background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

1

Miłość z wrzosowiska 

MOOR LOVE  

Carol Lynne 

 
 

Rozdział pierwszy 

 
 
 

Wyglądając  przez  okno,  Caleb  obserwował  jak  pociąg  pokonuje  swoją  trasę  przez 

wiejską  okolice  Yorkshire.  Nadal  nie  mógł  uwierzyć,  że  tu  był.  Zajęło  to  niemal  rok 
papierkowej roboty, aby otrzymać studencką praktykę, ale ten dzień wreszcie nadszedł. 

Szybko  przejrzał  folder  z  informacjami,  który  otrzymał.  Uśmiechając  się  do  siebie 

zamknął skoroszyt. Czytał to tak wiele razy, że nauczył się go już na pamięć. Będzie pracował 
dla  Jona  Cooka  na  małej  farmie  owiec  w  środkowej  części  kraju  obok  nadmorskiego 
miasteczka Whitby. 

Zgodnie  z  informacjami,  które  otrzymał,  będzie  wykonywał  sam  całą  pracę.  Zaraz 

potem jak jego mama przeczytała to, starała się desperacko odwieść go od wyjazdu. Nie, pan 
Cook nie był seryjnym mordercą ani nikim podobnym. 

Pan Cook dziewiętnaście lat temu przeżył wypadek samochodowy. Wypadek odebrał 

życie jego ojcu i zostawił go z wyraźnym utykaniem i niemożnością rozmawiania. Ostatnio 
coraz częściej powtarzające się upadki w czasie pochylania się nad owcami pogorszyły jego 
wcześniejsze dolegliwości. Niezdolny do właściwego opiekowania się swoimi owcami, pan 
Cook w końcu zgodził się skorzystać z programu pomocy w ramach praktyk studenckich. 

Caleb już wiedział, że będą mieli problem, ponieważ pan Cook uparcie utrzymywał, że 

nie potrzebuje pracownika przez cały rok, ale program umieszczał studentów jedynie na taki 
okres  czasu.  Kiedy  Caleb  zacznie  pracę,  powinien  być  tam  przez  wyznaczony  czas  albo 
ryzykuje utratę kredytu studenckiego. 

Kiedy  ponownie  oparł  czoło  o  szkło,  Caleb  pogrążył  się  we  własnych  problemach. 

Ujawnił  się  przed  mamą,  kiedy  miał  szesnaście  lat,  ale  nadal  czekał,  aby  powiedzieć  ojcu. 
Kiedy lata mijały, wciąż obiecywał sobie, że to zrobi, ale czas wciąż nie był dobry. 

Po  rozwodzie  rodziców,  Caleb  i  jego  mama  przeprowadzili  z  powrotem  do  Kansas, 

pozostawiając ojca i rodzinną farmę. Dzieciństwo spędzał na boisku do baseballu i w centrum 
handlowym zamiast w stodole i na pastwisku. 

Był wysyłany do Iowa na dwa tygodnie każdego lata, aby spędzić je z ojcem. To właśnie 

wtedy  czuł,  że  różnice  między  nimi  narastają.  Zazwyczaj  spędzał  cały  czas  siedząc  na 
werandzie albo przed starym telewizorem. To nie tak, że nie chciał pomagać ojcu na farmie, 
po prostu nie wiedział jak to robić. Jego ojciec nie był zbyt cierpliwy i często denerwował się, 
kiedy starał się wyjaśnić jak wykonać poszczególne zadania. 

Caleb stwierdził, że trzymanie się od siebie z daleka sprawia, że obaj są szczęśliwsi. To 

wszystko zmieniło się po jego ujawnieniu się. W wieku szesnastu lat, Caleb zdecydował ze to 
najwyższy czas, aby zakasać rękawy i nauczyć się wszystkiego, co tylko mógł o owcach. W 
czasie  poprzedzającym jego dwutygodniową  wizytę, Caleb przeszukiwał  Internet, czytając 
każdy artykuł, jaki udało mu się znaleźć. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

2

Wiedział,  że  w  te  wakacje  wreszcie  powie  ojcu,  że  jest  gejem  i  chciał  wcześniej 

wytworzyć  jakąś  więź  pomiędzy  nimi.  Wkrótce  odkrył,  że  czytanie  o  owcach  a  właściwa 
opieka nad nimi to dwie całkowicie różne rzeczy. 

Jego ojciec był trochę bardziej cierpliwy w stosunku do niego, ale Caleb nadal uważał, 

że  jeszcze  wiele  musi  zrobić  zanim  powie  ojcu  prawdę.  Od  tamtego  czasu  realizuje  to 
postanowienie,  naprawdę  lubi  uczyć  się  o  zwierzętach  trzymanych  na  farmie,  nie  tylko  o 
owcach, ale o świniach, bydle a nawet o kurach. 

Kiedy nadszedł czas, aby złożyć papiery na studia, Caleb wybrał Uniwersytet Stanowy 

w  Kansas,  ponieważ  mieli  bardzo  dobry  program  rolniczy.  Wiedział,  że  nie  chce  być 
farmerem ani ranczerem, ale dowiedział się, że jest wiele zawodów, w których można zrobić 
karierę mając wiedzę rolniczą. 

W  ostateczności,  zdecydował  zrobić  dwa  kierunki  rolnictwo  i  marketing.  Na  drugim 

roku odbył rozmowę kwalifikacyjną z państwową firmą żywieniową i wydawało mu się, że 
jest to ścieżka zawodowa, która najbardziej się mu podoba. 

Może ten rok wzmocni jego postanowienie o rozmowie z ojcem. Cholera, to nie może 

dalej  tak  ranić.  Odrywając  wzrok  od  niesamowitej  scenerii,  Caleb  ponownie  spojrzał  na 
teczkę  z  informacjami.  Zastanawiał  się,  jaki  jest  stosunek  pana  Cooka  do  geji.  Czy  będzie 
oczekiwał, że odsunie od siebie tą część swojego życia na następny rok? 

Caleb  nie  był  pewien  jak  tolerancyjni są  ludzie w  i  wokół  Whitby.  Dorastał  smakując 

dosyć aktywnego życia seksualnego i jeśli będzie musiał to powstrzyma swoje pożądanie, ale 
to nie będzie łatwe. Przynajmniej miał pewność, że jego orientacja jest znana. Nawet, jeśli nie 
mógłby angażować się w swoje ulubione zajęcia, nie chciał ukrywać się już dłużej. 

Jon Cook miał trzydzieści sześć  lat, był jedynie trzynaście  lat  starszy od  Caleba, ale z 

kilku listów, które otrzymał od pana Cooka, wydawał się o wiele starszy. Może wynikało to z 
niemożności mówienia. Caleb nie był pewien, ale listy zawsze były bardzo dobrze napisane i 
zwięzłe. 

Znak  obok  drogi  i  z  głos  spikera  z  głośnika  nad  jego  głową  zawiadomiły,  do  że 

dojeżdżają do Whitby. Caleb szybko schował skoroszyt do torby z laptopem zanim spojrzał 
na  swoje  nowe  rodzinne  miasto.  W odległości  mógł zobaczyć ocean. Caleb nie  mógł sobie 
przypomnieć  czy  kiedykolwiek  był  tak  blisko  oceanu.  Cóż,  przeleciał  nad  nim  podczas 
podróży do Anglii, ale to było zupełnie, co innego. To zdecydowanie był nowy rozdział w 
jego życiu. 

Nie  było  możliwości,  aby  to  miejsce  było  prawdziwe.  Wyglądało raczej jak dekoracja 

filmowa z wąskimi, krętymi brukowanymi uliczkami pomiędzy malowniczymi budynkami. 

Pociąg  zatrzymał  się  i  Caleb  zauważył  kilka  osób  w  zgromadzonych  w  swoich 

samochodach  w  miejscu  gdzie  pan  Cook  miał  się  z  nim  spotkać  na  stacji,  Caleb  nie  mógł 
przestać zastanawiać się jak wygląda jego nowy pracodawca. 

Zarzuciwszy plecak na ramiona, Caleb podniósł torbę z laptopem i pociągnął jedną ze 

swoich  walizek  w  stronę  drzwi.  Kiedy  miał  już  je  na  peronie  szybko  wrócił  po  pozostałe. 
Nerwy i mało jedzenia skręcały mu żołądek, kiedy wysiadł z pociągu z ostatnim bagażem. 

Pierwsza rzecz, jaka w niego uderzyła był przytłaczający zapach morza. Zatrzymał się 

na chwilę, aby zadrzeć głowę do góry i popatrzeć jak mewy latają po zachmurzonym niebie. 

Rozglądając się nie natychmiast zauważył kogoś, kto byłby podobny do tego jak sobie 

wyobrażał, że wygląda właściciel farmy owiec. Oczywiście miał jedynie w umyśle młodszą 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

3

wersje  swojego  ojca.  Zauważył  samotnego  mężczyznę  opierającego  się  ciężko  na  lasce  po 
jednej stronie. Oddech uwiązł Calebowi w klatce piersiowej. 

Cholera,  jeżeli  to  rzeczywiście  był  Jon  Cook,  na  pewno  nie  wyglądał  jak  żaden  z 

farmerów, których  dotychczas  spotkał.  Ciężko  przełknął  grudkę  niedawno, co powstałą w 
piersiach, Caleb skierował kroki do wysokiego ciemnowłosego mężczyzny, zostawiając swój 
bagaż tam gdzie go postawił przed chwilą. 

Różnica  wielkości  stała  się  nawet  bardziej  widoczna,  kiedy  staną  przed  nowym 

pracodawcą. 

- Nazywam się Caleb Winters. Pan Cook? 
Caleb wyciągnął rękę w powitaniu. Pan Cook uścisnął ją z serdecznym potrząśnięciem. 

Caleb  nie mógł uniknąć myśli, że jego dłoń została pochłonięta przez opaloną twardą rękę 
mężczyzny przed nim. 

Jego  penis  zaczął  także  zwracać  uwagę.  Jak  tylko  ich  dłonie  rozłączyły się pan  Cook 

zaczął pośpiesznie pisać w notesie, który trzymał na szyi. Caleb czekał, obserwując jak długie 
palce trzymają pióro. 

Mała karteczka została wyrwana i wręczona mu. Caleb wziął ją i przeczytał: 
“Proszę nazywaj mnie Jon. Mój ojciec był panem Cook.” 
Caleb ponownie spojrzał na Jona i uśmiechnął się. 
- Miło cię poznać Jon. 
Jon  skinął  z  aprobatą  zanim  wskazał  na  nie  załadowany  bagaż.  Poza  torbą,  którą 

właśnie  niósł,  Caleb  spakował  się  w  dwie  dość  duże  walizki.  Waga  nie  przekraczała 
wymogów, ale ledwie. Zaczął podnosić dwie na raz, ale Jon złapał ręką jedną z rączek. 

Caleb  spojrzał  w  najbardziej  niebieskie  oczy,  jaki  kiedykolwiek  widział.  Nie  cierpiał 

wdawać się w zawody tak wcześnie w znajomości, ale Caleb wiedział, że Jon nie będzie w 
stanie nieść ciężkiej walizki z uszkodzonym kolanem. 

- W porządku. Poradzę sobie. – powiedział starając się po raz kolejny dźwignąć walizki. 
Jon uderzył laską granatową walizkę i potrząsnął głową. Poddając się Caleb zrobił krok 

w tył. Patrzył jak Jon z łatwością podnosi walizkę i odwraca się w stronę parkingu. 

Caleb  podążył za nim, zmagając się z  jedną,  którą niósł.  Patrzył  jak żyły i mięśnie na 

przedramieniu  Jona  uwydatniają  się  pod  dużym  obciążeniem.  Mimo  ze  jego  pracodawca 
nadal  opierał się ciężko  o  laskę, wydawał się silniejszy niż Caleb przypuszczał. Skąd mógł 
wiedzieć.  Zawsze  był dość  małym facetem.  Spędzał  wiele  godzin w  siłowni  przez  ostatnie 
cztery lub pięć lat, ale jedyne, co osiągnął to wyrzeźbienie jego nadal szczupłego ciała. 

Jon  z  łatwością  wrzucił  walizkę  na  tył  ciężarówki.  Caleb  wrzucił  plecak  na  siedzenie 

umieścił  torbę  z  laptopem  na  ziemi.  Z  dwiema  wolnym  rękoma  szarpnął,  aby  dźwignąć 
pozostał torbę na bok ciężarówki. 

Dwa  opalone  ramiona  otoczyły  go  i  pomogły  zakończyć  zadanie.  Impet  uwolnienia 

ciężkiego obiektu wytrąciło Caleba z równowagi wystarczająco, aby otarł się o twardą klatkę 
piersiową Jona. Usłyszał szybki oddech i spojrzał przez ramię. 

- Przepraszam. – wymamrotał. 
Jon patrzył na niego  z góry.  Wpatrywał  się  w  niego kilka  sekund  zanim  w końcu się 

cofnął i wrócił na miejsce pasażera. 

Co? Miał prowadzić? Pamiętał oczywiście. Angielscy kierowcy jeżdź po drugiej stronie 

drogi. Uśmiechnął się do siebie. Caleb podniósł komputer i wgramolił się do szoferki. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

4

Umieścił ciężką czarną torbę na kolanach, mając nadzieję, że ukryje wyniosłość, która 

zaskoczyła go przed chwilą. Zanim uruchomił ciężarówkę, Jon uderzył w siedzenie i wręczył 
Calebowi cienki notatnik. 

Otwierając  go  Caleb  zauważył,  że  zawiera  spisany  opis  czynności,  do  których  Jon 

potrzebuje  jego  pomocy.  Wszystko  wyglądało  jak  na  razie  na  proste.  Caleb  miał  jedynie 
nadzieję, że wypełni obowiązki zgodnie z oczekiwaniami, Jona. Nigdy nie był dobry w życiu 
zgodnie z oczekiwaniami i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Co wcale nie oznacza, że nie 
starał się wystarczająco. 

Jadąc przez wiejską okolicę, Caleb nadal nie mógł uwierzyć, że tu był. 
- Tak tu pięknie. – szepnął głośno spoglądając, na Jona. 
Zauważył lekko uniesiony kącik z jednej strony perfekcyjnych ust, Jona. Wyglądało na 

to,  że  powiedział  właściwą  rzecz.  Były  dwie  możliwości,  co  jest bardziej  piękne,  widok  za 
oknem albo widok siedzący obok niego. 

Przestań!

 Skarcił się. Była olbrzymia różnica między tym, że Jon wiedział, że jest gejem i 

afiszowaniem się przed nim z bezustanną twardością. 

Caleb po raz kolejny starał się skoncentrować na kartce w swojej ręce.  
 
Caleb, 
Mam  nadzieję,  że  twoja  podróż przebiegła bez problemów. Zostawiam  ci wolny  czas  abyś  się 

zaaklimatyzował do różnicy czasów na następne dwa dni. Mam nadzieję, że to dostatecznie. Jeśli nie, 
proszę nie wahaj się powiedzieć. Będąc szczerym, nie nawiedzę tego, że jestem niezdolny samodzielnie 
zająć  się  swoimi  owcami.  Mój  lekarz  zapewnia  mnie,  że  moje  kolano  zdrowieje,  ale  tymczasem, 
potrzebuję  twojej  pomocy z owcami na wrzosowiskach. Mają skłonność do włóczenia się i to będzie 
twoim zadaniem, aby sprawdzać codziennie płot i czy owce są zdrowe. Dość często potrafią wydostać 
się  za  ogrodzenie  i  wędrować  po  drodze.  Straciłem  już  kilka  z  mojego  stada  przez  nieuważnych 
kierowców. Teren jest kamienisty i pagórkowaty wiec nie jestem w stanie zrobić tego sam. Będziesz spał 
w pokoju gościnnym  obok  mojego. Jeżeli  coś  w załączonym liście  jest niejasne lub niezadowalające, 
proszę  mówi  mi  o  tym  szybciej  niż  później.  Uwzględnienie  szybko  tych  rzeczy  pozwoli  właściwie 
zbudować nasze relacje na najbliższy rok. 

Z poważaniem, 
Jon 
 
Caleb zamknął notatnik i spojrzał na towarzysza. 
-  Zgadzam  się,  co do całości. Proszę  nie  krepuj się robić  tego  samego  w  stosunku  do 

mnie. Czytanie o czymś jest tylko pierwszym krokiem w prawdziwej nauce o czymś. Jestem 
pewien, że coś schrzanię, zawsze to robię, ale korzystam ze wskazówek i wyjaśnień. 

Jon  obdarzył  go  delikatnym  kiwnięciem  głową  bez  spoglądania  na  niego.  Caleb 

zastanawiał  się  jak  to  będzie  nie  mieć  nikogo  do  tak  naprawdę  do  rozmawiania  przez 
następny rok. Spoglądając w bok przez okno mówił sobie, że to na razie pierwszy dzień. 

 
 
 
 
 
 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

5

Rozdział drugi 

 
 

Siedząc  na  swoim  ulubionym  wapiennym  kamieniu,  Caleb  wpatrywał  się  w  stado 

pasące się w dolinie przed nim. Nie mógł uwierzyć, że był w Anglii już od dwóch miesięcy. 
Jego część czuła się jakby był w domu. Chwila, kiedy wysiadł z ciężarówki pierwszego dnia 
zdawała się być tak odległa. 

Kiedy owce zaczęły kierować się na zachód, Caleb wstał i wytrzepał tył jeansów. Zrobił 

sobie przerwę z Border Collie Jona, ale nadszedł czas, aby wrócić do pracy. 

-  Chodź  Champ!  –  zawołał  na  trzyletniego  czarno  białego  psa.  Champ  podążał obok 

Caleba,  kiedy  schodził  w  dół  zbocza.  Na  początku  był  zaskoczony,  że  pies  Jona  nie  ma 
imienia. 

Kiedy  przybyli  na  farmę,  Champ  witał  obydwu  z  entuzjazmem.  Caleb  schylił  się  i 

drapał psa za uszami. 

- Jak się wabi? – zapytał Jona. 
Jon zapisał w notesiku na szyi. 
„Nie ma imienia.” 
Caleb był w szoku. 
- Żartujesz sobie ze mnie? Jak możesz mieć psa bez imienia? 
Jon patrzył na niego przez kilka sekund zanim napisał: 
„Nie mogę go wołać.” 
Poczuł, że się czerwieni. 
- Przepraszam, nie pomyślałem o tym. 
Ponownie  skierował  uwagę  na  psa.  Nie  był  pewien  czy  to  zakłopotanie  czy  wstyd 

trzymało jego głowę w dole, ale Jon zaraz postukał go w ramię. 

Ponownie patrząc w górę otrzymał kolejną karteczkę. 
„Możesz go nazwać, jeśli chcesz.” 
Wciąż nie mógł tego zrozumieć, ale właśnie tam klęcząc na twardym podjeździe Caleb 

zaszłą tracić głowę dla Jona Cooka. 

-  Champ?  –  zapytał,  szukając  u  Jona  zgody.  –  Zawsze  chciałem  mieć  psa  imieniem 

Champ. Moja mama miała kilka psów, ale to był pudle, bardzo dziewczęce. 

Zobaczył, że Jon naprawdę uśmiecha się po raz pierwszy, kiedy kiwał głową na zgodę. 
Od tamtego dnia, Champ stał się jego niemal stałym kompanem. Szybko zauważył, że 

Champ był bardziej przyjacielem Jona niż ktokolwiek inny. Bez możliwości do uczenia psa 
komend, Champ był raczej bezużyteczny jako pasterz. 

Caleb postanowi, że sam nauczy Champa jak wykonywać prace. Ćwiczyli każdego dnia 

przez ponad miesiąc i Champ był naprawdę pojętny. Zdecydował się nauczyć psa nie tylko 
komend  głosowych,  ale  także  znaków  rękoma. Zamówił  także  przez Internet  gwizdek dla 
psów. 

Nie  powiedział  o  niczym  Jonowi.  Miał  nadzieję  zaskoczyć  pracodawcę,  kiedy  on  i 

Champ zrealizują plan. Miał nadzieję, że po tym jak wyjedzie Champ będzie mógł pomagać 
Jonowi doglądać owiec. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

6

Myśl  o  wyjeździe  zatrzymała  go  na  chwilę  na  szlaku.  Rozejrzał  się  po  urzekającym 

krajobrazie. Jak to by będzie budzić się każdego ranka i nie iść na lakę pełną wrzosów? Nie 
kosztować wschodu słońca nad łagodnymi pagórkami? 

Caleb  wziął  głęboki oddech.  Nawet tak daleko od Morza Północnego gdzie był, mógł 

nadal wyczuć mdlący zapach słonej wody.  

Nie patrzeć w smutne niebieskie oczy krzepkiego przystojnego mężczyzny? Tak, musiał 

to sobie przyznać, to nie tylko za krajem będzie tęsknił, kiedy nadejdzie czas do wyjazdu. Jon 
wykształcił z nim świetny układ. Spędzali wieczory razem oglądając telewizję albo grając w 
szachy.  Caleb  uśmiechnął  się  do  siebie  myśląc  o  figlarnym  życiu  nocnym,  na  które  miał 
nadzieje. Szybko pojął, że noce spędzane z Jonem był bardziej zadawalające niż wyprawy do 
baru. 

Jon był wycofany przez pierwszy tydzień pobytu Caleba. Wydawało się że nie wiem, co 

robić z kimś innym w domu. Na początku Caleb starał się przebywać poza domem. Potem 
którejś nocy, kiedy leżał w łóżku, zdał sobie sprawę, że prawdopodobnie Jon był sam przez 
większość  czasu,  od  kiedy  jego  ojciec  zmarł  dziewiętnaście  lat  temu.  Dziewiętnaście  lat 
samotności. Co to mogło zrobić człowiekowi? 

Kilka razy byli w Whitby w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, ale Caleb zauważył, że nikt 

nie rozmawia z Jonem. Nie wiedział czy to, dlatego że czuli się skrępowani czy było w tym 
coś więcej. 

Caleb  postanowił,  że  tu  i  teraz  wprowadzi  Jona  z  powrotem  do  świata  żywych. 

Następnego ranka, Caleb zaczął mówić przy śniadaniu. Nie zadawał pytań. Wiedział, że to 
może wprowadzić Jona w zakłopotanie. Zamiast tego zaczął od mówienia Jonowi o swoich 
planach na ten dzień. Jon zdawał się chłonąć każde słowo, które wypowiedział Caleb. 

Od tamtego momentu Caleb przedstawiał w zarysie swój dzień rano, podsumowywał 

wieczorem. Jon  kiwał głową i czasami  zapisywał jakieś obserwacje. Czasami były to  jakieś 
zadania, które chciała, aby Caleb dokończył. 

Jon  zaskoczył  go  pewnego  wieczora,  kiedy  wyjął  stare  szachy.  Dał  znak  Calebowi  a 

potem na szachownicę. 

- Jasne, zagram. - powiedział Caleb z entuzjastycznym kiwnięciem głowa. 
Od tamtego momentu grali w szachy, co najmniej cztery razy w tygodniu. 
Przyglądając  się,  Caleb  zobaczył  ,  że  owce  były  przed  nim,  więc  przyspieszył  krok. 

Kiedy  dotarł  do  kamiennego  muru,  Caleb  zauważył  mały  odcinek,  który  zaczął  się 
przewracać. 

Spojrzał  w  dół  na  kamienie  leżące  na  ziemi.  Każdy  z  nich  był  w  innym  rozmiarze. 

Zbadawszy resztę muru, Caleb podniósł kilka kamieni i starał się go odbudować. 

Po  niemal  dwóch godzinach, usiadł na ziemi i  odrzucił kamienie na bok. To było jak 

jakieś cholerne puzzle. Zastanawiał się czy Jon mógłby mu pomóc. 

Starając  się  określić  swoje  położenie,  Caleb  studiował  okolicę.  Jeśli  zaparkowaliby  na 

drodze na zachodzie mogłoby to być wykonalne. 

Wyjąwszy  gwizdek  z  kieszeni,  Caleb  dał  Champowi  znak  aby  zawrócił  stado  i 

poprowadził  je  w  kierunku  pastwiska  bliżej  domu.  Miał  nadzieję,  że  owce  zostaną  w  tym 
miejscu wystarczająco długo, aby naprawić zepsuty mór. 

 
 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

7

* * * * 

 
 
Siadając do kolacji tego wieczora, Caleb poruszył temat. 
- Jest taki odcinek muru, który musi zostać naprawiony. – zaczął – Pracowałem nad nim 

kilka godzin, ale obawiam się, że schrzaniłem układankę. Zastanawiam się czy mógłbyś mi z 
nim pomóc. Jestem pewien, że jeśli pokażesz mi raz, będę wstanie naprawiać go potem sam. 

Jon spojrzał trochę niepewnie i wskazał na swoje kolano. 
-  Pomyślałem  o  tym.  –  powiedział  Caleb  –  Jest  tam  droga,  zaraz  na  zachód  obok 

uszkodzonego muru. Wydaje mi się, że jeśli pozwolisz mi sobie pomóc, uda nam się. Teren 
jest raczej poziomy od drogi do muru. 

Jon  kiwnął  głową  i  ruszył  ręką  z  jednej  strony  na  drugą  jakby  chciał  powiedzieć,  że 

spróbuje. Caleb wstał i zaczął zbierać naczynia ze stołu. Zaraz potem Jon dołączył do niego i 
uderzył Caleba w ramię. 

Napełniając  zlew  mydlaną  wodą  Caleb  spojrzał  na  Jona  pytająco.  Jon  wskazał  w 

kierunku salonu. 

- W porządku. – powiedział Caleb. – Nie mam nic przeciwko. Ty nakrywasz do stołu i 

robisz kolację niemal każdego dnia. Teraz moja kolej. 

Zamiast  kłócić  się  Jon  wyciągnął  ścierkę  z  szuflady  i  stanął  obok  niego.  Kiedy  Caleb 

umył podawał naczynia Jonowi, aby je wytarł i odłożył na miejsce. Praca był przyjemna dla 
Caleba.  Nawet przy okazji, kiedy umięśnione przedramię, Jona ocierało się o niego. Każdy 
dotyk wydawał się jakoś właściwy. 

Kilka razy Caleb zastanawiał cię czy Jon robi to specjalnie. Czy Jon był głodny kontaktu 

seksualnego tak samo jak on był? Zastanawiał się czy Jon miał kiedykolwiek randkę. Caleb 
wiedział,  że  bez  wątpienia  to  niegrzeczne  zadawać  takie  pytania,  ale  ciekawość 
doprowadzała go do szaleństwa. 

- Czy miałeś kiedyś dziewczynę? – zapytał niespodziewanie. 
Oczy  Jona  zaokrągliły  się  w  zaskoczeniu.  Potrząsną głową i włożył do szafki garnek, 

który wycierał. Nie chciał patrzeć na Caleba po czymś takim. 

Cholera. 
-  Przepraszam.  –  powiedział  Caleb  –  Nie  powinienem  był  pytać.  – wypuścił wodę  ze 

zlewu i rozłożył ścierki do naczyń do wyschnięcia. 

Poczuł rękę na ramieniu i spojrzał w gorę w oczy Jona. Zanim zwolnił swój uchwyt Jon 

delikatnie ścisnął ramię Caleba. 

Niewinny dotyk przeszedł prosto do penisa Caleba. Twardy i zażenowany Caleb starał 

się usprawiedliwić: 

- Jeśli nie masz nic przeciwko pójdę na górę do swojego pokoju i popracuję trochę nad 

listem do domu. 

Kręgosłup Jona zadawał się być zesztywniały, kiedy robił krok w tył. Starając się osłonic 

wypukłość za rozporkiem, Caleb poszedł na górę. 

Po  zabraniu  stosu  listów  z  komody,  Caleb  usiadł  na  łóżku.  Potrząsnął  głową  i 

uśmiechnął  się.  Wyglądało  jakby  jego  mama  pisała  dziennik  odkąd  wyjechał.  Nie  czytał 
codziennie  jej listów,  ponieważ zazwyczaj  sprawiało,  że  tęsknił  za  domem, więc miał dość 
spory stos do przebrnięcia. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

8

Resztę  wieczora  spędził  czytając  i  odpisując  na  listy  przyjaciół.  Roześmiał  się,  kiedy 

otworzył sporych rozmiarów tekturową kopertę od najlepszego przyjaciela, Jay’a. 

 
Pomyślałem, że może ci się przydać trochę niegrzecznych materiałów. Jay. 
 
Caleb otworzył pakunek i lekko zagwizdał. Jay przysłał mu kilka magazynów pełnych 

gorących, nagich mężczyzn. Tak, to dokładnie to, czego potrzebował. 

Spychając  stos  na  bok  małego  jednoosobowego  łóżka,  ściągnął  jeansy  i  owinął  swoje 

palce wokół tętniącego penisa.  

- O tak. – jęknął, kiedy zaczął się zaspokajać. 
Kartkując po zdjęciach nagle się zatrzymał. 
-  Fuck  –  wyszeptał,  przypatrując  się  mężczyźnie  na  fotografii.  Takie  same 

ciemnobrązowe włosy i niebieskie oczy, model mógłby być spokrewniony z mężczyzną na 
dole. 

Używając preejakulatu, Caleb zwilżył palce i pozwolił im przesunąć się w dół do jego 

zaniedbywanej dziurki. Wpatrując się w obrazek, zaczął pieprzyć się jedną ręką, podczas gdy 
drugą obciągał sobie. 

Caleb oblizał wargi studiując twardy żylasty penis modela. Zastanawiał się nie po raz 

pierwszy, jak wygląda penis Jona. Czy jest obrzezany albo nie? Obrazek przed nim zamieniał 
się w Jona. 

Wsunął jeszcze dwa palce w swoją dziurkę, rozkoszując się szybkim ugryzieniem bólu, 

jaki temu towarzyszył. 

- Tak, Jon, pieprz mnie. – jęczał masturbując się szybciej. 
Wiedział, że był, blisko kiedy jego rytm załamał się. Boże pragnął, aby to był penis Jona 

poruszający  się  w jego wnętrzu.  Z pierwszym strumieniem spermy Caleb wykrzyczał imię 
Jona.  Kontynuował  patrząc  jak nasienie  chlapie na jego rękę i klatkę piersiową  w grubych 
białych pasmach. 

Pozwalając  palcom  wysunąć  się  z  odbytu,  Caleb  wytarł  spermę  ze  skóry  prawie  nie 

owłosionej klatki piersiowej. Dźwięk drzwi zwrócił jego uwagę. Kiedy udało mu się skupić 
wzrok, zobaczył jak drzwi powoli się zamykają. Czy Jon słyszał jak krzyczał jego imię? 

Wspomnienie sposobu, w jaki był rozciągnięty na łóżku kilka chwil wcześniej sprawiło 

ze Caleb jęknął. Jak będzie w stanie dalej pracować przy Jonie teraz? Miał jedynie nadzieję, że 
nie zostanie wyrzucony z farmy. 

 
 

* * * *  

 
 
 

Wycierając  swoją  spermę,  która  zmoczyła  mu  brzuch, Jon  spojrzał  do  góry na sufit. 

Odrzucając  na  bok  przykrycie,  podniósł  się  z  łóżka  i  włączył  małą  lampkę  na  biurku. 
Otworzył  dziennik,  zaczął  przelewać  myśli  na  papier.  To  było  coś,  co  robił  odkąd  był 
chłopcem, a jego mama kupiła mu jego pierwszy oprawiony w czarną skórę pamiętnik. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

9

Przez ostatnie dwa miesiące, każdy wpis odnosił się do Caleba, w ten czy inny sposób. 

Na początku było to ogólne skrępowanie tak to odczuwał. Caleb rozpalił ogień w nim, który 
myślał, że od dawna nie żyje. 

Kiedy  po  raz kolejny przyłożył długopis do kartki, pomyślał o  tym,  co  wydarzyło  się 

wcześniej. Szedł z łazienki do swojego pokoju i usłyszał swoje imię. 

Zatrzymał  się,  podszedł  bliżej  do  drzwi  Caleba.  Kiedy  usłyszał  po  raz  kolejny  swoje 

imię, automatycznie otworzył drzwi, myśląc ze stało się coś złego. 

To, 

co 

zobaczył 

zatrzymało 

mu 

oddech. 

Nigdy 

wcześniej 

swoim 

trzydziestosześcioletnim  życiu  nie był świadkiem piękniejszej  sceny.  Był zahipnotyzowany 
przez kilka chwil, kiedy patrzył jak sperma strzela z czubka penisa Caleba. 

Palce ukryte w tej części ciała Caleba zadziałały na niego jak nic wcześniej. Długo myślał 

źle  o  sobie  z  powodu,  że  bawił  się  swoim  własnym  otworkiem.  Dla  niego  stało  się  to 
naturalnym posunięciem, ale nigdy nie mówił do innego mężczyzny, często pytał siebie. 

Kiedy  otrzymał  podanie Caleba,  uśmiechną  się w  sposób,  jaki młody  chłopak  napisał 

„gej”  w  nawiasie  obok  swojego  imienia.  Jak  by  to  było  być  tak  bezpośrednim  o  swojej 
orientacji seksualnej? 

Jon wiedział, że nigdy nie pozna odpowiedzi na to pytanie. Jeden raz, kiedy starał się 

być szczery o swoim zainteresowaniu mężczyznami, skończyło się to śmiercią jego ojca. 

Szybko usunął myśli o ojcu z umysłu, po raz kolejny pomyślał o Calebie. Czy odważy 

się podążyć za jego uwagą? Co się stanie, kiedy nadejdzie czas na wyjazd Caleba? Jon niemal 
pomyślał, że  byłoby lepiej nigdy nie zaznać miłości i seksu niż patrzeć jak opuszczają jego 
życie na zawsze. 

Jego własna wina odnosząca się do przeszłości zmuszała go do izolowania się na farmie 

od  dziewiętnastu  lat.  Wiedział,  że  jeśli  zainicjuje  coś  z  Calebem,  chciałby,  aby  młodszy 
mężczyzna  znał  prawdę  o  nim.  Jeśli  Caleb  byłby  oburzony  tym  lepiej  byłoby  się  o  tym 
dowiedzieć wcześniej niż później. 

Wyrwawszy  kartkę  z  dziennika,  Jon  napisał  imię  Caleba  na  górze.  Nie  był  pewien, 

kiedy  będzie  wystarczająco  odważny,  aby  dać  Calebowi  swój  dziennik,  ale  chciał  być 
przygotowany. 

“Mój najdroższy Calebie” zaczął. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

10

Rozdział  trzeci 

 
 
Śniadanie  następnego  dnia  było  niezwykle  krepujące  dla  Caleba.  Nie  był pewien czy 

powinien wspominać o wcześniejszej nocy czy raczej odpuścić sobie. Złapał kilka razy Jona 
jak  patrzy  na  niego  odkąd  zszedł  na  dół,  ale  nie  dostrzegł  w  nim  zniesmaczenia.  Caleb 
domyślił się, że zostanie wkrótce zwolniony i odesłany z powrotem do USA. 

Kiedy  zmył  naczynia  po  śniadaniu,  Caleb  patrzył  jak  Jon  pakuje  jedzenia  na  drugie 

śniadanie. Wziął spory kawałek Wensleydalejskiego sera z lodówki owinął go w woskowany 
papier. Caleb uśmiechnął się szeroko. Uwielbiał ten ser. Ostry smak, białego kruchego sera 
był  najlepsza  rzeczą,  jaką  jadł  odkąd  był  w  Anglii.  Obserwował  jak  Jon  wkłada  ser  z 
bochenkiem chleba i kilkoma gruszkami do torebki. Po napełnieniu plastikowej butelki wodą 
byli spakowani. 

- Gotowy? – zapytał Caleb wycierając ręce. 
Jon kiwnął głową, i podniósł jasną kurtkę zanim przeszedł na drugą stronę drzwi. 
- Chcesz abym prowadził? – zapytał Caleb, wpuszczając Champa a tylne siedzenie starej 

ciężarówki. 

Jon  przyglądał  mu  się  przez  chwilę  zanim  przeszedł  na  stronę  pasażera  i  wsiadł  do 

ciężarówki. 

- Uff, poszło łatwiej niż myślałem. – powiedział szeptem Caleb. 
 
 

* * * 

 
 
Po tym jak Caleb zaparkował wzdłuż drogi. Jon otworzył drzwi po swojej stronie. Caleb 

miał rację. Wyglądało tak jak dość prosty odcinek do przejścia do muru. 

Caleb zaskoczył go owijając ramie wokół jego pasa. 
- Pozwól, że ci pomogę. 
Jon  zaczął  protestować,  że  nie  potrzebuje  pomocy,  ale  powstrzymał  się.  Wiedział,  że 

faktycznie  potrzebuje  pomocy,  i  był  wystarczająco  szczery,  aby  przyznać się,  że cieszy  się 
czując ciało Caleba obok siebie. 

- Trzymaj się – Caleb zwolnił uścisk i poszedł na tył ciężarówki po torbę z ich drugim 

śniadaniem. 

Tym  razem,  kiedy  Caleb  owinął  ramie  wokół  niego,  Jon  odpowiedział  owijając  ramię 

wokół barku Caleba. Patrzył, jak Champ szczeka i podskakuje. 

Pokonując powoli drogę przez pole, Jon cieszył się uczuciem bycia obejmowanym. Nie 

zdawał  sobie  sprawy  jak  bardzo  tęsknił  za  zwykłym  ludzkim  dotykiem.  Czy  naprawdę 
minęło dwadzieścia cztery lata odkąd był obejmowany? 

Jego  mama  był  ostoją  rodziny.  Jej  śmierć,  kiedy  miał  zaledwie  dwanaście lat była dla 

niego  ciosem.  James,  jego  ojciec  nie zdołał się podnieść aż do śmierci. Wspomnienia o ojcu 
nigdy nie były dobra rzeczą. To, co rozbił jedynemu członkowi rodziny było niewybaczalne, i 
Jon wiedział, że będzie musiał z tym żyć do końca swoich dni. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

11

Nagle przestali iść. Jon spojrzał na Caleba. Twarz młodszego mężczyzny była czerwona, 

kiedy  wpatrywał  się  w  oczy  Jona.  I  wtedy  zdał  sobie sprawę, że jego  ręka jakoś  pokonała 
drogę z ramienia Caleba na jego tyłek. 

Mrugając oczami szybko zabrał ją, zawstydzony. Caleb uśmiechnął się szeroko. 

- Mogłeś ją tak zostawić. To było miłe, po prostu zaskoczyłeś mnie. 
Jon odwrócił wzrok i ponownie zaczął iść. Jego kolano pulsowało bólem, kiedy wreszcie 

dotarli do uszkodzonego muru. Szybko napisał „Odpoczynek” w notesie i usiadł na trawie. 

Patrząc na kamienie leżące na ziemi, Jon wskazał na torbę z narzędziami. Caleb podał 

mu ją, a Jon wyciągnął z niej dwie druciane szczotki. Podał jedną Calebowi i podniósł jeden z 
leżących  kamieni.  Jego  ojciec  zawsze  uczył  go,  aby  trochę  wyczyścił  kamienie  przed 
odbudową muru. 

Caleb szybko zrozumiał i zaczął naśladować Jona. Z czystymi kamieniami przysunął się 

bliżej do muru. Po przyjrzeniu się mu i kamieniom na ziemi, zaczął stawiać mur w głowie, 
zanim podniósł pierwszy kamień. 

Kiedy posuwał się do przodu wskazał na, Caleba aby podszedł do muru i spróbował. 

Położył kamień w małej dłoni Caleba i wskazał na mur. 

Przygryzając dolną wargę, Caleb starał się bezskutecznie wpasować kamień kilka razy. 

Rozglądając  się  dookoła,  Jon  przykrył  ręce  Caleba  swoimi  i  fizycznie  wsunął  go  w 
odpowiednie  miejsce.  Caleb  oswobodził  kamień,  ale  Jon  nie  mógł  zmusić  się,  aby  puścić 
dłonie, które nadal trzymał. Nie wiedział jak długo trwali tak, ale Caleb wreszcie spojrzał na 
niego przez ramię. 

Jon był bliski puszczenia go, kiedy poczuł miękkie wargi na swoim podbródku. Caleb 

pierwszy  wycofał  swoje  ręce  i  szybko  odwrócił  się  przodem  do  niego.  Cholera,  co  ja 
wyprawiam?

 Podczas gdy starał się sobie odpowiedzieć, Caleb przesuną ręce na boki twarzy 

Jona i pociągnął go w dół do pocałunku. 

Pocałunek, prawdziwy pocałunek. Wargi i język Caleba błądziły po jego ustach przez 

kilka sekund. 

- Otwórz się dla mnie – poprosił Caleb. 
Tłumiąc strach Jon otworzył usta. Wargi Caleba ponownie otoczyły jego, kiedy drażnił 

koniuszek języka Jona swoim. 

Natłok  uczyć  sprawił  ze  zakołysał  się  w  ramionach  Caleba.  Caleb  to  źle  zrozumiał  i 

przerwał pocałunek. 

- Może lepiej usiądźmy – powiedział. 
Jon  nie  wiedział,  czego  potrzebuje poza  powrotem warg  Caleba,  Pozwolił  mu pomóc 

sobie usiąść, zanim przyciągnął młodszego mężczyznę z powrotem w swoje ramiona. 

Tym  razem  pocałunek  był  głębszy.  Z  każdą  upływającą  sekundą,  naturalny  instynkt 

Jona  zaczynał  się  przejmować  kontrolę.  Uczucie  wsuwania  języka  w  usta  Caleba  po  raz 
pierwszy pchnęło go niemal na skraj. Jego penis był twardy i wilgotny, wiedział na pewno, że 
czuje wilgotny materiał na skórze. 

Padając do tyłu Jon starał się utrzymać Caleba blisko siebie. To, co zdołał zapamiętać z 

tego  ułamka  sekundy  to  bolące  kolano.  Ciało,  Caleba  wylądowało  na  nim,  uderzając  jego 
kolanem o ziemię. 

Jon  zwolnił  uścisk  i  chwycił  za  kolano  z  krzykiem  wydobywającym  się  z  piersi. 

Zabrzmiało to bardziej jak zranione zwierzę niż człowiek, a Jon natychmiast zawstydził się. 

- Cholera! – Caleb odskoczył od niego – Przepraszam, Boże, tak bardzo przepraszam. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

12

Jon potrząsnął głowa. Nadal trzymając się za kolano, zmusił się uspokojenia bólu. 
Caleb ukląkł obok niego, nalał trochę wody z butelki i podał mu. 
- Chcesz się napić? 
Jon ponownie zaprzeczył ruchem głowy. 
- Chryste! – Caleb splunął i odłożył wodę. 
Pomimo bólu, jaki czuł Jon wiedział, że musi uspokoić myśli Caleba. Puszczając kolan, 

sięgnął po notes i ołówek teraz lezące na ziemi. Z zaciśniętymi zębami napisał krotką notatkę. 

„Wszystko będzie dobrze. Tylko poczekaj.” 
Wyrwał  kawałek  kartki  i  dał  go  Calebowi.  Po  przeczytaniu,  Caleb  wsadził  kawałek 

papieru  w  tylna  kieszeń.  Caleb  zaskoczył  go  jeszcze  bardziej  siadając  ze  skrzyżowanymi 
nogami obok jego głowy. 

- Odpocznij na moich kolanach. 
Caleb  delikatnie  pomógł  Jonowi  przesunąć  się.  Kiedy  ponownie  przymknął  oczy  ból 

powoli zanikał. Caleb palcami robił małe kółeczka na skroniach Jona. 

-  Wszystko  będzie  dobrze.  –  szeptał  Caleb  –  Rozluźnij  się. Jeżeli  uda  ci się zasnąć,  to 

byłoby prawdopodobnie najlepsze dla ciebie. 

To była ostatnia rzecz, jaką pamiętał Jon, zanim obudził się kilka godzin później. Z całą 

pewnością czekała go bezsenna noc. Otworzył oczy, zaskoczony widząc słonce kierujące się 
ku zachodowi. Niepewnie spróbował poruszyć nogą. Ból jednak nadal tam był, ale bardziej 
tępy niż ostry jak wcześniej. 

Spojrzał  w  górę  w  brązowe  oczy  Caleba.  Czy  Caleb  obserwował  go  przez  cały  czas, 

kiedy spał? 

- Jak się czujesz? – zapytał Caleb. 
Jon uśmiechną się do Caleba i kiwnął głową. Mimo że nie chciał przerywać kontaktu z 

Calebem, wiedział, że dalsze leżenie na ziemi sprawi, że będzie jeszcze bardziej zesztywniały. 
Siadając spojrzał na mór. Co? Pytająco spojrzał ponownie na Caleba. Wesoły uśmiech pojawił 
się na twarzy Caleba. 

-  Skończyłem, kiedy spałeś. Jestem pewien, że nie jest tak mocny jak ty być zrobił, ale 

mam nadzieję, że wystarczy na razie. 

Nie  mógł  ukryć  uśmiechu.  Caleb  miał  rację.  Mór  nie  był  doskonały,  i  nie  było 

wątpliwości, że z czasem trzeba go będzie poprawić, ale wiedział, że to na razie nie ważne. 
Na razie nie musiał się o to martwić przez najbliższe kilka tygodni. 

Jon wskazał na ciężarówkę i zachodzące słonce. 
- Gotowy do powrotu? – zapytał Caleb. 
Z kiwnięciem Jon wyciągnął rękę. Caleb pomógł mu stanąć na nogi. Po tym jak Caleb 

szybko pozbierał narzędzia, podniósł ich obiad. 

- Zjadłem trochę, ale zakładam ze jesteś głodny. Chcesz teraz czy później? 
Jon machną ręka na torbę, dając znać Calebowi, że może poczekać. Droga powrotna do 

ciężarówki zdawała się trwać dwa razu dłużej niż w drugą stronę. Ale kiedy Caleb posadził 
Jona ostrożnie na siedzeniu pasażera, był mocno spocony. 

Patrzył  jak  Caleb  obchodzi  samochód  zastanawiając  się  czy  jeszcze  kiedykolwiek 

poczuje jego usta na swoich. Miał nadzieję, że nie było to jednorazowe, ponieważ wiedział, że 
mógłby przyzwyczaić się do całowania go. 

 
 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

13

* * * 

 
 
Po skończonym posiłku, Caleb wstał, aby wymyć naczynia. Zatrzymała go ręka na jego 

ramieniu. Spojrzał w oczy Jona: 

- Potrzebujesz czegoś jeszcze? – zapytał. 
Jon przesunął ręką po policzku Caleba. Nie było trudno dostrzec pożądanie w oczach 

starczego mężczyzny. Pochylając się nad stołem Caleb pocałował go. Oczy Jona zamknęły się 
i Caleb wiedział, że zgadł. 

Z pierwszym dotykiem  języka  penis  Caleba stwardniał. Tak samo  mocno jak pragnął 

pozbyć  się  ubrania  i  błagać  Jona,  aby  go  wziął,  wiedział,  że  musi  do  tego  dojść  powoli. 
Ewidentnie ich wcześniejszy pocałunek na polu był pierwszym Jona. 

Przerywając pocałunek, Caleb odsunął się trochę. 
- Chcesz mnie obejmować, kiedy będziemy oglądać telewizję? 
Jon wpatrywał się w niego przez dłuższy czas, ze Caleb zaczynał czuć się skrępowany. 

W końcu, wskazał na schody. Caleb musiał przyznać, że był trochę zszokowany tym nagłym 
zaproszeniem, ale nie miał zamiaru rezygnować. 

Podążał za Jonem po schodach na górę, kiedy mężczyzna przytrzymywał się poręczy. 

Bardzo kusiło go, aby pochylić się w przód i ugryźć seksowny tyłek znajdujący się przed nim, 
ale wiedział, że będzie miał jeszcze mnóstwo czasu na zabawy. 

Jon  zaprowadził  Caleba  do  głównej  sypialni.  Caleb  ściągnął swoją koszulkę  jak tylko 

przekroczyli próg. Był zaskoczony, kiedy Jon wrócił do niego z kilkoma czarnymi notesami w 
rękach. 

Wyglądając na trochę przestraszonego, Jon wyciągnął rękę z notesami w jego stronę. 
- Chcesz abym je wziął? – zapytał Caleb. 
Jon  kiwnął  głową  i  Caleb  wziął  książki.  Jedna  z  jego  rąk  była  wolna,  Jon  wyciągnął 

kartkę papieru z pierwszej książki i położył go na wierzchu kupki. 

 
 
Mój najdroższy Calebie, 
 
Jeśli  to czytasz,  oznacza  to,  że coś między nami zaczęło się dziać. Jak już się prawdopodobnie 

zorientowałeś, nie jestem bardzo doświadczony w sztuce miłości Zanim, pozwolę, aby sprawy posunęły 
się dalej jest kilka rzeczy, które musisz wiedzieć o mnie. Proszę weź te dzienniki. Po przeczytaniu ich 
będziesz znał mnie jak nikt wcześniej. Jeśli po skończeniu, nie będziesz kompletnie oburzony, z chęcią 
poznam cię lepiej. 

Jon. 

 
 
Caleb pojrzał w oczy Jona. Zobaczył ukryta w nich głęboko niepewność. Nie był pewien 

jak po przeczytania dzienników, Jon myślał, że mógłby zmienić zdanie, ale było to dla niego 
ważne. 

- Przeczytam je. – powiedział w końcu. 
Jon  uśmiechnął  się  do  niego  niepewnie  i  pocałował  w  czoło.  Caleb  odwzajemnił  go 

popierająco i zabrał dzienniki z życiem Jona do swojego pokoju. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

14

Rodziałe czwarty 

 

 
 
Caleb  pracował  następnego  ranka  z  jednym  z  dzienników  w  ręku.  Kiedy  wysiadł  z 

samochodu? 

Nadal  odczuwał  to  jak  wtargniecie  w  prywatność  Jona.  Starał  się  nie  zajmować  zbyt 

długo fragmentami, które odczuwał jako bardzo osobiste. Dzienniki zaraz po śmierci matki 
Jona były pełne dziecięcego bólu. 

Kiedy  Jon miał  piętnaście  lat  zaczął pisać  o  swoich  fantazjach seksualnych.  Caleb nie 

mógł powstrzymać się od uśmiechu. Jon musiał być typowym napalonym nastolatkiem. Pisał 
o sekcie w stodole, na polu, na kuchennym stole. 

Tak  wiele  wpisów  przypominało  Calebowi  jego  samego.  Pragnienie  Jona,  aby 

powiedzieć  ojcu,  że  jest  gejem,  wiedza, że  ojciec  prawdopodobnie  nie  zrozumie. Dziennik, 
który  trzymał  w  ręce  chyba  najbardziej  rozdzierał  serce.  Podawał  szczegóły  popołudnia, 
kiedy Jon wreszcie wyznał swój homoseksualizm ojcu. 

 
Tata odebrał mnie ze szkoły, ponieważ musiałem zostać dłużej za bójkę. Zawsze mówił mi bym 

walczył o swoje racje. Cóż, to dokładnie zrobiłem. Peter Stiles wyzwał mnie przed całą szkołą od bycia 
gejem. Odpowiedziałem mu, że bycie gejem nie oznacza bycie mięczakiem. 

Kiedy wsiadłem do ciężarówki tata nie powiedział nic dopóki nie dojechaliśmy do skraju Whitby. 

Zapytał  mnie, o co  była  bójka. Wiedziałem, że to był dobry moment, aby powiedzieć mu mój długo 
skrywany sekret. 

Byliśmy na zakręcie, kiedy wreszcie wydusiłem z siebie, że jestem gejem i że Peter dokuczał mi z 

tego powodu. To była ostatnia rzecz, jaką pamiętam zanim obudziłem się w lokalnym szpitalu. Zanim 
zdołałem cokolwiek powiedzieć, poinformowano mnie, że mój tata zginał w wypadku. 

Przypisałem mój brak możliwości mówienia czynnikom psychologicznym, ze względu na brak 

uszkodzenia strun głosowych. Część mnie wiedziała to. Jak wiedziałem moje nierozważne słowa stały 
się odpowiedzialne za śmierć mojego taty. Wszyscy w szpitalu starali się skakać wokół mnie. Chłopiec, 
który stracił jedynego żyjącego krewnego i będzie zmuszony żyć przez resztę czasu z uszkodzoną nogą. 

Wtedy nie przejmowałem się nogą. Czułem się jak morderca i czekałem, że lokalny posterunkowy 

może aresztować nie w każdym momencie. 

To pierwszy moment, kiedy jestem w stanie pisać. Jestem pewien, że pominąłem ważny szczegół, 

ale wreszcie moja przyznanie się jest spisane na papierze. Ja, Jon Cook, zabiłem mojego ojca. 

 
Caleb  otarł  łzy  z  oczu.  Wiec,  Jon  wybrał  nie  mówić, albo była  to blokada psychiczna 

spowodowana przytłaczającym uczuciem żalu i winy? Zastanawiał się czy mógłby jeszcze po 
tak długim czasie. Może to była kwestia wzmocnienia jego strun głosowych. 

Po  kolejnych  kilku  godzinach  spędzonych  czytając  o  samotności  Jona  w  latach  po 

śmierci jego taty, Caleb dotarł do najnowszego dziennika. Był zszokowany, kiedy pierwszy 
raz natknął się na swoje imię, czytając dziennik. 

 
Wydaje mi się, że to był błąd zaproszenie Caleba do mojego domu. 
 
Słowa  uderzyły  Caleba  jak  pięść  w  brzuch.  Przełykając  właśnie  powstała  grudkę  w 

gardle, czytał dalej. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

15

Myślałem, że będzie łatwiej być obok kogoś takiego jak ja, ale to czysta tortura. Patrzę na niego, 

mój  umysł  wyobraża  sobie  niezliczoną  ilość  rzeczy.  Żadna  z  nich  nie  jest  stosowna, i każdą  z  nich 
pragnę bardziej niż następnego oddechu. 

Kiedy pojawia się w stodole niosąc zranione jagnię, chcę paść na kolana i uwielbiać go. Uwielbiam 

sposób  w  jaki  mięśnie  odznaczają  się  na  jego  szczupłych ramionach,  ścięgna napinające  się  w  jego 
długiej szyi. Od tamtego momentu Caleb był w każdej fantazji. 

Wziąłem  owcę  z  jego  rąk  i  odwróciłem  się  do  niego  plecami.  Obawiam  się,  że  pomyślał,  że 

odprawiam go, ale moje zażenowanie twardniejącym penisem pchnęło mnie do ucieczki do bezpiecznej 
stodoły.
 

 
Caleb wyjrzał przez okno. Kiedy słońce pojawiło się wyżej na niebie, przypomniał sobie 

ten epizod. Jon miał rację. Poczuł się odrzucony. 

Zdecydował, że przeczytał wystarczająco, Caleb wstał i otworzył drzwi. Dom był cichy. 

Kilka minut po dziesiątej był pewien, że Jon był już w stodole. 

Wszedł  do  małego  prysznica  i  zaczął  myć  włosy.  Po  przeczytaniu  myśli  Jona,  Caleb 

wiedział, że mężczyzna nic nie wiedział o sekcie. Po wypadku, w którym zginął jego ojciec 
Jon starał się pozbyć się tej strony siebie. 

Zastanawiał się po raz kolejny, dlaczego to było tak ważne dla Jona, aby przeczytał jego 

dzienniki. Czy Jona naprawdę myślał, że Caleb będzie nim oburzony? Tak naprawdę, stało 
się  coś  kompletnie  odwrotnego.  Nie  tylko  nabrał  nowego  szacunku  dla Jona,  pokochał  go 
nawet mocniej. 

Z włożonym ulubionym korkiem analnym penis był twardy jak skała. Caleb postanowił 

to zignorować, zamiast tego chciał, aby pierwsza z fantazji Jona urzeczywistniła się. 

Po  szybkim  prysznicu,  naciągnął  na  siebie  ubranie  robocze  zapominając  o  bieliźnie  i 

koszulce.  Po  kilkukrotnym  przetrząśnięciu  swojej  torby  znalazł  pudełko  prezerwatyw. 
Wsunął nogi w swoje stare adidasy i udał się na poszukiwania obiektu swego pożądania. 

Kiedy  wszedł  do  stodoły  nie  mógł powstrzymać się od gwizdnięcia. Wnętrze stodoły 

było całkowicie ciemne w porównaniu do słonecznego dnia na zewnątrz. Caleb zatrzymał się 
w środku, czekając aż jego oczy przyzwyczają się małej ilości światła. 

Usłyszał ruch w małym warsztacie i ruszył w kierunku swego przeznaczenia. Patrzył na 

silne  plecy  Jona,  kiedy  ten  przesypywał  pięćdziesięciofuntowy  worek  jedzenia  dla  psa  do 
pojemnika. Odkaszlnął dając Jonowi znal, że jest w drzwiach. 

Jon  wyprostował  się. Kilka  sekund  wcześniej  zanim większy  mężczyzna  odwrócił  się 

twarzą do niego Caleb mógł zobaczyć zdenerwowanie zaczynające obezwładniać Jona, kiedy 
jego ręce zacisnęły się w pieści po bokach. Caleb zdecydował, że Jon przeszedł wystarczająco 
w  swoim  trzydziestosześcioletnim  życiu.  Zamiast  utrzymać  niespodziankę,  szedł  naprzód 
zanim nie stanęli naprzeciw siebie. 

- Skończyłem – powiedział Caleb, chwilę zanim zamknął swoje usta wokół ust Jona. 
Im  dłużej  się  całowali,  tym  z większą łatwością  następował  jego  „niedługo będziemy 

kochankami”. Caleb mógł czuć dowód pożądania Jona na swoim brzuchu. Im bardziej chciał 
błagać Jona by go wziął, wiedział, że mogłoby to przytłoczyć jego miłość. 

Zamiast tego, Caleb przerwał pocałunek opadł na kolana, czując jak korek przesuwa się 

wewnątrz niego. Spojrzał w dół i zobaczył sporą wilgotną plamę z przodu wybrzuszenia w 
jego spodniach. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

16

- Zobaczmy, co tam masz dla mnie? - zapytał, kiedy zaczął przesuwać ręką po twardym 

grzbiecie w starych znoszonych jeansach Jona. 

Kiedy zaczął rozpinać spodnie Jona, ręka uniosła jego podbródek. Jon spojrzał na niego 

pytająco. 

- Pozwól mi... – Caleb błagał – proszę. 
Jon odpowiedział zdejmując własną koszulę. To był pierwszy raz, kiedy Caleb widział 

klatkę piersiową Jona. Nie miał pojęcia, że tak wspaniały okaz mężczyzny żyje na świecie. 

- Gdybym wyglądał jak ty, chodziłbym nagi dwadzieścia cztery godziny na dobę. 
Wywołało to rumieniec i uśmiech na twarzy Jona. Caleb wrócił do pracy ręką i zsunął 

większemu mężczyźnie spodnie i bieliznę. Długi gruby dowód pożądania Jona wyskoczył i 
uderzył Caleba w brodę. 

- Tak, zdecydowanie nagi – zauważył. 
Caleb  spojrzał  na  najbardziej  imponujący  penis,  jaki  kiedykolwiek  miał  przyjemność 

trzymać. Przesuwając rękę w dół po trzonie penisa Jona, podziwiał jak wygląda czerwona, 
błyszcząca  główka.  Caleb  przesuwał  rękę  tam  i  z  powrotem.  Był  jak  chłopiec  z  nową 
zabawką. Niespodziewanie pożałował, że jego rodzice nie obrzezali go. 

-  Piękny  –  wyszeptał,  kiedy  z  uwielbieniem  liznął  koniuszek  penisa  Jona,  smakując 

preejakulat kochanka po raz pierwszy. 

Jon mruknął miękko, kiedy usta Caleba okryły grubą erekcje. Caleb poczuł palce, Jona 

przesuwające się po jego jasnobrązowych włosach. 

Z penisem Jona w ustach Caleb przesunął jedną rękę, aby drażnić jądra Jona, podczas 

gdy drugą przesunął gładko do góry go jednego z sutków. 

Uchwyt w jego włosach zacisnął się niemal do granicy bólu, kiedy Jon zaczął wypychać 

biodra w twarz Caleba, wpychając się tak głęboko jak to tylko możliwe. Kiwnął głowa, dając 
Jonowi  pozwolenie.  Z  głośnym  jękiem,  Jon  wystrzelił  pierwszą  salwę  nasienia  w  gardło 
Caleba. Zdobył nagrodę w postaci dowodu szczytowania Jona. 

Kiedy wylizał jądra Jona do sucha, wstał i sunął język w usta wyższego mężczyzny. Z 

kolejnym mruknięciem Jon podniósł Caleba z ziemi i posadził na stole do pracy. Jon spojrzał 
Calebowi w oczy zanim zerknął w dół na wybrzuszenie w jego spodniach. 

- Tak. Proszę. – Wyszeptał Caleb, ściągając spodnie. 
Jon spojrzał na penis Caleba jakby widział go po raz pierwszy. Caleb wiedział, że jeżeli 

nie byłby gotowy, pozwoliłby swojemu nowemu kochankowi obciągać mu i lizać cały dzień. 
Z korkiem nadal schowanym wewnątrz, był na skraju, i Jon miał jeszcze wziąć całego do ust. 

- Proszę – Caleb w końcu jęknął  
Z niezwykłą czułością, Jon otoczył ustami główkę. 
- Tak – krzyknął Caleb. 
Starał się myśleć o tym, co pisała mu matka o powstrzymywaniu się od dojścia, kiedy 

Jon poruszał w górę i w dół po całej długości. 

-Jak  dobrze  – wyszeptał, Caleb kiedy wsunął swoje palce w jedwabiście czarne włosy 

Jona. 

- Nie wytrzymam – dyszał, kiedy Jon delikatnie ścisnął jego jądra. 
Jon kiwnął głową i chwycił podstawę penisa Caleba, kiedy pierwsza fala spermy została 

uwolniona. Caleb naprawdę czuł jak korona jego penisa strzela jak nigdy wcześniej. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

17

Zbyt  wiele  dla  niedoświadczonego  mężczyzny,  Caleb  patrzył  jak  biały  płyn  zaczyna 

wypływać z kącików ust Jona. Jak tylko ostatnia struga opuści jego penis Caleb podciągnął 
Jona w swoje ramiona. 

Nachylając się, zlizał własne nasienie z brody i policzka kochanka. 
- To było fantastyczne – powiedział do Jona 
Jon zaczerwienił się i obdarzył Caleba delikatnym uśmiechem. Jego kochanek spojrzał 

mu głęboko w oczy zanim wziął notes i długopis wiszące na szyi, aby napisać notatkę. 

Caleb przeczytał napis na kartce. 
Czy to oznacza, że nie jesteś mną obrzydzony? 
Czuł jak jego klatka piersiowa zaciska się, kiedy ją objął. 
-  Nie  przeczytam  absolutnie  niczego,  co  mogłoby  wywołać  uczucie  obrzydzenia. Nie 

wierzę,  że wypadek,  w którym zginął twój ojciec był  twoją winą. On był  kierowcą  i zatem 
odpowiedzialnym za ciężarówkę, nie ty. 

Caleb pocałował Jona w nos. 
-  W  rzeczywistości  jesteś  dużo odważniejszy  niż ja.  Nadal nie powiedziałem mojemu 

ojcu, że jestem gejem. 

Jon wydawał się zaskoczony oświadczeniem Caleba. 
-  Moja mama wie. Powiedziałem jej dość wcześnie, ale mój tata, wydaje mi się, że jest 

podobny to twojego. 

Jon  nachylił  się  pod  dotykiem  Caleba.  Patrzył  jak  usta  Jona  zdawały  się  delikatnie 

poruszać. Caleb zastanawiał się czy Jona mówił do siebie, czy chciał powiedzieć coś głośno. 

- Słuchaj.  - Powiedział Caleb  – Zrobię to, co mam do zrobienia i będziemy mogli zjeść 

miły obiad i pooglądać telewizję przytuleni na kanapie. 

Jon uśmiechnął  się. Zrobił krok  do  tyłu i zdjął Caleba ze stołu zanim naciągnął swoje 

robocze jeansy. 

Caleb naciągnął ubrania, świadomy, że korek był nadal w nim. 
- Idę się przebrać zanim z Champem znajdziemy owoce. 
Jon napisał coś i wręczył kartkę Calebowi zanim zdołał go ominąć.  
Dziękuję

. Widniało na kartce. 

Caleb zaprzeczył ruchem głowy i pociągnął Jona do głębokiego pocałunku. 
--  Proszę  nie  dziękuj  mi.  To  ty  uczyniłeś  mnie  najszczęśliwszym  facetem  w  Anglii.  – 

zażartował Caleb. 

- Zobaczymy się za kilka godzin. Trzymaj usta gorące dla mnie. – powiedział składając 

kolejny niewinny pocałunek na ustach Jona. 

Niemal  w podskokach wrócił do domu.  Tak,  z upływem czasu jego życie stawało się 

coraz lepsze. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

18

Rozdział piąty 

 
 
Zamykając  drzwi  od  stodoły,  Caleb  zbliżył  dłonie  do  ust  i  dmuchnął  ciepłym 

powietrzem.  Cholera,  z  każdym  dniem  robiło  się  coraz  zimniej.  Dlaczego  do  cholery 
wydawało mu się że w Anglii są łagodne zimy? 

Pracował przez cały dzień, nie mógł się doczekać aż wejdzie do domu. Jon był mistrzem 

w  rozpalaniu  go.  Może  i  Jon  był  dziewicą  kiedy  zaczęli  romans,  ale trzy  miesiące  później, 
mężczyzna kochał się jak profesjonalista. 

Oddałby wszystko co miał aby zostać w łóżku swojego kochanka rano, ale praca była 

pracą. Kiedy szedł do domu, musiał się zatrzymać i przyzwyczaić się do swojego penisa. Już 
samo myślenie o Jonie powodowało ze twardniał za każdym razem. 

Caleb otworzył tylne drzwi i wszedł do sienie. 
- Kochanie, wróciłem! – zawołał zdejmując płaszcz i buty. Nie wiedział co Jon gotował 

ale pachniało niesamowicie. Prawie jak... 

Wszedł  do  kuchni  i  opadła  mu  szczeka.  Jego  nieruchomy  wzrok  był  skierowany  na 

Jonie stojącym obok starej kuchni. 

- Co robisz? – zapytał Caleb, podchodząc do swojego kochanka i składając pocałunek na 

jego ustach. 

Jon  wskazał  na  kalendarz  na  ścianie.  Zaznaczył  dzisiejszą  datę  na  czerwono.  Caleb 

musiał  pomyśleć  kilka  sekund  zanim  w  końcu  uświadomić  sobie  dlaczego  dzień  był 
szczególny. 

- Cholera! - Caleb zachichotał – Jak mogłem zapomnieć że dziś Święto dziękczynienia? 

Ale Brytyjczycy nie obchodzą go? Dlaczego...? 

Jon położył swoją duża dłoń nad sercem Caleba. 
Caleb  miękł  pod  tym  uczuciem.  Szybko  odkrył  jak  bardzo  romantyczny  był  Jon. 

Bezustannie robił jakieś małe rzeczy dla Caleba. Nawet ponownie podłączył telefon aby mógł 
od czasu do czasu zadzwonić do mamy. 

- Cholera! – Caleb spojrzał na zegarek. Było sześć godzin wcześniej niż u jego mamy, co 

oznaczało ze było koło jedenastej w Kansas. – Przypomnij mi jak zjemy abym zadzwonił do 
mamy. 

Jon kiwnął  głową. Po kolejnym długim pocałunku, Jon cofnął się i dał znak Calebowi 

aby umył się przed obiadem. 

Kiedy  mył  ręce  i  twarz  w  kuchennym  zlewie,  Caleb  obserwował  jak  Jon  wyjmuje 

pieczeń  z  piecyka.  Zastanawiał  się  skąd  Jon  wie  że  uwielbia  pieczonego  kurczaka. Wytarł 
ręce i twarz w czystą ścierkę. 

- Wszystko wygląda wspaniale. Skąd wiedziałeś? 
Jon postawił miskę z sosem na stole zanim wrócił do szafki. Wyciągnął kartkę papieru 

która była do połowy schowana pod brudnymi naczyniami. 

Caleb  wziął  kartkę  i  rozczulił  się  jeszcze  bardziej.  Wyglądało  na  to  że  jego  miłość 

napisała  do  jego  mamy  i  zapytała  jakie  potrawy  Caleb  lubi  na  świąteczny  posiłek.  Caleb 
zauważył że jego mama również wliczyła w to potrawy na Gwiazdkę na drugiej stronie. 

-  Jesteś  niesamowity.  Powiedział  Caleb  nachylając  się  aby  pocałować  Jona  po  raz 

kolejny. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

19

Spojrzał  na świąteczny posiłek, jego mam  zdała  sprawozdanie  jak  wyglądały  u  niech 

święta. Był tak zajęty miłością że nie poświęcał mamie tyle uwago na ile zasługiwała. Jak to 
będzie wyglądało dla niej spędzać samotnie Gwiazdkę? 

Jon dotknął jego ręki. Caleb spojrzał w pytające spojrzenie głębokich niebieskich oczu. 

Wiedział że został złapany. 

-  Myślałem  o  mojej  mamie.  Tak  długo  byliśmy  tylko  we  dwoje,  zastanawiam  się  jak 

poradzi sobie sama podczas Świąt gdy jestem tak daleko. 

Caleb mógł zobaczyć smutek w oczach Jona. On tu rozprawiał o braku mamy kiedy Jon 

był sam na święta przez dziewiętnaście lat. 

- Przepraszam. – powiedział i spojrzał na stół pełen jedzenia – Wszystko wygląda tak 

wspaniale że nie wiem od czego zacząć. 

Spowodowało  to  niepewny  uśmiech  na  twarzy  Jona  kiedy  podawał  mu  miskę  z 

ziemniakami. Caleb wziął miskę i nałożył sporą porcję na swój talerz. 

-  Jest taka amerykańska  tradycja wylegiwać się przed telewizorem  po posiłku dopóki 

nie zrobisz się ponownie głodny. 

 



* * *  

 
 
Po krótkiej drzemce w ramionach Jona Caleb otworzył oczy. Telefon do domu do mamy 

zadziałał na niego bardziej niż chciał przyznać swojemu kochankowi. Powiedziała że zjadła 
obiad z przyjaciółmi i że wszystko jest w porządku, ale Caleb nadal czuł się winny. 

- Myślisz że byłoby dobrze gdybyśmy zaprosili moją mamę tutaj na Gwiazdkę -  zapyta 

Jona okrążając palcem ciemnobrązowy sutek na wprost jego twarzy. 

Jon kiwnął potakująco głową. Wskazał pytająco na siebie a potem na Caleba. 
-  Wie  o  nas.  –  powiedział  Caleb  –  Wydaje  mi  się  że  wysłanie  przez  ciebie  listu  było 

pierwszą wskazówką. 

Poczuł jak Jon sztywnieje. 
- W porządku. Cieszy się. 
Jon  rozluźnił  się  i  zsunął  rękę  niżej  po  klatce  piersiowej  Caleba  bliżej  krótko 

ostrzyżonych włosów w jego pachwinach. Uśmiechając się Caleb rozsunął uda i pozwolił aby 
ręka  kochanka  przesunęła  się  dalej.  Byli  tak  napchani  po  kolacji  że  nie  mieli  już  sił  na 
przyjemności. Byli oczywiście nadzy. Mieli zwyczaj rozbierania się po kolacji i przytulania się 
pod kocem na kanapie. 

Obaj czuli że ich skora rozgrzewa się szybciej niż gdyby pozostali w ubraniach. Poza 

tym korzyści były nie do opisania. 

Ręka  Jona  przesunęła  się  w  dół  do  penisa  Caleba  i  otoczyła  jego  jądra.  Lekkim 

ściśnięciem Jon dał znać Calebowi że jest gotów. Rozłożył mocniej nogi i jedną z nich założył 
na oparcie sofy. 

- Cudownie. – jęknął Caleb kiedy Jona środkowym palcem nacisną na jego dziurkę. 
Odsuwając rękę, Jon podniósł ją do ust Caleba. On dokładnie wiedział czego oczekuje 

jego  kochanek  i  lizał  je  długo.  Z  chrząknięciem  Jon  wrócił  ręką do tyłka  Caleba wsuwając 
jeden palec do środka. 

- O, tak! – powiedział Caleb, wysuwając rękę Jona. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

20

Uciekł na bok i odwrócił się aby wziąć penis Jona w usta. Jon wsunął kolejny palec w 

dziurkę Caleba, kiedy Caleb brał go głęboko w usta. 

Niedługo potem napierał na rękę Jona błagając kochanka aby go wziął. 
- Chcę cię. 
Jon  wycofał  palce  i  sięgnął  pod  kanapę  po  ukryty  zapas  kondomów  i  olejku.  Jego 

kochanek  nienawidził  używać  ich,  a  mimo  że  wiedział  ze  jest  czysty,  Caleb  odmawiał  do 
czasu aż nie będzie miał szansy aby się dokładnie zbadać. Cóż, otrzymał swoje wyniki badań 
dzień wcześniej. Planował zrobić Jonowi niespodziankę kiedy nadejdzie właściwy moment. 

Patrząc jak jego kochanek otwiera foliowe opakowanie, zadął sobie sprawę że nie będzie 

lepszego momentu. Wyciągnął rękę i zabrał kondom z ręki Jona. Caleb wstał. 

- Zaraz wrócę. – powiedział biegnąc na górę po schodach do swojej rzadko używanej 

sypialni. 

Chwycił kartkę papieru z kredensu i pobiegł z powrotem do Jona. 
- Chciałem ci zrobić niespodziankę. – powiedział wyciągając wyniki badań. 
Jon  wpatrywał  się  w  papier  przez  pewien  czas  zanim  w  końcu  zrozumiał.  Uśmiech, 

większy  niż  Caleb  kiedykolwiek  widział,  rozciągnął  się  na  przystojnej  twarzy  Jona.  Caleb 
zabrał z powrotem papier i odłożył go na stół, zanim sięgnął po buteleczkę z olejkiem. 

Wycisnął sporo na swoją dłoń i rozsmarował na erekcji Jona. Kiedy usiadł okrakiem na 

kolanach Jona, niespodziewanie poczuł się zdenerwowany. 

- Nigdy nie robiłem tego bez gumki. 
Ręce Jona wylądowały na jego biodrach, kiedy większy mężczyzna powoli zbliżył się do 

niego. Caleb sięgnął pod siebie i skierował penis swojego kochanka do swojej dziurki. Jedno 
pchnięcie  przez  zewnętrzny  krąg  mięśni, Caleb rozluźnił  swoją dziurkę i  nadział  się długi 
ślizg ekstazy. 

Kiedy  jego  jądra  były  przygniecione  do  grubo  otoczonego  przez  włosy  penisa  Jona, 

Caleb  pociągnął  swojego  kochanka  do  pocałunku.  Usta  Jona  nadal  miały  na  sobie  ślad 
jedzenia przygotowanego dla Caleba. Nie wiedział czy ktokolwiek kiedykolwiek robił coś tak 
wyjątkowego dla niego. 

Zanim  zaczął  się  poruszać,  chciał  aby  jego  kochanek  wiedział  co  czuje.  Przerwał 

pocałunek i odsunął się aby spojrzeć Jonowi w oczy. 

- Kocham cię. – powiedział. 
Oczy Jona natychmiast wypełniły się łzami. Uniósł ręce Caleba i pocałował jego dłonie 

zanim położył je nad własnym serce. 

Przypominając sobie czego uczył się w szkole podstawowej, wziął rękę Jona i i ułożył 

jego palce w symbol. 

- To jest Amerykański symbol z języka migowego oznaczający „kocham cię”. 
Jon  przyjrzał  się  swoim  pacom  zanim  ponownie  spojrzał  na  Caleba.  Rozluźnił  rękę  i 

powtarzał znak między pocałunkami. 

Caleb czuł jak jego serce szaleje. Nie potrzebował mówionych słów. Wiedza że Jon czuje 

to była wystarczająca dla niego. 

- Chciałem ci to powiedzieć już dawno temu ale balem się. 
Jon  potrząsnął  głową  i  pociągnął  Caleba  do  głębokiego  łaskoczącego  w  migdałki 

pocałunku. Jon poruszył się w tyłku Caleba, dając mu znać że chciał więcej. Caleb wycofał 
język  i  uśmiechnął  się  szeroko.  Uniósł  się  powoli  zanim  zsunął  się  ponownie  na  męskość 
Jona. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

21

- Czy tego właśnie chcesz? - zapytał robiąc tak po raz kolejny. 
Jon  skinął  głową  i  pozwolił  aby  jego  głowa  opadła  na  oparcie  kanapy  kiedy  po  raz 

kolejny chwytał biodra Caleba. Caleb zwiększył tępo i w ciągu chwili ujeżdżał gruby penis 
Jona jakby był to ostatni raz kiedy miałby go w sobie. 

- Boże. – jęknął Caleb. 
Jon zaczął wsuwać się w niego kiedy używał mięsni swoich nóg by unosić się tuż nad 

Jonem. Caleb sięgnął do swojego penisa ale ręka Jona odepchnęła go zanim okrył pulsującą 
erekcje. 

- Tak, o cholera, tak. Pozwól mi dojść. – dyszał. 
Stwardniałe palce ścisnęły po raz kolejny szczelinkę w koronie penisa Caleba, spychając 

go niemal na krawędź. 

- Fuck! – ryknął spryskując klatkę piersiową i brzuch Jona. 
Jon pociągnął Caleba w dół by w pełni zagłębić swój penis w jego wnętrzu zanim zaczął 

drzeć pod nim. 

- Czuje cię – powiedział Caleb w zdziwieniu. Nigdy nie pomyślałby że będzie w stanie 

naprawdę czuć się wypełniony nasieniem kochanka. 

Caleb opadł na spoconą klatkę piersiową Jona. Nie miało znaczenia że dom był nadal 

zimny. Razem nie mogło być im goręcej. 

Jon po raz kolejny złożył ręce w symbol „kocham cię”. 
- Ja też cię kocham. – wyszeptał Caleb. 

 
 

* * * * 

 

 
 
Kiedy leżeli później w łóżku tego wieczora, Jon przytulał Caleba. Co zrobi kiedy Caleb 

go opuści? To nie był tylko seks, wiedział że będzie tęsknił, albo towarzystwo. To był Caleb, 
czysty i prosty. 

Spojrzał  w  dół  na  śpiącego  anioła  w  swoich  ramionach.  Nigdy  by  nie  uwierzył  że 

mógłby  pokochać  kogoś  tak  mocno  jak  pokochał  Caleba.  Przyszło  mu  do  głowy  stare 
przysłowie: nie wiesz co tracisz... 

Nie, nie wiedział. Ostatnie dziewiętnaście lat było ciężkich, ale nie, nie do wytrzymania. 

Jon miał uczucie ze niedługo się dowie co to naprawdę znaczy nie do wytrzymania. 

Miał  jedynie  jeszcze  sześć  miesięcy  rozkoszy.  Nic  na  to  nie  mógł  poradzić  ale 

zastanawiał  się  czy  byłoby  łatwiej  zacząć  odcinać  się  teraz.  Caleb  wybrał ten  moment aby 
poruszyć się we śnie ale wtulił się ponownie w klatkę piersiową Jona. 

Jon  potrząsnął  głową.  Nie.  Byłoby niemożliwe  zrobić  cokolwiek,  a kochał mężczyznę 

śpiącego obok niego. Pomyślał o wyrazie twarzy Caleba kiedy przyniósł ciasto orzechowe. 

Był w piekarni w Whitby przygotowując niespodziankę dla niego. Zgodnie z instrukcją 

Suzanne  było  to  ulubione  ciasto  Caleba.  Na  szczęście  otrzymała  takie  jakie  chciał,  a  to  co 
otzryał w zamian było warte znacznie więcej. 

Myślenie o Suzanne, mamie Caleba, sprawiało że obawiał się o Gwiazdkę. Jak to będzie 

z nią tutaj? Czy Caleb będzie się zachowywał inaczej przy niej i gdzie będzie spała? 

- Za dużo myślisz. – wymamrotał Caleb. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

22

Mniejszy z mężczyzn przesuwał się po ciele Jona dopóki nie byli nos przy nosie. 
- Powinieneś już od dawna spać. Czy dzieje się cos złego? 
Jon zaprzeczył ruchem głowy i pogładził ręką nagie ramie Caleba. Drugiej ręki użył aby 

przycisnąć głowę Caleba z powrotem do swojej klatki piersiowej całując jej czubek. 

Zdecydował  iść  za  rada  Caleba  i  postarać  się  zasnąć.  Mieli  mnóstwo  czasu  by  być 

razem. Musieli jak najlepiej wykorzystać każdy dzień i nie martwić się o jutro. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

23

Rozdział szósty 

 
 
- No już, przestań zachowywać się tak nerwowo. Moja mam na pewno cię pokocha.  – 

powiedział Caleb, kiedy czekali w ciężarówce na przyjazd pociągu. 

Jon nie był tego taki pewny. Dla rodziców, trzynaście lat różnicy mogło być poważną 

sprawą. Miał jedynie nadzieję, że Suzann była tak otwarta jak mówił Caleb. 

Caleb  upierał  się,  że  jego  mama  nie będzie  miała nic, przeciwko  jeśli  on  i Caleb będą 

nadal  dzielili  łóżko,  podczas  gdy  ona  tam  będzie,  wiec  nie  zajmowali  się  przenoszeniem 
rzeczy jego kochanka z głównej sypiali. 

Ze  świadomością,  że  pociąg  nadjedzie  za  kilka  minut,  zaczął  obawiać  się  tej  decyzji. 

Niespokojnie zmienił pozycje na siedzeniu. 

Ręka wylądowała na jego udzie. 
- Boli cię kolano? – zapytał Caleb. 
Jon zaprzeczył ruchem głowy, a Caleb przysunął się bliżej i zaczął całować jego szyję. 
-  Nie  wiem,  czemu  mama  uparła  się,  aby  jechać  pociągiem  z  Manchesteru. 

Prawdopodobnie będzie wykończona, kiedy tu dotrze. – powiedział Caleb przesuwając się w 
górę szyi Jona do jego ust. 

Na  parkingu  stało  jeszcze  kilka  innych  samochodów,  ale  Jon  nie  zwracał  uwagi  na 

żaden z nich. Rozmawiano o nim przez lata, odkąd zginął jego ojciec. Jeżeli ludzie chcą o nim 
gadać, niech gadają. Pierwszy raz w życiu był naprawdę szczęśliwy. 

Unosząc  brodę  do  góry  Jon  pozwolił  Calebowi  zdobywać  dostępną  skórę  językiem  i 

zębami.  Sygnał  dźwiękowy  poinformował  o  nadjeżdżającym  pociągu  sprawiając,  że  obaj 
podskoczyli. Jon odwrócił się, aby wyjrzeć przez okno. Pociąg znajdował się już w zasięgu 
wzroku. 

Jego dłonie zaczęły się pocić, kiedy Caleb dał mu ostatniego całusa, tym razem w usta. 
- Kocham cię. – szepnął Caleb wprost w jego usta. 
Jon użył znaku, który stał się bardzo częsty od czasu Święta Dziękczynienia. 
Kiedy pociąg piszczał zatrzymując się, Caleb otworzył swoje drzwi i wysiadł. 
- Chodź. – dał znak, aby Jon wysiadł. 
Jon wytarł dłonie w jeansy i dołączył do Caleba na peronie. Jego kochanek natychmiast 

oplótł palce wokół jego, kiedy obserwowali kilku wysiadających pasażerów. Jon spostrzegł 
kobietę w średnim wieku z blond włosami do ramion wysiadającą z pociągu. 

- Mamo! – krzyknął Caleb i pomachał wolną ręką. 
Jon szybko zwolnił uścisk, w którym trzymał kochanka i popchnął go lekko w stronę 

mamy. Caleb złapał aluzję i pobiegł objąć Suzanne. 

Widok matki i syna razem sprawił, że zrobiło m u się cieplej w sercu. Obejmowali się 

przez kilka minut, zanim Suzan cofnęła się, aby spojrzeć na syna. 

- Dobrze wyglądasz, Cale. – powiedziała używając przezwiska, którego Jon nie słyszał. 
Jego kochanek zarumienił się i zakłopotany schylił głowę. 
- Jestem zakochany, Mamo. 
Caleb odwrócił się i wyciągnął rękę do Jona. 
- Chciałbym ci przedstawić Jona Cooka. Jon, to moja mama, Suzanne. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

24

Po szybkim wytarciu dłoni o spodnie, Jon wyciągnął rękę do Suzanne. Spojrzała na jego 

rękę i potrząsnęła głową. 

- Nie, chcę cię uściskać. - Zaskoczyła go ciągnąc go w objęcia. 
Ich  różnica  wzrostu  była  widoczna,  kiedy  otoczyła  ramionami  jego  tors.  Jon 

niespodziewanie pomyślał czy ojciec Caleba również był niższy niż przeciętnie, czy Caleb po 
prostu odziedziczył to po matce. 

- Wystarczy. – przerwał im Caleb – Nie starasz się ukraść mojego mężczyzny, prawda 

mamo? 

Suzanne zrobiła krok w tył i przyłożyła rękę do ust jakby chichotała jak licealistka. 
-  Jak  możesz  mnie  obwiniać?  Niezbyt  często  zdarza  mi  się,  aby  krzepki,  przystojny 

Anglik obejmował mnie. 

Caleb zdusił śmiech i przewrócił oczami. 
- Znajdź sobie własnego. – zażartował odwracając się, aby podnieść walizę mamy. 
Czuł  się  spokojny  widząc  tak  wspaniały  kontakt  pomiędzy  Calebem  i  Suzanne.  Jego 

kontakty z matką jedyne w swoim rodzaju, ale nigdy nie żartowali z siebie nawzajem w taki 
sposób  jak  tych  dwoje  przed  nim.  Może  nie  był  wtedy  jeszcze  wystarczająco  duży?  Może 
miałby podobny kontakt z mamą gdyby nie umarła, kiedy był mały. 

Jon  patrzył  jak  mięśnie  Caleba  napinają  się  na  jego  szczupłych  ramionach,  kiedy 

podnosi pierwszą walizkę. Podchodząc Jon wziął większą z nich. Chciał także wziąć tą, którą 
Caleb  trzymał  w  ręku,  ale  powstrzymał  się,  aby  nie  wprawiać  w  zakłopotanie  swojego 
kochanka przed jego mamą. 

Wskazał  na ciężarówkę  i  zaczął  iść  w  tamtą stronę.  Caleb  i  Suzanne podążyli za nim 

rozmawiając  bez  przerwy.  Kiedy  walizki  były  schowane  z  tyłu  ciężarówki  Jon  usiadł  za 
kierownicą. Ucieszył się, kiedy Caleb usiadł obok niego z Suzanne po drugiej stronie. 

Kiedy  jechali  na  farmę,  Suzanne  zadawał  im  mnóstwo  pytań.  Chciała  wiedzieć  jak 

daleko od Whitby jechali i czy mogłaby zrobić jakieś zakupy przed powrotem do Stanów. 

- Ten hałas. O rany nigdy nie słyszałam czegoś takiego. – komentowała Suzanne. 
-  To  coś,  do  czego  zdecydowanie  przyzwyczaisz  się.  Polubisz  dźwięki  fal  tak  jak 

ptaków. A co do zakupów w Whitby to są tego warte. Spodoba ci się mamo. 

Caleb odwrócił się do Jona. 
- Myślisz ze będziemy mieli czas, aby zabrać mamę na zakupy do Whitby? 
Jon uśmiechnął  się  i  kiwną  głowa. Jeśli uda mu  się  wysłać Caleba  z  mamą do miasta 

będzie mógł popracować na murem, który właśnie zaczął się znowu przewracać. Nie chciał, 
aby Caleb wiedział, że cała jego ciężką prace trzeba powtórzyć. 

Zatrzymując się obok domu Suzanne westchnęła. 
- O mój boże, wygląda jak z powieści Bronte. 
Jon  rozejrzał  się  po  farmie,  na  której  dorastał,  może  naprawdę  wydawała  się  na 

pierwszy rzut oka. Piętrowy dom był zrobiony z lokalnego kamienia, tak jak mór i stodoła. 
Nie wyglądał jednak jak coś, co mogłyby opisać siostry Bronte. 

Suzanne otworzyła drzwi i wysiadła z ciężarówki, patrząc to na dom to na otaczający go 

wiejski krajobraz. 

- Niesamowite. – powiedziała. 
Caleb szturchnął go w zebro. 
- Myślę, że jej się podoba. – zachichotał, podążając za mamą i wysiadł z ciężarówki. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

25

Płatki  wczesnego  śniegu  nadal  przywierały  do  dachówek,  nadając  im  nieco 

starodawnego  wdzięku,  tak  przypuszczał.  Potrząsając  głową  Jon  wysiadł  i  wziął  dwie 
walizki z tyłu ciężarówki. Wszedł do małego przedsionka i czekał aż Caleb i Suzanne dołączą 
do niego. 

Suzanne cały czas trajkotała o jego domu. 
- Nie mogę uwierzyć ze nie zamykasz drzwi, Jon. – powiedziała Suzanne. 
Caleb zachichotał. 
- Rozejrzyj się, mamo. Żaden złodziej nie przejdzie całej tej drogi tu, aby coś ukraść. 
Jon zaniósł bagaże na górę do sypialni, którą Caleb przygotował dla niej. 
-  To  twój  pokój  mamo.  W  nocy  robi  się  zimno  wic  zostawiłem  ci  dodatkowy  koc  na 

łóżku. Będę na prawo w głównej sypialni z Jonem. 

Jon  przygotowywał  się  na  wybuch,  jaki  takie  oświadczenie  może  wywołać.  Zamiast 

tego, kiedy Suzanne odwróciła się była uśmiechnięta. 

- Jest idealnie. Tak jak sobie wyobrażałam. 
Jon  wypuścił  powietrze,  jakie  trzymał  w  płucach,  z  którego  nawet  nie  zdawał  sobie 

sprawy. Caleb owinął ramię wokół jego pasa i na wpół przytulił się do niego. 

-  Rozpakuj  się  spokojnie.  Zejdź  na  dół,  kiedy  będziesz  gotowa  i  zrobię  ci  filiżankę 

angielskiej herbaty. – powiedział Caleb z szerokim uśmiechem. 

Pozwolił,  aby  Caleb  puścił  go  przodem  z  pokoju  i  po  schodach.  Po  dodaniu  więcej 

węgla do pieca i kilku polan do kominka w salonie stanął w drzwiach do kuchni i patrzył jak 
Caleb krząta się po niej. 

Jego  kochanek właśnie nastawił  czajnik  i brał ciasteczka  z  puszki,  które układał je na 

talerzu. Caleb zauważył go i uśmiechnął się. 

- Wszystko gotowe? 
Jon kiwnął głową i podszedł do swojego ukochanego. Wyciągał ręce i wciągnął Caleba 

w  swoje  ramiona  całując  go.  Caleb  jęknął  i  starał  się  wyswobodzić  z  ramion  Jona,  kiedy 
pocałunki stawały się głębsze. 

 
Tak bardzo jak chciał rozebrać Caleba i pieprzyć go na kuchennym stole, był świadomy, 

że teraz w domu był z nimi ktoś jeszcze. Starał się stworzyć trochę miejsca miedzy nimi, ale 
Caleb nie pozwalał mu na to wciskając się w niego. 

- Pragnę cię. – Caleb jęknął. – Chce czuć jak wypełniasz mnie tym wspaniałym penisem. 
Słowa  jego  kochanka  owładnęły  jego  zmysły  i  porwał  Caleba  w  ramiona.  Wpychając 

jeżyk głęboko w gardło Caleba mruczał. Nigdy nie miał dość tego seksownego mężczyzny. 

Skrzypnięcie schodów zasygnalizowało rychły powrót Suzanne. Przerywając pocałunek 

oswobodził tyłek Caleba i pozwolił, aby ześlizgnął się na podłogę. Patrząc w dół, było jasne, 
co robili przez zaczerwienione nabrzmiałe wargi jego kochanka. 

Caleb  zaskoczył  go  opierając  się  i  figlarnie  przygryzając  lekko  jego  sutki  przez  jego 

koszulę. 

- Później. – obiecał Caleb. 
 
 

* * * 

 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

26

 
Kiedy szedł po wąskich brukowanych uliczkach Whitby z mamą, Caleb opowiadał, co 

wiedział o historii miasta. Wskazał na urwisko w oddali i kamienne pozostałości. 

-  To  Opactwo  Whitby. Bram  Stoker powiedział, że napisał Draculę po spacerze przez 

tamtejszym cmentarzu. 

- Czy możemy podejść bliżej? – zapytała Suzanne. 
- Zależy. – Caleb uśmiechnął się szeroko.  – Jak silne masz nogi? Tam jest w sumie sto 

dziewięćdziesiąt dziewięć stopni prowadzących na górę. 

Suzanne żartobliwie szturchnęła Caleba w tył głowy. 
-  Może  nie  jestem  już  młoda  damą,  ale  z  całą  pewnością  nie  jestem  jeszcze  stara. 

Prowadź, mądralo. 

Kiedy szli w stronę odnowionych schodów, które prowadziły do Opactwa, Caleb zaczął 

opowiadać mamie o wypadku, w którym zginął ojciec Jona. 

- Więc może mówić? – zapytała Suzanne. 
Caleb zatrzymał się i spojrzał na Morze Północne. 
-  Nie  jestem  pewien.  Wydaje  mi  się,  że  to  blokada  psychiczna.  Zgodnie  z  tym,  co 

powiedział lekarz nie ma żadnego uszkodzenia strun głosowych ani mózgu. 

- Tak mówią? I ty to akceptujesz? 
Cholera, wiedział jak to wygląda. Jego mama miała robiła z tego wielki problem. 
-  Proszę,  mamo.  Odpuść.  Jon  przeszedł  długą  drogę  odkąd  przyjechałem.  I  teraz 

naprawdę żyje, pierwszy raz od ponad dziewiętnastu lat. 

- I co się stanie, kiedy twoje pozwolenie na pracę wygaśnie? Będziesz w stanie tak po 

prostu  spakować  się  i  zostawić  go?  Cale,  ty  ze  wszystkich  ludzi  najbardziej  powinieneś 
skłonić  go  do  mówienia.  On  ci  ufa.  Po  twoim  wyjeździe,  nie  chcesz,  aby  ponownie  się 
zamknął.  Daj  mu  umiejętności,  jakich  potrzebuje  do  szczęśliwego  życia.  A  mówienie  to 
pierwszy krok. 

Caleb  zamknął oczy pod wpływem intensywnego spojrzenia mamy. Nigdy nawet nie 

chciał myśleć o tym, co stanie się z Jonem, kiedy zostanie zmuszony go opuścić. 

Bez  żadnego  słowa  Caleb  odwrócił  się  i  zaczął  iść  w  gorę  długich  schodów 

prowadzących nad klif. 

 
 

* * * 

 
 
Kilka dni po przyjeździe, Suzanne znalazła Jona pracującego w stodole, doglądającego 

zranionej owcy. Caleb był na zewnątrz zajmując się stadem, sprawdzając czy są nadal zdrowe 
pomimo zimna. 

- Jon? Jesteś tutaj? – zawołała Suzanne, wchodząc w ciemności starej stodoły. 
Jon  stał  i  machał  ręką  dając  znać,  że  tu  jest.  Kiedy  Suzanne  szła  w  jego  stronę,  Jon 

przyglądał  się  kłębom  pary  wydostającym  się  z  jej  ust  w  chłodnej  popołudniowej 
temperaturze. 

Spojrzała na owcę z zabandażowaną nogą. 
- Wyzdrowieje? – zapytała Suzanne. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

27

Jon kiwnął głowa i napisał w swoim notesie. 
„To tylko paskudne zadrapanie o ostry kamień.” 
Suzanne wzięła kartkę papieru. Po przeczytaniu jej zgniotła biały papier w ręku. 
- Muszę z tobą porozmawiać. Przykro mi, Caleb powiedział mi o wypadku, który zabrał 

twojego ojca. 

Jon poczuł się jakby został uderzony pięścią. 
- Nie bądź zły na niego. Zapytałam go, dlaczego nie możesz mówić, a Cale opowiedział 

mi.  To  nie  było  rozpowiadanie  o twoich sprawach.  Wydaje  mi  się  ze  mój syn  chciał  abym 
zrozumiała. – Suzanne podniosła wzrok znad owcy, aby spojrzeć Jonowi w oczy. – Cóż, nie 
rozumiem. 

Czuł jak jego zęby zaciskają się. Kim wydaje się tej kobiecie, że jest? 
- Wiem, że kochasz mojego chłopca, ale to nie wystarczy dla matki. Zabrać go ode mnie, 

zabrać czyjąś miłość i być naprawdę zdolnym do usłyszenia tego to dwie całkowicie różne 
rzeczy. Ojciec Caleba nie umiał mówić o swoich uczuciach. Z tego powodu oddaliliśmy się od 
siebie. 

Suzanne zdawała się odpłynąć w myślach na kilka sekund. 
-  Chcę  czegoś  więcej  dla  mojego  syna.  Chcę,  aby  był  z  kimś,  kto  będzie  codziennie 

mówił mu jak bardzo go kocha i uwielbia. Odkąd Cale powiedział mi o tobie, nie obawiałam 
się  o  różnice  wieku  ani  odległość,  z  tym  da się coś  zrobić. Ale  jak  dla mnie  musisz  być w 
stanie mówić, a wybór by nie, jest niewybaczalny moim zdaniem. 

Zrobiła krok w jego stronę i położyła dłoń na jego klatce piersiowej. 
-  Wiem,  że  wydaje  ci  się,  że  nie  możesz  mówić,  ale  jeśli  nie  postarasz się spróbować, 

stracisz go w końcu. 

Skończywszy Suzanne odwróciła się i zostawiła go samego. 
Z rękoma na biodrach, Jon spojrzał w dół i kopnął wiadro z wodą przez stodołę. Ruch 

wywołał ból w nodze, ale Jon ledwie zarejestrował go w kolanie w porównaniu do tego w 
jego sercu. 

Jeśli Suzanne miała rację i Caleb mógłby go w końcu opuścić, jaki był sens? 
Był nadal ubłocony, zły i przygnębiony, kiedy Caleb wszedł do stodoły. 
- Hej. – powiedział Caleb przechodząc za nim. 
Jon spojrzał nad ramionami na mężczyznę, którego kochał. 
- Hej, coś nie tak? – zapytał Caleb, obchodząc go dookoła aby stanąć przed nim. Caleb 

owiną ramiona wokół Jona i przytulił go. – No dalej, powiedz, co się stało? 

I o to właśnie chodziło. Jon chciałby móc powiedzieć swojemu kochankowi, co było nie 

tak,  ale  to  był  problem.  Był  naiwny  myśląc,  że  okazywanie  Calebowi  swojej  miłości  było 
wystarczające, ale już w to nie wierzył. 

-  Jon?  – Caleb  pytał po raz kolejny, kiedy ramiona Jona zwisały po obu jego stronach 

zamiast obejmować ukochanego. 

W końcu potrząsnął głową. Oczy Caleba zwęziły się do wielkości szpileczki. 
- Czy moja mama powiedziała ci coś? 
Jon zacisnął szczękę, nie chcąc stanąć między matką a synem. 
- To suka! – wrzasnął Caleb i zaczął się od niego odwracać. 
Wyciągając ręce, Jon powstrzymał go chwytając za ramiona Caleba. Pokazał palcem, aby 

Caleb został tam gdzie był. Chwycił swój notes i zaczął pisać. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

28

“Twoja mam cię kocha. Powiedziała mi jak niezdolność do wypowiadania swoich uczuć 

przez twojego ojca zniszczyła ich związek.” 

Caleb potrząsnął głowa. 
- To jej wersja. To nie tak, że mój ojciec nie był w stanie powiedzieć jej, że ją kocha. On 

nie był w stanie nawet tego okazać jej, albo mi. Oni nie są nami, Jon. Wiem, że mnie kochasz. 
Masz  to  wypisane  na  twarzy,  kiedy  na  mnie  patrzysz.  Jest  to  we  wszystkim,  co  dla  mnie 
robisz. Proszę nie słuchaj mojej mamy. – mówił Caleb, kiedy pojedyncza łza wypłynęła z jego 
oka i spływała po jego policzku. 

Otulił  Caleba  swoimi  ramionami  i  schował  twarz  w  jego  włosy.  Caleb  miał  tak  dużo 

wiary w niego. Jego kochanek zasługiwał na świat na talerzu, a nie na niemego farmera, ale 
czy mógł być, kimś innym? 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

29

 

Rozdział siódmy 

 
 
Jon nadal słyszał słowa doktora, kiedy wracał do domu z wizyty. 
„Przykro mi Jon, fizycznie wszystko jest w porządku. Dopóki nie zdecydujesz, że chcesz 

wyjść ze swojej ochronnej skorupy, nie jestem nic dla ciebie w stanie zrobić.” 

Czy  to  właśnie  zrobił? Myślał  o  głębokiej  winie,  jaką  czuł  po  wypadku.  Pytania,  miał 

tyle pytań, na które nie był w stanie znaleźć odpowiedzi. Wiedział, że nie naciskają na niego, 
aby przypomniał sobie, obawiając się, że mógłby zamknąć się jeszcze bardziej. 

Jon skierował zniszczoną ciężarówkę na bok drogi. Mały drewniany krzyż wymieniał 

kilka  razy  przez  lata,  stał  jak  wartownik,  strzegąc  miejsca  wypadku.  Siedział  przez  kilka 
minut w samochodzie zanim wysiadł i stanął obok zwietrzałego pomnika. 

Zamykając oczy, Jon próbował, po raz pierwszy, przeżyć ponownie tamtą noc sprzed 

lat. 

 
Jon wiedział, że ma kłopoty, kiedy wsiadał do ciężarówki. 
- Przepraszam, tato. – powiedział nie patrząc na ojca. 
Jego ojciec nie mówił nic, kiedy jechali przez miasto. Jon oparł czoło o szybę i patrzył jak 

opuszczają Whitby. 

- Więc, o co była bójka z Peterem Stilesem? – w końcu zapytał go ojciec. 
Zamknął  oczy.  Wiedział,  że  jego  tata  zapyta,  ale  nadal  nie  poskładał  myśli  jak  i  czy 

powiedzieć mu prawdę. Jon westchnął, nigdy w życiu nie kłamał otwarcie ojcu. 

- Peter powiedział kilka rzeczy przed wszystkimi, przykrych rzeczy. Uderzyłem go w 

nos, złamałem go, tak mi się wydaje. 

Kiedy jego ojciec prowadził ciężarówkę przez obszar ostrych zakrętów, wydawał mu się 

głęboko pogrążony w myślach. 

- Jak ci dokuczał ten chłopiec? – zapytał go ojciec. 
Jon  przełknął  grudkę  w  gardle.  Czuł,  że  jego  oczy  i  nos  płoną,  kiedy  walczył  z 

napływającymi łzami. 

- Jestem homoseksualistą, tato. Peter musiał się dowiedzieć o tym i zaczął rozpowiadać 

to po całej szkole. 

Przygotowywał się na reakcje taty. Patrzył jak w zwolnionym tempie jego ojciec puszcza 

kierownicę odwraca się do niego. 

Automatycznie cofnął się do drzwi pasażera, ale zamiast uderzyć go, ojciec ujął go za 

brodę. 

- Już wcześniej to wiedziałem, i nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. 
Jon katem oka dostrzegł przedmiot na drodze. 
- Tato, uważaj! – krzyknął, kiedy samotna owca pojawiła się w pełni w polu widzenia. 
Nieruchomy wzrok ojca wrócił na drogę i oswobodził uchwyt na brodzie Jona starając 

się  uniknąć  dużego  zwierzęcia.  Kiedy  obrócił  kierownicą  i  nacisnął  hamulec,  ciężarówka 
zaczęła wpadać w poślizg zanim wypadła z drogi. 

Głowa  Jona  uderzyła  w  przednią  szybę.  Ostatnią  rzeczą,  jaką  zapamiętał,  kiedy 

zobaczył, że jadą wprost na drzewo był cichy głos jego taty. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

30

- Kocham cię, Jon. 
 
Jon otworzył oczy i rozejrzał się dookoła po spokojnym otoczeniu. Możliwe, że gdyby 

nie  drewniany  krzyż,  nikt  nigdy  nie  wiedziałby  nawet,  że  w  tym  miejscy  zginął  człowiek. 
Opadł na kolana, kiedy wspomnienia obezwładniły go. 

- Taaatooo... – krzyczał, chowając twarz w rękach. 
Minęło kilka chwil zanim Jon zdał sobie sprawę z tego, co zrobił. Siadając, położył ręce 

na gardle i ponownie starał się coś powiedzieć. 

- Caalleb... – zdołał wychrypieć. 
Wymówienie imienia swojego ukochanego po raz pierwszy wywołało napływ świeżych 

łez  do jego  oczu.  Przez te wszystkie lata, blokował to, co naprawdę  stało się tamtego dnia 
przed laty. Zastanawiał się czy kiedykolwiek zrozumie, dlaczego? 

W  końcu  stanął  na  nogi  i  wytarł  wilgotną  twarz  rękawem  koszuli.  Zanim  wrócił  do 

ciężarówki, Jon po raz kolejny rozejrzał się wkoło. 

- Przeeepraszam, taaato. 
 
 

* * * 

 
 
Caleb  wszedł  przez  pastwisko  w  stronę  stodoły,  kiedy  zobaczył  ciężarówkę  Jona. 

Pomachał mu i przyspieszył. Był już, blisko kiedy Jon wysiadł z szoferki i wyciągnął do niego 
ręce. 

- Caaalleb! – zawołał Jon. 
Caleb zatrzymał się i zamarł. Co do cholery? Czy Jon właśnie wypowiedział jego imię? 
- Caaalleb. – powiedział po raz kolejny Jon. 
- Jasna cholera! – zawołał Caleb i zaczął biec. 
Nie zatrzymał się dopóki nie stanął nos w nos ze swoim kochankiem. 
- Powiedz to jeszcze raz. – wydyszał. 
Jon uśmiechnął się i objął Caleb. 
- Kocham. – powiedział Jon nachylając się, aby pocałować Caleba.  
Pozwolił Jonowi zagłębić się w jego usta na kilkanaście długich sekund zanim się cofnął. 
- Jak? – myśli Caleba szalały. Jon wyszedł wcześnie rano, aby pojechać do Whitby. Co 

się stało, kiedy tam był? 

-  Pamiętać.  –  powiedział  Jon.  Jego  wymowa  nie  była  doskonała,  ale  zdawała  się 

poprawiać z każdym wypowiedzianym słowem. 

- Pamiętać? – zapytał Caleb – Nie rozumiem. Przypomniałeś sobie jak mówić? 
Jon potrząsnął głowa. 
-  Wypadek. – usta Jona poruszyły się kilka razy zanim zdołał dokończyć jąkając się  – 

Nie była...moja...wina... 

Caleb przytulił Jona. 
- Oh, kochanie, to nigdy nie była twoja wina. Bez znaczenia jak doszło do wypadku. 
Jon schował twarz we włosach Caleba i zaczął płakać. Caleb wiedział, że musiał to być 

bardzo emocjonujący dzień dla jego kochanka. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

31

- Chodź. Wejdźmy do środka tam jest cieplej. 
Zaprowadził Jona do domu, przyklejony do jego boku. Nadal nie mógł w to uwierzyć. 

Zastanawiał się czy Jon mógłby w końcu uwolnić się i spotykać z kimś, kiedy czas Caleba w 
Anglii się skończy. 

Poczuł ukłucie w sercu. Czego się spodziewał? Dał Jonowi posmakować seksu. Wiedział 

z doświadczenia, że nie jest to cos, co da się po prostu wyłączyć. 

Kiedy  siedział  już  z  Jonem  na  kanapie,  Caleb  wpełzł  na  jego  kolana.  To  było  jego 

ulubione miejsce. Mógł z łatwością spędzić życie siedząc właśnie tak. Oparł głowę o klatkę 
piersiową kochanka. 

- Jestem z ciebie bardzo dumny. – wyszeptał powoli rozpinając koszule Jona. 
Czuł twardy penis Jona naciskający na jego tyłek jakby błagał, aby przemieszczał się w 

dół klatki piersiowej kochanka. 

-  Uczyłem  Champa  odkąd  tu  jestem.  Zdaje  mi  się,  że  właśnie  zniszczyłeś  moją 

niespodziankę. – zachichotał. 

- Co? – Jon zatrzymał Caleba przesuwającego się w dół. 
Caleb spojrzał do góry w błyszczące niebieskie oczy. 
- Chciałem, aby Champ pomagał ci z owcami, więc nauczyłem go komend wydawanych 

rękoma. Reaguje także na  komendy gwizdkiem. Chciałem nauczyć się poprawnej intonacji 
gwizdka, ale teraz będziesz w stanie powiedzieć mu, czego chcesz. 

Szczeka Jona opadła. 
- Dla mnie? 
Caleb wzruszył ramionami. 
- Oczywiście. Wiem, że wziąłeś Champa jako towarzysza, ale on jest psem pracującym. 

On potrzebuje pomagać ci, aby czuć się szczęśliwym, a i ty będziesz potrzebował tu pomocy 
beze mnie. 

- Zostań. 
Sposób, w jaki Jon patrzył mu w oczy. Caleb wiedział, że jest poważny. Przesunął się w 

górę ciała Jona i pocałował go, długo i głęboko. 

- Kocham cię. Bardziej niż kiedykolwiek myślałem, że to możliwe, ale obydwaj wiemy, 

że będę musiał wrócić do Stanów za kilka miesięcy. 

Jon potrząsnął głową, a Caleb mógł zobaczyć łzy zbierające w jego oczach. 
- Wyjdź za mnie. 
Tym razem szczeka Caleba opadła. 
- Wyjść za ciebie? 
Jon kiwnął głową i pocałował po raz kolejny Caleba. 
- Kocham cię. – powiedział Jon, kiedy przerwali pocałunek. 
Cholera,  Jon  był  poważny.  Mózg  Caleba  zaczął  powoli  i  pewnie  topnieć.  Czy  mógł 

rzucić wszystko dla mężczyzny, którego kochał? Słyszał, że Anglia zalegalizowała związki 
partnerskie,  ale  nigdy  nie  wyobrażał  sobie,  że  Jon  mógłby  chcieć  go  na  zawsze.  Starał  się 
wyobrazić  sobie  życie  wiedzione  z  Jonem  na  farmie.  Czy  mógłby  znaleźć  prace w  Anglii? 
Farma wymagała sporo pracy, ale teraz, kiedy Jon był zdrowy mógłby zająć się nią sam. 

- Tak! – krzyknął w końcu. Tak ściśle przywarł do swojego kochanka, że zdawali się być 

jedną osobą. 

- Tak? – Jon uśmiechnął się. – Naprawdę? 
Caleb kiwnął głową. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

32

- Odpowiedź jest zdecydowanie tak. 
Kontynuował,  aby  pokazać  jak  bardzo  jest  szczęśliwy  perspektywą  zostania  jego 

mężem. 

 
 

* * * 

 
 
Caleb  nie  mógł  się  doczekać  powrotu  do  domu.  Był  w  podróży  niemal  od  tygodnia, 

rzadkie wydarzenie, ale konieczne, jeśli chciał utrzymać pracę. Szef obiecał mu, że będzie to 
ostatnia podróż przez najbliższe sześć miesięcy. 

Caleb  miał  jedynie  nadzieje,  że  szef  dotrzyma  tej  obietnicy,  ponieważ  bycie  z 

mężczyzną,  którego  kochał  jest  ważniejsze  niż  jakakolwiek  praca.  Nawet,  jeśli  zdobył 
wymarzoną  pracę  w  regionalnej  formie  żywnościowej.  Przynajmniej  był  w  stanie 
utrzymywać kontakt z Jonem. Ich wieczorne rozmowy telefoniczne były tym, o czym Caleb 
myślał przez cały dzień. 

Uśmiechnął się, kiedy pokonał ostatni zakręt na drodze prowadzącej go do Jona. Minął 

prawie rok od ich cywilnego ślubu w urzędzie w Whitby. Przyleciała na nią jego mama, i co 
go zaskoczyło, jego tata przyjechał razem z nią. 

Z  tego,  co  wiedział,  po  wstępnej  rozmowie  telefonicznej  z  ojcem  o  jego  orientacji 

seksualnej i jego pragnieniu pozostania w Anglii z Jonem, jego kochanek napisał list do ojca. 
Caleb  nadal  nie  wiedział,  co  Jon  umieścił  w  liście,  ale  jego  ojciec  zaskoczył  ich  obu,  kiedy 
wysiadł z pociągu z jego mamą. 

Caleb  zerknął  na  kopertę  leżącą  na  wierzchu  jego  aktówki.  Zdecydował  się  zrobić 

Jonowi  niespodziankę  wycieczką  do  Londynu  na  ich  pierwszą  rocznicę.  Jego  mąż  bardzo 
rzadko  opuszczał  farmę,  więc  wycieczka  do  stolicy  będzie  ekscytująca  dla  obojga.  Było 
jeszcze  tyle  rzeczy  w  jego  własnym  kraju,  które  Jon  musiał  jeszcze  doświadczyć.  Caleb 
obawiał się trochę o tłum, do którego Jon nie był przyzwyczajony, ale był pewien, że będą 
mogli spędzać dużo czasu w hotelu, jeśli jego kochanek będzie potrzebował spokoju. 

Zatrzymał samochód i zaśmiał się, kiedy Champ zaczął biec do niego przez pastwisko. 

Otwierając drzwi przyjął wilgotne liźnięcie na powitanie. 

- Przestań, Champ.  – śmiał się – Zaraz mnie całego zaślinisz. Miałeś być psem Jona, a 

puszczasz go jak ledwie przyjechałem? Co to za lojalność? 

Sięgnął  do  tylnej  kieszeni  i  wyciągnął  czystą  chusteczkę,  która  wytarł  twarz. 

Zdecydował, że weźmie walizkę później, Calem praktycznie pobiegł przez pastwisko. Miał 
nadzieje ze Jon jest blisko. Jego buty nie były przystosowane do chodzenia po polu. 

Jon pochylał się sprawdzając ucho jednej z ich nowych owieczek. 
- Co za seksowny tyłek. – krzyknął Caleb. 
Jon odwrócił się i uśmiechnął. 
- Najwyższa pora abyś wrócił do domu. 
Caleb  przebiegł  ostatnie  kilka  kroków  w  otwarte  ramiona  Jona.  Dwóch  mężczyzn 

połączyło się w gorącym pocałunku. Jon wepchnął swój język w usta Caleba. 

Kiedy  Jon  kontynuował  pochłanianie  go  ustami,  Caleb  zaczął  rozbierać  się.  Jego 

kochanek przerwał pocałunek. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

33

- Zabłocisz sobie garnitur. 
- Nie ważne. – powiedział Caleb, skopując buty i zdejmując spodnie. – Pragnę cię. 
Caleb  pomyślał  o  korku, który włożył wcześniej tego dnia. Jechał przez ostatnie dwie 

godziny z tyłkiem błagającym o gruby członek Jona. 

Kiedy wreszcie ściągnął ubranie, zabrał się za spodnie Jona. Ulegając pożądaniu Caleba 

Jon zdjął koszulę, kiedy Caleb opadł na kolana. 

- Musisz usiąść abym mógł ściągnąć twoje gumiaki. 
Śmiejąc  się  Jon  usiadł  nagimi  pośladkami  na  ziemi,  kiedy  Caleb  ściągał  wysokie 

gumowe buty. Kiedy Jon rozłożył się przed nim całkowicie nagi, Caleb skoczył na niego. 

- Pieprz mnie. – jęknął ocierając swoim penisem o Jona. 
Jon przetoczył się, aby znaleźć się nad Calebem. Siadając na piętach, Jon nachylił się i 

wziął penis Caleba w usta. 

-  Taaak.  –  syknął  Caleb  łapiąc  rękoma  pod  kolanami  i  podciągając  nogi  do  klatki 

piersiowej. 

Jon puścił członek  Caleba i  przesunął językiem w dół do szparki wystawionego tyłka 

Caleba. Mruknięcie dało Calebowi znać, że jego kochanek wreszcie odkrył purpurowy korek. 

-  Niegrzeczny  chłopiec.  Nic  dziwnego,  że  rzucasz  się  na  mnie  zanim  zdołam 

odpowiednio się przywitać. 

Jon częściowo wyciągnął korek zanim wepchnął go ponownie do środka. 
- Proszę. – błagał Caleb. 
Uśmiechając się Jon usunął korek i odrzucił go za siebie. Biorąc gruby penis w rękę Jon 

spojrzał w dół na Caleba. 

- Tego chcesz? 
- Oh, cholera, tak – odpowiedział Caleb. 
Jon splunął na rękę i potarł po penisie. Wkładając koniuszek w uprzednio rozciągniętą 

dziurkę, Jon zaczął droczyć się z nim. Po wsunięciu się jeszcze o cal wycofał się całkowicie.  

Po czwartym razie, Caleb chwycił tyłek Jona i pociągnął go wpychając do końca. 
- Tak, tego właśnie chce. 
Jon  najwyraźniej  dał  spokój  swoim  torturom  i  zaczął  poruszać  się  w  Calebie,  coraz 

szybciej  i  mocniej.  Nigdy  nie  miał  dość  Jona  w  sobie.  Caleb  mógł  czuć  szorstki  grunt  pod 
swoimi  plecami.  Czuł  jakby  maleńkie  paznokcie  drapały  jego  skórę  zadziwiająco  jedynie 
podnosząc jego przyjemność. 

- Tak. Mocniej. – Caleb prosił aby pchnięcia Jona stały się jeszcze silniejsze.  
Chciałby spędzić życie z tym mężczyzną w sobie i Caleb nie był w stanie wymyślić nic 

lepszego na życie. Caleb sięgnął do dołu i chwycił swój penis. 

 
- Nadchodzi – ostrzegł. 
- Razem – Jon wydusił przez zaciśnięte zęby. 
Trzy kolejne pchnięcia i Jon spojrzał mu w oczy. 
- Teraz. 
Penis Jona wystrzelił na polecenie, kiedy ciało Jona zesztywniało nad nim, wypełniając 

go spermą. Puścił nogi i zawinął je wokół bioder Jona ciągnąc go w dół do pocałunku. 

Kontynuowali dopóki zwiotczały penis Jona nie wysunął się z Caleba. 
- Witaj w domu. – wyszeptał Jon w usta Caleba. 
- Gdzie indziej miałbym być. – odpowiedział Caleb zanim się znowu pocałowali. 

background image

Tłumaczenie: GeDeTe 
www.gedete.blog.onet.pl 

34

 
 

KONIEC