PIERWSZY LIST DO TESALONICZAN
Coraz powszechniej jest podtrzymywana przez egzegetów opinia, że Pierwszy List do
Tesaloniczan powstał podczas drugiej podróży misyjnej Pawła, w Koryncie, około r. 51. Oto
kilka racji, potwierdzających słuszność tej opinii:
1) Z treści 1 Tes wynika, że Paweł jest pod wrażeniem – pod bardzo świeżym wrażeniem –
wiadomości przyniesionych przez Tymoteusza z Tesaloniki. Nawiązuje bowiem wiele razy do
swojej misjonarskiej działalności w tym mieście (1,5–9; 2,2.8.11n). Mówi o tym, jak
serdecznie był przez Tesaloniczan traktowany (1,9), odwołuje się do świeżej pamięci
Tesaloniczan podejmujących u siebie Apostoła (1,5; 2,1).
2) Wspólnota tesalonicka zdaje się być jeszcze zupełnie młoda. Jednakże nie zdarzyło się
w niej dotychczas nic takiego, co byłoby godne ponownego omówienia w liście. Paweł i
Tesaloniczanie żyją w atmosferze entuzjastycznego zakładania podwalin pod nowy Kościół.
3) Jest rzeczą zupełnie naturalną, że Paweł pisał swój list nie w czasie podróży, lecz z
miejsca dłuższego postoju. Otóż miejscem takiego postoju kolejnym chronologicznie po
wizycie Pawła w Tesalonice – był Korynt. W Dziejach Apostolskich zaś (18,12–17) znajduje
się wzmianka, pozwalająca określić rok, w którym Paweł zawitał po raz pierwszy do Koryntu.
We wspomnianym fragmencie Dziejów opisane jest stawienie Pawła przed Gallionem, który
jako prokonsul Achai rezydował w Koryncie najprawdopodobniej od czerwca 51 r. do czerwca
52 r., jak wynika z pewnej inskrypcji znalezionej w Delfach. W tym czasie przebywał więc
Paweł z pewnością w Koryncie, skoro Łukasz pisze o postawieniu Pawła w stan oskarżenia
przed Gallionem.
4) Z
Dz 18,2n
wiadomo, że to właśnie w Koryncie spotkał Paweł Akwilę i Pryscyllę,
małżeństwo żydowskie, skazane dekretem cesarza Klaudiusza na wygnanie. Dekret ten, według
wszelkiego prawdopodobieństwa, był wydany w r. 50. Musiało upłynąć kilka miesięcy od
czasu jego wejścia w życie do chwili ulokowania się wygnańców z Rzymu w Koryncie. Nie
jest wykluczone zatem, że spotkanie Pawła z Pryscyllą i Akwilą miało miejsce w r. 51.
Mało prawdopodobne wydaje się przypuszczenie, że list powstał w czasie trzeciej podróży
misyjnej Pawła. Tożsamość apologetycznych argumentów, którymi Paweł posługiwał się
zarówno w 1 Tes, jak w Ga i 2 Kor nie musi prowadzić do wniosku, że wszystkie trzy listy
powstały w tym samym czasie. Żydzi „żydujący” i gnostycy zawsze tą samą bronią atakowali
Pawła, i to jest racja, dla której kontrargumenty Apostoła, aczkolwiek z różnych okresów
czasu, pod względem treści są zawsze takie same.
Opinia o powstaniu listów do Tesaloniczan podczas trzeciej podróży misyjnej Pawła jest
nie do utrzymania m.in. z tego względu, że Tesaloniczanie posiadali jeszcze bardzo skąpe
wiadomości co do przyszłego życia chrześcijanina. Paweł nie zdołał jeszcze przekazać im całej
teologii życia pozagrobowego – musiał bowiem wcześniej niż zamierzał opuścić Tesalonikę.
Gdyby list powstał dopiero podczas trzeciej podróży misyjnej, wiedza teologiczna
Tesaloniczan byłaby pełniejsza, i co za tym idzie, wątpliwości co do przyszłego losu zmarłych
najprawdopodobniej nie miałyby miejsca.
Jedność literacka Pierwszego Listu do Tesaloniczan, nie kwestionowana przez wiele
stuleci, jest podawana w wątpliwość w ciągu ostatnich dziesięcioleci.
List skierowany jest do wiernych mieszkających w Tesalonice (później: Saloniki), w
stolicy rzymskiej prowincji Macedonii i siedzibie prokonsula. Miasto leżało u wybrzeży Morza
Egejskiego, przy słynnym rzymskim szlaku komunikacyjnym (Via Egnatia), łączącym
Bizancjum z Rzymem. Tego rodzaju położenie zapewniało mu rolę ważnego ośrodka życia
gospodarczego, handlowego i kulturalnego. Po bitwie pod Filippi (r. 31 przed Chr.) Tesalonika
otrzymuje prawa miasta wolnego z własnym samorządem, sprawowanym przez pięciu lub
sześciu politarchów (por.
Dz 17,6
).
Święty Paweł przybył tam około r. 50, rozpoczynając swe nauczanie w synagogach. Na
owoce pracy apostolskiej nie potrzeba było długo czekać, gdyż nie tylko Żydzi, ale i znaczna
liczba pogan przyjęła głoszoną przez niego Ewangelię. Wywołane z poduszczenia miejscowych
przeciwników rozruchy zmuszają jednak Pawła do opuszczenia miasta (
Dz 17,1–10
).
Gdy weźmiemy pod uwagę treść oraz rozległą tematykę obu listów, przyjąć należy, że
działalność Apostoła trwać musiała 2–3 miesiące. Trudno bowiem przypuścić, by na założenie
wspólnoty, rekrutującej się w większości z pogan (1,9; 2,14), oraz doprowadzenie jej do
rozkwitu i względnej stabilizacji (3,8) wystarczyło tylko kilka tygodni (
Dz 17,2
) jego owocnej
pracy (2,7–12).
Jakkolwiek życie religijne i społeczne wiernych tego Kościoła było na ogół zadowalające,
to jednak nie zabrakło również cieni. Niedociągnięcia te były następujące: 1) nawróceni na
chrześcijaństwo poganie przekonani byli o rychłym nadejściu końca świata, wobec czego
ogarnęła ich apatia w stosunku do wszelkich przejawów życia codziennego, a w szczególności
ekonomiczno-etycznego (4,11); 2) z niewłaściwą interpretacją zapowiedzi eschatologicznych
łączyli niepokój o los umarłych oraz obawy związane z osobistym uczestnictwem w
powtórnym przyjściu Chrystusa na sąd ostateczny – podczas paruzji (4,13nn); 3)
judeochrześcijanie nie mogli pojąć faktu ustania obowiązującej mocy przepisów obrzędowych
ST.
W tym kierunku idą zatem rozwiązania trudności i pouczenia apostolskie tego listu.
ADRES (1,1)
1
1
Paweł, Sylwan i Tymoteusz do Kościoła Tesaloniczan w Bogu Ojcu i Panu Jezusie
Chrystusie. Łaska wam i pokój!
1.
Pierwszy List do Tesaloniczan był zredagowany – jak się już zaznaczyło – podczas
drugiej podróży misyjnej św. Pawła. Towarzyszami Apostoła w tej podróży byli Sylwan i
Tymoteusz. Oni właśnie zastąpili Marka i Barnabę. Pierwszego Paweł nie odważył się zabrać
ze sobą w drugą podróż, pamiętając o kłopotach pierwszej wspólnej wyprawy, drugi chyba sam
zrezygnował ze współpracy z Pawłem, gdy na nic nie zdały się jego zabiegi o uczestnictwo
Marka w drugiej podróży.
Odbiorcami Listu, zaczynającego się od pozdrowień, które przesyła Paweł od siebie i od
swoich nowych towarzyszy apostolskiego trudu, był Kościół w Tesalonice. Jest to Kościół,
czyli zgromadzenie Boże w Panu Jezusie Chrystusie, a więc społeczność na wskroś sakralna,
nabyta na własność przez mękę i śmierć Jezusa. Przedmiotem życzeń rozpoczynających Listy
Pawła jest prawie zawsze łaska i pokój, czyli te dobra nadprzyrodzone, które każdy
chrześcijanin winien sobie cenić najbardziej.
DZIĘKCZYNIENIE ZA ŁASKI (1,2–5)
2
Zawsze dziękujemy Bogu za was wszystkich, wspominając o was nieustannie w naszych
modlitwach,
3
pomni przed Bogiem i Ojcem naszym na wasze dzieło wiary, na trud miłości i na
wytrwałą nadzieję w Panu naszym Jezusie Chrystusie.
4
Wiemy, bracia przez Boga umiłowani, o
wybraniu waszym,
5
bo nasze głoszenie Ewangelii wśród was nie dokonało się samym tylko
słowem, lecz mocą i [działaniem] Ducha Świętego oraz wielką siłą przekonania. Wiecie bowiem,
jacy dla was byliśmy, przebywając wśród was.
2.
Po pozdrowieniu wstępnym w każdym prawie liście Pawła znajduje się modlitwa
dziękczynna za wszystko, czym zostały obdarowane powstałe niedawno Kościoły. W
pierwszym rzędzie dziękuje Paweł Bogu za dusze ludzkie zdobyte dla Ewangelii, za
pierwszych chrześcijan. Przedmiotem modlitwy Pawła są prawie zawsze bliźni i ich sprawy,
rzadziej ma Apostoł na myśli siebie samego i swoje osobiste trudności. Przysłówek nieustannie
nie stanowi więc zbyt wielkiej przesady, zwłaszcza że Paweł pisze do Tesaloniczan, którzy
przechodzili szczególnie głęboki kryzys religijny w związku z fałszywą interpretacją
eschatologiczną.
3.
Trzy cnoty teologiczne Tesaloniczan są przedmiotem modlitwy dziękczynnej Pawła:
wiara, miłość, nadzieja. Według teologii św. Pawła dzięki wierze zawsze trwamy przy Bogu
Ojcu wskutek zasług Jezusa Chrystusa. Jest to cnota pełna dynamizmu. Ona stanowi
natchnienie wszystkich dobrych uczynków chrześcijanina. Przez nią uczynki owe posiadają
wartość zasługującą u Boga. I dlatego całe życie chrześcijanina można uważać za jedno wielkie
dzieło wiary.
Trud miłości zdaje się zakładać – przynajmniej różnice terminologiczne na to wskazują –
więcej wysiłków ze strony człowieka niż dzieła wiary. Pochwalona tu przez Pawła miłość
Tesaloniczan ma za przedmiot nie tylko Apostoła, nie tylko – jak chcą niektórzy egzegeci –
innych ludzi. Wiadomo przecież, że każda miłość prawdziwa pochodzi od Boga, jako Jego dar i
do Boga wraca. Jest to cnota, dzięki której potrafimy kochać wszystko w Bogu i Boga we
wszystkim. Okazywana bliźnim miłość przestaje być miłością, skoro tylko przyłączy się do
niej chęć uzyskania czegoś za cenę wyświadczonego dobra. Miłość prawdziwa nie daje się ani
sprzedać, ani kupić. Przymiotem zaś i treścią wytrwałego oczekiwania – Jezus Chrystus w
chwale drugiego przyjścia. Dzięki cnocie nadziei całe życie chrześcijanina można przyrównać
do pełnego tęsknoty adwentu.
4.
Wiadomo już, że termin bracia, użyty na określenie chrześcijan, ukazuje się po raz
pierwszy w mowie misyjnej św. Piotra zaraz po Zesłaniu Ducha Świętego. Posługuje się nim
także św. Szczepan i szczególnie często Paweł. Tytuł przez Boga umiłowani przysługuje nam
dzięki miłości, którą Bóg Ojciec okazał ludziom w Chrystusie na krzyżu. Od chwili śmierci i
zmartwychwstania Jezusa widnieje na nas znamię Bożej miłości. Słusznie tedy możemy tak się
nazywać.
5.
Dzięki temu, że Bóg upodobał sobie w Tesaloniczanach i że wybrał ich także, misja
apostolska Pawła wśród tych ludzi nie była zwykłym nauczaniem, nie ograniczała się do
samego słowa, lecz obfitowała w moc, była wspierana przez samego Ducha Świętego, a w
słuchaczach Pawłowych nauk sprawiała pewność przekonania. Moc, o której Paweł tu
wzmiankuje, to zapewne aluzja do cudów i znaków dokonywanych przez Boga za
pośrednictwem Apostołów. Duch Święty jest wspomniany jako właściwy podmiot wszystkiego,
co się za sprawą Pawła działo w Tesalonice. Apostoł był świadom tego, że nie może sobie
przypisywać nawrócenia Tesaloniczan. Niezwykłość powagi jego nauczania zapewniał bowiem
sam Duch Święty. Wskutek tak wielkiej pomocy z góry słuchacze nauk Pawła posiedli pełnię
przekonania co do prawdziwości Ewangelii. Podobnie jak w każdej innej wspólnocie tak też i
w Tesalonice nauczał Paweł osobiście. Do tego nauczania odwołuje się często i jest
przekonany, że nauczaniu temu – podobnie jak jego działalności pisarskiej – towarzyszyła moc
Ducha Świętego. Nauki Pawła musiały na Tesaloniczanach wywierać wrażenie, również
Apostoł odczuł w sobie bardzo żywo przypływ sił Bożych. To odwołanie się do doznań z
czasów opowiadania Ewangelii będzie Pawłowi potrzebne do wywodów, stanowiących treść
najbliższych rozdziałów Pierwszego Listu do Tesaloniczan.
UZNANIE DLA POSTAWY ADRESATÓW (1,6–10)
6
A wy, przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego, staliście się
naśladowcami naszymi i Pana,
7
tak że okazaliście się wzorem dla wszystkich wierzących w
Macedonii i Achai.
8
Dzięki wam nauka Pańska stała się głośna nie tylko w Macedonii i Achai, ale
wasza wiara w Boga wszędzie dała się poznać, tak że nawet nie potrzebujemy o tym mówić.
9
Albowiem oni sami opowiadają o nas, jakiego to przyjęcia doznaliśmy od was i jak nawróciliście się
od bożków do Boga, by służyć Bogu żywemu i prawdziwemu
10
i oczekiwać z niebios Jego Syna,
którego wskrzesił z martwych, Jezusa, naszego wybawcę od nadchodzącego gniewu.
6.
Chrystus Pan powiedział: Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie
godzien (
Mt 10,38
), a w innym miejscu: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego
siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (
Mt 16,24
). Tesaloniczanie stali się
naśladowcami i Pawła, i Chrystusa, dlatego że przyjęli Ewangelię pośród wielkiego ucisku.
Paweł tyle razy jeszcze będzie tłumaczył, że cierpienia, troski i ucisk stwarzają atmosferę
najwłaściwszą do rozwijania się cnót chrześcijańskich. Miara doczesnego cierpienia jest miarą
przyszłej nagrody. Ta sama myśl będzie kiedyś przekazana Rzymianom w następującej formie:
Jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że
Chrystus powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy (
Rz
6,8n
). Aczkolwiek siebie i Chrystusa stawia Paweł na jednej płaszczyźnie jako dwa modele do
naśladowania, to jednak nie ulega wątpliwości, że on, Apostoł, o tyle tylko może być czasem
godny naśladowania, o ile sam jest naśladowcą Chrystusa. Oto, co czytamy w
1 Kor 11,1
:
Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa.
7–8.
Jak Paweł dzięki swym cierpieniom i uciskom stał się naśladowcą Chrystusa i
wzorem do naśladowania dla Tesaloniczan, tak też ci ostatni dzięki cnotom, o których
wspomniał Paweł na samym wstępie tego Listu, stali się zaczynem wiary dla mieszkańców
okolicznych prowincji. Tesalonika, leżąc na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych, stała
się z czasem wszędzie sławną ze swego przywiązania do Chrystusa. Wszędzie stanowi pewną
przesadę, lecz może chyba oznaczać tyle, co „w całej Grecji”. Inne, formujące się dopiero
Kościoły naśladowały w życiu religijno-kultycznym oraz w urządzeniach społecznych
wiernych Tesaloniki. Apostoł czuje się więc już zwolniony od jakiegokolwiek wskazywania
innym przykładu Tesaloniki. Wieść o tym Kościele rozeszła się szeroko.
9.
Ludzie, którzy się budowali wiarą, miłością i nadzieją Tesaloniczan, opowiadali też
między sobą, z jaką to życzliwością chrześcijanie tesaloniccy przyjęli św. Pawła. Być może
Apostoł sam, nie rozpoznany jeszcze, słyszał niejedno takie opowiadanie. Największe wrażenie
na mieszkańcach okolicznych prowincji zrobiło jednak szczere, entuzjastyczne nawrócenie się
Tesaloniczan od bożków do Boga. Bóg, którego głosił Paweł Tesaloniczanom, jest nazywany
żywym i prawdziwym. Z tego wynika, że bożki, którym Tesaloniczanie dotąd służyli – to
przedmioty nie mające nic wspólnego z Bogiem dającym życie.
10.
W krótkim urywku komentowanego listu już po raz drugi wraca Apostoł do tematu
paruzji. Tym razem sprawa ponownego przyjścia Jezusa została powiązana wyraźnie z ideą
nadchodzącego gniewu, czyli ze sprawą sądu ostatecznego. Wtedy bowiem nie będzie już
miejsca na miłosierdzie Boże. Dzień sądu – to dla niepoprawnego grzesznika dzień gniewu
Bożego.
O DZIAŁALNOŚCI APOSTOŁA W TESALONICE (2,1–16)
2
1
Sami bowiem wiecie, bracia, że nasze przyjście do was nie okazało się daremne.
2
Chociaż
ucierpieliśmy i – jak wiecie – doznaliśmy zniewagi w Filippi, odważyliśmy się w Bogu naszym głosić
wam Ewangelię Bożą pośród wielkiego utrapienia.
3
Upominanie zaś nasze nie pochodzi z błędu
ani z nieczystej pobudki, ani z podstępu,
4
lecz jak przez Boga zostaliśmy uznani za godnych
powierzenia nam Ewangelii, tak głosimy ją, aby się podobać nie ludziom, ale Bogu, który bada
nasze serca (
Jr 11,20
).
5
Nigdy przecież nie posługiwaliśmy się pochlebstwem w mowie – jak
wiecie – ani też nie kierowaliśmy się ukrytą chciwością, czego Bóg jest świadkiem,
6
i nie
szukaliśmy ludzkiej chwały ani pośród was, ani pośród innych.
7
A jako apostołowie Chrystusa
mogliśmy być dla was ciężarem, my jednak stanęliśmy pośród was pełni skromności, jak matka
troskliwie opiekująca się swoimi dziećmi.
8
Będąc tak pełni życzliwości dla was chcieliśmy wam dać
nie tylko Bożą Ewangelię, lecz nadto dusze nasze, tak bowiem staliście się nam drodzy.
9
Pamiętacie przecież, bracia, naszą pracę i trud. Pracowaliśmy dniem i nocą, aby nikomu z was nie
być ciężarem. Tak to wśród was głosiliśmy Ewangelię Bożą.
10
Sami jesteście świadkami, i Bóg
także, jak bogobojnie, sprawiedliwie i nienagannie zachowaliśmy się pośród was, wierzących.
11
Przecież wiecie, żeśmy każdego z was – jak ojciec swe dzieci – prosili, zachęcali i zaklinali,
12
abyście postępowali w sposób godny Boga, który was wzywa do swego królestwa i chwały.
13
Dlatego nieustannie dziękujemy Bogu, bo gdy przejęliście słowo Boże, usłyszane od nas,
przyjęliście je nie jako słowo ludzkie, ale jako to, czym jest naprawdę – jako słowo Boga, który
działa w was, wierzących.
14
Bracia, wyście się stali naśladowcami Kościołów Boga, które są w
Judei, w Chrystusie Jezusie, ponieważ to samo, co one od Żydów, wyście wycierpieli od rodaków.
15
Żydzi zabili Pana Jezusa i proroków, i nas także prześladowali. A nie podobają się oni Bogu i są
wrodzy wszystkim ludziom.
16
Zabraniają nam przemawiać do pogan, aby ci zostali zbawieni; tak
dopełniają ciągle miary swych grzechów. Ale przyszedł na nich na koniec gniew Boży.
1–2.
Pamiętać należy, że swoją działalność w Tesalonice rozpoczął Paweł po –
jednodniowym tylko co prawda, lecz uciążliwym – pobycie w więzieniu Filippi, po biczowaniu
go razem z Sylwanem i wyrzuceniu poza miasto. Cierpienia nie załamały Pawła ani nie
osłabiły bynajmniej jego apostolskiego ducha. Przypomina się to, co Paweł napisze nieco
późnij z całą świadomością Koryntianom: Ten, który nas pociesza w każdym naszym ucisku,
byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakimkolwiek ucisku tą pociechą, której doznajemy
od Boga. Jak bowiem obfitują w nas cierpienia Chrystusa, tak też wielkiej doznajemy przez
Chrystusa pociechy (
2 Kor 1,4n
).
3–7.
Jednakże działalność tesalonicka, choć wspomina ją Paweł z taką radością i dumą,
również nie była wolna od trudności. Oprócz kłopotów w Filippi opisanych w
Dz 16,20–24
;
17,1–10
tu również Paweł zdaje się czynić aluzje do ataków na jego własną osobę i apostolski
urząd: do pomówień o to, że głosząc Ewangelię troszczy się o zdobycie osobistego uznania, że
ucieka się do pochlebstw, że nie jest mu obca chciwość, że pragnie ludzkiej chwały, że „coś jest
w tym”, iż za swoją apostolską posługę nie chce przyjmować żadnego wynagrodzenia. Otóż
wszystkie te posądzenia były absolutnie bezpodstawne. Paweł wcale nie jest uzurpatorem, lecz
pełnoprawnym wysłannikiem Chrystusa. Jego głoszeniu Ewangelii nie towarzyszą żadne
intencje uboczne; troszczy się jedynie o przypodobanie się Bogu, a nie ludziom, czego sam
Bóg jest świadkiem. Miał prawo do tego, by Tesaloniczanie zapewnili mu byt materialny, lecz
nie skorzystał z ich ofiarności, by nie być ciężarem dla wspólnoty. Nie walcząc o swoje prawo,
bez jakiejkolwiek pewności siebie skromnie i cicho pracował wśród Tesaloniczan, starając się
być dla nich niczym matka: zabiegał o to, żeby wiernym Kościoła tesalonickiego niczego nie
zabrakło. Jeżeli obraz Boga troszczącego się po ojcowsku o swój lud należy w Biblii do
częstych, to idea uczuć macierzyńskich w związku z działalnością Boga jest jedną z rzadszych.
8.
Z dalszych wynurzeń Pawła wynika, że zupełnie niezwykłe były jego uczucia
macierzyńskie względem Tesaloniczan. Powodowany nimi Apostoł nie ogranicza się do
obdarzania wiernych tym tylko, co było niezbędne, co wypływało z jego apostolskiego
posłannictwa. Jest niewątpliwie trochę literackiej przesady w zapewnieniu o gotowości oddania
przez apostołów Tesaloniczanom nawet własnych dusz, choć nie ma powodów, by wątpić, że
Paweł gotów był oddać własne życie dla uratowania dusz powierzonych jego apostolskiej
pieczy.
9.
Ponowne nawiązanie do pracy zarobkowej, z której Apostoł się utrzymywał, wskazuje
na to, że sytuacja materialna wspólnoty tesalonickiej przedstawiała się nie najlepiej. Ta był
również powód – choć nie jedyny może – dla którego Paweł zarabiał na życie pracą rąk
własnych, już wtedy zapewne produkując namioty. Tę umiejętność wyniósł jeszcze z
rodzinnego domu.
10.
Poza tym życie Pawła upływało w Tesalonice święcie, sprawiedliwie i nienagannie.
Znaczy to, że troszczył się on nade wszystko o chwałę Bożą, że starał się oddawać ludziom to,
co ludzkie, a Bogu to, co Boże, że wreszcie żył tak, iż dla nikogo nigdy nie był powodem do
zgorszenia – dla nikogo życie jego nie mogło być powodem do jakiejkolwiek nagany.
11–12.
Ten dwuwiersz parenetyczny zasługuje na uwagę nie tylko ze względu na siłę
napomnień – każdego z was – jak ojciec swe dzieci prosili zachęcali i zaklinali (do uczuć
macierzyńskich odwołuje się w 2,7n) – ale także ze względu na motywację towarzyszącą tym
napominaniom. Jest to motywacja przez odwołanie się do godności chrześcijanina jako istoty
powołanej do królestwa i chwały. Motywów jest właściwie kilka: i to, że jesteśmy powołani
przez Boga, co przecież zobowiązuje, co powinno determinować nasze postępowanie i to, że
czeka nas przyszła nagroda w postaci wejścia do królestwa i chwały, i wreszcie to, że taka jest
przecież wola Boża, o czym mówi Apostoł nieco dalej całkiem wyraźnie. Warto zauważyć przy
sposobności, że temat królestwa Bożego nie zajmuje u Pawła miejsca tak centralnego, jak w
nauczaniu Chrystusa. Najczęściej w listach Pawła jest to królestwo przyszłe, eschatologiczne –
choć mówi Paweł także, że Bóg nas już przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna (
Kol
1,13
); co wywołuje prawie zawsze myśl o przyjściu Chrystusa na sąd ostateczny. Nie ma w
owym królestwie miejsca dla grzeszników, a Paweł przez swoje apostolskie trudy usiłuje
właśnie umocnić królestwo Boże na ziemi.
13.
Trud nie poszedł na marne. Tesaloniczanie przyjęli naukę Pawła tak, jak przyjmuje się
prawdziwe słowo Boże. Poddali się działaniu Ducha Świętego, otworzyli się wewnętrznie,
zachowywali się tak, jak mieszkańcy Jerozolimy po pierwszej wielkiej mowie Piotra (
Dz 2,37–
41
). Otóż ta ich chłonność słowa Bożego, ta uległość wobec głoszonej im Ewangelii staje się
przedmiotem niekończącej się modlitwy Pawła. Apostoł nieustannie dziękuje Bogu za to, że
jego słuchacze właściwie przyjęli słowo Boże.
14.
Istota przynależności do Kościoła polega – jak wynika z tych słów Pawła – na
znoszeniu ucisku i cierpień. Wiernym Tesaloniki dana była łaska upodobnienia się do
Kościołów palestyńskich przez to, że mogli cierpieć tak (por.
Dz 17,5–9
) jak chrześcijanie
palestyńscy, o czym Łukasz wspomina kilkakrotnie w księdze Dziejów Apostolskich (por. np.
8,1; 12,1–4).
15.
Paweł osobiście najbardziej musiał cierpieć od Żydów, o czym łatwo się przekonać
czytając dzieje jego wypraw misyjnych, opisane przez Łukasza oraz Listy. W zakończeniu
Kazania na Górze wszyscy wyznawcy Chrystusa są uważani za spadkobierców i
kontynuatorów męczeńskiego losu proroków starotestamentalnych. Wiadomo, że Jezus był
największym z proroków lub ponadprorokiem. W rzędzie wysłanników Boga – prorocy ST,
Jezus, apostołowie Jezusa – umieszcza siebie także Paweł. Spotka go taki sam los jak jego
poprzedników, na co się już żalił nie tylko Chrystus (
Łk 11,49
), lecz także Szczepan, pierwszy
męczennik Chrystusa (
Dz 7,52
). O tym, że cały świat nienawidził Żydów, mawiano
powszechnie w starożytności. Sprawiała to monoteistyczna, absolutnie niezrozumiała dla
pogan wiara Izraela oraz jego niechęć do kontaktów z poganami. Paweł nawiązuje do tej
generalnej niechęci wyznaniowej, ale, rzecz jasna, pojmuje ją inaczej. Wszyscy ludzie, to ci,
którym z woli Boga miała być głoszona Dobra Nowina, czemu Żydzi ciągle stawali na
przeszkodzie.
16.
Istota grzechu Żydów polegała na tym, że utrudniając apostołom ich działalność tym
samym niejako stawiali tamy miłosierdziu Bożemu. W ten sposób sami odrzuciwszy Chrystusa
biorą na siebie odpowiedzialność także za zbawienie pogan. Nie można być bowiem
zbawionym, jeżeli się nie wierzy; nie można uwierzyć, jeśli nikt nie głosi prawd wiary, a
prawdy wiary nie mogą być głoszone bez apostolskiego posłannictwa (
Rz 10,14nn
). Za
sprzeniewierzenie się ewangelizacji pogan spadnie na Żydów zasłużona kara, o czym
wielokrotnie mówił sam Jezus (por.
Mt 23,27
;
Mk 13,1n
;
Łk 11,50n
;
19,41–44
;
23,27–30
). Nie
wykluczone również jest to, że pisząc: przyszedł na nich na koniec gniew Boży, myślał Paweł o
wydarzeniach, których był świadkiem w czasie redagowania 1 Tes. Paweł przebywał wtedy w
Koryncie, przypatrywał się z bliska wygnańczej doli Pryscylli i Akwili, małżonków
żydowskich, wypędzonych z ich własnego domu w Rzymie. Być może w swym proroczym
widzeniu ujrzał obraz mającego już wkrótce nastąpić zburzenia świątyni i całego Świętego
Miasta.
ZAMIARY I TROSKI APOSTOŁA (2,17–20)
17
My zaś, bracia, rozłączeni z wami na krótki czas, nie sercem, ale tylko niemożnością
oglądania was, bardzo gorąco pragnęliśmy ujrzeć was osobiście.
18
Dlatego chcieliśmy przybyć do
was, zwłaszcza ja, Paweł, jeden raz i drugi, lecz przeszkodził nam szatan.
19
Ale jakaż jest nasza
nadzieja albo radość, albo wieniec chwały – czyż nie wy również – przed Panem naszym, Jezusem
Chrystusem, w chwili Jego przyjścia?
20
Wy bowiem jesteście naszą chwałą i radością.
17.
Rozpoczyna się fragment, który ukazuje dosadnie wielkoduszność Pawła i jego serca.
Apostoł musiał opuścić Tesalonikę przed zaplanowanym czasem. Wiedział, że ta młoda
wspólnota chrześcijańska wymaga jeszcze wiele i bardzo serdecznej troski. Powracająca ciągle
myśl o konieczności ponownego przybycia do Tesaloniki była nie tylko wynikiem poczucia
odpowiedzialności apostolskiej za ten Kościół, lecz także potrzebą serca Pawła. Jak pełen
troskliwości ojciec (2,11) lub tak, jak kochająca matka (2,7) został siłą zabrany od dzieci.
18.
Zamiar udania się do Tesaloniki, dwukrotnie już skonkretyzowany i bliski realizacji,
udaremniał Apostołowi – według jego własnego rozpoznania – szatan. Stanowi to albo aluzję
do prześladowań i trudności ze strony „żydujących”, albo oznacza chorobę, na którą cierpiał
szczególnie podczas drugiej podróży (
Ga 4,13
), lub wreszcie chodzi tu może o jeszcze jakiś
czynnik niewątpliwie powiązany z szatanem.
19–20.
Wyrażenie wieniec chwały każe się domyślać, że Paweł prowadzi prawdziwy bój
z szatanem i że ma niezachwianą nadzieję zakończenia tego boju swoim zwycięstwem. Choćby
bowiem wypadło cierpieć mu nie wiem jak dużo, to jednak ostatecznie, w chwili spotkania się
z Panem w dzień sądu, źródłem chlubnej radości i najwyższą nagrodą będzie dla niego
świadomość, że dzięki jego posłudze Tesaloniczanie osiągnęli zbawienie. W ten sposób misja
Pawła do pogan zostanie uwieńczona pożądanym rezultatem.
POSŁANNICTWO TYMOTEUSZA (3,1–10)
3
1
Nie mogąc przeto dłużej tego znosić, postanowiliśmy sami pozostać w Atenach,
2
a
Tymoteusza, brata naszego i sługę Bożego w głoszeniu Ewangelii Chrystusa, wysłaliśmy, ażeby
was utwierdził i umocnił w waszej wierze,
3
tak aby nikt się nie chwiał pośród tych ucisków. Po to
bowiem, jak wiecie, zostaliśmy ustanowieni.
4
Albowiem gdyśmy pośród was przebywali,
zapowiadaliśmy wam, że będziemy cierpieć ucisk, co też, jak wiecie, się stało.
5
Dlatego i ja, nie
mogąc tego dłużej znosić, posłałem [go], aby zbadał wiarę waszą, czy przypadkiem nie zwiódł was
kusiciel, bo wtedy nasz trud okazałby się daremny.
6
Teraz – kiedy Tymoteusz od was wrócił do nas
i kiedy przyniósł nam radosną wieść o wierze i miłości waszej, a i o tym, że zawsze zachowujecie o
nas dobrą pamięć i że bardzo pragniecie nas zobaczyć, podobnie jak my was –
7
doznaliśmy dzięki
wam, bracia, pociechy: przez wiarę waszą we wszelkiej potrzebie i w naszym ucisku.
8
Teraz
bowiem ożyliśmy, gdy wy trwacie w Panu.
9
Jakież bowiem podziękowanie możemy za was złożyć
Bogu za radość, którą odczuwamy z waszego powodu przed Bogiem naszym?
10
Gorąco modlimy
się we dnie i w nocy, abyśmy mogli osobiście was zobaczyć i dopełnić tego, czego brak waszej
wierze.
1–3.
Ponieważ Paweł sam nie mógł udać się do Tesaloniki, a równocześnie było mu
bardzo ciężko pozostawać dłużej bez dokładniejszych wieści o młodej wspólnocie, posłał tam
Tymoteusza, o którym tak chlubnie będzie się wyrażał w jednym z listów więziennych (
Flp
2,19–22
), a tu określa go zaszczytnym mianem brata naszego i sługi Bożego w głoszeniu
Ewangelii.
4.
Rzeczywistym powodem misji Tymoteusza była nie tyle miłość do Tesaloniczan i czysto
ludzka tęsknota za nimi, ile raczej obawy, żeby owi nowo nawróceni, wskutek trudności, które
poczęły się piętrzyć wśród nich, nie odpadli od Chrystusa. Tymoteusz, choć młody jeszcze, ale
pełen zapału i poświęcenia, miał ich słowem i własną postawą podnieść na duchu, a
równocześnie jeszcze raz przekonać, że cierpienia i uciski muszą stanowić zupełnie naturalną,
przewidzianą przez samego Chrystusa atmosferę chrześcijańskiego życia.
5.
Równocześnie stosuje tu Paweł swoistą profilaktykę apostolską: niech Tymoteusz zbada
stan wiary Tesaloniczan, niech ich zabezpieczy przed ewentualnymi nieszczęściami ze strony
kusiciela. Tak więc szatan, już raz wspomniany w sposób aluzyjny, nie schodzi z uwagi Pawła,
który jest świadom jego niezmordowanych zakusów. Wkrótce – w 2 Tes – będzie Paweł pisał
dokładnie o wielkim dziele owego syna zatracenia, będzie zapowiadał wielką apostazję,
przypadającą na czasy mesjańskie. Dlatego też będzie się modlił słowami Chrystusa z
Modlitwy Pańskiej – żeby dobry Bóg chronił ludzi przed złem, nie dopuścił, by ulegli pokusie
(
Mt 6,13
; por.
2 Tes 3,2n
). Oczywiście, zależy Pawłowi również na tym, żeby jego apostolski
trud nie poszedł na marne.
6–7.
Przewidywania i obawy Pawła okazały się na szczęście niesłuszne. Z relacji
Tymoteusza wynikało, że wspólnota żyje prawdziwą wiarą i miłością. Nadzieja została
pominięta w tej pochwale Tesaloniczan być może dlatego, że w praktykowaniu tej cnoty
dochodziło wśród nich do pewnych wypaczeń. Apostoł będzie musiał jeszcze dokładniej
określić przedmiot tej cnoty, co uczyni przede wszystkim w 2 Tes. Nie trzeba dodawać, jak
wielką radość sprawiła mu również wiadomość, że Tesaloniczanie myślą i pamiętają o nim i że,
co najważniejsze, również jak on ich, tak oni jego pragną zobaczyć. Pewien problem nie tylko
introdukcyjny, lecz także egzegetyczny stwarza wzajemny stosunek tekstów
1 Tes 3,1–6
i
Dz
18,1–5
. W obydwu fragmentach chodzi o historię początków wspólnoty tesalonickiej.
Następstwo wydarzeń towarzyszących powstaniu Kościoła w Tesalonice było – jak się zdaje –
takie: Paweł przybył do Tesaloniki w r. 50, tzn. podczas swej drugiej podróży misyjnej. Przez
trzy szabaty dyskutował z miejscowymi Żydami w synagodze (
Dz 17,2
). Nie wiadomo, jak
długo pozostał w Tesalonice, w każdym razie owocem jego działalności apostolskiej w tym
mieście było nawrócenie wielu pogan. Tesalonikę opuścił Paweł – wskutek wrogiej postawy
miejscowych Żydów – wcześniej niż to sobie układał w swych apostolskich planach i udał się
do Berei, gdzie przebywał bardzo niedługo. Następnym etapem jego podróży były Ateny. Tam
zabawił nieco dłużej.
W drugiej podróży misyjnej towarzyszył Pawłowi m.in. Tymoteusz. Tesalonikę opuszczał
Paweł wspólnie z Tymoteuszem, razem przybyli też do Berei. Do Aten dotarł Paweł w
towarzystwie licznych braci z Berei, ale bez Tymoteusza (
Dz 17,14–15
). Od tego momentu
zaczynają się rozbieżności między opowiadaniem Łukasza w Dziejach Apostolskich a relacją
Pawła w 1 Tes.
Według Dz mieszkańcy Berei, odprowadziwszy Pawła do Aten, wrócili do swego miasta,
gdzie zastali jeszcze Tymoteusza i Sylasa. Wypełniając polecenie Apostoła oznajmili im, by
czym prędzej przybyli do Pawła. Z
Dz 17,16
wynika, że Paweł oczekiwał na nich w Atenach.
Jednakże jego spotkanie z Tymoteuszem i Sylasem miało miejsce nie w Atenach, lecz w
Koryncie (
Dz 18,1–5
), dokąd Paweł udał się po nieudanym wystąpieniu na Areopagu.
Rzecz miała się nieco inaczej według relacji 1 Tes. Z treści 3,1n wynika, że Tymoteusz i
Sylas, posłuszni wezwaniu Pawła, opuścili natychmiast Bereę i udali się do Aten, gdzie zastali
jeszcze Apostołów. Z Aten wysyła Paweł Tymoteusza do Tesaloniki, aby umocnił mieszkańców
tego miasta w wierze. Z misji tesalonickiej wrócił Tymoteusz dopiero wtedy, kiedy Paweł
redagował swój Pierwszy List do Tesaloniczan, czyli gdy znajdował się już nie w Atenach, lecz
w Koryncie (
1 Tes 3,6
). Tak więc Dz nie wspominają wcale o misji tesalonickiej Tymoteusza, o
czym mówi 1 Tes, ani o spotkaniu Pawła z Tymoteuszem i Sylasem w Atenach, co również
stwierdza 1 Tes.
Gdy chodzi o próbę zharmonizowania dwu relacji, to w pierwszym rzędzie należy
zauważyć, że Łukasz nie mówi wyraźnie o podróży Tymoteusza do Tesaloniki, lecz podaje, że
Tymoteusz przybył do Koryntu z Macedonii. Tak więc jego obecność m.in. w Tesalonice
Łukasz zdaje się również suponować. Najprawdopodobniej był Tymoteusz przy tej okazji także
w Filippi, skąd przywiózł Pawłowi jakiś materialny zasiłek. Wskutek tego Apostoł mógł
zrezygnować z zarobkowej pracy, by oddać się całkowicie głoszeniu Ewangelii.
8–10.
Te trzy wiersze jeszcze raz ukazują pełną radość Pawła – jest to radość w Duchu
Świętym (
Rz 14,17
), owoc Ducha (
Ga 5,22
) – i wdzięczność względem Boga za opiekę nad
młodą wspólnotą, która tak bardzo leżała mu na sercu. Ożyło w nim na nowo szczere
pragnienie zobaczenia jak najrychlej Tesaloniczan, już nie tylko po to, by się nacieszyć ich
widokiem, lecz także, by dopełnić tego, czego brakowało ich wierze. Paweł nie chce
zatrzymywać się dłużej przy pewnych brakach religijnego życia Tesaloniczan, lecz wzmianka o
potrzebie uzupełnienia ich wiary każe się domyślać, że takie niedociągnięcia rzeczywiście
miały miejsce.
MODLITWA O WZAJEMNĄ MIŁOŚĆ (3,11–13)
11
Drogę naszą do was niech utoruje sam Bóg, Ojciec nasz, i Pan nasz Jezus!
12
A Pan niech
pomnoży was liczebnie i niech spotęguje miłość waszą nawzajem do siebie i do wszystkich, jaką i
my mamy dla was;
13
aby serca wasze utwierdzone zostały w nienagannej świętości wobec Boga,
Ojca naszego, na przyjście Pana naszego Jezusa wraz ze wszystkimi Jego świętymi.
11–13.
Jest to jeden z najpiękniejszych tekstów modlitewnych Pawła. Nawiązuje w nim
Apostoł do kontekstu bezpośrednio poprzedzającego, gdzie już rozpoczął swoją modlitwę
błagalną, prosząc Boga o łaskę odpowiednich okoliczności sprzyjających odwiedzeniu
Tesaloniczan. Obecnie zdaje się w tej sprawie całkowicie na Boga Ojca i na Pana naszego
Jezusa Chrystusa. Jest bowiem przekonany, że tylko w ten sposób zostaną usunięte przeszkody,
które ustawił szatan już kilkakrotnie na drodze Apostoła do Tesaloniki.
Potem przedmiotem modlitwy Pawła są już wprost Tesaloniczanie. Wprawdzie nigdy nie
można przesadzić w miłości Boga czy bliźniego, ale modlitwa Pawła o spotęgowanie
wzajemnej miłości chrześcijan tesalonickich każe się domyślać, że pod tym względem życie
młodej wspólnoty też pozostawiało nieco do życzenia. Zdobywając się na coraz większą
miłość, tym samym będą się Tesaloniczanie stawać coraz doskonalsi pod względem świętości,
a to z kolei sprawi, że ich spotkanie z Jezusem w dzień Jego przyjścia będzie pełne radości i
chwały. Mówiąc o tym przyjściu abstrahuje Paweł od idei przyszłego gniewu, a nawet sądu
Boga, ukazuje natomiast w całej pełni majestat, chwałę Chrystusa przychodzącego w otoczeniu
swoich aniołów i świętych (por.
2 Tes 1,7
).
ZASADY ŚWIĘTOŚCI ŻYCIA (4,1–12)
4
1
Na koniec więc, bracia, prosimy was i napominamy w Panu Jezusie: zgodnie z tym, coście
od nas przejęli o sposobie postępowania i podobania się Bogu – jak już zresztą postępujecie –
stawajcie się coraz doskonalszymi!
2
Wiecie przecież, jakie nakazy daliśmy wam w imię Pana
Jezusa.
3
Albowiem wolą Bożą jest wasze uświęcenie: powstrzymywanie się od rozpusty,
4
aby
każdy umiał utrzymywać własne ciało w świętości i we czci,
5
a nie w pożądliwej namiętności, jak to
czynią nie znający Boga poganie.
6
Niech nikt w tej sprawie nie wykracza i nie oszukuje brata
swego, bo jak wam to przedtem powiedzieliśmy, zapewniając uroczyście: Pan jest mścicielem tego
wszystkiego.
7
Albowiem nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do świętości.
8
A więc kto [te
słowa] odrzuca, nie człowieka odrzuca, lecz Boga, który przecież daje wam swego Ducha (
Ez
36,27
;
37,14
) Świętego.
9
Nie jest rzeczą konieczną, abyśmy wam pisali o miłości braterskiej,
albowiem Bóg was samych naucza, byście się wzajemnie miłowali.
10
Czynicie to przecież w
stosunku do wszystkich braci w całej Macedonii.
11
Zachęcam was jedynie, bracia, abyście coraz
bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki i pracować swoimi
rękami, jak to wam przykazaliśmy,
12
żebyście wobec tych, którzy pozostają na zewnątrz,
postępowali szlachetnie, a nie będziecie potrzebować nikogo.
1.
Choć Paweł przebywał w Tesalonice stosunkowo krótko, to jednak zdołał przekazać
mieszkańcom tego miasta wiele zasadniczych prawd chrześcijaństwa. Musiał to czynić w
sposób, który utkwił głęboko w umysłach i sercach Tesaloniczan. Inaczej nie odwoływałby się
w listach tak bardzo często do owych dni swego osobistego głoszenia Ewangelii w Tesalonice.
Do pierwotnego entuzjazmu Tesaloniczan nawiązuje Paweł również, podając zwięzłe zasady
świętości na co dzień. Ilekroć uczucie bierze górę w nauce głoszonej przez Apostoła, wówczas
prawie z zasady nazywa on wiernych braćmi. Jest to termin przed-Pawłowy, szczególnie
dobrze wyrażający ideę miłości, którą darzyć się winni wszyscy chrześcijanie. Prośba Pawła
jest w tym wypadku wyjątkowo natarczywa. Apostoł nie tylko prosi, ale i zaklina, nie tylko
liczy na własny autorytet, lecz odwołuje się do powagi samego Chrystusa.
Przedmiotem tej niezwykłej prośby jest sprawa duchowego postępu Tesaloniczan.
Doskonałość w ujęciu chrześcijańskim nie ma w sobie nic ze spokojnego błogostanu.
Doskonałość chrześcijańska jest wspinaniem się wyżej i wyżej, jest ciągłym marszem naprzód.
Gdy człowiek zaniedba choć na chwilę troskę o ów postęp, cofa się w sposób bardzo widoczny,
traci nawet to, co było jego udziałem w momencie pierwszego religijnego uniesienia. Tak
chyba musiało być i w życiu Tesaloniczan. Zdarzyły się pewne zaniedbania związane z
niebezpieczną psychozą nadchodzącego już rzekomo końca świata. Paweł przypomina
pierwszy entuzjazm Tesaloniczan i ich piękną, pełną ufności uległość wszystkim jego
poleceniom. Podobanie się Bogu jest ostatecznym celem wszystkich wysiłków ascetycznych
chrześcijanina. Człowiek sam, jego wewnętrzne zadowolenie, nawet jego doskonałość, choćby
była najbardziej wzniosła sama w sobie, bez chęci przypodobania się Bogu nie może być
głównym przedmiotem troski o postęp duchowy.
2.
Paweł co prawda sam wydawał nakazy, ale czynił to zawsze mocą powagi Jezusa, jako
Jezusowy apostoł. Co więcej! Treść całej Ewangelii Pawła nie była niczym innym jak tylko
rozwijaniem nauki Jezusa Chrystusa i dawaniem świadectwa Chrystusowemu krzyżowi. To nie
filozofia wymyślona przez Pawła. Zresztą posłuchajmy samego Apostoła: My głosimy
Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan (
1 Kor
1,23
), lub nieco dalej: Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak
tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego (2,2).
3.
Wszystko, czego pragnie Bóg dla człowieka, sprowadza się do jednego: jego
uświęcenia. Znów Paweł nie mówi tu nic innego, tylko powtarza słowa wypowiedziane przez
Chrystusa: Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (
Mt 5,48
), lub
gdzie indziej: Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny (
Łk 6,36
). Bardziej
skonkretyzowane owo pragnienie Boże uświęcenia człowieka jest niczym innym, jak tylko
żądaniem, aby ludzie unikali grzechów. O wyrzeczeniu się jednego z nich mówi Paweł
wyraźnie.
Nie ma powodu przypuszczać, że Tesaloniczanie prowadzili życie wyjątkowo rozwiązłe i
że dlatego właśnie przypomina im Paweł obowiązek powstrzymywania się od rozpusty.
Chodziło tu raczej o to, że niebezpieczeństwo rozluźnienia obyczajów było szczególnie groźne
dla ludzi żyjących w środowisku pogan, a ci w sprawach pożycia seksualnego kierowali się –
jak to Paweł sam niejeden raz jeszcze powie – bardzo wielką swobodą. Szczególne zło moralne
grzechów nieczystych (
1 Kor 6,18
;
7,2
) tkwi w tym, że znieważają one ciało chrześcijanina,
które jest przecież przybytkiem Ducha Świętego (
1 Kor 6,19n
).
4–5.
Każdy przekład nowożytny powyższego tekstu jest z konieczności już jego
egzegetyczną interpretacją. W miejscu polskiego wyrażenia ciało własne w tekście greckim
znajduje się termin, który trzeba by przetłumaczyć: „własne naczynie”. Paralela, jaką stanowi
1
P 3,7
, upoważniałaby do tłumaczenia tego zwrotu: „własna żona”, co też czyni wielu
egzegetów tak katolickich (Lemmonnyer, Toussaint, Vosté), jak i protestanckich (Bisping,
Wohlenberg, Bornemann), przytaczając na poparcie swego stanowiska – prócz paraleli do
1 P
3,7
– następujące racje: 1) zwrot „posiąść żonę” jest zupełnie normalny w środowisku
hellenistycznym; 2) istniał powszechny zwyczaj nabywania żon za pieniądze; 3) odpowiednik
hebrajski greckiego słowa σκευoς (naczynie), jest często używany na określenie niewiasty.
Jednakże rację zdają się mieć ci, którzy rozumieją omawiany tekst w sensie „utrzymanie
własnego ciała w świętości i we czci”. Interpretacja ta cieszy się nie mniejszą powagą zarówno
starożytnych (Jan Chryzostom, Teodoret, Ambrozjaster, Teofilakt), jak i współczesnych
egzegetów (Lightfoot, Milligan, Buzy, Rigaux). Poza tym za jej przyjęciem przemawiają racje
następujące: 1) w użyciu autorów greckich termin σκευoς występuje bardzo często jako
określenie ciała, będącego naczyniem, pomieszczeniem duszy i takie wyrażenie – przynajmniej
jeden raz – występuje również u św. Pawła. Oto, co czytamy w
2 Kor 4,7
: Przechowujemy zaś
ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas; 2)
zwrot „posiąść”, „mieć we władaniu własne ciało” występuje kilka razy w tekstach
papirusowych; 3) zwrot „nabyć, posiąść niewiastę, po to, by czyjąś została” jest tu trochę
sztuczny i nie ma żadnych paraleli w całej teologii św. Pawła; 4) zwracając się do wiernych,
zwłaszcza nowo nawróconych, jako całej wspólnoty, Paweł nigdy nie dawał rad ani tym
bardziej polecenia, by wszyscy wstępowali w związki małżeńskie, natomiast troska o czystość
własnego ciała, jako przybytku Ducha Świętego, powtarza się w listach Pawła dość często.
Tym właśnie m.in. mają się różnić chrześcijanie od nie znających Boga pogan. Gdzie indziej
wyłoży Paweł swój pogląd na ową pogańską nieznajomość Boga (por.
Rz 1,18–32
). Tak więc
od czasu śmierci i zmartwychwstania Chrystusa ludzkość dzieli się nie na pogan i Żydów, lecz
na chrześcijan i niechrześcijan.
6.
Kontekst, w którym mowa o czystości seksualnej, czyni mało prawdopodobną opinię
tych, którzy sądzą, że Paweł zaleca tu ogólną uczciwość w postępowaniu z ludźmi, jakby chciał
powiedzieć: „Nie oszukujcie się wzajemnie, bądźcie uczciwi”. Według wszelkiego
prawdopodobieństwa – tak sądzą również św. Hieronim, Jan Chryzostom, Estius, Milligan,
Vosté – Paweł trwa nadal przy temacie czystości ciała, ale posługuje się jeszcze bardziej ogólną
i mniej żenującą terminologią. Po nawiązaniu do konkretnego przykładu podaje znów zasadę
ogólną: Nie pozwalać sobie pod tym względem na żadne ustępstwa, nie oszukiwać nikogo!
Być może, iż oszukiwanie owo polegało na próbach tłumaczenia sobie lub komuś, że człowiek
ma pełną władzę nad własnym ciałem i może z nim robić wszystko, ku czemu skłaniają go jego
instynkty. Otóż nie ma się co łudzić: Bóg jest mścicielem tych wszystkich wykroczeń.
Przypominają się tu słowa napisane przez św. Pawła w Liście do Galatów: Nie łudźcie się: Bóg
nie pozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako
plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne (6,7n).
7.
Motywem mającym skłonić Tesaloniczan do unikania grzechów nieczystych jest nie
tylko wzgląd na przyszły gniew Boży. Inną, bardziej wniosłą racją jest to, że zostaliśmy
powołani do świętości. Woli Bożej nie można sobie lekceważyć. Naszym zadaniem życiowym
jest urzeczywistnienie Bożych zamiarów.
8.
Oto trzeci motyw mający skłonić Tesaloniczan do życia w czystości. Oddawanie się
grzechom nieczystym byłoby okazywaniem wzgardy Bogu, który z ciała ludzkiego postanowił
uczynić przybytek Ducha Świętego. Tak więc bezczeszcząc własne ciało człowiek dokonuje
bolesnej profanacji przybytku samego Ducha Świętego.
9–10.
O tym, że Bóg sam pouczał ludzi, jak mają się wzajemnie miłować, mówią
zarówno ST (
Jr 31,34
), jak i NT. Jeżeli Paweł czyni to spostrzeżenie, jeżeli nawet następnie
zauważa, że Tesaloniczanie ogarniają swoją miłością wszystkich braci w całej Macedonii, to
nie oznacza, że nic już pod tym względem nie mają do zrobienia. Przeciwnie, zaraz w
następnym wierszu znajdujemy zachętę do dalszego doskonalenia się w praktyce tej cnoty.
11.
Kolejne pouczenia wiążą się już wprost z największym problemem religijnym
wspólnoty tesalonickiej: z oczekiwaniem na paruzję. W związku z tym oczekiwaniem zakradł
się przede wszystkim niepokój do tesalonickiej wspólnoty; ludzie nie byli pewni
przysłowiowego jutra. W takiej sytuacji wielu porzucało swoje dotychczasowe zajęcia nie
widząc dalszego sensu w zajmowaniu się pracą. Wskutek tego musieli wyciągać ręce do
drugich, żebrząc o środki potrzebne do codziennego życia. Można sobie wyobrazić, jak
wszystko to niepokoiło Pawła, tak bardzo zatroskanego o losy tesalonickiego Kościoła.
12.
Wiersz ten stanowi zakończenie dłuższego fragmentu, w którym Apostoł podaje
zasady świętego życia. Pouczenia dotyczą stosunków wewnętrznych wspólnoty
chrześcijańskiej, ale Paweł nie zapomina o wskazaniach co do postawy chrześcijan wobec
niechrześcijan, określonych tu mianem pozostających na zewnątrz. Otóż wobec tych ostatnich
chrześcijanie powinni się zdobywać na pełną szlachetność. Inaczej mówiąc, winni być dla nich
miłosierni, wyrozumiali, wielkoduszni, ludzcy. Zalecając Tesaloniczanom zajęcie takiej
postawy wobec pogan św. Paweł żywił z pewnością jakieś nadzieje zdobycia dla Chrystusa
nowych wyznawców. Jest to paralela do innego, bardzo ekumenicznego tekstu: Nie bądźcie
zgorszeniem ani dla Żydów, ani dla Greków, ani dla Kościoła Bożego, podobnie jak ja, który
się staram przypodobać wszystkim, pod każdym względem, szukając nie własnej korzyści, lecz
dobra wielu, aby byli zbawieni (
1 Kor 10,32n
). Słowa a nie będziecie potrzebować nikogo (w.
12) zdają się podsuwać myśl, że Tesaloniczanie porzucając pracę i nie mając z czego żyć
wyciągali ręce po materialne datki nawet do pogan, czym w oczach pozostających na zewnątrz
na pewno się kompromitowali.
O POWTÓRNYM PRZYJŚCIU CHRYSTUSA (4,13–18)
13
Nie chcemy, bracia, byście trwali w niewiedzy co do tych, którzy umierają, abyście się nie
smucili jak wszyscy ci, którzy nie mają nadziei.
14
Jeśli bowiem wierzymy, że Jezus istotnie umarł i
zmartwychwstał, to również tych, którzy umarli w Jezusie, Bóg wyprowadzi wraz z Nim.
15
To
bowiem głosimy wam jako słowo Pańskie, że my, żywi, pozostawieni na przyjście Pana, nie
wyprzedzimy tych, którzy pomarli.
16
Sam bowiem Pan zstąpi z nieba na hasło i na głos archanioła,
i na dźwięk trąby Bożej, a zmarli w Chrystusie powstaną pierwsi.
17
Potem my, żywi, [tak]
pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki naprzeciw Pana, i w ten
sposób na zawsze będziemy z Panem.
18
Przeto wzajemnie się pocieszajcie tymi słowami.
13.
Owi pozostający na zewnątrz są też nazwani ludźmi, którzy nie mają nadziei. W
rzeczywistości bowiem poganie nie żyli żadną nadzieją przyszłego szczęścia. Wszystko
kończyło się dla nich tu na ziemi. W ten sposób przedstawia pogan już autor Księgi Mądrości.
Życie ich było pełne smutku, zewnętrzna zaś radość, niekiedy granicząca z wyuzdaniem, była
tylko próbą zabicia wewnętrznego rozdarcia i pustki.
14.
Otóż chrześcijanie nie mają żadnego powodu, by popadać w tego rodzaju smutek.
Wiedzą przecież dobrze, że śmierć fizyczna nie jest końcem ich istnienia. Nawet po złożeniu
do grobu zmartwychwstaną do życia, które się już nigdy nie skończy. Podstawą, źródłem tej
wiary jest często spotykana w pismach Pawła idea naszej solidarności, czyli szczególnych
związków z Chrystusem: byliśmy jedno z Chrystusem w ciągu Jego życia, uczestniczyliśmy w
Jego radościach i smutkach, a nawet w samej śmierci. Z Nim, jak wyjaśnia Paweł w
Rz 6,4
,
zostaliśmy współzłożeni do grobu. Wiadomo jednak, że Chrystus nie pozostał w grobie:
zmartwychwstał, by już nigdy nie umierać. Otóż mamy również wszelkie prawo, by
przypuszczać, że zmartwychwstaną także ci, którzy byli pogrzebani z Chrystusem. Dokona
tego Bóg swoją mocą. Widać z tego jednak, że Pawła interesuje śmierć i przyszłe
zmartwychwstanie tylko tych, którzy trwają w jedności z Chrystusem. Los innych rzadko
stanowi przedmiot eschatologii Apostoła, z czego jednak nie wynika, że wręcz odrzuca on
możliwość zmartwychwstania grzeszników. Po prostu nie zajmuje się sprawą tego
zmartwychwstania.
15.
Dodatkowych powodów do smutku dostarczała Tesaloniczanom troska o najbliższych.
Odczuwali mianowicie przykrość i ubolewali nad tym, że ci, co odeszli, nie będą już
przeżywali nie dającego się opisać szczęścia spotkania z Jezusem, mającym się pojawić
rzekomo już niebawem w paruzji. Byli przekonani, że przywilej oglądania ponownie
przychodzącego Chrystusa będzie zarezerwowany tylko dla tych, którzy pozostaną przy życiu.
Otóż Paweł bardzo przekonująco wyprowadza ich z tego błędu. Żywi – dokładniej,
pozostawieni przy życiu na przyjście Pana – wcale nie będą stanowić grona
uprzywilejowanych wśród oglądających Jezusa. Co więcej, nawet nie będą pierwszymi wśród
tych, którym będzie dane zobaczyć przychodzącego Chrystusa.
16.
Następstwo wydarzeń będzie mniej więcej takie: zabrzmi trąba Boża, rozlegnie się
głos archanioła i pojawi się – dokładniej, zstąpi z nieba – Pan. Wtedy zmartwychwstaną jako
pierwsi wszyscy, którzy już pomarli w Chrystusie.
17–18.
Potem dopiero ci, których paruzja zastała przy życiu. Razem z dopiero co
zmartwychwstałymi będą porwani w powietrze i razem wyjdą na spotkanie Panu – z Nim też
pozostaną na zawsze. Nikt jednak nie wie, kiedy to wszystko nastąpi: O dniu owym lub
godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec (
Mk 13,32
). Paweł zaznacza
jednak zaraz na początku, że to, co powiedział, nie jest jego prywatnym przeświadczeniem,
lecz prawdziwym słowem Bożym.
Kilka spraw w tym pouczeniu Bożym wymaga nieco dokładniejszego wyjaśnienia. Przede
wszystkim kwestia naszego porwania lub inaczej mówiąc, uniesienia do Pana. Jest to obraz, za
pomocą którego Apostoł pragnie ukazać wyraźniej szczęście tych, którzy żyją i umierają w
Panu. Nie będą nawet świadkami kary, jaka spadnie na niesprawiedliwych, zostaną przeniesieni
do zupełnie innego świata – powietrze jest wyobrażeniem tego świata – otrzymawszy
uprzednio inne, chwalebne ciało, bowiem ciało i krew nie mogą posiąść królestwa Bożego i że
to, co zniszczalne, nie może mieć dziedzictwa w tym, co niezniszczalne (
1 Kor 15,50
). Sprawa
druga, to problem wiary Pawła w bliskość paruzji. Choć Paweł zalicza siebie do tych, którzy,
pozostawieni przy życiu, będą porwani w powietrze na spotkanie z Panem, to jednak wbrew
twierdzeniom niektórych egzegetów wcale z tego nie wynika, iż jest przekonany, że przyjście
Pana będzie miało miejsce jeszcze za jego życia. Apostoł stawia po prostu siebie w sytuacji
tych ludzi, którzy dożyją paruzji, i w ich imieniu – a zatem w pierwszej osobie – przemawia.
Posługuje się tą samą figurą retoryczną – enallage – którą tak często spotykamy nie tylko w
przemówieniach uroczystych, lecz także w mowie potocznej, w takim np. zdaniu: Za sto lat
wszyscy będziemy latali na księżyc.
NIESPODZIANE NADEJŚCIE DNIA OSTATECZNEGO (5,1–11)
5
1
Nie potrzeba wam, bracia, pisać o czasach i chwilach,
2
sami bowiem dokładnie wiecie, że
dzień Pański przyjdzie tak jak złodziej w nocy.
3
Kiedy bowiem będą mówić: «Pokój i
bezpieczeństwo» – tak niespodzianie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i nie
umkną.
4
Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak
złodziej.
5
Wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości i synami dnia. Nie jesteśmy synami
nocy ani ciemności.
6
Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi.
7
Ci którzy śpią, w
nocy śpią, a którzy się upijają, w nocy są pijani.
8
My zaś, którzy do dnia należymy, bądźmy trzeźwi,
przyodziani w pancerz wiary i miłości oraz w hełm nadziei zbawienia (
Iz 59,17
por.
Ef 6,14.17
).
9
Ponieważ nie przeznaczył nas Bóg [na to, abyśmy zasłużyli] na gniew, ale na osiągnięcie
zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa,
10
który za nas umarł, abyśmy – żywi czy umarli
– razem z Nim żyli.
11
Dlatego zachęcajcie się wzajemnie i budujcie jedni drugich, jak to zresztą
czynicie.
1–3.
Usunąwszy jeden niepotrzebny powód smutku, tzn. zbyteczną troskę o los zmarłych
w chwili paruzji, z kolei przechodzi Paweł do drugiego: nie należy się poddawać zniechęceniu
czy apatii, gdyż nie wiadomo, kiedy nadejdzie dzień Pański. Zarówno samo określenie: „dzień
Pański”, jak i metaforę obrazującą niepewność dnia jego przyjścia zaczerpnął Paweł z
katechezy synoptycznej (
Mt 24,36–44
;
Mk 13,32n
;
Łk 12,39n
), która zapożyczyła je –
przynajmniej wyrażenie „dzień Pański” jako modyfikację zwrotu „dzień Jahwe” – ze ST (por.
Am 5,18–20
;
Ez 30,2–3
;
Ml 3,19–3
). Ze ST również pochodzi przenośnia dotycząca niewiasty
rodzącej (
Jr 4,31
). Od samego początku idea owej niepewności dnia paruzji jest tak
przedstawiana, żeby wierni stale mieli się na baczności i żeby się nie dali zaskoczyć.
4–5.
Lecz w trakcie udzielania owych napomnień Paweł zorientował się, że takie mocne
akcentowanie dnia paruzji również może napełnić Tesaloniczan smutkiem i pogrążyć ich w
apatii. I dlatego przypomina, że w przypadku chrześcijan, którzy nie żyją w ciemności, lecz są
również synami światła (por.
Ef 5,8
;
Kol 1,13
), zaskoczenie owo nigdy nie może być
całkowite, gdyż żyć w światłości, to po prostu trwać w ustawicznej czujności i przytomności
umysłu.
6.
Zachęta powyższa jest konkluzją dłuższego uzasadnienia wezwań do czujności.
Uzasadnienie owo polega na odwołaniu się do tej rzeczywistości, którą każdy chrześcijanin
wybiera jako atmosferę nowego życia. Jest to więc w pewnym sensie odwołanie się do
zdrowego rozsądku i do poczucia pewnej konsekwencji życiowej.
7–8.
Przede wszystkim jest to jednak odniesienie się do rzeczywistości nowego życia.
Dlatego przeciwstawiając nowe życie praktykom życia pogańskiego wspomni Paweł o innych
– o tych, którzy śpią lub którzy są nieprzytomni wskutek zamroczenia winem. Chrześcijanin
dysponuje zresztą całym uzbrojeniem duchowym, dzięki któremu może odeprzeć nawet
najgroźniejsze ataki nieprzyjacielskie (por. zwł.
Ef 6,11
). Uzbrojenie to stanowią głównie trzy
cnoty teologalne: one właśnie mają osłaniać chrześcijanina od stóp aż do głowy.
9–10.
Pojawia się nowa motywacja, polegająca na odwołaniu się do faktu przeznaczenia
nas przed wiekami do zbawienia. Samo przeznaczenie nie jest aktem, który miał miejsce tylko
w umyśle i woli Boga, lecz dokonało się w przeszłości historycznej i swym zasięgiem objęło
wszystkich ludzi, mimo iż tylko część ludzkości poddała się temu działaniu Bożemu. Podobnie
jak w Jezusie Chrystusie objawiła się wola Boga, tak też nasze przeznaczenie dokonało się w
Chrystusie Jezusie, który przez swoją śmierć zdobył nas sobie – czy to żywych, czy to
umarłych – na swoją wyłączną własność. Do tego argumentu Paweł wraca stosunkowo często:
wiele ludzi żyje bowiem tak, jakby śmierć Chrystusa była im niepotrzebna. Otóż Paweł
znaczną część swojej apostolskiej energii poświęca właśnie wykazywaniu związków, jakie
powinny istnieć między śmiercią Chrystusa a codziennym życiem każdego chrześcijanina.
Napomnienia tak motywowane są wyrazem, chciałoby się powiedzieć – „soteriologicznej
logiki” Pawła.
11.
We właściwym rozumieniu prawdy o paruzji, w zajęciu wobec tej prawdy praktycznie
poprawnej postawy, chrześcijanie tesaloniccy powinni sobie pomagać nawzajem.
Obowiązkiem każdego zaś jest budowanie otoczenia.
ZASADY ŁADU SPOŁECZNEGO CHRZEŚCIJAN (5,12–22)
12
Prosimy was, bracia, abyście uznawali [władzę] tych, którzy wśród was pracują, którzy
przewodzą wam i w Panu was napominają.
13
Ze względu na ich pracę otaczajcie ich szczególną
miłością. Między sobą zachowujcie pokój.
14
Prosimy was bracia, upominajcie niekarnych,
pocieszajcie małodusznych, przygarniajcie słabych, a dla wszystkich bądźcie cierpliwi.
15
Baczcie,
aby nikt nie odpłacał złem za zło, lecz zawsze usiłujcie czynić dobrze sobie nawzajem i wszystkim.
16
Zawsze się radujcie,
17
nieustannie się módlcie.
18
W każdym położeniu dziękujcie, taka jest
bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was.
19
Ducha nie gaście,
20
proroctwa nie
lekceważcie.
21
Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie.
22
Unikajcie wszelkiego rodzaju
zła.
12–13.
Trzy krótkie charakterystyki ludzi polecanych łaskawości Tesaloniczan – pracują,
przewodzą, napominają – nie odnoszą się do trzech jakby odrębnych stopni hierarchii
kościelnej w Tesalonice. Są to różne, w zależności od potrzeb, rodzaje sprawowania władzy
przełożonych lokalnego Kościoła tesalonickiego. Ludzie ci spełniają niekiedy ciężkie,
wyczerpujące prace, kiedy indziej przewodzą być może na zebraniach, zwłaszcza
liturgicznych, jeszcze innym razem napominają, pouczają. Za każdy z tych wysiłków należy się
im uznanie, wdzięczność i miłość.
14.
Dwuwiersz ten zawiera wykaz ważniejszych obowiązków względem braci w wierze.
Są wśród nich różni lub wszyscy różnie się zachowują: raz brakuje komuś karności, to znów –
w każdej społeczności tacy się zdarzali i nadal się zdarzają – niektórzy lubią chodzić własnymi
drogami i troszczyć się tylko o własne dobro. Jest to nie do pogodzenia z naturą takiej
społeczności jak Kościół, uważany za jeden organizm Chrystusa. Kiedy indziej ktoś inny bywa
małoduszny, z byle powodu przygnębiony, co nie wpływało również dodatnio na atmosferę
religijną całego Kościoła, który żył w nadziei i prostocie serca (
Dz 2,46
).
Problemem prawie każdej pierwotnej wspólnoty byli tzw. „słabi”, ludzie o wrażliwych
sumieniach i równocześnie niepełnym jeszcze uświadomieniu religijnym. Byli narażeni na brak
tolerancji i niezrozumienie ze strony „mocnych” i dlatego np. w Liście do Rzymian tych
ostatnich tak Apostoł napominał: A my, którzy jesteśmy mocni [w wierze], powinniśmy znosić
słabości tych, którzy są słabi, a nie szukać tylko tego, co dla nas dogodne (15,1). Tak więc
każdego należy traktować inaczej, ale dla nikogo nie może zabraknąć cierpliwości. Jest to
bowiem cnota, bez której nie można sobie w ogóle wyobrazić wspólnego życia.
15.
W postępowaniu chrześcijan nic chyba nie jest tak bardzo nieewangeliczne, jak
odpłacanie złem za złe. Wskazania Chrystusa są bowiem całkiem jednoznaczne: Jeśli cię kto
uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi… Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za
tych, którzy was prześladują (
Mt 5,39.44
). Paweł też sformułuje nieco później zasadę: Nie daj
się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj (
Rz 12,21
). Miłość bliźniego nie ogranicza się
zresztą jedynie do tego, żeby złem za złe nie odpłacać. Jej wyrazem jest pozytywna troska o
przysporzenie dobra innym. Taka jest bowiem praktyka miłości, a miłość nie przedstawia
wielkiej wartości tak długo, jak długo jest tylko samą teorią.
16–18.
Ustawiczna radość i trwanie na modlitwie, zwłaszcza dziękczynnej – to przedmiot
kolejnych napomnień. Postawa tego rodzaju winna być naturalnym następstwem obecności w
nas Ducha Bożego. Duch tego świata, zagubienie się w jego sprawach, nie sprzyja radości –
przynajmniej radości prawdziwej – nie ułatwia oddawania się modlitwie, nie bardzo uznaje
pojęcie wdzięczności. Na wdzięczność ludzką był bardzo wrażliwy Chrystus. Jej brak wytknął
ówczesnym Izraelitom w kilku przypowieściach (np. przypowieść o dziesięciu trędowatych, o
niemiłosiernym dłużniku itp.). Paweł zaś pisał w
Ef 5,20n
: Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu
Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa. Motywem tego nakazu potrójnego
dziękczynienia jest wola Boża w Jezusie Chrystusie. Myśl główna motywu tak
sformułowanego zdaje się być następująca: Pan Bóg jest od wieków samą miłością, szczęściem
i źródłem dobroci udzielającej się ludziom. Wszystko to jednak nie byłoby człowiekowi znane,
gdyby się nie dokonało Wcielenie Syna Bożego. W Jezusie Chrystusie objawił Bóg światu
swoje przymioty. W osobie i nauczaniu Jezusa ujawniła się też najdoskonalej wola Boga Ojca,
zgodnie z tym, co czytamy w
Hbr 1,1n
: Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś
Bóg do ojców [naszych] przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez
Syna. Jego to ustanowił dziedzicem wszystkich rzeczy… Ten akcent chrystologiczny w
sformułowaniu motywu woli Bożej odegra bardzo ważna rolę w późniejszych polemikach
Pawła z „żydującymi”. Tym, którzy umniejszali wkład Chrystusa w dzieło zbawienia
człowieka, wykładał Apostoł prawdę o współdziałaniu woli Ojca z wolą Syna, o wspólnocie
dwu zbawczych miłości itp. Warto zapamiętać, że prawda o ukazaniu woli Boga w życiu i
czynach Jezusa Chrystusa pojawia się już w najwcześniejszych chronologicznie pismach św.
Pawła.
19–20.
Z polecenia, by nie gasić ducha, wynika, że w młodej wspólnocie tesalonickiej
nie tylko że nie przeceniano, lecz nawet nie doceniano wartości różnych charyzmatów. Zawsze
– o czym wiadomo z instrukcji udzielonych Koryntianom – darzył Paweł wielkim uznaniem
dar prorokowania, gdyż korzystanie z niego przyczyniało się do moralnego zbudowania całej
wspólnoty (
1 Kor 14,4
) i do umacniania wewnętrznego jej poszczególnych członków (
1 Kor
14,3
). Dlatego mówi Paweł gdzie indziej, że Kościół jest zbudowany na fundamencie nie tylko
apostołów, lecz także proroków (
Ef 2,20
).
21–22.
Nie tylko to, co mówili tzw. charyzmatycy, lecz wszystko, co dociera do
wspólnoty z zewnątrz, winno być badane. Rzeczy dobre, bez względu na to, skąd pochodzą,
powinny być zatrzymywane. Duch Boży, posiadany przez każdego chrześcijanina od czasu
chrztu św., umożliwia rozróżnienie zła od dobra oraz tego, co lepsze, od tego, co jedynie dobre
(
Flp 1,9n
). Wreszcie powinien się wystrzegać każdy chrześcijanin wszelkiego minimalizmu. Z
całą świadomością, dobrowolnie podejmowana decyzja dopuszczenia się wykroczenia, które
jest niewielkie samo w sobie, czyni je znacznie cięższym.
ZAKOŃCZENIE (5,23–28)
23
Sam zaś Bóg pokoju niech uświęca was całych, aby nietknięty duch wasz, dusza i ciało bez
zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa.
24
Wierny jest Ten, który was
wzywa: On też tego dokona.
25
Bracia, módlcie się także i za nas.
26
Pozdrówcie wszystkich braci
pocałunkiem świętym.
27
Zaklinam was na Pana, aby list ten został odczytany wszystkim braciom.
28
Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa [niech będzie] z wami!
23.
W swych późniejszych listach – zwłaszcza w 1 Kor – będzie Paweł rozwijał dokładniej
pojęcie Boga pokoju. Do Niego będzie też często nawiązywał wzywając wiernych swoich
Kościołów do miłości społecznej i harmonii na co dzień. Tylko ten Bóg może sprowadzić do
wnętrza każdego człowieka pokój, dar tak cenny zwłaszcza w przekonaniu Pawła, który
wyjątkowo boleśnie przeżywał dramat rozdarcia spowodowanego w duszy człowieka skutkami
pierwszego grzechu. Trzy rzeczowniki – duch, dusza i ciało wcale nie upoważniają do
twierdzenia, że Paweł nawiązuje tu do pogańskiej – m.in. arystotelesowskiej – trychotomii
człowieka, pomijając już to, że w owych filozoficznych systemach trychotomicznych nigdy nie
występuje termin „duch” (πνευμα), jeno zazwyczaj „umysł” (νoυς). Przypuszczenie powyższe
jest mało prawdopodobne i dlatego, że nowotestamentalne pojęcie Ducha, udokumentowane
wieloma tekstami, posiada swe źródło w treści wyrazu hebrajskiego ruah, tłumaczonego w
Septuagincie zawsze greckim πνευμα. Ten duch – to źródło łask i darów Ducha Świętego a
także ta strona ludzkiej natury, która te dary przyjmuje i jest przez nie przemieniana. Dusza zaś
– to czysto naturalna władza duchowa, zwłaszcza poznawcza, człowieka, a ciało – to przybytek
Ducha Świętego, nie zaś jedynie zestaw mięśni, ścięgien i kości. Tak więc uświęcającemu
działaniu Boga poddaje Paweł całe jestestwo Tesaloniczan. Tylko ludzie, którzy skorzystali ze
zbawiennych skutków oddziaływania Bożego, mogą liczyć na to, że nie spotkają się z
zagniewaniem, lecz z chwalebnym uznaniem ze strony Pana w dzień Jego przyjścia.
24.
Na wierność, prawdomówność Boga liczył nie tylko Izraelita Starego Prawa, choć
może rzadko kto tak, jak on skrupulatnie odwoływał się do wierności Boga, przypominając Mu
obietnice dane poprzednim pokoleniom. Treść NT daje również do zrozumienia, że
prawdomówność i wierność Boga należą do Jego istoty. Jeżeli więc Bóg powołał nas do
wiecznego szczęścia, jeżeli już rozpoczął dzieło obdarzania nas tym szczęściem, to nie może
tego dzieła nie doprowadzić do końca, nie dopuścić nas do pełnego zjednoczenia z sobą (por.
także
Flp 1,6
).
25.
Sam za siebie w listach Apostoł nie modli się prawie nigdy (takim wyjątkiem jest
2
Kor 12,8
), ale prosi często swoich wiernych o modlitwę w jego własnych intencjach. Myśli
wtedy nie tyle może o uzyskaniu czegoś dla siebie, ile o jeszcze ściślejszej więzi duchowej
między nim samym a całą społecznością chrześcijan tesalonickich.
26.
Zewnętrznym wyrazem miłości społecznej wśród pierwszych chrześcijan był
pocałunek pokoju, którego udzielanie sobie nawzajem Paweł często zalecał (por. także
1 P
5,14
). Nazywał się on pocałunkiem świętym, bo uzewnętrzniał prawdziwie Boży dar miłości.
27.
List nie jest prywatnym pismem do jednostki lub grupy chrześcijan tesalonickich. Ma
być odczytany publicznie, prawdopodobnie na zebraniu liturgicznym, bo jest wyrazem
apostolskiej troski Pawła o cały Kościół.
28.
Na zakończenie Apostoł życzy Tesaloniczanom łaski Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Można chyba przypuszczać, że to pozdrowienie, jako wyraz działania pod wpływem
natchnienia Ducha Świętego, było również rzeczywistym udzieleniem łaski Ducha Świętego
wszystkim – jak zauważa H. Schürmann – nie tylko ówczesnym czytelnikom Listu Pawła.
DRUGI LIST DO TESALONICZAN
Bezpośrednim powodem napisania tego Listu stały się niepokojące wieści dotyczące
niewłaściwego tłumaczenia poglądów Apostoła na paruzję. Niektórzy spośród wiernych tak
bardzo pochłonięci byli oczekiwaniem powtórnego przyjścia Chrystusa, że zaniedbali wszelką
pracę, oddając się bezczynności (
2 Tes 2,1n
;
3,6–16
). Stan ten pogarszała jeszcze okoliczność,
że na zebraniach religijnych pojawiali się ludzie roszczący sobie pretensje do daru proroctwa i
pozostający rzekomo pod działaniem Ducha Świętego. Nadto poczęto rozszerzać sfałszowany
list Pawłowy. Wszystko to podważało naukę głoszoną przez Apostoła. Sytuacja ta zmusiła św.
Pawła do natychmiastowej interwencji w trosce o wiarę Tesaloniczan.
Apostoł nawiązuje w 2 Tes do treści Pierwszego Listu i zdecydowanie nakazuje wiernym
oddającym się życiu bezczynnemu zerwać z marazmem. Zachęca ich do pracy i czujności w
łączności z Bogiem. Szerzej aniżeli w Pierwszym Liście rozwija naukę o paruzji wyliczając
poprzedzające ją znaki (apostazja, pojawienie się człowieka grzechu – Antychrysta). Kieruje
jednak równocześnie pod adresem wiernych słowa pochwały i radości z tego powodu, iż wiara
coraz bardziej wśród nich wzrasta, a miłość coraz ściślej zespala ich z Chrystusem.
Problem autentyczności 2 Tes posiada już prawie dwuwiekową historię. Uważa się
niekiedy, że jest to pismo m.in. dlatego nie Pawłowe, że oczekiwanie paruzji zostało w nim
przedstawione zupełnie inaczej niż w 1 Tes. Według
1 Tes 5,2
Pan przyjdzie nagle, jak złodziej
w nocy, natomiast według
2 Tes 2
; 3 paruzję poprzedzą różne znaki (ogólna apostazja,
pojawienie się syna zatracenia itd.). Te więc dwa tak sprzeczne poglądy nie mogą pochodzić od
Pawła jako autora obydwu listów. Należy jednak zauważyć, że Paweł pisząc o paruzji nie tyle
przedstawia pewną rzeczywistość historyczną, ile raczej jest pod wpływem ówczesnej
apokaliptyki żydowskiej i chrześcijańskiej. W apokalipsach zaś owych te dwa tematy, nagłość
paruzji i pewne oznaki ją zapowiadające, ciągle występują obok siebie. Zresztą sprzeczność
powyższa jest pozornie tylko tak wielka. W 1 Tes upominając Tesaloniczan, nakazując im
podjąć na nowo porzuconą pracę, Apostoł mocno akcentuje niewiedzę ludzką co do czasu
ponownego przyjścia Chrystusa. Pouczeń tych bynajmniej nie odwoływał. Z 2 Tes również nie
wynika, kiedy będzie miała miejsce paruzja. Wiadomo tylko, że poprzedzą ją pewne znaki.
Wcale jednak nie wiadomo, kiedy zaczną się one pojawiać. Zresztą Paweł nie czyni nic innego,
jak tylko rozwija katechezę Jezusa, który też przecież oznajmiał, że nikt nie wie, kiedy
przyjdzie dzień Pański – stąd potrzeba czujności (
Mt 24,36–42
); a równocześnie mówił o
znakach mających poprzedzić paruzję (
Mt 24,6–14
).
Zauważa się następnie, że eschatologia 1 Tes ma charakter bardzo teraźniejszościowy.
Ludzie czekający na przyjście Pana, na dzień ostateczny, już są synami owego dnia. Otóż
zupełnie inaczej rzecz się ma pod tym względem w 2 Tes. Wszystko tam jest zorientowane na
przyszłość. Przyszłość będzie karą dla prześladowców, a nagrodą dla prześladowanych. Warto
jednak zauważyć, że Paweł, być może celowo, owe akcenty teraźniejszościowe usunął w 2 Tes
na plan dalszy, gdyż ich uwydatnienie było niepożądane ze względu na ewentualne
niebezpieczeństwo ze strony herezji gnostyckiej.
Zauważa się wreszcie, że obydwa listy do Tesaloniczan treściowo są sobie tak bliskie, iż
niekiedy całe zdania powtarzają się dosłownie. Otóż – twierdzą przeciwnicy Pawłowego
autorstwa 2 Tes – Paweł nigdy nie miał zwyczaju powtarzać tak wiernie siebie samego. Wydaje
się więc, że 2 Tes jest dziełem kogoś, kto streszczając 1 Tes usiłował podszyć się pod autorytet
apostolski Pawła. Należy przyznać, że jest to jeden z najpoważniejszych zarzutów przeciw
Pawłowej autentyczności 2 Tes. Odwoływanie się do faktu analogicznych zbieżności Kol i Ef
nie jest argumentem, ponieważ ogromna większość egzegetów dzisiejszych uważa, że albo
jeden z tych listów, albo obydwa nie pochodzą od Pawła. W przypadku listów do Tesaloniczan
można by zauważyć co najwyżej, że ich podobieństwo jest dość łatwo wytłumaczalne prawie
identycznymi okolicznościami powstania obydwu pism oraz krótkim odstępem czasu, jaki
dzielił zredagowanie pierwszego listu od daty powstania drugiego. Poza tym analogia wielu
wyrażeń tłumaczy się być może faktem ich powstania na podłożu tej samej tradycji ustnej.
Zwłaszcza tradycji dotyczącej paruzji. Tak więc uwzględniając wszystkie owe racje, należy, z
ogromną większością egzegetów katolickich i z wielu krytykami niekatolickimi, pozostać przy
dawnym przekonaniu o Pawłowej autentyczności 2 Tes. Kanoniczności zaś tego Listu nigdy
nie podawano w wątpliwość.
Jedno tylko – i to dzięki ostatnio przeprowadzonym badaniom W. Trillinga – należałoby
chyba skorygować: 2 Tes nie mógł powstać – jak to się utrzymywało dotychczas – w r. 52 w
kilka tygodni zaledwie po napisaniu 1 Tes. Trudno, rzecz jasna, określić dokładnie czas
zredagowania tego Listu, ale nie jest wykluczone, że miało to miejsce podczas trzeciej podróży,
i to może dopiero pod koniec pobytu Pawła w Efezie.
W ten sposób jeszcze mniej prawdopodobna staje się – i tak zresztą mało dziś popularna –
hipoteza zredagowania 2 Tes wcześniej niż 1 Tes. Wzmianka o własnoręcznym podpisie,
będąca jakby swoistą prezentacją autora, mającą miejsce w kanonicznym 2 Tes, a nie w 1 Tes,
wcale nie świadczy o tym, że jest to chronologicznie pierwszy kontakt Pawła z
Tesaloniczanami. Chodzi tu nie o surowe przestrzeganie zasad pisania listów, lecz o zaradzenie
konkretnym potrzebom, które zaistniały po ukazaniu się 1 Tes. W swym Drugim Liście do
Tesaloniczan prawdopodobnie Paweł nie zamieszczałby wzmianki o własnoręcznym podpisie,
gdyby nie krążący w Tesalonice jakiś sfałszowany list Pawła. O istnieniu zaś takich listów
mówi Paweł wyraźnie w
2 Tes 2,1n.
Za pierwszeństwem chronologicznym 1 Tes przemawia też w sposób przekonujący
1 Tes
2,17 – 3
,10. Nie można sobie wyobrazić, dlaczego pisałby Paweł to, co w tym fragmencie dziś
czytamy, gdyby Tesaloniczanie otrzymali już jakiś list od niego.
Wreszcie gdyby 2 Tes był chronologicznie pierwszym listem do Tesaloniczan, to Paweł z
pewnością oświadczyłby adresatom, że dotychczas nie wysyłał do nich żadnego listu (
2 Tes
2,2
). Tymczasem takiej uwagi Paweł nie czyni, tylko przestrzega przed falsyfikatami, które
krążyły jako listy podpisane jego imieniem.
ADRES (1,1–2)
1
1
Paweł, Sylwan i Tymoteusz do Kościoła Tesaloniczan w Bogu, Ojcu naszym, i Panu
Jezusie Chrystusie.
2
Łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa!
1–2.
Adres listu zupełnie taki sam jak w 1 Tes. Obok Pawła znajdują się dwaj wierni
towarzysze jego drugiej wyprawy misyjnej. Od nich, tak samo jak od siebie, przesyła Apostoł
pozdrowienie Kościołowi w Tesalonice. Wspólnota tesalonicka, jak każdy prawdziwy Kościół,
żyje w Bogu Ojcu i w Panu Jezusie Chrystusie. Te dwie Osoby Boskie, a zwłaszcza Ojcostwo
pierwszej, nadają wspólnocie chrześcijan tesalonickich charakter prawdziwego zgromadzenia
dzieci Bożych. Ojciec i Syn, przez łaskę, którą wierni otrzymują, zapewniają im życie
nadprzyrodzone. Prócz łaski życzy Paweł Tesaloniczanom także pokoju. Jego Dawcą obok
Ojca jest również Syn, zwany zresztą gdzie indziej przez Pawła naszym pokojem (
Ef 2,14
).
DZIĘKCZYNIENIE APOSTOŁA (1,3–12)
3
Bracia, zawsze winniśmy Bogu za was dziękować, co jest rzeczą słuszną, bo wiara wasza
bardzo wzrasta, a miłość wzajemna u każdego z was się pomnaża,
4
i to tak, że my sami chlubimy
się wami w Kościołach Bożych z powodu waszej cierpliwości i wiary we wszystkich waszych
prześladowaniach i uciskach, które znosicie.
5
Są one zapowiedzią sprawiedliwego sądu Boga;
celem jego jest uznanie was za godnych królestwa Bożego, dla którego też cierpicie.
6
Bo przecież
jest rzeczą słuszną u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają,
7
a wam, uciśnionym, dać
odpoczynek z nami, gdy z nieba objawi się Pan Jezus z aniołami swojej potęgi
8
w płomieniach
ognia, wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni (
Iz 66,15
;
Jr 10,25
;
Ps
79[78],6
) Ewangelii Pana naszego Jezusa.
9
Poniosą oni karę wiecznej zagłady [z dala] od oblicza
Pańskiego i od potężnego majestatu Jego (
Iz 2,10.19.21
)
10
w owym dniu, kiedy przyjdzie, aby być
uwielbionym w świętych swoich i okazać się godnym podziwu (
Ps 89[88],8
LXX;
Iz 49,3
) tych
wszystkich, którzy uwierzyli, bo wyście dali wiarę naszemu świadectwu.
11
Dlatego modlimy się
stale za was, aby Bóg nasz uczynił was godnymi swego wezwania i aby z mocą wypełnił w was
wszelkie pragnienie dobra oraz działanie wiary.
12
Aby w was zostało uwielbione imię (
Iz 24,15
;
66,5
;
Ml 1,11
) Pana naszego Jezusa Chrystusa – a wy w Nim – za łaską Boga naszego i Pana
Jezusa Chrystusa.
3.
Jak w każdym prawie Liście Pawła, tak i tu, bezpośrednio po adresie i pozdrowieniach
wstępnych następuje jakby modlitewne dziękczynienie. Podobnie jak błagalna, tak i
dziękczynna modlitwa rzadko kiedy dotyczy osoby Pawła. Całe jego życie jest wypełnione
troską o wiernych. Dziękczynienie za wiernych uważa Paweł za swoją apostolską powinność.
Jest bowiem ciągle świadom tego, że dzieła nawrócenia pogan dokonuje nie on, człowiek, lecz
Bóg swoją łaską, i że to On swoją mocą i dobrocią podtrzymuje społeczność nawróconych w
jej religijnym życiu. Przedmiotem bliżej sprecyzowanym tego dziękczynienia są ciągle
wzrastająca wiara i obfitująca coraz bardziej społeczna miłość. Obydwie te cnoty z natury swej
są sprawnościami dynamicznymi, domagają się ciągłego postępu i przybierania form coraz
doskonalszych. Społeczność tesalonicka przejawiała swą żywotność właśnie w rozwijaniu tych
cnót teologicznych. Nie trzeba już chyba wyjaśniać, jak bardzo doniosłe znaczenie posiada
wzajemne powiązanie owych cnót; wiara bez czynnej miłości jest niczym – stwierdzi to sam
Paweł (
1 Kor 13,2
), a miłość bez wiary nie ma nic wspólnego z religią i przestaje być cnotą
teologalną. Miłość zaś wzajemna chrześcijan jest znakiem ich przynależności do Chrystusa. Po
tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali (
J 13,35
).
4–7.
Być może, iż nuty nadziei należałoby się dopatrzyć w pochwale cierpliwości, z jaką
Tesaloniczanie znosili ucisk i prześladowanie. Niechęci Żydów tesalonickich doświadczył
Paweł sam na własnej skórze, a wierni tego Kościoła również mieli okazję stwierdzić
niejednokrotnie słuszność słów Jezusa: I będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mojego
imienia (
Mk 13,13
). Prześladowania owe kojarzą się z ideą przyszłego sądu, posiadającego w
tym wypadku podwójny aspekt: nagrody czekającej prześladowanych i surowej kary,
przygotowanej dla prześladowców. Przejście przez cierpienia to jakby najprostsza i
najpełniejsza droga do królestwa Bożego: Jeżeli zaś [cierpi] jako chrześcijanin, niech się nie
wstydzi, ale niech wychwala Boga w tym imieniu. Czas bowiem, aby sąd się rozpoczął od domu
Bożego. Jeżeli zaś najpierw od nas, to jaki będzie koniec tych, którzy nie są posłuszni
Ewangelii Bożej? (
1 P 4,16nn
). Zresztą Chrystus sam, aby wejść do chwały, musiał przedtem
wiele wycierpieć (por.
Łk 24,26
).
8.
Powód kary jest dwojaki: prześladowanie sprawiedliwych, a poza tym nieposłuszeństwo
Ewangelii Jezusa Chrystusa, tj. Ewangelii głoszonej przez Chrystusa, poświęconej Jego osobie
i czynom.
9.
Pierwsza to chronologicznie w NT wzmianka o tym, co stanowi istotę kary potępienia:
jest to niemożność oglądania oblicza Bożego, oddalanie się od Boga, co zresztą przypomina
dość rozpowszechnioną w Biblii koncepcję grzechu jako oddalenia od Boga. Nie będzie też na
potępionych spływał blask majestatu Bożego.
10.
Wszystko to, czego będą pozbawieni potępieni, stanie się udziałem sprawiedliwych.
Znajdą się oni w gronie świętych, którzy swoją obecnością będą uwielbiać Chrystusa. Już po
raz drugi przedstawia Paweł majestat Chrystusa Sędziego. Zarówno sam ów majestat, jak i
chwała świętych, otaczających postać Chrystusa, będzie przedmiotem powszechnego podziwu
w dniu przyjścia Pana.
11–12.
Jak zwykle w modlitewnych tekstach Pawła, dopiero po uwielbieniu Boga i
złożeniu Mu dziękczynienia następują prośby, mające charakter ciągły, nieprzerwany, podobnie
jak wspomniane na samym początku dziękczynienie. Modlitwa błagalna za wiernych jest
szczególnym wyrazem troski duszpasterskiej Pawła. Prosi on Boga nie o korzyści materialne
dla wiernych, lecz o umocnienie ich w pragnieniu dobra, by wskutek tego wszyscy mogli się
okazać godnymi wezwania Bożego. Zasadniczym bowiem obowiązkiem każdego
chrześcijanina jest urzeczywistnienie powołania otrzymanego od Boga. Jeżeli tego nie czyni,
marnuje łaskę Bożą, a za sprzeniewierzenie się łasce czeka ludzi prawdziwa kara Boża.
Wszystko zaś – a więc i ta błagalna modlitwa Pawła i całe postępowanie Tesaloniczan – ma na
celu pomnożenie chwały Bożej, a tym samym także uczczenie wyznawców Boga Jedynego.
OKOLICZNOŚCI POWTÓRNEGO PRZYJŚCIA CHRYSTUSA (2,1–
12)
2
1
W sprawie przyjścia Pana naszego Jezusa Chrystusa i naszego zgromadzenia się wokół
Niego prosimy was, bracia,
2
abyście się nie dali zbyt łatwo zachwiać w waszym rozumieniu ani
zastraszyć bądź przez ducha, bądź przez mowę, bądź przez list, rzekomo od nas pochodzący,
jakoby już nastawał dzień Pański.
3
Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi, bo [dzień ten nie
nadejdzie], dopóki nie przyjdzie najpierw odstępstwo i nie objawi się człowiek grzechu, syn
zatracenia,
4
który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko, co nazywane jest Bogiem lub co
odbiera cześć (
Dn 11,36
), tak że zasiądzie w świątyni Boga (
Ez 28,2
), dowodząc, że sam jest
Bogiem.
5
Czy nie pamiętacie, jak mówiłem wam o tym, gdy wśród was przebywałem?
6
Wiecie, co
go teraz powstrzymuje, aby objawił się w swoim czasie.
7
Albowiem już działa tajemnica
bezbożności. Niech tylko ten, co teraz powstrzymuje, ustąpi miejsca,
8
a wówczas ukaże się
Niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust (
Iz 11,4
) i wniwecz obróci [samym]
objawieniem swego przyjścia.
9
Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie szatana, z całą
mocą, wśród znaków i fałszywych cudów,
10
z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy
idą na zagładę, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia.
11
Dlatego Bóg
dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu,
12
aby byli osądzeni wszyscy,
którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość.
1.
Oto powód główny napisania 2 Tes: sprawa przyjścia Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Paweł nie zamierza tu występować jako mający władzę, nie chce też kategorycznie
rozkazywać. Pragnie przekonywać Tesaloniczan jak brat braci w wierze. Na tym polega istota
prawdziwego duszpasterzowania. Przyjście Chrystusa, o którym tu mowa, czyli paruzja, swym
greckim określeniem nawiązuje do tryumfalnego powrotu wodza ze zwycięskiej wojny. Jak
ziemscy dostojnicy towarzyszyli zazwyczaj tryumfatorowi wjeżdżającemu do miasta, tak też
wszyscy chrześcijanie, którzy wytrwali w posłuszeństwie i miłości, będą tworzyć najbliższe
otoczenie Jezusa w chwili Jego paruzji.
2.
Otóż owo przyjście Pana, a dokładniej, data tego przyjścia, stały się na terenie
wspólnoty tesalonickiej źródłem szczególnego podniecenia. Wprawdzie Paweł i podczas
osobistego pobytu w Tesalonice, i w 1 Tes wyjaśnił, że nikt nie wie, kiedy przyjdzie Syn
Człowieczy. Lecz oto pojawili się w Tesalonice ludzie, którzy zdołali zachwiać naukę Apostoła.
Ludzie poczęli wątpić w to, czy rzeczywiście sprawa paruzji ma się tak, jak nauczał Paweł.
Obok wątpliwości rodziły się tu i ówdzie obawy bliżej nie sprecyzowane, głównie chyba
wiążące się z przekonaniem wielu wiernych, że nie będzie im dane doczekać tego chwalebnego
spotkania się z Jezusem. Wichrzyciele, którym zależało na wprowadzeniu niepokoju do
Kościoła, uciekali się w swym działaniu do różnych sposobów, byle tylko jak najskuteczniej
zdobyć kredyt zaufania dla głoszonych przez siebie poglądów. Tak więc odwoływali się do
Ducha Świętego, z którego natchnień rzekomo korzystali w swym nauczaniu. Kiedy indziej
cytowali słowa wypowiedziane rzekomo przez Pawła lub przez inny niewątpliwej wartości
autorytet apostolski. Wreszcie przedstawiali, a może tylko cytowali, list przypisywany
Pawłowi, w rzeczywistości jednak wcale nie Pawłowy. Wszystkie te środki i metody działania
służyły do przeforsowania tezy, że dzień Pański jest już bliski. Następstwa praktyczne tej
propagandy są po części znane z 1 Tes: niektórzy porzucili swoje dotychczasowe zajęcia,
prosili innych o środki do życia i trwając albo w apatii, albo w podnieceniu, czekali z dnia na
dzień na paruzję.
3–4.
Nic dziwnego, że Paweł, czując się odpowiedzialny za losy wspólnoty, reaguje tak
stanowczo: Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi. Choć bowiem nikt nie wie, kiedy
przyjdzie Syn Człowieczy, to jednak wiadomo, że przyjście to poprzedzą dwa zjawiska: 1)
będą miały miejsce bardzo liczne odstępstwa religijne; 2) pojawi się najpierw tajemnicza
postać, zwana inaczej człowiekiem grzechu i synem zatracenia. Powodem licznych apostazji
będą ucisk i wszelkiego rodzaju kataklizmy, jakie spadną na ludzi w czasach ostatecznych. Pod
naporem tych trudności wielu straci wiarę w sprawiedliwość i miłosierdzie Boga, opuszczając
tym samym wspólnotę wyznawców Chrystusa. Postać zagadkowa, której destrukcyjna
działalność poprzedzi paruzję, mimo kilku określeń, pozostaje do tego stopnia tajemnicza, że
nawet nie wiadomo, czy to zbiorowość, czy, co jest bardziej prawdopodobne, jednostka. Jej
działalność scharakteryzował Apostoł dwoma stwierdzeniami: 1) sprzeciwia się i wynosi ponad
wszystko, co nazywa się Bogiem; 2) dowodzi, że jest Bogiem.
Wszystko zdaje się przemawiać za tym, że Paweł sam stworzył tę postać anty-Boga,
opierając się głównie na Danielowym opisie tajemniczego człowieka, jakby na portrecie
Antiocha IV Epifanesa, który według proroka będzie wypowiadał słowa przeciw Najwyższemu
i gnębił świętych Najwyższego, postanowi zmienić czasy i Prawo, a [święci] będą wydani w
jego ręce aż do czasu, czasów i połowy czasu (
Dn 7,25
).
Działalność tego fałszywego proroka, uważającego się za anty-Boga, jest formalnym
antyzbawieniem człowieka. Działa on zresztą nie tylko sam, lecz również przez serię wrogich
Bogu i Chrystusowi potęg i mocy duchowych, pozostających do dyspozycji złych ludzi. Potęgi
owe już działają w świecie, ale jakby z ukrycia – w sposób szczególny dojdą do głosu dopiero
w czasach bezpośrednio poprzedzających paruzję. Wyjątkowe wzmożenie ich działalności
będzie zapowiedzią mającego już wkrótce nastąpić przyjścia Chrystusa.
5.
Wszystko to wyłożył Paweł Tesaloniczanom już wtedy, gdy po raz pierwszy wśród nich
przebywał. Pisał zresztą dość dokładnie o tym także w 1 Tes (zob. np. 5,1–3). Lecz energiczna
propaganda konkurentów Pawła, rzekomi charyzmatycy oraz sfałszowane listy Apostoła –
wszystko to zdołało zatrzeć w pamięci rozgorączkowanych ludzi dawne pouczenia.
6–7.
Jest to dwuwiersz najbardziej niejasny w całym liście. Nic dziwnego, że zdania
egzegetów są podzielone, nawet gdy chodzi o podmiot tajemniczego działania. Niektórzy z
nich twierdzą, że chodzi tu o zapowiedź pełnego ujawnienia się wspomnianego w w. 3 syna
zatracenia, ale i wśród zwolenników tej opinii zdania są bardzo podzielone co do tego, kim i
czym jest ten – lub to co powstrzymuje owo pełne objawienie się człowieka grzechu i syna
zatracenia. Najbardziej bliscy prawdy są chyba ci, którzy utrzymują, że czynnikiem
powstrzymującym rozwinięcie pełnej działalności przez Antychrysta jest głoszenie Ewangelii,
co miałoby swoje bardzo dosadne potwierdzenie w 11 rozdz. Apokalipsy, gdzie głosiciele
Ewangelii uniemożliwiają Bestii podniesienie się z ziemi (11,3–6).
Gdyby zaś założyć – za czym opowiada się coraz więcej nowszych egzegetów – że
podmiotem zapowiadanych akcji pełnego pojawienia się jest Chrystus, wówczas
konsekwentnie należałoby przyjąć, że powstrzymującym, opóźniającym niejako paruzję jest
Antychryst, a jego działalność – to ów wspomniany przez Pawła nieosobowo czynnik
hamujący ujawnienie pełnej mocy i chwały Chrystusa. Działalność ta jest jakby nieśmiała,
niewidoczna, pozbawiona całej swojej siły. Ale przyjdzie czas, że Antychryst ukaże się
zupełnie jawnie i niczego już nie będzie ukrywał ze swej mocy.
8.
Lecz właśnie wtedy Pan Jezus zgładzi go tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci
objawieniem swego przyjścia. Tak więc choć groźne będzie i okazałe owo pojawienie się
Antychrysta, to jednak zaćmi je zupełnie blaskiem i potęgą Chrystus w dzień swojej paruzji.
9–10.
Jakby dla ostrzeżenia wiernych, by nie lekceważyli potęgi syna zatracenia, jeszcze
raz wraca Paweł do sprawy jego działalności. Będzie niosła ze sobą naprawdę bardzo wielkie
niebezpieczeństwa. Wielu ludzi uśpią lub wręcz wprowadzą w podziw dla księcia ciemności
rzekomo przez niego dokonywane znaki i cuda, którymi będzie chciał udokumentować swoją
wielkość. Te niezwykłości będą robiły wrażenie jedynie na tych, którzy dobrowolnie już
wcześniej wzgardzili Chrystusem. Podział ludzi na zwolenników Chrystusa i Jego
przeciwników będzie się pogłębiać coraz bardziej.
11–12.
Słowo Boże, Dobra Nowina jest w swym działaniu podobna do miecza
obosiecznego. Dla jednych jest życiodajną mocą, dla innych zaś – dla tych, którzy Go nie
przyjmują – stanowi przyczynę wiecznej zagłady, choć formalnie winni są owej zagłady sami
ludzie nie przyjmujący życiodajnego słowa. Zgodnie też z niejedną przestrogą autorów
natchnionych, nad takimi już za życia dokonuje się sąd i zapada wyrok potępienia wiecznego
(por. np.
J 3,18
). Pan Bóg traktuje bowiem z całą powagą ludzkie upodobania w nieprawości i
wyciąga z tych upodobań odpowiednie konsekwencje.
WNIOSEK: TRZYMAĆ SIĘ ŁASKI! (2,13–17)
13
Lecz my zawsze winniśmy dziękować Bogu za was, bracia umiłowani przez Pana, że wybrał
was Bóg jako pierwociny do zbawienia przez uświęcenie w Duchu i przez wiarę w prawdę.
14
Po to
wezwał was przez nasze głoszenie Ewangelii, abyście dostąpili chwały Pana naszego Jezusa
Chrystusa.
15
Przeto bracia, trwajcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście
pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu.
16
Sam zaś Pan nasz Jezus
Chrystus i Bóg, Ojciec nasz, który nas umiłował i przez łaskę udzielił nam wiecznego pocieszenia i
dobrej nadziei,
17
niech pocieszy serca wasze i niech utwierdzi w każdym działaniu i dobrej mowie.
13.
W odróżnieniu od tych, którzy przez sprzeniewierzenie się prawdzie samych siebie
skazali na wieczne potępienie, wierni Tesaloniki powinni – razem z Apostołem – dziękować
Bogu za to, że wytrwali w wybraniu Bożym, że przez przyjęcie na chrzcie darów Ducha
Świętego i uległość w wierze stali się pięknym początkiem dla wszystkich chrześcijan całej
Macedonii. Występujące tu – dość znamienne dla Pawła – pojęcie pierwocin suponuje ideę
czegoś, co najlepsze, i w czym – choć jest cząstką – zawiera się całość lub reszta ludzkiej
zbiorowości. Właśnie takie myśli wiązały się ze starotestamentalną ofiarą pierwszych plonów:
były to płody ziemi najlepsze, a Izraelita, gdy składał tę ofiarę, Bogu oddawał na własność
wszystkie plony ziemi. O wiernych tesalonickich pisał Apostoł: Dzięki wam nauka Pańska
stała się głośna nie tylko w Macedonii i Achai, ale wasza wiara w Boga wszędzie dała się
poznać, tak że nawet nie potrzebujemy o tym mówić (
1 Tes 1,8
). Ludzie, którzy sobie
przyswoili owoce aktu największej miłości Bożej, zasługują w pełni na miano braci
umiłowanych przez Pana, jak Paweł zwraca się do Tesaloniczan.
14.
Całe powołanie Pawła ma na celu głoszenie Ewangelii, która jest apelem Boga
skierowanym do ludzi. Celem zaś tego apelu jest zapewnienie ludziom udziału w chwale Pana
naszego Jezusa Chrystusa. Tak więc bez posłannictwa apostołów nie dotarłoby wezwanie Boga
do poszczególnych ludzi. Słowa te dla Tesaloniczan borykających się z trudnościami
codziennego życia i niepewnych jutra – musiały być źródłem szczególnego pokrzepienia.
15.
Jeszcze jedna zachęta do wytrwałości i zarazem przestroga przeciwko tym, co
prowadzili w Tesalonice wichrzycielską działalność. Drogą najpewniejszą do udziału w
przyszłej chwale będzie trwanie przy pouczeniach, które Apostoł przekazał już Tesaloniczanom
bądź podczas swego pobytu w związku z zakładaniem wspólnoty, bądź za pośrednictwem
pierwszego, niewątpliwie autentycznego Listu, a nie jakiegoś sfałszowanego pisma. To zaś co
im przekazał, nie było jego wymysłem, lecz stanowiło naukę samego Chrystusa, którą Paweł
otrzymał po to, by głosić ją innym (
1 Kor 15,3
).
16–17.
Pociechy i pokrzepienia niech nie szukają nigdzie poza Chrystusem. Jego miłość
jest zarazem największą pociechą, jakiej człowiek może doznać w swym godnym opłakania
stanie. O taką pociechę i pokrzepienie dla wiernych w Tesalonice modli się teraz Apostoł do
Boga, którego gdzie indziej nazywa Ojcem miłosierdzia i Bogiem wszelkiej pociechy (
2 Kor
1,3
).
ZACHĘTY I NAPOMNIENIA (3,1–15)
3
1
Na koniec, bracia, módlcie się za nas, by słowo Pańskie szerzyło się i rozsławiało,
podobnie jak to jest pośród was,
2
abyśmy byli wybawieni od ludzi przewrotnych i złych, albowiem
nie wszyscy mają wiarę.
3
Wierny jest Pan, który umocni was i ustrzeże od złego.
4
Co do was,
ufamy w Panu, że to, co nakazujemy, czynicie i będziecie czynić.
5
Niechaj Pan skieruje serca
wasze ku miłości Bożej i cierpliwości Chrystusowej.
6
Nakazujemy wam, bracia, w imię Pana
naszego Jezusa Chrystusa, abyście stronili od każdego brata, który postępuje wbrew porządkowi,
a nie zgodnie z tradycją, którą przejęliście od nas.
7
Sami bowiem wiecie, jak należy nas
naśladować, bo nie wzbudzaliśmy wśród was niepokoju
8
ani u nikogo nie jedliśmy za darmo
chleba, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu we dnie i w nocy, aby dla nikogo z was nie być
ciężarem.
9
Nie żebyśmy nie mieli do tego prawa, lecz po to, aby dać wam samych siebie za
przykład do naśladowania.
10
Albowiem gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: Kto nie chce
pracować, niech też nie je!
11
Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew
porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi.
12
Tym przeto
nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze spokojem, własny
chleb jedli.
13
Wy zaś, bracia, nie zniechęcajcie się w czynieniu dobrze.
14
Jeżeli ktoś nie posłucha
słów naszego listu, tego sobie zaznaczcie i nie przestawajcie z nim, aby się zawstydził.
15
A nie
uważajcie go za nieprzyjaciela, lecz jak brata napominajcie.
1–2.
Jest to rzadki przypadek prośby Apostoła o modlitwę w jego własnej intencji.
Domagała się tego doskonałość łączności Pawła ze wspólnotą: jeśli on modli się ustawicznie za
wspólnotę, wspólnota powinna z kolei modlić się za niego. Wymiana trosk wspólnych jest
prostym następstwem współuczestniczenia we wspólnych radościach. Zresztą skuteczność
apostolskiego głoszenia słowa z pewnością zależy również od modlitwy wiernych. Łatwo
jednak zauważyć, że nie chodzi tu o sprawy Pawła w sensie ścisłym, nawet gdy pragnie być
uwolniony od ludzi przewrotnych i złych. Zależy mu na tym, by swobodnie mógł głosić Dobrą
Nowinę coraz to innym narodom aż na krańcach ziemi. Źródłem owej przewrotności
prześladowców Pawła jest to, że nie mają wiary.
3–4.
O postawę religijną Tesaloniczan jest Paweł raczej spokojny. Z jednej strony ufa, że
Pan będzie nadal czuwał nad całą społecznością. Wierny jest bowiem – co Paweł z lubością i
dość często powtarza (
1 Kor 1,9
;
10,13
;
1 Tes 5,24
) – i rozpoczęte dzieło na pewno doprowadzi
do końca. Z drugiej strony zaś ma nadzieję, że Tesaloniczanie sami także dołożą wszelkich
starań, żeby nie zejść z drogi, którą dotąd kroczyli.
5.
W króciutkiej, jednowierszowej modlitwie prosi Paweł Boga o to, by miłość Boża i
cierpliwość Chrystusa, znoszącego tak wielkie udręki, były wzorem i światłem dla wiernych
Tesaloniki. Chodzi tu m.in. głównie o to, żeby Tesaloniczanie potrafili Bogu ze Jego miłość
odpłacać miłością, a swoją ludzką niecierpliwość – zwłaszcza w oczekiwaniu na paruzję –
umacniali przykładem niedościgłej cierpliwości Jezusa. Ile razy uczył Jezus ludzi, głównie
Apostołów, cierpliwości! Świadczy o tym przypowieść o ziarnie i o kąkolu, ostre skarcenie
Piotra, który dobył miecza na żołnierzy aresztujących Jezusa. Wreszcie pokazał ją na konkrecie
własnego życia.
6.
Jeszcze jedna przestroga przed wichrzycielami. Najlepiej nie wdawać się z nimi w
żadne dyskusje; po prostu stronić od nich, nie mieć z nimi nic wspólnego. Wierni nie
potrzebują już żadnych innych nauczycieli. Paweł pouczył ich dostatecznie jasno o tym, jak
mają postępować. Wystarczy, że będą się wiernie trzymać tego, co usłyszeli od Pawła.
7–11.
Wśród napomnień końcowych najwięcej miejsca zajmuje sprawa podjęcia
porzuconych zajęć. Dochodziły bowiem Pawła wieści, że niektórzy spośród chrześcijan
tesalonickich wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi. Te rzeczy
niepotrzebne – to z pewnością nie kończące się dyskusje o paruzji. O tym, że takie dyskusje są
niepotrzebną stratą czasu, pisał Paweł już wcześniej, należy zaś wrócić do pracy choćby
dlatego, że kto nie chce pracować, ten też nie ma prawa do jedzenia. Tu odwołuje się Paweł do
wspomnień osobistych: będąc w Tesalonice wprawdzie nie musiał fizycznie pracować, bo jego
czas był przeznaczony na głoszenie Ewangelii, nie uchylał się jednak od żadnych prac,
własnymi rękami zarabiał na życie, nie chcąc dla nikogo być ciężarem. Niech więc
Tesaloniczanie naśladują żywy przykład Pawła.
12.
Nikt przeto nie powinien wyciągać ręki po chleb do sąsiada, niech każdy spożywa
chleb własny. Ta troska o nieobciążanie otoczenia – to wyraz bardzo konkretnej miłości
bliźniego.
13.
Pracować należy też po to, by można było spełniać uczynki miłosierdzia względem
innych ludzi. W jednym z późniejszych listów powie Paweł bardzo wyraźnie: Kto dotąd kradł,
niech już przestanie kraść, lecz raczej niech pracuje uczciwie własnymi rękami, by miał z czego
użyczać potrzebującemu (
Ef 4,28
).
14–15.
I wreszcie następuje wskazanie, jak traktować krnąbrnych, niepoprawnych braci:
otóż z całą miłością, choć z zachowaniem wobec nich pewnej rezerwy; żeby sami widzieli, że
nie postępują właściwie, a więc nie przysługuje im serdeczność należna uczciwym
chrześcijanom. Nigdy jednak nie należy zapominać, że są braćmi. Tak więc miłość człowieka
od samego początku znajdowała się u źródeł procedury karnej Kościoła. Wszystkie kary
stosowane przez Kościół mają charakter leczniczy zgodnie z wolą Chrystusa, który podobnie
jak Jahwe w ST nie chce śmierci grzesznika, lecz pragnie, żeby się nawrócił i żył (por.
Ez
33,11
).
POZDROWIENIE PISANE RĘKĄ APOSTOŁA (3,16–18)
16
A sam Pan pokoju niech was darzy pokojem zawsze i we wszelki sposób. Pan niech będzie
z wami wszystkimi!
17
Pozdrowienie ręką moją – Pawła. Ten znak jest w każdym liście: Tak piszę.
18
Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa [niech będzie] z wami wszystkimi!
16.
Życzeniem pokoju kończy się większość listów Pawła. Pokój ma pochodzić od Boga,
o którym ten sam Paweł powiedział gdzie indziej, że jest On Bogiem pokoju, a nie wojny (por.
np.
Rz 15,33
;
2 Kor 13,11
;
Flp 4,9
;
1 Tes 5,23
). Otrzymać ów dar pokoju może więc tylko ta
dusza, która jest otwarta na Boga. Wrażliwość na potrzebę tego pokoju wysłużył nam Chrystus,
który jest naszym pokojem, który przyszedłszy zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i
pokój tym, którzy są blisko (
Ef 2,17
). Słowa Pan niech będzie z wami wszystkimi, tak bardzo
spopularyzowane przez liturgię, po raz pierwszy w NT tu właśnie zostały utrwalone na piśmie.
17.
Tak więc List był dyktowany – jak większość pism Pawła – i może nie byłoby na nim
nawet podpisu Apostoła, gdyby nie fakt – wyraźnie zasygnalizowany (2,2) występowania
fałszywych listów jemu przypisywanych.
18.
Paweł jest świadom tego, że bez łaski Pana i on sam, i każdy chrześcijanin nic nie
znaczy i nie może uczynić niczego, co zasługiwałoby na wieczne zbawienie: od łaski Chrystusa
zależy całe nasze życie. Nic tedy dziwnego, że ostatnim słowem tego Listu – i większości
innych listów – jest życzenie łaski Chrystusa. Równocześnie życzenie to jest wyrazem
przebaczenia wszelkich uraz, jeśli jakiekolwiek żywił Paweł w swej duszy do Tesaloniczan.
Apostoł chce jakby wyznać, że we wszystkim, co czynił i mówił, chodziło mu o otwarcie
możliwie szeroko serc wiernych na przyjęcie łaski.