www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=98292
2008-12-04
Dialog to nie przykrywka dla hipokryzji
Włoska rada rabinacka ogłosiła, że strona żydowska nie weźmie udziału w obchodach najbliższego Dnia
Judaizmu, który przypada 17 stycznia przyszłego roku. Decyzja ta związana jest z niezadowoleniem Żydów z
treści zmienionego na początku lutego br. przez Ojca Świętego Benedykta XVI tekstu jednego z wezwań
Modlitwy wiernych, będącej elementem liturgii wielkopiątkowej zawartej w Mszale Rzymskim z 1962 roku.
W nowym brzmieniu modlitwy zamiast słów: "o nawrócenie Żydów" (pro conversione Iudaeorum) znalazło
się ogólne sformułowanie: "za Żydów" (pro Iudeis). W modlitwie tej Kościół prosi Boga o oświecenie ich
serc, "by uznali w Jezusie Chrystusie Zbawiciela wszystkich ludzi" oraz aby "cały Izrael został zbawiony,
kiedy wszystkie narody wejdą do Twego Kościoła"
Z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i
Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu rozmawia Sławomir Jagodziński
Czy bojkot Dnia Judaizmu przez Żydów we Włoszech wpłynie na jego obchody w Kościele katolickim?
- Cała sprawa ma związek z genezą i naturą inicjatywy, która jak dotąd istnieje jedynie w dwóch krajach
Europy, a mianowicie we Włoszech i w Polsce. Zwracam uwagę na jej właściwą i pełną nazwę, bo to bardzo
ważne: Dzień Judaizmu w Kościele katolickim. Nazwa wskazuje, że chodzi o wydarzenie, które ma charakter
i wymiar specyficznie kościelny. Chodzi o przemyślenie naszego stosunku wobec religii żydowskiej i wobec
Żydów, podjęte w nawiązaniu do deklaracji II Soboru Watykańskiego "Nostra aetate" ogłoszonej 28
października 1965 roku. W 4. punkcie tej deklaracji czytamy: "Zgłębiając tajemnicę Kościoła, święty Sobór
obecny pamięta o więzi, którą lud Nowego Testamentu zespolony jest duchowo z plemieniem Abrahama". To
nauczanie podjął i rozwinął Jan Paweł II w przemówieniu wygłoszonym 13 kwietnia 1986 r. w synagodze
rzymskiej: "Religia żydowska nie jest dla naszej religii "zewnętrzna", lecz w pewien sposób "wewnętrzna".
Mamy zatem z nią relacje, jakich nie mamy z żadną inną religią". Skoro nasze więzi z religią żydowską są
"wewnętrzne", trzeba poznawać, dlaczego tak jest i co to znaczy. Ta refleksja może się odbywać we
współpracy z wyznawcami judaizmu, dzięki czemu zyskuje ona wymiar dialogowy, ale nie jest to niezbędne,
ponieważ ustalenie i przemyślenie tych więzi jest zadaniem wewnątrzkościelnym. Jan Paweł II nauczał: "Kto
spotyka Jezusa Chrystusa, spotyka judaizm". Każdej refleksji i każdemu spotkaniu chrześcijanina z
judaizmem winno towarzyszyć pragnienie owocnego spotkania i przeżywania Chrystusa, ponieważ to On jest
www.radiomaryja.pl
Strona 1/7
u początku tej refleksji i spotkań. Dzień Judaizmu ma wydźwięk i cele specyficznie chrześcijańskie, wybitnie
religijne i teologiczne.
Jednak Dzień Judaizmu zaczął być bardziej przeżywany także w Polsce jako dzień dialogu...
- Pierwotny zamysł Dnia Judaizmu w Kościele katolickim był taki, aby ta okoliczność stała się ważną okazją
do głębszego wyjaśniania, na czym polegają więzi między chrześcijaństwem a judaizmem. W praktyce
oznacza to również potrzebę wypracowywania pogłębionej i zdrowej chrześcijańskiej, a z naszej perspektywy
- katolickiej, teologii judaizmu. Tymczasem bardzo szybko okazało się, że w Kościele istnieje i daje o sobie
znać głośne i dość wpływowe lobby prożydowskie, które od początku próbowało tę bezprecedensową
inicjatywę religijną i teologiczną przenieść na poziom ideologii i polityki. Podczas obchodów Dnia Judaizmu
w Kościele katolickim zaczęto odchodzić od wnikliwego przemyślenia więzi z judaizmem i naszych relacji z
jego wyznawcami, zaś w to miejsce mnożyć obecność przedstawicieli strony żydowskiej i umizgi wobec nich.
Co więcej, nie zawsze chodziło o ludzi religijnych, zdarzały się bowiem spotkania z osobami, które z religią
nie mają nic wspólnego, a nawet z politykami, którzy nakłaniali wiernych do przyjmowania żydowskiego
punktu widzenia w sprawach, które wcale religii nie dotyczą. Obustronne kontakty w wymiarze religijnym i
teologicznym są pożyteczne i mogą służyć lepszemu przemyśleniu naszych relacji. Ale ich celem nie może
być dialogomania ani dialogolatria, polegająca na instrumentalizacji dobrej woli katolików dla doraźnych
potrzeb politycznych. Jeżeli postulat spotkań zaczyna dominować i tylko to się liczy, cała inicjatywa Dnia
Judaizmu przenosi się wyłącznie na płaszczyznę źle pojmowanego dialogowania, o którym od kilku lat
wiadomo, że osiadło na mieliźnie. Prawdziwy dialog wymaga wzajemności, inaczej obustronne kontakty
przeobrażają się w głuche monologi albo oznaczają spolegliwość części chrześcijan wobec żydów, z czego
nigdy nie wynika nic naprawdę dobrego. I tu zaczynają się problemy...
Czy objawem tych problemów jest właśnie to demonstracyjne wycofanie się Żydów z przyszłorocznych
obchodów Dnia Judaizmu we Włoszech?
- Ci po stronie katolickiej, którzy zdecydowali się postawić wyłącznie na spotkania i mnożyć kontakty z
okazji Dnia Judaizmu, stali się w pewnym sensie zakładnikami strony żydowskiej, bez której tak pomyślane
przedsięwzięcia po prostu nie mogą się powieść. Szybko okazało się, że strona żydowska chce dyktować
swoje warunki, nie okazując żadnych względów wobec wrażliwości chrześcijańskiej i katolickiej. Na skutek
tego mamy bardzo często do czynienia z jednostronnym dyktatem, który - jak i w tym przypadku - jest
nagłaśniany. Ostatecznie okazuje się, że inicjatywa, która miała promować poznawanie judaizmu i zbliżenie z
nim, staje się polem minowym, na którym dialog Kościoła z Żydami i judaizmem jest kolejny raz wystawiony
na ciężką próbę. Dzień Judaizmu, odchodząc od pierwotnej koncepcji, staje się mieszanką wybuchową, która
www.radiomaryja.pl
Strona 2/7
zamiast przynosić dobre owoce, wywołuje nowe napięcia i konflikty.
Zatem ostatecznie może się okazać, że bojkot ogłoszony przez Żydów może uratować istotę Dnia Judaizmu w
Kościele katolickim.
- To, co wydarzyło się we Włoszech, jest jeszcze jednym sygnałem, by na nowo przemyśleć, czym jest i czym
być powinien Dzień Judaizmu w Kościele katolickim oraz powrócić do jego soborowych korzeni i pierwotnej
koncepcji. Powtarzam tę godną pochwały inicjatywę, którą ożywiała myśl, że będzie to wydarzenie
specyficznie wewnątrzkościelne, co przesądziło o umiejscowieniu jej w kontekście Tygodnia Modlitw o
Jedność Chrześcijan. Właśnie dlatego Dzień Judaizmu jest obchodzony w Polsce 17 stycznia, a nazajutrz
rozpoczyna się Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Dopiero na tym tle należy spojrzeć na wiadomości
napływające z Włoch. Kościół katolicki w tym kraju dołożył mnóstwa starań, żeby na poziomie diecezjalnym
i parafialnym, tak samo jak to ma miejsce w Polsce, promować modlitwę i wydarzenia służące głębszemu
poznawaniu, zrozumieniu i przeżywaniu przez katolików więzi z religią żydowską. Został wykonany
naprawdę ogromny wysiłek! Niestety, nie zabrakło osób i kręgów, które w imię pojmowanej po swojemu
chęci przypodobania się Żydom przesunęły punkt ciężkości na spotkania z ich przedstawicielami, ryzykując
lub nawet poświęcając i wypaczając refleksję wewnątrzkościelną i wewnątrzkatolicką na rzecz prawienia
komplementów i przyjmowania na siebie ryzykownych oraz niepotrzebnych zadań i zobowiązań. W tych
warunkach modlitwa, refleksja teologiczna i głębokie przemyślenie tego, czym jest judaizm i na czym
polegają więzi z nim, zeszły na daleki plan albo w ogóle są pomijane milczeniem. To wielki błąd! Takie
postępowanie sprowadza dialog na bezdroża i czyni go bezwartościowym.
Jak odnieść się do tych konkretnych zastrzeżeń Żydów związanych z tekstem wezwania wielkopiątkowej
Modlitwy wiernych?
- Ojciec Święty ogłosił nowy tekst modlitwy w Mszale Rzymskim już w lutym tego roku. Od tamtej pory
upłynęło wiele miesięcy. Tekst nie podobał się Żydom, ale jest to tekst modlitwy odmawianej przez Kościół.
Nie możemy pozwolić, żeby jakakolwiek inna wspólnota religijna układała nam modlitwy, podobnie jak nie
rościmy sobie pretensji, żeby układać modlitwy wyznawcom judaizmu czy komukolwiek innemu. Przecież
również my moglibyśmy zgłosić pod adresem modlitewnika żydowskiego rozmaite zastrzeżenia i postulaty,
bo z całą pewnością byłoby w tym temacie o czym dyskutować. Religijni Żydzi codziennie dziękują Bogu, że
nie są "gojami" i dla nas nie jest to wcale komplement. Równie ważna jest inna sprawa. Wezwanie do
modlitwy za Żydów, które zostało przyjęte decyzją Benedykta XVI, brzmi: "Aby Bóg i Pan nasz oświecił ich
serca, by uznali w Jezusie Chrystusie Zbawiciela wszystkich ludzi". Te słowa są zakorzenione w Nowym
Testamencie, przede wszystkim w Liście św. Pawła do Rzymian i w Drugim Liście do Koryntian. Nowy
www.radiomaryja.pl
Strona 3/7
Testament ma dla nas charakter kanoniczny i normatywny, a więc nikt nie może nam mieć za złe, że
zachowujemy wierność zawartemu w nim Słowu Bożemu. Nie ulega wątpliwości, że dla chrześcijanina
pragnienie, by wszyscy ludzie poznali, uznali i przylgnęli do Jezusa Chrystusa, jest czymś naturalnym.
Gdybyśmy mówili, że są ludzie, którzy Chrystusa potrzebują, oraz że są tacy, którzy Go nie potrzebują, a
byliby to Żydzi, podawalibyśmy wtedy okaleczoną czy wręcz wypaczoną i chorą wersję chrześcijaństwa,
która mija się z prawdą. Niestety, to się zdarza, również w Polsce. Gdy podczas sympozjum zorganizowanego
kilkanaście miesięcy temu na Wydziale Teologicznym "Bobolanum" w Warszawie postawiono pytanie, czy
chrześcijanin ma prawo modlić się, by Żyd rozpoznał w Jezusie Mesjasza i Zbawiciela, katoliccy rzecznicy
"dialogu" uciekali od jednoznacznej odpowiedzi, by nie naruszyć zasad politycznej poprawności forsowanej
coraz mocniej na obszarze wiary i teologii katolickiej. Ale przecież nie może być tak, że w tym, co dotyczy
wyznania wiary w Jezusa Chrystusa, rację mają zarówno chrześcijanie, jak i wyznawcy judaizmu. Tu nie
może być żadnych niedomówień ani niejasności, bo gdy one się pojawiają, podmywają wiarę chrześcijańską i
w nią godzą. Jezus Chrystus zbawił wszystkich ludzi bez wyjątku albo nie zbawił nikogo! To przekonanie,
oparte na pewności płynącej z wiary w Chrystusa, wcale nie oznacza prozelityzmu pojmowanego jako
przymuszanie innych do przyjmowania naszej wiary. Nie oznacza jednak także, że rzekomo jest nam obojętne,
czy ktoś jest chrześcijaninem, czy nie. Dialog i otwarcie na innych nie polega na tym, że będziemy nauczali, iż
wszystkie religie są jednakowo prawdziwe, bo to oznaczałoby, że wszystkie są jednakowo nieprawdziwe.
Przyjęcie przez nas postawy relatywizmu i subiektywizmu religijnego oznaczałoby zatracenie misyjnego i
ewangelizacyjnego charakteru wiary w Jezusa Chrystusa, czyli sprzeniewierzenie się samej istocie i naturze
chrześcijaństwa oraz posłannictwu Kościoła.
Bo przecież Kościół ze swej natury jest misyjny.
- Bez oszukiwania się oraz bez szukania zasłon i parawanów w tej sytuacji trzeba powiedzieć jasno: rabin,
który kontestuje Dzień Judaizmu, zaczekał do późnej jesieni, a kiedy przygotowania wkroczyły w Kościele w
ostatnią fazę, ogłosił, że nie weźmie w nim udziału. Choć na pierwszy rzut oka brzmi to groźnie, w gruncie
rzeczy nie powinno niczego zmieniać w przeżywaniu tej kościelnej inicjatywy. Zasadniczy postulat, czyli
refleksja nad judaizmem i przemyślenie więzi z religią żydowską - zarówno z religią biblijnego Izraela, jak i z
judaizmem rabinicznym, który istnieje do dziś - pozostaje aktualny. Jeżeli niektórzy wyznawcy judaizmu, a
zawsze byli to bardzo nieliczni jego przedstawiciele, zechcą się włączyć w spotkania z nami, będzie to bardzo
cenne. Natomiast jeżeli nie zechcą, stawiając warunki, których przyjąć nie możemy, to raz jeszcze stanie się
widoczny prawdziwy stan relacji między Kościołem a Żydami i judaizmem. By naprawdę wyjść naprzeciw
postulatowi pogłębiania świadomości wewnętrznych więzi chrześcijaństwa z religią żydowską, nie musimy
mnożyć spotkań, lecz modlić się w naszych wspólnotach i uprawiać solidną teologię, mocno ugruntowaną w
www.radiomaryja.pl
Strona 4/7
wielowiekowej tradycji Kościoła. Szukając pewnej analogii: żeby mówić wzniośle o małżeństwie i pomagać
innym je przeżywać, nie trzeba wyjść za mąż ani się ożenić. Zdrowa chrześcijańska teologia judaizmu
powstaje nie podczas uroczystych kolacji ani za konferencyjnymi stołami, przy których są odczytywane
gratulacyjne depesze, ale jako owoc żarliwej wiary w Jezusa Chrystusa i ufnej modlitwy do Niego.
Jednak dialog katolicko-żydowski, jak to Ksiądz Profesor się wyraził, osiadł na mieliźnie?
- Dialog, a widać to również w odniesieniu do sytuacji w Polsce, od kilku lat osiadł na mieliźnie. Powód tego
stanowi zasadnicza asymetria w relacjach katolicko-żydowskich, polegająca na tym, że o ile ze strony
Kościoła katolickiego dialog ma charakter urzędowy, oficjalny, czyli rozwija się, poczynając od Papieża, a
przez biskupów i kapłanów jest przenoszony do wiernych, o tyle po stronie żydowskiej nie ma nikogo, kto
reprezentowałby cały judaizm, gdyż jest on zjawiskiem wielopostaciowym i nie ma struktury hierarchicznej.
Każdy jest tam papieżem, biskupem i kapłanem dla siebie, zaś autorytet rabinów ma zupełnie inny charakter i
skutki niż autorytet Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. Zatem, często w imieniu Kościoła, prowadzimy
dialog z jednym czy drugim Żydem, podczas gdy innych Żydów w ogóle to nie obchodzi. Dla odmiany
nauczanie Kościoła ma dla katolickich wiernych charakter normatywny. Trzeba dodać, że po stronie
żydowskiej nie brakuje bardzo silnych sprzeciwów wobec jakichkolwiek kontaktów z chrześcijanami i
chrześcijaństwem. Te sprzeciwy są na tyle głośne i wpływowe, że większość Żydów traktuje te kontakty jako
coś egzotycznego i podejrzanego, a nie jako dialog dwóch wspólnot religijnych.
Kościół uczynił bardzo wiele, aby dialog mógł być kontynuowany...
- Tak, Kościół katolicki uczynił bardzo wiele i najwyższy czas na roztropne posumowanie przebytej drogi.
Dialog z Żydami i judaizmem został na dobre zapoczątkowany za pontyfikatu Pawła VI (1963-1978) i Jana
Pawła II (1978-2005). Jego owocem jest wiele oficjalnych dokumentów, które mają pomóc w pogłębieniu
katolickiego rozumienia judaizmu. W tym czasie miało miejsce wiele przemówień i wypowiedzi, które
zawierają cenne wskazania, jak prostować i pogłębiać różne kwestie związane ze spojrzeniem na Żydów i ich
religię. W nurt tych wysiłków wpisuje się też inicjatywa dorocznych obchodów Dnia Judaizmu. Jednak dialog
istnieje prawdziwie tylko wtedy, gdy odbywa się na zasadzie wzajemności. Nie jest on przecież jedynie
rezultatem łagodnego usposobienia ani tym bardziej przejawem sprytnie opracowanej ideologii i strategii,
zwłaszcza politycznej. Dobrze pojmowany dialog religijny i teologiczny powinien być owocem miłości i
karmionej nią dobroci, a więc owocem życzliwego nastawienia wobec innych ludzi. Sprzyja temu wzajemność
i dlatego pytanie o stan dialogu to w gruncie rzeczy pytanie o stan wzajemności.
A z tym chyba nie jest dobrze?
www.radiomaryja.pl
Strona 5/7
- Niestety, mamy wiele przykładów, które wskazują, że właśnie wzajemność stanowi najbardziej obolały i
najtrudniejszy punkt kontaktów z Żydami i judaizmem. Wciąż są wzniecane - niestety przy niemałym udziale
i spolegliwości niektórych katolików - problemy i spory, które nawet jeśli już zostały rozwiązane, na nowo
mają zaognić wzajemne relacje. Przykładem może być niedawna wiadomość o próbach odgrzewania żądania,
by usunąć krzyż papieski z oświęcimskiego Żwirowiska położonego w pobliżu murów dawnego niemieckiego
obozu zagłady Auschwitz I w Oświęcimiu. Przecież ta sprawa została już definitywnie rozstrzygnięta: krzyż
na Żwirowisku stoi i będzie stał! Upamiętnia martyrologię i śmierć Polaków rozstrzelanych w tym miejscu
przez Niemców oraz stanowi znak nadziei zbawienia dla wszystkich ofiar narodowego socjalizmu. Mimo to
części Żydów najwyraźniej zależy na tym, aby posiłkując się uległymi im partnerami po stronie
chrześcijańskiej i polskiej, raz jeszcze wzniecić dawny konflikt, by w kontekście zaognionej sytuacji być
może znowu upiec jakąś pieczeń. Lazard Perez, autor tej prowokacji, twierdzi, że propozycję przeniesienia
krzyża przedstawił mu na początku listopada Piotr Cywiński, dyrektor Państwowego Muzeum
Auschwitz-Birkenau. Dyrektor zaprzecza, że zaangażował się w sprawę przeniesienia krzyża, ale przyznaje,
że były jakieś rozmowy na ten temat. Dla niego i dla wszystkich osób nawiązujących tego typu kontakty musi
to być kolejny mocny sygnał, że każda taka rozmowa powinna odbywać się przy świadkach i być skrupulatnie
protokołowana. Dodam, że żaden dyrektor muzeum nie ma prawa składać żadnych obietnic dotyczących tego
krzyża! Drugi przykład: w tych dniach na łamach niemieckiego "Die Welt" ukazała się irytująca i kłamliwa
wzmianka o "polskich obozach koncentracyjnych". W doniesieniach na ten temat zabrakło informacji, że
autorką artykułu jest Miriam Hollstein, w czym widać nieukrywane obawy przed oskarżeniami o
antysemityzm. Czy Niemka żydowskiego pochodzenia naprawdę nie wie, kto dokonał ludobójstwa na jej
rodakach? Pojawiają się głosy, że chodzi o zwyczajne przekłamanie, bo obozy znajdowały się w Polsce. A
przecież w określeniu "polskie obozy koncentracyjne" jest tyle samo prawdy, ile w określeniu "żydowskie
obozy koncentracyjne", uzasadnianym tym, że cierpieli i ginęli w nich Żydzi. Jednak taka zbitka językowa
nikomu nie przychodzi do głowy, a gdyby przyszła, musiałby się liczyć z konsekwencjami, których nie
udźwignie. Dlaczego zatem "pomyłki" zdarzają się tylko w jedną stronę? Nie chodzi więc o brak wiedzy
historycznej, ale o świadome i celowe jątrzenie, które autorom takich skandali przysparza pieniędzy i
rozgłosu. Czas temu procederowi położyć kres, w czym wielką rolę mają do odegrania nasze władze, a także
społeczność Żydów polskich. Dodam, że w tym względzie uczestnicy dialogu katolicko-żydowskiego też
chowają głowy w piasek. Jeżeli my, Polacy, mówiąc o przyczynach, przebiegu i skutkach II wojny światowej,
nie chcemy w niczym urazić Niemców ani Żydów, powielając ich kalki myślowe i stereotypy, wystawiamy na
szwank swoją godność oraz wyprzedajemy swój honor i historię! To samo dotyczy perspektywy religijnej.
Największym zagrożeniem dla dialogu religijnego i teologicznego jest spychanie go w sferę polityki, a
właśnie z tym mamy bez przerwy do czynienia. O tym zagrożeniu trzeba mówić otwarcie i odważnie, bo w
www.radiomaryja.pl
Strona 6/7
przeciwnym wypadku to samo hasło dialogu staje się przykrywką dla hipokryzji i fałszu, które gdy wejdą na
teren kościelny i teologiczny, przynoszą bardzo opłakane i niedobre rezultaty.
Sytuacja z oprotestowaniem przez Żydów nowego brzemienia wielkopiątkowej modlitwy potwierdza
odczucie, że cokolwiek by się nie zrobiło, jakkolwiek nie wyszłoby się naprzeciw stronie żydowskiej, to i tak
będzie źle, to i tak nie będzie się podobać, będzie zawsze za mało...
- Myślę, że w pewnym sensie sytuacja jest jeszcze gorsza. Odnosi się nieodparte wrażenie, że mamy do
czynienia z paradoksem: gdy między nami jest dobrze, to dla wielu jest źle, natomiast gdy jest źle, to dla wielu
jest dobrze. Są środowiska, którym zbliżenie katolicko-żydowskie jest wyraźnie nie na rękę. Wolą trwać w
atmosferze konfrontacji i napięć oraz wzajemnych antagonizmów i oskarżania się, bo najwidoczniej chcą, by
taka sytuacja pozostała normą. Nie wyobrażają sobie, że może i powinno być inaczej, a jeżeli to widzą,
traktują dobro jako potencjalne zagrożenie dla siebie. To dlatego różne wysiłki zmierzające do tego, aby obie
wspólnoty religijne zbliżyć do siebie, są blokowane i torpedowane. Nie jest prawdą, że postulat i
rzeczywistość dialogu mają samych przyjaciół. W moim przekonaniu, po stronie żydowskiej postulat dialogu i
zbliżenia w ogóle nie przenika do powszechnej świadomości. Judaizm jest zjawiskiem bardzo
zróżnicowanym: ortodoksyjny i ultraortodoksyjny, konserwatywny, reformowany oraz liberalny. Ci, z którymi
mamy do czynienia, to Żydzi liberalni i reformowani, ale to nie oni, lecz Żydzi ortodoksyjni i
ultraortodoksyjni stanowią trzon życia żydowskiego i nadają mu rzeczywisty kierunek. Tymczasem
chrześcijanie nie mają z nimi żadnych liczących się kontaktów, a te, które istnieją, zobrazowane przez
przypadek jednego czy drugiego rabina, to jedynie listek figowy dla zjawiska, którego rzetelne opisanie
boleśnie pokazuje, jak naprawdę wygląda nastawienie Żydów i judaizmu wobec chrześcijan i Kościoła.
Podczas spotkania z naczelnymi rabinami Izraela, które odbyło się 23 marca 2000 r., Jan Paweł II powiedział:
"Musimy razem pracować, aby zbudować przyszłość, w której nie będzie już antyjudaizmu między
chrześcijanami ani postaw antychrześcijańskich wśród Żydów". To jest właściwy klucz do przyszłości. Bez
rzetelnej i wytrwałej pracy postulaty dialogu mogą być niczym więcej niż grą pozorów i przykrywką dla
hipokryzji.
Dziękuję za rozmowę.
www.radiomaryja.pl
Strona 7/7