Zawsze jak widzę polemikę, do obojętnie jakiego tekstu, oczy mi się cieszą. Nie wiem jak to możliwe, ale jednak. Cóż dzięki nim redaktorzy mają dodatkowy tekst i nie muszą się martwić, że nie wymyślą nic na nowy numer :).
Może na samym wstępie wyjaśnię dlaczego uważam, że "... tak na prawdę to te wszystkie programy to pic na wodę". Jakiś czas temu, mniej więcej sześć lat temu zapragnąłem nauczyć się bezwzrokowego pisania. Oczywiście pierwszy pomysł jaki mi wpasł do głowy to zakupić jakiś program do nauki bezwzrokowego pisania. Jednak zawsze odkładałem zakup programu na póżniej. W końcu w Makro, gdy oglądałem oprogramowanie (wtedy głównie gry) mój wzrok padł na Type98. Jak dobrze pamiętam program był bardzo tani jakieś dwie dychy, więc go zakupiłem. Byłem tak bardzo zdeterminowany, że postanowiłem jak najszybciej nauczyć się bezwzrokowego pisania. Zasiadłem do kompa, zainstalowałem program i nauka się rozpoczęła. Miałem wtedy jakieś 10-11 lat. Pierwszą lekcję zaliczyłem, później drugą i trzecią. Jednak ja z natury jestem żywiołowym człowiekiem, więc ciągłe wpisywanie aaa sss ddd lll kkk jjj asd itd. wprowadzało mnie do dzikiej furii. Po prosty lekcje tego typu były dla mnie za nudne. Na szczęście w programie były teksty ogólne, nie tylko ciągłe męczenie pojedynczych liter w różnych kombinacjach. Niestety teksty były na tyle skomplikowane, że nie potrafiłem ich napisać w bardzo szybkim tempie, a dodatkowo program karał za każdy błąd. Próbowałem jeszcze parę razy, ale miałem nie chęć do tego. Później zainstalowałem Mistrza Klawiatury (wersję pierwszą), która była zamieszczona na jakimś Niezbędniku, ale także i na nim nie potrafiłem się nauczyć. Tak, więc programom do nauki bezwzrokowego pisania podziękowałem. Jednak akurat w tym samym czasie, mój tata studiował i musiałem mu często pisać różnego rodzaju referaty, prace itp. teksty. Wtedy właśnie zacząłem uczyć się bezwzrokowego pisania. Później wziałem książkę Edmunda Niziurskiego "Naprzód, wspaniali!" (w tamtym czasie czytałem praktycznie wszystko jego autorstwa - w końcu to kielczanin :)), książka ma 221 stron i całą przepisałem w Wordzie. Zajęło mi to coś koło miesiąca, może półtora i nawet nie wiedziałem kiedy, a już nie musiałem patrzeć na klawiaturę. Później ten sposób wykorzystałem przepisując Słownik Ortograficzny (same wyrazy, bez odmian).
Moje przytoczone na początku tekstu zdanie, pisałem w kontekście tego, że programy tego typu wymagają systematyczności, jakiegoś zaangażowania w naukę. W programach jest dużo lekcji i tylko osoby z (anielską) cierpliwością przejdą cały kurs proponowany przez program. Autorzy programu na opakowaniu piszą, że dzięki nim nauka bezwzrokowego pisania przebiegnie szybko i z oczekiwanymi efektami, że KAŻDY dzięki nim nauczy się bezwzrokowo pisać. I tylko w tym kontekście użyłem wyrażenia "pic na wodę", ponieważ skoro JA nie nauczyłem się z nimi bezwzrokowo pisać, to znaczy, że to co piszą to kłamstwo. Aha i jeszcze jedno, nie jestem jedynym, który nie potrafił się nauczyć bezwzrokowo pisać, za pomocą powyższych programów. Na jednym z for internetowych, była zażarta dyskusja, właśnie na temat bezwzrokowego pisania. Większość polecała, różnego typu programu do nauki, jednak gdy poleciłem przepisania książki lub obojętnie jakiego tekstu większość uznało to za wariactwo. Po czterech miesiącach dostałem maila z podziękowaniem od autora postu, bo dzięki mojej poradzie pisze na komputerze, nie patrząc wogóle na klawiaturę.
Piszesz, że Tobie zajęło to około 9 miesięcy. Dla mnie 3 miesiące (łącznie), właśnie dlatego w tytule był wyraz "szybki". Co prawda taka metoda wymaga spędzania większej ilościu czasu na komputerze, ale jednak warto, jeśli nam na tym bardzo zależy na ogólnym czasie.
Dodatkową zaletą takiego kursu, jest możliwość wybrania książki, którą się lubi, a więc z przepisywania można czerpać dodatkowe korzyści. Nie wspominając, że jeśli uczymy się np. biologii i zaczniemy przepisywać dany rozdział, którego mamy się nauczyć, sami automatycznie zapamiętamy wszystko :). Jak widać same zalety :).
A co do "Biblii" to właśnie dlatego przepisywanie jej nazwałem zadaniem ekstremalnym. Cóż jak wspomniałeś 3-5 lat pracy, ale za to jaka frajda, bo jeśli ktoś to zrobił, to na pewno będzie jedną z niewielu osób ;), a poza tym w "Biblii" jest wiele mądrych myśli, z których można czerpać wzorce.
Oczywiście nie zniechęcam do korzystania z takich programów, ale uprzedzam, że można się na nich "przejechać". Cieszę się tylko, że poznałem pierwszą osobę, która dzięki programom tego typu nauczyła się bezwzrokowo pisać. A sposób opisywanie przeze mnie można traktować w ostateczności jako ostatnią deskę ratunku.
Bardzo się cieszę Don Killerze, że rozpocząłeś polemikę do tego tekstu. Oczywiście, jeśli ktoś zaczyna polemikę, warto ją kontynuować, aż doprowadzimy do rozstrzygnięcia i zakończenia tematu. Szczerze mówiąc chciałbym przeczytać Twoje zdanie, po mojej kontr polemice. A także innych osób, które mają jakieś doświadczenie w powyższym temacie. Żałuję też, że nie przeczytałem Twej polemiki wcześniej i nie zdążyłem napisać kontrpolemiki do nr 27 (cóż tak to jest jak się nie ma stałego Internetu).