PIERWSZY LIST DO KORYNTIAN
Kościół w Koryncie został założony podczas drugiej podróży misyjnej św. Pawła. Długi
stosunkowo – ponad półtora roku trwający – pierwszy jego pobyt w tym mieście został opisany
dość dokładnie w
Dz 18,1–17
.
Po wyjeździe Pawła z Koryntu młoda wspólnota przeżywa pewien kryzys. Jednym z
czynników powodujących niepokój i zamieszanie było pojawienie się w Koryncie Apollosa
(
Dz 18,27
;
19,1
). Jego oratorskie talenty i niezwykły zapał apostolski pociągnęły część
wiernych, okazujących tym samym pewną niechęć – by nie powiedzieć, wręcz pogardę –
Pawłowi. Z czasem rozpoczęli swoją działalność na terenie wspólnoty inni nauczyciele,
zabiegający przede wszystkim o własny rozgłos, i tak dochodziło do tworzenia się coraz to
nowych stronnictw i ugrupowań.
Na kształtowanie postawy moralnej wspólnoty wywierał z pewnością negatywny wpływ
również fakt otoczenia tych młodych, jeszcze nie okrzepłych społeczności chrześcijańskich
przez środowiska pogańskie, które w Koryncie bardziej niż gdzie indziej beztrosko
podchodziły do tak ważnych dla chrześcijanina spraw szóstego przykazania. Jeśli nawet wierni
zdołali już sami, we własnym życiu, uporać się z problemami przestrzegania zasad Ewangelii
w tym zakresie, to należało jeszcze rozwiązać – lub raczej, rozwiązywać każdego dnia na nowo
– problem współżycia z tymi, co wiedli rozwiązły tryb życia.
Wierni Koryntu chyba nawet zwracali się do Pawła z prośbą o dokładniejsze wskazania
pod tym względem. W odpowiedzi na ową petycję powstał list, którego dziś nie ma, lecz o jego
niewątpliwym istnieniu mówi Paweł w
1 Kor 5,9
. Był to więc chronologicznie pierwszy list
Pawła do Koryntian, tzw. list przedkanoniczny (epistola praecanonica). Od czasu tego listu
niewiele jednak zmieniło się na lepsze. Pojawiały się coraz to nowe problemy. Oto np.
wspólnota nie reagowała jak należy na powszechnie znany grzech kazirodztwa (5,1nn); w
przypadkach zaistnienia pewnych sporów uciekano się do trybunałów pogańskich (6,1–6);
dochodziło do pewnych nadużyć podczas uczt eucharystycznych (11,17–34); powstała kwestia
zachowania się niewiast na zebraniach liturgicznych (11,5; 14,34nn); nadużywano lub źle
używano daru glosolalii (rozdz. 12) ; rozsiewano błędne poglądy na czas i naturę
powszechnego zmartwychwstania ciał (rozdz. 15); nie wiedziano, czy wolno spożywać mięso
żertw składanych bożkom pogańskim (8,1–11,1); zastanawiano się wreszcie, czy godzi się
wstępować w związki małżeńskie, czy może raczej należałoby trwać w stanie bezżennym
(rozdz. 7). Sytuacja religijna Kościoła była więc nabrzmiała trudnościami, o czym Paweł miał
dość dokładne wieści. Nie można było dłużej zwlekać. Pod koniec swego prawie trzyletniego
pobytu w Efezie, chyba na krótko przed rozruchami wywołanymi przez złotnika Demetriusza,
pisze Apostoł pierwszy kanoniczny list do Koryntian. Jeśli przyjmie się, że pobyt Pawła w
Efezie przypada na lata 53–56, to list powstał z pewnością w r. 56 lub 57, przed – lub niedługo
po świętach Paschy, na co wskazują pewne wyrażenia świadczące o atmosferze paschalnej w
czasie pisania listu. Paweł mówi o przaśnikach (5,1), o tzw. ofierze pierwocin, składanej
zazwyczaj w dzień po święcie Paschy; zdaje się nawiązywać do igrzysk sportowych,
organizowanych w Efezie pod koniec tamtejszej wiosny (9,24–27).
Autentyczność 1 Kor jest zbyt dobrze udokumentowana w najstarszej tradycji
patrystycznej, by mogła być podawana w wątpliwość. Zastrzeżenia wysuwano ostatnio co do
tekstów 1,2b i 14,33b–35. Zauważa się, że owe tak bardzo ekumenicznie brzmiące słowa z
1,2b: wespół ze wszystkimi, co na każdym miejscu wzywają imienia Pana naszego Jezusa
Chrystusa, ich i naszego [Pana], nie mogły być napisane przez samego Pawła w liście, który
ma charakter zdecydowanie indywidualny i zajmuje się sprawami specyficznie korynckimi.
Zdanie to znajdowało się pierwotnie rzekomo na początku całego zbioru Pawłowych listów i
dopiero z czasem zostało umieszczone we wstępie do 1 Kor. Przypuszczenie to jest mało
prawdopodobne, a w najlepszym razie niczym nie uzasadnione, głównie z tego względu, że o
pierwotnej postaci Corpus Paulinum nic nie wiemy. Istnieje natomiast przynajmniej jedna racja
przemawiająca w sposób dość przekonujący za Pawłową autentycznością tego zdania i co
więcej, za jego pierwotną przynależnością do 1 Kor. Otóż mówiąc o świętych, co na każdym
miejscu wzywają imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa tym samym wprowadza Paweł
czytelnika swego listu w problematykę rozbicia wspólnoty korynckiej, powszechność zaś tego
samego kultu miała być jednym z powodów uznania rozłamu za zjawisko ze wszech miar
godne potępienia.
Za późniejszy niepawłowy dodatek uważają też niektórzy tekst
1 Kor 14,33
b–35, czyli
polecenie, aby niewiasta milczała w kościele. Tekst ten bowiem pozostaje w rzekomej
sprzeczności z
1 Kor 11,5n
, gdzie Apostoł zezwala niewieście przemawiać – dosłownie,
prorokować – byleby tylko miała nakrytą głowę. Zresztą prorokowanie owo, wspomniane
bezpośrednio po wskazówkach co do modlitwy, nie musiało mieć charakteru zbyt urzędowego.
Mogło być jakimś prywatnym monologiem. Pawłowi chodzi jedynie o to, by powiedzieć, iż nie
może się ono dokonywać bez nakrycia głowy. Sprzeczność jest znów tylko pozorna. Tekst
14,33b–35 nie zawiera bowiem zakazu przemawiania w ogóle, tylko – jak z kontekstu wynika
– polecenie, żeby podczas zebrań publicznych niewiasty nie zabierały głosu w charakterze
przewodniczących.
Najważniejszym problemem introdukcyjnym w związku z Pierwszym Listem do Koryntian
jest sprawa jedności literackiej tego pisma. Okazją do podjęcia studiów nad tym zagadnieniem
była wzmianka Pawła (
1 Kor 5,9
) o jego pierwszym, nie istniejącym dziś liście do Koryntian.
Wynika z tej, mimochodem uczynionej uwagi, że obok naszych dwu kanonicznych listów do
Koryntian istniały inne pisma skierowane przez Pawła do tej samej korynckiej wspólnoty.
Śladów tych pism zaczęto się doszukiwać tak w pierwszym, jak i w drugim kanonicznym liście
do Koryntian. I tak w wyniku dłuższych badań nad 1 Kor niektórzy spośród egzegetów doszli
do wniosku, że list ten składa się z dwu niezależnych pism Pawła. Ten drugi list miał być
odpowiedzią na pytania skierowane przez Koryntian do Pawła ustnie lub listem, który zaginął.
A oto rzekome sprzeczności wskazujące, iż 1 Kor należy uważać za kompilację dwu
pierwotnie niezależnych pism: W
1 Kor 4,19
Paweł zapowiada rychłe przybycie do Koryntu, a
w 16,5nn mówi, że odwiedzi adresatów swego listu dopiero wtedy, kiedy będzie wracał z
Macedonii. Należy jednak zauważyć, że zwrotu przybędę wkrótce wcale nie musi się
pojmować w sensie tak ścieśnionym, iżby odrzucał myśl udania się do Koryntu w drodze
powrotnej z Macedonii. Tak więc sprzeczność pomiędzy 4,19 a 16,3 jest tylko pozorna. W 16,3
Paweł precyzuje swoje plany, ogólnie tylko naszkicowane w 4,19.
W 10,1–22 zabrania kategorycznie uczestniczenia w ucztach pogańskich, a w rozdz. 8 i
10,23 – 11,1 zezwala spożywać mięso z ofiar składanych bożkom pogańskim, byleby tylko nie
gorszyć tym słabszych. Mamy więc chyba do czynienia z fragmentami pism pochodzących
przynajmniej z różnych okresów chronologicznych, jeśli w ogóle należących do tego samego
autora. Nietrudno jednak zauważyć, że instrukcje dotyczące spożywania mięsa z ofiar
składanych bożkom pogańskim (rozdz. 8; 10,23 – 11,1) są tylko pozornie sprzeczne z zakazem
uczestniczenia w ucztach pogańskich (10,1–22). Ten ostatni wcale nie musiał być odwołany,
aby można było uzyskać zezwolenie na spożywanie mięsa żertw we własnym domu.
W rozdz. 9 bardzo energicznie broni Paweł swej apostolskiej godności, natomiast w rozdz.
1–4 zdaje się wcale nie odpierać ataków swoich nieprzyjaciół. Niezupełnie ścisłe jest jednak
twierdzenie, że w rozdz. 1–4 Paweł wcale nie odpiera ataków nieprzyjaciół na jego apostolską
godność. Wystarczy odczytać takie teksty, jak 4,9; 3,5nn; 4,1nn, aby się przekonać o słuszności
powyższego sprostowania. To prawda, że tonacja tej obrony jest inna; inny też nastrój
towarzyszy Pawłowi w czasie pisania pierwszych rozdziałów, jednakże jest to nie mniej
stanowcza apologia apostolskiego autorytetu.
Z 11,18nn wynika, że Paweł po raz pierwszy słyszy o sporach w łonie korynckiej gminy,
tymczasem już w rozdz. 1–4 wiele o nich mówi. Natomiast
1 Kor 11,18
wcale nie wskazuje na
ta, by Paweł słyszał po raz pierwszy o rozłamach w gminie korynckiej. Rozłamy owe,
prowadzące w rzeczywistości do powstania tzw. partii korynckich, opisane dość dokładnie w
1
Kor 1
–4, to zupełnie coś innego niż spory wspomniane w
1 Kor 11,18
. Te ostatnie zdają się
mieć charakter partykularnych nieporozumień, ostrych, lecz jednostkowych konfliktów, gdy
tymczasem do utworzenia się partii korynckich doszło – jak się wydaje – wcale nie na tle
sporów. Tak więc dane z
1 Kor 11,18
zupełnie nie kolidują z treścią
1 Kor 1
–4. Podstawą do
połączenia w jeden list dwu pierwotnie niezależnych pism była chęć skomponowania już pod
koniec I w. takiego Corpus Paulinum które składałoby się z siedmiu listów. Aby osiągnąć tę
symboliczną liczbę, połączono mniejsze pisma w większe całości.
Hipoteza dzielenia całego Corpus Paulinum. na siedem listów, w wyniku czego krótsze
pisma scalono w większe całości, nie posiada żadnego historycznego uwarunkowania i nie da
się niczym udowodnić. Jest czystą, obiektywnie mało prawdopodobną hipotezą. Dochodzimy
zatem do wniosku, że rzekome sprzeczności między poszczególnymi częściami 1 Kor wcale
nie świadczą o kompilacyjnym charakterze tego listu. Przechodzenie od jednego tematu do
drugiego albo podejmowanie tego samego tematu kilka razy, lecz zawsze z innego punktu
widzenia, jest podyktowane specjalnym charakterem wątpliwości, które Paweł rozprasza
odpowiadając adresatom swego pisma.
Tak więc hipoteza kompozycji redakcyjnej dwu pierwotnie oddzielnych pism nie znajduje
wielu zwolenników i stwarza cały szereg nowych, jeszcze trudniejszych do rozwiązania
problemów. Dość luźne powiązanie tematyczne różnych fragmentów tego pisma znajduje
swoje wyjaśnienie tak w różnorodności zagadnień, jak i żywym temperamencie Pawła. Należy
zatem przyjąć, że 1 Kor wyszedł spod pióra Pawła w postaci przekazanej przez kanon ksiąg
NT.
List zawiera cenny obraz stosunków społeczno-religijnych pierwotnej wspólnoty, żyjącej w
środowisku greckim. Znajdują się w nim doniosłe pod względem dogmatycznym pouczenia o
małżeństwie i dziewictwie (rozdz. 7), o Eucharystii (11,23–27), o Kościele jako Ciele
Chrystusa (12,12–32), o zmartwychwstaniu Chrystusa i Jego wiernych (rozdz. 15). Rozdział
zaś 13, traktujący o miłości, słusznie nazwano „Pieśnią nad pieśniami NT”.
ADRES, POZDROWIENIE I DZIĘKCZYNIENIE (1,1–9)
1
1
Paweł, z woli Bożej powołany na apostoła Jezusa Chrystusa, i Sostenes, brat,
2
do
Kościoła Bożego w Koryncie, do tych, którzy zostali uświęceni w Jezusie Chrystusie i powołani do
świętości wespół ze wszystkimi, co na każdym miejscu wzywają imienia Pana naszego, Jezusa
Chrystusa, ich i naszego [Pana].
3
Łaska wam i pokój od Boga Ojca naszego i Pana Jezusa
Chrystusa!
4
Bogu mojemu dziękuję wciąż za was, za łaskę daną wam w Chrystusie Jezusie.
5
W
Nim to bowiem zostaliście wzbogaceni we wszystko: we wszelkie słowo i wszelkie poznanie,
6
bo
świadectwo Chrystusowe utrwaliło się w was.
7
Nie doznajecie tedy braku żadnej łaski, oczekując
objawienia się Pana naszego Jezusa Chrystusa.
8
On też będzie umacniał was aż do końca,
abyście byli bez zarzutu w dzień Pana naszego Jezusa Chrystusa.
9
Wierny jest Bóg, który powołał
was do współuczestnictwa z Synem swoim Jezusem Chrystusem, Panem naszym.
1.
Większość swych listów rozpoczyna Paweł od przedstawienia się czytelnikom, przy
czym powtarza prawie stereotypową formułę: z woli Bożej powołany na apostoła Jezusa
Chrystusa. W ten sposób niejeden list zaczyna się od pewnego akcentu polemicznego, bo
przypominając swoje powołanie przez Boga udziela Paweł ciągle na nowo odpowiedzi tym,
którzy twierdzili, że nie jest on w pełni apostołem. W owym powołaniu Pawła, podobnie jak w
całym jego życiu, wszystko jest niezwykłe, ale na szczególną uwagę zasługuje to, że Apostoł
przed swym nawróceniem był krwawym prześladowcą Chrystusa i Jego wyznawców. Historia
powołań, zarówno staro – jak i nowotestamentowych, nie zna drugiego podobnego przypadku.
Prześladowca, ogólnie znany wróg Chrystusa, staje się Jego narzędziem wybranym (por.
Dz
9,15
). Jest to powołanie indywidualne, mające dokładnie sprecyzowany cel. Paweł zostaje
powołany po to, aby głosić Ewangelię wśród pogan. Tak więc rzeczownik apostoł jest
określeniem nie osoby jako takiej, lecz funkcji. Jest to nazwa posłannictwa danej osobie
powierzonego. Dopełniacz Jezusa Chrystusa wskazuje na Tego, który uczynił Pawła
apostołem, lecz z drugiej strony określa także treść całego apostolatu Pawła. Przecież to
właśnie w 1 Kor oświadczy Paweł: Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego
więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego (2,2). Sostenes, nie znany nam bliżej
chrześcijanin, towarzysz Pawła, jest nazwany bratem, czego, rzecz jasna, nie należy pojmować
dosłownie. Jest to brat w Panu. Nie ma też żadnych powodów, by Sostenesa z 1 Kor
utożsamiać ze wspomnianym w
Dz 18,17
przełożonym synagogi.
2.
Pismo kieruje Paweł do społeczności zwanej Kościołem Bożym w Koryncie. W świecie
greckim termin εκκλησία, odpowiednik naszego „Kościoła”, był od dawna dobrze znany.
Określało się nim, zwłaszcza w ustrojach demokratycznych, zwykłe zgromadzenie, zwołanie –
bo rzeczownik εκκλησία pochodzi od czasownika εκκαλέω, „zwoływać”. Otóż zgromadzeniem,
jakby zwołaniem swoistym, jest każda wspólnota, z tą jednak bardzo zasadniczą różnicą, że
tworzy ona zgromadzenie Boże, Kościół Boży. Z czasem – zwłaszcza w okresie redagowania
listów więziennych – terminem tym będzie Paweł określał Kościół powszechny, początkowo
jednak posługując się tym wyrazem ma na myśli Kościoły lokalne. Lecz prawdą jest to, że
każda wspólnota, każdy Kościół lokalny stanowi jakby miniaturę Kościoła powszechnego.
Do wspólnoty Kościoła formalnie wchodziło się zawsze przez sakrament chrztu, i tak jest
po dzień dzisiejszy. Łaska tego sakramentu sprawia zaś, że wszyscy, którzy należą do Kościoła,
są nazywani świętymi. Nie jest to świętość w sensie wolności od wszelkiego grzechu, w
znaczeniu pełnej doskonałości moralnej. To jedynie wyraz uświęcenia chrześcijanina przez
łaskę chrztu świętego. Świętymi lub uświęconymi są chrześcijanie w Jezusie Chrystusie,
ponieważ zostali ochrzczeni właśnie w Jego imię.
Powołanie do określonej funkcji, powołanie indywidualne, odróżnia Paweł od powołania
kolektywnego wszystkich wiernych. To pierwsze jest powołaniem do pewnego stanu, do stanu
świętości, przy czym świętość owa jest tu synonimem zbawienia wiecznego. Każdy
chrześcijanin, co więcej, każdy człowiek, jest wzywany do wspólnoty z Chrystusem, czyli do
świętości. Jeżeli w odpowiedzi na ów apel Boży pocznie wzywać imienia Pana naszego Jezusa
Chrystusa, to znaczy, że ustosunkował się pozytywnie do powołania Bożego. Wtedy
przysługuje mu w pełni tytuł powołanego Bożego. Celem życiowym – można by nawet
powiedzieć, codziennym zajęciem – powołanych przez Boga jest wzywanie imienia Pana
naszego Jezusa Chrystusa, tak jak celem całego istnienia narodu wybranego w ST było
wzywanie imienia Jahwe. Takie samo co do swej istoty powołanie chrześcijan, dokonujące się
przez tego samego Chrystusa, który jest Panem wszystkich ludzi – Pawła i Sostenesa w takim
samym stopniu jak Koryntian oraz wszystkich chrześcijan, jacy gdziekolwiek żyją, powinno
eliminować z życia wiernych wszelkie niesnaski, niepokoje, rozdarcia i gniewy. W tak
sformułowanym pozdrowieniu Paweł nawiązuje zaraz na wstępie do jednego z głównych
problemów 1 Kor. Problemem tym, a zarazem głównym powodem napisania całego listu był
podział wspólnoty korynckiej na różne ugrupowania i stronnictwa. Otóż Koryntianie nie
powinni zapominać ani na chwilę, że zostali powołani wszyscy tym samym wezwaniem
Bożym do tej samej świętości, że wszyscy – gdziekolwiek wypadło im żyć – wzywają imienia
tego samego Jezusa Chrystusa, Pana wszystkich ludzi.
3.
Łaska i pokój stanowią treść prawie wszystkich pozdrowień zaczynających i
kończących listy Pawła. Łaska jest tu synonimem dobroci, miłosierdzia, opieki Bożej. Pokój
zaś – to ta szczególna atmosfera, jaką każdy chrześcijanin może oddychać od momentu
zbawczej śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Paweł powie wyraźnie na innym
miejscu: Dostąpiwszy więc usprawiedliwienia dzięki wierze, zachowajmy pokój z Bogiem przez
Pana naszego Jezusa Chrystusa (
Rz 5,1
). Tak więc możność trwania w pokoju z Bogiem
usprawiedliwia, co jest zupełnie zrozumiałe, jeśli się zważy, że niepokój był pierwszym
skutkiem grzechu. Odejście od Boga, ukrycie się przed Nim, to bezpośrednie następstwo
pierwszego grzechu. Niepokój wkroczył też natychmiast między pierwszą parę ludzką: Adam
tłumacząc się ze swego grzechu przed Bogiem, całą winą obarcza Ewę i nie chce z nią mieć nic
wspólnego (por.
Rdz 3,12
). Grzech poróżnił dwu braci i doprowadził do pierwszego
bratobójstwa (por.
Rdz 4,1–16
), grzech dzielił narody i sprawiał, iż coraz trudniej było się im
porozumieć inaczej, jak tylko za pomocą śmiercionośnego żelaza. Tak więc dzieło naprawiania
tego, co zostało zniszczone grzechem, wprowadzającym wszędzie niepokój i zamęt, musiało
być z konieczności jednym wielkim wprowadzeniem pokoju. W rezultacie Paweł będzie mógł
napisać gdzie indziej: I was, którzy byliście niegdyś obcymi [wobec Boga] i [Jego] wrogami
przez sposób myślenia i wasze złe czyny, teraz znów pojednał [Bóg]w doczesnym Jego ciele
przez śmierć, by stawić was przed sobą jako świętych i nieskalanych, i bez zarzutu (
Kol 1,21n
).
Chrystus jest dawcą łaski i pokoju w takim samym stopniu, co Bóg Ojciec. Ojciec jest
inicjatorem całego dzieła zbawienia, co Paweł podkreśla wiele razy i z wielkim naciskiem.
Jezus Chrystus współdziała z Nim jak najściślej, wykonując Jego świętą i zbawczą wolę.
4.
Wiersz ten rozpoczyna modlitwę apostolską Pawła. Treścią jej – jak wszystkich innych
modlitw Apostoła – są sprawy innych, dokładniej zaś, dobra nadprzyrodzone wiernych
powierzonych jego pieczy. Swoje modlitwy rozpoczyna Paweł zazwyczaj od dziękczynienia.
Dziękuje za ludzi, za ich nawrócenie, nazwane tu łaską daną w Chrystusie Jezusie. Od tego
momentu, tzn. od chwili swego nawrócenia, Koryntianie żyją również, istnieją w Chrystusie
Jezusie. Jest to nowy sposób ich doczesnej egzystencji.
5.
Znając naukę o Chrystusowym krzyżu, Koryntianie są bogatsi od wielu greckich
mędrców. Nadto z chwilą przyjęcia chrztu św. zjednoczyli się z Chrystusem, a Chrystus – jak to
Paweł sam zaznaczy przy innej okazji (
2 Kor 8,9
) – jest synonimem wszelkiego bogactwa.
Mieć słowo i poznanie – oznacza najprawdopodobniej tyle, co mieć wiedzę oraz umiejętność
przekazywania tej wiedzy innym.
6–7.
Oczywiście Koryntianie są bogaci przede wszystkim dzięki dobroci Bożej, ale poza
tym również i dlatego, że Paweł i jego towarzysze dołożyli wszelkich starań, by przekonująco
świadczyć Koryntianom o Chrystusie, by wszczepić głęboko w ich umysły i serca teologię
krzyża i zmartwychwstania Zbawiciela. Właściwie pojęte życie chrześcijanina jest
oczekiwaniem – przy ustawicznym trwaniu w łasce – objawienia się, czyli ponownego
przyjścia Pana naszego Jezusa Chrystusa. Świadomość nie dającej się uniknąć konieczności
rozrachunków z Panem nadaje życiu chrześcijanina charakter ciągłej wspinaczki ku górze.
Oczekiwanie chrześcijanina nigdy nie może być biernym trwaniem na tym samym miejscu.
Chrześcijaństwo jest życiem.
8–9.
Jeżeli życie chrześcijanina będzie trwaniem w łasce, jeżeli będzie wypełnione
tęsknotą za spotkaniem się z Chrystusem, to Chrystus sam przyjdzie mu z pomocą i sprawi –
oczywiście przy jego współpracy – że człowiek ów nie zasłuży sobie w dzień sądu na
odrzucenie. Przy innej okazji tę samą prawdę wyrazi Paweł: Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy
Go miłują, współdziała we wszystkim (
Rz 8,28
). Pojęcie wierności Boga wiąże się ściśle z
tematem naszego powołania, a dokładniej mówiąc, z obietnicami zwykle towarzyszącymi
powołaniu. Powołanie całej ludzkości w NT ma za cel wprowadzenie nas do wspólnoty z
Synem Bożym. Dzięki wejściu do tej wspólnoty człowiek będzie miał prawo do uczestniczenia
w dobrach, które przysługują Jezusowi jako jedynemu Synowi Ojca Niebieskiego. Chodzi więc
o rzecz niezwykłej wagi, i dlatego wierność Boga odgrywa tu bardzo zasadniczą rolę.
PROBLEM PARTII KORYNCKICH
ZACHĘTY DO JEDNOŚCI
CHRYSTUS JEST NIEPODZIELNY (1,10–16)
10
Przeto upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście żyli w
zgodzie i by nie było wśród was rozłamów; abyście byli jednego ducha i jednej myśli.
11
Doniesiono
mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się między wami spory.
12
Myślę o
tym, co każdy z was mówi: «Ja jestem od Pawła, a ja od Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja
Chrystusa».
13
Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w
imię Pawła zostaliście ochrzczeni?
14
Dziękuję Bogu, że prócz Kryspusa i Gajusa nikogo z was nie
ochrzciłem.
15
Nikt przeto nie może powiedzieć, że w imię moje został ochrzczony.
16
Zresztą,
prawda, ochrzciłem dom Stefanasa. Poza tym nie wiem, czym ochrzcił jeszcze kogoś.
10.
Wezwania do zgody i jedności powtarzają się w listach św. Pawła najczęściej. Sposób
formułowania tych napomnień, a zwłaszcza ich motywacja świadczą również o doniosłości,
jaką Paweł przywiązywał do sprawy wewnętrznego spokoju i harmonii w Kościele. Dlatego nie
tylko uroczyście upomina, lecz czyni to w imię Pana Jezusa Chrystusa. Motywem, mającym
zdeterminować postępowanie Koryntian, jest więc autorytet Chrystusa, którego Paweł
przedstawia tu w pełni Jego władzy: Pan Jezus Chrystus. Tak więc Koryntianie są upominani
jakby przez samego Chrystusa. Jeśli nie posłuchają głosu Pawła, wymówią posłuszeństwo
samemu Chrystusowi. Wierni nazywani są przy tym braćmi, co suponuje, że w napomnieniu
owym nie brakowało także uczuciowego zaangażowania się Apostoła. Samo wezwanie do
jedności jest powtórzone dwukrotnie, przy czym Pawłowi nie chodzi jedynie o zewnętrzne
pozory jedności i zgody, Ma on na uwadze jednomyślność, tożsamość i wspólnotę najbardziej
ukrytych pragnień. Tylko wtedy uniknie się również jawnych rozłamów i rozdarcia.
11–12.
Tymczasem wieści, jakie dochodziły do Pawła z Koryntu, nie były najlepsze.
Ludzie zatrudnieni przez nie znaną bliżej chrześcijankę Chloe, a może po prostu jej krewni lub
niewolnicy – donieśli Pawłowi, że gmina koryncka jest wręcz podzielona na różne
ugrupowania. Z doniesień owych wynikało, że istniały w łonie korynckiej wspólnoty cztery
stronnictwa; nazwane z czasem przez komentatorów: pauliniści, czyli zwolennicy Pawła,
apolloniści, tj. zwolennicy Apollosa, petryniści, czyli ci, co czuli się w pewien sposób związani
z osobą Piotra, zwanego inaczej Kefasem, oraz tzw. chrystusowcy, czyli szczególni czciciele
Chrystusa.
Pauliniści byli najprawdopodobniej ściślej związani z osobą Pawła, którego – jak się zdaje
– bronili przed atakami jego nieprzyjaciół. Możliwe, że to właśnie oni źle zrozumieli naukę
moralną głoszoną przez Apostoła i wskutek tego hołdowali specyficznemu libertynizmowi
moralnemu. Pod względem przekonań doktrynalnych przypuszczalnie niewiele różnili się od
nich tzw. apolloniści, czyli zwolennicy Apollosa, który zaimponował im piękną wymową i
zapałem przewyższającym, jak im się wydawało, gorliwość Pawła.
Najmniej liczni byli, jak się wydaje, zwolennicy Piotra. Ludzie ci, być może przybyli z
Palestyny, gdzie prawdopodobnie zostali nawróceni przez Piotra, chełpili się swoim
pochodzeniem od Abrahama i nadal przypisywali, jak się zdaje, pewną rolę Prawu w dziele
usprawiedliwienia człowieka. Możliwe, że byli sami obrzezani i innym doradzali fizyczne
obrzezanie.
Wreszcie ugrupowanie tak zwanych chrystusowców tworzyli ludzie, którzy się
przechwalali szczególną znajomością Chrystusa. Paweł nie stanowił dla nich ostatecznej
instancji. Bardzo możliwe, że jego naukę podawali nawet czasem w wątpliwość.
13.
Otóż jakimikolwiek byłyby owe ugrupowania, ze wszech miar zasługiwały na
potępienie. Fakt ich istnienia sprzeciwia się przede wszystkim jedności Chrystusowego Ciała.
Wspólnota podzielona na różne ugrupowania jest obrazem rozdartego Ciała Chrystusa.
Istnieniu jakichkolwiek podziałów w łonie Kościoła sprzeciwia się fakt śmierci Chrystusa za
całą ludzkość. Nikt inny: ani Piotr, ani Paweł, ani Apollos – tylko Chrystus umarł za wiernych
w Koryncie. A więc tylko z Nim powinni się zjednoczyć. Nikogo, żadnego ziemskiego
przywódcy czy przełożonego nie powinni przekładać nad Chrystusa. Wreszcie jeżeli
Koryntianie czuli się w sposób szczególniejszy związani z ludźmi, za pośrednictwem których
otrzymali chrzest, to nie powinni jednak zapominać, że wszyscy zostali ochrzczeni w imię tego
samego Chrystusa, wchodząc z Nim właśnie w szczególną jedność.
14–16.
Ten trójwiersz wcale nie świadczy o pomniejszaniu przez Pawła wartości chrztu
św. jako sakramentu. Przypuszczenie tego rodzaju pozostałoby w prostej sprzeczności z w. 13,
gdzie chrzest w imię Chrystusa jest uznany wyraźnie za podstawę społeczności
chrześcijańskiej. Niedbałość, z jaką Paweł wylicza zarówno ochrzczonych, jak i nie
ochrzczonych przez siebie Koryntian, jest wyraźnie zaplanowana. Paweł chce tym samym dać
do zrozumienia adresatom swego listu, iż wcale nie jest ważne to, przez kogo zostali
ochrzczeni. Nikt też, lub dokładniej, prawie nikt, nie może twierdzić, że trwa przy Pawle
dlatego, iż przez niego został ochrzczony. Wspomnianego tu Kryspusa należy utożsamić z
Kryspusem z
Dz 18,8
, jednym z pierwszych nawróconych w Koryncie. Gajus – to
prawdopodobnie ten sam człowiek, o którym mówi
Rz 16,23
– osobistość dość ważna w
Kościele. Stefanasa wspomina Apostoł w zakończeniu listu (16,15), dom Stefanasa oznacza
właściciela wraz z całą jego rodziną najbliższą, a może i dalszą oraz ze służbą i z
niewolnikami.
PRAWDZIWA MĄDROŚĆ ZAPEWNI JEDNOŚĆ (1,17–31)
17
Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię, i to nie w mądrości
słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża.
18
Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych,
co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia.
19
Napisane jest
bowiem:
Wytracę mądrość mędrców,
a przebiegłość przebiegłych zniweczę (
Iz 29,14
LXX).
20
Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego świata? Czyż nie uczynił Bóg
mądrości świata głupstwem?
21
Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu
przez głupstwo głoszenia słowa zbawiać wierzących.
22
Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a
Grecy szukają mądrości,
23
my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla
Żydów, a głupstwem dla pogan,
24
dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i
spośród Greków – Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą.
25
To bowiem, co jest głupstwem u
Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi.
26
Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Według oceny ludzkiej niewielu [tam]
mędrców, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych.
27
Bóg wybrał właśnie to, co głupie
w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał, co niemocne, aby mocnych poniżyć;
28
i to, co
nieszlachetnie urodzone według świata oraz wzgardzone, i to, co [w ogóle] nie jest, wyróżnił Bóg,
by to, co jest, unicestwić,
29
tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga.
30
Przez Niego bowiem jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od
Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem,
31
aby jak to jest napisane, w Panu się
chlubił ten, kto się chlubi (
Jr 9,23
LXX).
17.
Paweł przypomina przede wszystkim swoim zwolennikom: niech pamiętają, że nie w
imię Pawła zostali ochrzczeni. Chcąc przy tym zupełnie świadomie zminimalizować rolę
szafarza chrztu, wypowiada zdanie, które samo w sobie może nawet budzić pewne zdziwienie:
Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię. Nie znaczy to jednak, że
Paweł deprecjonuje wartość sakramentu chrztu. Wystarczy przeczytać, nawet pobieżnie, szósty
rozdział Listu do Rzymian, by rozwiać tego rodzaju przypuszczenia. Chodzi tu o zwrócenie
uwagi Koryntian na samą naturę i na skutki chrztu, a nie na osobę szafarza tego sakramentu.
Pod tym względem o wiele wyżej postawić należy osobę głoszącego Ewangelię. Ostatecznie –
i tak jest po dzień dzisiejszy – chrzcić może każdy, natomiast do głoszenia Chrystusa potrzebny
jest specjalny mandat. Jeśli Paweł tak uroczyście oświadcza, że głosząc Koryntianom
Chrystusa świadomie rezygnował z mądrości słowa, to czyni aluzję nie tylko do sofistyki
retorów pogańskich, lecz być może również do nauczania Apollosa, hołdującego, jak się
wydaje, tego rodzaju formom ewangelizowania. Paweł obawia się, że takie nauczanie może się
przyczynić do zniweczenia, do zagubienia w potoku słów i do pozbawienia treści
Chrystusowego krzyża.
18–19.
Głoszoną przez Pawła i innych apostołów naukę krzyża można pojmować w
sposób dwojaki, w zależności od tego, jakie powoduje ona reakcje w ludzkich duszach. Ci,
którzy odrzucając tę naukę sami sobie gotują wieczne potępienie, uważają Ewangelię za
zwykłe głupstwo; sens tego określenia sprecyzuje Paweł za chwilę. Natomiast jest prawdziwą
mocą Bożą dla tych, którzy słuchając jej i wprowadzając ją w życie dostępują zbawienia
wiecznego. Cytując – według Septuaginty – słowa Izajasza, Paweł stwierdza, że ów podział
ludzkości na dwie kategorie, spowodowany różną postawą wobec Ewangelii, był przewidziany
przez Boga przed wiekami. Ludzka ograniczona mądrość mądrych tego świata będzie
przyczyną ich zguby, podobnie jak przebiegłość, wyrachowanie doczesne wyda tylko zgubne
skutki.
20.
Te cztery pytania retoryczne niektórzy uważają również za cytat – dość swobodny co
prawda – z
Iz 19,11nn
;
33,18nn
;
Ba 3,16
, inni są zdania, że mamy tu do czynienia ze śladem
pewnego florilegium biblijnego, spisanego już – a może przekazywanego w postaci niepisanej.
Trzy określenia: mędrzec, uczony, badacz tego świata – wszystkie co prawda wyrażają ideę
mądrości, wiedzy czysto naturalnej, ale nie są tylko zwykłymi synonimami. Pierwszy termin,
mędrzec, jest być może aluzją do filozofii pogańskiej; drugi – uczony, bardzo prawdopodobnie
nawiązuje do żydowskich uczonych w Piśmie; badacze tego świata – to ludzie, zarówno
poganie jak i Żydzi, zajęci badaniem tylko świata widzialnego, bez jakiegokolwiek odnoszenia
się do sfery nadprzyrodzonej. Ponieważ z uporem trwali w swym pseudomądrym zaślepieniu,
pokazał im Bóg, do czego może ich to doprowadzić. Oto musieli w pewnym momencie sami
stwierdzić, że są bezsilni w swej mądrości, czyli że są po prostu nierozumni. Do takiego
przekonania nie mogli jednak dojść inaczej, jak tylko po skonfrontowaniu świata z Ewangelią.
Wyrażenie ten świat pochodzi z języka apokaliptyki i jest przeciwstawieniem – nie
spotykanego zresztą u Pawła – zwrotu „świat, który ma przyjść”.
21.
Jest to uzasadnienie stwierdzenia, że Bóg głupstwem uczynił mądrość tego świata.
Terminy mądrość i głupstwo przyjmują tu co chwila inne znaczenia. Mądrość Boża – to przede
wszystkim porządek w stworzonym wszechświecie, to sens dziejów ludzkości, sumienie
każdego człowieka, to dzieje Izraela oraz mądrość Boga objawiona w Piśmie. Do odkrycia i
poznania tak rozumianej mądrości Bożej wystarczyłaby zwyczajna ludzką mądrość, tj.
naturalne zdolności poznawcze, mądrość pozbawiona jeszcze jakiegokolwiek światła z góry.
Ponieważ świat – tzn. przede wszystkim wspomniani już mędrcy tego świata – choć posiada
wszystkie konieczne możliwości, jednak nie poznał mądrości Bożej, tedy posłużył się Bóg
głupstwem głoszenia Słowa, tzn. Ewangelii. Ta decyzja Boga jest wyrazem dobroci. Bóg nie
chce śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i żył. I znów głoszenie słowa Bożego mogło się
wydać „głupstwem” – oczywiście jak najbardziej w cudzysłowie – jedynie w świetle tzw.
mądrości tego świata. Zresztą pojęcie tej głupoty wyjaśni Paweł za chwilę dość dokładnie.
Uważana przez świat za głupstwo Dobra Nowina staje się źródłem zbawienia tylko dla tych,
którzy jej słuchają i w nią wierzą, co Apostoł stwierdził już zresztą przed chwilą (1,18).
22–23.
Ludzkość w Biblii dzieli się zazwyczaj na Greków i Żydów Okazuje się, że
postawa jednych i drugich była diametralnie różna od tego, czego nauczali głosiciele Dobrej
Nowiny. Żydzi bowiem żyli w ustawicznej pogoni za znakami; byli ich żądni w czasach
patriarchów i proroków, ciągle domagali się ich od Jezusa. Grecy szukali mądrości, oczywiście
tylko mądrości świata, przejawiającej się w chorobliwym niekiedy filozofowaniu. Otóż w
świecie zamieszkałym przez takich ludzi dzieło Chrystusa traciło swoją wymowę. To, czego
dokonał Chrystus, to, co z Nim uczyniono, było dla Żydów zgorszeniem, i to z dwojakiego
powodu. Najpierw gorszyli się stosunkiem Jezusa do grzeszników. Chodził przecież wśród
nich, kontaktował się z nimi, zasiadał z nimi do wspólnego stołu, poza tym, podając się za
Mesjasza, dopuścił do tego, że zginął jak zbrodniarz. Otóż to postępowanie urągało
najprostszym, najbardziej elementarnym wyobrażeniom o Mesjaszu, który w przekonaniu
Żydów miał pokonać wszystkie uciskające ich moce, sam będąc przy tym niezwyciężonym.
Dla pogan zaś głupstwem bez znaczenia był Jezus wraz z całym Jego dziełem. Nie mogli
bowiem zrozumieć tego, że pozwolił się zgładzić haniebnie człowiek, który podawał się za
Boga i twierdził, że przyniósł zbawienie całemu światu.
24–25.
O tym, że nauka o Chrystusie ukrzyżowanym dla tych, którzy ją przyjmują, jest
mocą, była już mowa w w. 18. Teraz dorzuca Paweł nowe określenie: Jest to także prawdziwa
mądrość Boża, tyle razy podziwiana prze Apostoła przy różnych sposobnościach (zob. zwł.
Rz
11,33–36
).
Głupstwo, którym posłużył się Bóg, aby przynieść zbawienie ludzkości, czyli nauka o
Ukrzyżowanym, znaczy o wiele więcej niż najgłębsze mądrości ludzkie. Tak się też rzecz ma i
ze sprawą znaczenia, mocy: to, co bezsilne, słabe w oczach Boga, w rzeczywistości przewyższa
największe moce tego świata. Oto jak odmienna jest logika Boża od ludzkiego sposobu
myślenia.
26.
Źle pojęta mądrość była jedną z głównych przyczyn podziału wspólnoty korynckiej na
różne ugrupowania. Niestosowność postępowania Koryntian polegała na tym, że ludzie ci
fanatycznie szukali mądrości tego świata, cenili ją sobie wysoko i byli gotowi poświęcić dla
niej niekiedy Ewangelię. Otóż Paweł wykazuje, że w oczach Boga mądrość tego świata wcale
nie przedstawia tak wielkiej wartości. To nie mądrość brał Bóg pod uwagę, gdy wybierał sobie
swoje sługi. Wśród wiernych Koryntu też niewielu było mądrych mądrością tego świata, czyli
mądrością dosłownie: według ciała. W grupie chrześcijan korynckich brakowało również
możnych, ludzi o dużych wpływach, potentatów w znaczeniu materialnym. Nie było też wcale
arystokracji greckiej; przeciwnie, chrześcijanie korynccy – i nie tylko korynccy – rekrutowali
się przede wszystkim ze społecznych nizin. Właśnie w nich upodobał sobie Chrystus.
27–28.
Bóg wybierając to, co głupie w oczach świata, miał w tym bardzo wyraźny i
doniosły cel: chciał w ten sposób zawstydzić mędrców. Ci ostatni stwierdzą bowiem kiedyś
sami, że to właśnie oni byli rzeczywistymi głupcami. Będą się naprawdę wstydzić swojej
rzekomej mądrości. Stanie się tak dzięki temu, że Bóg okazał swe upodobanie w maluczkich i
głupich tego świata. Podobne cele przyświecały Bogu, gdy wyróżniał to, co nieszlachetnie
urodzone i to, czym wzgardził świat, co było tak mało ważne w oczach możnych, że w ogóle
się nie liczyło, po prostu nie istniało. Otóż właśnie na tych upokorzonych Bóg zwrócił
szczególną uwagę, ażeby unicestwić to, co się liczy w oczach świata.
29.
Rezultat osiągnięty takim postępowaniem Boga jest taki, że żadne stworzenie nie może
się chełpić wobec Niego. Niemocni, maluczcy, nieszlachetnie urodzeni, po ludzku sądząc,
wcale nie mieli czym się szczycić. Jeżeli zaś nabrali potem znaczenia, to wyłącznie dzięki
miłosierdziu Bożemu. Ich nadprzyrodzone wybranie mogło być powodem jedynie do
wdzięczności dla Boga, ale nigdy do wynoszenia się ponad innych. Wielkim, możnym tego
świata wykazał Bóg, że w rzeczywistości nie są ani wielcy, ani możni, że jako tacy nie liczą się
dla Boga. Krótko mówiąc, żadne stworzenie nie może się chełpić przed obliczem Boga; musi
być po prostu tylko stworzeniem, które otrzymało wszystko od swego Stwórcy i jest wskutek
tego zobowiązane do okazywania Mu ustawicznej wdzięczności (
1 Kor 4,7
).
30–31.
Dzięki wybraniu przez Boga wszyscy chrześcijanie otrzymali nowy sposób
istnienia: jesteście w Chrystusie Jezusie. Paweł wyjaśni na innym miejscu, jak należy
pojmować ten nowy rodzaj życia: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś
już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne
życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za
mnie (
Ga 2,19n
). Chrystus Jezus, z którym każdy chrześcijanin łączy się w szczególny sposób
przez chrzest, jest najwyższą mądrością, ten sam Chrystus, który był głupstwem dla pogan i
zgorszeniem dla Żydów. Mądrością od Boga jest Chrystus dlatego, że w Nim właśnie
urzeczywistniły się wszystkie plany Boże względem całej ludzkości; te plany, w których nawet
upór ludzki został wprzęgnięty do dzieła zbawienia. Nic tedy dziwnego, że Paweł tak oto
wyraża podziw dla mądrości Bożej: O głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga! Jakże
niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi! (
Rz 11,33
).
Chrystus jest sprawiedliwością w tym sensie, że przynosi nam usprawiedliwienie. Wskutek
usprawiedliwienia zaś lub dokładniej, w samym usprawiedliwieniu, człowiek otrzymuje coś z
Bożej sprawiedliwości, coś z doskonałości Bożej. Chrystus jest sprawiedliwością także i w tym
znaczeniu, że w Nim znajduje się pełnia wszelkiej doskonałości.
Dzięki usprawiedliwieniu chrześcijanin może być nazywany – i w rzeczywistości jest –
uświęcanym. Owo uświęcenie oznacza z jednej strony obecność w nim łaski, z drugiej zaś
przypomina cokolwiek starotestamentową ideę świętości narodu wybranego. Naród był święty
dlatego, że stanowił szczególną własność (
Wj 19,5
) Boga, że był poświęcony, oddany Bogu i
tylko Bożym sprawom. Chrystus jest wreszcie naszym odkupieniem, ponieważ za cenę Jego
miłości i posłuszeństwa względem Boga Ojca zostaliśmy wykupieni z niewoli grzechu. Oto
lista dobrodziejstw Bożych. Jeśliby więc jeszcze ktoś chciał się chlubić, to może się chlubić
jedynie w Panu. Wszystko bowiem co posiada, otrzymał od Pana.
PAWEŁ APOSTOŁEM MĄDROŚCI KRZYŻA (2,1–16)
2
1
Tak też i ja przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością
głosić wam świadectwo Boże.
2
Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej,
jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego.
3
I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z
wielkim drżeniem.
4
A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących
przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy,
5
aby wiara wasza opierała
się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej.
6
A jednak głosimy mądrość między doskonałymi, ale nie mądrość tego świata ani władców
tego świata, [zresztą] przemijających.
7
Lecz głosimy tajemnicę mądrości Bożej, mądrość ukrytą, tę,
którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej,
8
tę, której nie pojął żaden z władców tego
świata; gdyby ją bowiem pojęli, nie ukrzyżowaliby Pana chwały;
9
lecz właśnie [nauczamy], jak
zostało napisane:
Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało,
ani serce człowieka nie zdołało pojąć,
jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (por.
Iz 64,3
;
Jr 3,16
).
10
Nam zaś objawił to Bóg przez Ducha. Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga
samego.
11
Kto zaś z ludzi zna to, co ludzkie, jeżeli nie duch, który jest w człowieku? Podobnie i
tego, co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch Boży.
12
Otóż myśmy nie otrzymali ducha świata, lecz
Ducha, który jest z Boga, dla poznania dobra, jakim Bóg nas obdarzył.
13
A głosimy to nie za
pomocą wyszukanych słów ludzkiej mądrości, lecz korzystamy z pouczeń Ducha, przedkładając
duchowe sprawy tym, którzy są z Ducha.
14
Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z
Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego pojąć, bo tylko Duchem można to
zrozumieć.
15
Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, lecz sam przez nikogo nie jest sądzony.
16
Któż więc poznał zamysł Pana tak, by Go mógł pouczać? (
Iz 40,13
) My właśnie znamy zamysł
Chrystusowy.
1–2.
Przybywając po raz pierwszy do Koryntu, Paweł był pod świeżym wrażeniem swego
nieudanego wystąpienia w Atenach. Wiadomo, że licznie zebrani tam, żądni nowości słuchacze
Pawła opuścili agorę, okazując lekceważenie i pogardę, skoro tylko Apostoł zaczął mówić o
przyszłym zmartwychwstaniu tych, co umierają w Panu (por.
Dz 17,32n
). Paweł wiedział
dobrze, że powodem jego porażki była nie tylko treść głoszonej nauki, lecz także jej forma.
Nauka Pawła nie miała nic z błyskotliwej retoryki pogańskiej. Nie wynika z tego jednak wcale,
że Paweł był nieudolnym mówcą, że nie mógłby współzawodniczyć z retorami pogańskimi.
Sam przecież podaje racje uzasadniające jego postępowanie: Posłał mnie Chrystus… abym
głosił Ewangelię, i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża. Nauka
bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy
dostępujemy zbawienia (
1 Kor 1,17n
). Świadectwo Boże ze względu na swą treść wymaga innej
formy. Wszystko, co Paweł głosił w Koryncie – i nie tylko w Koryncie – sprowadza się do
jednej wielkiej prawdy. Jest to prawda o zbawczym cierpieniu Jezusa. W tej prawdzie streszcza
się cała teologia Pawła. Jest to teologia na wskroś soteriologiczna. Z głoszenia takiej właśnie
teologii Paweł nie zrezygnuje za żadną cenę, nawet za cenę takiej samej klęski jak ta, jaką
niedawno poniósł w Atenach.
3.
Jeśli Apostoł wyznaje, że stanął przed Koryntianami w słabości, w bojaźni i z wielkim
drżeniem, nie oznacza to, że obawiał się tylko ludzkiej klęski, która odbiera zazwyczaj
pewność siebie i wpływa niekorzystnie na dobrą sławę nauczającego, zmniejszając znacznie
jego autorytet. Bojaźń apostolska Pawła ma charakter zdecydowanie religijny. Paweł drży na
samą myśl, że oto wobec tylu ludzi cierpienia Chrystusa mogą się okazać bezużyteczne, bo
jeśli nie usłuchają Apostoła, to nie uwierzą Ewangelii, a co za tym idzie, nie nawrócą się i nie
wejdą do królestwa umiłowanego Syna Bożego (
Kol 1,13
). Powodem bojaźni mogła też być
wizja ewentualnej kary, jaką Paweł, być może, przewidywał dla siebie za to, że on, apostoł
pogan, nie zdołał jednak wielu tych ludzi doprowadzić do Chrystusa.
4.
Wystąpienia Pawła w Koryncie nie miały nic z demagogicznych wywodów i sofistyki,
która w świecie greckim uchodziła za szczyt sztuki filozofowania i której rysem najbardziej
charakterystycznym była troska nie o treść, lecz o formę. Ten rodzaj nauczania stwarzał wielkie
możliwości popisywania się talentami krasomówczymi. Otóż Paweł dołoży wszelkich starań,
by siebie samego jak najstaranniej ukryć, natomiast ukazać w pełni ducha i moc Bożą. Ludzie
muszą dojść do przekonania, że słowa wypowiadane przez niego nie są tylko słowami
ludzkimi, że daje się w nich odczuć tchnienie Ducha Bożego. Nie mówi też o swoich własnych
sukcesach, nie demonstruje własnej mocy. Głosi magnalia Dei, wielkie dzieła Boże (
Dz 2,11
),
świadczące o cudotwórczej mocy Boga.
5.
Ludzie, którzy takiemu nauczaniu uwierzą, będą opierali swoją wiarę nie na mądrości
ludzkiej, lecz na wierze Bożej. Inaczej mówiąc, motywem skłaniającym ich do wiary nie będą
czysto ludzkie argumenty, lecz tylko i wyłącznie moc Boga, dostrzegana w nauczaniu
Apostoła. Możliwe, że chodzi tu również o cuda, których mocą Bożą dokonywał Paweł.
Wiadomo przecież, że taką moc posiadali Apostołowie z woli samego Chrystusa, który
zapowiada: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą: węże brać
będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą,
a ci odzyskają zdrowie (
Mk 16,17n
).
6.
Podobnie jak w drugiej części rozdziału pierwszego, tak też w rozdziale drugim
Pierwszego Listu do Koryntian Paweł posługuje się ciągle dwoma pojęciami mądrości. Mówi
albo o mądrości tego świata, nie znaczącej nic u Boga, albo o mądrości Bożej, będącej
przedmiotem pogardy w świecie. Tej ostatniej nie mogą zrozumieć ludzie żyjący według
Prawa. Głosi ją Apostoł tylko doskonałym, tj. ludziom żyjącym już łaską chrztu świętego i
duchem Ewangelii. Nie ma ona nic wspólnego z mądrością cieszącą się uznaniem w tym
świecie, nie jest to mądrość, jaką posiedli i jaką się chlubią władcy tego świata, posiadający
zresztą tylko iluzoryczną, bo przemijającą władzę.
7–9.
Jest to mądrość ukryta lub inaczej mówiąc – tajemnica mądrości Bożej. Od wieków
istniejąca w Bożych planach zbawienia, czyli wyniesienia człowieka do chwały, jego dobro
zawsze miała na względzie. Gdyby ją pojęli władcy tego świata, inspirowani w swej
przewrotności przez szatana, gdyby chcieli zrozumieć, że Syn Boży ogołaca się (por.
Flp 2,7
)
dla grzesznych ludzi, pewnie nie skazaliby Go na śmierć krzyżową. Zapewne nie dopuściliby
się też tego czynu, gdyby wiedzieli, że mają do czynienia z Panem chwały, a więc z
absolutnym Władcą, z kimś, kto posiada boską moc nawet nad śmiercią. Nie zamordowaliby
też zapewne Jezusa, gdyby mieli choć słabe pojęcie o nagrodzie, jaka czeka człowieka w życiu
przyszłym za wierne trwanie przy Nim. Choćby zmobilizowali wszystkie władze poznawcze
swych oczu, uszu i serca, nie mogliby przedstawić sobie ogromu szczęścia przygotowanego dla
tych, którzy Boga miłują.
10.
Potrafią natomiast wyobrazić sobie to szczęście ci, w których mieszka Duch Boży. To
On swą obecnością sprawia, że człowiek może poznawać rzeczy zakryte przed zwykłymi
śmiertelnikami. Duch Boży, nawet przebywając w człowieku, przenika wszystko, nawet
głębokości Boga samego. Posługując się zdaniem nam zaś objawił to Bóg myśli Paweł przede
wszystkim o sobie, o własnych doświadczeniach pod Damaszkiem. Jednakże nie ulega
wątpliwości, że czyni również aluzje do wszystkich, w których przez łaskę chrztu przebywa
Duch Boży. O tym Duchu Bożym powiedział Jezus Chrystus: Paraklet, Duch Święty, którego
Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja
wam powiedziałem (
J 14,26
).
11–12.
Możliwości i zakres naszego poznania ilustruje Paweł odwołując się do analogii
pomiędzy funkcjami poznawczymi Ducha Bożego w Bogu a poznawaniem czysto ludzkim w
człowieku: to, co Boskie, może poznać tylko Duch Boży. Otóż człowiek, któremu został dany
Duch Boży, może poznawać to, co jest z Boga. Wynika stąd wyraźna aluzja do sakramentu
chrztu, dzięki któremu otrzymujemy łaskę uzdalniającą nas do poznania tego, co
nadprzyrodzone, czyli m.in. do zrozumienia mądrości i dobroci Boga dla człowieka. Takiego
poznania nie może uprawiać człowiek pozbawiony łaski.
13.
Nawiązując do w. 6 wyjaśnia z kolei Paweł, na czym polega i jak przebiega proces
przekazywania innym prawd poznanych w sposób nadprzyrodzony. Głoszenie tych prawd
odbywa się nie przy pomocy środków, jakimi operują mędrcy tego świata, lecz dzięki
specjalnej pomocy Ducha Świętego. Ostatni fragment w. 13 można rozumieć co najmniej
dwojako. Albo chodzi tu o przedstawienie w sposób duchowy rzeczy duchowych, czyli o ideę
dostosowania głoszenia do natury rzeczy głoszonych, albo też mówi Paweł o tym, że
apostołowie Chrystusa ludziom, którzy są duchowi, głoszą prawdy Boże w duchowy sposób,
czyli chodzi o dostosowanie sposobu głoszenia prawd do możliwości poznawczych odbiorców
Bożego słowa. Ponieważ w kontekście bezpośrednio poprzedzającym jest mowa o ludziach
obdarzonych specjalnymi zdolnościami poznania, ta druga ewentualność zdaje się dokładniej
odtwarzać myśl św. Pawła.
14–15.
Myśl o potrzebie pewnego adaptowania sposobu głoszenia Dobrej Nowiny do
możliwości poznawczych ludzi wprowadza zapowiadany zresztą wcześniej podział ludzi na
zmysłowych i duchowych. Zmysłowymi – jak wynika z dalszego kontekstu – nazywa Paweł
tych, którzy nie rozumieją tego, co jest z ducha, dla których sprawy ducha są zwykłym
głupstwem, którzy są pozbawieni wszelkiego związku ze sferą nadprzyrodzoności. Duchowymi
zaś są nazywani ci, których podstawą istnienia i działania jest Duch otrzymany na chrzcie św.
Wskutek tego mogą oni rozsądzać wszystkich i wszystko, a zwłaszcza to, co się wymyka spod
osądu człowiekowi zmysłowemu, sami zaś są osądzani jedynie przez Boga. Dość wyraźnie
daje Paweł do zrozumienia, że Koryntianie są jeszcze ciągle zmysłowi i że wskutek tego ani nie
mają prawa, ani nie mogą opiniować o postępowaniu Pawła.
16.
Paweł posiada Ducha Świętego, o którym mówił przed chwilą. Jest tego w pełni
świadom i dlatego czuje się upoważniony do udzielania Koryntianom pouczeń.
OBJAWY NIEDOJRZAŁOŚCI KORYNTIAN (3,1–17)
3
1
A ja nie mogłem, bracia, przemawiać do was jako do ludzi duchowych, lecz jako do
cielesnych, jako do niemowląt w Chrystusie.
2
Mleko wam dawałem, a nie pokarm stały, boście byli słabi; zresztą i nadal nie jesteście
mocni.
3
Ciągle przecież jeszcze jesteście cieleśni. Jeżeli bowiem jest między wami zawiść i
niezgoda, to czyż nie jesteście cieleśni i nie postępujecie tylko po ludzku?
4
Skoro jeden mówi: «Ja
jestem Pawła», a drugi: «Ja jestem Apollosa», to czyż nie postępujecie tylko po ludzku?
5
Kimże
jest Apollos? Albo kim jest Paweł? Sługami, przez których uwierzyliście według tego, co każdemu
dał Pan.
6
Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost.
7
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje,
ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost – Bóg.
8
Ten, który sieje, i ten, który podlewa, stanowią jedno; każdy według własnego trudu otrzyma
należną mu zapłatę.
9
My bowiem jesteśmy pomocnikami Boga, wy zaś – uprawną rolą Bożą i Bożą
budowlą.
10
Według danej mi łaski Bożej, jako roztropny budowniczy, położyłem fundament, ktoś
inny zaś wznosi budynek. Niech każdy jednak baczy na to, jak buduje.
11
Fundamentu bowiem nikt
nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus.
12
I tak jak ktoś
na tym fundamencie buduje: ze złota, ze srebra, z drogich kamieni, z drewna, z trawy lub ze słomy,
13
tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień [Pański]; okaże się bowiem w ogniu,
który je wypróbuje, jakie jest.
14
Ten, którego budowla wzniesiona na fundamencie przetrwa,
otrzyma zapłatę;
15
ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz
tak jakby przez ogień.
16
Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?
17
Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest święta, a wy nią
jesteście.
1–2.
Jeżeli w ostatnich wierszach poprzedniego rozdziału istniały pewne wątpliwości, czy
do tzw. ludzi zmysłowych zalicza Paweł również Koryntian, to tu już całkiem wyraźnie mówi,
że Koryntianie są ciągle jeszcze cieleśni. To uniemożliwia Apostołowi traktowanie ich tak, jak
zwykło się traktować ludzi duchowych. Wyrażenie niemowlęta w Chrystusie jest co prawda
synonimem określenia ludzie zmysłowi, cieleśni – wyraźnie wskazuje na to w. 3 – ale posiada
odcień mniej pejoratywny. Z wyrazem niemowlęta kojarzy się natychmiast pojęcie mleka jako
pokarmu tej kategorii ludzi. Równocześnie pojawia się dobrze znana z Listu do Rzymian
antyteza: słabi – mocni. Koryntianie należą – rzecz jasna – do słabych.
3–4.
Duchowe niewyrobienie cielesnych lub słabych przejawia się m.in. w sporach i
nieporozumieniach, do jakich między nimi dochodzi. Nigdy nie dopuszczą do ich powstania
ludzie żyjący wedle Ducha. W ten sposób nawiązuje Paweł ponownie do podziału wspólnoty na
ugrupowania i stronnictwa religijne, ujawniając tym samym jeden z głównych powodów
napisania listu.
5.
Wiadomo już, że jednym ze źródeł rozdarcia religijno-społecznego wspólnoty było
niewłaściwe zrozumienie – lub niezrozumienie w ogóle – roli szafarza sakramentu chrztu.
Paweł wraca obecnie do tej samej sprawy, rozpatrując ją jednak tym razem na płaszczyźnie
nieco szerszej. Doszedł bowiem do wniosku, iż Koryntianie w ogóle nie wiedzą, na czym
polega istota posłannictwa apostolskiego. Otóż apostoł głoszący Chrystusa w niczym nie
przypomina wędrownego retora-sofisty, zabiegającego swymi trikami o pozyskanie sobie jak
największego grona słuchaczy. Obalając to błędne przeświadczenie i wyjaśniając istotę
apostolatu nowotestamentowego, tym samym zostawił nam Paweł piękny zarys teologii
posługiwania apostolskiego. Apostoł bowiem w przekonaniu Pawła jest przede wszystkim
sługą. W większości przekładów nowożytnych wyrazem sługa oznacza się aż cztery zbliżone
co prawda pod względem treści, lecz niejednoznaczne rzeczowniki: διάκoνoς (διακoνία),
δoυλoς (δoυλoυν), λειτoυργός, υπηρέτης.
I tak, raz mówi Paweł o sobie oraz o innych głosicielach Ewangelii: [Bóg] sprawił, że
mogliśmy stać się sługami Nowego Przymierza (
2 Kor 3,6
), po czym starotestamentowej
posłudze śmierci (3,7) i potępienia (3,9) przeciwstawia nowotestamentową posługę Ducha (3,8)
i sprawiedliwości (3,9). Czasem przedstawia się jako sługa Boga (
2 Kor 6,4
, por.
Ef 3,7
;
1 Tes
3,2
), kiedy indziej jako sługa Chrystusa (
2 Kor 11,23
;
Kol 1,7
;
1 Tm 4,6
). Jeszcze innym razem
mówi, że jest sługą Ewangelii (
Kol 1,23
) albo sługą Nowego Przymierza (
2 Kor 3,6
). Na
określenie zaś swojej pracy używa Paweł obok wspomnianych już wyrażeń: posługiwanie
Ducha (
2 Kor 3,8
) i posługiwanie sprawiedliwości (3,9), także: posługa jednania (
2 Kor 5,18
),
posługa na rzecz świętych (
2 Kor 8,4
;
9,1
), posługa sprawie społecznej świętych (
2 Kor 9,12
)
lub po prostu posługa (
Rz 11,13
;
15,31
;
2 Kor 6,3
;
9,13
;
1 Tm 1,12
;
2 Tm 4,5
).
Czasownik διακoνέω oraz urobione od tego samego źródłosłowu rzeczowniki διάκoνoς,
διακoνία wyrażają w pierwszym rzędzie – i to zarówno w grece pozabiblijnej, jak i w Biblii –
ideę posługiwania przy stole podczas posiłków. W znaczeniu pochodnym określa się nimi
codzienną troskę o środki do życia i wreszcie najogólniej pojętą wszelką służbę oraz
okazywanie pomocy potrzebującym.
Zarówno o sobie samym, jak i o towarzyszach swoich podróży misyjnych wiele razy mówi
Paweł: δoυλoι Iησoυ Xριστoυ (
Rz 1,1
;
Ga 1,10
;
Flp 1,1
;
Kol 4,12
;
2 Tm 2,24
;
Tt 1,1
) lub:
δoυλoι υμων (
2 Kor 4,5
), co zwykle tłumaczy się „słudzy Jezusa Chrystusa”, tzn. „słudzy
wasi”. Czasownik: δoυλoυν oraz związane z nim rzeczowniki δoυλoς i δoυλεία wyrażają ideę
spełniania czegoś nie z zamiłowania, lecz z konieczności, z faktu pozostawania pod czyimiś
rozkazami. W pojęciu Greków człowiek określony mianem δoυλoς był uważany za niemal
okaleczonego. W rzeczywistości bowiem nie posiadał tego, co decyduje o godności każdego
człowieka: był pozbawiony wolności. Życiu niewolnika towarzyszył ustawiczny strach. Musiał
wciąż rezygnować z własnej woli, z własnych zamiłowań, albo – co gorsza – bał się, ponieważ
w każdej chwili mogła go spotkać z ręki pana kara najzupełniej niezasłużona, z pozbawieniem
życia włącznie. Zrozumiałe zatem były wśród Greków opory przeciwko wszystkiemu, co
mogło mieć posmak służenia, wyjąwszy może jedyny wypadek, tzn. gdy chodziło o służenie
prawom. Tego rodzaju służba była uważana za wyraz prawdziwego patriotyzmu.
W Septuagincie czasownik δoυλoυν i pochodzące od niego terminy odpowiadają w
oryginale hebrajskim czasownikowi ‘abad i jego pochodnym. Nie tylko zaś w Biblii, lecz także
w literaturze judaistycznej pozabiblijnej grupa słów utworzonych od rdzenia ‘abad określa
najczęściej stan poddaństwa wobec króla lub zwycięskiego wodza. Nie brak tu również,
podobnie jak w użyciu greckiego δoυλoς czy δoυλoυν, czynnika lęku wywołanego
świadomością despotycznej władzy tego, który ma decydować o losach swoich poddanych.
Natomiast niewielu związków można się dopatrzyć między Biblią a literaturą pozabiblijną,
jeśli chodzi o religijne użycie terminów wyrażających ideę służenia. Gdy bowiem w religii
starożytnych Greków nie znana była postawa człowieka jako sługi bogów, to w ST czasownik
‘abad, podobnie jak w Septuagincie δoυλoυν, często występuje w opisach zależności człowieka
od Boga. Pomijając już to, że Sługą Jahwe był nazywany sam Mesjasz, sługami Boga nazywają
się i są nazywani wielcy mężowie Izraela; jak np. Mojżesz (
Joz 14,7
), Jozue, Abraham (
Ps
105[104],42
), Dawid (
Ps 89[88],4
), Izaak (
Dn 3,35
). Nie ma wątpliwości, że do owych
biblijnych kategorii myślenia nawiązuje Paweł o wiele bardziej niż do greckich poglądów
religijnych. Apostoł jest świadom tego, że jego posługa Ewangelii kontynuuje w pewien sposób
dzieło rozpoczęte przez Mojżesza, Jozuego, Abrahama i Dawida. Swoją posługę zestawia z
posługą Mojżesza (
2 Kor 3,5nn
). Do wielkich czynów tamtych ludzi zdaje się nawiązywać,
kiedy mówi, że im, misjonarzom Nowego Przymierza, została powierzona posługa jednania
wszystkich ludzi z Bogiem (
2 Kor 5,18
). Służenie Chrystusowi uważa za największy zaszczyt i
za wyraz prawdziwej wolności. Choć wyznaje, że biada mu, gdyby nie głosił Ewangelii, to
jednak wiele razy również powie, że czuje się przez to szczególnie wyróżniony. Nie ma w jego
postawie niczego z konieczności ulegania bogom Olimpu. Ponadto czuje się Paweł – podobnie
jak towarzysze jego prac misyjnych – sługą ludzi, którym jest głoszona Ewangelia. I ta
koncepcja posługi lub nawet niewolnictwa znana jest tylko z historii Izraela. Patriarchowie i
Prorocy byli prawdziwymi sługami potrzeb duchowych ludu wybranego.
6–9.
Posłannictwo apostołów przyrównywał Paweł także do pracy na roli. Nie jest ważne,
kto siał lub podlewał. Od żadnego z nich ostatecznie nie zależy wykiełkowanie ziarna i rozwój
całej rośliny. To zawsze daje tylko Bóg. Metafora pracy na roli przekształca się stopniowo w
alegorię nierzadko spotykaną w literaturze judaistycznej. Rolnicy – czyli apostołowie – są tylko
skromnymi pomocnikami Boga; rolą uprawną jest lud Boży. Dobro uprawianej roli-ludu
Bożego wymaga tego, aby między rolnikami, bez względu na działalność każdego z nich –
panowała doskonała harmonia. Zróżnicowanie zadań jest absolutnie zrozumiałe, a zapłata
będzie odpowiadać zasługom, jakie każdy na swym odcinku zgromadzi.
10–11.
Z przenośniami zaczerpniętymi z życia rolników łączono – często czynili to
autorzy pozabiblijni – metafory z dziedziny budownictwa. Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że
przenośnie owe, zastosowane do pracy apostolskiej, tkwią swymi korzeniami w
wypowiedziach proroka Jeremiasza: Spójrz, daję ci dzisiaj władzę nad narodami i nad
królestwami, byś wyrywał i obalał, byś niszczył i burzył, byś budował i sadził (
Jr 1,10
). Druga
brzmi: Skieruję wzrok na nich dla ich dobra, sprowadzę ich do tego kraju, odbuduję ich, by
więcej nie rujnować (
Jr 24,6
). Należy jednak pamiętać, że zakładanie fundamentów i
wznoszenie na nich budowli jako alegoria ilustrująca akcję o charakterze religijnym jest
spotykana także u Filona i Epikteta. Zresztą rolę równorzędnego źródła tego rodzaju metafor
odgrywały zapewne obserwacje codziennego życia.
12.
Metafora przybiera coraz bardziej rysy alegorii. Wiadomo już, kto jest budowniczym,
kto fundamentem, do czego należy przyrównać cały proces budowania. Wielkość zaś wysiłku
budujących zależy od jakości materiału budowlanego. Apostoł wylicza tu aż sześć odmian
budulca: trzy bardziej szlachetne i trwałe – złoto, srebro, kamień – i trzy mniej wartościowe,
łatwo zniszczalne – drzewo, siano, słoma.
13–15.
Wiersze te w przekonaniu wielu egzegetów, zwłaszcza starszych, uchodzą za
biblijny dowód na istnienie czyśćca. W rzeczywistości jednak chodzi tu – jak wykazały
najnowsze badania – nie tyle może o czyściec, ile raczej o ogień sądu przyszłego, na co
wskazuje nie tylko wyrażenie dzień Pański, lecz także cała biblijna teologia „próbowania w
ogniu” lub „oczyszczania ogniem”. Tak więc za całkowite oddanie się misji nauczania
przyobiecana jest słuszna nagroda, natomiast za „półapostolat”, za hipokryzję w stosunku do
nauczanych czeka „apostoła” nie wieczna zguba co prawda, lecz dotkliwa próba ognia. Nie
będąc dowodem na istnienie czyśćca, tekst ten rzuca podwaliny pod tę prawdę.
16–17.
Z przenośnią dotyczącą budowania kojarzy się Apostołowi tematyka świątyni
Bożej. Otóż świątyniami Boga są wszyscy chrześcijanie. Świątynią Boga jest każdy
ochrzczony mieszkaniec Koryntu. Miejsce świątyni jerozolimskiej, jedynej dla całego Izraela,
zajmuje teraz wnętrze każdego człowieka. Nadeszła już bowiem godzina, kiedy to prawdziwi
czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie… Bóg jest duchem; trzeba więc, by
czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i w prawdzie (
J 4,23n
). W każdym z nich mieszka
Duch Święty. Ale świątynią Boga jest także cała społeczność koryncka. Jest to dom, rodzina
Boża, tak jak kiedyś rodziną, domem Jahwe był cały Izrael.
Otóż tworzenie się ugrupowań i stronnictw na terenie Koryntu to nic innego, jak tylko
burzenie owej świątyni i pozbawianie Ducha Świętego miejsca zamieszkania. Łatwo sobie
wyobrazić karę, jaką Bóg ześle na tych, co niszczą Jego przybytki: zostaną pozbawieni życia
nadprzyrodzonego. Kto niszczy świątynię Boga, podnosi rękę na najwyższą świętość. Dlatego
też kara przewidziana za ten czyn jest taka ciężka.
WNIOSKI PRAKTYCZNE (3,18–23)
18
Niechaj się nikt nie łudzi. Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie,
niech się stanie głupim, by posiadł mądrość.
19
Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem u
Boga. Zresztą jest napisane: On udaremnia zamysły przebiegłych (
Hi 5,12n
)
20
lub także: Wie Pan,
że próżne są zamysły mędrców (
Ps 94[93],1
).
21
Niech się przeto nie chełpi nikt z powodu ludzi!
Wszystko bowiem jest wasze:
22
czy to Paweł, czy Apollos, czy Kefas; czy to świat, czy życie, czy
śmierć, czy to rzeczy teraźniejsze, czy przyszłe, wszystko jest wasze,
23
wy zaś Chrystusa, a
Chrystus – Boga.
18.
Nie można się tedy łudzić; nie ma co liczyć w takiej sytuacji na pobłażliwość czy
miłosierdzie Boże. Trzeba się zabrać natychmiast do naprawy swego życia, trzeba się
wewnętrznie odmienić. Odmiana powinna przede wszystkim polegać na tym, by człowiek
wyzbył się przeświadczenia, że jest mądry. Niech z całą świadomością i dobrowolnie
zrezygnuje z mądrości tego świata, niech się stanie dla niego głupim, gdyż to jest jedyny
sposób na zdobycie mądrości prawdziwej, tej mądrości, która znaczy coś w oczach Boga.
19–20.
Ideę tych dwu mądrości wyjaśnił Paweł już wcześniej, stwierdzając, że
niewłaściwe pojmowanie mądrości było jednym z powodów rozdarcia wspólnoty korynckiej.
Tutaj powtarza te same myśli, przypominając, że mądrość tego świata jest głupstwem u Boga,
że Bóg może udaremnić zamysły najbardziej przebiegłych i że to już nie raz uczynił. Wie też
Bóg, że pozornie najgenialniejsze pomysły mędrców tego świata są puste, jeśli się je snuje bez
współudziału świata nadprzyrodzonego.
21–23.
Człowiek sam w sobie nie ma żadnych powodów do wynoszenia się ponad
drugich. Nie mają też żadnych powodów do przechwalania się swymi przywódcami
członkowie poszczególnych ugrupowań. Paweł już wcześniej wyjaśnił, że wszyscy owi
przełożeni są jedynie sługami Chrystusa dla dobra wiernych. Tak więc Paweł, Apollos czy
Kefas – wszyscy w równym stopniu są do dyspozycji Koryntian, stanowią niejako ich
własność. Zresztą własnością Koryntian jest również cały świat, ich doczesne życie, co więcej,
nawet śmierć, teraźniejszość i cała przyszłość. Posiadają od Boga prawo dysponowania tym
wszystkim. To właśnie od nich zależy rodzaj ich życia i śmierci, to oni nadają specjalny kształt
teraźniejszości i sobie samym będą zawdzięczać zarówno dobrą, jak i złą przyszłość. Nie mogą
jednak zapominać, że Panem wszystkiego jest Chrystus, a Bóg – Panem Chrystusa.
ISTOTA POSŁANNICTWA APOSTOLSKIEGO (4,1–13)
4
1
Niech więc uważają nas ludzie za sługi Chrystusa i za szafarzy tajemnic Bożych.
2
A od
szafarzy już tutaj się żąda, aby każdy z nich był wierny.
3
Mnie zaś najmniej zależy na tym, czy będę osądzony przez was, czy przez jakikolwiek
trybunał ludzki. Co więcej, nawet sam siebie nie sądzę.
4
Sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie
niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią.
5
Przeto nie sądźcie
przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan, który rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte, i ujawni
zamysły serc. Wtedy każdy otrzyma od Boga pochwałę.
6
Mówiąc to, miałem na myśli, bracia, mnie
samego i Apollosa, ze względu na was, abyście mogli zrozumieć, że nie wolno wykraczać ponad
to, co zostało napisane, i niech nikt w swej pysze nie wynosi się nad drugiego.
7
Któż będzie cię
wyróżniał? Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś
nie otrzymał?
8
Tak więc już jesteście nasyceni, już opływacie w bogactwa. Zaczęliście królować
bez nas! Otóż tak! Nawet trzeba, żebyście królowali, byśmy mogli współkrólować z wami.
9
Wydaje
mi się bowiem, że Bóg nas, apostołów, wyznaczył jako ostatnich, jakby na śmierć skazanych.
Staliśmy się bowiem widowiskiem dla świata, aniołów i ludzi;
10
my głupi dla Chrystusa, wy mądrzy
w Chrystusie, my niemocni, wy mocni; wy doznajecie szacunku, a my wzgardy.
11
Aż do tej chwili
łakniemy i cierpimy pragnienie, brak nam odzieży, jesteśmy policzkowani i skazani na tułaczkę,
12
i
utrudzeni pracą rąk własnych. Błogosławimy, gdy nam złorzeczą, znosimy, gdy nas prześladują;
13
dobrym słowem odpowiadamy, gdy nas spotwarzają. Staliśmy się jakby śmieciem tego świata i
wzbudzamy odrazę we wszystkich aż do tej chwili.
4,1.
Termin grecki, υπηρέτης, użyty tu przez Pawła na określenie posługi apostolskiej,
oznacza niewolnika lub sługę wiosłującego na okręcie (ερέτης – wioślarz). U innych zaś
autorów NT – u Pawła termin powyższy występuje tylko w
1 Kor 4,1
– rzeczownikiem tym
zwykło się określać służących, którzy przebywają zawsze przy boku pana i są gotowi na
wszystkie jego skinienia. Nie troszcząc się o przestrzeganie różnic etymologicznych, używa
Paweł wyrazu υπηρέτης zamiennie z rzeczownikiem oικoνόμoς. I tak np. w
1 Kor 4,1
siebie i
wszystkich apostołów określa Paweł terminem υπηρέτης, ale w następnym wierszu, mówiąc o
tych samych ludziach, posługuje się terminem oικoνόμoς. W rzeczywistości jednak urząd
szafarza to coś o wiele bardziej nobliwego niż zwykła posługa. Szafarz bywał obdarzany przez
swego chlebodawcę pełnią zaufania, dysponował dobrami powierzonymi jego pieczy,
reprezentował na zewnątrz, zwłaszcza w sprawach dóbr doczesnych, samego właściciela
majętności – był gospodarzem domu. Trudno rozstrzygnąć, do jakiego środowiska kulturowo-
religijnego nawiązuje Paweł, kiedy przedstawia siebie jako szafarza Bożego. Instytucja
gospodarza domu lub administratora dóbr pańskich była znana zarówno w świecie semickim,
jak i u Greków. Oryginalność myśli Pawła można dostrzec przede wszystkim w kompozycji:
szafarstwo tajemnic Bożych. Jest to niewątpliwie aluzja do specjalnego wprowadzenia
Apostołów w sedno tajemnic Bożych, bądź przez szczególne objawienie, bądź wskutek
dłuższego przebywania przy boku Chrystusa. Oto jak św. Marek określił cel powołania grona
Dwunastu: I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie
nauki (
Mk 3,14
). Zresztą sam Jezus mówił do Apostołów: Wam dano poznać tajemnice
królestwa niebieskiego… (
Mt 13,11
).
Jeżeli Paweł z takim naciskiem zarówno siebie, jak i pozostałych apostołów czy
nauczycieli korynckich nazywa szafarzami tajemnic Bożych, to dlatego, by powiedzieć, że
wszyscy oni pełnią tylko pokorną służbę u jednego, wspólnego dla wszystkich Pana, Jezusa
Chrystusa. Tajemnica (μυστήριoν) – termin użyty przez Pawła 21 razy – oznacza najczęściej
całą ekonomię zbawienia lub poszczególne jej etapy. W bliższym sprecyzowaniu są to skarby
mądrości i życia Bożego niedostępne ludzkości od wieków, lecz w końcu objawiane w życiu i
działalności Chrystusa (por.
Rz 16,25
;
1 Kor 2,7.10
;
Ef 3,10
;
Kol 1,26
;
2,2–3
). Otóż do
rozdzielania owych skarbów mądrości Bożej są powołani apostołowie.
2.
W sprawach dotyczących administrowania dobrami materialnymi ten tylko stawał się
szafarzem, kto dał dowody prawdziwej uczciwości i wiernego przywiązania do swego
pracodawcy. Skoro tylko okazywało się – Biblia zna taki przypadek – że szafarz nadużył
zaufania swego Pana, natychmiast tracił zaszczytny urząd na pańskim dworze, a Pan tak oto
zwracał się do tego, co był mu jeszcze do niedawna najbliższy: Cóż to słyszę o tobie? Zdaj
sprawę z twego zarządzania, bo już nie będziesz mógł zarządzać (
Łk 16,2
). Wszystkie
kwalifikacje apostoła jako szafarza tajemnic Bożych sprowadzają się ostatecznie do tego, aby
był wierny Panu. Apostoł występując w imieniu Chrystusa nie może zniekształcać depozytu
wiary. Oto dlaczego Paweł powiedział: Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać
niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego (
1 Kor 2,2
). Tymi samymi
racjami powodowany nakazuje również Tymoteuszowi: O Tymoteuszu, strzeż depozytu [wiary]
unikając światowej czczej gadaniny i przeciwstawnych twierdzeń fałszywej wiedzy, jaką
niektórzy obiecując, odeszli od wiary (
1 Tm 6,20
; por.
2 Tm 1,14
).
Tak więc nie był Paweł w Koryncie żadnym nowatorem, nie głosił innej nauki niż ta, jaką
opowiadali pozostali apostołowie. Był bowiem szafarzem Boga.
3.
Paweł nigdy nie pracował dla zdobycia sobie poklasku. Nie troszczył się zbyt o to, co
mówią o nim ludzie. Niczego więc nie zmieni w swym apostolskim programie, choćby jego
dotychczasowe i nauczanie, i życie były przedmiotem najbardziej nawet ostrej krytyki i
potępienia tak ze strony Koryntian, jak i jakichkolwiek innych ludzi. Soli Deo – oto jego
apostolska dewiza. Paweł wie dobrze, że ludzie nie mogą umniejszyć jego rzeczywistej
wartości. Bezinteresowność apostolskiego poświęcenia jest posunięta tak daleko, że wyłącza
nawet możliwość zadowolenia z samego siebie. Paweł nie pracuje po to, aby osiągnąć dobre
samopoczucie. Nie potrafi zresztą – tak jak nikt tego nie umie – być sędzią we własnej sprawie.
4.
Paweł jest jednak spokojny we własnym sumieniu co do uczciwości w spełnianiu
obowiązków apostolskich. Daje ze siebie wszystko. Sam powie na innym miejscu, że pracował
więcej od wszystkich (
1 Kor 15,10
). Jednakże ocenę swoich apostolskich trudów i
usprawiedliwienie pozostawia Panu, wiedząc zresztą, iż żadne dzieło ludzkie nie jest
doskonałe.
5.
Jeżeli Paweł, obdarzony od Boga tyloma szczególnymi łaskami, doznający tylu
objawień i mający zupełnie czyste sumienie, nie odważy się sądzić nawet siebie samego, przeto
i Koryntianie winni się wstrzymać, aż do przyjścia Pana, z wydawaniem wyroków na Pawła.
Już bowiem w ST powiedział Bóg: Moja jest odpłata (
Pwt 32,35
), a Chrystus Pan tę samą
prawdę wyłożył dosadnie w przypowieściach o chwaście i sieci (
Mt 13,24–30.36–43
oraz 47–
49).
6–7.
Paweł zdaje się nie ukrywać faktu, że pewien wpływ na zamieszanie w Koryncie
miało również pojawienie się tam Apollosa. Równocześnie można się tu dopatrzyć pewnej
wymówki pod adresem tego ostatniego z powodu jego działalności na nie całkiem swoim
terenie. Może też, myśląc o Apollosie, czyni Paweł spostrzeżenie, że w głoszeniu Dobrej
Nowiny powinno się unikać przesady polegającej na podawaniu własnych domysłów
wykraczających poza to, co zostało napisane bądź w ST, bądź w innej apostolskiej, utrwalonej
na piśmie katechezie. Do apostołów należy wierne przekazywanie depozytu wiary, bez
wprowadzania jakichkolwiek zmian. Równocześnie ukazuje Paweł jeszcze jeden powód
religijnego rozdarcia wspólnoty korynckiej. Obok źle pojętej roli szafarza chrztu św., pogoni za
fałszywą mądrością i źle zrozumianego posłannictwa apostolskiego, przyczyną rozłamu było
również wynoszenie się w Koryncie jednych ponad drugich. Wynoszenie się ponad innych jest
właściwie wykroczeniem przeciwko sprawiedliwości. Przecież wszystko, co człowiek ma,
otrzymał od Boga. Chlubi się więc bezpodstawnie cudzym kosztem i przywłaszcza sobie prawa
należne innym.
8.
Gorzka ironia przeplata się w tym wierszu z irytacją i żalem. Nasyceni – to z pewnością
aluzja do rzekomej doskonałości Koryntian (por.
Flp 3,12
). Podobną myśl wyraża tematyka
bogactwa, potraktowana przez Pawła w sposób szczególny w
2 Kor 8,9
. Mówiąc o rzekomym
królowaniu Koryntian czyni Paweł aluzję do udziału wiernych, jeszcze za ich ziemskiego
życia, w Królestwie niebieskim. Ta rzekoma samowystarczalność i pewność siebie Koryntian
nie ma nic wspólnego z postawą autentycznego apostoła. Paweł stwierdza, że Koryntianie
opływają w bogactwa, że „królują” bez niego, bez Pawła. Za chwilę zresztą przedstawi z całą
dokładnością swoją sytuację społeczną.
9.
Z racji swego posłannictwa należą apostołowie do kategorii ludzi z góry skazanych na
śmierć, a wśród owych skazańców znajdują się na ostatnim miejscu. Doznają największych
upokorzeń i zniewag ze strony złego świata. Aniołowie i ludzie tworzą razem jakby cały
kosmos, widownię, na oczach której rozgrywa się smutny dramat apostolskiego życia. Ten
obraz wiąże się ze zwyczajem rzucania ciał najpierw różnych więźniów, a potem szczególnie
chrześcijan dzikim zwierzętom na pożarcie, co zwykle miało miejsce na teatralnej arenie.
Doskonałym komentarzem powyższej deklaracji jest to, co Paweł napisze później o sobie
samym w
2 Kor 4,7nn.
10.
Następują trzy antytezy, potęgujące coraz bardziej nastrój dotkliwej ironii. Mądrzy,
mocni, doznający szacunku – to określenia typowo ironiczne, ukazujące przy tym znaną już
ludzką logikę, tak zasadniczo różną od Bożego sposobu myślenia. Mówiąc o mądrości
Koryntian być może ma Paweł na myśli tzw. gnostyków korynckich, którzy przechwalali się
tym, że znają Chrystusa, że wobec Niego zajmują roztropną postawę.
11–13.
Ten krótki katalog apostolskich udręk mógł Paweł z łatwością sporządzić,
przypatrując się różnym kolejom własnego życia. Apostołowie wobec udręk, jakich im życie
nie szczędzi na każdym kroku, zachowują się tak, jak nakazał Chrystus w swym wiekopomnym
Kazaniu na Górze (
Mt 5,10n
). Błogosławieństwem odpowiadają na złorzeczenia, w milczeniu
znoszą prześladowania, za zniewagi i potwarze odpłacają dobrym słowem. Nie cieszą się
najmniejszym nawet szacunkiem u ludzi: są uważani za śmieci i odrazę całego świata. Te dwa
ostatnie, prawie synonimiczne określenia posiadają pewną, głównie soteriologiczną, jak się
wydaje, wymowę. Być może, kryje się w nich aluzja do przekonań Greków, skazujących na
śmierć opryszków różnego autoramentu, męty społeczne, uchodzące za uosobienie moralnego
brudu jakiegoś miasta lub całego narodu. Zabijając ich tym samym oczyszczało się moralnie
całą społeczność. Możliwe również, że jest to aluzja do starotestamentowej praktyki zrzucenia
w przepaść kozła ofiarnego, na którego głowę symbolicznie składano wszystkie wykroczenia
moralne owej społeczności (
Kpł 16,7–10.20–22
). Jakkolwiek by było, śmierć zarówno
greckich skazańców, jak i ofiarnego kozła z Biblii posiadała wartość ekspiacyjną. O takiej
funkcji udręczeń apostolskich aż po śmierć włącznie myślał Paweł, gdy cytując opinie
współczesnych – nazywał siebie i innych apostołów śmieciem i odrazą świata.
NAPOMNIENIA I PRZESTROGI (4,14–21)
14
Nie piszę tego, żeby was zawstydzić, lecz aby was napomnieć – jako moje najdroższe
dzieci.
15
Choćbyście mieli bowiem dziesiątki tysięcy wychowawców w Chrystusie, nie macie wielu
ojców; ja to właśnie przez Ewangelię zrodziłem was w Chrystusie Jezusie.
16
Proszę was przeto,
bądźcie naśladowcami moimi!
17
Dlatego to posłałem do was Tymoteusza, który jest moim synem
umiłowanym i wiernym w Panu, aby wam przypomniał drogi moje w Chrystusie i to, czego nauczam
wszędzie, w każdym Kościele.
18
Przechwalali się niektórzy, dumni z tego, że nie przybywam do
was.
19
Otóż właśnie przybędę wkrótce, jeśli taka będzie wola Pana, i będę zważał nie na słowa
tych, co się unoszą pychą, ale [zobaczę], co mogą uczynić.
20
Albowiem nie w słowie, lecz w mocy
przejawia się królestwo Boże.
21
Cóż chcecie? Z rózgą mam do was przybyć czy z miłością i w
duchu łagodności?
14–15.
Ton listu znów ulega zmianie. Staje się najpierw pojednawczy, a potem wręcz
ojcowski. Paweł rozróżnia przy tym wyraźnie nauczyciela od ojca. Nauczyciel nie zawsze
bowiem przez swoje nauczanie prowadzi do nowego życia. Natomiast ojcostwo nie stanowi w
przypadku Pawła i Koryntian jedynie obrazu: Paweł jest rzeczywiście ojcem duchowym
Koryntian, gdyż dzięki jego nauczaniu narodzili się do nowego życia.
16.
Najczęściej wzywa Paweł do naśladowania Boga Ojca lub Jezusa Chrystusa. Rzadko
kiedy zachęca do naśladowania siebie samego. Ilekroć to czyni, prawie zawsze dodaje, że
pozostaje w jedności z Chrystusem albo bierze z Niego przykład. Tę samą ideę szczególnej
solidarności z Chrystusem odnajdujemy zresztą zaraz w wierszu następnym, gdzie Paweł mówi
o swoich drogach w Chrystusie Jezusie. W świetle zaś nieco wcześniejszej wypowiedzi
Apostoła o jego udrękach należy przypuszczać, że chodzi tu o zachętę do naśladowania go w
przyjmowaniu postawy na wskroś chrześcijańskiej wobec naszych prześladowców i
nieprzyjaciół.
17.
Choć
Dz 16,1nn
nie mówią wyraźnie o tym, że Tymoteusz był ochrzczony przez
Pawła, to jednak określenie tego umiłowanego ucznia mianem dziecka wyraźnie wskazuje na
ojcowskie – oczywiście w sensie duchowym – powiązania z nim św. Pawła. Tymoteusza darzył
Apostoł całkowitym zaufaniem, i dlatego niejednokrotnie powierzał mu ważne misje. To
właśnie Tymoteusz miał upewnić Koryntian, że Paweł głosił im i ukazywał na przykładzie
własnego życia chrześcijaństwo takie samo, jakie głosił w innych Kościołach.
18–21.
Znów następuje nagła i diametralna zmiana nastroju Autora. Krążyły
prawdopodobnie wieści, że Paweł po prostu obawia się przybyć do Koryntu. Pojawienie się
tam Tymoteusza – a nie Pawła – utwierdziło ludzi w tym przekonaniu. Otóż Apostoł oficjalnie
zapowiada swoje przybycie do Koryntu. Zapowiada wymiar sprawiedliwości tym, którzy
unoszą się pychą. Jest całkowicie świadom mocy, jaką w sobie nosi od czasu inwestytury
apostolskiej. Pytanie retoryczne kończące cały rozdział jest również wyrazem tej świadomości.
TRZY „GRZECHY GŁÓWNE” KORYNTIAN
KAZIRODZTWO (5,1–13)
5
1
Słyszy się powszechnie o rozpuście między wami, i to o takiej rozpuście, jaka <się nie
zdarza> nawet wśród pogan; mianowicie, że ktoś żyje z żoną swego ojca.
2
A wy unieśliście się
pychą, zamiast z ubolewaniem żądać, by usunięto spośród was tego, który się dopuścił
wspomnianego czynu.
3
Ja zaś, nieobecny wprawdzie ciałem, ale obecny duchem, już potępiłem,
tak jakbym był wśród was, sprawcę owego przestępstwa.
4
Przeto wy, zebrawszy się razem w imię
Pana naszego Jezusa, w łączności z duchem moim i z mocą Pana naszego Jezusa,
5
wydajcie
takiego szatanowi na zatracenie ciała, lecz ku ratunkowi jego ducha w dzień Pana <Jezusa>.
6
Wcale nie macie się czym szczycić! Czyż nie wiecie, że odrobina kwasu całe ciasto zakwasza?
7
Wyrzućcie więc stary kwas, abyście się stali nowym ciastem, bo przecież przaśni jesteście.
Chrystus bowiem został złożony w ofierze jako nasza Pascha
8
Tak przeto odprawiajmy święto
nasze, nie przy użyciu starego kwasu złości i przewrotności, lecz na przaśnym chlebie czystości i
prawdy.
9
Napisałem wam w liście, żebyście nie obcowali z rozpustnikami.
10
Nie chodzi o
rozpustników tego świata w ogóle ani o ludzi chciwych albo zdzierców lub bałwochwalców;
musielibyście bowiem całkowicie opuścić ten świat.
11
Dlatego pisałem wam wówczas, byście nie
przestawali z takim, który nazywając się bratem, w rzeczywistości jest rozpustnikiem, chciwcem,
bałwochwalcą, oszczercą, pijakiem lub zdziercą. Z takim nawet nie siadajcie wspólnie do posiłku.
12
Jakże bowiem mogę sądzić tych, którzy są na zewnątrz? Czyż i wy nie macie sądzić tych, którzy są
wewnątrz?
13
Tych, którzy są na zewnątrz, będzie sądził Bóg. Usuńcie złego spośród was samych
(
Pwt 13,6
;
17,7
;
19,19
;
22,24
).
1–2.
Najprawdopodobniej chodzi tu o stosunki seksualne nie z matką, lecz z macochą. W
przeciwnym razie powiedziałby Paweł, „że ktoś żyje z własną matką”, a nie z żoną swego ojca.
Przy sposobności dowiadujemy się, że proceder tego rodzaju budził odrazę nawet wśród pogan,
co mogło stanowić motyw dość istotny nie tylko zmiany postępowania chrześcijan w ogóle,
lecz nawet wszystkich Koryntian, którzy żyli często jak poganie, ale nie znosili
przyrównywania ich do pogan. Bardzo surowo był piętnowany grzech kazirodztwa przez
Prawo Mojżeszowe (por.
Kpł 18,7
). Przewrotność moralna Koryntian polegała na tym, że
chełpili się oni tolerancją względem poszczególnych rozpustników, zamiast ich potępić i
zdobyć się na zbiorową skruchę i jakby żałobę.
3–5.
Paweł, czując się odpowiedzialny za moralność wiernych, nie może tolerować
takiego stanu rzeczy. Zwołuje w myśli koryncką wspólnotę, staje pośrodku i mocą samego
Chrystusa wydaje wyrok na winnego. Gmina nie bierze więc czynnego udziału w tym akcie
karno-prawnym; jest tylko jego świadkiem. Ponieważ Paweł jest nieobecny w Koryncie i nie
może tam na razie przybyć, wydaje Koryntianom polecenie, w jaki sposób mają
zakomunikować rozpustnikowi jego decyzję. Wyrok jest wprawdzie niezwykle surowy, ale nie
zmierza do całkowitej zagłady człowieka: ma dotknąć w sposób szczególny tylko ciała
nieszczęśnika. Owo zatracenie ciała polegało chyba na tym, że skazany został wyłączony z
Kościoła jako Ciała Chrystusa. Nie mógł się z nim kontaktować; pozbawiony pomocy
nadprzyrodzonej był jak umarły za życia. Lecz nawet owa surowa kara miała charakter
leczniczy: ratowała ducha nieszczęsnego grzesznika w dzień Pana. Z pewnością chodziło też o
to, żeby powstrzymywać innych od dopuszczania się analogicznych wykroczeń.
6.
Metafora dotycząca odrobiny kwasu zakwaszającego dużą ilość ciasta, spotykana często
w literaturze judaistycznej, pochodzi najprawdopodobniej z katechezy synoptycznej (por.
Mt
13,33
;
Łk 13,21
). Grzech jednego człowieka – zwłaszcza tak odrażający jak kazirodztwo –
wpływa na stan moralny całej wspólnoty.
7–8.
Po nawróceniu chrześcijanin powinien dołożyć wszelkich starań, aby definitywnie
zerwać ze złem, by wyrzucić ze siebie wszystkie pozostałości dawnych grzechów i złych
upodobań, zupełnie tak, jak Żydzi przed każdą Paschą bardzo starannie usuwali resztki
wszelkiego kwasu (
Wj 12,15
). Nowi ludzie są podobni do paschalnych przaśników
żydowskich, pozbawionych kwasu zepsucia. Stwierdzenie, że Chrystus został złożony w ofierze
jako nasza Pascha, stanowi chronologicznie pierwszą w NT wzmiankę o traktowaniu ofiary
Chrystusa jako chrześcijańskiej Paschy. Obraz Chrystusa jako Baranka paschalnego musiał być
w Koryncie znany przynajmniej od czasu głoszenia tam Dobrej Nowiny przez św. Pawła.
Zapoczątkowana z chwilą przyjścia Chrystusa nowa epoka ma być jednym wielkim świętem
Paschy. Jak bowiem kiedyś Żydzi w uroczystość Paschy składali w ofierze baranka, tak też
chrześcijanie mają swego Baranka, Jezusa Chrystusa. On to wyprowadza ludzkość z niewoli
grzechu, jak ongiś Izraelici byli wyprowadzeni z niewoli egipskiej. Tym się mamy chlubić,
jako przaśnym chlebem, skoro stary kwas jest symbolem złości i przewrotności.
9–11.
Prawdopodobnie znów zapytywany przez Koryntian w sprawie ich kontaktów z
poganami, nawiązuje Paweł najpierw do listu, który już Koryntianom przesłał (tzw. list
przedkanoniczny), a potem daje kilka konkretnych wskazań. Przede wszystkim w instrukcjach
wspomnianego listu – prawdopodobnie źle zrozumianych – nie chodziło Pawłowi o to, żeby
chrześcijanie korynccy zerwali wszelką łączność z poganami, którzy są tu nazywani
rozpustnikami tego świata, chciwcami, bałwochwalcami i zdziercami. Uniknięcie wszelkich
kontaktów z tymi ludźmi nie jest możliwe; trzeba by w ogóle zrywać chyba z tym światem. W
pouczeniach, w przestrogach Apostoła chodzi o chrześcijan, którzy podając się za braci, czyli
za wyznawców Chrystusa, w rzeczywistości żyją jak poganie. I znów powtarza się – nawet
wzbogacony cokolwiek – katalog występków, jakich dopuszczali się, jak widać, nie tylko
poganie. Zasiadanie do wspólnego stołu uchodziło za wyraz szczególnej zażyłości. Otóż na
przynależność do wspólnoty wcale nie zasługiwali chrześcijanie znani z publicznych
wykroczeń moralnych.
12–13.
Mianem będących na zewnątrz często są określani w listach Pawła poganie. Ich
sędzią jest Bóg. Natomiast Paweł troszczy się – z polecenia Bożego – o społeczność już
nawróconych, których zresztą zobowiązuje do tego, żeby nie tolerowali zła, jakie w postaci
przewrotnych ludzi panoszy się między nimi.
SZUKANIE SPRAWIEDLIWOŚCI PRZED TRYBUNAŁAMI
POGAŃSKIMI (6,1–11)
6
1
Czy odważy się ktoś z was, gdy zdarzy się nieporozumienie z drugim, szukać
sprawiedliwości u niesprawiedliwych zamiast u świętych?
2
Czyż nie wiecie, że święci będą
sędziami tego świata? A jeśli świat będzie przez was sądzony, to czy nie jesteście godni
wyrokować w tak błahych sprawach?
3
Czyż nie wiecie, że będziemy sądzili także aniołów? O ileż
przeto więcej sprawy doczesne!
4
Wy zaś, gdy macie sprawy doczesne do rozstrzygnięcia,
zwracacie się do ludzi za nic uważanych w Kościele!
5
Mówię to, aby was zawstydzić. Bo czyż nie
znajdzie się wśród was ktoś na tyle mądry, by mógł rozstrzygać spory między swymi braćmi?
6
A
tymczasem brat oskarża brata, i to przed niewierzącymi.
7
Już samo to jest godne potępienia, że w
ogóle zdarzają się wśród was sądowe sprawy. Czemuż nie znosicie raczej niesprawiedliwości?
Czemuż nie ponosicie raczej szkody?
8
Tymczasem wy dopuszczacie się niesprawiedliwości i
wyrządzacie szkody, i to właśnie braciom.
9
Czyż nie wiecie że niesprawiedliwi nie posiądą
królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani
rozwiąźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą,
10
ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy,
ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego.
11
A takimi byli niektórzy z was. Lecz zostaliście
obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga
naszego.
1.
A oto kolejny powód napisania Pierwszego Listu do Koryntian: chrześcijanie korynccy,
sprawiedliwi – bo przez chrzest przyswoili sobie łaskę usprawiedliwienia – szukają
sprawiedliwości u pogan, czyli u niesprawiedliwych. A przecież ci ostatni kierują się zupełnie
innymi zasadami w swym codziennym życiu, inne jest również ich pojęcie sprawiedliwości. Co
więcej, wtajemniczeni w wewnętrzne sprawy i nieporozumienia chrześcijan, mogliby to
wykorzystać w celu działania na ich szkodę.
2–3.
O tym, że święci będą kiedyś z Chrystusem współsędziami świata, mówią niektóre
teksty zarówno ST (por. np.
Dn 7,22
;
Mdr 3,8
) jak i NT (
Mt 19,28
;
Ap 2,26n
). W kilku
pytaniach retorycznych tworzących ten dwuwiersz powtarza się ciągle argumentacja w oparciu
o zasadę Qui potest plus, potest et minus. Jedną z owych doniosłych rzeczy, jakie mogą czynić
święci, chrześcijanie, jest osądzanie aniołów. To dość zagadkowe wyrażenie oznacza – jak się
zdaje – że sprawiedliwi, wskutek szczególnego zjednoczenia z Chrystusem, będą wychwalać
aniołów dobrych, potwierdzając, czyli jakby na nowo wydając, wyroki potępienia na aniołów
złych, czyli odpadłych (por.
Jud 6
;
2 P 2,4
).
4–5.
Gdyby przyjąć, że mamy tu do czynienia z trybem oznajmującym tego
sformułowania, to byłaby to aluzja do pogan za nic uważanych w Kościele, a jednak, niestety,
wzywanych przez chrześcijan do rozstrzygania ich spraw życiowych. Gdyby zaś – co jest
gramatycznie również dopuszczalne – upatrywać w tym zdaniu tryb rozkazujący, byłoby to
polecenie zaangażowania do rozstrzygania doczesnych sporów chrześcijan, najprostszych
nawet, ludzi najmniejszych pod względem wtajemniczenia teologicznego. Dopatrywanie się
trybu rozkazującego sugeruje także retoryczne pytanie tworzące w. 5. Oczywiście żyje wśród
wiernych Koryntu wielu chrześcijan zdolnych rozstrzygać doczesne spory korynckiej
wspólnoty chrześcijańskiej.
6–10.
Jest to fragment będący nie najlepszym świadectwem moralnej postawy Koryntian.
Daleko im do doskonałości, jakiej obraz nakreślił Jezus w Kazaniu na Górze. Nieskorzy są do
nadstawiania policzka lewego, gdy ich ktoś uderzy w prawy (por.
Mt 5,39–42
). Nie tylko że
prawie siłą dochodzą swego, ale nawet krzywdę wyrządzają braciom. Następuje lista
występków obywateli korynckich przynoszących niewielką chlubę zarówno samemu miastu,
jak zwłaszcza społeczności tamtejszych chrześcijan.
11.
Aby ktoś nie pomyślał, że Paweł snuje smutne refleksje, nie mające jednak związku z
wiernymi Koryntu, stwierdzi Apostoł wyraźnie: takimi byli niektórzy z was. Jako wytrawny
pedagog i znawca ludzkiej duszy, nie mógł Paweł poprzestać na wyliczeniu wcale nie błahych
występków Koryntian. Przypomni zwięźle – ale jakże głęboko teologicznie – fakt, naturę i
skutki chrztu św. W chrzcie dokonało się obmycie, uświęcenie i usprawiedliwienie dawnych
grzeszników. Każde z tych określeń ukazuje inny aspekt sakramentu nawiązując do coraz to
innej koncepcji grzechu. Wszystko dokonało się w imię Jezusa Chrystusa mocą Ducha Bożego.
Tak więc cała Trójca Święta jest zaangażowana w dzieło zbawienia człowieka.
SWOBODA OBYCZAJÓW (6,12–20)
12
Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu
nie oddam się w niewolę.
13
pokarm [jest] dla żołądka, a żołądek dla pokarmu. Bóg zaś unicestwi
jedno i drugie. Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała.
14
Bóg zaś i Pana
wskrzesił, i nas również swą mocą wskrzesi.
15
Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami
Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa, będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy!
16
Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem –
jak jest powiedziane – dwoje jednym ciałem (
Rdz 2,24
).
17
Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z
Nim jednym duchem.
18
Strzeżcie się rozpusty! Bo czyż jakikolwiek grzech popełniony przez
człowieka jest poza ciałem? Lecz [ja wam mówię,] kto grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału
grzeszy.
19
Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest, a
którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie?
20
Za [wielką] bowiem cenę
zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele!
12.
Tematyka wykroczeń przeciwko szóstemu przykazaniu znów wraca. Dochodzi do
tego, być może, za pomocą skojarzeń przy okazji redagowania katalogu występków Koryntian.
Zaczyna się od zacytowania pewnych dewiz moralnych, krążących wśród Koryntian. Były one
najprawdopodobniej wynikiem świadomego zniekształcenia nauki Pawła o wolności
chrześcijańskiej. Korygując te błędne poglądy tym samym uzupełnia Apostoł w sposób dość
istotny swoją – znaną skądinąd, zwłaszcza z Listu do Rzymian – teologię wolności. Tak np.
dowiadujemy się, że autentyczna wolność chrześcijańska posiada swoje bardzo wyraźne
granice. Jedną z nich jest sprawa korzyści nadprzyrodzonych. Korzystanie z wolności nie może
przynosić duchowej szkody człowiekowi. Inny, paralelny tematycznie fragment tego samego
listu (
Rz 10,23nn
), we wspomnianej tu korzyści pozwala dopatrywać się dobra społecznego
całej wspólnoty. Wolność jednostki nie może kolidować z dobrem całej społeczności. Drugą
granicą chrześcijańskiej wolności jest poczucie osobistej godności chrześcijanina, jako istoty
wyzwolonej z więzów grzechu. Wolność nie powinna doprowadzić do tego, żeby człowiek stał
się niewolnikiem swoich pożądań, z czasem zupełnie nieprzezwyciężalnych.
13.
A oto inna zasada głoszona przez heroldów korynckiej wolności, odnosząca się tym
razem do spożywania pokarmów. Do jej sformułowania doszło, być może, również w związku
z pouczeniem Pawła, dotyczącym nieobowiązujących już przepisów starotestamentowego
Prawa co do spożywania pokarmów. Pocieszano się, być może, poza tym – prawdopodobnie
słowami Pawła, iż przyjdzie czas, że Pan unicestwi zarówno same pokarmy, jak i wnętrzności
ludzkie wchłaniające owe pokarmy. Sądzono oprócz tego – jak się zdaje – że podobnie rzecz
się ma z ludzkim ciałem, gdy chodzi o pożycie seksualne. Otóż gdy w przypadku spożywania
pokarmów Paweł nie wprowadza żadnych korekt – należy się domyślać, rzecz jasna, że zalecał
umiarkowanie – to bardzo stanowczo kwestionuje słuszność wspomnianej przed chwilą
analogii. Ciało jest przeznaczone nie do rozpusty, lecz dla Pana. Chrystus przez swoją mękę,
śmierć i zmartwychwstanie zdobył sobie prawo własności nie tylko co do duszy, lecz także i
ciała człowieka. Człowiek zaś korzystając z owoców zbawczego dzieła przez chrzest św. i inne
sakramenty czyni z własnego ciała mieszkanie Boga, oddaje się Bogu cały na własność.
14–15.
Przy wykroczeniach przeciwko godności ludzkiego ciała zatrzymuje się Paweł
nieco dłużej. Przyrównanie organizmu ludzkiego do ciała Chrystusa sprawia, że każde
naruszenie szóstego przykazania jest grzechem przeciwko swoistej sprawiedliwości, jest
naruszeniem prawa własności Bożej. Jeśli chrześcijanin własne ciało oddaje nierządnicy, tym
samym wydaje jej ciało Chrystusa, skoro nierząd jest karykaturą małżeństwa ustanowionego
przez stwórcę.
16–18.
A oto jeszcze inny powód, który winien skłaniać Koryntian do unikania rozpusty:
jednocząc się z nierządnicą przestają należeć do Chrystusa. Przy sposobności Paweł wyjaśnia,
że jedność z Chrystusem ma charakter duchowy. Niemałą trudność sprawia twierdzenie, że
wszelki grzech popełniany przez człowieka jest poza ciałem. Wiadomo przecież, że większość
wykroczeń przeciwko piątemu przykazaniu – od rozmaitych okaleczeń poczynając, a na
samobójstwie kończąc – to grzechy przeciwko ciału, i to nierzadko przeciwko własnemu ciału.
Być może chodzi tu o sformułowanie myśli, że żaden z grzechów ludzkich nie brudzi ciała w
tak przykry sposób jak rozpusta. Możliwe też, że przez ciało należy tu rozumieć organizm
społeczny, wspólnotę pierwotną. Grzechy nieczyste wprowadzały szczególną atmosferę do
życia tej społeczności, brukały ją w sposób wyjątkowy. Zresztą może Paweł abstrahował w
danym momencie od wszelkich porównań i chciał jedynie stwierdzić z całym naciskiem, że
grzechy nieczyste bezczeszczą ludzkie ciało, będące świątynią Boga.
19–20.
Właśnie o owej świątyni mówi kolejny wiersz listu. To, co w 3,16 było
powiedziane o całej wspólnocie, teraz stosuje Paweł do poszczególnych jednostek. Przy
sposobności jeszcze raz przypomina, że nie należymy już do siebie, bo stanowimy własność
Boga, a dokładniej Chrystusa, gdyż to On nabył nas sobie za cenę własnego życia. Wszystko
więc czym człowiek jest – także jego ciało – winno służyć pomnażaniu chwały Bożej.
ODPOWIEDZI DOTYCZĄCE POSZCZEGÓLNYCH
STANÓW
SPRAWY ŚWIĘTEJ SPOŁECZNOŚCI
MAŁŻEŃSTWO (7,1–16)
7
1
Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest mężczyźnie nie łączyć się z kobietą.
2
Ze
względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego
męża.
3
Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi.
4
Żona nie rozporządza
własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona.
5
Nie
unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie;
potem znów wróćcie do siebie, aby – wskutek niewstrzemięźliwości waszej – nie kusił was szatan.
6
To, co mówię, pochodzi z wyrozumiałości, a nie z nakazu.
7
Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja sam, lecz każdy jest obdarowany przez Boga inaczej:
jeden tak, a drugi tak.
8
Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już
owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja.
9
Lecz jeśliby nie potrafili zapanować nad
sobą, niech wstępują w związki małżeńskie. Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć.
10
Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan: Żona niech nie
odchodzi od swego męża!
11
Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna
ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony.
12
Pozostałym zaś mówię ja, nie Pan: Jeśli
któryś z braci ma żonę niewierzącą i ta chce razem z nim mieszkać, niech jej nie oddala.
13
Podobnie jeśli jakaś żona ma niewierzącego męża i ten chce razem z nią mieszkać, niech się z nim
nie rozstaje.
14
Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak uświęca się
niewierząca żona przez „brata”. W przeciwnym wypadku dzieci wasze byłyby nieczyste, teraz zaś
są święte.
15
Lecz jeśliby strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie! Nie jest skrępowany
ani „brat”, ani „siostra” w tym wypadku. Albowiem do życia w pokoju powołał nas Bóg.
16
A skądże
zresztą możesz wiedzieć, żono, że zbawisz twego męża? Albo czy jesteś pewien, mężu, że
zbawisz twoją żonę?
1.
Skarciwszy Koryntian za ich różne wykroczenia, z kolei przystępuje Paweł do
udzielania odpowiedzi na ich wątpliwości i pytania. Niektóre kwestie dotyczyły godziwości
związku małżeńskiego. Być może zrodziły się one w świadomości ludzi, którzy zaniepokojeni
pouczeniami Pawła o ohydzie grzechów nieczystych, zaczęli zastanawiać się nad tym, czy w
ogóle jakiekolwiek kontakty seksualne, nawet małżeńskie, są godziwe. Wynika z tego, że we
wspólnocie korynckiej obok tendencji zdecydowanie pod względem moralnym liberalnych
istniały też i dawały o sobie znać prądy i dążenia prawdziwie ascetyczne. Na ożywieniu tych
ostatnich tendencji Apostołowi wyraźnie zależy. Dlatego stwierdza najpierw, że bezżenność jest
stanem doskonalszym od małżeństwa. Warto przy okazji przypomnieć, że w oficjalnym
judaizmie wstępowanie w związki małżeńskie było nakazane przez Prawo. Nie zalecanym
przez żadne prawo, lecz normalnym stanem każdego dorosłego mężczyzny i każdej niewiasty
było u Greków małżeństwo. Wiadomo, że nie zawierały związków małżeńskich rzymskie
westalki, a przez cyników i niektóre neoplatońskie środowiska bezżenność była uważana za
stan doskonalszy od małżeństwa. Bezżenności przestrzegano również w społeczności
qumrańskiej.
2.
Paweł jest jednak świadom tego, że trwanie w bezżennym stanie dla wielu – żeby nie
powiedzieć, dla większości ludzi – jest prawie niemożliwe. Ludziom tym radzi bez żadnych
wewnętrznych oporów wstępować w związki małżeńskie, podając równocześnie kilka zasad
służących za podstawę do rozwijanej z biegiem czasu etyki małżeńskiej. Cel pożycia
małżeńskiego – uniknięcie grzechów rozpusty – jest więc przedstawiony według tych
pierwszych wskazań od strony tylko negatywnej, na co Paweł zresztą jeszcze kilkakrotnie
zwróci uwagę (por. 7,5.9).
3–6.
We wzajemnym pożyciu małżeńskim obowiązuje zasada absolutnej równości praw i
obowiązków. Racją jedyną, dla której jedna ze stron uzyskawszy uprzednio zgodę drugiej –
może na jakiś czas powstrzymać się od pożycia małżeńskiego, jest intencja oddania się
modlitwie. Nie wynika z tego, że w przekonaniu Pawła – a zatem z konieczności i według
nauczania Kościoła – oddawanie się modlitwie wyklucza wspólne pożycie dwojga małżonków.
Wszystko wskazuje na to, że mamy tu do czynienia z aluzją do żydowskiego zwyczaju
powstrzymywania się przez pewien czas od pożycia małżeńskiego po to, by oddawać się tylko
studiowaniu Prawa i modlitwie, przy czym wcale nie była wymagana zgoda małżonka.
Wypowiedź Pawła o wstrzemięźliwości czasowej w pożyciu małżeńskim nie jest przedmiotem
żadnego przykazania. Jest to jego prywatna rada, płynąca ze zrozumienia słabości ludzkiej.
Wydaje się zresztą, że uwaga o wyrozumiałości rozciąga się także na wszystko, co Paweł
powiedział o stosunku małżeństwa do dziewictwa.
7–9.
Wyłożywszy, bardzo ogólnie zresztą, zasady pożycia małżeńskiego, powraca Paweł
do stwierdzenia wyższości dziewictwa nad małżeństwem, lecz dodaje natychmiast, że do życia
w stanie bezżennym, podobnie zresztą jak i do małżeństwa, trzeba być specjalnie powołanym.
Uwaga niniejsza odnosi się zarówno do tych, którzy nie wstąpili w ogóle w związki
małżeńskie, jak i do tych, którzy już owdowieli. Przy tych ostatnich Paweł zatrzymuje się
zresztą nieco dłużej, dając wyraźnie do zrozumienia, że jest zwolennikiem małżeństwa
jednorazowego. Do tej sprawy wróci jeszcze za chwilę, teraz jednak – by być dokładnym –
zaznacza, że z jego rady nie powinni korzystać ci wdowcy lub wdowy, którzy przez trwanie w
bezżenności narażaliby się na karę przyszłego ognia – bo i tak można by rozumieć ostatnie
słowa w. 9 – lub mieliby płonąć jeszcze za życia w ogniu pokus.
10–11.
Inaczej rzecz się ma z nierozerwalnością związku małżeńskiego. Tu Paweł nie
udziela rad. Nierozerwalność węzła małżeńskiego jest przedmiotem bardzo wyraźnego nakazu
Chrystusa. Może się wprawdzie zdarzyć sytuacja – Paweł nie podaje na razie bliższych
okoliczności – że małżonkowie będą musieli rozstać się z sobą, lecz ta rozłąka powinna mieć
charakter przejściowy i co za tym idzie, bynajmniej nie upoważnia do zawarcia nowego
związku małżeńskiego, ponieważ dotychczasowy wcale nie został unieważniony. Tak więc NT
– podobnie jak prawo greckie i rzymskie – przewiduje również praktykę separacji małżeńskiej.
12–14.
A oto inny przypadek. Dwoje ludzi nie ochrzczonych – wstępuje w związek
małżeński, po czym jedna ze stron przyjmuje chrzest. Druga nie chce co prawda przejść na
chrześcijaństwo, ale też nie zamierza odejść od ochrzczonego współmałżonka lub zrezygnować
z pożycia małżeńskiego. Według zaleceń Pawła należy na tę sytuację zezwolić. Racje, które
przemawiają za takim potraktowaniem strony niewierzącej, są następujące: 1) istnieje pewne
prawdopodobieństwo, lub przynajmniej nadzieja, że strona niewierząca, pociągnięta dobrym
przykładem świętego życia strony wierzącej, również z czasem przyjmie chrzest święty; 2) w
grę wchodzi nadprzyrodzone dobro dzieci. Przebywając w atmosferze chrześcijańskiego życia
przynajmniej jednego z małżonków, dzieci owe uczestniczą niejako w dobrach duchowych
wierzącego ojca lub matki, zbliżając się w to sposób do Boga. W przeciwnym wypadku
dostałyby się pod wpływy mocy tego świata, a one są określeniem wszystkiego, co nieświęte.
Zarówno „nieczystość”, jak i „świętość” dzieci mają charakter zewnętrzny, społeczny, choć nie
są pozbawione związku z wewnętrznym usposobieniem człowieka.
15–16.
Może się zdarzyć i tak, że strona nie ochrzczona, nie mogąc się pogodzić z
nowym stylem życia strony ochrzczonej, zgłosi chęć odejścia. Nie należy jej tego utrudniać.
Chodzi bowiem o to, by małżonkowie, by ludzie w ogóle, żyli w atmosferze pokoju – taki jest
cel powołania wszystkich ludzi przez Boga – a nie antagonizmów i sporów. Zresztą nie ma
żadnej pewności, że uniemożliwienie rozstania stronie pragnącej odejść rzeczywiście
zagwarantuje jej zbawienie. Przeciwnie, można by nawet przypuszczać, że życie w ustawicznej
niezgodzie i brak obopólnego zrozumienia mogłyby się stać przyczyną wiecznej zguby. I
odwrotnie – zezwolenie na rozłąkę w pewnych okolicznościach zdaje się rokować nadzieje
dojścia do Boga. Dlatego niektórzy proponują odczytać w. 16 w sposób następujący: Zresztą
nic nie wiadomo, żono, „może właśnie w ten sposób zbawisz twego męża”. To samo odnoszą
do męża o żonie. Opuszczony współmałżonek, ochrzczony, w tym wypadku staje się wolny i
może wstąpić w nowy związek małżeński. Przywilej ten, zwany inaczej Pawłowym
(privilegium Paulinum), ma zastosowanie w kościelnym prawie małżeńskim po dzień
dzisiejszy.
WIERNOŚĆ POWOŁANIU (7,17–24)
17
Zresztą niech każdy postępuje tak, jak mu Pan wyznaczył, zgodnie z tym, do czego Bóg go
powołał. Ja tak właśnie nauczam we wszystkich Kościołach.
18
Jeśli ktoś został powołany jako
obrzezany, niech nie pozbywa się znaku obrzezania; jeśli zaś ktoś został powołany jako
nieobrzezany, niech się nie poddaje obrzezaniu!
19
Niczym jest zarówno obrzezanie, jak i
nieobrzezanie, a ważne jest tylko zachowywanie przykazań Bożych.
20
Każdy przeto niech
pozostanie w takim stanie, w jakim został powołany.
21
Zostałeś powołany jako niewolnik? Nie
martw się! Owszem, nawet jeśli możesz stać się wolnym, raczej skorzystaj [z twego niewolnictwa]!
22
Albowiem ten, kto został powołany w Panu jako niewolnik, jest wyzwoleńcem Pana. Podobnie i
ten, kto został powołany jako wolny, staje się niewolnikiem Chrystusa.
23
Za [wielką] bowiem cenę
zostaliście nabyci. Nie bądźcie więc niewolnikami ludzi!
24
Bracia, niech przeto każdy trwa u Boga w
takim stanie, w jakim został powołany.
17.
Słowa te mogą stanowić zakończenie rozważań nad sprawą małżeństwa, ale mogą też
uchodzić za wprowadzenie do nowej problematyki. To drugie przypuszczenie zdaje się być
bardziej prawdopodobne. Każdemu wybrał Bóg i przygotował inną drogę do siebie. Być może
istniały jakieś szemrania, przypisujące Pawłowi różnicowanie swojego nauczania w zależności
od jego adresatów. Otóż tak nie jest. Paweł naucza tak samo we wszystkich Kościołach.
Mówiąc inaczej, różne okoliczności życiowe, towarzyszące człowiekowi w ciągu jego życia, są
równocześnie oznakami jego powołania.
18.
W środowiskach zwłaszcza judeochrześcijańskich z problemem powołania życiowego
wiązała się w sposób dość istotny sprawa obrzezania, co wpływało niekiedy także na obyczaje
religijne i stwarzało pewne rozterki również wśród chrześcijan nawróconych z pogaństwa.
Niektórzy, będąc obrzezanymi, przejąwszy się nauką Pawła o bezużyteczności obrzezania,
usiłowali przy pomocy pewnych zabiegów pozbyć się znaku obrzezania. Inni natomiast,
ulegając wpływom propagandy „żydujących”, uważali, że mimo przyjęcia chrześcijaństwa
powinni poddać się obrzezaniu.
19–20.
Wskazania Pawła, skierowane do jednych i do drugich, są pod tym względem
zupełnie jasne. Ani obrzezanie, ani jego brak, jedynie przestrzeganie przykazań Boga winno
być przedmiotem troski każdego człowieka. Jeśli chodzi o następny wiersz, trudno
rozstrzygnąć, czy jest to konkluzja rozważań kontekstu poprzedzającego, czy też
wprowadzenie do kwestii niewolnictwa. Treściowo i strukturalnie wiersz może spełniać
obydwie funkcje.
21–22.
Położenie społeczne niewolników w świecie starożytnym, pominąwszy pewne
przypadki odosobnione, z punktu widzenia etyki głoszonej przez Chrystusa było jednym z
problemów wymagających zasadniczego rozwiązania. Wiadomo, że niewolnicy najczęściej w
drodze ucieczki (por. Flm) próbowali – przeważnie bezskutecznie – odzyskać wolność.
Zdarzały się też niekiedy jawne bunty i wystąpienia zbrojne niewolników. Paweł nie zdaje się
popierać tych metod, chyba głównie ze względu na ich nieskuteczność. Co więcej, udziela
nawet takiej oto rady: Jeśli ktoś nawraca się na chrześcijaństwo jako niewolnik, a potem
nadarza mu się sposobność odzyskania wolności, to niech mimo wszystko wykorzysta raczej
stan swego poniżenia, gdyż dla Pana, dla wieczności, nie ma żadnego znaczenia to, czy ktoś
jest wolnym, czy niewolnikiem. Wszyscy chrześcijanie są bowiem niewolnikami Chrystusa i
odwrotnie: będący niewolnikami od wielu nawet pokoleń, nabywają, przyjąwszy sakrament
chrztu, wszystkich praw wolnych dzieci Bożych. Dopatrywanie się w w. 21 myśli: „Jeśli
możesz się stać wolnym, skorzystaj z tego”, samej w sobie również możliwej, jest jednak
pozbawione logicznego związku z kontekstem następnym.
23–24.
Sens ewentualnych zabiegów odzyskania wolności kojarzy się Pawłowi z wielkim
dziełem wykupu całej ludzkości z niewoli grzechu. Niewolnikami ludzi staliby się Koryntianie,
gdyby tylko po ludzku myśleli i do ludzi wyłącznie, a nie do Boga, byli przywiązani. Możliwe,
że jest to jeszcze jedna aluzja do podziału wspólnoty na różne ugrupowania religijne.
Rozumowanie kończy się jeszcze jednym, identycznym powtórzeniem myśli wyrażonej w w.
20. Zarówno stan wolny, jak i niewolnictwo są pewnymi drogami mogącymi zaprowadzić do
Boga.
WYŻSZOŚĆ DZIEWICTWA NAD MAŁŻEŃSTWEM (7,25–38)
25
Nie mam zaś nakazu Pańskiego co do dziewic, lecz daję radę jako ten, który – wskutek
doznanego od Pana miłosierdzia – godzien jest, aby mu wierzono.
26
Uważam, iż przy obecnych
utrapieniach dobrze jest tak zostać, dobrze to dla człowieka tak żyć.
27
Jesteś związany z żoną?
Nie usiłuj odłączać się od niej! Jesteś wolny? Nie szukaj żony!
28
Ale jeśli się ożenisz, nie
grzeszysz. Podobnie i dziewica, jeśli wychodzi za mąż, nie grzeszy. Tacy jednak cierpieć będą
udręki ciała, a ja chciałbym ich wam oszczędzić.
29
Mówię [wam], bracia, czas jest krótki. Trzeba
więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci,
30
a ci, którzy płaczą, tak jakby nie
płakali, ci zaś, którzy się radują, tak jakby się nie radowali; ci zaś, którzy nabywają, jak gdyby nie
posiadali;
31
ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali. Przemija bowiem
postać tego świata.
32
A ja chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy
się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu.
33
Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński,
zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie.
34
I doznaje rozterki. Podobnie i
kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem.
Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi.
35
Mówię to dla waszego pożytku, nie zaś, by zastawiać na was pułapkę; ale po to, byście godnie i z
upodobaniem trwali przy Panu.
36
Jeżeli ktoś jednak uważa, że nieuczciwość popełnia wobec swej
dziewicy, jako że przeszły już jej lata, i jest przekonany, że tak powinien postąpić, niech czyni, co
chce: nie zgrzeszy; niech się pobiorą.
37
Lecz jeśli ktoś, bez jakiegokolwiek przymusu, w pełni
panując nad swoją wolą, postanowił sobie mocno w sercu zachować nietkniętą swoją dziewicę,
dobrze czyni.
38
Tak więc dobrze czyni, kto poślubia swoją dziewicę, a jeszcze lepiej ten, kto jej nie
poślubia.
25–26.
Zasygnalizowany dość ogólnie na początku rozdz. 7 problem stosunku
małżeństwa do dziewictwa podejmuje Paweł na nowo. Oświadcza na wstępie, że to, co
zamierza powiedzieć o dziewictwie, nie stanowi treści nakazu Chrystusa, lecz ma charakter
rady, nie pochodzącej jednak od byle kogo, bo od tego, któremu należy wierzyć, ponieważ
doznał on miłosierdzia od Pana. Jest to aluzja albo do bezżenności Pawła jako stanu
uważanego przez Apostoła za wyraz miłosierdzia Bożego, albo nawiązanie do owych objawień
prywatnych, o których na innym miejscu Paweł sam mówił i które czyniły go, przynajmniej
pod tym względem, człowiekiem szczególnie oświeconym. A oto kilka racji uzasadniających
twierdzenie Pawła o wyższości dziewictwa nad małżeństwem. Na pierwszym miejscu
wymienia Apostoł utrapienia, tzn. różne udręki związane z życiem ziemskim w ogóle, a
cierpienia poprzedzające powtórne przyjście Chrystusa w szczególności. W takiej sytuacji
możemy wybrać ten stan, który przynajmniej nie będzie źródłem nowych ucisków. Jest to, jak
widać, motywacja odwołująca się do zdrowego rozsądku chrześcijanina.
27–28.
Nie oznacza to jednak, że można lub że należy porzucić żonę lub męża, jeśli ktoś
już wstąpił w związek małżeński, po to, by znaleźć się w sytuacji korzystniejszej, by sobie
zaoszczędzić kłopotów życiowych. Byłoby to sprzeczne z dopiero co wyłożoną nauką Pawła o
nierozerwalności związku małżeńskiego. Nie dopuszczają się natomiast żadnego wykroczenia
ludzie, którzy mimo ostrzeżeń Pawła, będąc dotąd wolnymi, wstępują w związek małżeński.
Życie w małżeństwie – może nie w ogóle, ale w czasach, które się już rozpoczęły – pociąga za
sobą wiele kłopotów i udręk, których Paweł chciałby zaoszczędzić wiernym Koryntu.
29–31.
Druga racja przemawiająca za wyższością dziewictwa nad małżeństwem została
wyrażona słowami: czas jest krótki. Zdanie to może nie dowodzi przekonania Pawła o bliskości
paruzji. Raczej jest to bardzo ogólne, ale jakże obfitujące w następstwa stwierdzenie, że
egzystencja ludzka jest krótka. Pełne uświadomienie sobie tej prawdy zmusza do
odpowiedniego wykorzystania naszego życia. Trzeba każdego dnia i w każdej chwili
zmobilizować wszystkie środki, trzeba obrać taki styl życia, żeby w owym krótkim czasie
zyskać jak najwięcej. Nie jest ważne więc to, czy ktoś ma żonę czy nie, nie jest ważne, czy się
smuci czy raduje, czy opływa w bogactwa czy jest ubogi… Nie jest ważne to wszystko, bo
przeminie i co najważniejsze, przeminie niebawem.
32–35.
Wreszcie motyw najistotniejszy: dziewictwo jest doskonalsze od małżeństwa
dlatego, że umożliwia całkowite i wyłączne oddanie się Bogu. Człowiek trwający w stanie
bezżennym nie jest skazany na konieczność ciągłego dzielenia swego serca. Pomijając już to,
że służba Bogu w takiej sytuacji jest bardzo połowiczna, nie można również zapominać o
rozterce wewnętrznej jeżeli nie o rozdarciu wręcz – jakie człowiek przeżywa, nie mogąc
zdobyć się na pełną miłość ani do Boga, ani do współmałżonka. Godne i ochotne trwanie
Koryntian przy Panu – oto przedmiot pragnień Apostoła w momencie przekazywania owych
rad co do małżeństwa i dziewictwa.
36–38.
Istnieją przynajmniej dwie interpretacje tego trudnego tekstu. Według jednej z
nich chodzi tu o pewnego ojca, stojącego wobec zagadnienia wydania lub niewydania za mąż
córki, która jest już nie pierwszej młodości. Stwarza to cały szereg różnych problemów:
rodzina czuje się nieco upokorzona, czystość moralna córki jest zagrożona, z każdym rokiem
zmniejszają się jej szanse zawarcia związku małżeńskiego. Zdaniem Pawła ojciec takiej
kobiety jeśli chce, może ją wydać za mąż. Nie będzie w tym nic złego. Jeżeli jednak ona sama
z całą świadomością godzi się trwać w panieństwie, jeżeli nie ma żadnej konieczności
zewnętrznej – np. brak środków do życia – zawierania małżeństwa, jeżeli owa dziewczyna
czuje się dostatecznie panią swej woli i jest przekonana o wyższości dziewictwa nad
małżeństwem, to jej ojciec – zgodnie z radą Pawła – może podjąć decyzję pozostawienia jej w
stanie panieńskim. Interpretację tę trudno jednak zaakceptować, głównie dlatego, że postać
ojca jest tu elementem nowym, nie występującym w kontekście ani poprzedzającym, ani
następującym. Według innej egzegezy chodzi tu o młodego człowieka, który przeżywa rozterkę
nie wiedząc, czy ma poślubić młodą kobietę, czy też nie. Otóż człowiek ten jeżeli wyczuwa, że
dalsze trwanie w stanie bezżennym byłoby dlań zbyt trudne i może trochę krzywdzące dla
dziewczyny, której lata już przeszły, powinien – według wskazań Pawła – ją poślubić. Jeżeli
natomiast jest pewny, że nie upadnie i nie ma innych racji przemawiających za koniecznością
zawarcia związku małżeńskiego – może się nie żenić. Wyraz grecki użyty w tym przypadku w
celu wyrażenia idei zawierania związku małżeńskiego znaczy najczęściej „wyjść za mąż”, ale
niekiedy także „ożenić się”. Na zakończenie Paweł nie omieszka zauważyć, że obie brane tu po
uwagę decyzje będą moralnie dobre, doskonalszą będzie jednak decyzja trwania w stanie
bezżennym.
WSKAZANIA DLA WDÓW (7,39–40)
39
Żona związana jest tak długo, jak długo żyje jej mąż. Kiedy mąż umrze, może poślubić, kogo
chce, byleby w Panu.
40
Szczęśliwsza jednak będzie, jeżeli pozostanie tak, jak jest, zgodnie z moją
radą. A wydaje mi się, że ja też mam Ducha Bożego.
39–40.
Stanowisko Pawła w sprawie ponownego małżeństwa wdowców i wdów jest już
znane: lepiej pozostać we wdowim stanie. Jeżeli jednak ktoś przewiduje, że będzie wskutek
tego „płonął” (w. 9), niech bez wahania zawiera małżeństwo, byleby w Panu, co oznacza:
byleby godnie, uczciwie i z osobą ochrzczoną.
SPRAWA SPOŻYWANIA MIĘSA OFIAROWANEGO
BOŻKOM POGAŃSKIM
ZASADY OGÓLNE – WOLNOŚĆ W CHRYSTUSIE (8,1–13)
8
1
Jeżeli chodzi o pokarmy składane bożkom w ofierze, to oczywiście wszyscy posiadamy
„wiedzę”. Lecz „wiedza” unosi pychą, miłość zaś buduje.
2
Gdyby ktoś mniemał, że coś „wie”, to
jeszcze nie wie, jak wiedzieć należy.
3
Jeżeli zaś ktoś miłuje Boga, ten jest również uznany przez
Boga.
4
Zatem jeśli chodzi o spożywanie pokarmów, które już były złożone bożkom na ofiarę,
wiemy dobrze, że nie ma na świecie ani żadnych bożków, ani żadnego boga, prócz Boga jedynego.
5
A choćby byli na niebie i na ziemi tak zwani bogowie – jest zresztą mnóstwo takich bogów i panów
–
6
dla nas istnieje tylko jeden Bóg, Ojciec, od którego wszystko pochodzi i dla którego my
istniejemy, oraz jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko się stało i dzięki któremu także
my jesteśmy.
7
Lecz nie wszystkim dana jest „wiedza”. Niektórzy jeszcze do tej pory spożywają
pokarmy bożkom złożone, w przekonaniu, że chodzi o bożka, i w ten sposób kala się ich słabe
sumienie.
8
A przecież pokarm nie przybliży nas do Boga. Ani nie będziemy ubożsi, gdy
przestaniemy jeść, ani też jedząc nie wzrośniemy w znaczenie.
9
Baczcie jednak, aby to, iż wiecie,
[jak należy postępować] nie stało się dla słabych powodem do zgorszenia.
10
Gdyby bowiem ujrzał
ktoś ciebie, oświeconego „wiedzą”, jak zasiadasz do uczty bałwochwalczej, czy to nie skłoni
również kogoś o słabszym sumieniu do spożywania z ofiar składanych bożkom?
11
I tak to właśnie
„wiedza” twoja sprowadza zgubę na słabego brata, za którego umarł Chrystus.
12
W ten sposób
grzesząc przeciwko braciom i rażąc ich słabe sumienia, grzeszycie przeciwko [samemu]
Chrystusowi.
13
Jeżeli więc pokarm gorszy brata mego, przenigdy nie będę jadł mięsa, by nie
gorszyć brata.
Usiłując należycie zrozumieć problem tzw. idolotytów, musimy najpierw spróbować
dostrzec wszystkie okoliczności, w jakich zrodziła się ta specyficzna dla chrześcijan
korynckich trudność. Otóż gdy składano ze zwierząt – zwłaszcza dużych, jak np. woły – ofiarę,
to mięso z ofiarowanego zwierzęcia dzielono w sposób następujący: część spalano w świątyni
na ołtarzu, część była przeznaczona dla kapłanów obsługujących świątynię, resztę
pozostawiano do dyspozycji temu, kto składał lub finansował ofiarę. Jeżeli na ofiarę składało
się np. 100 wołów, to ani nie zdołano spożyć ich mięsa w czasie uczty przyświątynnej, zaraz po
uroczystościach składania ofiary, ani nie wyczerpano wszystkich zapasów po drugim przyjęciu,
odbywającym się zazwyczaj w domu. Pozostałą resztę przejmowały więc lokalne sklepy z
mięsem – i tu właśnie powstawał problem: czy chrześcijanom wolno ze spokojnym sumieniem
kupować mięso, którego część złożono już idolom – stąd nazwa techniczna: idolotyty – w
ofierze? Kwestia okazywała się tym trudniejsza do rozwiązania, że najprawdopodobniej nie
istniały inne możliwości zaopatrzenia się w mięso.
1–2.
Mówiąc o „wiedzy” dotyczącej spożywania pokarmów składanych bożkom, być
może nawiązywał Paweł do swej wypowiedzi np. w 6,12, ale na pewno przesadzał, gdy
stwierdzał, że wszyscy są pod tym względem oświeceni. Za chwilę będzie bowiem mówił o
tych, co takiej wiedzy nie mają – i prawdopodobnie oni to właśnie zgłosili niniejszy problem.
Ci, którzy posiadali wiedzę, nie odczuwali żadnego niepokoju spożywając idolotyty. Zresztą
jest również możliwe, że Paweł cytuje tu powiedzenie powtarzane z fanfaronadą przez tzw.
„mocnych” Koryntian, którzy zdawali się arogancko ignorować obecność słabych we
wspólnocie. Jedną z cech charakterystycznych w postępowaniu owych mocnych było
przechwalanie się mądrością, wiedzą, jaką rzekomo posiadali w stopniu wyższym niż zwykli
śmiertelnicy. W wyjaśnieniach Pawła należy zwrócić uwagę przede wszystkim na bardzo
ważne rozróżnienie: co innego wiedza, a co innego miłość. Wiedza pozbawiona miłości
sprawia, że człowiek daje się ponosić coraz groźniejszej pysze; buduje zaś tylko miłość. Może
się komuś wydawać, że posiada wiedzę, ale to wcale nie oznacza, że zna również sposób, w
jaki powinno się z tej wiedzy korzystać.
3.
Prawdziwą wartość nadaje wiedzy miłość do Boga i do bliźnich. Ona to sprawia, że Bóg
poznaje lub uznaje człowieka. Na zapleczu tego stwierdzenia można się dopatrzyć bez
trudności, zmodyfikowanej co prawda, lecz rzeczywistej, starotestamentowej idei wybrania
Bożego. Tak więc ostatecznie liczy się nie mądrość i wiedza ludzka, tylko wiedza Boga o
człowieku, który miłuje Boga i swoich bliźnich.
4–5.
Po tych refleksjach nad czystą wiedzą i wiedzą wzbogaconą miłością przystępuje
Paweł wprost do problemu idolotytów. Jego rozumowanie jest proste: ponieważ nie istnieją w
rzeczywistości bogowie, którym są składane pogańskie ofiary, żadnego znaczenia nie mają
również same ofiary. Tę prawdę – choć z innego punktu widzenia – wyrażają słowa jeden Bóg,
będące chyba najkrótszym wyznaniem monoteizmu chrześcijańskiego. Tego stanu rzeczy nie
zmienia przekonanie o istnieniu całego mnóstwa idolów i władców tego świata.
6.
Pojęcie Boga-Stwórcy i Boga-Ojca są sobie treściowo bliskie i w NT dość często
występują łącznie. Bóg chrześcijan jest nie tylko początkiem i źródłem, lecz także celem ich
istnienia. Chronologicznie po raz pierwszy w listach Pawła spotykamy tu wzmiankę o
współudziale Syna w dziele stworzenia świata (por.
Kol 1,15–20
;
Hbr 1,2
;
J 1,3
). Chrystusowi
również zawdzięcza każdy chrześcijanin swoje szczególne istnienie, swoją egzystencję w
Chrystusie. Dotykamy tu tylko bardzo złożonego problemu chrystologii bazującej na pojęciach
Logosu, obrazu i mądrości.
7–11.
Następuje praktyczne zastosowanie uwag o potrzebie wiązania wiedzy z miłością.
Otóż chrześcijanie posiadający wiedzę, czyli mocni, nie powinni zapominać o tym, że są obok
nich słabi, nie uświadomieni ich bracia w Chrystusie. Ci są przekonani, że rzeczywiście istnieją
pogańscy bogowie i że spożywanie mięsa z ofiar składanych tym bożkom jest rzeczywistym
uczestniczeniem w kulcie bałwochwalczym, co jak wiadomo, jest grzechem. Jeżeli jednak owi
słabi zobaczą, że tzw. mocni, czyli oświeceni, spożywają takie mięso, będą ich naśladować,
dopuszczając się czynów, które we własnym sumieniu uważają za wykroczenia przeciwko
Bogu. Pośrednią przyczyną tego wykroczenia staje się więc wiedza mocnych. Przez nią słaby
gotuje sobie zgubę wieczną, przez nią również marnuje się krew Chrystusa, który umarł dla
zbawienia wszystkich ludzi.
12–13.
W ten sposób wina mocnych wobec słabych – brak względu na ich słabość – staje
się również winą wobec Chrystusa: brakiem należnego szacunku dla Jego zbawczej krwi. W
takiej sytuacji mocni, jeśli pragną być uczciwymi, jeśli chcą łączyć wiedzę z miłością, powinni
się powstrzymać od spożywania mięsa z ofiar składanych pogańskim bożkom. Dodatkowym
uzupełnieniem tej sugestii może być w. 8: pokarm nie przybliży nas do Boga…, ani też jedząc
nie wzrośniemy w znaczenie. W wierszach 9–13 suponuje Paweł znajomość zasady, która
uchodzi za elementarną po dzień dzisiejszy w teologii moralnej: nigdy nie wolno decydować
się na czyny sprzeczne z głosem sumienia.
PRZYKŁAD BEZINTERESOWNEJ MIŁOŚCI APOSTOŁA (9,1–27)
9
1
Czyż nie jestem wolny? Czy nie jestem apostołem? Czyż nie widziałem Jezusa, Pana
naszego? Czyż nie jesteście moim dziełem w Panu?
2
Jeżeli nawet nie jestem apostołem dla
innych, dla was na pewno nim jestem. Albowiem wy jesteście pieczęcią mego apostołowania w
Panu.
3
Oto moja obrona wobec tych, którzy mnie potępiają.
4
Czyż nie mamy prawa skorzystać z
jedzenia i picia?
5
Czyż nie wolno nam brać ze sobą niewiasty-siostry, podobnie jak to czynią
pozostali apostołowie oraz bracia Pańscy i Kefas?
6
Czy tylko mnie samemu i Barnabie nie wolno
nie zarobkować?
7
Czy ktoś pełni kiedykolwiek służbę żołnierską pozostając na własnym żołdzie?
Albo czy ktoś uprawia winnicę i nie spożywa z jej owoców? Lub czy pasie ktoś trzodę, a nie posila
się jej mlekiem?
8
Czyż mówię to tylko na zwykły ludzki sposób? Czy nie wspomina o tym także
Prawo?
9
Napisane jest właśnie w Prawie Mojżesza: Nie zawiążesz pyska wołowi młócącemu (
Pwt
25,4
). Czyż o woły troszczy się Bóg,
10
czy też powiedział to przede wszystkim ze względu na nas?
Bo przecież ze względu na nas zostało napisane, iż oracz ma orać w nadziei, a młocarz – [młócić]
w nadziei, że będzie miał coś z tego.
11
Jeżeli więc my zasialiśmy wam dobra duchowe, to cóż
wielkiego, że uczestniczymy w żniwie waszych dóbr doczesnych?
12
Jeżeli inni mają udział w
waszej majętności, to czemuż raczej nie my? Nie korzystaliśmy jednak z tej możliwości, lecz
znosimy wszystko, byle nie stawiać żadnych przeszkód Ewangelii Chrystusowej.
13
Czyż nie wiecie,
że ci, którzy trudzą się około ofiar, żywią się ze świątyni, a ci, którzy posługują przy ołtarzu, mają
udział w [ofiarach] ołtarza?
14
Tak też i Pan postanowił, ażeby z Ewangelii żyli ci, którzy głoszą
Ewangelię.
15
Lecz ja z żadnego z tych praw nie skorzystałem. Piszę zaś to, nie żeby coś osiągnąć
w ten sposób. Wolałbym raczej umrzeć niż… Nikt mnie nie pozbawi mojej chluby.
16
Nie jest dla
mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku.
Biada mi bowiem, gdybym nie głosił Ewangelii!
17
Gdybym to czynił z własnej woli, miałbym zapłatę,
lecz jeśli działam nie z własnej woli, to tylko spełniam obowiązki szafarza.
18
Jakąż przeto mam
zapłatę? Otóż tę właśnie, że głosząc Ewangelię bez żadnej zapłaty, nie korzystam z praw, jakie mi
daje Ewangelia.
19
Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym
liczniejsi byli ci, których pozyskam.
20
Stałem się jak Żyd – dla Żydów, aby pozyskać Żydów. Dla
tych, co podlegają Prawu, byłem jak ten, który jest pod Prawem – choć w rzeczywistości nie byłem
pod Prawem – by pozyskać tych, co pozostawali pod Prawem.
21
Dla zwolnionych od Prawa byłem
jako nie podlegający Prawu – nie będąc zresztą wolnym od prawa Bożego, lecz podlegając prawu
Chrystusowemu – by pozyskać tych, którzy nie są pod Prawem.
22
Dla słabych stałem się jak słaby,
by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby uratować choć niektórych.
23
Wszystko zaś czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział.
24
Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz
jeden tylko otrzymuje nagrodę? Przeto tak biegnijcie, abyście ją otrzymali.
25
Każdy, kto staje do
zapasów, wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my zaś –
nieprzemijającą.
26
Ja przeto biegnę nie jakby na oślep; walczę nie tak, jakby zadając ciosy w
próżnię –
27
lecz poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam
przypadkiem nie został uznany za niezdatnego.
1.
W pouczeniach skierowanych do tzw. mocnych korynckich chodzi ostatecznie o to, by
nie dawać nikomu zgorszenia. Troska o przestrzeganie tej zasady wiąże się z koniecznością
zdobywania się na pewne wyrzeczenia i ofiary. Aby te nakazy utrwaliły się lepiej w
świadomości Koryntian, Paweł nie waha się posłużyć przykładem własnego życia,
wypełnionego najróżniejszymi ofiarami i rezygnacją z rzeczy najgodziwszych, w obawie przed
zgorszeniem bliźnich. Każde z retorycznych pytań w. 1 każe się domyślać odpowiedzi
twierdzącej, a wszystkie owe odpowiedzi mają wyrażać ideę absolutnej wolności i autentycznej
godności apostolskiej Pawła.
2–3.
Treść tego wiersza nawiązuje dość wyraźnie do kontekstu poprzedniego, ale ma też
charakter osobistej apologii Pawła jako apostoła. Gdy chodzi o Koryntian, to ich egzystencja
jako chrześcijańskiej wspólnoty jest argumentem najdosadniej przemawiającym za
autentycznością apostolskiego posłannictwa Pawła. Faktu istnienia Kościoła korynckiego nikt i
nic nie może podważyć. Jest to kontrargument przedstawiony tym, co przyszli do Koryntu, by
konkurować z Pawłem.
4–11.
Z pytań, jakie znów w sposób retoryczny formułuje Paweł w kilku kolejnych
wierszach, można wywnioskować, czego dotyczyły zarzuty wysuwane przeciwko Apostołowi.
Sprowadzały się one właściwie do jednego. Twierdzono mianowicie, że Paweł sam jest
świadom swej niższości w porównaniu z innymi apostołami i dlatego nie korzysta z praw
przysługujących każdemu autentycznemu apostołowi. Być może, iż z czasem odmawiano
Pawłowi tu i ówdzie prawa do korzystania z tego, co przysługiwało innym apostołom. Z owego
dość długiego łańcucha pytań sformułowanych negatywnie każde sugeruje odpowiedź tylko
pozytywną. Paweł ma prawo do tego, by Koryntianie zapewnili mu byt materialny, wolno mu
korzystać z pomocy pobożnych niewiast, tak jak korzystali z niej inni głosiciele Ewangelii i
krewni Jezusa, również obciążając wspólnotę wydatkami związanymi z utrzymaniem tej
pomocy. Podobnie jak inni apostołowie tak też Paweł i Barnaba nie mają obowiązku
zarobkowania fizyczną pracą. Posłannictwo apostolskie głosicieli Ewangelii, a między nimi i
Pawła; jest przyrównane do służby wojskowej, do pracy wieśniaka na roli i do zajęć pasterza
pilnującego trzody. Każdy z tych ludzi ma prawo – co jest chyba zupełnie naturalne – do
korzystania z owoców swej pracy. O słuszności tego prawa mówią już natchnieni autorzy ST.
Wierni – w tym wypadku Koryntianie – zabezpieczając Pawłowi byt materialny spłacaliby
jedynie dług zaciągnięty u Apostoła w postaci dóbr duchowych, które wskutek łaski chrztu św.
stały się ich udziałem.
12–15.
Mając więc pełne prawo do korzystania z tego wszystkiego, co przysługuje z woli
Boga każdemu apostołowi, Paweł zupełnie świadomie i dobrowolnie zrezygnował z wszystkich
tych przywilejów apostolskich. Uczynił tak nie z poczucia swej podrzędności wobec innych
Apostołów, lecz dlatego, że nie chciał być dla nikogo ciężarem, nie chciał, by ktokolwiek się
uskarżał, że słuchanie Ewangelii, a potem należenie do Kościoła kosztują zbyt wiele. Mówiąc
to wszystko Paweł wcale nie zamierza stosować chwytu retorycznego polegającego na
wzbudzeniu podziwu lub litości, mogących zaowocować z czasem hojnymi datkami. Paweł nie
przyjmuje żadnego wynagrodzenia – nawet najsłuszniejszego – za swoje apostolskie trudy.
Ową bezinteresowność uważa za największą siłę swego apostolatu. I tym się właśnie chlubi,
nie czuje z tego powodu poniżenia.
16–18.
Idea chlubienia się nasunęła Pawłowi refleksję nad jego stosunkiem do
apostolskiego posłannictwa. Nie jest ono samo w sobie powodem do wynoszenia się. Paweł
tylko wypełnia zadania, do jakich został powołany. Czyni to co prawda ochoczo i z całym
poświęceniem, lecz wie dobrze, co by go spotkało, gdyby nie głosił Ewangelii.
19–23.
Niniejszy fragment ukazuje dokładnie metody apostolskiej działalności Pawła.
Cechą istotną jego postępowania jest elastyczność, ustawiczna troska o dostosowanie się –
oczywiście w granicach ortodoksji doktrynalnej do sposobu bycia i możliwości percepcyjnych
słuchaczy jego pouczeń. I tak np. jest Żydem dla Żydów, gdy każe obrzezać Tymoteusza (
Dz
16,3
), gdy składa ślub nazireatu (18,18), gdy w życiu codziennym następuje tak, jak postępują
Żydzi (21,20–26). Jest poganinem, gdy walczy o uwolnienie chrześcijan nawróconych z
pogaństwa od ciężaru Prawa Mojżeszowego, gdy nie pozwala obrzezać Tytusa (
Dz 15,2.25.35
;
Ga 2,1.3
). Jest jednym ze słabych Koryntu czy Rzymu, gdy upomina mocnych, by w
korzystaniu z wiedzy kierowali się również poczuciem miłości bliźniego (
1 Kor 8,13
;
Rz 14
i
inne). Dopiero teraz uwidaczniają się powody, dla których Paweł tak bardzo ceni
bezinteresowność swego apostolatu. Nie mógłby prowadzić swobodnej, absolutnie
nieskrępowanej działalności, gdyby za swoją pracę przyjmował jakieś wynagrodzenie. Owo
wyzwolenie się od pieniądza zapewniało w pewnej mierze skuteczność pracy Pawła. Opisując
wspomnianą już giętkość swoich apostolskich metod jest też Paweł ciągle zatroskany o to, żeby
Koryntianie właściwie go zrozumieli. I dlatego, gdy mówi, że postępował jak zwolniony od
Prawa, to zaraz dodaje, że nigdy nie czuł się uwolniony od przestrzegania prawa Bożego i
prawa Chrystusowego.
24–25.
Posługiwanie się przenośniami zaczerpniętymi z życia stadionu było szczególnie
wskazane w liście przeznaczonym dla Koryntian. To przecież w Koryncie odbywały się co dwa
lata igrzyska istmijskie i nie brak egzegetów, którzy przypuszczają, że Paweł osobiście
przypatrywał się zapasom sportowym właśnie na stadionie korynckim. Pomysł wykorzystania
w parenezie chrześcijańskiej idei szlachetnego współzawodnictwa, nawet między poganami,
uważa się po dzień dzisiejszy za mądre i skuteczne osiągnięcie metody apostołowania. W
porównaniu ascezy chrześcijańskiej do zawodów sportowych nie wszystkie szczegóły są
adekwatne. Na stadionie zdobywa nagrodę tylko ten. kto wygrywa zawody, kto okazuje się
najlepszym. Inni, mniej sprawni, choćby dokładali największych starań, zostaną pokonani.
Inaczej rzecz się ma, gdy chodzi o wysiłki ascetyczne chrześcijanina. Co prawda są
przewidziane wśród nagrodzonych w niebie pewne stopnie i rozróżnienia, ale każdy za
uczciwą, pełną poświęcenia pracę otrzyma zasłużoną nagrodę i będzie niewymownie
szczęśliwy z tego, co posiądzie, nie zazdroszcząc nikomu większego wyróżnienia. Każdy
zbawiony będzie się cieszył pełnią własnego szczęścia.
Mimo iż odwołuje się do metafor zaczerpniętych ze świata pogańskiego, Paweł w sposobie
myślenia okazuje się Żydem. W przyrównaniu wysiłków ascetycznych do zapasów sportowych
chodzi mu o jedno: żeby wierni zrozumieli, że warto zrezygnować z życiowych przyjemności,
bo za to czeka wieczna nagroda, a nie tylko szybko więdnący wieniec i krótkotrwała sława.
Czytelnicy listu Pawła, być może sami już uzupełnili sobie myśl Apostoła rozumując w ten
sposób: warto pracować nad sobą, tym więcej, że pewność nagrody jest o wiele większa niż na
stadionie, gdzie zdobycie pierwszego miejsca do końca jest niewiadomą.
26–27.
Nie pierwszy to już raz stawia Paweł siebie samego za przykład do naśladowania.
W tym wypadku chce, by w nim widziano wzorowego biegacza i niezwyciężonego pięściarza.
Dwie dyscypliny sportowe – najbardziej chyba popularne w starożytności – zastały połączone
w jeden obraz.
Walka dwóch pięściarzy – to jakby zmaganie się chrześcijanina z jego własnym ciałem.
Pokonane ciało ma się stać posłusznym narzędziem zwycięskiego ducha. Zawodnik liczący na
zwycięstwo musi walczyć według pewnych wskazań. Nade wszystko jednak powinien bardzo
umiejętnie posługiwać się zasobami własnej energii. Nie może biec bezmyślnie, jakby na oślep,
nie może zadawać ciosów w próżnię. Musi przede wszystkim poskromić przeciwnika, musi tak
skutecznie odpierać jego ataki, by ten zrozumiał, że nie z byle kim ma do czynienia. Mądry
zawodnik potrafi najpierw osłabić przeciwnika po to, by go następnie zabrać w niewolę, czyli
pokonać. Paweł nie mówi, do jakich ascetycznych środków się ucieka, by odnosić nad sobą
każdego dnia nowe zwycięstwa, ale wyjaśnia, że oprócz chęci dawania innym dobrego
przykładu nie zapomina też ani na chwilę o swoim własnym zbawieniu. Nie odstępuje go
zbawienna obawa, aby nauczający sam nie był uznany za niezdatnego. Być może jednak, iż
oświadczenie to nie ma tak eschatologicznego charakteru. Paweł obawia się, by – będąc
człowiekiem tylko – nie upadł kiedyś wskutek własnych zaniedbań. Wtedy cały jego apostolski
trud z pewnością poszedłby na marne.
Jakkolwiek pojęłoby się powyższe słowa Pawła, nie ulega wątpliwości, że ich sens
zasadniczy jest taki: żadne, największe nawet przywileje nie zwalniają człowieka od
ustawicznej pracy nad sobą i od ciągłego czuwania. Nic dziwnego, że właśnie tekst
1 Kor
9,24–27
znalazł się w dekrecie Soboru Trydenckiego o niewystarczalności samej wiary do
zbawienia (Denz 804).
PRZYKŁAD Z DZIEJÓW IZRAELA (10,1–13)
10
1
Nie chciałbym, bracia, byście nie wiedzieli, że nasi ojcowie wszyscy co prawda zostawali
pod obłokiem, wszyscy przeszli przez morze
2
i wszyscy byli ochrzczeni w [imię] Mojżesza, w
obłoku i w morzu;
3
wszyscy też spożywali ten sam pokarm duchowy
4
i pili ten sam duchowy napój.
Pili zaś z towarzyszącej im duchowej skały, a skałą był Chrystus.
5
Lecz w większości z nich nie
upodobał sobie Bóg; polegli bowiem na pustyni.
6
Stało się zaś to wszystko, by mogło posłużyć za
przykład dla nas, abyśmy nie byli skłonni do złego, tak jak oni zła pragnęli.
7
Nie bądźcie też
bałwochwalcami, jak niektórzy z nich, według tego, co jest napisane: Zasiadł lud, by jeść i pić, i
powstali, by się oddawać rozkoszom (
Wj 32,6
).
8
Nie bądźmy też rozpustnikami, jak byli nimi
niektórzy spośród nich, i padło ich jednego dnia dwadzieścia trzy tysiące.
9
I nie wystawiajmy Pana
na próbę, jak niektórzy z nich Go wystawiali i poginęli od wężów.
10
Nie szemrajcie, jak niektórzy z
nich szemrali – i zostali wytraceni przez dokonującego zagłady.
11
A wszystko to przydarzało się im
jako zapowiedź rzeczy przyszłych, spisane zaś zostało ku pouczeniu nas, których dosięga kres
czasów.
12
Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł.
13
Pokusa nie nawiedziła
was większa od tej, która zwykła nawiedzać ludzi. Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad
to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście
mogli przetrwać.
1–2.
Nie odstępując zasadniczo od tego samego tematu przechodzi Paweł do innych
obrazów. Tym razem przypomina nie znaną, być może, jeszcze wiernym Koryntu – inaczej nie
użyłby chyba słów: Nie chciałbym, żebyście nie wiedzieli – historię wędrówki Izraela po
pustyni (por.
Wj 13–17
). Niewola egipska jest w NT symbolem trwania człowieka w grzechu.
Otóż Bóg tak umiłował Izraela, że wyprowadził go z tej niewoli, i to w sposób, który dawał do
zrozumienia, że Jahwe jest ciągle z ludem. Obłok towarzyszący Izraelitom – to przecież nic
innego, jak zewnętrzny znak obecności Boga wśród ludzi. Wszyscy byli w zasięgu tego
zbawiennego obłoku. Wszyscy też przeszli przez morze. Paweł nie wspomina o szczegółach
tego przejścia. Dzieje Izraela były już Koryntianom znane albo też Apostoł sądził, że nawet
sama wzmianka o przeprawieniu się przez morze ludzi, którzy do niedawna byli niewolnikami,
zrobi na czytelnikach listu pożądane wrażenie.
Co oznacza ten potrójny chrzest Izraelitów? Przejście Izraelitów przez Morze Czerwone
jest typem chrztu w NT. Według interpretacji św. Tomasza fale Morza Czerwonego – to woda
chrztu, a obłok prowadzący Izraelitów symbolizuje Ducha Świętego. Mojżesz zaś, pierwszy
pośrednik, spełnił rolę, Chrystusa ST. Jeśli Paweł mówi, że Izraelici byli ochrzczeni w
Mojżeszu, to pragnie wyrazić taką mniej więcej myśl: poddając się kierownictwu Mojżesza,
Żydzi zjednoczyli się jakby ze swym przywódcą. On właśnie reprezentował ich wszystkich,
brał ich niejako na siebie po to, by w ich imieniu zawrzeć następnie wiekopomne przymierze
na Synaju. Tak właśnie będą kiedyś brać na siebie drugiego Pośrednika, Chrystusa, i
przywdziewać się w Niego ci, których obmyje woda chrztu.
3–4.
Słowa te stanowią wyraźną aluzję do manny, którą Izraelici żywili się na pustyni,
oraz do cudownego uzyskania przez Mojżesza wody. Manna i woda stały się typem
prawdziwego chleba i prawdziwego napoju, czyli dwu postaci eucharystycznych w NT.
Zdaniem niektórych egzegetów wzmianka o Eucharystii została wprowadzona po to, by
chrześcijańskie zwyczaje przeciwstawić rozpowszechnionym w Koryncie i znanym z
wyuzdania ucztom pogańskim. Manna zastała nazwana pokarmem duchowym albo dlatego, że
posiadała sens duchowy – była zapowiedzią Eucharystii – albo dlatego, że została ludziom
dana w sposób niezwykły, nadziemski. To samo wypada powiedzieć o wyrażeniu duchowy
napój: napój niezwykły, cudowny, lub napój o wyższym duchowym znaczeniu.
Sam obraz skały towarzyszącej Izraelitom w ich wędrówce po pustyni jest chyba aluzją do
pewnej legendy rabinistycznej, według której skała dotknięta laską Mojżesza poruszyła się i
poszła ślad w ślad za Izraelitami. Skała owa jest znów określona mianem duchowej, a nadto
Paweł wyjaśnia, że skałą był Chrystus. Łaski wysłużone ludziom i zsyłane na nich przez
Chrystusa urzeczywistniają w stosunku do wiernych to, co jako typ biblijny zapowiada woda
cudownie wyprowadzona przez Mojżesza ze skały. Mając to na uwadze, można za Justynem
powiedzieć, że Chrystus był obecny już wśród Izraelitów, autor zaś Dziejów Apostolskich nie
bez słuszności mówi o Kościele wędrującym na pustyni (7,38). Nawiązując do wspomnianej
wyżej legendy rabinistycznej Paweł zdaje się mówić: prawdziwa Skała, która towarzyszyła
Izraelowi na pustyni, to nie była góra twardych kamieni, jak was o tym błędnie zapewniają
wasi nauczyciele, to był naprawdę sam Chrystus.
5.
Paweł nawiązuje do 10,1 kończąc takie oto rozumowanie: nie możecie nie wiedzieć, że
ojcowie nasi byli przedmiotem szczególnej miłości Bożej. Wyprowadził ich Bóg z niewoli
egipskiej, pozwolił bezpiecznie przeprawić się przez Morze Czerwone, związał ich w sposób
szczególny z Mojżeszem, umiłowanym swoim, sprawił nawet, że już wtedy przebywał z
ludźmi Jego Syn jedyny. A jednak nie wszyscy spośród tych tak uprzywilejowanych ludzi
dotarli do Ziemi Obiecanej… Konkluzja praktyczna znajduje się w wierszu następnym: Stało
się zaś to wszystko, by mogło posłużyć za przykład dla nas, abyśmy nie byli skłonni do złego,
tak jak oni zła pragnęli.
6.
Niektórzy spośród pierwszych chrześcijan sądzili, że fakt przyjęcia chrztu św. zapewni
im całkowicie zbawienie bez jakiegokolwiek wysiłku z ich strony. Paweł przestrzega Koryntian
przed niebezpieczeństwem podzielania takiego poglądu, odwołując się do przykładu Izraela ST.
Lud ten obsypany tylu przywilejami, jakże surowo został ukarany właśnie za to, że był
zadufany w swym wybraniu. Kara zesłana na Izrael Starego Prawa ma głębszy sens. Była nie
tylko karą, lecz także pouczeniem dla wszystkich pokoleń. Wierni NT otrzymali łaski o wiele
większe niż możność przeprawienia się przez Morze Czerwone, manna i cudownie otrzymana
na pustyni woda. Zostali rzeczywiście ochrzczeni, dostali za pokarm prawdziwe Ciało i Krew
Jezusa. Niech więc uważają, by nie popaść w błędy swych ojców, aby ich nie spotkała podobna
kara.
7.
Jako najcięższy upadek Izraela wymienia św. Paweł grzech bałwochwalstwa,
nawiązując wyraźnie do kultu złotego cielca (
Wj 32,6
). Zacytowanie akurat tego
sprzeniewierzenia się Bogu prawdziwemu pozwala przypuszczać, że grzechy uczestniczenia w
orgiastycznych ucztach pogańskich zdarzały się także niektórym chrześcijanom korynckim.
Wzmianka o jedzeniu i piciu, i o rozkoszach zdaje się wyraźnie na to wskazywać.
8.
Możliwe, że niektórzy spośród chrześcijan uczestnicząc w ucztach pogańskich
dopuszczali się nawet grzechów nieczystych. Paweł przypomina im jako ostrzeżenie śmierć
dwudziestu trzech tysięcy Izraelitów. Księga Liczb wspomina o dwudziestu czterech tysiącach
Izraelitów ukaranych za grzechy z Moabitkami (
Lb 25,1–9
). Wzmianka Pawła o dwudziestu
trzech tysiącach tłumaczy się – zdaniem egzegetów – cytowaniem Pisma Świętego z pamięci.
Wymieniając grzechy nieczyste zaraz po grzechach bałwochwalstwa Paweł wskazuje, za
przykładem
Mdr 14,12
, jak te dwa upadki łączą się wzajemnie. Gdy zaistnieje jeden, pociąga
za sobą drugi.
9.
Znów nawiązuje Paweł do wydarzenia z czasów wędrówki Izraelitów po pustyni.
Kuszeniem Pana było wtedy szemranie Izraelitów karmionych manną na brak potraw, jakimi
żywili się w Egipcie (
Lb 21,5n
). Pana NT, czyli Chrystusa, kusili Koryntianie albo domagając
się znaków i cudów, albo pragnąc ciągle darów, z których najbardziej cenili sobie glosolalię
(por.
1 Kor 14,1–10
).
10–11.
Wzmianka o szemraniu jest aluzją do wystąpień Koracha, który buntował się
przeciwko władzy Mojżesza i nie uznawał kapłańskich przywilejów rodu Aarona. Myśląc o
sytuacji panującej w Koryncie Paweł albo czynił aluzję do rozłamów, jakie miały miejsce w tej
wspólnocie, albo miał na uwadze niezadowolenie wywołane jego listem przedkanonicznym,
zawierającym instrukcje regulujące stosunek chrześcijan do pogan. Dokonujący zagłady – to
wykonujący wyroki Boże anioł, wspomniany kilkakrotnie w ST (por.
Wj 12,23
;
2 Sm 24,16
).
Niektóre pouczenia znajdujące się w Piśmie Świętym dotyczą nas bezpośrednio, inne odnoszą
się do nas w sposób pośredni. Te ostatnie są zawarte w pewnych wydarzeniach lub uosobione
w konkretnych postaciach. Mówi się o nich, że obok zwykłego, dosłownego sensu mają także
sens typologiczny czyli stanowią zapowiedź innych, przyszłych rzeczywistości. Wyrażenie
kres czasów nie może stanowić podstawy do przypisywania Pawłowi nauki o bliskim
ponownym przyjściu Pana. W rzeczywistości chodzi tylko o to, że już rozpoczęła się, tak
często zapowiadana przez proroków, era mesjańska. W spekulacjach historiozoficznych
autorów natchnionych jest to niewątpliwie ostatnia epoka, kres czasów w ogólnym ujęciu
dziejów całej ludzkości.
12–13.
Dotychczas Paweł mówił do ludzi słabych, upadających. Lecz oto następuje
przestroga dla tzw. mocnych. Niech baczą, żeby nie upadli. Jednakże i oni nie powinni
podupadać na duchu, choćby im przyszło walczyć z najcięższymi pokusami. Pan Bóg nie
przestanie być dobrym, miłującym ojcem także wtedy, gdy dopuszcza nawet bardzo przykre
pokusy. Nie będą one nigdy tak wielkie, aby przekraczały wytrzymałość człowieka, a nadto we
właściwym czasie otrzyma on wskazanie, w jaki sposób będzie mógł je przezwyciężyć.
BAŁWOCHWALSTWO I UDZIAŁ W UCZTACH
BAŁWOCHWALCZYCH (10,14–11,1)
14
Dlatego też, najmilsi moi, strzeżcie się bałwochwalstwa.
15
Mówię jak do ludzi rozsądnych.
Zresztą osądźcie sami to, co mówię:
16
Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czyż nie jest
udziałem we Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa?
17
Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z
tego samego chleba.
18
Przypatrzcie się Izraelowi według ciała! Czyż nie są w jedności z ołtarzem
ci, którzy spożywają z ofiar na ołtarzu złożonych?
19
Lecz cóż to znaczy? Czy może jest czymś
ofiara złożona bożkom? Albo czy sam bożek jest czymś?
20
Ależ właśnie to, co ofiarują poganie,
demonom składają w ofierze (
Ps 106[105],7
), a nie Bogu. Nie chciałbym, byście mieli coś
wspólnego z demonami.
21
Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów; nie możecie
zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów.
22
Czyż będziemy pobudzali Pana do zazdrości?
Czyż jesteśmy mocniejsi od Niego?
23
Wszystko wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść.
Wszystko wolno, ale nie wszystko buduje.
24
Niech nikt nie szuka własnego dobra, lecz dobra
bliźniego.
25
Tak więc wszystko, cokolwiek w jatce sprzedają, spożywajcie, niczego nie dociekając –
dla spokoju sumienia.
26
Pańska bowiem jest ziemia i wszystko, co ją napełnia (
Ps 24[23],1
).
27
Jeżeli zaprosi was ktoś z niewierzących, a wy zgodzicie się przyjść, jedzcie wszystko, co wam
podadzą, nie pytając o nic – dla spokoju sumienia.
28
A gdyby ktoś powiedział: «To było złożone na
ofiarę» – nie jedzcie przez wzgląd na tego, który was ostrzegał, i z uwagi na sumienie.
29
Mam na
myśli sumienie nie twoje, lecz bliźniego. Bo dlaczego by czyjeś sumienie miało wyrokować o mojej
wolności?
30
Jeśli ja coś spożywam dzięki czyniąc, to czemu mam być spotwarzany z powodu tego,
za co dzięki czynię?
31
Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na
chwałę Bożą czyńcie.
32
Nie bądźcie zgorszeniem ani dla Żydów, ani dla Greków, ani dla Kościoła
Bożego,
33
podobnie jak ja, który się staram przypodobać wszystkim pod każdym względem,
szukając nie własnej korzyści, lecz dobra wielu, aby byli zbawieni.
11
1
Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa.
14–15.
Niniejszy dwuwiersz spełnia zarówno funkcję konkluzji kończącej rozumowanie
kontekstu poprzedzającego, jak i wprowadzenia do dłuższego fragmentu o charakterze czysto
parenetycznym. Przedmiotem tej parenezy jest sprawa udziału chrześcijan korynckich w
ucztach pogańskich.
16.
Wiersze 16–19 stanowią motywację wspomnianych przed chwilą napomnień. Otóż
chrześcijanin nie może brać udziału w religijnych ucztach pogańskich dlatego, ponieważ
związał się już w sposób szczególny z Panem i dzięki temu uczestniczy w ucztach, w czasie
których pije z kielicha prawdziwej Krwi Chrystusa i spożywa Chleb będący prawdziwym
Ciałem Pańskim. W tekście jest mowa o kielichu błogosławieństwa, co stanowi wyraźną aluzję
do żydowskiej wieczerzy paschalnej, gdy w sposób szczególnie uroczysty błogosławiono trzeci
kolejny kielich. Podkreślając z naciskiem, że ten kielich błogosławią chrześcijanie, Paweł tym
samym odróżnia ucztę ofiarną od kielichów, z których pito i które błogosławiono na ucztach
pogańskich lub żydowskich. Łamania chleba dokonywano podczas każdego zwykłego posiłku,
z czasem jednak określenie to zaczęto odnosić przede wszystkim do wydarzeń Ostatniej
Wieczerzy, gdy łamanie chleba i rozdzielanie go przez Chrystusa obecnym stanowiło moment
centralny. Po owym łamaniu chleba rozpoznali kiedyś Chrystusa dwaj uczniowie z Emaus (
Łk
24,35
).
17.
Chrystus jest jeden; jedno też jest Jego ciało, skutkiem zaś udziału w łamaniu chleba,
będącego Ciałem Chrystusa, jest organiczna jedność tych, co uczestniczą w tego rodzaju
ucztach. Nie można – jak powie Paweł nieco dalej – pić z kielicha Pana i z kielicha demonów;
nie można zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów (10,21). Oto, jakie są społeczne
skutki udziału chrześcijan w spożywaniu Ciała i piciu Krwi Jezusa. Eucharystia stanowi
rzeczywistą więź społeczną chrześcijan. A chrześcijanie to ludzie, którzy się odżywiają tym
samym Chlebem, tj. Ciałem Chrystusa.
18–21.
Z kolei ukazuje Paweł skutki uczestniczenia chrześcijan w ucztach pogańskich.
Skutki te są również potraktowane jako racje, które powinny powstrzymywać chrześcijan od
udziału w owych ucztach. Rozumowanie opiera się na zasadzie – zilustrowanej nawiązaniem
do ST (por.
Kpł 7,6–15
;
Pwt 18,1–4
) – szczególnej jedności składających ofiarę z tym, komu
ofiara jest składana. Tak też rzecz się ma z uczestniczeniem w ucztach pogańskich. Wszyscy
biorący w nich udział, a więc i zaproszeni chrześcijanie, jednoczą się – zwłaszcza przez
spożywanie darów ofiarnych – z demonami. A przecież chrześcijanie stanowią już intymną
jedność z Chrystusem. Idole są wprawdzie niczym same w sobie, lecz uprawianie
bałwochwalstwa to sprawa szatańska. Oddaje się bowiem cześć boską czemuś, co w ogóle w
rzeczywistości nie istnieje. Dlatego nie wolno pić równocześnie z kielicha Pana i z kielicha
demonów.
22.
Wspomniana tu zazdrość Pana jest synonimem miłości. Ten antropomorfizm w
odniesieniu do Boga zawsze miał takie samo znaczenie. Pan Bóg nigdy nie jest zazdrosny o
bezbożników, natomiast zależy Mu bardzo na tym, żeby Jego wyznawcy, poza Nim, nic i
nikogo nie kochali (por.
Pwt 32,21
). Sam oddał się ludziom bez reszty i nie znosi, by ludzie
darzyli Go jedynie połową serca. Taka pseudomiłość pobudza Go nie tylko do zazdrości, lecz
także do gniewu. Narażenie się zaś na gniew Boga jest świadomym działaniem na własną
szkodę. Tak więc rozumowanie powyższe jest równocześnie odwołaniem się do zdrowego
rozsądku chrześcijanina.
23–24.
Powtarza się znana już zasada o wolności moralnej ze znanymi już także
ograniczeniami. Rozwój duchowy całej wspólnoty przez praktykę odpowiednio pojętej
wolności osobistej kojarzy się Pawłowi z zasadą najbardziej znamienną całej etyki
chrześcijańskiej: nigdy nie szukać dobra własnego, lecz myśleć o potrzebach bliźnich. Paweł
jeszcze niejednokrotnie będzie wracał do tej reguły i nie zawaha się nawet na przykładzie
własnego życia pokazać, jak powinna wyglądać owa altruistyczna miłość (10,33).
25–26.
I znów porusza Paweł problem potraw dozwolonych i zakazanych. Znów chodzi
głównie o mięso kupowane w sklepach, gdzie jak wiadomo, sprzedawano wiele mięsa zwierząt
składanych bożkom pogańskim w ofierze. Powtarza się ta sama zasada: wszystko wolno
kupować i spożywać ze spokojnym sumieniem, bez jakiegokolwiek dociekania, skąd to
pochodzi. Wszystko bowiem, co wyszło z rąk Boga, samo w sobie jest dobre – stwierdził już
dawno Psalmista (
Ps 24[23],1
).
27–28.
Z treści wiersza wynika, że choć Paweł nie tolerował uczestnictwa chrześcijan
korynckich w pogańskich ucztach przy składaniu ofiar, to jednak zezwalał na skorzystanie z
zaproszenia na wspólny posiłek, odbywający się w domu jakiegoś poganina. Tu obowiązywała
chrześcijan ta sama zasada: wszystko, co wyszło z rąk Boga, jest dobre. Mogli więc spożywać
ze spokojnym sumieniem to, co przed nimi postawiono. Gdyby jednak ktoś spośród „słabych”,
również biorących udział w tym wspólnym posiłku, poczuł się zgorszony takim
postępowaniem i dałby temu wyraz w napomnieniach skierowanych do „mocnych”, ci ostatni
powinni sobie jego napomnienia wziąć do serca. Mają zmienić swój dotychczasowy sposób
postępowania i zaprzestać spożywania pokarmów składanych bożkom pogańskim w ofierze.
29–30.
Chodzi przy tym znów o sumienie człowieka „słabego”, który wydając sądy o
„mocnym” w rzeczywistości wyrządza mu krzywdę, obciążając tym samym własne sumienie.
Tak więc troska o czystość sumienia jest pierwszą racją, dla której należy ograniczyć swobodę
korzystania ze słusznego skądinąd prawa do wolności. Jednakże jest jeszcze inna racja. Gdy
ktoś bezwzględnie, na nikogo i na nic nie zważając, chce praktykować wolność, to właśnie owa
wolność, chluba każdego chrześcijanina, staje się przedmiotem sarkania, jeśli nie wręcz
potępienia. Wreszcie człowiek prawdziwie uświadomiony, mający autentyczną wiedzę i żyjący
wedle ducha nie może być ani osądzany, ani potępiany przez tych, którzy takiej wiedzy nie
posiadają.
31–33; 11,1.
Celem istnienia człowieka na ziemi jest przysparzanie chwały Bogu.
Wszystkie jego myśli, słowa i czyny powinny służyć tej jednej sprawie. Nie przysporzy zaś
człowiek nigdy chwały Bogu, gdy swoim postępowaniem będzie gorszył innych – choćby to
nie byli członkowie społeczności chrześcijańskiej, lecz Grecy albo Żydzi. Daleki jest Paweł od
samochwalstwa, a pełen zatroskania o dobro – i to dobro wieczne – wiernych, gdy na koniec
przedstawia siebie samego jako wzór do naśladowania (por. także: 4,16;
Flp 3,17
;
1 Tes 1,6
;
2
Tes 3,7–9
). Paweł równocześnie uzasadnia tę propozycję: on jest również naśladowcą
Chrystusa.
O PORZĄDKU NA ZEBRANIACH LITURGICZNYCH
STRÓJ I NAKRYCIE GŁOWY KOBIET (11,2–16)
2
Pochwalam was, bracia, za to, że we wszystkim pomni na mnie jesteście i że tak, jak wam
przekazałem, zachowujecie tradycje.
3
Chciałbym, żebyście wiedzieli, iż głową każdego mężczyzny
jest Chrystus, mężczyzna zaś jest głową kobiety, a głową Chrystusa – Bóg.
4
Każdy mężczyzna,
modląc się lub prorokując z nakrytą głową, hańbi swoją głowę.
5
Każda zaś kobieta, modląc się lub
prorokując z odkrytą głową, hańbi swoją głowę; wygląda bowiem tak, jakby była ogolona.
6
Jeżeli
więc jakaś kobieta nie nakrywa głowy, niechże ostrzyże swe włosy! Jeśli natomiast hańbi kobietę
to, że jest ostrzyżona lub ogolona, niechże nakrywa głowę.
7
Mężczyzna zaś nie powinien
nakrywać głowy, bo jest obrazem i chwałą Boga, a kobieta jest chwałą mężczyzny.
8
To nie
mężczyzna powstał z kobiety, lecz kobieta z mężczyzny.
9
Podobnie też mężczyzna nie został
stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny.
10
Oto dlaczego kobieta winna mieć na głowie
znak poddania, ze względu na aniołów.
11
Zresztą u Pana ani mężczyzna nie jest bez kobiety, ani
kobieta nie jest bez mężczyzny.
12
Jak bowiem kobieta powstała z mężczyzny, tak mężczyzna rodzi
się przez kobietę. Wszystko zaś pochodzi od Boga.
13
Osądźcie zresztą sami. Czy wypada, aby
kobieta z odkrytą głową modliła się do Boga?
14
Czyż sama natura nie poucza nas, że hańbą jest
dla mężczyzny nosić długie włosy,
15
podczas gdy dla kobiety jest to właśnie chwałą? Włosy
bowiem zostały jej dane za okrycie.
16
Może ktoś uważa za właściwe spierać się nadal, my jednak
nie jesteśmy takiego zdania; ani my, ani Kościoły Boże.
2.
Jak każda captatio benevolentiae, tak i te słowa Pawła zawierają niemało przesady, co
łatwo stwierdzić, wracając na moment choćby do pierwszych rozdziałów listu. Sprawy, do
których omówienia Paweł za chwilę przystąpi, dotyczą zachowania się wiernych na zebraniach
liturgicznych i ucztach eucharystycznych; zdarzały się tam często nieporządki. Tradycja, o
której tu mowa, to cała nauka Chrystusa przekazana przez Pawła Koryntianom.
3.
Fragment 11,3–16 poświęcony jest zachowaniu się – a zwłaszcza nakryciu głowy –
kobiet na ucztach eucharystycznych. Usiłując wprowadzić pod tym względem pewien
porządek, posługuje się Paweł argumentacją zaczerpniętą z ówczesnej kosmologii, a głównie
antropologii. Powtarzający się w tym wierszu kilkakrotnie wyraz głowa wyraża ideę pewnej,
nie określonej bliżej nadrzędności. Chrystus jest głową mężczyzny w tym sensie, że był
mężczyzną, wzorem i modelem każdego ziemskiego mężczyzny. Mężczyzna natomiast jest
głową kobiety dlatego, iż według starotestamentowej nauki o początku człowieka – Paweł
bardzo wyraźnie do tego nawiązuje – mężczyzna został stworzony pierwszy, a potem dopiero
kobieta, i to w wyraźnej zależności od mężczyzny. Bóg jest głową Chrystusa chyba głównie w
tym znaczeniu, że właśnie Bóg Ojciec jest Stwórcą wszechrzeczy oraz inicjatorem całego
dzieła zbawienia. Chrystus jest poza tym poddany Ojcu i niższy od Niego ze względu na swą
ludzką naturę.
4–5.
Otóż ten przez Boga ustanowiony porządek rzeczy powinien być respektowany przez
ludzi, zwłaszcza gdy zbierają się razem, by dokonywać wspólnie pewnych aktów kultu.
Wspomina tu Paweł o modlitwie i prorokowaniu. Prorokowanie oznacza – jak się to okaże
jeszcze w dalszych rozdziałach listu – przemawianie inspirowane specjalnym natchnieniem
Ducha Świętego, który pozwala wnikać głębiej w prawdy Boże i przekazywać innym ich treść,
a ponadto ujawnia niekiedy rzeczy zakryte z teraźniejszości i przyszłości. Podczas tego rodzaju
praktyk, dokonywanych wobec wielu członków wspólnoty, mężczyzna nie powinien nakrywać
głowy, bo jest – jak to Paweł stwierdzi za chwilę – obrazem i chwałą Boga. Tłumienie,
przygaszanie odblasku chwały Bożej byłoby aktem nieposzanowania Stwórcy. Kobieta zaś
hańbi swoją głowę, gdy bez jej nakrycia modli się lub publicznie prorokuje. Wydaje się, iż
Paweł nawiązuje w tym poleceniu głównie do powszechnego wówczas na Bliskim Wschodzie
zwyczaju noszenia długich włosów przez kobiety.
6–7.
Zachowanie się sprzeczne z tymi zwyczajami – np. strzyżenie włosów przez
niewiastę – budziło powszechną dezaprobatę, żeby nie powiedzieć wręcz odrazę. Kobieta jest
chwałą mężczyzny głównie z tej racji chyba, że została stworzona za jego pośrednictwem i
jakby na żądanie mężczyzny. Jest więc wtórnym, a nie bezpośrednim odblaskiem Boga.
8–9.
Wiersze te uwydatniają Pawłową ideę zależności kobiety od mężczyzny, sprawiając
równocześnie, że Apostoł jest uważany za jednego z największych antyfeministów w dziejach
ludzkości. Nie należałoby jednak zapominać – pragnąc uściślić tę przestarzałą opinię – o
licznych jego wypowiedziach domagających się równouprawnienia niewiasty.
10.
Aniołowie, obecni według żydowskiej tradycji przy przekazywaniu Mojżeszowi Prawa
(por.
Dz 7,53
), byli też stróżami tego Prawa wśród ludzi, szczególnie zaś czuwali nad jego
przestrzeganiem podczas zebrań liturgicznych. O takiej właśnie roli aniołów-stróżów Prawa
mówią często także teksty qumrańskie. Natomiast nie wiadomo dotychczas, co oznacza
wyrażenie znak poddania na głowie dosł. „władza na głowie”. W każdym razie jest to chyba
jakieś nakrycie głowy – być może i twarzy – rodzaj welonu, jaki po dzień dzisiejszy noszą
kobiety jeszcze niekiedy na Wschodzie. Możliwy jest sens: „znak uprawnienia do udziału w
kulcie”.
11–15.
Paweł łagodzi cokolwiek swój dotychczasowy sąd o bezwzględnym poddaniu
kobiety mężczyźnie i stwierdza, że zarówno przyjście na świat, jak i dalsze istnienie
mężczyzny są również uwarunkowane egzystencją kobiety. Paweł rozważa z kolei argumenty
zaczerpnięte z Biblii, dotyczące nakrywania głowy przez kobiety i nienakrywania jej przez
mężczyznę. I tak motywacja biblijna znajduje swe potwierdzenie i umocnienie zarazem w
motywacji czysto naturalnej.
16.
Dyskusja na temat bądź co bądź jednak nie najważniejszy poczęła już Pawła
wyprowadzać z równowagi. Być może, iż wskazania Pawła nie spotykały się z należytym
posłuchem, może wysuwano jakieś kontrargumenty. Dlatego Apostoł ucina sprawę. Jeszcze raz
krótko przypomina, że to, co powiedział, jest wykładnikiem opinii całego Kościoła. Dalsze
sprzeciwy nie będą brane pod uwagę. Nie wprowadza się tu bowiem żadnych nowości,
przypomina tylko potrzebę przestrzegania istniejących już obyczajów.
WIECZERZA PAŃSKA (11,17–34)
17
Udzielając już pouczeń, nie pochwalam was i za to, że schodzicie się razem nie na lepsze,
ale ku gorszemu.
18
Przede wszystkim słyszę – i po części wierzę – że zdarzają się między wami
spory, gdy schodzicie się razem jako Kościół.
19
Zresztą nawet muszą być wśród was rozdarcia,
żeby się okazało, którzy są wypróbowani.
20
Tak więc, gdy się zbieracie, nie ma u was spożywania
Wieczerzy Pańskiej.
21
Każdy bowiem już wcześniej zabiera się do własnego jedzenia, i tak się
zdarza, że jeden jest głodny, podczas gdy drugi nietrzeźwy.
22
Czyż nie macie domów, aby tam jeść
i pić? Czy chcecie świadomie znieważać Kościół Boży i zawstydzać tych, którzy nic nie mają? Cóż
wam powiem? Czy będę was chwalił? Nie, za to was nie chwalę!
23
Ja bowiem otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, której
został wydany, wziął chleb
24
i dzięki uczyniwszy, połamał i rzekł: «To jest Ciało moje za was
[wydane]. Czyńcie to na moją pamiątkę!»
25
Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich,
mówiąc: «Kielich ten jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na
moją pamiątkę!»
26
Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb i pijecie kielich, śmierć Pana głosicie, aż
przyjdzie.
27
Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winnym staje się Ciała
i Krwi Pańskiej.
28
Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha.
29
Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało [Pańskie], wyrok sobie spożywa i pije.
30
Dlatego to właśnie wielu wśród was jest słabych i chorych i wielu też pomarło.
31
Jeżeli zaś sami
siebie osądzimy, nie będziemy sądzeni.
32
Lecz gdy jesteśmy sądzeni przez Pana, upomnienie
otrzymujemy, abyśmy nie byli potępieni ze światem.
33
Tak więc, bracia moi, gdy zbieracie się, by
spożywać [wieczerzę], poczekajcie jedni na drugich!
34
Jeżeli ktoś jest głodny, niech zaspokoi głód
u siebie w domu, abyście się nie zbierali ku potępieniu [waszemu]. Co do spraw pozostałych,
wydam zarządzenia, gdy do was przybędę.
17.
Oto sprawy, których Paweł zdawał się nie dostrzegać w schlebiających Koryntianom
pierwszych wierszach tego rozdziału. Ogólnie rzecz biorąc, sąd Pawła o zebraniach
liturgicznych chrześcijan korynckich jest następujący: schodzicie się razem nie na lepsze, ale
ku gorszemu. Dalsze wywody będą stanowić uzasadnienie tej smutnej opinii.
18–19.
Spory – to chyba aluzja do religijnych ugrupowań korynckich wspomnianych na
początku listu. Stroniły one od siebie nawet podczas zebrań liturgicznych. Może to nawet i
dobrze. Przynajmniej wiadomo, którzy spośród korynckich chrześcijan są już dostatecznie
urobionymi, konsekwentnymi wyznawcami Chrystusa, a którzy zwykłymi sekciarzami,
skłóconymi z resztą wspólnoty.
20–22.
Wśród zasługujących na potępienie wad Koryntian wymienia Paweł przede
wszystkim egoizm, przejawiający się w trosce o zaspokojenie tylko własnego głodu. W takiej
sytuacji wspólne posiłki nie tylko że nie mają już nic wspólnego z chrześcijańską communitas,
ale wręcz przynoszą hańbę Kościołowi i nikogo nie budują.
23.
Naukę o Eucharystii otrzymał Paweł nie w formie prywatnego objawienia wprost od
Pana, lecz za pośrednictwem wcześniejszych przekazów ustnych. Apostoł jest jednym z ogniw
w łańcuchu tradycji sięgającej czasów Ostatniej Wieczerzy. Na treść owej tradycji składają się
następujące prawdy: 1. Uczty eucharystyczne zapoczątkował sam Chrystus w czasie Ostatniej
Wieczerzy, po której nastąpiło pojmanie Jezusa przez Jego oprawców. W ten sposób od samego
początku uwydatnia się ścisły związek pomiędzy Eucharystią a śmiercią Jezusa. Wyrażenie
„łamanie chleba” stało się z czasem technicznym określeniem uczt eucharystycznych w życiu
pierwszych chrześcijan. Uczty eucharystyczne wiernych mają być ponawianiem Ostatniej
Wieczerzy wraz z jej nawiązaniem do śmierci Jezusa. Następne dwa wiersze jeszcze dokładniej
sprecyzują powyższe prawdy.
24–25.
Wspomniany tu kielich – to tzw. trzeci kielich, który wypijano uroczyście podczas
drugiej części Wielkiego Hallelu. Jest on również nazwany kielichem przymierza, gdyż jak
ongiś Mojżesz wziąwszy krew z zabitych wołów oświadczył: Oto krew przymierza, które Pan
zawarł z wami… (
Wj 24,8
), tak teraz dokonuje się Nowe Przymierze przypieczętowane
kielichem Krwi Jezusa. Użyty w tym miejscu grecki termin διαθήκη oznacza zresztą nie tylko
przymierze, lecz także ostatnią wolę, testament. Jeżeli w odniesieniu do tego, co się dokonało u
stóp góry Synaj, można mówić jedynie o przymierzu, to w omawianym tekście Pawła – lub
dokładniej, w zastosowaniu przez Chrystusa – obydwa wymienione znaczenia terminu διαθήκη
słusznie mogą być brane pod uwagę jak tego mamy dowód w
Hbr 9,15–28
.
26.
To, czego dokonał Chrystus na Ostatniej Wieczerzy, odnosiło się do przymierza, lecz
wypowiedziane przy tym słowa uchodziły równocześnie za ostatnią wolę Chrystusa, czyli były
również Jego testamentem, zostawionym ludzkości. Wyrażenie „krew Jezusa” jest dla Apostoła
synonimicznym określeniem ofiary Jezusa na krzyżu. Dlatego właśnie mówi Paweł: Ilekroć
bowiem spożywacie ten chleb i pijecie kielich, śmierć Pana głosicie…
27.
Spożywać chleb lub pić kielich Pański niegodnie – znaczy to nie uświadamiać sobie
związku, jaki istnieje między Eucharystią a męką i śmiercią Jezusa, znaczy to przyjmować
postaci eucharystyczne lekkomyślnie lub bez szacunku, tak jak to czynili karceni przez Pawła
Koryntianie. Zwrot winnym staje się Ciała i Krwi Pańskiej oznacza tyle, co bezcześci
Eucharystię. Ta sprawa jest bardzo ważna, dlatego Paweł ponawia przestrogę.
28–29.
Tak więc każdy, kto ma przystąpić do stołu Pańskiego, niech wpierw uczyni
dokładny rachunek sumienia: niech zapyta samego siebie, czy wie, co spożywa i co pije.
Niegodne spożywanie Ciała i Krwi Pańskiej ściąga bowiem wyrok potępiający.
30.
Paweł dopatruje się pewnych związków przyczynowych pomiędzy nadużyciami
zdarzającymi się na zebraniach liturgicznych a chorobami i – najprawdopodobniej nagłymi –
zgonami. Nieszczęścia te są wyrazem kary Bożej za dopuszczanie się wspomnianych przed
chwilą wykroczeń.
31–34.
Osądzanie siebie samego powinno z reguły prowadzić do rozpoznania własnych
grzechów i do żalu za nie. Zdobycie się we właściwym momencie na ową skruchę i żal uchroni
człowieka przed wyrokiem potępiającym. Następują konkretne wskazania, pod jakim
względem powinna nastąpić poprawa. Należy zabiegać o to, żeby zebrania eucharystyczne
wiodły do zbawienia, a nie do potępienia, aby były pozbawione tendencji egoistycznych. Mają
być ucztami prawdziwej miłości Boga i bliźniego. Szczegóły omówi Paweł osobiście podczas
planowanej w niedługim czasie wizyty w Koryncie.
CHARYZMATY DUCHA ŚWIĘTEGO: LICZNE DARY, JEDEN
DUCH (12,1–11)
12
1
Nie chciałbym, bracia, byście trwali w niewiedzy co do darów duchowych.
2
Wiecie, że
gdyście byli poganami, ciągnęło was nieodparcie ku niemym bożkom.
3
Otóż zapewniam was, że
nikt, pozostając pod natchnieniem Ducha Bożego, nie może mówić: «[Niech] Jezus [będzie]
przeklęty». Nikt też nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: «Panem jest Jezus».
4
Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch;
5
różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan;
6
różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich.
7
Wszystkim
zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra.
8
Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości
słowa, drugiemu umiejętność poznawania według tego samego Ducha
9
innemu jeszcze dar wiary
w tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania przez tego samego Ducha,
10
innemu dar czynienia
cudów, innemu proroctwo, innemu rozpoznawanie duchów, innemu dar języków i wreszcie innemu
łaska tłumaczenia języków.
11
Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu tak,
jak chce.
1.
Nowo założony przez Pawła Kościół koryncki żył i rozwijał się w środowisku na
wskroś pogańskim. Nic tedy dziwnego, że pozostałości pewnych przekonań i zwyczajów
pogańskich dawały o sobie znać w łonie samej już chrześcijańskiej wspólnoty, stwarzając
problemy, które Paweł rozwiązywał osobiście albo listownie. Jednym z takich problemów była
sprawa właściwego posługiwania się tzw. charyzmatami.
2.
Paweł ciągle musi przypominać Koryntianom, że mimo przyjęcia chrztu zachowują się
tak, jak za pogańskich czasów. Pod pretekstem praktyk religijnych dopuszczają się
najrozmaitszych nadużyć i dają upust swoim najniższym skłonnościom. Możliwe – tak
przynajmniej utrzymuje św. Jan Chryzostom na podstawie tego tekstu – że wielu chrześcijan
korynckich brało udział w orgiach dionizyjskich, należąc już do społeczności ochrzczonych.
3.
Z oświadczenia powyższego wynika, że Koryntianie ze szczególnym upodobaniem
przysłuchiwali się podczas religijnych seansów rzekomo ekstatycznym okrzykom
wtajemniczonych. Do treści tych wołań przywiązywali wielką wagę i uważali je prawie zawsze
za głos samego Boga: niejeden pewnie próbował sam wprowadzić się sztucznie w stan
podniecenia. Jedni przy tym wołali: [Niech] Jezus będzie przeklęty, inni zaś: Panem jest Jezus.
Otóż nie ulega wątpliwości, że zwykłymi szarlatanami i uwodzicielami są ci, co rzucają
bluźnierstwa na Jezusa twierdząc przy tym, że to Duch Święty przez nich przemawia. Z drugiej
zaś strony jest rzeczą pewną, że do wyznania wiary w boską godność Jezusa nieodzowna jest
pomoc Ducha Świętego. Oto pierwsze kryterium odróżniania dobrych duchów od złych,
prawdziwych natchnień od uwodzicielskich inspiracji.
4–5.
Charyzmaty chrześcijańskie, aczkolwiek są różne i uzdalniają do różnych funkcji w
społeczności kościelnej, nie są wynikiem działania różnych przyczyn, lecz wszystkie pochodzą
od tego samego Ducha Świętego. Podobnie różne są sposoby wykorzystania charyzmatów.
Służą różnym celom, ale celem ostatecznym wszystkich jest Pan.
6.
W instrukcjach dotychczas omówionych Paweł wymienił charyzmaty, łącząc je
przyczynowo z Duchem, jako posługiwanie związane z Panem i działanie odniesione do Boga.
Według wszelkiego prawdopodobieństwa chodzi tu o trzy różne aspekty tego samego daru
Bożego. W korzystaniu z tego daru ukazuje się szczególny wkład coraz to innej Osoby Trójcy
Świętej.
7.
Jest to konkluzja poprzednich wywodów, nawiązująca zresztą dość wyraźnie do
pierwszych wierszy omawianego fragmentu: Duch Święty jest autorem wszystkich
charyzmatów, w ich korzystaniu On sam objawia się na zewnątrz. Ponownie podkreślony jest
społeczny charakter wszystkich charyzmatów: mają one na celu – pomijając już inne korzyści –
nie tyle uświęcenie samego charyzmatyka, ile raczej dobro i pożytek całej wspólnoty.
8.
Pierwszy z tych darów, dar mądrości, czyni człowieka zdolnym do poznania i
wniknięcia w istotę planów Bożych. Pozwala mu również zrozumieć, na czym polega życie
Boże w Bogu samym i jak powinno ono rozwinąć się w człowieku. Umysłowość Pawła, jako
autora znanych nam po dzień dzisiejszy listów, jest przykładem tego rodzaju korzystania z daru
mądrości. Umiejętność poznawania zaś sprawia, że człowiek może przekazywać innym ukryte
prawdy Boże. Jest to szczególny dar mówienia w sposób przystępny o rzeczach trudnych.
Wszystkich Apostołów i wczesnochrześcijańskich głosicieli Ewangelii można uważać za ludzi
obdarzonych darem umiejętności poznawania. Znów podkreśla się, że te dwa dary nie
pozostają w żadnej między sobą kolizji. Obydwa pochodzą bowiem od tego samego Ducha.
9.
Tego szczególnego daru wiary nie należy mieszać z teologalną cnotą wiary, która polega
na uznaniu czegoś za prawdę jedynie na podstawie powagi Boga mówiącego. Wiara, o której
mówi tu Paweł, to mocne zaufanie Bogu, zwłaszcza Jego wszechmocy i wszechwiedzy, wiara
w Bożą moc czynienia cudów, wiara mająca za podstawę nie tyle słowa, ile raczej czyny.
Zdarzali się też ludzie umiejący w sposób innym nie znany sprawiać ulgę chorym i cierpiącym.
Ta zdolność pochodząca od Ducha Świętego nazywała się łaską uzdrawiania.
10.
Paweł wyraźnie odróżnia łaskę uzdrawiania od daru czynienia cudów. Mówiąc o tych
dwu charyzmatach miał być może na myśli siebie samego i Piotra. Łukasz zanotował wiele
cudów dokonanych przez obu Apostołów dzięki posiadanej przez nich łasce uzdrawiania oraz
czynienia cudów. Zarówno ST, jak i NT opowiadają o ludziach, którzy przemawiali w imieniu
Boga, korzystając ze szczególnych natchnień Ducha Świętego. Mówili nie tylko o zakrytej
przed umysłem ludzkim przyszłości, lecz czytali także w sercach ludzkich (
1 Kor 14,24n
). Ich
proroctwa zazwyczaj miały na celu podtrzymanie na duchu słuchaczy, umoralnienie ich i
zmobilizowanie do czynienia dobra. Gdy chodzi o treść pouczeń, prorokujący najczęściej
wyjaśniali sens Pisma, zwłaszcza przepowiedni prorockich (
1 P 1,11
;
1 Kor 13,2
). W
zakładaniu Kościołów prorocy towarzyszyli zawsze apostołom (
Ef 2,20
).
Dar rozpoznawania duchów pozwala odróżniać fałszywe natchnienia od prawdziwych
charyzmatów Ducha Świętego. Zapewne musiało się czasem zdarzyć, że błędnie tłumiono
także dobre natchnienia. Dlatego św. Paweł pisał do Tesaloniczan: Ducha nie gaście,
proroctwa nie lekceważcie (
1 Tes 5,19–20
).
Daru języków nie należy utożsamiać z przemawianiem wieloma językami w dzień
Zielonych Świąt. Z daru języków korzystali – jak się zdaje – Korneliusz i wzmiankowani w
Dziejach Apostolskich uczniowie z Efezu (
Dz 10,14–47
;
19,6
). Charyzmat ten, zwany inaczej
glosolalią, przejawiał się w wychwalaniu Boga słowami niezrozumiałymi dla zwykłych ludzi
(por.
1 Kor 14,5.18.39
). Łaska tłumaczenia języków dawała możność rozumienia i
przekazywania innym tego, co mówili korzystający z daru glosolalii (por.
1 Kor 14,1–40
).
11.
Dary Ducha Świętego nie są udzielone temu, kto o nie prosi lub na nie zasługuje. Duch
Święty udziela ich zgodnie z wolą swoją i potrzebami Kościoła. Jeszcze raz podkreśla się więc
na zakończenie rolę Ducha Świętego w rozpowszechnionym i drogim pierwotnemu Kościołowi
zjawisku charyzmatów.
KOŚCIÓŁ JEDNYM NADPRZYRODZONYM CIAŁEM
CHRYSTUSA: LICZNE CZŁONKI, JEDNO CIAŁO (12,12–31)
12
Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała,
mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem.
13
Wszyscyśmy bowiem w
jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to
niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem.
14
Ciało bowiem to nie
jeden członek, lecz liczne [członki].
15
Jeśliby noga powiedziała: «Ponieważ nie jestem ręką, nie
należę do ciała» – czy wskutek tego rzeczywiście nie należy do ciała?
16
Lub jeśliby ucho
powiedziało: «Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała» – czyż nie należałoby do ciała?
17
Gdyby całe ciało było wzrokiem, gdzież byłby słuch? Lub gdyby całe było słuchem, gdzież byłoby
powonienie?
18
Lecz Bóg, tak jak chciał, stworzył [różne] członki, rozmieszczając każdy z nich w
ciele.
19
Gdyby całość była jednym członkiem, gdzież byłoby ciało?
20
Tymczasem są wprawdzie
liczne członki, ale jedno ciało.
21
Nie może więc oko powiedzieć ręce: «Nie jesteś mi potrzebna»,
albo głowa nogom: «Nie potrzebuję was».
22
Raczej nawet niezbędne bywają dla ciała te członki,
które uchodzą za słabsze;
23
a te, które uważamy za mało godne szacunku, tym większym
obdarzamy poszanowaniem. Tak przeto szczególnie się troszczymy o przyzwoitość wstydliwych
członków ciała,
24
gdyż wobec tych, które nie należą do wstydliwych, nie istnieje taka potrzeba.
Lecz Bóg tak ukształtował nasze ciało, że zyskały więcej szacunku członki z natury mało godne
czci,
25
by nie powstało rozdwojenie w ciele, lecz żeby poszczególne członki troszczyły się o siebie
nawzajem.
26
Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy
jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współradują się wszystkie członki.
27
Wy przeto
jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi [Jego] członkami.
28
I tak ustanowił Bóg w Kościele
naprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają moc
czynienia cudów, potem tych, którzy uzdrawiają, którzy wspierają pomocą, którzy rządzą, którzy
przemawiają rozmaitymi językami.
29
Czyż wszyscy są apostołami? Czy wszyscy prorokują? Czy
wszyscy są nauczycielami? Czy wszyscy mają moc czynienia cudów?
30
Czy wszyscy posiadają
łaskę uzdrawiania? Czy wszyscy mówią językami? Czy wszyscy potrafią je tłumaczyć?
31
Lecz wy
starajcie się o większe dary, a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą.
12–25.
Charyzmaty, choć są liczne, służą wspólnemu dobru całej społeczności
chrześcijańskiej. Ideę tego dobra wyraża metafora ciała ludzkiego, w skład którego wchodzi
wiele członków o różnych funkcjach – wszystkie one jednak służą wspólnemu dobru całego
organizmu. Otóż poszczególni wierni pełnią w Kościele różne funkcje. Każda z nich jest
niezbędna do podtrzymywania przy życiu całego organizmu, i dlatego nie można powiedzieć,
że pewne członki są grzeszne lub mniej nobliwe, a drugie dostojniejsze, lepsze. Owszem,
zdarza się niekiedy, że te, uważane przez ludzi za gorsze, mało znaczące lub wstydliwie
ukrywane części ciała są szczególnie potrzebne całemu organizmowi do jego pełnego życia.
Tak też i wierni w Kościele. Choć mają różne zadania do spełnienia i cieszą się może
niejednakowym poważaniem, to jednak wszyscy stanowią jedno Ciało Chrystusa i swoją
działalnością powinni przyczyniać się do wzrostu tego Ciała. Podstawą owej jedności jest ten
sam Duch Święty, w którym wszyscy – czy to Grecy, czy Żydzi, niewolnicy czy wolni przyjęli
chrzest św. stając się przez to sobie równymi. Źródłem jedności jest także moc Ducha
Świętego, ożywiająca niby cudowny napój wszystkich wiernych.
26.
Nikt tedy w Kościele nie może się wynosić z powodu posiadanego urzędu ponad
swoich bliźnich. Bardzo często bowiem wypełnianie owych wielkich zadań jest uwarunkowane
sprawnością funkcjonowania członków mało godnych czci. Udział wszystkich w radościach i
smutkach całości – oto atmosfera życia całej wspólnoty.
27.
Jest to chronologicznie pierwsze w listach Pawła wyraźne nazwanie społeczności
Ciałem Chrystusa. Dopiero wczesne średniowiecze dorzuci do tego określenia przymiotnik
„mistyczne”.
28.
Odpowiednikiem różnych części organizmu ludzkiego są ustanowione z woli samego
Boga różne urzędy w Kościele. Wśród nich na miejscu pierwszym wymienia Paweł Apostołów,
do których należy tu zaliczyć nie tylko kolegium Dwunastu, lecz także wszystkich misjonarzy,
kładących podwaliny pod coraz to nowe społeczności kościelne, z których każda oddzielnie
jest również miniaturą Ciała Chrystusa. Do proroków, oprócz wyjaśniania ludziom woli Boga
względem nich i tego, co ich czeka w przyszłości, należało podtrzymywanie zapału i
żywotności całej wspólnoty. Nauczyciele – to ludzie obdarzeni specjalnym darem jasnego i
przekonującego ukazywania prawd Bożych. Zdarzali się też w pierwotnym Kościele
chrześcijanie cieszący się specjalnym darem sprawiania ulgi cierpiącym i chorym. Byli i tacy,
który specjalizowali się niejako – znów z woli i przy szczególnym poparciu Boga – w
przeprowadzaniu akcji charytatywnych, tak bardzo drogich Kościołowi od samego początku
jego istnienia. Wreszcie specjalny charyzmat posiadali ci, co zarządzali wspólnotą troszcząc się
być może o jej podstawę materialną, ład administracyjny i ogólną harmonię. Nie bez powodu
na samym końcu wymienia Paweł wiernych obdarzonych nadprzyrodzonym darem
posługiwania się rozmaitymi językami. Niezrozumienie istoty tego charyzmatu przez
Koryntian, szczególne pragnienie posiadania go i złe korzystanie z niego, kazały Apostołowi
świadomie umniejszyć niejako wartość tego daru.
29–31.
Poszczególni członkowie wspólnoty mają zazwyczaj tylko jeden charyzmat.
Każdy z darów jest określoną pełnią i doskonałością samą w sobie. Jednakże istnieje jeden
charyzmat, którego Paweł dotąd nie wspomina, ponieważ zamierza mu poświęcić oddzielny
rozdział. Już teraz jednak zachęca do ubiegania się o jego posiadanie. Korzystanie z tego
charyzmatu czyni z życia chrześcijanina specjalną drogę – przenośnia spotykana często
zarówno w ST, jak i w dokumentach qumrańskich – drogę najdoskonalszą.
HYMN O MIŁOŚCI (13,1–13)
13
1
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadł wszelką wiedzę,
i wiarę miał tak wielką, iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał –
byłbym niczym.
3
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic mi nie pomoże.
4
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
5
nie jest bezwstydna,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
6
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
7
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
8
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
choć zniknie dar języków
i choć wiedzy [już] nie stanie.
9
Po części bowiem tylko poznajemy
i po części prorokujemy.
10
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
11
Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecinne.
12
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [ujrzymy] twarzą w twarz.
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś będę poznawał tak, jak sam zostałem poznany.
13
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy:
największa z nich [jednak] jest miłość.
Cały 13 rozdz. uchodzi za hymn najpiękniejszy, jaki kiedykolwiek w dziejach ludzkości
wyśpiewano na cześć miłości. Nawet ludzie nie mający nic wspólnego z chrześcijaństwem
porównują Pawłowy hymn z najpiękniejszymi poematami klasycznymi literatury greckiej.
Pisząc o miłości niewątpliwie miał Paweł przed oczyma postać umierającego za nas Jezusa.
Nic też dziwnego, że każde zdanie hymnu zachowa swój sens, gdy na miejsce słowa „miłość”
wstawi się imię „Jezus”. Hymn można podzielić na trzy następujące części: 1. Wzniosłość i
konieczność miłości (ww. 1–3). 2. Przymioty miłości (ww. 4–7). 3. Absolutny prymat miłości
(ww. 8–13).
1.
Wyrażenie mówić językami ludzi odnosi się do tzw. glosolalii, czyli do daru
posługiwania się obcymi językami bez potrzeby mozolnego uczenia się ich przedtem. Wydaje
się, że Koryntianie przekładali ponad wszystkie inne dary Boże właśnie tę łaskę mówienia
językami. Język aniołów – to tylko zwrot retoryczny, przenośnia, wyrażająca ideę najbardziej
wzniosłej mowy, jaką człowiek mógłby się posługiwać. Nawet taka umiejętność nie na wiele
się przyda, jeśli człowiek nie ma miłości. Spośród trzech terminów, używanych w języku
greckim najczęściej na określenie miłości (έρως,
φ
ιλία, αγάπη), Paweł wybiera słowo αγάπη).
Określa się nim zdecydowany, z góry przemyślany sposób życia wolnego od wszelkiego
egoizmu, pełnego poświęcenia i pragnień najwyższego dobra dla drugich. Bez tak pojętej
miłości najwznioślejsze przemówienia ludzkie i wprowadzająca otoczenie w podziw zdolność
posługiwania się obcymi językami – to niczym dźwięk miedzi brzęczącej lub odgłos cymbałów
brzmiących. Obydwa te instrumenty czynią tyle hałasu, że z trudem można w nim posłyszeć
jakąś melodię. Oto pożytek z tak cenionego przez Koryntian, ale pozbawionego miłości
charyzmatu glosolalii.
2.
Powiedzenie przenieść góry było, jak się wydaje, powszechnie używanym zwrotem,
mającym wyrażać niemożliwość lub małe prawdopodobieństwo. Zwrot ten odnajdujemy
również w nauczaniu samego Jezusa (por.
Mt 17,20
;
21,21
). Posiadanie tych wielkich darów
bez udziału miłości daje wynik taki sam, jak korzystanie z glosolalii, nie mających na
względzie dobra bliźnich: gdybym je miał… a miłości bym nie miał, byłbym niczym.
Z kolei wyjaśnia Paweł istotę innych charyzmatów. Jedne z nich – jak dar prorokowania,
znajomość najgłębszych tajemnic oraz wiedza o wszystkim – dają możność udzielania
najbardziej wzniosłych i najbardziej zrozumiałych pouczeń, drugie – spośród nich wymieniona
jest tylko wiara – czynią człowieka zdolnym do skutecznego działania w warunkach
najbardziej trudnych. Są to dary Boże, dzięki którym każda epoka w dziejach ludzkości ma
swoich wielkich działaczy społecznych.
3.
Przestroga jest jasna: Może się zdarzyć – choć w praktyce bywa to raczej rzadko – że
ktoś rozda bliźniemu wszystko, co ma, wcale przy tym ludzi nie miłując. Może się zdarzyć, że
ktoś całego siebie poświęci społeczności i pozwoli niejako spłonąć swojemu ciału, tak jak to
uczynił wzmiankowany przez Cycerona (Tuscul. 2,2) i Strabona (XV) bohater grecki Kalanos,
pozwalając palić się żywcem na cześć Aleksandra w jego obecności. Jeśli nawet tak wielka
ofiara, czasem arcypożyteczna dla społeczności, jest małowartościowa, gdy chodzi o wieczne
zbawienie tego, który ją składa, to stąd, że nie było w niej miłości pełnej, miłości, którą się
ogarnia nie tylko ludzi, lecz także Boga lub mówiąc dokładniej, którą się miłuje wszystko i
wszystkich, ale w Bogu.
4.
Paweł, człowiek czynu, nie lubi teoretyzowania. Opisując przymioty miłości posługuje
się figurą literacką, zwaną personifikacją. Według wszelkiego prawdopodobieństwa ma na
myśli – jak już zaznaczyliśmy – osobę samego Chrystusa. Wzniosłość Jego przymiotów jako
ideału miłości przeciwstawia co chwila błędom, jak się wydaje, szczególnie częstym u
Koryntian.
5–6.
Człowiek żyjący miłością nie ogranicza się do samego tylko respektowania praw
bliźniego, lecz potrafi ciągle rezygnować z praw własnych. Nie ubiega się o miejsce, które
nawet słusznie mu przysługuje; nie reaguje gniewem nawet wtedy, gdy czyjeś postępowanie
powinno spowodować wybuch złości. Nie tylko nie pamięta złego i nie pielęgnuje w duszy
chęci dokonania zemsty, ale w ogóle nie rejestruje w pamięci przykrości, jaką mu ktoś
wyrządził; każda niesprawiedliwość względem bliźniego, nawet wroga, napełnia go smutkiem,
podobnie jak prawda, gdziekolwiek by była; jest dla niego zawsze źródłem radości.
7.
W ten sposób kończy się opis przymiotów miłości do Boga. Miłość wszystko znosząca
sprawia, że człowiek potrafi przejść do porządku dziennego nad sprawami, które innych irytują
i pozbawiają wewnętrznego spokoju. Miłość „wierzy w człowieka”. Tylko człowiek żyjący
miłością potrafi przetrzymać ataki oszczerstwa, nienawiści i gniewu ze strony tych, którzy
nienawidzą miłości.
8.
Słowa te uważa się za punkt kulminacyjny w strukturze całego hymnu. Mówią one o
nieprzemijających wartościach miłości. Przyjdzie czas, że nie będzie komu przekazywać
wzniosłej wiedzy, niepotrzebny stanie się dar języków. Tylko miłość ciągle trwać będzie, mając
w Bogu swój odwieczny przedmiot. Oto dlaczego przemijają charyzmaty związane z
nauczaniem innych.
9–10.
Wszelkie doczesne, ziemskie poznanie ma charakter fragmentaryczny. Możemy
uchwycić nim zaledwie wycinek, maleńki fragmencik prawdy o świecie i o Bogu. Otóż nasza
nagroda niebieska będzie m.in. polegać na tym, że uzyskamy możność oglądania Boga wprost.
Do tej sprawy Paweł zresztą wróci za chwilę (w. 12), zestawiając dokładniej nasze poznanie
ziemskie z wizją błogosławionych.
11.
Mimo posługiwania się pierwszą osobą, Paweł mówi nie tyle o sobie samym, ile raczej
o Koryntianach, pomagając im w ten sposób wysnuć zasadnicze wnioski z przedstawianego
przed chwilą opisu miłości i jej przymiotów. Oto gdy byli oni jeszcze nie bardzo uświadomieni,
nie urobieni wewnętrznie, podobni do niemowląt, poszukiwali chciwie glosolalii, proroctw i
tym podobnych charyzmatów. Teraz jednak, po tylu naukach Pawła, po latach
chrześcijańskiego życia wkroczyli w „wiek męski”. Czas pomyśleć o tym, co rzeczywiście
godne jest zabiegów i starania. Wyzbyć się upodobań dziecięcych, tzn. zamiast pragnąć
przynoszących tylko doczesny rozgłos charyzmatów, starać się usilnie o wzrost w miłości.
12.
Nasze poznanie Boga, dopóki przebywamy tu na ziemi, jest podobne do oglądania
jakiegoś przedmiotu lub siebie samego w lustrze. Choćby lustro było najidealniejszej jakości,
nie dojrzymy w nim realnego przedmiotu, lecz tylko jego odbicie. Jak w lustrze, tak w
stworzeniach oglądamy tylko odbicie Boga, odbicie zawsze niedoskonałe. Jednakże przyjdzie
czas, kiedy nasze niedoskonałe poznanie Boga będzie zastąpione oglądaniem Stwórcy twarzą
w twarz, bez żadnego pośrednictwa. Apostoł określa jeszcze dokładniej naturę przyszłego
poznania Boga: kiedyś będę poznawał tak, jak sam zostałem poznany. Zwrot ostatni – można
by lepiej wyrazić, „zostałem uznany” stanowi aluzję do wielkiego aktu uznania, przygarnięcia
nas przez Boga w zbawczym dziele Chrystusa. Bóg poznał nas, uznał za swoich, okazując nam
swą wielką miłość. Tak też my kiedyś będziemy oglądali Boga, gdy miłością zapłacimy za
miłość lub dokładniej, gdy miłość, którą nas Bóg umiłował, wróci do swego źródła, tj. do
Boga. Rozumiemy coraz lepiej, dlaczego Apostoł tak zdecydowanie przekłada miłość ponad
wszelkie charyzmaty.
13.
Miłość większa jest nawet od wiary i nadziei, tj. od tych dwu cnót, których
przedmiotem jest również Bóg i które Apostoł tak bardzo i tyle razy wiernym swoim zalecał.
Przyjdzie czas, gdy człowiek przestanie już żyć nadzieją, bo osiągnie to, czego się całe życie
spodziewał. Zbyteczna okaże się wiara, bo będzie Boga oglądał bezpośrednio. Świadectwo,
pośrednik, okażą się zbyteczne. Zostanie tylko miłość.
ZASADY KORZYSTANIA Z CHARYZMATÓW (14,1–40)
14
1
Starajcie się posiąść miłość, troszczcie się o dary duchowe, szczególnie zaś o dar
proroctwa!
2
Ten bowiem, kto mówi językami, nie ludziom mówi, lecz Bogu. Nikt go nie słyszy, a on
pod wpływem Ducha mówi rzeczy tajemne.
3
Ten zaś, kto prorokuje, mówi ku zbudowaniu ludzi, ku
ich pokrzepieniu i pociesze.
4
Ten, kto mówi językami, buduje siebie samego, kto zaś prorokuje,
buduje Kościół.
5
Chciałbym, żebyście wszyscy mówili językami, jeszcze bardziej jednak
pragnąłbym, żebyście prorokowali. Większy jest bowiem ten, kto prorokuje, niż ten, kto mówi
językami – chyba że jest ktoś, kto tłumaczy, aby wyszło to na zbudowanie Kościołowi.
6
Bo
przypuśćmy, bracia, że przychodząc do was będę mówił językami: jakiż stąd pożytek dla was, jeżeli
nie przemówię do was albo objawiając coś, albo przekazując jakąś wiedzę, albo prorokując, albo
pouczając?
7
Podobnie jest z martwymi instrumentami, które dźwięki wydają, czy to będzie flet, czy
cytra: jeżeli nie można odróżnić poszczególnych dźwięków, to któż zdoła rozpoznać, co się gra na
flecie lub na cytrze?
8
Albo jeśli trąba brzmi niepewnie, któż będzie się przygotowywał do bitwy?
9
Tak też i wy: jeśli pod wpływem daru języków nie wypowiadacie zrozumiałych słów, któż
pojmie to, co mówicie? Na wiatr będziecie mówili.
10
Na świecie jest takie mnóstwo słów, ale żadne
nie jest bez znaczenia.
11
Jeżeli jednak nie będę rozumiał, co jakieś słowo znaczy, będę
barbarzyńcą dla przemawiającego, a przemawiający – barbarzyńcą dla mnie.
12
Tak też i wy, skoro
jesteście żądni darów duchowych, starajcie się posiąść w obfitości te z nich, które się przyczynią do
zbudowania Kościoła.
13
Jeśli więc ktoś korzysta z daru języków, niech się modli, aby potrafił to
wytłumaczyć.
14
Jeśli bowiem modlę się pod wpływem daru języków, duch mój wprawdzie się modli,
ale umysł nie odnosi żadnych korzyści.
15
Cóż przeto pozostaje? Będę się modlił duchem, ale będę
się też modlił i umysłem; będę śpiewał duchem, będę też śpiewał i umysłem.
16
Bo jeśli będziesz
błogosławił w duchu, jakże na twoje błogosławienie odpowie «Amen» ktoś nie wtajemniczony,
skoro nie rozumie tego, co ty mówisz?
17
Zapewne piękne jest twoje dziękczynienie, lecz drugi tym
się nie zbuduje.
18
Dziękuję Bogu, że mówię językami lepiej od was wszystkich.
19
Lecz w Kościele
wolę powiedzieć pięć słów według mego rozeznania, by pouczyć innych, zamiast dziesięć tysięcy
wyrazów według daru języków.
20
Bracia, nie bądźcie dziećmi w sposobie waszego myślenia, lecz
bądźcie jak niemowlęta, gdy chodzi o rzeczy złe; w myśleniu zaś waszym bądźcie dojrzali!
21
Napisane jest bowiem w Prawie: Przez ludzi obcych języków i ust obcych będę przemawiał do tego
ludu, ale i tak Mnie nie usłuchają – mówi Pan (
Iz 28,11n
).
22
Tak więc dar języków jest znakiem nie
dla wierzących, lecz dla pogan, proroctwo zaś nie dla pogan, lecz dla wierzących.
23
Kiedy się
przeto zgromadzi cały Kościół i wszyscy poczną korzystać z daru języków, a wejdą na to ludzie
prości oraz poganie, czyż nie powiedzą, że szalejecie?
24
Gdy zaś wszyscy prorokują, a wejdzie [na
to] jakiś poganin lub człowiek prosty, będzie pouczony przez wszystkich, osądzony
25
i jawne staną
się tajniki jego serca; a tak, upadłszy na twarz, pokłoni się Bogu, oznajmiając, że prawdziwie Bóg
jest między wami (
Iz 45,14
;
Za 8,23
).
26
Cóż więc pozostaje, bracia? Kiedy się razem zbieracie, ma
każdy z was już to dar śpiewania hymnów, już to łaskę nauczania albo objawiania rzeczy skrytych,
lub dar języków, albo wyjaśniania: wszystko niech służy zbudowaniu.
27
Jeżeli korzysta ktoś z daru
języków, to niech mówią kolejno dwaj, najwyżej trzej, a jeden niech tłumaczy.
28
Gdyby nie było
tłumacza, powinien zamilknąć na zgromadzeniu; niech zaś mówi sobie samemu i Bogu.
29
Prorocy
niech przemawiają po dwóch albo po trzech, a inni niech to roztrząsają.
30
Gdy zaś komuś innemu z
siedzących dane będzie objawienie, pierwszy niech zamilknie.
31
Możecie bowiem w ten sposób
prorokować wszyscy, jeden po drugim, aby wszyscy byli pouczeni i podniesieni na duchu.
32
A dary
duchowe proroków [niechaj] zależą od proroków.
33
Bóg bowiem nie jest Bogiem nieładu, lecz
pokoju. Tak jak to jest we wszystkich zgromadzeniach świętych,
34
kobiety mają na tych
zgromadzeniach milczeć; nie dozwala się im bowiem mówić, lecz mają być poddane, jak to Prawo
nakazuje.
35
A jeśli pragną się czegoś nauczyć, niech zapytają w domu swoich mężów. Nie wypada
bowiem kobiecie przemawiać na zgromadzeniu.
36
Czyż od was wyszło słowo Boże? Albo czy tylko
do was [mężczyzn] przyszło?
37
Jeżeli komuś wydaje się, że jest prorokiem albo że posiada
duchowe dary, niech zrozumie, że to, co wam piszę, jest nakazem Pańskim.
38
A gdyby ktoś tego
nie uznał, sam nie będzie uznany [przez Boga].
39
Tak więc, bracia moi, troszczcie się o łaskę
prorokowania i nie przeszkadzajcie w korzystaniu z daru języków.
40
Lecz wszystko niech się
odbywa godnie i w należytym porządku.
1–3.
Obok charyzmatu miłości, o której praktykę każe Paweł zabiegać najbardziej, na
szczególne pożądanie zasługuje nie tyle dar mówienia różnymi językami, ile raczej charyzmat
proroctwa. O wyższości daru tego decyduje to, że właśnie on, a nie charyzmat glosolalii,
przyczynia się skutecznie do umocnienia całej społeczności. Ludzie obdarzeni charyzmatem
prorokowania przez swoją działalność mieli się przyczyniać do utrwalenia w całej wspólnocie
żywotności religijnej, zapału i mocy ducha. Jednym bowiem z zadań proroków – podobnie
zresztą jak w ST – było podnoszenie na duchu upadających, pocieszanie strapionych.
4–5.
Okazuje się, że Koryntianie pragnęli najbardziej tych darów, którymi mogli
zaimponować otoczeniu i zaspokoić w pewnym sensie własną próżność. Cała społeczność
miała zaś z tego pożytek niewielki lub żaden. Charyzmat glosolalii ma wartość, i to wielką, ale
jedynie wtedy, kiedy słowa przemawiających obcymi językami ktoś tłumaczy na język
zrozumiały dla wszystkich. Znów zatem czynnikiem decydującym o wartości charyzmatu jest
dobro społeczne, dokładniej, duchowe umocnienie wspólnoty.
6–9.
Tę samą myśl wyraża całkiem zrozumiałe samo w sobie, choć może nie
najszczęśliwiej dobrane porównanie z instrumentami muzycznymi. Jeśli dźwięki nie ułożą się
w akordy, jeśli będzie się mieć do czynienia z przykrą dla słuchu kakofonią – na nic zda się
cały trud muzykowania.
10–12.
Podobnie rzecz się ma z różnorodnością języków. Każdy z nich przedstawia
wartość tylko wtedy, gdy jest rozumiany przez człowieka, do którego się nim przemawia. W
przeciwnym razie słuchacz i mówiący będą się sobie wydawali nawzajem zwykłymi
barbarzyńcami. Znów przypomina Paweł, że z takiego posługiwania się obcymi językami
wspólnota nie odnosi żadnego pożytku, i dlatego charyzmat ów nie przedstawia prawie żadnej
wartości.
13.
Co więc należy zrobić, żeby ów dar przemawiania językami służył dobru całej
wspólnoty? Paweł odpowiada: Ten, kto go posiada, powinien się modlić o umiejętność
wytłumaczenia wszystkiego, co mówi, językiem zrozumiałym dla wszystkich, którzy go
słuchają.
14–17.
Jeszcze raz wraca Paweł do społecznego pożytku daru glosolalii, jako jedynego
kryterium wartości tego charyzmatu. Tym razem nie chodzi o nauczanie skierowane – w mowie
niezrozumiałej – wprost do całej społeczności, lecz o modlitwę publiczną ekstatyka.
Przysłuchującym się tej modlitwie może się udzielić religijny zapał, ale będzie to modlitwa
trochę niegodna istot rozumnych. Nie będzie w niej bowiem uczestniczył umysł ludzi
wypowiadających tylko wargami niezrozumiałe słowa modlitwy. Nie będą potrafili
odpowiadać na modlitewne wezwania ekstatyka, nie odniosą ostatecznie z tej modlitwy żadnej
korzyści. Krótko mówiąc, nie będą taką modlitwą zbudowani.
18–20.
Znów odwołuje się Paweł do przykładu własnego życia. Wyznaje – i to z
prawdziwą wdzięcznością dla Boga – że korzysta również z daru języków, ale tylko w taki
sposób, żeby odniosła z tego korzyść cała wspólnota. Paweł upomina Koryntian, aby byli jak
dzieci, lecz ma jedynie na myśli niewinność, czystość duszy; nie mogą natomiast myśleć i
wydawać swoich sądów tak jak naiwne dzieci. Widać z tego, że pogoń Koryntian za darem
przemawiania różnymi językami uważa Paweł za zwykłą dziecinadę.
21–22.
Odwołując się do słów Proroka, Paweł, choć pozostaje przy temacie glosolalii,
wprowadza jednak myśl nową. Oto Prorok zapowiada, że ludzie nie zechcą słuchać – a nie, że
będą mogli zrozumieć – pouczeń do nich skierowanych. Paweł zdaje się pojmować słowa
Proroka w sposób następujący: Bóg podejmował w ST różne próby dotarcia do swego narodu.
Między innymi przemawiał do niego ustami obcych proroków. Lecz wszystkie Boże inicjatywy
spotkały się z niewiarą ludzi. Stąd pochodzi skojarzenie: charyzmat obcych języków został
dany po to, by przy jego pomocy zwerbować dla Chrystusa pogan, ludzi dotąd niewierzących.
Nie ma potrzeby posługiwania się tym darem w środowiskach wierzących, dla których istnieje
dar prorokowania.
23–26.
Zebranie liturgiczne chrześcijan posługujących się spontanicznie darem języków
będzie się wydawać ludziom nie rozumiejącym ich mowy lub poganom aktem zbiorowego
szaleństwa. Takie zachowanie się chrześcijan nie przyciągnie poganina ani nie umocni
duchowo człowieka prostego. Wynik akurat odwrotny osiągną korzystający z daru
prorokowania. Prosty, nieuświadomiony chrześcijanin znalazłszy się w takim otoczeniu wiele
skorzysta. Dowie się rzeczy nowych, zostanie pouczony, otrzyma wyjaśnienia. Jeszcze większy
pożytek odniesie poganin, gdy przybędzie na takie zebranie. Być może, iż tam właśnie owi
prorokujący ujawnią, co dręczy jego serce, może atmosferą tego rozmodlenia wzruszą go i
trafią do przekonania. W każdym razie przybysz ów stwierdzi – lub dokładniej, może
stwierdzić – iż wszystko, co słyszy, jest skierowane jakby wprost do niego. Dokona się akt
publicznego wprowadzenia wiary w Boga Prawdziwego. Oto zilustrowana konkretnymi
przykładami wyższość charyzmatu proroctwa nad glosolalią.
27–33.
A oto jeszcze kilka konkretnych wskazań co do sposobu korzystania z daru
języków i charyzmatu prorokowania. Wskazania są proste i jasne. Niech charyzmatycy mówią
pojedynczo – a nie wszyscy na raz – i niech zawsze ktoś ich wystąpienie tłumaczy na język
zrozumiały dla wszystkich. Podobnie mogą postępować prorocy, z tym że w ich przypadku nie
jest konieczny tłumacz, lecz ktoś, kto będzie pomagał ludziom prostym wniknąć głębiej w treść
głoszonych prawd. Niech przemawiają po kolei, a nie wszyscy na raz. Nie wolno im
impulsywnie poddawać się pasji prorokowania, mogłoby bowiem dojść do zamieszania i
niepokoju. A to byłoby sprzeczne z naturą samego Boga-Pokoju, od którego pochodzą
wszystkie charyzmaty.
34–35.
Polecenie to nie pozostaje w sprzeczności z 11,5, gdzie Apostoł zezwolił zabierać
głos kobietom na zebraniach liturgicznych, byleby tylko miały przy tym nakryte głowy (zob.
Wstęp). Znów dochodzi tu do głosu idea podporządkowania niewiasty mężczyźnie, zgodnie z
nakazami starotestamentowego Prawa (zob.
Rdz 3,16
). Obok tej motywacji biblijnej istnieje też
druga, polegająca na odwołaniu się do ogólnoludzkiego – przynajmniej w tamtym środowisku
– wyczucia tego co wypada i tego co nie wypada.
36.
Pytania znajdujące się w tym wierszu pozwalają przypuszczać, że do Kościoła
korynckiego zaczęły się wkradać inne obyczaje. A nikt przecież nie może powiedzieć, że
właśnie z Koryntu wyszło Słowo Boże, że ta właśnie wspólnota może służyć za model dla
innych. I nie tylko Koryntianie przyjęli słowo Boże. Muszą się wobec tego zachowywać tak jak
wierni innych Kościołów.
37–38.
Wiersz dość enigmatyczny. Zdaje się, że należy go rozumieć tak: przynajmniej
ludzie, którzy otrzymali duchowe dary, powinni wiedzieć, że to, co Paweł powiedział o
korzystaniu z charyzmatów, jest wyrazem woli samego Chrystusa. Niezastosowanie się do tych
wskazań może ściągnąć na opornych karę odrzucenia przez Boga (por. 3,17; 8,3).
39–40.
Konkluzja jest powtórzeniem treści w. 1. Korzystaniu z charyzmatów musi
towarzyszyć troska o dobro całej społeczności, natomiast porządek, powaga, wzgląd na
bliźniego – to czynniki dominujące w atmosferze wystąpień charyzmatyków.
WOKÓŁ PRAWDY O ZMARTWYCHWSTANIU
ZMARTWYCHWSTANIE CHRYSTUSA I ŚWIADECTWO
APOSTOŁÓW (15,1–11)
15
1
Przypominam, bracia, Ewangelię, którą wam głosiłem którąście przyjęli i w której też
trwacie.
2
Przez nią również będziecie zbawieni, jeżeli ją zachowacie tak, jak wam głosiłem… Bo
inaczej na próżno byście uwierzyli.
3
Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus
umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy,
4
że został pogrzebany, że zmartwychwstał
trzeciego dnia, zgodnie z Pismem;
5
i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu,
6
później zjawił
się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli.
7
Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim apostołom.
8
W końcu, już po wszystkich, ukazał się
także i mnie jako poronionemu płodowi.
9
Jestem bowiem najmniejszy ze wszystkich apostołów i
niegodzien zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży.
10
Lecz za łaską Boga jestem
tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie okazała się daremna; przeciwnie, pracowałem więcej
od nich wszystkich, nie ja, co prawda, lecz łaska Boża ze mną.
11
Tak więc czy to ja, czy inni, tak
nauczamy i tak wyście uwierzyli.
1.
Nauka o Chrystusowym krzyżu – to pierwszy z tematów poruszonych przez Pawła w 1
Kor. W czternastu kolejnych rozdziałach zostały omówione różne problemy społeczne, moralne
i liturgiczne. Na zakończenie zaś znów wraca Apostoł do osoby Chrystusa wykładając prawdę
teologiczną o Jego zmartwychwstaniu. Rzecz wymagała szczególnego podkreślenia właśnie
gdy chodziło o Koryntian, którzy wątpili w możliwość przyszłego zmartwychwstania
wszystkich ludzi, podważając tym samym prawdę o historycznym zmartwychwstaniu
Chrystusa. Mówiąc o zmartwychwstaniu Paweł odwołuje się co chwila do nauczania innych
Apostołów. Przede wszystkim nawiązuje do tego, co Koryntianie uznali już kiedyś za prawdę.
Apeluje więc do ich rozsądku, do konieczności wysnucia praktycznych wniosków z tego, co się
raz przyjęło za prawdę. A Koryntianie rzeczywiście nie tylko słyszeli, gdy mówiono o
zmartwychwstaniu Chrystusa, lecz także uznali tę naukę za prawdziwą. Są nadal
chrześcijanami, należą do Kościoła, lecz wydaje się, że dokonali niejakiej selekcji prawd
kiedyś im głoszonych.
2.
O tym, że nauka o krzyżu posiada moc zbawiania człowieka, mówił Paweł na początku
swego listu (1,18). Nauka ta, jeśli ma wydać owoc pożądany, nie może być tylko teorią. Musi
być wprowadzona w codzienne życie. Musi być zachowywana w życiu, tak jak to nakazywał
nie tylko Paweł, lecz i Chrystus. W przeciwnym razie wszystkie przekonania religijne – jeżeli
można je w ogóle nazwać przekonaniami – zawisną w próżni, wierze Koryntian zabraknie
wszelkich podstaw.
3–4.
Streszczając zwięźle swoje poprzednie nauczanie Paweł nie tylko odwołuje się do
tradycji apostolskiej, lecz także wskazuje na starotestamentowe źródło tej tradycji. Zarówno
śmierć, jak i zmartwychwstanie Chrystusa były przepowiedziane przez Pismo (por.
Iz 63,9
;
Oz
6,3
;
Ps 16[15],10
;
Jon 2,1–2
). Tak więc treść Pawłowego nauczania sprowadza się do trzech
następujących prawd: śmierć za nasze grzechy, co Paweł szczególnie mocno i wielokrotnie
akcentuje, złożenie do grobu i zmartwychwstanie Chrystusa. O wszystkich tych prawdach
mówi św. Paweł, że je przejął lub przyjął, co niekoniecznie oznacza, że Apostoł czyni w ten
sposób aluzję do swych osobistych objawień prywatnych, przez które otrzymał naukę tylko
właściwą dla niego, nie znaną innym apostołom. Paweł zdaje się nawiązywać do tego, że
prawdy o Chrystusie głoszone przez innych apostołów przejął jako następne ogniwo tradycji
wczesnochrześcijańskiej i przekazał dalej. Wzmianka o złożeniu Jezusa do grobu będzie mieć
szczególne znaczenie dla dalszego toku rozumowania Apostoła. Jeżeli bowiem nie ulega
wątpliwości, że Chrystus został złożony do grobu, a po trzech dniach grób – dokładnie
strzeżony przez straże wojskowe okazał się pusty, to także prawda o zmartwychwstaniu Jezusa
zdaje się być niepodważalna.
5–6.
Mimo iż polski przysłówek potem zakłada pewną kolejność chronologiczną
wyliczonych tu faktów, to jednak Paweł zdaje się nie przestrzegać zbyt skrupulatnie
historycznej zgodności wszystkich chrystofanii. Nie usiłuje też – na co wskazują relacje
Ewangelistów – szczegółowo wyliczać ukazywań się zmartwychwstałego Chrystusa. I tak np.
nie wspomina o objawieniu się Chrystusa niewiastom przybyłym do pustego grobu. Pomija
milczeniem ukazanie się Zmartwychwstałego Marii Magdalenie. Jest też niezbyt dokładny, gdy
mówi, że Jezus ukazał się Dwunastu. Apostołów było już wtedy w ogóle tylko jedenastu, a
nadto w chwili ukazania się Chrystusa nie było Tomasza. Dwunastu zdaje się być określeniem
grona Apostołów jako całości. Zresztą dopiero w następnym wierszu mówi Paweł o ukazaniu
się Jezusa wszystkim Apostołom. Chrystofania, której świadkami było więcej niż pięciuset
braci, w Ewangeliach nie jest w ogóle wzmiankowana.
Te odchylenia Pawła od relacji Ewangelistów stanowią bardzo cenny argument, gdy chodzi
o wykazanie jego autorskiej niezależności. Pawłowi najwyraźniej zależy na podaniu wzmianki
o najważniejszych chrystofaniach, o tych, które były przedmiotem dysput w samym Koryncie i
których świadkowie nieliczni już być może, lecz autentyczni – jeszcze żyli.
7–8.
Jakub został wymieniony wśród świadków chrystofanii najprawdopodobniej dlatego,
że cieszył się ogromną powagą w kościele jerozolimskim, o czym zapewne wiedzieli
chrześcijanie korynccy. Tylko Piotr i Jakub – potem ze specjalnych przyczyn Paweł – zostali
wymienieni jako pojedyncze osoby, które doznały zaszczytu oglądania zmartwychwstałego
Chrystusa. Mówiąc o ukazaniu się Jezusa wszystkim Apostołom ma Paweł na myśli całe grono
Jedenastu z Tomaszem włącznie. Listę chrystofanii rozpoczął Paweł od Piotra, najgodniejszego
spośród Apostołów. Na końcu wymienia siebie samego, nazywając się poronionym płodem, co
oznacza, iż uznaje swoją niedojrzałość moralną w porównaniu z innymi Apostołami z racji
podanych w wierszu następnym.
9–11.
Paweł już nigdy nie zapomni tego, że był kiedyś prześladowcą Kościoła. Możliwe,
że ten właśnie wyrzut sumienia, towarzyszący mu przez resztę jego życia, nazwał
wysłannikiem szatana (
2 Kor 12,7
). On to pozbawiał Pawła pewności siebie i sprawiał, że
pewnego dnia Apostoł wyznał: do ostateczności i ponad siły byliśmy doświadczani, tak iż
zwątpiliśmy, czy uda się nam ujść z życiem (
2 Kor 1,8
). Paweł jest świadom tego, że
prześladował Kościół, że dlatego jest „mniejszy” od innych i nawet niegodzien przyrównania
do Apostołów, którzy nigdy takimi prześladowcami nie byli. Lecz jest też pewien tego, że od
czasu swego nawrócenia w niczym im nie ustępuje. Jednakże nigdy nie ukrywa, że wszystko,
czym jest i czego dokonał, to dzieło łaski Bożej. Zasługa Pawła polega jedynie na tym, że nie
stawiał oporu łasce, że w miarę swych możliwości z nią współpracował. Kończąc, jeszcze raz
przypomina Paweł powiązanie głoszonej przez niego nauki o zmartwychwstaniu z tradycją
ogólnokościelną.
ZMARTWYCHWSTANIE NA WZÓR CHRYSTUSA (15,12–34)
12
Jeżeli zatem głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród
was, że nie ma zmartwychwstania?
13
Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie
zmartwychwstał.
14
A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna
jest także wasza wiara.
15
Okazuje się bowiem, żeśmy byli fałszywymi świadkami Boga, skoro
umarli nie zmartwychwstaną, przeciwko Bogu świadczyliśmy, że z martwych wskrzesił Chrystusa.
16
Jeśli umarli nie zmartwychwstają, to i Chrystus nie zmartwychwstał.
17
A jeżeli Chrystus nie
zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w waszych grzechach.
18
Tak
więc i ci, co pomarli w Chrystusie, poszli na zatracenie.
19
Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie
nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania.
20
Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwociny spośród tych, co pomarli.
21
Ponieważ bowiem przez człowieka [przyszła] śmierć, przez Człowieka też [dokona się]
zmartwychwstanie.
22
I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą
ożywieni,
23
lecz każdy według własnej kolejności: Chrystus jako pierwociny, potem ci, co należą do
Chrystusa, w czasie Jego przyjścia.
24
Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i
Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc.
25
Trzeba bowiem, ażeby królował, aż
położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy (
Ps 110[109],1
).
26
Jako ostatni wróg zostanie
pokonana śmierć.
27
Wszystko bowiem rzucił pod stopy Jego (
Ps 8,7
). Kiedy się mówi, że wszystko
jest poddane, znaczy to, że z wyjątkiem Tego, który Mu wszystko poddał.
28
A gdy już wszystko
zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko,
aby Bóg był wszystkim we wszystkich.
29
Bo inaczej czegoż dokonają ci, co przyjmują chrzest za
zmarłych? Jeżeli umarli w ogóle nie zmartwychwstają, to czemu za nich chrzest przyjmują?
30
Po
co też i my wystawiamy się na niebezpieczeństwo każdej godziny?
31
Zapewniam was, bracia, przez chlubę, jaką mam z was w Jezusie Chrystusie, Panu naszym,
że każdego dnia umieram.
32
Jeżeli tylko ze względu na ludzi potykałem się w Efezie z dzikimi
zwierzętami, to cóż mi stąd za pożytek? Skoro zmarli nie zmartwychwstają, to jedzmy i pijmy, bo
jutro pomrzemy (
Iz 22,13
).
33
Nie łudźcie się! „Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje”.
34
Ocknijcie się naprawdę i przestańcie grzeszyć! Są bowiem wśród was tacy, którzy nie uznają Boga.
Ku waszemu zawstydzeniu to mówię.
12–13.
W kontekście poprzedzającym stwierdził Paweł stanowczo, że prawda o
zmartwychwstaniu Jezusa stanowi część najstarszej tradycji. O prawdzie tej świadczyli już inni
Apostołowie, tak samo naucza również Paweł. Obecnie będzie dokładał wszelkich starań, żeby
wykazać, iż logicznym następstwem faktu zmartwychwstania Chrystusa jest zmartwychwstanie
wiernych. Zmartwychwstanie Chrystusa pociąga za sobą jakby z konieczności
zmartwychwstanie wiernych. Rozumowanie to opiera się na suponowanej tu – lecz gdzie
indziej dokładnie wyłożonej – zasadzie naszej solidarności z Chrystusem. Jeśli zatem ktoś
twierdzi, że nie ma zmartwychwstania wiernych, to konsekwentnie musi też uznać, że nie było
zmartwychwstania Chrystusa, co byłoby sprzeczne z wnioskiem, do którego Paweł
doprowadził czytelnika przed chwilą.
14.
Dalsze dowodzenie Pawła ma charakter negatywnego wyobrażenia sobie skutków
ewentualnego niezmartwychwstania Chrystusa: co by było, gdyby Chrystus nie
zmartwychwstał? Po pierwsze, gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, daremne, puste,
pozbawione treści byłoby nauczanie wszystkich apostołów. Warto przyznać, że jedna z
najstarszych koncepcji apostołowania polega na dawaniu świadectwa o Zmartwychwstałym
(por.
Dz 1,22
). Więcej nawet – nie mógł być apostołem ten, kto nie mógł dowieść, iż oglądał
Chrystusa zmartwychwstałego. Wszystko, czego dokonał Chrystus do chwili swego
zmartwychwstania, było jakby zaledwie początkiem Jego dzieła i nie może stanowić
przedmiotu nauczania. Nikogo by to nie zbudowało. Byłoby to apostołowanie pozbawione
zasadniczej treści. Po drugie, gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, wiara zwykłych wiernych
byłaby po prostu bezprzedmiotowa. Nie byłoby co podawać ludziom do wierzenia, gdyż
właśnie przez zmartwychwstanie Chrystusa okazało się, że jest On Synem Bożym (
Rz 1,4
).
15–17.
Po trzecie, gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, fałszywymi świadkami byliby ci,
których sam Bóg powołał do świadczenia o Zmartwychwstałym. O kłamliwe świadczenie
byliby posądzeni Apostołowie, gdyby przyjąć, że umarli nie zmartwychwstaną. Po czwarte,
jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, to nadal nie dokonało się jeszcze dzieło naszego zbawienia,
nadal trwamy w grzechach. Nie na wiele też zda się w tej sytuacji nasza wiara. Mamy tu do
czynienia z jednym z najmocniejszych powiązań prawdy o zmartwychwstaniu Chrystusa z
całym Jego zbawczym dziełem. Soteryjna funkcja zmartwychwstania jest podkreślona nie
mniej dosadnie niż analogiczna rola męki i śmierci Jezusa (por. także
Rz 4,25
;
8,34
).
18–19.
Po piąte, jeśli Chrystus nie zmartwychwstał i jeśli konsekwentnie my również nie
zmartwychwstaniemy, to smutny los spotkał nawet tych, którzy umarli w Chrystusie. Ze
śmiercią skończyła się cała ich egzystencja. W ten sposób sprawiedliwi okazali się bardziej
godni politowania niż wszyscy pozostali ludzie. Było im bowiem nieraz bardzo ciężko; żyli w
trudnościach, każdego dnia umierali tu na ziemi z Chrystusem, aby żyć z Nim kiedyś w niebie.
Tymczasem byliby tego życia pozbawieni. Nie zaznali żadnej radości na ziemi i nic lepszego
nie czekałoby ich w przyszłości. Każde z tych pięciu następstw ewentualnego
niezmartwychwstania wiernych okazuje się niedorzecznością, której możliwości absolutnie nie
da się przyjąć. Zostaje więc jedno: umarli rzeczywiście zmartwychwstaną.
20.
Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych co pomarli. Fakt
zmartwychwstania Chrystusa służy tu za podstawę do argumentacji mającej wykazać
możliwość przyszłego zmartwychwstania wszystkich wiernych, przy czym znów suponuje się
w tym dowodzeniu dość często występującą w pismach Pawła zasadę naszej solidarności z
Chrystusem. W tym wypadku zasada owa odgrywa rolę szczególnie doniosłą ze względu na
pojęcie tzw. pierwocin. Terminem tym określano w ST ofiary składane z pierwszych i
najlepszych płodów ziemi, uwydatniając w ten sposób prawo Boga do wszystkiego, co
stworzone, jako do swojej własności (
Kpł 23,10–14
). Dar składany z niewielkiej cząstki
plonów ziemi wyrażał ideę oddania Bogu na własność całego żniwa. Przez cały rok do czasu
najbliższych zbiorów Bóg będzie udzielał człowiekowi każdego dnia wszystkiego, co
najniezbędniejsze do życia. Skojarzenie to powstało w świadomości Pawła być może dlatego,
że pamiątka zmartwychwstania Jezusa zbiegła się z dniem składania w świątyni wspomnianej
przed chwilą ofiary pierwocin. Chrystus jest nazwany pierwszym lub pierworodnym spośród
umarłych (
Kol 1,18
), ponieważ On właśnie zapoczątkował proces zmartwychwstania.
Posiadając tę samą co my wszyscy ludzką naturę, zmartwychwstając, Chrystus uleczył lub
jeszcze dokładniej mówiąc, zmartwychwskrzesił ciała ludzkie. I tu już poczyna działać zasada
naszej solidarności, czyli szczególnych związków z Chrystusem.
21–22.
Pragnąc przedstawić dokładniej naturę tej zasady, posłuży się Paweł znaną nam
już z Listu do Rzymian typologią Chrystus – Adam. Wiemy, że typologia ta występuje tylko u
Pawła i tylko trzy razy we wszystkich jego pismach razem wziętych (
Rz 5,12–19
;
1 Kor 15,20–
22.44
b–49). W obydwu fragmentach 1 Kor typologia Chrystus – Adam służy wykładowi nauki
o zmartwychwstaniu. Podobieństwo pomiędzy Adamem a Chrystusem polega na tym, że
zarówno w Pierwszym Adamie, jak i w Drugim, jest zamknięta niejako cała ludzkość; Pierwszy
i Drugi przewodzi całej ludzkości. Lecz wpływ każdego z nich na stojące za nimi pokolenie
ludzi jest zasadniczo różny. Jezus naprawia, ratuje to, co zostało zniszczone, zmarnowane przez
Adama. Po stronie Jezusa – same pozytywy, po stronie Adama – wyłącznie negatywy. Na tle
tych spostrzeżeń oczywiste już stają się stwierdzenia Pawła: Jeśli śmierć wzięła w swe
posiadanie wszystkich ludzi przez pierwszego człowieka, to drugi Człowiek znów przywróci
wszystkich do życia – 21 i 22 wyrażają tę samą myśl.
23–24.
Paweł nie ogranicza się do samej zapowiedzi niewątpliwego zmartwychwstania
tych, którzy należą do Chrystusa. Dorzuca również pewne szczegóły co do samego sposobu
zmartwychwstania. Otóż przede wszystkim mówi o pewnej kolejności, według której dokonuje
się zmartwychwskrzeszenie. Kolejność owa będzie wyznaczona godnością
zmartwychwstających. Na pierwszym miejscu jest więc wymieniony Chrystus: Jego
zmartwychwstanie stanowi pierwociny wszelkiego zmartwychwstania. On też pociągnie za
sobą jakby z konieczności – taka jest bowiem, jak już wiadomo, natura pierwocin –
zmartwychwstanie tych, co do Niego należą. Koniec wszystkiego nastąpi wtedy, kiedy
Chrystus odniósłszy zwycięstwo nad wszelkim królestwem, nad wszelką zwierzchnością,
władzą i mocą, przekaże swoje królestwo Bogu Ojcu. Niewątpliwa to aluzja do
Dn 7,14
, gdzie
jest mowa o przekazywaniu całego królestwa Synowi Człowieczemu. Teraz oto Syn
Człowieczy, dokonawszy swego dzieła, oddaje królestwo znów w ręce Ojca.
25–26.
Dwuwiersz rozwija ideę królowania Chrystusowego. U kresu czasów Chrystus
znów ukaże absolutną pełnię swojej władzy. Zapowiadały to już starotestamentowe Psalmy,
gdy przedstawiały wszystkich nieprzyjaciół Chrystusa pokonanych i leżących w prochu u Jego
stóp (
Ps 110[109],1
). Lecz absolutna suwerenność Chrystusa objawi się przede wszystkim w
Jego tryumfie nad śmiercią. Śmierć zostanie pokonana jako ostatnia, ale to zwycięstwo będzie
mieć największą wymowę. W ten sposób konflikt między Chrystusem a światem zakończy się
raz na zawsze przyznaniem racji Chrystusowi.
27–28.
Aby lepiej uwydatnić ideę absolutnego tryumfu Boga nad światem, posługuje się
Paweł cytatem z
Ps 8,7
, którego treść mesjańską dość powszechnie uznawano w pierwotnym
Kościele. Tu jednak wyrażenie stopy Jego według wszelkiego prawdopodobieństwa należy
odnieść do Osoby Boga Ojca. Poddającym wszystko władaniu Boga jest Chrystus. Tylko On,
mimo swej śmierci i złożenia do grobu, nie został pokonany. Nadejdzie jednak taki moment, że
i Syn zostanie poddany Ojcu. Nie chodzi tu jednak o umniejszanie godności Syna, lecz jest to
stwierdzenie, że od pewnej chwili Syn już nie będzie potrzebował piastować swej władzy
królewskiej w walce z nieprzyjaciółmi Boga. Nie będzie już bowiem owych nieprzyjaciół. Nie
będzie też potrzebny żaden pośrednik. Bóg będzie sam wszystkim we wszystkich.
29.
Po pewnych dygresjach – zresztą pozornych tylko – znów powraca Paweł do problemu
zmartwychwstania ciał. Pytanie tworzące pierwszą część tego wiersza jest jednak przedmiotem
nie kończących się dysput egzegetycznych. Zdaniem jednych, nawiązuje tu Paweł do
istniejącego wśród pierwszych chrześcijan zwyczaju dokonywania pewnych obrzędów – bo
chyba nie formalnego chrztu – przez żywych lub przyjaciół zmarłego katechumena, który nie
zdążył przyjąć chrztu. Wiara w pomoc, jaką się w ten sposób wyświadczyło zmarłemu,
suponuje wiarę w jego zmartwychwstanie. Pewnym prawdopodobieństwem cieszy się nadanie
całemu tekstowi dość szczególnego sensu za pomocą odpowiedniego rozmieszczenia znaków
przestankowych. Paweł miałby, według tej interpretacji, stawiać retoryczne pytanie w postaci
następującej: „Jeżeli nie ma zmartwychwstania umarłych, to po co żywi przyjmują w ogóle
chrzest? Czy ze względu na zmarłych? Z pewnością nie. Jeżeli umarli nie zmartwychwstaną, to
ich los nie odgrywa żadnej roli w podejmowaniu decyzji przyjęcia chrztu świętego”. Nie
byłoby też wielkiego sensu przyjmować chrzest ze względu na żywych. Po co? Żeby wkrótce
razem z nimi powiększyć liczbę tych, co umarli i nigdy już nie zmartwychwstaną? Tak więc
poznajemy jeszcze jeden, wyimaginowany wniosek z zaprzeczenia nauki o zmartwychwstaniu
umarłych: Jeśli nie ma zmartwychwstania umarłych, to nie ma żadnego sensu praktyka
przyjmowania chrztu.
30–32.
Kolejny argument świadczący za koniecznością przyjęcia nauki o
zmartwychwstaniu ciał czerpie Paweł z przeżyć własnych lub mówiąc dokładniej, z
męczeńskiego charakteru swej apostolskiej pracy. Jeżeli Apostoł decyduje się na podejmowanie
tak wielkich trudów, jeżeli widzi sens we współumieraniu każdego dnia z Chrystusem, to tylko
dlatego, że wierzy niezłomnie w rzeczywistość własnego zmartwychwstania. Wzmianka:
potykałem się w Efezie z dzikimi zwierzętami nie musi stanowić aluzji do przebywania Pawła w
więzieniu efeskim – aczkolwiek przypuszczenie to rozwiązuje wiele problemów z introdukcji
szczegółowej do listów św. Pawła – i do skazania go na pożarcie przez dzikie zwierzęta.
Przypuszczeniu temu stoi na przeszkodzie przede wszystkim niezaprzeczalny fakt, że Paweł
wyjechał jednak z Efezu cały i zdrowy, co trudno sobie wyobrazić – bez specjalnej interwencji
nadprzyrodzonej – gdyby istotnie miał on do czynienia z dzikimi zwierzętami na arenie. Tak
więc owe dzikie bestie to chyba po prostu źli ludzie, nie rozumiejący Pawłowego posłannictwa,
jego prześladowcy, pojawiający się tam, gdzie rozpoczynał on swoją pracę. Lecz nie tylko
apostolskie trudy Pawła byłyby pozbawione sensu. Nie miałoby sensu żadne ograniczenie,
jakakolwiek asceza w życiu każdego człowieka. Nie pozostawałoby nic innego, jak tylko
wprowadzać w życie napiętnowaną już przez Proroka dewizę pogańską: „Jedzmy i pijmy, bo
jutro pomrzemy”.
33–34.
Wywody o zmartwychwstaniu umarłych kończą się przestrogą chyba przed
ludźmi, którzy podważali słuszność m.in. nauki o przyszłym zmartwychwstaniu. Ich
sceptycyzm mógł doprowadzić do przyjęcia niewłaściwej postawy, mógł w rezultacie wpłynąć
na zmianę dotychczas dobrych, poprawnych obyczajów większej części wspólnoty. Wreszcie
następuje wezwanie do czujności lub dokładniej, do przebudzenia się. Wielu bowiem spośród
Koryntian trwało w otępieniu, jakby w ogóle nie było Boga, jakby ludzi nie czekała w
przyszłości zarówno nagroda, jak i kara. Paweł ma nadzieję, że przypomnienie tego godnego
opłakania i karygodnego stanu zawstydzi, a potem zmobilizuje Koryntian do gorliwego życia.
O CIAŁACH PO ZMARTWYCHWSTANIU (15,35–53)
35
Lecz powie ktoś: A jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele?
36
O, niemądry!
Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wprzód nie obumrze.
37
To, co zasiewasz, nie jest od razu
ciałem, którym ma się stać potem, lecz zwykłym ziarnem, na przykład pszenicznym lub jakimś
innym.
38
Bóg zaś takie daje mu ciało, jakie zechciał; każdemu z nasion właściwe.
39
Nie wszystkie
ciała są takie same: inne są ciała ludzi, inne zwierząt, inne wreszcie ptaków i ryb.
40
Są ciała
niebieskie i ziemskie, lecz inne jest piękno ciał niebieskich, inne – ziemskich.
41
Inny jest blask
słońca, a inny – księżyca i gwiazd. Jedna gwiazda różni się jasnością od drugiej.
42
Podobnie rzecz
się ma ze zmartwychwstaniem. Zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne;
43
sieje się
niechwalebne – powstaje chwalebne; sieje się słabe – powstaje mocne;
44
zasiewa się ciało
zmysłowe – powstaje ciało duchowe. Jeżeli jest ciało zmysłowe, jest też ciało duchowe.
45
Tak też
jest napisane: Stał się pierwszy człowiek, Adam, duszą żyjącą (
Rdz 2,7
), a ostatni Adam duchem
ożywiającym.
46
Nie było jednak wpierw tego, co duchowe, ale to, co ziemskie; duchowe było
potem.
47
Pierwszy człowiek z ziemi – ziemski, Drugi Człowiek – z nieba.
48
Jaki ów ziemski tacy i
ziemscy; jaki Ten niebieski, tacy i niebiescy.
49
A jak nosiliśmy obraz ziemskiego [człowieka], tak też
nosić będziemy obraz [Człowieka] niebieskiego.
50
Zapewniam was, bracia, że ciało i krew nie mogą posiąść królestwa Bożego i że to, co
zniszczalne, nie może mieć dziedzictwa w tym, co niezniszczalne.
51
Oto ogłaszam wam tajemnicę:
Nie wszyscy pomrzemy, lecz wszyscy będziemy odmienieni.
52
W jednym momencie, w mgnieniu
oka, na dźwięk ostatniej trąby – zabrzmi bowiem trąba – umarli powstaną nienaruszeni, a my
będziemy odmienieni.
53
Trzeba, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalność, a to,
co śmiertelne, aby się przyodziało w nieśmiertelność.
35–39.
Trudnością zasadniczą w przyjęciu nauki o zmartwychwstaniu umarłych było to,
że ludzie nie mogli sobie wyobrazić ani sposobu, w jaki dokona się zmartwychwstanie, ani
samej natury zmartwychwstałych ciał. W odpowiedzi akcentuje Paweł szczególnie dwie myśli.
Po pierwsze stwierdza, że między ziemskim, doczesnym, a przyszłym sposobem istnienia nie
ma ciągłości. Człowiek musi obumrzeć, by mógł kiedyś żyć, tak jak musi ulec rozkładowi,
zmienić postać swego istnienia ziarno rzucone w ziemię, jeśli ma z niego wyrosnąć zboże,
rodzące z kolei inne ziarna. Nie należy zapominać o roli, jaką przy tym odgrywa wszechmoc
Boża. Jej działanie jest odczuwalne nie tylko w przypadku ziarna wydającego ze siebie roślinę,
lecz także w procesie przekształcania fizycznego ciała zmarłego człowieka w duchowe ciało
zmartwychwstałego. Różnorodność ciał i organizmów żyjących świadczy o wielorakich,
nieograniczonych wprost możliwościach Boga.
40–44.
Po raz pierwszy stwierdza Paweł wyraźnie, że obok ciał ziemskich są także ciała
niebieskie. Ciągle jednak chodzi o substancje materialne, na co wyraźnie wskazuje w. 41, gdzie
jest mowa o słońcu, księżycu i gwiazdach. Wszystko to ma posłużyć za podstawę do wywodów
o różnicy, jaka istnieje pomiędzy fizycznym a zmartwychwstałym ciałem człowieka. Mimo
względnie długiego łańcucha przeciwstawień natura ciał zmartwychwstałych nie jest jednak
określona dokładniej. Ma to być ciało niezniszczalne, chwalebne, mocne, duchowe, niebieskie.
Nic jednak nie wiadomo o substancji tworzącej to ciało. Trudno też rozstrzygnąć, czy
rzeczownik ciało oznacza tu postać, rodzaj nowego istnienia, czy właśnie jakąś materię. Jeśli to
ostatnie, to jak pojmować określenie duchowe?
45–46.
Kolejność: ciało fizyczne (zmysłowe) – ciało duchowe jest tylko konsekwencją
następowania Chrystusa jako drugiego Adama po Adamie pierwszym. Nawiązując do
Rdz 2,7
przypomina Paweł w odniesieniu do pierwszego człowieka jego możność utrzymywania się
przy życiu; jest istotą żyjącą. Otóż Chrystus jako drugi Adam nie tylko że sam żyje, lecz
posiada również możność obdarzania życiem innych, ożywiania ich. Nic tedy dziwnego, że
przywróci życie także nie żyjącym.
47–50.
Podobieństwo zaś między pierwszym a drugim Adamem polega na tym, że obaj
wywierają wpływ na następujące po nich pokolenia, obaj warunkują sposób istnienia tych
pokoleń. Adamową, ziemską, była ludzkość do czasu przyjścia Chrystusa. Chrystusową zaś,
niebieską, jest od czasu przyjścia Chrystusa. Po raz drugi – pierwszy raz w
Rz 5,12–21
– i
ostatni występuje tak wyraźnie u Pawła typologia Chrystus – Adam, nie spotykana zresztą
nigdzie w takiej formie poza pismami Apostoła. Przemiana naszego doczesnego ciała, inaczej,
jego zmartwychwstanie, jest warunkiem sine qua non wejścia do królestwa Bożego. Są to dwa
różne światy, dwa zupełnie odmienne sposoby istnienia, nie dające się ze sobą pogodzić.
51–53.
Choć Paweł posługuje się przymiotnikiem wszyscy – to jednak wydaje się, że ma
na myśli jedynie wierzących. Szerszy kontekst jego teologii, podobnie zresztą jak i
poszczególne wypowiedzi, zdaje się wskazywać na to, że w ogóle interesuje go życie
pozagrobowe jedynie sprawiedliwych. Prawda dotycząca samego momentu owej przemiany
tego, co zniszczalne, w to, co niezniszczalne, została nazwana tajemnicą, której treść ujawnił
Bóg Apostołowi. Moment samej przemiany zbiegnie się z chwilą paruzji, która zastanie wielu
ludzi przy życiu. Lecz wszyscy muszą być poddani prawu przemiany, bo ciało i krew nie mogą
posiąść królestwa Bożego (w. 50). Przemiana dokona się w sposób gwałtowny, jakby na sygnał
trąby – ten znak pojawia się we wszystkich opisach paruzji (por.
Wj 19,16
;
Iz 27,13
;
Mt 24,31
;
1 Tes 4,16
;
Ap 8,6–10
).
Pierwsza osoba zaimka w zdaniu a my będziemy odmienieni nie musi być wyrazem
osobistego przekonania Pawła, że paruzja będzie miała miejsce jeszcze za jego życia. Apostoł
po prostu w wyobraźni łączy się z ludźmi, którzy dożyją paruzji. Możliwe, że w ten sposób
formułuje swoje pragnienie spotkania się jak najszybciej z Chrystusem (por.
2 Kor 5,4
;
Flp
1,23
). Ten nowy sposób istnienia, rozpoczynający się we wspomnianym momencie przemiany,
nigdy już nie będzie miał końca.
HYMN ESCHATOLOGICZNY I NAPOMNIENIE (15,54–58)
54
A kiedy już to, co zniszczalne, przyodzieje się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne,
przyodzieje się w nieśmiertelność, wtedy sprawdzą się słowa, które zostały napisane: Zwycięstwo
pochłonęło śmierć (
Iz 25,8
):
55
Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo ? Gdzież jest, o śmierci,
twój oścień?
56
Ościeniem zaś śmierci jest grzech, a siłą grzechu Prawo (
Oz 13,14
).
57
Bogu niech
będą dzięki za to, że dał nam odnieść zwycięstwo przez Pana naszego Jezusa Chrystusa.
58
Przeto, bracia moi najmilsi, bądźcie wytrwali i niezachwiani, zajęci zawsze ofiarnie dziełem
Pańskim, pamiętając, że trud wasz nie pozostaje daremny w Panu.
54–55.
Przemiana tego, co śmiertelne, w to, co nieśmiertelne jest uważana za dowód
ostatecznego i pełnego tryumfu Chrystusa nad śmiercią. Dwa zestawione tu bardzo fortunnie
cytaty ze ST ukazują z ironią ostateczną klęskę i bezsilność śmierci.
56.
Ta jakby marginesowa uwaga nawiązuje wyraźnie do
Rz 5,12–21
. Ościeniem
śmierci… – aluzja do poganiania zwierząt, gdyż przez grzech pierwszego człowieka śmierć
wkroczyła na cały świat. Siłą grzechu jest Prawo w tym znaczeniu, że nie dając żadnej
możliwości przestrzegania woli Bożej, naraża człowieka na coraz liczniejsze wykroczenia.
Gdyby nie było Prawa, grzech – lub dokładniej, skłonność do grzechu, owoc pierwszego
upadku – byłby niejako uśpiony, mniej groźny (por.
Rz 7,7–13
).
57–58.
Paweł nawiązuje tym razem aż do kilku myśli rozwiniętych w Liście do Rzymian
(por.
Rz 8,31–39
). Dzięki zbawczemu życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa człowiek
został uwolniony z więzów Prawa, śmierci i grzechu. Powód to do nie lada wdzięczności dla
Chrystusa. Wywody całego rozdz. 15 kończy Paweł wezwaniem do wytrwałości, do
poświęceń, które na pewno nie pójdą na marne. Dzieje człowieka bez wątpienia nie kończą się
definitywnie z chwilą złożenia jego ciała do grobu.
POLECENIA, POZDROWIENIA I ŻYCZENIA KOŃCOWE (16,1–
24)
16
1
Jeżeli chodzi o zbiórkę, która się odbywa na rzecz świętych, zróbcie tak, jak poleciłem
Kościołom Galacji.
2
Niechaj pierwszego dnia tygodnia każdy z was coś odłoży według tego, co
uzna za właściwe, żeby nie zarządzać zbiórek dopiero wtedy, kiedy przybędę.
3
Kiedy zaś się
zjawię, poślę dar wasz z listami do Jeruzalem przez tych; których uznacie za godnych.
4
A jeśli
warto będzie, żebym i ja się udał, powędrują ze mną.
5
Wstąpię do was, gdy będę wracał z
Macedonii. Przez Macedonię bowiem przejdę tylko,
6
u was zaś może zatrzymam się lub nawet
przezimuję, żebyście mnie odprowadzili, dokądkolwiek wyruszę.
7
Nie chciałbym bowiem tylko
przelotnie was widzieć. Mam nadzieję pozostać z wami przez jakiś czas, jeśli Pan pozwoli.
8
W
Efezie zostanę aż do Pięćdziesiątnicy.
9
Otwarła mi się bowiem wielka i obiecująca brama, a
przeciwnicy są liczni.
10
Jeśliby zaś przybył Tymoteusz, baczcie, by nie obawiając się niczego, mógł
wśród was przebywać, albowiem podobnie jak ja trudzi się dla Pańskiego dzieła.
11
Niech przeto
nikt go nie lekceważy. Odprowadźcie go w pokoju, aby dotarł do mnie, gdyż czekam na niego z
braćmi.
12
Co do Apollosa, brata, to bardzo go prosiłem, żeby do was przybył z braćmi. Lecz w tej
chwili nie okazał żadnej chęci. Przybędzie, kiedy się nadarzy sposobność.
13
Czuwajcie, trwajcie mocno w wierze, bądźcie mężni i umacniajcie się!
14
Wszystkie wasze
sprawy niech się dokonują w miłości!
15
Napominam was, bracia: znacie dom Stefanasa jako ten,
który stanowi pierwociny Achai i który się poświęcił na służbę świętym;
16
żebyście takim zawsze
byli posłuszni, podobnie jak każdemu, kto współpracuje i współtrudzi się z wami.
17
Raduję się
obecnością Stefanasa, Fortunata i Achaika, gdyż zastąpili mi obecność waszą.
18
Pokrzepili
bowiem i mojego, i waszego ducha. Przyjmijcie ich jako takich.
19
Pozdrawiają was Kościoły Azji. Pozdrawiają was serdecznie w Panu Akwila i Pryscylla razem
ze zbierającym się w ich domu Kościołem.
20
Pozdrawiają was wszyscy bracia. Pozdrówcie się
wzajemnie pocałunkiem świętym.
21
Pozdrowienie ręką moją – Pawłową.
22
Jeżeli ktoś nie kocha
Pana, niech będzie wyklęty. Maranatha.
23
Łaska Pana Jezusa [niech będzie] z wami!
24
Miłość
moja z wami wszystkimi w Chrystusie Jezusie.
1–4.
Podczas tzw. Soboru Jerozolimskiego Paweł zobowiązał się do uczestniczenia w
trosce o zaspokojenie potrzeb materialnych Kościoła jerozolimskiego (por.
Ga 2,10
). Apostoł,
gdziekolwiek był, pamiętał o tych zobowiązaniach. Sprawa tak bardzo leżała mu na sercu, że
sam pragnął dopilnować jej realizacji osobiście; nie przestając zabiegać o to, aby zebrać jak
najwięcej darów i aby kolekta przebiegała sprawnie. Gotów był również, jeśliby sobie tego
życzyli ofiarodawcy, osobiście udać się do Jerozolimy z zebranymi darami, choć –
prawdopodobnie w celu uniknięcia zarzutu wyciągania osobistych korzyści z owych zbiórek
proponował, by uczynili to inni. Prócz względów czysto praktycznych – pomoc będącym w
potrzebie wiernym Kościoła jerozolimskiego – zbiórka owa miała być żywym
udokumentowaniem jedności pierwotnego Kościoła z Jerozolimą, gdzie wówczas rezydował
jeszcze św. Piotr.
5–9.
Okres zimy nie nadawał się w ówczesnych warunkach – i zwłaszcza w tamtych
stronach – do podróżowania. Plany wyprawy są jasne i jednoznaczne. Zależy też Apostołowi na
podkreśleniu zamiaru przejścia przez Macedonię, a dłuższego pobytu w Koryncie.
Nieprzewidziane wydarzenia, nowe okoliczności sprawiły, że plany owe musiały ulec pewnej
modyfikacji lub zostały zaniechane całkowicie (por.
2 Kor 1,15nn
).
10–12.
Nim przybędzie do Koryntu Paweł, przedtem zjawi się tam Tymoteusz. Paweł
poleca go trosce Koryntian. Nie wydaje się, by właśnie Tymoteusz był doręczycielem 1 Kor. W
chwili redagowania tego listu – jak to wynika z
Dz 19,22
– był on już daleko w drodze. Wydaje
się, że Koryntianie bardzo pragnęli widzieć u siebie Apollosa. Życzenie ich przekazał mu
Paweł – aczkolwiek może trochę niechętnie, bo wspólnota była m.in. również z powodu
Apollosa podzielona na ugrupowania (por. 1,12). Możliwe, iż Apollos również uświadomił
sobie, że jego przybycie do Koryntu w tej sytuacji nie wyszłoby wiernym na dobre. Uda się
tam później, gdy podziały we wspólnocie zostaną zlikwidowane i gdy nadarzy się stosowna
okazja do podróży.
13–14.
Jeszcze jedno wezwanie do trwania w wierze i do odwagi. Nic dziwnego, młoda
wspólnota, nie dość jeszcze okrzepła, znajdowała się w centrum pogańskiego morza, nie wolna
również i od własnych trudności wewnętrznych.
15–16.
Paweł podobnie jak w
Rz 16,5
poleca otaczać szczególnym szacunkiem tych,
którzy jako pierwsi przyjęli chrzest. Owa służba świętym – choć występuje w tym określeniu
termin diakonia – nie stanowi chyba żadnej aluzji do godności diakońskiej, piastowanej być
może przez Stefanasa. W każdym razie usługi, jakie świadczył na rzecz gminy, dawały mu
pewne prawo do szacunku i wdzięczności ze strony ludzi, dla których się trudził.
17–18.
Możliwe, że właśnie ci trzej ludzie – wieści dochodziły do Efezu nie tylko przez
ludzi Chloe (1,11) – doręczyli Pawłowi pismo Koryntian (7,1), domagających się od Apostoła
wyjaśnień tych trudności, o których mówi druga część listu. Przynosząc dobre wieści o Pawle
pokrzepiali Koryntian, kiedy zaś wracając z Koryntu dobrze mówili o tamtejszych wiernych,
tym samym sprawiali radość Pawłowi.
19.
Akwila i Pryscylla przybyli z Rzymu do Koryntu wskutek antyżydowskiego dekretu
cesarza Klaudiusza (
Dz 18,2
). Źródłem ich utrzymania, podobnie jak i Pawła, który z nimi
współpracował, było wyrabianie namiotów. Z Efezu, skąd Paweł przesyła ich pozdrowienia,
przybyli z Apostołem prawdopodobnie około r. 52 (
Dz 18,18
) i tam też chyba ponieśli śmierć
męczeńską, być może w jego obronie (
Dz 19,24–34
;
Rz 16,3–5
).
20–21.
Paweł występuje w imieniu całego Kościoła (por.
Ga 2,2
). Pocałunek pokoju (por.
podobne polecenia w
1 Tes 5,26
;
Rz 16,16
;
2 Kor 13,12
) każe się domyślać, że list będzie
czytany publicznie na jakimś, być może liturgicznym zebraniu całego Kościoła.
Pozdrowieniem osobistym i własnoręcznym podpisem Apostoła kończą się także
2 Tes 3,17
;
Kol 4
.18;
Flm 19
.
22–24.
Jeszcze raz przestrzega Paweł, że kto nie miłuje Pana, świadomie staje się
przedmiotem Jego gniewu. Zachowane zaś w brzmieniu aramejskim wyrażenie maranatha,
zależnie od podziału na poszczególne wyrazy, może znaczyć: „Pan nadchodzi” lub „Przyjdź,
Panie nasz” (por.
Ap 22,20
). To także część składowa ostrzeżenia przeznaczonego dla tych, co
nie kochają Pana. Dość stereotypowe, ostatnie słowa listu wyrażają gest rzeczywistego
dzielenia się Pawła z wiernymi miłością i wszystkimi dobrami nadprzyrodzonymi,
otrzymanymi za pośrednictwem Jezusa Chrystusa.