Zgrupowanie Oddziałów
Narodowych Sił Zbrojnych
"Bartek"
TEKST WYSTĄPIENIA MGR TOMASZA GRENIUCHA
W LUBLINIE 8 MARCA 2010
NA KONFERENCJI „MORALNI ZWYCIĘZCY - WYKLĘCI ŻOŁNIERZE"
ZO NSZ „Bartek" było zbrojną formacją partyzancką o
charakterze antykomunistycznym podporządkowaną VII
Okręgowi Narodowych Sił Zbrojnych.
W latach 1945-1947 ZO NSZ „Bartek" swoją działalnością
skutecznie
destabilizowało
i
paraliżowało
proces
wprowadzania „władzy ludowej" na terenach Śląska
Cieszyńskiego i zachodniej Małopolski.
Działalność ZO NSZ „Bartek" nierozerwalnie łączy się z osobą
Henryka
Flame
(1918-1947).
Kpt. Henryk Flame "Bartek"
Henryk Flame był przedwojennym harcerzem, instruktorem
narciarskim, podoficerem lotnictwa.
W kampanii wrześniowej walczył w 123 eskadrze myśliwskiej w
elitarnej Brygadzie Pościgowej broniącej nieba nad Warszawą.
W okresie okupacji niemieckiej założyciel i komendant lokalnej
organizacji
dywersyjno-sabotażowej
o
kryptonimie H.A.K.
podporządkowanej Armii Krajowej.
Zagrożony dekonspiracją, na przełomie 1943/1944 uciekł do lasu
przyłączając
się
do
oddziału
leśnego
AK,
przyjmując
pseudonim „Grot".
W pierwszej połowie 1944 roku oddział rozpadł się na dwa
niezależne oddziały, komendę jednego z nich objął Flame.
Grupa
„Grota" zachowała
organizacyjną
samodzielność
wykonując akcje aprowizacyjne i represyjne na miejscowych
volksdeutschach. Oddział „Grota" w szczytowym okresie działalności
liczył sobie około 15 partyzantów.
W październiku 1944 roku oddziałem Flamego zainteresowali się
przedstawiciele Komendy Okręgu Krakowskiego NSZ, kpt.
Franciszek
Wąs
ps.
„Warmiński", szef
wydziału
I
organizacyjnego
i kpt. Jerzy
Wojciechowski
„Om" przeznaczony do obięcia funkcji szefa PAS na nowym terenie.
Obaj oficerowie wyjechali na Śląsk Cieszyński z misją utworzenia na
tych terenach nowego okręgu NSZ. Grupa „Grota" w pełni
podporządkowała się władzom NSZ i już 28 października większość
partyzantów „Grota" została zaprzysiężona na żołnierzy tej formacji.
W planach NSZ oddział Flamego miał zostać przekształcony w
elitarne,
kadrowe
drużyny Pogotowia
Akcji
Specjalnej wykonując ściśle zaplanowane przez lokalną Komendę
Okręgu NSZ akcje o charakterze aprowizacyjnym, sabotażowo-
dywersyjnym i akcje likwidacyjne gorliwych funkcjonariuszy nowej
władzy.
Gdy na początku roku 1945 na Śląsku Cieszyńskim toczyły się walki
frontowe, oddział „Grota", na rozkaz zwierzchników z NSZ, atakował
wycofujących się Niemców, zdobywając na nich broń i zaopatrzenie,
niezbędne do kontynuowania walki z nowym okupantem.
12 lutego 1945 roku wojska Armii Czerwonej wkroczyły do
Czechowic-Dziedzic wyzwalając z pod okupacji niemieckiej obszary
będące terenem operacyjnym oddziału Flamego.
W nowej rzeczywistości, Kierownictwo NSZ wykorzystując fakt
formowania się dopiero„władzy ludowej" na „wyzwolonych"
trenach, skierowało grupę Flamego do zorganizowania posterunku
Milicji Obywatelskiej w Czechowicach-Dziedzicach.
W ten sposób NSZ zamierzało zinfiltrować i zdezorganizować od
wewnątrz narzuconą przez ZSRR władzę.
Henryk Flame był komendantem I Komisariatu MO w
Czechowicach-Dziedzicach od 12 lutego do początku maja 1945
roku.
W okresie tym podległy Flame Komisariat w pełni obsadzony został
zaufanymi ludźmi. Gromadzona była broń i inne środki potrzebne
do zbrojnego wystąpienia przeciw komunistom, jak również Flame z
podległymi sobie ludźmi destabilizował pracę instalowania „nowej
władzy" na terenie działalności Komisariatu.
Z początkiem maja 1945 roku, na rozkaz dowództwa NSZ, Flame ze
swoimi ludźmi z Komisariatu z MO, w obliczu dekonspiracji,
ewakuował się w pobliskie góry.
W tym czasie w pobliskich Katowicach została powołana do życia
nowa struktura terenowa NSZ, Okręg Śląsko-Cieszyński, który
otrzymał numer siódmy.
W nowej strukturze 30 osobowy oddział Flamego, który przyjął
pseudonim „Bartek",stał się główną siłą zbrojną Okręgu a
jednocześnie zalążkiem planowanych, kadrowych drużyn Pogotowia
Akcji Specjalnej (PAS). Z ramienia VII Okręgu szefem PAS został
doświadczony
oficer
NSZ Jerzy
Wojciechowski
„Om"
„Jerzy" (1909 - 1949), który stał się jednocześnie bezpośrednim
przełożonym „Bartka".
Po ewakuacji z posterunku MO na początku maja 1945 roku grupa
„Bartka" (6 osób) udała się do Górnego Lasu (obecnie dzielnica
Czechowic-Dziedzic) gdzie połączyła się z lokalnymi sympatykami
NSZ w liczbie około 20 miejscowych chłopców. W ten sposób
powstał 30 osobowy oddział, który Flame podzielił na dwa
pododdziały.
Nad jednym objął dowództwo osobiście (10 os.) a drugi oddał pod
dowództwo Jana Przwoźnika ps. „Ryś" (1923 - 1946), osobistego
przyjaciela i powiernika.
Por.
Jan
Przewoźnik
"Ryś"
Do końca września oba oddziały operowały samodzielnie, jednak z
początkiem października Flame zarządził ogólną koncentrację
na Baraniej
Górze,
najwyższym,
mocno
zalesionym
i
niedostępnym masywie górskim Beskidu Śląskiego. Tam, w
jednym ze schronisk położonych na zboczu Baraniej Góry,
zgromadziło się około 40 partyzantów, stanowiących kadrę
przyszłego zgrupowania, których „Bartek" postanowił podzielić na
kilka mniejszych oddziałów, przyszłych drużyn PAS według zaleceń
Jerzego Wojciechowskiego, bezpośredniego przełożonego „Bartka" z
dowództwa VII Okręgu NSZ.
Flame podjął kluczowe dla dalszej działalności zbrojnej decyzje,
które zaowocowały utworzeniem w niedalekiej przyszłości, wbrew
decyzjom Komendy NSZ, największego na Śląsku Zgrupowania
Oddziałów.
W wyniku posunięć kadrowych powstało pięć drużyn bojowych
tzw. bojówek liczących sobie przeciętnie 5 żołnierzy.
Były to małe a przez to mobilne i łatwe w aprowizacji pododdziały,
które swoim zasięgiem objęły teren północnej części Śląska
Cieszyńskiego.
Sam „Bartek" objął dowództwo główne i powołał sztabktóry
przedstawiał się następująco:
Henryk Flame ps. „Bartek" - dowódca
Jan Przewoźnik ps. „Ryś" - zastępca dowódcy
Józef Madej ps. „Sęp" - odpowiedzialny za PAS
Ferdynand
Wiśniowski
ps.
„Ferdek" -
rezydent
Wojciechowskiego
Stałą bazą Sztabu stał się masyw Baraniej Góry na którego gęsto
zalesionych zboczach wybudowano zamaskowane szałasy i
ziemianki.
Kadra korzystała również ze schronisk, położonych w masywie
Baraniej Góry, których właściciele ściśle współpracowali z
„Bartkiem"
Sztab, za sprawą łączników, miał stały kontakt z Jerzym
Wojciechowskim ps. „Om", który rezydował w Bielsku-Białej i
koordynował poczynania „Bartka" z ramienia VII Okręgu NSZ z
siedzibą w Katowicach.
Kurierzy VII Okręgu utrzymywali również stałą łączność z
zagranicznymi
ośrodkamiNSZ w Monachium,
z
dowództwem Brygady Świętokrzyskiej i w Regensburgu, z
Kierownictwem Organizacji Polskiej, sprawującym faktyczne
zwierzchnictwo nad NSZ.
Początkowy okres od maja 1945 do października 1945 był czasem
operowania 20 osobowego oddziału pod dowództwem Jana
Przewoźnika „Rysia".
Jego celem było przede wszystkim zdobycie broni i amunicji na
uzbrojenie kolejnych partyzantów. Stąd też wykonywano starannie
zaplanowane akcje na gminne posterunki MO i placówki UB zwane
w nomenklaturze partyzanckiej „rozbiciem"czyli opanowaniem
posterunku zwykle poprzedzone wywiadem nastawionym głównie
na liczebność załogi, wówczas, zwykle nocą, większy liczebnie
oddział partyzancki głównie poprzez podstęp i zaskoczenie starał się
wejść do budynku i rozbroić znajdujących się w nim
funkcjonariuszy, dzięki czemu unikano zwykle strzelaniny i
niepotrzebnych ofiar.
Pierwszą akcją było rozbicie posterunku MO i placówki UB
w Zabrzegu przez oddział dowodzony przez Jana Przewoźnika
„Rysia" 13 maja 1945 roku, padł wówczas zabity gminny referent
UB Stanisław Markiel.
Była to pierwsza ofiara rozpoczynających dopiero działalność
oddziałów NSZ na Śląsku Cieszyńskim. Trzeba wspomnieć że
była to ofiara przypadkowa, referent UB zaskoczył bowiem
partyzantów i pierwszy wyciągnął broń. Celem akcji było zdobycie
broni i amunicji. Kolejne akcje miały podobny charakter i miały na
celu główni dozbrojenie partyzantów.
Najbardziej spektakularną akcją, która przyniosła największą
zdobycz
było
w
omawianym
okresie
rozbrojenie
magazynów Rejonowej Komisji Uzupełnień w Pszczynie przez
tamtejszą drużynę PAS, co nastąpiło 17 lipca 1945. Wówczas łupem
grupy NSZ padło 15 karabinów, 1 ręczny karabin maszynowy
i dwie skrzynie amunicji.
Całość trafiła wkrótce na Baranią Górę.
Ze wszystkich tych akcji partyzanci przynosili Bartkowi broń i
amunicję dzięki czemu na październikowej koncentracji mógł
dowódca dobrze uzbroić swoich podkomendnych, których miał
wówczas pod swoimi rozkazami około 40.
Kolejny kluczowy okres w działalności grup NSZ rozpoczął się z
chwilą zejścia w doliny 5 drużyn bojowych ostrzelanych już
partyzantów, których teren operacyjny obejmował północno
zachodnią część Śląska Cieszyńskiego.
Zadaniem grup było dalsze dozbrojenie jak również aprowizacja
polegająca na rekwirowaniu towarów spożywczych, funduszy jak i
żywego inwentarza potrzebnego na przetrwanie zbliżającej się zimy,
która w rejonach górskich masywu Baraniej Góry zaczynała się już w
listopadzie.
Należy podkreślić, że tego typu rekwizycje były przeprowadzane
wyłącznie
wśród
gospodarzy
sprzyjających
komunistom,
członkach Polskiej
Partii
Robotniczej
(PPR)
lub
byłych volksdeutschach oraz spółdzielniach i gospodarstwach
administrowanych przez władzę.
Każdy pobrany przez partyzantów towar był kwitowany
odpowiednim zaświadczeniem podpisywanym przez grupowego.
Zaświadczenia
o
konfiskacie
towarów
na
rzecz
organizacji Narodowe Siły Zbrojnewydawali wszyscy grupowi
podlegli „Bartkowi", przy czym zawsze rekwirowano towar
niezbędny grupie do przetrwania.
Całość skonfiskowanych towarów przekazywano „Bartkowi"i
dopiero on rozdzielał go między grupy według potrzeb.
Każde nadużycie, jak zatajenie zarekwirowanych towarów przed
„Bartkiem", konfiskata rzeczy zbędnych czy nie wydanie
zaświadczenia za zabrany towar było traktowane przez przełożonych
jako kradzież i surowo karane.
W październiku podporządkował się Bartkowi działający do tej pory
samodzielnie oddział partyzancki dowodzony przez Antoniego
Bieguna
„Sztubaka", operujący
na
pograniczu
Śląska
Cieszyńskiego i Zachodniej Małopolski z kwaterami w górach
Beskidu Żywieckiego.
Por. Antoni Biegun "Sztubak"
Liczący sobie ponad 40 dobrze uzbrojonych partyzantów „Sztubak"
zachował jednak względną samodzielność co objawiało się choć by w
oficjalnej nazwie jego grupy: Samodzielny Oddział im
„Szarego".
W ten sposób na przełomie października i listopada 1945 roku
Bartek
miał
pod
swoimi
rozkazami
przeszło 150
partyzantów zorganizowanych
w
6
grupach
bojowych
kontrolujących wsie i miasteczka położone w dolinach Beskidu
Śląskiego i Żywieckiego.
Ten
niekontrolowany
napływ
partyzantów
do
grup
podporządkowanych Bartkowi, które zamiast stać się małymi
drużynami PAS rozrosły się w 20-30 osobowe oddziały, kłóciły się z
koncepcją dowództwa NSZ, które dążyło do tzw. rozładowania
lasów.
Tak duża liczba partyzantów na małym stosunkowo obszarze
wzbudziła szczególną uwagę lokalnych władz bezpieczeństwa, które
z początkiem listopada rozpoczęły regularne obławy na partyzantów.
Pierwszym ich sukcesem było ujęcie w pierwszych dniach listopada
członków grupy bojowej pod dowództwem Rudolfa Niesytko
„Ignaca".
Od tego czasu specjalnie tworzone improwizowane grupy
operacyjne połączonych siłUB, MO i KBW rozpoczęły swoją
działalność.
Na szczęście był to już okres zimowy i Bartek postanowił większość
partyzantów rozpuścić na kwatery położone w dolinach, zostawiając
jedynie nielicznych pod bronią w niedostępnych masywach górskich.
W tym czasie siły rządowe nie miały szans na zinfiltrowanie
środowiska w którym przebywali partyzanci.
Było to szczególne środowisko.
Śląsk Cieszyński był historyczną wspólnotą łączącą swoich
mieszkańców, twardych górali, tzw. „tutejszych", których okupant
na siłę chciał wcielić do narodu niemieckiego nadając odgórnie,
urzędowo obywatelstwo III kategorii, a przybyli na ich miejsce
komuniści postanowili zniszczyć ich tożsamość i kulturę unifikując z
resztą kraju, znosząc historyczną nazwę Śląsk Cieszyński a na jej
miejsce wprowadzając sztuczną i obcą nazwę Podbeskidzie.
Nauczeni doświadczeniem „tutejsi" byli nieufni w stosunku
do „obcych"za których uważali komunistów.
Tworzyli zamknięty krąg w którym żyli.
Właśnie z takich nieufnych, zamkniętych w sobie górali rekrutowali
się partyzanci „Bartka", mający w każdej wsi oparcie, bo byli u
siebie.
Całe rodziny zaangażowane były w działalność partyzantów.
Bracia i mężowie byli w „lesie", siostry i żony pełniły funkcję
łączniczek a rodzice kwaterowali żołnierzy NSZ.
Taki układ zapewniał w najwyższym stopniu bezpieczeństwo tworząc
zamknięty krąg niedostępny obcym.
Można śmiało powiedzieć, że rodzinne więzy łączyły partyzantów ze
społeczeństwem i zapewniały im przetrwanie.
Ze względów bezpieczeństwa grupy NSZ operowały przeważnie nocą
i w razie przypadkowego spotkania z inną grupą w celu uniknięcia
nieporozumień
było
podawane
hasło: „pat" i
pseudonim
grupowego, odzewem było hasło „patachon".
Hasła te były kilkukrotnie zmieniane przy kolejnych koncentracjach.
W terenie grupowi posługiwali się gwizdkami, wygrywając na nich
melodię: „Bo w partyzantce nie jest źle", odpowiedzią była
melodia „nie szumcie wierzby nam".
W ten sposób obcy zawsze był wykrywany.
Sam Bartek nie podawał swoim podwładnym miejsca aktualnego
obozowania w obawie przed ewentualną wsypą co jakiś czas
zmieniając miejsce zakwaterowanie na zboczach Baraniej Góry,
których miał kilka.
Okres zimowania rozpoczął się już w listopadzie 1945 roku a
zakończył dopiero w kwietniu roku następnego.
Był to z jednej strony okres zmniejszonej do niezbędnego minimum
akcji partyzanckiej, jednak z drugiej strony był to czas wytężonej
pracy organizacyjnej, werbunkowej i szkoleniowej. Bartek chciał
żeby na wiosnę do walki z komunistami weszła sprawnie działająca
wojskowa struktura. Przed rozpuszczeniem swoich ludzi na zimowe
kwatery nakazał grupowym na zwiększenie stanów osobowych i
położenie nacisku na szkolenie, zwłaszcza w zakresie obsługi bronią.
Zdecydowana większość partyzantów byli to młodzi 17-20 letni
chłopcy, którzy wcześniej nie mieli styczności z bronią a tym bardziej
z regularnym wojskiem.
W większości przypadków decydowali się na partyzantkę ponieważ
nie załapali się na walkę z okupantem niemieckim gdyż byli wówczas
za młodzi i właśnie teraz chcieli sobie powetować tą stratę.
Były to często tragiczne wybory.
Paradoksalnie w pierwszych miesiącach działalności więcej
partyzantów zginęła w wyniku postrzału z własnej lub kolegi broni w
trakcie nieumiejętnego obchodzenia się z nią niż w wyniku starć z
siłami rządowymi.
Dlatego też Bartek, przedwojenny podoficer, przede wszystkim
postanowił wpoić swoim podkomendnym wojskową dyscyplinę i
wyszkolenie. Również wygląd zewnętrzny grał bardzo ważną rolę.
Bartek postanowił umundurować swoich partyzantów, żeby
wyglądali jak regularne wojsko. Szczególnym wzięciem cieszyły się
mundury pochodzące z Armii Andersa, które partyzanci Bartka
rekwirowali u repatriantów z Polskich Sił Zbrojnych na
Zachodzie.
Bartek dopiął swego i wkrótce umundurowanie przeciętnego
partyzanta przedstawiało się następująco:
Kurtka wzoru angielskiego, na lewym ramieniu Orzeł Biały na
czerwonym tle z koroną, powyżej napis NSZ, poniżej naszywki Orła
znajdowała
się
wyszyta
nazwa
grupy
np. „Śmiertelnych" lub „Burza", na
lewym
naramienniku
naszyta była czarna plakietka, co oznaczało przynależność do grupy
wypadowej na doliny.
Przykład partyzanckiego umundurowania. Bracia Wizner.
Naramienna naszywka Tadeusza Przewoźnika ps. "Kuba" (brat Jana)
Następnie patki czarne na których wyszyta była zielona
choinka co symbolizowało że partyzanci są leśnym wojskiem.
Na lewej piersi lub na szyi partyzanci nosili ryngraf z Matką Boską
z Orłem Polskim z koroną (ryngrafy były dostarczane Bartkowi
przez specjalnych kurierów, którzy udawali się jako pielgrzymi na
Jasną Górę, ryngrafy były wręczane każdemu partyzantowi po
przysiędze złożonej na wierność NSZ). Noszone były dystynkcje
wojskowe. Spodnie były długie, częściowo bryczesy, na głowie
partyzanci nosili czapki polówki lub angielskie czarne berety.
Z początkiem kwietnia 1946 roku, gdy grupowi przybyli ze swymi
partyzantami w umówione górskie kwatery, Bartek z satysfakcją
odnotował w niektórych oddziałach wzrost liczbowy nawet o 100 %
oraz kompletne umundurowanie i uzbrojenie żołnierzy, które u
przeciętnego partyzanta składało się na broń krótką, zwykle
systemu TT lub Parabelum oraz karabin maszynowy zwykle
rosyjska PPSZ oraz granat produkcji rosyjskiej.
W górskich kwaterach rozciągających się od Beskidu
Śląskiego po Beskid Żywiecki zgromadziło się w sumie
około 300 partyzantów zorganizowanych w 9 dużych oddziałach
podzielonych na sekcje odpowiadające drużynom w tym elitarny 15
osobowy pluton „Śmiertelnych" dowodzony przez niespełna 20
letniego Zdzisława Kraus ps „Andrus", który specjalizował się w
wykonywaniu wyroków śmierci, 40 osobowa kompania „Burza" a
także pluton wartowniczy „Bartka" stale kwaterujący w
masywie Baraniej Góry strzegąc obozowiska Kwatery
GłównejBartka w której przebywał sztab oraz służby
kwatermistrzowskie, kucharze, łącznicy, pomoc medyczna a także
kapelan zgrupowania ks. Rudolf Marszałek ps. „Opoka" ,w
sumie 47 osób.
Ks. mjr Rudolf Marszałek "Opoka"
Największym liczebnie oddziałem pozostawał nadal Samodzielny
Oddział im. „Szarego" liczący sobie 60 partyzantów.
Do
sztabu
dokooptowano Józefa
Kołodzieja
ps
„Wichura",byłego grupowego, który w stopniu porucznika został
szefem propagandy i informacji zgrupowania, redagując
antyrządowe ulotki i grafiki, rozprowadzane później przy okazji
referendum z 30 czerwca 1946.
Por. Józef Kołodziej ps. "Wichura"
Tak znaczny sukces organizacyjny skłonił Bartka do
zademonstrowania władzy ludowej swojej siły.
W dniach 1-3 maja 1946 zarządził koncentrację wszystkich
oddziałów w jednym ze swoich obozowisk nieopodal schroniska
powyżej Wisły.
Zgromadzili się tam wszyscy dowódcy grup i ponad 200
partyzantów.
Najważniejszym elementem koncentracji i jej podsumowaniem
była zarządzona na dzień 3 maja defilada przez centrum Wisły
ponad 70 partyzantów których na centralnym placu miasteczka
przyjął sam Bartek wygłaszając patriotyczną przemowę.
Pozostali
partyzanci
w
tym
cały
60
osobowy
oddział Sztubaka stanowili
ubezpieczenie
na
drogach
prowadzących do Wisły.
Była to sprawnie przeprowadzona na wzór wojskowy
operacja, która na kilka godzin odcięła od świata znany
kurort wypoczynkowy.
W tym czasie miejscowy posterunek MO został od wewnątrz
zabarykadowany przez wystraszonych funkcjonariuszy
Kolejna koncentracja była zarządzona na dzień 15 sierpnia 1946
roku również na stokach Baraniej Góry i związana była z przyjazdem
z Monachium kuriera NSZ ks. Marszałka, który przywiózł Bartkowi
nominację na kapitana a jego zastępcom na poruczników.
Wówczas powstał również pomysł przerzucenia partyzantów
Bartka do strefy Anglosaskiej.
Był to już czas, gdy UB w pełni kontrolował kierownictwo VII
Okręgu NSZ, któremu podlegał Bartek a także drogi przerzutowe na
zachód, a niczego nieświadomy ks. Marszałek był narzędziem UB w
grze operacyjnej mającej na celu dotarcie do Bartka a tym samym
rozbicie jego zgrupowania. Jednak zanim to nastąpiło oddziały
podporządkowane
Bartkowi
wprost
paraliżowały
władzę
komunistyczną w regionie nie pozwalając na rozwój lokalnych
struktur PPR.
Obok akcji aprowizacyjnych Bartek rozpoczął także akcje
likwidacyjne.
Likwidowani byli wyłącznie funkcjonariusze UB i ich świadomi
współpracownicy oraz członkowie PPR i ZWM.
Bartek zabronił likwidacji funkcjonariuszy MO twierdząc, że nie są
oni świadomymi komunistami.
Każdy wyrok śmierci poprzedzał dokładny wywiad i dopiero gdy
udowodniono bezsporną winę badanego wówczas rozkazem Bartka
osoba taka była likwidowana.
Wyroki śmierci na rozkaz Bartka wykonywał gł. wspomniany
już pluton „Śmiertelnych", który wykonał w sumie 10 takich
wyroków.
Źródła komunistyczne podają, że w sumie ofiarą wyroków śmierci
wydawanych przez Bartka lub jego grupowych padło ponad 60
osób.
Do liczny tej doliczono również ofiary przypadkowe, których nie
można było uniknąć w napiętych sytuacjach a także 8 milicjantów
którzy zostali rozstrzelani przez partyzantów w odwet za zabicie ich
dowódcy Edwarda Biesioka „Edka" w dniu 13 maja 1946 roku w
czasie obławy.
Siły bezpieczeństwa nie potrafiące dotrzymać partyzantom pola w
walce bezpośredniej postanowiły rozbić go, infiltrując jego
środowisko i wprowadzając zakonspirowanych agentów do jego
struktur.
Kilkumiesięczna gra operacyjna UB której ofiarą już w październiku
1945 padło dowództwo VII Okręgu NSZ a w styczniu 1946 również
drogi
przerzutowe
z
centralą
NSZ
w Monachium i Regensburgu sprawiły, że Bartek i jego sztab
zostali odcięci od swoich zwierzchników z NSZ i szczelnie otoczeni
ubecką agenturą.
W sierpniu 1946 roku ostatni kurier z zachodu ks. Marszałek był pod
pełną kontrolą UB i nieświadomie podsunął UB plan rozbicia
zgrupowania pod pozorem przerzucenia go do strefy anglosaskiej.
W ten sposób rozpoczęła się właściwa faza rozpracowania i do gry
wszedł
główny
architekt
ubeckiej
prowokacji Henryk
Wendrowski ps. „Lawina" podający się za przedstawiciela władz
NSZ.
Prowokacja miała na celu wywiezienie wszystkich partyzantów na
placówki UB zlokalizowane na Opolszczyźnie i tam nieświadomych
partyzantów miano fizycznie zlikwidować.
Prowokacja przeszła do historii pod nazwą Operacja Lawina.
W sumie w wywieziono i zlikwidowano co najmniej 167
partyzantów w trzech etapach między 5 a 25 września 1946 roku.
Miejsca
kaźni
partyzantów
zlokalizowano
w
okolicach
poniemieckiego lotniska pod Starym Grodkowem oraz na
polanie Hubertus opodal wsi Barut oba miejsca na Opolszczyźnie.
Sam Bartek, mający udać się w czwartym, ostatnim transporcie,
uniknął losu swoich podkomendnych w ostatniej chwili wstrzymując
transport pod wpływem zeznań jedynego uratowanego partyzanta
któremu udało się dotrzeć na Baranią Górę Andrzeja Bujaka ps.
Jędrek.
Tragiczny finał operacji Lawina z końcem września 1946 roku
zakończył najbardziej aktywny okres działalności zgrupowania,
które zdziesiątkowane, przeszło do defensywy unikając coraz to
skuteczniejszych obław UB.
Z początkiem października grupy podległe Bartkowi liczyły sobie już
tylko około 70 partyzantów w tym większość z grupie Sztubaka,
który do końca pozostał nieufny w stosunku do rzekomych
wysłanników z zachodu i tym samym ocalił najwięcej
podkomendnych.
Nie naruszony stan zachował również oddział ppor. Stanisława
Kopika
„Zemsty"
,który
z
grupą
około
20
żołnierzy LWP zdezerterował z placówki wojskowej w Rajczy i
przyłączył się do NSZ dopiero w sierpniu 1946 roku zachowując
względną autonomię.
Do końca, działalność zgrupowania Bartka, którą otworzyła
zarządzona
na
dzień
22
lutego
1947
roku amnestia,
charakteryzowała się już tylko walką o przetrwanie, zwłaszcza, że
partyzanci nie przygotowali się dostatecznie do zbliżającej się zimy,
którą Flame z najbliższym otoczeniem spędził w obozowiskach
Baraniej Góry.
Nawet w wigilię Bożego Narodzenia Bartek, w ogniu karabinów,
musiał pośpiesznie opuszczać zajmowaną ziemiankę przed obławą
sił rządowych.
22 lutego 1947 roku po konsultacji ze Sztubakiem Bartek dał swoim
podkomendnym wolną rękę w ujawieniu się.
Sam ujawnił się 11 marca 1947 w Cieszynie.
Broni nie złożył Zemsta, który jeszcze do maja 1947 roku
kontynuował walkę z komunistami. Po zdziesiątkowaniu jego
oddziału przez mnożące się obławy UB nie widząc szans dalszej
walki wyjechał na Ziemie Odzyskane, gdzie latem 1948 roku został
aresztowany przez UB i zamordowany wypchnięty przez okno z 2
piętra budynku WUBP w Warszawie.
Sam dowódca zgrupowania Henryk Flame Bartek został
zamordowany przez milicjanta Rudolfa Dadaka w dniu 1 grudnia
1947 roku.
Był to wynik kolejnej ubeckiej prowokacji.
W ten sposób władza ludowa po cichu likwidowała swoich
przeciwników.
Jeszcze przez długie lata ocaleni w wyniku amnestii partyzanci
Bartka byli więzieni pod byle pretekstem przez UB.
Ostatnimi epigonami zgrupowania Bartka byli Jan Filary ps
Lis i Władysław Szczotka ps Orlik.
Osamotnieni, zaszczuci zostali zamordowani 24 listopada 1950
roku otoczeni przez Grupę Operacyjną UB w domu w Kamesznicy
zdradzeni przez swojego kolegę, który okazał się agentem UB ps.
„Celnik".