Ludwig Wittgenstein O Pewności

background image

Biblioteka ALETHEIA

Ludwig Wittgenstein

O pewności

Greckie słowo ALETHEIA oddawane jest

zazwyczaj za pomocą łacińskiego „veritas"

oraz jego odpowiedników w językach nowożytnych.

Znaczy więc tyle, co „prawda", jednakże zgodnie

ze swoją etymologią ALETHEIA ma sens negatywny,

bo jest rzeczownikiem zaprzeczonym. Będący

jej podstawą przymiotnik ALETHES składa się

z partykuły przeczącej A - i z rdzenia słownego,

który w najczystszej postaci widoczny jest w LETHO,

homeryckim wariancie ogólnogreckiego LANTHANO

ukrywam", a także w LETHE „zapominanie,

zapomnienie" oraz w LATHOS „zapomniany"

(Theocr. 23, 24), i znaczy „nie ukryty", „nie zatajony".

W swym źródłowym znaczeniu ALETHEIA to -

to, co nieskrywane", „to, co niezatajone",

bądź we współczesnej wykładni Martina Heideggera -

nieskrytość".

PRZEŁOŻYLI

MAŁGORZATA SADY i WOJCIECH SADY

WSTĘPEM OPATRZYŁ

WOJCIECH SADY

Warszawa 1993

background image

Tytuł oryginału: Uber Gewifiheit

Podstawa przekładu: Uber GewiftheitlOn Certainty,

Harper Torchbook, New York, Evanston, San Francisco,

London 1972

Opracowanie graficzne: Jan Bokiewicz

© Copyright for the Polish edition by Fundacja Aletheia ©

Copyright for the Polish translation by

Małgorzata Sady and Wojciech Sady ©

Copyright for the introduction by Wojciech Sady

Tytuł dotowany przez Fundację Kultury

ISBN 83-901171-1-8

W 1946 r. Ludwig Wittgenstein

1

skończył pisać Część I

Dociekań filozoficznych — i przez parę następnych lat czytał
tekst wybranym osobom jako niedoskonały, ale jednak
najlepszy, na jaki go było stać, wyraz jego nowych poglądów
na naturę języka. Wcześniej, zwłaszcza w latach 1937-1944,
intensywnie pracował nad Częścią II książki, która miała
być wykładem nowej filozofii logiki i matematyki — twierdził
wówczas, że w tej dziedzinie osiągnął najwięcej. W końcu
jednak, niezadowolony z uzyskanych wyników, zdecydował
się opublikować Część I oddzielnie. (Notatki do Części II
wydano pośmiertnie, w latach 1956 i 1978, jako Remarks on
the Foundations ofMathematics.)

2

W połowie lat

czterdziestych, co wyraźnie widać w końcowych partiach
Części I, jego zainteresowania przesunęły się od filozofii
matematyki do — jak to określał — filozofii psychologii.

Pracom nad filozofią psychologii — inspirowanym

głównie lekturą Principles of Psychology Williama Jamesa

1

Informacje o życiu Wittgensteina i elementarne wprowadzenia do obu

jego filozofii znaleźć można w Wojciech Sady, Wittgenstein. Życie i dzieło.

Lublin, Daimonion 1993.

2

Wittgenstein pisał po niemiecku, ale jego pisma publikowano

pośmiertnie w Anglii, w większości z równoległymi przekładami angiels-

kimi — i te ich wydania są najlepiej znane, tym bardziej, że właśnie wśród

filozofów anglojęzycznych prace te wywołały najżywszy oddźwięk. Ich

tytuły pochodzą od wydawców, którymi zgodnie z wolą Wittgensteina

PRZEDMOWA

l

background image

zostali Elizabeth (G. E. M.) Anscombe, Rush Rhees i Georg Henrik von

Wright.

background image

i Gestalt Psychology Wolfganga Kohlera — poświęcił Wit-

tgenstein pozostałe mu pięć lat życia. Mimo rosnących

kłopotów ze zdrowiem (niestrawność, rozstrój nerwowy,

wreszcie rak prostaty) pisał w tym czasie bardzo dużo. Co

pewien czas dyktował wybrane fragmenty maszynistce;

powstały w ten sposób zbiory uwag, wydane w latach

1980-1982 jako Remarks on the Philosophy of Psychology,

Yolume I (maj 1946 — październik 1947), Remarks on the

Philosophy of Psychology, Yolume //(listopad 1947 — sierpień

1948) i Las t Writings on the Philosophy of Psychology,

Yolume I: Preliminary Studies for Part II of Philosophical

Investigations (październik 1948 — marzec 1949). Maszyno-

pisy te poprawiał i poddawał dalszym selekcjom; wynikiem

tych zabiegów są m. in. dwa zbiory uwag, z których

wcześniejszy opublikowano w 1967 r. jako Zettel (Kartki),

zaś późniejszy wydawcy włączyli do Dociekań filozoficznych

jako ich obecną Część II. (Tłumaczono tę kontrowersyjną

decyzję faktem, że Wittgenstein zamierzał tych notatek użyć

do rewizji kilkudziesięciu ostatnich stron Części I.) Notatki o

filozofii psychologii powstawały też po 1949 r., zachowane

rękopisy opublikowano w 1992 r. jako Last Writings on the

Philosophy of Psychology, Yolume II: The Inner and the

Outer, 1949-1951 (ostatnie zapiski poczynione zostały 15

kwietnia 1951 r.).

W 1947 r. Wittgenstein ostatecznie zrezygnował z katedry

w Cambridge. Miał trochę oszczędności, ale nie miał

domu. Zamieszkał zrazu na irlandzkiej farmie. Następnych

parę miesięcy spędził samotnie w należącej do przyjaciela

chacie na odludnym wybrzeżu Irlandii. (Żywił się wówczas

prawie wyłącznie konserwami, a na uwagę tubylca, że to

bardzo niezdrowo, odparł: „Ludzie i tak żyją za długo".)

Wreszcie kłopoty ze zdrowiem zmusiły go do zamieszkania w

hotelu w Dublinie, co pewien czas bywał też u rodziny w

Wiedniu i u przyjaciół w Cambridge. Ten wielki samotnik

stwierdził teraz, że dłużej już samotności znieść nie może,

tym bardziej, że będąc chory, potrzebował po prostu opieki. Z

wdzięcznością przyjął więc zaproszenie od swego ucznia

i przyjaciela, Normana Malcolma, i w lipcu 1949 r. odpłynął

do Stanów Zjednoczonych.

Malcolm przybył do Cambridge w 1938 r. i szybko uległ

kompletnej fascynacji Wittgensteinem, przejął jego poglądy,

naśladował jego zachowanie. Nie usłuchał go w jednym:

zamiast porzucić filozofię i zabrać się do jakiejś „uczciwej",

fizycznej pracy, po powrocie do U.S.A. zrobił doktorat i

został wykładowcą filozofii. W 1949 r. pracował w Cornell

University. Wittgenstein zamieszkał w jego domu w Ithaca

(na pytanie żony Malcolma, co będzie jadał, odparł, że jest

mu to obojętne, o ile tylko dostanie na wszystkie posiłki to

samo; w rezultacie jadał wyłącznie chleb z serem). Uczest-

niczyli wspólnie w ogromnej liczbie seminariów i dyskusji, w

których brali udział m. in. Max Black, John Nelson i Oets

Bouwsma, a które Wittgenstein kompletnie zdominował

swoją obecnością. Malcolmowi czytał, uwaga po uwadze,

Dociekania filozoficzne. Rychło jednak te lektury zamieniły

się w dyskusje, a jednym z wiodących tematów stała się

próba obalenia sceptycyzmu, podjęta przez George'a Ed-

warda Moore'a w dwóch artykułach: Obrona zdrowego

rozsądku i Dowód na istnienie świata zewnętrznego*.

Późnym latem 1949 r. Wittgenstein poczuł się bardzo źle,

ale przeprowadzone w szpitalu badania niczego nie wykryły.

W październiku powrócił do Anglii, a w listopadzie lekarz z

Cambridge, dr Edward Bevan, stwierdził u niego raka

prostaty. Wiadomość przyjął z najwyższym spokojem, wyraził

tylko zmartwienie, że kuracja hormonalna może pozwolić mu

żyć jeszcze kilka lat. Na Boże Narodzenie pojechał do

rodzinnego domu (a raczej pałacu) w Wiedniu, w którym

jego siostra, Hermina, umierała właśnie na raka, a gdzie w

luksusowych warunkach przebywał przez trzy miesiące.

Czytał wtedy Farbenlehre (Teorię kolorów) Goethego — po-

3

G. E. Moore, O metodzie filozoficznej. Wstęp, wybór, tłumaczenie

Wojciech Sady. Warszawa 1990, ss. 16-35, 68-85. Książka została wydana w

skandaliczny sposób, pozbawiona przyobiecanej tłumaczowi korekty

zawiera kilkaset błędów. Mimo to będę się do niej w tym opracowaniu

odwoływał.

background image

budziło go to do spisania serii uwag, włączonych do
wydanych w 1977 r. Remarks on Colour (Uwagi o kolorze).
Zaczął też pisać o problemach, o których dyskutował z
Malcolmem parę miesięcy wcześniej — problemach statusu
poglądów na świat Zdrowego Rozsądku w ujęciu G. E.
Moore'a — i tak powstały uwagi, noszące w prezentowanym
poniżej tekście numery od l do 65.

Po krótkim pobycie u przyjaciół w Londynie i Cambridge

(pisał w tym czasie kolejne uwagi o kolorach), zamieszkał w
kwietniu 1950 r. w domu Elizabeth Anscombe w (Mordzie,
gdzie, z przerwami, pozostał do lutego 1951 r. Późnym latem
spisał uwagi od 66 do 299 O pewności. Dwukrotnie spotykał
się w tym czasie z dominikaninem, Ojcem Konradem, co
jeszcze bardziej utwierdziło go w przekonaniu, że nie jest w
stanie zaakceptować dogmatów wiary swego dzieciństwa.
Mimo, że pieniądze mu się kończyły, odmówił przyjęcia
stypendium od Fundacji Rockefellera, twierdząc, że nie jest
już zdolny do twórczej pracy filozoficznej.

Jesienią odwiedził w towarzystwie studenta z Cambridge,

Bena Richardsa, swą pustelniczą chatę w Norwegii; chciał
spędzić tam resztę życia, ale nic z tych planów nie wyszło.
Potem, za wstawiennictwem Ojca Konrada, miał zamieszkać w
klasztorze. Z początkiem 1951 r. stało się jednak oczywiste, że
koniec jest bliski. Bał się umierać w szpitalu i z wdzięcznością
przyjął w pierwszych dniach lutego zaproszenie drą Bevana, by
nie płacąc za nic spędził ostatnie dni w jego domu w Cambridge.
Wkrótce potem zaprzestano wszelkich kuracji. I wtedy
właśnie Wittgenstein, który od jesieni niczego nie napisał,
zabrał się jak szalony do pracy. Powiedział wówczas do
przyjaciela, że w tych ostatnich dniach nie interesuje go
zupełnie „życie przyszłe", a tylko życie obecne i to, co jeszcze
może napisać. W ciągu dwóch miesięcy powstał szereg notatek o
kolorach (uwagi l — 88 On Colour), o filozofii psychologii, a
wreszcie ponad połowa tekstu O pewności (uwagi 300 — 676).

26 kwietnia 1951 r. skończył 62 lata. 27-go spisał ostatnie

uwagi filozoficzne. 28-go stracił świadomość. 29-go, otoczony
przez paru swych uczniów i przyjaciół, zmarł.

Notatki O pewności mają znaczenie dwojakie. Po pierwsze

— i przede wszystkim — Wittgenstein rozwija w nich
pewne idee z Dociekań filozoficznych, wprowadza też idee
nowe, których w jego „główniaku" nie znajdziemy. Po
drugie, jako polemika z Moore'm, mogą one szalenie pomóc w
zrozumieniu zawiłości filozofii Dociekań. Tak bowiem, jak
Tractatus logico-philosophicus był — nader krytycznym —
rozwinięciem filozofii Russella, tak na Dociekania filozoficzne
patrzeć można jako na — nader krytyczne — rozwinięcie
filozofii Moore'a. Przypomnijmy w związku z tym parę
faktów.

W 1903 r. Bertrand Russell i George Edward Moore dali

początek jednemu z dwu wielkich nurtów filozofii XX w.:
filozofii analitycznej. Obaj rozwiązać chcieli wielkie, kla-
syczne problemy filozoficzne, obu dręczyła świadomość, że
dzieje tej dyscypliny są dziejami porażek i złudzeń. Szukali
przeto metody, która pozwoli zbudować system filozofii na
trwałych podstawach i w rzetelny sposób. Znaleźli tę metodę w
analizie językowej. Moore rozpoczynał Principia Ethica
(1903) od znamiennego stwierdzenia:

We wszystkich (...) badaniach filozoficznych trudności i nieporozu-

mienia, jakich pełno w historii tej dziedziny, powodowane są

głównie przez bardzo prostą przyczynę: a mianowicie przez próby

odpowiadania na pytania bez uprzedniego ścisłego ustalenia, na

jakie to pytanie chcecie dać odpowiedź.

Warunkiem koniecznym rzetelnego filozofowania jest przeto
usunięcie językowego zamętu, dokładne ustalenie, jakie
pojęcia kryją się za naszymi stówami i jakie sądy wyrażane są
przez nasze zdania.

W tym miejscu drogi Russella i Moore'a rozchodziły się:

Russell prowadził analizy logiczne, próbując wyeksplikować
tradycyjne problemy filozoficzne w precyzyjnym języku
logiki matematycznej; Moore zadowalał się mnożeniem
wyjaśnień przy użyciu języka potocznego, co określa się

background image

zwykle mianem analiz lingwistycznych. Interesowały go zaś
dwie wielkie grupy zagadnień: problemy etyki i problemy
„natury i realności przedmiotów postrzegania".

Jasność nie wystarcza, dokładne rozeznanie w znacze-

niach i sensach naszych wyrażeń nie jest jeszcze filozofią.
Moore przekonany był jednak — i taka miała być filozoficzna
funkcja jego analiz — że gdy osiągniemy całkowitą jasność
pojęciową, to pewne prawdy filozoficzne staną się dla nas
intuicyjnie oczywiste. Gdy więc jasno pojmiemy, że dobro jest
prostą (czyli nieanalizowalną) i nienaturalną cechą rzeczy
dobrych, to będziemy mogli stwierdzić, które rzeczy
wewnętrznie dobre — czyli warte posiadania ze względu na
nie same — o ile tylko wyobrazimy je sobie w izolacji od
reszty świata. Jeśli chodzi o teorię postrzeżeń zmysłowych
— i związane z nią zagadnienie istnienia świata
zewnętrznego — to Moore odwołuje się do, jak to nazywa,
poglądów na świat Zdrowego Rozsądku:

jestem jednym z filozofów uważających, że „pogląd na świat

Zdrowego Rozsądku" jest, pod pewnymi podstawowymi

względami, całkowicie prawdziwy [...] jeśli wiemy, że [pewne sądy]

są przejawami ,,poglądu na świat Zdrowego Rozsądku", to wynika

stąd, iż są one prawdziwe*

Zaraz potem Moore dodaje, że wiele tak zwanych poglądów
Zdrowego Rozsądku — opinii żywionych przez tak zwanych
zwykłych ludzi — bynajmniej na zaufanie nie zasługuje.
Powstaje w związku z tym szereg pytań, a przede wszystkim:
dlaczego Moore ufa poglądom Zdrowego Rozsądku i jakie
poglądy do klasy tej zalicza?

Próżno szukać u niego odpowiedzi na drugie z tych

pytań. Zamiast ogólnego kryterium „zdroworozsądko-
wości" znajdujemy jedynie szereg przykładów, a naj-
pełniejsza lista znajduje się właśnie w cz. l „Obrony
Zdrowego Rozsądku":

1

G, E. Moore, O metodzie..., dz. cyt., s. 24.

Istnieje obecnie żywe ludzkie ciało będące moim ciałem. Zostało

ono -urodzone w pewnej chwili w przeszłości i odtąd istniało

nieprzerwanie, choć nie bez podlegania zmianom; było na przykład

dużo mniejsze w chwili narodzin i przez pewien czas potem niż jest

obecnie. Od chwili narodzin było zawsze bądź w styczności z

powierzchnią Ziemi, bądź niedaleko od niej; a w każdej chwili od

jego narodzin istniało wiele innych rzeczy, mających kształty i

rozmiary w trzech wymiarach (w tym samym znanym sensie, w

jakim ono je ma), od których znajdowało się ono w różnych

odległościach (w tym znanym sensie, w jakim jest ono teraz w

pewnej odległości od tego kominka i od tej biblioteczki, a w

większej odległości od biblioteczki niż od kominka); istniały także

(bardzo często, w każdym przypadku) pewne inne rzeczy tego rodzaju,

z którymi było ono w styczności (w tym samym sensie, w jakim

stykam się teraz z piórem, jakie trzymam w mej prawej ręce i z paroma

ubraniami, które właśnie mam na sobie). Wśród rzeczy, które, w tym

sensie, tworzyły część jego otoczenia (tzn. bądź stykały się z nim, bądź

pozostawały w pewnej, dowolnie dużej odległości) były, w każdej

chwili od jego narodzin, wielkie ilości innych żywych ciał ludzkich, z

których każde, tak jak ono (a) zostało w pewnym czasie urodzone,

(b) istniało pewien czas po narodzinach, (c) było, w każdej chwili

swego życia po narodzinach, bądź w styczności z powierzchnią

Ziemi bądź niedaleko od niej; wiele z tych ciał już umarło i przestało

istnieć. Ale Ziemia istniała również przez wiele lat zanim urodzone

zostało moje ciało i w ciągu tych wielu lat wielkie ilości ciał

ludzkich żyły na niej w każdej chwili; wiele z tych ciał umarło i

przestało istnieć przed moimi narodzinami. Wreszcie (by przejść do

innej klasy sądów) jestem istotą ludzką i miałem, w różnych

okresach odkąd urodzone zostało moje ciało, wiele różnych

doznań każdego z wielu różnych rodzajów: np. często

spostrzegałem zarówno moje własne ciało jak inne rzeczy, tworzące

część jego otoczenia, włączając w to inne ciała ludzkie; nie tylko

spostrzegałem rzeczy tego rodzaju, ale obserwowałem także fakty

ich dotyczące, takie jak na przykład fakt, który obserwuję w tej

chwili, że ten kominek jest obecnie bliżej mego ciała niż ta

biblioteczka; świadom też byłem innych faktów, których w danej

chwili nie obserwowałem, takich jak na przykład faktu, którego

świadom jestem w tej chwili, iż ciało moje istniało wczoraj i że także

było wówczas przez pewien czas bliżej tego kominka niż tej

biblioteczki; żywiłem oczekiwania związane z przyszłością i miałem

wiele różnego rodzaju przekonań, zarówno prawdziwych jak i

fałszywych; myślałem o wyimaginowanych osobach i zdarzeniach, w

realność których nie wierzyłem; miewałem sny; żywiłem również

uczucia wielu różnych rodzajów. I tak jak moje ciało było ciałem

10

11

background image

background image

istoty ludzkiej, a mianowicie mnie, która miała, w ciągu jego życia

wiele doznań każdego z tych (i innych) różnych rodzajów, tak też w

przypadku wielu innych ciał ludzkich, które żyły na Ziemi, każde było

ciałem innej ludzkiej istoty, która miała, w ciągu życia tego ciała,

wiele różnych doznań tych (i innych) różnych rodzajów.

5

Zaraz potem, w §2, Moore stwierdza, że poglądy na świat

Zdrowego Rozsądku są poglądami powszechnie żywionymi

przez ludzi:

W przypadku bardzo wielu (nie mówię wszystkich) ludzkich istot

należących do (zawierającej mnie samego) klasy określonej w sposób

następujący, tzn. jako ludzkich istot, które miały ludzkie ciała,

zostały urodzone i żyły jakiś czas na Ziemi i które podczas życia

tych ciał miały wiele różnych doznań każdego z rodzajów

wymienionych w l, jest prawdą, że każda często podczas życia

swego ciała znała, w odniesieniu do niej samej lub jej ciała i w

odniesieniu do pewnego czasu wcześniejszego niż któraś z chwil, w

których zapisałem sądy z l, sąd odpowiadający każdemu z sądów z l,

w tym sensie, że stwierdza on w odniesieniu do niej samej \ubjej ciała

oraz owego wcześniejszego czasu (w każdym mianowicie

przypadku czasu, w którym ona go znała) to właśnie, co stwierdza

odpowiedni sąd z l w odniesieniu do mnie lub mojego ciała oraz

czasu, w którym sąd ten zapisałem.

6

Moore twierdzi, że:

— wymienione sądy są prawdziwe w klasycznym sensie

tego terminu (czyli, że są zgodne z rzeczywistością);

— są to te sądy, które wyrażane są przez zapisane

powyżej zdania w ich zwykłym rozumieniu;

— wszystkie te sądy są prawdziwe;

— są one prawdziwe calkowicie;
— to, że wszystkie tak określone sądy są całkowicie

prawdziwe, jest czymś, o czym wie każdy dorosły zdrowy na

umyśle (czyli, że ich prawdziwość jest kwestią nie Wiary lecz

Wiedzy).

Co jednak stanowi podstawę — rację — by tak nieza-

chwianie ufać poglądom na świat Zdrowego Rozsądku?

Znaleźć na ten temat można u Moore'a argumenty trojakiego

bodaj rodzaju. Po pierwsze, pokazuje on, że filozofowie

przeczący pewnym poglądom Zdrowego Rozsądku nie-

uchronnie popadają w sprzeczność; to znaczy, że przy

innych okazjach, również w swych pracach filozoficznych,

głoszą rzeczy zakładające prawdziwość tych poglądów

Zdrowego Rozsądku, którym wcześniej przeczyli. Po drugie,

co szczególnie interesujące z perspektywy filozofii później-

szego Wittgensteina, Moore niejednokrotnie pokazywał, że

gdyby pewne sprzeczne ze Zdrowym Rozsądkiem poglądy

filozofów były prawdziwe, to wiele z wypowiadanych przez

nas zdań nie mogłoby mieć sensu — tymczasem zdań tych

używamy w życiu codziennym i z pewnością one sens mają.

Nie są to dobre argumenty. Idealista odrzucający poglądy

Zdrowego Rozsądku nie uzna też za poprawne

odpowiednich zdań z języka potocznego; a na zarzut, że

odrzucając te poglądy sam sobie przeczy odpowiedzieć

będzie mógł np., że poprzednio mówił o „prawdziwie

istniejącym świecie idei", a potem już tylko o „tym świecie

pozorów". Dlatego, koniec końców, Moore odwołuje się

do „argumentów" trzeciego rodzaju: pewne poglądy na

świat Zdrowego Rozsądku zniewalają nas swą oczywistością,

nie potrafimy oprzeć się przekonaniu, że są one prawdziwe.

Żadne filozoficzne argumenty, choćby najbardziej wyra-

finowane, nie są równie przekonujące. W artykule Natura i

realność przedmiotów postrzegania (1905) Moore na kil-

kudziesięciu stronach poszukiwał dobrych racji przema-

wiających za istnieniem świata zewnętrznego, by wreszcie

przyznać, że niczego właściwie nie osiągnął. I wtedy pojawia

się wyznanie:

Im dłużej patrzę na otaczające mnie przedmioty, tym mniej mogę

oprzeć się przekonaniu, że to, co widzę, naprawdę istnieje, tak

prawdziwe i tak realne, jak moje jego postrzeżenie. Przekonanie to

jest zniewalające.

7

. .. . .

Tamże., s. 16-17.

6

Tamże., s. 17.

12

7

Tamże., s. 12.

13

background image

W podobny sposób Moore przeprowadza swój dowód na
istnienie świata zewnętrznego —
czyli dowód istnienia „rzeczy
zewnętrznych względem naszych umysłów" lub „rzeczy, które
dadzą się znaleźć w przestrzeni" (Kant). Wiem, powiadał, że
ta oto moja ręka jest rzeczą zewnętrzną wobec mego umysłu,
że znajduje się ona w przestrzeni — a także wiem, że ta ręka
istnieje. A zatem dowiodłem, że istnieje co najmniej jedna
rzecz zewnętrzna wobec mego umysłu. Chcecie dowodu, że
istnieją co najmniej dwie rzeczy zewnętrzne? Proszę bardzo,
oto unoszę obie ręce i mówię: „Tu jest jedna ręka, a tu jest
druga". Chcecie dowodu, że rzeczy zewnętrzne istniały w
przeszłości? Oto on:

Trzymałem niedawno dwie ręce nad tym pulpitem; a zatem

niedawno istniały dwie ręce; a zatem co najmniej dwa przed-

mioty zewnętrzne istniały w pewnym czasie w przeszłości

C.B.D.O.

8

Czytając O pewności trzeba pamiętać, że jest to zbiór

notatek prowadzonych na bieżąco, nie poprawionych i nie
poddanych selekcji. Normalny tryb pracy Wittgensteina
polegał na tym, że z takich rękopisów wybierał uwagi, które
uznał za udane i dyktował je maszynistce, maszynopisy te
poprawiał dalej, część uwag usuwał, dodawał nowe, zmieniał
ich kolejność — i sporządzał kolejne maszynopisy. To
właśnie stadium osiągnęły wspomniane powyżej Zettel i
Część II Dociekań filozoficznych — a przecież i one miały
nadal charakter notatek roboczych! Niech więc nie dziwią
nas liczne powtórzenia w tekście czy mnogość tez wyraźnie
niedopracowanych, niejasnych aluzji itd. Czytając O pew-
ności
musimy wykonać na własną odpowiedzialność tę
pracę, której ich autor wykonać nie zdążył.

8

Tamże., s. 83. 14

background image

A przecież tekst ten, spisany w większości w ostatnich

tygodniach życia, ma w dzisiejszej filozofii znaczenie ogromne.
Szczególną rolę pełni na przykład w pewnych toczonych dziś
sporach teologicznych

9

. Są nawet tacy, którzy cenią O

pewności bardziej niż Dociekania filozoficzne. Niewątpliwie
pojawia się w tej książce szereg nowych w stosunku do
Dociekań idei. Ich wydobycie wymaga jednak daleko
sięgających interpretacji, a nie chciałbym narzucać Czy-
telni(cz)kom własnego rozumienia

10

— tym bardziej, że sam

Wittgenstein nie znosił prezentowania swoich myśli przez
innych. Sądzę zresztą, że notatki O pewności, zważywszy na
ich charakter i okoliczności powstania, nie tyle czekają na
interpretację, co stanowią wyzwanie, by — rozwinąwszy
tkwiące w tekście zalążkowe idee — zbudować na tej
podstawie nową, postwittgensteinowską filozofię.

Wittgenstein spisał 65 pierwszych uwag O pewności na

dwudziestu luźnych kartkach papieru, pozostałe w niewiel-
kich notatnikach. Wydawcy, G. E. M. Anscombe i G. H. von
Wright, opublikowali te zapiski bez żadnych selekcji czy
poprawek — swój wkład ograniczyli do ponumerowania
uwag kolejno od l do 676 i opatrzenia całości tytułem. Tekst
ukazał się po raz pierwszy nakładem wydawnictwa Basil
Blackwell, Oxford, w roku 1969, wraz z równoległym
przekładem angielskim, którego dokonali Denis Paul i Eli-
zabeth Anscombe. W późniejszych wydaniach poprawiono
nieco błędów.

Nasz polski przekład O pewności ukazał się po raz

pierwszy drukiem w numerze 2(13), 1984 Colloąuia Commu-
nia.
Obecnie przedstawiamy znacznie zmienioną wersję
tamtego tekstu. Sporządziliśmy go na podstawie niemie-
ckiego oryginału, zdając się tu i ówdzie, w trudniejszych

9

F. Kerr, Theology a/ter Wittgenstein, Blackwell 1986; zob. też R. Trigg,

Rozum i zaangażowanie, PAX 1978.

10

Próbowałem niegdyś użyć idei z O pewności w filozofii nauki, Co to

znaczy, że coś istnieje?, w: „Studia Filozoficzne", nr 11-12, 1982, ss. 3-18, a

choć po latach uważam ten tekst za nieudolny, to nadal jestem gotów

pewnych zawartych tam myśli bronić.

15

background image

przypadkach, na rozumienie sugerowane przez przekład

angielski; z tego przekładu pochodzi m. in. parę słów

zamieszczonych w nawiasach kwadratowych, a których

brak w oryginale. Ogólnie rzecz biorąc przekład angielski

„wygładza" tekst Wittgensteina, zapełniając niejasności czy

luki wywodów interpretacjami pochodzącymi od tłumaczy.

My staraliśmy się być bliżsi oryginałowi, choć nie zawsze

oparliśmy się pokusie, by oddać myśl autora w sposób

potoczyściej brzmiący w języku polskim czy by zastąpić

pełnym zdaniem równoważnik zdania z zapisków Wittgens-

teina. Dlatego też często zastępowaliśmy formy bierne przez

czynne; a niekiedy osłabialiśmy nagminnie stosowany przez

autora tryb przypuszczający, pomijając jakieś „a gdyby",

„byłoby" itd.

Niestety nie udało się nam pewnych kluczowych dla tekstu

terminów oddać przy pomocy stale tych samych terminów

polskich. Tak więc niemieckie Grundi Grunde to w przekładzie

czasem „racja" (zwłaszcza gdy chodzi o przeciwstawienie

przyczyn powstawania danego poglądu racjom, które przema-

wiają na jego rzecz), a czasem „podstawa". Glauben to u nas

raz „wiara" (zwłaszcza gdy chodzi o przeciwstawienie wiedzy i

wiary), a raz „przekonanie". „Pewność" odpowiada wittgen-

steinowskim Gewiheit i Sicherheit, choć ten ostatni termin

oddajemy niekiedy przez „niezawodny".

Evidenz

przekładamy zwykle na „świadectwo", co ma zarówno zalety

jak wady. Falsch to raz „fałszywy", a raz „błędny". Wszystkie

tego typu decyzje terminologiczne muszą opierać się na

rozumieniu filozoficznego sensu tekstu i pociągają za sobą

nieuniknione ryzyko. Dobierając polską terminologię kiero-

waliśmy się w pewnej mierze doskonałym przekładem

Dociekań filozoficznych dokonanym przez Bogusława Wol-

niewicza (PWN, Warszawa 1972). Pewne zawiłości tekstu

niemieckiego pomógł nam rozwikłać Profesor Leon Kój,

któremu serdecznie za to dziękujemy. Oczywiście wyłącznie

my ponosimy odpowiedzialność za wszystkie błędy i niedo-

skonałości ostatecznej wersji tłumaczenia.

Wojciech Sady

O PEWNOŚCI

łi. M. «••

16

background image

1. Jeśli wiesz, że tu jest jedna ręka, to zgodzimy się co do

całej reszty.

(Kiedy powiada się, że tego a tego zdania nie daje się

dowieść, nie znaczy to oczywiście, że nie można go wy-

prowadzić z innych zdań; każde zdanie daje się wyprowadzić z

innych zdań. Ale te zdania mogą nie być bardziej pewne niż

ono samo.) (O tym komiczna uwaga H. Newmana.)

2. Z tego, że mnie — lub każdemu — wydaje się, że tak jest,
nie wynika, że tak jest.

Co prawda wolno spytać, czy można w to sensownie

wątpić.

3. Jeśli np. ktoś mówi „Nie wiem, czy tu jest ręka", to

można by mu powiedzieć „Spójrz z bliska". —Ta możliwość

przekonania się należy do gry językowej. Jest jedną z jej

istotnych cech.

4. „Wiem, że jestem człowiekiem". Aby ujrzeć, jak niejasny

jest sens tego zdania, rozważ jego negację. Co najwyżej

można by je zrozumieć jeszcze w ten sposób: „Wiem, że mam

ludzkie organy". (Np. mózg, którego jednak nikt dotąd nie

widział.) Ale co ze zdaniem w rodzaju „Wiem, że mam

mózg"? Czy mogę w nie wątpić? Nie mam podstaw, by

wątpićl Za nim przemawia wszystko, przeciwko niemu nic. A

mimo to można sobie wyobrazić, że podczas operacji moja

czaszka okaże się pusta.

5. To, czy zdanie może w końcu okazać się fałszywe,

zależy od warunków, które, według mnie, mają dla niego

obowiązywać.

6. A więc czy można (jak Moore) wyliczyć to, co się wie? Tak

po prostu, jak sądzę, nie. W przeciwnym bowiem razie

19

background image

błędnie używa się wyrażenia „Wiem". A to błędne użycie
wydaje się ujawniać osobliwy i nadzwyczaj ważny stan
umysłowy.

7. Moje życie pokazuje, że wiem, albo że jestem pewny, iż tam
stoi krzesło, są drzwi i tak dalej. — Mówię do przyjaciela „Weź
stamtąd to krzesło", „Zamknij drzwi" itd., itd.

8. Różnica między pojęciem 'wiedzieć' a pojęciem 'być
pewnym' nie jest zbyt ważna, chyba że „wiem" ma znaczyć:
Nie mogę się mylić. Na sali sądowej np. w każdym zeznaniu
zamiast „wiem" można by powiedzieć „jestem pewien".
Możemy sobie nawet wyobrazić, że „wiem" byłoby tam
zakazane. [Ustęp w Wilhelm Meister, gdzie „Wiesz" i „Wie-
działeś" użyte jest w znaczeniu „Byłeś pewien", gdy rzeczy
miały się inaczej, niż on wiedział.]

9. Czy zatem, w trakcie swego życia, upewniam się, że tu jest
ręka (a mianowicie moja ręka)?

10. Wiem, że tu leży chory człowiek? Nonsens! Siedzę przy
jego łóżku, wpatruję się w jego twarz. — A więc nie wiem,
że tam leży chory? — Ani pytanie, ani stwierdzenie nie mają
sensu. Nie więcej niż powiedzenie: „Jestem tutaj", którego
przecież mógłbym użyć w każdej chwili, skoro tylko
nadarzyłaby się stosowna okazja. — Czy zatem „ 2 x 2 = 4"
jest też, za wyjątkiem stosownych okazji, niedorzecznością, a
nie prawdziwym zdaniem arytmetycznym? „ 2 x 2 = 4" jest
prawdziwym zdaniem arytmetycznym — nie „w stosownych
okolicznościach", nie „zawsze" — ale wypowiedziane czy
napisane znaki „ 2 x 2 = 4" mogłyby w chińskim mieć inne
znaczenie lub być jawną niedorzecznością, a z tego widać, że
tylko w użyciu zdanie ma sens. I „Wiem, że tu leży chory",
użyte w nieodpowiedniej sytuacji, wygląda nie na
niedorzeczność, a raczej na oczywistość, tylko dlatego, że z
łatwością możemy wyobrazić sobie pasującą do niego
sytuację; i sądzimy, że słowa „Wiem, że..." są zawsze na

20

miejscu tam, gdzie nie ma wątpliwości (a więc także tam,
gdzie wyrażenie wątpliwości byłoby niezrozumiałe).

11. Po prostu nie zauważamy, jak bardzo wyspecjalizowane

jest użycie „Wiem".

12. — Ponieważ „Wiem" wydaje się opisywać stan
faktyczny, który ręczy za to, co wiedziane, jako za fakt. Po
prostu zapomina się o wyrażeniu „Myślałem, że wiem".

13. Nie jest bowiem tak, by z czyjejś wypowiedzi „Wiem, że
tak jest", można było wywnioskować zdanie „Tak jest". Ani
też z tej wypowiedzi i z tego, że nie jest ona kłamstwem. Ale
czy z mojej wypowiedzi „Wiem itd." nie mogę wywnioskować
„Tak jest"? Owszem; a również „Tam jest ręka" wynika ze
zdania „On wie, że tam jest ręka". Ale z jego wypowiedzi
„Wiem..." nie wynika, że on to wie.

14. Musimy najpierw wykazać, że on to wie.

15. Musimy wykazać, że nie mogła zajść pomyłka. Zape-
wnienie „Wiem to" nie wystarcza. W końcu jest to bowiem
tylko zapewnienie, że nie mogę się mylić i musimy obiektywnie
ustalić, że co do tego się nie mylę.

16. „Jeśli coś wiem, to wiem też, że to wiem itd." sprowadza
się do tego, że „Wiem to" znaczy „Co do tego się nie mylę".
Ale to, czy tak jest, musi dać się obiektywnie ustalić.

17. Załóżmy teraz, że — wskazując na jakiś przedmiot —
mówię „Nie mylę się co do tego, że to jest książka". Jak
wyglądałby tu błąd? I czy mam na ten temat jasne wyob-
rażenie?

18. „Wiem to" znaczy często: mam odpowiednie podstawy,
by to twierdzić. Jeśli więc ktoś inny zna tę grę

background image

21

background image

językową, to przyzna, że wiem. Inny, o ile zna tę grę
językową, musi być zdolny do wyobrażenia sobie, skąd ktoś
może coś takiego wiedzieć.

19. Stwierdzenie „Wiem, że tu jest ręka" można więc tak
kontunuować: „jest to mianowicie moja ręka, którą
oglądam". Wtedy rozumny człowiek nie wątpiłby w to, że
wiem. — Idealista też nie będzie wątpił; powie on raczej, że
nie zajmują go praktyczne wątpliwości, które zostały
rozwiane, ale że za nimi kryje się jeszcze dalsza wątpliwość.
— Potrzeba innego sposobu by wykazać, że to jest iluzja.

20. „Wątpienie w istnienie świata zewnętrznego" nie
oznacza jedynie np. wątpienia w istnienie planety, czego
dowiodły późniejsze obserwacje. — A może Moore chce
powiedzieć, że wiedza, iż tu jest jego ręka, jest innego rodzaju
niż wiedza, że istnieje planeta Saturn? W przeciwnym razie
można by wątpiącym wskazać na odkrycie planety Saturn i
powiedzieć, że jej istnienia dowiedziono, a zatem dowie-
dziono też istnienia świata zewnętrznego.

21. Pogląd Moore'a sprowadza się w istocie do tego, że
pojęcie 'wiedzieć' jest analogiczne do pojęć 'wierzyć', 'do-
myślać się', 'wątpić', 'być przekonanym' pod tym względem, iż
stwierdzenie „Wiem..." nie może być pomyłką. A jeśli tak jest,
to z takiej wypowiedzi można wnioskować o prawdziwości
stwierdzenia. I forma „Myślałem, że wiem" zostaje tu
przeoczona. — Ale jeśli ta ostatnia jest niedopuszczalna, to
błąd w stwierdzeniu musi być również logicznie niemożliwy.
I każdy, kto zna tę grę językową, musi być tego świadomy;
zapewnienie wiarygodnego człowieka, że wie, niczego tu nie
wnosi.

22. Byłoby doprawdy osobliwe, gdybyśmy musieli wierzyć
wiarygodnej osobie, która mówi „Nie mogę się mylić" lub
„Nie mylę się".

23. Jeśli nie wiem, czy ktoś ma dwie ręce (czy np.
amputowano mu je czy nie), to uwierzę jego zapewnieniu, iż
ma dwie ręce, o ile jest godny zaufania. Ale jeśli mówi, że
to wie, znaczyć to może dla mnie jedynie tyle, iż mógł się o
tym przekonać, a zatem, że jego ręce nie są wciąż jeszcze
schowane pod przykryciem czy bandażami itd., itd. To, że
wierzę tu człowiekowi godnemu zaufania wypływa stąd, iż
przyjąłem, że może się on o tym przekonać. Ale ktoś, kto
mówi, że nie ma (być może) przedmiotów fizycznych, nie
czyni czegoś takiego.

24. Pytanie idealisty brzmiałoby mniej więcej tak: „Jakim
prawem nie wątpię w istnienie moich rąk?" (I nie można na
nie odpowiedzieć: „ Wiem, że istnieją".) Ale ten, kto tak pyta,
nie dostrzega, że wątpienie w istnienie funkcjonuje tylko w
obrębie gry językowej. A zatem najpierw trzeba by zapytać:
jak przedstawiałaby się taka wątpliwość? a nie rozumieć
tego od razu.

25. Można się mylić nawet co do tego, „że tu jest ręka".
Tylko w określonych okolicznościach jest to niemożliwe. —
„Także w obliczeniach można się pomylić — a tylko w
pewnych okolicznościach nie."

26. Czy jednak w samej regule można dojrzeć, jakie
okoliczności logicznie wykluczają pomyłkę w zastosowaniu
reguł obliczeniowych?

I na cóż przyda się nam tu reguła? Czy nie moglibyśmy jej

(z kolei) błędnie zastosować?

27. Jeśli jednak chcielibyśmy podać tu coś na kształt reguły,
to zawierałaby ona wówczas wyrażenie „w normalnych
okolicznościach". Zaś normalne okoliczności można
rozpoznać, lecz nie można ich dokładnie opisać. Co najwyżej
[możemy opisać] zakres nienormalnych.

23

22

background image

28. Czym jest 'uczenie się reguły'? — Tym.

Czym jest 'błędne jej stosowanie'? — Tym. A to, na co

zwraca się tu uwagę, jest czymś nieokreślonym.

29. Praktyczne używanie reguły pokazuje również, na czym
polega błąd w jej stosowaniu.

30. Kiedy ktoś się o czymś przekonał, to powiada: „Tak, ten
rachunek się zgadza"; lecz nie wywnioskował tego ze swego
poczucia pewności. Nie wnioskuje się o stanie rzeczy z
własnej pewności.

Pewność jest jak gdyby tonem, jakim stwierdza się stan

rzeczy, lecz nie wnioskuje się z tonu o tym, że ma się słuszność.

31. Te zdania, do których człowiek wciąż na nowo powraca
niczym nawiedzony, chciałbym usunąć z języka
filozoficznego.

32. Nie chodzi o to, że Moore wie, iż tu jest ręka, a raczej o to,
że nie zrozumielibyśmy go, gdyby powiedział „Oczywiście
mogę się co do tego mylić". Zapytalibyśmy „Na czym by
polegało zrobienie takiego błędu?" — np. odkrycie, że to był
błąd?

33. Wykluczylibyśmy zatem zdania, które nie prowadzą nas
dalej.

34. Jeśli nauczono kogoś rachować, to czy nauczono go
również polegać na obliczeniach swego nauczyciela? Ale te
objaśnienia muszą jednak gdzieś mieć swój kres. Czy nauczy
się go również, że może polegać na swych zmysłach — skoro
faktycznie w wielu wypadkach mówi mu się, że nie można na
nich polegać?

Reguła i wyjątek.

35. Ale czyż nie można sobie wyobrazić, że nie byłoby
przedmiotów fizycznych? Nie wiem. A jednak „Są przed-

mioty fizyczne" jest niedorzecznością. Czy ma to być zdanie
empiryczne? —

A czy to jest zdaniem empirycznym: „Wydaje się, że są

przedmioty fizyczne"?

36. Pouczenia „A jest przedmiotem fizycznym" udzielamy
tylko komuś, kto jeszcze nie rozumie, co znaczy „A" lub co
znaczy „przedmiot fizyczny". Pouczenie to dotyczy zatem
użycia słów, zaś „przedmiot fizyczny" jest pojęciem logicz-
nym. (Jak kolor, ilość,...) I dlatego żadnego zdania w rodzaju
„Są przedmioty fizyczne" nie da się sformułować.

A jednak takie nieudane próby napotykamy na każdym

kroku.

37. Ale czy na sceptycyzm idealisty albo na zapewnienia
realisty wystarczy odpowiedzieć, że „Są przedmioty fizyczne"
jest niedorzecznością? Dla nich nie jest to w końcu niedorzecz-
ność. Odpowiedzią byłoby jednak: zarówno to twierdzenie jak
jego przeciwieństwo stanowią chybioną próbę wyrażenia
(czegoś), czego tak wyrazić się nie da. Zaś to, że jest to próba
chybiona, można pokazać; ale na tym się sprawa nie kończy.
Trzeba sobie koniecznie uzmysłowić, że to, co jawi się nam
jako pierwszy wyraz trudności lub jej rozwiązania, może być
nadal wyrażeniem najzupełniej błędnym. Tak jak ten, kto
słusznie krytykuje obraz, często na początku skieruje zarzuty w
niewłaściwe miejsce i potrzeba dociekań, by znaleźć dla tej
krytyki właściwy punkt zaczepienia.

38. Wiedza w matematyce. Trzeba tu wciąż na nowo
przypominać sobie, że 'proces' czy 'stan wewnętrzny' jest
nieważny i pytać „Dlaczego miałby on być ważny? Co to
mnie obchodzi?" Interesujące jest to, jak używamy zdań
matematycznych.

39. Tak się rachuje, w takich okolicznościach rachunek

uważa się za absolutnie niezawodny, za na pewno pra-

widłowy.

24

25

background image

40. Z „Wiem, że to jest moja ręka" może wynikać pytanie

„Skąd to wiesz?", a odpowiedź na nie zakłada, że tak można

to wiedzieć. Zamiast „Wiem, że to jest moja ręka" można

więc powiedzieć „Tu jest moja ręka" i dodać, skąd to

wiadomo.

41. „Wiem, gdzie czuję ból", „Wiem, że czuję go tutaj"" jest

równie niepoprawne jak: „Wiem, że mam bóle". Ale

„Wiem, gdzie dotknąłeś mego ramienia" jest poprawne.

42. Można rzec „On w to wierzy, ale tak nie jest", a nie „On

to wie, ale tak nie jest". Czy wypływa to z różnicy

pomiędzy stanami psychicznymi wiary i wiedzy? Nie. —

„Stanem psychicznym" można nazwać coś, co wyrażają ton

wypowiedzi, gesty itp. Można by zatem mówić o psy-

chicznym stanie przekonania i wszystko jedno, czy jest to

wiedza, czy fałszywa wiara. Przeświadczenie, że słowa

„wierzyć" i „wiedzieć" muszą odpowiadać różnym stanom

psychicznym byłoby tym samym co wiara, iż słowo „ja" i

imię „Ludwig" muszą odnosić się do różnych ludzi,

ponieważ pojęcia są różne.

43. Jakiego rodzaju zdaniem jest: „Nie możemy mylić się

co do tego, że 12 x 12 = 144"? Musi to z pewnością być

zdanie logiki. —— Ale czy to nie jest to samo, albo czy

nie sprowadza się do tego samego, co stwierdzenie 12 x 12 =

144?

44. Skoro wymagasz reguły, z której wynika, że nie

można się tu pomylić w obliczeniach, to odpowiedź brzmi, iż

nie nauczyliśmy się tego dzięki regule, ale dzięki temu, że

nauczyliśmy się rachować.

45. Poznaliśmy naturę rachowania ucząc się rachować.

46. Czy jednak nie można opisać tego, w jaki sposób

przekonujemy się o niezawodności rachunku? O tak! Ale

wtedy właśnie nie pojawia się reguła. — Najważniejsze

jednak jest: Nie potrzeba reguły. Niczego nam nie brak.

Rachujemy zgodnie z regułą, to wystarcza.

na

47. Tak się rachuje. To jest rachowanie. To, czego ™

przykład uczymy się w szkole. Zapomnij o transcendentnej

pewności, związanej z twoim pojęciem ducha.

48. A jednak z mnóstwa rachunków jedne można by

określić jako raz na zawsze niezawodne, inne jako jeszcze nie

ustalone. Ale czy to jest różnica logiczna"?

49. Ale pamiętaj: jeśli nawet rachunek jest dla mnie czymś
ustalonym, to jest to tylko decyzja dla celów
praktycznych.

50. Kiedy mówi się: wiem, że
obliczenia zostały sprawdzone.

51. Co to za zdanie: „Jak mógłby tu wyglądać błąd?"

Musiałoby to być zdanie logiczne. Ale jest to logika, której

się nie używa, tego bowiem, czego ona uczy, nie uczymy się

za pomocą zdań. — Jest to zdanie logiczne, opisuje bowiem

sytuację pojęciową (językową).

52. Ta sytuacja nie jest więc taka sama dla zdań w rodzaju „W

tej odległości od Słońca znajduje się planeta" i „Tu jest ręka"

(mianowicie moja własna). Tego drugiego nie można nazwać

hipotezą. Ale między nimi nie ma ostrej granicy.

53. Można zatem przyznać, że Moore ma rację, o ile

przyjmiemy taką interpretację jego poglądów, przy której

zdanie mówiące, iż tu jest przedmiot fizyczny, mieć będzie

taki sam status logiczny jak zdanie, które mówi, że tu jest

czerwona plama.

54. Nie jest mianowicie prawdą, że — w miarę jak pr

echodzimy od planety do mojej własnej ręki — pomyłka

= ...? Gdy

26

27

background image

staje się coraz bardziej i bardziej nieprawdopodobna. Ale

w pewnym punkcie jest ona już nie do pomyślenia.

Na to wskazuje chociażby rzecz taka, że w przeciwnym

razie musiałoby dać się pomyśleć i to, iż mylimy się w każdej

wypowiedzi na temat przedmiotów fizycznych, że wszystkie,

jakie kiedykolwiek wygłaszamy, są fałszywe.

55. A zatem czy możliwa jest hipoteza, że wszystkie rzeczy z

naszego otoczenia nie istnieją? Czyż nie przypominałaby

ona tej, że pomyliliśmy się we wszystkich naszych oblicze-

niach? •

56. Kiedy mówi się „Być może ta planeta nie istnieje, a

zjawisko świetlne powstaje w inny sposób", to przecież

potrzebny jest przykład przedmiotu, który istnieje. On nie

istnieje, —jak np. ...

A może powinniśmy rzec, że pewność jest jedynie skon-

struowanym punktem, do którego niektóre rzeczy zbliżają

się bardziej, a inne mniej? Nie. Wątpliwość stopniowo traci

swój sens. Ta gra językowa jest właśnie taka.

A wszystko, co opisuje grę językową, należy do logiki.

57. „ Wiem, nie tylko przypuszczam, że tu jest moja ręka" —

czy nie można by tego rozumieć jako zdania gramatycznego?

A więc nie czasowo. —

Ale czy wtedy nie przypomina ono tego: „Wiem, nie

tylko przypuszczam, że widzę czerwień"?

I czy konsekwencją „A więc są przedmioty fizyczne" nie

jest „A więc są kolory"?

58. Jeśli „Ja wiem itd." rozumie się jako zdanie grama-

tyczne, to oczywiście „ja" nie może być ważne. I znaczy to

właściwie „Nie ma w tym przypadku czegoś takiego jak

wątpliwość" lub „Wyrażenie 'Ja nie wiem' nie ma w tym

przypadku żadnego sensu". A z tego wynika oczywiście, że

„Ja wiem" również sensu nie ma.

59. „Ja wiem" jest tu wglądem logicznym. Tylko że
realizmu w ten sposób dowieść się nie da.

60. Błędne jest powiedzenie, że 'hipoteza', iż to jest

kawałek papieru, byłaby potwierdzona bądź obalona przez

późniejsze doświadczenie i że w „Wiem, że to jest kawałek

papieru", „Wiem" odnosi się do takiej hipotezy albo do

określenia logicznego.

61. ...Znaczenie słowa jest rodzajem jego zastosowania.
Bo jest ono tym, czego uczymy się najpierw, gdy
włączamy słowo do naszego języka.

62. Dlatego zachodzi odpowiedniość pomiędzy pojęciami
„znaczenie" i „reguła".

63. Jeśli wyobrazimy sobie, że fakty są inne, niż są, to pewne gry

językowe stracą na znaczeniu, inne zaś staną się ważne. I tak

stopniowo to się zmienia — użycie słownika języka.

64. Porównaj znaczenie słowa z 'funkcją' urzędnika. A

'różne znaczenia' z 'różnymi funkcjami'.

65. Kiedy zmienia się gra językowa, zmieniają się pojęcia, a

wraz z pojęciami znaczenia słów.

66. Wypowiadam stwierdzenia o rzeczywistości mające

różne stopnie niezawodności. Jak ujawnia się stopień nieza-

wodności? Jakie ma konsekwencje?

Może chodzić np. o niezawodność pamięci czy percepcji.

Mogę być czegoś pewny, lecz wiedzieć, jaki test mógłby

przekonać mnie, że się mylę. Jestem np. całkowicie pewny

daty bitwy, ale gdybym znalazł inną datę w uznanym dziele

historycznym, to zmieniłbym swą opinię i nie błądziłbym z

tego powodu w odniesieniu do wszystkich innych sądów.

29

28

background image

67. Czy moglibyśmy wyobrazić sobie człowieka, który

wciąż myli się tam, gdzie my uważamy błąd za wykluczony, a

zarazem gdzie nigdy na niego nie natrafiliśmy?

Mówi on np. z taką samą pewnością (i z wszystkimi jej

oznakami), jak ja, że mieszka tam a tam, ma tyle a tyle lat,

pochodzi z takiego a takiego miasta, lecz się myli.

Ale jak on odnosi się do tego błędu? Co powinienem

przyjąć?

68. Pytanie brzmi: co ma tu powiedzieć logik?

69. Mógłbym powiedzieć: „Jeśli mylę się co do tego, to nie

mam gwarancji, że cokolwiek z tego, co mówię, jest prawdą".

Ale ani inni nie powiedzą tego o mnie, ani ja o innych.

70. Od miesięcy mieszkam pod adresem A, niezliczoną

ilość razy odczytywałem nazwę ulicy i numer domu i dałem

ten adres niezliczonej ilości ludzi. I jeśli się co do tego mylę,

to ta pomyłka jest niewiele mniejsza, niż gdybym (fałszywie)

wierzył, że piszę po chińsku a nie po niemiecku.

71. Gdyby mój przyjaciel pewnego dnia sobie wyimagi-

nował, że od dłuższego czasu mieszka w takim to a takim

miejscu itd., itd., to nie nazwałbym tego błędem, lecz raczej

zaburzeniem psychicznym, może przejściowym.

72. Nie każde fałszywe przekonanie tego rodzaju jest
błędem.

/

73. Ale jaka jest różnica pomiędzy błędem a zaburzeniem

psychicznym? Albo jaka jest różnica pomiędzy trakto-

waniem tego przeze mnie jako błędu i jako zaburzenia

psychicznego?

74. Czy można powiedzieć: błąd ma nie tylko przyczynę, ma

też podstawy? Tzn. w przybliżeniu: gdy ktoś robi błąd, daje

się to wpasować w to, co wie on prawidłowo.

75. Czy byłoby poprawne: Gdybym jedynie był błędnie

przekonany, że tu przede mną stoi stół, to wciąż mogłoby to

być błędem; ale jeśli jestem błędnie przekonany, że codziennie

od kilku miesięcy widuję ten lub jakiś podobny stół, i

regularnie go używam, to czy nie jest to błąd?

76. Muszę naturalnie zmierzać do podania twierdzeń,

które można by tu chcieć wygłosić, lecz nie można by

wygłosić ich sensownie.

77. Być może dla pewności przemnożę dwukrotnie lub dam

komuś innemu do sprawdzenia. Ale czy będę sprawdzał to

dwadzieścia razy lub dam dwudziestu ludziom do spraw-

dzenia? I czy jest to pewne zaniedbanie? Czy niezawodność

naprawdę by wzrosła po dwudziestu sprawdzeniach?

78. A czy mogę podać rację, że tak nie jest?

79. To, że jestem mężczyzną a nie kobietą, można zwery-

fikować, ale gdybym powiedział, że jestem kobietą, a

chciałbym tę pomyłkę wyjaśnić mówiąc, że nie spraw-

dziłem tego stwierdzenia, to tego wyjaśnienia by nie uznano.

80. Prawdziwość moich stwierdzeń jest sprawdzianem

tego, że je rozumiem.

81. Tzn.: jeśli wygłaszam pewne fałszywe stwierdzenia, to

wątpliwym się staje, czy je rozumiem.

82. To, co uchodzi za dostateczny sprawdzian stwierdzenia —

należy do logiki. Należy do opisu gry językowej.

83. Prawdziwość pewnych zdań empirycznych należy do

naszego układu odniesienia.

84. Moore mówi, że wie, iż Ziemia istniała przez wiele lat

pr/ed jego narodzinami. I wypowiedź ta, tak wyrażona,

30

31

background image

wydaje się dotyczyć jego osoby, nawet jeśli dodatkowo jest

wypowiedzią o świecie fizycznym. Ale filozoficznie jest

nieinteresujące, czy Moore wie to bądź tamto, interesujące

jest, że i skąd można to wiedzieć. Gdyby Moore powiada-

miał nas, że zna odległość dzielącą pewne gwiazdy, to

moglibyśmy z tego wyciągać wniosek, iż przeprowadził

specjalne badania i chcielibyśmy dowiedzieć się, jakie. Lecz

Moore wybiera dokładnie ten przypadek, w którym wszyscy,

jak się zdaje, wiemy to samo, co on, a nie możemy

powiedzieć, skąd. Jestem np. przekonany, że wiem tyle samo

na ten temat (istnienie Ziemi), co Moore i jeśli on wie, iż

jest tak, jak on mówi, to ja to też wiem. Bo też nie jest tak,

jakoby doszedł on do tego zdania po jakiejś myślowej

drodze, która jest mi wprawdzie dostępna, lecz której nie

przebyłem.

85. Co więc składa się na to, że ktoś to wie? Może

znajomość historii? Wiedzieć on musi, co znaczy: Ziemia

istnieje już tak a tak długo. Bo nie każdy rozumny dorosły

musi to wiedzieć. Widzimy ludzi budujących i burzących

domy i prowadzi nas to do pytania: „Od jak dawna stoi ten

dom?" Ale jak dochodzi się do tego, by zadawać takie

pytanie np. o górę? Czy więc wszyscy ludzie mają pojęcie

'Ziemi' jako ciała, które może powstać i przeminąć? Dla-

czego nie miałbym myśleć o Ziemi jako o czymś płaskim, ale

w każdym kierunku (także w głąb) rozciągającym się bez

końca? Wtedy jednakże można by powiedzieć „Wiem, że ta

góra istniała na długo przed moimi narodzinami". — Co by

jednak było, gdybym spotkał człowieka, który by w to nie

wierzył?

86. A co, jeśli w zdaniu Moore'a „Wiem" zastąpimy przez
„Mam niewzruszone przekonanie"?

87. Czy zdanie twierdzące, które mogło funkcjonować jako

hipoteza, nie może być też użyte jako podstawa badania i

działania? Tzn. czy nie można go po prostu chronić przed

wątpliwościami, choć nie według wyraźnej reguły? Po prostu
przyjmuje się go jako truizm, nigdy nie kwestionowany,
może nawet nigdy nie formułowany.

88. Może być na przykład tak, że wszystkie nasze badania
ustawione w ten sposób, aby pewne zdania, o ile się je w
ogóle formułuje, usytuować poza zasięgiem wszelkich
wątpliwości. Leżą one poza drogą, po której podąża
badanie.

89. Chciałoby się powiedzieć: „Wszystko przemawia za tym

i nic przeciwko, że Ziemia istniała na długo przed moim

urodzeniem..."

Ale czy jednak nie mógłbym wierzyć w twierdzenie

przeciwne? Powstaje jednak pytanie: Jakie byłyby praktyczne

skutki takiej wiary? — Być może ktoś powie: „Nie o to tu

chodzi. Wiara jest tym, czym jest, niezależnie od swych

praktycznych skutków". Myśli się: To jest zawsze to samo

nastawienie ludzkiego umysłu.

90. Pierwotne znaczenie „wiem" przypomina i odnosi się do

„widzę". („Wissen", „videre".) I „Wiedziałem, że on był w

tym pokoju, ale go w tym pokoju nie było" przypomina

„Widziałem go w tym pokoju, ale go tam nie było". „Ja

wiem" wyrażać ma relację nie między mną a sensem zdania

(jak „Ja wierzę"), ale pomiędzy mną a faktem. Tak, że moja

świadomość ogarnia fakt. (Z tej właśnie racji chce się

powiedzieć, że nie wie się właściwie niczego o tym, co dzieje

się w świecie zewnętrznym, a tylko o tym, co dzieje się w

sferze tak zwanych danych zmysłowych.) To dałoby nam

obraz wiedzy jako percepcji zdarzenia zewnętrznego przy

pomocy promieni wzrokowych, rzutujących go takim, jakie

jest, na oko i na świadomość. Tylko że wtedy natychmiast

powstaje pytanie, czy można być pewnym tego rzutowania. I

ten obraz pokazuje wprawdzie, jak wyobrażamy sobie

naszą wiedzę, lecz nie to, co leży u podstaw tego wyob-

rażenia.

33

32

background image

91. Jeśli Moore mówi, że wie, iż Ziemia istniała itd., to

większość z nas przyzna mu rację co do tego, że istniała już

ona od tak dawna i będziemy mu też wierzyć gdy mówi, iż

jest o tym przekonany. Ale czy ma on też odpowiednie racje

na poparcie swego przekonania? Bo jeśli nie, to przecież tego

nie wie (Russell).

92. Można jednak spytać: „Czy ktoś może mieć uzasadnione

racje, by wierzyć, że Ziemia istnieje od niedawna, mniej

więcej od jego narodzin?" — Przypuśćmy, że zawsze mu tak

mówiono, — czy miałby jakąś dobrą rację, by w to

wątpić? Ludzie wierzyli, że mogą wywołać deszcz;

dlaczego król nie mógłby zostać wychowany w wierze, że

świat rozpoczął się wraz z nim? I gdyby teraz Moore i ten

król spotkali się i dyskutowali, to czy Moore naprawdę

mógłby wykazać, że jego przekonanie jest słuszne? Nie

twierdzę, że Moore nie mógłby nawrócić króla na swój

pogląd, lecz byłoby to nawrócenie szczególnego rodzaju;

król doprowadzony by został do tego, by patrzeć na świat

inaczej.

Pamiętaj, że jest się często przekonanym o słuszności

pewnego poglądu za sprawą jego prostoty lub symetrii, tj.

one doprowadzają do tego, iż się ten pogląd przyjmuje.

Wtedy może mówi się po prostu „Tak musi być".

93. Zdania przedstawiające to, co Moore 'wie', są wszystkie

tego rodzaju, że trudno wyobrazić sobie, dlaczego ktoś

miałby wierzyć w twierdzenie przeciwne. Np. zdanie, że

Moore spędził całe swe życie w niewielkiej odległości od

Ziemi. — Znów mogę tu mówić o sobie zamiast o

Moore'rze. Cóż mogłoby mnie doprowadzić do tego, bym

uwierzył w twierdzenie przeciwne? Może pamięć a może

to, co mi powiedziano. — Wszystko, co widziałem lub

słyszałem, przekonuje mnie, iż żaden człowiek nigdy nie

oddalił się zbytnio od Ziemi. Nic w moim obrazie świata

nie przemawia za poglądem przeciwnym.

94. Ale nie zyskałem swego obrazu świata, gdyż prze-

konałem się o jego poprawności, ani nie dlatego, że

jestem przekonany o jego poprawności. Lecz jest to

odziedziczone tło, na którym rozróżniam prawdę od fałszu.

95. Zdania opisujące ten obraz świata mogłyby należeć do

jakiegoś rodzaju mitologii. A ich rola jest podobna do roli

reguł gry; gry zaś można się też nauczyć czysto praktycznie,

nie ucząc się żadnych wyraźnych reguł.

96. Można by sobie wyobrazić, że pewne zdania o formie

zdań empirycznych stwardniały i funkcjonowały jako kanały

dla niestwardniałych, płynnych zdań empirycznych; i że ten

stosunek zmienił się z czasem, kiedy zdania płynne

stwardniały, a twarde stały się płynnymi.

97. Mitologia może na nowo popaść w stan płynny,

koryto myśli może się przesunąć. Rozróżniam jednak ruch

wody w korycie rzeki od przesunięcia samego koryta, choć

nie ma między nimi ostrego podziału.

98. Lecz jeśli ktoś by powiedział „Tak więc logika

również jest nauką empiryczną", to nie miałby racji.

Słusznym jest jednak, że to samo zdanie można raz trak-

tować jako coś do sprawdzenia empirycznego, a raz jako

regułę sprawdzania.

99. Tak, brzeg tamtej rzeki składa się po części z twardej

skały, nie podlegającej żadnym (lub jedynie niezauważal-

nym) zmianom, a po części z piasku, który raz tu a raz tam

jest zmywany i nanoszony.

100. Prawdy, o których Moore mówi, że je zna, są,
nawiasem mówiąc, prawdami, które wszyscy znamy, o ile on je
zna.

34

-35

background image

101. Zdaniem takim mogłoby więc być np. „Nigdy się nie

zdarzyło, by moje ciało znikło, a po pewnym czasie pojawiło

się na nowo".

102. Czy nie mógłbym wierzyć, że kiedyś, nie wiedząc o

tym, może w stanie nieprzytomności, zostałem uniesiony

daleko od Ziemi, tak że inni o tym wiedzą, ale mi tego nie

mówią? To jednak zupełnie nie pasowałoby do całej reszty

moich przekonań. Nie, żebym mógł opisać system tych

przekonań. Lecz moje przekonania tworzą system,

strukturę.

103. I gdybym teraz miał powiedzieć „Jest moim nie-

wzruszonym przekonaniem, że itd.", to w tym przypadku

znaczyłoby również, że nie doszedłem do tego przekonania

świadomie, po przebyciu pewnej drogi myślowej, lecz że jest

ono zakotwiczone we wszystkich moich pytaniach i od-

powiedziach, w taki sposób, że nie mogę go poruszyć.

104. Jestem np. również przekonany o tym, że Słońce nie

jest dziurą w sklepieniu niebieskim.

105. Wszelkie sprawdzanie, wszelkie potwierdzanie i obalanie

hipotez zachodzi zawsze wewnątrz systemu. System ten nie jest

mianowicie mniej lub bardziej arbitralnym i wątpliwym

punktem wyjścia dla wszystkich naszych argumentów, lecz

należy on do istoty tego, co nazywamy argumentem.

System jest nie tyle punktem wyjścia, co żywiołem, w

którym żyją argumenty.

106. Pewien dorosły opowiedział dziecku, że był na

Księżycu. Dziecko mi to opowiada, a ja mówię, że to był

tylko żart, że ów człowiek na Księżycu nie był; Księżyc jest

bardzo, bardzo od nas daleko i nie można tam się wspiąć czy

polecieć. — Jeśli teraz dziecko się przy tym upiera: może jest

jednak pewien sposób dostania się tam, którego tylko ja nie

znam itd. — cóż mógłbym mu odpowiedzieć? Cóż mógłbym

36

odpowiedzieć dorosłym tubylcom, którzy wierzą, że lu-

dzie czasem udają się na Księżyc (może tak interpretują

swoje sny), a którzy faktycznie przyznają, że zwykłymi

sposobami nie można się tam wspiąć czy dolecieć?

— Lecz dziecko nie będzie zazwyczaj obstawać przy takim

wierzeniu i szybko przekona go to, co mu mówimy z

powagą.

107. Czy nie przypomina to dokładnie sposobu, w jaki

można dziecku wpoić wiarę w Boga lub że Boga nie ma
— i potem będzie ono mogło, odpowiednio, podawać

przekonujące racje na rzecz jednego lub drugiego?

108. „Czy nie ma zatem prawdy obiektywnej? Czy nie jest

prawdą lub fałszem, że ktoś był na Księżycu?" Jeśli myślimy w

obrębie naszego systemu, to jest pewne, że nikt na

Księżycu nie był. Nie tylko nigdy niczego podobnego nie

donosili nam rozumni ludzie, ale cały nasz system fizyki

zabrania nam w to wierzyć. Wymaga to bowiem odpowiedzi

na pytania: „Jak przezwyciężył on siłę ciężkości?", „Jak

mógł żyć bez atmosfery?" i tysiące innych, na które od-

powiedzi brak. Ale przypuśćmy, że zamiast tych wszystkich

wyjaśnień napotkalibyśmy odpowiedź: „Nie wiem, jak do-

ciera się na Księżyc, jednak ci, którzy tam docierają,

rozpoznają natychmiast, że tam są; a ty również nie możesz

wyjaśnić wszystkiego". Czulibyśmy się niesłychanie odlegli

intelektualnie od kogoś, kto by tak mówił.

109. „Zdanie empiryczne jest sprawdzalne" (mówimy). Ale

jak? i przez co?

110. Co uchodzi za jego sprawdzian? — „Ale czy jest to

sprawdzian wystarczający? A, jeśli tak, to czy nie powinno to

być jako takie rozpoznawalne w logice?" — Jak gdyby

uzasadnianie nie docierało gdzieś do kresu. Ale ów kres nie

jest nieuzasadnionym założeniem, jest nieuzasadnionym

sposobem działania. ,

background image

37

background image

111. „Wiem, że nigdy nie byłem na Księżycu." — To brzmi
całkiem inaczej w okolicznościach faktycznych, niż
brzmiałoby wtedy, gdyby niejeden człowiek był na
Księżycu, być może sam o tym nie wiedząc. W tym
przypadku można by podać racje na rzecz tej wiedzy. Czy
nie ma tu podobnego związku, co między ogólną regułą
mnożenia i szczególnym, przeprowadzonym mnożeniem?

Chcę powiedzieć: To, że nie byłem na Księżycu, jest dla

mnie równie niewzruszone, jak jakiekolwiek tego uza-
sadnienie.

112. I czy nie to właśnie Moore chce powiedzieć, gdy mówi,
że wie te wszystkie rzeczy? — Ale czy naprawdę chodzi o
to, że on to wie, a nie o to, iż pewne z tych zdań muszą być
dla nas ustalone?

113. Gdy ktoś chce nas uczyć matematyki, nie zacznie od
zapewniania nas, że wie, iż a + b = b + a.

Kto nie jest pewien żadnego faktu, ten również nie

może być pewien sensu swoich słów.

115. Gdyby ktoś próbował wątpić we wszystko, to nie

doszedłby nawet do wątpienia w cokolwiek. Gra w wątpienie
sama zakłada już pewność.

116. Czy zamiast „Wiem..." Moore nie mógłby rzec „Jest dla
mnie ustalone, że..."? I dalej: „Jest ustalone dla mnie i dla
wielu innych..."

117. Dlaczego nie mogę wątpić w to, że nigdy nie byłem na
Księżycu? I jak mógłbym próbować w to wątpić?

Przede wszystkim założenie, że być może tam byłem,

uderzałoby mnie swą bezużytecznością. Nic by z niego nie
wynikało, niczego by ono nie wyjaśniało. Nie wiązałoby się z
niczym w moim życiu.

Gdy mówię „Nic nie przemawia za tym, wszystko

przeciw", to zakłada to z góry zasadę przemawiania za i
przeciw. Tzn. muszę powiedzieć, co by za tym przemawiało.

118. A czy prawidłowe byłoby powiedzenie: Nikt jak dotąd
nie otworzył mojej czaszki by zobaczyć, czy jest w niej mózg;
ale wszystko przemawia za tym, a nic przeciw, że by go tam
znaleziono?

119. Ale czy można również rzec: Nic nie przemawia
przeciw a wszystko za tym, że ten stół nadal tam się znajduje,
gdy nikt go nie widzi? Bo co za tym przemawia?

120. Ale gdyby ktoś w to wątpił, to jak jego wątpliwości
przejawiałyby się w praktyce? I czy nie moglibyśmy dać mu
w spokoju wątpić, skoro nie robi to żadnej różnicy?

121. Czy można rzec: „Gdzie nie ma wątpienia, tam nie

ma też wiedzy"?

122. Czy wątpienie nie wymaga racji? "

123. Gdziekolwiek spojrzę, nie znajduję racji, by wątpić w to,
że...

124. Chcę rzec: używamy sądów jako zasad(y) sądzenia.

125. Gdyby ślepiec mnie spytał „Czy masz dwie ręce?", to nie
upewniałbym się o tym patrząc. Gdybym miał tu w ogóle
jakieś wątpliwości, to nie wiem, dlaczego miałbym ufać
własnym oczom. Bo czemu nie miałbym sprawdzić swoich
oczu patrząc, by stwierdzić, czy widzę dwie moje ręce? Co jest
przez co sprawdzane? (Kto decyduje o tym, co jest ustalone?) I
co znaczy powiedzenie, że to a to jest ustalone?

> 114.

38

39

background image

126. Nie jestem bardziej pewny znaczeń moich słów, niż

niektórych sądów. Czy mogę wątpić, że ten kolor nazywa się

„niebieski"?

(Moje) wątpliwości tworzą system.

127. Bo skąd wiem, że ktoś wątpi? Skąd wiem, że używa on

słów „Wątpię w to" tak jak ja?

128. Od dziecka uczyłem się tak sądzić. To jest sądzenie.

129. Tak nauczyłem się sądzić; to poznałem jako sąd.

130. Ale czy to nie doświadczenie nas uczy, by tak sądzić, tzn.

że poprawnie jest tak sądzić? Ale w jaki sposób

doświadczenie nas uczył My możemy wyprowadzić coś z

doświadczenia, ale doświadczenie nie kieruje nas, by coś z

niego wyprowadzić. Jeśli to jest racja, by tak sądzić (a nie

tylko przyczyna), to nadal nie dysponujemy racją, aby uznać to

za rację.

131. Nie, doświadczenie nie jest racją na rzecz naszej gry w

sądzenie. Nie są też nią jej znakomite sukcesy.

132. Ludzie sądzili, że król może wywołać deszcz; my

mówimy, że przeczy to wszelkiemu doświadczeniu. Dziś

uważa się samolot, radio itp. za środki zbliżania ludzi i

szerzenia kultury.

133. W normalnych warunkach nie przekonuję się, że

mam dwie ręce, oglądając je. Dlaczego nie? Czy doświadczenie

wykazało, że jest to zbędne? Albo (znowu): Czy w jakiś

sposób opanowaliśmy ogólne prawo indukcji i czy także

tutaj mu ufamy? — Ale dlaczego powinniśmy najpierw

opanować prawo ogólne, a nie od razu szczególne?

134. Jeśli włożyłem książkę do szuflady, to zakładam, że ona
tam jest, chyba że... „Doświadczenie zawsze przyznaje

40

mi rację. Nie ma dobrze udokumentowanych przypadków,

by książka (po prostu) zniknęła." Często zdarzało się, że

książka nigdy więcej się nie znalazła, choć sądziliśmy, iż

wiemy, gdzie była. — Lecz doświadczenie naprawdę nas

jednak uczy, że książka np. nie znika. (Np. stopniowo nie

wyparowuje.) — Lecz czy to właśnie doświadczenie z

książkami itd. sprawia, że przyjmujemy, iż książka nie

zniknęła? Ale przypuśćmy, że odkryliśmy, iż w pewnych

szczególnych, nowych warunkach, książki zniknęły — czy

nie zmienilibyśmy naszego założenia? Czy można przeczyć

oddziaływaniu doświadczenia na nasz system założeń?

135. A czy po prostu nie stosujemy się do zasady, że to, co

zdarza się zawsze, będzie się zdarzało nadal (lub coś

podobnego)? Co znaczy stosować się do tej zasady? Czy

naprawdę wprowadzamy ją do naszego rozumowania? A

może jest to tylko prawo przyrody, do którego stosuje się

nasze wnioskowanie? Raczej to ostatnie. Nie jest to przed-

miotem naszych rozważań.

136. Kiedy Moore mówi, że wie to a to, w rzeczywistości

wymienia zdania empiryczne, którym przytakujemy bez

specjalnego sprawdzenia; a zatem zdania, które w systemie

naszych zdań empirycznych odgrywają szczególną logiczną

rolę.

137. Nawet gdy ktoś najbardziej godny zaufania za-

pewnia mnie, że wie, iż jest tak a tak, samo to nie może

przekonać mnie o tym, że on to wie. Jedynie, że wierzy, iż

wie. Dlatego zapewnienie Moore'a, że wie..., nie interesuje

nas. Lecz zdania, które Moore wylicza jako przykłady

takich znanych prawd, są rzeczywiście interesujące. Nie

dlatego, że każdy wie, iż są prawdziwe, lub że wierzy, iż je

zna, ale dlatego, że wszystkie one pełnią podobną rolę w

systemie naszych sądów empirycznych.

41

background image

138. Np. nie dochodzimy do żadnego z nich w wyniku

badań.

Istnieją np. badania historyczne i badania nad kształtem i

nad wiekiem Ziemi, lecz nie nad tym, czy Ziemia istniała

przez ostatnie 100 lat. Oczywiście, wielu z nas ma informacje na

temat tego okresu od swoich rodziców i dziadków, lecz czyż

nie mogliby się oni mylić? — „Nonsens!", ktoś powie, „jakżeż

ci wszyscy ludzie mieliby się mylić?" Ale czy to jest argument?

Czy nie jest to po prostu odrzucenie pewnej idei? A może

określenie pojęcia? Bo jeśli mówię tu o możliwości błędu, to

zmienia to rolę, jaką w naszym życiu odgrywają „błąd" i

„prawda".

139. Aby ustanowić praktykę, potrzeba nie tylko reguł, ale

także przykładów. Nasze reguły pozostawiają otwarte furtki

i praktyka musi mówić sama za siebie.

140. Nie opanowujemy praktyki wydawania sądów em-

pirycznych ucząc się reguł; uczy się nas sądów i ich związków z

innymi sądami. Ogól sądów jest dla nas przekonujący.

141. Kiedy zaczynamy w coś wierzyć, to nie w pojedyncze

zdanie, ale w cały system zdań. (Światło stopniowo rozjaśnia

wszystko.)

142. To nie pojedyncze aksjomaty uderzają mnie swą

oczywistością, lecz system, w którym konsekwencje i aks-

jomaty wzajemnie się wspierają.

143. Powiedziano mi np., że ktoś wiele lat temu wspiął się na tę

górę. A czy zawsze badam wiarygodność opowiadającego i to,

czy ta góra istniała przed laty? Dziecko o wiele później

dowiaduje się, że są wiarygodni i niewiarygodni opowiadający, niż

dowiaduje się faktów, które mu opowiedziano. Wcale nie

dowiaduje się, że owa góra istnieje już od dawna; tzn. pytanie, czy

tak jest, w ogóle nie powstaje. Połyka ono, że tak powiem, tę

konsekwencję wraz z tym, czego się uczy.

42

144. Dziecko uczy się wierzyć w mnóstwo rzeczy. Tzn. uczy

się np. działać zgodnie z tymi wierzeniami. Stopniowo

powstaje system tego, w co się wierzy, a w nim niejedno

ustalone jest w sposób niewzruszony, niejedno jest bardziej

lub mniej ruchome. To, co ustalone, nie ma takiego charak-

teru dlatego, że jest oczywiste czy przekonywające, jest

raczej ustalone przez to, co go otacza.

145. Chce się rzec „ Wszystkie moje doświadczenia pokazują,

że tak jest". Lecz jak one to robią? Bo owo zdanie, na które

one wskazują, samo należy do ich szczególnej interpretacji.

„To, że uważam to zdanie za niezawodnie prawdziwe,

charakteryzuje również moją interpretację doświadczenia".

146. Tworzymy sobie obraz Ziemi jako kuli, swobodnie

unoszącej się w przestrzeni i nie zmieniającej się zasadniczo

w ciągu 100 lat. Powiedziałem „Tworzymy sobie obraz itd." i

ten obraz pomaga nam teraz wydawać sądy o różnych

stanach rzeczy.

Mogę w rzeczy samej obliczyć wymiary mostu, czasem

obliczyć też, że most jest korzystniejszy od promu itd., itd.

— ale gdzieś muszę zacząć od założenia czy rozstrzygnięcia.

147. Obraz Ziemi jako kuli jest dobrym obrazem, sprawdza

się wszędzie, jest to także obraz prosty — krótko mówiąc,

posługujemy się nim nie wątpiąc w niego.

148. Dlaczego nie przekonuję się o tym, że mam jeszcze

dwie nogi, gdy chcę wstać z krzesła? Nie ma żadnego

dlaczego. Po prostu tego nie robię. Tak właśnie postępuję.

149. Moje sądy same charakteryzują sposób i metodę

tego, jak wydaję sądy, naturę sądów.

150. Jak się określa, która ręka jest prawa, a która lewa?

Skąd wiem, że mój sąd będzie zgodny z sądami innych? Skąd

43

background image

wiem, że ten kolor jest niebieski? Jeśli sobie tu nie ufam, to

dlaczego miałbym ufać cudzemu sądowi? Czy jest tu jakieś

dlaczego? Czyż nie muszę gdzieś zacząć ufać? Tzn. muszę

gdzieś zacząć od nie-wątpienia; i nie jest to, że tak powiem,

nieprzemyślane, jest to wybaczalne: jest to część wydawania

sądów.

151. Chciałbym rzec: Moore nie wie tego, o czym twierdzi, że

wie, ale jest to dla niego ustalone, tak jak i dla mnie;

uważanie tego za absolutnie niewzruszone stanowi część

metody naszych wątpień i badań.

152. Zdań, które są dla mnie ustalone, nie uczę się w

sposób jawny. Mogę je później odkryć, tak jak oś obrotu,

wokół której wiruje pewne ciało. Oś ta nie jest ustalona w

tym sensie, że coś mocno ją trzyma, ale że ruch wokół niej

określa ją jako nieruchomą.

153. Nikt mnie nigdy nie uczył, że moje ręce nie znikają, gdy

nie zwracam na nie uwagi. Nie można też powiedzieć, że

stwierdzając coś zakładam prawdziwość tego zdania itd. (jak

gdybym na nim się opierał), ono bowiem nabiera sensu

dopiero dzięki innym naszym stwierdzeniom.

154. Są takie przypadki, że jeśli ktoś wykazuje oznaki

wątpienia tam, gdzie my nie wątpimy, to nie możemy z

przekonaniem zrozumieć jego oznak wątpienia jako oznak

wątpienia.

Tzn. jeśli mamy zrozumieć jego oznaki wątpienia jako

takie, to przejawiać je on może tylko w szczególnych

przypadkach, a nie w innych.

155. W pewnych okolicznościach człowiek nie może się

mylić. („Może" użyto tu logicznie, a zdanie to nie głosi, że w

tych okolicznościach człowiek nie może powiedzieć niczego

fałszywego.) Gdyby Moore miał wygłosić zdania

przeciwne zdaniom, o których twierdzi, że są pewne, to nie

44

tylko nie zgodzilibyśmy się z nim, ale uznalibyśmy go za

umysłowo chorego.

156. Aby się pomylić, człowiek musi wcześniej wydawać sądy

takie, jak ogół ludzi.

157. A co by było, gdyby ktoś nie mógł sobie przypo-

mnieć, czy zawsze miał pięć palców lub dwie ręce? Czy

rozumielibyśmy go? Czy moglibyśmy mieć pewność, że go

rozumiemy?

158. Czy mogę się mylić np. co do tego, że pewne słowa, z

których zbudowane jest to zdanie, są słowami polskimi,

których znaczenie znam?

159. Jako dzieci uczymy się faktów, np. że każdy człowiek ma

mózg i przyjmujemy je na wiarę. Wierzę, że jest wyspa,

Australia, o takim to a takim kształcie i tak dalej i tak dalej;

wierzę, że miałem pradziadków, że ludzie, którzy podawali

się za moich rodziców, są naprawdę moimi rodzicami itd. Te

przekonania nigdy może nie zostały wypowiedziane, a nawet

myśl, że tak jest, nigdy nie została pomyślana.

160. Dziecko uczy się dzięki temu, że wierzy dorosłym.

Wątpienie pojawia się po uwierzeniu.

161. Ogromnie dużo się nauczyłem i przyjąłem to dzięki

autorytetowi ludzi, a potem odkryłem pewne rzeczy potwier-

dzane lub obalane przez moje doświadczenie.

162. Ogólnie przyjmuję za prawdziwe to, co podawane jest w

podręcznikach np. geografii. Dlaczego? Powiadam: Wszystkie te

fakty były potwierdzane setki razy. Ale skąd to wiem? Jakie

mam na to dowody? Mam obraz świata. Czy jest on

prawdziwy czy fałszywy? Przede wszystkim jest on substratem

wszystkich moich badań i stwierdzeń. Nie wszystkie zdania

opisujące go w równym stopniu podlegają sprawdzeniu.

45

background image

163. Czy ktoś kiedyś sprawdził, że ten stół nadal tu jest,

gdy nikt na niego nie zwraca uwagi?

Sprawdzamy opowieści o Napoleonie, lecz nie to, czy

wszystkie doniesienia na jego temat nie opierają się na

złudzeniach zmysłowych, oszustwach i temu podobnych.

Bo kiedy w ogóle coś sprawdzamy, to już zakładamy coś,

co nie jest sprawdzane. Czy mam teraz rzec, że

eksperyment, który może robię by sprawdzić pewne

zdanie, zakłada prawdziwość zdania, że przyrząd, co do

którego wierzę, iż go widzę, naprawdę tu jest (i temu

podobne)?

164. Czy sprawdzanie nie ma końca?

'

165. Jedno dziecko mogłoby powiedzieć drugiemu „Wiem,

że Ziemia ma już wiele setek lat" i znaczyłoby to:

nauczyłem się tego.

166. Trudno jest uświadomić sobie bezpodstawność naszych

przekonań.

167. Jasne jest, że nie wszystkie nasze twierdzenia em-

piryczne mają ten sam status, albowiem zdanie można

ustalić i ze zdania empirycznego uczynić normę opisu.

Pomyślmy o badaniach chemicznych. Lavoisier w swoim

laboratorium przeprowadza eksperymenty z substancjami i

konkluduje, że przy spalaniu zachodzi to a to. Nie twierdzi,

że innym razem mogłoby zdarzyć się coś innego. Trzyma

się określonego obrazu świata, oczywiście nie wynalazł go,

lecz nauczył się go jako dziecko. Mówię obraz świata a nie

hipoteza, jest to bowiem oczywista podstawa jego badań i

jako taki nie jest też wysłowiony.

168. Ale jaką rolę odgrywa założenie, że substancja A w

takich samych warunkach zawsze tak samo reaguje z

substancją B? A może jest to część definicji substancji?

46

169. Można by mniemać, że istniałyby zdania mówiące, iż

chemia jest możliwa. I byłyby to zdania nauk przyrod-

niczych. Bo na czym miałyby się opierać, jak nie na

doświadczeniu?

170. Wierzę temu, co ludzie przekazują mi w pewien

sposób. Wierzę więc w fakty geograficzne, chemiczne,

historyczne itd. Tak właśnie uczę się nauk. Oczywiście

uczenie się oparte jest na wierze.

Kto nauczył się, że Mont Blanc ma 4000 metrów

wysokości, kto sprawdził to na mapie, ten mówi, że to
wie.

A więc czy można powiedzieć: godzimy się w ten sposób

ufać, ponieważ okazało się to skuteczne?

171. Głównym powodem, dla którego Moore przyjmuje,

że nigdy nie był na Księżycu, jest to, że nikt nie był na

Księżycu i że nie mógłby się tam znaleźć; a wierzymy

temu na podstawie tego, czegośmy się nauczyli.

172. Być może mówi się „U podstaw tego zaufania musi

przecież leżeć jakaś zasada", ale co taka zasada może

sprawić? Czy jest to coś więcej niż naturalne prawo „brania

za prawdziwe"?

173. A więc czy w mojej mocy pozostaje to, w co wierzę? lub
w co wierzę niezachwianie?

Wierzę, że tam stoi krzesło. Czy nie mogę się mylić?

Ale czy mogę wierzyć w to, że się mylę? Czy mogę to w

ogóle brać pod uwagę? — A czy nie mógłbym również

trwać przy swoich wierzeniach, niezależnie od tego, czego

bym się później nie dowiedział? Ale teraz, czy moja wiara

jest uzasadniona!

174. Działam z całkowitą pewnością. Ale ta pewność jest
moja własna.

47

background image

175. „Wiem to" mówię do kogoś innego; i tu tkwi
uzasadnienie. Lecz nie ma go dla mojej wiary.

176. Zamiast „Wiem to" można w niektórych przypadkach
powiedzieć „Jest tak — polegaj na tym". W niektórych
przypadkach jednak: „Nauczyłem się już tego dawno
temu"; a czasem: „Jestem pewny, że tak jest".

177. Wierzę w to, co wiem.

178. Błędne użycie, jakie Moore czyni ze zdania „Wiem..."
polega na tym, że traktuje on je jako wypowiedź równie mało
wątpliwą jak może „Boli mnie". A ponieważ z „Wiem, że
jest tak" wynika „Jest tak", więc w to ostatnie również nie
można wątpić.

179. Poprawne byłoby powiedzenie: „Wierzę..." ma su-
biektywną wartość logiczną, ale „Wiem..." nie.

180. Lub że „Wierzę..."jest deklaracją, ale „Wiem..." nie.

181. A co, gdyby Moore zamiast „Wiem..." powiedział

„Przysięgam..."?

182. Bardziej pierwotnym jest wyobrażenie, że Ziemia nie
miała początku. Dziecko nie ma powodu by pytać, jak długo
już Ziemia istnieje, ponieważ wszystkie zmiany zachodzą na
niej. Jeśli to, co bierze się za Ziemię, naprawdę kiedyś
powstało — a co trudno sobie wyobrazić — to oczywiście
przyjmuje się, że ów początek miał miejsce niewyobrażalnie
dawno temu.

183. „Jest pewne, że Napoleon po bitwie pod Austerlitz... Tak
więc jest przecież również pewne, że Ziemia wtedy
istniała".

184. „Pewne jest, że nie przybyliśmy na tę planetę przed stu
laty z jakiejś innej". Tak, jest to równie pewne, jak pewne są
takie rzeczy.

185. Śmieszyłoby mnie, gdyby ktoś chciał wątpić w istnienie
Napoleona; lecz gdyby ktoś wątpił w istnienie Ziemi przed
150 laty, byłbym może bardziej skłonny słuchać, bo wtedy
wątpiłby on w cały nasz system świadectw. Nie wydaje mi się,
aby ten system był bardziej pewny niż pewność wewnątrz
niego.

186. „Mógłbym przyjąć, że Napoleon nie istniał i jest
postacią legendarną, ale nie, że Ziemia nie istniała przed 150
laty".

187. „Czy wiesz, że Ziemia wtedy istniała?" — „Oczywiście
wiem to. Przejąłem to od kogoś, kto jest dokładnie z tym
obeznany".

188. Wydaje mi się, że ktoś, kto wątpi w istnienie Ziemi w
tamtym czasie, targa się na istotę wszelkich świadectw
historycznych. A nie mogę powiedzieć o tych ostatnich, że są
na pewno poprawne.

189. Kiedyś trzeba przejść od wyjaśniania do samego
opisu.

190. To, co nazywamy historycznym świadectwem,
wskazuje, że Ziemia istniała już na długo przed moimi
narodzinami; — nic nie przemawia za hipotezą przeciwną.

191. Ale jeśli wszystko przemawia za pewną hipotezą i nic
przeciwko niej — to czy jest ona na pewno prawdziwa?
Można ją tak określić. — Ale czy na pewno zgadza się ona z
rzeczywistością, z faktami? — Tak pytając kręcisz się już w
kółko.

48

49

background image

192. Istnieje oczywiście uzasadnienie, ale uzasadnienie

ma kres.

193. Co to znaczy: prawdziwość zdania jest pewna!

194. Słowem „pewny" wyrażamy całkowite przekonanie,

brak jakichkolwiek wątpliwości i staramy się w ten sposób

przekonać innych. To jest subiektywna pewność.

Lecz kiedy coś jest obiektywnie pewne? — Kiedy błąd nie

jest możliwy. Ale o jaką możliwość tu chodzi? Czy błąd nie

musi być wykluczony logicznie!

195. Jeśli wierzę, że siedzę w swoim pokoju, a tak nie jest, to
nie powie się wtedy, że się pomyliłem: Ale na czym polega
istotna różnica pomiędzy błędem a tym przypadkiem?

196. Pewnym świadectwem jest to, które uznajemy za

bezwarunkowo pewne, zgodnie z którym działamy z pew-

nością, bez wątpliwości.

To, co nazywamy „błędem", odgrywa całkiem określoną

rolę w naszych grach językowych, podobnie jak to, co

uważamy za pewne świadectwo.

197. Powiedzenie, że uważamy coś za niezawodne świa-

dectwo, gdyż jest z pewnością prawdziwe, byłoby niedo-

rzecznością.

198. Musimy raczej określić najpierw rolę świadczenia za i

przeciw zdaniu.

199. Użycie „prawdziwy albo fałszywy" ma w sobie coś

mylącego dlatego, że przypomina powiedzenie „to zgadza

się z faktami albo nie", a chodzi tu właśnie o to, czym jest

„zgadzanie się".

200. „Zdanie jest prawdziwe albo fałszywe" znaczy

właściwie tylko tyle, że musi być możliwe rozstrzygnięcie za

albo przeciw. Ale nie mówi to, jak wygląda podstawa

takiego rozstrzygania.

201. Wyobraź sobie, że ktoś spytał: „Czy naprawdę

powinniśmy polegać na świadectwie naszej pamięci (lub

naszych zmysłów) tak, jak polegamy?"

202. Pewne zdania Moore'a nieomal oznajmiają, że mamy
prawo polegać na tym świadectwie.

203. [Wszystko, co uważamy za świadectwo, wskazuje na to,

że Ziemia istniała już na długo przed moimi narodzinami. Mc

nie potwierdza hipotezy przeciwnej.

Jeśli wszystko przemawia za hipotezą, a nic przeciw niej,

to czy jest ona obiektywnie pewna? Można ją tak nazwać.

Ale czy bezwarunkowo zgadza się ona ze światem faktów?

W najlepszym razie pokazuje nam ona, co znaczy „zgod-

ność". Trudno nam wyobrazić sobie, by była fałszywa, ale

trudno też posłużyć się nią.]*

Na czym więc polega ta zgodność jeśli nie na tym, że to,

co stanowi świadectwo dla tych gier językowych, przemawia

za naszym zdaniem? (Tractatus Log.—Phil.)

204. Jednakże ugruntowywanie, uzasadnianie świadectw

dobiega kresu; — ale ów kres nie polega na tym, że niektóre

zdania jawią nam się bezpośrednio jako prawdziwe, nie jest

więc z naszej strony pewnym sposobem widzenia; jest

naszym działaniem, które leży u podstaw gry językowej.

205. Jeśli prawdziwe to tyle, co uzasadnione, to podstawi nie
jest ani prawdziwa, ani fałszywa.

Fragment skreślony w rękopisie. [Przyp. wyd.]

50

51

background image

206. Gdyby nas ktoś spytał „Ale czy to prawda?" moglibyśmy

rzec „Tak"; ale gdyby zażądał podstaw, moglibyśmy rzec

„Nie mogę dać ci żadnych podstaw, ale jeśli nauczysz się

więcej, to też będziesz myślał tak samo".

Gdyby więc do tego nie doszło, znaczyłoby to, że nie jest

on w stanie np. nauczyć się historii.

207. „Cóż za dziwny zbieg okoliczności, że wszyscy
ludzie, którym otwarto czaszki, mieli mózgi!"

208. Rozmawiam telefonicznie z Nowym Jorkiem. Mój

przyjaciel mówi mi, że jego drzewka mają takie a takie

pączki. Jestem teraz przekonany, że jego drzewka są... Czy

jestem też przekonany, że Ziemia istnieje?

209. Istnienie Ziemi jest raczej częścią całego obrazu,

tworzącego punkt wyjścia dla tego przekonania.

210. Czy moja rozmowa telefoniczna z Nowym Jorkiem

wzmacnia moje przekonanie, że Ziemia istnieje?

Wiele wygląda na ustalone i to wyłączone jest z ruchu.

Jest to, że tak powiem, usunięte na martwy tor.

211. Nadaje to naszemu sposobowi patrzenia na rzeczy i

naszym badaniom ich formę. Być może kiedyś było to

przedmiotem sporów. Ale być może od niepamiętnych

czasów należało do rusztowania wszystkich naszych roz-

ważań. (Każdy człowiek ma rodziców.)

212. W pewnych warunkach uznajemy np. rachunek za

wystarczająco sprawdzony. Co daje nam do tego prawo?

Doświadczenie? Czyż ono nie mogło nas zwodzić? Gdzieś

musimy skończyć uzasadnianie i wtedy pozostaje zdanie: tak

oto rachujemy.

213. Nasze 'zdania empiryczne' nie tworzą jednorodnej

masy.

52

214. Co powstrzymuje mnie od przypuszczenia, że ten stół

znika albo zmienia swój kształt i kolor, gdy nikt nie

zwraca na niego uwagi, a gdy ktoś znów nań spojrzy,

powraca do swego dawnego stanu? — „Lecz któż coś

takiego przypuszcza!" — można by rzec.

215. Widzimy tutaj, że idea 'zgodności z rzeczywistością' nie

ma żadnego jasnego zastosowania.

216. Zdanie „To jest napisane".

217. Gdyby ktoś sądził, że wszystkie nasze obliczenia są

niepewne i że nie możemy na żadnym z nich polegać

(uzasadniając to tym, że błędy są zawsze możliwe), to być

może uznalibyśmy go za obłąkanego. Ale czy możemy

powiedzieć, że on się myli? Czy po prostu nie reaguje on

inaczej: my polegamy na obliczeniach, on nie, my jesteśmy

pewni, on nie.

218. Czy mogę na mgnienie oka uwierzyć, że byłem
kiedyś w stratosferze? Nie. Czy zatem wiem, że nie byłem,
— jak Moore?

219. Jako rozsądny człowiek nie mogę mieć co do tego
żadnych wątpliwości. — Tak to już jest. —

220. Rozsądny człowiek nie ma pewnych wątpliwości.

221. Czy mogę wątpić w to, w co chcę wątpić?

222. Nie mogę wątpić w to, że nigdy nie byłem w stra-

tosferze. Czy dlatego to wiem, czy dlatego to jest prawdą?

223. Bo czyż nie mógłbym być obłąkany i nie wątpić w to, w co
bezwzględnie wątpić powinienem?

53

background image

224. „Wiem, że to się nigdy nie zdarzyło, bo gdyby się
zdarzyło, to nie mógłbym żadnym cudem o tym zapomnieć".
Ale, przyjmując, że to się zdarzyło, byłby to właśnie ten
przypadek, iż o tym zapomniałeś. I skąd wiesz, że żadnym
cudem nie mogłeś o tym zapomnieć? Może właśnie na
podstawie wcześniejszych doświadczeń?

225. To, przy czym obstaję, nie jest jednym zdaniem, ale
siecią zdań.

226. Czy przypuszczenie, że byłem kiedyś na Księżycu,
mogę w ogóle uznać za godne poważnego potraktowania?

227. „Czy jest więc coś, co można zapomnieć?"

228. „W takich okolicznościach ludzie nie mówią: 'Być
może wszystko zapomnieliśmy' czy czegoś podobnego, lecz
przyjmują, że..."

229. Nasza rozmowa nabiera sensu dzięki reszcie naszych
działań.

230. Pytamy siebie: Co robimy z oświadczeniem „Wiem..."!
Bo nie chodzi nam o procesy myślowe czy o stany umysłu.

I tak trzeba rozstrzygnąć, czy coś jest wiedzą, czy nie.

231. Gdyby ktoś wątpił, czy Ziemia istniała przed stu laty, to
nie rozumiałbym dlatego, iż nie wiedziałbym, co ów ktoś
godzi się jeszcze uznawać za świadectwo, a czego nie.

232. „Moglibyśmy wątpić w każdy spośród tych faktów, lecz
nie moglibyśmy wątpić we wszystkie".

Czy nie bardziej poprawne byłoby powiedzenie: „nie

wątpimy we wszystkie".

To, że nie wątpimy we wszystkie, jest właśnie sposobem i

metodą wydawania naszych sądów, a zatem i naszych działań.

233. Gdyby dziecko mnie zapytało, czy Ziemia istniała już
przed moimi narodzinami, odpowiedziałbym mu, że nie tylko
przed moimi narodzinami, ale długo, długo wcześniej. A
ponadto miałbym uczucie, że mówię coś śmiesznego.
Podobnie, gdyby dziecko zapytało, czy taka a taka góra jest
wyższa od wysokiego domu, który widziało. Mógłbym
odpowiedzieć na to pytanie tylko komuś, komu najpierw
wpoiłbym obraz świata.

Jeśli więc odpowiadam na to pytanie z pewnością, to co

daje mi tę pewność?

234. Wierzę, że mam przodków i że każdy człowiek ich ma.
Wierzę, że są różne miasta, wierzę też, ogólnie, w główne fakty
z geografii i historii. Wierzę, że Ziemia jest ciałem, na
którego powierzchni poruszamy się i że nie znika ono nagle,
czy coś w tym rodzaju, podobnie jak inne ciała stałe: ten stół,
ten dom, to drzewo itd. Gdybym chciał wątpić w istnienie
Ziemi na długo przed moimi narodzinami, to musiałbym
wątpić we wszystko, co możliwe, co jest dla mnie ustalone.

235. A to, że coś jest dla mnie ustalone, nie opiera się na
mojej głupocie czy łatwowierności.

236. Gdyby ktoś rzekł „Ziemia niezbyt długo..." —co by to
podważało? Czy wiem?

Czy musiałoby to być tak zwane przekonanie naukowe?

Czy nie mogłoby być mistyczne? I czy musi on koniecznie
przeczyć faktom historycznym? a nawet geograficznym?

237. Kiedy mówię „Przed godziną ten stół jeszcze nie
istniał", to mam prawdopodobnie na myśli, że został
zrobiony dopiero później.

Jeśli mówię „Ta góra jeszcze wówczas nie istniała", to

zapewne chodzi mi o to, że powstała ona dopiero później —
może w wyniku wybuchu wulkanu.

Jeśli mówię „Ta góra nie istniała jeszcze pół godziny

temu", to jest to stwierdzenie tak osobliwe, że nie wiadomo,

55

54

background image

o co rai chodzi. Może na przykład chodzi mi o coś

fałszywego, ale naukowego. Ktoś może sądzi, że stwierdzenie,

iż ta góra jeszcze wówczas nie istniała, jest całkiem jasne,

niezależnie od kontekstu, jaki sobie wyobrazimy. Ale przy-

puśćmy, że ktoś rzekł „Ta góra nie istniała jeszcze przed

minutą, ale istniała inna, dokładnie taka sama". Tylko

znajomy kontekst pozwala, by to, o co chodzi, wyszło na jaw.

238. Mógłbym więc kogoś, kto mówi, że Ziemia nie

istniała przed jego narodzinami, wypytywać dalej, aby

zorientować się, z którymi spośród moich przekonań on się

kłóci. I mogłoby być tak, że przeczyłby on moim poglądom

podstawowym. A gdyby tak było, to musiałbym na tym

poprzestać.

Podobnie gdyby oznajmił, że był kiedyś na Księżycu.

239. Wierzę, że każdy człowiek ma dwoje ludzkich ro-

dziców; ale katolicy wierzą, że Jezus miał tylko jedną ludzką

matkę. A inni wierzyliby może, że są ludzie, którzy nie mają

żadnych rodziców i nie dawaliby wiary żadnym przeczącym

temu świadectwom. Katolicy wierzą również, że opłatek w

pewnych okolicznościach zmienia całkowicie swój charakter, a

jednocześnie, że wszelkie świadectwa dowodzą czegoś

przeciwnego. Tak więc gdyby Moore powiedział „Wiem, że to

jest wino a nie krew", katolicy by mu się przeciwstawili.

240. Na czym opiera się przekonanie, że wszyscy ludzie

mają rodziców? Na doświadczeniu. Ale jak to niezawodne

przekonanie mogę oprzeć na swym doświadczeniu? No cóż,

opieram go nie tylko na tym, że znam rodziców pewnych

ludzi, ale na wszystkim, czego nauczyłem się o życiu

płciowym ludzi, o ich anatomii i fizjologii; a także na tym, co

posłyszałem i zobaczyłem jeśli chodzi o zwierzęta. Ale czy

naprawdę jest to dowód?

241. Czy to nie jest hipoteza, która, jak wierzę, wciąż na

nowo w pełni zostaje potwierdzona?

56

242. Czy nie musimy na każdym kroku mówić: „Stanowczo w

to wierzę"!

243. „Wiem..." mówimy wtedy, gdy gotowi jesteśmy

podać przekonywające racje. „Wiem..." odsyła do

możliwości wykazania prawdy. To, że ktoś coś wie, da się

pokazać, o ile jest on o tym przekonany.

Ale jeśli to, w co wierzy, jest tego rodzaju, że racje, jakie

może podać, nie są bardziej pewne niż jego twierdzenie, to

nie może on rzec, że wie to, w co wierzy.

244. Jeśli ktoś powiada „Mam ciało", to można go spytać

„Kto przemawia teraz przez te usta?"

245. Do kogo się mówi, że się coś wie? Do siebie lub do

kogoś innego. Jeśli mówi się to do siebie, to jak odróżnia się

to od zapewnienia, że jest się pewnym, iż to się tak

przedstawia? Nie ma subiektywnej pewności, że coś wiem.

Subiektywna jest pewność, ale nie wiedza. Jeśli więc mówię

sobie „Wiem, że mam dwie ręce" i nie ma to wyrażać tylko

mojej subiektywnej pewności, to muszę móc przekonać

siebie samego, że mam rację. Ale nie mogę tego zrobić, bo to, że

mam dwie ręce, nie jest mniej pewne zanim na nie spojrzę, niż

później. Mógłbym jednak powiedzieć: „To, że mam dwie ręce,

jest niezachwianym przekonaniem". Wyrażałoby to fakt, że

nie jestem gotów, by uznać cokolwiek za przypadek obalający

to zdanie.

246. „Dotarłem tutaj do podwalin wszystkich moich

przekonań". „Przy tym stanowisku będę obstawali Ale czy

nie jest tak właśnie tylko dlatego, że jestem o tym w pełni

przekonany! — Jak to jest: być w pełni przekonanym?

247. Jak mógłbym teraz wątpić, że mam dwie ręce?

Dlaczego w ogóle nie mogę sobie tego wyobrazić? W co bym

wierzył, gdybym w to nie wierzył? Jak dotąd brak mi w ogóle

57

background image

systemu, w ramach którego mogłaby się pojawić ta

wątpliwość.

248. Dotarłem do podwalin moich przekonań.

I można by nieomal powiedzieć, że te fundamenty

dźwigane są przez cały dom.

- . • > • • -

249. Powstaje fałszywy obraz wątpienia.

250. To, że mam dwie ręce, jest w normalnych okolicz-

nościach równie pewne, jak cokolwiek, co mógłbym przy-

wołać jako świadectwo na to.

Dlatego widok mojej ręki nie może tu być żadnym

świadectwem.

251. Czy to nie znaczy: będę bezwarunkowo postępował

zgodnie z tym przekonaniem i nie pozwolę się niczemu

zwieść?

252. Lecz nie chodzi tu tylko o to, że ja w ten sposób

wierzę, iż mam dwie ręce, lecz że wierzy w to każdy rozsądny

człowiek.

253. U podłoża ugruntowanego przekonania leży prze-

konanie nieugruntowane.

Każdy 'rozsądny' człowiek tak postępuje.

255. Wątpliwości przejawiają się na pewne charakterystyczne

sposoby, lecz te przejawy są charakterystyczne tylko w

pewnych okolicznościach. Gdyby ktoś rzekł, że wątpi w

istnienie swoich rąk, oglądając je nadal ze wszystkich

stron, starając się przekonać, czy nie są one efektem jakiegoś

odbicia lub czegoś podobnego, to nie bylibyśmy pewni, czy

mamy to nazwać wątpieniem. Moglibyśmy opisać ten

sposób zachowania jako przypominający wątpienie, ale jego

gra nie byłaby naszą.

58

256. Z drugiej strony gra językowa zmienia się z czasem.

257. Gdyby ktoś mi powiedział, że wątpi, iż ma ciało,

wziąłbym go za półgłupka. Lecz nie wiedziałbym, co zna-

czyłoby przekonanie go o tym, że je ma. I gdybym coś

powiedział, a to usunęłoby jego wątpliwości, to nie wie-

działbym jak i dlaczego.

258. Nie wiem, jak ma zostać użyte zdanie „Mam ciało".
To nie stosuje się bezwarunkowo do zdania, że zawsze
byłem na powierzchni Ziemi lub w jej pobliżu.

259. Kto by wątpił, że Ziemia istnieje od 100 lat, mógłby mieć
wątpliwość naukową lub filozoficzną.

260. Chciałbym zarezerwować wyrażenie „Wiem..." dla
przypadków, w których używa się go w normalnym obiegu
językowym.

261. Nie potrafię sobie teraz wyobrazić rozumnego
wątpienia w istnienie Ziemi w ciągu ostatnich 100 lat.

262. Mogę sobie wyobrazić człowieka, który wyrósł w

całkiem szczególnych warunkach i któremu wpojono, że

Ziemia powstała 50 lat temu — i dlatego też w to wierzy.

Moglibyśmy go pouczać: Ziemia już od dawna... itd. —

Próbowalibyśmy przekazać mu nasz obraz świata. Zaszłoby

to w wyniku swoistej perswazji.

263. Uczeń wierzy nauczycielom i podręcznikom.

264. Mogę sobie wyobrazić takie oto zdarzenie: Moore'a

schwytali dzicy i wyrażają podejrzenie, że przybył on z

jakiegoś miejsca leżącego między Ziemią a Księżycem. Moore

mówi im, że wie..., lecz nie może im podać racji na rzecz

swej pewności, mają oni bowiem fantastyczne idee na

59

254.

background image

temat ludzkich możliwości latania, a niczego nie wiedzą o
fizyce. To byłaby sposobność, by wygłosić to stwierdzenie.

265. Ale co jeszcze mówi ono ponad „Nigdy nie byłem tam
a tam i mam przekonywające racje, by w to wierzyć"?

266. A tutaj trzeba by jeszcze powiedzieć, co to są

przekonywające racje.

267. „Nie tylko mam wzrokowe doznanie drzewa, lecz

wiem, że to jest drzewo".

268. „Wiem, że to jest ręka". — A co to jest ręka? — „No, np.

to".

269. Czy jestem bardziej pewny tego, że nie byłem na
Księżycu, niż tego, że nie byłem w Bułgarii? Dlaczego jestem
taki pewny? No, wiem, że również nie byłem w pobliżu, np.
nigdy nie byłem na Bałkanach.

270. „Mam przekonywające racje na rzecz swej pewności".
Te racje sprawiają, że jest to pewność obiektywna.

271. Nie rozstrzygam, co stanowi uzasadnioną rację na rzecz

czegoś.

272. Wiem = Znam to jako pewne.

273. Ale kiedy mówi się o czymś, że jest pewne?

Bo o to, czy coś jest pewne, można się spierać; wtedy

mianowicie, gdy coś jest obiektywnie pewne.

Istnieje niezliczona ilość zdań empirycznych, które

uważamy za pewne.

274. Jedno z nich powiada, że gdy ucięto komuś rękę, to ona

nie odrośnie. Inne, że gdy obcina się komuś głowę, to

umiera i nie będzie więcej żył.

Można rzec, że doświadczenie uczy nas tych zdań.

Jednakże nie uczy nas ich ono w izolacji, ale uczy nas
mnóstwa zdań powiązanych ze sobą. Gdyby były one
wyizolowane, to może mógłbym w nie wątpić, gdyż nie
miałbym odnośnych doświadczeń.

275. Jeśli doświadczenie stanowi podstawę naszej pewności,
to chodzi oczywiście o doświadczenie przeszłe.

I nie jest to może tylko moje doświadczenie, lecz i innych,

od których przejmuję wiedzę.

Ale z drugiej strony można by powiedzieć, że to

doświadczenie pozwala nam dać wiarę innym. Ale jakie
doświadczenie sprawia, że wierzę, iż książki z anatomii i
fizjologii nie zawierają fałszów? Widocznie jest prawdą, że i
to zaufanie jest oparte na moim własnym doświadczeniu.

276. Wierzymy, że tak powiem, że ta wielka budowla
istnieje i że raz tu, raz tam, widzimy jej skrawek.

277. „Nie mogę powstrzymać się od przekonania..."

278. „Jestem spokojny, że tak jest".

279. Jest całkowicie pewne, że samochody nie wyrastają z
ziemi. — Czujemy, że gdyby ktoś umiał wierzyć, że
wyrastają, to mógłby dać wiarę we wszystko, o czym
głosimy, że jest niemożliwe, co uważamy za pewne.

Lecz jak to jedno przekonanie wiąże się ze wszystkimi

innymi? Chcielibyśmy rzec, że ktoś, kto by umiał w to
wierzyć, nie uznaje całego naszego systemu weryfikacji.

Ten system jest czymś, co człowiek nabywa w rezultacie

obserwacji i pouczeń. Celowo nie mówię „uczy się".

280. Odkąd zobaczył on to i to, to i to posłyszał, nie jest w
stanie wątpić, że...

60

61

background image

background image

281. Ja, L. W., wierzę, jestem pewien, że mój przyjaciel nie

ma w głowie czy w ciele trocin, chociaż moje zmysły nie

dostarczają mi na ten temat żadnych bezpośrednich świa-

dectw. Jestem pewien na podstawie tego, co mi powiedziano,

co przeczytałem i na podstawie swego doświadczenia.

Wątpienie w to wydaje mi się szaleństwem — naturalnie

znów zgadzam się tu z innymi, ale 70 się z nimi zgadzam.

282. Nie mogę powiedzieć, że mam dobre racje by sądzić, że

koty nie rosną na drzewach lub że miałem ojca i matkę. Jeśli

ktoś ma tu wątpliwości —jak mogło do tego dojść? Czy od

początku miałby nie wierzyć, że miał rodziców? Ale czy

można to sobie wyobrazić, o ile od początku go tego nie

nauczono?

283. Bo jakżeby dziecko mogło od razu wątpić w to, co mu

się wpaja? Znaczyć by to mogło jedynie, że nie mogłoby ono

nauczyć się pewnych gier językowych.

284. Ludzie zabijali zwierzęta od najdawniejszych czasów,

używali ich futer, kości itd., itd. do pewnych celów;

stanowczo liczyli na to, że podobne części znajdą u podob-

nych zwierząt.

Zawsze uczyli się z doświadczenia, a obserwując ich

działania można się przekonać, że stanowczo wierzyli w

pewne rzeczy, niezależnie od tego, czy wyrażali swe

przekonania, czy nie. Naturalnie nie chcę przez to powie-

dzieć, że ludzie ci powinni tak postępować, a tylko, że tak

postępują.

285. Jeśli ktoś czegoś poszukuje i w jakimś określonym

miejscu rozkopuje ziemię, pokazuje tym samym, że wierzy, iż

tam jest to, czego szuka.

286. To, w co wierzymy, zależy od tego, czego się uczymy.

Wszyscy wierzymy, że nie ma możliwości dostania się na

Księżyc; ale mogliby istnieć ludzie wierzący, że jest to

możliwe i że czasem to się zdarza. Mówimy: nie wiedzą oni

tyle, co my. I niech nie będą tak pewni swoich przekonań

— są w błędzie i my to wiemy.

Jeśli porównamy nasz system wiedzy z ich systemem, to

ich okaże się znacznie uboższy.

23.9.50
287. Wiewiórka nie wnioskuje przez indukcję, że i następnej
zimy potrzebne będą zapasy. I nam nie bardziej potrzeba
prawa indukcji, by uzasadnić nasze działania i
przewidywania.

288. Wiem nie tylko to, że Ziemia istniała na długo przed

moimi narodzinami, ale i to, że jest ona dużym ciałem, że

ustalone zostało, iż tak ja jak inni ludzie mamy wielu

przodków, że są książki o tym wszystkim, że książki takie nie

kłamią itd., itd., itd. I wiem to wszystko? Wierzę w to.

Przekazano mi ten korpus wiedzy i nie mam żadnych

podstaw, by w to wątpić, mam natomiast wszelkiego rodzaju

potwierdzenia.

I dlaczego nie miałbym powiedzieć, że to wszystko wiem?

Czy tak się właśnie nie mówi?

Lecz nie tylko ja wiem, czy wierzę w to wszystko, ale inni

też. A raczej wierzę, że oni w to wierzą.

289. Jestem mocno przekonany, że inni wierzą, wierzą że
wiedzą, iż wszystko tak się przedstawia.

290. Sam napisałem w mojej książce, że dziecko uczy się

rozumieć słowo w taki to a taki sposób: Wiem to, czy w

to wierzę? Dlaczego w takim przypadku nie piszę

„Wierzę...", a po prostu używam zdania twierdzącego?

291. Wiemy, że Ziemia jest okrągła. Przekonaliśmy się
definitywnie, że jest okrągła.

63

62

background image

Będziemy trwać przy tym stanowisku, chyba że zmieni

się cały nasz pogląd na przyrodę. „Skąd to wiesz?"—

Wierzę w to.

292. Przyszłe doświadczenia nie mogą zadać klamu

wcześniejszym, co najwyżej mogą zmienić cały nasz pogląd

na sprawy.

293. Podobnie ze zdaniem „Woda wrze w 100°C".

294. Tak zyskujemy przekonania, to nazywa się „być

słusznie o tym przekonanym".

295. Czy zatem nie mieliśmy, w tym sensie, dowodu tego

zdania? Ale fakt, że ponownie zdarza się to samo, nie jest na

to żadnym dowodem; a jednak mówimy, że daje nam to

prawo, aby to przyjąć.

296. To nazywamy „empirycznymi podstawami" naszych

założeń.

297. Uczymy się bowiem nie tylko tego, że takie a takie

doświadczenia dają takie a takie wyniki, lecz również

wyprowadzanych z nich konkluzji. I nie ma w tym oczy-

wiście nic złego. Bo to [wyprowadzone] zdanie jest in-

strumentem określonego użytku.

298. 'Jesteśmy tego zupełnie pewni' nie znaczy po prostu, że

każda poszczególna osoba jest tego pewna, ale że

należymy do społeczności, którą spajają nauka i edukacja.

299. We arę satisfied that the earth is round.*

"Jesteśmy w pełni przeświadczeni, że Ziemia jest okrągła.

10.3.51

300. Nie wszystkie korekty naszych poglądów znajdują się
na tym samym poziomie.

301. Zakładając, że nie jest prawdą, iż Ziemia istniała na
długo przed moimi narodzinami — jak byśmy wyobrażali
sobie wykrycie pomyłki?

302. Na nic się nie zda powiedzenie „Być może robimy
błąd" — gdy żadne świadectwo nie jest godne zaufania, to
nie można ufać obecnemu świadectwu.

303. Jeśli np. zawsze myliliśmy się w obliczeniach i 12 x 12 nie

równa się 144, to dlaczego mielibyśmy ufać jakimkolwiek

innym obliczeniom? I to jest naturalnie błędnie wyrażone.

304. Ale też nie robię błędu w tym wzorze na mnożenie.
Mogę w przyszłości powiedzieć, że mi się teraz pomieszało,
ale nie, że się pomyliłem.

305. Tutaj raz jeszcze potrzeba kroku podobnego do tego z
teorii względności.

306. „Nie wiem, czy to jest ręka". A czy wiesz, co znaczy
słowo „ręka"? I nie mów „Wiem, co ono teraz dla mnie
znaczy". I czy nie jest faktem empirycznym, że tego słowa tak
się używa?

307. I jest tu rzeczą osobliwą, że gdy jestem całkiem pewny

użycia słów, nie mam co do tego żadnych wątpliwości, to mimo to

nie mogę podać racji na rzecz mego sposobu postępowania.

Gdybym spróbował, mógłbym ich podać 1000, lecz żadna nie

byłaby tak pewna jak to, na rzecz czego mają być racjami.

308. 'Wiedza' i 'pewność' należą do różnych kategorii. Nie

są one dwoma 'stanami psychicznymi', jak może

64

65

background image

'domniemanie' i '-bycie pewnym'. (Tutaj zakładam, że

powiedzenie „Wiem, co znaczy (np.) słowo 'wątpliwość'"

ma dla mnie sens i że zdanie to przydziela słowu

„wątpliwość" pewną rolę logiczną.) Tym, co nas teraz

interesuje, jest nie bycie pewnym, lecz wiedza. Tzn. interesuje

nas to, że nie można wątpić w pewne zdania empiryczne,

o ile wydawanie sądów w ogóle ma być możliwe. Albo też:

skłonny jestem wierzyć, że nie wszystko, co ma formę

zdania empirycznego, jest zdaniem empirycznym.

309. Czy reguła i zdanie empiryczne przechodzą jedno w

drugie?

310. Nauczyciel i uczeń. Uczeń nie pozwala wytłumaczyć

sobie czegoś, bowiem ustawicznie przerywa (nauczycielowi)

wątpliwościami, np. w istnienie rzeczy, znaczenia słów itd.

Nauczyciel mówi: „Nie przerywaj mi więcej i rób to, co ci

mówię; jak dotąd twoje wątpliwości zupełnie nie mają

sensu".

311. Lub wyobraź sobie, że uczeń kwestionowałby praw-

dziwość historii (i wszystko, co się z tym wiąże), a nawet to,

że Ziemia w ogóle istniała przed stu łaty.

312. Czuję się tak, jakby była to czcza wątpliwość. Ale,

zatem, czy nie jest też czcza wiara w historię? Nie; łączy ona

tak wiele.

313. A więc czy właśnie to powoduje, że wierzymy w

pewne zdanie? Cóż, po prostu łączy to gramatykę

„Wierzyć" z gramatyką zdania, w które się wierzy.

314. Wyobraź sobie, że uczeń naprawdę zapytał: „A czy stół

również tutaj się znajduje, gdy odwracam się, a nawet gdy

go nikt nie widzi?" Czy nauczyciel powinien go uspokoić i

powiedzieć „Oczywiście, że tak!" —

66

Być może nauczyciel będzie nieco rozdrażniony, pomyśl

jednak, że uczeń wyrośnie zapewne z takich pytań.

315. Tzn. nauczyciel odczuje, że to rzeczywiście nie jest

poprawne pytanie.

I podobnie, gdyby uczeń powątpiewał w jednostajność

przyrody, a zatem w słuszność argumentów indukcyjnych.

— Nauczyciel czułby, że z tego powodu on i uczeń tracą
tylko czas, że uczeń utknie i nie posunie się w nauce dalej.

— I miałby rację. Byłoby to tak, jakby ktoś szukał jakiegoś

przedmiotu w pokoju; otwierał szufladę i nie widział go tam;

potem zamykał ją znowu, czekał i otwierał ją raz jeszcze by

zobaczyć, czy może teraz tam jest, i tak w kółko. Nie nauczył

się jeszcze szukać. I podobnie ów uczeń nie nauczył się

jeszcze pytać. Nie nauczył się tej gry, której nauczyć go

chcemy.

316. I czy nie tak samo by było, gdyby uczeń zatrzymywał

lekcję historii wątpliwościami, czy Ziemia naprawdę...?

317. Wątpliwość ta nie należy do wątpliwości z naszej gry.

(Lecz myśmy tej gry sobie nie wybrali!)

12.3.51

318. 'To pytanie w ogóle tu nie powstaje!' Odpowiedź na nie

charakteryzowałaby metodę. Nie ma jednak ostrej granicy

między zdaniami metodologicznymi, a zdaniami w obrębie

metody.

319. Ale czy nie trzeba by wtedy mówić, że nie ma ostrej

granicy między zdaniami logiki, a zdaniami empirycznymi?

Jest to właśnie nieostrość granicy między regułą, a zdaniem

empirycznym.

320. Tu trzeba, jak sądzę, pamiętać o tym, że pojęcie

'zdanie' samo nie jest ostre.

67

background image

321. Mówię jednak: każde zdanie empiryczne można

przekształcić w postulat — i uczynić go normą opisu. Ale i to

budzi moje podejrzenia. Zdanie to jest zbyt ogólne.

Chciałoby się niemal rzec „Każde zdanie empiryczne można,

teoretycznie, przekształcić...", ale co tu znaczy „teoretycz-

nie"? Wszystko to za bardzo przypomina Tractatus.

322. A co, gdyby uczeń nie zechciał uwierzyć, że ta góra od

niepamiętnych czasów zawsze tu stała?

Powiedzielibyśmy, że nie ma on żadnych podstaw, by to

podejrzewać.

323. Czy rozumne niedowierzanie musi mieć podstawy?

Moglibyśmy też rzec: „rozumny człowiek w to wierzy".

324. Tak więc nie nazwalibyśmy rozumnym kogoś, kto

wierzy w coś wbrew naukowym świadectwom.

325. Kiedy mówimy, że wiemy, iż..., chodzi nam o to, że

każda rozumna osoba w naszym położeniu również by

wiedziała, że byłoby głupotą w to wątpić. Podobnie Moore

chce nie tylko powiedzieć, że on wie, iż on itd., itd., lecz

również, że ten, kto posiada rozum, w jego położeniu

wiedziałby właśnie to samo.

326. Ale kto nam mówi, w co w tej sytuacji rozumnie jest

wierzyć?

327. Tak więc można by powiedzieć: „Rozumny człowiek

wierzy, że Ziemia istniała na długo przed jego urodzeniem, że

jego życie rozgrywało się na powierzchni Ziemi lub w jej

pobliżu, że on np. nie był na Księżycu, że posiada system

nerwowy i różne wnętrzności tak, jak wszyscy inni ludzie

itd., itd."

328. „Wiem to tak, jak wiem, że nazywam się L. W".

329. 'Jeśli on w to wątpi — cokolwiek znacasyttt^wątpić"

— to nigdy nie nauczy się tej gry.'

••"

.:.'/, V =

330. Tak więc zdanie „Wiem..." wyraża pStOWość do

wierzenia w pewne rzeczy.

13.3

331. Jeśli w ogóle działamy z pewnością na mocy przekonań, to

czyż powinno nas dziwić, że w tak wiele nie możemy wątpić?

332. Pomyśl, że ktoś by powiedział bez chęci filozofowania:

„Nie wiem, czy nie byłem na Księżycu, nie przypominam sobie,

bym tam kiedykolwiek był". (Dlaczego ten człowiek tak

bardzo by się od nas różnił?)

Przede wszystkim: skądby miał wiedzieć, że jest na

Księżycu? Jak on to sobie wyobraża? Porównaj: „Nie wiem,

czy kiedyś byłem w wiosce X". Ale i tego nie mógłbym

powiedzieć, gdyby X leżała w Turcji, bo wiem, że w Turcji

nigdy nie byłem.

333. Pytam kogoś: „Czy byłeś kiedyś w Chinach?" On

odpowiada: „Nie wiem". Tu by zapewne ktoś rzekł: „Nie

wiesz! Czy masz jakąkolwiek podstawę by wierzyć, że może

kiedyś tam byłeś? Czy byłeś kiedyś np. w pobliżu chińskiej

granicy? A może twoi rodzice byli tam wtedy, gdy miałeś się

urodzić?" — Normalnie przecież Europejczycy wiedzą, czy

byli w Chinach, czy nie.

334. Tzn.: ludzie rozumni wątpią w to tylko w takich to a

takich okolicznościach.

335. Procedura na sali sądowej opiera się na tym, że

okoliczności nadają wypowiedziom pewne prawdopodo-

bieństwo. Wypowiedź, że np. ktoś przyszedł na świat bez

rodziców, nie zostałaby tam nigdy wzięta pod uwagę.

68

69

background image

336. Ale to, co ludziom wydaje się rozsądne i nierozsądne,

zmienia się. W pewnych okresach wydaje się ludziom

rozsądne coś, co w innych czasach wydaje się nierozsądne. I

na odwrót.

Lecz czy nie ma tu obiektywnej oznaki?
Bardzo rozumni i wykształceni ludzie wierzą w biblijną

historię stworzenia, inni zaś utrzymują, że jest to dowiedziony

fałsz, a racje tych drugich są doskonale znane tym

pierwszym.

337. Nie można przeprowadzać eksperymentów, jeśli nie ma

rzeczy, w które się nie wątpi. Nie znaczy to jednak, że

pewne założenia przyjmuje się wtedy na wiarę. Kiedy piszę i

wysyłam list, to przyjmuję, że on dotrze, oczekuję tego.

Kiedy przeprowadzam eksperyment, to nie wątpię w ist-

nienie aparatury, którą mam przed oczyma. Mam mnóstwo

wątpliwości, ale nie tę. Gdy rachuję, to wierzę, bez

wątpliwości, że cyfry na papierze nie zmieniają się samo-

czynnie, przez cały czas ufam też mej pamięci i to ufam jej

bezwarunkowo. Jest to ta sama pewność co ta, że nie byłem

na Księżycu.

338. Ale wyobraźmy sobie ludzi, którzy nigdy nie byli

pewni takich rzeczy, lecz mówiliby, że są one bardzo

prawdopodobne i że nie opłaca się w nie wątpić. Tak więc

ktoś taki będąc w moim położeniu rzekłby: „Jest wysoce

nieprawdopodobne, że byłem kiedykolwiek na Księżycu"

itd., itd. Czym życie tych ludzi różniłoby się od naszego? Są

przecież ludzie, którzy mówią, że jest tylko wysoce praw-

dopodobne, że woda w kotle stojącym na ogniu zagotuje się, a

nie zamarznie, a zatem ściśle biorąc to, co uważamy za

niemożliwe, jest tylko nieprawdopodobne. Czy zmienia to

coś w ich życiu? A może tylko mówią oni o pewnych rzeczach

więcej, niż inni?

339. Wyobraź sobie kogoś, kto miał odebrać przyjaciela z

dworca kolejowego, jednak zamiast sprawdzić po prostu

rozkład jazdy i wyjść na dworzec o odpowiedniej porze,

powiada: „Nie wierzę, że pociąg naprawdę przyjedzie, lecz

mimo to pójdę na dworzec". Robi on wszystko to, co robią

zwykli ludzie, ale dodaje do tego wątpliwości, niezadowolenie

z siebie, itp.

340. Z taką samą pewnością, z jaką wierzymy w
którekolwiek ze zdań matematycznych, wiemy też, jak
wymawia się litery „A" i „B", jak nazywa się barwa ludzkiej
krwi, że inni ludzie mają krew i nazywają ją „krwią".

341. Tzn. pytania, jakie stawiamy i nasze wątpliwości,
opierają się na tym, że pewne zdania wątpliwościom nie
podlegają, są niejako zawiasami, na których tamte się
obracają.

342. Tzn. do logiki naszych badań naukowych należy to, że
pewne sprawy są w rzeczy samej niepowątpiewalne.

343. Nie jest to jednak tak, że nie możemy wszystkiego
zbadać i dlatego też chcąc nie chcąc zadowolić się musimy
założeniem. Jeśli chcę, by drzwi się obróciły, muszę umoco-
wać zawiasy.

344. Moje życie polega na tym, że niejedno mnie za-
dowala.

345. Gdy kogoś pytam „Jaki teraz widzisz kolor?" po to, by
dowiedzieć się, jaki kolor jest tu w tej chwili, to nie mogę
zarazem wątpić, czy zapytywany rozumie po polsku, czy nie
chce mnie oszukać, czy własna pamięć nie zawodzi mnie, jeśli
chodzi o nazwy kolorów, itd.

346. Gdy grając w szachy próbuję komuś dać mata, to nie

mogę wątpić, czy moje figury same nie zmieniają miejsc i czy

jednocześnie pamięć nie płata mi figla tak, że tego nie

zauważam.

71

70

background image

15.3.51

347. „Wiem, że to jest drzewo". Dlaczego wydaje mi się, że
nie rozumiem tego zdania? choć jest to w końcu wyjątkowo
proste zdanie najzwyklejszego typu? Jest tak, jakbym nie
mógł skupić swego umysłu na jakimkolwiek sensie. Bo,
mianowicie, nie skupiam się na tej sferze, gdzie on tkwi. Gdy
tylko myślę o potocznym, a nie o filozoficznym użyciu
zdania, jego sens staje się jasny i wyraźny.

348. Podobnie słowa „Jestem tutaj" mają sens tylko w
pewnych kontekstach, a nie wtedy, gdy mówię je do kogoś, kto
siedzi naprzeciw mnie i widzi mnie wyraźnie — i to nie
dlatego, że są zbędne, ale że ich sens nie jest określony przez
sytuację, a określenia takiego potrzebuje.

349. „Wiem, że to jest drzewo" — to może znaczyć
wszystko: patrzę na roślinę, którą biorę za młody buk, a ktoś
inny za czarną porzeczkę. Mówi „To jest krzew", a ja, że to
drzewo. — Widzimy coś we mgle, co jeden z nas bierze za
człowieka, a drugi mówi „Wiem, że to jest drzewo". Ktoś
chce zbadać mój wzrok itd., itd. — itd., itd. Za każdym
razem owo „to", co uznaję za drzewo, jest innego rodzaju.

A co by było, gdybyśmy wyrażali się dokładniej? np.

„Wiem, że to tutaj jest drzewem, widzę to wystarczająco
wyraźnie". — Przypuśćmy nawet, że poczyniłem tę uwagę w
kontekście rozmowy (tak, że była ona wówczas istotna); a
teraz, poza wszelkim kontekstem, powtarzam ją patrząc na
drzewo i dodaję „Mam na myśli te same słowa, co 5 minut
temu". Gdybym dodał np., że znów myślałem o moim
kiepskim wzroku i że był to rodzaj westchnienia, to w tej
wypowiedzi nie byłoby nic zagadkowego.

Bo to, co rozumiemy przez zdanie można wyrazić przez

uzupełnienie go, a to da się z tym zdaniem połączyć.

350. „Wiem, że to jest drzewo", powiada filozof, może po
to, by sobie lub innym unaocznić, że wie coś, co nie jest

72

prawdą logiczną lub matematyczną. Podobnie ktoś, kto nosi
się z myślą, że nie jest już dłużej potrzebny, może wciąż sobie
powtarzać „Mogę jeszcze robić to i to i to". Gdyby takie
myśli często go nurtowały, to nie byłoby dziwnym gdyby,
pozornie poza wszelkim kontekstem, wypowiadał takie
zdanie na głos. (Ale tutaj już naszkicowałem tło, otoczenie tej
uwagi, a więc podałem kontekst.) Ale gdyby ktoś, w
zupełnie heterogenicznych okolicznościach, wykrzyknął, z
najzupełniej przekonującą mimiką „Precz z nim!", to można
by o tych słowach (i ich tonie) powiedzieć, że są one
wzorcem, który naprawdę ma dobrze znane zastosowania,
ale że w tym przypadku nie jest jasne nawet to, jakim
językiem ów ktoś się posługuje. Mógłbym wykonać ręką
ruch taki, jaki bym robił trzymając w niej piłę i piłując deskę;
ale czy moglibyśmy poza wszelkim kontekstem poprawnie
nazwać ten ruch piłowaniem! (Mogłoby to być coś zupełnie
innego.)

351. Czy pytanie „Czy te słowa mają sens?" nie przypomina
„Czy to jest narzędzie?" zadawanego gdy ktoś, powiedzmy,
wytwarza młot? Mówię „Tak, to jest młot". Ale co by było,
gdyby rzecz, którą każdy z nas bierze za młot, gdzie indziej
była np. pociskiem lub batutą? Teraz zastosujcie to sami!

352. Gdy ktoś powiada „Wiem, że to jest drzewo", to mogę
odpowiedzieć: „Tak, to jest zdanie. Zdanie polskie. I co z
tego?" A może on na to odpowie: „Chciałem tylko
przypomnieć sobie, że coś takiego wiem"! ————

353. A co, jeśli odpowie: „Chcę poczynić uwagę logiczną"?
———— Gdy leśniczy idzie z pomocnikami do lasu i mówi
„To drzewo jest do ścięcia i to i to" ———— to co będzie,
jeśli wtedy zrobi uwagę „Wiem, że to jest drzewo"? — Ale
czyja nie mógłbym powiedzieć o leśniczym „On wie, że to jest
drzewo — nie bada tego ani nie zleca swoim ludziom, aby
to zbadali"?

73

background image

354. Zachowanie wątpiące i nie wątpiące. Pierwsze istnieje

tylko o tyle, o ile istnieje drugie.

355. Psychiatra mógłby mnie może spytać „Czy wiesz, co to

jest?", a ja mógłbym odpowiedzieć „Wiem, że to jest fotel,

poznaję go, zawsze stał w moim pokoju". On nie sprawdza

tu może mojego wzroku, ale moją zdolność rozpoznawania

przedmiotów, znajomość ich nazw i funkcji. Chodzi mu tu o

samoorientację. Niewłaściwym byłoby tu moje powiedzenie

„Wierzę, że to jest krzesło", gdyż wyrażałoby ono moją

gotowość do sprawdzenia mej wypowiedzi. Tymczasem

„Wiem, że to..." pociąga za sobą zdumienie, gdyby to,xgo

powiedziałem, nie potwierdziło się.

356. Mój „stan umysłu", „wiedzenie" nie ręczy mi za to, co

się zdarzy. Ale polega to na tym, że nie rozumiałbym, na

czym oprzeć by się mogło wątpienie, gdzie byłyby możliwe

dalsze testy.

357. Można by powiedzieć: „'Wiem' wyraża spokojną

pewność, nie tę, która wciąż walczy".

358. Chciałbym postrzegać tę pewność nie jako coś

pokrewnego pochopności czy powierzchowności, ale jako

(pewien) sposób życia. (To jest bardzo kiepsko wyrażone i

zapewne też kiepsko pomyślane.)

359. Ale to znaczy, że chcę ją pojąć jako coś, co leży poza

tym, co uzasadnione i nieuzasadnione; a więc tak, jak coś

zwierzęcego.

360. WIEM, że to jest moja stopa. Nie potrafiłbym

zaakceptować żadnego doświadczenia jako dowodu, że tak

nie jest. — To może być okrzyk; ale co z niego wynikał

Przynajmniej tyle, że działać będę z pewnością nie znającą

wątpliwości, zgodnie z moim przekonaniem.

361. Ale mógłbym też rzec: Bóg mi objawił, że tak jest. Bóg
nauczył mnie, że to jest moja stopa. I dlatego gdyby
zdarzyło się coś, co wydawałoby się przeczyć tej wiedzy, to
musiałbym uznać to za złudzenie.

362. I czy nie wychodzi tu na jaw, że ta wiedza pokrewna jest
decyzji?

363. I trudno tu znaleźć przejście od tego, co chciałoby się

wykrzyknąć, do jego konsekwencji w naszym postępowaniu.

364. Można by również tak zapytać: „Jeśli wiesz, że to jest

twoja stopa, — to czy wiesz także, a może tylko wierzysz, że

żadne przyszłe doświadczenie nie wyda się przeczyć twej

wiedzy?" (tzn. że tobie samemu takim się nie wyda?).

365. Gdyby teraz ktoś odparł: „Wiem również, że nigdy mi

się nie wyda, by coś tej wiedzy przeczyło", — cóż

moglibyśmy dowiedzieć się z tego poza tym, że on sam nie

wątpiłby, iż nigdy się to nie zdarzy?

366. A co, gdyby zabronione było mówienie „Wiem", a
dozwolone jedynie „Wierzę, że wiem"?

367. Czy słów w rodzaju „wiedzieć", podobnie jak „wie-

rzyć", nie tworzy się po to, by potem piętnować stwierdzenie

„Wiem" gdy ten, kto je wypowiada, myli się? W rezultacie

błąd staje się czymś zakazanym.

368. Gdy ktoś powiada, że żadnego doświadczenia nie

uzna za dowód czegoś przeciwnego, to jest to przecież

decyzja. Jest możliwe, że będzie on działał wbrew niej.

16.3.51

369. Gdybym chciał wątpić, że to jest moja ręka, to jak

mógłbym uniknąć wątpliwości, czy słowo „ręka" ma jakieś

74

75

background image

znaczenie? A zatem jest to coś, co przecież, jak się
wydaje, wiem.

370. A poprawniej: Fakt, że bez namysłu używam słowa
„ręka" i wszystkich innych słów z mojego zdania, tak, że
stanąłbym na skraju przepaści, gdybym tylko próbował tu
wątpić — pokazuje, że brak wątpliwości należy do istoty gry
językowej, że pytanie „Skąd wiem..." odwleka grę językową
lub ją unieważnia.

371. Czy „Wiem, że to jest ręka" nie znaczy w sensie
Moore'a tego samego lub prawie tego samego, co: mogę
wypowiadać twierdzenia w rodzaju „Ta ręka mnie boli" czy
„Ta ręka jest słabsza od tej", czy „Złamałem kiedyś tę rękę" i
niezliczone inne w grach językowych, w których nie pojawia
się wątpienie w istnienie tej ręki.

372. Tylko w pewnych przypadkach można badać „Czy to
naprawdę jest ręka?" (lub „moja ręka"). Bo zdanie „Wątpię,
czy to naprawdę jest moja (lub jakaś) ręka" nie ma sensu bez
szczegółowych dookreśleń. Z samych słów nie sposób się
dowiedzieć, czy w ogóle chodzi tu o jakiś — i o jaki —
rodzaj wątpliwości.

373. Dlaczego powinno być możliwe podanie podstaw, by
w coś wierzyć, skoro nie można być pewnym?

374. Uczymy dziecko „To jest twoja ręka", a nie „To być
może (lub „prawdopodobnie") jest twoja ręka". Tak dziecko
uczy się niezliczonych gier językowych dotyczących jego ręki.
W ogóle nie przychodzi mu do głowy, by badać lub pytać
'czy to naprawdę jest ręka'. Z drugiej strony nie uczy się też,
że wie, iż to jest ręka.

375. Trzeba tu sobie uświadomić, że całkowity brak
wątpliwości w jakimś punkcie, nawet tam, gdzie powiedzieli-
byśmy, iż może istnieć 'uzasadniona' wątpliwość, nie musi

76

obalać gry językowej. Jest bowiem również coś takiego, jak
inna arytmetyka.

Wierzę, że przyznanie tego musi leżeć u podstaw rozu-

mienia logiki.

17.3

:

- . . . . . . . „: . .-

.: .,',

376. Mogę z pasją twierdzić, że wiem, iż to jest (np.) moja stopa.

377. Ale taka pasja pojawia się przecież (bardzo) rzadko i nie
ma jej ani śladu, gdy zwyczajnie mówię o tej stopie.

378. Wiedza opiera się ostatecznie na uznaniu.

379. Mówię z pasją „ Wiem, że to jest stopa" — ale co to

znaczył

380. Mógłbym kontynuować: „Nic na świecie nie przekona
mnie, że to nie jest stopa!" Dla mnie ten fakt leży u podstaw
wszelkiej wiedzy. Zaniecham innych rzeczy, ale tego nie.

381. Owo „Nic na świecie..." jest oczywiście postawą, jakiej
nie zajmuje się wobec wszystkiego, w co się wierzy lub czego
jest się pewnym.

382. To nie znaczy, że naprawdę nic na świecie nie będzie
mogło przekonać mnie o czymś innym.

383. Argument „Być może śnię" jest bezsensowny dlatego, że
jeśli ta uwaga również mi się śni, to śni mi się też, że te słowa
mają jakieś znaczenie.

384. Jakiego rodzaju zdaniem jest „Nic na świecie..."?

385. Ma ono formę przepowiedni, lecz (naturalnie) nie
opartej na doświadczeniu.

77

background image

386. Ten kto, jak Moore, mówi, że wie, iż... — określa

stopień pewności, jaki coś ma dla niego. A istotne jest, że ów

stopień ma wartość maksymalną.

387. Ktoś mógłby mnie spytać: „Na ile jesteś pewien: że to

tam jest drzewem; że masz pieniądze w kieszeni; że to jest

twoja stopa?" A odpowiedź w jednym przypadku mogłaby

brzmieć „nie jestem pewien", w drugim „prawie pewien", w

trzecim „nie mogę w to wątpić". I odpowiedzi te miałyby

sens nawet przy braku racji. Nie potrzebowałbym np.

mówić: „Nie mogę być pewien, że to jest drzewo, gdyż mój

wzrok nie jest wystarczająco ostry". Chcę rzec: dla Moore'a

powiedzenie „ Wiem, że to jest drzewo" miało sens o tyle, o

ile chciał przez to powiedzieć coś całkiem określonego.

[Wierzę, że przeczytanie moich notatek mogłoby zainte-

resować filozofa potrafiącego myśleć samodzielnie. Bo nawet

jeśli z rzadka tylko trafiałem w sedno, to zorientowałby się

on, ku jakim celom nieustannie dążę.]

388. Każdy z nas często używa takiego zdania i nie

powstaje pytanie, czy ma ono sens. Ale czy to znaczy, że

prowadzi ono do jakiegoś wniosku filozoficznego? Czy w

większym stopniu istnienia rzeczy zewnętrznych dowodzi to,

że wiem, iż to jest ręka, niż to, że nie wiem, czy jest to

złoto, czy brąz?

18.3

389. Moore chciał podać przykład by pokazać, że na-

prawdę można znać zdania o przedmiotach fizycznych.

Gdyby spierano się, czy można czuć ból w określonej części

ciała, to ten, kogo by tam właśnie bolało, mógłby rzec:

„Zapewniam cię, że boli mnie tam teraz". Ale brzmiałoby

dziwnie, gdyby Moore rzekł: „Zapewniam cię, że wiem, iż to

jest drzewo". Po prostu osobiste przeżycie nas tu nie

interesuje.

390. Tu istotne jest tylko to, że ma sens powiedzenie, iż wie
się coś takiego; a przeto zapewnieniem, że się to wie, nic tu nie
można osiągnąć.

391. Wyobraź sobie grę językową „Kiedy cię zawołam,

wejdź tymi drzwiami". We wszystkich zwykłych przypad-

kach nie sposób wątpić, że te drzwi naprawdę tutaj są.

392. Muszę pokazać, że wątpienie nie jest konieczne,
nawet gdy jest możliwe. Że możliwość gry językowej nie
zależy od tego, czy wszystko, co można poddać w
wątpliwość, zostało w wątpliwość poddane. (To wiąże się z
rolą sprzeczności w matematyce.)

393. Gdyby zdanie „Wiem, że to jest drzewo" wypowie-
dziano poza grą językową, to mogłoby też być cytatem
(może z podręcznika języka polskiego). — „Ale jeśli mam to
na myśli,
gdy je wygłaszam?" Stare nieporozumienie wokół
pojęcia 'mieć na myśli'.

394. „To należy do rzeczy, w które nie mogę wątpić".

395. „Wiem to wszystko". I ujawni się to w sposobie, w
jaki działam i mówię o tych rzeczach

396. Czy może on w grze językowej (2)* powiedzieć, że wie,
iż to są kamienie budowlane? — „Nie, ale to wie".

397. Czy ja się nie mylę i czy Moore nie ma całkowitej

racji? Czy nie popełniam podstawowego błędu brania tego,

co się myśli, za to, co się wie? Oczywiście nie myślę „Ziemia

istniała już na jakiś czas przed moimi narodzinami", ale czy

nie wiem o tym? Czy nie pokazuję tego, że wiem, poprzez to,

że zawsze wyciągam z tego wnioski?

'Dociekania filozoficzne I, 2. [Przyp. wyd.J

78

79

background image

background image

398. Czy nie wiem też, że w tym domu nie ma żadnych
schodów, prowadzących sześć pięter w głąb ziemi, nawet
jeśli nigdy o tym nie pomyślałem?

399. Ale czy to, że wyciągam z tego wnioski, wskazuje nie
tylko na to, iż przyjmuję tę hipotezę?

19.3

400. Mam tu skłonność walczyć z wiatrakami, gdyż wciąż nie
mogę powiedzieć tego, co naprawdę chcę powiedzieć.

401. Chcę rzec: zdania o postaci zdań empirycznych, a nie
tylko zdania logiki, tworzą podstawy wszelkiego operowania
myślą (językiem). — Ta konstatacja nie ma postaci
„Wiem...". „Wiem..." wyraża to, co ja wiem, a to logiki nie
interesuje.

402. W tej uwadze wyrażenie „zdania o postaci zdań
empirycznych" jest zupełnie niewłaściwe; wypowiedzi, o
które chodzi, dotyczą przedmiotów [materialnych]. I nie
służą one jako podstawy w ten sam sposób, co hipotezy,
które, gdy okażą się fałszywe, zastępuje się innymi.

...und schreib getrost

,. . . . , , ,

„Im Anfang war die Tat".*

403. Powiedzieć w sensie Moore'a o człowieku, że coś wie;
to, co mówi, jest więc bezwarunkową prawdą, wydaje mi się
fałszem. — Jest to prawdą tylko o tyle, o ile stanowi
niewzruszoną podstawę jego gry językowej.

404. Chcę rzec: Nie jest tak, że w pewnym punkcie człowiek
poznaje prawdę z całkowitą pewnością. Ale że całkowita
pewność jest jedynie kwestią jego nastawienia.

*...i pisz z przekonaniem/„Na początku byt czyn". Goethe, Faust L

405. Ale naturalnie i tu tkwi jeszcze błąd.

406. To, do czego zmierzam, tkwi również w różnicy
między przypadkową konstatacją „Wiem, że to..." taką, jaką
użyto by w życiu codziennym, a tą samą wypowiedzią
poczynioną przez filozofa.

/407. Bo gdy Moore powiada „Wiem, że to ... jest", to

mógłbym odpowiedzieć „Nie wiesz w ogóle nic!" A przecież
nie odpowiedziałbym tak komuś, kto mówiłby bez intencji
filozoficznych. Czułbym więc (czy słusznie?), że ci dwaj chcą j
powiedzieć różne rzeczy.

'~ ~-

^J

408. Bo jeśli ktoś mówi, że wie to a to i że to należy do jego
filozofii — to jego filozofia jest fałszywa, jeśli stwierdzając to
błądzi.

409. Jeśli mówię „Wiem, że to jest stopa" — to co naprawdę
mówię? Czy cały dowcip nie polega na tym, że pewien
jestem wniosku — że gdyby ktoś wątpił, to mógłbym mu
powiedzieć „Widzisz, mówiłem ci"? Czy cała moja wiedza
byłaby nadal coś warta, gdyby mnie zwodziła jako zasada
postępowania? A czy nie może zwodzić?

20.3

410. Nasza wiedza tworzy ogromny system. I tylko w
obrębie tego systemu szczegół ma tę wartość, jaką mu
nadajemy.

411. Jeśli mówię „Zakładamy, że Ziemia istnieje od bardzo
wielu lat" (czy coś podobnego), to oczywiście dziwnie
brzmi, iż powinniśmy coś takiego zakładać. Ale w całym
systemie naszych gier językowych należy to do podstaw.
Założenie to, można by powiedzieć, tworzy podstawę
działania, a zatem, naturalnie, również podstawę myślenia.

•! t-

81

80

background image

412. Ktoś, kto nie jest w stanie wyobrazić sobie przypadku, w
którym można by powiedzieć „Wiem, że to jest moja ręka" (a
przypadki takie są nader rzadkie), mógłby powiedzieć, że
słowa te są niedorzeczne. Mógłby też rzecz jasna
powiedzieć: „Oczywiście, że wiem, jakże mógłbym nie
wiedzieć?" — ale wtedy brałby może zdanie „To jest moja
ręka" za objaśnienie słów „moja ręka".

413. Wyobraź sobie bowiem, że prowadziłbyś rękę ślepca i
prowadząc ją po swojej ręce powiedziałbyś „To jest moja
ręka"; gdyby on cię wtedy zapytał „Czy jesteś pewien?" lub
„Czy wiesz o tym?", to miałoby to sens tylko w bardzo
specyficznych okolicznościach.

414. Ale z drugiej strony: Skąd wiem, że to jest moja ręka? Czy
chociaż wiem tu dokładnie, co znaczy powiedzenie, że to jest
moja ręka? — Gdy mówię „Skąd wiem?", to nie chodzi mi o
to, że trochę w to wątpię. Tu znajduje się podstawa
wszystkich moich działań. Ale wydaje mi się, że słowa
„Wiem" wyrażają ją błędnie.

415. I czyż użycie słowa „wiedzieć" jako pierwszorzędnego
słowa filozoficznego nie jest w ogóle całkowicie błędne? Jeśli
„wiedzieć" budzi takie zainteresowanie, to dlaczego nie „być
pewnym"? Widocznie dlatego, że byłoby ono zbyt
subiektywne. A czy „wiedzieć" nie jest równie subiektywne?
Czy nie zwodzi nas ta gramatyczna swoistość, że „p" wynika z
„wiem, że p"?

„Wierzę, że wiem" nie musiałoby wyrażać mniejszego

stopnia pewności. — Tak, ale nie chcemy tu wyrażać nawet
największej pewności subiektywnej, lecz to, że pewne zdania
zdają się leżeć u podstaw wszystkich pytań i wszystkich
myśli.

416. I czy nie jest takim np. zdanie, że mieszkałem w tym
pokoju tygodniami, że moja pamięć mnie tu nie zawodzi?
„certain beyond all reasonable doubt" —*

21.3 "'' ifciJKt '••

->"S

;

<"

J

/X1i»J'' • ''.'f i

417. „Wiem, że w ostatnim miesiącu codziennie brałem
kąpiel". Co tu sobie przypominam? Każdy dzień i kąpiel
każdego dnia? Nie. Wiem, że kąpałem się codziennie i nie
wyprowadzam tego z jakichś innych danych bezpośrednich.
Podobnie mówię „Poczułem ukłucie w ramieniu" nie wpro-
wadzając tego umiejscowienia do mej świadomości w inny
sposób (może przy pomocy obrazu).

418. A może moje rozumienie jest tylko ślepotą na mój
własny brak rozumienia? Często tak mi się wydaje.

419. Jeśli mówię „Nigdy nie byłem w Azji Mniejszej", to skąd
pochodzi ta wiedza? Nie wykalkulowałem tego, nikt mi tego
nie powiedział; mówi mi to moja pamięć. — Czy więc nie
mogę się co do tego mylić? Czy tutaj tkwi prawda, którą
wierni — Nie mogę od tego sądu odstąpić nie obalając wraz z
nim wszystkich innych sądów.

420. Także zdanie w rodzaju, że mieszkam teraz w Anglii, ma
takie dwie strony: Nie jest to bląd— ale z drugiej strony: co
wiem o Anglii? Czy nie mogę się całkowicie w moich
sądach mylić?

Czy nie byłoby możliwe, że ludzie przychodziliby do

mego pokoju i wszyscy mówili coś przeciwnego, a nawet
dawaliby mi na to 'dowody', tak że nagle stałbym się sam
niczym obłąkany między normalnymi, albo jak normalny
między szaleńcami? Czy nie mogłyby mnie wtedy ogarnąć
wątpliwości co do tego, co teraz wydaje mi się najbardziej
niewątpliwym?

421. Jestem w Anglii. — Wszystko wokół mi to mówi;
gdziekolwiek i jakkolwiek pozwalam biec swoim myślom,
natychmiast mi to potwierdzają. — Ale czy nie uległbym

'— „pewny ponad wszelką rozumną wątpliwość" •

82

83

background image

dezorientacji, gdyby zdarzyły się rzeczy, o jakich by mi się
teraz nie śniło?

422. Chcę więc powiedzieć coś, co zabrzmi jak pragmatyzm.

Wchodzi mi tu w drogę pewien rodzaj światopoglądu.

423. Dlaczego więc nie powiem po prostu za Moore'm
„Wiem, że jestem w Anglii"? Powiedzenie to ma sens w
określonych okolicznościach, które mogę sobie wyobrazić. Ale
gdy wypowiadam to zdanie poza owymi okolicznościami,
jako przykład na to, że tego rodzaju rzeczy wiem z
pewnością, to z miejsca budzi to moje podejrzenia. — Czy
słusznie?

424. Mówię „Wiem p" albo po to, by zapewnić, że ja
również wiem o prawdziwości p, albo po prostu jako
wzmocnienie [- p. Mówi się też „Nie wierzę w to, wiem to".
Można by to również wyrazić tak (np.): „To jest drzewo. I
nie jest to żadne domniemanie".

A co z tym: „Gdybym miał kogoś powiadomić, że to jest

drzewo, to nie byłoby to tylko domniemaniem". Czyż nie to
próbował powiedzieć Moore?

425. Nie byłoby to żadne domniemanie i mógłbym powiadomić
o tym innych z całkowitą pewnością, jako o czymś, co jest
niewątpliwe. Ale czy znaczy to, że jest to bezwarunkową
prawdą? Czy to, co z całkowitą pewnością rozpoznaję jako
drzewo, które widzę tu przez całe moje życie, nie może
okazać się czymś innym? Czy nie mogłem tego sobie uroić? A
mimo to w okolicznościach nadających temu zdaniu sens
trafnym byłoby powiedzenie „Wiem (nie tylko mniemam), że
to jest drzewo". Błędnym byłoby powiedzenie, że ściśle rzecz
biorąc tylko w to wierzę. Całkowicie mylącym byłoby
powiedzenie: wierzę, że nazywam się L. W. A to też jest
poprawne: nie mogę co do tego się mylić. Ale to nie znaczy,
że jestem tu nieomylny.

21.3.51

i ;

' •'-

426. A jak komuś pokazać, że znamy nie tylko prawdy o
danych zmysłowych, ale i o rzeczach? Bo przecież nie może
wystarczyć to, że ktoś nas zapewnia, iż on to wie. Od czego
więc trzeba wyjść, aby to pokazać?

22.3

427. Trzeba pokazać, że jeśli nawet nie używa on nigdy
słów „Wiem...", to jego zachowanie ukazuje to, o co nam
chodzi.

428. Bo przypuśćmy, że normalnie zachowujący się
człowiek zapewniałby nas, że tylko wierzy, iż nazywa się tak a
tak, wierzy, iż rozpoznaje swoich stałych domowników,
wierzy, iż ma ręce i nogi wtedy, gdy ich nie widzi, itd. Czy
możemy na podstawie jego postępowania (i mowy) pokazać
mu, że tak nie jest?

23.3.51

'•

429. Jaką mam rację by teraz, gdy nie widzę swoich palców,
przyjmować, że mam ich pięć u każdej stopy?

Czy poprawne jest powiedzenie, że moją rację stanowi to, iż

zawsze mnie tego uczyło wcześniejsze doświadczenie? Czy
bardziej pewny jestem wcześniejszego doświadczenia niż
tego, że mam dziesięć palców u nóg?

To wcześniejsze doświadczenie może bardzo dobrze być

przyczyną mojej obecnej pewności; ale czy stanowi dla niej
rację?

430. Spotykam mieszkańca Marsa, a on mnie pyta „Ile
palców u nóg mają ludzie?" — Mówię „Dziesięć. Pokażę ci" i
zdejmuję buty. Przypuśćmy, że dziwiłby się, iż wiedziałem to
z taką pewnością, choć ich nie widziałem. — Czy
powinienem wtedy rzec: „My, ludzie, wiemy, że mamy tyle
palców u nóg, niezależnie od tego, czy je widzimy czy nie"?

84

85

background image

26.3.51

fr; .?;.,.-.

431. „Wiem, że ten pokój jest na drugim piętrze, że za

drzwiami znajduje się krótki korytarz prowadzący do

schodów itd." Można by wyobrazić sobie przypadki, w

których mógłbym to wypowiedzieć, lecz byłyby one

niesłychanie rzadkie. Ale z drugiej strony dzień po dniu to,

co robię, a także to, co mówię, wiedzę tę ujawnia.

A czego ktoś inny dowiaduje się z mojego postępowania i

mowy? Czy tylko tego, że jestem pewien swych racji? —
Z tego, że mieszkam tu od wielu tygodni i codziennie
wchodzę i schodzę po schodach dowiaduje się on, że wiem,
gdzie znajduje się mój pokój. — Zapewnienia „Wiem" użyję
wtedy, gdy nie wie on jeszcze tego, co zmusiłoby go do
wniosku, że wiem.

432. Wypowiedź „Wiem..." może mieć swoje znaczenie
tylko w powiązaniu z resztą rzeczy świadczących, że wiem.

433. Tak więc, gdy mówię komuś „Wiem, że to jest

drzewo", to jest to tak, jakbym powiedział „To jest drzewo;

możesz absolutnie na tym polegać; nie ma tu żadnej

wątpliwości". A filozof mógłby użyć tego stwierdzenia tylko

po to, aby pokazać, że tej formy mowy faktycznie się używa.

Ale gdyby nie miało to być jedynie spostrzeżenie dotyczące

polskiej gramatyki, to musiałby on określić okoliczności,

w których wyrażenie to funkcjonuje.

434. A czy doświadczenie uczy nas, że w takich to a takich

okolicznościach ludzie wiedzą to a to? Oczywiście,

doświadczenie pokazuje nam, że normalnie po tylu a tylu

dniach człowiek obeznaje się z domem, w którym mieszka. A

również: doświadczenie uczy nas, że po takim a takim

okresie nauki sąd człowieka staje się godny zaufania. Musi

on, jak mówi doświadczenie, uczyć się tyle a tyle, by móc

dokonywać trafnych przewidywań. Ale— — —. .,., ,

27.3

435. Człowiek często zostaje opętany przez słowo. Np.

przez słowo „wiedzieć".

436. Czy Boga krępuje nasza wiedza? Czy wiele naszych

wypowiedzi nie może być fałszywych? Bo to jest to, co

chcemy powiedzieć.

437. Skłonny jestem rzec: „To nie może być fałszem". To jest

interesujące, ale jakie ma konsekwencje?

438. Nie wystarczyłoby zapewnić, że wiem, co tam a tam się

dzieje — bez podania racji, które kogoś (innego)

przekonają o tym, że jestem w stanie to wiedzieć.

439. Nawet wypowiedź „Wiem, że za tymi drzwiami jest

korytarz i schody na parter" brzmi tak przekonywająco

tylko dlatego, iż każdy przyjmuje, że to wiem.

440. Jest tu coś uniwersalnego; nie tylko coś osobistego.

441. Na sali sądowej samo zapewnienie świadka „Wiem..."

nikogo by nie przekonało. Należy wykazać, że był w takim

stanie, iż wie.

Nawet zapewnienie „Wiem, że to jest ręka" wypowie-

dziane w chwili, gdy patrzy się na swoją rękę, nie byłoby

wiarygodne, gdybyśmy nie znali okoliczności wypowiedzi. A

gdy je znamy, to wygląda ono na zapewnienie, że mówiący jest

pod tym względem normalny.

442. Bo czy nie może być tak, że wyobrażam sobie, że coś

wierni

443. Wyobraź sobie, że w pewnym języku nie ma słowa

odpowiadającego naszemu „wiedzieć" — Ludzie po prostu

wygłaszają stwierdzenia. „To jest drzewo" itd. Może się

87

background image

naturalnie zdarzyć, że się mylą. I dodają do zdania znak
pokazujący, jakie jest ich zdaniem prawdopodobieństwo
błędu — a może powinienem powiedzieć: jakie jest praw-
dopodobieństwo błędu? To ostatnie można również wskazać
przez podanie pewnych okoliczności. Np. „A powiedział do
B... Stałem w pobliżu, a mam dobry słuch" lub „A był
wczoraj tam a tam. Widziałem go z daleka. Nie mam zbyt
dobrego wzroku" lub „Tam rośnie drzewo. Widzę je wy-
raźnie i widziałem je przedtem niezliczoną ilość razy".

444. „Pociąg odjeżdża o drugiej. Sprawdź to raz jeszcze dla
pewności" lub „Pociąg odjeżdża o drugiej. Właśnie
sprawdziłem to w nowym rozkładzie jazdy". Można również
dodać „W takich sprawach zasługuję na zaufanie".
Użyteczność takich uzupełnień jest oczywista.

445. Ale jeśli mówię „Mam dwie ręce", to co mogę dodać, by
wykazać wiarygodność? Najwyżej to, że okoliczności są
zwyczajne.

446. Dlaczego jestem tak pewien, że to jest moja ręka? Czy
cała gra językowa nie opiera się na tego rodzaju pewności?

Lub: Czy ta pewność nie jest (już) założona w tej grze

językowej? A mianowicie przez to, że ten nie gra w tę grę, lub
gra błędnie, kto nie rozpoznaje przedmiotów z pewnością.

28.3

447. Porównaj to z 12 x 12 = 144. Tutaj także nie mówimy
„być może". Bo o ile zdanie to opiera się na tym, że w
obliczeniach czy rachunkach nie robimy błędów, że nasze
zmysły nie zwodzą nas w trakcie obliczeń, to obydwa zdania,
arytmetyczne i fizyczne, są na tym samym poziomie.

Chcę rzec: Gra fizyczna jest równie pewna jak aryt-

metyczna. Ale to może zostać źle zrozumiane. Moja uwaga
jest logiczna, a nie psychologiczna.

448. Chcę powiedzieć: Jeśli kogoś nie dziwi, że zdania
arytmetyczne (np. tabliczki mnożenia) są 'absolutnie pewne',
to dlaczego miałby go zdumiewać fakt, że zdanie „To jest
moja ręka" też takie jest?

449. Musimy zostać nauczeni czegoś jako podstawy.

450. Chcę powiedzieć: Nasze nauczanie ma postać „To jest
fiołek", „To jest stół". Wprawdzie dziecko mogłoby słowo
„fiołek" usłyszeć po raz pierwszy w zdaniu „To może być
fiołek", ale wtedy spytać by mogło „Co to jest fiołek?" Tu
można by naturalnie odpowiedzieć pokazując mu obrazek. A
co by było, gdyby tylko pokazując mu obrazek mówiono
„To jest...", zaś w innych przypadkach jedynie „To może
być..."? — Jakie ma to mieć praktyczne konsekwencje?

Wątpienie, które wątpiłoby we wszystko, nie byłoby

wątpieniem.

451. Mój zarzut przeciw Moore'owi, że sens izolowanego
zdania „To jest drzewo" jest nieokreślony, ponieważ nie
zostało określone, czym jest owo „to", o którym się mówi, iż
jest drzewem — nie działa, bo ten sens można dookreślić
mówiąc np. „Ten przedmiot tutaj, wyglądający na drzewo,
nie jest sztuczną imitacją, lecz prawdziwym drzewem".

452. Nie byłoby rozumnym wątpić, czy to jest prawdziwe
drzewo czy tylko...

Fakt, że wydaje mi się to niewątpliwe, nie liczy się. Gdyby

nierozumnym było tu wątpić, to nie można by tego wyprowa-
dzić z tego, co utrzymuję. Potrzebna by tu też była reguła
oznajmiająca, że wątpienie jest tu nierozumne. Ale i jej nie ma.

453. Mówię wprawdzie: „Tutaj żaden rozsądny człowiek by
nie wątpił". —Czy można by sobie wyobrazić, że zapytano
uczonych sędziów, czy wątpienie jest rozumne, czy
nierozumne?

89

88

background image

454. Są przypadki, w których wątpienie jest nierozumne, ale
też i takie, w których wydaje się ono logicznie nie-
możliwe. I wydaje się, że nie ma między nimi wyraźnej
granicy.

29.3
455. Każda gra językowa polega na tym, że słowa i przedmioty

rozpoznaje się wciąż na nowo. Uczymy się równie

nieustępliwie, że to jest krzesło, jak tego, że 2 x 2 =4.

456. Tak więc jeśli wątpię lub nie jestem pewien tego, że to jest
(w jakimkolwiek sensie) moja ręka, to dlaczego w takim razie
nie tego, co znaczą te słowa?

457. Czy chcę powiedzieć, że pewność leży w naturze gry
językowej?

458. Wątpi się z określonych powodów. Chodzi o to: jak
wątpienie jest wprowadzane do gry językowej?

459. Gdyby kupiec chciał badać każde ze swych jabłek bez

żadnej racji, tak aby upewnić się we wszystkim, to

dlaczego nie musiałby (więc) badać badania? I czy można tu

mówić o wierze (chodzi mi o wiarę w sensie religijnym, a nie o

domniemanie)? Wszystkie słowa psychologiczne odwodzą nas

tu tylko od tego, co najważniejsze.

460. Idę do lekarza, pokazuję mu swą rękę i mówię „To jest

ręka, a nie...; zraniłem się w nią itd., itd." Czyż nie

udzielam tu tylko zbędnej informacji? Czy nie można by np.

powiedzieć: Przypuśćmy, że słowa „To jest ręka" stano-

wiłyby jakąś informację —jak mógłbyś liczyć na to, że on tę

informację zrozumie? Cóż, jeśli ulega wątpliwości, 'że to jest

ręka', to dlaczego nie ulega wątpliwości również i to, że

jestem człowiekiem, który informuje o tym lekarza? — Ale z

drugiej strony można wyobrazić sobie przypadki — nawet

jeśli są bardzo rzadkie — w których wyjaśnienie takie nie jest

zbędne, lub jest tylko zbędne, lecz nie absurdalne.

461. Przypuśćmy, że byłbym lekarzem i przyszedłby do mnie

pacjent, pokazał mi swą rękę i rzekł: „To tutaj, co wygląda

jak ręka, nie jest znakomitą imitacją, lecz naprawdę jest ręką".

Po czym mówiłby o swym zranieniu. — Czy naprawdę

uważałbym to za informację, mimo jej zbędności? Czy nie

uznałbym tego raczej za niedorzeczność, mającą co prawda

postać informacji? Bo, powiedziałbym, gdyby ta informacja

naprawdę miała sens, to jak mógłby on być pewien tego, co

mówi? Brakuje tła, by to było informacją.

30.3

462. Dlaczego Moore wśród rzeczy, które wie, nie wymienia

np. tego, że w takiej a takiej części Anglii leży wioska, która

tak a tak się nazywa? Innymi słowy, dlaczego nie wspomina

faktu, o którym wie on, ale nie każdy z nas?

31.3

463. Jest jednak pewnym, że informacja „To jest drzewo"

mogłaby, gdyby nikt nie mógł w to wątpić, być rodzajem

żartu i jako taka mieć sens. Renan rzeczywiście zażartował

kiedyś w ten sposób.

3.4.51

::

"

464. Moją trudność można też pokazać tak: Siedzę i

rozmawiam z przyjacielem. Nagle mówię: „Wiedziałem

przez cały czas, że ty jesteś N. N." Czyż ta uwaga, choć

prawdziwa, nie jest zbędna?

Wydaje mi się, że słowa te przypominałyby „Szczęść

Boże" skierowane do kogoś w środku rozmowy.

465. A co by było, gdybyśmy posłyszeli słowa „Dziś

wiadomo, że jest ponad ... gatunków owadów" w miejscu

90

91

background image

„Wiem, że to jest drzewo"? Gdyby ktoś nagle wypowiedział
pierwsze zdanie poza wszelkim kontekstem, to można by
sądzić, że w międzyczasie rozmyślał on o czymś innym i teraz
wypowiada na głos zdanie należące do toku jego myśli. A
może: jest w transie i mówi nie rozumiejąc swych słów.

466. Wydaje mi się też, że coś przez cały czas wiedziałem, a
jednak nie było sensu, by to mówić, by tę prawdę
wypowiedzieć.

467. Siedzę w ogrodzie z filozofem, który raz za razem
powtarza „Wiem, że to jest drzewo", wskazując na drzewo
rosnące nieopodal. Ktoś trzeci podchodzi i słyszy to,
a ja mu mówię: „Ten człowiek nie jest obłąkany: my
tylko filozofujemy".

.

4.4

468. Ktoś mówi bez związku „To jest drzewo". Mógłby
powiedzieć to zdanie, gdyż przypomina sobie, że słyszał je w
podobnej sytuacji; albo poruszyłoby go nagle piękno
drzewa, a zdanie to byłoby wykrzyknikiem; albo wypowie-
działby to zdanie jako przykład gramatyczny; itd., itd. Teraz
pytam go: „Jak to rozumiałeś?", a on odpowiada: „To była
informacja skierowana do ciebie". Czyż nie mógłbym przy-
puścić, że on nie wie, co mówi, skoro jest na tyle pomylony,
by chcieć podać mi tę informację?

469. Ktoś w środku rozmowy bez związku mówi do mnie
„Życzę ci wszystkiego dobrego". Jestem zdumiony; ale
później uświadamiam sobie, że te słowa wiążą się z jego
myślami o mnie. I już nie rażą mnie więcej jako bezsensowne.

470. Dlaczego nie ma wątpliwości, że nazywam się L. W.? Nie
wygląda to w ogóle na coś takiego, co można by
natychmiast ustalić w sposób niewątpliwy. Nie powinno się
sądzić, że jest to bezsprzeczna prawda.

5.4

[Tu nadal w moim myśleniu jest wielka luka. I wątpię, czy

zostanie ona teraz wypełniona.]

471. Tak trudno jest znaleźć początek. Czy lepiej: tak trudno
zacząć od początku. I nie próbować cofać się dalej.

472. Kiedy dziecko uczy się języka, to uczy się jednocześnie
tego, czym jest badanie, a czym nie. Kiedy uczy się, że w
pokoju jest szafa, to nie uczy się go wątpić, czy to, co widzi
później jest jeszcze szafą, czy tylko rodzajem makiety.

473. Tak jak przy pisaniu uczymy się określonej pod-
stawowej formy [liter], a później sieją zmienia, tak najpierw
uczymy się stabilności rzeczy jako normy, która później
podlega zmianom.

474. Ta gra okazuje się skuteczna. To może być przyczyną,
dla której się w nią gra, ale nie racją.

475. Chcę tu traktować ludzi jak zwierzęta; jak prymitywne
istoty, którym przyznaje się instynkt, ale nie rozumność. Jako
istoty w stanie prymitywnym. Nie potrzebujemy się
wstydzić żadnej logiki wystarczająco dobrej dla prymityw-
nych sposobów porozumiewania się. Język nie wyłonił się z
jakiejś rozumności.

6.4

476. Dziecko nie uczy się, że istnieją książki, że istnieją

krzesła, itd., itd. — uczy się ono brać książki, siadać na

krzesłach, itd.

Później, oczywiście, powstają pytania o istnienie: „Czy

istnieje jednorożec?" itd. Ale pytanie takie jest możliwe tylko
dlatego, że z reguły żadne jemu odpowiadające pytanie nie
występuje. Bo skąd wiadomo, jak przekonać się o istnieniu

93

92

background image

jednorożców? Jak nauczono się określać, czy coś istnieje,
czy nie?

477. „Tak więc trzeba wiedzieć, że istnieją przedmioty,
których nazw uczymy dziecko przy pomocy wyjaśnienia ze
wskazaniem."* — Dlaczego trzeba to wiedzieć? Czy nie
wystarcza, że doświadczenie nie wykaże później czegoś
przeciwnego?

Bo czemu gra językowa ma się opierać na jakiejś wiedzy?

7.4

478. Czy dziecko wierzy, że istnieje mleko? Albo czy wie, że
istnieje mleko? Czy kot wie, że istnieje mysz?

479. Czy mamy powiedzieć, że wiedza o tym, iż istnieją
przedmioty fizyczne, pojawia się bardzo wcześnie, czy
bardzo późno?

8-4

:. ' ". " \.!. .'.'. '"' • Vv

480. Dziecko, które uczy się używać słowa „drzewo". Stoi
się z nim przed drzewem i mówi „Piękne drzewo!"
Oczywiście, w tej grze językowej nie pojawia się żadne
wątpienie. Ale czy można też powiedzieć, że dziecko wie:
że drzewo istnieje? W rzeczy samej jest prawdą, że 'wiedzieć
coś' nie zawiera w sobie myślenia o tym — ale czy ten, kto
coś wie, nie musi być w stanie wątpić? A wątpić znaczy
myśleć.

481. Kiedy słyszy się Moore'a mówiącego „ Wiem, że to jest
drzewo", to natychmiast rozumie się tych, którzy uważają,
że to wcale nie jest ustalone.

Kwestia ta jawi nam się teraz jako niejasna i mglista.

Tak, jakby Moore rzucił na nią złe światło.

*W przekładzie angielskim jest: ... przy pomocy definicji ostensywnej.

[Przyp. tłum.]

Jest to tak, jakbym miał ujrzeć obraz (być może sceno-

grafię) i rozpoznałbym już z daleka i bez cienia wątpliwości,

co on przedstawia. Ale teraz podchodzę bliżej: i wtedy

dostrzegam wiele różnokolorowych plam, a wszystkie dalece

wieloznaczne i bynajmniej nie dające żadnej pewności.

482. Tak jakby „Wiem" nie tolerowało metafizycznej

emfazy.

483. Poprawne użycie słowa „Wiem". Ktoś o słabym

wzroku pyta mnie: „Czy wierzysz, że to, co tam widzimy, jest

drzewem?"—Odpowiadam „ Wiem, że jest, widzę je dokładnie, a

znam je dobrze". -— A: „Czy N. N. jest w domu?" — Ja:

„Wierzę, że jest". — A: „Czy był w domu wczoraj?" — Ja:

„Wczoraj był w domu, wiem o tym, rozmawiałem z nim."—A:

„Wiesz, czy tylko wierzysz, że ta część domu jest nowo

dobudowana?" — Ja: „ Wiem o tym, dowiedziałem się od..."

484. W tych przypadkach mówi się „Wiem" i podaje się

podstawę tej wiedzy, a przynajmniej można ją podać.

485. Możemy też wyobrazić sobie przypadek, w którym ktoś

przegląda listę zdań i nieustannie pyta „Wiesz o tym czy tylko

w to wierzysz?" Chce sprawdzić pewność każdego

poszczególnego zdania. Mogłoby tu chodzić o zeznanie

świadka przed sądem.

9.4

486. „Wiesz, czy tylko wierzysz, że nazywasz się L. W.?"

Czy to pytanie ma sens?

Wiesz, czy tylko wierzysz, że to, co tu zapisujesz, to słowa

twojego języka ojczystego? Czy tylko wierzysz, że „wierzyć"

ma takie znaczenie? Jakie znaczenie?

487. Co jest dowodem na to, że coś wierni Najpewniej nie to,

że mówię, iż coś wiem.

95

94

background image

488. I gdy autorzy wyliczają wszystko, co wiedzą, to nie
dowodzi to zupełnie niczego.

Również tego, że można coś wiedzieć o rzeczach fizycz-

nych, nie mogą dowieść zapewnienia tych, którzy w to wierzą.

489. Bo cóż odpowiadamy temu, kto mówi: „Wierzę, że
tylko tak to ci się przedstawia, jakbyś wiedział".

490. I gdy pytam „Czy wiem, czy tylko wierzę, że nazywam
się..." to na nic się nie zda, iż wejrzę w siebie.

Ale mógłbym rzec: nie tylko nigdy w najmniejszym

stopniu nie wątpiłem, że tak się nazywam, lecz gdybym w to
zwątpił, to nie mógłbym być pewien żadnego sądu.

10.4

491. „Czy wiem, czy tylko wierzę, że nazywam się L. W.?"

— Tak, gdyby to pytanie znaczyło „czy jestem pewny, czy
tylko przypuszczam, że...?", to można by polegać na mojej
odpowiedzi. —

492. „Czy wiem, czy tylko wierzę...?" można by też tak
wyrazić: A co gdyby się wydawało, że to, co do tej pory
wydawało się nie ulegać wątpliwości, było fałszywą opinią?
Czy zareagowałbym tak, jak wtedy, gdy wiara okazała się
fałszywa? a może wydawałoby się, że grunt usuwa się spod
moich sądów? — Ale naturalnie nie chcę tu prorokować.
Czy
rzekłbym po prostu „Nigdy o tym nie pomyślałem!"

— a może (musiałbym) przeciwstawić się rewidowaniu
swego sądu, ponieważ 'rewizja' taka równałaby się zagładzie
wszelkich zasad?

493. A więc czy muszę uznawać pewne autorytety, by móc
w ogóle wydawać sądy?

494. „Nie mogę wątpić w to zdanie nie zaprzestając
wszelkiego wydawania sądów."

Ale co to za zdanie? (Przypomina ono to, co Frege

powiedział o prawie identyczności.*) Z pewnością nie jest to
zdanie empiryczne. Nie należy ono do psychologii. Ma
raczej charakter reguły.

495. Można by komuś, kto by chciał wnosić obiekcje
przeciw niepowątpiewalnym zdaniom, powiedzieć po prostu
„Ach, bzdura!". A więc nie odpowiedzieć mu, ale go skarcić.

496. Jest to przypadek podobny do tego, w którym pokazuje
się, że nie ma sensu mówić, iż w pewną grę zawsze grano
błędnie.

497. Gdyby ktoś chciał wzbudzić we mnie wątpliwości i
mówiłby: tu zwodzi cię twoja pamięć, tam zostałeś
oszukany, tam znowu nie przekonałeś się dość gruntownie,
itd., a ja nie uległbym dezorientacji i wytrwał przy swej
pewności — to nie może być w tym nic złego, bo to właśnie
definiuje grę.

11.4

498. Jest rzeczą osobliwą, że choć nawet uznaję za całkiem
poprawne to, iż ktoś słowem „Bzdura!" odrzuca próbę
zmylenia go przy pomocy wątpliwości dotyczących
podstaw, to utrzymuję, że nie jest poprawne, jeśli usiłuje się
on bronić używając przy tym słów „Wiem".

499. Mógłbym też powiedzieć tak: 'prawo indukcji' nie
może być uzasadnione bardziej, niż pewne jednostkowe
zdania dotyczące materiału doświadczalnego.

500. Ale niedorzeczne wydaje mi się też powiedzenie
„Wiem, że prawo indukcji jest prawdziwe".

'Grundgesetze der Arithmetik I xvii. fPrzyp. wydj

96

97

background image

Wyobraź sobie, że ktoś powiedział to w sądzie! Popraw-

niej byłoby rzec „Wierzę w prawo...", gdzie 'wierzę' nie
miałoby nic wspólnego z przypuszczam.

501. Czy nie jestem coraz bliższy i bliższy powiedzenia, że

logika koniec końców nie daje się opisać? Musisz przyjrzeć

się praktyce językowej, a wtedy to zobaczysz.

502. Czy można by powiedzieć „Znam położenie swych rąk
z zamkniętymi oczyma", gdyby położenie, jakie bym
podawał, zawsze lub w większości przypadków przeczyło
zeznaniom innych?

503. Oglądam pewien przedmiot i mówię „To jest drzewo"

lub „Wiem, że to...". Jeśli teraz podchodzę bliżej i okazuje

się, że jest inaczej, to mogę rzec „To nie jest jednak drzewo"

lub też „To było drzewo, ale teraz już nie jest". Ale gdyby

teraz wszyscy inni mi przeczyli i mówili, że to nigdy nie było

drzewem i gdyby wszystkie inne świadectwa przemawiały

przeciwko mnie — to na co by mi się jeszcze zdało

obstawanie przy moim „Wiem..."?

504. To, czy coś wiem, zależy od tego, czy świadectwa
przyznają mi rację, czy mi przeczą. Tak więc powiedzenie, że
ktoś wie, iż go boli, nie znaczy nic.

505. To, że się coś wie, jest zawsze z łaski Natury.

506. Jeśli moja pamięć mnie tu zwodzi, to może mnie

zwieść wszędzie."

Jeśli tego nie wiem, to skąd wiem, że moje słowa znaczą

to, co, jak wierzę, znaczą?

507. „Jeśli to mnie zwodzi, to co jeszcze znaczy 'zwodzić'?"

508. Na czym mogę polegać?

98

509. Naprawdę chcę powiedzieć, że gra językowa jest

możliwa tylko wtedy, gdy na czymś się polega (nie powie-

działem „gdy można na czymś polegać").

510. Jeśli mówię „Naturalnie wiem, że to jest ręcznik", to

formułuję wypowiedź. Nie myślę o weryfikacji. Dla mnie jest to

wypowiedź bezpośrednia.

Nie myślę o przeszłości ani o przyszłości. (I podobnie

naturalnie Moore.)

Jest to całkiem tak, jakbym bezpośrednio coś pochwycił,

tak jakbym bez wątpliwości chwycił ręcznik.

511. Ale takie bezpośrednie pochwycenie odpowiada

przecież pewności, a nie wiedzy.

Ale czy nie chwytam tak również nazw rzeczy? ' '

12.4

512. Czy nie chodzi tu o pytanie: „Co by było, gdybyś

musiał zmienić swój pogląd nawet na te najbardziej fun-

damentalne sprawy?" Nie wydaje mi się, by odpowiedzią na

nie było: „Nie musisz go zmieniać. Na tym właśnie polega to,

że są one 'fundamentalne' ".

513. Co by było, gdyby zaszło coś naprawdę niesłycha-negol

— Gdybym, powiedzmy, zobaczył jak domy stopniowo, bez

widocznej przyczyny, przeobrażają się w mgłę; gdyby bydło

na polach stawało na głowach, śmiało się i mówiło

zrozumiałe słowa; gdyby drzewa stopniowo przeobrażały się

w ludzi a ludzie w drzewa. Czy miałem więc rację, mówiąc

przed wszystkimi tymi zdarzeniami „Wiem, że to jest dom"

itd., lub po prostu „To jest dom" itd.?

514. Wydaje mi się, że to jest stwierdzenie fundamental

ne; jeśli jest fałszywe, to czy coś jeszcze może być 'prawdziwe'

lub 'fałszywe'? , , .

• , • - . •

99

background image

515. Jeśli nie nazywam się L. W., to jak mogę polegać na
tym, co rozumie się przez „prawdziwy" lub „fałszywy"?

516. Gdyby zdarzyło się coś (gdyby np. ktoś mi coś mówił),
co obliczone byłoby na wzbudzenie we mnie wątpliwości co
do mego imienia, to byłoby to na pewno coś, co budziłoby
wątpliwości co do samych podstaw tego wątpienia i dlatego
mógłbym podjąć decyzję, by zachować swe dawne
przekonania.

517. Ale czy nie mogłoby się wydarzyć coś, co by mnie
zupełnie wyrzuciło z torów? Świadectwo, które uczyniłoby z
tego, co najbardziej pewne, coś dla mnie nie do przyjęcia? lub
spowodowałoby jednak, że uchyliłbym najbardziej fun-
damentalne ze swych sądów? (Nieważne, słusznie czy
niesłusznie.)

518. Czy mógłbym sobie wyobrazić, że obserwuję to u
jakiegoś innego człowieka?

519. Jeśli wykonujesz rozkaz „Przynieś mi książkę", to
musisz, być może, sprawdzić, czy to, co tu widzisz, jest
naprawdę książką, ale wtedy przynajmniej wiesz, co rozumie
się przez słowo „książka"; a jeśli tego nie wiesz, to możesz to
sprawdzić — ale wtedy musisz jeszcze wiedzieć, co znaczy
jakieś inne słowo. A fakt, że jakieś słowo znaczy to a to, tak a
tak go się używa, jest z kolei faktem empirycznym,
podobnie jak to, iż ten przedmiot jest książką.

Tak więc byś mógł wykonać rozkaz, istnieć musi fakt

empiryczny, w który nie wątpisz. Wątpienie samo spoczywa
tylko na czymś, co samo jest poza zasięgiem wątpienia.

A ponieważ gra językowa polega na powtarzających się w

czasie aktach grania, to, jak się wydaje, nie możemy w
każdym poszczególnym przypadku powiedzieć, że to a to
musi nie podlegać wątpliwościom, aby gra językowa była
możliwa — ale że pewien empiryczny lub inny sąd musi z
reguly nie podlegać wątpliwościom.

13.4

520. Moore ma wszelkie prawo, by mówić, że wie, iż przed
nim stoi drzewo. Naturalnie może się co do tego mylić. (Bo nie
jest tu tak jak z wyrażeniem „Wierzę, że tu stoi drzewo".)
Ale to, czy ma on w tym przypadku rację, czy się myli, jest
filozoficznie nieistotne. Jeśli Moore atakuje tych, którzy
powiadają, że właściwie nie można czegoś takiego wiedzieć,
to nie może tego dokonać poprzez zapewnianie ich, że on wie
to a to. Bo nie potrzebujemy mu wierzyć. Gdyby jego
oponent utrzymywał, że nie można w to a to wierzyć,
mógłby mu odpowiedzieć „Ja w to wierzę".

14.4

521. Błąd Moore'a polega na tym, że twierdzeniu, iż
człowiek nie może czegoś wiedzieć, przeciwstawia „Ja to
wiem".

522. Mówimy: Jeśli dziecko opanowało język — a zatem jego
zastosowanie — to musi ono znać znaczenia słów. Musi np.
być w stanie bez żadnych wątpliwości powiązać białe,
czarne, czerwone i niebieskie rzeczy z nazwami ich kolorów.

523. Tak, nikt tu nie tęskni za wątpliwościami; nikogo nie
dziwi, że nie domyślamy się tylko znaczeń słów.

15.4

524. Czy istotne dla naszej gry językowej ('rozkazywania i
wykonywania rozkazu' np.) jest to, że w pewnych miejscach nie
pojawia się wątpliwość, albo czy wystarcza, jeśli występuje
poczucie pewności, choćby nawet z lekkim powiewem
wątpliwości?

Czy nie wystarczy więc, że nie nazwę, tak jak czynię to

obecnie, czegoś 'czarnym', 'zielonym', 'czerwonym' bez
pytania,
bez mieszania się w to jakichś wątpliwości — ale
zamiast tego powiem „Pewien jestem, że to jest czerwone",

101

100

background image

background image

tak jak ktoś może powie „Pewien jestem, że on dzisiaj
przyjdzie" (a zatem 'z poczuciem pewności')?

To towarzyszące poczucie pewności jest nam naturalnie

obojętne i podobnie nie potrzebujemy przejmować się
słowami „Jestem pewien". — Istotne jest, czy towarzyszy
temu różnica w praktyce językowej.

Można by zapytać, czy wszędzie tam, gdzie my np.

składalibyśmy meldunek z pewnością (w trakcie doświad-
czenia np. patrzymy w rurę i określamy kolor, jaki przez nią
widzimy), on rzekłby „Jestem pewien". Jeśli tak, to najpierw
bylibyśmy skłonni sprawdzić jego deklarację. Ale gdyby się
okazało, że zasługuje on w pełni na zaufanie, to stwierdzono
by, iż jego sposób mówienia jest jedynie nieszkodliwym
dziwactwem. Można by np. przypuścić, że czytał on filo-
zofów sceptycznych, uległ przekonaniu, iż nie można ni-
czego wiedzieć i dlatego przyjął taki sposób mówienia. Gdy
raz się już do tego przyzwyczailiśmy, to nie przeszkadza to w
praktyce.

525. Jak zatem wygląda przypadek, gdy ktoś ma naprawdę
inny od nas stosunek do np. nazw kolorów? Gdy mianowicie
w ich użyciu utrzymuje się lekkie wątpienie lub możliwość
wątpienia?

16.4

526. Gdyby ktoś patrząc na angielską skrzynkę pocztową rzekł
„Jestem pewien, że to jest czerwone", to musielibyśmy
przypuścić, iż jest on daltonistą lub wierzyć, że nie opanował
jeszcze danego języka i zna nazwy kolorów tylko w jakimś
języku innym.

Gdyby nie miał miejsca żaden z tych dwóch przypadków, to

nie zupełnie byśmy go rozumieli.

527. Polak, który nazywa ten kolor „czerwonym", nie jest

'pewien, że nazywa się on po polsku „czerwony"'. Dziecko,

które opanowało użycie słowa, nie jest 'pewne, że

ten kolor w jego języku tak się nazywa'. Nie można też o nim

powiedzieć, że ucząc się mówić uczy się, iż ten kolor tak się

po polsku nazywa; ani też: ono to wie, gdy nauczyło się

użycia słowa.

528. A jednak: gdyby ktoś mnie zapytał, jak się ten kolor

nazywa po niemiecku, a na moją odpowiedź zareagowałby

pytaniem „Czy jesteś pewien?", to odparłbym: „ Wiem to,

niemiecki jest moim językiem ojczystym".

529. I np. jedno dziecko powie o drugim lub o sobie, że wie

już, jak to a to się nazywa.

530. Mogę komuś powiedzieć „Ten kolor nazywa się po

polsku 'czerwień'" (jeśli uczę go np. polskiego). W tym

przypadku nie powiedziałbym „Wiem, że ten kolor..." —

powiedziałbym to może wtedy, gdybym tego właśnie sam się

uczył, albo przez kontrast z jakimś innym kolorem,

którego polskiej nazwy nie znam.

531. Ale czy nie należałoby mojego obecnego stanu

opisać następująco: wiem, jak ten kolor nazywa się po

polsku? I jeśli tak właśnie by należało, to dlaczego nie

powinienem wyrazić swego obecnego stanu odpowiadającymi

temu słowami „Wiem itd."?

532. Tak więc gdy Moore siedząc przed drzewem powiedział

„Wiem, że to...", to wyraził po prostu prawdę o swym

ówczesnym stanie.

[Filozofuję teraz niczym staruszka, która bezustannie

coś zapodziewa i na nowo musi tego szukać: raz okularów,

raz kluczy.]

533. Cóż, jeśli poprawne było opisanie jego stanu poza

kontekstem, to równie poprawne było wypowiedzenie poza

kontekstem słów „To jest drzewo".

103

background image

534. Ale czy błędne jest powiedzenie: „Dziecko, które
opanowało grę językową, musi wiedzieć pewne rzeczy"?

Gdyby zamiast tego rzec „musi pewne rzeczy móc

zrobić", to byłby to pleonazm, a jednak tak właśnie
chciałbym odpowiedzieć na pierwsze zdanie. — Ale: „Dzie-
cko nabywa wiedzę przyrodniczą". To zakłada, że dziecko
może spytać, jak nazywa się taka a taka roślina.

535. Dziecko wie, jak się coś nazywa, jeśli umie poprawnie
odpowiedzieć na pytanie „Jak to się nazywa?"

536. Oczywiście dziecko, które zaczyna uczyć się języka, w
ogóle nie posiada jeszcze pojęcia nazywania się.

537. Czy można o kimś, kto nie posiada tego pojęcia,
powiedzieć, że wie, jak to a to się nazywa?

538. Dziecko, chciałbym rzec, uczy się tak a tak reagować;
a kiedy to robi, to jeszcze nic z tego nie wie. Wiedza
zaczyna się dopiero na dalszym szczeblu.

539. Czy z wiedzą jest tak jak z gromadzeniem?

540. Pies mógłby nauczyć się biec do N na zawołanie „N", a
na zawołanie „M" do M — ale czy wiedziałby na tej
podstawie, jak ci ludzie się nazywają?

541. „On wie tylko, jak ten ktoś się nazywa, nie wie jeszcze,
jak nazywa się tamten ktoś". Tego nie można, ściśle rzecz
biorąc, powiedzieć o kimś, kto nie ma jeszcze pojęcia o tym,
że ludzie mają imiona.

542. „Nie mogę opisać tego kwiatu, jeśli nie wiem, że ten
kolor nazywa się 'czerwony'".

543. Dziecko potrafi używać imion ludzi na długo przedtem,
nim w jakiejkolwiek postaci jest w stanie powiedzieć:

„Wiem, jak ten się nazywa; nie wiem jeszcze, jak nazywa się

tamten".

544. Oczywiście, mogę zgodnie z prawdą rzec „Wiem, jak ten
kolor nazywa się po polsku" wskazując np. na kolor świeżej
krwi. Ale — — —

17.4

.':,.

545. 'Dziecko wie, jaki kolor oznacza słowo „niebieski"'. To,
co ono tu wie, nie jest wcale takie proste.

546. Rzekłbym „Wiem, jak się ten kolor nazywa", gdyby np.
chodziło o odcienie, których nazwy nie każdy zna.

547. Dziecku, które dopiero co zaczyna mówić i umie
używać słów „czerwony" i „niebieski", nie można jeszcze
powiedzieć: „Ty przecież wiesz, jak się ten kolor nazywa".

548. Dziecko musi nauczyć się nazw kolorów zanim będzie
mogło spytać o nazwę koloru.

549. Błędne byłoby powiedzenie, że tylko wtedy mogę rzec
„Wiem, że tu stoi krzesło", gdy krzesło tu stoi. Wtedy tylko,
oczywiście, jest to prawdą, ale mam prawo tak rzec, kiedy
jestem pewny, że ono tam stoi, nawet jeśli się mylę.

18.4

550. Jeśli ktoś w coś wierzy, to nie zawsze musimy być
zdolni odpowiedzieć na pytanie 'dlaczego w to wierzy'; ale
jeśli on coś wie, to na pytanie „skąd to wie?" trzeba móc dać
odpowiedź.

551. I jeśli odpowiada się na to pytanie, to trzeba to uczynić
wedle powszechnie uznanych zasad. Tak można coś takiego
wiedzieć.

104

105

background image

552. Czy wiem, że siedzę teraz na krześle? — A czy tego nie

wiem? W obecnych okolicznościach nikt by nie rzekł, że to

wiem, ale nie rzekłby również np., że jestem przytomny. Ani

też normalnie nie powie się tego o przechodniu z ulicy.

553. To dziwne: jeśli powiem, bez specjalnego powodu,
„Wiem", np. „Wiem, że siedzę teraz na krześle", to wypo-
wiedź ta wydaje mi się nieusprawiedliwiona i pretensjonalna.
Ale gdy wypowiadam to samo wtedy, gdy istnieje jakaś po
temu potrzeba, to choć nie jestem ani o włos bardziej pewny
prawdziwości tej wypowiedzi, to wydaje mi się ona w pełni
usprawiedliwiona i zwyczajna.

554. Nie jest ona pretensjonalna w swej grze językowej. Nie
zajmuje wyższej pozycji niż, po prostu, ludzka gra
językowa. Tu bowiem ma ona swe ograniczone zasto-
sowanie.

Ale gdy tylko wypowiadam to zdanie poza jego konteks-

tem, to jawi się ono w niewłaściwym świetle. Bo wygląda
wtedy na to, jakbym chciał zapewniać, że są rzeczy, które
wiem. Rzeczy, o których sam Bóg nie może mi nic powie-
dzieć.

19.4

'

r

.,\''^ ; . . ' ! .. . . ' ''. .,. ,

..." , ,;'

555. Mówimy, wiemy, że woda gotuje się, gdy postawi się ją

na ogniu. Skąd to wiemy? Doświadczenie nas tego

nauczyło. — Mówię „Wiem, że jadłem dziś rano śniadanie";

doświadczenie mnie tego nie nauczyło. Mówi się też „Wiem, że

mam bóle". Za każdym razem gra językowa jest inna, za

każdym razem jesteśmy pewni i za każdym razem ludzie

zgadzają się z nami, że jesteśmy w stanie to wiedzieć. I

dlatego twierdzenia fizyki znajdują się w podręcznikach dla

każdego.

Jeśli ktoś powiada, że coś wie, to musi to być coś, co on,

w powszechnej opinii, jest w stanie wiedzieć.

556. Nie mówi się: On jest w stanie w to wierzyć.

Ale raczej: „W tej sytuacji rozsądnym jest to przyjąć"

(czy „wierzyć w to").

557. Zadaniem sądu wojennego może być rozstrzygnięcie,

czy w takim to a takim położeniu rozsądnym było przyjąć

to a to z pewnością (choćby i błędnie).

558. Mówimy, wiemy, że w takich to a takich okolicz-

nościach woda wrze, a nie zamarza. Czy jest tu do po-

myślenia, że się mylimy? Czy pomyłka nie unicestwiłaby

czasem wszelkiego wydawania sądów? Co więcej: Co

mogłoby się ostać, gdyby to upadło? Czy ktoś mógłby

odkryć coś takiego, że powiedzielibyśmy: „To był błąd"?

Cokolwiek może zdarzyć się w przyszłości, jakkolwiek

może się w przyszłości zachować woda — my wiemy, że

dotąd, w niezliczonej ilości przypadków, tak się za-

chowywała.

Fakt ten wtopił się w fundament naszej gry językowej.

559. Musisz zważać na to, że gra językowa jest, że tak

powiem, czymś nieprzewidywalnym. Rozumiem przez to:

jest pozbawiona podstaw. Nie jest rozumna (czy nie-

rozumna).

Jest tu — jak nasze życie.

560. A pojęcie wiedzy jest połączone z pojęciem gry

językowej.

561. „Wiem" i „Możesz na tym polegać". Ale nie zawsze

można zastąpić drugie pierwszym.

562. W każdym razie istotnym jest wyobrazić sobie język, w

którym nasze pojęcie „wiedzieć" nie istnieje.

563. Powiada się „Wiem, że mam bóle" chociaż nie

można po temu podać żadnej przekonywającej racji. — Czy

107

background image

to jest to samo, co „Jestem pewny, że on..."? — Nie. „Jestem

pewny" mówi ci o mojej pewności subiektywnej. „Wiem"

znaczy, że pomiędzy mną, który wie, a tym, który nie wie,

jest różnica rozumienia. (Oparta może na różnicy stopnia

doświadczenia.)

Gdy w matematyce mówię „Wiem", to usprawiedliwie-

niem na to jest dowód.

Jeśli w obu tych przypadkach zamiast „Wiem" powiada

się „Możesz na tym polegać", to uzasadnienie jest za

każdym razem innego rodzaju.

A uzasadnianie ma kres.

564. Gra językowa: przynoszenie kamieni budowlanych,

meldowanie o ilości kamieni do dyspozycji. Ilość czasem się

szacuje, czasem ustala przez policzenie. Pojawia się wtedy

pytanie: „Czy wierzysz, że jest tyle kamieni?" i odpowiedź

„Wiem to, właśnie je policzyłem". Ale „Wiem" mogłoby się tu

nie pojawić. Gdyby jednak było kilka rodzajów skon-

statowania czegoś z pewnością, jak liczenie, ważenie, mierzenie

stosu, to wtedy miejsce oświadczenia, skąd się wie,

mogłaby zająć wypowiedź „Wiem".

565. Ale tu nie powiedziało się jeszcze nic o 'wiedzy', że to
nazywa się „płyta", to „słup", itd.

566. Cóż, dziecko uczące się mojej gry językowej (nr 2)*, nie

uczy się mówić „Wiem, że to nazywa się 'płyta'".

Tak więc istnieje oczywiście gra językowa, w której

dziecko używa tego zdania. To zakłada, że dziecko, gdy

tylko dana jest mu nazwa, już może jej używać. Tak jak

gdyby mi ktoś powiedział „Ten kolor nazywa się...". — Jeśli

więc dziecko nauczyło się gry językowej z kamieniami

budowlanymi, to można mu teraz powiedzieć coś w rodzaju

,,A ten kamień nazywa się'...'" i w ten sposób pierwotna gra

językowa ulega poszerzeniu.

'Dociekania filozoficzne I, 2. [Przyp. wyd.]

108

567. Czy więc moja wiedza, że nazywam się L. W., jest tego

samego rodzaju co wiedza, że woda wrze w 100°C? To

pytanie jest naturalnie źle postawione.

568. Gdyby jedno z moich imion było niezwykle rzadko

używane, to mogłoby się zdarzyć, że nie znałbym go. To, że

znam swoje imię, jest tylko dlatego samo przez się zro-

zumiałe, że, podobnie jak wszyscy inni, używam go nie-

zliczoną ilość razy.

569. Przeżycie wewnętrzne nie może wykazać mi, że coś

wiem.

Jeśli mimo to mówię „Wiem, że nazywam się...", a rzecz

jasna nie jest to przecież zdanie empiryczne,— — —

570. „Wiem, że tak się nazywam; u nas każdy dorosły wie, jak

się nazywa".

571. „Nazywam się... — możesz na tym polegać. Jeśli

okaże się to fałszem, to w przyszłości nigdy więcej mi nie

uwierzysz".

572. A jednak wydaje mi się, że wiem, iż nie mogę mylić się

co do swego własnego imienia!

To znajduje wyraz w słowach: „Jeśli to jest nieprawdą, to

jestem obłąkany". Dobrze, ale to są słowa; a jaki ma to

wpływ na stosowanie języka?

573. Czy dlatego, że nic przeciwnego mnie nie prze-

konuje?

574. Powstaje pytanie: jakiego rodzaju zdaniem jest:

„Wiem, że nie mogę się co do tego mylić", albo też: „Nie

mogę się co do tego mylić"?

Owo „Wiem" zdaje się odcinać wszelkie racje. Ja to po

prostu wiem. Ale jeśli może tu w ogóle być mowa o pomyłce, to

musi istnieć możliwość sprawdzenia, czy to wiem.

109

background image

575. Wypowiedź „Wiem" mogłaby też mieć za cel wskazanie,
w którym miejscu można na mnie polegać; przy czym
użyteczność tego znaku musi pochodzić z doświadczenia.

576. Można by rzec „Skąd wiem, że nie mylę się co do
swego imienia?" — i gdyby odpowiedź brzmiała „Ponieważ
tak często go używałem", to można by pytać dalej: „Skąd
wiem, że się co do tego nie mylę?" I tutaj „Skąd wiem" nie
może już mieć żadnego sensu.

577. „Znam swoje imię z całkowitą pewnością".

Odmówiłbym wzięcia pod uwagę jakiegokolwiek ar-

gumentu, który by próbował wykazać, że nie znam.

A co znaczy „odmówiłbym"? Czy jest to wyraz intencji?

578. A czy wyższy autorytet nie mógłby mnie zapewnić, że
nie znam prawdy? Tak, że musiałbym rzec „Poucz mnie!" Ale
wtedy moje oczy musiałyby być otwarte.

579. To, że każdy zna swoje imię z największą pewnością,
należy do gry językowej z imionami ludzi.

20.4

580. Mogłoby przecież być tak, że zawsze, ilekroć po-
wiedziałem „Wiem to", okazywało się to fałszem. (Wy-
kazywanie.)

581. Ale może mimo to nie mógłbym sobie pomóc i nadal
zapewniałbym „Wiem...". Ale zatem jak dziecko nauczyło
się tego wyrażenia?

582. „Wiem to" może znaczyć: Jestem z tym dobrze
obznajomiony — albo też: Jest tak na pewno.

583. „Wiem, że ten ... nazywa się '...'" — Skąd to wiesz? —
„Dowiedziałem się...".

Czy mógłbym tu „Wiem, że itd." zastąpić przez „W ...

nazywa się to '...'"?

584. Czy byłoby możliwym używanie czasownika „wiedzieć"
tylko w pytaniu „Skąd to wiesz?", które następowałoby po
prostym stwierdzeniu? — Zamiast „Już to wiem" powiada
się „Jestem z tym obeznajmiony"; a to następuje tylko po
zakomunikowaniu faktu. Ale co mówi się zamiast „Wiem, co
to jest"?

585. Ale czy „Wiem, że to jest drzewo" nie mówi czegoś
innego niż „To jest drzewo"?

586. Zamiast „Wiem, co to jest", można by rzec „Mogę
powiedzieć, co to jest". I gdyby przyjąć ten sposób wy-
rażania się, to co stałoby się z „Wiem, że to jest..."?

587. Wracając do pytania, czy „Wiem, że to jest..." mówi coś
innego niż „To jest...". — W pierwszym zdaniu wymieniono
osobę, w drugim nie. Ale stąd nie widać, że mają one różny
sens. W każdym razie pierwsza forma jest nierzadko
zastępowana przez drugą i wtedy często nadaje się jej pewną
specyficzną intonację. Inaczej bowiem mówi się wtedy, gdy
wypowiada się stwierdzenie nie zaprzeczone, a inaczej, gdy
trwa się przy stwierdzeniu w obliczu sprzeczności.

588. Ale czy słowami „Wiem, że..." nie mówię tego, iż
znajduję się w jakimś określonym stanie, podczas gdy samo
stwierdzenie „Tak jest..." tego nie mówi? A jednak często
odpowiada się na takie stwierdzenie [pytaniem] „Skąd o tym
wiesz?" — „Ale przecież sam fakt, że to stwierdzam, daje do
zrozumienia, iż sądzę, że to wiem". — Można by to wyrazić
następująco: W ogrodzie zoologicznym mógłby stać napis
„To jest zebra"; ale przecież nie „Wiem, że to jest zebra".
„Wiem" ma sens tylko wtedy, gdy wypowiada je pewna
osoba. Ale wtedy jest obojętne, czy wypowiedź brzmi
„Wiem..." czy „To jest..."

111

110

background image

L

background image

589. Jak bowiem uczymy się rozpoznawać swój stan
wiedzenia czegoś?

590. O rozpoznawaniu stanu wiedzy można by mówić co
najwyżej wtedy, gdy powiada się „Wiem, co to jest". Można
się tu o tym przekonać, czy naprawdę posiada się tę wiedzę.

591. „Wiem, co to za drzewo. — To jest kasztan."
„Wiem, co to za drzewo. — Wiem, że to jest kasztan."
Pierwsza wypowiedź brzmi naturalniej, niż druga.
„Wiem" zostanie po raz drugi powiedziane tylko wtedy, gdy
będzie się chciało specjalnie zaakcentować pewność; być
może aby uprzedzić sprzeciw. Pierwsze „Wiem" znaczy
mniej więcej: Mogę powiedzieć.

Ale w innym przypadku można by zacząć od konstatacji

„To jest...", a potem odpowiedzieć na sprzeciw: „Wiem, co to
za drzewo" i w ten sposób zaakcentować pewność.

592. „Mogę powiedzieć, co to za..., i to z pewnością".

593. Nawet gdy „Wiem, że jest tak" można zastąpić przez
„Jest tak", to nie można jednak negacji jednego zastąpić
przez negację drugiego.

Wraz z „Nie wiem..." do gry językowej wkracza nowy

składnik.

21.4

• •

;:

'

;

•; •' •;'•

594. Nazywam się „L. W." I gdyby ktoś to kwestionował, to
natychmiast ustanowiłbym niezliczone powiązania, które
czynią to pewnym.

595. „Ale mogę przecież wyobrazić sobie człowieka, który
tworzy wszystkie te powiązania, a żadne z nich nie
odpowiada rzeczywistości. Dlaczego ja nie miałbym znaleźć
się w podobnej sytuacji?"

112

Gdy wyobrażam sobie takiego człowieka, to wyobrażam

sobie również rzeczywistość, świat, który go otacza; a także
jego, jak myśli (i mówi) wbrew temu światu.

596. Jeśli ktoś mnie informuje, że nazywa się N. N., to ma dla
mnie sens zapytanie go „Czy możesz się co do tego mylić?"
Jest to w grze językowej pytanie zgodne z regułami. I
odpowiedź Tak lub Nie ma sens. — Ale oczywiście także ta
odpowiedź nie jest nieomylna, tzn. może kiedyś okazać się
fałszywa, co nie pozbawia pytania „Czy możesz się..." i
odpowiedzi „Nie" ich sensu.

597. Odpowiedź na pytanie „Czy możesz się co do tego
mylić?" nadaje stwierdzeniu określoną rangę. Odpowiedź
może też brzmieć „Nie sądzę".

598. Ale czy na pytanie „Czy możesz..." nie można by
odpowiedzieć: „Opiszę ci ten przypadek i potem sam
zdecydujesz, czy mogę się mylić"?

Np. gdyby chodziło o czyjeś imię, to przypadek ów

mógłby wyglądać tak, że osoba ta nigdy tego imienia nie
używała, ale przypomina sobie, że czytała je w jakimś
dokumencie, — ale z drugiej strony odpowiedź mogłaby
brzmieć: „Nosiłem to imię przez całe swoje życie, wszyscy
mnie tak nazywali". Jeśli to nie jest równoważne wypowiedzi
„Nie mogę się co do tego mylić", to to ostatnie w ogóle
pozbawione jest wszelkiego sensu. A jednak w sposób
całkowicie oczywisty wskazuje to na bardzo ważną różnicę.

599. Można by np. opisać pewność zdania, że woda gotuje
się w mniej więcej 100°C. Nie jest to np. zdanie, które kiedyś
słyszałem, jak może to czy tamto, które mógłbym wymienić.
Sam w szkole zrobiłem taki eksperyment. To zdanie jest w
naszych podręcznikach zdaniem bardzo elementarnym, a
podręczniki te w takich sprawach są godne zaufania,
ponieważ... — Można teraz temu wszystkiemu
przeciwstawić przykłady pokazujące, że ludzie to i tamto

113

l

background image

uważali za pewne, co później, w naszym mniemaniu, okazało się
fałszywe. Ale argument ten jest bezwartościowy.* Powiedzieć:
koniec końców możemy przytoczyć tylko takie racje, jakie my
uważamy za racje, to nie powiedzieć zupełnie nic. Jestem
przekonany, że u podstaw tego leży niezrozumienie natury
naszych gier językowych.

600. Jakie mam podstawy, aby ufać podręcznikom fizyki
eksperymentalnej?

Nie mam żadnych podstaw, by im ufać. I ufam im.

Wiem, jak takie książki powstają — albo raczej wierzę, że
wiem. Mam trochę świadectw, ale nie sięgają one daleko i są
rozproszone. Rozmaite rzeczy słyszałem, widziałem, czy-
tałem.

22.4

'' " ' " .'

601. Nieustannie zagraża nam pragnienie, by znaleźć
znaczenie poprzez kontemplowanie wyrażenia i nastroju, w
jakim używa się go, zamiast myśleć wciąż o praktyce.
Dlatego tak często powtarzamy sobie samym to wyrażenie, tak
jakbyśmy w wyrażeniu i w doznawanym uczuciu musieli
dojrzeć to, czego szukamy.

23.4

602. Czy powinienem rzec „Wierzę w fizykę", czy „Wiem, że
fizyka jest prawdziwa"?

603. Nauczono mnie, że w takich okolicznościach to się
dzieje. Zostało to odkryte w wyniku kilkakrotnych prób. To
wszystko niczego by nam oczywiście nie dowiodło, gdyby to
doświadczenie nie było otoczone przez inne, które wraz z
nim tworzą system. Nie robiono więc eksperymentów

'[Uwaga na marginesie]: Czy nie może też się zdarzyć, że rozpo-

znaliśmy dzisiaj błąd z przeszłości, a później dochodzimy do wniosku, że

pierwsza opinia była słuszna? itd.

114

akurat na temat spadania, ale również eksperymenty z opo-
rem powietrza i wiele innych.

Ale w końcu polegam na tych doświadczeniach czy też na

sprawozdaniach z nich, bez skrupułów uzależniam od nich
swoje własne działania. A czy to zaufanie nie potwierdziło
się? Na ile mogę wyrokować — tak.

604. Na sali sądowej oświadczenie fizyka, że woda gotuje się
w 100°C zostałoby bezwarunkowo przyjęte za prawdę.
Gdybym teraz nie ufał temu oświadczeniu, to co mógłbym
uczynić, by je osłabić? Samemu przeprowadzić
eksperymenty? Czegóż by one dowiodły?

605. A co by było, gdyby oświadczenie fizyka było
przesądem i równie absurdalnym byłoby kierować się nim
przy wydawaniu wyroku, co polegać na próbie ognia?

606. To, że ktoś inny wedle mojego mniemania się pomylił,
nie stanowi żadnej racji by przyjąć, że ja się teraz mylę. —
Ale czy nie stanowi to racji by przyjąć, że mogę się mylić? Nie
jest to żadna racja, bym miał w swoich sądach czy działaniach
przejawiać jakąkolwiek niepewność.

607. Sędzia mógłby wręcz powiedzieć „To jest prawda —
na ile człowiek może ją poznać". Ale co by ten dodatek
wniósł? („beyond all reasonable doubt").

608. Czy popełniam błąd stosując się w swoich działaniach do
zdań fizyki? Czy mam rzec, że nie mam po temu żadnych
dobrych racji? Czy nie to właśnie jest tym, co nazywamy
'dobrą racją'?

609. Przypuśćmy, że spotkaliśmy ludzi, którzy nie uważają
tego za uzasadnioną rację. Ale jak to sobie wyobrażamy?
Zamiast u fizyków zasięgają może rady u wyroczni. (I dlatego
uważamy ich za prymitywnych.) Czy to źle, że zasięgają
rady u wyroczni i do niej się stosują? — Jeśli

115

background image

mówimy, że to „źle", to czy nie zwalczamy ich gry przyj-
mując naszą grę językową jako punkt wyjścia?

610. I czy zwalczając ją mamy rację, czy nie mamy?
Oczywiście nasze postępowanie podparte zostanie rozmaitymi
hasłami (sloganami).

611. Tam, gdzie naprawdę spotykają się dwie zasady, które
są nie do pogodzenia, jeden drugiego uważa za głupca i
heretyka.

612. Powiedziałem, że 'zwalczałbym' drugiego, — ale zatem
czyż nie podałbym mu racji

1

. Owszem; ale jak daleko one

sięgają? U kresu racji stoi perswazja. (Pomyśl o tym, co się
dzieje, gdy misjonarze nawracają tubylców.)

613. Jeśli teraz powiadam „Wiem, że woda w postawionym na
gazie czajniku nie zamarznie, lecz się zagotuje", to owo moje
„Wiem" jest równie uzasadnione jak cokolwiek innego. 'Jeśli
coś wiem, to wiem to'. — A może z jeszcze większą
pewnością wiem, że ten człowiek naprzeciw mnie jest moim
starym przyjacielem, takim to a takim? I jak to się ma w
porównaniu ze zdaniem, że patrzę dwojgiem oczu i że
zobaczę je gdy spojrzę do lustra? — Nie mam pewności, co na to
odpowiedzieć. — Ale jest różnica między tymi dwoma
przypadkami. Jeśli woda zamarznie nad płomieniem, to będę
niepomiernie zdziwiony, ale przyjmę jakiś nieznany mi jeszcze
czynnik i może pozostawię to do osądzenia fizykom. — Ale co
mogłoby skłonić mnie bym zwątpił w to, że ów człowiek to N. N.,
którego znam od lat? Tutaj wydaje się, że wątpienie
pociągnęłoby za sobą wszystko i pogrążyło w chaosie.

614. Tzn.: gdyby mi ze wszystkich stron przeczono i
mówiono, że ów ktoś nie nazywa się tak, jak to zawsze
wiedziałem (i „wiedziałem" używam tu celowo), to w tym
przypadku zostałbym pozbawiony wszelkich podstaw wy-
dawania sądów.

615. Czy teraz znaczy to: „Mogę w ogóle wydawać sądy

tylko dlatego, że rzeczy zachowują się tak a tak (niejako

dobrodusznie)?

616. A czy byłoby nie do pomyślenia, że pozostałbym w
siodle bez względu na to, jak bardzo fakty stawałyby dęba?

617. Pewne zdarzenia postawiłyby mnie w sytuacji, w której
nie mógłbym dłużej prowadzić starej gry językowej. W której
zostałbym wyrwany z pewności gry.

Zaiste, czy nie jest samo przez się zrozumiałe, że

możliwość gry jest uwarunkowana przez pewne fakty?

618. W tym przypadku wydawać by się mogło, jakoby gra

językowa musiała 'wskazać' fakty, które ją umożliwiają. (Ale

tak nie jest.)

Czy można więc powiedzieć, że jedynie pewna pra-

widłowość zdarzeń sprawia, iż indukcja jest możliwa? Owo
'możliwa' musiałoby oczywiście znaczyć 'logicznie możliwa

1

.

619. Czy mam powiedzieć: Nawet gdyby nagle wystąpiła
nieprawidłowość w zjawiskach przyrody, to nie musiałoby to
mnie wyrzucić z siodła. Mógłbym, jak przedtem, wyciągać
wnioski — ale czy nadal nazywałoby się to „indukcją", to
inne pytanie.

620. W określonych okolicznościach powiada się „Możesz na
tym polegać"; i zapewnienie to może być w języku
potocznym uzasadnione lub nieuzasadnione, a może być
uznane za uzasadnione nawet wtedy, gdy to, co
przepowiedziane, nie ziściło się. Istnieje gra językowa, w
której używa się tego zapewnienia.

24.4

621. Gdyby dyskutowano na temat anatomii, rzekłbym:
„Wiem, że z mózgu wychodzi.12 par nerwów". Nigdy tych

116

117

background image

background image

nerwów nie widziałem, a nawet specjalista obserwował je
tylko w nielicznych przypadkach. — Tak właśnie używa się
tu poprawnie słowa „Wiem".

622. Można też poprawnie użyć „Wiem" w kontekstach
wymienionych przez Moore'a, przynajmniej w określonych
okolicznościach.
(Nie wiem wprawdzie, co znaczy „Wiem, że
jestem człowiekiem". I temu jednak można by nadać sens.)
Dla każdego z tych zdań mogę sobie wyobrazić warunki, które
wprawiają je w ruch w jednej z naszych gier językowych, a
w ten sposób traci ono wszelką filozoficzną niezwykłość.

623. Dziwne, że w takim przypadku zawsze chciałbym rzec
(choć jest to błąd): „Wiem to — na ile można coś takiego
wiedzieć". To nie jest poprawne, ale coś poprawnego za tym
się kryje.

624. Czy możesz mylić się co do tego, że ten kolor po
polsku nazywa się 'zielony'? Mogę na to odpowiedzieć tylko
„Nie". Gdybym powiedział „Tak, — bo zawsze wchodzi w
grę złudzenie", to nic by to nie znaczyło.

Bo czy inni nie znają tego dodatku? I skąd ja go znam?

625. Ale czy to znaczy, że jest nie do pomyślenia, by słowo
„zielony" zostało wypowiedziane skutkiem przejęzyczenia
czy chwilowego pomieszania? Czy nie znamy takich przy-
padków? — Można też komuś powiedzieć: „Czy się przypa-
dkiem nie przejęzyczyłeś?" Znaczy to mniej więcej: „Rozważ
to raz jeszcze". —

Ale te środki ostrożności mają sens tylko wtedy, gdy

gdzieś mają kres.

Wątpienie bez kresu nie jest nawet wątpieniem.

626. Nic też nie znaczy powiedzenie: „Polską nazwą tego
koloru jest z pewnością 'zielony', — chyba, że się
przejęzyczam czy jestem w jakiś sposób w stanie zamętu".

627. Czy nie należałoby wtrącić tego zastrzeżenia do

wszystkich gier językowych? (Co pokazuje jego bezsensow-

ność.)

628. Kiedy powiada się „Pewne zdania muszą być umie-
szczone poza zasięgiem wątpliwości", to brzmi to tak,
jakbym te zdania — np. to, że nazywam się L. W. — miał
zamieścić w książce logicznej. Jeśli bowiem należy to do
opisu gry językowej, to należy też do logiki. Jednak to, że
nazywam się L. W., nie należy do takiego opisu. Gra
językowa operująca imionami osób istnieć może zapewne
nawet wtedy, gdy mylę się co do swego imienia — ale to
zakłada, iż bezsensowne jest powiedzenie, że większość ludzi
myli się co do swych imion.

629. Z drugiej jednak strony poprawnym jest powiedzieć o
sobie „Nie mogę mylić się co do swego imienia", a niepo-
prawnym „Być może się mylę". Ale to nie znaczy, że dla
innych nie ma sensu wątpić w to, co, jak oświadczam, jest
pewne.

630. To, że nie można w języku ojczystym mylić się co do

oznaczenia pewnych rzeczy, jest po prostu czymś

normalnym.

631. „Nie mogę się co do tego mylić" charakteryzuje po

prostu pewien rodzaj twierdzenia.

632. Wspomnienie pewne i niepewne. Gdyby pewne
wspomnienie nie było ogólnie bardziej godne zaufania, tzn.
nie byłoby przez dalszą weryfikację potwierdzane częściej,
niż wspomnienie niepewne, to wyraz pewności i niepewności
nie pełniłby w języku swej obecnej funkcji.

633. „Nie mogę się co do tego mylić" — ale co by było,
gdybym się jednak później pomylił? Bo czy nie jest to
możliwe? Ale czy to sprawia, że wyrażenie „Nie mogę się

119

118

background image

itd." jest niedorzeczne? Czy nie lepiej byłoby zamiast tego
rzec „Trudno mi się co do tego mylić"? Nie, bo to znaczy coś
innego.

634. „Nie mogę się co do tego mylić; w najgorszym razie
zrobię ze swego zdania normę".

635. „Nie mogę się co do tego mylić: byłem z nim dzisiaj".

636. „Nie mogę się co do tego mylić; gdyby nawet
wydawało się, że coś przemawia przeciwko memu zdaniu, to
mimo tego pozoru będę przy nim trwał".

637. „Nie mogę się itd." wskazuje memu twierdzeniu jego
miejsce w grze. To jednak odnosi się zasadniczo do mnie, a
nie do gry w ogólności.

Jeśli się w swym twierdzeniu mylę, to nie odbiera to grze

językowej jej użyteczności.

25.4

.

638. „Nie mogę się co do tego mylić" jest zwykłym zdaniem
służącym temu, aby przydać wypowiedzi wartość pewności.
I tylko w potocznym użyciu jest to uzasadnione.

639. Ale co to do diabła pomoże, jeśli — jak każdy przyzna
— mogę się co do tego mylić, a więc także co do zdania,
które ono miało wspierać?

640. Czy mam powiedzieć, że to zdanie wyklucza określony
rodzaj błędu?

641. „Dziś mi o tym powiedział — co do tego nie mogę się
mylić". — Ale co będzie, jeśli później okaże się to fałszem?!
Czy nie musimy tu wprowadzić rozróżnienia między sposo-
bami, na jakie coś 'okazuje się fałszywe'? — Jak zatem można to
wykazać, że moja wypowiedź była fałszem? Tutaj przecież

120

świadectwo walczy przeciw świadectwu i trzeba zdecydować,

które ma ustąpić.

642. Jeśli jednak ktoś wyraża wątpliwości: A co by było,
gdybym nagle, że tak powiem, przebudził się i rzekł „Po-
myślcie, wyobrażałem sobie, że nazywam się L. W.!" —— a
kto powie, że nie obudzę się raz jeszcze i nie nazwę tego
nadzwyczajnym przywidzeniem itd.?

643. Można oczywiście wyobrazić sobie przypadek — a
takowe istnieją — gdy po 'przebudzeniu' nigdy więcej nie ma
się wątpliwości, co było przywidzeniem a co prawdą. Ale taki
przypadek, lub jego możliwość, nie dyskredytuje przecież
zdania „Nie mogę się co do tego mylić".

644. Czy bowiem w przeciwnym razie całe twierdzenie nie
zostałoby w ten sposób zdyskredytowane?

645. Nie mogę się co do tego mylić — ale zapewne mogę
kiedyś, słusznie czy niesłusznie, pomyśleć, że uświadamiam
sobie, iż nie byłem zdolny do wydawania sądu.

646. Gdyby to się zawsze lub często zdarzało, zapewne
zmieniłoby to zupełnie charakter gry językowej.

647. Zachodzi różnica pomiędzy pomyłką, dla której, że tak
powiem, miejsce w grze językowej jest przygotowane, a
zupełną nieprawidłowością, która zdarza się jako wyjątek.

648. Mogę też przekonać kogoś innego o tym, że 'nie mogę

się co do tego mylić'.

Powiadam komuś: „Dziś rano był u mnie ten a ten i to a

to mu powiedział". Jeśli go to zdumiewa, może mnie spytać:
„Czy nie możesz się co do tego mylić?" Może to znaczyć:
„Czy na pewno zdarzyło się to dziś ranol" lub też „Czy na
pewno dobrze go zrozumiałeś?" — Łatwo dostrzec, co
powinienem dodać, aby wykazać, że nie mylę się co do

:,'.'

121

background image

czasu i, podobnie, że nie zrozumiałem źle opowieści. Ale to
wszystko nie może wykazać, iż to wszystko mi się nie
przyśniło lub że nie uroiłem sobie tego niczym mary sennej.
Ani też nie może to wykazać, że się ogólnie nie
przejęzyczyłem. (Coś takiego się zdarza.)

649. (Kiedyś powiedziałem do kogoś — po angielsku
— że kształt pewnej gałęzi podobny jest do gałęzi wiązu,
czemu ów ktoś zaprzeczył. Gdy potem przechodziliśmy koło
kasztanów, rzekłem „Widzisz, tu są gałęzie, o których
mówiłem". On na to „Ależ to kasztan"
— a ja „Zawsze, gdy mówię wiąz, mam na myśli kasztan".)

650. To zapewne znaczy: w pewnych (często się po-
wtarzających) przypadkach możliwość pomyłki daje się
wyeliminować. — Tak też eliminuje się błędy rachunkowe.
Bo jeśli rachunek był sprawdzany mnóstwo razy, to nie
można potem powiedzieć: „Jego prawidłowość jest, mimo
tego, tylko bardzo prawdopodobna — błąd bowiem zawsze
może się jeszcze wślizgnąć". Przypuśćmy bowiem, że kiedyś
się wydało, iż błąd został wykryty — dlaczego tutaj nie
mielibyśmy podejrzewać błędu?

651. Nie mogę się mylić co do tego, że 12 x 12 = 144. A nie
można matematycznej pewności przeciwstawić względnej
pewności zdań empirycznych. Bo zdanie matematyczne
otrzymuje się w wyniku serii działań, które w żaden sposób
nie różnią się od pozostałych działań w naszym życiu i tak
samo narażone są na zapomnienie, przeoczenie, złudzenie.

652. Czy mogę teraz prorokować, że ludzie nigdy nie obalą
obecnych zdań rachunkowych, że nigdy nie powiedzą, iż
wiedzą wreszcie, jak się te rzeczy mają? Ale czy to
usprawiedliwiałoby wątpienie z naszej strony?

653. Jeśli zdanie 12 x 12 = 144 nie podlega wątpli
wościom, to musi tak być również ze zdaniami nie-mate-
matycznymi.

.

;

--.•,-. • < • • - , • • • <

26.4.51

654. Ale temu wiele może przeczyć. — Po pierwsze jest
faktem, że „12 x 12 itd." jest zdaniem matematycznym i
można z tego wyciągać wniosek, że tylko te zdania są w
takiej sytuacji. I jeśli ten wniosek nie jest uzasadniony, to
równie pewne powinno być zdanie o procesie rachowania,
ale nie będące samo zdaniem matematycznym. — Myślę o
zdaniu w rodzaju: „Mnożenie '12 x 12', o ile przeprowadzają
je ludzie biegli w rachunkach, da w większości przypadków
wynik '144'". Zdaniu temu nikt nie zaprzeczy, a nie jest ono
naturalnie zdaniem matematycznym. Ale czy ma ono
pewność zdania matematycznego?

655. Zdanie matematyczne niejako oficjalnie naznaczone
zostało stemplem bezsporności. Tzn.: „Spierajcie się o inne
rzeczy; ta jest ustalona —jest osią wokół której spór może się
obracać".

656. A tego nie można powiedzieć o zdaniu, że ja nazywam
się L. W. Ani o zdaniu, że tacy a tacy ludzie prawidłowo
wykonali takie a takie obliczenia.

657. O zdaniach matematyki powiedzieć można, że są
skamielinami. — Zdanie „Nazywani się..." takim nie jest.
Ale ci, którzy, tak jak ja, dysponują przytłaczającymi
świadectwami, też uważać je będą za niezbite. I to nie na
skutek bezmyślności. Bo to, że świadectwo jest przytła-
czające, polega właśnie na tym, że nie musimy ustępować
przed żadnym świadectwem przeciwnym. Mamy tu zatem
oparcie podobne do tego, które sprawia, że zdania matema-
tyczne są niezbite.

123

122

background image

658. Pytanie „Ale czy nie mogłeś ulec teraz złudzeniu, a
później być może zorientować się, że tak było?" mogłoby
również być zarzutem wobec tabliczki mnożenia.

659. „Nie mogę mylić się co do tego, że zjadłem właśnie
obiad".

Bo jeśli mówię komuś „Zjadłem właśnie obiad", to może

on sądzić, że kłamię, albo że nie jestem teraz przy zdrowych
zmysłach, nie uwierzy jednak, że się mylę. Tak, założenie, że
mógłbym się mylić, nie ma tu sensu.

Ale to się nie zgadza. Mógłbym np. zaraz po obiedzie, nie

wiedząc o tym, zdrzemnąć się przy stole i spać przez godzinę, a
teraz sądzić, że właśnie jadłem.

Ale mimo wszystko rozróżniam tu rozmaite rodzaje

pomyłek.

660. Mógłbym spytać: „Jak mógłbym pomylić się co do
tego, że nazywam się L. W.?" I odpowiedzieć: Nie widzę,
jakby to było możliwe.

661. Jak mógłbym się mylić przyjmując, że nigdy nie
byłem na Księżycu?

662. Gdybym rzekł „Nigdy nie byłem na Księżycu, ale
mogę się mylić", byłoby to idiotyczne.

Bo nawet myśl, że mógłbym być tam przeniesiony w

nieznany sposób we śnie, nie dawałaby mi prawa, by
mówić tu o możliwej pomyłce. Gram blednie, jeśli to
czynię.

663. Mam prawo powiedzieć „Nie mogę się co do tego
mylić" nawet gdy jestem w błędzie.

664. Czym innym jest: czy ktoś uczy się w szkole tego, co w
matematyce jest poprawne a co niepoprawne i czy sam
oświadczam, że nie mogę się w pewnym zdaniu mylić.

665. Przydaję tu temu, co jest powszechnie ustalone, coś

specjalnego.

666. Ale jak jest np. z anatomią (albo ze znaczną jej
częścią)? Czy to, co ona opisuje, również nie podlega żadnym
wątpliwościom?

667. Nawet gdybym przybył do kraju, gdzie ludzie wierzyliby,
że są we śnie przenoszeni na Księżyc, to nie mógłbym im
powiedzieć: „Nigdy nie byłem na Księżycu. — Naturalnie
mogę się mylić." A na ich pytanie „Czy nie możesz się
mylić?" musiałbym odpowiedzieć: Nie.

668. Jakie to ma praktyczne konsekwencje, jeśli udzielam
informacji i dodaję, że nie mogę się co do tego mylić?

(Mógłbym też zamiast tego dodać: „Co do tego nie mogę

się mylić bardziej, niż co do tego, że nazywam się L. W.")

Ktoś inny mógłby mimo to wątpić w moje stwierdzenie.

Ale jeśli mi ufa, to nie tylko przyjmie moją informację, ale też z
mojego przekonania wyciągnie określone wnioski co do
tego, jak się zachowam.

669. Z pewnością używa się w praktyce zdania „Nie mogę się
co do tego mylić". Ale można wątpić, czy ma ono być
później rozumiane w zupełnie ścisłym sensie, czy też raczej
jest rodzajem przesady, której używa się być może tylko w
celach perswazyjnych.

27.4.

670. Można by mówić o podstawowych zasadach ludzkich
badań.

671. Lecę stąd w taką część świata, gdzie ludzie mają tylko
nieokreślone wieści, a może w ogóle żadnych, na temat
możliwości latania. Mówię im, że przyleciałem właśnie do
nich z... Pytają mnie, czy mogę się mylić. — Mają oczywiście

124

125

background image

fałszywe wyobrażenia o tym, jak się ta rzecz przedstawia.
(Gdyby zapakowano mnie do pudła, to może myliłbym się co
do rodzaju transportu.) Jeśli powiem im po prostu, że nie
mogę się mylić, to może ich to nie przekona; ale przekona
ich, gdy opiszę im przebieg zajścia. Wtedy na pewno nie będą
pytać o możliwość pomyłki. Ale mogliby przy tym — nawet
jeśli mi ufają — sądzić, że śniłem lub iż czary spowodowały,
że to sobie wyimaginowałem.

672. 'Jeśli nie ufam temu świadectwu, to dlaczego mam ufać
jakiemukolwiek innemu?'

673. Czy nie jest trudno rozróżnić przypadki, w których nie
mogę się mylić i te, w których raczej nie mogę się mylić? Czy
zawsze jest jasne, do jakiego rodzaju dany przypadek
należy? Przypuszczam, że nie.

674. Są też jednak określone typy przypadków, w których
słusznie mówię, że nie mogę się mylić i Moore podał kilka ich
przykładów.

Mogę wyliczyć różne typowe przypadki, ale nie mogę

określić wspólnej cechy. (N. N. nie może się mylić co do tego,
że kilka dni temu przyleciał z Ameryki do Anglii. Może on
głosić coś innego tylko wtedy, gdy jest szalony.)

675. Jeśli ktoś wierzy, że kilka dni temu przyleciał z Ameryki
do Anglii, to wierzę, że nie może się co do tego mylić. I tak
samo, gdy ktoś mówi, że siedzi teraz przy stole i pisze.

676. „Ale jeśli nawet w takich przypadkach nie mogę się
mylić, — to czy nie jest możliwe, że jestem pod narkozą?"
Jeśli jestem i jeśli narkoza pozbawiła mnie przytomności, to
nie mówię teraz i nie myślę naprawdę. Nie mogę na serio
przyjąć, że w tej chwili śnię. Ktoś kto, śniąc, mówi „Śnię",
nawet gdy mówi na głos, nie ma racji w większym stopniu niż
wtedy, gdyby we śnie powiedział „Pada deszcz" wówczas,

kiedy faktycznie by padało. Nawet gdyby jego sen naprawdę
był związany z szumem deszczu.

127

126


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wittgenstein L. - Wyklad o etyce , Ludwig WITTGENSTEIN
Ludwig Wittgenstein, „Tractatus logico philosophicus”
12 LUDWIG WITTGENSTEIN, Studia, Mibm, semestr I, Filozofia, Filozofia
ludwig wittgenstein, kryminologia
Ludwig Wittgenstein Wykład o etyce
Wittgenstein L. - O pewnosci(1), zachomikowane(1)
Ludwig Wittgenstein (1889 1951) Traktat Logiczno Filozoficzny
ANALITYCZNA, Wittgenstein - Traktat, Ludwiga Wittgensteina „Traktat logiczno-filozoficzny&rdqu
wittgenstein, Ludwig Wittgenstein
Ludwig Wittgenstein Wykłady o wierze
Ludwig Wittgenstein
Ludwig Wittgenstein (1889 1951) Traktat Logiczno Filozoficzny
Ludwig Wittgenstein Tractatus Logico Philosophicus
( Ebook German) Ludwig Wittgenstein Ueber Regelfolgen
Ludwig Wittgenstein A Lecture on Ethics
037 Ludwig Wittgenstein

więcej podobnych podstron