Broken Heart Od Prologu do Rozdziału 24



Broken Heart

Spis treści †












Prolog †


Bella †


Opadałam bezwładnie na łóżko, moje oczy były ciężkie i opuchnięte od ciągłego płaczu.


Wstając zarzuciłam koc na ramiona i podeszłam do drzwi, które prowadziły na duży taras. Oparłam się miednicą o szklaną balustradę i patrzyłam na miasto pogrążone nocą. Zrobiło mi się cholernie zimno ale postanowiłam wziąć parę głębokich wdechów przed powrotem do mieszkania.

Uniosłam wysoko ku niebu moją twarz wyciągając przy tym szyję, zamknęłam oczy i zaczęłam głęboko oddychać. Stałam tak przez dłuższą chwilę wciskając w mój mózg świeże powietrze, jednocześnie starając skupić się na pozytywnym myśleniu. Nauczono mnie tego na zajęciach Tai Chi, na które uczęszczam od dobrych czterech lat wraz z moją przyjaciółką Rosalie. Tai Chi pozwala mi uspokoić własne emocje, wzmacnia moją koncentrację a przede wszystkim pomaga pokonać stres, budując wewnętrzną siłę.


będzie teraz szczęśliwe, gdy przerwał mi telefon . Otworzyłam szeroko oczy, które wciąż miałam skierowane ku niebu. Zobaczyłam granatowe chmury nocy oplatały niebo jak skrzydła chcąc pochłonąć wieżowce i popchnąć je w nicość. Zerwałam się

biegiem do telefonu. Wypadłam z tego cholernego tarasu zaplątując się w zasłonę.

Nim się zorientowałam leżałam już na moich zajebiście twardych, wylakierowanych panelach. Podniosłam się szybko nie zważając na moje rany z poprzedniego dnia. Zobaczyłam krew na podłodze i uświadomiłam sobie, że wypływa ona z mojego ramienia.


W końcu dotarłam do telefonu bojąc się, że się spóźniłam

i mój rozmówca zdążył się już rozłączyć.




co z moim małym aniołkiem. Po krótkiej przerwie w końcu zaczął mówić...


Zamurowało mnie. Czyżby było aż tak źle? Nie zastanawiając się długo odparłam mu..


Gdy odkładałam telefon na swoje miejsce niewiele już widziałam, do oczu napłynęło mi morze łez .


Zaczęłam strasznie płakać i krzyczeć. Nie docierało do mnie nic co się działo wokoło mnie, poczułam jak ktoś mnie szarpie za ramiona i krzyczy coś do mnie.....

Popatrzyłam w górę nade mną stał mój starszy brat, Jasper. Nie

rozumiałam co do mnie mówi, wszystko wyglądało tak jakby ktoś puścił taśmę na spowolnionym tempie. Później zobaczyłam już tylko ciemność.



Jasper †




Alice przybiegła niemal natychmiast, kiedy weszła do pokoju stanęła jak wryta zasłaniając twarz rękoma.




Rozdział 1 †


Bella †



Kiedy się ocknęłam zobaczyłam swojego brata. Chciałam się podnieść ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa.


sukcesem.


Chciałam mu jak najszybciej wyjaśnić co się stało, nie tracąc zbytnio czasu wzięłam głęboki oddech i zaczęłam...


musiał zająć się rodzinną firmą. Mieliśmy bardzo dobrze prosperującą sieć Spa w całych Stanach. Mieliśmy właśnie poszerzyć działalność naszej firmy na Europę, otwierając Spa w Paryżu.

Boże czemu mi to robisz? Czemu mnie karzesz? Co ja Ci takiego zrobiłam, że muszę płacić tak wysoką cenę? Oparłam głowę o szybę pogrążając się w dalszych

rozmyślaniach. Nagle poczułam rękę swojego braciszka na mojej głowie, lekko mnie głaskał. Odwróciłam głowę w jego stronę lekko unosząc usta do góry by przypominały uśmiech. Sądząc po jego minie nie wyszło mi to najlepiej .


potrafił ich wstrzymać. Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się już więcej.



Biegłam razem z Jasperem do szpitala najszybciej jak pozwoliły mi na to nogi. Rozchyliły się drzwi do szpitala i pędem wpadliśmy do środka. Jasper stanął zdezorientowany na środku szpitala nie wiedząc, w którą stronę iść.


z podobnym odcieniem - był to błękit wymieszany z jaskrawą zielenią, ich błysk po prostu zabijał. Patrzyłam na niego przez dłuższy moment nie odzywając się ani słowem, z ulgą zauważyłam to samo u niego. Było to bardzo dziwne uczucie, zdarzyło mi się po raz pierwszy w życiu. Odpłynęłam zatapiając się w jego spojrzeniu, które mogłoby przysięgam, przeniknąć duszę.


Nie wiem skąd wzięła się we mnie pewność siebie ale nie odrywając oczu od Anioła odezwałam się:




Podążaliśmy za dr Cullenem korytarzami dla personelu aby szybciej dostać się do gabinetu dr Doo. Nikt do nikogo się nie odzywał. Czułam się tak jakbym podążała za katem na własną egzekucję. Tak zresztą po części było. Jeśli stracę mój największy skarb, nie będę miała po co dłużej żyć, ani tym bardziej dla kogo. Zostanę katem na własnej egzekucji. Nagle dr Anioł, bo tak go nazwałam w myślach, odwrócił się i otworzył przed nami drzwi. Zapraszającym skinieniem ręki zaprosił nas do środka. Siedzieliśmy u ordynatora gdy poczułam, że po moim ciele zaczynają przechodzić dreszcze i zaczyna robić mi się słabo. Postanowiłam pierwsza przemówić do doktorów:


myliłam się, przenikał swymi niebiańskimi oczyma moje ciało odnajdując duszę.


myśli powinniśmy się trzymać - przez cały czas patrzył mi głęboko w oczy, cała się trzęsłam.


się ordynator.




Rozdział 2 †


Bella †



Popatrzyłam na zegarek była 7:25am czekałam na decyzje o której będzie możliwa operacja. Siedziałam sama, ponieważ wysłałam Jaspera do domu żeby odpoczął. Bez kompromisu się nie obeszło. Obiecałam bratu , że wymienimy się dyżurami i ja na wieczór wrócę do domu odpocząć. Zgodził się niemal od razu.

Siedziałam w poczekalni ,byłam skulona na krześle jak Perski piesek, głowę miałam opartą na ścianie lekko odchyloną do tyłu. Zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.


Zobaczyłam swoją twarz była uśmiechnięta, na której malowało się szczęście. Uciekałyśmy razem z RoseAle. Mała chichotała najgłośniej jak tylko potrafiła. Między śmiech wplatała słowa „Nie złapiesz mnie tatusiu''. Za nami biegła postać, która wołała za nami „Bello Bello Bello”. Kiedy się odwróciłam zamarłam ,ponieważ zobaczyłam mężczyznę, który nie pasował mi do głosu. Ten głos poznałabym wszędzie, był to głos mojego Anioła a ciało Demona człowieka ,którego nie nienawidziłam !!! Krzyknęłam pełna strachu …...

James zostaw nas nie zabieraj mi jej Ty jej nie chciałeś !!!!!

A on dalej wołał „ Belo ooo…...”. Słychać było tylko echo.


Zerwałam się nie wiedząc gdzie jestem. Zobaczyłam rękę na swoim ramieniu .

Kurwa uwierzcie nie rozumiem. Nic! Nada! Nothing! Z przerażeniem wzięłam telefon z jego ręki i wyszeptałam :


Napłynęły mi łzy do oczów, nie mogłam się powstrzymać . Zaczęłam płakać. Nagle poczułam jak ktoś mnie przytula i to bardzo mocno. Było mi niewiarygodnie przyjemnie. Już dawno nie czułam się tak. Był dr. Edward, który się nadal promiennie uśmiechał.


Czy to się nazywa UCZUCIE ? Nie. Za dużo zwaliło się na mnie jak na jeden dzień.




Rozdział 3 †


Edward †



Wyszliśmy razem na taras, który znajdował się na dachu szpitala. Musiałem podtrzymywać Bellę, bo bałem się, że pod ciężarem dzisiejszych wrażeń upadnie albo co gorsza zemdleje. Posadziłem ją delikatnie na ławce a ja przyklęknąłem na jednym kolanie przed nią. Patrząc na nią odgarniałem jej włosy z twarzy, który rozczochrał je chicagowski wiatr.







Rozdział 4 †


Bella †



Szliśmy wraz z Edwardem do gabinetu ordynatora. Miałam nogi jak z waty, ledwo szłam. Edward przytrzymywał mnie za bok. Chyba sam bał się, że mogę upaść. Nie wiem co się ze mną dzieje, nie wiem co mam myśleć co czuje?! Nie mogłam uwierzyć w to co zdarzyło się między nami jeszcze parę minut temu. Poczułam się dziwnie przyjemnie jak o tym myślałam. Spoglądnęłam na Edwarda, który tylko patrzył się przed siebie asekurując mnie przed ludźmi, którzy krzątali się bez celu po korytarzach szpitala. Wiedziałam, że coś go trapi tylko nie wiedziałam czy to się tyczy mojej córki czy sytuacji jaka między nami się wydarzyła. Widziałam napięcie na jego twarzy. Na fantastycznej, uformowanej, męskiej szczęce pulsowały ścięgna.

Już od jakiś cholernych pięciu minut czekaliśmy na ordynatora, ponieważ poszedł po badania. Byłam strasznie spięta i musiało to być widoczne, bo Edward stanął za mną i zaczął masować delikatnie mój kark. On jest po prostu boski. Wszystko w nim jest takie idealne, że kładzie niewinnego, słabego przeciwnika na łopatki. Oczy wypalają duszę, głos zaślepia mózg, usta rozwalają wszystkie wnętrzności na małe kawałeczki a ręce sprawiają, że te wszystkie kawałeczki zmieniają się w pył. I mniemam ,że nie żyje.


Weszliśmy do mnie do domu, ponieważ Edward uparł się, że odprowadzi mnie do salonu by upewnić się, że nic mi się nie stanie. Było to bardzo miłe z jego strony.






Rozdział 5 †


Edward †



O kurde! Zaczyna mi się tu podobać. Po co ja wyjeżdżałem z stąd ? Czego szukałem? Wszystko co mi do szczęścia potrzebne było na miejscu. No może wcześniej nie miałem ,ponieważ wtedy Rosalie nie znała Belli. A wyjechałem szukać tej swej jedynej. A wiem, że Bella to ta jedyna na pewno. Co z tego, że miałem wspaniałą rodzinę, kupę szmalu na koncie w wieku 18 lat jak zawsze brakowało mi tego jednego – miłości. Nie brakowało mi dziewczyn bo miałem ich kilka ale nigdy nie było to prawdziwe uczucie. Zawsze wiedziałem, że są one ze mną tylko po to, bym kupował im wszystko co sobie zażyczyły. A one to kochały. Masz kasę to będziesz miał najlepsza „dupę” pod słońcem. Zawiozłem Bellę do domu. Zaprosiła mnie na śniadanie z rodziną – uśmiechnąłem się. Ona jest zabawna, taka ciepła, czuła, troskliwa ale twarda i to zajebiście twarda. Jak zszywałem jej ramie powiedziała, że nie chce żadnego znieczulenia tylko żebym robił co mam zrobić ,bo chce już być w domu. Jednym słowem rozwala mnie pod każdym względem. Zamyśliłem się na dłuższą chwilę jak Jasper opowiadał swojej żonie o tym miłym zbiegu okoliczności, że okazałem się bratem Rosalie. A ja czekając na moją lubą, która poszła zmyć ciężar dzisiejszego dnia pod gorącą wodą, postanowiłem trochę porozmyślać. Jezu co bym teraz dał ,żeby być tam z nią. Dotykać jej delikatnego, kruchego ciała. Nie Edward! STOP nie możesz tak się śpieszyć ,bo odbierze cię jako nachalnego dupka! Świetnie kurwa już zaczynam sam ze sobą rozmawiać. Czy to jest normalne? Na pewno nie ale moja łepetyna ma racje. Muszę zacząć powstrzymywać się. Przecież to nie jest normalne ,że znasz kogoś zaledwie parę godzin i tak reagujesz. Jeszcze nigdy mi się to nie przydarzyło.











Bella †



Zrobiło mi się nagle gorąco. Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek była 4:23 pm. Powiedziałam w duchu „Dzięki Bogu” w końcu przespałam około sześć godzin, to rekord w ostatnich 48 godzinach. Usiadłam na łóżku przeciągając się. Rozejrzałam się po pokoju tak jak by mi tu czegoś brakowało. I brakowało mojej kochanej córeczki za którą strasznie tęsknię i chciałabym mieć ją już przy sobie i tulić w ramionach. To jest niewyobrażalna tęsknota. Czuję się jakby mi część serca wydarli. Napłynęły mi łzy i zaczęłam płakać do poduszki, drzeć się. Muszę się wyładować, wyrzucić ten ból ,bo rozedrze mnie od środka. Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Ujrzałam piękne twarze moich przyjaciółek, które patrzyły na mnie ze współczuciem. Ich oczy zaczęły mi znajomo iskrzyć, też im się chciało płakać.






Edward †



Siedzę sobie właśnie w kuchni w rodzinnym domu i piję chyba z dziesiątą kawę wraz z Carlisle - moim tatą, przyjacielem. Dopiero co przywiozłem go z lotniska. Przyleciał z Anglii najszybciej jak mógł ,gdy dowiedział się o córce Belli. Nie wiedziałem, że tato ma taki stosunek do Belli. Bardzo mnie to cieszy a zarazem dziwi, że nigdy tak dużo nie mówił mi o niej jak mieszkałem z nim w Anglii przez ostatnie dwa lata.


Opuściłem głowę, ponieważ faktycznie nigdy nie pytałem o cały ten fanatyzm związany z Bellą.


Apartament Belli znajdował się jakieś 10 minut od naszego. Więc to nie była wielka odległość zwłaszcza przy tak zatłoczonych chicagoskich ulicach. Większość czasu spędzaliśmy na czerwonych światłach. Prawdopodobnie mogliśmy szybciej tam dotrzeć truchtem lub na rowerze. Weszliśmy do mieszkania Belli. Oczywiście rodzice mieli klucze do mieszkania, kartę do garażu oraz windy, która centralnie prowadziła do gniazdka Bell. Czy coś mnie jeszcze może dzisiaj zaskoczyć? Chyba już nic! Przywitałem się z Jasperem, bo tylko on grasował w kuchni i mieszał coś na polecenie Alice, pilnując by nic się nie przypaliło. Przepięknie pachniało w całej kuchni, w której unosiły się opary różnych ziół. Na sam zapach byłem głodny jak wilk. Esme postanowiła wyręczyć Jaspera by zajął się bardziej męskim zajęciem. Był wniebowzięty. Można było zauważyć, że gotowanie nie było jego najmocniejszą stroną. Nagle w drzwiach pojawiła się Rosalie, od razu posłała mi szeroki uśmiech i pomachała ręką. Podeszła do mamy, która wciąż mieszała coś w garnkach. Dała jej szybkiego całusa w policzek i nachyliła się by trochę podrażnić swój nos zapachami. Na moje nieszczęście została stamtąd przegoniona i podeszła do mnie chwytając mnie za rękę i ciągnąc mnie przez drzwi wyprowadziła nas na taras. Usiedliśmy na hamaku kołysząc się w przód i w tył w milczeniu. Wiedziałem, że nigdy nie lubiła rozmów po kłótni, podobnie jak ja. Zawsze mieliśmy trudności w rozpoczęciu rozmowy. Zdobyłem się na pierwszy ruch, w końcu jestem mężczyzną. Objąłem ją mocno ramieniem i przyciągnąłem do siebie.


W czasie obiadu rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, żartując troszkę. Z opowiadań udało mi się poznać trochę Bellę, Jaspera i jego żonę Alice oraz małą RosaAle. Z czego byłem bardzo szczęśliwy. Muszę przyznać, że bardzo dobrze się czułem w takim gronie, po prostu nikogo nie brakowało. No może tylko dwóch osób: małej RosaAlice, która była na pewno tu obecna duchem ale nie ciałem i mojego najserdeczniejszego przyjaciela Jacoba Blacka. Z Jacobem przyjaźnie się już wieki. Razem chodziliśmy do szkoły od najmłodszych lat. Nie do tej samej klasy bo Jacob jest o rok młodszy ode mnie. Mam nadzieje, że już niedługo się zobaczymy, ponieważ jest na ostatnim roku medycyny w Anglii. Tak, też chciał być lekarzem, bo zawsze twierdził, że to jest w jego indiańskiej krwi przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Rozmawiam ze swoim przyjacielem raz dziennie, już nie mogę się doczekać jak opowiem mu co się wydarzyło w moim życiu, o Belli. Gdy wstaliśmy od stołu, chciałem pomóc Belli i Alice w sprzątaniu po obiedzie ale kategorycznie mi nie pozwoliły. Więc poszedłem dołączyć do męskiego grona. Emmet oczywiście żartował opowiadając kawały o blondynkach. W ten sposób lubił drażnić się z Rosalie. Ona zawsze się obrażała sądząc, że są one skierowane do jej osoby ale on za każdym razem upewniał ją, że jest ona jedyna w swoim rodzaju, inteligentna, zabawna i kochana. Mówił jej również, że miał wielkie szczęście od losu, że ją spotkał. I to wystarczyło by ją udobruchać no może jeszcze niewinny całus. Po chwili piękne kobiety dołączyły do nas. Bella stanęła koło mnie posyłając lekkiego szturchańca w mój bok przy tym się pięknie uśmiechając. Nie dużo myśląc i panując nad swoimi ruchami objąłem ją swoim ramieniem przybliżając bliżej do swojego boku. Chyba zaskoczyłem zarówno Bell jak i siebie.



Bella †



Leżałam bezwładnie na łóżku. Nie mogłam doczekać się, kiedy będzie w końcu pora by zbierać się do szpitala. Prawie w ogóle nie spałam, ponieważ ciągle myślałam o mojej córce. Opowiadałam jej w myślach bajki na dobranoc aż nie wiem kiedy odpłynęłam, ale tylko na chwilę. Spałam jakieś dwie godziny. Popatrzyłam na zegarek była 7:32 am. Westchnęłam, bo czas strasznie się wlekł. Czasem myślę,że jest on niesprawiedliwy i złośliwy. Kiedy mi zależy na tym by szybciej płynął on zwalnia sprawiając,że każda minuta staje się dla mnie wiecznością i torturą. Dlaczego, kiedy jesteśmy szczęśliwi czas pędzi jak oszalały? Nawet nie zdążymy się nacieszyć swoją radością, miłością, przyjaźnią. Przechodząc przez ciężkie chwile, czas jak kat znęca się nad nami. Może daje nam do zrozumienia byśmy zrozumieli i przeanalizowali swoje błędy? By wyeliminować tak zwane ziarno goryczy by nie trafiło na żyzną glebę. Więc jak oszukać czas? Zwłaszcza ten, który się wlecze. Jak to moja mama zawsze mówiła: „Po każdym dniu trzeba postawić kropkę, odwrócić kartkę i zacząć od nowa.”

Więc na co czekam? Ile razy można odwracać tę kartkę? Nie ważne, po prostu odwróć tę cholerną kartkę Bella! Zacznij żyć od nowa! Zrób to dzisiaj!

Raptownie zerwałam się z łóżka uzmysławiając sobie, że przez to myślenie tylko się pogrążam.

Pobiegłam do szafy, chwyciłam co było pod ręką, jeansy i jakiś czarny top. Nie czarny, nie, źle mi się kojarzy. Rzuciłam bluzkę na krzesło i wzięłam brązowy sweter a z szuflady pierwszą lepszą bieliznę i powędrowałam do łazienki by wziąć szybki prysznic.

Po paru minutach byłam gotowa. Kiedy wychodziłam z łazienki spojrzałam w lustro i się przestraszyłam swojego odbicia. Boże, moje oczy! Wyglądam strasznie. Więc nie dużo myśląc chwyciłam z szafki parę kosmetyków i zaczęłam tuszować swoją twarz by wyglądała na wypoczętą.

No teraz o wiele lepiej. Uczesałam jeszcze włosy w koński ogon założyłam moje okulary przeciw słoneczne na głowę i gotowe.



Skierowałam się w kierunku kuchni i nie usłyszałam żadnych odgłosów. Kompletna cisza. Pewnie Jasper i Alice jeszcze spali. Czy ja już wspominałam, że mieszkamy razem? Więc tak, mieszkamy razem. Wykupiliśmy dwa apartamenty koło siebie i przebudowaliśmy je w jedno ogromne gniazdko.

Zaproponował to Jasper, kiedy byłam w ciąży z RosaAle. Chciał po prostu być blisko mnie. Ja również przekonałam się, że to znakomity pomysł. A Alice! Nigdy jej reakcji nie zapomnę. Kiedy powiedzieliśmy jej o naszych planach po prostu stała w miejscu i piszczała machając rękami z radości a na końcu się rozpłakała. Wszyscy płakaliśmy. Aż uśmiechnęłam się wspominając to.

Skierowałam oczy na telefon i ku mojemu zdziwieniu miałam wiadomość. Jak to się stało, że nie słyszałam jak ktoś dzwonił. Podeszłam do telefonu i nacisnęłam czerwone światełko i po chwili odezwał się przepiękny głos...


I tyle! ? Wykręciłam szybko numer, który zapisałam i czekałam aż odezwie się ten głos, którego pragnęłam słuchać bez przerwy. Po dwóch sygnałach odebrał telefon.

WYBUDZILI!!” Myślałam, że serce pęknie mi z radości. Zaczęłam płakać. Nie mogłam w ogóle wydobyć z siebie głosu.


Odłożyłam słuchawkę nic nie odpowiadając. Jezu, jestem taka szczęśliwa. Nie długo się zastanawiając, złapałam telefon i kluczyki od samochodu Alice i już miałam biec w stronę drzwi, gdy pewna myśl mnie zatrzymała. Jasper! Muszę mu zostawić wiadomość, bo znów będą na mnie źli. Napisałam na tym samym rachunku: „Kocham Was, RosaAlie obudzili. Jestem w szpitalu. Alice, wzięłam twoje auto. Opieprzysz mnie później”. Napisałam to pod numerem Edwarda przy którym były naszkicowane małe serduszka. Czy ja to narysowałam? Nawet nie byłam tego świadoma. Uśmiechnęłam się szeroko, co ja przecież mówię! Cały czas śmieje się moja japa. Wzięłam szybko torebkę i wleciałam do windy.


Mknęłam przez ulice jak oszalała, trąbiąc na wszystkich przechodniów, którzy się jeszcze nie obudzili i zapewne podążali do pracy. Oczywiście prawie co drugi stukał palcem po głowie a jeszcze inni wystawiali środkowy palec. Wcale się tym nie przejmowałam, miałam to wszystko w serdecznym poszanowaniu. Byłam teraz tak szczęśliwie podniecona, że nikt by mnie teraz nie wytrącił z równowagi.

Po jakiś dziesięciu minutach byłam już na szpitalnym parkingu. Wyskoczyłam z auta i w pośpiechu nacisnęłam niezdarnie blokadę by samochód się zablokował. W końcu się udało i biegłam ile tylko miałam siły. Gnałam dalej przez szpital do gabinetu ordynatora dr. Doo, ponieważ nawet nie wiedziałam, w której sali leży moja córka. Zapukałam delikatnie a zza drzwi odezwał się serdeczny głos doktora. Weszłam od razu.


Szliśmy powoli przez korytarze szpitala aż stanęliśmy przed białymi drzwiami o numerze #404#.


Otworzyłam szerzej drzwi. Obraz, który zobaczyłam … po prostu myślałam, że się rozpadnę na milion kawałków. Chciało mi się wszystko naraz, płakać, śmiać się, krzyczeć z radości. Musiałam się powstrzymać, ponieważ tak jak ordynator powiedział mała spała. Wyglądała prześlicznie jakby w ogóle się nie przejmowała wydarzeniami ostatnich dni. Ucieszyło mnie, że w pokoju nie było w ogóle żadnych maszyn. Tego bym nie zniosła. Może i dobrze, że nie widziałam ich wcześniej podłączonych do mojego kruchego aniołka, bo ten obraz zostałby na wieki w mojej pamięci, pobudzałby tylko moje sumienie. Łzy płynęły mi jak oszalałe, jedna za drugą. To było po prostu szczęście.


Weszłam cicho w głąb pokoju i nagle zauważyłam Edwarda, który siedział z boku na łóżku przy mojej córce lekko pochylony nad nią. Głaskał ją po głowie i opowiadał jej swoim anielskim głosem bajkę o Kopciuszku. Wyglądał wspaniale. Miał na sobie jeansy z czarną podkoszulką z długimi rękawami, które były lekko podciągnięte na łokciach. Buty te co wczoraj, czarne ostro ścięte szpice. A na plecach miał przewiązany czarny sweter którego rękawy opadały mu na klatkę piersiową.

Stałam tam jak wryta przez jakieś kilka minut obejmując się rękami. Zerkałam raz na niego, raz na RosaAlie. Gdy go obserwowałam robiło mi się strasznie ciepło na sercu. To był przepiękny widok. Nie dużo myśląc podeszłam do Edwarda od tyłu i położyłam mu delikatnie rękę na plecach, wciąż płacząc. On podniósł się delikatnie do pozycji siedzącej. Nie odwracał się, pewnie wiedział kto za nim stoi. Obeszłam Edwarda i stanęłam naprzeciwko niego. Podniósł głowę i spojrzał w moje zapłakane oczy. Usiadłam mu na jednej nodze, która spoczywała na ziemi i mocno wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Poczułam jak objął mnie delikatnie a ja wtuliłam się w jego tors jeszcze mocniej. Jezu, ale on pięknie pachnie. Drugą ręką głaskał mnie po głowie. Jego ruchy były tak delikatne, że nie da się ich opisać i z każdym przesunięciem jego ręki przechodził mnie dreszcz. Robiło mi się błogo. Nie wiem co czułam i nie mam zamiaru się zastanawiać w tej chwili czy go kocham czy to tylko przyjaźń czy ile on dla mnie znaczy. Parę lat wcześniej mając naście lat, myślałam tylko o tym czy kocham i jestem kochana, przez następne lata kochałam tylko myśląc. Ale już nigdy więcej! Bella, miłość nigdy nie przychodzi po trochu albo kogoś kochasz teraz albo nie kochasz wcale. Więc po co czekać i skracać sobie szczęście...


Po tych myślach podniosłam głowę by spojrzeć Edwardowi w oczy i szeroko się uśmiechnęłam. On odpowiedział mi tym samym. Jego twarz promieniała, miał lekki tak zwany nieład na głowie.



Edward zaśmiał się cicho i odpowiedział:


Na ten czyn z jej strony od razu spojrzałam na Edwarda.


RosaAle wyglądała wspaniale. Oczy miała szeroko otwarte tak jakby się porządnie wyspała. Jej twarz promieniała radością, w ogóle nie schodził z niej uśmiech. Co najważniejsze nie czuła żadnego bólu. Wiedziałam, że jej bardzo dobre samopoczucie jest najlepszym lekarstwem dla mnie.


RosaAle spojrzała na niego tak jakby nie mogła w to uwierzyć.

Szliśmy przez korytarze szpitala kierując się do wyjścia. Gdy widziałam wszystkich tych ludzi, którzy siedzieli i mieli ślepy wzrok wbity w ścianę zrobiło mi się strasznie przykro. Jeszcze nie dawno ja tak wyglądałam. Zapewne cierpią z powodu choroby lub śmierci swoich bliskich lub oczekują na diagnozę choroby. A co ja robię? Idę z Edwardem uśmiechnięta za rękę. Na pewno wyglądam w tej sytuacji beznadziejnie. Ale nic nie poradzę na to, że moje serce pała teraz szczęściem mimo iż tak bardzo nienawidzę tego miejsca. To właśnie ten szpital dał mi tyle radości, którą mogłam obdarować pół świata. A dlaczego? Po pierwsze prawdopodobnie poznałam tu swoją miłość życia a po drugie to właśnie druga połowa mnie, odzyskała tu zdrowie. Cieszę się, że wszystko zaczyna się układać. Nic nie poradzę, że jestem szczęśliwa. Może mój śmiech doda komuś otuchy. Nagle wyrwał mnie z rozmyśleń głos Edwarda.

- Bello moje auto stoi tam. Gdzie ty idziesz?

- Bo myślałam, że jedziemy moim, to znaczy Alice autem, które stoi tam– wskazałam ręką. W tym momencie jego twarz przybrała wrogi wyraz.- O co chodzi, Edward?

- Bella! Przecież miałaś wziąć taksówkę? Przynajmniej tak mi mówiłaś przez telefon. Dlaczego tego nie zrobiłaś ? – nie pomyślałam, że może być o to zły.

- Postawiłam na samochód Alice, ponieważ wiedziałam, że tak będę szybciej w szpitalu. Taksówką zeszło by mi o wiele dużej. Nie mogłam tyle czekać – zrobiłam pokorną minę choć wiedziałam, że nie do odpowiedniej gry.

- Bella, nie mogę się na ciebie gniewać ale wiedz, że było to nierozsądne. Nie darowałbym sobie jak by coś ci się stało.

- Przepraszam. Ale musisz wiedzieć o tym, że jechałam rozsądnie i powoli. W końcu chciałam zobaczyć moją córkę. – Skąd się nauczyłam tak kłamać? Nie wiem, ale czasami trzeba dla takiej błahej sprawy. Zawsze uważałam, że jak się kłamie dla małej rzeczy to się nie liczy. Muszę przyznać, że nigdy nie kłamałam w wielkich i ważnych dla mnie sprawach.

- Widzę, że dzisiaj dopisuje ci humor, Bella.

- Tak, chyba tak. Edward, czy jedziemy do Trattorii? - popatrzył na mnie jeszcze raz i uśmiechnął się.

- Tak Bello. To moja ulubiona restauracja. Mają tam pyszne, europejskie jedzenie, również włoskie za którym przepadam ale to już wiesz... - Nie mogłam uwierzyć w to co mówił. To również była moja ulubiona restauracja. Mają tam wspaniałe sałatki i czerwone wino. Ale również przyciągnął mnie ciepły, elegancki a zarówno romantyczny wystrój. Ściany zdobią ładne oryginalne obrazy. Co czyni to miejsce tak wyjątkowym? To, że mają prywatne pokoje. Nie powiedziałam Edwardowi, że to moja ulubiona restauracja. Dlaczego? Nie wiem.

Weszliśmy do restauracji gdzie kelner skierował nas do stolika, który stał na uboczu. Usiedliśmy i od razu zamówiłam kawę „doubleshot”. Wiedziałam, że jak nie dostarczę do organizmu kofeiny to padnę na twarz. Czekając z Edwardem na nasze sałaty z kurczakiem rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Jednym słowem zaczęłam go poznawać.

BMW M6 Convertible* http://media.nextautos.com/wp-content/uploads/2006/10/bmw-m6-convertible-nm-editi.jpg

Uwielbiałam go słuchać. Stosunkowo dużo o nim wiedziałam ale pragnęłam wiedzieć jeszcze więcej.

Po udanym lunchu pojechaliśmy z powrotem do szpitala. Kiedy wróciłam sama do pokoju mojej córki, ponieważ ordynator wezwał Edwarda na pewną konsultację, RosaAle jeszcze spała. Postanowiłam delikatnie się położyć przy niej. Gdy tak leżałam obejmując swoją córkę zrobiłam się strasznie śpiąca. Nie pomogła mi nawet ta kawa. Albo po prostu wszystkie złe emocje opadły i mój organizm potrzebował odpoczynku. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


Miałam strasznie dziwny sen. Na początku w ogóle myślałam, że nie śpię... wydawał się taki realny. Byłam w jakiejś toalecie. Ohydnej, śmierdzącej, brudnej. Z tyłu gdzieś zza drzwi wejściowych dochodziło ciężkie dudnienie bassów. Strasznie głośna muzyka. Sprawdzałam każde drzwi od toalet. Każda była zamknięta, a zza nich dochodziły dziwne jęki dziewczyny, tak jakby ktoś doprowadzał ich do nieziemskiego orgazmu. Praktycznie takie odgłosy wirowały w około mojej głowy. Spojrzałam w lustro, wyglądałam okropnie. Twarz miałam zamazaną i zalaną potem, rozmazany tusz do rzęs, włosy mokre od potu, przekrwione oczy, nadmiernie rozszerzone źrenice. Strasznie oślepiało mnie światło. Patrzyłam tak na siebie w lustrze pochylona nad umywalką , ręce miałam położone na kranie. Czułam się tak jakbym ledwie mogła ustać na własnych nogach. Nagle poruszałam się w przód i w tył. Nie wiedziałam co się dzieje. Te ruchy była tak podobne do tych jakby ktoś po prostu gwałcił mnie od tyłu. Ale z mojej twarzy odczytałam bardziej podniecenie niż ból. To mnie kręciło a ja tego chciałam. Nie wiedziałam kto mi sprawia taką nieziemską przyjemność ale go pragnęłam. Skierowałam swoje ręce na jego pośladki dając mu do zrozumienia by robił to szybciej i mocniej. Moje ciało płonęło z rozkoszy. Czułam, że zbliżam się do momentu którego od dawien dawna nie odczuwałam. Nagle jakiś mężczyzna obrócił mnie przodem do siebie. Energicznie i zachłannie z ogromnym podnieceniem wziął moje pośladki i podsadził mnie na umywalkę, podnosząc w międzyczasie sukienkę. Popatrzyłam mu w twarz. Uśmiechał się a ja oddałam ten uśmiech. To była twarz Jamesa. Patrzyłam na niego przez parę sekund a potem zamknęłam oczy i odchyliłam głowę lekko do tyłu. Wiedziałam, że to już nastąpi. Czułam go całego. Pragnęłam go a raczej tego by mnie doprowadził do pieprzonej rozkoszy. Objęłam go za szyję rękami ciągnąc go za włosy a nogami oplotłam jego biodra. Uniósł mnie i poruszał się w górę i w dół. Przylegałam do jego ciała tak mocno, że czułam jego każdy pracujący mięsień. Mówił coś do mnie ale ja tylko widziałam jak poruszał ustami, nic nie słyszałam. Nawet nie chciałam usłyszeć co mówi, tylko go czuć. Kiedy już byłam na granicy mojego silnego orgazmu, obraz zaczął się zmieniać. Migawki: moja sina ręka, strzykawka, żyła, moment i ulga, westchnienie. Nie byłam pewna czy to był orgazm czy uczucie po wstrzyknięciu dawki heroiny. Nagle siedziałam sama w kącie łazienki. Kogoś wyczuwałam ale nie mogłam zobaczyć. Nagle usłyszałam głos „Mamo nie rób tego..! zabijesz ich!”


Zerwałam się, byłam cała mokra. Popatrzyłam na łóżko gdzie powinna spać moja córka ale jej nie było. Wstałam z łóżka i kierowałam się w stronę drzwi ale one się w tym momencie otworzyły i wszedł Jasper z RosaAle, którą trzymał na rękach.

Ulżyło mi. Przetarłam rękami swoją twarz. „Boże co to był za sen” - pomyślałam.


- Cześć Bella. Obudziłaś się wreszcie. Super – wypalił mój brat radosnym głosem.

- Tak. Która godzina Jess ? – zapytałam zdezorientowana.

- Piąta po południu – odpowiedział.

- Dlaczego nikt mnie nie obudził ?– byłam wkurzona.

- Sorry Bella, ale takie było zalecenie lekarza.

- Niech zgadnę, doktora Edwarda. Tak?

- Taaa – odparł.


Z trzy godziny później pokój RosaAle był pełny ludzi. Byli wszyscy. Cała rodzina Cullenów wliczając Emmeta mimo, że to nie Cullen ale zawsze na niego tak mówiłam, dla żartów. Esme zrobiła małej małe przyjęcie. Przyniosła małe babeczki, które RosaAle uwielbia a także jej strój do tańca. RosaAle uwielbia przebierać się w niego w domu po prostu nie może się z nim rozstawać. Esme wiedziała, że jak jej to przyniesie to na pewno ją uszczęśliwi. Tak się stało. Mała była zadowolona, szczęśliwa, że ma wszystkich przy sobie. Patrzyłam na nich, jak na ich twarzach przez cały czas gościł uśmiech. Ja byłam całkowicie wyłączona. Wciąż rozmyślałam nad moim snem. Dziwny… Pierwszy raz mi się coś takiego śniło. Naćpana, ja ..? Ciekawe... nigdy nie miałam nawet trawki w ustach a co dopiero coś mocniejszego. A gdzie ja byłam? W burdelu? Nie, to tylko sen. Bella, zapomnij o tym...

Rozdział 8 †



Bella †



Wbiegłam do salonu, ponieważ przywołał mnie piskliwy śmiech RosaAle. Zobaczyłam moją córkę zaplątaną w czerwony, świecący łańcuch. Próbowała uciekać przed potworem Edwardem, który chciał złapać ją w swoje ręce. Edward strasznie lubił ją łaskotać.








Minął miesiąc od wyjścia mojej baletnicy ze szpitala. Bogu dzięki, że wszystko jest w porządku. RosaAle szybko doszła do siebie, rana zagoiła się tak, że praktycznie w ogóle jej nie widać. Poza tym rzez cały czas jest pod dobrą opieką Edwarda i Carlisle’a. Wszystko wróciło do normy. Znów jesteśmy szczęśliwą rodziną i cieszymy się z każdego przeżytego dnia. Jak zapewne pamiętacie dołączył również do niej Edward, z którym zaczęło mnie łączyć coś więcej. Moje przyjaciółki okrzyknęły nas oficjalnie parą. Spotykamy się, jemy razem posiłki, chodzimy na randki. W sumie to dopiero byliśmy na dwóch ale spędzamy razem dużo wolnego czasu. Edwarda często nie ma z powodu jego pracy a w szczególności, kiedy to ordynator dr Doo miał zawał serca jakieś dwa tygodnie temu i poszedł na przedwczesną emeryturę. Większość obowiązków spadło na Edwarda. Na szczęście Carlisle postanowił objąć stanowisko ordynatora to ostatnio odciążyło Edwarda. Bardzo dobrze, że „dziadek” znalazł tu pracę, ponieważ będzie on teraz stałym bywalcem w domu i nie będzie musiał wyjeżdżać do Anglii.


Jutro wigilia, której nie mogę się doczekać. Lubię tak zwaną magię świąt. Amerykanie w większości hucznie obchodzą dopiero Boże Narodzenie. My, przejęliśmy zwyczaj z Europy i obchodzimy wigilię. Wspólna kolacja, prezenty. W pierwszy dzień świąt lecimy wszyscy do Paryża. To znaczy ja, Edward, Jasper z Alice i Rosalie z Emmetem. Dlaczego do Paryża? Dlatego, że postanowiliśmy otworzyć nasze europejskie Spa właśnie w Sylwestra, urządzając przy tym imprezę roku. RosaAle zostaje z Esme i Carlisle co bardzo ją ucieszyło. Lubi zostawać z nimi, ponieważ wymyśla im dużo zabaw przy tym zmieniając cały dom w wesołe miasteczko. Nie mogę już się doczekać spacerów z Edwardem pod wieżą Eiffla lub nad piękną Sekwaną. Moim marzeniem jest zwiedzić katedrę Notre-Dame. Mimo, że jedziemy tam na całe długie dwa tygodnie to pewnie nie zdążymy wszystkiego zobaczyć. No może Edward, Jasper i Emmet spróbują coś zwiedzić ,przecież nie mają obowiązku siedzieć z nami w Spa. Gdy rozmawiałam o tym z Rosalie i Alice kategorycznie się sprzeciwiały. Rosalie powiedziała, że nie wyobraża sobie aby nasi faceci chodzili po mieście sami, ponieważ jeszcze jakieś francuski ich poderwą. No może miała rację ,przecież uważani są za dość przystojnych i ktoś mógłby ich uprowadzić. Zwłaszcza, że Paryż to miasto miłości. Zaśmiałam się z jej stwierdzenie. Czasami naprawdę potrafi rozbawić człowieka. Zresztą ostatnio nikt naprawdę nie musiał się starać sprawić, by uśmiech był na mojej twarzy, ponieważ praktycznie cały czas tam był. Przecież miałam z czego się cieszyć. Po pierwsze RosaAle jest zdrowa i praktycznie o wypadku nie wspomniała ani razu, po drugie zbliżyliśmy się z Edwardem, po trzecie Carlisle został w Stanach a po czwarte nic więcej nie było mi trzeba jak cała radosna rodzinka przy boku.


Podleciała do mnie RosaAle i przerwała mi rozmyślenia.





Nie zdążyłam wejść na górę po schodach gdy moja córka przytuliła się do mojej szyi i zasnęła. Nici z dzisiejszej wieczornej toalety. Weszłyśmy do pokoju i położyłam ją na łóżku. Podeszłam do komody by wziąć czystą piżamę, przebrałam ją i ułożyłam wygodnie na poduchach i przykryłam kołdrą. Położyłam się koło niej by zanucić jej na dobranoc ulubioną kołysankę „Twinkle twinkle little star”, którą praktycznie nucę od czterech lat każdego wieczora. Po cztery zwrotkach, ucałowałam ją i po cichu wyszłam z jej sypialni. Zeszłam na dół, kierując się od razu do kuchni by zrobić nam coś do picia. Nie umknęło to uwadze Edwardowi, który zaczął mnie od razu gonić. Zaczęłam uciekać ale nie udało mi się, był on zdecydowanie szybszy. Złapał mnie od tyłu mocno przyciągając do siebie i namiętnie składał pocałunki na moim karku.





Nagle Edward odsunął się ode mnie i zmysłowo podniósł mnie do góry, sadzając na blacie od „wyspy”. Spodobało mi się w jakim kierunku podążaliśmy w tym momencie. Odruchowo objęłam go swoimi nogami w pasie tak mocno by nie było między nami choć milimetra przestrzeni, która mogłaby nas dzielić. On również do tego zmierzał, ponieważ przyciągnął moją klatkę piersiową do swojej. W międzyczasie włożył swoje gładkie a zarazem ciepłe dłonie pod moją bluzkę i zmysłowo końcami swoich palców głaskał moją skórę. Pobudził wszystkie moje bodźce. Zrobiło mi się strasznie przyjemnie. Popatrzył mi głęboko w oczy uśmiechając się przy tym lekko. Zobaczyłam jego jasny blask w oczach po którym poczułam dziwne uczucie w brzuchu jakby tysiące piór głaskało właśnie tamtą okolicę. I tego właśnie się bałam i o tym właśnie wspominałam wcześniej. Przybliżył swoją twarz do mojej i musnął subtelnie mój nos a potem usta. Przeszedł w kierunku mojego ucha delikatnie łapiąc mój płatek końcami swoich ust i łagodnie go przygryzając. To doprowadziło mnie do jeszcze większego uniesienia. Następnie jego głowa kierowała się ku mojej szyi lekko dotykając ją końcem swego języka. Po paru sekundach co dla mnie trwały jak wieczność, wpił się w moją szyję. Teraz już byłam bliska ekstazy. Odchyliłam swoją głowę to tyłu i zamknęłam oczy przy tym z moich ust wydobył się cichutki jęk nad którym nie mogłam zapanować. Jedną ręką ujęłam jego szyję, mocno ją zaciskając a drugą wetknęłam w jego kasztanowe włosy przyciągając jeszcze mocniej do mojej szyi. Uda zacisnęłam jeszcze bardziej na jego biodrach i poczułam jego erekcję. Pragnął mnie. Wiedziałam jedno. Byłam gotowa już na to, co chodziło mi po głowie. Pragnęłam go tu i teraz. Moje ciało go pragnęło. Chciałam go poczuć. W moich myślach przechodziły nieczyste myśli. Byłam bardzo podniecona.




















Wsadził do każdego kieliszka po trzy kostki lodu. Poruszał delikatnie w kółko każdy kieliszek z osobna by schłodziło się szkło a następnie wlewał whisky dotąd aż wypełnił się kryształ do połowy. Zakręcił butelkę i zrobił jeszcze raz to samo z kieliszkami co robił jak był tylko lód. Wyglądał jakby odprawiał jakiś rytuał.























Ja energicznie chwyciłam jego głowę i przyciągnęłam do swoich ust całując go zachłannie przy tym jęcząc namiętnie jak tylko umiałam. Włożyłam szybko swój język do jego ust pieszcząc jego język i podniebienie sapiąc strasznie. Jezzuu ale jestem dobrą aktorką. Chciałam mu przez to pokazać jak to fajnie jest tak drażnić się z kobietą. Wskoczyłam na niego, oplatając go w pasie a on złapał mnie za obydwa pośladki i przyciągnął energicznie. Gryzłam jego ucho , dotykając go językiem. Szyi również nie oszczędziłam. Czułam jego gwałtowność. Uległ. Udało mi się, zaraz padnie ofiarą.















Usiadłam na kanapie bokiem, tak, że plecy miałam oparte na tapczanie a nogi położyłam przed siebie na sofie. Alice zrobiła to samo tylko, że po drugiej stronie. Zapewne się zastanawiacie czy miała miejsce. Oczywiście, że miała, ponieważ moja sofa jest zajebiście duża. Mogłoby się na niej zmieścić z piętnaście osób. Tak naprawdę to była wielka rogówka tak jak by złączył z cztery sofy w jedną pod kątem prostym. Ale mniejsza o to. Zastanawiała mnie Alice, która przez cały czas podczas nieobecności chłopców, którzy poszli do kuchni, patrzyła się na mnie i uśmiechała się.












Tak Al już zrozumiałam jestem mu wdzięczna, że odszedł ,ponieważ dał mi w prezencie moje teraźniejsze szczęście. Gdybym była nadal z nim nie znałabym Edwarda. No może bym go znała ale nie czułabym tego co do niego czuję na dzień dzisiejszy – kurde, ja naprawdę to zrozumiałam.






























Rozdział 9 †


Edward †



Wyszedłem z łazienki i oparłem się o framugę drzwi przyglądając się Belli jak siedzi przy toaletce w szlafroku. Nakłada na twarz małą ilość kremu lekko go wcierając. Ściągnęła ręcznik z głowy i mokre włosy opadły na jej plecy oraz ramiona. Po chwili gdy rozczesywała swoje włosy zauważyła mnie w lustrze. Zmierzyła mnie wzrokiem od dołu do góry przy tym uśmiechając się szeroko.






Zacząłem delikatnie pieścić i ssać jej wargi by wpuściła mnie do środka. Pragnąłem pieścić jej język i podniebienie. Chciałem poczuć jej wspaniały jedwabisty narząd smaku. Bella od razu udzieliła mi wstępu. Całowaliśmy się namiętnie i powoli rozkoszując się przy tym każdym zetknięciem naszych języków. Poczułem, że po pewnej chwili Belli nie było zbytnio wygodnie stać tak przede mną i pochylać głowę. Przyciągnąłem jej biodra tak by usiadła na moich nogach okrakiem. Objąłem ją przez chwilę w pasie a następnie skierowałem swoje ręce na jej plecy i przybliżyłem ją do swojej klatki piersiowej. Zacząłem drażnić ją swoim językiem po jej szyi. Lubiła tak, ponieważ za każdym razem, kiedy tak robiłem odchylała swoją głowę do tyłu umożliwiając mi lepszy dostęp. Zamknęła oczy z cichym westchnieniem. Rozpocząłem delikatnie ssać jej szyję przy tym zmieniając co chwilę miejsce składania pocałunków. Skierowałem swoje usta w kierunku obojczyka, odsłaniając troszkę więcej jej ciała. Pokazał się zarys jej prawej piersi co podnieciło mnie już na maksa. Czułem jak twardnieje mój penis. To już koniec, muszę ją poczuć, pragnę jej. Schodziłem niżej w kierunku odsłoniętej piersi lekko i delikatnie odchylając Bellę do tyłu. Gdy się wygięła w łuk cała pierś ukazała mi się spod jej okrycia. Polizałem okrężnym ruchem języka jej brodawkę, która była już podniecona i sterczała jak malutki rodzynek. Kiedy tak robiłem, Bella zaczęła cicho jęczeć a jej oddech znacznie się przyśpieszył. Lekko poruszała miednicą w górę i w dół co mnie już rozwaliło. Pocałowałem ją między piersiami i mocno pociągnąłem by wróciła do poprzedniej pozycji. Przytuliła się cała, obejmując mnie za szyję i położyła głowę na moim barku. Moje ręce zsunęły się pod jej pośladki. Chwyciłem je żarliwie całymi dłońmi i wstałem z wanny. Bella oplotła moje biodra swoimi długimi nogami. Całując nadal subtelnie po szyi kierowałem się z nią powoli do sypialni.

Położyliśmy się na łóżku. Bella teraz leżała pode mną na wspaniale pachnącej, białej pościeli. Ja leżałem na niej, ręce położyłem koło jej głowy tak by oprzeć się na łokciach by moja kochana nie odczuwała ciężaru mojego ciała. Zacząłem ją głaskać po włosach spoglądając jej prosto w jej oczy, w których pojawił się jasny płomyk, który kochałem. Dostrzegłem w nich również strach przed czymś. Zdziwiło mnie to, ponieważ nie miałem pojęcia czego moja kochana mogła się bać. Przecież nic jej przy mnie nie groziło.






Pocałowałem ją namiętnie w usta, Bella od razu odwzajemniła pocałunek. Pieściłem jej wargi jak oszalały.

Maui* - jest drugą co do wielkości wyspą w archipelagu Hawajów.

Gdy poczułem, że moja kochana traci oddech przeszedłem lekko w kierunku jej szyi by mogła złapać oddech. Rozpieszczałem jej szyję jak tylko umiałem. Nie spieszyłem się z niczym. Chciałem żeby każdym moim ruchem się delektowała i odczuwała przyjemność. Podparłem się na prawym łokciu nieznacznie przechylając moje ciało na bok. Położyłem swoją rękę na szyi Belli i subtelnie kierowałem swoją dłoń po jej nagim ciele - przez obojczyk, klatkę piersiową, zahaczając o jej prawą pierś. Zszedłem niżej po brzuchu aż w końcu znalazłem to co chciałem, pasek od szlafroka. Udało mi się go szybko rozwiązać za pomocą jednej ręki. Odsłoniłem go i wtedy ukazało mi się piękne ciało Belli.

Dobrze myślałem. Była naga, no prawie, ponieważ założyła białe stringi- całe prześwitujące z delikatnej aksamitnej koronki, które były niesamowicie seksowne. Podniosłem Bellę jedną ręką do góry by mogła całkowicie ściągnąć szlafrok ze swoich ramion. I też tak zrobiła odrzucając go jedną ręką na podłogę. Kiedy to zrobiła zauważyłem delikatny rumieniec na jej policzkach.





Wróciłem do poprzedniej pozycji. Leżałem teraz na Belli całując jej szyję i powoli kierowałem się swoimi wargami w dół po brzuchu. Piersi zacząłem lekko masować i ściskać swoimi dłońmi. Zszedłem niżej aż poczułem jej stringi i ściągnąłem je jednym pewnym ruchem rzucając je gdzieś na parkiet. Rozchyliłem jej nogi i aksamitnie przejechałem kciukiem po jej wzgórku łonowym. Bella wygięła się w łuk z cichym jękiem przywołując najwyższego.

Zacząłem pieścić jej miednice drażniąc ją swoim językiem. Dotknąłem subtelnie końcem języka jej łechtaczki co podnieciło moją kochaną jeszcze bardziej lecz tym razem wyszeptała moje imię. Następnie postanowiłem poczuć jej smak wnętrza wkładając swój narząd smaku do pochwy Belli penetrując jej wnętrze i rozkoszować się jej zajebiście słodkim sokiem. Bella wręcz piszczała. Chyba kochała jak to robię. Złapała moją głowę, wplątując swoje palce w moje włosy energicznym ruchem ściskała je i przybliżała moją głowę jeszcze mocniej do jej łechtaczki. Przyśpieszyłem tempo by zwiększyć doznania mojej kochanki.







Bella usiadła podpierając się jedną ręką. Wciąż się uśmiechała i rumieniła się przy tym tak słodko.



Po paru sekundach gdy tak siedziała i po prostu się uśmiechała patrząc mi w oczy, opadła na łóżku w przeciwnym kierunku. Teraz jej twarz była na wysokości mojego penisa a moim oczom ukazały się jej piękne stopy. Zacząłem delikatnie jeździć po nich podkreślając ich kształt. Bawiąc się każdym palcem u jej stopy. Gdy tak dotykałem jej nóg poczułem jak mała rączka mojej kochanej spoczywa na moim fiucie. Dotykała mnie przez ręcznik, który nadal spoczywał na moich biodrach. Delikatnie pieściła go, poruszając w górę i w dół. Myślałem, że zaraz eksploduję. Bella jednym ruchem ręki ściągnęła ręcznik. I koniuszkami palców zaczęła drażnić mojego penisa.

Nie mogłem się doczekać aż posmakuję ją jeszcze raz. Zacząłem całować ją po stopach przechodząc coraz wyżej. Bella położyła się na plecach, wyciągając za siebie daleko ręce. Jej ciało naprężyło się pokazując swoje wszystkie atuty. Płaski brzuch, krągłe biodra i piersi tak idealne, że na ich widok robiło się gorąco. Muskałem jej każdy centymetr ciała kierując się ku górze. Przy każdym złożonym pocałunku na jej aksamitnym ciele ,lekko podnosiła brzuch do góry a miednice opuszczała na dół. Wiedziałem, że moja kochana już była na tyle rozgrzana i podniecona by przejść dalej do tego na co obydwoje już tak długo wyczekiwaliśmy. Objąłem ją jedną ręką za szyję a drugą rękę włożyłem między nogi, moja kochana zaklęła cicho. Poczułem, że jest strasznie mokra.




Włożyłem swojego wskazującego palca do jej zajebiście ciepłej, ciasnej i jeszcze bardziej mokrej waginy. Penetrowałem w niej tak, jak ona chciała – nadawała tempo swoją ręką. Zaczęła mocno szczytować, wyginając maksymalnie swoje ciało. Złapała mnie za rękę i mocno ją uścisnęła splatając palce. To był piękny widok. Z Belli tryskała taka wielka namiętność, że wiedziałem, że już dłużej nie mogę się tak torturować. Dłużej nie wytrzymam. Muszę ją poczuć. Położyłem się na Belli, lekko rozchylając jej uda nakierowałem mojego przyjaciela na jej wejście. Bella objęła mnie rękami na plecach mocno przyciągając moją klatkę piersiową. Usta wpiła się płomiennie w moją szyję, jęcząc przy tym. Kiedy wchodziłem pewnym ruchem do samego końca, ona wbijała swoje paznokcie w moją skórę. Gdy wszedłem do końca zająknąłem cicho, odchylając moją głowę wraz z zamkniętymi oczami. Było mi tak dobrze. Tak dokładnie ją czułem. Była dla mnie doskonale dopasowana, jednym słowem perfekcyjna. Drażniła mojego członka ściskając go swoją pochwą. Kurwa...ona jest niesamowita! Poczułem jak jej ręce zjechały na moje pośladki, które lekko ścisnęła i przyciągnęła do siebie. Wchodząc i wychodząc na początku ostrożnie, bez pośpiechu. Bałem się , że może odczuwać jakiś ból. Gdy widziałem, że Belli jest dobrze, zacząłem pogłębiać swojego fiuta równocześnie przyśpieszając tempo.



Przybliżyła moje usta do swoich składając na nich pocałunek. Zacząłem swoimi ruchami doprowadzać ją do kolejnego orgazmu. Sapała mi do buzi szepcząc moje imię. Mocno zacisnęła mojego penisa swoją pochwą. Gdy to wyczułem pchnąłem mojego fiuta jeszcze mocniej, energicznym ruchem. Bella zapiszczała, obejmując moją szyję. Trwało to parę sekund. Pierwszy raz tak perfekcyjnie czułem orgazm kobiety z którą się kochałem.

Doszedłem parę sekund po Belli jęcząc. Spuściłem się do jej pochwy. Opadłem wykończony na jej piersi, sapiąc niezmiernie szybko. Musiałem uspokoić swój oddech. Kiedy tak leżałem, Bella objęła moją głowę rękami a nogami moje biodra zamykając w uścisku. Słyszałem jej szybkie bicie serca, które sprawiało, że moje słysząc to, uspakajało się. Podniosłem głowę i ucałowałem jej usta i uśmiechnąłem się do niej szeroko.




Zszedłem z Belli i położyłem się na plecach o ona swoją głowę oparła o moją klatkę piersiową. Przytuliłem ją ramieniem, całując czule w głowę.

Popatrzyłem na zegarek była 4:25am. O Boże ale poszaleliśmy, w ogóle nie odczułem jak czas szybko uciekł. A najlepsze, że nie chciało mi się spać za to spojrzałem na Bellę, która walczyła z powiekami. One opadały a ona próbowała im na to nie pozwolić. Bawiłem się jej włosami by ułatwić jej zaśnięcie.


Teraz wiedziałem, że zasnęła. Obróciłem ją na drugi bok kładąc jej głowę na poduszkę by było jej wygodniej. Kiedy tylko do niej się przytuliłem, usłyszałem trzy sygnały, które dobiegły z mojej komórki, która znajdowała się w kieszeni moich spodni. Leżały na długiej białej skrzyni przed łóżkiem. Cholera kto to może być o tej porze? Zadałem sobie pytanie w myślach. Wstałem i podniosłem ręcznik z podłogi ,przepasałem sobie nim biodra. Podszedłem do spodni by wyciągnąć telefon z kieszeni i udałem się do łazienki by sprawdzić kto sobie przypomniał o mnie. Usiadłem na skraju wannie i sprawdziłem komórkę. Gdy się tylko odblokowała ukazał się napis „ You’ve got 1 message ”. Wystarczyło, że nacisnąłem tylko przycisk „Read” i od razu ukazała mi się nieodebrana wiadomość od Jacoba.


Cześć Brachol ;)

Mam nadzieję, że Ci w niczym ważnym

nie przeszkodziłem :D

Chciałem tylko napisać Ci, o której będę w Chicago.

Właśnie jestem na lotnisku i za pół godziny mam odlot.

W Chicago jestem o 1:55pm.

Więc niedługo się zobaczymy!

Przekaż Esme, że na jej wspaniałą

kolację Wigilijną zdążę.

Trzymaj się. Jacob


Kurde. Super. Całkowicie o nim zapomniałem. Aż wstyd się przyznać.

Postanowiłem szybko odpisać by jeszcze odebrał przed wylotem.


Cześć Jacob ;D

Super, że dałeś mi znać, o której będziesz.

Będę czekał na lotnisku na ciebie.

Już nie mogę się doczekać byś poznał Bellę.

Do zobaczenia i miękkiego lądowania.


Ps: Nie przeszkodziłeś. Udało ci się.

Jednak gdybyś napisał jakieś

dziesięć minut wcześniej był byś martwy.

Wiesz o czym mówię :D

Ed



Zamknąłem klapkę i podszedłem do umywalki by w końcu umyć te zęby. Kiedy skończyłem telefon odezwał się jeszcze raz. Podszedłem by odczytać.


Super chyba chcesz mi przez to powiedzieć, że

Ewa skusiła Cię swoim jabłuszkiem i wypadłeś z raju :D

Gratulacje stary!!

OK wołają NAS do odprawy więc pogadamy jak

będę na miejscu.

Na razie ;)


Szybko wystukałem...jakie NAS! Kogo miał na myśli?


Dziki” ja nie wypadłem z raju.

Ja do niego wkroczyłem.

I co za NAS wołają!?

Mam nadzieję, że Makenna nie jest z tobą???

;)



Bo taka była prawda. Wszedłem do raju. Kurwa … ale jestem szczęśliwy, aż nie da się tego opisać. Poczekałem jeszcze chwile z nadzieją, że odpisze. Po pięciu minutach odezwał się telefon.


Bingo!!! Makenna jest właśnie ze mną

ale nie martw się brachol, ona w Chicago

ma przesiadkę do Kalifornii.

Poznała jakiegoś gościa. Przez internet czy coś takiego.

I leci do niego na Święta.

Więc Victorię masz z głowy.

Jak na razie to nawet ani razu nie

zapytała się o ciebie.

Ok muszę kończyć bo zlinczuje mnie stewardessa.

Nara Edi.


I kurwa Bogu dzięki. To najlepsza wiadomość jak na dzień dzisiejszy. Pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Zgasiłem światła w łazience oraz w sypialni i położyłem się koło swojego Aniołka, przytulając się do niej całym ciałem. Kurde wszystko zaczyna się układać perfekcyjnie. Dobrze, że Makenna sama rozwiązała mój największy problem. Tyle myśli zaczęło przelatywać przez mój umysł, że nawet nie wiem, kiedy odpłynąłem w błogi sen.















Rozdział 10 †


Bella †


Otworzyłam swoje ciężkie powieki. Pierwsze co mi się ukazało to śpiąca twarz Edwarda. Jego twarz wyglądała na szczęśliwą. Była taka spokojna. Leżał na brzuchu z głową wtopioną w poduszkę, którą obejmował oburącz a ręcznik przykrywał tylko jego zgrabny tyłek. Już tak dawno nie budziłam się przy mężczyźnie a tu proszę, sam młody Bóg we własnej osobie. Odgarnęłam delikatnie kosmyki jego kasztanowych włosów z twarzy.

Patrzyłam tak na niego wspominając dzisiejszą noc. Czy to naprawdę się wydarzyło? Czy to był tylko sen? Jeśli sen to nie chcę się z niego obudzić. Było tak wspaniale, że na samo wspomnienie ciarki przebiegły przez moje ciało. Pierwszy raz coś takiego przeżyłam. Po pierwsze mój orgazm był tak silny, że nigdy nie odczułam go aż tak intensywnie i szczegółowo. Szczytowałam nie raz tylko trzy razy i za każdym razem był intensywniejszy. A po drugie zadziwiła mnie postawa Edwarda. Zadbał o to, by to był mój wieczór, liczyłam się tylko ja. Zadziwiające ale generalnie faceci są egoistami i napierają na kobietę by sobie sprawiać przyjemność. Taki już jest ten męski szowinizm. Edward jest inny i wiedziałam to już od dawna, czuję to, że jest inny. Chyba się w nim zakochałam. NIE, na pewno go kocham. Boże dzięki, że przynajmniej z łatwością mogę to powiedzieć w swoich myślach. Muszę popracować nad tym by zabić strach przed wypowiedzeniem tego na głos. Przynajmniej spróbuję.


Popatrzyłam na budzik było wcześnie dochodziła 7:00am. Nie spałam za dużo ale nigdy nie czułam się tak wypoczęta. Mogłabym latać, ponieważ czułam się tak lekko. RosaAle na pewno jeszcze śpi. Ona zazwyczaj, kiedy nie idzie do przedszkola wstaje o 9:30am. Tak więc mam jeszcze dużo czasu na wyszykowanie się, a przede wszystkim kąpiel z dużą ilością piany.


Postanowiłam nie budzić Edwarda, tak słodko spał, że szkoda byłoby go zbudzić. Mam nadzieję, że ma błogi sen. Wyśliznęłam się z łóżka, delikatnie ściągając prześcieradło, owinęłam się nim i pomaszerowałam cicho na palcach do łazienki. Napuściłam gorącej wody do wanny i weszłam do niej. O rany... tak cudownie. Zanurzyłam się wraz z głową, zatapiając się tak chwilkę.

Oparłam się plecami i zsunęłam się niżej tak by woda przykryła moje całe ciało, zamknęłam oczy. Leżałam tak przez chwilę kiedy usłyszałam, że czyjeś kroki zbliżają się w moim kierunku. Nie zdążyłam otworzyć oczu gdy ktoś złożył aksamitny pocałunek na moich ustach. To oczywiście był Edward bo któż inny. Tak by mogło być zawsze, nic mi teraz nie brakowało. Otworzyłam oczy i ujrzałam mojego anioła. Siedział na kancie wanny i pochylał się w moją stronę.

Słyszałam, że Edward mył zęby. Fajne to uczucie dzielić z facetem łazienkę rano. Dobrze, że mam dwie umywalki. Nie będziemy wchodzić sobie w drogę. Bella! Stop! Gadasz tak jakby Edward już tu mieszkał! Skarciłam się w myślach. Ale dlaczego nie? Przecież i tak większość czasu spędza tutaj. Więc co stoi na przeszkodzie? Nic…no prawie nic. Musiałabym wytłumaczyć RosaAle, dlaczego wujek Edward śpi z mamą w jednym łóżku. Przecież ona nigdy nie widziała żadnego mężczyzny, z którym dzieliłabym sypialnię. Ostatnim facetem z którym dzieliłam łóżko był to James. Nagle z rozmyśleń wytrącił mnie głos Edwarda.



Edward chwycił w obydwie ręce moje pośladki i wzniósł mnie do góry nakierowując na jego penisa. Otoczyłam swoimi rękami jego szyję mocno do niej się przytulając. Usiadłam na nim powoli do samego końca. Wygięłam się subtelnie w stronę mojego kochanego, zaciskając mocno swoją pochwę na nim. Reakcja mojego ciała na jego dotyk była niesamowita. Moje ciało go pragnęło. Całował mnie zachłannie z pragnieniem. Czułam jak jego ramiona drżą. Poruszał moją miednicą powoli i za każdym razem kiedy wchodził we mnie co raz to głębiej czułam go tak idealnie. Myślałam, że zwariuję zaraz. Jęknęłam cicho do jego ust. Położyłam swoją głowę na jego ramieniu. Wiedziałam, że zaraz dojdę.

Po około godzinie byłam już prawie gotowa. Edward zszedł do kuchni zrobić kawę i lekkie śniadanie. Nie miał cierpliwości czekać na mnie, za długo mi wszystko schodziło.


Stałam dalej przed lustrem wyciągając maksymalnie tuszem swoje rzęsy. Gdy tak na siebie patrzyłam nie mogłam uwierzyć, że to ja. Już tak dobrze nie wyglądałam dawno. Moja twarz była szczęśliwa. Usta same formowały się w uśmiech, a z oczu można było wyczytać szczęście. Makijaż lekki, podkreślający przede wszystkim moje duże oczy, błyszczyk na ustach akcentował ich subtelność. Jednym słowem perfekcyjnie. Włosy rozpuszczone, lekko pokręcone na grubej lokówce. To jednak prawda, że jak człowiek jest szczęśliwy od razu inaczej patrzy na siebie. Czułam się w końcu atrakcyjną kobietą.


Obróciłam się w kółko spoglądając jeszcze raz w lustro na całokształt. Było super. Ubrałam się dzisiaj w bardzo obściskujące białe, długie jeansy do tego czarna bluzka przylegająca do ciała, która spoczywała opinając moje biodra i do tego nie uwierzycie ale wysokie czarne szpilki. Tak szpilki, miałam dzisiaj ochotę je założyć. Chciałam wyglądać seksownie, ponieważ tak się czułam i to dzięki mojemu kochanemu. Zwłaszcza, że mam dzisiaj poznać słynnego Jacoba Blacka (o którym tyle słyszę) i chcę wyglądać fascynująco dla Edwarda by nie musiał się za mnie wstydzić.

Zeszłam na dół do kuchni, gdzie już od dawna czekał na mnie Edward, który pewnie jest zły. Wszyscy już się obudzili i jedli śniadanie. Alice obróciła głowę w moją stronę i wręcz zawyła.

- Alice ma rację, wyglądasz pięknie kochanie – i pocałował mnie w policzek.

- Dziękuję wam kochani, ale nie przesadzajcie aż tak bardzo, wyglądam jak zawsze - Na to moja córka rzekła:

- Nie prawda mamusiu, nie zawsze. - szczera aż do bólu. Podeszłam do niej by ucałować ją na powitanie. Nie odezwałam się by jak najszybciej skończył się temat mojego wyglądu. Nalałam sobie kawy i usiadłam przy stole ze wszystkimi.

Pożegnał się z wszystkimi i wyszedł.


RosaAle od razu rzuciła się Esme na szyję.

Rose wraz z Esme wbiła wzrok we mnie z niedowierzaniem.


Odłożyłam naczynia po śniadaniu do zlewu i poszłam na górę do swojej sypialni po torbę i czarny, krótki płaszczyk. Tak, może niektórych zadziwić słowo torba ale ja właśnie takie noszę - wielkie torby, by mogło się tam zmieścić praktycznie wszystko. Zeszłam na dół do kuchni by zostawić kartkę na wyspie z prośbą na co pani Tanya ma zwrócić uwagę przy sprzątaniu oraz pieniądze wraz z 100$ podwyżką na Święta. Pani Tanya to super kobieta. Sprząta dla nas od jakiś pięciu lat. Pomagała mi też dużo jak RosaAle była jeszcze niemowlęciem. Dużo mnie nauczyła, jak obchodzić się z maleństwem.


Spojrzałam na zegarek i było już południe więc nie wiele czasu mi zostało by wyrwać się z tego piekła. Rozdzieliłam się z dziewczynami, ponieważ ich tempo zabijało mnie a poza tym musiałam jeszcze coś kupić dla nich jak i dla Edwarda. Błąkałam się w poszukiwaniu odpowiedniego sklepu. Stanęłam przed wystawą Tiffany&Co i wiedziałam już, że tu znajdę prezenty dla wszystkich. Weszłam zadowolona do sklepu i zaczęłam się przyglądać pięknym świecidełkom w gablotach. Po paru minutach szukałam wzrokiem ekspedientki by dać jej do zrozumienia, że jestem już gotowa.

Wskazałam na dwa złote kapelusze z 18 karatowego złota. To będzie dobrze wyrażało ich zakupoholizm no i zainteresowanie modą a podkowa to oczywiście na szczęście.

Ekspedientka wróciła po niespełna minucie.


BFF* - Best Friend Forever


Boże ,został mi jeszcze Edward dla niego w ogóle nie miałam pomysłu. Przeglądnęłam już prawie wszystkie gabloty i nic mi nie przyszło na myśl. W tym czasie kiedy już praktycznie zrezygnowałam z tego, że tu znajdę prezent, moim oczom pokazał się perfekcyjny podarek dla Edwarda. Uśmiechnęłam się szeroko bo to było idealne.


Praktycznie wszystko załatwiłam co miałam w planie. Dla wszystkich prezenty zakupione! - wykrzyknęłam dumnie w myślach. Poszłam jeszcze do banku by wziąć dla dziewczyn przed płacone karty debetowe. To była druga część ich prezentu by mogły zaszaleć na zakupach w Paryżu. No i druga część prezentu dla Edwarda też już z głowy. Popatrzyłam na zegarek była 12:50pm więc postanowiłam iść w kierunku wyjścia z tego wariatkowa. Wysłałam SMS-a do Alice, że spotkamy się w domu a następnie wystukałam numer telefonu do Carlisle'a.


Edward już na mnie czekał przed wejściem. Podbiegłam do niego bo stęskniłam się za nim strasznie. Pocałował mnie wyginając lekko do tyłu. Zachowaliśmy się jak byśmy lata się nie widzieli. Słodki widok.

Zapakował moje torby do bagażnika a następnie jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi od strony pasażera. Odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę lotniska.

Ściągnęłam swoje szpilki by na chwilę odpoczęły mi stopy. To był bardzo zły pomysł by założyć je właśnie na zakupy. Następnym razem ubiorę sportowe obuwie.

Edwarda rozbawiła cała ta opowieść o zakupach. Nagle odezwał się mój telefon. Spojrzałam na swojego iPhona. To był Carlisle.


Wyprostowałam siedzenie i zaczęłam przeszukiwać torebkę w poszukiwaniu jakiegoś lusterka by zobaczyć w jakim stanie jest mój makijaż. To było cholernie trudne, ponieważ w mojej torbie był nie powtarzalny bałagan. Chyba każda kobieta mnie w tym momencie zrozumie bo zapewne każda ma taki sam problem jak ja. W końcu się udało. Spojrzałam w swoje zwierciadło i po krótkiej inspekcji stwierdziłam, że jest w porządku. Oczy praktycznie w nienaruszonym stanie tylko usta potrzebowały malutkiej korekty. Nałożyłam troszkę błyszczyku na wargi i gotowe. Odruchowo poprawiłam włosy. W tym momencie pomyślałam, że zachowuję się jak moje przyjaciółki. Czyżby mi się udzieliło? O matko...westchnęłam w myślach. A mam to gdzieś..., nawet się czułam z tym dobrze. Założyłam swoje szpilki na stopy. Spojrzałam na Edwarda a on się przez cały czas na mnie patrzył, śmiejąc się. Zawstydziłam się troszkę.

Naszą rozmowę przerwał dźwięk wydobywający się z komórki Edwarda. Popatrzył na nią z zadowoleniem.

Zarzuciłam torbę na ramię, Edward objął mnie swoim ramieniem i ruszyliśmy przed siebie w stronę lotniska.

Czekaliśmy objęci z jakieś dziesięć minut, kiedy w drzwiach ukazał się bardzo przystojny, umięśniony chłopak o ciemnej karnacji i czarnych, krótko przystrzyżonych włosach.

Podszedł do niego się przywitać. Uścisnęli się , poklepując mocno dłońmi po plecach jak na kumpli przystało.

Jacob spojrzał zza ramienia Edwarda na mnie i szczerze się uśmiechnął, pokazując swoje imponujące uzębienie.

Nagle zza pleców Jacoba ukazała się kobieta o długich, pięknych, rudych, kręconych włosach i porcelanowej twarzy przy tym niesamowicie zgrabna. Szła z rozłożonymi rękami w stronę Edwarda krzycząc radośnie jego imię. Stanęłam jak wryta ,bo nie spodziewaliśmy się nikogo prócz Jacoba. Jacob wraz z Edwardem zrobili dziwną minę.

Skierowała swoją twarz z powrotem na Edwarda uśmiechając się.

Owa Victoria odwróciła się na pięcie, machając jeszcze zza ramienia i odeszła nie mówiąc nic więcej. Dziwna ta cała sytuacja.


Staliśmy właśnie w korku na autostradzie w drodze powrotnej z Deerfield. Edward rozmawiał z Jacobem o rzeczach o których nie miałam pojęcia, żartując dużo przy tym. A ja siedziałam zamyślona głaskając nowego członka rodziny, który spał mi na kolanach. Tak, udało mi się kupić wymarzonego pupila dla mojej córki. Jest cudny, taki maleńki cały pomarszczony a gdy patrzy się w jego pyszczek to tylko całować go się chce. Wpatrywałam się w niego zamyślona, przeczesując jego czystą ,jasno grafitową sierść. Z głowy nie mogła mi wyjść ta cała Victoria i spięta atmosfera, która miała miejsce na lotnisku. Ciekawe skąd się znali i dlaczego tak dziwnie Edward zachowywał się w stosunku do niej? Czy mój kochany wiedział, że ona leci z Jacobem? Czemu ta kobieta zachowała się tak ozięble w stosunku do mojej osoby? Co ja jej zrobiłam? Milion pytań błądziło mi po głowie. A może ... to była dziewczyna Edwarda! Wtedy zrozumiałe by było jej zachowanie do mnie.


Edward przez cały czas na mnie spoglądał. Czy w moich odpowiedziach było coś nie tak? Nie wiem. Edward tylko co jakiś czas spoglądał na Jacoba w lusterku posyłając jakieś sygnały oczami.

Źle się czułam w tym pieprzonym samochodzie chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Wmówiłam sobie rano, że nikt nie będzie wstanie popsuć mi dzisiaj humoru. Jednak się pomyliłam. Mam nadzieję tylko, że Jacob sobie nie pomyśli źle o mnie i pierwsze wrażenie wypadło znakomicie. Nie wiem co się ze mną dzieje ale w środku mnie chciało mi się krzyczeć.

Po pół godziny w końcu pokonaliśmy korki i staliśmy już na parkingu pod moim apartamentem. Podałam psa delikatnie Jacobowi.



Edward †


Wsiadłem do auta i położyłem głowę o kierownicę. Boże co za dzień...

Zastanawiałem się nad Bellą i nad jej zachowaniem. Po lotnisku była jakaś nie obecna. Ciekawe co sobie pomyślała o całym tym zajściu na lotnisku. Będę musiał jej wyjaśnić wszystko.

Tak mi się przynajmniej wydaje.

Ma rację ale i tak jej nie powiem. Zresztą nie skłamię, bo z Makenną nigdy nie byłem więc tak będzie lepiej.

Tak będzie lepiej dla Belli.


Odpaliłem auto i ruszyłem do domu myśląc o pieprzonej Makennie. Ona to cwaniara, zrobiła to specjalnie. Byłaby chora gdyby nie odstawiła szopki. Cała ona ,lubiła zwracać na siebie uwagę nie zważając przy tym, że robi z siebie kompletną idiotkę. A mam ją już z głowy i to najważniejsze. Teraz liczy się tylko Bella. Jeśli to ją przygnębiło to sprawię by o tym zapomniała. Będę miał na to całe dwa tygodnie a Paryż mi tylko w tym pomoże. Uśmiechnąłem się na samą myśl, co tam się będzie działo.



Rozdział 11 †


Bella †


Siedziałam opatulona w swój płaszcz na tarasie z drinkiem w ręku. Każdy kto mnie zna, wie, że przychodzi taki czas po kolacji wigilijnej, kiedy potrzebuję samotności. Nie lubię świąt, ponieważ są dla mnie smutne. Nie lubię życzeń, bo zawsze powodują, że płaczę. Święta powinny być radosne, bo przecież rodzi się Chrystus ale one dla mnie nie są. Nie umiem się cieszyć tym co mam ,tylko rozpaczam nad tym co straciłam. Czuję pustkę. Odczuwam taką samotność mimo, że w moim mieszkaniu jest pełno ludzi. Dlaczego tak jest? Nie umiem wyrazić tego słowami jaki ból ściska moje serce. Przypominają mi się wydarzenia sprzed sześciu lat. Krzyk mojej mamy, ostre światła samochodu jadącego z naprzeciwka i strach w oczach mojego ojca, którego spostrzegłam w lusterku. Więcej nic nie pamiętam. Następne co sobie przypominam to obraz ,kiedy obudziłam się w szpitalu obok mojego brata i który utkwił mi na zawsze w pamięci. Przez te sześć lat ,kiedy wspominam moich rodziców słyszę w swojej głowie odgłos hamulców i potężny trzask .Nie potrafię odtworzyć innego momentu z naszego życia prócz wypadku. W tym momencie moja psychika nie wytrzymała i popłynęły mi łzy, mimo, że ich w ogóle nie chciałam. To były moje pierwsze łzy od paru tygodni. Musiałam się wyładować. Myślę, że gdy się wypłaczę będzie mi lżej. Tak naprawdę nigdy to nie zdaje egzaminu, zawsze jest gorzej. Siedzę na hamaku lekko się huśtając rozmyślając nad życiem ,kiedy wszedł Jasper z dwoma drinkami. Popatrzyłam na niego. Nie widziałam go dokładnie, bo moje oczy były wypełnione łzami. Otarłam je szybko by nie zobaczył, że płaczę.

Weszłam do salonu i od razu poczułam na sobie wzrok Edwarda, który stał koło kominka wraz z Jacobem i resztą gości. Patrzył się na mnie ze współczuciem w oczach. Uśmiechnęłam się natychmiast do niego by dać mu do zrozumienia, że nic mi nie jest. Edward nie odwzajemnił uśmiechu. Mój facet jest bystry i mimo że nie znamy się zbyt długo to wiedział ,kiedy mój uśmiech był szczery, a kiedy wymuszony. Zapewne ktoś mu wytłumaczył o co chodziło, bo gdyby było inaczej od razu poszedłby za mną. Tak się jednak nie stało więc na pewno wiedział, że chodzi o moich rodziców. Nie rozmawiałam z nim nigdy na ich temat i co się wydarzyło sześć lat temu. Unikałam rozmowy, a on nigdy nie napierał na mnie by podjąć ten temat. Na pewno mu kiedyś powiem, ale jeszcze nie teraz. Podeszłam do niego i przytuliłam się. Tak dobrze czuje się w jego ramionach, że od razu zapominam o smutnych rzeczach. Dobrze jest czasami się przytulić do kogoś by nabrać pozytywnej energii. Edward ucałował mnie w głowę i popatrzył w oczy.


Kochanie jesteś teraz moim całym życiem.

Kocham cię!

I gwarantuję Ci, że to uczucie

jest moim dalszym powołaniem by ono nigdy nie wygasło.

Mam zamiar je pielęgnować

pod każdym względem

oraz na wszystkie sposoby

Byś była zawsze szczęśliwa i żeby łzy, które

płyną właśnie po twojej twarzy były zawsze łzami

szczęścia nigdy smutku i goryczy”


Nigdy nikt nie powiedział czegoś takiego do mnie. To były najpiękniejsze życzenia jakie mogłabym sobie wymarzyć. Zawarte było w nich wszystko. Zazdroszczę mu tego z jaką łatwością mówi o uczuciach. Ja nie potrafię. Może po prostu nigdy nie był tak zraniony jak ja w przeszłości. Mam tylko nadzieję, że to co zaszło między nami przez ostatnie dwa dni i to co powiedział dzisiaj przy wszystkich nada mi odwagi by nie bać się powiedzieć co czuję. Jak to Rosalie powiedziała kiedyś Alice … Nie spoglądaj za siebie, idź przed siebie. Bo tak naprawdę, po co mam spoglądać za siebie? Przecież jest tam tylko ból, zdrada, nienawiść. Mimo tego wracam każdego dnia do tamtych lat. Dlaczego? Może, kiedy czuję ból, wiem, że żyję. A może nie umiem żyć bez bólu. Chyba sobie sami wmawiamy, że nie możemy być szczęśliwi przez obawy, przed powrotem tego czego nie chcemy. Ale przez to ciągłe myślenie przyciągamy tylko to co złe. Muszę z tym skończyć i to dzisiaj. Nigdy więcej złych wspomnień z przeszłości. Koniec.

Nadchodzi najlepsza część świąt, którą uwielbiam. Nie dlatego, że znów zapełni mi się szafa po brzegi. Nie mogę się doczekać reakcji dziewczyn jak otworzą swoje prezenty. Radość jest wielka z nawet najmniejszej pierdółki. Dla nich liczy się to, że w ogóle chodzę po sklepach by im coś kupić. Co roku dostaje od moich przyjaciółek wliczając w to Esme, tonę ciuchów począwszy od bielizny po okrycie na głowę. I to nie byle jakie, bo z najwyższych półek. Umówiłyśmy się parę lat wstecz, że nie kupujemy sobie butów w wigilię, z powodów głupich przesądów, w które nie wierzę, ale mimo to lepiej dmuchać na zimne.

Wzięłam Edwarda za rękę pod pretekstem by pomógł mi pozbierać puste szklanki po drinkach. Na co przystał. Weszliśmy do kuchni, w której nadal unosiły się opary z przepysznej kolacji.


Dobra Bella, uspokój się ,nie możesz się denerwować. Poza tym ,czemu się tym przejmuję? Mogłabym się wkurzać ,jakby to była prawda, a nie jest więc pełny luz...




Edward †


Weszliśmy z chłopakami do salonu. Bella siedziała na ziemi z RosaAlie i bawiły się z psem. Na jej twarzy był uśmiech. Nie wiem co się stało przed paroma minutami ale nieźle mnie zaskoczyło. Pierwszy raz moja kochana się w ten sposób zachowała, to znaczy ja ją widziałem po raz pierwszy taką zdenerwowaną. Emmet powiedział mi, że tak Bellę wyprowadziło z równowagi temat alkoholu. Nikt mi nie mówił, że ma problem lub go miała. Muszę jednak przyznać przyszłemu szwagrowi, że miał rację. Bella wypiła dzisiaj dużo i nadal pije, co mnie martwi.

Kiedy tak rozmyślałem o Belli, ona co jakiś czas spoglądała na mnie szeroko się uśmiechając. Ten pies poprawił jej humor. Nagle stanęła z podłogi i zaczęła iść w moją stronę.


Faktycznie, dla Belli było strasznie dużo pakunków. Bella rozpakowywała po kolei prezenty, które podawała jej RosaAlie, a następnie rzucała się każdemu na szyję i dziękowała za nie. Boże, jeszcze nie widziałem tylu ciuchów. Co ja gadam ? Przecież Rose ma to samo w swoim pokoju. Ale po tych Świętach to moja kochana może otworzyć butik a nie spa. Zaśmiałem się w myślach. Kiedy Bella skończyła, kazała dziewczynom otwierać swoje prezenty. Jak wiadomo po paru sekundach nastąpiły piski, śmiechy i głośne dziękowania. Moja siostra to się nawet popłakała jak zobaczyła napis na kapeluszu, który był zawieszony na pięknej bransoletce. Wszyscy zaczęli rozpakowywać swoje prezenty. A ja i mała RosaAlie, która siedziała na moich kolanach i głaskała swojego psa, patrzyliśmy na to wielkie zamieszanie i śmialiśmy się z nich.

Esme i mój ojciec dostali trzy tygodniową wycieczkę do Włoch, na którą się wszyscy złożyliśmy. Jasper od swojej żony dostał kartę na nie małą sumkę do sklepu z zdalnie sterowanymi helikopterami. Jak się dowiedziałem to było jego hobby. Natomiast Jasper kupił Alice piękną torebkę od Versace, w której znajdował się do kompletu portfel wypełniony gotówką, a Belli wręczył katalogi ze swojego salonu samochodowego by wybrała sobie jakieś cudeńko. Belli auto poszło do kasacji po wypadku, który miała miesiąc wcześniej. Natomiast Emmet wykupił wszystkim dziewczynom tygodniowy pobyt w spa w Utah. Rosalie z Emmetem postanowili, że w tym roku kupią sobie wspólny prezent w postaci swoich własnych czterech kątów. Chłopaki po wręczali sobie nawzajem po dobrym roczniku koniaku. A jeśli chodzi o prezent ode mnie dla Belli zostawiłem jej tą przyjemność na później.

Nim się zorientowałem podeszła do mnie Esme i wyciągnęła ręce w stronę RosaAle, która zasnęła na moich kolanach. Nawet nie zwróciłem uwagi ,kiedy odpłynęła w błogi sen.

Oczywiście była to moja Bella.



Moje serce to – zardzewiały zamek

Twój klucz – to miłość, która okazała się lekarstwem

na moje zmarłe serce.”


Odwróciłem breloczek …


Dzięki tobie Moje serce znów pobudziło się do życia.

KOCHAM CIĘ



Nie wiedziałem co powiedzieć, zatkało mnie. Nie spodziewałem się takiego wyznania z jej strony. Przytuliłem ją mocno do siebie. Po moim ciele przeszedł dreszcz. Nawet nie wiecie jak wspaniale jest coś takiego choćby przeczytać a co dopiero usłyszeć.


Bella †


Podążyłam w stronę kuchni ,gdzie wszyscy stali i rozmawiali. Podeszłam do Emmeta, który stał z Rosalie w objęciach i przytuliłam się do nich .

- Przepraszam Emmet, za wcześniej. Nie powinnam tak wybuchnąć. Wiem, że nie chciałeś mnie urazić ani nie miałeś niczego złego na myśli - powiedziałam to szczerze , ponieważ naprawdę się źle z tym czułam, że coś takiego miało miejsce właśnie w święta.


Poczułam jakby przez sen, że ktoś ściąga mi buty. Otworzyła swoje oczy i ujrzałam najcudowniejszego, najprzystojniejszego i tylko mojego faceta. Uśmiechnęłam się do niego przeciągając się. Usiadłam na łóżku i chwyciłam go za rękę by spoczął koło mnie. Patrzył się na mnie, odgarniając moje włosy z twarzy.


Moje serce na zawsze Twoje”

Siedziałam nie ruchomo i wpatrywałam się w napis, który widniał na moim serduszku. Edward wyciągną go delikatnie i zawiesił mi go na szyi.

Położyłam rękę na nim i spojrzałam swoimi wzruszonymi oczami na niego.


Przez moje ciało przeszła fala rozkoszy. Zajebiście mnie to podnieciło. Nie wiedziałam, że Edwarda stać na coś tak szalonego. Nie powiem ,bo bardzo mi się to podobało. Objęłam jego biodra swoimi nogami mocno, cóż rękami nie mogłam, bo nadal mi je przytrzymywał swoją jedną ręką a druga wsunął pod moje plecy mocno je przyciągając do siebie. Oddałam mu pocałunek, zaczęłam pieścić jego jedwabny język. Czuję, że moje ciało coraz to bardziej go pragnie. Byłam strasznie podniecona zwłaszcza, że zaczął naciskać swoim ogromnie twardym penisem na mój brzuch. Jęknęłam na samą myśl o tym. Edward przerwał gwałtownie pocałunek by złapać oddech. Popatrzył się na mnie.

Edward popatrzył się uwodzicielsko. Jego uśmiech doprowadzał mnie do szału, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Gdy się uśmiechał w jego policzkach pojawiały się seksowne dołeczki, przy tym wyraźnie eksponowały się jego ostre kości policzkowe.

Podeszłam do niego i usiadłam na nim okrakiem.

Moje ciało całe drżało, zacisnęłam mocno swoją pochwę, gdy byłam w szczytowaniu. Poczułam, że w tym samym czasie odczułam napięcie prącia i ciepło w sobie. W tym samym czasie Edward uniósł swoją klatkę piersiową, przytulając się mocno do moich piersi. Pomyślałam wtedy tylko o jednym, że Edward doszedł równocześnie wraz ze mną. Przytulaliśmy się z minutę lub dwie. Ściągnęłam z niego opaskę i pocałowałam go mocno. Edward położył się na poduszkach. Uniosłam się ku górze tak by tylko jego penis wydostał się ze mnie i usiadłam na nim z powrotem kładąc się na moim kochanku. Moja głowa leżała na jego klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w przyśpieszone bicie serca. Naciągnął na nas prześcieradło. Nie odezwało się żadne z nas po prostu cieszyliśmy się sobą. Edward przytulał mnie mocno jedną ręką a drugą głaskał moje włosy. Było mi tak cholernie dobrze w tym momencie, że nie potrzebowałam niczego innego jak tylko subtelny dotyk jego dłoni. Odeszłam w błogi sen czując się szczęśliwa i spełniona, oczywiście nie tylko seksualnie.














Rozdział 12 †


Edward †


Otworzyłem swoje oczy i spojrzałem na sufit, a raczej niebo, które było wymalowane na nim. Rozmyślałem o poprzedniej nocy. To co się wydarzyło nie opiszę nawet słowami, bo się nie da. Nie ma takich słów, które wyraziły by to, co tak naprawdę czułem. Jakie emocje mną zawładnęły.

Kiedy Bell zasłoniła mi oczy swoją chustką myślałem, że zwariuję. Wiedziałem co ma w planie, ale żeby tak ostro... Nigdy nie doznałem tak wielkiego pożądania do jakiejkolwiek kobiety jak wczoraj do Belli. Pierwszy raz w ogóle uprawiałem seks w ten sposób. Mój mózg oddziaływał na każdy jej dotyk, każde muśnięcie.

Gdy poczułem ją nagą na swojej klatce piersiowej, jej rozgrzane brodawki wbijające się w moją drżącą skórę myślałem, że oszaleję z ekstazy. To były dla mnie istne tortury. Bella przejęła całą dominację nade mną, co cholernie mnie podniecało. Każdy jej ruch.. Nie wiedziałem dokąd podąży i jak się to skończy. Kiedy Bella zaczęła szczytować nie mogłem się opanować zacząłem ją jednym słowem pieprzyć tak mocno jak tylko mogłem. Nie wiem skąd mi się to wzięło to był impuls. Chciałem ją intensywnie poczuć jak dochodzi na mnie.

Kiedy jej orgazm nasilił się, nie dałem rady mój penis eksplodował. Doszedłem wraz z Bell. To również nigdy mi się nie zdarzyło, by w jednym czasie dojść z partnerką.

Uniosłem w górę prześcieradło i zobaczyłem, że mojemu koledze nie źle się spodobało rozmyślanie o zeszłej nocy. Stał na baczność jak do musztry. Popatrzyłem na zegarek dochodziła 10 rano. Bella leżała na brzuchu opatulona prześcieradłem. Jeszcze spała. Wstałem cicho z łóżka, by nie obudzić mojej kochanej. Pozbierałem swoje ciuchy z podłogi i poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Ubrałem się we wczorajsze rzeczy i wyszedłem z sypialni. Zszedłem do kuchni gdzie wszyscy już jedli śniadanie prócz RosaAle, której nie było przy stole.


Wszyscy zaczęli się śmiać i komentować.

Jechałem w stronę szpitala i postanowiłem napisać jeszcze sms 'a do Belli na miłe przywitanie. Mam tylko nadzieję, że nie obudzę jej nim.

Biedna Bell nie chciałbym być w jej skórze jak się obudzi. Po pierwsze będzie miała kaca jak stąd do Tokio, to jeszcze nieziemski ból głowy. Zrobiło mi się jej żal, biedactwo moje kochane.

Zaparkowałem w szpitalnym podziemiu.




Bella †


Obudziło mnie pukanie do drzwi. Od razu otworzyłam oczy. Szukałam ręką Edwarda, ale go nie było. Podniosłam głowę by się upewnić i faktycznie go nie zastałam.



Biegłam wzdłuż jeziora Michigan już dobre pół godziny. W uszach brzmiała mi jakaś muzyka z ipod 'a. Postanowiłam usiąść, bo brakowało mi tchu, a co gorsza chwyciła mnie kolka. Usiadłam na ławce, wyciągnęłam słuchawki z uszów i odchyliłam głowę do tyłu wciągając mocno powietrze w płuca. Kolka pomału ustępowała. Siedziałam jeszcze może z kilkanaście sekund kiedy usłyszałam, że ktoś do mnie coś mówi...



Otworzyłam zdenerwowana drzwi od swojego apartamentu, przy tym mocno je trzaskając.




Czekałam w gabinecie Edwarda aż skończą operację. Cierpliwie spacerowałam po całym pomieszczeniu oglądając dyplomy, które wisiały na ścianie. Na komodzie stały różne zdjęcia ze studiów, ale i nie tylko. Na wszystkich widniał Edward z Jacobem. Jedno zdjęcie przyszyło moją uwagę. To z jakiejś imprezy. Zdjęcie przedstawia jak Jacob i Ed wylewają całą beczkę piwa na wysoką, zgrabną dziewczynę. Wzięłam zdjęcie do ręki by bliżej się przyjrzeć kto to. Nie było widać twarzy, gdyż dziewczyna stała tyłem i próbowała zrobić unik by jej jednak nie oblali. Nagle usłyszałam jak za moimi plecami otwierają się drzwi.
















Rozdział 13 †


Bella †








Edward †


Siedziałem przy swoim biurku w gabinecie i patrzyłem na wskazówki zegara, który wisiał na ścianie. Poruszały się okropnie wolno. Dzisiejszy dzień dziwnie mi się dłużył. Dochodziło dopiero południe i zastanawiałem się czy Bell już wstała. Ostatnio dużo śpi. Jej organizm jest wyczerpany odkąd przyjechaliśmy z Paryża. Muszę przyznać, że nie o takie nam wakacje chodziło. Z upragnionego urlopu zrobiły się nieźle pracowite długie dwa tygodnie. Znajdę gdzieś w moim zabieganym życiu lukę, by nasza trójka wliczając w to RosaAlie mogła solidnie odpocząć. Przez najbliższe miesiące jest to nie możliwe, ale pomyślę solidnie o wakacjach. Wykręciłem z mojego służbowego telefonu numer do Belli. Sygnał przez parę sekund się ciągnął gdy w końcu usłyszałem głos mojej kochanej, ale nagrany na poczcie głosowej. Wyłączyłem komórkę, bo nie lubię nagrywać się na sekretarkę. Z mojego doświadczenia wiadomości zawsze dochodziły po czasie. Twierdziłem, że tego typu rzeczy są wymyślane dla kogoś kogo nie chce nam się słuchać na przykład telemarketerów. Kiedy odłożyłem słuchawkę ktoś cicho zapukał do moich drzwi.



Bella †


Wjechałam swoim nowym Porsche Cayenne do garażu. Windą udałam się do apartamentu. Gdy otworzyłam wejściowe drzwi zastała mnie cisza tak jakby nikogo nie było w domu. Podeszłam do lodówki by nalać sobie soku i na drzwiczkach znalazłam przyklejoną od Jasper 'a kartkę.


Bell zabraliśmy RosaAlie na spacer do parku, a później idziemy do Esme na obiad. Jak macie ochotę to wpadnijcie tam, jeśli nie to wrócimy najpóźniej o 8 wieczorem„


Spojrzałam na zegarek było po 4 pm. Ciekawa jestem czy Edward jest na górze i śpi czy już się na mnie wkurzył i poszedł sam coś zjeść. Nie wiem czy mam ochotę iść do Esme chyba bym wolała spędzić ten czas z ukochanym sam na sam.

Kierowałam się w stronę schodów do mojej sypialni. Otworzyłam drzwi. Edward spał na środku łóżka opatulony kołdrą po samą szyję. Praktycznie w ogóle nie było go widać. Miał ciężki sen, bo słyszałam lekkie chrapanie. Podeszłam bliżej by spojrzeć na jego twarz. Wyglądał tak słodko, że nie mogłam się na patrzeć. Stałam i przyglądałam mu się podpierając o framugę łóżka. Po niespełna dwóch, trzech minutach Edward otworzył lekko oczy, uśmiechnął się w moją stronę i zamknął je z powrotem.

Rozchylił moje nogi tak mocno, że poczułam delikatny powiew zimnego powietrza na cipce. Było to ogromnie przyjemne. Jego ręka znalazła się na mojej łechtaczce. Okrężnymi ruchami zaczął ją pieścić. Jeden palec włożył do mego wnętrza, a opuszkiem drugiego kierował się ku górze delikatnie naciskając na mój czuły punkt. Zwiększył ruchy jak i również nacisk. Zaczęłam prężyć swoje ciało, wić się jak wąż. Zamknęłam oczy przekręcając głowę w bok. Odczuwałam to wszystko czysto i bardzo mocno. Myślałam, że zemdleję z rozkoszy. Wiedziałam, że zbliża się mój orgazm. Dałam znać Edwardowi poprzez jęki i szybkie dyszenie. Ed kiedy usłyszał moje przyśpieszone sapanie, dołączył do swojego jednego palca drugi, a potem trzeci. Czułam jak wsuwały i wysuwały się penetrując moją rozgrzaną intymną grotę. Posuwały się coraz głębiej i szybciej. Zaczęłam głośniej jęczeć krzycząc jego imię. Palce jeszcze bardziej zintensyfikowały pieszczoty. To było już nie do wytrzymania. Fala kulminacyjna przyszła nagle z rozrywającą siłą. Zamarłam, wszystkie moje mięśnie zesztywniały. Z całych sił przytuliłam się do szyi Edwarda, wbijając swoje krótkie paznokcie w skórę jego pleców. Czułam jak we wnętrzu zalewa mnie fala rytmicznych skurczów. To był najsilniejszy orgazm jaki w życiu przeżyłam.

Ukochany opadł na mnie kładąc swoją głowę na mych piersiach. Również był podniecony, czułam to przez jego jeansy. Miał nabrzmiałego penisa, który uwierał mnie w udo. Leżeliśmy tak przez parę minut. Edward drażnił moje sutki opuszkami swoich palców, delikatnie je pocierając. Moje przyśpieszone bicie serca zaczynało wracać do normy. Popatrzył mi w oczy, widziałam podniecenie w iskierce jego oka. Uśmiechnął się składając delikatny pocałunek na moich wargach.





Rozdział 14 †


Edward †


Klękaliśmy przed sobą. Trzymałem Belle za biodra kiedy rozpinała mi koszulę. Postanowiłem jej trochę pomóc, bo robiła to strasznie wolno. Nie ukrywam, że byłem strasznie podniecony naszą grą wstępną. Jeśli dalej będzie mnie w takim tempie rozbierać, to z seksu nie będzie nic, bo przedwcześnie wystrzelę.

Zszedłem z łóżka i zacząłem szybko ściągać swoje ubranie. Wróciłem do mojej ukochanej. Objęła moją szyję rękami i zaczęła delikatnie całować w usta, masując mój kark. Nasze języki połączyły się w jedno, zaspakajając się nawzajem. Po niespełna minucie usłyszałem jej głos.





Bella †


Wtulałam swoje plecy w klatkę piersiową Edwarda, który masował moje ciało. Wygięłam się troszkę w łuk, bo to co robił sprawiało mi ogromne zadowolenie. Kiedy skończył głaskać moje piersi jego ręka powędrowała ku mojej łechtaczce. Zaczął pieścić moje wargi sromowe, wkładając jeden palec wewnątrz mnie. Drugą ręką pochylił mnie do przodu. Wypinając się bardziej rozchyliłam znacznie uda. Poczułam jego dłoń wędrującą ku mojej drugiej dziurce. Delikatnie zaczął ją masować i podrażniać. Ogromne podniecenie przeszyło moje ciało. Wiedziałam co chce mi zaproponować i bardzo chciałam tego spróbować, bo nigdy nie przeżyłam seksu analnego. Włożył jeden palec w mój odbyt nie przestając penetrować mojej pochwy. Zaczęłam drżeć, nie wiedziałam co się dzieje. Nigdy nie doznałam tego typu przyjemności. To odczucie różniło się od tych, które miałam podczas orgazmów. Po paru minutach jęczałam, piszczałam i wypowiadałam zadyszana jego imię.



Edward †



Siedzieliśmy w wannie. Bella wtulała się plecami w mój tors. Obejmowałem ją mocno kiedy opowiadała mi o swoim dniu.



Kiedy Edward pojechał do domu rodziców z głowy nie mógł mi wyjść pomysł na jaki wpadłam podczas kąpieli. To była naprawdę nie zła sprawa by stąd wysłać managera, a Rose sprowadzić z powrotem na stare śmieci. Układając swoje ciuchy by zrobić miejsce dla ukochanego w szafie, postanowiłam od razu zadzwonić do niej ze swoją rewelacją. Spojrzałam na zegarek było parę minut po siódmej więc tam jest po pierwszej. Pomyślałam, że to jeszcze nie taka tragiczna godzina zwłaszcza, że Rose chodzi bardzo późno spać. Nie zastanawiając się dłużej wyszukałam moją przyjaciółkę w kontaktach i szybko nacisnęłam zielony przycisk OK. Czekałam aż usłyszę znajomy głos.









Rozdział 15 †


Bella †


Poczułam, jak ktoś sprawnie wskakuje na moje łóżko. Natychmiast się przebudziłam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam śliczną buźkę mojej córki, która uśmiechała się do mnie. Uścisnęłam ją mocno, przytulając do siebie. Rozglądnęłam się po pokoju, szukając Edwarda, ale nigdzie go nie widziałam. Pogłaskałam mojego motylka po główce i przyglądałam się jej.


Czekałam na ukochanego w łóżku, aż się wykąpie i łaskawie przywlecze swoje cztery litery, tutaj do mnie. Długo kazał na siebie czekać, bo dopiero po trzydziestu minutach, ukazał się w drzwiach łazienki, uśmiechając szeroko.





Edward †


W stojącym na ziemi wysokim odtwarzaczu płyt Cd, Jasper włączył przycisk play. Z głośników wydobyła się, bardzo dobrze znana mi melodia piosenki Stinga „ Shape of my heart”. To moja jedna z wielu piosenek tego właśnie piosenkarza, którą lubię i mógłbym słuchać godzinami. W słowach tekstu można znaleźć wszystko, miłość, nienawiść, ból jak i radość czy smutek. Jednak, przede wszystkim jest ona prostą piosenką. Opowiada o karcianej grze, która potrafi ukoić lub wywołać wulkan emocji, nawiązując do miłości swojego życia. Jak wiadomo uczucie te, można wygrać lub przegrać, ale najważniejsza jest próba walki. Przynajmniej ja tak rozumuję tą piosenkę.

Rozdział 16 †


Edward †


Wzdrygnęliśmy się wszyscy na ostry dźwięk trzaskających drzwi. Wstałem od stołu gdzie wszyscy siedzieliśmy prócz Belli, która w końcu zasnęła po dość dużej dawce środków nasennych, które wstrzyknął jej niemal siłą ojciec. Szedłem w kierunku drzwi kiedy za zakrętu ukazała się Rosalie z Emmettem. Rzucając torby z dużym hukiem na podłogę, podeszła do mnie. Zawiesiła mi się na szyi i zaczęła płakać w ramię. Emmett nie spojrzał mi nawet w oczy, ale zdążyłem zauważyć przelotem błysk zaszklonych czerwonych oczu. Nie musiał nic mówić ani robić, wiem o co chodziło. Facet zawsze chce zostać męskim, by nie pokazać po sobie słabości czy bólu, który jest głęboko umieszczony w sercu. Każdy z nas się tak teraz czuje. Ten ból przeszywa nas całych, wiąże struny głosowe. Nikt nie ma nic do powiedzenia, żadne słowa nie wytłumaczą tego co miało miejsce trzy dni temu.



Poszliśmy do kuchni. Wszyscy zaczęli witać Rose w domu. Znowu z każdych oczu w tym pomieszczeniu popłynęły ciężkie łzy po policzkach. Nawet Emmettowi, który stał koło zlewu z pełną szklanką whisky z lodem. Ja również byłem już po kilku, ale czułem się tak jakbym w ogóle nic nie pił. Zdenerwowanie i emocje pochłaniały procenty tak szybko, że nie zdążyły się porządnie wchłonąć w krew, by ukoić trochę ból. Nie było wśród nas Jaspera, od trzech dni był non stop z Bellą. Pilnował jej na każdym kroku, rozmawiał... próbował cokolwiek wyjaśnić, ale Bell nie dało się uspokoić. I nie obwiniam jej za to, że nie umiała się opanować. W końcu jej życie na nowo przerodziło się w największy koszmar jakiego jeszcze nie miała. Nawet śmierć rodziców nie jest tak bolesna jak śmierć własnego małego, niewinnego dziecka. Najgorsze jest to.., że siebie obwinia za jej śmierć. Dla mnie to wielki ból widzieć ją w tym stanie... to cios zadany prosto w serce. Kocham RosaAlie i nigdy nie przestanę. Ona była jak światełko w tunelu, za którym każdy bezwiednie pójdzie. Radością i codziennym nowym doświadczeniem przede wszystkim dla mnie. Przyzwyczaiłem się do niej tak bardzo, że traktowałem ją tak jakby była moja.



Po niespełna godzinie wszyscy rozeszli się w swoją stronę. Rodzice wrócili do siebie, a Alice poszła się położyć. Emmett zdecydował się zostać z nami, ale po dwudziestu minutach zasnął na sofie. Odczuł w końcu różnicę czasu. Jasper powiadomił nas, że jedzie do zakładu pogrzebowego coś ustalać. Nie możemy tak bez słowa trzymać ich w niepewności. Bella nie chce o niczym słyszeć, ale będzie musiała podjąć w końcu decyzję. Jednak nikt nie wie jak ją przekonać.

Poszedłem na górę do jej sypialni sprawdzić czy się czasem nie przebudziła. Kiedy tylko uchyliłem drzwi zobaczyłem otwarte oczy Belli wpatrzone w jeden punkt. Nawet nie zareagowała, gdy wszedłem do środka. Jak tylko położyłem się koło niej jej wzrok przeniósł się na mnie. Boże, tego bólu w jej oczach nie zapomnę do końca życia. Normalnie wypala mnie od środka... zabija. Niespodziewanie przytuliła się do mnie zwijając w kłębek. Objąłem ją mocno nie odzywając się nic... po prostu ją trzymałem. Ku mojemu zdziwieniu zaczęła mówić do mnie, ale zaskoczyły mnie jej słowa.








Bella †


Otworzyłam swoje obolałe oczy, tylko... zastanawiałam się od czego były takie ciężkie i spuchnięte. Rozglądałam się po ścianach mojego pokoju, jak piękne promienie wschodzącego słońca oświetlają jaskrawe kolory farby. Wyglądało to ślicznie. Wstawał następny przepiękny dzień.






Rozdział 17 †


Edward †



Bella †


Chodziłam po pokoju tam i z powrotem. Nie wiedziałam w co mam włożyć ręce. Co zrobić, by choć odrobinę się lepiej poczuć. Lepiej... czy to w ogóle możliwe bym mogła się tak czuć kiedy w myślach mam swoją córkę i tamtą noc. Weszłam do garderoby by sprawdzić czy mam w ogóle co na siebie włożyć. Zaczęłam wywalać na ziemię wszystkie kolorowe ubrania.

Przepłukałam zimną wodą twarz, by przynajmniej trochę zeszła opuchlizna z przepłakanych oczów. Następnie nałożyłam mocno podkreślający oczy czarny makijaż, by choć odrobinę dodać im wyglądu.


Popatrzyłam jeszcze raz na kartkę i nazwę jaka widniała nad drzwiach restauracji. Szłam w kierunku wejścia, nogi strasznie mi się trzęsły, a serce waliło jak młot. Gdy weszłam do środka byłam pod wielkim wrażeniem pomieszczenia w którym się znajdowałam, ujmując krótko Wschodnia elegancja. Nigdy nie byłam w tej restauracji nawet nigdy nie słyszałam o niej. Wszystko było wykonane z drewna o różnych odcieniach - od jasnego dębu do ciemnego hebanu, w którym były wyrzeźbione piękne detale. Sale oddzielały zagłębienia w podłodze wypełnione różną wielkością kamieniami, spomiędzy których wychodziły prawdziwe zielone bambusy. Podeszłam do recepcji, która znajdowała się na środku pomieszczenia.



Zeszliśmy razem do kuchni. W pierwszej kolejności pomyślałam, że dalej będą w niej wszyscy moi bliscy patrzący na mnie oczami szklistymi i czerwonymi od płaczu. Nie chciałam tego. Bardzo mi ulżyło kiedy zobaczyłam jedynie siedzącego przy stole Edwarda rozmawiającego z Esme i skubiącego winogrona jedno za drugim. Popatrzył na mnie tak jak zawsze... z miłością. W jego wzroku nie widziałam współczucia co mnie ucieszyło, ale zobaczyłam kogoś kto chce przejść ze mną przez to wszystko. Tego właśnie mi trzeba. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwdzięczył mi się tym samym. Najbardziej podobało mi się w moim kochanym to, że takie sceny i sytuacje jakie miały miejsce przedtem puszczał w nie pamięć. Podeszłam do niego jak pokorne ciele i ucałowałam jego słodkie po winogronach usta. Wziął mnie za rękę i usadowił na swoich kolanach. Przytuliłam się do jego klatki piersiowej na co on mocniej przybliżył moją głowę do swojego serca.




Rozdział 18 †


Bella †


Czułam się jakbym jechała na ścięcie głowy. Droga dłużyła mi się jak nigdy wcześniej, choć tak naprawdę nie jechaliśmy daleko. Szczerze mówiąc miałam głęboką nadzieję, że może tam nie dojedziemy... Boże, co ja mówię...

Schowałam twarz w rękach mając już dosyć tych wszystkich ofert, propozycji, tradycji i tym podobnych rzeczy, które zadawały coraz to głębszą ranę w moje serce.

W końcu dochodziłam do swojego budynku. Nie wiem ile mi zajęło pokonanie tej drogi, ale to nie ważne. Moją uwagę przykuł nerwowo krążący mężczyzna pod moim domem. Przyśpieszyłam kroku, bo byłam ciekawa kto to może być i co chce? Mężczyzna również mnie zobaczył i zaczął iść w moim kierunku. Nie widziałam dokładnie jego twarzy był jeszcze daleko, ale posturą na pewno nie przypominał mi Edwarda.


Edward †













Rozdział 19 †


Bella †














Rozdział 20 †


Bella †


Szybko zerwałam się z łóżka na równe nogi. W głowie miałam jedną myśl: „spóźniłam się na pogrzeb własnej córki”.




Rozdział 21†


Edward †


Podbiegłem szybko do mojej rodziny. Wszyscy już byli prócz Belli, co bardzo zdenerwował mnie ten fakt.














Bella †




Rozdział 23 †


Edward †




Rozdział 24 †


Edward †


Biegnąc z całych sił w kierunku pokoju, gdzie leżała moja ukochana moją duszę zalewało szczęście i radość z faktu, że będę ojcem. Nigdy nie planowałem zostać ojcem, dlatego że nie znalazłem odpowiedniej kobiety, może nie tyle co kobiety, co miłości i prawdziwego uczucia do płci przeciwnej. A teraz, gdy to się stało wierzę, że wystarczy tylko znaleźć odwzajemnioną miłość, taką prawdziwą, a wszystko inne samo się ułoży. Nie musimy planować. Kiedyś właśnie nad tym się zastanawiałem... Ludzie planują, bo chcą swoje życie w jakiś sposób ulepszyć, zmienić, nadać koloru. Przez najbliższe miesiące będę obserwował i czuł, jak z tygodnia na tydzień rośnie nasze dziecko w brzuchu najwspanialszej matki na świecie. Myślami wybiegam w przód... może za wcześnie? Nie mogłem się powstrzymać i równocześnie doczekać, kiedy to nastąpi. RosaAlie będzie miała rodzeństwo,... będziemy tworzyć szczęśliwą rodzinę.

Po chwili zorientowałem się, że moje nogi odmawiają posłuszeństwa i zwalniają tempa. Zatrzymałem się i przytrzymałem ręką ściany, by wziąć parę głębszych oddechów, a następnie oparłem się plecami o nią, po czym zacząłem się obsuwać. Złapałem się za klatkę piersiową, bo poczułem paraliżujące ukłucie, które dobrze znałem z nauki i praktyki. Ręce mi drętwiały. Nie mogłem w to wszystko uwierzyć! Tylko nie teraz! Przez te parę miesięcy moje życie zmieniło się diametralnie. Zacząłem tak po prostu żyć. Togo czego zawsze szukałem i pragnąłem przez ostatnie pięć lat miałem praktycznie pod nosem wystarczyło tylko ręką sięgnąć. Zawsze tak jest, że ze wszystkim idziemy trudniejszą drogą, bo wydaje nam się, że to co cięższe do zdobycia jest lepsze, a to niestety nie prawda. Kiedy dochodzimy do tego stwierdzenia często jest już niestety za późno. Czy właśnie na tym polega życie? Zawsze się zastanawiam, czy człowiek po to się rodzi aby szukać szczęścia, a gdy ma je już w garści jest koniec! Wszystko czego się uczymy, przez co przechodzimy... czy zdążymy to wykorzystać... i przede wszystkim przekazać naszemu potomstwu, które zapewne nie będzie chciało nas w ogóle słuchać? To jest nie ważne ja chcę to widzieć!

Przed oczyma pociemniało mi, a zza granic między życiem a jawą dochodzą do mnie głosy... przeradzają się one w krzyki, których już nie potrafię zrozumieć.

Jestem spokojny, ale gdzieś głęboko we mnie czuję, że zaczyna się rodzić strach. Boję się! Tylko czego? Na pewno nie śmierci raz ją widziałem i wiem, że można z nią negocjować.

Pamiętam jak dziś, mój pierwszy pacjent, który pozwolił mi się wykazać i obdarzył mnie tak dużym zaufaniem powierzając swoje serce w moje ręce. Prócz własnej wiedzy nie miałem nic co mogłoby go przekonać. A mimo tego polegał na mnie i dał mi szansę sprawdzenia się.

Pamiętam jego słowa do dzisiaj...



Mam tylko nadzieję, że dokończył swoją wypowiedź, zanim narkoza zaczęła działać. To co mówił dla nie jednego wyda się głupie i kpiną, ale mówił o tym tak poważnie..., że mu uwierzyłem. W czasie operacji traciliśmy go dwa razy. Pierwszy raz nie trwał zbyt długo, bo po zaledwie dwóch elektrowstrząsach przywróciliśmy go do życia niemal natychmiast. Za to za drugim razem, było gorzej... Zmierzaliśmy ku końcowi, kiedy przestało bić mu serce. Przestraszyłem się, bo wiedziałem, że jeden raz może się zdarzyć i bywa nie groźny, ale jeśli dzieje się to ponownie nie są to żarty. Kiedy wykonywałem masaż serca swoimi rękami w głowie powtarzały mi się przez cały czas jego słowa. Wciąż te same: „... dam panu czas... Spokojnie”. Nie docierało nawet do mnie to co mówili do mnie koledzy, którzy byli ze mną na sali. Kazali mi się poddać. Powtarzając wciąż, że: ”... to koniec... on nie żyje”. Jednak ja się nie poddałem. Raz spoglądałem na jego zadowoloną twarz raz na serce, które pompowałem w dłoniach, przeklinając i zarazem wołając go, by do nas wrócił. Po niespełna dwóch minutach powrócił rytm serca, ale tym razem z mocniejszym biciem.

Operacja powiodła się, żyje do dzisiaj i miewa się znakomicie. Pisze czasami do mnie na święta. Najciekawsze jest to, że kiedy zapytałem go co się stało odpowiedział mi krótko...



Tak właśnie zakończyła się nasza rozmowa na ten temat. Nie pytałem go o więcej ani on nic nie powiedział. Zostawił mnie w niepewności.


Co ja mam teraz robić? Zaczynałem się lekko denerwować. Co się stanie, kiedy mi nie da ktoś wystarczająco czasu. Najdziwniejsze jest to, że czułem się, jakbym zawiesił się w jakiejś ciemnej próżni. Nikogo nie było, nic się nie działo, niczego nie czułem, tylko cisza i spokój. Hałas robiły moje myśli.

Gdziekolwiek nie spojrzałem w tej ciemności, to widziałem biały napis tego co przed chwilą pomyślałem. Krążył pomału, jakby był w jakimś wirze. Kiedy była to świeża myśl tworzył się duży, wyrazisty. Po paru sekundach oddalał się. Wir pochłaniał litery. Czy tak się właśnie ulatniają nasze myśli. Czułem się dziwnie... czytając to co myślę. Było to nawet bardzo dziwne. A może... NIE...! To głupie.., ale może to ktoś inny pisze dla nas nasze życie i w ten właśnie sposób kieruje wszystkimi myślami i postępowaniem. Zastanawiałem się nad tym, jak ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną stworzyli teorię światła... jasnego, ciepłego i głosu, który do nich mówił. To w niczym nie przypominało tego co opowiadali... czy zatem śmierć kliniczna od śmierci naturalnej... różni się? Może ja po prostu nie idę w kierunku nieba... Tylko za co? Czy aż tak bardzo byłem złym człowiekiem?

Nie wiem, jak długo się nad tym wszystkim zastanawiałem, ale doszedłem do jednego faktu... zdałem sobie sprawę, że umieram i najgorsze jest to, że zaczynałem się pomału z tym losem godzić. Pomimo że było tu niewyobrażalnie cicho, aż za cicho, co było naprawdę przerażające. Czemu zastanawiam się nad sobą? Dlaczego nie mogę zatęsknić za Bellą i moim życiem, które dobiega końca? Mój mózg nie może już tego pojąć...!

Nagle, kiedy to powiedziałem ukazał się napis, ale całkowicie inny. Był za mgłą i przybierał bardzo ostry czerwony kolor. Obchodziłem go ze zdziwieniem... bo to nie moja myśl, to nie moje słowa...


Panie Boże, jeśli tam jesteś nie odbieraj mi go!!! Błagam cię!!!


Z każdym następnym wyrazem moje serce bolało coraz bardziej, ponieważ zdałem sobie sprawę, że to modlitwa Belli! Czyli już wie... już wiedzą!


Edward! Kocham cię... Zostań ze mną! Nie odchodź.

Proszę cię... kochanie. Słyszysz! Do cholery jasnej nie zostawiaj mnie”


I w tym momencie zatęskniłem praktycznie za wszystkim. Za wszystkim co tworzyło nas. Za wszystkimi, którzy uczestniczyli w naszym życiu. Największą tęsknotę poczułem przede wszystkim za Bellą. Jej wyglądem podczas snu, takim niewinnym, spokojnym. Pierwszym, zamglonym spojrzeniem zaraz po przebudzeniu. Za tym, jak jej usta układają się w szczery uśmiech, zanim jeszcze cokolwiek powie. Za pocałunkiem, kiedy jej wargi delikatnie, subtelnie dotykają moich... Są takie idealnie dopasowane. Za poziomkowym smakiem jej pomadki. Za kształtem jej twarzy..., za pracą jej mięśni policzkowych, które harują nad tym, by jej uśmiech był jeszcze bardziej szczery. Szerszy do tego stopnia, by ukazać perfekcyjne, perłowe zęby. Za tym, jak poprawia swoje włosy, gdy nie wie co ma zrobić z rękami. Za tym, jak wypowiada moje imię w każdej sytuacji. Za tym, jak wrażliwa jest jej skóra po dotyku. Za czerwonym rumieńcem na jej policzkach. Za pożądaniem. Za ciężkim oddechem podczas seksu. Za pozą ciała, którą przybierała podczas orgazmu oraz dźwiękami, które wydobywała. Za słonym smakiem jej podnieconego ciała. O Boże... jak chciałbym ją dotknąć, teraz. Będzie mi tego wszystkiego brakowało. Będzie mi brakowało moich drżących palców, kiedy rozpinam jej spodnie lub biustonosz. Będzie mi brakowało każdego miesiąca, tygodnia, dnia, każdej godziny, minuty oraz sekundy bycia z nią.

Zawsze mówimy, że nie będziemy skłonni żyć dalej bez danej osoby, ale jeśli tak ma wyglądać życie po śmierci... to jaki sens ma w ogóle życie? Tęsknota za tym wszystkim torturuje moje ciało i umysł. Zadaje ból bardzo trudny do opisania, żadne słowo nie opisze dokładnie tego co czuję. Nie wiem ile to będzie trwało, ale jeśli ma to trwać całą wieczność... to... to... ja chcę zapomnieć! Chcę zapomnieć wszystko, nie chcę pamiętać! Czy na tym polega życie? Starasz się by żyć jak najlepiej potrafisz, budujesz wspomnienia, historię, uczucia, odczucia... po to by móc za czymś tęsknić po śmierci dotąd, aż twoja dusza się nie wypali? Jeśli tak właśnie jest... to żałuję, że w ogóle się urodziłem.

Kiedy to powiedziałem usłyszałem przeraźliwie głośne stuknięcie, podobne do odgłosu otwieranych potężnych, metalowych drzwi w dużej pustej komnacie. Przestraszyłem się! Niczego nie widziałem ani nie słyszałem. Z dala zaczęło dochodzić do mnie ogromnie jaskrawe światło. Czy to jest właśnie koniec? Czy tak to wygląda. A może to początek czegoś nowego!


Bella †


Po krótkiej chwili wróciłam do pokoju gdzie nadal zastałam brata z moją przyszłą teściową. Ucieszyłam się w duchu na to stwierdzenie, bo naprawdę pragnęłam tego z całego serca.

Siedziałyśmy tak z minutę, kiedy do pokoju wrócił z powrotem Jasper.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Broken Heart Od Prologu do Rozdziału 24
Broken Heart Od Prologu do Rozdziału 25
Hebanowa czerń Od prologu do rozdziału III
Przedsiebiorczosc zdyscyplinowana Od startupu do sukcesu w 24 krokach
Przedsiebiorczosc zdyscyplinowana Od startupu do sukcesu w 24 krokach
Przedsiebiorczosc zdyscyplinowana Od startupu do sukcesu w 24 krokach przezd
Przedsiebiorczosc zdyscyplinowana Od startupu do sukcesu w 24 krokach przezd 2
Przedsiebiorczosc zdyscyplinowana Od startupu do sukcesu w 24 krokach 3
Rozdział 7 Rozwój fizyczny i poznawczy w wieku od dwóch do sześciu lat
powszechna - rozdzia│ XVIII - Kamil , XVIII - Anglia od XVII do XX wieku
Rozdział Rozwój społeczny i rozwój osobowości w wieku od sześciu do dwunastu lat
Rozdział 7 - Rozwój fizyczny i poznawczy w wieku od dwóch do sześciu lat, Psychologia rozwojowa, Hel
Sztompka Socjologia - ROZDZIAŁ 6 Od organizacji do struktury społecznej, Studia - socjologia prac
24 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 24 NA ODEJŚCIU OD BOLSZEWIZMU
Ali Vali [Harry & Desi s L Story 1] How Do You Mend A Broken Heart
Hulda Regehr Clark Kuracja życia rozdziały od 01 do 05

więcej podobnych podstron