Sienkiewicz H nowele stresz

HENRYK SIENKIEWICZ –


Oprac. Tadeusz Bujnicki BN I/231


WSTĘP


H. Sienkiewicz – ur. 5 maja 1846 w Woli Okrzejskiej. Od 1861 jego rodzina znalazła się w Warszawie.

Jako 19-latek pisze powieść Ofiara – zniszczona. W czasie studiów (filologia) publikuje powieść Na marne, pisał ją 2 lata (1869-71), Kraszewski ocenił ją bardzo wysoko.


Nakładem „Przeglądu Tygodniowego” ukazały się dwa opowiadania Sienkiewicza Humoreski z teki Worszyłły – właściwy debiut pisarski Sienkiewicza. Można je zaliczyć do „krótkiej prozy”. Utwór stanowi wzorcową realizację założeń programu prozy tendencyjnej. Obóz młodych (Chmielowski, Antoni Gustaw Bem) przyjęci utwory z uznaniem.


Program obozu młodych:


Te przekonania doprowadziły do powstania modelu prozy tendencyjnej, głoszącej, że dobre dzieło lit. może być wykonane tylko „metodą realną”. Dzieło sztuko winno się zbliżać do dzieła naukowego.


Cechy literatury tendencyjnej:


Sienkiewicz obok Orzeszkowej stworzył typ tendencyjnego opowiadania i to w dwóch wariantach (z tragicznym zakończeniem i happy endem).

Sienkiewicz nowelę doprowadził do artystycznego mistrzostwa. Był to gatunek nowy na polskim gruncie.

W czasie, gdy Sienkiewicz zaczynał pisać nowele, uważano ją za krótki, ograniczony tematycznie utwór, nie posiadający wyrazistych kontur; różne nazwy: obrazek, powiastka, szkic, gawęda.


Cechy noweli:




Utwory napisane w latach 1878-1882, układają się w 3 podstawowe kręgi tematyczne:

  1. ludowy (Janko Muzykant, Jamioł, Za chlebem)

  2. amerykański (Orso, Przez stepy, Sachem)

  3. patriotyczny (Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela, Latarnik, Nowela tatarska)


Obszerniejsze nowele nazywa się tzw. „szkicami powieściowymi”.




JAMIOŁ – metoda realistyczna połączona z naturalizmem; elementy prozy eksperymentalnej – w Zolowskim rozumieniu terminu. Koncepcja utworu oparta na darwinowskiej tezie o zniszczeniu słabych i bezbronnych w bezwzględnej walce o byt (trudny los dziecka). Nie ma tu interwencji opatrzności, o rozwoju wydarzeń decydują prawa przyrody.

Narracja skondensowana, eliptyczność zdarzeń – fabuła obejmuje tylko kilka godzin. Akcja toczy się we wsi Łupiskóry. Wszystko skupia się wokół 3 sytuacji: w kościele (nieszpory po pogrzebie Kalinstowskiej, która osierociła 10-letnią córkę Marysię), karczmie (baby po pogrzebie przychodzą tam z Marysią, mówią jej, że zawsze będzie nad nią czuwał anioł) i lesie (powrót dziewczynki do domu przez las – tragiczny finał).

W podtytule „obrazek wiejski”, a więc przewaga elementów statycznych, obrazkowa malarskość i plastyczność – scena I w kościele.

Scena ost. – w lesie to kulminacja utworu, najmocniej zdynamizowana.

Las i przyroda są upersonifikowana, pół baśniowe, pół poetyckie, łudzą czytelnika optymistycznym zakończeniem.


JANKO MUZYKANT – metoda realistyczna łączy się tu z tradycją romantyczną. Utwór posiada cechy małej biografii odmieńca. Narodziny i śmierć – ramy noweli. Uschematyzowane i powtarzalne sceny z życia chłopca, podporządkowane jego wrażliwości na muzykę.

Fabuła koncentruje się wokół 3 wydarzeń: nocnej wyprawy Janka do kredensu, sądu u wójta i śmierci Janka. Są to jakby mini nowele w obrębie całości.

Motyw przewodni – statyczne skrzypce. Pełnią 2 funkcje: są elementem sprawczym zdarzeń i pośrednio przyczyną śmierci Janka, a także przedmiotem marzeń chłopca.


Z PAMIĘTNIKA POZNAŃSKIEGO NAUCZYCIELA – nowela patriotyczna (powodem powrotu do takiej tematyki jest sytuacja polityczna kraju – działalność germanizacyjna i rusyfikacyjna). Narratorem w noweli jest Wawrzynkiewicz – nauczyciel domowy. Pojawiają się motywy szykan narodowych, a także działań przeciwko nim – nauczanie ojczystej historii, wpajanie patriotyzmu.

Ujęcie problematyki narodowej w ramy motywacji pedagogicznej – funkcja tuszująca antyzaborowe akcenty i nadaje utworowi sens ogólniejszy.

Artystyczna struktura narracji – relacja pamiętnikarska, kreacja narratora-nauczyciela, świadka i uczestnika wydarzeń. Narrator przekształca się tu w pedagoga-pozytywistę.

3 podstawowe cechy gatunkowe noweli – fikcja fragmentaryczności (sugeruje ją sam tytuł „z’), wyeksponowanie postaci narratora, mocno wyodrębniona i zindywidualizowana sytuacja końcowa - śmierć Michasia. Nowela ma jednak charakter zamknięty i całościowy. Cechuje ją aktualność problematyki.


NOWELA TATARSKA – wprowadzenie do historyczności w Trylogii. Ujawniają się tu nowe właściwości stylu pisarskiego Sienkiewicza – stylizacja, umiejętnie zrekonstruowana mentalność XVII wiecznego szlachcica. Bohatera zarazem posiada cechy ponadczasowe i uniwersalne, co pozwala wiązać go z epoką współczesną pisarzowi.

Szereg aluzji do Księcia niezłomnego Słowackiego.

Splatają się tu motywy patriotyczne i religijne – sarmacki światopogląd.

Wykorzystana struktura „staropolskiej kroniki – diariusza”.

Konstrukcja zdarzeń podobna do przygodowego modelu powieści historycznej Waltera Scotta.

Narrator – Aleksy Zdanoborski, szlachcic, przekonany o wyjątkowości swojego urodzenia – ideologia szlachecka. Kieruje to czynami i decyzjami boh. Sienkiewicz rekonstruuje sarmacką mentalność – idealizuję postawę bohatera.

Zdarzenie w noweli dwu różnych rzeczywistości i dwu odmiennych epok historycznych. Współczesność przeciwstawiona epoce wielkich czynów i wielkich ludzi.


LATARNIK – najwybitniejsza nowela Sienkiewicza i arcydzieło polskiej nowelistyki. Powstała pod koniec 1880 r., opublikowana w „Niwie”. Niezbyt pochlebnie przyjęta przez współczesnych, docenili ją dopiero krytycy młodopolscy (nawet Brzozowski – jeden z najostrzejszych krytyków Sienkiewicz).

Latarnik – jedno z ogniw cyklu nowel patriotycznych.

Pomysł fabularny powstał z anegdoty (korespondencja Juliana Horaina), której boh. był emigrant Siellawa. Utracił posadę latarnika z powodu zaczytania się w powieść Kaczkowskiego Murdelio.

Model patriotyczny opiera się tu na wykorzystaniu inspirującego wpływu Inwokacji z Pana Tadeusza.

Boh. noweli skupia w sobie losy patriotycznej i żołnierskiej emigracji, jest też plebeliuszem – pokrewieństwo z bohaterami ludowej nowelistyki.


W małym miasteczku Aspinwall, niedaleko Panamy w dziwnych okolicznościach ginie latarnik. Na jego miejsce nie ma wielu chętnych, gdyż praca ta jest trudna i odpowiedzialna. Po jakimś czasie zgłasza się jednak starszy człowiek nazwiskiem Skawiński. Był on Polakiem, który przebywał już 40 lat na emigracji. Jego rodzice zmarli, kiedy on był jeszcze bardzo mały. Już jako młody chłopak walczył w powstaniu listopadowym. Następnie wyjechał i tułał się po całym świecie. Kopał złoto w Australi, poszukiwał diamentów w Afryce, pełnił funkcję strzelca rządowego w Indiach Wschodnich, miał farmę w Kaliforni (zrujnowała ją susza), handlował z brazylijskimi dzikimi plemionami (jego tratwa rozbiła się na Amazonce), prowadził warsztat kowalski w Helenie w Arkonas (stracił go podczas pożaru miasta), był marynarzem, pracował jako harpunnik na statku wielorybniczym, posiadał fabrykę cygar w Hawanie (został okradziony przez wspólnika, gdy zachorował na febrę). W wieku 70 lat postanowił osiąść na stałe i spędzić swoje ostatnie dni jako la

tarnik. Teraz jego życie jako latarnika upływa spokojnie i monotonnie. Codziennie zapala on swoją latarnię rozświetlając drogę statkom. Pewnego dnia na łodzi przywożącej mu wodę i żywność Skawiński zauważa paczkę. Znajdują się w niej polskie książki. Wczytując się w ich treść przypomina sobie ojczyznę. Przed oczyma ukazują mu się piękne krajobrazy - jego ukochana Polska. W wielkim wzruszeniu pada na ziemię. Zauważa go wtedy Johns-strażnik portowy. Zaniepokojony jego zachowaniem, budzi go, uświadamia, że zapomniał zapalić latarnię i jeden ze statków rozbił się. W ten sposób Skawiński traci posadę latarnika i rozpoczyna się jego dalsza tułaczka.




SACHEMklasyczna nowela o skondensowanej fabule. Budowa utworu – logiczna, koncentrująca się na fabule.

Paralele między ginącą społecznością indiańską a losami Polaków (teza o parabolicznym charakterze noweli Samuela Sandlera).

Tematem są dzieje miasta – Chiawatty (napad na indiańską osadę i wymordowanie wszystkich mieszkańców)

Występuje gradacja napięcia, retardacje. Napięcie budowane jest kontrapunktowo – obok ciągu widowiska cyrkowego (w Antylopie – miasto niemieckich osadników), przedstawione są reakcje widzów.

Punkt kulminacyjny – śpiew Sachema (syna wodza Czarnych Wężów, którego po śmierci całego szczepu przygarnął i wychował właściciel cyrku)

Sachem zamyka w twórczości Sienkiewicza okres dominowania noweli, stanowi cezurę w jego pisarstwie. Odtąd dominować będzie wielka powieść.


Mieszkańcy Antylopy przygotowują się do wieczornego przedstawienia, które ma się odbyć w cyrku. Ogólną ciekawość wzbudza zwłaszcza zapowiadany występ "słynnego gimnastyka Czerwonego Sępa". Mieszkańcy Antylopy wiedzą, że jest on potomkiem indiańskiego plemienia Czarnych Wężów. Zamieszkiwało ono tereny, na których teraz rozciąga się miasto niemieckich kolonistów.


Piętnaście lat wcześniej ich domem były trzy pobliskie osady: Berlin Grundenau i Harmonia. Nie opodal leżała indiańska wioska - Chiavatta - dom Indian, którzy bronili swego terytorium przed przybyszami z zewnątrz. Niemcy z pomocą Meksykan z La Ora napadli podstępnie nocą na wioskę i bez litości zabili wszystkich jej mieszkańców. Wkrótce też przenieśli swe siedziby na żyzne tereny w rozwidleniu rzeki Antylopy i na zgliszczach Chiavatty zbudowali Antylopę. W dziejach młodego miasta godny uwagi był moment, kiedy na placu miejskim powieszono dziewiętnastu ostatnich wojowników plemienia. Odtąd Antylopa rozrastała się, a jej mieszkańcom powodziło się coraz lepiej.


Teraz antylopianie tłumnie podążają do cyrku, aby zobaczyć ostatniego z Czarnych Wężów. Zgodnie z relacją kierownika trupy, Hon. M. Deana znalazł on dziesięcioletniego chłopca, jak się okazało syna sachema Czarnych Wężów. Wychował go i nauczył cyrkowych sztuczek, teraz Indianin będzie prezentował swe umiejętności na grobach ojców.


Rozpoczyna się występ Czerwonego Sępa. W tradycyjnym indiańskim stroju wodza, uzbrojony, w płaszczu z białych gronostajów narzuconym na ramiona Indianin wywiera ogromne wrażenie. Jest piękny i zgrabny. Piękno fizyczne nie idzie niestety w parze z pięknem wewnętrznym. Z wyglądu Indianin w rzeczywistości nie ma własnej narodowości. Na ruinach swej wioski, na grobie rodziny i plemienia śpiewa pieśń zemsty, aby zabawić morderców swych indiańskich braci. Po skończonym występie Sachem wraca na widownię z blaszaną miską w ręku. Po niemiecku, błagalnym i pełnym pokory tonem prosi o datki dla ostatniego z Czarnych Wężów. A zabójcy jego plemienia są dla niego hojni: "Jakże odmówić ostatniemu z Czarnych Wężów - w Antylopie, na zgliszczach Chiavatty! Ludzie mają serce".



Szkice węglem

Rozdział pierwszy,

w którym zawieramy znajomość z bohaterami i zaczynamy się spodziewać, że coś więcej nastąpi.


Późnym popołudniem w wójtowskiej kancelarii dochodzi do sprzeczki pomiędzy Burakiem a Zołzikiewiczem. Nieco później pisarz namawia wójta, aby wspólnie pozbyli się ze wsi Rzepy, umieszczając go na liście rekrutów, mających pójść do wojska rosyjskiego. Burak - wiedząc, że nie jest to zgodne z prawem - obawia się konsekwencji, gdyby sprawa wyszła na jaw, ale pisarz nie ustępuje. Na zakończenie rozmowy szantażuje on jeszcze wójta wspomnieniem o "trochę dawniejszych czasach" i wychodzi.


Pierwsze nauki Zołzikiewicz pobierał w miasteczku Osłowice. Mając 17 lat doszedł do drugiej klasy (szkoły powszechnej), a dalszą naukę przerwało mu powstanie styczniowe, w czasie trwania którego młodzieniec przyłączył się do powstańców. Jednak bardzo szybko ujawniła się jego tchórzliwa natura. Po pewnym czasie wymierzono mu chłostę, po której w jego życiu nastąpił zwrot: zaczął korzystać z informacji dotyczących uczestników powstania i w ten sposób wkradł się w łaski carskich urzędników. Z tego powodu zarówno szlachta, jak i chłopi zaczęli mu nadskakiwać, a on - bez zbytnich skrupułów - wykorzystywał zaistniałą sytuację. Zołzikiewicz nie wierzy w Boga, zaś jego główną rozrywką jest czytywanie brukowych powieści i romansideł, a następnie przenoszenie owych książkowych schematów we własną rzeczywistość.


Pisarz - między innymi - styka się po drodze z Frankiem, którego Zołzikiewicz nie znosi, gdyż młody student jest jedynym człowiekiem w całym powiecie, który się go nie obawia i ciągle z niego kpi. Zołzikiewicz dociera do zagrody Rzepów, gdzie napastuje młodą żonę nieobecnego w tym czasie gospodarza, która jednak zdecydowanie się broni. Oboje przewracają się na ziemię i w tym momencie do akcji włącza się pies, który dobiera się zębami do części ciała pisarza znajdującej się nieco poniżej pleców. Atak ten studzi zapały Zołzikiewicza, który zły opuszcza zagrodę, a na odchodnym obiecuje, że Rzepa pójdzie "w sołdaty".



Rozdział drugi

Niektóre inne osoby i przykre widzenia


W godzinę później Rzepa wraca do domu z lasu, gdzie pracuje przy wyrębie. Żona wita go zapłakana i powtarza słowa pisarza. Chłop nie chce wierzyć, ale dla pewności - gdyż i on brał udział w powstaniu - bierze ze skrzyni rubla i idzie do mieszkania Zołzikiewicza, które znajduje się w czworakach. W tym czasie pisarz leży w łóżku i zmieniając co chwilę okłady próbuje zapomnieć o bólu pogrążając się w lekturze romansu i marzeniach związanych z treścią książki. W tym położeniu zastaje go Rzepa. Zołzikiewicz początkowo myśli, że chłop dowiedział się o zajściu, które miało miejsce w jego zagrodzie i że z tego powodu przyszedł, aby pisarzowi "pogruchotać kości". Jednak widząc pokorną postawę Rzepy i słysząc, że przyszedł on "w sprawie branki" wpada we wściekłość i wyrzuca interesanta za drzwi.



Rozdział trzeci

Rozmyślania i eureka!


Przez następne cztery dni pisarz leczy swą ranę, a równocześnie obmyśla, jak w sposób bezpieczny dla własnej głowy - wysłać Wawrzona do wojska, a równocześnie zdobyć łatwy dostęp do jego żony. Wreszcie wpada na odpowiedni pomysł.



Rozdział czwarty,

który można by zatytułować: zwierz w sieci.


Kilka dni później w osobnej izbie, znajdującej się w miejscowej karczmie, Burak, ławnik Gomuła i Rzepa siedzą przy szklankach napełnionych arakiem i żywo dyskutują. Jednak wójt z ławnikiem zwilżają jedynie usta napojem, zaś Rzepa pije bez umiaru. W pewnym momencie, gdy Rzepa jest już pijany, wchodzi do izby Zołzikiewicz i oznajmia, że dworski las ma zostać rozdzielony między gospodarzy, aby zaś stać się uczestnikiem podziału należy podpisać odpowiedni dokument. Rzepa początkowo wzbrania się, ale słysząc o 50 rublach, które ma otrzymać - rzekomo z państwowej kasy- na ogrodzenie swojej działki, nie ociąga się dłużej. Zaraz też otrzymuje od pisarza pieniądze, a chwilę później zasypia. Budzi się następnego ranka w ogólnej izbie tejże karczmy i ze zdziwieniem znajduje za pazuchą 50 rubli. Od Żyda, właściciela gospody, dowiaduje się, że poprzedniego dnia podpisał z wójtem kontrakt, stwierdzający, że za ową sumę zgadza się stanąć do poboru zamiast wójtowego syna. Chłop wpada we wściekłość, ale widzi, że nic nie może poradzić i zrozpaczony powraca do domu, gdzie żona - dowiedziawszy się o tym - zaczyna lamentować.



Rozdział piąty,

w którym poznajemy ciało prawodawcze Baraniej Głowy i głównych jego przywódców


Następnego dnia odbywa się posiedzenie sądu gminnego. Ławnikami są chłopi oraz kilku panów - "inteligenci ". Ci ostatni jednak nie uczestniczą w posiedzeniach i nie ingerują w sprawy gminy z wyjątkiem swych własnych interesów, ale w takich przypadkach załatwiają oni swe sprawy przez Zołzikiewicza, który jest dla ciemnych chłopskich ławników najwyższym autorytetem. Pisarz zaś zabiera głos tylko wtedy, gdy jego interesant poparł uprzednio swą prośbę "czymś szeleszczącym". Jednym z panów, który brał niegdyś czynny udział w posiedzeniach sądu, był pan Floss, właściciel Małych Postępowic. Jednak chłopi zarzucali mu, że nie jest on "panem z panów", a tylko dorobkiewiczem, pisarz zaś nie znosił go, gdyż Floss nigdy nie dawał łapówek. Pierwszą ze spraw, które tego dnia są rozpatrywane, jest problem naprawy odcinka drogi, wiodącej do Osłowic. Na skutek interwencji Zołzikiewicza zapada decyzja, że koszty tej naprawy zostaną rozłożone na wszystkich mieszkańców wsi z wyjątkiem wójta i ławnika Gomuły, którzy mają nadzorować przebieg prac. Następnie rozpatrywana jest skarga włościanina rody, który swego czasu wpuścił nocą woły w koniczynę pana Flossa. Woły zdechły jeszcze tej samej nocy. Ławnicy dochodzą do kuriozalnego wniosku, że gdyby Floss na swym polu zasiał zboże, wówczas taki przypadek by się nie zdarzył. Z tego powodu pan Floss zostaje zasądzony na zapłacenie odszkodowania właścicielowi nieszczęsnych zwierząt. Wyrok pozostaje prawomocny, gdyż pisarz nie zabiera głosu. Wszyscy, którzy stają przed trybunałem, mają w późniejszym terminie wpłacić "na kancelarię" pewną kwotę, z której połowę pisarz odnotowuje w księgach, zaś drugą połową dzielą się między sobą wójt, Gomuła i Zołzikiewicz. Posiedzenie się kończy, ale do izby wchodzi Rzepa ze swą żoną. Przedstawiają oni podstęp, jakim wójt i pisarz posłużyli się, aby wysłać Wawrzona do wojska. W pewnym momencie głos zabiera Zołzikiewicz, który - przewracając wszystko "do góry nogami" i powołując się na prawa obowiązujące w państwie rosyjskim - powoduje, że ławnicy skazują Rzepę na dwie doby "aresztu" (którym jest chlew) i uiszczenie opłaty "na kancelarię". Rzepa wpada w gniew, jednak kilku chłopów pomaga stójkowemu zaciągnąć awanturnika do chlewu, zaś lamentująca Rzepowa zostaje wyrzucona z izby.



Rozdział szósty

Imogena


(Imogena to imię bohaterki dramatu Szekspira Cymbelin, stanowiącej uosobienie wiernej żony).


Zołzikiewicz pała do panny Izabeli "uczuciem", które nie jest niczym innym, jak tylko wcielonym w życie schematem, pochodzącym z brukowych powieści i romansów, którymi umysł pisarza jest przesycony. Jednak panna Jadwiga nie zwraca uwagi na osobę Zołzikiewicza.


Następnego dnia po zajściu w sądzie - a jest to niedziela - Rzepowa postanawia, że pójdzie - jak zwykle - na sumę do Wrzeciądzy i przy okazji zasięgnie rady u tamtejszego księdza wikarego. Po wykonaniu niezbędnych prac gospodarskich kobieta wyrusza w drogę. Spóźnia się nieco na nabożeństwo, wysłuchuje pięknego, choć niezrozumiałego dla niej kazania, i szuka pociechy w modlitwie. Po sumie zaś udaje się do księdza Czyżyka i przedstawia swą sprawę. Jednak zamiast oczekiwanej rady słyszy tylko, że powinna przyjąć spadające na nią nieszczęście jako doczesną karę za grzech pijaństwa jej męża. Niewiasta nic na te słowa nie odpowiada i odchodzi.



Rozdział siódmy

Imogena


W niedzielę po południu panna Jadwiga spaceruje po wiejskiej drodze wraz z panem Wiktorem. Prowadzą rozmowę, której tematem jest literatura i poezja. Zatrzymują się przed "ładnym domkiem pokrytym dzikim winem". W domku tym - wybudowanym przez pana Skorabiewskiego - znajdowała się niegdyś ochronka dla dzieci wiejskich, ale "czasy się zmieniły" i obecnie stoją tam "beczki z okowitą", gdyż dziedzic stara się nie utrzymywać z chłopami żadnych stosunków. Jadwiga i Wiktor idą dalej i przechodzą w pobliżu chaty Rzepów. Rzepowa dostrzega ich i rzuca się do nóg panienki, prosząc o pomoc. Panna Jadwiga wysłuchuje skarg nieszczęsnej kobiety, ale doradza jej tylko, aby udała się do pana Skorabiewskiego i odchodzi wraz ze swym towarzyszem. Rzepowa postanawia udać się do dworu.



Rozdział ósmy

Imogena


Rzepowa ze swym dzieckiem przychodzi do dworu, ale pan Skorabiewski, który właśnie podejmuje gości (księdza dziekana Ulanowskiego, księdza Czyżyka i "rewi zora gorzelnianego" Stołbickiego) nakazuje jej czekać. Państwo zabawiają się rozmową. Ze spaceru powracają Jadwiga z Wiktorem. Następnie wszyscy zasiadają do wieczerzy. Wreszcie po kilku godzinach pokornego oczekiwania Rzepowa zostaje późnym wieczorem zauważona ponownie przez pana Skorabiewskiego. Po wysłuchaniu skarg nieszczęśliwej i głodnej kobiety wymawia się on argumentując, że nie chce i nie może się wtrącać w sprawy gminne i odsyła ją do naczelnika.



Rozdział dziewiąty

Imogena


Rzepa po opuszczeniu "aresztu" idzie do karczmy, a później do dworu. Słysząc we dworze te same słowa, które wcześniej usłyszała Rzepowa, buntuje się i zarzuca panu Skorabiewskiemu egoizm, za co zostaje wyrzucony za drzwi. Po powrocie do domu rozmawia z żoną. Dochodzą do wniosku, że trzeba będzie pójść do oddalonych o trzy mile Osłowic i przedstawić sprawę samemu naczelnikowi. Rzepa zaczyna odwiedzać codziennie karczmę, Rzepowa zaś - wziąwszy ze sobą dziecko - wyrusza w środę do miasteczka. Po drodze spotyka Żyda Herszka, jadącego w tym samym co ona kierunku. Jednak za podwiezienie Żyd życzy sobie 15 kopiejek. Rzepowa ma tylko 3 kopiejki, jest więc zmuszona nadal iść pieszo. Dochodzi wreszcie do miasteczka, ale tutaj czuje się coraz bardziej zagubiona, gdyż nikt nie zwraca na nią uwagi. Po długich poszukiwaniach odnajduje dom komisarza, jednak urzędnika nie ma w miasteczku i kobieta zostaje odesłana do budynku powiatu. Po znalezieniu owego budynku Rzepowa wchodzi do środka i poszukuje odpowiednich drzwi, jednak nie umie czytać, spotykani zaś ludzie również nie zwracają najmniejszej uwagi na nią i jej pytania. Wreszcie na korytarzu spotyka naczelnika, ale jest tak wystraszona, że nie potrafi wytłumaczyć, o co jej chodzi. Naczelnikowi i towarzyszącym mu interesantom wydaje się, że Rzepowa jest pijana i urzędnik odsyła ją na powrót do gminy. Zrozpaczona kobieta wyrusza w drogę powrotną. W polu spotyka pijanego chłopa, który ją napastuje, a nie mogąc jej złapać ciska kamieniem, trafiając Rzepową w głowę. Zanosi się na burzę. Zamroczona kobieta, chcąc ratować dziecko, idzie uparcie przed siebie. W pewnym momencie traci przytomność. Po odzyskaniu świadomości spostrzega młodego pana Ościeszyńskiego, który jedzie bryczką wraz z guwernantką pracującą we dworze w Ościeszynie. Rzepowa prosi o podwiezienie, ale Ościeszyński żartuje z niej tylko i odjeżdża. Kobieta wędruje dalej, aż wreszcie w lesie, w czasie burzy, ponownie traci przytomność. Znajduje ją tu przejeżdżający opodal Herszek i zabiera ze sobą.



Rozdział dziesiąty

Zwycięstwo geniuszu


Herszek odwozi Rzepową do Baraniej Głowy. Dziecko choruje, ale szybko powraca do zdrowia. Rzepowa po dwóch dniach odzyskuje przytomność i siły, i zaczyna na powrót zajmować się gospodarstwem. Wawrzon zaś topi swój smutek w wódce, a po pijanemu zaczyna bluźnić nawet Bogu. Smutek jest też powodem niezgody i milczenia panującego pomiędzy małżonkami. We wsi ludzie zaczynają plotkować na temat Rzepów i odwracać się od nich. Pewnego razu Rzepowa spotyka Żyda Szmula, który radzi jej, aby poszła do pisarza, gdyż tylko on może zniszczyć dokuwent będący powodem trosk, byle tylko Marysia osobiście o to poprosiła. Wieczorem Rzepowa przychodzi do pisarza i spędza z nimi noc.



Rozdział jedenasty

Skończona niedola


Nad ranem Rzepowa powraca do swej chaty i z przerażeniem stwierdza, że Wawrzon oczekuje tu już na nią. Z płaczem opowiada mu, że poszła do pisarza, aby wyratować małżonka, ale Zołzikiewicz - spędziwszy z nią noc - zwymyślał ją i wypędził. Rzepa - pomimo próśb i zaklinań ze strony żony - zabija Marysię, a następnie podpala dworskie zabudowania.



Epilog


Zołzikiewicz zdawał sobie sprawę z tego, że dokument, który sporządził i dał Rzepie do podpisu, nie wystarczył, aby owego chłopa posłać do wojska, jednak liczył na ciemnotę i zastraszenie wywołane pozornie urzędowym aktem. W ten sposób wykorzystał naiwność Rzepowej. Udało mu się jednak umknąć przed zemstą Rzepy, gdyż został zaalarmowany pożarem dworu. Nadal pozostał pisarzem w Baraniej Głowie i nie zaprzestał czytywania romansideł oraz marzeń o miłosnych podbojach i uzyskaniu urzędu sędziowskiego.


Ze chlebem

Rozdział I: Na oceanie – Rozmyślanie – Burza – Przybycie

Na statku „Blücher” płynącym z Hamburga do Nowego Jorku razem z Niemcami płynie para podróżnych, która odróżnia się od reszty pasażerów swoim wyglądem i zachowaniem. Podróżni są biedni, wychudzeni, ich twarze są zmęczone chorobą. Ta para to Wawrzon Toporek i jego córka Marysia – chłopi polscy. Nie rozmawiają z nikim, bo nie znają języka. Wyszli na pokład po raz pierwszy, ponieważ wcześniej nie wiedzieli, że mogą wychodzić ze wspólnej sali czwartej klasy, w której podróżowali. Dziwią się wszystkiemu: ogromowi oceanu, wspinaniu się majtków na maszt, urządzeniom na statku. 

Wawrzon rozmyśla o przyczynach, które skłoniły go do opuszczenia rodzinnej wsi Lipiniec pod Poznaniem i wyruszenia do Ameryki. Przypomina sobie, że jego krowa weszła w szkodę w koniczynie. Gospodarz zajął krowę i domagał się trzech miarek za poniesione szkody, ale Wawrzon nie chciał ich dać. Doszło do procesu; teraz gospodarz żądał także pieniędzy za utrzymanie krowy. Wawrzon przegrał proces, a ponieważ nie miał pieniędzy, żeby zapłacić za szkody i koszty procesu, zabrano mu konia, jego zaś za opór skazano na areszt. Był czas żniw, a chłop nie miał czym obrabiać pola. Ponieważ wcześniej powodziło mu się dobrze, z rozpaczy zaczął pić. W karczmie spotkał Niemca, który opowiadał mu, że w Ameryce dostanie za darmo dużo ziemi. Chłop uwierzył mu, sprzedał swój majątek i ruszył z córką w podróż do Ameryki.

Chłop i jego córka nie mogli się z nikim porozumieć z powodu nieznajomości języka i odarto ich z pieniędzy w Hamburgu, a na statku rzucano ich w te miejsca, w których najbardziej kołysało oraz wypychano ich z kolejki po jedzenie, więc czasem byli głodni. Dziewczyna w drodze wspomina swojego ukochanego ze wsi Jaśka Smolaka, koniuchę. Ukochany mówił jej, że będzie tam, gdzie ona. Dziewczyna zastanawia się, czy dotrzyma słowa.

W nocy rozpoczyna się straszliwa burza. Wawrzon i jego córka, którzy znajdują się z resztą czwartej klasy pod pokładem, są przekonani, że umrą. Modlą się. W pewnym momencie pod pokład wlewa się woda. Pojawia się oficer służbowy i mówi, że nie jest to nic groźnego i że burza mija. Gdy burza cichnie Wawrzon i Marysia idą spać.

 

Po wyjściu na pokład Wawrzon zdejmuje czapkę, kłania się nisko jakiemuś majtkowi i pyta się, kiedy dobiją do brzegu. Okazuje się, że majtek mówi trochę po polsku i jest Kaszubem. Później majtek pomaga podróżnym, np. dba, żeby nie oszukano Wawrzona przy wymianie pieniędzy. 

Statek zbliża się do brzegu. W podróżnych wzrasta optymizm. Wawrzon wyobraża sobie, jak pójdzie do komisarza i poprosi go o ziemię. Po zejściu na ląd chłop i Marysia czekają na komisarza, który – zgodnie z tym, co powiedział Niemiec – ma po nich przyjść. Okazuje się jednak, że Niemiec, który był przedstawicielem kompanii przewozowej, oszukał ich. Nie przybywa na ich spotkanie żaden komisarz. Czekają długo, w końcu zmarznięci zasypiają pod murem. Pada na nich śnieg.

Rozdział II: W Nowym Jorku

Wawrzon Toporek mieszka ze swoją córką w dzielnicy nędzarzy w okolicach Chattam Square. Mają pokój z wybitymi szybami w oknach, zapadły w ziemię, ze ścianami z pleśnią i wilgocią. Żywią się tylko pieczonymi ziemniakami, ale ostatnio i one się skończyły. Siedzą całe dnie w izbie i nic do siebie nie mówią. Każde z nich rozmyśla o opuszczonej wsi. Wawrzon wyrzuca sobie, że przywiódł swoją córkę i siebie do dalekiego kraju, w którym zamiast bogactwa spotkała ich nędza. Myśli o tym, że gdyby był tak biedny w Polsce, to mógłby stanąć pod krzyżem przydrożnym – ludzie na pewno daliby mu coś do jedzenia i czułby opiekę Boga. Tu oboje z córką czują się nawet przez Niego opuszczeni. Ból Marysi wydaje się jeszcze większy niż ból jej ojca, ponieważ dziewczyna wspomina także opuszczonego Jaśka. Ojciec i córka usiłowali pracować, ale szybko wyganiano ich, ponieważ nikt nie mógł się z nimi porozumieć. Poznali także dwie polskie rodziny. One także żyły w straszliwej nędzy. Ich dzieci umarły z głodu, a później ich samych zabrano do szpitala. Toporkowie czują się osamotnieni.

Wawrzon idzie do portu pozbierać drewno wyrzucone na brzeg przez wodę, żeby mieć czym rozpalić w piecu. Kiedy wraca z zebranym drewnem napotyka na wóz z kartoflami, który utknął w błocie. Wawrzon pomaga woźnicy wypchnąć wóz. Woźnica rusza i pozostawia na drodze ziemniaki, które spadły z wozu. Wawrzon zbiera ziemniaki, które byłby gotów nawet ukraść. Wraca szczęśliwy do córki z takimi skarbami. Niestety, w tym czasie do Marysi przyszedł właściciel budynku, w którym mieszkali i zażądał zapłaty za następny tydzień. Dziewczyna, która nie ma pieniędzy, pada mu do nóg i błaga wzrokiem o litość. On jednak zabiera ich rzeczy, wyrzuca je na ulicę i wpuszcza do ich pokoju kolejnego lokatora. Dziewczyna czeka z dobytkiem na ulicy na ojca. Na wiadomość o tym, że nie będą mieli nawet gdzie zrobić sobie jeść, Wawrzon wyzywa dziewczynę, a później idzie sam prosić gospodarza, żeby pozwolił im chociaż upiec ziemniaki. Zostaje jednak wyrzucony za drzwi. Wawrzon każe dziewczynie iść za sobą. Nie pomaga jej nieść tobołków, mimo że są zbyt ciężkie dla dziewczyny, która nie jadła prawie od dwóch dni. Marysia prosi ojca o pomoc. Ten jednak mówi jej, żeby wyrzuciła rzeczy, bo i tak się nie przydadzą. Marysia mówi, że na pewno się przydadzą. To doprowadza Wawrzona do pasji. Krzyczy do córki:

Rzuć, bo cię zabiję!

Wystraszona dziewczyna wyrzuca rzeczy.

 

Dochodzą do portu. Chora i wygłodzona Marysia zasypia, marząc o Lipińcach i swoim Jaśku. Po zmroku, gdy port jest już opustoszały, ojciec prowadzi Marysię na pomost. W jego wychudzonej twarzy zaczyna malować się szaleństwo. Każe położyć się Marysi spać na pomoście. W środku nocy Marysię budzi głos ojca, który mówi, że nie będzie już dłużej głodowała czy żebrała. Mówi do niej, że opuścił ją Bóg i ludzie, że utopi ją i w ten sposób zakończy jej cierpienia. Dziewczyna jest przerażona; mówi ojcu, że chce żyć. Wawrzon spycha ją z pomostu. Spadając, Marysia chwyta się rękami desek. Ojciec usiłuje odczepić jej ręce. Przed oczami Marysi przebiegają obrazy z jej życia. Nagle widzi wielki okręt, na nim tłum ludzi, a wśród nich Jaśka, który wyciąga do niej ręce i nad nim Matkę Boską. W tym momencie ojciec zaczyna wciągać ją na pomost. Przytula dziewczynę. Później prosi ją o odpuszczenie winy. Marysia mówi:

Tatulu! Niech wam tak Pan Jezus odpuści, jako ja odpuszczam...

Marysia zapada w sen. Wawrzon nad ranem obawia się, że dziewczyna umarła, ponieważ nie może jej obudzić. Jednak dziewczyna żyje. Budzi się ogrzana promieniami słońca i zdrowsza po nocy spędzonej na powietrzu, a nie w zapleśniałej izbie. W porcie znajdują śniadanie, które schował sobie jakiś robotnik. Są przekonani, że jest to dar od Boga dla nich. 

Marysia nalega, żeby poszli do miasta. Na Water Street spotykają Polaka - pana Złotopolskiego z synem Williamem, który przygarnia ich do siebie. Wawrzon opowiada im o swoich losach. Złotopolski jest bardzo wzruszony ich historią, ciągle ociera łzy. Żal mu szczególnie Marysi. Wyrzuca Wawrzonowi jego głupotę i nieprzygotowanie do takiej podróży, jednak troskliwie się nimi zajmuje razem z całą swoją rodziną. Postanawia wysłać ich do Arkansas, gdzie jest zakładana osada Borowina, tam dostaną ziemię za darmo. Daje im pieniądze na założenie gospodarstwa i bilety na pociąg. Daje także Marysi swoją kartkę (wizytówkę) i każe jej w przypadku kłopotów zgłosić się do siebie. Wawrzon z Marysią wyruszają w podróż pociągiem i oglądają inne oblicze Ameryki z borami i polami.

Rozdział III Życie osadnicze

Borowina, do której przyjechali Wawrzon i Marysia, była osadą, która miała dopiero powstać. Amerykańskie gazety w artykułach reklamujących to miejsce zachwalały je jako najzdrowsze i najlepsze do osiedlenia się. W artykułach tych więcej było jednak kłamstwa niż prawdy. Pisano, że osada połączona jest ze światem koleją, a tak naprawdę kolej miała dopiero powstać. Pisano o tym, że jest tam bezpiecznie. Tymczasem osadzie zagrażała żółta febra oraz dzicy Indianie. Wielu Polaków mieszkających w całych Stanach Zjednoczonych skuszonych fałszywymi obietnicami przybyło do Arkansas. Na miejscu okazało się, że zanim przystąpią do budowania osady i zakładania pól, muszą wykarczować ogromny las. Osadnicy zabierają się do pracy. Śpią na wozach zestawionych tak, żeby w przypadku ataku można było się zza nich bronić. Wieczorami zbierają się przy ognisku, gdzie ktoś gra na skrzypcach, inni tańczą lub śpiewają polskie pieśni. W osadzie zaczyna jednak panować bałagan i niezgoda. Działki nie są podzielone i nikt nie wie, gdzie jest jego ziemia. Trwają spory o ziemię, która jest najbliżej ujęcia wody i rośnie na niej najmniej drzew.

 

Początkowo w osadzie Wawrzonowi i Marysi wiodło się dość dobrze. Praca i przebywanie na świeżym powietrzu wróciły Marysi zdrowie i urodę. Ponieważ wielu mężczyzn starało się o rękę Marysi, nie sprzeciwiali się temu, że Wawrzon wybrał sobie kawałek ziemi, na którym rosło mniej drzew. Co więcej, pomagali Wawrzonowi, ponieważ chcieli przypodobać się dziewczynie i zyskać przychylność ojca. Niestety, sytuacja w osadzie pogarszała się. Pojawiły się zabobonne lęki przed stworami i diabłami żyjącymi w głębi lasu. Prace przy wyrębie ustały.

Stary Wawrzon zachorował. Marysia opiekuje się ojcem troskliwie. Toporkom pomaga Czarny Orlik, który stara się o rękę dziewczyny. Ona jednak nie chce go, bo cały czas ma w pamięci Jaśka z Lipiniec, któremu ślubowała. Dzięki opiece Orlika Wawrzonowi i Marysi mniej dokucza głód, który zaczyna panować w osadzie. Orlik jest doskonałym myśliwym i przynosi im upolowaną zwierzynę. 

W zmarniałej osadzie, która nie miał już żadnych zapasów, w niedzielę zbierają się ludzie i śpiewają suplikację:

Święty Boże, Święty Mocny, Święty a nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami!

Chwilę po zakończeniu śpiewu bór zahuczał, jakby chciał dać znać, kto tu panuje. Jednak odważny Orlik powiedział w stronę lasu:

Ano, to weźmiewa się za bary.

Czarny Orlik podpalił bór. Przyszedł do Marysi i powiedział, że to on spalił bór, jest tu najmocniejszy i w związku z tym Marysia musi należeć do niego.

Nad osadę nadciąga ulewa, która przeradza się w powódź, ponieważ wylała rzeka Arkansas i wszystkie jej dopływy. Większość osadników utonęła. Marysia i Wawrzon zostają poniesieni przez wodę na drewnianej ścianie domu, którą wybudował Wawrzon przed swoją chorobą; odkąd zachorował leżał na niej. Teraz ściana przemieniła się w tratwę. Tratwa została zepchnięta w stronę drzew. Na jednym z nich siedział Orlik, który zeskoczył na tratwę. Z gałęzi zrobił wiosło, którym sterował tratwą tak, żeby ominąć płynące drzewa, które mogłyby zatopić tratwę. Wawrzon umiera na tratwie. Przed śmiercią ma wizję szczęśliwego powrotu do Lipiniec. Tratwa zostaje porwana przez nurt rzeki, na którą wpłynęli. W pewnym momencie dostrzegają światełko jakiegoś statku. Orlik usiłuje skierować tratwę w jego stronę, ale łamie wiosło. Prąd wody znosi ich na drzewo. Orlik obiecuje Marysi, że ją uratuje, a jeśli zginie, prosi ją o modlitwę. Skacze do wody i płynie rzeką pod prąd w stronę statku. Niestety tonie. Załoga statku ratuje jednak Marysię.

 

Dwa miesiące później Marysia wychodzi ze szpitala w Little-Rock i za pieniądze zebrane przez dobrych ludzi wycieńczona dziewczyna jedzie do Nowego Jorku do pana Złotopolskiego. Na miejscu okazuje się jednak, że Złotopolski nie żyje, a jego dzieci wyjechały. Zrozpaczona idzie do doków prosić niemieckich marynarzy, żeby zabrali ją na statek. Chce dostać się do Jaśka do Lipiniec, bo tylko on jej pozostał. Marynarze odmawiają pomocy. Marysia sypia na tym samym pomoście, na którym spali z ojcem tej nocy, której chciał ją utopić. Żywi się tym, co znajdzie. Zdesperowana i wycieńczona dziewczyna postanawia ukryć się na jakimś statku płynącym do Europy. Nie udaje jej się jednak dostać na pokład. Marysia popada w obłęd. Przez dwa miesiące przychodzi do portu czekać na Jasia. Ludzie, którzy się do niej przyzwyczaili, dają jej jedzenie. Pewnego dnia Marysia nie pojawia się, a w gazecie ukazuje się komunikat o odnalezieniu na krańcu portu ciała martwej nieznanej nikomu dziewczyny.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1 sienkiewicz nowele 1id 9747 Nieznany
Sienkiewicz Nowele
Sienkiewicz - Nowele (opracowanie), Filologia Polska, Pozytywizm
W pustyni i w puszczy - H.Sienkiewicz, SZKOŁA - Streszczenia Lektur
Krzyżacy - H.Sienkiewicz, SZKOŁA - Streszczenia Lektur
Orzeszkowa E , 4 nowele (streszczenia )
Henryk Sienkiewicz - nowele, Henryk Sienkiewicz “Nowele”
1 sienkiewicz nowele 1id 9747 Nieznany
Henryk Sienkiewicz Nowele
Henryk Sienkiewicz Nowele compressed
Henryk Sienkiewicz nowele
Henryk Sienkiewicz Potop streszczenie

więcej podobnych podstron