Nie siedź za blisko!
Jak jeździć bezpieczniej?
Właściwa pozycja za kierownicą wcale nie musi być wygodna dla
kierowcy. Tutaj znacznie ważniejsze są szybkość reakcji i właściwe
działanie systemów bezpieczeństwa.
Prosta droga, niewielki ruch, świetna widoczność. W takich warunkach
jazda to wypoczynek. Nagle z bocznej, polnej drogi na jezdnię wytacza się
ciągnik rolniczy z wielką przyczepą. Zrelaksowany kierowca czerwonego
Forda wykonuje rozpaczliwy manewr omijania, ale spóźnia się o ułamek
sekundy. Auto wykręca na jezdni efektownego, za to bardzo
niebezpiecznego pirueta, po czym ląduje w rowie. To wszystko trwało
ułamki sekund. A raczej o jeden ułamek za długo. Czy można było
uniknąć kolizji? Być może wystarczyłoby, żeby kierowca Forda nie "leżał"
za kierownicą. Ale on cenił sobie wygodę i mimo ostrzeżeń znajomych
uparcie jeździł w takiej pozycji, że z trudem dosięgał rękami do
kierownicy.
Najpierw
bezpiecznie,
potem
komfortowo
Przestawienie się na optymalną pozycję za kierownicą to inwestycja w
bezpieczeństwo własne, pasażerów i innych uczestników ruchu.
Jeżeli auto ma poziomą regulację kierownicy, możemy swobodnie
przesunąć fotel i ustawić oparcie, a następnie dopasować położenie
kierownicy według tej samej żelaznej zasady: musimy bez prostowania
ramienia dosięgać do "godziny 12" - wtedy podczas skręcania plecy nie
oderwą się od oparcia.
Gdy kolumna kierownicy ustawiana jest tylko w pionie albo wcale,
przesuwamy fotel tak, aby noga wciskająca sprzęgło pozostawała lekko
ugięta, następnie regulujemy oparcie, zwracając uwagę, by ręka położona
na szczycie koła kierownicy nie była całkowicie wyprostowana.
Siedząc odpowiednio, możemy uniknąć wypadku!
Aby odnaleźć optymalną pozycję za kierownicą, zapomnijmy na moment
o własnej wygodzie - dla większości kierowców nowe ustawienia fotela
mogą okazać się mniej komfortowe. Ale naprawdę warto spróbować,
bowiem jazda "na kierownicy" uniemożliwia odpowiednie zadziałanie
poduszki powietrznej, a pozycja "półleżąca" znacznie opóźnia reakcję
kierowcy na zmieniającą się sytuację drogową.
Ważna uwaga: przy kręceniu kierownicą plecy kierującego nie mogą
odrywać
się
od
oparcia
fotela!
Zagłówek
to
nie
poduszka...
... tylko integralny i bardzo istotny element systemu bezpieczeństwa.
Podczas zderzenia pasy przytrzymują kierowcę, by nie wypadł przez
przednią szybę, ale ułamki sekundy później wbijają go z powrotem w fotel
z wielką siłą. Głowa powinna wylądować na zagłówku. Gdy jest on zbyt
nisko, może dojść do uszkodzenia kręgosłupa szyjnego.
1. Przesuwamy fotel tak, aby po wciśnięciu pedału sprzęgła noga nie była
całkowicie
wyprostowana
2. Regulujemy oparcie, aby było lekko odchylone do tyłu. Pozycja
"półleżąca"
nie
jest
bezpieczna!
3. Ustawiamy kierownicę. Gdy dłoń jest na "godz. dwunastej", ramię nie
może
być
wyprostowane!
4. Dopasowujemy zagłówek: powinien się on znajdować powyżej górnych
części
uszu
kierującego
Źródło: "Nie siedź za blisko!", AUTO ŚWIAT, nr 47/05, 21.11.2005, str.
44.
Jak działa amortyzator?
Amortyzator jest jednym z podzespołów, którego uszkodzenie
wpływa bezpośrednio na bezpieczeństwo jazdy samochodem.
W każdym samochodzie amortyzatory spełniają niezwykle trudną i
odpowiedzialną rolę. Najważniejszym ich zadaniem jest utrzymywanie
ciągłego kontaktu kół z jezdnią, a także zapobieganie rozkołysaniu auta.
Muszą też zapewnić odpowiedni komfort jazdy. Są to wzajemnie
przeciwstawne oczekiwania: ze względu na bezpieczeństwo najlepiej, gdy
amortyzatory mają dużą siłę tłumienia; komfort wymaga, aby była ona
jak najmniejsza. Dlatego charakterystyka tłumienia amortyzatorów
montowanych fabrycznie jest na ogół kompromisem komfortu i
bezpieczeństwa. Producenci samochodów zwykle dobierają ją dla
obciążenia auta dwiema osobami o masie 75 kg.
Zużyty
amortyzator
to
niebezpieczeństwo
Niesprawne amortyzatory drastycznie obniżają bezpieczeństwo jazdy,
ponieważ pogorszona zdolność tłumienia umożliwia chwilowe odrywanie
się kół od jezdni. Skutkiem tego jest zwiększona nawet do 30 proc. droga
hamowania. Drugim niepożądanym efektem jest tendencja do kołysania
się nadwozia, co powoduje utratę stabilności. Zwłaszcza na zakrętach i
przy nagłych zmianach toru jazdy. Na mokrej nawierzchni łatwo wtedy
wpaść w poślizg.
Zły stan amortyzatorów ma duży wpływ nie tylko na bezpieczeństwo
jazdy, ale również na stan techniczny samochodu. Źle działające
amortyzatory przyspieszają zużycie elementów podwozia, a w
szczególności opon, przegubów i tulei metalowo-gumowych
(silentblocków).
Zużywanie się amortyzatorów to proces powolny, dlatego kierowca często
nie zauważa pogorszenia ich właściwości i stopniowo coraz gorszego
zachowania się samochodu. Dlatego zaleca się, aby co 20 tys. km
sprawdzić stan amortyzatorów na stanowisku diagnostycznym. Tzw.
szok-testery oszacowują zużycie amortyzatorów, poddając koła
samochodu serii drgań o określonej częstotliwości. Amortyzator
bezwzględnie wymaga wymiany, gdy jego sprawność spada do 30 proc,
lub dla jednej osi różnica skuteczności przekracza 15 proc. Najpóźniej
wtedy należy wymienić oba amortyzatory na danej osi. Wstępnym
sposobem oceny może być próba rozkołysania nadwozia. Jeśli wykona
ono kilka ruchów, zanim wróci do neutralnego położenia, to jest to
sygnał ostrzegawczy. Również wycieki oleju z amortyzatorów są powodem
do wymiany. W praktyce wymiana jest konieczna po przebiegu ok. 80-
100 tys. km. Trwałość amortyzatorów uzależniona jest od marki i
modelu, ale również od nawierzchni, po której najczęściej poruszał się
samochód. Znaczenie ma też stan innych elementów zawieszenia -
wymieniając amortyzatory należy sprawdzić i usunąć inne usterki
podwozia.
Amortyzatory
ze
zmiennym
tłumieniem
Powodem wymiany amortyzatorów nie musi być tylko ich zużycie.
Producenci ciągle pracują nad doskonalszymi rozwiązaniami. Dzięki nim
można poprawić własności jezdne auta, zwłaszcza kilkuletniego. Obecnie
najpopularniejsze są amortyzatory gazowo-olejowe ze zmienną siłą
tłumienia, np. Monroe Reflex, czy Sachs Advantage. Posiadają one
specjalny rowek bocznikowy w środkowej części cylindra, którym olej
może swobodnie przepływać podczas niewielkich ruchów tłoka. Dzięki
temu amortyzator zapewnia duży komfort podczas spokojnej jazdy. Przy
dynamicznej jeździe amortyzator usztywnia się, gdyż tłok wykonuje
większe ruchy i przestaje współpracować z kanałem bocznikowym. Nowe
amortyzatory mają większą szybkość reakcji na drgania, m.in. dzięki
olejom o mniejszej lepkości, a także nowym, bardziej czułym
konstrukcjom zaworów.
Wymiana amortyzatorów nie może być przypadkowa, dobiera się je z
katalogu tak, aby ich parametry były zgodne z zaleceniami producenta
auta. Cena nowego amortyzatora do auta klasy średniej to około 250-350
zł. Oferowane są również amortyzatory specjalne, np. sportowe,
samopoziomujące lub z elektroniczną regulacją siły tłumienia. W
samochodzie używanym do normalnej jazdy w zupełności wystarczą
"cywilne" amortyzatory olejowe lub gazowo-olejowe. Byle tylko były
wystarczająco sprawne.
Jak działa sprzęgło w aucie?
Co się w nim psuje i dlaczego?
Sprzęgło można zużyć już po 20 tys. km. Ale jeśli będziemy o nie
dbać, wystarczy na całe życie auta.
Sprzęgło w samochodzie składa się z trzech zasadniczych części: tarczy,
docisku oraz łożyska. Elementy te nie są szczególnie skomplikowane, ale
dużo bardziej, niż na to wskazuje ich zewnętrzny wygląd. Ponieważ
jakakolwiek naprawa sprzęgła jest pracochłonna wymaga co najmniej
odkręcenia skrzyni biegów, a często wyjęcia jej z samochodu, zespół ten
musi być dość odporny na zużycie. Jeżeli już wymaga naprawy, winę lub
współwinę za to ponosi najczęściej styl jazdy kierowcy.
Tarcza
Zadanie tarczy sprzęgła to nie tylko przenoszenie i rozłączanie napędu
(we współpracy z tarczą docisku) pomiędzy silnikiem i skrzynią biegów,
ale i (co nie dotyczy samochodów sportowych) amortyzowanie
gwałtownych przeciążeń powstających wtedy, gdy ruszamy, a także gdy
gwałtownie dodajemy lub odejmujemy gazu. Jeżeli, niewprawnie
manewrując gazem, czujemy sprężyste ruchy auta, to właśnie z powodu
sprzęgła, które amortyzuje szarpanie silnika. Amortyzowanie przeciążeń
nie odbywa się tylko dzięki poślizgowi na styku tarczy i docisku. Tarcza
sprzęgła nie jest sztywnym elementem. Jej zewnętrzna część - ta, do
której przymocowane są okładziny cierne - ma możliwość ruchu za
sprawą kilku sprężyn. Jest ona zdolna do ruchu obrotowego, o kilka
stopni w przód i w tył względem środkowej, wewnętrznej części tarczy.
Jest też amortyzator drgań kątowych na osi tarczy, choć nie występuje w
każdym modelu. Tę funkcję może spełniać element koła zamachowego
silnika.
Amortyzacja to ważna "umiejętność" tarczy. Można przekonać się o tym,
prowadząc auto ze sportowym sprzęgłem. Auto porusza się trybem zero-
jedynkowym - szarpie tak, że trudno utrzymać się w fotelu bez zapiętych
pasów.
Sprzęgło zazwyczaj zużywa się w ten sposób, że wytarciu ulegają
okładziny cierne. Najczęściej dzieje się tak z powodu nieustannego
gwałtownego ruszania lub jazdy z częściowo wciśniętym pedałem
sprzęgła. Okładziny mogą też popękać lub ulec zaolejeniu - jeśli
uszkodzony jest uszczelniacz skrzyni biegów. Psują się też elementy
amortyzujące. Wtedy, puszczając pedał sprzęgła, odczuwamy
gwałtowniejsze szarpnięcia niż normalnie. Może być to także powód
zwichrowania tarczy, które objawia się utrudnionym przełączaniem
biegów. Zepsuty element trzeba wymienić lub naprawić, ale naprawa
(wyłączając niektóre auta zabytkowe) nie opłaca się.
Docisk i łożysko
Docisk jest trwałym elementem. Niemniej jednak może odkształcić się, co
powoduje szybkie zużycie pozostałych elementów. Mogą też zepsuć się
sprężyny mające za zadanie dociskać tarczę docisku do tarczy sprzęgła.
Dlatego jeżeli wymieniamy tarczę zużytą z powodu dużego przebiegu, na
wszelki wypadek wymieniamy też docisk.
Jeżeli mamy zwyczaj podczas postoju na światłach włączać bieg i
trzymać długo wciśnięty pedał sprzęgła, po niedługim czasie zauważymy,
że gdy go naciskamy, pojawia się charakterystyczny głuchy, coraz
wyraźniejszy odgłos. To pierwszy sygnał, że wkrótce trzeba będzie
wymienić łożysko sprzęgła, a oznacza to koszty zbliżone do wymiany
całego zespołu. Jeśli jednak hałas pojawia się po "zluzowaniu" pedału
sprzęgła, a podczas naciskania go cichnie - przyczyna jest inna: wówczas
hałasuje skrzynia biegów, a konkretnie jej łożyska. Skrzynia mogła zużyć
się samoistnie, ale jej praca powiązana jest ze sprzęgłem. Jeśli sprzęgło
nie rozłącza całkowicie napędu i co jakiś czas skrzynia poddawana jest
gwałtownym obciążeniom, zużywa się. A naprawa skrzyni to całkiem
spory kłopot.
Źródło: "Ciężka praca pośrednika" WIELKA KSIĘGA PORAD - AUTO
ŚWIAT, nr 1/2006, str. 12
Układ hamulcowy
Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Transportu i Gospodarki
Morskiej samochód osobowy musi być zawsze wyposażony w dwa
hamulce działające niezależnie od siebie: hamulec roboczy i
hamulec awaryjny. Stwarza to możliwość zatrzymania samochodu,
nawet jeśli jeden z hamulców ulegnie awarii.
W niektórych samochodach (np. VW Passat B5) stosuje się hamulec
awaryjny i dwuobwodowy (podział diagonalny) hamulec roboczy. Każdy z
obwodów działa na jedno koło przednie po jednej stronie i jedno koło
tylne po przeciwnej stronie. Jeśli jeden obwód przestanie działać, to
jedno koło przednie i jedno tylne są wciąż jeszcze zdolne do hamowania.
Oczywiście, aby uzyskać taki sam efekt hamowania jak przy sprawnym
układzie hamulcowym, trzeba w takim przypadku znacznie silniej
naciskać pedał hamulca. Gdy jeden obwód jest uszkodzony, pedał daje
się wcisnąć znacznie głębiej i droga hamowanie też jest dużo dłuższa.
Układ hamulcowy jest dwuobwodowy to znaczy, że każda sekcja pompy
hamulcowej jest odpowiedzialna za hamowanie tylko dwóch kół. Układ
hamulcowy jest wyposażony seryjnie w urządzenie wspomagające
hamulce (serwo), zasilane podcienieniem z kolektora dolotowego.
ABS (układ przeciwdziałający blokowaniu hamulców) jest w jednych
samochodach montowany seryjnie, w innych na życzenie. Oprócz ABS
niektóre samochody wyposażone są w elektroniczną blokadę
mechanizmu różnicowego. Zastosowanie tej blokady poprawia
przekazywanie mocy silnika w niekorzystnych warunkach drogowych,
podczas wjeżdżania na wzniesienie, przyspieszanie albo ruszania.
Innym urządzeniem, montowanym w pojazdach działającym w
połączeniu z ABS, jest ESP (układ zapewniający stabilność ruchu dla kół
napędowych podczas ruszania i przyspieszania). Ma on podobne zadanie
jak blokada mechanizmu różnicowego, jest jednak dodatkowo jeszcze
regulowany przez sterownik silnika. ESP ma zapobiegać obracaniu się
kół niezależnie od tego jak bardzo wciśnięty jest pedał przyspieszenia.
Prędkość pojazdu spowolniają hamulce tarczowe osi przedniej i tylnej
(mogą występować także hamulce bębnowe na osi tylnej). Podczas
naciskania pedału hamulca połączony z pedałem popychacz naciska dwa
tłoki umieszczone jeden za drugim w pompie hamulcowej, która jest
zamocowana do urządzenia wspomagającego hamulce. Tłoki przekazują
siłę wywieraną na pedał hamulca płynowi hamulcowemu i w ten sposób
powstaje ciśnienie hydrauliczne. Przewodami hamulcowymi dociera ono
do cylindrów zacisków hamulcowych kół, których tłoki dociskają płytki
cierne do tarczy hamulcowej. "Dociskają" jest jednak bardzo ogólnym
określeniem. ponieważ każdy zacisk ma tylko jeden tłok. Pod działaniem
wytworzonego ciśnienia tłok dociska do tarczy hamulcowej najpierw
płytkę cierną po swojej stronie. a następnie przesuwa po sworzniach
prowadzących korpus zacisku w przeciwnym kierunku i ten dopiero
dociska płytkę cierną po drugiej stronie tarczy hamulcowej. Hamowanie
się rozpoczyna. Wiele nowoczesnych samochodów z hamulcami
tarczowymi ma w kołach tylnych zaciski hamulcowe odmiennej
konstrukcji.
W hamulcu awaryjnym dźwignie uruchamiające zaciski hamulców kół
tylnych są przyciągane linką hamulca. Zaciski dociskają płytki cierne do
tarczy hamulcowej (lub szczęki hamulcowe rozpierają się do wewnętrznej
strony bębna hamulcowego - w przypadku hamulców bębnowych na osi
tylnej). Hamulce kół przednich i tylnych są poza tym samonastawne.
Jednakże w hamulcach tylnych pociąga to za sobą konieczność
zastosowania w zacisku hamulca dość skomplikowanego mechanizmu.
Podczas uruchamiania hamulców tłok tych zacisków "wykręca" się z
cylindra w miarę zużywania się okładzin płytek ciernych i odległość
płytek ciernych od tarczy hamulcowej pozostaje zawsze zgodna z
wymaganą.
W ruchu drogowym hamulce decydują o bezpieczeństwie własnym i
innych. Dlatego bardzo ważne jest regularne sprawdzanie hamulców.
Odkręcenie kół i sprawdzenie stanu okładzin hamulcowych nie jest
czynności trudniejszą niż demontaż błotnika, czy zderzaka. Jednak mniej
doświadczony kierowca powinien te prace zlecić do autoryzowanej stacji
obsługi.
Wskazówka! Podczas pracy przy zaciskach hamulcowych trzeba usunąć
cały pył ze startych okładzin hamulcowych. Jeśli do wykonania tej pracy
stosuje się sprężone powietrze. trzeba założyć maskę do ochrony dróg
oddechowych, na przykład taką, jakiej używają lakiernicy.
Bez powietrza ani rusz
W niektórych samochodach wystarczą nawet niewielkie wahania
ciśnienia powietrza w oponach, aby elektronika ogłosiła alarm.
Wielu kierowców zapomina, że jeżeli zaniedba się tak podstawową
czynność, jak sprawdzenie i zachowanie
, to żadne systemy nie pomogą, a wręcz utrudnią korzystanie z
auta. Jazda przy złym ciśnieniu pogarsza nie tylko komfort
podróżowania, ale także wpływa na jego bezpieczeństwo. Po pierwsze,
układy kontroli toru jazdy są zoptymalizowane do pracy w ściśle
określonych warunkach. Po drugie, osiągi aut są coraz większe,
obciążenia opon rosną i taki "drobiazg", jak np. za niskie ciśnienie
powietrza w kole, to niedopuszczalne zaniedbanie w wielu autach
natychmiast wykrywane przez czujniki. Układy kontroli ciśnienia
wszczynają alarm z powodu jakichkolwiek anomalii. Niestety, ciśnienie w
kołach lubi się zmieniać, elektronika ciągle interweniuje, ciśnieniomierz
potrzebny
jest
coraz
częściej.
Nadmiar oraz niedobór powietrza niszczy opony
Zbyt duże ciśnienie to złe rozwiązanie. Wówczas następuje szybsze
zużycie opon w ich środkowej części, maleje przyczepność, rośnie
znacznie ryzyko wypadku. Zwiększanie ciśnienia w kołach jest potrzebne
tylko wówczas, gdy z dużym obciążeniem wybieramy się w dalszą drogę.
Gorzej ze spadkiem ciśnienia. Zbyt niskie powoduje, że manewrowanie
autem staje się trudniejsze. Długa jazda na "flaku" szybko się kończy
nawet pocięciem gumy. Przyczyny to (poza uszkodzeniem koła) zmiany
temperatury (gdy robi się chłodniej), a także zużycie zaworków. Pomaga
wymiana zaworków raz do roku, a także pompowanie kół azotem lub
inną mieszanką gazów mniej niż powietrze wrażliwą na zmiany
temperatur. W wielu autach to z powodu nadwrażliwej elektroniki
konieczność.
Niektóre auta wyposaża się w
przystosowane do jazdy
bez powietrza. Jednak nie dajmy się zwieść temu wynalazkowi i... nie
korzystajmy z niego bez potrzeby. Taka opona pozwala na jazdę bez
powietrza nawet kilkadziesiąt kilometrów, ale potem musimy... wymienić
ją na nową.
"Zapas"
nie
jest
już
konieczny
Nowoczesne rozwiązania pozwoliły zrezygnować z koła zapasowego. Wiele
samochodów zamiast niego ma w standardzie lub w opcji fabryczny
zestaw naprawczy. W jego skład wchodzą uszczelniacz oraz kompresor.
W sklepach dostępne są też spreje. Kierowca, który "złapie gumę", nie
musi wymieniać koła, tylko postępując zgodnie z instrukcją, wypełnia
oponę płynnym uszczelniaczem. Następnie należy napompować oponę.
Po przejechaniu kilku kilometrów trzeba sprawdzić, czy nie uchodzi
powietrze, skontrolować i skorygować ciśnienie. Jednak trzeba pamiętać,
że jest to tylko doraźna naprawa i z taką oponą musimy udać się do
warsztatu i fachowo ją naprawić. Zestawem daje się naprawić tylko
niewielkie uszkodzenia występujące od czoła bieżnika. Rozdarcia i dziury
z boku opony są nienaprawialne. Najczęściej ze względów bezpieczeństwa
z uszczelnioną prowizorycznie oponą można jechać maksymalnie 80
km/h.
Gdy
opona
stoi,
też
się
niszczy
Nie tylko jazda na "flaku" może być przyczyną zniszczenia opony. Jeżeli
pozostawi się samochód lub same koła z niedopompowanymi oponami na
dłuższy czas, to ogumienie niszczy się szybciej, niż gdy jest używane.
Opona trwale się odkształca, a poza tym zaczynają się na niej pojawiać
drobne pęknięcia.
Źródło: "Bez powietrza ani rusz", AUTO ŚWIAT, nr 17-18/06, 24 kwietnia
2006, str. 42.
Skróć drogę hamowania!
Jak skrócić drogę hamowanie z ABS-em lub bez niego
Teoretycznie każdy kierowca wie, jak hamować. Jednak w
krytycznej sytuacji wielu ma problemy. Jak hamować skutecznie?
Wielu kierowców słyszało o tym, że ABS wydłuża drogę hamowania.
Teoretycznie w niektórych sytuacjach tak może być, ale w warunkach
zwykłego ruchu drogowego jest wręcz przeciwnie. Z reguły hamujemy za
słabo albo za mocno, zrywając przyczepność i trzymając wciśnięty
hamulec aż do zatrzymania. W aucie z ABS-em tak właśnie trzeba robić,
bez ABS-u nie powinno się dopuszczać do zablokowania kół. W aucie z
ABS-em bardzo ważne jest, aby pedał wcisnąć z dużą siłą. Hamowanie
często okazuje się nieskuteczne z powodu zbyt słabego użycia hamulca.
Podczas próby zatrzymania awaryjnego trzeba pamiętać, żeby nie
wykonywać gwałtownych ruchów kierownicą. Może to spowodować utratę
przyczepności. Przeszkodę można ominąć wyłącznie przy odblokowanych
przednich kołach. Gdy ABS działa, nie ma problemu, bo koła się nie
blokują i można manewrować samochodem przy wciśniętym do oporu
pedale hamulca. Bez ABS-u jest trudniej. Na zablokowanych przednich
kołach można jechać wyłącznie w jednym kierunku - prosto. Aby ominąć
przeszkodę, trzeba odblokować koła.
Ważna są też sprawne amortyzatory i hamulce
Na długość drogi hamowania duży wpływ ma rodzaj nawierzchni.
Dłuższy odcinek będzie potrzebny do zatrzymania na jezdni śliskiej od
śniegu czy lodu lub po deszczu. Dłużej będzie trwało także hamowanie
na "tarce", którą często można spotkać przed sygnalizacją świetlną.
Kolejna kwestia to jakość opon i sprawność hamulców.
Niski bieżnik może być korzystny tylko na suchej drodze. Na mokrej
nawierzchni, a tym bardziej na śniegu, będzie nieskuteczny. Warunkiem
sprawnego zatrzymania się są także dobre amortyzatory i sprawny układ
hamulcowy.
Pedał
do
deski!
W autach z ABS-em wciskamy hamulec tak mocno, jak to możliwe.
Trzymamy go pod dużym naciskiem aż do zatrzymania. Aby nie zgasić
silnika, wciskamy lewą nogą pedał sprzęgła. Nie zważamy na to, że ABS
"klekocze". Bez ABS-u jest trudniej - hamujemy na wyczucie.
Rodzaj
i
stan
opon
Po zmianie opon na zimowe wydłuża się droga hamowania na suchym i
na mokrym. O zatrzymaniu na dystansie 40 m ze 100 km/h lepiej
zapomnieć! Na zimówkach łatwiej hamować na śniegu, ale na śliskim i
tak wydłuża się droga hamowania. Zużyte opony pogłębiają problem.
Z
niesprawnym
ABS-em
Włączanie się kontrolki ostrzegawczej ABS-u to sygnał usterki. To nie
znaczy, że nie mamy w ogóle hamulców! Hamujemy tak, jak autem bez
ABS-u, czyli z wyczuciem. Uwaga: zablokowane koło nie nadaje
kierunku, a więc na zakręcie z zablokowanymi kołami pojedziemy prosto!
Uważaj
na
nawierzchnię!
Najłatwiej hamuje się na suchym. Zarówno opony letnie, jak i zimówki
gorzej hamują na mokrym. Na śniegu opona letnia ma słabiutkie osiągi,
zimówka lepsze, ale też droga hamowania jest długa. Na lodzie nie da się
skutecznie hamować, trzeba jechać maksymalnie wolno.
Skręcaj
powoli!
Przyczepność da się zerwać, nie tylko za ostro hamując bez ABS-u, lecz
także próbując zbyt gwałtownie skręcić. Efekt jest podobny - jedziemy
prosto, choć chcemy skręcić. Obowiązuje zasada: hamujemy z całej siły,
kierownicą obracamy jak najbardziej płynnie i delikatnie.
Kto
jest
winien?
Kierowcy muszą pamiętać, że hamowanie powinno się odbywać w taki
sposób, aby nie powodować zagrożenia dla innych uczestników ruchu
drogowego. Dlatego wszelkiego rodzaju gwałtowne hamowanie przed
innym pojazdem jest niedopuszczalne. Kodeks drogowy nie zabrania
wprawdzie mocnego hamowania w celu sprawdzenia, czy nawierzchnia
jest śliska, ale trzeba to wykonać ze szczególną ostrożnością i tylko pod
warunkiem, że w pobliżu nie znajdują się inni uczestnicy ruchu
drogowego.
Podczas jazdy należy pamiętać o zachowaniu bezpiecznego odstępu
pomiędzy pojazdami. Niestosowanie się do tego powoduje, że jednym z
częstszych zdarzeń drogowych szczególnie w miastach jest najechanie na
tył jadącego przed nami samochodu. W tej sytuacji kierowca jadący z
tyłu, który nie zdążył zahamować, jest winien kolizji drogowej. Jednak
nie zawsze kierowca pojazdu będącego z tyłu jest sprawcą. Jeżeli
prowadzący auto znajdujące się z przodu zacznie cofać, wówczas to on
jest winien.
Zgodnie z kodeksem drogowym każdy pojazd uczestniczący w ruchu
drogowym ma być tak utrzymany, aby nie zagrażał bezpieczeństwu osób
nim jadących ani innym uczestnikom ruchu. Co za tym idzie, każdy
kierowca musi dbać o dobry stan także tych elementów, które mają
bezpośredni wpływ na skuteczność hamowania. Dotyczy to nie tylko
układu hamulcowego, lecz także ogumienia. Zużyte opony znacznie
wydłużają odcinek potrzebny do zatrzymania samochodu.
Jeżeli rzeczoznawca udowodni, że do wypadku doszło m.in. z powodu
złego stanu któregoś z tych elementów, to kierowca stanie się winnym
lub współwinnym kolizji.
Sprawcą jest również ten prowadzący, który nie wyhamuje i najedzie na
stojący pojazd. Dotyczy to zarówno pojazdów uczestniczących w ruchu
(stojących na światłach czy autobusu będącego na przystanku), jak i
samochodów, które zostały zaparkowane przy drodze.
Lewy pas tylko dla myślących!
Jak jeździć bezpieczniej
Niektórzy kierowcy jeżdżą, jakby zupełnie nie znali przepisów ruchu
drogowego.
Czy są bezmyślnymi, pozbawionymi zdolności przewidywania
szpanerami, czy może rzeczywiście nie znają zasad?
W Polsce obowiązuje ruch prawostronny, o czym każdy kierowca wie, a
przynajmniej wiedzieć powinien. Oznacza to, że powinniśmy jeździć jak
najbliżej prawej krawędzi jezdni, a więc prawym pasem ruchu, gdy
jezdnia ma ich kilka w jednym kierunku. Jednak w niektórych
sytuacjach jazda wyłącznie prawym pasem byłaby nierozsądna, a nawet
niebezpieczna.
Kiedy można zająć inny pas ruchu niż prawy?
Istnieją cztery zasadnicze sytuacje, które zmuszają kierowców do
korzystania
z
sąsiednich
pasów:
- zamiar skręcenia w lewo; zajmujemy wówczas lewy pas (oczywiście
mówimy o drodze z przynajmniej dwoma pasami ruchu w jednym
kierunku);
- zamiar wyprzedzenia pojazdu poruszającego się wolniej prawym pasem;
- omijanie przeszkody; innymi słowy, gdy prawy pas jest zajęty przez np.
uszkodzony samochód, wolno nam zająć pas inny niż prawy);
- gdy prawy pas jest przeznaczony tylko do skrętu w prawo, a my
zamierzamy jechać prosto lub skręcić w lewo.
Przy znacznym natężeniu ruchu w mieście wykorzystywanie jedynie
prawego pasa powodowałoby powstawanie gigantycznych korków i
obniżało przepustowość zapchanych ulic. Dlatego gdy prawy pas jest
zakorkowany albo pojazdy poruszają się po nim bardzo powoli,
nieskorzystanie z lewego pasa byłoby błędem.
Kolejnym sposobem na rozładowanie korka, nie zawsze
wykorzystywanym, jest równomierne zajmowanie pasów do jazdy na
wprost przed czerwonym światłem na sygnalizatorze. Jeżeli jezdnia ma
kilka pasów, którymi można jechać prosto, a na jednym z nich przed
światłami stoi kilka samochodów, dobrze jest wjechać na sąsiedni pas,
gdzie jest mniej aut, i tam oczekiwać na zmianę świateł. Niedopuszczalne
jest natomiast zajmowanie pasa do skrętu, gdy zamierzamy jechać prosto
przez skrzyżowanie.
Nie masz prawa spychać innych z lewego pasa!
W myśl przepisów dyskusje, czy uciekać przed pędzącymi na złamanie
karku lewym pasem "ambitnymi" kierowcami, są zbędne. Jeżeli bowiem
na drodze jednokierunkowej o np. dwóch pasach ruchu jedziemy lewym,
bo wyprzedzamy auta jadące wolniej prawym pasem, to zanim nie
zakończymy manewru wyprzedzania, nikt nie ma prawa najeżdżać nam
na zderzak czy migać światłami, bo chce jechać szybciej. Również wtedy,
gdy wyprzedzając, jedziemy z prędkością niższą od dopuszczalnej! Nie
wolno natomiast blokować lewego pasa, gdy prawy jest wolny.
Usuwamy martwe pole
Jak zadbać o dobrą widoczność do tyłu?
Im więcej widać w bocznym lusterku, tym bezpieczniej. Nawet w
starszych autach można zamontować lusterka, które w znacznym
stopniu poprawią
pole widzenia.
Chwila nieuwagi przy zmianie pasa i... w najlepszym przypadku czekają
nas przekleństwa ze strony kierującego przejeżdżającym obok autem.
Bywa, że nie pomaga nawet przezorne spojrzenie w lusterko - często inny
samochód kryje się w tzw. martwym polu. Czym jest ten niebezpieczny
obszar? Żadne lusterko samochodowe nie obejmuje całej przestrzeni
obok samochodu i za nim. Część widoku przesłaniają kontury
samochodu, inne obiekty odbijają się pod takim kątem, że kierowca ich
nie widzi. Największe martwe pole mają z reguły lusterka o płaskich
szkłach. Niestety nadal spotyka się je dosyć często, szczególnie w
starszych autach, jakich wiele trafia ostatnio do Polski - mają je m.in.
nawet kilkuletnie Ople, Volkswageny, BMW.
Asferyczne
lepsze
od
płaskiego
Najlepszą metodą na poprawę pola widzenia do tyłu i za autem jest
montaż lusterek sferycznych (wykonanych z tafli szkła w kształcie
wycinka kuli) lub asferycznych (nazywanych również łamanymi) -
mających skrajną część zwierciadła nachyloną pod ostrzejszym kątem
niż reszta tafli).
Szczególnie warto polecić lusterka asferyczne, gdyż mimo bardzo
szerokiego pola widzenia stosunkowo mało zniekształcają obraz. Nie bez
przyczyny ten właśnie typ lusterek montuje się seryjnie w wielu autach
klasy wyższej. Na szczęście bez większych problemów i stosunkowo
małym kosztem można wyposażyć w nie prawie każde auto. Wystarczy
zmienić sam wkład lusterka. W przypadku aut osobowych oznacza to
koszt zazwyczaj nieprzekraczający 100 złotych. Można wybierać spośród
wkładów gotowych (ale nie do wszystkich modeli) lub zlecić wykonanie
takiego
elementu
wyspecjalizowanemu
szklarzowi.
Wkład dorabiany - pod warunkiem, że odpowiednio wykonany - ma wiele
zalet. Jest idealnie dopasowany do auta, często można nawet ustalić ze
szklarzem, w którym miejscu lusterka ma znajdować się "przełamanie"
zwierciadła. Takie lusterko wycina się na podstawie szablonu z tafli szkła
mającego w odpowiednim miejscu zagięcie. Parametry optyczne zależą od
umiejętności rzemieślnika, warto więc wybierać firmy mające
doświadczenie w tej dziedzinie. Ogrzewanie lusterek nie stanowi żadnego
problemu przy dorabianiu wkładu. Jeżeli auto nie było w nie
wyposażone, jest to dobra okazja, żeby ten brak uzupełnić. W zależności
od zakresu robót usługa taka kosztuje od kilkudziesięciu do ok. 200
złotych. Dorobienie samego asferycznego lustra to wydatek w granicach
kilkudziesięciu złotych. To naprawdę niewiele, jeśli uwzględnić, w ilu
sytuacjach lusterko zapewniające większe pole widzenia może pomóc
uniknąć wypadku.
Przy wyborze wkładu warto również zwrócić uwagę na jego jakość.
Elementy wykonane ze słabych materiałów szybko się porysują i
zmatowiieniu.
Warto spojrzeć w lewo
Jak jeździć bezpieczniej?
Przed rozpoczęciem wyprzedzania zawsze upewnij się, czy ktoś
jadący z tyłu wcześniej nie rozpoczął tego manewru. Spójrz w
lusterko i koniecznie obejrzyj się przez ramię!
Odcinkiem drogi pozamiejskiej poruszał się samochód ciężarowy.
Bezpośrednio za nim jechało osobowe Renault i jeszcze jedna duża
ciężarówka. Pomimo braku zakazu wyprzedzania ostatni pojazd w
kolumnie nie zachowywał odstępu pozwalającego bezpiecznie wjechać w
lukę pomiędzy pojazdami. Do tej kolumny pojazdów (ich prędkość
wynosiła około 70 km/h) zbliżał się z dozwoloną na tym odcinku drogi
prędkością 95 km/h (była to droga ekspresowa jednojezdniowa) osobowy
Mercedes. Jego kierowca odpowiednio wcześniej upewnił się, że może
wyprzedzać i przystąpił do manewru. Nie był w stanie dostrzec, że
pomiędzy ciężarówkami porusza się jeszcze jedno auto. Kiedy Mercedes
znalazł się niemal na wysokości kabiny pierwszej wyprzedzanej
ciężarówki, Renault gwałtownie wjechało na tor ruchu Mercedesa.
Na jakikolwiek manewr obronny nie było najmniejszych szans. Mercedes
uderzył w tył Renaulta, a ten - wytrącony z toru ruchu - wpadł do
przydrożnego rowu. Pasażerowie (2 osoby dorosłe i kilkuletnie dziecko) z
poważnymi stłuczeniami trafili do szpitala. Renault ewidentnie zajechało
drogę Mercedesowi, jednak prowadzący upierał się, że to wina kierowcy
Mercedesa. Kierujący Renaultem z samochodu korzystał okazjonalnie na
lokalnych
drogach.
Niedzielny kierowca nie o wszystkim pamięta
Nie wiedział, że przed przystąpieniem do manewru wyprzedzania należy
upewnić się, czy akurat inny pojazd nas nie wyprzedza. W ogóle niczego
nie sprawdził, a jedynie gwałtownie wyjechał zza poprzedzającej
ciężarówki prosto pod jadącego prawidłowo Mercedesa. Kierujący nim nie
mógł spodziewać się takiego zachowania i tym samym nie był w stanie
uniknąć zderzenia. Wyłącznym sprawcą okazał się kierujący Renaultem,
który zamiast urlopu nad morzem - gdzie akurat tego dnia jechał z
rodziną - spędził kilka tygodni w szpitalu na rehabilitacji. Ponadto
poniósł dotkliwą stratę materialną. Jego auto było co prawda nienowe,
ale niezwykle zadbane, trzymane cały czas w garażu i z przebiegiem
zaledwie 36 tys. km. Niestety, nie miało ubezpieczenia autocasco.
Nigdy
nie
bądź
pewien!
Na początku wszystko wyglądało świetnie: wolna droga dwupasmowa
jednokierunkowa, dobra widoczność - wymarzone warunki do
bezpiecznego wyprzedzania. Niestety, kierowca białego Renaulta nie
sprawdził, czy ktoś z tyłu nie nadjeżdża i rozpoczął wyprzedzanie. Zawsze
stosuj
zasadę
ograniczonego
zaufania!
Autostradowa
hipnoza
Szkliste oczy wpatrzone wyłącznie w pojazd bezpośrednio przed nami to
często spotykany i bardzo niebezpieczny błąd. Zanim się zorientujesz,
zaczynasz bezwiednie naśladować kierowcę przed sobą, podjeżdżasz zbyt
blisko i zapominasz o niezbędnej korekcie prędkości i kierunku.
Ryzykujesz udział w karambolu! Możesz się nawet przyłapać na tym, że
zatrzymałeś się dlatego, iż kierowca poprzedzającego pojazdu postanowił
zaparkować!
Takie hipnotyczne zespolenie wzroku ze zderzakiem poprzedzającego
samochodu najczęściej zdarza się w nocy, gdy jego tylne światła
przyciągają spojrzenie. Uniknięcie takiej hipnozy wymaga silnej woli. Na
szczęście, jest wiele sposobów, aby temu zapobiec. Pierwsza metoda to
pozostanie nieco bardziej w tyle, o ile nie zamierzasz wyprzedzać. Poza
tym możesz wykorzystywać zakręty, aby wyjrzeć zza dużego pojazdu. W
wypadku większości aut możesz też spoglądać w przód przez ich tylną
szybę. Domy, drzewa, słupy telegraficzne po obu stronach drogi mogą
informować o zbliżających się zakrętach. Prędkość nadjeżdżających z
przeciwka samochodów może sugerować, czy droga jest wolna, czy też
ruch odbywa się powoli, jest utrudniony lub utworzył się korek.
Wszystkie te wizualne sztuczki, o ile umiejętnie połączysz je z dokładną
obserwacją drogi, pomagają zwiększyć bezpieczeństwo i bardzo przydają
się podczas wyprzedzania.
Wojna z poślizgiem
Przyzwyczailiśmy się, że na poślizg jesteśmy narażeni zimą.
Tymczasem poślizgi zdarzają się niezależnie od pory roku, mało
tego – latem są jeszcze bardziej niebezpieczne, ponieważ na ogół
jedziemy znacznie szybciej i się ich nie spodziewamy.
Statystycznie najgroźniejsze wypadki spowodowane utratą przyczepności
zdarzają się właśnie latem (nadmierna prędkość w połączeniu ze złą czy
uszkodzoną nawierzchnią lub drogą śliską po deszczu itp.). Większość
zdroworozsądkowo myślących kierowców boi się poślizgu. I jest to
podejście ze wszech miar słuszne. Poślizg samochodu w radykalny
sposób zmniejsza możliwości kierowcy do panowania nad kierunkiem
jazdy, stawiając go w sytuacji ekstremalnie niebezpiecznej. Jednak
należałoby zacząć od krótkiej terminologii. W statystykach policyjnych
jeszcze do niedawna „poślizg” widniał jako przyczyna wypadków. Dziś
poślizg zalicza się do kategorii „niedostosowanie prędkości jazdy do
warunków
panujących
na
drodze”.
W
teorii
Ujmując rzecz teoretycznie, do poślizgu dochodzi wówczas, gdy siły
oddziałujące na koło są większe niż przyczepność opony do jezdni. Na
zjawisko poślizgu wpływa wiele czynników, począwszy od masy pojazdu,
rodzaju nawierzchni, opony i jej bieżnika, ale przede wszystkim – co
należy bezwzględnie podkreślić – jego wystąpienie zależy od kierowcy.
Ciągle bowiem w społeczeństwie pokutuje tak samo utarte co błędne
określenie „wpaść w poślizg”. Tymczasem żaden samochód pozbawiony
kierowcy nie wpadnie w poślizg. Czynnikiem, który odpowiada za to
niebezpieczne zdarzenie, jest człowiek – kierowca. Dlatego też istotne jest,
by posługiwać się właściwą terminologią – auto w poślizg można jedynie
WPROWADZIĆ.
Z poślizgiem można oczywiście walczyć. Zostawiając na dalszą część
artykułu kwestie umiejętności i wyobraźni kierowcy, najważniejsza w tej
walce
jest
przyczepność
auta.
Jak widać, stan techniczny auta odgrywa bardzo dużą rolę w
zapobieganiu poślizgowi. Należy zwracać szczególną uwagę na opony. Z
bogatej oferty rynkowej warto wybrać takie, które przede wszystkim:
* mają indeks prędkości dobrany do mocy auta i temperamentu kierowcy
(przy większych prędkościach guma niedostosowanych opon szybciej się
przegrzewa, co może prowadzić nawet do ich pęknięcia);
•
łatwo odprowadzają wodę (a przede wszystkim zapobiegają
aquaplaningowi, czyli utracie przyczepności na filmie wodnym, np.
kałuży).
Ponadto należy często sprawdzać ciśnienie w oponach, i regularnie
oceniać stan zużycia ogumienia, zwracając szczególną uwagę na
wszystkie pęknięcia, przetarcia, nadłamania itp. Nie warto również
bagatelizować zawieszenia. W utrzymywaniu samochodu na
właściwym torze jazdy odgrywa ono równie znaczącą rolę, co dobre
opony (szczególnie, biorąc pod uwagę stan naszych dróg).
•
W
praktyce
Zdarzają się jednak sytuacje, w których, bez względu na podjęte środki
ostrożności, poślizgu nie uda się uniknąć. Jak zachować się w takiej
sytuacji? Zasady są pozornie łatwe. Przede wszystkim pod żadnym
pozorem nie dotykamy hamulca. Podstawowym środkiem ratunku jest
tylko tzw. kontra kierownicą, czyli gwałtowne odkręcenie wieńca
kierownicy przeciwnie do wymuszonego poślizgiem ruchu samochodu –
im szybsza (krótsza) będzie pierwsza „kontra”, tym krótsze będą kolejne.
W samochodzie z przednim napędem nie zdejmujemy nogi z gazu – napęd
przedni sprawia, że poruszający się samochód jest „ciągnięty” przez koła
napędowe. Delikatnie operując gazem, mamy szansę na to, że auto
odzyska przyczepność i uda się zatrzymać samochód na drodze, bądź
wrócić na właściwy tor jazdy.
Uwaga: gwałtowne zdjęcie nogi z gazu bez wysprzęglenia pogarsza
sytuację! Silnik przyhamowuje przednie koła i siła odśrodkowa wypycha
jeszcze
bardziej
tył
auta
na
zewnątrz.
Odwrotnie w samochodach z tylnym napędem. W takich autach przy
poślizgu możliwie szybko zdejmujemy nogę z pedału gazu. W tym
przypadku bowiem koła napędowe „pchają” samochód i nadmiar mocy
może spowodować okręcenie się auta wokół własnej osi. A to z reguły
sytuacja nie od opanowania dla przeciętnego (a czasem i dobrego)
kierowcy.
Nawet idealny, bardzo szczegółowy, teoretyczny opis walki z poślizgiem
nie zastąpi jednak praktyki. Opisane wyżej przypadki, nie wyczerpują
bowiem tematu – poślizg poślizgowi nie równy. Może dojść do sytuacji, w
której powyższe zasady nie sprawdzą się w realnej sytuacji.
Dlatego też, nieodzowne jest ciągłe podnoszenie naszych umiejętności. Co
prawda, w Polsce jest nieliczna ilość odpowiednio przygotowanych
placówek (wyposażonych choćby w maty poślizgowe) zajmujących się
doskonaleniem techniki jazdy, jednak nie umniejsza to naszych
możliwości. Możemy przecież znaleźć opuszczony plac lub parking
(oczywiście bez przeszkód w postaci słupków parkingowych, lamp czy
wysokich krawężników), gdzie w bezpieczny sposób zapoznamy się z
fizyką auta wprowadzonego w poślizg (do zasymulowania śliskiej
nawierzchni wystarczy piasek) i gdzie zweryfikujemy nasze wyobrażenie o
własnych umiejętnościach.
Warto jednak pamiętać, że nawet wysokie umiejętności prowadzenia
samochodu nie są w stanie zrekompensować braku wyobraźni. To od niej
w szczególności zależy wynik wojny z poślizgiem.
WYCIERACZKI
I
SPRYSKIWACZE
SZYB
Czyste szyby są bardzo ważne dla bezpieczeństwa jazdy. Aby kierowca
dobrze widział zarówno w deszczu, jak i podczas śnieżycy, pojazd został
wyposażony w wycieraczki i spryskiwacze szyb. Wycieraki poruszają się
po szybie przedniej z dwoma prędkościami. Zamontowany przekaźnik
przerywanej pracy wycieraczek może uruchamiać wycieraczki okresowo,
za pośrednictwem wyłącznika czasowego. O czystość szyby tylnej
troszczy się dodatkowa wycieraczka oraz spryskiwacz. Efekt wycierania
będzie tylko wtedy dobry, gdy dysze spryskiwaczy będą natryskiwały płyn
na szybę w dokładnie ustalonych miejscach. Poza tym gumy wycieraków
muszą być mocno dociskane do szyby. Żywotność gum jest niestety
ograniczona. Na skutek ruchu wycieraki się ścierają, a działanie ozonu i
promieniowania ultrafioletowego powoduje, że stają się kruche. Drobne
rysy na szybie wyszczerbiają gumy, co trwale pogarsza efekt wycierania.
Gumy wycieraków powinno się wymieniać każdej wiosny i jesieni.
Większość prac przy wycieraczkach i spryskiwaczach szyb można
wykonać samodzielnie - zwykle wystarcza do tego tylko wkrętak. Należy
również pamiętać, aby zawsze kupować części wycieraczki najwyższej
jakości. Produkty tanie, których cena może być zachęcająca, wymagają
częstszej wymiany gum wycieraków.
Sprawdzanie wycieraczki i spryskiwacza szyby przedniej
· Włączyć zapłon, uruchomić dźwignię wycieraczki.
· Sprawdzić:
- czy wycieraczka pracuje z oboma prędkościami?
- czy powraca w położenie wyjściowe?
- czy działa regulator przerywanej pracy wycieraczki?
- czy działa impulsowe uruchamianie wycieraczki?
- czy woda wytryskuje z dysz spryskiwacza?
- czy działają wycieraczka i spryskiwacz szyby tylnej?
W lecie można napełniać zbiornik płynu spryskiwacza wodą z kranu.
Jednak dolanie do niej specjalnego płynu czyszczącego poprawia
efektywność oczyszczania szyby. W zimie należy dodatkowo jeszcze
dolewać płynu niskozamarzającego, jednak nie takiego, jakim się
napełnia układ chłodzenia.
• Najpierw wlewać do zbiornika płynu spryskiwacza płyn dodatkowy, a
dopiero potem wodę, aby obie ciecze dobrze się wymieszały w zbiorniku.
• Podczas silnych mrozów dysze spryskiwacza mogą zamarznąć. W celu
zapobieżenia temu dolać jedną trzecią denaturatu (ma ostry zapach). Aby
zabezpieczyć się przed zamarznięciem długiego przewodu do szyby tylnej,
przed opuszczeniem pojazdu kilkakrotnie uruchomić spryskiwacz szyby
tylnej.
Usunięcie odgłosów turkotania i skrzypienia wycieraków
Przyczyną odgłosów turkotania i skrzypienia wycieraków jest
nieprostopadłość gum wycieraków do szyby. Guma wycieraka musi być
ustawiona prostopadle, aby podczas zmian kierunku ruchu mogła się
przechylać raz w jedną, raz w drugą stronę. Jeśli kąt jest niewłaściwy, to
można go wyregulować przeginając pióro wycieraka.
Tego rodzaju hałasy mogą być spowodowane następującymi
przyczynami:
•
szyba jest podrapana,
•
guma wycieraka wyskoczyła z pióra wycieraka albo jest popękana,
•
wycieraki są pokryte woskiem (po myciu w myjni) albo na skutek
oddziaływań zewnętrznych pofalowane.
Jeżeli żadna z wymienionych przyczyn nie występuje, trzeba pojazd
odstawić do warsztatu, gdzie wycieraczki zostaną sprawdzone i
wyregulowane za pomocą przyrządu do pomiaru i regulacji kąta
wycierania.
Wyprzedzaj z głową
Rozpoczynając wyprzedzanie, trzeba mieć przewagę prędkości nad
wyprzedzanym autem. Inaczej manewr niebezpiecznie się przedłuża.
Droga dwukierunkowa na terenie niezabudowanym. Prawym pasem
jedzie "maluch". Jego właściciel nigdzie się nie spieszy, poza tym woli
oszczędzać paliwo i dojechać nieco później, ale za to bezpieczniej. W
końcu i tak w tym miejscu nie wolno jechać szybciej niż 90 km/h. Ale
jego spokój nie trwa długo, bo tuż za jego zderzakiem pojawia się niski,
czarny samochód na szerokich oponach. Kierowca tej stuningowanej
bryki za punkt honoru uznaje zasadę, by nie pozwolić się nikomu
wyprzedzić. W swych poczynaniach jest tak konsekwentny, że gdy
przymierza się do wyprzedzania, jedzie niemal na zderzaku
poprzedzającego auta. Tak, by nikt przypadkiem tam nie wjechał. Taka
jazda odpowiednio podnosi poziom adrenaliny, bo przecież moment
nieuwagi może w każdej chwili doprowadzić do kolizji - wystarczy, że
auto jadące z przodu gwałtownie zahamuje. Filozofia dotąd była
skuteczna: 180 KM pod maską pozwalało wyprzedzać wszystko i
wszędzie, wystarczyło tylko zredukować bieg i dodać gazu, by
przeskoczyć przed jadący z przodu samochód. Niestety, tym razem było
inaczej. Kierowca czarnego auta jak zwykle ostro dodał gazu i mocno
skręcił w lewo, by rozpocząć wyprzedzanie. Wtedy jedno z przednich kół
jego pojazdu natrafiło na odcinek nawierzchni o obniżonej przyczepności
i samochód utracił stabilność. Auto obróciło się i manewr, który do tej
pory dostarczał kierowcy wielkiej satysfakcji, tym razem zakończył się w
rowie. Na szczęście przy drodze nie było drzew, a w czasie, gdy kręcił
"bąka", z przeciwka nie nadjechał inny samochód.
Pamiętajmy:
im
krócej,
tym
bezpieczniej
W trakcie maneweru wyprzedzania najniebezpieczniejszy jest czas, gdy
znajdujemy się na przeciwnym pasie ruchu. Dlatego należy go
maksymalnie skrócić. W tym celu uzyskujemy różnicę prędkości, jeszcze
jadąc swoim pasem, wykorzystując odstęp dzielący nas od
poprzedzającego pojazdu. Zmianę pasa ruchu wykonujemy płynnie,
gwałtowny ruch kierownicą grozi utratą stabilności!
Zasady
ułatwiające
wyprzedzanie
Wyprzedzanie na drodze dwukierunkowej jest najniebezpieczniejszym ze
wszystkich manewrów, zwłaszcza przy dużym natężeniu ruchu, kiedy w
słoneczne dni wszyscy pędzą na złamanie karku. Aby bezpiecznie
wykonać manewr wyprzedzania, trzeba pamiętać o kilku zasadach:
Miejsce i moment rozpoczęcia manewru. Właściwe miejsce do rozpoczęcia
wyprzedzania to odcinek drogi, który postrzegamy jako wolny od
jakichkolwiek przeszkód i na tyle długi, aby manewr można było
wykonać z zamierzoną prędkością. Odcinek ten powinien być widoczny
na całej długości.
Pozycja wyjściowa. Podstawowym błędem jest zbyt bliskie dojeżdżanie do
pojazdu wyprzedzanego. Im bliżej niego jedziemy, tym mniej widzimy.
Prędkość wyprzedzania. Im krócej będziemy jechać po przeciwnym pasie
ruchu, tym bezpieczniej. Dlatego przed manewrem zredukujmy bieg, aby
móc dynamicznie przyspieszyć. Na odcinku drogi, jaki dzieli nas od
pojazdu wyprzedzanego, musimy uzyskać przewagę prędkości i dopiero
wjechać
na
lewą
stronę
jezdni.
Czytelność zachowań. Używaj kierunkowskazów i upewnij się, że sam
nie jesteś wyprzedzany!
Zapinaj pasy. Zawsze!
Jak jeździć bezpieczniej
W momencie uderzenia w stałą przeszkodę samochodem jadącym 70
km/h pasażer napiera na swoje pasy bezpieczeństwa z siłą mogącą
przekroczyć 2 tony!
Tytułowe hasło pochodzi z kampanii promującej zapinanie pasów,
przeprowadzonej przez Krajową Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego
pod patronatem Ministerstwa Transportu i Budownictwa. Na stronie
www.pasybezpieczenstwa.pl można znaleźć kalkulator, który po
podstawieniu wagi osoby jadącej autem pokaże, ile będzie ona ważyć w
momencie zderzenia.
Jeżeli ktoś waży 75 kg i jedzie z prędkością 70 km/h, to przy uderzeniu
w stojące auto wbije się w pasy z siłą 1200 kg. Gdy będzie to uderzenie w
stałą przeszkodę albo czołowe, siła ta wzrośnie do 1900 kg. Jeżeli komuś
wydawało się dotąd, że jadąc bez pasów np. oprze się rękami o przedni
fotel albo złapie za rączkę i jakoś da sobie radę, niech zastanowi się, czy
utrzyma w jednym ręku od 500 do 1000 kg. Nie ma rady - jedynym
sposobem na utrzymanie jadącego na miejscu podczas kolizji drogowej
są pasy bezpieczeństwa. Niektórzy twierdzą, że mając poduszki
powietrzne, nie muszą zapinać pasów. Nic bardziej mylnego - gdy nie
jesteśmy zapięci, poduszka może zrobić nam krzywdę. Z badań
przeprowadzonych w marcu 2005 r. na zlecenie KRBRD wynika, że
Polacy nie zapinają pasów głównie dlatego, że mają złudne poczucie
kontroli nad tym, co może zdarzyć się na drodze. 70 proc. badanych
kierowców deklaruje regularne używanie pasów bezpieczeństwa, ale
spośród siedzących z tyłu aż 53 proc. potwierdziło, że pasów nie używa. A
przy zderzeniu nie przypięty pasami pasażer siedzący na tylnej kanapie
może zgnieść przedni fotel i siedzącego na nim człowieka, a potem
wylecieć
przez
przednią
szybę.
Dlaczego Polacy nie zapinają pasów bezpieczeństwa?
Powody, dla których kierowcy nie zapinają pasów bezpieczeństwa:
- Postrzegany brak zagrożenia (jazda w mieście, na krótkich odcinkach
lub
po
leśnych,
polnych
drogach),
- Zaufanie do umiejętności kierowcy prowadzącego pojazd,
-
Chęć
zaimponowania
innym,
- Przekonanie o nieskuteczności pasów bezpieczeństwa w niektórych
sytuacjach (powielanie stereotypów dotyczących pasów bezpieczeństwa,
np. że pasy są nieskuteczne przy zderzeniu bocznym lub gdy prędkość
pojazdu
jest
bardzo
mała),
- Niewygoda (pasy uciskają przy szyi, przeszkadzają w jeździe, w
swobodnych ruchach kierownicy, brudzą ubranie, obcierają ciało),
- Brak nawyku zapinania pasów przed uruchomieniem silnika.
Kiedy
Polacy
zapinają
pasy
bezpieczeństwa?
- Trudne warunki podróży (np. długa podróż, wyjazd poza teren
zabudowany),
- Kierowca jeździ niebezpiecznie (zbyt szybko, brawurowo bądź
niepewnie, bez odpowiedniego doświadczenia w prowadzeniu auta),
- Spodziewana kontrola policji i w konsekwencji ryzyko mandatu,
- Gdy bliska osoba poprosi o zapięcie pasów.
Źródło: TNS OBOP na zlecenie Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu
Drogowego,
marzec
2005
Pasy
zapobiegają
obrażeniom
Od wielu lat trwa dyskusja, czy obowiązek zapinania pasów
bezpieczeństwa jest ograniczeniem swobód obywatelskich. Zwolennicy tej
teorii uważają, że siadając za kierownicą, powinni sami zdecydować o
swoim bezpieczeństwie. Takie podejście jest jednak nie do
zaakceptowania, ponieważ nikt nie znajduje się sam na drodze. Jeżeli
przydarzy nam się błąd za kierownicą, którego konsekwencją będzie
zderzenie pojazdów, wtedy chcielibyśmy, aby osoby jadące samochodem,
w który uderzyliśmy, były przewożone w sposób zgodny z przepisami,
czyli bezpieczny. Różnica dla sprawcy zderzenia ogromna. Jeżeli będzie to
kolizja, sprawca zapłaci mandat. Natomiast, jeżeli uczestnik zdarzenia
dozna nawet niezbyt poważnych obrażeń ciała, to sprawcy grozi do 3 lat
pozbawienia wolności, a w przypadku ciężkiego uszczerbku na zdrowiu
lub śmierci nawet do lat 8. Zgodzi się więc ze mną nawet zaciekły
przeciwnik pasów, że nie chciałby odpowiadać za śmierć człowieka, który
ich nie zapiął. Zajmując się od ponad 10 lat wypadkami drogowymi, nie
spotkałem się z przypadkiem, aby ktoś zginął, dlatego że miał zapięte
pasy. Natomiast przypadków, kiedy ktoś zginął, ponieważ nie miał
zapiętych pasów, widziałem bardzo wiele. Będziemy więc surowo karać
osoby, które nie zapną pasów, mając na względzie, że być może
uratujemy w ten sposób choćby jedno życie.
Czarna
statystyka
W ciągu ostatnich 15 lat w wypadkach drogowych w Polsce zginęło
prawie 100 tys. osób, a prawie milion zostało rannych! Blisko 600 osób
rocznie mogłoby uniknąć tragedii, gdyby 90 proc. podróżnych zapinało
pasy.
Oszczędź nawet 2 l/100 km
Jak jeździć, żeby mniej płacić na stacji benzynowej?
Jak nie wydać na paliwo nawet złotówki? Zostawić auto i przesiąść
się na rower. Ale nie zawsze jest to możliwe. Jak jeździć, aby mało
spalać? Oto 10 przykazań dla oszczędnych.
Samochody mają tysiąc zalet i jedną wadę - zużywają coraz droższe
paliwo. Prostymi metodami można jednak sporo zaoszczędzić.
1. Delikatnie obchodź się z pedałem gazu. Jeżeli auto ma obrotomierz, to
należy go obserwować i uniknąć jazdy na wysokich obrotach.
2. Obserwuj drogę daleko przed sobą i przewiduj rozwój sytuacji, aby jak
najmniej było hamowania, przyspieszania i zmiany biegów.
3. Ruszaj zaraz po uruchomieniu silnika. To szczególnie ważne zimą. Nie
należy
rozgrzewać
silnika
na
postoju.
4. Podczas jazdy z dużymi szybkościami zamykaj szyby. Otwarte
powodują zawirowania powietrza i opory, które podwyższają spalanie.
5. W razie postoju trwającego dłużej niż minutę (ale nie wynikającego z
ruchu
drogowego) wyłączaj silnik.
6. Pozbądź się dodatkowego obciążenia. Jeżeli nie używasz bagażnika
dachowego, zdemontuj go. Podczas szybkiej jazdy zużycie paliwa
może wzrosnąć nawet o 2 l na 100 km, przy prędkościach
miejskich różnica jest niewielka. Z bagażnika samochodu należy
wyjąć zbędne rzeczy. Każdy dodatkowy kilogram to wzrost spalania.
7. Niskie ciśnienie w oponach to wzrost spalania.
8. Pamiętaj o wymianie świec zapłonowych, oleju, filtra powietrza.
9. Raz do roku sprawdź hamulce i zbieżność kół. Źle wyregulowany
układ jezdny powoduje większe opory toczenia.
10. Odbiorniki prądu zwiększają spalanie. Włączone światła
przeciwmgielne to 0,3 l/100 km, radio 0,2 l/100 km. Włączenie
"klimy"
kosztuje
nawet
0,7
l/100
km.
Ostra
jazda
musi
kosztować
Wielu kierowców podczas jazdy wykorzystuje wysoki zakres
obrotów silnika. Nie zawsze sprzyja to dynamicznej jeździe, ale
powoduje znaczny, niepotrzebny wzrost zużycia paliwa. Co z tego,
że "kręcimy" silnik do 6 tys. obr./min, skoro maksymalna moc
uzyskiwana jest już przy 5 tys. obr./min? Z kolei podróżowanie na
zbyt niskich obrotach nie jest korzystne dla jednostki napędowej.
Wówczas silnik zostaje nadmiernie przeciążony. Aby jeździć
ekonomicznie, w wielu autach (nie dot. diesli) warto przyspieszać
dynamicznie, szybko zmieniając biegi na wyższe, zachowując umiar
w
kwestii
prędkości
jazdy.
Patrz
i
przewiduj
Obserwuj, co dzieje się daleko przed twoim autem. Dzięki temu
można przewidzieć, co się będzie działo na drodze i uniknąć
niepotrzebnego hamowania czy przyspieszania. Nie ma sensu
gwałtownie ruszać spod sygnalizatora, jeżeli na kolejnym już się
zapala czerwone światło. Oczywiście nie uprawnia to również do
zbyt leniwego ruszania i tamowania ruchu. Jeżeli już trzeba
zwolnić, wykorzystujmy hamowanie silnikiem. Podczas jazdy przy
włączonym biegu, ale bez wciśniętego pedału gazu, wtrysk paliwa
zostaje odcięty i silnik nic nie spala.
Przygotuj auto na zimę!
Pomimo, że za oknem nadal świeci słońce a termometr ciągle wskazuje
więcej niż 10st. C, nie należy zapominać, że grudzień już za klika dni.
Spodziewając się ostrej zimy, dedykuję ten poradnik wszystkim tym,
którzy z różnych przyczyn nie przygotowali jeszcze swoich 4 kółek na
nową porę roku.
Zanim przyjdzie mróz
O nasz samochód lepiej zadbać zanim nadejdzie pierwszy mróz. Pozwoli
nam to zaoszczędzić czas i pieniądze na późniejszych doraźnych
naprawach. Właściciele nowych aut często bagatelizują kwestię zimy,
myśląc, że w ich samochodzie niespodzianek nie będzie. Nie byłbym taki
pewien...
Podnosimy maskę
Jako pierwszy powinniśmy skontrolować akumulator. Zdejmujemy
zaciski, a następnie przeczyszczamy je oraz bieguny specjalnym
urządzeniem (dokładniej i szybciej, cena ok. 5zl) lub szczotką drucianą.
Powinniśmy także zbadać poziom naładowania baterii. Jeśli napięcie
odbiega od fabrycznego, powinniśmy pomyśleć o wymianie akumulatora
lub jego naładowaniu. Gdy przyjdą ciężkie mrozy nasz samochód może
mieć problemy ze startem. Sprawdźmy także poziom elektrolitu. Jeśli jest
go za mało, uzupełnijmy poziom wodą zdemineralizowaną.
Drugą bardzo ważną rzeczą jest smarowanie. Stary, zużyty i
zanieczyszczony olej, o nieodpowiednim indeksie będzie zalegał na dnie
silnika niczym kisiel w misce. Warto pomyśleć o wymianie oleju na nowy
o klasie 0W lub 5W. Będziemy mieli pewność, że nasz silnik będzie
chroniony
już
od
pierwszych
sekund
pracy.
Rzadszym przypadkiem, aczkolwiek lubiących mieć miejsce jest zbyt
stary płyn chłodniczy. Jeśli dysponujemy aerometrem łatwo możemy
sprawdzić, czy nie zamarznie zbyt szybko. Nie zapomnijmy także
uzupełnić jego poziomu.
Rzecz, która sprawia najwięcej problemów i niesie ze sobą duże
niebezpieczeństwo – letni płyn do spryskiwaczy. Zamarznięte dysze,
rozmazane błoto na szybie, chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe.
Najlepiej już teraz dolać do zbiornika typowo zimowego płynu, gdyż
pogoda w Polsce lubi płatać figle. Należy wybrać te sprawdzone, nie
najtańsze płyny. Promocyjne hity często zawierają spirytus marnej
jakości, łatwo zamarzający już w minus kilkunastu stopniach. Jeśli
spodziewamy się naprawdę ciężkich mrozów, dolejmy do zbiornika
koncentratu a następnie „psiknijmy” kilkukrotnie spryskiwaczami, aby
nowa mieszanka dostała się do obiegu. Pozwoli to uniknąć porannych
niespodzianek.
Na koniec warto sprawdzić, czy izolacja na którymś kablu pod maską nie
jest uszkodzona. Zabezpieczmy wszystkie podejrzane miejsca. Może się,
bowiem zdarzyć, że po wilgotnej nocy nasz akumulator będzie
rozładowany...
Zamykamy maskę
Skoro wlaliśmy już nowy płyn warto zainteresować się stanem
wycieraczek. Jeśli obecne zostawiają charakterystyczne smugi,
bezwzględnie wymieńmy je na nowe. Ciągłe przymarzanie tylko pogorszy
ich stan. Jeśli mamy podgrzewane przednie wycieraczki, możemy być
spokojni. Jeśli tak nie jest musimy pamiętać, aby nie uruchamiać ich
nim przednia szyba nie odlodzi się zupełnie.
Jeśli trzymamy auto pod chmurką warto mieć w domu odmrażacz do
szyb. Te środki na bazie alkoholu szybko uporają się z cienką warstwą
lodu.
Szyba od zewnątrz jest już zabezpieczona, a co ze środkiem?
Klimatyzacja w zimę jest niezastąpiona, ale jeśli jej nie mamy, musimy
sobie poradzić w inny sposób. Preparaty antyszronowe powinny pomóc.
Przy dużej wilgotności i mrozie zdarza się, że drzwi przymarzną do
uszczelek. Silniejsze pociągnięcie spowoduje ich wyrwanie. W sklepach
bez problemu znajdziemy spraye z silikonem lub sztyfty do
zabezpieczenia tych wrażliwych miejsc.
Zamki to kolejna zmora kierowców. W sytuacjach kryzysowych pomoże
odmrażacz, należy jednak pamiętać, aby nie naużywać tego środka i...
trzymać go w domu a nie w samochodzie.
Aby zabezpieczyć karoserię, nałóżmy na nią grubą warstwę pasty – przez
jakiś czas uchroni to nasz samochód przed wpływem błota i soli.
Droższym oraz rzadziej spotykanym rozwiązaniem są pasty teflonowe –
zabezpieczają na bardzo długo, ale ich nakładanie jest uciążliwe a koszta
są wysokie. W zimę warto od czasu do czasu umyć podwozie naszego
samochodu w myjni – pozbędziemy się nadmiaru soli.
Koła i opony
Minęły czasy, gdy opony zimowe były traktowane przez polskich
kierowców jako głupota. Kto choć raz miał okazję przejechać się autem z
„zimówkami” wie, że różnica jest ogromna. Pięciokrotnie lepsza trakcja,
ponad dwukrotnie mniejsza droga hamowania mówią same za siebie. W
krajach europy północnej opony zimowe są obowiązkowe, a za ich brak
otrzymamy spory mandat. Zmieniając opony należy pamiętać o
odpowiednim wyważeniu kół.
W sezonie zimowym właściciele felg aluminiowych powinni szczególnie
zadbać o swoje 4 kółka. Jeśli nie mamy możliwości zmiany felg na
stalowe, zabezpieczmy nasze „alusy”. Po dokładnym umyciu powinniśmy
nałożyć na nie kilka warstw pasty zabezpieczającej. Pomoże to
powstrzymać niszczący wpływ soli.
Są jednak sytuacje, kiedy nawet opony zimowe nie pomogą. Wtedy
jedyną bronią w walce ze śniegiem są łańcuchy. Warto przećwiczyć ich
zakładanie w domu – unikniemy niepotrzebnego stresu na trasie.
Sytuacje awaryjne
A co zrobić, gdy nasze auto nie chce odpalić? Samostarty w spreyu
pomogą uruchomić samochód w sytuacji awaryjnej, jednak niosą ze sobą
pewne niebezpieczeństwo wybuchu silnika. Nigdy nie stosujmy tych
preparatów w silnikach diesela!
Skoro już o dieselu mowa, należy pamiętać o zimowym paliwie. Prawie
wszystkie stacje mają już ten rodzaj oleju napędowego, ale nawet on nie
pomoże, gdy temperatura spadnie poniżej -20st C. Wszystko przez
parafinę, która wytrąca się wtedy z mieszanki. Z pomocą przychodzą
uszlachetniacze paliwa. Nie ma się, co jednak oszukiwać – przy –30st C
diesel bez ogrzewania postojowego, garażowany pod chmurką nie odpali
za nic w świecie.
Inna sytuacja dotyczy dużego mrozu i prądu, a raczej jego braku. Kable
rozruchowe to przydatne narzędzie w takiej sytuacji. Pamiętajmy, aby nie
były to 2 krokodylki połączone przewodem od suszarki. Prąd w
akumulatorze ma duże natężenie, które może spowodować pożar obu
samochodów. Porządnymi kablami łączymy bieguny dodatnie, a
następnie biegun ujemny dawcy z niemalowaną częścią silnika biorcy.
Unikajmy łączenia ujemnych biegunów, gdyż szybkie ładowanie
akumulatora powoduje wydzielanie się łatwopalnego gazu, który może
eksplodować choćby od iskry. Po kilku minutach uruchamiamy silnik, a
następnie rozłączamy układ w dokładnie odwrotnej kolejności.
To chyba tyle, jeśli chodzi o zimę. Trochę pracy jesienią pomoże naszemu
samochodowi przetrwać ten ciężki okres bez awarii.
Dasz radę sam
Masz dość płacenia wysokich rachunków w serwisie? Podwiń rękawy
i sam wykonaj przegląd techniczny w swoim aucie!
Każdorazowa wizyta w warsztacie kończy się wydatkami rzędu kilkuset
złotych,
a i tak nie zawsze jesteśmy do końca zadowoleni z usługi. Albo rachunek
był za wysoki, albo mechanik przeoczył jakąś niesprawność auta. Może
warto samemu wykonać przegląd? Pokażemy, że wcale nie jest to takie
trudne. Na koszt przeglądu składają się ceny części zamiennych oraz
koszt pracy mechanika i zysk serwisu. Z reguły przegląd techniczny
ogranicza się do wymiany oleju, płynów eksploatacyjnych i sprawdzenia
działania poszczególnych podzespołów auta. Mechanik wykonując go,
opiera się na własnym doświadczeniu lub korzysta z wykazu czynności
przeglądowych, który przygotowuje producent dla każdego auta. Zakres
prac uzależniony jest od przebiegu lub wieku auta.
Listę koniecznych do wykonania czynności znajdziemy w książce obsługi
aut, można też o to spytać w warsztacie. Chcąc zrobić przegląd we
własnym zakresie, oprócz podstawowych kluczy, musimy mieć
specjalistyczne narzędzia. Miejscem pracy może być parking osiedlowy.
Do wymiany oleju przyda się kanał lub najazd.
Wymiana
świec
Zdejmij przewody zapłonowe, zapamiętując ich kolejność. Do odkręcania
świec użyj dobrej jakości klucza (z wkładem gumowym lub
magnetycznym). Przed wkręceniem nowej świecy wyreguluj przerwę
między elektrodami (wg wartości producenta). Świecę dokręcaj z
wyczuciem!
Wymiana
filtra
i
olej
Rozgrzej silnik, by olej dobrze ściekał z miski olejowej. Przed
odkręceniem korka spustowego wyjmij bagnet. Spuść zużyty olej do
pojemnika. Następnie odkręć filtr. Gdy stary olej spłynie z miski,
rozpocznij przykręcanie nowego filtra. Uszczelkę gumową posmaruj
cienką warstwą świeżego oleju (najlepiej rozprowadzając go palcem), a
następnie dokręć filtr ręką. Rób to z wyczuciem, ale w miarę możliwości
jak najmocniej. Przed przykręceniem korka spustowego oczyść jego
powierzchnię. Jeśli korek ma podkładkę - wymień ją na nową. Wlewając
nowy olej, wyciągnij częściowo bagnet. Zakręć korek wlewowy i uruchom
silnik. Kontrolka ciśnienia oleju po chwili powinna zgasnąć. Wyłącz
silnik, odczekaj chwilę i sprawdź poziom. Sprawdź, czy nie ma wycieków.
Gotowe! Następna taka operacja za rok lub po przejechaniu 15 tys. km.
Wymiana
filtra
powietrza
Czynność ta jest niezwykle prosta. Przy pomocy śrubokręta, klucza
płaskiego lub po zdjęciu zatrzasków zdejmij obudowę filtra. Wyjmując
stary wkład, rób to ostrożnie, tak by zgromadzone wewnątrz nieczystości
nie wpadły do gardzieli gaźnika lub przepustnicy powietrza. Jeśli w
obudowie filtra lub wkładzie znajduje się olej, to znak, że pierścienie
tłokowe lub uszczelniacze zaworów są zużyte i konieczna będzie
poważniejsza naprawa w warsztacie. Obudowę oczyść papierem lub
czystą szmatką. Pamiętaj, by nowy filtr powietrza umieścić odpowiednią
stroną, zgodnie z oznaczeniem na jego obudowie. W starszych
konstrukcjach aut na obudowie filtra umieszczony jest przełącznik
sterujący ustawieniem klapy doprowadzającej zimne lub ciepłe powietrze.
Ustaw
ją
w
zależności
od
pory
roku.
Sprawdzenie
kół
Oglądając bieżnik opony, dowiesz się, czy geometria kół jest prawidłowo
ustawiona oraz czy jeździsz ze zbyt niskim lub za wysokim ciśnieniem.
Sprawdź ciśnienie w ogumieniu i wysokość bieżnika. Wg kodeksu
drogowego min. głębokość to 1,6 mm, dla opon zimowych fachowcy
zalecają wymianę przy wartości poniżej 3 mm. Obejrzyj bark opony,
sprawdź, czy nie ma wybrzuszeń, otarć lub objawów starzenia się. Jeśli
kierownica wpada w drgania, pojedź do warsztatu na wyważanie kół.
Wymiana
filtra
kabinowego
Trudność wykonania tej czynności uzależniona jest od konstrukcji
układu wentylacji. Filtr przeciwpyłowy umieszcza się na podszybiu lub
pod deską rozdzielczą. Odkręć wkręty śrubokrętem i kluczem
ampulowym. Zdemontuj uszczelkę gumową umieszczoną wzdłuż górnej
krawędzi ściany grodziowej. Odepnij zatrzaski i wyjmij obudowę filtra.
Dokonując wymiany wkładu, zwróć uwagę na kierunek mocowania
oznaczony najczęściej strzałką. Oczyść obudowę filtra z pyłu lub liści.
Wymiana
filtra
paliwa
W starszych silnikach benzynowych, gdzie stosowano mechaniczny
napęd pompy paliwa, filtr znajdziemy pod maską. W nowszych autach
znajduje się przy zbiorniku paliwa. Filtr paliwa ma obudowę metalową
lub z tworzywa. Przy jego wymianie trzeba zaopatrzyć się w pojemnik na
resztki paliwa znajdującego się w filtrze i przewodach. W przypadku
filtrów połączonych z przewodami za pomocą obejm zaciskowych
konieczna jest ich wymiana na nowe. Gdy przewody mocowane są do
filtra śrubami, zakładamy nowe podkładki (miedziane). Przy okazji
wymiany filtra paliwa warto sprawdzić wzrokowo stan przewodów
paliwowych.
Uwaga! Przed założeniem nowego filtra trzeba sprawdzić zaznaczony
strzałką kierunek przepływu paliwa.
Sprawdzanie
hamulców
W prezentowanym Fiacie Uno 0.9 z 1999 r. na przedniej osi zastosowano
hamulce tarczowe z jednotłoczkowym zaciskiem pływającym. Kontrolując
hamulce przednie, warto sprawdzić stan elastycznych przewodów
hamulcowych, równomierność zużycia klocków oraz powierzchnię tarcz.
Na tylnej osi znajdują się hamulce bębnowe, które mają układ
automatycznego kasowania luzu. Sprawdzając hamulce bębnowe, należy
skontrolować równomierność zużycia okładzin ciernych, wewnętrzną
powierzchnię bębna oraz stan sprężyn odwodzących. Elementy cierne
wymieniamy
parami!
Konserwacja
akumulatora
Zadbaj
o
stan
akumulatora:
Zdemontuj zaciski. Oczyść szczotką powierzchnię zacisku. Gdy występują
wytopienia, zalecana jest wymiana. Posmaruj zaciski i bieguny
akumulatora cienką warstwą wazeliny technicznej. W razie konieczności
doładuj
akumulator.
W niektórych bateriach można sprawdzić i uzupełnić elektrolit.
Sprawdź
poziom
płynu
hamulcowego
Za niski poziom może doprowadzić do zapowietrzenia układu. Wymieniaj
płyn
co
2
lata!
Wymiana koła
Gdy problemy z wyborem rodzaju i sprawdzeniem stanu koła zapasowego
mamy już z głowy, należałoby zabrać się za jego wymianę. Teoretycznie
każdy osobnik określający się dumnie mianem mężczyzny powinien
posiadać w jednym palcu wiedzę opisywaną dalej.
Wiemy jednak, że idealnych mężczyzn nie ma, a kobiety coraz częściej
interesują się czymś więcej niż tylko przekręceniem kluczyka i jazdą do
przodu, więc poniżej przedstawiamy małą 'ściągę' opisującą krótko, 'co,
kiedy jak i gdzie' przy wymianie przebitego koła.
Pierwsza rzecz, od której należy zacząć to przede wszystkim zablokowanie
samochodu, tak żeby podczas wymiany nam nie odjechał. Do tego celu
można użyć specjalnych blokad pod koła, a jeżeli takowych nie
posiadamy, to wystarczy nam chociażby cegła lub pustak, lub cokolwiek
innego, co znajdziemy pod ręką. Po wyciągnięciu wszystkich niezbędnych
elementów do wymiany koła (koło, klucz do kół, lewarek, rękawiczki), na
początek należy wrzucić pierwszy bieg lub ustawić automatyczną
skrzynię biegów w pozycji 'P', włączając dodatkowo hamulec ręczny, po
czym można przystąpić do dalszych czynności. Przy okazji wypadałoby
sprawdzić, czy koła znajdują się w położeniu do jazdy wprost. Przed
podniesieniem samochodu za pomocą lewarka należy spróbować
poluzować śruby, którymi zamocowane jest koło. Wspomaganie klucza
nogą używamy, tylko w uzasadnionych przypadkach!
Po wykonaniu poprzednich czynności przejść można do mocowania
lewarka w nadwoziu. Najczęściej punkty montowania zaznaczone są za
pomocą specjalnych przetłoczeń, bądź też przyspawane pod podwozie
belki z otworami do mocowania. Gdybyśmy jednak mieli problemy ze
znalezieniem takiego miejsca, optymalnym punktem jest miejsce
połączenia progu ze słupkiem. Podnosząc pojazd należy zachować umiar.
Nie należy przesadzać, gdyż każdy centymetr przenosi środek ciężkości w
samochodzie, czego konsekwencją może być utrata stabilności.
Podnosimy zatem auto do wysokości, w której mierząc na oko uda nam
się spokojnie wymienić koło. Przy odkręcaniu śrub należy zapamiętać
położenie każdej z nich, gdyż posiadają one gwint dopasowujący się do
otworu, zabezpieczający przed samoistnym odkręceniem. Najlepiej, więc,
żeby trafił on z powrotem na swoje miejsce.
Po odkręceniu należy starać się w bardzo delikatny sposób ściągnąć koło
z przebitą oponą, a następnie założyć przygotowane wcześniej koło
zapasowe. Początkowo śruby powinno wkręcać się palcami, aby nie doszło
do jakiegokolwiek uszkodzenia gwintu. Wykorzystując sytuację, że
samochód jest jeszcze uniesiony, należałoby, teraz przy pomocy klucza,
dokręcić śruby, pamiętając jednak o odpowiedniej kolejności. Zaczynając
od którejś śruby, pamiętać należy, że następna powinna być przeciwległa
(patrz na rysunek poniżej). Po opuszczeniu samochodu na ziemię należy
dokonać mocniejszego dokręcenia śruby.
Po wykonaniu całej czynności wymiany koła, a następnie po zakończeniu
podróży należy udać się do zakładu wulkanizacyjnego, gdzie uszkodzone
ogumienie zostanie naprawione.
Będąc przy okazji w zakładzie warto byłoby poprosić o przeprowadzenie
badania polegającego na wyważeniu koła. Jest to przydatne w
szczególności, gdy podczas jazdy zauważymy delikatne ściąganie na bok,
bądź też wibracje na kierownicy. Jadąc z prędkością kilkudziesięciu
kilometrów na godzinę koło samochodu obraca się kilkanaście razy na
sekundę. Wtedy każde, nawet najmniejsze odchylenie powoduje wyraźny
spadek komfortu jazdy. Cały przebieg badania nie jest ani kosztowny, ani
też skomplikowany. Koło montowane jest na specjalnej maszynie
wprowadzającej je w ruch obrotowy i po chwili pokazywany jest wynik.
Jeżeli zegar pokazuje wartość 5 gram, to po przeciwnej stronie opony
umieszczany jest ciężarek o tej samej masie. Wyważanie powtarzane jest
do skutku, aż wskaźniki z obu stron wyświetlać będą zero. Po takiej
wizycie można być pewnym, że jazda samochodem będzie bardziej
komfortowa, zapewnia Anatol Kisielewicz, właściciel serwisu Autopon s.c.
z Wrocławia.
Czysty widok
Jak wybrać i wymienić pióra wycieraczek
Każdy samochód może mieć idealnie działające wycieraczki.
Nakłady wcale nie muszą być duże.
W najlepszym przypadku pogarszający się stan wycieraczek będzie się
objawiał głośną pracą. Najczęściej jednak ich kiepski stan powoduje
rozmazywanie
brudu
i złą widoczność, a także - o czym dowiemy się już "po szkodzie" -
rysowanie szyb. Niestety, nawet nowe wycieraczki mogą być głośne,
pozostawiać smugi lub nie wycierać całej powierzchni. Dotyczy to głównie
najtańszych produktów.
Nie warto kusić się na wycieraczki, których gumki zawierają silikon. Ten
materiał ma gorsze własności mechaniczne od kauczuku naturalnego,
który niestety z czasem ulega starzeniu. Żywotność gumy zwiększają
stosowane w wycieraczkach materiały syntetyczne, które jednak tylko
wspomagają właściwości kauczuku.
Bywają sytuacje, że smugi pozostawiają nawet wycieraczki markowych
producentów. Ten efekt powinien jednak zniknąć po krótkim czasie
używania wycieraczek i jeśli powróci, to dopiero po dłuższym
nieużywaniu ich i tylko na chwilę. Za ten efekt odpowiadają obecne w
gumie woski, które wydostają się na powierzchnię.
Jeśli wycieraczki są grafitowane, to wcale nie oznacza, że są dobre.
Najtańsze takie pióra (jeśli grafit jest tylko napylony na gumki od
zewnątrz i zostaje na palcach) powodują, że grafit wnika w szybę. Efekt
to czarne, trudne do usunięcia punkciki widoczne na szkle. Gdy
kupujemy pióra, na pierwszy rzut oka widzimy, czy stelaż zrobiony jest
porządnie. To bardzo ważne. Niestabilny stelaż uniemożliwia właściwą
pracę piór. Jak często wymieniać wycieraczki? Eksperci uważają, że
przed i po każdym sezonie zimowym. W praktyce: jeżeli nie ma
widocznych oznak zużycia, można to robić raz w roku - tyle na pewno
powinien wytrzymać dobry produkt, o ile zimą nie każemy szorować
wycieraczkom po oblodzonej szybie i nie będziemy odrywać
przymarzniętych piór. Latem nie należy żałować płynu do szyb i na
bieżąco
usuwać
resztki
owadów
ze
szkła.
Ze
spoilerem
czy
bez?
Przy wyższych prędkościach pęd powietrza odrywa wycieraczkę od szyby,
osłabiając jej docisk i skuteczność działania. Aby zredukować to
zjawisko, stosuje się wycieraczki ze spoilerami działające lepiej przy
wyższych prędkościach. Uwaga! Ze względu na sposób, w jaki powietrze
opływa przednią szybę, to rozwiązanie zdaje egzamin wyłącznie na
piórach pracujących po stronie kierowcy. Po stronie pasażera, jak i w
przypadku wycieraczek umocowanych centralnie, spoilery nie zdają
egzaminu, a nawet mogą pogarszać pracę wycieraczek. Stąd w
kompletach ze spoilerem ma go tylko jedno pióro. Kupując pióra
pojedynczo, trzeba o tym pamiętać.
Wymiana
co
rok
Latem trzeba unikać pozostawiania wycieraczek w jednej pozycji przez
dłuższy okres, szczególnie w porze wysokich temperatur - guma może się
nieodwracalnie zdeformować. Dobrze jest odchylać wycieraczki od szyby.
Latem wycieraczki niszczą się także pod wpływem pozostających na
szybie owadów oraz żywicy.
Kierowcy pokonujący rocznie powyżej 16 tys. km powinni zmieniać
wycieraczki dokładnie co pół roku, natomiast kierowcy jeżdżący mniej
powinni wymieniać je regularnie raz w roku.
Michał
Stępak
z
firmy
Bosch
Co
psuje
wycieraczki?
Dobre pióra wycieraczek wystarczą na kilkaset tys. cykli, czyli na około
rok. Pióro nie może pracować na sucho - niszczy się. Nie żałujmy płynu
do szyb! Pod wpływem ciepła i długiego spoczynku gumki odkształcają
się. Zostawiając auto na dłużej, warto unieść wycieraczki. Nieusunięte
ręcznie resztki owadów i żywicy niszczą pióra.
Sprawdź
zaczep
Uwaga
na
mocowanie!
Zanim zdecydujemy się na zakup nowych piór wycieraczek, trzeba
sprawdzić, jaki mamy zaczep. Dawniej były stosowane dwa systemy. Od
pewnego czasu pojawił się jeszcze jeden. Wyglądem przypomina bolec
umocowany na ramieniu wycieraczki, na który nasuwa się specjalne
wycięcie w piórze - szybko i pewnie. Takie rozwiązanie jest co prawda
proste w użyciu, ale ma jedną podstawową wadę. Często korzystają z
niego też złodzieje! Ostatnim z wprowadzonych rozwiązań jest
uproszczenie konstrukcji ramki wycieraczek. Gumka mocowana jest
bezpośrednio do ramienia, a docisk ma zapewnić wewnętrzna
konstrukcja. Niestety, to rozwiązanie nie do końca się sprawdza, m.in.
przy
mocno
zaokrąglonych
szybach.
Naprawa
szyb
Chcesz naprawić szybę z odpryskiem po uderzeniu kamienia, zamiast
kupować nową? Natychmiast zabezpiecz uszkodzenie! Na odprysk trzeba
nakleić jakąkolwiek naklejkę, kawałek taśmy klejącej, itp. Chodzi o to,
aby do uszkodzenia nie dostawał się brud, bo potem trudno go usunąć i
pozostają większe ślady po naprawie. Trzeba też wiedzieć, że odprysk
może spowodować powstanie pęknięcia - wystarczy do tego jazda po
nierównej drodze, gdy szyba przenosi duże obciążenia. Jeśli szyba
zaczęła pękać, na naprawę jest za późno. Po naprawie szyba (w
większości przypadków) odzyskuje ok. 95 proc. swojej pierwotnej
wytrzymałości. Nie ma problemu, jeśli mamy starego Golfa II. Za nową
szybę wraz z montażem zapłacimy ok. 220 zł, a montaż potrwa kilka
minut. Gorzej, jeśli jeździmy nowszym, nietypowym autem. Wtedy szyba
może kosztować 1000 zł lub więcej. Uwaga! Niektóre tanie zamienniki
mają tak niską jakość, że już po roku czy dwóch szyba jest pokryta gęstą
siatką mikrozarysowań. Naprawa szyby kosztuje od ok. 50 do ok. 100 zł,
co jednak jest już ceną nieco wygórowaną. Jeśli naprawa okaże się
nieskuteczna (np. szyba wkrótce pęknie), warsztat powinien zwrócić
pieniądze.
Nie
naprawia
się:
pęknięć - wiercone otwory mające zatrzymać pękanie nie sprawdzają się
rys - polerowanie powoduje wgłębienia niszczące optykę szyby. Ponadto
jest
bardzo
pracochłonne
i
drogie
dużych odprysków - większych niż moneta 5 zł, a także pęknięć tuż przy
krawędzi
szyby
odprysków przed oczami kierowcy - po naprawie pozostaje ślad widoczny
w
czasie
jazdy
Pielęgnacja nadwozia
Auto umyte, warstwa błota, soli czy innego brudu usunięta z
powierzchni karoserii, lecz to dla wielu nie koniec procesu
czyszczenia samochodu. Dopiero teraz zaczyna się woskowanie,
polerowanie oraz pozostałe zabiegi upiększające.
Choć można oczywiście na myjni wybrać program z woskowaniem, to
jednak nic tak nie zastąpi dokładnej pielęgnacji karoserii jak "ręczna
robota". W sprzedaży znajdziemy całą masę środków przeznaczonych
właśnie do pielęgnacji naszego samochodu. Już do samego mycia
możemy wykorzystać szampon woskujący, jeśli użyliśmy natomiast
zwykłego szamponu, to kolejnym krokiem po wysuszeniu, chyba że
mamy wosk na mokry lakier, powinno być nałożenie nawet dwóch
warstw (szczególnie przed zimą) wosku. Do tego celu możemy
wykorzystać wosku w paście lub emulsji, a także wosku o podwyższonej
twardości. Kupując, warto sprawdzić, czy aby na pewno dany wosk
nadaje się do naszego lakieru. Niektóre bowiem mogą być
nieodpowiednie dla np. lakierów metalizowanych.
Woskowanie, niczym zabieg kosmetyczny, ma nie tylko upiększyć nasze
auto, ale również zabezpieczyć przed zgubnym upływem czasu.
"Regularnie woskując nadwozie zachowamy dłużej jego oryginalną barwę,
lakier będzie wyglądał niczym nowy, co może mieć duże znaczenie przy
np. odsprzedaży naszego samochodu" - radzi Jerzy Będziński z jednej z
auto myjni z Wrocławia. Samo woskowanie wykonujmy, co chyba
oczywiste, na umytej wcześniej powierzchni. Wosku nie należy nakładać
na trudno dostępne powierzchnie, jak i przy pełnym słońcu, możemy
mieć wówczas problem z jego usunięciem i wypolerowaniem. Najlepiej
woskowanie przeprowadzić w ciepły (ok. 20 st. C.) i suchy dzień. Wosk
należy nakładać cienkimi warstwami (jednak nie od razu na całą
karoserię), a następnie miękką ściereczką (najlepiej bawełnianą)
kolistymi ruchami wcierać go w lakier.
"Częste mycie skraca życie" - nie podzielamy oczywiście tej opinii, ale
jednak coś w tym krótkim zdaniu jest. To samo tyczy się i mycia
nadwozia. Częste wizyty w myjni, bez dodatkowej pielęgnacji karoserii,
mogą doprowadzić do matowienia lakieru i utraty jego połysku. Na
szczęście dość łatwo można temu zaradzić. Najprościej to udać się do
specjalistycznego zakładu, ale nie chcąc wydawać zbyt dużych środków
pieniężnych można uczynić to we własnym zakresie. Ważny jest wybór
właściwego środka, tu nie powinniśmy decydować się na najtańszy.
Odpowiednia pasta polerska, kilka ściereczek oraz kilka godzin
spędzonych przy aucie i auto będzie wyglądać jak nowe. No prawie, bo
jednak upływu czasu nie da się do końca zatuszować.
Po dokładnym umyciu auta często możemy natrafić na różne rysy,
odpryski czy inne uszkodzenia lakieru powstałe na skutek uderzenia
kamykiem, zahaczenia o gałąź czy też zarysowania przez inną osobę.
Jeśli nie są one zbyt głębokie, to za pomocą odpowiednich środków
(pasty, mleczka) można je usunąć lub znacznie zniwelować.
Oczywiście nie ma potrzeby polerowania wówczas całego auta, wystarczy
jedynie zniszczony fragment nadwozia. Głębsze rysy należy potraktować
już bardziej profesjonalnie - zaprawką lub wręcz polakierować cały
element (np. drzwi). Pewnym sposobem na tego typu uszkodzenia są
dostępne na rynku kredki, którymi można spróbować zamalować rysę,
jednak z bliska będzie ona nadal widoczna. Problemem może być także
dostępność niektórych mniej popularnych kolorów.
I jeszcze na koniec, przy próbie odrestaurowania bardzo zniszczonego
lakieru, przy dużych rysach pozostaje nam jego renowacja, tzw. operacja
plastyczna. W tym celu fachowa firma może usunąć mikronowej grubości
warstwę lakieru. Czynność ta to już jednak ostateczność, pamiętajmy, iż
praktycznie można wykonać ją tylko jednokrotnie.
Jeśli pomimo wszystkich powyższych czynności, nadal stan lakieru jest
niezadowalający, to pozostaje nam tylko i wyłącznie ponowne
polakierowanie danego elementu lub wręcz całości auta. Ale to już koszty
sięgające nawet kilku tysięcy złotych, co przy starszych autach może
przewyższać ich wartość.