43
Mieczysław Pajewski
Meandry sporów o pochodzenie. XV.
1
Charles Robert Darwin, według dziewiętnastowiecznego polskiego i słusznie
dziś zarzuconego zwyczaju tłumaczenia imion
2
— Karol Darwin, urodził się 12 lu-
tego 1809 roku w Downe, dwadzieścia kilometrów na południowy wschód od Lon-
dynu. Gdy miał osiem lat, zmarła mu matka i życia uczyły go siostry. W Autobiografii
napisanej, gdy miał 67 lat, wspomniał, że w ogóle matki nie pamięta. Za młodu
lubił strzelanie do ptaków. Później interesował się owadami, motylami itp. Około
osiemnastego roku życia zaczął zbierać muszle jaja, pieczątki, monety itd. Uważał
później, że pasja kolekcjonowania „miała wyraźnie wrodzony charakter”. Trzy lata
później przyglądał się, jak jego starszy brat dokonuje eksperymentów chemicznych
i bardzo go to interesowało. Zbierając minerały, interesował się przede wszystkim
ich nazwami, nie usiłując ich klasyfikować.
W wieku szesnastu lat uważano go za zwykłego chłopca, stojącego intelektualnie
raczej poniżej średniej — jak skromnie zapisał w Autobiografii. Nie odnosił sukcesów
w dziedzinach, wymagających racjonalnego myślenia, jak metafizyka czy matema-
tyka. Przejawiał niewielką inicjatywę, by rozumieć ogólne zasady.
3
Temat ewolucji w rodzinie Darwinów był znany długo przedtem, zanim Karol
przyszedł na świat. Dziadek Karola, Erazm Darwin, w latach 1794–1796 wydał książ-
kę Zoonomia. Odrzucił w niej mechanistyczną interpretację człowieka, popularyzo-
waną w tamtych czasach przez takich myślicieli jak hrabia de Buffon (1707–1788)
czy Julian Offray de la Mettrie (1709–1751). Zwłaszcza tytuł książki napisanej przez
tego ostatniego — Człowiek maszyna — wiele mówił o pojmowaniu istoty człowieka
przez materialistów oświeceniowych.
Babcia Karola czyli żona Erazma zmarła na nieznaną chorobę i strach przed nią
dręczył ich potomków. Sam Erazm korespondował ze swoim synem, Robertem,
ojcem Karola, na temat prawdopodobieństwa dziedziczenia chorób. Robert pojął
za żonę Zuzannę ze znanej rodziny Wedgwoodów. Członkowie tej rodziny byli ra-
czej sceptycznie usposobieni do religii. Jednym z nielicznych wyjątków była Emma
Wedgwood, która została żoną Karola. Matka Karola miała brata i Emma była jego
córką. Dla Karola była więc bliską krewną, siostrą cioteczną. Niewykluczone, że to
Skorygowany przedruk z Idź pod prąd, czerwiec 2006, nr 6 (23), s. 8–9.
2
Polskim koszmarnym zwyczajem XIX wieku było nie tylko spolszczanie imion, ale
i nazwisk: Waszyngton, Marks, Szekspir, Szopen itd. Ciekawe, że ci dzisiejsi tradycjonaliści,
którzy krzyczą, że należy spolszczać imiona współcześnie żyjących osób, nie robią tego także
i w odniesieniu do nazwisk. Mielibyśmy Busza, Blera, Szyraka, a nieco wcześniej Degola,
Żyskara Destenia, Czerczila, Taczer i inne dziwolągi.
3
Por. Geoffrey West, Charles Darwin: A Portrait, Yale University Press, New Haven 1938,
s. 335.
44
Problemy genezy, t. XV (2007), nr 9–10 (223–224)
właśnie było przyczyną śmierci kilkorga dzieci Karola i Emmy, a pośrednio wpły-
nęło w istotny sposób na pojawienie się darwinowskiej teorii ewolucji.
4
Wcześniej
Karol był zakochany w Fanny Owen, ale poślubiła ona Roberta Biddulpha, gdy Ka-
rol uczestniczył w znanej wyprawie na statku „Beagle”.
Ojciec Karola, Robert, był mężczyzną olbrzymiej postury. Przy wzroście blisko
190 cm ważył 175 kg. Sam Karol opisał go jako najpotężniejszego mężczyznę, jakie-
go kiedykolwiek widział. Jak twierdziła Emma, żona Karola, jego ojciec nie rozu-
miał syna i nie lubił go. Utrzymywał w rodzinie surową dyscyplinę, a Karol uważał
go za światłego człowieka. Właśnie to połączenie — osobowej wspaniałości i suro-
wego charakteru — miało doprowadzić Karola, zdaniem niektórych komentatorów,
w tym lekarzy, do choroby psychosomatycznej. Według jednego z tych lekarzy, Do-
uglasa Hubble’a,
choroba Karola Darwina wyrosła z tłumienia i nierozpoznawania bolesnych emocji.
Takim emocjom zawsze towarzyszy strach, gwałt lub nienawiść (...). U Karola Darwi-
na emocje te pochodziły z jego związku z ojcem.
Diagnoza ta ukazała się najpierw w brytyjskim czasopiśmie medycznym, Lancet,
a w Autobiografii Darwina umieściła ją jego wnuczka, Nora Barlow, która zdecy-
dowała się wydać nieokrojony tekst.
5
Do podobnego wniosku, jak Hubble, doszli
trzej inni lekarze, wymienieni w tej książce: Walter Alvarez, Rankine Good i E.J.
Kempf. Do zdrowotnych problemów Darwina należały zawroty głowy, zmęczenie
psychiczne, bóle mięśni, bóle żołądka i nieprawidłowości skórne.
6
Dr Ralph Colp, psychiatra, zauważył,
7
że chociaż Karol Darwin cierpiał na pal-
pitacje serca, zanim w grudniu 1831 roku wyruszył z Plymouth na wyprawę stat-
kiem „Beagle”, w trakcie samej wyprawy i po powrocie do Anglii w październiku
1836 roku, to jednak stan ten jeszcze się pogorszył w 1836 roku, kiedy rozpoczął spi-
sywać w tajemnicy swoje ewolucjonistyczne poglądy. W następnym roku, między
1837 i 1838, palpitacje i rozstrój żołądka — choroby mające psychologiczne źródło
— zaczęły się powtarzać z trudną do wytrzymania regularnością. Zdaniem Colpa
prawdopodobnie główną przyczyną intensywnego charakteru choroby była ta tajna
praca na temat ewolucji. Uważa on też, że początki tej choroby mogły być wywołane
przez stres psychiczny związany z rozważaniami na ten sam temat. Choć Darwin
wówczas jeszcze mógł wierzyć w odległego od spraw świata Boga, to musiał zda-
wać sobie sprawę, że konsekwencje światopoglądowe idei ewolucjonistycznych nie
mogły przypaść do gustu nie tylko znanym mu uczonym, będącym także duchow-
nymi (np. Sedgwickowi, Foxowi i Henslowowi), ale nawet jego własnej żonie.
Colp uważa więc, że Darwin cierpiał na chorobę psychiczną i to ona miała spo-
wodować, że stał się kaleką, samotnikiem w wieku trzydziestu lat. Darwin miano-
4
O roli, jaką w kształtowaniu się światopoglądu Karola Darwina odegrała śmierć jego
ukochanej córeczki, Annie, por. „Meandry sporów o pochodzenie. I.”, Idź pod prąd, maj 2005,
nr 5 (10), s. 8–9.
5
Charles Darwin, The Autobiography of Charles Darwin, 1809–1882, Appendix and Notes by
Granddaughter Nora Barlow, W.W. Norton, Nowy Jork 1958.
6
Por. John Bowlby, Charles Darwin: A New Life, W.W. Norton, Nowy Jork 1991.
7
Por. Ralph Colp, To Be an Invalid: The Illness of Charles Darwin, University of Chicago
Press, Chicago 1977, s. 9–11, 14.
45
wicie miał uświadamiać sobie, jak wielkie zamieszanie i spustoszenie wywoła jego
teoria w świecie intelektualnym.
8
Co ciekawe, choroba miała się zacząć od myśli na
temat teorii ewolucji, a stan zdrowia polepszył się, gdy już teoria ewolucji została
zaakceptowana i Darwin przestał nad nią pracować.
9
Analogicznego spostrzeżenia dokonał Irving Stone, że nie tylko Darwin, ale tak-
że Joseph Hooker i Thomas Huxley byli hipochondrykami. Wszyscy oni uważali, że
ich praca jest najważniejszą sprawą w ich życiu. Wskutek nadmiernej pracy podatni
byli na realne i wyimaginowane choroby, a lekarstwem mogło być oderwanie się od
pracy, np. w postaci wycieczki, albo zmiana tempa życia.
10
W liście do New York Timesa z 4 sierpnia 1991 roku dr Colp podał dalsze szczegóły
na temat zdrowia Darwina. Po śmierci matki w 1817 roku, gdy miał zaledwie osiem
lat, jego siostry nauczyły go, by nie wyrażał słowami uczuć żalu i zmartwienia. To
wtedy zaczął je wyrażać objawami fizycznymi: bólami żołądka i zmianami skór-
nymi, kołataniem serca, zawrotami i bólem głowy. W dorosłym życiu przecierpiał
trzy okresy szczególnego wzrostu choroby: w latach 1840–1841, 1848–1849 i 1863–
1865. Był wówczas niemal niezdolny do pracy i bał się, że umrze. Zdaniem Colpa
przyczyn należy szukać w połączeniu stresów psychologicznych: zamartwianiem
się narodzinami, opieką i zdrowiem jego dziesięciorga dzieci, trudnościami w udo-
wodnieniu teorii ewolucji, obawą przed krytyką za antyreligijne implikacje tej teorii,
a także żalem po utracie ojca.
Ślady choroby Darwina można zauważyć i dzisiaj zwiedzając jego dom. W rogu
pokoju, w którym uczony pisał swoje dzieła, za zasłoną znajdował się porcelanowy
pojemnik na wymioty. Darwin często podczas pisania zmuszony był do szybkiego
przerywania pracy i zwracania całej zawartości żołądka. Zdaniem Johna Darntona,
który zwiedził dom twórcy ewolucjonizmu,
Darwin w ten sposób płacił osobistą
cenę za to, że wyciągał logiczne wnioski, postępując wedle wskazań naukowych,
niezależnie od tego, gdzie one go prowadziły. A prowadziły go one — według Darn-
tona — do tego, że stał się narzędziem pozwalającym obalić pusty dogmat religii
Zachodu.
Ten ostatni pogląd domaga się korekty. To nie było tak, że Darwin zaczął rygory-
stycznie stosować się do obiektywnej metody naukowej, w rezultacie czego „pusty
dogmat religii Zachodu” stanął pod znakiem zapytania. Darwin — owszem — sto-
sował się do metody naukowej, ale do tej, którą sam stworzył. To Darwin dopiero
zaczął konsekwentnie stosować się do — jak ją nazywają filozofowie — zasady na-
turalizmu metodologicznego, czyli zakazu odwoływania się w wyjaśnieniach na-
ukowych do przyczyn nadnaturalnych, do czegoś więcej jak tylko zjawisk i praw
przyrody. Obalanie religii było więc nie skutkiem stosowania metody naukowej,
ale jej założeniem. Darwin na samym początku przyjął postawę wykluczania Boga
8
Tamże, s. 20.
9
Por. Richard Milner „Darwin’s shrink: A Noted Darwin Historian Probes the Naturalist’s
Inner Life”, Natural History, vol. 114, no. 9 (Nov. 2005), s. 42–44.
10
Por. Irving Stone The Origin: A Biographical Novel of Charles Darwin, Doubleday, Nowy
Jork 1980, s. 614; za: Larry Azar, Evolution and Other Fairy Tales, AuthorHouse, Bloomington
2005, s. 472.
Por. John Darnton „Darwin paid for the fury he unleashed. How a believer became an
iconoclast”, San Francisco Chronicle, 25 IX 2005.
Mieczysław Pajewski Meandry sporów o pochodzenie. XV.
46
Problemy genezy, t. XV (2007), nr 9–10 (223–224)
z jakichkolwiek wyjaśnień tego, co obserwujemy w świecie. Jeśli Bóg istnieje i działa
lub działał w świecie, takie założenie musi prowadzić do istotnego zniekształcenia
prawdy. Niestety, to arbitralne założenie rozpowszechniło się i dziś jest traktowane
jako element definiujący naukę.
John Darnton nie za dobrze uświadamia sobie różnicę między założeniem i kon-
sekwencją. Nie ma wątpliwości — pisze autor cytowanego artykułu — że Darwin
zdawał sobie sprawę z olbrzymich światopoglądowych implikacji swego dzieła.
W O powstawaniu gatunków nie atakował bezpośrednio idei Boga, ale jego teoria
ewolucji drogą doboru naturalnego nie pozostawiała żadnego miejsca dla biblijne-
go stwórcy.
Z upływem lat ateistyczne przekonania Darwina stawały się coraz mocniejsze.
Odwiedzającym go gościom ten znany już i szanowany na całym świecie myśliciel
przedstawiał się chętnie jako niewierzący, a przynajmniej jako agnostyk. W autobio-
grafii napisanej, gdy miał 73 lata, porównał dążenia religijne do zwykłego zachowa-
nia instynktownego, podobnego do obawy małpy przed wężami.
Janet Browne, autorka biografii Darwina,
12
przedstawiła go jako stalowy inte-
lekt, akceptujący z odwagą myśl o wszechświecie bez Boga. Nie bał się spoglądać
głęboko w pustą przestrzeń. Jeśli bowiem zwierzęta i rośliny są wynikiem nieoso-
bowych, niezmiennych sił, to świat przyrody nie ma żadnego celu i moralności. My
wszyscy, psy i rzepy przyczepiające się do ich ogonów, gołębie i chwasty, jesteśmy
tym samym w oczach przyrody, równie ważni i równie zbędni.
Ponieważ całkiem często duchowni różnych wyznań, zwłaszcza katoliccy,
wmawiają niezorientowanym, że między darwinizmem i religią nie ma konfliktu,
przyjrzyjmy się cytatom z jednej tylko publikacji zmarłego parę lat temu czołowego
biologa ewolucyjnego, Ernsta Mayra:
Przełomowe znaczenie zasady doboru naturalnego polega na tym, że pozwala ona
zrezygnować z odwoływania się do „przyczyn celowych” — czyli jakichś teleologicz-
nych sił prowadzących do określonego z góry celu.
13
(…) w połowie XIX wieku praktycznie wszyscy wielcy uczeni byli chrześcijanami.
Uznawali, że świat został stworzony przez Boga, który — jak twierdzili teologowie
przyrody — ustanowił mądre prawa, dzięki którym wszystkie organizmy są dosko-
nale dostosowane do środowiska.
14
Darwinizm odrzuca wszelkie zjawiska nadprzyrodzone. Teoria ewolucji drogą do-
boru naturalnego tłumaczy przystosowania i zróżnicowanie świata w sposób czysto
materialny. Nie wymaga to Boga jako stwórcy ani projektanta (…).
15
Każdy aspekt „cudownego projektu” (…) można wytłumaczyć doborem natural-
nym.
16
12
Charles Darwin: Voyaging, Knopf, Nowy Jork 1995 oraz Charles Darwin: The Power of Place,
Knopf, Nowy Jork 2002.
13
„Wpływ Darwina na myśl współczesną”, Świat Nauki, wrzesień 2000, Nr 9 (109), s. 60.
14
Tamże, s. 61.
15
Tamże.
16
Tamże.
47
Eliminacja Boga z nauki utorowała drogę czysto racjonalnym wyjaśnieniom wszelkich
zjawisk przyrodniczych.
17
Dobór naturalny w odniesieniu do grup społecznych wystarcza, by wyjaśnić powsta-
nie i utrzymywanie się altruistycznych systemów etycznych (…).
18
Deistyfikacja
Jezuita George Coyne, dyrektor Obserwatorium Watykańskiego, znany jest
z gwałtownej obrony darwinizmu i wypowiadania teologicznie ryzykownych
twierdzeń. Niedawno na pytanie „czy potrzebujemy Boga do wyjaśnienia pocho-
dzenia życia?” odparł: „Odpowiadam krótko i węzłowato — nie”.
19
Coyne należy
do tych myślicieli, którzy uważają, że między nauką i religią nie może istnieć kon-
flikt, gdyż obie te dziedziny dotyczą rozłącznych sfer. Nauka mówi o związkach
przyczynowo-skutkowych zachodzących w materialnym świecie, religia zaś —
o świecie nadprzyrodzonym, o sensie i celu życia, ewentualnie o aktywności Boga
w sferze pozaempirycznej. Jeśli chodzi o to ostatnie, to niektórzy filozofowie mówią
o podtrzymywaniu przez Boga istnienia świata.
Poglądy takie są niezwykle bliskie deizmowi. Deizm to pogląd przypisujący
Bogu aktywność jedynie „na początku”. Bóg według deistów miał się potem, po
stworzeniu świata, ostatecznie wycofać z ingerowania w bieg wydarzeń. Ponieważ
deizm jest uznawany przez główne wyznania chrześcijańskie za herezję, Coyne
i jemu podobni nie przyznają się do niego. Mówią, dla zatarcia niedobrego wra-
żenia, o stałym działaniu Boga, tyle że w dziedzinie nieempirycznej, np. o stałym
podtrzymywaniu istnienia świata. Głoszą więc w praktyce deizm przy jednoczesnej
mistyfikacji, że go nie głoszą. Proponuję połączyć oba te słowa — „deizm” i „misty-
fikacja” — i utworzyć nowe, „deistyfikacja” oraz „deistyfikatorzy”, aby adekwatnie
odnosić się do tego, z czym mamy do czynienia.
Pismo Święte, jak wiemy, obfituje w opisy ingerencji Boga w bieg zdarzeń. Niektó-
re z nich deistyfikatorzy pozbawiają dosłownego sensu. Tak traktują opis stworze-
nia świata w ciągu 6 dni i wszystko to, co jest opisane w pierwszych 11 rozdziałach
Księgi Rodzaju. Nie wiem jak Coyne, ale niektórzy o zbliżonych do niego zaczynają
już podobnie traktować ewangeliczne opisy działalności Jezusa. Przemienił wodę
w wino w Kanie Galilejskiej? Chodził po wodzie? Rozmnożył żywność dla potrze-
bujących tłumów? Wskrzesił umarłego? I — w końcu — zmartwychwstał?
Jeśli jacyś deistyfikatorzy nie mają jeszcze odwagi, by zakwestionować dosłow-
ność wszystkich tych opisów, zwłaszcza ostatniego, to są niekonsekwentni. Jeśli bo-
wiem Bóg mógł działać w I wieku naszej ery, to dlaczego tak zdecydowanie mamy
zaprzeczać Jego aktywności w innych okresach historycznych? Dlatego, że takie
jest założenie współczesnej nauki? Jeśli przyjrzymy się historii nauki, to dostrzec
możemy wiele jej założeń, które później upadły. Dwutysiącletnia tradycja chrześ-
cijaństwa mówi, że za niektóre wydarzenia odpowiada bezpośrednio sam Bóg
17
Tamże.
18
Tamże, s. 63.
19
Por. First Things: On the Square Blog Archive, Stephen Barr, 2 June 2006; http://www.
firstthings.com/onthesquare/?p=273
Mieczysław Pajewski Meandry sporów o pochodzenie. XV.
48
Problemy genezy, t. XV (2007), nr 9–10 (223–224)
(należy tu m.in. stworzenie świata, życia, jego różnych form i w końcu człowieka),
a za inne — stworzona przyroda razem z obowiązującymi w niej prawami. Od 150
lat w nauce obowiązuje tradycja inna — że Bóg nie odpowiada bezpośrednio, jako
tzw. przyczyna pierwszorzędna, za żadne empirycznie wykrywalne wydarzenie. Za
wszystkie bezpośrednio odpowiada przyroda i jej prawa. Mamy więc do czynienia
ze zderzeniem dwóch tradycji.
Jeśli deistyfikatorzy opowiadają się za tą drugą, to trzeba mieć świadomość tego,
co robią. Odrzucają mianowicie tradycyjnie rozumiane chrześcijaństwo.