background image

OSHO 

Medytacja 

Podstawy praktyki 

 

 

 

Czym jest medytacja? 

Medytacja nie jest hinduską metodą, techniką; nie można się jej nauczyć. Medytacja to wzrastanie, 
wzrastanie totalności twego życia w całej jego okazałości. 

Medytacji nie można dodać do ciebie takiego, jakim jesteś - może ona przyjść do ciebie tylko poprzez 
zasadniczą przemianę, metamorfozę. Jest rozkwitaniem, wzrastaniem. Wzrastanie zawsze zachodzi w 
totalności, nigdy nie jest dodatkiem. 

W medytacji musisz wzrastać. Trzeba właściwie pojąć to totalne wzrastanie osobowości, inaczej 
będziesz sam przed sobą udawać, zajmiesz się grami umysłu. Tyle ich jest! Mogą cię ogłupić, nic nie 
dadzą, a możesz ponieść przez nie szkody. Błędne jest już samo nastawienie, że w medytacji jest jakaś 
sztuczka, rozumienie medytacji jako metody. Kiedy zaczynasz bawić się sztuczkami umysłu, umysł 
zaczyna się degenerować. 

Umysł - taki, jaki jest - nie jest medytacyjny. Zanim nastąpi medytacja, umysł musi się zmienić w 
całej swej istocie. Czym jest, więc umysł, który masz teraz? Jak funkcjonuje? 

Umysł zawsze werbalizuje. Możesz znać słowa, język, strukturę koncepcyjną myślenia, ale to nie jest 
myślenie. Wręcz przeciwnie - jest to ucieczka od myślenia. Widzisz kwiat i werbalizujesz to, widzisz 
człowieka idącego ulicą i werbalizujesz to. Umysł potrafi zamienić każde egzystencjalne zdarzenie w 
słowa. I słowa stają się barierą, więzieniem. Przeszkodą dla umysłu medytacyjnego jest właśnie to 
nieustanne zamienianie zdarzeń w słowa i zamienianie egzystencji w słowa. 

Pierwszym wymogiem dla umysłu medytacyjnego jest, więc bycie świadomym tego nieustannego 
werbalizowania i zdolność do zatrzymania tego procesu. Patrz na zdarzenia - nie werbalizuj ich. Bądź 
świadom ich obecności, ale nie zamieniaj ich w słowa. Niech zdarzenia będą poza słowami; niech 
ludzie będą poza słowami; niech sytuacje będą poza słowami. Nie jest to niemożliwe... jest to 
naturalne. Sztuczne jest to, co mamy, lecz tak do tego przywykliśmy, tak bardzo stało się to 
automatyczne, że już nie zauważamy jak nieustannie zamieniamy doznania w słowa. 

Jest wschód słońca. Nie zdajesz sobie sprawy z przestrzeni pomiędzy widzeniem go a 
werbalizowaniem. Widzisz słońce, czujesz je... i natychmiast to werbalizujesz. Przestrzeń między 
widzeniem i werbalizowaniem zostaje zagubiona. Musisz zdać sobie sprawę z tego, że wschód słońca 
nie jest słowem. Jest to pewien fakt, pewna obecność. Umysł automatycznie zamienia doznanie w 
słowa, a te wchodzą między ciebie a to doznanie. 

Medytacja oznacza życie bez stów, ponad słowami. Czasem zdarza się to spontanicznie. Gdy jesteś 
zakochany, odczuwana jest obecność, nie słowa. Gdy dwoje zakochanych staje się sobie bliskimi, 

background image

zawsze nastaje milczenie. Nie w tym rzecz, że nie ma nic do wyrażania. Wręcz przeciwnie, jest tego 
tyle, że aż się przelewa. Ale nie ma słów, nie może być... Słowa przyjdą dopiero po odejściu miłości. 

Jeśli dwoje zakochanych nie potrafi milczeć, jest to sygnał, że ich miłość umarła. Słowami zapełniają 
to, co po niej zostało. Gdy miłość żyje, nie ma słów, ponieważ samo istnienie miłości jest tak 
napełniające, tak przenikające, że pokonana zostaje bariera języka i słów. I zwykle zostaje ona 
pokonana tylko w miłości. 

Medytacja jest kulminacją miłości, nie tylko do jednej osoby, lecz do egzystencji w całej jej totalności. 
Medytacja to żywa relacja z totalnością egzystencji, która jest wszędzie wokoło. Jeśli umiesz być w 
miłości w każdej sytuacji, jesteś w medytacji. 

Medytacja nie jest sztuczką umysłu, nie jest metodą na uciszenie umysłu - wymaga głębokiego 
zrozumienia jego mechanizmu. Gdy zrozumiesz ten mechaniczny nawyk werbalizowania, zamieniania 
egzystencji w słowa, powstaje pewna przestrzeń. Powstaje sama z siebie. Przychodzi w ślad za 
zrozumieniem, jak cień. Ważne jest nie tyle zdobycie umiejętności bycia w medytacji, lecz poznanie 
dlaczego w niej nie jesteś. Sam proces medytacji jest negatywny, bo nie jest dodawaniem ci czegoś 
nowego - jest negowaniem tego, co już zostało dodane. 

Ludzie nie mogą istnieć bez słów, potrzebują ich. Egzystencja ich nie potrzebuje. Nie mówię, byś 
istniał bez słów. Musisz ich używać, ale musisz nauczyć się włączać i wyłączać ten mechanizm 
werbalizowania. Gdy jesteś w społeczeństwie, słowa są potrzebne, a gdy jesteś sam na sam z 
egzystencją, musisz umieć je wyłączyć. 

Jeśli nie potrafisz ich wyłączyć - trwają, a ty nie potrafisz ich zatrzymać - stajesz się niewolnikiem. 
Umysł musi być narzędziem, nie panem. Gdy umysł jest panem, jest nie-medytacja. Medytacja jest 
wtedy, gdy to ty jesteś panem i twoja świadomość jest panem. Medytacja oznacza, więc zapanowanie 
nad mechanizmem umysłu. 

Umysł i jego funkcjonowanie w słowach to nie wszystko. Ty jesteś czymś więcej i egzystencja jest 
czymś więcej. Świadomość jest ponad językiem, egzystencja jest ponad językiem. Gdy świadomość i 
egzystencja są jednym, jest komunia. Ta, komunia jest medytacją. 

Słowa trzeba porzucić. Nie mówię, że masz je tłumić czy wyeliminować. Mówię, że słowa nie mogą 
być nawykiem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gdy spacerujesz - poruszasz nogami; jeśli jednak 
twoje nogi poruszają się, gdy siedzisz - to szaleństwo. Musisz nauczyć się je wyłączyć. Tak samo nie 
powinno być w tobie słów, wtedy, gdy nie rozmawiasz. Słowa służą porozumiewaniu się, gdy więc 
nic nikomu nie przekazujesz, nie powinno ich być. 

Jeśli zdołasz tego dokonać, będziesz wzrastać w medytacji. Medytacja to proces wzrastania - nie 
technika. Technika zawsze jest martwa, może, więc być do ciebie dodana, a proces zawsze jest żywy - 
wzrasta, rozwija się. 

Słowa są potrzebne, ale nie wolno trwać w nich cały czas. Muszą być chwile bez werbalizowania, 
kiedy po prostu jesteś. Nie chodzi o wegetowanie. Jest świadomość i jest ona ostrzejsza, żywsza - to 
słowa ją stępiają. Słowa muszą być powtarzane, wywołują, więc znużenie. Im ważniejszy jest dla 
ciebie język, tym bardziej będziesz znużony. 

Egzystencja nigdy się nie powtarza. Każda róża jest inna, zupełnie inna... Nigdy takiej jeszcze nie było 
i nigdy takiej już nie będzie. Ale gdy nazywamy ją „różą," samo to słowo już jest powtórzeniem. Ono 
zawsze istniało i zawsze będzie istnieć. Starym słowem zabiłeś to, co takie nowe. 

background image

Egzystencja zawsze jest młoda, a słowa zawsze są stare. Słowami uciekasz od egzystencji, uciekasz od 
życia, bo słowa są martwe. Im bardziej pogrążasz się w słowach, tym bardziej cię one umartwiają. 
Człowiek wyuczony jest zupełnie martwy, ponieważ cały jest tylko słowami. 

Sartre nazwał swoją autobiografię „Słowa". Żyjemy w słowach. A raczej nie żyjemy. Na końcu 
pozostaje tylko stos nagromadzonych słów i nic więcej. Słowa są jak zdjęcia. Widzisz coś, co jest 
żywe i robisz temu zdjęcie. Zdjęcie jest martwe. Potem robisz album z martwych zdjęć. Człowiek, 
który nie żył w medytacji, jest jak martwy album. Są w nim tylko słowne obrazy, wspomnienia. Nic 
nie zostało przeżyte - wszystko zamienił w słowa. 

Medytacja oznacza życie totalnie, a żyć totalnie można tylko wtedy, gdy jesteś w ciszy. Ale bycie w 
ciszy nie oznacza nieświadomości. W ciszy możesz być nieświadomy, ale to nie jest żywa cisza. 
Umysł znów przegapił... 

Mantrami możesz sam siebie zahipnotyzować. Powtarzając jakieś słowo możesz stworzyć w umyśle 
tyle znużenia, że zaśnie. Zapadasz w sen, w nieświadomość. Jeśli stale będziesz nucił „Ram Ram 
Ram" - umysł zaśnie. Wtedy nie będzie bariery słów, ale ty będziesz nieświadomy. 

Medytacja oznacza brak słów, gdy ty jesteś świadomy. W innej sytuacji nie ma połączenia z 
egzystencją, ze wszystkim, co istnieje. Żadna mantra ani śpiewanie nie pomogą. Autohipnoza to nie 
medytacja, wręcz przeciwnie - bycie w stanie autohipnozy to regresja. Nie jest wyjściem ponad słowa, 
ale upadkiem poniżej słów. 

Porzuć, więc wszystkie mantry, wszystkie takie techniki. Pozwól istnieć chwilom, w których nie ma 
słów. Nie możesz pozbyć się słów za pomocą mantry, gdyż ten proces sam w sobie używa słów. Nie 
można wyeliminować słów za pomocą słów -jest to niemożliwe. 

Co więc można zrobić? Tak naprawdę nic nie możesz zrobić - prócz zrozumienia. Cokolwiek 
uczynisz, będzie to tylko skutkiem tego, czym jesteś. Trwasz w chaosie, nie jesteś w medytacji, twój 
umysł nie jest w ciszy, więc cokolwiek z ciebie wyjdzie, stworzy jeszcze więcej zamieszania. Jedyne, 
co możesz uczynić, to zacząć być świadomym funkcjonowania umysłu. Tylko tyle - po prostu bądź 
uważny. Uważność nie ma nic wspólnego ze słowami. To akt egzystencjalny, nie mentalny. 

Najważniejsze jest, więc bycie uważnym. Bądź uważny procesów mentalnych, funkcjonowania 
umysłu. Gdy jesteś świadomy funkcjonowania umysłu, już nim nie jesteś. Sama uważność oznacza, że 
jesteś poza - z dala, świadek. A im bardziej jesteś uważny, tym łatwiej dostrzegasz przestrzenie 
między doznaniem a słowami. Te przestrzenie istnieją, ale ty jesteś tak nieświadomy, że ich nie 
zauważasz. 

Między dwoma słowami zawsze jest przestrzeń, nawet, jeśli niemal niezauważalna. Gdyby tak nie 
było, dwa słowa nie mogłyby być dwoma słowami - stałyby się jednym. W muzyce między dwoma 
nutami zawsze jest przestrzeń, cisza. Dwa słowa czy nuty nie mogą być oddzielne od siebie, jeśli nie 
ma między nimi przerwy. Zawsze jest miedzy nimi cisza, ale trzeba być naprawdę uważnym, by to 
odczuć. 

Im jesteś uważniejszy, tym wolniejszy jest umysł. Zawsze jest to ze sobą powiązane. Im mniej 
świadomości, tym szybszy umysł; im bardziej jesteś świadomy, tym proces umysłu jest wolniejszy. 
Jesteś bardziej świadomy, umysł zwalnia, przestrzenie między myślami poszerzają się.... możesz je 
zauważyć. 

background image

Przypomina to film. Gdy projektor pracuje w zwolnionym tempie, widać przerwy. Podnoszę rękę i 
widać, że zdjęcie składa się z setek kadrów. Każdy jest odrębnym zdjęciem. Gdy te setki 
pojedynczych zdjęć wyświetlane są tak szybko, że nie widzisz przerw, widzisz unoszenie ręki jako 
jeden proces. W zwolnionym tempie te przerwy możesz zauważyć. 

Umysł jest jak film. Są w nim przerwy. Im jesteś uważniejszy umysłu, tym łatwiej je zauważasz. 
Przypomina to rysunek gestaltowski, w którym są dwa różne obrazy. Możesz widzieć jeden albo 
drugi, ale obu razem nie zobaczysz. Może to być rysunek staruszki ukazujący równocześnie młodą 
dziewczynę. Gdy skupiasz uwagę na jednym, drugiego nie zobaczysz; gdy skupisz uwagę na drugim, 
pierwszy zniknie. Nawet, jeśli widziałeś oba rysunki, nie możesz zobaczyć ich obu równocześnie. 

To samo dzieje się z umysłem. Gdy widzisz słowa, nie możesz dostrzec przerw, gdy widzisz przerwy, 
nie możesz zobaczyć słów. Po każdym słowie następuje przerwa i po każdej przerwie następuje słowo, 
ale nie możesz widzieć równocześnie jednego i drugiego. Jeżeli skupiasz uwagę na przerwach, słowa 
znikną, a ty zapadniesz się w medytacji. 

Świadomość skupiona tylko na słowach jest nie-medytacyjna, świadomość skupiona tylko na 
przerwach jest medytacyjna. Zawsze, gdy stajesz się świadomy przerw, słowa znikają. Gdy będziesz 
obserwował uważnie, nie znajdziesz słów - znajdziesz tylko przerwę. 

Możesz odczuć różnicę między dwoma słowami, ale nie możesz odczuć różnicy miedzy dwoma 
przerwami. Słowa są zawsze mnogie, przerwa zawsze jest jedna. Wszystko stapia się razem i staje się 
jednością. Medytacja to skupienie się na przerwie. Wtedy zmienia się cały gestalt. 

Trzeba zrozumieć coś jeszcze. Patrząc na rysunek z gestaltu ze skupieniem na staruszce, nie zobaczysz 
drugiego obrazu. Ale jeśli zachowasz uwagę skupioną na staruszce przez dłuższy czas, jeśli staniesz 
się totalnie uważny - w pewnej chwili to skupienie zmieni się, nagle staruszka zniknie i pojawi się ten 
drugi obraz. 

Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że umysł nie może przez dłuższy czas pozostawać w skupieniu. 
Musi się zmieniać - albo zaśnie. Są tylko te dwie możliwości. Jeśli będziesz koncentrował się na 
jednej rzeczy, umysł zaśnie. Nie może trwać w bezruchu, gdyż umysł jest żywym procesem. Jeśli 
pozwolisz mu na znużenie - zaśnie, by uciec od zastoju twojego skupienia. Wtedy może żyć dalej, w 
snach. 

Taką medytację podaje Maharishi Mahesh Yogi. Daje ona tyle spokoju i odświeżenia, może poprawić 
zdrowie fizyczne i równowagę psychiczną, ale nie jest właściwą medytacją. Te same efekty można 
uzyskać w autohipnozie. Hinduskie słowo „mantra" oznacza sugestię, nic więcej. Błędem jest 
przyjęcie, że mantra to medytacja - tak nie jest. Jeśli uznasz ją za medytację, nigdy nie będziesz 
szukać autentycznej medytacji. I to jest największa szkoda, jaką czynią takie praktyki i ludzie, którzy 
je propagują. Jest to jedynie psychologiczne narkotyzowanie się. 

Nie używaj, więc żadnej mantry do wypchnięcia słów. Po prostu stań się świadomy słów, a umysł 
automatycznie zacznie skupiać się na przerwach. 

Jeśli utożsamisz się ze słowami, będziesz skakał ze słowa na słowo i przegapisz przerwę. To inne 
słowo jest czymś nowym, na czym można się skupić. Umysł stale się zmienia, skupienie się zmienia. 
Jeśli jednak nie utożsamisz się ze słowami, pozostaniesz tylko świadkiem - z daleka obserwującym 
korowód słów. Wtedy zmieni się całe skupienie i staniesz się świadomy przerwy. To samo dzieje się, 
gdy obserwujesz ludzi idących ulicą. Jedna osoba przeszła, druga jeszcze nie nadeszła. Jest przerwa, 
ulica jest pusta. Jeśli będziesz obserwował, poznasz tę przerwę. 

background image

Gdy poznasz tę przerwę, jesteś w niej - wskoczyłeś w nią. To otchłań, daje taki spokój, taką 
świadomość... Bycie w tej przerwie to medytacja... przemiana. Teraz słowa nie są potrzebne, 
zostawisz je. Świadomie je zostawisz. Jesteś świadomy ciszy, nieskończonej. Jesteś jej częścią, jesteś 
z nią jednością. Nie jesteś świadomy tej otchłani jako czegoś innego, jesteś świadomy otchłani jako 
siebie. Wiesz i jesteś tym wiedzeniem. Obserwujesz tę przerwę; obserwujący jest tym, co 
obserwowane. 

Jeśli chodzi o słowa i myśli, jesteś świadkiem, kimś oddzielnym, i słowa są odrębne. Gdy nie ma słów, 
jesteś przerwą, świadomy swego istnienia. Między tobą a przerwą, między świadomością a 
egzystencją, nie ma bariery. Jesteś w sytuacji egzystencjalnej. I to jest medytacja: bycie jednością z 
egzystencją, bycie w niej totalnie i nadal bycie świadomym. Jest to zaprzeczenie, paradoks. Oto 
poznałeś sytuację, w której jesteś jej świadomy, a równocześnie w niej jesteś. 

Zwykle, gdy jesteś czegoś świadomy, to coś staje się oddzielne od ciebie. Jeśli z czymś się 
utożsamiamy, przestaje to być czymś odrębnym i innym - ale wówczas nie jesteśmy świadomi. Tak 
dzieje się w złości i w seksie. Jednością stajemy się tylko wtedy, gdy jesteśmy nieświadomi. 

Seks tak bardzo nas przyciąga, bo w seksie na chwilę stajesz się jednością. Ale wtedy jesteś 
nieświadomy. Szukasz nieświadomości, bo szukasz jedności. A im bardziej jej szukasz, tym bardziej 
stajesz się nieświadomy... i nie odczujesz błogości seksu, bo ta błogość pochodziła z nieświadomości. 

W chwili namiętności byłeś nieświadomy. Świadomość odeszła. Na jedną chwilę znalazłeś się w 
otchłani, ale nieświadomy. A im bardzie) szukasz świadomości, tym bardziej ją tracisz. W końcu 
przyjdzie chwila ogarnięcia przez seksualność, gdy ta chwila nieświadomości już nie następuje. Ta 
otchłań została zagubiona i ta błogość została zagubiona - wtedy ten akt staje się czymś 
bezsensownym. Staje się tylko mechanicznym rozładowaniem się, nie ma już w nim niczego 
duchowego. 

Znamy tylko nieświadomą jedność, nigdy nie zaznaliśmy świadomej jedności Medytacja jest 
jednością świadomą. To drugi biegun seksualności. Seks to jeden biegun - nieświadoma jedność; 
medytacja to drugi biegun - świadoma jedność. Seks to najniższy punkt jedności, medytacja to jej 
szczyt, najwyższy szczyt jedności. Różnią się one świadomością. 

Umysł człowieka Zachodu myśli o medytacji, gdyż zagubiony został urok seksu. Gdy społeczeństwo 
przestaje tłumić seksualność, przychodzi medytacja, bo seks niehamowany zabija swój własny urok i 
romantyzm, zabija swoją duchową stronę. Tyle jest seksu, ale nie można już dłużej pozostawać w nim 
nieświadomie. 

Społeczeństwo stłumione seksualnie może zachować seksualność, ale społeczeństwo nie-tłumiące, bez 
zahamowań, nie może pozostać w seksualności. Musi ona zostać przekroczona. Jeśli społeczeństwo 
jest seksualne, nastąpi medytacja. Społeczeństwo wolne seksualnie to pierwszy krok do duchowego 
poszukiwania. 

To poszukiwanie naprawdę istnieje, można je, więc wyzyskiwać. I Wschód to robi. Można dostarczać 
guru na zamówienie, eksportować ich - tak się teraz dzieje. Od takich guru nauczysz się jednak tylko 
sztuczek. Zrozumienie przychodzi w życiu, w przezywaniu. Nie można go dać ani przekazać. 

Nie mogę dać ci mojego zrozumienia. Mogę o nim mówić, ale nie mogę ci go dać Sam musisz je 
znaleźć. Musisz wejść w życie, błądzić, ponosić porażki, doznać wielu frustracji. Do medytacji 
dotrzesz tylko przez niepowodzenia, błędy, frustracje, przez spotkanie z prawdziwym życiem. Dlatego 
mówię, że jest to wzrastanie. Co nieco można zrozumieć, ale zrozumienie przychodzące przez innego 

background image

człowieka pozostanie czymś intelektualnym. Dlatego Krishnamurti wymaga niemożliwego. Mówi: 
..Nie pojmuj mnie intelektualnie." A przecież od kogoś innego może przyjść tylko zrozumienie 
intelektualne. Dlatego wysiłek Krishnamurtiego jest absurdalny. To, co on mówi jest autentyczne, ale 
gdy wymaga od słuchającego czegoś więcej niż zrozumienia intelektualnego, jest to niemożliwe. 
Przez kogoś innego nic więcej nie może przyjść, nic więcej nie można przekazać. Zrozumienie 
intelektualne może wystarczyć... Jeżeli zdołasz intelektualnie zrozumieć to, co mówię, możesz 
zrozumieć to, co me było powiedziane. Możesz zrozumieć przerwy - to, czego nie mówię, czego nie 
jestem w stanie wyrazić. Pierwsze zrozumienie musi być intelektualne, intelekt jest drzwiami. Nie 
może to być duchowe. Duchowość to świątynia wewnętrzna. 

Mogę komunikować się z tobą tylko intelektualnie. Jeśli naprawdę to zrozumiesz, zdołasz odczuć to, 
co nie zostało powiedziane. Nie mogę porozumiewać się bez słów, ale używając słów używam też 
ciszy. Musisz być świadomy jednego i drugiego. Jeśli zrozumiesz tylko słowa, jest to porozumienie; 
ale jeśli zdołasz być świadomy także przerw - jest połączenie. 

Trzeba od czegoś zacząć. Każdy początek jest fałszywy, ale trzeba zacząć. Przez to, co fałszywe, 
szukając po omacku, natrafisz na drzwi. Kto myśli, że zacznie tylko od właściwego początku, ten 
nigdy nie zacznie. Nawet fałszywy krok jest krokiem we właściwym kierunku, gdyż został dokonany, 
nastąpił początek. Zaczynasz iść po omacku w ciemności i dzięki temu błądzeniu znajdujesz drzwi. 

Dlatego mówię, byś był świadomy procesu językowego, procesu słów - i abyś szukał świadomości 
przerw. Będą chwile, gdy z twojej strony nie będzie żadnego świadomego starania i będziesz zdawał 
sobie sprawę z tych przerw. Jest to spotkanie z tym, co boskie, spotkanie z tym, co egzystencjalne. 
Gdy nastąpi, nie uciekaj od niego, bądź w nim. Najpierw spowoduje to lęk - tak być musi. W 
spotkaniu z nieznanym zawsze powstaje lęk, bo nieznane jest dla nas śmiercią. Gdy pojawia się 
przerwa, czujesz, że zbliża się śmierć. Bądź martwy! Po prostu w tym bądź i w tej przerwie umrzyj 
zupełnie. Nastąpi zmartwychwstanie. Poprzez umieranie śmiercią w ciszy, życie zmartwychwstaje. Po 
raz pierwszy jesteś żywy, naprawdę żywy. 

Medytacja nie jest metodą, lecz procesem, medytacja nie jest techniką, lecz zrozumieniem. Nie można 
jej uczyć, można ją tylko wskazać. Nie możesz się o niej dowiedzieć: żadna informacja nie jest 
prawdziwa, gdyż pochodzi z zewnątrz, a medytacja przybywa z twego własnego wnętrza. 

Szukaj, więc! Bądź szukającym, nie uczniem. Bądź uczniem życia w jego totalności, nie uczniem 
jakiegoś guru. Wtedy nie będziesz uczył się tylko słów. Duchowe nauki nie przyjdą ze słów, ale z 
przerw, ciszy, które zawsze cię otaczają. Są one nawet w tłumie, na targowisku i bazarze. Szukaj tych 
ciszy, szukaj tych przerw wewnątrz i na zewnątrz, a pewnego dnia stwierdzisz, że jesteś w medytacji. 

Medytacja przychodzi. Zawsze przychodzi samoistnie, nie można jej sprowadzić. Ale trzeba jej 
szukać, bo tylko, gdy jej szukasz, jesteś na nią otwarty, wrażliwy. Chcesz ją gościć. Medytacja jest 
gościem. Możesz ją zaprosić i czekać na nią. Przychodzi ona do Buddy, przychodzi do Jezusa, 
przychodzi do każdego, kto jest gotowy, kto jest otwarty i poszukujący. 

Ale nie ucz się tego z zewnątrz, bo omamią cię sztuczki. Umysł zawsze szuka czegoś łatwiejszego. To 
jest źródło wykorzystywania. Pojawiają się guru i bycie guru staje się nawykiem, a duchowe życie 
ulega zatruciu. Najbardziej niebezpieczny jest ten, kto wyzyskuje potrzebę duchowości. Jeśli ktoś 
zabierze ci bogactwo, nie jest to ważne; gdy ktoś cię zawiedzie, nie jest to ważne. Ale jeśli ktoś cię 
zwodzi i zabija, a nawet opóźnia twoją potrzebę dążenia do medytacji, do tego, co boskie, do ekstazy... 
ten grzech jest wielki i niewybaczalny. 

background image

Tak się dzieje. Bądź tego świadomy i nikogo nie pytaj: „Czym jest medytacja? Jak mam medytować?" 
Zamiast tego pytaj, jakie są zahamowania, jakie są przeszkody. Pytaj, dlaczego nie zawsze jesteś w 
medytacji, gdzie wzrastanie zostało zatrzymane, gdzie zostałeś okaleczony. I nie szukaj guru, 
ponieważ guru okaleczają. Każdy, kto daje ci gotową receptę, nie jest przyjacielem - jest twoim 
wrogiem. 

Błądź w ciemności Nic innego nie można zrobić. To błądzenie stanie się zrozumieniem, które uwolni 
cię od ciemności. Jezus rzekł: „Prawda jest wolnością." 

Zrozum tę wolność. Prawda zawsze przychodzi w zrozumieniu. Nie jest czymś, co spotykasz, jest 
czymś, w czym wzrastasz. Poszukuj, więc zrozumienia, bo im większe jest twoje zrozumienie, tym 
jesteś bliższy prawdy. W pewnej nieznanej, nieoczekiwanej, niedającej się przewidzieć chwili, gdy 
zrozumienie sięga szczytu... znajdziesz się w otchłani... Ciebie już nie ma - ale jest medytacja. 

Kiedy ciebie nie ma, jesteś w medytacji. Medytacja nie jest powiększeniem ciebie, jest zawsze czymś 
większym od ciebie. Kiedy jesteś w otchłani, jest medytacja. Nie ma wtedy ego, nie ma ciebie. Jest 
istnienie. To właśnie - najwyższe istnienie -mają na myśli religie, kiedy mówią o Bogu. Ono jest istotą 
wszystkich religii, wszystkich poszukiwań, ale nie można go nigdzie znaleźć w postaci gotowej. 

 

 

Wskazówki do praktyki 

Nie czuj się bezradny 

Po pierwsze, nie spiesz się, niech nie ogarnie cię desperacja. Jeśli dziś ci się nie powiedzie, nie czuj się 
bezradny. Jeśli dziś ci się nie powiedzie, będzie to naturalne. Jeśli tak będzie przez kilka dni, też 
będzie to naturalne. 

Naturalnie, w świecie wewnętrznym wiele razy musisz doznać porażek, bo nigdy jeszcze w nim nie 
wędrowałeś. Wszystkie twe umiejętności dotyczą ruchu na zewnątrz, ekstrawersji. Nie wiesz jak wejść 
do swego wnętrza. Ludzie słyszą „wejdź w siebie, wsłuchaj się w siebie", ale nie rozumieją tego. 
Znają tylko ruch na zewnątrz, tylko wychodzenie do innego człowieka. Nie znają żadnego sposobu 
dotarcia do samych siebie. To jest nieuniknione: wskutek swoich dawnych nawyków wiele razy 
będziesz doznawać porażek. 

Nie stań się bezradny. Dojrzałość przychodzi powoli. Przyjdzie na pewno, ale trzeba na to czasu. 
Pamiętaj: do każdego przyjdzie ona w innym tempie, nie porównuj, więc, nie myśl: „On jest taki 
wyciszony i radosny, a ja jeszcze nie: co jest ze mną?" Nie porównuj się z nikim; każdy w 
poprzednich wcieleniach żył inaczej. Nawet w tym życiu ludzie żyją odmiennie. 

Wszystko zależeć będzie od twoich umiejętności, umysłu, uwarunkowania, wykształcenia, religii, w 
której jesteś wychowany, książek, które czytasz, ludzi, z którymi żyjesz, atmosfery, którą w sobie 
stworzyłeś. Będzie zależeć od tysięcy rzeczy, od tego ile możesz przyjąć - ale przyjdzie na pewno. 

Potrzeba tylko cierpliwości, pracy w ciszy, pracy w cierpliwości... przychodzi koncentracja i pojawia 
się dojrzałość. W istocie rzeczy człowiek dojrzały i człowiek skoncentrowany to dwa aspekty tego 
samego zjawiska. Dlatego dzieci nie mogą być w koncentracji - są w ciągłym ruchu, nie mogą być w 
jednym punkcie, nieruchome. Wszystko je przyciąga - samochód przejechał, ptak śpiewa, ktoś zaczął 
się śmiać, sąsiad włączył radio, motyl się porusza - wszystko jest atrakcyjne, cały świat. Dzieci skaczą 

background image

z jednej rzeczy na inną. Nie potrafią się skoncentrować, nie potrafią być z jedną rzeczą tak całkowicie 
i totalnie, że wszystko inne znika, przestaje istnieć. 

Wraz z dojrzałością pojawia się koncentracja. Dojrzałość i koncentracja to dwie nazwy tego samego 
stanu. Trzeba jednak pamiętać, że przyjdzie to stopniowo - nie porównuj, więc, nie spiesz się. 

Bądź odprężony 

Po drugie, gdy już podejmiesz decyzję wędrowania ścieżką wewnętrzną, decyzję bycia sannyasinem, 
człowiekiem medytującym, gdy wnętrze cię przyzywa i podejmiesz decyzję, że teraz będziesz 
wędrował pytając „Kim jestem?", musisz pamiętać, by nie wędrować w napięciu. Wędruj w sposób 
bardzo odprężony, pilnuj, by ta twoja wewnętrzna podróż była wygodna. Ma to teraz ogromne 
znaczenie. 

Zwykle każdy popełnia ten pierwszy błąd. Ludzie czynią swą wewnętrzną podróż niepotrzebnie 
skomplikowaną, niewygodną. Jest tego przyczyna... W swym zwyczajnym życiu ludzie są pełni złości 
na innych. W codziennym życiu zachowują się wobec innych z przemocą. W zwyczajnej, 
ekstrawertycznej podróży są sadystami, cieszy ich torturowanie innych, cieszy ich pokonywanie 
innych, cieszy ich konkurowanie z innymi, podbijanie innych. Całą ich radością jest sprawianie, by 
inni czuli się gorszymi od nich samych. Taka jest ta twoja ekstrawertyczna podróż. 

Gdy człowiek zwraca się ku swemu wnętrzu, napotyka problem: co ma zrobić ze swą złością, 
wrogością, agresją, przemocą? Jest sam: będzie torturować siebie, złościć się na siebie. I tacy są tak 
zwani mahatmowie... 

Podróż ekstrawertyczna była podróżą sadyzmu. Podróż introwertyczna staje się podróżą masochizmu, 
zaczynasz torturować siebie. A w torturowaniu siebie jest pewne zadowolenie, taka perwersyjna 
radość. Jeśli zagłębisz się w historię, zdziwi cię, nie uwierzysz, co człowiek sam sobie czynił. 

Wiele bzdur powstało z tego prostego błędu. W zwykłym życiu usiłujesz utrudniać życie innym. 
Kiedy zwracasz się do wewnątrz, ten stary umysł może będzie próbował utrudnić życie tobie. 

Pamiętaj: poszukujący swego wnętrza musi mieć wygody, gdyż To może nastąpić tylko w sytuacji 
przyjemności, w stanie odprężenia. Gdy jesteś napięty i jest ci niewygodnie, nic się nie stanie. Gdy 
jesteś napięty, jest ci niewygodnie, twój umysł się przejmuje, nie jesteś w nieruchomej przestrzeni. 
Gdy jesteś głodny - jak możesz być w nieruchomej przestrzeni? 

A oni uczą postów i mówią, że post pomoże ci medytować. Raz na jakiś czas post może pomóc w 
zyskaniu dobrego zdrowia, zabierze z ciała kilka zbędnych kilogramów, ale post nie może pomóc 
medytacji. 

Bycie pośrodku jest właściwą drogą - Złotym Środkiem. 

Jedz tyle, byś nie czuł się głodny, ale nie jedz za dużo, byś nie czuł się ociężały, ospały, bo wtedy 
medytacja jest trudniejsza. Złotego Środka trzeba przestrzegać na wszelkie sposoby, we wszystkich 
sytuacjach. 

Zapewnij sobie komfort, bądź odprężony. Nie trzeba torturować siebie, nie trzeba tworzyć sobie 
zbędnych kłopotów. 

background image

Porzuć ten umysł złości, przemocy, agresji; dopiero wtedy możesz wyruszyć do wewnątrz - tylko w 
odprężonej świadomości człowiek zanurza się coraz głębiej w siebie. W totalnym odprężeniu 
docierasz najgłębiej do swego wnętrza. 

Nie żądaj natychmiastowych satori 

Po trzecie, nie wymagaj za wiele, bo jeśli będziesz wymagał zbyt wiele, staniesz się napięty, pojawi 
się niepokój. Najlepiej niczego nie wymagaj. Ot, czekaj. Zasiej ziarno w sercu i zacznij pracować - 
czekaj wiosny. 

Ludzie żądają zbyt wiele: chcą natychmiastowych satori, samadhi. Chcą natychmiastowej nirwany. 
Czasem przychodzą do mnie głupi ludzie i mówią: „Siedem dni medytuję i nic się jeszcze nie 
zdarzyło." Siedem dni? A przez siedemdziesiąt milionów żywotów robili wszystko, co było przeciwne 
medytacji! Przez siedem dni... jakby zobowiązywali Boga albo mnie. Skarżą się: „Nic się nie zdarzyło. 
Siedem dni minęło, jeszcze tylko trzy dni treningu, a ja dalej nie jestem oświecony!" 

Nie wymagaj za wiele, nie bądź zbyt chciwy; miej więcej zrozumienia. Na wszystko trzeba czasu. 
Pamiętaj: nie musisz martwić się o wynik - on jest zawsze zgodny z twoją potrzebą i wartością. Na 
cokolwiek jesteś gotów, nastąpi to. Jeśli nie następuje, to tylko, dlatego, że jeszcze nie jesteś na to 
gotowy. Przygotowuj się. Domaganie się nic nie pomoże. Widocznie nie jesteś jeszcze tego wart, 
oczyszczaj, więc dalej swe serce, koncentruj się bardziej, medytuj, stań się bardziej wyciszony, 
bardziej odprężony, bądź coraz bardziej zharmonizowany ze swym wnętrzem. I czekaj. Bo kiedy serce 
i energia są ze sobą w harmonii, rezultat przychodzi automatycznie. 

Gdy siejesz ziarno, nie musisz, co dnia rozkopywać ziemi i sprawdzać, co się z nim dzieje. 
Zniszczyłbyś ziarno, nic już by się nie stało. Więc czekasz - miesiącami nic się nie dzieje. Musisz 
podlewać je wodą i zwozić nawóz i musisz je pielęgnować... miesiącami nic się nie dzieje. Potem 
nagle pewnego dnia, pewnego wczesnego ranka, cud... ziarna zakiełkowały. Wyszły ledwie dwa małe 
listki, zdarzył się cud. Co było niewidzialne, stało się widzialne... Ale zawsze przychodzi to w swoim 
czasie. 

Stwórz przestrzeń do medytacji 

Po czwarte, gdy przygotowujesz ogród dla róż, musisz zmienić całą glebę. Trzeba usunąć kamienie, 
stare korzenie, usunąć chwasty. Musisz stworzyć odpowiednie warunki, przestrzeń i ochronę. Musisz 
zbudować ogrodzenie. Gdy zamierzasz hodować róże, tyle przygotowania będzie potrzeba. Medytacja 
to róża, największa róża, róża ludzkiej świadomości. 

Jakie są te odpowiednie warunki? I ta odpowiednia przestrzeń? 

Znajdź miejsce sprzyjające medytacji. Na przykład pomoże raczej siedzenie pod drzewem niż w kinie 
czy na peronie dworca - trzeba wyjść do natury, do gór, drzew i rzek, gdzie Tao nadal płynie, wibruje, 
pulsuje, wszędzie się przelewa. Drzewa ciągle medytują. Milcząca, nieświadoma jest ta medytacja. 
Nie mówię byś stawał się drzewem - musisz stać się buddą! Budda ma jedną cechę wspólną z 
drzewem: jest tak samo zielony jak ono, pełny soku, tak samo świętujący jak drzewo, oczywiście z 
pewną różnicą - on jest świadomy, a drzewo jest nieświadome. 

Ale gdy usiądziesz pod drzewem, na którym śpiewają piękne ptaki, tańczy paw, czy choćby przy 
płynącej rzece... dźwięk płynącej wody... przy wodospadzie... jego wielka muzyka... 

background image

Jeśli możesz, przygotuj w swym domu specjalny pokój do medytacji. Wystarczy mały kącik, ale 
przeznaczony specjalnie do medytacji. Czemu specjalnie? Gdyż każde działanie tworzy własną 
wibrację. Gdy w tym miejscu tylko medytujesz, nabiera ono aury medytacji. Co dnia, gdy medytujesz, 
wchłania twe wibracje gdy jesteś w medytacji. Gdy przychodzisz nazajutrz, te wibracje zaczynają cię 
ogarniać. Pomagają, odwzajemniają się, odpowiadają. 

Miejsce święte to miejsce właściwe do medytacji, właściwe warunki. Jeśli czujesz w sobie wielką 
złość, nie jest to pora na medytowanie, płynąłbyś pod prąd. Gdy czujesz w sobie wielką chciwość, to 
nie czas na medytowanie: nie będzie to łatwe. Są chwile, gdy medytacja z łatwością cię ogarnia: 
słońce wschodzi i widzisz to wschodzące słońce, i nagle wszystko wewnątrz jest nieruchome, nie 
jesteś jeszcze częścią tego targowiska - oto pora na medytowanie. Czujesz się dobrze, zdrowo, z nikim 
się nie kłóciłeś - oto pora na medytowanie. Przyszedł znajomy i jesteś pełen miłości -oto pora na 
medytowanie. Jesteś ze swą kobietą, oboje czujecie się tak szczęśliwi; siądźcie razem i medytujcie, a 
stwierdzisz, że wtedy, gdy możesz medytować ze swą ukochaną, ze swym przyjacielem, dzieją się 
największe radości życia. 

Znajdź odpowiednie warunki - zawsze są one dostępne. Nie ma ani jednego człowieka, który nie 
znalazłby odpowiednich warunków. W ciągu dwudziestu czterech godzin przychodzi wiele chwil, 
które bardzo łatwo można przemienić w medytacje gdyż w tych chwilach w sposób naturalny 
zmierzasz do wewnątrz. Noc pełna jest gwiazd...  połóż się na ziemi, patrz na gwiazdy, poczuj się z 
nimi zharmonizowany, a potem medytuj. 

Gdy chcesz medytować, wyłącz telefon, wyłącz siebie. Powieś kartkę na drzwiach, że medytujesz, by 
przez godzinę nikt nie pukał. Gdy wchodzisz do pokoju medytacji, zdejmij buty: stąpasz po świętej 
ziemi. Odstaw nie tylko buty, ale i wszystko to, czym się zaprzątasz. Świadomie zostaw wszystko 
razem z butami. Wejdź do wewnątrz niczym nie zajęty. Można przeznaczyć na to jedną z dwudziestu 
czterech godzin. Dwadzieścia trzy godziny przeznacz na inne zajęcia, pragnienia, myśli, ambicje, 
projekcje. Wyłącz z tego jedną godzinę, a w końcu stwierdzisz, że ta jedna godzina jest prawdziwą 
godziną twego życia, a tamte dwadzieścia trzy to czyste marnotrawstwo. Tylko ta jedna godzina 
ocalała, wszystko inne zostało wyrzucone w błoto. 

Właściwa pozycja ciała 

Po piąte, nie zajmuj się zbytnio właściwą procedurą, bo zajmie cię to całego - że powinieneś siedzieć 
w odpowiedniej pozycji. Dobrze, jeśli możesz tak siedzieć, ale gdy niepotrzebnie odwraca to uwagę, 
porzuć to. Twoje nogi nie będą czuły się dobrze, jeśli nie potrafisz siedzieć w pozycji pełnego lotosu 
(co jest trudne dla ludzi, którzy całe życie siedzą na krzesłach, jest to trudne, gdyż cały ich system 
mięśniowy ukształtował się w pewien określony sposób). Zasną albo zaczną przysparzać ci kłopotów. 
Stale będą domagać się uwagi, nie wymuszaj, więc pozycji lotosu. 

Pozycja lotosu jest dobra, jeśli jest łatwa. Jeśli nie, każda inna pozycja jest jak pozycja lotosu. Gdy nie 
możesz siedzieć na podłożu, jeśli jest to trudne, usiądź na krześle. Medytacja nie boi się krzeseł - 
może dziać się wszędzie. Renu zadała mi wczoraj pytanie: „Czy oświecenie może nastąpić na koniu 
na biegunach?" Może, może nawet przytrafić się temu koniowi na biegunach! 

Dołóż odrobiny starań, to wszystko, ale nie przejmuj się tym za bardzo: czy kręgosłup jest całkiem 
wyprostowany czy nie, czy twoja głowa jest w jednej linii z kręgosłupem czy nie... nie zajmuj się za 
bardzo tymi drobiazgami. To tylko pewne wskazania. Zrozum je, przyjmij i idź swoją drogą. Znajdź 
własną drogę. Najważniejsze, że ma ci być wygodnie i masz być odprężony. 

background image

Bądź pośrodku 

Po szóste, musisz być dokładnie pośrodku. Ludzie albo stają się zbyt aktywni, albo zbyt bierni. Gdy 
stają się nadmiernie aktywni, powstaje niepokój, swego rodzaju gonitwa, pośpiech, szybkość, brak 
spokoju; gdy stają się zbyt bierni - ospałość, swoisty letarg, opieszałość. Bądź pośrodku. Bycie 
pośrodku to kryterium, które trzeba zawsze stosować. Nie jedz za dużo, nie wygładzaj się zbytnio. Nie 
śpij za dużo, nie śpij mniej niż trzeba. Pamiętaj zawsze być pośrodku. Nadmiar jest zabroniony. 
Wszelkie skrajności trzeba porzucić, bo stan odprężonego umysłu jest tylko pośrodku. 

Gdy dostąpisz takiej równowagi, wysiłku i braku wysiłku, celu i bezcelowości, istnienia i nie-
istnienia, umysłu i nie-umysłu, działania i nie-działania... wtedy możesz pozwolić sobie płynąć z 
biegiem spraw, możesz pozwolić sobie na unoszenie się. 

Poczucie humoru 

Pamiętaj: największym problemem dla człowieka religijnego jest to, by nie być zbyt poważnym, 
największym problemem dla człowieka religijnego jest to, by nie być smutnym, największym 
problemem dla człowieka religijnego jest to, by nie być negatywnym; tak zazwyczaj się dzieje... 
ludzie religijni stają się bardzo smutni, bardzo poważni, bardzo negują życie. Zupełnie zapominają o 
wiośnie, myślą tylko o zeschniętym drewnie i martwych prochach. Utracili równowagę. 

Naprawdę religijny jest ten, kto zna poczucie humoru. Człowiek naprawdę religijny jest szczery, ale 
nigdy poważny; całkowicie oddany swej pracy, ale bez nastawienia „grzeszniku, jestem od ciebie 
świętszy", nigdy nie odczuwa wyższości, tylko pokorę. Człowiek naprawdę religijny umie tańczyć z 
wiatrem i deszczem, umie śmiać się i chichotać z dziećmi, czuje się swobodnie i spokojnie w każdej 
sytuacji życia. Oto wolność, wolność od ego. Ego czyni człowieka poważnym. 

Jeżeli staniesz się zbyt poważny, utoniesz w świecie ciemności, w świecie negacji. Pamiętaj, nie masz 
stać się zimny. Ci tak zwani święci są bardzo zimni, nie zrozumieli o co w tym wszystkim chodzi. 
Bądź chłodny, ale nigdy nie zimny, a między jednym a drugim jest ogromna różnica, i jest też w tym 
pewien bardzo głęboki paradoks. Nazywam to „chłodem" - w porównaniu z rozgorączkowanym 
stanem namiętności to chłód; w porównaniu z zimnem śmierci to ciepło. Jest to ciepło w porównaniu z 
zimnem śmierci i jest to chłód w porównaniu z roznamiętnioną żądzą życia. Jest to ciepło i chłód 
zarazem. Człowiek naprawdę religijny jest chłodny, gdyż nie ma żądzy; zarazem jest ciepły, gdyż nie 
jest smutny, nie jest poważny. 

Nie walcz, nie psychoanalizuj 

Powinieneś być oddzielony od korowodu myśli. Przyjdą, otoczą cię ze wszech stron. Będą 
przypominać chmury - najmniejsza drobina nieba zostanie utracona. Gdy jest zbyt wiele myśli, walka 
z nimi jest naturalnym instynktem, gdyż wyczytałeś, że medytacja to stan bez myśli. Ale przez walkę 
nikt nie pozbywa się myśli. Jeśli będziesz walczyć, zostaniesz pokonany. Sama walka staje się 
przyczyną twej klęski. Nie możesz walczyć z cieniami, gdyż zostaniesz pokonany. 

Spróbuj walczyć ze swym cieniem, a zostaniesz pokonany; nie dlatego, że cień jest potężny, ale 
dlatego, że cienia nie ma. A jak możesz zwyciężyć walcząc z czymś, czego nie ma? Myśli to cienie, 
nie walcz z nimi. 

Gdy nie walczysz, pojawia się druga możliwość - to wybrała psychoanaliza. Bądź razem ze 
skojarzeniami, pozwól myślom wędrować dokąd chcą. Jedna myśl wiąże się z inną i jeszcze inną i 
jeszcze inną i tak to trwa i trwa w nieskończoność, do znudzenia. Będziesz to czuć jak swego rodzaju 

background image

odprężenie. Dlatego po psychoanalizie ludzie czują się uratowani, zbawieni. Nie są zbawieni ani 
uratowani - tylko walka znika. Stajesz się napięty ponieważ walczysz. Kiedy nie walczysz, napięcie 
znika i to zniknięcie napięcia daje ci poczucie, jakbyś został uratowany. 

Będzie to przyjemne odczucie. Gdy walczysz ze swymi myślami i nie możesz zwyciężyć, porzucasz 
walkę i pozwalasz myślom wędrować, zaczynasz wędrować razem z nimi; pojawia się przyjemne 
odczucie. Oto cały sekret psychoanalizy. Psychoanaliza w niczym nie pomaga, sprawia jedynie, że 
czujesz się dobrze, ponieważ pomaga ci porzucić walkę. 

Nie potrzeba walczyć, nie potrzeba pozwalać myślom na zaistnienie i wędrować za nimi. Pozostań 
obserwatorem, świadkiem. 

Musisz znów stać się panem. Musisz stać się panem, nie sługą. Na czym polega to panowanie? Bycie 
świadkiem to bycie panem. Obserwuj myśli, w całkowitym spokoju i ciszy, obserwuj. Pozwól im 
przyjść i odejść, pozwól im pojawić się i zniknąć. Po prostu zauważaj - myśl się pojawia, jest, 
odeszła... wkrótce dotrzesz do punktu, w którym jest ich coraz mniej i mniej i mniej; potem pewnego 
dnia - przerwa... wszystkie myśli znikły. W tej przerwie - pierwsze doznanie boskości. 

Niech medytacja będzie twoim pragnieniem 

99 procent ludzi medytuje, gdyż o medytacji się mówi. Czasami staje się ona modna. Ameryka 
przechodzi taką fazę. O medytacji się mówi, każdy robi medytację. Jeżeli jej nie robisz, na pewno coś 
przegapiasz. 

Nie czujesz takiej potrzeby, nie pojawiła się ona w twym istnieniu, nie doszedłeś do tej chwili w swej 
ewolucji gdy medytacja następuje sama z siebie, ale wszyscy ją robią i chodzą do mistrzów i siedzą w 
milczeniu. Ktoś robi Zazen, ktoś TM, ktoś dynamiczną... Pewnie coś przegapiasz. Pojawia się więc 
chciwość - powodowany chciwością zaczynasz czynić starania. 

Nie są to starania o medytację. Są to starania o uzyskanie czegoś, o czym myślisz, że przez medytację 
To uzyskasz. Takie fazy przychodzą i odchodzą. Takie kulty pojawiają się i znikają. Są swoistą modą. 

Człowiek medytujący nie przyszedł medytować dlatego, że inni medytują; pojawiła się w nim głęboka 
potrzeba, stała się pukaniem do jego serca, nieustającym pukaniem. Cały świat zdaje się być bez 
znaczenia, on chce wejść do wewnątrz. Chce wiedzieć kim jest. Nie dlatego, że inni się dowiedzieli. 
Gdyby nikt nie propagował medytacji i nie było żadnych książek i wszystkie książki zostałyby 
zniszczone i wszyscy mistrzowie poszliby skryć się w jaskiniach Himalajów, wtedy też byłoby kilkoro 
ludzi, którzy by medytowali i na własną rękę szukali sposobów medytowania. Byliby to prawdziwi 
medytujący. Dla nich medytacja byłaby tak samo łatwa jak cokolwiek innego. Byłaby czymś takim jak 
oddychanie. 

Medytacja jest zabawą 

Nie możesz pragnąć medytacji, bo ona jest tylko wtedy, gdy nie ma pragnienia. Nie możesz pragnąć 
wyzwolenia, nirwany, bo ono jest tylko w stanie bycia bez pragnienia. Nie można uczynić go 
przedmiotem pragnienia. Dla mnie i dla tych wszystkich, którzy wiedzą, pragnienie jest światem - nie 
chodzi o to, że pragniesz tego, co światowe. Pragnienie, samo zjawisko pragnienia, jest światem. 

Możesz się bawić, a wszystko jest możliwe dzięki zabawie, gdy medytacja jest zabawą. Wszystko jest 
możliwe natychmiast, bo nie jesteś zakłócony, niecierpliwy, nigdzie się nie spieszysz, do nikąd nie 

background image

zmierzasz. Jesteś tu i teraz. Jeśli medytacja następuje, dobrze. Jeśli nie następuje, też dobrze. Nie 
robisz nic niewłaściwego, bo nie ma pragnienia, nie ma oczekiwania, nie ma przyszłości. 

I pamiętaj: gdy medytacja i nie-medytacja stają się do siebie podobne, medytacja ci się zdarzyła. 
Dotarłeś. Cel został osiągnięty, zstąpiło do ciebie to, co ostateczne. Wygląda to dziwnie gdy mówię 
byś nie czynił z medytacji praktyki, raczej uczyń z niej zabawę, uciechę. Ciesz się nią gdy ją robisz, 
nie dla jakiegoś rezultatu. 

Nasze umysły są bardzo poważne, śmiertelnie poważne. Nawet gdy się bawimy, robimy z tego coś 
poważnego: pracę, obowiązek. Baw się jak dzieci. Baw się technikami medytacji, wtedy znacznie 
więcej może się zdarzyć. Nie traktuj ich poważnie, traktuj je jak zabawę. Ale my wszystko robimy 
poważnie. Nawet gdy się bawimy, robimy to poważnie. Wobec religii zawsze byliśmy bardzo 
poważni. Religia nigdy nie była uciechą, dlatego ta ziemia nadal jest nie-religijna. Religia musi stać 
się radością i świętowaniem, celebrowaniem; celebrowaniem chwili, cieszeniem się wszystkim, co 
robisz, cieszeniem się tak bardzo i tak głęboko, że umysł zatrzymuje się. 

Medytacja nie jest przeciwna umysłowi 

Musisz być wdzięczny umysłowi. To pierwszy krok do wyjścia poza umysł, nie jako wróg, ale 
przyjaciel. Gdy słyszysz, że masz wyjść poza umysł, możesz popaść w niezrozumienie. Mam 
ogromny szacunek do umysłu. Tyle zawdzięczamy umysłowi, że nie ma sposobu na odwdzięczenie 
się. 

Pierwszym jest więc to, że medytacja nie jest przeciwna umysłowi, dzieje się ona poza umysłem. A 
„poza" to nie to samo co „przeciwko". 

Gdy ta przyjaźń pogłębi się, umysł nie będzie przeszkadzał w twoich medytacjach, bo medytacja nie 
jest przeciwna niemu. W istocie rzeczy jest to jego spełnienie, jego własny najwyższy rozkwit. 
Wyjście poza niego nie jest nastawieniem antagonizmu, ale ewolucji przyjaźni. 

Takie powinno być nastawienie wszystkich medytujących - nie walczyć. Jeśli walczysz, może ci się 
udać uciszyć umysł na jakiś czas, ale nie zwyciężysz. Umysł wróci, będziesz go potrzebował. Nie 
możesz żyć bez niego, bez niego nie możesz istnieć w świecie. Gdy zdołasz stworzyć przyjazny 
związek z umysłem, pomost miłości, zamiast być przeszkodą w medytacji, zaczyna on być pomocą. 
Chroni twą ciszę, bo ta cisza jest też jego skarbem, nie tylko twoim. Staje się glebą, z której rozkwitną 
róże medytacji, i ta gleba będzie tak samo szczęśliwa jak róże. 

Zacznij od miłości do swego ciała, które jest twą najbardziej zewnętrzną częścią. Zacznij kochać swój 
umysł; gdy pokochasz swój umysł, zaczniesz go upiększać, tak jak upiększasz ciało. Utrzymuj go w 
czystości, świeżości - nie chcesz by twe ciało straszliwie cuchnęło, chcesz by było kochane i 
szanowane przez innych. Twoja obecność nie powinna być jedynie tolerowana, ale przyjmowana z 
radością. 

Musisz upiększać umysł poezją, muzyką, sztuką, wielką literaturą. Kłopot w tym, że twój umysł 
wypełniają tylko błahostki. Twój umysł przenikają takie podrzędne sprawy, że nie możesz go kochać. 
Nie myślisz o niczym wielkim. Zharmonizuj go z największymi poetami, z ludźmi takimi jak Fiodor 
Dostojewski, Lew Tołstoj, Antoni 

Czechów, Turgieniew, Rabindranath, Kahlil Gibran, Michaił Naimi - wypełnij go największymi 
wzlotami umysłu. 

background image

Wtedy nie będziesz nieprzyjazny umysłowi. Będziesz się radował umysłem. Nawet gdy będzie on w 
twojej ciszy, będzie miał swoją poezję i muzykę; wyjście ponad tak wysubtelniony umysł jest bardzo 
łatwe. Jest to pełny przyjaźni krok ku wyższym szczytom: poezja staje się mistycyzmem, wielka 
literatura staje się wielkim wglądem w egzystencję, muzyka staje się ciszą. 

Gdy te rzeczy zaczną zamieniać się w wyższe szczyty, poza umysłem, będziesz odkrywać nowe 
światy, wszechświaty, dla których nawet nazw nie mamy. Mówimy „stan btogości", „ekstaza", 
„oświecenie", ale tak naprawdę żadne słowo tego nie opisuje. Sprowadzenie tego do wyjaśnień, teorii i 
filozofii jest po prostu poza mocą języka. Jest po prostu poza... a umysł raduje się wykraczaniem 
poza... 

To jest mój unikalny wkład w ciebie. Z absolutną pokorą stwierdzam, że wykraczam daleko nawet 
przed Gautama Buddę, gdyż on wciąż walczy z umysłem. Kocham swój umysł i przez miłość 
wykroczyłem poza niego. 

Moje podejście do medytacji jest absolutnie nowe i świeże, gdyż opiera się na miłości, nie na walce 
czy wojnie. Tylko miłość jest ścieżką. Uczyń swój umysł tak pięknym, jak to tylko możliwe. Udekoruj 
go kwiatami. Jestem naprawdę bardzo smutny gdy widzę, że ludzie nie znają „Księgi Mirdad", że 
nigdy nie zajrzeli do absurdalnych opowieści Chuang Tzu, nigdy nie starali się zrozumieć absolutnie 
irracjonalnych opowiastek zenu. 

Najpierw niech twój umysł zostanie ozdobiony. Tylko poza tym przesyconym aromatem ogrodem 
umysłu będziesz mógł wędrować w ciszy, bez walki; umysł będzie pomocą, nie przeszkodą. Nie 
stwierdziłem, by był on przeszkodą, mogę wiec powiedzieć z całkowitą autorytatywnością - nie jest 
przeszkodą. Po prostu nie wiesz jak go wykorzystywać. 

Niech wzrasta w Tobie uważność 

Wzrastanie duchowe nie jest techniczne, każda technika może stać się przeszkodą. Możesz zacząć 
trzymać się techniki. Zdarzyło się to milionom ludzi. 

W poszukiwaniu duchowego wzrastania spotykają nauczyciela, który daje im jakąś technikę. Technika 
pomaga im stać się bardziej wyciszonymi, uspokojonymi, cichymi, zyskać wielki dobrobyt; wtedy 
technika staje się absolutnie zasadnicza. Nie mogą zostawić tej techniki. Jeśli ją zostawią, wszystkie 
doznania zaczną znikać. Nawet jeśli ta technika była praktykowana latami, wszystkie doznania znikną 
w trzy dni. Techniki nie dają ci duchowego wzrastania, ale mogą stworzyć halucynację, która wygląda 
na duchową, gdyż ty nie wiesz czym jest wzrastanie duchowe. 

Pamiętaj: bycie świadkiem nie jest techniką, to twoja natura. Technika coś stwarza; obserwowanie 
ujawnia to, co jest. Nie tworzy niczego, przeciwnie, może zniszczyć iluzje, które wałęsały się dlatego, 
że nie byłeś dostatecznie uważny, więc nigdy nie zauważyłeś, że były to zjawiska iluzoryczne. 

Iluzję można stworzyć tak łatwo, że umysł zawsze cieszy się technikami. Kto ma użyć tej techniki? 
Umysł będzie panem techniki. Obserwowanie jest poza umysłem, umysł nie umie obserwować. To 
jedyne, czego umysł nie potrafi robić. To dlatego umysł nie może jej zanieczyścić, umysł nie może 
sprowadzić jej na manowce. 

Wielu ludzi, wielkich tak zwanych świętych, proroków, mesjaszy żyło w halucynacji i nigdy nie 
poznali tego prostego naturalnego procesu uważności. 

background image

Lepiej byś nie zajmował się żadnymi technikami. Uważność jest tak czysta, nie skażaj jej niczym 
innym. I jest tak pełna, tak kompletna, że nie trzeba jej innego wsparcia. Ale umysł zawsze chce 
jakiejś techniki, bo może sprawować kontrolę nad techniką. Umysł jest technikiem, technika jest jego 
życiem. Uważność jest poza jego kontrolą. Jest poza nim, jest ponad nim, a w gruncie rzeczy jest dla 
umysłu śmiercią. 

Gdy uważność wzrasta, umysł musi umrzeć. Wszyscy ludzie tacy jak Maharishi Mahesh Yogi uczący 
medytacji transcendentalnej, dają techniki, z którymi umysł czuje się świetnie. Ale wzrastania nie 
będzie. Wykorzystują oni ludzkość dając techniki i jest to złe wykorzystywanie, bo zatrzymuje 
ewolucję. 

Jestem przeciwny wszystkim technikom. Jestem za prostym, naturalnym procesem, który już masz, 
który co jakiś czas wykorzystujesz. 

Gdy jesteś w złości, jak stajesz się świadomy, że jesteś w złości? Gdyby była tylko złość i nikt by jej 
nie obserwował, nie mógłbyś stać się jej świadom. Złość sama w sobie nie może stać się świadoma. 

Jesteś świadomy wtedy, gdy jesteś w złości, gdy nie jesteś w złości, gdy czujesz się dobrze, gdy nie 
czujesz się dobrze. Ale nie stosujesz tej uważności systematycznie, naukowo, głęboko, totalnie w 
każdej fazie umysłu. A dla mnie w tym słowie zawiera się cala istota medytacji. 

Pojawia się prawdziwa cisza 

Są dwa rodzaje ciszy: jedną pielęgnujesz, druga pojawia się sama z siebie. Twoja pielęgnowana cisza 
to nic innego jak stłumiony zgiełk. Możesz siedzieć w milczeniu, a jeżeli siedzisz długo i trwasz w tej 
praktyce miesiącami i latami, powoli staniesz się zdolny do tłumienia wszelkich hałasów wewnątrz. 
Dalej będziesz siedział na wulkanie, który w każdej chwili może wybuchnąć, wystarczy byle pretekst. 
To nie jest prawdziwa cisza, ale cisza narzucona siłą. 

To dzieje się na całym świecie. Ludzie, którzy usiłują medytować, którzy usiłują stać się 
wyciszonymi, tylko narzucają sobie ciszę. Można ją narzucić. Możesz mieć wokół siebie warstwę 
ciszy, ale to tylko oszukiwanie siebie, nic innego. Ta warstwa ci nie pomoże. Gdy cisza pojawi się z 
twojego istnienia, nie jest narzucona wnętrzu z zewnątrz, przychodzi drugą stroną - przychodzi, 
wzbiera z wewnątrz na zewnątrz, narasta z centrum w kierunku tego co naokoło... to totalnie inne 
zjawisko. 

Dlatego moje podejście polega na przejściu katharsis tego wewnętrznego zgiełku, raczej wyrzuceniu 
go na zewnątrz niż pielęgnowaniu ciszy. Ludzi ogarnia zdumienie gdy do mnie przychodzą po raz 
pierwszy, a przedtem byli z jakimś buddyjskim mistrzem, robili vipassanę, siedzieli, zmuszali się do 
jakiejś statycznej pozycji. Skąd ta statyczna pozycja? Gdy ciało jest zmuszone do trwania w jednej 
pozycji, umysł też musi pozostawać w jednej pozycji. 

Ciało i umysł funkcjonują razem. Umysł to wewnętrzny aspekt ciała, zjawiska materialnego. Nie ma 
nic wspólnego z twym istnieniem. Jest tak samo materią jak twoje ciało, jeśli więc robisz coś z ciałem, 
to samo automatycznie dzieje się z umysłem. Dlatego na przestrzeni wieków ludzie kultywowali 
pozycje ciała - siądź w pozycji lotosu, zmuś ciało by było jak posąg, marmurowy posąg. Jeśli ciało 
naprawdę jest nieruchome, zmuszone, zobaczysz, że umysł zapada się w pewien rodzaj ciszy, która 
jest fałszywa, nie jest prawdziwa. Pozycja ciała zmusiła go do bycia w ciszy. Spróbuj tego, zrób po 
prostu pozycję złości swoimi pięściami, twarzą, zębami; wejdź w pozycję złości, a będziesz 
zaskoczony: zaczniesz odczuwać złość. To właśnie robi aktor: przyjmuje jakąś pozycję ciała, a później 
przychodzi i umysł. 

background image

Prawdziwa cisza musi przyjść sama z siebie. Polecam więc: nie zmuszaj swego ciała. Raczej tańcz, 
śpiewaj, poruszaj się, biegaj, pływaj. Niech ciało ma wszelkie rodzaje ruchu, by i twój umysł miał 
wszelkie rodzaje ruchu; w tym wewnętrznym ruchu umysł zaczyna przechodzić katharsis, wypuszczać 
swoje trucizny. 

Zacznij od katharsis, by wyrzucić z siebie wszelkie śmieci jakie gromadzisz aż od dzieciństwa. Byłeś 
w złości, ale nie mogłeś tego wyrazić, bo gdy wpadałeś w złość, matkę ogarniał szał - tłumisz więc to. 
Byłeś w złości, chciałeś krzyczeć, ale nie mogłeś, wręcz przeciwnie - uśmiechałeś się. Wszystko co w 
sobie nagromadziłeś -trzeba to wyrzucić. A potem czekaj... i cisza zaczyna w ciebie wstępować. Ta 
cisza ma swoje piękno. Jest totalnie inna, jej cecha jest inna, jej głębia jest inna. Nie walczysz, jesteś w 
nastroju płynięcia, ale nic się nie pojawia. Jest to piękne - gdy nie pojawia się żadna myśl, gdy myśli 
same z siebie znikają. Wtedy jesteś całkowicie wyciszony, ale ta cisza jest pozytywna. Cisza 
narzucona jest negatywna. 

To jedna z tych wielkich przemian, które chcę ci dać. Stare metody coś narzucają. Moje rozumienie 
jest takie: nigdy niczego nie narzucaj. Raczej wyrzuć wszystkie śmieci, które w sobie nosisz. Bądź 
coraz bardziej pusty, nabieraj więcej miejsca. Stwórz w sobie nieco więcej przestrzeni... w tej 
przestrzeni przychodzi cisza. 

I w takich chwilach powinieneś być w nastroju płynięcia. Zapomnij o wszystkich pozycjach. 
Zapomnij wszystko co usiłujesz robić - niczego nie usiłuj robić. Bądź w stanie nie-robienia. Po prostu 
odpręż się, odpręż się całkowicie, nic nie rób, bo im bardziej jesteś odprężony, tym bardziej cisza 
może przeniknąć do twojego istnienia -bądź otwarty, przyjmujący, odprężony. 

Gdy następuje cisza, nagle znikają wszelkie zagmatwania - i to bez śladu! Nie zostaje po nich nawet 
ślad. Nie możesz uwierzyć, że cały ten zgiełk... gdzie on się podział? Nie możesz uwierzyć, że 
kiedykolwiek w tobie istniał. Nie możesz uwierzyć, że nadal istnieje w innych. 

Oświecenie przychodzi w swoim czasie. 

Oświecenie następuje wtedy, gdy następuje - nie możesz nim kierować, nie możesz sprawić, by 
nastąpiło. Możesz wiele uczynić by nastąpiło, ale to, co robisz nie będzie jego przyczyną. Cokolwiek 
robisz, nie spowoduje to twojego oświecenia, ale przygotuje cię na jego otrzymanie. Ono przychodzi 
w swoim czasie. Cokolwiek robisz, po prostu przygotowuje cię to na jego przyjęcie, na zauważenie go 
gdy przyjdzie, na rozpoznanie go gdy przyjdzie. 

Nie możesz go przywołać, jest to coś większego od ciebie. Gdybyś mógł je spowodować, byłoby tylko 
kolejną dekoracją ego. Nie możesz go spowodować. Nie możesz sprawić by nastąpiło. Musisz zniknąć 
by ono mogło być. 

Możesz więc studiować wszystkie święte pisma świata, a staniesz się bardzo uczony, pełny wiedzy, 
ale pozostaniesz nieoświecony. Tak naprawdę staniesz się bardziej nieoświecony niż byłeś wcześniej, 
bo im masz więcej wiedzy, tym masz większe ego; 

im bardziej praktykujesz techniki ascetyczne, tym bardziej wzmacnia się twoje ego. ..Robię to i robię 
tamto, i tyle już zrobiłem - tyle postów, i tyle ślubów". Im więcej robisz, tym bardziej czujesz, że 
jesteś godzien i że możesz domagać się oświecenia. 

Oświecenie nie jest czymś, co możesz znaleźć szukając; ono przychodzi do ciebie gdy wszelkie 
poszukiwania okazują się próżne. I pamiętaj: nie mówię, że masz nie szukać. Bo gdy nie będziesz 
szukał, nigdy nie przekonasz się, że to poszukiwanie jest próżne. Nie mówię, że masz nie medytować. 

background image

Bez medytowania nie zrozumiesz, że jest taka medytacja, której nie możesz robić, a która do ciebie 
przychodzi. 

Twoje medytacje po prostu oczyszczą ci oczy, uczynią cię bardziej spostrzegawczym. Twoje serce 
stanie się bardziej czujne, świadome, miłujące, wrażliwe. Twoje istnienie zacznie widzieć to, czego 
wcześniej nie widziałeś. Zaczniesz zgłębiać nowe przestrzenie swego istnienia. Z każdym dniem i 
chwilą będzie się działo coś nowego. Twoje medytacje są jak kąpiel - dadzą ci świeżość, ale ta 
świeżość to nie oświecenie. To tylko przygotowanie drogi. Nigdy nie osiągasz oświecenia. Zawsze 
jest dokładnie odwrotnie - to oświecenie dosięga ciebie. 

Jestem przeciwny wszystkim eskapistom, którzy uciekają od świata i zaczynają medytować 
dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jestem im przeciwny, całkowicie przeciwny. Jedna godzina 
medytacji wystarcza. Medytacja jest czymś tak potężnym, że wystarcza jedna godzina na dwadzieścia 
cztery. Oświetli to całe twoje życie. 

Życie jest sprawdzianem czy twoja medytacja przebiega pomyślnie czy nie. Gdy pójdziesz do sklepu, 
poznasz czy w swojej medytacji odnosisz sukcesy. Czy w sklepie nadal jesteś tak chciwy jak 
przedtem? Czy nadal wpadasz w złość gdy ktoś powie coś przeciwko tobie? Czy ludzie nadal mogą 
tak samo łatwo wytrącać cię z równowagi jak przedtem? Na targowisku jest test wszystkich twoich 
medytacji. 

Kiedy tylko medytujesz i nic innego nie robisz, przypomina to sytuację, gdy stale przygotowujesz się i 
nigdy nie idziesz na egzamin. To nie jest dobre. Test musi być codziennie - jedna godzina medytacji, 
dwadzieścia trzy godziny testu. 

 

Pułapki na drodze 

Moce psychiczne: ostatni atak ego 

Bycie nieprzywiązanym w świecie jest bardzo trudne, ale jeszcze trudniejsze jest bycie 
nieprzywiązanym wtedy, gdy swe podwoje odsłania świat duchowy. Ta druga trudność jest milion 
razy większa, bo moce światowe nie są rzeczywiste. Są bezsilne, nigdy nie zaspokajają, nie dają 
zadowolenia. Każde nowe osiągnięcie w świecie tworzy dalsze pragnienia. Zamiast zaspokajać, 
wysyła umysł w nową podróż: jakąkolwiek moc osiągniesz w świecie, użyjesz jej do tworzenia 
nowych pragnień. 

Nieprzywiązanie nie jest tak trudne w sprawach światowych, ale gdy chodzi o moce wewnętrzne, 
psychiczne, są one tak bliskie twego istnienia i są tak nieskończenie zaspokajające, że bycie 
nieprzywiązanym do nich jest prawie niemożliwe. Gdy nie jesteś nieprzywiązany, znów stworzyłeś 
jakiś świat i pozostaniesz daleko, daleko od ostatecznego wyzwolenia. 

Ponieważ wszystko co posiadasz, posiada i ciebie, poświęcenie musi być totalne, całkowicie totalne. 
Musisz porzucić wszystko co posiadasz - prócz swej nagiej natury. To. czego nie można poświęcić, 
tylko to winno pozostać. To, co można poświęcić, powinno być poświęcone. 

Dysponowanie mocami duchowymi jest bardzo satysfakcjonujące, zaspokajające, daje tyle subtelnej 
radości ego, takiej czystej, że nie możesz odczuć w tym niepokoju. Nigdy cię to nie frustruje. W 
sprawach światowych tyle jest frustracji, właściwie nic nie ma oprócz frustracji. Cudem jest jak ludzie 

background image

mogą tego nie zauważać. Cudem jest jak ludzie mogą siebie sami oszukiwać i wierzyć, że jest jakaś 
nadzieja. Ten zewnętrzny świat jest beznadziejny, jest skazany na zagładę. 

Obojętne jak wielki dom zbudujesz albo jak wielką władzę zdobędziesz: polityczną, ekonomiczną, 
społeczną - śmierć wszystko ci zabierze. Nie trzeba wiele inteligencji by to zrozumieć. A moce 
wewnętrzne - śmierć nie może ich zabrać. Są większe od śmierci. I nigdy nie przysparzają ci frustracji. 
Oto twoje moce, twoje potencjalne możliwości, które doszły do rozkwitu. Wydaje się, że nie ma 
potrzeby poświęcania ich, nie ma potrzeby wyrzekania się ich, ale Patanjali mówi, że ich także trzeba 
się wyrzec. Jeśli tak się nie stanie, zaczniesz żyć w świecie wizji - znów w gonitwie za władzą. A 
religia nie jest gonitwą za władzą. 

Nie szukasz ego, raczej próbujesz odnaleźć całość, a całość jest możliwa tylko wtedy, gdy wszelkiego 
rodzaju egoistyczne gonitwy zostaną porzucone i poświęcone. Gdy ciebie nie ma - jest Bóg. 

A ostateczne przywiązanie przychodzi, gdy osiągasz jakieś cudy, moce siddhi, gdy możesz robić różne 
rzeczy - rzeczy, które są cudowne, rzeczy, które są niewiarygodne. Jeśli staniesz się do nich 
przywiązany, wcześniej czy później znów znajdziesz się w świecie. Uważaj. To ostatni atak ego, nie 
daj się pochwycić. Ego zarzuca na ciebie swoją ostatnią sieć... 

Pamiętaj, musisz być czujny na każdym kroku. Umysł jest przebiegły. Możesz myśleć: „Tak, kiedy 
cudy przyjdą, nie będę do nich przywiązany". Pomyśl jeszcze raz. Gdzieś w sobie znajdziesz żywe 
pragnienie: „Niech przyjdą, potem zobaczymy. Najpierw niech przyjdą". Kto by się przejmował 
kaivalyą, wyzwoleniem? To nie wygląda na prawdziwy cel. Ot, tylko być wyzwolonym, wolnym? Po 
co? 

Uważaj! Umysł jest bardzo chciwy, ego jest samą chciwością. Gdy znasz ten teren i rozumiesz go i 
wiesz gdzie nastąpi ostatni atak ego, możesz przygotować się z większą starannością, a gdy nastąpi nie 
zostaniesz pochwycony znienacka. 

Powab iluzorycznych doznań 

Doznanie iluzoryczne to doznanie poety. Doznanie iluzoryczne to doznanie wyobraźni. Nawet jeśli w 
swych medytacjach poniesiesz porażkę, coś zyskasz. Taki będzie twój zysk: będziesz bardziej cieszył 
się drzewami i kwiatami, i światem i pięknem. Ale wcześniej czy później energia, która została 
stworzona poprzez medytację, zniknie i będziesz musiał spaść z powrotem do starego zamieszania. 

Pamiętaj: jeśli powiedzie ci się w medytacji, ta radość jest twoja na wieczność. Ale nawet jeśli 
poniesiesz porażkę, znajdziesz chwile radości i poezji. Ci, którzy ponoszą w medytacji porażki, stają 
się poetami, ci, którzy dostępują sukcesu, stają się mędrcami. Mędrcy to poeci Wiecznego, poeci 
chwytają Chwilowe. 

Dlatego czasem tak się dzieje: odrobina medytacji i czujesz się tak dobrze, że przestajesz medytować. 
Myślisz, że wszystko osiągnąłeś. Drzewa są zieleńsze, róże sa bardziej różane, miłość płynie 
wspaniale, wszystko zaczęło się dziać, czym się przejmować? Ale energia, która została stworzona, 
wkrótce zniknie: ogarnęło cię iluzoryczne doznanie. Tak jest na całym świecie z narkotykami, 
narkotyki dają tylko iluzoryczne doznania. Ale medytacja, jeśli nie zostanie doprowadzona do końca, 
także może uczynić to samo. 

Gdy decyzja została podjęta, jest zobowiązaniem - musisz iść do samego końca. Jest to wyzwanie. 
Przyjmij to wyzwanie i wyrusz w tę najpiękniejszą podróż swego wewnętrznego poszukiwania. I nie 
zatrzymuj się nigdzie pośrodku póki nie dotrzesz, póki nie dojdziesz do samego oka cyklonu. 

background image

Pierwsza eksplozja 

Gdy siedziałem przed tobą pierwszy raz, czternaście lat temu, w Woodlands, wewnątrz nastąpiła 
eksplozja. Nie wiem co to znaczy, ale często mam odczucie, że od tamtej pory stale gonię za czymś, 
co już się stało. 

Krishna Prem, twoje pytanie ma ogromne znaczenie dla wszystkich poszukujących prawdy, gdyż to 
pytanie dotyka najbardziej fundamentalnego prawa, któremu podlegają ci, którzy szukają czegoś 
niewyjaśnialnego, czegoś niewyrażalnego. Najpierw objaśnię ci to prawo. Mogło zdarzyć się to wielu, 
zdarzy się to każdemu. 

To prawo powiada, że gdy pierwszy raz spotykasz mistrza, przychodzisz niewinny, bez żadnego 
przeżycia. Przychodzisz jako przyjmowanie, jako wrażliwość - gotowy do pójścia w każdym 
kierunku, ochoczo i totalnie. Dlatego pierwsze spotkanie z mistrzem zawsze wyzwala eksplozję. 

Ta eksplozja następuje wskutek twej niewinności, wskutek umysłu, który nie oczekuje. Nic nie wiesz 
o duchowości, nic nie wiesz o ekstazie. Twoje nie-wiedzenie jest przyczyną eksplozji. Ale potem 
zaczyna się bardzo kłopotliwa podróż. Potem zaczyna się koszmar. Potem dosłownie w każdej chwili 
czekasz, by ta eksplozja nastąpiła znów. I możesz czekać latami - nie nastąpi, bo ty nie spełniasz 
podstawowego warunku umożliwiającego jej nastąpienie. Całkiem zapomniałeś w jakiej sytuacji 
nastąpiła ta pierwsza eksplozja. 

Teraz nie może już być tamtej sytuacji. Cokolwiek zrobisz, będzie oczekiwanie, tamto przeżycie. Nie 
możesz stworzyć tego nie-wiedzenia, nie jest to w twoich rękach, to nie tak funkcjonuje egzystencja. 
Pierwszym co musisz zrobić to zupełne zapomnienie o tamtej eksplozji. Dobrze, że ona nastąpiła, ale 
są rzeczy daleko większe. Po co zajmować się czymś tak podstawowym, przeżyciem z przedszkola. 

Zacznij na świeżo. Siądź przy mnie, nie oczekując, czekając. Spróbuj zrozumieć różnicę między 
oczekiwaniem a samym czekaniem. W oczekiwaniu jest pewne pragnienie i jest wyraźny przedmiot, 
którego pragniesz. To przeszkadza w rozwoju. Gdy czekasz, nie wiedząc na co, doznanie samego 
czekania jest tak cenne i wartościowe, tak głęboko przemieniające, że musi nastąpić coś większego niż 
ta pierwsza eksplozja. Nie będzie to ta sama eksplozja. Przez tych czternaście lat tyle wody spłynęło z 
Gangesem. 

Odłącz się. Póki nie porzucisz tej eksplozji i oczekiwania na nią, pozostaniesz czternaście lat temu, i 
między mną i tobą będzie przepaść czternastu lat. Zrozum tylko, że stało się to, bo tego nie 
oczekiwałeś, a teraz nie następuje, bo tego oczekujesz. Jest to proste prawo, ale bardzo podstawowe. 
Każdy staje się jego ofiarą - gdy czegoś posmakujesz, domagasz się tego znów. 

Pamiętaj, egzystencja jest niewyczerpana. Wiele może ci dać, nie proś o powtórzenia. Egzystencja 
nienawidzi powtarzania, nie chce byś doznawał tego samego. 

Każde doznanie, gdy następuje dwa razy, traci to co jest w nim najcenniejsze: nowość, świeżość, 
wspaniałość wczesnego poranka. Jeśli to zrozumiesz, to pierwsze doznanie może być ogromną 
pomocą, nie będzie przeszkodą. Ta pierwsza eksplozja ukazuje po prostu, że jesteś na dobrej drodze, 
przekroczyłeś próg. Teraz bądź bardziej otwarty i bardziej niewinny, bardziej nie-wiedzący, a każdego 
dnia będzie się działo znacznie więcej. 

Takie małe zrozumienie staje się kluczem, który otwiera bramy tajemnic, sekretów. Ale możesz 
trzymać się kurczowo tego pierwszego doznania i stale powtarzać w swym umyśle: „Kiedy to nastąpi? 
Nie następuje..." 

background image

To najczęstsza trudność u wszystkich szukających prawdy. Pierwsze doznanie staje sie przeszkodą 
albo otwarciem. Wszystko zależy od ciebie. Jeśli będziesz się go kurczowo trzymał, ciągle oczekiwał, 
zamienisz je w przeszkodę. Jeśli odczuwasz wdzięczność dla tego doznania, głębokie podziękowanie 
w swym sercu, i wędrujesz dalej bez tęsknot i pragnienia tego pierwszego doznania, dało ci ono 
posmak, że jesteś na właściwej drodze. Doświadczaj wszystkiego, bądź wdzięczny, ale nie zatrzymuj 
się i nigdy nie oczekuj ponownie tego samego doznania, bo zamyka ci to drogę do większych doznań. 

Satori z umysłu 

Słyszałam jak mówiłeś, że kto nie jest jeszcze gotowy do oświecenia, ten może od tego doznania 
umrzeć. Wierzę, że to doznanie może pozostać krótkotrwałym satori, po którym wracamy do 
normalności. Tak tego doświadczyłam. Byłam w stanie ogromnego szczęścia i bezproblemowości, 
miałam tak silne uczucie „Jestem Miłością," a potem, może po pół godzinie, wróciłam. Możesz coś o 
tym powiedzieć? 

Szybko wróciłaś! To naprawdę rzadko spotykane, już po pół godzinie! To wielki powrót. Przeszłaś 
doznanie bezproblemowości, ogromnego szczęścia i poczucia „jestem miłością". A co się stało po pół 
godzinie? Problemy pewnie wróciły i cierpienie mogło się pogłębić. A co dopiero to doznanie „jestem 
miłością?" Kim teraz jesteś -to znaczy po pół godzinie? 

Zrobiłaś naprawdę niezłą robotę! Nie wiem co ci powiedzieć, od czego zacząć, od tego przed czy po 
pół godzinie? Satori nie jest czymś takim. Satori to miniaturowe doznanie samadhi, ale gdy raz w nie 
wejdziesz, nie możesz już z niego wyjść. To prawdziwy test i kryterium. Wszystko co przychodzi i 
odchodzi, jest z umysłu - to wyobraźnia. Wszystko co przychodzi i zostaje, nawet wbrew tobie, nawet 
gdy chcesz, żeby odeszło, niemożliwe jest pozbycie się tego... Satori jest na zawsze. 

Samadhi przypomina totalne otwarcie się lotosu, satori to początek otwierania się płatków. Satori to 
początek, samadhi to kulminacja. Ale nie wychodzisz z niego. Jest to ruch jednokierunkowy - nikt z 
tego nie wyszedł. 

A umysł jest w stanie wszystko sobie wyobrazić. To co uważasz za szczęście, jest tylko snem twego 
umysłu. Twój umysł może śnić o wszystkim. Może śnić o satori, może śnić o samadhi, we śnie może 
stać się Buddą - ale sen nie może trwać długo. Nawet pół godziny to za dużo! 

Chyba wpadłaś w pułapkę umysłu. Mówisz: „Słyszałam jak mówiłeś, że kto nie jest jeszcze 
przygotowany do oświecenia, ten może od tego doznania umrzeć." Słyszałaś, ale nie zrozumiałaś. Nie 
zgłębiłaś wszystkich implikacji. 

Mówię, że oświecenie może zdarzyć się dokładnie w tej chwili, nawet w twoim nieprzygotowaniu, bo 
nie zależy ono od przygotowania. Nie jest czymś co zależy od wysiłków, gotowości. Jest czymś poza 
tobą, poza twym zasięgiem. Może nastąpić dokładnie w tej chwili. Nie następuje, bo byłoby to groźne 
dla twego życia. 

Doznanie oświecenia to wielki szok dla ciała, umysłu, całego systemu. Jest jak błyskawica. Wszystko 
czym byłaś zostaje rozbite w pył. Szok jest tak wielki, że możesz zapomnieć oddychać, zapomnieć, że 
zatrzymało się twoje serce. Przygotowanie jest potrzebne nie do oświecenia, ale do jego wchłonięcia. 
Przygotowanie jest potrzebne nie do osiągnięcia oświecenia, ale po to, żebyś się nie rozpadła kiedy 
ono przyjdzie, żebyś pozostała scentrowana, wyciszona i pełna pokoju... niech się dzieje. Ciebie to nie 
niszczy. Twoje przygotowanie jest konieczne by ocalić życie w tym wielkim doznaniu, które jest jak 
ogień. 

background image

Jeśli nie jesteś przygotowana, oświecenie i śmierć są niemal równoczesne. Wielu ludzi umarło z 
powodu nagłego oświecenia. Nie byli na nie gotowi, było ono czymś zbyt wielkim. Ich ciało, cały ich 
system, były zbyt delikatne wobec tego doznania. Byli zbyt mali, a to doznanie było zbyt wielkie. 

Gdy więc ludzie mówią ci: „Przygotowuj się do oświecenia", naprawdę mają na myśli: „Nie 
przygotowuj się... do oświecenia, ono nie przyjdzie z twojego przygotowania; przygotuj się, byś 
mogła powitać je bez własnego rozbicia, abyś nie została zabita tą wielką radością". 

Oświecenie jest największym doznaniem w życiu. Nawet nie możesz sobie wyobrazić czym jest, 
żadne wyobrażenia nie są tu możliwe. Możesz myśleć o przyjemności, wielkiej przyjemności; możesz 
myśleć o szczęściu, bo co nieco je poznałaś, ot, odrobinę. Możesz myśleć: „Może nie będzie 
problemów". Ale w rzeczywistości oświecenie nie składa się z tego wszystkiego. 

Ponieważ stale żyjesz w atmosferze pełnej tęsknoty za oświeceniem, twój umysł może zacząć 
wymyślać, tworzyć marzenia. Nie bierz tych marzeń na poważnie. Tak się stało. Mówisz: „Wierzę, że 
to doznanie może pozostać krótkotrwałym satori i potem człowiek wraca do normalności". Nie wiesz 
co jest twoją normalnością. 

Oświecenie jest twoją normalnością! 

Ten stan, w którym jesteś, jest nienormalny! Powrót z satori do twojej tak zwanej normalności jest 
powrotem z satori do szaleństwa. To jest po prostu niemożliwe. Jeśli raz zobaczysz światło, nie 
możesz znów stać się ślepa. Gdy raz poznasz miłość, nienawiść nie może już w twym istnieniu 
podnieść swej głowy. Gdy wszystkie problemy znikną, skąd mają powrócić? 

Strzeż się swego umysłu, może cię oszukać! Umysł może snuć halucynacje o wszystkim; gdy żyjesz w 
specjalnej atmosferze, medytacja, oświecenie, błogość, ekstaza unoszą się w powietrzu, gdzie każdy 
myśli o tych nadzwyczajnych doznaniach... To nie jest zwykłe miejsce. Na targowisku ludzie myślą o 
pieniądzach, władzy, szacunku. To nie jest targowisko, to świątynia ciszy. Tu wszystko wibruje i 
łatwo splątać się w wyobrażeniach. A kobieta jest podatniejsza na wyobrażania niż mężczyzna. 

Mężczyzna myśli, kobieta czuje. Czucie jest nieracjonalne. Dla mężczyzny wyobrażanie sobie czegoś 
jest trudne. Kobieta bardzo łatwo może sobie cokolwiek wyobrazić. Jej centrum funkcjonowania to 
uczucie, emocja, sentymenty; marzenia stale wypełniają jej oczy. Te marzenia mogą być przydatne w 
poezji i dramacie, ale marzenia w żaden sposób nie mogą pomóc na drodze do prawdy; wręcz 
przeciwnie, to wielkie przeszkody. Prawda nie jest twoją wyobraźnią, nie jest twoim odczuciem. 
Prawda to twoje istnienie. 

Jeśli chodzi o oświecenie, problemem dla mężczyzny jest jego rozum, problemem dla kobiety jest jej 
uczucie. Jedno i drugie to bariery przed oświeceniem. Mężczyzna musi porzucić rozumowanie, 
kobieta musi porzucić uczucie. Jedno i drugie jest tak samo odległe od oświecenia. U mężczyzny tym 
oddaleniem jest rozumowanie, umysł; u kobiety jest nim uczucie, serce - ale te oddalenia są sobie 
równe. Mężczyzna musi porzucić logikę, kobieta musi porzucić emocje. Oboje muszą porzu-cić coś, 
co przeszkadza na drodze. 
 

Oświecenie jest możliwe tylko wtedy gdy jesteś całkowicie pusta: bez myśli, uczucia, po prostu 
całkowita cisza. Wtedy to co następuje, zostaje. Nie odchodzi. 

Pytanie jest więc istotne dla wszystkich. W swej tęsknocie, w pragnieniu, w namiętności jesteś 
podatna na halucynacje, możesz zacząć myśleć albo czuć to co chciałabyś przeżyć. I to jest 

background image

niebezpieczne, bo stanie się dla ciebie ostatnią przeszkodą. Nigdy nie będziesz w stanie sięgnąć pozą 
tę barierę. 

Dobrze jest od samego początku być czujną. Nigdy nie wyobrażaj sobie! Pamiętaj, że jedynym co 
możesz uczynić dla oświecenia, jest przygotowanie, wyciszone istnienie, spokój. Oświecenie 
przyjdzie we właściwej chwili, zawsze wtedy gdy jesteś absolutnie wyciszona. 

Nie musisz sobie tego wyobrażać, ani przejmować się tym, jakie to jest. Nie musisz znajdować 
definicji, zajmować się opisami, jakie cechy, jakie przeżycia nastąpią wskutek tego - bo wszystko to 
jest niebezpieczne, wszystko co może dać twojemu umysłowi piękne okazje do wyobrażania sobie, 
myślenia i wierzenia. 

To kwestia twojego przeżywania. Przygotowuj się do tego przeżycia! Stań się przyjmującym 
gospodarzem... gość nadchodzi. Jedynym czego trzeba jest czekająca świadomość. W absolutnej ciszy, 
uważna, świadoma, przychodzi Bóg, oświecenie, prawda, obojętne jak to nazwiesz. Zawsze 
przychodzi gdy tylko ktoś jest gotowy; nigdy nie było inaczej. Musisz być cichym czekaniem, z 
głęboką ufnością, wielką miłością, nieskończoną wdzięcznością. 

Doznania potwierdzające 

Doznanie potwierdzające oznacza, że zbliżasz się do domu. Musisz zrozumieć, musisz zdawać sobie 
sprawę z doznań potwierdzających, bo daje to odwagę, nadzieję; daje siłę do życia. Zaczynasz czuć, że 
szukasz nie na darmo, że ranek jest już bardzo bliski. Może nadal jest noc i ciemność, ale pierwsze 
doznanie potwierdzające zaczęło przenikać. Gwiazdy zaczynają znikać, wschód nabiera czerwieni. 
Słońce nie wzeszło, jest wczesny świt - to doznanie potwierdzające, że słońce jest niedaleko. Gdy 
wschód staje się czerwony, wkrótce, lada chwila, słońce wzniesie się nad horyzont. Ptaki zaczęły 
śpiewać, ptaki sławią nadchodzący poranek. Drzewa wyglądają na ożywione, sen znika, ludzie się 
budzą. To są doznania potwierdzające. 

Na ścieżce duchowej też są doznania potwierdzające. Przypomina to sytuację gdy wędrujesz w 
kierunku pięknego ogrodu, którego nie widzisz. Im bliżej tego ogrodu, tym chłodniejszy wiatr czujesz. 
Im dalej odchodzisz, tym bardziej chłód znika, im bardziej się zbliżasz, tym bardziej chłód znowu się 
pojawia. Im bardziej się zbliżasz, tym bardziej wiatr jest nie tylko chłodny, ale niesie też i aromat, 
aromat wielu kwiatów. Im dalej odchodzisz, tym bardziej ten aromat zanika. Im bardziej się zbliżasz, 
tym lepiej słyszysz ptaki śpiewające pośród drzew. Drzew nie możesz dostrzec, ale śpiew ptaków... 
dalekie wołanie kukułki... las mangowców... zbliżasz się.. 

To są doznania potwierdzające. Dokładnie to samo dzieje się gdy wędrujesz w kierunku 
wewnętrznego ogrodu, w kierunku wewnętrznego źródła życia, radości, ciszy, błogości. Gdy 
zaczynasz poruszać się w kierunku centrum, kilka rzeczy zniknie, a pojawi się kilka rzeczy nowych. 

Pamiętaj: gdy doznania potwierdzające zaczynają się pojawiać, nie bądź za szybko zaspokojony. 
Chłodny wietrzyk nadszedł, a ty siedzisz i myślisz, że dotarłeś. Ten chłód jest piękny, petny błogości, 
ale masz iść dalej. Nie zadowalaj się drobiazgami. Bądź zadowolony, że zaczęły się one pojawiać, 
traktuj je jako kamienie milowe - ale nie one są celem. Ciesz się nimi, dziękuj Bogu, odczuwaj 
wdzięczność... i idź dalej w tym samym kierunku, z którego przychodzą doznania potwierdzające. 

Utrzymuj to w samej głębi swego serca, nie zadowalaj się drobiazgami. Wiele rzeczy dzieje się w 
drodze, wiele cudownych rzeczy dzieje się w drodze, ale nie zadowalaj się czymkolwiek. Pamiętaj - 
masz stać się świadomością Chrystusa, bodhisattvą: nic mniejszego nie da ci zaspokojenia. 

background image

Cały świat staje się doliną 

Ci którzy wędrują (a każdy zmierza ku medytacji) natkną się na te dziwne, choć piękne przestrzenie. 
Pierwszym znakiem, że medytacja zaczęła się w tobie dziać, 

jest... cała egzystencja staje się doliną, a ty jesteś na szczycie wzgórza. Zaczynasz się wznosić. Cały 
świat staje się doliną, daleko, głęboko poniżej, a ty siedzisz na szczycie wzgórza oświetlonego 
słońcem. Medytacja unosi cię: nie fizycznie, ale duchowo. I to zjawisko jest bardzo wyraźne - takie 
będą oznaki. 

Gdy w medytacji poruszasz się do wewnątrz, widzisz, że między tobą i zgiełkiem wokoło powstaje 
wielki dystans. Możesz siedzieć na targowisku i nagle zobaczysz przerwę między tobą i hałasami. 
Chwilę wcześniej te hałasy były tożsame z tobą, byłeś w nich; teraz oddalasz się od nich. 

Fizycznie jesteś tak jak wcześniej. Nie trzeba iść w góry, tu jest droga do odnalezienia rzeczywistych 
gór wewnątrz, droga do odnalezienia Himalajów wewnątrz. Zaczynasz wchodzić w głęboką ciszę i 
nagle wszystkie te hałasy, które były tak blisko ciebie... a było takie zamieszanie... zaczynają się 
oddalać, odchodzić w dal. Na zewnątrz wszystko jest takie jak wcześniej, nic się nie zmieniło - 
siedzisz w tym samym miejscu, w którym zaczynałeś medytować. Ale wraz z pogłębianiem się 
medytacji będziesz to odczuwał: poczujesz narastający dystans do rzeczy zewnętrznych. 

Każda nuta staje się krystalicznie czysta 

Po drugie, cokolwiek będzie wypowiedziane na zewnątrz, jest całkowicie wyraźne, w istocie rzeczy 
wyraźniejsze niż było wcześniej. To jest urok medytacji. Nie stajesz się nieświadomy, bo w 
nieświadomości też widzisz, że hałasy znikają. W narkozie poczujesz, że dzieje się to samo zjawisko - 
hałasy zaczynają się oddalać, dalej, dalej... i odeszły - ale ty zapadłeś w nieświadomość. Niczego nie 
możesz usłyszeć wyraźnie. 

Dokładnie to samo dzieje się w medytacji, ale z pewną różnicą: hałasy zaczynają się od ciebie 
oddalać, ale każdy hałas staje się zdecydowanie wyraźny, wyraźniejszy niż wcześniej, bo teraz 
pojawia się bycie świadkiem. 

Początkowo ty też byłeś hałasem pośród tych wszystkich hałasów, byłeś w nich zagubiony. Teraz 
jesteś obserwatorem, a ponieważ jesteś tak wyciszony, wszystko możesz widzieć jasno, wyraźnie. 
Choć hałasy są odległe, są wyraźniejsze niż kiedykolwiek dotąd. Słyszysz każdą jedną nutę. 

Słyszysz świat jak echo 

I trzecia rzecz będzie odczuwana: nie słyszysz ich bezpośrednio, ale jakby pośrednio, jakby były 
echem dźwięków, nie nimi samymi. Stają się bardziej bezpostaciowe, ich postaciowość zanika. Stają 
się mniej materialne, ich materialność znika, nie są już ciężkie, są lekkie. Możesz zobaczyć ich 
lekkość, są jak echo. Cała egzystencja staje się echem. 

Dlatego mistycy hinduscy nazywają świat maya: iluzja. Iluzja nie oznacza nierzeczywistości, ale 
podobieństwo do cienia, podobieństwo do echa. Nie oznacza nie-egzystencjalności, oznacza tylko 
podobieństwo do snu. Podobne do cienia, podobne do snu, do echa - takie będzie to uczucie. Nie 
możesz odczuć, że te zjawiska są rzeczywiste. Cała egzystencja staje się snem, bardzo wyraźnym, 
widocznym, gdyż ty jesteś uważny. Najpierw byłeś zagubiony we śnie: nie byłeś czujny i myślałeś, że 
to rzeczywistość. Byłeś utożsamiony ze swym umysłem. Teraz nie utożsamiasz się już z umysłem, 
powstało w tobie coś odrębnego - uważność, sakshi. 

background image

Będziesz słyszał wszystko prócz siebie 

I czwarta rzecz będzie odczuwana. Słyszysz całą egzystencję wokoło: ludzi rozmawiających, 
spacerujących, śmiejące się dzieci, ktoś krzyczy, woła jakiś ptak, samochód przejeżdża, samolot, 
pociąg. Będziesz w stanie słyszeć wszystko. Prócz jednego: nie będziesz w stanie słyszeć siebie, 
zupełnie zniknąłeś. Jesteś pustką. W ogóle cię nie ma. Nie możesz odczuć siebie jako istoty. Są 
wszystkie hałasy, znikły tylko twoje wewnętrzne hałasy. Zwykle wewnątrz ciebie jest więcej hałasów 
niż na zewnątrz. Prawdziwe zamieszanie jest wewnątrz ciebie, jest tam prawdziwe szaleństwo. A gdy 
zewnętrzne szaleństwo spotyka się z wewnętrznym szaleństwem, powstaje piekło. 

Zewnętrzne szaleństwo będzie trwało dalej, bo nie ty je stworzyłeś i nie ty możesz je zniszczyć; 
bardzo łatwo możesz zniszczyć wewnętrzne szaleństwo. Jest to w twoich możliwościach. Gdy 
wewnętrznego szaleństwa nie ma, zewnętrzne szaleństwo staje się nieistotne. Traci swą realność, staje 
się iluzoryczne. Nie możesz znaleźć swego dawnego głosu, nie pojawia się w tobie żadna myśl, nie ma 
więc dźwięku. 

Stałeś się pusty, wszystko zeszło głęboko w dolinę, słychać tylko echa. Gdy słyszysz echa, nie ma to 
na ciebie wpływu. Powoli, stopniowo wzrastasz w medytację. Wszystko staje się nieistotne. Wszystko 
możesz zobaczyć. 

Pojawia się wielkie światło 

Dopóki nie jesteś pusty, pozostaniesz ciemny, pozostaniesz ciemnością. Gdy jesteś całkowicie pusty, 
gdy nie ma nikogo wewnątrz ciebie, pojawia się światłość. Obecność ego stwarza ciemność. Ciemność 
i ego są synonimami. Nie-ego i światło są synonimami. 

Dlatego wszystkie metody medytacji, bez względu na orientację, w końcu zbiegają się w tej pustej 
komnacie twego wewnętrznego istnienia. Pozostaje tylko cicha przestrzeń i w tej cichej przestrzeni 
widzisz pojawiające się światło nie mające żadnego źródła. Nie przypomina ono światła, które 
widziałeś gdy wschodzi słońce, bo światło słońca nie może być wieczne - w nocy znów zniknie. Nie 
przypomina ono światła, któremu trzeba paliwa, bo gdy paliwo się skończy, to światło zniknie. 

To światło jest bardzo tajemne: nie ma źródła, nie ma przyczyny. Nie jest niczym spowodowane, gdy 
się więc pojawi, zostaje, nigdy nie znika. Tak naprawdę już jest, lecz ty nie jesteś dostatecznie pusty 
by je zobaczyć. 

Takie będą doznania gdy to światło zaczyna w tobie narastać. Gdy siadasz w milczeniu i stajesz się 
spokojny, nieruchomy, bez ruchu wewnątrz i na zewnątrz... nagle widzisz, że twymi oczami wylewa 
się światło. Jest to doznanie, którego nauka jeszcze nie poznała. Nauka sądzi, że światło dostaje się do 
oczu, nigdy na odwrót. Światło przychodzi z zewnątrz, dostaje się do oczu, wchodzi w ciebie - to 
tylko polowa opowieści. Drugą połowę znają tylko mistycy i ludzie medytujący. To jedna część - 
światło wchodzi do ciebie. Jest jeszcze druga część - światło wylewa się twymi oczami. A gdy światło 
zaczyna wylewać się oczami, światło oczu zaczyna płonąć płomieniem, wszystko przed tobą staje się 
całkiem jasne. 

Rozjaśnia się cała egzystencja. Widzisz, że drzewa są zieleńsze niż kiedykolwiek dotąd, a ich 
zieloność ma w sobie pewną jasność. Widzisz, że róże są bardziej różane niż zwykle. Te same róże, te 
same drzewa, ale napływa w nie coś z ciebie, ukazując je wyraźniej niż kiedykolwiek dotąd. Wtedy 
drobiazgi mają tyle piękna - kolorowe kamyki są dla buddy piękniejsze niż diament Koh-i-noor dla 
królowej Elżbiety. Dla królowej Elżbiety nawet Koh-i-noor, największy diament świata, nie jest tak 
piękny jak dla buddy zwyczajny kamyk. Dlaczego? Bo oczy buddy mogą wylewać światło i w tym 

background image

świetle zwyczajne kamyki stają się koh-i-noorami. Zwyczajni ludzie stają się buddami. Dla buddy 
wszystko jest pełne stanu buddy. Dlatego Budda powiedział: „W dniu, w którym stałem się 
oświecony, cała egzystencja stała się oświecona. Drzewa i góry i rzeki i skały - wszystko stało się 
oświecone". Cała egzystencja została wyniesiona ku wyższej obfitości. 

Zależy to od tego ile możesz dać egzystencji - tylko tyle dostaniesz. Jeśli nic nie dasz, nic nie 
dostaniesz. By dostać, najpierw musisz dać. Dlatego ludzie twórczy znają więcej piękna, więcej 
miłości, więcej radości niż ludzie, którzy nie są twórczy -bo ludzie twórczy dają coś egzystencji. 
Egzystencja przyjmuje... i hojnie odpowiada. 

Twe oczy są puste, niczego nie dają, tylko biorą. Są skąpcami, nie dzielą się. Zawsze gdy spotkasz 
oczy, które potrafią się dzielić, ujrzysz ogromną różnicę, ogromne piękno, ciszę, moc, potencjał. Jeśli 
potrafisz zobaczyć oczy, które mogą wylać swe światło w ciebie, całe twe serce będzie poruszone. 

Zobaczysz to! Twoje oczy zaczynają płonąć. A gdy oczy zaczynają płonąć, cała egzystencja przyjmuje 
nowe zabarwienie, nową głębię, nowy wymiar, jakby wszystko nie było już trójwymiarowe, ale 
czterowymiarowe. Nowy wymiar został dodany -wymiar świetlistości. 

Tak. jak słońce świecące nad obłokiem: obłok płonie, ty w nim jesteś, obłok jest tylko ogniem 
odzwierciedlającym słońce. Zaczynasz żyć w tym obłoku światła. Śpisz" w nim, chodzisz i siedzisz: 
ten obłok stale jest. Ten obłok widać jako aurę. Kto ma oczy potrafiące to widzieć, będzie widzieć 
światło wokół głów świętych, wokół ich ciał. Otacza ich subtelna aura. 

Nie możesz znaleźć swego ciała 

W chwili gdy jesteś pełny światła wewnątrz i oczy ci płoną i cała egzystencja płonie nowym życiem, 
gdy otworzysz oczy i spróbujesz odnaleźć swe ciało, nie znajdziesz go. W tych chwilach materia 
znika. 

Gdy zyskasz zdolność widzenia ducha, zobaczysz, że materia znikła. Obu na raz nie możesz widzieć. 
Te znaki trzeba zrozumieć, bo zdarzą się i tobie, i to zrozumienie pomoże. Inaczej, gdy kiedyś 
otworzysz oczy i nie znajdziesz swego ciała, możesz zwariować. Na pewno poczujesz, że coś jest nie 
w porządku, nie żyjesz albo zwariowałeś. Co się stało z ciałem? Gdy to zrozumiesz, we właściwym 
momencie przypomnisz sobie. Mówię o tych doznaniach, byś był świadomy wszystkiego, co jest 
możliwe, byś nie został) zaskoczony gdy to nastąpi, byś wiedział, rozumiał, byś miał mapy. Możesz 
odczytać gdzie jesteś i w tym rozumieniu możesz się odprężyć. 

Doznanie unoszenia się 

To następuje bardzo szybko, zaczyna się to dziać w bardzo wczesnych fazach. Gdy siedzisz 
nieruchomo, nagle czujesz, że jesteś nieco wyżej niż podłoże, może piętnaście centymetrów wyżej. Z 
wielkim zaskoczeniem otwierasz oczy i stwierdzasz, że siedzisz na podłożu, myślisz więc, że pewnie 
śniłeś. 

Nie, nie śniłeś, twoje ciało fizyczne zostało na podłożu. Masz też inne ciało, ciało światła ukryte 
wewnątrz, nazwij je ciałem astralnym, subtelnym, witalnym, jakkolwiek chcesz - to ciało zaczyna 
wznosić się wyżej. Od wewnątrz możesz odczuć tylko to ciało, bo jest to twoje wnętrze. Gdy 
otwierasz oczy, twoje materialne ciało siedzi na podłożu, tak samo jak przedtem. Nie myśl, że miałeś 
halucynacje, ani odrobinę. To fakt rzeczywisty, nieco się unosiłeś, ale w swym drugim ciele, nie w 
pierwszym. 

background image

Te znaki potwierdzające trzeba zrozumieć, ale nie chwalić się nimi. Nikomu o nich nie mów, bo ego 
znowu wejdzie i zacznie wykorzystywać te doznania. A gdy ego wchodzi, doznania znikają. Nigdy o 
nich nie mów. Jeśli nastąpią, po prostu je zrozum, zauważ i zupełnie o nich zapomnij. 

I to też trzeba pamiętać: wszystkie one mogą ci się zdarzyć lub nie, albo mogą zdarzyć się w innej 
kolejności, albo mogą się zdarzyć w inny sposób. Tysiące zdarzeń są możliwe, ponieważ ludzie są tak 
różni. 

Komuś te doznania mogą się nie zdarzyć w taki sposób jak zostały opisane. Na przykład komuś może 
się nie zdarzyć, że unosi się ku górze; może się zdarzyć, że staje się większy i większy i większy... 
cały pokój jest go pełny. I dalej staje się większy i większy, teraz dom jest wewnątrz niego. Jest to 
bardzo zagadkowe. Chce się otworzyć oczy i zobaczyć co się dzieje: „Czy wariuję?" Może przyjdzie 
chwila, gdy zobaczysz, że „Cała egzystencja jest wewnątrz mnie. Nie jestem poza nią. Ona nie jest 
poza mną, jest wewnątrz mnie... i gwiazdy poruszają się wewnątrz mnie." 

Komuś może się zdarzyć, że staje się mniejszy i mniejszy, staje się cząsteczką, prawie niewidzialną, 
atomem, a potem znika. Może tak być. Patanjali skatalogował wszelkie możliwe doznania. Ludzie 
mają różne predyspozycje, talenty i potencjalne możliwości, każdemu więc zdarza się to inaczej. 

To tylko wskazówki jak może się to dziać; nie myśl, że wpadasz w szaleństwo albo że dzieje się coś 
dziwacznego. Te doznania nie są przerażające, za to twoja interpretacja może je uczynić 
przerażającymi. 

Radość bez powodu 

Wielki znak potwierdzający jest wtedy gdy bez żadnego powodu nagle czujesz się radosnym. W 
zwykłym życiu jesteś radosny gdy jest jakiś powód. Spotkałeś piękną kobietę i jesteś radosny, albo 
masz pieniądze, których zawsze chciałeś, i jesteś radosny, albo kupiłeś dom z pięknym ogrodem i 
jesteś radosny; te radości nie mogą jednak trwać długo. Są chwilowe, nie mogą pozostawać ciągle i 
nieprzerwanie. 

Jeśli twoja radość jest czymś spowodowana, zniknie, będzie chwilowa. Wkrótce zostawi cię w 
głębokim smutku; wszystkie radości zostawiają cię w głębokim smutku. Ale jest pewien inny rodzaj 
radości, który jest znakiem potwierdzającym: nagle jesteś radosny w ogóle bez żadnego powodu. Nie 
możesz wskazać dlaczego. Nie potrafisz odpowiedzieć gdy ktoś pyta: „Dlaczego jesteś radosny?" 

Nie mogę odpowiedzieć dlaczego jestem radosny. Nie ma powodu. Po prostu tak jest. Tej radości nie 
można zakłócić. Cokolwiek się stanie, będzie ona trwała. Ona jest, dzień w dzień, noc w noc. Możesz 
być młody, możesz być stary, możesz być żywy, możesz umierać - ona zawsze jest. Gdy znalazłeś 
taką radość, która pozostaje, która trwa choć okoliczności się zmieniają, wtedy bądź pewien, że 
zbliżasz się do stanu bycia buddą. 

Jest to znak potwierdzający. Jeśli radość przychodzi i odchodzi, nie ma to zbyt wielkiej wartości, jest 
to zjawisko światowe. Ale kiedy radość trwa, pozostaje nieprzerwana, ciągle - jakbyś był odurzony 
bez żadnego narkotyku, jakbyś właśnie wziął kąpiel, jesteś świeży jak krople rosy o poranku, świeży 
jak nowe liście wiosną, świeży jak liście lotosu w stawie; stale pozostajesz w tej świeżości, która 
utrzymuje się i utrzymuje i nic jej nie zakłóca - wiedz, że zbliżasz się do domu. 

 

Brak reakcji - brak lęku 

background image

Gdy twa cisza i radość pogłębiają się, zaczynasz odczuwać, że dla ciebie śmierci nie ma. W śmierci 
umiera tylko persona, osobowość - esencja nigdy nie umiera. Gdy wiesz, że coś w tobie trwa, coś co 
nigdy się nie zmienia, radość trwająca bez względu na okoliczności, po raz pierwszy wiesz, że jest w 
tobie coś nieśmiertelnego, masz w sobie coś wiecznego. I ta chwila jest chwilą siły, potencjalnych 
możliwości, nieustraszoności. Nie boisz się. Drżenie znika. Po raz pierwszy patrzysz w rzeczywistość 
bez lęku. 

Teraz nic cię nie przysłania, nic nie może cię ogarnąć i zniekształcić twej wyrazistości. Twoje 
widzenie pozostaje nietknięte. Ktoś cię obraża, ale to nie staje się chmurą, która cię opada. Ktoś jest w 
złości, widzisz to doskonale, naprawdę czujesz współczucie dla tego człowieka, który jest w złości i 
niepotrzebnie spala się w ogniu. Oblewasz go swoją błogością, pokojem i miłością. Zachowuje się on 
głupio, trzeba mu wszelkiego współczucia. 

Kilka spraw istotnych 

Pierwszą sprawą jest stan odprężenia, pozostawania bez walki przeciwko umysłowi, bez sterowania 
umysłem, bez koncentracji. 

Druga: po prostu obserwuj z odprężoną uważnością wszystko co się dzieje, bez żadnego ingerowania, 
tylko obserwując umysł, w ciszy... 

Trzecia: bądź bez żadnego osądzania, oceniania. 

Oto te trzy rzeczy: odprężenie, obserwowanie, brak osądzania. Stopniowo wielka cisza zstępuje na 
ciebie. Wszelki ruch wewnątrz ustaje. Jesteś, lecz nie ma poczucia ja jestem... sama czysta przestrzeń. 
Jest 112 metod medytacji. Mówiłem o wszystkich. Różnią się budową, ale fundamenty mają te same: 
odprężenie, obserwowanie w uważności i nastawienie nie-osądzania. 

Baw się 

Miliony ludzi przegapia medytację, gdyż medytacja przybrała błędną konotację. Wygląda bardzo 
poważnie i ponuro, ma w sobie coś z kościoła; wygląda tak jakby była tylko dla ludzi, którzy są 
martwi albo prawie martwi, dla tych, którzy są ponurzy, poważni, mają smutne miny, utracili uciechę, 
radość, zabawę, celebrowanie... 

Takie są cechy medytacji: człowiek naprawdę medytujący jest pełen zabawy, życie jest dla niego 
uciechą, życie jest leelą, zabawą. Cieszy się nim ogromnie. Nie jest poważny. Jest odprężony. 

Bądź cierpliwy 

Nie spiesz się. Tak często pośpiech powoduje opóźnienia. Gdy pragniesz, czekaj cierpliwie; im 
głębsze czekanie, tym szybciej to przychodzi. 

Zasiałeś ziarno, teraz siądź w cieniu i obserwuj co się dzieje. Ziarna zakiełkują, rozkwitną, ale ty nie 
możesz przyspieszyć tego procesu. Czyż wszystko nie potrzebuje czasu? Pracować musisz, ale wyniki 
zostaw Bogu. Nic w życiu nie ulega zmarnowaniu, zwłaszcza kroki kierowane ku prawdzie. 

Zdarza się czasem, że pojawia się niecierpliwość; niecierpliwość przychodzi z pragnieniem, a to jest 
przeszkoda. Zachowaj pragnienie, ale niecierpliwość wyrzuć. Nie pomyl niecierpliwości z 
pragnieniem. W pragnieniu jest tęsknota, ale nie ma walki - w niecierpliwości jest walka, ale nie ma 
tęsknoty. W tęsknocie jest czekanie, ale nie ma domagania się - w niecierpliwości jest domaganie się, 
ale nie ma czekania. W pragnieniu są łzy w milczeniu - w niecierpliwości jest niespokojna walka. 

background image

Prawdy nie można zawojować; osiągana jest ona przez powierzenie się, nie przez walkę. Jest 
zdobywana totalnym powierzeniem się. 

Nie wyczekuj rezultatów 

Ego jest nastawione na efekty, umysł zawsze gania za efektami. Umysł nigdy nie jest zainteresowany 
samym działaniem, jego zainteresowanie skupia się na efekcie. ..Co przez to zyskam?" Jeśli umysł 
zobaczy zyski bez działania, pójdzie na skróty. 

Dlatego ludzie wykształceni stają się bardzo przebiegli; potrafią odnajdywać skróty. Jeśli zarabiasz 
pieniądze w sposób legalny, może ci to zająć całe życie. Ale jeśli możesz zarabiać pieniądze na 
przemycie, na hazardzie czy na czymś innym - stając sie przywódcą politycznym, premierem, 
prezydentem - wtedy wszystkie skróty są dla ciebie dostępne. Człowiek wykształcony staje się 
przebiegły. Nie staje się mądry, staje się tylko sprytny. Staje się tak przebiegły, że chce mieć wszystko 
nic nie robiąc. 

Medytacja zdarza się tylko tym, którzy nie są nastawieni na efekty. Medytacja jest stanem bez 
zorientowania na cele. 

Doceniaj nieświadomość 

Gdy jesteś świadomy, ciesz się tym; gdy jesteś nieświadomy, ciesz się nieświadomością. Nic w tym 
złego, nieświadomość jest jak odpoczynek. 

Gdyby tak nie było, świadomość byłaby napięciem. Gdy przez całą dobę nie śpisz, ile dni możesz tak 
żyć? Bez jedzenia człowiek może żyć trzy miesiące, bez snu w ciągu trzech tygodni oszaleje i będzie 
próbował popełnić samobójstwo. W ciągu dnia jesteś czujny, w nocy odprężasz się i to odprężenie 
pomaga ci być znowu czujnym i świeżym w ciągu dnia. Energie przechodzą okres spoczynku, by rano 
mogły znowu być bardziej ożywione. 

To samo stanie się w medytacji: przez kilka chwil jesteś doskonale świadomy, na szczycie, a przez 
kilka chwil jesteś w dolinie, odpoczywasz. Świadomość znikła, zapomniałeś. Ale co w tym złego? 

Takie to proste. Dzięki nieświadomości świadomość znów się zjawi, świeża i młoda. Jeśli zdołasz 
cieszyć się jednym i drugim, staniesz się czymś jeszcze innym -trzeba to zrozumieć. Jeśli zdołasz 
cieszyć się jednym i drugim, znaczy to, że nie jesteś ani jednym ani drugim, ani świadomością ani 
nieświadomością. Jesteś tym, kto cieszy się jednym i drugim. Pojawia się coś z tego, co poza. 

To właśnie jest prawdziwy świadek. Szczęściem się cieszysz, co w tym złego? Gdy szczęście mija i 
stałeś się smutny, cóż złego w smutku? Ciesz się nim. Gdy zdołasz cieszyć sie smutkiem, nie jesteś ani 
jednym ani drugim. 

Gdy cieszysz się smutkiem, ma on swe własne piękno. Szczęście jest płytkie, smutek jest bardzo 
głęboki, ma głębię. Człowiek, który nigdy nie był smutny, jest płytki, ot. na powierzchni. Smutek 
przypomina ciemną noc, bardzo głęboką. W ciemności jest cisza i jest też smutek. Szczęście kipi, jest 
w nim dźwięk. Przypomina górską rzekę, która wydaje dźwięk. Rzeka w górach nie jest za bardzo 
głęboka, zawsze jest płytka. Gdy dociera na równiny, staje się głęboka, ale dźwięk ustaje. Płynie jakby 
nie płynęła. W smutku jest głębia. 

Po co tworzyć kłopoty? Gdy jesteś szczęśliwy, bądź szczęśliwy, ciesz się. Nie utożsamiaj się z tym. 
Gdy mówię byś był szczęśliwy, mam na myśli byś się tym cieszył. Niech będzie to klimat, który 
porusza się i zmienia. Ranek zmienia się w południe, południe zmienia się w wieczór, potem nastaje 

background image

noc. Niech szczęście będzie klimatem, który cię otacza. Ciesz się nim; gdy potem przyjdzie smutek, 
ciesz się i nim. Uczę cię cieszenia się w każdej sytuacji. Siądź w ciszy i ciesz się smutkiem; nagle 
smutek przestaje być smutkiem, stal się chwilą ciszy i spokoju, piękny sam w sobie. Nie ma w nim nic 
złego. 

I przychodzi najwyższa alchemia, chwila, kiedy nagle uświadamiasz sobie, że nie jesteś ani jednym 
ani drugim - ani szczęściem ani smutkiem. Jesteś obserwatorem, obserwujesz szczyty, obserwujesz 
doliny - ale nie jesteś ani jednym ani drugim. 

Gdy ten punkt zostaje osiągnięty, możesz świętować wszystko. Świętujesz życie, świętujesz śmierć. 

Nie jesteś swoimi doznaniami 

Jedną z najważniejszych spraw, o których powinieneś pamiętać jest to, że cokolwiek napotkasz w tej 
wewnętrznej podróży, ty tym nie jesteś. Jesteś świadkiem. Może to być nicość, albo błogość czy cisza. 
Jedno trzeba pamiętać: jakkolwiek piękne i zachwycające doznanie napotkasz, ty nim nie jesteś. Jesteś 
tym, który go doznaje, i jeśli będziesz szedł dalej i dalej i dalej, ostateczny w tej podróży jest punkt, 
gdzie nie ma żadnego doznania, ani ciszy, ani błogości czy nicości. Nie ma dla ciebie nic 
przedmiotowego, jest tylko twoja podmiotowość. Zwierciadło jest puste. Niczego nie odzwierciedla. 
To ty. 

Nawet wielcy podróżujący wewnętrznego świata utknęli w pięknych doz-naniach i utożsamili się z 
nimi, myśląc: „Odnalazłem siebie". Zatrzymali się przed ostatnim etapem, gdy znikają wszystkie 
doznania. 

Oświecenie nie jest doznaniem. Jest stanem, gdy pozostajesz w absolutnej samotności, nic tam nie ma 
do poznania. Żaden przedmiot nie jest obecny, obojętne jak piękny. Tylko w tej chwili twoja 
świadomość, której nie ogranicza żaden przedmiot, dokonuje zwrotu i wędruje z powrotem do źródła. 
Staje się to poznaniem samego siebie. Staje się oświeceniem. 

Przypomnę ci słowo „przedmiot". Każdy przedmiot oznacza przeszkodę. Oznacza „przeszkodę, 
przeciwstawienie". Przedmiot może więc być poza tobą, w świecie materialnym; przedmiot może być 
w tobie, w świecie psychologicznym, może być w twoim sercu, uczuciach, emocjach, sentymentach, 
nastrojach. I przedmioty mogą być nawet w twym duchowym świecie. Są tak ekstatyczne, że nie 
możesz sobie wyobrazić istnienia czegoś więcej. Wielu mistyków świata zatrzymało się na ekstazie. 
Tak piękne to miejsce i malownicze... ale do domu jeszcze nie dotarli. 

Gdy dochodzisz do punktu gdzie wszelkie doznania są nieobecne, nie ma przedmiotu, a świadomość 
bez przeszkód porusza się w kręgu; w egzystencji wszystko porusza się w kręgu, jeśli nie ma żadnych 
przeszkód — przychodzi z tego samego źródła twojego istnienia, krąży. Nie znajdując przed sobą 
żadnych przeszkód, żadnego doznania, żadnego przedmiotu, wędruje z powrotem. I podmiot sam staje 
się przedmiotem. 

O tym całe życie mówił J. Krishnamurti: obserwujący staje się obserwowanym -dotarłeś. Wcześniej 
na drodze stoi tysiące rzeczy. Ciato ma własne doznania, znane jako doznania ośrodków kundalini; 
siedem ośrodków staje się siedmioma kwiatami lotosu. Każdy jest większy od poprzedniego i wyższy 
i aromat oszałamia... Umysł podsuwa tyle przestrzeni, nieograniczonej, nieskończonej. Ale pamiętaj o 
tym najważniejszym: to jeszcze nie dom. 

Ciesz się podróżą i ciesz się wszystkimi scenami, które pojawiają się w tej podróży, drzewami, 
górami, kwiatami, rzekami, słońcem i księżycem i gwiazdami; nigdzie się jednak nie zatrzymuj, póki 

background image

twoja własna podmiotowość nie stanie się swoim własnym przedmiotem. Gdy obserwujący staje się 
obserwowanym, gdy poznający staje się poznawanym, gdy patrzący staje się tym, co widziane, 
pojawił się dom. 

Ten dom jest prawdziwą świątynią, której szukaliśmy przez całe żywoty... ale zawsze zbaczamy z 
drogi. Dajemy się zaspokoić pięknymi doznaniami. Odważny poszukujący musi zostawić wszystkie te 
piękne doznania za sobą, iść dalej. Gdy wszystkie doznania są wyczerpane i tylko on sam zostaje w 
swej samotności... niema większej ekstazy, nie ma pełniejszej błogości, nie ma prawdziwszej prawdy. 
Dostąpiłeś czegoś, co nazywam boskością, sam stałeś się boskością. 

Staruszek przychodzi do lekarza. 

-    Mam problemy z toaletą - skarży się. 

-   Zobaczymy... Jak z oddawaniem moczu? 

-   Co rano o siódmej, jak u dziecka. 

-   Dobrze. A stolec? 

-   Ósma rano, codziennie, jak w zegarku. 

-   Skoro tak, to co to za problem? - pyta lekarz. 

-    Budzę się o dziewiątej. Spisz i czas już się obudzić... 

Wszystkie te doznania są doznaniami śpiącego umysłu. Umysł przebudzony nie ma w ogóle żadnych 
doznań. 

Obserwujący to nie świadek 

Obserwujący i obserwowane to dwa aspekty świadka. Gdy znikają one w sobie, gdy stapiają się i stają 
się jednym, świadek po raz pierwszy pojawia się w swej totalności. Wiele osób ma pytania, ponieważ 
sądzą, że świadek to obserwator. W ich umyśle obserwujący i świadek to synonimy. Tak nie jest - 
obserwujący nie jest świadkiem, jedynie jego częścią. Zawsze gdy część uważa siebie za całość, 
błądzimy. 

Obserwujący oznacza podmiotowość, a obserwowane oznacza przedmiotowość. Obserwujący oznacza 
to co poza obserwowanym, a obserwowane oznacza to co jest wewnątrz. Wnętrze i zewnętrze nie 
mogą być oddzielne - są razem, mogą być tylko razem. Kiedy doświadczasz tego bycia razem, czy 
raczej jedności, pojawia się świadek. Świadka nie można praktykować. Jeżeli spróbujesz praktykować 
świadka, będziesz praktykował tylko obserwującego, a obserwujący to nie świadek. 

Co więc masz robić? Trzeba stopić się w jedno, zespolić się. Widząc kwiat róży, zapomnij zupełnie, 
że widzisz jakiś przedmiot i że widzi go podmiot. Niech obejmie was piękno chwili, jej 
błogosławieństwo, żebyście - róża i ty - nie byli oddzielnymi od siebie, ale stali się jednym rytmem, 
jedną pieśnią, jedną ekstazą. 

Kiedy kochasz, czujesz muzykę, patrzysz na zachód słońca, niech to trwa. Im więcej tym lepiej, gdyż 
nie jest to sztuka, lecz pewien talent. Musisz go poczuć, a gdy go masz, możesz wyzwolić to wszędzie, 
w każdej chwili'. 

background image

Gdy pojawia się świadek, nie ma nikogo, kto by nim był, ani niczego co byłoby przedmiotem bycia 
świadkiem. Jest czyste lustro, nic nie odzwierciedlające. Nawet powiedzenie, że jest to lustro, nie jest 
właściwe, lepiej byłoby powiedzieć, że jest to 

odzwierciedlanie. Jest to bardziej dynamiczny proces stapiania się i złączania, a nie zjawisko 
statyczne; jest to przepływ. Róża sięga do ciebie, ty sięgasz do róży - jest to dzielenie się istnieniem. 

Zapomnij, że świadek to obserwator - tak nie jest. Obserwatora można praktykować, świadek zdarza 
się. Obserwator to swoista koncentracja, obserwator utrzymuje cię w oddzieleniu. Obserwator 
powiększa, wzmacnia ego. Im bardziej stajesz się obserwatorem, tym bardziej czujesz się wyspą - 
oddzielny, daleki, odległy. 

W ciągu wieków mnisi całego świata praktykowali obserwatora. Może nazywali go świadkiem, ale to 
nie świadek. Świadek to coś totalnie innego, innego jakościowo. Obserwatora można praktykować, 
pielęgnować; praktykując go można stać się lepszym obserwatorem. 

Naukowiec obserwuje, mistyk jest świadkiem. Cały proces nauki to obserwacja, bardzo przenikliwa, 
uważna i ostra... by nic nie pominąć. Ale naukowiec nie zna Boga. Jego obserwacja jest bardzo, 
bardzo biegła, ale on sam jest nieświadomy Boga. Nigdy nie napotyka Boga, przeciwnie, zaprzecza 
jego istnieniu, bo im bardziej obserwuje (a cały jego proces to obserwacja) tym bardziej oddziela się 
od egzystencji. Zerwane mosty, powstają ściany... zostaje on uwięziony we własnym ego. 

Mistyk jest świadkiem. Pamiętaj, bycie świadkiem to zdarzenie, skutek uboczny bycia totalnie w 
każdej chwili, w każdej sytuacji, w każdym przeżyciu. Totalność jest kluczem - z totalności rodzi się 
błogosławieństwo bycia świadkiem. Zapomnij o obserwowaniu - da ci ono bardziej dokładną 
informację o obserwowanym przedmiocie, ale pozostaniesz absolutnie nieświadomy swej własnej 
świadomości. 

Medytacja przychodzi sama 

Medytacja jest taką tajemnicą, że można ją nazwać nauką, sztuką, talentem, i nie będzie w tym żadnej 
sprzeczności. 

Z jednego punktu widzenia jest to nauka: jest konkretna technika, którą trzeba robić. Nie ma od tego 
wyjątków, jest to niemal prawo naukowe. Z innego punktu widzenia można o niej powiedzieć, że jest 
sztuką. Nauka to przedłużenie umysłu -matematyka, logika, racjonalność. Medytacja należy do serca, 
nie do umysłu - nie jest logiką, bliższa jest miłości. Nie przypomina działań naukowych, bardziej 
przypomina muzykę, poezję, malowanie, tańczenie. Dlatego można ją nazwać sztuką. 

Ale medytacja to tak wielka tajemnica, że nazwanie jej „nauką" i „sztuką" nie mówi wszystkiego. Jest 
to pewien talent; albo go masz albo go nie masz. Talent nie jest nauką, nie można go nauczyć. Talent 
nie jest sztuką. Talent jest czymś najbardziej tajemniczym w człowieku. 

Gdy byłem dzieckiem, posłano mnie do nauczyciela, nauczyciela pływania. Był najlepszym 
pływakiem w mieście, nigdy nie spotkałem kogoś, kto tak bardzo kochałby wodę. Woda była dla 
niego bogiem, oddawał jej cześć, rzeka była jego domem. Wcześnie rano - o trzeciej - można było 
spotkać go nad rzeką. Wieczorem można było spotkać go nad rzeką, i w nocy można było spotkać go 
siedzącego, medytującego nad rzeką. Całe jego życie składało się z bycia blisko wody. 

background image

Gdy chciałem nauczyć się pływać, zaprowadzono mnie do niego. Spojrzał na mnie, coś poczuł. 
Powiedział: „Nie ma sposobu by nauczyć się pływać. Mogę tylko wrzucić cię do wody i pływanie 
przyjdzie samo z siebie. Nie ma sposobu nauczenia 

się go, nie można go nauczyć. To taki talent, a nie wiedza". Tak zrobił, wrzucił mnie do wody, a sam 
stał na brzegu. Dwa, trzy razy poszedłem na dno i czułem, że prawie tonę. A on stał i nawet nie 
próbował mi pomóc! Kiedy chodzi o życie, robisz wszystko co możesz. Zacząłem poruszać rękoma, 
przypadkowo, gorączkowo... ale ten talent pojawił się. Gdy życie jest zagrożone, wszystko zrobisz... 
Zawsze gdy robisz wszystko co możesz, gdy działasz totalnie, wszystko przychodzi samo z siebie! 

Umiałem pływać! Niesamowite! „Następnym razem - powiedziałem - nie musisz mnie wrzucać, sam 
wskoczę. Teraz wiem, że ciało ma naturalną pływalność. Nie jest to kwestia pływania, ale 
zharmonizowania się z żywiołem wody. Gdy jesteś w harmonii z żywiołem wody, chroni cię on." 

Od tamtej pory tylu ludzi wrzucam do rzeki życia! Ja tu stoję... Nikt nie przegrywa jeśli dokona tego 
skoku. Nauczenie się jest nieuniknione. 

Opanowanie tego talentu może zająć kilka dni. To jest talent, nie sztuka! Gdyby medytacja była 
sztuką, bardzo łatwo byłoby jej uczyć. A jako talent, musi być ćwiczony, nabywasz go powoli. Jeden z 
profesorów psychologii w Japonii próbował uczyć pływania małe sześciomiesięczne dzieci i udało mu 
się to. Potem próbował z dziećmi trzymiesięcznymi - i udało mu się. Teraz próbuje z noworodkami i 
mam nadzieję, że mu się uda. Wszystko na to wskazuje, bo jest to pewien talent. Nie trzeba żadnego 
doświadczenia, wieku, wykształcenia... jest to po prostu talent. A jeśli sześciomiesięczne czy 
trzymiesięczne dziecko potrafi pływać, oznacza to, że w sposób naturalny dysponujemy 
wyobrażeniem „jak" się pływa... musimy tylko to odkryć. 

Odrobina starań i zdołasz to odkryć. To samo odnosi się do medytacji - bardziej nawet niż do 
pływania. Po prostu musisz poczynić nieco starań. 

Którą technikę mam wybrać? 

Devi pyta Shivę: Jaka jest twoja rzeczywistość, mój Panie? Ale on nie odpowie. Wręcz odwrotnie - 
poda technikę. I jeśli Devi przejdzie przez tę technikę, dowie się. Zatem odpowiedź jest pośrednia, nie 
wprost. Shiva nie odpowie kim jest. Poda technikę. Zrób to, a dowiesz się. 

Dla tantry działanie jest poznaniem, innego poznania nie ma. Póki czegoś nie zrobisz, nie zmienisz się, 
nie nabędziesz nowej perspektywy, na którą i z której będziesz patrzeć, póki nie przejdziesz do 
wymiaru zupełnie innego niż intelekt, odpowiedzi nie będzie. Odpowiedzi można udzielić, ale 
wszystkie odpowiedzi są kłamstwami. Wszystkie filozofie to kłamstwa. Zadasz pytanie - filozofia da 
ci odpowiedź, która cię zadowala albo nie. Jeśli cię zadowala, stajesz się wyznawcą tej filozofii, ale 
pozostajesz taki sam. Jeśli nie - poszukasz innej filozofii, na którą będziesz mógł się nawrócić. Ty 
pozostajesz taki sam, w ogóle nie dotknięty - niezmieniony. 

112 metod medytacji tantry tworzy całą naukę o przemianie umysłu. Zagłębimy się w nie, jedna po 
drugiej. Najpierw spróbujemy zrozumieć je intelektualnie, ale używaj intelektu tylko jako narzędzia, 
nie traktuj go jak swego pana. Używaj go jako narzędzia do zrozumienia, ale nie zacznij tworzyć nim 
barier. Gdy będziemy mówić o tych technikach, po prostu odstaw na bok swą dotychczasową wiedzę, 
wszystko co wiesz, bez względu na to jakie informacje zebrałeś. Odłóż je na bok, to tylko kurz, który 
zebrał się na drodze. 

background image

Wyjdź na spotkanie tym metodom ze świeżym umysłem, z czujnością, ale bez myślenia. 1 nie 
stwarzaj fałszywego przekonania, że umysł myślący to umysł czujny. Nie jest taki, bo z chwilą 
wejścia w myślenie tracisz świadomość tego co się dzieje, tracisz czujność. Nie ma cię. 

Te metody nie należą do żadnej religii. Pamiętaj: one nie są hinduskie, tak samo jak teoria 
względności nie jest żydowska tylko dlatego, że wymyślił ją Einstein, a radio i telewizja nie są 
chrześcijańskie. Nikt nie pyta: „Dlaczego używasz elektryczności? Przecież to chrześcijański 
wynalazek, to chrześcijański umysł ją wymyślił". Nauka nie należy do ras i religii - a tantra jest nauką. 
Pamiętaj więc: te techniki wcale nie są hinduskie. Opracowali je hindusi, ale nie są one hinduskie. 
Dlatego w tych technikach nie ma wzmianki o jakimkolwiek religijnym rytuale. Żadnej świątyni nie 
potrzeba. Ty sam jesteś świątynią. To ty stanowisz laboratorium, cały eksperyment ma przebiegać w 
tobie. Nie są potrzebne żadne wierzenia. 

Tantra nie jest religią - tantra to nauka. Żadnych wierzeń nie potrzeba. Nie trzeba wierzyć w Koran, 
Wedy, Buddę czy Mahavira. Żadne, żadne wierzenie nie jest potrzebne. Wystarcza śmiałość i odwaga 
eksperymentowania - i to jest piękne. 

Praktykować może mahometanin i sięgnie głębszych znaczeń Koranu. Praktykować może hindus i po 
raz pierwszy zrozumie czym są Wedy. Praktykować może jain i buddysta, nie muszą odchodzić od 
swych religii. Tantra ich zaspokoi, kimkolwiek są. Tantra będzie pomocą, bez względu na ścieżkę jaką 
wybrali. 

Wybierz technikę, która ci odpowiada, włóż w nią całą swą energię, a nigdy już nie będziesz taki jak 
kiedyś. Prawdziwe, autentyczne techniki zawsze tak działają. Jeśli stawiam jakieś wstępne warunki, 
ukazuje to, że mam pseudotechnikę. Mówię: „Najpierw zrób to, nie rób tego, a potem..." 

I są to warunki niemożliwe do spełnienia, bo złodziej może zmienić obiekt swego zainteresowania, ale 
nie może przestać być złodziejem. Człowiek chciwy może zmienić obiekt swej chciwości, ale nie 
może porzucić chciwości. Możesz go zmusić, on sam też może narzucić sobie brak chciwości, ale to i 
tak będzie skutek innej chciwości. Jeśli obiecasz mu niebo, może nawet spróbuje nie być chciwym. I 
to będzie chciwość par excellance. Niebo, moksha (wyzwolenie), sat-chit-ananda (istnienie, 
świadomość, błogość) - one staną się przedmiotem jego chciwości. 

Tantra mówi, że nie można nikogo zmienić jeśli mu się nie da techniki prowadzącej do zmiany. 
Samym głoszeniem kazań nic się nie zmienia. Widać to na całym świecie: to co mówi tantra jest 
wypisane na całym świecie. Tyle głoszenia kazań, tyle moralizowania, tylu księży, kaznodziei; cały 
świat jest ich pełny, a jednak wszystko jest tak brzydkie i niemoralne. 

Tych 112 metod może pomóc każdemu człowiekowi. Nie każda metoda może być dla ciebie 
przydatna. Dlatego Shiva opowiada o tylu metodach. Wybierz dowolną metodę, która ci odpowiada. 
Nietrudno poznać odpowiednią metodę. 

Spróbujemy zrozumieć każdą metodę i to, w jaki sposób możesz wybrać dla siebie tę jedną, która 
może zmienić ciebie i twój umysł. To zrozumienie, intelektualne zrozumienie, będzie podstawową 
koniecznością, ale nie jest celem samym dla siebie. O czymkolwiek tu będę mówił, wypróbuj to. 

Tak naprawdę, gdy spróbujesz właściwej metody, ona natychmiast zacznie działać. Ja będę więc tu co 
dnia mówił o tych metodach - ty je sprawdzaj na sobie. Po prostu baw się nimi, idź do domu i próbuj. 
Właściwa metoda, gdy tylko natkniesz się na nią, od razu zacznie działać. Coś w tobie eksploduje i 
poznasz, że „To jest dla mnie odpowiednia metoda". Potrzebne jest jednak działanie - i może pewnego 
dnia poczujesz się zaskoczony kiedy nagle jedna z metod cię pochwyci. 

background image

A więc gdy ja będę tu mówił, w tym samym czasie ty baw się tymi metodami. Mówię „baw się", bo 
nie powinieneś być zbyt poważny. Po prostu baw się! Coś ci może będzie pasować. Jeśli będzie ci to 
odpowiadać, stań się poważny i wejdź w to głęboko; mocno, uczciwie, całą swoją energią, całym 
umysłem. Ale przedtem po prostu baw się. 

Kiedy się bawisz, twój umysł jest bardziej otwarty. Kiedy jesteś poważny, twój umysł nie jest tak 
otwarty, zamyka się. Więc po prostu baw się. A te metody są proste. Możesz się nimi tak po prostu 
bawić. 

Weź jedną metodę. Baw się nią co najmniej trzy dni. Jeśli da ci ona pewne poczucie bliskości, jeśli 
daje ci pewne poczucie pomyślności i zadowolenia, jeśli da ci 

poczucie, że jest dla ciebie, zacznij podchodzić do niej na poważnie. Wtedy zapomnij o pozostałych, 
nie baw się innymi metodami. Trzymaj się tej jednej, co najmniej trzy miesiące. 

Cudy mogą się dziać. Ważne jest tylko to, aby ta technika była na pewno dla ciebie. Jeśli ta technika 
nie jest dla ciebie, nic się nie zdarzy. Możesz trwać z nią przez całe żywoty, ale z tobą nic się nie 
będzie działo. Jeżeli ta metoda jest dla ciebie, nawet trzy minuty mogą wystarczyć. 

Tych 112 technik może więc być dla ciebie cudownym przeżyciem, ale też mogą one być tylko 
słuchaniem. Od ciebie to zależy. Każdą metodę będę opisywał z tylu punktów widzenia jak to tylko 
możliwe. Jeśli poczujesz do którejś jakieś przyciąganie, baw się nią przez trzy dni, a potem ją zostaw. 
Jeśli poczujesz, że ci odpowiada, że coś w tobie zaczęło się dziać, rób ją przez dalsze trzy miesiące. 

Życie jest cudem. Jeśli nie znałeś jego tajemnicy, to tylko ukazuje, że nie znałeś techniki 
umożliwiającej zbliżenie się do niego. Shiva przedstawia 112 metod. Są to wszystkie możliwe 
metody. Jeśli nic w tobie nie zaskoczy i nic nie da ci poczucia, że jest dla ciebie, znaczy to, że nie ma 
dla ciebie metody - pamiętaj o tym. I wtedy zapomnij o duchowości, ciesz się życiem. To nie dla 
ciebie. 

Tych 112 metod jest jednak przeznaczonych dla całej ludzkości - przez wszystkie wieki, które minęły, 
i na wszystkie wieki, które jeszcze przyjdą. Nigdy nie było (i nigdy nie będzie) ani jednego człowieka, 
który mógłby stwierdzić: „Żadna z tych 112 metod nie jest dla mnie przydatna". Niemożliwe! To jest 
niemożliwe! 

Każdy typ umysłu został tu uwzględniony. Każdy możliwy typ umysłu otrzymał w tantrze jakąś 
technikę. Istnieje wiele technik, dla których nie istnieje jeszcze odpowiedni człowiek - to techniki na 
przyszłość. Istnieje wiele technik, dla których nie istnieje odpowiedni człowiek w chwili obecnej - one 
były ważne w przeszłości. Ale nie obawiaj się: jest wiele metod, które są dla ciebie. 

Zacznij więc tę podróż... 

Jakie są dokładne znaki, po których można rozpoznać, że dana technika doprowadzi praktykującego 
do Najwyższego? 

Są takie wskazania. Pierwszym jest to, że zaczynasz odczuwać w sobie zupełnie inną tożsamość. Nie 
jesteś taki jak kiedyś. Jeśli dana technika jest dla ciebie odpowiednia, natychmiast stajesz się inną 
osobą. Jeśli jesteś żonaty, nie będziesz już takim samym mężem jak kiedyś. Jeżeli jesteś sprzedawcą, 
nie będziesz już taki sam jak kiedyś. Kimkolwiek jesteś, jeżeli technika jest dla ciebie odpowiednia, 
stajesz się inną osobą - to jest pierwszy znak. 

background image

Jeżeli więc zaczniesz czuć się dziwnie z samym sobą, będzie to znak, że coś dobrego zaczęło się z 
tobą dziać. Jeżeli jesteś taki sam i nie masz żadnego dziwnego uczucia, nic się nie dzieje. To jest 
pierwszy znak, po którym poznasz czy dana technika jest dla ciebie odpowiednia. Jeżeli tak jest, 
natychmiast zostajesz przeniesiony gdzieś indziej, przemieniony w inną osobę. Dzieje się to nagle: 
patrzysz na świat w inny sposób. Oczy są te same, ale patrzący człowiek ukryty za tymi oczami już nie 
jest taki sam. 
 

Po drugie: zaczyna odpadać wszystko, co tworzyło napięcie i konflikty. Nie jest tak, że twoje 
konflikty, niepokoje i napięcia odpadają po latach praktykowania danej metody - na pewno nie! Jeżeli 
dana metoda jest dla ciebie odpowiednia, wszystko to zaczyna odpadać natychmiast. Poczujesz 
napływające ożywienie, jakby pozbawiono cię brzemienia. Jeżeli technika jest dla ciebie odpowiednia, 
poczujesz jakby zmienił się kierunek działania siły ciążenia. Nie przyciąga cię ziemia, bardziej 
przyciąga cię niebo. Co czujesz przy starcie samolotu? Wszystko zostaje zakłócone. Nagłe szarpnięcie 
i siłą ciążenia przestaje oddziaływać. Ziemia już cię nie przyciąga, pokonujesz siłę ciążenia. 

Takie samo szarpnięcie pojawia się gdy dana technika medytacji jest dla ciebie odpowiednia. Nagle 
unosisz się, czujesz, że ziemia nie jest już tak ważna, nie ma siły ciążenia. Nic nie ściąga cię w dół, 
coś ciągnie cię do góry. W terminologii religijnej nazywa się to „łaską." Są dwie siły: siła ciążenia i 
łaska. Laska to unoszenie cię do góry, siła ciążenia to ściąganie cię w dół. 

To dlatego wiele osób podczas medytacji nagle przestaje odczuwać wagę swego ciała i odczuwa tę 
wewnętrzną lewitację. Wiele osób opowiadało, gdy technika była dla nich odpowiednia: „Takie to 
dziwne! Zamykam oczy i czuję jakbym uniósł się nad ziemię, trochę tylko, ćwierć metra, pół metra, 
nawet i metr nad ziemię. A kiedy otwieram oczy, nadal siedzę na ziemi; zamykam oczy i znów się 
unoszę. Co to jest? Po otwarciu oczu siedzę przecież na ziemi, nie unosiłem się w powietrzu". 

Ciało pozostaje na ziemi, ale ty lewitujesz. Lewitacja to w istocie rzeczy przyciąganie do góry. Jeżeli 
dana technika jest dla ciebie odpowiednia, zaczynasz być przyciągany, ponieważ działanie tej techniki 
umożliwia to przyciąganie do góry. I takie jest znaczenie techniki: technika ma otworzyć cię na 
działanie siły, która pociągnie cię do góry. Jeżeli ta technika jest dla ciebie odpowiednia, poznasz to - 
znika waga twojego ciała. 

Po trzecie, cokolwiek teraz będziesz robił, cokolwiek, choćby najmniej ważna rzecz, wszystko będzie 
inne. Będziesz inaczej chodzić, będziesz inaczej siedzieć, będziesz inaczej jeść. Wszystko będzie inne. 
Wszędzie będziesz odczuwać tę różnicę. Czasem to dziwne doświadczenie bycia kimś innym może 
powodować lęk. Chciałbyś wrócić i być taki jak kiedyś - tak bardzo przywykłeś do tego starego. Był 
to świat rutyny, nawet znudzenia, ale ty sobie w nim dobrze radziłeś. 

Teraz wszędzie będziesz czuł przepaść. Poczujesz jak zniknie twoja sprawność, jak zmniejszy się 
twoja przydatność, poczujesz, że wszędzie jesteś outsiderem. Trzeba przetrzymać ten okres. Potem 
znowu będziesz w harmonii. To ty się zmieniasz, nie świat, więc przestaniesz pasować do otoczenia. 
Pamiętaj o tym: gdy technika jest dla ciebie odpowiednia, nie będziesz pasować do tego świata. 
Staniesz się niedostosowany. Wszędzie coś będzie nie tak, czegoś będzie brakować. Wszędzie 
poczujesz się jakby przeszło trzęsienie ziemi. Wszystko przecież zostało takie jak było -to tylko ty się 
zmieniłeś. Ale potem znowu będziesz w harmonii, na innym planie, na wyższym planie. 

To zakłócenie odczuwane jest tak samo jak w przypadku dziecka, które dorasta i staje się dojrzałe 
seksualnie. W wieku czternastu czy piętnastu lat każdy chłopiec 

background image

czuje się dziwnie. Pojawiła się nowa siła: seks. Nie było jej wcześniej, a raczej była, ale ukryta. Po raz 
pierwszy ten nowy rodzaj siły stał się teraz dostępny. Dlatego chłopcy są bardzo nieporadni; 
dziewczynki i chłopcy, gdy stają się dojrzali seksualnie, stają się bardzo nieporadni. Nigdzie nie są 
całymi sobą. Już nie są dziećmi, ale jeszcze nie są dorosłymi, są gdzieś pośrodku, nie pasują ani tu, ani 
tam. Gdy bawią się z małymi dziećmi, czują się niezręcznie, przecież stali się już dorośli. Gdy 
zaprzyjaźniają się z dorosłymi, czują się niezręcznie, bo przecież nadal są dziećmi. Do nikogo nie 
pasują. 

To samo dzieje się gdy dana technika jest dla ciebie odpowiednia. Pojawia się nowe źródło energii, 
większe od seksu. Znów jesteś w fazie przejściowej. Nie pasujesz już do świata ziemskich ludzi. Już 
nie jesteś dzieckiem, ale jeszcze nie pasujesz do świata świętych; pośrodku czujesz się nieporadnie. 

Jeżeli technika jest dla ciebie odpowiednia, pojawią się te trzy odczucia. Może spodziewałeś się, że 
powiem coś innego: że będziesz bardziej wyciszony, spokojniejszy. A ja mówię coś dokładnie 
odwrotnego: będziesz bardziej zaburzony. Gdy technika jest dla ciebie odpowiednia, będziesz bardziej 
zaburzony, a nie wyciszony. Cisza przyjdzie później. A jeśli przychodzi cisza, a nie zaburzenie, to na 
pewno nie jest to odpowiednia technika; to tylko dostosowywanie się do starych wzorców. 

Dlatego ludzie wolą modlitwę zamiast medytacji, bo modlitwa daje pocieszenie. Jest dla ciebie 
odpowiednia, dopasowuje się do ciebie, do twojego świata. Modlitwa pełniła kiedyś dokładnie tę samą 
rolę co dziś psychoanaliza. Jeżeli byłeś zaburzony, modlitwa zmniejszała zaburzenie, dopasowywała 
cię do wzorców, społeczeństwa i rodziny. Jeśli więc pójdziesz do psychoanalityka na rok, dwa czy 
trzy, twoja sytuacja się nie poprawi, ale ty staniesz się bardziej dostosowany. Modlitwa działa tak 
samo, i księża działają tak samo: sprawiają, że stajesz się bardziej dostosowany. 

Gdy umiera twoje dziecko, jesteś zaburzony, więc idziesz do księdza. On mówi: „Nie bądź wytrącony 
z równowagi. Umierają tylko te dzieci, które Pan Bóg kocha bardziej, woła je do siebie." I czujesz się 
zaspokojony. Twoje dziecko zostało „wezwane," Bóg kocha je bardziej. Albo ksiądz powie ci coś 
innego: „Nie martw się, dusza nigdy nie umiera. Twoje dziecko jest w niebie." 

Parę dni temu była tu kobieta. W zeszłym miesiącu zmarł jej mąż. Była roztrzęsiona. Przyszła do mnie 
i mówi: „Proszę, powiedz mi, że on się odrodzi w dobrym miejscu i że wszystko będzie dobrze. Daj 
mi tylko tę pewność, że nie poszedł do piekła albo nie stał się zwierzęciem, że jest w niebie albo stał 
się bogiem czy coś takiego. Jeżeli dasz mi tę pewność, wszystko będzie dobrze, dam sobie radę; jeśli 
nie, biada mi." 

Ksiądz powiedziałby: „Dobrze! Twój mąż urodził się na nowo jako bóg w siódmym niebie i jest 
bardzo szczęśliwy. I czeka na ciebie." 

Takie modlitwy tylko dopasowują cię do wzorców... i czujesz się lepiej. 

Medytacja to nauka. Nie pomoże ci w dopasowaniu się, pomoże ci dokonać przemiany. Właśnie 
dlatego mówię, że te trzy znaki są właściwymi sygnałami. Pojawi się cisza, ale nie jako dopasowanie. 
Cisza będzie twoim wewnętrznym rozkwitem. Wtedy cisza nie jest dopasowaniem do społeczeństwa, 
rodziny, świata czy biznesu, na pewno nie. Wtedy cisza jest prawdziwą harmonią ze wszechświatem. 

Rozkwita wtedy w tobie głęboka harmonia i totalność, pojawia się cisza... ale to przyjdzie później. 
Najpierw będziesz czuł się wytrącony z równowagi, najpierw odczujesz szaleństwo - ponieważ już 
teraz jesteś w szaleństwie, tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy. 

background image

Jeżeli jakaś technika jest dla ciebie odpowiednia, sprawi, że staniesz się świadomy wszystkiego czym 
jesteś. Stanie przed tobą twoja anarchia, twój umysł, twoje szaleństwo... wszystko. Ty już jesteś takim 
zamieszaniem ukrytym w ciemności. Jeżeli jakaś technika jest dla ciebie odpowiednia, poczujesz się 
jakby nagle pojawiło się światło i zaczynasz widzieć całe to zamieszanie. Po raz pierwszy spotykasz 
siebie takim, jaki naprawdę jesteś. Wolałbyś wyłączyć światło i znów zasnąć. Pojawia się lęk. Właśnie 
w tym momencie z pomocą przychodzi ci mistrz. Powiada: „Nie bój się. Tak jest tylko na początku. I 
nie uciekaj od tego." 

Najpierw to światło pokaże ci kim jesteś, a jeżeli zdołasz pójść dalej, przemieni cię w to, czym 
naprawdę możesz być. 

 

Medytacja w ujęciu Osho 

Zorba Budda: tamten świat w tym jest ukryty 

Czasem w Twoich słowach widzę swego rodzaju żywego Greka Zorbę: jedzącego, pijącego i 
cieszącego się życiem, pełnego pożądania i namiętności. Kiedy indziej czuję, że mówisz, że właściwą 
drogą jest siedzenie w ciszy, obserwowanie, bez ruchu, niczym mnich. Mam wrażenie, że udało Ci się 
połączyć sprzeczności, ale czy można być równocześnie Zorbą -kierowanym namiętnościami i 
pragnieniami, i Buddą —pozbawionym uczuć, zimnym i wyciszonym? 

To jest właśnie największa synteza: kiedy Zorba staje się Buddą. Chcę tu stworzyć nie Greka Zorbę, 
ale Zorbę Buddę. 

Zorba jest piękny, ale czegoś mu brakuje. Tak, ziemia do niego należy, ale brakuje mu nieba. Jest 
bardzo ziemski, ukorzeniony niczym gigantyczny cedr, ale nie ma skrzydeł, nie może wznieść się do 
nieba. Ma korzenie, ale nie ma skrzydeł. 

Jedzenie, picie i cieszenie się życiem samo w sobie jest dobre, nie ma w tym nic złego - ale to nie 
wszystko. Szybko się tym znudzisz. Nie można ciągle tylko jeść, pić i cieszyć się życiem. Szybko ta 
karuzela radości zamienia się karuzelę smutku -właśnie dlatego, że wszystko się powtarza. Tylko 
bardzo mierny umysł może być ciągle tym zaspokojony. 

Jeśli masz odrobinę inteligencji, wcześniej czy później pojawi się w tobie pytanie: o co w tym 
wszystkim chodzi? Po co to wszystko? Nie można zbyt długo unikać tego pytania. A jeżeli jesteś 
bardzo inteligentny, to pytanie zawsze będzie, ciągle będzie, ciągle będzie domagać się odpowiedzi od 
twego serca: po co to wszystko? 

O jednym trzeba pamiętać: nie ci ludzie stają się sfrustrowani życiem, którzy są biedni czy głodują - 
na pewno nie. Ci ludzie nie mogą odczuwać frustracji. Jeszcze nie zaczęli żyć - jak więc mają być 
sfrustrowani? Oni mają nadzieję... biedny człowiek zawsze ma nadzieję, że coś się stanie - jeżeli nie 
dzisiaj to jutro, albo pojutrze; jeżeli nie w tym życiu, to w następnym. 

Kim są ci, którzy malują niebo wyglądające jak Klub Playboya - kim są ci ludzie? Wygłodzeni, 
biedni, ci, co przegapili swoje życie... nakładają swoje pragnienia na wyobrażenie o niebie. W niebie 
płyną rzeki wina... Kto może wyobrażać sobie rzeki wina? Ten kto je przegapił w tym życiu... W 
niebie rosną drzewa, które spełniają życzenia. Siadasz pod takim drzewem, czegoś sobie zapragniesz i 
w chwili tego pragnienia, natychmiast, twoje pragnienie spełnia się. 

background image

Tylko własnym doświadczeniem poznajesz kompletną próżność tego wszystkiego. Tylko Zorba może 
poznać kompletną próżność tego wszystkiego. Sam Budda też był Zorbą. W swoim kraju miał do 
dyspozycji wszystkie piękne kobiety. Jego ojciec zażądał, by były przy nim wszystkie piękne 
dziewczęta. Budda miał najpiękniejsze pałace, różne pałace na różne pory roku. Miał wszelkie 
możliwe luksusy, wszystko co w tamtych czasach było możliwe. Żył jak Grek Zorba, dlatego ogarnęło 
go całkowite sfrustrowanie już gdy miał dwadzieścia dziewięć lat. Budda był bardzo inteligentny. 
Gdyby był człowiekiem miernoty, korzystałby z tego wszystkiego dalej. Ale on szybko zrozumiał o co 
w tym wszystkim chodzi: że wszystko się powtarza, wszystko jest takie samo. Co dnia tak samo jesz, 
kochasz się z kobietami... a on miał co dnia nowe kobiety, z którymi mógł się kochać. Ale na jak 
długo...? Szybko znużyło go to wszystko. 

Doświadczenie życia jest bardzo gorzkie. Słodkie jest tylko w wyobraźni, a tak naprawdę jest bardzo 
gorzkie. Budda uciekł z pałacu, od tych kobiet, bogactw, luksusów, od wszystkiego. 

Nie jestem więc przeciwny Grekowi Zorbie, bo Grek Zorba jest najgłębszą podstawą Zorby Buddy. Z 
takiego przeżycia wyrasta Budda. Dlatego całym sobą opowiadam się za tym światem, ponieważ 
wiem, że tamtego świata można doznać tylko poprzez niego. Dlatego mówię, byś nie uciekał od niego, 
nie mówię, że masz stać się mnichem. Mnich to ktoś, kto wystąpił przeciwko Zorbie, kto jest 
eskapistą, tchórzem i podjął działanie w pośpiechu, powodowany swoją nie-inteligencją. Nie jest 
człowiekiem dojrzałym. Mnich jest człowiekiem niedojrzałym, chciwym - chciwym tamtego świata... 
chce dostać go bardzo szybko, choć to jeszcze nie jego pora i jeszcze do tego nie dojrzał. 

Żyj w tym świecie, ponieważ ten świat pozwala ci przygotować się, stać się człowiekiem dojrzałym, 
uzyskać wewnętrzną godność. Wyzwania tego świata umożliwiają scentrowanie, dają uważność. Ta 
uważność staje się pomostem, po którym możesz przejść od Zorby do Buddy. 

Tylko Zorbowie stają się Buddami - a Budda nigdy nie był mnichem. Mnich to ktoś taki, kto nigdy nie 
był Zorbą, ale kogo urzekają słowa Buddy. Mnich jest imitatorem, jest fałszywy, na niby. Imituje 
Buddę. Może być chrześcijaninem, może być buddystą albo hindusem - nie jest to istotne - rzecz w 
tym, że imituje Buddę. 

Gdy mnich odchodzi od tego świata, zaczyna z nim walczyć. Nie odchodzi odprężony. Świat 
przyciąga go całego, a on walczy z tym. Staje się człowiekiem podzielonym, jedna połowa jego 
istnienia dąży do tego świata, druga staje się chciwa tamtego świata. Jest podzielony. Mnich jest z 
gruntu schizofreniczny, jest człowiekiem podzielonym na to co niższe i na to co wyższe. I to co niższe 
stale go przyciąga i staje się coraz bardziej atrakcyjne - i staje się coraz bardziej stłumione. A 
ponieważ on nie przeżył tego co niższe, nie może przejść to tego co wyższe. 

Do tego co wyższe możesz dotrzeć tylko wtedy, gdy przeżyłeś to co niższe. To co wyższe dostępujesz 
tylko wtedy, gdy przeszedłeś już agonie i ekstazy tego co niższe. Zanim lotos stanie się kwiatem 
lotosu, musi przebić się przez błoto - ten świat jest tym błotem. Mnich uciekł od tego błota, nigdy 
więc nie stanie się lotosem. To tak, jakby nasionko lotosu bało się wpaść w błoto... może powodowane 
swoim ego: „Przecież jestem zalążkiem lotosu! Nie mogę tak po prostu wpaść w błoto." W takiej 

sytuacji na zawsze pozostanie nasionkiem; nigdy nie rozkwitnie kwiatem lotosu. Jeśli zechce 
zakwitnąć jak lotos, musi zanurzyć się w błoto, musi przeżyć tę sprzeczność. Bez tej sprzeczności 
życia w błocie, nigdy nie pójdzie dalej. 

Chcę. byś zapuścił korzenie w ziemi. Całkowicie zgadzam się z Friedrichem Nietzsche, który 
powiada: „Zaprawdę bracia moi, pozostańcie wiernymi ziemi i nie wierzcie tym, co mówią o 

background image

nadziejach z tamtego świata!" Najpierw naucz się pierwszej lekcji zaufania - ufając ziemi. Teraz to 
ona jest twoim domem! 

Nie goń za tamtym światem. Żyj tym światem... żyj nim z intensywnością i namiętnością. Żyj nim w 
totalności, całym swoim istnieniem. Dzięki temu zaufaniu, życiu namiętnością, miłością i radością, 
zdołasz pójść dalej... 

Tamten świat ukryty jest w tym świecie. Budda śpi w Zorbie. Trzeba go przebudzić... i nikt inny nie 
może go przebudzić jak tylko samo życie. 

Jestem tu po to, by pomóc ci w byciu totalnym - kimkolwiek jesteś. W jakimkolwiek jesteś stanie, żyj 
nim totalnie. Tylko żyjąc totalnie w tym, w czym jesteś, zdołasz wyjść ponad to czym jesteś. 

Najpierw stań się Zorbą, kwiatem tej ziemi, przez to zyskaj możliwość stania się Buddą - kwiatem 
tamtego świata. Tamten świat nie jest gdzieś indziej niż ten, tamten świat nie jest przeciwny temu - 
tamten świat jest ukryty w tym świecie. Ten świat jest jedynie przejawem tamtego, a tamten jest 
niewidoczną częścią tego świata. 

 

Dlaczego medytacje aktywne? 

Po raz pierwszy biorę udział w medytacjach. Czy możesz wyjaśnić do czego służą aktywne techniki 
medytacji? 

Ludzki umysł jest ukierunkowany na wysiłek, na działanie, ma obsesję bycia aktywnym - bo im jesteś 
aktywniejszy, tym twoje ego może uzyskać większe spełnienie ego, tym bardziej możesz powiedzieć 
„ja". Wszelka aktywność jest zasadniczo pożywieniem dla osobowości egoistycznej. 

Medytacja nie jest wysiłkiem, nie jest aktywnością - jest raczej głębokim powierzeniem się. Polega na 
byciu w nie-aktywności. Samo istnienie już jest medytacją -nie robienie niczego, nie pragnienie 
niczego, nie gonienie za czymś. Samo bycie tu i teraz, po prostu bycie tu i teraz... To właśnie 
nazywam medytacją. Bardzo trudno jest to sobie wyobrazić, nawet samo myślenie o tym jest trudne. 
Umysł nie potrafi myśleć o czymś, co nie jest wysiłkiem. Sam język umysłu, jego konstrukcja, 
struktura, opiera się na wysiłku - robieniu czegoś, osiąganiu czegoś, wędrowaniu. 

Umysł jest bardzo poważny, a medytacja jest absolutnie niepoważna. Gdy to mówię, może jesteś 
zaskoczony, bo przecież ludzie stale mówią bardzo poważnie o medytacji. Ale medytacja nie jest 
niczym poważnym. Przypomina zabawę - niepoważną, szczerą, ale niepoważną. Nie jest czymś takim 
jak praca; bardziej przypomina zabawę. Zabawa nie jest aktywnością. Nawet gdy jest aktywna, nie jest 
aktywnością. Zabawa jest samą przyjemnością. Taka aktywność do nikąd nie prowadzi, nie ma w niej 
motywacji, natomiast jest czystą, płynącą energią. 

Ale to jest trudne, bo my tak bardzo jesteśmy pochłonięci aktywnością. Od zawsze jesteśmy tak 
aktywni, że aktywność stała się naszą głęboko zakorzenioną obsesją. Jesteśmy aktywni nawet wtedy, 
gdy śpimy. Jesteśmy aktywni nawet wtedy, gdy myślimy o odprężeniu. Nawet odprężenie uczyniliśmy 
aktywnością, dokonujemy wysiłku aby się odprężyć. Absurd! Ale tak się dzieje na skutek tych 
automatycznych nawyków umysłu. 

Co więc możemy zrobić? Tylko nie-aktywność doprowadzi cię do twojego wewnętrznego centrum, 
ale umysł nie potrafi sobie wyobrazić jak można być nieaktywnym. Co więc mamy robić? 

background image

Opracowałem pewien sposób. Ten sposób polega na tym, by być tak bardzo aktywnym, że aktywność 
po prostu ustaje sama z siebie - być tak szaleńczo aktywnym, że umysł goniący za byciem aktywnym 
zostaje z ciebie wyrzucony. Tylko wtedy, po głębokim katharsis, możesz zapaść się w nie-aktywność i 
na chwilę zobaczyć świat, który nie jest światem wysiłku. 

Gdy poznasz ten świat, bez żadnego wysiłku możesz do niego wejść. Gdy już go poczujesz - jak być 
po prostu tu i teraz, nic nie robiąc - w każdej chwili możesz do niego wejść, wszędzie możesz w nim 
trwać. W końcu będziesz mógł być aktywny na zewnątrz, a w swoim środku pozostać bardzo głęboko 
nieaktywnym. Na początku musisz jednak zrobić coś bardzo paradoksalnego. Tym paradoksem jest to, 
że najpierw musisz być aktywny, szaleńczo aktywny, gwałtownie aktywny, tak, by wszystko zostało 
uwolnione, by zostały uwolnione twoje stłumienia. 

Tyle w sobie stłumiłeś... Te stłumienia stale działają w twojej podświadomości, wytrącają cię z 
równowagi, zatruwają. Dopóki ich nie uwolnisz, nie poczujesz się naprawdę dobrze z samym sobą. 
Jeżeli nie możesz poczuć się dobrze z samym sobą, jak masz czuć się dobrze z całym wszechświatem? 
A dopóki nie masz tego głębokiego poczucia do wszystkiego, w czym żyjesz, nie poznałeś czym jest 
religia. 

Tak długo już nie masz kontaktu ze sobą samym, tyle żywotów. Jesteś obcy sam sobie, stałeś się dla 
siebie obcą osobą, a wszystko przez to nastawienie tłumienia. Ciągle wszystko tłumisz. Nie krzyczysz, 
nie śmiejesz się, nie płaczesz prawdziwie. Niczego nie robisz autentycznie, z głębi siebie; niczego nie 
robisz, w czym byłaby zaangażowana twoja totalność. 

W głębi siebie gromadzisz szaleństwo. W każdej chwili może ono wybuchnąć. Nikt nie jest normalny, 
bo tuż pod tą tak zwaną normalnością ukrywa się nienormalność, szaleniec. Ta nienormalna, 
stłumiona nieświadomość jest wulkanem, który stale zakłóca ci życie. Stale przeszkadza w tym, co 
widzisz, stale wszystko zaburza. Jest trucizną, której trzeba się pozbyć... jeśli w ogóle masz poczuć się 
dobrze z samym sobą. To pierwszy krok, którego trzeba dokonać, dopiero potem możesz czuć się 
dobrze z całym wszechświatem. 

A gdy wszechświat stanie się twoim domem, choćby na chwilę, staniesz się człowiekiem religijnym. 
Oto przemiana... Potem zawsze i wszędzie będziesz czuł, że jesteś w domu. Gdziekolwiek pójdziesz, 
kimkolwiek będziesz, cokolwiek będziesz robił, zawsze będziesz w domu, odprężony. To uczucie 
przyjdzie tylko wtedy, gdy wyrzucisz z siebie wszystkie bzdury nagromadzone w twoim wnętrzu. Ale 
my dbamy o nie, stale pilnujemy, aby nie zostały uwolnione, ciągle ich bronimy. 

Jeżeli będziesz dalej bronić tych swoich nagromadzonych bzdur nawet podczas medytacji, nic się nie 
stanie. Ale jeżeli jesteś gotowy wyrzucić z siebie wszystko to, co jest stłumione, wiele jest przed tobą 
możliwości. Będziesz mógł wyjechać stąd jako totalnie nowy człowiek, możesz stać się nowym 
istnieniem. Ale musisz mieć odwagę, chcieć wyrażać siebie, być autentyczny i pełny nastawienia 
zabawy. 

Cokolwiek jest w tobie stłumione, musi zostać wydobyte na powierzchnię. Gdy to nastąpi, zostaniesz 
od tego uwolniony, brzemię zostanie ci zdjęte. A w tej chwili nosisz to brzemię, każdy na swojej 
głowie nosi całe Himalaje. Z takim ciężarem na głowie nie pójdziesz dalej nawet o centymetr. Zrzuć 
go! To właśnie nazywam śmiałością. Miej więc w sobie tę odwagę. 

Być może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale im jesteś bardziej stłumiony, tym płyciej oddychasz. 
Człowiek stłumiony nie może nabrać głębokiego oddechu. Boi się. Jego oddech nie dociera głęboko 
do pępka, jest płytki. Taki człowiek tylko łapie powietrze i już je wyrzuca. Oddech nigdy nie dociera 

background image

do głębi jego istnienia. On boi się swoich korzeni, boi się być totalnym, ponieważ gdy zacznie być 
totalnym, będzie musiał uwolnić swoje stłumienia. Będzie musiał inaczej się zachowywać, nie będzie 
w stanie nad sobą zapanować. Zostanie wrzucony w głębiny rzeki egzystencji. Egzystencja nad nim 
zapanuje, a on nie zdoła przejąć władzy nad egzystencją. Kontrolujemy nasze oddychanie starając się 
zachować panowanie nad sobą. 

Popatrz na dziecko... dziecko oddycha inaczej. Nie jest jeszcze skażone kulturą, cywilizacją - to jest 
powód. Ale całe społeczeństwo będzie czyniło wszystko, by to dziecko ucywilizować, a kiedy stanie 
się ono świadome społeczeństwa, jego oddychanie ulegnie zmianie. 

W tej jednej chwili zmieni się jego oddychanie. Kiedy dziecko uświadamia sobie swoją płeć - albo to 
społeczeństwo, rodzice czy rodzina uświadamiają temu dziecku jego płeć - oddychanie ulega zmianie. 
Oddychanie staje się płytkie, bo głębokie oddychanie masuje, pobudza ośrodek seksualności od 
wewnątrz; schodzi bardzo głęboko i pomaga poruszyć energię seksualną. Społeczeństwo, religia, tak 
zwane religie - wszyscy boją się seksualności. Całe rodziny, kultury i cywilizacje boją się 
seksualności. Gdy seksualność dziecka zostanie potępiona, to dziecko przestanie oddychać naturalnie. 
Jego oddychanie stanie się płytkie, ponieważ gdyby oddech zszedł głęboko, ośrodek seksualności 
zostałby pobudzony. Aby nie zejść tak głęboko, dziecko nie dopuszcza oddychania. I to dlatego każdy 
oddycha tak płytko. 

Ośrodek seksualności można pobudzać dwoma sposobami. Można pobudzać go z zewnątrz - gdy 
odczuwasz przyciąganie do płci przeciwnej, jest to właśnie pobudzanie z zewnątrz; energia porusza się 
na zewnątrz. Jeśli weźmiesz głęboki wdech i pobudzisz nim ten ośrodek od wewnątrz, energia porusza 
się do wewnątrz; jest to ta sama energia. Seksualność jest jednym i drugim, może poruszać się na 
zewnątrz i do wewnątrz. Może poruszać się w dół i wędrować ku górze; oba kierunki są dla niej 
dostępne. Obojętne w którym kierunku, ta energia musi zostać uwolniona. Istnieje pewien wewnętrzny 
układ w człowieku, za pośrednictwem którego porusza się energia seksualna - nazywamy go 
kundalini. Kundalini to nic innego jak tylko energia seksualna poruszająca się do wewnątrz człowieka. 

I stanie się coś jeszcze... uwolniona zostanie energia, elektryczność twojego ciała,' znana pod nazwą 
bioelektryczności. Kiedy w ciele uwolniona zostaje bioelektryczność, możesz wykorzystać ją jako 
środek do wyjścia ponad, do pójścia dalej niż tylko bycie w ciele. 

Boimy się ciała, nie pozwalamy mu więc żyć w pełni. Sprawiamy, że staje się ono na wpół martwe. 
Jeżeli stanie się na wpół martwe, można będzie nad nim zapanować. Jeżeli będzie żywe w całej swojej 
pełni, nie da się nim sterować. I tego się właśnie obawiamy. Umysł zawsze się boi i boi się tylko 
jednego: co się stanie, gdy umysł przestanie panować nad tym co się dzieje? Umysł może panować 
tylko nad martwym albo na wpół martwym ciałem. Jeżeli ciało będzie żywe w całej swojej pełni, 
umysł zaczyna się bać. Tej energii jest tyle, że umysł zostanie wyrzucony. 

Medytacja to ścieżka samotności, każdy podróżuje nią samodzielnie. Wiele innych osób medytuje, 
wszyscy to robią, ale ty masz zajmować się tylko sobą. Jeżeli zajmiesz się innymi ludźmi, ani na 
centymetr nie poruszysz się z tego miejsca, gdzie jesteś i zmarnujesz cały swój czas spędzony tutaj. 
Dlatego nie zajmuj się innymi, całkowicie zajmij się sobą. 

1 rób to wszystko w nastroju zabawy, nie bądź w tym poważny. Jeżeli staniesz się poważny, nie da się 
dokonać tego uwolnienia w pełni. Baw się, ciesz się tym szaleństwem, które z ciebie wychodzi. 
Pomagaj mu, ciesz się nim, współdziałaj z nim. Jeżeli naprawdę zainteresuje cię wyjście poza swoje 
własne szaleństwa, tak właśnie trzeba działać. 

background image

Kiedy to szaleństwo zostanie z ciebie uwolnione, poczujesz się odciążony, jakbyś nic nie ważył, 
poczujesz jak wkracza do ciebie pewna subtelna świeżość, jakby wróciło twoje dzieciństwo. Znów 
stałeś się dzieckiem, nowo narodzonym, świeżym. 

Ta świeżość jest bardzo ważna, ta niewinność ma wielkie znaczenie - jeżeli masz iść jeszcze dalej. 

 

 

OSHO 

Większość z nas spędza życie w świecie czasu, we wspomnieniach przeszłości, oczekiwaniach 
przyszłości. Bardzo rzadko dotykamy Bezczasowego, wymiaru teraźniejszości - w chwilach nagłego 
piękna albo zagrożenia, w spotkaniu z ukochaną osobą albo zaskoczeni tym, co nieprzewidziane. 

Bardzo niewielu ludzi wychodzi poza świat czasu i umysłu, ambicje i konkurencyjność, zaczyna żyć 
w świecie bezczasowego. A z nich jedynie nieliczni próbowali dzielić się swym doznaniem. Lao Tzu, 
Gautam Budda, Bodhidharma... niedawno George Gurdjieff, Raman Maharishi, J. Krishnamurti... 
Współcześni uważają ich za ekscentryków albo wariatów, ale po śmierci nazywa się ich „filozofami." 
Po jakimś czasie stają się oni legendą - nie ludźmi z krwi i kości, a czymś w rodzaju mitologicznych 
reprezentacji naszego zbiorowego pragnienia wyrośnięcia ponad małość i błahostki, bezsens naszego 
codziennego życia. 

Osho to jedna z osób, które otworzyły drzwi do odczuwania tego życia w bezczasowym wymiarze 
teraźniejszości. Sam nazwał siebie „prawdziwym egzystencjalistą" i poświęcił swe życie na 
prowokowanie innych do poszukiwania tych samych drzwi, do wyjścia poza świat przeszłości i 
przyszłości i odkrycia dla samych siebie świata wieczności. 

Od wczesnego dzieciństwa jasne było, że Osho nie będzie żył zgodnie z konwenansami otaczającego 
go świata. Pierwszych siedem lat spędził z dziadkami ze strony matki, którzy dali mu wolność bycia 
sobą, jaką cieszą się nieliczne dzieci. Był samotnikiem, wolał spędzać długie godziny siedząc w ciszy 
nad jeziorem albo samemu eksplorując otoczenie. Śmierć dziadka - jak mówi - wywarła głęboki 
wpływ na jego życie, wyzwalając determinację odkrycia w życiu tego, co nieśmiertelne. Gdy wrócił 
do powiększającej się rodziny swych rodziców i poszedł do szkoły, był już mocno utwierdzony w 
poczuciu jasności i sensu co do samego siebie. Dało mu to odwagę stawiania czoła wszystkim 
usiłowaniom kształtowania jego życia przez starszych, zgodnie z ich wyobrażeniami, kim on powinien 
być. 

Osho nigdy nie unikał kontrowersji. Prawda nie zna dla niego kompromisów -albo przestaje być 
prawdą. A prawda nie jest jakimś wierzeniem, ale przeżyciem. Nigdy nie żąda on, by ludzie uwierzyli 
w to, co mówi, lecz chce by sami eksperymentowali i sprawdzili czy to, co mówi, jest prawdą czy nie. 

Osho nie ustaje w wynajdywaniu sposobów i środków odkrywania czym naprawdę są nasze własne 
przekonania - marnymi pocieszeniami mającymi złagodzić nasze lęki w obliczu nieznanego i 
barierami uniemożliwiającymi spotkanie z tajemniczą i niezbadaną rzeczywistością. 

Po oświeceniu, którego dostąpił mając 21 lat, Osho ukończył studia i kilka lat uczył filozofii na 
Uniwersytecie Jabalpur. Podróżował wtedy po całych Indiach, wygłaszał wykłady, w publicznych 
debatach kwestionował ortodoksyjnych przywódców religijnych, spotykał się z ludźmi z wszystkich 

background image

dziedzin życia. Wiele czytał - wszystko, co mogło pogłębić jego rozumienie systemów wiary i 
psychologii człowieka współczesnego. 

Pod koniec lat 60-tych Osho zaczął opracowywać niepowtarzalne techniki medytacji dynamicznej. 
Współczesny człowiek - twierdzi -jest tak pełny przestarzałych tradycji przeszłości i niepokojów życia 
w dzisiejszym świecie, że musi przejść głęboki proces oczyszczania zanim będzie mógł odkryć bez-
myślowy, odprężony stan medytacji. Zaczął prowadzić obozy medytacyjne w różnych miejscach Indii, 
wygłaszać wykłady i osobiście kierować sesjami medytacji, które opracował. 

Na początku lat 70-tych o Osho usłyszeli pierwsi ludzie z Zachodu, którzy przyłączyli się do coraz 
liczniejszego grona Hindusów inicjowanych przez Osho do neo-sannyasu. W 1974 roku wokół Osho 
powstała komuna mieszcząca się w Punie (Indie). Wkrótce strumyk gości z Zachodu stał się wartką 
rzeką. 

Wielu z tych, którzy przybyli, było terapeutami. Ich zdaniem znaleźli się w obliczu ograniczeń terapii 
zachodnich i szukali takiego podejścia, które mogło pozwolić na dotarcie do znacznie głębszych 
pokładów ludzkiej psychiki i dokonać ich przemiany. Osho zachęcił ich, aby włączyli swoje 
umiejętności w pracę komuny i ściśle z nimi współpracował w rozwijaniu ich terapii w kontekście 
medytacji. 

Osho uważa, że problemem terapii stworzonych na Zachodzie jest to, że zawężają się one do leczenia 
umysłu i jego psychologii, podczas gdy Wschód dawno już pojął, że problemem jest sam umysł, a 
raczej nasze utożsamienie z nim. Terapie mogą być użyteczne (choćby katarktyczne fazy medytacji 
opracowanych przez Osho) w zrzuceniu brzemienia stłumionych emocji i lęków oraz jako pomoc w 
lepszym zobaczeniu samych siebie. Dopóki nie zaczniemy oddzielać się od mechanizmu umysłu i jego 
projekcji, pragnień i lęków, będziemy wychodzić z jednego deszczu naszych własnych wytworów, po 
to, by wpadać pod rynnę innego. 

Dlatego terapia musi biec równolegle z procesem odtożsamienia i bycia świadkiem, który znany jest 
pod nazwą medytacji. 

Pod koniec lat 70-tych komuna w Punie stała się największym ośrodkiem terapii i rozwoju w świecie. 
Tysiące ludzi przybywały, by brać udział w grupach terapeutycznych i medytacjach, siedzieć przy 
Osho podczas jego codziennych porannych wykładów i wnosić wkład w życie komuny, po czym 
wrócić do swojego kraju i tam zakładać ośrodki medytacyjne. 

W latach 1981-1985 eksperyment komuny kontynuowano w Stanach Zjednoczonych na pustynnym 
obszarze Oregonu o powierzchni 330 km2. Głównym celem życia w komunie była praca przy 
budowie miasta Rajneeshpuram, „oazy na pustyni." W zaskakująco krótkim czasie zbudowano 
kwatery dla 5.000 osób i zaczęto naprawiać wieloletnie zniszczenia nadmiernie spustoszonej ziemi, 
przywracając bieg strumieni, budując jeziora i zbiorniki wodne, rozwijając samowystarczalne 
rolnictwo i sadząc tysiące drzew. 

Programy medytacji i terapii w Rajneeshpuram nadzorował Międzynarodowy Uniwersytet Medytacji 
Rajneesha (RIMU). Nowoczesne budynki i wyposażenie zorganizowane dla potrzeb uniwersytetu 
wraz ze starannie chronionym środowiskiem naturalnym umożliwiły dotarcie do takich głębi i takie 
rozbudowanie programów, jakie wcześniej nie były możliwe. Opracowano dłużej trwające kursy i 
szkolenia, co przyciągnęło większą grupę uczestników, pośród których wielu już było ludźmi dobrze 
sytuowanymi w świecie i chciało pogłębić swoje umiejętności zawodowe i rozumienie samych siebie. 

background image

Pod koniec 1985 roku opozycja lokalna i rządowa wymierzona przeciw Osho i komunie 
uniemożliwiły dalsze kontynuowanie eksperymentu. Komuna została rozwiązana, a Osho wyruszył w 
podróż dookoła świata, podczas której udzielał wywiadów prasie, prowadził wykłady dla uczniów 
zebranych w Himalajach, Grecji i Urugwaju, aż wreszcie w połowie 1986 roku wrócił do Indii. 

W styczniu 1987 roku Osho ponownie osiadł w Punie, gdzie dwa razy dziennie prowadził wykłady. W 
ciągu kilku miesięcy komuna w Punie powiększyła pierwotny zakres działalności. Standard 
nowoczesnych, klimatyzowanych pomieszczeń został przyjęty w Ameryce. Osho wyraźnie stwierdził, 
że nowa komuna w Punie ma być oazą XXI wieku, nawet w zacofanych technologicznie Indiach. 
Coraz więcej ludzi przybywało ze Wschodu, zwłaszcza z Japonii. Ich obecność wniosła odpowiednie 
wzbogacenie programów uzdrawiania i sztuk walki. Rozkwitły sztuki wizualne i ruchowe, równolegle 
z nową „Szkołą Tajemnic". Zróżnicowanie i rozszerzenie programu znalazło wyraz w nazwie 
wybranej przez Osho jako ogólne określenie wszystkich programów - Multiwersytet. 

Bardziej wzmógł się nacisk kładziony na medytację, co w wykładach Osho było stale powracającym 
tematem. Osho sam stworzył kilka nowych grup medytacyjnych, takie jak No-Mind, Mistyczna Róża, 
Narodzony na Nowo. 

Od połowy 1987 roku Osho zaczął stopniowo wycofywać się z działalności publicznej. Jego wrażliwe 
zdrowie często nie pozwalało mu wygłaszać wykładów, okresy nieobecności stawały się coraz 
dłuższe. W połowie 1988 roku do wykładów włączył nowy element, pod koniec każdego wykładu 
prowadząc słuchaczy w trzyczęściowej medytacji. W kwietniu 1989 roku wygłosił ostatni wykład, 
odpowiadając na pytania i komentując sutry Zen. W następnych miesiącach, gdy tylko pozwalało mu 
na to zdrowie, pojawiał się wieczorem by siedzieć razem ze swymi uczniami i przyjaciółmi w 
medytacji muzyki i ciszy, po czym wracał do swego pokoju, a zgromadzeni oglądali któryś z jego 
wykładów nagranych na taśmie video. 

19 stycznia 1990 roku Osho opuścił ciało. Ledwie kilka tygodni wcześniej, zapytany co stanie się z 
jego dziełem gdy odejdzie, odrzekł: 

Moja ufność wobec egzystencji jest absolutna. 

Jeśli w tym, co mówię, jest jakaś prawda, przetrwa ona... Ludzie, którzy nadal będą zainteresowani 
moją pracą, po prostu będą nieśli pochodnię, ale nikomu niczego nie będą narzucać... 

Pozostanę źródłem inspiracji dla moich ludzi. I to właśnie odczuje większość sannyasinów. Chcę, aby 
sami wzrastali - rozwijali cechy takie jak miłość, wokół której żadnego kościoła nie można stworzyć, 
jak świadomość, która nie jest niczyim monopolem, jak świętowanie, radowanie się i zachowanie 
świeżych, dziecinnych oczu... 

Chcę, aby moi ludzie poznawali siebie i nie byli takimi, jak ktoś inny tego chce. Droga do tego 
prowadzi przez wnętrze. 

Około dziewięć miesięcy przed opuszczeniem ciała Osho podyktował napis, który miał być wykuty w 
jego samadhi - krypcie okrytej marmurem i lustrami, w której znalazły się jego prochy. Brzmi on: 

OSHO 

Nigdy się nie urodził - Nigdy nie umarł 

Jedynie odwiedził 

background image

tę Planetę Ziemię 

11 grudnia 1931-19 stycznia 1990 

Tekst opracowany przez Osho Multiversity, Puna, India 

 

O Osho                  Wypowiedzi znanych postaci świata polityki, kultury, nauki i sztuki 

 

 

Jego niesamowite wykłady nagrane na taśmach audio i książki inspirują mnie i miliony innych ludzi 
na ścieżce samorozwoju... Osho jest niczym dzwon, bijący ludziom ku przypomnieniu: „Obudź się! 
Obudź się! Obudź się!" 

James Coburn, aktor 

Ludzie oświeceni tacy jak Osho wyprzedzają czasy, w których żyją. Dobrze, że coraz więcej młodych 
ludzi czyta jego książki. 

K. R. Narayanan, prezydent Indii 

Osho jest oświeconym mistrzem, który na wszelkie sposoby stara się pomóc ludzkości przejść tę 
trudną fazę w rozwoju świadomości. 

Dalai Lama 

Jego książki mnie oczarowały. 

Federico Fellini 

Osho to najbardziej niebezpieczny człowiek od czasów Jezusa Chrystusa... Widocznie w jego słowach 
jest prawda, inaczej nie byłby takim zagrożenia. Wypowiada on to, czego nikt inny nie ma odwagi 
mówić. Jest człowiekiem wszechstronnej wiedzy, a jego wypowiedzi nie tylko pobudzają, stanowią 
też echo prawdy, która spędza sen z powiek tym, którzy chcą władać całym światem. 

Tom Robbins, autor „Euen Cowgirls Get the Blues", „Still Life with Woodpecker" i „Jitterbug 
Perfume" 

Książki Osho naprawdę mnie pochłonęły, uwielbiam je, to najlepsza lektura. 

Mariannę Williamson, autorka 

Osho dał swojemu krajowi i światu wizję, z której naprawdę można być dumnym. 

Chandra Shekhar, były premier Indii 

Przeczytałam wszystkie jego książki. 

Shirley MacLaine 

background image

Przeczytałem większość książek [Osho] i presłuchałem nagrania jego wykładów i jestem przekonany, 
że w tradycjach duchowych jest to umysł o nadzwyczajnej błyskotliwości intelektualnej i adolnościach 
oratorskich. 

James Broughton, poeta i autor 

To najrzadziej spotykany i najbardziej utalentowany człowiek religijny, jaki pojawił się w tym 
stuleciu. 

Kazuyoshi Kina, prof. nauk buddyjskich, Hosen Gakuen College, Tokio, Japonia 

Osho wyzwala cię od skostniałych struktur umysłowych... wszystko w nim się zawiera, niczego on nie 
odrzuca. 

Pan Nair, High Commissioner d/s Indii w Singapurze 

Nie słyszałem jeszcze nikogo, kto tak pięknie i swobodnie integrowałby i rozwiązywał problemy 
psychologiczne, które od pokoleń pochłaniały energię człowieka. 

Rev. Cain, Chaplain Churchill College, Cambridge 

Osho to największe wcielenie w Indiach od czasów Buddy. To żyjący Budda. 

Lama Karmapa, naczelnik sekty Kargyupta buddyzmu tybetańskiego. 

Te błyskotliwe wglądy przynoszą korzyść wszystkim tym, którzy pragną dotrzeć do doświadczalnej 
wiedzy w sferze czystej potencjalności, która jest wrodzona każdemu człowiekowi. Ta książka 
powinna znaleźć się na półkach każdej biblioteki i w domach tych, którzy poszukują wiedzy o wyższej 
jaźni. 

Dr Deepak Chopra, autor „Ageless Body, Timeless Mind: Quantun Healing and Unconditional Life" 

Upaniszady podają najwyższą mądrość, Osho pokazuje jak wprowadzić ją w życie.  

R. E. Gussner, Wydział Religii, Uniwersytet Vermont, USA 

 

Nauczam nagiej przemiany, i nauczam przemiany przez Boga, nie przez ciebie. Ty masz tylko mu 
przyzwolić. To jest wszystko, co musisz uczynić ze swojej strony. 

Otwórz drzwi, czekaj. Tylko otwórz drzwi - tyle musisz uczynić. Przyzwól... gdy zapuka on do twych 
drzwi - byś mógł go powitać. Gdy przyjdzie -byś mógł go rozpoznać, zaprosić do środka. Nie siedzisz 
przy zamkniętych drzwiach, to wszystko. 

Medytacja na tym tylko polega - otwarcie drzwi. 

 

Nie ma drogi, która by do Tego prowadziła -wszystkie drogi wprowadzają w błąd. Droga jako taka 
wprowadza w błąd, bo droga oznacza, że odchodzisz dalej od siebie-droga zawsze zabiera cię w dal. 
Nie ma drogi umożliwiającej dojście do siebie - już tu jesteś! Nie ma potrzeby dochodzenia. 

background image

Po prostu przestań z tymi fantazjami o zmierzaniu dokądś, o stawaniu się duchowym, religijnym, o 
osiągnięciu oświecenia, niruany, samadhi - po prostu porzuć wszystkie te bzdury. 

Spocznij tylko wewnątrz swego istnienia, w domu, w odprężeniu, rozluźniony... 

W tej chwili, tu i teraz, jesteś oświecony! 

 

 

 

 

Czym jest medytacja? 

Medytacja to przygoda, największa przygoda, jaką człowiek może przeżyć. Medytacja oznacza samo 
bycie, nie robienie niczego: brak działania, brak myśli, brak emocji. Po prostu jesteś... 

Kiedy znajdziesz czas na samo bycie, porzuć wszelkie działanie. Myślenie też jest działaniem, 
koncentracja jest działaniem i kontemplacja też. Nie rób nic choć przez chwilę, a znajdziesz się w 
swym centrum, w zupełnym odprężeniu - oto medytacja. Gdy zrozumiesz jak twoje istnienie może 
pozostawać niezaburzone, możesz zacząć robić różne rzeczy, czuwając, by nie zostało ono poruszone. 
To druga część medytacji. 

Medytacja nie jest więc przeciwna działaniu. Nie musisz uciekać od życia. Medytacja jedynie uczy cię 
nowego sposobu życia: stajesz się okiem cyklonu. 

Twoje życie trwa dalej, z większą intensywnością, radością, wyrazistością, wyobraźnią i 
kreatywnością, a jednak pozostajesz z boku, niczym obserwator na wzgórzu, widzący wszystko 
wokoło 

Nie jesteś tym, kto działa -jesteś tym, kto patrzy i widzi. To cały sekret medytacji stajesz się kimś, kto 
patrzy i widzi. 

Działanie trwa na innym poziomie, nie zmienia się: rąbiesz drewno, czerpiesz wodę ze studni. Możesz 
robić rzeczy małe i wielkie, na jedno tylko nie pozwól: nie możesz zagubić swojego centrum. Ta 
uważność, patrzenie i widzenie, powinny istnieć bez przesłaniających je chmur, bez żadnych 
zaburzeń. 

Osho 

 

 

 

Osho to oświecony mistrz na wszelkie sposoby starający się pomóc ludzkości przejść tę trudną fazę 
rozwoju świadomości. 

 Dalai Lama 

background image

Osho to największe wcielenie w Indiach od czasów Buddy, żyjącyBudda. 

Lama Karmapa, naczelnik sekty Kargyupta buddyzmu tybetańskiego 

 

Upaniszady podają najwyższą mądrość, Osho pokazuje jak wprowadzić ją w życie.  

R. E. Gussner, Wydział Religii, Uniw. Vermont, USA 

 

 

 

 

 

Wydawnictwo SAMIRA 

1KGH) 

Wydawnictwo „KOS" Katowice 2003 

© Copyright by Osho International 

Osho is a registered trademark of Osho Foundation International Originally published as a compilation 
of texts in Osho Times International 

© Copyright forthe Polish edition by Samira 1987, 1989, 1990, 1991, 1992, 1994, 2002 Opracowanie 
graficzne, skład, fotografie: Mariusz Włoczysiak 

Wydanie VIII ISBN 83-88915-00-2 

Wydawnictwo SAMIRA 

Wydawnictwo KOS 40-110 Katowice, Agnieszki 13 

tel./fax (32) 2584-045, tel. (32) 2582-648, 2582-270 http://www.kos.com.pl               e-mail: 
kos@kos.com.pl