background image

"PO stosuje metody sowieckich zbrodniarzy"

Platforma Obywatelska stosuje metody sowieckich zbrodniarzy. Walka z pamięcią o śp. prezydencie 
Lechu Kaczyńskim przybiera formy zdziczałego chamstwa i brutalnego zezwierzęcenia. Wyrzucanie 
do śmieci palących się zniczy i portretów tragicznie zmarłej pary prezydenckiej, wyrywanie kobietom z 
rąk kwiatów i wieńców oraz plugawe komentarze pod adresem ludzi składających je przed Pałacem 
Prezydenckim to już codzienny rytuał. Teraz doszedł do tego zakaz organizacji koncertu 10 kwietnia 
poświęconego pamięci ofiar tragedii smoleńskiej. 

Tysiące ludzi nie będą mogły wziąć w nim udziału, ponieważ prezydent Komorowski nagle 
zorganizował tam jakiś inny koncert dla kilkudziesięciu osób. 

Zakazane piosenki

Ostatnią decyzją władz Warszawy, będącą elementem walki z pamięcią o śp. Lechu Kaczyńskim jest 
zakaz zorganizowania przez „Gazetę Polską” koncertu ku czci ofiar smoleńskiej tragedii 10 kwietnia na 
placu Teatralnym. W imprezie „Gazety Polskiej” miały uczestniczyć tysiące Polaków, biorących udział 
w uroczystościach rocznicowych. Władze miasta zaproponowały przeniesienie imprezy na plac 
Zamkowy. – Wiemy, że jest propozycja koncertu na placu Zamkowym, ale boimy się kolejnego chwytu 
– komentuje sprawę Jarosław Kaczyński. „Gazeta Polska” nie poddaje się i będzie walczyć o miejsce 
na placu Teatralnym.

– Po mającej miejsce przed paroma dniami akcji uprzątania zniczy, kwiatów i portretów ofiar żadna 
decyzja wydana przez Hannę Gronkiewicz-Waltz nie jest w stanie mnie już zdziwić” – mówi o zakazie 
koncertu Przemysław Gintrowski.

Jan Pietrzak, który miał wystąpić w koncercie na placu Teatralnym, od reporterki „Gazety Polskiej 
dowiedział się, że koncert jest zakazany. – Mówiąc krótko, to jest skandal! To świadczy tylko o tym, że 
mamy reglamentowaną demokrację i że rządzą nami demokraci w stylu Putina” – mówi Jan Pietrzak.

Na długo przed wymaganym terminem Niezależne Wydawnictwo Polskie, właściciel „Gazety Polskiej”, 
zwróciło się do Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie o wydanie zezwolenia na wyłączenie z ruchu 
placu Teatralnego w dniu rocznicy katastrofy celem zorganizowania na nim koncertu. Wcześniej Teatr 
Wielki przekazał nam informację, że tego dnia nie odbędzie się żadne przedstawienie i impreza gazety 
nie będzie stanowić żadnego problemu. Tymczasem 11 marca otrzymaliśmy odmowę.

Okazało się, że Kancelaria Prezydenta Bronisława Komorowskiego postanowiła zorganizować 10 
kwietnia koncert w Teatrze Wielkim. Udział w nim zapowiedziało 60 osób.

– Jesteśmy niepocieszeni, nie rozumiemy motywów podjęcia tej decyzji; do koncertu 
przygotowywaliśmy się w sposób wyjątkowy, mamy specjalne przesłanie dla osób, które przyjdą. 
Musimy zatem zrobić coś, by ten koncert się odbył, nieważne już gdzie. Decyzji się podporządkujemy; 
wychodzimy z założenia, że jeśli przyszłoby chwycić za karabiny, to powinniśmy to zrobić wszyscy. 
Jeśli nie, to swoje zdanie będziemy manifestować na gruncie artystycznym. Ponadto uważamy, że ten 
dzień powinien być pełen skupienia i zadumy, nie zaś walki – mówią nam członkowie zespołu De 
Press.

1

background image

Wygasić pamięć

Warszawa. Krakowskie Przedmieście. Noc z 10 na 11 marca 2011 r. Przed Pałacem Prezydenckim 
płoną znicze, leżą wieńce, kwiaty, laurki i portrety tragicznie zmarłej pary prezydenckiej. Jedni ludzie 
stoją, modląc się, inni zatrzymują się na chwilę w zadumie. Wspominają śp. Lecha Kaczyńskiego i 
Pierwszą Damę Marię Kaczyńską. Mija właśnie 11. miesięcznica tragedii smoleńskiej. Nagle pojawiają 
się pracownicy firmy sprzątającej SITA, którzy nie zwracając uwagi na ludzi, gaszą ledwo zapalone 
znicze i wrzucają je do czarnych worków. To samo robią ze świeżo złożonymi kwiatami i wieńcami. W 
śmietniku ląduje portret pary prezydenckiej. Jest godzina 2.30. Wyraźnie zmęczony naczelnik oddziału 
VII prewencji stołecznej Straży Miejskiej Marek Kubicki pogania sprzątających. Zgromadzeni pod 
pałacem ludzie są wyraźnie wstrząśnięci tym, co się dzieje. – To są płonące znicze – woła pani 
Joanna Burzyńska. Chwilę później dowiaduje się, że wieniec z dedykacją dla śp. pary prezydenckiej 
będzie przeniesiony pod pomnik kard. Stefana Wyszyńskiego. – Uważa pani, że kardynał Wyszyński 
nie zasłużył? – szydzi jeden ze strażników miejskich. Joanna Burzyńska próbuje ratować wieniec, ale 
strażnicy wyrywają go kobiecie z rąk. Zdesperowana, chce odzyskać choćby kwiaty. – Tu nie ma 
kwiatów. Są same śmieci – drwi członek ekipy sprzątającej. Całe wydarzenie nagrywa kamerzysta 
telewizji internetowej Niezależna.tv.

Widmo PRL

W sprawie skandalicznych wydarzeń pod Pałacem Prezydenckim radni Prawa i Sprawiedliwości na 
posiedzeniu Rady Warszawy zażądali informacji od prezydent stolicy. Platforma Obywatelska nie 
dopuściła jednak do złożenia wyjaśnień przez Hannę Gronkiewicz-Waltz i odrzuciła w głosowaniu 
wniosek PiS. – Nie róbcie z tej tragedii szopki. Znicze pali się w miejscu tragedii, a nie przed Pałacem 
Prezydenckim. Czego jeszcze chcecie – Santo Subito? – grzmiała w czasie posiedzenia Ligia 
Krajewska, wiceprzewodnicząca rady z PO.

Inna radna Platformy Ewa Malinowska-Grupińska twierdziła, że teren przed Pałacem Prezydenckim 
„należy do wszystkich warszawiaków” i „nie można go zawłaszczać”.

– Nie mam nic przeciwko temu, żeby sprzątać wypalone znicze, ale usuwanie tych, które wciąż się 
palą, to skandal. Sytuacja sprzed Pałacu Prezydenckiego przypomina wydarzenia z minionej epoki, 
kiedy Milicja Obywatelska rozbierała w nocy krzyż katyński na Powązkach – sprzeciwiał się 
przewodniczący klubu PiS Maciej Wąsik.

Radni Warszawy z Prawa i Sprawiedliwości kilka dni po skandalicznych zajściach na Krakowskim 
Przedmieściu poszli pomodlić się i złożyć znicze pod Pałacem Prezydenckim.

– Zapalałem znicz, gdy podszedł do mnie pracownik Biura Ochrony Rządu i zażądał dokumentów. 
Oświadczył, że miejsce zniczy jest na cmentarzu. Spisał moje dane i stwierdził, że przekaże je straży 
miejskiej – relacjonuje Wąsik.

Każdy, kto chce złożyć kwiaty lub znicze pod Pałacem Prezydenckim, jest natychmiast spisywany 
przez strażników miejskich i BOR, a dowody pamięci o Lechu i Marii Kaczyńskich natychmiast 
usuwane. Całą sprawę w zdecydowanych słowach podsumował prezes PiS i brat zmarłego 
prezydenta Jarosław Kaczyński. – Nie chcę tu używać słów, jakie byłyby właściwe do opisania kultury 
ludzi, którzy to robią, ale chciałem publicznie zadać pytanie premierowi i mam nadzieję, że będzie miał 
odwagę odpowiedzieć – ale nie w sposób haniebny, kiedy to kwestionował prawo prezydenta do 
pobytu w Katyniu, ale w sposób merytoryczny. Co by powiedział, gdyby zdjęcie jego świętej pamięci 

2

background image

matki i ojczyma wylądowało na śmietniku? – pytał prezes Kaczyński. – Władza boi się społeczeństwa i 
to panicznie. Boi się ludzi, którzy służyli Polsce. Władza zakazuje wieńców, obraża pamięć zmarłych, 
zakazuje solidarności, zakazuje krzyża. Można nawiązać do pieśni Jana Pietrzaka „Nielegalne kwiaty, 
zakazany krzyż” – oceniał prezes Kaczyński. Przeciwko usuwaniu zniczy zaprotestował m.in. 
Akademicki Klub Obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu.

(...)

Filip Rdesiński Współpraca: Magdalena Michalska 
 

(Gazeta Polska)

2011-03-22 (14:53)

3