Jak ściągać na maturze, żeby nie wpaść
Ściąganie jest nieuczciwe. To fakt. "Nie da się go wyeliminować, najwyżej ograniczyć" -
dziennikowi.pl tłumaczy prof. Jerzy Bralczyk. Jako że piszemy o technice, a nie o etyce,
morałów nie prawimy. Najważniejsze, że ściąganie dobrze zaaplikowane może uratować skórę,
źle - przynieść więcej szkód niż pożytku. Skupmy się zatem na tym, jak ściągać, żeby nie
wpaść?
Skutecznie. By być skutecznym, w czymkolwiek, trzeba być przekonanym, że jeżeli do czegoś się
zabieramy, będziemy umieli to zrobić. Nie inaczej jest ze ściąganiem.
Z zimną krwią
Nerwy to twój wróg. Jeżeli będziesz się bał, a co więcej, będzie to po tobie widać, wpadniesz. A wpaść
na klasówce, to zupełnie coś innego, niż wpaść na maturze. Zupełnie inna liga. Tu trzeba wiedzieć, co
się robi. Tchórze i nerwusy nie powinni ściągać. Lepiej niech się już pogodzą z tym, że co ma być, to
będzie.
Zwracaj uwagę na swoje ruchy. Żadnych dramatycznych gestykulacji, jak najmniej szumu koło własnej
osoby. Jeżeli zaczyna ci się robić chłodno i strużki potu sączą po plecach, zagryź język (tylko nie
odgryzaj,) i policz spokojnie do dziesięciu. Działa, bo odwraca uwagę.
Jeżeli nie ciągnie się za tobą zła fama osoby ściągającej, to podejście do sprawy na spokojnie
powinno załatwić sprawę podejrzliwości osoby pilnującej. Jeżeli w twojej szkole wiedzą, że ściągałeś
już wcześniej i możesz spróbować na maturze, skupisz na sobie wzrok nauczycieli.
Pamiętaj, że zawsze możesz nie ściągać, nawet jeżeli masz ściągę na wyciągnięcie ręki.
Techniki ściągania
Jeżeli ktoś osiągnął właściwy dla matury wiek i poziom wykształcenia, prawdopodobnie przeszedł już
niezłą szkołę tworzenia ściąg. Nie sugerujemy, że wszyscy ściągają. Przecież człowiek nie jest w
szkole sam i mógł nauczyć się od tych, co ściągali. Niemniej jest kilka niezawodnych technik.
Po pierwsze istotny jest przedmiot, który zdajemy. Nie każdy rodzaj ściągi i techniki jej ukrycia pasuje
do części matury, którą zdajemy. Co innego przyniesiemy na maturę z "polaka", a co innego na
egzamin z "matmy".
Z językiem polskim jest najtrudniej, bo w ściąganiu przeszkadza ilość materiału, jakim należałoby się
wspierać. W przypadku języka polskiego w zasadzie nie należy liczyć na spisanie czegokolwiek
mądrego z małej karteczki ukrytej w rękawie czy kieszeni.
Znacznie lepiej wypada schowanie telefonu i dobrego opracowania najbardziej typowych tematów (o
maturalnych pewniakach pisze w dzienniku.pl Andrzej Mężyński) na spiętych kartkach z notesu.
Wyraźnie opisane, ale w formie podsumowania.
Ewentualnie można kupić jakiś małe kompendium z opracowaniami najczęściej poruszanych na
maturach tematów. Szansa, że trafi się choćby jeden jest bliska zeru, ale przejrzenie takiego bryka, w
chwili rozpaczy na sedesie, może spowodować, że coś nam w głowie zaskoczy i z długopisem nad
kartką "popłyniemy".
Gdzie i jak chować
To matura, tu naprawdę patrzą na ręce. Nie warto dać się złapać z powodu źle schowanej ściągi. O ile
w przypadku wspomnianego języka polskiego najlepiej wyjść na chwilę do toalety, by tam oddać się
nielegalnej lekturze lub rozmowie np. z mamą przez telefon, w przypadku matematyki, fizyki czy
historii, trzeba swój mały skarb umieć schować.
Na przedmiotach ścisłych liczą się wzory, definicje i skrótowe zapisy. Te łatwo zmniejszyć i
wydrukować. Można w domu, można w kawiarence internetowej. Poza domem możemy "zaszaleć" i
wydrukować ściągę na przezroczystej folii. Umieszczając na ciemniejszym tle, mamy szansę ujść
cało, trzymając ją jawnie na biurku.
Odpowiednio opisaną ściągę należy trzymać w suchym miejscu. Nie wkładać koło jabłka czy butelki
wody, którą dostaliśmy od mamy, bo zawilgotnieje. Podobnie ściąg nie należy trzymać w ręku.
Zdenerwowany człowiek ma wilgotne ręce. Na maturze tylko zwłoki byłyby spokojne.
Chowamy pod dłonią, to jedynie kwestia wygody, pod którą. Chowamy pod arkuszem, na którym
piszemy, na górze, gdy zaczynamy kartkę lub na dole, gdy piszemy na w ostatnich linijkach. Można
chować w rękawie albo kieszeniach. Lepiej koszuli i marynarki niż spodni.
Uczeń przysunięty do biurka musi się nieźle namęczyć, żeby wyjąć ściągę, którą schował w kieszeni.
Pół biedy, jeżeli są to spodnie od garnituru, ale jeżeli ktoś ma na sobie dżinsy, nie ma szans tak wyjąć
ściągi, żeby nie zacząć się dziwnie kręcić.
Jak już ktoś musi, niech schowa je razem z paczką chustek do nosa. W sytuacjach dużego stresu
wygrywa się prostotą wykonania. Często najbardziej oczywiste jest najlepsze.
Nowoczesna technologia i gotowce
Istnieje cały wachlarz sposobów przemycania ukrytych treści na egzaminy za pomocą dodatkowych
akcesoriów. W zasadzie dominuje audio, bo na miniaturowe wideo jeszcze za wcześnie. Może za 20-
30 lat.
Dziś popularne są komórki, miniaturowe radiowe systemy nadawczo-odbiorcze i tzw. sympatyczny
atrament. Nie jest on ani mniej, ani bardziej uprzejmy. To pseudonaukowa nazwa na atrament, który
ujawnia się dopiero po potraktowaniu go odpowiednim środkiem chemicznym, temperaturą lub
światłem.
Najczęściej spotyka się flamastry, których tusz widać jedynie w świetle ultrafioletowym. Wbrew
pozorom inwestycja nie jest droga, bo to wydatek kilkunastu złotych. Niski koszt nie zmienia jednak
faktu, że i flamastry na ultrafiolet i minikrótkofalówki są absolutnie niepraktyczne.
O ile nie jesteśmy małym radiowcem od urodzenia i nie mamy co najmniej jednej osoby do pomocy,
lepiej już sobie darować tę metodę. Co do flamastrów? Kto by miał czas bawić się lampkami.
I wreszcie gotowce. Wspaniały wynalazek dla ludzi myślących i przewidujących, diabelnie
niebezpieczna sprawa i wątpliwa skuteczność. To nie klasówka z danego rozdziału podręcznika. Zbyt
wiele tematów, zbyt wiele możliwości, a do tego arkusze są ostemplowane. Jednak gotowce
przygotowywać należy. Im więcej, tym lepiej.
Pozytywny aspekt ściągania
Jeżeli nawet nie śni się nam ściąganie, nie ma lepszego sposobu na utrwalenie dużych porcji
materiału czy to z historii, czy z literatury niż właśnie poprzez pisanie. W ten sposób więcej
zapamiętujemy, a w dniu egzaminu łatwiej przelewamy myśli na papier.
"Ściąganie wyzwala pomysłowość" - twierdzi znany polski językoznawca, prof. Jerzy Bralczyk. Choć
absolutnie do ściągania nie namawia, przyznaje, że są plusy tworzenia ściąg. "Pamiętam z moich
uczniowskich czasów opracowywanie całych systemów ściąg. Ile to się człowiek przy tym nauczył i
intelektualnie rozwinął..." - śmieje się prof. Bralczyk.
Zgadza się jednak, że satysfakcja z uczciwie napisanego egzaminu jest większa, niż z najlepiej nawet,
ale ściągniętego.