15 lut, 12:22
Fot. Shutterstock
Jak oszukują taksówkarze?
Tagi:
klient
,
korporacje
,
oszustwo
,
praca
,
transport
Myślisz, że wystarczy znać miasto po którym jedziesz taksówką, by
nie dać się oszukać przez kierowcę? Mylisz się! "Wycieczki po
mieście" to tylko wierzchołek góry lodowej sposobów na naciąganie
pasażerów taxi. Co jeszcze może spotkać pasażerów?
― Na Wiejską proszę ― rzucam do taksówkarza, siadając na tylnym
siedzeniu samochodu. Zamiast zawrócić i jechać najkrótszą, i najszybszą
drogą skręcamy w prawo. Jedziemy w zupełnie innym kierunku, zaczynam
przyglądać się badawczo kierowcy. W lusterku widzę, że on też szybko
lustruje moją reakcję na nietypowa trasę. Mijamy jedną, drugą, trzecią
ulicę. W każdą z nich mógł skręcić, by jechać w dobrym kierunku. Wreszcie pytam dlaczego nie zawrócił od
razu? - Tam jest zakaz skrętu w lewo - słyszę, zastanawiając się, czy od roku jeżdżę niezgodnie z prawem?
Nadrabiamy tylko dwa kilometry, chociaż nie wiadomo, jak duże ”kółko” było w planach taksówkarza. Płacę
kilka złotych więcej, bo nie mam czasu na wykłócanie się. Nie zawsze kierowca spokojnie przyjmuje moją
prośbę o wyłączenie licznika w takiej odległości od miejsca docelowego, by zrekompensować zauważoną
przeze mnie dłuższą trasę.
Następnego dnia sprawdzam - w tym miejscu nie ma żadnego zakazu, a znaki na jezdni wręcz wskazują drogę
do zawracania. Kierowca okazał się bezczelnym naciągaczem.
Po rozmowach z kilkunastoma taksówkarzami okazuje się, że "wycieczka po mieście" to tylko wierzchołek
góry lodowej sposobów, jakimi nieuczciwa część taksówkarzy i tzw. przewoźników naciąga swoich klientów.
Wycieczka po mieście
Jazda okrężnymi drogami to jeden z najczęstszych sposobów na "podrasowanie" płatności za kurs. Wśród
warszawskich taksówkarzy legendą stała się już historia o księżach, którzy jadąc spod Dworca Centralnego,
mieli okazję podziwiać wiele uroczych zakątków północnej części miasta, chociaż jechali na południe.
Taksometr nabił ponad 100 zł. Taksówkarz już cieszył się z dorobionych pieniędzy, gdy ku jego zaskoczeniu
jeden z duchownych - rozmawiających całą drogę po włosku - powiedział, że płaci 50 zł i to tylko dlatego, że
jego koledzy z Rzymu mieli okazję obejrzeć Warszawę, w której są pierwszy raz. Kierowca bez słowa przyjął
połowę należności.
- To czy robię wycieczkę zależy od tego, kogo wiozę. Jak widzisz, że klient nie zna miasta możesz trochę
pokołować, ale nie ma co z tym przesadzać - mówi Tomek, jeżdżący w jednej z tańszych warszawskich
korporacji. - Niektórzy mają o wiele gorsze metody i nikt sobie z tym nie radzi - dodaje.
Czytaj dalej: jak nie dać się naciągnąć na złą taryfę?
Prawie jak taksówka
Rzadką, ale bardzo kosztowną dla pasażera metodą naciągania jest prowadzenie tzw. okazjonalnych
przewozów osób z horrendalnymi stawkami za przejazdy.
Jak oszukują taksówkarze? - Onet Biznes
http://biznes.onet.pl/,0,5027477,drukuj
1 z 4
2012-02-17 12:22
Przekonała się o tym Ola, dziennikarka z Krakowa. - W wakacje przyjechałam do Warszawy na rozmowę w
jednej z redakcji. Ponieważ pociąg się spóźnił, by zdążyć na spotkanie musiałam wziąć taksówkę.
Kilkuminutowa podróż, dzięki ciągłemu, sympatycznemu zagadywaniu przez kierowcę, minęła bardzo szybko.
Zaszokowało mnie, że taksówkarz zażądał 85 zł za przejazd niespełna 4 km. Na moje pytanie o powody tak
wysokiego rachunku odpowiedział, że nie wsiadłam do zwykłej, lecz luksusowej taksówki. Nie pomogły moje
prośby o przyjęcie mniejszej opłaty. W końcu zapłaciłam, bo nie miałam już czasu. Auto łudząco przypominało
taksówkę i na pewno nie było luksusowe - opowiada.
W jeszcze bardziej wyrafinowany sposób działali dwaj przewoźnicy z Krakowa. Jak opowiada nam Wiesław
Szanduła z krakowskiego magistratu ich sposób na oszukiwanie klientów polegał na tym, że stojąc na
stworzonym przez siebie postoju oczekiwali na klientów z kogutami z napisem taxi. Gdy klient zajmował
miejsce w aucie jednego z nich, drugi z nieuczciwych przewoźników zdejmował z jego samochodu koguta i
chował do swojego bagażnika. Dzięki temu oburzeni na wysokie rachunki klienci (płacili 90 zł za 1 km) nie
mogli nawet udowodnić przewoźnikowi, że wsiadali do taksówki (gdzie maksymalna stawka wynosi 2,80
zł/km) a nie samochodu przewozu osób.
Większość gmin korzysta z przysługującego im prawa określania maksymalnych stawek opłat początkowych i
za każdy przejechany kilometr. Muszą się do nich stosować taksówkarze prowadzący działalność w danym
mieście. Zwykle nie przekraczają one 6 zł za "trzaśnięcie drzwiami" i 3 zł za 1 km w dzień powszedni, w
pierwszej strefie. Dzięki temu klienci, nawet bez zapoznawania się z cennikiem, powinni wiedzieć, ile w
przybliżeniu zapłacą za kurs.
Jednak maksymalne stawki nie obowiązują osób świadczących tzw. okazjonalny przewóz osób. Przepis mający
wyłączyć spod regulacji np. firmy wożące narzeczonych do ślubu bywa nadużywany. Prawdziwi taksówkarze
żartują że korzystając z usług takich przewoźników, na pytanie o stawkę za kilometr usłyszeć można nie "złoty
dwadzieścia", a "złotych dwadzieścia".
Dwójeczka, trójeczka, czwóreczka
Ulubionym przez taksówkarzy sposobem naciągania klientów jest zmiana taryfy na wyższą. W stolicy
Małopolski wystarczy przełączyć z taryfy pierwszej, obowiązującej w centrum miasta w dni powszednie, na
czwartą, obowiązującą w strefie drugiej w niedziele, by cena za kilometr wzrosła z 2,80 zł do 8,40 zł.
Pracownicy Urzędu Miasta Krakowa podczas swoich kontroli incognito co roku wykrywają ok. 30 takich
przypadków.
Taksówkarze wykorzystywali nie tylko zwykłe przełączenie taryfy na cały okres podróży, co widać i na
taksometrze, i na paragonie. Stosowali też sztuczkę, dzięki której nieprawidłowości nie widać na wydruku. W
trakcie jazdy przełączali taksometr na zawyżoną taryfę po rozpoczęciu kolejnego kilometra i z powrotem
jeszcze przed jego końcem. I tak każdy kolejny odcinek. Dzięki temu paragon pokazywał, że trasę
przejechano na prawidłowej taryfie a taksometr naliczył w międzyczasie wiele odcinków po wyższej stawce.
Część taksówkarzy z Warszawy naciąga też klientów na zmianach stref. Oprócz tego, że zbyt późno
przełączają taksometr z taryfy wyższej na niższą (np. wioząc pasażera z przedmieść do centrum miasta),
stosują je też nieprawidłowo. W sytuacji, gdy klient jedzie ze strefy pierwszej, poprzez strefę drugą, z
powrotem do strefy pierwszej, taksówkarz nie może w trakcie kursu przełączać na wyższą taryfę na odcinku
drugiej strefy. Wyższa stawka za strefę drugą obowiązuje bowiem, jako rekompensata za dojazd lub powrót z
odległej części miasta. Tymczasem, gdy taksówkarz wraca razem z klientem nie jest potrzebne dodatkowe
wynagrodzenie. Nie wszyscy kierowcy się do tego jednak stosują.
”Howmuche”
- ”Howmuchom” mówi się, że wskazanie taksometru jest w euro. To przecież oczywiste, że w Polsce za
taksówki płaci się w euro - ironicznie opowiada o kolejnym sposobie naciągania pan Andrzej, warszawski
taksówkarz z kilkunastoletnim stażem. -To bardzo stary sposób, który stosują przede wszystkim taksówkarze
stojący pod lotniskiem - mówi.
Kto to jest "howmuch"? To, jak łatwo się domyślić, klient, który po angielsku pyta się o cenę (how much?).
Jeżeli nie zna polskich realiów, cena za dowiezienie na lotnisko w wysokości 30 euro, nie wydaje się mu
wygórowana.
- Jeżeli facet patrzy na licznik i pyta, czy to w euro, to dlaczego mam mu zaprzeczyć? - retorycznie pyta
Tomek, młody, jeżdżący od kilku lat taksówkarz ze stolicy. - Ceny w innych miastach Europy są naprawdę o
Jak oszukują taksówkarze? - Onet Biznes
http://biznes.onet.pl/,0,5027477,drukuj
2 z 4
2012-02-17 12:22
wiele wyższe, więc to nic takiego - tłumaczy postępowanie swoje i niektórych kolegów.
Czytaj dalej: czy warto dogadać się z taksówkarzem?
Zmowa cenowa
- Ostatnio na postoju podszedł do mnie klient i pyta, za ile pojadę na Podwale? - opowiada o jednej z
najstarszych praktyk naciągaczy pan Grzegorz, taksówkarz z Wrocławia. - Odpowiedziałem, że jeżdżę tylko z
taksometrem i cena nie powinna przekroczyć 10-12 zł. Gdy wsiadł powiedział mi, że przede mną pytał kilku
innych i każdy mówił, że to będzie kosztować przynajmniej 30 zł. Jak dojechaliśmy licznik wskazał 9 zł.
Pasażer dał mi 15 zł i podziękował za uczciwość - opowiada nasz rozmówca.
Ustalanie zawyżonych cen umownych to, zdaniem kilku naszych rozmówców, jedna z powszechniejszych
praktyk. Taksówkarzom łatwo jest utrzymywać jednakowe stawki umowne, ponieważ pod strategicznymi
punktami miasta cały czas stają określone ekipy - kilku kierowców, którzy okupują miejsca postojowe od lat i
dbają o to, by nie pojawił się na nich nikt inny.
Rynek się cywilizuje
- Wałków robi się już coraz mniej. Większość jeździ już w korporacjach, a tam nie chcą słyszeć o oszustwach.
Na każdym niezadowolonym kliencie traci cała firma. Gdy ostatnio pasażerka poskarżyła się na mojego
kolegę, który nie dał jej paragonu, firma zrobiła mu spore kłopoty. Ponieważ tłumaczył się niesprawną kasą
fiskalną zażądali, by kupił nową. Aby zapewnić o swojej niewinności musiał to zrobić - opowiada pan
Waldemar, wieloletni taksówkarz z Wrocławia.
- Ważne jest, aby nie mówić o wszystkich taksówkarzach jako o oszustach - mówi pan Grzegorz z Wrocławia.
- Nieuczciwa jest tylko niewielka grupa, a cierpi na tym całe środowisko. Krętacze zdarzają sie tu jak w
każdym innym zawodzie. Na szczęście jest ich coraz mniej - dodaje.
Mniej oszustw to także efekt rosnącej świadomości klientów i większej uwagi władz. Najlepszym przykładem
miasta dbającego o renomę swoich taksówek jest Kraków. Pracownicy tamtejszego urzędu miejskiego, poza
standardowymi godzinami pracy, wykonują jeszcze kontrole korzystając z usług taksówkarskich. Gdy
zauważają nieprawidłowości dokumentują je i kierują sprawę do sądu. W ten sposób w ciągu 3,5 roku
działalności ukaranych zostało 150 kierowców. Kolejną setką wniosków o odebranie licencji, magistrat zajmuje
się na wniosek innych osób. W całym mieście jeździ 4 tys. taksówkarzy.
Najbardziej spektakularnym sukcesem Krakowa było doprowadzenie do ukarania Edwarda Z. Jednego z
dwóch pseudotaksówkarzy wykorzystujących fortel z chowanym kogutem "taxi" i stawką 90 zl/km. Wyrok
skazujący go na dwa lata w zawieszeniu na trzy lata uprawomocnił sie kilka dni temu. W połowie przyszłego
miesiąca zapaść powinien wyrok w stosunku do drugiego z oskarżonych - Krzysztofa R.
Aktywnie rynki taksówkarskie kontroluje też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W styczniu bydgoska
delegatura urzędu poinformowała o ukaraniu Stowarzyszenia Taksówkarzy BIS w Olsztynie Radio Taxi 96-88,
które wprowadzało klientów w błąd swoimi materiałami promocyjnymi. UOKiK sprawdza teraz możliwość
naruszenia przepisów antymonopolowych w pięciu innych miastach. Pod lupą znalazły się Grudziądz,
Dzierżoniów, Słupsk, Toruń i Pabianice.
W kwietniu wchodzą w życie przepisy, które mają ukrócić praktyki przewoźników podszywających się pod
taksówkarzy. Zgodnie z nimi zarejestrować działalność przewozu osób będzie można jedynie na samochód z
przynajmniej ośmioma miejscami. Dotychczasowi przewoźnicy albo zaczną pracować jako taksówkarze, albo
będą musieli się pożegnać z dotychczasowym zajęciem.
Jak oszukują taksówkarze? - Onet Biznes
http://biznes.onet.pl/,0,5027477,drukuj
3 z 4
2012-02-17 12:22
Źródło:
Onet Biznes
Copyright 1996-2012 Grupa Onet.pl SA
Jak oszukują taksówkarze? - Onet Biznes
http://biznes.onet.pl/,0,5027477,drukuj
4 z 4
2012-02-17 12:22