1
2
D. B. Reynolds
-
Heart of the
Wolf
Tłumaczenie dla: Translations_Club
Tłumacz: Isiorek
Korekta: sylwikr
Korekta całości: wanileczka
3
Rozdział 1
Anioły płakały. Piękne twarze niszczały smutkiem, łzy spływały w
dół doskonałych policzków niezauważone na ciele wtulonym między
nimi. Kathryn Avinger spojrzała w górę na ogromną rzeźbę i zastanawiała
się, czy nawet anioły mogły znaleźć łzy, by dzisiaj płakać. Przejmujący
wiatr wyżłobił zbocze, rozrzucając kawałki brudu niedaleko mauzoleum i
wrzucając je w jej oczy. Obróciła twarz tylko po to, aby mieć bat ciemnych
włosów na policzku.
- Przepraszam - wymamrotała Pheobe, zbierając swoje brązowe
loki i skręcając je pod usztywnionym kołnierzykiem białej koszuli. Nosiła
biznesowy garnitur pod swoim długim, czarnym płaszczem i chciała bez
wątpienia wrócić do biura zaraz po obowiązkowym pojawieniu się na
pogrzebie ojca.
Kathryn chciała tylko uciec, równie łatwo co ona. Niestety,
powinna być rozpaczającą wdową na tym widowisku, poza tym była tu
prasa, którą trzeba było wziąć pod uwagę, aby utrzymać pozory. Odszedł
nie-tak-drogi Preston Avinger, miał duże pieniądze, które oznaczały, że
jego śmierć jest na pierwszej stronie w wiadomościach. I niestety,
Kathryn była dużą częścią tej historii - żona - trofeum - młodsza o
dekady, aż tu nagle młoda wdowa.
Nieznacznie uniosła wzrok, aby zobaczyć wiszących niczym upiory
dziennikarzy za płaczącymi aniołami mauzoleum Avinger, czekających na
najlepszy moment, by podzielić się ze światem żałobą. Kathryn
powstrzymała gorzki uśmiech. Byli na złym pogrzebie, jeśli szukali żalu.
Anioły mogą być tutaj jedynymi prawdziwymi żałobnikami. Spojrzała na
ludzi skupiających się wokoło grobu Prestona, ich twarze były ponure,
gdy udawali przed kamerami. Większość z nich była przyzwyczajona do
kontroli społecznej - przywódcy biznesu, burmistrz, jak i obaj
4
senatorowie USA, chociaż Preston przyczynił się tylko jednemu z nich.
Drugim całkowicie gardził i nawet nie stwarzał innych pozorów. Kathryn
zawsze zastanawiała się, co zrobiła kobieta, że go uraziła. Ale może bycie
kobietą wystarczało. Nikt nigdy nie zarzuciłby Prestonowi Avingerowi
społecznego liberalizmu.
Wiatr ponownie powiał, mocniej tym razem, jakby chciał zrzucić
ich ze stromego zbocza. Kathryn schowała się bardziej w głąb
eleganckiego kaszmirowego płaszcza i zastanawiała się, czy kiedykolwiek
znów będzie ciepła. Dziesięć lat w tym mieście i wciąż zachowywała się
chłodno. Nie cierpiała tego miejsca.
- Chryste, zabierz nas stąd - niski głos wymamrotał cicho za nią.
To mógł być Preston Junior, czuły syn, jej pasierb, jak przypuszczała,
chociaż był starszy od niej o piętnaście lat. Jego słowa były przeznaczone
tylko dla Kathryn i dla jego siostry, Phoebe. Wśród tej trójki przynajmniej
nie było żadnych złudzeń smutku.
Ze swojej strony Kathryn nic nie czuła. Była otępiała, chociaż na
pewno nie żalem. Jej mąż był chory przez wiele lat, zanim umarł, a nawet
wcześniej…
Cóż, to na pewno mówiło coś o człowieku, którego odejścia nie
opłakiwała nawet żona i dzieci.
Jej myśli zostały przerwane, gdy minister w końcu przerwał swoje
bezowocne modlitwy za skorumpowaną duszę Prestona i położył rękę na
jej ramieniu. Walczyła z pragnieniem, aby pozbyć się tej ręki i spojrzeć w
górę, by spotkać jego bladoniebieskie oczy. Wydawał się miły, troskliwy
nawet. Ale oczywiście nigdy nie znał Prestona.
- Już czas, moja droga - powiedział uprzejmie.
5
Kathryn kiwnęła głową z zaciśniętymi wargami, pod kamuflażem
ciemnych okularów. Zrobiła jeden krok do przodu, pochyliła się i wzięła
garść luźnego brudu, piszczącego przeciwko ciasnej skórze jej rękawiczek.
Kolejny krok i pozwoliła temu spłynąć wolno na trumnę, słysząc, jak
luźnie kamyczki uderzają w mahoniowe pudło. Nie zwlekała ani chwili
dłużej, pocierając palcami z dezaprobatą i odchodząc do tyłu. Jej pięta
skręciła się na nierównym gruncie, a jej ochroniarz Tommy wyciągnął
rękę, aby przytrzymać ją, jedna duża dłoń ukryta dyskretnie pod jej
łokciem.
Kamery mignęły w poprzek drogi, gdy fotografowie rzucili się, by
złapać moment, zachowując wieczną udrękę wdowy - film o jedenastej.
Kathryn odwróciła się od obiektywów, opierając się niepotrzebnie
na sile Tommy'ego.
Phoebe i jej brat razem zbliżyli się do grobu, biorąc w palce trochę
piachu i rzucając go szybko do dziury przed oddalaniem się. Nie mieli nic
do powiedzenia nad grobem swojego ojca, czego nie powiedzieli już
niejednokrotnie. Wraz z ich odjazdem reszta krewnych zmarłego szybko
się rozeszła, niektórzy zatrzymując się, aby dorzucić swoją garść piachu,
niektórzy nie zerkając nawet w dół, aby zobaczyć jakość trumny. Kilkoro
zatrzymało się, by złożyć kondolencje Kathryn, ale nikt nie został. Bo było
zimno i chcieli dostać się do samochodów i limuzyn.
Kathryn znalazła się nagle sama przy grobie. Tylko Tommy
pozostał u jej boku. Po tylu latach - długa choroba, niekończąca się żałoba
wymagana przez złą sławę jej męża, nieprawdziwe wyrazy uznania i
wyszukany pomnik, który zorganizował sobie na długo przed śmiercią -
po tym wszystkim, był już koniec. Wreszcie, była sama.
6
Jej ramiona gwałtownie opadły, a wciąż uważny Tommy
pokierował ją łagodnie w kierunku czekającej limuzyny. Szli wolnym
krokiem, wysokie obcasy zagrażały jej podróży po gęstej trawie.
Prawie dotarli do limuzyny, gdy usłyszała dźwięk rozrywającej
jedwab kuli. Poruszyła się bez namysłu, podając na ziemie, gdy
śmiertelny pocisk uderzył w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą
znajdowała się jej głowa, a wybuch ognia strzelca wyborowego rozległ się
w ciszy pogrzebu. Tommy opadł na nią, przykrywając ją swoim ciałem,
gdy druga kula wystrzeliła po pierwszej.
Histeria. Ludzie krzyczeli, pędząc do swoich samochodów, prasa
odpychała barierki ustawione przed pogrzebem, w nadziei, że dostaną
ujęcie zakrwawionego ciała albo na złapanie jej ostatnich słów przed
tragiczną śmiercią. Bez wątpienia będą szalenie rozczarowani, gdy
odkryją, że nie odniosła obrażeń.
Kathryn leżała pod ciężarem Tommy'ego, myśląc o krewnych
zmarłego, którzy odeszli zaraz po pogrzebie, przez co ominęło ich całe
zamieszanie. Zastanawiała się, jak wielu z nich skłamałoby i powiedziało,
że byli tam, gdy strzał został oddany, jak bez tchu opowiadali, jak ratowali
swoje życia.
- Daj mi minutę, Kathryn - powiedział Tommy, przerywając jej
cyniczne myśli. Jego głos, niski i napięty przez stres, zadrżał nieznacznie
pod wpływem adrenaliny i być może nawet strachu. Usłyszała, jak
krzyknął do ich kierowcy, po prostu wymieniając jego imię, zadając
pytanie.
- Rigo?
Rigo musiał udzielić cichej zgody, ponieważ podnieśli się i ruszyli,
Tommy ciągnący ją na nogi, ostrożny wobec niej, ale niemarnujący
7
żadnej chwili. Jego ciężkie ciało rozpadło się, gdy pchnął ją i wsiadł za nią
do limuzyny.
- Jedź! - zawarczał Tommy, trzaskając za nimi drzwiami.
Rigo ruszył pełnym gazem, zanim jeszcze drzwiczki się do końca
zamknęły, gwałtownie skręcając, aby ominąć inne samochody,
podskakując na dobrze utrzymanej trawie. Sygnał huczał, a ludzie
krzyczeli. Kathryn ledwie ich słuchała.
- Jesteś ranna? - zapytał Tommy.
Kathryn wpatrywała się w niego, mrugając mocno, gdy walczyła,
aby się skupić.
- Kathryn, jesteś ranna?! - Głos Tommy'ego z napięciem wszedł o
pełną oktawę wyżej. Przechylił się szybko do niej, zamierzając klepnąć ją
lub coś w tym stylu, co robili ochroniarze, żeby upewnić się, czy ich opłaty
nie zostały zestrzelone.
- Wszystko w porządku - zarządziła. Odsunęła swoje ręce łagodnie.
Tommy był dobrym facetem. - Wszystko w porządku - powtórzyła
mocniej. Wykopała uśmiech i przykleiła go na twarzy. - Trochę szarpnęło,
to wszystko.
Odchyliła się na pluszową skórę, widząc bliźniacze smugi trawy i
brudu na prawej stronie swojego płaszcza. Wpatrywała się w te plamy z
roztargnieniem. Jej kolana musiały uderzyć w ziemię, kiedy…
- Ktoś próbował mnie zabić - powiedziała, jakby ta myśl właśnie
przyszła jej do głowy.
- Tak, proszę pani - powiedział Tommy ostrożnie.
8
Odwróciła się na czas, by złapać zmartwione spojrzenia, które
wymienili miedzy sobą mężczyźni.
- Zastanawiam się dlaczego - powiedziała.
9
Rozdział 2
Renjiro Roesner pozwolił ciężkiemu trzaśnięciu drzwi zamknąć
gadatliwą blondynkę, mieszkającą po sąsiedzku, która była świeżo po
trzecim rozwodzie, a już rozglądała się za czwartym. Nie w tym życiu.
Ściągnął swoje ciężkie palto i rzucił je na oparcie kanapy, zatrzymując się
tylko po to, aby złapać pilota i włączyć telewizor, gdy skierował się do
lodówki po piwo. Lokalne wiadomości wykrzykiwały radosną recytację o
morderstwach, chaosie i skorumpowanych politykach, gdy odkręcił
kapsel i pociągnął duży haust ciemnego piwa.
Co, do diabła, robił w tym pieprzonym mieście?
Złapał folder z menu na wynos pozostawiony przez agenta i
wysunął nogi z mokasynów Ferragamo, notując sobie, by wziął jutro inne
buty. Zaczął padać śnieg, w czasie gdy czekał na taksówkę. Nie mógł sobie
przypomnieć, czy o tej porze zwykle leżał tu śnieg. Minęło sporo czasu.
Przeszedł do pokoju dziennego, gdy wiadomości przeszły z
wiarygodnego raportu do radosnego, przerobionego oburzenia miasta.
Jakąś wdowę postrzelono podczas pogrzebu jej męża, na rany Chrystusa.
Czy nie było już żadnej świętości na tym świecie?
Wzruszył ramionami.
To, co robili ludzie, nie było jego problemem. Jego problemem
było dowiedzenie się, dlaczego jego Alfa po tylu latach nagle wezwał go do
USA z Europy. Nie, że marnował tam swój czas. Europejskie wilki były w
bezładzie od czasu ostatniej wojny i było tam mnóstwo okazji dla
przedsiębiorczego i dominującego osobnika jak Renjiro, by wyrobić sobie
nazwisko. Ale pomimo jego długiej nieobecności, wciąż formalnie należał
do północnoamerykańskiego klanu - nigdy nie zmienił swojej lojalności -
a kiedy jego Alfa zadzwonił, musiał przyjść.
10
Westchnął i ponownie zwrócił uwagę na menu, próbując
zdecydować, co zamówić na kolację. Włoskie żarcie nie wchodziło w
rachubę. Nie było mowy, by mogło ono dorównać temu, do czego był
przyzwyczajony. A jego Japońska matka nigdy nie wybaczyłaby mu,
gdyby zamówił na wynos sashimi
1
.
Na ekranie program informacyjny przeniósł się na żywo na
posterunek policji, gdzie reporter bez tchu informował publiczność, że
kilka dni po strzelaninie na pogrzebie policja jest bezsilna. Ren spojrzał,
gdy nagranie incydentu samo zaczęło lecieć. Cmentarz na zboczu,
wystawiony na działanie wiatru, świetny widok portu - po co ulokowano
zmarłych w tak świetnym punkcie widokowym, w każdym razie? Kto miał
się tym cieszyć?
Wideo wciąż pokazywało ubranych na czarno krewnych zmarłego.
Musiało być mnóstwo pieniędzy w tym tłumie, pomyślał. Mnóstwo
łachów od projektantów.
Obraz przeskoczył z obrazu pieniędzy na strzał, siwowłosa wdowa
eskortowana z dala od grobu przez dużego goryla z ochrony, kiedy nagle
wszyscy rzucili się na ziemię z krzykiem. Więcej krzyku niż było potrzeba,
zauważył, oprócz wdowy i jej goryla, którzy rozsądnie leżeli na ziemi.
Zmarszczył brwi, puszczając jeszcze raz scenę w głowie. Coś tutaj
nie grało, chociaż nie mógł odkryć, co to dokładnie było. Nagranie wciąż
grało, gdy wdowa, najwyraźniej cała i zdrowa, ledwo widoczna zza cielska
ochroniarza, została zmuszona do oderwania się od ziemi i wepchnięta do
bezpiecznej limuzyny. Ren przechylił głowę, wypijając ostatnią kroplę
piwa, wciąż patrząc.
1
japońska potrawa, a właściwie sposób serwowania surowych ryb i owoców morza (np.
ośmiornic, kalmarów), krojonych, najczęściej w kostkę lub płatki, z dodatkiem przypraw.
Klasycznymi dodatkami i przyprawami do sashimi są wasabi, rzodkie daikon, sos sojowy,
cytrusowy sos ponzu. Sashimi jest przygotowywane ze świeżych ryb (często świeżo zabitych),
na miejscu, na oczach klienta.
11
Kamerzysta, szczęśliwie w ostatniej chwili złapał czyste ujęcie
twarzy wdowy.
Ren nagle zapomniał przełknąć. Piwo spłynęło mu do gardła,
niemal dusząc go, gdy butelka upadła na gruby dywan. Złapał pilota,
próbując przypomnieć sobie, gdzie rzucił tę cholerną rzecz, gdy szedł do
kuchni. W końcu znalazł go na kanapie, uderzając się w goleń o krawędź
stołu, gdy rzucił się na niego. Zaklął wściekle, gdy jego palce znalazły
guzik i rozpoczął przewijanie. Obrazy zamazały się do tyłu, i cicho
pobłogosławił rudzielca w sklepie elektronicznym, który przekonał go do
nabycia TiVo
2
wraz z satelitą. Myślał, że to strata pieniędzy. Nie planował
być tu aż tak długo. Ale to była słodka, mała rzecz i pomyślał o pustych
nocach w tym cholernym mieście.
Zatrzymał przewijanie w momencie, gdy ukazał się czysty szkielet
wdowy.
Kathryn. Wpatrywał się łapczywie w eleganckie linie jej twarzy,
elegancką krągłość jej szczęki, górna warga nieznacznie zbyt pełna, by
była ona doskonała. Jej oczy były ukryte za parą olbrzymich, ciemnych
okularów, ale wiedział, że były burzowo-szare od emocji, tak jak wiedział,
że strzelały piorunami, gdy była zła albo gdy się śmiała. Jej srebrzyste
włosy przycięto brutalnie krótko. Były długie, gdy widział ją ostatnim
razem, grube i pełne, zwisające w połyskującym wodospadzie.
Wpatrywał się, zapominając o oddychaniu. Cholera. Jak dawno to
było? Dziesięć lat? Czuł, jakby to było więcej niż dziesięć żywotów.
Wyglądała tak samo albo tak jak mogła. Dziesięć lat było niczym dla ich
rodzaju.
2
Telewizor z możliwością nagrywania podczas oglądania np. filmów. Coś takiego jak teraz
oferują u nas Netia albo N ;p
12
Usiadł ciężko i puścił od nowa nagranie, słuchając szczegółów, głos
spikera był odpowiednio ponury, ale ze świergotem radosnego
podniecenia, którego nie mógł ukryć.
Zmarłym był Preston Avinger, mąż Kathryn - inwestor, miliarder,
mecenas sztuki, przyjaciel polityków, standardowe wyposażenie bogaczy,
i miał osiemdziesiąt dwa lata, gdy umarł. Kathryn miała dwadzieścia
osiem i była żoną Avingera przez dziesięć lat. Prawie tak długo, odkąd
Ren odszedł. Wygnany.
Wspomnienia uderzyły go nagle, tak jasne i ostre jakby były
ostrzem, które prześlizgnęło się przez żebra i uderzyło prosto w jego
serce. Kathryn, osiemnastoletnia i piękna. Jej srebrne futro świecące w
świetle pełni, jej czysta forma, elegancka gracja, gdy biegała po lasach
Domu Kalnu.
Jej ojciec, Dominick Bartek
3
, Alfa wilków z Ameryki Północnej,
obiecał ją Renowi, a następnie odesłał go, by móc ją oddać jakiemuś
bogaczowi zamiast jemu. Piękna Kathryn Rena przykuta do ludzkiego
mężczyzny, starszego o więcej niż pięćdziesiąt lat. To był powód, dla
którego Ren nie walczył z Domem o jego pobyt w Europie. Nie było dla
niego tutaj nic poza wspomnieniami. To i gniew tak głęboki, że nie mógł
pozostać w tym samym pomieszczeniu z Alfą i go nie zabić.
Ren przewalcował od początku raporty, kolejny raz wyciszając
denerwujący głos spikera i oglądając scenę w ciszy. Więc mąż Kathryn nie
żył. Nagle to wszystko nabrało sensu i Ren wiedział, dlaczego wezwano go
do tego pieprzonego miasta.
3
To ma być żart? xD
13
* * * *
Jego telefon zadzwonił dziesięć minut później, podczas gdy wciąż
wpatrywał się w twarz Kathryn, niczym uczeń usychający z miłości. W
kółko puszczał nagranie ataku, przeklinając stację telewizyjną za ich
niezdarne redagowanie i chcąc przebywać w mieście wystarczająco długo,
by mieć chociaż jedna wtyczkę w prasie albo nawet glinę.
Podniósł telefon.
- Roesner - zawarczał. Zamarł na brzmienie głosu Doma, wargi
uniosły się, odkrywając jego zęby w gniewie, ledwie dając sobie radę z
przełknięciem warknięcia próbującym znaleźć ujście z jego gardła. - Tak,
proszę pana - sapnął. – Widziałem w wiadomościach
Jego wściekłość tylko wzrosła, gdy słuchał tego, co Alfa miał do
powiedzenia.
- Zajmę się tym - warknął i usłyszał, jak na linii zapadła cisza.
Wpatrywał się w głuchy telefon przez kilka minut, wtedy rzucił
nim w poprzek pokoju.
- Skurwysyn!
Chciał walnąć w coś pięścią, najlepiej w twarz Doma. Ale zadowolił
się opadnięciem na kanapę i przebiegnięciem rękoma przez swoje grube,
czarne włosy. Nie wiedział, co Kathryn do niego czuła. Nie był nawet
pewien, czy kiedykolwiek coś czuła. Ale wiedział jedno na pewno. Nie
będzie zbyt szczęśliwa, widząc go ponownie.
Wstał, złapał za uszkodzony telefon i wykręcił numer.
14
- Tu Roesner. Wiesz, kim jestem? - Osoba na drugim końcu, ktoś,
kogo nigdy wcześniej nie spotkał, potwierdziła, że rzeczywiście wie i
czekała na połączenie.
- Świetnie. - Ren usłyszał gorycz we własnym głosie i odrzucił ją.
To był biznes. A on był w tej branży bardzo dobry.
- Chcę udać się na miejsce zbrodni, ale najpierw... - Drugi
mężczyzna przerwał, by coś powiedzieć. Ren przeczekał, a następnie
kontynuował, jakby jego rozmówca nic nie mówił. - Będę musiał zobaczyć
się z Panią Avinger. Na osobności.
15
Rozdział 3
Kathryn stała przed olbrzymim panoramicznym oknem za
biurkiem Prestona i obserwowała, jak śnieg spadał z dachu penthouse'u.
Tak wysoko wiatry były mylące. Co jakiś czas kilka płatów dryfowało na
szkło, gdzie uparcie trwały przez kilka cennych sekund przed stopieniem
się, ześlizgując się haniebnie w dół śliskiej powierzchni, zmieniając się w
kolejną kroplę wilgoci tego deszczowego dnia.
Przyparła rękę do okna, ale szyba była gruba i podwójne
okratowana. Nic tak prymitywnego jak zimna pogoda nie miało wstępu
do kryjówki Prestona Avingera. A teraz jej. To wszystko teraz było jej.
Penthouse, domy wakacyjne na całym globie i więcej inwestycji, niż
kiedykolwiek mogłaby zliczyć. I Bóg wiedział, że zarobiła to. Każdy grosz.
Kroki odbiły się echem w dół marmurowego przedpokoju i
Kathryn zidentyfikowała lekką wagę swojej gosposi, za którą podążał
ciężki krok Tommy'ego.
Drzwi za nią otworzyły się łagodnie.
- Pani Avinger?
- Tak, Marlo? - Kathryn odwróciła się od okna.
- Przepraszam, że przeszkadzam, proszę pani, ale ktoś z policji
tutaj jest. Chce z panią porozmawiać.
Więcej pytań? Rozmawiała z wieloma policjantami i oficerami
śledczymi, i nawet z samym komisarzem od czasu pogrzebu. Każdy z nich
zadawał jej w kółko takie same pytania. I dawała im takie same
odpowiedzi. Nie miała żadnego pomysłu, kto chciałby ją zabić.
- To nie może poczekać? - Powiedziała to smutno, wiedząc, jaka
będzie odpowiedź.
16
Marla rzuciła okiem ponad ramieniem na Tommy'ego
4
, a on
odwrócił się i zrobił kilka kroków po pokoju.
- On mówi, że to jest ważne - powiedziała łagodnie, jej ręce
skręcały się z niepokoju. - Ktoś namówił go, by ci pomóc, on jest inny niż
pozostali.
- Inny? Jak? - Kathryn spojrzała na Tommy'ego, ale wzruszył
ramionami.
- Nie wiem dokładnie - powiedziała Marla. - On jest
intensywniejszy, przerażający prawie. Ale Tommy sprawdził, a oficer na
dole potwierdził, że jest czysty.
Kathryn przeniosła swoje spojrzenie przez ramię Marli, chcąc móc
spojrzeć przez ścianę na przedsionek penthouse'u.
- Kathryn - Tommy powiedział pilnie, ale uciszyła go łagodnie.
- W porządku, Marla. Wpuść go.
- Tak, proszę pani - powiedziała gosposia. - Przynieść kawy? Albo
herbaty?
Za nią Tommy potrząsnął głową w dezaprobacie, ale Kathryn
rzuciła mu karcące spojrzenie i uśmiechnęła się do Marli.
- Poczekamy i zobaczymy - powiedziała.
* * * *
4
O Boże, właśnie przeczytałam to jak Tamiego xD Muszę skończyć z Gumisiami xD
17
Kathryn zesztywniała, jej spojrzenie powędrowało do drzwi, oczy
zrobiły się szerokie ze zdziwienia. Wiedziała, że to wilk w minucie, w
której skręcił korytarzem i spodziewała się, że to jeden z ludzi jej ojca,
jednak nie spodziewała się tego.
Wypełnił całą otwartą przestrzeń, górując nad Marlą niczym jakiś
starożytny bóg zemsty w garniturze od Armaniego. Wyglądał dokładnie
tak samo jak przed laty - duży mężczyzna ze złotą skórą po swoich
japońskich przodkach, prostych, czarnych włosach przyciętych do tępej
krawędzi nad kołnierzykiem i wepchniętych bezlitośnie za uszy. Krew
jego ojca w niewielkim stopniu odbijała się w jego oczach, wysoki o
szerokich ramionach, orli nos.
Renjiro Roesner - jej pierwsza miłość, jej ostatnia, jej jedyna.
Zniknął z Clanhome niespodziewanie, nie zostawiając żadnej
wiadomości, żadnego słowa dla niej, dziewczyny, którą twierdził, że
kocha. Dwa tygodnie później była żoną Prestona Avinger’a. Zobaczenie go
teraz wskrzesiło zbyt wiele uczuć, o których chciała zapomnieć i każde z
nich piekielnie bolało.
- Kathryn - jego głos był cichym dudnieniem, ściśniętym stresem.
Wpatrywał się w nią łapczywie, a jednak jego spojrzenie przesunęło się do
Tommy'ego, który przeniósł się bliżej boku Kathryn, jego mowa ciała
wyraźnie mówiła, że uważa, iż przybysz stanowi zagrożenie.
- Tommy - Kathryn powiedziała cicho. Rozumiała dylemat Rena.
Był wilkiem, a ona była samotną kobietą wśród ludzi, nieznajomych
przynajmniej Renowi. Jego instynkty krzyczały, by ją chronić. Tak bardzo
jak chciała to odrzucić, nalegać, by nie miał z nią wspólnego już nic
więcej, rozumiała to. I nie było w jej umyśle wątpliwości, kto cierpiałby,
gdyby Tommy doprowadził to do ostateczności.
- Tommy - powtórzyła głośniej.
18
Jej ochroniarz zatrząsł się, jego spojrzenie poleciało niechętnie z
dala od wilka pod drzwiami.
- To jest Pan Roesner, Tommy. Renjiro Roesner. On jest
przyjacielem mojego ojca.
Spojrzenie Rena zaostrzyło się, gdy to powiedziała. Mogła poczuć,
jak jego nastrój buzował pod powierzchnią, gdy tylko to powiedziała - i
chciała, by ludzie wyszli z pokoju, nim wybuchnie.
- To będzie już wszystko, Marlo - powiedziała łagodnie. - Dziękuję.
Gosposia posłała Renowi ostatnie, zdenerwowane spojrzenie i
pośpieszyła z pokoju. Tommy to całkiem inna sprawa.
Kathryn udzieliła Renowi ostrzegawczego spojrzenia, po czym
podeszła do Tommy'ego i dotknęła jego ramienia. Poczuła, jak obaj
mężczyźni napięli się na to dotknięcie, aż miała ochotę zaśmiać się ze
śmieszności tego wszystko. Ścisnęła grubego bicepsa swego ochroniarza.
- Jest w porządku, Tommy - powiedziała i obróciła się, by stanąć
przed nim, zmuszając go do patrzenia na nią zamiast na Rena. - Nie
jestem w żadnym niebezpieczeństwie z Panem Roesnerem - powiedziała,
mając nadzieję, że to była prawda.
Postawa Tommy’ego łączyła ból dziesięcioletniego chłopca z
zaborczością dorosłego człowieka. Kathryn uśmiechnęła się krzepiąco i
powiedziała:
- Potrzebujemy kilku minut sam na sam. To jest biznes, interes
rodzinny. Rozumiesz.
Tommy spojrzał w jej oczy uważnie, jakby próbując odczytać
ukrytą wiadomość w jej prośbie i nie znalazł jej. Spojrzał więc przez ramię
na Rena, po czym kolejny raz na Kathryn.
19
- Jesteś pewna, Kathryn? - Powiedział, jego głos był wystarczająco
niski, że gdyby Ren był człowiekiem, przegapiłby zmianę.
- Jestem pewna - powiedziała śmiało. - Kilka minut.
Tommy kiwnął głową, wyraźnie nieszczęśliwy, ale skłonny do
zaufania jej słowom. Przeszedł koło Rena, odwracając się w ostatniej
chwili, by posłać mu surowe spojrzenie.
- Poczekam na zewnątrz, Pani Avinger - powiedział dla dobra Rena
i wyszedł do przedpokoju, zostawiając otwarte drzwi za sobą.
- Zrobisz to - wymamrotał Ren.
Kathryn zamknęła drzwi, milknąc na długą chwilę. Stałą tyłem do
Renjiro, który wszystko, co robił, to stał.
- Kathryn - powiedział łagodnie.
Obróciła się, jej oczy oceniały go od stóp do głów, piły z niego.
Kochała go tak bardzo. Jej serce ścisnęło się w klatce piersiowej,
wyśmiewając się ze wszystkich powodów, które jej uczucia miały zmienić.
Wciąż go kochała.
Wyraz twarzy Rena zmienił się, przesunął wszystkie szalejące
przez chwilę uczucia pod szczelnie zamknięte powieki.
- Przyjaciel twojego ojca? - zapytał łagodnie.
- A nie jesteś nim?
- On jest Alfą. - Duże A oczywiste w sposób, jaki to wypowiedział.
Kathryn uniosła sceptycznie brew.
- On jest moim Alfą - Ren wysyczał spod zaciśniętych zębów.
Kathryn zaśmiała się pomimo woli, jej wargi wywinęły się w mały
uśmiech zadowolenia. Wilki takie jak Ren nigdy nie poddawały się łatwo.
20
Jeden kącik jego ust uniósł się na chwilę, przyznając się do jej
małego zwycięstwa, jego czarne oczy zaiskrzyły w nagłej przyjemności.
Spotkali swoje spojrzenie i śmiech zamarł, zastąpiony przez coś dużo
bardziej intensywnego, coś, co ukradło jej oddech i docisnęło rzeczy nisko
w jej ciele. Wyciągnął rękę.
- Kathryn.
Wpatrywała się w niego, jej spojrzenie przeszło od wilka,
spoglądając w jego oczy, do szerokiej dłoni i znów do oczu. Podniosła
powoli swoją rękę, jej palce drżały do czasu, gdy zatrzymała je aktem
czystej siły charakteru.
Jego silne palce zamknęły się na jej, był świadomy swojej siły i tak
ostrożny, gdy wzmacniał uścisk do czasu, aż przyciągnął delikatną
krzywiznę jej ramienia do swej klatki piersiowej. Kathryn przełknęła
szloch ulgi, gdy jego ramiona zacisnęły się wokół niej, ponieważ poczuła
się bezpieczna po raz pierwszy od dłuższego czasu, niż mogła pamiętać.
Ren westchnął, uwalniany przez niego oddech był długi, powolny
wydech, jakby wstrzymywał powietrze godzinami, a nie przez minuty.
- Kathryn - wyszeptał.
Śniła o tym momencie miesiącami po zawarciu swego małżeństwa
z Prestonem, śniła, że Ren znajdzie ją jakoś i uratuje. Ale nigdy tego nie
zrobił. I dostała twardą lekcję, by liczyć tylko na siebie. Pchnęła lekko w
jego klatkę, nie ufając sobie, że utrzyma kontrolę będąc tak blisko niego.
- Nie mogę…
- Pozwól mi cię trzymać. Tylko minutę. Dla mnie.
Westchnęła, czując w głębi serca, jak jej wilk oblizywał się z
przyjemnością. Jej wilk wiedział, czego chciała Kathryn, czy zgadzał się z
tym, czy też nie.
21
Nie mogła powiedzieć jak długo tam stała, słysząc silne bicie serca
Rena pod uchem, jego gorącem i siłą otaczającą ją. Zmieszała się w
końcu, nie dlatego, że było jej niewygodnie, ale właśnie dlatego, że tak jej
było.
- Dlaczego tu jesteś, Ren? - spytała, starając się odzyskać trochę
dystansu. - Marla powiedziała, że jesteś z policji? - Wiedziała, że to
niekoniecznie prawda, ale nie była zaskoczona, że powiedział Marli i
Tommy’emu, że tak było.
- Jestem tu, by ci pomóc. Dowiedzieć się, kto za tym wszystkim
stoi i go zatrzymać na dobre.
Zmarszczyła brwi i cofała się do czasu, aż mogła spojrzeć mu
prostu w twarz.
- Myślałam, że mieszkasz w Europie?
- Mieszkałem. Mieszkam. Dom do mnie zadzwonił.
Kathryn zesztywniała i całkowicie uwolniła się z jego uścisku,
powiększając odległość między nimi. Puścił ją, jego ramiona zniknęły,
jednak utrzymywał ręce, póki nie zniknęła z jego zasięgu.
- Mój ojciec? - domagała się odpowiedzi.
Ren wzruszył ramionami, przyglądając się jej dziwnie.
- Zadzwonił do mnie, do miasta, parę dni temu. Nie wiedziałem
dlaczego, ale zobaczyłem w wiadomościach wideo z wczorajszego
pogrzebu.
Odwróciła się od niego i obeszła wkoło biurko, chcąc ustawić coś
fizycznego i stałego między nimi.
- Dlaczego mój ojciec miałby…
22
Serce Kathryn jak ostatnio rozgrzało się, tak teraz natychmiast
zamarzło. Ren nie wrócił do domu dla niej. To po prostu kolejna gierka
jej ojca, kolejna próba manipulowania nią, używając tym razem do tego
władzy. Powinna wiedzieć lepiej. Wiedziała lepiej. Dziesięć lat z
Prestonem nauczyło ją chronić każde uczucie, nie oddawać niczego za
darmo. Gdyby to był ktoś inny, ale nie Ren, to nigdy nie zaszłoby aż tak
daleko. Coś, na co jej ojciec bez wątpienia liczył.
Posłała Renowi surowe spojrzenie.
- Zmartwienia mego ojca mnie nie obchodzą.
- Mam wrażenie…
- Nie, nie masz żadnego wrażenia. Widzę, że nadal bierzesz udział
w licytacji Doma.
- Co to, do diabła, ma znaczyć? - Wyprostował się i podszedł do
niej, jego chłodne obejście zniknęło błyskawicznie, spalone przez gniew.
Kathryn cofnęła się dwa kroki, zbliżając się do okna plecami,
zmuszając się do zaprzestania tego tak szybko, jak zdała sobie z tego
sprawę.
- Skłamałam Tommy'emu, Ren?
- Co? - Zatrzymał się, spoglądając na nią z marsową miną w
zamieszaniu.
-
Kiedy
powiedziałam
mu,
że
nie
jesteś
żadnym
niebezpieczeństwem dla mnie. Myliłam się?
Jej słowa zraniły go i wiedziała, że tak było.
- Nigdy nie zadałbym ci bólu, Kathryn - zaprotestował łagodnie. -
Wiesz o tym.
23
Nagle to było zbyt wiele. Kathryn zamknęła oczy wbrew temu, że
niewidzenie go sprawiało ból i odwróciła się, by zmusić się do spojrzenia
w okno z jego skazanymi płatkami śniegu.
- Czego chcesz, Ren? - zapytała zmęczonym głosem. - Policja już
zadała mi wszystkie pytania, a odpowiedź jest zawsze taka sama. Nie, nic
nie wiem.
Usłyszała, jak się poruszył, okrążając biurko i stając zaledwie kilka
kroków od niej. Był tak blisko, że mogła poczuć ciepło jego ciała i została
niemal zmiażdżona przez jego zapach, gdy jego wilk zareagował na nią.
To nie było nic osobistego, powtarzała sobie, automatyczna reakcja
mężczyzny alfa na samotną kobietę. Nawet gdyby Preston wciąż żył,
reakcja Rena byłaby taka sama. Preston nie był Wilkiem. Nie liczył się.
Nie mogłaby uruchomić swego instynktu łączenia w pary, nawet gdyby go
kochała. Co nigdy się nie stało.
- Kathryn?
- Nie rób tego - szepnęła, nie patrząc u niego. - Proszę, Ren. Nie
musisz tego robić. - Kathryn mogła poczuć, jak się w nią wpatrywał,
mogła nawet usłyszeć każdy jego stały oddech oraz dudnienie jego serca.
Chciała go błagać, by odszedł, jednak obiecała sobie, że nigdy nie będzie
już błagać żadnego mężczyzny.
- Nie miałem wyboru - powiedział niespodziewanie. A ona
wiedziała, że nie mówili już o bieżących sprawach, ani nawet tych z
zeszłego roku. - Dali mi godzinę na spakowanie swoich rzeczy i odejście.
Chciałem się pożegnać. Próbowałem. Ale nie pozwoliliby mi. Zostawiłem
notatkę…
- Nigdy jej nie dostałam - wyszeptała.
24
Przebiegł palcami przez włosy, kurczowo chwytając za grube
kosmyki, zanim położył swe dłonie na oknie obok niej. Ramiona sztywne i
proste utrzymywały cały jego ciężar z dala od podwójnych szyb.
- Wiem o tym - powiedział. - Myślę, że wiedziałem o tym nawet
wtedy. Ale miałem wyjechać jedynie na kilka miesięcy, więc uznałem, że
to nie jest istotne. Ale potem usłyszałem, ze wyszłaś za mąż zaraz po
moim wyjeździe i wiedziałem. Byłaś jedyną córką Doma. Nie miał
zamiaru stracić ciebie dla kogoś takiego jak ja. - Obrócił głowę tak, że
mógł ją zobaczyć. - Ale nigdy nie pomyślałem, że poświęci cię dla
człowieka.
- Nie poświecił mnie dla nikogo - powiedziała ostro. - Sprzedał
mnie za czternaście procent udziałów w Avinger Holdings. Negocjacje
zakończono, zanim wyjechałeś. Nigdy nie było dla nas jakichkolwiek
szans.
- Mogłaś odmówić. Miałaś prawo…
- Nie miałam żadnych praw! - Odwróciła się przodem do niego,
wypuszczając swój własny gniew, pozwalając sobie na pokazanie
prawdziwych emocji pierwszy raz od wielu lat.
- Miałam osiemnaście lat! Osiemnaście lat i byłam jedyną córką
Dominick’a Bartek’a. Czy wiesz, co to znaczy, Ren? Nigdy nie opuściłam
Domu Klanu, nigdy nie ugotowałam żadnego posiłku. Ledwie używałam
telefonu, nigdy nie widziałam telewizji. Byłam trochę więcej niż
dzieckiem! Ukrytym przed ludzkim światem, zmuszonym do absolutnego
posłuszeństwa wobec starszych i przede wszystkim wobec mojego Alfy.
Ale najgorsze jest to, że kochałam swego ojca. I wiedziałam, że… on
kocha mnie - zaśmiała się gorzko.
- Kathryn, wiem… - odsunął się od okna, a ona powstrzymała go
przed zbliżaniem się, jedna uniesiona dłoń utrzymująca go z daleka.
25
- Nie - powiedziała. - Nie, Ren, nie wiesz. Nie wiesz niczego. Nie
jestem tą drobną osiemnastolatką rzuconą na kolana przez tak-tak-
potężnego Renjiro Roesner’a. Mówisz, że zostawiłeś mi wiadomość. I
może to zrobiłeś, nie wiem. Jedyne, co wiem, to to, że zostałam sama jak
palec. Nikt nie stanął w mojej obronie. Nikt. Mój ojciec sprzedał mnie do
małżeństwa z człowiekiem, którego nigdy wcześniej nie spotkałam i nikt
nawet nie kiwnął palcem. Ani moja matka, ani bracia, ani jedna starsza
osoba z klanu, nawet ty.
- Nie wiedziałem o tym - Ren zaprotestował gniewnie, jego ręce
zacisnęły się w pięści przy bokach, mięśnie naprężyły się pod materiałem
garnituru. – Do diabła, o ile mi wiadomo, ty też w tym byłaś. Może ty i
Dom świetnie się bawiliście patrząc, jaki głupi i łatwowierny byłem.
Poślubiłaś Avinger’a dwa tygodnie po tym, jak wyjechałem, na Rany
Chrystusa. Było wesele! Naprawdę oczekujesz, że uwierzę, że nic
wcześniej o tym nie wiedziałaś? Słyszałem wszystko, co wydarzyło się
potem, Kathryn, każdy mały szczegół. Ludzie wiedzieli o nas. Nie mogli
się doczekać, by mi o tym opowiedzieć. Czułem się idiotycznie. Dlaczego,
do cholery, myślisz, że siedziałem w Europie przez te wszystkie lata?
- Taa, może powinieneś zostać tam odrobinę dłużej - odwarknęła. -
Czy kiedykolwiek znudzisz się byciem atakującym psem Doma? A może
znowu zgrywasz jego ogiera? Co on ci obiecał, Ren? Mnie? Cóż, przemyśl
to jeszcze raz, kolego, ponieważ ja już skończyłam z odgrywaniem dziwki
mojego ojca.
Wzięła głęboki wdech. Powietrze było słodsze niż przez te
wszystkie lata. I nagle Katheryn zamilkła.
- W każdym razie - kontynuowała płynnie - nie musisz się już o
mnie martwić, Dom zresztą też. Tak szybko, jak wyczyszczę wszystkie
nieruchomości, wyjadę i już nie wrócę.
26
Ren wpatrywał się w nią, jego usta zacisnęły się w ponurą linię,
mięśnie szczęki zacisnęły się wyraźnie, gdy walczył, by ujarzmić gniew.
Gdy się odezwał jego głos był zimny i płaski.
- Dom mi niczego nie obiecywał, Kathryn. Przyszedłem, ponieważ
troszczyłem się o ciebie, ponieważ pragnąłem, abyś była bezpieczna. -
Mrugnął i odwrócił się, wpatrując się w śnieg za oknem, po czym
odwrócił się i przyjrzał się jej zmęczonym wzrokiem.
- I wciąż będę to robić. Znajdę tego, który do ciebie strzelał, i
wyeliminuję go. A następnie wrócę do domu. Już się pewnie nie możesz
doczekać, by opuścić to miejsce? Cóż, to tak samo jak ja.
Zakręcił się na pięcie i przeszedł wielkimi krokami przez
zaciemniony pokój z osobliwą gracją urodzonego drapieżnika. Oddech
Kathryn uwiązł w gardle, gdy patrzyła, jak szedł, gdy pomyślała o
ponowny utraceniu go, tym razem na zawsze. Zassała oddech, by
krzyknąć za nim, by został, by mogli porozmawiać. Ale drzwi się
otworzyły i Ren powiedział coś do Tommy'ego, jego niski głos był zbyt
miękki, by mogła go usłyszeć. Tommy kiwnął głową, a następnie Ren
wyszedł, jego kroki były ciche pomimo zimnej, marmurowej posadzki.
- W porządku, Kathryn? - zapytał Tommy.
Odkopała dla niego uśmiech i miała nadzieję, że nie zauważył łez.
- Czuje się dobrze, Tommy. Zawsze dobrze się czuję.
27
Rozdział 4
Ren stał na zboczu cmentarza i wpatrywał się w mauzoleum
Avinger’a, teraz przykryte lukrem ze śniegu. Grób starego Prestona był
wypełniony nagą ziemią i przykryty zieloną darnią. Jego imię już zostało
wygrawerowane na pomniku Avingerów. Chłodny śnieg mieszał się z
pyłem granitu, wciąż widocznym w rogach.
Osiemdziesiąt dwa lata. Co, do diabła, wyobrażał sobie Dom? I
jakie to ma teraz znaczenie? Avinger nie żył. Był historią. Tak jak Ren, o
ile chodziło o Kathryn.
Westchnął i obrócił się, spoglądając na port, obejmując ten wielki
widok. Wiedział, że zobaczenie jej ponownie, będzie dla niego ciężkie.
To, czego nie wiedział, to jak Kathryn w tym czasie dorosła. Nie była już
słodką dziewczynką, z którą wymieniał potajemne pocałunki i szeptał
obietnice. Była w pełni dojrzałą kobietą, która podnieciła każdy ochronny
i dominujący instynkt jego wilka, nie wspominając już o całym mnóstwie
innych, mniej szlacheckich uczuć. Niestety, również odrzuciła wszystko,
co proponował. To było zimne przebudzenie.
Schował swój gniew i wściekłość, które groziły obezwładnieniem
go na samą myśl o ponownym straceniu jej. Zmusił się do zajęcia sprawą,
którą miał pod ręką. Przyjrzał się trawiastemu stokowi.
- Limuzyna Pani Avinger tam była? - Ren wskazał żółtą taśmę
policyjną, już momentalnie wiedząc, gdzie stała podczas każdej sekundy.
Detektyw Tony Maietta kiwnął głową i odszedł, kierując wzrok w
stronę trasy, którą Kathryn i jej ochroniarz wybrali, by wrócić do
limuzyny.
28
- Ochroniarz był z nią, trzymał jej łokieć tak, jakby potrzebowała
pomocy, by utrzymać się w pionie, wiesz? Pogrzeb męża i w ogóle,
zgaduję. Byli małżeństwem przez kilka lat.
Przerwał, jakby oceniając reakcję Rena na jego następne słowa.
- Trzeba powiedzieć, taka ślicznotka jak ona i do tego młodsza. Nie
mogę sobie wyobrazić, by była bardzo zrozpaczona po stracie takiego
starca. - Wzruszył ramionami.
Ren zmarszczył brwi, ale się nie odezwał. Komentarze Maietta
odzwierciedlały w całkiem dokładny sposób jego myśli, ale nie był
zadowolony, że ktoś myśli o Kathryn jako o swoistym trofeum dla
jakiegoś bogacza. Zasłużyła na więcej. Zasłużyła na…
Na co, Ren? Na ciebie?
Zmusił swój umysł do wskoczenia na właściwe tory.
- Sprawdziłeś ochroniarzy Pani Avinger - powiedział. To nie było
pytanie.
Maietta kiwnął głową.
- Obaj byli podczas wypadku. Odczytałem, że obydwaj są w niej do
połowy zakochani.
Ren poczuł, jak włosy na plecach
5
stanęły mu dęba, więc zmusił się
do uspokojenia. Jakiekolwiek uczucia ochroniarze żywili czy nie
względem Kathryn, to nie była jego sprawa. Nie już. Walnął dłonią o
kamień i przeszedł do rzeczywistej lokalizacji Kathryn w czasie zabójstwa,
ignorując zdziwione spojrzenie Maietta. Obracając się wolno,
zidentyfikował budynek, z którego musiał pochodzić strzał, przewidując
trajektorię prędkość wiatru. Odległość byłaby decydującym czynnikiem w
tak zimną pogodą.
5
fuuuuuuuuuuuuj
29
- Znalazłeś lokalizację strzelca?
- Prawdopodobnie patrzysz na nią - powiedział Maietta. -
Piętnaste piętro i o dziwo - apartament należy do Avinger’a. Podobno
używał go, by zatuszować swoje skoki w bok, chociaż po co to takiemu
staremu facetowi jak on… nie wiem - kontynuował - oczywiście, strzelec
wiedział, że nikogo tam nie będzie, biorąc pod uwagę okoliczności. Jest
kilka rys w miejscu, gdzie wchodził na górę. Nikt niczego nie widział, nikt
niczego nie słyszał. To była robota zawodowca.
Ren chrząknął, podążając prawdopodobną trasą za pomocą
wzroku, pamiętając dokładny moment, kiedy Kathryn upadła.
- Znalazłeś jakąkolwiek łuskę?
- Nie. To był wietrzny dzień, prawdopodobnie spieprzył strzał. Ale
łuski mogą być wszędzie.
- Wykrywacz metali?
- Będą tu później, ale, Roesner, to jest cmentarz dla bogatych
ludzi. Jest więcej złota w tych grobach, niż ty albo ja zobaczymy w całym
naszym życiu. Zlokalizowanie kilku łusek może okazać się strasznie
trudne.
Ren był pewien, że może je zlokalizować. To była kwestia patrzenia
w odpowiednie miejsce, nie mówiąc już o zalecie wynikającej z wilczego
węchu. Ale doskonale wiedział, że strzelec spudłował tylko dlatego, że
Kathryn usłyszała nadlatującą kulkę i się uchyliła. Ktoś inny już by nie
żył. Z drugiej jednak strony nie miał zamiaru wykopywać łuski tylko po
to, by dostarczyć dowodów Maietta’cie. A to oznaczało, że potrzebuje
dobrego detektywa, który wróci do swojej pracy na koszt podatników.
- Ten cmentarz ma kierownika albo dozorcę? Czy ktoś z nim
rozmawiał?
30
- W rzeczywistości, to ona. Stosunkowo nowa w pracy. - Maietta
zauważył szybkie spojrzenie Rena. - Nie tak nowa. Dwa lata. Stary facet
był tu przez czterdzieści lat, zanim odszedł na emeryturę. I tak, ktoś z nią
rozmawiał, ale, cholera, to jest, kurwa, cmentarz. Ludzie przychodzą i
odchodzą przez cały czas. Strzelec mógł stać tutaj i robić zdjęcia każdego
budynku, który by się dla niego nadawał, a nikt by tego nie zauważył
- Prawdopodobnie masz rację. Mogę z nią zamienić kilka słów?
Maietta wzruszył ramionami ponownie.
- Znokautujesz sam siebie. Do biura tą drogą. Pracuje od
dziewiątej do piątej, jak bankier.
- Nieźle, dzięki. Gdybym coś znalazł, jesteś jedynym, do którego
mam dzwonić?
Detektyw kiwnął głową.
- Jestem w tym czasie twoim kontaktem. I bądźmy ze sobą
szczerzy, Roesner, nie chcę mieć przez ciebie problemów. Mój kapitan nie
może się dowiedzieć. Chcemy, żeby ta sprawa została wyjaśniona, tak
samo jak ty. Avinger to gruba ryba i to daje wdowie ochronę do czasu, aż
ustalimy, kto ją zaatakował. Ale będę szczery, to marnowanie mężczyzn,
którzy mogliby się przydać gdzie indziej.
- Po prostu wyświadcz mi przysługę. Nie wiem dokładnie, kim
jesteś. Powiedziano mi, że mam cię włączyć w śledztwo, więc to zrobiłem.
Jeśli jednak wykręcisz coś, chcę wiedzieć. Nie chcę, byś kreował się na
członka straży obywatelskiej moim kosztem.
Ren uśmiechnął się po raz pierwszy od czasu opuszczenia
penthouse'u Kathryn, rozwlekły, leniwy uśmiech, który nie miał uspokoić
Maietta’y.
31
- Dowiesz się, jeśli coś odkryję - powiedział, pozostawiając
ewentualnie nie wypowiedziane.
* * * *
Ren podążył do czterodrzwiowego policyjnego sedana Maietta’y,
zawracając swoim Mercedesem CL600
6
na małą drogę prowadzącą do
biura kierownika cmentarza. Maietta szybko machnął mu ręką na
pożegnanie, a Ren podniósł jedną rękę w odpowiedzi. Zachowywał pozory
rozmawiając z kobietą, zadbaną brunetka z tym irytującym łagodnym
nastawieniem urzędnika pogrzebowego. Takie zachowanie zawsze
sprawiało, że chciał zrobić coś oburzającego tylko po to, by zobaczyć,
jakby zareagowała. Udało mu się pohamować się wystarczająco długo, by
przekonać ją, że naprawdę interesowało go to, o co pytał, po czym
podziękował jej uprzejmie i pojechał z powrotem do grobu Avinger'a.
Zaczynając przy wyszukanym pomniku, Ren odtworzył dokładne
kroki Kathryn po raz trzeci tego dnia, przerwał w chwili pierwszego
strzału i wyciągnął wnioski z jej wzrostu, który liczył sobie tylko kilka cali
mniej niż jego sześć stóp i cztery cale. Przypomniał sobie, że miała na
sobie szpilki i dodał jeszcze kilka cali, ponownie obliczając trajektorię
kuli, przeszedł kilka kroków i runął na ziemię, nie zaważając na
przemoczoną śniegiem trawę.
6
Hmm, wielki ale ładny :D
http://www.v10.pl/narzedzia/tapety/Samochody/Mercedes/Mercedes%20CL/2007%20Brab
us%20SV12%20S%20Biturbo%20Coupe%20Mercedes%20Benz%20CL%20600%201024x768_819.jp
g
32
To trwało dłużej, niż oczekiwał. A kiedy w końcu zlokalizował
pierwszą pogniecioną łuskę, musiał bardziej podziękować specjalnym
właściwościom swojego ciała niż umiejętnościom matematycznym.
Wykopał w ziemi kilku calowy dołek i znalazł coś przypominającego .338
7
kulę, mocno zniekształconą przez dużą odległość i twarde podłoże. Drugą
łatwiej było znaleźć, dlatego że wiedział już, czego szukać. Wstając,
podniósł jedną z łusek w stronę światła, obracając ją w swoich grubych
palcach. Poczuł pierwszą strużkę rzeczywistego strachu o bezpieczeństwo
Kathryn. Wyczyścił się z warstwy brudu i trawy, jego palce swędziały,
dzięki czemu odnalazł przytępiony blask srebra. Ten ktoś nie tylko
strzelał do Kathryn Avinger. Wiedział o niej wystarczająco dużo, by użyć
srebrnych kul.
7
http://cyberpunk.net.pl/zbrojownia/wyposazenie/amunicja/artykuly/gfx/cart.jpg
Ta środkowa ;p
33
Rozdział 5
- To nie jest sprawa, którą może prowadzić ludzka policja,
Kathryn, i wiesz o tym doskonale.
Wrócił do jej penthouse’u - z powrotem w tej cholernej klatce
śmierdzącej tak mocno Preston’em Avinger’em, Ren musiał zastanowić
się, czy Kathryn była kiedykolwiek wcześniej w tym pokoju. I to było
miejsce, w którym postanowiła się z nim spotkać. Zaplanowała to? Czy
rozumiała, jak wiele kosztowało go stanie i udawanie, że mężczyzna,
którym wszystko wokoło pachniało, nie był jej mężem? A może była już
tak bardzo oddzielona od swojego wilka, że już nawet nie wyczuwała
żadnego zapachu?
- Słyszysz mnie, Ren? - odpowiedziała cierpko. - Wiem, że jesteś
przyzwyczajony do wmaszerowania w czyjeś życie i rządzenia każdym, ale
ta…
- Już więcej się o niczym nie dowiesz - warknął, jego cierpliwość w
końcu się skończyła. Zmniejszył odległość między nimi dużym krokiem,
wyjął niewielki woreczek z kieszeni i popchnął go do niej. Kathryn
odsunęła się, wpatrując się w czarną, jedwabną torebkę, zniekształconą
przez srebrną kulę znajdującą się w środku.
- Co to? - zapytała.
- Daj rękę.
- Dlaczego?
Ren wpatrywał się w nią
- Nie ufasz mi, Kathryn?
Kathryn spojrzała na niego, więc mógł zobaczyć konflikt w jej
spojrzeniu. Chciała mu zaufać. Tak myślał. Wiec ułatwił jej to, unosząc
34
brew w jawnym wyzwaniu. Jej wargi zacisnęły się i wyciągnęła rękę.
Opróżnił torbę, pozwalając srebrnej kuli upaść na jej dłoń. Żonglowała
nią przez moment, więc mógł zobaczyć, jak drobna wysypka pojawiała się
na jej skórze, zanim upuściła metal na biurko, pozwalając, by kula
odtoczyła się, zanim odwróciła się, by spiorunować go wzrokiem.
- Jest srebrna - powiedziała oskarżycielsko.
- To - wyjaśnił Ren - jest tym, co pozostało po srebrnej kuli. Jednej
z dwóch srebrnych kul, które niemal odebrały ci życie na pogrzebie. -
Wziął kawałek pogniecionego srebra i upuścił, wrzucając z powrotem do
torby.
Kathryn potknęła się, uderzając kolanem o twardy brzeg dużego
krzesła, gdy na nie wpadła.
- Srebrne kule? - szepnęła.
Ren z powrotem owinął łuskę w jedwab i włożył do kieszeni, z
zadowoleniem słysząc strach w głosie Kathryn. W końcu brała poważnie
to, co do niej mówił. Spojrzał na nią ponad wysokim oparciem fotela, na
którym usiadła, jej szczupła sylwetka przyćmiona została przez jego
ogrom. Jej oczy były olbrzymie, ich szarość wydawała się niemal biała,
twarz blada ze wstrząsu. Jej ręce wyglądały niemożliwie delikatnie na
przysadzistej poręczy krzesła, palce tańczące z delikatnym drżeniem, po
czym zacisnęła je na drewnianym oparciu, by zatrzymać drżenie.
Poczuł wyrzuty sumienia z powodu wystraszenia jej w ten sposób,
ale oparł się temu. Jakiekolwiek uczucia wciąż do niej żywił najwyraźniej
jej nie obchodziły. Mógł ją za to winić, ale nie mógł pozwolić jej narażać
swojego życia, aby go odepchnąć. Przykucnął przed nią, łącząc dłonie, nie
chcąc ryzykować kontaktu między nimi, gdy była tak narażona.
- Kto wie o twoim wilku, Kathryn?
35
Skupiła się na nim z oczywistą trudnością, na co patrzył z
podziwem, ponieważ wyraźnie wzięła się w garść. Oblizał wargi.
- Nikt - powiedziała z trudem, po czym wyprostowała się i
powiedziała stanowczo.
- Preston wiedział. Myślisz, że dlaczego zapłacił za mnie aż tyle
mojemu ojcu? - dodała gorzko.
Ren zacisnął szczękę tak mocno, że mógł usłyszeć jak
zagrzechotały kości. Dominick Bartek zawsze był bezwzględnie
praktyczny, ale to było wyjątkowo niskie, nawet jak na niego.
- Kto jeszcze? - wychrypiał.
Kathryn spojrzała na niego nerwowo.
- Tommy. Musiał się dowiedzieć - dodała szybko, uprzedzając
protest Rena. - On jeździ ze mną do wiejskiej rezydencji co miesiąc
podczas pełni. W rzeczywistości nigdy nie widział mojego wilka, ale nie
jest głupi.
- Może warto udać się do Domu Klanu? Byłabyś bezpieczna…
Roześmiała się histerycznie.
- Nie ma dla mnie żadnego bezpieczeństwa w Domu Klanu,
Renjiro. Nigdy nie było. Ponadto Tommy mnie kocha. On by nigdy…
Ren nie mógł zatrzymać swojego warknięcia wściekłości. Wstał,
odepchnął krzesło z Kathryn i zmusił się do podejścia do innego boku
pokoju. Stał tam przez kilka sekund, do czasu, gdy nie był pewny swojej
kontroli. A następnie odwrócił się do niej.
- Czy to wszystko? - Wyszło jak szyderstwo. Wilk wciąż był blisko
powierzchni.
- Cóż, wiesz. Mówiłeś, że jak długo byłam w mieście, Ren?
36
Drgnął, jakby go trzepnęła. Równie dobrze mogła to zrobić.
- Dobrze - powiedział z ledwo dostrzegalnym warknięciem. - Jeśli
chcesz tak w to grać, Kathryn, to świetnie.
- Tak to już jest, Ren. To, czego chcę, nie liczy się. Nigdy się nie
liczy.
- Co z pieniędzmi? - zapytał bez ogródek
- Jakimi pieniędzmi?
- Nie bądź głupia - zawarczał, nagle zmęczony tą całą farsą. -
Pieniądze Prestona. Przypuszczam, że dostajesz jej większość albo co
najmniej duży kawałek. Więc kto dziedziczy, jeśli ty umrzesz? Zawsze jest
postanowienie w tych testamentach. Musisz przeżyć swojego męża -
wypowiedział te dwa słowa z celowym naciskiem - przez co najmniej
sześćdziesiąt dni przed dziedziczeniem. Więc kto dziedziczy, jeśli ty
umrzesz?
Kathryn wpatrywała się w niego, jakby nigdy nawet nie rozważyła
takiej możliwości.
- Zostanie przeznaczona na fundację charytatywną - powiedziała w
końcu. – Starą, założoną lata temu przez dziadków Prestona.
- A jego dzieci z poprzedniego małżeństwa?
- Nie. majątek już jest podzielony na trzy sposoby. I ten sam
przypis obowiązuje również ich. Wszelkie nieodebrany zapisy idą na
fundację. Ponadto Phoebe i Preston znacznie bardziej niż ja nie lubili
swojego ojca. - Uśmiechnęła się na swój prywatny żart. Rena to nie
rozśmieszyło.
- Chcę nazwisko prawnika zajmującego się majątkiem. W tym
czasie zostaniesz w środku, aż nie dostaniesz wiadomość ode mnie.
37
- Nie muszę zostawać w środku… Tommy może…
- Jesteś skłonna złożyć swoje życie w ręce Tommy’ego, kochanie?
To był pocisk trzy-trzydzieści-osiem. Przeszedłby przez Tommy'ego,
zanim dostałby się do ciebie. Nie sądzę, by to zrobił. A ty?
- Łajdak.
- No pewnie. Dlatego twój kochany stary tatuś zatrzymuje mnie w
pobliżu. – Ruszył w stronę drzwi, bardziej niż gotowy, by wyjść z tego
piekła. Szarpnął drzwi, przechodząc przez korytarz, gdzie Tommy patrzył
podejrzliwie.
Po wyciąganiu wizytówki, Ren podał ją ochroniarzowi, który wziął
ją automatycznie.
- Będę potrzebować nazwiska pełnomocnika majątku. Możesz
zostawiać je na poczcie głosowej pod tym numerem.
Potem obrócił się i przeszedł przez przedpokój, nie potrzebując
gosposi ani nikogo innego, by pokierować go do drzwi. Nie zatrzymał się
do czasu, gdy nie był na zewnątrz, zapinając guziki swego płaszcza,
chroniąc się przed chłodem wściekłymi szarpnięciami.
- Tak więc udało się - wymamrotał do siebie.
Potrząsnął głową ze wstrętem i sprawdził zegarek. Taksówka
skręciła gwałtownie w jego kierunku, ale pomachał, aby ją odesłać. Jego
samochód był zaparkowany w dole bloku, ale musiał się poruszać.
Potrzebował odpracować tę wściekłość, żeby móc być dobrym dla
każdego, wliczając w to siebie. Gdyby był gdziekolwiek, byle nie w tym
pieprzonym mieście, przemieniłby się i pozwoliłby swojemu wilkowi
przebiegać. Ale to nie była opcja na dziś wieczór. Może mógłby znaleźć
jakiś bar, najlepiej taki, w którym opiekunowie nie mają nic przeciwko
38
dobrej rozróbie. Rozejrzał się, obejmując wzrokiem ekskluzywną
dzielnicę Kathryn. Nie za duże szanse na dobry bar w okolicy.
Ruszył w kierunku swojego samochodu, przeklinając cicho. Miała
słuszność co do jej ojca, chociaż nigdy by tego nie przyznał. Alfa nie
powiedział tego tak brutalnie, ale obietnica była zawarta w jego słowach,
gdy mówił przez telefon:
Wyczyść to i witamy w rodzinie, Renjiro.
To była typowa polityka Doma. Ren nie leniwił się podczas swoich
lat spędzonych na emigracji. Zbudował swoją reputację w Europie. Był
szanowany, szczególnie wśród tych młodych wilków, które były zmęczone
starymi alfami ogłaszającymi wszystkie strzały. Wilki żyły długo, więc byli
tacy, którzy nie mieli zamiaru czekać, aż Dom lub jakiś inny alfa umrze,
zanim wezmą sprawy w swoje ręce.
Dominick Bartek w końcu wezwał Rena z USA dokładnie wtedy,
gdy stary Avinger umarł. Prawdopodobnie zamierzał wykorzystać Rena,
tak jak i jego zwolenników, do zdobycia statusu quo poprzez poświęcanie
mu Kathryn, tak jak obiecał mu przed laty. A to, że ktoś teraz próbował ją
zabić, tylko uczyniło przeniesienie Rena na swój obszar łatwiejszym dla
Alfy. Zbyt wściekł, nie zapytał Kathryn pierwszy.
Ren westchnął i szedł dalej. Dla Kathryn podjęcie pieniędzy i
odejście z klanu było łatwe. Miała wszystko, lecz teraz to odeszło. To nie
było tak łatwe dla niego. Miał rodzinę i przyjaciół, ludzi, którzy liczyli na
niego, wszystko razem przywiązywało go do klanów wilków. Czy Kathryn
chciała Rena, czy nie, musiał znaleźć jakiś sposób zadowolenia Doma, co
oznaczał odnalezienie tego, kto próbował zabić Kathryn i zatrzymanie go.
Nacisnął przycisk pilota i drzwi samochodu się otwarły, wszedł na
ulicę, jego buty wsuwały się w brudną breję śniegu. Śnieg schodził gorzej
niż kiedykolwiek. Naprawdę musiał wyjechać z tego pieprzonego miasta.
39
Rozdział 6
- Kathryn? Wszystko w porządku?
To był Tommy. Przyzwoity, lojalny Tommy, który był więcej niż w
połowie w niej zakochany. Może jedyna osoba w jej życiu, na której mogła
całkowicie polegać. Jej oczy wypełniły się łzami, więc starła je
niecierpliwie. To nie było do niej podobne. Nie użalała się nad sobą. Taka
słabość została spalona już dawno, dawno temu, wraz ze wszystkimi
bezużytecznymi emocjami.
- Tak. Dziękuję, Tommy - powiedziała. - Jestem po prostu trochę
zmęczona, tak myślę. - Podniosła się, automatycznie pocierając dłońmi o
wełnę, poprawiając sweter. Preston zawsze nie cierpiał, kiedy wyglądała
niechlujnie. - Myślałam, że wyjedziemy z kraju dziś wieczorem po
obiedzie, zamiast czekać do pełni. To wygląda jak budynek podczas burzy
i nie chcę zostać uwięziona w środku.
Tommy zmarszczył brwi, co było dziwne. Nigdy się z nią w niczym
nie zgadzał.
- To Pan Roesner powiedział, że powinnaś tu zostać, Kathryn. Nie
lubię tego faceta, ale muszę się martwić, gdy on tak powie. Porozmawiam
z nim pierwszy i upewnię się, że to bezpieczne posunięcie.
Kathryn poczuła, jak łańcuchy Domu Klanu okręcają się wokół niej
kolejny raz, próbując przyciągnąć ją z powrotem teraz, kiedy Prestona nie
było. A to był dopiero początek. Jej ojciec wysłał Rena pierwszego, ale
niedługo dotrze tu osobiście. Nie mogła pozwolić, aby to się wydarzyło.
Nie może. Ale nie było żadnego sposobu, aby mogła wyjaśnić to
Tommy'emu.
- Idę się położyć - powiedziała za to. - Zabroń Marli robić
zamieszanie wokół kolacji. Później przyjdę do kuchni.
40
* * * *
Kathryn zamknęła za sobą drzwi sypialni. Nie kłopotała się
rozbieraniem, po prostu zrzuciła buty i położyła się na dużym łóżku,
wślizgując się pod jedwabistą narzutę, która okryła ją całkowicie.
Przyciskając poduszkę do klatki piersiowej, zamknęła oczy, próbując nie
myśleć o Renie szturmującym biuro Prestona, pełnym jeżącego się
samczego zniecierpliwienia i wydzielającego zapach jak szalony.
Zapomniała już, jak odurzający może być samiec alfa w pełni sił. Nie była
pewna, czy doceniła to wcześniej, czy dotarło to do niej dopiero dziś. Była
tak młoda, gdy zostawiła Dom Klanu, a po ślubie Preston nigdy nie
pozwolił jej na goszczenie jakichkolwiek wilków w domu, nawet jej ojca.
Sprawiali, że czuł się niespokojny, tak mówił. Bardziej prawdopodobne,
że przerażali go, ale przystała na to, ponieważ nie zostawił jej innego
wyboru.
Odsunęła niepotrzebne myśli od swojego umysłu i spróbowała się
odprężyć. Była zmęczona. Musiała tak wiele robić od śmierci Prestona,
tylu ludzi żądało jej uwagi. Po prostu trochę odpoczynku, to wszystko,
czego potrzebuje. Trochę snu.
* * * *
Obudziła się w dziwnym łóżku, jej mięśnie bolały, jej ciało bolało
w miejscach… wyczuła gorąco swej skóry, z zażenowaniem
41
przypominając sobie noc, gdy Preston kochał się z nią po raz pierwszy.
Miłość? Czy to było to?
To wyglądało bardziej jak gwałt. Zdjął jej sukienkę, rozrzucając
maleńkie perłowe guziki po grubym dywanie, popychał ją znów i znów,
w końcu odsuwając się i rozpylając nasienie po całej jej skórze. Nie
wiedziała dokładnie, czego oczekiwała po swojej nocy poślubnej,
szczególnie z człowiekiem, ale na pewno nie było to ból i upokorzenie.
Przewróciła się na drugi bok i walczyła, by nie krzyczeć, gdy
panika zalała jej organizm, jej serce waliło, jej oddech przychodził w
ciężkich spazmach. Została skuta łańcuchem, obwiązana kajdanami w
kostkach, które z kolei zostały przyśrubowane do podłogi blisko miejsca,
które poprzedniej nocy zajął Preston. Wciąż mogła poczuć zapach krwi
swojego dziewictwa, mogła poczuć śliską wilgotność na jedwabnej
pościeli pod sobą. Szarpnęła za wyściełane kajdany, jęcząc w
zmieszaniu, podczas gdy Wilk zawył wewnątrz niej, doprowadzony do
szału przez bycie ograniczonym, walcząc, by się uwolnić. Walczyła z
przemianą, przerażona tym, co mogłoby się wydarzyć, gdyby
przemieniła się w czasie, gdy jest związana. Kto to zrobił? Preston?
Wiedział, że jest Wilkiem? Czy to dlatego skuł ją łańcuchem? Ale
dlaczego poślubił ją w takim razie? Myśli wirowały bezładnie w jej
przerażonym umyśle, nie mając sensu, nie wnosząc żadnej wiedzy na
temat tego, co jej się przydarzyło. Odwróciła się do drzwi, gdy się
otworzyły, usłyszała miękki śmiech. Preston stanął po prostu w
pomieszczeniu, w ubraniu, jego dłonie ukryte były za nim.
- Spokojnie, mała wilczyco - powiedział.
Zadrżała na skutek błysku podniecenia w jego oczach.
- Taki ładny przedmiocik - wymruczał - zmienisz się dla mnie? Co
by się stało? Ile bólu zniesiesz, zanim bestia przejmie kontrolę?
42
Jego ręka wysunęła się zza jego pleców, krzyknęła.
* * * *
- Nie! - Kathryn obudziła się z krzykiem. Podniosła się szybko,
zsuwając się z dużego łóżka, jej nogi zaplątały się w koc, sprawiając, że
potknęła się, przypominając sobie, gdzie była.
Preston nie żył. Martwy i pogrzebany. A jego stare ciało dużo
wcześniej straciło siłę, by ją bić. Jej początkowe przerażenie niemal ją
zgubiło za pierwszym razem, ale jej wilk ujawnił się, nie widząc nic poza
człowiekiem, który ją atakował. Przemieniła się po pierwszym smagnięciu
bata na jej plecach, wyśliznąć się z kajdan zaprojektowanych tak, by
utrzymywać ludzką kostkę, a nie wilczą.
A następnie był Preston, który krzyczał zdesperowany, by wyjść z
pokoju, rzucając się na zamknięte na klucz drzwi.
Spróbował skrępować ją jeszcze tylko raz i niemal umarł przy tej
próbie. Po tym dał sobie spokój. A następnie dopadł go rak, wróg, którego
nawet jego fortuna nie mogła zwyciężyć, chociaż na pewno próbowała.
Ostatecznie został przykuty do swojego łóżka, spędzając ubiegły rok
swego życia na marnieniu. Za każdym razem, gdy oddana żona, Kathryn,
odwiedziła go, odczuwała swoją własna przyjemność z furii w jego
lodowato-niebieskich oczach, furii znajdującej się tam z powodu wiedzy,
która została uwięziona w jego umierającym ciele, podczas gdy ona
pozostanie młoda i zdrowa przez lata po tym, jak on umrze.
43
Kathryn odepchnęła się od ściany i wstała, przebiegając palcami
przez krótko przystrzyżone włosy, szarpiąc w sposób, w jaki wiedziała, że
robił Ren. To była jego wina, całe to dodatkowe uczucie. Nie myślała o tej
pierwszej nocy z Prestonem od lat, zamykając swe uczucia po to, by
przetrwać małżeństwo z mężczyzną, którym gardziła. Ale powrót Rena
przyniósł ze sobą wszystko, wszystkie te uczucia, które powinny zostać
pogrzebane. Podniosła narzutę z podłogi i owinęła ją wokół ramion,
przechodząc obok zwiniętej kanapy stojącej w rogu przy oknie. Śnieg
wciąż padał. Dużo niżej, miasto zostało otulone kocem bieli.
Pragnęła, by Tommy przystał na jej zachciankę, by wyjechać z
miasta. Dobrze byłoby ponownie zamieszkać na wsi, biegać jako wilk,
wolna od ludzkich zainteresowań, ludzkich potrzeb. Wilk był prosty. Wilk
był wolny. I przez tych kilka godzin w miesiącu Kathryn również była.
44
Rozdział 7
Przechodząc przez miasto, Ren odepchnął ramieniem drzwi do
mieszkania, ściągnął płaszcz i pomyślał o ładnym rudzielcu, który właśnie
został sam w taksówce. Po scenie z Kathryn nie miał ochoty siedzieć w
domu lub zostać sam, więc zatrzymał się w sklepie elektronicznym i
skierował się do kobiety, która sprzedała mu DVR
8
. Zaprosił ją na obiad i
wyraźnie zaznaczyła, że była zainteresowana bardziej osobistym
spotkaniem, ale Ren odkrył, że nie jest już zainteresowany. Rzucił pocztę
na stół, następnie klucze i telefon komórkowy i udał się prosto do baru.
Piwo nie wystarczyłoby dziś wieczorem. Musiał poczuć palenie w jelitach,
coś topiącego złość grożącą, że wykipi za każdym razem, gdy pomyślał o
Kathryn lub o jej ojcu. I Preston’ie Avinger’rze.
Oderwał pieczęć z nowiutkiej karafki Glenmorangie Single Malt
9
i
wlał sobie hojne na trzy palce. Z uspokajającym gorącem
dwudziestojednoletniej szkockiej spływającej w dół jego gardła, zabrał
zarówno szklankę jak i butelkę, przechodząc w poprzek pokoju i
gwałtownie opadając na skórzany fotel, który był zbyt nowy, by być
wygodny. Usiadł przodem do przyciemnionej powierzchni szyby, patrząc
na niższe budynki w dole oraz zatokę.
Widział, jak księżyc za ciężkimi chmurami próbuje się przebić
przez czerń, jego srebrny blask był niczym balsam dla jego wewnętrznego
wilka. Pełnia była jutro, zdał sobie sprawę. Wepchnął to na obrzeża
mózgu, zszokowany na myśl o zobaczeniu Kathryn ponownie. Nic
dziwnego, że był tak podenerwowany. Pełnia w obcym mieście bez
jednego przyzwoitego parku. Prawdopodobnie powinien odbyć podróż do
8
dysk twardy pozwalający na zapisywanie obrazu ze źródła TV, aby go później
odtworzyć
Chyba dawałm już ten przypis… skleroza nie boli, tylko się trzeba nachodzić ;p
9
Jest to whisky. W Polsce butelka tego alkoholu kosztuje 429 zł.
45
Domu Klanu, pobiegać w blasku księżyca i posłać wyrazy uszanowania
Domowi. Tyle że nie czuł obecnie zbyt wiele szacunku dla swojej Alfy, a to
była długa droga. Może Kathryn zabrałaby go do wiejskiej rezydencji, o
której wspominała.
- Akurat - wymamrotał.
Na zewnątrz padający śnieg gęstniał stopniowo, do czasu, gdy nie
ukrył wszystkiego z wyjątkiem własnego odbicia. Ren pociągnął ze
szklanicy i zamknął oczy.
46
Rozdział 8
Były zalety z bycia wilkiem. Siła, długie życie, zdumiewające
zdolności regeneracji i krótkie kace
10
. Ren obudził się następnego ranka,
wciąż siedząc przed oknem, jego ostatnia szklanka upadła, plamiąc
dywan po jednej stronie krzesła, co było przestępstwem. Każda kość i
mięsień bolały, a to dodatkowo włączyło niesprawny mięsień w jego
czaszce, która bębniła w ciągłym rytmie jak w bożonarodzeniowy poranek
dwa lata temu.
Kilka aspiryn i gorący prysznic później czuł się prawie normalny. I
wystarczająco drażliwy z powodu wizyty u Lewis’a Westgate,
pełnomocnika majątku Preston’a Avinger'a. Pan Westgate był niechętny
wizycie, do czasu gdy dowiedział się, że Ren sprawdza wdowę po
Prestonie. Po tym Ren został jego nowym, najlepszym przyjacielem i
umówili się na spotkanie dziś późnym rankiem.
Pierwszą myślą Rena po wejściu do biura Westgate było
zastanowienie się, czy ten człowiek wiedział, że jego sekretarka jest
wilkiem. Jej oczy powiększyły się ze zdziwieniem, a następnie łagodne
pobudziły pomimo obrączki na jej palcu, gdy Ren przeszedł przez drzwi.
Tak blisko do pełni księżyca kontrola wilka nad uczuciami była zawsze
mniej pewna, ale Ren uprzejmie zignorował brak jej rozwagi. Udzielił jej
niewielkiego kiwnięcia rozpoznania przed przedstawianiem się i
wyjaśnianiem swojej obecności tutaj. Gdy podążał za jej kształtnym
tyłkiem do gabinetu Westgate’a, ustalił, że kobieta musi należeć do
Doma. Nie wyłącznie przez przynależność do klanu, chociaż było to
oczywiste przez obecność jej w tym mieście, ale dosłownie jeden z
agentów Doma został umieszczony, by mieć oko na majątek Avinger'a.
10
Hmm, nie trzeba być wilkiem, żeby mieć akurat tą zdolność…, ale co może na ten
temat wiedzieć taki mul książkowy jak ja… xD
47
Ren zastanawiał się, czy Dom wiedział, że Kathryn nie ma zamiaru
podzielić się nowo odkrytym majątkiem ze swoim kochanym, starym
tatusiem. Oczywiście nie. Albo jeszcze nie.
Ren postanowił, że przekazywanie tej informacji Alfie, przekroczy
zakres jego obecnego zadania. Westgate wstał, gdy Ren wszedł,
obchodząc wkoło jego biurko, by uścisnąć sobie ręce. Ren odwzajemnił
uścisk, dostosowując swój chwyt do siły drugiego mężczyzny. Westgate
był zadbanym mężczyzną, średniego wzrostu kogoś, kto gra w tenisa dla
utrzymania swej szczupłej budowy ciała. Jego włosy i wąsy były w kolorze
blond, a odrobina srebra błyskała w nich w świetle.
- Panie Roesner, to przyjemność. Masz może na coś ochotę? Kawa,
herbata
11
? Coś mocniejszego
12
?
- Nie, na nic, dziękuję.
- Ja też dziękuję - Westgate powiedział sekretarce. Jego spojrzenie
podążało za nią aż do drzwi, co z kolei sprawiło, że Ren poczuł się
obskurnie z powodu własnej oceny kilka minut temu. Poczuł się jeszcze
mniejszy, gdy Westgate zauważył, jak patrzył i posłał mu konspiracyjne
mrugnięcie.
- Milutka, hę? - powiedział prawnik. - Niestety szczęśliwa mężatka.
Na razie.
Przeszedł wokół swojego biurka i usiadł, odchylając się w krześle i
studiując Rena.
11
Czy zauważyliście w jak wiele różnych sposobów w języku polskim można zadać to
pytanie? Kawa, czy herbata; Kawy? Herbaty? Kawa albo herbata? Można wymieniać w
nieskończoność a po angielsku: Coffee or tea? Ewentualnie Coffee, tea? Po cóż sobie tak życie
utrudniać!
Booszz, ale mam rozkminy... to wszystko przez ten upał.
12
O, pewnie na to ma ochotę xD wiecie… klin-kilnem xD
48
- Usiądź proszę, Panie Roesner. Powiedz mi, dlaczego sprawdzasz
śliczną wdowę Avinger?
Ren usiadł, odchylając się i położył nogę na kolanie, naśladując
pozę Westgate’a.
- Nie sprawdzam jej, dokładnie, Westgate. Pracuję z policją, by
dowiedzieć się, kto pragnie jej śmierci. Tego typu sprawy zazwyczaj
prowadzą do jakiegoś celu.
- Co sprawia, że myślisz, że ktoś pragnie jej śmierci?
Ren oniemiał na chwilę, co nie było dla niego zwyczajnym
zachowaniem.
- Ktoś do niej strzelał. Powiedziałbym, że to znaczy, że ktoś chce
widzieć ją zmarłą.
- Ale spudłowali.
Wzruszył ramionami.
- To był daleki strzał, w długi, zimny dzień.
- Albo nigdy w planach nie było trafienie jej.
Ren zmarszczył brwi.
- Co sugerujesz?
- Wiedziałeś, że Kathryn i jej ochroniarz są kochankami? Tommy
Nordan - duży osiłek, który nie odstępuje jej na krok. On z nią mieszka w
tym penthousie, nigdy nawet nie wziął dnia urlopu.
Ren został zaskoczony tym, że absolutnie nic nie poczuł. Może
dlatego, że był całkowicie pewny, że nie ma w tym ziarna prawdy.
- Powiedzmy, że to prawda - powiedział głośno. - Wciąż chciałbym
wiedzieć, jak to wyjaśnia strzał.
49
- To wszystko dla prasy, oczywiście. Dzielny ochroniarz poświęca
życie dla samotnej wdowy. Kto by zakwestionował, że się w nim po tym
wszystkim zakochała? On jest byłym więźniem. Odsiadywał wyrok na
północy stanu za napad z bronią w ręku. To niezupełnie kandydat na
męża dla kogoś z pieniędzmi Avingera. Jeśli jednak ocaliłby jej życie,
nagle staje się bohaterem, a jego podejrzana przeszłość znika.
Ren nigdy w całym swoim życiu nie słyszał nic tak śmiesznego.
- Wygląda na problematyczne - wypowiedział się. - Można by
pomyśleć, że pieniądze kupiłyby akceptację bez zbędnych teatrzyków.
- Może masz rację - Westgate powiedział zapobiegliwie. -
Szczególnie obecnie. Klasy społeczne nie są tym, czym kiedyś były. -
Wstał nagle.
Ren naprężył się, ale prawnik tylko obszedł wkoło swoje biurko do
przeciwległej ściany, gdzie wbudowany był niewielki sejf ukryty w
niewielkiej szafce.
- Jest inna możliwość - powiedział. - Jedyna, która mogła
przysporzyć Kathryn wrogów, o których ani ty, ani ja nie wiedzieliśmy.
Bezpieczne drzwi stały otworem i Westgate wyjął wąski kawałek
plastiku, który otworzył, by wydobyć z niego DVD. Obracając się, uniósł
dysk, by pokazać go Renowi, po czym skierował się do odtwarzacza i
podniósł, by zdalnie włączyć panoramiczny monitor wiszący na ścianie
obok szafki.
- Myślę, że uznasz to za interesujące, Roesner.
Zaciekawiony Ren dołączył do drugiego mężczyzny przed
ekranem, gdy wideo zaczęło grać. To była sypialnia z drogimi meblami i
atłasowymi prześcieradłami, albo może jedwabnymi. Trudno było
powiedzieć w matowym oświetleniu. Była tam kobieta, chodząc tam i z
50
powrotem w oczywistym niepokoju, ręce zaciśnięte w pięść przy bokach,
jej smukła sylwetka była oczywista pomimo luźnego dresu, który nosiła.
Kobieta zatrzymała się nagle, owinęła ręce wokół ciała, jej ramiona były
skulone, głowa schylona, jakby w bólu. Niski, lamentujący dźwięk
wypełnił pokój i kobieta upadła na kolana, jej plecy wygięły się w łuk tak
ostro, że Ren mógł usłyszeć, jak kręgi się łamały. Zamarł z
niedowierzaniem, gdy zarejestrował to, co widział. Kobieta była Wilkiem i
właśnie miała przemienić się w obiektywie kamery.
Wyraźnie świadoma tego, że była filmowana, kobieta nie pozwoliła
się zbliżyć z drugiej strony, ukrywając swoją tożsamość, zanim przemiana
przejmie kontrolę nad jej ciałem. Krzyknęła, jej głos był wypełniony
złością z powodu bólu, jej poskręcane ciało zaczęła nabierać nowego
kształtu, luźnie odzienie opadło.
Pełnia, pomyślał Ren.
To musiała być noc pełni księżyca. Inaczej nigdy nie zrobiłaby
tego. Nie, gdyby miała wybór.
- Nie rozpoznajesz jej? - Westgate powiedział łagodnie, jego oczy
wlepione były w wideo.
Ren rzucił drugiemu mężczyźnie szybkie spojrzenie, zanim
przyjrzał się bliżej wideo. Na ekranie samica wilka obróciła się i warknęła
na kamerę. Renowi oddech zamarł w gardle. Kathryn. To była Kathryn.
Przemógł wycie wściekłości, które zagroziło, że go udusi.
- Interesujące, nie sądzisz? - Nagranie zatrzymało się na twarzy
Kathryn.
- Jak myślisz, jak długo urocza pani Avinger utrzymałaby to w
tajemnicy?
51
- Została uwięziona w tym pokoju - Ren warknął, walcząc o
zachowanie kontroli. Westgate posłał mu łajające spojrzenie. -
Oczywiście. Spójrz na nią, Roesner. Ona jest zwierzęciem. Preston musiał
zajmować się tym potworem każdej pełni - powiedział, unosząc brodę,
świadcząc o warczącym obliczu Kathryn. - Banalne, wiem, ale całkiem
prawdziwe. Był przerażony, gdy odkrył, co poślubił. Ale nawet wtedy się z
nią nie rozwiódł.
- Czemu nie? - Ren zażądał.
Westgate wzruszył ramionami.
- Cynik powiedziałby, że to były pieniądze. I hojna intercyza,
oczywiście, ale żaden sąd nie zmusiłby go do tego, biorąc pod uwagę
okoliczności. Ale Preston był bardzo próżnym człowiekiem, a Kathryn jest
piękna. Przez większość czasu w każdym razie. Uwielbiał wchodzenie do
pokoju z nią u swego boku i wiedzę, że co drugi mężczyzna patrzył
zazdrośnie, zastanawiając się, jakby to było wykorzystać tak śliczny tyłek,
którego zawsze chciał.
Ren zacisnął ręce w pieści, by nie zadusić drugiego mężczyzny.
- Podzieliłeś się tym - wskazał na nagranie - z kimś jeszcze?
- Och, nie, oczywiście, że nie. Tu nie chodzi tylko o reputację, to
również Preston, on był moim przyjacielem. Ale pomyślałem, że tak
długo, jak przeprowadzasz swoje śledztwo, twój klient mógłby uznać to za
interesujące. Wiem, kim jesteś, Panie Roesner. - Ren wątpił, że to
prawda, ale Westgate wciąż mówił. - Wiem, że zostałeś wezwany spoza
stanu po to, by przyjrzeć się sprawie, pomimo że nie wiem, kto ci płaci…
w każdym razie jeszcze nie teraz. Przypuszczam, że się ze mną tym nie
podzielisz?
Ren posłał mu zimne spojrzenie,
52
- Nie, nie sądzę. Tajemnica służbowa, jak przypuszczam. Mniejsza
o to, jestem pewien, że ten, kto ci płaci, jest zainteresowany brudem, a to
jest zdecydowanie brudne, nie uważasz?
- Chcesz powiedzieć, że to jest na sprzedaż?
- Wszystko jest na sprzedaż, Roesner. Nawet ty, inaczej nie byłby
cię tutaj.
Ren stał cały czas zupełnie nieruchomo, bojąc się poruszyć
chociażby odrobinę, inaczej zabiłby tego dupka z całą pewnością.
- Będę potrzebować dowodu dla swojego klienta - powiedział,
dumny ze swojego spokoju. - To będzie dobre - wysunął płytę DVD i
włożył ją do kieszeni. - Ile?
- To kopia, oczywiście - Westgate powiedział łagodnie.
- Oczywiście. Ile za oryginał?
- Dobrze, nie potrzeba być łakomym, tak przypuszczam. Z drugiej
strony Kathryn jest teraz bardzo bogatą kobietą, mam rację?
- Ile?
- Dziesięć milionów w gotówce?
- Nie bądź śmieszny, Westgate, nikt nie ma aż tyle gotówki.
Dziesięć milionów przelewem
13
.
- Dobrze. To przecież tylko nagranie, prawda? Dziesięć milionów
przelewem na konto, które ja wybiorę. - Westgate absolutnie nie mógł
ukryć swojej wesołości z powodu tego, że Ren targował się o cenę. Prawda
była taka, że mógł zażądać dziesięć razy tyle, a Ren by się zgodził. Tak czy
owak, ta mała łasica nie będzie się długo cieszyć gotówką.
13
Nie no, przelew, gotówka… co to jest jakieś tam 10 milionów, mnie by to na waciki
wystarczyło…
53
Ren utrzymywał swoją twarz ostrożnie pustą. Zostaw człowiekowi
jego iluzje. Na teraz.
- Oczywiście, muszę uzgodnić to ze swoim klientem.
- Naturalnie - Westgate wychrypiał.
- Rozumiesz, że kupujemy oryginał i wszystkie kopie. Mam
nadzieję, że byłeś dyskretny i że rzeczywiście nie ma więcej kopii.
- Zawsze jestem dyskretny, Roesner - powiedział prawnik zimnym
głosem.
- Nie musiałem iść do Kathryn jako pierwszej. Prasa zapłaciłaby
miliony za to wideo. - Pociągnął nosem. - Ale tak jak powiedziałem, jest
kwestia lojalności w stosunku do Prestona.
- Racja - powiedział Ren, czując się skalany, stojąc obok brudnego
łajdaka. - Będziemy w kontakcie.
* * * *
Gdy przechodził przez sekretariat, sekretarka przyciągnęła jego
uwagę. Kiwnął głową szorstko, po czym poczekał na zewnątrz, zmuszając
się do uspokojenia, zanim pojawiła się kilka minut później.
- Dom cię przysłał - powiedziała. To nie było pytanie, które
potwierdziło jego wcześniejszą ocenę. - Posłuchaj, Avinger spotkał się tu z
kimś, zanim stał się naprawdę chory. Osoba nie z tej półki, z jakimi
zwykle się spotykał - bardziej z marginesu - i przyniósł broń. Nie
poznałam imienia, ale podpisali jakiś rodzaj porozumienia. Westgate sam
54
spisał to na komputerze, co sprawiło, że stałam się naprawdę podejrzliwa.
Ten dupek nie trzyma swojego własnego fiutka gdy sika
14
. W każdym
razie rzecz w tym, że później nigdy nie widziałam tego faceta, do czasu, a
Avinger dwa dni później już nie żył. I teraz nagle ktoś strzelał do Kathryn.
Ren przyjrzał się jej ostrożnie.
- Masz tam bezpieczny dostęp?
Wskazał głowę w stronę stanowiska.
- Nie. Jest drugi, większy sejf w biurze, gdzie trzyma większość
dokumentów klientów. Jestem jedyną osobą, która może się tam dostać,
jednak nic tam nie ma. Sprawdziłam.
- Masz bezpieczny dostęp?
Zmarszczyła brwi.
- Może.
- W porządku, daj mi jego adres domowy, złożę mu małą wizytę.
Posłała mu uśmiech i powiedziała:
- Zapiszę go dla ciebie. Miejmy nadzieję, że będziesz musiał
wszystko wyciągnąć z niego siłą.
Najwyraźniej Westgate nie zjednał sobie sympatii swojej
sekretarki.
14
Hahahah, już lubię tę laskę, chociaż laska tutaj chyba nie pasuje… ;p
55
Rozdział 9
Ren wszedł do budynku Kathryn od strony garażu, kiwając głową
w pozdrowieniu strażnikowi i kierując się do windy. Przejechał tu, ale
najpierw zatrzymał się w swoim mieszkaniu, by zmienić ubranie na
okazję, jaką zaplanował - golf i czarne jeansy, kurtka ze skóry i solidne
buty. Dom Westgate usytuowany był nad zatoką w najdroższej dzielnicy
miasta i brzydka pogoda czy nie Ren chciał dostać się tam dziś
wieczorem. Ale najpierw musiał zobaczyć Kathryn.
Marla otworzyła drzwi penthouse'u, zanim zdążył zapukać,
powiadomiona przez odźwiernego na dolnym piętrze. Gosposia była
wciąż trochę podenerwowana, ale mniej zdenerwowana jego obecnością
niż poprzedniej nocy. Może dlatego, że zrozumiała, że ma zamiar
utrzymać Kathryn przy życiu.
- Powiem Pani Avinger… - Marla zaczęła, ale Ren jej przerwał.
- Nie przejmuj się tym. Sam się odprowadzę.
Protest Marli został zlekceważony. Tommy czekał za rogiem.
Ren podszedł do dużego mężczyzny ostrożnie, nie chcąc zrobić
sceny. Do tej pory Tommy i Marla byli jedynymi ludźmi, których spotkał
w tym pieprzonym mieście i którzy świadczyli o jakiejkolwiek lojalności
wobec nikogo.
- Tommy - powiedział, z szybkim kiwnięciem głową. - Co z nią?
- Śpi.
Ren odetchnął, wyobrażając sobie postać Kathryn. Była tam i nie
spała.
- Już nie.
56
Oczy ochroniarza powiększyły się prawie niepostrzeżenie, ale
wciąż się nie poruszył.
- Nie mogę jej pomóc, jeśli nie będzie ze mną rozmawiać, Tommy.
Tommy wydał skruszone westchnienie.
- Jest w apartamencie sypialnym. Jej osobistym apartamencie -
wyjaśnił. - To jest…
- Wiem. - Ren okrążył ochroniarza i podążył za czystym zapachem
w dół sali i za rogiem do polakierowanych ciemno-czerwonym lakierem
kompletu drzwi.
Dlaczego czerwone? Zastanawiał się. To było coś, co wybrałaby dla
siebie? Czy którekolwiek naprawdę należały do niej?
Mógł ją usłyszeć w środku, mógł poczuć jej zapach docierający do
jego świadomości. Powstrzymał jęk wywołany pragnieniem i frustracją,
czując, jak stwardniał prawie natychmiast. Była młoda i kobieca, i była
niemal pełnia, czas polowania i łączenia się w pary. Ren mógł poczuć, jak
jego wilk szykował się do bitwy, jego serce waliło, krew pędziła do mięśni
i nerwów, adrenalina wlewała się do jego systemu, czyniąc go gotowym
do walki, gotowym, by zabić, gdyby ktoś zgłosi pretensje do jego
partnerki.
Tylko że ona nie jest twoją partnerką, przypomniał siebie cicho.
Do diabła, nie jest!
Uśmiechnął się ponuro. Sprzeczanie się z samym sobą nigdy nie
było dobrym znakiem. Oparł czoło o drzwi i zamknął oczy, walcząc o
kontrolę przed zapukaniem łagodnie.
57
Rozdział 10
Kathryn spojrzała na niego ponad oparciem niskiej kanapy w
dalekim kącie pokoju, jej oczy były szerokie i blade. Opatuliła się szalem
ozdobionym frędzlami, palce kurczowo wbiła w tkaninę, niczym w jakiś
rodzaj tarczy. Jej nerwy nie uspokajały go i zdał sobie sprawę, że jego
postawa nie robi nic, co mogłoby złagodzić jej stres. Wszedł do środka i
zamknął drzwi, podnosząc rękę dłonią do przodu.
- Poczekaj chwilę - powiedział ostro.
- Mogę wziąć prysznic - powiedziała szybko i rzuciła się, by wstać.
– To może…
Obraz jej nagiego ciała okapującego ciepłą wodą spowodował
kopniaka testosteronu i wrzucenie jeszcze szybszego biegu, jęknął głośno.
- Bogowie, nie - błagał. - Po prostu poczekaj chwilę - powtórzył.
Zdobądź ją, Roesner. Jesteś lepszy niż to.
Zazwyczaj był. Ale to była Kathryn.
- Powinnaś być w Domu Klanu - powiedział cicho.
Zesztywniała, jej oczy zaszły srebrem z nieposłuszeństwa.
- By mój ojciec mógł wymachiwać mną jak nagrodą dla innych
wilków? Nie, dziękuję. Zajmę się swoją szansą.
Ren wpatrywał się w nią spod przymrużonych powiek i poczuł, jak
jego wargi uniosły się w górę.
- Ja również jestem wilkiem - przypomniał ją.
- No, ale ty jesteś… - Jej głos oddalił się, odwróciła wzrok.
- Jestem czym, Kathryn? - warknął. Wyszło jak ciche dudnienie
dźwięku i usłyszał, jak jej serce zaczęło galopować, zobaczył, jak połysk
58
potu pojawił się nad jej soczystą górną wargą, usta otwarte, płytki
oddech, zaczęła sapać.
Ren poczuł, jak coś ścisnęło mu się w brzuchu, jego fiut naciskał
twardo i mocno na sztywną tkaninę jeansów. Zaczął do niej podchodzić,
rozwlekły, drapieżny posuwisty krok, zrzucając swoją skórzaną kurtkę
wzruszeniem ramion. Kathryn stała, patrząc, jak podchodził. Wyglądała
na zmrożoną pod jego gorącym spojrzeniem. Oblizała nerwowo wargi,
pozostawiając mokry ślad, a on podążył drogą jej języka, patrząc w
zwolnionym tempie na jej pomalowane, pełne wargi, najpierw na górną,
następnie dolną. Ren okrążył kanapę, sięgnął po nią, odsuwając szal z
dala od jej kurczowo zaciśniętych palców i odrzucając go na bok,
przesunął ręką po krągłości jej biodra i przyciągnął ją bliżej.
- Ren - szepnęła.
- Kathryn - powiedział, przeciągając samogłoski, ukrył twarz w jej
szyi, wdychając jej zapach, jej pobudzenie, jej młodość, jej płodność.
Warknął i wzmocnił kontrolę.
- Ren! - Kathryn wysapała. Wsadziła rękę między nich, napierając
na jego klatkę piersiową. Nie miała dość siły, by zatrzymać go, gdyby nie
zechciał zostać zatrzymanym. Musiała o tym wiedzieć. Ale również
wiedziała, że zatrzyma się tak czy siak.
Ren zamarzł, podnosząc głowę, by spotkać jej przestraszony
wzrok.
- Nie mogę tego zrobić - szepnęła prawie przez łzy. - To nie jest,
nie wiem. Mam na myśli…
- Co? - Ren dopytywał się. - Co jest, Kathryn?
- Nie wiem - zawodziła. - Nie wiem, kim teraz jestem!
59
Ren zamknął oczy. Zaczął brać oddech, ale zmienił zdanie. Miał już
zamgloną głowę jej zapachem i to już wystarczająco mocno. Cofnął się i
odwrócił. Rozejrzał się i znalazł barek przy jednej ze ścian, i podążył do
niego. Znalazł otwartą butelkę whisky i nalał sobie zdrowego shota. To
nie była Glenmorangie, ale była gładka i uderzająca do głowy, i paliła
drogę w dół.
Palący smak szkockiej przytępił nieco jego zmysły na tyle, że mógł
znów stanąć naprzeciw niej. Ponownie owinęła się w tym głupim szalem,
trzymając go ciasno przy piersi. Potarła policzki, ścierając łzy.
- Dlaczego tu jesteś, Ren? - zapytała smutno.
Dopił resztę szkockiej i zmusił się do postawienia kryształowej
szklanki bezszelestnie na stoliku. Dyscyplina pomogła mu opanować się,
kiedy więc odpowiedział, był niemal spokojny.
- Odwiedziłem Lewis’a Westgate dziś rano.
- Szczęściarz - odcięła się złośliwie.
- Nie lubisz go?
- On jest robalem, który zaczął dowalać się do mnie pięć minut po
tym, jak Preston umarł. Do diabła, nawet nie czekał, aż Preston był
definitywnie martwy. Pocierał swojego małego, krótkiego fiutka o mój
tyłek za każdym razem w ciągu tych lat, gdy dostał okazję. - Zamknęła
szybko usta po tych ordynarnych słowach. - Przepraszam.
- Nie szkodzi. On chce ci to sprzedać. - Łagodnie rzucił etui od
płyty przez pokój.
Złapała i odwróciła z zaciekawieniem. Jej twarz zbladła, gdy
zobaczyła etykietę Prestona na jej temat.
60
- Powiedział, skąd to ma? - Brzmiała, jakby miała trudności z
oddychaniem, a Ren przeszedł wzdłuż pokoju, jednak wyciągnęła rękę, by
go zatrzymać. - Wszystko w porządku.
Patrzyła na niego, jej oczy wyborowały dwa bliźniacze otwory w
jego głowie.
- Widziałeś to, Ren?
Przyglądał się jej z zainteresowaniem. Jej reakcja wydawała się
zsynchronizowana z tym, co widział na dysku. To prawda, to nie było coś,
co wilki chciałyby transmitować, ale…
- Nie - powiedział wolno - albo nie całe w każdym razie. Westgate
pokazał mi to w swoim biurze. Widziałem trzy minuty, może mniej. Dość,
by wiedzieć, że to nie jest coś, co chciałabyś, by skończyło na YouTube
15
.
Jej twarz ogrzała się z zażenowaniem, więc odwróciła się od niego.
- Wiedziałam, że jest jedna brakująca…?
- Jedna? - zapytał z niedowierzaniem. - Jest więcej tego? Ile razy
ten łajdak zamknął cię podczas pełni?
- O to chodzi? - zapytała, jej głos wypełniony był ulgą.
Ren odskoczył ze zdziwieniem, po czym spojrzał na nią dziwnie
spod przymrużonych powiek.
- Myślisz, że co tam było, Kathryn?
Nie odwzajemniła spojrzenia, zamiast stać na miejscu, przeszła
przez dywan do kominka. Otworzyła etui i przełamała płytę na pół. Ren
zobaczył, co chciała zrobić, więc przeszedł pokój trzema dużymi krokami,
zabierając jej dysk, nim wrzuciła go do ognia.
15
Ciekawe, ile coś takiego miałoby wejść…
61
- Nie wrzucaj tam tego. Chryste, całkowicie straciłaś swój zmysł
węchu?
Kathryn spojrzała na niego krzywo.
- Przepraszam - zawarczała - nie znam się na najnowszych
metodach niszczenia danych. Ale jestem pewna, że ty się znasz.
- Masz niszczarkę do dokumentów? Mniejsza o to - dodał, gdy
rozejrzał się trochę. - Zaopiekuję się tym.
Podniosła rękę, by rzucić dwa DVD, zanim Ren zdążył złapać je i
wsunąć do płaszcza. Jej oczy napotkały jego wzrok, wypełniając się
nieufnością.
- Kathryn - powiedział równo - zniszczę to dla ciebie. - Spotkał jej
spojrzenie, nieruchome do czasu, gdy puściła dysk i odwróciła się. - Nigdy
nie odpowiedziałaś na moje pytanie - powiedział.
Kathryn usiadła na kanapie, otulając i chowając stopy pod siebie,
jakby było jej zimno.
- Co to za pytanie, Ren? - zapytała ze znużeniem.
- Myślałaś, że co jest na dysku?
Zignorowała go, zmuszając się do odwrócenia wzroku i spojrzenia
za to na okno. Potrząsnął głową we frustracji.
- Nie wyjdę stąd, dopóki mi nie powiesz, wiec równie dobrze
miejmy już to za sobą.
- Jaką różnicę robi to, co pomyślałam?
- Taką, że ktoś próbuje cię zabić - powiedział, używając swego
najbardziej protekcjonalnego tonu - a ja próbuję go zatrzymać. Co
oznacza, że muszę wiedzieć, czy jest powód, dla którego ktoś chce widzieć
ciebie zmarłą. Albo co najmniej powód, o którym nie wiem.
62
Rzuciła mu zjadliwe spojrzenie i zapadła się głębiej w poduszki.
- Kathryn - powiedział ostro, tracąc cierpliwość.
Jej głębokie westchnienie było wyraźnie słyszalne, nawet gdyby
nie zobaczył, jak jej ramiona poruszyły się.
- Czy to oryginał?
Ren zazgrzytał zębami na jej upór, jednak odpowiedział.
- Nie. Westgate sprzeda oryginał za dziesięć milionów.
Odwróciła się, jej oczy były szerokie ze zdziwienia.
- Zapłacisz mu?
- Oczywiście, że nie. Ale on myśli, że zapłacę.
- Och - westchnęła ponownie. - To powinno uszczęśliwić mojego
ojca.
Ren podniósł oczy ku niebu w niemym apelu o litość.
- Dobrze - warknęła. - Mówiłam ci, że Preston wiedział, że jestem
Wilkiem, gdy mnie poślubił. Dlatego mnie poślubił. Nie mógł znieść myśli
o zestarzeniu się, nie cierpiał myśli o osłabieniu jego ciała, jego umysłu, a
już szczególnie nie mógł znieść myśli, że nie będzie mógł ani chwili dłużej
kontrolować majątku Avinger. - Wzruszyła ramionami. - Pomyślał, że to
jest jak we wszystkich tych filmach o wilkołakach. Chciał, bym go ugryzła
tak, by i on się stał wilkiem i by mógł żyć wiecznie.
Ren wydał dźwięk niedowierzania.
- Wiem - zgodziła się Kathryn. - Próbowałam powiedzieć mu, że to
nie działa w ten sposób, ale mi nie wierzył.
- Na pewno twój ojciec nie...
63
- Tak. Na pewno mój ojciec, Alfa północnoamerykańskich wilków,
nie wprowadziłby człowieka w błąd, Ren? Zwłaszcza że w zamian był
ogromny magazyn Avinger’a. - Wstała i podeszła do okna, jedną rękę
wyciągnęła ku szkłu, jakby chciała dotknąć płatka śniegu znajdującego się
na zewnątrz. - Cokolwiek to znaczy, nie sądzę, aby Dom rzeczywiście
powiedział kiedykolwiek Prestonowi, ze mogę go zmienić. Nie dosłownie.
Sądzę, że po prostu pozwolił Prestonowi myśleć to, co chciał i nie martwił
się poprawianiem go.
- Fantastycznie - Ren powiedział ze wstrętem, żałując, że zgodził
się wrócić do bałaganu, którym był teren Doma Bartek'a. – Tak, a cóż to
ma wspólnego z DVD? - Nie ustępował. Spojrzenie, które mu posłała,
potwierdziło jego podejrzenie, że Kathryn miała nadzieję, że zapomni o
pytaniu. Ściągnął brwi.
- Preston był całkiem drobnym podglądaczem. Lubił robić zdjęcia.
Chciałam pisać anonimowe ogłoszenia w jego biurze, ostrzegające
pracownice, by nie korzystały z toalety. Ten dewiant prawdopodobnie
miał kamery wbudowane w ściany.
- I? - Ren zapytał, nie podobało mu się to, gdzie to zmierzało.
- I pierwszego dnia, jaki tu spędziłam po tym wszystkim, on
zgwałcił mnie w naszą noc poślubną…
- Szlag by to trafił! - Ren ryknął i zamachnął się natychmiast, gdy
Tommy otworzył drzwi.
Ochroniarz szybko ogarnął scenę, odległość między Kathryn a
Renem, jej ponurą twarz, jego gniew.
- Kathryn?
64
- Wszystko w porządku. Jest w porządku, Tommy. Ren jest zły na
kogoś innego, nie na mnie. Prawda, Ren? - Ostatnie wypowiedziane
słowo powiedziała tak cichutko, że to złamało mu serce.
- Do diabła, tak - powiedział brutalnie. - Zabiłbym łajdaka, gdyby
już nie żył.
Twarz Tommy'ego zapaliła się rozumieniem i kiwnął głową
poważnie.
- Będę na zewnątrz, jeśli będziesz mnie potrzebować. - Udzielił
Renowi równego spojrzenia i wycofał się za drzwi, zamykając je.
Ren przebiegł dłonią przez swoje włosy, szarpiąc za grube
kosmyki.
- Pieprzyć to, Kathryn.
Przyjrzała mu się obiektywnie.
- Jest coraz lepiej. Preston był pełen wszelkiego rodzaju błędnych
wyobrażeń o wilkach, ale miał rację co do jednego. Stres wydobywa
naszego wilka. Gdy trauma mojego pierwszego doświadczenia
seksualnego nie wystarczyła, zdecydował się wpuścić swojego
wewnętrznego sadystę do gry.
Ren patrzył na nią z niedowierzaniem.
- On nie. Nie ośmieliłby się.
- Ośmielił się. I to zadziałało również. Niestety dla Prestona mój
wilk był więcej niż szczęśliwy z pogrania sobie ludzkim głupcem.
- Jezus Chrystus, zadzwoniłaś do swojego ojca?
- Zadzwoniłam - powiedziała z fałszywą pogodnością - wyjaśniłam
mu całą sprawę, powiedziałam mu wszystkie wstrętne, żenujące
65
szczegóły. Stwierdził, że to śmieszne, aż boki zrywać i że nie rozumie,
dlaczego ja się nie śmieję.
- To dupek - zaklął, ale w środku był chory. Jakim cudem Dom
upadł tak nisko i nikt tego nie zauważył? To był prawdziwy powód, dla
którego wszyscy mieli być trzymani tak daleko przez te wszystkie lata? By
nie zobaczyli, czym stał się Alfa.
- Cóż - Kathryn kontynuowała - Preston nigdy nie rozpatrzył tego
szczególnego podstępu ponownie. Nie to, że machnął całkowicie ręką. To,
co tam masz - skinęła brodą w kierunków dwóch kawałków schowanych
w marynarce Rena - to pierwsze nagranie, gdy przyłapał mnie podczas
pełni. Zbudował ten pokój specjalnie ze srebrem w ścianach, suficie,
drzwiach. Klamka była ze srebra. Żadna cena nie była zbyt wysoka dla
Prestona. Podał mi środek usypiający podczas śniadania i zaczekał, aż
księżyc wzrósł, po czym powiedział, że wypuści mnie, jeśli go ugryzę.
- Co zrobiłaś
- Ugryzłam go. Dokładniej, niemal oderwałam mu ramię.
- Chciałbym to zobaczyć
16
.
Posłała mu przelotny uśmiech, uśmiech, na który czekał dziesięć
lat, by go zobaczyć.
- Po tym zatrudniłam Tommy'ego. Jest ze mną od tamtego czasu.
- Dlaczego się nie rozwiodłaś z nim?
Wzruszyła ramionami.
- Nie mogę wypowiadać się w imieniu Prestona, ale podejrzewam,
że obawiał się tego, co mój ojciec by mu zrobił. Zobaczył to, co ja mogłam
zrobić, a byłam tylko kobietą. Wyobraź sobie dorosłego mężczyznę i
potężnego Alfę. Co do mnie, nie miałam dokąd iść. Do diabła, było
16
я тоже xD
66
pewne, że nie wrócę do Domu Klanu, by mój ojciec mógł mnie znów
sprzedać w licytacji temu, kto najwięcej zapłaci. Ponadto, gdybym
wytrzymała pięć lat, intercyza zagwarantowałaby mi całe mnóstwo
pieniędzy. Wystarczająco dużo, bym mogła żyć z dala od ojca i wszystkich
innych. Ale ostatecznie Preston zachorował i nie było żadnego powodu,
by odchodzić. W sumie, zostanie sprawiło mi niekończącą się
przyjemność przypominania mu codziennie, że ja żyję, a on niedługo
będzie martwy.
Ren wziął głęboki oddech.
- Są jakieś inne nagrania, o których powinienem wiedzieć?
- Nie - powiedziała - albo myślę, że nie ma. Udało mu się nagrać
mojego wilka jedynie dwa razy, a ja już zniszczyłam tę drugą płytę. Po
tym wyczynie ze srebrnym pokojem Tommy wyjeżdżał ze mną do
wiejskiej rezydencji, gdzie każdej pełni biegałam po lasach. Chociaż nie
mogę zagwarantować, że nie ma żadnych nagich prysznicowych scen.
Próbowała powiedzieć to lekko, ale Ren usłyszał nieszczęście w jej
głosie.
- Kathryn - powiedział uważnie i czekał do czasu, gdy nie
odwróciła się, by spojrzeć na niego. Przygryzła nerwowo wargę, a Ren
modlił się, by nie przecięła jej do krwi
17
. Jego kontrola była już na
wyczerpaniu, pomimo że Kathryn wydała się całkowicie nieświadoma
tego, jak blisko naprawdę był. Wydawała się zgubić wszystkie ze swoich
instynktów, gdy miała do czynienia z innymi wilkami. - Dlaczego nie
zadzwoniłaś do mnie? - powiedział. - Przyszedłbym po ciebie.
- Nie wiedziałam, gdzie byłeś, Ren - wyjaśniła prosto. - A ponadto
nie sądziłam, że po przejściach z ojcem mogę komukolwiek jeszcze
zaufać. Nawet tobie.
17
A cóż to? Wilkołak z wampirycznymi skłonnościami? O.o
67
Ren znów przeciągnął dłoń przez włosy, niemal wyrywając je z
głowy.
- W porządku - powiedział. - W porządku. Odniosę dysk i
zaopiekuję się Westgate’m. Nigdzie się stąd nie ruszaj.
Jej głowa uniosła się, oczy zabłysły z uporczywym gniewem, i
natarli na siebie.
- Mam dość zmartwień z tym twoim kanaliowatym prawnikiem -
warknął. - Ostatnia rzecz, której potrzebuję, jesteś ty biegająca z wielkim
celem na tyłku, tak by morderca mógł oddać drugi strzał. To pieprzony
bałagan, tak na marginesie. Więc siedź, do jasnej cholery, w środku,
dopóki, kurwa, nie powiem ci, że jest bezpiecznie! - Jego głos przeszedł w
krzyk, dopóki nie skończył. Nie czekał na jej odpowiedź. Złapał swoją
marynarkę i wybiegł z pokoju, trzaskając drzwiami tak mocno, że
zatrzęsły się w futrynach. Tommy czekał, patrzył zmartwiony.
- Ona nigdzie nie pójdzie, Tommy, rozumiesz? Nigdzie. Nie
obchodzi mnie to, czy masz inne zdanie… - Pomyślał o Kathryn
uwięzionej w srebrnym pokoju i nie doszedł do końca. - Zatrzymaj ją tu,
Tommy. Chroń ją. Wrócę, gdy tylko będę mógł.
68
Rozdział 11
Dostanie się do domu Westgate zajęło mu niemal trzy godziny, co
trwało dwa razy tyle niż powinno. Pogoda była okropna, wszystkie drogi
zamknięte i warczące korki uliczne na całym obszarze. Pługi działały, ale
skupiały się na międzystanówce i głównych drogach. Ren podążał
oczyszczonymi drogami tak długo, jak mógł, ale ostatecznie został
zmuszony do zjechania na wąskie uliczki prowadzące do enklawy drogich
domów, gdzie mieszkał prawnik. Te drogi również były czyste - bogacze
mogli wynająć swoje własne pługi - jednak wciąż były śliskie od
padającego śniegu. Nie to, że Rena to obchodziło. Uwielbiał prowadzić, a
jego CL600 był świetnym
18
samochodem. Przez większość drogi jechał
taksówkami, ponieważ w tym cholernym mieście nie można było inaczej
jeździć. Ale tutaj, nawet z ułożonym na kilka stóp śniegiem, było to
emocjonującym przeżyciem. Może nawet czymś więcej. Niebezpieczne
warunki tylko zwiększyły przyjemność z pędzenia ciemnymi, pustymi
drogami, biegnącymi jakieś pięćdziesiąt mil od granicy.
Mercedes zatrzymał się na przystanku na ulicy pod domem
Westgate. Był murek, oczywiście. Ludzie jak Westgate chcieli mieć fasadę
wyłączności, którą dostarczył mur, zatrzymując służących i niziny
społeczne z dala od ich doskonale utrzymanego trawnika, który był
przykryty białym, niczym nie uszkodzonym kocem, gdy Ren przyglądał
się bramie z kutego żelaza.
Rozważał użycie interkomu, ale postanowił, że da Westgate
dreszczyk emocji. Kilka minut pracy, a brama puściła, rozsuwając się
cicho na dobrze naoliwionych zawiasach. Ren popchnął i zamknął ją za
sobą. Przecież chciał być uprzejmy. Uśmiechnął się i ruszył w górę
18
W oryginale „was a sweet car” był słodkim samochodem, ale który facet powie, że jego
samochód jest SŁODKI? No więc napisałam świetny xD
69
pokrytego śniegiem podjazdu, który był tylko minimalnie czystszy niż
podwórko. Ale potem cieszył się, że zmienił ubranie. Jego buty miały
wystarczająco grubą podeszwę, nawet jak na tak śliski śnieg.
Przeszedł przez duże frontowe okno, kierując się do drzwi, mógł
zajrzeć do środka i zobaczyć, jak Westgate oglądał telewizję. Reszta domu
była ciemna, ale Ren czekał kilku minut, słuchając i obserwując, zanim
zadzwonił do drzwi. O ile mógł powiedzieć, prawnik dziś wieczorem był
sam w domu.
Westgate otworzył drzwi, wyglądając na zaskoczonego i nie
całkiem szczęśliwego z widoku Rena na jego ganku.
- Pan Roesner, jak… - Spojrzał za ramię Rena, najwyraźniej
zastanawiając się, jak przeszedł przez zablokowaną bramkę.
- Twój podjazd nie jest oczyszczony - powiedział Ren. -
Zaparkowałem na ulicy i wszedłem po schodach. - Gdy Westgate nie
zrobił nic, by zaprosić go do środka, Ren dodał - mojemu klientowi się
śpieszy.
- Och, dobrze, tak, oczywiście. Ale ja - ja nie spodziewałem się…
- Jest trochę zimno, Westgate. - Tak naprawdę, Renowi nie było
zimno, ale prawnik nie chciał współpracować, czego można było się
spodziewać. Odstąpił od drzwi i jak przystało na dobrego gospodarza
zaprosił Rena do środka.
- Moja żona jest za miastem, a gosposia wyszła do domu wcześniej.
Obawiam się…
- To nie jest towarzyska wizyta - powiedział Ren, przerywając mu.
- Mój klient zgodził się na twoje warunki. Więc skończmy z tym.
70
Westgate najwyraźniej był wytrącony z równowagi, nie przywykły
prawdopodobnie, by ktoś wydawał mu polecenia w jego domu albo poza
nim. Jego oczy podążył do szczupłej teczki w lewej ręce Rena.
- Laptop - wyjaśnił Ren. - Zmodyfikowane satelitarne łącze, 256-
bitowe szyfrowanie. Powiedz mi, na konto w jakim banku mam przesłać
pieniądze, a kwota pojawi się w czasie rzeczywistym.
Co było stekiem bzdur, ale Ren liczył na to, że Westgate się nie
zorientuje.
Prawnik kiwnął głową i powiedział:
- Niech pomyślę.
I Ren wiedział, że go ma.
* * * *
Ren umieścił teczkę na domowymi biurku Westgate’a. Cały pokój
był urządzony w zmyślnym, francuskim prowincjonalnym stylu, który
Renowi nie przypadł do gustu, jednak nie był tu dla wystroju.
- Najpierw zobaczmy dysk.
Prawnik podszedł do wysokiej multimedialnej szafki i otworzył
drzwi, ukazując drzwiczki sejfu. Zasłaniając klawiaturę ciałem, wpisał
sześciocyfrowy kod, dostając się do środka i wyjmując jedną płytę.
- Oryginał - powiedział, podając ją Renowi. - Ta druga była jedyną
kopią.
71
Ren otworzył teczkę i wsunął DVD do komputera. Wszedł w dane,
by sprawdzić, czy rzeczywiście był oryginalny i nie skopiowany, a
następnie rzucił szybkie spojrzenie na samo nagranie. Zaspokojony
odwrócił się do Westgate.
- Nazwa banku.
Mężczyzna wyprostował się z pochylenia, gdy pisał coś na kartce,
wyrwał ją i podał Renowi. Była tam nazwa banku i numer konta. To była
kwestia kilku minut i kilku kliknięć klawisza i Ren, z pozoru, przesłał
sumę dziesięciu milionów dolarów.
- Twoje potwierdzenie - powiedział i zakręcił komputerem, by
pokazać Westgate’owi fałszywe dane, podczas gdy Ren przyglądał się
otwartemu sejfowi za nim, sprawdzając nieobecność jakichkolwiek
innych dysków albo, jeśli o to chodzi, broni. Nie to, że uważał, że
Westagte miałby odwagę, by z niej skorzystać.
- To przyjemność prowadzić z Toba interesy - powiedział prawnik,
składając papier i wsuwając go pod podkładki na biurku. - Należy
poinformować twojego klienta…
- Nie udawajmy, że nic się nie stało, bo się stało. - Ren zamknął
teczkę, po czym odwrócił się, podciągając się do pełnej wysokości i
pozwalając na ujawnienie się w jego oczach odrobiny z wilka. - Nie ufam
ci, Westgate. Jesteś rodzajem mężczyzny, który wykorzystuje kobiety dla
zarobku, co czyni cię w mojej ocenie straszna szumowiną. Niestety, mój
klient chce, żeby to było załatwione czysto, więc kiedy stąd wyjdę, ty
wciąż będziesz oddychał
Zadowolony z siebie uśmiech Westgate’a przygasł, a on sam zaczął
się wycofywać, ustawiając między sobą a Renem biurko.
72
- To był biznes, Roesner, a ja zrobiłem tylko jedną kopię. Nie
chciałem, aby to nagranie ujrzało światło dzienne, tak samo mocno jak i
ty. - Pocił się. Ren mógł poczuć ten zapach.
- Ponadto - Westgate kontynuowa - nigdy nie powiedziałem
nikomu, co jest na tym dysku. Preston dał mi go jako pierwszemu, więc
mogłem zobaczyć na własne oczy, więc rozumiem Edmondd’a i srebrne…
Westgate zbladł wyraźnie, a jego usta się zamknęły.
- Co to było? - Ren zapytał łagodnie, robiąc jeden krok w kierunku
mężczyzny. Westgate cofał się do czasu, gdy parapet wbił mu się w uda.
- Nic. To nic ważnego. Masz już to, po co przyszedłeś. Teraz myślę,
że… - Wydał wysoki dźwięk, gdy Ren nagle pojawił po jego prawej tronie.
- Jest coś, o czym chciałbyś mi powiedzieć, prawda? - zanucił Ren.
Złapał Westgate’a, szarpiąc go z dala od okna i przechodząc za niego, i
zawijając ramię wokół jego szyi. Położył rękę ponad ustami prawnika,
Ren pozwolił swoim pazurom wyłonić się z jego drugiej ręki i głaskał
łagodnie wzdłuż szczęki przerażonego człowieka i w dół jego szyi. - Coś o
osobie próbującej zabić Kathryn, czyż nie mam racji? - Przycisnął dość
mocno, by marszczyć skórę, upewniając się, że Westgate to poczuł, ale
używając tylko wierzchu jego pazurów. Nie chciał, aby krew popłynęła,
nie chciał jakichkolwiek dowodów jego obecności, poza histerycznymi
wspomnieniami Westgate’a, którym żadna rozsądna osoba nie uwierzy.
Westgate zakwiczał pod uchwytem Rena i kiwał głową jak oszalały,
wsysając gwałtowny wdech powietrza, gdy Ren podniósł rękę.
- Jesteś jednym z nich - głos mężczyzny był zachrypnięty
przerażeniem. Gdy spojrzał w górę, łzy mieszały mu się z potem. - Nie
wierzyłem temu, co widziałem, ale ty również jesteś jednym z nich.
73
- Nie marnujmy czasu na oczywistości. Kto próbuje zabić Kathryn i
dlaczego?
- Ja nie miałem nic wspólnego z… - wykrzyczał, gdy Ren uwolnił
trochę więcej z Wilka, pozwalając jego szczęce się wydłużyć, otwierając
szeroko usta, by pokazać ostre, białe kły. - Edmonds, - Westgate
wrzasnął. - Proszę, Boże, on ma na imię Gerald Edmonds. Nie wiem,
gdzie Preston go znalazł. Przysięgam, że nie wiem. Zmusił mnie do
sporządzania umowy i kazał mi zadzwonić do Edmonds po tym, jak
umarł.
Ren poczuł zapach ostrego, gorzkiego moczu i uwolnił Westgate’a,
odsuwając się z dala od moczu i zmuszając swoją twarz do powrotu do
ludzkiej postaci.
- Gdzie ta umowa? - warknął.
- Tam. - Westgate wskazał rozpaczliwie gestem. - Jest w sejfie.
- Daj mi.
Westgate pognał do sejfu, jego ręce drżały, więc miał duże
trudności z podniesieniem koperty i podaniem jej Renowi. Była to
niezapieczętowana bibułka pocztowa, nie jakiś oficjalny papier, bez
adresu zwrotnego, czysta na wierzchu.
- Co z pieniędzmi? - zapytał Ren, odwracając kopertę w ręce. - W
jaki sposób Edmonds dostanie zapłatę?
Prawnik przylgnął do ściany i zaczął przemykać chyłkiem w
kierunku drzwi, najwyraźniej myśląc o ucieczce.
- Rachunek depozytowy. - Oddychał chrapliwie, pocierając gardło.
- Tam jest wszystko.
74
Ren otworzył gwałtownie kopertę i wyjął kilka arkuszy papieru.
Szybko czytając dokumenty, uniósł spojrzenie, obezwładniając prawnika
na miejscu.
- Wiesz, co tu jest napisane?
- Tak - Westgate powiedział, kiwając głową energicznie.
- Dlaczego?
Człowiek nie był wystarczająco głupi, by udać, że nie rozumie
pytania.
- Doprowadzało go do wściekłości, to, że ona będzie żyć wiecznie z
jego pieniędzmi - wyjąkał nerwowo, rozejrzał się za czymś do picia, po
czym spojrzał na Rena, najwyraźniej zmieniając zdanie. - Spotkałem
Edmonds’a tylko raz i nigdy nie rozmawiałem z nim ponownie.
Zostawiłem wiadomość na jego sekretarce po tym, jak Preston umarł.
Pieniądze były już w depozycie. To wszystko, co wiem.
Ren zrobił kolejny krok, górując nad przerażonym człowiekiem.
- Wiesz co, Westgate - powiedział - wierzę ci.
* * * *
Ren zamknął za sobą ostrożnie drzwi. Westgate spodziewał się, że
umrze. Ren widział to w jego oczach, gdy złapał go ostatni raz. A gdyby
chodziło tylko o Rena, tak właśnie by się stało. Ta szumowina próbowała
zabić Kathryn… albo była wystarczająco blisko. Ale Ren mówił prawdę,
gdy powiedział, że jego klient pragnie prawnika żywego. Wystarczająco
75
złe było to, że ktoś próbował zabić Kathryn, a jeszcze gorsze było to, że
zabójca używał srebrnych kul, mimo że policja wciąż o tym nie wiedziała.
Ale ostatnia rzecz, jakiej chciał Dom w tym momencie, był martwy
prawnik Prestona Avinger’a w tak krótkim czasie po śmierci samego
Avinger’a. Więc Ren musiał zadowolić się znokautowaniem faceta. Użył
zasysającego krew uchwytu, który nie zostawił dowodów, ale Westgate
upadł w mokrych szmatach na podłogę. Śmierdzących, mokrych
szmatach, ściśle mówiąc. Ponadto, dał glinom dokumentację, która
powiązała Avinger’a i Westgate’a w próbie zabicia Kathryn, co mogłoby
pomóc ludzkim organom śledczym. Mogą szukać Edmonds’a, ale nigdy
go nie znajdą. Nie jeśli Ren będzie miał coś w tej sprawie do powiedzenia.
Zszedł z ganku na śnieg i wyciągnął telefon komórkowy, wciskając
przyciski, gdy szedł do samochodu.
- Maietta - odpowiedział detektyw.
- Detektywie - powiedział Ren, otwierając bramę i wychodząc na
ulicę. - Tu Renjiro Roesner. Mam dla ciebie imię.
- Słucham.
- Lewis Westgate.
- Prawnik Avingera.
- Znasz go.
- Nie jesteś jedyną osobą, która potrafi przeprowadzać śledztwo,
Roesner. Przeprowadziliśmy wywiad z nim na drugi dzień po pogrzebie.
Prawdopodobnie z tego samego powodu, dla którego ty to zrobiłeś. Więc,
dlaczego podajesz mi jego nazwisko?
76
- Lewis to bardzo zły chłopiec - powiedział Ren. Otworzył za
pomocą beep
19
zamki swojego mercedesa i wsunął się do środka,
zamykając na klucz i budząc silnik z niezakłóconym mruczącym
dźwiękiem. - Preston Avinger zatrudnił kogoś, by zabił jego żonę, albo
dokładniej, wdowę po nim. A Lewis Westgate mu pomógł. Najwyraźniej
starzec nie chciał, by Kathryn zdobyła jakiekolwiek ze jego pieniędze.
- Jezus, to okrutne.
- Tak, cóż, z tego, co mówią, Avinger był okrutnym człowiekiem.
- Jak wszedł w to Westgate?
- Sporządził umowę. Otworzył również rachunek depozytowy dla
zabójcy. Machina poszła w ruch, gdy Avinger umarł.
- Możesz tego dowieść?
- Nie dzwoniłbym do ciebie, gdybym nie mógł. Jestem teraz poza
miastem, ale wyślę dokumenty, gdy tylko wrócę. Możesz jednak chcieć
dość szybko wyruszyć po Westgate’a. On sprawia na mnie wrażenie
szybkiego biegacza.
- Skąd to masz?
- Powiedzmy, że niektóre strony były dość dobrze zmotywowane.
- Nie mam pojęcia, co masz przez to na myśli. I nie kłopocz się
wyjaśnianiem mi tego. Czy będzie w porządku, jeśli będę miał jakieś
pytania?
- Prawdopodobnie nie - powiedział Ren, a słyszany Maietta
westchnął.
19
Nie moja wina, że pani Reynolds woli używać onomatopei zamiast normalnie i po
ludzku napisać „użył pilota, by otworzyć Mercedesa”
77
- Zakładam, że te twoje tajemnicze dokumenty są całkiem
jednoznaczne.
- Można tak powiedzieć.
- Dobrze - głos detektywa był zrezygnowany. - Bez urazy, Roesner,
ale mam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy.
- Nie ma sprawy, detektywie. I wzajemnie.
Ren się rozłączył i wrzucił bieg. Musiał wrócić do miasta i wysłać
dokumenty na policję - po zrobieniu kopii dla siebie, oczywiście. A
następnie rozpocznie się prawdziwe polowanie. Westgate się nie liczył.
Gliny się o to postarają. Ale zabójca wciąż tam jest.
78
Rozdział 12
W drodze do domu zadzwonił Paul Jorgens, jego dawny dowódca
w Domu Klanu i szef bezpieczeństwa Doma Bartek’a.
- Gerry Edmonds? - powiedział Jorgens. - Pieprzysz, Roesner,
gdzie usłyszałeś to imię?
- Znasz go?
- Wiem o nim. Jest łowcą nagród. Jeśli jest w mieście, to są złe
wieści. Co z… ach, cholera, to on chciał zabić Kathryn? Pieprzyć to, Ren,
nie ma z nią nikogo. Wyślę…
- Miała mnie.
- Nie obraź się, ale to może być za mało. Dom…
- Jestem wszystkim, co dostała. Miejmy nadzieję, że to wystarczy.
Rozłączył się i prawie rzucił telefon na miejsce obok siebie, łapiąc
za niego w ostatniej chwili, gdy zadzwonił
- Tak.
- Roesner, dzięki Bogu! Wyszła. Miała iść spać. Przysięgam, że
wszystko było w porządki, gdy sprawdzałem…
- Wolniej, Tommy.
- Kathryn zniknęła. Prawdopodobnie pojechała do wiejskiej
rezydencji. Musiała użyć tylnych schodów. Ona nienawidzi…
Ren trzasnął pięścią w kierownicę i przeklął głośno. Tommy wciąż
mówił, jego głos przeszedł w szept.
- Dziś jest pełnia.
- Podaj mi ten cholerny adres - powiedział Ren przez zaciśnięte
zęby.
79
Tommy zaczął wyklepywać adres, ale Ren zatrzymał go.
- Czekaj, czekaj. - Walnął pięścią w swój GPS. - Dobra, powiedz to
jeszcze raz.
Przeszedł do adresu, przyglądał się, jak mapa się pojawiła, i rzucił
telefonem, kładąc obie ręce na kierownicy i skręcając o sto osiemdziesiąt
stopni na oblodzonej drodze. Opony obracały się bezużytecznie przez
kilka chwil napięcia, zanim w końcu, odkopując się, jego Mercedes
skoczył do przodu. Ren podniósł telefon.
- Nie jest dobrze, Tommy. Mam imię strzelca, który do niej
mierzył, a zła pogoda go nie zatrzyma. Spójrz - przerwał, gdy GPS zaczął
mówić do niego, dając mu wskazówki, jak dotrzeć do wiejskiej rezydencji
Kathryn. Skręcił w lewo, omijając zaspę, i wykonał obrót jedną ręką,
rozsypując śnieg pod oponami. - Jestem już przy zatoce i kieruję się do
niej. Myślisz, że jak dawno odjechała?
- Nie więcej niż godzina, ale, Roesner, w taką pogodę - ona bardzo
rzadko prowadzi. Wzięła samochód z napędem na cztery koła, ale…
- Jej komórka?
- Musiała ją wyłączyć. Brak sygnału.
- Doskonale. Spójrz, będzie ciemno zanim się tam dostanę,
zwłaszcza z burzą za plecami. Zadzwonię do ciebie, gdy będę coś wiedział.
Ale, Tommy…
- Tak?
- To może trochę potrwać… - Nie mógł się zmusić, aby powiedzieć
to człowiekowi. To trochę może potrwać, ponieważ księżycowi brakowało
tylko godzin do pełni, a Ren szybko pozbędzie się zarówno ochoty, jak i
umiejętności użycia telefonu komórkowego.
80
- Rozumiem. - powiedział szybko Tommy. - Muszę zadzwonić do
kogoś? Gliny?
- Nie i nie. Nie zadzwonisz do nikogo, Tommy. Szczególnie nie po
gliny. Jeśli ktoś zapyta, ona śpi.
Ren odłożył słuchawkę i rzucił telefon na miejsce, pozwalając
palcom prawej ręki przeczesać bezlitośnie włosy. Kurwa, Kathryn nie
może zostać nawet jeden pieprzony dzień na miejscu, nawet mając
zabójcę na ogonie.
Wcisnął gaz do dechy i poczuł, jak Mercedes odpowiedział.
81
Rozdział 13
Ren wpadł w poślizg i zatrzymał się, omijając szeroko ganek. Śnieg
został ułożony w stos w głębi podwórza, a duży Land Rower Kathryn był
zaparkowany na zewnątrz. Ren ledwie rzucił na niego okiem, gdy
przechodził obok. Mógł poczuć, jak księżyc wspinał się na nocne niebo,
niewidoczny za gęstymi chmurami. Potrzeba przemiany paliła w jego
żyłach i wgryzała się w jego mięśnie, gdy Wilk drapał ciało, domagając się
wypuszczenia na wolność.
Drzwi były otwarte, więc pchnął, otwierając je wolno, oddychając
przez usta, próbując nie utonąć w nieodpartym zapachu Kathryn, który
wypełniał pomieszczenie. Były mokre ślady na podłodze, najpierw po
butach, po czym po bosej stopie, gdy stopniowo pozbywała się ubrań.
Panował chaos, marynarka, buty, spodnie i bielizna były rozrzucone w
potrzebie przemienienia się. Odrzucił do tyłu głowę i wciągnął głęboko
haust powietrza do płuc. A Wilk zawył.
Ren walczył, by móc kontrolować przemianę, gdy zdejmował swoją
własną odzież, ale jej zapach był teraz wszędzie, wypełniając jego
nozdrza, rozpalając jego zmysły, utwardzając jego fiuta. Po chwili był już
nagi, pobiegł z powrotem na zewnątrz, ledwo dając sobie radę z
zamknięciem za sobą drzwi, zanim Wilk przejął kontrolę. Upadł, spadając
na ziemię, gdy jego ciało nabrało nowego kształtu. Ścięgna krzyczały, a
kości skrzypiały, gdy były zmuszane do przesuwania się. Gładka skóra
stała się eleganckim futrem, onyksowe pazury zwijające się z palców, a
jego usta wypełniły się świecącymi, ostrymi kłami.
Dostał tylko sekundy, by się pozbierać, leżał na ziemi, z trudem
łapał powietrze w płuca. A następnie stał na łapach, warcząc jako Wilk,
nakłaniając go do biegu, by znaleźć ją, zgłosić pretensje do swojej
partnerki.
82
Ruszył powoli, szukając ostatniego tropu wśród znikającego
zapachu Kathryn, zwiększając prędkość, gdy zawęził swoje poszukiwania.
Śnieg był tu głęboki, przykrywał poszycie, dryfował miedzy drzewami, ale
ciało Wilka było do tego stworzone. Szerokie łapy brnęły przez śnieg,
rozkładając jego wagę tak doskonale, że jego przejście pozostawiło tylko
takie ślady, jakby ważył tylko nic nie znaczący ułamek ze swoich dwustu
pięćdziesięciu funtów
20
.
Zapach Kathryn był teraz łatwy do wytropienia. Wygodna, w
znajomym otoczeniu, nieświadoma z niebezpieczeństwa śledzącego ją,
nie podjęła żadnych prób ukrycia się. Pognał za nią z nosem przy ziemi.
Wilk był zdeterminowany, nie zwracając uwagi na cokolwiek innego,
ignorując tupot zwierzątek rozpraszających się na jego drodze, kwik
królika uwięzionego w nagiej połówce rozłupanego przez piorun drzewa.
Słaby, nieprzyjemny zapach zmarszczył jego pysk, znajomy smród
ludzkości i miasta. Wilk potrząsnął głową, próbując odsunąć tę sprawę,
skupiając się na znalezieniu jej. Konieczność skoncentrowania się na
partnerce, podążania jej szlakiem, ból zmuszający, by ją znaleźć, zabrać
ją. Ale Ren był więcej niż Wilkiem. Zmusił Wilka do zwolnienia,
odwrócenia się i podążenia za tłustym zapachem, aż do jego źródła -
samotnego samochodu ciężarowego zaparkowanego w wąskie dróżce
przeciwpożarowej ledwie go mieszczącej. Wilk zaskomlał, gdy obszedł
dokoła pojazd, czując ciepło opon, słysząc tykanie stygnącego silnika.
Obwąchał miejsce obok przedziału dla pasażera, a następnie odwrócił się,
by spojrzeć w głąb lasu, w miejsce gdzie prowadził zapach. Ludzki pot,
chemiczny zapach skórzanych siedzeń ciężarówki i dający się we znaki
smród oleju i prochu.
To był myśliwy.
20
93 kilogramy
83
Wilk zawył i pobiegł, śpiesząc się teraz do zapachu
niebezpieczeństwa, tropiąc myśliwego, jedynej osoby, która mogła
skrzywdzić jego partnerkę. Myśliwy nie miał łap ułatwiających mu
brnięcie w śniegu, jednak miał rakiety śnieżne, więc unosił się łatwo w
gęstym proszku, pozostawiając Wilkowi wystarczająco dużo śladów, by
poradził sobie, nawet bez użycia nosa.
Drzewa gęstniały, gdy coraz bardziej zagłębiał się w las, pełnia
wciąż tkwiła w pułapce chmur, ciemny las, dźwięki stłumione przez biały
śnieg. Sowy fruwały nad głową, żywiąc urazę do Wilka i tego myśliwego,
za którym podążał, pohukując nerwowo o tej wczesnej zimowej porze.
Wilk wiedział o wszystkich tych sprawach na podświadomym poziomie,
odsuwając je z dala jako normalne dźwięki lasu, nie wpuszczając ich do
środka umysłu, koncentrując się na jedynej rzeczy, jaka się liczyła -
zatrzymać myśliwego, zanim ten odnajdzie samicę. Nagle trop myśliwego
zmienił kierunek, a jej pyszny zapach został skalany przez ludzki smród
myśliwego. Wargi wilka odsunęły się, obnażając kły w zdziczałym
warknięciu. Odrzucił do tyłu głowę, wyciągając długie gardło i
wykrzykując ostrzeżenie dla swojej partnerki. W głębi Wilczego ciała, Ren
zastanawiał się, czy Kathryn rozumiała znaczenie wycia Wilka, które
kazało jej biec tak daleko, jak tylko mogła.
Wilk opuścił swe ciało na ziemię i pobiegł, szurając brzuchem o
śnieg, gdy przebiegł pod nisko opuszczonymi gałęziami, jego długie nogi
bez wysiłku skakały ponad powalonymi drzewami i zmrożonymi rzekami,
bez zwalniania kroku. Las wokół niego ledwie zauważył jego przemarsz,
szept ruchu, ruch chmur ponad bladym księżycem.
Niewielki ruch wydał myśliwego. Wilk zwolnił swój gorączkowy
pościg, kładąc się na ziemi, gdy się podkradał. Człowiek podniósł swą
śmiercionośną broń i trzymał ją, podążając do czegoś w oddali, czegoś,
84
czego Wilk nie mógł dostrzec. Wilk zawył, a myśliwy zakołysał się,
odwracając się w prawo, obserwując i strzelając. Pocisk był niemal
bezgłośny, nudny dźwięk w zwilżonym od śniegu lesie, szept ciepła koło
pachwiny zwierzęcia, coś więcej niż cień w ciemnościach. Myśliwy opuścił
swoją strzelbę i zamilkł, a Wilk wiedział, że to mądry wróg. Nie był takim
głupi, jak myślał Wilk, że jest, tak samo jak jeden z jego pomniejszych
kuzynów. Kobieta, stłumiona przez lata życia wśród wilków, stanowiła
łatwy cel. Ale nie Wilk.
Przykucnął nisko, skóra na jego brzuchu skurczyła się od
chłodnego śniegu. Wilk skradał się do przodu, nos w powietrzu,
podążając za niewątpliwym smrodem myśliwego. Stanął na chwilę, gdy
zwietrzył niedaleko samicę. Chciał jęczeć ze strachu o nią, mając nadzieję,
że rozpozna niebezpieczeństwo wynikające z tego drapieżnika i ucieknie.
Ale nie odzywał się, myśliwy był zbyt blisko. Mógł usłyszeć oddech
myśliwego, mógł poczuć zapach potu wynikającego ze strachu, którego
człowiek nie mógł kontrolować.
Myśliwy poruszył się, nieduży ruch broni. W gęstej nocy jego strój
w zimowe-moro wtapiał się w śnieg. Ale oczy Wilka widziały go wyraźnie.
Jednak wciąż ten myśliwy był bystry, więc Wilk skradał się wolno, jego
kroki miękkie na stosie śniegu, sunąc przez drzewa, zakradając się od tyłu
do myśliwego, który był przed nim.
Człowiek odwrócił się, gdy Wilk się na niego rzucił. Pojawiła się
strzelba. Wilk usłyszał pstryknięcie mechanizmu spustowego, a następnie
był na człowieku, zęby darły, pazury rozdzierały ciało. Broń wystrzeliła
blisko czułego ucha Wilka i ten zawył z bólu i gniewu, pchając myśliwego
na ziemię, próbując się dokopać do wrażliwego ciała.
Myśliwy schował brodę, owijając ramię wokół wilka niczym
niedźwiedź i ściskając, jego druga ręka podążyła do własnej odzieży. Wilk
85
poczuł zimny metal na brzuchu i wiedział, co to oznaczało. Zaniechał
prób dostania się do gardła myśliwego. Wilk wbił kły w grube ramię,
znajdując krew i mięśnie mimo grubej warstwy odzieży. Ten wilk miał
mózg. Myśliwy krzyczał, a jego śnieżnobiałe wdzianko stało się czerwone,
gdy zęby Wilka złamały kość. W bólu myśliwy zapomniał o chronieniu
szyi, a Wilk rzucił się, znajdując delikatne ciało, gryząc, czując, jak z
dźwiękiem łamanej chrząstki gardło ustępuje, pęd powietrza uciekający z
płuc, klatka piersiowa opadła, nie zdolna już do zaczerpnięcia kolejnego
oddechu.
Wilk przekręcił głowę w ostatnim ruchu i odskoczył, czując zgrzyt
ostrza noża na kości swojej przedniej łapy. Warknął w furii i cofnął się
patrząc, ale bicie serca myśliwego zwalniało w jego klatce piersiowej, a
Wilk już mógł wyczuć zapach skażenia śmierci.
Przerażone wycie uniosło się w lesie i w głębi Wilka Ren obrócił
się, podnosząc pysk w powietrzu i węsząc - Kathryn. Posłał jego własny
krzyk ku drzewom i pozwolił instynktowi przejąć swoje obowiązki.
Rena nie było. Po raz kolejny był tylko Wilk.
* * * *
Wilk biegł przez las, podążając za jej zapachem, wyczuwając przed
sobą jej zapach, jej potrzebę. Przeskoczył koło drzew na polanę i tam oto
była. Przebijający się przez chmury księżyc odbijał się w jej srebrnym
futrze, jednak ona odsunęła się od niego, jej zęby obnażyły się w
ostrzeżeniu. Wilk warknął. Była jego. Stoczył bitwę, przelał swoją krew.
86
Kobieta skuliła się pod przykrytym ciężkim śniegiem drzewem, jej zapach
sprawiał, że stawał się niemal szalony, gdy drżała od żądzy ciała i strachu.
Wilk podszedł wolno, podnosząc jedną łapę na raz. Nie starał się
zahamować krwawienia, wylizać do czysta czy zatrzymać krwotok. To
było dowodem jego sprawności fizycznej i tego, że mógł zgłosić do niej
swe pretensje, bo zwyciężył wroga i nadal tu stał. Kobieta wycofała się,
jak najdalej mogła, patrząc na niego z oczami wypełnionymi srebrem
strachu, oczekiwaniem, głodem posiadania.
Wilk wydał niskie, warczące dudnienie, które miało ją uspokoić.
Przekrzywiła głowę z zaciekawieniem. A on podjął kolejny krok. Pobiegła.
Wilk zawył z wściekłością i podążył za nią, ścigając ją poprzez
drzewa, łowiąc przebłyski srebrnego płaszcza. Ale wiedział, gdzie idzie.
Samica była za długo wśród ludzi. Myślała tak, jak oni to robili. Biegła do
jedynego bezpieczeństwa, jakie znała. Dom - z jego ogrodzeniami i
bramami, drzwiami i zamkami. W głębi Wilka Ren uśmiechnął się.
87
Rozdział 14
Ren pozwolił Kathryn wyzdrowieć przed nim, dając jej czas, nie
chcąc jej przerazić robiąc coś głupiego. Śpieszył się na podwórze, by
zobaczyć, jak z trzaskiem zamknęły się drzwi, usłyszeć, jak zamki
kliknęły. Żyła z ludźmi tak długo, że myślała, że zamkniecie drzwi na
klucz go powstrzyma.
Wskoczył wielkimi susami na werandę i przemienił się, dając
swemu ciału możliwość przystosowania się do nowego ciała. Jego noga
drżała w miejscu, gdzie zranił go nóż, ale ledwie to czuł, jego serce waliło
zwycięstwem nad wrogiem i pościgiem za Kathryn, jego partnerką, czy
wiedziała o tym czy nie. Schodząc z wysokiego poziomu adrenaliny, jego
spocona skóra zadrżała z zimna, pomimo obłoków pary toczących się z
jego ciała. Potrząsnął głową raz i jeszcze raz, po czym zrobił jeden krok i
wykopał drzwi z zawiasów.
Usłyszał przenikliwy krzyk Kathryn, zaskoczony, uprzedzony przez
tupot nagich stóp na podłodze. Drzwi zatrzasnęły się głośno, gdy
przeszedł do przestronnego pokoju dziennego i podążył do schodów,
poświęcając czas na znalezienie spodni i wciągniecie ich na nagie ciało,
używając T-shirtu, by otrzeć najgorsze z krwawych śladów na twarzy i
szyi. Wilk wiedział tylko swój głód, potrzebę, by zgłosić pretensje do
kobiety, do partnerki. Chciał jej tak bardzo, jak i wilk, ale nie w zbyt
szybkim łączeniu. Chciał ją zabrać i zatrzymać. Co oznaczało, że najpierw
musi jej udowodnić, że nie ma powodu, by się go bała.
88
Rozdział 15
Kathryn oparła plecy o ścianę, tak daleko od drzwi, jak tylko
mogła. Jej umysł był wypełniony obrazami polowania, Rena, dzikiego w
wilczej formie, zjeżona, czarna sierść na mrozie, końcówki futra jarzące
się srebrnym blaskiem księżyca, odbitym w jego ciemnych oczach.
Śmierdział polowaniem i żądzą, jego pysk poplamiony był krwią
myśliwego, którego zabił, by ją chronić, myśliwego, który chciał ją
uśmiercić. Jej wilk chciał mu się poddać, wyciągnąć szyję i zlizać krew ich
rozgromionego wroga, przesunąć brzuchem po zimnym śniegu i ulec. Ale
Kathryn nigdy nie zaznała żądzy wilka, tylko człowieczej. A nawet to, co
znała, zostało splamione bólem i wstrętem. Więc pobiegła.
Mogła usłyszeć, jak Ren wchodził schodami, jego ciężki krok i całą
resztę. Była naga, dostała gęsiej skórki od chłodu, drżała
niekontrolowanie, zarówno do strachu, jak i pożądania. Drzwi otworzyły
się wolno, tak wolno, wyciągnęła szyję, by zobaczyć kto to, chociaż to
mógł być tylko on. Drgnęła, gdy jego szerokie ramiona wypełniły
framugę, jego klatka piersiowa unosiła się z wysiłkiem, krew wciąż
plamiła jego ludzką formę pomimo oczywistych wysiłków, by się oczyścić.
Jego oczy były ciężkie, pół zamknięte pod gęstymi rzęsami, gdy
przemierzał pokój leniwym krokiem ze spojrzeniem drapieżnika. Gdy ją
znalazł, jego głodne oczy omiotły ją od stóp do głów, a małych uśmiech
zagościł na jego twardych ustach.
- Kathryn - warknął.
Podskoczyła na brzmienie jego głosu, przylegając mocniej do
ściany, jakby mogła jakoś uciec przez drewno i tynk. A jednak jakaś jej
część nie chciała uciekać. Jakaś jej cześć chciała przebiec przez pokój i
89
rzucić mu się w ramiona, przylgnąć piersiami do jego twardej klatki,
otworzyć siebie i pozwolić mu…
- Kathryn - Ren zanucił - wiem, że chcesz tego, pragniesz mnie.
Mogę wyczuć zapach twojej potrzeby.
Sapnęła.
- Nie mów takich rzeczy!
Ren zaśmiał się nisko i uwodzicielsko, gdy szedł powoli coraz bliżej
Kathryn.
- Nie pragniesz mnie, Kathryn?
- Tak - szepnęła rozpaczliwie - pragnę cię… - Przykryła usta
palcami, wstrząśnięta swymi słowami.
- Co? - wymruczał. - Powiedz mi, czego chcesz.
Był tak blisko. Mogła poczuć, jak jego oddech spływała po jej
skórze, mogła poczuć, jak gorąco turlało się od niego w falach. I, och,
Boże, mogła poczuć, jak bardzo on pragnie jej, jego fiut twardy i szalejący
z ochoty, napierający na ciężki jeans jego spodni.
- Nie bój się mnie, Kathryn.
- Nie boje się. Niespecjalnie. To po prostu…
- Co, ukochana? Powiedz mi.
- Boję się tego. Nigdy nie skojarzyłam się w parę jako wilk.
Obawiam się, że zrobię coś złego, że ty…
Wziął ją w ramiona, jego ręce były mocne i silne, pozwolił jej
poczuć bicie swego serca, ślizganie się krwi na skórze, mocny trzonek
wciskający się w jej brzuch mimo szorstkiej tkaniny.
- Jesteś Wilkiem, słodka Kathryn. Mogłaś zostać wygnana do ludzi
przez te wszystkie lata, ale wciąż jesteś Wilkiem. Przychodzę do ciebie
90
okryty krwią naszego wroga, tak jak samce wilków robią od wieków.
Rozdarci, pokrwawieni, wściekli, że musieliśmy walczyć, by zgłosić
pretensje do naszych partnerek, a jednak pełen ochoty na nią, dla ciebie,
Kathryn. To jest cudowna rzecz, której to ludzkie łączenie nie może
dorównać.
- Ale… - wysapała, gdy poczuła, jak jeden ostry pazur sunął w dół
jej pleców, krojąc zręcznie długą zmarszczkę wspaniałego bólu. Zadrżała z
ochoty, każdy nerw w jej odzyskującym przytomność ciele. - Nie ma się
czego wstydzić. W tym, czym jesteś, Kathryn - kontynuował cichym,
działającym na zmysły głosem - jest tylko piękno i wdzięk, takie, jakich
nigdy nie zaznałem, zanim cię poznałem. Jesteś moja, Kathryn. Zawsze
byłaś moja.
Podniósł rękę ponownie, podążając tym razem tropem dwóch
pazurów w dół jej pleców, do pośladków. Jęczała z potrzeby, jej ręce
odsunęły się od piersi i sięgnęły, by pogłaskać jego muskularne uda,
pozwalając jej własnym pazurom przytrzymać go przed sobą. Wessał
powietrze.
- Pokażę ci - udało mu się powiedzieć. - Bogowie, Kathryn, pozwól
mi pokazać ci chwałę, jaką jest Wilk.
Jego pazury zniknęły, gdy jego palce przykryły jej tyłek i naciskały
lekko, przytulając ją lekko do jego pobudzenia, twardego i długiego w
zgięciu między jej nogami. Poruszyła się instynktownie, ocierając się o
niego. Jęknął, gdy zanurzył palce między jej nogi, gdzie była mokra i
gorąca, jej płeć powiększona z pragnienia. Krzyknęła, gdy dotknął jej
łechtaczki, usłyszała jego miękki, zdławiony chichot, gdy zaczął głaskać ją
grubymi palcami, zanurzając się w jej mokrym rdzeniu i wychodząc,
wolny kciuk uderzał o jej łechtaczkę, jego szorstka skóra była jak tysiąc
91
iskier pioruna na jej wrażliwej skórze, gdy zanurzył się wewnątrz niej
ponownie, dokuczając, aż zaczęła krzyczeć z frustracji.
Wbiła pazury w jego uda, tnąc jeansy niczym masło i wbijając je w
jego ciało, uwalniając tyle krwi, że mogła poczuć ciepło pod palcami,
rzucając się pod jego nieznośnie powolnymi dłońmi. Ren warknął,
pochylając się, by zatopić łagodnie zęby w jej szyi.
- Ren - wydyszała - Proszę.
Niespodziewanie zagłębił dwa palce w jej satynowanej śliskiej płci,
pieprząc ją wewnątrz i na zewnątrz, podczas gdy w tej samej chwili
szarpał za jej ściągnięty pąk. Krzyczała, niemal słabnąc pod przypływem
bólu i odżywającą pod przyjemnością, która zalała każdy mięsień, każdy
nerw, każdy instynkt w jej ciele. Jej wewnętrzne mięśnie zacisnęły się
wokół jego palców i Cathryn straciła kontrolę nad własnymi
odpowiedziami. Spadłaby, gdyby jej nie podparł o ścianę, trzymając ją w
pozycji pionowej przy swoim twardym ciele, z palcami wciąż schowanymi
w głębi jej, jego kciuk wciąż głaskał jej gorącą i żebrzącą istotę.
Jej orgazm wydawał się ciągnąć bez końca, rozbudzając ją na
okrągło, do czasu gdy była słaba od wysiłku pozostawania w pionie.
Pocałował jej szyję, liżąc, co powodowało trochę bólu z powodu
ugryzienia, podążając tropem linii pocałunków od jej ramienia do
policzka, poszukując łapczywie jej ust swoimi wargami.
Jego pace wyślizgnęły się z niej, i sapnęła, gdy po raz ostatni jej
dokuczył, czując własną śliską wilgotność na skórze, gdy popieścił jej
brzuch i piersi, zanim owinął ją ramionami.
- Kocham cię, Kathryn - szepnął jej do ucha. - Kocham cię, odkąd
cię zobaczyłem.
Jej oczy wypełniły się łzami, co myślała, że nigdy się nie wydarzy.
92
- Powiedział mi, że odszedłeś. Że zaoferował ci mnie, ale
odmówiłeś.
Jego ramiona zacisnęły się wokół niej i usłyszała ciche warkniecie.
To był uspokajający dźwięk. Mówił jej o bezpieczeństwie i o miłości.
- Skłamał.
93
Rozdział 16
Ren wciągnął ją w ramiona i przeszedł przez pokój do dużego
łóżka. Nie wiedział, czyj to był pokój, ale było łóżko i to było wszystko, o
co dbał. Kathryn była wiotka przez poorgazmową ospałość, gdy kładł ją
na łóżku, wyciągając nakrycia spod niej. Patrzył na nią, gdy ściągał
spodnie. Leżała na boku, jej piersi pełne i spuchnięte, jej sutki twarde,
różowe pąki, które błagały, by poczuł ich smak. Niezdolny do
pohamowania się, uklęknął na łóżku i pochylił się do przodu, biorąc jedną
twardą, małą perłę do ust i znów ją ssąc z jeszcze większą stanowczością.
Kathryn wygięta się w łuk pod jego ustami, wplątała dłonie w jego
włosy, by przytrzymać go bliżej. Ugryzł ją lekko i jęknęła, jej ciało
zafalowało pod nim. Zamykając oczy, prawie wbrew nieodpartej żądzy,
przykrył jej ciało swoim, prąc do przodu biodrami i czując, jak jej nogi
rozłożyły się w powitaniu. Jego ciężka erekcja umościła się w
jedwabistych, mokrych fałdkach jej płci i zaczął poruszać się wolno,
wślizgując trzonek tam i z powrotem, pokrywając się jej śliskimi sokami.
- Potrzebuję cię, Kathryn - wysapał.
- Tak - szepnęła, przepychając się ku niemu.
- Nie chcę zadać ci bólu..
- Nie zrobisz tego, Ren. Proszę - krzyknęła, gdy popchnął mocniej,
pozwalając długości swego kutasa pocierać tam i z powrotem ponad jej
spuchniętą łechtaczką. - Och, Boże, tak.
Odsunął się na tyle, by wysunąć się, pozostawiając jedynie nosek
kutasa w jej cieple, po czym uderzył do przodu, wbijając całą swą długość
w nią, jęcząc, gdy jej gorące, ciasne ściany zamknęły się wokół niego,
wsysając go do środka. Zatrzymał się nieruchomo przez chwilę,
podtrzymując swój ciężar na ramionach, pochylając głowę do przodu,
94
zamykając oczy pod wpływam emocji, które groziły, że go zaleją. Jakby
rozumiała, Kathryn zawinęła ramiona i nogi wokół niego i objęła go. A
następnie zaczął poruszać się, pompując w tę i z powrotem, wycofując się
prawe całkowicie, zanim ponownie się w niej całkowicie zagłębił, wciąż i
wciąż, upajając się uczuciami, rozkoszując się głodem jej płci, wciągającej
go głębiej i głębiej, dojąc jego fiuta, popychając go ku orgazmowi,
rozlewając nasienie w głębi jej łona. Kathryn jęknęła i zaczęła ocierać się
o niego z coraz większym zapałem, z każdym pchnięciem wydając słabe
okrzyki przyjemności, które sprawiły, że jego woreczki zacisnęły się, a
jego już twardy kutas powiększył się nawet bardziej.
Doszła niespodziewanie, jej mięśnie zacisnęły się tak mocno wokół
jego kutasa, że ledwo mógł to znieść. Warknął, jego zęby obnażyły się w
połączeniu wściekłości i niczym niezmąconej ekstazie działającej na
zmysły, gdy stopniowo zmusił jej śliski kanał do uwolnienia go,
poruszając się powoli, czekając, aż znów będzie mógł się w nią zagłębić.
Jego usta zawładnęły jej ustami, wierząc w jej krzyk, gdy doszła
ponownie, wykrzykując jego imię, jej atłasowe ściany zacisnęły się wokół
niego, pieszcząc go i spychając go na krawędź. Krzyczał, gdy jego nasienie
uwolniło się, wypełniając ją, gdy zgłaszał pretensje do niej, jego partnerki,
jego miłości.
95
Rozdział 17
Ren obudził się, zauważając, że jego ramiona wypełnione są nagą
ciepłą kobietą - i to nie jakąkolwiek tam samicą, ale Kathryn. Ukrył swoją
twarz w jej szyi, wciągając w płuca jej zapach, napełniając dłonie jej
miękkimi, pełnymi piersiami, pocierając jej rozkwitnięte, różane sutki do
czasu, aż stwardniały i błagały, by ich posmakował.
Kathryn westchnęła przez sen, przykrywając jego rękę swoją
dłonią i poruszając twardym tyłkiem, chowając się głębiej w jego objęcia.
Ciało Rena natychmiast odpowiedziało, przypominając mu o wszystkich
pysznych rzeczach, jakie mógł zrobić z tą serdeczną, ciepłą kobietą w ten
leniwy zimowy poranek.
Uśmiechnął się i owinął rękę wokół biodra Kathryn, ocierając się
leniwie o twarde kule jej pośladków. Jego trzonek zareagował z zapałem,
stając się twardszy i dłuższy, zsuwając się do jej zagięcia między jej
nogami, aż jego końcówka dotknęła wilgotnego i ciepłego miejsca tam
ukrytego. Ren zanucił z przyjemnością i zaczął poruszać się wolno,
zjeżdżając ręką do jej uda i rozsuwając jej nogi, otwierając ją na zmysłowe
wtargniecie. Jeszcze nie wyschła po jej ostatnim orgazmie, wciąż tak
gorąca, jak była, gdy wykrzykiwała jego imię i drapała jego plecy swymi
pazurami. Napiął mięśnie ramion, czując lecznicze ciągnięcie ran.
Uśmiechnął się i poruszył biodrami do przodu, wślizgując się głębiej w jej
małe, ciasne ciało.
Kathryn zamruczała łagodnie przez sen i zaczęła naciskać na niego
placami, kochając się z nim, nawet nie będąc w pełni obudzoną, podczas
gdy on cały czas pchał. Popieścił jej brzuch, zjeżdżając ręką między jej
nogi i zagłębiając palce w jej jedwabiste, spuchnięte fałdki do czasu, gdy
znalazł łechtaczkę, już twardą i spragnioną jego uwagi. Szczypnął
łagodnie, a Kathryn doszła, w pełni obudzona, sapiąc jego imię.
96
- Ren! - wyjęczała oniemiała, napinając ciało przy jego ciele. -
Dlaczego ciągłe dochodzenie jest takie dobre?
- Ponieważ ty to robisz, ukochana.
- Mmmm. Och, tak, tam!
Ren zachichotał.
- Zachłanny mały wilk.
- Sam to zacząłeś - odpyskowała mu.
Ren warknął i zaczął pompować mocniej, jego palce rozciągnęły
się szeroko ponad jej brzuchem, przytrzymując ją w miejscu, używając
potężnych mięśni ud, by wepchnąć się w głąb niej, chowając się w kółko,
aż Kathryn mocno doszła, wykrzykując jego imię, nawet gdy jego krzyk
wypełnił echem ostatnie ciemne godziny nocy.
* * * *
Ren leżał obudzony, oglądając pierwsze jasne ostrzeżenia o
nadchodzącym świcie, nim światło całkowicie rozświetli okna. Kathryn
była opleciona jego ramionami, jej plecy przyciśnięte do jego klatki
piersiowej, jej głowa ułożona pod jego brodą. Leżała cicho, ale nie spała,
w ogóle. Poznał to po sposobie, w jaki oddychała, z delikatnego walenia
jej serca.
- Kim on był? - zapytała cichym głosem.
Nie musiał pytać, kogo miała na myśli.
97
- Myśliwy. Szczególnie wyspecjalizowany myśliwy. Nazywał się
Gerald Edmonds, chociaż najprawdopodobniej nie było to jego
prawdziwe imię.
- Myśliwy - powtórzyła zdziwiona - ale dlaczego? Ktoś go
zatrudnił? Dla mnie?
Jej głos podniósł się z niepokojem, a on napiął ramiona,
obejmując ją.
- On nie żyje, Kathryn. Już nie może zadać ci bólu. - Ren nie miał
pewności, czy miał na myśli Edmonds’a, czy Preston’a Avinger’a.
- To był Preston, prawda? - szepnęła. - Zatrudnił go.
Ren kiwnął głową, wiedząc, że mogła wyczuć gest jego głowy.
- Mieli umowę - potwierdził - jak tylko Preston umarł, umowa
zaczęła działać. Westgate wiedział o tym.
Milczała przez dłuższą chwilę, po czym powiedziała:
- Preston nigdy naprawdę nie uwierzył, że nie mogłam uczynić go
wilkiem, nawet wtedy, gdy w końcu go ugryzłam i nic się nie stało. Wiesz,
wyleczenie jego ramienia zajęło miesiące.
- Szkoda, że nie stracił czegoś bardziej istotnego
21
- Ren powiedział
ponuro.
Śmiała się gorzko.
- Był wściekły. Powiedział, że wszyscy jesteśmy dziwadłami.
Ren gładził ręką jej srebrne włosy.
- Nie jesteś jakimś dziwolągiem.
- Wiem. Jednak, żyjąc z nim, czasami o tym zapominałam. -
Westchnęła. - Jak myślisz, co zrobi mój ojciec?
21
Czego istotniejszego? Małego Prestonka? xD
98
- Z czym?
- Ze mną. Przyjdzie po mnie?
Ren chciał powiedzieć tak, że Dominick przyjdzie po nią, ale że
może wyjechać z Renem, że ochroni ją. Mogli wyjechać jutro, im prędzej,
tym lepiej. Ale to byłoby kłamstwo. Dom może przymilać się do niej, by
wróciła do Domu Klanu, ale nie skrzywdziłby jej. Była zbyt nieoceniona
dla niego żywa, a ich rodzaj żył naprawdę długo. Teraz była zła, ale Dom
wie, że wróci prędzej czy później. Samotny wilk był samotnym wilkiem, a
Kathryn była sama już wystarczająco długo.
Jednak Ren chciał, by wybrała go z własnej woli, odeszła z nim,
ponieważ pragnęła jego, a nie dlatego, że bała się swego ojca. Więc
powiedział jej prawdę.
- Nie, nie przyjdzie. Może próbować do ciebie zadzwonić, może
nawet pewnego dnia pokazać się na progu twych drzwi. Ale jest
cierpliwym człowiekiem. Nie zmusi cię.
Słońce rozbiło się nagle ponad horyzont, zalewając pokój
olśniewającym światłem. Ren zamknął oczy przed oślepiającym światłem
i poczuł gorąco na powiekach.
- Wracam do Europy, Kathryn. - Zesztywniała nieznacznie w jego
uścisku, ale kontynuował. - Muszę najpierw zgłosić się do Domu Klanu,
może nawet zobaczyć się z Dom’em, ale potem wracam do domu. Pragnę,
abyś pojechała ze mną.
Odwróciła się w jego ramionach, przyciskając długość swego
ciepłego, giętkiego ciała do jego i ukrywając twarz w jego ramieniu. I
wiedział, jaka była odpowiedź.
99
* * * *
- Racja - powiedział Ren, przekładając telefon do drugiego ucha,
by sprawdzić, która jest godzina - już tam jadę. Mogą zobaczyć mój dom
na GPS-ie. - Rozłączył się i podszedł do łóżka, na którym wciąż leżała
Kathryn, półsenna po ich długiej i wyczerpującej nocy. Otworzyła oczy i
zobaczyła swoją niespodziankę, która była już na nogach i w pełni
ubrana. Rzuciła okiem na zegarek, po czym z powrotem spojrzała na jego
twarz.
- Na dole jest Tommy - powiedział - burza ustała w nocy, a pługi
pracują. Muszę spotkać się z załogą Doma i zmusić ich do sprzątania.
Paul Jorgens - pamiętasz go? - jest z nimi, więc może będę w stanie
uniknąć całej drogi do Domu Klanu, zwłaszcza że mam jeszcze kilka
szczegółów, które muszę wyjaśnić z policją w mieście.
- Ren… - zaczęła, ale jej przerwał:
- Nie mów tego, Kathryn. Rozumiem, naprawdę rozumiem. Jesteś
wolna, po raz pierwszy w swoim życiu, i chcesz zobaczyć jak to jest. I
powinnaś zobaczyć. - Usiadł obok niej. - Ale musisz zapamiętać jedno.
Cóż, dwie rzeczy, faktycznie. Pierwsza. - Pochylił się i wziął jej usta w
długim i palącym pocałunku. Wydała zgłodniały cichy dźwięk, który miał
go zachęcić, by spędził z nią resztę dnia w łóżku. Ale, do diabła, nie
miałby dość po jednym dniu.
Odsunął się niechętnie.
- Kocham cię, Kathryn. Zawsze kochałem.
Wstał, wciągnął marynarkę, i skierował się do drzwi.
- Poczekaj! - krzyknęła. - Co z druga rzeczą?
100
Zatrzymał się i spojrzał na nią.
- Nie musisz być wolna samotnie. Gdy zdasz sobie z tego sprawę,
będziesz wiedzieć, gdzie jestem.
101
Epilog
Kathryn chwyciła za listwę tylnej ławki, gdy prom wpłynął do stacji
dokującej. Szorstkie drzewo pomostu było ciemne i podziurawione
wiekiem, łącząc się z wodą w szczelinkach i tworząc strumyki, święcąc
srebrem w porannym świetle.
Deszcz wydawał się tym razem uspokoić na dobre. Przynajmniej
miała nadzieję, że tak właśnie jest. Miejscowi zapewniali ją, że brzydka
pogoda nie jest niczym niezwykłym tak późną wiosną, ale im nie
uwierzyła. Padało od czasu do czasu przez prawie trzy tygodnie, podczas
gdy podróżowała z jednego maleńkiego miasteczka do następnego,
poszukując Rena i jego nielicznego klanu wilków. Wszędzie, gdzie się
udała, wydawało się, że wszyscy widzieli ich dzień czy dwa temu, a może
w ciągu ostatniego tygodnia. Ciągle była jeden krok za nim i zaczynała już
sądzić, że nawet tu nie mieszkał, że to był po prostu wielki żart, który
miejscowi odgrywali dla durnej amerykańskiej panienki.
Stanęła, zamykając oczy i podnosząc twarz do słabego światła
słonecznego. Tak czy inaczej, nie ruszała się przez chwilę. To miasto było
wystarczająco duże, by miało jakiegoś rodzaju hotel, w każdym razie
wystarczająco dobry na kilka dni, podczas gdy sprawdziła swoje źródła i
próbowała się dowiedzieć, gdzie, do diabła, był Renjiro Roesner. To były
tylko dwa miesiące, od kiedy leżała w wielkim łóżku, mówiąc sobie, jak
głupia była, że pozwoliła mu odejść. Jak udało mu się tak dobrze ukryć w
ciągu dwóch miesięcy? I dlaczego czekała tak długo, zanim zaczęła
szukać?
Kathryn znała odpowiedź tylko na jedno z tych pytań. Chciała być
wolna, nie mieć nikogo mówiącego jej, co ma robić, jak się zachować,
gdzie pójść. Więc sprzedała ten cholerny penthouse Prestona prawie ze
wszystkim w środku i wyjechała. A następnie odkryła, że jedyne miejsca,
102
w jakich chce być, to takie, w którym będzie z Renem - nieważne gdzie, do
diabła, to było. Westchnęła i przeszła w dół chwiejącego się trapu do
doku. Odwracając się do jednego z ludzi, przymocowujących prom na
miejscu, porozmawiała z nim w miejscowym języku, pytając, czy była
gdzieś w pobliżu kawiarnia. Uśmiechnął się w oczywistym zaskoczeniu i
wskazał kierunek, ofiarowując zapewnienie co do dobrej kuchni i
godziwych cen. Pomyślała, że kawiarnia prawdopodobnie należała do
jego kuzyna.
Ale jednak filiżanka herbaty byłaby miła, i coś bogatego i
grzesznego wiązało się z tym. Gdyby nie mogła mieć Rena na śniadanie,
zamiast tego po prostu musiałby zadowolić się czymś czekoladowym.
* * * *
Ren przechadzał się w dół ulicy wyłożonej kostką, wciągając w
płuca powietrze, świeżo umyte przez wczorajszy deszcz. Wąskie ulice były
wciąż wilgotne, ale dziś niebo było czyste i niebieskie i już mógł zobaczyć,
jak brązowe zbocza wokół miasta zieleniły się wraz ze wzrostem. Ta zima
była surowa, a wiosna dużo zimniejsza niż zwykle dla tej części świata.
Wpłynęło to zarówno na umysły, jak i ciała. Jeśli jednak dzisiejszy dzień
był jakimś zwiastunem, to zima odeszła już na dobre. Alec obok niego
posłał niskie gwizdnięcie.
- Spójrzcie na to - powiedział z podziwem.
103
Ren odwrócił wzrok w kierunku małej kawiarni na dole bloku,
gdzie kilka stołów stało, czekając na wilgotnych spacerowiczów
korzystających z ładnej pogodny. Zatrzymał się.
- Musi być nowa w mieście - zachwycił się Alec. - Jestem pewien,
że mógłbym…
Ren wyrzucił głębokie warkniecie prosto z klatki piersiowej i
kiwnął głową w kierunku drugiego wilka z przymkniętymi oczami.
- Moja - warknął.
Oczy Aleca powiększyły się. Rzucił okiem na kobietę i z powrotem
na Rena, wtedy spuścił ulegle oczy i zatrzymał się, podczas gdy Ren
odszedł.
Kathryn wstała, gdy go zobaczyła. Jej srebrzyste włosy odrosły
wystarczająco, by sięgać kołnierzyka i błyszczały w jaskrawym świetle
słonecznym. Uśmiechnęła się, gdy się zbliżał i mógł zobaczyć przebłysk
śmiechu w jej szarych oczach.
Zatrzymał się w odległości dwóch stóp.
- Znalazłaś to, czego szukałaś?
- Tak - powiedziała, zmniejszając odległość między nimi i wtulając
się w jego ramiona - znalazłam.