JANUSZ PYDA OP Inne grzechy przy nim bledną |
Mój drogi Kasjelu,
zgodnie z obietnicą wracam do kwestii walki Twojego podopiecznego z nieczystością, w którą się uwikłał. Jak Ci już pisałem, sprawa jest możliwa do wygrania, ale nastawiłbym się na długą i pracowitą kampanię. Tego typu grzech pociąga za sobą o wiele większe konsekwencje, niż mogłoby się wydawać - podobnie zresztą, jak wychodzenie z niego. Z walką przeciw grzechom głównym jest jak z grą w bierki - nie da się wyciągnąć tej, która leży na samym dole, nie poruszając pozostałych. Postaraj się zatem zapamiętać kilka zasad i wpoić je Twojemu podopiecznemu.
Musisz pamiętać, że pokusy dzielą się na dwie kategorie: te, z którymi trzeba się zmierzyć, i te, których lepiej unikać.
Pierwsze wyprowadzają naszych podopiecznych na pole duchowej bitwy i wzywają do otwartej walki. Z drugimi zdecydowanie lepiej toczyć wojnę podjazdową i w walce duchowej oprzeć się na swoistego rodzaju partyzantce. Krótko mówiąc, lepiej nie wychodzić z lasu na otwarte pole.
Pokusy przeciw czystości zdecydowanie należą do drugiej kategorii. Lepiej się przed nimi ukrywać, niż się z nimi mierzyć. Zdecydowanie częściej w wojnie o czystość wygrywają partyzanci niż rycerze marzący o spektakularnych turniejach. Gdyby na przykład Twój podopieczny walczył o odwagę cywilną, nie powinien unikać sytuacji, w których cnota ta bywa wystawiona na próbę - wręcz przeciwnie. Gdyby walczył z łakomstwem, nie byłoby takim głupim pomysłem - przynajmniej na pewnym etapie walki - aby zapełnił swoją lodówkę wszystkim, co najlepsze, i walczył ze sobą, aby za często jej nie otwierać. Jednak skoro walczy nie o odwagę cywilną ani o umiarkowanie w jedzeniu i piciu, a o czystość, i to z pozycji kogoś nieco już zniewolonego, zdecydowanie lepiej, aby pokus unikał, niż podejmował z nimi walkę. Lepiej niech wyrzuci te „prestiżowe” czasopisma z „męskim punktem widzenia”, niż stara się do nich nie zaglądać, mając je wciąż pod ręką. Kiedy siada do komputera, niech dokładnie wie - przynajmniej na tym etapie walki o czystość - co konkretnie ma do zrobienia i ile to potrwa. I jedno, i drugie powinno być dla niego nienegocjowalne. Jeśli postanowił sprawdzić pocztę i odpisać na maile, poświęcając na to pół godziny, nie może stwierdzić, że skoczy sobie jeszcze na kilka niegroźnych portali, a ponieważ nic go nie goni, trochę tam zabawi. Sam wiesz, Kasjelu, jak to się zwykle w jego przypadku kończy. Lepiej niech nie spędza nocy po upojnym wieczorze w pustym mieszkaniu sam na sam ze swoją dziewczyną, niż stara się wówczas zachować czystość myśli i spojrzenia. To mniej więcej tak, jakby próbował cofnąć wzbudzoną reakcję łańcuchową albo wyciągnąć się sam za własne ręce z przerębla, w który wpadł.
Musisz również pamiętać, że w przypadku grzechów, którym towarzyszy przyjemność, istnieje niezwykle skuteczna metoda kuszenia opracowana przez Wydział Indoktrynacji i Propagandy naszych upadłych braci. Metoda streszcza się w haśle: „Skoro i tak upadłeś, to już przynajmniej pozwól sobie troszeczkę poleżeć”. W ten sposób uruchamiają się w naszych podopiecznych skojarzenia typu: „Zgrzeszyłem ciężko, zerwałem łączność z Bogiem, więc co za różnica, czy zrobię to jeszcze raz, czy też nie. Skoro upadłem, to przynajmniej przyjemnie sobie poleżę”. Z tego właśnie powodu rzadko grzeszą jednorazowo grzechami „przyjemnymi”. Problem polega jedynie na tym, że im dłużej pozwalają sobie leżeć, tym mniejszą mają siłę, aby wstać, a przyjemność staje się coraz słabsza i domaga się coraz większych bodźców, by mogła istnieć.
Mój drogi Kasjelu, nie łudź się, że w obecnym stanie uchronisz Twojego podopiecznego od tego pierwszego upadku, który zdarza się po spowiedzi. Obawiam się, że na tym etapie nie uchronisz go także od drugiego upadku. Twoja praca będzie polegała raczej na tym, aby po szóstym upadku starał się walczyć o to, aby nie upaść po raz siódmy. Musi wiedzieć, że między sześcioma a siedmioma upadkami istnieje olbrzymia różnica. To trochę tak, jak w sporcie, który uprawia. Liczy się wynik lepszy o każdą setną sekundy, a nad czasem lepszym o sekundę trzeba pracować często miesiącami. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, wyrobi sobie przy okazji walki o czystość również pokorę, która pozwala cieszyć się, a nie zadowalać małymi zwycięstwami, cierpliwość, czy jak wolisz wytrwałość, która jest cieniem prawdziwego męstwa, i wyobraźnię, która pozwoli mu przewidywać własne reakcje w różnorakich sytuacjach.
Jeszcze dwie ważne rzeczy. Bardzo niepokojący jest odruch Twojego podopiecznego, który każe mu rezygnować z modlitwy zaraz po pierwszym upadku.
Drogi Kasjelu, on myśli mniej więcej tak: skoro upadłem, oddaliłem się od łaski Bożej. Skoro tak się stało, moja modlitwa jest nieskuteczna i najprawdopodobniej Bóg jej nie słyszy. Zatem nie ma co się modlić. Wydaje mu się, że to rozumowanie jest równie poprawne, jak stwierdzenie, że można schować parasol, skoro i tak jest się mokrym do suchej nitki. Problem polega na tym, że takie rozumowanie nie zawsze działa. Kiedy jest mu niedobrze i boli go brzuch, nie przyjmuje założenia, że w takim razie nie ma co się już martwić zdrowym sposobem odżywiania i nie zjada na obiad golonki z piwem. Kiedy żołądek nawalił, tym bardziej trzeba się o niego troszczyć i być ostrożnym. Podobnie jest z modlitwą i grzechami nieczystymi. Jeśli się zdarzyły, nie może odpuścić sobie pacierza - wręcz przeciwnie - warto, aby szczególnie zabiegał o modlitwę. Poza tym prośba o pomoc i miłosierdzie dociera do naszego i ich Pana z największej głębokości grzechu i upadku, nawet jeśli łaska sakramentalna została już zerwana.
I na koniec sprawa wcale nie najmniej ważna. Kasjelu, grzechy nieczystości odbierają duszy i sumieniu naszych podopiecznych wzrok. Twój podopieczny przed spowiedzią przestał w zasadzie robić rachunek sumienia. Dlaczego? Otóż on wie, z jakiego grzechu ma się wyspowiadać. Wszystko inne, co robi, wydaje mu się wyłącznie dodatkiem do tego jednego, głównego grzechu. Wszystko inne wydaje mu się nieistotne. Spowiedź zdarza się wyłącznie wtedy i w zasadzie dokonuje się wyłącznie po to, aby po raz kolejny wyznać swoją nieczystość. Inne przewinienia wyznaje jedynie, aby nie było mu głupio mówić wyłącznie o tej jednej sprawie. Widzi ten jeden grzech, a nie widzi w swoim życiu nic innego. Nieczystość niestety może skutkować ślepotą sumienia, choć Twój podopieczny nigdy by tego sobie nie zarzucił. Przecież bardzo często chodzi do spowiedzi, przecież ma stałe poczucie winy, przecież cierpi z powodu własnej słabości. W ten sposób może stracić wrażliwość na wszystko, co moralne - poza czystością oczywiście. Proponowałbym podstawowy środek zaradczy. Musi zafundować sobie regularną spowiedź - powiedzmy co dwa tygodnie. Jeśli nie wytrwa do tego czasu w łasce, będzie miał okazję się wyspowiadać. Jeśli wytrwa - musi i tak przyjść do spowiedzi i spróbować ocenić wydarzenia w swoim życiu nie tylko pod kątem czystości i nieczystości. Prawdą jest, że szóste przykazanie stało się dla niego obecnie pierwszym przykazaniem, bo to właśnie z seksu zrobił sobie bożka. Jednak nie możesz dopuścić, aby myślał, że jest to jedyne przykazanie, na które powinien zwracać uwagę.
Z modlitwą
Zeruel