PODRÓŻ SZAMAŃSKA 21-22.IV.2006 czyli ZWĄTPIENIE LUB NADZIEJA
Otworzył oczy. Leżał w swoim łóżku. Przez minutę nie mógł się ruszać, wiec leżał patrząc
się w sufit i myśląc nad tym co zobaczył. W głowie czuł hałas, setki głosów, miliony myśli,
ale żadna nie miała sensu... Wstał. Odsunął łóżko, zawinał dywan pod którym ukazały się
cztery pentagramy połączone okręgiem. Odprawił ryt. Usiadł. Zaczął myśleć.
Ta podróż coś mu powiedziała. Niby wszystko zaczęło się tak jak zawsze... Wejście wśród
skał, tunel i wejście. Brak ścieżek. Poprosił swojego ducha opiekuńczego o przybycie. Po
chwili zauważył na niebie mały kształt lecący w jego stronę i już po chwili orzeł siedział
obok niego. Przywołał swoje zwięrzęta mocy. Poprosił wilka o sprowadzenie przewodnika.
Czekał. Po chwili nabiegł wilk. Za nim szła postać. Człowiek w białej szacie. Padło
pytanie. Przewodnik machnął ręką nakazując mu iść za sobą. Opuścili pustkowie, weszli
do lasu – tam też pojawiła się w końcu ścieżka. Doszli do rzeki, szerokości jakichś 4
metrów. Przewodnik ukłonił się odszedł gdzieś między drzewa, by po chwili zupełnie
zniknąć.
Rozejrzał się wokół. Nie znalazł nic, co mogłoby mu posłużyć do przejścia przez rzekę.
Nagle sobie o czymś przypomniał. W świecie dnia tylko kawałek nitki... Poprosił ducha
swojego totemu o przybycie i pomoc i przerzucił linę na drugi brzeg. Przeszedł. Ścieżka
biegła dalej.
Im głębiej szedł w las, tym robiło się ciemniej. Zauważył nawet światełka pierwszych
zwodników gdzieś w głębi puszczy. Zaczął tracić z oczu ścieżkę. W pewnym momencie
zrozumiał, że nie ma sensu iść dalej nie widząc ścieżki ani nie mając przewodnika.
Zatrzymał się. Usiadł. Zaczął słuchać. Puszcza tętniła życiem.
Postanowił użyć następnego totemu – ducha światła. Pozwoliło mu to rozświetlić mrok i
zauważył w pobliżu obserwującą go małą istotę.
- Choć za mną. Zaprowadzę Cię – powiedziała istota.
Przyjazne istoty w tym świecie nigdy nie odzywały się pierwsze. Odnalazł dłońmi małą
gałązkę, chwycił ją mocno, by po chwili trzymać w ręku dwumetrowy kostur.
- Kim jesteś? – zapytał.
- Po co ci ten kij? – zapytała istota – Chcesz go użyć? Myślisz, że jestem wrogiem?
- Kim jesteś? – powtórzył pytanie
- Odłóż kij i choć ze mną – powiedział karzełek – choć, zaufaj mi.
Nie zrobił tego – zaczął po prostu małą postać ignorować. Po jakimś czasie karzełek
zniknął a przed nim pojawiła się ścieżka. Wszedł na nią i po chwili doszedł do skraju
puszczy. Przed nim stało dwóch identycznych ludzi.
- Witajcie. – powiedział – przepuścicie mnie?
- Nie. Bo nie rozumiesz. – powiedział stojący po prawej.
- Nie. Bo cię pierdolę. – powiedział drugi
- Nie zwracaj uwagi na tego idiotę – rzekł pierwszy. – nie rozumiesz, nie potrafisz i cię
nie przepuszczę
- A ja cię puszczę – powiedział drugi – albo nie – dodał i zaczął się śmiać.
Spojrzał na nich. Postanowił na początku zająć się pierwszym. Chwycił kostur i uderzył z
całej siły. Nie poczuł uderzenia. Nie usłyszał krzyku. Postać po prostu zniknęła. Podszedł
do drugiego. Schował kostur i powiedział: „Tak, nie przepuszczaj mnie. W końcu zawsze
masz rację i wszystko rozumiesz”. Rozgległ się syk i ta postać również zniknęła.
Wyszedł na łąki. Zniknęła ścieżka, za to obok niego przeszła kobieta.
- Zaczekaj! – krzyknął
Kobieta odwróciła się, uśmiechnęła i ręką wskazała mu by szedł za nią.
Szli wzdłuż lasu, aż doszli do wielkiej bramy
- Tam jest odpowiedź. – powiedziała kobieta - Nie wiem czy poznasz ją dziś, gdyż jej
strażnik jest potężny... Ale są sposoby.... Nie pokonasz go ani mieczem, ani kijem, nie
dostaniesz zagadki, ani zadania. Idź!
Przeszedł przez bramę. Wszedł do długiej sali. Zatrzymał się i spojrzał na ściany. Wzdłuż
ścian wisiały obrazy. Poznawał twarze choć ich nigdy nie widział. Wszystkie obrazy były w
takich samych ramach – i wszystkie patrzyły się na niego, gdziekolwiek by nie stał.
Ruszył, przeszedł przez salę z obrazami i doszedł do żelaznych drzwi. Otworzył je i to
zobaczył go przeraziło.
Komnata była wypełniona takimi samymi obrazami jak te w sali. Ale nie to było
przerażające. Przed nim stał... w myślach nazwał to potworem, ale nie był przekonany co
do słuszności takiego opisu. Patrzyło się na niego siedem głów i każde syczało w jego
stronę. Patrząc na te twarze dostępował takiego samego uczucia jak podczas patrzenia
na obrazy – nie znał tych twarzy ale je poznawał.
Pierwsza głowa przemówiła:
- Z tobą a przeciwko tobie.
Po tych słowach usłyszał hałas i zauważył, że na ziemię spadło kilka obrazów.
Druga głowa przemówiła:
- Bez ciebie i przeciwko tobie
Zauważył, że po tych słowach, kilka twarzy na obrazach zamknęło oczy.
Trzecia głowa przemówiła:
- Do ciebie lub przeciwko tobie
W tym momencie na kilku twarzach z obrazów pojawił się grymas gniewu.
Czwarta głowa przemówiła:
- Z tobą i śmiejąc się z ciebie.
Kilka głów na obrazach odwróciło się.
Piąta głowa przemówiła:
- Z tobą i bez ciebie
Szósta głowa przemówiła:
- Bez ciebie.
Siódma głowa przemówiła:
- Z tobą i dla ciebie.
Gdy przemówiły wszystkie głowy, część obrazów zaczęła się świecić delikatnym światłem,
a drzwi za nim otworzyły się. Za nim stanął człowiek ubrany w zbroję i dzierżący miecz.
- Witaj, czego chcesz ode mnie – zapytał rycerza
- Daj słowo, a dam Ci odpowiedź. Wybierz po raz pierwszy. Dopiero drugi wybór
przyniesie efekty. Powiedz słowo, a dam Ci obraz. Oto Twoje zadanie.
Nagle w myślach pojawiły mu się dwa słowa. Odwrócił się w stronę obrazów, spojrzał na
nię i rzekł głośno:
Wyrzekam się!
Sala zniknęła. Pojawił się obraz. Zobaczył siebie. Stał sam, wśród kręgu z kamieni i
patrzył się na gwiazdy. Odwrócił się i wtedy sam zobaczył swoją twarz. Patrzył się
dziwnie, ale nie było w jego oczach smutku. Ubrany był w szaty szamańskie, poznał je od
razu – po wizerunku orła. Zobaczył jak odchodzi w stronę lasu.
Powróciła sala. Powrócił rycerz.
- Czy chcesz jeszcze coś zobaczyć?
- Tak.
- Powiedz zatem słowo
- Jestem
Sala zniknęła, a pojawiło się niebo. Zauważył lecące gołębie. Obserwował je przez pewien
czas, gdy nagle zobaczył coś jeszcze. Kilka sokołów krążyło nad gołębiami. Jeden
zapikował na dół. Wywołał popłoch wśród gołębi. Leciały dalej, ale cały czas razem z
sokołami, które atakowały jeszcze kilka razy, a gołębie leciały coraz nieregularniej – to
się wznosiły, to leciały niżej, to skręcały w dziwnych momentach...
Powróciła sala. Powrócił rycerz.
- Teraz odejdź – rzaekł. – i pamiętaj. – uniósł miecz – że musisz wybrać – uderzył.
Tunel. Gwiazdy. Lot.
Otworzył oczy. Leżał w swoim łóżku. Przez minutę nie mógł się ruszać, wiec leżał patrząc
się w sufit i myśląc nad tym co zobaczył. W głowie czuł hałas, setki głosów, miliony myśli,
ale żadna nie miała sensu... Wstał. Odsunął łóżko, zawinał dywan pod którym ukazały się
cztery pentagramy połączone okręgiem. Odprawił ryt. Usiadł. Zaczął myśleć.
Ta podróż coś mu powiedziała. Że musi wybrać. Wiedział, że są równe szanse: bez niego
albo sobie poradzą, albo każdy pójdzie w swoją stronę. Wiedział, że bardzo wiele temu
poświęcił. Wiedział też, że ten świat nie jest taki jak go sobie wyobrażał. W tym świecie
uczucia są rzadkością, choć wszyscy mówią, że z nich korzystają. Ludzie, którzy chcą być
czymś więcej niż ludźmi stają się najgorszymi formami ludzi.
Pytanie... czy chce dalej być w tym świecie... czy iść dalej samemu?
[jest to opis autentycznej mojej podróży szamańskiej, z nocy z 21 na 22 kwietnia.]
Frater Jahar
Droga Fali