DGP 2015 01 16 prawnik

background image

GETT

Y

IMA

GES

prawnik

Piątek – niedziela | 16–18 stycznia 2015

Czy osoby niewidome bądź poruszające

się na wózku inwalidzkim mają w Polsce

szansę z powodzeniem wykonywać jeden

z zawodów prawniczych? I czy mogą

liczyć na pomoc przedstawicieli wymiaru

sprawiedliwości?

INNI

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

1 / 8

background image

C2

„Prawnik” powstaje we współpracy z

Krajową Radą Sądownictwa

Naczelną Radą Adwokacką

Krajową Radą Komorniczą

Krajową Radą Notarialną

Krajową Izbą Doradców Podatkowych

Krajową Radą Radców Prawnych

Choć kodeks karny wykonawczy na

pierwszy rzut wydaje się stosunkowo

prostą ustawą, to jednak w praktyce

niemalże na każdym kroku pojawia się

wiele wątpliwości. A prezentowany ko-

mentarz większość z nich rozwiewa.

Jest bowiem ukierunkowany na zde-

rzenie z rzeczywistością. Wśród jego

autorów są praktycy: sędziowie i ad-

wokaci. To pewnie zadecydowało, że

w sposób szczególnie zrozumiały czy-

telnik przeprowadzany jest przez pro-

cedurę korzystania z poszczególnych

przepisów. Dajmy np. art. 51 k.k.w. od-

noszący się do postępowania w przed-

miocie umorzenia kary grzywny. Auto-

rzy dokładnie tłumaczą, w jaki sposób

wszcząć takie postępowanie, w jakim

terminie można z tej drogi skorzystać

i jaka jest możliwość zaskarżenia posta-

nowienia, które zapadło w tej kwestii.

Dowiadujemy się np., że prawomocne

postanowienie w tym przedmiocie jest

zaskarżalne kasacją, gdyż ma w sobie

element trwałości.

Publikacja jest bardzo obszerna

i szczegółowa, nie zabrakło w niej za-

tem odwołania do bogatej literatu-

ry i orzecznictwa, które powstało na

gruncie przepisów prawa karnego wy-

konawczego. W przypadku zagadnień

spornych komentarz nie ogranicza się

tylko do przedstawienia wyrażonych

do tej pory poglądów, ale idzie o krok

dalej i autorzy przedstawiają własne

stanowisko i propozycje rozwiązania

problemu.

Książka jest wyjątkowo wygodna

w korzystaniu. Przy każdym rozdziale

znajduje się bowiem spis treści, a wyja-

śnienia podstawowych instytucji prawa

karnego wykonawczego poprzedzają

zagadnienia ogólne związane z danym

tematem. Co ważne – komentarz jest

bardzo aktualny i poddaje analizie nie

tylko obecnie obowiązujące przepisy

k.k.w., ale ocenia również zmiany, które

czekają już, by stać się obowiązującym

prawem. Z pewnością pozycja stanowi

must have dla karnistów każdej maści:

adwokatów, sędziów czy prokuratorów.

EMR

biblioteka

prawnika

Must have

dla karnistów

Jerzy Lachowski

(red.), „Kodeks

karny wykonawczy.

Komentarz”,

Warszawa 2015, wyd.

C.H. Beck

cytat

tygodnia

Ostatnio wszyscy

byliśmy świadkami dość

spektakularnych awarii

systemów informatycznych.

Ważniejsze więc od inwestycji

w sprzęt jest inwestowanie

w pracowników, bo kiedy sprzęt

zawiedzie, człowiek musi ten

błąd naprawić. A pracownicy

sądów od lat mają zamrożone

wynagrodzenia

prof. Roman Hauser,
prezes NSA, przewodniczący Krajowej Rady
Sądownictwa, na łamach DGP

15 stycznia weszły w życie przepisy nowe-

lizujące kodeks spółek handlowych i nie-

które inne ustawy, m.in. kodeks cywil-

ny, kodeks postępowania cywilnego czy

ustawę o Krajowym Rejestrze Sądowym

(Dz.U. z 2015 r. poz. 4). Istota zmian do-

tyczy przede wszystkim wprowadzenia

możliwości utworzenia spółki jawnej, ko-

mandytowej w systemie teleinformatycz-

nym, podobnie jak uczyniono to wcześniej

w przypadku spółki z o.o. Dodatkowo no-

welizacja dotyczy spółki z o.o. w zakresie

możliwości podejmowania uchwał, w tym

zmiany umowy w trybie elektronicznym.

Pewne zmiany odnoszą się bezpośrednio

także do spółki akcyjnej. Pośrednio zmia-

ny dotyczą również spółki partnerskiej

i komandytowo-akcyjnej.

Generalnie celem jest, jak to zwy-

kle przy uzasadnieniu zmian w prawie

handlowym, cytuję: „ułatwienie podej-

mowania i  prowadzenia działalności

gospodarczej w formie spółki jawnej,

komandytowej i spółki z ograniczoną

odpowiedzialnością przez rozszerzenie

możliwości zawiązania, zmiany i rozwią-

zania takich spółek przy wykorzystaniu

wzorców, udostępnionych w systemie te-

leinformatycznym”.

Tyle z uzasadnienia projektu ustawy.

Nie można jednak nie dostrzec, że tworze-

nie prawa i jego poprawianie służy najczę-

ściej anonimowym przedsiębiorcom, któ-

rzy na siłę są uszczęśliwiani. Dąży do tego,

aby wszystko odbywało się szybciej, jak

najszybciej. Przypominam sobie piosen-

kę dziecięcego zespołu sprzed kilkunastu

lat o tym, jak rodzice poganiają dziecko:

„Szybko, szybciej, szkoda czasu…”, a dzieci

odpowiadają: „A ja chciałbym przez kałużę

iść godzinę, może dłużej”. Mam wrażenie,

że rodzice, którym się spieszy i wszystko

lepiej wiedzą, to nasz legislator (czyli kto?),

a przedsiębiorcy to dzieci z piosenki, które

lepiej nie wiedzą.

Proponowane zmiany niewątpliwie za-

bijają pewną indywidualizację stosun-

ków umownych na rzecz ich uniformiza-

cji. Zawieranie umowy spółki stanowiło

czynność będącą następstwem negocjacji,

uzgodnień, ścierania się interesów, któ-

rych efektem był kompromis w posta-

ci zawartego kontraktu. Nie odnoszę się

teraz do tych sytuacji z przeszłości, gdy

umowa spółki powstawała w ten sposób,

że korzystano z jakiegoś wzorca umowy,

a w miejsce kropek wstawiano potrzeb-

ne dane. Chodzi mi o zindywidualizowa-

ne dla konkretnego przypadku kontakty,

które byłyby podstawą robienia intere-

sów. Chyba że przyjmiemy, iż interneto-

we tworzenie spółek bądź taka zmiana

umów dotyczy właśnie tych wszystkich

przypadków, gdy w istocie nie były one

negocjowane, ale korzystano z wzorca.

Z tego punktu widzenia proponowane

zmiany nie czynią niczego złego, gdyż

pozostają one alternatywą dla zwykłe-

go, notarialnego – w przypadku spółki

komandytowej i spółki z o.o. – sposobu

zawarcia umowy spółki.

Zmiany w kodeksie spółek handlo-

wych prowadzą do wykreowania pod-

typów spółek jawnych, komandytowych

i z ograniczoną odpowiedzialnością. Te

podtypy spółek charakteryzują się tym, że

nie obowiązują w stosunku do nich nie-

które przepisy kodeksu, które normalnie

odnoszą się do klasycznego typu spół-

ki. Niemniej internetowe podtypy spó-

łek, utworzone z multiplikacji propozycji

blankietowych wzorca, nigdy nie będą

oddawać w założeniu indywidualnego dla

każdej spółki charakteru umowy.

Wracając do treści samej nowelizacji,

warto nad kilkoma problemami się za-

trzymać. Pierwszy to ten, że co do zasa-

dy wejście na internetową ścieżkę two-

rzenia prowadzi do tego, że spółka taka

może korzystać tylko z internetowych

ścieżek: zmiany umowy, podejmowa-

nia uchwał czy rozwiązania spółki. Moż-

liwe jest natomiast odejście od ścieżki

internetowej, np. gdy umowa spółki jest

zmieniana w sposób klasyczny. Wówczas

nie można skorzystać z wzorca uchwały

zmieniającej.

Po drugie, nie ułatwi życia osobie,

która ma zamiar utworzyć spółkę in-

ternetową, pojęcie „bezpiecznego pod-

pisu elektronicznego weryfikowanego

przy pomocy ważnego kwalifikowanego

certyfikatu” oraz „podpisu potwierdzo-

nego profilem zaufanym ePUAP”. Mam

wątpliwości, czy ci wszyscy, którzy będą

chcieli, aby było szybciej i jeszcze szyb-

ciej, korzystają z bezpiecznego podpisu

elektronicznego.

Należy dostrzec kolejne novum, mia-

nowicie kodeks spółek handlowych po

zmianie kreuje nowe formy czynno-

ści prawnych, nieznane dotychczas ko-

deksowi cywilnemu: oświadczenie woli

opatrzone bezpiecznym podpisem albo

opatrzone podpisem potwierdzonym pro-

filem zaufanym ePUAP.

Następny problem, jaki dostrzegam

przy proponowanych zmianach kodek-

su, to ustalenie odpowiedniej większo-

ści potrzebnej do podjęcia uchwały przy

wykorzystaniu wzorca uchwały, np. przy

zmianie adresu czy zatwierdzeniu spra-

wozdania finansowego. Przyjęcie stosow-

nej większości w spółce jawnej uzależ-

nione jest od tego, czy jest to czynność

z zakresu zwykłych czynności, czy prze-

kraczająca taki zakres. Okaże się, że po-

trzebna większość do zmiany adresu

(moim zdaniem jest to czynność z zakre-

su zwykłych czynności – ale inni mogą

uważać inaczej i wtedy wystąpi problem)

będzie odmienna niż przy zatwierdza-

niu sprawozdania finansowego spółki.

Ale kwestii większości ustawodawca już

nie uregulował, co w praktyce może po-

wodować problem podważania ważno-

ści uchwał.

Inna wątpliwość dotyczy prokury. Mię-

dzy paragrafami 3 i 4 art. 40

1

k.s.h. za-

chodzi sprzeczność, gdyż raz jest mowa

o ustanowieniu prokury (uchwałą ma-

jącą charakter wewnętrzny), a potem

o  oświadczeniu woli (wywołującym

skutek zewnętrzny). W samym kodek-

sie spółek handlowych nie ma w ogóle

mowy o tym, czy do udzielenia prokury

potrzebna jest zgoda potencjalnego pro-

kurenta. Ale tu odpowiedź znajdujemy

w zmienionej ustawie o KRS, która takiej

zgody wymaga. Tak więc udzielenie pro-

kury w spółkach internetowych będzie

dwustronną czynnością prawną, inaczej

niż przy klasycznych spółkach.

Duże wątpliwości wywołuje u mnie

możliwość tworzenia spółki komandyto-

wej z wykorzystaniem wzorca. Zawarcie

umowy spółki, jak również jej zmiana

w systemie teleinformatycznym moim

zdaniem jest w praktyce ryzykowne.

Istota spółki komandytowej wiąże się

przede wszystkim z regułami odpowie-

dzialności komandytariusza. A te zależą

od sumy komandytowej, wnoszonych do

spółki wkładów, wycofywanych wkła-

dów, podwyższenia czy obniżenia sumy

komandytowej.

Aby nie komplikować, pomijam tu

szczególne zasady odpowiedzialności

komandytariusza. Wydaje się, że zasto-

sowanie wzorca może być dopuszczalne

w przypadku prostych form spółek, tj.

spółki jawnej. Spółka komandytowa jest

na tyle skomplikowana, że uchwycenie

momentów zmian elementów wpły-

wających na odpowiedzialność niesie

ryzyko ucieczki od odpowiedzialności

komandytariusza. Na marginesie uwa-

żam, że jednoczesne uregulowanie kwe-

stii umowy spółki komandytowej przy

wykorzystaniu wzorca z jednoczesnym

odesłaniem do odpowiedniego stoso-

wania przepisów o spółce jawnej two-

rzonej przy użyciu wzorca jest błędem

legislacyjnym.

Nadmienić należy, że we wszystkich

typach spółek zniesiono obowiązek zgło-

szenia do sądu złożonych wobec sądu albo

poświadczonych notarialnie wzorów pod-

pisów (również w spółce akcyjnej, której

internetowe tworzenie nie dotyczy).

Zobaczymy, na ile nowe propozycje się

sprawdzą. Ponieważ na zgłoszenie takich

spółek internetowych do rejestru jest

jedynie 7 dni, to choćby z tego powodu

musi ona powstać szybciej niż spółka

tworzona w sposób klasyczny. I to jest

plus nowych rozwiązań. Ale już inter-

netowe funkcjonowanie takich spółek

poprzez zmiany umowy, podejmowa-

nie uchwał przez organy (to pierwszy

krok do tego, aby zarząd nie spotykał się

w ogóle, tylko podejmował uchwały przy

pomocy wzorca czy obradował za pomo-

cą środków bezpośredniego porozumie-

wania na odległość), to chyba nieporozu-

mienie. Podobnie kwestia rozwiązania

spółki za pomocą wzorca budzi poważne

wątpliwości.

Czas i statystyki pokażą, czy podnoszo-

ne przeze mnie zagrożenia się sprawdzą.

felieton

na początek

Szybko, szybciej, jeszcze szybciej

Niektóre zasady

internetowego

funkcjonowania

spółek zakładanych

w systemie

teleinformatycznym

to chyba

nieporozumienie

Nie ułatwi życia

osobie, która ma

zamiar utworzyć

spółkę internetową,

pojęcie

„bezpiecznego

podpisu

elektronicznego

weryfikowanego

przy pomocy

ważnego

kwalifikowanego

certyfikatu”

ANDRzej KiDybA

prof. zw. dr hab., kierownik Katedry

Prawa Gospodarczego i Handlowego

na UMCS w Lublinie

MA

T

e

RIA

ły

P

RASO

W

e

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

2 / 8

background image

prawnik

16–18 stycznia 2015 nr 10 (3903)

gazetaprawna.pl

Dominika

Bychawska-

-Siniarska

koordynatorka
projektu „Europa
Praw Człowieka”
Helsińskiej Fundacji
Praw Człowieka

prosto

ze Strasburga

Europejski Trybunał Praw

Człowieka 13 stycznia 2015 r.

wydał dwa orzeczenia odno-

szące się do krytyki wymiaru

sprawiedliwości przez dzien-

nikarzy. Doszedł w nich jed-

nak do różnych konkluzji.

Pierwsze dotyczyło Mariana

Maciejewskiego, który napi-

sał w 2004 r. serię artykułów

dla „Gazety Wyborczej” na

temat nadużyć w wymiarze

sprawiedliwości na Dolnym

Śląsku. W jednym z artyku-

łów pt. „Fałszywe spojrzenie

wrocławskiej Temidy” opisał

pracowników dwóch wro-

cławskich sądów, określając

ich „złodziejami w wymiarze

sprawiedliwości” oraz „mafi j-

nym układem prokuratorsko-

-sędziowskim”. Wobec części

pracowników sądu, sędziów

i  komornika prowadzone

były postępowania karne.

Sąd skazał Maciejewskiego

na karę grzywny w wysoko-

ści 1,8 tys. zł oraz zasądził od

niego nawiązkę w wysokości

1 tys. zł. Sąd Okręgowy w Opo-

lu utrzymał wyrok w mocy.

Dziennikarz, przy wsparciu

Helsińskiej Fundacji Praw

Człowieka, złożył w trybunale

skargę (nr 34447/05) na naru-

szenie swobody wypowiedzi,

tj. art. 10 konwencji.

ETPC, uznając naruszenie

art. 10, podkreślił, że wymiar

sprawiedliwości, ze względu

na pełnioną funkcję, zasłu-

guje na szczególną ochro-

nę przed atakami. Niemniej

jednak w tej sprawie kryty-

ka dziennikarza poparta była

rzetelnie gromadzonymi ma-

teriałami i wieloma wypowie-

dziami pracowników sądu.

Sądy krajowe rozstrzygające

w sprawie w sposób niewy-

starczający odróżniły opinie

od stwierdzeń faktycznych.

Skupiły się na udowadnianiu

twierdzeń dziennikarza, po-

mijając badanie rzetelności,

z jaką pracował on nad arty-

kułami. Strasburscy sędzio-

wie podkreślili, że w sprawach

o zniesławienie sądy krajowe

powinny brać pod uwagę, jak

wyrok wpłynie na konkretne-

go dziennikarza, a także na

ogół mediów.

Druga sprawa, Marzanna

Łozowska przeciwko Polsce

(skarga nr 62716/09), doty-

czyła dziennikarki „Kuriera

Porannego” skazanej za znie-

sławienie. Została ona pocią-

gnięta do odpowiedzialności

za pomówienie byłej sędzi

B.L. poprzez stwierdzenie

w jednym z artykułów, że ta

„została ukarana za niejasne

związki ze światem przestęp-

czym”. B.L. została wydalona

z sądownictwa po orzeczeniu

sądu dyscyplinarnego, w któ-

rym zarzucono jej zachowa-

nie nielicujące z godnością sę-

dziego w związku z tym, że

próbowała ingerować w po-

stępowanie karne przeciwko

swojemu mężowi i nakłaniać

prokuraturę do jego umorze-

nia. Sąd Rejonowy w Białym-

stoku uznał dziennikarkę za

winną popełnienia zarzu-

canego jej czynu i skazał na

karę grzywny oraz nawiązkę

o łącznej wartości ok. 8 tys. zł.

Stwierdził, że zrelacjonowała

postępowanie dyscyplinarne

przeciwko B.L. w sposób wy-

olbrzymiony, a oprócz infor-

macji opartych na orzeczeniu

sądu dyscyplinarnego doda-

ła nieprawdziwe informacje

o życiu prywatnym byłej sę-

dzi. Za sprawą tekstu czytel-

nicy mogli odnieść niesłuszne

wrażenie, że była sędzia sama

utrzymuje kontakty z prze-

stępcami i za to została wyda-

lona z zawodu. Sąd okręgowy

utrzymał wyrok w mocy. Ło-

zowska zwróciła się do ETPC

ze skargą na naruszenie

art. 10 konwencji.

Trybunał w tym przypad-

ku zaakceptował jednak roz-

strzygnięcie sądów krajowych

i wskazał, że dziennikarka, pu-

blikując niesprawdzone infor-

macje, naruszyła zasady etyki

dziennikarskiej. ETPC stwier-

dził, że o ile oskarżona miała

prawo informować społeczeń-

stwo o nieprawidłowościach

w funkcjonowaniu wymiaru

sprawiedliwości w interesie

publicznym, nie powinna sta-

wiać tak poważnych zarzutów

bez wystarczającej podstawy.

Strasburscy sędziowie zwrócili

uwagę na to, że artykuł nie był

oparty na dokumentacji z po-

stępowania dyscyplinarnego,

do którego dziennikarka nie

miała dostępu. Karę nałożona

na kobietę uznali za proporcjo-

nalną w stosunku do szkody

wyrządzonej artykułem.

Trybunał zróżnicował swo-

je podejście do obu spraw ze

względu na rzetelność w zbie-

raniu dziennikarskich mate-

riałów. Przypadek Mariana

Maciejewskiego ustala ważny

standard dla sądów orzekają-

cych w sprawach dziennikar-

skich, iż zachowanie rzetel-

ności i staranności powinno

zwalniać z odpowiedzialności

prawnej.

Krytyka wymiaru sprawiedliwości częściowo dopuszczalna

Paulina Szewioła
paulina.szewiola@infor.pl

M

ożna powiedzieć, że RCL

zna jak własną kieszeń.

Spędził bowiem w tej

instytucji blisko 15 lat,

czyli większość życia

zawodowego. Przed nominacją zaj-

mował stanowisko wicedyrektora De-

partamentu Prawa Gospodarczego.

– Znam doskonale to środowisko. Przez

te wszystkie lata zdążyłem się z nim

oswoić. Obecnie niewiele spraw jest

w stanie mnie tam zaskoczyć – pod-

kreśla Robert Brochocki. Sam o swojej

nowej roli mówi, że jest logiczną kon-

sekwencją wysiłku i zaangażowania,

jakie przez te wszystkie lata wkładał

w pracę na rzecz RCL. – Jest taka teoria

w zarządzaniu, która mówi, że każde

stanowisko, które obecnie piastujemy,

w sytuacji kiedy nie awansujemy, jest

kresem naszych kompetencji. Dlatego

ta nominacja jest dla mnie też potwier-

dzeniem, że pracę, którą do tej pory ro-

biłem, wykonywałem dobrze, skoro nie

była ona kresem moich kompetencji

– dodaje prawnik.

Z kolei Hanka Babińska, dyrektor De-

partamentu Rady Ministrów w KPRM,

która przez wiele lat współpracowała

z Robertem Brochockim przy opraco-

wywaniu projektów aktów prawnych,

nie ma wątpliwości, że ta nominacja

to dobry wybór. – Zawsze ceniłam so-

bie jego ogromną wiedzę i umiejętno-

ści, w szczególności w zakresie spraw

związanych ze Skarbem Państwa, gieł-

dą i fi nansami – zaznacza urzędniczka.

I dodaje: – Jest to dla niego na pewno

duże wyzwanie, ale myślę, że sobie zna-

komicie z nim poradzi.

Kluczowa przy realizacji zamierzo-

nych celów może okazać się dobra ko-

munikacja. Taką w obrębie ścisłego kie-

rownictwa powinno zagwarantować

porozumienie pokoleniowe. Wszyscy

trzej panowie (prezes Maciej Berek,

wiceprezes Piotr Gryska i wiceprezes

Robert Brochocki) są bowiem niemal

równolatkami tuż po czterdziestce.

A dodatkowo z Piotrem Gryską nowe-

go wiceprezesa łączy również miejsce

urodzenia – obaj pochodzą z Pruszkowa.

– Ustaliliśmy już jednak, że przyszliśmy

na świat w innych szpitalach – śmieje

się Brochocki.

Tak czy inaczej wyzwań na pewno im

nie zabraknie, biorąc pod uwagę m.in.

ostatni raport Fundacji im. Stefana

Batorego, który – mówiąc delikatnie

– laurki rządowej legislacji nie wystawił.

Czy nowy wiceprezes dostrzega w obec-

nym procesie jakieś mankamenty? – My-

ślę, że można byłoby lepiej dopracować

współpracę pomiędzy RCL a służbami

legislacyjnymi ministerstw – mówi. Po

czym dodaje: – Rządowy proces legisla-

cyjny można różnie oceniać. Trzeba jed-

nak pamiętać, że jest on niezwykle zło-

żony. A to powoduje z kolei utrudnienia

w jego realizacji – podkreśla legislator.

Pomimo że RCL poświęcił znaczną

część kariery, to nie tylko ono kształ-

towało go jako prawnika. Początki to

oczywiście studia na Wydziale Prawa

i Administracji Uniwersytetu Warszaw-

skiego, na które zdecydował się po tym,

jak w szkole średniej zaczął lepiej ra-

dzić sobie z historią aniżeli z matema-

tyką. Przedtem jednak ciekawą lekcję

odebrał, pracując w… McDonaldzie.

– Byłem zaskoczony organizacją i dys-

cypliną. Poznałem wtedy, co to ciężka

praca – wspomina Robert Brochocki.

To doświadczenie zmobilizowało go

na tyle, że pierwszy rok prawa zakoń-

czył ze średnią 4,5. Jeszcze w trakcie

studiów rozpoczął również pierwszą

poważną pracę w departamencie pry-

watyzacji bezpośredniej Ministerstwa

Skarbu Państwa. Po czym w obrębie

tego samego resortu przeszedł do de-

partamentu prawnego, gdzie na począt-

ku krótko prowadził obsługę prawną

ministerstwa. Po odbyciu aplikacji le-

gislacyjnej zaczął zajmować się proce-

sem stanowienia prawa. Uczestniczył

m.in. w pracach nad projektem usta-

wy kominowej. Będąc członkiem rad

nadzorczych spółek Skarbu Państwa,

w ramach upoważnienia ministra brał

udział w walnych zgromadzeniach jako

reprezentant MSP. – Pamiętam, że by-

łem na walnym zgromadzeniu spółki

parterowej NFI w Milanówku i Centro-

złomu w Gliwicach – wspomina. I do-

daje: – To były ciekawe doświadczenia.

Ścierały się tam bowiem różne interesy

– opowiada prawnik.

Pracując w MSP, w weekendy prowa-

dził jednocześnie zajęcia z elementów

prawa w sochaczewskim studium po-

licealnym i technikum. Mówi, że cenił

sobie te lekcje, bo umożliwiały mu ob-

cowanie z ludźmi będącymi w różnych

sytuacjach życiowych, a to dla nich, bę-

dąc urzędnikiem, tworzy prawo. Do ta-

kiego kontaktu ciągnęło go zresztą od

zawsze. Pracując już w RCL, był kurato-

rem społecznym dla dorosłych w rejonie

praskich Szmulek. – Miałem wówczas

możliwość zetknąć się z takimi osoba-

mi, z jakimi, będąc urzędnikiem, na co

dzień się nie spotykam. To było dla mnie

– jako legislatora – wzbogacające do-

świadczenie – ocenia Robert Brochocki.

Z uwagi na to, że praca urzędnika jest

pracą siedzącą, w czasie wolnym sta-

ra się zażywać więcej ruchu. – Chodzę

na basen. A teraz też na łyżwy z synem

– mówi.

W

O

JTEK

RSKI

Życzliwy, otwarty i chętny

do pomocy – taką opinią

cieszy się Robert Brochocki,

nowy wiceprezes Rządowego

Centrum Legislacji

POSTAĆ TYGODNIA

Robert Brochocki

PRENUMERATA:

Cena prenumeraty DZIENNIKA GAZETA PRAWNA: Wersja Standard – miesięczna (styczeń 2015 r.): 100,00 zł, styczeń–grudzień 2015 r: 1.146,00 zł. Wersja Premium – miesięczna
(styczeń 2015 r.): 116,00 zł., styczeń–grudzień 2015 r: 1.347,00 zł. Wszystkie ceny brutto (zawierają 8% VAT). Więcej informacji na stronie www.gazetaprawna.pl/oferta2015

Urzędnik z krwi i kości

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

3 / 8

background image

C4

części egzaminu, jeśli zdającym jest

osoba z niepełnosprawnością.

Konieczne jest w tym wypadku

przedstawienie kopii orzeczenia

potwierdzającego niepełnosprawność

oraz zaświadczenia lekarskiego

stwierdzającego wynikające z niepeł-

nosprawności trudności w dokonywa-

niu w toku egzaminu czynności

technicznych takich jak np. zapisywa-

nie rozwiązań czy odczytywanie

tekstu. Nie ma jednak podobnych

zasad w odniesieniu do egzaminów

wstępnych na te aplikacje. Brak

spójności rozwiązań jest tu oczywisty.

O ile można się zgodzić, że określone

rodzaje niepełnosprawności wyklucza-

ją wykonywanie pewnych zawodów, to

wymogi, które stawiamy kandydatom

do zawodów prawniczych, nie mogą

być ustalane arbitralnie.

W przypadku aplikacji komorniczej,

ogólnej oraz egzaminu sędziowskiego

i prokuratorskiego brak jest jakichkol-

wiek dostosowań. Pojawia się więc

zasadnicza wątpliwość: czy rzeczywi-

ście nie można sobie wyobrazić

niepełnosprawnego prokuratora,

sędziego czy komornika? Czy pełna

sprawność fizyczna jest w tym

wypadku istotnym i determinującym

wymogiem zawodowym w pojęciu

dyrektywy 2000/78/WE, co zezwala na

inne traktowanie osób z niepełno-

sprawnością? W wyroku dotyczącym

asesor prokuratury, której uniemożli-

wiono wykonywanie zawodu w związ-

ku z niepełnosprawnością, jakiej

doznała w wyniku wypadku samocho-

dowego, Sąd Najwyższy przywołuje

orzeczenie TSUE w sprawie Colin Wolf

(C-229/08). W orzeczeniu tym trybunał

badał wymóg szczególnej sprawności

fizycznej w odniesieniu do strażaków.

Powołując się na ten wyrok, SN uznał,

że wymóg sprawności fizycznej

w odniesieniu do prokuratorów jest

uzasadniony. Jest to konkluzja o tyle

zaskakująca, że część prokuratorów

wykonuje pracę czysto intelektualną,

nie pełniąc na przykład dyżurów

zdarzeniowych. Z kolei stanowisko

zajęte przez Krajową Szkołę Sądownic-

twa i Prokuratury w odpowiedzi na

zapytanie Fundacji Helsińskiej

dotyczące możliwości wprowadzenia

racjonalnych usprawnień podczas

egzaminów pojawia się argument, że

przyznanie dodatkowego czasu pracy

do orzekania sędziemu z niepełno-

sprawnością może być niezgodne

z konstytucyjnym prawem obywatela

do sądu.

Nie ulega wątpliwości, że potrzebna

jest kompleksowa refleksja nad tym,

jakie rodzaje niepełnosprawności

wymagają wprowadzenia racjonal-

nych usprawnień, a jakie wykluczają

możliwość wykonywania określonych

zawodów.

Ś

wiat przyzwyczaił nas do

tworzenia podziałów, do

ciągłego szukania i definiowa-

nia tego, co normalne i nienor-

malne. Gdzieś na granicy tych

pojęć znajduje się inność, synonim tego,

co nietypowe, odbiegające od ustalonej

normy. Inność jest jednak cechą relatyw-

ną, bo zależy od cech grupy, do której jest

porównywana konkretna jednostka.

Dostrzegamy inność, ale co to tak

naprawdę znaczy? Nie widzę, więc

jestem inny niż każdy, kto czyta ten

tekst? Brak jednego ze zmysłów wydaje

się przesądzać, że słowo pisane jest poza

moim zasięgiem. To jedno już wystarczy,

by postrzegano mnie jako innego,

a przecież przy odrobinie wyobraźni

można spokojnie założyć, że mimo

ewidentnej bariery jestem jednak

w stanie, jak każdy widzący czytelnik,

zapoznać się z treścią artykułu. Mogę

skorzystać ze skanera i programu

głośnomówiącego i odczytać tekst samo-

dzielnie w wersji elektronicznej, ale

mogę też skorzystać z pomocy osoby

widzącej. Czasem takie najprostsze

rozwiązania są najlepsze.

Jestem adwokatem działającym na

wolnym rynku od ponad 20 lat

i z mojego doświadczenia wynika, że

główny problem to bariery, które sami

tworzymy, albo takie, które tworzymy

sobie nawzajem – stereotypy.

Nie podlega dyskusji fakt, że osoba

niepełnosprawna, jeśli chce konkuro-

wać na rynku w jakiejkolwiek dziedzi-

nie, musi sama ponieść koszt osiągania

odpowiednio wysokiego poziomu.

Wsparcie państwa w tym zakresie

oczywiście jest (PFRON i inne celowe

fundusze), ale w wielu przypadkach

niewystarczające. Moim zdaniem nie

chodzi o to, żeby tworzyć sztuczne

parytety, a o to, by dać wsparcie

pozwalające osobie niepełnosprawnej

podjąć skuteczne działanie i by mogła

dobrze wybrać dziedzinę, w której jej

niepełna sprawność nie będzie miała

istotnego znaczenia.

Czasami potrzeba zwykłej życzliwości

i wyobraźni, która pozwala zobaczyć

w osobie niepełnosprawnej człowieka

zdolnego do samodzielnego konkuro-

wania na rynku.

Kiedy starałem się o przyjęcie do

palestry, jeszcze w latach 80. ubiegłe-

go wieku w pierwszym naborze

magisterskim według nowej ustawy,

wiele osób z niedowierzaniem

przyjmowało moje plany. Trzykrotnie

odmawiano mi wpisu na listę

aplikantów, pomimo bardzo dobrze

zdanego egzaminu wstępnego,

właśnie z tego powodu, że nie

wyobrażano sobie osoby niewidomej

w roli adwokata. Jednym z argumen-

tów, który był eksponowany we

wszystkich trzech uzasadnieniach

odmownych decyzji, była rzekoma

niemożliwość dochowania przeze

mnie tajemnicy zawodowej, bo przy

rozmowach z klientem będzie musiał

uczestniczyć mój asystent. Argument

ten, w ówczesnej rzeczywistości

lubelskich zespołów adwokackich,

w których adwokaci w trójkę lub

czwórkę zajmowali wspólny pokój,

pracując tak jednocześnie z klientami,

był absurdalny.

Jedną z „moich najskuteczniejszych

metod rehabilitacji” jest spotykanie na

swej drodze ludzi życzliwych z wielką

wyobraźnią. W tym wypadku taką

osobą okazała się ówczesna pani prezes

NRA adwokat Maria Budzanowska.

Dzięki niej zostałem wpisany na listę

aplikantów i otrzymałem szansę

udowodnienia, że moja inność nie ma

wpływu na efektywność mojej pracy.

W końcu o to w tym wszystkim chodzi,

by skutecznie zadbać o interes klienta,

a czy zrobi to adwokat widzący, czy

niewidomy, nie ma już żadnego

znaczenia, liczy się jakość usług.

A bariery? No cóż, w dzisiejszych

czasach, w dobie nowoczesnych

technologii nie trzeba widzieć, żeby

czytać, korzystać z systemów informacji

prawnej czy samodzielnie pisać na

komputerze. Dobrze zrehabilitowany

niewidomy nie ma problemu z samo-

dzielnym poruszaniem się, a w sytu-

acjach tego wymagających można

skorzystać ze wsparcia asystenta.

Kluczem do przełamania barier jest

solidna organizacja miejsca pracy.

W mojej indywidualnej kancelarii

dochowuję tajemnicy zawodowej,

rozmawiając z klientami w oddzielnym

pomieszczeniu, bez udziału osób

trzecich. Ponadto personel techniczny,

który zatrudniam, także podpisuje

deklarację zachowania w tajemnicy

wszystkiego, czego dowie się w związku

z pracą, co obecnie jest powszechną

praktyką na rynku.

Świat nie jest idealny i nadal, choć

rzadko, zdarza mi się być postrzeganym

przez pryzmat mojej inności, ale są to

jedynie incydenty bez znaczenia.

Wbrew dość powszechnym wątpliwo-

ściom zawód adwokata to dobry wybór

także dla osoby niewidomej, która czuje

w sobie powołanie i pasję do prawa,

która przyswoi sobie niezbędną wiedzę

i umiejętności.

W swej karierze zawodowej z dużą

satysfakcją stawałem kilkukrotnie

przed Sądem Najwyższym i Trybuna-

łem Konstytucyjnym. Efektem mojej

skargi w sprawie SK 18/00 było

uchylenie art. 418 kodeksu cywilnego,

który wcześniej był istotną barierą

w dochodzeniu przez obywateli

odszkodowań za bezprawne działanie

urzędników publicznych.

Jak powiedział kiedyś ceniony

przeze mnie wybitny szachista José

Capablanca, „w partii szachów logika

i wyobraźnia muszą iść w parze”,

podobnie jest w życiu, tylko wtedy

wszystko zaczyna grać, a  inność

przestaje być powodem do dyskwalifi-

kacji drugiego człowieka.

TemaT Tygodnia

Niepełnosprawni prawnicy

„Inni”, czyli jak stereotypy rodzą bariery

Czy osoby niewidome bądź poruszające się na wózku inwalidzkim mają w Polsce szansę

z powodzeniem wykonywać jeden z zawodów prawniczych? I czy mogą liczyć na pomoc

przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości?

N

a pewnej konferencji na

temat praw człowieka

znamienity sędzia

stwierdził, że osoba

poruszająca się wózku nie

może być prokuratorem. Jako jeden

z powodów podał, że godność zawodu

wymaga, żeby prokurator na sali

sądowej potrafił wstać. Abstrahując od

specyficznego pojmowania godności

urzędu, wypowiedź ta zapadła mi

w pamięć, gdyż ilustruje stereotypowe

wyobrażenia na temat niepełnospraw-

ności. Jest ona także wyrazem braku

zrozumienia, że współcześnie

niepełnosprawność definiuje się jako

wynik interakcji z otoczeniem.

Oznacza to, że osoba z niepełnospraw-

nością może być osobą „sprawną”

dzięki zniesieniu określonych barier

w jej otoczeniu. Współczesna technika

pozwala podnieść się do pozycji

stojącej osobie na wózku (na co

owemu sędziemu w dyskusji zwróco-

no uwagę), a odpowiednie dostosowa-

nia w otoczeniu pozwalają takim

osobom w pełni sprawnie funkcjono-

wać. To jest podstawowe założenie

takich dokumentów jak dyrektywa

2000/78/WE ustanawiająca ogólne

warunki ramowe równego traktowa-

nia w zakresie zatrudnienia i pracy

czy Konwencja ONZ o prawach osób

niepełnosprawnych ratyfikowana

przez Polskę w 2012 r.

Z tej perspektywy bardzo ważne jest,

żeby stereotypy dotyczące niepełno-

sprawności nie utrudniały dostępu do

różnych zawodów. W przypadku

zawodów prawniczych wyjściową

kwestią jest, czy dopuszczamy osoby

z niepełnosprawnością fizyczną do

odbycia aplikacji oraz wykonywania

zawodu.

Obecnie brak jest spójności

w rozwiązaniach dotyczących

konkursów na aplikacje oraz egzami-

nów zawodowych z punktu widzenia

możliwości wprowadzenia dostoso-

wań dla osób z niepełnosprawnościa-

mi. Jeśli chodzi o aplikację adwokacką,

radcowską i notarialną, to mamy do

czynienia z odmiennymi regulacjami

dotyczącymi możliwości dostosowań

dla osób niepełnosprawnych na etapie

egzaminów wstępnych na aplikację

i egzaminów zawodowych. Jedynie

w przypadku egzaminu adwokackiego,

radcowskiego i notarialnego istnieje

możliwość wydłużenia o połowę czasu

przewidzianego na rozwiązanie każdej

dr dorota

PudziaNowska

prawnik i socjolog,

pracuje w Helsińskiej

Fundacji Praw Człowieka

i na wydziale Prawa

i administracji uw

aNdrzej

Góźdź

adwokat,

jest niewidomy

W dzisiejszych czasach, w dobie

nowoczesnych technologii nie trzeba

widzieć, żeby czytać, korzystać

z systemów informacji prawnej

czy samodzielnie pisać na komputerze

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

4 / 8

background image

zatem oburzenie urzędników zatrud-

nionych w prokuraturze budzi fakt, iż

środki zwracane do PFRON są

odprowadzane z paragrafu 4010

dotyczącego płac osób zatrudnionych

w administracji i obsłudze prokuratu-

ry. Proceder ten nie ma natomiast

miejsca w sądach powszechnych.

Z przybliżonych szacunków wynika, że

gdyby prokuratura nie dokonywała

przesunięć z paragrafu 4010 na

PFRON, w kieszeni każdego urzędnika

zostałoby 50 zł miesięcznie więcej. Nie

są to duże kwoty, ale to tylko jedna

z przestrzeni, w których można

poszukiwać środków na podwyższenie

płac administracji, od lat zamrożo-

nych i niekiedy mających głodowy

poziom. Całkowicie podzielam

oburzenie Jerzego Kozdronia, jednego

z wiceministrów sprawiedliwości,

który dopiero w kwietniu 2013 r. na

jednym z posiedzeń sejmowej Komisji

Sprawiedliwości i Praw Człowieka

wraz z posłami komisji dowiedział się,

że instytucja mająca za zadanie

strzeżec praworządności woli płacić

kary na rzecz PFRON, niż zatrudniać

osoby z niepełnosprawnością. Aby

jednak zatrudniać takie osoby,

niezbędne jest wypracowanie polityki

zachęt, a nie proste odbijanie piłeczki,

że nie ma niepełnosprawnych, bo do

nas się nie zgłaszają.

Czyżby rzeczywiście niepełnosprawni

nie byli zainteresowani wykonywaniem

zawodu prokuratora? Podejście do osób

niepełnosprawnych w prokuraturze

obrazuje najpełniej kazus Moniki

Orłowskiej, którą przy współudziale

Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka

reprezentowałem w postępowaniach

wytoczonych prokuraturze we

Włocławku. Monika Orłowska będąc

asesorem prokuratorskim, uległa

wypadkowi komunikacyjnemu

w drodze z pracy. Porusza się na wózku.

Lekarz orzecznik oceniając jej zdolność

do służby, stwierdził, że nie ma do tego

przeciwskazań, bo praca prokuratora

jest pracą umysłową. Takiej decyzji

sprzeciwił się prokurator okręgowy

we Włocławku, który w odwołaniu

podniósł, że Monika Orłowska jako

osoba poruszająca się na wózku nie

mogłaby uczestniczyć w oględzinach

np. zwłok w lesie i wokandach w sądach

rejonowych, w którym istnieją bariery

architektoniczne. Wskazywał, że

budynek prokuratury, w którym

odbywała asesurę, całkowicie uniemoż-

liwia funkcjonowanie takiej osoby. Za

prokuratorem okręgowym murem

stanęła ówczesna Prokuratura Krajowa

i Rada Prokuratorów przy Prokuratorze

Generalnym – odpowiednik Krajowej

Rady Prokuratury. Decyzji tych nie

zmienił nowo wybrany prokurator

generalny Andrzej Seremet. To

postępowanie oceniliśmy jako przejaw

urzędniczego znieczulenia. Można było

jedną mądrą decyzją spowodować, że

niepełnosprawny prokurator byłby

wśród nas, i przełamać tym sposobem

mentalne bariery. W czasie całego

postępowania konsekwentnie wskazy-

wałem, że skoro ponad jedna trzecia

prokuratorów nie pełni dyżurów

zdarzeniowych ani na co dzień nie

widzi na oczy sądowej sali, to dlaczego

jedną z takich osób nie mógłby zostać

prokurator poruszający się na wózku.

Czy naprawdę w tej strukturze nie dało

się znaleźć miejsca dla takiej osoby?

W tej sprawie niestety odbiliśmy się od

ściany znieczulicy i braku wyobraźni.

Dziś Monika Orłowska jest radcą

prawnym. Czy komuś to przeszkadza?

To jest porażka prokuratury i głęboka

rysa na jej wizerunku.

prawnik

16–18 stycznia 2015 nr 10 (3903)

gazetaprawna.pl

„Inni”, czyli jak stereotypy rodzą bariery

P

rokuratura od lat płaci ponad

dwa miliony rocznie tytułem

kar za niezatrudnianie

niepełnosprawnych i prze-

chodzi nad tym do porządku

dziennego. Na Rakowieckiej (siedziba

Prokuratury Generalnej – red.) nie ma

nawet danych wskazujących, ilu

niepełnosprawnych jest zatrudnio-

nych, ilu brakuje do wypełnienia

ustawowych limitów, których

przekroczenie zwalnia z kar. Można

powiedzieć, że nie funkcjonuje

jakakolwiek polityka w tej przestrzeni.

Mamy politykę dotyczącą traktowania

karpia wigilijnego, a tracimy z pola

widzenia niepełnosprawnego

człowieka, który tak samo jak każdy

ma prawo do zatrudnienia w prokura-

turze, w tym do pełnienia prokurator-

skiej służby będącej przede wszystkim

pracą intelektualną, a więc taką, która

może być wykonywana przez osoby

z upośledzeniem narządów ruchu.

Prokurator generalny jako strażnik

praworządności powinien wypraco-

wać w formie wytycznych politykę

sprzyjania zatrudnianiu osób niepeł-

nosprawnych. Obserwujemy jednak od

lat, że Andrzej Seremet wydaje

wytyczne tam, gdzie jest mu to

potrzebne i gdzie jest to wygodne,

a tam, gdzie nie jest, jak np. w przy-

padku osób niepełnosprawnych czy

kosztów dojazdów albo respektowania

praw prokuratorów wychowujących

małe dzieci do zwolnienia z dyżurów

nocnych, zasłania się autonomią

jednostek organizacyjnych – apelacji

i okręgów. Skoro możliwe jest

regulowanie odgórne spraw dotyczą-

cych ochrony karpia czy poruszanie

spraw szkód wywoływanych rolnikom

przez łasice, to tym bardziej zasadnym

wydaje się zainteresowanie przełamy-

waniem barier w zatrudnianiu osób

z niepełnosprawnością w prokuratu-

rze. Jeśli sięgniemy do sprawozdania

z działalności prokuratury za 2013 r.,

przeczytamy w nim m.in., że prokura-

tor jednego z departamentów wziął

udział w konferencji pt. „Ubój

rytualny – konflikt norm moralnych,

religijnych i prawnych”, prokuratorzy

innego z departamentów odbyli

53 podróże służbowe, których wyni-

kiem było 438 notatek służbowych,

prokurator apelacyjny w Szczecinie

brał udział IX Ogólnopolskim Forum

Kultury Słowa, prokurator jednego

z departamentów uczestniczył

w spotkaniu w Ministerstwie Zdrowia

na temat reklamy i promocji wyrobów

tytoniowych, a inny kontynuował

kontakty ze Stołecznym Towarzy-

stwem Ochrony Ptaków. Ani słowa nie

przeczytamy natomiast o przełamy-

waniu barier w dyskryminacji osób

niepełnosprawnych w aspekcie ich

zatrudnienia w prokuraturze. Słuszne

Jacek Skała

przewodniczący Związku

Zawodowego Prokura-

torów i Pracowników

Prokuratury RP

Monika

oRłowSka

radca prawny,

porusza się na wózku

inwalidzkim

R

eprezentując strony

w postępowaniach sądowych,

w kontaktach z organami

ścigania i innymi instytucjami

publicznymi pracujemy w

okowach terminów. To one, wyznaczane

różnymi przepisami, ściśle limitują nasze

godziny, a często – „nadgodziny” – pracy.

Zmęczenie, słabość, choroba? Zadanie

trzeba wykonać na czas. Jak w tym

wszystkim funkcjonuje prawnik niepełno-

sprawny? Czy w ogóle osoba niepełno-

sprawna może wykonywać zawód

prawniczy? Pierwszorzędną kwestią jest

odpowiedź na pytanie, czy konkretna

niepełnosprawność nie przeszkodzi

w pełnieniu obowiązków wynikających

z danego zawodu. Jeżeli jesteś osobą

niepełnosprawną i sądzisz, że prawo jest

właśnie tym, czym powinieneś się zająć

w swoim życiu – w pierwszej kolejności

postaraj się poznać zawód, jaki ci się

marzy. Następnie poznaj swoje mocne

i słabe strony. Ustal, jakie ograniczenia

powoduje twoja niepełnosprawność

i sposób, w jaki możesz je pokonać lub

zniwelować. Tylko dobrze przygotowany/a

– w przypadku konieczności uzyskania

pozytywnej opinii medycznej – będziesz

w stanie przekonać badającego cię lekarza,

że możesz dane obowiązki realizować.

Wymóg zdolności do pełnienia

obowiązków ze względu na stan zdrowia

jest wprost zapisany w przypadku

zawodów sędziego, prokuratora,

komornika i notariusza. Prawo o

adwokaturze stanowi, że nie jest możliwe

wykonywanie tego zawodu, w przypadku

uznania osoby za trwale niezdolną do

jego wykonywania. Podobnych przepisów

brak jest w ustawie o radcach prawnych.

Trzeba przy tym podkreślić, że ani

orzeczenie o niepełnosprawności

w rozumieniu ustawy z 27 sierpnia 1997 r.

o rehabilitacji zawodowej i społecznej

oraz zatrudnianiu osób niepełnospraw-

nych (Dz.U. z 2011 r. nr 127 poz. 721 ze zm.

– dalej: u.r.z.s.z.o.n.), ani orzeczenie o

niezdolności do pracy w rozumieniu

ustawy z o emeryturach i rentach z

Funduszu Ubezpieczeń Społecznych

(Dz.U. z 2013 r. poz. 1440 ze zm.) nie

wykluczają możliwości spełnienia ww.

wymogu zdolności do pełnienia

obowiązków ze względu na stan zdrowia.

Pomimo tylu lat obowiązywania

przepisów nadal nie wszyscy mają tego

świadomość. Co więcej – składom

orzekającym w tych sprawach zdarza się

pomylić pojęcie asystenta osoby niepełno-

sprawnej, o którym mowa w art. 26 lit. d

u.r.z.s.z.o.n., z pojęciem asystenta

prokuratora, o którym mowa w art. 100

lit. a ustawy z 1 września 1985 r. o

prokuraturze (Dz.U. z 2011 r. nr 270

poz. 1599 ze zm.). Spotkałam się też ze

stwierdzeniem, że ewentualne wykony-

wanie ustawowych czynności asystenta

prokuratora na rzecz prokuratora z

niepełnosprawnością ruchową oznaczało-

by niezdolność tego prokuratora do

pełnienia obowiązków. Dla jasności – pro-

kurator w pełni sprawny może z pomocy

asystenta prokuratora korzystać. Sędzia

– z pomocy asystenta sędziego – również.

Niepełnosprawność ma wiele

wymiarów. Niepełnosprawność ruchowa

i poruszanie się na wózku inwalidzkim

to tylko jeden z nich. Może najbardziej

rzucający się w oczy i w ten sposób

ewentualnie wpływający na wizerunek

danej osoby. Rzecz podobno bardzo

istotna w naszym – prawników – przy-

padku. Wózek inwalidzki raczej trudno

ukryć pod togą. A fakt, że rzadziej

prezentujemy się w pozycji wyprostowa-

nej, może wpływać na ułożenie naszego

żakietu czy marynarki w czasie rozmowy

z klientem. W ostatecznym rozrachunku

decyduje jednak treść tego, co mówię,

jakiej treści wnioski składam i jakie pisma

sporządzam. Czyli właśnie – jakiej

pomocy prawnej udzielam. Osoby, które

zwracają się do mnie o pomoc, zaintere-

sowane są tym, co mogę dla nich zrobić i

ile to będzie kosztowało, a nie tym, czy

uczynię to na stojąco, czy na siedząco.

Zdarzenie losowe może spowodować

konieczność przebudowania swojego

życia. Czasem też poszerza horyzonty

i pomaga nam przekraczać granice

własnych lęków. W moim przypadku była

to m.in. konieczność zmiany pracy na

etacie na działalność gospodarczą.

Do 13 stycznia 2007 r. wydawało mi się,

że jako prokurator najlepiej będę mogła

bronić praw osób pokrzywdzonych.

Po wypadku mój etat został jednak zajęty,

a kwestie formalne, tj. fakt, że asesura jest

traktowana jako praca na czas określony

– przeszkodziły w przywróceniu na

poprzednie stanowisko. Do swego grona

przyjęły mnie adwokatura i radcowie

prawni. Mam dziś dwa tytuły zawodowe

i widzę już, że prowadząc prywatną

kancelarię radcy prawnego, mogę

pomagać równie dobrze, jeśli nie lepiej.

Praktyka radcy prawnego zdaje się być

typowym przykładem działalności

gospodarczej. A jednak nasze usługi

i produkty są nieco inne. Zdawać by się

mogło, że niezwykle ulotne (cóż to

powiedzieć parę zdań, zapytać o coś

świadka, kilka stron zapisać słowami),

a przecież są to czynności wywierające

wpływ na życie naszych klientów.

To wielka odpowiedzialność. A także

– nie sposób tego faktu pominąć

– niezwykła, nie do zastąpienia przez

inne działania – radość i satysfakcja, gdy

uda się nam pomóc naszemu klientowi.

Jak się w tym odnajduje osoba

niepełnosprawna? Cóż mogę powiedzieć

– ja się odnalazłam. A podziękowania

osób, które wracają, tylko po to, by

powiedzieć, że nasze działania odniosły

skutek, czy okrzyki cyt.: „Kocham panią,

pani mecenas!” dodają sił w codziennym

wykonywaniu zadań. Czego i Państwu

życzę.

oprac. ewa ivanova

Wózek inwalidzki raczej

trudno ukryć pod togą,

a żakiet pewnie lepiej

układa się na osobie,

która jest wyprostowana.

W ostatecznym

rozrachunku decyduje

jednak to, co mówię, jakie

pisma sporządzam, jakie

składam wnioski

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

5 / 8

background image

D

o konsultacji społecz-

nych w okresie świą-

teczno-noworocznym

przekazane zostały za-

łożenia projektowanej

kolejnej ustawy, która

ma udoskonalić praw-

ne warunki prowadzenia działalności

gospodarczej w Polsce. Czy rzeczywi-

ście udoskonali? Po przeczytaniu co do

niektórych kwestii wielce wątpię, bo

poza propagandowym wydźwiękiem,

podobnym do tego, który towarzyszył

wprowadzaniu obowiązującej ustawy

z 2004 r., niewiele w niej potrzebnych

zmian, ale za to nieporozumień (tak to

nazwijmy) jest co niemiara.

Zgodzić się trzeba z upowszechnia-

nym słusznie twierdzeniem, że ustawa

o działalności gospodarczej z 1988 r.

była przełomowa dla początkowego

okresu przechodzenia z gospodarki

nakazowo-rozdzielczej do gospodarki

opartej na prawach rynku. Dzisiejszym

studentom, którzy się wtedy dopiero

urodzili, wyraźnie się to uzmysławia.

Jednak tzw. ustawa ministra Wilcz-

ka wkrótce okazała się co do niektó-

rych zagadnień albo zupełnie niewy-

starczająca, albo wadliwa. W rządzie

Hanny Suchockiej podjęte były pra-

ce nad nową regulacją, intensywnie

już prowadzone pod koniec funkcjo-

nowania gabinetu Włodzimierza Ci-

moszewicza, a następnie dokończone

w czasie procedury akcesyjnej do UE

przez rząd Jerzego Buzka (koordyno-

wano je w Ministerstwie Gospodar-

ki, kierowanym przez wicepremie-

ra Janusza Steinhoffa). W  efekcie

19 września 1999 r. uchwalone zosta-

ło prawo działalności gospodarczej,

wchodzące w życie od 1 stycznia 2001 r.

(a więc po odpowiednio długim vacatio

C6

opinie

Konstytucja dla przedsiębiorców

legis) wraz ze skoordynowanym z nim

nowym kodeksem spółek handlowych

i ustawą o Krajowym Rejestrze Sądo-

wym. Ten stan prawny w dziedzinie

ustrojowych podstaw prawnych przed-

siębiorczości wprowadził Polskę do

Unii Europejskiej zgodnie z warunkami

starannie wynegocjowanymi w tym

względzie z Komisją Europejską.

Nowe, niecierpliwie oczekiwane

prawo, które zastąpiło obowiązującą

przez 12 lat „ustawę Wilczka”, porząd-

kowało wiele istotnych kwestii, a ze

względu na materię normatywną na-

zwane zostało od razu przez publicy-

stów „konstytucją polskiej gospodarki”.

Chodziło zwłaszcza o jasne określe-

nie pojęć przedsiębiorcy i przedsię-

biorcy zagranicznego, ich oddziałów,

jednoznaczne wyłączenie z tego gro-

na spółek cywilnych (których namno-

żyło się pod rządem ustawy z 1988 r.

kilkaset tysięcy, stwarzając ogromne

problemy praktyczne), usystematy-

zowanie zasad podejmowania i pro-

wadzenia działalności gospodarczej,

cech przedsiębiorcy, określenie, czym

prawnie są koncesje, a czym zezwole-

nia, wdrożenie unijnych pojęć małego

i średniego przedsiębiorcy w związku

z dopuszczalną dla nich (przez inne

przepisy) pomocą publiczną, a także

zręby prawne ułomnego, niestety do

dzisiaj, samorządu gospodarczego.

Mimo tak znacznego wzbogacenia tre-

ści, prawo z 1999 r. liczyło łącznie tylko

100 artykułów, z czego aż 33 odnosiło

się do zmian w innych ustawach i prze-

pisów przejściowych. Do lipca 2011 r.

obowiązywały jeszcze resztki tego

prawa w kwestiach ewidencjonowa-

nia przedsiębiorców – osób fizycznych.

W związku z nowymi propozycjami

warto pamiętać o podstawowej treści

prawa działalności gospodarczej, przy-

pominając jednocześnie, jak zgubne

jest tworzenie nowych ustaw o cha-

rakterze ustrojowym prawie wyłącz-

nie z przyczyn politycznych. Tak się

stało po zakończeniu misji rządu Je-

rzego Buzka, gdy pod nieśmiertelnym

hasłem odbiurokratyzowania gospo-

darki (które znowu się odzywa, tym

razem jako „doskonalenie wolności

gospodarczej”). w 2004 r. uchwalono

ustawę o swobodzie działalności go-

spodarczej, przenosząc do niej – bez

zająknięcia się o tym w uzasadnie-

niu – dwie trzecie prawa działalno-

ści gospodarczej z 1999 r. Wystarczy-

ło je wtedy w potrzebnym zakresie

znowelizować, nie psując przy okazji

sporo utrwalonych już rozwiązań. Jest

o tym bogate piśmiennictwo, a prak-

tyka sobie powoli poradziła. I tak oto

minęło dziesięciolecie ustawy z 2004 r.

Na pytanie, czy znowu potrzebna jest

całkiem nowa regulacja, czy też wystar-

czy raz, a dobrze znowelizować obecną

ustawę w kwestiach, w których jest to

konieczne, odpowiedź jest dość pro-

sta: zdecydowanie należy się opowie-

Po to, by zebrać

zasady prowadzenia

działalności

gospodarczej

i wyliczyć przypadki

działalności

regulowanej

i wymagającej

zezwoleń, nie

potrzeba nowej

ustawy, w dodatku

pompatycznie

tytułowanej

Wątpliwe udoskonalanie wolności

W prawie gospodarczym mamy wiele

zachowań i czynności, które do swej

skuteczności wymagają spełnienia

określonych przesłanek pozytywnych,

wyczerpująco w przepisach wskazanych

i niebędących zakazami. Teza „co nie jest

zabronione, jest dozwolone” jest fałszywa

w stosunkach między przedsiębiorcami

Fo

T.

L

ESZEK

ŁoŻyŃ

SKI

/R

EP

o

R

TER

prof. zw. Dr hab.

wojciech j. Katner

kierownik Katedry prawa

Gospodarczego i handlowego

Uniwersytetu Łódzkiego,

wiceminister gospodarki

w latach 1997–2001

Ma

REK

Ma

TUSI

a

K

Warszawa, 1988 r., posiedzenie rządu Mieczysława Rakowskiego z Mieczysławem Wilczkiem (pierwszy z prawej) jako ministrem przemysłu w składzie

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

6 / 8

background image

B

lisko 90 proc. Polaków nie

czuje potrzeby korzystania

z usług prawnika – taki był

wynik badań Krajowej Rady

Radców Prawnych przeprowadzo-

nych kilka lat temu. Konfederacja

Lewiatan potwierdziła ten fakt – po-

dobny procent mikroprzedsiębiorców

nie sięga po wiedzę prawników.

Dyżurnym wyjaśnieniem zawsze była

(i jest do dzisiaj) teza ,,bo prawnicy są

za drodzy”.

Sprawdźmy, czy jest to prawda

w przypadku dobrze funkcjonujących

przedsiębiorców, czyli tych, których

stać na prawnika. Niedawno na

łamach Dziennika Gazety Prawnej

mogliśmy przeczytać wyniki raportu

,,Obsługa prawna firm 2014”. Okazało

się, że 67 proc. firm zatrudniających

powyżej 250 osób współpracuje

z zewnętrznymi prawnikami,

w odniesieniu do małych

przedsiębiorstw (do 49 pracowników)

odsetek ten wynosi tylko 38 proc.

A zatem z tej formy poradnictwa

nie korzysta odpowiednio 33 proc.

i 62 proc. przedsiębiorców.

A gdybyśmy jeszcze ustalili, jak

wygląda sytuacja w przypadku

dobrze sytuowanych Polaków?

Odpowiedź znalazłem w raporcie

KPMG ,,Rynek dóbr luksusowych

w Polsce – edycja 2014”. 47 proc.

zamożnych Polaków o dochodzie

miesięcznym 7,1 tys. – 10 tys. zł na

pytanie o prawnika odpowiedziało

,,Nie korzystam i nie mam takiego

zamiaru” (liczebność tej grupy

szacuje się na ok. 800–900 tys.).

41 proc. osób bardzo zamożnych

(o dochodzie 10–20 tys. zł) i 26 proc.

bogatych (o dochodzie powyżej

20 tys. zł) odpowiedziało tak samo.

Raport daje też ciekawą informację

o tym, że „przy każdej ważnej

decyzji” 22 proc. zamożnych, 26 proc.

bardzo zamożnych i  40 proc.

bogatych Polaków jednak poprosi

prawników o radę. Oznacza to

niestety zarazem, że aż 78 proc.

zamożnych i 60 proc., a więc

większość bogatych będzie radzić

sobie w ważnych momentach

życiowych, szukając odpowiedzi

i porad prawnych w internecie albo

dzwoniąc do znajomych.

Tak więc pogląd, wedle którego

,,Polacy nie korzystają z usług

prawników, bo ci są za drodzy” zdecy-

dowanie nie jest prawdziwy. Zamoż-

ność nie jest tu decydująca. Bo bogaci

Polacy również nie korzystają

powszechnie z usług profesjonalnych

pełnomocników.

A może po prostu ich nie lubią

i dlatego omijają ich z daleka?

Sprawdźmy więc, czy bogaci (przypo-

minam – to ci zarabiający ponad

20 tys. zł miesięcznie), zwracają się

po pomoc do innych doradców, czy

też uważają, że sami znają się na

wszystkim i są niczym wielozadanio-

we kombajny. Cytowany raport daje

odpowiedź na to pytanie: z usług

doradców podatkowych ,,przy każdej

ważnej decyzji” korzysta jedynie

25 proc. bogatych Polaków, z dorad-

ców finansowych – 21 proc., a dorad-

ców inwestycyjnych – 30 proc.

W porównaniu więc z innymi

grupami prawnicy nie wypadają

najgorzej. Jesteśmy z 40 proc.

na 1. miejscu wśród doradców,

do których zwracają się bogaci.

W świetle prezentowanych wyników

badań można postawić następującą

tezę: usługa prawnicza nie jest

potrzebą priorytetową.

Zwykle odpowiedź na pytanie

o niekorzystanie z usług prawnika

brzmi: ,,bo nie czuję takiej potrzeby”,

czytaj ,,bo radzę sobie sam”.

A być może istnieje jeszcze inne

wyjaśnienie. Niekorzystanie z usług

prawnika prowadzi do ,,oszczędno-

ści” związanych z niewydawaniem

pieniędzy na tę usługę zatem

krótkoterminowo istnieje poważny

motywator do podejmowania takich

decyzji. Większość Polaków nie

zastanawia się nad długoterminowy-

mi skutkami własnych decyzji,

myśląc, że jakoś to będzie.

Nie oszczędzamy na emeryturę i nie

zawieramy umów ubezpieczeń AC.

Skutki takich decyzji są zwykle

oddalone od momentu ich podejmo-

wania. I wtedy dopiero zaczynamy

szukać rozwiązań. Podejście proak-

tywne w zasadzie nie istnieje.

Sprzedawcy na całym świecie wiedzą,

że nie sprzedadzą nic nikomu, jeśli

klienci nie mają potrzeby posiadania

towaru czy też korzystania z usługi.

A zdecydowana większość Polaków

potrzeby takiej nie ma. Zamożni

i bogaci również…

prawnik

16–18 stycznia 2015 nr 10 (3903)

gazetaprawna.pl

dzieć za nowelizacją, choćby po to, żeby

potwierdzić trwałość w Polsce prawa

w tak węzłowej problematyce dla ob-

rotu krajowego i zagranicznego, jak

podejmowanie działalności gospodar-

czej przez przedsiębiorców.

Nie należy jednak zmieniać przy

okazji samego pojęcia przedsiębior-

cy, co najwyżej zbudować je w jednym

przepisie, jak w prawie z 1999 r., a nie

w dwóch (obecnie to art. 2 i 4 usta-

wy z 2004 r.). Z pewnością nie wol-

no natomiast odsyłać, jak proponuje

się w „założeniach”, ani do obecne-

go wadliwego (o czym od początku

wiadomo) określenia przedsiębiorcy

w kodeksie cywilnym, ani do pomy-

słu nowego określenia w zarzuconym

projekcie księgi pierwszej nowego k.c.

z 2009 r. Komisji Kodyfikacyjnej Prawa

Cywilnego, które zostało w doktrynie

prawa już dawno zdyskwalifikowane.

Podstawowe, a najlepiej jedyne pojęcie

przedsiębiorcy powinno być w ustawie

ustrojowej, czyli w ustawie, na pod-

stawie której zgłaszające się podmioty

uznawane są za przedsiębiorców i po-

tem jako takie rejestrowane. Dzisiaj

jest to ustawa z 2004 r. Z kolei zamiar

pozbawienia przedsiębiorcy koniecz-

nej obecnie cechy zarobkowości jest

prawniczym (i chyba ekonomicznym)

nonsensem, podobnie jak zastąpienie

działalności „we własnym imieniu”

działalnością „na własne ryzyko”. Nie

mówiąc już o pomyśle zaliczenia fun-

dacji do katalogu podstawowych przed-

siębiorców (po co komu ten wybiórczy

katalog, a co z wyliczeniem w art. 36

ustawy o KRS?). Czyżby fundacje z za-

łożenia miały zostać przedsiębiorcami,

co dla ogółu z nich oznacza katastrofę;

a może ich beneficjenci mają stać się

konsumentami? Kto i po co to wymy-

ślił? Wyjaśnienia tego w założeniach

już nie ma.

Nie lepiej wygląda propozycja wpro-

wadzenia zasady „co nie jest przedsię-

biorcy zabronione, jest mu dozwolone”,

gdyż to hasło, zanim jeszcze powsta-

ła ustawa z 1988 r., ogłosił w ramach

ówczesnej reformy gospodarczej PRL

premier Zbigniew Messner, a potem

kilkakrotnie powtarzał inny premier

lewicy. Tymczasem taka zasada wy-

stępuje tylko w prawie publicznym ob-

ciążającym obywateli, np. podatkami

i innymi daninami publicznymi, gdyż

są tylko takie, jakie przewiduje usta-

wa; podobnie w prawie karnym tylko

ustawa określa, co jest przestępstwem

podlegającym karze (nullum crimen

sine lege itd).

W prawie gospodarczym (publicz-

nym i prywatnym) mamy wiele zacho-

wań i czynności, które do swej skutecz-

ności wymagają spełnienia określonych

przesłanek pozytywnych, wyczerpująco

wskazanych w przepisach niebędących

żadnymi zakazami. Do tego dochodzą

postanowienia umowne stanowiące

prawo między stronami, zasady prawa

i klauzule generalne itd. W każdym

razie teza „co nie jest zabronione, jest

dozwolone” jest fałszywa w stosun-

kach między przedsiębiorcami oraz

z innymi kontrahentami, w tym z kon-

sumentami. Dlatego nie odnotowuje

się zastosowania tego hasła (a nie za-

sady!) umieszczonego propagandowo

w ustawie z 1988 r. (przypomnijmy so-

bie czas powstania tej ustawy jeszcze

w poprzednich warunkach ustrojo-

wych), w obrocie w nowych warunkach

ekonomicznych, poza pojedynczymi

przypadkami (w tym także bardzo wąt-

pliwymi) i stąd jego późniejsze zgodne

poniechanie w kolejnych regulacjach

prawnych, jak również przemilczenie

lub zanegowanie w opracowaniach

teoretycznych poświęconych zasadom

działalności gospodarczej.

Odnosząc się zatem ogólnie do zało-

żeń projektowanej nowej ustawy, nale-

ży stwierdzić, że po to, aby w kolejności

zebrać zasady prowadzenia działalno-

ści gospodarczej, i tak przecież w obec-

nej ustawie sformułowane, wyliczyć

w załącznikach do ustawy przypadki

działalności regulowanej i wymaga-

jącej zezwoleń (te są dzisiaj w usta-

wie), wątpliwie przenieść do odrębnej

ustawy przedstawicielstwa przedsię-

biorców zagranicznych oraz równie

wątpliwie odesłać do regulacji unij-

nej pojęcia mikro, małego i średniego

przedsiębiorcy, bo takie są podstawowe

zmiany proponowane w założeniach,

nie potrzeba nowej ustawy, tytułowa-

nej w dodatku pompatycznie prawem

działalności gospodarczej. Takie prawo

już było i odcisnęło swoje pozytywne

piętno na rozwiązaniach prawnych

obecnych w dzisiejszej ustawie.

Szkoda, że założenia nie zostały

przed opublikowaniem przedstawione

do dyskusji w prawniczym środowisku

uniwersyteckim, w którym jest także

wielu praktyków gospodarczych. Moż-

na by się wtedy zapewne dowiedzieć,

że podejmując współcześnie prace nad

nową regulacją prawną przedsiębior-

czości, najpierw należy zdecydować,

przykładowo, czy nie czas na wyróż-

nienie działalności gospodarczej ba-

gatelnej i nieobejmowanie prowadzą-

cych ją pojęciem przedsiębiorcy; czy nie

powinno się, zgodnie z powszechnymi

postulatami doktryny i jak było to pla-

nowane na początku reform, włączyć

osób fizycznych do jednego rejestru

przedsiębiorców, a nie utrzymywać od-

rębne rejestry; wreszcie, czy nie należy

zdecydować dalekosiężnie, co dalej ze

spółką cywilną i jej wspólnikami jako

odrębnymi przedsiębiorcami; także

uporządkować przedsiębiorczość or-

ganizacji not for profit itd., itd. Dopie-

ro po przeprowadzeniu dyskusji sys-

temowej można zastanowić się, czy

i jak tworzyć nową regulację, nie udając

w zbędnej preambule, że zapowiadana

w „złożeniach” jest niezmiernie po-

trzebna przedsiębiorcom dla zapewnie-

nia im wolności, którą i bez tego mają.

Na szczęście w wystąpieniu pani pre-

mier z okazji 100 dni o nowym prawie

działalności gospodarczej nie było ani

słowa, było natomiast o nowej regula-

cji podatków, które jak dotąd nie mają

żadnego stabilnego systemu prawnego,

jest więc on rzeczywiście oczekiwany

przez wszystkich obywateli, choć głów-

nie przez przedsiębiorców. Nie jest to

jednak problematyka ustawy o dzia-

łalności gospodarczej, o czym zdawać

sobie powinni sprawę ekonomiści pro-

mujący omawiane „założenia” – jak się

okazuje po lekturze niektórych publi-

kacji, głównie z powodu utyskiwania

na podatki.

Wątpliwe udoskonalanie wolności

Zamiar

pozbawienia

przedsiębiorcy

koniecznej obecnie

cechy zarobkowości

jest prawniczym

nonsensem,

podobnie jak

zastąpienie

działalności

„we własnym

imieniu”

działalnością

„na własne ryzyko”

Sprzedawcy na

całym świecie

wiedzą, że nie

sprzedadzą

nic nikomu,

jeśli klienci nie

mają potrzeby

posiadania

danego

towaru czy też

korzystania

z usługi.

Zamożność

nie jest tu

decydująca

widziane

z dystansu

Czy bogaci korzystają

z usług prawników

Maciej Bobrowicz

radca prawny, mediator
gospodarczy i sądowy, prezes
KRRP w latach 2007–2013

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

7 / 8

background image

C8

Warto rozważyć ustanowienie kuratorem

dla małoletniego adwokata lub radcy

prawnego, ewentualnie kuratora sądowego

– zawodowego lub społecznego

Redakcja: ul. Okopowa 58/72; 01-042 Warszawa, tel. 22 530 40 40, faks: 22 530 40 39; e-mail: gp@infor.pl

Redaktor naczelna: Jadwiga Sztabińska

Zastępcy redaktor naczelnej: Andrzej Andrysiak, Dominika Sikora, Paweł Nowacki, Marek Tejchman

Sekretarze: Łukasz Bąk, Rafał Drzewiecki, Anna Godlewska,

Elżbieta Pietrak, Mirosław Mazanec, Mira Suchodolska

Redaguje: Ewa Szadkowska

Szef działu foto: Krzysztof Cieślewicz

Biuro reklamy (tel. 22 530 44 44):

Dyrektor Centrum Reklamy: Katarzyna Jasińska-Szulc

Szef studia DTP: Jacek Obrusiewicz

Produkcja: Elżbieta Stamler, tel. 22 530 42 24

©

– znak zastrzeżenia praw autorskich;

– znak odpłatności;

©℗

– dwa znaki przy artykule oznaczają możliwość jego dalszego wykorzystania wyłącznie po uiszczeniu opłaty zgodnie z cennikiem (www.gazetaprawna.pl/licencje) i w zgodzie z Regulaminem korzystania z artykułów prasowych

opinie

Sprawy rodzinne

Nowe zadania gminy tylko ze źródłami finansowania

dr Jarosław

Maćkowiak

radca prawny,

docent

na Wydziale Prawa

i Administracji

Uniwersytetu

Warszawskiego,

były wiceprezes

UOKiK

G

dybym mógł

zmienić jeden

przepis, wówczas

wskazałbym

regulacje dotyczące

finansowania zadań

realizowanych przez

jednostki samorządu

terytorialnego, a  w szcze-

gólności przez gminy. Co

prawda do kwestii tej odnosi

się już art. 167 Konstytucji

RP, zgodnie z którym

jednostkom samorządu

terytorialnego zapewnia się

udział w dochodach

publicznych, odpowiedni do

przypadających im zadań,

zaś zmiany w zakresie zadań

i kompetencji jednostek

samorządu terytorialnego

następują wraz z odpowied-

nimi zmianami w podziale

dochodów publicznych.

Dotyczy jej również np. art. 8

ust. 3 ustawy o samorządzie

gminnym, nakazujący

przekazywanie gminom

środków finansowych

w wysokości koniecznej

do wykonywania ustawowo

zleconych gminom zadań

z zakresu administracji

rządowej lub powierzonych

im przez organy tej admini-

stracji.

Od wielu lat możemy jednak

obserwować zjawisko

nakładania przez ustawo-

dawcę coraz to nowych

zadań na jednostki samo-

rządu terytorialnego,

a zwłaszcza na gminy, bez

zapewnienia im nowych

źródeł finansowania.

Towarzyszy temu zaś jakże

często powtarzające się

stwierdzenie zawarte

w uzasadnieniach przygoto-

wywanych ustaw, iż

wprowadzane zmiany nie

powodują bezpośrednich

skutków finansowych. Nie

jest to zaś poparte przepro-

wadzeniem rzetelnych

analiz i wyliczeń. A przecież

nakładanie jakichkolwiek

nowych zadań zawsze wiąże

się z koniecznością ponosze-

nia określonych wydatków

na ich realizację.

Tym samym moja propozy-

cja zmierzałaby do wprowa-

dzenia jednoznacznej

regulacji nakazującej

dokonanie oszacowania

kosztów realizacji przypisa-

nych już jednostkom

samorządu terytorialnego

zadań i zapewnienia

odpowiednich źródeł ich

finansowania, jak również

wprowadzenia wyraźnego

nakazu dokonywania pełnej

analizy skutków finanso-

wych nowych zadań

nakładanych na te jednostki.

Oczywiście wraz z przekazy-

waniem jednostkom

środków finansowych

niezbędnych do prawidłowe-

go wykonywania tych zadań.

Konsekwencją propono-

wanych regulacji byłoby

zapewnienie rzeczywistej

decentralizacji administra-

cji publicznej i samodziel-

ności jednostek samorządu

terytorialnego, jak rów-

nież właściwe realizowa-

nie zadań publicznych

służących zaspokajaniu

potrzeb wspólnot samorzą-

dowych.

Oprac. PB

gdybym mógł

zmienić jeden przepis...

procesową, która pozwala im na udział

w postępowaniu przed sądem rodzinnym.

Nie budzi wątpliwości, że zamysł pra-

wodawcy jest słuszny – sąd opiekuńczy

rozpoznający sprawę kilkunastoletniego

dziecka powinien móc zapoznać się z jego

stanowiskiem w sprawie, skoro postępo-

wanie bezpośrednio jego dotyczy i  realnie

wpływa na jego sytuację życiową. Nieste-

ty, w praktyce sądów rodzinnych przepis

ten jest marginalizowany, można nawet

pokusić się o stwierdzenie, że się nie przy-

jął. Nie wpłynęły na jego rozpropagowa-

nie ani doktryna prawa, ani orzeczenia

Sądu Najwyższego, choć stanowiska te

warte są uwagi.

I tak w uchwale z 12 maja 1969 r. w spra-

wie III CZP 24/69 (OSNC 1969/12/213) Sąd

Najwyższy jednoznacznie wskazał, że

w sprawie z wniosku o zmianę rozstrzy-

gnięcia o władzy rodzicielskiej zawartego

w wyroku orzekającym rozwód dziecko

powinno być uczestnikiem postępowania

reprezentowanym przez kuratora usta-

nowionego przez sąd opiekuńczy. Z ko-

lei w postanowieniu z 15 grudnia 1998 r.

w sprawie I CKN 1122/98 (OSNC 1999/6/119)

Sąd Najwyższy podkreślił, że kierując się

celowością, przy uwzględnieniu stopnia

dojrzałości małoletniego oraz charakteru

sprawy opiekuńczej, właściwy sąd powi-

nien zapoznać się ze stanowiskiem tego

małoletniego, mając na względzie jego

dobro.

Należy się zatem zastanowić, czy po-

minięcie przez sąd opiekuńczy opinii

osoby, która jest najbardziej zaintereso-

wana wynikiem postępowania, nie sta-

nowi naruszenia jej dobra. Wydaje się,

że co do zasady tak. O ile bowiem w nie-

których sytuacjach nie budzi wątpliwości

najmniejszych, jakie rozstrzygnięcie jest

zgodne z dobrem małoletniego, o tyle co-

raz częściej zdarzają się takie postępowa-

nia, w których to nie jest proste.

Z takimi sytuacjami najczęściej mamy

do czynienia w przypadku decydowania

o władzy rodzicielskiej rozwodzących się

rodziców czy też rozstrzygania w istot-

nych sprawach dziecka (np. co do wybo-

ru szkoły czy zmiany nazwiska). Skłóceni

małżonkowie zazwyczaj nie potrafią dojść

do porozumienia w kwestiach relatyw-

nie błahych (co uwidacznia się zwłasz-

cza przy podziałach majątkowych, gdy

spory dotyczą posrebrzanych łyżeczek),

a tym bardziej nie są w stanie osiągnąć

konsensusu w sprawie powierzenia jed-

nemu z nich pieczy nad potomkiem.

Warto zatem przed wydaniem orzecze-

nia zasięgnąć nie tylko opinii rodzinnego

ośrodka diagnostyczno-konsultacyjnego,

ale także zapoznać się ze stanowiskiem

samego małoletniego, o ile zdolność po-

strzegania przez niego relacji w rodzinie

jest dostateczna (nastolatki zazwyczaj nie

mają z tym kłopotu). Służy temu omawia-

ny przepis w połączeniu z art. 576 k.p.c.,

dotyczącym wysłuchania dziecka.

Oczywiście może się zdarzyć, że stan

osoby małoletniej wyklucza celowość bra-

nia przez nią udziału w postępowaniu są-

dowym. Wówczas sąd powinien w myśl

art. 573 par. 2 k.p.c. orzec o ograniczeniu

lub nawet wyłączeniu jego osobistego

udziału w postępowaniu. Powinno to

jednak dotyczyć głównie sytuacji, w któ-

rych jest jasne, że większe zaangażowanie

dziecka w konflikt rodzinny zagraża jego

spokojowi emocjonalnemu.

Nie budzi wątpliwości, że jeśli sąd uzna

małoletniego za uczestnika postępowa-

nia, ustanowi również dla niego kuratora

w myśl art. 99 k.r.o. Sprzeczność interesów

przedstawicieli ustawowych dziecka wy-

klucza bowiem, by było reprezentowane

przez jednego z nich. Pytanie zatem, kto

powinien zostać kuratorem? Rzecz jasna

ktoś nieuwikłany w rodzinny konflikt. Od-

padają więc babcie i ciocie, co do których

istnieje podejrzenie, że ślepo popierałyby

stanowisko swojego krewnego – rodzi-

ca dziecka. Z drugiej strony musi to być

osoba mająca wiedzę o mechanizmach

psychiki dziecka. Warto więc rozważyć

ustanowienie kuratorem dla małoletniego

adwokata lub radcy prawnego, ewentu-

alnie kuratora sądowego – zawodowe-

go lub społecznego. Zwłaszcza ci ostatni

z pewnością łączą w sobie wiedzę o prawie

rodzinnym z doświadczeniem życiowym,

tak cenionym w postępowaniach przed

sądem opiekuńczym. Mogą więc poprzez

kontakt z dzieckiem ustalić jego potrzeby

i stanowisko w sprawie.

Jeśli sądy w  sprawach małoletnich

z większym przekonaniem korzystać będą

z instytucji uregulowanej w art. 573 k.p.c.,

zyskają w mojej opinii nie tylko zaintere-

sowani daną sprawą, ale również i sami

orzecznicy.

Zgodnie z art. 573 kodeksu postępo-

wania cywilnego osoba pozostająca pod

władzą rodzicielską, opieką albo kuratelą

ma zdolność do podejmowania czynności

w postępowaniu dotyczącym jej osoby,

chyba że nie ma zdolności do czynności

prawnych (par. 1), zaś sąd może ograniczyć

lub wyłączyć osobisty udział małoletniego

w postępowaniu, jeżeli przemawiają za

tym względy wychowawcze (par. 2). Na

podstawie powołanego przepisu ustawo-

dawca, w myśl zasady „nic o nas bez nas”,

wyposażył m.in. osoby małoletnie powy-

żej 13. roku życia w ograniczoną zdolność

Ryby i dzieci głosu nie mają

Ustawodawca przyznał

małoletnim powyżej 13. roku

życia uprawnienie do udziału

w postępowaniu, które ich

dotyczy. W codziennej praktyce

sądów rodzinnych regulacja ta

jest marginalizowana

FO

t.

M

a

te

RI

y

P

R

a

SO

W

e

AleKsAndrA

PArtyK

prawnik, asystent sędzie-

go w sądzie rejonowym

dla Krakowa-Podgórza,

w wydziale rodzinnym

i nieletnich

aUtOPROMOCJa

Zamów:

bok@infor.pl

22 761 31 27

www.sklep.infor.pl

Jedyny na rynku

tak praktyczny

komentarz do ustawy o służbie cywilnej

USTAWA O SŁUŻBIE CYWILNEJ Z KOMENTARZEM

• Lektura obowiązkowa dla urzędników administracji centralnej i terenowej
• Komentarz przygotowany przez wieloletnich pracowników administracji rządowej

liczba stron: 544

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

8 / 8


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron