background image

MEG CABOT 

GWIAZDKOWY PREZENT 

PAMIĘTNIK KSIĘśNICZKI 6 i ½ 

Tytuł oryginału 

TYTUŁ ORYGINAŁU THE PRINCESS PRESENT 

background image

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Trudno było dziś być księŜniczką - powiedziała. - Trudniej niŜ zwykłe. 

Mała księŜniczka 

Frances Hodgson Burnett 

background image

Wtorek, 22 grudnia, południe, 

ksiąŜęca sypialnia w Genowii 

O mój BoŜe, oni przyjeŜdŜają! Tutaj! PrzyjeŜdŜają! Będą tutaj jutro! 

Dlaczego jestem jedyną osobą, którą to obchodzi? Grandmčre tylko spojrzała na mnie 

znad  swojego  soku  cytrynowego  z  ciepłą  wodą  i  powiedziała  do  naszego  kamerdynera 

Antoine'a: 

- Proszę przygotować błękitno - złote skrzydło. 

I to by było na tyle. 

Jest  tak  pochłonięta  planowaniem  Balu  Gwiazdkowego  (królewskie  rody  z  całego 

ś

wiata  zjadą  się  na  ten  bal  do  Genowii),  Ŝe  nie  moŜe  myśleć  o  niczym  innym.  Nie  Ŝeby 

ktokolwiek  inny  z  moich  krewnych  przejmował  się  tym  balem.  Tata  zapytał  nawet,  czy  nie 

moglibyśmy raz dla odmiany spędzić świąt spokojnie, w gronie rodziny. 

Grandmčre  przeszyła  go  spojrzeniem  ostrym  jak  sztylet  i  odezwała  się,  sortując 

wszystkie odpowiedzi na zaproszenia, które dostała z pocztą: 

- No cóŜ, jeśli ksiąŜę Nikolaois z Grecji sądzi, Ŝe moŜe do nas przyjechać ze swoim 

kucykiem do gry w polo, to się grubo myli. 

Tata tylko westchnął i wrócił do lektury „Wall Street Journal”. 

Mówię wam, coś z tą rodziną jest nie tak. 

- To wszystko! - zawołałam. - Przyszły ksiąŜę Michael Moscovitz Renaldo przyjeŜdŜa 

jutro ze swoją pierwszą w Ŝyciu wizytą do kraju, którym kiedyś będzie pomagał rządzić, a ty 

mówisz tylko: „Antoine, proszę przygotować błękitno - złote skrzydło”? 

Na co tata uniósł głowę znad gazety. 

-  Zaręczyliście  się,  wy  dwoje?  -  Między  jego  brwiami  pojawiła  się  taka  totalnie 

głęboka zmarszczka. Zabawne, nigdy przedtem jej nie zauwaŜyłam. Gdybym wetknęła w nią 

background image

drobną monetę, na pewno z ust wyskoczyłoby mu opakowanie gumy do  Ŝucia. - A kiedy to 

się stało? 

Niestety, byłam zmuszona przyznać, Ŝe Michael jeszcze mi się nie oświadczył. 

Ale jestem pewna, Ŝe to wreszcie nastąpi, bo miłość, jaka łączy Michaela i mnie, nie 

zna przeszkód - niewaŜne, co sobie wyobraŜają róŜne wytwórnie filmowe kręcące wszystkie 

te filmy rzekomo oparte na moim Ŝyciu. 

-  Aha  -  powiedział  tata.  I  stracił  zainteresowanie  tematem.  Zmarszczka  zupełnie 

znikła. Właściwie cała jego głowa znów znikła za gazetą. 

- Amelio, świeŜo ścięte kwiaty zostaną ustawione we wszystkich pokojach w błękitno 

-  złotym  skrzydle  -  powiedziała  Grandmčre,  stukając  w  skorupkę  swojego  jajka  na  miękko 

krawędzią srebrnej łyŜeczki. - Czego więcej chcesz? Gali na cześć tego młodego człowieka? 

Jakbyśmy  jeszcze  nie  mieli  dość  zmartwień  w  związku  z  Balem  Gwiazdkowym.  Dlaczego 

upierasz się, Ŝeby się zamartwiać takimi drobiazgami? 

Drobiazgami? Pierwsza wizyta Michaela i Lilly w Genowii to drobiazg? To znaczy, ja 

rozumiem,  Ŝe  oni  przylatują  tu  tylko  na  tydzień...  Zaledwie  siedem  dni...  Tylko  sto 

sześćdziesiąt osiem godzin... 

Ale spróbuję myśleć pozytywnie, jak zaleca doktor Phil. 

- Tydzień to niewiele czasu, Ŝeby nacieszyć się wszystkimi niesamowitymi widokami, 

jakie oferuje ten kraj. 

Tylko tyle miała do powiedzenia zgromadzonym przy śniadaniu Filomena, najnowsza 

dziewczyna  mojego  taty.  I  pewnie  mieliśmy  się  nie  zorientować,  Ŝe  usiłuje  mu  się  w  ten 

sposób podlizać. No wiecie, Ŝe niby aŜ tak podoba jej się Genowia. Jakby liczyła na to, Ŝe w 

rewanŜu tata rzuci gazetę i zawoła: „Filomeno, światło mego Ŝycia, bądź moją na zawsze!” 

NiewaŜne. 

Nie Ŝebym nie popierała w pełni prawa kaŜdej kobiety do wykorzystania wszystkich 

danych  jej  przez  stwórcę  atutów  w  celu  zmuszenia  jakiegoś  księcia  do  oświadczyn  albo 

zrobienia  kariery,  która  opiera  się  na  lataniu  po  wybiegu  w  stringach  i  z  parą  skrzydeł 

przyczepionych do ramiączek stanika. 

Ja  tylko,  wiecie,  mam  nadzieję,  Ŝe  ona część  dochodów  lokuje  w jakimś  porządnym 

banku albo w funduszu emerytalnym. 

Grandmčre  zignorowała  Filomenę.  Tak  się  zwykle  zachowuje  wobec  dziewczyn 

mojego taty. 

-  Musisz  pamiętać  i  poprosić  Antoine'a,  Ŝeby  przygotował  jakiś  smoking  dla  tego 

twojego  młodego  człowieka  -  dodała.  -  Nie  chcę,  Ŝeby  pojawił  się  na  balu  w  bojówkach.  I 

background image

powiedz  Lilly,  Ŝe  oczekuję,  iŜ  pozbędzie  się  tych  wszystkich  okropnych  bransoletek 

przyjaźni, które nosi. Znoszone, złachmanione śmieci: oto, co o nich sądzę. Nie Ŝyczę sobie, 

Ŝ

eby hrabina Trevanni wzięła najlepszą przyjaciółkę mojej wnuczki za bezdomną. 

Podczas  całej  tej  przemowy  Rommel,  bezwłosy  miniaturowy  pudel  Grandmčre, 

totalnie wytrzeszczał oczka, z wielką nadzieją, Ŝe upadnie mu jakiś okruch tosta, na którym 

rozsmarowywała ugotowaną na miękko jajową breję. Bo Rommel jest teraz na diecie i wolno 

mu  jadać  wyłącznie  specjalnie  przyrządzone  psie  jedzenie.  To  dlatego,  Ŝe  nadworny 

weterynarz zdiagnozował u niego niedawno zespół jelita draŜliwego. Najwyraźniej ten zespół 

jest  wywołany  antydepresantami,  które  Rommel  zaŜywa  na  swoje  zaburzenie  obsesyjno  - 

kompulsywne, które objawia się tym, Ŝe wylizuje sobie do gołej skóry całą sierść. 

- A rodzice twoich przyjaciół nie mają nic przeciwko temu, Ŝe ich dzieci spędzą święta 

poza domem? - zapytała słodziutko Filomena. 

-  Nie  -  wyjaśniłam  jej,  mówiąc  powoli,  bo  ona  jest  Dunką.  I  modelką.  - 

Moscovitzowie nie obchodzą BoŜego Narodzenia. Są Ŝydami. 

-  Ale  przylatują  do  Genowii  ksiąŜęcym  odrzutowcem?  -  spytała  Filomena,  unosząc 

swoje idealnie wydepilowane brwi. Bo Ŝeby przyjechać do pałacu, ona musiała pofatygować 

się  samolotem  rejsowym  -  wprawdzie  klasą  biznes,  ale  zawsze  -  i  to  właśnie  dlatego,  Ŝe 

odrzutowiec został wysłany po Michaela i Lilly. 

- Niektórzy ludzie - odezwał się mój tata zza gazety - odmówili spędzenia świąt w Ge-

nowii  (pod  pretekstem,  Ŝe  ominie  ich  pierwsza  Gwiazdka  młodszego  rodzeństwa),  o  ile  nie 

zostaną spełnione pewne warunki. 

Filomena zrobiła niepewną minę, bo najwyraźniej nie pojęła, Ŝe tata mówi o mnie i o 

awanturze, w której wyniku zmusiłam go, Ŝeby wysłał odrzutowiec po Michaela i Lilly. 

- AleŜ to straszne - powiedziała Filomena z tym swoim duńskim akcentem. - Kto by 

wolał zostać na święta w Ameryce, zamiast przyjechać do tego pięknego kraju? 

Jak mam znosić te antyamerykańskie aluzje, których muszę się nasłuchać w tej części 

ś

wiata. Czasami po prostu krew mi się od tego gotuje. 

Ale niewaŜne. 

Oni  przyjeŜdŜają!  Będą  tu  juŜ  za  dwadzieścia  cztery  godziny!  Muszę  się  zabrać  do 

roboty, jeśli mam zdąŜyć ze wszystkim przed ich przylotem. 

 

LISTA RZECZY DO ZROBIENIA 

1. 

Przypilnować, Ŝeby Michael dostał KsiąŜęcą Sypialnię - pamięci księcia Guillaume'a, 

tę z panoramicznym widokiem na Zatokę Genowiańską - i wcale nie tylko dlatego, Ŝe 

background image

jej  balkon  i  mój  się  łączą,  więc  moglibyśmy  wymykać  się  wieczorami  i  oglądać 

wschód księŜyca, trzymając się w ramionach. Michael! Moja miłość! To juŜ całe trzy 

dni, odkąd widziałam go po raz ostatni! 

2. 

Kazać Antoine'owi zanieść dobre mydło dla gości do ich pokojów, a nie to paskudne, 

robione  na  genowiańskiej  oliwie  z  oliwek,  z  odciskiem  ksiąŜęcego  herbu,  które  w 

ogóle się nie pieni. 

3. 

Upewnić się, Ŝe w pałacowej kuchni będą mieli ketchup Heinza, bo to jedyny, jaki lubi 

Lilly. 

4. 

Zadbać, Ŝeby we wszystkich pokojach był dostęp do telewizji satelitarnej! 

5. 

Sprawdzić, co się właściwie dzieje z moimi włosami. 

6. 

Zadbać, Ŝeby w pokojach leŜały ambitne pisma, takie jak „New  Yorker” i „Time”, a 

nie wyłącznie „US Weekly” i „Cosmo Girl”. Nie chcę, Ŝeby Michael pomyślał sobie, 

Ŝ

e obchodzą mnie wyłącznie sławni ludzie i własny wygląd! 

7. 

Paski wybielające do zębów Crest. Kupić. UŜywać. 

8. 

Skórki  przy  paznokciach.  Totalnie  je  zapuściłam.  A  teraz  wyglądają  okropnie  i  są 

pozadzierane. A to wszystko dlatego, Ŝe nie widziałam swojego chłopaka całe trzy dni. 

9. 

Paznokcie u nóg! Obciąć je! Zaczynam wyglądać jak małpka rezus. 

10. 

Jeszcze raz przejrzeć listę gwiazdkowych prezentów: 

Tata: Prenumerata „Golf Digest”. Załatwione. 

Grandmère: Atłasowe, pikowane wieszaki do ubrań, jak zwykle. Sama powiedziała, Ŝe Ŝadna 

księŜna nigdy nie ma ich zbyt wiele. Załatwione. 

Filomena: Co nowoczesna księŜniczka powinna kupić najnowszej lasce swojego taty? Wymy-

ś

liłam  wegański  balsam  do  ust  Pussy  Pucker  Pots,  Ŝeby  przynajmniej  tata  nie 

spoŜywał  szkodliwych  produktów  ubocznych  pochodzenia  zwierzęcego  za  kaŜdym 

razem, kiedy się z nią całuje. Załatwione. 

Mama:  Spodnie  do  jogi.  Nie  Ŝeby  mama  ćwiczyła  jogę.  Ale  na  tym  etapie  swojej  walki  z 

nadwagą po ciąŜy uwielbia wszystko, co ma elastyczną talię. Załatwione. 

Pan G.: Słuchawki Bose, Ŝebyśmy nie musieli słuchać jego AC/DC. Załatwione. 

Rocky: Video Baby Mozart, poniewaŜ badania naukowe sugerują, Ŝe istnieje związek między 

słuchaniem  Mozarta  a  rozwojem  umiejętności  postrzegania  przestrzennego  i  ogólnej 

inteligencji, a ja nie chcę, Ŝeby Rocky cierpiał w taki sposób jak ja, kiedy zacznie się 

uczyć geometrii. Załatwione. 

Gruby Louie: Kocimiętka w skarpetce. On nie jest zbyt wybredny. Załatwione. 

Lars: Odnowić prenumeratę „Guns & Ammo”. Załatwione. 

background image

Tina: Podręcznik pisania romansów i znajdowania wydawcy. Załatwione. 

Ling Su: Pędzle malarskie... nie ze zwierzęcej sierści. Załatwione. 

Shameeka: Wszystkie odcinki The O.C. Nagrywałam je dla niej w tajemnicy, bo nie pozwa-

lają jej oglądać tego serialu. Załatwione. 

Boris: Egzemplarz Gejowskiego poradnika dla heteryka - Jak się lepiej ubieraćZałatwione. 

Lilly:  Egzemplarz  Jestem  taka  cudowna,  dlaczego  nadal  nie  mam  chłopaka?  Dziesięć 

wskazówek,  które  raz  na  zawsze  odmienia  twoje  Ŝycie  miłosne.  Bardzo  trudno  jest 

wymyślić  jakiś  prezent  dla  Michaela  i  Lilly,  bo  oni  obchodzą  święto  Chanuka,  a  to 

oznacza  po  jednym  prezencie  na  kaŜdy  z  ośmiu  wieczorów.  My  za  to  musimy  mieć 

fart,  Ŝeby  dostać  jednego  dnia  aŜ  osiem  prezentów.  I  chociaŜ  Lilly  twierdzi,  Ŝe 

prezenty,  jakie  dostaje,  to  w  większości  bielizna  czy  skarpetki,  nie  mogę  przestać 

myśleć,  Ŝe  Ŝydowskim  dzieciakom  trafiły  się  o  wiele  fajniejsze  święta  niŜ  nam. 

ChociaŜ Lilly mówi, Ŝe to mordęga spróbować znaleźć osiem prezentów dla jej ojca, 

bo ile krawatów i/lub prenumerat czasopism moŜesz dać jednej osobie? 

Pavlov i Rommel: Zabawki do gryzienia z surowej skóry. Załatwione. 

Michael: Tu miałam prawdziwy zgryz. Muszę dać Michaelowi coś naprawdę totalnie fajnego 

na  tę  Gwiazdkę,  bo  prezent,  który  mu  dałam  z  okazji  Chanuki,  był  po  prostu  bez-

nadziejny. Sama chciałam mieć Dance Dance Revolution Party na Playstation 2, więc 

po  prostu  załoŜyłam,  Ŝe  on  teŜ  chciałby  to  mieć.  No  cóŜ,  okej,  wiedziałam,  Ŝe  tak 

naprawdę on wcale tego nie chce, ale stwierdziłam, Ŝe kiedy raz juŜ zobaczy, jakie to 

superowe, to teŜ mu się spodoba. Ale widzę, Ŝe nigdy go nie uŜywa, chyba Ŝe mam do 

niego  przyjść,  bo  mata  na  podłogę  leŜy  zawsze  zwinięta  dokładnie  tak,  jak  j? 

zwinęłam ostatnim razem. 

 

Dlatego  teraz  muszę  wymyślić  jakiś  świetny  prezent  gwiazdkowy,  Ŝeby  mu 

zrekompensować tę wpadkę z okazji Chanuki. Mam zamiar dać mu oryginalny, jednostronny, 

klasyczny  plakat  z  Gwiezdnych  Wojen  George'a  Lucasa  z  1977  roku,  o  wymiarach 

siedemdziesiąt na sto centymetrów,  w niemal idealnym stanie, według sprzedawcy na eBay, 

od  którego  usiłuję  go  kupić.  Będzie  się  bardzo  ładnie  prezentował  w  pokoju  Michaela  w 

akademiku.  Cena  wynosi  na  razie  dwadzieścia  trzy  dolary  siedemdziesiąt  dwa  centy,  ale  do 

końca aukcji  zostały  dwa  dni. Wpisałam  pięćdziesiąt  dolarów jako  górną  licytowaną  kwotę. 

Lepiej, Ŝeby nikt nie przebił mojej oferty, bo zbankrutuję. Musiałam sprzedać moją ukochaną 

figurkę  Fiesta  Gilesa  z  Buffy  -  postrach  wampirów,  Ŝeby  uzbierać  tyle  kasy,  Ŝeby  w  ogóle 

było  mnie  stać  na  ten  prezent  dla  Michaela  (a  to  bolało,  bo  poza  figurką  Military  Xandra, 

background image

której  mi  brakowało,  miałam  komplet).  Poza  tym  za  Gilesa  w  tym  jego  sombrero  dostałam 

tylko  dwadzieścia  osiem  dolarów,  więc  wygląda  na  to,  Ŝe  będę  musiała  naruszyć 

oszczędności. 

Ale nie ma sprawy. Michael jest totaaalnie tego wart. 

background image

Papeteria 

JKW Amelii Renaldo 

 

Drogi Antoine 

Wiem,  że  jesteś  zajęty  szykowaniem  błękitno  -  złotego  skrzydła  dla  Moscovitzów, 

którzy jutro przyjeżdżają. Pomyślałam tylko, że dam Ci znać o paru rzeczach, które mógłbyś 

może umieścić w ich pokojach, żeby się tu czuli jak w domu. 

Michael Moscovitz: 

- teleskop (może być ten naprawdę duży z pałacowego planetarium) 

-  komputer  Power  Mac  G5  z  dwudziestocalowym  monitorem  Cinematic  Display  i 

AirPort Extreme Base Station 

- odtwarzacz CD i kompakt Flaming Lips: Yoshimi Battles the Pink Robots 

Lilly Moscovitz: 

- pojazd Segway Human Transporter 

-  egzemplarz  systemu  diagnozy  Amerykańskiego  Towarzystwa  Psychiatrycznego 

DSM - IV 

- odtwarzacz CD i kompakt Lash: The Beautiful and the Damned 

Ponadto  byłabym  bardzo  wdzięczna  za  umieszczenie  w  ich  pokojach  minilodówek  z 

zapasem yoo - hoo i precelków w czekoladzie na późnowieczorne przekąski. 

JKW Mia Thermopolis 

background image

Wtorek, 22 grudnia, 11.00 wieczorem, 

ksiąŜęca sypialnia w Genowii 

W  pełni  respektuję  sprzeciw  mojego  taty  wobec  zakupu  pojazdu  Segway  Human 

Transporter dla Lilly. Ale nie musiał aŜ tak zrzędzić. JuŜ totalnie usprawnili te transportery i 

wcale nie są teraz wywrotne. 

Poza  tym  uwaŜam,  Ŝe  taki  transporter  bardzo  by  się  przydawał  do,  na  przykład, 

przeglądów  genowiańskich  sił  zbrojnych.  Myślałam,  Ŝe  tata  doceni  moje  wysiłki 

wprowadzenia naszego pałacu w XXI stulecie. Ale chyba się pomyliłam. 

I nie wiem, czemu Grandmčre narobiła tyle zamieszania nad moją listą gwiazdkowych 

prezentów. UwaŜam, Ŝe wszystkie rzeczy, o jakie prosiłam, są całkowicie rozsądne: 

 

LISTA śYCZEŃ MII THERMOPOLIS: 

PREZENTY GWIAZDKOWE 

1. 

Ś

wiatowy pokój. 

2. 

Uratować zagroŜony gatunek Ŝółwi morskich. 

3. 

iPod  i  Power  Book  ze  studolarowym  abonamentem  do  internetowego  sklepu 

muzycznego iTunes. 

4. 

Powszechny zakaz palenia w pomieszczeniach mieszkalnych. 

5. 

TiVo. 

6. 

Rozwiązanie problemu światowego głodu. 

7. 

Figurka Military Xander z B - pw. 

8. 

Pojazd Segway Human Transporter. 

9. 

Likwidacja emisji spalin przyczyniających się do globalnego ocieplenia. 

10. 

Ab Roller, Ŝebym mogła wyglądać jak Britney Spears. 

 

background image

I  co  to  niby  za  problem,  chciałabym  spytać?  PrzecieŜ  Ab  Roller  jest  do  kupienia  na 

kanale Home Shopping. A transportery Segway sprzedają na amazon.com! 

NiewaŜne.  Jakbym  nie  miała  większych  zmartwień.  Oni  tu  będą  juŜ  za  dwanaście 

godzin!  Poszłam  sprawdzić  ich  pokoje.  Antoine  nie  zaniósł  tam  ani  jednej  rzeczy  z  tych,  o 

które  go  prosiłam.  Zamiast  egzemplarza  DSM  -  IV  połoŜył  w  pokoju  Lilly  egzemplarz 

Historii  Genowii.  A  zamiast  teleskopu  zostawił  w  pokoju  Michaela  lornetkę.  (Zabrałam  ją 

stamtąd.  Ostatnia  rzecz, jakiej  potrzebuję, to  Ŝeby  Michael  odkrył, iŜ  niemieckie  turystki  na 

genowiańskiej plaŜy lubią się opalać topless. Nie potrzebuję tego typu konkurencji!). 

A  w  minilodówkach  nie  było  wcale  yoo  -  hoo,  tylko  orangina!  Jakby  oranŜada 

pasowała do precelków w czekoladzie! Wow! MoŜna by pomyśleć, Ŝe Antoine nigdy w Ŝyciu 

nie napił się oranŜady, zagryzając potem Oreo. Tak obrzydliwe połączenie moŜe pozostawić 

trwałe ślady na kubkach smakowych człowieka. 

Ale  to  jeszcze  nie  jest  najgorsze.  Najgorsze  jest  to,  Ŝe  dzisiaj  przy  kolacji  ciocia 

Simone  wypytywała  mnie,  czy  zatańczę  na  balu  z  księciem  Williamem,  a  kiedy 

powiedziałam,  Ŝe  nie,  Grandmčre  dostała  szału.  Przy  Filomenie  i  tacie,  księciu  René  i 

Sebastianie (obaj przyjechali tu na święta), przy lokajach i przy wszystkich!!! 

A potem przyłączyła się do niej ciocia Jean Marie i zaczęła mówić, Ŝe w tym morzu 

jest wiele ryb i Ŝe nie powinnam się ograniczać w tak młodym wieku do jednego chłopaka, a 

zwłaszcza kogoś, kto sam nie ma ani kropli królewskiej krwi. Nie wiem, co odbiło tym trzem 

- to znaczy Grandmčre i jej siostrom. A ciotki mają przecieŜ swój własny pałac, Miragnac, po 

drugiej  stronie  ulicy.  Dlaczego  nigdy  nie  posiedzą  u  siebie  w  domu?  Ja  rozumiem,  Ŝe 

Grandmčre czuje się w obowiązku krzątać się po pałacu taty jako gospodyni, skoro nie ma tu 

Ŝ

adnej innej, ale... 

O  mój  BoŜe,  i  jak  ja  mam  się  skoncentrować,  kiedy  z  zewnątrz  dochodzą  takie 

okropne  hałasy?  Rozumiem,  Ŝe  ludzie  się  cieszą,  Ŝe  święta juŜ  za pasem,  ale  mogliby  mieć 

tyle szacunku dla innych, Ŝeby nie miauczeć pod balkonami ich ksiąŜęcych sypialni... 

background image

Ś

roda, 23 grudnia, 1.00 w nocy, 

ksiąŜęca sypialnia w Genowii 

Jednak  to  nie  pijani  turyści  narobili  tyle  hałasu  pod  moim  balkonem.  To  była 

przesłodka,  mała  czarno  -  biała  koteczka!  Dlaczego  ludzie  nie  potrafią  się  lepiej  opiekować 

swoimi domowymi zwierzątkami? Przysięgam, była zagłodzona. Kiedy wracałam do pokoju, 

nadal  przeŜuwała  ten  kilogram  resztek  homara  Thermidor,  którego  wykradłam  dla  niej  z 

pałacowej kuchni. Ale juŜ udało jej się wsunąć większość kawioru. 

W kaŜdym razie na czym to ja stanęłam? 

Aha, no właśnie. Na mojej totalnie Ŝenującej rodzinie. Przysięgam, jeśli ktokolwiek z 

nich wspomni chociaŜ słowem o tym, Ŝe powinnam zatańczyć z księciem Williamem, kiedy 

Michael tu będzie, urządzę im totalną powtórkę z Córki prezydenta. 

Dziesięć godzin do ich przyjazdu! Muszę trochę się przespać, inaczej jutro będę miała 

podpuchnięte  oczy  i  na  dodatek  tego  wielkiego  pryszcza.  Właśnie  go  przed  chwilą 

przyuwaŜyłam na brodzie. Pacnęłam na niego sporo pasty do zębów z nadzieją, Ŝe do rana mi 

zniknie. 

background image

Ś

roda, 23 grudnia, południe, 

ksiąŜęca toaleta w Genowii 

JuŜ tu są! 

Jejku,  tak  strasznie  dziwnie  było  zobaczyć  Michaela  i  Lilly  w  otoczeniu  palm  i  z 

morzem  w  tle.  Wysiedli  z  limuzyny,  mrugając  oczami  w  tym  jasnym,  śródziemnomorskim 

słońcu, i tak dalej, a ja podbiegłam do nich, wołając: „Witajcie w Genowii!” A oni popatrzyli 

na uzbrojoną ksiąŜęcą straŜ na warcie przy wjeździe do pałacu i na tych wszystkich turystów, 

którzy się zgromadzili przy bramie, którą właśnie przejechali, i robili zdjęcia, i nawoływali: 

„O, tam jest! KsięŜniczka Genowii! Mort, rób zdjęcie!” 

Lilly się odezwała: 

- Ty tu mieszkasz? To miejsce jest większe niŜ całe cholerne Metropolitan Museum. 

To chyba jest, no wiecie, zrozumiała reakcja. No bo ona widziała przedtem pałac tylko 

na  zdjęciach.  A  on  jest,  w  pewnym  sensie,  przytłaczający,  kiedy  dowiadujesz  się,  Ŝe  są  tu 

trzydzieści  dwie  sypialnie,  sala  balowa,  dwa  baseny  (pod  dachem  i  na  świeŜym  powietrzu), 

sala kinowa i kręgielnia (dziadek regularnie zaliczał powyŜej dwustu punktów). 

A  kiedy  Franco,  lokaj,  zszedł  po  schodach  i  próbował  odebrać  Lilly  jej  torbę  Emily 

Rocks (!), wyszarpnęła mu ją i rzuciła: 

- To moje, pacanie. 

Wtedy jej łagodnie wyjaśniłam, Ŝe Franco jest ksiąŜęcym lokajem i płaci mu się za to, 

Ŝ

eby pomagał pałacowym gościom nosić bagaŜe. 

A  wtedy  Lilly  bardzo  się  oŜywiła  i  wręczyła  Francowi  swoją  walizkę  na  kółkach, 

odtwarzacz  CD,  krótką  kurtkę,  ksiąŜęcą  genowiańską  maseczkę  na  oczy  do  spania  w 

samolocie  i  docmartensy,  które  powiesiła  sobie  na  szyi.  Nie  chciały  jej  się  zmieścić  w 

walizce, a dla wygody podczas transatlantyckiego lotu na nogi włoŜyła buty na po nartach. 

background image

Michael  tylko  złapał  mnie  w  ramiona  i  pocałował.  Mogę  się  załoŜyć,  Ŝe  mnóstwo 

turystów  uwieczniło  to  na  swoich  zdjęciach.  Słyszałam,  jak  wołają:  „Szybko!  Złapałeś  to? 

Zarobimy  fortunę  na  sprzedaŜy  zdjęć  dla  »Enquirera«!”,  a  ich  aparaty  cyfrowe  co  rusz 

pstrykały. 

Teraz Lilly i Michael „się odświeŜają”, bo Grandmčre zmusza do tego natychmiast po 

przyjeździe  kaŜdego  bez  wyjątku  gościa  zatrzymującego  się  w  pałacu  na  noc.  Sama 

zaprowadziłam  ich  do  pokojów  (no  cóŜ,  Franco  szedł  za  nami,  a  za  nim  jeszcze  Antoine, 

który bardzo się przejął tym potknięciem z yoo - hoo). Oboje byli chyba bardzo zadowoleni z 

pokojów,  jakie  im  wyznaczono...  Zwłaszcza  Michael,  kiedy  zwróciłam  mu  uwagę  na  to,  Ŝe 

nasze balkony do siebie przylegają. 

Kiedy się juŜ „odświeŜą”, Antoine ma ich zabrać na zwiedzanie pałacu. Ja tymczasem 

będę  miała  krótką  sesję  zdjęciową  z  tatą  i  Grandmčre,  i  adwentowym  kalendarzem  od 

Fabergego w Sali Lustrzanej. 

Ale potem cały dzień mamy dla siebie. 

No cóŜ, do chwili, kiedy będę musiała jechać na plac miejski Genowii i zapalić światła 

na choince. 

Ale poza tym moŜemy robić, co nam się Ŝywnie podoba! 

Hm, tak, przynajmniej do kolacji. Niektórzy z gości zaproszonych na jutrzejszy bal juŜ 

się  zaczęli  zjeŜdŜać,  a  ja  obiecałam  tacie  i  Grandmčre,  Ŝe  pomogę  zabawiać  młodszych 

członków rodzin królewskich. 

Ale poza tym na pewno będziemy mogli się bawić do woli! 

background image

Ś

roda, 23 grudnia, 11.00 wieczorem, 

ksiąŜęca sypialnia w Genowii 

PoraŜka. 

Po pierwsze, nie mam pojęcia, co się dzieje z Lilly. To znaczy, ja wiem, Ŝe ten pałac 

jest pełen bogactw, po których sprzedaŜy moŜna by wykarmić setki tysięcy głodujących ludzi. 

Sam  kalendarz  adwentowy  od  Fabergego  -  stanowiący  idealną  replikę  genowiańskiego 

pałacu, tyle Ŝe w wersji Fabergégo, gdzie okiennice kaŜdego okna moŜna otworzyć, a w kaŜ-

dym  okienku  ukazuje  się  perfekcyjnie  oszlifowany  klejnot,  jeden  na  kaŜdy  dzień  adwentu  - 

został ubezpieczony na siedemnaście milionów dolarów. 

Ale uwaga! Adwentowy kalendarz Fabergégo nie jest mój. Szkice da Vinci w galerii 

teŜ nie są moje. Nie jestem właścicielką rembrandtów w Wielkiej Sieni ani rodina, który stoi 

w pałacowym ogrodzie, ani nawet moneta, który wisi  nad wanną w mojej własnej ksiąŜęcej 

łazience. 

Na razie. 

I  dopóki  nie  stanę  się  ich  właścicielką,  nie  mogę  ich  sprzedać  i  przekazać  pieniędzy 

Oxfam czy Human Rights Watch, tak jak zdaniem Lilly powinnam zrobić. 

I  o  co  chodziło  z  tym  obrzydliwym  materializmem  związanym  ze  świętami  BoŜego 

Narodzenia, kiedy byłyśmy na uroczystości zapalania lampek na choince? Ja tylko włączyłam 

do prądu lampki na drzewku stojącym na środku miejskiego placu, a wszyscy dokoła klaskali 

w  dłonie.  Czy  to  moja  wina,  Ŝe  po  ceremonii  wrócili  zgodnie  do  stolików  baccarata? 

Turystyka  stanowi  bardzo  znaczącą  część  gospodarki  Genowii,  a  najbardziej  przyciąga 

turystów hazard. 

A  poza  tym  Genowia  zuŜywa  duŜą  część  tych  dochodów  na  pomoc  dla  biednych; 

wytknęłam  to  Lilly  podczas  drogi  powrotnej  do  pałacu.  My  nawet  nie  kaŜemy  naszym 

obywatelom płacić podatków. 

background image

Ale  Lilly  dalej  robiła  niegrzeczne  uwagi,  aŜ  Michael,  który  jest  najbardziej 

zrównowaŜonym męŜczyzną na świecie, wreszcie się obrócił i powiedział: 

- Lilly. Zamknij się. 

Oczywiście,  wcale  go  nie  posłuchała.  A  ja  wiedziałam,  Ŝe  będzie  jeszcze  gorzej, 

kiedy,  na  kolacji,  Lilly  pojawiła  się w  Kryształowym  Pawilonie,  gdzie  się  zebraliśmy  przed 

posiłkiem przy kir royalach, ubrana w swój T - shirt z napisem What What Would Joan Jett 

Do?  i  dŜinsy  biodrówki.  Wiem  z  całą  pewnością,  Ŝe  matka  kategorycznie  zabroniła  jej 

pokazywać się w tych dŜinsach publicznie. Musiałam się na nią praktycznie rzucić, Ŝeby za-

słonić Grandmčre ten widok i uratować ją przed zawałem przy koktajlu. 

- Lilly - szepnęłam - co ty tu robisz w tych spodniach? Mówiłam ci, Ŝe tutejsze kolacje 

to bardzo oficjalne imprezy. 

-  A  co?  -  Lilly  miała  zdegustowaną  minę.  -  Chcesz,  Ŝebym  się  ubierała  jak  ta 

pudernica, tam? - Pokazała palcem Camillę Parker - Bowles. - śe niby róŜowa tafta pasuje do 

mojej osobowości? 

-  Nie  -  odparłam.  -  Ale  mogłabyś  przynajmniej  okazać  odrobinę  szacunku  mojemu 

tacie,  który  zadał  sobie  tyle  trudu  i  wysłał  po  ciebie  odrzutowiec,  i  będzie  cię  gościł  przez 

tydzień. UwaŜasz, Ŝe Michael jest szczęśliwy w tym garniturze? 

Obie  zerknęłyśmy  na  Michaela,  który  szarpał  kołnierzyk  koszuli,  pogrąŜony  w 

rozmowie na temat synchrocyklotronów z księciem Andrzejem. ChociaŜ wyraźnie nie czuł się 

w swoim garniturze swobodnie, Michael i tak wyglądał seksownie. 

-  Widzisz?  -  Obrzuciłam  Lilly  oburzonym  spojrzeniem.  -  Twój  brat  ma  na  tyle 

rozumu, Ŝeby nie obraŜać swoich gospodarzy. Czemu ty go nie masz? 

Lilly przewróciła oczami. 

-  Dobra  -  powiedziała.  -  Przebiorę  się.  Ale  musisz  pokazać  mi  drogę  do  pokoju.  To 

miejsce jest takie wielkie, Ŝe skręciłam nie w tę stronę i trafiłam do jakiejś kręgielni... 

Rozejrzałam się wkoło i zobaczyłam Franca, który mijał nas, niosąc tacę z tartinkami. 

Dałam  mu  znak,  a  on  natychmiast  podszedł  i  powiedział,  Ŝe  z  największą  przyjemnością 

wskaŜe  pannie  Moscovitz  drogę  powrotną  do  jej  pokoju.  A  potem  we  dwoje  wyszli...  I  w 

sumie zniknęli na bardzo długo. 

Ale  kiedy  Lilly  wróciła  (tuŜ  zanim  Antoine  wszedł  do  sali  i  powiedział,  Ŝe  kolację 

podano),  miała  na  sobie  sukienkę  od  Betsey  Johnson,  która  przynajmniej  pozbawiona  była 

wszelkich napisów, więc uznałam, Ŝe juŜ wszystko będzie dobrze. 

Taa. Jasne. 

background image

Nie  wiem,  czyj  to  był  pomysł,  Ŝeby  posadzić  Lilly  między  moim  kuzynem  René  a 

Pierre'em,  trzynastoletnim  hrabią  de  Brissakiem.  Wiem  tylko,  Ŝe  w  połowie  podanej  na 

pierwsze  danie  zupy  René  cisnął  serwetkę  na  stół,  wstał  i  wypadł  z  jadalni,  mrucząc  pod 

nosem  francuskie  przekleństwa  i  powtarzając,  Ŝe  to  faszyści  wypędzili  jego  rodzinę  z  ich 

rodowego włoskiego pałacu, a nie chów wsobny, jak najwyraźniej zasugerowała Lilly. Wrócił 

dopiero  na  deser,  a  i  wtedy  usiadł  po  drugiej  stronie  stołu,  na  miejscu  opuszczonym  przez 

pewnego  starszego  wiekiem  księcia,  który  miał wyraźny  problem  z  kontrolowaniem funkcji 

fizjologicznych, i wbił ponure spojrzenie w swój budyń. 

Pierre  jednakŜe  nie  miał  chyba  nic  przeciwko  towarzystwu  Lilly.  W  gruncie  rzeczy 

wpatrywał się w nią przez cały siedmiodaniowy posiłek z miną, która przypominała mi Setha, 

kiedy gapił się na Summer we wczesnych odcinkach The O.C. 

Ale  atakowanie  członków  mojej  rodziny  najwyraźniej  Lilly  nie  wystarczyło.  Na 

następny ogień poszła Filomena... 

...co właściwie, jak się nad tym zastanowić, jest totalnie poniŜej Lilly. No bo dla kogoś 

z  jej  uzdolnieniami  -  a  zaliczyła  dwieście  dziesięć  punktów  w  internetowym  teście  na 

inteligencję,  który  razem  robiłyśmy  w  tym  roku,  kiedy  ja  zdobyłam  tylko  sto  dwadzieścia 

(chociaŜ  w  teście  inteligencji  emocjonalnej  miałam  sto  dwadzieścia,  a  ona  tylko 

dziewięćdziesiąt)  -  znęcanie  się  nad  Filomeną  to  jak  strzelanie  z  gumek  do  szczurów  na 

torach kolejki metra. 

-  A  więc,  Filo...  -  zaczęła  Lilly  tonem  swobodnej  konwersacji  -  w  swoim  zawodzie 

spotykasz zapewne wielu ksiąŜąt? 

Filomena uśmiechnęła się i odparła: 

- Och, nie, nie tak znów wielu. 

- A więc kiedy wreszcie juŜ jakiegoś poznasz, naprawdę musisz się go mocno trzymać 

- powiedziała Lilly tym tonem: „Och, to tylko tak między nami dziewczynami”. 

-  No  cóŜ.  -  Filomena  uśmiechnęła  się,  oglądając  się  na  tatę, czy  słucha. Nie  słuchał. 

Rozmawiał o golfie z hiszpańskim królem Juanem Carlosem. - Tak, oczywiście. 

-  Bo  -  ciągnęła  Lilly  tym  samym  porozumiewawczym  tonem  -  skoro  zarabiasz  na 

swoim wyglądzie i nigdy nie zadałaś sobie trudu zdobycia wyŜszego wykształcenia, to kiedy 

tylko biust ci obwiśnie, twoja agencja modelek wykopie cię na zbity pysk i nie będziesz miała 

dwóch euro przy duszy, prawda? Więc lepiej wyjdź za jakiegoś księcia, albo za gwiazdę ro-

cka,  i  to  szybko,  albo  będziesz  musiała  się  poŜegnać  z  tym  balejaŜem  za czterysta  dolarów, 

racja? 

background image

-  Lilly.  -  Podniosłam  się  z  miejsca.  -  Czy  mogłabym  zamienić  z  tobą  słówko  w 

salonie? 

- Nie trzeba - rzekła Lilly z czarującym uśmiechem. - O, patrz. Podano sery. 

Na szczęście Filomena nie rozumie wystarczająco dobrze po angielsku - albo jest po 

prostu  za  głupia,  Ŝeby  zrozumieć,  co  Lilly  do  niej  mówiła.  Uśmiechnęła  się  tylko  i  zrobiła 

zagubioną minę, która zwykle gości na jej twarzy. 

Ale  Pierre  wyglądał,  jakby  Lilly  totalnie  mu  zaimponowała.  Nawet  słyszałam,  jak 

mruknął nad swoim kawałkiem kremowego sera St. Andre: 

- Mademoiselle, zauroczyła mnie pani. 

Na co Lilly rzuciła: 

- Masz roquefort na krawacie, mały. 

I jakby jeszcze tego wszystkiego nie było dosyć, po kolacji, kiedy dorośli przeszli do 

salonu  na  porto,  cygara  i  plotki,  a  ja  zostałam  zabawiać  młodsze  koronowane  głowy  przy 

fancie, bierkach i talii kart, Lilly rozejrzała się wkoło, ziewnęła i oświadczyła: 

- Mam jet lag. Idę do łóŜka. Do zobaczenia rano. 

I znikła! 

Michael i ja musieliśmy przez dwie godziny grać w bierki z Pierre'em i paroma innymi 

koronowanymi  głowami  przed  dwudziestką...  Którym,  przy  okazji,  ta  gra  specjalnie  się  nie 

podobała.  Simon,  lord  Mulberry,  daleki  kuzyn  Windsorów,  ciągle  mnie  pytał,  czy  zamiast 

tego nie moglibyśmy pograć w rozbieranego pokera. 

Wiecie, moŜna by się spodziewać, Ŝe członkowie rodzin panujących będą się ze sobą o 

wiele  lepiej  dogadywać,  biorąc  pod  uwagę,  Ŝe  wszyscy  co  do  jednego  (no  cóŜ,  poza 

Michaelem) dźwigają na swoich nastoletnich barkach cięŜar korony, a kilkoro z nas wie, jak 

to  jest,  kiedy  robią  filmy  oparte  na  ich  Ŝyciu...  Filmy,  które  niekoniecznie  oparte  są  na 

faktach,  jeśli  wiecie,  co  chcę  przez  to  powiedzieć,  i  traktują  z  duŜą  swobodą  prawdziwe 

wydarzenia. 

Nie wiem, jak Michaelowi udało się nie zasnąć, skoro dopiero co przyleciał z zupełnie 

innej strefy czasowej, i tak dalej. Wiem, Ŝe mnie oczy się same zamykały, a juŜ miałam trzy 

dni  na  to,  Ŝeby  przywyknąć  do  czasu  genowiańskiego.  Ledwie  zdołałam  pocałować  go  na 

dobranoc i zaraz padłam na łóŜko w swoim pokoju. 

A  na  domiar  wszystkiego  złego,  ktoś  przebił  moją  ofertę  pięćdziesiąt  dolarów  za 

plakat  z  Gwiezdnych  Wojen  dla  Michaela!  Skoro  do  końca  aukcji  zostało  tylko  dwanaście 

godzin,  weszłam  do  niej  z  górną  kwotą  siedemdziesięciu  dolarów.  Przy  ekspresowym 

transporcie, Ŝeby plakat zdąŜył tu dojechać przed Gwiazdką, ledwie będę w stanie... 

background image

O mój BoŜe. Co to? Ktoś stoi przy drzwiach mojego balkonu! 

Och! Nie Ŝaden ktoś, tylko Michael. 

Nagle zupełnie odechciało mi się spać... 

background image

Czwartek, 24 grudnia, 1.00 w nocy, 

ksiąŜęca sypialnia w Genowii 

Wow! To, co się stało, nie mieści mi się w głowie! Michael i ja spędzaliśmy urocze 

chwile, całując się na moim balkonie pod gwiazdami, wdychając zapach bugenwilli i ciesząc 

się  poświatą  lampek  na  choince  w  centrum  miasta,  które  świeciły  tam  wyłącznie  dla  nas 

dwojga, kiedy nagle usłyszeliśmy jakieś niesamowite zawodzenie... Przysięgam, pomyślałam, 

Ŝ

e to duch księcia Guillaume'a, w którego sypialni ulokowano teraz Michaela, wrócił, Ŝeby mi 

zarzucić, Ŝe się całuję z kimś, kto nie jest królewskiej krwi... 

Ale okazało się, Ŝe to nie był duch księcia Guillaume'a. Tylko ta mała czarno - biała 

koteczka! 

Ale  tym  razem  przyprowadziła  kolegę!  I  to  nie  jednego,  ale...  pięciu.  Pięć 

zaprzyjaźnionych zagłodzonych kotów! 

Michael  był  przeciwny  ich  karmieniu.  Powiedział,  Ŝe  to  je  tylko  zachęci,  Ŝeby 

przychodzić  tu  częściej.  Ale  co  ja  miałam  zrobić,  pozwolić  im  umrzeć  z  głodu  na  moich 

oczach? 

Michael powiedział, Ŝe wcale mu się nie wydają zagłodzone, i stwierdził - kiedy juŜ 

go zaciągnęłam do ogrodu, Ŝeby im się przyjrzał z bliska - Ŝe wszystkie mają chyba normalną 

wagę i Ŝe jeden nosi nawet obróŜkę. 

Ale  po  obejrzeniu  tylu  odcinków  Miracle  Pets  wiem,  Ŝe  obróŜka  na  szyi  kota  wcale 

jeszcze  nie  znaczy,  Ŝe  zwierzak  nie  głodował  przez  bardzo  długi  czas,  z  dala  od  domu.  Na 

przykład,  takie  jedno  małŜeństwo  zgubiło  swojego  kota,  który  wdrapał  się  do  samochodu 

wywoŜącego  rzeczy  sąsiadów  w  czasie  przeprowadzki.  Nie  widzieli  go  potem  przez  trzy 

miesiące,  aŜ  wreszcie  zadzwonił  do  nich  traper  handlujący  futrami  na  Alasce,  pięć  tysięcy 

kilometrów  od  ich  domu,  który  powiedział,  Ŝe  znalazł  naleŜącego  do  nich  kota  na  drzewie 

pod swoim domkiem myśliwskim, i spytał czy chcą tego kota z powrotem. 

background image

Tak więc zakradliśmy się do pałacowej kuchni i zabraliśmy trochę pieczonych Ŝeberek 

i filetów z soli, Ŝeby nakarmić te biedne, zagłodzone stworzenia. 

Widać było, Ŝe naprawdę się ucieszyły, bo odgłos ich zgodnego mruczenia był niemal 

tak głośny, jak szum fal rozbijających się o brzeg w zatoce. 

Po  tym  wszystkim,  oczywiście,  Michael  nie  był  juŜ  w  stanie  dłuŜej  walczyć  z 

zaburzeniami snu wywołanymi lotem, nawet po to, Ŝeby się całować. 

Ale  nie  ma  sprawy,  bo  zawsze  zostaje  nam  jutrzejszy  wieczór!  Najlepszy  prezent 

gwiazdkowy,  jakiego  mogłabym  sobie  Ŝyczyć,  to  jeszcze  jeden  wieczór  pocałunków  z 

Michaelem pod genowiańskim rozgwieŜdŜonym niebem. 

I  kolejna  dziwna  sprawa:  kiedy  Michael  i  ja  wracaliśmy  na  górę  po  nakarmieniu 

kotów,  chyba  widziałam  Franca,  lokaja,  który  wychodził  z  błękitno  -  złotego  skrzydła  jakiś 

taki... zarumieniony. 

Ciekawe, co on tam mógł robić? 

No cóŜ, moŜe Lilly obudziła się w środku nocy i potrzebny jej był kogel - mogel czy 

coś. Zapytam ją o to rano. 

W  głowie  mi  się  nie  mieści,  Ŝe  Michael  śpi  w  pokoju  tuŜ  za  ścianą.  Rozdziela  nas 

tylko ta jedna ściana - i łazienka z jacuzzi i całą hydrauliką do jego obsługi. Dobranoc, mój 

drogi wybawco! Śpij smacznie! 

O kurczę, mam nadzieję, Ŝe jeśli będę chrapała, on tego przez ścianę nie usłyszy. 

background image

Czwartek, 24 grudnia, 5.00 po południu, 

ksiąŜęca sypialnia w Genowii 

Jak na razie o wiele lepszy dzień niŜ wczoraj. W sumie jeden z najlepszych dni, jakie 

kiedykolwiek spędziłam w Genowii! 

Po pierwsze, wygrałam licytację tego plakatu z Gwiezdnych Wojen! Tak! Moja oferta 

była  najwyŜsza!  JuŜ  kontaktowałam  się  ze  sprzedawcą,  a  on  zgodził  się  wysłać  plakat 

ekspresem lotniczym, Ŝeby dotarł do nas w porę, na jutrzejszą Gwiazdkę. 

Tak! Chcesz i masz. 

I jakby nie było dość tego dobrego, Lilly była dzisiaj w naprawdę świetnym humorze. 

Ś

miała  się  i  Ŝartowała  juŜ  od  śniadania.  Zupełnie  jakby  przez  jedną  noc  zmieniła  się  w 

zupełnie inną osobę. Nie stawała na głowie, Ŝeby wyprowadzić z równowagi Grandmčre albo 

księcia René (który i tak trzymał się od niej z daleka; oświadczył, Ŝe idzie strzelać do rzutków 

z  panią  Parker  -  Bowles  i  księciem  Walii,  i  wrócił  do  pałacu  dopiero  na  popołudniową 

herbatę).  Nie  powiedziała  ani  słowa  na  widok  trzech  i  pół  kilo  wędzonych  śledzi  na 

ś

niadaniowym  bufecie  i  nawet  chyba  się  nieźle  bawiła,  maczając  paski  posmarowanego 

masłem tosta w swoim pierwszym w Ŝyciu jajku na miękko. 

A potem zdarzył się prawdziwy cud: Grandmčre - która uwijała się po pałacu z walkie 

- talkie w ręku, powarkując polecenia dla Antoine'a, podczas gdy coraz więcej koronowanych 

głów (szybowiec księŜnej Matyldy Belgijskiej o mało nie wylądował na dachu planetarium) 

zjeŜdŜało się tu z całej Europy i nie tylko - kazała nam wynosić się z pałacu. Powiedziała, Ŝe 

męczy ją, kiedy tyle dzieci kręci jej się pod nogami. Rozkazała więc, Ŝeby kapitan ksiąŜęcego 

jachtu zabrał nas na wycieczkę wzdłuŜ wybrzeŜa Genowii na resztę dnia! 

No  i  dobrze,  ale  musieliśmy  zabrać  ze  sobą  inne  nastoletnie  -  i  młodsze  -  latorośle 

królewskich rodów. 

background image

Ale  i  tak  dzień  na  morzu  jest  fajniejszy  od  wałęsania  się  po  pałacu  i  potrząsania 

prezentami ułoŜonymi pod sześciometrową choinką w Wielkiej Sieni, Ŝeby dojść do wniosku, 

Ŝ

e Ŝaden z nich nie jest dość duŜy, by zmieścił się w nim pojazd Segway Human Transporter. 

Nie  trzeba  teŜ  uczestniczyć  w  takich  nudnych  świątecznych  rytuałach  jak  ten  wstrętny 

zwyczaj  związany  z  gałązką  oliwną.  Polega  on  na  tym,  Ŝe  najmłodszy  członek  rodziny  (to 

znaczy ja) musi wziąć gałązkę namoczoną w oliwie z oliwek i wymachiwać nią we wnętrzu 

kominka,  mrucząc  jakieś  bzdury  typu,  Ŝeby  rodzina  była  zdrowa  i  szczęśliwa  w 

nadchodzącym  roku,  podczas  gdy  wszyscy  inni  popijają  sobie  grappę,  czyli  mocną  wódkę 

pędzoną z resztek winogronowych wytłoczyn pozostających przy produkcji wina. 

To ja juŜ wolę dzień na morzu. 

JuŜ teraz na pewno się domyślacie, czemu tak walczyłam, Ŝeby móc spędzić święta w 

Nowym  Jorku.  Jedyne  świąteczne  zwyczaje  mojej  mamy  i  pana  G.  to:  ozdobienie  choinki 

powycinanymi  zdjęciami  sławnych  osób,  które  zmarły  w  ciągu  mijającego  roku,  a  potem 

zamówienie kaczki po pekińsku z Number One Noodle Son i zajadanie jej podczas oglądania 

Christmas story po raz chyba milionowy. Raj. 

W kaŜdym razie wszyscy poszliśmy się przebrać w stroje odpowiednie na rejs (dŜinsy 

i sweter dla Michaela, dla mnie bojówki i wiatrówka, dla Lilly rybaczki i koszulka z napisem 

Touqhtitties  -  ale  nie  ma  sprawy,  bo  karczek  rybaczek  zakrył  napis,  więc  Pierre,  ksiąŜę 

William  i  Harry  oraz  inne  koronowane  głowy  płci  męskiej  nie  muszą  się  gorszyć  -  spodnie 

khaki, granatowy blezer i czerwono - złoty krawat oraz kompletne zestawy od Lilly Pulitzer 

dla księŜniczki Yorku i kilku dziewczyn z rodziny Grimaldich, które, tak nawiasem mówiąc, 

nadal udają, Ŝe wcale nie jesteśmy spokrewnione). 

Tak  bardzo  chciałam,  Ŝeby  pojechała  z  nami  japońska  księŜniczka  Aiko  (jest  moim 

zdaniem  zdecydowanie  najsłodszą  koronowaną  głową,  jaką  kiedykolwiek  miałam  okazję 

poznać),  ale  jej  mama  nie  chciała  się  zgodzić,  nawet  kiedy  wyjaśniłam,  Ŝe  mając  w  domu 

młodsze rodzeństwo, potrafię się nią zaopiekować - biorąc pod uwagę, Ŝe tata Rockiego jest, 

no  rozumiecie,  męŜczyzną,  a  moja  mama  z  kolei  anarchistką  -  jestem  chyba  najbardziej 

odpowiedzialną  członkinią  królewskiego  rodu  na  tej  planecie,  jakiej  moŜna  powierzyć  małe 

dziecko. 

Ale księŜna Masako totalnie się nie zgodziła. I kropka. 

Kiedy  juŜ  znaleźliśmy  się  przy  kei,  przy  której  przycumowany  był  jacht,  rozdałam 

wszystkim  potrzebującym  dramaminę  przeciwko  chorobie  morskiej  (Michael  i  Lilly 

skorzystali z propozycji, ale nikt z arystokracji nie chciał lekarstwa. Niektórzy z Windsorów, 

ich  imion  tu  nie  wymienię...  -  no  dobra,  lord  Mulberry  -  wręcz  się  ze  mnie  śmiali.  Kurczę, 

background image

bardzo przepraszam. Tylko dlatego,  Ŝe ktoś z was spędzał wszystkie wakacje swojego Ŝycia 

na  jachcie  albo  na  nartach  wodnych,  to  jeszcze  nie  powód,  Ŝeby  się  wyśmiewać  z  tych, 

którym się to nie zdarzało. Chciałabym zobaczyć, jak byście sobie poradzili z przejazdem z 

rogu Czternastej ulicy i Dziewiątej Alei aŜ do skrzyŜowania Siedemdziesiątej Siódmej i Lex 

na  jednym  bilecie  metra.  Ha!  Coś  wam  jakoś  rzedną  miny,  moje  drogie  Jaśnie  Oświecone 

Wysokości!) 

Kapitan  Marco  w  mgnieniu  oka  wyprowadził  nas  z  genowiańskiego  portu  -  mijając 

wszystkie  te  mniejsze  jachty  naleŜące  do  niemieckich  turystów  oraz  olbrzymi  statek 

wycieczkowy,  który  zawinął  do  portu,  Ŝeby  jego  pasaŜerowie  mogli  spędzić  Gwiazdkę  w 

Genowii - a potem na otwarte morze. Kiedy juŜ mknęliśmy po przejrzyście błękitnej wodzie, 

z  wiatrem  we  włosach  i  promieniami  słońca  na  twarzach,  zrobiło  się  naprawdę  bardzo 

pięknie. 

Oczywiście  było  za  zimno  na  pływanie,  ale  kiedy  siedzieliśmy  na  słońcu,  popijając 

oranginę i pojadając koktajlowe krewetki, zrobiło się nam całkiem ciepło. Tak ciepło, Ŝe paru 

chłopców musiało zdjąć blezery. Nie  spuszczałam oka z Michaela i moją uwagę totalnie mi 

wynagrodził  widok  nagiej  klatki  piersiowej,  która  mignęła,  kiedy  wreszcie  zaczął  ściągać 

sweter. Bo ze swetrem podciągnął sobie częściowo T - shirt i dopiero po chwili udało mu się 

go z powrotem obciągnąć. 

Wszystko razem biorąc, uroczy dzień. 

Zdarzyło  się  teŜ  coś  niezwykłego,  kiedy  bowiem  podeszłam  do  leŜaka Lilly,  Ŝeby  ją 

zapytać,  czy  chce  trochę  sałatki  caprese,  zobaczyłam  lorda  Mulberry'ego  siedzącego  obok 

niej. Ich głowy - jej ciemna i jego rudawa - były jakoś tak blisko siebie. 

A  to  dziwne,  bo  Lilly  jest  zajadłą  przeciwniczką  brytyjskiej  monarchii.  Pomysł 

opodatkowania  obywateli,  Ŝeby  utrzymywać  głowę  państwa,  która  nie  jest  wybierana  przez 

obywateli, jest dla niej nie do przyjęcia i mówi, Ŝe niecierpliwie czeka na upadek angielskiej 

arystokracji (twierdzi, Ŝe Genowia jest w porządku, bo my nie pobieramy podatku od naszych 

mieszkańców... i dlatego aŜ tylu ludzi chciałoby w naszym księstwie zamieszkać). 

Ale  jakoś  mi  się  nie  wydawało,  Ŝeby  Lilly  dzieliła  się  swoimi  opiniami  z  lordem 

Mulberrym, który, tak się składa, jest dwudziesty w kolejce do brytyjskiego tronu. Zwłaszcza 

Ŝ

e  kiedy  do  nich  podeszłam,  śmiał  się  z  czegoś,  co  właśnie  powiedziała,  jakby  w  Ŝyciu  nie 

słyszał zabawniejszego Ŝartu. 

Ale kiedy mnie zobaczył, zamknął się w sobie jak ostryga i oświadczył: 

- Muszę się z kimś zobaczyć w sprawie takiego jednego psa. 

background image

A  potem  przeszedł  na  dziób  jachtu.  A  tam  byli  tylko  jacyś  moi  kuzyni  z  rodziny 

Grimaldich;  wszyscy  oni  mają  alergię  na  psią  sierść.  A  przynajmniej  tak  zawsze  mówią 

Grandmčre, ile razy prosi ich, Ŝeby się na trochę zaopiekowali jej Rommlem. 

Kiedy pytałam Lilly, o co w tym wszystkim chodzi, powiedziała tylko, Ŝe rozmawiała 

z lordem Mulberrym o pogodzie. 

Niemniej  kiedy  odeszłam,  hrabia  de  Brissac  wyskoczył  zza  szalupy  ratunkowej  i 

poinformował  mnie  cichym  głosem,  Ŝe  lord  Mulberry  przez  cały  dzień  „zadręcza 

mademoiselle Moscovitz”. 

...A  potem,  jakby  tego  jeszcze  było  mało,  dodał,  Ŝe  Franco,  lokaj,  zaczął  tak  często 

podchodzić  i  pytać,  czy  nic  Lilly  nie  potrzeba,  na  przykład  masaŜu  stóp  albo  „Herald 

Tribune”,  Ŝe  on  (Pierre)  doszedł  do  wniosku,  Ŝe  Franco  na  „zbyt  wiele  sobie  pozwala”,  i 

chciałby zobaczyć, jak „ten sługus dostaje chłostę za spoufalanie się z młodą damą”. 

Na co jedyną sensowną odpowiedzią było: 

- Pierre, ty to masz zdrowo nakopane. 

Ale hrabia totalnie wziął to za komplement. Skłonił się i powiedział: 

- UwaŜam za swój obowiązek przy kaŜdej sposobności bronić słabszej płci. 

Potem  podeszłam  do  leŜaka  Lilly  i  zapytałam ją,  czy  lord  Mulberry  jej się  narzuca  i 

czy Franco się z nią spoufala. 

Lilly zsunęła okulary przeciwsłoneczne, Ŝeby dobrze mnie widzieć, i odezwała się: 

- Hę? 

Więc  jej  wyjaśniłam,  co  powiedział  mi  hrabia,  a  Lilly  parsknęła,  znów  nasunęła 

okulary i stwierdziła: 

- A to mała francuska gnida. Franco po prostu wykonuje swoją pracę. A lord Mulberry 

tylko  smarował  mi  emulsją  do  opalania  łydki  tam,  gdzie  nie  mogłam  sama  dosięgnąć.  - 

ZauwaŜyłam, Ŝe podwinęła nogawki swoich rybaczek. - Był naprawdę całkiem pomocny. 

- No cóŜ... To chyba w takim razie w porządku. 

Ale  kiedy  poszłam  i  powtórzyłam  to  Pierre'owi,  on  tylko  zaśmiał  się  cynicznie  i 

powiedział: 

-  Czy  kiedykolwiek  zdarzyło  ci  się  nie  móc  dosięgnąć  z  tyłu  własnych  łydek, 

księŜniczko? Bo mnie się to jeszcze nie zdarzyło. 

Hm. Chyba Lilly trochę za bardzo zaczyna się podobać styl Ŝycia bogatych członków 

królewskich rodów. 

Ale niewaŜne. To i tak był miły dzień. Nikt nie został wepchnięty do wody, a jedna z 

księŜniczek Yorku nawet złapała rybę! 

background image

Teraz  wszyscy  musimy  się  przebrać  na  bal.  JuŜ  sprawdziłam  garderobę  Lilly.  Ma  w 

niej taką totalnie przyjemną czarną sukienkę z satyny i tiulu, z róŜową szarfą (dzięki Bogu, Ŝe 

pani  Moscovitz  uparła  się  przy  wycieczce  do  Norman  Marcus,  zanim  wsadziła  Lilly  do 

samolotu). Grandmčre nie powinna mieć zastrzeŜeń. 

I udało mi się przez drzwi balkonowe rzucić okiem na Michaela w smokingu, (wcale 

go nie podglądałam. Musiałam wyjść na balkon i sprawdzić, czy jest wystarczająco chłodno 

na  satynową  narzutkę,  która  stanowi  komplet  z  moją  suknią,  czy  nie)  i  mogę  tylko 

powiedzieć... Orlando Bloom, spadówa. 

background image

Czwartek, 24 grudnia, 11.30 wieczorem, 

ksiąŜęca sypialnia w Genowii 

Nic  mnie  nie  obchodzi,  co  mówi  Grandmčre.  Ja  wcale  nie  zepsułam  jej  balu.  Nic 

podobnego. 

To Lilly go zepsuła. 

A przynajmniej w większej części. Przyznam, Ŝe miała trochę pomocników. 

Wszystko  szło  świetnie,  póki  nie  kazali  mi  zatańczyć  z  księciem  Williamem.  Jak 

miałam  pilnować  Lilly,  skoro  okropnie  się  denerwowałam,  Ŝe  mój  chłopak  moŜe  w  kaŜdej 

chwili dopaść następcy tronu Anglii w ataku szału z zazdrości i rozkwasić mu nos? Nie Ŝeby 

Michael  w  ogóle  wyglądał,  jakby  zauwaŜył,  Ŝe  tańczę  z  kimś  innym,  tak  bardzo 

zaabsorbowany był rozmową z księciem Karolem Filipem Szwedzkim na temat roli enzymów 

i regulacji genetycznej w biotechnologii i inŜynierii genetycznej. 

Mimo wszystko dziewczyna moŜe sobie pomarzyć. 

W  związku  jednak  z  rozczarowaniem  faktem,  Ŝe  Michael  nie  okazuje  najmniejszej 

zazdrości z powodu mojego tańca z najbardziej poŜądanym kawalerem świata, zapomniałam 

zerknąć na to, co robi Lilly... 

I  to  właśnie  wtedy  Pierre  wpadł  ślizgiem  na  sam  środek  Sali  Balowej  -  a  poły  fraka 

powiewały za nim jak peleryna - wyhamował na tych swoich skórzanych trzewikach do tańca 

i wrzasnął: 

- Powstrzymajcie ich! Niech ktoś ich powstrzyma! 

Oczywiście  Grandmčre  z  miejsca  załoŜyła,  Ŝe  ktoś  próbował  ukraść  kalendarz 

adwentowy od Fabergégo. Wyrwała się z ramion faceta, z którym tańczyła - okazuje się, Ŝe to 

był ksiąŜę Hashem z Jordanii - i rzuciła się w stronę hrabiego, wołając: 

- Tylko nie Fabergé! Wszystko, tylko nie Fabergé! 

background image

Ale  kiedy  runęliśmy  śladem  Pierre'a,  przekonaliśmy  się,  Ŝe  hrabia  biegnie  w  stronę 

kręgielni, a nie do Sali Lustrzanej. 

To w kręgielni zobaczyliśmy najpotworniejszy widok, jaki kiedykolwiek ujrzały moje 

oczy: Lilly i mniej więcej siedmioro czy ośmioro młodych arystokratów - których toŜsamości 

nie  odwaŜę  się  zdradzić  nawet  we  własnym  pamiętniku,  w  razie  gdyby  któregoś  dnia 

paparazzi mieli go dorwać w swoje łapy - zajętych grą, którą moŜna opisać tylko jako... 

Rozbierane kręgle. 

Jakby  nie  wystarczył  nam  widok  Lilly  zbijającej  kręgle  w  bieliźnie  Hello  Kitty, 

jeszcze  bardziej  przeraził  nas  widok  rozwścieczonego  Franca,  który  cisnął  na  ziemię  tacę 

tartinek  i  wyzwał  jednego  z  powszechnie  znanych  męskich  przedstawicieli  pewnego  rodu 

panującego (który grał w kręgle, mając na sobie wyłącznie białe obcisłe slipki) na pojedynek 

o honor Lilly! 

Cała ta scena wywarła na uczestnikach balu co najmniej piorunujące wraŜenie. KsiąŜę 

René uśmiechnął się od ucha do ucha i podszedł bliŜej, jakby sam chciał włączyć się do gry - 

to  znaczy,  póki  tata  nie  powstrzymał  go,  kładąc  mu  rękę  na  ramieniu.  Hrabina  Trevanni 

jęknęła  i  zakryła  oczy  swojej  wnuczki,  Ŝeby  ochronić  dziecko  przed  szokującą  sceną.  Uszy 

księcia  Karola  poczerwieniały  niczym  para  ulicznych  świateł.  KsiąŜę  William  natychmiast 

zaczął  pstrykać  zdjęcia  aparatem  w  swojej  komórce,  najwyraźniej  z  zamiarem  późniejszego 

szantaŜowania pewnego swojego krewnego. Młody hrabia wskazał palcem na Lilly i krzyknął 

tonem pełnym rozpaczy: 

- Ja bym cię traktował jak królową... Ale twoim popychadłem nie będę! 

Koronowany  młodzieniec  w  białych  gatkach  powiedział  Francowi,  Ŝe  nie  ma 

najmniejszego zamiaru z nikim się bić, na co Franco zerwał z dłoni jedną ze swoich białych 

rękawiczek  i  trzasnął  go  po  twarzy...  RaŜąco  łamiąc  podstawowe  zasady  kodeksu 

zawodowego genowiańskich lokajów. 

Na  co  ksiąŜę  René  natychmiast  zaczął  się  kręcić  między  gośćmi  i  zbierać  zakłady  o 

wynik  bójki,  a  sekundę  później  pięść  pewnego  członka  rodu  Windsorów  weszła  w  bliski 

kontakt z mięśniami brzucha Franca. Biednego małego hrabiego trzeba było powstrzymywać 

siłą - kto by pomyślał, Ŝe księŜniczka Anna ma tyle pary? - bo teŜ chciał się rzucić do bicia. 

Myślę,  Ŝe  moŜe  wszystko  by  się  dobrze  skończyło,  gdyby  dwóch  walczących  nie  po 

turlało się pod stół; stał na nim kalendarz adwentowy od Fabergégo, który z hukiem runął na 

posadzkę. 

I wtedy Grandmčre padła zemdlona. 

Dzięki Bogu, Ŝe Michael i ksiąŜę Filip stali w pobliŜu i zdołali ją złapać. 

background image

-  Musimy  wynieść  ją  na  powietrze  -  powiedział  Michael  rozkazującym  tonem. 

Naprawdę, on jest niezastąpiony w chwilach kryzysu. To moŜe człowiekowi zaimponować. - 

Z drogi! 

Ochroniarze  wszystkich  gości  rozstąpili  się,  a  Michael  i  ksiąŜę  Filip  -  z  pomocą 

mojego taty - zanieśli Grandmčre do najbliŜszych drzwi, które, tak się złoŜyło, prowadziły do 

ogrodu... 

...tego samego ogrodu, w którym znalazłam tamtą biedną małą czarno - białą koteczkę. 

Tylko  Ŝe  dziś  wieczorem  zamiast  czwórki  przyjaciół  przyprowadziła  z  siedem  czy 

osiem kotów... 

A konkretnie, dwanaście. 

Cały  ogród  wypełniało  kocie  pomiaukiwanie.  Koty  białe.  Koty  szare.  Koty 

trójkolorowe.  Grube  koty.  Chude  koty.  Koty  na  drzewach.  Koty  wylegujące  się  na 

obramowaniu  fontanny.  Na  szczycie  kamiennego  murku.  W  Ŝyciu  nie  widziałam  naraz  tylu 

kotów w jednym miejscu. 

Wszystkie, głośno miaucząc, domagały się dokładki homara Thermidor. 

Ludzie  stali  tam  i  gapili  się  na  koty  w  osłupiałym  milczeniu,  aŜ  wreszcie  jeden 

zwierzak - ta mała czarno - biała koteczka, z którą pierwszą się zaprzyjaźniłam - podszedł i 

zaczął ocierać się łebkiem o moje nogi przez satynę wieczorowej sukni. 

I  nagle  Grandmčre  uniosła  głowę,  otworzyła  oczy,  obrzuciła  niedowierzającym 

spojrzeniem całą scenę, a potem spojrzała na mnie i wrzasnęła: 

- Mia! 

No cóŜ. Przynajmniej raz na odmianę zwróciła się do mnie poprawnie. 

Jestem zbyt zmęczona, Ŝeby dalej pisać. Więcej później. 

background image

Piątek, 25 grudnia, 8.00 rano, 

ksiąŜęca sypialnia w Genowii 

Mamy juŜ święta. Ale nie ma w nich nic wesołego. 

Wczorajszy wieczór to była totalna klapa. Biorąc pod uwagę te rozebrane koronowane 

głowy  -  nie  mówiąc  juŜ  o  Lilly  -  bójkę  między  pewnym  członkiem  rodu  Windsorów  a 

Frankiem (René był niepocieszony, bo nie dało się jasno określić zwycięzcy, jako Ŝe awanturę 

szybko  przerwała  Genowiańska  StraŜ  Pałacowa),  kalendarz  adwentowy  (podobno  da  się  go 

odratować... Ale nie zdąŜą z tym przed przyszłoroczną Gwiazdką) i te koty, Bal Gwiazdkowy 

Grandmčre  przejdzie  chyba  do  historii  jako  najbardziej  nieudana  genowiańska  impreza 

wszech czasów. 

Nawet nie mogę spać, bo ciągle mnie budzi trzaskanie drzwiczek samochodowych, to 

oburzeni  członkowie  rodzin  panujących  ładują  się  do  rolls  -  royce'ow  i  wyjeŜdŜają. 

Większość z nich - według Jeanette, jednej z pokojówek, która właśnie przyniosła mi na tacy 

czekoladę na gorąco - twierdzi, Ŝe mają uczulenie na kocią muzykę. 

Widać  jednak,  Ŝe  chcą  wyjechać  głównie  po  to,  Ŝeby  ochronić  dzieci  przed 

demoralizującym  wpływem  Lilly.  Nawet  ksiąŜę  i  księŜna  z  Japonii,  a  przecieŜ  ich  mała  ma 

zaledwie cztery lata czy coś koło tego. 

ChociaŜ, szczerze mówiąc, niektórzy z tych nastoletnich przyszłych władców... krótko 

mówiąc,  bardzo  wątpię,  Ŝeby  pierwszy  raz  większość  z  nich  -  a  zwłaszcza  ci  z  rodziny 

Grimaldich - brała udział w partyjce rozbieranych kręgli. 

A  co  mi  tam.  Przynajmniej  teraz  tata  będzie  miał  spokojne  święta,  na  których  od 

samego początku tak mu zaleŜało. 

Chyba powinnam się ubrać i iść zobaczyć, co się dzieje tam na dole. Wiem, Ŝe to nie 

moŜe być nic dobrego. 

background image

Piątek, 25 grudnia, 11.00 

przed południem, 

genowiańska Wielka Sień 

No cóŜ, zaczęło się rozdawanie prezentów. 

Tata  chyba  się  naprawdę  ucieszył  z  prenumeraty  „Golf  Digest”.  I  nawet  Grandmčre 

nie  zdołała  powstrzymać  zadowolonej  miny,  kiedy  zobaczyła  swoje  atłasowe,  pikowane 

wieszaki.  Przez  całe  śniadanie  i  w  kaplicy  trzymała  fason,  ani  słowem  nie  wspominając  o 

tym, co się wydarzyło wczoraj wieczorem, nawet kiedy Lilly pojawiła się przy stole w dresie, 

którego  uŜywa  jako  piŜamy.  Ale  przynajmniej  narzuciła  na  siebie  szlafrok  frotté  z 

emblematem pałacu Genowii, z tych, które Antoine wiesza we wszystkich pokojach gościn-

nych. 

Wyglądało to trochę zabawnie do tych butów na po nartach. 

Spodziewałam się, Ŝe Lilly przeprosi - nie mnie, ale przynajmniej Grandmčre. Zamiast 

tego sięgnęła po kawałek tosta i zaczęła go smarować masłem. Widać nadal jest jej przykro, 

Ŝ

e tata zwolnił z pracy Franca za uderzenie członka panującego rodu. 

Ale  tata  nie  miał  przecieŜ  Ŝadnego  wyboru.  No  bo  ksiąŜę  Karol  miał  pełne  prawo 

zgłosić sprawę na policję. Dzięki Bogu, nie zrobił tego. Ale mógł. Zamiast tego zadowolił się 

zaciągnięciem  synów  i  lorda  Mulberry'ego  na  weekend  na  Ibizę,  w  nadziei  Ŝe  spotkanie  z 

Paris Hilton zatrze zły wpływ Lilly. 

Lilly,  ze  swojej  strony,  dowodziła,  Ŝe  Franco  doznał  chwilowego  pomieszania 

zmysłów  ze  względu  na  swoją  namiętność  do  niej  i  Ŝe  jest  rzeczą  niewłaściwą  pozbawiać 

człowieka  źródła  utrzymania  tylko  dlatego,  Ŝe  na  moment  pozwolił,  Ŝeby  rządziło  nim  jego 

id. 

Ale  Franco,  z  zadziwiającą  godnością,  powiedział  jej,  Ŝeby  nie  walczyła  o  jego 

sprawę. A potem zwrócił swoją lokajską liberię Antoine'owi i raz na zawsze opuścił pałac. 

background image

Lilly  rozpłakała  się  i  powiedziała,  Ŝe  ją  i  Franca  połączył  związek  głębszy  niŜ 

zwyczajna przyjaźń czy miłość. Ale skoro dokładnie to samo powiedziała w zeszłym roku o 

tym  kelnerze  -  nie  wspominając  juŜ  o  lordzie  Mulberrym  poprzedniego  wieczoru  -  nie 

przejęłam się tym za bardzo. 

ZauwaŜyłam,  Ŝe  Michael  teŜ  nie  wyglądał  na  przejętego.  Przez  całe  śniadanie  nie 

zwracał uwagi na siostrę, więc ja robiłam to samo. ChociaŜ nie było to łatwe, bo przy stole 

byli tylko Michael, Lilly, tata, ciocie Simone i Jean Marie, Grandmčre, i ja. Filomena nadal 

leŜała w łóŜku, twierdząc, Ŝe ma migrenę (co być moŜe jest najinteligentniejszą rzeczą, jaką 

mogła zrobić), ksiąŜę René uciekł potajemnie z wnuczką hrabiny Trevanni, z czego hrabina 

ogromnie  się  ucieszyła,  a  Sebastiano  wczesnym  rankiem  znikł  w  towarzystwie  księcia 

Alberta.  Zostawili  nam  stół  zastawiony  dla  setki  gości  i  wystarczającą  ilość  bekonu,  Ŝeby 

zatkać arterie całemu narodowi Bułgarii. 

Po  kościele  Grandmčre  oświadczyła,  Ŝe  czas  juŜ  na  rozdawanie  prezentów,  więc 

siedzimy  teraz  tutaj  i  otwieramy  paczki.  W  domu,  w  Nowym  Jorku,  otwieramy  wszystkie 

prezenty  naraz  i  mamy  to  z  głowy  w  dziesięć  minut.  Tutaj,  w  Genowii,  Grandmčre  lubi 

chodzić  w  kółeczko,  zmuszając  kaŜdą  osobę,  Ŝeby  rozpakowała  jeden  prezent,  a  potem 

pokazuje się go wszystkim i osobiście dziękuje się ofiarodawcy. Trwa to godzinami. 

Oto, co dostałam do tej pory: 

RóŜowe ocieplacze na nogi Dolce & Gabbana od Filomeny. 

Pozytywkę z baletnicą od cioci Simone (której się wydaje, Ŝe nadal mam dziewięć lat). 

Ciepły, zrobiony ręcznie szydełkiem szal od cioci Jean Marie. Bo wiecie, w Genowii zdarzają 

się straszne chłody (średnia roczna temperatura to plus 21 stopni). 

Egzemplarz  Królowej  Ameryki:  Ŝycie  Jacqueline  Kennedy  Onassis  od  Sebastiana,  który 

uwaŜa Jackie Onassis za uosobienie piękna, zaraz po księŜnej Di. 

Elektryczną brzytwę od Paola (bardzo śmieszne, cha, cha). 

Lalkę „księŜniczka Mia” Madame Alexander od babci i dziadka (do nich najwyraźniej nie do-

tarło,  Ŝe  nie  jestem  specjalnie  zachwycona  faktem,  Ŝe  ktoś  robi  ze  mnie  lalkę,  a  w 

dodatku  ta  lalka  ma  w  oczach  wyraz  szaleństwa,  ani  tym,  Ŝe  lalka  nosi  rybaczki  do 

diademu, a na nich ma idiotyczny napis: Ratujcie wieloryby). 

Oba  filmy  nakręcone  na  podstawie  mojego  Ŝycia  na  DVD  od  księcia  René  (znów  bardzo 

zabawne. Chyba Ŝeby nie). 

Nowy diadem od Grandmère. Bo przecieŜ rozumiecie, Ŝe księŜniczka nie moŜe się obyć bez 

dwóch;  w  razie  gdyby  jeden  diadem  juŜ  się  nie  nadawał  do  uŜytku,  zawsze  będzie 

mogła posłać po ten drugi. 

background image

Jak do tej pory dostałam tylko jedną rzecz, o którą prosiłam - PowerBooka i iPoda od 

mamy i taty, i abonament do iTunes od pana G. Przynajmniej wiem, Ŝe nie będę jedyną osobą 

w całym stanie Maine, która się jeszcze nie przestawiła na Maca. Nie zanosi się na to, Ŝebym 

miała dostać figurkę Military Xandra ani światowy pokój czy cokolwiek innego z mojej listy, 

ale nie ma sprawy. Na tym etapie mojego Ŝycia całkiem nieźle przywykłam do rozczarowań. 

Mój  prezent  dla  Michaela  dotarł  specjalnym  kurierem,  kiedy  byliśmy  na  mszy.  Za 

przesyłkę  musiałam  zapłacić  tyle,  ile  za  sam  prezent,  Ŝeby  dostać  ją  na  czas.  Ale  wiem,  Ŝe 

totalnie  było  warto,  bo  kiedy  otworzy  paczkę,  oszaleje  z  radości,  widząc  ten  niesłychanie 

rzadki kolekcjonerski rarytas. 

Teraz kolej na Lilly. Otwiera prezent ode mnie. Trochę teraz  Ŝałuję, Ŝe nie dałam jej 

czegoś innego, skoro w  ostatnim czasie nie ma  Ŝadnych problemów ze znajdowaniem sobie 

partnerów... 

Ups. Lilly nie ma zbyt zachwyconej miny... 

background image

Piątek, 25 grudnia, południe, 

genowiańska plaŜ

Taa. PlaŜa. AŜ tu musiałam zaciągnąć Lilly, Ŝeby cały pałac nie musiał wysłuchiwać, 

jak się na mnie drze. 

Dlaczego  ja  się  z  nią  w  ogóle  zadaję?  To  znaczy,  fajnie  jest  z  nią  być,  kiedy  nie 

zachowuje się w taki sposób. 

Ale  to  jest  juŜ  po  prostu  śmieszne.  Ona  nadal  wrzeszczy  na  mnie,  Ŝe  ja  nie  mam 

najmniejszego  prawa  wmawiać  jej,  Ŝe  nie  jest  zdolna  do  znalezienia  miłości,  bo  przecieŜ 

wiem, Ŝe ona i Boris Pelkowski chodzili ze sobą przez niemal cały rok. 

Taa, zanim go rzuciła dla innego męŜczyzny. 

ChociaŜ  nie  mam  zamiaru  jej  tego  wytykać.  Zresztą  i  tak  nie  uda  mi  się  wtrącić ani 

słowa. 

Ale  gdybym  mogła,  przypomniałabym  jej,  Ŝe  ja  teŜ  nie  skaczę  z  radości  z  powodu 

prezentu od niej. W przeciwieństwie do tego, co się Lilly wydaje, ja nie potrzebuję uczyć się, 

Jak  wyraŜać  swoje  poglądy  i  ich  bronić  w  związkach  uczuciowych.  To  podtytuł  ksiąŜki 

Asertywna kobieta, którą mi podarowała. Jestem totalnie asertywna. PrzecieŜ wyciągnęłam ją 

z  pałacu  i  zmusiłam,  Ŝeby  zeszła  ze  mną  na  plaŜę,  gdzie  moŜe  się  wydzierać,  nie 

przeszkadzając nikomu, nieprawdaŜ? 

Dobrze, Ŝe wybrałam tę plaŜę. Nie ma na niej nikogo. Pewnie dlatego, Ŝe jest zaledwie 

z jakieś dziesięć stopni, a na niebie pełno chmur. A poza tym, hm, jest Gwiazdka. Wszyscy - 

pomijając  nas  dwie  -  siedzą  w  domach  i  miło  spędzają  czas  z  rodzinami,  pewnie  robiąc  te 

głupoty z wymachiwaniem gałązką oliwną albo przynajmniej oglądając Christmas story. Ale 

niewaŜne.  Nawet  statek  wycieczkowy  szykuje się  do  wypłynięcia.  Na  zatoce  podskakuje  na 

falach  tylko  jedna  motorówka  -  z  rodzaju  tych,  którymi  przewozi  się  turystów  ze  statku  na 

brzeg - a w niej tylko kilka osób. 

background image

Ale  i  tak  załoŜę  się,  Ŝe  słyszą,  jak  Lilly  wrzeszczy,  kiedy  wiatr  zawiewa  w 

odpowiednią stronę. 

-  Dlaczego  się  do  tego  nie  przyznasz?!  -  drze  się  właśnie.  -  Zazdrościsz  mi,  Ŝe  ja w 

ciągu  ostatnich  dwudziestu  czterech  godzin  miałam  trzech  chłopaków,  a  ty  w  całym  swoim 

Ŝ

yciu tylko jednego! 

- Trzech? - W głowie mi się to nie mieści. - Liczysz Pierre'a? Lilly, on ma dwanaście 

lat! 

- Trzynaście. - Lilly ma wściekłą minę. - I co w tym złego, Ŝe adoruje mnie młodszy 

męŜczyzna? Jeśli Demi i Cameron mogą sobie na to pozwalać, to dlaczego nie ja? 

- Lilly... - Naprawdę czasem nie wiem, czemu ją toleruję. - Nie o to chodzi. 

- Nie, nie o to! - wrzeszczy  Lilly. -  Dlaczego raz  wreszcie nie powiesz prawdy? Nie 

pochwalasz  moich  związków  z  lordem  Mulberrym  i  Pierre'em,  bo  oni  są  członkami 

arystokratycznych rodów, a ja nie. Z kolei mojego związku z Frankiem nie aprobujesz, bo to 

słuŜący! Taka jesteś, księŜniczko! 

Usiłuję  zachować  spokój  w  tym  oceanie jadu,  który  na  mnie  wylewa,  ale  nie  jest  to 

wcale łatwe, bo mam coraz większą ochotę, Ŝeby odwrócić się na pięcie i pójść z powrotem 

do  pałacu.  PrzecieŜ  tam  jest  Michael.  Zamiast  siedzieć  na  tym  gruzłowatym  pniaku 

wyrzuconym przez morze, mogłabym być w ramionach Michaela. No cóŜ, gdyby tata patrzył 

w inną stronę. 

-  To  nieprawda,  Lilly  -  mówię,  mam  nadzieję,  Ŝe  bardzo  asertywnym  tonem.  -  Nie 

pochwalam  twojego  związku  z  lordem  Mulberrym,  bo  on  jest  miłośnikiem  polowań,  jak 

zapewne  wiesz.  A  poza  tym  to  nie  ma  przyszłości.  Jak  tylko  odkryje  twoje 

antymonarchistyczne  przekonania,  ucieknie  od  ciebie  niczym  spłoszony  jelonek.  A  twojego 

związku z Pierre'em nie pochwalam dlatego, Ŝe jesteś za duŜa, Ŝeby spotykać się z kimś, kto 

jest taki niski, Ŝe mógłby jeździć nowojorskim metrem za darmo. A twój związek z Frankiem 

nie podobał mi się, bo przeszkadzał mu w wykonywaniu obowiązków zawodowych, a teraz, 

przez ciebie, chłopak stracił pracę. 

- Jakbym trzymała go na muszce rewolweru i kazała mu uderzyć Simona - stwierdziła 

Lilly zjadliwie. 

-  Masz  w  sobie,  Lilly,  pewne  cechy,  którym  niektórzy  męŜczyźni,  i  chłopcy,  nie 

potrafią się oprzeć. 

Nie  chciałam  tego  mówić,  bo  to  zabrzmiało  jak  komplement,  a  ja  w  tej  chwili 

niekoniecznie  chcę  prawić  Lilly  komplementy.  Ale  to  prawda.  To  była  ostatnia  rzecz,  jaką 

hrabia de Brissac powiedział mi, kiedy rodzice ciągnęli go w stronę ich rollsa. 

background image

-  Twoja  przyjaciółka  ma  w  sobie  coś  -  udało  się  Pierre'owi  wykrztusić,  kiedy  ojciec 

usiłował  go  wepchnąć  na  tylne  siedzenie  -  co  oszołomi  kaŜdego  męŜczyznę  bez  wyjątku. 

Proszę,  powiedz  jej,  Ŝe  zawsze  będę  ją  kochał,  chociaŜ  ludzie  będą  pewnie  próbowali  nas 

rozdzielić! 

- Jak sobie chcesz, wariacie - powiedziałam. 

Coś w tym moŜe być. To by wiele wyjaśniało, jeśli chodzi o - eee - urozmaicone Ŝycie 

uczuciowe Lilly. 

Lilly, ku mojemu niemałemu rozgoryczeniu, ma minę, jakbym jej pochlebiła. 

- Naprawdę? - grucha. 

Robi mi się niedobrze, kiedy na nią patrzę. 

- Najwyraźniej - potakuję. - Mówiąc szczerze, ja tego nie dostrzegam. Lilly, czy ty nie 

czujesz się ani odrobinę winna z powodu tego, co zrobiłaś Francowi? 

- Chodzi ci o to, co Franco zrobił z miłości do mnie? - Lilly ma rozgwieŜdŜone oczy. - 

Mia, ty się nie martw o Franca. Nic mu nie będzie. On i tak pracował jako lokaj tymczasowo, 

zanim nie dostanie pracy, na której naprawdę mu zaleŜy. 

- To znaczy? 

- Instruktora snowboardu w Zermatt. 

-  No  cóŜ  -  mówię.  -  Będzie  miał  teraz  mnóstwo  czasu,  Ŝeby  popracować  nad 

spełnieniem swojego marzenia, nieprawdaŜ? 

Czy mnie się tylko wydaje, czy ci ludzie w motorówce tam na falach do nas machają? 

-  Ta  uwaga  jest  tak  bardzo  w  twoim  stylu.  -  Lilly  juŜ  nie  jest  taka  rozpromieniona. 

Teraz  wydaje  się  naprawdę  wściekła.  -  Oczywiście  nie  w  stylu  prawdziwej  ciebie.  Ale  tej 

zadzierającej nosa, którą się stajesz, kiedy jesteś w Genowii. 

- Co? - Teraz juŜ jestem pewna, Ŝe Lilly oszalała. Najwyraźniej mózg jej wypadł do 

oceanu  w  czasie  tego  transkontynentalnego  lotu  odrzutowcem.  -  O  czym  ty  mówisz?  Ja  nie 

zadzieram nosa. 

- I owszem. - Lilly jest naprawdę poirytowana. - Kiedy jesteś w Genowii, zadzierasz 

go. Przyznaj się do tego, Mia. Jesteś naprawdę dwulicowa. W Nowym Jorku jesteś nieśmiała i 

nazbyt skromna; zachowujesz się jak nastolatka cierpiąca na zaniŜoną samoocenę. Ale kiedy 

przyjeŜdŜasz  do  Genowii,  stajesz  się  zupełnie  inną  osobą!  Nie  masz  najmniejszych  oporów 

mówić  ludziom,  a  zwłaszcza  swojej  tak  zwanej  najlepszej  przyjaciółce,  jak  mają  się 

zachowywać i w co się ubierać... 

Okej, teraz to juŜ posunęła się za daleko. 

background image

- Dla twojej informacji, Lilly, mnie jakoś specjalnie nie cieszy to, Ŝe muszę ci mówić, 

Ŝ

ebyś nie nosiła T - shirta z obraźliwymi napisami przy mojej babce albo Ŝe niewłaściwe jest 

organizowanie partyjki rozbieranych kręgli w czasie balu w pałacu. W teście na inteligencję 

zaliczyłaś  dwieście  dziesięć  punktów.  MoŜna  by  się  spodziewać,  Ŝe  będziesz  umiała  się 

znaleźć w róŜnych sytuacjach. Ale najwyraźniej w takich przypadkach jak ten to inteligencja 

emocjonalna  się  liczy,  a  obie  wiemy,  Ŝe  w  tym  zakresie  nie  jesteś  jakoś  szczególnie 

obdarzona  przez  los,  prawda?  Więc  czy  ja  mam  jakieś  inne  wyjście  niŜ  mówić  ci,  co  masz 

robić, skoro najwyraźniej sama nie moŜesz na to wpaść? 

Lilly się rumieni. Ale nie ma ochoty się poddać. 

- Ale kiedy wracasz do Nowego Jorku - kontynuuje - wyśmiewasz się ze swojej babki, 

Ŝ

e tak się przejmuje ciuchami i imprezami. Tam bardziej cię obchodzi globalne ocieplenie i 

nadmierny  przyrost  naturalny  niŜ  to,  czy  ktoś  przyjdzie  na  śniadanie  w  piŜamie,  czy  nie. 

Tutaj, wygląda na to, jakbyś gubiła samą siebie w zalewie rzeczy niewaŜnych, jak zapalanie 

lampek na choince czy kalendarze adwentowe... 

-  Te  rzeczy  nie  są  niewaŜne  -  przerywam  jej.  -  MoŜe  inaczej.  Nie  są  tak  waŜne  jak 

globalne  ocieplenie,  ale  to  jest  tradycja,  Lilly.  A  tradycja  teŜ  jest  waŜna.  Tak  samo  jak 

szacunek.  A  to  jest  brak  szacunku,  przychodzić  na  śniadanie  w  piŜamie,  będąc  gościem  w 

czyimś pałacu. 

Ale Lilly nadal się nie poddaje. 

-  Nie jestem  tu jedyną  osobą,  którą  rozstawiasz po  kątach  -  oświadcza.  -  Wszystkim 

mówisz,  co  mają  robić.  Francowi  i  Antoine'owi,  i  tej  pokojówce,  która  rano  przynosi  ci 

czekoladę na gorąco... 

-  Bo  jestem  ich  szefową,  Lilly  -  wyjaśniam.  -  Jak  myślisz,  co  to  znaczy  być 

księŜniczką?  To  znaczy,  Ŝe  któregoś  dnia  będę  szefowała  całemu  krajowi.  śeby  to  robić, 

czasem  muszę  wydawać  polecenia.  Ale  staram  się  być  przy tym  grzeczna,  mówię  „proszę”, 

„dziękuję”. To właśnie mają robić księŜniczki. My rządzimy. 

Lilly wreszcie wygląda tak, jakby się trochę zawstydziła. 

- No cóŜ - mówi. - Nie jestem do tego przyzwyczajona. To bardzo dziwne widzieć cię, 

jak tak... rządzisz. 

- Mam wraŜenie, Ŝe Michaelowi jakoś to nie przeszkadza - wytykam jej. 

- Michael uwaŜa, Ŝe to seksowne - mówi Lilly nie bez nutki obrzydzenia w głosie. 

Wow.  Michael  uwaŜa,  Ŝe  to  seksowne,  kiedy  rozstawiam  ludzi po  kątach?  MoŜe juŜ 

czas, Ŝebym jego spróbowała porozstawiać... 

background image

O  mój  BoŜe!  A  motorówka  z  tymi  wszystkimi  ludźmi  w  środku...  Ona  podpłynęła 

naprawdę  blisko  brzegu.  A  ci  ludzie  coś  do  nas  krzyczą.  Nie  rozumiem,  co  wołają.  Ale  są 

jacyś podenerwowani. A kilku wylewa dłońmi wodę za burtę z powrotem do morza, bo... 

Bo ich łódź tonie! 

background image

Piątek, 25 grudnia, 2.00 po południu, 

ksiąŜęca jadalnia w Genowii 

Dobrze,  Ŝe  szef  kuchni  szykował  lunch  dla  pięćdziesięciu  osób.  Starczy  nam 

wszystkiego. 

Ś

wietnie, bo ci ludzie ze statku pasaŜerskiego są naprawdę wygłodniali. 

Pochłaniają zupę z homara w takim tempie, Ŝe moŜna by pomyśleć, Ŝe nie mieli nic w 

ustach od tygodni, chociaŜ tak naprawdę - według Patty z Oklahomy - zjedli spore śniadanie 

zaledwie parę godzin temu. 

Ale pewnie los rozbitka na morzu stymuluje apetyt. 

Zwłaszcza  kiedy,  no  wiecie,  zapłaciło  się  sto  czterdzieści  cztery  dolce  (pięćdziesiąt 

cztery za dzieci poniŜej dwunastego roku Ŝycia, jak poinformowała mnie Patty, która dwójkę 

swoich zostawiła na statku ze względu na koszty i dlatego, Ŝe i tak wolały oglądać Christmas 

Country Bear Jamboree na płatnej pokładowej kablówce) za przywilej przespacerowania się 

historycznymi  ulicami  Genowii,  z  jej  staroświeckimi  sklepikami  i  bazarkami  na  świeŜym 

powietrzu, Ŝeby się potem przekonać, Ŝe wszystkie sklepiki i bazarki są zamknięte ze względu 

na święta BoŜego Narodzenia. 

I  jakby  tego  jeszcze  było  mało,  w  drodze  powrotnej  na  statek  motorówka  zaczyna 

tonąć. Jak to powtarza co chwila Daryl z Seattle: „Człowieku, padaka!” 

Całkiem nieźle podsumowuje to odczucie Joan z New Paltz w stanie Nowy Jork. Nie 

wspominając  juŜ  o  Jessice  i  Mike'u  z  Goshen  w  Indianie,  Ann  i  Ricku  z  Ann  Arbor  w 

Michigan, a takŜe Chrisie i Jake'u z San Francisco. 

Ale nastrój im się zdecydowanie poprawił - jak zapewniają nas wszyscy pasaŜerowie 

motorówki - teraz, kiedy mieli okazję zobaczyć kilka prawdziwych koronowanych głów... Nie 

wspominając juŜ, Ŝe jedzą z nimi lunch i mogli się wytrzeć do sucha pałacowymi ksiąŜęcymi 

genowiańskimi ręcznikami. 

background image

Byłoby to spore niedopowiedzenie stwierdzić, Ŝe Grandmčre się zdziwiła, kiedy Lilly i 

ja wróciłyśmy z plaŜy, ciągnąc za sobą ludzi ze statku wycieczkowego. Kiedy weszliśmy do 

Wielkiej Sieni, gdzie nadal trwało rozpakowywanie prezentów, obrzuciła spojrzeniem grupę 

ludzi stojącą za nami - dygoczących w swoich dresach i wiatrówkach - i tak mocno zacisnęła 

wargi, Ŝe zupełnie znikły. Lilly później powiedziała, Ŝe słyszała, jak Grandmčre mruknęła: 

- Najpierw koty, teraz Amerykanie. Co ona jeszcze przywlecze do domu? 

Ale potem przewaŜyły naturalne odruchy gościnności i Grandmčre wysłała Antoine'a 

po ręczniki, gorącą herbatę i ubrania na zmianę dla naszych gwiazdkowych gości. 

Tata  potraktował  sprawę  znacznie  mniej  pogodnie.  Natychmiast  złapał  za  telefon  i 

zaczął  się  domagać  informacji,  dlaczego  linie  Ŝeglugowe  nie  ruszyły  na  pomoc  własnym 

pasaŜerom...  Nie  mówiąc  juŜ  o  tym,  gdzie  się  podziała  Genowiańska  KsiąŜęca  StraŜ 

PrzybrzeŜna, skoro jego córka ze swoją przyjaciółką musiały same sprzątać bałagan, za który 

to oni byli odpowiedzialni. (ChociaŜ, prawdę mówiąc, nic takiego wielkiego nie musiałyśmy 

robić. Tyle Ŝe wrzeszczałyśmy: „Macie grunt! Macie grunt!”, kiedy motorówka tych ludzi ze 

statku  wycieczkowego  wywróciła  się,  a  oni  próbowali  płynąć.  Byli  przecieŜ  tylko  ze  trzy 

metry od brzegu. Nawet tej małej - Olivii, córeczce Janice i Paula z Reno w Nevadzie - woda 

sięgała tylko do pasa). 

Ale  niewaŜne.  KsiąŜęca  Genowiańska  StraŜ  PrzybrzeŜna  była  totalnie  zajęta 

wznoszeniem  toastów  ajerkoniakiem,  podziwianiem  zdjęcia  płonących  szczap  na 

wyświetlaczu swojego radaru i słuchaniem boŜonarodzeniowych kolęd przez krótkofalówkę, 

więc  tej  motorówki  (autentycznie)  nie  zauwaŜyli.  Ale  doprawdy,  trudno  mieć  do  nich 

pretensje.  Bo  przecieŜ  niecodziennie  w  Zatoce  Genowiańskiej  tonie  jakaś  jednostka 

pływająca. Właściwie to pierwszy taki przypadek, o jakim wiemy. 

Teraz  tata  usiłuje  zdecydować,  co  z  nimi  zrobić.  To  znaczy,  z  ludźmi  ze  statku 

wycieczkowego.  Kazał  przyjechać  Nadwornemu  Lekarzowi  Pierwszego  Kontaktu  i 

sprawdzić, czy nie cierpią na hipotermię, no bo przecieŜ zupełnie przemokli, i tak dalej. Ale 

fizycznie  nic  im  nie  dolega  poza  tym,  Ŝe  niemal  wszyscy  mają  nadwagę  wskutek  zbyt 

częstego zaglądania do bufetu z deserami na pokładzie „KsięŜnej Mórz” (tak się nazywa ten 

ich statek wycieczkowy). 

A  poniewaŜ  wszyscy  są  bardzo  grzeczni  -  o  wiele  grzeczniejsi  niŜ,  na  przykład, 

pewien nasz nowojorski gość - wspomniałam, Ŝe byliby o wiele mniej kłopotliwymi gośćmi 

niŜ te koronowane głowy, które dopiero co wyjechały. Tata powiedział, Ŝe w zasadzie się ze 

mną zgadza... Na co Grandmčre jeszcze mocniej zacisnęła wargi. 

background image

Ale, będąc księŜną, i tak dalej, z wdziękiem zaproponowała Budowi siódmą dokładkę 

zupy z homara, którą on z radością przyjął. 

Mam  nadzieję,  Ŝe  Lilly  przyjrzy  się  temu  wszystkiemu  uwaŜnie  i  zrozumie,  Ŝe  rola 

księŜniczki to coś więcej niŜ tylko imprezy, ciuchy i rozstawianie ludzi po kątach. śe chodzi 

teŜ o gościnność i ratowanie ludzi przed potencjalnym utonięciem w wodzie o głębokości pół 

metra. 

Mam  nadzieję,  Ŝe  pojmie,  iŜ  goście  teŜ  mają  pewne  zobowiązania,  a  mianowicie 

uprzejme zachowanie i niedoprowadzanie do utraty pracy przez domowy personel na skutek 

bójek z arystokracją. 

Ale moŜe to zbyt wygórowane nadzieje, nawet jak na okres świąt BoŜego Narodzenia. 

Patty  mówi,  Ŝe  od  zawsze  jej  marzeniem  było  poznać  jakąś  prawdziwą  księŜniczkę, 

więc pozowałam jej do zdjęcia z Budem, a Antoine obiecał, Ŝe wyśle im odbitkę pocztą, jak 

tylko zdjęcia będą wywołane, bo ich własny aparat (na szczęście jeden z tych jednorazowych) 

zamókł na plaŜy. 

A potem Patty oświadczyła, Ŝe jej kolejnym Ŝyciowym marzeniem było poznać jakąś 

królową. Ale miała tu na myśli Grandmčre, a nie królową ElŜbietę, która odleciała stąd swoim 

nadwornym helikopterem wczoraj, parę minut po wybuchu całego zamieszania. Próbowałam 

jej wyjaśnić, Ŝe Genowia jest księstwem, a nie monarchią i Ŝe Grandmčre to księŜna wdowa. 

Ale Patty oświadczyła, Ŝe to wszystko jedno. 

Zamiast  tego  wstała  od  stołu,  pomaszerowała  do  krzesła,  na  którym  siedziała 

Grandmčre, z pełną przeraŜenia fascynacją obserwując brzuch Buda, i odezwała się: 

- Wasza Wysokość, czy mogę prosić o autograf? 

Bałam  się  przez  sekundę,  Ŝe  Grandmčre  moŜe  jej  odmówić.  Ale  w  ostatniej  chwili 

chyba jednak poddała się i powiedziała: 

- Tak. 

A potem naskrobała swoje imię w albumie. Patty wyjaśniła mi, Ŝe bez niego nigdzie 

się  nie  rusza,  bo  nigdy  nie  wiadomo,  kiedy  moŜna  się  znaleźć  w  sytuacji,  jaką  naleŜy 

uwiecznić  dla  potomności.  JuŜ  włoŜyła  pąk  bugenwilli  sprzed  pałacu  na  swoją  nową  stronę 

„Genowia”, razem z chusteczką higieniczną z pojemnika w łazience dla gości i kłaczkiem z 

futerka Rommla, który polatywał w powietrzu. 

Chyba to futerko zwróciło uwagę Grandmčre, która zaczęła przewracać kartki albumu, 

pytając: 

- A to co? 

Patty zrobiła skromną minę. 

background image

- To mój album z pamiątkami. 

- Pani co? - spytała ciocia Jean Marie. 

- Mój album z pamiątkami - powtórzyła Patty. A potem, kiedy zobaczyła, Ŝe wszystkie 

trzy ksiąŜęce siostry mają zbaraniałe miny, roześmiała się i dodała: - To wy tu nie wiecie, co 

to jest album z pamiątkami? No cóŜ, naleŜę do trzech klubów, które zajmują się tworzeniem 

takich albumów: Lubię Albumy, Album to Album i Albumowi Albumowicze. Spotykamy się 

tak ze dwa - trzy razy w miesiącu - a czasem częściej - Ŝeby uzupełniać albumy. 

Grandmčre nadal miała nic nierozumiejącą minę, a Patty ciągnęła: 

-  śeby  wklejać  tu  nasze  drogocenne  wspomnienia,  które  moŜemy  przekazywać 

naszym dzieciom i wnukom. 

-  Taa,  Grandmčre  -  powiedziałam,  zawstydzona,  Ŝe  moja  własna  babka  nie  ma 

zielonego pojęcia o istnieniu tego odwiecznego amerykańskiego hobby. ChociaŜ, oczywiście, 

moja  własna  matka jest tak  stanowczo  przeciwna  tworzeniu albumów  z  pamiątkami,  Ŝe  ten, 

który  dostała  od  kogoś  po  narodzinach  Rocky'ego,  zabiła  gwoździami  i  owinęła  drutem 

kolczastym,  Ŝeby  nikt  nie  mógł  go  nigdy  otworzyć.  -  Jak  to  się  stało,  Ŝe  ty  nie  prowadzisz 

albumu z pamiątkami? 

Grandmčre rzuciła mi gniewne spojrzenie. 

-  KsięŜne  -  oświadczyła  majestatycznym  tonem  -  nie  prowadzą  albumów  z 

pamiątkami. 

- No cóŜ, to wielka szkoda - stwierdziła Patty. - To bardzo odpręŜa. I jeśli się pani nie 

pogniewa, Wasza Wysokość, mam wraŜenie, Ŝe przydałaby się pani odrobina relaksu. 

Grandmčre  zrobiła  wtedy  strasznie  obraŜoną  minę,  ale  Patty  tego  nie  zauwaŜyła. 

Zaczęła  przerzucać  strony  swojego  albumu  i  pokazywać  Grandmčre  wszystkie  te  miejsca, 

które z Budem i dzieciakami zwiedziła w czasie rejsu tym statkiem wycieczkowym - jak do 

tej pory Barcelonę, Cannes i Monte Carlo - o kaŜdym mnóstwo jej opowiadając. 

Grandmčre przez jakiś czas słuchała w milczeniu, a potem, kiedy Patty coraz bardziej 

elokwentnie  rozwodziła  się  nad  tym,  jak  świetnie  bawili  się  z  Budem  przy  baccaracie  w 

Monte Carlo, zaczęło wyglądać na to, Ŝe dłuŜej nie wytrzyma. 

-  Przypuszczam  -  odezwała  się  Grandmčre  lodowatym  tonem  -  Ŝe  wróci  pani  do 

Ameryki i opowie wszystkim, Ŝe spośród zwiedzonych miejsc Genowia okazała się najgorsza. 

Ale Patty miała zaszokowaną minę. 

-  AleŜ  skąd,  Wasza  Wysokość!  -  zawołała.  -  Powiem  im,  Ŝe  Genowia  okazała  się 

najlepsza! 

Grandmčre zrobiła skonsternowaną minę. 

background image

- No ale... Wasza motorówka w drodze z Genowii na statek zatonęła. 

-  Ach,  to?  -  Patty  z  lekcewaŜeniem  machnęła  ręką.  -  A  kto  by  się  tym  przejmował? 

Kiedy  pokaŜę  wszystkim  pani  autograf,  i  pani  wnuczki  teŜ,  przyjaciółki  zzielenieją  z 

zazdrości. 

- A poza tym - dodał Bud - kuchnia tu jest o niebo lepsza niŜ w Monaco. Po małŜach, 

które zjedliśmy w Monte Carlo, dostałem niestrawności. 

Słysząc  to,  Grandmčre  zaczęła  bardzo  szybko  mrugać  powiekami.  Wiem,  Ŝe  to 

zabrzmi nieprawdopodobnie, ale mogłabym niemal przysiąc, Ŝe zobaczyłam w jej oku łzę. 

Tak właśnie. W oku Grandmčre. 

Wiem za to z całą pewnością, Ŝe ujęła i ścisnęła dłoń Patty. 

- Dziękuję - szepnęła. - Być moŜe... Być moŜe ma pani rację. MoŜe powinnam zająć 

się tym... albumowaniem. 

Patty  podniosła  wzrok  znad  strony  Drzewka  boŜonarodzeniowe  nad  Morzem 

Ś

ródziemnym i powiedziała z uśmiechem: 

- Wasza Wysokość, jestem pewna, Ŝe ma pani do tego wrodzony talent. 

I  jestem  przekonana,  Ŝe  to  najmilsza  rzecz,  jaką  od  rana  Grandmčre  usłyszała  od 

swoich gości. A przynajmniej sądząc po uśmiechu Grandmčre. 

background image

Piątek, 25 grudnia, 4.00 po południu, 

Wielka Sień, pałac w Genowii 

PasaŜerowie wrócili na statek wycieczkowy zdrowi i cali. „KsięŜna Mórz” wysłała po 

nich kolejną motorówkę. 

Zegnaliśmy  się  niemal  ze  łzami,  odprowadzając  naszych  gości  do  limuzyn 

podstawionych na pałacowy podjazd; czekały, Ŝeby ich zabrać do portu. Chris i Jake obiecali, 

Ŝ

e napiszą. Olivia nie mogła się nacieszyć moją podobizną - lalką Madame Alexander, którą 

jej  podarowałam.  Patty  obiecała,  Ŝe  kaŜdej  z  nas  wyśle  minialbum  pamiątkowy  z 

dwugodzinnego  pobytu  w  pałacu  Genowii,  o  ile  tylko  Antoine  wywiąŜe  się  ze  swojej 

obietnicy i prześle jej zrobione przez siebie zdjęcia. 

A poniewaŜ to są obowiązki słuŜbowe Antoine'a, zapewniłam Patty, Ŝe moŜe być o to 

spokojna. 

Ponadto  po  wręczeniu  pasaŜerom  prowiantów  na  ich  dwudziestominutową  drogę 

powrotną  na  statek  -  nie  wspominając  juŜ  o  całej  masie  innych  drobiazgów,  które 

podostawaliśmy na Gwiazdkę, a których wcale nie chcieliśmy, takich jak ocieplacze na nogi 

Dolce & Gabbana, które podarowała mi Filomena (dobrze, Ŝe nadal leŜy w łóŜku z migreną), 

a  którymi  Chris  i  Jake  totalnie  się  zachwycili,  oraz  ksiąŜka  Lilly  o  asertywności  dla  Ann  i 

moja ksiąŜka o znajdowaniu idealnego męŜczyzny dla Joan (obie się zgodziłyśmy, Ŝe juŜ ich 

nie potrzebujemy) - odprowadziliśmy ich do czekających limuzyn. Wtedy Patty obróciła się i 

ze łzami w oczach powiedziała: 

- Nie wiem, jak mamy państwu dziękować za tę niezwykłą gościnność. Jeśli wszyscy 

w  Europie  będą  tak  mili,  ja  wy  tutaj,  to  reszta  naszej  podróŜy  będzie  niezapomniana.  -  A 

potem  zwróciła  się  do  Grandmčre:  -  Wasza  Wysokość,  oficjalne  zgłoszenie  członkostwa  w 

Lubię  Albumy  i  podręcznik  Zaczynam  albumować  wyślę  pani  pocztą,  jak  tylko  dotrę  do 

domu. Pokocha pani albumy z pamiątkami. Jestem tego pewna. 

background image

Następnie wszyscy wsiedli do limuzyn i pojechali w stronę portu i czekającej na nich 

motorówki. 

A ja odwróciłam się do Lilly. 

- Widzisz? 

Na co ona odparła obronnym tonem: 

- Co? 

A ja powiedziałam: 

- To właśnie znaczy być księŜniczką. 

Lily  tylko  prychnęła  i,  wzburzona,  zawróciła  do  pałacu.  Kiedy  poszliśmy  za  nią, 

Michael odezwał się do mnie cicho: 

- Moim zdaniem to właśnie oznacza być człowiekiem, ale nie ma sprawy. 

I oczywiście ma zupełną rację. Ale cieszę się, Ŝe Lilly go nie dosłyszała. 

A potem weszliśmy do środka rozpakować resztę prezentów. 

Ale  i  tak  jestem  pewna,  Ŝe  Lilly  juŜ  zrozumiała.  Jest  o  wiele  uprzejmiejsza  dla 

wszystkich  i  nawet  dała  Rommlowi  kawałeczek  bőche  de  Noël,  tradycyjnego 

boŜonarodzeniowego ciasta. 

Aaa,  pod  choinką  zostały  juŜ  tylko  dwa  prezenty...  Jeden  wielki  (ode  mnie  dla 

Michaela) i jeden średni (od niego dla mnie). Grandmčre właśnie poleciła Antoine'owi, Ŝeby 

je  nam  wręczył,  i  powiedziała  zmęczonym  głosem  (i  kto  mógłby  ją  winić?  PrzecieŜ  wiele 

przeszła w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin): 

- Otwórzcie je, proszę, Ŝebyśmy mogli pójść wszyscy na  górę i zdrzemnąć się przed 

obiadem. 

Ale Michael, ku mojemu kompletnemu zaskoczeniu i zachwytowi, spytał: 

-  Wasza  Wysokość,  czy  miałaby  pani  coś  przeciwko  temu,  Ŝebyśmy  z  Mią  te  swoje 

prezenty dla siebie otworzyli na osobności? 

A Grandmčre zrobiła minę, jakby jej ulŜyło, i powiedziała: 

Mazel tow. 

A potem poszła prosto w stronę tacy z sidecarem, z którą Antoine na nią czekał. 

A więc swoje prezenty otworzymy na osobności! 

Co on takiego mógł mi dać, Ŝe nie chce, Ŝeby wszyscy to zobaczyli? 

background image

Piątek, 25 grudnia, 6.00 wieczór, 

ksiąŜęca sypialnia w Genowii 

O mój BoŜe! Michael jest najlepszym chłopakiem na świecie. Najlepszym. 

Zabraliśmy swoje prezenty do ogrodu, gdzie nadworni ogrodnicy wreszcie pozbyli się 

ostatniego  z  kotów,  umieszczając  miseczki  z  octem  wokół  wszystkich  rabatek  kwiatowych. 

(Koty nie lubią tego zapachu i trzymają się z dala od wszelkich miejsc, w których się unosi. 

Odkryliśmy to, kiedy Gruby  Louie był kociakiem i mścił się, obsikując mój futon do spania 

za  kaŜdym  razem,  kiedy  wyjeŜdŜałam  do  Genowii.  Przez  jakiś  czas  stawialiśmy  przy 

materacu miseczki z octem i wreszcie przestał). 

Więc  nasze  pałacowe  ogrody  pachniały  nieco  mniej  bungewillą,  a  trochę  bardziej 

dressingiem sałatkowym. 

Ale  to  mi  nie  przeszkadzało.  Bo  nic  nie  mogłoby  zepsuć  chwili  tak  romantycznej. 

Nawet  słońce  wyszło  zza  chmur,  kiedy  tam  siedzieliśmy,  i  woda  tryskająca  ze  wszystkich 

fontann  mieniła  się  tęczami,  a  gdzieś  w  miasteczku  zaczęły  dzwonić  kościelne  dzwony  na 

mszę  o  szóstej  wieczorem,  a  w  porcie  „KsięŜna  Mórz”  włączyła  syrenę  pokładową  na 

poŜegnanie, ruszając w stronę Livorno. A więc to wszystko było takie znaczące... 

Powiedziałam  Michaelowi,  Ŝeby  otworzył  pierwszy,  więc  ściągnął  papier  z  plakatu, 

który dla niego kupiłam, a ja siedziałam na skraju fontanny, spodziewając się, Ŝe zachwyci się 

moim przemyślanym i wysmakowanym prezentem, który zdobyłam dla niego z takim trudem, 

i myśląc o tym wspaniałym francuskim pocałunku, jaki otrzymam w nagrodę. 

Ale  zamiast  zachwytu  na  widok  Luke'a  i  Leii  na  jego  twarzy  odmalowała  się 

konsternacja. A potem spojrzał na mnie i powiedział: 

- Skąd to masz? 

Byłam dumna ze swojej pomysłowości i powiedziałam: 

- Kupiłam na eBay! To oryginalny, jednostronny plakat kinowy z 1977... 

background image

- .. .w niemal idealnym stanie - dokończył Michael za mnie. 

Ku  mojemu  niejakiemu  zdziwieniu.  Bo  skąd  wiedział,  co  mam  zamiar  powiedzieć? 

Chyba Ŝe... 

- Michael. - Nagle zrobiło mi się nieco niedobrze. I to wcale nie z powodu nadmiernej 

porcji świątecznego ciasta. - Ty chyba nie... To znaczy, skąd miałbyś taki mieć? Nigdy go nie 

widziałam u ciebie na ścianie. 

-  Bo  wygrałem  go  w  zeszłym  miesiącu  na  stronie  fanów  Gwiezdnych  Wojen  

powiedział  Michael  z  taką  miną,  jakby  coś  go  zaczynało  bawić.  -  Stwierdziłem,  Ŝe  jak  go 

sprzedam,  to  będę  miał  dość  kasy,  Ŝeby  ci  kupić  na  Gwiazdkę  coś,  co  ci  się  naprawdę 

spodoba. 

Popatrzyłam na plakat, kompletnie zbita z tropu. 

-  Ale,  Michael  -  powiedziałam.  -  To  nie  moŜe  być  ten  sam  plakat.  PrzecieŜ  byłeś w 

Genowii, kiedy wygrałam tę aukcję. A jeśli ty byłeś tu... To kto mi go sprzedał? 

- Mój tata. Prosiłem, Ŝeby się tym zajął. 

- Twój tata? - W głowie mi się to nie mieściło. - Ale... Nie zorientował się, Ŝe adres 

odbiorcy to pałac w Genowii? 

- Tata łatwo gubi się w drobiazgach - oświadczył Michael, nie ukrywając rozbawienia. 

- W głowie mi się nie mieści, Ŝe to ty kupiłaś mój plakat! 

Spojrzałam na plakat z oburzeniem. Nie wyglądał juŜ ani w połowie tak ładnie jak w 

chwili,  kiedy  go  pakowałam.  Miałam  teraz  wraŜenie,  Ŝe  księŜniczka  Leia  uśmiecha  się  do 

mnie  szyderczo.  Coś  niebywałego.  Najpierw  Dance  Dance  Revolution  Party,  a  teraz  to. 

Dlaczego ja nigdy nie mogę wymyślić porządnego prezentu dla swojego chłopaka? 

- No to teraz ja go sprzedam - zdecydowałam, wyciągając rękę, Ŝeby zabrać mu plakat. 

- I kupię ci zamiast tego coś naprawdę fajnego, co ci się naprawdę spodoba. 

- Nie ma mowy - rzekł Michael i szarpnął plakat w swoją stronę. - On jest naprawdę 

fajny i naprawdę mi się podoba. 

- Ale... - Czułam się okropnie. - Ja ci kupiłam coś, co juŜ masz! 

- Taa - zgodził się Michael. - I co chciałem zatrzymać. A teraz właśnie dostałem. 

OdłoŜył plakat na bok i wyciągnął ku mnie prezent dla mnie. 

- Teraz ty otwórz swój. 

Nadal  czując  się  okropnie,  rozwiązałam  srebrną  wstąŜkę  z  paczki,  którą  mi  postawił 

na  kolanach.  Myślałam  o  swoim  nieudacznictwie.  Jest  tylu  sprzedawców  na  eBay...  Jak  ja 

zdołałam  kupić coś dla Michaela od Michaela? Dlaczego firma Madame Alexander nie robi 

background image

lalek „księŜniczka Mia” z napisem Nieudacznica zamiast Ratujcie wieloryby? Bo to by było o 

wiele bardziej adekwatne. 

A potem otworzyłam pudełko z prezentem od Michaela dla mnie i aŜ sapnęłam. 

Bo w środku był Military Xander, jedyna figurka z Buffy - postrach wampirów, której 

mi brakowało do kolekcji. 

-  Och,  Michael!  -  zawołałam,  kiedy  juŜ  wreszcie  odzyskałam  głos.  -  To  coś 

wspaniałego! 

-  Naprawdę?  -  Uśmiechnął  się  szeroko.  -  Miałem  nadzieję,  Ŝe  ci  się  spodoba.  To 

jedyna, której ci brakowało, prawda? 

A wtedy, zupełnie jakby ktoś mnie kopnął, przypomniałam sobie. 

Musiałam chyba zzielenieć czy coś, bo uśmiech Michaela zbladł, a on sam spojrzał na 

mnie z nagłym niepokojem. 

- Mia? - odezwał się. - Nic ci nie jest? 

- Och, Michael - zdołałam wykrztusić, kiedy robiło mi się coraz bardziej niedobrze. 

Oczywiście, nie chciałam mu powiedzieć. 

Ale co będzie, jeśli on do mnie przyjdzie i zobaczy puste miejsce na oknie tam, gdzie 

kiedyś stał Giles? 

- JuŜ nie mam pełnej kolekcji - wykrztusiłam z rozpaczą. - Ja... ja sprzedałam Fiesta 

Gilesa, Ŝeby zdobyć kasę na plakat dla ciebie. 

Kąciki warg Michaela zadrŜały. 

- śartujesz, prawda? - spytał. 

Pokręciłam głową. 

- Chciałabym, Ŝeby tak było. 

Kiedy podniosłam wzrok, zobaczyłam, ze zdziwieniem, Ŝe Michael się śmieje. 

- Michael - powiedziałam, oszołomiona. - Z czego się śmiejesz? 

- A ciebie to nie bawi? - odpowiedział pytaniem. 

-  Nie,  bo  to  twoja  pierwsza  Gwiazdka  w  Genowii.  I  chciałam,  Ŝeby  była  naprawdę 

niezapomniana. A zamiast tego wszystko poszło źle! Myślałam, Ŝe chociaŜ dam ci naprawdę 

ś

wietny prezent, i nawet to mi się nie udało. 

-  No  cóŜ,  ja  nie  mam  z  nimi  zbyt  wielkiego  doświadczenia,  to  znaczy  z  prezentami 

gwiazdkowymi  -  rzekł  Michael  powaŜniejszym  tonem.  -  Ale  muszę  przyznać,  Ŝe  ten  jest 

zupełnie niezapomniany. To najlepszy prezent gwiazdkowy, jaki dostałem w Ŝyciu. 

background image

-  Jak  to  moŜliwe?  -  Za  kaŜdym  razem,  kiedy  spoglądałam  na  ten  głupi  plakat, 

ogarniała mnie  coraz większa rozpacz. - To znaczy,  Ŝe to najlepszy prezent, jaki dostałeś w 

Ŝ

yciu? PrzecieŜ najwyraźniej go nie chciałeś, skoro go sprzedałeś. 

- śartujesz sobie? - spytał Michael, biorąc mnie w ramiona. - Sprzedanie go to ostatnia 

rzecz, na jaką miałem ochotę. Zrobiłem to tylko po to, Ŝeby zdobyć kasę na coś specjalnego 

dla ciebie. 

- No cóŜ - powiedziałam, kładąc rękę na Military Xandrze, w razie gdyby chciał mi go 

odebrać,  tak  jak  ja  przedtem  usiłowałam  odebrać  mu  plakat.  -  Ja  sprzedałam  Fiesta  Gilesa 

tylko po to, Ŝeby kupić coś specjalnego tobie. 

- Więc jesteśmy kwita - powiedział Michael ze śmiechem. - A teraz mój plakat podoba 

mi się jeszcze bardziej, bo to ty go dla mnie zdobyłaś. 

CóŜ innego mogłam potem zrobić, jak tylko go pocałować? 

Dopiero po bardzo długiej chwili Michael uniósł głowę i stwierdził: 

-  Ale  mina  twojej  babki,  kiedy  rozejrzała  się  po  ogrodzie  i  zobaczyła  te  wszystkie 

koty... To teŜ był niezły prezent. 

Na co jedyną rozsądną odpowiedzią mogło być: 

- Michael, zamknij się juŜ i pocałuj mnie jeszcze raz. 

A on posłuchał. 

background image

PODZIĘKOWANIA 

Serdecznie  dziękuję  Beth  Ader,  Julie  Beckham,  Jennifer  Brown,  Barb  Cabot,  Sarah 

Davies,  Michele  Jaffe,  Laurze  Langlie,  Abigail  McAden,  a  przede  wszystkim  Benjaminowi 

Egnatzowi.