1
Priorytet czasu, przysłony i tryb manualny
Większość producentów cyfrowych kompaktów tzw. zaawansowane tryby pracy
rezerwuje dla najbardziej zaawansowanych i najdroższych modeli. Tworzy to wrażenie, że
korzystanie z priorytetu czasu, przysłony lub trybu manualnego wymaga wiedzy tajemnej
i niezwykłych umiejętności. Nie jest to prawda.
Pomiar światła
Wbrew obawom początkujących w zaawansowanych trybach pracy aparat nie każe nam samemu
zgadywać, jak ustawić czas naświetlania i przysłonę. Dwa tryby półautomatyczne, czyli priorytety
czasu i przysłony nie różnią się pod tym względem specjalnie od programów tematycznych. My
ustalamy wielkość otworu przysłony, a aparat dobiera do tego odpowiedni czas naświetlania, albo
odwrotnie - wskazujemy czas ekspozycji, a automat ustawia wartość przysłony tak, aby nie było ani
prześwietleń, ani niedoświetleń. Oczywiście możemy tu wybrać sposób, w jaki aparat mierzy światło.
Jeśli nie wiemy, jak oraz kiedy korzystać z pomiaru punktowego i centralnie ważonego, zostawiamy
pomiar matrycowy, który jest najbardziej wyrafinowaną, najczęściej stosowaną i w typowych
sytuacjach najskuteczniejszą metodą oceny jasności rejestrowanej sceny. Pamiętajmy, że niezależnie
od tego, czy wybierzemy program "zielony", priorytet czasu, przysłony czy też tryb manualny, aparat
zawsze mierzy światło w ten sam sposób. W trybach podstawowych musimy się z decyzja aparatu
pogodzić, natomiast w zaawansowanych zmienimy ją, jeśli zechcemy. Efekt zawierzenia automatowi w
kwestii pomiaru światła nie będzie gorszy niż gdybyśmy stosowali programy tematyczne, a może być
lepszy. Zawsze, bowiem mamy do dyspozycji mechanizm korekcji ekspozycji, za pomocą, którego
wymusimy, aby zdjęcie było ciemniejsze lub jaśniejsze niż chce automat.
Jeśli chcemy uzyskać portretowe rozmycie drugiego planu, powinniśmy zastosować jak najdłuższą
ogniskową i jak największy otwór przysłony. Ten ostatni parametr najlepiej kontrolować w trybie
priorytetu przysłony. Na tym zdjęciu wystarczyła wartość przysłony f/5, bo zastosowana ogniskowa to
odpowiednik aż 800 milimetrów.
Priorytet przysłony
Nawet zaawansowani fotografowie nie korzystają wyłącznie z trybu manualnego. Po prostu nie ma
potrzeby zawsze i wszędzie samemu decydować zarówno o czasie naświetlania, jak i o wartości
2
przysłony. W większości typowych sytuacji wystarczy wybrać tylko jeden z tych parametrów, na aparat
zrzucając konieczność poprawnego dobrania drugiego.
Najwygodniej jest ręcznie kontrolować wartość przysłony korzystając z trybu priorytetu przysłony,
oznaczonego jako A lub Av (od angielskiego, Aperture, czyli przysłona). Kierujemy się wówczas prostą
zasadą:, jeśli zależy nam na płytkiej głębi ostrości, ustalamy jak najmniejszą wartość przysłony, (czyli
np. f/2.8), a jeśli chcemy, by jak najwięcej elementów na zdjęciu było wyraźnych, postępujemy
przeciwnie (czyli wybieramy f/11). Oczywiście powodów do ingerowania w wartość przysłony będzie
więcej. Gdy światła jest mało, otworzymy całkowicie przysłonę, by skrócić jak najbardziej czas
naświetlania i uniknąć poruszenia. Z kolei, gdy głębia ostrości nie ma znaczenia, za to chcemy mieć
jak najostrzejsze zdjęcie, ustawimy przysłonę na taką wartość, przy której obiektyw osiąga optimum
swoich możliwości, czyli przeważnie f/8. Bardzo istotny jest moment między wyborem przysłony a
wykonaniem zdjęcia. Dokładnie rzecz ujmując, chodzi o moment wciśnięcia spustu do połowy.
Wówczas to aparat mierzy światło i pokazuje, jaki czas naświetlania będzie potrzebny do wybranego
przez nas otworu przysłony. Zwracamy wówczas uwagę, czy ów czas nie jest zbyt długi, by udało nam
się z ręki utrzymać nieporuszone ujęcie. Jeśli uznamy, że jednak jest zbyt długi, otwieramy przysłonę
lub podnosimy czułość matrycy do momentu, aż czas naświetlania będzie dostatecznie krótki.
Zwróćmy uwagę, że to samo powinien zrobić aparat w trybie programów tematycznych, jednak nie
mamy gwarancji, czy rzeczywiście optymalnie dopasuje on te parametry do naszych umiejętności.
Niektórzy mają pewniejsze ręce, innym bardziej się one trzęsą, trzeba indywidualnie dopasować czas
naświetlania do własnej sprawności. Zwróćmy uwagę na jeszcze jeden aspekt. Żaden aparat cyfrowy
nie ma trybu "statyw". Oznacza to, że gdy wymagane czasy naświetlania są na tyle długie, że
występuje zagrożenie poruszeniem zdjęcia, automat stara się podnieść czułość matrycy oraz otworzyć
jak najbardziej przysłonę. Oba te działania prowadzą do obniżenia jakości obrazu. Tymczasem, jeśli
używamy statywu i możemy bez ryzyka wydłużyć ekspozycję, wysokie czułości ISO i w pełni otwarta
przysłona będą zbędne. I taką właśnie procedurę, ukierunkowaną na uzyskanie jak najwyższej jakości
obrazu, możemy przeprowadzić korzystając z priorytetu przysłony. Najważniejsze, że podejmujemy
tutaj tylko jedną decyzję, a pozostałe w dalszym ciągu podejmuje aparat. Z tego też powodu nie
mamy tutaj pełnej kontroli nad powstającym zdjęciem: jeśli automat oceniający pomiar światła
totalnie się pomyli, może być nam trudno przeforsować własne zdanie.
W większości jednak sytuacji wystarczy prosta filozofia - ja ustalam wartość przysłony, a
o czas naświetlania niech się martwi aparat.
Unikatowy, dostępny tylko w lustrzankach Canona priorytet głębi ostrości A-DEP to obiecujący pomysł,
ale bardzo źle zrealizowany. Użytkownicy aparatów innych marek nie mają co zazdrościć „canonierom”
tej funkcji – w praktyce bezużytecznej.
3
Priorytet głębi ostrości
Półprofesjonalne i profesjonalne lustrzanki firmy Canon jeszcze od czasów analogowych miały
interesujący i niespotykany w sprzęcie konkurencji tryb - priorytet głębi ostrości, oznaczany symbolem
DEP. Działał on w sposób następujący: celowaliśmy centralnym polem autofokusa w najdalszy obiekt,
który chcieliśmy mieć ostry i wciskaliśmy spust do połowy. Następnie celowaliśmy w najbliższy obiekt,
który powinien być wyraźny i znowu wciskaliśmy spust do połowy. Teraz aparat obliczał optymalne
ustawienie ostrości obiektywu i dobierał przysłonę tak, aby oba wskazane obiekty mieściły się w głębi
ostrości. Po drugim wciśnięciu spustu do połowy wystarczyło już ustawić właściwy kadr i wykonać
zdjęcie, a wybrany przez nas obszar był na fotografii wyraźny.
Metoda ta działała dobrze, choć sposób postępowania przy korzystaniu z trybu DEP był nieco
skomplikowany i być może to zadecydowało, że najnowsze profesjonalne lustrzanki Canona (EOS 1Ds
Mark II, EOS 5D czy EOS 1D Mark III) są już go pozbawione. Natomiast w amatorskich i
półprofesjonalnych lustrzankach Canona (EOS 400D, EOS 30D) znajdziemy znacznie uproszczony tryb
priorytetu głębi ostrości, noszący tu nazwę A-DEP. Sposób korzystania z niego jest prostszy, ale też to
uproszczenie sprawiło, że użyteczność tego trybu znacznie spadła. A-DEP działa, bowiem w jednym
przebiegu: przy wciśnięciu spustu do połowy aparat próbuje użyć wszystkich pól autofokusa do
zmierzenia ostrości. Te, na których ostrość da się „złapać”, są uwzględnione w obliczeniach mających
ustalić optymalną głębię ostrości. Jeśli jednak aparat nie zdoła w danym punkcie złapać ostrości, bo
np. czujnik będzie wycelowany w gładką białą bluzkę, wówczas ten obszar jest ignorowany. Głębia
ostrości uzyskiwana w trybie A-DEP to praktycznie loteria „raz aparat złapie ostrość na pięciu punktach
autofokusa, a raz na siedmiu” przy tej samej scenie.
By skutecznie ustawić odpowiednią głębię ostrości w trybie A-DEP musielibyśmy tak skomponować
scenę, by pod wszystkimi polami autofokusa umieścić kontrastowe obiekty, które chcemy mieć w
kadrze, a jednocześnie pilnować, by żadne z pól autofokusa nie wypadło na bardzo bliski lub bardzo
daleki obiekt, który ma być poza głębią ostrości. Brzmi skomplikowanie? W praktycznym zastosowaniu
jest jeszcze trudniejsze. Dlatego prościej jest opanować zasady rządzące odległością hiperfokalną i
ustawiać ją ręcznie w trybie priorytetu przysłony.
Priorytet czasu dla pokazania dynamicznego ruchu: na tym zdjęciu czas naświetlania został ustawiony
na 1/30 sekundy – tyle, zgodnie z regułami, da się utrzymać z ręki przy ogniskowej odpowiadającej 28
mm dla aparatu małoobrazkowego. Aparat dobrał do tego przysłonę – w tym wypadku f/8. Długi czas
naświetlania wystarczył, by rozmyć karuzelę, ale jednocześnie udało się utrzymać nieporuszoną
konstrukcję.
4
Priorytet czasu
Ten tryb, oznaczany przeważnie symbolem S lub Tv, działa tak samo, jak priorytet przysłony, tylko
tutaj my ustawiamy czas naświetlania, a aparat dobiera do tego wartość przysłony. Jest to operacja
odwrotna do korzystania z priorytetu przysłony, ale prowadząca do uzyskania tej samej ekspozycji.
Wyobraźmy sobie, że wycelowaliśmy obiektyw na pewną scenę i w trybie priorytetu czasu wybraliśmy
naświetlanie przez 1/125 sekundy, a aparat ustawił przysłonę na wartość f/8. Jeśli teraz włączymy
tryb priorytetu przysłony i wybierzemy otwór względny f/8, automat dobierze czas naświetlania,
wynoszący 1/125 sekundy. Łączna ilość światła wpadająca na matrycę pozostaje ta sama, jeśli jednak
zdecydujemy, że otwór przysłony ma być mały, aparat będzie naświetlał dłużej i odwrotnie.
W korzystaniu z priorytetu czasu kryje się pewne ryzyko. W większości sytuacji aparat będzie w stanie
ocenić, jaka wartość przysłony będzie potrzebna, by uzyskać poprawną ekspozycję, ale... nie zawsze
będzie mógł ją ustawić. Jeśli fotografowana scena będzie ciemna, a my sobie zażyczymy naświetlanie
z czasem 1/500 sekundy, po prostu nie będzie tak dużego otworu przysłony, by ekspozycja była
poprawna. Podobna sytuacja pojawi się, gdy w ostrym słońcu zechcemy naświetlać np. przez sekundę
- tutaj z kolei nie da się aż tak bardzo przymknąć przysłony. Wbudowany światłomierz zasygnalizuje,
że nie jest w stanie dobrać odpowiedniego otworu obiektywu, migając wskaźnikiem prezentującym
wartość przysłony. Jednak w niektórych aparatach nawet, gdy niemożliwa jest poprawna ekspozycja,
a my wciśniemy spust migawki, zdjęcie zostanie wykonane. Trzeba, więc zwracać uwagę na wskazania
aparatu, żeby później nie okazało się, że tylko straciliśmy czas i - być może niepowtarzalną okazję do
wykonania interesujących ujęć.
Niebezpieczeństwo, że do wybranej przez nas wartości parametru nie da się dobrać poprawnie drugiej
zmiennej, występuje także w priorytecie przysłony, gdy w słoneczny dzień na plaży lub ośnieżonym
stoku wybierzemy przysłonę np. f/2.8, a pasujący do tego czas naświetlania powinien wynosić 1/10
000 sekundy - wartość, jakiej nie oferuje żaden aparat amatorski. Jeśli widzimy, że aparat nie jest w
stanie dobrać poprawnie drugiego parametru, warto sprawdzić, jaka czułość matrycy została
ustawiona. Być może próbujemy w słoneczny dzień fotografować przy ISO 1600? A może właśnie
podniesienie czułości pozwoli nam uzyskać czas naświetlania, na jakim nam zależy?
Po co jednak ktoś miałby upierać się przy konkretnym czasie naświetlania, automatowi pozostawiając
decyzję, czy głębia ostrości ma być duża czy mała? Ten tryb przydaje się, gdy fotografujemy np.
biegacza, narciarza podczas zjazdu lub pędzący samochód.
Jeśli chcemy zamrozić ruch, potrzebny będzie jak najkrótszy czas naświetlania. Jeśli jednak zależy nam
na podkreśleniu dynamiki poprzez rozmazanie obiekty na pierwszym planie, potrzebne będzie
odpowiednio długi czas naświetlania, nie na tyle jednak długi, byśmy poruszyli aparatem. Ustawiamy
np. czas 1/25 sekundy i niech aparat dobierze do tego odpowiednią przysłonę, jeśli tylko pozwoli ona
na uzyskanie poprawnego naświetlenia, to przy użyciu krótkiej ogniskowej powinno nam się udać
uzyskać zdjęcie, na którym tło będzie wyraźne, natomiast na pierwszym planie zobaczymy rozmazaną
smugę, bo tak zostanie zarejestrowany pędzący rowerzysta. Oczywiście tego typu sytuacje nie są
częste, więc priorytet czasu to sporadycznie stosowany tryb pracy. Jeśli jednak jest potrzebny, nie da
się go zastąpić żadnym innym.
5
W tak trudnych warunkach oświetleniowych, gdy niewielka postać jest oświetlona silnym reflektorem,
a cała reszta kadru ginie w mroku, nie poradzi sobie żaden automatyczny tryb pomiaru. Trzeba, więc
ręcznie dobrać parametry zarówno czasu naświetlania, jak i wartości przysłony. Tu: 1/160 sekundy
przy przysłonie f/4 i czułości 1600 ISO.
Tryb manualny
Uchodzący za najbardziej profesjonalny sposób korzystania z aparatu, czyli ręczne ustawianie zarówno
czasu, jak i przysłony, w aparatach cyfrowych nie wymaga wcale wiedzy tajemnej. Oznaczany w
aparatach symbolem M, pozwala on dowolnie ustawić czas naświetlania i wartość przysłony, w kwestii
doboru ekspozycji nie jesteśmy jednak wcale skazani na ocenianie "na oko". Światłomierz nadal
działa, ale nie wymusza parametrów naświetlania, a jedynie informuje, jak się mają wybrane przez
nas parametry do sugerowanych przez automat. Realizowane jest to przeważnie w formie poziomej
drabinki, pod którą wyświetlana jest kreska symbolizująca wybraną przez ekspozycję. Jeśli ta kreska
jest na lewo od zera, to wg światłomierza wybraliśmy niedoświetlenie, natomiast, gdy przesunie się na
prawo - grozi nam prześwietlenie. Jeśli chcemy postępować zgodnie ze wskazaniami aparatu,
wystarczy, że będziemy pilnowali, aby wskaźnik pod drabinką znajdował się dokładnie pod zerem.
Wymaga to wprawdzie regulowania dwóch parametrów, ale w ten sposób możemy uzyskać dokładnie
tę samą ekspozycję, co w programach tematycznych czy trybie „zielonym”.
Oczywiście nie po to korzystamy z trybu manualnego, by żmudnie osiągać ten sam efekt, który
otrzymalibyśmy w najprostszych trybach pracy cyfrówki. Z trybu manualnego korzystamy wówczas,
gdy wiemy lepiej od sztucznej inteligencji aparatu, jak ustawić parametry naświetlania, i gdy chcemy
wymusić zastosowanie naszych ustawień otworu przysłony i czasu ekspozycji. Nowoczesne matrycowe
sposoby pomiaru światła nie są wcale niezawodne - mylą się częściej, niż można by się spodziewać.
Ponadto zdarzają się nietypowe lub trudne sytuacje, np. na koncertach, gdy wokół mocno oświetlonej
postaci artysty mamy głęboką czerń - próbujący wówczas znaleźć jakiś złoty środek światłomierz
zaproponuje ekspozycję, która z pewnością nas nie usatysfakcjonuje. Także, gdy korzystamy z
zewnętrznej lampy błyskowej, oświetlenia studyjnego, a zwłaszcza, gdy chcemy zrównoważyć
oświetlenie zastane z błyskowym, będziemy potrzebowali trybu manualnego.
Podobnych sytuacji jest oczywiście więcej, wszystkie one sprowadzają się do dylematu: "jak mam
przekonać aparat, że całkowicie myli się, co do proponowanej ekspozycji"?. Jedynym wówczas
sposobem jest właśnie ustawienie trybu manualnego. Choć są tacy fotografowie, co korzystają
wyłącznie z trybu M, to w typowych sytuacjach amatorskich potrzeba pełnej kontroli zarówno
parametrów czasu naświetlania, jak i wartości przysłony nie przekracza kilku procent wszystkich
wykonanych zdjęć.
6
Na początek program P
Jeśli mimo powyższych wyjaśnień boimy się używać priorytetów czasu, przysłony oraz trybu
manualnego, spróbujmy rozpocząć przejmowanie kontroli nad postępowaniem aparatu poprzez użycie
programu P. Choć dostępny nawet w większości najprostszych cyfrówek program P trudno uznać za
wyrafinowane narzędzie, to daje on niemal takie same możliwości jak priorytet czasu lub przysłony,
zapewniając jednocześnie większy komfort. W momencie wciśnięcia do połowy spustu migawki,
jesteśmy obserwatorem. Aparat ustawia parametry ekspozycji sam - podobnie jak w trybie zielonym
czy programach tematycznych. Jednak informuje nas o wybranych ustawieniach, które możemy - jeśli
uznamy to za potrzebne - zmienić. Możemy jednak nic nie zmieniać i wcisnąć spust migawki do końca
wykonując zdjęcie z ustawieniami zaproponowanymi przez aparat.
Jeśli nie odpowiada nam zaproponowana wartość czasu lub przysłony, możemy to zmienić. W
lustrzance używamy do tego pokrętła, w prostych kompaktach służą do tego przyciski. Nawet jednak
ingerując w preferencje aparatu nie będzie nam łatwo zepsuć zdjęcie, bo w ten sposób zmieniamy
pary - jeśli otwieramy przysłonę, automatycznie skraca się czas naświetlania, a gdy przymykamy
otwór obiektywu, zdjęcie będzie naświetlane dłużej. W ten sposób wpływamy na głębię ostrości, a
także na rozmycie poruszających się obiektów lub ich zamrożenie w kadrze, ale nie zmieniamy ogólnej
jasności zdjęcia.
Jeśli chcemy ujęcie rozjaśnić lub przyciemnić, korzystamy z korekcji ekspozycji - funkcji także
dostępnej w programie P. Mamy tu też dostęp do innych funkcji aparatu, w tym takich, które są
niedostępne w programach tematycznych, takie jak regulacja czułości matrycy, rozdzielczości i siły
kompresji pliku ze zdjęciem, ustawień balansu bieli, sposobu pomiaru światła itp. Wymusimy użycie
lampy błyskowej lub wykonamy zdjęcie bez niej. Możemy korzystać z możliwości zmiany tych
parametrów, ale także możemy decyzję, co do tych ustawień pozostawić w gestii aparatu. Nawet
jednak, jeśli zostawimy wszystkie ustawienia zgodnie z sugestią automatu, będziemy widzieć, czy czas
ekspozycji nie jest zbyt długi, czy lampa błyskowa nie została niepotrzebnie użyta oraz czy
automatyczny balans bieli nie zawiódł. Widząc na wyświetlaczu LCD, co poszło nie tak, łatwo
wykonamy jeszcze jedno ujęcie, tym razem modyfikując w programie P odpowiedni parametr:
wyłączymy lampę błyskową, skrócimy czas naświetlania jednocześnie otwierając szerzej przysłonę,
wprowadzimy korekcję ekspozycji lub ręcznie ustawimy balans bieli. Po pewnym czasie, gdy poznamy
logikę działania aparatu i nauczymy się jak należy dopasować parametry jego pracy do danego typu
sceny, będziemy częściej ingerować w automatyczne ustawienia, aż wreszcie bez obaw zaczniemy
korzystać z priorytetu przysłony, czasu i trybu manualnego.
Jedyna droga do udanych zdjęć
Tak zwane kreatywne tryby pracy, czyli priorytet czasu, przysłony oraz tryb manualny, pozwalają na
pełną kontrolę wszystkich parametrów pracy aparatu. Wielu ujęć po prostu nie da się poprawnie
wykonać zawierzając sztucznej inteligencji cyfrówki czy programom tematycznym, a jeszcze więcej
fotografii po prostu łatwiej wykonać ustawiając potrzebne parametry ręcznie niż próbować
przechytrzyć aparat, który "wie lepiej".
Jest takie stare powiedzenie, że to fotograf robi zdjęcia, a nie aparat. Jest ono prawdziwe jednak tylko
dla sytuacji, gdy to my decydujemy nie tylko, co sfotografować, ale też jak to zrobić.
7
Ostrość stąd aż po horyzont uzyskujemy włączając priorytet przysłony i odpowiednio przymykając
otwór względny obiektywu. Nie zawsze musimy ustawiać największą dostępną wartość – wiele tu
zależy od ogniskowej oraz odległości do punktu, na który ustawiamy ostrość.