Hayek Waluty niezależne

background image

Waluty niezależne

Autor: Friedrich A. von Hayek

Tłumaczenie: Marcin Zieliński

Fragment książki Pieniądz i kryzysy Friedricha von Hayeka, którą można nabyć w

formie

papierowej

lub

elektronicznej

.

1. Stabilizacja wewnętrzna a międzynarodowe przesunięcia popytu

Jeśli kursy wymiany walut różnych krajów są elastyczne, to konsekwencje

tych zmian, które w wypadku systemu międzynarodowego doprowadziłyby do
przepływu pieniądza z kraju do kraju, będą zależeć od stosowanej w tych krajach

polityki pieniężnej. Zanim więc cokolwiek powiemy o tych konsekwencjach,
musimy przyjrzeć się celom, do których ma zmierzać polityka pieniężna

w krajach stosujących standard waluty niezależnej. Od razu pojawia się tutaj
pytanie, czy da się uzasadnić przyjęcie którejkolwiek z zasad, według których

powinien być regulowany obieg w systemie zamkniętym, przez kraj lub region

z niezależną walutą, stanowiące część światowego systemu gospodarczego.

Oczywiste powinno być, że polityka stabilizacji, dotycząca ogólnego

poziomu cen bądź ogólnego poziomu dochodów pieniężnych, wygląda inaczej
w wypadku systemu zamkniętego, inaczej zaś w wypadku osobnych regionów, na

które system może być podzielony mniej lub bardziej umownie. W rzeczywistości
jednak zwolennicy doktryny nacjonalizmu monetarnego ignorują ten problem

i zakładają po prostu, że kryteria poprawności polityki pieniężnej, które można
zastosować do systemu zamkniętego, są również odpowiednie w odniesieniu do

pojedynczego kraju. Później rozważymy wiążące się z tym problemy teoretyczne.

W tej chwili jednakże musimy się ograniczyć do zbadania funkcjonowania
mechanizmu, który służy powstaniu względnych zmian wartości całkowitych

zasobów pieniądza poszczególnych krajów, kiedy każdy z tych krajów niezależnie
od innych dąży do stabilizowania krajowego poziomu cen, strumienia dochodów

lub czegokolwiek innego, bez względu na swoją pozycję w systemie
międzynarodowym.

background image

Najczęściej poruszany podczas debat z ostatnich lat był przykład —

przedstawiający zapewne sytuację Anglii i Stanów Zjednoczonych — dwóch

krajów o różnym tempie rozwoju technologicznego, przez co w jednym z nich
koszty produkcji będą spadać szybciej niż w drugim. W systemie stałego kursu

oznaczałoby to, że ceny niektórych produktów wytwarzanych w obu krajach
mogłyby spadać szybciej od kosztów ich wytworzenia w kraju, w którym postęp

technologiczny

byłby

wolniejszy,

a w konsekwencji

konieczne

byłoby

zredukowanie tam kosztów przez obniżenie płac itd. Główną zaletą systemu

elastycznego kursu miałoby być to, że można by w takim wypadku uniknąć

obniżki płac i przywrócić równowagę przez zmniejszenie wartości pieniądza
w jednym kraju względem jego wartości w drugim.

Musimy jednak pamiętać, że argument ten jest przedstawiany

w kategoriach wartości przeciętnych, a więc w kategoriach ogólnego poziomu cen

i płac. Zmiana poziomu cen lub kosztów w jednym kraju w stosunku do ich
poziomu w kraju drugim oznacza, że wskutek zmian kosztów względnych pozycja

konkurencyjna branży lub grupy branż w którymś z krajów pogorszyła się.
Innymi słowy, niższe ceny w danym kraju sprawią, że popyt się do niego

przesunie z tego drugiego. Przypadek ten jest zatem bardzo podobny do

przypadku omawianego w poprzednim wykładzie, toteż warto będzie go omówić
w tych samych kategoriach. Najpierw zatem zbadamy skutki przesunięcia się

popytu, gdy kursy walutowe mogą się zmieniać, a władze monetarne obu krajów
dążą do ustabilizowania albo krajowego poziomu cen, albo — co z naszego

punktu widzenia w dużej mierze sprowadza się do tego samego — wolumenu
efektywnego strumienia pieniądza. Jedynie sporadycznie, gdy będą się pojawiać

istotne różnice, odwołam się do wypadku przesunięć popytu wynikających
z nierównego rozwoju technologicznego.

Oczywiście nie można za pomocą narzędzi polityki pieniężnej zapobiec

spadkowi ceny produktu bezpośrednio dotkniętego przez zmianę względem cen
pozostałych dóbr w danym kraju ani też odpowiadającemu mu wzrostowi

w drugim kraju

1

. Nie można też zapobiec stopniowemu rozprzestrzenianiu się

zmian dochodów. Można jedynie zapobiec zmianom całkowitego strumienia

1

Kiedy przesunięcie popytu wynika z redukcji kosztów i będącego jej następstwem spadku cen w jednym kraju,

to będziemy mieć tutaj do czynienia ze wzrostem względnym i zaledwie częściowo równoważącym ten spadek
ceny produktu finalnego, co jednak może doprowadzić do faktycznego wzrostu cen czynników
wykorzystywanych do jego produkcji.

background image


pieniądza w kraju, to znaczy wprowadzić równoważące zmiany pozostałych cen
w taki sposób, by poziom cen pozostał stały. Na tym założeniu oprzemy tu

rozważania. Dla uproszczenia zakładam również, że od początku istnieje stan
pełnego zatrudnienia.

2. Sytuacja kraju o ujemnym bilansie płatniczym

Dogodne będzie skupienie się najpierw na sytuacji w kraju, w którym

popyt maleje i z którego w międzynarodowym systemie monetarnym nastąpiłby

w konsekwencji odpływ pieniądza. Jednak w tym wypadku odpływ pieniądza jest

niemożliwy. Ponadto sprzeczna z intencjami władz monetarnych byłaby wymiana
dodatkowych ilości waluty zagranicznej na pieniądz krajowy i wycofanie tak

uzyskanego pieniądza krajowego. Władze monetarne mogą utrzymywać pewne
rezerwy waluty zagranicznej w celu wyrównywania chwilowych wahań kursów

walutowych. Jednak nie ma sensu wykorzystywanie tych rezerw w wypadku
trwałych zmian. Możemy zatem pominąć kwestię istnienia tych rezerw

i prowadzić analizę opartą na założeniu, że wszelkie płatności zewnętrzne mogą
być pokryte jedynie z bieżących wpływów z zagranicy.

Gdy przyjmie się takie założenie, stanie się oczywiste, że bezpośrednim

skutkiem ujemnego bilansu płatniczego będzie wzrost kursu waluty zagranicznej.
Jednak importerzy prawdopodobnie nie wydadzą w całości kwoty, którą wydawali

dotychczas, by nabyć mniejszą podaż waluty zagranicznej, ponieważ z powodu
wyższych cen importowanych dóbr część pieniądza do tej pory wydawanego na

owe dobra przypuszczalnie zostanie przeznaczona na zakup ich krajowych
substytutów

2

. Niewykluczone zatem, że kurs waluty zagranicznej wzrośnie mniej

niż proporcjonalnie do spadku jej podaży. Jednak dzięki możliwości sprzedaży
waluty zagranicznej po wyższym kursie eksporterzy otrzymają większe ilości

waluty krajowej. Dla eksporterów dóbr, na których sprzedaż za granicę

wspomniana zmiana pierwotna nie miała negatywnego wpływu, będzie to
oznaczać korzyść netto, gdyż ceny ich produktów wzrosną w kategoriach waluty

krajowej. Z kolei eksporterzy tych dóbr, których ceny wyrażone w walucie
zagranicznej spadają, zauważą, że za każdy sprzedany produkt otrzymują

2

Naszą analizę opieramy tu na założeniu, że popyt jest elastyczny, co oznacza, że suma wydatków na dobra

zmniejszy się, gdy ich ceny wzrosną, i na odwrót. Uwzględnienie sytuacji, w której popyt jest nieelastyczny,
doprowadziłoby jedynie do nadmiernego wydłużenia analizy i nie wpłynęło w żaden sposób na wnioski.

background image


większą ilość waluty krajowej niż przed jej deprecjacją, choć nie aż tak dużą jak
przed zmianą pierwotną.

Jednak wpływ wzrostu kursu walutowego na ceny względne wyrażone

w walucie krajowej będzie jedynie tymczasowy. Względne koszty wytworzenia

różnych ilości dóbr nie zmieniły się i mało prawdopodobne jest, że będą wciąż
produkowane w dotychczasowych ilościach, skoro zmieniły się ich ceny. Ponadto

nie zanikną wcale zmiany kierunku strumienia pieniądza spowodowane przez
wzrost kursu walutowego. Więcej pieniędzy wydaje się teraz na dobra krajowe,

co wraz ze wzrostem rentowności w tych branżach eksportowych, które nie

ucierpiały wskutek zmiany pierwotnej, doprowadzi do wzrostu cen niemal
wszystkich dóbr. Wyjątkiem będą jedynie ceny tych dóbr, na które spadł popyt

branż, które doznały negatywnego wpływu zmiany pierwotnej, a także osób
osiągających w tych branżach dochód.

Wygląda więc na to, że argumenty za deprecjacją waluty w takich

przypadkach wynikają z nadmiernie uproszczonej wizji funkcjonowania

mechanizmu cenowego. Opierają się one na założeniu (stanowiącym w znacznej
mierze podwaliny klasycznej analizy tych problemów), że ceny względne

w każdym kraju są determinowane wyłącznie przez (niezmienne) koszty

względne. W takiej sytuacji do przywrócenia równowagi wystarczałby oczywiście
proporcjonalny spadek wszystkich cen w danym kraju w stosunku do cen

w krajach pozostałych. Jednak w rzeczywistości — konieczne z powodu
wystąpienia zmiany pierwotnej — zmiany względnych ilości dóbr wytwarzanych

przez poszczególne branże muszą zostać wywołane przez zmiany względnych cen
i względnych dochodów poszczególnych krajowych czynników produkcji.

Nawet bez złożonej i szczegółowej analizy da się dostrzec, że deprecjacja

może ostatecznie doprowadzić jedynie do sytuacji, w której zamiast pełnego

spadku cen i dochodów w branży dotkniętej przez zmianę pierwotną, będzie

konieczny — w celu przywrócenia relacji odpowiadających strukturze kosztów
i wymaganemu teraz względnemu wolumenowi produkcji — wzrost wielu innych

cen i dochodów. Pomijając już kwestię absolutnej wysokości cen, ostateczne
relacje nie będą takie same jak w wypadku stałego kursu wymiany, ponieważ

proces przejściowy, w trakcie którego poszczególne zyski i straty będą wywierać
wpływ na ostateczną sytuację, przybierze zupełnie inny charakter. Można

powiedzieć, przemilczając mniej istotne różnice, że ogólnie rzecz biorąc, te same

background image


zmiany cen względnych, które w systemie stałych kursów wynikałyby ze spadku
cen w branży bezpośrednio dotkniętej, teraz będą się dokonywać za sprawą

odpowiedniego wzrostu wszystkich pozostałych cen.

Dwie kwestie wymagają jednak szczególnej uwagi. Po pierwsze, nie można

w ten sposób odwrócić zmniejszenia się przewagi komparatywnej branży
eksportowej, która ucierpiała wskutek zmiany pierwotnej, a zatem nieunikniony

jest pewien spadek produkcji w tej branży. Po drugie, przynajmniej pod
niektórymi względami proces wywołujący wzrost cen będzie miał charakter

zdecydowanie inflacyjny. Wynika to zarówno z tego, że niektóre branże staną

się tymczasowo bardziej rentowne, co będzie dla nich bodźcem do zwiększenia
produkcji (jednak ich rozwój zostanie wkrótce zatrzymany, a nawet odwrócony

z powodu wzrostu kosztów), jak i z tego, że część zasobów gotówkowych
uwolnionych przez importerów trafi wskutek spłaty pożyczek do banków. Dzięki

temu banki będą mogły zwiększyć ilość udzielanych kredytów i aby zachęcić
pożyczkobiorców, zaoferują im lepsze warunki. Będzie to jednak zjawisko jedynie

okresowe, ponieważ kiedy koszty zaczną rosnąć, okaże się, że brakuje
dostatecznej ilości funduszy na sfinansowanie inwestycji. W tym sensie skutki

redystrybucji pieniądza będą samoodwracalne, co jest typową cechą zakłóceń

monetarnych. Tak oto nasuwa się pytanie, czym jest inflacja bądź deflacja na
terenie danego kraju. Zanim jednak będziemy mogli na nie odpowiedzieć,

musimy zbadać, jak będzie wyglądała sytuacja w kraju, który na zmianie
zyskuje.

3. Sytuacja kraju o dodatnim bilansie płatniczym

Załóżmy na początek, że również tutaj władze monetarne dążą do

ustabilizowania poziomu cen i strumienia dochodów. Branża, która bezpośrednio

korzysta na przesunięciu popytu, odkryje wkrótce, że z powodu spadku kursu

waluty zagranicznej wzrost jej wpływów wyrażonych w walucie krajowej nie
będzie aż tak duży, by odpowiadać wzrostowi sprzedaży w kategoriach waluty

zagranicznej, a wpływy pozostałych branż eksportowych spadną. Ceny będą
musiały obniżyć branże produkujące na rynek krajowy i konkurujące z importem,

który w kategoriach waluty krajowej jest teraz tańszy. W konsekwencji dochody
tych branż spadną. A więc jeśli w danym kraju utrzymuje się stałą ilość pieniądza

albo stały poziom cen, to wzrost zagregowanej wartości produktów jednej branży

background image


w wyniku zmiany międzynarodowego popytu oznaczać będzie, że ceny
produktów pozostałych branż będą musiały odpowiednio spaść. Innymi słowy,

spadek cen, który w systemie stałych kursów nastąpiłby w branży tego kraju,
w którym popyt zmalał, w systemie walut niezależnych i stabilizacji wewnętrznej

zajdzie również częściowo w kraju, w którym popyt wzrósł, i w branżach, na
które przesunięcie popytu nie miało bezpośredniego wpływu.

Tak przynajmniej musiałoby się stać, gdyby zasada stabilizacji

wewnętrznej była konsekwentnie stosowana. Oczywiście, jest to jednak wysoce

nieprawdopodobne. Bardzo możliwe, że aby zneutralizować skutki dotkliwego

spadku cen w jednej branży, pozwoli się na wzrost wszystkich pozostałych cen
w kraju. Jednak znacznie mniej prawdopodobna jest sytuacja, kiedy w celu

zrównoważenia wzrostu cen produktów jednej branży, wynikającego ze
zwiększenia się popytu międzynarodowego, pozwala się na spadek cen

w pozostałych branżach. Trudno mi sobie wyobrazić, że prezes banku
centralnego wyjaśnia, iż musi uprawiać politykę prowadzącą do spadku cen

w wielu branżach krajowych, gdyż zwiększenie się popytu międzynarodowego
doprowadziło do wzrostu cen w ważnej branży eksportowej. Rzecz jasna wiemy,

co by się z nim wtedy stało.

Przyjmując bardziej realistyczny punkt widzenia, nie możemy mieć

wątpliwości, jakie działania zostaną podjęte w takiej sytuacji. Podczas gdy

w kraju, w którym w konsekwencji zmian międzynarodowego popytu niektóre
ceny zaczną spadać, będzie się dążyć do utrzymania stabilnego poziomu cen, to

z pewnością pozwoli się na jego wzrost w kraju, który na tej zmianie popytu
skorzysta. Nietrudno dostrzec, jakie byłyby konsekwencje, gdyby wszystkie kraje

na świecie opierały swoje działania na tej zasadzie. Oznaczałoby to, że ceny
stabilizowano by jedynie w tym regionie, w którym w porównaniu z resztą świata

obniżyłyby się najbardziej, a wszelkie dalsze dostosowania dokonywałyby się

poprzez odpowiednie wzrosty cen w pozostałych krajach. Gdyby świat został
podzielony na odpowiednią liczbę bardzo małych i niezależnych od siebie

obszarów walutowych, to możliwości inflacji byłyby naprawdę ogromne. A jeśli
zasada ta zostałaby już przyjęta, to dlaczego mielibyśmy się ograniczać jedynie

do przeciętnych cen w poszczególnych krajach? Czy nie można by równie dobrze
uzasadnić twierdzenia, że nie wolno dopuścić do spadku ceny żadnego towaru

i należy tak zarządzać podażą pieniądza na świecie, by stabilizować cenę towaru,

background image


która obniżyłaby się najbardziej w porównaniu z cenami innych dóbr, i pozwalać
na odpowiedni wzrost cen wszystkich pozostałych dóbr? Przypomnijmy sobie na

przykład, co się stało kilkanaście lat temu z cenami kauczuku

3

, by pojąć, że taka

polityka

może

przerosnąć

oczekiwania

nawet

najbardziej

szalonych

inflacjonistów. Być może jest to skrajny przykład. Gdyby jednak zasada ta
została już wprowadzona w życie, to trudno wyobrazić sobie, w jaki sposób

można by ją „rozsądnie” ograniczyć, a nawet zdefiniować te „rozsądne” granice.

4. Przyczyny niedawnego rozwoju doktryny nacjonalizmu monetarnego

Pomińmy kwestię niemożności prowadzenia polityki stabilizacji w krajach,

w których przy stałych kursach wymiany poziom cen by rósł, a także w krajach,

w których by spadał. Załóżmy, że w krajach, które korzystają na wzroście
popytu, ceny pozostałych dóbr byłyby obniżane, aby zachować stabilność

krajowego poziomu cen, a w krajach, w których popyt maleje, podejmowano by
działania odwrotne. Jakie jest uzasadnienie polityki stabilizacji wewnętrznej i jej

znaczenie?

Trudno znaleźć wyrażone wprost argumenty teoretyczne za stabilizacją

wewnętrzną. Zazwyczaj po prostu przyjmuje się za oczywiste, że rozwiązania

pożądane w systemie zamkniętym muszą okazać się również korzystne
w odniesieniu do obszarów narodowych. Z tego powodu powinniśmy prześledzić

procesy historyczne, które przyczyniły się do popularności tego poglądu, zanim
zbadamy jego teoretyczne uzasadnienie. Trudno mieć wątpliwości, że jego

dominacja wiąże się bezpośrednio z pojawieniem się w latach 1925–1931
szczególnych trudności w angielskiej polityce pieniężnej. W tym stosunkowo

krótkim okresie powojennym, kiedy w Wielkiej Brytanii obowiązywał standard
złota, wystąpiły problemy wynikające z przewartościowania funta. Wbrew

naukom ekonomii „ortodoksyjnej” — przecież już sto lat wcześniej Ricardo

wyraźnie stwierdził, że „nigdy by nie doradził rządowi przywrócenia według
parytetu waluty zdeprecjonowanej o 30 procent”

4

— w 1925 roku powrócono do

dawnego kursu waluty brytyjskiej. Aby przywrócić równowagę, konieczne stało
się więc obniżenie wszystkich cen i kosztów proporcjonalnie do wzrostu wartości

3

Chodzi tutaj o plan Stevensona realizowany w latach 1924–1928 przez rząd brytyjski; celem planu było

podniesienie niskich po I wojnie światowej cen kauczuku przez ograniczenie jego podaży (przyp. tłum.).

4

W liście do Johna Wheatleya z 18 września 1821 roku, opublikowanym w Letters of David Ricardo to Hutches

Trower and Others, J. Bonar i J. Hollander (red.), Oxford 1899, s. 160.

background image


funta. Proces ten, głównie z powodu trudności z obniżeniem płac, okazał się
bardzo bolesny i długotrwały. Pozbawił Anglię możliwości uczestniczenia

w boomie, który w 1929 roku doprowadził do kryzysu, przez co utrzymanie
przywróconego parytetu okazało się niemożliwe. Nie wynikało to jednak ze zmian

w uwarunkowaniach popytu ani też z działania innych czynników, które mogą
wpłynąć na sytuację w kraju stosującym system stałych kursów. Był

to skutek zmiany zewnętrznej wartości funta. Nie mieliśmy tu do czynienia
z sytuacją, w której przy danych kursach walutowych krajowa struktura cen

i kosztów przestałaby być w równowadze z resztą świata, lecz z zakłóceniem

zależności między cenami w kraju a cenami za granicą przez zmianę parytetu.

Niemniej jednak z powodu tego doświadczenia brytyjscy ekonomiści

zaczęli się bardzo interesować zależnościami między krajowymi poziomami cen
i kosztów, a w szczególności płac, tak jakby mieli jakikolwiek powód, by

oczekiwać regularnego powtarzania się sytuacji, w której struktura cen i kosztów
jednego kraju, traktowana jako całość, musiałaby się zmieniać względem

struktur cen i kosztów w krajach pozostałych. Istotnie wsparła ich modna
ekonomia pseudoilościowa, zajmująca się wyliczaniem wartości średnich

i operująca kategoriami krajowych „poziomów cen”, „parytetów siły nabywczej”,

„warunków wymiany” (terms of trade), „mnożnika” i tak dalej.

Zwykły zbieg okoliczności, że te średnie są wyliczane zazwyczaj dla

poszczególnych krajów, uważa się za dowód na to, że w pewnym sensie
wszystkie ceny w danym kraju poruszają się razem względem cen w krajach

pozostałych

5

. Wzmocniło to przekonanie, że zmiana krajowego poziomu cen

względem danego poziomu kosztów pociąga za sobą jakieś szczególne trudności,

w związku z czym lepiej tego uniknąć przez manipulacje kursem walutowym.

Chciałbym od razu dodać, że oczywiście nie próbuję zaprzeczyć temu, iż

w wyniku pewnych zmian uwarunkowań w danym regionie konieczne mogą się

stać zakrojone na szeroką skalę obniżki płac w celu zachowania kursu

5

To, że przeciętne poziomy grup cen (wybrane mniej lub bardziej arbitralnie) zachowują się odmiennie

w poszczególnych krajach, nie dowodzi oczywiście istnienia tendencji do zmieniania się struktury cen danego
kraju, traktowanej jako całość, względem cen w innych krajach. Bardzo ciekawym zadaniem dla analizy
statystycznej byłoby, o ile udałoby się opracować odpowiednią technikę, stwierdzenie, czy i w jakim stopniu
taka tendencja istnieje. W takich badaniach należałoby oczywiście porównać nie tylko przeciętną wartość zmian
cen w poszczególnych krajach, lecz także rozkład częstości względnych zmian cen wyrażonych w kategoriach
pewnego wspólnego standardu. Badania te należałoby uzupełnić również o analizę względnych ruchów
struktury cen w różnych częściach tego samego kraju.

background image


walutowego, a w obecnych okolicznościach taki proces w najlepszym wypadku
jest bolesny i długotrwały. Tego rodzaju sytuacja może zaistnieć w krajach

eksportujących głównie jeden lub kilka surowców naturalnych, gdy ich ceny
zaczynają gwałtownie spadać. Chcę jednak zauważyć, że wielu moich brytyjskich

kolegów nie potrafi zachować odpowiedniej perspektywy z powodu ostatnich
doświadczeń będących udziałem ich kraju, jeśli chodzi o praktyczne znaczenie

tego szczególnego przypadku. Są w błędzie, kiedy sądzą, że przez zmianę
parytetu można pokonać wiele poważnych trudności wynikających ze sztywności

płac, a z powodu fascynacji zależnościami pomiędzy poziomem cen i poziomem

kosztów w danym regionie nie mogą dostrzec znacznie istotniejszych
konsekwencji inflacji i deflacji

6

.

5. Znaczenie pojęć inflacji i deflacji w odniesieniu do obszarów

narodowych

Jak już wcześniej zasugerowałem, różnica zdań wynika tutaj głównie

z odmienności poglądów na temat znaczenia oraz konsekwencji inflacji i deflacji,
a właściwie wagi przypisywanej dwóm rodzajom skutków zmian ilości pieniądza.

Zwolennicy pierwszego poglądu kładą nacisk na samoodwracalny charakter

skutków zmian monetarnych. Podkreślają, że w wyniku pojawienia się błędnych
oczekiwań powodowanych przez — z konieczności tymczasowe — zmiany cen

względnych produkcja zostaje niewłaściwie skierowana, czego najbardziej
wyrazistym przykładem jest oczywiście cykl koniunkturalny. Zwolennicy drugiego

poglądu zwracają uwagę na sztywność pewnych cen pieniężnych,
a w szczególności płac. Trudności, jakie się pojawiają, gdy muszą zostać

obniżone płace nominalne, nie można tak naprawdę nazwać zakłóceniami
monetarnymi. Z takimi samymi trudnościami mielibyśmy również do czynienia,

gdyby płace były wyrażane w kategoriach jakiegoś innego towaru. Jest to

problem o charakterze monetarnym tylko w tym sensie, że trudności te można
do pewnego stopnia przezwyciężyć za pomocą narzędzi polityki pieniężnej, kiedy

płace są wyrażane w pieniądzu. Jednak zwolennicy tego poglądu nie odpowiadają

6

Skłonność ekonomistów z krajów anglosaskich do przeprowadzania analizy jedynie w kategoriach krajowych

poziomów cen i płac wynika prawdopodobnie z tego, że wielki wpływ w tych krajach wywarły prace prof.
Irvinga Fishera. O zagrożeniach wiążących się z takim podejściem może świadczyć słynny spór dotyczący
reparacji wojennych, w trakcie którego prof. Ohlin wskazywał, że wbrew temu, co twierdzili jego brytyjscy
oponenci, znaczenie ma ich oddziaływanie nie tyle na poziomy cen, ile na pozycję poszczególnych branż.

background image


na pytanie, czy można przezwyciężyć trudności wynikające ze sztywności płac
nominalnych bez wywoływania zakłóceń monetarnych. Istotne powody sprawiają,

że nie zawsze możliwe jest pogodzenie ze sobą dwóch celów: uniknięcia
konieczności dostosowania płac przez ich obniżenie i zapobieżenia zniekształceniu

produkcji.

Trudność pogodzenia tych celów jest istotna w kontekście opinii na temat

odpowiednich zasad krajowej polityki pieniężnej, ponieważ analiza w kategoriach
relacji cen względem danych płac, a w szczególności w kategoriach krajowych

„poziomów” płac, skłania do przyjęcia wniosku, że ilość pieniądza powinna być

dostosowywana do wszystkich grup obywateli, których obejmuje określony
system umów (konsekwencja oczywiście wymaga, by stosować tę argumentację

nie tylko do poszczególnych krajów, ale również branż, a już na pewno do
„niekonkurujących ze sobą grup” (noncompeting groups) pracowników w każdym

kraju). Jednakowoż nie ma powodu, aby ze zmianami ilości pieniądza na danym
terytorium należącym do większego systemu monetarnego miały się wiązać

samoodwracające się skutki zmian monetarnych. Jeśli spadek lub wzrost popytu
w jednym regionie jest równoważony przez odpowiadającą mu zmianę popytu

w innym regionie, to nie ma powodu, ażeby zmiany ilości pieniądza w tych dwóch

regionach miały w jakimkolwiek sensie niewłaściwie pokierować działalność
produkcyjną. Są one po prostu odzwierciedleniem leżących u ich podstaw zmian

realnych, w których pośredniczy pieniądz.

Trudność tę zilustrujemy twierdzeniem jednego z najbardziej żarliwych

zwolenników nacjonalizmu monetarnego, R.F. Harroda z Oksfordu, któremu
nieobcy jest problem samoodwracających się skutków zmian monetarnych.

W jednej ze swoich wcześniejszych publikacji twierdził on, że „jeśli stymulować
będziemy przemysł, by rozwijał się w tempie, którego nie można utrzymać, to

będziemy skazani na występujące okresowo kryzysy i depresje”

7

. Mimo to

z jakiegoś powodu zdaje się on uważać, że zakłócenia produkcji mogą wystąpić
również w razie zmian ilości pieniądza w kraju w następstwie zwykłej

redystrybucji. W International Economics pojawia się ustęp ukazujący fundament

7

R.F. Harrod (red.), The International Gold Problem, Royal Institute of International Affairs, London 1931, s. 29.

Por. też w świetle tego twierdzenia ustęp w książce tegoż:International Economics, „Cambridge Economic
Handbooks”, nr 8, London 1933, s. 150, gdzie wyciąga on wniosek, że „jedynym sposobem uniknięcia krachu
jest zaaranżowanie boomu”, choć zaledwie dwie linijki wcześniej boom był definiowany jako „wzrost produkcji
w tempie, którego nie można utrzymać w długim okresie”.

background image


teoretyczny, natomiast moim zdaniem jest to błąd logiczny, leżący u podstaw
doktryny nacjonalizmu monetarnego wyraźniej niż jakiekolwiek inne twierdzenie.

Harrod omawia w nim sytuację nierównego rozwoju gospodarczego w różnych
krajach, posiadających wspólny standard monetarny, i dochodzi do wniosku, że

„wolniej rozwijające się kraje mają dodatkowe kłopoty z powodu deflacji. Inflacja
pojawia się tam, gdzie jest najbardziej niebezpieczna, czyli w krajach

o dynamicznym rozwoju. Zarzut ten dotyczy w tej lub innej formie wszystkich
projektów wspólnego pieniądza światowego”

8

. Harrod wyciąga z tego lekcję, że

„waluty szybciej rozwijających się krajów powinny zyskiwać na wartości

względem pozostałych walut”

9

.

Warto tutaj zadać sobie pytanie, w jakim sensie inflacja i deflacja

dodatkowymi problemami, które nakładają się na trudności wynikające
z nierównego rozwoju gospodarczego. Początkowo można by pomyśleć, że

Harrod ma tutaj na myśli nadzwyczajne trudności powodowane przez wtórne
procesy ekspansji i kurczenia się kredytu, które wynikają, jak mówiłem

w poprzednim wykładzie, z istnienia systemów rezerwy krajowej. Jednak taką
interpretację musimy wykluczyć, ponieważ zapewnia on nas, że problemy te

dotyczą wszystkich form wspólnego pieniądza światowego. Wydaje się, że

terminów „inflacja” i „deflacja” używa się tutaj jako odpowiedników wzrostu bądź
spadku popytu pieniężnego względem danych kosztów. W tym sensie terminy te

można by równie dobrze stosować do opisania przesunięć popytu między
poszczególnymi branżami, gdzie oznaczałyby tyle co zmiana popytu względem

podaży. Zarzut ten nie dotyczy raczej tego, że niepotrzebnie stosuje się pojęcia
inflacji i deflacji do określenia zjawisk, które można by opisać przy użyciu

prostszych terminów. Chodzi tu właściwie o to, czy jest jakikolwiek powód, by
spodziewać się tutaj wystąpienia tych specyficznych konsekwencji, które

kojarzymy z zakłóceniami monetarnymi, a więc czy rzeczywiście mogą się

w takiej sytuacji pojawić jakieś „dodatkowe kłopoty” powodowane przez czynniki
monetarne jako takie. Musimy zapytać, czy w tym wypadku pojawią się

samoodwracające się skutki, typowe dla czynników całkowicie monetarnych,
a zwłaszcza czy „inflacja” w sensie wzrostu ilości pieniądza w jednym kraju

kosztem innego „stymuluje przemysł, by rozwijał się w tempie, którego nie

8

International Economics, s. 170.

9

Ibid., s. 174.

background image


można utrzymać”, i czy deflacja w tym samym sensie pociągnie za sobą
tymczasowy spadek produkcji, którego można by uniknąć.

Odpowiedź na te pytania nie jest trudna. Wiemy, że szkodliwość inflacji

i deflacji bierze się w istocie nie stąd, że wszystkie ceny zmieniają się w tym

samym kierunku i w tym samym stopniu, ile stąd, że relacje między
poszczególnymi cenami zmieniają się w kierunku, którego nie da się utrzymać,

innymi słowy, że prowadzą do takiej dystrybucji siły nabywczej, która nie jest
trwała. Widzieliśmy, że międzynarodowa redystrybucja pieniądza stanowi część

procesu, który jednocześnie prowadzi do redystrybucji względnych ilości

pieniądza w posiadaniu poszczególnych osób w każdym kraju, do której by
musiało dojść, nawet gdyby nie było pieniądza międzynarodowego. Jednak

w wypadku walut niezależnych najpierw musi się zmienić względna wartość
całkowitej ilości pieniądza w kraju, sam zaś proces wewnętrznej redystrybucji

przebiega inaczej niż w wypadku międzynarodowego systemu monetarnego.
Wiemy już, że zmiany kursów wymiany same w sobie prowadzą do redystrybucji

możliwości wydatkowania w kraju, nieuzasadnionej odpowiednimi zmianami
rzeczywistej sytuacji. W wyniku tego niektóre branże dostaną tymczasowy impuls

do rozwoju, choć trwały wzrost produkcji nie jest w nich możliwy. Słowem,

kolejne zmiany indywidualnych wydatków i odpowiadające im zmiany
poszczególnych cen nie doprowadzą przemysłu do nowego stanu równowagi.

Inaczej mówiąc, skutki utrzymywania stałej ilości pieniądza w regionie albo
kraju, kiedy według zasad międzynarodowego systemu monetarnego nastąpiłby

jej spadek, mają charakter zasadniczo inflacyjny, a wtedy, gdy według zasad
systemu międzynarodowego miałby nastąpić jej wzrost, są podobne jak

w wypadku absolutnej deflacji.

Nie chcę tutaj sugerować, że inflacyjne bądź deflacyjne skutki polityki

utrzymywania stałej ilości pieniądza na danym terytorium mają w praktyce duże

znaczenie. Omówiłem już praktyczne argumenty przeciwko takiej polityce.
Wspominam tutaj o tych bardziej abstrakcyjnych rozważaniach dlatego, że jeśli

są one poprawne, to ukazują wyjątkowo wyraźnie słabość teoretycznego
uzasadnienia nacjonalizmu monetarnego. Twierdzenie, że skutki utrzymywania

stałej ilości pieniądza na terytorium, na którym w wypadku waluty

background image


międzynarodowej nastąpiłby jej spadek, mają charakter inflacyjny i na odwrót

10

,

pozostaje w jawnej sprzeczności ze stanowiskiem zwolenników nacjonalizmu

monetarnego. Nie uważamy, że zmiany względnych zasobów pieniądza różnych
narodów, którym towarzyszą zmiany ich udziału w dochodzie światowym, są

szkodliwe, oraz wierzymy, że redystrybucja pieniądza stanowi jedyną metodę
zmiany realnych dochodów, która nie prowadzi do powstania większych zakłóceń.

Mówienie zaś w kontekście tych zmian o krajowej inflacji bądź deflacji może
spowodować jedynie poważne pomieszanie pojęć

11

.

Zanim przejdę dalej, chciałbym uzupełnić tę analizę teoretyczną

o rozważania dotyczące spraw bardziej praktycznych. Choć koncepcja
dostosowywania za pomocą polityki pieniężnej wszystkiego do „danego” poziomu

płac jest w mojej opinii błędna na gruncie czysto teoretycznym, to konsekwencje
wprowadzenia jej w życie mogłyby być osobliwe, biorąc pod uwagę to, że obecnie

ten rzekomo dany poziom płac jest przedmiotem walki politycznej. W takiej
sytuacji mechanizm negocjacji zbiorowych byłby wykorzystywany wyłącznie do

podnoszenia płac, podczas gdy ich redukcję — nawet gdyby była konieczna tylko
w jednej branży — należałoby przeprowadzić za pomocą narzędzi polityki

pieniężnej. Mam wątpliwości, czy takie rozwiązanie mogłoby gdzieś być

traktowane poważnie, z wyjątkiem krajów, w których przez długi czas siła
robocza była w defensywie

12

. Trudno sobie wyobrazić, jak prowadzono by

negocjacje płacowe, gdyby obowiązkiem władz monetarnych było osłabianie
niekorzystnego wpływu wzrostu płac na pozycję konkurencyjną krajowych

przedsiębiorstw na rynku światowym. Jednego możemy być jednak pewni: klasa
robotnicza szybko by się zorientowała, że zaaranżowany wzrost płac prowadzi do

10

Ponieważ nie chcę poświęcać tutaj zbyt dużo miejsca dość zawiłej analizie teoretycznej, to nie mogę

przedstawić pełnego dowodu tego twierdzenia. Wyczerpujące omówienie złożonych konsekwencji tych
procesów wymagałoby napisania oddzielnego rozdziału. Możemy jednak zasugerować tutaj dowód pośredni.
Trudno raczej zaprzeczyć temu, że gdyby mimo braku innych zmian ilość pieniądza w jednym obszarze
walutowym została zmniejszona o daną kwotę, a ilość pieniądza w innym obszarze walutowym została w tym
samym czasie o tę samą kwotę zwiększona, to w pierwszym obszarze mielibyśmy do czynienia ze zjawiskami
o charakterze deflacyjnym, a w drugim – inflacyjnym. Większość ekonomistów (oprócz najbardziej radykalnych
nacjonalistów monetarnych) zgodzi się z tym, że zjawiska te by nie wystąpiły, gdyby zmianom ilości pieniądza
towarzyszyły jednocześnie zmiany względnego wolumenu transakcji w obu krajach. Z tego wynika, że jeśli
zmieni się względny wolumen transakcji w obu krajach, a ilość pieniądza w tych krajach będzie stała, to
skutkiem tego będzie, odpowiednio, względna inflacja i deflacja.

11

Zob. też na ten temat: Robbins, Economic Planning and International Order, s. 281 i n.

12

Warto zauważyć, że te kraje europejskie, w których do 1929 roku płace rosły względnie najszybciej, były na

ogół najbardziej niechętne eksperymentom polegającym na deprecjonowaniu waluty. Również niedawne
doświadczenia Francji zdają się sugerować, że rząd klasy robotniczej może nigdy nie zdołać wykorzystać
deprecjacji waluty do obniżenia płac realnych.

background image


redukcji płac realnych tak samo jak obniżenie płac nominalnych. W konsekwencji
przekonanie, że łatwiej jest obniżyć płace wszystkich robotników w kraju okrężną

metodą deprecjacji, niż bezpośrednio zredukować płace nominalne tych, którzy
zostali dotknięci przez daną zmianę, szybko okazałoby się złudne.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron