Na kolejną jurajską plagę zwrócili nie-
dawno uwagę pracownicy częstochowskiej
delegatury Służby Ochrony Zabytków.
Są nią „poszukiwacze skarbów”, którzy
od wielu lat krążą w regionie i rozkopu-
ją ziemię w poszukiwaniu starych monet,
części broni, toporków, grotów strzał,
okuć, ozdób. Liczne dołki pojawiające się
na wzgórzach z ruinami zamków to ślady
ich działalności, które można wypatrzyć
omal wszędzie, m.in. w Olsztynie, Mi-
rowie, Bobolicach. W ten sposób dodat-
kowo niszczony jest jurajski krajobraz,
który wciąż nie może doczekać się objęcia
ochroną w formie parku narodowego.
Zgodnie z literą prawa, nie można pro-
wadzić prywatnych poszukiwań na stano-
wiskach archeologicznych, jakimi przecież
są jurajskie ruiny. Wykopywanie z nich
zabytkowych elementów jest przestęp-
stwem. Młodzi w większości ludzie krążą
jednak wśród ruin i skałek z wykrywacza-
mi metalu wcale się z tym nie kryjąc. Ka-
ralna jest sama kradzież archeologicznych
pamiątek, ale tu z kolei występuje pro-
blem z jej udowodnieniem. Rabusia trzeba
złapać na gorącym uczynku, w trakcie ko-
pania. Nawet posiadanie cennych starych
monet nie nadaje się na sądowy dowód,
bo delikwent wytłumaczy się, że znalazł
je na strychu.
Jurajskie tereny są szczególnie atrakcyj-
ne dla „poszukiwaczy”, ponieważ obfitują
w obronne budowle, a w czasie przetaczają-
cych się przez region różnych wojen budo-
wano tam liczne fortyfikacje. Za „skarbami”
patrzą nie tylko przyjezdni, również okolicz-
ni mieszkańcy to i owo rozkopują, licząc, że
znajdą jakieś stare, zabytkowe detale, które
potem da się odstąpić za taniego bełta. Polic-
ja uważa, że skala złodziejskiego procederu
nie stanowi problemu, lecz archeolodzy są
odmiennego zdania. Właśnie przygotowa-
li listę najbardziej zagrożonych stanowisk,
którą przesłali do Ministerstwa Kultury. Po-
służy ona do sporządzenia oficjalnej listy
polskich zabytków, najbardziej zagrożonych
ze strony dzikich poszukiwaczy.
Wypada dodać, że podobnie
rabuje się stanowiska archeologicz-
ne w całej Polsce. W ten sposób
tracona jest szansa na ich do-
kumentację i zniszczeniu ulegają
zabytkowe przedmioty. Bywa, że
archeolodzy i studenci przyjeżdża-
ją badać jakieś ciekawe miejsce i za
każdym razem znajdują tam ślady
„dzikiego” kopania.
UKRÓCIĆ
ZŁODZIEJSTWO
Jura Krakowsko-Częstochowska nie ma jakoś szczęścia do ludzi. O takich problemach,
jak rozdeptywanie cennych przyrodniczo miejsc, zaśmiecanie lasów i otoczenia skałek,
niszczenie jaskiń, rozjeżdżanie ścieżek i dróg przez motocyklistów i terenowe samochody,
bazgranie sprayem po skałach i zabytkowych obiektach, pisano nie tylko w „Ekoświecie”.
FOT. KRZYSZTOF WOJTASIŃSKI
EKOSPRINT
Najczęściej odwiedzanym miejscem
tego rejonu jest zabytkowy klasztor Kar-
melitów Bosych w Czernej (sanktuarium
Matki Boskiej Szkaplerznej), położony
nad doliną potoku Eliaszówka, okolony
pięknymi lasami z największym udziałem
buka. Jest to teren rezerwatu „Dolina Elia-
szówki” i Parku Krajobrazowego „Dolinki
Krakowskie”.
Jedną ze ścieżek spacerowych można
od przyklasztornego parkingu zapuścić
się w obszar ładnego bukowego lasu, w
którym znajdują się rozległe, głębokie
doły zapadliskowe, będące pozostałościa-
mi po górniczych wyrobiskach. Ostatnie
z zapadlisk napotyka się przy końcu tej
leśnej dróżki, która wyprowadza na ma-
lownicze pola nad wsią Czerna. Leśny
dół po wyrobisku byłby krajoznawczą
ciekawostką, gdyby dla miejscowej lud-
ności nie pełnił od jakiegoś czasu zgoła
odmiennej roli. W tym dużym zapadlisku
mieszkańcy wielce pobożnej wsi urządzi-
li sobie darmowe wysypisko śmieci. Do
dołu trafiają domowe odpadki i rupiecie,
Niektórzy nasi rodacy mają wyjątkowe zdolności do niszczenia
wszelkich krajoznawczych i przyrodniczych ciekawostek. Oto
przykład z okolicy podkrakowskich Krzeszowic.
RUINY ZAMKU W OLSZTYNIE. TU CZĘSTO
GRASUJĄ „POSZUKIWACZE SKARBÓW”.
KOMPROMITUJĄCE
WYSYPISKO W LESIE KOŁO CZERNEJ
PAPIER
EKOLOGICZNY
22
PAŹDZIERNIK 2005
NR 10 (147)