  podświadomy.  Urazy, 
niemożność przebaczenia, płyną jak zatruta rzeka, która kąpie 

143

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

nas w swych wodach goryczy. Po to często słyszymy słowa: „nie 
sądźcie, a nie będziecie sądzeni”, by robić z nich użytek. Bo tak 
naprawdę dzień sądu trwa cały czas – właśnie w nas samych.

Zanim   poprosisz   o   przebaczenie   tych,   których 
zraniłeś, próbuj przebaczyć w duszy tym, którzy 
zranili ciebie.

Michael J.Gelb

Ogólnie ujmując zagadnienie, nie otrzymamy tego, czego sami 
nie umiemy dać. A szczególnie odnosi się to do uczuć, jakimi 
emanujemy,   nastrojów,   w   jakie   popadamy,   i   emocji,   jakimi 
w swej   istocie   jesteśmy.   Każda   zmiana,   jeśli   ma   być   trwała 
i z korzyścią dla tego, kto chce ją wprowadzić, musi być doko-
nana przede wszystkim w sobie. W sobie i na sobie w pierwszej 
kolejności.   Może   dlatego   właśnie   często   spotykamy   się   ze 
stwierdzeniem, że żeby zmienić świat, trzeba najpierw zmienić 
siebie. A kiedy już naprawdę zmienimy siebie, to nie trzeba bę-
dzie niczego więcej już robić, bo jeśli my się zmienimy, to zmie-
ni się również świat wokół nas. Do rzeczy. Pragniesz miłości, to 
zacznij ją okazywać. Pragniesz szacunku, to zacznij go okazy-
wać innym. Chcesz naprawić błędy przeszłości i dążysz do tego, 
żeby   ktoś   wybaczył   Ci   Twoje   winy?   Wybacz   wszystkim   tym, 

144

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

którzy   rzekomo   Cię   skrzywdzili.   Mówię   „rzekomo”,   bo,   jak 
wspomniałem, w Twoim życiu nie stało się nic, na co tak na-
prawdę nie dałbyś przyzwolenia. To my sami ściągamy na sie-
bie wszelkie doświadczenia życiowe i czynimy to zawsze w ści-
śle   określonym   celu,   choć   nie   zawsze   zdajemy   sobie   z   tego 
sprawę.

Sama kwestia wybaczenia naszym winowajcom wyglądać może 
tak,   że   jeśli   już   przebaczymy   wszystkim   tym,   którzy   nas 
skrzywdzili, wszelkie winy, to wszyscy ci, którym to my dostar-
czyliśmy przykrych emocji, wybaczą nam. Stanie się to na zasa-
dzie prawa, które mówi o tym, że jeśli nie będziemy emanować 
określoną emocją z głębi naszej istoty, to nie będzie powodu, 
dla którego mielibyśmy przyciągać taką emocję z, nazwijmy to, 
zewnętrznego świata, choć tak naprawdę nie ma czegoś takiego 
jak świat zewnętrzny i wewnętrzny, wszystko jest ze sobą połą-
czone. Fakt, że rozróżniamy to, co widzimy, od tego, czego nie 
widzimy, jest jedynie uwarunkowany niedoskonałością naszej 
ludzkiej percepcji.

Oprócz tego warto zwrócić uwagę na fragment chrześcijańskiej 
modlitwy „Ojcze Nasz”, chyba najbardziej znanej i spopularyzo-
wanej w tej części świata. „I odpuść nam nasze winy jako i my 
odpuszczamy naszym winowajcom…”. Przeanalizujmy ten frag-
ment. Modląc się do Boga tymi słowami, prosimy mniej więcej o 
to, by na tyle był dla nas łaskawy w kwestii naszych niekoniecz-

145

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

nie właściwych zachowań i czynów, na ile my będziemy łaskawi 
dla tych, którzy takich właśnie czynów dopuszczą się na nas. 
I nie możemy specjalnie liczyć na to, że jeśli będziemy długo 
i systematycznie prosić o coś naszego Niebieskiego Ojca, to on 
nam tego nie da. Zawsze otrzymujemy to, o co prosimy. Czasem 
tylko trzeba na to jakiś czas poczekać, tak by sytuacja mogła się 
skonfigurować według boskich praw. Wracając do tematu nasze-
go wybaczenia, jeśli takimi słowami modlimy się, to należałoby 
z konsekwencją podjąć się określonych działań, tak aby zaistnia-
ła spójność pomiędzy tym, co robimy, a tym, o co się modlimy. 
Zresztą,   jak   widać,   jeśli   odmawiamy   modlitwę   „Ojcze   Nasz” 
w taki właśnie sposób, to sami potwierdzamy wobec Bóstwa, do 
którego się modlimy, że chcemy, by traktowało nas dokładnie 
w taki sposób, w jaki my będziemy traktowali innych. Innymi 
słowy sami prosimy o to, by wróciło do nas to, co damy. Jeśli za-
tem tak się modlimy, a później oczekujemy, że ktoś nam wyba-
czy, to najpierw powinniśmy sami wybaczyć innym . Kółko się 
zamyka. I wydaje się to dosyć proste. Ale jak wiemy, proste nie 
zawsze będzie oznaczało łatwe.

Można się jeszcze przez chwilę zastanowić nad tym, czy chcąc 
komuś wybaczyć, musimy od razu do niego biec i rzucać mu się 
na szyję w geście „cudownego olśnienia”. Nie sądzę, żeby takie 
spektakularne akcje były najistotniejsze, choć jako istoty ludzkie 
posługujące   się  mową   przywiązujemy   bardzo   wielką   wagę   do 

146

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

wypowiadanych   słów,   odprawianych   rytuałów,   wykorzystując 
jako potwierdzenie naszych intencji szereg zabiegów zewnętrz-
no-percepcyjnych. Prawdziwe wybaczenie ma miejsce w sercu, 
bo   pamięć   o   nieprzyjemnych   momentach   rani   właśnie   nasze 
krwawiące   serce.   Michael   Gelb   sugeruje   nawet   wybaczenie 
w duszy. Gdzie i w jaki sposób będziemy „odpuszczali winy na-
szym winowajcom”, nie ma tak naprawdę znaczenia, jeśli tylko 
zrobimy to na tyle skutecznie, by zapomnieć i niejako „puścić 
w niepamięć” stare urazy. Często daje się słyszeć takie stwier-
dzenie: „wybaczam ci, ale nigdy nie będę w stanie zapomnieć”. 
To takie same pierdoły, jakby powiedzieć komuś „kocham cię, 
ale nie za zbytnio”. Albo przebaczamy, albo nie, choć są sytuacje, 
kiedy rzeczywiście nie jesteśmy w stanie od razu wybaczyć ko-
muś wszystkiego i w tym wypadku takie częściowe przebaczenie 
jest lepsze niż pozostawanie z całością żalu i gniewu.

Jeśli obciążamy kogoś winą, to faktycznie pozwa-
lamy mu przejąć władzę nad naszym życiem.

Jim Steele, Colin Hiles, Martin Coburn

Kolejna sprawa, jaką warto poruszyć, omawiając temat wyba-
czenia, ma bezpośredni związek z odpowiedzialnością za to, jak 
wygląda nasze życie i komu oddajemy nad nim władzę. Jest 

147

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

sprawą oczywistą, że jeśli ktoś lub coś jest w stanie wpływać na 
nas w sposób taki, by wywoływać u nas określone nastroje, to 
znaczy, że ten czynnik nami rządzi. Umiejętność zapanowania 
nad swoimi emocjami jest kluczem do tego, by żyć świadomie 
i zgodnie  z  własnym  systemem  wartości.  Jak wiemy,  emocje 
z kolei są wywoływane za pomocą określonych zdarzeń, sytu-
acji, słów, gestów. W kontekście wybaczania jest to o tyle istot-
ne, że jeśli pozwolimy sobie na obarczanie kogoś winą za naszą 
krzywdę, to za każdym razem, kiedy pomyślimy o tej osobie czy 
zdarzeniu, wywołamy u siebie, ogólnie rzecz ujmując, „spadek 
energetyczny”, który nas osłabi. W tym rozdziale już o tym mó-
wiliśmy,  ale  warto  jeszcze głębiej  wejść  w  ten  temat, tak by 
mieć świadomość, że jeśli obwiniamy kogoś za naszą krzywdę, 
jednocześnie wprowadzając się w niezbyt przyjemny nastrój, 
pozwalamy   na   to,   by   to   ciągłe   wyobrażenie   tworzyło   naszą 
„smutną rzeczywistość”. Nie możemy zapanować nad wszyst-
kim, co się dookoła nas dzieje, ale możemy zapanować nad na-
szymi emocjami w stosunku do tego, co się dzieje. I to ma do-
piero kluczowe znaczenie, bo, jak wiemy, nie same zdarzenia, 
które są absolutnie neutralne w swej formie, wywołują w nas 
reakcje, ale ich interpretacja. Czyli mówiąc inaczej, nasze wy-
obrażenie o nich.

Wracając do władzy i do odpowiedzialności. Jeśli musisz się-
gnąć do kieszeni po papierosy i zapalić, to one mają nad Tobą 

148

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

władzę. Jeśli musisz się napić, to znaczy, że nałóg ma nad Tobą 
władzę. Jeśli musisz zjeść ciastko, bo inaczej nie dasz rady, to 
znak, że cukry proste panują w Twoim życiu. Jeśli każda kryty-
ka wypowiedziana ustami drugiej osoby pod Twoim adresem 
czyni Cię nieszczęśliwym, to znaczy, że ludzkie opinie na Twój 
temat mają nad Tobą władzę. Jeśli winisz kogoś za coś i ta myśl 
powoduje u Ciebie powstawanie niskich uczuć (a jak już wie-
my,   niczego   dobrego   nie   wniesie),   to   znaczy,   że   pozwoliłeś 
przejąć władzę nad swoim życiem osobie, która wyrządziła Ci 
krzywdę. Dzieje się tak, bo myślisz o niej, o sytuacji, która się 
wydarzyła i w sposób automatyczny wprowadzasz się w nie-
przyjemny nastrój. Działa tu podobny lub taki sam mentalny 
schemat jak w przypadku psów, które słyszą dzwonek i ślinią 
się. Psy się ślinią na dźwięk dzwonka, a Ty wpadasz w kiepski 
nastrój, myśląc o osobie, która zachowała się wobec Ciebie nie 
w porządku. Zasada jest taka sama. Akcja, reakcja. Sygnał, za-
chowanie.

Wędrujący po górach nie nosi cegieł.

Zig Ziglar

Idąc ścieżką życia, odgrywając różne role na deskach jego te-
atru, konstruując własne scenariusze i następnie je odgrywając, 

149

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

mamy wybór. Zawsze, w każdym momencie możemy wybrać, 
jak chcemy się czuć, czego doświadczać i w jaki sposób. Pew-
nie, że nie zawsze scenariusze okoliczności wydają się być pisa-
ne naszymi własnymi rękami. Ale to tylko gra pozorów. Jeśli 
zbyt często doświadczamy sytuacji, które wywołują w nas nie-
pokój, zmartwienie, czy ból, to jest wielce prawdopodobne, że 
nosimy ze sobą potężny bagaż emocjonalny, który wywołuje, 
czy może inaczej rzecz ujmując, przyciąga do nas takie, a nie 
inne   konfiguracje   zdarzeń.   Robi   to   z   prostej   przyczyny,   by 
umożliwić nam zrzucenie go. Sam na siebie kręci bat? Dokład-
nie tak. Istota ludzka żyje po to, by wzrastać i wznosić się na 
swojej drodze podczas powrotu do źródła, z którego pochodzi. 
Na tej właśnie drodze oblepia się wszelkimi nisko wibracyjny-
mi doświadczeniami po to, by później móc się z nich uwolnić. 
Matrix życia? Być może. Powód? Po to, by doświadczać. I tak 
wkoło. Ale wystarczy może tych nieco transcendentalnych roz-
ważań.   Chcesz   być   szczęśliwy?   Zrzuć   nadbagaż.   Pozbądź   się 
wszystkiego tego, co Cię zniewala, a wtedy dopiero poczujesz 
prawdziwą radość i uniesienie. Wtedy życie zacznie być symfo-
nią   graną   na  instrumentach   Twojej   własnej  orkiestry,  której 
dyrygentem jest Twoja dusza.

Żal, wina, chowanie w sobie krzywdy, urazy to jedne z najgroź-
niejszych i najbardziej destrukcyjnych emocji. To one w głów-

150

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

nej mierze stanowią o jakości naszego życia. I są takimi men-
talnymi cegłami, które uniemożliwiają nam życie pełną piersią.

Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie zabierał w długą po-
dróż bagażu, który by nadmiernie obciążał jego organizm (no 
chyba że mamy do czynienia z wyczynowcem). Myślę sobie, że 
w życiu chodzi o to, by przeżyć je pięknie. Nie znaczy to wcale, 
że musi ono być łatwe, proste czy trywialne. Ale możemy sobie 
w nim pomagać, wiedząc o pewnych zależnościach, jakimi się 
ono kieruje.

Pozbycie   się   niepotrzebnego   balastu,   jakim   są   wymienione 
wcześniej destrukcyjne uczucia, umożliwi nam szybszy rozwój, 
wzrost i pozwoli nam żyć pełniej.

Sposobem   na   zneutralizowanie   poczucia   winy 
jest wybaczenie sobie.

José Silva

Nie sposób wspominać tematu wybaczenia, nie poruszając te-
matu   wybaczenia   sobie.   Wybaczenie   innym   ludziom   tego,   co 
nam   zrobili,   to   jedno.   Prośba   o   wybaczenie   tych,   których 
skrzywdziliśmy, to drugie. Wybaczenie sobie to trzecie. I to trze-

151

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

cie jest bardzo mocno powiązane z tym drugim. Jeśli chcemy, by 
inni wybaczyli nam to, co im zrobiliśmy, musimy najpierw roz-
grzeszyć samych siebie wobec nas samych. Jeśli bowiem ktoś, 
nazwijmy to umownie, „odpuści nam”, a my nie będziemy men-
talnie na to gotowi, twierdząc na przykład, że dopuściliśmy się 
rzeczy niemożliwej do wybaczenia, to wpadniemy w sidła naszej 
własnej pułapki, którą zastawiliśmy na samych siebie. Mecha-
nizm winy i kary jest okrutny i bezwzględny. Obwiniając się za 
to, co zrobiliśmy, możemy sprowadzić na siebie bardzo przykre 
konsekwencje ze śmiercią włącznie. Bardzo wielu ludzi cierpi 
nieskończone męki i przeżywa bardzo trudne sytuacje dlatego, 
że sami we własnych oczach na nie zasługują. Tłumaczą sobie to 
właśnie winą i w konsekwencji nieuniknioną karą za swoje błę-
dy, przewinienia czy grzechy. Nie przynosi to nic dobrego niko-
mu.  Ani  im  samym,  ani  otoczeniu. Jeśli  już  ktoś narozrabiał 
okrutnie, to niech dołoży wszelkich starań, aby swoimi dobrymi 
uczynkami „odpracować” to wszystko, zamiast zsyłać na siebie 
kolejne nieszczęścia, poprzez mentalne wyobrażenia na temat 
tego, na co zasługuje. Nie przynosi to, jak wspomniałem, niczego 
dobrego, a powiększa jedynie grono ludzi zrezygnowanych, któ-
rzy poddali się swemu losowi, zamiast wziąć się w garść i zrobić 
wszystko, by uczynić ten świat lepszym miejscem.

Wybacz sobie wszystkie złe uczynki, jakich byłeś kiedykolwiek 
twórcą.  Pokochaj   siebie   nie   za   to,  kim   byłeś,  ale   za  to,   kim 

152

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

chcesz być. I stań się takim, jakiego pokochałeś. Nieważne, co 
było wczoraj czy rok temu. Wybacz sobie. Zrzuć balast krępują-
cych Cię doświadczeń, tak abyś mógł zrobić krok naprzód. Nikt 
nie mówi tu o gloryfikowaniu zła czy bezwzględnym usprawie-
dliwianiu   swoich   niecnych   czynów.   Patologia   jest   skrzywie-
niem i wymaga leczenia.

Są takie koncepcje, które mówią o tym, że karę możemy po-
nieść tylko wtedy, gdy wina, którą popełniamy, jest według nas 
złem.   I   tu   kłaniają   nam   się   całe   tomy   traktatów   moralnych 
i etycznych, ale to temat innej zgoła bajki.

Przebaczyć, znaczy wyrzec się tego, o co mamy 
żal, a więc przestać kurczowo się czepiać wła-
snego rozżalenia.

Eckhart Tolle

Na koniec tego rozdziału jeszcze jeden aspekt wybaczania i winy 
z nim związanej. Są na świecie ludzie, których sposobem na ży-
cie jest pławienie się we własnym nieszczęściu. To może para-
doksalnie brzmi, ale tak niestety jest. Powody takiego zachowa-
nia mogą być i są różne. Kiedy jesteśmy nieszczęśliwi, to może-
my liczyć na to, że ktoś się nad nami będzie litował, będziemy 

153

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

zatem przyciągać w taki sposób czyjąś uwagę. Dobrym przykła-
dem popierającym tę koncepcję jest choroba, na którą zapada-
my, bo wtedy inni się nami opiekują. Jest to popularny psycho-
logiczny schemat ofiary odgrywanej w celu manipulacji otocze-
niem.   Kolejnym   powodem   rozżalania   się  nad   sobą   może   być 
strach przed podjęciem wyzwania, jakim jest życie. Łatwiej wte-
dy siebie samego usprawiedliwiać w swoich oczach, tłumacząc 
się właśnie tym, że nic nie robimy, bo jesteśmy w takim, a nie in-
nym stanie. Ale może dosyć na temat powodów takiego zacho-
wania, choć wydaje mi się wielce zasadnym stwierdzić, że czasa-
mi rozżalanie się nad samym sobą sprawia nam przyjemność!

Teraz prześledźmy parę zależności. Jeśli przypisujemy komuś 
winę za wyrządzoną nam krzywdę, to mamy do tego kogoś żal. 
Ciągłe obarczanie kogoś winą to ciągłe uczucie żalu do tej oso-
by. Do tej osoby, ale warto zwrócić uwagę na to, że to żal, który 
tkwi w nas. I tak z żalu łatwo przejść do całkowitego i perma-
nentnego rozżalenia szczególnie wtedy, kiedy wyrządzona nam 
krzywda jest w naszych oczach duża.

Rozżalenie to nic innego jak ciągłe odtwarzanie w sobie sche-
matu, jacy to my jesteśmy nieszczęśliwi, jak nas świat niespra-
wiedliwie potraktował itd. To nic innego jak zwykłe mazgaj-
stwo i pławienie się w morzu własnych słabości. Dlatego wła-
śnie mówi się, że przebaczenie jest cechą ludzi silnych.

154

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VI

Podsumowując, można po raz kolejny nawiązać do tytułu tego 
rozdziału,  mówiąc, że aby zrobić sobie dobrze, trzeba wyba-
czyć. Choć pamiętajmy, że słowo „dobrze” będzie tu pasowało 
tylko wtedy, gdy sami chcemy być twórcami naszego cudowne-
go życia.

155

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

AKT VII

AKT VII

Ustaw azymut, czyli jak się nie zgubić

Krople potu spływające z karku Bruce’a spadały na matę.

– Sto czterdzieści siedem… Sto czterdzieści osiem… – cedził 
przez zęby, licząc wykonywane na kościach pompki.

Kiedy doszedł do stu czterdziestu dziewięciu, opadł bezwładnie 
na matę.

–   Ile?   –  podchodzący   spokojnie   trener   zapytał,  kucając   nad 
swoim zawodnikiem.
– Sto czterdzieści dziewięć, cholera jasna.
– Czego chcesz? Przecież miało być sto!
– Nie – warknął wściekły Bruce. – Miało być sto pięćdziesiąt!
– Idź pod prysznic, ambitny człowieku. Na dzisiaj wystarczy. 
Widzimy się w czwartek na zawodach.

Trener wyszedł z sali. Bruce jeszcze chwilę leżał na macie, po 
czym podniósł się ociężale i poszedł pod prysznic. Opierając się 
o ścianę, czuł, jak ciepła woda spływa po jego doskonale wy-

156

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

rzeźbionym, choć bardzo dzisiaj zmęczonym ciele. Był choler-
nie ambitny, ale na dzisiaj miał już naprawdę dosyć. Dwie go-
dziny treningu przeciągnęły się, jak to często bywało w jego 
przypadku, do trzech i pół. Kung-fu, które ćwiczył, opanowało 
go bez reszty. Nawet imię Bruce, na cześć swojego idola, odzie-
dziczył na swoje własne życzenie. Nikt już od lat, nawet rodzi-
ce, nie mówił do niego Peter, a takie imię dostał na chrzcie. 
W siedemnastu przeżytych przez niego wiosnach zawierało się 
osiem należących bezsprzecznie do jego ukochanego sportu, do 
kung-fu. Cel, jaki sobie postawił, był dosyć prosto zdefiniowa-
ny, choć wcale nie  taki prosty do  osiągnięcia – mistrzostwo 
kraju. Pracował wiele długich lat. Wszystko podporządkował 
temu, by kiedyś powiedziano o nim Champion. W najbliższy 
czwartek miały się odbyć zawody, których zwycięzcy mieli zo-
stać zakwalifikowani do turnieju ogólnokrajowego. Bruce liczył 
w nim na złoto.

Sportowcy to szczególna grupa ludzi. Zwłaszcza ci, którzy osią-
gają szczyty w swoich dyscyplinach. Ten, kto nigdy zawodowo 
nie zajmował się sportem, mało będzie wiedział o tym, ile trze-
ba wylać potu, ile razy zmierzyć się z porażką, by dotrzeć na 
szczyt dowolnej dyscypliny sportu. Ile godzin, dni i lat trzeba 
ćwiczyć swoją wewnętrzną samodyscyplinę, żeby w końcu osią-
gnąć najwyższe podium. Nikt o tym nie wie. Tylko oni. Ci, któ-
rzy to przeszli. I każdy z nich wie, że tak naprawdę za każdym 

157

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

razem, kiedy trzeba dać z siebie wszystko, człowiek walczy nie 
ze swoim przeciwnikiem, ale z samym sobą. Żeby dotrzeć na 
szczyt, trzeba pokonać przede wszystkim siebie, swój własny 
strach. Prawdziwi sportowcy o tym wiedzą. Bruce był prawdzi-
wym sportowcem.

Czwartek   przyszedł   dosyć   szybko.   Nowo   wybudowana   hala 
sportowa w środku miasta zaroiła się od ludzi. W tym dniu or-
ganizowano tam dwa rodzaje eliminacji. Karate i kung-fu.

Bruce tego dnia był w dobrym nastroju. Może nawet za bardzo. 
Nie bardzo  mógł zrozumieć,  dlaczego  tak reaguje jego  orga-
nizm na dzisiejszą formę stresu, bo przecież każde zawody to 
nowy stres. Z reguły jego koncentracja była na najwyższym po-
ziomie, nie było takiego rozluźnienia jak dziś. Kiedy wszedł do 
hali, ogarnął go tumult i wrzawa rozgrzewających się zawodni-
ków i publiczności, która tłumnie zajęła trybuny poustawiane 
pod ścianami hali sportowej.

– No, jak tam dzisiaj samopoczucie? – usłyszał z ust trenera 
witającego się z nim.
– Chyba dobre.
– Chyba?
– Bardzo dobre – odpowiedział już pewnie Bruce.
– Zaczynasz za czterdzieści minut. Przygotuj się.

158

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

Cała strategia została przez nich omówiona już wcześniej, dla-
tego nie potrzebowali dłużej ze sobą rozmawiać. Czas w oczeki-
waniu   na   pierwszą   walkę   Bruce   zgodnie   z   ustaleniami   miał 
przeznaczyć na rozgrzewkę i koncentrację. Pomimo że był za-
znajomiony z technikami relaksu i wiedział, jak doprowadzić 
swoje ciało i umysł do optymalnej koncentracji, tego dnia nie 
mógł ich wykorzystać. Coś wisiało w powietrzu…

Pierwsze dwie walki wygrał bez trudu. Bez żadnego trudu. Jak 
treningowe sparingi. Trzecia i czwarta walka były już z poważ-
niejszymi przeciwnikami, ale i z nimi Bruce nie miał zbyt wielu 
problemów. Kolejna walka miała być półfinałem gwarantują-
cym   zwycięzcy   uczestnictwo   w   finale   dzisiejszych   zawodów 
oraz udział w mistrzostwach kraju organizowanych za trzy ty-
godnie.

I tak jak w poprzednich walkach Bruce szedł jak burza do zwy-
cięstwa. Jednak pod koniec walki wydarzyła się nieprzewidzia-
na   przez  niego  sytuacja.   Po  kopnięciu   przeciwnika   opadł   na 
nogę, którą dokonał „akcji”, i przeszył go ból. Syknął jak wąż 
i cofnął się, siadając na macie. Przerwano pojedynek. Na matę 
wbiegł trener.

– Co się stało?
– Chyba skręciłem kostkę. Jak boli!
– Pokaż – trener starał się być delikatny, jak tylko mógł.

159

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

– Chyba musimy się wycofać – zawyrokował.
– Nie ma mowy – odparował stanowczo Bruce.– Niech mi pan 
zabandażuje kostkę. Będę walczył.
– To ryzykowne, synu.
– Będę walczył. 
– No i co? – usłyszeli nad sobą pytanie sędziego.
– Za chwilę będziemy gotowi – odparł trener.
– Według regulaminu macie trzy minuty.
– Zdążymy – odpowiedział Bruce.
– Ile czasu jeszcze zostało do końca walki?
– Trzydzieści jeden sekund.
– Wytrzymam. Dam radę.

Kiedy trener zakończył bandażowanie, zawodnicy ustawili się 
naprzeciwko siebie i pojedynek toczył się dalej. Bruce unikał 
kontaktu i udało mu się dotrwać do końca. Wygrał.

– Gratuluję. W trzy tygodnie wyleczymy tę kontuzję, tak żebyś 
mógł wystartować w zawodach, a na dzisiaj to koniec.
– A ostatnia walka?
– A co, nie czujesz, że masz kontuzję?– zawyrokował odrobinę 
zirytowany uporem chłopaka trener.
– Ale już nie boli tak bardzo. Chcę walczyć.
– Zwariowałeś?
– Nie. Chcę walczyć.

160

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

– Posłuchaj, czy sądzisz, że jestem na tyle głupi, by pozwolić ci 
walczyć w takim stanie?
– W jakim stanie? Noga już mnie nie boli, a poza tym to jest 
moja noga! – Bruce nigdy nie był łatwym materiałem do ułoże-
nia i trener wiedział, że gotów był kontynuować turniej nawet 
bez jego aprobaty. Poza tym pomyślał, że może nie warto się 
upierać…
– Zgoda, więc walcz, ale pamiętaj, że konsekwencje mogą być 
nieprzyjemne.
– Zaryzykuję – odpowiedział Bruce i po piętnastu minutach 
stał już naprzeciwko przeciwnika w walce finałowej.

Przeciwnik Bruce’a doskonale wiedział o jego kontuzji. I miał 
prosty plan. Atakował jego kostkę. Po kilkudziesięciu sekun-
dach szarpaniny pomiędzy zawodnikami Bruce poczuł przeni-
kliwy ból w skręconej nodze, o wiele większy niż ten, który po-
czuł wcześniej. Później poczuł dopiero chłód maty. Leżał jak 
długi. Pojedynek był zakończony. Jego przeciwnik triumfował, 
podnosząc do góry ręce.

– To nie było fair – zawyrokował Bruce, kiedy trener starał się 
ulżyć jego cierpieniom związanym z bolącą kostką.
– Weź przestań, na litość boską, sam tego chciałeś…
– To nie było fair… – szepnął pod nosem Bruce.

Trzy tygodnie wystarczyły, żeby kostka Bruce’a wróciła do swo-
jej doskonałej formy. Nie było to takie oczywiste jeszcze na ty-

161

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

dzień przed zawodami, ale ostatnie dni pozwoliły na całkowite 
pozbycie się bólu.

W dniu mistrzostw forma Bruce’a była zdecydowanie inna niż 
trzy tygodnie wcześniej, w dniu eliminacji. Pełna koncentracja 
– oto, czym był on sam. Spokojny, ale w środku precyzyjny jak 
laser. Każda myśl była wyważona. Trening mentalny, jaki prze-
prowadzał, rozgrzewając się, był majstersztykiem. Widział sie-
bie na podium w momencie, kiedy odbierał złoty medal, i sły-
szał podziękowania z ust Prezesa Federacji Sportu.

Wiedział, że żeby stanąć na podium, będzie musiał wygrać sie-
dem pojedynków z rzędu z przeciwnikami o klasę lepszymi niż 
ci, z którymi walczył w trakcie eliminacji. Nie przerażało go to 
jednak, wiedział, że może ich pokonać. Rozpoczęły się zawody.

Pomimo   swojej   koncentracji   i   doskonałego   przygotowania 
mógł  się  pożegnać  z zawodami  już  w pierwszym  pojedynku. 
Trafił na bardzo mocnego zawodnika z północnej części kraju 
i ledwo wygrał z nim na punkty. Ten fakt jeszcze mocniej po-
zwolił mu się skoncentrować. Przez kolejne pojedynki przecho-
dził jak burza. Cztery walki były za nim. Po godzinnej przerwie 
zawody weszły w fazę popołudniową. Przeorganizowano usta-
wienie mat i stanowisk sędziowskich, tak by licznie zgromadzo-
na widownia mogła w bardziej komfortowych warunkach oglą-
dać zmagania zawodników.

162

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

– Jak się czujesz, Championie? – trener podszedł do Bruce’a 
rozgrzewającego się przed piątą walką.
– Jak młody bóg. Pokonam go. Wiem o tym, że go pokonam.
– Uważaj tylko, by twoja pewność zbyt mocno nie rozluźniła 
twojego mechanizmu koncentracji.
– Uważam. Pokonam go – odpowiedział spokojnie.

Trener spojrzał na niego. „To nie jest ten sam chłopak, co rok 
temu” – pomyślał. To prawda. Bruce dojrzewał, stawał się co-
raz bardziej opanowany. Kiedy przyszedł do klubu, był jak wul-
kan   energii.   Jak   wulkan,   który   wyrzucał   energię   na   prawo 
i lewo. Te kilka lat zrobiło z niego wulkan, którego erupcje były 
kontrolowane.   Czasem   tylko   ponosiły   go   zbytnio   emocje. 
Ostatni raz trzy tygodnie temu, kiedy ryzykował swoim zdro-
wiem, walcząc ze skręconą nogą. Ale tak naprawdę jego trener 
był z niego dumny. Chłopak miał ogromne serce do walki, któ-
ra stała się jego celem. Celem, który tak naprawdę miał za za-
danie stworzenie z nieodpowiedzialnego gówniarza mężczyzny, 
poprzez żelazną dyscyplinę, którą zresztą sam zainteresowany 
sobie narzucał.

Bruce powiedział, że wygra i wygrał. Wygrał kolejne dwie wal-
ki. Schodząc z maty swojej walki półfinałowej, spojrzał na są-
siednią matę, na której bandażowano bark jednego z zawodni-
ków, przy którym zebrało się kilka osób.

163

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

– Co się stało? – zapytał trenera, który podbiegł do niego rado-
śnie.
– Gratuluję! Jesteś w finale!
– Tak, wiem, ale co się tam stało?
– Jordan wygrał i też dostał się do finału, ale zdaje się, że zła-
pał jakąś kontuzję. To chyba bark.

Bruce podszedł do grupki ludzi w centrum, której na ławce sie-
dział jego finałowy przeciwnik. 

– Cześć, co się stało?
– Chyba zwichnąłem bark.
– Będziesz walczył? – zapytał Bruce.
– A co, chciałbyś, żebym odpuścił? Pewnie, że będę.

Bruce odszedł na swoje miejsce, usiadł na krzesełku i podparł 
brodę rękami, wpadając w zadumę.

– No, szykuj się. Za dziesięć minut finał – rzucił trener.

Bruce siedział i w jego głowie kotłowały się różne myśli. Był tak 
blisko upragnionego celu. Osiem lat treningów, potu i czasem 
łez   bólu.   Za   dziesięć   minut   ma   stanąć   przed   przeciwnikiem 
w walce finałowej swojego życia. Ma ogromne szanse na wygra-
ną. Tylko że… no właśnie, tylko że tamten jest kontuzjowany.

– Trenerze, może nie powinienem walczyć? – zagaił do odwró-
conego tyłem coacha.
– Przypominasz sobie, co wydarzyło się niedawno?

164

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

– Tak, tylko że tamten chłopak odpadł już z turnieju i nie wal-
czę z nim. A nawet jeśli tak by miało być, to nie byłoby w po-
rządku…
– Ty i to twoje fair, to twoje w porządku – westchnął trener. 
Był dobrym człowiekiem. Był dla Bruce’a jak ojciec, ale nigdy, 
przez całe swoje życie nie umiał zdystansować się w stosunku 
do zmagań sportowych. Taka dziwna konstrukcja, czasem był 
jak doskonały, dobry i czujący papa, a czasem jak… Poza tym 
takie działanie mieściło się w granicach dopuszczalnych przez 
niego norm.
– To co, może się poddasz? – nie kryjąc ironii, zakończył tre-
ner. Bruce nic nie odpowiedział.

Sędziowie zaprosili na matę zawodników. Pojedynek miał się 
rozpocząć. Bruce stanął naprzeciwko Jordana. Patrzył na nie-
go. Tamten nerwowo masował zawinięty w bandaże bark i ma-
chał ręką, starając się ją jak najlepiej rozgrzać. Obserwując to, 
Bruce przypomniał sobie, jak niedawno stał na macie z zaban-
dażowaną kostką. Po chwili namysłu podszedł do stolika sę-
dziowskiego. Stał tam przez chwilę, rozmawiając z przewodni-
czącym komisji. Widząc to, do stolika sędziowskiego podszedł 
jego trener.

–   Co   się   dzieje?   –   zapytał,   patrząc   na   zmianę   to   w   oczy 
Bruce’owi, to przewodniczącemu komisji sędziowskiej.

165

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

–   Pański   zawodnik   zaproponował   przełożenie   walki   do   mo-
mentu, aż jego przeciwnik wyleczy swoją kontuzję.
– Jak to?! – prawie wykrzyknął trener. –Przecież to zawody, 
takie rzeczy się zdarzają. Jeden ma szczęście, inny nie. Bruce, 
co ty wyrabiasz?
– Nic, po prostu nie  będę  z  nim  walczył, dopóki  nie będzie 
w pełni sił. To wszystko i to moja ostateczna decyzja.
– To tak jak w Milionerach – zauważył dowcipnie sędzia. – Pa-
nowie, proszę dać nam chwilę do namysłu, musimy jeszcze za-
pytać o zdanie drugiego zawodnika.

Chwilę trwała narada i rozmowa stolika sędziowskiego z zain-
teresowanymi stronami, po czym zapadł werdykt. Mecz odbę-
dzie się za miesiąc podczas finałów judo. Do tego czasu kontu-
zjowany zawodnik powinien być już w pełni sprawny.

– Dziękuję,  Bruce –  powiedział  Jordan, kiedy  odchodzili  od 
stolika sędziowskiego. Trener milczał i zaciskał usta.
– Nie ma sprawy, ty pewnie zrobiłbyś to samo.
– Wiesz, wcale nie jestem tego pewien… wcale nie jestem tego 
pewien…

Przełożony finał został rozegrany przed walką finałową zawo-
dów w judo. I choć wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazy-
wały na to, że Bruce wygra, stało się inaczej. Przegrał na punk-
ty,   po   bardzo   wyrównanej   walce.   Nawet   niektórzy   widzowie 
wyrazili   swoją   dezaprobatę   dla   werdyktu   sędziów   gwizdami. 

166

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

Ale to nie zmieniało faktu, że Bruce nie zdobył tytułu mistrzow-
skiego. Nie został Championem.

Tego dnia siedział wieczorem ze swoją dziewczyną, Jackie, nad 
brzegiem jeziora. Słońce zachodziło za horyzont. Dzikie kaczki 
startowały z tafli jeziora, jakby była to płyta lotniska.

– Nie bądź smutny – po chwili ciszy odezwała się Jackie. – 
Przecież za rok możesz wystartować w tych zwodach i zdobyć 
ten tytuł.
– Wiem, ale cały czas zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem, 
czy on w takiej sytuacji zrobiłby tak samo.
– A jakie to ma znaczenie, co on by zrobił? Ważne, co ty zrobi-
łeś. Czy byłbyś zadowolony z takiego tytułu, który został zdoby-
ty w walce z niesprawnym zawodnikiem?
– No nie.
– A więc czemu się nad tym zastanawiasz? Postąpiłeś właściwie 
i szlachetnie. Niewiele osób na twoim miejscu umiałoby się tak 
zachować.
– Pewnie masz rację…
– I wiesz, co? Powiem ci jeszcze coś. Właśnie to, że umiałeś się 
tak zachować, świadczy o twojej wielkości i klasie. Kocham cię, 
bo jesteś taki, jaki jesteś.

Nazajutrz ukazał się w ogólnokrajowej gazecie artykuł na temat 
tego, w jaki sposób zachował się wicemistrz kraju. Jednocze-
śnie gazeta ta ufundowała specjalną nagrodę. Nagrodę fair play 

167

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

dla Bruce’a. W szkole wszyscy rówieśnicy gratulowali mu tego, 
jak się zachował.

Ale największa satysfakcja popłynęła wtedy, kiedy w drzwiach 
jego domu tego popołudnia pojawił się jego trener. Kiedy Bru-
ce otworzył drzwi, nie wierzył, bo trener nie chciał z nim roz-
mawiać po przegranej walce.

– Cześć, mistrzu… Chcę ci powiedzieć… – jąkał się i drżał mu 
głos. – Chcę ci powiedzieć… że to ty powinieneś być moim tre-
nerem. Wybacz mi… – a kiedy wypowiadał te słowa, po jego 
policzku spłynęła wielka jak groch łza.

Jeśli   zawsze   będziesz   pamiętał   o   celu   swojego 
życia, to inspiracja i chęć zostania najlepszym 
nigdy cię nie opuszczą.

Mimi Donaldson

Szeroko rozumiane życie zawiera samo w sobie tak wiele dróg, 
możliwości i rozwiązań, że nie należy się dziwić, iż wielu z nas 
bardzo często wybiera te opcje, które w konsekwencji nie do-
prowadzają   do   spełnienia.   Ze   względu   na   ilość   tych   właśnie 
opcji do wybrania mamy bardzo często ogromną trudność, na 

168

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

co w danym momencie się zdecydować. Żeby jednak uniknąć 
nieustannej pogoni za wyimaginowanym wzorem pustynnego 
bałwana, powinniśmy wiedzieć, jaki jest cel naszej egzystencji 
na tej Ziemi. Postawienie sobie określonego celu, czyli umiejęt-
ność zdefiniowania kwintesencji naszego pragnienia i umiesz-
czenie go w panteonie rzeczywistych zamierzeń, powoduje za-
leżność, która wygląda tak, że przestajemy się ścigać z własnym 
cieniem, a zaczynamy podążać w stronę tego, co tak naprawdę 
jest  dla  nas  ważne. Zaczynają  to  definiować  już najmniejsze 
cele w poszczególnych dziedzinach życia. Jednak tym, co tak 
naprawdę będzie nas napędzało w chwilach, kiedy wszystko, co 
znajduje się dokoła nas, straci swój blask, jest właśnie funda-
mentalne „dlaczego?” naszej egzystencji, czyli ustanowiony, lo-
gicznie zaakceptowany i konsekwentnie przypominany cel na-
szego życia. Tak naprawdę fundamentalną kwestią w działaniu 
z przysłowiową inspiracją do końca naszych dni jest wiedza, po 
co i dlaczego żyjemy. Ci „najlepsi” ze swojego gatunku to wielo-
krotnie ludzie, którzy byli święcie przekonani o ważności i po-
wadze, o celu swojej życiowej misji. Pasja, która jest produk-
tem  ubocznym  naszego   podążania  za   czymś,  co  jest  dla   nas 
ważne, to tylko zewnętrzny przejaw tego, co w środku nas sa-
mych nosi nazwę „powołania do tego, żeby…”. No właśnie. Ob-
serwując historię, literaturę i sztukę, zarówno tę niby prawdzi-
wą, jak i fikcyjną, możemy natknąć się bardzo często na przy-
kłady takich jednostek, których cel nie tylko uświęcał środki, 

169

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

ale stanowił pewnego rodzaju wewnętrzny mechanizm gwaran-
tujący   jego   posiadaczowi   nieustanną   inspirację   i   pragnienie 
osiągnięcia wielkości. Poza tym warto zwrócić uwagę również 
na to, że najczęściej tam, gdzie można było dosyć łatwo odna-
leźć cel i sens napędzający do działania, tam oprócz ogromnej 
pasji można było dostrzec pewną formę oddania sprawie grani-
czącą z fanatyzmem. Joanna d’Arc była przekonana o swojej 
misji,   której   korzeni   upatrywała   w   zaświatach.   Aleksander 
Wielki oparł swoją ideologię na niezłomnej wierze w swoją bo-
skość, zresztą tak samo jak Achilles (różnica między nimi była 
taka, że ten drugi wiedział o tym, że zginie młodo). Hitler był 
owładnięty manią wielkości narodu niemieckiego, czy, jak kto 
woli – rasy aryjskiej – nad resztą świata. Gandhi był absolutnie 
przekonany o swojej pokojowej drodze rozwiązywania politycz-
nych problemów, a wiara ta płynęła z głębokich przekonań reli-
gijnych. Z tych kilku zaledwie życiorysów (a przecież było ich 
tysiące, jeśli nie miliony) wynika, że aby poruszać się w stronę 
spełnienia, trzeba się trzymać jasno określonego celu, który bę-
dzie   determinował   nasze   działanie,   szczególnie   wtedy,   kiedy 
nie będzie nam zbyt łatwo podążać do przodu.

Akt siódmy podpowiadający nam, jak poradzić sobie w teatrze 
życia, wskazuje w sposób wyraźny, że aby nie zbłądzić w trakcie 
naszej podróży, powinniśmy mieć jakiś punkt odniesienia. Tym 
punktem odniesienia są cele, które stawiamy sami sobie po to, 

170

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

by na bieżąco wiedzieć, czy sami i świadomie poruszamy się 
w kierunku, który nam odpowiada.

Wśród tych celów (a może obok) powinien znajdować się ten 
jeden – najważniejszy i nadrzędny, określający nie tylko kieru-
nek, ale również korzenie i głębię tego, kim jesteśmy. Potrzebu-
jemy go właśnie po to, by wiedzieć, kim jesteśmy i dokąd zmie-
rzamy w naszej grze życia.

Patrząc na kilka nazwisk wielkich ludzi, którzy zasłynęli na tym 
świecie z mniej lub bardziej chwalebnych czynów, można mieć 
wątpliwość   co   do   dwóch   rzeczy.   Po   pierwsze,   czy   należy   się 
wzorować i brać przykład z kogoś takiego jak, powiedzmy, Hi-
tler i po drugie, czy nam „zwykłym” śmiertelnikom wolno się 
wzorować   na   nieprzeciętnych   ludziach.   I   tak   odpowiadając, 
błędy innych ludzi powinny nas uczyć, jak postępować nie na-
leży. Po drugie każdy człowiek ma swoją jasną i ciemną stronę. 
Jeśli będzie nam zależało na tym, by „zaadoptować” określone 
cechy charakteru wybiórczo i nie popadając w skrajne uwiel-
bienie jednostki, to nic złego nie powinno się wydarzyć. I po 
trzecie, chcąc naprawdę dobrze odgrywać swoją życiową rolę, 
powinniśmy analizować działania tych, których działania były 
skuteczne i zakrojone na odpowiednio wielką skalę. Po co? My-
ślę, że każdy z nas chciałby być najlepszy w czymś. Nawet ci, 
którzy boją się do tego przyznać. Wiedząc, jaki jest cel naszego 
życia, łatwiej osiągniemy tę nieprzeciętność.

171

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

Podjęcie prawdziwej decyzji oznacza poświęce-
nie się osiąganiu określonego celu oraz odcięcie 
się od wszelkich innych ewentualności.

Anthony Robbins

Skacząc z kwiatka na kwiatek i zmieniając ciągle zdanie, powo-
dujemy, że łódź, w której przemierzamy ocean naszego życia, 
płynie, jakby sterujący nią nie chciał dopłynąć do portu swoje-
go przeznaczenia. Wyznaczając sobie w życiu osobiste cele, jak 
już wspomniałem, powodujemy, że wiemy, jak mamy się za-
chować w określonych sytuacjach. Istotą, ideą i podstawą jed-
nocześnie tej całej zabawy w cele jest to, by były one definiowa-
ne na podstawie naszych prawdziwych potrzeb. Tylko wtedy 
będziemy w stanie „dochować im wierności” w momencie, kie-
dy przyjdą trudne chwile prób i sprawdzianów. Życie przynosi 
nam nieustannie całą masę niespodzianek i sytuacji stresują-
cych, które w sposób czasem bardzo agresywny zmuszają nas 
do opowiedzenia się, po której tak naprawdę jesteśmy stronie. 
Po stronie naszych celów czy może po stronie płynącego z prą-
dem ogółu? Żeby się nie zgubić w tym, co popularnie nazywa-
my życiem, niezbędne są wewnętrzne, twarde, własne i niepod-
ważalne reguły, których nie należy mylić z bezsensownym upo-
rem w sytuacjach, kiedy cele należy zmienić lub przewartościo-

172

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

wać. Te reguły i zasady w dużej mierze wynikają, czy raczej 
będą wynikały, z postawionych przez nas celów, o ile nasze pra-
gnienie   osiągnięcia   ich   będzie   niezłomne   lub   przynajmniej 
ogromne. Wszak mamy tak wiele problemów w życiu właśnie 
z tego powodu, że brak w nim priorytetów, które są swoistym 
systemem wartości danej jednostki. Ten system właśnie w du-
żej   mierze   określa   jakość   naszych   celów.   Ale   nie   wychodząc 
zbyt mocno poza nasz temat, trzeba powiedzieć, że jeśli cele są 
postawione w sposób, nazwijmy to, „odpowiedni”, to nasza nie-
pewność w momentach „podbramkowych” będzie minimalna 
lub żadna. To, że będziemy potrafili zrobić użytek ze słów An-
thony'ego Robbinsa, pozwoli nam się odciąć od ewentualnych 
niepewności w momencie, w którym nadejdą trudne życiowe 
chwile, które będą próbować zdmuchnąć naszą życiową łódkę 
czy zmienić jej kurs.

Idąc przez życie, poruszamy się zygzakiem. Chcąc coś osiągnąć, 
do czegoś dojść, coś wartościowego mieć, poruszamy się zygza-
kiem. Raz jest lepiej, raz gorzej. Rzadko jest cały czas dobrze 
lub cały czas źle. I jest to dosyć naturalny proces. Tak to z regu-
ły jest. Ale nie ma to wiele wspólnego z tym, że zamiast stawiać 
sobie właściwe dla nas cele, pozwalamy decydować za nas całe-
mu światu w sprawie tak fundamentalnej jak kierunek naszego 
własnego życia. Dochodzimy w ten sposób do sugestii, która 
brzmi tak: podejmij decyzję poprzez postawienie sobie określo-

173

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

nego celu i bądź zdeterminowany, aby osiągnąć go za wszelką 
cenę. Aby wszystko miało racjonalne podłoże, zanim postawi-
my sobie cel i przysięgniemy mu wierność, powinniśmy dobrze 
poznać siebie, by nie napocić się specjalnie w miejscu, które 
nie jest nam przeznaczone. Prawdziwa decyzja dotycząca praw-
dziwego celu nie dopuszcza innej ewentualności jak ta, że nie 
spoczniemy, nim nie osiągniemy linii mety.

Nie potrafimy zapanować nad kierunkiem wia-
tru, ale możemy przecież nauczyć się lepiej sta-
wiać żagle.

Jim Steele, Colin Hiles, Martin Coburn

Analogia do łodzi życia płynącej po falach jego oceanu i nas 
jako tych, którzy zasiadają przy sterach jest dosyć ciekawa i na 
dodatek bliska naszemu kolejnemu cytatowi, który w swej tre-
ści oddaje niezmiernie wiele prawdy o tym, jak w istocie jest 
zbudowana nasza rzeczywistość. Nie podlega dyskusji fakt, że 
czasem niezależnie od tego, czy bardzo chcemy czy nie, nieza-
leżnie od tego, ile i jak się modlimy i co robimy, nie mamy po-
zornie wpływu na to, co się wokół nas dzieje. Chcemy, żeby coś 
było tak, a tu jak na złość jest dokładnie na odwrót. I co wtedy? 

174

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

Jak się nie zgubić w tym zamieszaniu, które życie, zgódźmy się, 
tak często nam przecież funduje?

Z poradnika „wilka morskiego”: kiedy zacznie się sztorm, a ty 
samotny ze swoim żaglem jesteś w samym oku cyklonu, zale-
ca się, co następuje. Po pierwsze nie panikować. Po drugie 
dostosować się do nadrzędnej w takiej chwili zasady: przeżyć 
za wszelką cenę, co często jest równoznaczne z tym, by zmie-
nić kurs na taki, jaki z punktu widzenia szalejącej wichury bę-
dzie optymalny do tego, by zachować łódź z pasażerem na  
powierzchni. Po trzecie dołożyć wszelkich starań, by ponieść 
jak najmniejsze straty związane z ekwipunkiem. Po czwarte: 
wykorzystać wszelkie do tej pory nabyte umiejętności, zdając  
się na instynkt żeglarski, czyli mówiąc inaczej, nie starać się 
za wszelką cenę podejmować logicznych decyzji, pozostawia-
jąc nasz los w rękach naszego autopilota.

Ten   radosny   pseudożeglarski   traktat   wskazuje   nam   na   dwie 
najważniejsze   zależności.   Po   pierwsze,   nasze   życie   zależy   od 
nabytych wcześniej umiejętności i po drugie, nie należy wal-
czyć z żywiołem, tylko z nim współpracować (trzecia i najmniej 
ważna sprawa dotyczy tego, by ochraniać ekwipunek). Idąc da-
lej tym tropem, warto zastanowić się zatem, co tak naprawdę 
w tym naszym życiu jest ważniejsze niż nauka samego życia? 
Wydaje się, że tak samo ważna jak nasze umiejętności porusza-
nia się po nim jest kwestia tego, jak działa ten świat. Jedno 

175

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

z drugim jest nierozłączne i nierozerwalne jak Jaś z Małgosią. 
Wniosek wydaje się dosyć prosty. Najlepiej w życiu, a już na 
pewno w sytuacjach życiowych burz, poradzi sobie ten, kto naj-
więcej o nim wie od strony praktycznej. No a żeby takich umie-
jętności nabyć, nie można siedzieć w fotelu, tylko trzeba zmie-
rzyć się z nim w terenie.

Kolejna   ważna   konkluzja   dotyczy   tego,   że   nie   na   wszystko 
mamy wpływ, ale mamy wpływ niewątpliwie na nasze odczu-
cia, reakcje, oceny, czyli mówiąc ogólnie – nasz stosunek do 
tego,   co   się   wokół   nas   dzieje.   Możemy   kontrolować   własne 
emocje w taki sposób, by były naszymi sprzymierzeńcami, a nie 
wrogami. Nauka stawiania żagli z naszego cytatu to nic innego 
jak umiejętność znalezienia w odpowiednim momencie metod, 
technik i narzędzi, które pomogą nam przetrwać trudne chwile.

To jedna strona tego medalu. Druga wygląda tak, że nawet przy 
bezchmurnym   niebie   wiatr   czasem   będzie   nas   pchał   z   tyłu, 
a czasem, jak mówią żeglarze, będzie nam „w mordę wiał”. I co 
wtedy? Ci, którzy mieli do czynienia z żeglarstwem, wiedzą, że 
wtedy płynąć do przodu można zygzakiem. Trzeba tylko wie-
dzieć, jak ustawiać żagle i jak ustawiać się w stosunku do wia-
tru. Z tego rozważania wynika jedna bardzo ważna rzecz. Nie 
jest istotne, z której strony wieje wiatr. Zawsze jest sposób, by 
iść do przodu. Zawsze są metody, by podążać w stronę obrane-
go przez nas celu. Czasem idziemy wolniej, czasem szybciej. 

176

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

Raz trafiamy na słońce, a raz na sztorm. Jeśli wiemy, jak prze-
trwać niekorzystne chwile, to nawet kiedy nas zniesie bardzo 
daleko   (zakładając,   że   sztorm   trwał   długo),   mamy   przecież 
kompas w postaci naszego celu. Wtedy ustawiamy go i płynie-
my znów w kierunku naszego portu. Nie możemy się zgubić, bo 
mamy kompas. A co, jeśli nie mamy takiego kompasu? A co, je-
śli nie mamy celu i nie wiemy, co dalej? Wtedy mamy problem.

Droga do celu staje się łatwiejsza, kiedy starasz 
się,  aby   to,  co  robisz,   było   odrobinę  lepsze  od 
tego, co już zrobiłeś.

José Silva

Bez pracy nie ma kołaczy. W piekarni i w życiu. Teraz będziemy 
piekli chleb, jako że wcześniej nałapaliśmy ryb na naszej łódce. 
Mówiąc poważniej, wracam do twierdzenia, podążając za José 
Silvą, który mówi, że ewolucja jest lepsza niż rewolucja. Jeśli 
w życiu chodzi o to, by je fajnie przeżyć i do tego się nie namę-
czyć (idealizm abstrakcyjny), to wystarczy rozwijać się, bo życie 
od nas tego wymaga, robiąc postępy w sposób systematyczny 
i harmonijny, bo bez postępów nie ma mowy o rozwoju. I tak 
wilk   syty,   i  owca   cała.   No   bo   pamiętajmy,   że  nie   ma   mowy 
o tym, żeby kompletnie nic nie robić i żeby było dobrze. To nie 

177

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

jest program dla ludzi na planecie Ziemia. W tym punkcie na-
szej dywagacji trzeba mieć wzgląd na dwie sprawy. Po pierwsze 
na to, że musimy się rozwijać, żeby osiągnąć nasz cel. Cel od 
nas tego wymaga. Bo jeśli miałoby być inaczej, to pomiędzy 
nim a nami nie istniałaby żadna przestrzeń do przebycia drogi. 
Trzeba nam wiedzieć, że dotyczy to również takiego celu, żeby 
się nie zgubić w sytuacjach, które nam przynosi życie. I nie jest 
to żadna sztuka dla sztuki. To sposób na życie. I po drugie, jeśli 
nieustannie nasze działanie będzie zmierzało w kierunku, by 
być odrobinę lepszym od tego, jakie „wykonywaliśmy” wcze-
śniej,  to w sposób ewolucyjny,  bezinwazyjny i  naturalny bę-
dziemy zmierzali w kierunku naszego osobistego szczytu.

Bardzo często zdarza nam się pragnąć od razu zmiany. Najczę-
ściej jednak nie jesteśmy do niej należycie przygotowani. Dla-
tego nie umiemy przejść do kolejnego etapu życia, nie zosta-
wiając za sobą ofiar zarówno tych fizycznych, jak i emocjonal-
nych. Bardzo łatwo jest się zaplątać, szczególnie w problemy 
emocjonalne z samym sobą, jeśli wykonujemy potężne zmiany 
bez należytego przygotowania. Drastyczne zmiany i cięcia są 
możliwe bez większych ofiar, ale w wykonaniu tych, którzy wie-
dzą, jak udźwignąć ciężar spadający im na plecy pod wpływem 
zmiany, jakiej dokonali. To zadanie dla najsilniejszych.

178

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

Najważniejszą   rzeczą   w   życiu   jest   określenie 
tego, co jest najważniejsze.

Ken Blanchard

Jeśli to stwierdzenie bardziej Ci przypomina kwadraturę koła 
niż   to,   że   masło   jest   maślane,   to   prawdopodobnie   jesteśmy 
gdzieś blisko domu. Omawiany wcześniej cel naszego życia, ta 
przyczyna, dla której będziemy poruszali nogami, aby dojść do 
końca, pomoże nam zachować się w miarę stabilnie w niesta-
bilnym z pozoru świecie. Nie mniej istotne i mocno z tym po-
wiązane będą również wartości, jakie będą nam przyświecały, 
kiedy   zrobi   się   ciemno   w   pokonywanym   labiryncie.   Cel   jest 
mierzalny, policzalny i definiowalny, wartości natomiast będą 
raczej rozpływały się na pewnym poziomie ogólności, ze wzglę-
du   na   różnorodność   ich   interpretacji,   choć   dążyć   należy   do 
tego, by były one jasno określone w Twoim systemie wartości. 
Miłość, lojalność, altruizm, dobroć, pokora, honor – nie ujmu-
ją w sposób jednoznaczny własnych definicji, bo mają dopiero 
znaczenie, stykając się z systemem wewnętrznym i zrozumie-
niem pojedynczego człowieka. Żadnemu znanemu mi systemo-
wi   etycznemu   nie   udało   się   zdefiniować   jednoznacznie   tych 
zmieniających się w czasie i z uwagi na to nieuchwytnych war-
tości. Z punktu widzenia naszych rozważań wystarczy jednak, 

179

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

by każdy z nas miał określony własny system wartości na tyle, 
na ile go rozumie i akceptuje i aby dążył do jego uszlachetnia-
nia. Taki system wartości, który będzie określał to, jacy jeste-
śmy czy jacy chcemy być, pomoże nam podejmować decyzje 
w szczególnie trudnych dla nas chwilach. Każdy człowiek powi-
nien mieć jakąś ideologię, według której będzie dokonywał wy-
borów, co robić, a czego nie. System wartości pomoże zacho-
wać kontrolę nad zwierzęcą częścią nas samych. Jeśli na przy-
kład zdefiniujemy, że dobroć (to chyba najtrudniejsza do zdefi-
niowania wartość, nawet chyba trudniejsza niż miłość), szacu-
nek do drugiego człowieka i altruizm będą naszą domeną, to 
zniknie problem, co mamy zrobić, gdy ktoś wyciągnie do nas 
rękę po jałmużnę. Wtedy też trudno będzie oddawać pięknym 
za nadobne i może nawet zaczniemy rozumieć, co miał na my-
śli Jezus, kiedy mówił o nadstawianiu drugiego policzka.

Żeby   jednak   wiedzieć,   co   jest   naszym   osobistym   systemem 
wartości,   trzeba   najpierw   spokojnie   się   nad   tym   zastanowić 
i z wielu możliwości wybrać tę, która pasuje nam najbardziej. 
Dzisiejszemu człowiekowi przestają wystarczać, jak widać, nor-
my  etyczne   narzucane   przez  rządy,  które  są  w  naszych  wła-
snych   oczach   niepraworządne,   nie   dość   konstruktywne, 
a przede wszystkim przez swoją nieczystość – nieetyczne. I to 
jest najlepszy  powód,  dla którego  każdy powinien sam mieć 
swój osobisty kodeks moralny, stworzony pod wpływem osobi-

180

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

stej decyzji. Namawiam oczywiście do tego, by w konsekwencji 
te osobiste systemy wartości tworzyły lepszy świat.

Najlepszym sposobem przewidywania przyszło-
ści jest jej tworzenie.

Brian Tracy

Jeśli   chcemy,   by   nasze   życie   wyglądało   tak,   jak   byśmy   tego 
chcieli, to musimy je sami tworzyć. Rodzą się tu jednak już na 
wstępie pewne ważne do omówienia kwestie. Przede wszystkim 
należy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy my naprawdę chce-
my, żeby nasze życie wyglądało tak, jak tego byśmy chcieli? Je-
śli już odpowiemy sobie na to pytanie twierdząco, to powstaje 
następne. Jeśli już wiesz, że chciałbyś, by Twoje życie wygląda-
ło tak, jak byś tego chciał, to powiedz, jak chcesz, żeby wyglą-
dało. I być może w tym przypadku zabawiam się grą słowną. 
Ale zaprawdę powiadam Ci, nie bez przyczyny. Jeżeli przyjmie-
my jako aksjomat to, że najlepszym sposobem przewidywania 
przyszłości jest jej tworzenie, to zdawać sobie sprawę należy 
z faktu, że aby tworzyć przyszłość, niezbędne jest wiedzieć, jak 
ma ona wyglądać. W przeciwnym razie stworzymy coś przy-
padkowego i wielce prawdopodobne, że z czasem będzie to coś 
nieprzewidywalne jak pogoda w górach. Cała zatem sprawa po 

181

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VII

raz kolejny sprowadza się do myślenia. Do myślenia po to, żeby 
wiedzieć, czego tak naprawdę chcemy. I naprawdę obserwując 
ten świat, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że myślenie, choć 
wielce   przez  nas   gloryfikowane,   nie   zajmuje   nam   zbyt   wiele 
czasu. A jeśli już zaczynamy główkować, to najczęściej w sytu-
acjach, gdzie przydałoby się działać intuicyjnie. I tak strzelamy 
sobie gole do własnych bramek. Ale żeby nie kończyć tego roz-
działu zbyt pesymistycznie, pozwolę sobie na pewne posumo-
wanie, które jest mi dosyć bliskie.

Możemy tworzyć własny świat. Możemy tworzyć własny świat 
w sposób, w jaki chcemy. Wymaga to pracy i często uporu (lub, 
jak kto woli, potu, łez i krwi), ale możemy, i stać nas na to, by 
nasze życie przebiegało zgodnie z tym, czego chcemy. Nie mu-
simy oddawać naszej przyszłości w ręce ludzi, którzy jak obłęd-
ni szamani wycisną z nas soki i zostawią z czasem jak wywłoki 
na chodniku życia. Życie jest piękne i jeśli tylko pozwolimy so-
bie   uwierzyć   w   tę   jakże   prawdziwą   sentencję,   to   zaczną   się 
dziać cuda. Może kiedyś na skalę globalną? A może już dziś?

182

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

AKT VIII

AKT VIII

Dramat jest sztuką, czyli wszystko zawsze 

jest na miejscu

Przelatujące ponad głową zaorane pole to był ostatni obrazek, 
jaki pamiętał. Kiedy otworzył oczy, pierwszym widokiem, jaki 
uchwycił, był wydatny i okrągły biust pochylającej się nad nim 
pielęgniarki, która poprawiała coś nad jego łóżkiem. Kiedy ta 
ujrzała jego otwarte oczy, podskoczyła z wrażenia i wybiegła 
z pokoju. Zawiesił wzrok na białym jak śnieg szpitalnym sufi-
cie. Leżał tak przez moment. Kiedy drzwi się otworzyły, wszedł 
lekarz z krótką czarną brodą, a wraz z nim ta sama pielęgniar-
ka, która opuściła go przed chwilą.

– No, cieszymy się, że się pan wreszcie obudził.

Chciał odpowiedzieć, ale wprowadzone do jego przełyku rurki 
uniemożliwiły wydobycie z ciała logicznego i zrozumiałego ko-
munikatu.

183

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

– Nic nie musi pan mówić, proszę odpoczywać. Najważniejsze, 
że się pan w końcu obudził. Był pan w śpiączce pięć dni. Oba-
wialiśmy się, że pańska nieobecność może potrwać dłużej. Pań-
scy rodzice się ucieszą. Byli tu przez cały czas i właśnie dzisiaj 
postanowili   pojechać   do   domu   przebrać   się.   Powiedzieli,   że 
przyjadą wieczorem. Teraz niech pan odpoczywa.

Lekarz uśmiechnął się, pielęgniarka poprawiła kołdrę, pod któ-
rą leżał i oboje opuścili pomieszczenie. Został sam. Powoli wra-
cała mu pamięć. Zaraz, zaraz, jak to było… Dyskoteka, dziew-
czyny, dużo alkoholu, dragi, zabawa na całego. Jego przyjaciel, 
Jean, właśnie kończył osiemnaście lat. Impreza trwała do póź-
na. A później, jak to bywa, odbyło się bez głowy. Motor, lodo-
waty poranek. Człowiek – Bóg na szczycie świata. Wtedy wyda-
je się, że wszystko można, że wszystko wolno, że nie ma żad-
nych ograniczeń. Młody wiek ma swoje prawa, młodość musi 
się wyszumieć. Szczególnie, jeśli ci, którzy spowodowali poja-
wienie się na świecie jednostki, kompletnie jej nie rozumieją. 
Nie rozumieją, że pieniądze to nie wszystko. Nie rozumieją, że 
dzieciakowi, a właściwie młodemu mężczyźnie, nie wystarczą 
nakazy, rozkazy i pensja, jeśli jest posłuszny, lub jej brak, kiedy 
ma gdzieś to, co do niego się mówi. „Ile razy ojciec martwił się 
o mnie?” – pomyślał. „Co ten lekarz bredzi? Niemożliwe, że 
siedzieli tu przez cztery dni, przecież w normalnej sytuacji, czy-
li zawsze, nie byli w stanie wysłuchać mnie nawet przez cztery 
minuty. Jedyne, czego wysłuchali, to moja prośba o motor.” 

184

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

Leżał i myślał o tym, co się wydarzyło. Porozumienie między 
nim a rodzicami było żadne lub, mówiąc inaczej, nie było go 
wcale. Miał głębokie przekonanie o tym, że całe jego wychowa-
nie i to, kim był, było sztuczne i tworzone na pokaz. Tak, żeby 
dobrze wyglądało, żeby ludzie wiedzieli, jak cudownie potrafią 
wychować swojego syna. To wszystko było takie nieprawdziwe!

W pewnym momencie chciał dźwignąć się, ale grymas bólu wy-
krzywił jego twarz. Prawa noga wisiała w górze podtrzymywana 
przez   wyciąg.   Gips  sięgał   do   pasa.   Lewa   ręka   cała   w   gipsie. 
I jeszcze   masę   tych   rurek   i   przewodów,   które   jak   złowrogie 
węże rozciągały się tu i ówdzie. Bez tych złowrogich węży nie 
byłoby jednak jego. Co będzie dalej? Jak długo tu zostanie? Czy 
obrażenia są na tyle trwałe, by zrobiły z niego kalekę? Tego nie 
wiedział. Po krótkiej chwili zapadł w sen.

Zbudził go hałas wchodzących ludzi.

– Synku, jak dobrze, że się obudziłeś!

„Matka wygląda na naprawdę szczęśliwą” – pomyślał. Ojciec 
tylko się uśmiechał od ucha do ucha. On też wyglądał na zado-
wolonego. Kiedy tak patrzył przez chwilę na swoich rodziców, 
zaczął pojmować. Najgorszy nie był dla nich jego stan. Najgor-
sze   było   to,   że   to   właśnie   oni   kupili   mu   motor,   na   którym 
o mało co się nie zabił. Nie mogliby sobie darować nie tyle tego, 

185

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

że ich jedyny syn nie żyje, ale tego, że to właśnie oni zafundo-
wali mu jeżdżącą trumnę. Był zmęczony. Znowu zapadł w sen.

Kolejne miesiące były dla niego istnym koszmarem. Po jakimś 
czasie, kiedy lekarze uznali, że przyszedł już na to czas, zdjęto 
mu gips z nogi i z ręki. Z biegiem czasu powyjmowano też te 
wężowate rurki, które krępowały go niemiłosiernie. Analiza le-
karska wykazywała, że jego pokancerowane ciało może być nie-
zdolne do poruszania się o własnych siłach. Od chwili, kiedy go 
tu przywieziono, nie odezwał się ani słowem i nie ruszał się. 
Wiedział o tym, że może. Kiedy nikt go nie widział, ruszał no-
gami, rękami i mówił po cichu do siebie. Jednak kiedy w pobli-
żu pojawiał się człowiek, najzwyczajniej udawał, że jest rośliną. 
Nie chciał wracać do życia. Nie widział powodu ani sensu. Nie 
widział celu i nie miał go. Zdawał sobie sprawę z tego, że po ta-
kim   wypadku   rehabilitacja   może   trwać   wiele   lat   i   wcale   nie 
gwarantuje całkowitego powrotu do zdrowia. Lekarze też tego 
nie kryli. Tak mijały kolejne dni, dopóki nie zdecydowano, że 
nie obędzie się bez pomocy psychoterapeuty. Doktor Jamison 
przyszedł  do  niego  w  czwartek. Wszedł  po  cichu  do  pokoju, 
w którym leżał, przesunął niezdarnie krzesło, które stało pod 
ścianą, w kierunku łóżka i usiadł na nim. Przez chwilę patrzył 
na pacjenta.

– Cześć, jestem doktor Jamison.

Cisza.

186

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

– Wiem, że milczysz tak od chwili wypadku, przejrzałem twoją 
kartę zdrowia i mniej więcej wiem, co się wydarzyło. Ale nie 
znam szczegółów. Mógłbyś mi dokładniej opowiedzieć o oko-
licznościach tego, co ci się przydarzyło? Jestem tu, żeby ci po-
móc, ale chciałbym więcej wiedzieć.

I tym razem nie przekonał swojego pacjenta do tego, by ten wy-
dobył z siebie głos. 

– Rozumiem. Nie masz ochoty rozmawiać i pewnie żyć też ci 
się nie chce, ale mimo wszystko będę przychodził tu codziennie 
o tej samej porze. Jeśli zechcesz pogadać z obcym facetem, któ-
ry nie będzie prawił ci kazań ani morałów, to pamiętaj, że za-
wsze możesz.

Oznajmiając to, doktor Jamison wyszedł.

Lekarz codziennie przychodził do jego pokoju. Nie odzywał się 
wcale. Siedział tak około dziesięciu minut, po czym wstawał 
i wychodził.

Minęły dwa tygodnie. Tego dnia doktor Jamison jak zwykle od-
wiedził  swojego  potencjalnego  pacjenta, przesiedział  dziesięć 
minut na krześle i już miał zamiar się zbierać do wyjścia, kiedy 
usłyszał.

– Po co pan to robi?
– Co po co robię?

187

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

– Po co pan tu przychodzi codziennie i marnuje swój czas?
– To moja praca, a przychodzę tu codziennie, bo mam nadzie-
ję, że w końcu się odezwiesz i, jak widać, warto było.
– I co teraz?
–   Teraz   chciałbym,   żebyś   mi   opowiedział   o   okolicznościach, 
dzięki którym się tu znalazłeś.
– Po co?
– Bo wydaje mi się, że mogę ci pomóc.
–   W   czym?   –   jego   pytania   nie   drażniły   Jamisona.   Wiedział 
o tym, że ludzie w ciężkiej depresji, jak zakwalifikowano stan 
pacjenta, nie są łatwymi rozmówcami.
– Mogę ci pomóc w tym, żebyś wrócił do zdrowia.
– Po co?
– Po to, żebyś jeszcze mógł coś zrobić dla tego świata.

Popatrzył drwiąco na doktora. Nie zdając sobie nawet do końca 
sprawy z tego, nie tylko wydobył z siebie głos, mówiąc do dru-
giego   człowieka,   ale   również   poruszył   swoim   ciałem   w   jego 
obecności.

– A czy świat kiedykolwiek coś zrobił dla mnie?

Na   tym   konwersacja   dobiegła   końca.   Pacjent   już   nic   więcej 
w tym dniu nie powiedział. Jamison i tak uznał to za sukces. 
Wiedział, że kolejne wymiany zdań to tylko kwestia czasu. I nie 
pomylił się. Jego pacjent z wizyty na wizytę zaczął coraz więcej 
mówić.   Po   kilku   sesjach   Jamison   już   wiedział,   w  czym   tkwi 

188

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

problem i teraz szukał klucza do jego rozwiązania. Chłopak nie 
widział sensu, by dalej żyć. Brak kontaktu z rodzicami, niepo-
wodzenia w sprawach sercowych, grożące mu już do końca ży-
cia kalectwo i jeszcze, jak by tego było mało, okres, w którym 
hormony mają na organizm niebagatelny wpływ. To były głów-
ne powody. Poza tym pacjent był przekonany, że nad jego ży-
ciem wisi fatum, zły los i że nic nie jest w stanie zmienić kolei 
rzeczy. Jamison wiedział, że aby odnieść sukces, musi pomóc 
mu znaleźć wystarczająco silny powód do tego, by obudziła się 
w nim chęć życia, tak aby chciał rozpocząć rekonwalescencję. 
Powrót   do   całkowitego   zdrowia   i   sprawności   nie   był   w   tym 
przypadku oczywisty i klarowny, ale możliwy.

– Posłuchaj, przyjacielu – zaczął rozmowę Jamison, podczas 
jednej z kolejnych sesji. – Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlacze-
go miało miejsce to, co cię spotkało? Ten cały wypadek? Dla-
czego miał miejsce?
– Jak to dlaczego? Byłem pijany i naćpany.
– Ale nie o to pytam – drążył temat Jamison. – Nie pytam 
o okoliczności, bo te już znam. Pytam o prawdziwą przyczynę, 
dlaczego to właśnie spotkało ciebie?
– Nie rozumiem.
– Otóż widzisz, w życiu nic nie dzieje się przypadkowo. Całe 
nasze życie to jedna wielka lekcja podzielona na mniejsze lek-
cje. Jeśli człowiekowi przydarza się coś mało przyjemnego czy 
wręcz tragicznego, to zawsze ma to swój sens i cel.

189

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

– A jaki może być sens w tym, że o mało się nie zabiłem?
– No właśnie. Właśnie o to cię pytam.
– Nie rozumiem, doktorze, do czego pan zmierza.
– Przecież wyraziłem się dosyć jasno. Chciałbym poznać praw-
dziwą przyczynę tego, dlaczego przydarzył ci się ten wypadek.
– Nie wydaje mi się, żebym mógł panu pomóc, doktorze, bo nie 
wiem.
– To nie mnie pomagasz, ale samemu sobie. Jeśli zrozumiesz, 
dlaczego to zdarzenie miało miejsce w twoim życiu, to przero-
bisz lekcję, która pozwoli ci uniknąć takich mało przyjemnych 
zdarzeń w przyszłości, a oprócz tego znajomość rzeczy może 
pomóc w twoim powrocie do zdrowia.
– Jak to? – pacjent zaczynał wykazywać zainteresowanie tym, 
co usłyszał, budziła się w nim wreszcie iskra, której Jamison 
tak długo w nim szukał.
– Jeśli zrozumiesz przyczyny swojego nieszczęścia, czyli zrozu-
miesz, co wszechświat chciał ci pokazać, na co chciał zwrócić 
twoją uwagę, i zastosujesz się do jego wskazówek, to będziesz 
mógł żyć dalej w zdrowiu i szczęściu.
– A skąd pan o tym wie?
– To chyba nie ma większego znaczenia… Tak po prostu jest 
i już – odparł Jamison. – Teraz cię zostawię. Zastanów się nad 
tym, a jutro porozmawiamy.
– Ale nad czym tak naprawdę mam się zastanowić?

190

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

– Nad tym, co w twoim życiu było nie tak, co wymaga zmiany, 
w których momentach krzywdziłeś innych ludzi, niewłaściwie 
ich oceniałeś, kiedy ich raniłeś. Przyczyny mogą być różne. Ja 
chyba wiem, o co chodzi w twoim przypadku, ale to ty sam po-
winieneś do tego dojść, jeśli pragniesz żyć w zdrowiu i szczę-
ściu. Chcesz tego?
– Nie wiem, czy chcę.
– No to jeśli zdecydujesz, że chcesz, musisz dojść do źródła, do 
przyczyn   twoich   problemów.   Pamiętaj,   problem   zawsze   tkwi 
w nas, a nie w zewnętrznych okolicznościach. Twój pozornie 
bezbarwny świat to nie wina twoich rodziców ani żadnych in-
nych ludzi. Ty sam tworzysz swój własny świat. 

Kiedy pacjent został sam, zaczął myśleć. Szukał i analizował, aż 
zasnął ze zmęczenia. W nocy przyśniły mu się określone sceny 
z jego życia. Kiedy obudził się nazajutrz, wiedział, gdzie tkwił 
problem. Albo może lepiej, gdzie tkwiły problemy. W trakcie 
snu przewinęły mu się sceny z dzieciństwa i młodości. Widział, 
jakim stosunkiem darzył innych ludzi. Widział, jak zamykał się 
na swoich rodziców, a oni nie potrafili pomóc ani jemu, ani so-
bie. Zobaczył kilka scen, w których zachował się jak zwierzę, 
a nie człowiek. Obserwował, jak jego zachowania raniły innych 
ludzi. Mógł to jeszcze raz przeżyć. Mógł to przeżyć z perspekty-
wy obserwatora, odczuwając jednocześnie ból, który sam zadał.

191

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

– Wiem już, doktorze – zagaił sam, kiedy tylko Jamison poja-
wił się w jego w pokoju.
– I do jakich doszedłeś wniosków?
– Byłem niezłym skurwielem.
– Nie ma potrzeby, byś się sam tak nazywał. To, co było, już nie 
wróci.
– Więc co mam teraz zrobić?
– W tym momencie ma sens rozmyślanie tylko nad tym, kim 
chcesz być w przyszłości, jak chcesz się zachowywać i co robić.
– Pomoże mi pan?
– Pomogę ci.
– Więc od czego mam zacząć?
– Uważasz, że za twoją sytuację są odpowiedzialni twoi rodzice?
– Pewnie po części tak.
– Masz im to za złe? Masz do nich żal?
– Tak…
– No to musimy zacząć od wybaczenia im.
– Jak to zrobić, doktorze?
– Posłuchaj…

Rekonwalescencja trwała rok. Psychiczne urazy i bloki zostały 
pokonane przy pomocy cierpliwego i wyrozumiałego doktora. 
Kolejne lata, które upływały, utwierdzały Jamisona w tym, że 
jego metody są skuteczne. Widział efekty. Widział ludzi, którzy 
po zrozumieniu przyczyn okoliczności, które ich w życiu spo-
tkały, wracali na nowo. Wracali na nowo do życia.

192

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

Dwadzieścia cztery lata później Jamison siedział w swoim bu-
janym fotelu. Wspaniały aromat tytoniu wydobywał się z palo-
nej przez niego fajki. Delektował się tym smakiem, uwielbiał 
go. Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Trochę niezdarnie zszedł 
z fotela i powłócząc nogami, które były już coraz starsze, szedł 
zorientować się, któż to o tak wczesnej porze w niedzielny po-
ranek   niepokoi   go.   Kiedy   otworzył   drzwi   wejściowe,   ujrzał 
przystojnego i uśmiechniętego mężczyznę w średnim wieku.

– Dzień dobry, doktorze. Pewnie mnie pan nie poznaje.
– No, szczerze mówiąc, nie bardzo.
– Jestem doktor…

Kiedy mężczyzna podał swoje nazwisko, Jamison uśmiechnął 
się szeroko i przytulił się do gościa jak miś do garnka z mio-
dem. Usiedli w ogrodzie i zaczęli rozmawiać.

– Przedstawiłeś się jako doktor. Doktor czego?
– A pan jest doktorem czego?
– Żartujesz chyba. Zajmujesz się tym samym fachem, co ja kiedyś?
– Dokładnie tak. Kiedy już uleczyłem dzięki panu moje ciało 
i mojego   ducha,   postanowiłem,   że   chcę   być   taki   jak   pan,   że 
chcę robić dokładnie to samo co pan. Pan mi pomógł. Pan mi 
uratował wtedy życie. Też zapragnąłem ratować ludzkie życie.

Do  oczu  staruszka  napłynęły  łzy.  Nie  mógł   i  nie  chciał  kryć 
swojego wzruszenia. Nie mógł słyszeć piękniejszych słów. Roz-
mawiali przez parę godzin, podczas których Jamison dowie-

193

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

dział się o szczegółach pracy swojego pacjenta sprzed wielu lat. 
Kiedy stanęli powtórnie w drzwiach, aby się pożegnać, młody 
doktor uściskawszy Jamisona, popatrzył mu w oczy i powie-
dział:

– I jeszcze jedno, doktorze. Dziś wiem, że mój motocyklowy 
wypadek   to   była   jedna   z   najbardziej   potrzebnych   rzeczy 
w moim życiu. Gdyby nie to zdarzenie, nie byłbym dzisiaj tym, 
kim jestem. Tak samo jak nie byłbym tym, kim dzisiaj jestem, 
gdybym nie poznał pana. Dzisiaj wiem, że jedno i drugie zda-
rzenie było jak błogosławieństwo i codziennie dziękuję za nie 
dobremu Bogu. Codziennie. Z całego serca.

Interesuje mnie nie to, czy przegrałeś, ale to, czy 
potrafisz być z tego zadowolony.

Abraham Lincoln

„A życie to życie, Marsjanko, niestety i ostre jest jak końcówka 
żylety…” brzmią słowa piosenki. Nic dodać, nic ująć. Czy zatem 
będzie to równoznaczne ze stwierdzeniem, że życie to trudna 
sztuka? Zapewne. Ale czy w związku z tym należy sądzić, że za-
wsze musimy się aż tak bardzo namęczyć? Niekoniecznie. Bar-
dzo wiele zależy od naszego podejścia do samego życia, od na-
szego postrzegania i od dobrania odpowiedniej strategii. Pró-

194

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

bując namawiać wszystkich do tego, by brali życie we własne 
ręce, bardzo chciałbym potrafić również podpowiadać, w jaki 
sposób czynić je łatwiejszym i przyjemniejszym. Myślę, że nie-
zmiernie   ważna   jest   w   tym   układzie   filozofia   życiowa,   którą 
można nazwać właśnie w ten sposób, że niezależnie od tego, co 
się dzieje w naszym życiu, wszystko zawsze jest na swoim miej-
scu. Nie musi się to wiązać z koncepcją absolutnego niezwraca-
nia uwagi na nic czy nierobienia niczego, a jedynie chodzi o to, 
by   uzmysłowić   sobie,   że   tragedie,   porażki   i   nieprzyjemności 
służą swoją obecnością temu, byśmy mogli zrozumieć, co w na-
szym działaniu czy myśleniu wymaga zmiany. Książka, którą 
w tym momencie czytasz, ma pomóc w tym, żeby łatwiej, lepiej 
i skuteczniej przeżywać własne życie. Dlatego musi ona czasem 
obejmować tę mniej przyjemną część naszej egzystencji. A te 
mniej   przyjemne   chwile   wiążą   się  oczywiście  z  tak  zwanymi 
trudnymi  momentami.  O klasie  człowieka  sukcesu,  bohatera 
czy herosa nie będą świadczyły jego triumfy, ale jego umiejęt-
ności wydobycia się na powierzchnię w trudnych chwilach. Bo-
hater, który zawsze i wszędzie odnosi zwycięstwa, to mit sło-
mianego rycerza. Żyć naprawdę mogą tylko ci, którzy pokonują 
trudności, aby osiągnąć szczyt perfekcji, który w naszym świe-
cie jest i tak nie do osiągnięcia. Ale przecież, jak wiemy, o wiele 
bardziej od osiągnięcia samego celu liczy się przebyta w trakcie 
docierania do niego droga, bo ona świadczy o tym, kim w mię-
dzyczasie się stajemy.

195

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

Przyglądając się naszemu kolejnemu cytatowi wypowiedziane-
mu według przekazów przez Abrahama Lincolna, możemy za-
cząć się zastanawiać, czy aby facet nie był masochistą. No bo 
jak można być zadowolonym z tego, że się daje tak zwanego 
ciała? Otóż według wszelkiej mojej wiedzy w tym szaleństwie 
jest metoda. I to dosyć prosta. Radość z popełnionych błędów 
nie ma na celu głupkowatego poklepywania się po własnych 
plecach i doświadczania radości z tego powodu, że po raz kolej-
ny   człowiek   zrobił   z   siebie   kretyna.   Tylko   najwięksi   umieją 
śmiać się z siebie, zachowując zdrowy dystans do swoich pora-
żek.   Jednocześnie,   wyciągając   wnioski   na   przyszłość,   umieją 
wykrzesać z siebie radość, że nauczyli się kolejnej metody, jak 
robić nie należy. Tak naprawdę muszę się przyznać do tego, że 
często   osobiście   wątpiłem   w   moc   tego   przesłania.   Nie   lubię 
przegrywać. Nienawidzę. Kocham zwyciężać. Uwielbiam odno-
sić zwycięstwa. Ale przyszedł w końcu czas, że zrozumiałem, że 
wielkich zwycięstw nie odnosi się, nie ponosząc na drodze do 
ich zdobycia porażek. Czarne – białe, radość – smutek, dzień – 
noc. Czarne nie jest gorsze od białego, radość nie jest lepsza od 
smutku, noc nie jest gorsza od dnia. Bez zmian nie umieliby-
śmy docenić niczego, nawet tego, że istniejemy. W skonstru-
owanym świecie, właśnie w tym, w którym przyszło nam żyć, 
króluje   dualizm.   Doświadczamy   go   na   zasadzie   kontrastów 
i przeciwieństw. Można by rzec, że jeśli uda nam się pokochać 
porażki, zaczniemy odnosić zwycięstwa. Paradoks? Być może…

196

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

Człowiek, który próbuje zyskać przyjemność lub  
sukces, nigdy przy tym nie doświadczając cier-
pienia lub odrzucenia, niczego na dłuższą metę 
nie osiągnie.

Anthony Robbins

Kontynuując  nasze  rozważania,  choć  już pod  banderą  innego 
autora cytatu, zastanówmy się nad następującą kwestią. Czy jest 
możliwy jakikolwiek postęp, jakakolwiek zmiana bez popełnie-
nia błędu, bez trudnych momentów, bez dołków, w których zo-
stawiamy ślady naszego cierpienia powodowanego konieczno-
ścią zmiany? Wydaje się dosyć wiarygodne stwierdzenie, że nie. 
Mechanizm jest prosty. Życie to ciągłe zmiany, czy tego chcemy, 
czy nie. Zmiany powodują, że musimy stawiać czoła coraz to 
nowszym i inaczej skonfigurowanym sytuacjom, które niejako 
wymuszają na nas rozwój. Oczywiście są tacy, którzy wszelkie 
zmiany   zawsze  witają   w  taki   sam  sposób,  z pilotem  i   kuflem 
w ręku. Ale tacy odchodzą dosyć wcześnie… Cała reszta walczy. 
Czasem ze sobą, czasem ze światem (choć tak na dobrą sprawę 
to jedno i to samo). Szczególnie istotna w naszym rozważaniu 
jest grupa tych, którzy chcą osiągnąć coś więcej niż tylko prze-
ciętność. Zakładając, że chcemy czegoś  więcej, chcemy lepiej, 
skuteczniej, prawdziwiej, zaczynamy świadomie lub nie podno-

197

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

sić poprzeczkę naszych oczekiwań, określając coraz poważniej-
sze, a co za tym idzie, wymagające od nas coraz większej zmiany 
cele. A zmiana jest bolesna. A zatem rodzi cierpienie, ból, odrzu-
cenie. Naturalny proces. Czegoś się pozbywamy. To coś jest czę-
ścią nas.  To nasze przekonania, opinie,  odczucia, wiążące  się 
nierozłącznie   z   pozbywaniem   się   z naszego   systemu   wartości 
określonych standardów. A to boli. Czasem boli jak cholera. Dla-
tego mądrzy ludzie często zwracają uwagę na to, że nie sposób 
jest osiągnąć coś wielkiego, nie kalecząc się po drodze. Jest do 
tego   nieco   gorzkiego   tortu   dobra   wiadomość.   Rany   goją   się 
z czasem. Pozostają blizny, ale to właśnie one pozwalają nam pa-
miętać o tym, skąd przyszliśmy, kim byliśmy. To właśnie pozo-
stające   po   ranach   blizny   uświadamiają   nam,   ile   musieliśmy 
przejść, żeby osiągnąć cel naszych zamierzeń. Te blizny są jak 
ordery. I choć nie widać ich gołym okiem, to ich posiadacz wie, 
że istnieją. Czasem zdarza się słyszeć takie słowa w stosunku do 
kogoś, kto osiągnął potężny sukces, dokonał czegoś, o czym inni 
mogą   tylko   pomarzyć:   „ten   to   miał   szczęście!”.   Powiem   tak. 
Gówno, a nie szczęście. Może mało elegancko, ale co tam. Pew-
nie, że można mieć do czegoś mniejsze lub większe predyspozy-
cje. Ale te wielkie sukcesy są wynikiem ciężkiej pracy włożonej 
w trakcie procesu dochodzenia do nich. Posiadacz szczęścia naj-
częściej musiał ciężko zapracować na to, by w końcu się do niego 
uśmiechnęło. Trafnie to ujął Ray Manzarek – współtwórca le-
gendarnego dzisiaj zespołu The Doors: „Skąd biorą się olśnienia, 

198

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

nie wie nikt, ja jednak dobrze wiem, co sprawia, że się zdarzają… 
to   owe  «lata   ćwiczeń».”   Ten   cytat   odnosi   się   co   prawda   do 
olśnień w trakcie twórczego procesu, ale dokładnie tak samo jest 
z osiągnięciami. Dokładnie tak samo.

Nasze życie czasem jawi nam się jak komedia, czasem jest to 
zwykła farsa, czasem jest to dramat. Jeśli w Twoim życiu dzieją 
się dramatyczne rzeczy, wiedz, że ma to swój cel i sens. Nic nie 
dzieje się przypadkowo. Wszystko, co Ci się przydarza, ma swo-
ją przyczynę. Są powody, dla których takie, a nie inne sytuacje 
wydarzają się właśnie teraz. Jedno jest pewne. Wszystko, za-
wsze jest na swoim miejscu.

W życiu jesteś mądry tylko wtedy, kiedy popeł-
niasz błędy i uczysz się na nich.

Robert Kiyosaki

Następna uwaga dotycząca mniej przyjemnych chwil naszego 
życia płynie od mistrza finansów, Roberta Kiyosakiego. Oprócz 
tego, że kształtuje on dosyć oryginalne i skuteczne podejście do 
kwestii materialnych, a konkretnie do pieniędzy, często zdarza 
mu się trafiać w dziesiątkę, formułując stwierdzenia dotyczące 
innych   dziedzin   życia.   Niewątpliwą   zaletą   jego   podpowiedzi 

199

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

jest praktyka. Wracając do naszego tematu, często postrzegamy 
popełniane przez nas błędy jako życiowe klęski, zamiast na-
uczyć się wyciągania konstruktywnych wniosków, które obficie 
płyną z życiowych lekcji pokory. Mądrość teoretyczna jest „sła-
ba energetycznie”, a potwierdzenie jej działaniem powoduje to, 
że możemy uznać ją za prawdę, do której warto się zastosować. 
Nie jest możliwe nauczenie się tego, jak skutecznie żyć bez do-
świadczeń, szczególnie tych nieprzyjemnych. Z punktu widze-
nia tego, co może być nam pomocne podczas naszej wędrówki 
przez życie, wydaje się dosyć zasadnym stwierdzenie, że popeł-
niane przez nas błędy to błogosławieństwa. Można po raz kolej-
ny przyczepić się i dowodzić tego, że lepiej jest się uczyć na błę-
dach innych ludzi i bez nieprzyjemnych sytuacji, których trzeba 
doświadczać.   Zgoda.   Tylko   niech   ktoś   mi   pokaże   jednostkę, 
która tak właśnie przeszła przez życie, beztrosko, idealnie i bez-
błędnie, a być może wycofam się z tego, co zasugerowałem do 
tej pory. Skoro więc życiowe porażki i błędy są niejako na stałe 
wpisane w nasz harmonogram dochodzenia do doskonałości, 
to   zasada   mądrości   zdobywanej   na   bazie   osobistych,   często 
nieprzyjemnych doświadczeń, jest wielce zasadna.

To jedna strona tego medalu. Druga wygląda tak, że uczymy się 
tak naprawdę przez osobiste doświadczenie, a nie poprzez teo-
retyczne rozważania. Jeśli zdarza nam się usłyszeć jakąś z po-
zoru genialną zasadę, regułę czy „złoty sposób na…”, to często-

200

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

kroć   nie   wystarcza   tylko   to,   by   zastosować   się   do   jej   treści. 
Z doświadczenia   wiem,   że   aby   potrafić   zastosować   w   życiu 
określone   rozwiązania,   których   wartość   jest   oczywista   i   ko-
rzystna, trzeba czasem wielu lat. Reguła, zasada, w jaki sposób 
jest   dobrze   coś   zrobić,   często   jest   nam   doskonale   znana   od 
strony teoretycznej, ale praktycznie nie ma ona dla nas żadnej 
wartości,   a   to   z   tej   prostej   przyczyny,   że   najzwyczajniej   na 
świecie nie umiemy, nie chcemy albo nie potrafimy jej zastoso-
wać w naszym życiu. I zabawa zaczyna się dopiero wtedy, kiedy 
zdecydujemy się zastosować ją w praktyce. I wtedy najczęściej 
okazuje się, że coś nie działa tak jak trzeba, a objawia się to 
właśnie w ten sposób, że popełniamy błędy. Czemu tak się dzie-
je? To też nieskomplikowane. Nie ma na świecie dwóch jedna-
kowych ludzi, takich samych jednostek. Każdy z nas ma inne 
doświadczenia.   Jesteśmy   unikatowi   w   swej   wyjątkowości. 
Rady, sposoby jednej osoby, rzadko mogą być idealnie skopio-
wane przez drugą, która pragnie osiągnąć takie samo spełnie-
nie. Dlatego wszelkie „złote reguły”, zasady, powinny być po-
traktowane na zasadzie sugestii, możliwości, potencjalnej drogi 
do   osiągnięcia   celu,   a   nie   jako   prawdy   jedynej,   ostatecznej 
i skończonej. To my sami powinniśmy, biorąc je jako potencjal-
ną   możliwość,   zaadoptować   je   pod   swoje   potrzeby,   tworząc 
własny unikatowy przepis na sukces w dowolnej dziedzinie czy 
przedsięwzięciu. Powodem takiego, a nie innego podejścia jest 
to, że Ty sam wiesz, czego chcesz, co jest dla Ciebie dobre i cze-

201

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

go oczekujesz w formie potencjalnych rezultatów. Dopasowu-
jąc te magiczne, cudowne rady do swoich potrzeb, nie uniknie-
my błędów, które, patrząc z tej perspektywy, są drogowskazami 
pomagającymi nam osiągnąć cel.

Szczęście   nie   oznacza   przyjemności   –   to   zwy-
cięstwo, a zwycięstwo prawie zawsze wymaga 
co najmniej czasowego bólu jakiegoś rodzaju.

Zig Ziglar

Definicji szczęścia będzie tyle samo, ile próbujących je zdefi-
niować ludzi. Dlatego tak trudno jest jednoznacznie stwierdzić, 
czym szczęście samo w sobie jest. To synonim, pod pojęciem 
którego jedna osoba będzie rozumiała zjednoczenie się w eks-
tazie z wyobrażoną przez siebie boskością, a druga będzie je 
postrzegać jako radość wydawania potężnej sumy pieniędzy na 
zakupy   w   supermarkecie.   Dlatego   nie   przywiązywałbym   się 
specjalnie do zdania zamieszczonego jako cytat powyżej. To po 
prostu spojrzenie pod określonym kątem na analizowane przez 
nas teraz zagadnienie. I tak zwycięstwo, które możemy postrze-
gać jako szczęście, będzie zawsze wymagało określonej ofiary, 
którą nazywamy bólem. Mówimy oczywiście o czymś takim, co 
będziemy   mogli   zdefiniować   jako   zwycięstwo,   patrząc   przez 

202

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

pryzmat trudności związanych z jego osiągnięciem. W przeciw-
nym razie, gdyby coś nam przychodziło bez wysiłku, nie używa-
libyśmy   słowa   „zwycięstwo”,   a   „naturalna   kolej   rzeczy”   czy 
może jeszcze jakoś inaczej. W tym momencie chciałbym zwró-
cić uwagę na słowo „ból”, przedstawiając je jako ofiarę, którą 
musimy   złożyć   na   ołtarzu   naszego   życiowego   warsztatu,   by 
osiągnąć   wspomniane   wcześniej   zwycięstwo.   Ta   ofiara   może 
być różnoraka w zależności od sytuacji i tego, co zamierzamy 
osiągnąć. Może to być strata moralna, materialna czy duchowa. 
Słowo   „ból”   jest   dosyć   ogólne.   Jak   wiemy   z   doświadczenia, 
o wiele więcej bólu sprawiają nam kwestie psychiczne niż fi-
zyczne. Czasem jedno słowo, które usłyszymy od kogoś, potrafi 
nas zabijać od środka przez wiele lat, a bywa, że przez całe ży-
cie. I życie najczęściej jawi nam się jako ciężkie czy dramatycz-
ne nie z powodu okoliczności zewnętrznych (choć możemy od-
nosić takie złudne wrażenie), ale z powodu nieumiejętności po-
radzenia sobie z bólem w naszej psychice. I jeszcze raz powtó-
rzę, że każdy ból, niezależnie od pozornych przyczyn jego po-
wstawania, niesie ze sobą informację o tym, gdzie w nas sa-
mych jako jednostkach ludzkich powinna być dokonana zmia-
na. I znowu wypada powiedzieć, że, analizując zagadnienie z tej 
strony, należałoby stwierdzić, że ból, którego doświadczamy, 
jest   błogosławieństwem.   Aby   jednak   zbytnio   nie   upraszczać, 
należy dodać, że pojawiający się ból czasem mówi o tym, czego 
lub w jaki sposób robić nie należy. I nie są to żadne sprzeczno-

203

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

ści.  Ilość  słów,  jakimi  się  posługujemy, jest  niewspółmiernie 
znikoma w stosunku do naszych uczuć, ich konfiguracji i zwią-
zanych z nimi możliwości mutacji w nieskończenie wielu kie-
runkach naszej egzystencji. Dlatego, jak już wspomniałem, nie 
ma złotych reguł, jedynych słusznych zasad.

Zaspokojone potrzeby nie motywują. Tylko nie-
zaspokojona potrzeba może motywować.

Stephen R.Covey

Na zakończenie warto jeszcze raz powrócić do tematu, dlaczego 
„droga cierniem róż usłana może być dywanem szczęścia, może 
domem być wolności i oazą swego miejsca”. Żyjemy. A życie to 
ruch, to ciągła zmiana. Warunkiem niezbędnym dla zaistnienia 
zmiany jest pragnienie. Pragnienie zmiany może zaistnieć tylko 
wtedy,   kiedy   czujemy   dyskomfort.   Bo   jeśli   wszystko   byłoby 
perfekcyjne, idealne i absolutnie prawidłowe, nie byłoby po-
trzeby niczego zmieniać. Można by powiedzieć – Raj. Ale czy 
na pewno? I czym wtedy byłoby życie? Trwaniem w perma-
nentnym szczęściu? Tylko? Tylko albo aż. Przecież wtedy na-
wet sam Bóg by nie wytrzymał. I według niektórych to, że dzi-
siaj żyjemy tu i teraz, jest bezpośrednio związane z tym, że nie 
wytrzymał…

204

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT VIII

Samo życie możemy postrzegać jako pasmo uciążliwych do wy-
konania czynności. Może być ciężkie, pochmurne jak ciemna li-
stopadowa noc. Ale z drugiej strony może nie być permanent-
nie, ale bardzo często rozświetlane promieniami słońca. Trak-
tując   nasze   życie   jako   dramat,   który   jest   sztuką   najbardziej 
prawdziwą ze wszystkich, jakie znamy, wcale nie musimy ska-
zywać się na pasmo niekończących się utrapień i zmartwień. 
Jeśli tylko uda nam się w naszych wewnętrznych systemach 
oceny i postrzegania wprowadzić program zrozumienia, który 
mówi  o tym,  że  raz jest lepiej,  raz gorzej, ale tak  naprawdę 
wszystko, co się wydarza, ma nam służyć i służy, to zaczniemy 
oddychać jak ludzie, którzy żyją naprawdę. Nasze zmartwienia, 
troski, utrapienia może nie zaczną sprawiać nam przyjemności, 
ale przynajmniej nie będą powodowały nastrojów potęgujących 
ciągłą szarpaninę i zniechęcenie.

Żyjemy. A więc już sam ten fakt powinien skłaniać nas do tego, 
by dołożyć wszelkich starań, aby żyło nam się łatwiej. Zresztą 
jest to absolutnie zgodne z zakodowanym chyba na stałe w nas 
samych pędzie do doskonałości poprzez dążenie do osiągnięcia 
permanentnej rozkoszy, którą w najprostszej formie można by 
było nazwać szczęściem. Utożsamienie się z podejściem, które 
mówi o tym, że niezależnie od tego, co się wydarza, wszystko 
zawsze jest na miejscu, powinno ułatwić życie i uczynić je cie-
kawszym i piękniejszym. Spróbuj, a sam się przekonasz!

205

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

AKT IX

AKT IX

Nic nie trwa wiecznie, czyli komfortowe 

zmiany

Czarodziejska peleryna (bajka dla dorosłych)

Klaudiusz  był   otyłym   chłopcem   chodzącym   do   jednej   z  tych 
szkół, jakich wiele. Oprócz swojej tuszy i niezdarnego wyglądu 
niczym specjalnym zewnętrznie się nie wyróżniał. Natomiast 
w szkole był prymusem. Bardzo łatwo uczył się różnych przed-
miotów i, nie wiadomo czemu, wiedza zawsze zostawała w jego 
głowie na dłużej niż u jego rówieśników. Nie jest zatem niczym 
dziwnym, że jego wygląd oraz zdolności były przyczyną tego, że 
rówieśnicy bardzo często dokuczali mu i dogryzali. Najgorsze 
były lekcje wychowania fizycznego, kiedy to inni biegali, skaka-
li,   a   Klaudiusz   męczył   się,   przeżywając   najgorsze   katusze. 
Szczególnie, kiedy w grę wchodziły biegi. I tak od najmłodszych 
już lat przylgnęło do niego przezwisko „grubas”. Kiedy Klau-
diusz słyszał to słowo, zawsze pragnął schować się głęboko pod 

206

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

ziemię, tak by nikt go nie widział. I chociaż rodzice wspierali go 
jak mogli, kochając go i udowadniając to na każdym kroku, to 
łatwo   sobie  wyobrazić,  że  wewnętrzne  życie   Klaudiusza   było 
jak dramat. No bo zawsze znalazł się ktoś, kto podkreślał jego 
wygląd lub inteligencję, wykrzykując po prostu słowo „kujon”.

Jednak to, co było najgorsze w życiu Klaudiusza i co spędzało 
mu sen z powiek, to chłopaki z sąsiedztwa. Była to grupa nie-
znośnych   dzieciaków,   które   tylko   patrzyły,   jak   komuś   doku-
czyć,   a   ich   jedynym   i   ulubionym   zajęciem   było   zastraszanie 
i terroryzowanie dzieci z okolicy. Nietrudno się zatem domy-
ślić, że Klaudiusz był dla nich ulubionym celem ataków. Za-
wsze mogli go wyzywać i znęcać się nad nim, a on nigdy się nie 
odważył im postawić, zawsze uciekał i często płakał, kiedy do-
padała go zgraja nieznośnych dzieciaków. I tak mijały lata…

Pewnego dnia Klaudiusz wracał ze swoją klasową koleżanką, 
Majką, do domu. I wtedy właśnie wydarzyła się jedna z tych 
scen, których pragnąłby za wszelką cenę uniknąć. Nagle, nie 
wiadomo skąd, zjawiła się zgraja dzieciaków z sąsiedztwa, tak 
jakby wyskoczyły nagle spod ziemi.

–   Popatrzcie,   gruby   ma   dziewczynę!   –   krzyknął   najwyższy 
z dzieciaków i w tym momencie Klaudiusz już wiedział, że roz-
poczyna się kolejny koszmar jego życia. Dalej wypadki potoczy-
ły się błyskawicznie. Po chwili rzucali jego szkolną torbą, a on 

207

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

biegał niezdarnie od jednego do drugiego, próbując odzyskać 
swoją własność.
– Musisz więcej ćwiczyć i biegać, bo jesteś taki gruby, że nie 
nadążasz   za   nami   –  krzyczeli   bezduszni   oprawcy,   drwiąc   ze 
swojej ofiary.

Po piętnastu minutach upokorzeń i poniżeń nieznośna zgraja 
w końcu znudziła się zabawą i z gestami triumfu oddaliła się. 
Klaudiusz usiadł na środku jezdni i płakał. Majka, która przez 
cały czas trwania tej nieprzyjemnej zabawy, „walczyła” o to, by 
chłopaki z sąsiedztwa przestały znęcać się nad Klaudiuszem, 
podeszła do niego i powiedziała.

– Nie przejmuj się. Oni są nienormalni. Nie pozwól im na takie 
zachowanie.
– A co mam według ciebie zrobić. Zbić ich? Przecież nawet nie 
mogę ich dogonić!
– Nikogo nie musisz bić. Po prostu udawaj, że nic cię ich do-
cinki nie interesują, wtedy przestaną.
– Łatwo ci tak mówić, bo nigdy nie byłaś w takiej sytuacji. Naj-
chętniej zniknąłbym albo zapadł się pod ziemię.

Majka spuściła głowę i już się nie odezwała. Poszli razem w kie-
runku domu, ale tego popołudnia już o niczym nie rozmawiali.

Wieczorem Klaudiusz, rozmyślając o swoim upokorzeniu, pła-
kał w poduszkę. „Gdybym tylko mógł być niewidzialny, to roz-

208

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

wiązałbym wszystkie moje problemy” – myślał. A przecież, jak 
wiemy, słowa i myśli mają moc tworzenia…

Pewnego wieczoru Klaudiusz przechodził wąską uliczką, wra-
cając   do   domu.  Kiedy   doszedł   do   małego   skwerku,  miał   już 
skręcić w lewo, gdy nagle jego oczom ukazał się niecodzienny 
widok. Na ulicy wybrukowanej „kocimi łbami” leżało świecące 
zawiniątko.   Podszedł   ostrożnie,   przyglądając   się   znalezisku. 
Chociaż trochę się bał, delikatnie poruszył świecące zawiniątko. 
W tej samej chwili, kiedy go dotknął, ujrzał bardzo jaskrawe 
światło, które zalało niemal cały skwer. Po chwili jego oczom 
ukazała się bardzo piękna kobieca postać w jasnoniebieskim 
płaszczyku. Była trochę mniejsza niż przeciętny człowiek.

– Witaj, Klaudiuszu, jestem Kasandra – powiedziała nieznajoma.
– Dzień dobry… – rozpoczął trochę zmieszany Klaudiusz, do-
dając po chwili – …skąd pani zna moje imię?
– Jestem wróżką, a więc dużo wiem o ludziach. Chciałeś się ze 
mną widzieć, zatem słucham cię.
– Ja chciałem się z panią widzieć?
– A czy nie mówiłeś, że chciałbyś spotkać dobrą wróżkę, która 
pomogłaby ci w tym, żebyś więcej nie odczuwał strachu?
– A tak, mówiłem.
– No i jestem – powiedziała Kasandra i delikatnie przeniosła 
się w powietrzu, tak jakby chciała usiąść na ławeczce, która sta-
ła obok.

209

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

– Tylko… tylko ja nie wiem, czego dokładnie chcę. Wiem tylko, 
że jestem strasznym tchórzem, a chciałbym być odważny.
– Hmm… – zamyśliła się Kasandra, a po chwili powiedziała – 
albo chcesz być odważny, albo chcesz znać sposób, jak szybko 
przestać się bać, kiedy przydarza ci się coś niespodziewanego. 
To dwie różne sprawy, dlatego musisz wybrać, czego tak na-
prawdę chcesz.

Klaudiusz chwilę namyślał się, po czym powiedział zdecydowanie.

– Chcę posiąść umiejętność tego, by kiedy pojawi się u mnie 
strach, móc natychmiast poczuć się bezpiecznym.
– Dobrze, Klaudiuszu – powiedziała łagodnie wróżka. – Jeśli 
tak, to proponuję ci czarodziejską pelerynę.
– Czarodziejską pelerynę? A co to jest?
– Wygląda jak taki szlafrok z kapturem, ale kiedy ją założysz, 
natychmiast staniesz się niewidzialny.
–  Och,  to   super,  właśnie  coś  takiego  zawsze  chciałem  mieć. 
Najczęściej,   kiedy   te   chłopaki   z   sąsiedztwa   dokuczają   mi, 
chciałbym zapaść się pod ziemię i zniknąć. Taka peleryna bę-
dzie dla mnie jak skarb.
– Jeśli się zgadzasz, to doskonale – powiedziała Kasandra, wy-
ciągając jednocześnie ze swojego plecaczka, który miała na ple-
cach, nieduże zawiniątko. – Proszę, oto ona – wyciągnęła rękę, 
podając Klaudiuszowi pelerynę.

210

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

– Dziękuję bardzo – powiedział Klaudiusz i zaczął oglądać cza-
rodziejską pelerynę. Rozwinął ją. Miała jasnoniebieski kolor. 
„To taki sam kolor jak płaszczyk, w który ubrana była Kasan-
dra” – pomyślał Klaudiusz i w tym samym momencie zdał so-
bie sprawę z tego, że wróżka zniknęła, tak nagle, jak się pojawi-
ła.  Wraz   ze  zniknięciem  wróżki   zniknęło   intensywne  światło 
i skwer pokrył się znowu szarością wieczoru, którą rozpromie-
niały jedynie tlące się światła ulicznych latarni.

Jeszcze tego wieczoru Klaudiusz zapragnął wypróbować, czy to, 
co powiedziała mu Kasandra, działa i czy peleryna, którą do-
stał, jest rzeczywiście czarodziejska. Kiedy dotarł już do domu, 
zanim do niego wszedł, narzucił na siebie prezent i zadzwonił 
do drzwi wejściowych. Wewnątrz mieszkania rozległo się dono-
śne „ding-dong”, a po chwili drzwi otworzył jego ojciec. Jakież 
było zdziwienie Klaudiusza, kiedy jego tata wyszedł z mieszka-
nia i rozglądał się po obszernej klatce schodowej w poszukiwa-
niu osoby, która dzwoniła do drzwi.

– Halo, kto tam robi sobie żarty z wieczora? – zapytał dono-
śnym głosem, a klatka schodowa poniosła jego pytanie.

Jako że nikt się nie odzywał, tata Klaudiusza pomyślał, że dzie-
ci robią sobie żarty, przecież czasem tak dokuczają dorosłym. 
Klaudiusz natomiast stał obok drzwi wejściowych i patrzył, co 
robi jego ojciec. „To naprawdę działa, jestem niewidzialny!” – 

211

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

mówił do siebie w myślach Klaudiusz, kiedy jego tata zamknął 
drzwi. A po chwili, kiedy już ochłonął, skończywszy ekspery-
ment, zdjął z siebie pelerynę, zapakował ją do torby, która miał 
ze sobą i wszedł do domu. Tej nocy trudno mu było zasnąć. 
Myślał, jak wykorzysta pelerynę. Analizował różne scenariusze, 
a w szczególności te dotyczące chłopaków z sąsiedztwa. Po ja-
kimś czasie zasnął kamiennym snem.

Od tego dnia, kiedy Kasandra podarowała Klaudiuszowi czaro-
dziejską pelerynę, zmieniło się całe jego życie. Strach z powodu 
możliwości spotkania łobuzów z sąsiedztwa zniknął. Kiedy tyl-
ko przechodził przez teren, gdzie mógł ich spotkać, za każdym 
razem   zakładał   pelerynę   i   stawał   się   niewidzialny.  W szkole, 
kiedy rówieśnicy dokuczali mu zbyt mocno, odchodził w miej-
sce, w którym nikt go nie widział, zakładał pelerynę… i tyle go 
widzieli. To nic, że jego rodzice coraz częściej dowiadywali się 
na szkolnych wywiadówkach o tym, że ich syn gdzieś niespo-
dziewanie… znika. Wszystko zawsze można było wytłumaczyć. 
Tak mijały dni i miesiące. I pewnie życie toczyłoby się dalej, ale 
pewnego dnia…

Klaudiusz jak zwykle po lekcjach wracał do domu. Wiedząc, że 
wchodzi na teren chłopaków z sąsiedztwa, założył, jak to miał 
w   zwyczaju,   czarodziejską   pelerynę.   I   tak   szedł   sobie   niewi-
dzialny, pogwizdując w myślach ulubioną melodię. Kiedy prze-
szedł   już   połowę   drogi,  usłyszał   znajome   krzyki.  Doszedł   do 

212

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

rogu ulicy i jego oczom ukazał się znajomy widok. Chłopaki 
z sąsiedztwa, jak to było w ich zwyczaju, znaleźli sobie ofiarę 
i znęcali się nad nią. Tym razem był to Ron, znajomy Klaudiu-
sza z przedszkola. Klaudiusz chwilę stał i obserwował całe zda-
rzenie. Był bezpieczny, przecież miał na sobie czarodziejską pe-
lerynę. „Mnie kiedyś też tak dokuczali” – pomyślał. „Biedny 
Ron, może jemu też przyjdzie z pomocą Kasandra i da mu cza-
rodziejską pelerynę”. Tak myśląc, zaczął się kierować w swoją 
stronę.

Uszedł kilkadziesiąt kroków i nagle stanął jak wryty. Naprze-
ciwko niego na murku przy markecie siedziała Kasandra. Jako 
że obok przechodzili ludzie, Klaudiusz zaczął rozglądać się do-
okoła.

– Nie bój się, nikt mnie nie widzi poza tobą. No i ciebie też nikt 
nie widzi, bo masz na sobie czarodziejska pelerynę.
– Dzień dobry, Kasandro. Ale zrobiłaś mi niespodziankę – od-
parł zaskoczony tą całą sytuacją Klaudiusz.
– Witaj – odparła Kasandra. – Jak mija ci dzień?
– Dobrze, w szkole wszystko w porządku. Tak naprawdę odkąd 
podarowałaś mi pelerynę, jestem bezpieczny, nie czuję strachu, 
bo zawsze mogę się schować.
– To dobrze, że czujesz się bezpieczny. A co u twojego kolegi, 
Rona?
Klaudiusz stanął jak wryty.

213

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

– U Rona… Eee… Eee Rona… Ach! U Rona… wszystko dobrze – 
był trochę przerażony, bo to, co mówił, nie było prawdą.
– Naprawdę wszystko u niego w porządku?

Klaudiusz spuścił głowę w geście rezygnacji. Wiedział, że jeśli 
Kasandra jest wróżką, to i tak jej nie oszuka.

– Tak właściwie to nie – zaczął po chwili namysłu. – Te niezno-
śne chłopaki z sąsiedztwa dokuczają mu często, odkąd ja sta-
łem się niewidzialny. Ale przecież to nie moja sprawa.
– Nie twoja sprawa? Przecież to twój kolega.
–   No   niezupełnie.   Chodziliśmy   razem   do   przedszkola.   To 
wszystko.
– A więc się znacie.
– No tak… Ale co ja mam zrobić? Mam iść i pobić ich, żeby 
przestali? Przecież to oni całe życie bili mnie i dokuczali.
– Czy myślisz, Klaudiuszu, że przez całe życie będziesz mógł 
chować   się   pod   czarodziejką   peleryną,   uciekając   od   proble-
mów? Czasem można tak zrobić. Ale nie można tak żyć cały 
czas.
– Dlaczego, Kasandro? – zapytał zdziwiony Klaudiusz.
– Dlatego – odpowiedziała Kasandra – że jeśli się czegoś w ży-
ciu boimy, to musimy stawić temu czoła. Nie możemy się cho-
wać bez końca, udając, że problemu nie ma. Bo nigdy nie poko-
namy go.
– Więc mam wrócić do tych chłopaków i walczyć z nimi?

214

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

Kiedy Klaudiusz wypowiedział te słowa, Kasandra zniknęła tak 
samo nagle jak się wcześniej pojawiła. Klaudiusz stał i nie wie-
dział, co ma zrobić. Wrócić i zrobić coś – jeszcze nie wiedział co 
– czy pójść dalej swoją drogą. Nagle coś jakby się w nim zmie-
niło. Najpierw wyprostował się, nabrał powietrza w płuca i po-
patrzył w stronę, gdzie chłopcy z sąsiedztwa znęcali się nad Ro-
nem. Następnie zdjął pelerynę i schował ją do szkolnej teczki. 
Kiedy to zrobił, odwrócił się na pięcie, cofając się. Kiedy do-
szedł na róg ulicy, spostrzegł go jeden z chłopaków.

– Patrzcie, gruby idzie! – i wszyscy spojrzeli w stronę Klaudiu-
sza. On jednak nie zatrzymał się jak zwykle na ich widok, ale 
wszedł w środek grupy, stanął obok Rona i chociaż serce koła-
tało mu jak młot, powiedział pewnie.
– Natychmiast go zostawcie w spokoju!

Chłopaki z sąsiedztwa stanęli jak wryci. Byli przyzwyczajeni do 
czegoś   innego,   to   zawsze   oni   dyktowali,   co   inni   mają   robić. 
Najstarszy i najbardziej wyrośnięty z nich, uśmiechając się szy-
derczo, podszedł do Klaudiusza i popatrzył mu prosto w oczy, 
mówiąc:

– Bo jak nie, grubasie, to co?

W tym momencie Klaudiusz chwycił go za rękę, którą tamten 
szykował do uderzenia i tak mocując się chwilę, stali, wpatrując 
się w siebie.

215

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

– Bo tak mówię i tak ma być – bardzo stanowczo zagrzmiał 
Klaudiusz, czując, jak jego siła powoduje, że przeciwnik odsko-
czył, chwycił się za obolałą od uścisku rękę i zaczął ją rozcierać.

I w tym momencie stało się coś niesamowitego. Tłum rozstąpił 
się, chłopaki zaczęli się cofać, widząc, że ich przywódca nie bę-
dzie w stanie pokonać Klaudiusza.

– Jeszcze się spotkamy grubasie! Chłopaki, spadamy! – krzyk-
nął przywódca, widząc, jak w ich kierunku zmierza grupa kilku 
dorosłych osób, które widząc całe zajście postanowiły rozgonić 
„szarpiące się dzieci”.

Kiedy   chłopaki   z  sąsiedztwa   dali   już  nogę,   dorośli   doszli   do 
wniosku, że już nie trzeba interweniować. Pierwszy odezwał się 
Ron.

– Dziękuję Klaudiuszu. Powiedz, jak to zrobiłeś?
– Co jak zrobiłem?
– Przecież oni zawsze dokuczali ci. Jak zdobyłeś się na odwagę, 
by się im postawić, a do tego stanąć w mojej obronie.
– Nie wiem, Ron… nie wiem…

Tego dnia Klaudiusz wracał uśmiechnięty do domu, a przed 
wejściem wyjął z teczki czarodziejską pelerynę i zawiesił ją na 
osiedlowym trzepaku.

216

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

– Już nie będziesz mi potrzebna… może przydasz się komuś in-
nemu…

Od tej pory chłopaki z sąsiedztwa nigdy więcej nie dokuczali już 
Klaudiuszowi. Rówieśnicy z jego szkoły też nabrali do niego sza-
cunku i, o dziwo, Klaudiusz nie musiał z nikim walczyć ani niko-
mu udowadniać swojej przewagi fizycznej. Kiedy pewnego dnia 
wracał ze szkoły z Majką, ta zapytała go, co było przyczyną tego, 
że tak nagle zmienił się on sam i stosunek innych ludzi do niego.

– Wiesz, Majko – odpowiedział Klaudiusz. – Wszystko zmieni-
ło się w momencie, kiedy zrozumiałem, że nie możemy uciekać 
przed naszymi problemami, ale powinniśmy stawić im czoło. 
Moim problemem był strach i musiałem spojrzeć mu w oczy.
– I to wszystko?
– Tak, bo kiedy spojrzysz w oczy temu, czego się boisz, to coś 
znika.

Podejmowanie   ryzyka   stanowi   część   życia,   lu-
dzie, którzy chcą bez niego żyć, tracą mnóstwo  
energii na jego unikanie.

Denis Waitley

217

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

Kolejny akt mający na celu uczynić nasze życie piękniejszym 
i prostszym, a nas samych ustawić w szeregu tych, którzy prze-
stają się z nim szarpać, mówi o umiejętności zaakceptowania 
zmiany jako naturalnego i zgodnego z wszechświatem prawa 
rozwoju. Mówimy często o tym, że nic nie trwa wiecznie, że 
wszystko ma swój początek i koniec. Nie wiem, czy wszystko, 
ale z całą pewnością w świecie, w którym żyjemy tu i teraz, tak 
właśnie jest. Rodzimy się, żyjemy, odchodzimy z tego świata, 
a w międzyczasie pokonujemy przeszkody, które często nazy-
wamy problemami. Sformułowanie, które brzmi: przygotuj się 
na zmiany, naucz się z nimi żyć i potraktuj je jako naturalny 
proces wzrostu czy życia, ma uzmysłowić nam, że niezależnie 
od tego, jak podchodzimy do zmiany, jak ją traktujemy, jest 
ona na stałe wpisana w nasze życie – czy tego chcemy, czy nie. 
Zmiany   będą   następowały   po   sobie,  czasem  wolniej,   czasem 
szybciej, ale jedno jest pewne. Będą działy się wciąż. Jeśli już 
się dzieją, zanim zaakceptujemy ten oczywisty fakt, warto się 
zastanowić nad tym, w jaki sposób w zmianie znaleźć swojego 
sprzymierzeńca, który pomoże nam żyć. Idąc dalej tym tokiem 
rozumowania, możemy pokusić się o poszukanie takiego po-
dejścia, takiego narzędzia postrzegania i działania, by zmiana 
była naszym przyjacielem i zapewniała nam komfort przynaj-
mniej w fazie wstępnego założenia.

218

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

Jeśli już uda nam się w naszych mentalnych strukturach zaak-
ceptować ten fakt, że zmiana może być komfortowa, możemy 
przejść do kolejnego etapu. O tym za chwilę. Natomiast prze-
analizujmy  błyskawicznie, dlaczego  z  natury  trudno  nam  się 
zaadoptować   do   zmiany.   Ten   wątek,   wielokrotnie   poruszany 
przeze mnie w moich książkach, to osobista strefa komfortu, 
która nienawidzi zmian, bo wiążą się one z pracą, którą trzeba 
wykonać,   by   kolejna   konfiguracja   zdarzeń,   która   jest   konse-
kwencją zmiany, została przez nas oswojona, tak byśmy umieli 
się po niej automatycznie poruszać. Ciągłe dążenie do tego, by 
wytrącenie   nas   ze   strefy   komfortu   zaowocowało   wejściem 
w kolejną strefę, tylko już trochę innego komfortu, jest natural-
nym mechanizmem wbudowanym w nasze ludzkie struktury. 
Zresztą   nie   jest   to   nic   innego   jak   permanentne   dążenie   do 
szczęścia i ucieczka od bólu. Szczęście w tym układzie definiu-
jemy jako komfort związany z tym, że jesteśmy bezpieczni i nic 
nie   jest   w   stanie   nas   zaskoczyć.   Jeśli   tak   się   zatem   sprawy 
mają, to czy przypadkiem działanie mające na celu zaakcepto-
wanie tego, że zmiana może nam przynosić radość i satysfak-
cję, nie jest walką z wiatrakami? Otóż wydaje mi się, że nie. 
Wydaje mi się, że jesteśmy w stanie wykształcić w sobie takie 
mechanizmy,   które   spowodują,   że   będziemy   witali   zmianę 
z otwartymi rękami. 

219

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

Kolejnym etapem, do którego mieliśmy przejść po tym, jak już 
przyjęliśmy założenie, że zmiana może być komfortowa, jest to, 
by nauczyć się, jak na nią reagować. A w tym momencie nie po-
zostaje nic innego, jak witać ją z otwartymi ramionami nieza-
leżnie od tego, jak dobrze nam jest w wyżej wspomnianej stre-
fie komfortu. Witając, należy do niej wyjść naprzeciw i w miarę 
możliwości doprowadzić do tego, by jak najszybciej stała się 
naszą kolejną strefą komfortu. I tak kłania się nam kolejne sło-
wo, którego wagę poznajemy w powyższym cytacie. Brzmi ono 
nieco groźnie – ryzyko. To ryzyko musimy podjąć właśnie wte-
dy, kiedy wychodzimy ze strefy komfortu, by „nauczyć się no-
wej zmiany”. Słowo „ryzyko” jest tu jak najbardziej na miejscu, 
bo wskazuje dokładnie na brak stabilizacji i pewności w sto-
sunku do tego, jak szybko uda nam się opanować nowe okolicz-
ności tak, by harmonijnie zagrały w naszym życiu. W tym mo-
mencie należy zdać sobie sprawę z tego, że jeśli zmiany są nie-
odwołalne   i   konieczne   (a   takie   są),   to   ryzyko   podejmowane 
w związku z „przyjęciem rękawicy” rzucanej przez życie to nasz 
chleb powszedni. Może być smaczny, wypieczony, z chrupiącą 
skórką, a może być jak kamień – nie do zjedzenia. To, jaki bę-
dzie, zależy od naszego stosunku do zmiany i od umiejętności 
poradzenia sobie z nią.

220

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

Wizja  pozwala   na  przewodzenie   zmianom,  za-
miast adoptowania się do nich.

Jon P. Imlay, Dennis Hamilton

Przyglądając się zdaniom panów Imlaya i Hamiltona, można 
mieć wrażenie, że zamiast akceptowania i wiecznego oczekiwa-
nia na zmianę możemy sami być jej twórcami. Jak to wygląda 
w   naszym   życiu?   Obserwując   dzisiejszy   świat,   nie   sposób 
oprzeć się wrażeniu, że większa część chodzących po nim ludzi 
jedynie adoptuje się do zmian, jakie stają na ich drodze. Wyni-
ka to z faktu, że tak niewielu z nas stawia sobie cele, ma własne 
marzenia i tak naprawdę niewielu ludzi wie, czego chce od ży-
cia. Rzadko kiedy trafia się taki ktoś, kto ma wizję własnej eg-
zystencji. Jeśli ludzie sami nie konstruują własnych celów, to 
automatycznie   życie,  a  tak   naprawdę   inni  ludzie,  ustalają   te 
cele za nich. I nie może być w tym nic dziwnego, że jeśli ktoś za 
nas planuje, co dla nas jest dobre (w pamięci mamy jednocze-
śnie to, że zmiany nadejdą), to nadchodzące zmiany nie są po 
naszej myśli. No bo jak mogą być po naszej myśli, jeśli to nie 
nasza myśl ustaliła kierunek naszego życia? Zmiany będą za-
wsze następstwem naszych myśli, bo myśli, jak wiemy, kształ-
tują życie. Jeśli myślimy kategoriami innych ludzi, to nie może-

221

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

my oczekiwać tego, że zmiany, które staną nam na drodze, po-
witamy jako swoje, upragnione, utęsknione.

Po raz kolejny zatem kłania nam się jedna z fundamentalnych 
zasad   konstruowania   obfitego,   satysfakcjonującego   życia. 
A mianowicie to, że musimy wiedzieć sami, czego chcemy. Mu-
simy mieć wizję, misję i cele, by życie przebiegało zgodnie ze 
scenariuszem, który wychodzi spod naszego pióra, a nie jest 
wynikiem   przypadków,   które,   jak   wiemy,   nie   istnieją,   bo 
wszystko ma swoją przyczynę, często z pozoru niewidoczną.

Jeśli nasze życie będzie w naszych rękach, to zmiany, jakie na-
stąpią,   powinny   być  łatwiej   przez  nas   akceptowane,  bo   wie-
dząc, w jakim kierunku idziemy, często możemy przewidzieć, 
jakie   będą   tego   konsekwencje.   Oczywiście   nie   zawsze   i   nie 
wszędzie   przewidzimy,   co   się   wydarzy,   czy   z   czym   przyjdzie 
nam się zmierzyć. Ale przecież nie o to chodzi, żeby wszystko 
było tak perfekcyjnie zaplanowane i wiadome. To i tak ideał, do 
którego zmierzamy, ale nie bardzo będziemy w stanie go osią-
gnąć.   Przewodzenie   zmianom,   to   umiejętność   wyprzedzenia 
tego, co się wydarzy i wprowadzenia korekt czy zmian, zanim 
zostaniemy do tego zmuszeni. To ułatwia nieco sprawę adapta-
cji do nowej sytuacji, bo po pierwsze robimy to na własne ży-
czenie, a po drugie nie doznajemy rewolucyjnego szoku, z któ-
rym   często   spotykamy   się,   kiedy   nie   zdajemy   sobie   sprawy 
z tego, że nagle coś się zmieni. Ten rewolucyjny szok, wyrzuca-

222

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

jący   nas   z   siodła   życia   jak   kowboja   na   rodeo,   zamienia   się 
w ewolucyjne przejście, którego jesteśmy twórcami. Czyż to nie 
bardziej korzystne? A poza tym daje nam poczucie władzy nad 
własnym życiem i poczucie siły płynące z tego, że sami jeste-
śmy twórcami, a nie jedynie marionetkami rzucanymi kolejami 
losu. Pewnie taki model nie zawsze jest możliwy do zastosowa-
nia.   Szczególnie   trudno   go   realizować,   kiedy   nie   weźmiemy 
wszystkiego pod uwagę lub nie znamy wszystkich okoliczności 
czy zależności związanych z daną sytuacją. Ale to nie zmienia 
faktu, że dążenie do osobistej kontroli nad tym, co się dzieje, 
powinno nam dać nie tylko satysfakcję, ale również siłę i moc, 
które uodpornią nas na nieprzewidziane okoliczności, z który-
mi z całą pewnością jeszcze nie raz przyjdzie nam się spotkać.

Problemy,   jakie   stoją   dzisiaj   przed   nami,   nie 
mogą być rozwiązane przez ten sam poziom my-
ślenia, który doprowadził do ich stworzenia.

Einstein

Człowiek,  któremu   choć   trochę   zależy   na   tym,   by   jego   życie 
było coraz lepsze, ładniejsze, pełniejsze, bardziej satysfakcjo-
nujące, zapewne rozumie, że aby to osiągnąć, niezbędny jest 
rozwój i postęp osobisty. Aby można było mówić o postępie czy 

223

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

rozwoju, niezbędne w tym celu jest porzucanie starych, niesku-
tecznych schematów zachowań, myślenia i działania na korzyść 
nowych,   lepszych,   bardziej   skutecznych.   A   każda   tego   typu 
zmiana to przechodzenie od tego, co znamy, do tego, co jeszcze 
niekoniecznie „czujemy”, ale decydujemy, że potencjalnie bę-
dzie to korzystniejsze. Rzadko używam radykalnych słów (tak 
mi się przynajmniej wydaje). Teraz użyję. Jeśli chcesz być au-
torem scenariusza osobiście odgrywanej sztuki życia, to musisz 
się rozwijać. Po prostu musisz. Jeśli musisz się rozwijać, mu-
sisz również zaakceptować „naturalność zmiany”. Zmiana, wy-
padanie z osobistej strefy komfortu to chleb codzienny tych, 
którzy idą do przodu. Nie ma innej drogi. Podkreślam, nie ma. 
Koniec. Kropka.

Jak wynika z zamieszczonego wyżej cytatu wypowiedzianego 
według wielu źródeł przez człowieka, którego cytaty znajduje-
my w co trzeciej chyba czytanej książce na świecie (to celowe 
wyolbrzymienie), aby  umieć  poradzić  sobie  z  sytuacją,  która 
nas zaskakuje i jawi się tym samym jako problem, powinniśmy 
wznieść się na wyższy poziom myślenia niż ten, na którym byli-
śmy, kiedy tenże problem się pojawił. Wydaje się to wielce lo-
giczne i prawidłowe. Jedną z podstawowych technik rozwiązy-
wania problemów, jest myślenie o rozwiązaniu i szukaniu naj-
właściwszego. A szukanie rozwiązania to nic innego jak próba 
wzniesienia  się  na  wyższy  poziom.  Inaczej  rzecz  ujmując,  to 

224

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

szukanie rozwiązania tam, gdzie jeszcze do tej pory nie udało 
nam się dotrzeć. Do książki, do porady przyjaciela, do osobiste-
go przebłysku intuicji.

Nic bardziej nie ogranicza potencjalnych możli-
wości niż zbyt wielka obawa przed nieznanym.

Wess Roberts i Bill Ross

Czynnikiem hamującym nas przed działaniem, szczególnie tym 
konstruktywnym, jest strach. Ten strach wynika często z faktu, 
że nie wiemy, co spotkamy na naszej drodze, kiedy już zdecy-
dujemy się w nią wyruszyć. Nie wiemy, ile trudności nas spo-
tka,   nie   wiemy,   czy   będziemy   umieli   sobie   z   nimi   poradzić. 
Rozwój, samodoskonalenie wymuszają na nas ciągły ruch do 
przodu. To, żeby trzymać życie we własnych rękach, będzie nie-
rozłącznie związane z tym, że trzeba będzie dokonywać wybo-
rów, biorąc za nie osobistą odpowiedzialność. Chcąc kreować 
i tworzyć własne życie zgodnie z osobistym scenariuszem, trze-
ba wiedzieć, że to pociągnie za sobą decyzje o zmianach doko-
nywanych na własne życzenie. A już sama ta zależność powo-
duje w większości ludzi strach i obawę. Umiejętność poradze-
nia sobie ze zmianą będzie często jednoznaczna z tym, że zapa-
nujemy nad własnym strachem. Jak wiemy z psychologii, trud-

225

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

no pozbyć się pewnych ograniczających nas emocji, cech czy 
zachowań, jeśli wcześniej nie uświadomimy sobie ich obecno-
ści w naszym systemie. A później następuje nic innego jak tylko 
żmudne powtarzanie nowego wzorca, który zniesie poprzednie 
fobie czy przyzwyczajenia, stając się nawykiem gwarantującym 
nam niejako automatyczną reakcję, która utrwala planowaną 
zmianę. Z tych rozważań wynika zatem, że po zaakceptowaniu 
naszego podejścia do zmiany należy tak długo ćwiczyć naszą 
reakcję na nią, by pojawianie się jej było witane przez nas jako 
naturalna kolej rzeczy, z którą czujemy się dobrze. To może 
bardzo oczywiste czy nawet trywialne, o czym teraz piszę, ale 
pamiętać należy o tym, że aby poradzić sobie z czymkolwiek, 
najpierw dobrze jest poznać podstawowe zależności, które leżą 
u podstaw zagadnienia. Wielkie zmiany w życiu najczęściej są 
poprzedzane niewielkimi zmianami w myśleniu i w rozumieniu 
tematu naszego zainteresowania. Strach leżący u podłoża każ-
dej zmiany z biegiem czasu będzie znikał, jeśli tylko przyjmie-
my zmianę jako przyjazną i naturalną. Nie ma to nic wspólnego 
z tym, że nie będą nam się przydarzać trudne czy nieprzyjemne 
chwile, ale będziemy umieli zapanować nad naszymi emocja-
mi, kiedy takowe się pojawią. Dodając jeszcze parę zdań na te-
mat strachu, można przypomnieć o kilku zależnościach, które 
lepiej zobrazują nam jego uczestnictwo w procesach zmiany. 
Jak wiemy, aby pokonać strach, trzeba wykonywać tak długo 
daną czynność, której się boimy, aż strach zniknie. Wydaje mi 

226

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

się,  że  ma to  dosyć  duży związek  z przyzwyczajeniem,  które 
z czasem   przechodzi   w   rutynę.   Artysta   wychodzący   po   raz 
pierwszy   na   scenę   odczuwa   ogromną   tremę,   która   z   czasem 
zmniejsza się lub zanika całkowicie. Sprzedawca w momencie, 
kiedy ma odwiedzić swojego pierwszego klienta, trzęsie się jak 
galareta, a po jakimś czasie wchodzi do gabinetów prezesów, 
z którymi   ubija   interesy   jak   swój   ze   swoim.   Zawsze   jest   ten 
pierwszy raz. Po nim są kolejne. Te kolejne czynią z nas zawo-
dowców, przestajemy odczuwać strach i stajemy się rutyniarza-
mi. I choć rutyna często jest powodem „cefalizacji wstecznej”, 
nie   ulega   wątpliwości,   że   likwiduje   strach   lub   przynajmniej 
jego nadmierną ilość.

Idąc tym tropem, można podsumować, że jeśli świadomie za-
czniemy podchodzić do zmiany, zaczniemy szukać coraz lep-
szych sposobów, jak ją witać, jak sobie z nią radzić, jak nią za-
rządzać, to z czasem okaże się, że do każdej kolejnej podejdzie-
my   jak   do   czegoś   normalnego,   zwyczajnego,   może   prostego, 
a może cudownego. Warto poćwiczyć. 

Tylko ci, którzy dobrze czują się ze zmianami – 
zrozumieją je – będą w stanie cieszyć się życiem.

Justim Belitz Ofm

227

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

Nasze nastroje tak często są uzależnione od tego, co się wokół 
nas dzieje. Nie na wszystko mamy wpływ i to prawda. Ale jak 
już nie raz wspominałem, mamy wpływ na nasz stosunek do 
tego, co się wokół nas dzieje, czyli możemy panować nad wła-
snymi   emocjami.   Emocja,   jak   wiemy,   ma   swoją   genezę   czy 
może   raczej   jest   wynikiem   systemu   wartości   i   przekonań 
utrwalonych w podświadomości. Można te systemy zmieniać, 
ale wymaga to cierpliwości i czasu. Skoro doszliśmy do wnio-
sku, że zmiana jest nierozłączną częścią naszego życia, to jedy-
nym   słusznym   rozwiązaniem,   oczywiście   z   punktu   widzenia 
tych, którzy chcą być szczęśliwi, jest to, by ją pokochać albo się 
z nią zaprzyjaźnić. Albo, jeśli nie można jej pokochać ani się 
z nią skumplować, to przynajmniej należy ją zrozumieć. To po-
winno wystarczyć do tego, by nasze życie było, jeśli nie w całej 
swej rozciągłości i nie zawsze, to przynajmniej w jakiejś części 
bardziej radosne niż do tej pory.

Zmiana zawsze ma miejsce w ściśle określonym celu. W życiu 
zawsze wszystko ma swój określony cel, jest wynikiem czegoś 
i zmierza w ściśle określonym kierunku. Nic się nie dzieje bez 
przyczyny ani przypadkowo. Żeby naprawdę zaakceptować czy 
może zrozumieć zmianę, trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że 
zawsze ma ona swój głęboki sens i cel. Często jest to sens tak 
głęboko ukryty, że wydaje nam się, iż nie ma w niej żadnego 
sensu. Jak już wspomniałem, takie podejście jest wynikiem na-

228

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT IX

szej ograniczonej możliwości postrzegania tego, co i dlaczego 
się dookoła nas dzieje. Nie znamy wszystkich zależności i dlate-
go   nie   jesteśmy   w   stanie   często   zrozumieć,  dlaczego   sprawy 
mają się tak a nie inaczej. 

Jeśli zmiana jest szczęśliwą chwilą, to należy ją celebrować (o tym 
szerzej  w   części   poświęconej   „psychicznej   aspirynie”).  Jeśli   jest 
problemem, to należy sobie z nią umieć poradzić. Jeśli jest nieod-
wracalną koleją rzeczy, to należy ją zrozumieć, bo bez tego nie bę-
dziemy w stanie jej zaakceptować, a to jest naszym zadaniem, jeśli 
na pewne sprawy nie mamy już żadnego wpływu. Jeśli zmiana wy-
musza na nas zajęcie określonego stanowiska w jakiejś sprawie, to 
trzeba je zająć, a jeśli ewidentnie wymaga od nas przysłowiowej 
„mordy w kubeł”, to trzeba ograniczyć artykułowane przez nas sen-
tencje do minimum. I jak wszystko w tym naszym życiu, może być 
też tak, że to, co do nas przychodzi i z pozoru wymaga działania, 
pragnie nam wskazać, że najlepszym postępowaniem będzie całko-
wity bezruch, pozwolenie na to, by sprawy działy się same. Nie 
można, mówiąc ogólnie na dany temat, zdefiniować wszystkich 
możliwości czy rozpatrzyć wszystkich wariantów, nie mówiąc już 
wcale o dawaniu złotych środków, które rzadko są przydatne, jeśli 
zmieniają się okoliczności. To, jak się zachować, co zrobić, a czego 
nie, jest zwyczajną, a może absolutnie niezwyczajną, sztuką życia, 
którą uprawiamy, podążając własną ścieżką i szukając rozwiązań 
zamykających się w słowach „wiedzieć, jak żyć.”

229

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

AKT X

AKT X

Psychiczna aspiryna, czyli śmiej się do łez

W czasie balu znany komediopisarz francuski, Marcel Achard, 
powiedział do młodej aktorki:

– Pięknie pani po szampanie.
– Ależ ja nie piłam szampana! – zawołała dziewczyna.
– Tak, ale ja piłem…

***

Baśniopisarz   duński,   Hans   Christian   Andersen,   znany   był 
z tego, że nie dbał zupełnie o swój wygląd zewnętrzny. Jego sta-
ry, zniszczony i wytarty płaszcz znała cała Kopenhaga. Pewne-
go razu jakiś człowiek zaczepił Andersena na ulicy i złośliwie 
zapytał:

– Ten nędzny przedmiot na głowie nazywa pan kapeluszem?

Baśniopisarz, nie tracąc spokoju, odrzekł:

230

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

– A ten nędzny przedmiot pod pana kapeluszem nazywa pan 
głową?

***

Jeden z uczniów greckiego filozofa, Arystotelesa, zapytał:

–  Dlaczego  człowiek  ma  dziesięć  palców,  dwoje  uszu, dwoje 
oczu, a tylko jedne usta i jeden język?
– Ponieważ człowiek musi pracować dziesięć razy więcej niż 
jeść, a widzieć i słyszeć dwa razy więcej niż mówić.

***

Pewnego dnia Balzak pouczał swojego służącego:

– Skłonność do kłamstwa jest najwstrętniejszą z ludzkich wad. 
Pamiętaj raz na zawsze, iż nie wolno okłamywać bliźniego.

Na to służący:

–   Wobec   tego   nie   rozumiem,   dlaczego,   ilekroć   do   naszych 
drzwi   puka   komornik,   każe  mi   pan   mówić,   że   nie   ma   pana 
w domu, co jest oczywistym kłamstwem…
– Komornik?! – zawołał Balzak z przejęciem. – Ależ komorni-
ka nie można uważać za naszego bliźniego!

231

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

***

– Jestem ciekaw, czy wierzy pan w wędrówkę dusz – spytał 
kiedyś Balzak swojego wydawcę.
–   Oczywiście,  drogi   mistrzu   –   odparł   zapytany.  –  Wiem   na 
przykład, że już kiedyś byłem osłem…
– Niemożliwe! Kiedy to było?
– Wtedy, kiedy pożyczyłem panu pieniądze na podróż do Ge-
newy, których mi pan do dziś nie oddał…

***

Diogenes został pewnego razu wtrącony do kamieniołomów za 
to, że skrytykował wystąpienie ateńskiego tyrana.

Po pewnym czasie został znów wezwany przed oblicze władcy, 
a gdy ten zaczął mowę, Diogenes wstał z miejsca i ruszył ku 
wyjściu.

– A ty dokąd? – spytał, przerywając przemówienie, tyran.
– Do kamieniołomów – odpowiedział Diogenes.

***

– Co cię tak cieszy? – zapytał Diogenes pewnego młodzieńca.

232

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

– Czyżbyś nie wiedział, że zwyciężyłem na olimpiadzie? – od-
powiedział zdumiony młodzian.
– Wykazałeś więc, że inni zawodnicy byli słabsi od ciebie? – 
badał filozof.
– Oczywiście, przyznano mi laur zwycięzcy.
– Jest się czym chwalić – powiedział lekceważąco mędrzec. – 
Pokonałeś słabszych.

***

Powiadają, że Albert Einstein objeżdżał uniwersytety amery-
kańskie, gdzie miał wykłady o swojej teorii względności. Podró-
żował w limuzynie z kierowcą. Pewnego dnia w czasie jazdy 
kierowca rzekł do uczonego:

– Panie  doktorze, ja  już słyszałem  pana wykład  ze  trzydzieści 
razy. Znam go na pamięć i słowo daję, sam mógłbym go wygłosić.
–   Świetnie!   Można   spróbować.   Tam,   dokąd   teraz   jedziemy, 
nikt mnie osobiście nie zna. Ja włożę pana czapkę, pan przed-
stawi się za mnie i wygłosi wykład – odrzekł Einstein.

Gdy kierowca skończył wykład i zabierał się do odejścia, zatrzy-
mał   go   jeden   z   profesorów   obecnych   na   wykładzie,   prosząc 
o odpowiedź na wielce skomplikowane pytanie, pełne działań 
i wzorów   matematycznych.   Kierowca   bez   namysłu   odpowie-
dział:

233

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

– Odpowiedź na to pytanie, profesorze, jest tak prosta, iż nie 
mogę się nadziwić, że pan je zadał. Aby pana przekonać jak 
bardzo prosty jest ten problem, zwrócę się do mego kierowcy, 
aby go rozwiązał.

***

Francuskiego rzeźbiarza François Girardona odwiedził w pra-
cowni   jeden   ze   znanych   krytyków.   Świeżo   ukończone   dzieło 
zwróciło jego uwagę. Pochwalił, ale zapytał z zastanowieniem:

– Dlaczego właściwie wybrał pan taki brzydki model?
– To jest moja matka – odrzekł Girardon.

Krytyk zmieszany chciał naprawić swój błąd:

– Właściwie powinienem był sam poznać. Przecież jest zupeł-
nie podobna do pana…

***

Pianista amerykański polskiego pochodzenia, Leopold Godow-
ski, opuszcza z przyjacielem po swoim recitalu salę koncertową.

– Co się z tobą działo? Jesteś w złej formie – mówi przyjaciel.
– Tak, to nie był mój najlepszy koncert.

W tym momencie zbliża się do nich rywal Godowskiego.

234

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

– Leopoldzie, byłeś wspaniały! Nigdy nie słyszałem cię tak gra-
jącego!

Na to Godowski do przyjaciela:

– Nie sądziłem, że było aż tak źle.

***

Maksym Gorki w latach młodości był przez jakiś czas śpiewa-
kiem w pewnej prowincjonalnej operze. Będąc już u szczytu pi-
sarskiej sławy, w pewnym towarzystwie śpiewał dla rozrywki 
i miał przy tym zamknięte oczy.

Młody literat zapytał będącego również na tym przyjęciu Cze-
chowa:

– Dlaczego Gorki śpiewa z zamkniętymi oczami?
– Skoro pan czytał jego utwory, to pan powinien wiedzieć – od-
powiedział Czechow. – Jest to człowiek zbyt wrażliwy, by móc 
patrzeć na cierpienia innych ludzi.

***

Kardynał   Mazanin   chętnie   udzielał   pomocy   potrzebującym. 
Wymagał jednak, by prośby  swe wyrażali treściwie  i  krótko. 
Kiedyś zameldowano, że prosi o posłuchanie jakiś nędzarz.

235

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

– Niech wejdzie – odparł kardynał. – Ale wolno mu powiedzieć 
tylko trzy słowa.

Żebrak wszedł i kłaniając się powiedział:

– Głód i chłód!

Mazanin skinął głową i zwracając się do sekretarza, rozkazał:

– Chleba i drzewa!

***

Znakomity kompozytor Mendelssohn był początkowo urzędni-
kiem u pewnego fabrykanta.

Kiedyś odwiedził go przyjaciel i zawołał oburzony:

– Czy to sprawiedliwe, abyś ty, człowiek tak zdolny, zajmował 
się rachunkami takiego zera, jak twój szef?
– Widzisz – odparł Mendelssohn z uśmiechem. – On jest sze-
fem, a ja podwładnym, mój byt jest zapewniony. Gdybym ja był 
szefem, on umarłby z głodu…

***

236

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

Meunier malarz i rzeźbiarz belgijski będąc w Anglii, pragnął 
zwiedzić pałac Pittich. Przyjeżdża więc i zwraca się do lokaja, 
który otworzył drzwi:

– Czy mógłbym obejrzeć zabytki pałacu?

Stary lokaj z całą powagą odpowiada:

– Niestety nie można, ponieważ pani hrabina wyjechała.

***

Francuski  pisarz i  działacz  polityczny, hrabia  Mirabeau,  we-
zwał raz swego lokaja i rzekł:

– Muszę cię zwolnić. Upijasz się w te same dni, co ja.

Lokaj skłonił się z godnością:

– Czy to moja wina – rzekł – że pan hrabia upija się codziennie?

***

Molier wysłuchiwał skarg przyjaciela:

– Powiadam ci, jestem najnieszczęśliwszym z ludzi! Przegra-
łem w karty cały majątek. Wydziedziczył mnie ojciec. Wreszcie 
onegdaj uciekła ode mnie żona. Czy może mnie spotkać coś 
jeszcze gorszego?

237

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

– Może, przyjacielu – pocieszył go Molier.
– Na miłość boską, co?! – zawołał nieszczęsny.
– To, że żona do ciebie wróci…

***

Ferenc Molnar podróżował kiedyś w Anglii pociągiem, który 
strasznie się wlókł. Zirytowany zaczął więc w końcu narzekać. 
Na to kontroler:

– Jeśli panu pociąg nie odpowiada, może pan iść.
– Zrobiłbym to – odparł spokojnie pisarz. – Ale nie przygoto-
wałem znajomych na swe wcześniejsze przybycie.

***

Picasso zwiedzał wystawę prac pewnego malarza.

– Jak panu podoba się ten obraz, mistrzu?
– Mógłby być gorszy – odparł Picasso.
– Doprawdy, przykro mi to słyszeć. Czy nie mógłby pan nic 
zmienić w oświadczeniu?
– Owszem. Nie mógłby być gorszy.

***

238

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

Mark Twain na pewnym przyjęciu znalazł się przy stole obok 
słynnej aktorki, znanej z zarozumiałości.

– Ależ jest pani piękna! – zauważył Twain z galanterią.
– Bardzo żałuję, że nie mogę tego samego o panu powiedzieć – 
odpaliła aktorka.
– Ależ to nic trudnego – powiedział Twain z całym spokojem. – 
Niech pani kłamie tak jak ja…

Ci,   którzy   nie   potrafią   walczyć   ze   zmartwie-
niem, umierają młodo.

Dale Carnegie

Zmartwienia, niepowodzenia i porażki są w stanie zwalać nas z nóg, 
powodując, że trudno się pozbierać i walczyć dalej z przeciwnościa-
mi losu. Jak już wspomniałem w poprzednich aktach, są sposoby, by 
radzić sobie z takimi chwilami. Można nie podchodzić do życia i do 
siebie tak bardzo poważnie, można uczyć się, jak radzić sobie z trud-
nymi momentami. Można również… śmiać się. Zanim przejdziemy 
do ekspresji, tańca i ruchu, powiedzmy o podstawowym chyba za-
gadnieniu, które nie tylko utrudnia nam życie, ale bardzo często za-
bija nas zwyczajnie od środka. To zmartwienia. Nie jest żadną tajem-
nicą, że wszelkie choroby powstające w naszych organizmach, mają 
genezę w sferze psychosomatycznej. Jeśli dzisiaj jeszcze ktoś ma co 

239

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

do tego wątpliwości, to znaczy, że jego ignorancja jest tak wielka, iż 
nie dostrzega niczego, co się wokół niego dzieje, a już na pewno nie 
reaguje na to, że świat się zmienia, ukazując nam prawdziwe przy-
czyny naszych, ogólnie rzecz ujmując, problemów.

Wracając do naszego wątku, aby człowiek był szczęśliwy, musi 
umieć radzić sobie ze zmartwieniami. To również nie podlega 
wątpliwości. Można to zagadnienie podzielić na dwa podejścia. 
Albo wyrabiamy sobie w naszym wnętrzu umiejętność podcho-
dzenia do tego, co nam życie przynosi, jak do błogosławieństwa 
niezależnie od tego, co by to nie było, albo dzielimy to, co się 
wydarza   na   dwie   grupy,   definiując,   co   jest   dobre,   a   co   złe. 
Oczywiście o wiele skuteczniejsze, moim zdaniem, jest wybra-
nie i pracowanie nad pierwszą opcją, ale zgódźmy się, że zapro-
gramować można robota. Człowieka też, ale wymaga to więcej 
czasu, zachodu i, jak wspomnieliśmy, bólu niezależnie od tego, 
czy programista pochodzi z zewnątrz czy stanowi on część na-
szej własnej istoty. Wracając do podziału na zdarzenia dobre 
i złe, te z pozoru złe będziemy definiować jako zmartwienia, 
które są wynikiem zaistniałych właśnie tych złych zdarzeń. Za-
nim nie nauczymy się patrzeć w sposób holistyczny na nasze 
życie, rozumiejąc zależności, jakie w nim występują, nie pozo-
staje nam nic innego jak dzielić nasze odczucia na przyjemność 
i ból, radząc sobie z bólem i jednocześnie w miarę często podą-
żając w kierunku przyjemności. A zatem nasze zło, ból i wyni-

240

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

kające z nich zmartwienia dobierają nam się do skóry, czyniąc 
w niej psychiczne i fizyczne spustoszenia. Nie trzeba być omni-
busem, by dostrzec, że ludzi zabijają zmartwienia. I szczególnie 
szybko zabierają tych, którzy nie potrafią z nimi walczyć. To, co 
teraz powiem, może wydawać się paradoksalne, ale zmartwie-
nia zabijają nas, dlatego że nie potrafimy zrozumieć ich natury. 
Gdybyśmy tylko nauczyli się korzystać z nich jak z drogowska-
zów, jak z przyjaciół wskazujących nam drogę, ich ilość z bie-
giem czasu zmniejszałaby się, a w konsekwencji musiałyby za-
niknąć. Rozwiązaniem jest szukanie przyczyny. Dlaczego to, co 
mi   się  przytrafia,  przytrafia   się   właśnie   teraz,  właśnie   mnie, 
i jakie z tego mogą płynąć wnioski? Ludzie nie umieją tak pa-
trzeć   na   ból,   który   odwiedza   ich   w   ich   własnych   wnętrzach 
i dlatego mamy takie problemy, jakie mamy. Przyczyny, a nie 
skutki. Chodzenie do lekarza jest bzdurą, jeśli specjalista nie 
pomaga nam w zrozumieniu źródła naszej choroby. To proste 
jak drut. Jeszcze nikt nie wyleczył nikogo, lecząc objawy.

Kiedy   następnym   razem   zaczniesz   odczuwać 
frustrację, poskacz przez chwilę, potrząśnij ca-
łym ciałem, weź głęboki oddech, bez żadnego po-
wodu  głupio  się  uśmiechnij i zadaj sobie kilka 
pytań:   Co   w   tym   wszystkim   wspaniałego?   Co 

241

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

w tym śmiesznego? Co nie ma sensu i jest tu głu-
pie? Kto będzie o tym pamiętał za 10 lat?

Anthony Robbins

Jeśli zdefiniowaliśmy przytrafiające się nam zdarzenia jako nie-
korzystne, to wypadałoby znaleźć jakieś doraźne metody poma-
gające, choć na chwilę, wyrwać się ze stanu apatii. Medycyna 
konwencjonalna   leczy   skutki,   rzadko   sięgając   do   przyczyny 
schorzenia. Nie dlatego, że nie chce, tylko dlatego, że nie wie, jak 
to robić. Namiastką sięgania do źródła są rozwijające się jej dzie-
dziny,   takie   jak   psychoneuroimmunologia,   psychiatria,   choć 
uparcie trzymają się one tego, że człowiek to głównie ciało. Nie 
wchodząc zbyt mocno z butami w ten temat, chcę zwrócić uwa-
gę, że mamy dostępne w aptekach tabletki, mikstury i preparaty, 
które,   jak   wspomniałem,   pozornie   tylko   pomagają   nam   przy 
zwalczaniu określonych objawów. Są to tabletki nasenne, cała 
gama   specyfików   pomagających   naszej   psychice   powrócić   do 
harmonii itp. Często sięgamy po takie rozwiązania, a właściwie 
zatrważająco często, nie zdając sobie sprawy z tego, że istnieje 
szereg naturalnych, zgodnych z naszą istotą, a przede wszystkim 
nieinwazyjnych i nieszkodliwych metod, które pomagają wrócić 
do   harmonii.   Te   „megaprodukty”   to   śmiech,   głęboki   oddech, 
ruch. Oczywiście jest więcej tych „naturalnych tabletek na cięż-

242

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

kie chwile”, ale ograniczmy się tylko do tych podstawowych. Pa-
miętajmy, życie to gra i trzeba jak najmniejszą ilością wydatko-
wanej energii uzyskiwać jak najlepsze rezultaty. Reguła, jak to 
reguła, ma swoje „za” i „przeciw”. Po tabletki od wszelkiego ro-
dzaju bólu (ból związany z zaśnięciem, z chorobą, ze stresem) 
sięgamy, bo to z pozoru najszybsze i najprostsze rozwiązanie. 
Pozwolę sobie już nie krytykować farmaceutyków, które posia-
dają olbrzymią ilość efektów ubocznych, a które dodatkowo nas 
przyciskają swoim ciężarem.

Psychiczne aspiryny są proste w użyciu, ale niełatwo je zastoso-
wać. Bo czy łatwo jest się roześmiać, gdy mamy wszystko i wszyst-
kich w szeroko rozumianej dupie? Kiedy nic nam się nie chce, 
kiedy mamy wszystkiego dość, kiedy nagle cały świat zwala nam 
się na głowę, to przecież nie jest łatwo śmiać się jak głupi do sera! 
A jednak warto próbować. Właśnie wtedy, kiedy nic nie idzie tak 
jak trzeba, warto pokusić się o odrobinę szaleństwa graniczącego 
pozornie z obłędem, bo przecież jaki kretyn śmieje się z tego, że 
coś się wysypało? Jeśli oprócz czytania tej książki jeszcze dodat-
kowo myślisz i starasz się przenieść pewne zasady czy sugestie na 
własne podwórko, to pewnie dostrzegłeś, Czytelniku, że wszystkie 
sugestie tej książki pomagają w tym, by zdarzenia, które nas spo-
tykają, nie miały tak ciężkiego kalibru jak działa artyleryjskie, któ-
re swoją potęgą mogą narobić ogromnych szkód. Nie wystarczy 
więc zastosować tylko podpowiedzi, śmiej się i będzie wszystko 

243

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

git! Śmiech, kiedy pozornie nie ma się z czego śmiać, jest elemen-
tem wspomagającym, a nie zasadniczym narzędziem likwidują-
cym problem. Powyższy cytat zaproponowany przez Anthony'ego 
Robbinsa jest skuteczny, pod warunkiem, że zdobędziemy się na 
to, by wykonać jego instrukcje. Jeśli jesteś w stanie apatii, zrób to, 
zmuś się do tego, nawet jeśli wszystko w Tobie krzyczy, że to jest 
niedorzeczne i głupie. Zrób to, zadaj sobie te pytania, które suge-
ruje Robbins, a jest wielce prawdopodobne, że Twój nastrój się 
poprawi. Tylko to zrób!

Jeśli chcesz rządzić światem, musisz sprawić, by 
śmiał się wesoło.

Emerson

Umiejętność śmiania się to sztuka. Śmiej się jak najczęściej. 
Zostawmy   te   całe   opracowania   dotyczące   tego,   co   dzieje   się 
w ludzkim organizmie, kiedy się śmieje. Nieważne, jakie mię-
śnie są używane do tego, by się uśmiechnąć. Ważne jest tylko 
to, że śmiech rozluźnia i powoduje lepsze samopoczucie. Jeśli 
trudno jest żyć i granie osobistej sztuki jest dramatem (a może 
tak być, jak wcześniej analizowaliśmy), to szukaj towarzystwa 
albo obrazu wizualnego, który spowoduje Twoją radość.

244

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

Umiejętność śmiania się świadczy o klasie zawodnika, w szcze-
gólności, jeśli ten śmiech dotyczy jego samego, bo jest obnaże-
niem  osobistych wad  i  wypaczeń.  Traktujemy  samych  siebie 
tak bardzo poważnie, nie widząc w tym wszystkim, jak to jest 
śmieszne. Uczmy się tego, bo nabieranie do siebie dystansu za-
cznie powodować bardziej obiektywną wewnętrzną samoocenę.

Masa poradników dotyczących samodoskonalenia, rozwoju, kon-
taktów z innymi i ze sobą podaje takie ćwiczenie, by stanąć przed 
lustrem codziennie i robić głupie miny do samego siebie, śmiać 
się głupio do siebie itd. Jedno jest dla mnie oczywiste. Ten, kto 
umie to robić, tzn. robi to bez zażenowania i zawsze może to zro-
bić, niezależnie od okoliczności, jest Wielki przez duże „W”! Cze-
mu? Bo taki ktoś przełamał bariery wewnętrzne „smęcącego” de-
strukcyjnego robaka, który tak często wpędza nas w stan smutku 
i przygnębienia. Dopiero gdy niezależnie od zdarzeń umiesz (nie 
mówię, że to robisz, tylko że zawsze możesz tak się zachować) 
zdystansować się do samego siebie i otaczającego Cię świata, sta-
niesz się naprawdę wolny. A jak to sprawdzić? No właśnie w taki 
sposób, czy umiesz się roześmiać w chwili, która z pozoru nie po-
zostawia żadnych nadziei, że jest to w ogóle możliwe.

Jeśli ktoś zapytałby mnie, czy umiem zastosować w swoim ży-
ciu   to,   co   właśnie   napisałem,   to   powiedziałbym,   że   nie.   Nie 
umiem zawsze się tak zachować, nie umiem całkowicie się zdy-
stansować. Jeszcze… Ale czasem mi się udaje i wiem, jak wiel-

245

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

ką ma to moc. Z każdego cytatu, z każdego mądrego zdania 
czytający wyciągnie tylko tyle, na ile jest gotów w danym mo-
mencie. Słowa Emersona znaczą dla mnie między innymi to, że 
jeśli będziesz umiał śmiać się wesoło, to będziesz mógł rządzić 
swoim światem. Światem własnych myśli, przekonań i osądów. 
To jednoznaczne z tym, że jeśli Ty się śmiejesz, to Twój świat 
się śmieje. Pozwalasz na to, by radość, uniesienie i szczęście 
gościły pod dachem Twojego świata.

Żartobliwy nastrój i poczucie humoru nie zosta-
wiają miejsca dla depresji.

Chögyam Trungpa

Widziałeś kiedyś kogoś, kto ma depresję i się śmieje (nie licząc 
depresji maniakalnej)? To tak samo jak przy ćwiczeniu, kiedy 
prosimy kogoś o to, by się wyprostował i powiedział, że jest 
w depresji. Nie za bardzo te zestawienia idą ze sobą w parze. 
Śmiech wyklucza rozpacz, tak samo jak przygarbiona, powłó-
cząca nogami postać z zapadniętą klatką piersiową sama prosi 
się   o   to,   by   przykleił   się   do   niej   jakiś   „zdruzgotany   życiem 
duch”. Pamiętając o tym, że podobne przyciąga podobne, nale-
ży wykorzystać ten fakt. Swój do swego ciągnie, mówi porzeka-
dło. Czasem jest tak, że ktoś nas wyciągnie i umieści w towa-

246

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

rzystwie  śmiechu  i  radości w  chwili,  kiedy  mamy  cały  świat 
w ….   I   co   się   wtedy   dzieje?   Przejmujemy   nastrój   otoczenia. 
O czym to świadczy – lub inaczej – w jaki sposób możemy to 
wykorzystać, by uczynić nasze życie nieco łatwiejszym, przy-
jemniejszym? Zamiast sięgać po amerykański „Prozac” czy ja-
kieś inne świństwo, idźmy tam, gdzie ludzie się bawią i skaczą, 
nawet jeśli jest to ostatnia rzecz, na którą mamy ochotę. Jak 
wspomniałem wcześniej, do pewnych rzeczy musimy się zmu-
sić. Jak to się mówi, jeśli chcesz być człowiekiem sukcesu, rób 
to, co trzeba, wtedy, kiedy trzeba, czy Ci się to podoba, czy nie. 
Nie ulega wątpliwości, że czasem chcemy być sami, czasem na-
wet potrzebujemy czasu, by się pomartwić czy poużalać nad 
sobą. Zgoda, czasem jest to nam potrzebne. Ale jeśli nasze dra-
maty nie będą przeplatane komediami, to nasze życie nie tylko 
będzie jednostronne, ale również bezbarwne. Monotonia nas 
zabija. Jeśli coś jest monotonne, to z czasem zaczyna być nud-
ne. Słodkie – owszem, ale za słodkie – nie bardzo. Tragiczne – 
zgoda, ale zbyt tragiczne – niekoniecznie. Umiar i równowaga 
są potrzebne także tu, gdzie się zamartwiamy. Jest taki sposób, 
który całkiem niedawno zaadoptowałem… no właśnie. Pamięć 
absolutna… Niech zatem wybaczy mi autor tego pomysłu, że 
nie gloryfikuję teraz jego nazwiska. Sposób jest z pozoru banal-
ny. Jestem zmartwiony, mam problem czy jakiegoś innego do-
wolnego gwoździa, który tkwi w mojej trumnie. Mówię sobie 
tak: „OK szarości i poniżeniu, OK problemie. Teraz cię mam 

247

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

i martwię się tobą. Ale jedno musisz wiedzieć. Martwię się tobą 
do godziny siedemnastej dwanaście, czyli będę się jeszcze mar-
twił przez  siedem i pół  minuty.” I co dalej? O siedemnastej 
dwanaście   przestaję   się   martwić.   Kiedy   o   tym   przeczytałem, 
pomyślałem, że to taki wybieg, żeby książka, którą czytam, była 
grubsza. Myślałem tak, dopóki tego nie zastosowałem w prak-
tyce. Efekty przerosły moje oczekiwania. Nie wiem dokładnie, 
jak to działa, a mogę się tylko domyślać, że deklaracja i ustale-
nie z samym sobą, że przestaję się martwić o tej i o tej godzinie, 
wywierają mocny wpływ na wyżej wspomnianego „destrukcyj-
nego robaka”. O siedemnastej dwanaście, nie wiedzieć czemu, 
mój nastrój ulega natychmiastowej poprawie. Zakładam kolej-
ną maskę i odgrywam kolejną rolę w moim teatrze.

Sukces jest związany ze szczęśliwym życiem. Szczę-
śliwe życie jest natomiast szeregiem szczęśliwych 
momentów.   Jednak   większość   ludzi   nie   pozwala 
zaistnieć tym chwilom szczęścia, ponieważ są oni  
ciągle zajęci pogonią za szczęśliwym życiem.

Esther i Jerry Hicks

Czyli mówiąc innymi słowy, tyle roboty, że nie ma czasu zała-
dować taczek, którymi wozimy wywożony gruz (wybacz, jeśli 

248

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

pewne metafory padają zbyt często). Wracamy na naszą osobi-
stą scenę. Jeśli chcemy często odczuwać radosne chwile, w któ-
rych się śmiejemy i w których świat jest piękny i kolorowy, to 
będzie zasadne działanie w stylu „okazuję radość, kiedy to tylko 
możliwe”.   Prawo   przyciągania   mówi   o   tym,   że   chcąc   wznio-
słych, radosnych nastrojów, musimy jak najwięcej się na nich 
koncentrować. A kiedy najlepiej się na nich koncentrujemy? 
Wtedy, kiedy je odtwarzamy. Kółko się zamyka tak samo jak 
w naszym cytacie. Czy kiedyś płakałeś ze szczęścia? Czy zdarzy-
ło Ci się kiedyś śmiać się do łez? Co musi spowodować, by takie 
uczucie zagościło w Twoim sercu znowu? Jakie okoliczności to-
warzyszyły temu, że szczęście wylewało się wyimaginowanymi 
uszami?

Nie pracujmy nad tym, by nasze życie było szczęśliwe, pracuj-
my nad tym, by w naszym życiu było jak najwięcej szczęśliwych 
chwil. A czy to przypadkiem nie jedno i to samo? Być może, ale 
takie stwierdzenie czy taka konstrukcja myślowa pozwoli nam 
zwrócić się w kierunku działań operacyjnych. Bo to tak samo 
jak z wizją i ustalaniem celów. W naszym przypadku wizja to 
szczęśliwe życie. A cele będą tożsame z koncentracją, by two-
rzyć świadomie chwile szczęścia. To pierwsze jest ogólnym kie-
runkiem, to drugie może być policzalne i zmierzone. Obejrzę 
komedię w kinie, spotkam się z wesołym towarzystwem, popa-
trzę na wygłupy psiaków w ogrodzie. Dostarczę sobie wymier-

249

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

nych i policzalnych (czas, miejsce, ilość spędzonych na rozryw-
ce godzin) doznań, czyniąc moje życie szeregiem zabawnych, 
radosnych i szczęśliwych z punktu obserwatora czy uczestnika 
wydarzeń.

Pomyśl   tylko   –   ten   poranek   nigdy   więcej   nie 
wzejdzie.

Dante

Siedzę sobie w fotelu i piszę ten rozdział książki. Piszę sugestie 
dotyczące radości i szczęścia, uśmiechu i umiejętności wkom-
ponowania go w teatr życia. Spoglądam w okno. Widzę drzewa. 
Chyba świerki, są bardzo duże. Mogę je obserwować, bo akurat 
moja radosna druga połowa (a może pierwsza) pozdejmowała 
firanki i coś tam przy nich majstruje w drugim pokoju. Jako że 
okna są bez firanek, mogę bez przeszkód obserwować rosnące 
za   nimi   drzewa.   Mogłem   tak   naprawdę   zrobić   to   wcześniej, 
mieszkam tu wszakże jakiś już czas. Ale ta chwila zdarza się 
właśnie teraz. Uwielbiam patrzeć na rosnącą przyrodę. Lubię 
patrzeć na drzewa. Szczególnie wtedy, kiedy po zimie ziemia 
budzi się do życia. To właśnie teraz. Rozkładam się wygodnie 
w fotelu i zamiast pisać, pozwalam sobie na to, by moje oczy 
wędrowały po gałęziach drzew. Czuję radość. Moje oczy uśmie-

250

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT X

chają się. Po chwili ja się uśmiecham. Po chwili zaczynam się 
śmiać. Trwa to kolejną chwilę. Wracam do pisania i czytam ko-
lejny cytat, co do którego nie miałem pewności, czy tutaj pasu-
je. Teraz wiem, że ta chwila, którą przeżyłem przed momen-
tem, nigdy więcej nie wróci. Nigdy więcej, już nigdy w takiej 
konfiguracji nie będę mógł przeżyć poprzedniej chwili tak jak 
teraz. Już nigdy więcej nie zaistnieją takie okoliczności, które 
tworzą ten specyficzny klimat. Po raz kolejny się uśmiecham, 
bo   wiem,   że   przeżyłem   tę   chwilę   dobrze.   Po   prostu   byłem 
szczęśliwy…

251

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

AKT XI

AKT XI

Zaufaj, czyli jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie

– W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen – wymawiając 
te słowa i czyniąc znak krzyża na swojej piersi, Natalia wstała 
z kolan. Trudno było jej się wyprostować, bo klęczała tak prze-
szło piętnaście minut. Kiedy w nogach wróciło już normalne 
krążenie, skierowała się do wyjścia. „Swoją drogą to dziwne, że 
o tej porze katedra jest otwarta” – pomyślała i kiedy stanęła 
przed drzwiami wejściowymi, otuliły ją promienie ciepłego ma-
jowego   słońca.   Rozejrzała   się   dookoła.   Ptaki   na   pobliskich 
drzewach wesoło odgrywały swoje przeboje, czyniąc atmosferę 
wokół  kościoła  jeszcze  bardziej  tajemniczą  i  magiczną.  „Jaki 
świat jest piękny” – przebiegło przez myśl Natalii. Za każdym 
razem, kiedy miała możliwość pójść do kościoła i pomodlić się 
o coś, na co w danym momencie swego życia czekała, robiło się 
jej jakoś tak lekko i radośnie. To chyba normalne, że jeśli czło-
wiek powie, co leży mu na sercu i komuś się wygada, czuje się 
lepiej. A przecież któż do tego nadaje się lepiej niż sam Bóg? 
Jemu zawsze można powiedzieć wszystko, zdradzić każdą ta-

252

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

jemnicę, powierzyć każdy sekret, mając pewność, że nie powie 
o tym nikomu. Bóg najzwyczajniej w świecie nas nie zdradzi. 
I co do tego Natalia nie miała wątpliwości. Idąc wąską alejką 
przy kościelnym murze, myślała o ostatnich miesiącach swoje-
go życia. A było o czym myśleć. Nic nie szło tak jak trzeba. Za-
waliło się dokładnie wszystko. Straciła pracę, bo ktoś niespra-
wiedliwie oskarżył ją o kradzież sklepowego towaru w miejscu, 
gdzie była ekspedientką. A tak naprawdę nie ktoś, tylko „życzli-
wa” koleżanka, która z pozoru mogła się kreować na jej przyja-
ciółkę. „Jacy ludzie są nikczemni” – myślał Natalia. Aby przy-
podobać się swojemu szefowi, jej koleżanka z pracy zmyśliła hi-
storyjkę o tym, jak na poprzedniej zmianie zniknęło pół palety 
towaru przywiezionego przez firmę spedycyjną. Pech chciał, że 
akurat   była   to   zmiana   Natalii.   Na   nic   zdały   się   tłumaczenia 
i przysięgania, że to nie ona. Szef nie chciał jej słuchać i uwie-
rzył   nieszczerej   przyjaciółce,   która   prawdopodobnie   sama 
ukradła towar. Ale to były tylko przypuszczenia Natalii, których 
sama nie była do końca pewna. Kolejnym nieszczęściem w jej 
oczach był fakt, że w zeszłym tygodniu Natalię rzucił mężczy-
zna, z którym się spotykała od kilku lat. Spotykała się, bo nie 
był to zalegalizowany związek. Taki luźny, na zasadzie zaufa-
nia. I ten fakt był kolejnym, który nie dawał powodów do rado-
ści, bo Natalia naprawdę kochała swojego przyjaciela. Cóż, kie-
dy on zdecydował, że należy zakończyć związek, który według 
niego i tak nie miał szans na przetrwanie. I choć wydawać by 

253

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

się mogło, że taka ilość życiowych niepowodzeń jest w stanie 
doprowadzić człowieka na skraj rozpaczy, to Natalia wiedziała, 
że zawsze po pochmurnych i zimnych dniach wychodzi słońce. 
Nie dlatego, że człowiek tego chce czy nie, ale dlatego, że we 
wszystkim, co dzieje się we wszechświecie, istnieje równowaga. 
Ta siła, jaką miała w sobie, wypływała z wiary we Wszechmogą-
cego i Dobrego Boga Ojca. I choć nie można było powiedzieć, 
że  Natalia  była  praktykującą  osobą, uczęszczającą  regularnie 
na zgromadzenia wyznawców wiary, to jej ufność w potęgę bo-
skiej sprawiedliwości była ogromna.

Wchodząc   po   schodach   bloku,   w   którym   mieszkała,   poczuła 
ucisk w splocie słonecznym. To często był sygnał, że coś nieko-
niecznie przyjemnego może się wydarzyć. „Ale cóż jeszcze gor-
szego mogłoby się wydarzyć?” – pomyślała Natalia i zignoro-
wała sygnał. Weszła do mieszkania, położyła torebkę i usiadła 
na fotelu, nie zdejmując nawet butów. Nie zdążyła jeszcze do-
brze usiąść, jak zadźwięczał dzwonek do drzwi. Otworzyła i, ku 
swemu zdziwieniu, ujrzała właściciela mieszkania.

– Dzień dobry, pani Natalio.
– Dzień dobry – odpowiedziała.
– Przejdę od razu do rzeczy. Za trzy dni wraca moja córka z za-
granicy i do tego czasu musi się pani wyprowadzić. Bardzo mi 
przykro, że to tak nagle, ale ja dowiedziałem się o tym przed 

254

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

chwilą. No sama pani rozumie… w tej sytuacji… nie mam inne-
go wyjścia.
– Ale jak mam w ciągu trzech dni znaleźć nowe mieszkanie? – 
próbowała ratować beznadziejnie wyglądającą sytuację.
– Wiem, że to nie do końca jest w porządku. Ale proszę mi wie-
rzyć, że nie mam wyjścia. Jeszcze raz bardzo mi przykro. Za trzy 
dni pojawię się, żeby odebrać klucze do mieszkania. Do widzenia 
pani – powiedział, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Natalia stała jak słup soli.

– Do tego jeszcze to… – jęknęła i osunęła się bezwładnie na fotel.

Po chwili wstała, sięgnęła do barku i wyjęła butelkę swojego 
ulubionego wina. Nalała kieliszek, potem drugi, trzeci… rozluź-
niła się.

Idąc wieczorem chodnikiem, nie wiadomo gdzie i po co, modli-
ła się. „Dobry Boże, co się dzieje. Proszę, pomóż mi. Zrób coś. 
Tak   bardzo   Cię   kocham,   tak   Ci   wierzę,   ale   proszę   zrób   coś 
z moim życiem, pomóż mi, bo sama nie dam sobie rady…” Ta-
kie i inne słowa wypowiadała w myślach, idąc przed siebie. Na-
stał późny wieczór i dopiero zorientowała się, że dobrze by było 
mimo wszystko wrócić do mieszkania. Wchodząc na jezdnię, 
usłyszała przeraźliwy pisk hamulców. Zdążyła odwrócić głowę 
w stronę, z której doszedł ją hałas. Chwilę potem przeraźliwy 
ból w kolanie. Uderzenie i cała sytuacja jakby w zwolnionym 

255

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

tempie. Uderzona czuła, jak przelatuje parę metrów w powie-
trzu. Później upadek, uderzenie głową o nawierzchnię jezdni 
i wszystko   to  w   zwolnionym   tempie.   Nagły   ból   pod   czaszką, 
a może czaszki – nie miała czasu się zastanawiać. I spokój. Ból 
i spokój. Leżała na plecach. Ktoś wysiadł z samochodu. Zaczął 
krzyczeć, ujrzawszy krew. Nie wiadomo skąd, nagle wokół zna-
leźli się ludzie. „To dziwne…” – myślała Natalia, która nie stra-
ciła przytomności. Wiedziała, co się stało. Wiedziała, że potrą-
cił ją samochód. Ale nie bała się. Niewiele słyszała, widziała sy-
tuację jakby przez mgłę, ale nie bała się. „To dziwne… skąd tylu 
ludzi. Jest przecież wieczór, na ulicach nie było praktycznie ni-
kogo. A więc skąd tu tylu ludzi?” Stali i patrzyli się. Ludzie za-
wsze są żądni krwi. Nie wiadomo czemu, przyciąga ich wszyst-
ko, co sensacyjne. Wypadek, kraksa, pożar, samochód na sy-
gnale. Samochód na sygnale, samochód na sygnale, samochód 
na sygnale…

– Proszę się odsunąć – ryknął barczysty sanitariusz, energicznym 
gestem powodując, że tłum odstąpił od kobiety leżącej na jezdni.

„Boże, wiem, że jestem bezpieczna. Boże, wiem, że jesteś bli-
sko. Wiem… wiem…” – wyszeptała te słowa i straciła przytom-
ność.

Nazajutrz, kiedy się ocknęła, przy jej łóżku siedział lekarz. Wy-
soki,  szczupły,  z  dużymi   niebieskimi  oczami.  Patrzył   na  nią. 
Wyglądał jak anioł w swoim białym fartuchu.

256

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

– Jestem w niebie? – zapytała nieśmiało Natalia.
– Nie, na Boga! Jeszcze nie! – natychmiast odpowiedział le-
karz, śmiejąc się na całe gardło.

Takiego śmiechu Natalia już dawno nie słyszała. Uświadomiła 
sobie, jak rzadko w jej życiu gościły radość, śmiech.

– Co ze mną?
– Aż dziwne, że z takiego zdarzenia wyszła pani bez szwanku. 
Trochę potłuczeń, parę siniaków. Jeszcze czekamy na wyniki 
tomografii, ale wszystko wskazuje na to, że to nic poważnego. 
Ktoś potężny musi nad panią czuwać, bo rzadko się zdarza, by 
z takiego wypadku wyjść cało.
– To dobrze – wyszeptała Natalia.

Młody lekarz wstał i uśmiechając się, oznajmił.

– No, ja kończę już swój dyżur. Za jakiś czas przyjdzie do pani 
ordynator, a my spotkamy się jutro. Życzę szybkiego powrotu 
do zdrowia. – powiedział i popatrzył na nią jakoś dziwnie.

Patrzyła, jak się oddala. Był bardzo przystojny i wysportowany. 
„Fajny facet” – pomyślała.

Kiedy wyszedł,  mogła  poukładać swoje  myśli.  Nie za  bardzo 
chciała, bo nie było specjalnie do czego wracać, ale te procesy 
odbywają się często nieświadomie.

257

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

Czy może być jeszcze gorzej? Wczoraj, mając na głowie tylko 
utratę pracy i zerwany związek, myślała, że nie. Dzisiaj sytuacja 
wyglądała gorzej. Zdecydowanie gorzej. Bez pracy, bez partnera, 
bez mieszkania, chora w szpitalu. Wszystko wskazywało na to, 
że gorzej być już nie może. Ale nie wiedząc czemu, nie czuła za-
grożenia. Nie czuła się nawet źle. Oczywiście po pewnym czasie 
logiczny umysł zaczął gonić jak wściekła małpa po drzewie. „Co 
teraz będzie? Jak dalej to wszystko się potoczy?” Nie miała spe-
cjalnie możliwości, żeby działać. Wieczorem dowiedziała się, że 
najwcześniej ze szpitala będzie mogła wyjść dopiero za tydzień, 
jeśli nie wystąpią jakieś dodatkowe powikłania, które w takich 
okolicznościach lubią sobie czasem wyjść na światło dzienne po 
pewnym czasie. Zadzwoniła do właściciela mieszkania, który „ła-
skawie” stwierdził, że swoje rzeczy może zabrać po wyjściu ze 
szpitala, co nie zmienia faktu, że jego córka wprowadza się do 
mieszkania natychmiast po tym, jak wróci z zagranicy.

Jedyne, co zostało Natalii, to modlitwa. A więc leżała i modliła 
się. I choć nie była specjalnie przekonana do określonych form 
modlitewnych, nie wiedząc do końca dlaczego, poprosiła salo-
wą o różaniec, który ta zresztą bardzo chętnie jej przyniosła. 
Natalia czytała kiedyś, że modlitwa różańcowa do Matki Marii 
często pomagała ludziom w ich trudnych życiowych sytuacjach. 
Nie miała nic do stracenia, a wszystko do zyskania.

258

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

Minęły trzy dni i Natalia nie była w stanie policzyć, ile razy od-
mówiła różaniec. Odmawiała go w dzień i w nocy, jak w tran-
sie, tak jakby ta czynność miała zmienić całe jej życie. Tak jak-
by od tego różańca zależało wszystko. Odmawiając go, czuła się 
coraz lepiej. Czuła się coraz silniejsza i nie wiedziała, czy powo-
dem takiego stanu rzeczy były zabiegi lekarzy i odpoczynek, czy 
działanie jakiejś siły wyższej. Jedno było pewne. Czuła w sobie 
coraz większą moc. Wiedziała, że kiedy wyjdzie ze szpitala, to 
da sobie radę. Za wszelką cenę da sobie radę i nie pozwoli, by 
życie zadrwiło z niej po raz kolejny.

W czwartym dniu pobytu, kiedy czuła się już całkiem dobrze, 
pojawił się znów ten sam lekarz, którego zastała przy swoim 
łóżku w momencie, kiedy przebudziła się po nocnej przygodzie 
na drodze.

– Witam naszą rekonwalescentkę! Jak się dzisiaj czujemy?
– Doskonale. Chciałabym już stąd wyjść.
–  Rozumiem,   ale   jeszcze  trochę   musimy   panią   przytrzymać. 
Takie procedury – odparł, oglądając jej kartę szpitalną.
– Wydaje się, że wszystko jest w porządku.

Spojrzał na nią i patrzył przez chwilę. Natalia poczuła się nie-
swojo. Patrzył na nią trochę inaczej, niż lekarz patrzy na pa-
cjentkę. I robił to bez żadnej żenady, uśmiechając się raczej jak 
amant filmowy niż jak doktor.

259

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

– Dlaczego pan mi się tak przygląda?
– Bo pani jest bardzo ładna.

Zaczerwieniła się. Natalia była rzeczywiście piękna, ale rzadko 
kto jej o tym mówił. Nigdy nie siliła się na specjalne podkreśla-
nie swojej urody. Nie to było dla niej najważniejsze. Dla niej 
zawsze ważniejsze było to, co jest w środku.

– Proszę mnie nie zawstydzać – odpowiedziała, zalewając się 
rumieńcem.
– Nie miałem takiego zamiaru, natomiast jeśli pani pozwoli, 
zaproszę panią na kawę, jak już zakończy pani leczenie w na-
szym szpitalu.
– Czy w ten sposób podrywa pan wszystkie pacjentki?
– Tylko te, które mi się podobają. To jak z tą kawą?

Natalia chwilę się wahała.

– Zgoda – odpowiedziała, myśląc sobie, że i tak nie ma nic do 
stracenia. Poza tym ten lekarz naprawdę jej się podobał.

Kilka   dni  później   siedzieli   w  kawiarni,  pijąc  sok  z  marchwi. 
Miała być kawa, ale ani jedno, ani drugie kawy nie piło. Roz-
mawiali o tym, o czym zwykle rozmawia kobieta z mężczyzną, 
kiedy spotkają się na pierwszej randce. O sobie. Kiedy Natalia 
opowiedziała młodemu lekarzowi o okolicznościach, w jakich 
znalazła się w szpitalu, ten wcale się nie zdziwił.

260

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

– Widocznie był tylko taki sposób, żebyśmy mogli się spotkać. 
Bardzo mi się podobasz Natalio, co jest chyba zrozumiałe, bo 
zaprosiłem cię na tę dziwną „kawę”. Ale jest jeszcze coś, o czym 
chciałem ci powiedzieć. Kiedy leżałaś tej nocy, kiedy cię przy-
wieziono do szpitala, siedziałem przy twoim łóżku. Patrzyłem 
na ciebie, patrzyłem na twoją twarz, tylko tyle mogłem zoba-
czyć, bo głowę miałaś zabandażowaną. I może to, co powiem, 
wyda   ci   się   dziwne,   ale   niedawno   śniła   mi   się   dziewczyna, 
a właściwie żona, bo brałem z tą dziewczyną ślub. Ta dziewczy-
na… wyglądała jak ty.

Natalia poczuła gorąco w splocie słonecznym, a później w ca-
łym ciele. Patrzyła na niego. Nie wiedziała, co powiedzieć. Nie 
mogła wykrztusić słowa. 

– Nie chcę, żebyś pomyślała sobie, że mówię to każdej spotka-
nej dziewczynie. Tak właściwie nie mówiłem tego żadnej innej. 
Moja śmiałość zarówno w momencie, kiedy cię zapraszałem, 
jak i teraz, nie wynika z mojego charakteru. Nie wiem, czemu 
mówię ci te rzeczy. Wiem tylko jedno, że to, co mówię, jest 
prawdą. I jeszcze wiem, że to, co mówię, może wydawać ci się 
absurdalne i głupie.
– Nie, wcale nie, tylko… nie wiem, co mam powiedzieć.
– Posłuchaj, jest jeszcze jedno, o czym chciałem ci powiedzieć.
– Aż się boję – odpowiedziała Natalia, próbując udawać luz. 
Ale i tak jej nie wyszło.

261

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

– Za trzy tygodnie kończę staż w tym szpitalu i wyjeżdżam za 
granicę. Wyjeżdżam na dwa lata. Wyjedziesz ze mną?

Natalia nie mogła uwierzyć własnym uszom. Nie dość, że nie 
wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć, to jeszcze taka pro-
pozycja.

– Wyjechać z tobą za granicę? Przecież znamy się raptem parę 
dni!
– A ile czasu potrzebujesz, żeby mnie poznać?
– A ile ty potrzebujesz, przecież ty też nic o mnie nie wiesz?
– Wiesz, może znowu cię zdziwię, ale czuję, jakbym znał cię zawsze.
– A jak będziemy żyć, z czego…
– Natalio, to nie problem. To żaden problem. Tam, gdzie mieli-
byśmy pojechać…

Minuty zamieniły się w godziny. Poznała cały plan. Kiedy on 
mówił, ona słuchała. Wszystko, o czym mówił, odpowiadało jej. 
Patrząc na niego, czuła, że to może być ten. Właśnie ten. Wła-
śnie on.

Rozstali się. Natalia obiecała, że się zastanowi, choć zanim się 
rozstali, miała już ochotę powiedzieć „tak”.

Wróciła do swego tymczasowego domu. Od kilku dni mieszkała 
z koleżanką, która dowiedziawszy się, co ją spotkało, zapropo-
nowała wspólne lokum na jakiś czas, dopóki sprawy Natalii się 
nie ułożą. Wróciwszy, zwierzyła się znajomej.

262

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

– No i co zrobisz? – zapytała przyjaciółka, poznawszy całą hi-
storię.
– Jeszcze nie wiem… Muszę się z tym przespać.
– Chyba z nim – zachichotała koleżanka.
– Nie żartuj, to poważna sprawa.
– A czy ja twierdzę, że nie?

Kiedy położyła się spać, nie mogła usnąć. Wyjęła swój różaniec 
i zaczęła go odmawiać, prosząc o pomoc i radę siłę wyższą. Tak 
usnęła. Tej nocy nie śniło jej się nic. Ale kiedy rano wstała, wie-
działa już wszystko. Nie po to straciła wcześniej wszystko, by 
zastanawiać się teraz, czy zostawić za sobą to, co i tak było tyl-
ko ulotnym wspomnieniem. Czuła to samo, co on. Była pewna, 
a więc nie było w niej żadnej niepewności, kiedy widząc się 
z nim tego dnia, oznajmiła.

– A więc kiedy wyjeżdżamy?

Zbliż się do Boga, a On zbliży się do Ciebie.

Wallace D.Wattles

Jedna z najważniejszych zasad, jakie funkcjonują we wszech-
świecie, brzmi: zaufaj Bogu. Jest o wiele mniej istotne to, jak 
postrzegamy samą instytucję Boga, niż to, jakim darzymy go 

263

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

zaufaniem. Tytuł aktu XI brzmi: Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. 
Jest wiele zależności, jakie mogą wynikać z tego prostego, ale 
jakże   mądrego   zdania.   Zanim   zagłębimy   się   w   poważniejsze 
analizy,   warto   uświadomić   sobie,   co   daje   nam   zaufanie   do 
Boga, czyli inaczej rzecz ujmując, dlaczego takie podejście jest 
na   początku   właściwe,   a   później   najzwyczajniej   na   świecie 
opłacalne. I trudno mówić o tym zagadnieniu, nie dotykając 
niewidzialnych sfer naszego istnienia oraz nie wiedząc, jaki jest 
rzeczywisty i najprawdziwszy cel naszej egzystencji. Odpowiedź 
dotycząca tego, co tak naprawdę mamy zrobić czy co udowod-
nić naszym życiem, jest  zawarta w sentencji naszego  cytatu. 
Wynika z niej (choć niejednoznacznie i nie wprost), że celem 
nadrzędnym istoty ludzkiej jest to, by zbliżyć się do Boga, a w 
konsekwencji stać się z nim jednością, doświadczając boskości 
we wszystkim i wszędzie. Taki wniosek będzie prawdopodob-
nie wypływał w momencie, kiedy uda nam się spojrzeć obiek-
tywnie i przeanalizować to, co mówią właściwie wszystkie reli-
gie światowe oraz systemy wyznaniowe. Do takich wniosków 
doszli oświeceni ludzie w ciągu tysiącleci życia na Ziemi.

Wiara pomaga ludziom żyć. Pomaga przenosić góry i dokonywać 
nieprzeciętnych rzeczy. A wiara w coś to nic innego jak zaufanie, 
że obiekt naszej koncentracji istnieje naprawdę. Wiara będzie 
się tym różniła od wiedzy, że jeszcze nie doświadczyliśmy, ale 
wierzymy, że tak jest. A zatem zanim będziemy wiedzieli, musi-

264

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

my   zaufać.   Umiejętność   zaufania   Bogu   to   potężne   narzędzie 
transformacyjne człowieka. To również zaplecze, które umożli-
wia nam udźwignięcie często ciężaru, który pozornie przekracza 
granice naszych możliwości i umiejętności. Zaufanie co do tego, 
że ktoś potężniejszy, a jednocześnie ogromnie nas miłujący, za-
wsze czuwa i jest gotowy odpowiedzieć na nasze modlitwy, czyni 
nasze życie zasadnym i sensownym, nawet jeśli czasem wydaje 
nam się, że jest ono okrutne i bezwzględne.

Na deskach naszego osobistego teatru, w którym  odgrywamy 
osobistą sztukę życia, zaufanie w stosunku do Boga jest nie tylko 
czynnikiem warunkującym wsparcie w trudnych sytuacjach, ale 
uczy nas poczucia wdzięczności, dając możliwość podziękowania 
za niesioną pomoc. Jednak nadrzędnym warunkiem korzystne-
go obrotu spraw będzie nasza umiejętność zbliżenia się do Boga, 
bo właśnie nasza umiejętność czy może raczej chęć takiego zbli-
żenia będzie gwarantowała powodzenie. Siła naszego pragnienia 
zbliżenia się do Boga będzie wprost proporcjonalna do tego, na 
ile Bóg zbliży się do nas. Z pozoru może się to wydawać odrobi-
nę naciągane, bo to przecież Bóg jest Bogiem i wystarczyłoby, 
żeby to On, Wszechmocny, zechciał tylko odrobinę, a już nasze 
zespolenie się z nim musiałoby nastąpić w sposób natychmiasto-
wy. I pewnie jest to prawda, natomiast światem, w którym żyje-
my, rządzą określone prawa. Jedno z nich brzmi tak, że bez na-
szej wolnej woli, która zdecyduje, że chcemy zbliżyć się do Boga, 

265

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

On sam tego nie zrobi, choć paradoksalnie jest tak blisko nas, 
czyli w okolicach naszego serca. Powód takiego „zarządzenia” 
jest prosty. Bóg w swej nieskończonej dobroci i mądrości dał 
człowiekowi wolną wolę po to, by mógł on wybrać w sposób 
świadomy, jak szybko pragnie wrócić do swojego źródła, stając 
się jednością ze swoim stwórcą. Dlatego właśnie zasada, że jeśli 
chcesz, by Bóg zbliżył się do Ciebie, to musisz sam się do niego 
zbliżyć, ma sens. To, jak szybko nastąpi to zbliżenie czy może 
w jakim tempie będzie postępowało (bo w tym układzie cel to 
również droga), będzie zależało od wielkości ludzkiego pragnie-
nia, czyli od tego, jak bardzo Ty tego chcesz.

Pomoc nie przychodzi do tych, którzy jej potrze-
bują, ale do tych, którzy na nią zasłużyli.

Bodo Schäfer

Idąc tym tokiem rozumowania, możemy powiedzieć, że ze zbliża-
niem się do Boga czy z zaufaniem, jakim go obdarzamy, dając zie-
lone światło do tego, by istniał On naprawdę i jaśniał w naszym ży-
ciu, wskazując nam właściwy kierunek i prowadząc nas wąską, ale 
słuszną drogą, będzie podobnie jak z osiąganiem sukcesu. Nagroda 
przyjdzie dopiero wtedy, kiedy naprawdę na nią zasłużymy i kiedy 
„zapłacimy za nią z góry”. Nasz kolejny „dostarczyciel” cytatu uj-

266

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

muje to w ten sposób, że pomoc przychodzi do tych, którzy na nią 
zasłużyli. A czym jest nasze zbliżenie się do Boga, jeśli nie pomocą 
udzielaną z Jego strony pod wpływem naszego pragnienia, by to 
właśnie On niósł nam ową pomoc? Jest takie powiedzenie, że w ży-
ciu łatwiej mają ludzie, którzy w coś wierzą. Mówiąc konkretniej, 
pewnie jest łatwiej tym, którzy wierzą w jakąś siłę wyższą, często 
nazywaną właśnie Bogiem. Bo samo słowo „Bóg” nic nie znaczy. 
Znaczenia nabiera ono dopiero wtedy, kiedy jego treść styka się 
z naszym systemem wartości i zrozumienia, a co za tym idzie – 
z naszą interpretacją Jego definicji. Jeśli zatem będziemy w stanie 
odpowiednio mocno zbliżyć się do naszego stwórcy, wtedy jest 
wielce prawdopodobne, że nasze życie będzie nie tylko łatwiejsze 
i bardziej przyjemne, ale z całą pewnością nabierze większego sen-
su dla nas samych, przez co pomoże nam wznosić się coraz wyżej, 
aż do ostatecznego celu naszej egzystencji.

Żeby   jednak   wyjąć,   trzeba   najpierw   włożyć.   Żeby   otrzymać, 
trzeba najpierw dać, żeby być kochanym, trzeba najpierw po-
kochać. Jeśli więc potrzebujemy pomocy, a przecież potrzebu-
jemy jej tak często, to wydaje się ze wszech miar rozsądnym, 
żeby po pomoc i wsparcie kierować się do tego, czy tej, która 
zawsze jej udzieli i zawsze udzieli takiej, jaka jest nam w da-
nym momencie potrzebna. A nie podlega chyba wątpliwości, że 
właśnie taką instancją jest Bóg. Któż lepiej niż On może wie-
dzieć, czego nam potrzeba w danej chwili. Prawda jest taka, że 

267

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

sami często nie wiemy, co dla nas samych jest dobre, a to z tego 
prostego powodu, że nasza percepcja w swej konstrukcji jest 
mocno ograniczona w stosunku do tego, co zachodzi na płasz-
czyźnie   globalnej   naszego   życia.   Gdyby   było   inaczej,   zawsze 
umielibyśmy   bezbłędnie   postępować,   rozumować   i   działać, 
a tak przecież nie jest. Jednak dodać należy w tym miejscu, że 
takie   podejście   traktujące   Boga   jak   przyjaciela   wymaga   na-
prawdę potężnej wiary, która dopiero z czasem przeradza się 
w wiedzę, którą można potwierdzić doświadczalnie.

Lęk jest brakiem wiary w Boga.

Terry Cole-Whittaker

Kolejny argument, który będzie zapewne przemawiał na korzyść 
tego, że warto zaufać Temu, który nas stworzył, to stan, w jakim 
się znajdujemy, kiedy bezgranicznie oddamy się w jego ręce. De-
strukcyjne emocje, takie jak strach, gorycz, rozpacz, nienawiść 
niszczą nasz system odpornościowy i jeśli nie posiadamy umie-
jętności neutralizowania ich, zaczynają się problemy. Można by 
powiedzieć, powtarzając za T. Cole-Whittaker, że lęk, a w konse-
kwencji każda jego forma, jest brakiem wiary w Boga. Oczywi-
ście wchodzimy na grząski grunt, bo przyjmując takie założenie, 
czynimy od razu Boga kochającym, sprawiedliwym i współczują-

268

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

cym. Powiedziałem „na grząski grunt”, bo nie muszą się z tym 
zgodzić wyznawcy Boga surowego i karzącego. Ale nic na to nie 
poradzę. Mój Bóg jest Bogiem miłości i w takich kategoriach 
będę go postrzegał, analizując dalej ten temat. Ufność do Boga 
czy w Boga jest jak koło ratunkowe w trudnych chwilach i jak 
drogowskaz we wszystkich innych.

Człowiek absolutnie ufający nie powinien się bać. Dodać nale-
ży, że taka stuprocentowa ufność nie jest nam dana, ale może 
być wynikiem zbliżania się do naszego pierwotnego źródła. Je-
śli będziemy rozpatrywać sprawę w takiej konfiguracji i na ta-
kiej płaszczyźnie, to możemy śmiało lęk zdefiniować jako brak 
wiary w Boga. Co z tego wynika? Przede wszystkim to, że po-
ziom naszej wiary wyznacza to, jak często odczuwamy lęk. Nie 
chciałbym, żeby zabrzmiało to zbyt mocno. Nie chodzi o to, by 
każde uczucie strachu wywoływało w nas winę, że nie wierzymy 
dosyć mocno. Nie o to chodzi. Chodzi jedynie o to, by zacząć 
uświadamiać sobie, że jeśli niepodważalnie wierzymy w dobre-
go i kochającego Boga, który jest zawsze sprawiedliwy, to nie 
ma konieczności, żeby odczuwać coś takiego jak strach, bo nie-
zależnie od tego, co się wydarzy, i tak wszystko będzie na swo-
im miejscu.

Zdaję sobie sprawę z tego, że takie podejście będzie możliwe 
tylko wtedy, kiedy nasza wiara będzie bardzo silna. Zdaję sobie 
również sprawę z faktu, że naprawdę silna i mocna wiara jest 

269

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

domeną niewielu ludzi. Nie powinno jednak to nas deprymo-
wać, a jedynie mobilizować, żeby dążyć do wiary, w której lęk 
nie będzie miał miejsca. Już kilkakrotnie zwracałem uwagę na 
to, jaki jest cel życia człowieka na Ziemi (nie licząc indywidual-
nych lekcji). Wypada powiedzieć po raz kolejny, że celem takim 
jest również pozbycie się lęku poprzez „nauczenie się”, nabycie 
czy też dostąpienie takiego ogromu wiary, by załatwił tę kwe-
stię raz na zawsze.

Kiedy   w   coś   wierzysz,   wierz   bezwarunkowo  
i nieodwołalnie.

Walt Disney

No i tak dochodzimy do siły wiary. Czy można w coś wierzyć 
częściowo? Można, wszak wiele takich przykładów wiary mamy 
na każdym kroku. Na ogół wierzymy „tak trochę”. Kiedy dzieje 
się coś, czemu musimy stawiać czoła, najczęściej brakuje nam 
wiary,   by   pokonać   przeszkodę.   Mówiąc   o   Bogu,   trudno   nie 
wspomnieć o człowieku. Bardzo jasno i obrazowo udowadniał 
to Chrystus. Mówiąc o samej wierze, nie można nie uwzględ-
niać człowieka i jego wiary we własne siły… które nie są niczym 
innym jak boskimi siłami działającymi przez niego. I wcale nie 
musi to klasyfikować Boga i człowieka jako równorzędne istoty. 

270

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

Chodzi o daną nam moc. Jak często zdarza nam się zwątpić we 
własne  siły?   Jak   często   podejmujemy   się   określonych  zadań 
i nie stajemy na wysokości zadania? Jak często zdarza nam się 
składać   deklaracje   bez   pokrycia   i   zapominać   o   nich,   kiedy 
strach zajrzy nam w oczy albo gdy okoliczności pozornie wy-
muszają na nas zmianę decyzji? Na czym zatem budujemy fun-
damenty   naszych   marzeń,   wyobrażeń   i   konstrukcji   mental-
nych? Na skałach czy na piasku? Ostatnie pytanie. Jaki waru-
nek musi być spełniony, aby osiągnąć upragniony niebagatel-
ny, ogromny, życiowy cel? Tym warunkiem jest właśnie nieza-
chwiana w posadach wiara. Wydaje mi się, że człowiek powi-
nien wierzyć w Boga, uwzględniając wiarę w siłę, która drzemie 
w nim samym. Bóg podobno działa przez człowieka. Jeśli tak 
zatem jest, to może on zadziałać jedynie przez nas. Żeby mógł 
to zrobić, musimy sami na to pozwolić. A pozwolimy, wierząc, 
że jego moc może przez nas popłynąć. Ciekawym zagadnieniem 
jest badanie osiągnięć ludzi, którzy odnieśli w swoim życiu nie-
przeciętne rezultaty. Niektórzy wierzyli w Boga, inni w swoje 
siły. Jedni uznawali tylko Boską interwencję, inni upatrywali 
swojej siły w nich samych. Dlaczego wielu demagogów i mor-
derców osiągnęło z pozoru tak wiele na tym świecie? Myślę, że 
głównym czynnikiem była „wiara w to, że mogę”! Wiara grani-
cząca częstokroć z obsesją, że niezależnie od tego, co się wyda-
rzy, i tak osiągnę to, czego chcę.

271

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

Wierzyć częściowo oznacza częściowo coś zdobyć. A częściowo 
coś   zdobyć   najczęściej   oznacza   nie   zdobyć   nic.   Wracając   do 
kwestii zaufania Bogu, powierzenie mu swojego życia w takim 
sensie, że przyjmujemy to, co spada na nas jako sprawiedli-
wość absolutna, nie jest żadnym unikaniem odpowiedzialności 
ani   tchórzostwem.   To   największe   z   możliwych   mistrzostwo 
gwarantujące nam sukces absolutny, który prędzej czy później 
i tak   stanie   się   naszym   udziałem.   Poza   tym   może   się   jawić 
w rozsądnych oczach jedynie jako bohaterstwo, bo nie pozwala 
nam się poddać wtedy, kiedy z pozoru sprawy nie idą najlepiej. 
Nie chciałbym być źle zrozumiany. Absolutne zaufanie i wiara 
nie zwalniają nas z obowiązku dania z siebie wszystkiego i sta-
nięcia na wysokości zadania wtedy, kiedy sytuacja tego wyma-
ga. Pokonanie siebie to nasze zadanie. Zaufanie i bezgraniczna 
wiara to nasze zadanie. Bóg już wszystko co trzeba, zrobił, choć 
często może się nam wydawać, że jest zupełnie na odwrót. Bez-
graniczna wiara i zaufanie są absolutnie na miejscu (nie licząc 
tego, że są niezmiernie wskazane), bo Bóg nigdy nie daje czło-
wiekowi zadania, nie dając mu równocześnie umiejętności i na-
rzędzi, które są potrzebne do jego realizacji. To może wydawać 
się zabawne, ale podobno nigdy nie dostajemy zadań ponad 
nasze siły. Jeśli taka świadomość powszechnie uzyska status 
wszechogarniający i zrozumiały dla większości, zdecydowanie 
łatwiej będzie zaufać, wierzyć i żyć.

272

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

Lepiej widzieć Boga we wszystkim, niż starać się 
go sobie wyobrazić.

Neem Karoli Baba

Analizując treść naszego kolejnego cytatu, nie ma znaczenia, 
czy  Boga  będziemy  postrzegać  jako  bezosobową  energię,  czy 
jako osobowego zarządcę wszechświata. Zwolennicy osobowe-
go bóstwa toczą nieustanną walkę z wyznawcami boga bezoso-
bowego. Przyglądając się bliżej temu zjawisku, nie sposób nie 
dostrzec, że tak naprawdę walka o rację w tym sporze jest może 
nie tyle bezsensowna, co bezzasadna. Wszyscy bowiem zgadza-
ją się z tym, że istnieją kolejne boskie emanacje, które jak ko-
lejne warstwy cebuli zawierają w sobie źródło. Zastanawiam się 
zatem, jakie znaczenie ma to, czy centrum jest osobowe czy 
bezosobowe, skoro my i tak w naszym świecie żyjemy gdzieś na 
jego skraju, choć nie mniej kochani niż ci najbliżej. Niezależnie 
od wyznawanego poglądu zgadzamy się z tym, że Bóg wszystko 
przenika, jest we wszystkim czy inaczej – jest wszystkim. Jeśli 
tak jest, a wszystko na to wskazuje, to może warto zastanowić 
się nad tym, by zacząć uczyć się widzieć go we wszystkim. Na-
sza percepcja, narządy naszych zmysłów i nasza cielesna kon-
strukcja są niedoskonałe. Dlatego nie możemy najpierw zoba-
czyć Boga, a później w niego uwierzyć. Kolejność jest taka, jak 

273

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

wspomniałem, że najpierw musimy w niego uwierzyć, a później 
dopiero możemy poczuć, jaki On jest. Wiara sama w sobie jest 
ciężkim kawałkiem chleba. Można mu pomóc, zaczynając od 
tego, że zaczniemy dostrzegać boską obecność „we wszelkim 
stworzeniu”.  W  kwiatach,  w  kamieniach,  w  planetach,  w  lu-
dziach, zwierzętach itd. Nie przywiązując się zbyt mocno do 
struktur fizycznych, dobrze jest sobie uświadomić, że bez inte-
ligentnej zasady tworzenia nasz wszechświat nie mógłby funk-
cjonować. Jacyś naukowcy obliczyli, że powstanie życia takie-
go, jakie obserwujemy tu i teraz na Ziemi, byłoby niemożliwe, 
gdyby nie istniał doskonale skonstruowany program rozwoju 
i działania wszelkich sił przyrody. Nie ma możliwości, aby na-
sze życie powstało przypadkowo (nie pamiętam, jak wyglądał 
stosunek prawdopodobieństwa takiego zdarzenia, ale był on po 
prostu astronomiczny i w związku z tym uznany przez kręgi na-
ukowe jako niemożliwy). To potwierdza (choć przecież to nie ci 
naukowcy o tym powiedzieli pierwsi), że Bóg istnieje, i jest do-
wodem również na to, że On i jego Myśl przenikają wszystko, 
wszystkich i zawsze. Czy to trudne umieć dostrzegać Boga we 
wszystkim? A czy to trudne zachwycić się zachodem Słońca? 
Czy to trudne zakochać się po same uszy? Czy to trudne do-
strzec piękno w spadających płatkach śniegu? Czy to trudne 
stwierdzić, że śnieg pada romantycznie? Czy to wszystko jest 
trudne?

274

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

Przyczyną niespełnienia prośby w modlitwie jest  
to, że prośba jest niewłaściwa.

Bard T. Spalding

No dobrze. Ale jak tu wierzyć bezgranicznie, jeśli wciąż prosi-
my Tego, któremu tak ufamy, a tu nic się nie dzieje. Skoro nas 
słyszy, wie, jak bardzo chcemy, widzi naszą niedolę, to czemu 
tak często błagamy, a On nie reaguje? Podaruję sobie uzasad-
nianie, którego głównym wątkiem są nasze pragnienia pocho-
dzące z różnych źródeł. Taką analizę zrobiłem już w moich po-
przednich książkach. Przyjrzymy się jedynie prośbie i modli-
twie od strony zaufania w to, że Bóg wie, co robi.

W życiu będzie nam łatwiej, lepiej i przyjemniej, jeśli wierząc, 
zaufamy Bogu. We wszystkim. Włącznie z tym, że jeśli go o coś 
prosimy, a on nam tego nie daje, to znaczy, że to, o co prosimy, 
nie będzie dla nas właściwe z punktu widzenia kosmicznej i na-
szej   osobistej   harmonii.   Ale   co   to   może   oznaczać,   że   nasza 
prośba jest niewłaściwa? Może to oznaczać wiele różnych kom-
binacji. Ich złożoność i ilość nie skłaniają do tego, by nadmier-
nie wszystko upraszczać, próbując tworzyć schematy, dlaczego 
prośby nie zostały spełnione. Pokusić się można jedynie o zasy-
gnalizowanie zagadnienia. Może być tak, że czas nie jest właści-

275

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XI

wy, aby coś się wydarzyło. Może być tak, że dostając obiekt na-
szych pragnień, zrobilibyśmy sobie krzywdę, na którą nie za-
sługujemy. Może  być tak,  że to,  o  co prosimy,  nie  jest  nam 
w żadnym stopniu potrzebne do naszego życiowego doświad-
czenia. Może być tak, że forma modlitwy jest błędna (prośba 
przez   negację).   Może   być   tak,   że   obiekt   naszych   pragnień 
unieszczęśliwiłby zbyt wielu ludzi, którzy na to nie zasługują. 
I można   by   tak   jeszcze   długo.   Tak   jak   mówiłem,   nie   wiemy 
o wszystkich zależnościach bożego planu, nawet jeśli rozpatru-
jemy go w tak wąskim zakresie jak życie istoty, którą jesteśmy.

Nie należy zatem zbyt pochopnie oceniać tego, że nasze prośby 
nie zostały wysłuchane. Jedyne rozsądne, jak mi się wydaje, 
rozwiązanie to zaufać i nie podważać słuszności tego, co jest 
dla nas dobre. Z drugiej zaś strony może być tak, że to, o co 
prosimy,   jest   właśnie   dla   nas,   tylko   droga,   którą   musimy 
przejść, by to osiągnąć, jest zdecydowanie dłuższa i trudniejsza, 
niż nam się wydawało. W takim wypadku nie pozostaje nic in-
nego jak wierzyć i modląc się, prosić o wsparcie, dopóki nie 
osiągniemy   obiektu   naszych   pragnień.   W   jakich   momentach 
decydować się na takie działanie? To już temat na oddzielną 
książkę…

276

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

AKT XII

AKT XII

Złota zasada, czyli skuteczne podejście do 

życia

Pomagać ludziom w hospicjum – to było jej marzenie.

Dlatego w hospicjum – mówiła – bo tam znajdują się ci, którym 
nikt już nie chce pomóc. Tam znajdują się ci, których ludzie od-
stawili na boczny tor. Nimi nikt się nie opiekuje. Nikt na nich 
nie czeka, nikt za nimi nie tęskni. Nie mają nikogo, a jeśli nawet 
mają, to i tak jakby nikogo nie mieli. Na jedno wychodzi.

Ale przecież tam jest śmierć. To prawda, ale tam, gdzie jest 
śmierć, tam zawsze jest też życie. Bo czymże jest śmierć, jeśli 
nie nowym życiem?

A co tam będziemy robili – pytam. W jaki sposób my będziemy 
pomagali? Zobaczymy. To nie ma znaczenia. Ważne, żeby tylko 
chcieć, żeby czuć, że można dać coś komuś. Swoje serce, może 
czas, może towarzystwo. A co tam się robi? – pytam.

277

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

Może trzyma się za rękę, może się rozmawia, może się tylko 
jest. Tak zwyczajnie. Po prostu. Bez zbędnych słów.

A więc idziemy. Nie jest łatwo. Oprócz stu milionów własnych 
zmartwień, jeszcze brać sobie na głowę określony obowiązek. 
To nie jest tak jak z zakupem gazety. To zobowiązania. To od-
powiedzialność.

Wchodzimy.   Ciepły,   wymalowany   hall.   Ludzie   mili,   życzliwi. 
Czekamy,   aż   będzie   można   powiedzieć  o   celu   naszej   wizyty. 
Ładne łazienki, wszystko wysprzątane. A więc tak wygląda ho-
spicjum? To wcale nie jest takie przygnębiające miejsce. Jest 
kolorowo. Wszędzie kwiaty. To jest miejsce, gdzie można żyć.

Za chwilę rozmawiamy. Zapadnie decyzja, czy się nadajemy, 
czy uzyskamy zgodę na to, by móc ulżyć w cierpieniu tym, któ-
rzy tego potrzebują. Gramy o wysoką stawkę, bo tak naprawdę 
gramy o własne życie. Tym właśnie jest życie. Tym, że można 
żyć, robiąc coś dla innych. Taka głupia, niemodna teoria, która 
w naszym przypadku musi się pokryć z praktyką. Musi, bo to 
nasze życie.

Przechodzimy eliminacje. Zostaliśmy zakwalifikowani. Może to 
trochę dziwne, że trzeba mówić, kim się jest i co się robi. Nie lu-
bimy tego. Nie lubimy, jak ktoś wypytuje nas, skąd jesteśmy. 
Wolimy mówić, dokąd idziemy. Wolimy mówić o tym, gdzie jest 

278

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

nasz dom i jak wygląda. Wolimy mówić o tym, co będzie i o tym, 
co jest. Przeszłość, którą szlifowaliśmy hall własnego smutnego 
przedpokoju, już odeszła. Niech zostanie za nami, pozwalając 
nam jedynie pamiętać, skąd jesteśmy, skąd przyszliśmy.

Z drugiej strony nie ma się im co dziwić. Muszą sprawdzić, kim 
jesteśmy, czy kierują nami szczere intencje. To normalne, to 
procedura, choć może wolelibyśmy, by było inaczej. To wszyst-
ko nie ma znaczenia. To nie ma znaczenia, bo pozwolono nam 
robić to, co chcieliśmy.

A czego chcieliśmy? Trzymać ich za rękę. Tak po prostu, tak 
normalnie.

Możemy tam chodzić, możemy się modlić za nich, przy nich. 
To więcej, niż mogliśmy się spodziewać. To dużo, to bardzo 
dużo. Dla nas i dla nich.

Pierwszy raz jest taki, jakby nie był pierwszy. Bez stresu. Nor-
malnie, tak po prostu. To tak, jakbyśmy zawsze tam byli.

Pokoje, w nich łóżka, w łóżkach ludzie. Starzy, niedołężni, stę-
kający, czujący ciężar życia na własnych plecach, na własnych 
kościach, we własnych duszach. Poznajemy ten świat, a jedno-
cześnie wiemy, że go znamy. Nic nie jest w stanie nas zasko-
czyć. Starość, ból patrzący z oczu. I zainteresowanie, kim jeste-
śmy. A kim jesteśmy? Ludźmi, którzy szukają ludzi. Po to, by 

279

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

pomóc, choć trochę, choć na chwilę, choć przez minutę móc 
coś z siebie dać. Tak zwyczajnie, bo tak jest dobrze.

Poznajemy  ich.  Jedni   mówią,  inni   nie.  Jedni  mogą  wstawać 
o własnych siłach, innych trzeba podnosić, wozić i chodzić wo-
kół nich. Patrzymy na nich i widzimy, że… są jak dzieci. Tacy 
bezbronni, bezradni jak małe dzieci, które nie potrafiłyby żyć 
bez pomocnej dłoni matki czy ojca. Moczą się, trzeba ich prze-
wijać, leżą w pampersach. Jak dzieci. Dosłownie.

Rozumieją, po co jesteśmy. Muszą zdecydować, czy chcą, by się 
za nich pomodlić. Przy nich, za nich. Nie wszyscy chcą. Jedni 
wierzą,   inni   stracili   już   dawno   nadzieję.   Kilkoro   się   zgadza. 
Chcą, by ktoś za nich lub może z nimi prosił o lepsze jutro, 
może o to, by zniknął ból, może o to, by móc spokojnie przejść 
na drugą stronę.

Siadamy przy łóżku. Modlimy się. Dziecięco – starcze oczy pró-
bują doszukać się w naszych spojrzeniach czegoś. Może zrozu-
mienia, może patrzą z ciekawości. Pewnie nie codziennie przy-
chodzą do nich obcy ludzie.

Modlimy się w sposób prosty, najprostszy, w jaki potrafimy. 
Ona trzyma ich za rękę, ja obok. Trochę dziwnie się czuję. Ale 
wiem, że to ma sens i tego chcę. To ma największy sens ze 
wszystkiego, co w życiu robiłem. Czuję się dobrze. Odrzucam 

280

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

myśli o tym miejscu i modlę się, myśląc tylko o tym, by… No 
właśnie. O co najlepiej się modlić? Może o ich zdrowie? A jeśli 
oni nie chcą być zdrowi? Wiem! Modlę się o to, co dla nich bę-
dzie najlepsze. To takie mało konkretne, a jednak to chyba naj-
bardziej sensowne. Tylko dobry Bóg wie tak naprawdę, co jest 
najlepsze dla każdego z nich. Tylko on.

Zmieniamy miejsce, przechodząc do innego pokoju. Ten jest 
ciemniejszy, wpada do niego mniej światła. Czy to przypadek, 
że leżą tak, a nie inaczej? Nie wiem.

Modlimy się i dalej. I dalej, i dalej, i dalej.

Mija kilka tygodni. Kiedyś dla nas obcy, dzisiaj już starzy zna-
jomi. Starzy dosłownie i w przenośni. Niektórzy nas poznają, 
choć może bardziej ją. To ona trzyma ich za te stare schorowa-
ne ręce, które tak pragną ciepła. Tak bardzo pragną ciepła dru-
giego człowieka, szczególnie tego, któremu już zaufają.

Niewiele pytają, rzadko mówią. Mijają kolejne tygodnie. Wio-
sna budzi się do życia. Ciepło słońca ogrzewa ziemię. To świat 
rośnie.  Oni  też.  Kiedy  wchodzimy   i  patrzymy   na  nich  teraz, 
większość z nich jest jakby inna, bardziej pogodna. To pewnie 
ta   pora   roku.   Zaczynają   żyć,   tak   jak   roślinki   pod   czujnym 
okiem Boga.

281

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

Część z nich może wyjechać na swych wózkach na słońce, po-
patrzeć  jeszcze  raz  swoimi  starymi  oczyma  na  piękno, które 
cieszy duszę. Cieszą się, żyją inaczej, mocniej.

Gdzieś w tle przechodzi niczym niezmącona i w zasadzie nie-
zauważona informacja, że ktoś umarł. Był tu od niedawna. To 
była ona. Stąd odchodzą. Stąd odchodzą do Niego. Odchodzą 
do swojego Ojca.

Siadam na słońcu, które ogrzewa moją twarz. Siedzę i patrzę na 
nich. Dzisiaj pierwszy raz tak tłumnie wylegli na dziedziniec 
przed   ich   domem.   Przed   miejscem,   w   którym   żyją.   Czasem 
przewiną się ci, którzy doglądają tego, by tym, którzy już nie 
bardzo mogą, było dobrze i komfortowo. Ci, którzy ich doglą-
dają, to dobrzy ludzie. Ciepli. Pełni serdeczności. Podziwiam 
ich. To właśnie dzięki takim ludziom, tym młodszym, spraw-
nym, ci starzy, schorowani mogą żyć w miarę normalnie, jeśli 
tylko w takim miejscu jak to, da się żyć normalnie, z dala od 
tych, których się kochało lub kocha najbardziej.

Siedzę, korzystając z promieni słońca. Myślę, czemu tak rzadko 
ktoś ich odwiedza. Tak rzadko przychodzi do nich ktoś z rodzi-
ny. Oni czekają wciąż. Mam wrażenie, że będą czekać już za-
wsze. Będą czekać już zawsze, wypowiadając świadomie lub nie 
imiona tych, na których czekają. A może nie zasłużyli na to, by 
ktoś ich odwiedzał? Może nie byli dobrymi ojcami, matkami, 

282

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

siostrami i braćmi? Może stworzyli swoim najbliższym piekło 
na ziemi? A może byli Aniołami, których dziś już nikt nie pa-
mięta? Może zostali zapomniani jak stare niepotrzebne foto-
grafie, które nie są złe, ale zwyczajnie przykrył je kurz i już nikt 
nie chce ich oglądać?

Nie wiem. I nie wiem, czy chciałbym wiedzieć. Bo tak napraw-
dę, jakie to ma znaczenie? Dla mnie żadnego. Dla niej też. To 
ludzie i to wszystko. To ludzie, którzy może i kiedyś tracili sta-
tus człowieczeństwa na korzyść czegoś dziwnego, ale dzisiaj? 
Dzisiaj to dzieci,  które w tempie  ekspresowym będą  szukały 
drogi swego pojednania z tym, który ich stworzył.

A więc, po co dawać im to ciepło? Po co wnosić w serca nadzie-
ję, po co głupio się czasem uśmiechać? Głupio, ale życzliwie. 
Tylko po co? Po to, by zaspokoić swoje osobiste poczucie tego, 
że jesteśmy dobrzy?

Pewnie po części też. Nie ma potrzeby rżnąć z siebie świętego, 
kiedy objawia się w nas dwojaka natura.

Ale głównie po co? Jaki jest nadrzędny cel?

Zaczynam rozumieć dopiero wtedy, kiedy patrzę na nią, jak do 
nich podchodzi i co do nich mówi. Jak dotyka ich rąk, jak po-
prawia im poduszki. Czuję się taki mały, bo ja tak nie potrafię. 
Ona jest wielka. Ona jest taka wielka. Ona to robi, bo tego pra-

283

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

gnie i chce. Zaczynam rozumieć, choć może nie… może nawet 
dobrze nie zaczynam rozumieć.

Ta złota zasada, to moje skuteczne podejście do życia, to jeden 
wielki bełkot w stosunku do tego, co robi ona. Ona ich kocha. Ko-
cha ich naprawdę, ja to wiem. Ja to widzę, ja to czuję. Tak jest.

Ta najskuteczniejsza zasada świata, niepodważalna i najważ-
niejsza to działanie. To bezsprzecznie działanie, ale na rzecz 
drugiego człowieka. Na rzecz Chrystusa w drugim człowieku.

Wykształcenie   to   umiejętność   radzenia   sobie 
z codziennym życiem.

Dale Carnegie 

Uczą   nas   w   szkołach   różnych   dziwnych   przedmiotów.   Uczą 
nas, jak liczyć, żeby się nie dać oszukać. Fajnie. Uczą nas, ile 
warstw skalnych należy przebić, żeby dotrzeć do jądra Ziemi. 
Fajnie. Uczą nas, kto i w jakim wieku może startować na urząd 
prezydencki czy tam do innego senatu. Fajnie. Uczą nas, jak za-
kładać maskę przeciwgazową (albo gazową), gdy ktoś zechce 
nas chemikaliami pozbawić tak upragnionego przecież życia. 
Fajnie. Jednym słowem – fajnie. Ale dwoma? Nie fajnie. Nie-

284

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

zbyt fajnie, bo nie uczą nas w szkołach, jak mamy żyć radośnie, 
szczęśliwie, jak na co dzień poradzić sobie z bałaganem emo-
cjonalnym,   który   tak   często   przecież   jest   przez   nas   samych 
konstruowany.

Jak zawsze przy podsumowaniach z cyklu złote zasady uśmie-
cham się do siebie. Jakżeż prosto jest pisać o złotych regułach! 
Jak prosto jest dawać dobre rady i mówić, co jest najważniej-
sze. Jednak problem jest w tym, że tak naprawdę wszystkie te 
złote zasady można wyrzucić na śmietnik, jeśli nie będziemy 
wiedzieli, jak zastosować je w momentach, kiedy życie stanie 
z nami oko w oko. Bo wiedzieć o nich, czytać, siedząc wygodnie 
w fotelu, jest niezmiernie prosto. Łatwo i przyjemnie układają-
ce się słowa mówią same za siebie. A później? Później jest już 
tylko życie. Wystarczy tylko… No właśnie TYLKO. Nie przepa-
dam za rozdziałami złotych zasad… ale to dobrze brzmi. Żeby 
niejako usprawiedliwić się przed samym sobą, pozwolę sobie 
na stwierdzenie, że to, o czym teraz mówię (czasem pisząc, mó-
wię), jest naprawdę ważne, bo wydaje mi się, że sięga głębiej 
niż tylko zwykłe „zrób to i to, a będzie dobrze”. Przechodząc po 
tym nieco przydługawym wstępie do meritum sprawy, pragnę 
zwrócić uwagę na następującą kwestię. Aby życie było przyjem-
nością egzystencji, jeśli nie permanentnie, to przynajmniej czę-
sto, musimy uczyć się, jak należy żyć, jak radzić sobie z proble-
mami, które – chcemy czy nie – i tak będą nas odwiedzały. Mó-

285

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

wimy często o ludziach wykształconych posiadających stopień 
magistra, doktora czy docenta. Jeśli wykształcenie jest tak dla 
nas istotne, to czemu nie mamy kierunków w takich dziedzi-
nach jak na przykład sztuka szczęśliwego życia? Czemu god-
nym   uznania   jest   człowiek,   który   otrzymuje   Nagrodę   Nobla 
w dziedzinie, powiedzmy, fizyki jądrowej, a człowiek szczęśliwy 
nie?   Co   jest   ważniejsze,   posiadanie   tytułu   naukowego   czy 
umiejętność życia? Pewnie te pytania nie są zadawane z pozio-
mu możliwości udzielenia odpowiedzi prawdziwie absolutnych. 
Może tylko rozgrzebują temat, prowokując do tego, by powie-
dzieć do takiego autora jak ja: „Koleś, przecież jedno z drugim 
się   nie   wyklucza.   Przecież   docent   też   może   mieć   doktorat 
z umiejętności życia.” Być może. Ale obserwując nasz świat, nie 
sposób oprzeć się wrażeniu, że rządzą w nim ludzie wykształce-
ni,   którzy   nie   tylko   sami   nie   potrafią   żyć   tak,   by   móc   brać 
z nich przykład, ale jeszcze do tego zmuszają innych do życia, 
które niewiele ma wspólnego z satysfakcją. Dlatego wydaje mi 
się, że warto o tym mówić. Warto mówić o tym, że warto się 
doktoryzować w sztuce życia. Przechodząc czy zaczynając od fi-
lozofii,   psychologii,   skończywszy   na   zagadnieniach   transcen-
dentalnych. Warto, bo działając w ten sposób, dajemy sobie 
możliwość poznania tego, co w innych okolicznościach nie uj-
rzy światła dziennego przez pryzmat naszych wyobrażeń o ży-
ciu. Nie wydaje mi się, by wagary w szkole życia lub całkowite 
jej zaniechanie pomagały nam rozwijać własny potencjał, któ-

286

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

rego rozwój jest niezbędnym czynnikiem do tego, by uzyskać 
status człowieka prawdziwego.

Aby robić niektóre rzeczy, trzeba się nauczyć ich 
wykonywania. Aby się tego nauczyć, trzeba je 
robić.

Arystoteles

Przyglądając się kolejnemu cytatowi, nie sposób oprzeć się wra-
żeniu,   że   przysłowiowy   doktorat   życiowy   musi   być   wynikiem 
działania. Ucząc się życia, nie sposób jest przeczytać „jak należy” 
i rozumieć. Można rozumieć, ale nie wiedzieć. Wiedza może być 
tylko wynikiem działania operacyjnego. Rozumienie wynika naj-
częściej z tego, co opanujemy rozumem. Wiedza rodzi się po-
przez   doświadczenie.   Osobiste   doświadczenie   dopiero   w   mo-
mencie konsumpcji czy inaczej operacji na żywym organizmie 
staje się tym, że „wiemy”. Dlatego właśnie na początku każdego 
podejmowanego przez nas przedsięwzięcia tak ważne jest przy-
gotowanie  się  na to, że zanim  zdobędziemy umiejętności po-
trzebne  do  skutecznego  działania,  minie  trochę  czasu.  Często 
zdarza   się   tak,   że   ludzie   podejmują   się   w   życiu   przeróżnych 
czynności, co do których nie mają odpowiedniego przygotowa-
nia, działają zbyt pewnie, a później dziwią się, dlaczego ponieśli 

287

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

klęskę. Ktoś, kto odnosi sukcesy w określonym sektorze bizneso-
wym jako wybitny fachowiec i specjalista, w innym może okazać 
się kolekcjonerem przysłowiowych min. Nie inaczej ma się sytu-
acja z wieloma tymi, którzy nagle zdobywając określoną sumę 
pieniędzy, inwestują w interes, o którym mają niewielkie lub 
żadne pojęcie. Czy należy zatem przez całe życie trzymać się tyl-
ko jednej profesji i nie próbować innych zajęć? Oczywiście że nie 
i sprawa nie dotyczy wyłącznie biznesu, firmy czy zawodu. Po-
winniśmy eksperymentować i próbować tego, do czego czujemy 
powołanie, tylko mądrze. Jeśli ktoś całe życie piekł pączki, a na-
gle zapragnie dostać się do programu, gdzie tańczą najlepsi tan-
cerze, to najpierw niech zacznie ćwiczyć, później niech zapisze 
się na zajęcia, gdzie zostanie poprowadzony przez fachowców, 
nabierze doświadczenia, a następnie niech startuje w castingu. 
Marzenia, plany i cele są po to, by je realizować, a nie po to, by 
dobrze wyglądały. Ale należy pamiętać o tym, że mistrzostwo 
jest możliwe dopiero wtedy, kiedy włożymy w nie określony wy-
siłek. No chyba że mamy zaczarowany ołówek lub osobistego 
czarodzieja. Ale doświadczenie wielu ludzi wskazuje na to, że 
w najlepszym razie taki czarodziej może być tylko zwykłym ilu-
zjonistą, którego czar pryśnie zaraz po tym, jak oszukamy ota-
czającą nas rzeczywistość. Skuteczne podejście do życia bardzo 
głęboko jest osadzone na działaniu powodującym kruszenie się 
ograniczających nas blokad i trudności.

288

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

Nie da się, nie ćwicząc, zostać medalistą w jakiejkolwiek dzie-
dzinie. Nawet ci, którzy mają olbrzymi talent, nie osiągną wy-
żyn, jeśli nie wybrukują drogi na ich szczyt pracą, stanowiącą 
swoisty ekwiwalent przepustki do ich osiągnięcia.

Słyszę i zapominam. Widzę i pamiętam. Robię 
i rozumiem.

Robert Kiyosaki

Następna kwestia dotycząca skuteczności postępowania w na-
szym życiu. Już to omawialiśmy. Nie wystarczy jeździć na sym-
pozja i kursy i słuchać mądrych głów. Nie wystarczy obłożyć się 
materiałami   do   samodoskonalenia,   samokształcenia.   Nie   wy-
starczy obejrzeć filmy instruktażowe. Nie wystarczy śledzić to, 
co zrobili inni ludzie w określonych sytuacjach i jak doszli do po-
ziomu, na którym my chcielibyśmy się dzisiaj znaleźć. Nie wy-
starczy. Trzeba działać, robić, organizować, tworzyć, kreować. 
Trzeba z całą powagą wziąć na siebie odpowiedzialność za swoje 
czyny i ponosić ich konsekwencje na własnej skórze. Jeśli chce-
my być w życiu skuteczni, jeśli chcemy działać skutecznie, musi-
my uczyć się, co działa, a co nie. Co jest dobre i właściwe, a co 
nie. Tylko robienie, wykonywanie, osobiste działanie dostarczy 
nam prawdziwych dla nas informacji zwrotnych.

289

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

Chybiasz 100% strzałów, których nie wykonujesz.

Wayne Gretzky

Lepiej  jest  zrobić nawet  źle, niż  żałować,  że się w  ogóle  nie 
spróbowało. Wielokrotnie w tej książce powtarzał się motyw 
działania. I niech zostanie on motywem przewodnim. Szczęście 
sprzyja odważnym. Nie sposób przekonać się o słuszności swo-
ich racji, jeśli nie zdecydujemy się sprawdzić ich w sposób do-
świadczalny. Statystyki wielokrotnych mistrzów sportu wska-
zują na pewną często pomijaną zależność. Otóż najlepsi strzel-
cy, liderzy, przywódcy nie są nieomylni. Popełniają wiele błę-
dów, wiele razy zdarza im się nie trafić do bramki, do siatki, 
często zdarza im się nie trafić w pole. Ale nikt nie ma im tego 
specjalnie za złe, bo równie często ich działanie prowadzi do 
zwycięstwa. I zwyciężają częściej niż inni. Tym innym nie zda-
rza się tak często dokonywać czynów, które wznosiłyby ich na 
piedestał. Warto zwrócić również uwagę na to, że ci inni nie 
pudłują tak często jak liderzy bo… nie strzelają. Odwaga. Umie-
jętność poradzenia sobie z presją tego, że nie udało mi się – to 
wyróżnia tych, którzy zmuszają los do tego, by im służył. Mi-
chael Jordan –  król  koszykówki tak wiele  razy pudłował,  że 
czasami ze zdenerwowania zjadałem nie tylko całe paznokcie. 
Ale przychodził taki moment, taka chwila, takie minuty w me-

290

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

czu, że nic nie było w stanie go zatrzymać. I już nikt później nie 
pamiętał, że poprzedni mecz w jego wykonaniu był klapą. Nikt 
nie pamiętał, a już na pewno nie on sam. Wayne Gretzky, autor 
kolejnego cytatu, też pewnie wiedział o tym albo życie go tego 
nauczyło, że żeby wygrać, trzeba strzelać. Nie można zbyt długo 
czekać, trzeba ryzykować. Aby ryzyko było ograniczone do mi-
nimum trzeba dać z siebie wszystko, nie tylko w meczu, ale 
również, a może przede wszystkim – na treningu, kiedy nikt 
Cię nie widzi, kiedy szlifujesz swój talent po to, by wzniósł Cię 
na szczyt, kiedy przyjdzie na to odpowiednia pora.

Nie uda się trafić, nie uda się niczego dokonać, jeśli nie odda-
my strzału, jeśli nie odważymy się na to, by działać. 

O wiele lepiej jest zdobywać się na śmiałe czyny 
i odnosić chwalebne zwycięstwa, nawet poprze-
platane  porażkami,  niż  stać   w   jednym  szeregu 
z tymi biedakami o słabym duchu, którzy nie po-
trafią ani się cieszyć, ani cierpieć w pełni, bo żyją  
w cieniu, który nie zna zwycięstwa ani porażki.

Theodore Roosevelt

291

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

Ten,   kto   to   zrozumiał   i   zastosował   się   do   tego,   zacznie   żyć. 
I może nie będzie to życie wyglądające jak urlop na brzegu cie-
płego morza z drinkiem w ręku. Może trzeba będzie czasem 
walczyć o wszystko. Może trzeba będzie czasem przegrać. Może 
przyjdą takie chwile, że nie będzie się chciało już żyć, bo ból bę-
dzie taki silny. Ale nie ma innego sposobu na to, by zdobyć 
wszystko. „Zdobyć wszystko albo wszystko przegrać” – to hasło 
Martina Graya, który jest autorem wielu niesamowitych ksią-
żek. W jednej z nich, w swojej autobiografii, opisuje, rzecz ja-
sna, swoje życie. Urodzony przed drugą wojną światową młody 
człowiek musiał poradzić sobie z taką ilością trudu, przeszkód, 
że starczyłoby na obdarowanie nimi tysiąca osób i każda dosta-
łaby ogromną dawkę tragedii, jakiej świadkiem i uczestnikiem 
był młody chłopak, próbując przeżyć holokaust, życie w getcie 
warszawskim, obozy koncentracyjne i wszystko to, co los mu 
zsyłał. Czytając takie pozycje i dowiadując się, co przechodzili 
inni ludzie, my z naszymi problemami drobnymi jak pył, pra-
wie znikamy w przestrzeni życia. Jeśli ktoś jest zdania, że życie 
traktuje go niesprawiedliwie, niech będzie uprzejmy sięgnąć po 
książkę „Wszystkim, których kochałem” wyżej wymienionego 
autora i kiedy ją przeczyta, zapewne zrozumie, o czym teraz 
mówię. Okazuje się bowiem, że człowiek może przeżyć wszyst-
ko,  najgorsze  piekło,  jeśli  tylko  ma  odpowiednią  motywację. 
Nie jesteśmy sami w stanie zdać sobie sprawy z tego, jak jeste-
śmy silni jako jednostki ludzkie, jaki posiadamy potencjał, jeśli 

292

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

tylko uwierzymy w swoje siły. Nikomu oczywiście nie życzę, by 
musiał się przekonywać o tym, jak silny może być człowiek, ile 
może znieść, w taki sposób jak pan Gray. Pragnę powiedzieć, że 
każdy z nas może żyć naprawdę, jeśli tylko sobie na to pozwoli. 
Trzeba zrozumieć, że nasze możliwości są nieograniczone i że 
naprawdę   jedynym   ograniczeniem   jest   nasze   wyobrażenie 
o tym, na co nas stać. Dzisiejszy świat potrzebuje bohaterów, 
właśnie   dzisiaj,   właśnie   teraz.   Powtarzając   za   Waldemarem 
Witkowskim, autorem doskonałych pozycji dotyczących funk-
cjonowania człowieka i jego miejsca w kosmosie, teraz potrze-
bujemy rycerzy Jedi. „Twoja moc jest mocą Jedi, jesteś taki tak 
jak trzeba!”

Tak często narzekamy na to, co nas otacza, zamiast chwycić ży-
cie za rogi i powalić je na kolana. To wymaga często potu, łez 
i krwi, ale tylko wtedy poczujemy, że żyjemy naprawdę. Tylko 
wtedy damy wyraz swemu człowieczeństwu, odzyskując swoją 
moc. Wtedy życie przestanie być dramatem, marną sztuką od-
grywaną w podrzędnym, zapchlonym teatrze, a stanie się sztu-
ką przez duże „S”. Działając w ten sposób, jesteśmy skazani na 
sukces,   nawet   jeśli   po   drodze   odniesiemy   chwilowe   porażki. 
Pamiętajmy, że liczy się w konsekwencji nie pojedyncza prze-
grana bitwa, ale wygrana wojna. Dlaczego inni mają za nas za-
pisywać karty historii? Przecież wiemy, że historię piszą zwy-
cięzcy.

293

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
AKT XII

Najistotniejsze jest to, co robimy z naszym ży-
ciem, a nie to, jak długo ono trwa. Spiesz się, byś  
dobrze żył i pomyśl sobie, że każdy dzień jest ży-
ciem.

Seneka

Pomału kończymy naszą podróż. Jeśli dotrwałeś ze mną, Czy-
telniku, do tej pory, to znaczy, że coś po drodze musiało Cię za-
interesować albo z czymś absolutnie się nie zgadzasz i dlatego 
chcesz do końca zobaczyć, co taki facet jak ja jeszcze będzie 
bredził. Przez cały praktycznie czas trwania tej książki nama-
wiam Cię do tego, by działać, a teraz powiem… to samo. Z tą 
drobną różnicą, że dodam słowo „teraz”. Nie wiem, czy trzeba 
się spieszyć, jak radzi nam Seneka. Może tak, może nie. Żeby 
coś zacząć robić teraz, nie trzeba się wcale spieszyć. Ale trudno 
się nie zgodzić z tym, że jeśli już musimy się do czegoś spieszyć, 
to niech tym czymś będzie „dobre życie”. Kiedy ono będzie do-
bre czy lepsze, starałem się przekazać w tej książce jako mój 
osobisty punkt widzenia, który może być dla Ciebie właściwy 
lub nie. Wybór zawsze należy do Ciebie i niezależnie od tego, 
co i kto będzie Ci mówił, pamiętaj o tym.

294

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
Zakończenie

Zakończenie

Zakończenie

Nasze   życie   jest   teatrem,   odgrywamy   w   nim 
swoje   różne   role.   Czasem   z   sukcesem,   czasem 
jest   klapa.   Niepowodzenia   przychodzą,   kiedy 
z reżyserów swoich scenariuszy stajemy się ak-
torami w cudzych sztukach.

Merhlin

Dwanaście aktów dotyczących tego, jak ułatwiać sobie życie, 
mamy już za sobą. Czy powiedziane w nich zostało wszystko? 
Niemożliwe. Czy większa część tego, co trzeba by było powie-
dzieć? Mało prawdopodobne. Czy to, co zostało powiedziane, 
jest ważne? Nie wiem. Jedno wiem. Moje sugestie są skutecz-
ne. Wiele razy można by mówić o tym, co jest tak naprawdę 
w życiu   najważniejsze.   Ale   jest   to   temat,   którego   nie   da   się 
skończyć, a można go jedynie zacząć. Nie boję się go zacząć po 
swojemu, bo wiem, że może mnie to zaprowadzić tylko w dobrą 
stronę.

295

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
Zakończenie

„Nie poddawaj się, bądź sobą, bo życie jest za krótkie, by być 
kimś innym”. Kiedyś może sam stworzę tak wartościowy cytat. 
Dzisiaj podaję go, korzystając z sentencji filmu „Step Up 2”. Ży-
cie można porównywać do wielu scenerii, tworzyć różnorodne 
metafory. Dla mnie porównanie go z teatrem jest dosyć trafne. 
Jeśli dla Ciebie też, to fajnie. Jeśli nie, to cóż, nic na to nie po-
radzę. Nie mogę z tego powodu zbytnio rozpaczać. Ale zakła-
dam,   że   w   wielu   kwestiach   niezależnie   od   Twojego   poglądu 
zgadzasz się ze mną. Jeśli nie, to cóż, nic na to nie poradzę…

Nigdy ludzie nie są tak banalni, jak wtedy, gdy  
traktują samych siebie zbyt poważnie.

Oskar Wilde

296

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
Nota od autora

Nota od autora

Nota od autora

Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku!

„Życie   to   jest   teatr”   jest  piątą   z  kolei   napisaną   przeze   mnie 
książką. Jeśli spodoba Ci się to, co w niej przeczytasz, gorąco 
zachęcam  Cię  do zapoznania  się  z  innymi moimi  książkami. 
Pierwsza z nich, „Jak wygrać i zadziwić świat – Zakładam fir-
mę, czyli Program Sukcesu Firmy część I”, to poradnik na te-
mat tego, jak uruchomić własną firmę, unikając jednocześnie 
poważnych i rażących błędów. Poradnik ten, jak zresztą wszyst-
kie moje książki, jest wynikiem mojego osobistego doświadcze-
nia i praktyki. Program Sukcesu Firmy wskaże Ci kierunki roz-
ważań o tym, jak poprowadzić własne przedsięwzięcie, by osią-
gnąć sukces, dając jednocześnie sporo praktycznych rozwiązań 
i konstruktywnych podpowiedzi.

Druga moja książka, „Sekret Rafaela, czyli jak osiągnąłem ży-
ciowy sukces”, to opowieść o człowieku, który idąc przez życie, 
tka jego wzór, poszukując szczęścia, spełnienia i sukcesu we 
wszystkich możliwych i ważnych dla niego aspektach.

297

background image

ŻYCIE TO JEST TEATR — Marek Zabiciel
Nota od autora

Kolejno trzecia i czwarta z moich książek to „Podróż do sukce-
su, czyli Osobisty Program Sukcesu” oraz „I ty możesz mieć 
wszystko, czyli Osobisty Program Sukcesu”. Te dwie pozycje, 
stanowiące integralną całość, pomagają w zrozumieniu, co jest 
istotne,   aby   osiągnąć   życiową   harmonię   i   równowagę,   która 
w moim przekonaniu jest podstawą do tego, by być szczęśli-
wym i odnieść sukces, grając w grę, która nazywa się życie.

Więcej informacji znajdziesz na redagowanej przeze mnie stro-
nie 

www.sukces.psychotronika.pl

.

Zapraszam i życzę Ci Sukcesów!
Marek Zabiciel

298

background image

Polecamy także poradniki

Polecamy także poradniki

Akademia sukcesu

 – Iwona Majewska-Opiełka

Autorkę tej książki nazywa się  Matką polskiej 
psychologii   sukcesu.
  Jako   pierwsza   kobieta 
w Polsce zaczęła propagować ideę stałej pracy nad 
sobą. Napisała dotychczas 9 książek nt. sukcesu 
i motywacji. Potrafi w wyjątkowy sposób przekła-
dać wiedzę, którą zdobyła na Zachodzie, na pol-
skie realia. „Akademia sukcesu” to praktyczny 
i kompletny   program   rozwoju   osobistego   zapla-

nowany na cały rok. Podczas tworzenia tego programu autorka wyko-
rzystała swoje wieloletnie doświadczenie zdobyte w kraju i za granicą.
Nieoceniona pozycja w rozwoju własnej osobowości i w pracy z innymi.

Roman T. – Trener biznesu

Psychologia zdrowego rozsądku

 – Witold Wójtowicz

Ta   książka   jest   dla   Ciebie,   jeżeli   masz   dosyć 
w swoim życiu nieskutecznych działań i wyrzutów 
sumienia.   Prawdopodobnie działo się tak, gdyż 
nikt oprócz Wojtowicza nie wyjaśnił Tobie i in-
nym, że tylko ZDROWY ROZSĄDEK przybliża 
nas do satysfakcji z życia. Nigdy, nikt nie wskazał 
Ci różnicy pomiędzy tymi dwoma, tak podobnymi 
sposobami myślenia i podejmowania decyzji.

Krótko Polecam Dzięki tej książce naprawdę zrozumiałem co to szczęście 
i je osiągnąłem. Może to i banał, ale mnie pomogła – dzięki autorowi. :)

Piotr Lehmann – pasjonat psychologii społecznej, 
ekonomista, obecnie gospodarka nieruchomościami.