Hej Słońce,
wpadłam na chwile
podzielić się moja dezaprobatą w związku z Twoją stukniętą
sąsiadką - wiesz, zawsze można to sobie wytłumaczyć w ten
sposób, że ona jest wariatką i to co robi, robi nieświadomie.
Albo po prostu, niczym stara panna, zbiera różne oferty, które juz
dawno straciły pierwszą świeżość...
Francuz chyba sie na
mnie obraził - od kiedy przesłał mi antysemicka propagandę i
jeszcze oskarżył naszego papieża o bycie żydem, to wysłałąm mu
ciętą ripostę i od tej pory cisza... No, chyba, że go źle
zrozumiałam, no ale jak można zrozumieć słowa: "jean paul II
un ancien juif converti, mais quand ont est juif ont l'est ? vie, et
maintenant un ancien des jeunesses hitlerienne qui fait celui qui l'a
oublié" - ta druga część zdania odnosi sie chyba do
Benedykta, ale kto tam zrozumie Francuza? Wysłałam mu kartkę na
Świeta - jeśli po tym nie odpisze to niech sie rozpędzi w kierunku
ściany... Przecież nie będę korespondować z fanatykiem
antysemityzmu. I jeszcze wsparł zdanie bpa lefebrysty Williamsona o
komorach gazowych... na to mu odpowiedziałam że Williamson to
imbecyl i przesłałam zdjęcia i filmy o Oświecimu i zaprosiłam do
odwiedzenia obozu... Myślałam że on jest jakis normalny i tak jak
każdy Francuz kogoś tam nie lubi, np. Żydów, ale ten przypadek
posunął sie za daleko. Zobaczymy czy stanie na wysokości zadania i
odpisze kiedyś na moje zarzuty.
Tymczasem wracam do pisania tez
na czerwcowy egzamin licencjacki.
Całuski
Misialdo
8 kwietnia 2009
Drogi Renie,
tworząc skrót
myślowy typu "zaprosiłam go do Oświęcimia" (w domyśle:
żeby wstąpił do obozu Auschwitz-Birkenau) nie myślałam że
zaczniesz czepiać się szczegółów. Bo przecież wiadomo, po co
jedzie sie do Oświęcimia...oczywiscie zartuję, ale niestety
większosci ludzi to miasto sie kojarzy jedynie z obozem i nieważne,
że mieszkaja w nim normalni ludzie, którzy chcą normalnie żyć i
nie być kojarzeni z zagładą.
Dziś sprawdziłam pocztę i ze
zdziwieniem zauważyłam że Francuz odpisał, będąc pod wrażeniem
mojej kartki światecznej (myślał, że sie na niego obraziłam na
amen i sam zaproponował, że nie będzie juz podejmował spornych
tematów, bo on jest jaki jest i ja też, i że nie zmienimy zdania
pod swoim wzajemnym wpływem).
Współczuje Ci ciotki. Moja
tylko zapomniała o moich urodzinach, w zamian za to zaprosiła mnie
na swoje...No ale chrzestnej sie nie odmawia i to na
60-tkę...
Przesyłam Ci najlepsze zyczenia w załączniku.
Całuje
gorąco
Twój kłótliwy Misiak
9 kwietnia 2009
Aha, koleżanka przysła mi to -
http://www.youtube.com/watch?v=Tfk4P7T8fBI
Ciekawe,
no nie? Zwłaszcza na końcu, w punkcie kulminacyjnym.
Całuję
M
20 kwietnia 2009
Hej Słońce,
współczuje
serdecznie śmierci cioci i wysyłam dobre fluidy, żebys mogła
jakoś przeżyć to wesele... Mam nadzieje, że cała ta historia
bedzie miała szczęśliwe zakończenie.
W pracy rozkopali mi
całą recepcję - musimy sie z koleżankami podziewać na zapleczu -
a końca remontu nie widać... Ostatnio, chyba w ramach kary za
grzechy młodości, męczyli mnie dwaj faceci pod moim recepcyjnym
okienkiem - aż do północy próbowali mnie namówić żebym sie z
nimi napiła wódki. W końcu się wkurzyłam i poszłam na zaplecze,
udając że nie słyszę ich żałosnych zawodzeń.
Tak sobie
myślałam - że może załapiesz sie do jakiejś szkoły jako
katechetka - masz chyba to pozwolenie do nauczania, nie? Szkoda by
było zmarnowac te studia. A nuż sie uda, a dziecka nie okażą sie
totalną porażką? (tak jak dla mnie)
Ty przynajmniej umiesz
prowadzić samochód - ja jeszcze nie opanowałam tej sztuki i raczej
nie zamierzam w najbliższym czasie.
Mój brat nie zdał
praktycznego egzaminu na pielęgniarkę, ale poszedł ubłagać
dziekankę, żeby mu dała jeszcze jedną szansę i zdaje znowu w
przyszłym tygodniu - i tym razem wział się do roboty i czyta
podręczniki, zamiast pogywać na kompie, jak ostatnio. Jak jest ktoś
zbyt pewny siebie to tak jest...
Sorry, że Ci tu tak
przynudzam. Pewnie nie jesteś w humorze, sądząc po tonie Twego
ostatniego listu.
Przesyłam całuski i rozchmurz sie trochę,
choćby nawet nie było powodu
Twój Pocieszmisiek
23 czerwca 2009
Heloł Rudolfie,
chwila, chwila,
czegoś tu nie zrozumiałam - czyżbyś nie dostała mojego maila
opisującego najnowsze niusy typu Aśka i prawko oraz flaszka i las?
Jesli nie, to nadeślę go jeszcze raz...
Czyli że zostałaś
podwójną ciotką? Jestem jak widzisz do tyłu z niusami - otóż
musisz mi wytłumaczyć kto sie narodził, jak sie nazywa i kiedy
ślub? Czyżbyś polubiła Agniesię? Coraz bardziej niepokojące i
lakoniczne wieści dochodzą z tego Oświęcimia...
A tak na
poważnie to przerabiam sobie spokojnie książkę po angielsku o
biednych dzieciach w otchłani (super rozrywka na wakacje, nie
sądzisz?
),
w międzyczasie chodze do pracy (remont recepcji już prawie na
ukończeniu), a w wolnej chwili czytam kryminały, a ostatnio nawet
obejrzałam chyba po raz szósty pana Darcy'ego (puszczają Dumę i
uprzedzenie na TVP w poniedziałki, ale nie mogłam sie doczekać
dalszej części więc sobie puściłam na płycie). Julki już dawno
nie widziałam, bo jej rodzice zajęci są urządzaniem domu i nie
mają czasu do nas jeździć. Tylko tata tam jeździ im pomagać i
twierdzi że Julka biega jak huragan i daje mu buziaki. Przesyłam Ci
jej zdjęcie z roczku - mała Lady Di.
Postanowiłam sie troche
poodchudzać bo wałki na brzuchu robią się coraz bardziej
widoczne...
Czekam
na szczegóły
Twój Miś Uszatek
10 lipca 2009
Drogi Renie,
czy Ty w ogóle
chodziłaś na metodologię pracy naukowej??? Czyż ks. Lubaszka nie
wpajał Ci że licencjat kościelny to tylko półmetek do doktoratu?
Dziwi mnie Twoje zdziwienie,a problem jest nadal aktualny - dalej nie
wiem z której strony ugryźć temat...
Doktorat to nie byle co, nie pisze sie go w dwa miesiace, tylko
trzeba na to wiele czasu i poświęceń. Każde zdanie musi być
udokumentowane, no chyba że to jest Twoja światła i całkiem
świeża teza. I nie ma już tego, że Augustyn stwierdził to i to,
a w przypisie jakaś książka, w której to znalazłam, tylko musze
bezposrednio cytować z Augustyna - a niektóre jego książki są
tylko po łacinie lub angielsku! aaaaa
Dobrze, ze mi tego
Szatana policzyli jako licencjat, bo do tej pory bym go nie miała...
Jesli przyjdzie Ci do głowy jakaś zupełnie rewolucjonistyczna myśl
nt. dzieci zmarłych bez chrztu, to zapodaj.
W sumie to dobrze,
że Twój brat sie żeni, ale szkoda mi Remika, że ma tak namieszane
w rodzinie i od razu przyrodnego brata lub siostrę. Nie twierdzę,
że to źle, ale zawsze jakiś bałagan. Dlatego my porządne kobiety
nigdy nie znajdziemy sobie męża
,
no chyba ze kogoś już masz i to przede mna ukrywasz...
Daj
znać co z maleństwem Twego kumpla, jak już będziesz cos
wiedzieć.
Całuję
Misiorro
15 lipca 2009
Drogi Reniferze,
no to teraz już
wiem wszystko. Mam nadzieję, że w końcu jakiś biznesmen po
drugiej stronie kabla wyczuje Twoje dobre fluidy i zaprosi do
współpracy. Ale skoro Remuś biegał Ci za plecami, to czy
przyjechał tylko z Twoim bratem, czy Marta też jest? Bo to by już
była jazda bez trzymanki...
Hmm. bimberek mówisz, brzmi
ciekawie. Zobaczymy co z tego wyniknie
O
Jasia sie nie boję (ja go nazywam Czesław-Bolesław), bo jest
facetem i nie jest tak czuły jak my na niektóre sprawy. Chłopak ma
słomiany zapał i szybko mu przechodzi, więc jak coś
wstrząsającego sie wydarzy w szpitalu, to trochę podramatyzuje, a
potem szybko zapomni. Pamiętaj, że męska pamięć jest baaaaardzo
wybiórcza. A jeśli chodzi o nasze dysputy filozoficzne, to musze mu
niektóre rzeczy wyjaśnić, żeby biedne dziecko nie pozostało w
ciasnocie umysłowej i pod wpływem liberalnych kolegów, bo inaczej
wyhoduję sobie ateistyczną żmiję na łonie (czyż to nie brzmi
okropnie???)...
Przesyłam Ci cudny artykuł jaki znalazłam w
Gościu Niedzielnym nt.
MM:
http://goscniedzielny.wiara.pl/index.php?grupa=6&art=1247833632&dzi=1104759141&katg=
Nareszcie
ktoś napisał z sensem o Świętej, która nic nie zrobiła by
zasłużyć na miano nierządnicy, a o czym próbowałam przekonać
wielu ludzi.
Miłej lektury
Twój Misiollo
23 lipca 2009
Droga Renietto,
czy ja dobrze
przeczytałam, czy poszłaś na wesele z Łukaszkiem?!? I jeszcze
dobrze sie bawiłaś?!? No wiesz co, ja tu czego nie rozumiem... z
podłym Łukaszkiem??? Zrozumiem, jeśli nikogo nie było w obwodzie,
ale czemu akurat z nim??? Cieszył sie?? Jednak moje najczarniejsze
podejrzenia sie sprawdziły...
Po ochłonięciu z szoku szczerze
gratuluję udanego wesela i że przynajmniej nie trzeba było
dopłacać do tego interesu. Teraz przynajmniej wszystko jest jak
należy (choć nie do końca, ale to może sie będzie dało wyciać).
Ale z Łukaszkiem???
Nakupiłam dziś całą tacę ciasta i
wywlekę to dzis wieczór do BKS-u ( mam nockę), bo tam sie niestety
hucznie obchodzi i imieniny, choć wszyscy są już przeżarci tymi
ciastkami od Anki (mojej koleżanki z recepcji) i Kryśki
(księgowej), no, ale tradycja to tradycja... A potem sie
dziwią, że im dupa rośnie. Co przychodzę do księgowości, to one
przeważnie cos wcinają albo piją i pewnie jeszcze mają gdzieś
ukrytą lodówkę, gdzie przechowują te wszystkie ciastka i i nne
specjały na porost celulitu.
No cóż, jakoś to
przeżyję...
Moja koleżanka, ta, co wpadłam w głęboki szok,
jak zaszła w ciążę, już urodziła w weekend i niestety dała
córce na imię Wiktoria (teraz pół Polski sie tak nazywa), nie
żeby brzydkie imię, ale zdecydowanie zbyt częste w tym przedziale
wiekowym... wyobrażasz sobie, co to kiedys będzie w szkole, pani
zaglądnie do dziennika, a tam co drugie dziecko bedzie sie nazywać
Wiktoria... Za to jej mąż wygląda jakby go jakiś pies przemielił
w pysku i staje sie coraz bardziej takim misiowatym panem z coraz
wiekszą łysinką i brzuszkiem. Czy wszystkich małżonków to
czeka???
Czekam na odkrycie rozwiązania najwiekszej zagadki
wszechczasów (dla podpowiedzi powiem, że chodzi o Łukaszka)
Twój
Osłupiały Misiu
29 lipca 2009
Drogi Reniferze,
w ciągłym
mętliku emocjonalnym, w jakim sie ostatnio znajdowałaś, to jest
jeszcze zrozumiałe, że jednak łypnęłaś okiem na Łukaszka.
Jednak niepokojące wydaja mi się Twoje pochlebstwa na jego temat,
czyżby piekło zamarzło?? A może wredny Łukaszek tez sie zmienił
i warto na niego jeszcze raz postawić? No, chyba, że przygruchał
sobie jakąś nową Marcelinkę...
Imieniny na szczęście
szybko przeleciały, porozdawałam ciastka komu się dało, a w
nagrodę obdarowani przylatywali z życzeniami i oczywiscie z jakimiś
specjałami wyciagniętymi pokątnie z szafy czy lodówki, albo po
prostu zakupione w pospiechu w pobliskim sklepie. Tak więc przez
następne tygodnie będe sie faszerować czekoladkami itd, no, chyba
że wcześniej mi ich mama nie pożre... Ona niby nie lubi jeść
słodyczy, ale jak ją napadnie to zje wszystko. Zwłaszcza jak jest
czyjeś. A tam, niech ma na zdrowie (chociaz myślała, ze mam
imieniny 31-ego
).
Nie
wiesz może czy wypadło by pójść do tej koleżanki co urodziła?
I z czym? Mama twierdzi, żebym zaniosła pakę pieluszek, a ja
chciałam tylko bombonierkę, a tak w ogóle to nie chce mi sie tam
zaglądać... W końcu chodziłyśmy razem do podstawówki i
mieszkamy w sąsiednich klatkach, ale czy ja wiem? Co sądzisz?
W
oczekiwaniu na niusy
Całuję
Twój Ursus
31 lipca 2009
Hej Reniferze,
jak tam było u
Mony? albo dopiero będzie? Czyżbyś miała wydrapane oczy i wyrwane
kudły? Biedna Mona pewnie nadal sie łudzi, że Łukaszek to dla
niej odpowiednia partia...
Póki co u mnie sie nic specjalnego
nie dzieje, oprócz tego ,zę postanowiłam w dni wolne od pracy
zacząć uprawiać jogging, bo wkurza mnie rosnący z zadziwiającą
szybkością brzuszek (wygladam jakbym była w 3. miesiącu). Tych
dni, niestety, nie jest zbyt dużo, więc nie wiem, czy to wypali.
Może trzeba po prostu zastosować dietę MŻ i wiecej się
ruszać?
Joanna właśnie zakupiła Fiata Punto (chyba) i boi
sie nim jeździć
.
Jak się już zdecyduje, to chyba każę jej zrobić kilka jazd
próbnych zanim ja wsiądę to tej maszynerii...
Całuję
Twój
półśpiący po dyzurze Misiek
6 sierpnia 2009
Drogi Renie,
wszyscy wiedza, że
niektórzy ludzie to świnie, które obrażaja kogo sie da i myślą
,że im to ujdzie bezkarnie. Ostatnio nawet głupi ludzie zaszczuli
nam siatkarkę, że niby za słaba, za stara i że niech spada na
drzewo i się biedna załamała i zrezygnowała z gry w
reprezentacji. W dzisiejszych czasach trzeba mieć bardzo twardą
skórę. Z kolei głupio z jej strony, że czyta komentarze w
internecie, bo od czytania takich rzeczy można sie porzygać. Co
rusz to komentarz antykoscielny, antykatolicki albo ateistyczny...
Ale nie martw się - odpowiedza za swe zbrodnie (bo słowem przecież
można zabić) w jeziorze ognia i siarki, wraz ze swym duchowym ojcem
szatanem!!!!
Żartuję oczywiście, ale wiadomo, kto za tym stoi...
Dlatego
wspieram Cię duchowo w tych trudnych chwilach.. Kto wie, co tam o
mnie wygadują na BKS-ie? Jakbym sie miała przejmować wszystkimi
bzdetami na swój temat, to dawno rzuciłabym sie z mostu. Wiadomo, z
każdego sie podśmiewują. Nawet ja czasami to robie...
I nie
mów mi tu o ogniu piekielnym, nie dla Ciebie ono przeznaczone - no,
chyba, że zejdziesz na złą drogę... Jak mawiał Sartre "piekło
to inni"
,
w pewnym sensie cos w tym jest, ale oczywiscie trzymając sie
teologiczno-filozoficznej ortodoksji, odrzucam to zdanie, a kysz, a
kysz.
Napisałaś o niechcianym (a raczej niepytanym) wyjeździe
do Remika - czyli że gdzie? do Norwegii? Chyba że już wszyscy
mieszkaja w Polsce, a ja jak zwykle jestem z niusami za
murzynami...
Aśka pożyczyła mi 'Jeźdżca miedzianego' -
czytałaś? Dobry? Ja ją uraczyłam kolejną częścia przygód Pani
Porucznik - niech sie dziewczyna dokształca, zanim się wysypie, nie
daj Boze, na jakimś przydrożnym znaku. Ma już tablicę
rejstracyjną i nadal jest w szoku
Jak
już będziesz wiedziec co z tą Moną, to daj znać. A nuż z kimś
kręci i sie nie chce przyznać do zdrady swego jedynego
ideału...
Kończę i całuję
Twój Miś-Plotkarz
12 sierpnia 2009
Drogi Reniotomanie,
współczucia
dla Twego brata, ale nie ma tego złego... Może wreszcie
spokornieje? A co do Moniki P. która pewnie z braku innych
ciekawych zajęć (jak np. studiowanie teologii 10-ty rok)
postanowiła przyprawić o chorobę psychiczną jakiegoś Bogu ducha
winnego instruktora, to naprawdę współczuję temu, kto ją będzie
uczył. I nawet jak zda za 10-tym razem, to bójcie sie narody.
Chociaż może w tej materii nie bedzie tak źle - żeby jeździć,
nie trzeba wiele myśleć...Ale żeby dobrze jeździć to juz trzeba
koncentracji. Wiem, jestem okrutna, ale nie lubię owijac w bawełnę
- musi sie dziołcha wziąć za siebie.
No tak Remik jest w
Polsce, ale gdzie?Mieszka z Martą w Oswięcimiu, czy gdzieś? A twój
brat gdzie mieszka z Agniechą?
Ach, te "intensywne chwile"
były super! Biedny Łukaszek
zboczuch jeden...
Na razie nic sie nie dzieje, musze znaleźć
czas, żeby sie wreszcie wybrac do tej koleżanki z
dzieckiem.
Kończę, bo musze rozliczenie zrobić
Pa
Twój
Przebrzydły Misiek
13 sierpnia 2009
Drogi R.,
dawno nie zaglądałam
na naszą klasę, ale skoro mi przypomniałas o jej istnieniu, to
oczywiscie przejrzałam zdjecia - fajnie wyglądasz w otoczeniu tylu
bobasków - i znów wszyscy myslą, że to Twoje:) Ja w końcu dziś
zebrałam sie na odwagę i w końcu poszłam do tej koleżanki, zeby
ją nawiedzić i dziecko zobaczyć - w koncu ona dostała bombonierkę
(na wzmocnienie) a małej kupiłam oliwkę w żelu i puderek. Bo nie
było pieluch na takie dziecko, i podobno coraz częściej znikają
ze sklepów (czyżby wszyscy postanowili mieć dzieci w tym
okresie?). Poważnie zastanawiałam sie też nad tym Bebikiem, ale
tam pisalo dla matek, które nie moga karmić piersia i że trzeba
konsultować z lekarzem, wiec stwierdziłam ,ze kupię cos pewnego.
Dziecinka ciaglę ciągnęła cyca i strzelała kupkę, a po pół
godzinie zaczęła się domagać jedzenia.
Już za późno,
jeśli chodzi o aborcję - postanowiłam obejrzeć "Niemy krzyk"
i teraz juz wiem jak to wyglada "od kuchni", bo tak to
miałam pojęcie tylko z opisów. Największego szoku doznałam nie
jak wciagali to biedne dziecko do tego odkurzacza, ale jak pokazali
na zewnątrz, jak baba leży z rozwalonymi nogami, a "lekarz"
jej tam macha tym odkurzaczem w przód i w tył, jakby czyścił
kibel... normalnie porzygać sie można...
Czytając Twój mail
doznałam kolejnego szoku, czytając że przytrafiła Ci sie aborcja,
ale na szczęście kontekst wskazywał na co innego...
ufff
Zastanawiałam się tez, kto to jest ten Austin, ale w
końcu sie kapnęłam ze to pewnie działacz tej organizacji
walczacej z aborcją, co mi ją podsunał ks. prof. Szczurek.
Żeby
Ci to nigdy nie przyszło do głowy! Aborcje mam na myśli.
Tym
przerażającym tematem kończę, bo jeszcze cos gorszego mi do głowy
przyjdzie...
Twój Misiansztajn
19 sierpnia 2009
Oj Renie, Renie,
widac, że ktoś
nadepnął Ci na jedną z Twoich czterech łapek (już nie wspomnę o
czerwonym nosku...), bo wysnułaś daleko idące wnioski z mojego
ostatniego maila. Napisałam tylko, że po przeczytaniu jednego ze
zdań, zaświtała mi w głowie szokująca myśl, ale już dalszy
kontekst rozwial moje wątpliwości - szokujące, bo myślałam, że
Cie znam, a tu jakaś aborcja... wiesz, świat teraz pędzi w
zawrotnym tempie a ludzie których znasz całe życie okazują się
zupełnie kimś innym (np. moja mama) dlatego takie podejrzenie
zaświtało mi w głowie (i bardzo szybko znikło, z wielką ulgą)
zwłaszcza jeśli podaje mi je przyjaciółka, której należy
wierzyć... W życiu bym Cie o to nie podejrzewała, więc stąd mój
szok gdy nie wyraziłaś sie jasno od razu. A jest niewiele rzeczy,
które są mnie w stanie zaszokować. Jakbym Ci powiedziała, że mam
nieślubne dziecko, to byś mi uwierzyła czy nie?
Co do tych
anonimów, to wiadomo ze ludzie sa podli (nie mówie tu nic nowego),
dlatego unikam różnych stron, które reklamują swoje produkty, a
potem podsyłają Twój adres innym, którzy wypisują inwektywy dla
samej zabawy. Ludzie którzy wypisują takie bzdety to zakomleksione
trole, które musza sie dowartościować gnojeniem bliźniego, Bogu
ducha winnego - bo akurat sie napatoczył. Nie bierz tego do siebie,
bo wiem jaka jesteś i Ty wiesz jaka jesteś i niech Ci nikt nie
wmawia ,że jest inaczej. Nie tworza nas inni, tylko my tworzymy
siebie. A jedno z najgłupszych zdań jakie słyszałam to fragment
piosenki Gadowskiego "Szczęśliwego Nowego Jorku", a
mianowicie : "tyle mamy w sobie zła, ile widzą inni" -
prawda, ze większej głupoty nie dało sie wymyślić? Można to
różnie rozumieć, ale zdanie jest ze wszech miar fałszywe.
Dobra,
dosyć tego, idę pokimać, żeby klientów dopilnować przynajmniej
w półśnie
Uszy do góry, zwłaszcza że przegoniliśmy
Niemców w klasyfikacji medalowej Mistrzostw w LA w Berlinie :))
Twój
Misiafon
Ps. Tak dla jasnosci - nie mam nieślubnego
dziecka (a przynajmniej nic o tym nie wiem!)
Drogi Reniferku,
też sie cieszę,
że Niemcy dostali po nosie i że zepsulismy im radochę,
hehehehe
Masz racje z tym nieślubnym dzieckiem, ale to był
tylko niewinny przykład. Zreszta ostatnio natrafiłam w Angorze na
fajny kawał: "Przychodzi blondynka do lekarza. Podczas wizyty
lekarz stwierdza: -Jest pani w ciąży. Wracając do domu blondynka
rozmyśla: "Hmmm... męża nie mam, kochanka tez nie mam - eee,
to na pewno nie moje dziecko"
Z tymi oponami to bardzo
prawdopodobne. Chociaż, jak nie mogę czasem odnaleźć przyczyny,
to od razu przychodzą mi do głowy jakieś niestworzone pomysły i
teorie spiskowe,a jak sie w końcu sprawa wyjaśnia, to jest tak
prozaiczna, że hej. Mój brat zawsze mnie podejrzewa o zaginięcie
garderoby, jako że zajmuję się prasowaniem i rozdzielaniem prania,
i zawsze, ale to zawsze zagubiony ciuch znajduje sie pomięty w jego
własnej szafce... ech, szkoda gadać...
Co e-mail to masz coraz
dziwniejsze pomysły... ja i slub... ahahahahaha. Najgorsze, ze dzis
sekretarka mi powiedziala,że już pora zachodzić w
ciążę...aaaaaaaaaaa. A co to ja wiatropylna jestem? Czasami sobie
myślę że prędzej się doczekam dziecka niż męża... eeee, sama
myśl jest przerażająca. Ale ostatnio stwierdziłam, że dzieci
mnie zaczynaja lubić. Ale to pewnie tylko złudzenie
optyczne...
Póki co siedzę w pracy, ale w nagrodę pod koniec
tygodnia mam wolne.
Trzymam za Ciebie kciuki w walce z okrutnym
światem
Twój Pluszak
25 sierpnia 2009
Drogi Rogatynie,
widzisz? nie taki
Łukaszek straszny jak go malują...A nuż masz stare, zdezelowane
opony???
Teraz
jak jest sie starą panna i ciotuchny atakują, używa się takiego
sloganu jak "jestem singlem" - może im kopara opadnie albo
przynajmniej sie zamknie. Też mam nadzieję, ze kiedys polecimy
wysoko, ale niestety fajni faceci są już dawno zajęci, a nam
przyjdzie czekać aż ci mniej rozwazni przeleca wszystkie blondynki
w mieście i się ustatkują, podrywając kogoś inteligentnego, a
nie ze względu na piękną twarz.
Może dzieciatka przestały
ode mnie uciekac bo zmieniłam do nich podejście? Już nie zabijam
ich wzrokiem i nie uciekają z krzykiem niczym Adaś spod naszej
ławki, gdy mu kazałam spadać. Człowiek im starszy, tym
łagodniejszy. Poza tym się można wyrobić. Poczatkowo, jak
przychodziła Julcia, to nie wiedziałam z której strony ja chwycić,
a gapie sie ze mnie śmiali że takie drewno jestem. A na kim sie
miałam uczyć? Mój brat już dawno wyrósł, a ja nawet nie
pamietam jakie kołysanki mu śpiewałam - wyobraź sobie mnie ,jak
śpiewam! Przekomiczna sytuacja... Teraz załapał sie jako
pielęgniarka do szpitala w Ustroniu - zobaczymy co z tego wyjdzie.
Jak wstał o 4 rano i zawiózł dokumenty, a potem wrócił, to
biedak zdychał z niedospania, a tu trzeba bedzie wstawac tak
codziennie...
Ja jeszcze troche pocierpię z niedospania, a
potem mam wolne do końca miesiaca. Może wtedy ciut wypocznę - choć
wydaje mi się, że ciagle wypoczywam przerabiając te ksiażki po
angielsku i widząc jak mi dupa rośnie od siedzenia...
Całuski
Twój
Gruby Miś
26 sierpnia 2009
Drogi Reniferze,
co wy z tym
wbijaniem noża w serce? Aśka tez mi to kiedys powiedziała, przy
czym okrasiła to jeszcze przekręceniem kilka razy... Ruskie też
nam wbiły nóż, tylko że w plecy, a teraz twierdza ,że to my na
nich napadliśmy. Za niedługo bedzie fama, że to my rozpętaliśmy
wojnę, a obozy koncentracyjne były polskie.
Ależ nie, ja
wcale nie bronię Łukaszka, tylko to wywnioskowałam z Twego
ostatniego maila, że byc może to nie on spuszczał powietrze z
opon, bo go tam nie było, ale nie jest powiedziane, ze nie nakazał
tego robić swym braciom...
Cieszę sie, ze cos wygrałaś. Ja
to zwykle wygrywam coś co parę lat, ale jak już, to jest na co
popatrzyć. Ostatnio wygrałam komputer, który już pewnie dawno
poszedł na części, bo to było na pierwszym roku IT. Od tego czasu
nie brałam udziału w zadnym konkursie, stąd brak nagród i wcale
nie jest powiedziane, że zawsze wygrywam. O nie, wygrywam tylko
wtedy, gdy Pan Bóg stwierdzi, że jest mi to potrzebne. Widocznie
Tobie była potrzebna herbata, a ja na razie mam wszystko co
potrzeba. Jak mi sie zaczął stary komp sypać, Pan Bóg przysłał
pana Staszka z Ameryki, który posłał nowy sprzęt, bo nic lepszego
nie ma do roboty... To się nazywa Opatrzność.
Hej, ale masz
fajnego awatara na gg - zrobiłaś sobie sesję tak jak ja na swojej
kamerce?
Póki co korzystam z uroków wolności, bo we wrześniu
mam tylko jeden dyżur (i mało forsy), ale mam nadzieję, że któras
koleżanka weźmie sobie urlop i zarobię troche więcej...
Tymczasem
całuję
Twój Misialdo
30 sierpnia 2009
Alez Reniferze,
ja wcale nikomu
nie życze potknięcia, tylko mówię o wzięciu wolnego - przecież
nie tylko wakacje sa od tego... Własnie mi pisała jedna z
koleżanek, ze jutro jest dyżur, ale nie wiem czy to ten jeden co
miałam za cały wrzesień czy dodatkowy, ale już jutro zaspokoję
ciekawość.
Uwielbiam przenośnie i makabryczne metafory, ale
czemu akurat ja wbijam wszystkim przyjaciółkom dookoła noże w
serce? Nie dość, że morderczyni, to jeszcze chciwa... Ja nie wiem,
z kim Ty sie zadajesz...
Z
tymi oponami to była tzw. ironia, ale pewnie znowu uciekłaś z
lekcji, na której omawiano figury literackie... (to tez można
nazwać ironią, albo raczej moją niepowstrzymaną złośliwością
- wybacz, nie wiem czemu, ale uwielbiam to robić...).
Fajnie,
że u Ciebie sa jakieś imprezy. Ja sie cieszę, że mama znowu sie
do mnie odzywa. A było to tak - mówię wczoraj w Kościele Panu
Jezusowi - proszę, spraw, żeby w tej rodzinie znowu było normalnie
i mama znowu z nami rozmawiała. No to Pan Jezus tak to obmyślił,
że mama buchnęła zwłokami i zwichnęła sobie rękę (tylko nie
wiem czy przed czy po kosciele sie to stało, bo sie nie przyznała)
i teraz musi sie do mnie odzywać, bo lewą ręką nic nie moze
zrobić, bo spuchła. I jak to nazwać? Mam teraz troche więcej
roboty w domu, ale jeśli ma to być cena za mir w rodzinie, to
jestem gotowa podjąć ten trud.
Jak zwykle całuję
Twój
Misiarion
31 sierpnia 2009
Heloł Rudolfie,
a propos Rudolfa,
to niedawno leciał o Tobie film biograficzny, tylko nie wiem, czemu
tytulowali Cię "arcyksięciem"
.
"Zatwardziała
kobieta" to dobre słowo, ale ona ma po prostu swój świat, w
którym nic nie jest tak jak trzeba, a wszyscy wokół nic nie
rozumieją. Z obcymi wszystko jest w jak najlepszym porządku. Ale
słyszałam, że najbardziej rani sie tych, których najbardziej sie
kocha. Myślę, że to tylko kwestia czasu, kiedy sie znów na mnie
obrazi za byle co. Ostatnim razem było za to, że nie pokroiłam
galaretki tak szybko, jakby mama tego chciała. Tylko sie
uśmiechnąć...
Może i nie jestem w posiadaniu noża, ale mam
w szafce scyzoryk
żeby nim kogos postraszyć, i przy okazji, wbić w serce i
przekręcić, jakby ktoś chciał... A co do makabry - widziałaś
ten faul na Wasilewskim? Do dzis mnie skręca z
obrzydzenia,błeeeeeeeee
HA HA HA , a nuż Adaś sobie pomyśli
Bóg wie co i ponowi ofertę matrymonialną?
Mamusię mogę
dopieszczać, ale bez przesady, jeszcze sie przyzwyczai i bede
musiała myć te gary do końca życia...
Życze powodzenia w
zmaganiach z Remikiem
Wracam do pracy
Twój Misiolf
1 września 2009
Drogi Rodolfo,
nie bądź aż taka
pesymistką. Różne są uroki i cienie życia, ale jak powiedział
Wasilewski, co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Moja mama jak zaczęła
ze mną gadać to teraz nie może przestać i wszystko byłoby
fajnie, gdyby to były rozmowy o dupie Maryny, a nie ujadania jaki to
ojciec jest niedobry, a my wszyscy leniwi...
Właśnie
napisał do mnie Janusz w sprawie studiów - chyba rozpocznie jednak
doktorat - ale oczywiście Ty nic o tym nie wiesz
.
Na razie jest przejęty tą całą nowością, bo nie wie jak to
działa, ale jak już rozpocznie, to fajnie będzie mu sie spało
wieczorami ze zmęczenia.
Pisałam Ci już że ciacho
rozpoczęło pracę w szpitalu w Ustroniu? Na razie, tak samo jak
Janusz jest przejęty i nie wie co sie dzieje, ale dziecko sie
wdroży, tak jak ja zajarzyłam, jak prowadzi sie recepcję po dwóch
latach
.
Czasami tylko muszę uważać na słowa w pracy, bo plotki bardzo
szybko sie tam roznoszą, a jedno nieopatrznie wypowiedziane słowo
może zaraz znaleźć sie w uchu Twojej szefowej.
Teraz mam
labę, bo we wrześniu miałam tylko jeden dzień pracy, akurat
1-ego. Obijam sie i wykorzystuję ten czas na studiowanie książek o
moralnym obowiązku pomocu dziecku nienarodzonemu, na szczęście
ksiażka jest po polsku i o wiele ciekawsza niż te
poprzednie.
Zebyś sie nie przejmowała podłością
świata, przesyłam Ci jeden z najnowszych teledysków Mylene, w
których jak zwykle pokazuje ona że czasem na świat trzeba spojrzeć
z przymrużeniem oka. Miłego
słuchania.
http://www.youtube.com/watch?v=YkEPC7caFjs
Pa!
Misiek
4 września 2009
Drogi Rodolfo,
ostatnio oglądałam
film na dwójce "nadchodzi Polly" i tam główna bohaterka
miała ślepą fretkę o imieniu Rodolfo, i nie wiem zupełnie skąd
taka myśl, ale pomyślałam o Tobie...
Ale nie bój nic, to pewnie tylko zbieżność imion...
Cieszę
się, że modły w intencji maleństwa dotarły do celu. A co do
Gębali, to mnie też czasem śnią się osoby, których dawno nie
widziałam, albo z mojej przeszłosci i gadamy tak sobie w tym śnie,
jak gdyby nigdy nic. Myślę, że albo te sny zawierają nasze jakieś
bardzo zawoalowane pragnienia albo w rzeczywistosci nie mielibyśmy
nic przeciwko takiemu spotkaniu albo po prostu mamy chore
mózgi
.
Czasami
zdarza mi sie krótko pomyśleć o takiej osobie ni stąd ni zowąd,
i nagle po jakimś czasie ją spotykam, albo widze z daleka. Takie
jakieś deja vu.
Janusz biedak, ma teraz przerąbane, bo jedyna
możliwość, jaka mu została, ze względu na jego wiek, to studia
pod kierunkiem Boruty z KNS, ale pisze, że się nie załamuje, bo ta
tematyka zawsze go interesowała. Życzę mu powodzenia.
Na Monę
poczekaj, bo jak ma deprechę, i wszyscy będą jej mieli dość, to
na pewno zwróci sie do Ciebie, jak do ostatniej deski ratunku...
Jakby się nie odzywała przez pół roku, to ja olej. Ja wytrzymałam
bez Ciebie tylko chyba ze 2 miechy, ale to tylko ze względu na stres
przed egzaminem i czas, którego mi brakowało i który zaciskał mi
się jak obręcz wokół szyi do momentu w którym usłyszałam :
"zdała Pani, gratuluję". Poza tym chciałam Ci sie
pochwalić że zdałam, a nie zamęczać nudnymi relacjami z tego jak
zakuwam i piszę tony zdań, składajacych sie na 20 tez. My miałyśmy
szczęście na magisterce, że ktoś to już za nas napisał. Ja to
musiałam wszystko sama pisać. No, moze jedną czy dwie tezy
zerżnęłam od kogoś, ale z czystego lenistwa, bo w głowie mi sie
nie mieści, że miałabym sie uczyć z czegoś, co ktoś napisał i
nie wiadomo czy to nie jakaś herezja.
Sorry, za przynudzanie,
ale to tylko pokazuje, że nic nie straciłas przez te dwa
miesiace...
Całuski
Twój za zawsze Misiael
6 września 2009
Drogi Rudolfku,
Nawet nie
wiedziałam (a może zapomniałam) że to ja jestem autorką tego
'Rudolfa' - nie podejrzewałabym sie o aż taką kreatywność...
Szczerze mówiąc mam z nią kłopot - najlepiej mi idzie
przerabianie tego, co już kiedys ktoś wymyślił. Czasem jak mam
przebłysk inteligencji to uda mi sie wymyślić coś nowego, ale to
sie zdarza niezmiernie rzadko, jako że szkoła podstawowa sie juz
skończyła, a na studiach nie ma sie czym wykazać, bo nawet jeśli
jest, to boje się, ze sie tylko zbłaźnię.
Z tym wskazywaniem
kierunku to wcale nie jest takie głupie... coś w tym jest. A co do
bycia nie na swoim miejscu, to ja też miewam czasem takie odczucia,
ale szybko mi przechodzi, bo nie widzę sie jakoś w roli
nauczycielki angielskiego albo francuskiego w szkole a tym bardziej w
pracy w biurze po jakimś szałowym kierunku studiów typu
zarządzanie czy stosunki międzynarodowe - a takie mi już wróżyli
i myśleli, że skoro mam najwyższą średnią w szkole to zaraz
zaczne studiowac w Cambridge czy cos w tym stylu, a ja po prostu
"zmarnowałam" swe talenty na jakąś teologie i kibluje w
BKS-ie. Tylko że mam wrażenie, że tak miało być... Ale też nie
opuszcza mnie myśl, że mogłam osiagnąć więcej.
Co do
efektów modłów, to coś w tym jest, a nawet dużo - już kilka
razy co najmniej zdarzyło mi się doswiadczać ich efektów.
Przykład - kiedyś Aśka dzwoni, że Kaśka Karolini dogorywa w
szpitalu i żeby sie za nią pomodlić, no to ja buch na kolana i
odmawiam za biedaczkę modlitwę, godzinę później przychodzi sms
od Beatki, że Kaśka właśnie sie wybudziła- czy to nie cudowne?
Szkoda tylko, że straciła malutką Hanię... Ale podobno Bóg nam
daje tylko takie ciężary, które możemy unieść. Słyszałam, ze
Kaśka już się otrząsnęła, ale nie wiem do końca.
No a
Adaś pewnie przeprowadza akwizycję czy cos w tym stylu, bo go raz
spotkałam w busie do Cieszyna, jak wracał z jakiegoś szkolenia
banku czy firmy ubezpieczeniowej. Ale to było dawno. Ja bym się nim
tam nie przejmowała na Twoim miejscu.
Wracam do tłumaczenia
francuskiego artykułu
Całuski
Tylko Twój Pluszak
9 września 2009
Returned mail: see the
transcript [FAILED(1)]
- Od:
-
The Post Office <postmaster@poczta.onet.pl>
Dodaj do kontaktów
Zablokuj nadawcę
-
Do:
-
reniferrn@poczta.fm
Received: from
mx30.poczta.interia.pl (localhost [127.0.0.1])
by
mx30.poczta.interia.pl (Postfix) with ESMTP id 7B3BA86C670
for
<reniferrn@poczta.fm>; Sat, 19 Sep 2009 00:09:25
+0200 (CEST)
Received: from
esmtp.poczta.onet.pl (smtpout29.poczta.onet.pl
[213.180.147.189])
by
mx30.poczta.interia.pl (Postfix) with ESMTP
for
<reniferrn@poczta.fm>; Sat, 19 Sep 2009 00:09:24
+0200 (CEST)
Received: from
ps18.m5r2.onet ([10.174.32.113]:54697 "EHLO
smtpout26.poczta.onet.pl")
by esmtp1.poczta.onet.pl with ESMTP
id S3498049AbZIRR1V
(ORCPT <rfc822;reniferrn@poczta.fm>);
Fri, 18 Sep 2009
19:27:21 +0200
Received:
("??"@ps18.m5r2.onet) by ps18.m5r2.onet id
S134242878AbZIRRURWhbAG
(ORCPT
<rfc822;reniferrn@poczta.fm>);
Fri, 18 Sep 2009
19:20:17 +0200
To:
reniferrn@poczta.fm
From: The Post
Office <postmaster@poczta.onet.pl>
Sender:
mailer-daemon@
Subject:
Returned mail: see the transcript [FAILED(1)]
MIME-Version:
1.0
Content-Type:
multipart/report; report-type=delivery-status;
boundary="S134242878AbZIRRURWhbAG=_/ps18.m5r2.onet"
Message-Id:
<S134242878AbZIRRURWhbAG/20090918172017Z+37344@ps18.m5r2.onet>
Date: Fri, 18
Sep 2009 19:20:17 +0200
X-Interia-Antivirus:
OK
X-SPAM-Result:
Innocent
X-SPAM-Probability:
0.0000
X-SPAM-Confidence: 0.8161
Drogi Futrzaku,
Myślałam, że powodzenia w
poszukiwaniu pracy. To by się bardziej przydało, bo radość życia
mam, albo przynajmniej miewam czasami. Ostatnio się uśmiałam,
czytając swój stary pamiętnik. Był tam cytat z kolegi (do
drugiego): "Tak...taak, taki jesteś? Wcale się ciebie nie
boję...zaraz tu wrócę z moimi kolegami". Jak to dobrze, że
takie rzeczy zapisywałam. Zresztą takie pisanie to nie tylko
okazaja do przypomnienia sobie kapitalnych scenek rodzajowych i
cytatów, ale też coś jakby rodzaj terapii. Bo my lubimy
idealizować przeszłość i sobie nieraz wyobrażamy, że kiedyś
to było fajnie, żyło się bez problemów, itd. Ludzie byli lepsi,
nie wykorzystywali nas, nie oszukiwali, facet nie romansował za
plecami...A tu otwieram pamiętnik i stoi czarno na białym jak
było. Raz fajnie, raz beznadziejnie. Ale też stoi, że potrafiłam
się wykaraskać nieraz z większych opałów, niż obecnie. To
podnosi na duchu. Nawet sobie wyczytałam, że Józio mi zazdrościł,
że rodzice przyjechali ze mną na immatrykulację. Ha, myślałby
kto, że on taki wrażliwy.
Dziś na jednym z naszych osiedli
straż właziła przez okno do mieszkania gościa, który, jak się
okazało, umarł na cukrzycę. To ciekawe, że ja się obudziłam w
nocy, byłam śmiertelnie przerażona i wydawało mi się, że okno
jest otwarte. Może jestem jasnowidzem? Ciekawe czy prawdą jest
jedna rzecz, której się domyślam o Łukaszku; nie mam się jak
tego dowiedzieć, ale byłaby to prawdziwa bomba. Wiem, że mówię
niejasno, ale jakbym próbowała przybliżyć, to pewnie byś mnie
wyśmiała, albo powiedziała z pełną powagą, niczym Ł.: Tego
się nie da zweryfikować, więc nie ma o czym mówić. Racjonalista
od siedmiu boleści.
Renifer
Wysłane: 19 września 2009
Drogi
Rumaku,
to Ty nie wiesz, ze Boruta wysyła listy do wszystkich
chyba absolwentów z zaproszeniem na inaugurację. Ja z Aśką
dostałyśmy zaproszenia. Podejrzewam, że chce załatac wszystkie
dziury personalne przed oczyma biskupa podczas Mszy na rozpoczęcie
roku. Wybrałabym sie chętnie, chociażby po to, zeby zobaczyć ile
osób rozpoczyna nowy rok akademicki w naszej zacnej uczelni. Liczę,
że mnie o tym poinformujesz i być moze napotkasz Askę. Pewnie
zastanawiasz sie, dlaczego nie mogę przyjść - oczywiście mam
wtedy wykłady i nie zamierzam jeździć w tę i wewtę, żeby
przewinąć sie biskupowi przed oczyma. Zapewne spotkałabym starych
znajomych, ale cóż, chyba powtórki z rozdania dyplomów nie
będzie, bo wtedy musiałam być, a Ty ledwie zdążyłaś na zdjęcie
w swej pięknej białej sukni. Przyjechałam specjalnie z Krakowa,
żeby tam zaraz wrócić, bo nie wypadało nie być na własnym
rozdaniu dyplomów. Czyżbyś nie dostała przesyłki specjalnej made
in IT???
A
co sie działo na tym koncercie z Moną, że nie było tak jak miało
być? Czuję sie zaniedbana w informacjach...
Póki co koleżanki
zrzuciły mi parę dyżurów, żebym sie za bardzo nie nudziła w
domu
.
Mama znów zaczęła świrować - ciekawa byłam ile wytrzyma we
względnej normalności. Najgorsze, że to może być dziedziczne...
A przynajmniej nabyte - coraz częściej przyłapuję sie na tym, że
myślę i mówię tak jak moja mama. Aaaaaaaa
Całuję
Twój
zaniepokojony Misiek
21 września 2009
Ojej
Renie,
ja myślałam, że Ci sie jakaś tragedia zdarzyła w
rodzinie albo jeszcze gorsza katastrofa, a tu takie...coś
Jeśli
jeszcze Ci nie przysłali zaproszenia, a Mona już dostała, to
znaczy, że tak wstydzą Ci się spojrzeć prosto w oczy, bo zżera
ich wstyd za to groteskowe wydarzenie, jakim była nieumiejętność
podziału pieniędzy i kaszanę jaką uczynili nam wszystkim każąc
zwracać te kwoty. Niech sie cieszą, że ta uczelnia jest o profilu
teologicznym i ukończyło ją grono bardzo uczciwych ludzi, bo
inaczej nie zobaczyliby po tych pieniądzach ani śladu dymu z rury
wydechowej.
Nie zalewaj jeszcze klawiatury, ale jeśli Ci się
wymsknęło, to weź ją powieś na balkonie, zaraz bedzie jak nowa.
Nie możesz tak posądzać Bogu ducha winnej Mony o takie
bezeceństwo, bo niby skąd miała wiedzieć, że jeszcze nie wysłali
Ci zaproszenia??? Pewnie chciała sie pochwalić, że ona dostała
coś takiego, a przy okazji wyszło, że jednak nie do wszystkich
dotarło no i miała ubaw, a może nie...?
Jeśli chcesz jej
zrobić na złosć, mogę Ci wysłać moje zaproszenie, bo z niego
nie skorzystam, i mogłabyś je pokazać z ostentacją Monie i
przewinąć sie przy okazji Gregerowi przed oczyma, żeby mu mina
zrzedła. Co Ty na to??? Zemsta nietoperza będzie okrutna...
hehehehe
Kończę, bo coś mnie strzyka w szyi
Pozdro
Twój
niezastąpiony w intrygach Misiek
24 września 2009
Drogi
Renie,
sytuacja, którą mi opisałaś brzmi co najmniej jak
tani włoski horror klasy B. Może byłoby to śmieszne, gdyby to nie
była prawda, ale sytuacja jest jak by to nazwać groteskowa...
Czyżby Mona miała aż tak cieżką depresjo-obsesję na punkcie
Łukaszka? I czy jesteś na pewno pewna że o to chodzi? Moze to
tylko zwykła jesienna depresja ze względu na coraz mniej słońca?
Bo wiesz, jak nie ma światła, to Polacy sa agresywni - juz Kazik o
tym śpiewał w zeszłym stuleciu.
Skoro już zaczęłaś czytac
tego maila, to Cię jeszcze pomęczę moją relacją z dzisiejszej
parapetówy. Chałupę brat i rodzina jego żony odstawiła sobie
niezłą, teraz tylko trzeba będzie spłacić kredyt, a bedzie z
czego, bo brat znalazł już robotę, na jego szczęście. Był grill
itede, tak mi nawciskali jedzenia, że mnie by to starczyło na
tydzień, więc musiałam po powrocie do domu napić sie mięty, bo
bym sie porzygała. Nienawidzę jechać autem z pełnym żołądkiem...
Poza tym dali mi Julcię na spacer - szłam z wózkiem przez pół
ulicy i troche głupio sie czułam - nie pasował do mnie ten wózek,
a poza tym uważam, że dzieci w nadmiarze są meczące... Ale
dziecko mężnie to zniosło i nawdychało sie świeżego powietrza.
Ja nie wiem, co sie z tymi babami porobiło, nagle wszystkie
chcą Cię ukatrupić? Jak znam ludzi, to pewnie masz nieźle tyłek
zszarpany (nie rzucało Tobą przypadkiem po ścianach?) przez
fałszywe znajome, które zdołały przekabacić Monę, albo po
prostu to jej niezdrowe zainteresowanie Łukaszem ją przerosło.
Jedno pytanie - serio jakaś koleżanka rzuciła sie na Ciebie z
pazurami? Ja bym tak nie umiała,no chyba żeby w obronie własnej
albo w czasach podstawówki...
Ale nie bój nic, przyjdzie taki
czas, że wszystko sie wyjaśni - a w tym czasie masz mnie - która
sie na Ciebie nigdy nie rzucę z łapami - no chyba ze będziesz
chciała mnie zamordować czy coś...
Całuję i ściskam i
przekazuję fluidy
Twój Misiek obronny
27 września 2009
Drogi
Rodolfo,
właśnie Aśka mnie wkurzyła, zebym sobie założyła
konto na tlenie, bo mail ode mnie przyszedł jako spam - a to moja
wina, że ten tlen taki niedorobiony??? I możesz mi wierzyć, za
Chiny nie zmienię adresu e-mail, a jak już, to na pewno nie na
tlen! Grrrrr, nie wiem czemu mnie to tak wkurzyło - moze dlatego, ze
Aska ostatnio jest wkurzająca, niczym Twoja Mona...
Ależ
oczywiscie, mój Rudolfie, czuj sie rozgrzeszona z niesłuchania rad
Łukaszka skoro wystawił Cię (i kto wie kogo jeszcze) do wiatru.
Zresztą ja stosuję zasadę (a przynajmniej mi sie tak wydaje)
głoszoną przez moją mamę, że jak ktoś raz zawiedzie Twoje
zaufanie, to kopa w dupę i krzyżyk na drogę. Nawet jeśli
spotykasz tego kogoś i stosunki są prawie doskonałe, to jednak
zaufanie już nie powróci. Ja w 100% ufam tylko Bogu, a ludzie to
już co innego.
Te znikające maile to naprawdę frustrujące -
mnie kiedys też zniknął list do Ciebie, a zdążyłam się już
nieźle nakręcić...
Mam pytanie - czy kiedykolwiek mail ode
mnie przyszedł do Ciebie jako spam?
Czuję już na plecach
oddech Szczurka, bo rok akademicki sie zbliża i w ogóle - troche
sie obawiam, co ten rok przyniesie - boję sie że po materiały do
pracy będę musiała jeździć do innych miast, np. do Lublina albo
złożyć podanie o granty i będę udupiona jak mi go przyznają, bo
trzeba bedzie skończyć pracę w określonym terminie. Zresztą
jeszcze dokładnie nie wiem o co w tym wszystkim biega. Tymczasem
zbieram forsę na doktorat - bo 6,5 tys. piechotą nie
chodzi.
Całusy
Twój rozrzutny Misiek
29 września 2009
Droga
Rudi,
ta Mona to jednak wredna jest - ale podejrzewam, że ona
rzeczywicie myśli to, co mówi (ale to świadczy czasem na jej
niekorzyść). Jeśli o mnie chodzi t też wydaje mi sie to dziwne,
że nie dotarło cokolwiek na Twoją pocztę. Nie wiesz moze czy
Łukaszek dostał? Zresztą... lepiej nie pytać, bo to by tylko
pogorszyło sytuację. Tak tylko pomyślałam, że być może do
całego Oświęcimia zaproszenia nie dotarły. Ale skoro nie idziesz
- ja też bym nie poszła na Twoim miejscu - to i tak po ptokach i
nie ma o czym mówić.
Co do mieszkania - to kusząca
propozycja, ale dlaczego masz sie od razu wyprowadzać - jak Pyskus
mieszkał jeszcze z wami, to chyba jakos sie tam mieściliście? Poza
tym Twoi kochający rodzice na pewno Cię nie wyrzucą. Podejrzewam
jednak że Twoja psychika byłaby w niebezpieczeństwie i dlatego
rozmyślasz o podjeciu tak drastycznego kroku jak zamieszkanie
wspólnie z wredną czarownicą... Założę sie, że koleżanki z
Krakowa juz obmyślają jak sie mnie pozbyć (ach gdyby nie moje
pieniądze, to kto wie?), bo ciagle im każę oszczędzać światło
i mówię to co myślę nawet jeśli jest niewygodne - oczywiscie nie
tak znowu wprost, bo nie chcę sobie robić małego piekiełka w
mojej oazie spokoju, gdy mama ma gorsze dni w Bielsku...
Lecę
na House'a - mój odpowiednik w świecie fikcji
Całusy
Twój
Misialdo
30 września 2009
Drogi
wściekły Rudolfie,
że Cie ponosi, to ja wiem juz od dawna,
ale że sie bawię Twoim kosztem, to już jest bardzo gruba przesada
- jestem ostatnią osobą, która zrobiłaby cos takiego.
Po
drugie, przestań sie nad soba uzalać i pogrążać sie w swoim
własnym wyimaginowanym piekiełku (no że wszyscy sie z Ciebie
śmieją i tego typu bzdury) , bo ja mam to samo w domu z moja mamą
i patrząc na to z boku mam jasną wizję, że obie grubo
przesadzacie - jeszcze wpadniesz w prawdziwą deprechę i co wtedy
będzie???? Nikt sie z Ciebie nie wyśmiewa, po prostu Mona jest na
tyle głupia, że nie zauważa kiedy rani drugą osobę (np. mój
ojciec). Jakbym była teraz w Oświęcimiu to bym Ci przywaliła na
opamiętanie - lekko bo lekko, ale zawsze ( i nie traktuj tego jako
atak na Ciebie, tylko przebudzenie ze snu). Musisz obudzić sie z
tego zaklętego kręgu - powiedziec sobie - mam was wszystkich
(Łukaszka, Monę i innych) głęboko gdzieś!!!
Może czasem
nie wyrażam się dostatecznie jasno i czasami mnie źle rozumiesz,
ale nigdy nie mam i nie miałam zamiaru zrobić Ci niczego złego.
Moge dać Ci słowo harcerza i co tam tylko chcesz.
Wierzysz
mi???
Wścieknięty Grizzly
1 października 2009
I
przyjmuję Twoje wyrazy skruchy, bo nie jestem zakutą pałą
Remember
I still love you (w znaczeniu przyjacielskim)
1 października 2009
Drogi
Rodolfo,
no niestety, ale wyszło na to, co przewidywałam,
czyli mecz o trzecie miejsce z Niemkami - na szczęście Niemki są
do ogrania.
Co do wróżek, to pisałam co nieco o tym w mojej
pracy, którą czytałaś - takie dyrdymały tam wyczyniają, że
mózg boli, ale niestety niektóre naprawdę są skumane z diabłem i
potem finał jest u egzorcysty, albo po upadku z mostu...
Zgadzam
sie z tym, co napisałaś o czarownicach. Niestety to zagadnienie nie
wchodzi w zakres moich studiów, więc nie odpisałam Jadźce nic
szczególnego: "ciekawe pytanie, ale nie mam pojęcia -
podejrzewam, że faceci byli zbyt tępi, żeby paktować z szatanem i
płodzić z nim potomstwo
,
poza tym te czarownice to jest ich pomysł. Zresztą nie tylko
kobiety palono, ale wszystkich heretyków, którzy nie chcieli tego
odwołać. Niewykluczone, że palili też czarowników. To w opinii
dzisiejszych ludzi pokutuje nazwa "czarownica" i
rozpowszechnili ją raczej protestanci w Ameryce (Salem itp.). I nie
sądzę, żeby w dokumentach Kościoła i w KPK coś o tym
wspominano. Niech córka zajrzy do książki "Młot na
czarownice" którą napisało chyba dwóch zakonników w dawnych
wiekach, to może się czegoś o tym dowie. Ja jej mogę najwyżej
wyjaśnić obowiązującą naukę Kościoła." Dodam do tego,
nawiązując do Jakuba de Molay, ze kobiety i inni ginęły często z
zawiści sąsiadów albo w jakichś innych celach, jak niemożność
spłacenia im długów, czyli to za co zginął ów Jakub - Filip
Piękny zapożyczył sie u niego na grube miliony a potem nie chciał
oddać, więc "zmusił" papieża (który pewnie też miał
chrapkę na tę forsę) żeby go oskarżył o herezję i inne
dziwactwa. Ale tam nie byłam i nie wiem na pewno czy owi
templariusze naprawdę nie wyczyniali tych dziwactw... Wątek
fiskalny wydaje mi sie jednak bardziej prawdopodobny.
Co do
poronień, to trafiłam na stronę poronienie.pl czy cos takiego i
było tam dosyć dużo o zbawieniu tych dzieci, artykuły, modlitwy
za nie itd. Wg mojej prywatnej opinii, to dzieci te idą do nieba, bo
Bóg w swym nieskończonym miłosierdziu zmazuje im grzech
pierworodny (cóż to w ogóle jest?) - podpieram sie tu słowami z
dzisiejszej ewangelii - do takich bowiem należy królestwo
niebieskie - po co Jezus miałby mówić te słowa? - oczywiscie
tłumaczenia są różne, ale umieszczanie dzieci w jakimś limbusie,
w którym snułyby sie jak po szeolu nie mieści mi sie w wyobraźni
- przecież one nie są winne, ze nie zdążyły być ochrzczone.
Jest dużo metod, wg których teolodzy pragnęli uwolnić te dzieci,
nie bede Cię tu nimi zanudzać, ale nr 22 Gaudium et spes mówi, że
Bóg każdemu daje, w sobie wiadomy sposób, możliwość zbawienia.
A zatem one też ją dostają, nie zdążywszy sie narodzić. Ale czy
tego chcą? Odpowiem tak, że dzieci ochrzczone i zmarłe po chrzcie
przed rozpoczeciem rozumowania, od razu idą do nieba, niejako "bez
ich woli" a jednak sa zbawione - podobnie rozważam przypadek
dzieci nieochrzczonych - któż mógłby się wyprzeć Boga, mając
Go przed sobą? Tylko Szatan, ale on nie jest człowiekiem.
Sorry,
że Cię tu usypiam, ale dzięki Twemu pytaniu rozwinęłam nieco
moje rozumienie tego problemu i być może wykorzystam je w pracy
doktorskiej?
Siedzę w pracy od wczoraj więc odpisuję tak
wcześnie, bo nigdzie mi sie nie spieszy. Oczywiscie byłam na Mszy w
sobotę wieczór, choć moim niektórym koleżankom wcale nie
przeszkadzałoby nie pójść do kościoła w tej sytuacji. Dobrze że
szefowa należała kiedyś do oazy, ale też ma swoje za
uszami...
Kończę tę sążnistą epistołę bo uśniesz
Twój
jak zawsze Misialdo
PS. Znalazłam w Gościu Niedzielnym
rozmowę z siostrami Notre-Dame i zdjecie, mogę dać Ci link, to
może którąś rozpoznasz... chociażby po to by porzucac sobie do
nich strzałkami
4 października 2009
Drogi
Reniferze,
w załączniku była tylko ta buźka z oczkiem, które
czasem wstawiam w tekst, więc nie ma sie co denerwować.
W
Gościu Niedzielnym jak zwykle maja opóźnienia z dodatkami
diecezjalnymi, więc artykuł o siostrach prześlę Ci do
tygodnia.
Ależ oczywiście że nie myślę jak wszyscy inni
,
choć przyznam, ze otoczenie też ma wpływ na moje myślenie i
postrzeganie niektórych spraw, ale w tym co najważniejsze trzymam
się podstawowych reguł. Na przykład w postrzeganiu ludzi. Zawsze
twierdziłam, że Twoja inteligencja stoi na wysokim poziomie,
chociażby ta w pięknym wyrażaniu swoich myśli - sądzę, że
powinnaś napisać jakieś wiekopomne dzieło, bo naprawdę
przyjemnie czyta się Twoja prozę. I nie mówię tak każdemu więc
potraktuj to jako dużą pochwałę i zachętę - nie żebym była
jakimś super krytykiem literackim, ale jak czuję, że cos jest
fajne, to nie omieszkam o tym wspomnieć. Skoro już jesteś zmuszona
z przyczyn od Ciebie niezależnych siedzieć w domu, to wypadałoby
to wykorzystać.
Jutro pakuję się do Krakowa, trzymaj kciuki
za nowy rok akademicki
Twój Misiek
PS. Ale
naklepałyśmy Niemkom - niech mają za Drugą Wojnę!!
5 października 2009
Drogi
Reniferze,
rozumiem Twoje zniechecenie i wahanie, ale nie miałam
na myśli, żebyś zajmowała się wyłącznie pisaniem, ale skoro
masz czas to możesz napisać cos do szuflady, a potem ewentualnie
jak będzie to nadawało się do czegoś (najpierw podeślij mnie) to
wysłać do wydawnictwa. Jak w końcu znajdziesz coś przyziemnego do
roboty, jak to ujełaś, to możesz pisać dla rozrywki w długie
brzydkie listopadowe wieczory, ale gdy tymczasem masz niechciany
wolny czas, to grzech by go było zmarnować. Oczywiscie, zrobisz co
zechcesz, ale niezmiernie by mi było szkoda, gdybyś nic nie
napisała i Twój unikalny styl poszedłby w niepamięć ludzkości.
Zabrzmiało dramatycznie, co?
Właśnie
wróciłam z Krakowa - nic sie nie zmieniło, no, może oprócz braku
korków na wreszcie naprawionej autostradzie i troche mocniej czuć
gaz w kuchni tego mieszkania. Jak kiedyś wybuchniemy, to całe moje
studia pójdą na marne. A facet, który sprawdzał instalacje,
niczego nie zauważył - a wali gazem z nieszczelnej rury (wyobraź
sobie że moja 22-letnia niemądra koleżanka sprawdzała zapaloną
zapałką skąd uchodzi gaz
.
Na szczęście jej próba pożegnania sie z tym światem nie
"wypaliła").
Ks. Szczurek zaproponował mi wyjazd na
stypendium z Erasmusa gdzieś do Francji albo Czech czy coś, ale na
90% nie pojadę, bo stracę robotę, a nie zamierzam jej szukac po
powrocie. Pociska mi ta samą kaszanę co Greger, jak mnie chciał
wysyłać do Austrii. Nic oprócz znajomości języka z tego nie będę
mieć, a praca, jak wiesz, nie leży na ulicy, a zatem odpowiedź
jest jasna. Po prostu wiecej jest minusów niż plusów.
Misiek
8 października 2009
Drogi
Rodolfo,
oczywiście, że sie przelękłam - zwykle boję się
nowego, ale tu akurat propozycja nie jest warta świeczki. Jest to
tylko propozycja, którą Szczurek rzucił od niechcenia, żebym sie
zastanowiła, więc stwierdziłam, że mogłabym pokonać tremę i
strach przed nowoscią, ale bezrobocie mnie nie kręci, zwłaszcza że
uczelnia w zamian nie ma żadnej intratnej propozycji. Nie żebym
zarabiała jakieś kokosy, ale zawsze to parę groszy na BKS-ie. I
nie mam zadnej pozycji na uczelni, którą ktoś mógłby zająć.
Co
do ginekologów, to ja jeszcze nie miałam okazji, choć byłam w
poczekalni trzy razy, ale zawsze coś nie pozwoliło mi sie z nim
spotkać. Rzuć mi parę rad, jak dobrac sobie ginekologa - facet czy
baba, mówić od razu że ja jeszcze nie ten tego... itepe. W ogóle
nie jestem uświadomiona na te tematy - czy to boli? Jeśli chodzi o
cytologię, bo w przyszłym roku wchodzi ustawa o obowiązkowych
badaniach dla kobiet pracujących.
Pozdro
Misiek
PS.
Jak tam siostry? Poznałaś którąś? Ale tę przełożoną
odsztafirowali, co nie?
10 października 2009
Drogi
Renie,
dzięks za poradę. Oczywiście trzymam kciuki, żeby nic
Ci nie było. Podejrzewam, że nie wszytko odleciało za pierwszym
razem, co miało odlecieć i dlatego po tygodniu sobie przypomniało
i napędziło Ci stracha. Trzymam też kciuki za doktorka (tego
murzyna czy cos) żeby okazał sie lepszy niż te kobity-specjalistki
z Bożej łaski. Mam troche intymne pytania - czy jak sie tam
rozbierasz ,to tylko majty, czy górę też? Tylko sie nie śmiej, bo
pytam tak dla komfortu psychicznego, żeby wiedzieć czego sie
spodziewać - słyszałam ostatnio u Drzyzgi, że grasuje jakiś
ginekolog zboczeniec, ale chyba go już łapnęli. I czy można
przyjść z naturalną dżunglą czy użyć jakiejś depilacji?
Wiem,
że zadaję dziwne pytania, ale jeszcze nie rozkładałam przed nikim
nóg, więc troche czuję dyskomfort. Chyba bede musiała wypić
wiadro melisy, jak nadejdzie ta chwila...
Powodzenia i
pozdro
Twój strwożony Misiek
11 października 2009
Mój
drogi zdrowy Renie,
właśnie wróciłam z wojaży po pięknym
mieście Krakowie i oczywiście sie przeziebiłam. Na dodatek
dowiedziałam sie od promotora żebym złożyła podanie o granty
czyli dofinansowanie mojej pracy badawczej, ale do tego trzeba
otworzyc przewód doktorski i mieć już ustalony temat i plan pracy.
A to jest jeszcze u mnie w fazie projektów... W końcu moze wybiorę
jakiś, który nie bedzie wymagał zbyt wielu poświęceń.
Bardzo
sie cieszę, że wszystko ok i dzieki za sprawozdanie, teraz boje się
troche mniej.
Chciałabym wiedzieć czy dotarły do Ciebie
jakieś niusy z tej sławetnej inauguracji, bo jak byłam w biurze
promotora, to właśnie sie na nią szykował z jeszcze dwoma innymi
grubymi rybami, więc pewnie było wesoło - tylko jestem ciekawa czy
studenci dopisali - jakbyś coś wiedziała to daj znać, bo Aśka
nie była (tak była stremowana, ze wymieniła opony na zimowe), a
Beatka podobno powiedziala, ze jej noga tam więcej nie postanie
(pewnie ze względu na zawirowania z jej pracą mgr), zatem nie mam
do kogo uderzyć (choć może Jadzia bedzie cos wiedzieć?), a Mona
zapewne wszystko Ci wyśpiewała. Interesuje mnie ilu było studentów
na pierwszym roku, bo to oznacza większą kasę i chciałabym też
wiedzieć czy w przyszłości moge pytać Borutę o pracę;)
Z
drżącym oczekiwaniem
Drżący Miś
15 października 2009
Drogi
Renie,
minął już tydzień, a tu żadnych niusów od Ciebie,
co sie dzieje?
Popytałam znajomych - okazuje sie, że chyba
nikt nie był na inauguracji z naszego roku - byc może tylko Adaś
sie pofatygował, ale nie mam zielonego pojęcia czy rzeczywiscie, bo
ani Jadzia ani Wojtek nie byli... Ale obciach
Wyskrob
coś do mnie
Oczekujący Misiek
23 października 2009
Drogi
Renie,
właśnie wyjeżdżam do Krakowa i pomyslałam, ze
jeszcze zdążę cos machnąć na pożegnanie - współczuję
troszkę, że masz Remika na całą dobę, bo wiem jakie dzieci
potrafią być męczące, ale możesz pocieszyć sie myślą, że to
Twoja rodzina, a nie jakieś obce dziecko, którym trzeba opiekaować
się za darmo
.
U
mnie specjalnie nic nowego. Jutro wybiorę sie do babki co zajmuje
sie finansami na PAT i może mi wszystko wytłumaczy jak należy, bo
już widzę, że trochę kasy trzeba będzie wydać, choćby na
tłumaczenia z niemieckiego czy hiszpańskiego... Przerąbane
Ale
nic, lecę, bo mi bus odjędzie
Pa,
Twój Misiek
27 października 2009
Drogi Don
Correniferone,
oczywiscie, że będę Ci przysyłać paczki do
więzienia, nie ma sprawy. No, ale myślę, że nie będzie tak
źle...
Ja na szczęście nie muszę non stop przebywać z
Julcia, choć to słodkie dziecko, ale ja, jak wiesz, jako osoba
niedoswiadczona w tych sprawach, po paru godzinach mam już dosyć
wesołego szczebiotu... Ostatnio udało mi się nagrać fajne wideo,
jak ja i Julcia oglądamy Domisie w komputerze i ona w pewnym
momencie przytula główkę do mojej twarzy (pewnie śpiąca była,
albo ją przyciagnęły haftowane kwiatki na moim sweterku). Jak tego
przypadkiem ktoś nie skasuje, to będzie fajna pamiątka. Bo mnie to
nikt nie ma czasu zrobić zdjęcia czy filmiku z chrześnicą, bo to
zwykle ja robię za kamerzystę i fotografa, a mój brat jest taki
niemrawy, że gubi najlepsze momenty albo strzela takie ujecia, że
wyglądam jak Quasimodo... Zresztą na tym filmiku, który zrobiłam
sama sobie i Julci, to widac mój koszmarny podwójny podbródek...
cóż koszmar, ale to przecież ja...
Jesli chodzi o pisanie (a
raczej zbieranie materiałów) doktoratu, to czas jakby bardziej
przyspieszył, odkąd ks. Szczurek kazał mi się starać o granty -
mogę ich oczywiście nie dostać, ale obowiązek ma każdy, kto zdał
na licencjata. Bo to prestiż dla szkoły, czy coś... Jak chce to
składam, co mi tam...
Ja mam w planie na niedzielę obleciec
grób babci i jej siostry (podobno pod nimi leżą tez ich rodzice,
ale to niepewne) w Bielsku na Cmentarnej, a tata pewnie pojedzie do
Kęt na groby rodziny z jego strony. Przynajmniej to niedaleko.
Niektórzy to muszą całą Polskę przejechać i niekiedy sami po
takiej przejażdżce trafiają na cmentarz... więc uważaj mój
Renie, bo w tych dniach wszystkim bedzie się spieszyło i nie będzie
gdzie zaparkować.
Na pocieszenie powiem Ci, że masz bardzo
przydatna umiejętność, której ja być może nigdy sie nie nauczę
(z braku potrzeby), a mianowicie prowadzenie samochodu i to przez
pola i lasy, a nie tylko wokół Oświęcimia. Podziwiam kierowców,
którzy jadą w nieznane - ja to zawsze lubie mieć wyznaczoną trasę
i wszystko zaplanowane...
Nie nudzę już bo przysniesz
Pa,
Twój Misiensztajn
29 października 2009
Drogi
Renie,
mam nadzieję, że Opatrzność doprowadziła Cie z
powrotem do domu całą i bezpieczną. Też nie lubie takich
niespodzianek na drodze, jak opisywałaś, zwłaszcza siedząc w
autobusie, który ma mniejsze pole manewru niż osobówka.
Nawiedziłam grób babci i jej siostry w Białej oraz grób słynnego
ks. Sanaka.
Dziś wstałam wcześniej, zeby iść do kościoła
i nawiedzić cmentarz, bo przez to do 8.11 można zdobyć w intencji
zmarłych odpust zupełny. A teraz siedze w pracy i pisze do Ciebie.
Słyszałam że znowu zabitych w weekend było 27, mam nadzieję, że
nie ma Cię pośród nich...
Kurczę, wczoraj puszczali same
wzruszające filmy, tak, że od tych wzruszeń dostałam migreny
wieczorem i musiałam sie ratować seansem Simpsonów, których mój
brat ściąga z netu - nie ma jak stare dobre czasy...
Francuz
sie w końcu odezwał po miesiącu, jak sie go spytałam czy żyje -
odpisał, dosć obszernie, że chciał sprawdzic ile wytrzymam...
wredny człowiek.
Całuję
Uszatek
2 listopada 2009
Kochany
Renie,
właśnie wróciłam z cotygodniowej wojaży i jak zwykle
musze sie przyzwyczaić do zwyczajnego życia. Miła jest taka
odmiana, wyjechać sobie na parę dni i nie mieć wokół siebie
ciągle tych samych niezadowolonych twarzy... Jakby mama nie miała
tych swoich humorów, to wracałabym z prawdziwą chęcią, a tak, to
musze sie zadowolić wspolnym oglądaniem TV, filmów na kompie i
pogaduchami z 3 koleżankami. Niejadna kobita marzy o takim
wyjeździe, zwłaszcza zamężna i dzieciata. I ja. To jeden z plusów
wyjazdu na studia do innego miasta.
Ale teraz już czas sie
wziąć do pracy - babka z angielskiego nagle stwierdziła, że
trzeba pisać streszczenia każdego tekstu z którym pracujemy (tak
jakby sie komuś to chciało robić...), poza tym muszę zrobić
bibliografię, plan, a przede wszystkim wymyślić tytuł tej
nieszczęsnej pracy... Plus dyżur w sobotę i niedzielę. W
przyszłym tygodniu święto więc nie wyjeżdżam - mam nadzieję
zrobić wreszcie postęp naukowy i przy okazji wybyc na miasto żeby
wreszcie kupić buty i spodnie na zimę - bo ciągle nie mam czasu
tego zrobić... A nienawidze łazić po sklepach, zwłaszcza że nie
wiem co w nich zastanę i co konkretnie kupić (trzeba przymierzać
wszystko co wyglada w miarę...). Może uda mi sie wyciagnąć mamę
i przestanie sie nad sobą użalać.
A co u Ciebie - czyżby
prześladowcy dali Ci spokój? Może lepiej o tym nie mówić, bo
jeszcze wykraczę... Oczywiscie że nie liczyłam Cię w liczbie
zabitych na drodze, tylko miałam nadzieję, że uda Ci sie uniknąć
tego zacnego grona...
I stało sie - na opłatek też nie
pójdę, bo akurat wtedy znów mam wyklady.. hehehehe. Gdyby Mona Cię
o to pytała, co co jej powiesz? Pytam z czystej ciekawości -
"spadaj na drzewo - moja noga tam nigdy nie postanie!!!"
czy "zrobię Borucie psikusa i specjalnie pójdę złozyć mu
specjalne życzenia..."
Z niecierpliwoscią oczekiwania
ciętej riposty
Wredny Uszatek
5 listopada 2009
Drogi
Renie,
zapewne nasza wyczulona na odczucia innych Mona
postanowiła dać Ci jakieś zajęcie, skoro cytuję "nie masz
nic do roboty" jak sie ponoć wyraziła i myśli pewnie, że
masz jej być wdzięczna za sam pomysł i kurtuazyjnie odmówić
pieniędzy za benzynę, bo przecież to zapewne "dla Twojego
dobra" i "żebyś sie nie nudziła"... Taniej by ją
wyszło pojechanie autobusem, który wyjeżdża z Czechowic i wjeżdża
prosto pod dworzec w Bielsku, ale widocznie uznała, że musi mieć
wdziecznego słuchacza do najnowszych ploteczek po drodze. No, a poza
tym bedziesz miała okazję pooglądać nową Sferę, którą
niedawno otwarli - tak więc 4 godziny miną, jak z bicza
strzelił...
Jeśli
chodzi o zbrodnię z Tobą w roli głównej, to być może teraz
prześladowacy przybrali postać Mony, żeby Cię wkurzać takimi
"wspanaiałomyślnymi" propozycjami? Wiesz jaka zemsta
byłaby najlepsza - zorientować się, ze Mona na pewno nie
przyjedzie na opłatek, pojechac do IT i zadzwonić stamtąd do niej
z informacją, że zabawa jest przednia i naprawdę nie wiesz czemu
nie pojechała, bo tutaj jest pełno przystojniaków w typie
Łukaszka. Co sądzisz? Moze być czy stępił mi sie nieco zmysł
intrygi???
Jeśli to drugie, to pewnie dlatego, że próbuję
sie dobudzić po nocce a jeszcze mam teraz dniówkę - na szczęście
hotel jest prawie pusty.
Nie daj sie prześladowcom, drogi
Rudolfie, i tym prawdziwym i tym urojonym...
Całuski
Twój
Misiek Intrygant
8 listopada 2009
Drogi
Strzelcze,
nazwanie Łukaszka przystojniakiem było niechcianym
skutkiem ubocznym nie do konca przemyślanego zdania w mojej
zakręconej intrydze, więc nie przywiązuj do tego zbyt wielkiej
wagi - mnie on raczej przypomina centaura Pana Tumnusa - nie
obrażając tej pięknej postaci - bródka, ogon i kopyta - czy kogoś
jeszcze Ci to nie przypomina?
Masz racje co do tego opłatka -
olać Borutę. Ja bym tam mogła jeszcze zajrzec z Aśką - bo sama
to raczej nie - poniewaz mieszkamy w Bielsku, ale po rozpoznaniu
sytuacji byśmy sie pewnie zmyły, ale sądząc po ostatniej imrezie
na jakiej tam byłam - to nic ciekawego, a najlepsze ciasta znikają
zawsze na początku, tak że potem już nie ma na co liczyć - chyba
że na krzywy uśmiech dyra i jego prawej ręki - Twego ulubieńca -
Gregera
...
Nie
martw sie - Boruta mnie też nie poznaje - no chyba że stoi przy
mnie sam Dziekan, który jest moim promotorem - wtedy to oczka mu
same latają a rączki wyrywaja sie do przywitań ręcznych ze mną...
Pisałam Ci raz że widziałam raz Borutę jak wsiadał do busa, a ja
zastanawiałam sie czy wsiąść do tego samego busa, czy dopłacić
2,40 i jechać bez przeszkód psychicznych PKS-em? W końcu wybrałam
to drugie, bo co miałam zrobić... jeszcze by mnie rozpoznał i co
wtedy???
Wybrałam sie na miasto, zakupiłam co trzeba - troche
kasy poszło, ale mam nadzieję, że buty wystarcza mi przynajmniej
na 10 lat. Na nich nie mozna oszczędzać, bo ostatnio kupiłam buty
za 70 parę złotych i wystarczyły na dwa lata... Przynajmniej mama
sie troche rozerwała, bo nagle zaczęła ze mna rozmawiać.. a potem
przyznała sie że pożyczyła z mojego sejfu (czytaj koperty z
forsą) 50zł kiedy mnie nie było... Juz nie wspomnę ,że moja
prywatna forsa leży głeboko na dnie mojej szafki i nikt nie ma
prawa tam zaglądac... normalnie byłam w szoku i czułam się jak
Sknerus McKwacz, kiedy mu ktoś spuścił forsę ze skarbca...
Przynajmniej sie przyznała, kiedy wręczała mi banknot, twierdząc
że mi oddaje forsę z niewinnym usmiechem, a ja patzryłam nic nie
rozumiejącym wzrokiem...
Tak to jest w tej zakręconej rodzinie
- a tata wczoraj stwierdził, ze to dla nas rozrabiał wczoraj
spitytus na święta - choc wie, że oprócz niego nikt w tym domu
nie pije - chyba że na spróbowanie przy jakimś toaście...
Przypomniał mi sie Homer Simpson, jak kupił Marge kulę do kręgli,
którą sam zamierzal grać...
Sorry, że tak przydługo, ale o
moich rodzicach można by ksiażkę napisać...
Twoja Markiza de
Merteuil
10 listopada 2009
Droga
Cecylio,
ależ wylewaj swoje uczucia do woli i przy okazji
cieszę sie, że mi ufasz (czasami;), szkoda tylko że zostałam sama
na placu boju... ale na pewno jest nas więcej (czyli tych, którzy
nie chcą Cię zjeść żywcem, albo przynajmniej
uszkodzić...).
Troche jestem skofudowana, bo tak bardzo
zachwycałaś się "swoim" Łukaszkiem na tym weselu (że
aż trzy maile z rzędu nie mogłam w to uwierzyć, pamiętasz?) a
teraz jednak okazało się, że wyszło mydło z worka, jak mawia
serialowa Wioletka z Brzyduli... Widzisz, jak to człowiek potrafi
spojrzeć na to samo wydarzenie z różnej perspektywy... Z jednej
strony, możesz dopiero teraz zauważyć jakie były czyjeś
intencje, a z drugiej stworzyć zupełnie z kosmosu teorie spiskową
(moja mama czasem tak robi). Więc czasem trzeba wziąć głęboki
oddech i przemyśleć sprawę z wielu perspektyw. Nie żebym broniła
Łukaszka, ale może ciut wyolbrzymiasz...?
Kurdę, wiedziałam
że tak będzie - dziś znalazłam w necie książkę jakiegos
niemieckiego księdza, który napisał doktorat o tym samym, o czym
ja chcę pisać, wiec bede musiała troche zmodyfikowac temat... i co
by tu wymyślić? Miało być o historii Limbus puerorum, ale chyba
skupię sie na konkretnym teologu i chyba będzie to
Augustyn...
Lecę, bo troche mnie dziś morzy po nocce
Jak
zawsze Twoja czekajaca by Cię wysłuchać Madame De Tourvel ? ?????
12 listopada 2009
Drogi
poszkodowany przez niewdzięcznego Miśka Rudolfie,
zawaliłam...
nie wiem czemu, ale Twoje urodziny kojarzyły mi się zawsze z datą
15.11... ale spojrzawszy na kalendarz stwierdziłam, że Renaty jest
jednak 12-tego... no cóż przyznaję się.. ale obciach
i to podwójny
No, ale jak chciałas mnie ukarać za moje
zakręcenie, to Ci sie udało i myśle, że wspomniana poprzednia
markiza de Merteuil nie dorasta Ci do pięt, mój podstępny
Machiavelli... Oczywiście chodzi mi o fragmenty Twojego pamiętnika,
który zamierzałam wydać po Twojej śmierci i zarobić na nim
krocie...
No,
ale niestety sprawdziła sie też moja teoria, co do tego, że
potrafisz zrobić z igły widły... nigdy nie twierdziłam, że masz
kuku na muniu tylko być może patrzenie z jednej perspektywy na dany
problem może spowodować jego nadinterpretację. Nie przestanę
ciągle twierdzić, ze w tym przypominasz mi moja mamę. I nigdy nie
odważyłabym sie nazwać ją wariatką. Cenię sobie moich bliskich
i przyjaciół, chociaż czasem źle odbierają moje intencję albo
sie po nich wydrę, ale nawet najbardziej kochanemu człowiekowi
trzeba czasem cos wykrzyczeć prosto w twarz, zeby wyszedł na
prostą. W Twoim przypadku liczyłam raczej na odpowiedź typu: "być
może w tym co piszesz jest w tym trochę racji, ale ja pozostane
przy swoim ponieważ:...1...2...3...". A nie od razu, że robie
z Ciebie wariatkę. Ja też kiedyś miałam wrażenie, że np.
wszyscy sie ze mnie smieją albo zadaja pytania, które mają na celu
zgnojenie mnie lub udawali że mnie nie widzą, ale w końcu
stwierdziłam, że nawet jakby, to nic nie da mi przejmowanie sie
tym.
Jeśli moje kajanie sie zrobiło na Tobie
jakiekolwiek wrażenie to przyjmij spóźnione, ale naprawdę od
serca życzenia:
To
już Twój kolejny rok
W jasną przyszłość uczyń krok
Niech
sie życie Twoje zmieni
W
drogę prostą i bez cieni
Podążaj
ku słońcu i radości
Niech
szczęście zawsze w Twym sercu gości!!!
Wierszyk
niezbyt wysokich lotów, ale dzis wzięło mnie na poezję. Mam
nadzieje, że Ci sie spodobał. Daję Ci moje prawa autorskie do
niego - możesz go umieścić w swoim tajemniczym pamiętniku, choć
pewnie dysponujesz 99 procentami lepszych. Może jednak zmienisz
zdanie, co do udostępniania pamiętnika? Hęęęęęęęę?
Twój
skruszony Misiek
14 listopada 2009
Drogi
Renie,
cieszę sie, że wierszyk Ci sie podobał i w ogóle...
Co do Markizy, to miałam na myśli okrutną intrygę, a nie
wprowadzenie jej w czyn...
Mam jednak jedna prosbę - czy
mogłabyś przesłać mi ten kawałek z wesela zapisując go przed
wysłaniem w formacie doc.??? Bo odt. mi sie nie chce otworzyć -
jeśli nie masz takiej możliwości, to podaj program na jakim to
pisałaś, to sobie ściągnę.
Nie sądzę, że będę dłużej
żyć od Ciebie, bo jutro może mnie przejechac autobus, tylko
pomyślałam, że jakby tak sie zdarzyło, że zapukasz do
niebiańskiej bramy pierwsza, to szkoda by było nie skorzystać z
fajnego tekstu... może to troche niecne i materialistyczne, ale któż
sie pozna na Twoim liryzmie, jeśli nie ja?
Twój znawca
Misiolog
15 listopada 2009
Drogi
Renie,
chciałam do Ciebie przemówić na gg, ale byłas
niedostepna więc stwierdziłam ze sobie już poszłaś. Nie chciało
sie za Chiny otworzyć nawet w tym docu, co mi go przysłałaś - tam
chyba jest kilka doców do wyboru - widocznie był nie ten co trzeba.
ale mniejsza z tym, ściagnęłam sobie właśnie open office'a
(zanim mi to poradziłaś w mailu) i już moge przeczytać - czy to
ten dokument, który ma tylko dwie kartki i jest na
niebiesko?
Pozdro
Misiek Pacyfikator
15 listopada 2009
Drogi
Rudolfie,
właśnie spokojnie sobie przeczytałam ekstrakt z
Twego pamiętnika - muszę przyznać, jak zawsze, że celne uwagi
dodaja tekstowi uroku. Ale ta sytuacja z niechęcia Łukaszka do
wyjścia z Twojego domu - to był najlepszy rodzynek - od razu
przypomniała mi sie sytuacja z pociągu... Ale miałaś przeciez
psa, który w razie czego mógł sie na niego rzucić
Właśnie
wracam z marketu, gdzie byłam na zakupach z mamą, oczywiscie
musiałyśmy sie poprztykać, bo dzień bez kłótni z mamą to dzień
stracony, ale ogólnie skończyło sie dobrze. Oczywiście, pół
Auchana było w choinkach, mikołajach i połyskujących łańcuchach
i bombkach - cud, że jeszcze nie graja kolęd.
Wiesz co,
Francuz przysłał mi takie zapytanie - kim naprawdę była Maria z
Magdali, czemu łaziła bardziej niz uczniowie za Jezusem a oni jej
zazdroscili i na koniec przysłal mi scene Ostatniej Wieczerzy z
zaznaczonym św. Janem (wiadomo że chodzi o tę porąbaną książkę
której tytułu nie wymienie). Szykuję sie właśnię żeby dać mu
ostrą ripostę okraszoną chrześcijańską miłością...
Oczekując
dalszych części pamietnika
Misiek teolog
16 listopada 2009
Drogi
Renie,
no jeśli tak, to ok - już myślałam, że nie
zareagowałam odpowiednio na Twoje teksty czy cos i postanowiłaś mi
odciać ich dopływ
.
Ten pomysł nie był wcale taki zły - dobrze jest czasem przeczytać
cos fajnego, zwłaszcza że wszędzie drukują taką siekankę, ze aż
oczy więdną.
Myślę, choc nie wiem, że Pyskus przeżywa
jakieś kłopoty emocjonalne i to dlatego milczy. Chociaż forsa to
tez możliwy powód - ale pisałaś że forsa z prezentów zwróciła
koszty imprezy, to nie wiem po co by jeszcze miał pozyczać od kogoś
(choc w dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe). Mój brat to
kiedys przyjeżdżał z żoną i małą co jakieś dwa, trzy
tygodnie, a jak stracił robotę to sie przez trzy miechy nie
pokazał... Pewnie robiłby to częściej, ale podejrzewam, ze mu
Jolka nie pozwalała do nas jeździć. Teraz, jak sytuacja powróciła
do normy, to przyjeżdżają coraz częściej. Pisałaś że Twój
brat miał wypadek w aucie, ale o pożarze chyba nic nie mówiłaś...?
Chodzi o ten pożar w Norwegii czy o jakąś inną sprawę?
W
środę byłam u promotora w mieszkaniu
,
było dosyc późno, po 18, a wyszłam po 21... Jego felerem jest to
że długo mówi i dlatego nasze seminarium sie tak rozciągnęło.
Przynajmniej nikt nam ciągle nie przeszkadzał, jak na uczelni, a
tylko kilka razy ktos dzwonił - raz odebrał i konspiracyjnym
szeptem powiedział do słuchawki "jestem zajęty... ale nie
sam..." widocznie rozmówca nie zrozumiał i biedak musiał
powtórzyć jeszcze bardziej konspiracyjnie "nie sam... no...".
Aż mi koleżanki musiały wysyłać smsa, gdzie jestem i co mnie
zeżarło... Istniała też obawa że dziekan mnie czymś zarazi, bo
ciągle pokasływał, ale stwierdziłam ze to nie świńska grypa, bo
brzmiało to, jakby miał zwykły kaszel. Inaczej już po mnie...
Media sieją taka panikę, że za niedługo będą szkoły
zamykać.
Mam nadzieję, że renifery są na nia
uodpornione...
Ściskam i całuję
Twój Ursus
19 listopada 2009
Drogi
Rodolfo,
ostatnio zobaczyłam pluszowego renifera na okładce
książeczki dla dzieci - i wiadomo, o kim pomyślałam, ale musze
przyznać, że ten pluszak to tylko odległy cień prawdziwego
Rudolfa, który mieszka w mieście O., a nie na jakimś zakichanym
biegunie, co nie?
Za tym rozwalonym laptopem to pewnie stoi
jakaś kobieta - podejrzewasz oczywiscie która...
Byłaś ponad
tydzień (sic!) temu na imprezce z Moną i Jacko, i nic nie pisnęłaś
ani słówkiem? - i jak zwykle dowiedziałam sie ostatnia! Jak mogłeś
podły Rodolfo - najświeższe plotki już dawno wystygły... ale
ratuje Cię to, ze w ogóle mi opowiedziałaś, jak to ludzie sie
zmieniają. To jednak pojechałaś z Moną do tej Sfery czy coś? No
widzisz, przynajmniej z nich miałaś jakiś pożytek...
Oczywiście,
ze ten kawałek z promotorem możesz włączyć do pamiętnika, tylko
pamiętaj - żadnych nazwisk!!! A przynajmniej nie przed śmiercią
Dziekana!!! A nuż widelec te notatki wypłyną jakimś bocznym
wyjściem z Twego kompa (pełno teraz trojanów) i jeszcze zakłócą
moją niepeną karierę naukową...
Cieszę sie, że tak jak ja
olewasz grypę. Ja tylko zakazałam bratu kichac nad moja klawiaturą,
ale i tak mnie nie słucha, więc co sie będę przejmować?
Kończę
właśnie 24h zmianę, więc jakbys zauważyła w tym mailu jakis
bełkot, to sie nim za bardzo nie przejmuj...
Własnie
zapakowałam wczoraj album z pięknymi zdjęciami Bielska i kartkę
świateczną do dużej koperty i zamierzam go wysłać Francuzowi na
Boże Narodzenie - trzeba chłopa troche pouświadamiać, żeby nie
zapomniał po co są święta, a poza tym on mi co roku cos
przysyłał, to nie wypadało być gorszą. Zwłaszcza, że przysłał
mi kiedys zdjecia, które zrobił jak był u nas na hotelu - same
obdrapane mury, zaśmiecone potoczki i koszmarny dywan z hotelowego
pokoju - zatem postanowiłam mu udowodnić że Bielsko to piękne
miasto. Ostatnio nawet na naszej lokalnej telewizji BTV Studio
puścili jakiś materiał z Oświęcimia o salezjańskiej szkole
i o Fiacie - u nas też ten Fiat sie rozbija, np. jest sponsorem
naszego klubu...
Monolog zaczyna iść w niezamierzonym i
niewiadomym kierunku, wiec kończę już
Całuję Twój ogromny
czerwony nochal
Jeśli nie Ursus, to Ursa będzie
odpowiedniejszą ksywką
albo jak zawsze Twój Misiek
22 listopada 2009
Drogi
Renie,
a tak w ogóle, to dokładnie w którym dniu byłas w
Bielsku? Bo jak w środe lub czwartek, to i tak bysmy sie nie
spotkały a w inne dni, to być może była szansa...
Już mu
(Francuzowi) przesłałam kilka ładnych fotek i to powinno mu
wystarczyć - przynajmniej jestem na nich jeszcze dosyć szczupła na
twarzy. Teraz to kto wie... Raz mu przesłałam moje jedyne
artystyczne zdjecie, to napisał, że wszyscy w pracy pytali sie kto
to, bo dał je sobie na tapetę na ekranie komputera... Przesyłam Ci
je w załączniku - zrobił mi je kiedys kolega-ateista, ale zdolny
fotoraf w chwili gdy czekałam na angielski w Żeromie. Oprócz tego
posyłam mu czasem jak wygląda Julka i kiedys posłałam cały
pakiet zdjęć z BKS-u (nie wiem czy Ci to kiedys pokazywałam?).
Z
tymi księżmi i aferami to się teraz bajzel narobił - wszędzie
teraz będą trąbić o książach pedofilach w Irlandii i wrednych
siostrach-sadystkach. Z jednej strony to dobrze, że hierarchia sie
wreszcie tym zajęła, ale też kładzie sie cieniem na całej
niemałej reszcie księży, którzy nie maja z takimi zboczeniami nic
wspólnego.
Byłam znowu u promotora w chałupie (tylko pamiętaj
- żadnych nazwisk) - w pewnym momencie przyszła jakaś kobieta
(pomyślałam, ze gosposia), to wziął i przymknął drzwi, żeby
mnie przypadkiem nie zobaczyła
,
a potem przez szparę od drzwi zobaczyłam, że to jakaś zakonnica -
pewnie mu tam sprząta czy cos... Następnie przy poprawianiu tekstu
miałam wrażenie, ze mi zaraz położy rękę na na kolanie.
Następnie omawiał jak sie robi zdjęcia starym dokumentom i na
koniec zaproponował, że mi zrobi zdjecie - a ja na to, że chyba po
to żeby do niego strzelać rzutkami, a on wpadł w taki śmiech że
hej i zrobił taki gest ręką, jakby mi chciał zrobić mięsniaka
albo żółwika, ale nie dałam sie sprowokować. W końcu mnie
wypuścił, ale ta wizyta mnie troche przeraziła
następnie, za namową koleżanek, udałam sie do kościoła
franciszkanów (z witrażami Wyspiańskiego), gdzie odprawiano Mszę
św. w intencji dobrego męża i dobrej żony. Wchodząc, czułam sie
jak jakiś koń na wybiegu, oglądany z wszelkiej strony (ale to
tylko moje wrażenie). Koleżanki napisały, żebym siadła z przodu
a one mnie odszukają - tiaaaa, jasne. Siedziałam jak ten żagiel z
przodu, a one sie gdzieś usadowiły za konfesjonałem, tłumacząc
sie potem, ze mnie nie widziały. Tak że zdjęta tremą, chwijnie
odwróciłam wzrok, gdy jakis chłopak na mnie spojrzał podczas
Komunii - i to było na tyle jeśli chodzi o podryw... Potem ojcowie
zapraszali na spotkanie po Mszy, ale nie poszłyśmy, bo tego już
było za wiele - aż taka zdesperowana nie jestem... I tak nie mogłam
wyjść z szoku, że tam w ogóle poszłam. No ale pierwsze koty za
płoty - jak bedę chciała kogos poznać, to wybiorę sie na
spotkanie po Mszy w ostanią środę miesiąca u Franków... Jeszcze
jedna uwaga - pierwsze czytanie odczytało niezłe ciacho, wiesz
takie, do którego zdjęcia sie wzdycha, ale potem weszła na mównicę
dziewczyna z pięknym głosem (pewnie jego dziewczyna) i stwierdziłam
- co ja tu robię - moje koleżanki zdrajczynie tez zadawały sobie
to pytanie... czy ja w ogóle kogoś szukam - nawet teraz nie mam na
to czasu...
Tak wiec kończę tę pełną przygód relacje z
Krakowa, żeby wrócić do bielskiej rzeczywistości
Twój
Misiek fajtłapa
PS. Słyszałaś, że jakis Nico robi Ci
konkurencję???
26 listopada 2009
Drogi
jedyny i niepowtarzalny Rudolfie,
nie, Francuz się nie
zakochał, tylko pewnie chciał się kolegom pochwalić swoją
kolejną 'zdobyczą", przy czym przedstawił mnie jako
przyjaciółkę z Polski (dobrze, że na tym zdjeciu przysłaniam
sobie twarz do połowy), podobno niektórzy stwierdzili, że jestem
podobna do Carli Bruni- hehehehehehe
nawet mama sie uśmiała. No i bardzo dobrze, że nie dałaś mojego
aktu na tapete, bo rzeczywiście wyglądałoby to co najmniej
niejednoznacznie. Ja chyba już od roku mam na tapecie widok mojej
kochanej Wapienicy, który mój brat pstryknął nowym aparatem, w
chwili fotograficznego uniesienia (bo był nowy, a teraz mu sie go
nie chce nawet naładować). Zresztą możesz tę fotkę
zobaczyć na mojej stronie naszej-klasy.
Promotora to
niech sobie Mona bierze, zresztą Francuza też, bo nazista i
antysemita i jeszcze przytył na dodatek, a swoje koleżanki z pracy,
które podobno nie grzeszą urodą, przezywa kaszalotami. Napisałam
mu, że jest wredny, ale chyba sie nie przejął. Zresztą popatrz na
Francuzki - żadne cuda, wiekszość pięknotek pochodzi z importu z
byłych kolonii.
Mona jest trochę jak Cecylia co podkochuje sie
w Dancenym z Niebezpiecznych zwiazków. Apropos, lecą na TVN7 w
środę, a ja znowu nie obejrzę, aż wstyd przyznać, ale chyba
nigdy nie oglądałam tego filmu w całosci - możesz mi napisac jak
sie skończyło? Coś tam mi świta, ze Valmont zakochał sie w pani
de Tourvel, ale ją odrzucił za namową bezwzględnej markizy, tak,
że biedaczka zmarła ze zgryzoty (albo czegos innego?), poza tym
markiza popada w towarzyski ostracyzm i kończy sie jej kariera - a
Valmont?
Oj, drogi Renie, naiwnie wierzysz, że ciacho w
Krakowie jest samotne??? Jak nie tamta, to inna... nawet głupio bym
sie czuła chodząc po ulicy z takim przystojniakiem, który jeszcze
na dodatek ładnie czyta, wiedząc, że wszystkie kobiety po drodze
pożeraja go wzrokiem. Poza tym czułabym sie głupia i brzydka -
wiec musze sobie znaleźć kogoś w średnim przedziale - nie
zarozumiałego, ani nie zbyt przystojnego, i na dodatek nie po
przejściach. Kurczę, chyba będę musiała wystawać pod
katolickimi liceami...
A
tak w ogóle, ja i Aśka planujemy jako dwie stare panny po
pięćdziesiatce zamieszkać razem... żeby taniej było... chcesz
dołączyć do naszej wesołej gromadki??? Owczarki alzackie będą
miały o jedno ciało do nadgryzania więcej... (oczywiscie potraktuj
ten akapit jako wyraz bezradności wobec niewesołej przyszłosci, a
nie jakieś moje utarte przekonanie). Szczerze mówiąc przeraża
mnie wizja mieszkania z Aśką
.
Ale ludzie robia różne głupoty, gdy są do tego zmuszeni...
Bądź
pozdrowiony mój Reniferusie, niech nie spełni sie ta pesymistyczna
wizja
Twój Skołowany Misiak
28 listopada 2009
Drogi
Renie,
mimo że grzecznie spałam, to jednak dzwoneczka nie
usłyszałam, a za to przyśnił mi sie dziwny (oby nie proroczy) sen
o tym jak to mój kościół parafialny zastałam cały zalany wodą,
wszędzie było mokro i brzydko, była jeszcze stara posadzka po
której walały sie kamyki i woda, na ścianach były jakieś
dziwaczne freski (zamiast moich ukochanych apostołów), a za prawym
konfesjonałem było tajne przejście, tylko nie wiem gdzie... co o
tym sądzisz? mam sie wybierać do psychoanalityka, czy to była
jakaś wizja przyszłości bądź psychologiczna zagadka? Początkowo
myślałam, że to głupi sen, albo coś sie stanie z tym związanego,
ale po obejrzeniu tego:
http://www.youtube.com/watch?v=UHQgTxTPjG8
i
wiadomości, w których czerwoni chcą ściagać krzyż ze ścian
wszystkich szkół i urzędów, to sie zastanawiam, czy za niedługo
nie będzie co świętować w grudniu i nie będziesz musiała
prowadzic sań Mikołajowi, no chyba że to będzie jakiś Elvis czy
inny ktoś, kto rozdaje prezenty z okazji "przerwy
zimowej".
Zaniepokojony Misiek
4 grudnia 2009
Drogi
Renie,
właśnie oglądam skoki w Lillehamer i kamera przez
moment uchwyciła polską flagę z napisem Oświęcim. Czy Twoja
rodzina ma cos z tym wspólnego?
6 grudnia 2009
Otóż
drogi Renie,
sen o zdemolowanym przez wodę kościele, walka z
krzyzem i film o papieżycy Joannie, jako przykładzie rozprężenia
moralnego i degrengolady, przywiodła mi na myśl koniec świata
,
który ponoc ma nadejsć niebawem!!! Przypominają mi sie słowa z
'Imienia róży" - poenitentiam agite, appropinquabit enim
Regnum Coelorum!!! Ale to raczej okrzyk na Wielki Post, a nie na
Adwent, choć kto wie, przecież Chrystus jest Tym, który
przychodzi, więc niekoniecznie do żłóbka, ale z Aniołami po
bokach i w błyskawicach...
Zdaje
sie, że Twoja mama zaczyna mieć sentencje w rodzaju Mony... A co do
tego diabła, to może i masz racice jako prawdziwy renifer, ale od
razu diabeł? Bez przesady, jak wyrosną Ci rogi i ogon, to wtedy
dopiero mozesz zacząć sie bać...
Kurcze,
w kosciele ogłaszali, że mamy kolędę w czwartek (dosyć szybko w
tym roku, zawsze zoastawiali nas na styczeń) i chyba z tej okazji
wrócę szybciej z Krakowa, choćby dlatego, żeby zobaczyć z bliska
nowego wikarego, który jest dosyć intrygujący - ciekawie mówi,
choć jako przyszły teolog wyszukuję w jego kazaniach zgrzytów
dogmatycznych (zboczenie zawodowe), a poza tym słyszałam że w
środy i piatki pości o chlebie i wodzie. Ciekawe, jaki jest z
bliska. Na drugiego wikarego i proboszcza bym sie tak nie
spieszyła... no chyba żeby przyszedł ksiądz infułat... kopę lat
sie znamy
Dość już o znajomościach wśród kleru, życzę
aby Mikołaj w końcu zrobił z Tobą to, co mi przesłałaś kiedyś
na pewnym nieskromnym obrazku...
Twój
Misiavelli
6 grudnia 2009
Ależ
Renie,
ja tam nie mam żadnych ukrytych intencji, tylko tak
chciałam Cię ni to troche zbulwersować, ni to troche rozśmieszyć.
Ja tu z koleżankami w Krakowie różne śliskie tematy traktuję z
lekkościa, na którą z pewnoscia nie zasługują i żartujemy sobie
z podtekstem seksualnym, itepe i itede, więc niekoniecznie musi to
cos znaczyć - najwyżej to, że jestem zboczona i od czasu do czasu
potrzebuję sobie bez sensu pożartować.
Co to Imienia róży,
to czytałam to dawno i pobieżnie i nie wiem czy dobrnęłam do
końca, bo strasznie sie to dłużyło i wcale nie zgadzało sie z
filmem (wyszło w ogóle jakieś nowe pseudo-dzieło). Widocznie
wtedy jeszcze nie dorosłam żeby to z sensem przeczytać, a teraz
nie mam czasu. Zapamiętałam tylko fragment z czynieniem pokuty,
który Ci niechybnie przesłałam w cytacie zeszłym razem.
Masz
racje co do końca świata - nawet jakby Chrystus przyszedł z
błyskawicami i i z mieczem wśród piorunów, to ludzie uznaliby to
za efekty specjalne...
A teraz z cyklu "Wieczorem u
Dziekana" - ostatnio rozmawialismy sobie u niego na tematy
teologiczne, kierunek rozmowy zeszedł na Abelarda, ja mówie, że
jego poglady były dosyć kontrowersyjne, a on od razu wyleciał z tą
Heloizą...I jak ja sie miałam poczuc w tej sytuacji???Na szczęście
oboje podeśmialismy sie chwile pod nosem i zgrabnie zamknęłam
temat. Pod koniec spytał czy był jakis Mikołaj, a ja na to, że
raczej ja jestem teraz Mikołajem niż dostaje prezenty. Jak sie juz
ubierałam do wyjścia, podreptał do pokoiku i wyskoczył z
paczuszką francuskich trufli, że to niby na Mikołaja... Całkiem
mnie zaskoczył, to miłe z jego strony, więc podziękowałam,
uścisnęłąm mu rękę jak zwykle i szybko uciekłam za drzwi. Do
czego to dochodzi... ale trufle były naprawdę pyszne (oczywiście
chodzi o słodycze, a nie te grzyby
).
Wiem, że sie domyśliłaś, ale tak gwoli ścisłości...
kończę,
bo musze jeszcze parę rzeczy napisać i zdjecia wysłać bratowej z
ostatniej wizyty.
Całusy
Całkiem już pruderyjny Misiu
10 grudnia 2009
Drogi
Renie,
czyżby Twoje racice aż tak osłabły, że nie opisujesz
co tam u Ciebie, oprócz urwania głowy związanego z okresem
przedświątecznym (zastanawiam sie, czy na pewno, bo w radiu już
lecą piosenki na Wigilię i "Swięta" - nie wiadomo
jakie). Komu zrzucisz z sań Mikołaja wielką czarną rózgę? A
komu prezenty?
Widziałaś ostatnio walke Pudziana? ja naprawdę
nie wiem po co oni sie tak tłuką - jedyne wyjaśnienie - for money,
ale to nie zmienia faktu, ze ten "sport" jest bez
sensu.
Mama mi kazała pisać kartki świąteczne do rodziny,
więc jutro sie za to zabiorę, ale tylko część rodziny odpisuje,
wiec nie wiem po co my sie tak wysilamy?
W oczekiwaniu na te
najgorętsze i te troche wystudzone newsy
Ciekawski Misiek
12 grudnia 2009
Drogi
Rudolfku,
Gdy wokół pełno podrabianych renów, to jednak ja
wiem, ze jest tylko jeden Rudolf z czerwonym noskiem.
Masz
rację, lepiej powspominać dobre czasy, a nie kaszankę, która sie
potem wytworzyła; ten Rett to jednak mądry miał scenariusz...
Nie
bój nic (wiem że sie nie boisz) ale Mona odezwie sie w ramach
świątecznego tygodnia dobroci dla Reniferów. A jeśli tego nie
zrobi przed Świętami, to możesz ją bez żalu spisać na
straty...
Co do Asi, to jeszcze żyje
,
musi sie dziewczyna przyzwyczaić do auta, albo już to zrobiła, nie
wiem, bo mi się nie chwaliła w tych kwestiach. Myślę, ze jest
dobrze, bo na razie nic nie krzyczy.
U mnie też specjalnych
nowości nie ma. Musze dokończyć bibliografie (jest tego z 10
stron), plan pracy, podanie o otwarcie przewodu dr i dokończyc
wreszcie wniosek o granty, a to wszystko w środę, żeby na Świeta
był już spokój. Nie wiem, ja tego jakoś nie widzę...
Właśnie
kończę sie kurować z paskudnego przeziebienia, które gnębi mnie
już od tygodnia, całymi dniami tylko smarkam. Na szczęście to nie
grypa...
Trzymaj sie ciepło i wspomnij jakby sie cos
zmieniło
Na rozweselenie przesyłam Ci troszke muzyczki w
klimatach, które
lubisz
http://www.youtube.com/watch?v=s5SsdrPbHHk
Twój jak
zawsze Pluszak
13 grudnia 2009
Drogi
Renie,
no rychło wczas, jak to sie mówi, pomyślałaś o
oponach zimowych. Dziwię się, że czując pod racicami zmarznięte
podłoże (w końcu wóz Mikołaja musi czasem zaparkować na ziemi),
nie rzuciłaś sie do wulkanizatora jeszcze w zeszłym tygodniu, ale
zostawmy ten wątek...
Ojoj, jesteś strasznie podejrzliwa (ale
nowosć!
).
Gdzie Ty tu, drogi Renie, widzisz atakowanie wątku? Wspomniałam o
tym tylko dwa razy... mogłabyś sie niepokoić dopiero za czwartym
razem... Oczywiście, że nie liczę, że coś POWINNO się stać,
tylko jakby jednak...
Nie wiem co sie porobiło z tym youtubem,
teraz leci tylko za posrednictwem jakiego Vevo, i podobno powinniśmy
się w Polsce cieszyć, że w ogóle leci.. Mnie też sie zacinał
teledysk, a tego nie znoszę, więc trochę sie na ten portal
pogniewałam.
Mam nadzieję, że nie doprawie sie w tym Krakowie
do reszty...
Twój chorowity Pluszak
14 grudnia 2009
Drogi
Rudi W.,
poszukiwałam Dowodów zbrodni na youtube ale
znalazłam tylko to - http://www.youtube.com/watch?v=riH4nCmPbS4
Były
też oczywiscie inne zajawki, ale raczej nie kojarzę, który to był
odcinek, musiałabys mnie oswiecić bardziej szczegółowo i podać
parę tytułów.
Ja za to ostatnio oglądałam "Gnijącą
pannę młodą" - super film - świetna animacja, humor i
historyjka w moich "klimatach" - same trupy i ciemny
las...Szkoda tylko, że zwykle puszczają takie fajne filmy o
północy, albo jeszcze gorzej - może Ty znasz odpowiedź na pytanie
- dla kogo oni puszczaja filmy o tej porze?
Nareszcie koniec na
ten rok... a w nowym od nowa cały bajzel, mam na myśli Kraków...Na
razie trzeba trochę przyhamować w pędzie do
wiedzy.
Calusy
Misiulis Polaris
17 grudnia 2009
Drogi
Rudi,
pewnie teraz masz mało czasu, żeby czytać dyrdymały od
Twego Misia bo sezon na prezenty tuż tuż, ale postanowiłam jednak
napisac w nadziei, ze zrobisz przystanek gdzieś miedzy Pcimiem a
Ostrołęką, i przeczytasz wszystkie zaległe e-maile.
A jednak
Mona nie jest jeszcze taka całkiem zdemoralizowana, skoro sobie o
Tobie przypomniała. Zresztą świadczy o niej to sławetne zdanie,
że 'kobiety nie mordują' czy jakoś tak... popraw mnie gdybym źle
zacytowała.
Ja też mam takiego sąsiada dziwnego, jest wielki
i ciężki jak góra, koło pięćdziesiątki, i zawsze jak
przychodzę douczać jego syna angielskiego ( i chemii, i fizyki, i
matmy), to patrzy na mnie takim wzrokiem, jakby zaraz mnie chciał
wciągnąć do innego pokoju i zedrzeć ze mnie ubranie, a to
wszystko w obecności jego żony (nie wiem czy to jego żona, bo ona
ma ślub z innym). Czasami nawet siedzi w chałupie w samych majtkach
i z brzuchem na wierzchu, myśląc, że jest taki atrakcyjny... Tak
więc w swych niechcianych przeżyciach z sąsiadami nie jesteś
osamotniona.
O, myślałam, że Agniecha juz dawno jest w ciąży,
czyżby wtedy to był fałszywy alarm?
Zgodnie z Twoim
zaleceniem odpoczywam, ale teraz wredne ciacho mi gada o jakiś
prezentach, jak już sie pół miesiaca temu umówiliśmy, że
kupujemy prezenty tylko rodzicom, a nie sobie... Zawsze kapnie sie
się za pięć dwunasta! Będę musiała skoczyć do marketu, gdzie
jest zawsze kupa ludzi i ceny z kosmosu...I na dodatek włazi w moje
kompetencje chrzestnej, twierdząc że świetnym pomysłem jest
kupienie Julci Biblii dla dzieci, podczas gdy ona ma 1,5 roku i nawet
nie wie co jest na obrazkach, a co dopiero cała Biblia -
wyperswadowałam mu to, bo ja już zaplanowałam, że zacznę dziecko
uświadamiać dopiero jak będzie mówić i rozumieć co sie do niej
mówi - a Biblię dostanie na Komunię. Mój brat ma zawsze głupie
pomysły - poza tym, że zawsze robi wszystko na ostatnią chwilę -
to zwykle ma słomiany zapał i jak mówi, że kupi to, to i to.. to
już wiem, że będzie to zupełnie co innego, jeśli w
ogóle...
Mówie Ci, faceci są beznadziejni, ale Ty już to
przecież wiesz...
Nie mogę nie wspomnieć o nieszczęsnym
skradzionym napisie wiesz skąd - na co to komu?? Myślę, że to
jakaś prowokacja. Nawet Francuz mi napisał, czy słyszałam juz
"smutną wieść" o kradzieży - a pierwszą rzeczą jaką
pomyślałm o sprawcy, był on...
W
tych dziwnych okolicznościach życzę dużo cierpliwosci co do
niektórych ludzi
Twój zawsze wspierajacy Misiak
20 grudnia 2009
Drogi
Rodolfo,
no, nie wiem, Rudi, ale wydaje mi się że kiedyś
poczęstowałaś mnie niusem w stylu "Agniecha jest w ciąży",
ale być może coś źle zrozumiałam...
No widzisz, juz prawie
wiadomo kto ukradł napis i zlecił kradzież - podobno jakis
kolekcjoner czy milioner ze Szwecji, wiedziałam, że to cos w tym
stylu...
Francuz zachęcony moim prezentem przysłał mi pakiet,
w którym znalazłam taką jakąś makatkę czy mini-arras na ścianę
ze sceną ze średniowiecza, na którym senior i jego dama grają na
instrumentach, czy coś... Jedyny mebel, do którego mi to pasuje, to
moja kanapa - trochę to małe jak na kapę, ale zawsze. Jak sie
wkurzę, to sobie zrobie z tego dużą poduszkę. A jak
rozpakowywałam paczke to myślałam, że moze mi przysłał jakiś
szykowny ciuch...ale cóż też ładny prezent, tylko musze dla niego
znaleźć zastosowanie.
Nadszedł już czas życzeń, więc
przesyłam standardową kartkę w załączniku, dołączając jeszcze
najcieplejsze życzenia na Nowy Rok - oby był lepszy niż ten i
pełen tylko radosnych niespodzianek.
Mocno całuję i
ściskam
Jedynie Twój Misiołaj
23 grudnia 2009
Drogi
Renie,
wybyczyłam się przez te dwa dni - no, pierwszego to
może nie tak jakbym chciała, bo trzeba było iść do brata na
imieniny, i przyszła prawie cała rodzina jego żony i my, więc
impreza było suto zastawiona i zakrapiana, dlatego ewakuowałyśmy
się z mamą, z ciachem i ciągnąc za sobą ojca (bo wcale mu się
nie spieszyło do wyjścia) gdzieś koło 22, bo dłużej nie dało
sie tam wysiedzieć (ileż można jeść i popijać?), reszta ferajny
pewnie została do północy, bo 4 flaszki to troche mało do 22 na
tylu facetów (a troche ich było).
Prezenty były fajne,
dostałam troche ciuchów i kupę słodyczy (będę miała zapas do
urodzin:). W sumie to powinnam się odchudzać, bo wałek na brzuchu
rośnie w zastraszającym tempie, ale nie mogę się powstrzymać od
niektórych słodyczy. Na szczęście ochota na chipsy mi juz
przeszła, choć lubię poskubać co nieco, jak leży na
stole...
Dzięki za życzenia i mam nadzieję, że Święta
minęły Ci bardzo miło i przyjemnie
Ściskam serdecznie
Twój
Misialdo
PS. Widziałam Cie w telewizji, jak ciagnęłaś sanie
Mikołaja, a spiker mówił cos o nim i o sanich ciągniętych "przez
wiernego renifera Rudolfa" - jestem z Ciebie bardzo dumna Rudi,
że wygryzłaś konkurencję
27 grudnia 2009
Drogi
Rudi,
jestem szczerze zasmucona wieścią, że ten stary
niewdzięcznik Mikołaj nie sprezentował Ci lepszego obuwia do
biegania - przecież jak się biega po całym globie, to wiadomo, że
trzewiki powinny być najlepszej jakości. Jak go tylko zobaczę, to
przetrzepie mu to czerwone futro...
Co do Pyskusa, to ciśnie mi
sie na usta tylko powiedzenie - mężczyźni... Same z nimi kłopoty,
tylko patrzą, jakby sie tu wymigać od roboty. Sypnęłabym jakąś
okolicznościową wiązaną, ale nie będę przeklinać przed nowym
rokiem. Trzymam kciuki za to, żebyś i Ty wytrzymała do
10-tego...
No wiesz, ja się bardzo cieszę, że Francuz tylko
nawija o przyjaźni, którą mocno nadszarpnął, nazywając papieża
żydem, bo inaczej, to bym sie bała, że wpadnie na jakis głupi
pomysł, typu przyjazd do Bielska tylko dla mnie i takie tam...
Naprawę przeraża mnie ta wizja. Zresztą rozmawialiśmy ze sobą
może 10 min. a z maili nie poznasz człowieka, więc sama rozumiesz,
że to znajomość czysto platoniczna...
Jesteś chyba trzecią
osobą, która pyta o Sylwestra - po moim tacie i Aśce
.
Ale nie, nie tym razem - mam na myśli dyżur - już parę miechów
temu zakomunikowałam szefowej, że nie ze mną te numery Bruner i
nie będę trzeci raz siedzieć w robocie w Sylwestra, bo zawsze łazi
pełno pijaków i rozlewają mi piwo pod okienkiem i zdrzemnąć sie
nie da - o nie, niech tę przyjemność weżmie sobie ktoś inny. No
i na planie na grudzień zaplanowała Sylwestra dla najstarszej z
nas. Niech w końcu przypomni sobie jak to jest odpędzac od siebie
pijaków.
Szczerze mówiąc marzę o świętym spokoju i dobrym
filmie do obejrzenia, a Ty?
Póki co przeczytałam z grubsza
całą Biblię szukając fragmentów o dzieciach, teraz ten materiał
porządkuję, ale jeszcze kupa pracy przede mną...
Ciepłe
całusy
Twój Pluszszak
PS. Słyszałaś, że to
podobno neonazisci kazali ukraść napis?
PS 2. Ja też nie mogę
sie z Tobą rozstać...
29 grudnia 2009
Drogi
Renie,
pomyślisz, że sie znowu czepiam szczegółów, ale
jestem naprawdę zadziwiona Twoją dbałością o higienę, skoro
idziesz się wykąpać po południu
.
No ale żeby doprać futro po taaaakiej męczącej podróży z
wrednym Mikim, to jednak trzeba wielu zabiegów...
Nie
wiedziałam, że krewna Benka występowała w takim filmie, ale nie
doprecyzowałam Ci że on nazwał żydem naszego Jana Pawła - wiesz
jak sie wkurzyłam - napisałam mu ostrą odpowiedż, tak że się
przestraszył i nic nie pisał przez długi czas, ale wysłałam mu
kartke na Wielkanoc, więc stwierdził, że nie jestem aż tak na
niego zła, żeby sie na niego całkiem wypiąć. Napisał potem, ze
już nie będzie mi pisał o drażliwych sprawach. Kiedyś potrafił
mi wysłać jakieś artykuły o żydach, jako sprawcach całego zła
na świecie i jakąs obrzydliwą stronę internetową, w której do
worka z żydami wrzucono wszystkich, na czele z Sarkozym i
papieżem... Od tej pory piszemy tylko o swoich sprawach, bo sie boi,
ze go rzucę... (w sumie mała strata, ale przynajmniej sobie
poćwicze francuski).
Cieszę się, że jedziesz na fajną
imprezę, oby ten Nowy Rok był lepszy i szczęśliwszy niż ten
mijający. Daj znać o wszystkich szczegółach jak było i w ogóle,
oraz opisz mi szczegółowiej Twoja 'ekipę' - masz na myśli Jacusia
i Monę?
Życzę wspaniałej i szampańskiej zabawy ( w ramach
rozsądku)
Twój jak zwykle Don Cormisiole
Ps, Rzuć
wreszcie tę robotę u Mikiego, bo to źle wpływa na stan racic..
A
tak poza tym, to fajną masz fotkę na naszej-klasie
Drogi
Renie,
pomyślisz, że sie znowu czepiam szczegółów, ale
jestem naprawdę zadziwiona Twoją dbałością o higienę, skoro
idziesz się wykąpać po południu
.
No ale żeby doprać futro po taaaakiej męczącej podróży z
wrednym Mikim, to jednak trzeba wielu zabiegów...
Nie
wiedziałam, że krewna Benka występowała w takim filmie, ale nie
doprecyzowałam Ci że on nazwał żydem naszego Jana Pawła - wiesz
jak sie wkurzyłam - napisałam mu ostrą odpowiedż, tak że się
przestraszył i nic nie pisał przez długi czas, ale wysłałam mu
kartke na Wielkanoc, więc stwierdził, że nie jestem aż tak na
niego zła, żeby sie na niego całkiem wypiąć. Napisał potem, ze
już nie będzie mi pisał o drażliwych sprawach. Kiedyś potrafił
mi wysłać jakieś artykuły o żydach, jako sprawcach całego zła
na świecie i jakąs obrzydliwą stronę internetową, w której do
worka z żydami wrzucono wszystkich, na czele z Sarkozym i
papieżem... Od tej pory piszemy tylko o swoich sprawach, bo sie boi,
ze go rzucę... (w sumie mała strata, ale przynajmniej sobie
poćwicze francuski).
Cieszę się, że jedziesz na fajną
imprezę, oby ten Nowy Rok był lepszy i szczęśliwszy niż ten
mijający. Daj znać o wszystkich szczegółach jak było i w ogóle,
oraz opisz mi szczegółowiej Twoja 'ekipę' - masz na myśli Jacusia
i Monę?
Życzę wspaniałej i szampańskiej zabawy ( w ramach
rozsądku)
Twój jak zwykle Don Cormisiole
Ps, Rzuć
wreszcie tę robotę u Mikiego, bo to źle wpływa na stan racic..
A
tak poza tym, to fajną masz fotkę na naszej-klasie
30 grudnia 2009
Drogi
Renie,
cieszę sie wielce, że imprezka się udała i w ogóle,
u mnie też w tym roku było lepiej, bo nie musiałam kwitnąć całą
noc na rcepcji tylko pykałam sobie na kompie w świętym spokoju.
Tylko fajerwerki były badziewne, bo nie było ich widac w tej
mgle...
Oj Renie, słabo mnie cenisz, dla Ciebie gotowa jestem
zaoferować dziennie duży snopek najsoczystszej trawy i dorzucę
granulat z chrobotka reniferowego gratis - bylebyś woziła moja
brykę z wdziekiem, podczas gdy podrzucam ludziom ryby w gazecie pod
drzwi.
Fotki na razie nie zmieniam a nowe nie są juz tak chude
na twarzy, żeby sie je opłacało rzucać na wizję całemu światu.
Zwykle to zdjęcia łapią mnie z miną kota srającego na pustyni i
to w deszczu. Jeśli kiedyś ktos zrobi mi fajną fotę, to czemu
nie? Zwykle to ja biegam z aparatem.
No i zaczął sie
styczniowy kołowrót - wieczorem do pracy, we wtorek do Krakowa...
no ale przynajmniej nie jest nudno a myślenie o pracy doktorskiej,
której zarysu jeszcze nie mam, podwyższa mi cisnienie...
Wreszcie
fajnie sypie śniegiem - tak jak powinno być w zimie, niech Ci nie
zmarzną racice
Twój Troskliwy Miś (alias Polarny Morderca)
3 stycznia 2010
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
pyt od Marty, IŚ Tokarzewski 27.06.2016, V semestr COWiG, WodKan (Instalacje woiągowo - kanalizacyjnTo jest mój świat, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGANie możesz ugasić pragnienia, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGAWybuduj drogę w swoim sercu, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGAwszystkie maile od kolasinskiego dot wykladów5 od MartyBądź sobą!, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGAPrzyjaźń jest jak dwukierunkowa ulica, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGAPozwól Mi cię przykryć, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGANie jestem taki, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGAPK od MartyCały jestem z Tobą, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGAJesteś solą i światłem, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGANigdy Cię nie porzucę, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGAWalcz, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGATo nie jest klub dla wtajemniczonych, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGADar zadowolenia, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGAPrawdziwa miłość, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGAJestem tu dla Ciebie, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGAwięcej podobnych podstron